Meissner Janusz Przygoda śródziemnomorska

background image

Janusz Meissner

Przygoda �r�dziemnomorska

Serdecznie dzi�kuj� P. Jerzemu Pertkowi, dr. Les�awowi Seredy�skiemu oraz kpt.

Z. W. Tadeuszowi Meissnerowi za pomoc przy zebraniu dokumentacji dla napisania tej
ksi��ki.

JANUSZ MEISSNER

SPIS TRE�CI

ROZDZIAďż˝ PIERWSZY

....................................................................................................................................

ROZDZIAďż˝ DRUGI

...........................................................................................................................................

ROZDZIAďż˝ TRZECI

..........................................................................................................................................

ROZDZIAďż˝ CZWARTY

....................................................................................................................................

ROZDZIA� PI�TY

.........................................................................................................................................

ROZDZIA� SZ�STY

......................................................................................................................................

ROZDZIA� SI�DMY

.....................................................................................................................................

ROZDZIA� �SMY

..........................................................................................................................................

ROZDZIA� DZIEWI�TY

...............................................................................................................................

ROZDZIA� DZIESI�TY

................................................................................................................................

ROZDZIAďż˝ JEDENASTY

.................................................................................................................................

ROZDZIAďż˝ DWUNASTY

.................................................................................................................................

ROZDZIAďż˝ TRZYNASTY

................................................................................................................................

ROZDZIAďż˝ CZTERNASTY

..............................................................................................................................

ROZDZIA� PI�TNASTY

...............................................................................................................................

S�OWNIK

......................................................................................................................................................

background image

ROZDZIAďż˝ PIERWSZY

Gdy robotnicy z magazynu portowego nr 12 sko�czyli wy�adowywa� skrzynie i

worki z du�ego, pi�trowego berlieta, zacz�o si� ju� zmierzcha�. Pada� drobny
uporczywy deszcz, a zimne podmuchy p�nocnego wiatru marszczy�y brudn� wod� w
ka�u�ach.

Pawe� Rubis zatrzasn�� i zaryglowa� tyln� klap� pustego wozu, po czym

wszed� do dy�urki w ogromnej hali, gdzie otrzyma� pokwitowanie. Stary, zasuszony
magazynier nagryzmoliďż˝ na formularzu datďż˝: 15 marca 1941 — i podpis.

— Wraca pan do Montpellier bez ďż˝adunku? — zapytaďż˝ bez szczegďż˝lnego

zainteresowania.

— Gdzie tam! — odrzekďż˝ kierowca. — Jadďż˝ na ďż˝trďż˝jkďż˝ po przesyďż˝ki do

Nantes. W mieďż˝cie teďż˝ mam coďż˝ zabraďż˝. Jeszcze przepustka — powiedziaďż˝
k�ad�c na stole r�ow� kartk�.

Magazynier ostemplowaďż˝ jďż˝, wpisaďż˝ godzinďż˝.
— Musi siďż˝ pan poďż˝pieszyďż˝ — mrukn��. — Bon voyage

1

.

A bient�t!

2

Rubis wyszed�, po drodze skin�� g�ow� robotnikom, wsiad� do szoferki i

uruchomi� silnik. W�z toczy� si� po nabrze�u, rozpryskuj�c b�oto,
wykr�ci�, przejecha� przez przejazd kolejowy, min�� dwie przecznice i
zatrzymaďż˝ siďż˝ przed magazynem odbiorczym nr 3.

Magazynier z �tr�jki� robi� jakie� zestawienie. By� to pulchny blondyn o

rybich oczach, znacznie m�odszy od swego kolegi z �dwunastki�. Pracowa� tu od
niedawna. Zobaczywszy Paw�a skrzywi� si� niech�tnie.

— Przyjeďż˝dďż˝acie na pďż˝ godziny przed zamkniďż˝ciem... Chciaďż˝bym raz wreszcie

zje�� obiad o w�a�ciwej porze.

— I ja — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Od rana nie miaďż˝em w ustach nic prďż˝cz papierosa.

Cest la guerre!

3

— westchn�� kďż˝adďż˝c na stole kartki spiďż˝te szpilkďż˝.

M�ody cz�owiek spojrza� na niego podejrzliwie, wzruszy� ramionami i

rzuciwszy okiem na lettre d'avis wyszuka� w teczce w�a�ciwy list przewozowy.

1

Szcz�liwej drogi (franc).

2

Do zobaczenia wkr�tce (franc)

3

To jest wojna (franc)

background image

— Dwadzieďż˝cia sze�� skrzyďż˝ — powiedziaďż˝ na pďż˝ do siebie. — Nieďż˝le!
— Zdaje siďż˝, ďż˝e nie sďż˝ bardzo ciďż˝kie — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝. — Jeďż˝eli mi

pan da sze�ciu ludzi, uwiniemy si� z tym w trzy kwadranse.

— Zaleďż˝y, gdzie one sďż˝ — mrukn�� tamten.
Skrzynie le�a�y w g��bi magazynu pod tyln� �cian�, ale dost�p do nich

by� �atwy. Robotnicy rozsun�li wrota na rolkach, a Pawe� wymanewrowa� w�z i
wjecha� ty�em pod dach.

Istotnie w niespe�na godzin� za�adowano mu prawie cztery tony przesy�ek i

resory berlieta osiad�y o kilkana�cie centymetr�w, ale na lorze pozosta�o jeszcze
do�� wolnego miejsca.

— Jadďż˝ w stronďż˝ Arenc — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Kogo podwie��?
Kilku robotnik�w wdrapa�o si� na platform�, magazynier zamkn��

ogromn� k��dk�, zaplombowa� wrota i usiad� obok Paw�a.

— Sami jeďż˝dzicie? — spytaďż˝, gdy samochďż˝d ruszyďż˝. — Bez pomocnika?
— Nie ma zbyt wiele ludzi — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Pan wie, ďż˝e nie wszyscy

rezerwiďż˝ci wrďż˝cili do domu. I moďż˝e nieprďż˝dko wrďż˝cďż˝ — dodaďż˝. — Niemiecki
przemysďż˝ bardzo ich potrzebuje...

Magazynier spojrza� na niego zezem i umilk�. Rubis zatrzyma� w�z u bramy

wjazdowej, okaza� przepustk�. Stra�nik portowy zajrza� do wozu, za�wieci�
latark� i sprawdziwszy przepustki robotnik�w, zawo�a� co� do niemieckiego
schutzmana, kt�ry sta� w progu wartowni z niedopa�kiem cygara w ustach. Niemiec
niedbale skin�� g�ow�, �a�cuch na przeje�dzie opad� i Pawe�
wyjecha� na szerok�, rzadko zabudowan� ulic�, kieruj�c si� w stron� miasta.

Deszcz si�pi� nadal, b�oto bryzga�o na chodniki i parkany oblepione starymi

afiszami i reklamami. W ��tym �wietle nielicznych okien i latar� ukazywa�y si�
m�tne aureole blasku odbitego w rozpylonych kropelkach wilgoci.

Robotnicy wysiedli po drodze; zosta� tylko magazynier. Milcza� zezuj�c na

Paw�a raz po raz nieufnie. Dopiero gdy berliet wtoczy� si� na jedn� z bardziej
ruchliwych ulic, powiedzia�, �e chcia�by wysi��� przy nast�pnej przecznicy.

— Dobrze — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Ja teďż˝ muszďż˝ siďż˝ tu zatrzymaďż˝.
— Zabieracie coďż˝ na wďż˝asny rachunek? — uďż˝miechn�� siďż˝ tamten

domy�lnie.

Pawe� spojrza� na niego spode �ba.
— Rozumie siďż˝ — mrukn��. — Trzeba z czegoďż˝ ďż˝yďż˝.
Stan�� przed rogiem, naprzeciw d�ugiego budynku o poczernia�ych, nie

tynkowanych �cianach z ceg�y. Gdy magazynier wysiad�, zatrzasn�� za nim
drzwiczki, wyskoczy� na jezdni�, przeszed� na drug� stron� ulicy i min�wszy
ciemn� czelu�� bramy, znalaz� si� przed wej�ciem do r�wnie ciemnej klatki
schodowej. Drzwi na parterze by�y lekko uchylone; przez szpar� s�czy�o si�
�wiat�o. Wszed� i zobaczy� kilku m�odych m�czyzn siedz�cych na d�ugiej
�awce pod �cian�.

— Do kogo? — spytaďż˝ jeden z nich po francusku.
— Do Apostoďż˝a — odrzekďż˝ Paweďż˝ po polsku. Mďż˝ody czďż˝owiek wskazaďż˝ mu

drzwi na prawo.

— Moďż˝ecie wej��. Zdaje siďż˝, ďż˝e na was czeka.

background image

Pawe� wszed� do ma�ego pokoju pe�nego dymu z papieros�w. Niski,

szczup�y m�czyzna o przenikliwym spojrzeniu ma�ych, piwnych oczu podni�s�
si� z g��bokiego fotela, w kt�rym zdawa� si� drzema� przed chwil�. Mia�
ko�cist� twarz, wysokie, pomarszczone czo�o i grzyw� ��tych w�os�w o
z�otomiedzianym odcieniu.

— No, jesteďż˝cie! — powiedziaďż˝ ďż˝ciskajďż˝c rďż˝kďż˝ Pawďż˝a.
— Miaďż˝em duďż˝y ďż˝adunek — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Musiaďż˝em wstďż˝piďż˝ do

Salon i w dodatku z�apa�em po drodze dwa gwo�dzie.

— Pech! — mrukn�� wspďż˝czujďż˝co Apostoďż˝. — Ale moďż˝ecie zabraďż˝ dziďż˝

te ubrania do Arles?

— Naturalnie. Duďż˝o tego jest?
— Sze��dziesiďż˝t kompletďż˝w. Zmieszczďż˝ siďż˝? Paweďż˝ skin��

g�ow�.

— Bďż˝dziemy zaraz ďż˝adowaďż˝?
— Tak. Chciaďż˝bym jeszcze potem pogadaďż˝ z panem, poruczniku. O jednej waďż˝nej

sprawie...

Paweďż˝ z lekkim zniecierpliwieniem wzruszyďż˝ ramionami.
— Jak pan major sobie ďż˝yczy — powiedziaďż˝ podkreďż˝lajďż˝c stopieďż˝ wojskowy

Aposto�a.

Dra�ni�o go, kiedy mu przypominano, �e jest oficerem; brzmia�o to jak

upomnienie czy te� jak wyrzut, a poza tym w aktualnej sytuacji nie mia�o sensu. Dla
Paw�a Ru-bisa stopnie wojskowe przesta�y odgrywa� jak�kolwiek rol� od chwili,
gdy polskie dow�dztwo w �Reginie� zrezygnowa�o z jego osoby, nie wiedz�c, co
zrobi� z podporucznikiem rezerwy Marynarki Wojennej, kt�ry zg�osi� si� z
pro�b� o przydzia� niemal w przededniu ewakuacji Pary�a. Zaaferowani sztabowcy
sp�awiali go z wydzia�u do wydzia�u i od biurka do biurka, a wreszcie powiedzieli mu,
aby na wďż˝asnďż˝ rďż˝kďż˝ postaraďż˝ siďż˝ przedostaďż˝ do Anglii — moďż˝e siďż˝ tam
przyda.

Nie skorzystaďż˝ z tej zbawiennej rady, poniewaďż˝ ledwie trzymaďż˝ siďż˝ na nogach.

By� wprawdzie tylko lekko ranny, ale przej�cia pod Calais zrobi�y swoje. Musia�
wpierw nabra� si�, aby samemu co� przedsi�wzi��.

Pod Calais — to byďż˝o 21 maja — peďż˝niďż˝ obowiďż˝zki II oficera na s/s

�Alsace�. Wybuch wojny zasta� go na tym starym parowcu nale��cym do
Chargeurs Reunis, nie wiedzia� wi�c nawet, czy zosta� zmobilizowany, a polski
konsulat, do kt�rego si� zwr�ci�, zaleci� mu dalsz� s�u�b� we francuskiej
marynarce handlowej, obiecuj�c, �e zbada spraw� u w�adz wojskowych w
Warszawie. Tymczasem w Polsce rozegra�a si� kampania wrze�niowa, Niemcy uderzyli
na Norwegi�, Holandi� i Belgi� odnosz�c b�yskawiczne zwyci�stwa, w kanale
La Manche i na Morzu P�nocnym ton�y okr�ty i statki zatopione bombami i torpedami,
a s/s �Alsace� z pr�dko�ci� dziewi�ciu w�z��w w��czy�a si� po
afryka�skich i dalekowschodnich szlakach morskich od Dakaru do Sajgonu, jakby los i
admiralicja zapomnia�y o jej istnieniu.

Dopiero wiosn� roku 1940 stary tramp otrzyma� �adunek do Europy, a w maju

znalaz� si� w Boulogne, gdzie mia� stan�� w doku dla oczyszczenia dna
obros�ego muszlami i wodorostami.

Tu zacz�y pada� bomby i Pawe� Rubis zobaczy� wojn� na w�asne oczy,

background image

niemal z bliska.

O �adnym dokowaniu nie by�o ju� mowy. Ofensywa niemiecka toczy�a si�

przez Flandri� i p�nocn� Francj� jak �elazny walec przez mrowisko. Angielskie,
francuskie i belgijskie mr�wki cofa�y si� w pop�ochu ku morzu i t�oczy�y si�
w kilku portach, oczekuj�c na ewakuacj�. Genera�owie upadli na duchu, w sztabach
panowaďż˝ nieďż˝ad, w miastach i portach — panika.

W tych warunkach dow�dca s/s �Alsace�, r�wnie sterany wiekiem jak jego statek,

zupe�nie straci� g�ow�, .a pierwszy oficer, kt�ry zawsze zdradza�
sk�onno�� do kieliszka, pi� na um�r w oczekiwaniu rych�ej, nieuniknionej
�mierci. Statkiem dowodzi� w�a�ciwie Pawe� i on to nak�oni�
przera�onego kapitana do wyj�cia z Boulogne w my�l rozkazu otrzymanego drog�
radiow�. Admiralicja wzywa�a wszystkie statki zdolne do �eglugi, aby uda�y si� do
Calais lub do Dunkierki na ratunek rozbitych i odci�tych armii, kt�re nale�a�o
przewie�� do Anglii.

Pawe� kipia� w�wczas energi�; Wydawa�o mu si�, �e jego czyny mog�

zawa�y� na losach wojny. W ka�dym razie mia� w niej wzi�� bezpo�redni
udziaďż˝; los dawaďż˝ mu szansďż˝!

Bardzo pr�dko pozby� si� tych z�udze�. S/s �Alsace� przez czterdzie�ci

osiem godzin tkwi�a na redzie, zanim mog�a wej�� do Calais, a potem przyj�a na
pokďż˝ad okoďż˝o trzystu ďż˝oďż˝nierzy — Anglikďż˝w i Francuzďż˝w, z ktďż˝rych zaledwie
kilku mo�na by�o pos�dza� o ch�� dalszej walki. Zaiste nie wygl�dali na
bohater�w! �adowali si� bez broni, kt�r� porzucili w pop�ochu, b�d�
ot�piali i apatyczni, b�d� pijani i bezczelni.

Gdy statek wyszed� z portu, w samo po�udnie zacz�� si� nalot niemieckich

bombowc�w. Nie by�o miejsca na manewrowanie, a zreszt� zapewne nie na wiele by
si� to zda�o przy maksymalnej pr�dko�ci dziewi�ciu lub dziesi�ciu
w�z��w. Jedna z pierwszych bomb trafi�a w pok�ad na dziobie �Alsace� i
roz�upa�a stary parowiec jak skorup� pustego orzecka. Tylko �e ta skorupa
bynajmniej nie by�a pusta...

Kilkudziesi�ciu ludzi zgin�o na miejscu. Reszta rzuci�a si� do �odzi lub po

prostu za burt�, bo statek przechylony na bok zdawa� si� szybko ton��.

Paweďż˝ nie ulegďż˝ panice; przeciwnie — aďż˝ do koďż˝ca zachowaďż˝ zimnďż˝ krew i

przytomno�� umys�u. Przy pomocy kilku marynarzy uda�o mu si� opu�ci� na
wod� tratwy i wyrzuci� kilkadziesi�t pas�w ratunkowych, po czym odnalaz�
rannego kapitana i umie�ci� go w jedynej szalupie,, jaka jeszcze zosta�a. Sam
zdecydowa� si� zej�� z pok�adu dopiero w�wczas, gdy obejrzawszy uszkodzenia
doszed� do. wniosku, �e nie da si� uratowa� �Alsace�, bo transmisje do pomp
zosta�y zniszczone wybuchem, a kad�ub rozlaz� si� wykruszaj�c nity.

Zd��y� jeszcze zabra� dokumenty, dziennik okr�towy i kas� podr�czn�,

po czym da� susa wprost do szalupy, w kt�rej oczekiwa�o go z niecierpliwo�ci�
jedenastu najdzielniejszych cz�onk�w za�ogi z umieraj�cym kapitanem.

Ten ostatni skona�, zanim jeszcze �Alsace� posz�a na dno. Natomiast doko�a

w promieniu paruset metr�w p�ywa�o kilkunastu �ywych lub na p� �ywych
�o�nierzy i marynarzy. Zacz�to ich kolejno wy�awia�, gdy nadlecia�a druga fala
samolot�w.

Wprawdzie tym razem bomby upad�y niecelnie, ale Niemcy zawr�cili i skierowali

ogie� z karabin�w maszynowych przeciw rozbitkom. Huk silnik�w, wycie

background image

nurkuj�cych maszyn, �wist p�du i kipiel wody od szyj�cych sko�nie z g�ry
pocisk�w na chwil� zdemoralizowa�y za�og� szalupy. Jedni rzucili si�
wios�owa� co si�, inni pok�adli si� na dnie, instynktownie szukaj�c by�e
jakiej os�ony-dwaj znale�li si� za burt�. ��d� to kr�ci�a si� w miejscu,
to zn�w par�a na o�lep ku brzegowi, mijaj�c ton�cych i rozpaczliwie
wzywaj�cych pomocy, p�ki Pawe� nie zdo�a� przedosta� si� od steru
opuszczonego przez bosmana. Zanim tam dotarďż˝, poczuďż˝ silne uderzenie w goleďż˝ i przez
g�ow� przelecia�a mu my�l, �e zosta� ranny, ale prawie natychmiast o tym
zapomniaďż˝.

Ci�g samolot�w sko�czy� si� nagle, w powietrzu ucich�o, woda przesta�a

wrze� i tylko od strony portu grzmia�y dzia�a i bez�adnie terkota�y karabiny
maszynowe.

- Gďż˝wniarze! — powiedziaďż˝ Paweďż˝ patrzďż˝c na wioďż˝larzy z pogardďż˝.
Powiedzia� to po polsku, ale z tak� pasj�, �e musieli wyczu� obelg�.

Do�o�y� im zreszt� par� epitet�w po francusku, w�r�d kt�rych merdeux
capons
by� chyba naj�agodniejszy. Wywo�a�o to po��dany skutek: kr�tki,
lecz bardzo plugawy potok wymys��w orze�wi� ich jak zimny tusz.

Ca y est, patron

4

— mrukn�� bosman. — Co mamy robiďż˝?

Patron! — W uszach Pawďż˝a zabrzmiaďż˝o to pochlebnie i przyjemnie. Dotychczas

m�wiono do niego �monsieur Rubis�, wymawiaj�c jego nazwisko z francuska, bez
�s� na ko�cu.

Nie po�wi�ci� jednak tej sprawie nawet dw�ch sekund uwagi. Noga zaczyna�a

go bole� i ten b�l wzmaga� si� teraz gwa�townie, a w prawym bucie ehlupota�o
coďż˝ gorďż˝cego i lepkiego — niewďż˝tpliwie krew... Tymczasem o sto metrďż˝w przed
dziobem szalupy, nieco w lewo, jaki� cz�owiek uczepiony ko�a ratunkowego i zalewany
raz po raz falami rozpaczliwie wzywaďż˝ pomocy.

Pawe� skierowa� szalup� ku niemu, poda� mu bosak, przyci�gn�� go pod

ruf� i pom�g� mu wpe�zn�� do �odzi. Topielec dysza� ci�ko, krztusi�
si� i wymiotowa� na przemian, trz�s�c si� przy tym jak galareta i szcz�kaj�c
z�bami. Mia� na sobie mundur oficera artylerii z naszywkami porucznika. Spojrza� na
Paw�a z wyrazem wdzi�czno�ci i pr�bowa� nawet wyrazi� to uczucie
s�owami, ale ani rusz mu nie sz�o. Pawe� zreszt� nie zwa�a� na niego. Czu�,
�e s�abnie, jakby si�y wycieka�y z niego wraz z up�ywem krwi.

Nie widz�c nikogo wi�cej na powierzchni morza, kaza� wios�owa� w stron�

falochronu w �lad za innymi szalupami i tratwami, a sam zaj�� si� swoj� nog�.

Musia� �ci�gn�� spodnie, co w innych okoliczno�ciach wydawa�oby mu

si� nies�ychanie upokarzaj�ce, lecz teraz nastr�cza�o tylko sporo trudno�ci
fizycznych i przyczynia�o b�lu. Upora� si� z tym przy pomocy bosmana, kt�ry
nast�pnie zrobi� mu prowizoryczny opatrunek. Noga puch�a, b�l rozprzestrzenia�
si� a� po biodro, ale bosman zapewnia�, �e ko�� nie zosta�a uszkodzona, a
pocisk przebi� na wylot tylko mi�nie, omijaj�c g��wne naczynia krwiono�ne, bo
krwotok usta� prawie zupe�nie. Diagnoz� t� potwierdzi� lekarz portowy,
kt�remu Pawe� zawdzi�cza�,, �e jeszcze tego samego dnia wys�ano go ostatnim
transportem do szpitala w Pary�u.

Kolumna sanitarna wlok�a si� okr�n� drog� po zat�oczonych szosach,

kt�rymi ze wschodu na zach�d i na po�udnie sp�ywa�y pomieszane, rozbite

4

Sta�o si� (franc).

background image

dywizje wojsk, tabory, maruderzy i t�umy cywilnych uchod�c�w. Prywatne samochody,
taks�wki, wozy konne, nawet w�zki dzieci�ce i taczki za�adowane wszelakim
dobytkiem, z g�rami pierzyn i poduszek, ci�gn�y kilku rz�dami, rozpryskuj�c si�
na boki, gdy w g�rze zawarcza� samolot. Dopiera poczynaj�c od Rouen przerzedzi�o
si� nieco, a od Evreux kolumna zacz�a porusza� si� ra�niej, lecz b�d� co
b�d�-Pawe� sp�dzi� ponad dwie doby w dusznym wozie sanitarnym, zanim
wreszcie przeniesiono go na sal� szpitaln� i zmieniono mu opatrunek stwardnia�y od
zakrzep�ej krwi.

W dwa dni pďż˝niej odwiedziďż˝ go ďż˝w artylerzysta —-ostatni z rozbitkďż˝w

uratowanych przez za�og� szalupy.

Nazywa� si� Robert Dufrat i by� porucznikiem rezerwy powo�anym do

s�u�by czynnej rozkazem mobilizacyjnym kt�ry oderwa� go od robienia dobrych,
solidnych interes�w znakomicie prosperuj�cej firmy Armand Dufrat et Fils w Montpellier.
Zjawi� si� w szpitalu ob�adowany paczkami i paczuszkami zawieraj�cymi
smako�yki przeznaczone dla Paw�a, przy czym uda�o mu si� tak�e przemyci�
par� butelek wina i koniaku. Mia� na sobie nowy mundur, by� �wie�o ogolony,
r�owy, uprzejmy i u�miechni�ty.

Pawe� nie pozna�by w nim �topielca� spod Calais, gdyby Dufrat nie zacz��

od podzi�kowa� za swe ocalenie. Sta� si� teraz wymowny i nawet na sw�j
spos�b dowcipny. Promienia� zadowoleniem. Uwa�a� sw� przygod�,
w��cznie z zatoni�ciem �Alsace�, za pierwsze pomy�lne zdarzenie podczas tej
�g�upiej wojny�.

— Bo przecieďż˝ gdyby nie to — powiedziaďż˝ marszczďż˝c brwi — bylibyďż˝my teraz w

Anglii... Czy mo�e pan to sobie wyobrazi�?

Pawe� m�g� to sobie wyobrazi� i bynajmniej nie podziela� zdania Roberta

Dufrata, ale nie chcia�o mu si� wszczyna� dyskusji na ten temat. Czu� si� �le,
zar�wno fizycznie, jak moralnie. Rana nie by�a wprawdzie powa�na, ale bardzo
zaogniona i skutkiem tego bolesna, zw�aszcza przy zmianach opatrunku. Pobyt w szpitalu
zapowiada� si� co najmniej na sze�� lub osiem tygodni. Przez ten cza*s Niemcy
mogli zaj�� ca�� Francj�, jak zaj�li Polsk�.

— Nie uwaďż˝a pan, ďż˝e byďż˝oby to lepsze niďż˝ przewlekďż˝a wojna? — spytaďż˝

Dufrat.

— Jak dla kogo — mrukn�� Paweďż˝.
Dufrat zmiesza� si�. Pomy�la�, �e gdyby Niemcy okupowali Pary� i

ca�� Francj�, ten Polak istotnie znalaz�by si� w trudnym po�o�eniu.

Muszďż˝ siďż˝ nim zaj�� — powiedziaďż˝ sobie.
— Zabiorďż˝ pana do Montpellier — oďż˝wiadczyďż˝ stanowczo. — To juďż˝

postanowione. Jak tylko tutaj postawiďż˝ pana na nogi.

Pawe� pu�ci� mimo uszu t� zapowied�, lecz okaza�o si�, �e Robert

Dufrat umie dotrzyma� s�owa.

Trzeciego czerwca zako�czy�y si� walki odwrotowe pod Dunkierk�. Z

p�nocnych port�w ewakuowano do Anglii trzysta trzydzie�ci sze�� tysi�cy wojsk
angielskich, francuskich i belgijskich. Tegoďż˝ dnia pierwsze niemieckie bomby lotnicze
spad�y na Pary� zabijaj�c dziewi��set os�b.

background image

Dreszcz zgrozy przenikn�� Europ�: czy�by Francja i jej stolica mia�y

podzieli� los Polski i Warszawy?... Czy Niemcy mieli zaw�adn�� �wiatem?!

W niespe�na tydzie� p�niej porucznik Marynarki Wojennej Pawe� Rubis

wymkn�� si� ze szpitala i o kulach dotar� do hotelu �Regina�, aby w
dow�dztwie polskim upomnie� si� o sw�j przydzia� wojenny na okr�t.

Odszed� stamt�d z niczym. Kt� by si� przejmowa� tak� spraw� w

przededniu opuszczenia Pary�a przez rz�d premiera Reynaud, w chwili gdy niemieckie
czo�gi wje�d�a�y do Reims?!

Jedenastego od rana t�um rozbija� sklepiki i restauracje w�oskie. W ciasnych

uliczkach; szczeg�lnie w pobli�u Montparnasse, na Boulevard des Italiens i na
przedmie�ciach, pod nogami trzeszcza� makaron, Mussolini bowiem wypowiedzia�
wojn� Francji. Uczyni� to z pewno�ci� bez wiedzy i woli w�oskich sklepikarzy, ale
na razie tylko oni odpowiadali za �w krok wielkiego duce...

Nazajutrz pary�anie poczuli si� zm�czeni tym zwyci�stwem nad nowym

wrogiem, a tak�e mieli ju� do�� niemieckich bomb. Og�oszono stolic� miastem
otwartym. By� to pocz�tek ko�ca.

Czternastego czerwca Niemcy zaj�li Pary� i na Polach Elizejskich odby�a si�

defilada. Czo�gi, dzia�a, samochody pancerne toczy�y si� po asfaltowej jezdni jak
gro�ny potok z �elaza. Orkiestry r�n�y siarczyste marsze. Powiewa�y chor�gwie
ze swastykami. Podkute buty pieszych oddzia��w waliďż˝y w takt: Trrach! Trrach! —
lewa! prawa! Dumnie, pysznie, wspaniale!

Tymczasem rz�d francuski zainstalowa� si� w Bordeaux, a �bohaterski

marsza�ek� Petain zosta� premierem, aby w dniu siedemnastym czerwca prosi�
dow�dztwo niemieckie o zawieszenie broni.

Musia� czeka� pi�� dni na odpowied�, a wraz z nim i z jego rz�dem

czeka�a Francja. Niemcy za� szli naprz�d. Osiemnastego okr��yli wschodni�
cz�� �niezdobytej� linii Maginota, zaj�li Belfort i Dijon. Dziewi�tnastego
sforsowali dolnďż˝ Loarďż˝. Dwudziestego weszli do Strasburga i do Tours.

Nie napotykali zdecydowanego oporu. Francuzi nie chcieli �umiera� za Gda�sk�;

bili si� tylko Polacy i niekt�re oddzia�y kolorowe. W rejonie Baccarat powstrzyma�a
armi� niemieck� na jaki� czas Polska Dywizja Grenadier�w okupuj�c krwawymi
stratami t� bitw�, kt�ra nie mog�a ju� zawa�y� na losach kampanii. II Dywizja
Strzelc�w okr��ona w fortach Maginot przebi�a si� pod dow�dztwem genera�a
Ketling-Prugara do granicy szwajcarskiej; polscy lotnicy walczyli samotnie, rozproszeni po
ma�ych lotniskach polowych...

Wreszcie dwudziestego drugiego czerwca nast�pi�a kapitulacja. Podpisa� j�

genera� Hutzinger w kwaterze marsza�ka Rzeszy Niemieckiej, Keitla. Mia�o to
kosztowa� Francj� dwadzie�cia milion�w frank�w dziennie tytu�em op�at
okupacyjnych, lecz — na razie przynajmniej — udaďż˝o siďż˝ ocaliďż˝ jej flotďż˝ wojennďż˝,
kt�rej znaczna cz�� odp�yn�a natychmiast do Oranu i, innych port�w
kolonialnych.

Zwyci�zcy wspania�omy�lnie pozostawili prawie trzeci� cz�� terytorium

Francji pod rz�dami marsza�ka Petaina, obsadzaj�c tam swymi garnizonami tylko
lotniska, porty i wa�niejsze obiekty wojskowe. W zamian ��dali lojalno�ci,
pracowito�ci i dostaw towar�w, za kt�re zreszt� dobrze p�acili. Czego mo�na
by�o ��da� wi�cej?

Robertowi Dufratowi i jego ojcu w zupe�no�ci to wystarcza�o. Fabryka �wiec i

background image

myd�a pod firm� A. Dufrat et Fils oraz Maison d'expedition et de transport R. Dufrat et
C-ie
w Montpellier od dawna nie mia�y takich obrot�w handlowych jak obecnie. Robert
bez trudnoďż˝ci zostaďż˝ zdemobilizowany i — pomny obietnicy — odszukaďż˝ swego
zbawc�, Paw�a Rubisa w Pary�u, aby zaj�� si� jego losem. Rubis okaza� si�
dziwakiem. Tak przynajmniej os�dzi�a jego post�powanie ca�a rodzina Dufrat�w.
Nie przyj�� ani zaofiarowanej mu go�ciny w domu Roberta, ani dobrze p�atnego
stanowiska w zarz�dzie fabryki, kt�re specjalnie dla niego wymy�lono.
O�wiadczy�, �e si� na tym nie zna i �e nie b�dzie pracowa� na niby. Zna�
si� za to nie�le na samochodach i chcia� zosta� zwyk�ym kierowc� jednego z
sze�ciu berliet�w stanowi�cych tabor transportowy Dufrata.

Robert pr�bowa� odwie�� go od tego zamiaru, ale na pr�no. Poczu� si�

nieco dotkni�ty i zawiedziony. Uparty Polak wytr�ca� mu z r�ki zawczasu
przygotowany spos�b sp�aty d�ugu wdzi�czno�ci. Wzgardzi� nim. Po prostu nie
docenia� tego, co by� uczyni�: uratowania �ycia Robertowi Dufratowi!

Ale ostatecznie mo�na by�o dopatrzy� si� w tym r�wnie� dobrej strony: A.

Dufrat et Fils nie potrzebowali jeszcze jednego dyrektora, natomiast mieli za ma�o
kierowc�w. W ko�cu wi�c Pawe� postawi� na swoim i zainstalowa� si� w
Montpellier z zamiarem przetrwania okupacji niemieckiej bez dalszych przyg�d, nie
usi�uj�c osobi�cie wp�ywa� na dzieje �wiata, w kt�rym nieustraszone
m�stwo, bohaterska walka ca�ych dywizji, nie m�wi�c ju� o po�wi�ceniu
pojedynczych ďż˝oďż˝nierzy — przestaďż˝y odgrywaďż˝ jakďż˝kolwiek rolďż˝.

Nie znaczy to, aby podziela� pogl�dy spo�eczne i polityczne Roberta Dufrata.

Przeciwnie: ufa�, �e Niemcy pr�dzej czy p�niej zostan� pokonane, i to dzi�ki
interwencji dwu przeciwstawnych potďż˝g — Stanďż˝w Zjednoczonych oraz ZSRR, ktďż˝rych
sojusz przewidywaďż˝.

Wyobra�a� sobie, �e gdy to nast�pi, w ca�ym �wiecie dokona si� zarazem

zdumiewaj�cy przewr�t ekonomiczny i socjalny, po czym zacznie si� jaka� bli�ej
nie okre�lona era wsp�lnoty narod�w, oparta na powszechnym pokoju i rzeczywistym
zr�wnaniu praw wszystkich obywateli.

Tymczasem jednak ��wiat� lub raczej drobne pionki, kt�rym wydawa�o si�,

�e wp�ywaj� na losy �wiata, same upomina�y si� o udzia� Paw�a Rubisa w
swych mizernych poczynaniach, a jednym z takich zarozumia�ych pionk�w by� major
Pu�ku Strzelc�w Podhala�skich, J�zef Noco�, przezywany Aposto�em.

Major Noco� zalicza� si� do tych oficer�w, kt�rzy nie tylko g�osili tez�

zawartďż˝ w regulaminach wojskowych, iďż˝ o wygranej decyduje przede wszystkim wola
zwyci�stwa, ale tak�e wierzyli w ni� bez zastrze�e�. Jak�e mo�na by inaczej
wyt�umaczy� obron� Cz�stochowy, Kircholm i Somosierr� oraz dziesi�tki
innych zwyci�stw polskiego or�a odniesionych s�abszymi si�ami nad wrogiem?

O przegranych i kl�skach major nie m�wi�, a gdy kto� wysuwa� taki argument,

potrafi� natychmiast usprawiedliwi� pora�k� obiektywnymi okoliczno�ciami lub
wreszcie stwierdza�, �e w�a�nie wtedy Polakom zabrak�o woli zwyci�stwa, co
przemawia�o tylko za prawdziwo�ci� regulaminowego aksjomatu.

Sam by� z pewno�ci� odwa�ny (a mia� opini� nieustraszonego) oraz

posiada� wszelkie zalety dobrego dow�dcy i zdolnego oficera. Nigdy nie opu�ci�
swego batalionu, znajdowa� si� zawsze na czele w ataku, a na ty�ach w odwrocie i

background image

prawdopodobnie nie zd��y� na czas wycofa� si� z Francji, gdzie pozosta�a
r�wnie� garstka jego �o�nierzy.

Nie przysz�o mu nawet do g�owy, �e m�g�by teraz zaprzesta� walki.

Wiedzia� dok�adnie, gdzie jest jego miejsce, i by� przekonany, �e sw�
dzia�alno�ci� znakomicie przyczynia si� do przy�pieszenia ostatecznego
zwyciďż˝stwa. Nie wďż˝tpiďż˝, ďż˝e w niedalekiej przyszďż˝oďż˝ci — za rok, najdalej za dwa
lata — wkroczy na czele swego batalionu (a moďż˝e puďż˝ku lub nawet brygady) do
oswobodzonej Warszawy. Jednakďż˝e na to, aby znďż˝w dowodziďż˝ batalionem — a cďż˝
dopiero brygadďż˝! — trzeba byďż˝o, przynajmniej na razie, pozbieraďż˝ niedobitki polskich
dywizji we Francji, wydosta� ludzi z oboz�w internowanych i przemyci� ich do Anglii.
Major Noco� wiedzia�, �e brak tam nie oficer�w, lecz szeregowc�w. Oficerowie
potrzebni byli tu na miejscu, dla zorganizowania tajnej sieci ewakuacyjnej, a tak�e by
obsadzi� dow�dztwa oboz�w i pokierowa� lud�mi, zaopiekowa� si� nimi,
podtrzymaďż˝ ich na duchu.

Nie czekajďż˝c na rozkazy — bo ktďż˝ miaďż˝ je teraz wydawaďż˝? — sam zacz��

dzia�a�. Wkr�tce znalaz� na�ladowc�w i ch�tnych pomocnik�w. Za ich
spraw� pod jego kierownictwem powsta�o kilka punkt�w etapowych przy wi�kszych
obozach oraz plac�wka ewakuacyjna w Perpignan, w pobli�u granicy hiszpa�skiej,
tamt�dy bowiem, przez Hiszpani� i Portugali�, wiod�a jedyna droga do Anglii.

Nie byďż˝a to zresztďż˝ droga pewna i ďż˝atwa. Wrďż˝cz przeciwnie — prawie poďż˝owa

zbieg�w, zamiast do polskiego przedstawicielstwa w Lizbonie, trafia�a do areszt�w
policyjnych i wi�zie� hiszpa�skich, gdzie by�a traktowana brutalnie, jak traktuje si�
w tym kraju zwyk�ych przest�pc�w. Ale przecie� na liczne interwencje poselstw i
konsulat�w brytyjskich i polskich zwalniano ich po kilku tygodniach czy miesi�cach i
odstawiano do granicy portugalskiej. Zdaniem majora by�o to znacznie lepsze ni� obozy
pracy w Niemczech, a gro�ba wywiezienia Polak�w do tych oboz�w zdawa�a si�
zbli�a� coraz bardziej.

Pawe� Rubis zetkn�� si� po raz pierwszy z Noconiem w �Ognisku Polskim�

w Marsylii na jakimďż˝ zebraniu dnia jedenastego listopada. Byďż˝a to — jak sobie pďż˝niej
uďż˝wiadomiďż˝ — dwudziesta druga rocznica rozbrojenia Niemcďż˝w w Warszawie i
�wybuchu niepodleg�o�ci�;

Znalaz� si� tam przypadkowo, na um�wionym spotkaniu z dr. d'Estaing, kt�rego

poznaďż˝ w paryskim szpitalu wojskowym. Dr d'Estaing byďż˝ znanym lekarzem i
przyjacielem Polski. Nale�a� do starszej generacji: liczy� sobie zapewne oko�o
sze��dziesi�ciu pi�ciu lat, lecz by� jeszcze pe�en werwy i optymistycznej
pogody ducha. Do jego pacjent�w nale�a�o wiele dawnych znakomito�ci, o kt�rych
lubi� opowiada�, i czyni� to cz�sto, z humorem i bez z�o�liwo�ci.

W swoim czasie przyja�ni� si� z Anatolem France'em, leczy� mi�dzy innymi

marsza�ka Ferdynanda Focha i znakomitego malarza Jana Paw�a Laurensa, zna�
Alfreda Dreyfusa i nawet w pewnej mierze przyczyniďż˝ siďż˝ do jego rehabilitacji w roku
1906.

Teraz w Marsylii stan�� na czele Czerwonego Krzy�a i poza praktyk� lekarsk�

zajmowa� si� organizowaniem pomocy dla Polak�w, znajduj�c czas nawet na tego
rodzaju zebrania.

Szczup�y, niewysoki cz�owiek o ko�cistej twarzy i lwiej grzywie nad

background image

zmarszczonym czo�em przemawia� do zgromadzonych, zapewniaj�c ich, �e Polacy to
wielki i dzielny nar�d o zdrowych idea�ach i wspania�ej historii. M�wi� zreszt�
kr�tko lub mo�e Pawe� przyszed� pod koniec jego oraeji, kt�ra wprawdzie nie
wzbudzi�a szczeg�lnego entuzjazmu, ale zosta�a pokwitowana oklaskami. By�y one
wyrazem zadowolenia z ulgi, jakiej s�uchacze doznali po spe�nieniu patriotycznego
obrz�dku, w kt�rym brali udzia� jak w nabo�e�stwie, nie oczekuj�c po nim
niczego nadzwyczajnego.

— Kto to jest? — zapytaďż˝ Paweďż˝ doktora d'Estaing.
— Apostoďż˝ — odrzekďż˝ lekarz. — Jeszcze pan go nie zna? Paweďż˝

u�miechn�� si�.

— Bardzo niewiele miaďż˝em do czynienia z cywilnymi apostoďż˝ami, doktorze.
- On jest majorem — wtrďż˝ciďż˝ lekarz stďż˝umionym gďż˝osem, jakby mu powierzaďż˝

tajemnicďż˝. — Nazywa siďż˝ Nocoďż˝. Apostoďż˝ to jego pseudonim okupacyjny.

— ďż˝adna konspiracja, skoro wszyscy o tym wiedzďż˝ — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝.
— No, nie wszyscy — zastrzegďż˝ siďż˝ d'Estaing na pďż˝ serio. — Powiedziaďż˝em to

panu w zaufaniu.

— Rozumiem — mrukn�� Paweďż˝ robiďż˝c powaďż˝nďż˝ minďż˝. — A wiďż˝c jest

to apostoďż˝ gďż˝oszďż˝cy zdrowe ideaďż˝y w sposďż˝b konspiracyjny. W dodatku — major.
Psiakrew! Bardzo znamienne...

— Niech pan nie udaje cynika, mďż˝ody czďż˝owieku — powiedziaďż˝ lekarz z udanym

zgorszeniem. — Cďż˝ pan ma przeciw ideaďż˝om? Kaďż˝dy z nas i pan z pewnoďż˝ciďż˝
tak�e...

— Wďż˝aďż˝nie! — przerwaďż˝ mu Paweďż˝. — To potrafi kaďż˝dy. Kaďż˝dy ma

jakie� zdrowe idea�y, a przynajmniej co drugi pope�nia w imi� tych idea��w
kapitalne g�upstwa. Nic �atwiejszego!

— Myli siďż˝ pan, przynajmniej jeďż˝li chodzi o naszego Apostoďż˝a — powiedziaďż˝

d'Estaing niemal caďż˝kiem powaďż˝nie. — To bardzo dzielny czďż˝owiek. Prowadzi
pierwszorz�dn� robot�.

— Tego siďż˝ wďż˝aďż˝nie obawiaďż˝em — mrukn�� Piotr spoglďż˝dajďż˝c na

Aposto�a, kt�ry lawirowa� ku nim.

D'Estaing przedstawi� ich, wymieniaj�c stopnie wojskowe i nazwiska.
— Od dawna chciaďż˝em pana poznaďż˝ — powiedziaďż˝ Apostoďż˝ ďż˝ciskajďż˝c

dďż˝oďż˝ Pawďż˝a. — Sďż˝yszaďż˝em juďż˝ o panu.

— To dla mnie prawdziwy zaszczyt — odrzekďż˝ Paweďż˝ nie ukrywajďż˝c ironii.
Major popatrzy� na niego przenikliwie ma�ymi, piwnymi oczyma, po czym

u�miechn�� si� i lekko skin�� g�ow�, jakby potakuj�c swoim my�lom.

— Chciaďż˝bym, ďż˝eby pan nam trochďż˝ pomďż˝gďż˝ — powiedziaďż˝ siadajďż˝c

obok.

Diabli nadali — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝, ale nie odezwaďż˝ siďż˝.
Wys�ucha� w milczeniu propozycji Aposto�a i rozwa�ywszy je, doszed� do

wniosku, �e nie mo�e odm�wi�. Nie by�o to wiele: chodzi�o o okazyjny
transport ludzi, rozkaz�w, a tak�e ubra� cywilnych pomi�dzy central� w Marsylii a
kilku o�rodkami polskimi, kt�re le�a�y na trasach jego codziennych przejazd�w.
Wszystko to w zwi�zku z ewakuacj� do Anglii �o�nierzy pozosta�ych we Francji.

A wiďż˝c to jest ta ďż˝pierwszorzďż˝dna robotaďż˝ — pomyďż˝laďż˝ uďż˝miechajďż˝c

background image

si� pob�a�liwie.

background image

ROZDZIAďż˝ DRUGI

M �odzi ludzie przesiaduj�cy na �awce w przedpokoju bardzo szybko i sprawnie

uporali si� z za�adowaniem sze��dziesi�ciu ubra� cywilnych do samochodu
Paw�a. By�y to gotowe, seryjnie wyrabiane ubrania po�ledniego gatunku, zupe�nie
podobne do tych, jakie mieli na sobie. Pawe� przeliczy� je: dwadzie�cia paczek po trzy
komplety do�� niedbale owini�te w zielony papier i przewi�zane na krzy�
sznurkiem.

Soit

5

— powiedziaďż˝ zamykajďż˝c klapďż˝ i umocowujďż˝c brezentowďż˝

pďż˝achtďż˝. — Niech ktďż˝ry z was zostanie tu jeszcze chwilďż˝. Muszďż˝ i�� do
Aposto�a.

Zasta� go w tym samym zadymionym pokoju nad roz�o�on� map�.
— Opracowuje pan plan kampanii? — spytaďż˝.
— Prawie — odrzekďż˝ major. — Musimy zorganizowaďż˝ lepszďż˝ trasďż˝. Za wielu

naszych ch�opc�w wpada.

— Sďż˝yszaďż˝em — mrukn�� Paweďż˝. — Paďż˝scy chďż˝opcy stanowiďż˝ juďż˝

wi�kszo�� polsk� w Mirandzie. Wyobra�am sobie, jak pana b�ogos�awi�.

Aposto� prze�widrowa� go wzrokiem i u�miechn�� si� po swojemu.
— Muszďż˝ wysďż˝aďż˝ i takich, ktďż˝rzy w ďż˝adnym wypadku nie powinni siďż˝ tam

znale�� — powiedziaďż˝.

— Ciekawe ktďż˝rďż˝dy — bďż˝kn�� Paweďż˝.
— Morzem, wprost do Gibraltaru — odrzekďż˝ tamten.
— O! — Paweďż˝ spojrzaďż˝ na niego podejrzliwie. — Otwiera pan polskďż˝ liniďż˝

okr�tow� do Gibraltaru?

— Kupiliďż˝my kuter — powiedziaďż˝ Apostoďż˝. Paweďż˝ gwizdn�� przez zďż˝by.
— Bagatela! Dobrze, ďż˝e nie kr��ownik!
— Nie. Zwykďż˝y rybacki kuter, ale w dobrym stanie.
— I gdzie go pan przechowuje?
— Na razie w Setďż˝. Nie mamy jeszcze skompletowanej zaďż˝ogi, a przede wszystkim

kapitana.

5

Zgoda, dobra jest (franc).

background image

— Ba! — rzekďż˝ Paweďż˝ wietrzďż˝c podstďż˝p. — O tego bďż˝dzie trudno.
— Tak pan myďż˝li?
— A cďż˝ pan sobie wyobraďż˝a? To grozi stryczkiem, nie tylko obozem

koncentracyjnym. Kuter w��cz�cy si� u brzeg�w francuskich i hiszpa�skich z
ca�� gromad� �o�nierzy poprzebieranych w te �liczne ubranka, kt�re mi
ka�ecie rozwozi�! Mo�e jeszcze z kr�tkofal�wk� i z karabinem maszynowym na
ster�wce? Czy pan nigdy nie s�ysza� o okr�tach patrolowych rewiduj�cych takie
podejrzane kutry? Wystarczy natkn�� si� na jak�� parszyw� kanonierk�,
�eby wisie� za rzekome szpiegostwo.

Aposto� spogl�da� na niego spode �ba i ledwie dostrzegalnie si�

u�miecha�.

— Wďż˝aďż˝nie o to chodzi, ďż˝eby siďż˝ nie daďż˝ zďż˝apaďż˝ — powiedziaďż˝, gdy

Paweďż˝ umilkďż˝. — Myďż˝laďż˝em, ďż˝e pan by to potrafiďż˝.

— Ja?! — Paweďż˝ niepewnie wzruszyďż˝ ramionami.. Przeczucie go nie omyliďż˝o:

Aposto� zastawia� na niego sid�a. Z pewno�ci� upatrzy� go sobie zawczasu na
kierownika tej idiotycznej imprezy, na kt�rej sam nie zna� si� ani troch�. Bynajmniej
zreszt� nie chybi�: dow�dztwo na morzu, cho�by tylko dow�dztwo ma�ego
kutra, stanowi�o w danych okoliczno�ciach nie lada przyn�t� dla by�ego II oficera
z dyplomem porucznika �eglugi wielkiej. C� dopiero dla podporucznika rezerwy
Marynarki Wojennej, je�li �w kuter mia�by si� zalicza� do pomocniczych
okr�t�w wojennych, jak to wynika�o z przeznaczonej mu roli.

— Nawet nie wiem, czy ten paďż˝ski kuter nadaje siďż˝ do ďż˝eglugi — powiedziaďż˝

Paweďż˝ po chwili. — Kto, u diabďż˝a, oglďż˝daďż˝ go przed kupnem? Pan? Czy moďż˝e ten
weterynarz z Perpignan? Kupili�cie kota w worku, a teraz...

— A teraz coďż˝ z nim trzeba zrobiďż˝ — dokoďż˝czyďż˝ spokojnie Apostoďż˝. —

Wydaje mi si�, �e to jest niez�y kuter, prawdopodobnie ukradziony w Holandii. Dlatego
byďż˝ taki tani.

.— ďż˝adna historia! — mrukn�� Paweďż˝. — Tego jeszcze brakowaďż˝o... Mam

nadziej�, �e przynajmniej ta forsa, kt�r� dali�cie za niego, nie pochodzi z
kradzie�y?

— Nie — odrzekďż˝ z niewzruszonďż˝ powagďż˝ Apostoďż˝. — Forsa przyszďż˝a z

Anglii. Ale mo�e si� pan nie obawia�: kuter ma jak najlepsze papiery hiszpa�skie,
prawie autentyczne.

— Prawie! — jďż˝kn�� Paweďż˝.
— Mamy ksi��eczki ďż˝eglarskie dla dowďż˝dcy i dwďż˝ch czďż˝onkďż˝w zaďż˝ogi

;

— ciďż˝gn�� dalej Apostoďż˝. — Mamy kandydata na bosmana, ktďż˝ry pracowaďż˝ jako
rybak i m�wi po hiszpa�sku; mamy tak�e mechanika. Dostaniemy locj� i komplet
najpotrzebniejszych map.

— Nic, tylko podnie�� banderďż˝ i... pďż˝yďż˝ barko moja! — powiedziaďż˝

Paweďż˝. — Gratulujďż˝! Niech mnie pan zawiadomi o egzekucji zaďż˝ogi. Zmďż˝wiďż˝
paciorek za niewinne dusze tych biedak�w.

— Ma pan tydzieďż˝ do namysďż˝u — odpowiedziaďż˝ Apostoďż˝. — Spodziewam siďż˝,

�e nie zbraknie panu odwagi.

Pawe� spojrza� na niego z w�ciek�o�ci�.
— I zdrowych idea��w — dodaďż˝ z gryzďż˝cďż˝ ironiďż˝, ale major skin��

tylko g�ow�, jakby na potwierdzenie tych s��w.

background image

— Jedzie pan teraz w stronďż˝ miasta? — spytaďż˝. Paweďż˝ byďż˝ juďż˝ tak dďż˝ugo

z�y, �e mu si� to samemu znudzi�o.

— Jadďż˝ przede wszystkim coďż˝ zje�� — oďż˝wiadczyďż˝ zwykďż˝ym tonem. —

Mog� pana podwie�� do Starego Portu.

— Doskonale. Wyrzuci mnie pan przy Quai de Tour. Moďż˝na tam niedaleko

zaparkowa� w�z naprzeciw ma�ej restauracji, tak �e widzi si� go z okna.

— Wiem — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Chodďż˝my.

Berliet zatrzyma� si� na ma�ym placyku pod latarni�, kt�ra o�wietla�a

star�, obdrapan� kamienic� o suterenach zaj�tych przez sklepikarzy i
rzemie�lnik�w. Przed wej�ciem do najwi�kszego z tych lokali wisia� du�y,
jaskrawo malowany szyld z napisem:

FRANCOIS LORIA

T A T O U A G E

Sans mai! Sans cicatrices!

Cinq couleurs! 5 000 dessins!

6

Pr�cz tego na �cianie, przy schodkach prowadz�cych w d�, umieszczono

oszklon� gablot� z kolorowymi reprodukcjami wzor�w i z fotografi� jakiego�
zapa�nika ci�kiej wagi o zab�jczo podkr�conych w�sach. Jego nagi tors
ozdabia�y fregaty z wyd�tymi �aglami, lwy i tygrysy, nimfy i baletnice, liczne serca
przebite strza�ami, gwiazdy, wachlarze, ptaki, monogramy oraz dymi�cy wulkan, z
kt�rego dobywa�y si� krwawoczerwone p�omienie.

Pawe� wiedzia�, �e zak�ad Francois Lorii cieszy si� du�ym powodzeniem.

Jego klientela sk�ada�a si� nie tylko z marynarzy wszelkich narodowo�ci, ale
r�wnie� z atlet�w, artyst�w cyrkowych, zawodowych pi�ciarzy, awanturnik�w i
przestďż˝pcďż˝w oraz — zwďż˝aszcza przed wojnďż˝ — z ekscentrycznych turystďż˝w.
Bywaďż˝y tam rďż˝wnieďż˝ prostytutki, a takďż˝e — w tajemnicy przed rodzicami i
wychowawcami — spora ilo�� uczniďż˝w gimnazjalnych, dla ktďż˝rych wytatuowanie na
ramieniu lub na piersi w�a oplataj�cego kotwic�, rekina czy te� smoka stanowi�o
namiastk� wymarzonych przyg�d.

Ale czego m�g� tu szuka� Aposto�?
Pawe� mimo woli zada� sobie to pytanie wysiad�szy wraz z nim z szoferki, aby

poprawi� zapi�cie plandeki. Rozmawiali potem jeszcze przez chwil� o l�dowaniu
wojsk niemieckich w Trypolisie. M�wi� w�a�ciwie tylko Noco�, przepowiadaj�c
rych�e zwyci�stwo genera�a Wayella nad afryka�skim korpusem Rommla. Pawe�
s�ucha� tego jednym uchem. By� g�odny i chcia� jak najpr�dzej pozby� si�
Aposto�a, kt�ry go dra�ni� i nudzi�. B��dz�c wzrokiem po przeciwleg�ej
stronie placu, zauwa�y� jak�� dziewczyn� o wyj�tkowo zgrabnej sylwetce i
zacz�� j� obserwowa�, nie wygl�da�a na zwyk�� ulicznic�, jakkolwiek

6

Tatua�. Bez b�lu. Bez' blizn. Pi�� kolor�w. Pi�� tysi�cy wzor�w (franc).

background image

zachowywa�a si� w�a�nie tak, jak to czyni� dziewcz�ta zawodowo
poszukuj�ce �atwych znajomo�ci. Przechadza�a si� tanecznym krokiem,
ko�ysz�c biodrami, jedn� r�k� podpar�a si� w bok odstawiwszy daleko
�okie�, w drugiej za� trzyma�a modn� torebk� i wymachiwa�a ni� jak
kolejarz sygna�ow� latarni� na torach.

Gdy major doszed� w swych proroctwach do zdobycia Muktaru przez Anglik�w,

zatrzyma�a si� na skraju chodnika i patrz�c na Paw�a z widocznym zainteresowaniem
u�miechn�a si� zalotnie w odpowiedzi na jego u�miech. W tej chwili Noco�
spostrzeg�, �e jego wywody strategiczne trafiaj� w pr�ni�, i obejrza� si�, aby
odkry� przyczyn� roztargnienia swego niewdzi�cznego s�uchacza.

Najniespodziewaniej zgrabna dziewczyna zmiesza�a si� pod jego wzrokiem.

Spu�ci�a oczy i instynktownie zakry�a d�oni� usta, a Pawe� pomy�la�, �e
tak w�a�nie zrobi�oby dziecko przy�apane na wykradaniu cukru. Zaraz zreszt�
parskn�a kr�tkim �miechem, jakby ubawiona tym swoim odruchem, zawr�ci�a na
pi�cie i spojrzawszy raz jeszcze przez rami� na Paw�a, zacz�a wolno zst�powa�
w d� po schodkach prowadz�cych do zak�adu Lorii.

Teraz z kolei Apostoďż˝ miaďż˝ niepewnďż˝ minďż˝.
— Ja was tu zatrzymujďż˝ — powiedziaďż˝ — a tymczasem...
— Nic nie szkodzi — uspokoiďż˝ go Paweďż˝. — To byďż˝o bardzo interesujďż˝ce.
Powiedzia� to w ten spos�b, �e trudno by�o rozstrzygn��, czy ma na my�li

dzia�ania w Afryce, czy �w epizod z �adn� dziewczyn�.

— Ta restauracja jest na sďż˝siedniej przecznicy — poinformowaďż˝ go major

wyciďż˝gajďż˝c rďż˝kďż˝ na poďż˝egnanie. — Zobaczymy siďż˝ w przyszďż˝ym tygodniu?

— Tak — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Do widzenia.
Wsiadďż˝ do szoferki i uruchomiďż˝ silnik, ale nie ruszyďż˝ z miejsca. Patrzaďż˝ z

ironicznym u�miechem za oddalaj�cym si� Aposto�em, kt�ry spiesznie
przeszed� przez jezdni� i zbieg� po schodkach w �lad za dziewczyn�.

No — no — pomyďż˝laďż˝. — Ktďż˝ by przypuszczaďż˝, ďż˝e ten spiďż˝owy bohater o

zdrowych idea�ach podlega zwyk�ym s�abostkom rodzaju ludzkiego...

Pawe� zamierza� zaparkowa� swego berlieta na ko�cu. Quai de Tour, u wylotu

owej w�skiej przecznicy, kt�r� mu wskaza� major Noco�, ale przejechawszy
zaledwie z dziesi�� metr�w poczu�, �e lewe przednie ko�o, za�o�one w
drodze do Salon, jest bez powietrza.

Zakl�� g�o�no i zahamowa� zje�d�aj�c pod kraw�nik. Nie mia�

juďż˝ ani jednej rezerwy.

Podlewarowa� w�z, zdj�� nakr�tki, �ci�gn�� ko�o ze sflacza��

opon� i odtoczy� na chodnik, aby zabra� si� do naprawy dziurawej d�tki na nieco
suchszym miejscu, bo jezdnia przypomina�a raczej trz�sawisko ni� brukowan�
ulicďż˝.

Deszcz si�pi� znowu, twarda, pokryta b�otem opona wy�lizgiwa�a si� z

r�k, zaklinowane segmenty stalowej obr�czy nie chcia�y si� rozdzieli�,
nasi�k�a wilgoci� masa siarczana kapsli wulkanizacyjnych gas�a raz po raz.

Min�o wi�cej ni� p� godziny, zanim si� z tym wszystkim upora�, a na koniec

background image

jaka� przeje�d�aj�ca obok lan-dara ochlapa�a go od st�p do g��w. W tej
chwili zaw�d kierowcy samochodu ci�arowego nie wydawa� mu si� us�any
r�ami...

Lecz u drzwi restauracji czeka�o go jeszcze jedno gorzkie rozczarowanie: by�y

zamkni�te, a kelner, kt�ry w�a�nie przekr�ci� klucz, w zamku, przecz�co
pokr�ci� g�ow� w odpowiedzi na wymowne gesty sp�nionego w��cz�gi, za
jakiego zapewne uwa�a� ub�ocone indywiduum po drugiej stronie szyby.

Pawe� nie zrezygnowa� jednak od razu. W niewielkim, �le o�wietlonym

wn�trzu siedzia�o jeszcze kilku go�ci, kt�rych widocznie trudno si� by�o
pozby�. Jeden z nich, du�y, ci�ki m�czyzna w rozpi�tym p�aszczu, w kapeluszu
na g�owie, sta� odwr�cony ty�em do drzwi wej�ciowych i �ywo
gestykulowa�, jakby si� z kim� spiera� lub komu� wymy�la�, zas�aniaj�c
go zupe�nie sw� t�g� postaci�.

Chyba zaraz stďż˝d wyjdzie — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝. — Moďż˝e mi siďż˝ uda

przekona� tego cerbera, �eby mnie wpu�ci�.

W tej chwili cerber w przybrudzonej bia�ej kurtce najwidoczniej podj�� pr�b�

interwencji w owej k��tni, co zreszt� podnieci�o tylko rozgniewanego cz�owieka w
p�aszczu, kt�ry go brutalnie odepchn��. Zanosi�o si� na awantur�: kelner
zatoczy� si� przewracaj�c par� krzese�, od stolika w g��bi podnie�li si�
dwaj m�odzie�cy o zmierzwionych w�osach, zza bufetu wy�ania� si� zapewne
sam gospodarz lokalu z ogromnym kuflem w prawicy. Tymczasem sprawca zamieszania
szamota� si� z jak�� dziewczyn�, kt�ra usi�owa�a mu si� wyrwa�, i
Pawe� u�wiadomi� sobie, �e jest to ta sama dziewczyna, za kt�r� major Noco�
wszed� do zak�adu Francois Lorii. Machinalnie rozejrza� si� za Aposto�em, ale nie
by�o go tam.

Ma szcz�cie. Pewnie po rycersku stan��by w obronie tej ma�ej i oberwa�by po

ďż˝bie — pomyďż˝laďż˝.

Wtem rozw�cieczony drab uderzy� dziewczyn� w twarz i Pawe� mimo woli

zacisn�� pi�ci, jakby sam gotowa� si� do rycerskiej obrony.

Obro�cy znale�li si� jednak na miejscu, a kelner szybko wypu�ci�

zap�akan� ofiar� m�skiej brutalno�ci i zn�w zamkn�� drzwi na klucz.

Tym razem Pawe� da� za wygran�. Ostatecznie w Marsylii mo�na by�o

znale�� inny lokal, kt�rego nie zamykano tak wcze�nie. Spojrza� na zegarek.
Min�a dziesi�ta.

Pojadďż˝ na dworzec kolejowy — postanowiďż˝.
Ruszy� pr�dkim krokiem w kierunku placyku, na kt�rym zostawi� w�z.

Zap�akana dziewczyna drepta�a w t� sam� stron�, skulona, z opuszczon�
g�ow�, upokorzona i bezradna. Paw�owi zrobi�o si� jej �al, ale gdy
zatrzyma�a si� w �wietle latarni, aby obetrze� �zy i poprawi� w�osy,
min�� j� bez s�owa, a ona nie spojrza�a nawet na niego.

By� ju� przy samochodzie, kiedy us�ysza�, �e drzwi restauracji trzasn�y

g�o�no. Kto� wo�a�:

Chevrette! Allons donc, Chevrette! Arrete toi!

7

Pawe� obejrza� si�. W ciemno�ciach w�skiej ulicy majaczy�a sylwetka

m�czyzny w p�aszczu. Dziewczyna bieg�a przez jezdni� w stron� wozu, jakby

7

Aleďż˝ Chevrette! Zatrzymaj siďż˝! (franc.)

background image

chcia�a si� za nim ukry�. Wtem potkn�a si� i upad�a. Zerwa�a si�
natychmiast, ale zapewne skr�ci�a stop�, bo nie mog�a ju� biec: skaka�a na
jednej nodze, co wygl�da�o nad wyraz �a�o�nie i �miesznie zarazem.

Pawe� nie trac�c s��w po�pieszy� jej z pomoc� i umie�ciwszy j� w

szoferce nacisn�� starter, a gdy silnik zapali�, w��czy� bieg i ruszy�.
Prze�ladowca Chevrette skoczy� na jezdni� i rozkrzy�owa� ramiona, ale
o�lepi�y go reflektory samochodu, a potem w�z przemkn�� obok niego i
bryzgaj�c b�otem spod k�, potoczy� si� na pe�nym gazie wzd�u�
nabrze�a, ku miastu.

Voila!

8

— powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Jest pani uratowana, mademoiselle. Dokďż˝d

pani� zawie��?

Chevrette, kt�ra dot�d wstrzymywa�a oddech nie otwieraj�c ust, westchn�a z

g��bi piersi.

— Dziďż˝kujďż˝ — powiedziaďż˝a. — Zaďż˝atwiďż˝ pan to doprawdy po mistrzowsku.
— Ba! — Paweďż˝ spojrzaďż˝ na niďż˝ z ukosa i na widok jej policzkďż˝w umazanych

b�otem u�miechn�� si� nieznacznie.

— Proszďż˝ mnie podwie�� do przystanku tramwajowego gdzieďż˝ blisko

ďż˝rďż˝dmieďż˝cia. Pojadďż˝ chyba tramwajem — zdecydowaďż˝a siďż˝ po chwili wahania.

— Nie pojedzie pani ďż˝adnym tramwajem — oďż˝wiadczyďż˝ Paweďż˝. — Wyglďż˝da

pani jak czupirad�o wyk�pane w borowinie. Niech pani spojrzy w lusterko.

Chevrette uczyni�a to z panicznym po�piechem, po czym zaczerwieni�a si� po

uszy, po czym parskn�a �miechem, po czym spojrza�a na Paw�a i roze�mia�a
siďż˝ znowu.

— Panu teďż˝ nic nie brakuje — stwierdziďż˝a z triumfem. — Przypomina pan wodza

Indian, kt�ry wykopa� top�r wojenny. Chce pan zobaczy�?

Poda�a mu lusterko i Pawe� m�g� si� przekona�, �e nie by�o w jej

s�owach wielkiej przesady. Ale bardziej od w�asnego wygl�du zdziwi� go spos�b
wyra�ania si� tej dziewczyny.

Gdzie ona siďż˝ tego nauczyďż˝a? — pomyďż˝laďż˝.
Wtem spostrzeg� niemal tu� przed zderzakami berlieta r�czny w�zek

pozostawiony na skraju jezdni. Wymin�� go w ostatniej sekundzie i zirytowany
w�asn� nieuwag� zakl�� pod nosem.

— Wiďż˝c gdzie pani mieszka? — zapytaďż˝ szorstko, juďż˝ z pewnym

zniecierpliwieniem.

— Na rue Valdonne — odpowiedziaďż˝a potulnie, jak skarcone dziecko. — To jest bardzo

daleko. Taka ma�a, boczna uliczka od Belsunce.

— Jadďż˝ w tamtďż˝ stronďż˝ — mrukn�� Paweďż˝, ďż˝aďż˝ujďż˝c juďż˝

poprzedniego tonu. — Wolďż˝ odstawiďż˝ paniďż˝ na miejsce. Ten pani przyjaciel jest, zdaje
siďż˝, bardzo... hm... nerwowy.

— Przyjaciel! — powtďż˝rzyďż˝a z goryczďż˝. — Eh, gdyby pan wiedziaďż˝...
Pawe� nie podj�� tego tematu. Przecie� nie zamierza� wtr�ca� si� do

takich spraw. Niech siďż˝ nimi zajmuje Apostoďż˝.

Si�gn�� do kieszeni po papierosy, ale nie mia� ju� ani jednego. Sklepy i kioski

by�y pozamykane, lecz na rogu Canabiere sta� automat z wyrobami tytoniowymi.

8

Proszďż˝ (franc).

background image

Zahamowa� tam i powiedziawszy: �Zaraz wr�c� przypu�ci� szturm kolejno do
wszystkich przegr�dek. Na pr�no: za ka�dym poci�gni�ciem metalowej ga�ki
automat zwraca� mu wrzucon� monet�. Ostatnia przegr�dka po�kn�a j� na
dobre nie wydaj�c nic w zamian.

— Bodaj ciďż˝ piorun spaliďż˝! — mrukn�� Paweďż˝. Niebiosa nie speďż˝niďż˝y tego

�yczenia, natomiast Chevrette

znalaz�a na dnie swojej torebki zgniecionego gauloise'a. Wypalili go wsp�lnie, co

przywr�ci�o mi�dzy nimi przyjazn� atmosfer�.

Otwarte bary i o�wietlone wej�cia do restauracji w �r�dmie�ciu

przypomnia�y Paw�owi, �e jest bez obiadu i kolacji. Chevrette te� by�a g�odna,
ale zaopiniowa�a, �e nie mog� pokaza� si� ludziom na oczy nie wzbudzaj�c
sensacji swoim wygl�dem.

— Gdyby pan nie pogardziďż˝ odgrzanďż˝ potrawkďż˝ cielďż˝cďż˝ z ryďż˝em i fasolkďż˝

— powiedziaďż˝a nieďż˝miaďż˝o — zaprosiďż˝abym pana do siebie. Mam takďż˝e papierosy
— dodaďż˝a spiesznie, jakby dla zachďż˝ty.

Ale Paw�a nie trzeba by�o zach�ca�.
— Przepadam za potrawkďż˝ — oďż˝wiadczyďż˝ wesoďż˝o.
— Doprawdy? — ucieszyďż˝a siďż˝ naiwnie.
Pawe� zrobi� powa�n� min�.
— Sďż˝owo honoru — powiedziaďż˝ grobowym gďż˝osem. — Czy pani naprawdďż˝

nazywa siďż˝ Chevrette? — zapytaďż˝.

— Nie. To takie przezwisko.
— Bardzo ďż˝adne i trafne.
— Mam na imiďż˝ Suzanne — powiedziaďż˝a patrzďż˝c na niego z boku. — Suzanne

Ferton. — A pan ma na imiďż˝ Paul — dodaďż˝a — i nazywa siďż˝ pan Rubis.

— Skďż˝d pani to wie?
— Od Apostoďż˝a — wyznaďż˝a szczerze.
Pawe� zmarszczy� brwi. Nie m�g� uwierzy�, aby major Noco� opowiada�

o nim pierwszej lepszej dziewczynie, cho�by ��czy�y go z ni� za�y�e
stosunki.

Do licha — pomyďż˝laďż˝. — A jeďż˝eli ona jest konfidentkďż˝ S�ret�?
— Apostoďż˝? Ktďż˝ to taki? — zapytaďż˝. Chevrette spojrzaďż˝a na niego zdziwiona.
— Niech pan nie udaje — powiedziaďż˝a. — Apostoďż˝ mďż˝wiďż˝ mi, ďż˝e pan z nim

pracuje. Widzia�am przecie�, �e z panem rozmawia�.

— Osioďż˝ — mrukn�� Paweďż˝ po polsku. — Konspirator spod ciemnej gwiazdy!

Ten pani przyjaciel, Apostoďż˝...— zacz�� z przekďż˝sem, ale nie skoďż˝czyďż˝,

Chevrette u�miechn�a si� z przymusem.
— Pan kaďż˝dego mďż˝czyznďż˝ mianuje moim przyjacielem.
— Przepraszam — odburkn�� Paweďż˝. — Nie wiedziaďż˝em...
— To niech siďż˝ pan juďż˝ nie zďż˝oďż˝ci na mnie, dobrze?
Powiedzia�a to p�artem, poci�gaj�c go lekko za r�kaw, co w spos�b zgo�a

zdumiewaj�cy wywo�a�o natychmiast po��dany skutek, bo Pawe� poczu�
siďż˝ nieomal wzruszony.

background image

— Juďż˝ nie bďż˝dďż˝ — przyrzekďż˝ ze skruchďż˝. — Zdaje mi siďż˝, ďż˝e mogďż˝aby

pani rozbroiďż˝ i uďż˝agodziďż˝ nawet ludoďż˝ercďż˝ — wyznaďż˝.

— Jeszcze mi siďż˝ to nigdy nie zdarzyďż˝o — powiedziaďż˝a z westchnieniem. — Teraz

skr�camy na prawo, a za tym skwerem zn�w na prawo.

Pawe� zastosowa� si� do tych wskaz�wek i w�z wjecha� w ulic�

Valdonne, a potem zatrzymaďż˝ siďż˝ przed niskim domem z mansardowymi oknami na
pi�trze.

U szczytu drewnianych schod�w o zu�ytych, wydeptanych stopniach �wieci�a

si� zakurzona �ar�wka, zaledwie rozpraszaj�c ciemno�ci. Mimo to Pawe�
zdo�a� odczyta� na kartce wyci�tej z kartonu i przypi�tej pluskiewkami na
drzwiach:

SUZANNE FERTON ARTS DECORATIFS

— Pani rysuje wzory do tatuaďż˝u dla Lorii? — zapytaďż˝ domyďż˝lnie.
— ďż˝adna praca nie haďż˝bi — odrzekďż˝a. — Ktoďż˝ musi to robiďż˝.
Otworzy�a drzwi, wesz�a przed Paw�em i przekr�ci�a kontakt.
— Moďż˝e pan tu zostawiďż˝ swojďż˝ kurtkďż˝. Potem jďż˝ wyczyďż˝cimy.
Zdj�a lekki gabardynowy p�aszczyk i powiesi�a go na wieszaku.
Bon Dieu!

9

Moja nowa spďż˝dnica! — powiedziaďż˝a zaďż˝amujďż˝c rďż˝ce.

Sp�dnica by�a rozdarta powy�ej kolan i poplamiona b�otem. Pawe�

przygl�da� si� jej wsp�czuj�co, ale Chevrette, spostrzeg�szy to, zmiesza�a
si� i wskazuj�c mu drzwi po prawej stronie, powiedzia�a pr�dko:

— Niech pan tymczasem obmyje twarz i rďż˝ce. Umywalnia jest w kďż˝cie za parawanem.

Znajdzie pan tam �wie�y r�cznik.

Pawe� uczyni� zado�� tym rozkazom, po czym rozejrza� si� po pokoju, w

kt�rym opr�cz sztalug z rozpi�tymi na ramach p��tnami by�o tylko par�
prostych sto�k�w i wysoki pulpit z rysownic� zarzucon� szkicami. Na jednym z
p��cien zagruntowanych podk�adem wy�ania�y si� kontury twarzy starej kobiety
o pomarszczonych policzkach i za�zawionych oczach. Na �cianie wisia� niewielki obraz
olejny przedstawiaj�cy pe�en wdzi�ku s�oneczny pejza� nadmorski.

Pawe� nie by� znawc�, ale potrafi� odr�ni� dobr� robot� malarsk� od

zwyk�ego kiczu, a to, co zobaczy�, bynajmniej nie wydawa�o mu si� kiczem.
Dostrzeg� jeszcze pod oknem rozpocz�ty witra� ze stylizowanymi ptakami i kwiatami
oraz projekt jakiejďż˝ barwnej tkaniny o bardzo oryginalnym wzorze.

Do licha — pomyďż˝laďż˝. —Nigdy bym nie przypuszczaďż˝... Wygďż˝upiďż˝em siďż˝

jak ostatni b�azen.

Z politowaniem potrz�sn�� g�ow�. By�o mu wstyd, a zarazem doznawa�

uczucia przyjemnego zaskoczenia. Raz jeszcze spojrza� na rozpocz�ty portret czy te�
studium na sztaludze.

— Do licha — powtďż˝rzyďż˝ pďż˝gďż˝osem i usďż˝yszawszy za plecami jakiďż˝ szelest

9

Dobry Bo�e! (franc.)

background image

odwr�ci� si� szybko.

Chevrette — nie: Suzanne, bo tak jďż˝ nazwaďż˝ w myďż˝li w owej chwili — staďż˝a u

progu na szeroko rozstawionych

(nogach z r�kami za�o�onymi w ty�, przechylaj�c g�ow� to w lewo, to w

prawo i u�miechaj�c si� po �obuzersku. Mia�a na sobie skromn� sukienk� z
mi�kkiej we�ny i bia�y fartuszek z falbank�. Zmieni�o to do niepoznania �w
nieco wyzywaj�cy wygl�d, kt�ry Paw�a wprowadzi� w b��d, gdy j�
ujrza� po raz pierwszy na ulicy przed zak�adem Lorii.

— Jeďż˝eli pan juďż˝ skoďż˝czyďż˝ tďż˝ dyskusjďż˝ z Pawďż˝em Rubis, to moďż˝emy

przej�� do dalszych apartamentďż˝w — powiedziaďż˝a z zapraszajďż˝cym gestem.

— Zemsta jest sďż˝odka, nieprawdaďż˝? — zapytaďż˝ Paweďż˝.
— Uhm — skinďż˝a gďż˝owďż˝. — Ale ja z ciekawoďż˝ci, czy siďż˝ pan nie bardzo

wybrzydza.

— Ani trochďż˝! — zapewniďż˝ jďż˝ ďż˝ywo. — Niech mi pani wierzy...
— Wierzďż˝ — przerwaďż˝a mu. — To bardzo przyjemne, ale... Potrawka z ryďż˝em —

powiedzia�a dobitnie, wskazuj�c palcem drzwi.

— Miaďż˝a byďż˝ takďż˝e fasolka — zauwaďż˝yďż˝ idďż˝c za niďż˝.
— I fasolka teďż˝. Nie reklamujemy tego, czego siďż˝ u nas nie podaje.
Usiedli przy ma�ym okr�g�ym stole i z apetytem zacz�li je��, popijaj�c

kwa�ne czerwone ordinaire, gdy wtem w przedpokoju zad�wi�cza� dzwonek.

Pawe� spojrza� pytaj�co na Chevrette, ale nie spotka� jej wzroku. Wydawa�a

si� przestraszona czy mo�e tylko zmieszana. Policzki jej przyblad�y, usta drgn�y,
jakby jej zabrak�o tchu dla wypowiedzenia jakiego� s�owa.

Dzwonek odezwa� si� znowu i brz�cza� teraz d�ugo, z natarczyw�

niecierpliwo�ci�.

— Czy mam otworzyďż˝? — zapytaďż˝ Paweďż˝ stďż˝umionym gďż˝osem.
Spojrza�a teraz na niego szeroko otwartymi oczami.
— Nie, nie. Ja sama — powiedziaďż˝a prďż˝dko. — Niech pan tu zostanie. To pewnie

s�siadka.

Pawe� patrzy� za ni�, gdy wychodzi�a do przedsionka.
Kďż˝amie — pomyďż˝laďż˝.
Zn�w przelecia�o mu przez g�ow�, �e zosta� tu zwabiony podst�pem.

�andarmeria i policja francuska wsp�dzia�a�y z Niemcami, a konspiracyjna
dzia�alno�� Aposto�a zapewne nie usz�a ich uwagi. Je�eli wpad�em, to
strasznie gďż˝upio — pomyďż˝laďż˝.

— Kto tam? — usďż˝yszaďż˝ gďż˝os Chevrette.
W odpowiedzi rozleg�o si� �omotanie do drzwi, po czyni szcz�kn��

odsuwany zatrzask.

— Nareszcie, ty ladacznico — rozlegďż˝ siďż˝ mďż˝ski gďż˝os, ktďż˝ry poderwaďż˝

Paw�a na nogi.

Chevrette m�wi�a co�, czego nie m�g� dos�ysze�. Trzasn�y drzwi

zamkni�te od wewn�trz. Gniewny, grubia�ski g�os zbli�a� si�.

— Nie zawracaj gďż˝owy. Jest u ciebie. Widziaďż˝em jego camion przed domem.

Znalaz�a� sobie nowego gacha, ty...

background image

Paweďż˝ skrzywiďż˝ siďż˝ z niesmakiem.
Potrzebne ci to byďż˝o? — pomyďż˝laďż˝.
Wtem Chevrette krzykn�a, drzwi otwarty si� z ha�asem, du�y m�czyzna w

rozpi�tym p�aszczu wtoczy� si� na �rodek pokoju i natar� na Paw�a, kt�ry
zaj�� obronn� pozycj� za odsuni�tym krzes�em.

— Czego tu szukasz, merdeux?!. Zachciaďż˝o ci siďż˝ porzďż˝dnej dziewczyny? Ja ciďż˝

nauczďż˝!

Kopn�� krzes�o i wymierzy� cios pi�ci�, ale Pawe� uchyli� si� w

por� i nie widz�c innego wyj�cia, b�yskawicznie przeszed� do ataku. By�
niez�ym pi�ciarzem, ale jakkolwiek jego lewy prosty wyl�dowa� na �o��dku
tamtego, to przecie� zaledwie na kr�tk� chwil� osadzi� go w miejscu. W
nast�pnej sekundzie zwarli si� gwa�townie, Pawe� po�lizn�� si� i pod
ci�arem napastnika run�� na pod�og�.

Zapewne wywin��by si� spod niego, gdyby nie zosta� natychmiast schwycony za

gard�o. Ten chwyt nast�pi� tu� po gwa�townym wydechu i odci�� mu
dop�yw powietrza do opr�nionych p�uc, obezw�adniaj�c go prawie zupe�nie.
Pawe� dusi� si�: krew wali�a mu w skroniach, czu� niezno�ny, k�uj�cy
b�l w uszach i w ga�kach oczu, kt�re wysz�y mu na wierzch, a przed jego wzrokiem
rozpostar�a si� m�tna, r�owa mg�a. Wtem w�r�d owej mg�y rozr�ni�
pochylon� sylwetk� Chevrette i dostrzeg� b�ysk �wiat�a odbitego w butelce,
kt�r� si� zamachn�a. Zaraz potem zach�ysn�� si� oddechem, doznaj�c
przy tym wra�enia, jakby mia� rozszarpan� krta�. Jednocze�nie ci�ar, kt�ry
ugniataďż˝ mu klatkďż˝ piersiowďż˝, stoczyďż˝ siďż˝ na bok.

— Pawle! Pawle! — usďż˝yszaďż˝ jak przez warstwďż˝ waty.
D�wign�� si� na �okciu, spr�bowa� prze�kn�� �lin�

Zabola�o, lecz teraz odzyska� s�uch, a r�owa mg�� znik�a i tylko
g��boko w gardle tkwi� �w ostry b�l, rozprzestrzeniaj�c si� na kark i ty�
g�owy.

— Pawle — powtďż˝rzyďż˝a Chevrette.
Spojrza� na ni� wreszcie, wykr�caj�c z wysi�kiem szyj�. Chevrette

kl�cza�a obok nieruchomej postaci du�ego m�czyzny, blada, z nieprzytomnymi,
rozszerzonymi strachem �renicami. W r�ku trzyma�a butelk� od wina.

— Zabiďż˝am go — wyszeptaďż˝a.
Pawe� wyj�� butelk� z jej d�oni, spojrza� pod �wiat�o i wzruszy�

ramionami.

— Nic mu nie bďż˝dzie — powiedziaďż˝ z trudem. — Ogďż˝uszyďż˝aďż˝ go tylko.
Roztar� sobie szyj� i kark, po czym przykl�kn�� obok nieprzytomnego,

obmaca� mu dok�adnie czaszk� i spotkaw-szy zal�kniony wzrok Chevrette,
skin�� g�ow�.

— Zaraz go ocucimy. Trochďż˝ wody.
Chevrette posz�a po wod�, Pawe� za� odwr�ci� bezw�adne cia�o na

wznak i odci�gn�� na �rodek pokoju, bli�ej �wiat�a. Obrz�k�a, niemal
fioletowa twarz z p�otwartymi ustami i wywr�cone szkliste oczy o ��tawych
bia�kach wywar�y na nim niepokoj�ce wra�enie. Na pr�no szuka� pulsu, a
potem, gdy nie pomog�a zimna woda i amoniak, na pr�no w ci�gu p� godziny
stosowa� sztuczne oddychanie. Ten cz�owiek nie �y�, by� martwy. Zosta� zabity

background image

uderzeniem butelki w potylic�, cho� cios nie m�g� by� bardzo silny, skoro szk�o
nawet nie p�k�o, a ko�� wydawa�a si� nienaruszona.

— Kto to jest? — spytaďż˝ Paweďż˝ zrezygnowawszy w koďż˝cu z bezowocnych

wysiďż˝kďż˝w. — Skďż˝d go znasz?

Chevrette zaledwie mog�a m�wi�. Z kilku urywanych zda�, jakie

wypowiedzia�a zd�awionym g�osem, Pawe� dowiedzia� si�, �e zabity by�
jej ojczymem i nazywa� si� Gaspard Aumont, �e dawniej zajmowa� si�
dziennikarstwem, lecz p�niej rozpi� si� i przesta� pracowa�. By� dwukrotnie
karany za oszustwo i sutenerstwo, a j� prze�ladowa� od kilku lat, zw�aszcza po
�mierci jej matki.

Chevrette nie okre�li�a bli�ej, co to by�y za prze�ladowania, ale Pawe�

domy�la� si� ich natury.

— Do diabďż˝a! — mrukn�� — spotkaďż˝o go to, na co zasďż˝uďż˝yďż˝, Ale co

dalej? — zadaďż˝ sobie pytanie.

Trudno by�o znale�� na nie odpowied�.
Psiakrew, urzďż˝dziďż˝em siďż˝, nie ma co! — pomyďż˝laďż˝ przygryzajďż˝c wargďż˝.
Chevrette, jak gdyby odgaduj�c t� jego my�l, sama zdoby�a si� na heroiczn�

decyzjďż˝.

— Pan musi stďż˝d zaraz odjechaďż˝, Pawle. A ja... — zawahaďż˝a siďż˝.
— No, no? — powiedziaďż˝ zachďż˝cajďż˝co, z ironicznym zaciekawieniem.
— Zejdďż˝ na dďż˝ i zatelefonujďż˝ po policjďż˝.
— Wspaniaďż˝y pomysďż˝ — orzekďż˝. — Nigdy nie sďż˝yszaďż˝em czegoďż˝ bardziej

przekonywaj�cego. Chcesz, �eby ci� aresztowano i �eby policja dosz�a po nitce do
k��bka?

— Nie — zaprzeczyďż˝a energicznie. — Powiem im...
— Nic im nie powiesz — przerwaďż˝ Paweďż˝. — Zabiorďż˝ go z sobďż˝.
— Dokďż˝d?! — spytaďż˝a zdumiona. Paweďż˝ wzruszyďż˝ ramionami.
— Zobaczy siďż˝ po drodze. Mam nadziejďż˝, ďż˝e to nie zrani twoich hm...

sentyment�w familijnych?

Potrz�sn�a energicznie g�ow�, a Pawe� pomy�la�, �e m�g�

trafi� znacznie gorzej. Chevrette b�d� co b�d� okaza�a wiele opanowania i
przytomno�ci. Nie histeryzowa�a i nie przyczynia�a mu k�opotu w tej makabrycznej
przygodzie.

Podszed� do okna i ostro�nie uchyliwszy zas�on� wyjrza� na ulic�. Jego

w�z sta� o kilka krok�w za domem, tam, gdzie zaczyna� si� drewniany parkan
oddzielaj�cy s�siedni� nie zabudowan� posesj�. W oknach dom�w naprzeciw nie
by�o �wiate�, a odleg�a latarnia gazowa ledwie rozprasza�a ciemno�ci.

Spojrza� na zegarek. Min�a jedenasta. O tej porze ulica by�a zupe�nie bezludna;

jej mieszka�cy zapewne spali.

Raz jeszcze rozejrza� si� na lewo i na prawo. Wyda�o mu si�, �e dostrzega

jaki� cie� sun�cy wolno wzd�u� chodnika. Zakl�� pod nosem. Cie�
zatrzyma� si� przy samochodzie, b�ysn�a latarka elektryczna i w�ski promie�

background image

o�wietli� tabliczk� rejestracyjn� z numerem wozu.

Dy�urny policjant czuwa�. Samotny camion bez kierowcy oczywi�cie zwr�ci�

jego uwag�. Musia� by� do�� niezwyk�ym zjawiskiem w tej dzielnicy...

— Zgaďż˝ ďż˝wiatďż˝o — powiedziaďż˝ Paweďż˝ i z zadowoleniem usďż˝yszaďż˝ cichy

trzask wy��cznika za plecami: Chevrette nie zadawa�a zbytecznych pyta�.

Odsun�� teraz zas�on� i czeka�. Policjant obszed� w�z, zajrza� do

szoferki, spr�bowa� otworzy� drzwi, a stwierdziwszy, �e s� zamkni�te na klucz,
zacz�� rozgl�da� si� doko�a. Ciemne okna s�siednich dom�w
zniech�ci�y go jednak widocznie, bo po niejakim czasie ruszy� wolno przed siebie i
skr�ci� w przecznic�.

— Dobrze — mrukn�� Paweďż˝. — Moďż˝esz w��czyďż˝ ďż˝wiatďż˝o.
�ciany, sprz�ty, st� z resztkami kolacji wyskoczy�y z mroku, stan�y bliskie i

oboj�tne jak niemi i g�usi �wiadkowie zab�jstwa. Trup Gasparda Aumont le�a�
w�r�d nich na pod�odze, szczeg�lnie odra�aj�cy i obcy w tym otoczeniu,
Chevrette sta�a oparta plecami o drzwi do przedpokoju. By�a blada, ale wydawa�a si�
spokojna i opanowana.

— Kto mieszka w tym domu? — zapytaďż˝ Paweďż˝.
Odpowiedzia�a mu, �e na pi�trze jest jeszcze jeden pok�j z oddzielnym

wej�ciem, przez nikogo nie zaj�ty, a na parterze dwa mieszkania nale��ce do
w�a�ciciela pobliskiego sklepu spo�ywczego i do rodziny drobnego urz�dnika
pocztowego.

— Oni wszyscy juďż˝ dawno ďż˝piďż˝ — dodaďż˝a domyďż˝lajďż˝c siďż˝, o co mu

chodzi.

— Jeďż˝eli ich nie obudziďż˝a ta awantura — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝.
Ale Chevrette przecz�co pokr�ci�a g�ow�. To si� odby�o bez wielkiego

ha�asu. Dom nie jest akustyczny.

— Zejdďż˝ teraz na dďż˝ — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Muszďż˝ otworzyďż˝ wďż˝z i

zrobi� w nim miejsce. Nie b�dziesz si� ba�a?

— Nie. Ale wracaj prďż˝dko.
Spostrzeg�, �e usta jej drgn�y, i zrobi�o mu si� jej �al.
— Zaraz bďż˝dďż˝ z powrotem — powiedziaďż˝. — Czy drzwi wejďż˝ciowe sďż˝

zamkni�te na klucz?

— Nie. Tylko na zatrzask, od wewnďż˝trz.
— Tym lepiej — mrukn�� na pďż˝ do siebie.
Id�c po schodach stwierdzi�, �e trzeszcz� niemi�osiernie.
Mog�o si� zdawa�, �e ten odg�os rozlega si� w g�uchej ciszy nocnej z

podw�jnym nat�eniem i �e s�ysz� go wszyscy mieszka�cy, nawet pogr��eni
we �nie.

W sieni by�o ciemno. Pawe� po omacku dotar� do wej�cia, ostro�nie

odci�gn�� zatrzask u drzwi, po czym zabezpieczy� go przed powrotnym skokiem
spr�yny.

Nacisn�� klamk� i wyjrza� na zewn�trz. Ulica nadal by�a pusta. Deszcz

przesta� pada�, na niebie mi�dzy ob�okami prze�witywa�o kilka gwiazd.

Szybko zbiegďż˝ po trzech kamiennych stopniach, obrzuciďż˝ wzrokiem ciemne okna

background image

domu i podszed� do samochodu. Rozpi�� plandek�, odsun�� rygle, opu�ci�
tyln� klap� i wspi�� si� na platform�, aby prze�o�y� paczki z ubraniami
na wierzch paru najbli�szych skrzy�. Potem wyj�� z szoferki stary bawe�niany koc
i spiesznie wr�ci� na g�r�.

Chevrette czeka�a na niego w przedpokoju przy uchylonych drzwiach. Zamkn�a je za

nim cicho.

— Prďż˝dko — szepn�� Paweďż˝. — Trzeba go w to zawin��.
Przy pomocy Chevrette u�o�y� zw�oki na rozpostartym kocu, pozak�ada�

jego brzegi i przewi�za� sznurkiem. Dziewczyna spe�nia�a wszystkie jego polecenia
bez s�owa, jak pod dzia�aniem hipnozy.

Do licha — pomyďż˝laďż˝ — ona ma nerwy!
— Proszďż˝ zebraďż˝ wszystko ze stoďż˝u — zarzďż˝dziďż˝. — Poďż˝oďż˝ymy go tu,

�ebym m�g� wzi�� ten ci�ar na plecy. Inaczej nie dam rady.

Aumont by� bardzo ci�ki. Pawe� podsadzi� si� pod niego, po czym z trudem

wyprostowa� zgi�te kolana d�wign�wszy na barkach bezw�adne cia�o.

— Idďż˝ naprzďż˝d — powiedziaďż˝ do Chevrette. — Zanim wyjdziemy na ulicďż˝,

rozejrzyj siďż˝, czy nikogo tam nie ma.

Przecisn�� si� przez drzwi, kt�re przytrzyma�a, a potem w zupe�nej

ciemno�ci, wolno, stopie� po stopniu zst�powa� za ni� po trzeszcz�cych
schodach, trzymaj�c si� por�czy.

Trwa�o to strasznie d�ugo. Serce wali�o mu o �ebra, mi�nie omdlewa�y, pot

zalewa� twarz i szyj�. Wreszcie dotar� do otwartych drzwi i poczu�, �e Chevrette
jest obok niego. Zeszli razem na chodnik, Chevrette uj�a go za rami� i podprowadzi�a
do samochodu. Ustawi� si� przy kraw�dzi platformy i z najwi�kszym wysi�kiem
wtoczy� zw�oki Aumonta na wolne miejsce.

Westchn�� z ulg�, ale nie pozwoli� sobie na odpoczynek. Zamykaj�c i

rygluj�c klap�, wydawa� kr�tkie polecenia, kt�rych Chevrette s�ucha�a z
opuszczon� g�ow� i bezw�adnie zwisaj�cymi ramionami, jak uosobienie
rezygnacji.

— Wrďż˝cisz teraz do siebie, posprzďż˝tasz dokďż˝adnie, pozmywasz naczynia i

zapomnisz o tym, co si� sta�o. Pami�taj, �e mnie nie znasz i o niczym nie wiesz. Za
parďż˝ dni — moďż˝e jutro albo pojutrze — policja znajdzie zwďż˝oki, ale wďż˝tpiďż˝, aby
trafiďż˝a na jakikolwiek ďż˝lad. Chyba... — urwaďż˝ nagle i schwyciwszy jďż˝ za ramiďż˝
powiedziaďż˝: — Sďż˝uchaj, Suzanne, on przecieďż˝ miaďż˝ kapelusz?!

— Tak — odrzekďż˝a. — Kapelusz... Kapelusz zostaďż˝ na gďż˝rze.
— No, wďż˝aďż˝nie! — mrukn�� Paweďż˝. — Idďż˝ juďż˝. Rzucisz mi go przez

okno.

— I papierosy — dodaďż˝a. — Zapomniaďż˝am o papierosach dla pana.
— Cďż˝ za przytomno�� umysďż˝u! — powiedziaďż˝ z odcieniem podziwu i

szyderstwa, bo w tej chwili got�w by� uwierzy�, �e ta dziewczyna zapomnia�a
rďż˝wnieďż˝ o popeďż˝nionym zabďż˝jstwie. — Ciekawe, czy zachowaďż˝aby siďż˝ tak samo,
gdyby Aumont mnie wykoďż˝czyďż˝ — pomyďż˝laďż˝ mimo woli.

Obejrza� si� i spotka� jej wzrok. Wyda�o mu si�, �e dostrzega w nim

wyrzut.

— Bďż˝dzie mi straszno tam zostaďż˝ — szepnďż˝a, — Bďż˝dďż˝ siďż˝ baďż˝a takďż˝e

background image

o... ciebie, Pawle. To jest... to jest okropne!

' Odwr�ci�a si� i odesz�a pr�dko, jakby w obawie, �e te s�owa go

rozgniewajďż˝.

— A niech mnie diabli! — zakl�� Paweďż˝, zďż˝y teraz na siebie.
Patrzy� za ni� wahaj�c si�, czy jej nie dogoni�, aby jako� inaczej

zakoďż˝czyďż˝ to rozstanie — pocieszyďż˝ jďż˝ czy teďż˝ dodaďż˝ jej odwagi, ale juďż˝
znik�a za drzwiami, wi�c da� temu pok�j.

Wlaz� na platform�, przykry� zw�oki Aumonta stert� ubra� i zeskoczy� z

powrotem na ziemiďż˝, pozapinaďż˝ szczelnie brezentowďż˝ budďż˝, po czym spojrzaďż˝ w
g�r� ku oknom mansardy. Chevrette ju� tam by�a; zobaczy� jej posta� w
obramowaniu framugi, na tle ciemnego wn�trza.

Nie zapaliďż˝a lampy — pomyďż˝laďż˝. — Sďż˝owo dajďż˝, dziewczyna ma gďż˝owďż˝

na karku!

Podszed� bli�ej. Czarny kapelusz Aumonta zatoczy� �uk w powietrzu.

Schwyci� go w lot, a nast�pnie uda�o mu si� z�apa� tak�e paczk�
papieros�w. Chevrette sta�a w oknie z opuszczon� g�ow�, jak pos�g
zw�tpienia i bole�ci.

— Bďż˝dďż˝ spokojna — powiedziaďż˝. — Wszystko bďż˝dzie dobrze.
Nie poruszy�a si�, nie zrobi�a najmniejszego gestu. Milcza�a, jakby nie

s�ysz�c i nie widz�c go wcale.

ďż˝eby tylko nie zrobiďż˝a teraz jakiego gďż˝upstwa — pomyďż˝laďż˝ z niepokojem.
Nie m�g� przecie� raz jeszcze wraca� na g�r�. Musia� zaufa� jej

zdrowemu rozs�dkowi.

Zapaliwszy papierosa, otworzyďż˝ drzwi szoferki, siadďż˝ za kierownicďż˝, uruchomiďż˝

silnik i wolno ruszy� naprz�d.

By�o ju� po p�nocy, gdy wydosta� si� na szos� do Arles. Mia� przed

sob� kilka poros�ych lasem wzniesie� i zakr�t�w, za kt�rymi droga opada�a w
d�, okr��aj�c wielkim �ukiem zalew morski de Berre. Chcia� pozby� si�
zw�ok Aumonta mo�liwie jak najpr�dzej w jednym z tych lask�w czy zagajnik�w,
zanim wyjedzie na otwartďż˝ przestrzeďż˝.

Noc by�a ciemna i wietrzna, a ruch na szosie niewielki. W ci�gu dwudziestu minut

spotka� tylko trzy wozy ci�arowe jad�ce od strony Arles i Salon; min�� go tylko
je^ den osobowy, zd��aj�cy w tym samym co on kierunku. �una stoj�ca nad
Marsyli� oddala�a si�, znika�a za wzg�rzami, gdy berliet zje�d�a� w d�, i
ukazywa�a si� znowu, coraz bardziej przy�miona, gdy wspina� si� na ich grzbiety.

Osi�gn�wszy najwy�sze wzniesienie Pawe� zwolni�, a nie widz�c

�adnych �wiate� ani przed sob�, ani z ty�u, zjecha� ni�ej i za najbli�szym
zakr�tem zatrzyma� w�z na skraju szosy. Wysiad� i nas�uchiwa� przez chwil�.
Panowa�a cisza; tylko wiatr szumia� w nagich ga��ziach lasu g�sto podszytego
zaro�lami i j�kliwie �piewa�y s�upy telegraficzne.

Teraz nale�a�o dzia�a� szybko, jak naj�pieszniej.
Odryglowa� klap� i �ci�gn�� zw�oki Aumonta na sam brzeg platformy.

Rozci�� sznurek, odrzuci� koc, wzi�� trupa na barki i z najwi�kszym
wysi�kiem obr�ci� klap� z powrotem na zawiasach, po czym za�o�y� rygle.
Uginaj�c si� pod ci�arem, przeszed� na lew� stron� szosy, gdzie teren
wydawa� si� r�wniejszy. Znalaz� jak�� �cie�k� i wszed� do zagajnika.

background image

Posuwa� si� ostro�nie po twardym kamienistym gruncie, a� dotar� do w�skiej
k�adki przerzuconej nad wezbranym po deszczu strumykiem. Przeby� j� szcz�liwie,
lecz musia� odpocz��. Opar� si� o drzewo i dysza� ci�ko przez dobr�
chwil�, a� wreszcie odzyska� normalny oddech. Oswoiwszy si� z ciemno�ci�,
m�g� teraz zboczy� ze �cie�ki. Skr�ci� wzd�u� strumienia, omijaj�c
g�stwin� krzak�w. Teren obni�a� si� coraz bardziej, strumie� pluska�
spadaj�c po kamieniach, zaro�la g�stnia�y. Nie mo�na by�o i�� dalej bez
obawy pozostawienia wyra�nych �lad�w.

Pawe� zatrzyma� si� i wolno, ostro�nie z�o�y� sw�j ci�ar na ziemi, a

potem wci�gn�� go pod roz�o�yste ga��zie leszczyny. Obok po�o�y�
ciemny kapelusz i nie zwlekaj�c ruszy� z powrotem.

Gdy przechodzi� przez k�adk�, od strony szosy dobieg� go charakterystyczny

odg�os jad�cego z g�ry motocykla. Wkr�tce poprzez dr�gowin� dostrzeg� jego
silne �wiat�o i zorientowa� si�, �e motocykl stan��: �wiat�o zosta�o
zmniejszone, a warkot silnika ucichďż˝.

Policja drogowa — pomyďż˝laďż˝. — Do diabďż˝a...
Zacz�� pr�dko i�� na prze�aj przez lasek, �cinaj�c drog� tak aby

znale�� si� z ty�u, za swoim berlietem i motocyklem, kt�ry zatrzyma� si�
obok. Przeby� w ten spos�b ze sto pi��dziesi�t metr�w wspinaj�c si� pod
g�r� i wydosta� si� na szos� za zakr�tem, kt�ry min�� by�
zje�d�aj�c ze wzg�rza. Przebieg� na drug� stron� i zn�w zag��bi�
si� w las, aby obej�� �ukiem zakr�t i wyj�� wprost na miejsce, gdzie
zostawi� w�z.

Gdy wy�oni� si� spomi�dzy drzew dopinaj�c pasek od spodni, dwaj policjanci

skierowali na niego �wiat�o latarek elektrycznych.

— Pan jest kierowcďż˝ tego wozu? — zapytaďż˝ jeden z nich.
— Tak — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Bo co?
— Dokďż˝d pan jedzie?
— Do Montpellier.
— Ma pan dowďż˝d rejestracyjny?
— Oczywiďż˝cie. — Paweďż˝ podaďż˝ mu ksi��kďż˝ wozu wraz z dokumentami.
Nazwa firmy Dufrat�w widocznie rozwia�a wszelkie w�tpliwo�ci s�u�by

bezpiecze�stwa, bo policjant tylko pobie�nie przejrza� pozosta�e papiery.

— Co pan tam robiďż˝ w lesie? — zapytaďż˝ jeszcze. Paweďż˝ wzruszyďż˝ ramionami i

poklepaďż˝ siďż˝ po brzuchu.

— Chcecie to takďż˝e zobaczyďż˝ na wďż˝asne oczy?
Policjanci spojrzeli po sobie. Ten, kt�ry rozmawia� z Paw�em, ze zrozumieniem

pokiwa� g�ow�, lecz zaraz powr�ci� do urz�dowej powagi.

— Zostawia pan otwarty wďż˝z na pustej szosie... — powiedziaďż˝ gderliwie.
— Ba! — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Nie mogďż˝em go przecieďż˝ zabraďż˝ ze sobďż˝ w

krzaki. Mia�em go zreszt� na oku.

— Na przyszďż˝o�� w takich wypadkach powinien pan przynajmniej zabieraďż˝ ze

sobďż˝ klucz od stacyjki — zauwaďż˝yďż˝ policjant, aby mieďż˝ ostatnie sďż˝owo.

Oddaďż˝ mu dokumenty.

background image

— Moďż˝e pan jechaďż˝ dalej.
— Dziďż˝kujďż˝ — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Dobranoc.

Przejecha� przez Arles nie zatrzymuj�c si�. Mia� na t� noc do��

policjant�w i nie chcia� ryzykowa� jeszcze jednego spotkania z nimi o tak sp�nionej
porze. Wiedzia�, �e nazajutrz wypada mu kurs do Nimes; postanowi� nad�o�y�
drogi i odwie�� ubrania wracaj�c stamt�d.

Tak czy owak jego samoch�d zosta� dzi� dwukrotnie zauwa�ony przez policj�

— raz przed mieszkaniem Chevrette, drugi raz w drodze, pomiďż˝dzy Marsyliďż˝ a Velaux.
Kto wie, czy policjanci nie zanotowali znak�w rejestracyjnych...

Za drugim razem mogďż˝o siďż˝ to ďż˝le skoďż˝czyďż˝ — pomyďż˝laďż˝.
Nurtowaďż˝ go niepokďż˝j. Nie wďż˝tpiďż˝, ďż˝e najdalej za dwa— trzy dni zwďż˝oki

Aumonta zostan� znalezione, a w�wczas znacznie si� �ledztwo. Post�j w pobli�u
Velaux stanowi� niejak� poszlak� przeciw niemu. Trudno by�oby wyt�umaczy�,
co robi� w Marsylii od chwili za�adowania skrzy� w porcie do p�nocy...

Diabli wiedzďż˝, czy nie zostawiďż˝em ďż˝ladďż˝w przy strumyku — pomyďż˝laďż˝.
Mia� na nogach ci�kie, robocze buty, porz�dnie ju� zu�yte. Postanowi�

wrzuci� je do Rodanu jad�c jutro do Arles.

Policja jest cierpliwa — myďż˝laďż˝ dalej. — Jeďż˝eli nawet wykrďż˝cďż˝ siďż˝ na razie,

to i tak b�d� mnie �ledzi�. Najlepiej by�oby st�d znikn��. Dufrat musi mi
da� urlop. A potem... Musz� obejrze� ten kuter. Aposto�owi nawet nie przyjdzie do
g�owy, jakie to �zdrowe idea�y� sk�aniaj� mnie do przyj�cia jego propozycji.

Co go ��czy z Chevrette? — zadaďż˝ sobie pytanie. — Zwerbowaďż˝ jďż˝ do swojej

tajnej organizacji? Mo�e i stary Loria ma z tym wszystkim co� wsp�lnego?

Osoba Chevrette zaprz�tn�a teraz jego my�li. Wydawa�a mu si� niezwykle

zagadkowa, bo w�a�ciwie nie zd��y� dowiedzie� si� o niej nic poza tym, �e
jest malark� i rysuje wzory do tatua�u. Dziwne zaj�cie!

Przyznawa�, �e mu si� podoba�a. Oczywi�cie nie do tego stopnia, aby mu

zawrďż˝ciďż˝ w gďż˝owie! Ale z pewnoďż˝ciďż˝ obudziďż˝a jego sympatiďż˝. I —
wsp�czucie. Ten jej ojczym, Aumont... (Je�eli naprawd� by� jej ojczymem...) Nie
chcia�a go przecie� zabi�, do licha! Fatalny wypadek. Zachowa�a si� potem bardzo
dzielnie. Hm. Dzielnie?

Zn�w nasun�y mu si� w�tpliwo�ci: dlaczego tak �atwo

podporz�dkowa�a si� jego decyzji o wywiezieniu i ukryciu zw�ok? Czy mia�a
co� na sumieniu? Pami�ta� w�asne s�owa, kt�re j� natychmiast przekona�y:
�Chcesz, �eby policja dosz�a po nitce do k��bka?� Mia� oczywi�cie na
my�li sw�j udzia� w tej sprawie i powi�zania z organizacj� Aposto�a. Ale ona
mog�a to zrozumie� inaczej; mog�a si� obawia� czego� innego. Czego?

Bo ja wiem! — wzruszyďż˝ ramionami. — Bďż˝dďż˝ co bďż˝dďż˝ zabiďż˝a tego draba —

myďż˝laďż˝ dalej. — Takie wypadki nie darzďż˝ jďż˝ siďż˝ codziennie mďż˝odym
dziewcz�tom. Trzeba mie� zaiste zimn� krew i mocne nerwy, aby zdoby� si� na
tyle pokoju w podobnej sytuacji, nie m�wi�c ju� o wyrzutach umienia. Co w tej
dziewczynie jest tylko pozorem, a co prawdziw� jej natur�? Raz wygl�da na ulicznic�,
raz na niewinne dziecko. Jest uczuciowa i wra�liwa czy te� cyniczna? Jest rzeczywi�cie
szczera czy tylko potrafi znakomicie udawa�? I co to wszystko w�a�ciwie mnie

background image

obchodzi?! Po jak� ci�k� choler� wpl�ta�em si� w t� kaba��?...
Z�yma� si� na siebie samego i na �lepy los, kt�ry uczyni� go wsp�winnym
zab�jstwa, przy czym w�asna decyzja o ukryciu zw�ok Aumonta coraz bardziej
wydawa�a mu si� lekkomy�lna. Powzi�� j� chyba zbyt po�piesznie,
nara�aj�c i siebie, i Chevrette na gorsze bodaj konsekwencje w razie ujawnienia ca�ej
prawdy, ni� gdyby post�pi� zgodnie z prawem, zawiadamiaj�c od razu policj�.
Ostatecznie Suzanne Ferton dzia�a�a w obronie jego �ycia, co mog�y udowodni�
natychmiastowe ogl�dziny �lad�w na szyi Paw�a po �miertelnym u�cisku r�k
napastnika. Naturalnie podczas ďż˝ledztwa wywleczono by na wierzch rďż˝ne inne sprawy —
cho�by spraw� ubra� cywilnych, a co za tym idzie, ca�� dzia�alno�� majora
Noconia i jego sieci ewakuacyjnej. Policja musia�a wiedzie� o niej co� nieco�;
patrzy�a na to przez palce, ale teraz ta historia nabra�aby rozg�osu.

Tego w�a�nie Pawe� obawia� si� najbardziej. W dodatku pragn�� za

wszelk� cen� unikn�� wmieszania w ow� afer� Roberta Dufrata, kt�ry mu
ufa� i os�ania� go dot�d swymi stosunkami przed obozem internowanych.

Ale czego obawia�a si� Chevrette? Co chcia�a ukry� pr�cz mimowolnego

zab�jstwa, skoro wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa uwolniono by j� od
odpowiedzialno�ci?

By�y to daremne rozwa�ania i Pawe� porzuci� je wreszcie.
Qui vivra, verra

10

— powiedziaďż˝ sobie.

Min�� most na Petit Rh�ne pod St. Gilles, przejecha� przez tunel i w p�

godziny p�niej, o czwartej nad ranem, zaparkowa� swego berlieta pod szop�
wy�adunkow� na podw�rzu Maison d'expedition et de transport w Montpellier.

10

Kto do�yje, zobaczy (franc).

background image

ROZDZIAďż˝ TRZECI

Pawe� spa� zaledwie p�torej godziny, po czym niemal ca�y dzie� sp�dzi�

za kierownic� berlieta. Czu� si� zm�czony, nie tyle z niewyspania, ile wskutek
nieustannego napi�cia nerwowego. Oczekiwa�, �e lada chwila pos�yszy
wiadomo�� o odkryciu zw�ok Aumonta lub nawet �e zostanie wezwany do prefektury
dla z�o�enia zezna� i wyja�nie� w tej ciemnej sprawie. Ale nic podobnego nie
nast�pi�o.

Z rana robotnicy spedycyjni roz�adowali jego camion i wtoczyli mu na lor� jak��

ci�k� maszyneri� przeznaczon� do rob�t ziemnych. Odstawi� j� najpierw do
Nimes, zabra� stamt�d niewielki �adunek dla klient�w w Montpellier i zboczy� do
Arles, aby pozby� si� ubra�. Przeje�d�aj�c przez most na Rodanie wrzuci� do
rzeki swoje stare buty obci��one kamieniami, po czym, zostawiwszy pod znanym sobie
adresem owe ubrania, zjad� obiad i wr�ci� do Montpellier.

Odby� jeszcze kilka kurs�w pomi�dzy sk�adami fabrycznymi Dufrat�w a

kolejow� stacj� towarow� i wreszcie, umie�ciwszy w�z w gara�u,
zatelefonowa� do mieszkania Roberta, �e chcia�by si� z nim zobaczy�.

Dufrat by� nieco zdziwiony, ale nie okaza� tego. Powiedzia�, �e b�dzie mu

bardzo mi�o. Czy Pawe� nie zechcia�by przyj�� na kolacj�? Nie? W takim razie
w ka�dej chwili got�w jest przyj�� go w swoim prywatnym gabinecie.

Paweďż˝ zapowiedziaďż˝ siďż˝ za godzinďż˝.
Ogoli� si� i zmieni� ubranie. Troch� go kr�powa�o, �e ma zniszczone

d�onie i paznokcie, z kt�rych w �aden spos�b nie m�g� ca�kowicie
usun�� �lad�w po smarach. W domu Roberta by� tylko raz, wtedy gdy tu
przyjecha� ze szpitala. P�niej stara� si� unika� spotka� ze swym chlebodawc�
nawet na terenie jego przedsi�biorstwa, aby nie wyr�nia� si� spo�r�d innych
kierowc�w. Dufrat uzna� to za jeszcze jedno dziwactwo, lecz nie pr�bowa� mu
przeciwdzia�a�. Ostatecznie bardziej mu dogadza� taki stosunek, ni� gdyby Pawe�
pozwala� sobie na poufa�e klepanie go po ramieniu wobec wszystkich pracownik�w
firmy.

Oczekiwa� Paw�a w du�ym pokoju urz�dzonym na wz�r s�u�bowego

gabinetu pewnego prowincjonalnego dygnitarza, kt�rego uwa�a� za arbitra dobrego
smaku. By�o tam ogromne, ci�kie mahoniowe biurko i oszklone p�ki z ksi��kami o
nieskazitelnych ciemnozielonych grzbietach; kilka g��bokich foteli krytych sk�r�

background image

sta�o doko�a niskiego wschodniego stolika z okr�g�ym blatem z wyt�aczanej
mosi�nej blachy, jaskrawy brukselski dywan o perskim wzorze za�ciela� pod�og�.
W oknach opatrzonych ozdobnymi, bardzo mocnymi kratami zwisa�y a� do pod�ogi
pluszowe portiery, a masywna kasa �elazna sta�a w k�cie, jak o�tarz rodzinnego
b�stwa, po�yskuj�c wypolerowanym niklem antab i zamk�w.

Pokoj�wka w ciemnej sukience z bia�ym fartuszkiem i z koronkow�

nakrochmalon� przepask� we w�osach uchyli�a drzwi.

— Monsieur Rubis.
Dufrat wsta� zza biurka i przeszed� na �rodek pokoju.
— Kawa i koniak — zadysponowaďż˝ trochďż˝ nazbyt gďż˝oďż˝no.
Dopiero potem przybra� najuprzejmiejszy ze swych u�miech�w na r�ow� twarz

o ma�ych, czerwonych ustach, poda� Paw�owi pulchn� d�o� i k�ad�c mu
r�k� na ramieniu, poci�gn�� go w stron� sk�rzanych foteli.

— Papierosa czy cygaro? — zapytaďż˝, gdy usiedli.
Pawe� wzi�� papierosa z imituj�cej lak� japo�skiej kasetki, zapali� i. nie

czekaj�c na pytanie Roberta, wy�uszczy� cel swojej wizyty: chcia�by otrzyma�
dziesi�� dni urlopu.

— Tylko tyle?! — zdziwiďż˝ siďż˝ Dufrat. — Aleďż˝ naturalnie, kiedy tylko zechcesz.
— Od zaraz — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Nadarza mi siďż˝ szczegďż˝lna

sposobno��.

Robert by� nieco zak�opotany.
— Od zaraz... — powtďż˝rzyďż˝. — No, bďż˝dziemy musieli jakoďż˝ sobie poradziďż˝...

Tylko... Czy mo�na wiedzie�, dok�d si� wybierasz?

Pawe� odrzek�, �e zamierza pojecha� najpierw do Marsylii, a nast�pnie

gdzieďż˝ na Riwierďż˝.

Pokoj�wka przynios�a kaw� i �wie�o odkorkowan� butelk�. Robert

nape�ni� fili�anki i kieliszki. Mia� nadal zak�opotan� min� i widocznie
usi�owa� zyska� na czasie, aby jako� wybrn�� z niezr�cznej sytuacji.

— A zatem na Riwierďż˝ — powtďż˝rzyďż˝ z udanym zainteresowaniem. — Mam

nadziej�, �e pogoda ci dopisze. Tak... No, spr�buj tego koniaku.

Pawe� wypi� p� kieliszka i z aprobat� skin�� g�ow�.
— Doskonaďż˝y! Sďż˝uchaj — powiedziaďż˝ nagle — widzďż˝, ďż˝e ten mďż˝j wyjazd

nie bardzo ci dogadza. Czekaj — powstrzymaďż˝ jego nieszczery protest. — Znajdďż˝ w
Marsylii jakiego� kierowc�, kt�ry...

— Nie o to chodzi — przerwaďż˝ mu Dufrat. — Bďż˝dďż˝ miaďż˝ kierowcďż˝, ktďż˝ry

ci� zast�pi, ale dopiero w przysz�ym tygodniu. Natomiast jutro mam bardzo pilny
transport do Marsylii, wi�c gdyby� m�g�... Widzisz, wyda�em ju� dyspozycje i
trudno by mi by�o...

Soit! — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Pojadďż˝ jutro do Marsylii.
Dufrat mimo jego protest�w rozp�ywa� si� w podzi�kowaniach. By�

uprzejmy a� do znudzenia, jakby Pawe� wy�wiadczy� mu �ask�, �e u niego
pracuje. Wreszcie zacz�� m�wi� o czym� innym i z kolei przeszed� do ostatnich
wypadk�w wojennych w Afryce.

W�osi ponosili pora�ki w Abisynii, co go widocznie cieszy�o. Ofensywa brytyjskiej

background image

armii kolonialnej z Kenii rozwija�a si� pomy�lnie, walki o kluczow� g�rsk�
fortec� Keren zdawa�y si� dobiega� ko�ca, wr�c rych�e zwyci�stwo, a
Jugos�awia i Grecja nie da�y si� zastraszy� dyktatorom osi Rzym-Berlin.

— Czas dziaďż˝a na naszďż˝ korzy�� — mďż˝wiďż˝ Robert. — Jeďż˝eli bďż˝dziemy

prowadzili nadal m�dr� polityk�, Francja wyjdzie z tej awantury obronn� r�k�, a
elementy wywrotowe zostanďż˝ utrzymane w ryzach.

Pawe� potakiwa� bez wielkiego przekonania. By� zm�czony i senny. Nie

chcia�o mu si� wdawa� w dyskusj� o losach wojny i Europy. Zdo�a� tego
unikn�� i po�egnawszy Roberta odszed� wreszcie, zadowolony, �e t� rozmow�
ma juďż˝ za sobďż˝.

Gdy nazajutrz siada� za kierownic� berlieta, aby wyprowadzi� w�z z gara�u i

pojecha� do magazynu po owe pilne przesy�ki, wezwano go do biura.

— O co chodzi? — zapytaďż˝ chďż˝opca, ktďż˝ry po niego przybiegďż˝.
Tego ch�opak nie wiedzia�. Wiedzia� natomiast, �e u dyspozytora s� monsieur

le patron i monsieur le sergent.

Sergent? — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝.
Le sergent de police — wyjaďż˝niďż˝ chďż˝opiec. Paweďż˝ poczuďż˝ jakby gorďż˝ce

tchnienie na twarzy.

— Zaraz tam przyjdďż˝ — powiedziaďż˝ z niejakim wysiďż˝kiem.
Wyjecha� na podw�rze i zostawi� w�z pod szop�.
Marseilles, rapide! — zawoďż˝aďż˝ do magazyniera.
Id�c w stron� biura usi�owa� uporz�dkowa� my�li, przypuszczenia i

w�tpliwo�ci, kt�re k��bi�y mu si� w g�owie.

Chevrette zawiadomi�a policj�! Nie: raczej policja sama do niej trafi�a szukaj�c

zaginionego Aumonta. Albo po prostu znaleziono zw�oki. Licho wie, czy on nie mia� przy
sobie adresu Chevrette. Trzeba by�o sprawdzi� to zawczasu...

Postanowi�, �e do niczego si� nie przyzna i ani s�owem nie wspomni o Chevrette.

Wchodz�c do biura by� ju� opanowany i na poz�r spokojny. Skinieniem g�owy
pozdrowi� sier�anta, kt�rego zna� z widzenia.

Bonjour, monsieur Croton

11

Bonjour — mrukn�� sierďż˝ant. Paweďż˝ zwrďż˝ciďż˝ siďż˝ do Roberta Dufrata.
— Pan mnie wzywaďż˝, szefie?
— Tak — bďż˝kn�� Robert. — To jest... Sierďż˝ant Croton, a raczej tutejsza

prefektura na polecenie z Marsylii...

— Pan pozwoli — przerwaďż˝ mu Croton. — Jaki jest numer rejestracyjny waszego wozu?

— zapytaďż˝ Pawďż˝a.

— HT 9901.
— Zgadza siďż˝. W nocy z czwartku na piďż˝tek prowadziliďż˝cie ten wďż˝z z Marsylii do

Montpellier?

— Rzeczywiďż˝cie. Ale nie miaďż˝em ďż˝adnego wypadku i chyba nie przekroczyďż˝em

�adnych przepis�w ruchu?

— Tego to juďż˝ ja nie wiem — odrzekďż˝ Croton.

11

Dzieďż˝ dobry, panie Croton (franc).

background image

— Wiďż˝c o co chodzi? — zapytaďż˝ Paweďż˝ z minďż˝ niewiniďż˝tka.
Croton wzruszyďż˝ ramionami.
— Dowie siďż˝ pan w prefekturze, w Marsylii.
— ďż˝wietnie siďż˝ skďż˝ada — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝. — Wďż˝aďż˝nie tam jadďż˝.
— Zabierzcie swoje dokumenty osobiste, Rubis — powiedziaďż˝ Croton. — Mamy

poci�g o dziewi�tej.

— Aleďż˝ ja nie jadďż˝ pociďż˝giem, tylko...
— Owszem: pojedziemy pociďż˝giem. Mam dla was bilet sďż˝uďż˝bowy.
Pawe� zmarszczy� czo�o, unosz�c brwi w g�r�. Spojrza� na Roberta,

kt�ry unika� jego wzroku, potem zn�w na sier�anta.

— Czy to ma znaczyďż˝, ďż˝e jestem aresztowany?! — zapytaďż˝ z oburzeniem.
— Nie — odrzekďż˝ Croton trochďż˝ niepewnie. — To znaczy, ďż˝e mam panu

towarzyszy�, panie Rubis. Naturalnie, gdyby pan stawia� op�r albo gdyby pan
pr�bowa� uciec...

Pawe� parskn�� kr�tkim �miechem.
— Diabelnie tajemnicza historia — powiedziaďż˝ krďż˝cďż˝c gďż˝owďż˝. — Co wobec

tego bďż˝dzie z naszym pilnym transportem, szefie? — zwrďż˝ciďż˝ siďż˝ do Roberta.

Dufrat o�ywi� si�. Pewno�� siebie i swoboda Paw�a rozwia�y jego

w�tpliwo�ci: to musia�a by� jaka� b�aha sprawa albo po prostu pomy�ka.

— Zatelefonujďż˝ do prefektury — powiedziaďż˝.
Nie u�y� jednak aparatu dyspozytora, lecz przeszed� do swego pokoju biurowego

po drugiej stronie korytarza. Wr�ci� stamt�d po dobrej chwili, widocznie zadowolony.

— Niech pan siďż˝ po��czy z komisarzem — zwrďż˝ciďż˝ siďż˝ do sierďż˝anta. —

Chce z panem m�wi�.

Uj�� Paw�a za rami� i odszed� z nim.na bok.
— Uzgodniďż˝em, ďż˝e Croton pojedzie z tobďż˝ naszym wozem — powiedziaďż˝

pďż˝gďż˝osem. — Masz siďż˝ zgďż˝osiďż˝ z nim razem w urzďż˝dzie policyjnym dopiero po
wy�adowaniu przesy�ek. No i mam nadziej�, �e wr�cisz bez �adnych
przeszk�d po za�atwieniu tych formalno�ci.

— Chyba ďż˝e mnie od razu ska�� na kilka lat ciďż˝kich robďż˝t — mrukn��

Paweďż˝. — Ale co w takim razie bďż˝dzie z wozem?

Dufrat roze�mia� si� z przymusem.
— Sam mďż˝wisz, ďż˝e nikogo nie przejechaďż˝eďż˝ i ďż˝e nie zdarzyďż˝o ci siďż˝ nic w

tym rodzaju. To mo�e dotyczy� jakiej� sprawy ewidencyjnej czy te� porz�dkowej
— bo ja wiem zresztďż˝... Tutejsze wďż˝adze nie majďż˝ pojďż˝cia, o co chodzi. Komisarz
powiedzia�by mi, gdyby to by�o co� powa�niejszego.

— Z pewnoďż˝ciďż˝ — powiedziaďż˝ Paweďż˝ bez najmniejszego przekonania. — Ale na

wszelki wypadek...

— Na wszelki wypadek... hm... Mďż˝gďż˝byďż˝ zostawiďż˝ wďż˝z w garaďż˝ach

miejskich, a oni by mnie zawiadomili telefonicznie.

— Doskonale — odrzekďż˝ Paweďż˝. Dufrat spojrzaďż˝ na niego badawczo.
— Chyba nie przypuszczasz, ďż˝eby...
— Jestem jak najdalszy od wszelkich przypuszczeďż˝ — oďż˝wiadczyďż˝ Paweďż˝ wbrew

background image

w�asnym my�lom.

Croton sko�czy� rozmawia� z komisarzem i odwiesi� s�uchawk�.
— W porzďż˝dku, panie Dufrat — powiedziaďż˝ urzďż˝dowym tonem. — Pan komisarz

siďż˝ zgadza.

Robert da� mu cygaro, kt�re wyj�� z ma�ego sk�rzanego etui.
— Spodziewam siďż˝, ďż˝e wrďż˝cicie razem z panem Rubis, sierďż˝ancie?
— To bďż˝dzie zaleďż˝aďż˝o od okolicznoďż˝ci — odrzekďż˝ Croton. — Mam w Marsylii

zamďż˝nďż˝ siostrďż˝ — wyjaďż˝niďż˝. — Moďż˝e do niej wstďż˝piďż˝ i zostanďż˝ do
wieczora, je�eli...

— Rozumiem, rozumiem — bďż˝kn�� Dufrat. — A zatem pomyďż˝lnej drogi.
Skin�� g�ow� w odpowiedzi na wojskowy uk�on sier�anta i

przeprowadziwszy wzrokiem Paw�a a� do wyj�cia, powiedzia� do dyspozytora:

— Proszďż˝ zamďż˝wiďż˝ rozmowďż˝ miďż˝dzymiastowďż˝ z panem prefektem Jourdan

w Marsylii.

Sier�ant Croton nie by� szczeg�lnie rozmowny, a Pawe�, pogr��ony we

w�asnych my�lach, r�wnie� przewa�nie milcza�. Przez ca�� drog�
zamienili zaledwie kilka zdawkowych uwag dotycz�cych ruchu na szosie, wiosennych prac
w polu i pogody, kt�ra po ca�otygodniowych deszczach i wiatrach poprawi�a si�
wreszcie. W zwi�zku z tym Pawe� wspomnia�, �e wybiera si� na urlop, a Croton
b�kn��, �e ch�tnie uczyni�by to samo.

W Marsylii Pawe� uwin�� si� pr�dko z przesy�kami i ko�o jedenastej

by� ju� got�w. Zajechali przed prefektur�, gdzie mie�ci� si� g��wny
komisariat policji, zaparkowali samoch�d i Croton obj�� przewodnictwo po d�ugich
korytarzach, by wreszcie zameldowa� si� w biurze wydzia�u �ledczego.

Wbrew swym przewidywaniom Paweďż˝ prawie natychmiast zostaďż˝ dopuszczony przed

oblicze kierownika, kt�ry po spisaniu przez protokolonta jego personali�w uprzejmie
wskaza� mu krzes�o.

— Niech pan siada, panie Rubis. Muszďż˝ panu zadaďż˝ kilka pytaďż˝ w zwiďż˝zku z

paďż˝skim pobytem w Marsylii w dniu... — zajrzaďż˝ do aktďż˝w — w ubiegďż˝y czwartek.

A wiďż˝c tak! — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝ pozbywajďż˝c siďż˝ ostatnich wďż˝tďż˝ych

z�udze�.

— Sďż˝ucham, panie komisarzu — powiedziaďż˝ opanowanym gďż˝osem.
Tak jak przypuszcza�, po uprzedzeniu o skutkach prawnych fa�szywych zezna�,

wypytywano go o cel przyjazdu i o ka�dy krok od chwili wy�adowania w porcie
przywiezionych towar�w. By� na to przygotowany; odpowiada� przytomnie i pewnie,
nie za szybko, z zastanowieniem, jakby przypominaj�c sobie owe kolejne fakty, w cz�ci
tylko prawdziwe.

Szuka� magazynu, z kt�rego mia� zabra� przesy�ki do Nantes, nak�ania�

magazyniera, aby mu je wyda� mimo sp�nionej pory, odwozi� robotnik�w do Arenc,
jad� obiad w jakim� barze, wst�powa� do swego rodaka, niejakiego Noconia, na
pogawďż˝dkďż˝, naprawiaďż˝ dďż˝tki — trzy dďż˝tki! — ktďż˝re pďż˝kaďż˝y jedna po
drugiej... Wreszcie zajecha� jeszcze na dworzec kolejowy, �eby co� przegry��
przed drog� powrotn� i napi� si� kawy. Tak, to by by�o chyba wszystko.

background image

Czy mia� ze sob� pomocnika albo prywatnego pasa�era z Marsylii?
Nie. Wracaďż˝ sam jeden.
Czy zatrzymywa� si� w drodze mi�dzy Marsyli� a Montpellier?
— W drodze?... — zmarszczyďż˝ czoďż˝o. — A tak! — uďż˝miechn�� siďż˝. —

Nawet niedaleko Marsylii.

— Moďż˝e pod Velaux? — zapytaďż˝ komisarz.
— Moďż˝liwe — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Nie wybieraďż˝em w tym celu ďż˝adnej

specjalnej miejscowo�ci.

— W jakim celu?
Pawe� wygl�da� na troch� zak�opotanego.
— Musiaďż˝em zaďż˝atwiďż˝ potrzebďż˝ naturalnďż˝, panie komisarzu. Ale zjechaďż˝em

na sam skraj szosy i zatrzyma�em w�z w przepisowej odleg�o�ci za zakr�tem.
Mogliby to potwierdzi� dwaj policjanci s�u�by drogowej, z kt�rymi tam
rozmawia�em.

Urz�dnik skin�� g�ow�.
— Owszem, potwierdzili to juďż˝.
— Oo! — zdziwiďż˝ siďż˝ Paweďż˝. — Wiďż˝c chyba...
— Zaraz! — przerwaďż˝ mu komisarz. — Zatrzymaďż˝ pan wďż˝z po prawej stronie

szosy, tak?

— Oczywiďż˝cie.
— I... hm... gdzie pan zaďż˝atwiaďż˝ tďż˝ potrzebďż˝?
— Gdzie? — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝. — Aleďż˝... No, za krzakami, w lesie. To chyba nie

jest zabronione?

Komisarz wykonaďż˝ niecierpliwy ruch ramionami.
— Czy zszedďż˝ pan na lewďż˝, czy na prawďż˝ stronďż˝?
— Na prawďż˝ — odrzekďż˝ Paweďż˝ wybaďż˝uszajďż˝c oczy, jakby go zdumiaďż˝o

pytanie o taki szczegďż˝.

— Jest pan tego zupeďż˝nie pewien?
— Panie komisarzu — powiedziaďż˝ Paweďż˝ — po cďż˝ miaďż˝bym przechodziďż˝ przez

szos� na lewo, kiedy na prawo by�y takie same zaro�la? Zreszt� ci dwaj ze
s�u�by drogowej i to tak�e mog� po�wiadczy�.

— A czy oprďż˝cz nich dwďż˝ch nikogo pan tam nie spotkaďż˝ w pobliďż˝u?
— Nikogo — odrzekďż˝ Paweďż˝, tym razem bez namysďż˝u. — Byďż˝o juďż˝ po

p�nocy, a na szosie panowa� bardzo niewielki ruch.

— Tak — bďż˝kn�� komisarz na pďż˝ do siebie, przeglďż˝dajďż˝c akta. I nagle

spojrzawszy Pawďż˝owi prosto w oczy: — Nie zauwaďż˝yďż˝ pan ďż˝adnego samochodu,
kt�ry zatrzymywa�by si� cho�by na kr�tk� chwil�? Nie mija� pan w
pobli�u tego miejsca �adnego parkuj�cego wozu? �adnego przechodnia?

— Z ca�� pewnoďż˝ciďż˝ nie! — powiedziaďż˝ Paweďż˝ stanowczo. — Czy... bardzo

przepraszam, panie komisarzu-,, czy tam zdarzyďż˝ siďż˝ jakiďż˝ wypadek?

Kierownik wydzia�u �ledczego nie spuszcza� z niego przenikliwego wzroku.
— Tak — odrzekďż˝ w koďż˝cu. — Znaleziono zwďż˝oki. Paweďż˝ cicho gwizdn��

przez z�by.

background image

— Przepraszam — zreflektowaďż˝ siďż˝ jakby. — Teraz rozumiem.
— Co pan rozumie?
— ďż˝e mnie tu wezwano. Ale nie widziaďż˝em tam ďż˝adnych zwďż˝ok i w ogďż˝le nic

podejrzanego. Czy mo�na wiedzie�, kogo tam przejechano, panie komisarzu?

— Skďż˝d panu przyszďż˝o do gďż˝owy, ďż˝e kogoďż˝ przejechano? — zapytaďż˝ szybko

urz�dnik.

Paweďż˝ udaďż˝ lekkie zmieszanie.
— Ja tak zrozumiaďż˝em, panie komisarzu...
— Zadaje pan niepotrzebne pytania — zgromiďż˝ go tamten.
— Bardzo przepraszam, panie komisarzu. Nie miaďż˝em zamiaru...
— Juďż˝ dobrze — przerwaďż˝ mu urzďż˝dnik wstajďż˝c. — Niech pan przeczyta

protokďż˝ i niech go pan podpisze.

Pawe� uczyni� zado�� temu poleceniu.
— Proszďż˝ teraz ze mnďż˝ — powiedziaďż˝ komisarz, biorďż˝c kapelusz z wieszaka.
Przeszli przez kancelari� i poczekalni�, w kt�rej Croton rozmawia� z jakim�

agentem w mundurze.

— Pojedziecie z nami — rzuciďż˝ mu komisarz.
Du�y osobowy samoch�d policyjny oczekiwa� przed wej�ciem.
— Do kostnicy — powiedziaďż˝ komisarz siadajďż˝c obok kierowcy.
Pawe� znalaz� si� na tylnym siedzeniu pomi�dzy dwoma sier�antami.

Zachowa� nadal oboj�tn� min�, ale na my�l, �e za chwil� stanie nad
zw�okami Aumonta, doznawa� uczucia odrazy i niepokoju. Pociesza� si�, �e to
chyba ostatnia pr�ba, jakiej mia� by� poddany. Dziwi� go troch� tak g�adki
przebieg dochodze� dotycz�cych jego osoby. Obawia� si� szczeg�lnie pytania o
post�j przed mieszkaniem Chevrette, na rue Valdonne, co przemilcza� w swoich
zeznaniach. Ale komisarz nie zapyta� go o to. Widocznie policjant, kt�ry w�wczas
obchodzi� tamten rejon, nie powzi�� �adnych podejrze� i nie zanotowa�
znak�w rejestracyjnych berlieta. Personel S�ret� nie sk�ada� si� (na szcz�cie)
z samych jasnowidz�w.

Gdy w�z policyjny zatrzyma� si� przed morg� obok ma�ego cmentarza,

wszyscy wysiedli i, id�c za komisarzem, przekroczyli pr�g ponurego budynku bez okien,
kt�rego drzwi otworzy� dozorca. Owion�� ich piwniczny ch��d i zapach karbolu.
Wewn�trz by�o prawie zupe�nie ciemno i Pawe�, uczyniwszy par� krok�w po
omacku, zatrzyma� si� niepewnie. Wtem zab�ys�y jasne �ar�wki; pow�d�
�wiat�a zala�a w�ski, wysoki st�, na kt�rym spoczywa� ludzki kszta�t
okryty bia�� p�acht�. W g��bi sta�y takie same sto�y, b�d� zaj�te,
b�d� puste, ale tylko ten jeden zosta� o�wietlony.

— Niech pan siďż˝ zbliďż˝y — powiedziaďż˝ komisarz. .— Proszďż˝ stan�� tu, na

wprost mnie.

Pawe� podszed� bli�ej, a sergent de ville �ci�gn�� prze�cierad�o, tak

�e ukaza�a si� twarz i nagi tors trupa.

By� to zaiste odra�aj�cy widok, lecz Pawe� m�nie przyjrza� si�

zw�okom Aumonta i dopiero po chwili podni�s� wzrok na komisarza. Spotka� jego
�widruj�ce �renice, wytrzyma� jeszcze par� sekund to spojrzenie i wreszcie
spyta� domy�lnie:

background image

— To ten, panie komisarzu?
— Ten — odrzekďż˝ urzďż˝dnik, jakby zniechďż˝cony i zawiedziony. — Poznajecie go?

— zapytaďż˝ nagle zgoďż˝a innym tonem.

Na twarzy Paw�a odmalowa�o si� niewinne zdziwienie.
— Czy go poznajďż˝? Aleďż˝ ja go nigdy w ďż˝yciu nie widziaďż˝em, panie komisarzu!
— I nie wiecie, jak siďż˝ ten czďż˝owiek nazywa?
—Nikt mi tego nie powiedziaďż˝ — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Skďż˝d mogďż˝ wiedzieďż˝...
— Panie Rubis — powiedziaďż˝ komisarz karcďż˝co — proszďż˝ odpowiadaďż˝ wprost na

moje pytania. Czy mo�e pan z ca�� pewno�ci� stwierdzi�, �e nie rozpoznaje
pan zw�ok i �e nic pan o tym cz�owieku nie wie?

— Mogďż˝ to stwierdziďż˝ caďż˝kiem pewnie — odrzekďż˝ Paweďż˝.
— Niech pan jeszcze raz dobrze mu siďż˝ przyjrzy. Nie widziaďż˝ go pan ani w Marsylii,

ani na drodze mi�dzy Marsyli� a Velaux, ani w �adnym innym miejscu i czasie?

— Nie — odrzekďż˝ znďż˝w Paweďż˝. — Tu widzďż˝ go po raz pierwszy w ďż˝yciu.
— Sďż˝yszaďż˝ pan kiedy nazwisko Aumont? Gaspard Aumont?
Paweďż˝ zaprzeczyďż˝ jak poprzednio. Z niejakďż˝ obawďż˝ oczekiwaďż˝, czy z ust

komisarza nie padnie z kolei nazwisko Suzanne Ferton, ale urz�dnik zdawa� si� nie
wiedzieďż˝ o istnieniu Chevrette.

Gdy wyszli przed kostnic�, odetchn�� z ulg�. To by�o jednak wyczerpuj�ce

prze�ycie...

Wr�cili samochodem do prefektury, Pawe� podpisa� jeszcze dodatkowe

o�wiadczenie, �e nie rozpozna� zw�ok Aumonta, i wreszcie zosta� zwolniony bez
�adnych zastrze�e�.

Wyda�o mu si� to tak nadzwyczajne, �e a� podejrzane. Pomy�la�, �e

policja uciek�a si� wobec niego do podst�pu; �e b�dzie go �ledzi� w nadziei,
i� wcze�niej czy p�niej sam si� z czym� zdradzi. Chodzi�o przecie� o
morderstwo!

To poszďż˝o zbyt ďż˝atwo — myďż˝laďż˝. — Jeďż˝eli nie majďż˝ innych poszlak,

muszďż˝ mnie podejrzewaďż˝.

Do czasu zrealizowania plan�w i propozycji Aposto�a postanowi� mie� si� na

baczno�ci, a potem znikn�� st�d na zawsze. Tymczasem zaprosi� sier�anta
Crotona na �niadanie do ober�y Pod Niebieskim Fartuszkiem, kt�ra mie�ci�a si�
w bocznej ulicy w pobli�u h�tel de Ville.

To zaproszenie zosta�o ch�tnie przyj�te, a Croton, zwolniony z obowi�zku

konwojenta, sta� si� znacznie rozmowniejszy i z w�asnej inicjatywy podzieli� si� z
Paw�em informacjami, jakie zebra� o Gaspardzie Aumont w poczekalni wydzia�u
�ledczego. Nie by�y to dla Paw�a rewelacje; nie zawiera�y nic poza tym, czego
dowiedzia� si� od Chevrette, ale potwierdza�y jej s�owa.

— Znaleziono go po lewej stronie szosy, w lesie, niedaleko ďż˝cieďż˝ki prowadzďż˝cej do

mďż˝yna — mďż˝wiďż˝ Croton. — Mďż˝j znajomy, sierďż˝ant Leveque, ten, co byďż˝ z nami
w kostnicy, je�dzi� tam z szoferem i wszystko widzia� na w�asne oczy. Zw�oki
znale�li ch�opcy z Chabre (to tam, gdzie ten m�yn) id�c do szko�y w Velaux na
skr�ty, a m�ynarz zawiadomi� posterunek policji. Tego Aumonta nikt w okolicy nie
zna� i zapewne dlatego szef przypuszcza�, �e trupa przywieziono tam albo z Marsylii,
albo z Salon, albo z jakiej� innej pobliskiej miejscowo�ci i porzucono w lesie. Nic innego

background image

na to nie wskazywa�o, bo nie by�o �adnych wyra�nych �lad�w. Sier�ant
Leveque od pocz�tku by� przekonany, �e szef si� myli, ale nie mia� nic do gadania
i musia� robi�, co mu kazali. W czasie dochodze� przes�uchano, ma si�
rozumie�, patrole policji drogowej i wtedy wysz�o na jaw, �e pan w nocy
zatrzymywa� si� bardzo blisko tego miejsca, w kt�rym le�a�y zw�oki. Nawet Le-
veque wtedy pana podejrzewa� przez jaki� czas. Ale przy sekcji okaza�o si�, �e
Aumont wcale nie zostaďż˝ zamordowany, tylko po prostu zmarďż˝ na zawaďż˝ serca, i
w�a�ciwie wszystkie podejrzenia wzi�y w �eb.

— Na zawaďż˝ serca? — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝. — Powiadacie, ďż˝e on umarďż˝ na

zawaďż˝ serca?

— Tak — odrzekďż˝ Croton. — Stwierdziďż˝ to lekarz policyjny. Wprawdzie przy

ogl�dzinach cia�a zauwa�y� niewielki obrz�k na potylicy, jak od uderzenia czy
te� st�uczenia, ale taki guz m�g� powsta� przy upadku na ziemi�, a w �adnym
razie nie przyczyni� si� do �mierci Aumonta, bo ko�� nie zosta�a naruszona.
Tylko szef jeszcze si� upiera� przy dalszym �ledztwie i dlatego musieli�my tu
przyjecha�. Widzi pan, Aumont od paru tygodni mieszka� w jakim� ma�ym hotelu w
Marsylii; w�a�cicielka tego hotelu widzia�a, jak wychodzi� w czwartek po
po�udniu, a poniewa� od tej chwili nie wr�ci�, zawiadomi�a policj�, a p�niej
rozpozna�a zw�oki. Zezna�a zreszt�, �e nigdy nikt nie odwiedza� Aumonta i
�e nigdy nie widzia�a go w czyim-kolwiek towarzystwie. To bardzo niewiele wnios�o
do �ledztwa.

Pawe� prawie nie s�ucha� dalej. By� tak przej�ty, �e ledwie panowa� nad

sob�. Aumont nie zosta� zamordowany! Ta wiadomo�� po prostu go ol�ni�a.
Pomyďż˝laďż˝ o Che-vrette — cďż˝ za ulga dla niej! Ogarniaďż˝o go uczucie lekkoďż˝ci i
swobody, jak po uwolnieniu si� od niezno�nego brzemienia, kt�re d�wiga� przez
dwie ostatnie doby.

— Nie wďż˝tpiďż˝, ďż˝e pan z tym nie miaďż˝ nic wspďż˝lnego — mďż˝wiďż˝ dalej

Croton — ale trzeba przyznaďż˝, ďż˝e siďż˝ panu udaďż˝o. Leveque powiada, ďż˝e szef
wymy�li� now� teori�: Rubis przypadkiem potr�ci� tego Aumonta na szosie i
widz�c, �e go zabi�, zaci�gn�� trupa w krzaki... No? Jak si� to panu podoba?

— Bardzo kiepska teoria — odrzekďż˝ Paweďż˝ pochwyciwszy sens ostatnich zdaďż˝.
— Zgoda.— powiedziaďż˝ Croton. — Leveque mďż˝wi to samo. Ale gdyby nie stanowcze

orzeczenie komisji lekarskiej, mia�by pan k�opot�w co niemiara! Pawe� skin��
g�ow� i dola� mu wina.

— Zapewne — mrukn��. — Co teďż˝ czďż˝owieka moďż˝e spotkaďż˝ z powodu

gďż˝upiego rozstroju ďż˝o��dka! — westchn�� z uďż˝miechem. — Leczyďż˝ to oni
nas nie bardzo umiej�, ale potrafi� przynajmniej stwierdzi� przyczyn� �mierci!

Sko�czyli drug� butelk� w dobrej komitywie, obaj nawzajem zadowoleni z siebie.

Pawe� zapyta�, czy Croton zamierza mu towarzyszy� do Montpellier, ale sier�ant
postanowi� zosta� w Marsylii do wieczora i wr�ci� poci�giem.

— Pojadďż˝ do siostry — powiedziaďż˝. — Jeďż˝eli pan nie ma nic wiďż˝cej do

za�atwienia, m�g�by mnie pan podwie��, bo to b�dzie po drodze na rue
Valdonne.

— Na rue Valdonne?! — Paweďż˝ tym razem nie zapanowaďż˝ nad swoim gďż˝osem, tak

byďż˝ zaskoczony.

W ci�gu sekundy ca�y r�j podejrze� i przypuszcze� przelecia� mu przez

g�ow�. Lecz Croton zdawa� si� nie dostrzega� jego zmieszania.

background image

— To jest niedaleko dworca kolejowego — wyjaďż˝niďż˝. — Trochďż˝ na uboczu. Ale

wystarczy, je�li si� pan zatrzyma na rogu Belsunce. B�d� mia� stamt�d par�set
krok�w, a pan pojedzie dalej prosto.

Pawe� o�wiadczy�, �e nie zrobi mu najmniejszej r�nicy, je�li troch�

zboczy, aby odwie�� sier�anta na miejsce. By� z�y na siebie, �e tak �atwo
uleg� nerwom. Croton z pewno�ci� nie nadawa� si� do wci�gni�cia
kogokolwiek w pu�apk�, a fakt, �e Chevrette mieszka�a tak�e przy ulicy Valdonne,
by� zwyk�ym, przypadkowym zbiegiem okoliczno�ci.

Niemniej jednak, skr�ciwszy w t� uliczk�, Pawe� rzuca� raz po raz spojrzenia

na sier�anta, jakby w obawie, �e dobroduszny Croton nagle zmieni si� w bystrego
Poirota, nieomylnego Sherlocka Holmesa czy teďż˝ Pinkertona i po genialnym logicznym
wywodzie aresztuje oboje przest�pc�w: jego, Paw�a Rubisa, i Suzanne Ferton w jej
w�asnym atelier sztuki zdobniczej...

Nic podobnego, oczywi�cie, nie nast�pi�o. Siostra sier�anta bynajmniej nie

okaza�a si� mitem, lecz osob� z krwi i ko�ci (z powa�nym dodatkiem pulchnych,
doskonale zaokr�glonych wdzi�k�w, o ile mo�na by�o s�dzi� widz�c j� w
otwartym oknie dwupi�trowej kamieniczki odleg�ej o kilkadziesi�t krok�w od domu,
w kt�rym mieszka�a Chevrette). Croton zosta� powitany z wylewn�
serdeczno�ci�, a Pawe� zaledwie zdo�a� wym�wi� si� od zaproszenia na
fili�ank� kawy ze �mietank�.

Tak wi�c, pozbywszy si� ostatecznie wszelkich w�tpliwo�ci, m�g� wreszcie

zawr�ci� i z lekkim sercem skierowa� swego berlieta w stron� dworca i szosy do
Montpellier. Mia� wielk� ochot� wst�pi� do Chevrette, aby zanie�� jej
dobr� wiadomo��, ale nie uczyni� tego, nie chc�c kusi� licha. Chevrette
musia�a zaczeka� do jutra; tak nakazywa� rozs�dek i zwyk�a ostro�no��. Z
tych samych wzgl�d�w nie pojecha� r�wnie� do Aposto�a. Pusty, lekki w�z,
podskakuj�c na wybojach, przetoczy� si� przez przejazd kolejowy, zadudni� na
mo�cie, min�� rozwlek�e przedmie�cie i zwi�kszaj�c szybko�� pru�
g�adk� asfaltow� szos� w�r�d �wie�ej, wiosennej zieleni przesyconej
s�onecznym �wiat�em.

Pawe� pogwizdywa� jak�� melodi� i u�miecha� si� do w�asnych

my�li, kt�re teraz kr��y�y wy��cznie doko�a wdzi�cznej postaci
mademoiselle Suzanne Ferton.

background image

ROZDZIAďż˝ CZWARTY

Przyjechawszy nazajutrz do Marsyli poci�giem Pawe� najpierw zostawi� swoje

rzeczy w hotelu, a nast�pnie wyruszy� na poszukiwanie Aposto�a. Znalaz� go od razu
w Ognisku Polskim^ gdzie wst�pi�, aby zje�� �niadanie, i przysiad�szy si� do
jego stolika o�wiadczy� bez �adnych wst�p�w, �e chcia�by na w�asne oczy
zobaczy� �w kuter, kt�rego dow�dztwo Aposto� mu proponowa�. Noco�
wyra�nie si� ucieszy�.

— Zdecydowaďż˝ siďż˝ pan przecieďż˝! — powiedziaďż˝ potrzďż˝sajďż˝c swojďż˝ lwiďż˝

grzywďż˝.

— Jeszcze niezupeďż˝nie — odrzekďż˝ Paweďż˝ — ale zdrowe ideaďż˝y zaczynajďż˝

bra� g�r� nad moim defetyzmem. W ka�dym razie musz� si� przekona�, czy ta
kradziona �ajba nadaje si� do �eglugi, czy te� od razu p�jdzie na dno.

Apostoďż˝ nie zwracaďż˝ uwagi na jego sarkastyczny ton.
— Bardzo dobrze — powiedziaďż˝. — Mďż˝gďż˝by pan jutro pojechaďż˝ do Setďż˝?
Pawe� skin�� g�ow�.
— Jak siďż˝ ten kuter nazywa i gdzie stoi? — spytaďż˝.
— Nazywa siďż˝ ďż˝Galanoďż˝. To po hiszpaďż˝sku rekin czy teďż˝ jakaďż˝ szczegďż˝lna

odmiana rekina — wyjaďż˝niďż˝ Apostoďż˝. — Stoi w porcie rybackim, ale i tam trzeba
mie� przepustk�. Za�atwimy to, naturalnie, �eby pan nie mia� trudno�ci.

Pawe� zapyta� z kolei o za�og� i dowiedzia� si�, �e major Noco�

rozporz�dza� na razie tylko dwoma lud�mi, kt�rzy w�a�nie przeprowadzaj�
cz�ciowy remont motoru przy pomocy jakiego� miejscowego majstra ze stoczni rybackiej.

— Nasz mechanik nie jest wprawdzie marynarzem — wyznaďż˝ Apostoďż˝ z niejakim

zakďż˝opotaniem — ale to pierwszorzďż˝dny fachowiec. Zresztďż˝ zapoznaďż˝ siďż˝ juďż˝ z
manewrowaniem pod kierunkiem by�ego w�a�ciciela �Galano� i z pewno�ci�
da sobie radďż˝.

— Wyobraďż˝am sobie — westchn�� Paweďż˝ bez najmniejszego przekonania. —

Ktďż˝ to taki?

— Nazywa siďż˝ Maderak. Baltazar Maderak, byďż˝y szef warsztatďż˝w samochodowych

Warszawskiej Stra�y Ogniowej.

Pawe� omal nie parskn�� �miechem.

background image

— To rzeczywiďż˝cie pierwszorzďż˝dny nabytek — powiedziaďż˝. — A ten drugi?

Rze�nik, krawiec czy ginekolog?

— Ten drugi — rzekďż˝ niewzruszony Apostoďż˝ — urodziďż˝ siďż˝ w Lodzi (w

mie�cie �odzi, naturalnie) i...

Tym razem Pawe� nie wytrzyma� i roze�mia� si� g�o�no, ale i to nie

wyprowadzi�o Aposto�a z r�wnowagi.

— Jak go pan zobaczy, przestanie siďż˝ pan ďż˝miaďż˝ — zapewniďż˝ spokojnie. — Ten

cz�owiek bardzo si� panu przyda.

Opar� �okie� na stole i zacz�� wylicza� na palcach:
— Dwa lata walczyďż˝ w Hiszpanii...
— Po czyjej stronie — przerwaďż˝ mu Paweďż˝.
— Po stronie Frontu Ludowego — odrzekďż˝ major nie

T

chďż˝tnie. — Ale to nie ma nic do

rzeczy. Nauczyďż˝ siďż˝ hiszpaďż˝skiego i ma tam duďż˝o znajomoďż˝ci. — Wyliczaďż˝ dalej:
— Po wojnie domowej przez pewien czas ukrywaďż˝ siďż˝ pod Barcelonďż˝ u swoich
przyjaci� i p�ywa� na kutrze rybackim. W listopadzie 1939 przekrad� si� do Francji
i zaci�gn�� si� do II Dywizji Strzelc�w. Wcale nie�le si� tam spisywa�:
zarobi� dwa Krzy�e Walecznych. Co prawda zw�cha� si� potem z jak��
organizacj� komunistyczn�, zdaje si�, �e w Nancy, ale musia� stamt�d wia�,
bo Niemcy deptali mu po piďż˝tach. Trochďż˝ niespokojny duch — powiedziaďż˝, jakby go
chciaďż˝ usprawiedliwiďż˝. — No i trochďż˝ bolszewik — dodaďż˝. — Ale myďż˝lďż˝, ďż˝e to
nic nie szkodzi. Nasi hiszpa�scy przewodnicy to przecie� wy��cznie czerwoni, a pan z
pewno�ci� potrafi nim pokierowa�.

— Hm — mrukn�� Paweďż˝. — Wolďż˝ tego paďż˝skiego bolszewika niďż˝

stra�aka. Jak on si� nazywa?

— Ignacy Tatar. Przezywajďż˝ go Indio, bo ma ciemnďż˝ cerďż˝. Wyglďż˝da

rzeczywi�cie jak czerwonosk�ry.

— I to juďż˝ wszystko? — zapytaďż˝ Paweďż˝.
— Zanim pan wyruszy, wynajdďż˝ panu jeszcze ze dwďż˝ch, trzech ludzi obznajmionych z

�eglug�. Chcia�bym, �eby si� pan przedtem dobrze zorientowa� w niekt�rych
sprawach organizacyjnych. To s�, naturalnie, sprawy tajne i �ci�le zwi�zane z
przysz�� dzia�alno�ci� �Galano�.

Rozejrza� si� po niemal pustej sali i zacz�� �ciszonym g�osem

wtajemnicza� Paw�a w szczeg�y zadania, jakie mu powierza�. M�wi� teraz
zwi�le i jasno, stylem do�wiadczonego dow�dcy, kt�ry na wylot zna sytuacj� i ma
gotowy plan dzia�ania. Spo�r�d kilku miejscowo�ci na wybrze�u, mog�cych
spe�nia� rol� punkt�w ewakuacyjnych, pewne w�tpliwo�ci budzi� Port
Vendres jako po�o�ony bardzo blisko granicy hiszpa�skiej, a co za tym idzie, do��
pilnie strze�ony przez �andarmeri� i obserwowany przez ma�e okr�ty patrolowe.
Lecz z drugiej strony Port Vendres znajdowa� si� w pobli�u Perpignan, gdzie Aposto�
mia� doskonale zorganizowan� plac�wk� przerzutow�, kierowan� przez owego
weterynarza, o kt�rym Pawe� wspomina� z niejakim lekcewa�eniem, a kt�ry w
rzeczywisto�ci by� cz�owiekiem energicznym, odwa�nym i pe�nym inicjatywy.
Weterynarz nazywa� si� Seredy�ski i istotnie mia� za sob� trzy lata studi�w
weterynaryjnych, co prawda bez dyplomu. W organizacji nazywano go �doktorem�. Nie
my�la� zreszt� teraz o dyplomie. By� m�ody, ponosi�a go ��dza przyg�d
i tak w�a�nie traktowa� swoj� dzia�alno�� w Perpignan, wyprawiaj�c si�
raz po raz przez Pireneje do Barcelony i nawet dalej w g��b Hiszpanii, gdzie

background image

nawi�zywa� znajomo�ci, wyszukiwa� meliny i organizowa� coraz sprawniejszy
przemyt ludzi aďż˝ do granicy portugalskiej.

Seredy�ski proponowa� na punkt zaokr�towania odludne miejsce przy uj�ciu

rzeczki Tet, nad kt�r� o kilka kilometr�w ku zachodowi le�y Perpignan. Aposto�
chcia�, aby Pawe� przekona� si�, czy �Galano� zdo�a tam podej�� do
samego brzegu. Poza tym zale�a�o mu na zbadaniu przez Paw�a pozosta�ych
punkt�w ewakuacji morskiej pomi�dzy Marsyli� a Tulonem oraz pomi�dzy Cannes a
Nice� pod wzgl�dem mo�liwo�ci l�dowania i przyjmowania na pok�ad ludzi,
kt�rzy mieli by� przewiezieni do Gibraltaru.

— Mamy tam swoich konfidentďż˝w i wspďż˝pracownikďż˝w, staďż˝ych

mieszkaďż˝cďż˝w tych miejscowoďż˝ci — wyjaďż˝niďż˝. — Ale nie mogďż˝ polegaďż˝
wy��cznie: na ich zdaniu, je�eli chodzi o nawigacj� i miejsca dogodne do kotwiczenia
czy teďż˝ cumowania kutra. Musi pan to sprawdziďż˝ i ewentualnie skorygowaďż˝.

Przerwa� na chwil�, poniewa� Paw�owi podano zam�wion� potraw�,

zaczeka�, a� kelner odejdzie od stolika, i podj�� znowu:

— Naturalnie dam panu przewodnika, ďż˝eby siďż˝ pan nie pďż˝taďż˝ po wybrzeďż˝u w

poszukiwaniu wďż˝aďż˝ciwych osďż˝b i ich domďż˝w. To bďż˝dzie hm... kobieta —
powiedziaďż˝ spoglďż˝dajďż˝c na niego z ukosa. — Ale moďż˝na jej zaufaďż˝ — dodaďż˝ po
sekundzie.

— Rzadki przypadek, nieprawdaďż˝? — mrukn�� Paweďż˝ powstrzymujďż˝c

u�miech.

— Rzadki — zgodziďż˝ siďż˝ major. — Wolaďż˝bym, ďż˝eby jďż˝ pan traktowaďż˝ serio

— zacz�� znďż˝w po chwili namysďż˝u. — Dlatego lepiej bďż˝dzie, ďż˝eby pan o niej
wiedzia� co� nieco�, zanim was zaznajomi�. Ot� jest to m�oda Francuzka,
sierota, kt�rej ojciec straci� wzrok pod Verdun w poprzedniej wojnie. By�
zegarmistrzem i sam tylko prowadzi� sw�j ma�y warsztat w prowincjonalnym
mie�cie, wi�c rozumie pan, �e tam zapanowa�a straszna bieda. Suzanne mia�a
trudne dzieci�stwo, zw�aszcza �e by�y tam jakie� konflikty rodzinne, a po
�mierci ojca... No, mniejsza z tym. Do�� �e dziewczyna przy boskiej i ludzkiej
pomocy dosta�a si� do szko�y plastycznej i prowadzi�a troch� cyga�skie
�ycie. Zdaje si�, �e ju� w tym okresie zbli�y�a si� do PCF

12

*. To byďż˝ rok

1937 i, jak pan wie, w Hiszpanii toczy�a si� wojna domowa, a tu, we Francji, ros�a fala
bolszewicka. M�wi� o tym, �eby pan wiedzia�, �e teraz musimy z nimi
wspďż˝pracowaďż˝ — trudno...

Pawe� u�miechn�� si� ironicznie. Dla Aposto�a ta wsp�praca z

francuskimi �bolszewikami� by�a najwidoczniej spraw� nieco wstydliw�, a
zarazem stanowi�a tward� konieczno��.

— Mnie to bynajmniej nie przeszkadza — powiedziaďż˝ obojďż˝tnie.
— Tak? — bďż˝kn�� major unoszďż˝c brwi w gďż˝rďż˝. — Tym lepiej. Otďż˝ —

podj�� znowu — domyďż˝lam siďż˝, raczej mam pewne dane, ďż˝e nasza Suzanne bierze
czynny udziaďż˝ w Rďż˝sistance. Naturalnie sďż˝ tam nie tylko sami komuniďż˝ci — dodaďż˝
spiesznie. — Byďż˝ moďż˝e Suzanne nie naleďż˝y do partii, tego na pewno nie wiem. W
ka�dym razie nie odgrywa �adnej roli politycznej, jest pionkiem, ale pionkiem bardzo
po�ytecznym dla nas, a zapewne i dla nich. Pomaga nam, a niekiedy po�redniczy w
pewnych naszych kontaktach z nimi. Widzi pan, wielu naszych emigrant�w i �o�nierzy,
nie wy��czaj�c oficer�w, nale�y do R�sistance i st�d ta wsp�praca. Niestety

12

PCF - Partie Communiste de France — Komunistyczna Partia Francji.

background image

stronnictwa zachowawcze na razie przyj�y postaw� biern�, wi�c nie mamy wyboru...
Ale panu to przecieďż˝ nie przeszkadza.

— Ani trochďż˝ — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Szkoda, ďż˝e i w moim przypadku nie ma pan

wi�kszego wyboru...

— Liczďż˝ na paďż˝skďż˝ lojalno�� .-— powiedziaďż˝ Apostoďż˝. — Zresztďż˝

wydaje mi si�, �e jest pan cz�owiekiem bardzo odpowiednim do wykonania tych
zada�. Nawet pod wzgl�dem sympatii polityczno-spo�ecznych. Wracaj�c do tej
kobiety...

— Zdaje mi siďż˝, ďż˝e jďż˝ znam — przerwaďż˝ Paweďż˝. — Nazywa siďż˝ Suzanne

Ferton i mi�dzy innymi zajmuje si� projektowaniem wzor�w do tatua�u dla Francois
Lorii.

Aposto� uni�s� brwi w g�r�; wydawa� si� zak�opotany. Milcza�

przez chwil�, jakby co� rozwa�a� i waha� si� przed wypowiedzeniem jakiej�
my�li.

— Tak — odrzekďż˝ wreszcie, marszczďż˝c czoďż˝o. — Wie pan takďż˝e, gdzie ona

mieszka?

Paweďż˝ byďż˝ przygotowany na to pytanie.
— Zdaje siďż˝, ďż˝e gdzieďż˝ w okolicy Belsunce — powiedziaďż˝. — Nasza

znajomo�� jest raczej powierzchowna.

Major popatrzy� na niego spode �ba i zn�w si� zawaha�, ale w ko�cu

poda� mu dok�adny adres.

— Niech pan siďż˝ z niďż˝ zobaczy jeszcze dzisiaj. Powie jej pan hasďż˝o: ďż˝Galanoďż˝.

To wystarczy. Potem mo�e pan z ni� m�wi� zupe�nie otwarcie.

Pawe� u�miechn�� si� lekko. Ta zabawa w konspiracj� wydawa�a mu

siďż˝ dziecinnie naiwna.

— Kiedy mam siďż˝ do pana zgďż˝osiďż˝? — zapytaďż˝.
— Jutro z samego rana po zaliczkďż˝ na koszty podrďż˝y. A nastďż˝pnie — jak pan juďż˝

to wszystko obejrzy. My�l�, �e wystarczy panu tydzie�?

— Zapewne — mrukn�� Paweďż˝.
— Chciaďż˝bym... — zacz�� Nocoďż˝ i znďż˝w umilkďż˝, jakby nie mďż˝gďż˝ siďż˝

zdobyďż˝ na wyraďż˝enie nurtujďż˝cej go troski. — Chciaďż˝bym — powtďż˝rzyďż˝ —
�eby pan pami�ta�, �e panna Ferton zostanie tu, a pan wyjedzie. Czuj� si� do
pewnego stopnia odpowiedzialny za... za jej spok�j.

Pawe� zas�oni� usta serwetk�, �eby ukry� u�miech.
— Aleďż˝ pan ma kďż˝opotďż˝w! — powiedziaďż˝ potrzďż˝sajďż˝c gďż˝owďż˝.
Apostoďż˝ po raz pierwszy okazaďż˝ niejakie zniecierpliwienie.
— Jest pan jeszcze bardzo mďż˝ody, poruczniku — rzekďż˝ z naciskiem.
Pawe� mia� ju� na ustach ironiczn� odpowied�, �e wobec tego

nale�a�oby poczeka� kilka lat, a� dojrzeje, i dopiero wtedy przyst�pi� do
realizacji ca�ego przedsi�wzi�cia, ale powstrzyma� si�.

— Nic na to nie poradzďż˝, panie majorze — powiedziaďż˝ wzruszajďż˝c ramionami. — A

co do panny Ferton i jej spo- r~\ koju, wydaje mi si�, �e albo przecenia pan moje
zdolno�ci uwodzicielskie, albo uwa�a pan j� za sentymentaln� g�sk�. Poza tym,
o ile dobrze zrozumia�em, mam przy pomocy panny Ferton ustali� miejsca ewentualnych

background image

l�dowa� kutra

i na tym koniec?
Apostoďż˝ rozchmurzyďż˝ siďż˝ nieco.
— Bardzo dobrze pan to zrozumiaďż˝ -— odrzekďż˝. — Bďż˝dďż˝ -

;

na pana czekaďż˝

jutro ko�o godziny �smej rano w swojej kwaterze.

Wyci�gn�� r�k� na po�egnanie.
— Niech pan wstďż˝pi do panny Ferton przed poďż˝udniem. Pďż˝niej mďż˝gďż˝by pan jej

nie zastaďż˝.

Soit — mrukn�� Paweďż˝. — Zaraz tam pojadďż˝.
. Wypi� jeszcze fili�ank� kawy, zap�aci� i wyszed�. By� troch�

zirytowany t� rozmow�. Noco� zdawa� si� odgadywa� jego najskrytsze my�li,
do kt�rych zaledwie si� przyznawa�. Wtr�ca� si� w jego �ci�le prywatne, a
nawet intymne sprawy. Nie proszony wyst�powa� loco parentis

13

na rzecz biednej sieroty,

Chevrette, przewiduj�c rzewny melodramat...

No, Bďż˝g z nim — pomyďż˝laďż˝ nie bez pewnego uznania dla tej przenikliwoďż˝ci. —

Uoccasion fait le voleur

14

, ale przecie� Suzanne nie jest naiwnym dziewcz�ciem i w

og�le co, u stu diab��w, upowa�nia mnie, a tym bardziej pana majora do takich
rachunk�w bez gospodarza?!

Te rozwa�ania tak go poch�ania�y, �e omal nie min�� przystanku. Zgrzyt

hamulc�w w sam� por� zwr�ci� jego uwag�. Wsiad�, stan�� na tylnym
pomo�cie i zapali� papierosa. Na my�l, �e zobaczy Suzanne, zapomnia� o Noconiu.
Ogarn�� go przyjemny, weso�y nastr�j. Chwilami mia� idiotyczne uczucie, jakby
siďż˝ na nowo urodziďż˝. Zaczynaďż˝ dostrzegaďż˝ to, czego nigdy przedtem nie
zauwa�y�, a s�oneczna, wiosenna pogoda podnieca�a go jak lekkie wino. Wapienne
ska�y otaczaj�ce Stary Port i wynurzaj�ce si� z g�adkiej powierzchni morza o
czystej, b��kitnej barwie by�y o�lepiaj�co bia�e. �wie�a ziele� drzew,
kwitn�ce krzewy, zalotne ob�oki �egluj�ce nad zatok�, stada krzykliwych mew
przyci�ga�y wzrok, sprawiaj�c wra�enie czego� niezwyk�ego i
zachwycaj�cego, co ogl�da si� po raz pierwszy w �yciu.

No i — Chevrette! Paweďż˝ na prďż˝no usiďż˝owaďż˝ przekonaďż˝ siebie samego, ďż˝e

powoduje nim wy��cznie wsp�czucie dla niej. Machn�� na to r�k�.

Gdy Aposto� z w�a�ciw� sobie tajemnicz� min� i �mierteln� powag�

o�wiadczy�, �e mu przydzieli przewodnika w osobie m�odej Francuzki, Pawe�
domy�li� si� od razu, o kogo chodzi, a nast�pnie uzna� to za nader uprzejmy
u�miech losu. Perspektywa odbycia tygodniowej wycieczki po wybrze�u w takim
towarzystwie nie mog�a mu by� oboj�tna. Zaiste nowy rozdzia� tej sensacyjnej
przygody zapowiada� si� przyjemnie i romantycznie. Noco� by� do��
przenikliwy, aby to odgadn��.

Chevrette mia�a podkr��one oczy i wygl�da�a �a�o�nie. Otworzy�a

drzwi na odg�os dzwonka i ujrzawszy Paw�a na progu, cofn�a si� z lekkim
okrzykiem.

— Paul! To doprawdy lekkomyďż˝lnie z pana strony, ďż˝e pan tu przyszedďż˝.

13

W zast�pstwie rodzic�w (franc).

14

Sposobno�� stwarza z�odzieja (franc).

background image

— A to dlaczego? — zapytaďż˝ nieco stropiony.
Zamkn�a za nim drzwi i niemal szeptem powiedzia�a:
— Policja znalazďż˝a zwďż˝oki. Czytaďż˝am o tym w ďż˝Mďż˝tinďż˝...
— No i co?
— Aleďż˝... Czy pan chce, ďż˝eby pana aresztowano?
— Od kiedy paniďż˝ poznaďż˝em, absolutnie nie! — odrzekďż˝ wesoďż˝o. — Niech siďż˝

pani przestanie dr�czy�. Gaspard Aumont nie zosta� zamordowany; zmar�
�mierci� naturaln� na udar serca. Wiem to z ca�� pewno�ci�, z najlepszego
�r�d�a.

Patrzy�a na niego z niedowierzaniem, wi�c w kilku zdaniach opowiedzia� jej o

przebiegu wczorajszego �ledztwa, a w miar� jak m�wi�, na jej wymizerowanej buzi
odbija�y si� kolejno: zdumienie, nadzieja, wahanie i wreszcie nie-wys�owione uczucie
radosnego wzruszenia, kt�re nagle rozp�yn�o si� we �zach. Sta�a przed nim z
lekko opuszczon� g�ow� i zwisaj�cymi ramionami, a �zy toczy�y si� z jej
oczu jak groch, co i jego wzruszy�o o wiele bardziej ni� jakiekolwiek s�owa. Przez
chwil� nie wiedzia�, co pocz�� wobec tej powodzi. Podszed� bli�ej i
po�o�ywszy d�o� na ramieniu Suzanne potrz�sn�� j� lekko.

— Nie ma czego beczeďż˝ — powiedziaďż˝ trochďż˝ szorstko, czujďż˝c

niezrďż˝czno�� tej sytuacji. — Sďż˝owo dajďż˝, nie ma czego... Myďż˝laďż˝em, ďż˝e
siďż˝ ucieszysz...

Chevrette unios�a g�ow�, spojrza�a na niego b�yszcz�cymi oczyma i

niespodziewanie zarzuci�a mu r�ce na szyj�-

— To juďż˝ lepiej — uďż˝miechn�� siďż˝ i pocaďż˝owaďż˝ jďż˝.
Chcia� jeszcze co� doda�, ale poniewa� �w pierwszy poca�unek zosta�

gor�co odwzajemniony, zapomnia� o tym zupe�nie i nie poprzesta� na jednym.
Dopiero po d�u�szej chwili Suzanne wysun�a si� z jego ramion. Mia�a nieco
zamglone oczy i pa�aj�ce policzki.

Bon Dieu! — powiedziaďż˝a trochďż˝ zdyszana i jakby zgorszona wďż˝asnym

postďż˝powaniem. — Co za powitanie w przedpokoju! Pawle, jestem w siďż˝dmym niebie!

Uj�a go pod rami� i poci�gn�a do pracowni, gdzie teraz sta� tapczan, a tak�e

stďż˝ i parďż˝ krzeseďż˝.

— Nie mogďż˝am tam spaďż˝ — wskazaďż˝a ruchem gďż˝owy drugi pokďż˝j. — Te dwa

dni by�y okropne. Och, Pawle, jak si� ciesz�!

— Musimy to oblaďż˝ — oďż˝wiadczyďż˝ Paweďż˝. — To i jeszcze coďż˝ innego. Ga-la-

no — wyskandowaďż˝ naďż˝ladujďż˝c gďż˝os majora Noconia, unoszďż˝c brwi i marszczďż˝c
czo�o.

Chevrette zrobi�a okr�g�e oczy.
— To ty?!
— Ja! — wyznaďż˝ Paweďż˝ kďż˝adďż˝c dďż˝oďż˝ na sercu.
— Apostoďż˝ uprzedziďż˝ mnie, ďż˝e kogoďż˝ tu przyďż˝le, ale nie powiedziaďż˝ mi nic

wi�cej. My�la�am, �e to b�dzie Indio.

— Przepraszam za taki zawďż˝d — rzekďż˝. — Z pewnoďż˝ciďż˝ Indio...
Nie pozwoli�a mu doko�czy�.
— Nie bďż˝dďż˝ nieznoďż˝ny, Pawle, bo siďż˝ znďż˝w rozpďż˝aczďż˝! To zdaje siďż˝

background image

jedyny skuteczny �rodek na twoje z�o�liwo�ci.

— Nie — zaprzeczyďż˝ Paweďż˝ obejmujďż˝c jďż˝ mocno. — Ten drugi jest znacznie

lepszy.

— Ba! — powiedziaďż˝a Chevrette mru��c oczy.

Obudziwszy siďż˝ nazajutrz, Paweďż˝ w pierwszej chwili nie zdawaďż˝ sobie sprawy,

gdzie si� znajduje. Dopiero gdy jego wzrok zawadzi� o rozstawione sztalugi, wr�ci�a
mu pami�� poprzednich zdarze�.

Staďż˝o siďż˝ — pomyďż˝laďż˝. — Ten Apostoďż˝ mďż˝gďż˝by byďż˝ nawet prorokiem...

Niczego przed niďż˝ nie ukrywaďż˝em — usprawiedliwiďż˝ siďż˝ przed samym sobďż˝.

Ale natychmiast u�wiadomi� sobie, �e ta sprawa zaczyna przybiera� nieco inny

obr�t, ni� mu si� zdawa�o. Przeczuwa�, �e nie b�dzie mu tak �atwo
odej�� stďż˝d — moďż˝e na zawsze. Oczekujďż˝ca go przygoda, Gibraltar, nawet pierwsze
dow�dztwo straci�y co� ze swego uroku...

Przejdzie mi — powiedziaďż˝ sobie. — Loin des yeux, loin de coeur!

15

Us�ysza� jaki� ruch za nie domkni�tymi drzwiami i ma-: chinalnie

przegarn�� palcami zmierzwione w�osy, ale Chevrette nie ukaza�a si� w progu. Jej
wieczorowa suknia ze z�otej lamy le�a�a na krze�le. Wczoraj wygl�da�a w niej
bardzo efektownie. W �Astorii�, gdzie jedli kolacj�, a potem ta�czyli na dansingu,
zwraca�a powszechn� uwag�. By�a w �wietnym humorze po wypitym winie,
jakkolwiek z pocz�tku czu�a si� cokolwiek onie�mielona. A mo�e troch�
udawa�a onie�mielenie, przez wrodzon� kokieteri�? Wiedzia�a, �e jej z tym do
twarzy, a Pawe� nigdy nie mia� ca�kowitej pewno�ci, gdzie ko�czy si� owa
nieco naiwna, bezpo�rednia jej szczero�� i zaczyna subtelna, dowcipna gra.

Wďż˝aďż˝nie: gra — pomyďż˝laďż˝. — Jeu d'amour

16

. Mi�o�� na niby, niezbyt

serio, bez tragedii przy rozstaniu. Aposto� jest za staro�wiecki, �eby to zrozumie�.

Szmer za drzwiami powt�rzy� si� i teraz Chevrette wesz�a triumfalnie z

zastawion� tac�. By�a zar�owiona, u�miechni�ta i �wie�a. Wygl�da�a
na szcz�liw� m�od� m�atk� w miodowym miesi�cu.

— Dzieďż˝ dobry, Pawle — powiedziaďż˝a rumieniďż˝c siďż˝ bez widocznej przyczyny.
— Dzieďż˝ dobry, Suzanne — odrzekďż˝ Paweďż˝. — ďż˝licznie wyglďż˝dasz i jesteďż˝

doprawdy nadzwyczajna! Mam wilczy apetyt, ale nie powinnaďż˝ mnie tak rozpuszczaďż˝:
ďż˝niadanie w ��ku — od wielu lat nie zdarzyďż˝o mi siďż˝ coďż˝ podobnego.

Chevrette powa�nie skin�a g�ow�.
— Tak wďż˝aďż˝nie przypuszczaďż˝am.
Postawi�a tac� na taborecie i usiad�a na brzegu tapczanu, a potem nape�ni�a

fili�anki i zabra�a si� do smarowania mas�em przypieczonych grzanek. Mog�o
si� wydawa�, �e ta czynno�� poch�ania ca�kowicie jej uwag�.

— Chevrette — zagadn�� Piotr — Apostoďż˝ powiedziaďż˝ mi, ďż˝e naleďż˝ysz do

R�sistance.

— Uhu — powiedziaďż˝a grubym gďż˝osem, robiďż˝c groďż˝nďż˝ minďż˝. —

Oberkommando boi siďż˝ mnie jak ognia.

15

Co z oczu, to z serca! (franc.)

16

Gra mi�osna (franc).

background image

Pawe� roze�mia� si�.
— Nie wďż˝tpiďż˝. Ale... Widzisz, Apostoďż˝ jest z pewnoďż˝ciďż˝ niezďż˝ym

organizatorem i dzielnym oficerem. Tylko wydaje mi si�, �e nie bardzo potrafi utrzyma�
j�zyk za z�bami.

— Och, wiem o tym — westchnďż˝a robiďż˝c powaďż˝nďż˝ minďż˝. — Na szczďż˝cie ma

o mojej osobie do�� sk�pe informacje, a przy tym nie udziela ich ka�demu.

— Mam nadziejďż˝ — mrukn�� Paweďż˝.
— Nie jestem przecieďż˝ ďż˝adnďż˝ grubďż˝ rybďż˝ — powiedziaďż˝a po chwili i

wyd�a policzki, �eby pokaza� Paw�owi, jak w jej mniemaniu wygl�da gruba ryba.
— Takie pďż˝otki jak ja nawet grubych ryb nie widujďż˝. Powiedz, czy wyglďż˝dam na tajnego
agenta X-27?

Pawe� parskn�� �miechem.
— Ani trochďż˝ — odrzekďż˝. — Wyglďż˝dasz co chwila inaczej i to jest doprawdy

czaruj�ce. Ale nie masz w sobie nic demonicznego. Nic z klasycznego repertuaru Marleny
Dietrich.

— Pewnie wolaďż˝byďż˝, ďż˝ebym miaďż˝a!
— Wolaďż˝bym, ďż˝ebyďż˝ mnie nie namawiaďż˝a na co innego. To siďż˝ na nic nie zda.
— Bardzo jesteďż˝ miďż˝y. Strasznie ciďż˝ lubiďż˝ — oďż˝wiadczyďż˝a. — Apostoďż˝

miewa czasem przeb�yski geniuszu.

— Wďż˝tpiďż˝ — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Powodujďż˝ nim przewaďż˝nie wzniosďż˝e

idea�y, przy czym got�w jest dla nich po�wi�ci� ka�dego. Przypuszczam, �e
zrobi na tym nielichďż˝ karierďż˝.

— W kaďż˝dym razie umie dobraďż˝ sobie ludzi. Baďż˝am siďż˝, ďż˝e przyďż˝le tu

kogoďż˝ innego.

— Tego Indio? — Wďż˝aďż˝nie.
— Znasz go?
— Tak. To wspaniaďż˝y czďż˝owiek, ale... Widzisz, Apostoďż˝ wymyďż˝liďż˝, ďż˝e

b�dziemy udawali par� malarzy. Dobry pomys�, ale Indio nie bardzo by si� do tej roli
nadawaďż˝.

— Za to ja — kapitalnie! Nie mam pojďż˝cia o malowaniu i nie potrafiďż˝ narysowaďż˝

najprostszej rzeczy.

— To nie szkodzi. Moďż˝esz udawaďż˝ kubistďż˝. I tak nikt siďż˝ na tym nie pozna.
— A Indio nie mďż˝gďż˝by udawaďż˝ kubisty?
— Wydaje mi siďż˝, ďż˝e nie. Jak go zobaczysz, to mi przyznasz racjďż˝. Zresztďż˝... sďż˝

jeszcze inne wzgl�dy. No, po prostu z tob� to zupe�nie co� innego.

— Aha — mrukn�� Paweďż˝ chrupiďż˝c grzankďż˝. — Nic tak nie zbliďż˝a ludzi, jak

wsp�lne usi�owanie zab�jstwa...

— Jesteďż˝ okropny! — wykrzyknďż˝a Chevrette. — Proszďż˝ ciďż˝, nie wspominaj o

tym.

— Przepraszam, juďż˝ nie bďż˝dďż˝ — powiedziaďż˝ skruszony.
— Przez caďż˝y ten nasz tydzieďż˝?
— Przez caďż˝y tydzieďż˝ i w ogďż˝le... Suzanne, tydzieďż˝ ma zaledwie siedem dni, a

potem...

background image

— Nie trzeba, myďż˝leďż˝, co bďż˝dzie potem, Pawle. Nie moďż˝na ��daďż˝ za wiele

od �askawego losu. Przecie� mog�o si� tak zdarzy�, �e nie spotkaliby�my
siďż˝ wcale.

— Nie mogďż˝ w to uwierzyďż˝ — odrzekďż˝ jakby w odpowiedzi na jakieďż˝ pytanie,

kt�re zaprz�tn�o go w tej chwili.

Chevrette patrzy�a na niego z czu�o�ci�. Powiedzia�a mu to, co ju�

wielokrotnie powtarza�a sobie tego ranka.

Muszďż˝ byďż˝ mďż˝na — myďż˝laďż˝a. — Ten tydzieďż˝ powinien byďż˝ pogodny i

szczďż˝liwy dla niego — dla nas obojga. Nie chcďż˝, ďż˝eby pamiďż˝taďż˝ o bliskim rozstaniu.
Wola�abym sama o tym zapomnie�, bodaj na siedem dni.

Wbrew tym �yczeniom i postanowieniom zbiera�o jej si� na p�acz. Ale

zdoby�a si� na u�miech.

— Teraz przyniosďż˝ ci dzbanek gorďż˝cej wody do golenia i pďż˝jdďż˝ siďż˝ ubraďż˝ —

oďż˝wiadczyďż˝a pewnym gďż˝osem. — Jedziemy do Apostoďż˝a, a potem do Setďż˝!

background image

ROZDZIA� PI�TY

Stan�wszy na pok�adzie �Galano� Pawe� zapomnia� na jaki� czas nie

tylko o bliskim rozstaniu z Chevrette, ale niemal o jej istnieniu. Suzanne odprowadzi�a go
tylko do basenu rybackiego, gdzie czeka� na nich Maderak, po czym zawr�ci�a do
miasta, aby poczyni� jakie� zakupy; mieli si� spotka� dopiero w po�udnie.

Maderak by� rumiany, t�gi, o rudawym zaro�cie, z wianuszkiem w�t�ych

w�os�w doko�a kulistej czaszki. W milczeniu przyj�� do wiadomo�ci
informacj� o mianowaniu Paw�a dow�dc�; przyjrza� mu si� uwa�nie,
spogl�daj�c ponad szk�ami okular�w w drucianej oprawie, kiwn�� g�ow�
jakby aprobujďż˝c wyglďż˝d szypra, powiedziaďż˝: — Chodďż˝my, panie kapitanie — i
ruszy� naprz�d wzd�u� nabrze�a.

— Jestem porucznikiem — sprostowaďż˝ Paweďż˝, ale mechanik zbyďż˝ tďż˝ uwagďż˝

pomrukiem, z kt�rego zdawa�o si� wynika�, �e jego zdaniem ka�dy dow�dca
statku powinien by� tytu�owany kapitanem.

— Za dwa—trzy dni dostaniemy pierďż˝cienie — odrzekďż˝ na pytanie o stan motoru. —

Posk�ada si� bloki do kupy i jak chodzi o motor, no to owszem. �eby tylko reszta
wytrzyma�a...

— Macie co do tego jakieďż˝ wďż˝tpliwoďż˝ci? — zaniepokoiďż˝ siďż˝ Paweďż˝. Maderak

wzruszyďż˝, ramionami.

— Ja siďż˝ na tym nie znam — powiedziaďż˝ niechďż˝tnie. — Pan kapitan sam zobaczy.
�Galano� nie przedstawia� si� okazale. Na dobr� spraw� by�a to stara

skorupa z p�yt stalowych na p� zjedzonych przez rdz�, co do kt�rych mo�na
by�o �ywi� podejrzenie, �e trzymaj� si� razem jedynie dzi�ki grubej warstwie
farby. Wysoki dzi�b g�rowa� nad pok�adem nieomal na r�wnym poziomie z
p�askim dachem nadbud�wki, przed kt�r� stercza� maszt z bomem. Na dachu
otoczonym galeryjk� le�a�a wios�owa ��dka, niewiele wi�ksza od
zwyk�ego b�czka, za ni� za� drugi, mniejszy maszt do rozpinania anteny. Kuter
mia� jedn�, co prawda do�� obszern� �adowni� i dwa ciasne pomieszczenia
dla za�ogi pod pok�adem na dziobie i na rufie, nie licz�c male�kiej kabiny szyperskiej
obok ster�wki.

Z tej kabiny, przypominaj�cej klatk� na kr�liki, wychyli� si� na spotkanie

Paw�a du�y, rozczochrany m�czyzna o smag�ej, opalonej s�o�cem twarzy,
czarnych oczach i ol�niewaj�cych z�bach, kt�re pokaza� w szerokim u�miechu.

background image

Pero

17

! i To chyba nasz szyper? — spytaďż˝ zwracajďż˝c siďż˝ ni to do Pawďż˝a, ni do

Maderaka.

Pawe� wyci�gn�� do niego r�k� na powitanie.
— Indio, nieprawdaďż˝?
— Tak jest, jefďż˝. Tak mnie nazywajďż˝ — odrzekďż˝ Indio potrzďż˝sajďż˝c jego

dďż˝oniďż˝. — Prawdziwe moje nazwisko jest Tatar. Ignacy Tatar. Ale w Hiszpanii i we
Francji nikt nie s�ysza� o Tatarach. Co innego u nas, na przyk�ad w �odzi.

— Ja nazywam siďż˝ Rubis — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Chciaďż˝bym dokďż˝adnie

obejrze� kuter i us�ysze�, co o nim s�dzicie.

— Rozumie siďż˝ — rzekďż˝ Indio. — Moďż˝e zaczniemy od dzioba?
Oprowadza� Paw�a po statku, zatrzymuj�c si� u ka�dego w�azu i

przej�cia, aby przepu�ci� przodem nowego szypra i okaza� mu w ten spos�b
nale�ny szacunek. M�wi� przy tym nieustannie, z w�a�ciw� sobie
p�ynno�ci�, lecz rzeczowo i ze znajomo�ci� przedmiotu.

— Ten ďż˝Galanoďż˝ nie bardzo wyglďż˝da na rekina — zauwaďż˝yďż˝, gdy skoďż˝czyli

przeglďż˝d i usiedli w cieniu na pokrywie luku. — Przypomina raczej coďż˝ poďż˝redniego
pomi�dzy ko�ysk� a fotelem na biegunach, jaki moja mamusia odziedziczy�a po
babce, i z pewnoďż˝ciďż˝ kiwaďż˝by siďż˝ nawet w suchym doku. Ale — moďż˝e mi pan
wierzyďż˝ albo nie — pďż˝ywaďż˝em juďż˝ na gorszych ďż˝ajbach i jakoďż˝ ďż˝yjďż˝.

— Sďż˝yszaďż˝em o tym — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Gdzie to byďż˝o?
— W Premia, niedaleko Barcelony — odrzekďż˝ Tatar. — Mam tam przyjaciďż˝, prostych

rybak�w. Ca�a wie� z�o�y�a si� na kupno ma�ego kaika z
trzydziestokonnym motorkiem, a ja by�em jednym z udzia�owc�w. Pero, co to by� za
kuter! Musieli�my pompowa� przynajmniej sze�� godzin na dob�, �eby go
utrzyma� na powierzchni, a ka�dy silniejszy podmuch wiatru grozi� mu
wywrďż˝ceniem. Ale ďż˝owiliďż˝my ryby — duďż˝o ryb. O wiele wiďż˝cej, niďż˝ mogďż˝y
z�owi� wszystkie �odzie z Premia razem wzi�te. Przemycali�my na nim tak�e
ludzi, kt�rzy musieli ucieka� przed Falang� do Francji. To nas zreszt� zgubi�o. A
raczej nie tyle nas, ile starego Manuela i nasz kaik...

— Cďż˝ siďż˝ z nim staďż˝o? — zapytaďż˝ Paweďż˝.
Seguridad przyďż˝apaďż˝a nas w cala Sagunto. Czekaliďż˝my w tej zatoce — to

niedaleko Walencji — na dwďż˝ch takich z Frontu Narodowego, ktďż˝rych trzeba byďż˝o
przerzuci� do Port Vendres. Ale zamiast nich zjawili si� karabinierzy. Ca�a za�oga
by�a na brzegu, z wyj�tkiem Manuela, naszego mechanika, kt�ry zosta� na kutrze.
Manuel utrzymywa�, �e ka�da copita skraca �ycie o jeden dzie�. (Gdyby to by�a
prawda, od dobrych dwudziestu lat powinienem leďż˝eďż˝ w grobie). Wiďż˝c — jak powiadam
— zostaďż˝ na kutrze, a my trzej poszliďż˝my do maďż˝ej bodegi coďż˝ przekďż˝siďż˝ i
skracali�my sobie nie tyle �ycie, ile czas przy dzbanku bardzo pod�ego wina. Mo�e
mi pan wierzy� albo nie, ale w�a�nie wstrzemi�liwo�� skr�ci�a �ycie
Manuela, bo karabinierzy wywlekli go na pok�ad, a potem corto y derecho

18

strzelili mu w

�eb. Nas w por� ostrzeg�a c�rka gospodarza, kt�ra mia�a przyprowadzi� tych
dw�ch honbres z s�siedniego pueblo. Uda�o jej si� uciec w chwili, gdy ich
aresztowano, a nawet jeden z nich zd��y� wetkn�� jej do r�ki jakie� papiery,
kt�re trzeba by�o odda� pewnej osobisto�ci w Barcelonie. Naturalnie
prysn�li�my z bodegi natychmiast, a poniewa� tylko ja umia�em czyta�, szyper

17

Przeb�g! (hiszp.)

18

Kr�tko i celnie (hiszp.).

background image

kazaďż˝ mi zaopiekowaďż˝ siďż˝ kopertďż˝ z papierami. Co siďż˝ tyczy kutra, to karabinierzy
przekazali go kanonierce policyjnej. Dowiedzia�em si� p�niej, �e przyby�a z
Walencji, wyholowa�a nasz dziurawy kuter na g��bi� i zatopi�a go wraz ze
zw�okami Manuela. Nie ma dw�ch zda�, �e w tym wszystkim kry�a si�
paskudna zdrada...

Indio umilk�, a gdy Pawe� z kolei zapyta�, czy mu si� uda�o dotrze� do

Barcelony i odda� ow� kopert� pod w�a�ciwym adresem, odrzek�, i� jest to
d�uga historia, kt�rej trudno wys�ucha� i kt�r� jeszcze trudniej opowiedzie�
nie sp�ukawszy gard�a �ykiem wina. Je�eliby wi�c szyper nie pogardzi�
butelkďż˝ tinto...

Pawe� o�wiadczy�, �e nie ma nic przeciw szklaneczce czerwonego wina, co

bardzo uj�o Ignacego Tatara. Znik� na kr�tk� chwil� w czelu�ci pionowej
schodni na rufie i wy�oni� si� stamt�d nios�c p�kat� litrow� butl� i dwa
aluminiowe kubki.

— Nie mamy innych naczyďż˝ — wyznaďż˝ z niejakim zakďż˝opotaniem — ale moďż˝e

mi pan wierzy� albo nie, tinto di rota mo�na pi� nawet z takich.

Pawe� uwierzy� i nie zawi�d� si�: wino by�o istotnie dobre, a szturman

�Galano�, wychyliwszy pe�en kubek, zacz�� zn�w opowiada�, jak tropiony i
�cigany przez �andarm�w par� miesi�cy kry� si� w g�rach, jak wreszcie
dotar� do Barcelony, zaj�tej ju� w�wczas przez faszyst�w, i jak po d�ugich
poszukiwaniach odnalaz� niejakiego Joa�uina Bravo, kt�ry by� perkusist� orkiestry
graj�cej w pewnym nocnym lokalu z dansingiem i wyst�pami artystycznymi.

- Ten Bravo nale�a� do jednego z naszych oddzia��w dywersyjnych, a w

trzydziestym ďż˝smym wziďż˝li go do Servicio Informacion — wyjaďż˝niďż˝. — Znaliďż˝my
si� dobrze, bo tak si� z�o�y�o, �e raz wyci�gn��em go z paskudnej
sytuacji. Ale to ca�kiem inna historia.

Dowiedzia�em si� od niego, �e cz�owiek, kt�remu mia�em wr�czy�

kopert� z dokumentami, zosta� rozstrzelany, wielu innych podzieli�o jego los, wielu
siedzia�o za kratami lub w obozach koncentracyjnych, a tylko nielicznym uda�o si� na
razie zachowa� �ycie i wolno��. My�l�, �e Joa�uin wiedzia� ju� wtedy
co� nieco� o ich dzia�alno�ci, ale nie chcia� albo nie m�g� otwarcie o tym ze
mn� m�wi�. Da� mi tylko do zrozumienia, �e niedobitki przyw�dc�w
republika�skich tworz� tajn� organizacj�, kt�ra pr�dzej czy p�niej podejmie
walk� z faszystami. Wtedy zapyta�em go, co mam zrobi� z dokumentami otrzymanymi
z Sagunto, a on odpowiedzia�, �e dowiem si� o tym we w�a�ciwym czasie albo
troch� p�niej, i kaza� mi przyj�� wieczorem do �Alhambry�, gdzie za�atwi
dla mnie po�redni kontakt. Mo�e mi pan wierzy� albo nie, ale wol� zawsze
wiedzie� wszystko raczej przed w�a�ciwym czasem ni� po nim, wi�c
usi�owa�em jeszcze co� z niego wyd�bi�. Ale Joa�uin okaza� si� twardy,
w�a�nie jak d�bowy pie�, i w ko�cu powiedzia� mi tylko, �e ten kontakt to
prawdopodobnie b�dzie pewna kobieta. Potem da� mi troch� pieni�dzy i niez�y
dow�d osobisty na nazwisko Carlosa Garrido, handlarza byd�em z Palma. Wstawi� tam
moj� star� fotografi� i znakomicie uzupe�ni� piecz��, tak �e pasowa�a jak
ula�. Po�yczy� mi te� swoje ubranie, kt�re by�o cokolwiek ciasne, ale du�o
lepsze ni� �achy, jakie mia�em na sobie.

Wyszli�my razem z jego mieszkania, a raczej z pokoiku, kt�ry odnajmowa� u

jakiej� wdowy obarczonej ca�� gromad� dzieci, i udali�my si� najpierw na obiad,
a nast�pnie do meliny, gdzie mia�em tymczasem zamieszka�. By�a to ma�a klitka

background image

nad gara�em i warsztatem samochodowym w dzielnicy portowej, s�siaduj�ca z
kantorem, w kt�rym przyjmowano klient�w i za�atwiano rachunki. Bravo pogada� z
w�a�cicielem gara�u, zap�aci� i wr�czy� mi klucz, a sam poszed� do
�Alhambry� na pr�b� nowych atrakcji artystycznych. Wobec tego postanowi�em
siďż˝ przespaďż˝, bo — jak juďż˝ panu mďż˝wiďż˝em — od tygodnia nie spaďż˝em na
prawdziwym ��ku, a moja mamusia zawsze mi m�wi�a, �e doros�y m�czyzna
potrzebuje trzech rzeczy: du�o po�ywnego jedzenia, du�o mocnego snu i mi�o�ci
dobrej kobiety. Poniewa� zjad�em obfity obiad, chcia�em teraz wyspa� si�
porz�dnie, a dopiero potem ewentualnie rozejrze� si� za mi�o�ci�.

Zna pan Barcelon�, jef�? Nie? A wi�c nie zna pan tak�e �Alhambry�.

W�a�ciwie by�a to taka troch� lepsza portowa knajpa, tyle �e do�� du�a.
Dawniej roi�o si� tam od marynarzy wszelkich narodowo�ci, od awanturnik�w i
podejrzanych gringos, a tak�e od ich dziewcz�t. Hombres finos oczywi�cie tam nie
bywali, nie chc�c miesza� si� z tak� publiczno�ci�, tym bardziej �e
�Alhambra� s�yn�a z b�jek i nie by�a miejscem bezpiecznym. Ale wiosn�
trzydziestego dziewi�tego roku zrobi�a si� modna. Odkryli j� najpierw niemieccy i
w�oscy lotnicy, a potem zacz�li przyje�d�a� z miasta nawet hiszpa�scy
caballeros. Z ulicy wchodzi�o si� do tego lokalu po kilku stopniach schod�w w d�,
jak do ka�dej bodegi, a potem do du�ej sklepionej sali. Pod jedn� �cian�, zaraz przy
wejďż˝ciu, byďż˝ bar z wysokimi stoďż˝kami; pod drugďż˝, naprzeciw — estrada dla orkiestry,
a obok przej�cie do toalety i do garderoby artyst�w. Wyst�py i ta�ce odbywa�y
si� po�rodku, mi�dzy stolikami a estrad�.

Przyszed�em tam ko�o godziny jedenastej wieczorem, kiedy jeszcze nie by�o

wielkiego t�oku, i usiad�szy przy barze zacz��em si� rozgl�da�. Przy stolikach
siedzieli wy��cznie m�czy�ni; jedyn� kobiet� na sali by�a barmanka. Mia�a
du�y biust, na nim du�� broszk� z kame�, we w�osach czarn� wst��k�
z du�� kokard�, a gdy u�miechn�a si� do mnie uprzejmie, spostrzeg�em, �e
ma r�wnie� mi�dzy innymi jeden du�y z�oty z�b. W tej chwili orkiestra
sko�czy�a gra� jaki� operowy kawa�ek, Bravo podszed� na chwil� do baru i
powiedzia� tej niezwyk�ej kobiecie o du�ych wdzi�kach i ozdobach, �e jestem jego
przyjacielem, Carlosem Garrido z Palma, i �eby �askawie zechcia�a nie bra� ode mnie
pieni�dzy za to, co tu wypij�, bo on sam ureguluje rachunek. Poniewa� m�wi� jej
po imieniu, Izabelo, pomy�la�em w pierwszej chwili, �e to w�a�nie b�dzie �w
kontakt, i muszďż˝ przyznaďż˝ — byďż˝em trochďż˝ zawiedziony, bo ta Izabela nie
nale�a�a do kwiat�w pi�kno�ci, a je�eli nawet, to ju� bardzo dawno
przekwit�a. Nie chc� przez to powiedzie�, jef�, �e by�a niesympatyczna.
Przeciwnie: rozmawia�a ze mn� bardzo uprzejmie, przewa�nie o cenach mi�sa, a
tak�e o moich obrotach byd�em w Palma i bez zbytecznych pyta� sumiennie
nape�nia�a m�j kieliszek, ilekro� go opr�ni�em.

Tymczasem na sali przybywa�o go�ci, orkiestra gra�a i Joa�uin musia� wali�

w b�ben, uderza� w �ele, dzwoni�, ko�ata� i w og�le robi� jak najwi�cej
ha�asu na swoich instrumentach, jak przystoi solidnemu perkusi�cie. Przy barze te�
prawie wszystkie miejsca by�y zaj�te, a obok mnie usiad� jaki� przystojny blondyn z
monoklem, obejrza� mnie od st�p do g��w i bardzo kiepsk� hiszpa�szczyzn�
zapyta�, co pij�. Powiedzia�em, �e tinto, na co si� skrzywi� i lekcewa��co
machn�� rďż˝kďż˝. ďż˝Napijmy siďż˝ lepiej dďż˝inuďż˝ — powiada. I zamďż˝wiďż˝
copit� dla nas obu. Od razu pozna�em, �e jest niemieckim oficerem, cho� mia� na
sobie cywilne ubranie. By� przy tym tak pijany, �e ju� nie wiedzia�, czy to jest
wtorek, czy Nowa Zelandia, wi�c nie chcia�em mu si� sprzeciwia�, �eby

background image

unikn�� jakiej� awantury, zw�aszcza �e wygl�da� jak diabe�, kt�ry
w�a�nie dosta� po pysku od drugorz�dnego anio�a i jest w z�ym humorze.

Po czwartej czy pi�tej kolejce troch� mu ul�y�o i zacz�li�my rozmawia�,

co prawda jak g� z prosi�ciem, bo on m�wi� na p� po niemiecku i rozumia� tylko
pi�te przez dziesi�te, co ja m�wi�em do niego. W ka�dym razie zdo�a�em mu
si� przedstawi� i dowiedzia�em si�, �e nazywa si� von Blenau i �e jest
zakochany bez wzajemno�ci w pewnej tancerce, Carmenie, kt�ra tu wyst�puje.
Czekali�my razem na ten wyst�p i pili�my dalej, naturalnie na jego rachunek, p�ki mu
si� nie zrobi�o niedobrze. Musia�em go wzi�� pod rami� i zaprowadzi� do
toalety, bo ledwie trzyma� si� na nogach. Zostawi�em go tam nad fajansow�
muszl�, a sam wr�ci�em na sal�, �eby zapyta� Joa�uina o m�j kontakt.
Trafi�em szcz�liwie na kr�tk� przerw� w muzyce i Joa�uin zszed� do mnie z
estrady. Usiedli�my przy stoliku s�u�bowym, tu� obok wej�cia do toalety, ale ten
osio� zamiast od razu powiedzie� o najwa�niejszej sprawie, zapyta� mnie, czy wiem,
�e Blenau jest niemieckim oficerem, i po jakiego diab�a z nim pij�, i czy nie
m�g�bym przynajmniej na ten wiecz�r obej�� si� bez takiego kompana.
O�wiadczy�em mu, �e wiem, co robi�, i �e nie jestem ma�ym dzieckiem,
kt�remu trzeba takie rzeczy t�umaczy�, ale on gada� jak nakr�cony i dopiero po
d�u�szej chwili zdo�a�em go przekona�, �e szkoda na to czasu. Rzeczywi�cie
by�o szkoda, bo ju� go wo�ali z estrady do nast�pnego numeru, wi�c nareszcie
zacz�� mnie poucza�, �e �ta kobieta� sama mnie tu znajdzie i �e ma ze mn�
dla pewnoďż˝ci wymieniďż˝ hasďż˝o. ďż˝Zapyta ciďż˝ — powiada szeptem — czy masz...ďż˝
No i trzeba nieszcz�cia, �e w tej samej chwili orkiestra zagra�a tusz bez niego, i to tak
gďż˝oďż˝no, ďż˝e nie dosďż˝yszaďż˝em, co mam mieďż˝, a tym bardziej — co mam
odpowiedzie�; na domiar z�ego z toalety wytoczy� si� m�j Niemiec i pad� mi w
obj�cia.

Bravo omal nie wyskoczy� ze sk�ry na ten widok, ale musia� raczej wyskoczy�

na estrad�, bo zaczyna� si� wyst�p. Zawo�a� jeszcze: �P�niej ci powiem!
� i ju� go nie by�o, a tymczasem obok nas, to znaczy obok mnie i Blenaua,
zatrzyma�a si� bardzo �adna i zgrabna se�orita w czarnej sukni z takim dekoltem,
�e mo�na by�o dosta� zawrotu g�owy. Przypuszczam, �e to w�a�nie
przytrafi�o si� Blenauowi, bo ca�kiem pozielenia� i omal nie rymn�� na
pod�og�, tak �e musia�em zn�w go podtrzyma� i pom�c mu usi���.
Das ist Carmena

19

— wybeďż˝kotaďż˝ mi do ucha, a potem, kiedy zaczďż˝a taďż˝czyďż˝,

zapomnia� o moim istnieniu i wyba�uszywszy na ni� oczy kompletnie zbarania�.

Siedzieli�my przy s�u�bowym stoliku do ko�ca jej wyst�pu i powiem panu, je

je, �e by�o na co patrze�, bo ta Carmen rzeczywi�cie mia�a talent w, nogach, nie
m�wi�c ju� o reszcie. Bardzo mi si� podoba�a i nawet ju� wtedy mia�em
ochotďż˝ zaznajomiďż˝ siďż˝ z niďż˝ bliďż˝ej, chociaďż˝ mďż˝j nieomylny instynkt — jak to
nazywajďż˝ kobiety, ktďż˝re piszďż˝ romanse — mďż˝wiďż˝ mi, ďż˝e ona naleďż˝y do tego
gatunku damulek, co to gotowe s� ukra�� ci z�oty z�b, kiedy �pisz u ich boku.

Podczas gdy wszyscy klaskali i krzyczeli, spojrza�em na Joa�uina, w nadziei, �e

teraz wreszcie dowiem si� od niego, co i jak mam m�wi�. Ale on potrz�sn��
przecz�co g�ow� i da� mi do zrozumienia, �ebym wr�ci� do baru. Blenau nie
chcia� i�� ze mn�, wi�c korzystaj�c z tego, �e Carmena droczy�a si� z
publiczno�ci� o bis, sam przemkn��em si� na swoje poprzednie miejsce i
zam�wi�em jeszcze jeden d�in. Wtedy, podczas gdy pierwszy skrzypek zapowiada�,
�e �wietna tancerka wyst�pi jeszcze raz po przerwie, a teraz musi odpocz��,

19

To jest Carmena (niem.).

background image

zauwaďż˝yďż˝em, ďż˝e Joaquin zamieniďż˝ z niďż˝ parďż˝ s��w — i jak mi siďż˝
zdawaďż˝o — oboje spojrzeli w mojďż˝ stronďż˝. To mi daďż˝o do myďż˝lenia, ale nie
zd��y�em jeszcze sformu�owa� �adnych przypuszcze�, gdy niespodziewane
zdarzenia potoczy�y si� jak... hm... jak karuzela!

Po tym ostatnim por�wnaniu Indio zrobi� dramatyczn� pauz� i wykorzystawszy

j� dla nape�nienia kubk�w, zatopi� wzrok w oczach Paw�a.

— Mam nadziejďż˝, ďż˝e nie bardzo pana nudzďż˝, jefďż˝? — powiedziaďż˝

b�yskaj�c z�bami w nieoczekiwanym u�miechu.

— Ani trochďż˝ — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Wasze opowiadanie warte jest tego wina.

Znakomite!

Indio zmru�y� powieki jak pog�askany kot i lekko skin�� g�ow�.
Napijmy siďż˝, jefďż˝. Jest pan bardzo wyrozumiaďż˝y — zauwaďż˝yďż˝ z udanďż˝

skromno�ci�.

Zapali� papierosa, kt�rym Pawe� go pocz�stowa�.
Gauloise bleu — mrukn�� wypuszczajďż˝c k��b dymu. — Wtedy, w

Hiszpanii by�o o nie bardzo trudno i w�a�nie dlatego... Ale to mi dopiero p�niej
przyszďż˝o do gďż˝owy, wiďż˝c — po kolei.

Poci�gn�� jeszcze �yk wina i m�wi� dalej, nie wyja�niwszy wtr�conej

uwagi na temat braku gauloise'�w w Hiszpanii:

— Patrzyďż˝em ciďż˝gle na tďż˝ Carmenďż˝ i zobaczyďż˝em, ďż˝e mďż˝j Niemiec coďż˝

do niej szwargoce i o co� j� prosi, a ona tylko kr�ci g�ow�, �e nic z tego nie
b�dzie, gdy wtem us�ysza�em st�umiony huk, jak od wybuchu bomby, a nast�pnie
odg�osy gwa�townej strzelaniny i wrzaski dobiegaj�ce z zewn�trz, od ulicy. Zaraz
potem przy wej�ciu na sal� zrobi� si� t�ok, ho wesz�o kilkana�cie os�b
naraz, a jeszcze kilkadziesi�t pcha�o si� za nimi pomimo protest�w portiera.
Wi�kszo�� z nich cisn�a si� przy barze, bo nie.by�o wolnych stolik�w;
potr�cali mnie i moich s�siad�w, ��daj�c wina i wszelkich napoj�w tak
natarczywie, jakby umierali z pragnienia, a se�ora Izabela nie mog�a da� sobie rady i
wygl�da�o na to, �e za chwil� zupe�nie straci g�ow�. Tymczasem Carmena
widocznie sp�awi�a zakochanego Blenaua, bo dostrzeg�em go �egluj�cego ku mnie
to lewym, to prawym halsem, ostro pod pr�d. Poniewa� nadal by� zielonkawy, a jego
miejsce przy ladzie zosta�o zaj�te, wsta�em, �eby mu ust�pi� swego. Ale zanim
do mnie dop�yn��, na sal� wesz�a policja, mo�'e ze dwudziestu mundurowych i
kilku seguridad po cywilnemu, a jeden z oficer�w kaza� wszystkim sta� i nie rusza�
si�. Trzeba przyzna�, jef�, �e oni umiej� dzia�a� szybko i sprawnie: w p�
minuty zostali�my otoczeni, porozdzielani na ma�e grupy, i za�o�y�bym si�,
�e wszystkie mo�liwe wyj�cia z bodegi by�y pilnie strze�one. Zacz�o si�
sprawdzanie dokument�w i powierzchowna rewizja, przy czym tylko w�oscy i niemieccy
oficerowie jej nie podlegali. Tych spo�r�d go�ci i personelu, kt�rzy mieli papiery w
porz�dku i nie budzili �adnych podejrze�, przepuszczano przez kordon na lew�
stron� sali, wi�c wkr�tce pod barem, zrobi�o si� lu�no. Czeka�em na swoj�
kolej z niejak� emocj�, bo'nie by�em ca�kiem pewien paszportu don Carlosa Garrido
z moj� fotografi� i niezupe�nie autentyczn� piecz�ci�, ale to, co mi si�
przydarzy�o, mog�oby mnie zgubi�, nawet gdyby owa piecz�� zosta�a
odci�ni�ta jak najbardziej legalnie przez g��wnego komendanta policji. Mianowicie
oficer sprawdzaj�cy dokumenty, zamiast wyci�gn�� r�k� po m�j paszport,
zapyta� mnie, czy siedzia�em przy barze na sto�ku, obok kt�rego stoj�.
Powiedzia�em, �e tak, a dopiero potem spojrza�em na sto�ek i zobaczy�em, �e

background image

le�y tam siedmiostrza�owy mauzer.

Mo�e mi pan wierzy� albo nie, ale ten widok zrobi� na mnie nieprzyjemne

wra�enie i poczu�em si� troch� nieswojo, zw�aszcza �e policjant patrzy� na
mnie ironicznie i z politowaniem, jakby mia� przed sob� sko�czonego durnia. Naturalnie
pr�bowa�em przem�wi� mu do rozumu i wyt�umaczy�, �e to nie m�j
pistolet i �e kto� go tu podrzuci�, ale na nic by si� to nie zda�o, gdyby nie Izabela.
Ta nadzwyczajna kobieta nagle odzyska�a zwyk�� energi� i zacz�a pytlowa� w
mojej obronie: o�wiadczy�a, �e siedz� w �Alhambrze� od godziny jedenastej i
�e jestem dobrym i niewinnym obywatelem, i �e dopiero dzi� przyjecha�em do
Barcelony z Palma, i �e nigdy przedtem nie by�em w tym lokalu, i �e. z pewno�ci�
nie wiedzia�bym, co zrobi� z pistoletem, nawet gdybym go wygra� na dobroczynnej
tomboli w stowarzyszeniu kobiet katolickich pod wezwaniem .�wi�tej Zyty. No i niech pan
sobie wyobrazi, jef�, ten kontratak zrobi� swoje, a reszty dokona�o w�ciek�e
natarcie Blenaua, kt�ry zn�w poczu�, �e musi napi� si� ze mn� d�inu, i
kaza� dow�dcy karabinier�w i�� do diab�a. Co prawda policja wy�owi�a
ju� kilku podejrzanych, a mi�dzy innymi jakiego� sympatycznego ch�opca, kt�ry
— jak mi siďż˝ zdawaďż˝o — wszedďż˝ na salďż˝ zaraz po strzaďż˝ach i przez caďż˝y czas
kr�ci� si� ko�o mnie, wi�c dow�dca ob�awy zadowoli� si� tym wynikiem
i ostatecznie nawet nie obejrza� mego paszportu. By�a to rzeczywi�cie wyj�tkowo
pomy�lna niespodzianka, ale czeka�a mnie jeszcze jedna, dla odmiany bardzo przykra:
mi�dzy aresztowanymi zobaczy�em Joa�uina Bravo, i to skutego kajdankami...

Poczu�em si� osamotniony i szczerze zmartwiony, bo po pierwsze lubi�em

Joa�uina i zawsze uwa�a�em go za jednego z najpewniejszych i zarazem najbardziej
zaradnych towarzyszy, a po drugie, z chwil� gdy zosta� aresztowany, straci�em
jedyn� niezawodn� mo�liwo�� oddania powierzonych mi dokument�w we
w�a�ciwe r�ce. Pozostawa�y mi tylko domys�y, a raczej szukanie po omacku,
kt�ra z kobiet obecnych w �Alhambrze� mog�aby odegra� rol� owego kontaktu z
przyw�dcami tajnej organizacji republika�skiej. Na domiar z�ego nadal nie zna�em
has�a i nie mia�em zielonego poj�cia, w jaki spos�b uda mi si� wykona� ca�e
to zadanie tak, �eby nie pope�ni� b��du o nieobliczalnych konsekwencjach.

Na razie wchodzi�y w rachub� tylko dwie kobiety: se�ora Izabela i Carmena. Ale

przecie� nie mia�em �adnej pewno�ci, �e to jedna z nich. Postanowi�em wi�c
zosta� tu do ko�ca i czeka�, bo wszak ta w�a�ciwa mia�a znale�� mnie
sama. Tymczasem policja zabra�a aresztowanych, Joa�uina zast�pi� jaki� inny
perkusista, cz�� publiczno�ci wysz�a i na sali zrobi�o si� troch� lu�niej.
Korzystaj�c z tego zaproponowa�em Blenauowi, �eby�my usiedli przy wolnym
stoliku, i chcia�em uregulowa� nale�no�� za swoje tinto, ale Izabela mrugn�a na
mnie i wszystko razem policzy�a w rachunku Blenaua, kt�ry zap�aci� nie
sprawdzaj�c sumy, a potem zaraz poholendrowa� do tego stolika i zam�wi� u kelnera
ca�� butelk� d�inu. Pr�bowa�em zaprotestowa� przeciw takiemu rozliczeniu
(co prawda niezbyt energicznie), ale Izabela tylko wzruszy�a ramionami i zapyta�a, czy
mam �le w g�owie. Czy ma m...

Niech si� pan nie �mieje z mojej naiwno�ci, jef�. Przecie� nawet takie pytanie

mog�o by� has�em i dlatego przez chwil� waha�em si�, co odpowiedzie�,
tylko �e nic mi nie przychodzi�o na my�l i w ko�cu da�em 'temu spok�j, i
usiad�em z moim Niemcem, �eby wypi� jeszcze kapk� dla rozja�nienia umys�u.

Atrakcje zn�w si� zacz�y, ale Blenau wcale si� nimi nie interesowa�, cho�

jedna, bardzo �adniutka pie�niarka wyra�nie robi�a do niego oko. Dopiero wyst�p
dw�ch �ongler�w zwr�ci� jego uwag�, zapewne dlatego, �e byli tak

background image

nadzwyczajnie do siebie podobni, i� ja sam rozr�nia�em ich wy��cznie po
krawatach, a on chyba przypuszcza�, �e mu dwoi si� w oczach. Dwoi�o mu si�
rzeczywi�cie, bo kiedy powiedzia�em, �e z pewno�ci� s� bli�niakami,
mrukn�� z podziwem: ďż˝No, no, wszyscy czterej?ďż˝ — iw dowďż˝d uznania
pos�a� im przez kelnera cztery szklaneczki d�inu. Bracia wypili d�in, uk�onili
si� nam grzecznie i nie wr�cili ju� do garderoby, tylko jeden z nich przysiad� si� do
jakiego� stolika opodal nas, a drugi wszed� na estrad� i dopiero wtedy zauwa�y�em
�e to w�a�nie on zast�puje Joa�uina.

Teraz zn�w przysz�a kolej na Carmen�. Ta�czy�a najpierw tango, a potem

zapateado w tak zawrotnym tempie, �e zdawa�a si� fruwa� po sali. Musia�o to
by� nawet przy jej treningu dosy� m�cz�ce, bo stanowczo nie chcia�a bisowa�,
mimo uporczywych oklask�w, przyj�a natomiast zaproszenie Blenaua do naszego stolika i
o�wiadczy�a, �e napije si� kieliszek czego� zimnego. Blenau by� tak
uszcz�liwiony, �e nieomal wytrze�wia� i nie czekaj�c na kelnera, sam polecia�
do bufetu zam�wi� butelk� szampana, a ja tymczasem przedstawi�em si� jej,
naturalnie jako don Carlos Garrido z Ciudad-de-las-Palmas, i powiedzia�em, �e u nas na
Mallorce absolutnie czego� podobnego do jej zachwycaj�cego ta�ca nie mo�na
zobaczy�, chyba w sennym marzeniu albo w kinie na ameryka�skim filmie w kolorach
natury. Ten komplement dosy� si� jej spodoba�, bo u�miechn�a si� i kiwn�a
g�ow�, a potem zapyta�a, czy mam mo�e ameryka�skie papierosy. Owszem,
mia�em i pocz�stowa�em j� zaraz, ale ona, zamiast wzi�� mego camela,
patrzy�a mi uparcie w oczy i w ko�cu powiedzia�a, �e w�a�ciwie wcale nie ma
ochoty na papierosa i �e lepiej b�dzie, jak nie zapali. Na t� chwil� wr�ci� Blenau,
a za nim kelner z butelk� w lodzie i ju� nie mog�em dalej z t� Carmena swobodnie
rozmawia�, bo oboje zacz�li m�wi� po niemiecku, co zreszt� wyda�o mi si�
bardzo dziwne, a nawet podejrzane. Niewiele z tej gadaniny zrozumia�em, ale zdaje si�,
�e Bienauowi chodzi�o o jakiego� faceta, z kt�rym ona cz�sto si� widywa�a.
W ka�dym razie bardzo pr�dko si� pok��cili, a on by� taki w�ciek�y, �e
s�ysza�em, jak zgrzyta� z�bami, i w ko�cu powiedzia� jej, �e zabije j� i
siebie, ale ona tylko roze�mia�a mu si� w nos i posz�a do swojej garderoby, a ten
bli�niak, co siedzia� niedaleko nas przy stoliku, wsta� i wyszed� za ni�. Blenau
chcia� si� zerwa� i lecie� za nimi, �eby j� udusi� czy te� spoliczkowa�, a
mo�e nawet zastrzeli�, ale zdo�a�em go powstrzyma�, a potem zacz��em mu
perswadowa�, �eby si� nie przejmowa�, i mi�dzy innymi powiedzia�em mu,
ďż˝e sam jestem czďż˝owiekiem, ktďż˝ry ma ogromny szacunek dla kobiet, bo — moďż˝e mi
wierzyďż˝ albo nie — moja mamusia teďż˝ byďż˝a kobietďż˝, a mďż˝j ojciec zawsze mi
m�wi�, �e nie ma najmniejszego sensu bi� kobiet�, a tym bardziej do niej
strzela�, dop�ki dzia�a normalny ruch pasa�erski na kolejach i mo�na pojecha�
sobie poci�giem tam, gdzie jej nie ma. Nie wiem, czy mu trafi�em do przekonania, ale w
ka�dym razie o�wiadczy�, �e musi to przespa�, i czy nie zechcia�bym go
odprowadzi� do samochodu, kt�ry na niego czeka, bo on czuje, �e ma dzi� s�ab�
spr�yn� i jeszcze gdzie� po drodze klapnie. Powiedzia�em �bardzo prosz�,
Blenau zap�aci� za d�in i szampan, i wyszed�em z nim na ulic�, a potem
wsadzi�em go do s�u�bowego wozu i po�egnali�my si� bardzo serdecznie, i
wr�ci�em do �Alhambry�, bo przecie� w naszej butelce zosta�o jeszcze sporo
d�inu, a szampan by� nietkni�ty i wszystko by�o zap�acone.

Przy wej�ciu natkn��em si� na jednego z bli�niak�w i mia�em dziwne

wra�enie, �e sta� tam przez ca�y czas, od chwili gdy wyszed�em z Blenauem, jakby
nas �ledzi�. Poniewa� widzia�em poprzednio, jak Carmena z nim rozmawia�a
id�c do garderoby, pomy�la�em, �e mo�e si� czego� o niej dowiem, je�li go

background image

zaprosz� na szklaneczk� d�inu, i tak te� zrobi�em. Dowiedzia�em si� jednak
tylko, �e obaj �onglerzy s� istotnie bli�niakami i nazywaj� si� Felipe i Porfirio
Escand�n oraz �e Carmena jest ich dalek� krewn�. Felipe (bo to by� w�a�nie
Felipe i nosiďż˝ niebieski krawat, a jego brat — pomaraďż˝czowy) powiedziaďż˝ mi jeszcze,
�e nie wie, za co aresztowano Joa�uina Bravo, �e go prawie nie zna� i �e w�tpi
r�wnie�, aby Carmen� z Joa�uinem ��czy�a bli�sza znajomo��.
Czu�em, �e k�amie i �e nic z niego nie wyci�gn�, wi�c tylko mu
powiedzia�em, �e ta Carmena strasznie mi si� podoba, chyba najwi�cej ze wszystkich
kobiet, jakie w �yciu spotka�em, i �e musz� j� jeszcze zobaczy�, i czy mo�na z
ni� chwil� porozmawia�. Felipe najpierw wypi� dwie copity d�inu, a potem
powiedzia�, �e Carmena teraz je kolacj� w garderobie, wi�c m�g�bym tam
p�j�� na par� minut, ale on za nic nie r�czy, bo kobiety miewaj� swoje kaprysy i
humory, i mo�e si� tak zdarzy�, �e akurat �le trafi�. Wobec tego zostawi�em
go przy butelce, a sam po�eglowa�em do garderoby i zapuka�em do trzecich drzwi po
lewej stronie, tak jak Felipe mnie obja�ni�, i rzeczywi�cie by�a tam Carmena.

Nie wiedzia�em od czego zacz��, wi�c tylko powiedzia�em, �eby sobie nie

bra�a do serca tej sprzeczki z Blenau-em, zw�aszcza �e ju� go wyprawi�em do
domu, a sam jestem do jej dyspozycji, i czy nie napi�aby si� ze mn� szampana, kt�ry
tymczasem doskonale si� zamrozi�. Ale ona widocznie by�a w z�ym humorze, bo
bardzo si� zdziwi�a, �e tak bez ceremonii si� jej narzucam, i wyrazi�a niejakie
zainteresowanie, co, u diab�a, mnie do tego upowa�nia. Przemawia�a do mnie z g�ry,
jakby chcia�a da� mi do zrozumienia, �e powinienem ucz�szcza� na lekcje dobrego
wychowania, gdzie ucz�, jak je�� szparagi nie maj�c serwetki zawi�zanej pod
brodďż˝ i tak dalej.

Musia�em wyja�ni�, �e na dobr� spraw� uratowa�em jej �ycie, bo von

Blenau chcia� j� zastrzeli�, i powt�rzy�em jej wszystkie argumenty, jakich
u�y�em, aby go powstrzyma�, a tak�e przytoczy�em zdanie mojego ojca na temat
obchodzenia si� z kobietami. Ale Carmena odpowiedzia�a mi, �e doprawdy nie jest
ciekawa, co twierdzi� m�j ojciec, i �ebym w ko�cu doprawdy raczy� wyjawi�, o
co mi chodzi, bo w przeciwnym razie zadzwoni na portiera i doprawdy ka�e mnie
wyrzuci� na zbity �eb. No to ja zrobi�em zmartwion� min� i powiedzia�em, �e
zawsze mia�em przeczucie, �e moje braki w wykszta�ceniu i wychowaniu
doprowadz� mnie kiedy� do katastrofy, i gdybym wiedzia�, �e kiedykolwiek spotkam
tak� wytworn� dam�, przez ca�e �ycie uczy�bym si� dobrego tonu na kursach
korespondencyjnych i teraz na pewno m�wi�bym do niej �licznie, jak jaki spiker z radia
albo ksi��� Walii, a poza tym — ďż˝e do ďż˝mierci bďż˝dďż˝ wdziďż˝czny memu
przyjacielowi, Joa�uinowi Bravo, kt�ry tu si� ze mn� um�wi�, bo inaczej nie
ujrza�bym przecie� najpi�kniejszej tancerki w ca�ej Hiszpanii, dla kt�rej
straci�em spok�j, serce i rozum, a got�w by�bym straci� tak�e ca�y sw�j
maj�tek.

Nie wiem, czy pan zauwa�y�, jef�, ale to fakt, �e bez wzgl�du na to, kim jest

kobieta, nawet bardzo rozgniewana, wystarczy da� jej do zrozumienia, �e zawr�ci�a
nam w g�owie, a w dziewi�ciu wypadkach na dziesi�� przestanie si� z�o�ci�
i da siďż˝ na to nabraďż˝, bo — jak utrzymywaďż˝ mďż˝j ojciec — kobiety od poczďż˝tku
�wiata dawa�y si� na to nabiera�. I mo�e mi pan wierzy� albo nie, ale gdyby
w�� w raju o tym nie wiedzia�, �aden z nas by tu teraz nie by� i ludzko�� by
si� nie rozmno�y�a, bo Adam do tej pory nic by nie zauwa�y�, przynajmniej
je�eli chodzi o t� w�a�nie spraw�. Tak czy owak i mnie si� uda�o do pewnego
stopnia, bo Carmena przesta�a si� z�o�ci� i nawet przez jaki� czas patrzy�a na

background image

mnie bardzo zach�caj�co i przychylnie, a potem westchn�a i wsta�a, i powiedzia�a,
�e wydaj� si� jej zajmuj�cy i sympatyczny, ale �e jest ju� wielki czas, �ebym
st�d zmiata�, bo ona teraz musi si� przebra� i wr�ci� do domu, a jak b�d�
znowu w Barcelonie, �ebym wst�pi� do �Alhambry�, to mo�e ze mn� wypije
kieliszek czegoďż˝ zimnego.

Nie by�o to wiele, ale zawsze co�, wi�c postanowi�em, �e przyjd� tu znowu

nazajutrz, a przez noc u�o�� sobie jaki� lepszy plan dzia�ania, i powiedzia�em
�Do zobaczenia, aniele�, a potem wr�ci�em na sal� i da�em kelnerowi
dziesi�� pesetas, �eby przechowa� m�j szampan do jutra, i wyszed�em na
ulicďż˝.

Niewiele brakowa�o do �witu, ale by�o bardzo ciemno, a ja musia�em i��

pieszo, bo ca�y m�j maj�tek (kt�ry got�w by�bym straci� dla Carmeny)
wynosi� oko�o siedemdziesi�ciu pesetas i nie mog�em go trwoni� na taks�wki.
Szed�em wi�c pustymi zau�kami portowymi w stron� mojej meliny i
rozwa�a�em w my�lach ka�de zdanie, jakie wypowiedzia�y do mnie tej nocy
se�ora Izabela i se�orita Carmena, i stara�em si� znale�� w ich s�owach
pocz�tek has�a, o kt�rym m�wi� Bravo.

W�a�nie przypomnia�em sobie co� wa�nego, na co nie zwr�ci�em uwagi

we w�a�ciwym czasie, gdy us�ysza�em za sob� szybkie kroki. Obejrza�em si�
i w s�abym �wietle odleg�ej latarni rozpozna�em obu �ongler�w z
�Alhambry�. Szli w t� sam� stron� co ja, wi�c zacz�li�my rozmawia� i
Porfirio powiedzia�, �e zna kr�tsz� drog� na prze�aj przez jaki� sk�ad
desek, a we trzech mo�emy �mia�o i�� tamt�dy. Przele�li�my przez
rozwalony murek, min�li�my zaniedbany, zaros�y zielskiem i krzakami ogr�d, gdzie
na. sznurach suszy�a si� n�dzna, podarta bielizna, a nast�pnie zobaczyli�my
wysokie sterty desek i belek, pomi�dzy kt�rymi by�y tak w�skie przej�cia, �e
musieli�my i�� g�siego. Porfirio prowadzi�, ja szed�em drugi, a Felipe na
ko�cu i w�a�nie on w pewnej chwili podstawi� mi nog�, a jego braciszek rzuci�
si� na mnie i obaj usi�owali mnie obezw�adni�, co zreszt� wcale nie wysz�o im
na zdrowie, bo za�atwi�em ich w niespe�na minut�, i to tak skutecznie, �e nie
mogli wsta� o w�asnych si�ach. Korzystaj�c z tego, wr�ci�em do ogrodu,
odczepi�em jeden sznur i zanim si� opami�tali, zwi�za�em ich razem na
siedz�co, plecami do s�upa, a jak ju� troch� oprzytomnieli, wetkn��em
kaďż˝demu z nich papierosa miďż˝dzy pozostaďż˝e zďż˝by i sam takďż˝e zapaliďż˝em, bo —
moďż˝e mi pan wierzyďż˝ albo nie — byďż˝em trochďż˝ zirytowany i chciaďż˝em siďż˝
uspokoiďż˝.

Potem o�wiadczy�em im, �e �le trafili, bo nawet gdyby im si� uda�o, to

zdobyliby w sumie siedemdziesi�t pesetas i troch� drobnych, i �e to doprawdy bardzo
brzydko z ich strony u�ywa� takiego podst�pu wobec cz�owieka, kt�ry nie tylko
nic im nie zawini�, ale jeszcze zafundowa� im par� szklaneczek d�inu. Na to Felipe
powiedzia�, �e wcale nie chodzi�o im o pieni�dze i �e nie chcieli zrobi� mi nic
z�ego, tylko spodziewali si� zdoby� pewne papiery, je�li mia�bym je przy sobie.
Poczu�em, �e jestem na tropie, i zapyta�em, kto ich do tego nam�wi�, ale Porfirio
wyr�n�� braciszka �okciem pod �ebro i pomimo wszelkich usi�owa� niczego
wi�cej si� nie dowiedzia�em.

Czu�em si� troch� zm�czony, bola�y mnie stawy i mi�nie, bo przecie�

sam pan rozumie, jef�, �e i ja oberwa�em co� nieco� od tych bli�niak�w,
wi�c pomy�la�em, �e chyba p�jd� si� przespa�. �Sied�cie tu i
opowiadajcie sobie bajeczki — powiadam do nich — a jak siďż˝ stďż˝d wydostaniecie,

background image

znajd�cie sobie jakie� spokojniejsze zaj�cie, �eby�cie nie musieli mie� do
czynienia z takimi facetami jak ja, bo to wam zaoszcz�dzi porozbijanych nos�w i innych
k�opot�w. Adi�s!

20

� I poszed�em z powrotem przez te wszystkie wertepy, �eby

znale�� w�a�ciw� drog�.

Na drugi dzie�, wybieraj�c si� do �Alhambry�, pr�bowa�em

odgadn��, jak� now� atrakcj� wymy�li dla mnie Carmena, bo podejrzewa�em,
�e to w�a�nie ona nas�a�a na mnie tych bli�niak�w. Nie wiedzia�em tylko,
czy ta �licznotka nie jest przypadkiem na �o�dzie caudillo, bo przecie� nie zna�em
has�a i nie mia�ej �adnej pewno�ci, a jej stosunki z Blenauem wcale mi si� nie
podoba�y. Pomy�la�em sobie, �e tego wieczora mo�e si� to sko�czy� dla
mnie gorzej, i przy goleniu przyjrza�em si� sobie w lustrze, rozwa�aj�c, jak d�ugo
jeszcze b�d� ca�y, w jednym kawa�ku, bo zdawa�em sobie spraw�, �e takie
szukanie w�a�ciwego kontaktu po omacku nie nale�y do najzdrowszych zaj��.
Zastanawia�em si� te�, czy tym razem wzi�� z sob� starego efena, bo przecie�
pan rozumie, jef�, �e cz�owiek bez efena pod r�k�, zw�aszcza id�c na takie
spotkanie, jest akurat tyle wart co marynowany schab dla rabina. Ostatecznie jednak nie
wzi��em ani efena, ani dokument�w, tylko jak mog�em najlepiej ukry�em je na
ma�ym stryszku za przepierzeniem.

Poszed�em do �Alhambry� wcze�nie, kiedy jeszcze nie by�o tam nikogo z

lepszych, nocnych go�ci, i od razu po^ stanowi�em sprawdzi� s�uszno��
domys�u, o kt�rym ju� panu wspomnia�em, a kt�ry przyszed� mi do g�owy w
chwili, gdy poprzedniego dnia zobaczy�em na ulicy doganiaj�cych mnie �ongler�w.
Ten domys� opiera� si� na jednym pytaniu, jakie mi zada�a Carmena, i na
przypuszczeniu, �e donna Izabela r�wnie� zna has�o.

Poszed�em do baru, przywita�em si� uprzejmie z Izabel� i zapyta�em z

naciskiem, czy mo�e ma ameryka�skie papierosy, a ona prze�widrowa�a mnie
wzrokiem, rozejrza�a si� i p�g�osem odpowiedzia�a, �e pali tylko gauloise bleu.
To by�o troch� ni w pi�� ni w dziesi�� i nie wiedzia�em, co mam m�wi�
dalej, bo przecie� nie pyta�em, jakie ona pali, a w dodatku gauloise'�w nigdzie wtedy
nie mo�na by�o dosta�. Izabela przygl�da�a mi si� wyczekuj�co, wi�c
wreszcie wykrztusi�em, �e prosz� o jedn� paczk�, a ona wydoby�a j� ze
schowka pod lad� i pyta, czy chc� tak�e angielskie craven A. Wi�c na wszelki
wypadek wzi��em tak�e paczk� craven�w i zacz�li�my rozmawia� o
Joa�uinie Bravo, ale wywnioskowa�em z tej rozmowy, �e ona nie mo�e by�
kontaktem i o niczym nie wie, nawet o Carmenie, cho� prawdopodobnie pe�ni jakie�
mniej wa�ne funkcje w tutejszej organizacji. Poprosi�em j�, �eby kaza�a
zamrozi� moj� butelk� szampana, i powiedzia�em, �e przyjd� za chwil�, a
potem poszed�em do garderoby i zapuka�em do Carmeny, kt�ra bardzo si�
zdziwi�a, �e zn�w tu jestem, i zapyta�a dosy� niegrzecznym tonem, dlaczego nie
wr�ci�em na Mallork� do swoich kr�w i baran�w. Powiedzia�em, �e pi�kne
kobiety maj� u mnie pierwsze�stwo przed krowami, nawet je�eli nasy�aj� na mnie
zbir�w, i zapyta�em, czy nie wie, jak si� miewaj� se�or Felipe i seiior Porfirio
Escand�n, a ona dosta�a wypiek�w i patrzy�a na mnie tak, �e cz�owiek mniej
wytrzyma�y chyba zamieni�by si� w kupk� popio�u, ale w ko�cu si�
opanowa�a i o�wiadczy�a, �e doprawdy nie wie, o kim m�wi�, i mo�e
doprawdy poszed�bym sobie z jej garderoby, bo j� strasznie nudz�. Wtedy
wyja�ni�em jej, �e gdy poprzedniego dnia zapyta�a mnie, czy mam ameryka�skie
papierosy, zapomnia�em powiedzie�, �e pal� tylko gauloise'y bleu; wyj��em z

20

Do widzenia! (hiszp.)

background image

kieszeni otwart� paczk�, a poniewa� zrobi�a okr�g�e oczy i mia�em
wraďż˝enie, ďż˝e jej zabrakďż˝o tchu, dodaďż˝em jeszcze, ďż˝e mam takďż˝e craveny A, i —
kt�re ona woli? Skutek tego kr�tkiego przem�wienia przeszed� wszelkie moje
oczekiwania, bo ona obj�a mnie za szyj� i zanim si� zorientowa�em, co ja najlepszego
robi�, zauwa�y�em, �e j� ca�uj� jak nie wiem co, i mo�e mi pan wierzy�
albo nie — to wcale nie byďż˝o przykre, a zresztďż˝ wydaďż˝o mi siďż˝, ďż˝e jest
najwďż˝aďż˝ciwsze w danych okolicznoďż˝ciach. Ale — niech pan bďż˝dzie spokojny, jefďż˝
— nic wielkiego siďż˝ przez to nie staďż˝o i nie straciďż˝em gďż˝owy, bo zawsze miaďż˝em
sk�onno�ci do ca�owania �adnych kobiet, zw�aszcza je�eli to nie
przeszkadza�o moim obowi�zkom �o�nierza i rewolucjonisty. Ta Carmena wisia�a
mi na szyi jak okiennica na zawiasach i m�wi�a bardzo poetycznie, �e nie spotka�a w
�yciu wielu m�czyzn takich jak ja i �e przypominam jej rodzinne strony i otwarte,
s�oneczne portreros, ale ja jej nie powiedzia�em, co ona mi przypomina, bo jeszcze mnie
bola�y wszystkie gnaty po wczorajszej bijatyce z bli�niakami, a przecie� chcia�em do
ko�ca utrzyma� mi�� atmosfer� tego spotkania. No i w�a�nie wtedy do
garderoby wszedďż˝ von Blenau...

Ignacy Tatar uderzy� przy tych s�owach otwart� d�oni� na p�ask o

pokryw� luku, a� podskoczy�y opr�nione kubki, a butelka tinto zachwia�a si�
niebezpiecznie. Chwyciďż˝ jďż˝ bďż˝yskawicznie, powiedziaďż˝: — Pardonnez moi, patron!

21

i

— i nalaďż˝ do peďż˝na.

— Wypijmy jej zdrowie, jefďż˝ — rzekďż˝ podnoszďż˝c w gďż˝rďż˝ swďż˝j kubek. —

Ostrzeg�a mnie!

Pawe� spe�ni� jego �yczenie i poda� mu papierosa.
Gauloise bleu — mrukn��. — To byďż˝o hasďż˝em?
— To i craven A — potwierdziďż˝ Indio. — A ta Carmena... — westchn�� i nagle

uďż˝miechn�� siďż˝ po swojemu, szeroko, bďż˝yskajďż˝c zďż˝bami. — Pues nada
powiedziaďż˝ lekko, jakby siďż˝ zawstydziďż˝ owego sentymentalnego westchnienia. — Nic
takiego — powtďż˝rzyďż˝ po polsku. — Ale bďż˝dďż˝ co bďż˝dďż˝ ostrzegďż˝a mnie i wtedy
przekona�em si� ostatecznie, �e mog� jej zaufa�.;Zobaczy�a tego Blenaua w
lustrze i szepn�a mi do ucha, �ebym uwa�a�, bo mam go za plecami. To mi naturalnie
wystarczy�o. Rozci�gn��em go na ziemi, zanim zd��y� si�gn�� po
pistolet, a potem zmusi�em go, �eby wypi� duszkiem p� butelki koniaku, kt�ry
Carmena mia�a u siebie. Ten koniak uspokoi� go do reszty, bo z pewno�ci�
przyszed� ju� nie�le zaprawiony, i w par� minut usn�� jak niemowl�, a
Carmena powiedzia�a, �e ju� ona si� nim zajmie, cho� doprawdy wola�aby
mn� si� zaj��, i �ebym zaraz pojecha� na ulic� Del Fuerte pod numer
osiemnasty, gdzie mieszka pewien lechero, niejaki Por tez, i �ebym zapyta� o se�ora
Fernandeza, kt�remu �mia�o mog� wr�czy� dokumenty. Chcia�em jeszcze
dowiedzie� si�, kto to jest ten Fernandez, ale Carmena powiedzia�a, �e doprawdy nie
ma czasu do stracenia i �e doprawdy b�dzie lepiej, je�eli tego wieczoru nie poka��
si� ju� w �Alhambrze�, bo i tak b�dzie mia�a do�� k�opot�w z
Blenauem, ale jutro m�g�bym tu wst�pi� w czasie popo�udniowej pr�by i wtedy
porozmawiamy.

Wobec tego wzi��em taks�wk�, pojecha�em do mojej meliny, zabra�em

stamt�d efena i kopert� z tymi papierami, a potem kaza�em si� zawie�� na Del
Fuerte, na drugi koniec miasta, gdzie diabe� m�wi dobranoc. Wysiad�em na rogu ulicy i
poszed�em do owego lechero, kt�ry naturalnie spa� o tej porze, ale jako� si� tam

21

Przepraszam, szefie (franc).

background image

dosta�em i przekona�em go, �eby obudzi� se�ora Fernandeza. Okaza�o si�,
�e to by� Fernandez Leon, dziennikarz, kt�rego zna�em, a przynajmniej
widywa�em w r�nych miejscach na froncie, bo by� naszym korespondentem wojennym.
By� tam r�wnie� Jose Diaz, sekretarz partii, o kt�rym pewnie pan s�ysza�,
jef�. Obaj klepali mnie po ramieniu i Diaz powiedzia�, �e dobrze zas�u�y�em
si� republice i czy nie mia�bym ochoty przedosta� si� do Francji przez zielon�
granic�, bo trzeba tam dostarczy� pewne wiadomo�ci. Zgodzi�em si� dosy�
nieopatrznie, bo w�a�ciwie mia�em raczej ochot� na sp�dzenie paru tygodni z
Carmena, ale ju� taki jestem, �e �atwo mnie wzi�� pod w�os, a za p�no
dowiedziaďż˝em siďż˝, ďż˝e oni chcďż˝, ďż˝ebym zaraz wyruszyďż˝ w drogďż˝. Ale —
s�owo si� rzek�o, wi�c postanowi�em od�o�y� prywatne przyjemno�ci na
p�niej, jak wr�c� z Francji. I w ten spos�b, jak pan widzi, jef�, zostawi�em w
Barcelonie zap�acon�, ale nawet nie napocz�t� butelk� szampana oraz bardzo
�adn� i ju� prawie zupe�nie ob�askawion� se�orit�, kt�r�
zd��y�em tylko raz wyca�owa�, a co najgorsze, wcale tam nie wr�ci�em, bo
zacz�a si� wojna z faszystami i to wyda�o mi si� wa�niejsze od nich obu, to jest od
tej butelki i od Carmeny. A teraz, jef�, wydaje mi si�, �e za waszym zezwoleniem
nale�a�oby jeszcze wypi� za pomy�lno�� naszego �Galano�, poniewa�
ostatek wina w butelce przynosi szczeg�ln� pomy�lno�� w takich sprawach.

Pawe� nie mia� nic przeciw takiemu zako�czeniu opowie�ci swego szturmana,

wi�c Indio po raz ostatni nape�ni� kubki, po czym zamachn�� si� i wyrzuci�
pust� butl� daleko na �rodek basenu.

Salud! — powiedziaďż˝ szczerzďż˝c zďż˝by.
Salud! — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝. — Dziďż˝kujďż˝ za poczďż˝stunek, Indio.

background image

ROZDZIA� SZ�STY

Pocz�tek kwietnia by� pogodny, ciep�y, nieomal upalny. W spokojnym, nagrzanym

powietrzu unosi�a si� wo� kwitn�cych sad�w, �agodne powiewy po�udniowe
przynosi�y s�ony zapach morza, �wie�� zielono�� ��k, p�l i winnic
srebrzy�a poranna rosa, �piewa�y ptaki, brz�cza�y pszczo�y i ca�a przyroda
zdawa�a si� wysila�, aby stworzy� sielankowe t�o dla kr�tkiego romansu dwojga
ludzi, kt�rzy postanowili nie pami�ta� o bliskim rozstaniu, a przynajmniej o nim nie
m�wi�.

To postanowienie w praktyce okaza�o si� zreszt� niewykonalne, poniewa�

wszystkie rozmowy i wywiady przy spotkaniach Paw�a ze znajomymi i przyjaci�mi
Cheyret-te obraca�y si� doko�a przysz�ej jego dzia�alno�ci na morzu, kt�rej
pocz�tek oznacza� zarazem koniec owej sielanki. Oszukiwali si� wi�c nawzajem,
udaj�c, �e nie my�l� o tym, gdy s� tylko we dwoje, ale ich poca�unki, spojrzenia
i s�owa zdradza�y, �e ju� nie panuj� nad uczuciem, kt�remu dali si�
unie��, i �e nie�atwo przyjdzie im po�egna� si�, a potem zapomnie�.

Pawe� na pr�no usi�owa� przem�wi� sobie do rozs�dku i pozby� si�

tych tkliwych, sentymentalnych my�li. Co gorsza, nie bardzo potrafi� je ukrywa� i
wyobra�a� sobie, �e wszyscy doko�a odgaduj�, i� jest bez pami�ci zakochany.
Gniewa�o go to i je�eli Suzanne asystowa�a przy rozmowach prowadzonych z
kierownikami plac�wek ewakuacyjnych lub z konfidentami zamieszka�ymi na
wybrze�u, traktowa� j� nieco z g�ry, z pewn� szorstko�ci�, kt�ra jemu
samemu wydawa�a si� p�niej sztuczna i niesmaczna.

Chevrette natychmiast to dostrzeg�a i zwykle zaraz po wst�pnych wyja�nieniach

dotycz�cych osoby Paw�a sz�a nad morze, aby tam na niego czeka� szkicuj�c
rybackie �odzie, sieci rozwieszone na �erdziach czy te� otaczaj�ce j� dzieciaki o
k�dzierzawych w�osach i opalonych s�o�cem buziach. Gdy Pawe� mija� j�,
aby wraz z miejscowym nauczycielem, rybakiem czy te� farmerem obejrze� dost�p do
brzegu, rzuca�a mu porozumiewawcze spojrzenie i u�miech, na kt�ry odpowiada�
zmru�eniem oka. Potem m�czy�ni wst�powali do gospody na szklaneczk� wina, a
wreszcie Paweďż˝ wracaďż˝ sam i wtedy — jeďż˝li dana miejscowo�� nadawaďż˝a siďż˝
do lďż˝dowania w szczegďż˝lnych okolicznoďż˝ciach — Chevrette sporzďż˝dzaďż˝a szkic
wed�ug jego wskaz�wek.

Ka�dy z takich wywiad�w zajmowa� im kilka godzin. Reszta dnia nale�a�a do

nich.

background image

Nie nocowali nigdy w tych ma�ych osadach i wioskach, lecz w najbli�szym mie�cie

lub w jakiej� miejscowo�ci letniskowej, gdzie ich kr�tki pobyt nie zwraca� niczyjej
uwagi. Jadali, gdzie siďż˝ zdarzyďż˝o — w oberďż˝ach i zajazdach, w portowych barach i w
eleganckich restauracjach dla turyst�w. Czasem wyp�ywali na morze w wynaj�tej
�odzi, czasem w�drowali pieszo, bocznymi drogami, przy czym Pawe� przekona�
si�, �e Chevrette jest wytrwa�ym piechurem i potrafi biec znacznie pr�dzej od niego.
To ostatnie odkrycie nast�pi�o podczas przelotnego, lecz bardzo ulewnego deszczu, przed
kt�rym uciekali na wy�cigi w szczerym polu, aby schroni� si� w jakiej� szopie.
Pawe� by� nieco zawstydzony, �e zosta� tak daleko w tyle, i w�wczas wysz�o na
jaw, �e Chevrette zawdzi�cza swoje przezwisko w�a�nie wrodzonej �mig�o�ci
n�g, wydoskonalonej jeszcze na boiskach lekkoatletycznych.

Po takich marszach i wyczynach odpoczywali u drobnych dzier�awc�w, pili zimne

mleko przechowywane w piwnicy albo odsta�e wino, zagryzaj�c �wie�ym chlebem i
serem. Ich rozmowy — poza tym, co sobie mďż˝wiďż˝ zakochani — dotyczyďż˝y g��wnie
ludzi, z kt�rymi Pawe� styka� si� teraz za po�rednictwem Chevrette, i zahacza�y
niejednokrotnie o w�asne dzieje ich dwojga z dawniejszych czas�w, kiedy jeszcze nie
mieli poj�cia, �e spotkaj� si� kiedykolwiek w �yciu, ale Suzanne nie wspomina�a
nigdy swego ojczyma. Pawe� zr�cznie omija� ten niew�tpliwie przykry dla niej temat,
za co by�a mu wdzi�czna i okazywa�a to z naiwn� impulsywno�ci�, kt�ra z
kolei wzrusza�a go bardziej, ni� m�g�by si� spodziewa�. M�wili te� czasem
o wojnie, chocia� te sprawy nasuwa�y my�l o coraz bli�szym rozstaniu, i tu Chevrette
zdobywa�a si� na przemy�lne manewry, aby nie okaza�, jak bardzo obawia si� tej
chwili.

Pawe� z pocz�tku zdawa� si� nie dostrzega� jej dyplomacji. Podrwiwa� z

siebie, �e pozwoli� si� op�ta� przez patriotyczny zapa� Aposto�a i �e wbrew
zdrowemu rozs�dkowi bierze udzia� w akcji opartej na z�udzeniach.

— Na jakich zďż˝udzeniach? — spytaďż˝a Chevrette.
— Na mniemaniu, ďż˝e walnie przyczyniamy siďż˝ do przyszďż˝ego zwyciďż˝stwa nad

faszyzmem.

— Ty w to nie wierzysz? — Spojrzaďż˝a na niego szeroko otwartymi oczyma, w ktďż˝rych

malowa�o si� zdumienie.'

— Och, mam nadziejďż˝, ďż˝e Niemcy w koďż˝cu tak czy owak przegrajďż˝ wojnďż˝ —

odrzekďż˝ wykrďż˝tnie. — Ale gdybyďż˝my oboje nie mieszali siďż˝ do tej sprawy, i tak by
przegra�y. Hitlera nie zwyci�y ani Aposto�, ani wasza R�sistance, ani nawet Wielka
Brytania. Mog� o tym zadecydowa� tylko dwie pot�gi: Zwi�zek Radziecki i Stany
Zjednoczone! W�a�ciwie nie mog�; b�d� musia�y!

— No dobrze — powiedziaďż˝a Chevrette — ale gdyby teraz we Francji, i w Polsce, i w

Anglii, i wsz�dzie w Europie usta�a walka, to przecie�... Pawle, ty wcale tak nie
my�lisz!

— Moďż˝e niezupeďż˝nie tak .— przyznaďż˝ z uďż˝miechem. — Ale wolaďż˝bym, ďż˝eby

by�o ju� po wszystkim i �eby nasze bohaterskie wysi�ki uleg�y zapomnieniu, co
prawdopodobnie pr�dzej czy p�niej nast�pi.

Chevrette odpowiedzia�a u�miechem na jego u�miech i dopiero teraz Pawe�

zauwa�y�, jak bardzo by�a przej�ta przed chwil�.

Zgrywam siďż˝ przed niďż˝ — pomyďż˝laďż˝ zďż˝y na siebie.
Jej prostota w pojmowaniu tego, co w g�rnolotnych odezwach i przem�wieniach

radiowych z Londynu nazywano obowi�zkiem wobec ojczyzny, by�a wzruszaj�ca. Ale

background image

Pawe� wiedzia�, �e nie tam jest �r�d�o natchnienia kieruj�cego jej
przekonaniami. Chevrette umia�a my�le� i czu� samodzielnie; mo�e tylko
wpďż˝yw ojca — owego zegarmistrza, socjalisty i bohatera spod Verdun — przyczyniďż˝ siďż˝
do wyboru, jakiego dokona�a.

M�wi�a o ojcu zawsze ze wzruszeniem i cz�sto powo�ywa�a si� na jego

zdanie czy te� post�powanie w zasadniczych sprawach. Musia� to by� cz�owiek o
gor�cym sercu i jasnym umy�le. I teraz, gdy Pawe� niejako przyzna�, �e uznaje
celowo�� czynnej walki przeciw naje�d�com, my�li Chevrette zwr�ci�y si�
ku ojcu.

— Papa zawsze mďż˝wiďż˝, ďż˝e trzeba walczyďż˝ nawet w pojedynkďż˝, nie

oglďż˝dajďż˝c siďż˝ na innych — powiedziaďż˝a. — Czďż˝owiek, ktďż˝ry walczy, wzbudza
sympatiďż˝. Najdzielniejsi pomogďż˝ mu, a wtedy walka staje siďż˝ powszechna. Nawet kiedy
straci� wzrok, nie zmieni� si� wcale. By� przekonany, �e w jakim� stopniu i on
uratowaďż˝ Francjďż˝.

— Ale Francja zapomniaďż˝a mu to wynagrodziďż˝ — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝.
— Czy walczysz dla nagrody? — zapytaďż˝a. Zajrzaďż˝ jej w oczy.
— Kto wie... — odrzekďż˝ ďż˝miejďż˝c siďż˝. — Moďż˝e juďż˝ nawet wzi��em

niewielkďż˝ zaliczkďż˝!

Tymczasem wojna toczy�a si� w powietrzu nad Wielk� Brytani� i na ziemi po

drugiej stronie morza, a Niemcy wsz�dzie utrzymywali zdecydowan� przewag�. Na
Londyn, Portsmouth i Bristol, na Birmingham, Liverpool, Manchester i Glasgow co noc
spada�y bomby. Afryka�ski korpus Rommla zdoby� El Agheila, a potem Benghasi i
posuwa� si� dalej na wsch�d, zagra�aj�c Tobrukowi. Sz�stego kwietnia Hitler
zaatakowaďż˝ Jugosďż˝awiďż˝ i Grecjďż˝, a jego samoloty zbombardowaďż˝y Belgrad —
miasto otwarte, gdzie od wybuch�w bomb i pod gruzami dom�w pad�o dwana�cie
tysi�cy ofiar. �smego Niemcy zdobyli Saloniki, a trzynastego, w dniu powrotu Chevrette i
Pawďż˝a do Marsylii — fort Capuzzo i Sollum na granicy Egiptu...

— Anglicy przegrywajďż˝ wszystkie bitwy z wyjďż˝tkiem ostatniej, ktďż˝ra decyduje o

zwyciďż˝stwie — powiedziaďż˝ Apostoďż˝, udzieliwszy Pawďż˝owi tych niepomyďż˝lnych
wiadomo�ci.

— Nikt nie powstrzyma Niemcďż˝w przed opanowaniem Europy — oďż˝wiadczyďż˝ mu

nazajutrz Robert Dufrat, ktďż˝ry co pewien czas zmieniaďż˝ zdanie. — Zobaczysz, ďż˝e za
kilka tygodni Anglia poprosi o zawieszenie broni. My post�pili�my rozs�dnie,
uczyniwszy to o dziesi�� miesi�cy wcze�niej, i z pewno�ci� dogadamy si� z
Hitlerem, kiedy przyjdzie kolej na zaprowadzenie porz�dku w Rosji. Wtedy i wy, Polacy,
b�dziecie mieli szans�. Dlatego radzi�bym ci teraz zaczeka� i nie podejmowa�
�adnych lekkomy�lnych decyzji.

— Co nazywasz lekkomyďż˝lnymi decyzjami? — zapytaďż˝ Paweďż˝.
Dufrat wyd�� ma�e, czerwone usta, uni�s� brwi w g�r� i lekko

wzruszyďż˝ ramionami.

— Choďż˝by to, ďż˝e postanowiďż˝eďż˝ stďż˝d wyjechaďż˝. Nie pytam dokďż˝d, ale siďż˝

domy�lam...

Po�o�y� mu pulchn�, bia�� d�o� na ramieniu.
— Doprawdy, Pawle, to nie ma sensu. Nawet jeďż˝eli ci siďż˝ uda, moďż˝e juďż˝ byďż˝ za

background image

p�no.

Qui vivra, verra — odrzekďż˝ Paweďż˝. — W kaďż˝dym razie dziďż˝kujďż˝ ci za

wszystko.

Dufrat dozna� przyjemnego uczucia odpr�enia. Przez chwil� ogarn�a go

nierozs�dna obawa, �e Rubis si� cofnie, �e zostanie w Montpellier. Dziwactwa tego
Polaka razi�y jego spok�j, nasuwaj�c nawet podejrzenia o sprzyjanie �elementem
wywrotowym�. Pomijaj�c fakt, �e ka�de dziwactwo jest nieprzyzwoito�ci�, nie
mo�na przecie� ustawicznie nara�a� si� na ewentualne nieprzyjemno�ci ze strony
w�adz, a cho�by ryzykowa� w�asn� opini� w oczach znajomych ze swojej sfery.
Albowiem znajomi Roberta Dufrata i jego ma��onki — przemili ludzie o ustalonej pozycji
towarzyskiej i finansowej — i tak juďż˝ wiedzieli za duďż˝o, a mianowicie, ďż˝e Paweďż˝
Rubis, marynarz, kt�ry wyratowa� Roberta, pracuje u niego jako zwyk�y kierowca
samochodu. Mog�o im si� to wyda� niew�a�ciwe, zw�aszcza �e niekt�rzy
utrzymywali, i� ten cz�owiek jest oficerem. C� by si� jednak sta�o, gdyby odkryto,
�e �w polski oficer by� zamieszany w niejasn� spraw� �mierci obywatela
francuskiego, �e wzywano go na policj�, �e odstawiono go pod konwojem do Marsylii, a
zwolniono tylko z braku dostatecznych dowod�w winy?...

Wprawdzie Dufrat wiedzia�, �e ten incydent mia� nieco inny przebieg, ale

prostowanie fa�szywych pog�osek by�oby dla niego bardzo kr�puj�ce. Dlatego,
czyni�c zado�� konwencjonalnej trosce o losy swego zbawcy, bynajmniej nie
zamierza� wp�ywa� na zmian� jego lekkomy�lnej decyzji, kt�ra bardzo
upraszcza�a sytuacj�.

Rozstali si� na poz�r przyja�nie, a w ka�dym razie z obop�ln� ulg�: Dufrat

zadowolony ze swego szlachetnego gestu, kt�ry przydawa� blasku jego
wspania�omy�lno�ci maj�cej zr�wnowa�y� bezlitosny materializm my�li i
d��e�, Pawe� za� z uczuciem cz�owieka powracaj�cego na �wie�e
powietrze z zat�ch�ej izby, w kt�rej przebywa� a� nadto d�ugo, nie zdaj�c
sobie sprawy z panuj�cej tam atmosfery.

Kuter rybacki �Galano� pod dow�dztwem szypra I klasy, Paw�a Rubisa,

opu�ci� Set� o godzinie si�dmej rano w dniu 16 kwietnia roku 1941, jak to zosta�o
odnotowane przy odprawie celnej, a tak�e w kapitanacie portu. Celem jego podr�y
mia�a by� La Nouvelle, przy czym by�a to pr�bna podr� po remoncie motoru, a
przed rozpocz�ciem normalnej eksploatacji.

�Galano� przeci�� awanport, zbli�y� si� ku po�udniowemu

falochronowi i po�eglowa� wzd�u� Epi de 1'Est, aby min�wszy latarni� u
kra�ca Dellon, wykr�ci� na po�udnie, a nast�pnie po�o�y� si� na kurs
po�udniowo-zachodni. Wszystko to posz�o do�� sprawnie, o wiele sprawniej, ni�
Paweďż˝ siďż˝ spodziewaďż˝. Motor pracowaďż˝ bez zarzutu, a Ma-derak manewrowaďż˝ nim
naprz�d i w ty�, zwi�kszaj�c i zmniejszaj�c obroty, jakby jego karta rybacka
zaopatrzona w certificat de mecanicien naati�ue by�a zupe�nie autentyczna i legalnie
wystawiona.

Wkr�tce l�d oddali� si� tak, �e mo�na by�o jednym spojrzeniem

obj�� ca�� panoram� wybrze�a od La Butte Ronde a� po Dellon, z
panuj�cym nad ni� szczytem St. Clair i cytadel� Richelieu, a potem na tle zamglonych,
podobnych do chmur grzbiet�w g�rskich ukaza�a si� ciemna sylwetka Mont d'Agde
oraz, nieco dalej ku zachodowi, czerwone mury fortu na wyspie Brescou.

background image

Pawe� nie �pieszy� si�, poniewa� chcia� przyby� do uj�cia rzeki Tet

opodal Perpignan (nie do La Nouvelle, jak to o�wiadczy� w�adzom portowym) dopiero
w nocy, najwcze�niej w dwie godziny po zachodzie s�o�ca. Mia� tam na niego
czeka� �doktor� Seredy�ski z tuzinem pasa�er�w wybranych na t� pierwsz�
podr� przez Aposto�a. Major Noco� r�wnie� mia� ochot� asystowa� przy
inauguracji swojej �linii okr�towej�, ale gdy Pawe� zapyta� niewinnie, czy
odb�dzie si� tak�e po�wi�cenie �Galano�, oczywi�cie po uroczystej polowej
mszy �wi�tej z orkiestr� i sztandarami, zaniecha� tego zamiaru.

Jedynďż˝ osobďż˝, ktďż˝rďż˝ Paweďż˝ pragn�� zobaczyďż˝, a jeszcze bardziej —

zaokr�towa� na pok�ad �Galano�, by�a Suzanne. Rozstali si� ostatecznie w
Set�, gdzie sp�dzili ostatni wiecz�r i noc bezsenn�. Tej nocy Pawe� straci�
panowanie nad sob� i wbrew wszystkim poprzednim postanowieniom zacz�� nalega�,
�eby wraz z nim opu�ci�a Francj�. Chevrette okaza�a jednak wi�cej
stanowczo�ci i si�y ducha; powiedzia�a, �e czuje si� tu potrzebna: tu, i tylko tutaj.
Na c� mog�aby si� przyda� w Gibraltarze? I czy nie by�oby to dezercj�?

Pawe� poczu� si� nieco dotkni�ty.
— Czy sďż˝dzisz, ďż˝e ja dezerterujďż˝?
— Ty?! — zdumiaďż˝a siďż˝. — Aleďż˝ ty idziesz walczyďż˝ dalej; i ty, i ci wszyscy,

kt�rych st�d zabierasz!

— No, niektďż˝rzy z nich po prostu chroniďż˝ siďż˝ przed gestapo — odrzekďż˝ bez

przekonania.

— Ale sďż˝ tam potrzebni, a tu juďż˝ nie mogďż˝ w ďż˝aden sposďż˝b... Przecieďż˝ wiesz

o tym lepiej ode mnie!

Pawe� nie m�g� zaprzeczy�: Aposto� wybra� tylko takich ludzi; inni nadal

wyciekali z Francji drog� l�dow�.

— Masz racjďż˝ — powiedziaďż˝ w koďż˝cu. — Jesteďż˝ roz-sďż˝dniejsza ode mnie.
Te s�owa zabola�y j� jak szyderstwo. Czy�by nie domy�la� si� nawet, ile

j� �w �rozs�dek� kosztowa�?

— Kochany — szepnďż˝a mu do ucha — nie rozdzieraj mi serca. Posďż˝uchaj: bije tylko

dla ciebie i bardzo mu trudno i ci�ko, i pomy�l czasem...

Nie pozwoli� jej doko�czy�.
O �wicie wydawa�o mu si�, �e usn�a, wi�c ubra� si� szybko i

pokonawszy ch�� z�o�enia ostatniego poca�unku na jej zar�owionym policzku,
cichaczem uciek� z hotelu wprost do portu. To by�o �atwiejsze ni� jakiekolwiek
po�egnanie. Ale gdy kuter odbija� od nabrze�a i potem sun�� wolno przez baseny
ku wyj�ciu, a on sta� obok Ignacego Tatara, kt�ry sterowa�, nie m�g� si�
powstrzyma� od ukradkowych spojrze� za siebie, w nadziei, �e j� jeszcze zobaczy.

Nie zobaczy� jej jednak, poniewa� i ona nie ufa�a swemu �rozs�dkowi�. Nie

spa�a, kiedy wychodzi�, ale zdoby�a si� na bohaterski wysi�ek, �eby nie
otworzy� oczu, co mia�o mu u�atwi� to ostateczne rozstanie.

Gdy tylko zamkn�� drzwi, zerwa�a si� z po�cieli i podbieg�a do okna.

Sta�a za uchylon� firank� i patrzy�a za nim, p�ki nie skr�ci� w przecznic�, a
�zy sp�ywa�y jej po twarzy jak w�wczas, kiedy wymienili pierwszy poca�unek w
ciemnym przedpokoju na rue Valdonne w jej mieszkaniu,

To byďż˝o zaledwie przed dwoma tygodniami... — pomyďż˝laďż˝a.
Rzuci�a si� na ��ko i w ko�cu usn�a z twarz� przytulon� do mokrej

background image

poduszki. Zanim si� obudzi�a z ci�kiego, m�cz�cego snu, �Galano�
min�� cypel d'Agde i zn�w zmieni� kurs na po�udniowy, aby podnie��
�agiel i spr�bowa� lawirowania z zatrzymanym motorem.

Pawe� podchodzi� do l�du bardzo ostro�nie, namierzaj�c si� na wie��

ko�cio�a w Canet, a potem na niewielkie wzg�rze u p�nocnego brzegu zalewu St.
Nazaire i na star� zrujnowan� redut�, o jakie� dwie mile od uj�cia Tet. Wiedzia�,
�e tu� za ow� redut� piaszczyste dno opada stromo w g��b, si�gaj�c trzech
s��ni, co pozwala na przycumowanie si� burt� niemal do samego brzegu, i �e w
odleg�o�ci p� kabla na lewo i na prawo od tego jedynego miejsca g��boko��
szybko maleje. Za dnia �atwo tam by�o trafi�, ale po ciemku r�wnie �atwo
mo�na by�o pomyli� si� i wej�� na p�ycizn�.

Noc by�a cicha, niebo usiane gwiazdami, a niewyra�ne zarysy l�du majaczy�y w

mroku aksamitn� czerni� g�stych zaro�li i ja�niejszymi plamami ��tych
wydm, w�r�d kt�rych tylko z trudem dostrzega�o si� obwa�owania ma�ego
fortu. Wtem b�ysn�o stamt�d nik�e �wiate�ko, zgas�o, b�ysn�o znowu i
zamruga�o w regularnych odst�pach.

— Odpowiedzcie im, Indio — powiedziaďż˝ Paweďż˝ stďż˝umionym gďż˝osem.
Tatar zasygnalizowa� r�czn� latark� i po chwili nad redut� zn�w ukaza�o

si� �wiat�o, tym razem sta�e.

De la primera, jefďż˝

22

— zawoďż˝aďż˝ z dzioba. — Jesteďż˝my dokďż˝adnie na kursie,

widzďż˝ brzeg!

— Ciszej! — sykn�� Paweďż˝.
Teraz i on dostrzeg� w�skie pasmo piaszczystej pla�y, przestawi� r�koje��

telegrafu maszynowego na �stop� i czeka�. �ruba przesta�a si� obraca�,
�wiat�o zbli�a�o si� z wolna, kuter bez najl�ejszego szmeru sun�� po
g�adkiej powierzchni wody, -kt�ra wzdyma�a si� lekko, jakby unoszona cichymi
westchnieniami.

— Sto dwadzieďż˝cia jardďż˝w — powiedziaďż˝ Indio zwracajďż˝c gďż˝owďż˝ w stronďż˝

ster�wki.

I po chwili:
— Sto jardďż˝w! A potem:
— Osiemdziesiďż˝t!
Pawe� da� �wolno naprz�d� i ster w lewo, a nast�pnie �stop� i

przerzuciwszy ster na prawo — ďż˝ma�� w ty��. Maderak sprawiaďż˝ siďż˝
doskonale, zmiany obrot�w nast�powa�y niezawodnie, w par� sekund po skoku
strza�ki na tarczy telegrafu.

Es muy vivo

23

— mrukn�� Indio z uznaniem.

W tej chwili na brzegu, tu� nad wod� ukaza�o si� kilka postaci ludzkich; Pawe�

zastopowa� i wyr�wna� po�o�enie steru, a Tatar zawo�a�: ��apa� tam
liny!� i dwie rzutki polecia�y w ciemno��.

Pochwycono je natychmiast, kto� st�umionym g�osem wydawa� rozkazy, ludzie

22

Pierwszorz�dnie, szefie (hiszp.).

23

Jest bardzo bystry (hiszp.).

background image

rozdzielili si� na dwie grupy, poci�gn�li i �Galano� stan�� na cumach
uwi�zanych do spiesznie wbitych w ziemi� palik�w.

�Doktor� przynagla� do po�piechu. W kilku pobliskich miejscowo�ciach

widziano w ci�gu dnia patrole �andarmerii, a dworce kolejowe by�y ustawicznie
kontrolowane. Pawe� s�ucha� tego z roztargnieniem, my�l�c o Suzanne. W gruncie
rzeczy lepiej, �e tu nie przyjecha�a: obecno�� tych nie znanych mu ludzi, nerwowy
nastr�j ich zaokr�towania i odleg�o�� od Perpignan, kt�r� musia�aby
przeby� pieszo, nie sprzyja�y jeszcze jednemu po�egnaniu.

— Niech pan przy okazji pozdrowi ode mnie Chevrette — powiedziaďż˝ zamieniajďż˝c

uďż˝cisk dďż˝oni z Seredyďż˝skim. — Do zobaczenia!

— Do zobaczenia — odrzekďż˝ ďż˝doktorďż˝. — Chyba niezadďż˝ugo?
— Myďż˝lďż˝, ďż˝e najdalej za parďż˝ tygodni.
Odwr�ci� si� i szybko przebieg� po w�skim trapie, a �doktor� zrzuci�

lekkie cumy z ko�k�w i zawo�a�, �e mo�na je wci�gn�� na pok�ad.

W sumie post�j pod star� redut� nie trwa� nawet dwudziestu minut.
�Galano� wykr�ci� ruf� od brzegu, zatoczy� p�kole i wykonawszy

cyrkulacj� zacz�� si� oddala�.

Pawe� poleci� Tatarowi rozmieszczenie pasa�er�w i zaznajomienie ich z

uprzednio ustalonym regulaminem, a sam zaj�� jego miejsce u steru. Na wprost, nieco w
prawo od kursu, widzia� �wiat�a latar� Port Yendres, Cap Bear i Cerbere. Dalej
by�a ju� Hiszpania.

Postanowi� omin�� z daleka ca�� t� przygraniczn� stref� odchodz�c

wprost na wsch�d, ku otwartemu morzu. �Galano� ko�ysa� si� lekko na
�agodnej fali, pozostawiaj�c za ruf� pienist�, fosforyzuj�c� smug�,
ciemno�� staďż˝a siďż˝ mniej czarna — raczej granatowa, ciepďż˝e, wilgotne powiewy
przeci�ga�y nad pok�adem, gdzie u burt stali i siedzieli pasa�erowie.

Pawe� rozr�nia� teraz ich sylwetki, ale nie mia� ochoty zaznajomi� si� z

nimi przed nastaniem dnia. Nie interesowa�y go w tej chwili ani ich dotychczasowe losy i
czyny, ani stopnie wojskowe, ani nazwiska — prawdziwe czy przybrane — ktďż˝rych listďż˝
mia� w kieszeni. Z odcieniem niczym nie usprawiedliwionej niech�ci pomy�la�, �e
jutro trzeba b�dzie zamieni� z ka�dym z nich po kilka zda�, odpowiada� na pytania,
a potem — byďż˝ moďż˝e — wysďż˝uchiwaďż˝ podczas dni nastďż˝pnych, czego to dokonali,
jak i gdzie si� bili, w jakich okoliczno�ciach zostawali ranni, wpadli, uciekali z oboz�w,
wymykali si� z r�k �andarmerii i gestapo. Zna� podobne sprawy z rozm�w w
�Ognisku PCK�, poniewa� opowiadano tam sobie nawzajem przygody wojenne a� do
znudzenia, a przede wszystkim w spos�b o wiele mniej zabawny i oryginalny, ni� to
robi� Indio. Przyrzek� sobie, �e nie da si� w to wci�gn�� i zachowa na
pok�adzie swego kutra splendid isolation, ograniczaj�c si� do rozm�w �ci�le
s�u�bowych.

Te ostatnie mia�y dotyczy� mi�dzy innymi kwestii znalezienia mi�dzy

pasa�erami przynajmniej dw�ch takich, kt�rzy nadawaliby si� do pomocy
Maderakowi i Tatarowi, bo major Noco� nie dotrzyma� w pe�ni obietnicy w sprawie
uzupe�nienia za�ogi i przys�a� mu tylko jednego praktykanta do motoru. By� to
nadterminowy kapral, mechanik lotniczy, m�ody, zaledwie dwudziestoletni ch�opak, z
uko�czon� szko�� obs�ugi, kt�ry jednak nigdy w �yciu nie mia� do
czynienia z dieslami, a co gorsze, �le znosi� podr� morsk� i od wyj�cia z Set�
chorowaďż˝ jak przy najgorszym sztormie. Maderak — zgodnie ze swďż˝ naturďż˝ — najpierw

background image

obsztorcowa� go za niebywa�e zanieczyszczenie pod�ogi, potem za� ulitowa� si�
nad nim i odes�a� go na pok�ad, zapowiedziawszy mu, �eby si� nie pokazywa�
w maszynowni, p�ki nie wydobrzeje.

Kapral (nazywa� si� J�zef Paprotny) zmaga� si� ze swoim �o��dkiem

przez ca�y dzie� i wieczorem by� tak wyczerpany, �e ledwie pow��czy�
nogami. Ale okaza� si� charakterny wed�ug wyra�enia swego nowego szefa, bo
podczas manewr�w przy podchodzeniu do brzegu zjawi� si� na stanowisku i
o�wiadczy�, �e jest ju� zdr�w. Maderak przyjrza� mu si� uwa�nie,
spogl�daj�c ponad szk�ami swoich antycznych okular�w, powiedzia�, �e
�takich zdrowych to, psia mucha, najlepiej od razu na cmentarz�, i kaza� mu i��
spaďż˝.

— I jutro od rana ďż˝ebyďż˝ mi wyglďż˝daďż˝, kurczďż˝ blade, jak czďż˝owiek, a nie jak

dziurawa sikawka — dodaďż˝ poszturchujďż˝c go ďż˝yczliwie.

Paprotny pr�bowa� si� opiera�, ale to zn�w rozgniewa�o Maderaka, kt�ry

by� po trosze pasjonatem, a w dodatku cierpia� na lekk� nerwic� serca. Hamuj�c
si�, by nie nadwer�a� tego organu, poradzi� kapralowi, �eby tu nie odgrywa�
�gieroja�, bo b�dzie mia� na to do�� czasu w Gibraltarze, jak tam sobie
przygrucha jak� dziewuszk�, i �eby si� natychmiast wynosi�, p�ki si� do niego
m�wi po dobroci. Ostatecznie ch�opak wygramoli� si� z powrotem na pok�ad, a
nast�pnie zaszy� si� w swojej koi, Maderak za� czuwa� nadal, jakby w og�le nie
podlega� zm�czeniu i nie potrzebowa� wypoczynku.

Pawe� doskonale wiedzia�, �e takiego stanu rzeczy nie da si� utrzyma�

d�u�ej ni� przez pierwsz� dob�, i z�orzeczy� w duchu Aposto�owi, kt�ry
go wpakowa� w t� kaba��.

Morze �r�dziemne, a w szczeg�lno�ci jego strefa zachodnia mi�dzy Zatok�

Lyo�sk�, Wyspami Balearskimi i wybrze�em Hiszpanii, jest burzliwe g��wnie
zim�; na wiosn� sztormy s�abn�, a im bli�ej lata, tym rzadziej si� zdarzaj�. W
drugiej po�owie kwietnia trzeba by�o jednak liczy� si� z mo�liwo�ci� silnego
wiatru, kt�ry przy tak szczup�ej za�odze bywa bardzo uci��liwy, a w
niepomy�lnych okoliczno�ciach mo�e si� sta� nawet gro�ny.

Dow�dca �Galano� nie mia� wielu z�udze� co do owych okoliczno�ci,

zw�aszcza �e kuter istotnie wykazywa� sk�onno�� do nadmiernego ko�ysania
si�, a pod �aglami nie wyci�ga� nawet dw�ch w�z��w. W pierwszych
dniach tej podr�y m�g� liczy� tylko na Tatara, na Maderaka i na siebie samego.
Tote� ucieszy� si�, gdy Indio powiadomi� go, �e Maderak mimo wszystko nie
uprzedziďż˝ siďż˝ do Paprotnego, a nawet wydaje siďż˝ byďż˝ z niego dosyďż˝ zadowolony. Co
wi�cej, obejmuj�c wacht� po p�nocy, Indio o�wiadczy�, �e wprawdzie
wszyscy pasa�erowie s� z dziada pradziada szczurami l�dowymi, ale �e ju�
pi�ciu zg�osi�o si� de propria voluntad

24

na marynarzy.

— Jeďż˝eli pan nie ma nic przeciw temu, jefďż˝, sam siďż˝ nimi zajmďż˝ — powiedziaďż˝

zniďż˝ajďż˝c gďż˝os. — Z pewnoďż˝ciďż˝ bďż˝dzie moďż˝na wyďż˝wiczyďż˝ paru w
sterowaniu, przynajmniej podczas spokojnej pogody, a tak�e u�y� ich do pilnowania
motoru, co en el fondo

25

nie musi by� tak� zn�w wielk� sztuk�, jak to usi�uje

przedstawiďż˝ nasz cientifico

26

Baltazar, skoro stary Manuel, nie umiej�c czyta� i

pisa�, znakomicie dawa� sobie z tym rad�, p�ki karabinierzy nie przedziurawili mu

24

Z w�asnej woli, ochotniczo (hiszp.).

25

W gruncie rzeczy (hiszp.).

26

Uczony (hiszp.).

background image

g�owy w cala Sagunto.

— Zapewne — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Ale Manuel miaďż˝ dďż˝ugoletniďż˝ praktykďż˝.
— Miaďż˝ — zgodziďż˝ siďż˝ Indio. — Za to ci chďż˝opcy sďż˝ mas vivo, znacznie

sprytniejsi. No te apures, jefďż˝

27

, Baltazar b�dzie mia� z nich pociech�. Tylko...

— Tylko co?
— Moďż˝e byďż˝oby lepiej, gdyby pan sam przydzieliďż˝ mu drugiego pomocnika czy

te� praktykanta. I �eby nie wiedzia�, �e to ja go wynalaz�em, bo hm... on nie lubi,
jak siďż˝ mieszam do jego spraw.

— Rozumiem — mrukn�� Paweďż˝. — Nie bardzo siďż˝ zgadzacie?
— Wďż˝aďż˝nie. Zdaje siďż˝, ďż˝e hm... uraziďż˝em jego uczucia religijne.
— Uczucia religijne?! — zdziwiďż˝ siďż˝ Paweďż˝. — Cďż˝ to ma wspďż˝lnego z

waszym., z waszymi obowi�zkami?

— Och, nic... — powiedziaďż˝ Indio — Rozmawialiďż˝my o wojnie w Hiszpanii, o

Guernice, o upadku Barcelony i tak dalej, a potem o Pacellim, i ja wspomnia�em o haniebnej
roli, jak� odegra�, a Baltazar zapyta�, co to za jeden ten Pacelli, wi�c m�wi� mu,
�e to obecny papie�. Ma�o go krew nie zala�a i naturalnie wrzasn��, �e to
wszystko, co mu opowiada�em, jest wymy�lone przez bolszewik�w, a potem
zacz�� mi grozi� piek�em i pot�pieniem i zapowiedzia�, �ebym si� nie
pokazywa� u niego w maszynowni, bo nie r�czy za siebie i jeszcze mi zrobi co z�ego.
To mnie tak roz�mieszy�o, �e nawet nie pr�bowa�em go przekona� o mojej
prawdom�wno�ci, ale jak pan widzi, jef�, ten nasz Baltazar jest troch� ograniczony i
jako gorliwy katolik m�g� si� do mnie uprzedzi�.

— Rozumiem — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝. — Wolaďż˝bym jednak, ďż˝ebyďż˝cie w

przysz�o�ci nie poruszali takich dra�liwych temat�w, dobrze?

— Jak pan sobie ďż˝yczy, jefďż˝ — odrzekďż˝ Indio. — Ale chyba pan wie, ďż˝e nie

zmy�la�em?

Pawe� by� ju� nieco zniecierpliwiony jego wielom�wno�ci�, ale nie

okazaďż˝ tego.

— Przypuszczam — powiedziaďż˝. Byďż˝o tam do�� prawdziwych faktďż˝w, wiďż˝c

nie mieli�cie potrzeby cokolwiek zmy�la�. Niemniej jednak nie mog� tolerowa�
tego rodzaju zatarg�w na tym statku. Przy�lijcie mi jutro tych waszych kandydat�w na
marynarzy. Chc�, �eby Maderak sam wybra� sobie kt�rego� do pomocy.

— Tak jest! — powiedziaďż˝ Indio sďż˝uďż˝biďż˝cie.
Pawe� przekaza� mu ster i poleci� zbudzi� si� za cztery godziny, je�eli w

ci�gu tego czasu nie zajdzie nic wa�nego, co wymaga�oby jego obecno�ci. Potem
zszed� na d�, do Maderaka, a upewniwszy si�, �e mechanik istotnie wygl�da
rze�ko i bynajmniej nie narzeka na brak wypoczynku, zdecydowa� si� wreszcie
wr�ci� do swojej �klatki na kr�liki�, gdzie zasn�� natychmiast twardym snem.

27

Nie k�opocz si� (hiszp.).

background image

ROZDZIA� SI�DMY

W ci�gu nast�pnych siedmiu dni i nocy kuter i jego za�oga nie do�wiadczyli

�adnych godnych uwagi przyg�d, a ca�a ta podr� wydawa�a si� pasa�erom
�Galano� raczej przyjemn�, cho� nieco monotonn� wycieczk� ni�
ryzykown� wypraw� przedsi�wzi�t� w celu �prowadzenia dalszej walki, a� do
ostatecznego zwyci�stwa�, jak o tym patetycznie mawia� Aposto�.

Pawe� otrz�sn�� si� z neurastenii, kt�ra nim zaw�adn�a pierwszej nocy,

a jego pesymistyczne przewidywania i przypuszczenia bynajmniej si� nie sprawdzi�y.
Pogoda by�a pomy�lna, ochotnicy do pomocy przy obs�udze motoru i steru okazali
siďż˝ istotnie muy vivo y util — pojďż˝tni i uďż˝yteczni, pasaďż˝erowie ďż˝ciďż˝le przestrzegali
regulaminu i �aden z nich nie zawraca� mu g�owy swoimi sprawami. Nawet Indio
powstrzymywa� si� od zbytniej gadatliwo�ci, nie zadziera� z Maderakiem i nie
stara� si� u�wiadomi� go co do roli wy�szego kleru w hiszpa�skiej wojnie
domowej.

�Galano� pracowicie p�yn�� wzd�u� brzeg�w Hiszpanii, trzymaj�c

si� z dala od granicy w�d terytorialnych i spotykaj�c tylko od czasu do czasu rybackie
kutry po�awiaj�ce tu�czyki. Kilkakrotnie na horyzoncie dostrze�ono dymi�ce
kominy wi�kszych statk�w, a raz jaki� stary torpedowiec przeszed� w odleg�o�ci
kilku mil, nie zbaczaj�c jednak ani na chwil� z kursu.

Wreszcie dwudziestego czwartego kwietnia rano ukaza�y si� jednocze�nie

najwy�sze szczyty Sierra Bullones na brzegu Maroka oraz The Rock, jak nazywaj�
Anglicy swoje skaliste wzg�rze na po�udniowym cyplu Hiszpanii, a przed wieczorem,
pokonawszy niezliczone formalno�ci, Pawe� przycumowa� u nabrze�a portu obok
ORP �Iskry� > kt�ra s�u�y�a za baz� brytyjskich �cigaczy.

Wbrew przewidywaniom Paw�a jego przybycie do Gibraltaru nie wzbudzi�o ani

sensacji, ani nawet wi�kszego zainteresowania. W sztabie przyj�to go z ch�odn�
uprzejmo�ci�, lecz bez jakiegokolwiek wyr�nienia, jakby �Galano� by� jednym z
wielu kutr�w wojennych w s�u�bie brytyjskiej i jakby ucieczka z Set� by�a
zdarzeniem zupe�nie zwyk�ym, nieomal codziennym. Adiutant szefa sztabu wskaza�
Paw�owi drog� do hotelu i zapewniwszy go, �e za�oga oraz pasa�erowie zostan�
umieszczeni na statku pasa�erskim �Baltimore� przeznaczonym na kwatery, poleci�

background image

mu zg�osi� si� nazajutrz w wydziale wywiadowczym, gdzie zostanie szczeg�owo
przes�uchany.

Mimo pewnego zawodu Pawe� uzna� takie post�powanie za rozs�dne i

sďż˝uszne. Byďż˝ zmďż˝czony, a ďż˝Rocky Hotelďż˝ — przynajmniej na pierwszy rzut oka —
wygl�da� obiecuj�co pod wzgl�dem komfortu i spokoju. Wprawdzie po bli�szym
rozpoznaniu okaza�o si�, �e do mycia i k�pieli jest tam tylko woda morska oraz �e
po�ow� pomieszcze� zajmuj� dziewcz�ta z pomocniczej s�u�by kobiet,
kt�re co wiecz�r urz�dzaj� ha�a�liwe zabawy taneczne we wszystkich salach
recepcyjnych na parterze, ale z pewno�ci� by�o to lepsze ni� zakwaterowanie w
ciasnych i dusznych kabinach na statku.

Znacznie gorszy i trudniejszy do zniesienia by� d�ugi okres bezczynno�ci i nudy,

jaki nast�pi� po wst�pnych przes�uchaniach w biurze wywiadu.

Dla pasa�er�w �Galano� sko�czy�o si� to stosunkowo pr�dko: w kilka

dni po przybyciu do Gibraltaru odes�ano ich do Wielkiej Brytanii wraz z konwojem
statk�w powracaj�cych z Malty. Pr�cz Tatara, Maderaka i Paprotnego pozosta� tylko
by�y czo�gista, plutonowy Szczygie�, kt�rego wpisano na list� za�ogi kutra jako
drugiego pomocnika w maszynie. Po zwyk�ych formalno�ciach ewidencyjno-
gospodarczych i po spisaniu zezna� o tym, co robili we Francji, nie wzywano ich wi�cej do
sztabu. Natomiast Paweďż˝ bywaďż˝ tam codziennie, aby zaspokajaďż˝ nienasyconďż˝
ciekawo�� oficer�w secret service, a w szczeg�lno�ci kapitana Toma Masona,
kt�ry pe�ni� obowi�zki zast�pcy szefa Intelligence Office.

�w Mason mia� drewnian�, ko�sk� twarz o d�ugiej szcz�ce, przerzedzone

jasne w�osy i wodniste, niebieskie oczy, kt�rych spojrzenie zdawa�o si� tkwi�
ponad g�ow� Paw�a. Okazywa� mu zreszt� niejak� sympati� czy te�
mo�e tylko daleko posuni�t� uprzejmo�� i wyrozumia�o��, jak� dobrze
wychowani i wykszta�ceni (a wi�c pochodz�cy z zamo�nej sfery) Anglicy okazuj�
cudzoziemcom, uwa�aj�c ich b�d� co b�d� za ludzi ni�szego rz�du,
kt�rym wiele trzeba wybaczy� i od kt�rych nie mo�na za du�o wymaga�.
Pawe� z pocz�tku uwa�a� go za t�pego i ograniczonego, poniewa� wyda�o mu
si�, �e Mason nie mo�e zrozumie� najprostszych spraw zwi�zanych z organizacj�
ewakuacyjn� we Francji, o kt�r� ustawicznie wypytuje. Lecz wkr�tce spostrzeg�,
�e pytania stawiane s� w taki spos�b, aby mo�na by�o skonfrontowa� kilka
odpowiedzi na ten sam temat, a co za tym idzie — sprawdziďż˝ ďż˝cisďż˝o�� danych.

Oburzy�o go to. Nie ufano mu tutaj; badano go jak je�ca, nie jak marynarza

sojuszniczej floty. Zapytaďż˝ wprost Masona, o co go podejrzewajďż˝ i kiedy siďż˝ to, u
diab�a, sko�czy.

Kapitan nie okazaďż˝ ani zdziwienia, ani zniecierpliwienia lub urazy.
Sorry — powiedziaďż˝ wyjmujďż˝c z ust fajkďż˝ i ubijajďż˝c w niej na pďż˝

wyďż˝arzony tytoďż˝. — Jesteďż˝my przekonani, ďż˝e chciaďż˝by pan udzieliďż˝ nam jak
najlepszych informacji. Nie ufamy jedynie ludzkiej pami�ci, kt�ra bywa zawodna w
drobnych szczegďż˝ach. A te szczegďż˝y — sam pan przyzna —sďż˝ dla nas bardzo waďż˝ne.
Dlatego staramy si� je panu przypomnie�, pytaj�c o to samo w rozmaity spos�b.

— Aleďż˝ ja nie podaďż˝em wam ďż˝adnych szczeg��w, ktďż˝rych nie byďż˝bym

caďż˝kowicie pewien! — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Zresztďż˝ poza sprawďż˝ lďż˝dowaďż˝ w
Zatoce Lyo�skiej i w tych paru miejscach na wsch�d od Tulonu wiem bardzo ma�o.

Mason skin�� g�ow�.
— Zgadza siďż˝ — powiedziaďż˝ z lekkim westchnieniem. — Myďż˝lďż˝, ďż˝e nie

background image

b�d� pana wi�cej trudzi�, ale gdyby pan sobie jeszcze co przypomnia�, prosz� do
mnie zatelefonowa�, �ebym m�g� pana zaraz przyj��.

All right

28

— mrukn�� Paweďż˝. — Wďż˝tpiďż˝, czy to nastďż˝pi. Wycisn��

mnie pan jak cytrynďż˝.

I'm sorry

29

— powtďż˝rzyďż˝ Mason. — Byďż˝ pan bardzo cierpliwy.

Wsta� i wyci�gn�� do niego r�k�.
— Czy pan grywa w golfa? — zapytaďż˝ zatrzymujďż˝c jego dďż˝oďż˝ w swojej.
— Nie — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Bo co?
— Obawiam siďż˝, ďż˝e bďż˝dzie pan miaďż˝ duďż˝o wolnego czasu i maďż˝o rozrywek

— wyjaďż˝niďż˝ kapitan. — Przypuszczam, ďż˝e pozostaniecie tu jeszcze parďż˝ tygodni.

— Parďż˝ tygodni?! — wykrzykn�� Paweďż˝.
Mason wymownie roz�o�y� r�ce i lekko wzruszy� ramionami.
— Bardzo niewielu marynarzy uprawia grďż˝ w golfa — powiedziaďż˝ z ďż˝alem. —

Trudno tu o partner�w. A mo�e pan si� interesuje powa�n� muzyk�? Mam wcale
niez�y zbi�r p�yt. Thatfs my hobby

30

— wyjaďż˝niďż˝.

Pawe� nie da� si� usidli� powa�nej muzyce, przysta� natomiast na parti�

szach�w w angielskim kasynie oficerskim, gdzie od czasu do czasu spotykali si� podczas
posi�k�w.

Przez Gibraltar przewala�y si� dziesi�tki tysi�cy brytyjskich �o�nierzy i

marynarzy. Ro�li, dobrze zbudowani Kanadyjczycy, Szkoci w kraciastych sp�dniczkach,
Australijczycy w pil�niowych kapeluszach o podgi�tych rondach, Anglicy w �le
dopasowanych battle-dressach, brodaci Hindusi w turbanach, Murzyni o r�nych odcieniach
skďż˝ry, marynarze francuscy, holenderscy i norwescy — wszystko to. przebywaďż˝o na
okr�tach i statkach, zape�nia�o koszary, zarekwirowane pensjonaty i hotele, aby po
kr�tkim, kilkudniowym pobycie odp�yn�� w niewiadomym kierunku ust�puj�c
miejsca nowym oddzia�om. R�noj�zyczny t�um umundurowanych m�czyzn
przelewaďż˝ siďż˝ przez ulice, oblegaďż˝ stragany, sklepy, bary, kioski z lodami, kantyny i
kina, obsiada� nabrze�a basen�w i nudzi� si� �miertelnie w oczekiwaniu na
wyruszenie transport�w i konwoj�w.

Co rano z miasteczka La Linea po�o�onego tu� za granic� strefy neutralnej,

oddzielonej kana�em od terytorium brytyjskiego, p�yn�� potok cywilnych
przekupni�w, sklepikarzy, fryzjer�w, robotnik�w, kelner�w, zamiataczy ulic,
kuglarzy, dostawcďż˝w jarzyn, poganiaczy os��w, ďż˝ebrakďż˝w — z kobietami, z
dzie�mi, z tobo�kami, w�zkami, koszami, instrumentami muzycznymi i narz�dziami
pracy. P�yn�� przez strze�ony most, wlewa� si� w ulice, zape�nia� place
targowe, ws�cza� si� w podcienia dom�w i w otwarte drzwi sklep�w, miesza�
si� z wojskowymi i znika� rozcie�czony w ich przewa�aj�cej masie.

Co wiecz�r, przed godzin� policyjn�, nast�powa� odp�yw tej miejscowej

mniejszo�ci cywilnej i wtedy na ulicach nie mo�na by�o spotka� ani jednej kobiety, a
bezmy�lnie w��cz�ce si� grupy �o�nierzy g�stnia�y, poniewa�
zamykano bary i wszelkie inne lokale z wyj�tkiem kin przepe�nionych do ostatniego
miejsca.

W barach sprzedawano zresztďż˝ tylko gotowane krewetki i piwo w puszkach. Stosy tych

28

W porz�dku (ang.).

29

Przykro mi, przepraszam (ang.).

30

To moja pasja (ang.).

background image

opr�nionych puszek pi�trzy�y si� pod �cianami, a pod�og� za�ciela�a
gruba warstwa r�owych skorupek. Przez ca�y dzie� przesiadywali tam ciasno
st�oczeni przy stolikach �o�nierze, pal�c papierosy, pij�c, wypluwaj�c skorupki
po krewetkach i rycz�c na ca�e gard�o You are my sunshine, Loch Lomond, My bonny
— kaďż˝dy stolik co innego, przy czym z gďż˝oďż˝nikďż˝w i z patefonďż˝w wspomagaďż˝y
upartych �piewak�w orkiestry wojskowe albo wysokie soprany gwiazd filmowych i
estradowych zawodz�ce rzewne tanga z si�� huraganu.

Nie o wiele lepiej dzia�o si� w l�dowych messach oficerskich i w opanowanym

przez wrenki �Rocky Hotelu�. Wieczory taneczne zaczyna�y si� w �Rocky� o
godzinie osiemnastej i trwa�y do p�nocy, a czasem do rana. Dziewcz�ta mia�y
szalone powodzenie, jakkolwiek zaledwie kilka z nich angielski Lord God obdarzyďż˝ urodďż˝
i wdzi�kiem. Na ka�d� z nich przypada�o ponad pi��dziesi�ciu oficer�w
Jego Kr�lewskiej Mo�ci, nie licz�c starszyzny po czterdziestce, kt�ra
zrezygnowawszy z pl�s�w i flirtu stosowa�a �cis�� blokad� bufetu.

Paweďż˝ tylko raz ulegďż˝ namowom Masona i poszedďż˝ z nim na takďż˝ zabawďż˝, ale

uciek� po godzinie, os�dziwszy, �e w swoim podniszczonym mundurze oficera
francuskiaj marynarki handlowej nie ma �adnych szans ani na polu choreograficznym, ani
przy szturmie po zdobycze angielskiej sztuki kulinarnej.

Codziennie z rana szedďż˝ najpierw do siedziby Polskiej Misji Morskiej, aby dowiedzieďż˝

si� od bosmana, kt�ry wraz z telefonist� reprezentowa� ca�y �wczesny personel
tej embrionalnej plac�wki, �e jej kierownik, porucznik Obu-chowski, jest na morzu i
jeszcze nie wr�ci�. Potem odwiedza� swoj� czteroosobow� za�og�, kt�ra
oczekiwa�a go na kutrze, i za ka�dym razem wyrzuca� sobie, �e zn�w sprawi jej
zaw�d, nie przynosz�c upragnionej wiadomo�ci o jakiejkolwiek zmianie.

Komisja techniczna, kt�ra w par� dni po przybyciu �Galano� dokona�a

szczeg�owych ogl�dzin kutra, orzek�a wprawdzie, �e zostanie on cz�ciowo
wyremontowany i otrzyma dodatkowe wyposa�enie, ale od tego czasu Pawe� na pr�no
dopomina� si� o �w remont. Jego ludzie sami zrobili wszystko, co mogli, lecz by�o to
niewiele, poniewa� starania o pokost, farby, liny, deski i wszelkie materia�y okr�towe
okaza�y si� daremne. Paw�owi o�wiadczono, �e we w�a�ciwym czasie
za�atwi� to warsztaty portowe, wi�c �eby si� o nic nie troszczy�.

Maderak �owi� ryby lub raczej przesiadywa� na pok�adzie z w�dk�,

zmieniaj�c tylko przyn�t� na haczyku, dwaj m�odzi praktykanci grali w karty, Indio
przewa�nie spa�. W po�udnie szli na obiad, kt�ry wydawano w jadalniach s/s
�Baltimore�, a gdy s�o�ce zni�a�o si� nad Algeciras na przeciwleg�ym
brzegu zatoki, wszyscy czterej schodzili na l�d i b��kali si� bez celu po nabrze�ach
i zat�oczonych ulicach, aby wreszcie p�nym wieczorem, powr�ci� do swoich kabin na
statku.

Pawe� z pocz�tku z�yma� si� i usi�owa� prze�ama� ten bezw�ad,

ale wszystkie jego usi�owania i zabiegi rozbija�y si� o niezrozumia�y op�r
Admiralicji. Czu�, �e miota si� jak mucha, kt�ra ugrz�z�a w miodzie, i �e nic
nie wsk�ra, p�ki nie znane mu czynniki nie dojrzej� do dzia�ania pod wp�ywem
tajemniczych, nie daj�cych si� przewidzie� okoliczno�ci. W ko�cu podda� si�
i zaprzesta� wszelkich dalszych pr�b uruchomienia zaci�tego czy te� celowo
zatrzymanego mechanizmu Royal Navy.

Przymusowa bezczynno�� i nuda sprzyjaďż˝y teraz wspomnieniom — zwďż˝aszcza

wspomnieniom o niedawno minionych dniach we Francji, o Chevrette i o tej nag�ej,
niespodziewanej mi�o�ci, kt�ra zakrad�a mu si� do serca, podczas gdy szuka�

background image

tylko przelotnych wra�e�.

Czy warto by�o po�wi�ca� te uczucia i skazywa� si� na t�sknot� po to,

aby bezczynnie marnowaďż˝ czas w Gibraltarze? Och, Chevrette, najmilsza dziewczyno,
dlaczego pozwoli�em ci pozosta� tam daleko?! Powiedzia�a�, �e jad�, aby
walczyďż˝ — i gdzieďż˝ ta walka? Powiedziaďż˝aďż˝, ďż˝e musisz zostaďż˝, bo jesteďż˝
potrzebna we Francji — i cďż˝ tam siďż˝ z tobďż˝ dzieje?

Wzrusza� niecierpliwie ramionami; wyobra�a� sobie t� jej dzia�alno��:

zapewne jakie� podr�e kurierskie z tajnymi zleceniami do niemrawych, lecz za to
gadatliwych organizacji, kt�rych przyw�dcy wyobra�aj� sobie, �e pokrzy�uj�
plany Hitlera, je�li francuskie fabryki nie dostarcz� na czas paruset ton w�gla i stali;
albo �kontakty� dla Aposto�a, kt�ry w �cis�ej konspiracji zamierza kupi�
dwadzie�cia par tandetnych portek dla swoich emigrant�w; albo druk i kolporta�
jakiej� ulotki o patetycznej tre�ci, kt�ra ma nak�oni� Dufrat�w i im podobnych
do porzucenia kolaboracji, poruszy� masy drobnej bur�uazji czy te� wywo�a�
jak�� demonstracj� student�w, co w rezultacie pozwoli okupantom zamkn��
kilka wy�szych uczelni...

A jeďż˝eli jďż˝ przy ďż˝apiďż˝ — myďż˝laďż˝ — moďż˝e siďż˝ to skoďż˝czyďż˝ obozem

koncentracyjnym.

Tego obawia� si� najbardziej i postanowi�, �e przy pierwszej sposobno�ci

zabierze j� stamt�d, bodaj podst�pem, je�li nie zdo�a wyjedna� jej zgody.

Tylko z rzadka napada�y go w�tpliwo�ci co do jej wzajemnych uczu�.

Rozpami�tywa� wtedy jej zachowanie si� i post�powanie w ci�gu tych paru
tygodni, od pierwszego spotkania a� do ostatniej nocy w Set�. Pami�ta� ka�d�
rozmow� i niemal ka�de jej spojrzenie. Ka�dy poca�unek i pieszczot�, a tak�e jej
�zy i u�miechy. Nie, to chyba nie mog�a by� gra, jak niegdy� przypuszcza�.
Teraz u�wiadomi� sobie, �e nie zawsze j� rozumia� i �e sam na pocz�tku ich
znajomo�ci narzuci� jej charakter przelotnego romansu, kt�ry mia� si�
sko�czy� bez melodramatycznych scen, pozostawiaj�c jedynie mi�e wspomnienie, jak
udana zabawa lub przyjemna, beztroska wycieczka. Chevrette usi�owa�a by� lojaln�
partnerk�, ale ta lojalno�� wiele j� kosztowa�a.

Musiaďż˝em byďż˝ ďż˝lepy, aby tego nie spostrzec — myďż˝laďż˝. — Powinienem byďż˝

przekona� j�, �e i z mojej strony gra si� sko�czy�a, kiedy j� naprawd�
pokocha�em.

Wyrzuca� sobie, �e podj�� t� pr�b� za p�no, niemal w ostatniej chwili

przed rozstaniem, i �e nawet wtedy nie zdoby� si� na ca�kowit� szczero��.
Chevrette mog�a przypuszcza�, �e jego nalegania na wsp�lny wyjazd podyktowane
s� uczuciem lito�ci lub mo�e wyp�ywaj� z chwilowego nastroju, kt�ry minie
bezpowrotnie w�r�d nowych okoliczno�ci i przyg�d. Chevrette ofiarowa�a mu
wszystko, co ofiarowaďż˝ mogďż˝a, nie ��dajďż˝c nic w zamian — tak, jak tego chciaďż˝,
kiedy p�n� noc� wr�cili do jej mieszkania po kolacji i dansingu w �Astorii�. A
przecie� w dwa tygodnie p�niej powiedzia�a mu, �e jej serce bije tylko dla niego i
chyba od pocz�tku tak by�o naprawd�...

Na Bliskim Wschodzie wa�y�y si� losy imperium brytyjskiego. Niemcy po

zdobyciu Capuzzo i Sollum okr��yli Tobruk, kt�ry jednak broni� si� zaciekle,
otrzymuj�c zaopatrzenie w bro�, amunicj� i �ywno�� drog� morsk� z

background image

Aleksandrii, i pancerne dywizje niemieckie nie zdo�a�y przenikn�� do Egiptu.

Znacznie gorzej przedstawia�a si� sytuacja w Grecji. Dwudziestego si�dmego

kwietnia pad�y Ateny, Anglicy za� ewakuowali si� na Kret� trac�c przy tym
trzydzie�ci tysi�cy ludzi, kt�rzy dostali si� do niewoli. Lecz Niemcy rzucili na
Kret� swoich spadochroniarzy, a nast�pnie wysadzili desant morski i Wielka Brytania
zn�w ponios�a kl�sk�, zar�wno militarn�, jak presti�ow�: tym razem
uda�o si� uratowa� od �mierci lub niewoli zaledwie po�ow� korpusu
ekspedycyjnego, kt�ry liczy� oko�o stu tysi�cy wojska.

Tymczasem drugiego maja armia Iraku, zaopatrzona i uzbrojona przez Niemc�w,

zaatakowa�a Anglik�w od ty�u stwarzaj�c niespodzian� dywersj� u wschodnich
granic Egiptu. Mog�o si� zdawa�, �e teraz ca�y Wsch�d stanie w ogniu i �e ten
po�ar sko�czy si� ostateczn� katastrof�.

Lecz w dziesi�� dni p�niej do Gibraltaru dotar�a sensacyjna wiadomo��,

�e zast�pca Hitlera, minister Rzeszy, Rudolf Hess wyl�dowa� w Anglii, aby
zaproponowa� rz�dowi Jego Kr�lewskiej Mo�ci jakie� tajne porozumienie.
Nazajutrz oficjalna prasa niemiecka og�osi�a, �e Hess zwariowa�, i ta druga
wiadomo�� szczeg�lnie ucieszy�a kapitana Toma Masona, kt�ry zakomunikowa�
j� Paw�owi przy czarnej kawie po lunchu.

— Nie widzďż˝ powodu do radoďż˝ci — powiedziaďż˝ Paweďż˝ wzruszajďż˝c ramionami.
— A powinien pan widzieďż˝ — odrzekďż˝ Mason grzebiďż˝c w fajce, ktďż˝ra zawiodďż˝a

pok�adane w niej zaufanie i w �aden spos�b nie chcia�a si� pali�.

Uderzy� ni� o kant stolika, beztrosko wysypuj�c ca�� zawarto�� na

dywan, po czym zadepta� dymi�cy tyto�.

You never can be too carefull

31

— zauwaďż˝yďż˝ pochwyciwszy spojrzenie Pawďż˝a,

kt�ry jeszcze nie zd��y� przywykn�� do brytyjskich pogl�d�w na
zupeďż˝nďż˝ zbďż˝dno�� popielniczek. — Mam na myďż˝li wystrzeganie siďż˝
poďż˝arďż˝w — dodaďż˝ wskazujďż˝c ruchem gďż˝owy plakat z tym hasďż˝em.

— Rozumiem — mrukn�� Paweďż˝, skinďż˝wszy gďż˝owďż˝ z ca�� powagďż˝.

— Moďż˝e zechciaďż˝by mnie pan uďż˝wiadomiďż˝ takďż˝e w sprawie Hessa, bo na ten temat
nie ma tu ani jednego plakatu i trudno mi siďż˝ zorientowaďż˝ w politycznych konsekwencjach
czynu tego hm... wariata.

— Hess nie jest wariatem, jeďż˝eli pan pozwoli — odrzekďż˝ Mason z niezwykďż˝ym

o�ywieniem.

— Pozwolďż˝ — wtrďż˝ciďż˝ Paweďż˝. — Ale skďż˝d ta pewno��? — Stďż˝d, ďż˝e

niemiecka propaganda utrzymuje co� wprost przeciwnego. To znaczy, �e Hessowi jego
misja si� nie powiod�a.

— No i co?
Mason wyci�gn�� kapciuch z tytoniem i zacz�� systematycznie nabija�

fajkďż˝.

— Ba! — powiedziaďż˝ do niej. — To nie jest takie proste! Paweďż˝ miaďż˝ niejakie

w�tpliwo�ci, czy ten zwrot odnosi si� do sprawy Hessa, czy te� do misterium
celebrowanego przez kapitana. Czeka� cierpliwie, a� Tom sko�czy, i poda� mu
zapa�ki.

Mason powiedziaďż˝: Thank you, zapaliďż˝, powiedziaďż˝: Sorry to keep you waiting

32

i

31

Nigdy nie mo�na by� zbyt ostro�nym (ang.).

32

Dzi�kuj�. Przepraszam, �e pozwoli�em panu czeka� (ang.).

background image

rozpocz�� wyk�ad.

— Widzi pan — najpierw: dlaczego propaganda Hitlera utrzymuje, ďż˝e Hess

zwariowa�? Dlatego, �e nasz rz�d og�osi� wiadomo�� o jego l�dowaniu w
Anglii. Skoro og�osi�, to znaczy, �e propozycje niemieckie zosta�y odrzucone, bo w
przeciwnym przypadku utrzymywano by to wszystko w �cis�ej tajemnicy. Teraz Hitler
pragnie �zachowa� twarz� i wmawia ca�emu �wiatu, �e Hess dzia�a� na
w�asn� r�k� i w dodatku nie przy zdrowych zmys�ach. A jakie to mog�y by�
propozycje? No, jak pan my�li?

—- Pokojowe? — zaryzykowaďż˝ Paweďż˝.
Quite right

33

— pokojowe. Niemcy przegrali pierwszďż˝ rundďż˝ w powietrzu nad

Wielk� Brytani� i Hitler na razie zrezygnowa� z inwazji. Napu�cili�my go na
Afryk�, na Jugos�awi� i Grecj�, co prawda nie bez pomocy Mussoliniego, kt�remu
nale�� si� za to co najmniej dwa Campaign Medals. To rozdziela si�y niemieckie,
zmusza do trzymania du�ych garnizon�w w podbitych krajach i zajmuje mn�stwo czasu.
A czas — niech mi pan wierzy — dziaďż˝a na naszďż˝ korzy�� i Hitler wie o tym bardzo
dobrze. Ca�a jego doktryna wojenna jest nastawiona wy��cznie na blitz, na
b�yskawiczne, zwyci�skie kampanie. A tu wojna z nami przed�u�a si� i nie
wida� jej ko�ca... Tymczasem zbroj� si� Stany Zjednoczone i Rosja, kt�r� Adolf
chcia�by pokona� przy naszej pomocy albo zapewniaj�c sobie nasz� �yczliw�
neutralno��, bo za rok mo�e by� za p�no, rozumie pan?

— Rozumiem — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Pewnie wolelibyďż˝cie, ďż˝eby siďż˝ to

wszystko zacz�o od Rosji?

Oh, certainly!

34

— westchn�� Mason.

— Niestety Rosja nie przyjďż˝a waszych gwarancji, tak jak Polska — podsun��

Paweďż˝. — To jďż˝ uratowaďż˝o.

Mason nie zauwa�y� ironii.
— To jďż˝ uratowaďż˝o — powtďż˝rzyďż˝ z rozbrajajďż˝cďż˝, a zarazem cynicznďż˝

naiwnoďż˝ciďż˝. — Naturalnie do czasu, bo teraz...

— Aha! Myďż˝li pan, ďż˝e teraz przychodzi kolej na Rosjďż˝! — wykrzykn��

Paweďż˝. — Wy, Anglicy, jesteďż˝cie doprawdy niesďż˝ychanie praktyczni! Prowadzicie
wojny kosztem krwi innych narod�w i z pewno�ci� nie osi�gniecie nigdy naszego
idiotycznego poziomu patriotyzmu.

— Och! — Dlaczego pan w ten sposďż˝b wyraďż˝a siďż˝ o wďż˝asnym... o wďż˝asnych...
— Dlatego — przerwaďż˝ mu Paweďż˝ — ďż˝e ten nasz patriotyzm polega miďż˝dzy

innymi na przelewaniu krwi w waszej obronie, i to nawet za cen� niepodleg�o�ci.
Understand?

35

Mason pokr�ci� g�ow�, jakby chcia� w ten spos�b u�atwi� sobie

zrozumienie i przyj�cie do wiadomo�ci tego wyja�nienia.

— Jestem skďż˝onny przypuszczaďż˝, ďż˝e ma pan czďż˝ciowo sďż˝uszno�� —

powiedziaďż˝ wolno. — Widzi pan, na wojnie juďż˝ tak jest, ďż˝e jedni przyglďż˝dajďż˝ siďż˝,
jak gin� inni, i ciesz� si�, �e to nie oni sami. Nieprawda�?

— Pan jest zdumiewajďż˝co szczery — odrzekďż˝ Paweďż˝. Nie rozumiem tylko

jeszcze, dlaczego odrzucili�cie niemieckie propozycje sojuszu przeciw Rosji.

33

1 Zupe�nie s�usznie (ang.).

34

2 Z pewno�ci� (ang.).

35

Zrozumiano? (ang.).

background image

Drewnian� twarz Masona wykrzywi� lekki skurcz, kt�ry mia� by�

u�miechem.

— Nie moďż˝emy pozwoliďż˝ na zwyciďż˝stwo Niemiec — powiedziaďż˝ unoszďż˝c brwi

i opuszczajďż˝c powieki. — Bďż˝dziemy walczyďż˝ z Hitlerem aďż˝ do ostatniego Rosjanina.
It's my little joke, of course

36

— poďż˝pieszyďż˝ wyjaďż˝niďż˝. — Mam nadziejďż˝, ďż˝e to

zostanie mi�dzy nami?

Pawe� nie zd��y� zapewni� go o swojej dyskrecji, poniewa� w tej chwili

kto� w��czy� radio i z g�o�nika rozleg� si� charakterystyczny,
beznami�tny g�os spikera BBC, obwieszczaj�cy, �e w ci�gu pierwszych trzech
tygodni maja okr�ty podwodne i samoloty Trzeciej Rzeszy zatopi�y ponad pi��set
dziewi��dziesi�t tysi�cy ton statk�w brytyjskich.

Mason wys�ucha� tego komunikatu ze zmarszczonymi brwiami i wzrokiem

utkwionym ponad g�ow� Paw�a.

— No i co pan na to? — zapytaďż˝ ten ostatni.
— Cďż˝? — westchn�� kapitan. — Jak pan widzi, w tej wojnie ginďż˝ takďż˝e i nasi

ludzie... But take it easy s

37

— dodaďż˝. — Navy da sobie radďż˝.

Pawe� wcale nie by� tego tak bardzo pewien, a w ci�gu kilku nast�pnych dni jego

w�tpliwo�ci wzmog�y si� jeszcze bardziej: straty brytyjskie wzros�y o
sze��dziesi�t osiem tysi�cy ton; w bitwie morskiej na zach�d od brzeg�w Islandii
zaton�� najwi�kszy na �wiecie liniowy okr�t �Hood� trafiony dwiema salwami
�Bismarcka�, a pancernik �Prince of Wales� zosta� uszkodzony i musia�
wycofaďż˝ siďż˝ z akcji.

Dopiero w dniu dwudziestym si�dmym maja Navy odpowiedzia�a na ten cios:

�Bismarck�, �cigany przez kilkana�cie pancernik�w i kr��ownik�w
brytyjskich, osaczony przez samoloty i przez dywizjon kontr torpedowc�w, zosta�
unieruchomiony, a nast�pnie zatopiony o czterysta mil morskich na zach�d od Brestu.

36

To �art, oczywi�cie (ang.).

37

Ale nie przejmuj siďż˝ tym (ang.).

background image

ROZDZIA� �SMY

Tego samego dnia wszed� do Gibraltaru ma�y, niepozorny kaik o angielskiej nazwie

�Dogfish� i zacumowa� w pobli�u �Iskry�. Nie by�oby w tym oczywi�cie
nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, �e na jego maszcie powiewa�a polska bandera, a na
pok�adzie znajdowa�o si� osiemdziesi�ciu ludzi. W dodatku wszyscy ci ludzie
m�wili po polsku.

Pawe� dowiedzia� si� o przybyciu kutra od Ignacego Tatara, kt�ry natychmiast

przybieg� do hotelu i pokonawszy op�r miejscowego garnizonu, z�o�onego z portiera
i jego podw�adnych, wdar� si� do pokoju swego jef�, aby mu donie�� o tym
zdarzeniu.

Wed�ug jego kr�tkiej relacji �Dogfish� przyby� prosto z Antibes, po

dziesi�ciu dniach niezbyt pomy�lnej �eglugi. Zar�wno za�oga, jak pasa�erowie
przez kilka ostatnich dni na morzu cierpieli z pragnienia i g�odu, a ich wygl�d
przypomina� band� przest�pc�w zbieg�ych z Cayenne, tak byli zaro�ni�ci,
spaleni s�o�cem i wyczerpani.

— Z wyjďż˝tkiem szypra — podkreďż˝liďż˝ Indio. — Ten wysiadďż˝ na lďż˝d, jakby

wyszed� prosto od fryzjera: ogolony, wylizany, r�owy i u�miechni�ty. Jest teraz na
�Iskrze�, w messie oficerskiej i prawdopodobnie odbija sobie przymusowy post. Nazywa
siďż˝ Obuchowski.

Pawe� drgn�� us�yszawszy to nazwisko.
— Rozmawialiďż˝cie z nim? — zapytaďż˝.
Indio zaprzeczy�. Nie mia� na to czasu, a tak�e sposobno�ci. Zdo�a�

zamieni� tylko par� s��w z pasa�erami, zanim za�adowali si� do autobus�w
i odjechali na stacjďż˝ zbornďż˝.

Paweďż˝ ubraďż˝ siďż˝ spiesznie i wyszedďż˝ z nim razem. Byďż˝ podniecony;

przeczuwa�, �e powr�t Obuchowskiego w jaki� spos�b wp�ynie na decyzj�
Admiralicji w sprawie dalszych los�w �Galano�. �Dogfish� przywi�z�
transport ludzi z Antibes; Antibes za�, a raczej pewna ma�a zatoczka w pobli�u tego
portu, zosta�a przez Paw�a wybrana jako miejsce l�dowania i zaokr�towania
nast�pnej partii zbieg�w z Francji.

Tatar odprowadzi� go do portu, po czym poszed� na �Baltimore�, aby zabra�

Maderaka i obu praktykant�w na kuter; mieli tam czeka� na Paw�a, kt�ry
spodziewa� si� z�apa� porucznika Obuchowskiego na �Iskrze�.

background image

Istotnie dow�dca �Dogfisha� (i zarazem tymczasowy szef Polskiej Misji Morskiej w

Gibraltarze) w towarzystwie kapitana Masona spo�ywa� solidne angielskie �niadanie w
messie oficerskiej �Iskry�. Pawe� pozna� go na pierwszy rzut oka: by� to ten sam
porucznik Jan Obuchowski, kt�ry w roku 1938 pe�ni� obowi�zki m�odszego
oficera, podczas gdy podporucznik Pawe� Rubis odbywa� �wiczenia rezerwy na ORP
�B�yskawica�.

Nie lubili si� nawzajem. Obuchowski traktowa� rezerwist�w z g�ry, a w

najlepszym razie poklepywa� ich protekcjonalnie po ramieniu. (Z Paw�em, kt�ry by�
niezbyt gi�tki, jako� mu to nie wychodzi�o.) Uwa�a� si� za wzorowego
marynarza i oficera, nie w�tpi� ani przez chwil�, �e w Marynarce Wojennej zrobi
karier� dochodz�c w kr�tkim czasie do stopnia admira�a, i d��y� do tego celu
uporczywie, choďż˝ — jak dotďż˝d — bez widocznego powodzenia, bo wskutek
szczeg�lnego zbiegu okoliczno�ci dwukrotnie omin�� go zas�u�ony awans.
Mimo to nie ulega� rozgoryczeniu: by� z siebie zadowolony i ufa�, �e jego zas�ugi
zostan� wkr�tce wynagrodzone.

Mia� si� za dowcipnego i nieodparcie poci�gaj�cego, zw�aszcza dla kobiet,

ktďż˝re — jak mniemaďż˝ — przepadaďż˝y za nim. Sam w gruncie rzeczy pogardzaďż˝ tymi,
kt�re ulega�y jego czarowi osobistemu. Jego sukcesy na tym polu by�y zreszt�
niezbyt interesuj�ce i ogranicza�y si� do uwodzenia znudzonych i zaniedbanych
m�atek oraz egzaltowanych panien marz�cych o kr�lewiczach z bajki, kt�rych rol�
z powodzeniem odgrywa�. By� przesadnie staranny w ubiorze, sam czy�ci� i
godzinami glansowa� swoje buciki, jego spodnie mia�y nieposzlakowanie prosty i ostry
kant, czarny krawat wypina� si� z niewypowiedzianym wdzi�kiem pod
�nie�nobia�ym ko�nierzykiem, a mundur le�a� bez najmniejszej zmarszczki, jak
na manekinie w oknie wystawowym. W�ada� nie�le angielskim i popisywa� si�
zwrotami w tym j�zyku, wtr�canymi rzekomo z braku odpowiednich wyra�e�
polskich. Stylizowa� si� te� na Anglika, pali� fajk�, kt�ra mu nie smakowa�a, i
ku zadowoleniu Toma Masona grywaďż˝ z nim w golfa.

Z tym wszystkim by� niew�tpliwie odwa�ny i nawet zuchwa�y. Podejmowa�

ryzykowne przedsi�wzi�cia nie licz�c si� z niebezpiecze�stwem i zwykle
wychodzi� z nich ca�o, raczej dzi�ki szcz�ciu ni� rozwadze. Wobec
prze�o�onych udawa� skromnego, do�� niezr�cznie zreszt�, poniewa�
rozpiera�a go duma i poczucie wy�szo�ci. Za to przed kolegami przechwala� si� w
szczeg�lny spos�b, daj�c do zrozumienia, �e w�a�ciwie nie ma dla� rzeczy
niemo�liwych i �e je�li o niego chodzi, to obcowanie ze �mierci� nie powinno
juďż˝ nikogo dziwiďż˝ i zdumiewaďż˝.

By� �redniego wzrostu, a jego sylwetka zdradza�a zadatki na tusz� w niedalekiej

przysz�o�ci. Mia� ulizane, kruczoczarne w�osy, kt�re l�ni�y od brylantyny jak
szmelcowana, sp�aszczona kopu�a na jego okr�g�ej g�owie, troch� wypuk�e
ciemne oczy o niebieskawych bia�kach i d�ugich, wywini�tych rz�sach, kt�re
mru�y� impertynencko, oraz szerokie brwi zro�ni�te nad regularnym, prostym nosem.
Wygl�da� na lat dwadzie�cia dwa lub trzy dzi�ki niezwykle delikatnej cerze i
rumie�com na policzkach. W rzeczywisto�ci sko�czy� dwadzie�cia siedem, tak jak
Paweďż˝.

Siedz�c naprzeciw Masona w pustej jeszcze o tej porze mesie, jad� z apetytem, ale

bynajmniej nie robi� wra�enia cz�owieka wyg�odzonego i Pawe� pomy�la�,
�e albo Indio przesadzi�, albo te� dow�dca �Dogfisha� korzysta� w podr�y z
w�asnych rezerwowych zapas�w �ywno�ci, nie dziel�c si� z innymi.

W tej chwili Mason obejrza� si�, aby wezwa� stewarda, i zobaczywszy Paw�a

background image

skin�� mu g�ow�.

Welcom

38

, Rubis! — powiedziaďż˝ gďż˝oďż˝no. — Siadaj z nami. Znacie siďż˝

przecieďż˝?

Obuchowski spojrza� przez rami�, mru��c oczy.
— Porucznik Rubis? Tak, chyba pan mnie pamiďż˝ta?
— Pamiďż˝tam — odrzekďż˝ Paweďż˝ zdobywajďż˝c siďż˝ na bezbarwny uďż˝miech i

wyciďż˝gajďż˝c rďż˝kďż˝ na powitanie. — Uzupeďż˝niaďż˝ pan mojďż˝ edukacjďż˝
wojskow� na �B�yskawicy�.

— No i proszďż˝!. Z jakim rezultatem! — powiedziaďż˝ Obuchowski. — Dowodzi pan

kutrem wojennym tak samo jak ja!

Pawe� nie podj�� tego tematu.
— Pan wrďż˝ciďż˝ z Antibes? — zapytaďż˝ silďż˝c siďż˝ na obojďż˝tny ton.
Obuchowski spojrza� zezem na Masona i roze�mia� si� ha�a�liwie.
— On ma swďż˝j prywatny wywiad, Tom. Zaďż˝o�� siďż˝, ďż˝e z wyjďż˝tkiem

twojego wydzia�u w sztabie wszyscy ju� o tym wiedz�. Oczywi�cie, wracam z
Antibes. Yes, sir! — powiedziaďż˝ do Pawďż˝a. — Przykro mi, ďż˝e pan tak dďż˝ugo musiaďż˝
czekaďż˝.

Tom Mason spojrzaďż˝ na zegarek.
— Zostawiam was samych — oďż˝wiadczyďż˝. — Przyjdďż˝cie do mnie obaj o

dziesi�tej.

Ay-ay, sir! — powiedziaďż˝ Obuchowski. — Mam nadziejďż˝, ďż˝e poczďż˝stujesz nas

szklaneczkďż˝ whisky?

— Moďż˝liwe — mrukn�� Mason. — So long!

39

. Porucznik przeprowadziďż˝ go

wzrokiem a� do drzwi, po czym odsun�� si� nieco od sto�u, za�o�y� nog�
na nog� i z widocznym zadowoleniem zacz�� przygl�da� si� swoim
wyglansowanym p�bucikom. Pawe� brutalnie przerwa� t� kontemplacj�.

— Pan wiedziaďż˝ o naszym przybyciu do Gibraltaru? — spytaďż˝.
— Zanim pojechaďż˝em do Antibes po paďż˝skich emigrantďż˝w? Oczywiďż˝cie! Widzi

pan, Tom lubi dok�adnie sprawdza� wszelkie wiadomo�ci i to jego zami�owanie
obj�o r�wnie� wasze zeznania. Zreszt� prawie wszystko si� zgadza. Yes, sir.

— Prawie?
Obuchowski zmru�y� oczy i przejecha� d�oni� po l�ni�cych w�osach

na g�owie.

— Chyba pan rozumie, ďż˝e nie miaďż˝em czasu sprawdzaďż˝ absolutnie wszystkiego —

powiedziaďż˝ wymijajďż˝co. — Czekaďż˝o tam osiemdziesiďż˝ciu zbiegďż˝w, a
�andarmeria depta�a m po pi�tach... Tak, wojewodo: niewiele brakowa�o, a by�aby
z tego a very uneasy affair

40

, zw�aszcza dla pa�skiej... hm... znajomej, mademoiselle

Suzanne.

— Pan jďż˝ widziaďż˝? — wyrwaďż˝o siďż˝ Pawďż˝owi.
Porucznik raz jeszcze rzuci� pe�ne aprobaty spojrzenie
swoim p�bucikom, po czym uni�s� g�ow� i wlepi� migda�owe oczy w

38

Witaj (ang.).

39

Do zobaczenia (ang.).

40

Bardzo nieprzyjemna sprawa (ang.).

background image

Paw�a.

— Byďż˝o ciemno — odrzekďż˝. — Nie mogďż˝em siďż˝ przekonaďż˝, czy ma pan dobry

gust.

— Nie zaleďż˝y mi na paďż˝skim zdaniu w tej sprawie — powiedziaďż˝ Paweďż˝. —

Zdaje si�, �e gusty mamy zupe�nie odmienne.

— Prawdopodobnie! — westchn�� Obuchowski. — Mademoiselle Suzanne prosiďż˝a,

aby pana pozdrowi�. By�a troch� zawiedziona, �e to nie pan, wi�c obieca�em,
�e chyba nast�pnym razem... Jakkolwiek oczywi�cie nie zale�y to wy��cznie ode
mnie.

— Ach tak — mrukn�� Paweďż˝, — Dziďż˝kujďż˝.
— O, nie ma za co — zapewniďż˝ go porucznik zasďż˝aniajďż˝c oczy wspaniaďż˝ymi

rzďż˝sami. — Chciaďż˝bym jeszcze... — zawiesiďż˝ gďż˝os, jakby szukajďż˝c odpowiednich
wyrazďż˝w — chciaďż˝bym pana zawiadomiďż˝, ďż˝e jutro o ďż˝smej rano chcďż˝
przeprowadzi� inspekcj� kutra, kt�rym pan dowodzi. Yes, sir. Prosz� si�
zameldowa� u mnie w Misji o si�dmej pi�tna�cie.

— Tak jest — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Czy mogďż˝ teraz odej��, panie poruczniku?
Obuchowski obrzuciďż˝ go zdziwionym spojrzeniem.
— Chyba nie traktuje pan naszej rozmowy ďż˝ciďż˝le sďż˝uďż˝bowo? — powiedziaďż˝

jakby z wyrzutem.

— To zaleďż˝y, jak pan jďż˝ traktuje — mrukn�� Paweďż˝. — Nie potrafiďż˝ tego

rozpoznaďż˝.

Porucznik potrz�sn�� g�ow�.
—: Wy, oficerowie rezerwy, jesteďż˝cie przesadnie draďż˝liwi — stwierdziďż˝ z

westchnieniem. — Rozmawiamy, rzecz prosta, prywatnie. Powiedzmy: prywatnie c sprawach
bardziej czy mniej zwi�zanych ze s�u�b�. Wi�c if you don't mind

41

chcia�bym jeszcze zapyta� o jednego z pa�skich podkomendnych. Nazywa si� Tatar...

— Tak jest — potwierdziďż˝ Paweďż˝. — Ignacy Tatar.
Pe�ni obowi�zki szturmana i wywi�zuje si� z nich bardzo dobrze.
— Cie-ka-we — wyskandowaďż˝ Obuchowski. — Czy pan wie, ďż˝e ten paďż˝ski

znakomity szturman jest komunistďż˝?

Paweďż˝ zawahaďż˝ siďż˝, zanim odpowiedziaďż˝.
— Wiem, ďż˝e walczyďż˝ w miďż˝dzynarodowej brygadzie w Hiszpanii, a pďż˝niej

zg�osi� si� ochotniczo do armii polskiej we Francji. Zdaje si�, �e nie�le si�
tam spisywaďż˝.

— Kto go panu poleciďż˝?
— Major Nocoďż˝.
— Nocoďż˝... — powtďż˝rzyďż˝ porucznik.
— To jest szef ewakuacji na Marsyliďż˝ iďż˝
— Ach, wiem, naturalnie — przerwaďż˝ Obuchowski. — Apostoďż˝. Narobiďż˝ sporo

g�upstw, chocia� uwa�a si� za nies�ychanie przebieg�ego. Nie grzeszy
rozumem, ale to dobry Polak.

— Z pewnoďż˝ciďż˝ — potwierdziďż˝ Paweďż˝. — Przecieďż˝ gdyby od ogďż˝lnej

ilo�ci Polak�w odliczy� tych, kt�rzy robi� g�upstwa i nie grzesz� rozumem,

41

Je�eli pan nie ma nic przeciw temu (ang.).

background image

ale za to majďż˝ o sobie pochlebne mniemanie — ilu by ich zostaďż˝o?...

Obuchowski spojrza� na niego podejrzliwie i przez jaki� czas obraca� w g�owie

us�yszane zdanie, staraj�c si� zanalizowa� jego sens. Ten wysi�ek, jak si� zdaje,
nie da� ca�kiem pewnych rezultat�w, bo zako�czy�o go lekkie wzruszenie ramion,
po czym porucznik raz; jeszcze na kr�tk� chwil� da� si� unie�� zachwytowi
dla swego wspaniale wyszczotkowanego obuwia.

— Wolaďż˝bym, ďż˝eby pan zanadto nie ufaďż˝ temu Tatarowi. Anglicy majďż˝ go na

oku, yes, sir. Na dobrďż˝ sprawďż˝ powinno siďż˝ takich ludzi zamykaďż˝ albo deportowaďż˝.
Ale nie mamy teraz wielkiego wyboru...

— Major Nocoďż˝ jest podobnego zdania — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝ z lekkim

u�miechem.

— Czyďż˝by? — bďż˝kn�� Obuchowski. — Tak czy owak muszďż˝ go panu

tymczasem zostawi�, wojewodo. Naturalnie na pa�sk� odpowiedzialno��. Niech
pan na niego dobrze uwa�a.

— Bďż˝dďż˝ siďż˝ staraďż˝ — odrzekďż˝ Paweďż˝. Porucznik bďż˝bniďż˝ palcami po

stole.

— Widzďż˝, ďż˝e pan wcale nie jest ciekawy naszej podrďż˝y — powiedziaďż˝ po chwili

milczenia. — Mieliďż˝my osiemdziesiďż˝ciu ludzi na pokďż˝adzie, niezďż˝y sztormik i bardzo
paskudny przeciek.

— Sďż˝yszaďż˝em o tym — stwierdziďż˝ krďż˝tko Paweďż˝. — Podziwiam

wytrzyma�o�� tych zbieg�w. To musia�o by� dla nich piek�o.

Rz�sy Obuchowskiego zatrzepota�y jak motyle skrzyd�a.
— Ich pan podziwia?
— Przede wszystkim ich. Pan i zaďż˝oga mieliďż˝cie mnďż˝stwo roboty, a oni...
— Oni pompowali! — rozeďż˝miaďż˝ siďż˝ porucznik. — Z wywieszonymi jďż˝zykami. I

z pustymi �o��dkami.

— Wďż˝aďż˝nie — mrukn�� Paweďż˝.
— Cďż˝ pan chce, wojewodo? Nie miaďż˝em ani zapasowego prowiantu, ani za wiele

wody. Byli na w�asnym wikcie. Trudno, �ebym si� jeszcze o to martwi�! Powinien
byďż˝ siďż˝ o to zatroszczyďż˝ ten wasz Apostoďż˝. Tak czy nie?

— Chyba tak — przyznaďż˝ Paweďż˝ — ale to nie jest zabawne.
Obuchowski wzruszyďż˝ ramionami.
— Jak na marynarza podczas wojny wydaje siďż˝ pan cokolwiek zbyt uczuciowy,

poruczniku Rubis — powiedziaďż˝ z lekkim zniecierpliwieniem. — Naleďż˝y to chyba
przypisa� d�u�szej przerwie w pa�skiej s�u�bie na morzu. Pobyt na l�dzie
widocznie pana troch� rozklei�. Ale my�l�, �e po dw�ch, trzech podr�ach
straci pan wiele ze swej obecnej wra�liwo�ci. It's a war, mister Rubis!

42

Pawe� milcza�. Nie mia� najmniejszej ochoty dyskutowa� z tym cz�owiekiem,

a tym bardziej t�umaczy� si� przed nim, dlaczego prawie rok przesiedzia� we Francji.

Obuchowski dopi� wystyg�� kaw� i zacz�� nabija� fajk�.
— Jeďż˝eli ma pan coďż˝ do zaďż˝atwienia przed zameldowaniem siďż˝ w sztabie, nie

zatrzymujďż˝ pana — powiedziaďż˝ niedbale. — Proszďż˝ byďż˝ o dziesiďż˝tej u kapitana
Masona.

42

To jest wojna, panie Rubis (ang.).

background image

— Tak jest — odrzekďż˝ Paweďż˝ wstajďż˝c.
Stukn�� obcasami, odwr�ci� si� ku drzwiom i wyszed�.

Konferencja u kapitana Masona dotyczy�a pewnych subtelnych machinacji z

ksi��eczkami �eglarskimi i rejestrem za�ogi; machinacji, kt�re w innych
okoliczno�ciach podpada�yby pod odpowiednie paragrafy kodeksu karnego jako
fa�szerstwa, a do kt�rych pope�nienia Pawe� zosta� oficjalnie upowa�niony i
nawet w niekt�rych przypadkach zobowi�zany. Natomiast inspekcja, jak� szef Polskiej
Misji Morskiej w towarzystwie angielskiego oficera nadzoru technicznego przeprowadziďż˝
nast�pnego dnia na pok�adzie �Galano�, mia�a ten skutek, �e kuter zosta�
natychmiast poddany remontowi, a wkr�tce potem otrzyma� dodatkowe wyposa�enie:
kr�tkofal�wk�, du�y zbiornik na, s�odk� wod�, kilkadziesi�t pas�w
ratunkowych i ci�ki karabin maszynowy zr�cznie ukryty na dziobie.

Wprawdzie Indio utrzymywaďż˝, ďż˝e ďż˝w karabin — stary lewis, pamiďż˝tajďż˝cy

zapewne bitwďż˝ pod Verdun podczas pierwszej wojny ďż˝wiatowej — nadaje siďż˝
wy��cznie na szpryc� do polewania pelargonii, niemniej jednak zaj�� si� nim
bardzo troskliwie i doprowadzi� go przy pomocy Szczyg�a do stanu u�ywalno�ci nie
w celach ogrodniczych, lecz obronnych. Mordercza machina pana Lewisa zacina�a si� co
kilkana�cie lub co kilkadziesi�t strza��w, ale b�d� co b�d� strzela�a za
poci�ni�ciem spustu, i to do�� celnie.

Dokonawszy tego dzie�a, Ignacy Tatar doszed� do wniosku, �e �Galano�

w�a�ciwie nie powinien by� uzbrojony.

— Ta nasza maďż˝uina — powiedziaďż˝ do Pawďż˝a — to taki ostatni gwďż˝dďż˝ do

trumny, bo jak nas z ni� nakryj�, to ju� na pewno nie dadz� si� przekona�, �e
odbywamy wycieczk� turystyczn� z partid� gringos w wieku poborowym i �e
kr�tkofal�wka s�u�y nam wy��cznie do s�uchania muzyki tanecznej z
Madrytu. Mo�e mi pan wierzy�, jef�, albo nie, ale ka�da parszywa kanonierka
hiszpa�ska jest dziesi�� razy lepiej uzbrojona i je�eli zaczniemy strzela�, za�atwi
si� z nami w pi�tna�cie sekund. Dlatego ja bym t� lewatyw� wyrzuci� za
burtďż˝.

— Aha — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Ale to siďż˝ nie da zrobiďż˝.
Por que?

43

— zapytaďż˝ Indio.

— Poniewaďż˝ Admiralicja zadecydowaďż˝a, ďż˝e na dziobie ďż˝Galanoďż˝ ma byďż˝

lewatywa.

— Wiďż˝c pan siďż˝ ze mnďż˝ nie zgadza, jefďż˝, ďż˝e...
— Przeciwnie — przerwaďż˝ mu Paweďż˝. — Zgadzam siďż˝: wasze argumenty sďż˝

ca�kowicie s�uszne. Ale nie podejmuj� si� nak�oni� oficera nadzoru do zmiany
King's Regulation w przedmiocie uzbrojenia kutr�w wojennych. Lewis pojedzie z nami.

Opr�cz starego lewisa, nowego zbiornika, pas�w ratunkowych i kr�tkofal�wki na

pok�ad �Galano� przybyli dwaj ludzie, o kt�rych wystara� si� szef Polskiej Misji
Morskiej. Jednym z nich by� torpedysta z ORP �Sok�, mat Kie�un, kt�ry
w�a�nie opu�ci� szpital po zabiegu chirurgicznym w zwi�zku z zapaleniem

43

Dlaczego? (hiszp.)

background image

ďż˝lepej kiszki; drugim — radiotelegrafista, bosman Victor, Francuz przydzielony ze stacji
zbornej dla kombatant�w.

Kie�un zrazu poczytywa� sobie sw�j nowy przydzia� za dopust z�ego losu, ale

poniewa� jego okr�t podwodny znajdowa� si� w tym czasie gdzie� pomi�dzy
Malt� a wybrze�em Libii i nie wiadomo by�o, kiedy powr�ci, doszed� do
przekonania, �e lepiej p�ywa� bodaj na kutrze ni� nudzi� si� w Gibraltarze.
By� jeszcze bardzo m�ody, troch� nawet dziecinny, a przede wszystkim ��dny
przyg�d. Dlatego w�a�nie uwa�a�, �e los szczeg�lnie si� nad nim zn�ca,
bo oto ledwie dopi�� celu, ledwie zakosztowa� tego, o czym marzy�, ju� znalaz�
siďż˝ w szpitalu, by po paru tygodniach zostaďż˝ podoficerem wachtowym na jakiejďż˝ starej
krypie... Wkr�tce jednak zorientowa� si�, �e s�u�ba na �Galano� mo�e
obfitowa� w przygody r�wnie ciekawe i podniecaj�ce jak te, kt�re prze�y� na
�Sokole� w Zatoce Biskajskiej i na Atlantyku, a poza tym spostrzeg�, �e jego rola
w�r�d tak szczup�ej za�ogi b�dzie znacznie wybitniejsza ni� na du�ym
okr�cie. To go zach�ci�o i przekona�o.

Co si� tyczy radiotelegrafisty, by� to szpakowaty, szczup�y cz�owiek o

pochylonych plecach i du�ym fioletowym nosie, w niczym nie przypominaj�cy marynarza.
U�ywa� grubych szkie� w rogowej oprawie, mia� inteligentn�, cho� rzadko
kiedy golon� twarz, pooran� cierpkimi bruzdami, i wygl�da� na profesora, kt�ry od
dawna porzuci� wyk�ady, by zaj�� si� wy��cznie absyntem. Jego g�os
nieodparcie kojarzy� si� z wygl�dem nosa, lecz porucznik Obuchowski, kt�ry jakoby
zna� go do�� dobrze, utrzymywa� stanowczo, �e Victor bynajmniej nie jest
na�ogowym pijakiem, a je�li zdarza mu si� przebra� miar�, to tylko w dniu
wyj�cia na morze i powrotu do portu. Poza tym jest trze�wy jak lod�wka w mleczarni, a
jako fachowiec ma opini� doskona�ego praktyka.

Istotnie radiotelegrafista w ci�gu dw�ch tygodni swego nowego przydzia�u nie

pi�, a w ka�dym razie nie by� pijany. Za to nie goli� si� wcale i kiedy
�Galano� wyruszy� w pierwsz� podr� z Gibraltaru, mia� ju� spor� siw�
brodďż˝.

— Zanim dojdziemy do Zatoki Lyoďż˝skiej — powiedziaďż˝ Indio — bďż˝dzie

wygl�da� nie jak profesor, ale jak ca�a akademia nauk.

Ta przepowiednia spe�ni�a si� w zupe�no�ci, zw�aszcza �e tym razem

zielone fale Zatoki Lyo�skiej - mia�y obmywa� burty �Galano� znacznie p�niej,
ni� mo�na by�o tego oczekiwa�. Gdy w dniu jedenastym czerwca na pe�nym
morzu Pawe� rozci�� otrzyman� w sztabie kopert� z rozkazami, okaza�o si�,
�e celem podr�y kutra jest pewna ustronna zatoka pomi�dzy Algierem a Bougie...

W tym samym czasie �profesor� Victor z rozwianym w�osem na g�owie

ukaza� si� na pok�adzie, chwiejnym krokiem podszed� do burty i z rozmachem
rzuciďż˝ pustďż˝ butelkďż˝ w kierunku Great Europa Point za rufďż˝ kutra. Potem
odwr�ci� si�, spostrzeg� Paw�a i Tatara u wej�cia do ster�wki, zacisn��
powieki i zn�w je otworzy�, a wreszcie wymamrota�: �a va, �pat-ron!

44

i

poholendrowa� na. dzi�b, aby zwali� si� na zwoju liny i natychmiast zasn��.

�Galano� przyby� do owej zatoki os�oni�tej od zachodu skalist� wysepk�

i rzuci� kotwic� na g��boko�ci sze�ciu s��ni, gdzie zgodnie ze

44

W porz�dku, szefie! (franc.)

background image

wskaz�wkami locji dno by�o piaszczyste. L�d. wyrasta� z morza spi�trzonymi
wzg�rzami o nagich, poszarpanych zboczach, na wysuni�tym garbie Cap Bengut biela�a
smuk�a, prostok�tna wie�a latarni morskiej, a w ma�ej dolinie wci�ni�tej
pomi�dzy ja�owe ska�y kuli�a si� niepozorna wioska, Ain Taya, otoczona
wie�cem zakurzonej, spalonej s�o�cem zieleni. Stamt�d po zachodzie s�o�ca
mia� przyby� kto� poprzedzony um�wionym sygna�em �wietlnym. Kto�, kogo
rozkaz okre�la� jako dziennikarza, G. F. Morgana. Nale�a�o go przewie�� w
inne miejsce, jakie sam wska�e.

Pawe� mia� nadziej�, �e tym miejscem b�dzie Antibes, uj�cie Tet w

pobli�u Perpignan albo jaki� inny punkt wyznaczony na l�dowanie u po�udniowych
wybrze�y Francji. Gdyby tak by� mia�o, mog�o si� zdarzy�, �e spotka�by
tam Chevrette.

Wszystkie te, s�abe zreszt� nadzieje nie mia�y prawie �adnego innego poparcia

poza mglistďż˝ wypowiedziďż˝ porucznika Obuchowskiego podczas pierwszego spotkania z
Paw�em na �Iskrze�, p�niej bowiem nie by�o ju� wcale mowy ani o Suzanne, ani
o tym, dok�d �Galano� ma si� uda�. W ka�dym razie w Gibraltarze spi�arnia
kutra zosta�a za�adowana bardzo obficie wszelkim prowiantem w puszkach, tak �e
mogďż˝o go starczyďż˝ na kilka tygodni dla kilkudziesiďż˝ciu ludzi. Wreszcie —
�Galano� zosta� b�d� co b�d� zakupiony przez Aposto�a i mia�
s�u�y� jego dzia�alno�ci ewakuacyjnej, a zatem...

Pawe� przerwa� te rozwa�ania, kt�re do niczego nie prowadzi�y; nie m�g�

sobie pozwoli� teraz na rozpraszanie uwagi: o p�torej mili przed kutrem le�a� obcy
l�d; od strony takiego l�du zjawiaj� si� wszelkie niespodzianki, trzeba by�o
przygotowa� si� na nie w miar� mo�liwo�ci.

Obcy l�d nie zes�a� dow�dcy kutra �adnych niespodzianek. Gdy s�o�ce

zasz�o i kr�tki zmrok st�a� w ciemno�� nocy, u szczytu latarni morskiej
zapali�y si� reflektory i po chwili zacz�y si� obraca� omiataj�c horyzont, a nisko
nad wod� zamigota� czerwony p�omie� niewielkiego ogniska. Znika� dwukrotnie,
jakby przes�aniany od strony morza rozwieszon� p�acht�, zaja�nia� �ywiej i
zgas�. �Galano� odpowiedzia� opuszczeniem i podniesieniem �wiat�a
kotwicznego, po czym ju� tylko o�lepiaj�co bia�e miecze z Cap Bengut kr�ci�y
si� w k�ko na podobie�stwo �mig dziwacznego wiatraka o pionowej osi. Wie� w
dolinie zdawa�a si� pogr��a� we �nie, morze szumia�o sennie, klaszcz�c o
ska�y, gwiazdy patrzy�y z g�ry na ciemn� ziemi� i mruga�y ku falom, czarny
masyw wysepki na zachodzie zlewa� si� w jedn� ca�o�� z �a�cuchem
nagich, stromych wzg�rz, a w�ski pas piany ledwie majaczy� w oddali.

Przez ca�� godzin� nic si� nie zmieni�o; nie dzia�o si� nic zgo�a. Ale

Pawe� wiedzia�, �e od brzegu p�ynie ��d�. Nie m�g� podej��
bli�ej, poniewa� zar�wno otrzymany rozkaz, jak locja zawiera�y ostrze�enia o
rafach stercz�cych na drodze. Mo�na si� tam by�o przemkn�� pomi�dzy nimi
jedynie w dzie�, i to z dobrym miejscowym pilotem. Teraz nawet niewielka ��d�
nara�ona by�a na powa�ne ryzyko. Przyby�a jednak ca�o i bez wypadku.
Zjawi�a si� pod burt� �Galano� cicho i nagle, jak wyczarowana z morskiej
g��bi. Pawe� ujrza� j� zaledwie o par� sekund wcze�niej, nim us�ysza�
g�os, kt�ry obwo�a� kuter i wymieni� has�o; Zaraz po odpowiedzi Paw�a
Indio wychyli� si� i wci�gn�� na pok�ad jak�� posta�, a nast�pnie

background image

wypchany worek marynarski. Przybysz zd��y� w tym czasie zapyta� go o szypra, po
czym wyci�gn�� do Paw�a r�k�.

— George — powiedziaďż˝ krďż˝tko. — How do you do

45

.

— Rubis — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — How do you do.
— Cieszďż˝ siďż˝ ze spotkania z panem — uzupeďż˝niďż˝ George swojďż˝ prezentacjďż˝.

— Przepraszam, chwileczkďż˝...

Podszed� szybko do burty i powiedzia� po francusku do dw�ch wio�larzy:
— Wszystko siďż˝ zgadza. Moďż˝ecie wracaďż˝. Do zobaczenia!
Bonne chance, monsieur George!

46

— odpowiedziano z ďż˝odzi, ktďż˝ra natychmiast

zacz�a si� oddala�.

Monsieur George czy te� mister George zn�w padszed� do Paw�a.
— Czy moglibyďż˝my wyruszyďż˝ zaraz? — spytaďż˝ bez ďż˝adnych wstďż˝pďż˝w.
— Jeďż˝eli pan to uwaďż˝a za wskazane... — odrzekďż˝ Paweďż˝.
— Raczej tak. Te okolice sďż˝ do�� czďż˝sto patrolowane. Mam nadziejďż˝, ďż˝e nie

natkn�� si� pan na �aden okr�t stra�niczy?

— Jak dotďż˝d — nie. W jakim kierunku pďż˝jdziemy?
— Na pďż˝nocny wschďż˝d. Piombino — zna pan taki port rybacki we Wďż˝oszech?
— Na poďż˝udnie od Livorno — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Niedaleko Elby. Nie, nie

znam.

Poczu� na sobie bystre spojrzenie i w s�abym �wietle latarni zobaczy�

zmi�t� twarz o ci�kich, nabrzmia�ych powiekach i w�skich, zaci�ni�tych
ustach.

— A tďż˝ zatokďż˝ pan znaďż˝ przedtem? — spytaďż˝ George.
— Nie, skďż˝dďż˝e!
— Ale mimo to znalazďż˝ jďż˝ pan bez trudnoďż˝ci i chyba potrafi pan wyprowadziďż˝

st�d sw�j kuter nie rozpruwaj�c go o ska�y?

— Chyba — odrzekďż˝ Paweďż˝.
— No, to w porzďż˝dku — uďż˝miechn�� siďż˝ tamten. — Prawdopodobnie zresztďż˝

nie b�dzie pan musia� wchodzi� do samego portu. Mam na my�li Piombino.

Pawe� kaza� zgasi� �wiat�a pozycyjne i �ci�gn�� latarni�

kotwicznďż˝.

— Myďż˝lďż˝, ďż˝e tak bďż˝dzie lepiej? — zwrďż˝ciďż˝ siďż˝ po angielsku do przybysza z

l�du.

— Z pewnoďż˝ciďż˝.
— Zaraz panu poka��, gdzie chcďż˝ pana umieďż˝ciďż˝. Niestety, nie mamy tu

wielkiego komfortu...

— Niech siďż˝ pan o to nie troszczy. Zaczekam, aďż˝ wyjdziemy z tej zakazanej dziury na

pe�ne morze.

Latarnia kotwiczna zjecha�a w d� i Pawe� dopiero teraz zauwa�y�, �e jego

pasa�er ma na sobie kolonialny mundur francuski bez odznak oficerskich, taki, jakich
u�ywali korespondenci wojenni.

45

Jak siďż˝ pan ma — pozdrowienie wymieniane wy��cznie przy prezentacji (ang.).

46

2 Powodzenia, panie George! (franc.)

background image

Latarnia zgas�a zreszt� zaraz, Maderak uruchomi� motor, zachrobota�

�a�cuch i kuter podci�gn�� si� naprz�d, a potem uwolniony z uwi�zi
wykr�ci� dziobem ku p�nocy. Czarna sylwetka wysepki po lewej stronie,
przypominaj�ca �eb �ubra z nad�amanym jednym rogiem, wolno sun�a w ty�,
a� znik�a na r�wnie czarnym tle wzg�rz, nad kt�rymi raz po raz tryska�y
oszczepy bia�ego �wiat�a z wie�y Bengut.

Pawe� poda� tymczasowy kurs wprost na p�nocny wsch�d i rozejrza� si� za

George'em. Dostrzeg� go pod �cian� nadbud�wki, wspartego o worek zawieraj�cy
zapewne jego rzeczy. George spaďż˝, ale zbudziďż˝ siďż˝ natychmiast, gdy Paweďż˝
dotkn�� jego ramienia.

— Jestem trochďż˝ zmďż˝czony — wyznaďż˝. — Pozwoliďż˝em sobie na drzemkďż˝ po

raz pierwszy od czterdziestu o�miu godzin.

— Bďż˝dzie siďż˝ pan mďż˝gďż˝ teraz wyspaďż˝ za wszystkie czasy — zauwaďż˝yďż˝

Paweďż˝. — ďż˝Galanoďż˝ nie jest ďż˝cigaczem; do Piombino przyjdziemy w najlepszym razie
za cztery do pi�ciu dni. ,.

— To mi wystarczy — mrukn�� George. — Mam na myďż˝li, ďż˝e w takim razie

zd��� na czas. Nawet gdyby to potrwaďż˝o tydzieďż˝ — dodaďż˝.

Podzi�kowa� za posi�ek, o�wiadczaj�c, �e jest po obfitej kolacji i �e zaraz

chce si� po�o�y�, wi�c Pawe� wzi�wszy jego ksi��k� �eglarsk�,
opiewaj�c� na nazwisko Jerzego Franciszka Morgana, zaprowadzi� go do �wie�o
zainstalowanej czteroosobowej kabiny pomi�dzy �adowni� a pomieszczeniem dla
za�ogi na dziobie, kt�r� George uzna� za bardzo wykwintn�.

— Gdyby mi pan zechciaďż˝ przysďż˝aďż˝ jeszcze kilkufuntowy kawaďż˝ek starego

�elaza albo kamie� z balastu, mia�bym pod r�k� wszystko, czego na razie
potrzebujďż˝ — powiedziaďż˝.

Pawe� nie mia� najmniejszego poj�cia, po co cz�owiekowi, kt�ry od

czterdziestu o�miu godzin nie zmru�y� oka, potrzebny jest parofuntowy kamie� lub
kawa� �elaza, ale nawet nie mrugn�� okiem, jakby nic nie by�o w stanie go
zdziwi�. Wyszed�szy na pok�ad, zawo�a� Paprotnego i kaza� mu spe�ni� to
niezwyk�e ��danie go�cia. Po chwili zobaczy�, �e kapral schodzi do �adowni
z zardzewia�� szakl� w r�ce, a po nast�pnych dziesi�ciu minutach ujrza�
wy�aniaj�cego si� stamt�d rzekomego Morgana w pid�amie, z zawini�tkiem pod
pachďż˝.

Tym razem tajemniczy pasa�er uzna� za stosowne poinformowa� go o swych

poczynaniach.

— Rozstajďż˝ siďż˝ z moim ubraniem — powiedziaďż˝. —- Jest cokolwiek

skompromitowane w tej cz�ci �wiata i mog�oby nas narazi� na nieprzyjemno�ci w
przypadku rewizji.

Paweďż˝ patrzyďż˝ na niego w milczeniu. Dopiero gdy George wyrzuciďż˝ pakunek za

burtďż˝, powiedziaďż˝:

— Szkoda, ďż˝e zamiast tej starej szakli nie uďż˝yďż˝ pan jako obci��enia naszego

karabinu maszynowego. Wydaje mi si�, �e jest on znacznie bardziej kompromituj�cy.

— Czy pan chce przez to powiedzieďż˝, ďż˝e ten kuter jest uzbrojony w karabin

maszynowy? — spytaďż˝ George.

Pawe� odrzek�, �e zaprzeczenie temu faktowi na nic by si� nie zda�o i �e w

tych okoliczno�ciach pozbycie si� ubrania, sztuczki ze spisem za�ogi oraz najlepiej

background image

nawet podrobione dokumenty osobiste jego zdaniem nie odgrywaj� wi�kszej roli.

— Chyba — dodaďż˝ — ďż˝e trafimy na okrďż˝t dowodzony przez jakiegoďż˝

niedo��g�, kt�remu nie przyjdzie do g�owy zajrze� do kabelgatu i
przetrz�sn�� go dok�adnie. Rzekomy G. F. Morgan niezbyt si� tym przej��.

— Miejmy nadziejďż˝ — powiedziaďż˝ — ďż˝e po pierwsze nie dojdzie do zatrzymania i

rewizji kutra, po wt�re, �e je�li dojdzie, to rewizja b�dzie bardzo pobie�na, po
trzecie, �e trafimy na niedo��g�.

— Oczywiďż˝cie — mrukn�� Paweďż˝. — W ostatecznoďż˝ci bďż˝dziemy

usi�owali si� broni�.

— O, z pewnoďż˝ciďż˝! — zgodziďż˝ siďż˝ George bez przekonania. — To chyba

pomys� Tomcia Masona? Mam na my�li ten karabin...

— Nie wiem — wyznaďż˝ Paweďż˝. — Pan go zna?
— Masona? Trochďż˝ go znaďż˝em dawniej. Od czasu gdy siedzi za biurkiem, poznajďż˝

go na nowo. Widzi pan: ludzie bardzo si� zmieniaj� siedz�c za biurkiem, nieprawda�?

— Byďż˝ moďż˝e — odrzekďż˝ Paweďż˝.
George ju� mia� odej��, gdy co� sobie przypomnia�.
— Spodziewam siďż˝, ďż˝e ma pan tu jakieďż˝: sieci? — zapytaďż˝.
Paweďż˝ i teraz nie okazaďż˝ zdziwienia.
— Mamy wďż˝ok i komplet sieci na tuďż˝czyka, jeďż˝li siďż˝ nie mylďż˝. Nie bardzo siďż˝

orientuj� w tych sprawach, ale nasz szturman jest, a raczej by� rybakiem, wi�c...

— Ta sprawa interesuje mnie tylko o tyle, ďż˝e prawdopodobnie bďż˝dziecie musieli w

ci�gu kilku dni �owi� ryby albo przynajmniej udawa�, �e �owicie ryby gdzie�
w pobli�u wschodnich wybrze�y Korsyki.

— W oczekiwaniu na pana? — domyďż˝liďż˝ siďż˝ Paweďż˝.
— Prawdopodobnie — powtďż˝rzyďż˝ George. — Dobranoc, kapitanie.
— Dobranoc — mrukn�� Paweďż˝, ktďż˝rego ta wiadomo�� pozbawiďż˝a

wszelkich z�udze� co do mo�liwo�ci ujrzenia Chevrette.

background image

ROZDZIA� DZIEWI�TY

G. F. Morgan, ktďż˝ry — jak siďż˝ zdaje — wolaďż˝ poprzestaďż˝ na imieniu George'a nie

wymieniaj�c w�a�ciwego (lub mo�e tylko czasowo u�ywanego) nazwiska,
przewa�nie spa�. Indio wyrazi� w zwi�zku z tym przekonanie, �e ma�om�wny
Inglez ma z pewno�ci� napisa� jaki� bardzo pilny, wa�ny i d�ugi raport
s�u�bowy.

— Ilekroďż˝ zdarzaďż˝o mi siďż˝ stawaďż˝ przed takďż˝ koniecznoďż˝ciďż˝ — zwierzyďż˝

siďż˝ Pawďż˝owi — zawsze kďż˝adďż˝em siďż˝ spaďż˝. Sďż˝yszaďż˝ pan przecieďż˝, co on
powiedziaďż˝ o kapitanie Masonie. Biurko, pisanina... Doskonale go rozumiem! Raz
musia�em skomponowa� na pi�mie sw�j mniej wi�cej prawdziwy �yciorys i
moďż˝e mi pan wierzyďż˝ albo nie — byďż˝em potem mokry jak kompres. Sďż˝owo dajďż˝,
wola�bym pozwoli� sobie wyrwa� zdrowy z�b. Mog� opowiada� godzinami o
swoim �yciu i nawet ch�tnie to robi�, ale pisa�?! Pero! To nie jest zaj�cie dla
normalnego cz�owieka.

— Zapominacie, ďż˝e ten George jest korespondentem wojennym — zauwaďż˝yďż˝

Paweďż˝ z niewinnym uďż˝miechem. — Pisuje zawodowo...

— E! Taki z niego korespondent, jak ze mnie arcybiskup — odburkn�� Indio. — Wie

pan o tym, jef�, r�wnie dobrze jak ja. Z pewno�ci� pracuje dla redakcji Servicio
Informacion
i co jaki� czas zmienia sk�r� razem z nazwiskiem. Przy tym jest wymowny
jak ostryga, ze sďż˝abszych trunkďż˝w pije tylko wodďż˝, a z mocniejszych — herbatďż˝ i
wygl�da, jakby do trzech zliczy� nie umia�. Musi to by� wa�na figura, je�eli nas
specjalnie po niego pos�ali, a teraz idziemy do tego Piombino i mamy �owi� ryby na
Morzu Tyrre�skim, i nie wiadomo co jeszcze, zamiast przewozi� naszych z Francji.

— Widocznie to jest w tej chwili waďż˝niejsze — powiedziaďż˝ Paweďż˝.
— Dla Anglikďż˝w — uzupeďż˝niďż˝ Indio z goryczďż˝.
— Moďż˝e i dla nas, jeďż˝eli zabiegi tej waďż˝nej figury zaszkodzďż˝ Niemcom.
Indio spojrza� na niego zezem i westchn��.
Quien sabe

47

... — mrukn�� pod nosem bynajmniej nie przekonany. — Hej, que

passa?!

48

— powiedziaďż˝ nagle spojrzawszy ku rufie.

Pawe� obejrza� si�. �Profesor� Victor z rozwianym w�osem gestykulowa�

47

Kto wie (hiszp.)

48

2 Co si� sta�o?! (hiszp.)

background image

�ywo, wyk�adaj�c co� w po�piechu G, F. Morganowi, kt�ry przerywa� mu
kilkakrotnie, widocznie bardzo poruszony. Fioletowy nochal Victora po�yskiwa� w
s�o�cu pomi�dzy grubymi szk�ami okular�w, pochylone plecy prostowa�y i
zgina�y si� z powrotem, a d�ugie, chude piszczele ramion lata�y na wszystkie strony
w niezwyk�ym podnieceniu. George z podziwem kr�ci� g�ow�, zdawa� si�
potakiwa� mu, to zn�w pyta� o co�, zatapiaj�c w nim swoje ci�kie, o�owiane
spojrzenie; raz, gdy telegrafista pr�bowa�, odej��, przytrzyma� go r�k� i
widocznie powiedzia� co� zabawnego, bo Victor zar�a� kr�tkim �miechem, a w
ko�cu poklepany po ramieniu zwr�ci� si� w stron� Paw�a i Tatara, kt�rzy
przygl�dali si� tej scenie z coraz wi�kszym zainteresowaniem.

— Ten borracho jest chyba urďż˝niďż˝ty — szepn�� Indio, gdy ďż˝profesorďż˝

zatoczy� lekki �uk w ich stron�.

Telegrafista rzeczywi�cie zachowywa� si�, jakby mia� w czubie.
— Hitler zwariowaďż˝! — wykrzykn�� zbliďż˝ajďż˝c siďż˝ drobnymi kroczkami, aby

przeciwstawiďż˝ siďż˝ przechyďż˝owi pokďż˝adu. — Wszystkie stacje nadajďż˝ komunikat o
napa�ci Niemc�w na Rosj�.

-— Nie mďż˝wiďż˝em? — mrukn�� Indio. Paweďż˝ zmarszczyďż˝ brwi.
— Kiedy przejďż˝liďż˝cie te komunikaty?
— Przed chwilďż˝ — odrzekďż˝ ďż˝profesorďż˝. — Mon capi-taine — powiedziaďż˝ z

naciskiem, prostujďż˝c siďż˝, jakby uraďż˝ony — nie jestem pijany! Monsieur George
s�ysza� zako�czenie ostatniego komunikatu, a najdalej za p� godziny z
pewno�ci� zaczn� je powtarza�.

Monsieur czy te� mister George uzna� za stosowne podej�� bli�ej i

wtr�ci� si� do rozmowy. By� ju� zreszt� ca�kowicie opanowany i lakoniczny
jak zwykle.

— To fakt — oďż˝wiadczyďż˝. — Dziďż˝ o godzinie 3.15 nastďż˝piďż˝ atak wojsk

niemieckich na Zwi�zek Radziecki. Wielka Brytania zyska�a pot�nego
sprzymierze�ca, ale to w �adnej mierze nie zmienia celu naszej podr�y.

�Galano� przyby� w pobli�e Piombino i powierzy� swego ma�om�wnego

pasa�era pewnej �odzi rybackiej, kt�rej za�oga zdawa�a si� zaj�ta napraw�
boi u zewn�trznego ko�ca zakotwiczonej sieci, lecz na widok zestawu flag kodu
mi�dzynarodowego podniesionych na lince flagowej kutra natychmiast porzuci�a prac�,
aby podej�� do jego burty.

Potem �Galano� po�eglowa� na zach�d i w ci�gu tygodnia tra�owa�

przejrzyste wody cie�niny pomi�dzy Korsyk� a wyspami Capraja i Pianosa,
ci�gn�c za sob� w�ok z otwart� matni�, a przez nast�pne trzy doby mo�na
go by�o dostrzec b�d� po zachodniej, b�d� po wschodniej stronie p�nocnego
cypla Elby, jak zbli�a� si� lub oddala� od sta�ego l�du. Nie by�o natomiast
�adnych postronnych �wiadk�w, kt�rzy by widzieli, jak pobiera� rop� z
niewielkiej barki, przyby�ej po zachodzie s�o�ca na um�wione miejsce w pobli�u
owego cypla. Wreszcie pewnej nocy spotka� si� z t� sam� �odzi�, kt�r�
przed dziesi�ciu dniami zwabi� jego sygna�, przyj�� z powrotem na pok�ad G. F.
Morgana i skierowa� si� na p�noc.

— Chciaďż˝bym siďż˝ dostaďż˝ do Perpignan — oďż˝wiadczyďż˝ Pawďż˝owi

maďż˝omďż˝wny pasaďż˝er, jak zawsze bez ďż˝adnych zbytecznych wstďż˝pďż˝w. — O ile mi

background image

wiadomo, b�dzie tam pana oczekiwa�o kilka os�b.

— Wie pan z pewnoďż˝ciďż˝ wiďż˝cej ode mnie — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Te osoby...
— Zabierzecie je do Gibraltaru — wyjaďż˝niďż˝ George. — Ja zostanďż˝ na pewien czas

we Francji, ale przypuszczam, �e za kilka tygodni zn�w si� zobaczymy.

Po tej zapowiedzi G. F. Morgan uzna�, �e temat zosta� wyczerpany, i

pogr��y� si� w milczeniu, a Pawe� nie zadawa� �adnych pyta�, jakkolwiek
byďż˝ niemal pewien, ďż˝e ďż˝w rzekomy dziennikarz — gdyby tylko zechciaďż˝ —
m�g�by udzieli� mu informacji o wszystkich osobach, kt�re mia�y oczekiwa� w
Perpignan na przybycie �Galano�. Czy by�a w�r�d nich tak�e Chevrette?...

Wody przybrze�ne po�udniowo-wschodniej Francji przypominaj� odnog� Morza

�r�dziemnego pomi�dzy Barcelon� a Malag�, z t� r�nic�, �e wiatr
l�dowy nie przes�ania nieba smugami wapiennego py�u, jak u brzeg�w
hiszpa�skich. O �wicie morze l�ni ca�� gam� czerwieni, r�u, b��kit�w i
malachit�w, a gdy s�o�ce wschodzi, na falach zapalaj� si� o�lepiaj�ce, z�ote
blaski. Niebo staje si� lazurowe, ciemna linia l�du nabiera g��bi, rozja�nia si�,
zielenieje w oddali, ��ci si� piaskiem pla� drzemi�cych u st�p stromych
wzg�rz, a w pobli�u osad i ma�ych przystani w powietrzu czu� wszechw�adny
zapach ryb.

W nocy mo�na spotka� o par� mil od brzegu ca�e zespo�y �odzi rybackich

po�awiaj�cych sardynki albo id�ce parami kutry, kt�re po�rodku holuj� w�ok.
B�yskaj� acetylenowe latarnie, czerwone i bia�e �wiat�a chwiej� si� na
niewidocznych w ciemno�ci masztach, ta�cz� na bojach, kt�rymi oznaczono
zewn�trzne skraje sieci zastawionych na tu�czyka. Czasem rozlegnie si� g�o�ny
okrzyk, zabuczy r�czna syrena, zaszczeka pies towarzysz�cy rybakom.

Wybrze�a Zatoki Lyo�skiej s� raczej niskie, bagniste lub us�ane wydmami

ja�owego piasku, za. kt�rymi ci�gn� si� rozleg�e, lecz p�ytkie laguny i zalewy,
ale i tu niepokalany b��kit nieba, przejrzysto�� morskiej toni, wschody i zachody
s�o�ca s� r�wnie wspania�e.

Sztormy i wichury zdarzaj� si� najcz�ciej p�n� jesieni� i zim�. Z p�nocy

nadci�ga tramontana, wypada na pe�ne morze i dopiero tam nabiera p�du, aby z
nieopisan� w�ciek�o�ci� rzuci� si� na Baleary; z p�nocnego zachodu dmie
zimny mistral, a wzd�u� brzeg�w hiszpa�skich od zachodu i po�udnia sro�y
si� vendavale, kt�remu zwykle towarzysz� ci�kie, niskie chmury, ulewy, grzmoty i
pioruny.

Zdarza si� jednak, �e vendavale ocknie si� r�wnie� w lecie, gdzie�

pomi�dzy Cie�nin� Gibraltarsk� a wybrze�em Maroka. Jest wtedy ciep�y, lecz
r�wnie gwa�towny, zw�aszcza gdy minie Wyspy Balearskie i przeleci nad Barcelon�,
aby jednym skrzyd�em uderzy� na Pireneje, a drugim podnie�� wielkie grzywiaste
fale w Zatoce Lyo�skiej. W�wczas cofaj� si� przed jego pot�g� wody u uj�cia
Rodanu, wylewaj� spokojne laguny, wyst�puj� ,z brzeg�w Etang de Thau, du
Valeares, de Berre, a wiele statk�w rybackich osiada na mieliznach lub ulega zupe�nej
zag�adzie.

Kuter �Galano� w swej czterodniowej podr�y od p�nocnego cypla Elby a� do

background image

trawersu wie�y ko�cielnej w Canet nie napotka� oczywi�cie �adnego z tych
wichr�w. Towarzyszy�y mu tylko lekkie, orze�wiaj�ce bryzy, wiej�ce w dzie� od
morza ku l�dowi, a noc� od l�du ku morzu. By� pocz�tek lipca, okres pomy�lnej
pogody trwa� ju� kilka miesi�cy i mia� trwa� jeszcze co najmniej do po�owy
paďż˝dziernika lub nawet listopada. Toteďż˝ rybacy — Wďż˝osi, Francuzi i Hiszpanie, a
przynajmniej ci spoďż˝rďż˝d nieb, ktďż˝rych wojna pozostawiďż˝a niejako na uboczu —
zamiast mordowa� si� wzajemnie, �owili ryby. �owili je w znanych sobie miejscach,
nieraz daleko od granicy w�d terytorialnych, ufaj�c, �e uda si� unikn��
spotka� z obcymi okr�tami i �e za�ogi samolot�w nie b�d� strzela� do
ma�ych, bezbronnych kutr�w. Udawa�o si� na og�. Czasem tylko z�o�liwie
rabowano im zdobycz, a czasem przetrzymywano w portach wojennych jako podejrzanych.
Wypadki zatapiania statk�w i internowania ludzi zdarza�y si� rzadko.

W tych okoliczno�ciach �Galano� dotar� do znajomych brzeg�w nie

zwracaj�c niczyjej uwagi i nie budz�c �adnych podejrze�. Wie�a ko�cielna w
Canet, a dalej �agodne wynios�o�ci i wzg�rze zas�aniaj�ce od p�nocy Etang
de St. Nazaire ukaza�y si� jeszcze przed zachodem s�o�ca i Pawe� przewidywa�,
�e je�eli istotnie oczekuj� tam jego przybycia, to przed p�noc� powinien by�
got�w do drogi powrotnej.

O zmierzchu Victor nawi�za� ��czno�� radiow� z plac�wk�

ewakuacyjn�, a w godzin� p�niej powt�rzono stamt�d kr�tki um�wiony
sygna�. Wszystko zdawa�o si� sprzyja� l�dowaniu, lecz Pawe� nie chcia�
ryzykowa� i czeka� na zapadni�cie zupe�nych ciemno�ci. Dopiero kiedy na
po�udniu rozb�ys�y latarnie morskie Port Vendres, Cap Grobatty i Bear, kuter
ostro�nie podszed� do brzegu, kieruj�c si� na ruiny starej reduty, sk�d w
odpowiedzi na jego wezwanie ukaza�o si� nik�e �wiate�ko i po chwili zgas�o.

Pawe� kaza� opu�ci� ��dk� i holowa� j� przy burcie p�ki kuter nie

stan�� na kotwicy rzuconej zaledwie o kilkadziesi�t jard�w od brzegu.

— Mam nadziejďż˝, ďż˝e tam bďż˝dzie ktoďż˝, kto panu pomoďż˝e nie�� bagaďż˝ —

powiedzia� przyciszonym g�osem do Morgana, kt�ry sta� obok niego.

— To zbyteczne — odrzekďż˝ George. — Zostawiďż˝em swďż˝j worek pod opiekďż˝

waszego radiotelegrafisty. Ma go zdeponowa� w Gibraltarze u Masona. Zapomnia�em to
panu powiedzieďż˝ — dodaďż˝ jakby w formie usprawiedliwienia. — Nie ma tam nic
kompromituj�cego.

All right — mrukn�� Paweďż˝.
Mr George odchrz�kn��, jakby przygotowuj�c si� do d�u�szego

przem�wienia.

— Chciaďż˝em panu podziďż˝kowaďż˝, kapitanie — powiedziaďż˝. — Byďż˝ pan...- hm...

niezwykle pow�ci�gliwy. Mo�e raczej: dyskretny. To bardzo cenna zaleta. Niecz�sto
zdarza si� spotka� takich dow�dc�w. Ciesz� si�, �e pana pozna�em.
Naprawdďż˝!

Potrz�sn�� r�k� Paw�a i gdy ten odrzek�, �e tak�e cieszy si� z tej

znajomo�ci, odchrz�kn�� powt�rnie.

— Niech pan ode mnie pozdrowi Toma — powiedziaďż˝. — Mďż˝gďż˝bym... hm... Czy

pan chcia�by mo�e kogo� tu pozdrowi� za moim po�rednictwem?

Pawe� spojrza� na niego troch� zaskoczony. Potem zapyta� pr�dko:
— Czy pan sďż˝yszaďż˝ o dziewczynie, ktďż˝rďż˝ nazywajďż˝ Che-vrette?

background image

— Tak — odrzekďż˝ George po krďż˝tkiej chwili wahania, ktďż˝re mogďż˝o uchodziďż˝

za wysi�ek pami�ci.

— Gdyby jej tu dziďż˝ nie byďż˝o...
— Dobrze. Moďż˝liwe, ďż˝e siďż˝ z niďż˝ zobaczďż˝. Nie wiem, czy tu bďż˝dzie —

dodaďż˝. — To doprawdy trudno powiedzieďż˝. Czy jeszcze kogoďż˝ innego?

— Nie,, nikogo. I... niech jej pan to powie, dobrze?
— Rozumiem — George pozwoliďż˝ sobie na nikďż˝y, przyjazny uďż˝miech;—- Do

zobaczenia, kapitanie Rubis.

— Do widzenia — odrzekďż˝ Paweďż˝.
G. F. Morgan przelaz� przez niskie nadburcie i usiad� naprzeciw Szczyg�a, kt�ry

czeka� u wiose�. Podano im z pok�adu konopn� lin� z ma�� kotwic�
zawozow�; Szczygie� mia� j� umocowa� na brzegu, aby mo�na by�o
podci�gn�� si� ruf� ca�kiem blisko, bez obawy uszkodzenia �ruby.

��dka odp�yn�a i po chwili zamajaczy�a ciemniejsz� plam� na tle niskiej

piaszczystej wj

r

dmy. Mo�na by�o rozr�ni� w ciemno�ci poruszaj�ce si�

sylwetki dw�ch ludzi. Potem przy��czy�a si� do nich trzecia.\ George, Szczygie�
i kto�, kto na nich czeka�, zdawali si� naradza�. Trwa�o to kilka minut, a�
wreszcie dwie postacie zacz�y si� oddala�.

Cuma zwisaj�ca u rufy poruszy�a si� raz i drugi, po-pe�z�a ku wodzie,

zatrzyma�a si�. Min�� jeszcze kwadrans w zupe�nej ciszy, po czym b�czek
odbi� od brzegu i Pawe� us�ysza� stuk wiose� sk�adanych na dnie �odzi.

.— Trzymajcie cumďż˝ — powiedziaďż˝.
Paprotny ob�o�y� j� na b�bnie i zacie�ni� splot. Szczygie� wraca�

podci�gaj�c si� na niej chwyt po chwycie, a� pod burt� kutra.

— Moďż˝na podej�� prawie do samej wydmy, panie kapitanie — powiedziaďż˝

podajďż˝c faleďż˝ Tatarowi. — Tam jest chyba ze dwa s��nie.

Paweďż˝ zapytaďż˝, ile ludzi czeka na brzegu.
— Nie ma ich jeszcze — odrzekďż˝ plutonowy. — Majďż˝ przyj�� z Perpignan.

Sze�ciu albo siedmiu. Ten, co go przys�ali, nie wiedzia� dok�adnie. Przyszed� po
naszego Anglika. M�wi, �e kto� ich przyprowadzi.

— Widzieliďż˝cie go poprzednim razem? —, spytaďż˝ Paweďż˝.
— ;Tego, co na nas czekaďż˝? Nie.; Ale to jakiďż˝ miejscowy. Starszy go��,

wygl�da na rybaka, Francuz. Wtedy, jak st�d pryskali�my, nie by�o go.

— Dobrze — mrukn�� Paweďż˝. — Zamocowaliďż˝cie kotwicďż˝?
— Siedzi pomiďż˝dzy dwoma palami, panie kapitanie. Jak mur.
— Sprďż˝bujemy? — spytaďż˝ India.
Pawe� skin�� g�ow�.
— Nie wciďż˝gajcie bďż˝czka na pokďż˝ad; moďż˝e posďż˝uďż˝yďż˝ za trap, jeďż˝eli uda

si� podej�� ca�kiem blisko.

Cuma trzyma�a mocno; gdy Tatar najpierw przy pomocy by�ego czo�gisty

podni�s� kotew rzucon� z dzioba, a nast�pnie w��czy� manewr windy, kuter z
wolna zacz�� si� cofa� i w ko�cu zbli�y� si� na tyle do brzegu, �e niemal
go dotyka� ruf�. Powiew;od l�du utrzymywa� napi�cie liny, a ��dka
wp�dzona w luk� pomi�dzy brzeg i nisk� ruf� umo�liwia�a przy niejakiej

background image

zr�czno�ci przej�cie such� nog� nad rozbe�tan� wod�.

Pawe� poszed� na dzi�b w nadziei, �e b�dzie m�g� lepiej widzie�

stamt�d najbli�sz� okolic�. Ale �Galano� ko�ysa� si� teraz na �agodnej
fali, kt�ra leniwie d�wiga�a go w g�r� i opuszcza�a w d�, piaszczysta wydma
unosi�a si�, raz po raz zas�aniaj�c horyzont, a ciemno�� zdawa�a si�
zag�szcza�,

—- Zejdďż˝ na brzeg — powiedziaďż˝ do Tatara wrďż˝ciwszy na rufďż˝. — Niech Victor

ani na chwil� nie przerywa nas�uchu. Zawo�ajcie mnie, gdy tylko b�dzie jaka�
wiadomo��.

Bueno, jefďż˝

49

— mrukn�� Indio.

Wzi�� bosak i przytrzyma� ��dk�, a Pawe� przeskoczy� na drug�

stron� po tym chwiejnym trapie i wspi�� si� na wydm�. Nurtowa� go niepok�j,
z kt�rego istoty nie zdawa� sobie sprawy. Niepewno�� i nadzieja wibrowa�y na
przemian, jak zmieniaj�cy si� pr�d, kt�ry napina� mu nerwy.

Stan�� nieco poni�ej linii najwi�kszego wzniesienia i usi�owa� przebi�

wzrokiem ciemno�ci. M�g� dojrze� tylko niewielki obszar pustynnego terenu
poros�ego ostr� traw� i kolczastymi krzakami, ale orientowa� si� dobrze w jego
konfiguracji. Na lewo, u st�p wzg�rza, za kt�rym le�a� zalew St. Nazaire,
wy�amywa�y si� z mroku nieregularne kontury zrujnowanego fortu i wida� by�o
nieco ja�niejsz� smug� zaniedbanej drogi, skr�caj�cej na zach�d do Perpignan.
Wzd�u� tej drogi, po jej lewej stronie, ros�y kolczaste krzaki i wy�sze od nich k�py
bia�ej olchy, przechodz�ce w zwart� g�stwin� zaro�li, trzcin i ligustru nad
b�otnist� strug� uchodz�c� do zalewu. Na wprost ci�gn�y si� mniejsze
wzniesienia, opadaj�ce w prawo, ku p�nocy, a� do kr�tego koryta rzeki. Uj�cie Tet
otacza�y niskie, bagniste ��ki i s�one moczary przeci�te szos�, kt�ra tak�e
wiod�a do Perpignan i dopiero tam przy samym mo�cie ��czy�a si� z szerokim
traktem do Narbonne. Pomi�dzy t� szos� a drog� forteczn�, za pustym, ja�owym
pasem wybrze�a, zaczyna�y si� uprawne pola i ma�e winnice nale��ce do Canet,
poogradzane niskimi murkami z kamienia i rozdzielone bocznymi drogami dojazdowymi.
Stamt�d nale�a�o si� spodziewa� przybycia zbieg�w, a Pawe� ci�gle jeszcze
�udzi� si� nadziej�, �e to Chevrette ich przyprowadzi.

Min�o jednak p� godziny, potem godzina, potem p�torej, a nikt si� nie zjawia�.

Wprawdzie do Perpignan by�o prawie dziesi�� kilometr�w, ale nale�a�o
przypuszcza�, �e Seredy�ski wyprawi� ludzi zaraz po nadaniu sygna�u radiowego,
a najp�niej po zapadni�ciu zmroku. W dodatku Pawe� wiedzia�, �e �doktor�
ma w Canet jakie� meliny, kt�rymi pos�uguje si� w razie potrzeby na kilka godzin
przed zaokr�towaniem zbieg�w, a Canet le�a�o o nieca�e trzy kilometry od
reduty...

Noc sennie przeci�ga�a si� nad wybrze�em, powiewy wiatru szele�ci�y w

wysokiej, suchej trawie, fale sycza�y konaj�c na piasku. We wsi pogas�y �wiate�ka
i tylko daleko na po�udniu b�yska�y latarnie morskie. Zreszt� panowa� spok�j, a
czas zdawa� si� wyd�u�a�, jakby glob ziemski zm�czony odwiecznym ruchem
zwalniaďż˝ bieg.

Gdy zegar na wie�y ko�cielnej wybi� p�noc, Pawe� wr�ci� na pok�ad,

zszed� do Victora i wbrew przyj�tej taktyce post�powania kaza� wywo�a�
stacj� Seredy�skiego.

49

Dobrze, szefie (hiszp.).

background image

— Na fonii? — spytaďż˝ ďż˝profesorďż˝.
— Na fonii.
Plac�wka w Perpignan zg�osi�a si� prawie natychmiast, zanim zd��y�

wypaliďż˝ papierosa. Victor wymieniďż˝ sygnaďż˝ rozpoznawczy i podaďż˝ mu
s�uchawk�. Pawe� zapyta�, co si� dzieje z lud�mi, na kt�rych czeka.

— Wyszli przed trzema godzinami — odpowiedziaďż˝ jakiďż˝ gďż˝os. — Mogli siďż˝

zatrzymaďż˝ po drodze.

— Kto ich prowadzi?
Przez d�u�sz� chwil� nie by�o odpowiedzi i Pawe� powt�rzy� pytanie.
— Muszďż˝ przerwaďż˝ rozmowďż˝ — usďż˝yszaďż˝ niewyraďż˝nie, jak przez watďż˝.
Co� zaterkota�o, zaszumia�o i nagle zapad�a g�ucha cisza. Pawe� i Victor

wymienili niespokojnie spojrzenia.

�a pue la-bas, patron

50

— powiedziaďż˝ ďż˝profesorďż˝ drapiďż˝c siďż˝ w brodďż˝.

— Zdaje siďż˝ — mrukn�� Paweďż˝. — Ale moďż˝e siďż˝ jeszcze zgďż˝oszďż˝.
W tej chwili we drzwiach stan�� Indio.
— Idďż˝, jefďż˝
Pawe� wybieg� z nim razem na pok�ad i zobaczy� trzy sylwetki schodz�ce na

ukos z wydmy. Skoczyďż˝ ku rufie, potem na brzeg.

— Kto idzie? — spytaďż˝ po polsku. Trzej ludzie zatrzymali siďż˝.
— Nasi — powiedziaďż˝ jeden z nich zwracajďż˝c siďż˝ do pozostaďż˝ych. — My z

placďż˝wki w Perpignan — zawoďż˝aďż˝.

— Ciszej — warkn�� Paweďż˝. — Podejdďż˝cie bliďż˝ej. Speďż˝nili to ��danie i

teraz Paweďż˝ zapytaďż˝, kto ich prowadzi i gdzie sďż˝ pozostali.

Wysoki, m�ody cz�owiek o wygl�dzie oficera wyst�pi� naprz�d.
— Kapitan ďż˝osiak jestem — przedstawiďż˝ siďż˝ stuknďż˝wszy obcasami. — Z

pierwszej dywizji grenadier�w. A to s�...

— Od��my to na potem, panie kapitanie — przerwaďż˝ mu Paweďż˝. — Gdzie jest

wasz przewodnik?

Oficer spojrza� na niego spode �ba; poczu� si� ura�ony. Dopiero po chwili

powiedziaďż˝, ďż˝e przewodnik — sďż˝dzďż˝c z opisu ďż˝doktorďż˝ Seredyďż˝ski —
przyprowadzi� ca�� grup�, o�miu zbieg�w, do Canet i kaza� im tam czeka�,
a sam pojecha� gdzie� na rowerze. Mia� wkr�tce wr�ci� lub przys�a�
innego przewodnika, ale nie zjawiďż˝ siďż˝ do godziny jedenastej. Tymczasem z Perpignan
wr�ci� miejscowy organista z alarmuj�c� wiadomo�ci� o licznych rewizjach i
aresztowaniach w mie�cie oraz o patrolach �andarmerii, kt�re zatrzymywa�y go po
drodze. T� ostatni� wiadomo�� potwierdzi�o kilku wyrostk�w, kt�rzy widzieli
�andarm�w i nawet niemieckich motocyklist�w jad�cych w kierunku stacji kolejowej
Corneille, do St. Nazaire i do Villelon-gue. Jak z tego wynika�o, w�adze francuskie przy
wsp�pracy wojskowych garnizon�w niemieckich wszcz�y jak�� akcj�
policyjn� w ca�ej okolicy.

W tych warunkach kapitan �osiak, jako najstarszy stopniem, uj�� inicjatyw� w

swoje r�ce i zarz�dzi� wymarsz ma�ymi grupkami na wybrze�e. Gospodarz meliny,
w kt�rej zatrzymali si� zbiegowie, bardzo mu to doradza�, natomiast wzbrania� si�

50

Tam �mierdzi,, szefie (franc).

background image

sam s�u�y� za przewodnika i tylko opisa�, jak trzema r�nymi drogami polnymi
mo�na doj�� do szosy fortecznej, a nast�pnie do ruin starego fortu.

Kapitan z dwoma lud�mi wyruszy� pierwszy, obieraj�c najkr�tsz�, ale zarazem

najtrudniejsz� tras�, na prze�aj przez winnice, i dotar� na miejsce nie spotkawszy
nikogo. Pozostali powinni przybyďż˝ lada chwila.

Pawe� odes�a� tych trzech na pok�ad, a sam zn�w zaj�� stanowisko

obserwacyjne na wydmie. Zaledwie tam si� znalaz�, na szosie z Perpignan b�ysn�y
reflektory i zacz�y si� zbli�a�. By�o ich kilka, a wiatr przynosi� z daleka warkot
motor�w. Niew�tpliwie by� to jeden z owych patroli na motocyklach...

Zaraz potem od strony reduty nadbiegli trzej ludzie i ujrzawszy Paw�a zatrzymali si�

bez wezwania.

— Polacy? — rzuciďż˝ im krďż˝tkie pytanie.
Wyda�o mu si�, �e. us�ysza� westchnienie ulgi.
— Polacy! Szukamy kutra...
Pokaza� im ciemn�, ledwie widoczn� sylwetk� ma�ego okr�tu.
— ďż˝adowaďż˝ siďż˝, prďż˝dko! Tam jest ��dka, po ktďż˝rej trzeba przej�� na

pok�ad.

Spojrzaďż˝ znowu w kierunku szosy fortecznej. Patrol zatrzymaďż˝ siďż˝, zapewne u

wylotu polnej drogi skr�caj�cej do Canet. Dwa motocykle zjecha�y w lewo, trzy
ruszy�y na wprost. Posuwa�y si� wolno, smugi �wiat�a drga�y, ko�ysa�y
si� w d� i w g�r�.

Tam siďż˝ zaczynajďż˝ wyboje — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝.
Wtem zobaczy� ca�y sznur reflektor�w na szosie przecinaj�cej bagna

wzd�u� lewego brzegu rzeki.

Obďż˝awa — pomyďż˝laďż˝. .
Patrole okr��y�y Canet z dw�ch stron. Przysz�o mu na my�l, �e to chodzi

o schwytanie G. F. Morgana. M�g� go kto� zdradzi�. Przecie� dla tych o�miu
ludzi nie stawialiby na nogi takich siďż˝! Ale Morgan...

My�l urwa�a si� w po�owie, poniewa� w tej samej chwili �wiat�a

reflektor�w na wyboistej drodze do reduty wy�owi�y z ciemno�ci trzy postacie
ludzkie. Dwie z nich natychmiast znik�y; trzecia rzuci�a si� do ucieczki w boczn�
drog�, pomi�dzy pola.

Jeden z motocyklist�w doda� gazu i pogoni� za ni�, dwaj inni skr�cili w bok,

przejechali kilkadziesi�t metr�w, stan�li. Ich reflektory b��dzi�y tu i tam,
przeszukiwaďż˝y teren — widocznie bez rezultatu, bo po niejakim czasie ruszyli w ďż˝lad za
tym, kt�ry �ciga� uciekaj�cego cz�owieka.

Pawe� obserwowa� �w po�cig jak film na odleg�ym ekranie. Motory wy�y

na piaszczystej drodze, ko�a zarywa�y si� w g��bokich koleinach, podnosi�y
tumany kurzu, kt�ry rozprasza� �wiat�o, to zn�w rwa�y naprz�d i znowu
natrafia�y na zaspy piachu.. Dzi�ki temu odleg�o�� mi�dzy �ciganym a
�cigaj�cymi z pocz�tku prawie si� nie zmniejsza�a. Ale dalej droga by�a
r�wniejsza i twardsza; tam musieli go dopa��, cho� p�dzi� jak chart, d�ugimi
susami, nie ogl�daj�c si� ani razu.

Raczej jak zajďż˝c — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝. — Jak ogďż˝upiaďż˝y mďż˝ody zajďż˝c,

kt�ry dosta� si� w o�lepiaj�ce smugi reflektor�w i nie potrafi zdoby� si� na

background image

skok w ciemno��.

Sylwetka biegn�cego nasuwa�a przypuszczenie, �e jest to m�ody, zaledwie

kilkunastoletni ch�opak. Wydawa� si� szczup�y i niezbyt muskularny, ale d�ugie
nogi niosďż˝y go jak wicher. Pawďż˝owi ďż˝ciskaďż˝o siďż˝ serce — nie mďż˝gďż˝ nic
uczyni�, aby mu dopom�c. Domy�la� si�, �e ci dwaj, kt�rzy zdo�ali
znikn�� z oczu po�cigu, nale�eli do partii zbieg�w zd��aj�cych z Canet.
Tamten zapewne podj�� si� wskaza� im drog�; mo�e by� wys�annikiem
�doktora�, a mo�e jednym z wyrostk�w, o kt�rych wspomnia� kapitan �osiak.
W ka�dym razie w chwili, gdy natkn�li si� na patrol, zdawa� si� co� im
wyja�nia� czy te� mo�e ostrzeg� ich w ostatniej sekundzie, bo Pawe�
zauwa�y� szybki gest jego r�ki wskazuj�cy kierunek na redut�.

Wszystkie te domys�y i przypuszczenia przesuwa�y si� raczej w

pod�wiadomo�ci Paw�a, poniewa� po�cig trwa� nadal i zaprz�ta� ca��
jego uwag�. Ch�opak ci�gle jeszcze trzyma� si� o dobre sto metr�w przed swymi
prze�ladowcami, ale jego los wydawa� si� przes�dzony: piaszczysty grunt pozosta�
w tyle, a po obu stronach drogi jeszcze na przestrzeni p� kilometra ci�gn�y si� pola
lucerny i koniczyny, kartofli i kapusty. Nie m�g� si� tam ukry� i z pewno�ci� nie
zdo�a�by dopa�� pierwszych �an�w zbo�a lub winnic po�o�onych
bli�ej wsi, nawet gdyby niemieccy motocykli�ci nie zacz�li do niego strzela�.

Zacz�li, jak tylko wjechali na ow� tward� drog�. Z w�zka pierwszego motoru

zaszczeka�y kr�tkie serie automatu. Raz! Drugi! Trzeci!

Ch�opiec skoczy� w bok, mi�dzy zagony. Na par� sekund znik� w

ciemno�ci, ale zaraz o�wietli�a go rakieta, kt�ra ze z�owieszczym sykiem wzbi�a
si� w g�r�, a potem schwyta� go reflektor drugiego motoru i trzyma� w smudze
bia�ego �wiat�a. Trzeci motocykl skr�ci�, zjecha� za nim w pole. Dwa automaty
prowadzi�y ogie�, to razem, to na zmian�. Od strony Canet ko�ysa�y si� w
przestrzeni smugi �wiat�a, ostry blask liza� wysokie topole rosn�ce u skraju winnic.
Kolumna motocykli mija�a wie� i skr�ca�a w t� stron�.

Mimo wszystko ch�opiec nie dawa� za wygran�, a mo�e po prostu nie chcia�

si� podda�. Kluczy� to w lewo, to w prawo, oddalaj�c si� coraz bardziej od
wybrze�a. W jakiej� chwili odbi� si�, da� d�ugiego susa i upad�, ale zerwa�
si� i bieg� dalej. Motocyklista, kt�ry by� najbli�ej, doda� gazu i jecha� na
z�amanie karku, zapewne w nadziei, �e teraz ujmie go �ywcem. Wtem motor
wylecia� w g�r�, opisa� w powietrzu �uk i zwali� si� na ziemi�.

Pawe� mrukn��: �Do licha!� i wierzchem d�oni otar� kropelki potu na

czole. Wprawdzie ch�opak od pocz�tku obra� z�� taktyk� (bo zamiast szuka�
ukrycia w zaro�lach, kt�re by�y tu� blisko i pod kt�rych os�on� mia�by
niejakie szanse przedosta� si� do fortu, a stamt�d na kuter, pobieg� w przeciwn�
stron� skupiaj�c na sobie ca�� uwag� ob�awy, ale pope�niwszy ten b��d,
umia� przecie� walczy� do ko�ca, wzbudza� podziw i sympati�.

Istotnie by� to ju� koniec. Nowa seria z automatu widocznie go dosi�g�a, bo

nagle zwolni�, zatoczy� si�, rozkrzy�owa� ramiona, przegi�� si� w ty�,
jakby chcia� obj�� gwia�dziste niebo, i run�� na wznak.

Pawe� przez d�u�sz� chwil� nie m�g� opanowa� dojmuj�cego

uczucia �alu, zebra� my�li i rozstrzygn��, co ma czyni� dalej. Na pr�no
powtarza� sobie, �e cokolwiek przedsi�wzi��by w danych okoliczno�ciach, aby
dopom�c temu ch�opcu, mija�oby si� z celem, a najpewniej sko�czy�oby si�
schwytaniem lub zatopieniem kutra b�d� u brzegu, b�d� o par� mil dalej, na

background image

morzu.; Doznawa� czego� podobnego do wyrzut�w sumienia, do zaprawionego
gorycz� wstydu i upokorzenia z powodu swej bezczynno�ci i bezsilno�ci.

Lecz czas nagli�. Na pok�adzie czeka�o teraz dwunastu ludzi, a od strony l�du

grozi�o im coraz bli�sze niebezpiecze�stwo. Musia� powzi�� decyzj� i
dzia�a�. Dzia�a� szybko, je�li nie mia�o si� to �le sko�czy�, tak jak z
tym ch�opcem...

Pozosta�a jeszcze sprawa dw�ch zbieg�w, kt�rzy na razie zdo�ali uj��

ob�awie i zapewne b��kali si� gdzie� w pobli�u reduty nie mog�c znale��
drogi. Czy mia� na nich czeka�, czy pozostawi� ich w�asnemu losowi, aby
uratowaďż˝ tych dwunastu?

Spojrza� w tamt� stron�. Wyda�o mu si�, �e dostrzega jakie� cienie

skradaj�ce si� ku wydmie. Ale r�wnie dobrze mogli to by� �andarmi
przeszukuj�cy wybrze�e...

Wyci�gn�� z kieszeni pistolet i rozp�aszczy� si� na ziemi. W tej chwili

ujrza� wyra�nie dw�ch ludzi przebiegaj�cych chy�kiem wg��bienie
piaszczystej wydmy. Nie m�g� rozpozna�, jak s� ubrani. Gwizdn�� cicho i
zobaczy�, �e przycupn�li za wielkim g�azem, a potem wychylili g�owy i patrzyli w
stronďż˝ kutra.

Powinni stamtďż˝d widzieďż˝ przynajmniej maszt na tle nieba — pomyďż˝laďż˝. —

Je�eli si� wycofaj�, nie ma co czeka� d�u�ej. Je�eli narobi� alarmu, tym
bardziej. Ale wtedy...

Nie dokoďż˝czyďż˝ tej myďż˝li; ktoďż˝ — jeden z tych dwďż˝ch — zagwizdaďż˝ kilka

takt�w �Warszawianki�,

— Sprytnie — powiedziaďż˝ Paweďż˝. — Poďż˝pieszcie siďż˝. Czekamy na was.

�Galano� bez �wiate� pozycyjnych odszed� od. brzegu i �ca��

naprz�d� par� prosto na wsch�d, rozwijaj�c najwi�ksz� pr�dko��, na
jak� go by�o sta�. Poi up�ywie godziny min�� trawers latarni morskiej Bear,
kt�ra co dwadzie�cia sekund omiata�a horyzont o�lepiaj�co bia�ym snopem
�wiat�a, a zaraz potem spoza przyl�dka wy�oni� si� najpierw zielony, a
nast�pnie czerwony sektor nieruchomych �wiate� Banyuls i z wolna przesuwa� si�
coraz dalej, pozostaj�c w tyle za ruf� kutra, a� o wczesnym �wicie zblad� i
rozp�yn�� si� zupe�nie.

Tymczasem Pawe� wys�ucha� kr�tkiej relacji dw�ch ludzi, kt�rzy niemal w

ostatniej chwili odnale�li kuter. Obaj byli podchor��ymi lotnictwa zbieg�ymi, z obozu
w

Grenoble i obaj dostali si� do Perpignan zaledwie na dwana�cie godzin przed

zaokr�towaniem, tak �e niemal zaraz po przybyciu wyruszyli z ca�� grup� do
Canet. Gdy kapitan �osiak, nie mog�c doczeka� si� powrotu �doktora�, kaza�
im przekra�� si� do zrujnowanego fortu, obrali drog� prowadz�c� najpierw
mi�dzy niskimi ogrodzeniami z kamienia, a potem przez pola w kierunku zaro�li
otaczaj�cych wzg�rze nad Etang de St. Nazaire. Nie znali terenu i niezbyt pewnie
orientowali si� w ciemno�ci, wi�c wydawa�o im si�, �e ju� dawno powinni
byli napotka� szos� forteczn�. Zacz�li przypuszcza�, �e j� przegapili, i wtedy
natkn�li si� na jakiego� ch�opca, kt�ry z pewno�ci� by� d�ugo
oczekiwanym wys�annikiem �doktora�, poniewa� nie tylko bez wahania zgodzi�

background image

si� zaprowadzi� ich na miejsce, ale tak�e zapyta�, czy wszyscy pozostali wyszli ju�
z Canet. Otrzymawszy twierdz�c� odpowied�, ju� mia� zawr�ci�, aby
p�j�� razem z-nimi, gdy wszyscy trzej us�yszeli warkot motor�w, a w kilka sekund
p�niej zostali o�lepieni �wiat�em reflektor�w. Zanim to nast�pi�o, ch�opiec
spostrzeg� zapewne, co im grozi, wr�czy� jednemu z podchor��ych grub�
kopertďż˝ i poleciďż˝ mu oddaďż˝ jďż˝ kapitanowi kutra, po czym wskazaďż˝ im kierunek
ucieczki, a sam pobieg� ku wsi. Obaj us�uchali go bez wahania i to ich uratowa�o przed
po�cigiem: po zaro�lach, kt�re w tym miejscu z obu stron obejmowa�y drog� do
reduty, prze�lizn�� si� snop �wiat�a i pogoni� za pojedynczym zbiegiem,
podczas gdy oni darli si� przez krzaki w przeciwn� stron�. Trafili . na g��boki
r�w zaros�y zielskiem, przele�eli w nim' par� minut i gdy pogo� ich min�a,
wydostali si� na szos�, aby nast�pnie zn�w znikn�� w g�szczu i kr�tymi
�cie�kami dotrze� do pustych wydm nadmorskich, za kt�rymi dostrzegli ciemn�
sylwetk� �Galano� i spotkali Paw�a.

Obaj byli bardzo przygn�bieni wiadomo�ci� o pojmaniu czy te� �mierci swego

przewodnika.

— Gdyby wyrwaďż˝ razem z nami — powiedziaďż˝ jeden z nich — udaďż˝oby siďż˝ nam

wszystkim trzem, a tak...

Pawe� potrz�sn�� g�ow�.
— Wďż˝tpiďż˝ — mrukn�� na pďż˝ do siebie.
Przysz�o mu teraz na my�l, �e �w ch�opiec dzia�a� z ca��

�wiadomo�ci�. Mia� przy sobie kopert� zaadresowan� do sztabu w Gibraltarze
szyfrowanym znakiem �V-18�. Niew�tpliwie zawiera�a jakie� wa�ne, �ci�le
tajne informacje.

W danych okoliczno�ciach tylko ci dwaj mogliby j� bezpiecznie dostarczy� na

kuter, pod warunkiem, �e nie byliby �cigani. Postanowi� zatem skupi� na sobie
uwag� ob�awy, odci�gn�� j� od wybrze�a i da� im czas na przebycie
niewielkiej odleg�o�ci do miejsca postoju �Galano�. Przyp�aci� to w najlepszym
razie �yciem, je�eli zgin�� na miejscu od niemieckich kul. Je�eli nie... lepiej o tym
nie my�le�.

�aden z podchor��ych nie umia� bli�ej okre�li� ani jego wieku, ani

wygl�du. By�o tak ciemno, �e zaledwie widzieli si� nawzajem, a potem o�lepi�y
ich reflektory. Ch�opak z pewno�ci� by� Francuzem. Jego spos�b wyra�ania
siďż˝ zdradzaďż˝, ďż˝e nie jest wieďż˝niakiem, lecz chyba inteligentem — moďż˝e bardzo
m�odym studentem albo uczniem liceum.

Pawe� musia� poprzesta� na tych sk�pych danych. Kr�tkofal�wka w

Perpignan milcza�a. Losy plac�wki ewakuacyjnej, �doktora� Seredy�skiego i
tajemniczego G. F. Morgana by�y na razie niewiadome, nieodgadnione.

Caďż˝e szczďż˝cie, ďż˝e tam nie byďż˝o Chevrette — pomyďż˝laďż˝ z niejakďż˝ ulgďż˝.

background image

ROZDZIA� DZIESI�TY

W ci�gu ca�ej nast�pnej doby �Galano� pracowicie p�yn�� wzd�u�

brzeg�w hiszpa�skich na po�udniowy zach�d, by nie zbli�aj�c si� do
Balear�w i omijaj�c zatok� Walencji jak najpr�dzej przej�� po�rodku
mi�dzy przyl�dkiem de la Nao a wyspami Ruiz� i Formenter�. Na po�udnie i na
zach�d od tego przej�cia niebezpiecze�stwo spotkania okr�t�w i samolot�w
nieprzyjacielskich mala�o coraz bardziej, zar�wno bowiem W�osi, jak Niemcy rzadko
kiedy zapuszczali siďż˝ tak daleko.

A� do godziny dziesi�tej rano nic nie zak��ca�o spokojnej �eglugi, je�li

nie liczy� gwa�townego spadku ci�nienia barometrycznego i do�� wysokiej fali
nadbiegaj�cej bez widocznej przyczyny na spotkanie kutra. �Galano� ko�ysa� si�
na niej silnie, a wi�kszo�� pasa�er�w nie przywyk�ych do takiej hu�tawki
le�a�a na pok�adzie u burt i sp�aca�a Neptunowi nale�n� danin�, z kt�rej
korzysta�y ryby i mewy. Lecz wkr�tce potem w r�wnej wibracji motoru da�y si�
odczu� jakie� niewyra�ne, ledwie dostrzegalne przerwy, rytm jego pracy zacz��
utyka�, s�abn��, to zn�w wzmaga� si�, co wreszcie zaniepokoi�o Paw�a
tak dalece, �e zszed� na d� do Maderaka, aby sprawdzi�, co si� tam dzieje.

Dzia�o si� niedobrze. W jednym z cylindr�w raz po raz nie nast�powa�

zap�on i Maderak o�wiadczy�, �e b�dzie musia� zatrzyma� motor, aby
przekona� si�, co mu dolega. By� z�y, zdenerwowany, a zarazem przygn�biony.
Jego rumiana twarz ocieka�a potem, niebieskie oczy o przekrwionych bia�kach
spogl�da�y na Paw�a sponad okular�w w stalowej oprawie z wyrazem niepewno�ci
i rozterki.

— Nie wiem, panie kapitanie, co mu jest — powiedziaďż˝ rozkďż˝adajďż˝c rďż˝ce. — Od

razu m�wi�: nie wiem. Mo�e, psia mucha, jakie� g�upstwo, a mo�e co�
takiego, �e staniemy na kilka godzin... W ka�dym razie im wcze�niej, tym lepiej.
S�yszy pan, jak stuka? Tu, przy g�owicy...

Pawe� z roztargnieniem skin�� g�ow�. My�la� o wzmagaj�cej si� fali

i o niepokoj�cych wskazaniach barometru. W tych okoliczno�ciach unieruchomienie
motoru na kilka godzin stwarza�o sytuacj� nader niepomy�ln�. Maderak mia�
racj�: im wcze�niej, tym lepiej.

— Niech go pan zatrzyma — powiedziaďż˝. — Ale poďż˝pieszcie siďż˝.
Maderak obejrza� si� na Paprotnego i Szczyg�a.

background image

— Odstawiďż˝ — warkn��. — Jďż˝zek, nakrďż˝tki przy gďż˝owicy. Tylko z czuciem,

kurcze blade!

— Zaraz! — powstrzymaďż˝ ich Paweďż˝. — Muszďż˝ najpierw postawiďż˝ ďż˝agiel,

�eby nas zanadto nie poniewiera�o. I tak b�dziecie tu mieli ko�omyjk�.

Wr�ci� na g�r� i zast�piwszy Tatara przy sterze, powiedzia� mu, o co

chodzi. Indio skrzywiďż˝ siďż˝, jakby rozgryzďż˝ pieprz.

Mierda! — mrukn�� pod nosem. — Me voy, jefďż˝

51

.

Zawo�a� Kie�una i we dw�ch rozwin�li �agiel, a potem podci�gn�li

rejk� i zamocowali dom. Kuter pochyli� si�, fala obni�a�a burt�, bryzgi wody
polecia�y na pok�ad.

Pawe� poda� do maszyny �stop� i wymanewrowa� ostrzej do wiatru.

�Galano� natychmiast zwolni�, zary� dziobem, d�wign�� si� oci�ale,
zapad� w bruzd�, podjecha� w g�r� i st�kn�� pod uderzeniem nast�pnej
fali, kt�ra chlasn�a go sko�nie od strony nawietrznej.

— Uďż˝yjemy sobie — oďż˝wiadczyďż˝ obiecujďż˝co Indio stanďż˝wszy obok Pawďż˝a.

— Caďż˝e szczďż˝cie, ďż˝e nas to nie zďż˝apaďż˝o wczeďż˝niej, jak byliďż˝my blisko brzegu.
Ten nasz rekin pod �aglem nie zdob�dziesz si� nawet na p�tora w�z�a, wi�c
praktycznie b�dziemy dryfowali z wiatrem. Gdzie my w�a�ciwie jeste�my, jef�?

— Jakieďż˝ pi��dziesiďż˝t mil na poďż˝udniowy zachďż˝d od Barcelony — odrzekďż˝

Paweďż˝.

— Miejmy nadziejďż˝, ďż˝e Maderak zd��y na czas... — ciďż˝gnaďż˝ Indio po chwili

namysďż˝u. — Nie podoba mi siďż˝ ten barometr. Ciďż˝gle jeszcze spada. To moďż˝e byďż˝
vendavale a wtedy nie ma �art�w. Najlepiej w takim wypadku uciec do Puertomenor na
Mallorkďż˝ — monologowaďż˝ dalej. — Nikogo tam nie pytajďż˝ o papiery, kiedy wieje
vendavale. Tylko �e do Mallorki mamy ze trzysta mil, jak nie wi�cej.

— Myďż˝licie, ďż˝e zanosi siďż˝ na coďż˝ takiego? — spytaďż˝ Paweďż˝.
Como que no?

52

Mo�e si� zanosi, a mo�e nie. W ka�dym razie zdrowo nas

wyhu�ta.

Ta zapowied� sprawdza�a si� ju� teraz. Kuter j�cza� i st�ka�,

przysiada� na rufie, zapada� w doliny, ora� nadlatuj�ce fale albo wspina� si� na
ich grzbiety, zadzieraj�c w g�r� wysoki dzi�b i usi�uj�c wy�ama� w bok z
kursu.

Pawe� odda� ster Tatarowi i poszed� do kapitana �osiaka. Zasta� go w kabinie,

kt�r� poprzednio zajmowa� Morgan. �osiak zainstalowa� si� tam wraz z
porucznikiem saper�w Bilskim i dwoma podchor��ymi. Czterej pozostali urz�dzili
si� w �adowni. Ze wszystkich o�miu tylko �w saper i jeden z podchor��ych nie
podlegali dot�d chorobie morskiej.

Kapitan czu� si� bardzo upokorzony swoim niedomaganiem. Mia� md�o�ci i

rzeczywi�cie by� do niczego. Porucznik zawl�k� go pod pok�ad i u�o�y� na
koi, ale nie wiedzia�, jak mo�na mu jeszcze pom�c.

— Musi trochďż˝ pocierpieďż˝ — odrzekďż˝ Paweďż˝. -— Na to, nie ma lekarstwa.

Przechodzi zwykle po jednej czy dwu dobach. Niestety, zdaje si�, �e b�dziemy mieli
sztorm i znacznie wi�ksz� fal�. W dodatku idziemy pod �aglem, bo motor jest
uszkodzony.

51

Idďż˝, szefie (hiszp.).

52

Czemu nie? (hiszp.)

background image

— Nigdy nie przeďż˝yďż˝em sztormu na morzu — wyznaďż˝ Bilski.
— Mam nadziejďż˝, ďż˝e wszyscy go przeďż˝yjemy — powiedziaďż˝ Paweďż˝ z

ďż˝yczliwym uďż˝miechem. — Niech pan tu ďż˝ciďż˝gnie waszych ludzi z pokďż˝adu. Z
wyjďż˝tkiem tego podchor��ego, ktďż˝ry nie choruje — dodaďż˝. — Pomoďż˝e nam
umocowa� ��d� i wszystko to, co zwykle sp�ywa za burt�, jak si� taka sprawa
zaczyna.

— Tak jest — odrzekďż˝ saper. — Czy mďż˝gďż˝bym teďż˝ w czymďż˝ pomďż˝c, panie

kapitanie? Chcia�bym to zobaczy� na w�asne oczy.

Pawe� zawaha� si�. Nikt z pasa�er�w nie powinien znajdowa� si� na

pok�adzie podczas sztormu. Ale mia� do pomocy tylko Tatara i Kie�una, bo nie
m�g� przecie� liczy� na Victora. Tylko ci dwaj byli marynarzami z prawdziwego
zdarzenia. Maderak, Paprotny i Szczygie� nie wchodzili w rachub�, ich rzecz� by�o
jak najpr�dzej naprawi� motor i nast�pnie utrzyma� go w ruchu. Porucznik
wygl�da� na cz�owieka zr�cznego i rozwa�nego. M�g� si� tam przyda�,
przynajmniej teraz, gdy chodzi�o o przygotowanie kutra do walki z nadci�gaj�c�
burzďż˝.

— ďż˝Toďż˝ nie bďż˝dzie ani bardzo przyjemne, ani bezpieczne — powiedziaďż˝ w

koďż˝cu. — Ale ostatecznie... Dobrze, niech pan tu zbierze ludzi i niech pan im zapowie,
�eby nie wychodzili na pok�ad. Potem mo�e si� pan do mnie zg�osi�.
Wst�pi� jeszcze do mechanik�w, kt�rzy grzebali w rozbebeszonym silniku z trudem
utrzymuj�c r�wnowag� i obijaj�c si� po ciasnym wn�trzu wskutek coraz
gwa�towniejszego ko�ysania. Maderak wyrazi� przypuszczenie, �e za dwie godziny
sko�cz�, ale nie wydawa� si� zbyt pewny siebie. Paprotny by� blady, niemal
zielonkawy od chwytaj�cych go md�o�ci. Mimo to nie poddawa� si�.

— Wytrzymam, panie kapitanie — oďż˝wiadczyďż˝ na pytanie Pawďż˝a. — Jak

p�jdziemy na motorze, to mi ca�kiem przejdzie. Tylko teraz... bo tu troch� duszno.

— W czoďż˝gu to byďż˝ juďż˝ wyciďż˝gn�� kopyta — pocieszyďż˝ go Szczygieďż˝.

— Tam jest dopiero duszno!

Pawe� spojrza� na niego i pomy�la�, �e ten du�y, ko�cisty podoficer o

powolnych ruchach i oszcz�dnych gestach sam troch� przypomina pot�ny czo�g czy
te� d�wig o stalowej konstrukcji.

Maderak wydawaďż˝ siďż˝ z nich obu zadowolony, jakkolwiek traktowaďż˝ ich

wiadomo�ci fachowe z pewnym niedowierzaniem i w�a�ciwie prawie nie
odpoczywa�, sp�dzaj�c w maszynowni dwie trzecie czasu wolnego od w�asnej
wachty.

Tak czy owak �adnego z nich nie mo�na by�o wini� za uszkodzenie motoru.

Maderak sam to przyznawa�. Silnik by� stary, wys�u�ony, a podczas remontu
wymieniono tylko najbardziej zu�yte cz�ci, i to zast�puj�c je nie oryginalnymi, lecz
wybranymi spo�r�d zbli�onych, kt�re uda�o si� dopasowa�. W tych
warunkach wcze�niej czy p�niej musia�o nast�pi� to, co zdarzy�o si� akurat
teraz, gdy z po�udniowego zachodu nadci�ga� sztorm.

Pawe� nie ukrywa� przed mechanikami swoich przewidywa� pod tym wzgl�dem.
— To nas moďż˝e zďż˝apaďż˝ rďż˝wnie dobrze za dwie godziny, jak za cztery —

powiedziaďż˝ do Maderaka. — Ale moďż˝e nadej�� znacznie prďż˝dzej. W kaďż˝dym
razie fala bďż˝dzie rosďż˝a, wiďż˝c — sami rozumiecie...

Zostawi� ich przy rozpocz�tej robocie i zn�w wyszed� na pok�ad. Nie by�o

ju� tam nikogo z wyj�tkiem Kie�una, porucznika Bilskiego i podchor��ego. Indio

background image

sta� w ster�wce, jak przyro�ni�ty do pod�ogi, a uchwyty ko�a sterowego
biega�y tam i z powrotem pod jego d�o�mi, Pawe� powiedzia� mu, �e Maderak
ma nadziejďż˝ uruchomiďż˝ motor za dwie godziny, po czym zabraďż˝ siďż˝ do przygotowaďż˝
na spotkanie sztormu.

Porucznik saper�w okaza� si� istotnie przydatny: by� poj�tny i przytomny.

Pawe� da� mu zapasowy olejarz z kapturem i par� gumowych but�w, a gdy
sko�czyli zak�ada� sztormliny, mocowa� ruchome przedmioty i uszczelnia�
pokrywy luk�w, zaznajomi� go z najprostszymi czynno�ciami przy manewrowaniu
�aglem.

Tymczasem wygl�d nieba i stan morza prawie si� nie zmienia�y. Tylko barometr

spada� coraz ni�ej, czemu towarzyszy�a litania hiszpa�skich przekle�stw
odmawiana p�g�osem przez India, a wzbudzaj�ca nadzwyczajne zainteresowanie
Kie�una. M�ody marynarz z �Soko�a� zapisywa� sobie te nies�ychane obelgi
uw�aczaj�ce zar�wno Bogu i wszystkim �wi�tym, jak ludziom i ich zwi�zkom
rodzinnym, a potem wykuwa� je na pami��, aby w przysz�o�ci popisa� si�
nimi na swoim okr�cie.

Nadej�cie Paw�a przerwa�o to niezbyt pedagogiczne zaj�cie; Kie�un zosta�

odes�any do kuchni celem upitraszenia jakiego� posi�ku dla za�ogi, dop�ki jeszcze
mo�na by�o utrzyma� garnki na p�ycie.

Pierwsze uderzenie wiatru nast�pi�o w godzin� potem. Niebo by�o nadal

bezchmurne, ale jego czysty, g��boki b��kit sp�owia�, sta� si�
mlecznoniebieski, jakby zaci�gni�ty delikatn� przes�on� bia�ego wapiennego
py�u. Morze posiwia�o od piany, czuby coraz wy�szych fal za�amywa�y si� z
szumem i trzaskiem, a �Galano�, pochylony na praw� burt�, odbiera� ich natarcia
st�kaj�c z wysi�ku lub poddawa� si� im, gdy wchodzi�y na pok�ad. Woda
chlusta�a u �cian ster�wki, strzela�a w g�r�, opada�a bryzgami, kt�re
dudni�y i klaska�y jak gruby �rut po deskach, szorowa�a w szpigatach i ucieka�a z
sykiem przez ich wyloty. Kuter dryfowa� z pr�dko�ci� co najmniej p�tora
w�z�a: wiatr znosi� go na p�nocny wsch�d i usi�owa� obr�ci� bokiem do
fali. Ale niewielki �agiel sprawia� si� dzielnie, przynajmniej o tyle, �e mo�na
by�o sterowa�, utrzymuj�c go w beidewind.

Mimo to Paweďż˝ postanowiďż˝ rzuciďż˝ zawczasu przygotowanďż˝ dryfkotwďż˝, aby

cho� cz�ciowo zr�wnowa�y� nap�r wiatru na wysoki dzi�b. U�y� do tego
celu deski rozporowej od w�oka tra�owego, kt�r� uwi�zano u ko�ca d�ugiej
liny. Kie�un i porucznik Bilski opu�cili j� za burt�, a Pawe� z podchor��ym
zwalniali stopniowo przegub liny ob�o�onej na b�bnie windy, p�ki nie osi�gn�a
potr�jnej d�ugo�ci fali.

Kotew trzyma�a dobrze, a kuter nie odchyla� si� teraz wi�cej ni� o dwa do

trzech rumb�w od lini wiatru. Przy tym grzywacze za�amywa�y si� na wypr�onej
linie i tylko od czasu do czasu zalewa�y pok�ad. Aby je do reszty poskromi�, Pawe�
kaza� przywi�za� na owej linie przed dziobem du�y wieche� targanu nasyconego
olejem, kt�ry �cieka� na powierzchni� wody.

Wszystkie te zabiegi skutkowa�y tylko tak d�ugo, dop�ki nie nast�pi�

g��wny, czo�owy atak vendavale. Poprzedzi�y go porywiste szkwa�y i ciemne,
poszarpane ob�oki lec�ce nisko nad spienionym morzem. By�o ich coraz wi�cej.
��czy�y si� w g�ste, zbite tabuny, ci�kie od ulewnego deszczu, cwa�owa�y
k��bi�c si� i wpadaj�c na siebie w szalonym pop�ochu, za nimi za� toczy�
si�, �omota�, narasta� przeci�g�y, gro�ny huk grzmot�w, kt�re

background image

przewala�y si� w spi�trzonych chmurach.

Oko�o czwartej po po�udniu zapad� zmrok, jakby przera�one s�o�ce

uciek�o za Guadarram� i skry�o si� w Atlantyku. W�ciek�y wicher pot�nia�
z ka�d� chwil�, morze rycza�o, o�owiane niebo p�ka�o w kawa�y,
krzesz�c zygzaki o�lepiaj�cych b�yskawic, raz po raz z og�uszaj�cym, suchym
trzaskiem strzela�y pioruny, a potoki ulewy siek�y niemal poziomo, wznosz�c ponad
falami kurzaw� wodnego py�u.

�Galano� ju� od godziny sztormowa� na motorze, kt�ry uda�o si�

wreszcie naprawi�. Szed� ma�� pr�dko�ci�, a raczej usi�owa� ma��
pr�dko�ci� przeciwstawi� si� dryfowi, wspomagany �aglem i dryfkotw� jak
przedtem. Lecz vendavale nie znosi� oporu: pod jego szar�ami d�ugo�� fali
wzros�a tak gwa�townie, �e Indio i Kie�un nie zd��yli poluzowa� liny,
tocz�cy si� wa� ogromnego grzywacza szarpn�� desk� i urwa� j� z jednego
ko�ca, a wkr�tce potem p�k� �agiel i wytrzepany z lik�w ulecia� jak duch
opuszczaj�cy zagro�ony okr�t.

Pawe�, korzystaj�c z du�ej g��bi, kaza� zwolni� kotwic� na ca��

d�ugo�� �a�cucha, ale kuter trzyma� si� teraz znacznie gorzej na fali,
jakkolwiek zmniejszono obroty motoru na �wolno naprz�d�. Na domiar z�ego
�ruba od czasu do czasu wyskakiwa�a na chwil� z wody i wtedy obroty nagle
wzrasta�y, a potem r�wnie nagle zostawa�y zahamowane, co grozi�o urwaniem
korbowod�w. Pawe� raz po raz podawa� do maszyny �stop�, to zn�w �bardzo
wolno naprz�d�, a ko�o sterowe wirowa�o w lewo i w prawo, i jeszcze w prawo, i
zn�w w lewo, zale�nie od histerycznych atak�w morza i wichru.

Tymczasem zmrok przechodzi� w ciemno��. Coraz trudniej by�o dostrzec

nadlatuj�ce fale, oceni� ich wysoko�� i odleg�o��. Sztorm sro�y� si�, a
�lepa noc, czarna od gniewu, warcz�ca nieustannym grzmotem, �yskaj�ca piorunami,
przejmowa�a groz� ludzkie serca.

Pawe� odes�a� podchor��ego i, porucznika pod pok�ad, aby zaopiekowali

siďż˝ chorymi.

— Nie mogďż˝ teraz tam zajrzeďż˝ — powiedziaďż˝ do Bilskiego — ale chcďż˝

wiedzieďż˝, co siďż˝ z nimi dzieje. Niech jeden z was tu przyjdzie zawiadomiďż˝ mnie o tym.

Przepu�ci� ich zej�ciem do maszynowni, bo pokrywa luku by�a zabita ko�kami

i uszczelniona brezentem; potem musieli przedosta� si� ciasnym w�azem do �adowni.

Porucznik wr�ci� po up�ywie kilku minut. Ludzie zamkni�ci w dudni�cym

wn�trzu kutra cierpieli przede wszystkim z braku �wie�ego powietrza, poniewa�
wszystkie odwietrzniki zosta�y zamkni�te i uszczelnione podobnie jak luki. Panowa�
tam kwa�ny zaduch spowodowany wymiotami, kt�ry pobudza� ich do nowych torsji.

— Na to nie ma ďż˝adnej rady — mrukn�� Paweďż˝. — Wentylatory muszďż˝ byďż˝

zamkni�te.

— Oni to rozumiejďż˝, panie kapitanie — odrzekďż˝ Bilski. — Powiedziaďż˝em, im jaka

jest fala i �e ci�gle zalewa pok�ad, ale �e nic nam nie grozi. To ich, zdaje si�,
uspokoi�o. Pawe� skin�� g�ow�.

— Bardzo dobrze pan zrobiďż˝. Dziďż˝kujďż˝.
Porucznik przez chwil� oci�ga� si�, jakby w oczekiwaniu, �e b�dzie

m�g� tu pozosta�, ale poniewa� nikt go do tego nie zach�ci�, westchn��
zrezygnowany i zszedďż˝ na dďż˝.

background image

Indio obejrza� si� za nim, a potem zakl�� pod nosem.
— O co chodzi? — spytaďż˝ Paweďż˝.
Pues nada — odrzekďż˝ szturman. — Nic takiego. Myďż˝lďż˝ tylko, ile nas znosi na

godzin� i co b�dzie, je�li to potrwa przez ca�� noc albo troch� d�u�ej.
M�wi� pan, �e marny pi��dziesi�t mil do brzegu na wietrze, ale to by�o o
dziesi�tej rano, wi�c teraz zosta�o mo�e ze trzydzie�ci, mo�e troch�
wi�cej...

Pawe� my�la� o tym samym. Czy post�pi� w�a�ciwie, decyduj�c si�

na sztormowanie dziobem do fali? Czy nie nale�a�o raczej zrobi� odwrotnie,
omin�� przyl�dek Bagur i schroni� si� za os�on� Cabo de Creus?

Omin�� Bagur! Nie by�o to wcale �atwe bez motoru, tylko przy u�yciu

ma�ego �agla. Sztormowanie z wiatrem pogarsza�oby znacznie sterowno�� kutra,
fale zalewa�yby nisk� ruf�, a dryf powi�kszy�by si� niepomiernie, nawet po
uruchomieniu motoru prawdopodobie�stwo powodzenia takiego przedsi�wzi�cia nie o
wiele by�oby wi�ksze.

Indio rozwa�a� t� spraw� na g�os, opowiadaj�c si� zreszt� za taktyk�

od pocz�tku przyj�t� przez Paw�a.

— Gdybyďż˝my zawrďż˝cili — powiedziaďż˝ koďż˝czďż˝c ten monolog —

le�eliby�my teraz na restingas pomi�dzy Mataro a Palmos. A tak mo�emy si�
jeszcze wymiga�, je�eli oczywi�cie Baltazar zn�w nie nawali ze swoim motorem i
je�eli ta cholerna wichura skr�ci kark esta noche.

�Cholerna wichura� nie skr�ci�a karku tej nocy. Sta�o si� natomiast to,

czego Pawe� oczekiwa� pod�wiadomie od chwili uruchomienia motoru: stary diesel nie
wytrzyma� gwa�townych szarpni�� i nag�ych zmian obrot�w. Nast�pi�o to
nad ranem, gdy ciemno�ci zacz�y si� przerzedza� o tyle, �e mo�na by�o od
czasu do czasu dostrzec nadbiegaj�ce fale. Jedna z ich za�ama�a si� tu� przed
dziobem, skutkiem czego kuter pochylony naprz�d ze�lizn�� si� w dolin�. W tej
samej chwili wyr�s� przed nimi drugi, ogromny grzywacz i zwali� si� na dzi�b,
wt�aczaj�c go pod siebie. Pod tym ci�arem �Galano� pogr��y� si� jak
kaczor poszukuj�cy po�ywienia w p�ytkim stawie. Rufa wynurzy�a si�
ca�kowicie wraz ze �rub�, kt�ra nie napotykaj�c �adnego oporu zawirowa�a
w�ciekle, a� febryczny dreszcz wstrz�sn�� kad�ubem. W par� sekund p�niej
kuter pocz�� si� d�wiga�. Kilkana�cie ton wody run�o na przedni�
�cian� nadbud�wki i potoczy�o si� przez pok�ad, zalewaj�c go a� do
wysoko�ci okien sternicy. Rufa siad�a, rozp�dzona �ruba pchn�a okr�t
g��biej, przy czym zosta�a tak nagle zahamowana, �e diesel z okropnym j�kiem
zaci�� si� i zgas�, a p�niejsze usi�owania Paprotnego i Szczyg�a, aby go
ponownie uruchomi�, na nic si� nie zda�y.

Co si� tyczy Baltazara Maderaka, to znajdowa� si� on w stanie ma�o co lepszym

ni� nadwer�ony motor. Gdy �Galano� da� pot�nego nura dziobem w d�,
mechanik straci� r�wnowag� i upad� tak nieszcz�liwie, �e zwichn��
rami�. Nabi� sobie przy tym wielkiego guza na czole i pot�uk� si� dotkliwie.

Pawe� powierzy� go opiece porucznika Bilskiego, kt�ry po d�u�szych

pr�bach zdo�a� przy pomocy podchor��ego i obu asystent�w motorowych
wprowadzi� wybit� g��wk� ko�ci na w�a�ciwe miejsce w panewce, lecz

background image

Maderak po tym zabiegu by� na p� przytomny z b�lu i wyczerpania.

Tymczasem kuter, zwr�cony teraz prawie prostopadle do fali, z wolna oddawa�

rozbestwionemu morzu to, co mia� na pok�adzie. Najpierw posz�y za burt� cztery
ko�a ratunkowe umocowane na �cianach nadbud�wki, potem zw�j liny, bariera
otaczaj�ca ruf� i wreszcie roztrzaskane w drzazgi oszalowanie kabelgatu. B�czek
stoj�cy na dachu ster�wki jeszcze si� trzyma�, ale jego przydatno�� w
charakterze �odzi ratunkowej nie mog�a w og�le wchodzi� w rachub�; pierwsza
fala z pewno�ci� wywr�ci�aby go do g�ry dnem, a zreszt� m�g�
pomie�ci� najwy�ej trzech ludzi. Poza nim ca�y sprz�t awaryjny stanowi�y dwie
gumowe tratwy i pasy ratunkowe.

Pawe� liczy� bardziej na wytrzyma�o�� swego ma�ego okr�tu ni� na

�w sprz�t, czyni�cy zado�� jedynie formalnym przepisom admiralicji.

Po zniesieniu kabelgatu woda zacz�a przecieka� do wn�trza sko�atanego kutra,

chlusta�a w zenzach, przedostawa�a si� do �adowni, sp�ywa�a po grodzi
oddzielaj�cej forpik od przednich pomieszcze� za�ogi. �Galano� ko�ysa� si�
ruchem trymowym, ora� dziobem, ugina� si�, przysiada� pod ci�arem
tratuj�cych go ba�wan�w, j�cza� i st�ka�, rz�zi�, zgrzyta�, ale
przecie� podnosi� si� po ka�dym ataku i trwa�, nie poddaj�c si� ostatecznie.

Trzeba by�o jednak dopom�c mu cho� troch� w tej nier�wnej walce, bo

pozbawiony w�asnej pr�dko�ci przestawa� s�ucha� steru.

— Musimy wciďż˝gn�� nowy bezanďż˝agiel — zadecydowaďż˝ Paweďż˝. —

Zrobimy to we trzech, z pomoc� Szczyg�a, bo Paprotny ledwie zipie.

Indio spojrzaďż˝ na niego zezem.
— A kto bďż˝dzie sterowaďż˝? — spytaďż˝.
— Kieďż˝un — odrzekďż˝ Paweďż˝. Indio potrzďż˝sn�� gďż˝owďż˝.
— Dawno siďż˝ nie kďż˝paďż˝em w morzu — mrukn�� oddajďż˝c ster matowi z

ďż˝Sokoďż˝aďż˝. — Vamonos, jefďż˝

53

Pawe� zawo�a� Szczyg�a i odryglowa� drzwi. Zaledwie je uchyli�, wicher

szarpn�� nimi i omal mu ich nie wyrwa� z d�oni, Indio wype�z� pierwszy i
zapar� si� pod progiem, aby je przytrzyma�, a gdy tamci dwaj przecisn�li si� na
zewn�trz, zatrzasn�� je z powrotem.

P�d powietrza tamowa� oddech, rozdyma� p�uca. Ryk morza, szum i wycie

wiatru zag�usza�y, rwa�y na strz�py ka�de wypowiadane lub raczej z trudem
wykrzykiwane s�owo. Pawe� poleci� Tatarowi sklarowa� takielunek, a sam,
trzymaj�c si� liny przeci�gni�tej od masztu do dzioba, zacz�� i�� w stron�
zrujnowanego kabelgatu. Raz po raz fale przewalaj�ce si� przez pok�ad podcina�y mu
nogi i wtedy zawisa� na sztormlinie jak owad uczepiony paj�czej nici. Mokra lina
wy�lizgiwa�a mu si� z d�oni, k�u�o w uszach od gwa�townego naporu wody,
kt�ra przez nos wciska�a si� do gard�a, a gdy kuter wstawa� i zalewaj�ca go
pow�d� sp�ywa�a za burt�, nast�powa�o nag�e l�dowanie na deskach
pok�adu, nie r�ni�ce si� wiele od upadku z dwumetrowej wysoko�ci.

Kiedy wreszcie dotar� na dzi�b, okaza�o si�, �e zej�cie do kabelgatu jest

zablokowane deskami z rozbitego oszalowania, a gdy na p� uduszony rw�cymi
strumieniami zdo�a� utorowa� sobie drog� i w ciemno�ci otworzy� rozklekotane
drzwiczki sk�adu, potoczy�a si� na niego lawina puszek z farb�, work�w z

53

1 Chod�my, szefie (hiszp.)!

background image

paku�ami, bary�ek smo�y i mazutu, zwoj�w lin, szakli, �a�cuch�w i wszelkich
materia��w okr�towych, w�r�d kt�rych najtrudniej by�o znale��
w�a�nie zapasowe �agle. Natrafi� przecie� na ma�y, o�miometrowy bezan i
przywi�zawszy go sobie u pasa wr�ci�, aby pom�c przy jego zamocowaniu i
rozwini�ciu.

By�a to zaiste ci�ka praca. Nawet zwinny jak kot Indio i obdarzony niezwyk��

si�� Szczygie� omal nie zostali zmyci za burt�, gdy rufa znika�a pod wod�, a fala
przelewa�a si� przez pok�ad si�gaj�c im po ramiona.

W ko�cu jednak �agiel zosta� podniesiony i �Galano� zn�w zacz��

lepiej s�ucha� steru, podczas gdy trzej ludzie, kt�rzy tego dokonali, �miertelnie
zm�czeni, prze-zi�bli do ko�ci, ociekaj�cy wod� i szcz�kaj�cy z�bami,
�ci�gali z siebie mokr� odzie�, aby w�o�y� we�niane swetry i rozgrza�
si� �ykiem wina.

Nie by�o im jednak dane zazna� nawet kr�tkiej chwili spokoju. Gdy Pawe�

wszed� do ster�wki z otwart� butelk�, Indio, kt�ry znalaz� si� tam pierwszy,
odwr�ci� si� od bocznej szyby i wskazuj�c kciukiem za siebie, powiedzia�:

— Chyba nie wymigamy siďż˝ tym razem, jefďż˝. Zdaje mi siďż˝, ďż˝e widaďż˝ lďż˝d...

Sto�kowata boja pomalowana w bia�e i czerwone pasy ta�czy�a na falach.

Wprost ku zachodowi i ku p�nocy ciemnia� wysoki, skalisty grzbiet g�rski, przeci�ty
po�rodku w�sk� dolin� opadaj�c� ku morzu. Dalej na wsch�d dolina
rozszerza�a si�, tworz�c p�askie wybrze�e si�gaj�ce na jakie� dwie lub trzy
mile w g��b l�du, a� do stok�w owego p�nocnego grzbietu. Mi�dzy nim a
brzegiem morskim le�a�o miasto z wysok� wie�� ko�cieln�.

Pawe� zidentyfikowa� je na podstawie locji jako Mataro (�osiemna�cie tysi�cy

mieszkaďż˝cďż˝w, przemysďż˝ tkacki — weďż˝na, len, konopie, baweďż˝na, jedwabďż˝), a
poza tym dowiedzia� si�, �e boja, kt�r� wypatrzy� przez lornet�, oznacza
grup� raf odleg�ych o mil� od uj�cia rzeki San Simon.

Nie spodziewa� si�, �e l�d jest ju� tak blisko. By�a dopiero trzecia po

po�udniu, a zatem �Ga�ano� musia� dryfowa� z przeci�tn�
pr�dko�ci� oko�o dw�ch w�z��w.

Za dwie, najdalej za trzy godziny bďż˝dziemy leďż˝eli na brzegu — pomyďż˝laďż˝.
Od chwili, w kt�rej Indio dostrzeg� �w brzeg, �ama� sobie g�ow� nad

sposobem uratowania kutra. Nie chcia� go straci�, ale nie m�g� ryzykowa�,
zw�aszcza gdy ryzyko nie dawa�o �adnej gwarancji ocalenia; mog�oby stanowi�
jedynie rozpaczliw� pr�b� o niewiadomym wyniku. Ka�dy zwrot, zmiana ci�gu, nie
mďż˝wiďż˝c juďż˝ o ustawieniu siďż˝ bokiem do fali — groziďż˝y wywrďż˝ceniem maďż˝ego
okr�tu, kt�ry przecieka� teraz jak dziurawy kalosz. Stare prze�arte rdz� nity
obluzowa�y si� w otworach i zaczyna�y si� wykrusza�. Woda przelewa�a si�
na dnie pog��biaj�c przechy�y, a r�czna pompa obs�ugiwana przez dwie zmiany
zmordowanych ludzi nie nad��a�a za przeciekiem. W dodatku �Galano�
rzeczywi�cie zdradza� tendencj� do nadmiernego ko�ysania si�, by� kapry�ny
i leniwy przy wszelkich manewrach, a z nieruchomym motorem zachowywaďż˝ siďż˝ raczej jak
k�oda drewna ni� jak rybacki statek pod �aglem.

Pozostawa�o wi�c utrzymywa� go dziobem do fali, jak d�ugo si� da, po czym

zdecydowaďż˝ siďż˝ na strandowanie.

background image

Ta ostateczno�� zbli�a�a si� nieuchronnie: sztorm nie traci� na sile, a do

brzegu pozosta�o zaledwie par� mii...

O sz�stej kuter znalaz� si� bardzo blisko l�du, o jakie� trzy mile na wsch�d

od trawersu Matar�, i wtedy kotwica si�gn�a dna. Pawe� mia�. niejak�
nadziejďż˝, ďż˝e bďż˝dzie trzymaďż˝a, co pozwoliďż˝oby przetrwaďż˝ jeszcze jednďż˝ noc i —
byďż˝ moďż˝e — doczekaďż˝ siďż˝ koďż˝ca burzy. Ale i to go zawiodďż˝o: ramiďż˝ kotwiczne
pe�z�o w mule nie trafiaj�c na wi�kszy op�r, a �Galano� po up�ywie
kilkunastu minut uderzy� kilem o podwodny garb, odwr�ci� si� bokiem do wiatru,
uderzy� znowu i uniesiony wy�sz� fal� przeskoczy� przeszkod�, aby w chwil�
p�niej wyr�n�� twardo o ska��.

To trzecie uderzenie by�o znacznie silniejsze ni� dwa pierwsze. Wielka, rycz�ca

g�ra wodna z bia�ym grzbietem piany u czuba podnios�a okr�t na par� metr�w w
g�r�, porwa�a go z sob� ku brzegowi i umkn�a spod niego, kiedy przechyli�
si� na stron� nawietrzn�. �Galano� j�kn�� jak od �miertelnego ciosu i
ju� si� wi�cej nie podni�s�: nast�pne grzywacze nie zdo�a�y go przewali�
na drug� burt�; bi�y w pochylony pok�ad spychaj�c kuter na skaln�
p�ycizn�, a� osadzi�y go na niej o trzydzie�ci jard�w od piaszczystej rambli.

Od tej chwili zacz�a si� jego agonia. Vendavale chcia� dobi� swoj� ofiar�.

Rzuca� do ataku rozp�dzone ba�wany, kt�re wpada�y na obezw�adniony okr�t
szerzďż˝c przez ca�� noc straszliwe spustoszenie na odkrytym pokďż˝adzie. Najpierw —
jeszcze przed zapadniďż˝ciem zupeďż˝nych ciemnoďż˝ci — oďż˝lepiďż˝y sterďż˝wkďż˝
wybijaj�c grube szyby wraz z futrynami, zdar�y �agiel i wyszarpa�y z uwi�zi
b�czek, kt�ry unios�y jak zesch�y li�� i roztrzaska�y na brzegu. Potem
przypu�ci�y szturm do drzwi nadbud�wki, znios�y dach, zala�y maszynowni�,
wykruszy�y kliny u pokrywy luku i w�ama�y si� do �adowni, sk�d wymiot�y
zrujnowane przepierzenia, szcz�tki prycz i sprz�t�w. Wypatroszy�y magazyn
�ywno�ciowy na rufie, wyko�czy�y kabelgat, pastwi�y si� nad �cianami,
kt�re zosta�y pogi�te po-wgniatane i zniekszta�cone, jakby si� po nich
przetoczyďż˝a lawina ciďż˝kich gďż˝azďż˝w. Wreszcie — juďż˝ nad ranem — udaďż˝o im
si� obluzowa� nadw�tlone nity u prawej burty i rozpru� bok wraku.

Vendavale, jakby tylko na to czeka� lub jakby wyczerpa� ca�� sw� moc w tym

ostatnim wysi�ku, zacz�� s�abn��, wi�dn��, przycicha�, a� zgas�
zupe�nie i tylko rozhu�tane morze wzdyma�o si� jeszcze przez jaki� czas pod
promieniami wschodz�cego s�o�ca, kt�re zar�owi�o uciekaj�ce z nieba
ob�oki.

Co si� tyczy za�ogi i pasa�er�w, to znale�li si� oni na l�dzie znacznie

wczeďż˝niej — jeszcze przed nocďż˝, zanim ďż˝Galanoďż˝ ulegďż˝ zupeďż˝nemu rozbiciu.
Niebezpieczna, pe�na dramatycznego napi�cia akcja zosta�a przeprowadzona sprawnie i
szybko, bez jakiejkolwiek pomocy z brzegu.

ďż˝w brzeg — najdalej ku wschodowi siďż˝gajďż˝cy kraniec doliny otoczony zewszďż˝d

stromymi gďż˝rami — wydawaďż˝ siďż˝ bezludny i dziki. Za wďż˝skďż˝ piaszczystďż˝
pla�� w�r�d wertep�w i nieu�ytk�w ci�gn�y si� rzadkie zaro�la,
przechodz�ce dalej w las; kamieniste halizny, p�ytkie, kr�te jary, rozpadliny obros�e
po brzegach szorstk�, wysok� traw�, osypiska g�az�w i wezbrane wskutek ulewy
strumienie tworzy�y tam niedost�pny labirynt, w kt�rym nie by�o �adnej drogi lub
cho�by �cie�ki prowadz�cej dok�dkolwiek. Nie chcia�o si� wierzy�, �e o

background image

niespe�na trzy mile dalej na zach�d od tego pustkowia le�y kilkunastotysi�czne
miasto i �e gdzie� w pobli�u mieszkaj� ludzie.

Jak tylko �Galano� osiad� na mieli�nie i przesta� si� porusza�, Pawe�

przywi�zany cienk� link� w pasie wdrapa� si� na podwietrzn� burt� i
wyczekawszy odpowiedniej chwili, gdy min�a go cofaj�ca si� fala, ze�lizn��
si� do wody, stan�� na dnie i zacz�� brn�� naprz�d, zanurzony prawie do
ramion.

Mia� na sobie tylko zwyk�e ubranie robocze i gumow� kamizelk� ratownicz�.

P�aszcz i gumowe buty zostawi� na kutrze.

Zdo�a� przej�� zaledwie kilka krok�w, zanim nadbieg�a nast�pna fala.

Us�ysza� jej szum i �oskot za plecami i poczu�, �e traci grunt. Podda� si� i
pop�yn��, lecz w sekund� p�niej zwali� si� na niego pot�ny grzebie�
wody, pogr��aj�c go w odm�cie wir�w.

Byďż˝ na to przygotowany do pewnego stopnia i bynajmniej nie straciďż˝ zimnej krwi.

Wiedzia�, �e musi zn�w stan�� na nogach, gdy fala uderzy o brzeg i zacznie si�
cofa�; w przeciwnym razie zmy�oby go a� pod kuter z powrotem. Mia� do��
czasu; nie usi�owa� teraz z ni� walczy� trac�c si�y na pr�no. Wstrzyma�
tylko oddech i czeka�. Tocz�cy si� walec grzywacza obr�ci� nim raz i drugi,
wypchn�� go w g�r� i zn�w pogr��y�, a� w ko�cu porzuci� go, jakby
zniech�cony t� zabaw�.

Pawe� obiema r�kami dotkn�� dna, stan�� na czworakach, podni�s�

si�, odetchn�� g��boko. Natychmiast spostrzeg�, �e ma przed sob� nie
brzeg, lecz kuter. Zobaczy� zgi�t� posta� India przyczajon� u burty, a za ni�
g�ow� i ramiona Szczyg�a, kt�ry trzyma� link�. Tatar wykrzykiwa� co�,
czego nie mo�na by�o zrozumie�. Zapewne chcia� wiedzie�, czy jef� jest
zdr�w i nietkni�ty. Nie by�o warto mu odpowiada�: pod wiatr nie us�ysza�by nic
zgo�a.

Pawe� odwr�ci� si� i brn�� dalej. Dno stawa�o si� nier�wne,

us�ane kamieniami. Fala, kt�ra przed chwil� przesz�a i z przeci�g�ym grzmotem
wyr�n�a o brzeg, ju� si� cofa�a. Nurt rwa� ku morzu coraz pr�dzej, coraz
gwa�towniej, ka�dy krok naprz�d wymaga� najwi�kszego wysi�ku mi�ni,
stopy obute w lekkie p�buciki o�lizgiwa�y si� na wyg�adzonych kamieniach. Lecz
poziom wody opada�. Przed Paw�em zakl�s�a si� po�yskliwa dolina i nap�r
pr�du zwiotcza�. Za to z ty�u da� si� s�ysze� ryk nast�pnej fali, jak
gro�ne wezwanie do po�piechu.

Pawe� nie ogl�da� si�. Woda si�ga�a mu tylko nieco wy�ej pasa, wi�c

par� przed siebie potykaj�c si� i rani�c kostki o stercz�ce g�azy. Pi��
krok�w, osiem krok�w, dziesi��...

Us�ysza� �oskot grzywacza wpadaj�cego na pochylony pok�ad kutra i

g�uchy j�k pustego kad�uba. Poczu�, �e mo�e wzdyma si�, poziom wody
ro�nie a odwr�cony pr�d popycha go ku brzegowi. Przeby� kilka krok�w niemal
biegiem, zanim straci� oparcie pod nogami. W ostatniej sekundzie odbi� si� ko�cami
palc�w od dna i leg� na p�ask. Ponios�o go naprz�d, a potem znowu
wt�oczy�o w g��b. Lecz tym razem uderzy� kolanem o jaki� kamie�, a
nast�pnie wleczony po dnie wyr�n�� g�ow� o drugi, a� go zamroczy�o na
kr�tk� chwil�.

Ockn�� si� prawie natychmiast, bo zd��y� jeszcze ujrze� wytrysk

przyboju na linii brzegu. Zerwaďż˝ siďż˝ i z trudem ruszyďż˝ w tamtďż˝ stronďż˝. Ale czuďż˝,

background image

�e s�abnie. Gdy fala zacz�a si� cofa� i woda si�gn�a mu po pier�, musia�
stan��. Zapar� si� z ca�ych si� nogami, pochyli� si� w prz�d i trwa� tak
w zaciek�ym uporze, a nurt mocowa� si� z nim, wzdyma� si�, skaka� mu. do
gard�a, plu� w twarz pian�, toczy� po dnie �wir i kamienie, podmywa�, mu
stopy, by wreszcie da� za wygran� i opa��, ods�aniaj�c bia�awe ska�ki i
g�azy tu� przed nim.

Pawe� spojrza� na nie z niesmakiem. Przesz�o mu przez g�ow�, �e niewiele

brakowa�o, by roz�upa� sobie na nich czaszk�. Lecz nie po�wi�ci� tej my�li
ani jednej sekundy. Nast�pny ba�wan oznajmia� si� z daleka w�ciek�ym rykiem
i m�g� dokona� tego, co nie uda�o si� jego poprzednikowi.

Do brzegu pozosta�o jeszcze z pi�tna�cie krok�w. Po cofni�ciu si� ostatniej

fali by�o wprawdzie p�ytko, zaledwie po kolana, ale pot�ny grzywacz, kt�ry
szar�owa� teraz na �w zbawczy brzeg, pi�trzy� si� znacznie wy�ej ni� inne.
Jego bia�a grzywa g�rowa�a o dobre trzy metry nad kraw�dzi� burty wraku.
Pawe� pomy�la�, �e po pierwsze w �aden spos�b nie zd��y uj�� tej
ogromnej rozp�dzonej masie wody, a po wt�re, �e jej uderzenie mo�e po�ama�
ko�ci dwu ludziom asekuruj�cym go na linie. W tej samej chwili us�ysza�
grzmi�cy �oskot za�amuj�cej si� fali, a zaraz potem jaki� okrzyk.
Jednocze�nie dno uciek�o mu spod n�g, a brzeg opad� w d� i pop�dzi� na jego
spotkanie.

Natychmiast poj��, �e tym razem nie grozi mu przykrycie czubem grzywacza i �e

ogromna skiba wody przeniesie go ponad stromym stopniem l�du, byle zdo�a�
utrzyma� si� na jej wygi�tym grzbiecie. Zacz�� p�yn�� najszybciej, jak
m�g�. Przed oczyma mign�� mu wierzcho�ek jakiego� krzewu, potem
nad�amany konar drzewa.

Nagle u�wiadomi� sobie, �e wi�nie pomi�dzy ga��mi, i uczepi� si�

ich obu r�kami. Poczu� ci�ar w�asnego cia�a: woda opad�a, opu�ci�a go i
szorowa�a teraz pod nim z powrotem ku morzu, on za� tkwi� o dwa metry nad ziemi�
w koronie niskiej, zdzicza�ej gruszy.

Bola�y go wszystkie mi�nie i stawy, by� nieomal bezw�adny i straszliwie

znu�ony. Najch�tniej zasn��by w tej dziwacznej, niewygodnej pozycji, kt�ra w
innych okoliczno�ciach wyda�aby mu si� nad wyraz zabawna. Na chwil� przesta�
my�le� i zdawa� sobie spraw� z sytuacji, w jakiej si� znalaz�. Ale ryk przyboju i
wtargni�cie nast�pnej fali w g��b l�du wr�ci�y mu �wiadomo��. Co
najmniej dwu ludziom na pok�adzie grozi�o nieustanne, �miertelne
niebezpiecze�stwo: szturmuj�ce fale mog�y pogruchota� im ko�ci albo porwa�
ich z sob� w morze. A opr�cz tych dw�ch jeszcze dwunastu oczekiwa�o na ratunek,
prze�ywaj�c niesko�czenie d�ugie, pe�ne trwogi i zw�tpienia chwile w
dudni�cym wn�trzu kutra, podczas gdy woda strumieniami la�a im si� na g�owy,
si�ga�a coraz

w

y�ej, gro��c zupe�nym zatopieniem wraku.

Pawe� zsun�� si� na ziemi� i wlok�c za sob� lin� szed� naprz�d,

p�ki nie dotar� do pierwszych drzew rzadkiego lasu. Tam uwi�za� j� u grubego
pnia d�bu, po czym wr�ci� na brzeg, do strefy jeszcze wzgl�dnie bezpiecznej, gdzie
poziom wody przy nadbiegaj�cej fali nie przekracza� jednego metra.

Musia�, teraz przeci�gn�� na l�d i zamocowa� dwie grube liny, tak aby

utworzy�y pomi�dzy kutrem a brzegiem co� w rodzaju por�czy, kt�rych mogliby
si� trzyma� rozbitkowie podczas przeprawy. Zacz�� wybiera� link�
asekuracyjn�, a uzyskawszy nieco luzu, prze�o�y� j� sobie przez rami� i zn�w

background image

wspina� si� pod g�r�, a� do owego d�bu, aby raz jeszcze wr�ci� i raz jeszcze
przeby� te kilkadziesi�t krok�w po o�liz�ej, nier�wnej stromi�nie.

Wreszcie zwi�za� i zacisn�� podw�jn� p�tl� na pniu, a nast�pnie

zszed� ni�ej i unosz�c w g�r� ramiona da� znak Tatarowi, �e mo�na
napr�y� liny. Wypr�bowa� ich napi�cie, odetchn�� g��boko i zmierzy�
wzrokiem odlegďż˝o�� od kutra, ktďż˝rďż˝ miaďż˝ przebyďż˝ — tym razem przeciw fali i
wiatrowi.

Musia� tam wr�ci�, aby uczyni� zado�� przepisom o obowi�zkach

dow�dcy i pokierowa� przepraw� wszystkich pozosta�ych ludzi. Postanowi�, �e
tego dokona, cho� kolana ugina�y si� pod nim i bolesny skurcz chwyta� mi�nie w
udach. Zaci�� z�by i ruszy� naprz�d trzymaj�c si� lin.

Dwukrotnie fala odrzuci�a go w ty�, a raz omal nie skr�ci�a mu karku

za�amuj�c si� nad g�ow�. Gdy ju� by� ca�kiem blisko, zapl�ta� si�
w link�, kt�r� zabra� z sob�, i omal nie wessa�o go pod wrak le��cy na
boku. Na szcz�cie wir powsta�y od cofaj�cej si� fali wyrzuci� go na
powierzchni�, a Indio poda� mu d�ugi bosak i wci�gn�� na ruf�. Pawe� przy
jego pomocy wpe�z� do ster�wki, wypi� par� �yk�w wina i szcz�kaj�c
z�bami zdoby� si� jednak na u�miech. Poczu� si� tu niemal bezpieczny,
jakkolwiek grzmi�ce potoki wody wpada�y raz po raz przez wybite okna, a oszala�e
grzywacze cwa�owa�y po nadwer�onym dachu, kt�ry ugina� si� pod ich
ci�arem.

Z ciemnego wn�trza, z luku maszynowni zwraca�y si� ku niemu zm�czone,

poblad�e twarze, b�yska�y zapadni�te oczy.. Ludzie chmurni, ot�piali, wyczerpani
chorob� morsk�, kt�ra zn�ca�a si� nad nimi przez p�torej doby, spogl�dali
na niego milcz�c, w oczekiwaniu, co im powie, on za� pomy�la�, �e zapewne
wi�kszo�� z nich przypisuje mu ca�� win� za to, co ich spotka�o i co ich czeka
jeszcze w ci�gu najbli�szych godzin.

Godzin? Mo�e nie tylko godzin, ale dni. Mo�e tygodni lub nawet miesi�cy... Sam

nie zastanawia� si� nad tym i nie powzi�� �adnej decyzji. Na razie musia�
skoncentrowa� si� na chwili bie��cej, ewakuowa� ich z rozbitego kutra na brzeg, a
zatem natchn�� ich odwag� i przekona�, �e przy zachowaniu przytomno�ci
umys�u ta przeprawa ma teraz wszelkie widoki powodzenia.

Zacz�� m�wi�, a potem kr�tko wyja�ni�, co nale�y robi� i jak si�

zachowywa�: zostawi� wszystkie rzeczy pr�cz ubrania, jakie maj� na sobie. Baga�
w miar� mo�liwo�ci przeholuje si� na linie. Ci, kt�rzy czuj� si� do�� silni,
p�jd� pojedynczo. Plutonowy Szczygie�, mat Kie�un i porucznik Bilski b�d�
towarzyszyli najs�abszym. Je�li zajdzie tego potrzeba, r�wnie� szturman Tatar.
Poniewa� kuter od l�du dzieli odleg�o�� nieco mniejsza od d�ugo�ci jednej
fali, trzeba rusza� naprz�d, gdy fala zaczyna si� cofa�. Obie liny trzyma� pod
pachami, przyciskaj�c je do bok�w, ale gdy nadbiega fala od morza, pozwoli� nie��
si� naprz�d, rozlu�niaj�c nieco chwyt ramion. Po osi�gni�ciu brzegu w
bezpiecznej odleg�o�ci od przyboju uwolni� si� od cienkiej linki asekuracyjnej,
kt�ra zostanie �ci�gni�ta z powrotem na wrak. Czeka� pod drzewem, do kt�rego
grube liny s� uwi�zane.

— Jasne? — zapytaďż˝.
Odpowiedzia� mu potakuj�cy ch�r g�os�w, w�r�d kt�rych wyczu�

znacznie wi�cej energii, ni� si� spodziewa�.

— Chciaďż˝bym, ďż˝eby kapitan Losiak przeprawiďż˝ siďż˝ pierwszy, razem z

background image

porucznikiem Bilskim — powiedziaďż˝ gďż˝oďż˝no. — Jak siďż˝ pan czuje, kapitanie?

�osiak ukaza� si� na schodni i o w�asnych si�ach wdrapa� si� wy�ej.
— Myďż˝lďż˝, ďż˝e powinienem pďż˝j�� raczej na koďż˝cu — odrzekďż˝ z niejakim

wahaniem. — Jestem odpowiedzialny za...

— Bďż˝dzie pan tam potrzebniejszy niďż˝ tutaj — przerwaďż˝ mu Paweďż˝. — Tu ja

odpowiadam za wszystko.

Kapitan skrzywi� si� ironicznie, jakby w przekonaniu, �e ta odpowiedzialno��

poci�gnie za sob� fatalne skutki dla dow�dcy �Galano�.

— Nie ulega kwestii — mrukn��. Obejrzaďż˝ siďż˝ na Bilskiego..
— Idziemy, poruczniku? Saper skin�� gďż˝owďż˝.
— Ja jestem gotďż˝w, panie kapitanie.
Pawe� zapyta�, czy kt�ry z pasa�er�w decyduje si� na przepraw�

pojedynczo, bez pomocy. Zg�osili si� obaj podchor��owie lotnicy i dwaj
podoficerowie. Poleci� im, �eby uzgodnili mi�dzy sob� kolejno�� i z�o�yli
swoje rzeczy w kabinie za ster�wk�. Sam wype�z� na pok�ad, za os�on�
nadbud�wki przeczeka� uderzenie najbli�szej fali i da� znak Tatarowi, kt�ry
przepu�ci� przodem �osiaka i Bilskiego, a potem wylaz� za nimi trzymaj�c ich
linki asekuracyjne. Tymczasem fala chlasn�a o pr�g brzegu, strzeli�a w g�r�,
wpadďż˝a na lďż˝d. — Juďż˝! — zawoďż˝aďż˝ Indio. — Trzymajcie siďż˝ lin. Mocno! Kapitan
zsun�� si� do wody, za nim porucznik. Liny zanurzy�y si� nieco pod ich ci�arem,
dwie rzutki ob�o�one na polerach u burty zacz�y spe�za� w morze. Indio i Pawe�
luzowali je metr za metrem, w miar� jak tamci dwaj poruszali si� naprz�d.

Posuwali si� wolno, z trudem. Zanim przebyli po�ow� drogi, nakry�y ich dwa

kolejne grzywacze: trzeci, wi�kszy oderwa� zapewne �osiaka od liny, bo przez
d�u�sz� chwil� nie by�o wida�, a porucznik widocznie wypu�ci� z r�k
jego lin� asekuracyjn�. Indio zacz�� wybiera� i gdy poczu� op�r,
poci�gn�� mocniej. Teraz g�owa i ramiona kapitana ukaza�y si� na powierzchni,
Bilski zdo�a� poda� mu r�k� i pom�g� odnale�� oparcie. Lecz dopiero
si�dma, stosunkowo ni�sza od innych fala osadzi�a ich na brzegu.

Przeprawa nast�pnych czterech pasa�er�w posz�a do�� sprawnie. Dwaj

pozostali dotarli na l�d przy pomocy Kie�una i Szczyg�a. Potem przysz�a kolej na
Maderaka i Victora, a potem na Paprotnego. Wreszcie uda�o si� przeholowa� za
pomoc� jego linki asekuracyjnej tobo�ki owini�te w olejarze i w�r�d
zapadaj�cych ciemno�ci na wraku pozosta� tylko Pawe� ze swym szturmanem.

Znalezienie tymczasowego schronienia dla rozbitk�w zajmowa�o widocznie my�li

ich obu, poniewa� Indio na pytanie Paw�a w tej najpilniejszej sprawie mia� gotow�
odpowiedďż˝.

— Znam te okolice, jefďż˝ — odrzekďż˝. — Znam teďż˝ ludzi, ktďż˝rzy nas przyjmďż˝, a

przynajmniej zna�em ich kilkana�cie miesi�cy temu; mam nadziej�, �e
wi�kszo�� z nich �yje na wolno�ci, i jestem pewien, �e nie zmienili si� od tego
czasu. Wszyscy byli wtedy muy rojos, ca�a ta wioska, Espad�n. Bardzo n�dzna wioska,
bo je�eli kto� z nich pracowa� w Matar� jako obrero jornalero, to ju� by�
uwaďż˝any za szczďż˝ciarza. A — moďż˝e mi pan wierzyďż˝ albo nie — fabrykanci w
Matar� bynajmniej nie stosowali dni�wki ustalonej przez Confederacion de

background image

Trabajodores... W dodatku wielu z nich porzuci�o prac�, �eby wzi�� udzia� w
powstaniu, i teraz oczywi�cie nikt ich nie zatrudni. �yj� ze swoich kilku owiec albo
t�uk� kamienie na drogach. Ale bro� maj� pochowan� na strychach i guardia dvii
nie zagl�da ani do Espad�n, ani do s�siednich wsi.

— Gdzie to jest? — spytaďż˝ Paweďż˝.
— Niedaleko stďż˝d, w gďż˝rach. Bďż˝dzie ze cztery kilometry. Ale droga jest

uci��liwa, a nasi ludzie wyglďż˝dajďż˝ hm... trochďż˝ flojo, to znaczy — kďż˝apniďż˝ci.
Trzeba liczyďż˝ ze dwie godziny marszu.

W takim razie bliďż˝ej jest chyba do Matarďż˝ — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝.
Indio spojrzaďż˝ na niego z ukosa.
— Do Matarďż˝ z pewnoďż˝ciďż˝ ďż˝atwiej siďż˝ dostaďż˝ niďż˝ do Espadďż˝n, jefďż˝

odrzekďż˝ po chwili. — Tylko wydostaďż˝ siďż˝ z tamtejszego aresztu jest znacznie trudniej.

— No tak — mrukn�� Paweďż˝. — Ale trzeba w jakiďż˝ sposďż˝b zawiadomiďż˝

nasz, to jest brytyjski konsulat o awarii. �Galano� jest zarejestrowany jako angielski kuter
rybacki i...

— I Servicio Informacion Militar wie o tym doskonale — dokoďż˝czyďż˝ Indio. —

Je�eli pan, jef�, zamierza zg�osi� si� do w�adz policyjnych w Matar�, b�dzie
to po prostu suicido — samobďż˝jstwo z premedytacjďż˝. Wsadzďż˝ nas wszystkich do paki, a
potem —pojedziemy do Miranda del Ebro i ďż˝aden konsul nie straci przez to apetytu.

Paweďż˝ nie miaďż˝ co do tego wďż˝tpliwoďż˝ci, ale — jak dotďż˝d — nie widziaďż˝

innego wyj�cia. Teraz chcia� us�ysze�, jak szturman wyobra�a sobie dalszy ci�g
tej fatalnej przygody.

— W Espadďż˝n bďż˝dziemy bezpieczni — oďż˝wiadczyďż˝ Indio. — A jeďż˝li nie w

Espad�n, to w Corredo czy w Agudas, czy jeszcze dalej w g�rach. Mo�emy tam
zosta� kilka tygodni. Nawet i miesi�cy. Tymczasem z Gibraltaru mogliby po nas
przysďż˝aďż˝ ďż˝Dogfishaďż˝ i zabraďż˝ nas choďż˝by stďż˝d albo z Pi-nedy — to takďż˝e
takie pueblo nad samym morzem, w kt�rym klimat nie s�u�y �andarmom z
Seguridad.

— Bardzo piďż˝knie, tylko stďż˝d, u licha, w Gibraltarze wiedzieliby, co siďż˝ z nami

dzieje i gdzie jesteďż˝my? — spytaďż˝ Paweďż˝.

Indio nie bardzo siďż˝ tym stropiďż˝.
— Damy znaďż˝ do Seredyďż˝skiego albo do Apostoďż˝a — powiedziaďż˝ po chwili

namysďż˝u. — Sďż˝ na to sposoby. Gdybyďż˝my mieli wiďż˝kszďż˝ sumďż˝ pieniďż˝dzy...
Ba!

— Wiďż˝kszďż˝ sumďż˝? — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝.
— No, tak ze trzy, cztery tysiďż˝ce pesetas, to bďż˝dzie koďż˝o stu dolarďż˝w —

wyja�ni� Indio.

— To co wtedy? — spytaďż˝ Paweďż˝.
— To moďż˝na by wysďż˝aďż˝ nawet kilku ludzi do granicy portugalskiej. A stamtďż˝d nie

jest juďż˝ trudno. Wszystko razem — moďż˝e dwa, moďż˝e trzy dni do Lizbony. W Matarďż˝
s� dwaj tacy, kt�rzy si� tym zajmuj�. Z Barcelony jedzie si� samochodem przez
Valladolid i Salaimank�. Jedzie si� pr�dko, a policja nie zatrzymuje eleganckich
samochod�w i nie pyta pasa�er�w o salvoconducto. No te apures, jef�: tak czy owak
lepiej poczeka� kilka tygodni w g�rach u moich przyjaci� ni� kilka miesi�cy w
Mirandzie.

background image

Pawe� pomy�la�, �e te argumenty nie s� pozbawione zdrowego rozs�dku.

Przypomnia� sobie, �e �doktor� Seredy�ski m�wi� mu o kilku pomy�lnie
przeprowadzonych akcjach ewakuacyjnych przy u�yciu samochodu w szczeg�lnie
wa�nych przypadkach. Dotyczy�y one przerzucenia z Francji do Portugalii za�ogi
zestrzelonego bombowca, a tak�e dw�ch czy trzech agent�w brytyjskiego wywiadu. W
jednej z takich eskapad �doktor� sam bra� udzia�. Wyrazi� mniemanie, �e jest to
spos�b najpewniejszy, najszybszy, lecz niestety bardzo kosztowny.

Ale tym razem... Tym razem nie mo�na by�o liczy� si� z kosztami. Pawe� nie

mia� �adnych w�tpliwo�ci, �e przesy�ka, kt�r� mu wr�czono w
Perpignan, jest pilna. I wa�na. I �e trzeba j� wys�a� napewniejsz� drog�.

Odrzek�, �e zastanowi si� nad tym. W ka�dym razie by� ju� zdecydowany,

�e zrezygnuje ze schronienia w Matar� i poszuka go w owym Espad�n, dok�d
zamierza� wys�a� Tatara natychmiast po opuszczeniu wraku. Pozostawa�o teraz
zabra� st�d kas� (by�o w niej oko�o dwustu funt�w w walucie francuskiej,
ameryka�skiej i angielskiej) oraz zniszczy� niekt�re dokumenty, a inne Wzi�� z
sobďż˝ zabezpieczywszy je przed wodďż˝.

Mi�dzy tymi ostatnimi znalaz�a si� zalakowana koperta, dostarczona przez

plac�wk� w Perpignan. Podczas gdy Pawe� pakowa� j� do gumowego worka wraz
z pieniďż˝dzmi i dziennikiem okrďż˝towym, Indio krďż˝ciďż˝ siďż˝ koďż˝o niego — z
zatroskanďż˝ minďż˝, niczym kwoka w poszukiwaniu najodpowiedniejszego miejsca na
z�o�enie jajka.

Jefďż˝ — powiedziaďż˝ — w koďż˝cu zapomnieliďż˝my o maďż˝uinie...
— O czym? — zapytaďż˝ Paweďż˝.
— O naszym lewisie. Nie zostawimy go przecieďż˝ karabinierom...
— Tylko co? Weďż˝miemy go na plecy, a cztery skrzynie amunicji pod pachďż˝?
— Nie, jefďż˝. W ogďż˝le nic nie weďż˝miemy. Tylko moglibyďż˝my zatopiďż˝

ma�uin� i amunicj� po podwietrznej stronie wraku, �eby wiadomo by�o gdzie ich
szuka�. Po pierwsze by�by to pi�kny podarunek dla tych z Espad�n, a po drugie
guardia dvii nigdy by si� nie dowiedzia�a, �e �Galano� mia� na pok�adzie
bro�. My�l�, �e uda nam si� st�d wydosta� bez zawierania znajomo�ci z
faszystami, a je�eli koniecznie trzeba b�dzie odgrywa� rybak�w, to ju� lepiej
takich, kt�rzy nie wo�� ma�uiny ukrytej na dziobie kutra. A jak tylko vendavale
skr�ci kark, moi przyjaciele z Espad�n wy�owi� star� szpryc� i pr�dzej czy
p�niej zrobi� z niej w�a�ciwy u�ytek. Wi�c gdyby si� pan zgodzi�, jef�, to
ja bym tu zosta� jeszcze chwil�, �eby to za�atwi�, a pan by si� tymczasem
przeprawi�, �eby tamci zanadto za nami nie t�sknili.

Pawe� pomy�la�, �e w wywodach India jest wiele s�uszno�ci, ale

postanowi�, �e z wraku zejdzie ostatni, poza tym za� Tatar by� mu potrzebny na
l�dzie, i to jak najpr�dzej.

— Szkoda, ďż˝e wam to nie przyszďż˝o do gďż˝owy wczeďż˝niej — powiedziaďż˝ z

niejakim zniecierpliwieniem. — Moďż˝na byďż˝o do tej pory odkrďż˝ciďż˝ ďż˝ruby od
podstawy i wyciďż˝gn�� tďż˝ waszďż˝ maďż˝uinďż˝ z forpiku. A teraz... — zawahaďż˝
siďż˝.

— ďż˝ruby sďż˝ odkrďż˝cone — oďż˝wiadczyďż˝ niewinnie Indio unikajďż˝c jego

spojrzenia. — Zrobiliďż˝my to ze Szczygďż˝em i z Kieďż˝unem, jak pan byďż˝ na brzegu,
jef�. Wystarczy zdj�� pokryw�, podwindowa� ma�uin� i spu�ci� j� za
burt�. A skrzynki z amunicj� przenie�li�my do magazynu �ywno�ciowego,

background image

�eby by�y pod r�k�, bo moja mamusia zawsze mi m�wi�a, �e najlepiej mie�
wszystko pod r�k�, zw�aszcza je�li si� nie jest pewnym, jak tatu� zareaguje na
przypalony krupnik, i dlatego w takich okoliczno�ciach nie rozstawa�a si� z kluczem od
kuchni, aby na wszelki wypadek m�c si� tam zamkn��. Ale m�j tatu�...

— Zostawcie w spokoju waszďż˝ najbliďż˝szďż˝ rodzinďż˝. Indio — przerwaďż˝ mu

Paweďż˝. — Musimy siďż˝ poďż˝pieszyďż˝. Mam nadziejďż˝, ďż˝e przygotowaliďż˝cie
tak�e liny do tej operacji?

— Naturalnie — odrzekďż˝ szturman pokazujďż˝c zďż˝by w uďż˝miechu. — Idziemy?
Wysun�li si� ze ster�wki i na czworakach dotarli na dzi�b kutra. Zanim

nadbieg�a pierwsza fala, Indio wybi� toporem kliny mocuj�ce pokryw�, po czym obaj
legli na p�ask, trzymaj�c si� kraw�dzi otworu. Wartki potok spienionej wody
przetoczy� si� im po grzbietach, trzasn�� o burt�, sp�yn�� z powrotem.

— Juďż˝! — zawoďż˝aďż˝ Paweďż˝.
Zgodnym wysi�kiem podci�gn�li w g�r� lin� owini�t� doko�a lewisa.

Indio pochyli� si�, chwyci� karabin maszynowy za tylce, d�wign�� go wy�ej,
opar� obrotnik na skraju pok�adu, a Pawe� ob�o�y� lin� na polerze u burty.

Gdy si� odwr�ci�, ujrza� za�amuj�cy si� grzebie� nast�pnej fali o

par� metr�w przed sob�. Zd��y� jeszcze krzykn��: �Uwaga!� i
przysi��� pod wysokim nadburciem.

Grzywacz uderzy�, przypar� go do �elaznej p�yty i cofaj�c si�

gwaďż˝townie, porwaďż˝ z sobďż˝. Lina! — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝. — Nie wypuďż˝ciďż˝ z
r�k liny! Woda go unios�a, wyr�n�� o co� �okciem, a potem zawadzi�
nog� o jaki� ci�ki kanciasty przedmiot, w kt�rym uwi�z�a mu stopa. Pr�d
wykr�ci� go, �ci�gna szarpn�y si� bole�nie, a� j�kn��. Cholerna
maďż˝uinal — przeleciaďż˝o mu przez gďż˝owďż˝. Sprďż˝bowaďż˝ wstaďż˝ trzymajďż˝c siďż˝
liny. Ostry b�l przewierci� mu nadwer�on� stop�, ale gdy j� ustawi� inaczej,
zmniejszyďż˝ siďż˝ nieco.

Lewis le�a� u burty, pod kt�r� stoczy� si� w �lad za nim. Indio, kt�ry

zdo�a� w por� przytrzyma� si� por�czy, zsun�� si� teraz w d� po
pochy�ym pok�adzie i przekrzykuj�c wycie wichru pyta�, czy Paw�owi nic si�
nie sta�o.

— Nic! — wrzasn�� Paweďż˝ ze zďż˝oďż˝ciďż˝. — Nie traďż˝my czasu!
Poci�gn�li we dw�ch lin� i karabin maszynowy podjecha� a� do poler�w,

na kt�rych by�a ob�o�ona.

— Niech jďż˝ pan przytrzyma, jefďż˝ — zawoďż˝aďż˝ Indio. — Idďż˝ mniejsze fale. Chyba

nas nie zalejďż˝!

Wdrapa� si� z powrotem na podwietrzn� i prze�o�y� lewisa za burt�, a

nast�pnie po wypuk�o�ci beczkowatego kad�uba opu�ci� go w morze.

Ledwie si� z tym uwin��, szklisty, zielonkawy grzebie� przecwa�owa�

ponad dziobem kutra, chlasn�� o �cian� na �r�dokr�ciu i za�ama� si� z
rykiem tu� za podwietrzn�. Indio po�egna� go hiszpa�skim przekle�stwem,
da� znak, �e jest got�w, i odwin�wszy liny z polera przelaz� za os�on�
ster�wki, a nast�pnie przyholowa� tam Paw�a, kt�ry musia� przeby� na
czworakach uci��liw� drog� po r�wni pochy�ej.

Zatopienie skrzynek z amunicj� nie przedstawia�o wi�kszych trudno�ci,

poniewa� nie wszystkie fale dociera�y tu bezpo�rednio, wy�adowuj�c sw�

background image

furi� na �cianie nadbud�wki. Uporali si� z tym w kilka minut, cho� ju� niemal po
ciemku, po czym Pawe� poku�tyka� do swojej kabiny, aby zabra� stamt�d
dokumenty i pieni�dze przygotowane do przeprawy na l�d.

Indio dopiero teraz zauwa�y� jego nier�wny ch�d.
Que tal, jefďż˝?

54

— zapytaďż˝ z niepokojem. — Zdaje siďż˝, ďż˝e pan oberwaďż˝?

— Trochďż˝ — mrukn�� Paweďż˝ niechďż˝tnie. — Nic wielkiego.
Ale szturman nie da� si� zwie�� temu zapewnieniu.
— Zabandaďż˝ujďż˝ panu nogďż˝ — powiedziaďż˝ stanowczo. — Tak pan nie dojdzie.
Pawe� nie opiera� si�. Gdy Indio skr�powa� mu nog� w kostce elastycznym

banda�em z podr�cznej apteczki, poczu� si� znacznie lepiej i pewniej.

Zsun�li si� do wrz�cej, pe�nej wir�w wody i gdy fala uderzy�a o brzeg,

ruszyli naprz�d. Tym razem przej�cie na l�d wydawa�o si� Paw�owi znacznie
�atwiejsze: wystarczy�o pozwoli� unosi� si� pr�dowi lub zawisn�� na
napi�tych linach trzymaj�c si� ich obur�cz, gdy nurt powraca�. Natomiast marsz
pod g�r� po o�liz�ym gruncie, po wykrotach i w�do�ach wyczerpa� go tak
dalece, �e chc�c nie chc�c musia� si� oprze� na ramieniu India, aby pokona�
ostatnie wzniesienie.

Pod d�bem, do kt�rego by�y przywi�zane liny, zastali tylko Szczyg�a. By�y

czo�gista dzwoni�c z�bami wyj�ka�, �e porucznik Bilski znalaz� g��biej
w lesie, na skraju polany opuszczony sza�as pasterski i �e wszyscy tam poszli, aby si�
schroniďż˝ przed wiatrem.

— Bardzo dobrze — powiedziaďż˝ Indio. — Zapomniaďż˝em o szaďż˝asie. Byle tylko nie

przysz�o im do g�owy rozpali� tam ogie�, bo t� bud� wida� z szosy i chyba
takďż˝e z okien domu drďż˝nika. Jego syn naleďż˝aďż˝ do Falangi — wyjaďż˝niďż˝ krďż˝tko.

Paweďż˝ zaniepokoiďż˝ siďż˝.
— W takim razie chodďż˝my tam zaraz. Indio pomďż˝gďż˝ mu wstaďż˝.
— To niedaleko — powiedziaďż˝ ujmujďż˝c go pod ramiďż˝. Szli wďż˝skďż˝, krďż˝tďż˝

�cie�k�, kt�r� nieomylnie odnajdywa�

w ciemno�ci. Las szumia�, wiatr szamota� si� w konarach drzew; pod nogami

czu�o si� po�amane ga��zie i zerwane li�cie.

Po kilku minutach zacz�a prze�witywa� otwarta przestrze� rozleg�ej polany, a

na tle niskich chmur podbieg�ych �un� �wiate� od strony Matar� wy�oni�
siďż˝ dach niewielkiej szopy.

Wewn�trz panowa�a ciemno�� i cisza, ale Pawe� dostrzeg� poruszaj�ce

siďż˝ cienie ludzi.

— Jesteďż˝my tu wszyscy, panie kapitanie — usďż˝yszaďż˝ gďż˝os porucznika Bilskiego.

54

Jak tam, szefie? (hiszp.)

background image

ROZDZIAďż˝ JEDENASTY

Obudziwszy si� z ci�kiego snu, Pawe� zobaczy� w p�cieniu zalegaj�cym

strych smag�� twarz Ignacego Tatara, kt�ry wpatrywa� si� w niego szczerz�c
bia�e z�by w weso�ym u�miechu. Natychmiast u�wiadomi� sobie, gdzie jest i w
jakich okoliczno�ciach si� tu znalaz�.

Salud, jefďż˝ — powiedziaďż˝ Indio, widocznie bardzo z siebie zadowolony. — Jak

siďż˝ pan czuje?

Pawe� przeci�gn�� si�, spr�bowa� poruszy� stop�. B�l odezwa�

si�, lecz by� znacznie mniej dotkliwy ni� wieczorem, kiedy si� tu dowl�k�.
Ok�ad z zi�, kt�ry mu zrobi�a �ona gospodarza, podzia�a� koj�co na
nadwer�one �ci�gna.

— Wcale nieďż˝le — rzekďż˝ siadajďż˝c na rozďż˝cielonym sianie. — Wszyscy jeszcze

�pi�?

Indio rozejrza� si� i skin�� g�ow�.
— U Antonia i u Matiasa takďż˝e — dodaďż˝.
Pawe� dostrzeg� teraz kilka postaci wyci�gni�tych opodal i przykrytych derkami.
— Moďż˝e byďż˝my zeszli na dďż˝ — powiedziaďż˝ Indio. — Mujer Maria zmieni panu

opatrunek. Przynios�em ubranie; jest suche i wylatane.

Pawe� ubra� si� szybko i zszed� po drabinie na podw�rze. S�o�ce

�wieci�o z wysoka, niebo by�o ciemnoszafirowe, bez jednej chmurki, cienie od drzew
kr�tkie, wilgotne. Tu i �wdzie na soczystej trawie po�yskiwa�y krople rosy, w
zag��bieniach w�skiej kamienistej drogi pozosta�y jeszcze niewielkie lusterka wody
po ulewnym deszczu.

Espadďż˝n — kilkanaďż˝cie nďż˝dznych chat skleconych z kamienia, gliny i

okrďż˝glakďż˝w — rozciďż˝gaďż˝ siďż˝ nieco dalej, wzdďż˝uďż˝ owej drogi, niewidoczny za
jej zakr�tem. Krajobraz wygl�da� jak dobra wersja straszliwych landszaft�w
przedstawiaj�cych le�ne ustronia z polank� i �r�de�kiem, kt�re ozdabiaj�
�ciany drobnomieszcza�skich mieszka�, z t� r�nic�, �e na takich dzie�ach
sztuki zwykle bywa tak�e jele�, a tu go nie by�o. Nie by�o te� wida� ludzi i
�agodna, b�oga cisza zawis�a nad tym zak�tkiem ukrytym w�r�d
po�udniowych stok�w Pirenej�w.

Pawe� pomy�la�, �e ten sielankowy spok�j jest tylko pozorem. Zaledwie o

background image

kilka kilometr�w od Espad�n by�o przecie� Matar� z koszarami guardia dvii, nieco
dalej — Barcelona, a wszďż˝dzie na zachďż˝d i na poďż˝udnie w caďż˝ej Hiszpanii
rz�dzi�a Falanga i na wszystkich drogach by�y patrole karabinier�w, posterunki
policyjne i wojskowe, a w kaďż˝dym mieďż˝cie — areszty i wiďż˝zienia. Espadďż˝n
drzema� w s�o�cu i b�ogiej ciszy, lecz got�w by� w ka�dej chwili ockn��
si� na pierwszy podejrzany odg�os, tak w�a�nie, jak zbudzi� si� w nocy, zanim
jeszcze kilkunastu rozbitk�w z �Galano� dotar�o do chaty starego Pedra Torela.

— Pedra nie ma w domu — powiedziaďż˝ Indio. Zostaďż˝ w Matarďż˝ z synem, ďż˝eby

nam przynie�� troch� viveres

55

. Nie maj� tu tego za wiele. Ja przynios�em tylko

tyto� i par� dobrych wiadomo�ci.

Otworzy� niskie drzwi izby przyleg�ej do stajni i przepu�ci� Paw�a przodem.

Kobieta o szpakowatych w�osach i zwi�d�ej, zatroskanej twarzy spojrza�a ku nim
niech�tnie, odwracaj�c g�ow� od ognia, nad kt�rym wisia� �elazny garnek.

Salud, Maria — powiedziaďż˝ Indio.
Skin�a g�ow� w milczeniu, zdj�a z haka paruj�cy kocio�ek i postawi�a go

na kraw�dzi paleniska.

Que tal? — spytaďż˝a wskazujďż˝c Pawďż˝a.
— Lepiej — odrzekďż˝ Indio. — Moďż˝e byďż˝ mu zmieniďż˝a ten okďż˝ad?
Bueno. B�dziecie jedli?
— Tak. Co tam ugotowaďż˝aďż˝? Wzruszyďż˝a ramionami.
Frijoles, como siempre

56

.

Zdj�a z p�ki dwie blaszane miski, nape�ni�a je rozgotowan� fasol� i

postawi�a przed nimi na stole.

Non grasa — powiedziaďż˝a. — Buen provecho

57

. Indio u�miechn�� si�.

— Dasz nam trochďż˝ wina?
— Moďż˝esz sobie utoczyďż˝ z bukďż˝aka. Wiesz, gdzie wisi. Uklďż˝kďż˝a obok Pawďż˝a

i odwin�wszy wilgotne p��tno

zacz�a mu lekko masowa� stop�.
— Jedz — powiedziaďż˝a widzďż˝c, ďż˝e odďż˝oďż˝yďż˝ ďż˝yďż˝kďż˝. —

Comprendes?

58

Pawe� skin�� g�ow�. Indio wr�ci� z ciemnej komory nios�c gliniany

dzbanek i dwa kubki, kt�re nape�ni� winem. By�o cierpkie i kwa�ne, ale gasi�o
pragnienie.

Gdy sko�czyli je��, Maria za�o�y�a Paw�owi �wie�y opatrunek, a

Indio wyj�� z kieszeni otwart� paczk� tytoniu.

Tabaco — powiedziaďż˝a kobieta z bďż˝yskiem w oczach.
Nie pytaj�c o pozwolenie, z wielk� wpraw� skr�ci�a papierosa i zapali�a go

od kawa�ka roz�arzonego drewna z paleniska.

M�czy�ni zapalili tak�e i Pawe� spojrza� pytaj�co na India.
— No i co?

55

Prowiantu (hiszp.).

56

Fasolďż˝, jak zawsze (hiszp.).

57

Nie ma t�uszczu. Dobrego apetytu (hiszp.)

58

Rozumiesz? (hiszp.)

background image

Indio wyszczerzy� z�by w u�miechu, zaci�gn�� si� dymem.
— Moďż˝emy wynaj�� samochďż˝d za cztery tysiďż˝ce pesetas — oďż˝wiadczyďż˝

triumfujďż˝co. — Jest teraz w Matarďż˝. Moďż˝e zabraďż˝ trzech ludzi, a jeďż˝eli bďż˝dzie
trzeba koniecznie, to nawet czterech. Ale lepiej trzech, �eby nie by�o ciasno. Guardia civil
ma wi�kszy szacunek i zaufanie do os�b, kt�re podr�uj� wygodnie. To jest bardzo
�adny nowy i szybki samoch�d. Kierowca b�dzie czeka� na twoj� decyzj�,,
jef�, do jutra, ale wola�by wyruszy� jeszcze dzi� w nocy. W takim razie jutro przed
wieczorem by�by pan w Villar Formoso, na granicy portugalskiej.

— Ja — przerwaďż˝ mu Paweďż˝. — Widzďż˝, ďż˝e juďż˝ rozporzďż˝dziďż˝eďż˝ siďż˝

mojďż˝ osobďż˝, Indio?

Tatar drapaďż˝ siďż˝ za uchem z wyrazem zniecierpliwienia i zawodu.
— Wiedziaďż˝em, ďż˝e tak bďż˝dzie — westchn��. — Posďż˝uchaj,, jefďż˝...
— Owszem, sďż˝ucham. Tylko wolaďż˝bym, ďż˝ebyďż˝cie nie decydowali za mnie.

Wi�c?

— Wiedziaďż˝em,, ďż˝e tak bďż˝dzie — powtďż˝rzyďż˝ Indio kiwajďż˝c gďż˝owďż˝.
— Tym lepiej — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝. — Powinno ci to oszczďż˝dziďż˝

rozczarowa�. Gdzie jest Villar Formoso i jak mo�na przedosta� si� stamt�d przez
kordon graniczny?

Indio z rezygnacj� poda� mu te szczeg�y. Villar Formoso, ma�� podg�rsk�

miejscowo�� w Sierra de Gata, zamieszkiwa�o kilkadziesi�t rodzin trudni�cych
si� g��wnie przemytem, i to prawdopodobnie w porozumieniu ze stra��
graniczn�. Jeden z przyjaci� India, a tak�e kierowca samochodu zna� nazwiska ludzi,
kt�rzy ju� wielokrotnie podejmowali si� przemyca� tamt�dy zbieg�w. Dwa
po�r�d tych nazwisk by�y Tatarowi znane: wspomina� je �doktor�
Seredy�ski...

— Naturalnie! — mrukn�� Paweďż˝. Polacy sďż˝ urodzonymi konspiratorami —

pomyďż˝laďż˝ z ironiďż˝. — Wyobraďż˝am sobie, co by na to powiedziaďż˝ Tom Mason! Ale
tym razem...

Zapytaďż˝, jak daleko jest z Barcelony do Villar Formoso.
— Ponad osiemset kilometrďż˝w — odrzekďż˝ Indio. — Trzeba omijaďż˝ niektďż˝re

wi�ksze miasta. Za to od granicy do stacji kolejowej jest zaledwie godzina drogi. Do Lizbony
jedzie si� ca�kiem bezpiecznie, ko�o siedmiu godzin.

Pawe� skr�ci� sobie nowego papierosa.
— Co poza tym? — spytaďż˝.
Indio spojrza� na niego spode �ba. By� ci�gle jeszcze troch� nad�sany.

Zastrzeg� si�, �e nie zamierza podejmowa� za Paw�a �adnych decyzji, ale �e
syn Pedra, Juan To-ral, jego brat stryjeczny Lucas i niejaki Valle, Gomez Valle, kolejarz
wyrzucony z pracy za hardo�� wobec prze�o�onych, ch�tnie podj�liby si� roli
przewodnik�w, gdyby trzeba by�o przeprowadzi� cz�� zbieg�w ustronnymi
drogami przez Kataloniďż˝, aďż˝ do Walencji.

— A dalej? — spytaďż˝ Paweďż˝ zrozumiawszy, co Tatar ma na myďż˝li.
— Oni znajďż˝ trasďż˝ ďż˝doktoraďż˝ — odrzekďż˝. — To znaczy znajďż˝ ten odcinek i

wiedz�, kto m�g�by zaopiekowa� si� naszymi lud�mi dalej; komu ich
przekaza�. Naturalnie bior� za to pieni�dze. Stosunkowo niewiele pieni�dzy. Za
ryzyko, jefďż˝. Moďż˝e mi pan wierzyďż˝ albo nie — ryzyko spďż˝dzenia kilku lat w kryminale
czy teďż˝ w obozie koncentracyjnym jest tu, w Hiszpanii bardzo tanie, bo biedacy muszďż˝

background image

ryzykowaďż˝, aby ďż˝yďż˝. W dodatku robiďż˝ to przeciw faszystom — mďż˝wiďż˝ o naszych,
to jest o rojos. I robi� to dla nas, dla Polak�w, bo wiedz�, �e w czasie Guerra Cwil
byli�my po ich stronie. Rozmawia�em z porucznikiem Bilskim, jef�, i z naszymi
chďż˝opcami z zaďż˝ogi — wyznaďż˝ spuszczajďż˝c powieki, jakby oskarďż˝aďż˝ siďż˝ o
jakiďż˝ wystďż˝pek. — Wcale im siďż˝ nie uďż˝miecha oczekiwanie na kuter, a przy tym nie
wiadomo przecie�, czyby go po nich przys�ali z Gibraltaru, prawda? Wi�c
pomy�la�em sobie, �e na wszelki przypadek m�g�bym si� wywiedzie� o
przewodnik�w, i znalaz�em tych dw�ch, i ciekaw jestem, co na to powiesz, jef�, bo
ju� raz mnie ochrzani�e�, �e si� sam rz�dz� jak szara g�.

— Bardzo dobrze — powiedziaďż˝ Paweďż˝ powstrzymujďż˝c uďż˝miech.
Indio uni�s� powieki i poprawi� si� na sto�ku.
— Ona nie powinna o tym wiedzieďż˝ — szepn�� rzucajďż˝c spojrzenie w stronďż˝

ďż˝ony Pedra. — Straciďż˝a starszego syna przy takiej robocie.

Paweďż˝ przygryzďż˝ wargďż˝.
— Do licha! — mrukn�� — Wiďż˝c to tak...
Indio m�wi�, �e wszystkie gazety pe�ne s� wiadomo�ci o niemieckiej

ofensywie na wschodzie. Pancerne dywizje Hitlera mia�y rzekomo przerwa� na Ukrainie
obronn� lini� Stalina. Na p�nocy id� na Smole�sk.

— Ale im to z pewnoďż˝ciďż˝ nie wyjdzie na zdrowie — powiedziaďż˝ z przekonaniem.

— Im g��biej wlezďż˝, tym dla nich gorzej.

Pawe� s�ucha� z roztargnieniem. My�la� o starej Marii. Juan by� zapewne

jedynym synem, jaki jej pozosta�, a teraz mia�by zn�w wyruszy� z domu jak tamten.
�Za stosunkowo niewiele pieni�dzy�...

Obejrza� si� na ni� i spotka� jej nieufne spojrzenie. Czy domy�la�a si�

czegoďż˝?

Do licha — powtďż˝rzyďż˝ w myďż˝li. — Trzeba mieďż˝ sumienie z granitu, ďż˝eby

odbiera� matkom syn�w; �eby ich wynajmowa� dla cel�w, kt�rych te matki
bodaj nie sďż˝ w stanie zrozumieďż˝ — na ďż˝tanie ryzykoďż˝. A jednak muszďż˝ to zrobiďż˝!

Przypomnia� mu si� drwi�cy u�miech porucznika Obuchowskiego i jego

s�owa: �Po dw�ch, trzech podr�ach straci pan wiele ze swej nadmiernej
wra�liwo�ci�. Tak, zapewne, komendant �Dogfisha� nie przejmowa�by si�
podobnymi drobiazgami. �Teraz jest wojna, panie Rubis!�

— W Matarďż˝ jeszcze nie wiedzďż˝, ďż˝e nasz ďż˝Galanoďż˝ leďż˝y u brzegu —

m�wi� Indio. Nie wida� go ani z l�du, ani od strony morza. Zreszt� prawie nikt nie
zapuszcza si� na te bezdro�a. Este ermita

59

. Wrak mo�e tu le�e� nie zauwa�ony

nawet przez kilka dni, ale Antonio i Matias, i obaj Toralowie chcďż˝ dziďż˝ w nocy
wyci�gn�� ma�uin� i amunicj�, wi�c je�eli nie mia�by� nic przeciw
temu, jef�, poszed�bym z nimi, �eby im pom�c. Oni my�l�, �e jak si�
zacz�o z Rosj�, to i tu wkr�tce si� co� zacznie. Wydaje im si�, �e Rosja jest
blisko, zaraz za Francj�; �e powinni by� gotowi na pierwszy sygna� stamt�d. To
pro�ci ludzie, jef�, i trudno im zrozumie�, jak jest naprawd�, a przecie� nie
mo�na odbiera� im nadziei.

Muszďż˝ to zrobiďż˝ — myďż˝laďż˝ Paweďż˝. — Muszďż˝ zrobiďż˝ wszystko, co siďż˝ da

w tych warunkach. Obuchowski na moim miejscu nie mia�by �adnych skrupu��w.
Ale mia� wi�cej szcz�cia. Wszystko odby�o si� kosztem wysi�ku i cierpie�

59

To odludzie (hiszp.).

background image

tych, kt�rzy zdo�ali ocali� jego kuter i siebie z nim trazem;' naprawd� stosunkowo
tanim kosztem. Podczas gdy ja...

Maria Toral zacz�a nagle m�wi� pr�dko, podnieconym g�osem. Zada�a

jakie� pytanie i widocznie domaga�a si� stanowczej odpowiedzi.

— O co jej chodzi? — zapytaďż˝ Paweďż˝. Indio wzruszyďż˝ ramionami.
— Chce, ďż˝ebyďż˝my sobie stďż˝d poszli — odrzekďż˝. — Boi siďż˝. Tu byďż˝a

pacyfikacja. Guardia dvii rozstrzela�a wtedy kilkunastu m�czyzn, a jej syn...
M�wi�em ci, jef�. Troch� jej to pomiesza�o w g�owie. Estd loco

60

.

— Powiedz jej, ďż˝e jutro juďż˝ nas tu nie bďż˝dzie.
Indio wsta� i podszed� do Marii. T�umaczy� jej co� i przek�ada�, lecz

mog�o si� zdawa�, �e go nie s�yszy.

No hay derecho, no hay derecho

61

— powtarzaďż˝a w kďż˝ko.

W ko�cu jednak umilk�a, zapewne na p� przekonana.
Udaďż˝o mu siďż˝ oszukaďż˝ jďż˝ — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝. — Itďż˝s a war, mister

Rubis!

Kapitan �osiak wys�ucha� propozycji Paw�a z twarz� skupion� i marsem na

g�adkim, bia�ym czole. Wyrazi� ca�y szereg w�tpliwo�ci i zastrze�e�, ale
po szczeg�owych wyja�nieniach opiera� si� ju� bez wielkiego przekonania, raczej
dla formy, chc�c podkre�li�, �e ust�puje wobec wagi powierzonego mu zadania, ale
wola�by dzieli� trudy i losy swoich �o�nierzy. Pawe� wielokrotnie zapewnia�
go, �e nikt o tym nie w�tpi, a wreszcie po d�ugiej, wyczerpuj�cej dyskusji
uroczy�cie wr�czy� mu zalakowan� kopert� i odetchn�� z ulg�, gdy
�osiak w towarzystwie Victora i Maderaka zacz�� schodzi� w d� pod
przewodnictwem Antonia, aby w um�wionym miejscu spotka� si� z Ignacym Tatarem,
kt�ry mia� tam przyjecha� samochodem.

Wkr�tce po nich wyruszy�y r�nymi drogami przez g�ry, na Corredo i na Agudas,

dwie oddzielne grupy po czterech ludzi z Gomezem Valle i Lucasem Toralem. By�y to
zdaniem Pedra najpewniejsze, cho� najd�u�sze trasy, poniewa� omija�y ludne
okr�gi o rozga��zionej sieci komunikacyjnej. Dlatego Pawe� zdecydowa� si�
wys�a� tamt�dy wi�kszo�� zbieg�w.

W Espad�n pozosta� jeszcze tylko porucznik Bilski i Szczygie�. Ci dwaj ofiarowali

si� pom�c przy wyci�ganiu zatopionego lewisa, po czym mieli wraz z Juanem Toralem
pop�yn�� �odzi� Matiasa a� do Garrafy, omijaj�c Matar� i Barcelon�, aby
nast�pnie odes�a� mu ��d� przez tamtejszych jego krewnych.

Wreszcie Indio i Pawe� mieli wyruszy� ostatni, upewniwszy si�, �e tak ustalony

plan przynajmniej na samym pocz�tku przebiega pomy�lnie.

Pawe� sta� na w�skiej, wyboistej drodze i patrzy� w �lad za oddalaj�cymi

si� sylwetkami o�miu m�odych ludzi. Ka�dego z nich po�egna� u�ciskiem
d�oni. Paprotny by� ostatni. Obejrza� si�.

— Zobaczymy siďż˝ w Gibraltarze, panie kapitanie! —' powiedziaďż˝ trochďż˝

zmienionym g�osem.

— Na pewno siďż˝ zobaczymy — odrzekďż˝ Paweďż˝ usiďż˝ujďż˝c nadaďż˝ tym

s�owom ton niezachwianej pewno�ci.

60

To wariatka (hiszp.).

61

Nie macie prawa (hiszp.).

background image

Potem odwr�ci� si� i zacz�� wolno i�� przez wiosk� w stron� domu

Toral�w, przeprowadzany spojrzeniami kobiet siedz�cych na progach. W zapadaj�cych
ciemno�ciach dostrzega� tylko zarysy ich twarzy, b�ysk oczu lub gest r�ki.
S�ysza� szepty i jakie� s�owa zamieniane p�g�osem, kt�re milk�y, gdy
si� zbli�a�. Nie wiedzia�, czy to s� s�owa przyjazne, oboj�tne czy te�
niech�tne, lub wrogie, ale czu� si� intruzem zak��caj�cym spok�j tych kobiet i
pragn�� jak najpr�dzej odej��.

Bilski i Szczygie� czekali na niego przed domem Matiasa. Obaj byli gotowi do podr�y,

z chudymi plecakami uratowanymi z �Galano�. Matias, niski, silny m�czyzna w
�rednim wieku, sta� opodal i rozmawia� z kilku miejscowymi, jakby ich o czym�
przekonywa�. Ujrzawszy Paw�a, machn�� r�k�.

Vamonos — powiedziaďż˝ gďż˝oďż˝no.
Trzej m�odzi przy��czyli si� do niego; czterech czy te� pi�ciu innych

odesz�o w przeciwn� stron�.

Vamonos, camaradas — powtďż˝rzyďż˝ Matias zwracajďż˝c siďż˝ tym razem do

Polak�w.

Ruszyli za nim i min�wszy zakr�t drogi, a p�niej zagrod� Pedra Torala szybko

schodzili w d�. W lesie by�o ciemno i cicho, jak w pustym ko�ciele. Dopiero gdy
znale�li si� w pobli�u sza�asu i skr�cili na niewidoczn� �cie�k�, Pawe�
us�ysza� szum morza. Drzewa zdawa�y si� rozst�-powa� przed nimi, w oddali
prze�witywa�o niebo i kilka gwiazd.

Matias zatrzyma� si�, da� im znak, aby zaczekali. Sam poszed� naprz�d i po

chwili wr�ci� wzywaj�c ich gestem. Zeszli na sam brzeg. Byli tam ju� Indio i
Antonio, a tak�e Pedro i Juan Toralowie. Wrak le�a� na brzegu, omywany �agodn�
fal�. Wydawa� si� teraz znacznie bli�szy ni� poprzednio, gdy rozw�cieczone
ba�wany wpada�y a� na skraj lasu.

— Wszystko dobrze — powiedziaďż˝ Indio do Pawďż˝a rozbierajďż˝c siďż˝ spiesznie. —

Odjechali g��wn� szos� na Barcelon� i Taragon�, bo tam jest teraz
najbezpieczniej. Kierowca dostanie pieni�dze dopiero na granicy.

Obejrza� si� na Szczyg�a.
— ďż˝ciďż˝gaj ďż˝achy, amigo — przynagliďż˝ go. — Trzeba bďż˝dzie trochďż˝

nurkowa�, ale woda jest ciep�a.

Trzej m�odzi ludzie z Espad�n pozbyli si� ju� ubrania. Czekali przykucn�wszy

na piasku, p�ki spoza niewielkiego cabo nie ukaza�a si� ��d� Matiasa. Juan
Toral wp�dzi� j� dziobem na brzeg, pi�� nagich postaci wesz�o do wody i
zepchn�wszy ��d� z powrotem, uczepi�o si� burt. Po chwili jej czarna sylwetka
znik�a na czarnym tle wraku. Up�yn�a prawie godzina, zanim uporali si� z
wy�owieniem karabinu maszynowego i amunicji. Potem, gdy ju� ca�y ten skarb
znalaz� si� na l�dzie, Matias przez d�u�sz� chwil� dawa� jakie�
wskaz�wki Juanowi Toralowi, a Pedro rozdziela� �adunek. Pawe�, wyczerpawszy
sk�py zapas s��w wymienianych przy rozstaniu z Bilskim i Szczyg�em, czeka� z
niecierpliwo�ci� na zako�czenie tej sceny. Wreszcie m�ody Toral po�egna� si�
z ojcem i zepchn�� ��d� z piaszczystego brzegu.

Buena suerte!

62

— powiedziaďż˝ Pedro, a kilka gďż˝osďż˝w powtďż˝rzyďż˝o to

�yczenie.

62

Powodzenia! (hiszp.)

background image

�agiel zatrzepota�, wspi�� si� na maszt, wype�ni� si� lekk� bryz�.

��d� wesz�a na fal�, pochyli�a si�, pomkn�a naprz�d omijaj�c
samotny, czarny wrak �Galano�.

Na godzinďż˝ przed pierwszym brzaskiem dnia Indio i Paweďż˝ wyszli z lasu. Tor

kolejowy pi�� si� w g�r� po stoku, skr�caj�c w prawo. Tu� za zakr�tem,
nad g��bokim parowem wy��obionym przez potok, przerzucony by� �elazny
most prowizorycznie podparty u obu przycz�k�w rusztowaniami z belek i podk�ad�w.

— To tu — powiedziaďż˝ Indio. — Ten most w swoim czasie wysadzili w powietrze ludzie

z Espad�n pod dow�dztwem Pedra. Jeszcze go niezupe�nie naprawiono. Zdaje si�,
�e przyszli�my w sam� por�.

Pawe� przystan�� i nas�uchiwa� przez chwil�. Z daleka s�ycha� by�o

ci�kie sapanie parowozu. Indio przeszed� na drug� stron� toru, rozejrza� si� w
prawo i w lewo.

— Stďż˝d bďż˝dzie ďż˝atwiej — zauwaďż˝yďż˝.
Pawe� przy��czy� si� do niego i obaj przykucn�li za pryzm� �wiru.
— Jeďż˝eli nam siďż˝ powiedzie, dojedziemy do Tortosy, a moďż˝e i dalej —

powiedziaďż˝ Indio. — Chodzi o to, ďż˝eby wybraďż˝ odpowiedniďż˝ lorďż˝, najlepiej na
ko�cu poci�gu. Wskocz� pierwszy i pomog� ci, jef�. Mam w tym pewn�
wpraw�. Zaczekaj tu, zejd� troch� ni�ej, �eby� m�g� si� przygotowa�.

— Dobrze — mrukn�� Paweďż˝.
Poci�g zbli�a� si� bardzo wolno. Parow�z sapa� z wysi�kiem, k��by

dymu zmieszanego z par� strzela�y ponad strom� pochy�o�ci� wzg�rza jak
�ciegi grubej bia�ej nici na ciemnym tle wynios�ych grzbiet�w Sierra del Montseny.
Wreszcie ��te �wiat�o prze�lizn�o si� po krzywi�nie szyn, wydobywaj�c
z mroku zaro�la u skraju toru, s�upy telegraficzne, korony drzew rosn�cych poni�ej i
�elazny �uk g�rnego pasa no�nego mostu. Dwie latarnie jak wielkie rozjarzone
�lepia wyp�yn�y kolejno z lewej strony; spojrza�y na wprost, a ciemno��
sp�oszona ich blaskiem uskoczy�a w ty�, pozostawiaj�c po sobie tylko niespokojne,
kurcz�ce si� cienie podk�ad�w, rozsypanych kamieni i drewnianych taczek
porzuconych obok pryzmy, za kt�r� ukry� si� Pawe�.

Gdy czarna masa parowozu przetacza�a si� ci�ko obok niego, ujrza� w g�rze

wychylon� posta� maszynisty i zarys jego profilu o�wietlonego czerwonym odblaskiem
ognia. �w cz�owiek patrzy� przed siebie, na most, kt�ry teraz otwiera� si� przed
poci�giem jak z�bata, ziewaj�ca paszcza. Zrobi� jaki� ruch podniesion� r�k�
i sapanie umilk�o nagle, a wagony toczy�y si� wolno, wybijaj�c ko�ami leniwy,
zamieraj�cy takt na spojeniach szyn.

Trwa�o to bardzo d�ugo, a przynajmniej up�ywaj�ce minuty wydawa�y si�

Paw�owi niezwykle d�ugie. Parow�z min�� nadw�tlony most i skry� si� za
nast�pnym zakr�tem, a ci�kie, niezgrabne podwozia wlek�y si� bez ko�ca na
poziomie wierzcho�ka pryzmy.

Wreszcie Pawe� us�ysza� kr�tki, cichy gwizd i wychyliwszy si� nieco,

zobaczy� w odleg�o�ci dwudziestu krok�w ciemn� sylwetk� India,
przyczajonďż˝ na wysokim stopniu krytego wagonu z budkďż˝ hamulcowďż˝. Wstaďż˝ i
podszed� bli�ej, a potem schwyci� wyci�gni�t� d�o� i wskoczy� na
stopie�. W tej samej chwili d�ugi, bolesny j�k rozleg� si� za drewnian�

background image

�cian�.

— Krowy — powiedziaďż˝ Indio. — Nie, raczej cielďż˝ta. Wiozďż˝ je na ubďż˝j, wiďż˝c

nikt siďż˝ nimi zanadto nie opiekuje. Zapewne sďż˝ spragnione. Ale my pojedziemy na tej lorze
przed nimi.

Przedostali siďż˝ tam po zderzakach i wpeďż˝zli pod plandekďż˝, ktďż˝ra — jak siďż˝

okazaďż˝o — przykrywaďż˝a jakieďż˝ maszyny rolnicze i kilkadziesiďż˝t worďż˝w z jutďż˝
czy teďż˝ z konopiami.

— Lubiďż˝ komfort — oďż˝wiadczyďż˝ Indio rozpruwajďż˝c noďż˝em pierwszy z brzegu i

roz�cielaj�c cz�� jego zawarto�ci na pod�odze.

Pawe� usiad� obok niego i obaj zapalili. W migotliwym �wietle zapa�ki mo�na

by�o dostrzec naklejone na workach formularze z nazw� stacji docelowej.

— Valencia — powiedziaďż˝ Indio. — Zaczynam siďż˝ obawiaďż˝, ďż˝e bďż˝dziemy w

Lizbonie, zanim kapitan �osiak sko�czy opowiada� naszemu ambasadorowi o swoich
przygodach.

Te �obawy� nie znalaz�y potwierdzenia w rzeczywisto�ci, poniewa� ju� na

ma�ej stacji w�z�owej Castellon lora z maszynami i workami zosta�a odstawiona na
boczny tor, a w godzin� p�niej, gdy zacz�to formowa� nowy zestaw poci�gu,
zjawi� si� rewident wagon�w w towarzystwie uzbrojonego stra�nika, kt�ry bardzo
szczeg�owo interesowa� si� przewo�onym �adunkiem, zagl�daj�c wsz�dzie
tam, gdzie spodziewaďż˝ siďż˝ odkryďż˝ coďż˝ podejrzanego.

Indio wypatrzy� ich w por�, aby przedsi�wzi�� odwr�t, ale podczas gdy wraz

z Paw�em kluczyli po torach unikaj�c posterunk�w policyjnych, poci�g ruszy� i
odjechaďż˝.

Zdo�ali jako� przekra�� si� pomi�dzy ha�dami w�gla na boczn�

drog�, przez kt�r� przep�dzano byd�o, a nast�pnie zmieszali si� z t�umem
robotnik�w opuszczaj�cych jak�� fabryk� i szcz�liwie wydostali si� poza
miasto.

Tego dnia przeszli jeszcze z dziesi�� kilometr�w, po czym w po�udnie zatrzymali

si� w domu wiejskiego kowala, z kt�rym nawi�zali przygodn� znajomo�� po
drodze. Kowal okaza� si� cz�owiekiem bardziej go�cinnym ni� rozmownym, lecz
dowiedziawszy si�, �e ma do czynienia z Polakami, udzieli� im kilku cennych rad i
wskaz�wek na dalsz� podr�.

Spali u niego przez resztďż˝ dnia. Wieczorem obudziďż˝ ich, a gdy zjedli przygotowany

przez niego posi�ek, wyszed� razem z nimi, by ich wyprowadzi� na w�a�ciw�
drogďż˝.

Nie przyj�� �adnej zap�aty. O�wiadczy� nieco ura�onym tonem, �e nie

bierze pieni�dzy od tych, kt�rzy walcz� przeciw faszystom.

— Pamiďż˝tajcie o nas, kiedy wygracie tďż˝ wojnďż˝ — powiedziaďż˝ na poďż˝egnanie.

— Bďż˝dziemy czekali na waszďż˝ pomoc. Viva la libertad, amigos!

63

Ten patetyczny zwrot tylko za pierwszym razem wyda� si� Paw�owi cokolwiek

sztuczny. W ci�gu wielu nast�pnych dni powtarzali go na po�egnanie r�ni ludzie, z
kt�rymi si� styka� i o kt�rych �yciu dowiadywa� si� za po�rednictwem
India. Wkr�tce doszed� do wniosku, �e w tym kraju nie ma chyba rodziny, kt�rej

63

Niech �yje wolno��, przyjaciele! (hiszp.)

background image

ojciec, brat czy syn nie przebywa�by w wi�zieniu, je�li nie zgin�� w partyzantce
lub w obozie koncentracyjnym. Dla tych, kt�rzy pozostali, wolno�� by�a nie
zakazanym owocem, lecz zakazanym chlebem powszednim, a okrzyk na jej cze��,
wymawiany st�umionym g�osem, sta� si� powszednim pozdrowieniem, wbrew
terrorowi rz�dz�cemu Hiszpani�.

Pozdrawiali si� tak nie tylko rojos, ale r�wnie� pobo�ni ch�opi i dzier�awcy,

i obreros, i rzemie�lnicy, i przekupnie, i nawet niekt�rzy ksi�a, i wszyscy ludzie nie
nale��cy do Falangi, oczekuj�cy z nadziej� w sercach nadej�cia la hora de la
verdad
— godziny prawdy.

Mo�e g��wnie dzi�ki tej nadziei wyraz Polacco otwiera� przed Paw�em i

Ignacym Tatarem drzwi i serca ludzi, kt�rzy udzielali im schronienia, nara�aj�c si� na
denuncjacj� przed organami wszechw�adnego Seguridad. W�adze bowiem i organa
Seguridad czuwa�y wsz�dzie. Posterunki karabinier�w i guardia dvii strzeg�y
wszystkich most�w, sprawdza�y dokumenty ka�dego, kto przechodzi� przez
wej�cia na dworce kolejowe, zatrzymywa�y ludzi przed rogatkami miast i miasteczek,
rewidowa�y wozy ch�opskie u wylot�w wiejskich dr�g; uzbrojone patrole
kr��y�y po ulicach, na szosach czuwa�a zmotoryzowana policja drogowa z
automatami, w przedzia�ach wagon�w, w autobusach, w tramwajach, w winiarniach i
traktierniach, w zajazdach i restauracjach w�szyli i pods�uchiwali konfidenci i szpicle.

W tych warunkach podr� przez ca�� Hiszpani�, od Barcelony do granicy

portugalskiej, nie by�a ani �atwa, ani bezpieczna. Pawe� i Indio odbywali j� po
wi�kszej cz�ci pieszo, id�c nocami po ma�o ucz�szczanych drogach, omijaj�c
ludniejsze okolice i odpoczywaj�c nieraz pod go�ym niebem. Czasem udawa�o im si�
przejecha� kilka stacji w pustym wagonie towarowym albo w budce stra�niczej; czasem
zabiera� ich jaki� ryzykant-kierowca samochodu ci�arowego, a raz przebyli oko�o stu
kilometr�w z ma�ym w�drownym cyrkiem. Wreszcie po miesi�cu tej tu�aczki,
wychudli jak szkielety, spaleni s�o�cem, obdarci, brudni i zaro�ni�ci, przekradli si�
przez granic� w Sierra de Aro-che przy pomocy miejscowych przemytnik�w, a w dwa dni
p�niej dostali si� do Lizbony.

Stolica neutralnej Portugalii ol�ni�a Paw�a; rzeki samochod�w na asfaltowych

jezdniach, gwarny t�um na chodnikach, bogate wystawy sklep�w, przepe�nione
eleganckie kawiarnie, blask �wiate�, kolorowe neony reklam, wspania�o��
gmach�w publicznych, teatry z wygalonowanymi portierami, nowoczesne domy mieszkalne
— wszystko to byďż˝o tak rďż˝ne od pokonanej, upokorzonej Francji, od zapchanego
bezczynnym wojskiem Gibraltaru i n�dznych hiszpa�skich pueblos, jak fantastyczny
kolorowy film rďż˝ny jest od szarej, zatartej odbitki fotograficznej w gazecie. A potem —
marmurowe schody, mi�kkie dywany i zaciszny gabinet poselstwa polskiego w jasnej wilii
ocienionej glicyniami, i pok�j z �azienk�, i gor�ca k�piel, i �wie�a, czysta
bielizna, i ��ko, w kt�rym mo�na spa� spokojnie, bez obawy nag�ego alarmu!

Happy end. A very happy end

64

— jak siďż˝ wyraziďż˝ major Prouty, brytyjski attache

wojskowy, kt�remu Pawe� z�o�y� wizyt� nazajutrz.

— Mam na myďż˝li nie tylko tďż˝ waszďż˝ eskapadďż˝ — wyjaďż˝niďż˝ przygotowujďż˝c

mu whisky z wod� sodow� i z lodem. - I nie tylko to, �e dzi�ki pa�skim rozumnym
decyzjom uda�o si� ocali� wszystkich rozbitk�w z waszego kutra.

64

Szcz�liwe zako�czenie. Naprawd� szcz�liwe zako�czenie (ang.).

background image

— Udaďż˝o siďż˝ ocaliďż˝? — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝. — Mďż˝wi pan, ďż˝e dwaj z nich

s� w Miranda del Ebro, a co do o�miu nie macie jeszcze �adnych wiadomo�ci.

Surďż˝

65

— westchn�� Anglik. — Poszli dalszďż˝ trasďż˝. Tych dwďż˝ch

wydostaniemy z Mirandy za par� tygodni. Hiszpanie na pewno nie usma�� ich w smole.

— A przewodnik? — zapytaďż˝ Paweďż˝. — Nazywaďż˝ siďż˝ Toral. Juan Toral.
Major spojrza� na niego poprzez szklaneczk�, kt�r� podni�s� do ust.

Wypi� par� drobnych �yk�w i odstawi� j� na stolik.

1 am sorry — powiedziaďż˝ niechďż˝tnie. — Ten czďż˝owiek byďż˝ zamieszany w

jakie� sprawy, do kt�rych... hm... nie mo�emy si� wtr�ca�. Mam na my�li... e...
hiszpa�skie sprawy wewn�trzpolityczne. Zdaje si�, �e go schwytano z broni� w
r�ku, poniewa� nie chcia� si� podda�. Nie u�atwia to sytuacji, rzecz prosta, ale
rozumiem, �e w danych okoliczno�ciach musia� pan pos�ugiwa� si� tego rodzaju
lud�mi.

Pawe� prze�kn�� t� wiadomo�� jak gorzk� trucizn�; poczu�, �e

robi mu siďż˝ gorďż˝co i duszno. Zamkn�� powieki i ujrzaďż˝ twarz mďż˝odego Torala —
ciemnďż˝, smag�� twarz o regularnych rysach, z pďż˝onďż˝cymi oczyma. A potem —
zwi�d�� twarz Marii i jej niespokojne, zamglone �renice, i wreszcie surow� twarz
Pedra,. kt�ry nak�oni� mieszka�c�w Espad�n do udzielenia pomocy rozbitkom.

— Rozumiem, ďż˝e moďż˝e pan odczuwaďż˝ przykro�� z powodu tego Torala —

mďż˝wiďż˝ dalej major Prouty z niejakim pobďż˝aďż˝aniem dla takich uczuďż˝. — Ale
przecieďż˝ oni muszďż˝ liczyďż˝ siďż˝ z pewnymi stratami, podobnie jak my siďż˝ liczymy.
Musz� je przewidywa�. By�oby znacznie gorzej, gdyby aresztowano tego kapitana o
nieprawdopodobnym nazwisku. Tego, kt�rego wys�a� pan samochodem.

— ďż˝osiaka? — spytaďż˝ Paweďż˝.
That�s the name

66

— potwierdziďż˝ Prouty. — To byďż˝a dobra robota. Przyjechali tu

w trzy dni. Naturalnie nie m�g� pan wiedzie�, co zawiera�a koperta, kt�r� pan
powierzyďż˝ kapitanowi... e... Uosa... Uissa...

— ďż˝osiakowi — dopomďż˝gďż˝ mu, Paweďż˝. — Nie, oczywiďż˝cie nie wiedziaďż˝em i

dot�d nie wiem.

— To musiaďż˝y byďż˝ bardzo waďż˝ne wiadomoďż˝ci — oďż˝wiadczyďż˝

powďż˝ciďż˝gliwie attache. — Przesďż˝aďż˝em je natychmiast do Gibraltaru i przypuszczam,
�e otrzymali je tam na czas. Domy�lam si�, �e chodzi�o o synchronizacj�
pewnych naszych posuni�� polityczno-wojskowych z dzia�aniami R�sistance.
Czytaďż˝ pan ostatnie gazety?

Paweďż˝ zaprzeczyďż˝. Od kilku tygodni zdany byďż˝ na przygodne informacje z drugiej

r�ki, ale wiedzia� o zdobyciu przez Niemc�w Smole�ska i o odwrocie Czerwonej
Armii za Dniepr.

— Tak — powiedziaďż˝ attache..— Na razie Hitler odnosi tam pewne sukcesy. Ale nasza

pomoc dla Rosji w najbli�szym czasie wzro�nie. Wys�ali�my pierwsze transporty
broni do Archangielska. A poza tym — niech pan spojrzy na to.

Poda� Paw�owi plik angielskich gazet. Depesze na pierwszych stronach zosta�y

podkre�lone czerwonym o��wkiem.

�Wielkie antyniemieckie manifestacje w Pary�u�. �Aresztowanie

osiemdziesi�ciu tysi�cy patriot�w francuskich�. �R�sistance przechodzi do akcji

65

Z pewno�ci� (ang.).

66

Tak siďż˝ nazywa (ang.).

background image

bojowej�. �Sabota�e na kolejach i w przemy�le�. �Fala aresztowa� obj�a
ca�� Francj�.

— No tak — mrukn�� Paweďż˝. — Tego rodzaju pomoc dla Rosji musiaďż˝a was

rzeczywi�cie kosztowa� sporo wysi�ku.

background image

ROZDZIAďż˝ DWUNASTY

Paweďż˝ przybyďż˝ do Gibraltaru samolotem i ku swemu zadowoleniu nie zastaďż˝ tam ani

�Dogfisha�, ani jego dow�dcy, kapitana Obuchowskiego. Dowiedzia� si� o jego
awansie od Toma Masona, kt�ry zwiastowa� mu r�wnie� jego w�asne odznaczenie
Distinguisch Service Cross wraz z Well done w rozkazie dziennym sztabu. Paweďż˝
oczekiwa� raczej czego� wprost przeciwnego i Mason niema�o si� natrudzi�, aby
go przekona�, �e w �aden spos�b nie mo�e zrzec si� tego krzy�a, kt�ry
zreszt� s�usznie mu si� nale�y.

— Ciekawe, na jakiej podstawie Admiralicja doszďż˝a do takiego wniosku —

powiedziaďż˝ Paweďż˝ bynajmniej nie przekonany, choďż˝ juďż˝ nastrojony mniej
wojowniczo.

Mason zrobiďż˝ tajemniczďż˝ minďż˝.
Military secret

67

— oďż˝wiadczyďż˝. — Ale mogďż˝ panu zdradziďż˝, ďż˝e maczaďż˝

w tym palce niejaki George. Mo�e nie tyle palce, ile pi�ro. Otrzymali�my od niego
obszerny raport.

— George! — zawoďż˝aďż˝ Paweďż˝. — Wiďż˝c on naprawdďż˝ pisuje raporty?
Mason nie zrozumiaďż˝, o co mu chodzi.
— Pana to dziwi?
— Ach, wcale nie — odrzekďż˝ Paweďż˝. — W pewnym okresie podejrzewaliďż˝my, ďż˝e

George po prostu zasypia na widok pi�ra i atramentu. Co si� z nim teraz dzieje?

— To nie jest pytanie, na ktďż˝re mďż˝gďż˝bym szczerze odpowiedzieďż˝ — skrzywiďż˝

siďż˝ Mason. — George zjawia siďż˝ tu od czasu do czasu, przewaďż˝nie ze wschodu, i robi
mn�stwo zamieszania. Podobnie jak grypa, z t� r�nic�, �e nie zajmuje si� nim
prasa. S�ysza� pan o grypie?

— Nie, skďż˝dďż˝e — bďż˝kn�� Paweďż˝.
— Na szczďż˝cie juďż˝ wygasa — poinformowaďż˝ go Mason. — Ale mieliďż˝my kilka

nawrot�w prawdziwej epidemii. W lecie, niech pan tylko pomy�li!

Paweďż˝ myďż˝laďż˝ zgoďż˝a o czymďż˝ innym. A raczej — o kimďż˝. Ale nie zapytaďż˝

wprost, a Tom Mason tym razem okaza� niezwyk�y brak przenikliwo�ci i zby� go
zapewnieniem, �e plac�wka ewakuacyjna w Perpignan po kr�tkiej przerwie
spowodowanej pewnymi zak��ceniami funkcjonuje nadal. Zacz�� si� natomiast

67

Tajemnica wojskowa (ang.).

background image

rozwodzi� nad owocn� dzia�alno�ci� Polskiej Misji Morskiej. Kapitan Obuchowski
przewi�z� ostatnim razem ponad czterdziestu zbieg�w spod Frejus. Jest teraz zn�w na
morzu, ale w zupe�nie innych okolicach. Opr�cz �Dogfisha� dzia�a jeszcze inny,
podobny kuter — ďż˝Seawolfďż˝. Mason, dowiedziawszy siďż˝ o stracie ďż˝Galanoďż˝,
zabiega� o dow�dztwo tego okr�tu dla Paw�a, lecz nie mo�na by�o zwleka� i
�Seawolf� rozpocz�� s�u�b� pod rozkazami kapitana Kadulskiego z polskiej
marynarki wojennej.

— Wyszli bez zastďż˝pcy dowďż˝dcy — powiedziaďż˝ spoglďż˝dajďż˝c na Pawďż˝a z

ukosa — i nie, majďż˝ tam nikogo, kto by siďż˝ znaďż˝ na sďż˝uďż˝bie tego rodzaju. Niech mi
pan powie ca�kiem szczerze, Rubis, czy temu pa�skiemu Tatarowi mo�na zaufa�?

— Bardziej niďż˝ mnie — odrzekďż˝ Paweďż˝ porywczo. — Jeďż˝eli komu naleďż˝y siďż˝

jakie� odznaczenie, to w�a�nie jemu!

— A czy on chciaďż˝by... Bo, widzi pan, to jest przecieďż˝ sďż˝uďż˝ba ochotnicza.

Wi�c...

— Nie wiem — westchn�� Paweďż˝. — Zapytajcie go sami. Nie znam kapitana

Kadulskiego, wi�c trudno mi powiedzie�, czy wsp�praca z Tatarem u�o�y�aby
si� zgodnie. Je�li chodzi o mnie, to nigdy nie mia�em lepszego pomocnika.

— To mi wystarczy — powiedziaďż˝ Mason. — Chyba sprowadzimy tu tďż˝

znakomito��. A co do pana...

— Och, jest pan doprawdy strasznie porzďż˝dnym anioďż˝em opiekuďż˝czym —

przerwaďż˝ mu Paweďż˝. — Przyjmujďż˝c oczywiďż˝cie, ďż˝e tego rodzaju nadziemskie istoty
pe�ni� poza tym s�u�b� w Intelligence Office i maj� powa�ny wp�yw na
sprawy personalne.

Mason mia� zak�opotan� min�. Zarumieni� si� nawet lekko.
— Przecenia pan mojďż˝ rolďż˝ w tej sprawie — oďż˝wiadczyďż˝. — Kinnear wyrywaďż˝

sobie ze �ba rud� szczecin�, nie mog�c znale�� odpowiedniego kandydata na
zast�pc�, wi�c powiedzia�em mu o panu, dodaj�c od razu, �e zna si� pan tyle
na �cigaczach, ile ja na tresowaniu pche� oraz �e pan ma niezno�ne usposobienie i
bolszewickie sympatie. Po takiej rekomendacji zapragn�� pana zobaczy� i widocznie
uleg� pa�skiemu czarowi osobistemu, a mo�e raczej dziewiczej ignorancji, bo
polecia� do sztabu i wyd�bi� tam pa�ski przydzia� na �Vogue'a�. To
wszystko; mo�e mi pan wierzy�.

— Chďż˝tnie — odrzekďż˝ Paweďż˝._ — Pod warunkiem, ďż˝e kaďż˝de paďż˝skie

s�owo potwierdzi pi�ciu niezale�nych �wiadk�w. Poniewa� w�tpi�, czy
zdo�a�by pan znale�� zgraj� takich �garzy, pozwalam sobie mniema� nadal,
�e naopowiada� pan o mnie kapitanowi Kinnearowi samych pochlebstw. Zwracam panu
uwag�, stary aniele, �e jest to wstr�tny podst�p. Kinnear wyobra�a sobie, �e w
ci�gu paru tygodni zdo�a zrobi� ze mnie wybitnego specjalist� w zakresie
dowodzenia �cigaczem.

— Przypuszczam, ďż˝e mu siďż˝ to uda — westchn�� Mason. — Co innego, gdyby

miaďż˝ nauczyďż˝ pana graďż˝ w golfa...

Motor-gun-boat, czyli motorowy �cigacz artyleryjski �Vogue� wypiera� sto

pi�� ton, uzbrojony by� w dzia�o 75 mm, dwa ci�kie i dwa najci�sze karabiny
maszynowe oraz w bomby g��binowe przeciw okr�tom podwodnym. Zbudowano go
przed czterema laty na stoczni Samuela White'a w Coves i wyposa�ono w silnik Diesla o

background image

mocy 2100 KM, kt�ry pozwala� na rozwini�cie maksymalnej pr�dko�ci trzydziestu
w�z��w. Ani uzbrojenie, ani pr�dko�� nie kwalifikowa�y tego okr�tu do
rz�du bardzo nowoczesnych, niemniej jednak wed�ug zdania kapitana Kinneara by� do
dobry okr�t, zdolny do spe�niania powierzanych mu zada� eskortowych.

Jego zaďż˝oga — trzydziestu dwďż˝ch marynarzy — zostaďż˝a dobrana raczej

przypadkowo spo�r�d rozbitk�w, rekonwalescent�w i m�odych, �wie�o
przeszkolonych rezerwist�w ostatnio powo�anego rocznika. Kinnear nie by� ni�
zachwycony. Wiedzia� z w�asnego do�wiadczenia, �e tego rodzaju ludzie, zmuszeni
przestawa� z sob� ca�ymi dniami po dwadzie�cia cztery godziny na dob�, staj�
si� k��tliwi, drobiazgowi i dra�liwi, jak stara panna z matrymonialnymi pretensjami,
je�li pozostawi si� im zbyt wiele wolnego czasu na sprawy osobiste. Postanowi� tego
unikn�� i zgra� za�og� �Vogue'a� w ci�gu miesi�ca, jaki Admiralicja
wyznaczy�a na ten cel, nie troszcz�c si� zreszt� wcale, aby mu to u�atwi�.

Pawe� po raz pierwszy ujrza� swego przysz�ego dow�dc� w pustej poczekalni

biura personalnego sztabu, dok�d wezwano go nazajutrz po przybyciu do Gibraltaru, zanim
jeszcze zobaczyďż˝ siďż˝ z Masonem.

By�a to poczekalnia, na kt�rej urz�dzeniu Admiralicja z pewno�ci�

zaoszcz�dzi�a spor� sum� pieni�dzy, ca�e bowiem umeblowanie ciemnawego,
zakurzonego wn�trza sk�ada�o si� z dwu ustawionych naprzeciw siebie �awek,
pochodz�cych prawdopodobnie z parku publicznego. Na jednej z nich siedzia� t�gi
oficer w wytartym mundurze kapitana, bez czapki na rudej, szczeciniastej g�owie.
Wygl�da� na lat pi��dziesi�t lub nieco mniej. Mia� czerwon�, troch�
obrz�k�� twarz i ch�odne, jasnoniebieskie oczy o lekko zaczerwienionych
bia�kach. Zdawa� si� by� pogr��ony w g��bokiej zadumie, bo z
roztargnieniem odpowiedzia� na wojskowy uk�on Paw�a, po czym opu�ci�
g�ow� i przesta� na niego zwa�a�.

Pawe� podszed� do drzwi adiutantury, przeczyta� wywieszk� oznajmiaj�c�,

�e pod �adnym pozorem nie wolno tam wchodzi� bez wezwania, zrezygnowany
usiad� naprzeciw zamy�lonego kapitana i zapali� papierosa.

Po up�ywie kilku minut, wbrew wszelkim oczekiwaniom, sezam z gro�nym napisem

otworzy� si� bez �adnego zakl�cia. Wyjrza� z niego adiutant i skin�wszy
Paw�owi g�ow� zwr�ci� si� do rudego:

— To jest porucznik Rubis, panie kapitanie. Kapitan Kinnear chciaďż˝ siďż˝ z panem

zobaczyďż˝, Rubis — powiedziaďż˝ do Pawďż˝a. — Jeďż˝eli chcecie, moďż˝ecie to
za�atwi� u mnie. Nie ma tam nikogo.

— Dziďż˝kujďż˝ — mrukn�� Kinnear nie ruszajďż˝c siďż˝ z miejsca. — Tu teďż˝

nikogo nie ma.

Adiutant poczu� si� nieco ura�ony. Spojrza� porozumiewawczo na Paw�a i

cofn�� si� do swego sezamu, zamykaj�c starannie drzwi za sob�.

Dow�dca �Vogue'a� siedzia� nadal w tej samej pozie, milcz�c.
— A wiďż˝c to pan jest Rubis, nieprawdaďż˝? — powiedziaďż˝ w koďż˝cu do zakurzonych

desek pod�ogi.

Nagle podni�s� wzrok i wyci�gn�� do Paw�a r�k�.
Glad to meet you, lieutenant. How do you do.

68

How do you do — odrzekďż˝ Paweďż˝.

68

Ciesz� si�, �e pana spotykam, poruczniku (ang.).

background image

Kinnear bez �adnych dalszych wst�p�w wyja�ni�, �e potrzebuje zast�pcy i

�e Tom Mason gor�co poleci� mu Paw�a.

— Oczywiďż˝cie nie kupujďż˝ kota w worku — zastrzegďż˝ siďż˝ natychmiast. Dlatego

chcia�em pana zobaczy� i zada� panu kilka pyta�.

— Sďż˝ucham, sir — powiedziaďż˝ Paweďż˝ trochďż˝ oszoďż˝omiony.
— Najpierw — czy to stanowisko odpowiadaďż˝oby panu? Paweďż˝ zawahaďż˝ siďż˝.

Pomy�la�, �e wszystko jest lepsze

od wielotygodniowego wyczekiwania na przydzia� w �miertelnie nudnym garnizonie.
— Wydaje mi siďż˝, sir, ďż˝e nie mam dostatecznych kwalifikacji — zacz��. — Ale...
— Paďż˝skie kwalifikacje sďż˝ mi znane — przerwaďż˝ mu Kinnear. — Istotnie sďż˝

niewystarczaj�ce, ale mamy przed sob� miesi�c na ich uzupe�nienie. Chce pan ze
mn� p�ywa� na �Vogue� jako m�j zast�pca czy nie?

— Bďż˝dďż˝ to sobie uwaďż˝aďż˝ za szczegďż˝lne wyrďż˝nienie, sir — odrzekďż˝

Paweďż˝.

— Mďż˝gďż˝by pan wyraďż˝aďż˝ siďż˝ krďż˝cej —- mrukn�� kapitan. —

Przyjmuj�, �e si� pan zgadza.

— Tak jest, sir — powiedziaďż˝ Paweďż˝.
— Czy pan jest ďż˝onaty? W paďż˝skiej ewidencji nic o tym nie ma.
— Nie, sir. Jestem stanu wolnego. Niedawno skoďż˝czyďż˝em dwadzieďż˝cia siedem lat.
— To nie ma nic do rzeczy. Nasz oficer artylerii jest mďż˝odszy od pana i ma dwoje dzieci

— wzruszyďż˝ ramionami. A wiďż˝c nie zd��yďż˝ pan popeďż˝niďż˝ tego gďż˝upstwa.
Spodziewam si�, �e nie ma pan takich zamiar�w?

— Nie mam takich zamiarďż˝w, sir — wyznaďż˝ Paweďż˝ — g��wnie dlatego, ďż˝e

nie lubi� �on marynarzy.

Kinnear z wyrazem t�pego zdumienia zmarszczy� czo�o, jakby wskutek

niezwyk�ego wysi�ku umys�owego, po czym parskn�� kr�tkim �miechem i
natychmiast zn�w spowa�nia�.

— W zupeďż˝noďż˝ci pana rozumiem — rzekďż˝. Myďż˝lďż˝, ďż˝e siďż˝ pan nada,

cho� Mason z pewno�ci� ma przesadne wyobra�enie o pa�skich zaletach i
do�wiadczeniu.

— Z pewnoďż˝ciďż˝ przesadne, sir — potwierdziďż˝ Paweďż˝ z zapaďż˝em.
— A zatem niech pan pozaďż˝atwia swoje lďż˝dowe sprawy i niech siďż˝ pan przygotuje

na miesi�c uczciwej praktyki. Raz w tygodniu b�dzie pan mia� dzie� wolny. Najdalej
pojutrze otrzyma pan przydzia� i zg�osi si� pan u mnie na �Vogue� w bazie
�cigaczy. Zrozumiano?

— Tak jest, sir. Dziďż˝kujďż˝ panu — powiedziaďż˝ Paweďż˝.
W dwa dni p�niej istotnie otrzyma� formalny przydzia� na HMS �Vogue� i

postanowiwszy odci�� si� od wszelkich wspomnie�, nurtuj�cych go
w�tpliwo�ci, i problem�w moralnych, bez reszty po�wi�ci� si� s�u�bie.

Ku swemu zdziwieniu ju� po tygodniu stwierdzi�, �e przysz�o mu to o wiele

�atwiej, ni� by� si� spodziewa�. Codzienna rutyna okr�towa, wyk�ady w
bazie, �wiczenia w wykrywaniu okr�t�w podwodnych, w strzelaniu do holowanych
tarcz celowniczych, w rzucaniu bomb g��binowych, prowadzeniu ognia opl i
manewrowaniu �cigaczem (najpierw pojedynczo, a nast�pnie w zespo�ach) nie by�y

background image

wprawdzie pasjonuj�co ciekawe i urozmaicone, lecz zape�nia�y czas co do minuty.
Cz�sto nie starcza�o go nawet na sen i wypoczynek, bo Kinnear bynajmniej nie
uwa�a� nocy za por� nieodpowiedni� do podobnych zaj��. W tych warunkach
zar�wno ostatnie prze�ycia Paw�a, jak jego my�li o Chevrette zdawa�y si�
oddala� coraz szybciej, zasnuwa�y si� mg�� niepami�ci, ton�y w powodzi
p�yn�cych nieustannym strumieniem b�ahych zdarze�, kt�re wymaga�y
przecie� ci�g�ego skupienia my�li i uwagi.

Chevrette... Je�li nawet czasem nawiedza�y go wspomnienia o niej, to nie doznawa�

ju� bolesnego skurczu serca z t�sknoty, a wywo�anie w pami�ci jej twarzy stawa�o
siďż˝ coraz trudniejsze. Lotn des yeux, loin du coewr — zaczynaďż˝o siďż˝ to sprawdzaďż˝...

W gruncie rzeczy tak jest rozsďż˝dniej i lepiej — myďż˝laďż˝. — Moďż˝e nie tyle lepiej,

ile �atwiej.

Aspirant Kelly, �w oficer artylerii, o kt�rym kapitan Kinnear wspomnia� z

przek�sem podczas pierwszej rozmowy z Paw�em, by� w znacznie trudniejszym
poďż˝oďż˝eniu: miaďż˝ ďż˝onďż˝ — zapewne mďż˝odďż˝ i kochanďż˝ — a takďż˝e dwoje
dzieci. Otrzymywa� od niej d�ugie listy z Anglii i pisywa� jeszcze d�u�sze
odpowiedzi, po�wi�caj�c temu zaj�ciu ka�d� woln� chwil�. Widocznie
cierpia� wskutek roz��ki z rodzin� i w �aden spos�b nie m�g� sobie z tym
poradziďż˝.

Midshipman Henry Taylor byďż˝ wprawdzie kawalerem, ale przed samym wyjazdem z

Londynu zar�czy� si� z �a-dniutk� pocz�tkuj�c� aktoreczk� i �y� w
nieustannej obawie o jej wzajemno�� i wierno��.

Engineer warrant officer Robert Christie, wdowiec w �rednim wieku, zbiera� znaczki

pocztowe i chorowa� na w�trob�, co zapewne przyczynia�o si� do jego
zgry�liwego usposobienia. Dwaj asystenci motorowi, m�odzi ch�opcy z uko�czonym
trzymiesi�cznym kursem obs�ugi diesli okr�towych, wsp�zawodniczyli o wzgl�dy
pewnej jasnow�osej wrenki, kt�ra pe�ni�a obowi�zki telefonistki w centrali sztabu.
Eskortowali j� kolejno na popo�udniowe i wieczorne dancing-party, poniewa� nigdy nie
schodzili razem na l�d, i kolejno robili jej sceny zazdro�ci zar�wno o siebie nawzajem,
jak o ca�y legion innych wielbicieli.

Z wyj�tkiem Charlesa Kelly'ego �aden z tych ludzi, a ju� najmniej kapitan Kinnear,

nie zaprz�ta� sobie g�owy roztrz�saniem og�lnoludzkich problem�w
zwi�zanych z tocz�c� si� wojn�. Dla Kinneara problemy w og�le nie istnia�y;
gdyby go kto� o co� takiego zapyta�, kapitan zapewne nie wiedzia�by, o co
w�a�ciwie chodzi. Wszelkie powszednie sprawy rozstrzyga�y przecie� znakomite,
wypr�bowane King's Regulations; wystarcza�o �ci�le ich przestrzega� i
spe�nia� rozkazy otrzymane od prze�o�onych.

Wojna oczywi�cie by�a zjawiskiem uci��liwym i niepo��danym; Kinnear

traktowa� j� po cz�ci jako dopust bo�y, kt�ry nale�y cierpliwie przetrwa�,
czďż˝ciowo zaďż˝ — jak katastrofďż˝ ďż˝ywioďż˝owďż˝, z ktďż˝rďż˝ naleďż˝y walczyďż˝ w
miar� ludzkich si� i mo�liwo�ci. Nie uwa�a� si� za powo�anego do
rozstrzygania o sposobach tej walki, nie zna� si� na tym, ale �ywi� niez�omne
przekonanie, �e mr Churchill i rz�d Jego Kr�lewskiej Mo�ci wiedz� najlepiej, jak
siďż˝ do tego zabraďż˝.

W czasie poprzedniej wojny jako m�ody cz�owiek pe�ni� obowi�zki oficera

nawigacyjnego na torpedowcu, a pod koniec dzia�a� wojennych dowodzi� kanonierk�
u�ywan� w konwojach przybrze�nych. P�niej porzuci� s�u�b� w Nawy dla
�eglugi handlowej, by� kapitanem i wsp�w�a�cicielem ma�ego parowca, a

background image

wreszcie Wyl�dowa� w Liverpoolu, gdzie przyst�pi� do sp�ki maklerskiej.

Nawy upomnia�a si� o niego w pierwszych dniach mobilizacji, co wyda�o mu si�

^upe�nie naturalne, jakkolwiek oderwa�o go od spokojnych, solidnych i do��
zyskownych interes�w. Widocznie Admiralicji potrzebniejsze by�o jego do�wiadczenie
bojowe ni� znajomo�� handlu morskiego.

Oczywi�cie musia� od�wie�y� swoj� wiedz� nlabyt� przed dwudziestu

kilku laty, ale upora� si� z tym bardzo pr�dko. Metody zwalczania okr�t�w
podwodnych i samolot�w oraz s�u�ba konwojowa nie zmieni�y si� wiele;
przyby�y tylko nowe wynalazki: ulepszone aparaty Asdic do wykrywania okr�t�w
podwodnych, bomby g��binowe wybuchaj�ce w chwili najwi�kszego zbli�enia do
atakowanego obiektu, automatycznie synchronizowane celowniki dziaďż˝ i broni maszynowej
oraz radarowe urz�dzenia �ASV�. Od �adnego z dow�dc�w nie wymagano
zg��bienia szczeg��w technicznych budowy i dzia�ania owych diabelskich
przyrzďż˝dďż˝w. Nawet obsďż˝ugujďż˝cy je specjaliďż˝ci — oficerowie i starsi podoficerowie
— niewiele potrafiliby powiedzieďż˝ na ten temat. Musieli tylko umieďż˝ manewrowaďż˝ nimi
szybko i precyzyjnie oraz natychmiast bezb��dnie odczytywa� ich wskazania.

Kapitan Kinnear pragn�� doprowadzi� wykonywanie tych niezbyt

skomplikowanych funkcji do doskona�o�ci, a przynajmniej do takiego stopnia
sprawnoďż˝ci, jaki osiďż˝gnďż˝y zaďż˝ogi dwu innych ďż˝cigaczy — ďż˝Viscountďż˝ i
�Vivid�, kt�re rozpocz�y trening o par� tygodni wcze�niej. Ku jego wielkiemu
aczkolwiek starannie ukrywanemu zadowoleniu porucznik Paweďż˝ Rubis nie tylko sam
opanowa� w nadzwyczaj kr�tkim czasie t� umiej�tno��, ale okaza� si�
wyj�tkowo zdolnym pomocnikiem w realizacji owych zamierze�.

W ko�cu sierpnia Pawe� dowiedzia� si� o wyl�dowaniu Brygady Karpackiej w

obl�onym Tobruku, a Tom Mason potwierdzi� jego domys�, �e oba kutry Polskiej
Misji Wojskowej wzi�y udzia� po�rednio lub mo�e nawet bezpo�rednio w tej
operacji, po czym na pewien czas zosta�y odkomenderowane do dzia�a� w
po�udniowo-wschodniej cz�ci Morza �r�dziemnego.

Ze starych kanonierek rzecznych, wycofanych ze s�u�by tra�owc�w i

patrolowc�w oraz kilkunastu statk�w handlowych i rybackich utworzono tam tzw.
�eskadr� przybrze�n�� dla zaopatrywania obl�onej twierdzy w �ywno��,
bro�, sprz�t i amunicj�. Mason nie spodziewa� si� powrotu �Dogfisha� i
�Seawolfa� wcze�niej ni� za kilka imiesi�cy. Przez ten czas ewakuacja zbieg�w
z Francji musia�a odbywa� si�, jego zdaniem, wy��cznie drog� l�dow�
przez Hiszpaniďż˝ i Portugaliďż˝.

— Z koniecznoďż˝ci przynajmniej czďż˝ciowo bďż˝dziemy korzystali z tras wytyczonych

przez waszďż˝ organizacjďż˝ w Marsylii oraz placďż˝wkďż˝ w Perpignan — powiedziaďż˝ do
Pawďż˝a. — A takďż˝e z kontaktďż˝w i pomocy przewodnikďż˝w, ktďż˝rych pan znalazďż˝.

— A jak ktďż˝rego z nich zďż˝apiďż˝ i rozstrzelajďż˝, umyjecie rďż˝ce, poniewaďż˝ ďż˝nie

moďż˝ecie siďż˝ wtrďż˝caďż˝ do hiszpaďż˝skich spraw wewnďż˝trzpolitycznychďż˝ —
odrzekďż˝ Paweďż˝. — Juďż˝ mnie o tym poinformowaďż˝ paďż˝ski kolega, major Prouty.

Mason wykonaďż˝ gest zniecierpliwienia.
— Znďż˝w pan zaczyna, Rubis...
— Ach, nie zaczynam — Paweďż˝ machn�� rďż˝kďż˝. — To siďż˝ przecieďż˝ na nic

nie zda. Zreszt� mam niejak� nadziej�, �e wygrawszy wojn�, b�dziecie mogli
ul�y� doli tych ludzi, kt�rzy wam teraz pomagaj�. Oni tam licz� na wasz�
pomoc. I na naszďż˝ — dodaďż˝ cicho, jakby zawstydzony.

background image

— Jeďż˝eli to bďż˝dzie leďż˝aďż˝o w granicach naszych moďż˝liwoďż˝ci — odrzekďż˝

Mason — z pewnoďż˝ciďż˝ bďż˝dziemy d��yli do likwidacji faszyzmu i przywrďż˝cenia
rz�d�w demokratycznych we wszystkich krajach. Nie m�wi� tego w imieniu rz�du
Jego Krďż˝lewskiej Moďż˝ci — zastrzegďż˝ siďż˝ z ca�� powagďż˝ — tylko wyraďż˝am
swoje prywatne mniemanie.

— Nie zamierzam opublikowaďż˝ tej enuncjacji w prasie — zapewniďż˝ go Paweďż˝.
— Caďż˝e szczďż˝cie — westchn�� Mason odzyskujďż˝c wrodzone poczucie humoru.

— Naraziďż˝by mnie pan na konflikt sďż˝uďż˝bowy z szefem sztabu i polityczny z jego
ekscelencjďż˝ gubernatorem. A propos — powiedziaďż˝ szukajďż˝c czegoďż˝ po wszystkich
kieszeniach — byďż˝bym zapomniaďż˝...

Wydoby� w�sk� kopert�, na kt�rej widok Pawe� zrobi� ruch, jakby

chciaďż˝ uciec, lecz zostaďż˝ przytrzymany za guzik.

Koperta by�a zaadresowana do Toma. Litery mia�y kszta�ty spiczaste; ozdabia�y

je fantastyczne zakr�tasy.

Zna� to pismo. Nale�a�o do �ony gubernatora, pani Emilii Austin, kt�ra z

nadzwyczajnym zapa�em i uporem wydawa�a mn�stwo pieni�dzy na �cele
spo�eczne�, a mi�dzy innymi stara�a si� zapewni� wszystkim znaczniejszym
oficerom garnizonu �prawdziwie angielsk� atmosfer� i godziw� rozrywk�
zapraszaj�c ich na przyj�cia z udzia�em miejscowych znakomito�ci i wy�szych
urz�dnik�w z rodzinami.

Pawe� podczas swej pierwszej bytno�ci w Gibraltarze tylko raz uleg� namowom

Masona i poszed� z nim do pa�acu gubernatora. Panuj�ca tam �prawdziwie angielska
atmosfera� tak da�a mu si� we znaki, �e postanowi� na przysz�o�� za
wszelk� cen� unika� salon�w jego ekscelencji. Lecz Tom Mason trzyma� go za
guzik, a poza tym mia� niejakie prawa do jego wdzi�czno�ci... Z uwagi na to Pawe�
zrezygnowa� z natychmiastowej ucieczki, ale przeczuwaj�c, co mu grozi, przyj��
postawďż˝ obronnďż˝.

— Moďż˝e pan to ďż˝miaďż˝o wyrzuciďż˝ do kosza nie otwierajďż˝c — poradziďż˝

Masonowi.

Wobec tego Mason otworzyďż˝ kopertďż˝.
— Naturalnie: lady Emilia... — mrukn�� Paweďż˝ zaglďż˝dajďż˝c mu przez ramiďż˝.

— Byďż˝em pewien...

— ďż˝Drogi kapitanie Mason — czytaďż˝ Tom gďż˝oďż˝no. — Bďż˝dzie mi bardzo

mi�o...�

— Niech pan dalej nie czyta, Tom — powiedziaďż˝ Paweďż˝ tonem perswazji. —

Przecie� to jest zaproszenie na �miertelnie nudn� party u tej baby. Chyba pan tam nie
p�jdzie?

— Chyba pďż˝jdďż˝ — odrzekďż˝ Mason. Paweďż˝ westchn��.
— Speďż˝niďż˝em swďż˝j obowiďż˝zek ostrzegajďż˝c pana. Wrzuďż˝ to do kosza, Tom, i

chod�my ju� lepiej do kina.

— Co wiďż˝cej, pan tam pďż˝jdzie takďż˝e — dodaďż˝ Mason, jakby go nie sďż˝yszaďż˝.
Paweďż˝ udawaďż˝ zbuntowanego.
— Rzeczywiďż˝cie? Ani myďż˝lďż˝!
— Jest tu dopisek dotyczďż˝cy pana. Paul, nie zrobi mi pan tego. Musi pan i�� ze

mnďż˝.

background image

— Odmawiam ze zwykďż˝ymi podziďż˝kowaniami — oďż˝wiadczyďż˝ Paweďż˝

sďż˝abym gďż˝osem. — Chyba pan wie, ďż˝e skompromitowaďż˝em siďż˝ tam za pierwszym
razem. Spali�em za sob� mosty.

— Jak pan to zrobiďż˝? — zainteresowaďż˝ siďż˝ Mason.
— Och, rozmawiaďż˝em na tarasie z jak�� niebywale dystyngowanďż˝ damďż˝,

kt�ra wypytywa�a mnie o Polsk�, nie maj�c najmniejszego poj�cia, w jakiej
cz�ci �wiata ten egzotyczny kraj si� znajduje. Zadawa�a mn�stwo idiotycznych
pyta�, wykrzykuj�c co chwila, �e to, co jej opowiadam, jest szalenie interesuj�ce.
By�a t�pa jak zardzewia�a motyka i sztuczna jak proteza. W ko�cu, spogl�daj�c
na ksi�yc w pe�ni, zapyta�a, czy w Polsce mamy r�wnie� �co� w tym
rodzaju�. Powiedzia�em, �e tak, tylko nasz ksi�yc jest kwadratowy. To j� tak
zdumia�o, �e polecia�a podzieli� si� t� rewelacj� ze swymi przyjaci�mi, a ja
zwia�em przez ogr�d z obawy przed skandalem. Sam pan teraz przyzna, �e nie mog�
siďż˝ tam pokazaďż˝.

— Wprost przeciwnie — odrzekďż˝ Mason. — Sďż˝yszaďż˝em o tym i mogďż˝ pana

zapewni�, �e pa�ski wyst�p zyska� panu szczeg�ln� wdzi�czno��
gospodyni, �zardzewia�a motyka� bowiem nie nale�a�a do jej sympatii. Zreszt�
tej damy nie ma ju� w Gilbraltarze; wr�ci�a do Londynu z ..m�em. Je�li to pana
interesuje, jest �on� by�ego urz�dnika tutejszej administracji, kt�ry zosta�
zwolniony na ��danie gubernatora

— Teraz robi pan plotki — powiedziaďż˝ Paweďż˝ z wyrzutem. — Idziemy do kina?
— Nie. Idziemy na party. Obiecaďż˝em pewnej mďż˝odej, bardzo miďż˝ej osobie, ďż˝e

pana tam przyprowadzďż˝. Nazywa siďż˝ Borucka. Wanda Borucka.

Pawe� pochyli� si� jak pod ciosem spadaj�cym mu na g�ow�.
— Wielki Boďż˝e, rodaczka! — zawoďż˝aďż˝ z rozpaczďż˝. — W Gilbraltarze... I w

dodatku Wanda!

— No to co? — zdziwiďż˝ siďż˝ Mason. — Jest asystentkďż˝ doktora Hirsha, prymariusza

oddzia�u kobiecego w szpitalu wojskowym.

— Wyobraďż˝am sobie — mrukn�� Paweďż˝.
— Co mianowicie pan sobie wyobraďż˝a? — zapytaďż˝ Mason.
— Tďż˝ Wandďż˝. Uďż˝ywa z pewnoďż˝ciďż˝ grubych szkieďż˝ w rogowej oprawie, nosi

bia�e bluzki z ko�nierzykami i ze sztywnymi mankietami na wz�r m�skich koszul
oraz p�-buciki na niskich obcasach. Jest o p� g�owy ode mnie wy�sza i chuda jak
deska.

— Znakomicie — powiedziaďż˝ Mason. — Podziwiam paďż˝skďż˝ intuicjďż˝. Niech pan

jeszcze doda d�ugi, czerwony nos, niezdrow� cer�, w�osy koloru s�omy i popsute
z�by. Poza tym j�ka si� i ogryza paznokcie. Nie przysz�o to panu do g�owy?

— Nie — przyznaďż˝ Paweďż˝. — Widocznie w pierwszej chwili byďż˝em zanadto

oszo�omiony. Sk�d si� tu wzi�a?

— Obuchowski przywiďż˝zďż˝ jďż˝ na swoim kutrze z Frejus. Nie chcďż˝ robiďż˝ plotek,

ale mog� panu powiedzie�, �e chyba si� w niej zakocha�, i to bez pami�ci, a na
swoje nieszcz�cie tak�e bez wzajemno�ci. Musia�a na nim zrobi� piorunuj�ce
wra�enie.

Paweďż˝ z irytacjďż˝ wzruszyďż˝ ramionami.
— Nie podzielam gustďż˝w kapitana Obuchowskiego, nie mam zamiaru

wsp�zawodniczy� z nim o wzgl�dy tej uroczej osoby i co, u diab�a, mo�e mnie to

background image

wszystko obchodziďż˝, Tom?

— Nic — odrzekďż˝ Mason, po czym nagle wybuchn�� nie zmieniajďż˝c przy tym

wcale swej zwykďż˝ej, niewzruszenie obojďż˝tnej miny: — Idďż˝ sobie sam do kina! Spencer
Kinnear z pewno�ci� poklepie ci� za to po ramieniu. A jeszcze lepiej wst�p do zakonu
i zosta� mnichem. Sko�czy�em! Powiem lady Emilii i miss Boruckiej, �e ze strachu
przed swoim kapitanem unika pan kobiet. Sko�czy�em. Ani s�owa! Id��e pan do
tego kina!

Wobec tego Pawe� o�wiadczy�, �e p�jdzie na party do jego ekscelencji.

Dom gubernatora (nie mo�na go by�o w�a�ciwie nazwa� pa�acem)

wyr�nia� si� brzydk� elewacj�, zdradzaj�c� zami�owania architekta, kt�ry
go projektowa�, do ci�kich kamienic budowanych dla plutokrat�w i dorobkiewicz�w
w centrum Glasgow lub Liverpoolu. Byďż˝ ogromny, miaďż˝ podjazd z grubymi kolumnami i
portal ozdobiony kolorowym, o�wietlonym od wewn�trz witra�em. �w witra�
przedstawia� rycerza w czarnej zbroi zamierzaj�cego uwolni� z wi�z�w
niewiast� o obfitych kszta�tach, kt�ra by�a przywi�zana do drzewa i nie mia�a na
sobie �adnej .garderoby, tylko bardzo d�ugie w�osy zakrywaj�ce tu i �wdzie jej
wdziďż˝ki. Rycerz — zapewne ze wzglďż˝dďż˝w towarzyskich — podniďż˝sďż˝ przyďż˝bicďż˝
he�mu i bardzo niezdarnie zabiera� si� do rozplatania liny, co nie dawa�o �adnych
rezultat�w. Pawe� pomy�la�, �e gdyby mieszka� rw domu sir Archibalda Austina
i codziennie spogl�da� na t� scen�, pr�dzej czy p�niej musia�by wle�� na
drabin�, �eby troch� pom�c ospa�emu rycerzowi, bo wygl�da�o na to, i� nie
pr�buje on nawet na serio wykona� swego zamiaru.

— Aleksander Macedoďż˝ski w takich okolicznoďż˝ciach uďż˝yďż˝by miecza —

powiedzia� do Masona, podzieliwszy si� z nim swymi spostrze�eniami.

Surďż˝ — odrzekďż˝ Mason. — Na szczďż˝cie ďż˝aden z was tu nie mieszka — ani pan,

ani Aleksander Macedo�ski, a sir Archibald z pewno�ci� nie b�dzie w�azi� na
drabinďż˝.

Weszli obaj do wysokiej, sklepionej lobby, zostawili czapki w szatni, a potem przemierzyli

d�ugi korytarz i hall o �cianach ozdobionych dwoma rz�dami starych sztych�w, a�
wreszcie stan�li przed masywnymi drzwiami, kt�re �wygl�da�y jak ko�cielne
wrota. Ten dom z ka�dym krokiem wydawa� si� Paw�owi wi�kszy i bardziej
milcz�cy. Panowa�a w nim ch�odna atmosfera kaplicy przedpogrzebowej, a nawet
coďż˝ z zapachu, jaki siďż˝ w takich kaplicach unosi.

Sztywny, rzek�by� g�uchy i niemy grabarz przebrany za lokaja otworzy� przed

nimi owe katedralne drzwi i dopiero wtedy z oddali zacz�� dobiega� �ciszony gwar,
niczym szept mod��w odprawianych w klasztorze. Mason uj�� Paw�a pod rami�,
jakby w obawie przed jego nag�� 'ucieczk�, i szli teraz obaj przez co�, co
wygl�da�o na �wier� akra strzy�onego trawnika, lecz by�o zielonym dywanem.
Na lewo sta� du�y bufet, a na nim taca z niewielk� ilo�ci� sandwicz�w oraz kilka
butelek, ca�y batalion syfon�w, armia szklaneczek i kryszta�owa waza pe�na
ma�ych sze�cian�w lodu. Trzej lokaje, podobni do siebie jak bli�niacy i tak samo
niemi jak ich kolega 2 hallu, krz�tali ^.� z godno�ci� doko�a tych dar�w
bo�ych, celebruj�c obrz�d oszcz�dnego nape�niania szklanek i powolnego
roznoszenia ich po s�siednich salonach.

Pawe� i Mason dotarli na. przeciwleg�y skraj imponuj�cego dywanu, gdzie lady

background image

Emilia i sir Archibald witali swych go�ci. Pawe� zauwa�y�, �e pani gubernatorowa
ma w sobie co� z w�a�ciwo�ci portretu olejnego: z odleg�o�ci pi�tnastu
krok�w mog�a uchodzi� niemal za pi�kn�, ale z odleg�o�ci pi�ciu
wygl�da�a jak co�, na co powinno si� patrze� tylko z daleka. Usta jej by�y zbyt
pe�ne, policzki ubarwione zbyt jaskraw� szmink�, powieki zbyt oliwkowe, �uki brwi
po prostu fantastyczne, a rz�sy tak sztywne, jak miniaturowe �elazne sztachety. By�a
tego samego wzrostu co jej m��, ale sir Archibald wydawa� si� przy niej drobny i
szczup�y. Oboje u�miechali si� z niezwyk�� wpraw�, jakby pytania o zdrowie
ka�dego z przyby�ych i wymiana ci�gle tych samych uwag o pogodzie rzeczywi�cie
sprawia�y im przyjemno��.

Pawe� zosta� wyr�niony dodatkowym zapewnieniem, �e wiadomo�� o jego

niezwyk�ych przygodach przenikn�a poza sfery urz�dowe i �e wszyscy s� zdania,
i� �zachowa� si� wspaniale. Po prostu wspaniale�.

Odrzek� uprzejmie i skromnie, �e domy�la si�, kto jest autorem tych informacji.

Nie chcia�by podawa� w w�tpliwo�� jego prawdom�wno�ci, ale wydaje mu
si�, �e tym razem �w zacny cz�owiek cokolwiek przesadnie oceni� jego, Paw�a,
zas�ugi.

Tom Mason zostaďż˝ przy tym dwukrotnie przebity sztyletem jego spojrzenia, ale zamiast

pa�� trupem na miejscu, pokiwa� tylko pob�a�liwie g�ow�, po czym obaj
po�eglo-wali do s�siedniego salonu.

Party — jak niemal kaďż˝de tego rodzaju spotkanie towarzyskie w angielskim domu — nie

by�a szczeg�lnie atrakcyjna. Pawe� przy��czy� si� do niewielkiej grupy
znajomych oficer�w, kt�rzy stali obok jednego z dwu bezu�ytecznych komink�w,
zostaďż˝ zaopatrzony w cieniutkďż˝ kanapkďż˝ z rybnďż˝ pastďż˝ oraz w szklaneczkďż˝
whisky z wod� sodow� i zamieniwszy kilka zdawkowych zda� ze wsp�towarzyszami
niedoli, podobnie jak oni milcz�c rozgl�da� si� po otoczeniu.

Do salonu ci�gle jeszcze nap�ywali wojskowi, zjawi�o si� kilka dziewcz�t w

granatowych oficerskich mundurach WRNS i kilkana�cie os�b cywilnych. W�r�d
tych ostatnich przez otwarte drzwi przyleg�ego pokoju na lewo Pawe� dostrzeg�
okr�g�ego, siwego pana ze spiczast� br�dk�, gestykuluj�cego �ywo w
otoczeniu paru lekarzy z miejscowego szpitala wojskowego. Poznaďż˝ go natychmiast i po
chwili wahania zacz�� manewrowa� w jego kierunku, lecz w po�owie drogi zosta�
zatrzymany przez lady Emili�, kt�ra widocznie r�wnie� tam zmierza�a.

— Zna pan doktora d'Estainga? — zagadnďż˝a go zniďż˝ajďż˝c gďż˝os.
— Tak — odrzekďż˝ trochďż˝ zdziwiony. — Ratowaďż˝ mojďż˝ nogďż˝ w Paryďż˝u, a

p�niej widywali�my si� dosy� cz�sto w Marsylii. Ale nie wiem, czy mnie sobie
przypomni.

— Z pewnoďż˝ciďż˝—powiedziaďż˝a. —Jakkolwiek bywa trochďż˝ roztargniony. W

zesz�ym tygodniu zostawi� u nas okulary.

— Musi ich mieďż˝ kilka par — zauwaďż˝yďż˝ Paweďż˝ — bo swoim zwyczajem

wymachuje czym� takim, zapominaj�c o swoim kr�tkim wzroku. Podejrzewam, �e
doskonale widzi bez szkieďż˝. Potrzebne mu sďż˝ tylko do gestykulacji.

Jakby na potwierdzenie tego, doktor d'Estaing z daleka wycelowaďż˝ w niego

wskazuj�cym palcem.

— Rubis! — zawoďż˝aďż˝. — Ma fois!

69

69

Daj� s�owo! (franc.)

background image

— I paďż˝skie okulary, doktorze — dodaďż˝a lady Emilia podnoszďż˝c triumfalnie w

g�r� rzeczony przedmiot.

— Madame! — D'Estaing patetycznym gestem przycisn�� do serca prawicďż˝ z

drugďż˝ parďż˝ okularďż˝w. — Sprawia mi pani same miďż˝e niespodzianki! Nie wiem, jak
mam podzi�kowa� i usprawiedliwi� swoj�... hm... jak wy to nazywacie? Aha:
giddiness!

Odebra� z jej r�k okulary i nie wiedz�c, co z nimi zrobi�, w po�piechu

od�o�y� je na parapet okna. Dopiero potem przywita� si� z Paw�em i
natychmiast zwr�ci� si� do pani domu.

— Pocieszam siďż˝ tym, ďż˝e Thibault w moim wieku byďż˝ jeszcze bardziej — hm —

giddy. W�a�nie zacz��em m�wi� o jego parasolu.

— Kto to jest Thibault? — dobiegďż˝ Pawďż˝a cichy szept Masona, ktďż˝ry ni stďż˝d, ni

zowďż˝d zmaterializowaďż˝ siďż˝ u jego boku. — Nigdy o nim nie sďż˝yszaďż˝em.

— To jest prawdziwe nazwisko Anatola France'a — odrzekďż˝ Paweďż˝, rďż˝wnieďż˝

szeptem. — Musiaďż˝ pan chyba coďż˝ niecoďż˝ sďż˝yszeďż˝ o Anatolu France'em? Byďż˝
pisarzem...

— Wiem — jďż˝kn�� Mason. — Shut up!

70

Nie zn�caj si� nad dzieckiem.

— Kapitan Mason — powiedziaďż˝a pani Austin — doktor d'Estaing. Chceimy teďż˝

us�ysze� o parasolu, doktorze.

D'Estaing i Mason retorycznie zapytali siďż˝ nawzajem, jak siďż˝ majďż˝, i wymienili

u�cisk d�oni. Jedna z pa�, w b��kitnej sukni, zwierzy�a si� lady Emilii, �e
zgubi�a �liczn� parasolk�, kt�r� przywi�z� jej kto� z Londynu.

— Jaka szkoda! — westchnďż˝a grzecznie lady Emilia.
— My chcemy o parasolu pana Thibault — powiedziaďż˝a druga pani z lekkim

zniecierpliwieniem.

— Anatol kupiďż˝ go w Rzymie — zacz�� doktor d'Estaing wkďż˝adajďż˝c okulary

tylko po to, aby natychmiast je zdj�� i schowaďż˝ za siebie. — W cieniu Panteonu, jak mi
o�wiadczy�. Nie pami�tam ju�, ile za ten parasol zap�aci�, cho� naturalnie
wymieni� dok�adn� cen�. W ka�dym razie by�a to suma niewielka. Parasol
by� nie�adny, ale Thibault zapewnia� mnie, �e jest solidny i mocny. Jego metalowy
szkielet �nieugi�cie stawia� czo�o wichrom na Monte Sorrate�, wichrom, kt�re
nabawi�y kataru Horacego. Nie wiem, czy to prawda z tym Horacym, ale na parasolu zna�
by�o powa�ne przej�cia: sztuczny jedwab wyrudzia� od s�oty... M�wi�c
mi�dzy nami, zawsze podejrzewa�em, �e ten rzymski parasol Anatola by� parasolem
niemieckim, poniewa�, jak pa�stwo wiecie, w Rzymie poza traktierniami wszystkie sklepy
nale�� do Niemc�w. Ale ten niemiecki parasol z Rzymu by� poza tj^m zaczarowany...

Not, really!

71

... — krzyknďż˝a pani w zielonej sukni, wciďż˝gajďż˝c powietrze.

R�ka doktora d'Estaing ukaza�a si� zza jego plec�w, a okulary zamigota�y w

�wietle lamp, zataczaj�c szeroki �uk.

— Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, madame. Niemcy byďż˝y podďż˝wczas rzekomo

krajem czar�w. Tak przynajmniej utrzymywa� France. Zapewni� mnie, �e
m�g�by przytoczy� z tuzin fakt�w na poparcie tego twierdzenia, ale �e nie
zas�uguj� na tyle zaufania.

70

Zamknij siďż˝, milcz! (ang.)

71

Nie, doprawdy... (ang.)

background image

Ridiculous!

72

—powiedziaďż˝a pani w b��kitnej sukni. Tom Mason rozeďż˝miaďż˝

si�, a doktor pokwitowa� to porozumiewawczym mrugni�ciem powiek.

— Trzeba wiďż˝c przyj��, proszďż˝ pani — zwrďż˝ciďż˝ siďż˝ do zielonej — ďż˝e

parasol istotnie by� zaczarowany. Objawia�o si� to w ten spos�b, i� wyci�ga�
swemu w�a�cicielowi mn�stwo pieni�dzy' z kieszeni. Thibault wskutek roztargnienia
zostawia� go ustawicznie w ksi�garniach i antykwariatach, kt�re prawie codziennie
odwiedza�, ale nie niepokoi� si� bynajmniej o jego losy, poniewa� za ka�dym
razem odsy�ano mu do domu t� zgub�. Zapytacie pa�stwo: dlaczego? Czy�by
paryscy ksi�garze i' antykwariusze oraz ich klienci odznaczali si� szczeg�ln�
uczciwo�ci�, je�li chodzi o parasole?!

W�o�y� okulary i rozejrza� si� po twarzach swoich s�uchacz�w.
— To moďż˝liwe! — potrzďż˝sn�� gďż˝owďż˝ z ca�� powagďż˝. Zdj��

okulary i przecieraj�c szk�a chusteczk� zauwa�y�:

— Zapewne jednak przyczyniaďż˝a siďż˝ do tego brzydota rzymskiego parasola mego

przyjaciela. Gdyby by� �adniejszy, na przyk�ad taki �adny jak pani londy�ska
parasolka — zwrďż˝ciďż˝ siďż˝ do b��kitnej — moďż˝e by kogo skusiďż˝. A tak... Anatol
u�ywa� go chyba z dziesi�� lat; dop�ki sztuczny jedwab nie pop�ka�.
Poniewa� gubi� go przeci�tnie trzy razy w tygodniu i regularnie dawa� dwa franki
napiwku za jego odniesienie, mo�ecie pa�stwo sobie obliczy�, ile to kosztowa�o. Ja,
na szcz�cie, nie mam g�owy do rachunk�w.

Splendid — powiedziaďż˝ Mason.
Very interesting, indeed

73

— zawtďż˝rowaďż˝y panie, trochďż˝ zawiedzione.

Doktor d'Estaing skin�� lekko g�ow� i z o�ywieniem zwr�ci� si� do

Paw�a.

— Musi mi pan opowiedzieďż˝, co siďż˝ z panem dziaďż˝o przez pďż˝ reku, poruczniku

Rubis. Zdaje si�, �e Aposto� postawi� na swoim: natchn�� pana wol�
czyn�w, i to bardzo ryzykownych.

— Daďż˝em siďż˝ uwie�� — wyznaďż˝ Paweďż˝. — Jestem jednďż˝ z ofiar jego

ďż˝zdrowych idea��wďż˝. Osiadďż˝em przy tym na mieliďż˝nie. Dosďż˝ownie —
dodaďż˝.

D'Estaing, korzystaj�c z odwr�conej uwagi pozosta�ych os�b, poci�gn��

go w stron� o�wietlonego lampionami tarasu i zapali� cygaro. Rozmawiali na
�wie�ym powietrzu, p�ki zn�w nie znalaz� ich Tom Mason.

— Tu sďż˝ paďż˝skie okulary, doktorze — oznajmiďż˝ z triumfem. — Zostawiďż˝ je pan

tym razem na oknie. A to jest doktor Wanda Borucka.

Doktor Wanda Borucka wyci�gn�a r�k� do doktora d'Estainga.
— My siďż˝ znamy — powiedziaďż˝a po francusku. — Odbyliďż˝my razem podrďż˝ jako

galernicy pod komend� kruczow�osego cherubina.

— Aleďż˝ oczywiďż˝cie! — wykrzykn�� d'Estaing. — Poznaďż˝bym paniďż˝ nawet w

wojennym stroju wodza Indian, a cďż˝ dopiero w tej uroczej sukni!

— Porucznik Paweďż˝ Rubis — wygďż˝osiďż˝ Mason tonem rewiowego konferansjera.
— Orkiestra — tusz! — powiedziaďż˝a panna Borucka. Paweďż˝ uďż˝miechn�� siďż˝

mimo woli. Jej d�o� by�a ciep�a

72

1 Dziwne, zabawne! (ang.)

73

Rzeczywi�cie, bardzo ciekawe (ang.).

background image

i mi�a w dotkni�ciu. Zatrzyma� j� nieco d�u�ej w swojej, nie napotykaj�c

oporu.

— Jest pani jeszcze jednďż˝ niespodziankďż˝ dzisiejszej party — powiedziaďż˝ patrzďż˝c

na jej ďż˝adnďż˝ twarz o regularnych rysach. — Tom opisaďż˝ paniďż˝ jako osobďż˝ o
czerwonym nosie i niezdrowej cerze albo mo�e na odwr�t.

— I co gorsze nie mijaďż˝ siďż˝ z prawdďż˝ — oďż˝wiadczyďż˝a. — Po szeďż˝ciu dniach

na morzu mia�am nos czerwony od s�o�ca i przysma�one policzki. W dodatku
by�am troch� niedomyta...

Pawe� spojrza� spode �ba na Masona.
— Mďż˝wiďż˝, ďż˝e pani siďż˝ jďż˝ka.
— Tylko wtedy, gdy usiďż˝ujďż˝ rozmawiaďż˝ po angielsku, ale to podobno naleďż˝y do

poprawnego stylu.

— To wszystko nieprawda — zaprotestowaďż˝ Mason. — Paweďż˝ sam wymyďż˝liďż˝ o

pani rozmaite brednie, a teraz mu wstyd.

— Zdrajca! — mrukn�� Paweďż˝.
— Hipochondryk — zrewanďż˝owaďż˝ mu siďż˝ Mason.
— Tego mi pan o nim nie powiedziaďż˝ — zauwaďż˝yďż˝a Wanda.
— Nie chciaďż˝em pani caďż˝kowicie do niego zniechďż˝caďż˝. Ale wystarczy

porozmawia� z nim dziesi�� minut, �eby postawi� tak� diagnoz�.
Zw�aszcza gdy si� jest lekarzem. S�owo daj�, musz� si� napi� czego�
mocniejszego niďż˝ to, co tu podajďż˝ — oďż˝wiadczyďż˝ nagle. — Ilekroďż˝ pijďż˝ whisky z
wod� sodow�, boli mnie potem g�owa. To chyba przez t� wod�, prawda, doktorze?

— Bardzo moďż˝liwe — odrzekďż˝ d'Estaing, do ktďż˝rego byďż˝o skierowane to pytanie.

— Pďż˝jdďż˝ z panem, jeďż˝eli pan nie ma nic przeciw temu.

— To wyglďż˝da na spisek przeciw panu, nieszczďż˝sny hipochondryku — powiedziaďż˝a

Wanda. — Uprzedzam, ďż˝e bďż˝dďż˝ siďż˝ nad panem znďż˝caďż˝a bez litoďż˝ci. Proszďż˝
mi opowiedzie� co� ciekawego o pana ostatniej podr�y, nie naruszaj�c przy tym
tajemnicy wojskowej.

Pawe� uczyni� zado�� temu �yczeniu bez �adnego wewn�trznego

przymusu. Wracaj�c p�nym wieczorem na �Vogue� pomy�la�, �e
w�a�ciwie ta party nie by�a tak nudna, jak si� tego spodziewa�.

background image

ROZDZIAďż˝ TRZYNASTY

W drugiej po�owie wrze�nia do portu w Gibraltarze zacz�o przybywa� coraz

wi�cej brytyjskich okr�t�w wojennych. Ogromne pancerniki �Nelson� i
�Rodney� oraz kr��ownik �Hermione� sta�y na kotwicach u po�udniowego
mola, dok�adnie naprzeciw Algeciras, sk�d niew�tpliwie obserwowali je w�oscy i
niemieccy szpiedzy. Osiem niszczycieli, a w tej liczbie dwa polskie: �Piorun�
ws�awiony bitw� z �Bismarckiem� i �Garland�, kotwiczy�y opodal. Jeszcze
dalej, pod baz� �cigaczy przycumowa� ropowiec ,,Brown Ranger�, a eskortuj�ca go
korweta odesz�a da stoczni w celu dokonania naprawy czy te� wymiany uszkodzonej
�ruby. Mo�na si� by�o domy�la�, �e wszystkie te-okr�ty tworz� jeden
zesp�, a gdy ukaza� si� rozkaz przydzielaj�cy �cigacze �Vogue� i
,,Viscount� do ochrony �Brown Rangera�, znik�y wszelkie w�tpliwo�ci, �w
bowiem rozkaz podpisany by� nazwiskiem wiceadmira�a J. F. Sommerville'a, dow�dcy
eskadry gibraltarskiej, i datowany na pok�adzie HMS �Rodney�.

Co� si� przygotowywa�o, co� wisia�o w powietrzu. Od' dwudziestego drugiego

wrze�nia wstrzymano przepustki na l�d. Dwudziestego czwartego rano kapitan Kinnear
zarz�dzi� przerw� w �wiczeniach i stan pogotowia, a na odprawie w mesie oficerskiej
�Vogue'a� po raz pierwszy pad�o z jego ust tajemnicze s�owo: �Halberd�.
Operacja �Halberd�.

Dla za�ogi �cigacza oznacza�o to jedynie eskortowanie ropowca w drodze do

niewiadomego celu. Ale udzia� pancernik�w i ca�ej flotylli niszczycieli zdawa� si�
wskazywa� na znacznie powa�niejsze przedsi�wzi�cie. Mo�na si� by�o
spodziewa� nie tylko atak�w pojedynczych okr�t�w podwodnych nieprzyjaciela i nie
tylko potyczek z w�oskimi . samolotami lub �cigaczami. Mo�na by�o oczekiwa�
bitwy morskiej, mo�e nawet pr�by desantu na wybrze�u Afryki lub Sycylii, mo�e
wypadu przeciw w�oskiej bazie morskiej w Cagliari...

Takie przypuszczenia i mo�liwo�ci rozwa�ano w mesie �Vogue'a� po obiedzie,

kiedy kapitan Kinnear oddaliďż˝ siďż˝ do swojej kabiny. Nikt bowiem nie wiedziaďż˝ jeszcze o
kry-ptogramie �WS-11-X�, �ci�le zwi�zanym z operacj� �Halberd�.

Tymczasem �WS-11-X� znajdowa� si� na zach�d od Cie�niny Gibraltarskiej

i p�yn�� prosto na wsch�d pod dow�dztwem wiceadmira�a Curteisa, o kt�rym
w Navy m�wi�o si� po prostu, lecz i z szacunkiem �ATB�, poniewa� by�y to
pierwsze litery jego trojga imion, poniewa� by� lubiany i popularny oraz dlatego, �e
istotnie na szacunek zas�ugiwa�.

background image

Eskadra towarzysz�ca konwojowi �WS-11-X� przewy�sza�a jeszcze si�y

zespo�u skoncentrowanego w Gibraltarze. �ATB� podni�s� flag� admiralsk�
na pancerniku �Prince of Wales�, maj�c pod swoj� komend� cztery
kr��owniki i dziesi�� niszczycieli. Sam konw�j sk�ada� si� z okr�tu
amunicyjnego �Breconshire�, czterech kr��ownik�w pomocniczych i o�miu
transportowcďż˝w floty — w sumie okoďż˝o dwustu tysiďż˝cy BRT.

Pawe� wypi� drug� fili�ank� kawy i zapali� papierosa. By� troch�

podniecony oczekiwan� akcj�, kt�ra zar�wno dla niego, jak dla ca�ej za�ogi
�cigacza mia�a stanowi� pierwsz� ogniow� pr�b� po miesi�cu �wicze�.
Nazajutrz przypada� jego dzie� wolny; mia� si� zn�w spotka� z Wand�, jak co
tygodnia od czasu party w domu gubernatora, i ďż˝aďż˝owaďż˝ — bardziej niďż˝ siďż˝ do tego
przed samym sobďż˝ przyznawaďż˝ — ďż˝e to spotkanie nie dojdzie do skutku.

Po d�ugim okresie samotno�ci w�r�d ludzi, z kt�rymi nie chcia� lub nie

m�g� dzieli� si� swymi my�lami i prze�yciami, odczuwa� potrzeb�
zwierze�, a panna Borucka umia�a ich s�ucha� z uwag� i szczerym
zainteresowaniem. Sama m�wi�a niewiele; raczej zadawa�a pytania lub ogl�dnie
wypowiada�a swoje zdanie, je�li Pawe� si� tego domaga�. Wkr�tce
spostrzeg�, �e wie o niej ma�o, a jednak coraz bardziej j� lubi.

Studiowa�a we Francji i sko�czy�a medycyn� ju� podczas wojny. Przez

kr�tki czas odbywa�a praktyk� lekarsk� na klinice uniwersyteckiej w Grenoble.
P�niej tak si� z�o�y�o, �e w�adze policyjne zacz�y si� zanadto
interesowa� kilku pacjentami, co do kt�rych mog�y powsta� podejrzenia, �e s�
zupe�nie zdrowi i ukrywaj� si� na oddziale chor�b zaka�nych. Ci m�odzi ludzie
byli Polakami i pozostawali pod jej specjaln� opiek�. Kr�tko m�wi�c, trzeba
by�o znikn�� z Grenoble, a nast�pnie r�wnie� z Marsylii. T� spraw�
wzi�� w swoje r�ce major Noco�, podobnie jak spraw� doktora d'Estainga,
kt�rego poszukiwa�o gestapo. To by�o niemal wszystko.

Paweďż˝ kilkakrotnie wspominaďż˝ o Chevrette, ale Wanda nigdy siďż˝ z niďż˝ nie

spotka�a. Nie zna�a te� Seredy�skiego, a o ca�ej organizacji Aposto�a mia�a
tylko bardzo og�lne poj�cie.

O kapitanie Obuchowskim wyra�a�a si� z pob�a�liw� ironi�, ale bez

z�o�liwo�ci. Jego zaloty widocznie j� bawi�y; nie bra�a ich na serio. W
Gibraltarze zaprzyja�ni�a si� z Tomem Masonem, poniewa� m�wi� nie�le po
francusku, a jej angielski bardzo jeszcze kula�. Mason wynalaz� jak�� sympatyczn�
nauczycielkďż˝, ktďż˝ra udzielaďż˝a jej konwersacji. Byďż˝a to — jak siďż˝ zdaje — jego
sweet-heart, z czym jednak bynajmniej siďż˝ nie zdradzaďż˝.

Co si� tyczy pracy w szpitalu, Wanda zdawa�a si� by� jej bardzo oddana. Doktor

Hirsh, prymariusz oddzia�u kobiecego, okaza� si� przyst�pny i mi�y. Mo�na
si� by�o przy nim wiele nauczy�.

— Wiďż˝c pani lubi swďż˝j zawďż˝d? — zapytaďż˝ wtedy Paweďż˝ siadajďż˝c obok niej

na ocienionej �awce w parku.

Spojrza�a na niego troch� zdziwiona.
— Aleďż˝ oczywiďż˝cie! Wydaje mi siďż˝, ďż˝e czďż˝owiek, ktďż˝ry zajmuje siďż˝ tym,

czego nie lubi, co go nie poci�ga, jak to sobie tylko mo�na wyobrazi�, traci wiele
przyjemnych z�udze� co do w�asnej osoby. Ja mam takie przyjemne z�udzenia:

background image

my�l�, �e leczenie chorych harmonizuje ze sk�onno�ciami w�a�ciwymi
mojemu charakterowi czy te� mojemu usposobieniu. Pan chyba tak�e z zami�owania,
nie z przypadku wybra� zaw�d marynarza?

— Chyba tak — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Co wiďż˝cej, nie rozczarowaďż˝em siďż˝ do

niego, jakkolwiek straci�em wiele z�udze� co do siebie samego.

— Jest pan surowym wďż˝asnym sďż˝dziďż˝. Moďż˝e nawet trochďż˝ niesprawiedliwym.

A jednak innych s�dzi pan znacznie pob�a�liwiej. Ale w�a�nie dlatego mo�na
pana bardzo polubiďż˝.

— Chciaďż˝bym, ďż˝eby pani nie pominďż˝a tej moďż˝liwoďż˝ci — oďż˝wiadczyďż˝

Paweďż˝.

Zarumieni�a si� lekko.
— Czy to panu przywrďż˝ci stracone zďż˝udzenia?
— Byďż˝ moďż˝e. W kaďż˝dym razie ďż˝wiadomo��, ďż˝e moja sympatia dla pani

jest odwzajemniona, przyniesie mi prawdziw� ulg�. Obawiam si�, �e zanudzam
paniďż˝ swoimi zwierzeniami...

— Wcale nie — zaprzeczyďż˝a ďż˝ywo. — To, co pan mďż˝wi, jest bardzo ciekawe, ale ja

nie tylko z ciekawo�ci...

Unios�a opuszczone powieki i spojrzenie jej du�ych, ciemnoszafirowych oczu

spotka�o si� ze spojrzeniem Paw�a. By�a to kr�tka chwila, w kt�rej dwa serca
przy�pieszaj� rytm i kt�r� potem wspomina si� z przyjemnym zdziwieniem: jak
si� to sta�o tak nagle i tak po prostu?...

Lecz tym razem nic si� nie sta�o, albowiem na zakr�cie �cie�ki ukaza� si�

Tom Mason. By�, jak zawsze, usposobiony towarzysko i zapewne nie przysz�o mu do
g�owy, �e m�g� trafi� na sytuacj�, w jakiej czyjakolwiek obecno�� jest
najzupe�niej zbyteczna.

— To doskonale, ďż˝e was spotkaďż˝em! — zawoďż˝aďż˝ z entuzjazmem, przy czym

wyraz jego drewnianej twarzy bynajmniej siďż˝ nie zmieniďż˝. — Zabieram was na film z Gary
Cooperem. Podobno �wietny i w dodatku b�d� go wy�wietla� na �Ark Royal�.
Pani chcia�a zobaczy� �Ark Royal�, nieprawda�? Mamy jeszcze i na to do��
czasu.

— Jest pan strasznie miďż˝y, Tom — powiedziaďż˝a Wanda tonem, w ktďż˝rym moďż˝na

by�o wyczu� pewien odcie� rezygnacji.

Mason bynajmniej tego nie zauwa�y�.
— Przepadam za filmami z Gary Cooperem — oďż˝wiadczyďż˝. — To wspaniaďż˝y

ch�opak. Mam nadziej�, �e i pan go lubi, Pawle?

— Jak czasem — odrzekďż˝ Paweďż˝ pochwyciwszy rozbawione spojrzenie Wandy,

kt�ra pogrozi�a mu palcem.

— Nie rozumiem... — zacz�� Tom cokolwiek stropiony.
— Nie oczekujďż˝ cudďż˝w — westchn�� Paweďż˝.
— Proszďż˝ nie dokuczaďż˝ Tomowi, Pawle — powiedziaďż˝a �7anda. — Idziemy na

�Ark Royal�.

I na tym si� sko�czy�o w ubieg�ym tygodniu, poniewa� Pawe� wprost z

lotniskowca musia� wr�ci� na �Vogue�.

Zd��y� zreszt� w sam� por�: kapitan Kinnear wychodzi� w�a�nie na

pok�ad ze swej kabiny i zobaczywszy go spojrza� na zegarek. Pawe� uczyni� to samo

background image

i z zadowoleniem stwierdzi�, �e brakuje p� minuty do jedenastej.

— Good evening, sir — powiedziaďż˝ salutujďż˝c. — Compliments from captain Mason

74

.

Thanks — mrukn�� Kinnear. — Pan. z nim grywa w golfa?
— W najgorszym razie w szachy, sir — odrzekďż˝ Paweďż˝. — Nie umiem graďż˝ w

golfa.

Kinnear spojrzaďż˝ na niego z odcieniem uznania.
— To nudna gra — powiedziaďż˝. — Mam na myďż˝li golfa, nie szachy — wyjaďż˝niďż˝.

Jakkolwiek s�ysza�em, �e wielu powa�nych zas�uguj�cych na szacunek ludzi
grywa w golfa — dodaďż˝ po chwili namysďż˝u.

— Z pewnoďż˝ciďż˝, sir — zapewniďż˝ go Paweďż˝. — Nawet mr Churchill, jeďż˝li siďż˝

nie myl�. Osobi�cie nie mam nic przeciw grze w golfa, je�li nie musz� bra� w niej
udzia�u.

— Hm, hm — rzekďż˝ Kinnear. — Oczywiďż˝cie. Bardzo sďż˝usznie.
Zn�w spojrza� na zegarek, a potem w stron� nabrze�a,. sk�d s�ycha�

by�o zbli�aj�ce si� kroki. Pawe� obejrza� si� tak�e. Midshipman Henry
Taylor i jeden z asystent�w maszynowych, Bob Farrier, niemal biegiem �pieszyli na
okr�t.

— Dwie minuty spďż˝nienia — mrukn�� kapitan Kinnear. — Zechce pan to

odnotowa� w dzienniku okr�towym, mr Rubis.

Ay-ay, sir — powiedziaďż˝ Paweďż˝.
Kinnear zmarszczy� brwi i uni�s� d�o�, jakby go chcia� powstrzyma� od

wypowiedzenia tej formu�y.

— Jeszcze nie skoďż˝czyďż˝em — rzuciďż˝ niecierpliwie. — Jutro przedstawi mi pan

Taylora do raportu. Christie zamelduje siďż˝ u mnie z Farrierem. Sam mu to powiem.
Dobranoc, Rubis.

— Tak jest, sir — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝, tym razem do oddalajďż˝cych siďż˝ plecďż˝w

kapitana. — Dobranoc panu.

Dwaj winowajcy stali ju� na pok�adzie. Niew�tpliwie musieli s�ysze�.
— Zarobiliďż˝cie — powiedziaďż˝ Paweďż˝, trochďż˝ rozdraďż˝niony.
— Ale za co?! — zapytaďż˝ Bob tonem niewinnie skrzywdzonego pacholďż˝cia.
— Za co! — warkn�� Paweďż˝. — Jest juďż˝ po jedenastej.
— Dwie minuty — stwierdziďż˝ Taylor.
— Paďż˝ski zegarek ďż˝le chodzi — odrzekďż˝ Paweďż˝. — W tej chwili jest dwie i pďż˝

minuty po jedenastej. Czy mam panu powt�rzy�, �e jutro pi�� przed si�dm�
ma si� pan ze mn� zg�osi� do raportu?

— Dziďż˝kujďż˝, sir — powiedziaďż˝ Taylor zmartwiony i skruszony. — Nie ma potrzeby,

sir. S�ysza�em to na w�asne uszy.

— No wiďż˝c you old rascal

75

— rzekďż˝ Paweďż˝ ze wspďż˝czuciem. — Przestaw pan

ten sw�j zegarek, bo zn�w si� sp�nisz.

W rezultacie Taylor i Farrier �zarobili� po dwa tygodnie zakazu schodzenia na l�d,

lecz teraz okaza�o si�, �e w gruncie rzeczy nie zostali w og�le ukarani, bo ten zakaz
obj�� ca�� za�og�. Ale Kinnear nie powr�ci� do tej sprawy.

74

Dobry wiecz�r. Pozdrowienia od kapitana Masona (ang.).

75

Stary �otrze (ang.).

background image

Ca�e przedpo�udnie dwudziestego czwartego wrze�nia up�yn�o na

sprawdzaniu gotowo�ci bojowej okr�tu. Po obiedzie nie zosta�o ju� nic do roboty i
Pawe�, sko�czywszy swoj� kaw�, od niechcenia przegl�da� gazety, nie bior�c
udzia�u w rozwa�aniach n� temat znaczenia operacji �Halberd�, kt�ra
pozbawi�a go ponownego spotkania z Wand�.

Depesze donosi�y o obl�eniu Stalingradu, o coraz pot�niejszych dzia�aniach

bombowc�w brytyjskich przeciw Niemcom, o odparciu nowych atak�w na Tobruk.

Wtem do messy wszedďż˝ Kelly.
— ďż˝Nelsonďż˝ wychodzi z portu — powiedziaďż˝ podniesionym gďż˝osem. —

Widzia�em, jak wymienia� sygna�y po�egnalne z �Rodneyem�.

Wszyscy zerwali si� z miejsc i wylegli na pok�ad. Istotnie pancernik min�� ju�

Europa Point i z coraz wi�ksz� pr�dko�ci� szed� w kierunku cie�niny.
Towarzyszy�y mu trzy niszczyciele: holenderski �Isaac Sweers� oraz polskie
�Piorun� i �Garland�.

— Aleďż˝ one wracajďż˝ do Anglii! — zawoďż˝aďż˝ Taylor. — Patrzcie...
Kapitan Kinnear obserwowa� okr�ty przez lornet�. Jego wargi drgn�y, jakby

mia� wypowiedzie� jak�� uwag� i zaniecha� tego w ostatniej chwili.
Zwr�ci� szk�a w stron� Algeciras, a Pawe� poszed� za jego przyk�adem.

Na molu i nadbrze�ach, a tak�e na wysuni�tym dalej ku po�udniowi cyplu

Carnero Point wida� by�o sylwetki ludzi, kt�rych bez w�tpienia r�wnie�
interesowa�o, dok�d udaje si� �Nelson� ze sw� eskort�.

— Mďż˝wiďż˝em od razu, ďż˝e ten caďż˝y ďż˝Halberdďż˝ nie bďż˝dzie niczym

nadzwyczajnym — powiedziaďż˝ starszy asystent maszynowy, Sam Donald.

Kinnear opu�ci� lornet� i spojrza� przelotnie po twarzach swoich

podkomendnych.

— Hm, hm — odchrzďż˝kn��. — Bardzo dobrze. Trafnie pan to odgadďż˝, mr

Donald.

�Nelson� by� ju� daleko; p�yn�� na zach�d.

Sygna� dla �Brown Rangera� i maj�cych go eskortowa� �cigaczy zosta�

odebrany na pok�adzie �Vogue� przed zachodem s�o�ca. Ropowiec wyszed� na
morze w �lad za �Vis-countem�; �Vogue� p�yn�� z ty�u i dopiero gdy
tamte dwa po�o�y�y si� na kurs wschodni, dop�dzi� je bez trudu, rozwin�wszy
na kilka minut sw� najwi�ksz� pr�dko�� trzydziestu w�z��w. Potem
�cigacze zaj�y zwyk�e miejsca w szyku, po obu stronach ropowca i zacz�� si�
nu��cy, powolny marsz do niewiadomego celu.

A� do p�nocy mog�o si� zdawa�, �e ma�y konw�j ma �w cel

osi�gn�� samotrze� j �e zgodnie z przewidywaniami Samuela Donalda operacja
�Halberd� jest tylko szumn� nazw� przedsi�wzi�cia o niewielkim znaczeniu. Ale
zaraz po zmianie wachty radiotelegrafista �Vogue'a� odebra� kr�tk� depesz�,
kt�r� Pawe� rozszyfrowa� i odda� dow�dcy, a nast�pnie daleko za ruf�
�Vogue'a� zamigota� w ciemno�ci aldis jakiego� du�ego szybko
zbli�aj�cego si� okr�tu. W p� godziny p�niej okaza�o si�, ju� bez
�adnych w�tpliwo�ci, �e co najmniej trzy kr��owniki i cztery niszczyciele
biorďż˝ udziaďż˝ w wyprawie.

background image

Lecz o �wicie i ta wiadomo�� zosta�a zdystansowana przez widok, jaki

roztoczy� si� na morzu w �wietle budz�cego si� dnia. Konw�j �WS-11-X�
uformowany w dwie kolumny otacza�a pot�na eskorta z�o�ona z trzech
pancernik�w, pi�ciu kr��ownik�w, osiemnastu niszczycieli i lotniskowca �Ark
Royal�. Okr�ty i statki tworzy�y prawie regularny prostok�t o powierzchni ponad
dwunastu kilometr�w, zachowuj�c odst�py konieczne tylko dla bezpiecze�stwa
manewr�w i niewielkich zmian kursu nast�puj�cych co dziesi�� do pi�tnastu
minut.

Pawe� rozpozna� mi�dzy innymi dumn� sylwetk� �Nelsona�, a potem

tak�e �Garlanda� i �Pioniera�. Od pocz�tku przypuszcza�, �e ich wyj�cie
z Gibraltaru w kierunku wschodnim mia�o na celu jedynie wprowadzenie w b��d
�turyst�w niemieckich� przebywaj�cych w Algeciras. Ten podst�p zapewne si�
uda�, skoro prawie ca�a za�oga �Vogue'a� nabra�a przekonania, �e pancernik
wraca do Anglii. Oczywi�cie konw�j musia� przemkn�� si� przez cie�nin�
w nocy, a �Nelson� zawr�ci� w �lad za nim i przy��czy� si� do eskadry
dowodzonej przez �ATB� Curteisa, aby dopiero na Morzu �r�dziemnym przej��
zn�w pod rozkazy wiceadmira�a Sommerville'a.

Taki obr�t sprawy �Halberd� najbardziej zaskoczy� m�odego Donalda, kt�ry

na czas d�u�szy sta� si� przedmiotem kpin i docink�w Taylora oraz Farriera.
Zapytywano go ustawicznie o domys�y co do celu podr�y, jakkolwiek by�o ju�
wiadomo, �e konw�j idzie na Malt�, zasi�gano jego zdania w kwestii najbli�szej
zmiany kursu, domagano si�, aby raczy� wyjawi� swoje przewidywania dotycz�ce
miejsca spotkania z w�oskimi si�ami lotniczymi i morskimi. Biedny snotty rumieni�
si� ze wstydu i gniewu, a w ko�cu obwarowa� si� g�uchym milczeniem, co z kolei
zjednaďż˝o mu przezwisko silent prophet — ďż˝milczďż˝cego prorokaďż˝.

Przez pierwsze dwa dni konw�j posuwa� si� zreszt� niemal bez przeszk�d ze

strony nieprzyjaciela, je�li nie liczy� kr�tkiego kontaktu z jakim� okr�tem
podwodnym, kt�ry prawdopodobnie zosta� uszkodzony bombami g��binowymi
niszczycieli, oraz przelotu w�oskich samolot�w rozpoznawczych, kt�re zawr�ci�y
na sam widok my�liwc�w startuj�cych z pok�adu �Ark Royal�.

Lecz dwudziestego si�dmego po po�udniu W�osi rzucili do walki znaczne si�y

bombowc�w i samolot�w torpedowych. Ich pierwszy atak zosta� wprawdzie odparty
przez brytyjskie my�liwce i ogie� opl, przy czym pi�� Savoia-Mar-chetti run�o w
morze, ale nast�pna fala nalotu wynagrodzi�a te straty: �Nelson� zosta� trafiony
w�osk� torped�.

Pawe�, zaj�ty w owej chwili ostrzeliwaniem klucza, kt�ry zbli�a� si� ku

�Brown Rangerowi� od strony rufy, nie zauwa�y�, jak si� to sta�o. Zobaczy�
tylko z daleka, �e u burty pancernika nagle wyros�a wysoka, smuk�a jak topola kolumna
wody, po czym us�ysza� wstrz�saj�cy huk wybuchu, podobny do suchego �oskotu
pioruna.

Klucz w�oskich bombowc�w, prowadzony w�ciek�ym ogniem ci�kich

karabin�w maszynowych �Vogue'a�, �Vis-counta� i dw�ch najbli�szych
niszczycieli, dosta� si� tymczasem pod ostrza� artylerii kr��ownika
�Hermione� i rozprysn�� si� na boki zrzucaj�c trzy serie bomb w morze. Jeden z
samolot�w pochyli� si� gwa�townie na �eb, wyr�wna� nieco, ale zni�a�
si� nadal, wlok�c za sob� d�ugi ogon czarnego dymu, a� obj�ty p�omieniem
zawadzi� o fale, odbi� si� w g�r� i zapad� w odm�t wznosz�c fontann�
bryzg�w.

background image

Pawe� zn�w z niepokojem spojrza� na wspania�� sylwetk� �Nelsona�.

Pancernik szed� naprz�d, jakby nietkni�ty. Przez szk�a lornety mo�na by�o
dostrzec, �e pochyli� si� tylko cokolwiek na dzi�b, podczas gdy rufa unios�a si�
wy�ej.

— Zdaje siďż˝, ďż˝e dostaďż˝ gdzieďż˝ bardzo blisko przednich komďż˝r amunicyjnych,

sir — powiedziaďż˝ Kelly ocierajďż˝c spocone czoďż˝o. — Przyj�� ten cios jak bohater —
dodaďż˝ patetycznie, gďż˝osem dr��cym z napiďż˝cia. — Jest godzien swego imienia.

Pawe� skin�� g�ow�. �Nelson� musia� teraz z pewno�ci�

d�wiga� w swym wn�trzu par� tysi�cy ton wody powstrzymywanej przegrodami o
szczelnie zaryglowanych w�azach. Te w�azy zosta�y zamkni�te automatycznie przez
w��czenie jakiego� kontaktu na tablicy rozdzielczej i odci�y ucieczk�
pozosta�ym przy �yciu marynarzom, poniewa� by�o to konieczne dla uratowania
olbrzymiej p�ywaj�cej machiny i zachowania nadal jej zdolno�ci bojowej. �w
wy�szy cel zosta� osi�gni�ty: pancernik utrzymywa� nadal nakazan�
pr�dko�� osiemnastu w�z��w, a jego wie�e zia�y ogniem dzia�owym,
poniewa� w�a�nie nadci�ga�a trzecia fala nalotu.

By� to ostatni atak lotniczy tego dnia. Sko�czy� si� dok�adnie o godzinie

czternastej, nie powoduj�c dalszych strat poza kilku rannymi i zabitymi przez pociski z broni
maszynowej.

��czny bilans tej dwugodzinnej potyczki wyra�a� si� po stronie brytyjskiej

zestrzeleniem jednego w�oskiego: my�liwca, jednego samolotu rozpoznawczego i
dziesi�ciu torpedobombowc�w; W�osi zestrzelili trzy my�liwce angielskie i
uszkodzili �Nelsona�.

Lecz teraz, a� do osi�gni�cia celu, konw�j �WS-11-X� i jego eskorta

mia�y stale znajdowa� si� w zasi�gu wszystkich samolot�w Regia Aeronautica,
poza tym za� zagra�a�y im potencjalnie bardzo powa�ne w�oskie si�y morskie
skoncentrowane w pobliskich portach wojennych.

Zanim jeszcze uprz�tni�to pok�ady i z towarzyszeniem obowi�zuj�cego

ceremonia�u pochowano w g��biach morza zw�oki poleg�ych, za�oga samolotu
rozpoznawczego z Malty donios�a, �e eskadra w�oska z�o�ona z dwu
pancernik�w i o�miu niszczycieli zamierza przeci�� drog� konwojowi.

Wiceadmira� Sommerville wys�a� na jej spotkanie trzy kr��owniki i sze��

niszczycieli oraz wysun�� nieco w prz�d .�Ark Royal� pod eskort� dwu
kr��ownik�w i dwu niszczycieli. Na wszystkich pozosta�ych okr�tach trwa� stan
ostrego pogotowia, a napi�cie ros�o z minuty na minut�.

Oko�o godziny szesnastej od wschodu ukaza� si� drugi samolot brytyjski. Jego

nawigator meldowa�, �e o kil-kilkana�cie mil od w�oskich pancernik�w widzia�
jeszcze cztery kr��owniki i osiem niszczycieli zd��aj�cych tym samym kursem, z
przybli�on� pr�dko�ci� dwudziestu w�z��w.

Sytuacja stawa�a si� powa�na, tym bardziej �e uszkodzony �Nelson�

zacz�� zostawa� w tyle i wreszcie musia� wycofa� si� na koniec konwoju.
Sommerville zdecydowa� si� wzmocni� wys�any naprz�d zesp� w�asnym
okr�tem flagowym �Rodney� oraz dwoma kr��ownikami wydzielonymi z eskorty
konwoju w asy�cie kilku niszczycieli. By�o to wszystko, co m�g� uczyni�, aby
jako tako zr�wnowa�y� pot�g� nieprzyjacielskiego ognia w zbli�aj�cej si�
batalii.

Lecz ku jego zdumieniu do batalii wcale nie dosz�o, W�osi bowiem uprzedzeni przez

background image

swoich lotnik�w o przegrupowaniu okr�t�w brytyjskich nagle zawr�cili na p�noc.

Sommerville, a wraz z nim wszyscy �wiadkowie oraz uczestnicy tego dziwnego odwrotu

dopiero w par� dni p�niej dowiedzieli si� z og�oszonego w prasie komunikatu
g��wnej kwatery Mussoliniego, �e w�oska eskadra �nie mog�a nawi�za�
kontaktu z nieprzyjacielem z powodu g�stej mg�y� i powr�ci�a do swej bazy...

Owa rzekoma mg�a nie przeszkodzi�a ani przelotowi wszystkich samolot�w

brytyjskich z lotniskowca na Malt�, ani doskona�emu odbiorowi po�egnalnych
sygna��w wymienionych tego� dnia pomi�dzy wiceadmira�em Sommerville'em a
�ATB� przed rozstaniem si� g��wnych si� eskadry gibraltarskiej z konwojem i
towarzysz�c� mu eskort�. �Rodney�, �Nelson� i �Ark Royal� oraz flotylla
niszczycieli wzi�ty kurs powrotny na Gibraltar; kow�j �WS-11-X� pod stra��
kr��ownik�w i pozosta�ych niszczycieli wraz z �Brown Rangerem� i dwoma
�cigaczami d��y� nadal w kierunku Malty.

Noc z 27 na 28 wrze�nia bynajmniej nie przesz�a spokojnie. By�a to noc jasna,

cho� bezksi�ycowa, z granatowym niebem wybitym gwiazdami o wilgotnym blasku, a
w�oscy lotnicy dowiedli, �e przy ich nik�ym �wietle potrafi� rzuca� swoje
torpedy niemal r�wnie celnie jak w dzie�.

�Brown Ranger� omal nie sta� si� ofiar� jednej z nich; min�a go zaledwie w

odleg�o�ci kilku jard�w za ruf�, w chwili gdy wykonywa� gwa�towny zwrot ze
sterem na prawej burcie. W p� godziny p�niej nast�pi� ponowny atak z powietrza i
tym razem w�oska torpeda rozdar�a dno jednego z transportowc�w, kt�ry
zaton�� w par� minut po straszliwym wybuchu, poci�gaj�c za sob� niemal
ca�� za�og�.

Alarmy powietrzne i podwodne nast�powa�y po sobie a� do rana. Dopiero wtedy

pojawi�a si� os�ona lotnicza z Malty i przez nast�pne osiem godzin dywizjony
my�liwskie kr��y�y nad konwojem zmieniaj�c si� co' jaki� czas, p�ki
wszystkie okr�ty i statki nie wesz�y do La Valetty.

Zar�wno port, jak miasto po wi�kszej cz�ci le�a�y w gruzach. Niemcy i

W�osi przez d�ugi czas mieli niew�tpliw� przewag� powietrzn� nad t�
stref� Morza �r�dziemnego. Utrzymanie i obrona Malty, zaopatrzenie w bro�,
amunicj�, paliwo i �ywno�� odbywa�y si� kosztem olbrzymich ofiar ludzkich i
materialnych. Ca�e konwoje statk�w nie dociera�y do wyspy, dziesi�tki tysi�cy ton
cennego ďż˝adunku szďż˝y na dno, a ludzie ginďż˝li wraz z nimi. ďż˝Aleja Bombďż˝ —
szeroki, lecz niezbyt d�ugi pas wody pomi�dzy p�nocnym wybrze�em afryka�skim
a Sycyli� i Sardyni� by� chyba najniebezpieczniejszym miejscem na �wiecie dla
ka�dego statku p�yn�cego pod flag� brytyjsk� lub alianck�.

Bomby pada�y na Malt� we dnie i w nocy, bez przerwy. Sk�ady amunicji

eksplodowa�y, szerz�c w porcie niebywa�e spustoszenie; zapasy �ywno�ci
zmniejsza�y si� z dnia na dzie�; po�ary trawi�y cysterny materia��w
p�dnych i smar�w, tak �e brak�o. benzyny do samolot�w i niejednokrotnie trzy
czwarte my�liwc�w nie mog�o startowa�, aby odeprze� niszcz�ce naloty
w�oskich i niemieckich bombowc�w. Piloci zajmowali miejsca przerzedzonej obs�ugi
przy karabinach maszynowych i dzia�ach opl, aby nie patrze� bezczynnie na zag�ad�
swych spit-fire'�w na lotniskach. Wali�y si� domy, ulice by�y zablokowane gruzem,
mieszka�cy dos�ownie przymierali g�odem, chroni�c si� w piwnicach, kt�rych
sklepienia p�ka�y od wstrz�s�w i grzeba�y ich �ywcem.

background image

Przed zorganizowaniem przez Admiralicj� pierwszego pot�nego konwoju, kt�ry

zdo�a� w styczniu roku 1941 prze�ama� blokad�, sytuacja Malty wydawa�a
si� po prostu rozpaczliwa. Wtedy to dow�dca garnizonu bohaterskiej wyspy przes�a�
kr�tki szyfrowany meldunek wprost do Kwatery G��wnej:

JESTEM ZMUSZONY DO ZAPRZESTANIA CZYNNEJ OBRONY LOTNICZEJ Z

POWODU WYCZERPANIA ZAPAS�W BENZYNY. AMUNICJI WYSTARCZY NAM
JESZCZE NA TYDZIE�. PRZY�LIJCIE DOSTATECZNE ZAOPATRZENIE, A NIGDY
SIďż˝ NIE PODDAMY.

W cztery dni p�niej do La Valetty wszed� brytyjski okr�t podwodny

�Porpoise�. Przyby� z Aleksandrii, ca�kowicie rozbrojony, ze zmniejszon�
za�og�, kt�ra dobrowolnie zrzek�a si� po�owy racji �ywno�ciowych na czas
tej podr�y w obie strony. Mia� za to na pok�adzie tysi�c pi��set ton amunicji i
benzyny w beczkach.

W ci�gu paru godzin zdo�ano w nocy wy�adowa� ten skarb i przewie�� go

do schron�w. Wkr�tce potem nast�pi� jak zwykle poranny nalot bombowy. W�osi
przylecieli bez os�ony my�liwskiej, pewni, �e nie spotkaj� w powietrzu �adnego
przeciwnika. Zawiedli si� tym razem: do walki wystartowa�y wszystkie dywizjony
spitfire'�w. Niemal po�owa bombowc�w zosta�a zestrzelona; pozosta�e za�ogi
zawr�ci�y zrzucaj�c bomby w morze.

Jeszcze w tym samym tygodniu inny brytyjski okr�t podwodny, �Ror�ual�,

dostarczy� na Malt� �adunek konserw i ponad tysi�c osiemset ton mleka w proszku
dla nieszcz�snych mieszka�c�w i dla ich g�oduj�cych dzieci.

Potem nadszed� radosny dzie�, w kt�rym pierwszy wielki konw�j pod pancern�

eskort� przedar� si� przez blokad�. Wprawdzie W�osi i Niemcy zdo�ali
zatopi� kilka statk�w, ale Malta otrzyma�a nowe samoloty i zapasy wystarczaj�ce na
sze�� miesi�cy walki. Drugi konw�j przyby� w lipcu, a �SW-11-X� by�
trzeci z kolei.

Z La Valetty pozosta�y ruiny i zgliszcza, w basenach i na redzie portu le�a�y

zatopione wraki, warsztaty stoczni pracowa�y pod go�ym niebem, nabrze�a by�y
poszczerbione bombami, a ca�a, okolica wygl�da�a jak po przej�ciu huraganu
po��czonego z powodzi� i trz�sieniem ziemi, ale wyspa nadal broni�a si�
skutecznie.

Wy�adunek statk�w transportowych konwoju �SW-11-X� trwa� prawie

tydzie�. By� to okres wzmo�onej dzia�alno�ci lotniczej ze strony nieprzyjaciela i
alarmy powtarza�y si� po kilka lub nawet kilkana�cie razy na dob�. Lecz nad portem
prawie nieustannie kr��y�y teraz my�liwce brytyjskie, a baterie dzia� i karabiny
maszynowe obrony przeciwlotniczej mia�y pod dostatkiem pocisk�w.

Tymczasem eskadra gibraltarska p�yn�a na zach�d z pr�dko�ci� czternastu

w�z��w, stosuj�c si� do mo�liwo�ci uszkodzonego �Nelsona�. Nie
o�mieli�y si� jej zaatakowa� ani okr�ty podwodne, kt�rych obecno��
parokrotnie wykry�y niszczyciele, ani te� flota w�oska manewruj�ca w
odleg�o�ci osiemdziesi�ciu mil od Cagliari.

Po przebyciu niebezpiecznej strefy zesp� rozdzieli� si�: �Nelson�

background image

eskort�wany przez trzy niszczyciele posuwa� si� nadal w kierunku Gibraltaru, a
pozosta�e okr�ty zn�w zawr�ci�y na wsch�d, aby z kolei wzmocni� si�y
kr��ownik�w �ATB� wracaj�cych z Malty po wprowadzeniu konwoju do La
Valetty.

Ostatecznie �Nelson� 30 wrze�nia wszed� do portu, nazajutrz za� przyby�y

tam wszystkie inne okr�ty bior�ce udzia� w operacji �Halberd�, z wyj�tkiem
�Brown Ran-gera� i dw�ch �cigaczy pozostaj�cych jeszcze na Malcie.

background image

ROZDZIAďż˝ CZTERNASTY

�Brown Ranger� w towarzystwie �Viscounta� i ,,Vogue'a� opu�ci� La

Valett� w nocy z czwartego na pi�ty pa�dziernika z tym wyliczeniem, �e przed
nastaniem dnia minie Sycyli�, a w najmniejszej odleg�o�ci od Cagliari znajdzie si�
nocy nast�pnej. Szed� pod balastem, a poniewa� nale�a� do najszybszych
statk�w swego typu, m�g� rozwija� pr�dko�� do szesnastu w�z��w. W
tych okoliczno�ciach sztab w Gibraltarze uzna�, �e eskorta z�o�ona z dwu
�cigaczy jest zupe�nie wystarczaj�ca. Statki eskadry przybrze�nej zaopatruj�cej
obl�ony Tobruk nie mia�y nawet takiej eskorty i jako� dawa�y sobie rad�...

Istotnie pierwsza noc nie zosta�a zak��cona �adnym widocznym

niebezpiecze�stwem, a nast�pny dzie� up�yn�� niemal r�wnie spokojnie,
cho� asdic �Viscounta� dwukrotnie wykaza� odleg�y, raczej w�tpliwy kontakt.
Ma�y konw�j zmniejszy� pr�dko��, aby za dnia nie zbli�y� si� zanadto
do trawersu Cagliari, i a� do p�nego popo�udnia posuwa� si� w kierunku na
przyl�dek Bon, po czym dopiero zmieni� kurs na bardziej p�nocny.

Wieczorem tu� przed zachodem s�o�ca ukaza� si� w�oski samolot

rozpoznawczy, lecz jego nawigator zapewne nie dostrzeg� ropowca, bo zawr�ci�, nie
zbli�aj�c si�, i odlecia� na p�nocny wsch�d.

I zn�w nadesz�a noc z m�odym ksi�ycem na jasnym niebie pe�nym gwiazd.

Morze �agodne i jedwabiste oddycha�o d�ug�, rytmiczn� fal�, z kt�r�
igra�a ciep�a bryza przybywaj�ca od pobliskich brzeg�w Afryki. Za ruf�
�Vogue'a� woda burzy�a si� i wirowa�a fosforyzuj�c mi�dzy dwiema
spienionymi bruzdami. Na lewo ko�ysa� si� leniwie czarny kad�ub �Brown
Rangera�, a o cztery kable przed nim pomyka� �Viseount� zbaczaj�c to w jedn�,
to w drug� stron� jak wy�e� obk�adaj�cy pole.

Pawe� chodzi� tam i z powrotem w poprzek pomostu za plecami steruj�cego

marynarza, kt�ry sta� rozkraczywszy nogi i lekko pochyla� si� ca�ym cia�em w
prz�d i w ty�, na lewo i na prawo, w miar� jak okr�t k�ad� si� i wstawa� na
fali. Kapitan Kinnear drzema� w k�cie na rozstawionym le�aku, pochrapuj�c od czasu
do czasu i budz�c si� przy tym na mgnienie oka, aby zn�w zapa�� w drzemk�.
Od wyj�cia z La Valetty nie opuszcza� pomostu, a na t� troch� snu pozwala� sobie
tylko podczas wachty pe�nionej przez Paw�a.

Ma jeszcze pďż˝ godziny — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝ spoglďż˝dajďż˝c na niego z

mieszaninďż˝ wspďż˝czucia i zniecierpliwienia. — Mďż˝gďż˝ doskonale wyspaďż˝ siďż˝ w

background image

swojej kabinie.

,,Viscountďż˝ signaling, sir! — zawoďż˝aďż˝ dyďż˝urny sygnalista. — They have... they

got an U-boot contact, sir!

76

Pawe� odwr�ci� si� jak poci�gni�ty spr�yn�. �Viscount�

przeci�� jego kurs i z najwi�ksz� pr�dko�ci� lecia� w prawo, wznosz�c
dziobem wysoki grzebieďż˝ wody. Jego aldis powtarzaďż˝ sygnaďż˝ skierowany do
�Vogue�.

Answer!

77

— powiedziaďż˝ Paweďż˝ podniesionym gďż˝osem, naciskajďż˝c guzik

alarmowy action stations na tablicy rozdzielczej.

Od tej chwili na pok�adzie �cigacza zacz�� si� rejwach, kt�ry jednak tylko z

pozoru, i to zaledwie w ci�gu p�torej minuty, przypomina� bez�adn� bieganin�.
Kinnear zerwa� si� na r�wne nogi, zanim jeszcze Pawe� zd��y� przyj��
meldunek nas�uchu, Kelly i Taylor ze swymi lud�mi zaj�li stanowiska u pochylni bomb
g��binowych, przy dziale i przy karabinach maszynowych, a �Vogue� wykr�ci�
w prawo i pru� wod� r�wnolegle do �Viscounta�, za kt�rego ruf� morze
wzdyma�o si� raz po raz potwornymi b�blami i tryska�o w g�r� od wybuch�w.
Asdic wybija� swoje �ting-tonk� coraz bardziej nerwowo, z coraz kr�tszymi
przerwami pomi�dzy pierwszym a drugim d�wi�kiem, ni� �wietlna drga�a na
ekranie za�amuj�c si� coraz bli�ej �rodka.

— Na kursie, sir! — wrzasn�� operator.
Kinnear czeka� jeszcze ze wzniesionym ramieniem. Sekunda, dwie, trzy... opu�ci�

r�k�! Taylor poci�gn�� r�koje�� d�wigni i beczkowaty kszta�t
stoczy� si� po pochylni za ruf� �Vogue'a�. Morze po�kn�o go w milczeniu,
lecz po chwili na powierzchni wody wyr�s� ogromny guz, bia�y wachlarz strzeli� w
g�r� i kr�tki og�uszaj�cy huk targn�� powietrzem.

Podczas gdy �Viscount� z pe�n� szybko�ci� wykona� cyrkulacj� w

lewo o sto osiemdziesiďż˝t stopni, eksplodowaďż˝a druga bomba; przed zwrotem — trzecia.

Kontakt trwa� nadal. Echo dochodzi�o wyra�nie, przesuwaj�c si� z wolna ku

wschodowi, jakby nieprzyjacielski okr�t podwodny pr�bowa� niepostrze�enie
umkn�� pe�zaj�c na ma�ych obrotach. Ale w�a�nie dzi�ki temu manewrowi
�Vogue� po uko�czonym zwrocie w prawo znalaz� si� zn�w dok�adnie na
jego kursie. Nowa seria bomb rozdar�a l�ni�c� strug� ksi�ycowego �wiat�a.
Potem trzecia, czwarta i pi�ta. Wysoka fala powstaj�ca przy ka�dym wybuchu
rozchodzi�a si� doko�a, p�dzi�a po spokojnej powierzchni wody, pieni�c si� i
szumi�c, rzek�by� na dnie morskim nagle wyskoczy� garb skalny czy te�
otworzy�a si� gardziel wulkanu. �Viscount� zwolni�, zawr�ci� razem z
�Vogue'em�, rzuci� jeszcze dwie bomby i zamigota� �aluzjami aldisa
�odchodz� na swoje miejsce�.

— Potwierdziďż˝ odbiďż˝r — powiedziaďż˝ Kinnear do sygnalisty.
Potem kaza� zatrzyma� motor i z lornet� przy oczach zacz�� lustrowa�

powierzchniďż˝ morza.

Pawe� sta� obok niego i r�wnie� spogl�da� przez szk�a,, ale nie m�g�

nic dostrzec. Morze wyg�adzi�o si�, sierp ksi�yca rozlewa� p�ynne srebro na
zamieraj�cych falach. Powietrze poch�odnia�o i lekka mgie�ka unios�a si� nad
wodďż˝.

76

�Viscount� sygnalizuje, panie! Maj� kontakt z okr�tem podwodnym! (ang.)

77

Odpowiedďż˝! (ang.)

background image

Min�� kwadrans, potem p� godziny, potem godzina. Kinnear milcza�, jakby sam

tylko pozosta� na pok�adzie. Marynarze tkwili nieruchomo na swoich stanowiskach,,
zamieniaj�c szeptem jakie� uwagi. Okr�t unosi� si� i opada� w�r�d ciszy,
mg�a g�stnia�a, tu i �wdzie wlok�a si� d�ugimi welonami, kt�re wolno
wspina�y si� w g�r�, jak bia�e p�prze�roczyste duchy w dziwacznym
korowodzie.

Wtem operator ze s�uchawkami na uszach podni�s� g�ow� i spotka wszy

spojrzenie Paw�a powiedzia�:

She is moving no w, sir

78

.

Kinnear musia� go us�ysze�, ale nawet nie drgn��.
— Gdzie? — zapytaďż˝ Paweďż˝.
Operator nie by� pewien. Na razie s�ysza� tylko st�umiony odg�os �ruby. Po

d�u�szej chwili o�wiadczy�, �e wydaje mu si�, i� nieprzyjacielski okr�t
idzie przed �cigaczem z lewa na prawo.

Kapitan Kinnear patrzyďż˝ w tamtďż˝ stronďż˝.
— Niech pan uprzedzi warrant-officera Christie, ďż˝eby uwaďż˝aďż˝ — powiedziaďż˝ do

Pawďż˝a. — Musimy od razu ruszyďż˝ najwiďż˝kszďż˝ prďż˝dkoďż˝ciďż˝.

Ay-ay, sir — odrzekďż˝ Paweďż˝.
Podszed� do przewodu akustycznego i powt�rzy� mechanikowi to polecenie.
— Teraz sďż˝yszďż˝ jďż˝ wyraďż˝nie, sir — mďż˝wiďż˝ operator z krďż˝tkimi przerwami

po kaďż˝dym zdaniu. — Zbliďż˝a siďż˝ ku nam trochďż˝... Idzie przed naszym dziobem... Jest
teraz trochďż˝ w prawo... Dwa rumby w prawo...

Pawe� mimo woli patrzy� na l�ni�c� powierzchni� wody, jakby jego wzrok

m�g� przenikn�� w g��b. Nie rozumia�, dlaczego Kinnear jeszcze zwleka z
atakiem.

Wtem wstrzymaďż˝ oddech. Czarny cylindryczny przedmiot przebiďż˝ srebrnďż˝

�usk� i sun�� naprz�d zostawiaj�c za sob� dwie rozchodz�ce si� pod
k�tem smugi. Zanim u�wiadomi� sobie, �e to peryskop, us�ysza� komend�:
Full ahead!

79

i machinalnie przestawi� r�koje�� telegrafu maszynowego.

�Vogue� przysiad� na rufie i skoczy� naprz�d. W�ciek�a wibracja motoru

wstrz�sa�a pok�adem. Pawe� czu� j� pod nogami i w ca�ym ciele,
utrzymuj�c z niejakim wysi�kiem r�wnowag�, podczas gdy �cigacz p�dzi� po
�uku, aby przeci�� kurs nieprzyjacielowi.

Mind depth charges, mr Rubis

80

— powiedziaďż˝ Kinnear swym zwykďż˝ym,

opanowanym g�osem.

Ay-ay, sir! — wykrztusiďż˝ Paweďż˝ przez zaciďż˝niďż˝te gardďż˝o. — Depth charges

ready?

81

— zawoďż˝aďż˝ w stronďż˝ rufy.

Ay-ay, sir! — doszďż˝o go poprzez syk i szum wody. Peryskop sun�� nadal, nie

zmieniaj�c kursu. Widocznie

dow�dca okr�tu podwodnego by� przekonany, �e niebezpiecze�stwo min�o,

i nie �pieszy� si� z przegl�dem otoczenia, a jego nas�uch dzia�a� niezbyt
sprawnie. Lecz nie mog�o to trwa� d�u�ej ni� kilkana�cie sekund.

78

1 Ona siďż˝ porusza teraz, panie (ang.).

79

2 Cala naprz�d! (ang.)

80

3 Uwa�aj na bomby g��binowe (ang.).

81

4 Bomby g��binowe przygotowane? (ang.)

background image

Byli od niego o sto jard�w, gdy nagle skry� si� pod wod�. W tej samej chwili

Pawe� da� znak do rzucenia pierwszej bomby. Druga stoczy�a si� w pi�� sekund
po niej; trzecia prawie natychmiast po drugiej. Trzy wybuchy nast�pi�y kolejno, w tak
ma�ej odleg�o�ci od rufy �Vogue'a�, �e zrywaj�ca si� za ka�dym razem
fala zalewa�a go a� po nadbud�wk� na �r�dokr�ciu, a gwa�towne
wstrz�sy omal nie zbija�y z n�g za�ogi.

— Do diabďż˝a! — zakl�� Paweďż˝ mimo woli, w obawie o caďż˝o��

�cigacza.

Dopiero teraz u�wiadomi� sobie, �e magnetyczne zapalniki musia�y si�

znale�� bardzo blisko celu ju� na kilkana�cie metr�w pod wod�, skoro
nieprzyjaciel p�yn�� na g��boko�ci peryskopowej.

Spojrza� na twarz Kinneara. Kapitan zdawa� si� nas�uchiwa� przyt�umionej

pracy motoru.

Reduce speed

82

— powiedziaďż˝ nie patrzďż˝c na Pawďż˝a, ktďż˝ry przekazaďż˝ ten

rozkaz do maszyny.

Obroty spad�y. Potem �cigacz wykr�ci� pod prostym k�tem w prawo i

ko�ysz�c si� miarowo sun�� coraz wolniej naprz�d z zatrzymanym silnikiem.

Kinnear przeszed� na prawe skrzyd�o pomostu i podni�s� do oczu lornet�.

Pawe� uczyni� to samo. Blask ksi�yca rozszczepia� si� na falach, migota�
�udz�c wzrok. Ruchliwy, niepewny cie� �cigacza ta�czy�, podrygiwa�,
chwia� si� jak akrobata na linie. Lecz nieco dalej srebrzysta struga m�tnia�a, jak
martwa �renica nie odbijaj�ca �wiat�a.

Oil — mrukn�� Kinnear, jakby zawiedziony. — Not much oj oil...

83

Wtem, jeszcze dalej, na prawo w skos woda zakot�owa�a si� jak ukrop, wynurzy�

si� z niej czarny, l�ni�cy kiosk, przechyli� si� w ty�, pogr��y� z
powrotem, a na jego miejsce podni�s� si� ku niebu smuk�y, ostry dzi�b
podwodnego okr�tu i z wolna osuwa� si� coraz ni�ej i ni�ej, a� nagle w�r�d
g�o�nego bulgotu uciekaj�cych na powierzchni� b�bli powietrza zapad� si� w
g��b jak szatan znikaj�cy w piekielnej otch�ani.

Sunk!

84

— westchn�� Kinnear wďż˝rďż˝d ďż˝miertelnej ciszy,, jakby pragn��

sam przekona� siebie, �e to, na co patrzy� w�asnymi oczyma, sta�o si�
naprawdďż˝.

Cisza trwa�a jeszcze przez chwil�, a potem zerwa� si� wrzask, gwizd, oklaski,

tupot n�g i wreszcie trzykrotne Hurrah na cze�� tego pierwszego zwyci�stwa i na
cze�� kapitana, kt�rego za�oga jednomy�lnie uzna�a za g��wnego bohatera.

Paweďż˝ patrzyďż˝ na niego ze szczerym podziwem.
Congratulations, sir — powiedziaďż˝ wreszcie. — That wďż˝s really a masterpiece!

85

Thanks, mr Rubis— mrukn�� Kinnear trochďż˝ niepewnym :gďż˝osem, jakby ni z

tego, ni z owego ochrypďż˝. — He-hm. Just a happy chance. Letďż˝s move slowly ahead

86

.

— Ay-ay, sir — odrzekďż˝ Paweďż˝.

82

Zmniejszy� pr�dko�� (ang.).

83

Ropa, niewiele ropy (ang.).

84

.Zatopiony! (ang.).

85

Winszuj� panu. To by�o rzeczywi�cie arcydzie�o! (ang.).

86

Dzi�kuj�, panie Rubis. To tylko szcz�liwy traf. Ruszymy wolno naprz�d (ang.).

background image

Ca�ogodzinne .poszukiwania doko�a miejsca,, w. kt�rym zaton�� podwodny

pirat, nie da�y �adnego wyniku.. Prawdopodobnie woda wdziera�a si� tak szybko do
uszkodzonego wn�trza, �e po wyszasowamu balast�w powsta� nie daj�cy si�
ju� wyr�wna� trym, co. spowodowa�o zatoni�cie przeci��onego okr�tu wraz
z za�og�. Nie zd��yli zapewne nawet

:

wyrzuciďż˝ boi ratowniczej,, co zresztďż˝ nie

na wiele by si� przyda�o w danych okoliczno�ciach. Na powierzchni morza rozlewa�a
si� tylko coraz szerzej m�tna, opalizuj�ca plama ropy...

— To straszne — powiedziaďż˝ do Pawďż˝a Charles Kelly objďż˝wszy, po nim formalnie

ďż˝swojďż˝ psiďż˝ wachtďż˝, ktďż˝rej poďż˝owa juďż˝ upďż˝ynďż˝a. — Tam musiaďż˝o byďż˝
ze czterdziestu ludzi...

— Miejmy nadziejďż˝, ďż˝e zginďż˝li w ciďż˝gu paru minut — odrzekďż˝ Paweďż˝ nieco

brutalnie. — To byďż˝oby dla nich' najpomyďż˝lniejsze. Nie myďż˝l pan o tym.

— Nie mogďż˝ — wyznaďż˝ Kelly. — To jest... to jest wstrzďż˝sajďż˝ce!
— Byďż˝oby jeszcze bardziej wstrzďż˝sajďż˝ce, gdyby oni zatopili nas, moďż˝e mi pan

wierzy�. Je�li ma si� do wyboru: by� zamordowanym lub mordowa�...

Wďż˝aďż˝nie to jest okropne, ďż˝e nie ma innego wyboru — przerwaďż˝ mu Charles.
— Ba! Przecieďż˝ ani pan, ani ja nie ponosimy odpowiedzialnoďż˝ci za taki stan rzeczy.

Niech�e pan pami�ta, �e mi�dzy innymi chodzi o to, �eby pa�skie dzieci za
dwadzie�cia lat mia�y inny wyb�r. Dobranoc, Kelly. Id� si� przespa�.

— Podziwiam pana — powiedziaďż˝ aspirant bez ironii. — Nie mďż˝gďż˝bym teraz

usn��.

— To siďż˝ dobrze skďż˝ada — mrukn�� Paweďż˝. — Przynajmniej na najbliďż˝sze

dwie godziny.

Omal nie doda�, �e �jest teraz wojna�, jak Obuchowski, kt�ry dawniej drwi�

z jego przeczulenia. Przystosowaďż˝em siďż˝ — pomyďż˝laďż˝ z gorzkim uďż˝miechem.

�Vogue� szed� ca�� naprz�d, aby jak najpr�dzej dogoni� konw�j. Nie

mog�o to jednak nast�pi� wcze�niej ni� ko�o godziny czwartej lub pi�tej nad
ranem. Nerwowy nastr�j trwa� nadal, a im bardziej zbli�a� si� �wit, tym bardziej
ros�o napi�cie, zar�wno bowiem oba �cigacze, jak �Brown Ranger� ci�gle
jeszcze znajdowa�y si� w promieniu stu mil morskich od Cagliari.

O wp� do sz�stej, w p�torej godziny po zmianie wachty, mg�a zg�stnia�a i

Pawe�, nie mog�c nigdzie dostrzec ropowca i �Viscounta�, zacz�� si�
obawia�, �e �Vogue� je wymin��. Ale Kinnear, kt�ry w�a�nie
sko�czy� sprawdza� jego obliczenia i kurs wykre�lony osobi�cie podczas wachty
Kelly'ego, potrz�sn�� g�ow�.

— Muszďż˝ byďż˝ przed nami — powiedziaďż˝. — O parďż˝ mil. Niech pan zmniejszy

pr�dko�� do szesnastu w�z��w, mr Rubis. Ta mg�a jest wi�cej warta ni�
nasza eskorta.

Lecz po up�ywie nast�pnej godziny bia�a zas�ona zar�owi�a si� od

wschodu, a potem zacz�o przez ni� prze�witywa� s�o�ce i wreszcie b��kit
nieba roztoczy� si� wysoko w g�rze. Rze�wa poranna morka rozp�dza�a nocne
opary, kt�re k��bi�y si� teraz w pop�ochu tu� nad wod�. Lada chwila
powinno si� by�o przetrze� zupe�nie.

Wtem gdzie� daleko w przodzie, nieco w lewo od kursu, rozleg� si� huk strza�u.

background image

Potem drugi i trzeci.

— Siedemdziesiďż˝tkapiďż˝tka, sir — powiedziaďż˝ Paweďż˝.
Kinnear skin�� g�ow�.
Action stations and fuli spead ahead, mr Rubis

87

.

Klakson alarmowy ju� dzwoni� we wszystkich pomieszczeniach, �Vogue�

lecia� naprz�d, ludzie,wypadali w po�piechu na pok�ad, zajmowali stanowiska,
otwierali skrzynki z amunicjďż˝.

Tymczasem z oddali dochodzi� spieszny, regularny huk dzia�owego ognia z

pojedynczej siedemdziesi�tkipi�tki wspomagany kr�tkimi seriami ci�kich i
najci�szych karabin�w maszynowych. Chwilami urywa� si�, grzmia� znowu, a w
przerwach s�ycha� by�o rechot szybkostrzelnych dzia�ek i werble broni maszynowej
r�nych kalibr�w.

Z ciasnej kabiny za przepierzeniem wychyli� si� radiooperator i zameldowa�, �e

s�yszy stacj� �Brown Rangera�, kt�ry nadaje sygna�y wzywaj�ce pomocy
innych okr�t�w.

Kinnear chrz�kn�� po swojemu i wzruszy� lekko ramionami.
All right — mrukn�� pod nosem.
Mg�a unosi�a si� i opada�a jak paj�czyna ko�ysana leciutkim powiewem,

a� jaki� silniejszy podmuch zwin�� j� i podrzuci� w g�r�. Wtedy Pawe�
ujrza� co� na kszta�t szerokiego tunelu o zwiewnym, faluj�cym sklepieniu i roz-
st�puj�cych si� �cianach. Przez �w tunel mkn�y na ukos trzy ciemne sylwetki na
p� zas�oni�te l�ni�cymi grzebieniami rozpylonej wody, a dalej, u samego wylotu
mo�na by�o dojrze� w�r�d rzedniej�cej mg�y nie ca�kiem jeszcze
wyra�ny i ostry zarys �Viscounta�, b�yski jego dzia�a w�r�d k�pek dymu
oraz smugi pocisk�w tryskaj�ce ze wszystkich punkt�w ogniowych.

Open fire

88

— powiedziaďż˝ Kinnear podawszy cel.

Fire! — powtďż˝rzyďż˝ Kelly i dďż˝uga matowa lufa dziaďż˝a z ogďż˝uszajďż˝cym

hukiem skoczy�a w ty�, aby w mgnieniu oka powr�ci� do poprzedniego
po�o�enia.

Pocisk chybi�, ale ju� nast�pny wzni�s� fontann� wody u burty pierwszego z

w�oskich �cigaczy, a trzy dalsze te� musia�y by� skuteczne, bo szyk za�ama�
si� i ma�e okr�ty w pop�ochu zmieni�y kurs.

Tymczasem wesz�y do akcji dwa najci�sze karabiny maszynowe �Vogue'a�.

�wiec�ce paciorki nanizane na bia�e, proste niteczki dymu p�dzi�y p�asko nad
wod�, dotkn�y celu, uczepi�y si� ciemnych sylwetek, pod��a�y za nimi,
uton�y we mgle.

Cease fire!

89

— krzykn�� Kelly.

Bliski, w�ciek�y jazgot karabin�w umilk� jak no�em ci��. Lufa

siedemdziesi�tkipi�tki powr�ci�a na miejsce po ostatnim strzale i znieruchomia�a.
Ludzie spogl�dali po sobie, jakby zdziwieni t� pauz� po dwuminutowej kanonadzie,
kt�ra niczego nie rozstrzygn�a. Lecz to, co w owej kr�tkiej chwili wyda�o im si�
cisz�, w rzeczywisto�ci wcale ni� nie by�o: huk angielskiego dzia�a i grzechot
broni samoczynnej bynajmniej nie usta�; dochodzi� z niewielkiej odleg�o�ci i

87

1 Alarm bojowy i ca�a naprz�d (ang.).

88

Rozpocz�� ogie� (ang.).

89

Zaprzestaďż˝ ognia! (ang.)

background image

zbli�a� si� ci�gle, tym bardziej denerwuj�cy i natr�tny, �e nie by�o wida�
jego skutk�w.

Trwaďż˝o to zresztďż˝ zaledwie trzydzieďż˝ci sekund — tyle, ile ďż˝Vogueďż˝ musiaďż˝

zu�y� na przebycie kilkuset jard�w. Potem mg�a zmieszana z dymem przep�yn�a
d�ug�, wzd�t� fal�, zachwia�a si� i nagle uciek�a w g�r�.

Trzy ma�e �cigacze zatacza�y wielki �uk w kierunku �Viscounta�, kt�ry

takďż˝e wykrďż˝caďż˝ ku nim, nie przerywajďż˝c ognia, ktďż˝ry jednak — jak dotďż˝d —
wydawa� si� niezbyt celny. �Brown Ranger� dymi� na lewo, nieco w tyle,
kieruj�c si� prosto na zach�d. Na razie nic mu nie zagra�a�o.

Pawe� jednym rzutem oka obj�� t� scen� i pomy�la�, �e sytuacja

bynajmniej nie przedstawia si� tak �le, jak z pocz�tku mo�na by�o przypuszcza�.
Oczekiwa�, �e �Vogue� lada chwila zn�w rozpocznie ogie� i je�li nawet
�aden z w�oskich �cigaczy nie zostanie zatopiony, to przecie� nieprzyjaciel wkr�tce
b�dzie musia� wycofa� si� wobec przewagi artyleryjskiej dwu
siedemdziesi�tekpi�tek nad jego dwudziestomilimetrowymi dzia�kami i broni�
maszynowďż˝.

Lecz Kinnear zwlekaďż˝ z decyzjďż˝. Ludzie na stanowiskach czekali z zapartym tchem,

patrz�c na walcz�ce okr�ty, powietrze drga�o od miarowego �oskotu dzia�a i
ujadania ci�kich karabin�w maszynowych, smugi pocisk�w krzy�owa�y si� nad
wod�, tworz�c rzadk� sie� o ruchliwej zmiennej osnowie, sekundy ucieka�y jedna
po drugiej, a on trwa� nieruchomy i milcz�cy, z lornet� przy oczach, wpatrzony w
horyzont.

Pawe� skierowa� szk�a w tamt� stron�, ale zrazu nic nie m�g� dojrze�.

Dopiero po chwili zauwa�y� jaki� kr�tki, ledwie dostrzegalny b�ysk. Potem drugi i
trzeci. Poprawi� ostro�� i spojrza� znowu, opieraj�c �okcie na wysokiej
por�czy.

Kapitan nie myli� si�. Od p�nocnego wschodu na morzu wida� by�o trzy

male�kie z�ote strza�ki zbli�aj�ce si� z niewiarygodn� pr�dko�ci�.
Kinnear zakl�� pod nosem.

Torpedo-boats

90

— wyjaďż˝niďż˝ krďż˝tko spotkawszy wzrok swego zastďż˝pcy.

Kazaďż˝ sterowaďż˝ na przeciďż˝cie ich kursu, aby — jak Paweďż˝ przypuszczaďż˝ —

stoczy� z nimi walk� w mo�liwie du�ej odleg�o�ci od �Brojwn Rangera�,
os�aniaj�c go przed atakiem.

Z�ote strza�ki zbli�a�y si�, ros�y w oczach, lecia�y w kurzawie wodnego

py�u. Najwi�ksza pr�dko�� �Vogue�' nie przekracza�a wprawdzie
trzydziestu w�z��w, podczas gdy tamci musieli mie� znacznie ponad czterdzie�ci,
ale Pawe� wiedzia�, �e Kinnear zd��y na czas, je�li tylko �Viscount�
zdo�a sam jeden powstrzyma� nowe natarcie trzech �cigaczy artyleryjskich.

To w�a�nie budzi�o powa�ne obawy, kt�re zreszt� zaraz si�

sprawdzi�y. Gdy �Vogue� przeszed� za ruf� �Viscounta�, jeden z w�oskich
okr�t�w oddzieli� si� od szyku i ruszy� w pogo�, a w minut� p�niej
rozpocz�� ogie� z dzia�ka i dw�ch karabin�w maszynowych.

Brytyjski �cigacz nie odpowiada�. Szed� ca�� naprz�d bez unik�w,

zdobywaj�c si� na swoje trzydzie�ci w�z��w, podczas gdy W�och
dop�dza� go, zbli�aj�c si� zygzakami, i k�ad� w �lad za nim d�ugie serie,
raz po raz si�gaj�ce pok�adu. Woda gotowa�a si� u burt od wi�zek

90

�cigacze torpedowe (ang.).

background image

do�uj�cych pocisk�w, warcz�ce rykoszety dzwoni�y po os�onie dzia�a; w
pok�adzie, w niskich nadburciach, w �cianach nadbud�wek otwiera�y si� ma�e
stadka ostrych zadzior�w, powietrze przenika� wysoki, j�kliwy �wist, brz�k
t�uczonego szk�a i suchy grzechot ognia, od kt�rego k�u�o w uszach.
Odleg�o�� zmniejsza�a si� szybko, dwudziestomilimetrowe pociski coraz
skuteczniej razi�y burty i pok�ad.

W jakiej� chwili Pawe� obejrza� si� i zobaczy�, jak jeden z m�odych

marynarzy przy stanowisku enkaemu wyprostowa� si� nagle, a potem run��, na twarz
wierzgaj�c nogami. Dwaj inni wlekli si� ku zej�ciu do luku, pozostawiaj�c za sob�
krwawe �lady. Zapasowa obs�uga i midshipman Donald, tworz�cy wraz z kucharzem
oddzia� sanitarny, przycupn�li za os�on� nadbud�wki w oczekiwaniu na przerw�
w celnym ogniu, a przy karabinie pozostaďż˝ tylko bosmanmat pozbawiony wszelkiej pomocy.

Kinnear zdawaďż˝ siďż˝ tego nie dostrzegaďż˝, ale gdy Paweďż˝ zapytaďż˝, czy ma tam,

zaprowadzi� porz�dek, skin�� g�ow�.

W tej samej chwili kr�tka seria zab�bni�a po �cianach ster�wki, posypa�o

si� szk�o, Pawe� us�ysza� �wist przelatuj�cych, pocisk�w i zobaczy�
szereg okr�g�ych otwor�w, kt�re nagle ukaza�y si� w os�onie z grubej blachy
powy�ej jego g�owy.

Spojrza� zn�w na Kinneara, nie ca�kiem pewny, czy ma uwa�a� jego

milcz�ce kiwni�cie g�ow� za gest przyzwolenia. Wyda�o mu si�, �e jego
pe�na, czerwona twarz przyblad�a, a sinawe usta wykrzywi� dziwny grymas.
Przelecia�o mu przez my�l, �e kapitan si� boi, ale natychmiast odrzuci� to
przypuszczenie.

Jest po prostu wyczerpany — pomyďż˝laďż˝.
Kinnear skrzy�owa� r�ce na piersi jakim� nie swoim ruchem; nigdy tego nie

robiďż˝.

— Niech im pan odpowie, Rubis — powiedziaďż˝ zachrypďż˝ym gďż˝osem. — Tak,

�eby si� odczepili.

By� na to wielki czas: dow�dca nieprzyjacielskiego �cigacza, rozzuchwalony

brakiem reakcji ze strony przeciwnika przestaďż˝ siďż˝ liczyďż˝ z jego obronďż˝ i porzuciďż˝
wszelkie �rodki ostro�no�ci ods�aniaj�c sw� lew� burt� z czterema
karabinami maszynowymi, kt�re spiesznie obsadza�. Lecz �aden z tych karabin�w nie
zdo�a� rozpocz�� ognia. Dwie serie Paw�a, kt�ry sam uj�� tylce ci�kiego
vickersa, przep�oszy�y w�osk� obs�ug� i nawet na chwil� zmusi�y do
milczenia dzia�ko. Po trzeciej, danej z odleg�o�ci stu dwudziestu jard�w, �cigacz
raptownie zwolni�, wykr�ci� w prawo i zostaj�c w tyle zatoczy� ciasne p�kole,
omal nie wywr�ciwszy si� do g�ry dnem.

Pawe� nie m�g� zrozumie�, co mu si� sta�o, lecz nie mia� czasu tym si�

zajmowa�. W�r�d wzgl�dnej ciszy, jaka zapanowa�a po gwa�townej strzelaninie,
us�ysza� zachryp�y g�os Kinneara wzywaj�cy go po nazwisku. Zostawi�
rozgrzany enkaem bosmanmatowi i przyby�ej zmianie obs�ugi, a sam wr�ci� na
pomost.

Kapitan sta� w nienaturalnej pozie, oparty bokiem o por�cz, z lekko ugi�tymi

kolanami i z ramionami ci�gle jeszcze skrzy�owanymi na piersi. By� �miertelnie
blady, po jego spopiela�ej twarzy sp�ywa�y krople potu, a u st�p tworzy�a si�
ma�a ka�u�a krwi o powierzchni dr��cej od wibracji motoru.

— Pan jest ranny! — zawoďż˝aďż˝ Paweďż˝.,

background image

Chcia� wezwa� Donalda, kt�ry w�a�nie zn�w ukaza� si� na

pok�adzie, ale Kinnear powstrzyma� go' niecierpliwie:

— Pďż˝niej! Teraz... teraz obejmie pan komendďż˝, Rubis — powiedziaďż˝ z trudem. —

Niech pan si� nie spieszy z rozpocz�ciem ognia... Dopiero jak b�d� blisko. I niech
pan... niech pan nie dopuďż˝ci... — wskazaďż˝ ruchem gďż˝owy kierunek na ďż˝Brown
Rangeraďż˝.

Pawe� obj�� go wp�, bo Kinnear zamkn�� oczy i widocznie traci� reszt�

si�, z wolna osuwaj�c si� na pok�ad. Z pomoc� sygnalisty posadzili go na stopniu
pod kompasem.

Wtedy powieki kapitana drgn�y i unios�y si� nieco.
— To wszystko, mr Rubis — wychrypiaďż˝. — Niech siďż˝ pan mnďż˝ nie zajmuje. Ja

juďż˝ umieram... Sorry, mr Rubis.

Spr�bowa� u�miechn�� si�, ale jego sine wargi wykrzywi� skurcz i

ciemna stru�ka krwi pociek�a mu z ust po brodzie. Odrzuci� w ty� g�ow� i
zwaliďż˝ siďż˝ na bok.

Trzy z�ote strza�y uskrzydlone wysokim grzebieniem bryzg�w zdawa�y si�

lecie� na spotkanie �Vogue'a� zaledwie dotykaj�c powierzchni wody. W�skie
pyszczki vicker-s�w prowadzi�y je czujnie, gotowe do strza�u, z od�o�onymi
zawczasu poprawkami; matowa lufa siedemdziesi�t-kipi�tki pomalowana szar� farb�
obni�a�a si� z wolna, cal po calu, mierz�c przed dzi�b pierwszego ze �cigaczy.
Charles Kelly dygota� ze zdenerwowania, na pr�no usi�uj�c opanowa� czkawk�,
kt�ra go napad�a w tej pe�nej dramatycznego napi�cia chwili. Taylor kl�cza�
przy jednym z dwu najci�szych karabin�w maszynowych i wierzchem d�oni raz po raz
przeciera� oczy nabiegaj�ce �zami wskutek podra�nienia dymem i mg��.
Wszyscy czekali na rozkaz z pomostu, nie odrywaj�c wzroku od celu, kt�ry zbli�a�
si�, r�s�, mieni� si� w blasku s�o�ca zapalaj�cego t�czowy �uk na
ob�oku rozpylonej wody. Lecz pomost wci�� milcza�.

Pawe� trzyma� si� w cuglach najwi�kszym wysi�kiem woli. W my�l

ostatniego polecenia Kinneara postanowi� nie �pieszy� si� i rozpocz�� ogie�
dopiero w�wczas, gdy ca�y szyk w�oskich �cigaczy znajdzie si� na jednej linii, co
da�oby najwi�ksz� szans� trafienia.

Wiedzia� ju�, �e kapitan Kinnear nie �yje. Donald, wezwany przez sygnalist�,

zameldowa� mu o tym dr��cym, przerywanym g�osem i u�o�ywszy zw�oki na
le�aku za plecami Paw�a, sta� nad nimi jak skamienia�y.

Pawe� m�g� po�wi�ci� tylko jedno kr�tkie spojrzenie swemu

poleg�emu dow�dcy. Kinnear zdawa� si� drzema�, jak zwykle, w k�cie
ster�wki.

— Zostaw go tu, snotty — powiedziaďż˝ do midshipmana.
— I wracaj do rannych. Tam jesteďż˝ potrzebniejszy.
Ay-ay, sir — chlipn�� chďż˝opak.
— Nie trzeba, ďż˝eby ktokolwiek wiedziaďż˝! — zawoďż˝aďż˝ Paweďż˝ za nim. — Nie

b�d� mazgajem!

Niemal w tej samej chwili W�osi zacz�li strzela� z karabin�w maszynowych, nie

zmieniaj�c jednak kursu. Ich g��wnym celem by� �Brown Ranger�;

background image

�Vogue� stanowi� tylko przeszkod�, kt�rej nie usun�y na czas �cigacze
artyleryjskie idďż˝ce w pierwszym rzucie. Ale ,,Vogueďż˝ — przynajmniej w mniemaniu
dowďż˝dcy prowadzďż˝cego atak — nie mďż˝gďż˝ zapobiec odpaleniu torped, ktďż˝re
powinny zniszczy� ropowiec. Nale�a�o tylko zaufa� w�asnej pr�dko�ci i
wykorzysta� widoczne wahanie przeciwnika, nakrywaj�c go skoncentrowanym ogniem i
demoralizuj�c jego za�og�, zanim sam zdecyduje si� na u�ycie dzia�a.

Mog�o si� zdawa�, �e ten plan taktyczny przynosi po��dane wyniki:

brytyjski okr�t mia� zapewne wielu rannych i zabitych, jego burty zosta�y posiekane
pociskami, a stanowiska ogniowe milcza�y, jakby za�oga opu�ci�a je w pop�ochu.

Lecz trwa�o to jeszcze tylko przez par� sekund. Dok�adnie do momentu, w

kt�rym dwie �odzie torpedowe id�ce na prawo w skos za pierwsz� musia�y
zaprzesta� ognia, aby nie razi� swoich. Wtedy prawie jednocze�nie zagra�y cztery
karabiny maszynowe i zacz�y pada� jeden po drugim pociski z dzia�a �Vogue'a�, a
ka�dy z nich trafia�! Po skylightach, po burtach, wskro� niskich �cian i os�on,
poni�ej i powy�ej linii zanurzenia w�oskich �cigaczy z piekielnym skowytem
lecia�a w�ciek�a ulewa �elaza. Ranni i zabici walili si� na pok�ady, obs�uga
broni samoczynnej zosta�a zdziesi�tkowana, podstawy kilku karabin�w maszynowych
strzaskane, a dwie wyrzutnie torped uszkodzone.

Niszcz�ca furia trwa�a, ros�a z ka�d� sekund�, grozi�a z�amaniem

szyku, panik�, zupe�n� zag�ad�. Gdy na domiar wszystkiego na linii odleg�ego
celu ukaza� si� �Vis-count� i gdy pierwsze pociski z jego dzia�a wznios�y
rozchwiane snopy wody pomi�dzy atakuj�cymi �cigaczami, dow�dca ostatniego z
nich nie wytrzyma� d�u�ej: jego dwie torpedy skoczy�y w morze i pomkn�y
naprz�d. �rodkowy poszed� za jego przyk�adem, ale zdo�a� odpali� tylko
jedn�; druga uwi�z�a w pogi�tej tubie. Prowadz�cy szyk odpali� ostatni� i
daďż˝ sygnaďż˝ do odwrotu.

Jego prawoskrzyd�owy ju� zakr�ca�, kiedy na dziobie nast�pi� potworny

wybuch. Si�a eksplozji by�a tak wielka, �e ma�y okr�t dos�ownie rozlecia�
si� na strz�py, a od�amki razi�y obu s�siad�w, kt�rzy pierzchli w obie strony
jak sp�oszone delfiny.

Pawe� pozostawi� ich pod ogniem Kelly'ego, nie maj�c zreszt� nadziei na

zatopienie kt�regokolwiek wobec ogromnej przewagi pr�dko�ci i zwrotno�ci, jak�
rozporz�dzali. Sam wychyli� si� ze skrzyd�a pomostu i z niepokojem spojrza� w
kierunku �Brown Rangera�, usi�uj�c odszuka� na powierzchni morza �lady
torped p�dz�cych do celu. Po chwili dostrzeg� tylko jeden w�ski, pienisty szlak,
kt�ry jednak znik� prawie natychmiast.

�Brown Ranger� mia� si� na baczno�ci: wykr�ca� na po�udniowy

zach�d i jego sylwetka skr�ca�a si� teraz szybko, a co za tym idzie
prawdopodobie�stwo trafienia z tak du�ej odleg�o�ci mala�o coraz bardziej.

Tymczasem �Viscount� zaprzesta� ostrzeliwa� oddalaj�ce si� �cigacze

torpedowe i zwr�ci� si� zn�w przeciwko dwu �odziom artyleryjskim, kt�re
trzyma�y go w szachu manewruj�c w pobli�u. Trzecia ��d� ci�gle jeszcze
ko�ysa�a si� w miejscu, tam gdzie seria maszynowa Paw�a unieruchomi�a j�
przed kilku minutami. Wygl�da�o to, �e jest powa�nie uszkodzona i Pawe� z
irytacj� zadawa� sobie pytanie, dlaczego �Viscount� jeszcze jej nie wyko�czy�.

Ju� mia� si� odwr�ci�, gdy zobaczy� bia�� kolumn� wody, kt�ra

zas�oni�a �Viscounta� od dzioba po ruf�.

— Trafiony! — krzykn�� mimo woli, zanim jeszcze usďż˝yszaďż˝

background image

wstrz�saj�c� detonacj�.

Bia�y, l�ni�cy obelisk za�ama� si� i run�� z powrotem w morze.

.,Viscount� z przodem rozprutym a� po lawet� dzia�a okr�ca� si� doko�a
swej rufy i z wolna pochyla� si� na dzi�b, a raczej na czarn�, szeroko rozdziawion�
paszcz�, jaka si� tam utworzy�a na miejscu dzioba.

W tej samej chwili obserwator zawoďż˝aďż˝: — Samoloty z lewej burty! — i Paweďż˝,

poczu�, �e m�ci mu si� w g�owie, a nogi uginaj� si� pod nim.

Nie upad� i nie uleg� zamroczeniu. W ci�gu sekundy u�wiadomi� sobie

najpierw, �e to zapewne b�dzie koniec wszystkiego, a nast�pnie, �e ca�a za�oga
oczekuje jego rozkaz�w i patrzy na niego, jak dot�d patrzy�a na Kinneara. Niemal
�a�owa�, �e sam nie zgin�� wcze�niej.

Opanowa� si� i spojrza� po niebie. Trzy klucze bombowc�w ci�gn�y z

p�nocy, kieruj�c si� na �Brown Rangera�.

Jeďż˝eli majďż˝ torpedy — pomyďż˝laďż˝ — nic go nie uratuje.
Owszem, mieli torpedy. I bomby. A poza tym za�ogi ma�ych �cigaczy

opami�ta�y si� szybko na widok przybywaj�cej pomocy. I �Viscount�
ton��, zostaj�c w tyle...

,,Vogue� walczy� mimo to dalej. Kelly g�stym ogniem z dzia�a utrzymywa� w

przyzwoitej odleg�o�ci �odzie torpedowe, podczas gdy Taylor op�dza� si�
niezdecydowanym atakom dw�ch �cigaczy artyleryjskich, kt�re nauczone poprzednim
do�wiadczeniem nie zbli�y�y si� zbytnio. Dwa ci�kie karabiny maszynowe
ostrzeliwa�y zni�aj�ce si� klucze bombowc�w, a z rufy obezw�adnionego
�Viseounta� przez pewien czas odzywa� si� jeszcze jeden enkaem przeciwlotniczy.

�Brown Ranger� tak�e si� broni�. Szed� zygzakami to w lewo, to w prawo

pomi�dzy s�upami wody tryskaj�cej wzd�u� burt, a d�ugie czarne lufy jego
pompon�w skaka�y w d� i w g�r�, w d� i w g�r� jak korbowody maszyny
parowej, zataczaj�c p�kola i trzeszcz�c ci�g�ym ogniem.

— Samoloty w lewo czterdzieďż˝ci! — meldowaďż˝ obserwator ze skrzydďż˝a pomostu.
Torpedowe — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝.
Anti-aircraf, relative bearing left forty!

91

— zawoďż˝aďż˝ gďż˝oďż˝no.

Dwa ci�kie vickersy obr�ci�y si� na lewo. B��kitnawe smugi pobieg�y ku

savoiom, kt�re znurkowa�y ostro, aby wyr�wna� nisko nad wod�.

Give them more, lads! Give them another!

92

— gorďż˝czkowaďż˝ siďż˝ Taylor.

Klucz jeszcze si� zni�y�, a d�ugie serie vickers�w szy�y przestrze�

mi�dzy nim a okr�tem prawie poziomo, gdy wtem trzy fontanny wody chlusn�y pod
samolotami.

Odpalili! — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝.
Podni�s� lornet� do oczu i patrzy� na spienione �lady torped, podczas gdy

savoie wyci�ga�y niebotyczne �wiece, aby zawr�ci� i jak najpr�dzej
wymkn�� si� spod ostrza�u.

Torpedy szďż˝y pďż˝ytko — tak pďż˝ytko, ďż˝e jedna z nich wyskoczyďż˝a na

91

Przeciwlotnicze, k�t kursowy lewo czterdzie�ci! (ang.)

92

Dajcie im jeszcze, ch�opcy! (ang.)

background image

powierzchni� i uderzywszy o fal� zboczy�a z kursu. Lecz dwie p�dzi�y prosto ku
�Brown Rangerowi�, kt�ry wykr�ca� w prawo. Ten zwrot trwa� niesko�czenie
d�ugo, o wiele d�u�ej ni� wszystkie poprzednie....

Pawe� s�ysza� doko�a nieustanny trzask, huk i �oskot, od kt�rego

zdawa�y si� p�ka� skronie, lecz teraz oczekiwa� czego�, co rozsadzi mu
czaszk�. Przygotowa� si� na to jak na cios, kt�rego niepodobna ani odeprze�, ani
unikn��, lecz kt�ry mo�na znie�� czy te� przyj�� z koniecznym
spokojem.

Musia� zachowa� �w kamienny spok�j, przynajmniej z pozoru, aby do ko�ca

utrzyma� sw� topniej�c� za�og� w mniemaniu, �e istniej� jeszcze jakie�
szanse obrony i �e nie ma powodu do rozpaczy. Stara� si� nie my�le�, co b�dzie
za dziesi�� lub nawet za pi�� minut. Jego przewidywania skr�ci�y si� do
nast�pnych kilkunastu sekund.

Ale sekundy up�ywa�y i kataklizm nie wybucha�.
�Brown Ranger� uko�czy� zwrot, jego dzi�b ze sprz�onymi dzia�kami

przeciwlotniczymi mierzy� dok�adnie mi�dzy dwie. spienione bruzdy, kt�re mija�y
go o par� jard�w. Natomiast z ty�u, od strony rufy �Vogue'a�, zbli�a� si�
g�o�ny, coraz wy�szy �wist i szum nurkuj�cych bombowc�w.

Taylor bez rozkazu w ostatniej chwili przerzuciďż˝ w ich kierunku ogieďż˝ swoich

vickers�w, a Pawe� wydaj�c komend� na ster dostrzeg� przyczyn� tego
zaskoczenia: obserwator sektora rufowego le�a� rozci�gni�ty na pok�adzie,
zapewne ci�ko ranny lub zabity.

Okr�t, id�c niemal pe�n� pr�dko�ci�, po�o�y� si� g��boko

na burt�, skr�ci� w prawo i tylko dzi�ki temu unikn�� bezpo�redniego
trafienia. Lecz od�amki bomb o wczesnych zapalnikach sypn�y si� po nim jak grad,
pustosz�c pok�ad i k�ad�c trupem jeszcze dw�ch ludzi.

Pawe� poczu� uderzenie w ty� g�owy, od kt�rego zamroczy�o go na

chwil�. Instynktownie chwyci� si� por�czy i sta� chwiej�c si� na nogach,
podczas gdy w uszach j�cza�y mu rozko�ysane dzwony, a ga�ki oczne rozsadza�
pulsuj�cy b�l. Zacisn�� z�by, �eby nie krzykn�� ze zgrozy: b�ysn�o mu
w my�li, �e o�lep�.

Uni�s� powieki i ujrza� �wiat�o, a potem drgaj�ce, m�tne zarysy pomostu,

dzia�o rzygaj�ce ogniem, postaci arty-lerzyst�w i daleko na l�ni�cej powierzchni
morza dwa w�oskie �cigacze torpedowe id�ce teraz na przeci�cie kursu �Brown
Rangeraďż˝.

A wi�c �y� i widzia�! Z wolna odzyskiwa� tak�e s�uch i zmys�

r�wnowagi. M�g� ju� sta� nie trzymaj�c si� bariery. Tylko b�l w czaszce nie
ustawa�, a po karku za ko�nierz sp�ywa�a kroplami krew.

Ostro�nie dotkn�� tego miejsca i wyczu� pod palcami ostry od�amek. Nie

pr�bowa� go poruszy� i wyci�gn��; mog�oby to spowodowa� wi�kszy
krwotok.

To nic — pomyďż˝laďż˝. — Drasnďż˝o mnie tylko...
— Samoloty od zachodu! — zawoďż˝aďż˝ sygnalista. — Cztery klucze! Sze�� kluczy

samolot�w!

Nie wyjdziemy z tego — myďż˝laďż˝ Paweďż˝. — Niech siďż˝ stanie, byle prďż˝dko...
— Duďż˝y okrďż˝t na horyzoncie lewo trzydzieďż˝ci! — zapiaďż˝ sygnalista falsetem.

background image

Pawe� z wysi�kiem podni�s� lornet� i spojrza� w tamtym kierunku. Okr�t

szed� na zbli�enie, ale by� jeszcze daleko. M�g� by� ma�ym
kr��ownikiem lub niszczycielem.

Chyba nie rozpocznie ognia wcze�niej ni� za pi�tna�cie albo dwadzie�cia

minut — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝.

Spr�bowa� unie�� g�ow�, aby zobaczy� samoloty. B�l u podstawy

czaszki szamota� mu si� w m�zgu, oczy nabiega�y �zami, tak �e nic nie
m�g� dojrze�. Zawo�a� Taylora.

— Gdzie te samoloty? Wďż˝oskie czy niemieckie? Henry spojrzaďż˝ przez swojďż˝

lornet�, odnalaz� je w g�rze, cofn�� si� o krok, obejrza� si� na Paw�a i
spojrzaďż˝ znowu.

But they are... they are british fighters, sir!

93

— wy-jďż˝kn�� z bďż˝lu.

Pawe� z pasj� rzuci� ramionami, przy czym omal nie j�kn�� z b�lu.
Shut up, you fool!

94

2 — zgrzytn��. — Skďż˝d by siďż˝ tu wziďż˝y?!

Tego midshipman nie wiedzia�, ale upiera� si� przy swoim: zna� na pami��

sylwetki wszystkich brytyjskich i nieprzyjacielskich samolot�w: wbija� je sobie w
g�ow� przez kilka miesi�cy. I to by�y spitfire'y bez �adnych w�tpliwo�ci!

— Atakujďż˝! — zawoďż˝aďż˝. — Niech pan tylko spojrzy, sir! Teraz Paweďż˝

dostrzeg� go�ym okiem sp�ywaj�ce z g�ry

klucze. Dwa z nich nurkowa�y na pierzchaj�ce �cigacze, dwa inne rzuci�y si�

w pogoďż˝ za rozproszonymi bombowcami.

Ship's signaling, sir — powiedziaďż˝ sygnalista. — She's calling us

95

.

Give her recognition! — rozkazaďż˝ Paweďż˝ podziwiajďż˝c w duchu niewzruszenie

spokojny ton swego gďż˝osu. — Cease fire, mr Kelly!

96

— zawoďż˝aďż˝ gďż˝oďż˝niej.

Sygnalista sko�czy� nadawa� znaki rozpoznawcze i wypatrywa� przez lornet�

dalekich b�ysk�w aldisa.

-— Right answer, sir

97

— zameldowaďż˝ po chwili.

Right oh! — powtďż˝rzyďż˝ Paweďż˝.
Czu� si�, jakby by� �wiadkiem cudu, ale ani Henry Taylor, ani Charles Kelly, ani

�aden z marynarzy �Vogue'a� nie powinien by� tego zauwa�y�. Poza tym za�,
zanim �cud� zostanie wyja�niony, nale�a�o zaj�� si� realn�
rzeczywisto�ci�.

Tylko — ten odďż˝amek ďż˝elaza ponad karkiem... Musiaďż˝ pozbyďż˝ siďż˝ go, skoro

mia� my�le� i dzia�a� logicznie.

— Zawoďż˝aj pan Donalda — powiedziaďż˝ do Taylora, ktďż˝ry gapiďż˝ siďż˝ na

samoloty. — Niech tu przyniesie opatrunek i bandaďż˝. Dostaďż˝em odďż˝amkiem w
g�ow� i trzeba go stamt�d usun��.

Midshipman spojrza� na niego okr�g�ymi oczyma, w kt�rych dopiero po chwili

ukaza� si� b�ysk zrozumienia.

93

Ale� to s� brytyjskie my�liwce, panie. �Spitfire'y�! (ang.)

94

Milcz, g�upcze! (ang.)

95

Okr�t sygnalizuje. Wywo�uje nas (ang.).

96

Poda� mu rozpoznawcze (sygna�y). Zaprzesta� ognia! (ang.)

97

Odpowied� prawid�owa (ang.).

background image

— Pan? — wyjďż˝kaďż˝. — Pan jest ranny, sir?! My goodness!

98

— Przestaďż˝ zadawaďż˝ zbyteczne pytania i wznosiďż˝ okrzyki, snotty — zmitygowaďż˝

go Paweďż˝. — Nie mam czasu na konwersacjďż˝. Trochďż˝ mi siďż˝ ďż˝pieszy.

Zabiegi Samuela Donalda okaza�y si� bolesne i krwawe, ale o tyle skutecznie, �e

p�toracalowa �elazna drzazga zosta�a wyci�gni�ta z rany przy u�yciu
zwyk�ych szczypiec po�yczonych z motorowni. Po za�o�eniu prowizorycznego
opatrunku Pawe� by� wprawdzie blady jak papier i ocieka� kr�plistym potem, lecz
upewniwszy si�, �e istotnie by�o to tylko powierzchowne dra�ni�cie, z ca��
energi� zaj�� si� realn� rzeczywisto�ci�, jak to okre�la�.

Przede wszystkim �Vogue� podszed� do ton�cego �Vis-counta� i wzi��

na pok�ad jego dow�dc�, porucznika Busha, oraz pozosta�ych przy �yciu
dwudziestu dziewi�ciu ludzi, z kt�rych sze�ciu by�o rannych. Poniewa�
�Vogue� mia� pi�ciu zabitych i dwa razy tyle rannych, spo�r�d kt�rych jeden
wkr�tce skona�, w mesie urz�dzono tymczasowy lazaret, a zw�oki poleg�ych
u�o�ono wprost na pok�adzie.

Potem nadesz�a depesza radiowa z HMS �Duncan�, kt�ry by� jednym z trzech

niszczycieli towarzysz�cych lotniskowcowi �Ark Royal� i kt�rego ukazanie si� na
horyzoncie zwiastowa�o �w cud, rozstrzygaj�cy o zwyci�skim zako�czeniu
rozpaczliwej bitwy. To on w�a�nie przej�� sygna�y radiowe �Brown
Rangera�, a teraz zawiadamia�, �e b�dzie go eskortowa� a� do wieczora, i
pyta�, czy �Vogue� potrzebuje pomocy.

Pawe� podyktowa� kr�tki meldunek i poleci� Kelly'emu jego zaszyfrowanie.

Chcia� zobaczy�, co si� dzieje na pok�adzie w�oskiego �cigacza artyleryjskiego,
kt�ry ci�gle jeszcze dryfowa� o par� mil od ton�cego �Viscounta�, a
nast�pnie zatopi� go ogniem z dzia�a. Chcia� tak�e przekaza� rannych na �Ark
Royalďż˝, gdzie mieliby opiekďż˝ lekarskďż˝.

Kelly upora� si� z tym w kilka minut, a zaraz potem nadesz�a odpowied� z

�Duncana�: �Id� po rannych. Zrewidujcie �cigacz�.

By� to czterdziestodwutonowy zgrabny okr�cik uzbrojony w dzia�ko i dziesi��

cekaem�w oraz w wyrzutni� bomb g��binowych. Nazywa� si� �Avanti� i
pochodzi� ze stoczni w Monfalcone, gdzie zbudowano go przed niespe�na rokiem.
Boarding party wys�ana przez Paw�a pod dow�dztwem warrant-officera Christie
zasta�a na pok�adzie sze�ciu ludzi opuszczonych przez dow�dc�, kt�ry wraz z
kilku innymi zabra� ma�� szalup� motorow� i ulotni� si� wkr�tce po awarii.
Ci, kt�rzy pozostali, nie mieli najmniejszej ochoty na jakikolwiek op�r.

Jeden z nich byďż˝ mechanikiem i umiaďż˝ trochďż˝ po angielsku. Christie

wyrozumowa� z jego wyja�nie�, �e �cigacz zosta� unieruchomiony wskutek
przestrzelenia g��wnego przewodu doprowadzaj�cego paliwo do trzech silnik�w.
Obejrza� go dok�adnie i stwierdzi�, �e uszkodzenie da�oby si� prowizorycznie
naprawi� po prostu przez za�o�enie gumowego ko�nierza. Zapyta�, dlaczego
mechanik nawet nie pr�bowa� tego zrobi�, i otrzyma� odpowied�, �e wprawdzie
w podr�cznym magazynie �Avanti� znajdowa� si� zapasowy przew�d, ale �e

98

M�j Bo�e! (ang.)

background image

wymiana zaj�aby co najmniej p� godziny, a w�r�d paniki, jaka zapanowa�a na
�cigaczu, nikt o tym nie my�la�; za�oga by�a przekonana, �e lada chwila
zostanie zatopiony.

Warrant-officer na takie wyja�nienia wzruszy� tylko pogardliwie ramionami. Nie

mog�o mu si� pomie�ci� w g�owie, aby jakikolwiek marynarz m�g�
opu�ci� nowy, doskonale uzbrojony i prawie nie uszkodzony okr�t z tak b�ahego
powodu.

Trzy szybkoobrotowe motory �Isotta Fraschini� o mocy 3500 KM wzbudzi�y jego

szczery zachwyt. W�oski mechanik twierdzi�, �e pozwalaj� na rozwini�cie
pr�dko�ci czterdziestu sze�ciu w�z��w.

�adnych dokument�w na �cigaczu nie znalezicno. Dow�dca zabra� je z sob�.
Christie dodaďż˝ jeszcze, ďż˝e — o ile mu wiadomo — na stoczni White'a w Coves przed

wybuchem wojny zbudowano niewielkďż˝ seriďż˝ podobnych, choďż˝ nieco mniejszych
�cigaczy, r�wnie� z motorami �Isotta Fraschini�, ale ich pr�dko�� nie
przekracza�a czterdziestu w�z��w.

— Te im siďż˝ udaďż˝y... — westchn��.
Pawe� domy�la� si� znaczenia jego westchnie� i pochwa�. Szkoda by�o

zatapia� taki okr�t. Sam zastanawia� si�, czy nie mo�na by zaholowa� go do
Gibraltaru.

Z pocz�tku taki pomys� wyda� mu si� niewykonalny, zw�aszcza wobec straty

�Viscounta�. �Vogue� by� przeznaczony do eskorty �Brown Rangera�;
mia� czuwa� nad jego bezpiecze�stwem, nie holowa� pryzy. Ale skoro istnia�a
mo�liwo�� szybkiego uruchomienia silnik�w �Avanti�...

Mďż˝gďż˝bym go obsadziďż˝ ludďż˝mi Busha —- myďż˝laďż˝. — Jeďż˝eli Christie

rzeczywi�cie w p� godziny da sobie rad� z tym przewodem, sprawa holowania odpada.

Waha� si�, czy ma zapyta� o pozwolenie na podj�cie takiej pr�by, ale w

ko�cu postanowi� podj�� j� na w�asn� odpowiedzialno��. Porozumia�
si� tylko z porucznikiem Bushem co do wypo�yczenia za�ogi na �Avanti� i wraz z
niďż˝ odkomenderowaďż˝ tam Roberta Christie oraz Hen-ry'ego Taylora.

Zaraz potem zjawi� si� HMS �Duncan� i zabrawszy rannych oraz je�c�w

natychmiast zawr�ci�, aby dogoni� �Brown Rangera�, a �Vogue� ruszy� w
�lad za nim holuj�c sw� zdobycz.

Tymczasem �Viscount� zaton�� prawie niepostrze�enie, w ostatniej chwili

�egnany salutem bandery swego bratniego okr�tu, gdy ju� nad powierzchni� morza
stercza� tylko jego niski maszt z anten�, i Pawe�, z�o�ywszy kondolencje
milcz�cemu jak g�az Bushowi, nakaza� odb�j alarmu bojowego.

background image

ROZDZIA� PI�TNASTY

Kochany nie rozdzieraj mi serca — mďż˝wiďż˝a Chevrette. — Posďż˝uchaj: bije tylko dla

ciebie!

— Wiďż˝c dlaczego odchodzisz? — pytaďż˝ Paweďż˝. — Dlaczego nie chcesz ze mnďż˝

zostaďż˝?

Nie odpowiada�a. U�miecha�a si� tylko smutnie, na sw�j dziecinny spos�b,

pochylaj�c g�ow� na bok i patrz�c na niego oczyma, w kt�rych b�yska�y
�zy. Chcia� j� obj�� i zatrzyma�, ale nie m�g� si� poruszy�: �elazna
obr�cz, kt�r� mia� na g�owie, zaciska�a si� bole�nie, ilekro�
pr�bowa� zrobi� krok naprz�d. M�g� tylko sta� w miejscu, przy czym nogi
omdlewa�y mu ze znu�enia, a mi�nie opanowywa� bezw�ad.

By�o to nad wyraz m�cz�ce, czasem nawet przera�aj�ce jak parali�. Lecz

stokro� bardziej cierpia� wskutek niemo�no�ci porozumienia si� z Chevrette,
kt�ra zdawa�a si� go nie s�ysze�, jakby ich rozdziela�a gruba, idealnie
przezroczysta kryszta�owa p�yta. Na pr�no wo�a�, na pr�no prosi� i
zaklina�, na pr�no usi�owa� j� przekona�, �e wcale nie przesta� jej
kocha�. Bliski, wyra�ny obraz stopniowo zaciera� si�, kryszta�owa p�yta
m�tnia�a, a Chevrette oddala�a si� i zaczyna�o si� dzia� co� innego.
Pozostawa� tylko l�k, b�l w sercu i w um�czonej, �ciskanej �elazn�
obr�cz� g�owie.

Czasem zjawia� si� Indio i opowiada� co�, czego z kolei Pawe� nie m�g�

zrozumie�, jakby ta opowie�� p�yn�a w jakim� fantastycznym, nie istniej�cym
j�zyku. Indio przeistacza� si� w Masona, kt�ry nalega�, aby Pawe� wyda� mu
wszystkich hiszpa�skich przewodnik�w z Espad�n, a za nim skrada� si� kapitan
Obuchowski z automatem gotowym do strza�u i mo�na si� by�o domy�la�, �e
to on w�a�nie ma ich rozstrzela�. Potem wtacza� si� d�ugi, czarny poci�g,
j�cza�y zderzaki wagon�w, a Pawe� sta� na stopniu i z przera�eniem widzia�
zbli�aj�c� si� przepa�� na miejscu, gdzie przedtem by� most. Lecz poci�g
przeje�d�a� nad przepa�ci� i zatrzymywa� si� przed domem na rue Valdonne
w Marsylii. Pawe� budzi� si� i u�wiadamia� sobie, �e jest w ma�ym
mieszkaniu, do kt�rego przyjecha� z Montpellier ci�arowym samochodem Roberta
Dufrata. S�ysza� szmer za drzwiami i oczekiwa�, �e za chwil� wejdzie Chevrette
nios�c tac� ze �niadaniem i u�miechnie si� do niego, nalewaj�c mu herbat�.

Tak, to by�a Chevrette! Mia�a na sobie bia�y kitel lekarski i bia�y czepek z

background image

czerwonym krzy�em na g�owie, a jej zgrabna posta� zdawa�a si� unosi� w
powietrzu. Je�eli pr�bowa� do niej przem�wi�, k�ad�a palce na jego ustach,
nakazuj�c mu milczenie, i wtedy wiedzia�, �e jest chory, a ona piel�gnuje go i czuwa
nad nim w du�ym, jasnym pokoju o wysokich oknach, kt�re ko�ysz� si� w
g�r� i w d�, jak na morskiej fali.

Powtarza�o si� to wiele razy, z rozmaitymi wariantami, a� kiedy� �w jasny

pok�j przesta� si� ko�ysa� i Pawe� zrozumia�, �e to, na co patrzy, nale�y
do innego, realnego i dotykalnego �wiata, �e nie ma na g�owie �elaznej obr�czy,
tylko banda�, i �e sta�o si� z nim co�, czego na razie nie mo�e sobie
przypomnie�. Nie by�. jednak jeszcze zupe�nie pewien, czy wszystko, co widywa�
dot�d, by�o tylko snem, gor�czkowymi majaczeniami i przywidzeniami.

Chevrette — pomyďż˝laďż˝. — Czy Chevrette znajduje siďż˝ gdzieďż˝ _w pobliďż˝u?
Zapragn�� j� zobaczy� zaraz, natychmiast!
— Chevrette! — powiedziaďż˝ gďż˝oďż˝no.
Bia�a posta� zmaterializowa�a si� w otwartych drzwiach.
Ale to nie by�a Chevrette: mia�a twarz pomarszczon�, a spod czepka z czerwonym

krzy�em wymyka�y si� jej siwe w�osy.

Pawe� zamkn�� oczy z uczuciem �alu i rozczarowania.
Jestem w szpitalu — pomyďż˝laďż˝.
Z wolna zacz�� sobie przypomina� zdarzenia, kt�re w jego umy�le

przebiega�y bez sk�adu, chaotycznie, jak na, pozrywanej i �le sklejonej ta�mie
filmowej.

Ujrza� si� na pok�adzie �Vogue'a� z angielsk� ksi��k� do

odprawiania modlitw. Sko�czy� odczytywa� jaki� tekst i da� znak ludziom przy
wystaj�cej za burt� desce, na kt�rej spoczywa�y zw�oki kapitana Kinneara zaszyte
w p��tno i przys�oni�te brytyjsk� flag�. Deska pochyli�a si� nad wod� i
cia�o dow�dcy zsun�o si� w morze. Woda by�a czerwona jak krew od blask�w
zachodz�cego s�o�ca. Plusn�a i zamkn�a si� nad Kinnearem, a potem przyj�a
jeszcze pi�ciu poleg�ych marynarzy.

Przedtem — czy moďż˝e potem? — nie potrafiďż˝ tego w tej cli wili ustaliďż˝. — Union

Jack zatrzepota� na rufie w�oskiego �cigacza. By� to sygna� Taylora, ze Christe
upora� si� z napraw� silnik�w i �e �Avanti� puszcza hol. Gdy ruszy�
naprz�d o w�asnych si�ach i z miejsca nabra� p�du, a nast�pnie, wykonawszy
kilka zakr�t�w, zawr�ci� i przeszed� za ruf� �Vogue'a�, Pawe�
pomy�la�, �e chyba nigdy jeszcze nie widzia� r�wnie pi�knego, zwrotnego i
szybkiego okr�tu tej klasy.

W �lad za tym wspomnieniem przemkn�y inne: �mier� Kinneara, atak

samolot�w torpedowych, zatopienie okr�tu podwodnego, wybuch torpedy, kt�ra
uwi�z�a w wyrzutni w�oskiego �cigacza, seria bomb u burty �Vogue'a�,
ton�cy �Yiscount�, nocny marsz w eskorcie �Brown Rangera� i dalej jaka�
pustka, co�, czego ju� nie m�g� wy�owi� z pami�ci.

A teraz jestem z szpitalu — pomyďż˝laďż˝ znowu i otworzyďż˝ oczy, aby siďż˝ o tym

przekonaďż˝.

Tak, to by� ten sam pok�j o wysokich oknach i bia�ych �cianach, i drzwiach

uchylonych, za kt�rymi wida� by�o d�ugi korytarz. Pachnia�o karbolem, cho�
okna by�y otwarte, a wko�o panowa�a cisza i tylko zab��kana mucha

background image

brz�cza�a blisko g�owy Paw�a.

Siwa piel�gniarka stan�a zn�w w progu i patrzy�a ra niego badawczo, wi�c

uda�, �e �pi.

Chcia� by� sam, chcia� oswoi� si� z faktem, �e wraca mu przytomno��,

zanim si� dowie, co zasz�o podczas owej pustej przerwy mi�dzy noc� na morzu a
przebudzeniem w szpitalu. Przede wszystkim zaďż˝ chciaďż˝ jeszcze raz ujrzeďż˝ Chevrette.

Chevrette? Nie ma jej tu przecieďż˝ — pomyďż˝laďż˝ ze smutkiem. — Zostawiďż˝em jďż˝

w Marsylii.

Ta �wiadomo�� zaci��y�a mu jak krzywda, kt�rej nie m�g� okupi�

i naprawiďż˝.

Muszďż˝ po niďż˝ pojechaďż˝ — myďż˝laďż˝. — Muszďż˝ jej powiedzieďż˝...
Co jej mia� powiedzie�? Miesza�o mu si� w g�owie. Zacz�� spada� z

wysoka w mi�kk�, ciep�� ciemno��, a wszystkie my�li ulatywa�y tam,
wysoko, na powierzchni�, gdzie zosta� pok�j szpitalny, brz�cz�ca mucha i lekki
zapach karbolu. Pogr��y� si� w d�ugi, pokrzepiaj�cy sen bez �adnych
marzeďż˝.

W czwartym tygodniu pobytu w szpitalu Pawe� zacz�� -przychodzi� do zdrowia

po niebezpiecznej infekcji, jaka wywi�za�a si� wskutek zanieczyszczenia odniesionej
rany. Okaza�o si� przy -tym, �e mia� naruszon� ko�� potyliczn� i

:

�e jej

drobny od�amek utkwi� pomi�dzy zewn�trzn� a �rodkow� opon�
m�zgow� powoduj�c meningitis tunica arachnoidea, co zdaniem doktora d'Estamga
mog�o si� fatalnie sko�czy�. D'Estaing sam zaj�� si� t� spraw� i
g��wnie jemu oraz odporno�ci swego organizmu Pawe� zawdzi�cza�
pomy�lny wynik kuracji.

W pierwszych dniach listopada m�g� ju� wstawa� na par� godzin; pozwolono

mu te� troch� czyta� i przyjmowa� kr�tkie odwied�my. Interesowa�a go
najbardziej sytuacja we Francji, poniewa� nadal my�la� o Chevrette, jak nigdy
przedtem. Ze stron tygodnik�w i czasopism wy�owi� mi�dzy, innymi wiadomo��
o zg�adzeniu pu�kownika Holtza, niemieckiego komendanta Nantes, oraz o masowych
egzekucjach patriot�w francuskich w tym mie�cie, a tak�e w Bordeaux i w
Chateaubriand. Wprawdzie wszystko to dzia�o si� w strefie okupowanej, ale Chevrette
wielokrotnie tam bywa�a, zanim Pawe� j� pozna�. Powiedzia�a mu, �e jej
miejsce jest we Francji, w szeregach R�sistance; �e zostaje,, bo �czuje si� tam
potrzebna. Czy nie spotka�o jej co z�ego?..

Raz zapyta� Toma Masona, czy nie s�ysza� nic o jej losie. Wiedzia�, �e

�Dogfish� i �Seawolf� zn�w kursuj� pomi�dzy Zatok� Lyo�sk� a
Gibraltarem, wi�c. Tom. m�g� mie� o niej jakie�, wiadomo�ci. Lecz Tom
przecz�co pokr�ci� g�ow�. Nazwisko Suzanne Ferton nie figurowa�o na li�cie
francuskich wsp�pracownik�w Intelligence Service, wi�c nie interesowa� si�. jej
osob�. Obieca� tylko, �e przy sposobno�ci zapyta o ni� Obuchow-skiego i
Kadulskiego.

Pawe� wyni�s� z tej kr�tkiej rozmowy wra�enie, jakby Mason co� przed nim

ukrywaďż˝ lub jakby nie mďż˝gďż˝ powiedzieďż˝ mu czegoďż˝, co — byďż˝ moďż˝e —
stanowi�o s�ynny military secret. Nurtowa� go niepok�j, kt�rego stara� si� nie
okazywa�, ale mia� z�e przeczucia i nie m�g� si� ich pozby�.

background image

W po�owie listopada przyby� do Gibraltaru Ignacy Tatar i natychmiast zjawi� si�

w szpitalu. Paweďż˝ ucieszyďż˝ siďż˝ serdecznie. Indio siedziaďż˝ u niego przez godzinďż˝ i
opowiada� o swoich niebywa�ych przygodach. By� �po tamtej stronie�, to znaczy
w Hiszpanii, w g�rskim pasie granicznym, w Sierra de Aroche i de Gata, w Valverde i Villar
Formoso, i w kilku innych miejscowo�ciach, kt�rych mieszka�cy trudnili si�
przemytem. Przedosta� si� tam na �yczenie majora Prouty, kt�ry �wzi�� go
pod w�os�. Chodzi�o o zorganizowanie trasy dla zbieg�w, a przede wszystkim dla
lotnik�w zestrzelonych nad Francj�, w�r�d kt�rych byli tak�e Polacy.

Indio wywi�za� si� z tego zadania ku wielkiemu zadowoleniu majora, ale

odrzuci� jego propozycj� dalszej sta�ej wsp�pracy z brytyjskim wywiadem; chcia�
wr�ci� do Gibraltaru w nadziei, �e zn�w b�dzie p�ywa� z Paw�em, a w
ka�dym razie postanowi� zosta� w marynarce wojennej.

W Lizbonie widzia� por. Bilskiego i Szczyg�a, kt�rzy sp�dzili par� miesi�cy

w Miranda del Ebro, zanim ich stamt�d zwolniono i deportowano do Portugalii. Mia�
te� wiadomo�� o innych rozbitkach z �Galano�. Wszystkim w ko�cu uda�o
si� wydosta� z Hiszpanii, z wyj�tkiem Paprotnego, kt�ry podobno zmar� w
Mirandzie wskutek bestialskiego pobicia przez stra�nik�w obozu.

Pawe� pami�ta� rozstanie z Paprotnym w Espad�n, kiedy to zapewnia� go,

�e spotkaj� si� w Gibraltarze. Pami�ta�, jak m�odziutki nadterminowy kapral
lotnictwa przyby� na �Galano� i jak zmaga� si� z chorob� morsk�, aby
sprosta� obowi�zkom pomocnika w motorze, kt�re ochotniczo przyj��. Zawsze
by� dzielny i zawsze mo�na by�o na niego liczy�. A przy tym �ywi�
niezachwiane zaufanie do Pawďż˝a — i oto raz tylko zawiďż˝dďż˝ siďż˝, przypďż˝acajďż˝c
�mierci� lojalne wykonanie jego rozkazu.

— Miaďż˝ pecha — powiedziaďż˝ Indio. — Bardzo go lubiďż˝em i moďż˝e mi pan

wierzy� albo nie, wola�bym sam trafi� do Mirandy zamiast niego.

— I ja — westchn�� Paweďż˝. — Czujďż˝ siďż˝ tak, jakbym go wydaďż˝ w rďż˝ce

Seguridad. Mam go na sumieniu...

Indio obruszyďż˝ siďż˝.
— Niechďż˝e pan nie mďż˝wi takich rzeczy, jefďż˝! Na sumieniu! Na sumieniu_ mogďż˝

go mie� ci �ajdacy z obozu, tylko �e oni dawno sprzedali swoje sumienia i zapomnieli,
co to takiego!

Zacz�� opowiada� o czym� innym, czego Pawe�, pogr��ony we

w�asnych my�lach, prawie nie s�ucha�, p�ki nie pad�o nazwisko
Seredyďż˝skiego. Wtedy zapytaďż˝, czy nie ma wiadomoďż˝ci stamtďż˝d — z Perpignan, z
Marsylii i w og�le z Francji.

Wyda�o mu si�, �e Indio nie od razu zrozumia�, o co mu chodzi, bo na chwil�

umilk�, jakby zak�opotany czy te� zmieszany. Ale zanim Pawe� zd��y�
sformu�owa� inaczej to pytanie, odrzek�, i� nie wie nic nowego.

— To znaczy mam wraďż˝enie, ďż˝e wszystko siďż˝ tam odbywa podobnie jak przedtem

— wyjaďż˝niďż˝. — W kaďż˝dym razie wiďż˝kszo�� zbiegďż˝w przechodzi przez
plac�wk� �doktora� w Perpignan, a niekt�rzy znaj� Aposto�a albo
przynajmniej coďż˝ o nim sďż˝yszeli. Niewielu ich widziaďż˝em, jefďż˝ — dodaďż˝.

Wypaliďż˝ jeszcze papierosa, zapytaďż˝, czy Paweďż˝ nie potrzebuje czegoďż˝, co

m�g�by mu przynie�� lub za�atwi�, powiedzia�, �e na razie przebywa na
stacji zbornej i ma kwater� na s/s �Baltimore�, obieca�, �e za par� dni zn�w tu
wst�pi, i odszed�.

background image

Tej nocy Pawe� d�ugo nie m�g� zasn��. Wydawa�o mu si�, �e Tatar,

podobnie jak major Mason, wie o czym�, co dotyczy Chevrette, i �e nie chce mu tego
powiedzie�. Przychodzi�y mu do g�owy rozmaite przypuszczenia i domys�y,
kt�rych nie m�g� odp�dzi�, i dopiero nad ranem zapad� w gor�czkowy sen
pe�en m�cz�cych wizji.

Odt�d mimo woli zacz�� podejrzewa� i bacznie obserwowa� nie tylko Masona

i Tatara, ale niemal ka�dego, z kim si� styka�. Na pr�no stara� si� zwalcza�
t� obsesj�, przypisuj�c j� wyczerpaniu nerwowemu po przebytej chorobie. Jego
my�l uporczywie wraca�a do owej tajemnicy, kt�rej nie chciano mu wyjawi�.

Kilkakrotnie odwiedzi�a go Wanda, lecz te odwiedziny za pierwszym razem

zaskoczy�y go i zmiesza�y, bo zupe�nie o niej zapomnia�, a gdy pr�bowa�
nawi�za� do poprzedniej swobody, jaka cechowa�a ich spotkania, pr�ba zawiod�a:
by� roztargniony i skr�powany; atmosfera sympatii i szczero�ci rozwia�a si�, jak
s�dzi�, na zawsze, poniewa� i Wanda nale�a�a do spisku.

Ale Wanda bynajmniej nie zrezygnowa�a z dalszych odwiedzin. By�a cierpliwa,

wyrozumia�a i uparta. Poniewa� Pawe� przewa�nie milcza� i zaledwie
p�s��wkami odpowiada� na jej pytania, zaniecha�a pyta� i zacz�a m�wi�
sama.

Z pocz�tku udawa�, �e jej nie s�ucha, ale nie zra�a�a si� tym.

Wiedziaďż˝a, co go moďż˝e interesowaďż˝. Byďż˝a na przykďż˝ad dobrze poinformowana —
chyba przez Masona? — o rďż˝nych sprawach w mniejszym lub wiďż˝kszym stopniu
zwi�zanych z wynikami bitwy stoczonej w obronie �Brown Rangera�. Pawe�
dowiedzia� si� mi�dzy innymi, �e porucznik Bush obj�� dow�dztwo
�Vogue'a� po Kinnearze oraz �e zdobycie i przyprowadzenie �Avanti� do
Gibraltaru spotka�o si� z uznaniem sztabu. W�oski �cigacz zosta� szczeg�owo
zbadany i wypr�bowany przez komisj� techniczn�, a jej sprawozdanie przes�ano do
Admiralicji w Londynie.

Tymczasem �Avanti� sta� w doku, gdzie zdj�to z niego ca�e uzbrojenie, aby je

zast�pi� samoczynn� broni� angielsk�, co wskazywa�o na zamiar w��czenia
tego okr�tu do jakiego� zespo�u bojowego, a w ka�dym razie na perspektyw� jego
dalszej s�u�by wojennej.

Po kilku dniach Pawe� spostrzeg�, �e monologi Wandy i sama jej obecno��

dzia�aj� koj�co na jego rozdra�nienie. Gdy raz nie przysz�a o zwyk�ej porze, nie
m�g� si� doczeka� i wymkn�� si� na jej spotkanie. Dotar� a� do
�elaznych sztachet oddzielaj�cych pawilon, w kt�rym pracowa�a, usiad� na
�awce i wypatrywa� jej grzej�c si� w ciep�ych jeszcze promieniach listopadowego
s�o�ca.

Trwa�o to dosy� d�ugo i straci� ju� nadziej�, �e j� tego dnia zobaczy,

gdy ukaza�a si� w drzwiach g��wnego wej�cia. Nie by�a sama: towarzyszy�
jej Tom Mason i jaki� m�czyzna w cywilnym ubraniu, kt�rego posta� wydawa�a
si� Paw�owi znajoma.

Zeszli po kilku stopniach na asfaltow� drog� obramowan� �ywop�otem i

przystan�li na jej skrzy�owaniu z alej� prowadz�c� do oddzia�u urazowego.
Pawe� nie widzia� ich teraz, ale by� tak blisko, �e chc�c nie chc�c s�ysza�
niekt�re fragmenty tocz�cej si� rozmowy. W pierwszej chwili nie podchwyci� nawet

background image

sensu dochodz�cych go s��w; nie by� ich ciekawy; usi�owa� natomiast
przypomnie� sobie, do kogo nale�y niski ton g�osu, jakim by�y wypowiadane.

— ďż˝aden z nas nie przypuszczaďż˝, ďż˝e jďż˝ to spotka — powiedziaďż˝ mďż˝czyzna w

cywilnym ubraniu. — Przyjechaďż˝a w ostatniej chwili, zanim dworzec kolejowy zostaďż˝
otoczony, ale zorientowa�a si� natychmiast, �e na co� si� tam zanosi, i na
szcz�cie nie posz�a wprost do Fragonarda, tylko na Saint Jean.

Mason pyta� o co�, czego Pawe� nie dos�ysza�, w tej samej bowiem chwili

stan�a mu przed oczyma zmi�ta, zm�czona twarz o zaci�ni�tych ustach i
obrzmia�ych powiekach, kt�r� po raz pierwszy zobaczy� w �wietle latarni
kotwicznej w ma�ej zatoczce u brzeg�w Algieru.

George! — pomyďż˝laďż˝. — G. F. Morgan!
To odkrycie zelektryzowa�o go. Chcia� wsta�, ale nast�pne zdanie

wypowiedziane przez rzekomego dziennikarza przyku�o ca�� jego uwag�.
Wstrzyma� oddech i s�ucha�.

— Byďż˝a w mďż˝skim ubraniu — odrzekďż˝ George na pytanie Masona. — I miaďż˝a

obci�te w�osy. Mog�a uchodzi� za ch�opca.

Tom wtr�ci� zn�w jak�� uwag�, a Wanda powiedzia�a:
— Teraz rozumiem... To byďż˝o wtedy, w lipcu...
— Miaďż˝a przy sobie raporty z Paryďż˝a, o ktďż˝re byďż˝ taki gwaďż˝t — mďż˝wiďż˝

dalej George zwracajďż˝c siďż˝ zapewne do Masona. — ďż˝V-18ďż˝ o ile pamiďż˝tam. Ci
g�upcy wys�ali j� z nimi, cho� by�a spalona i w jednej, i w drugiej strefie. Kazali
jej to wszystko oddaďż˝ Fragonardowi, a potem wyparowaďż˝ z Francji. Ale Fragonard byďż˝
ju� aresztowany, a kierownik polskiej plac�wki gdzie� przepad� i rzeczywi�cie
zanosi�o si� na generaln� wsyp�. Mieli�my pod r�k� tylko jakiego� starego
rybaka, kt�rego Simon po mnie przys�a�. Ale po pierwsze �adne z nas trojga nie
zna�o go na tyle, aby mu powierzy� te raporty, a po drugie dla niej by�a to najlepsza
sposobno�� ucieczki. Simon wr�czy� jej z powrotem kopert� z ca��
zawarto�ci� i powiedzia�, �e �Galano� czeka w zwyk�ym miejscu.
Wiedzieli�my, �e droga przez redut� jest nadal otwarta i �e Rubis b�dzie czeka�
na tych z Canet, wi�c wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa powinna by�a
zd��y�. Po�egnali�my si� i Simon zabra� mnie na dworzec, niestety troch�
za p�no, bo ju� tam byli �andarmi i policja. Nie mogli�my wyjecha�, cho�
mia�em bardzo pilne sprawy do za�atwienia w... no, mniejsza z tym gdzie. Zreszt� nie o
to chdzi. B�d� si� streszcza�. Prawdziwy alarm zacz�� si� ko�o p�nocy,
kiedy przyjechali Niemcy na samochodach i motocyklach. Ale ona wysz�a po godzinie
dziesi�tej, wi�c musia�a ju� by� niedaleko fortu, a �Galano� jeszcze tam
czeka�, bo jego radiotelegrafista tu� przed zwini�ciem polskiej kr�tkofal�wki
rozmawia� z operatorem w Perpignan i pyta�, kiedy wreszcie przyb�d�
pasa�erowie. To nas uspokoi�o co do los�w raportu i jej samej naturalnie. Wiedzia�a,
�e �V-18� za wszelk� cen� musi dotrze� do Gibraltaru, i to jak najpr�dzej.
Gdyby nie spotka�a tych dw�ch zab��kanych zbieg�w, zapewne zd��y�aby
na czas znikn�� w zaro�lach i �aden z motocyklist�w by jej nie dostrzeg�. Dalej
juďż˝ Wiecie: uratowaďż˝a ca�� sieďż˝ Rďż˝sistance — kilkuset najcenniejszych ludzi —
kosztem w�asnego �ycia. To brzmi troch� patetycznie, prosz� pani, ale niemniej tak
istotnie by�o. My�l�, �e powinna pani powiedzie� mu o tym, nieprawda�, Tom?

Pawe� nie s�ysza� ju� ani odpowiedzi Masona, ani dalszego ci�gu rozmowy.

Wsta� i zacz�� wolno i�� z powrotem w stron� swego pawilonu.

background image

Sam r�wnie� wiedzia�, co by�o dalej; patrzy� na to w�asnymi oczyma, z

niewielkiej odleg�o�ci, nie domy�laj�c si�, kim by� m�odziutki ch�opiec,
kt�ry zgin�� od kul z niemieckich automat�w. Widzia� go, jak biegnie w �wietle
reflektorďż˝w, i nagle — dopiero teraz, w tej chwili! — przypomniaďż˝ sobie wyďż˝cig na
jakim� polu, przed burz�, w kt�rym zosta� pokonany przez Chevrette.

A wi�c by� �wiadkiem jej �mierci i nie uczyni� nic, aby j� ocali�...
Ale c� m�g�by uczyni�? Gdyby wiedzia�, gdyby rzuci� si� j�

ratowa�, z pewno�ci� zgin��by tak samo jak ona, lecz prawdopodobnie
poci�gn�oby to za sob� �mier� innych mo�e ca�ej za�ogi kutra, mo�e
nawet wszystkich zbiegďż˝w. A ďż˝w nieszczďż˝sny raport ďż˝V-18ďż˝ — wpadďż˝by
zapewne w rďż˝ce gestapo i co za tym idzie — ďż˝kilkuset najcenniejszych ludzi z
R�sistance� posz�oby pod �cian�.

Chevrette zdawa�a sobie z tego spraw�. Wiedzia�a te�, �e na pewno zginie,

je�li zacznie biec w kierunku Canet. Wiedzia�a ponadto, �e mo�e si� uratowa�,
je�li po�wi�ci tamtych dw�ch, kt�rym wskaza�a drog� i wr�czy�a
kopert� z dokumentami. Czeka�o j� b�d� ocalenie i po��czenie si� z
Paw�em, b�d� �mier�. Sama, z ca�� �wiadomo�ci� dokona�a
wyboru.

George musia� donie�� o tym Masonowi w swoim sprawozdaniu, a je�li nawet

Tom nie zna� wszystkich szczeg��w, to przecie� orientowa� si� og�lnie w
przebiegu zdarzeďż˝.

Oszczďż˝dzaďż˝ mnie — pomyďż˝laďż˝ Paweďż˝. — A teraz zďż˝oďż˝yli tďż˝ sprawďż˝ w

r�ce Wandy, �eby unikn�� k�opot�w ze mn�... Prawdziwie po m�sku!

Us�ysza� za sob� kroki i obejrza� si�.
Doktor Wanda Borucka sz�a pr�dko za nim, z r�kami w kieszeniach lekarskiego

kitla, z opuszczon� g�ow� i oczyma utkwionymi w ziemi�.

Stan�� i czeka� na ni� oparty na lasce. Zobaczy�a go dopiero o kilka krok�w

przed sob�. By�a widocznie zaskoczona.

— Paweďż˝! Co siďż˝ z panem dzieje? Co pan tu robi?
— Czekam na paniďż˝ — odrzekďż˝ z niejakim wysiďż˝kiem.
— Zatrzymali mnie trochďż˝ dďż˝uďż˝ej — powiedziaďż˝a. — Dlatego...
— Wiem — przerwaďż˝ jej. — Mister George i nasz przyjaciel Mason. Obarczyli paniďż˝

t� przykr� misj�. Ale ja ju� wszystko wiem. Nie b�dzie pani musia�a
powtarzaďż˝ mi tych wiadomoďż˝ci. Widzi pani, siedziaďż˝em tam na ďż˝awce i... —
wzruszyďż˝ ramionami. — To upraszcza ca�� sprawďż˝, nieprawdaďż˝?

U�miechn�� si� blado.
— Ostatecznie jest juďż˝ lepiej wiedzieďż˝, niďż˝... W kaďż˝dym razie — dziďż˝kujďż˝.

Pani by�a bardzo dobra i bardzo wyrozumia�a.

Ma�y, zgrabny �cigacz artyleryjski ko�ysa� si� lekko u nabrze�a stoczni,

zwr�cony dziobem ku pontonowi o drewnianym pok�adzie. Na pontonie zgromadzi�a
si� niewielka grupa oficer�w z comrnanderem Olsenem, kt�ry zast�powa� szefa
sztabu; na nabrze�u sta�a za�oga ze starszym bosmanen Tatarem, na pok�adzie
ďż˝cigacza — brygady robocze ze stoczni.

background image

Pawe� w nowym mundurze, z krzy�em Distinguish Ser-vice przypi�tym na piersi,

spogl�da� na odnowiony, �wie�o pomalowany i przezbrojony okr�t, kt�ry
Admiralicja postanowi�a przekaza� polskiej marynarce wojennej. Kapitan Tom Mason,
trzymaj�c w r�ku butelk� wina uwi�zan� do bia�o-czerwonej wst��ki
zwisaj�cej z dzioba, st�umionym g�osem udziela� fachowych rad pannie Boruckiej.

Olsen podszed� do niej i wskazuj�c dzi�b ,Avanti� rzek� z u�miechem:
Do your best, please

99

. Mason podaďż˝ jej butelkďż˝.

I name this ship ,,Chevretteďż˝ — powiedziaďż˝a Wanda pewnym gďż˝osem. — God

bless her and all that sail with her. Nadajďż˝ temu okrďż˝towi imiďż˝ ďż˝Chevretteďż˝ —
powtďż˝rzyďż˝a po polsku. — Niech mu Bďż˝g bďż˝ogosďż˝awi i niech ma w opiece
wszystkich, kt�rzy b�d� na nim �eglowa�.

Butelka zatoczy�a �uk i rozprysn�a si� uderzaj�c o burt�.
Splendid! — westchn�� Mason odejmujďż˝c dďż˝oďż˝ od daszka czapki i

przybierajďż˝c swobodnďż˝ postawďż˝. — Nam teďż˝ powinni dawaďż˝ coďż˝ do picia przy
takich uroczysto�ciach.

Trzykrotny okrzyk hurrah zainicjowany przez commandera i podj�ty przez wszystkich

obecnych zag�uszy� t� uwag�. Zaraz potem Olsen ze swoim adiutantem, a za nimi
Pawe� i komendant stoczni przeszli na nabrze�e i po trapie dostali si� na pok�ad ORP
�Chevrette�. Pawe� stan�� na pomo�cie naprzeciw commandera, adiutant za�
odczyta� rozkaz o przekazaniu okr�tu.

Do you accept this ship?

100

— zapytaďż˝ Olsen.

Yes, sir, I have the honour to accept this ship

101

— odrzekďż˝ Paweďż˝.

Komendant stoczni i jego ludzie zeszli z pok�adu. Ignacy Tatar wyda� komend� i

zaďż˝oga — szesnastu marynarzy — rďż˝wnym krokiem wmaszerowaďż˝a na okrďż˝t.

— Banderďż˝ podnieďż˝! — powiedziaďż˝ Paweďż˝.
Dwaj podoficerowie ruszyli na rufďż˝ i do masztu. Bandera i proporzec wolno

podjecha�y w g�r�. Z brzegu zn�w po trzykro� rozleg�o si� hurrah.

— Spocznij! — zakomenderowaďż˝ Paweďż˝.
Jego spojrzenie pobieg�o od bandery na ponton i spotka�o si� ze spojrzeniem

Wandy. Oboje u�miechn�li si� do siebie.

�cigacz artyleryjski �Chevrette� mia� wyruszy� z Gibraltaru noc� z

si�dmego na �smy grudnia w eskorcie konwoju zd��aj�cego do Anglii, poniewa�
otrzyma� przydzia� do polskiej flotylli �cigaczy operuj�cej w kanale La Manche, i w
zwi�zku z tym Pawe� od rana by� zaj�ty za�atwianiem spraw s�u�bowych.

Straci� na pr�no par� godzin w Polskiej Misji Morskiej, czekaj�c na

zapowiedzian� inspekcj� gen. Sikorskiego, kt�ry wraca� z podr�y do Rosji, a gdy
ostatecznie od�o�ono ow� inspekcj� na p�niej, musia� jeszcze z�o�y�
kilka oficjalnych wizyt.

Na szcz�cie nie zasta� prawie nikogo, poniewa� wi�kszo�� os�b, z

kt�rymi nale�a�o po�egna� si� przed opuszczeniem Gibraltaru, uczestniczy�a
w przyj�ciach i konferencjach odbywaj�cych si� z okazji przybycia polskiego
naczelnego wodza.

99

Zr�b to najlepiej, jak potrafisz, prosz� (ang.).

100

Czy pan przyjmuje ten okr�t? (ang.)

101

Mam zaszczyt przyj�� ten okr�t (ang.).

background image

Po po�udniu poszed� do szpitala, aby po raz ostatni zobaczy� si� z Wand�, ale

tak�e jej nie zasta�. Dr d'Estaing powiedzia� mu, �e Wanda pojecha�a do portu, aby
dopilnowa� zaokr�towania trzech swoich pacjentek na m/s �Ofir�, kt�ry zabiera
chorych, ci�ko rannych i inwalid�w do Anglii.

Pawe� mia� ju� niewiele czasu przed odpraw� dla kapitan�w konwoju i

dow�dc�w okr�t�w eskorty, ale chcia� bodaj na chwil� j� ujrze� przed
rozstaniem, u�cisn�� jej d�onie i powiedzie� jej...

Co w�a�ciwie mia� jej powiedzie�?... �e b�dzie o niej my�la�? �e nie

zapomni? �e b�dzie mu brakowa�o tych spotka� i rozm�w, i jej pogodnego
u�miechu?

To byďż˝a szczera prawda, lecz — chyba nie wszystko? Sam nie byďż˝ pewien, gdzie ma

swoje �r�d�o melancholijny smutek, jaki zakrad� mu si� do serca.

Wyraďż˝ne skďż˝onnoďż˝ci do melodramatďż˝w — pomyďż˝laďż˝ z ironiďż˝, zďż˝y na

siebie za te uczucia. — Jest wojna, ludzie ginďż˝, a ciaďż˝a polegďż˝ych sďż˝ ciďż˝sze niďż˝
kamienie, kt�re si� nosi na sercu.

Ten niezbyt udany aforyzm nic mu zreszt� nie pom�g�. Bardzo chcia�bym j�

zobaczyďż˝ — westchn��.

M/s �Ofir� sta� przy nadbrze�u przeznaczonym dla �eglugi pasa�erskiej.

Pawe� odnalaz� go bez trudno�ci i zosta� wpuszczony na pok�ad, a jaki�
sanitariusz wskaza� mu drog� do oddzia�u kobiecego.

By�y to cztery du�e kajuty po��czone wsp�lnym korytarzem. Na drzwiach

jednej z nich przypi�to kartk� z napisem: Doctor's cabin.

— Paweďż˝ zapukaďż˝ i usďż˝yszaďż˝ gďż˝os Wandy:
Come in

102

.

Mia�a na sobie bia�y kitel, jak w szpitalu, i by�a zaj�ta wypisywaniem jakich�

formularzy.

— Przyszedďż˝em siďż˝ poďż˝egnaďż˝ — powiedziaďż˝ Paweďż˝ chmurnie. — Dziďż˝ w

nocy wyruszam z tym konwojem.

— I ja takďż˝e — oďż˝wiadczyďż˝a z przekornie obojďż˝tnďż˝ minďż˝.
— Pani?! Na tym statku?
Unios�a lekko brwi z wyrazem niewinnego zdziwienia.
— Wcale niezďż˝y statek. Nie uwaďż˝a pan?
Pawe� poczu�, �e kamie�, kt�ry nosi� na sercu, zaczyna gwa�townie

traciďż˝ na wadze.

— Dlaczego mi pani o tym nie powiedziaďż˝a? — spytaďż˝ porywczo.
— Och, nie wiedziaďż˝am, ďż˝e to pana obchodzi.
— Nie wiedziaďż˝a pani! I, naturalnie, wcale pani nie wie, jak bardzo siďż˝ cieszďż˝! Nie,

sk�d�e?! Z diagnostyki niedostatecznie, doktorze! Albo z perfidnej dyplomacji celuj�co,
jak pani woli. Ja si� martwi�, szukam pani po ca�ym Gibraltarze, mobilizuj� ca��
si�� woli, �eby si� zanadto nie roztkliwia� z powodu rozstania z pani�, a pani
nawet siďż˝ tego nie domyďż˝la! Zdumiewajďż˝ce! Raczej — perfidne!

Wanda patrzy�a na niego jasnymi od u�miechu oczyma.

102

Prosz� wej�� (ang.).

background image

Perfer et obdura, labor hic tibi proderit olim

103

— powiedziaďż˝a podnoszďż˝c w

g�r� palec.

— Co to znaczy? — zapytaďż˝. — Nie znam ďż˝aciny.
— W Anglii z pewnoďż˝ciďż˝ znajdzie pan jakiďż˝ ďż˝aciďż˝ski sďż˝ownik, Pawle.

B�dzie mo�e lepiej, je�eli dopiero tam dokona pan przek�adu tej m�drej sentencji.

— I to juďż˝ wszystko?
— Na czas podrďż˝y — wszystko. Codziennie w poďż˝udnie bďż˝dďż˝ na pokďż˝adzie

spacerowym. Z lornetkďż˝.

Wyci�gn�a do niego r�k�.
— Do widzenia, Pawle.
— Drugďż˝ takďż˝e — powiedziaďż˝ i ucaďż˝owaďż˝ je kolejno. — Do zobaczenia, dobra

�aci�ska wr�ko!

Konw�j wyruszy� wkr�tce po zachodzie s�o�ca. Gdy mija� cie�nin�,

wszystkie radiostacje okr�towe przej�y wiadomo�� o japo�skim nalocie na Pearl
Harbour. Nazajutrz w po�udnie oficjalny komunikat obwie�ci�, �e Stany Zjednoczone
wesz�y do wojny po stronie Wielkiej Brytanii i jej sojusznik�w.

Pawe� sta� na pomo�cie ORP �Chevrette� z lornet� przy oczach. Lecz m/s

�Ofir� p�yn�� bardzo daleko, na czele skrajnej kolumny statk�w po przeciwnej
stronie szyku. Nie mo�na by�o dojrze� nawet jego pok�adu spacerowego.

Morze l�ni�o od s�o�ca, d�uga atlantycka fala obmywa�a burty

okr�t�w, oficerowie i obserwatorzy przeszukiwali przez szk�a niebo i powierzchni�
wody, wypatruj�c samolot�w i peryskop�w. Wojna trwa�a i drobne ludzkie sprawy
musia�y ust�pi� zar�wno jej bliskim, jak dalekim celom.

Krakďż˝w, styczeďż˝ 1959 — luty 1960

103

Zno� (przykro�ci) i panuj nad sob�; ten trud z czasem przyniesie ci korzy�� (�ac.).

background image

S�OWNIK

A . D u f r a t e t f i l s — A. Dufrat i syn (franc).
A b s y n t — mocna nalewka na zioďż˝ach (franc).
A c t i o n s t a t i o n s — pogotowie bojowe, alarm (ang.).
A k r — angielska miara powierzchni, okoďż˝o czterech tysiďż˝cy metrďż˝w

kwadratowych.

A 1 d i s — ďż˝wietlne urzďż˝dzenie sygnaďż˝owe zďż˝oďż˝one z silnego reflektora z

�aluzj�, kt�rej �ebra poruszane s� za pomoc� r�koje�ci.

A m i g o — przyjaciel (hiszp.).
A r t s d ď ż ˝ c o r a t i f s — zdobnictwo (franc).
A s d i c — aparat do wykrywania okrďż˝tďż˝w podwodnych.
B a t t l e - d r e s s — mundur polowy (ang.).
B e i d e w i n d — wiatr wiejďż˝cy od przodu, skoďż˝nie do osi podďż˝uďż˝nej statku.
B o a r d i n g p a r t y — oddziaďż˝ abordaďż˝owy, udajďż˝cy siďż˝ na podejrzany statek

celem sprawdzenia dokument�w lub na zdobyty okr�t dla obj�cia go w posiadanie
(ang.).

B o d e g a — piwnica, winiarnia (hiszp.)..
B o m — belka pozioma, do ktďż˝rej umocowuje siďż˝ dolny brzeg ďż˝agla.
B o r r a c h o — pijak, opďż˝j (hiszp.).
B R T — skrďż˝t oznaczajďż˝cy pojemno�� statku w tonach rejestrowych.
B u e n p r o v e c h o — dobrego apetytu (hiszp.).
C a b o — przylďż˝dek (hiszp.).
C a l a — zatoczka, przystaďż˝ (hiszp.).
C a m i o n — samochďż˝d ciďż˝arowy (franc).
C a m p a i g n m e d a l — jedno z brytyjskich pomniejszych odznaczeďż˝ wojennych.
C a p i t a i n e — kapitan (franc).
C a u d i l l o — wďż˝dz, np. Franco lub Hitler (hiszp.).
C e r t i f i c a t d e m e c a n i c i e n n a u t i q u e — ďż˝wiadectwo mechanika

�eglugi (franc).

C h e v r e t t e — sarenka (franc).
C o m m a n d e r

— stopieďż˝ oficerski w brytyjskiej marynarce wojennej

odpowiadaj�cy stopniowi komandora-porucznika.

C o n f e d e r a c i o n d e T r a b a j a d o r e s — federacja pracy (hiszp.).
C o p i t a — kieliszek, kolejka (hiszp.).
D i e s e l — typ silnika spalinowego na paliwo ciďż˝kie.
D i s t i n g u i s h S e r v i c e C r o s s — wojenne odznaczenie brytyjskie. Doctor' s

cabin — kajuta lekarza (ang.).

E f e n (F. N.) — automatyczny pistolet belgijski.

background image

E n g i n e e r w a r r a n t o f f i c e r — chor��y mechanik (ang.).
E s t a n o c h e — tej nocy (hiszp.).
F a l a n g a (ďż˝spaniola) — organizacja faszystowska utworzona w Hiszpanii w roku

1932, p�niej partia rz�dz�ca w faszystowskiej Hiszpanii,

F a l e ď ż ˝ — lina do uwiďż˝zywania lodzi.
F o r p i k (forepeak) — wodoszczelna komora zderzeniowa na dziobie statku.
G i d d i n e s s — gapiostwo (ang.).
G i e r o j — bohater (ros.).
G r i n g o — przyb��da (hiszp.).
G u a r d i a c i v i l — milicja faszystowska (hiszp.).
G u e r r a c i v i l — wojna domowa (hiszp.).
H M S (His Majesty's Ship) — okrďż˝t jego krďż˝lewskiej
mo�ci, oficjalne okre�lenie wszelkich okr�t�w wojennych
w marynarce brytyjskiej. Hals — ciďż˝g (ďż˝agli); i�� lewym halsem —

�eglowa�, maj�c

wiatr z lewej strony.
H o m b r e s — ludzie (hiszp.).
H o m b r e s f i n o s — szlachcice, ludzie ďż˝z towarzystwaďż˝ (hiszp.).
H ď ż ˝ t e l d e V i l l e — ratusz (franc).
H o w d o y o u d o — jak siďż˝ pan ma, pozdrowienie wymieniane wy��cznie

przy prezentacji (ang.).

I n g l e z — Anglik (hiszp.).
I n t e l l i g e n c e O f f i c e — biuro wywiadu (ang.).
J e f ď ż ˝ — szef, dowďż˝dca (hiszp.).
K a b e l — morska miara dďż˝ugoďż˝ci, ok. 185 m.
K a b e l g a t — skďż˝ad materia��w okrďż˝towych na statku.
K a i k — rodzaj maďż˝ego kutra hiszpaďż˝skiego.
K i n g ' s R e g u l a t i o n — Krďż˝lewski Regulamin, przepisy dotyczďż˝ce siďż˝

zbrojnych (ang.).

K r y p t o g r a m — pismo, w ktďż˝rym zamiast wďż˝aďż˝ciwych liter uďż˝yto

um�wionych znak�w.

L e c h e r o — mleczarz (hiszp.).
L e t t r e d ' a v i s — awizo, zawiadomienie o przesyďż˝ce do odebrania (franc).
L o b b y — przedsionek, sieďż˝ (ang.).
L o c j a — opis danego obszaru morskiego i jego wybrzeďż˝y z punktu widzenia potrzeb

i warunk�w �eglugi.

L o c o — wariatka (hiszp.).
L o r d G o d — Pan Bďż˝g (ang.).
L u n c h — drugie ďż˝niadanie (ang.).
M a i s o n d ' e x p e d i t i o n e t d e t r a n s p o r t — przedsiďż˝biorstwo

spedycyjne i przewozowe (franc).

background image

M a ď ż ˝ u i n a — dosďż˝ownie: maszyna, karabin maszynowy (hiszp.).
M i d s h i p m a n — podchor��y marynarki wojennej (ang.).
M i r a n d a (del Ebro) — sďż˝ynny obďż˝z; koncentracyjny w Hiszpanii.
M o r g a (morgu e) — kostnica, trupiarnia (franc).
M u j e r — kobieta, ďż˝ona (hiszp.).
M u y r o j o s — bardzo czerwoni (hiszp.).
N a v y — marynarka wojenna (ang.).
N a w i e t r z n a — ta strona statku, w ktďż˝rďż˝ uderza wiatr.
O b r e r o j o r n a l e r o — robotnik dniďż˝wkowy (hiszp.).
O l e j a r z — nieprzemakalny pďż˝aszcz z kapiszonem.
O l l a p o d r i d a — narodowa potrawa hiszpaďż˝ska.
O r d i n a r e — zwykďż˝e, tanie wino powszechnie uďż˝ywana do posiďż˝kďż˝w (franc).
O R P — okrďż˝t Rzeczypospolitej.
P a r t i d a — szajka (hiszp.)
P a t r o n — pryncypaďż˝, pracodawca. W marynarce: szyper, dowďż˝dca statku (franc).
P e t t y o f f i c e r — bosmanmat (ang.).
P o d w i e t r z n a — ta strona statku, z ktďż˝rej wiatr spďż˝ywa.
P o l e r y — pachoďż˝ki, sďż˝upki do uwiďż˝zywania lin.
P o m p o n y — sprzďż˝one szybkostrzelne dziaďż˝ka przeciwlotnicze.
P o r t r e r o s — ��ki, pastwiska (hiszp.).
P r e s t i ď ż ˝ — znaczenie, autorytet.
P r y z — zdobyty okrďż˝t lub statek.
F s i a w a c h t a — od godz. 0.00 do 4.00.
P u e b l o — miasteczko, osada (hiszp.).
R a m b l a — plaďż˝a (hiszp.).
R a p i d e — szybki, poďż˝pieszny (franc).
ď ż ˝ R e g i n e ď ż ˝ — hotel w Paryďż˝u, gdzie mieďż˝ciďż˝ siďż˝ polski sztab generalny

w roku 1939—40.

R ď ż ˝ s i s t a n c e — opďż˝r, w danym przypadku: organizacja francuskiego ruchu

oporu.

R e s t i n g a s — rafy (hiszp.).
R o j o — ďż˝czerwonyďż˝, komunista, zwolennik Frontu Ludowego (hiszp.).
R o y a l N a v y — marynarka krďż˝lewska (ang.).
R u b i s — rubin (franc).
R u m b — jedna trzydziesta druga cz�� horyzontu, kďż˝t zawierajďż˝cy

jedena�cie i jedn� czwart� stopnia.

S a l v o c o n d u c t o — przepustka (hiszp.).
S e c r e t s e r v i c e — sďż˝uďż˝ba wywiadowcza (ang.),
S e g u r i d a d — bezpieczeďż˝stwo, policja polityczna (hiszp.).
S e r g e n t — sierďż˝ant, sergent de ville — policjant (franc).

background image

S e r v i c i o I n f o r m a c i o n ( M i l i t a r ) — wywiad wojskowy (hiszp.).
S k y l i g h t — okno wystajďż˝ce skoďż˝nie z pokďż˝adu, oďż˝wietlajďż˝ce

pomieszczenia, kt�re nie s� po�o�one przy burtach (ang.).

S n o t t y — smarkacz; w gwarze marynarskiej — zamiast podchor��y (ang.).
S p l e n d i d i s o l a t i o n — wspaniaďż˝e odosobnienie (ang.).
S t r a n d o w a n i e albo sztrandowanie — wyrzucenie siďż˝ ze statkiem na brzeg.
S ï ¿ ½ r e t ï ¿ ½ — policja (franc).
S w e e t - h e a r t — ukochana, sympatia (ang.).
S z a k l a — pďż˝ogniwo w ksztaďż˝cie podkowy, do ��czenia ďż˝aďż˝cuchďż˝w.
S z t u r m a n — zastďż˝pca kapitana na statkach rybackich.
T a k i e l u n e k — omasztowanie i olinowanie statku.
T i n t o d i r o t a — czerwone wino (hiszp.).
T r a p — pomost.
T r y m — przechyďż˝ na rufďż˝ lub na dziďż˝b.
T r y m o w y r u c h — koďż˝ysanie siďż˝ statku z dzioba na rufďż˝ i odwrotnie.
U n i o n J a c k — wojenna flaga brytyjska.
V a m o n o s — chodďż˝my (hiszp.).
W e i l d o n e — dosďż˝ownie ďż˝dobrze wykonaneďż˝, pochwaďż˝a w rozkazie

dziennym (ang.).

W ď ż ˝ z e ď ż ˝ — miara prďż˝dkoďż˝ci na morzu, jedna mila morska (tj. ok. 1,8 km na

godzinďż˝).

W r e n k i — od skrďż˝tu WRNS — Women's Royal Naval Service — kobieca

s�u�ba morska (pomocnicza) (ang.).

Z a p a t e a d o — taniec hiszpaďż˝ski z wybijaniem rytmu obcasami.
Z e n z a — wolna przestrzeďż˝ na dnie statku.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Meissner Janusz Przygoda śródziemnomorska
Janusz Meissner Przygoda śródziemnomorska
J Meissner Przygoda śródziemnomorska
Meissner Janusz Eskadra
Meissner Janusz Moje złego początki
Meissner Janusz L 59
Meissner Janusz Orlęta i orły 2 Skrzydła nad Arktykiem
Meissner Janusz Żądło Genowefy
Meissner Janusz Moje złego początki
Meissner Janusz L 59
Meissner Janusz Orlęta i orły 1 Szkoła Orląt
Meissner Janusz L jak Lucy
Meissner Janusz Żądło Genowefy
Meissner Janusz Orlęta i orły 3 Eskadra
Meissner Janusz L 59
Meissner Janusz Skrzydła nad Arktykiem 2
Meissner Janusz Marten 1 Czarna bandera
Meissner Janusz Marten 2 Czerwone krzyże
Meissner Janusz Pióro ze skrzydeł

więcej podobnych podstron