Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
.
2 paêdziernika 2001, wtorek, 9.28
DziÊ oficjalna premiera Ma∏ej Steinberg. Ale dla
mnie to ju˝ czwarte przedstawienie z publicznoÊcià.
Powoli zaczy nam rozumieç, na czym ta rola polega.
Pewnie zakoƒcz´ prac´ nad nià oko∏o pi´çdziesiàtego
przedstawienia. Tak jest z ka˝dà rolà. Z tym ˝e jedne
si´ sy stematy cznie psujà, rozje˝d˝ajà, to one mnie
w rezultacie pokonujà. Tak jest z tymi, które by ∏y zbu-
dowane na k∏amstwie, oparte na wydumanym, sztucz-
nym za∏o˝eniu, inne pi´kniejà, wype∏niajà si´, pog∏´-
biajà, poniewa˝ jestem ca∏y czas w zgodzie z nimi,
a publicznoÊç ze mnà. Zobaczymy, co b´dzie z Ma∏à.
Marz´ o tym, ˝eby mia∏a szcz´Êliwe, d∏ugie ˝y cie
i przy nosi∏a ludziom ulg´ i pocieszenie. A widzowie
majà tak˝e w trakcie tego spektaklu arie Êpiewane
przez Callas, których s∏ucham razem z nimi jako Stein-
berg. Bardzo lubi´ te momenty.
W innej roli, w Lekcji Êpiewu, na koƒcu mówi´
zdanie, któr e Callas powtar za∏a cz´sto sw oim
uczniom: Wybierajàc sztuk´, przyczyniamy si´ do te-
go, ˝eby ten Êwiat by∏ lepszy i pi´kniejszy, zostawia-
my go bogatszym i màdrzejszym dzi´ki sztuce. Mam
nadziej´, ˝e to zdanie przy realizacji Ma∏ej Steinberg
mog´ uznaç za motto.
Mój starszy sy n AdaÊ pisze w∏aÊnie test zorga-
nizowany w ca∏ej Polsce dla szóstoklasistów. Ca∏y
dom stoi na rz´sach w oczekiwaniu na koniec tego
egzaminu i jego powrót. Moja dzisiejsza premiera to
fiume. Najmniej wa˝na rzecz w naszym ˝y ciu domo-
wym i rodzinnym.
AdaÊ ubra∏ si´ rano w garnitur, krawat, bia∏à
koszul´, m∏odszy sy n naty chmiast powiedzia∏ mu, ˝e
5
wyglàda jak ochroniarz, a mnie, która zwlok∏am si´,
˝eby zjeÊç z nimi Êniadanie, mimo ˝e wróci∏am wczo-
raj po ostatniej próbie o trzeciej w nocy, zapyta∏, czy
uwa˝am, ˝e wyglàdam dobrze. Zdziwi∏am si´, ˝e pyta
mnie – o tej porze, i po takiej nocy w∏aÊnie. Przyglà-
da∏ mi si´ jakiÊ czas, takiej zw∏oce nieprzytomnej
i udr´czonej tà premierà, w milczeniu, po czym od-
par∏, ˝e w∏aÊciwie moje zdanie na ten temat interesu-
je go... teorety cznie.
Ciekawe, wieczorem b´dà obaj na premierze,
dali si´ namówiç wyjàtkowo, bo gram dziecko. Auty-
sty czne dziecko chore na raka, opowiadajàce w za-
bawny sposób swoje ˝y cie, szukajàce sensu by cia na
tej ziemi na godzin´ przed Êmiercià. My Êl´, ˝e idà, bo
intryguje ich ten zestaw „trudnoÊci”, te karko∏omne
zadania, jakie stawia przede mnà tekst. To tak jakby
szli obejrzeç „bab´ z brodà” albo „dwug∏owà kobiet´”.
A mo˝e nie? Mo˝e zgodzili si´ pójÊç to zobaczy ç, bo
s∏y szeli tekst, kiedy uczy ∏am si´ go na wakacjach we
W∏oszech, chodzàc brzegiem morza. Ciekawe, co po-
wiedzà po...
Edward widzia∏ przedwczoraj, uwa˝a, ˝e to bo-
daj najwybitniejsza moja rola, by ∏ poruszony. A i lu-
dzie z Sy napsis, fundacji, dla której, dzi´ki której
i z powodu której zaj´∏am si´ tym tematem, fundacji
zajmujàcej si´ dzieçmi auty sty cznymi, terapeuci, le-
karze oglàdajà te ostatnie próby i bardzo chwalà to,
co zrobi∏am. Ciekawe. Zobaczymy, jak to przyjmie
„normalna” publicznoÊç.
Mam zamiar dzisiaj w oczekiwaniu na premier´
ca∏y dzieƒ czytaç sobie dalej wspania∏à ksià˝k´ Joan-
ny Olczak-Ronikier W ogrodzie pami´ci. I to jest odpo-
wiedê na pytanie dla tej pani z gazety, co wczoraj za-
6
dzwoni∏a, kiedy sta∏am na scenie podczas próby, i za-
pyta∏a bez wst´pu, nie uprzedzajàc, nie przedstawia-
jàc si´, nie podajàc nazwy gazety ani nic: – Jak pani
odpoczywa? – a ja na to bez wst´pu, nie uprzedzajàc,
wy ∏àczy ∏am telefon.
Podobno Sharon Stone dziÊ w nocy mia∏a wy lew
krwi do mózgu. Biedna.
3 paêdziernika 2001, Êroda, 7.20
Z premierà wszy stko dobrze. Chyba si´ uda∏o.
Dooko∏a wieczne, niekoƒczàce si´ r ozmowy
i dy skusje doty czàce zmian w instytucjach zajmujà-
cy ch si´ kultur à. Rozmowy na temat reorganizacji
˝y cia teatr alnego w Polsce, zasad finansowania kine-
matogr afii, zmiany sposobu my Êlenia w wielu spr a-
wach... Pr zecie˝ nar astajàcy kry zy s finansowy i czas,
który ma nadejÊç, kolejne zapowiadane, tym r azem
dr asty czne, zmniejszenie dotacji paƒstwowy ch na
kultur ´ i tak wymuszà te zmiany. Ale zmiany r obione
pod pr esjà, z koniecznoÊci, z r ozpaczy, zmiany doty-
czàce kultury i edukacji nie mogà wyjÊç na dobr e
nikomu. A wcià˝ nie ma dobrego planu, koncepcji,
pomy s∏u, jak to „urzàdziç”. Niebezpieczne wypowie-
dzi polityków o tym, ˝e kultur a ma sama si´ utr zymaç
i ˝e tak jakoby jest na ca∏ym Êwiecie (to bzdur a total-
na), przer a˝ajà, a pochodzà w∏aÊciwie z ugrupowaƒ,
któr e wygr a∏y te wybory. A zr esztà i tak od dawna
ur z´dnicy paƒstwowi zajmujàcy si´ kultur à tr aktujà
dyr ektor ów teatr ów, muzeów, twór ców, jak ludzi, któ-
r zy nie wiadomo po co i dlaczego dostajà jakieÊ pie-
niàdze, w∏aÊciwie w pr ezencie, a bezczelni jeszcze
domagajà si´ wi´cej. Wszy scy czujemy, ˝e d∏u˝ej tak,
7
bez zmian, by ç nie mo˝e, ˝e ca∏a konstrukcja choçby
˝y cia teatr alnego w Polsce, a w ka˝dym r azie w War-
szawie, za chwil´ runie. Ty lko czy jest plan, jak rato-
waç Feniksa? Czy ma si´ rozpaÊç i z popio∏ów na no-
wo powstaç? Nie, jeÊli podczas tej, by ç mo˝e nawet
kr ótkiej, chwili ulegnà degradacji budy nki teatr alne,
zaplecze. Nadchodzi niewàtpliwie trudny moment.
Jak go pr zebrniemy? Jedni mówià – nie ma lepszego
modelu ˝y cia teatr alnego ni˝ angielski, inni – Skan-
dy nawia powinna by ç naszym wzor em. A i tak na r e-
struktury zacj´ kategory cznà nikt nie ma odwagi, bo
to dotknie twór ców, ludzi. To zakl´te i br zydkie s∏owo
RESTRUKTURYZACJA, kojar zone dotàd z górnictwem
czy hutnictwem, jest ter az najcz´Êciej u˝ywanym s∏o-
wem wÊr ód ludzi teatru. Zobaczymy, co nas czeka.
Podobno nadejÊcie tej katastr ofy, tego pr awdziwego
za∏amania pr zewidywane jest na wiosn´ pr zy sz∏ego
r oku.
Z dr ugiej str ony publicznoÊç ciàgle jeszcze
przy chodzi do teatru, m∏odzie˝ wróci∏a do poezji i mo-
˝emy my Êleç nie ty lko o tym, ˝eby ludzi bawiç, tym-
czasem na nowo nadszed∏, paradoksalnie, czas na
trudne tematy.
Mimo wszy stko, dobrego dnia.
4 paêdziernika 2001, czwartek, 8.15
Moi dr odzy, otó˝ w dzieƒ Êwi´tego Fr anciszka,
patr ona aktor ów, opowiem Wam o swojej pr ó˝noÊci.
By ∏am w Asy ˝u wielokr otnie. Bardzo lubi´ to miasto,
jego ur oda za ka˝dym r azem mnie k∏adzie na ∏opatki.
Nigdy tam nic nie kupowa∏am, ˝adny ch pamiàtek,
pr zedmiotów, nie jad∏am w ˝adnej z tamtejszy ch r e-
8
staur acji. Atmosfer a handlu i inter esów dooko∏a tego
sanktuarium zaw sze mnie dener w ow a∏a. I nagle
w tym r oku zobaczy ∏am w jednym z eleganckich bu-
tików pr zepi´kny, jedwabny, wzor owany na chiƒ-
skim, szal Christiana Dior a za niema∏e pieniàdze.
Dzie∏o sztuki. Tak ∏adnego nigdy nie widzia∏am.
Czarny szal malowany w blador ó˝owe moty le, szczyt
kobiecoÊci, delikatnoÊci, pr zyjemnoÊci, pr ó˝noÊci
i zbytku, czy li wszy stkiego, co pr zeczy idei Êwi´tego
Fr anciszka. Zamkn´∏am oczy i... go sobie ofiar owa-
∏am. Chodzi∏am z nim ca∏y dzieƒ, wtulajàc si´ w nie-
go, blada i uszcz´Êliwiona, i ty lko co chwil´, na-
pr awd´ maleƒkà chwilk´, pr zeszkadza∏o mi w moim
zadowoleniu dziwne, niejasne jakieÊ poczucie winy,
ale za ka˝dym r azem, kiedy si´ pojawia∏o, odgania-
∏am je niecierpliwym machni´ciem r ´ki. Pod wieczór
schowa∏am szal do walizki i nie bardzo chcia∏am po-
tem o nim pami´taç. Po powr ocie do Polski okaza∏o
si´, ˝e go nie mam, ˝e zginà∏ w tajemniczy sposób,
wsiàk∏ w ziemi´, r ozp∏y nà∏ si´ w jakiejÊ pr zestr zeni.
I... poczu∏am si´ lepiej. My Êl´ sobie, ˝e to Êwi´ty
Fr anciszek mi go zabr a∏ i da∏ bardziej potr zebujàcej.
Niech tak b´dzie. Czasem ty lko sobie o nim my Êl´
i stwierdzam, ˝e do wielu sukien wieczor owy ch by mi
pasowa∏. Ale sukien te˝ mam za du˝o, wi´c nie ma
o czym mówiç.
Dobrego dnia.
Ach, zapomnia∏abym, kolaudacja telewizyjna
ZazdroÊci udana, podoba∏o si´ bardzo. No i dobrze.
Esther Vilar te˝ si´ podoba∏o, bo dosta∏a ju˝ kaset´
i da∏a znak.
9
6 paêdziernika 2001, sobota, 15.29
Wczoraj widzia∏am si´ po latach z Istvanem
Szabó, wspania∏ym w´gierskim re˝y serem, posiada-
czem Oscara za film Mefisto, w którym gra∏am. Bar-
dzo si´ lubimy. Istvan jest cz∏owiekiem skromnym,
delikatnym, taktownym, rozsàdnym. Spotkanie z nim
by ∏o mi∏ym wytchnieniem i ulgà po nad´ty ch pozach
wielu arty stów w naszym Êrodowisku filmowym i ko-
niecznoÊci ciàg∏ego oglàdania i podziwiania ich pa-
wich ogonów. RozmawialiÊmy mi´dzy innymi o pro-
blemach w´gierskiej kinematografii, zapyta∏am go,
co zamierza kr´ciç, o czym teraz nale˝y opowiadaç,
jakie powinno by ç to nowe europejskie kino. Odpowie-
dzia∏ ze smutkiem, ˝e nie wie, ˝e on mo˝e opowiadaç
tylko historie od siebie, przedstawiciela pokonanego,
odchodzàcego pokolenia, któr e w doÊwiadczeniu
mia∏o komunizm, sy stem totalitarny, a w zwiàzku
z tym ma specjalne spojr zenie na wolnoÊç jednostki,
na mor alnoÊç, zabarwione tamtymi, bardzo specyficz-
nymi kolor ami idea∏y i nie umie opowiadaç inaczej,
z innej perspektywy. Ma poczucie przegranego ˝y cia,
a takich facetów nikt dziÊ nie chce s∏uchaç. Jego wi-
downià sà ludzie w jego wieku i ty lko troch´ m∏odsi.
Nie wie, jakiego bohatera szuka wspó∏czesna Europa,
a opowieÊci, na które teraz mia∏by ochot´, opowieÊci
o prostym, zwyk∏ym cz∏owieku to filmy dla wàskiej
widowni. Uwa˝a te˝, ˝e filmowanie wielkich dzie∏ lite-
ratury narodowej jest dzia∏aniem na szkod´ narodu. ˚e
jest w tym coÊ niemoralnego. ˚e prawdziwie wielka
literatura jest przeznaczona do czytania i zubo˝anie
jej ekranizacjà jest przest´pstwem wobec w∏asnej
kultury i w∏asnego j´zyka.
10
Bardzo to by ∏o smutne spotkanie, a jednocze-
Ênie sp´dzi∏am z pi´knym, màdrym cz∏owiekiem dwie
godziny, przywracajàce sprawom najprostszy wymiar,
ciep∏o, rozsàdek i logik´.
Do∏àczam zdj´cie kwiatów, jakie mam w∏aÊnie
w domu i którymi si´ ciesz´, ciesz´. Gin´ z rozkoszy
od ich zapachu.
À propos, gram Ma-
∏à Steinberg jeszcze ty lko
dziÊ i jutro, w Teatrze Stu-
dio, a nie, jak wielu wi-
dzów my Êli, w Powszech-
nym, i tam idà po bilety.
Nast´pne spektakle war-
szawskie 2, 3, 4 listopada,
te˝ w
Teatr ze Studio,
a w mi´dzy czasie Ty chy,
Ruda Âlàska i Chorzów. Podoba si´! Podoba! A i mnie
jest z tà rolà dobrze. Lepiej. Wy chodz´ z domu na wie-
czorne przedstawienie po coÊ wi´cej ni˝ zwykle. Teraz
jeszcze to, co napisa∏am do programu tego spektaklu,
wyjaÊniajàc, dlaczego zaj´∏am si´ tym tekstem i po co
zrobi∏am ten monodram:
– od dawna szuka∏am tekstu, który by mnie
obchodzi∏ bardziej jako cz∏owieka ni˝ jako aktork´,
– szuka∏am tekstu na wieczór, podczas którego
b´dzie chodzi∏o o coÊ wi´cej, który b´dzie ludziom po-
trzebny „osobiÊcie”,
– boj´ si´ Êmierci,
– jestem ciàgle w szoku poporodowym i nic na
Êwiecie nie obchodzi mnie i nie wzrusza tak jak dzieci,
– co jakiÊ czas wkurza mnie arty stowska posta-
wa Êrodowiska teatralnego,
11
– ...a mo˝e uda∏oby si´ dzi´ki temu, co rozu-
miem, umiem jako aktorka, dzi´ki dwudziestopi´cio-
letniemu doÊwiadczeniu zawodowemu, komuÊ pomóc?
– ...a mo˝e warto po∏àczy ç si∏y teatru, fundacji,
nasze, i niech sobie pomagajà nawzajem w sprawie
ludzkiej codziennej i powszechnej, a SZTUK¢ na chwi-
l´ wy s∏aç do diab∏a?
– ten tekst mnie zachwy ca i wzrusza z ka˝dym
dniem coraz bardziej,
– lubi´ w nim i to, ˝e w du˝ej cz´Êci nie rozu-
miem go tak naprawd´, ty lko przeczuwam,
– ...ja te˝ uwa˝am, ˝e smutne rzeczy sà pi´kne
i wype∏niajà cz∏owieka w taki sposób, w jaki weso∏e
nie sà w stanie,
– szukanie sensu w∏asnej Êmierci jest pi´knà ideà,
– ...wielka jest my Êl, ˝e modlitwà mo˝e by ç
wszy stko, co robimy, by le robiç to najlepiej, jak potra-
fimy,
– ...pewnego dnia w odpowiedzi na moje wàt-
pliwoÊci i niewiedz´ dosta∏am list:
Pani Krystyno, to jest niezwyk∏y tekst! NIEZWY-
K¸Y! Powa˝ny, mistyczny – wr´cz kabalistyczny
i znaç, ˝e autor mia∏ wiele do czynienia z autorami ta-
kimi, jak Buber, Rosenzweig i inni. (...)
Sprawa Iskier Bo˝ych jest w ogóle w judaizmie
fundamentalna – mam wra˝enie, ˝e to klucz do tego
tekstu. Ka˝dy cz∏owiek zosta∏ stworzony tylko i wy-
∏àcznie do wype∏nienia konkretnej misji, dzie∏a, czynu
i niezale˝nie od tego, co b´dzie robi∏ na Êwiecie,
wszystko zmierza do wyszukiwania Âwi´tych Iskier
i kierowania ich do Stwórcy. One mieszkajà – tak jak
mówi Ma∏a – wsz´dzie: w ludziach, przedmiotach,
wydarzeniach, jeÊli cz∏owiek jest w stanie dostrzec je
12
i wydobyç – wype∏nia si´ sens jego ˝ycia. To, co Ona
mówi, to ma∏y traktat w skrócie – o nich.
Cz∏owiek mo˝e byç autystycznym dzieckiem
albo fizycznym pracownikiem – misja pozostaje ta
sama. Przeczyta∏am tekst rabinowi, jeszcze chcàc si´
upewniç, znawcy kaba∏y, który to samo mi powie-
dzia∏, co i ja odczu∏am, ˝e tekst ten, szczególnie trzy
ostatnie strony, to sà g∏´bokie rozwa˝ania brzmiàce
nie jak przemyÊlenia dziewczynki, ale wielkiego
m´drca, który zastanawia si´ w godzinie Êmierci, czy
jego misja zosta∏a wype∏niona. Sens i kszta∏t tych
przemyÊleƒ wskazujà na to, ˝e Ma∏a osiàgn´∏a bardzo
wysoki poziom widzenia Êwiata poprzez przyj´cie
Âwi´tych Iskier. Rabin dodaje, ˝e NA PEWNO swojà
misj´ wype∏ni∏a.
Wielki Magid z Mi´dzyrzecza twierdzi∏, ˝e ju˝
samo uwierzenie w obecnoÊç Âwi´tych Iskier (Ma∏a
uwierzy∏a) wyzwala naturalnà mo˝liwoÊç ich wydoby-
cia. (Wydoby∏a cierpieniem, takim pogodnym) (...)
Ostatnie trzy strony Ma∏ej – to jej moment
oÊwiecenia.
To jak ja, my rozumiemy t´ sztuk´. Rozumienie
to jest oparte na rozumieniu Êwiata poprzez mistycz-
ny judaizm. Ma∏a Steinberg jest takim ma∏ym cady-
kiem (caddik – sprawiedliwy), zmagajàcym si´ ze
swoim zdrowiem, losem, pogodà i prostotà przyj´cia
tego losu, aby na koƒcu swej drogi zag∏´biç si´ w roz-
wa˝ania o Âwi´tych Iskrach, szukajàc odpowiedzi na
pytanie o sens swojego istnienia i swojej Êmierci. Ona
w∏aÊnie jest przekaênikiem tych Âwi´tych Iskier nie-
zdajàcym sobie nawet z tego sprawy. Przypomina
nam, ˝e one – sà!
13
Taka historia jeszcze a
` propos s∏ów o panu Spud,
˝e by∏oby mu przykro, gdyby pani Stud nie zauwa˝a-
∏a pi´kna i jego natury:
„Pewnego razu Baal Szem (twórca chasydy-
zmu) sta∏ w oknie swojego domu przy rynku. Patrzy∏
na biegajàcego w kó∏ko cz∏owieka – zawo∏a∏ go do sie-
bie i zapyta∏: Co robisz? Biegam za interesami – odpo-
wiedzia∏ tamten. A Baal Szem spyta∏: Czy spojrza∏eÊ
dzisiaj choç raz w niebo? Tamten odpowiedzia∏: Rebe,
ja nie mam czasu, musz´ biegaç za interesami, za
pieni´dzmi! Baal Szem powiedzia∏: Cz∏owieku, za sto
lat nie b´dzie ciebie, tego rynku, domu, tych ludzi i co
jest w tym tak wa˝nego, ˝eby nie mieç czasu choç raz
spojrzeç w niebo”.
Ma∏a spojrza∏a w niebo – zaj´∏a si´ ksià˝kà, któ-
rà dosta∏a od swojego lekarza Bernsteina, uwierzy∏a.
Za∏àczam kabalistycznà „definicj´” Iskier.
Duch Bo˝y przebywa obecnie na wygnaniu. Sta∏o
si´ to wskutek zniszczenia „naczyƒ” (rozpadu materii)
pod wp∏ywem promieniowania Ein Sof (mistyczne
Imi´ Boga). Materia, upadajàc na dno wszechÊwiata,
skupi∏a w sobie moce z∏a. Emanacja Bo˝a (Szechina)
zanurza si´ w Êwiecie materii. Boskie Êwiat∏o (Iskry)
popada w niewol´ mocy ciemnoÊci. Rzeczy Êwiata
znajdujà si´ w stanie wygnania. Tworzà dramatyczny
Izrael Bytów (naród obecnoÊci Bo˝ej) w diasporze.
I odtàd ca∏e stworzenie wymaga odkupienia, powtór-
nego w∏àczenia w nurt ˝ycia. W tym kosmicznym
dziele najwa˝niejsza rola przypada cz∏owiekowi. Jego
pos∏annictwem i rolà ka˝dej istoty we wszechÊwiecie
staje si´ restytucja porzàdku Êwiata. Przywracanie
mu struktur y zamierzonej przez Boga. Zbieranie
14
rozproszonych wÊród materii Iskier Szechiny (Âwi´-
tych Iskier) i oddzielanie ich od z∏a (o tym mówi
Ma∏a, ona oddziela dobro od z∏a swoim pogodnym
przyj´ciem losu).
Talmud twierdzi, ˝e ka˝da wydobyta Âwi´ta
Iskra to cegie∏ka, z której budowana jest Êwiàtynia
w niebiosach. Ma∏a przyczyni∏a si´ do tego swoim ja.
Nie wiem, czy jasno si´ tutaj wyrazi∏am, tekst
jest niezwykle wzruszajàcy, bardzo màdry i pi´kny.
Ch´tnie – jeÊli niewystarczajàco jasno – wyjaÊni´ –
mo˝e dok∏adniej. Prosz´ napisaç. Pozdrowienia prze-
sy∏am wielkie. M B
Opowiadano mi, ˝e ten tekst by ∏ najpierw s∏u-
chowiskiem radiowym, nagra∏a ten monolog ma∏a
dziewczy nka, kiedy go emitowano w radiu, w ca∏ej
Anglii ci´˝arówki zjecha∏y na pobocza, bo kierowcy
chcieli go w spokoju wy s∏uchaç. Potem zrobiono film
telewizyjny na podstawie tego s∏uchowiska, te˝
z dzieckiem w roli g∏ównej. Dopiero na koƒcu tekst
trafi∏ do teatru i tu odniós∏ prawdziwy sukces.
Po kilku wizytach w oÊrodku i obserwacji cho-
ry ch dzieci, ich zachowaƒ i zachowaƒ rodziców, zro-
zumia∏am, ˝e porywam si´ na coÊ, co daleko przekra-
cza moje mo˝liwoÊci i kompetencje aktorki. A mimo to
pomy Êla∏am, ˝e mo˝e warto:
– Agata – siedemnastoletnia dziewczy na auty-
sty czna, z którà si´ zapr zyjaêni∏am, umy ∏a w∏osy
pierwszy raz od roku i zmieni∏a ubranie na czeÊç pój-
Êcia do teatru.
– Podczas budowy oÊrodka pomocy dzieciom
auty sty cznym i ich rodzinom, oÊrodka Fundacji Sy-
15
napsis, by ∏am obecna przy wkopywaniu kamienia
w´gielnego, z ówczesnym pr ezydentem War szawy
wiesza∏am wiech´ na wi´êbie dachowej, i ja w koƒcu
przecina∏am wst´g´, otwierajàc pierwszy skromny pa-
wilon – w tym oÊrodku spotka∏am si´ na nowo ze
Êwiatem ludzi dobry ch, mi∏y ch, przy chy lny ch Êwiatu
i bezinteresowny ch. Dla który ch pomoc innym jest
sensem ˝y cia. Za to spotkanie jestem bardzo wdzi´cz-
na, bo zapomnia∏am ju˝, ˝e taki Êwiat, w tak czy stej
formie, istnieje.
– Interesujàc si´ tematem auty zmu, trafi∏am na
angielski film dokumentalny Historia ma∏ego Tito,
który moim zdaniem oglàda∏ Lee Hall i zainspirowany
nim napisa∏ ten tekst. Film pokazuje zupe∏nie wyjàt-
kowego, dwunastoletniego auty sty cznego ch∏opca,
˝yjàcego w Indiach. Dziecko o nadzwy czajny ch zdol-
noÊciach literackich, zdumiewajàco rozwini´te inte-
lektualnie i o wielkiej wra˝liwoÊci. Jest to tak˝e film
o jego matce. Postanowi∏am wziàç Tito, a tak˝e jego
matk´, za mój wzór przy pracy nad tà rolà. To niezwy-
k∏y film.
M´˝czyêni i kobiety zachodzà w g∏ow´, co ro-
bi´. Lekarze u˝ywajà ró˝nych terminologii, ˝eby mnie
opisaç. A ja po prostu si´ zastanawiam, lecz myÊli
mnie przerastajà. Ka˝dy mój ruch pokazuje, jak bar-
dzo jestem schwytany w pu∏apk´. Mój Êwiat jest
Êwiatem wàtpliwoÊci, Êwiatem zmierzajàcym p´dem
do zagubienia. (...)
KiedyÊ powiedzia∏ do mnie: – Mamo, nie czuj´
swojego cia∏a... Mia∏ problem z odczuwaniem bólu.
Widzia∏am, jak upad∏ i zrani∏ si´ w kolano, lecz kiedy
go zapyta∏am, gdzie go boli, nie potrafi∏ mi pokazaç.
16
Zrozumia∏am, ˝e on nie ma ˝adnego wyobra˝enia
o swoim ciele i zacz´∏am go uczyç przed lustrem,
gdzie jest jego twarz, r´ka, d∏oƒ. Innym razem poskar-
˝y∏ mi si´: – Gdy widz´, przestaj´ s∏yszeç, gdy s∏ysz´,
nie widz´.
Tito uwielbia muzyk´, sp´dza ca∏e godziny, s∏u-
chajàc jej. Daje mu ona poczucie bezpieczeƒstwa,
uspokaja. Auty sty cy postrzegajà Êwiat zupe∏nie ina-
czej ni˝ my, ˝yjà w ciàg∏ej obawie, bo nie potrafià
przewidzieç, co b´dzie si´ dzia∏o w ka˝dej nast´pnej
minucie. Pewnego dnia Tito napisa∏:
W ciàgu minuty tyle mo˝e si´ wydarzyç,
To lub tamto,
Troch´ tego i troch´ tamtego.
Ca∏e to i nic tamtego.
Lub ca∏e tamto i nic tego.
Poniewa˝ to ty decydujesz, co jest wa˝ne,
To czy tamto.
Kiedy Ê nagle wy zna∏: – Kiedy marzenia si´ roz-
padajà, to boli. Innego dnia powiedzia∏: – èle wyglà-
dam. Nie mog´ sprawiç, ˝eby moja twarz wyglàda∏a
dobrze. Nie lubi´ zniekszta∏ceƒ, a jestem zniekszta∏-
cony. I pyta∏: – Czy ludzie si´ ze mnie Êmiejà? Czy je-
stem Êmieszny? Czy wyglàdam na wariata? Martwi´
si´ swoim wyglàdem i sposobem mówienia.
Dawno, dawno temu,
Gdy jeszcze nic nie by∏o,
A Bogu si´ nudzi∏o,
Wtedy zrobi∏ wszystko.
Potem znudzi∏ si´
Tym wszystkim,
Co by∏o idealne,
17
I postanowi∏ niektóre rzeczy zdeformowaç.
Zrobi∏ troch´ takich jak ja,
Którzy podobno stracili rozum.
Wstydz´ si´ pr óbowaç t´ r ol´. Wstydz´ si´
przed samà sobà. B´d´ si´ wstydzi∏a to graç. Jest
w tym coÊ nienaturalnie, nieteatralnie intymnego.
Widzia∏am spektakl londy ƒski grany te˝ przez
aktork´ w moim wieku. Ludzie s∏uchali jej, Êmiali si´
i p∏akali. Patrzy ∏am na t´ sal´ zdumiona. Ona nie ro-
bi∏a nic specjalnego, w∏aÊciwie w ogóle nie robi∏a
nic, ty lko mówi∏a. Dlatego si´ odwa˝y ∏am.
Koƒcz´ t´ bezradnà pisanin´ wierszem Tito.
Bezradna wobec zadania, które przede mnà stoi.
W miejscu zwanym GdzieÊ mieszka∏o szcz´Êcie.
To GdzieÊ by∏o rajem.
Lecz pewnego dnia, z miejsca zwanego Znikàd
przyszed∏ smutek.
Szcz´Êcie poprosi∏o smutek, aby opuÊci∏ miej-
sce zwane GdzieÊ.
Smutek wróci∏ do Nikàd i zamieszka∏ w sercach
ludzi dobrych i litoÊciwych,
Poniewa˝ oni nigdy nie odmawiajà nikomu
miejsca.
JeÊli wi´c czujesz cierpienie cz∏owieka, który
straci∏ rozum,
JeÊli boli ci´ serce na temat ∏zy w czyichÊ
oczach,
JeÊli jesteÊ gotów przyjàç takà osob´ i jej po-
móc,
Mo˝esz byç pewien, ˝e nosisz w sercu smutek.
18
7 paêdziernika 2001, niedziela, 10.03
By ∏am sobie wczoraj po po∏udniu na ostatnim
Woodym Allenie. Musia∏am si´ poÊmiaç. Organizm si´
tego domaga∏. I rzeczywiÊcie bawi∏am si´ wy Êmieni-
cie, ty le ty lko, ˝e sama. Na sali kinowej wÊród kilku-
dziesi´ciu osób Êmia∏am si´ i cieszy ∏am, dajàc temu
g∏oÊno wyraz, ty lko ja. Czy jestem jakaÊ inna od in-
ny ch? Zastanowi∏o mnie to. Tego si´ boj´. To dla ak-
torki niebezpieczne.
Spotkania po Ma∏ej... z publicznoÊcià bardzo
dobre. Zostaje du˝o ludzi. Zadajà pytania. Âwietnie.
Dobr ego dnia. CzytaliÊcie t´ Orian´ Fallaci
w „Wyborczej”? To po 11 wrzeÊnia napisane?!
8 paêdziernika 2001, poniedzia∏ek, 7.15
Wczoraj, kiedy gra∏am Ma∏à, Amerykanie rozpo-
cz´li operacj´ wojskowà w Afganistanie. Ca∏y Êwiat
czeka∏ na to prawie od miesiàca. ˚y cz´ z ca∏ego serca
powodzenia tej akcji i jak najmniejszy ch ofiar w nie-
winny ch ludziach. Mam nadziej´, ˝e to prawda, i˝
jednoczeÊnie z atakiem Ameryka zacz´∏a ogromnà
akcj´ humanitarnà dla uciekinierów z Afganistanu
i ludnoÊci cywilnej.
Dobrego dnia. Jad´ graç Opowiadania do W∏o-
c∏awka. Ca∏à noc sp´dzi∏am znów przed ekranem tele-
wizora, Êledzàc wydarzenia.
9 paêdziernika 2001, wtorek, 8.25
Przede wszy stkim W∏oc∏awek i publicznoÊç tam
– boska. Dwie nabite zadowolone sale. Jak zwykle.
19
Ten teatr jest po prostu nadzwy czajny. Jest to teatr
impresaryjny. W poprzednim sezonie zagrali ponad
dwieÊcie spektakli sprowadzony ch z ca∏ej Polski. Gra-
jà tam wi´kszoÊç premier warszawskich, do który ch
dekoracje mieszczà si´ na tamtejszej scenie. Od kilku-
nastu lat gram tam wszy stko, co umiem, jeÊli ty lko
scenografia na to pozwala. JeÊli nie, ci najbardziej
zagorzali widzowie wy najmujà
autokar i przyje˝d˝ajà do War-
szawy. Nieprawdopodobne. I jak
zwykle jest to zas∏uga ludzi.
Dyrekcji tego teatru, która od
lat si´ stara, aby by ∏o to miej-
sce niezwyk∏e, atrakcyjne, wy-
pracowuje nawyk chodzenia do
teatru, pozytywny snobizm.
Zdj´cie z wczoraj. Zrobi∏y Êmy je sobie tu˝ po
zakoƒczeniu spektaklu, w dekoracji.
Przy s∏ano mi mailem szmonces. S∏odki, wi´c go
Wam daj´ w prezencie. UÊmiechnijcie si´ mimo tej
wojny.
Icek Unkelbaum chcia∏ zostaç sprzedawcà
w najwi´kszym sklepie w mieÊcie i sp´dzi∏ mnóstwo
czasu, usi∏ujàc dostaç si´ do kogoÊ z zarzàdu, a˝
wreszcie mu si´ uda∏o i zaczà∏ przekonywaç dyrekto-
ra, jak b´dzie doskona∏y w tej roli i jak bardzo po-
wi´kszy obroty firmy. W rezultacie, dyrektor zm´czony
tyradà Icka zezwoli∏ na jego zatrudnienie. Po pewnym
czasie dyrektor zawo∏a∏ ksi´gowego i zapyta∏ o efekty
pracy Icka zatrudnionego w dziale ogólnym. Odpo-
wiedê brzmia∏a: Icek dziesi´ciokrotnie powi´kszy∏
obroty. Zaintrygowany dyrektor zszed∏ do dzia∏u ogól-
20
nego, stanà∏ za filarem i zaczà∏ obserwowaç prac´
Icka. A Icek handluje...
– Widzisz pan, kupisz pan sobie takie w´dkie
i ile masz pan z tego przyjemnoÊci. ¸owisz pan sobie,
s∏oneczko panu piegi przypala, ryba sie pluszcze, sam
raj! Ale co? B´dziesz pan tak sta∏ godzinami? Kupu-
jesz pan sobie takie nasze ma∏e krzese∏eczkie. Sia-
dasz sobie na krzese∏eczkie, moczysz pan w´dki, s∏o-
neczko panu piegi przypala, ryba si´ pluszcze, sam
raj! Ale wisz pan, ryba to narowiste zwierz´cie jest,
ona ma swoje fochy i najlepiej bierze w deszcz. To b´-
dziesz si´ pan moczy∏ w tem deszczu jak g∏upi? Nie,
kupujesz pan sobie nasz niezawodny parasol. ¸owisz
pan sobie niezale˝nie od wilgotnoÊci powietrza, ryba
si´ pluszcze, sam raj! Ale deszcz, cholera, lubi czasa-
mi zacinaç i, choç pod parasolem, boczki mogà panu
zamoknàç. To kupujesz pan sobie pereline solidnie
gumowanà, oczywiÊcie, naszy firmy, i g∏upi deszcz
mo˝e panu nagwizdaç. Siedzisz pan sobie przyzwo-
icie ogacony perelinà, ryba si´ pluszcze, sam raj!
Wszystko git, ale jak ryba nie chce braç w dzieƒ, to na
pewno b´dzie bra∏a w nocy. To co, b´dziesz pan tak
siedzia∏ na tem naszem, choç niemo˝ebnie wygod-
nem, z przeproszeniem, krzese∏eczkie. Nogi panu
Êcierpnà. Troszkie luzu jem si´ nale˝y. Kupujesz pan
sobie nasz materacyk i kocyk do okrycia (w razie ch∏o-
du). Le˝ysz pan sobie pod kocykiem na naszem mate-
racyku, krzese∏eczkie z perelinà i parasolem czekajà
sobie na lepszà okazje, dla wygody oczu przyÊwiecasz
pan sobie naszà latareczkà, jak si´ oka˝e, ˝e ryba si´
zahaczy∏a. Ju˝ si´ ona, zaraza, nie pluszcze, tylko
wrzucasz jà pan sobie naszym podbierakiem do na-
szego wiadereczkie, sam raj!
21
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji
.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z
.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
.