Daisetsu Tangen Harada Roshi Zen Book

background image

Daisetsu Tangen Harada Roshi

Przebud

ź się ku prawdziwej jaźni

"B

ądź jak krzesło"

Zdarzy

ło się to, gdy miałem siedemnaście lat. Miałem szczęście przeczytać książkę "Inshitsu-roku".

napisan

ą przez profesora En-ryohana, wybitnego uczonego z czasów dynastii Ming. Jest to księga porad,

które profesor zebra

ł dla swojego syna Tenkeia.

Termin inshitsu oznacza zdeterminowanie w

łasnego losu bez zdawania sobie z tego sprawy. Czyli że

wszystkie blaski i cienie, wzloty i upadki - które przytrafiaj

ą się komuś - są w sposób naturalny, bez jego

wiedzy okre

ślone przez jego przeszłe czyny, cnotę i wady.

W trakcie uwa

żnego czytania tej książki, uświadomiłem sobie, że istnieje ścieżka, którą należy

pod

ążać, a więc zdecydowałem się nią iść.

W ksi

ążce tej profesor En doszedł do głębokiej wiary w karmiczną zapłatę dzięki wróżbicie o imieniu

Ko. Spotka

ł on potem mistrza zen, Unkoku, który wpoił mu przekonanie, iż karma jest tylko jedną stroną

medalu. Pisze on zatem do swojego syna Tenkeia,

że można przyjąć odpowiedzialność za budowę własnego

świata. Nie chodzi o spędzanie życia według z góry ustalonego schematu, polega to raczej na tym, że do
celu, cho

ćby tylko o krok, można się zbliżyć dzięki cnocie samych wysiłków.

Od dzieci

ństwa, poszukując czegoś, byłem zbuntowanym i niespokojnym młodzieńcem. W gimnazjum

żywiłem przekonanie, że nigdy nie dano mi możliwości zrozumienia przyczyny, dla której żyję.
Buddyjscy kap

łani zbytnio mnie nie obchodzili. Wyobrażałem sobie, że noszą śmieszne stroje,

opowiadaj

ą wiele nonsensów i wiodą wygodne i łatwe życie. Ale ta książka zwracała się do tego "czegoś",

czego poszukiwa

łem od dzieciństwa i zaskoczyło mnie, iż lekcja ta wyszła od kapłana. Chociaż "Inshitsu-

roku" jest zasadniczo napisane w duchu konfucja

ńskim, nie buddyjskim, tym, kto jasno wskazał drogę, był

mistrz zen. Nawiasem mówi

ąc, człowiek, który przełożył tę książkę, Harada Sogaku Roshi pięć lat później

zosta

ł moim nauczycielem zen.

Kiedy mia

łem osiemnaście czy dziewiętnaście lat, zdecydowałem stać się jak krzesło. Bowiem krzesło

nie odmawia s

łużenia nikomu: po prostu dba o tego, kto na nim siedzi i pozwala odpocząć jego nogom. Gdy

spe

łni już swe zadanie, nikt wstając, nie dziękuje mu ani nie okazuje specjalnych uprzejmości. Usuwa je

raczej z drogi. Co wi

ęcej krzesło nie skarży się, nie użala ani nie żywi urazy, przyjmując po prostu to, co się

zdarza. Gdy ma wykona

ć zadanie, wkłada w to całą energię, nie stawiając żadnych warunków. Myślałem:

"Czy nie by

łoby wspaniale mieć takie serce?".

Na du

żej kartce papieru napisałem: :Bądź jak krzesło", i codziennie odnotowywałem, jak daleko się

posun

ąłem. Jeśli odczułem choć cień niezadowolenia, uważałem to za kłopotliwy stan umysłu dla krzesła.

Rozwa

żałem, w jakim stopniu jestem użyteczny dla innych. Krzesło nie przewraca się na siedzącego, czyż

nie?
By

ło to pożyteczne, ponieważ gdy tylko mogłem, przedkładałem innych nad siebie. Działania te nie

by

ły wcale wymuszone lub nienaturalne, wyrastały z samego życia i były miłe oraz pozbawione bólu.

W czasie gdy to praktykowa

łem, udałem się na górę Kinpoku. Jest to mała góra na przełęczy Jukkoku

w miejscowo

ści Yugawara. W dniu wspinaczki nie myślałem o niczym innym, tylko o swoim egoizmie. Roniąc

łzy wciąż zastanawiałem się i ubolewałem "Nie jestem dobry, nie jestem dobry". Podczas
trzydziestominutowej wspinaczki górskim szlakiem, na p

łaskim szczycie góry zobaczyłem duży kamienny

pos

ąg. Gdybym ujrzał go dziś, wiedziałbym, co to jest, lecz wówczas nie miałem pojęcia. Wzdłuż szlaku było

wiele figur Bodhisattwy Kannon, my

ślę więc, że być może, był to posąg Buddy Siakjamuniego. W tamtych

czasach nie wiedzia

łem nic o buddyzmie ani o oddawaniu czci jego założycielowi. Miałem jednak wyryte

w pami

ęci zasady szkoły przygotowawczej profesora Shoin Yoshidy i zacząłem je śpiewać. Poprzez śpiew

musia

łem wejść w czystszy stan umysłu.

Wszed

łem na przeciwległe zbocze góry, które kończyło się przepaścią. W dole rozciągała się dolina,

a poza ni

ą Ocean Spokojny. Z boku mogłem ujrzeć faliste wzgórza półwyspu Izu. Oszołomiony górskim

pejza

żem, owiany wiatrem z doliny, czułem jakbym się powiększał i rozrastał.

Patrz

ąc wstecz można powiedzieć, iż doświadczyłem rzeczywistości bycia jednym i otoczony opieką

przez wszystkie rzeczy tego

świata, odkryłem sens życia, które zostało mi dane. Lecz wówczas czułem po

prostu,

że się powiększam i jestem chroniony zewsząd. W tamtej chwili nie panowałem już nad sobą i wielkim

g

łosem wykrzyczałem swoje imię, siedem czy osiem razy, w bezkresną dal.

Wci

ąż jednak nie mogłem się uspokoić i nagle pobiegłem w dół górską ścieżką. Zbieganie górskim

szlakiem jest ryzykowne, lecz dobieg

łem bezpiecznie aż do stacji Atami. Stało się tak, jakbym zbiegł w jednej

chwili. Poniewa

ż nikt nie znał wówczas stanu mego umysłu, gdybym się potknął i spadł w dolinę, wszyscy

zapewne my

śleliby, że popełniłem samobójstwo.

Wydawa

ło mi się, że będę często powracał, żeby oddać cześć tej drogiej, kochanej górze, lecz ani

razu tego nie uczyni

łem.

Od tego momentu moim oczom ukaza

ł się świat jasny i zmieniony. Przez dwa lub trzy miesiące po tym

Page 1 of 6

zen_book

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/zen_book.html

background image

do

świadczeniu wszystko aż do małych kamyków wzdłuż drogi olśniewająco błyszczało. To bliskie, przyjazne

życie
Dobrze pami

ętam, jak wypełniła mnie świadomość bycia jednym z otaczającym mnie życiem. W tym

czasie nadal nie wiedzia

łem nic o zazen, lecz ściany, które oddzielały mnie od innych, runęły. Moje życie stało

si

ę światem pozbawionym różnic. Czułem, że mógłbym nawet pogawędzić z ćwierkającymi wróblami. Później,

gdy rozpocz

ąłem zazen, potrafiłem przyjąć nauki mego mistrza, których poszukiwałem od dzieciństwa,

z ca

łkowicie otwartym i chłonnym umysłem.

Bez teoretycznego rozumienia i bez umiej

ętności rozumienia, co zaszło wstąpiłem w nurt radości życia

i od tamtej pory zdecydowa

łem się poświęcić życie spłacaniu długu wdzięczności. Ponieważ była wojna,

poczu

łem, że jedyną rzeczą, którą mogę zrobić natychmiast, to przy pierwszej sposobności wystawić się na

kule. Natchniony duchem pomagania innym, wst

ąpiłem do armii.

Od pocz

ątku byłem zdecydowany na śmierć. Czułem, jak każdy wówczas, że najbardziej naturalne

jest odda

ć swoje życie na wojnie. Jednak, choć wielokrotnie znajdowałem się w groźnych sytuacjach,

w

łączając w to rok, który spędziłem jako jeniec wojenny, zawsze cudem udawało mi się umknąć

niebezpiecze

ństwu.

Od tego czasu, niezale

żnie, czy moje czyny były docenione przez tych, którzy znajdowali się dookoła

mnie, ca

ły swój wysiłek wkładałem w to, żeby stawać się coraz to mocniejszym. Wtedy to w 21 roku Showa

(1946) rozpocz

ąłem praktykę zen jako człowiek świecki, a w 24 roku Showa (1949) zostałem wyświęcony na

kap

łana.

Hakuun Yasutani Roshi

Prawo przyczynowo

ści

Pozwólcie,

że wyjaśnię teraz pojęcie karmy stałej i karmy zmiennej. Nasza stała karma jest rezultatem

naszych poprzednich czynów. Jest sta

ła od czasu naszych narodzin i niezmienna aż do śmierci. Na przykład,

urodzi

ć się mężczyzną czy kobietą to karma stała, warunek, którego nie możemy zmienić. Podobnie stałe

i niezmienne jest to, czy urodzili

śmy się człowiekiem białym czy czarnym, Japończykiem czy Chińczykiem.

Zmienna karma to ta, któr

ą możemy zmienić naszym własnym wysiłkiem. Weźmy dla przykładu czyjeś

zdrowie. Je

żeli ktoś jako dziecko był wątłego zdrowia, to dzięki odpowiedniemu postępowaniu może być silny

i zdrowy jako osoba doros

ła. Możliwa jest i odwrotna sytuacja.

D

ługość czyjegoś życia jest także przedmiotem karmy zmiennej. Długowieczność zależy tak samo od

zdrowia, jak i od uczciwo

ści i dobroczynności. Jeżeli ktoś jest uczciwy i uprzejmy dla innych, może przedłużyć

swoje

życie; jeżeli działa nieuprzejmie i nieuczciwie, w oczywisty sposób skraca czas swojego życia.

Bogactwo i ubóstwo s

ą karmą zmienną. Zależnie od wysiłków, ktoś może być albo bogaty, albo

biedny. Prawo przyczynowo

ści jest nieuniknioną prawdą, od której nie ma ucieczki.

Gdy prawo przyczynowo

ści jest źle interpretowane, może się wydawać, że buddyzm naucza fatalizmu.

Fatalizm jest skutkiem przekonania,

że relacja między przyczyną i skutkiem jest stała. Tymczasem zarówno

przyczyna, jak i skutek maj

ą charakter dynamiczny, skutek jest zawsze zależny od okoliczności

towarzysz

ących.

Pozwólcie,

że posłużę się prostym przykładem. Dwóch ludzi w tym samym czasie sieje ziarna zboża.

Pierwszy piel

ęgnuje swoje pole, użyźniając je bogatym nawozem; drugi nie robi nic, poza przyglądaniem się

wyrastaj

ącym chwastom. Z pewnością w ich zbiorach będzie wielka różnica!

Niektórzy ludzie mówi

ą, że buddyzm jest nihilistyczny i pesymistyczny, lecz nie jest to prawdą.

W buddyzmie nie istnieje poj

ęcie losu. Buddyzm naucza wielkiego, uniwersalnego biegu przyczyny i skutku

oraz pokazuje, jak zintegrowa

ć z tym biegiem własne zachowanie.

Niezale

żnie od skutku, przyczyna i En (druga przyczyna) są niezbędne. Dla zilustrowania, czym jest

En, pos

łużymy się przykładem fasoli. Jej ziarna potrzebują gleby, wody oraz słońca. One stanowią En. Bez

nich nasiona fasoli nie wyrosn

ą, nie zakwitną, nie wydadzą owoców. Jeżeli nasiona fasoli przechowywane

b

ędą w suchych warunkach, to niezależnie od tego, ile lat upłynie, nie będzie nowej fasoli.

Po

śmierci jesteśmy w pośrednim życiu U. Nawet gdybyśmy ogromnie pragnęli urodzić się ponownie

jako istota ludzka, je

śli nie będziemy mieli rodziców (czyli En), będzie to rzeczą niemożliwą. Bowiem aby

zosta

ć istotą ludzką, nie wystarczą tylko pragnienia, lecz potrzebni są jeszcze rodzice. Oni stanowią En.

W drodze od przyczyny do skutku En ukazuje si

ę jako bardzo ważny czynnik. Chociaż różnych ludzi mogą

dotyczy

ć podobne przyczyny, skutki będą różne: dobre albo złe, zależnie od En.

Budda powiedzia

ł: "Chociaż żyjemy setki tysięcy milionów eonów, karma nie znika. Kiedy przyczyna

(karma)

łączy się z En, można zobaczyć skutek".

Teraz czas ju

ż wyjaśnić związek pomiędzy skutkiem i Ho (czyli sposobem przyjęcia skutku). Mamy

tendencj

ę do myślenia, że skutek nie może być zmieniony, gdyż jest rezultatem przyczyny i En. Jednak

zale

żnie od naszego stanowiska, zły skutek może być zwrócony w kierunku dobra. Przypuśćmy, że ktoś

siedzi w wi

ęzieniu. To jest skutek, więzień nie może uciec. Jednak sposób, w jaki przyjmie tę sytuację, zależy

od niego. Mo

że wybrać skruchę i stać się dobrym człowiekiem lub może wybrać inny tok rozumowania,

mianowicie,

że jako doświadczony przestępca następnym razem postąpi zręczniej. Może też potraktować

wi

ęzienie jako miejsce ćwiczeń duchowych i wybrać czytanie dobrych książek, kontynuować swoją praktykę

Page 2 of 6

zen_book

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/zen_book.html

background image

zazen itd. W ten sposób swoj

ą postawą może zmienić swoje położenie. Widzicie więc, jak złą wiarą jest

fatalizm. Nic nie jest utrwalone na sta

łe. Prawo przyczynowości może być użyteczne, jeśli ktoś je na wskroś

rozumie i m

ądrze stosuje.

Cz

łowiek nie jest oddzielony od swego środowiska. Żadna sytuacja nie jest ukształtowana przez Boga

albo diab

ła, stanowi natomiast naturalną konsekwencję ludzkich czynów. Wyrażamy siebie poprzez czyny,

mow

ę i myśli, nawet jeżeli nie wiemy, czym jest dobro i zło. Echo tych czynów dźwięczy w naszym wnętrzu

oraz wp

ływa na naszą osobowość.

Gdy czyja

ś osobowość się zmienia, zmieniają się także warunki jego życia. Jest to część przyczyny

i skutku w tym samym czasie i nikt nie mo

że się przed nimi ukryć.

Natura buddy jest absolutnie jednakowa w przypadku ka

żdego człowieka. Natomiast przyczyna

i skutek (karma) jest u ka

żdego człowieka inna. Lecz jedność i różnorodność są dwoma aspektami jednego

faktu. Istnienie natury Buddy automatycznie ustanawia istnienie zró

żnicowania i na odwrót. Dlatego bez

wzgl

ędu na warunki, czy jesteśmy przygnębieni czy szczęśliwi - wszystko jest przejawem zmieniających się

form natury Buddy, warto

ści absolutnej samej w sobie. Niekończące się formy zróżnicowania nie są wcale

kwesti

ą przypadku, lepiej więc je naiwnie akceptować. To jedyna droga. Powtórzę: przyczyna i skutek to nie

rzeczy raz na zawsze ustalone. Karma jest dynamiczna. Dlatego je

żeli jesteś niezadowolony ze swoich

obecnych warunków, nie wahaj si

ę ich zmienić, ponieważ sam możesz spowodować efekty, jakich pragniesz.

Je

żeli ciężko i cierpliwie pracujesz, możesz zmienić każde niepomyślne warunki.

Chcia

łbym opowiedzieć wam słynny koan zen, który pomoże pełniej wyjaśnić prawo przyczynowości.

Koan ten znajduje si

ę w znanym zbiorze tekstów zen - Mumonkan - "Brama bez bramy". Jego tytuł brzmi:

"Lis Hyakujo".
Hyakujo

żył w Chinach, w świątyni Daichi-in na górze Hyakujo. Gdy tylko rozpoczynał wykład, zawsze

pojawia

ł się pewien stary człowiek - przychodził i siadał za mnichami. Kiedy wykład się kończył, starzec

odchodzi

ł. Przez jakiś czas przychodził codziennie, lecz nikt go nie zauważał.

Pewnego dnia pozosta

ł po skończonym wykładzie. Hyakujo zauważył go i zapytał: "kim jesteś?" Stary

cz

łowiek skłonił się i ze łzami odpowiedział: "Dziękuję ci, Mistrzu, że zauważyłeś mnie. Chociaż wyglądam jak

ludzka istota, to w rzeczywisto

ści nią nie jestem. Jestem lisem. Dawno temu byłem mistrzem zen. Miałem

tutaj, w tych górach, klasztor. Pewnego dnia przyszed

ł do mnie mnich i zapytał: 'Czy człowiek oświecony

podlega prawu przyczyny i skutku?' Odpowiedzia

łem mu: 'Wielce oświecony człowiek nie podlega prawu

przyczynowo

ści'. Odtąd, od momentu powiedzenia tej nieprawdy, kolejno pięćset razy odradzałem się jako lis.

Udziel mi, prosz

ę, prawdziwej odpowiedzi. Wówczas nie będę się już dłużej odradzał jako lis. Będę ci

wdzi

ęczny za naukę". Następnie mnich pokłonił się trzykrotnie przed Hyakujo i zapytał: "Czy człowiek

o

świecony podlega prawu przyczyny i skutku?" Hyakujo odpowiedział wyraźnym i mocnym głosem: "Nawet

Budda Siakjamuni czy Budda Amitaba nie mog

ą uciec przed prawem przyczyny i skutku".

W tym momencie stary cz

łowiek nagle doznał przebudzenia i ze łzami w oczach, wielokrotnie się

k

łaniając, powiedział: "Dzięki, dzięki! Zostałem uwolniony od bycia lisem. Moje martwe ciało będzie leżało za

gór

ą, pod skalną ścianą. Czy mogę cię prosić o coś jeszcze? Chociaż dopiero co byłem lisem, poprzednio

by

łem mnichem. Proszę, odpraw dla mnie nabożeństwo pogrzebowe jak za mnicha". Po czym zniknął.

Hyakujo by

ł jedyną osobą, która wiedziała o tym zdarzeniu. Gdy wrócił do swojego pomieszczenia,

wezwa

ł głównego mnicha i rzekł: "Zawiadom proszę wszystkich mnichów, że po południowym posiłku

odprawimy uroczysto

ści pogrzebowe".

Zdziwieni mnisi zacz

ęli dociekać: "Kto zmarł? O co chodzi? Dla kogo to nabożeństwo pogrzebowe?"

"Nie wiem - odpowiada

ł główny mnich - Mistrz po prostu poprosił mnie o ogłoszenie tego".

Gdy posi

łek się skończył, Hyakujo powiedział: "Czy jesteście gotowi? Odprawimy teraz pogrzeb.

Chod

źcie, proszę, za mną". Mnisi podążyli za nim z oznakami zakłopotania. Kiedy przybyli pod skałę, Hyakujo

podniós

ł ciało zmarłego lisa i rzekł: "Dokonamy pogrzebu tego lisa zgodnie z obrządkami pogrzebowymi dla

mnichów". Wszyscy bardzo gorliwie od

śpiewali sutry, a następnie powrócili do klasztoru. Lecz nikt nie

rozumia

ł, dlaczego dokonano obrządków pogrzebowych dla lisa.

Wieczorem Hyakujo wyg

łosił do mnichów formalną mowę. "Jeżeli głosić będziecie nieprzemyślane

nauki, wynikaj

ące z waszego połowicznego zaledwie satori, cierpieć będziecie piekielne męki. nie wiem, czy

zauwa

żyliście, ale ilekroć wygłaszałem swój codzienny wykład, zjawiał się między nami pewien stary

m

ężczyzna. Dawno temu był mistrzem zen w tym klasztorze. Pewnego razu powiedział swojemu uczniowi, że

je

śli ktoś jest doskonale oświecony, nie podlega dłużej prawu przyczyny i skutku. Z powodu tej półprawdy,

przez pi

ęćset wcieleń odradzał się jako lis. Żałował jednak swego błędu i z głębi serca zapytał mnie o prawdę.

Ja za

ś powiedziałem mu: 'Nawet wszyscy buddowie trzech światów nie mogą uciec od prawa

przyczynowo

ści'. To właśnie sprawiło natychmiastowe i całkowite oświecenie i uwolniło go od życia w lisim

ciele. Poniewa

ż prosił, żeby pochować go jak mnicha, zrobiliśmy tak. Musicie być zawsze bardzo ostrożni,

kiedy nauczacie innych".
Us

łyszawszy to, Obaku, główny mnich Hjakudzia, trzykrotnie się skłonił i głośno zapytał: "Twoja

w

łaściwa odpowiedź uwolniła tego starca od żywotu lisa, lecz przypuśćmy że nie skłamałby wówczas, jak

wtedy potoczy

łyby się jego losy? Lis staje się człowiekiem, człowiek istotą niebiańską, istota niebiańska

bodhisattw

ą, bodhisattwa Buddą, lecz cóż jest potem? W końcu nie ma miejsca, gdzie można pójść.

Odpowiedz na to".
Hyakujo dok

ładnie pojął myśl Obaku i odparł: "Podejdź bliżej, a udzielę ci odpowiedzi".

Obaku równie

ż właściwie odebrał myśl swojego nauczyciela, podszedł do niego i wymierzył mu

Page 3 of 6

zen_book

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/zen_book.html

background image

policzek. Hyakujo, klaszcz

ąc i śmiejąc się, wykrzyknął: "Zamierzałem cię uderzyć, a sam zostałem uderzony".

W ten sposób Hyakujo potwierdzi

ł zrozumienie swego ucznia.

Dlaczego stary cz

łowiek stał się lisem, kiedy powiedział: "Oświecony człowiek nie podlega prawu

przyczyny i skutku", oraz dlaczego zosta

ł uwolniony z lisiego żywota, gdy Hyakujo stwierdził: "Nikt nie może

uciec od prawa przyczynowo

ści"? Jeśli będziecie w stanie dojrzeć okiem swego umysłu, co to wszystko

znaczy, wówczas b

ędziecie wiedzieli, że pięćsetkrotne odradzanie się starca w lisim ciele było

w rzeczywisto

ści radosnym życiem.

Mumon, autor Mumonkan, napisa

ł wiersz dotyczący tego koanu:


Podlegaj

ący czy niepodlegający

To dwie strony tej samej monety.
Niepodlegaj

ący czy podlegający

I tu i tu tysi

ąc błędów.


Podleganie i niepodleganie z punktu widzenia cz

łowieka oświeconego jest tym samym, lecz zwykłym

ludziom wydaje si

ę być czymś innym. Mumon powiedział to w sposób bardzo prosty. Niemniej pozwolę sobie

wyja

śnić to dalej.

Je

żeli uchwycimy fakt, że "podlegać" i "nie podlegać" są tym samym, nie będzie problemu. Lecz myśl,

że są czymś różnym, jest tylko pojęciem, a nie faktem. "Podlegać" lub "nie podlegać" - każda z tych myśli
osobno jest tylko pó

łprawdą i dlatego nie jest rzeczywistością.

Kiedy przepo

łowimy naszego rzeczywistego lisa na dwie części, będziemy mieli innen i shoku (ku).

Innen jest warunkiem, dzi

ęki któremu pojawiają się i znikają wszystkie zjawiska, to znaczy przyczyna i skutek.

Gdy ustan

ą warunki, to samo dzieje się i ze zjawiskami. Dlaczego? Ponieważ wszystkie egzystencje w tym

świecie zjawisk nie posiadają same w sobie żadnego stałego bytu. Formy, które widzimy, są w rzeczywistości
tylko chwilowymi zjawami. To pojawianie si

ę i znikanie jest manifestacją ku, czyli śunjaty, warunku, który leży

u podstaw wszystkich zjawiskowych egzystencji. Wszystkie egzystencje zmieniaj

ą formę zależnie od

warunków. Ka

żda forma to innen. Nieposiadanie żadnej szczególnej formy zwie się "wolnością od prawa

przyczynowo

ści", podczas gdy posiadanie formy zależnej od warunków danej chwili nazywamy "podleganiem

prawu przyczynowo

ści". Dlatego sama zależność od prawa przyczynowości daje świadectwo naszej wolności

od niego, a wolno

ść od niego daje świadectwo podlegania temu prawu.

Ruchomy obraz filmu, o którym wcze

śniej wspomniałem, jest dobrym przykładem. Obraz pojawia się

zgodnie z warunkami ta

śmy, światła i ekranu. Sam obraz nie posiada żadnego stałego bytu i zmienia się

w zale

żności od ruchu taśmy. To jest "podleganie prawu przyczynowości", a owo "nieposiadanie stałego bytu"

to ku. Uchwycenie tej jedno

ści z jej dwoma aspektami jako żywego faktu nazywa się kensho.

Kto

ś, kto przeszedł kensho, rozumie od razu prawdziwego ducha każdego koanu. Natomiast ktoś, kto

daje wyk

ład zen, a nie jest przebudzony, podobny jest do niemowlaka, śpiewającego pieśni o miłości.

Poniewa

ż człowiek oświecony wie, że "podlegać" i "nie podlegać" jest tym samym, to cokolwiek powie,

b

ędzie prawdą. W wypadku zwykłego człowieka, który nie miał jeszcze tego doświadczenia - cokolwiek on

powie, nie b

ędzie prawdą.

Je

żeli rzeczywiście rozumiecie ku, czyli śunjatę, - warunek leżący u podstaw całej zjawiskowej

egzystencji (warunek nieposiadania

żadnego stałego bytu), będziecie zadowoleni niezależnie od tego, gdzie

b

ędziecie i co będziecie robili.

Nazywa si

ę to "wyzwoleniem od narodzin i śmierci". Jeśli staniesz się lisem - świetnie. Nie ma

potrzeby sta

ć się ludzką istotą; nie ma potrzeby stać się Buddą. To zadowolenie samo w sobie jest Buddą.

Prawdziwe znaczenie zwrotu "osi

ągnąć oświecenie" to osiągnąć ten właśnie stan umysłu.

<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->

Bassui

Mowa dharmy o jednym-umy

śle

Je

żeli pragniesz uwolnić się od cierpień samsary, to musisz nauczyć się, jak w prosty sposób stać się

budd

ą. Ten sposób i ta droga to nic innego jak urzeczywistnienie własnego Umysłu. Czymże jest ten Umysł?

Jest on prawdziwa natur

ą wszystkich odczuwających istot, niezmienną i wieczna, która istniała, zanim

zrodzeni zostali nasi rodzice, zatem i przed naszymi narodzinami, i która istnieje obecnie. Z tego powodu
nazywane jest to Pierwotn

ą Twarzą przed narodzeniem rodziców. Ten umysł jest dogłębnie czysty. Kiedy się

rodzimy, nie tworzy si

ę on od nowa, a gdy umieramy, to nie ginie. Nie ma żadnych cech męskich czy

żeńskich, nie jest także zabarwiony dobrem ani złem. Nie można go z niczym porównać, dlatego też zwany
jest Natur

ą Buddy. A jednak niezliczone myśli wyłaniają się z tej Własnej Natury, podobnie jak fale powstają

w oceanie, albo jak obrazy odbijaj

ą się w zwierciadle.

Je

żeli chcesz urzeczywistnić swój własny Umysł, musisz przede wszystkim wejrzeć w źródło,

z którego wyp

ływają myśli. Śpiąc czy pracując, stojąc czy siedząc, głęboko zapytuj siebie: "Czym jest mój

w

łasny Umysł?", a rób to z gruntownym pragnieniem rozwiązania tej kwestii. Nazywa się to "ćwiczeniem",

albo "praktyk

ą, albo "pragnieniem prawdy", czy "łaknieniem urzeczywistnienia". To, co jest nazywane zazen,

Page 4 of 6

zen_book

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/zen_book.html

background image

jest niczym innym jak w

łaśnie wglądem we własny Umysł. O wiele lepiej jest z pełnym oddaniem badać swój

w

łasny umysł, aniżeli przez mnogie lata czytać i śpiewać codziennie niezliczone sutry i dharani. Takie

formalne wysi

łki stwarzają pewne zasługi, ale zasługi te wygasają i znów musicie doświadczać cierpienia

trzech z

łych ścieżek. Ponieważ badanie własnego umysłu ostatecznie prowadzi do oświecenia, przeto

praktyka ta jest warunkiem wst

ępnym stania się buddą. Jeśli popełnisz nawet dziesięć występków i pięć

grzechów

śmiertelnych, ale zdecydowanie przeobrazisz swój umysł i rozjaśnisz go, to w jednej chwili staniesz

si

ę buddą. Lecz nie czyń zła i nie licz na to, że oświecenie uchroni cię [przed skutkami twoich własnych

czynów]. Ani o

świecenie, ani Budda, ani żaden patriarcha nie jest w stanie uratować kogoś, kto zwodząc

siebie, schodzi w dó

ł ścieżkami zła.

Wyobra

źcie sobie małe dziecko, śpiące obok rodziców. Śni, że jest bite, albo że jest chore i ma bóle.

Rodzice nie s

ą w stanie pomóc dziecku, choćby ono cierpiało niezmiernie, albowiem nikt nie może wkroczyć

w

śniący umysł drugiej osoby. Gdyby dziecko potrafiło samo przebudzić się z tego snu, to i samo uwolniłoby

si

ę od cierpienia. Podobnie ktoś, kto w pełni zda sobie sprawę, że jego własny Umysł jest buddą, natychmiast

wyzwala si

ę z cierpień, wynikających z [nieznajomości prawa] bezustannej przemiany narodzin i śmierci.

Gdyby Budda by

ł w stanie temu zapobiec, to czy pozwoliłby choćby jednej odczuwającej istocie wpaść do

piek

ła? Bez samourzeczywistnienia nie można zrozumieć takich właśnie spraw.

ż to za mistrz, który w tej właśnie chwili oczyma widzi barwy, a uszami słyszy głosy, i który teraz

podnosi r

ęce oraz porusza stopami? Wiadomo, że są to funkcje naszego własnego umysłu, lecz nikt nie wie

dok

ładnie, na czym one polegają. Można twierdzić, że za tymi działaniami nie kryje się żadne rzeczywiste

istnienie i

że czynione są one spontanicznie. Można i odwrotnie utrzymywać, że są to właśnie czynności

jakiej

ś istoty, ale pozostaje ona niewidzialna. Jeśli potraktuje się to pytanie jako niezgłębione, to wszelkie

próby wymy

ślenia [odpowiedzi] ustana, człowiek zaś znajdzie się w takim położeniu, że nie będzie wiedział,

co robi

ć. W tym pomyślnym stanie pogłębiaj pragnienie poznania coraz bardziej, niezmordowanie, aż do

ko

ńca. Gdy głębokie zapytywanie przeniknie aż do samego dna, i kiedy następnie dno to zostanie gwałtownie

otwarte, wtedy nie b

ędzie już nawet cienia wątpliwości, że to właśnie twój Umysł jest budda, wszechświatem

Pustki. Nie b

ędzie żadnej troski o życie i żadnego niepokoju przed śmiercią, ani też żadnej prawdy, której

nale

żałoby poszukiwać.

We

śnie możesz zabłądzić i zgubić drogę do domu. Prosisz wtedy kogoś o wskazanie ci powrotnej

drogi lub te

ż modlisz się do Boga czy buddów o pomoc. Wciąż jednak nie możesz znaleźć domu. Gdy

zbudzisz si

ę ze stanu uśpienia, wówczas odkryjesz, że jesteś we własnym łóżku, i zdasz sobie sprawę

z tego,

że jedynym sposobem, w jaki mogłeś powrócić do domu, było po prostu przebudzenie się. One

w

łaśnie zwane jest "powrotem do początku" albo "odrodzeniem się w raju". Ów stopień wewnętrznego

urzeczywistnienia mo

żna osiągnąć po pewnym okresie ćwiczeń. W rzeczy samej wszyscy ludzie świeccy czy

mnisi, którzy znajduj

ą upodobanie w zazen i czynią wysiłek w praktyce, mogą dojść do takiego

urzeczywistnienia. Jednak nawet takie [cz

ęściowe] przebudzenie nie może dokonać się inaczej niż dzięki

praktyce zazen. Pope

łniłbyś poważny błąd, gdybyś przyjął, że osiągnąłeś prawdziwe oświecenie, za sprawą

którego nie ma ju

ż żadnej wątpliwości co do natury rzeczywistości. byłbyś wtedy podobny do człowieka, który

znalaz

łszy miedź, rezygnuje z poszukiwania złota.

Po takim urzeczywistnieniu zapytuj si

ę jeszcze bardziej intensywnie w następujący sposób: "Moje

cia

ło jest jak zjawa, jak piana na strumieniu. Mój umysł, który spogląda w siebie, jest bezkształtny, jak pusta

przestrze

ń. Jednak gdzieś we wnętrzu słyszane są dźwięki. Kto słucha?" Jeśli głęboko pochłonięty

zapytywaniem b

ędziesz to robił w taki właśnie sposób, nigdy nie ustając w wysiłkach, to twój racjonalny umysł

w ko

ńcu wyczerpie się, a na najgłębszym poziomie pozostanie już tylko samo zapytywanie. W końcu stracisz

świadomość swego własnego ciała. Podobnie jak wszystkie krople wody wyciekają z beczki, z której wybito
dno, tak i twoje dotychczasowe poj

ęcia i wyobrażenia znikną, a doskonałe oświecenie pojawi się niczym

kwiaty rozkwitaj

ące znienacka na uschniętym drzewie.

Dzi

ęki takiemu urzeczywistnieniu osiągniesz prawdziwe wyzwolenie. Lecz nawet w tym momencie

odrzu

ć powtórnie to, co zostało urzeczywistnione, powracając do podmiotu, który urzeczywistnia, to znaczy

do samego korzenia, i zdecydowanie pod

ążaj naprzód. Kiedy znikną czcze złudzenia, twoja Prawdziwa

Natura stanie si

ę jaśniejsza oraz bardziej przejrzysta, i będzie jak szlachetny kamień, który wskutek ciągłego

szlifowania nabiera blasku, a

ż w końcu oświetla cały wszechświat. Nie wątp w to! Jeśli nawet twoje pragnienie

b

ędzie zbyt słabe, aby doprowadzić cię do takiego stanu jeszcze w tym życiu, to niewątpliwie łatwiej

osi

ągniesz samourzeczywistnienie w następnym - pod warunkiem, że będziesz pochłonięty pytaniem

w momencie

śmierci. Łatwiej jest dziś zakończyć pracę, którą do połowy wykonało się wczoraj.

Nie powiniene

ś pogardzać myślami, które powstają podczas zazen, ani też cieszyć się nimi; szukaj

jedynie w

łasnego Umysłu, pierwotnego źródła tych myśli. Musisz zrozumieć, że wszystko, co widzisz swoimi

oczyma i co pojawia si

ę w twojej świadomości, jest złudzeniem o nietrwałej istocie. Nie powinieneś więc

obawia

ć się tych zjawisk ani się nimi zachwycać. Jeśli będziesz utrzymywać swój umysł pusty jak przestrzeń

i nieskalany tymi wszystkimi rzeczami, to nawet w godzinie

śmierci żaden zły duch nie będzie w stanie

wyrz

ądzić ci krzywdy. W czasie samego zazen zapomnij o tych wskazówkach. Musisz jedynie stać się

pytaniem: "Czym jest ten umys

ł?", lub: "Co jest tym, co słyszy te dźwięki?" Gdy urzeczywistnisz ten Umysł,

wtedy zrozumiesz,

że jest on pierwotnym źródłem wszystkich buddów i wszelkich odczuwających istot.

Bodhisattwa Kannon [Awalokite

śwara] został tak właśnie nazwany, ponieważ osiągnął oświecenie przez

spostrze

żenie [to jest uchwycenie źródła] dźwięków świata wokół siebie.

Nigdy, podczas pracy czy odpoczynku, nie zaprzestawaj prób u

świadomienia sobie, kto jest tym, który

Page 5 of 6

zen_book

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/zen_book.html

background image

s

łucha. Nawet wtedy , gdy twoje zapytywanie stanie się nieświadome, nie znajdziesz tego, który słyszy,

i wszystkie twoje wysi

łki do niczego nie doprowadzą. A jednak dźwięki mogą być słyszane, więc pytaj się

jeszcze bardziej dog

łębnie. W końcu zniknie ostatni ślad świadomości siebie i poczujesz się jak bezchmurne

niebo. Wewn

ątrz siebie nie znajdziesz żadnego "ja" ani nie odkryjesz nikogo, kto słyszy. Ten Umysł będzie

jak pustka, jednak

że nie będzie w nim takiego miejsca, które można by nazwać pustym. Ten stan często

mylony jest z urzeczywistnieniem Prawdziwej Natury. Dalej wi

ęc pytaj siebie jeszcze bardziej intensywnie:

"Kim jest wi

ęc ten, który słyszy?" Jeśli będziesz wciąż zagłębiał się w owo pytanie, zapominając o wszystkim

innym, to zniknie nawet poczucie pustki; nie b

ędziesz świadomy niczego - zapanuje całkowita ciemność.

Roshi Shunryu Suzuki

K

łanianie się

" K

łanianie się jest bardzo poważną praktyką. Powinniście być przygotowani do kłaniania się, nawet w swojej

ostatniej chwili.

Page 6 of 6

zen_book

2011-01-17

http://www.kanzazendo.yoyo.pl/teksty_wl/zen_book.html


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rosi Harada Shodo Nauki Wspolczesnego Mistrza Zen
Roshi Harada Shodo Buddyzm Czym jest zazen
Daisetz Teitaro Suzuki Zen Nielogiczny
forex analiza techniczna (e book www zlotemysli pl ) DK3ZOOPY4OOL2LNDIKQIOV6NQ566VKSXSPJLABQ
Encyclopedia Biblica Vol 2 Jerusalem Job (book)
osogen zen and budo
acc book details 080702 132000
tangensy
E Book Wprowadzeni do teorii automatow jezykow i obliczen
ebook microsoft sql server black book cff45xf7ii4jb4gq3rzk3uhmzhx5z3u62hytpuy CFF45XF7II4JB4GQ3RZK3
[pl book] fr delphi 7 i bazy danych r 10 podstawy tworzenia komponentow 7FDOYSNI5YQ5QOZJJ6PQHI2UFEOM
E book Chlamydia trachomatis 2012
ZEN tor Kartingowy

więcej podobnych podstron