Tytułoryginału:SchoolforGoodandEvil
PublishedbyarrangementwithHarperCollinsPublishers
Copyright©2013bySomanChainani
Illustrationscopyright©2013byIacopoBruno
Polishlanguagetranslationcopyright©2015byWydawnictwoJaguarSp.Jawna
Redakcja:UrszulaPrzasnek
Korekta:AnetaSzeliga
Składiłamanie:EKART
ISBN978-83-7686-375-7
Wydaniepierwsze,WydawnictwoJaguar,Warszawa2015
Adresdokorespondencji:
WydawnictwoJaguarSp.Jawna
ul.Kazimierzowska52lok.104
02-546Warszawa
Wydaniepierwszewwersjie-book
WydawnictwoJaguar,Warszawa2015
Składwersjielektronicznej:
Spistreści
Wprastarejpuszczytrwa
AkademiaDobraiZła.
Bliźniaczewieżejakdwiegłowy,
Jednadlaszlachetnych,
Drugadlapodłych.
Ucieczkazniejniemożliwa.
Jedynadrogawyjścia
Wbaśnisięukrywa.
O
d lat Sofia czekała na ten dzień, dzień w którym zostanie porwana. Inne dzieci
z Gawalonu kuliły się teraz w łóżkach, wiedząc, że jeśli w ciągu najbliższej nocy
Dyrektor Akademii je zabierze, nigdy już tu nie wrócą. Nigdy nie przeżyją swojego
tutejszego życia i nigdy już nie zobaczą swojej rodziny. Śniły o czerwonookim
porywaczuwcielebestii,przychodzącym,bybrutalnietłumiącichwrzaski,wyrwaćje
zpościeli.
Sofiajednaktejnocyśniłaoksiążętach.
Przybyławłaśnienabalwydanynajejcześćwpałacu.Salębalowązapełniałysetki
wielbicieli, nie dostrzegła za to ani jednej dziewczyny. Idąc wzdłuż stojących
wrzędziechłopców,pomyślała,żeporazpierwszywidzitakich,którzynaprawdęsą
jej warci – mieli lśniące i gęste włosy, muskuły rysujące się pod koszulami, gładką
i opaloną skórę… Byli piękni i czuli, tacy, jacy powinni być książęta. Ale kiedy
podeszładotego,którywydałsięjejlepszyodpozostałych–miałintensywniebłękitne
oczy, nieziemsko białe włosy i patrząc na niego, słyszało się: „Długo i Zawsze
Szczęśliwie” – nagle przez ścianę do komnaty przebił się z hukiem młot i wszyscy
książętapoprostusięrozsypali.
Sofia otworzyła oczy. Do pokoju wlewało się światło poranka. Młotek był
prawdziwy,aleksiążętajużnie.
–Ojcze,jeślinieprześpiędziewięciugodzin,będęmiałapodpuchnięteoczy.
– Wszyscy gadają, że zostaniesz zabrana w tym roku – odparł ojciec, przybijając
wpoprzekoknasypialnikrzywąbelkę,ledwiewidocznąspodkłódek,kolcówiśrub.–
Radzili też, żebym ogolił ci głowę i pomazał twarz błotem, zupełnie jakbym wierzył
w te bajkowe banialuki. Mimo to nikt się tutaj dzisiaj nie dostanie. To pewne. – Na
potwierdzenietychsłówrazjeszczeogłuszającowalnąłmłotkiem.
Sofia zatkała uszy i popatrzyła ze zmarszczonymi brwiami na okno, które bardziej
pasowałobyterazdochatyjakiejświedźmy.
–Kłódki.Czemuniktwcześniejotymniepomyślał?
– Nie mam pojęcia, dlaczego wszyscy uważają, że to będziesz ty – powiedział
ojciec,któregosiwewłosyskleiłpot.–JeślitencałyDyrektorszukakogośdobrego,
zabierzecórkęGunildy.
Sofiaznieruchomiała.
–Bellę?
– To złote dziecko – potwierdził. – Codziennie przynosi ojcu domowe obiady do
młyna,aresztkioddajetejbiednejstaruszcenarynku.
Sofia słyszała w głosie ojca urazę. Ona nigdy nie ugotowała dla niego posiłku,
nawet po śmierci matki. Miała oczywiście po temu dobre powody, w końcu tłuszcz
idymmogłybyzatkaćporywjejskórze,alewiedziała,żetodrażliwytemat.Pozatym
to wcale nie oznaczało, że ojciec chodził głodny. Proponowała mu przecież swoje
ulubionepotrawy:puréeburaczane,duszonebrokuły,gotowaneszparagiczyszpinakna
parze.Niechciała,żebynapęczniałjakojciecBelli,któryprzypominałbalon,idlatego
nie przynosiła mu do młyna domowej potrawki z jagnięciny i sufletów serowych.
Ajeślichodziobiednąstaruszkęzrynku,tostarybabsztylmógłsobiegadać,żechodzi
głodny, a tak naprawdę był przecież tłusty. Jeśli Bella odpowiadała za to
w najmniejszym nawet stopniu, to dowód, że wcale nie była dobra, tylko raczej
najgorszanaświecie.
Sofiauśmiechnęłasiędoojca.
–Takjakmówiłeś,towszystkobanialuki.–Wstałazgracjązłóżkaizatrzasnęłaza
sobądrzwidołazienki.
Spojrzaławlustro.Brutalnapobudkaodcisnęłanajejtwarzyswojepiętno.Długie
dopasazłocistewłosynielśniłytakjakzawsze.Zielonejakjadeitoczywydawałysię
teraz przygaszone, a błyszczące czerwone wargi były suche w dotyku. Nawet blask
bijący z jej brzoskwiniowej skóry nie był taki, jak powinien. Ale nadal jestem
księżniczką – pomyślała. Ojciec nie dostrzegał, że jego córka jest kimś szczególnym,
ale matka to widziała. „Jesteś zbyt piękna dla tego świata, Sofio” – powiedziała na
łożuśmierci.Matkaodeszładolepszegoświata,ateraziSofiapójdziewjejślady.
Dziś wieczorem zostanie zabrana do puszczy. Dziś wieczorem rozpocznie nowe
życie.Dziświeczoremznajdziesięwswojejbaśni.
Terazmusiałazadbaćoto,byodpowiedniowyglądać.
Na początek wtarła w skórę rybią ikrę, która śmierdziała wprawdzie jak niemyte
stopy, ale zapobiegała trądzikowi. Następnie wmasowała purée z dyni, spłukała je
kozimmlekieminałożyłanatwarzmaseczkęzmelonaiżółtkażółwiegojaja.Czekając,
ażmaseczkawyschnie,kartkowałaksiążkęzbaśniamiipowolisączyłasokogórkowy,
mającynadaćjejskórzedelikatnąmiękkość.Odnalazłaswojąulubionączęść,wktórej
zła wiedźma toczy się z góry w beczce nabijanej gwoździami, aż zostaje z niej tylko
bransoleta zrobiona z kości małych chłopców. Patrząc na obrazek przedstawiający
straszliwą bransoletę, Sofia poczuła, że jej myśli dryfują nagle w stronę ogórków.
Ajeśliwpuszczyniebędzieogórków?Ajeśliinneksiężniczkizużyjącałyzapas?Brak
ogórków!Pomarszczysię,uschnie,będzie…
Drobinyzaschniętegomelonaspadłynakartkęksiążki.Sofiaodwróciłasiędolustra
i zaniepokojona dostrzegła zmarszczki między brwiami. Najpierw przerwany sen,
a teraz zmarszczki. Jeśli dalej tak pójdzie, do popołudnia zacznie wyglądać jak
starucha.Rozluźniłamięśnietwarzyiprzestałamyślećoogórkach.
ResztazabiegówpielęgnacyjnychSofiiwystarczyłabydowypełnieniakilkuksiążek
z baśniami (dość powiedzieć, że w użyciu były gęsi puch, marynowane ziemniaki,
końskie podkowy, krem z orzechów nerkowca i fiolka krowiej krwi). Po dwóch
godzinach niezwykłych starań Sofia, ubrana w zwiewną różową sukienkę, szklane
pantofelki na obcasie i z włosami zaplecionymi w idealne warkocze, wyszła z domu.
To był ostatni dzień przed przybyciem Dyrektora Akademii i zamierzała wykorzystać
każdą minutę, by udowodnić mu, dlaczego to ona, a nie Bella, Tabita, Sabrina czy
jakakolwiekinnapodróbkapowinnazostaćporwana.
Jej najlepsza przyjaciółka mieszkała na cmentarzu. Biorąc pod uwagę odrazę Sofii
dowszystkiego,coponure,szareiźleoświetlone,możnabyoczekiwać,żealbobędzie
zapraszaćkoleżankędoswojegodomu,alboznajdzieinnąnajlepsząprzyjaciółkę.Ona
jednak przez cały tydzień codziennie wspinała się na szczyt Cmentarnej Góry, nie
zapominającouśmiechu,ponieważnatympolegałprzecieżdobryuczynek.
Abydotrzećdocmentarza,musiałaoddalićsięprawiedwakilometryodstojących
nad jeziorem kolorowych domków z zielonymi dachami oraz skąpanymi w słońcu
wieżyczkami i zbliżyć się do posępnej ściany lasu. Na ulicach rozbrzmiewały
uderzenia młotków. Sofia mijała ojców zabijających deskami drzwi i matki
wypychające strachy na wróble, a także chłopców i dziewczęta skulonych na
werandach z nosami w książkach z baśniami. Ten ostatni widok nie był niczym
niezwykłym, ponieważ dzieci w Gawaldonie miały niewiele zajęć poza czytaniem
baśni.DzisiajjednakSofiawidziała,żeichrozszerzoneoczy,wktórychmalowałosię
przerażenie, śledziły każdą stronę, jakby od tego zależało ich życie. Widziała to już
cztery lata temu, ale wtedy jeszcze nie była jej kolej – Dyrektor Akademii zabierał
tylkotych,którzyskończylidwanaścielatiniemoglijużuchodzićzamałedzieci.
Terazprzyszłajejpora.
Wspinając się na Cmentarną Górę z koszem piknikowym w ręku, Sofia poczuła
nagle,żezaczynająjąbolećłydki.Czyabyodtejwspinaczkinogijejniepogrubieją?
Wszystkieksiężniczkiprzedstawianewksiążkachzbaśniamimiałyidealneproporcje;
grube łydki były tak samo nieprawdopodobne jak haczykowaty nos czy duże stopy.
Zaniepokojona Sofia postanowiła zająć myśli czymś innym – liczeniem dobrych
uczynków zrobionych poprzedniego dnia. A więc najpierw nakarmiła gęsi pływające
po jeziorze mieszaniną soczewicy i pora (naturalny środek przeciw zaparciom
powinien pomóc po serze rzucanym im przez głupkowate dzieciaki). Potem
podarowała miejskiemu sierocińcowi domowej roboty tonik z drzewa cytrynowego
(ponieważ,jakwyjaśniałaoniemiałymopiekunom,„odpowiedniapielęgnacjaskóryto
najpiękniejszyzdobrychuczynków”).Wreszciezawiesiłalustrowkościelnejłazience,
żeby ludzie wracający do ławek wyglądali jak najlepiej. Czyż to wystarczało? Czy
mogło się z tym równać pieczenie ciast i karmienie bezdomnych staruszek? Jej myśli
zburzyło wspomnienie ogórków. Może udałoby się przemycić do puszczy własny
zapas.Miałajeszczedużoczasunaspakowaniesięprzedzachodemsłońca.Aleczynie
będązaciężkie?Czyszkołaprzyślewłasnychlokajów?Amożepowinnawycisnąćsok
zogórków,zanim…
–Dokądidziesz?
SofiaobejrzałasięizobaczyłaRadleya,chłopakazcienkimirudymiwłosami,który
uśmiechał się do niej, ukazując wystające jak u zająca zęby. Nie mieszkał w pobliżu
CmentarnejGóry,alemiałwzwyczajuwłóczyćsięzaSofiąodświtudonocy.
–Zwizytądoprzyjaciółki–odparła.
–Dlaczegoprzyjaźniszsięzwiedźmą?
–Onaniejestwiedźmą.
–Niemaprzyjaciółidotegojestdziwaczna.Atoznaczy,żejestwiedźmą.
Sofia powstrzymała się od stwierdzenia, że w takim razie on także jest wiedźmą.
Zamiast tego uśmiechnęła się, chcąc mu uświadomić, że oto spełniła dobry uczynek,
tolerującjegoobecność.
–DyrektorzabierzejądoAkademiiZła–powiedziałRadley.–Awtedybędziesz
potrzebowałanowegoprzyjaciela.
–Onzabieradwojedzieci–przypomniałaSofia,zaciskajączęby.
–DrugąweźmieBellę.Niktniejesttakdobryjakona.
UśmiechSofiiwjednejchwilizniknął.
–Więcjamogębyćtwoimnowymprzyjacielem–zaproponowałRadley.
–Mamwtejchwilikompletprzyjaciół–warknęłaSofia.
Radleypoczerwieniałjakmalina.
–Atak…jatylkomyślałem…–Iuciekłniczymkopniętypies.
Sofia patrzyła, jak jego rozczochrana czupryna przesuwa się w dół zbocza. Teraz
naprawdę narozrabiałam – pomyślała. Całe miesiące dobrych uczynków
iwymuszonychuśmiechówzmarnowaneprzeztegokurduplaRadleya.Dlaczegogonie
uszczęśliwiła? Dlaczego nie powiedziała po prostu: „Z przyjemnością zostanę twoją
przyjaciółką!” i nie dała temu idiocie chwili, którą mógłby wspominać przez lata?
Wiedziała,żetobyłobyrozsądneposunięcie,ponieważDyrektorAkademiinapewno
obserwował ją równie bacznie jak Święty Mikołaj w noc przed Wigilią. Ale nie
potrafiła się na to zdobyć. W końcu ona była piękna, a Radley szpetny. Tylko
niegodziwiecbygookłamywał.ZpewnościąDyrektortozrozumie.
Sofiapociągnęłazazardzewiałąbramęcmentarnąipoczułachwastydrapiącejąpo
nogach.Naszczyciegórywidziałaomszałenagrobkiwynurzającesięzestertzeschłych
liści. Przeciskając się pomiędzy grobami i spróchniałymi drzewami, Sofia starannie
liczyła alejki. Nigdy nie patrzyła na grób swojej matki, nie zrobiła tego nawet na jej
pogrzebie, i nie zamierzała zmieniać tego dzisiaj. Kiedy mijała szóstą alejkę, wbiła
spojrzeniewzwieszającesięgałęziebrzozyipomyślałaotym,gdzieznajdziesięjuż
jutro.
Wkępiegęstychkrzakówkryłsiędom–oficjalnyadresCmentarnaGóra1.Niebył
zabity deskami ani zaryglowany na głucho jak wszystkie domy nad jeziorem, ale to
wcale nie sprawiało, że wyglądał choć odrobinę bardziej gościnnie. Schody
prowadzące na ganek lśniły od zielonej pleśni, uschłe brzozy i pnącza skręcały się
wśród ciemnych krzewów, a spadzisty, czarny dach pochylał się niczym kapelusz
czarownicy.
Wspinając się po skrzypiących schodach na werandę, Sofia starała się ignorować
odpychający zapach, mieszaninę czosnku i woni mokrej kociej sierści, i odwracała
wzrokodpozbawionychgłówptakówwalającychsięwokół,bezwątpieniaofiartego
ostatniego.
Przygotowananaatakzapukaładodrzwi.
–Wynośsię–odezwałsięopryskliwygłos.
–Taksięniemówidonajlepszejprzyjaciółki?–zagruchałaSofia.
–Niejesteśmojąnajlepsząprzyjaciółką.
– No to kto nią jest? – spytała Sofia, zastanawiając się, czy może Bella jakimś
cudemdotarłanaCmentarnąGórę.
–Nietwojasprawa.
Sofiaodetchnęłagłęboko.NiechciałapowtórkiincydentuzRadleyem.
– Wczoraj tak się świetnie bawiłyśmy razem, Agato. Pomyślałam, że możemy to
powtórzyć.
–Ufarbowałaśmiwłosynapomarańczowo.
–Alenaprawiłyśmyto,prawda?
–Zawszetestujesznamnieswojekremyieliksiry.
–Czyżnieodtegomasięprzyjaciół?Żebypomagaćsobienawzajem?
–Nigdyniebędętakapięknajakty.
Sofiapróbowaławymyślićcośmiłego,aletrwałotowidaćzbytdługo,bopochwili
usłyszałaoddalającesiękroki.
–Tonieznaczy,żeniemożemysięprzyjaźnić!–zawołaławreszcie.
Siedzący w kącie ganku kot, łysy i pomarszczony, zawarczał na nią nieprzyjaźnie.
Przysunęłasięszybkododrzwi.
–Przyniosłamciasteczka!
Krokizatrzymałysię.
–Prawdziweczyrobioneprzezciebie?
Sofiaodsunęłasięodskradającegosiękota.
–Puszysteimaślane,takiejaklubisz!
Kotzasyczał.
–Agato,wpuśćmnie…
–Powiedziałaś,żeśmierdzę.
–Nieśmierdzisz.
–Todlaczegopoprzedniotakpowiedziałaś?
–Bopoprzedniośmierdziałaś!Agato,kotnamniesyczy…
–Możewyczuwaukrytemotywy.
Kotwysunąłpazury.
–Agato,otwórzdrzwi!
Kot skoczył w kierunku jej twarzy. Sofia wrzasnęła. Dosłownie tuż przed nią
wystrzeliłarękaizrzuciłakotanaziemię.
Sofiapodniosłaoczy.
–Rozpruwaczowiskończyłysięptaki–wyjaśniłaspokojnieAgata.
Jej odrażająca strzecha czarnych włosów wyglądała, jakby została polana olejem.
Obszerna czarna sukienka, bezkształtna niczym worek na ziemniaki, nie była w stanie
zakryć upiornie bladej skóry i wystających kości. Z zapadniętej twarzy patrzyły oczy
wczerwonychobwódkach.
–Pomyślałam,żepójdziemysobienaspacer–powiedziałaSofia.
Agataoparłasięodrzwi.
–Nadalpróbujęzrozumieć,dlaczegosięzemnąprzyjaźnisz.
–Ponieważjesteśuroczaizabawna.
–Mojamatkamówi,żejestemzgorzkniałaiponura.Czylijednazwasmusikłamać.
Mówiącto,AgatasięgnęładokoszykaSofiiiodsunęłaserwetkę,podktórąznalazła
suche ciasteczka z otrębów, naturalnie bez dodatku masła. Rzuciła zbolałe spojrzenie
iwycofałasiędodomu.
–Czyliniepójdziemynaspacer?–zapytałaSofia.
Agata już zaczęła zamykać drzwi, ale dostrzegła wyraz zawodu na twarzy Sofii –
wyglądałatak,jakbyniemogłasiędoczekaćtegospaceru.
–Możemyiść,alenakrótko.–Agatawyminęłają.–Alejeślipowieszcokolwiek
zarozumiałego, płytkiego albo zaczniesz się przechwalać, poszczuję cię
Rozpruwaczem.
Sofiapobiegłazanią.
–Aleniemogęprzecieżzupełniesięnieodzywać!
Po czterech latach nadciągnęła wreszcie ta straszliwa jedenasta noc jedenastego
miesiąca.Wpóźnopopołudniowymsłońcunarynkutrwałygorączkoweprzygotowania;
miał przybyć Dyrektor Akademii. Mężczyźni ostrzyli miecze, szykowali pułapki
iplanowalinocnewarty,kobietyzaśzebraływszystkiedzieciienergiczniewzięłysię
do pracy. Ładnym obcinano krzywo włosy, czerniono zęby i darto na strzępy ich
ubrania;brzydkiebyłyszorowane,ubieranewkolorowestroje,aichtwarzeskrywano
za woalkami. Matki błagały najgrzeczniejsze, żeby klęły albo kopały swoje siostry,
anajgorszeprzekupywano,bymodliłysięwkościele.Wszyscyśpiewalichóremhymn
miasteczka,„Błogosławionaprzeciętność”.
Z każdą chwilą strach gęstniał jak mgła. W słabo oświetlonym zaułku rzeźnik
ikowalwymienialisięksiążkamizbaśniamiiszukaliwnichwskazówek,jakuratować
swych synów. Za krzywą wieżą zegarową dwie siostry sporządzały listę czarnych
charakterówwystępującychwbaśniach,starającsięodnaleźćjakieśzależnościmiędzy
nimi.Kilkuchłopcówskułosięrazem,kilkadziewczątukryłosięnapoddaszuszkoły,
zaśjednozamaskowanedzieckowyskoczyłozkrzaków,żebynastraszyćswojąmamę,
izmiejscadostałolanie.Nawetbezdomnastaruchabraławtymudział,skaczącwokół
słabegoogienkaiskrzecząc:
–Spalićksiążki!Spalićjewszystkie!
Aleniktjejniesłuchałiniespalonożadnychksiążek.
Agatapatrzyłanatowszystkozszerokootwartymizniedowierzaniaustami.
–Jakcałemiastomożewierzyćwbajki?
–Ponieważsąprawdziwe.
Agatazatrzymałasię.
–Niewierzyszchyba,żetalegendajestprawdziwa?
–Oczywiście,żewierzę–odparłaSofia.
– Że Dyrektor porywa dwoje dzieci, zabiera je do szkoły, gdzie jedno uczy się
Dobra,adrugieZła,apojejskończeniutrafiajądobaśni?
–Taktochybawygląda.
–Powiedzmi,jeślizobaczyszjakiśpiekarnik.
–Czemu?
–Mamochotęwsadzićdoniegogłowę.Iczego,raczmipowiedzieć,mielibyuczyć
wtakiejszkole?
– Cóż, w Akademii Dobra chłopcy i dziewczęta takie jak ja uczą się bycia
bohaterami i księżniczkami, sprawiedliwego rządzenia królestwem i znajdowania
drogidoDługoiZawszeSzczęśliwie–wyjaśniłaSofia.–WAkademiiZłaucząbycia
złymiwiedźmamiigarbatymikarłami,rzucaniaklątwizłowrogichzaklęć.
–Złowrogichzaklęć?–parsknęłaśmiechemAgata.–Ktotowymyśla?Czterolatek?
– Agato, dowody masz w książkach z baśniami! Możesz zobaczyć zaginione dzieci
nailustracjach!Jaś,Różyczka,Roszpunka–każdeznichmaswojąwłasnąbaśń…
–Niczegoniezobaczę,bonieczytamgłupichksiążekzbajkami.
–Notodlaczegomaszichstosprzyłóżku?
Agataskrzywiłasię.
– Słuchaj, kto w ogóle powiedział, że te książki są prawdziwe? Może to wszystko
żartksięgarza.MożetosposóbStarszych,żebytrzymaćdziecizdalaodlasu.Obojętne,
jakiejestwyjaśnienie,napewnoniejestnimDyrektorAkademiianiżadnezłowrogie
zaklęcia.
–Notoktoporywadzieci?
–Nikt.Coczterylatadwojegłupkówwymykasiędolasuznadzieją,żeudaimsię
nastraszyć rodziców, a potem gubią się albo zostają pożarci przez wilki i, proszę
bardzo,legendaciągleżyje.
–Tonajgłupszewyjaśnienie,jakiesłyszałam.
–Niewydajemisię,żebymtojabyłagłupia–stwierdziłaAgata.
Nazwaniejejgłupiąsprawiło,żewSofiizaczęłagotowaćsiękrew.
–Poprostusięboisz–powiedziała.
–Jasne–roześmiałasięAgata.–Anibyczegomiałabymsiębać?
–Ponieważwiesz,żezabiorącięrazemzemną.
Agataprzestałasięśmiać,potemprzeniosłaspojrzeniezSofiinarynek.Mieszkańcy
gapilisięnaniejaknarozwiązaniezagadki.Dobronaróżowo,Złonaczarno.Idealna
dwójkadlaDyrektoraAkademii.
Agata stała jak sparaliżowana. Patrzyła na świdrujące ją tuziny przerażonych oczu
imyślała,żeodjutraonaiSofiabędąjużmogłyspacerowaćwspokoju.Tymczasem
stojącakołoniejSofiawidziała,żedziecistarająsięzapamiętaćjejtwarznawypadek,
gdyby pewnego dnia pojawiła się w ich książkach z baśniami. I wtedy zrodziło się
pytanie,czynaBellęteżtakpatrzą.
Nagledostrzegłająwtłumie.
Zogolonągłową,wbrudnejsukience,Bellaklęczaławbłocie,gorączkowobrudząc
sobie twarz. Sofia odetchnęła z ulgą. Bella była taka sama jak wszyscy. Chciała
pospolitego małżeństwa z mężczyzną, który po kilku latach stanie się tłusty, leniwy
i wymagający. Chciała monotonnych dni wypełnionych gotowaniem, sprzątaniem
iszyciem.Chciaławybieraćgnój,doićowceizarzynaćkwicząceświnie.Chciałagnić
w Gawaldonie, aż jej skóra pokryje się wątrobianymi plamami, a zęby wypadną.
Dyrektor Akademii nigdy nie zabierze Belli, ponieważ Bella nie była księżniczką.
Była…nikim.
Sofia z triumfem uśmiechnęła się do mieszkańców miasteczka i pławiła się w ich
spojrzeniachjakwlśniącychlustrach.
–Chodźmyjuż–powiedziaławreszcieAgata.
–Dokąd?
–Zdalaodtychludzi.
Gdysłońcezamieniłosięwczerwonąkulę,dwiedziewczynki,jednapiękna,adruga
brzydka, siedziały obok siebie na brzegu jeziora. Sofia pakowała ogórki do
jedwabnego woreczka, a Agata wrzucała do wody zapalone zapałki. Po dziesiątej
zapałceSofiaspojrzałananiąznacząco.
–Tomnieuspokaja–wyjaśniłaAgata.
Sofiaspróbowaławcisnąćostatniogórek.
–DlaczegoktośtakijakBellamiałbychciećtuzostawać?Ktowybrałbytomiejsce
zamiastbaśni?
–Aktowybrałbyrozstanienazawszezrodziną?–prychnęłaAgata.
–Chceszpowiedzieć,ktopozamną?
Zamilkły.
–Czyzastanawiałaśsiękiedyś,cosiędziejeztwoimojcem?–spytałaSofia.
–Mówiłamci.Odszedł,kiedysięurodziłam.
– Ale dokąd mógł pójść? Dookoła jest tylko puszcza! Żeby tak nagle zniknąć… –
Sofia obróciła się. – Może znalazł drogę do baśni! Może znalazł magiczny portal!
Możeczekanaciebiepodrugiejstronie!
–Amożewróciłdożony,udawał,żenigdysięnieprzytrafiłam,izginąłwwypadku
wmłyniedziesięćlattemu.
Sofiaprzygryzławargiiwróciładoswoichogórków.
–Twojejmatkinigdyniemawdomu,kiedycięodwiedzam.
– Chodzi teraz do miasta – odparła Agata. – Do domu przychodzi za mało
pacjentów.Pewniezpowodulokalizacji.
–Pewnietak–powiedziałaSofia,wiedząc,żeniktniezaufałbymatceAgatynawet
natyle,bypozwolićjejleczyćpokrzywkęudziecka,acodopierojakąśpoważniejszą
chorobę.–Niewydajemisię,żebyludziesięczuliswobodnienacmentarzu.
– Cmentarz ma swoje zalety – stwierdziła Agata. – Żadnych wścibskich sąsiadów.
Żadnych przypadkowych domokrążców. Żadnych podejrzanych „przyjaciółek”, które
przynosząmaseczkinatwarziciasteczkadietetyczne,apotemmówiąci,żetrafiszdo
AkademiiZławKrainieBaśni.–Zsatysfakcjązapaliłakolejnązapałkę.
Sofiaodłożyłaogórek.
–Czyliterazjestempodejrzana?
–Aktocięprosił,żebyśprzychodziła?Doskonalesobieradziłamsama.
–Zawszemniewpuszczasz.
–Bozawszewyglądasznaokropniesamotną–wyjaśniłaAgata.–Poprostujestmi
ciebieżal.
–Tyżałujeszmnie?–OczySofiizalśniły.–Totymaszszczęście,żektośprzychodzi
się z tobą spotykać. Nikt inny by tego nie zrobił. Masz szczęście, że ktoś taki jak ja
chcesięztobąprzyjaźnić.Maszszczęście,żektośtakijakjamadobreserce.
–Wiedziałam!–wybuchnęłaAgata.–Więcjestemtwoimdobrymuczynkiem!Tylko
pionkiemwtwoichgłupichfantazjach!
Sofiamilczałaprzezdłuższyczas.
–Możeizaprzyjaźniłamsięztobą,żebyzrobićwrażenienaDyrektorzeAkademii–
przyznaławkońcu–aleteraznietylkootochodzi.
–Ponieważcięprzejrzałam–burknęłaAgata.
–Ponieważnaprawdęcięlubię.
Agataspojrzałananiąnieufnie.
–Niktmnietutajnierozumie–powiedziałaSofia,nieodrywającwzrokuodswoich
dłoni. – Ale ty tak. Ty wiesz, jaka jestem naprawdę. Dlatego właśnie wracam. Nie
jesteśjużmoimdobrymuczynkiem,Agato.–Sofiapodniosłaspojrzenie.–Jesteśmoją
przyjaciółką.
SzyjaAgatypoczerwieniała.
–Cosięstało?–Sofiazmarszczyłabrwi.
Agataskuliłasię.
–Jatylko,no…ja…nieprzywykłamdoprzyjaciół.
Sofiauśmiechnęłasięiwzięłajązarękę.
–Cóż,terazbędziemyprzyjaciółkamiwnaszejnowejszkole.
Agatajęknęłaiodsunęłasięodniej.
– Powiedzmy, że zniżę się do twojego poziomu intelektualnego i będę udawać, że
wtowierzę.Tylkodlaczegojamamiśćdoszkołydlaczarnychcharakterów?Dlaczego
wszyscyuznali,żetojabędęZłąKrólową?
–Niktniemówi,żejesteśzła,Agato–westchnęłaSofia.–Jesteśtylkoinna.
Agatazmrużyłaoczy.
–Jaktoinna?
–Cóż,naprzykładzawszeubieraszsięnaczarno.
–Ponieważniewidaćbrudu.
–Niewychodzisznigdyzdomu.
–Boludziesięnamniewtedyniegapią.
– Twoje opowiadanie na Konkurs Baśni kończyło się tym, że Królewnę Śnieżkę
pożarłysępy,aKopciuszekpopełniłasamobójstwo,topiącsięwwannie.
–Uznałam,żetociekawszezakończenie.
–Anaurodzinydałaśmizdechłążabę!
– Żeby ci przypomnieć, że wszyscy umrzemy i będziemy gnić pod ziemią, zjadani
przezrobaki,więcpowinniśmycieszyćsięzurodzin,dopókijemamy.Uznałam,żeto
bardzoprzemyślanyprezent.
–Agato,naHalloweenprzebrałaśsięzapannęmłodą.
–Boślubysąprzerażające.
Sofiapopatrzyławymownie.
–Nodobrze,możeijestemtrochęinna.–Agataspiorunowałająwzrokiem.–Ico
ztego?
Sofiazawahałasię.
–Poprostuwbaśniachludzie,którzysąinni,zwykleokazująsię,no…źli.
– Czyli uważasz, że w przyszłości zostanę Złą Czarownicą – stwierdziła Agata
wyraźniedotknięta.
–Mówiętylko,żecokolwieksięstanie,będzieszmiaławybór–powiedziałaSofia
łagodnie.–Obiebędziemymogływybrać,jakzakończysięnaszabaśń.
Agataprzezchwilęmilczała,potemlekkodotknęładłoniSofii.
– Dlaczego tak bardzo pragniesz stąd uciec? Do tego stopnia, że wierzysz
wnieprawdziweopowieści?
Sofia spojrzała w duże, szczere oczy Agaty i po raz pierwszy ogarnęła ją fala
wątpliwości.
–Ponieważniemogętużyć–powiedziaławreszciezacinającymsięgłosem.–Nie
potrafiężyćjakzwyczajniludzie.
–Tozabawne–zauważyłaAgata.–Właśniedlategocięlubię.
Sofiauśmiechnęłasię.
–Botyteżtegoniepotrafisz?
– Bo przy tobie czuję się zwyczajna – odparła Agata. – A to jedyna rzecz, jakiej
kiedykolwiekchciałam.
Tenorowy dzwon zegara zabrzmiał mrocznie w dolinie, wybijając szóstą lub może
siódmą godzinę; nie wiedziały, straciły poczucie czasu. Gdy echo roztopiło się
w gwarze dobiegającym z odległego rynku, Sofia i Agata wypowiedziały w duchu
życzenie–żenastępnegodniadalejbędądotrzymywaćsobietowarzystwa.
Gdziekolwiektobędzie.
Z
anim zgasły ostatnie promienie słońca, dzieci od dawna już były pozamykane
w domach. Spoglądały przez szpary w zamkniętych okiennicach sypialni na
uzbrojonych w pochodnie ojców, na siostry i babcie, stojących tyralierą wzdłuż
krawędzilasuigrożącychDyrektorowiAkademii,gdybytylkospróbowałprzekroczyć
ichkrągognia.
Ale w tym samym czasie, gdy drżące ze strachu dzieci dokręcały śruby w swych
oknach,Sofiaprzygotowywałasiędowyjęciaswoich.Chciała,żebyjejporwaniebyło
takłatwe,jaktotylkomożliwe.Zabarykadowanawpokojuwyjęłaspinkidowłosów,
przygotowałapęsetkiipilniki,apotemzabrałasiędoroboty.
Dopierwszychporwańdoszłoprawiedwieścielatwcześniej.Wniektórychlatach
ginęło dwóch chłopców, w innych dwie dziewczynki, czasem po jednym dziecku
z każdej płci. Różny był też wiek porwanych; jedno mogło mieć szesnaście, a drugie
czternaścielat,alboobojewłaśnieskończylidwanaście.Początkowowybórwydawał
się przypadkowy, z czasem jednak dało się dostrzec wyraźną prawidłowość – jedno
dziecko było zawsze piękne i dobre, takie, o jakim marzą wszyscy rodzice, drugie
brzydkie i dziwaczne, od urodzenia wyrzutek. I tak bez śladu znikała para
przeciwieństwskoszonauprogudorosłości.
Początkowo mieszkańcy Gawaldonu winili za to niedźwiedzie. Nikt wprawdzie
nigdyniewidziałtużadnychniedźwiedzi,aletosprawiłotylko,żezjeszczewiększą
determinacją zaczęto ich szukać. Gdy cztery lata później zniknęły kolejne dzieci,
mieszkańcy uznali, że powinni być bardziej precyzyjni, i ogłosili, że sprawcami są
czarne niedźwiedzie. Tak czarne, że w nocy stają się niewidoczne. Ale gdy dzieci
nadalznikałycoczterylata,Gawaldonzacząłrozważaćniedźwiedziepodkopującesię,
potem niedźwiedzie widmowe, wreszcie przebrane … aż stało się jasne, że nie ma
żadnychniedźwiedzi.
Alepodczasgdymieszkańcygorączkowowymyślalinoweteorie(teoriazapadliska,
teoria latającego kanibala), dzieci w Gawaldonie dostrzegły coś podejrzanego. Gdy
przyglądały się tuzinom plakatów rozwieszonych na rynku, a przedstawiających
zaginionych,nagletwarzetychchłopcówidziewczątwydałysięimdziwnieznajome.
Akiedyotworzyłyswojeksiążkizbaśniami,odnalazływnichporwanedzieci.
Jaś, zabrany sto lat temu, nie postarzał się nawet o dzień. Oto i on, namalowany
ztakąsamąstrzechąwłosów,rumianymipoliczkamiizawadiackimuśmiechem,dzięki
któremu podobał się tak bardzo dziewczynom w Gawaldonie. Tyle że teraz miał
gigantyczną fasolę w ogródku za domem i słabość do magicznych ziaren. Tymczasem
Angus,szpiczastouchyipiegowatychuligan,któryzniknąłrazemzJasiem,przemienił
się w szpiczastouchego, piegowatego olbrzyma żyjącego na szczycie fasoli. Obaj
chłopcytrafilidobaśni.Alegdydzieciwysunęłyteoriębaśniową,doroślizareagowali
tak,jakzwykletorobią–poklepalidziecipogłowachiwrócilidoroztrząsaniateorii
zapadliskikanibali.
Potem jednak dzieci zaczęły im pokazywać kolejne znajome twarze. Zabrana
pięćdziesiąt lat temu urocza Anya siedziała teraz na oblanych księżycowym światłem
skałach,namalowanajakomałasyrenka,podczasgdyokrutnaEstrastałasiępodstępną
morską czarownicą. Filip, świecący przykładem syn pastora, został sprytnym
krawczykiem, podczas gdy nadęta Gula straszyła dzieci jako Baba Jaga. Tuziny
porwanychdzieciznajdowałynoweżyciewświeciebaśni.JednoDobre.DrugieZłe.
KsiążkipochodziłyzpachnącejstęchliznąksięgarnipanaDeauville’a,usytuowanej
między piekarnią Battersby’ego i Pubem pod Peklowanym Wieprzem. Pytanie
oczywiściebrzmiało,skądstarypanDeauvillebierzeswojeksiążkizbaśniami.
Okazało się, że raz do roku, w poranek, którego nie dało się przewidzieć,
przychodził do sklepu i znajdował w środku pudło z książkami. Cztery nowiutkie
baśnie, po jednym egzemplarzu każdej. Pan Deauville wieszał wtedy na drzwiach
tabliczkę „Zamknięte do odwołania”, a potem dzień za dniem ślęczał na zapleczu,
pracowicie kopiując nowe baśnie, aż miał dość książek dla każdego dziecka
wGawaldonie.Wtedytajemniczeoryginałypojawiałysięwwitrynieksięgarniibyłto
znak, że pan Deauville zakończył nareszcie swoje żmudne zadanie. Otwierał drzwi
przed wijącą się przez rynek, wzdłuż stoków wzgórz i wokół jeziora
pięciokilometrową kolejką dzieci spragnionych nowych baśni i rodziców, którzy
rozpaczliwie chcieli sprawdzić, czy ktoś z zaginionych pojawił się w tegorocznych
opowieściach.
Nietrzebadodawać,żeRadaStarszychmiałamnóstwopytańdopanaDeauville’a.
Kiedy jednak zapytali, kto przysyła mu te książki, odparł, że nie ma najbledszego
pojęcia.Agdyzapytali,odjakdawnaksiążkisiępojawiają,powiedział,żeniepotrafi
sobieprzypomniećczasów,kiedysięniepojawiały.Napytaniezaś,czykiedykolwiek
zastanawiał się nad tymi pojawiającymi się magicznie książkami, odpowiedział: „A
jakinaczejmająsiępojawiaćksiążkizbaśniami?”.
WtedyStarsizauważylijeszczecoś,comiałozwiązekzksiążkamipanaDeauville’a.
Wszystkiepokazanenaichilustracjachmiasteczkaiwsiewyglądałydokładnietakjak
Gawaldon.Miałytakiesamedomkizkolorowymidachamistojącenadjeziorem.Takie
same fioletowe i zielone tulipany rosły wzdłuż spacerowych alejek. Takie same
karmazynowe wozy, drewniane wystawy sklepowe, żółtą szkołę i krzywą wieżę
zegarową,tyleżewszystkotobyłonarysowaneiprzedstawianejakofikcyjnemiejsce
gdzieś za siedmioma górami. A miasteczka te i wioski łączyło jeszcze to, że w nich
właśnie zaczynała się i kończyła baśń. Wszystko pomiędzy początkiem a końcem
rozgrywałosięwmrocznej,bezkresnejpuszczy,otaczającejdanąmiejscowość.
Właśnie wtedy zauważyli, że także Gawaldon jest otoczony przez mroczną,
bezkresnąpuszczę.
Kiedy dzieci zaczęły znikać, mieszkańcy wyprawiali się naturalnie do lasu, by je
odnaleźć, ale zawsze odstraszani byli przez burze, powodzie, trąby powietrzne
iwalącesiędrzewa.Agdywkońcurazjedenudałoimsięprzedrzeć,zobaczylijakieś
miasteczko.Zaatakowalijezwściekłościąizdumieniodkryli,żetoprzecieżichmiasto
rodzinne.Niezależnieodtego,wjakimmiejscuwchodzilidolasu,zawszewychodzili
wtymsamympunkcie.Puszczanajwyraźniejniemiałazamiaruoddawaćichdzieci.
Ażpewnegodniadowiedzielisiędlaczego.
Pan Deauville skończył rozpakowywać właśnie książki z baśniami, gdy zauważył
wielkąplamępodpokrywąpudełka.Dotknąłjejpalcamiiprzekonałsię,żejestmokra
od atramentu. A gdy przyjrzał się dokładniej, zobaczył, że to pieczęć ze
skomplikowanym herbem, w którym widniały czarny i biały łabędź. Znajdowały się
wnimtakżeinicjały:
A.D.Z.
Nie musiał zgadywać, co one oznaczają, ponieważ pełna nazwa widoczna była na
wstędzepodherbem.DrobneczarnesłowazdradziłymieszkańcomGawaldonunazwę
miejsca,wktórymznikałyichdzieci:
AKADEMIADOBRAIZŁA
Porwaniatrwałynadal,aleterazporywaczmiałjużimię.
NazwaligoDyrektoremAkademii.
KilkaminutpodziesiątejSofiazerwałazoknaostatniąkłódkęiuchyliłaokiennice.
Widziała krawędź lasu, gdzie jej ojciec, Stefan, stał razem z innymi strażnikami.
Dostrzegła jednak, że zamiast okazywać niepokój, tak jak pozostali, uśmiechał się
itrzymałrękęnaramieniuwdowyHonory.Sofiaskrzywiłasię.Niemiałapojęcia,co
jej ojciec widział w tej kobiecie. Przecież jego zmarła żona, a matka Sofii, była tak
nieskazitelnie piękna jak królowa z baśni. Tymczasem Honora miała małą głowę,
pulchne ciało i wyglądała jak indyczka. Ojciec szeptał jej właśnie coś figlarnie do
ucha; na ten widok policzki dziewczyny zapłonęły. Gdyby porwanie groziło dwóm
synkomHonory,zpewnościąbyłbyśmiertelniepoważny.Toprawda,żezaryglowałją
ozachodziesłońca,pocałowałnapożegnanieiwypełniałobowiązkikochającegoojca,
ale Sofia znała prawdę. Widziała ją każdego dnia w jego twarzy – ojciec jej nie
kochał, ponieważ nie była chłopcem. Ponieważ nie przypominała mu jego samego.
A teraz chciał się ożenić z tą potworzycą. Pięć lat po śmierci żony nikomu nie
wydawało się to niestosowne. Prosta przysięga i będzie miał dwóch synów, nową
rodzinę i nowy początek. Ale żeby Starsi wyrazili na to zgodę, potrzebował
błogosławieństwa córki. Kilka razy próbował nawet poruszyć tę kwestię, Sofia
natychmiast jednak zmieniała temat albo zaczynała głośno siekać ogórki, albo
uśmiechała się tak jak do Radleya. Ojciec nigdy więcej nie wspomniał więc
oHonorze.
Niech ten tchórz ożeni się z nią, kiedy mnie nie będzie – pomyślała, patrząc na
niego z wściekłością przez szparę w okiennicach. Kiedy jej nie będzie, zacznie ją
doceniać. Kiedy jej nie będzie, zrozumie, że nikt nie może jej zastąpić. I pojmie, że
spłodziłkogośznacznielepszegoodsyna.
Żeurodziłamusięksiężniczka.
Sofia z najwyższą ostrożnością rozłożyła na parapecie piernikowe serduszka
przygotowane dla Dyrektora Akademii. Po raz pierwszy w życiu upiekła je z masłem
icukrem.Wkońcubyłyszczególne.Stanowiływiadomość,żechceiśćzwłasnejwoli.
Opadła na poduszkę i zamknęła oczy, żeby nie widzieć wdów, ojców i okropnego
Gawaldonu,apotemzuśmiechemzaczęłaodliczaćsekundydopółnocy.
Gdy tylko głowa Sofii zniknęła za oknem, Agata wepchnęła sobie piernikowe
serduszkadoust.Mogłybyzwabićnajwyżejszczury–pomyślała,podczasgdyokruchy
sypały się na jej ciężkie czarne buciory. Ziewnęła i poszła w swoją stronę. Zegar na
wieżywskazywałkwadranspopełnejgodzinie.
Wracając po spacerze do domu, Agata zobaczyła nagle oczami duszy Sofię
wymykającą się do lasu w poszukiwaniu tej swojej Akademii Głupców i Świrów,
rozszarpanąostatecznieprzezodyńca.DlategowróciładoogroduSofiiiczekałaukryta
zadrzewem.Widziała,jakjejprzyjaciółkazdejmujezabezpieczeniazokna(śpiewała
przy tym jakąś kretyńską piosenkę o księciu), pakuje walizki (śpiewając dla odmiany
o dzwonach weselnych), nakłada makijaż i wybiera najlepszą sukienkę (Wszyscy
kochają różowe księżniczki?!), a wreszcie (wreszcie!) kładzie się do łóżka. Dopiero
wtedy Agata wdeptała w ziemię ostatnie okruchy pierniczków i pomaszerowała
w kierunku cmentarza. Sofia była bezpieczna, a kiedy obudzi się jutro, z pewnością
poczujesięjakidiotka.Agatajednakpostanowiła,żeniebędziesięzniejwyśmiewać.
Sofia będzie jej potrzebowała jeszcze bardziej, a ona będzie wtedy przy niej. Tutaj,
wtymbezpiecznym,zamkniętymświecie,wedwiestworząwłasnyraj.
Wspinając się na wzgórze, Agata zauważyła ciemną przerwę w jasno oświetlonym
łańcuchu ludzi stojących na krawędzi lasu. Najwyraźniej wartownicy odpowiedzialni
za cmentarz uznali, że ci, którzy na nim mieszkają, nie są warci ochrony. Odkąd
pamiętała,miałatalentdoodstraszanialudzi.Dzieciuciekałyodniejjakodwampira,
adorośliprzyciskalisiędościan,gdyprzechodziła,wobawie,żerzucinanichklątwę.
Nawet grabarze uciekali na jej widok. Z każdym kolejnym rokiem towarzyszące jej
szepty w miasteczku stawały się coraz głośniejsze: wiedźma, czarny charakter,
Akademia Zła – aż zaczęła szukać wymówek, żeby nie wychodzić na zewnątrz.
Najpierw przez wiele dni, potem przez wiele tygodni, aż zaczęła straszyć jak duch
wswoimcmentarnymdomu.
Początkowomiałamnóstwopomysłównazajęciesobieczasu.Pisaławiersze(Życie
to tragedia i Niebo jest na cmentarzu), rysowała portrety Rozpruwacza, które
przerażały myszy bardziej niż żywy kot, a nawet próbowała swoich sił
w baśniopisaniu, tworząc księgę zatytułowaną Długo i koszmarnie, o pięknych
dzieciachginącychstrasznąśmiercią.Aleniemiałakomupokazaćtegowszystkiego,aż
pewnegodniazapukaładoniejSofia.
Weszła na skrzypiący ganek i poczuła, jak Rozpruwacz liże ją po kostkach. Potem
usłyszaładochodzącyześrodkaśpiew:
Wprastarejpuszczytrwa
AkademiaDobraiZła.
Agataprzewróciłaoczamiiotwarładrzwi.
Odwrócona plecami do drzwi matka śpiewała radośnie, pakując do kufra czarne
peleryny,miotłyiszpiczastekapeluszeczarownic.
Bliźniaczewieżejakdwiegłowy,
Jednadlaszlachetnych,
Drugadlapodłych.
Ucieczkazniejniemożliwa.
Jedynadrogawyjścia
Wbaśnisięukrywa.
– Wybierasz się na wakacje w jakimś egzotycznym miejscu? – zapytała Agata. –
Kiedy ostatnio sprawdzałam, z Gawaldonu nie można się było wydostać, chyba że
wyrosłybyciskrzydła.
Kallisaodwróciłasię.
–Myślisz,żetrzypelerynywystarczą?–zapytała,wybałuszającczarneoczyskryte
podhełmemczarnychwłosów.
Agataskrzywiłasięnamyślotym,jakbardzosądosiebiepodobne.
–Sąidentyczne–mruknęła.–Pocociażtrzy?
–Nawypadekgdybyśchciałajednąpożyczyćprzyjaciółce,skarbie.
–Tomabyćdlamnie?
– Zapakowałam dwa kapelusze, na wypadek gdyby jeden się zgniótł, miotłę, na
wypadek gdyby ich były śmierdzące, i kilka fiolek z psimi językami, jaszczurczymi
nogamiiżabimipalcami.Ktowie,ileczasustojąunichzapasy!
Agataznałaodpowiedź,alemimotozadałapytanie:
–Matko,adoczegosąmipotrzebnepeleryny,kapeluszeiżabiepalce?
– Na Powitanie Nowych Wiedźm, rzecz jasna! – zaszczebiotała Kallisa. – Nie
chciałabyśchybapoprzybyciudoAkademiiZławyglądaćjakkompletnaamatorka.
Agatazrzuciłaciężkiebuty.
– Zapomnijmy na moment o tym, że miasteczkowa lekarka wierzy w takie rzeczy.
Dlaczegotaktrudno cizaakceptować,że jestemtuszczęśliwa? Mamwszystko,czego
mipotrzeba.Łóżko,kotaiprzyjaciółkę.
– Cóż, powinnaś się nauczyć czegoś od tej swojej przyjaciółki, skarbie. Ona
przynajmniej wie, czego chce od życia – powiedziała Kallisa, zamykając kufer. –
Doprawdy, Agato, czy może być wspanialszy los, niż zostać Wiedźmą z Baśni?
W dzieciństwie marzyłam o trafieniu do Akademii Zła! Ale zamiast mnie Dyrektor
zabrał tego idiotę Swena, który jako głupi czarownik został przechytrzony przez
księżniczkę i podpalony. Nie dziwi mnie to. Ten chłopak ledwie potrafił zawiązać
sobie buty. Jestem pewna, że gdyby Dyrektor Akademii mógł wybierać jeszcze raz,
zdecydowałbysięnamnie.
Agatawślizgnęłasiędołóżka.
– Cóż, wszyscy w miasteczku i tak uważają cię za wiedźmę, więc twoje życzenie
mimowszystkosięspełniło.
Kallisaodwróciłasięgwałtownie.
– Moim życzeniem jest, żebyś się stąd wydostała – syknęła z oczami czarnymi jak
węgle.–Tomiejscesprawia,żejesteśsłaba,leniwaiprzestraszona.Japrzynajmniej
tu do czegoś doszłam, ty gnijesz w bezczynności, jeśli Sofia nie przyjdzie, żeby
wyprowadzićcięnaspacerjakpsa.
Agatapatrzyłananiąoniemiała.
Kallisauśmiechnęłasiępromiennieiwróciładopakowania.
–Aleopiekujsięswojąprzyjaciółką,skarbie.AkademiaDobramożewydawaćjej
się usłana różami, ale czeka ją nielicha niespodzianka. A teraz do łóżka. Dyrektor
Akademiiniedługosiętuzjawiibędziemułatwiej,jeślibędzieszspała.
Agatanaciągnęłakołdręnagłowę.
Sofia nie mogła zasnąć. Do północy zostało pięć minut, a nikogo nie było widać.
Uklękła na łóżku i wyjrzała przez szparę w okiennicach. Wokół Gawaldonu tysiąc
wartowników machało pochodniami, oświetlając las. Sofia skrzywiła się. Jak on się
kołonichprzedostanie?
Iwłaśniewtedyzauważyła,żezparapetuzniknęłypiernikoweserduszka.
Ontujużjest!
Trzy spakowane różowe walizki wyleciały przez okno, a za nimi wyskoczyła para
nógwszklanychpantofelkach.
Agatagwałtownieusiadłanałóżku,budzącsięzkoszmarnegosnu.Zdrugiegokońca
izbydobiegałochrapanieKallisy,obokktórejspokojniespałRozpruwacz.Kołołóżka
stałzamkniętykuferzwypisanąkoślawympismemwizytówką„AgatazGawaldonu,ul.
CmentarnaGóra1”,obokleżałworeczekzmiodowymiciastkaminadrogę.
Agata ugryzła ciastko i wyjrzała przez pękniętą szybę. Poniżej widać było płonące
pochodnie, ale tutaj, na Cmentarnej Górze, został tylko jeden zwalisty wartownik
z rękami tak grubymi jak całe ciało Agaty i nogami jak udka kurczaka. Walczył
zsennością,podnoszącpogruchotanynagrobekjaksztangę.
Agatanapoczęłaostatnieciastkoispojrzałanaciemnylas.
Patrzyłynaniąlśniącebłękitemoczy.
Krztusząc się, wskoczyła do łóżka. Powoli podniosła głowę. Nie było nikogo.
Nawetwartownika.
Dopiero po chwili zauważyła go leżącego koło rozbitego nagrobka. Był
nieprzytomny,obokleżałazgaszonapochodnia.
Odniegooddalałsięwychudły,garbatycień.Samcień.
Unosił się ponad morzem grobów bez najmniejszego wysiłku. Prześlizgnął się pod
bramą cmentarza i skierował w dół wzgórza, wprost do rozświetlonego centrum
Gawaldonu.
Agatapoczuła,jakprzerażenieściskajejserce.Byłprawdziwy.Kimkolwiekbył.
Iniechciałmnie.
Zalałająfalaulgi,azarazpotemnowafalapaniki.
Sofia.
Powinnawołaćopomoc,aleniebyłonatoczasu.
Udająca sen Kallisa usłyszała szybkie kroki Agaty, a potem zamykające się drzwi.
MocniejprzytuliłaRozpruwacza.Niechciała,żebysięobudził.
Sofiakucałazadrzewemiczekała,ażDyrektorAkademiijąporwie.
Czekała.Iczekała.Apotemzauważyłacośnaziemi.
Okruchy pierniczków wdeptane w odcisk buta. Odcisk buciora tak ohydnego, tak
brzydkiego,żemógłnależećtylkodojednejosoby.Zacisnęłapięściipoczuła,żecała
sięwewnątrzgotuje…
Czyjeś ręce nagle zatkały jej usta, czyjaś stopa wkopała ją przez okno do domu.
Sofia poleciała głową naprzód, prosto na łóżko. Odwróciła się błyskawicznie
izobaczyłaAgatę.
– Ty żałosna, wścibska żmijo! – wrzasnęła, nim zauważyła lęk malujący się na
twarzyprzyjaciółki.–Widziałaśgo!–zachłysnęłasię.
Agata zatkała jej usta jedną rękę, a drugą przycisnęła przyjaciółkę do materaca.
Sofia wiła się i wyrywała, ale bezskutecznie. Agata ostrożnie wyjrzała przez okno.
Pokręcony cień skierował się na rynek Gawaldonu, przenikając między niczego
nieświadomymi wartownikami, a potem nagle popłynął prosto do domu Sofii. Agata
stłumiłakrzyk.Przyjaciółkawyrwałasięjejwreszcie.Chwyciłajązaramiona.
– Czy jest przystojny? Jak książę? Czy wygląda jak prawdziwy dyrektor szkoły,
wkamizelce,okularachi…
ŁUP!
SofiaiAgatapowoliodwróciłysiędodrzwi.
ŁUP!ŁUP!
Sofiazniezadowoleniemzmarszczyłanos.
–Mógłbypoprostuzapukać,prawda?
Kłódkizatrzeszczały.Zawiasyzagrzechotały.
Agata przycisnęła się do ściany, ale Sofia starannie wygładziła sukienkę, jakby
spodziewałasiękrólewskiegogościa.
–Najlepiejdaćmubezprotestówto,czegobędziechciał.
Gdy drzwi zaczęły ustępować, Agata jednym susem podskoczyła i podparła je
własnymciałem.Sofiawzniosłaoczydogóry.
–Usiądźwkońcu,nalitośćboską!
Agatazcałejsiłyuczepiłasięklamki,którajednakwyślizgnęłasięjejzręki–drzwi
otwarłysięnaościeżzogłuszającymtrzaskiem,rzucającniąprzezpokój.Stanąłwnich
ojciecSofiibladyjakściana.
–Coświdziałem!–wysapał,machającpochodnią.
WtymmomencieAgatadostrzegłanaścianiepokręconycieńskradającysiędojego
szerokiejsylwetki.
–Tam!–krzyknęła.
Stefan okręcił się w miejscu, ale cień zdążył zdmuchnąć jego pochodnię. Agata
wyciągnęła z kieszeni zapałkę i zapaliła ją. W nikłym świetle zobaczyła leżącego na
zieminieprzytomnegoStefana.Sofiazniknęła.
Nazewnątrzrozległysięwrzaski.
Agata wyjrzała przez okno. Widziała gawaldończyków biegnących z krzykiem za
Sofią,którącieńciągnąłwstronęlasu.Corazwięcejludzirzucałosięwpogoń…
Sofiatymczasemuśmiechałasięoduchadoucha.
Agatawyskoczyłaprzezoknoipobiegłazanią.GdygoniącybylitużtużzaSofią,ich
pochodnienagleeksplodowały,zamykającichwkręguognia.Agataprzebiegłamiędzy
płomiennymi pułapkami i pognała przed siebie, by ratować przyjaciółkę, zanim cień
wciągniejądolasu.
Sofiatymczasempoczuła,żemiękkatrawaskończyłasięijejciałoszorujeterazpo
kamienistejziemi.Zmarszczyłaczołonamyślotym,żepojawisięwszkolewbrudnej
sukience.
– Naprawdę spodziewałam się lokajów – powiedziała do cienia. – Albo
przynajmniejkarocyzdyni.
Agata biegła jak oszalała. Ledwie widziała Sofię pomiędzy drzewami. Płomienie
ogarniały coraz większy obszar, wspinały się coraz wyżej, grożąc spaleniem całego
miasteczka.
Widzącto,Sofiapoczułaulgę–terazniktjużniemożejejuratować.Alegdziejest
drugiedziecko?GdziejesttoporwanedoAkademiiZła?Kompletniemyliłasięcodo
Agaty.Czując,żejestwciąganacorazdalejpomiędzydrzewa,popatrzyłaporazostatni
naścianępłomieniipożegnałasięzklątwązwyczajnegożycia.
–Żegnaj,Gawaldonie!Żegnajbrakuambicjiżyciowych!Żegnajprzeciętności…
WtymmomenciezobaczyłaAgatębiegnącąprzezpłomienie.
–Aga,nie!–krzyknęła.
Agataskoczyła,chwyciłająinagleobiezostałypociągniętewciemność.
Płomienie wokół gawaldończyków zgasły. Ludzie popędzili w stronę lasu, ale
drzewawjednejchwilistałysięgrubeicierniste,zagradzającimprzejście.
Byłojużzapóźno.
–COTYWYPRAWIASZ!–wrzasnęłaSofia,popychającidrapiącAgatę,podczas
gdy cień ciągnął je przez nieprzeniknioną czerń puszczy. Agata rzucała się dziko,
próbującwyrwaćSofięzrąkcienia,acieńzrąkSofii.–WSZYSTKOPOPSUJESZ!–
wyłaSofia.Agataugryzłająwrękę.–AŁAAAAAA!–zakwiczałaSofiaiobróciłasię
tak,żeAgatazaczęłaszorowaćoziemię.PotemAgatawykręciłasięznowuizaczęła
wspinaćsięwstronęcienia,depczącciężkimibucioramitwarzSofii.
–JAKTYLKOZŁAPIĘCIĘZAKARK…
Iwtedypoczuły,żeodrywająsięodziemi.
Pochwyciłojecoś cienkiegoizimnego. Agatazaczęłagrzebać wkieszenisukienki
wposzukiwaniuzapałki,akiedyzapaliłająoswójchudynadgarstek,pobladła.Cień
zniknął. Były oplątane pnączami zwieszającymi się z wiązu. Pnącza wciągnęły je na
ogromne drzewo i zostawiły na najniższej gałęzi. Dziewczynki patrzyły na siebie
zwściekłościąipróbowałyzłapaćoddech,żebycośpowiedzieć.Agacieudałosięto
pierwszej.
–Wracamydodomu.Natychmiast.
W tym momencie gałąź zachybotała się, odgięła jak proca i wystrzeliła je niczym
kule. Zanim którakolwiek zdążyła wrzasnąć, wylądowały na innej gałęzi. Agata
sięgnęła po nową zapałkę, ale gałąź znów się odgięła i rzuciła je na następny konar,
któryprzerzuciłjenakolejny.
–JAKWYSOKIEJESTTODRZEWO?!–skrzeknęłaAgata.
Odbijaneprzezkolejnekonaryciaładziewczynekzderzałysię,ichsukienkidarłysię
okolce,ichtwarzechłostałyprostującesięgałęzie,ażwkońcuSofiaiAgataznalazły
sięnasamymszczyciedrzewa.
Na czubku wiązu między gałęziami leżało olbrzymie czarne jajo. Dziewczynki
patrzyły na nie zdumione. Po chwili jajo pękło, ochlapując je ciemnym, glutowatym
żółtkiem, a spomiędzy skorup wyłonił się gigantyczny ptak składający się z samych
kości. Spojrzał na dziewczyny, a potem wydał gniewny skrzek, od którego omal nie
popękałyimbębenkiwuszach.Złapałjewszponyizanurkowałzdrzewa.Wrzasnęły,
po raz pierwszy w czymś się zgadzając. Szkieletowy ptak mknął przez czarny las,
aAgatagorączkowozapalałajednązapałkęzadrugą,pocierającjeojegożebra.Przez
momentwidziałyjegoczerwoneoczyikolczastycień.Wątłedrzewa,międzyktórymi
lecieli, sięgały po dziewczynki, a ptak to nurkował, to wzbijał się wyżej, żeby je
omijać. Nagle gdzieś przed nimi rozległ się grzmot i po chwili wpadli prosto
w szalejącą burzę. Dziewczynki osłaniały twarze przed deszczem, błotem
i połamanymi konarami drzew, robiły uniki przed pajęczynami, gniazdami pszczół
iżmijami,ażwreszcieptakzanurkowałwzłowrogiekrzewydzikiejróży.SofiaiAgata
wzdrygnęłysię,szykującsięnaból…
Wtedywszystkonaglesięuspokoiło.
–Aga…
Agata otworzyła oczy i zobaczyła promienie słońca. Spojrzała w dół, wstrzymując
oddech.
–Tonaprawdęistnieje.
Dalekoprzednimizlasuwyłaniałysiędwawysokiezamki.Jedenlśniłwsłonecznej
mgiełce, a wieże z różowego i błękitnego szkła wznosiły się nad brzegiem
błyszczącegojeziora.Drugigórowałzłowieszczonaokolicą,poczerniałyiposzarpany,
aostrewieżeprzeszywałyburzowechmuryniczymzębypotwora.
AkademiaDobraiZła.
SzkieletowyptakposzybowałwstronęZamkuDobra.Agatazprzerażeniemuczepiła
sięprzyjaciółki,alezobaczyła,żejejtwarzpromieniejeszczęściem.
–Jestemksiężniczką,Aga.
AleptakupuściłAgatę.
OszołomionaSofiapatrzyła,jakAgataznikawmgleprzypominającejróżowąwatę
cukrową.
–Zaczekaj…nie…
Ptak wzniósł się gwałtownie i poszybował w kierunku Zamku Zła, otwierającego
szczękinaprzyjęciekolejnejofiary.
–Nie!Jajestemdobra!Tonietenzamek!–wrzeszczałaSofia.
Ajednakzostałaupuszczonawprostwpiekielnączerń.
K
iedySofiaotworzyłaoczy,zobaczyła,żepływawcuchnącejfosiewypełnionejpo
brzegi gęstym czarnym szlamem. Ze wszystkich stron otaczała ją ponura mgła.
Spróbowałastanąć,alestopyniedosięgłygruntuizapadłasięjeszczegłębiej–szlam
wlał się jej do nosa i zapiekł w gardle. Krztusząc się i próbując złapać oddech,
znalazła wreszcie coś, czego mogła się chwycić. Przerażona zobaczyła jednak, że to
truchło na wpół zjedzonej kozy. Zachłysnęła się i próbowała odpłynąć, ale nie
widziaładalejniżnakilkacentymetrów.Ponadniąrozległysięniesioneechemkrzyki.
Spojrzaławgórę.
Liczne stado szkieletowych ptaków wdarło się w mgłę i puszczało do fosy
wrzeszczące dzieci. Gdy ich krzyki zamieniły się w pluski, nadleciała kolejna fala
ptaków, a potem jeszcze kolejna, aż wreszcie całe niebo wypełniło się spadającymi
dziećmi.Sofiazauważyłaptakanurkującegodokładnienadniąiodsunęłasięwsamą
porę,żebyspadającyjakbombadzieciaktylkoochlapałjejtwarzbłotem.
Wytarła szlam z oczu i znalazła się twarzą w twarz z chłopcem. Pierwszą rzeczą,
jaką zauważyła, było to, że nie nosił koszuli. Miał chudą i bladą pierś, bez cienia
nadziei na jakiekolwiek mięśnie. Z małej głowy wystawał mu długi nos, miał też
sterczące zęby i czarne włosy opadające na wyłupiaste oczy. Wyglądał jak mała
złowrogałasica.
–Ptakmizeżarłkoszulę–wyjaśnił.–Mogędotknąćtwoichwłosów?
Sofiacofnęłasię.
– Zwykle nie robią czarnych charakterów z włosami księżniczek – powiedział,
podpływającdoniejpieskiem.
Sofia rozpaczliwie rozejrzała się za jakąś bronią – kijem, kamieniem, zdechłą
kozą…
– Może zostaniemy kumplami z pokoju albo najlepszymi kumplami, albo
jakimikolwiek kumplami – oznajmił, znajdując się teraz w odległości najwyżej pół
metra. To było tak, jakby Radley zamienił się w gryzonia i zebrał się na odwagę.
Chłopiec wyciągnął w kierunku Sofii cherlawą rękę. Dziewczyna już była gotowa
przyłożyć mu w nos, kiedy jakiś wrzeszczący dzieciak wpadł pomiędzy nich. Sofia
ruszyławprzeciwnąstronę,akiedysięobejrzała,Łasicagdzieśzniknął.
We mgle widziała dzieci pływające pomiędzy unoszącymi się w fosie torbami
i kuframi, szukające swojego bagażu. Te, którym udało się go znaleźć, kierowały się
znurtemwstronęrozlegającegosięzoddalizłowieszczegowycia.Sofiapodążyłaza
nimi.Mgławreszcierozstąpiłasię,odsłaniającbrzeg.Sofiadostrzegławilkistojącena
dwóchłapach,ubranewkurtkiwojskowe.Trzaskałybiczami,zapędzającuczniówdo
szeregu.
Sofia chwyciła wystający korzeń, chcąc wyciągnąć się ze szlamu, ale zamarła na
widokswojegoodbiciawwodzie.Jejsukienkabyłaniewidocznaspodwarstwybłota
i żółtka, twarz miała wysmarowaną lepkim czarnym brudem, a w jej włosach
zamieszkałachybacałarodzinadżdżownic.Zakasłałaiztrudemzłapałaoddech…
–Ratunku!Trafiłamniedotejszko…
Wilk brutalnie wyciągnął ją na brzeg i kopnął do szeregu. Otwarła usta, żeby
zaprotestować,alezobaczyłaŁasicępłynącegowjejstronęipiszczącego:
–Zaczekajnamnie!
Szybko dołączyła do rzędu dzieci ciągnących bagaże przez mgłę. Jeśli któreś się
ociągało, najbliżej idący wilk wymierzał błyskawiczne uderzenie, więc szła szybko,
jednocześnie wycierając sukienkę, wydłubując robaki i żałując swoich idealnie
spakowanychbagaży,którezostałygdzieśdaleko.
Brama zamku zrobiona była z żelaznych szpikulców poprzeplatanych drutem
kolczastym. Kiedy Sofia podeszła bliżej, zobaczyła, że to nie jest drut, tylko setki
czarnych żmij, które syczały, usiłując ugryźć zbliżających się. Sofia przebiegła
z piskiem, a potem obejrzała się i odczytała napis umocowany ponad bramą,
podtrzymywanyprzezdwarzeźbioneczarnełabędzie:
AkademiaZła
KształtowanieiPropagacjaGrzechu
Przed nimi wznosił się niczym skrzydlaty demon szkolny zamek. Główna wieża
zbudowana z grubo ciosanego czarnego kamienia przebijała bure chmury jak potężny
tors.Pojejbokachwyrastałydwiegrube,pokręconespirale,zktórychjakkrwawiące
skrzydłazwieszałysiękrwiścieczerwonepnącza.
Wilki pogoniły dzieci w stronę wejścia do głównej wieży, do długiego tunelu
przypominającego kształtem paszczę krokodyla. Sofię przeszedł dreszcz, gdy
zorientowała się, że tunel z każdym krokiem robi się coraz węższy i węższy, aż
wreszcie ledwie widziała dzieciaka idącego przed nią. Z trudem przecisnęła się
między dwoma ostrymi głazami i wreszcie znalazła się w wilgotnym holu,
śmierdzącym zgniłymi rybami. Demoniczne gargulce pochylały się z kamiennych
występów, trzymając w pyskach zapalone pochodnie. Żelazny posąg łysej, bezzębnej
wiedźmytrzymającejwgarścijabłkolśniłsłabowzłowieszczymblaskupłomieni.Na
wyszczerbionej kolumnie pod ścianą widoczna była gigantyczna czarna litera N,
ozdobionazłośliwiewykrzywionymikarłami,trollamiiharpiamiwspinającymisiępo
niej jak po drzewie. Na następnej kolumnie znajdowało się czerwone jak krew I,
zkołyszącymisięnanimolbrzymamiigoblinami.Posuwającsięwrazzniekończącym
się szeregiem dzieciaków, Sofia zdołała odczytać napis na kolumnach: N–I–G–D–Y.
Apotemnagleznalazłasiędostateczniedalekowgłębiholu,byzobaczyćzawijającą
się przed sobą kolejkę. Po raz pierwszy mogła się dobrze przyjrzeć innym uczniom
iomalniezemdlałazwrażenia.
Jedna z dziewczynek miała koszmarnie wystające górne zęby, na głowie kępki
wiotkich włosów i jedno oko zamiast dwóch, osadzone dokładnie na środku czoła.
Jakiśchłopiecwyglądałjakgrudaciasta–miałpękatybrzuch,łysągłowęinabrzmiałe
kończyny.Wysokadziewczynkazchorobliwiezielonąskórącałyczasuśmiechałasię
szyderczo, a chłopiec idący przed nią był tak owłosiony na całym ciele, że mógłby
uchodzićzamałpę.WszyscywyglądalimniejwięcejnarówieśnikówSofii,alenatym
podobieństwa się kończyły. Oto miała przed sobą masę nieszczęśników ze
zdeformowanymi ciałami, odrażającymi twarzami i najokrutniejszymi minami, jakie
kiedykolwiek widziała. Sprawiali wrażenie szukających kogoś, kogo mogliby
znienawidzić. Jeden po drugim zauważali Sofię i stwierdzali, że nie muszą szukać
dalej,bojużznaleźli.Skamieniałązestrachuksiężniczkęwszklanychpantofelkachize
złotymilokami.
Czerwonąróżępośródcierni.
PodrugiejstroniefosyAgataomalniezabiławróżki.
Ocknęłasię,leżącpodczerwonymiiżółtymililiami,którewydawałysiępogrążone
w ożywionej rozmowie. Była pewna, że to ona jest tematem dyskusji, ponieważ lilie
wskazywały ją obcesowo listkami i pąkami. Ostatecznie kłótnia musiała zostać
rozstrzygnięta, ponieważ kwiaty nagle pochyliły się jak troskliwe babcie i owinęły
łodygiwokółjejnadgarstków.Pociągnęłyjąipostawiłynanogi.Agatazobaczyłałąkę
dziewczątcudownierozkwitającychwokółlśniącegojeziora.
Nie wierzyła własnym oczom. Dziewczęta dosłownie wyrastały spod ziemi.
Najpierwzmiękkiejglebywysuwałasięichgłowa,potemszyja,pierś,apotemrosły
i rosły, aż wreszcie wyciągały ramiona do aksamitnie błękitnego nieba i stawiały na
ziemi stopy w delikatnych pantofelkach. Ale to nie widok rosnących dziewcząt
najbardziejwytrąciłAgatęzrównowagi.Chodziłooto,żedziewczynkitewniczymjej
nieprzypominały.
Ichbuzie,niektórejasne,inneciemniejsze,byłynieskazitelnieśliczneipromieniały
zdrowiem. Dziewczynki miały kaskady lśniących włosów, prostych lub w lokach,
a wszystkie ubrane były w falbaniaste suknie, brzoskwiniowe, żółte lub białe. Jedne
były niskie, inne smukłe i wysokie, ale wszystkie mogły się pochwalić wąską talią,
szczupłymi nogami i smukłymi ramionami. Łąka nieustannie rozkwitała nowymi
uczennicami, a na każdą z nich oczekiwała drużyna trzech wróżek ze skrzydełkami
lśniącymi brokatem. Szczebiocząc i dzwoniąc, czyściły dziewczęta z grudek ziemi,
nalewałyimfiliżankiherbatyzmiodokrzewuizajmowałysiękuframi,którewyrastały
zziemiobokswoichwłaścicielek.
Agata nie miała najbledszego pojęcia, skąd pochodzą te piękności. Pragnęła tylko,
by wyrosła wśród nich jakaś dziewczynka ze skrzywioną miną albo w niechlujnym
stroju, żeby ona sama nie czuła się tak bardzo nie na miejscu. Ale widziała tylko
nieskończonąilośćkolejnychwersjiSofii,mającychwszystkoto,czegojejbrakowało.
Znajomeuczuciewstyduścisnęłojejżołądek.Potrzebowaładziury,wktórejmogłaby
się zagrzebać, cmentarza, na którym mogłaby się ukryć, czegoś, co sprawi, że one
wszystkiesobiepójdą…
Wtymmomenciewróżkająugryzła.
–Coty…
Agata spróbowała strząsnąć ze swej głowy dzwoniące stworzenie, ale odfrunęło
i ugryzło ją w szyję, a potem w siedzenie. Pozostałe wróżki próbowały poskromić
jakośzłośnicę,tajednakzawyła,pogryzłajeiznowuzaatakowałaAgatę.Rozdrażniona
dziewczynkausiłowałazłapaćwróżkę,aletaporuszałasiętakbłyskawicznie,żeAgata
mogła tylko podskakiwać bezradnie i znosić kolejne ukąszenia, aż w końcu szalejąca
wróżka niechcący wpadła jej do ust i po prostu została połknięta. Dziewczynka
odetchnęłazulgąipodniosłaspojrzenie.
Sześćdziesiąt piękności wpatrywało się w nią ze zgrozą, jakby była kotem
wgnieździesłowików.
Agatapoczułaukłuciewgardleiwykasłaławróżkę.Kujejzaskoczeniuokazałosię,
żetochłopiec.
Zdala,zdrugiejstronyjeziora,gdziestałprześlicznyzamek,dobiegasłodkidźwięk
dzwonów. Wszystkie wróżki złapały dziewczynki za ramiona, uniosły w powietrze
i poleciały z nimi ponad taflą wody w stronę zamku. Agata uznała, że to doskonała
okazja do ucieczki, ale zanim zdążyła poderwać się do biegu, poczuła, że dwie
dziewczęce wróżki unoszą ją w górę. Kiedy odlatywała z nimi, obejrzała się na tę
trzecią, na chłopca, który ją pogryzł, a teraz został na ziemi. Z wściekłością zaplótł
ramionaipotrząsałgłową,jakbychciałstanowczooznajmić,żezostałaotopopełniona
okropnapomyłka.
Wróżkistawiałyinnedziewczynkinatrawnikuprzedszklanymzamkiemipozwalały
im iść swobodnie. Ale wróżki Agaty nie puściły jej, tylko powlokły ją do przodu
niczymwięźnia.Agataobejrzałasięnajezioro.GdziejestSofia?
Zobaczyła,żewpołowiejeziorakryształowoczystawodazamieniałasięwczarny
szlam,aprzeciwległybrzegcałkiemzasłaniałaszaramgła.JeśliAgatamiałauratować
przyjaciółkę, musiała znaleźć sposób, by przedostać się na drugą stronę. Najpierw
jednaktrzebabyłouwolnićsięodskrzydlatychszkodników.Potrzebowałaczegoś,co
odwróciłobyichuwagę.Rozejrzałasię.Przedsobązobaczyłazłotąbramęiwieńczący
jąlustrzanynapis:
AkademiaDobra
OświecenieiOczarowanie
Kiedy w lustrzanych literach dostrzegła swoje odbicie, odwróciła spojrzenie.
Nienawidziła luster i zawsze ich unikała. (Świnie i psy nie siedzą i nie podziwiają
swojego odbicia – myślała). Ciągnięta do przodu, uniosła głowę i zobaczyła
oszronionedrzwipałacu,ozdobionedwomabiałymiłabędziami.Drzwiotworzyłysię
szeroko. Wróżki zaprowadziły uczennice do wąskiego, wykładanego lustrami
korytarza.Kiedysięzatrzymały,pozostałedziewczynkiokrążyłyAgatęjakrekiny.
Wpatrywały się w nią przez chwilę, jakby oczekiwały, że zrzuci maskę i odsłoni
ukrywającą się pod nią księżniczkę. Agata spróbowała odwzajemniać ich spojrzenia,
ale widziała tylko własną twarz odbitą tysiące razy w lustrach, i natychmiast wbiła
wzrokwmarmurowąposadzkę.Kilkawróżekzabrzęczało,próbującpokierowaćgrupę
dalej, ale większość przysiadła po prostu na ramionach dziewczynek i czekała.
W końcu jedna z dziewcząt zrobiła krok do przodu – miała złote włosy sięgające do
pasa,pełnewargiioczyjaktopazy.Byłatakpiękna,żewydawałasięnierzeczywista.
– Dzień dobry, jestem Beatrycze – oznajmiła ze słodyczą. – Nie dosłyszałam
twojegoimienia.
– To dlatego, że go nie powiedziałam – odparła Agata, nie odrywając wzroku od
posadzki.
– Jesteś pewna, że znalazłaś się we właściwym miejscu? – zapytała Beatrycze
jeszczesłodszymgłosem.
Agata poczuła, że jakieś słowa kształtują się jej w głowie – coś, czego
potrzebowała,alenadalbyłozbytniejasne,bymogłatozobaczyć.
–Yyy,no,ja…
–Byćmożepodpłynęłaśniedotejszkoły–uśmiechnęłasięBeatrycze.
SłowazapłonęływgłowieAgaty.Odwrócićichuwagę.
SpojrzaławpromienneoczyBeatrycze.
– To Akademia Dobra, prawda? Legendarna szkoła dla pięknych i wartościowych
dziewcząt,którychprzeznaczeniemjestzostaćksiężniczkami?
–Och.–Beatryczewydęławargi.–Czylisięniezgubiłaś?
– Nic ci się nie pomyliło? – zapytała inna dziewczyna o egzotycznej urodzie
ikruczoczarnychwłosach.
–Nieoślepłaś?–dodałatrzeciazciemnorubinowymilokami.
– W takim razie na pewno masz przepustkę na Kwietną Kolej – powiedziała
Beatrycze.
Agatazamrugała.
–Cotakiego?
–TwójbiletnaKwietnąKolejkę–wyjaśniłaBeatrycze.–Nowiesz,wszystkienią
przyjechałyśmy.TylkooficjalnieprzyjęciuczniowiedostająbiletynaKwietnąKolej.
Wszystkiedziewczętapodniosływielkiezłotebilety,naktórychwidniałyichimiona
wykaligrafowane ozdobnymi literami oraz pieczęć Dyrektora Akademii z czarnym
ibiałymłabędziem.
– Aaaaa, tę przepustkę na Kwietną Kolej – skrzywiła się Agata. Sięgnęła do obu
kieszeni.–Podejdźciebliżej,towamjąpokażę.
Dziewczynkizbliżyłysię,patrzącnieufnie.WtymczasieAgatagorączkowoszukała
czegoś,comogłobyodwrócićichuwagę–zapałki…monety…sucheliście…
–Yyy,bliżej.
Dziewczynkiskupiłysięwokółniej,mrucząccośdosiebie.
–Niepowinnabyćtakamała–prychnęłaBeatrycze.
– Skuliła się w praniu – odparła Agata, wymacując kolejne zapałki, rozpuszczone
czekoladki, bezgłowego ptaka (Rozpruwacz ciągle chował je w jej ubraniach). –
Gdzieśtująmam…
–Możejązgubiłaś–podsunęłaBeatrycze.
Kulkinaftaliny…skorupyorzechów…kolejnyzdechłyptak…
–Albogdzieśsięzapodziała–dodała.
Ptak?Zapałki?Podpalićptakazapałkami?
–Alboskłamałaś,żewogólejąmasz.
–O,chybajączuję…
Aleczułatylkonerwowąwysypkęnaszyi…
–Wieszchyba,cosiędziejezintruzami–uprzedziłaBeatrycze.
–O,tujest…–Zróbcoś!
Dziewczynkitłoczyłysięwokółniejzłowieszczo.
Zróbcośnatychmiast!
I zrobiła pierwszą rzecz, jaka jej przyszła do głowy – puściła długiego, głośnego
bąka.
Skuteczne odwrócenie uwagi zawsze wywołuje panikę i chaos. Agata odniosła
sukces w obu tych dziedzinach. Kiedy cuchnące opary wypełniły ciasny korytarz,
piszczące dziewczęta rzuciły się w poszukiwaniu schronienia, a wróżki natychmiast
zasłabły, zostawiając jej wolną drogę do drzwi. Zagradzała ją tylko Beatrycze, zbyt
zszokowana,bysięruszyć.Agatazrobiłakrokwjejstronęipochyliłasięjakwilk.
–Buuu.
Beatryczerzuciłasiędorozpaczliwejucieczki.
Nie wahając się ani chwili, Agata pobiegła do drzwi. Obejrzała się i zadowolona
patrzyłanadziewczynkiwpadającenaścianyitratującesięnawzajemwposzukiwaniu
drogiucieczki.MyślałatylkooratowaniuSofii.Wybiegłanazewnątrziruszyłaprosto
dojeziora,alekiedysięnadnimznalazła,wodauniosłasięolbrzymiąfaląirzuciłanią
z powrotem do środka, pomiędzy krzyczące dziewczynki. Agata wylądowała na
brzuchuwkałuży.
Wstałachwiejnieizamarła.
– Witamy nowe księżniczki – oznajmiła wodna nimfa dwumetrowego wzrostu.
Odsunęła się na bok, odsłaniając wejście do holu tak wspaniałego, że Agata
wstrzymałaoddech.–WitamywAkademiiDobra.
Sofianiemogłaznieśćzapachutegomiejsca.Zataczałasię,idączinnymiuczniami,
dławiłasięmieszankąsmrodu,niemytychciał,pokrytychpleśniąkamieniicuchnących
wilków. Stanęła na palcach, żeby zobaczyć, dokąd się kierują, ale widziała tylko
niekończący się szereg odmieńców. Pozostali uczniowie rzucali jej paskudne
spojrzenia, ale ona odpowiadała najmilszym z uśmiechów, na wypadek gdyby to
wszystko było próbą. To musiała być przecież próba albo błąd, albo żart, albo
cokolwiek.
Odwróciłasiędoszaregowilka.
– Nie chciałabym kwestionować pańskich kompetencji, ale czy mogłabym się
zobaczyćzDyrektoremAkademii?Przypuszczam,żeon…–Wilkzaryczał,opluwając
jąśliną.Sofianiekontynuowaławywodu.
Dowlokła się wraz z innymi do obrzydliwej sali, z której wychodziły trzy spirale
czarnych schodów. Jedne, ozdobione rzeźbionymi potworami, miały na balustradzie
napis Szkoda, drugie, z wyrytymi pająkami, nazywały się Niezgoda, a trzecie,
z wężami – Występek. Na ścianach wzdłuż schodów wisiały niezliczone portrety,
ananichdzieciobokilustracjizksiążkizbaśniami,pokazującej,kimdanyuczeńzostał
po ukończeniu szkoły. Złota ramka zawierała portret chochlikowatej dziewczynki,
a obok wspaniały rysunek przedstawiający ją jako odrażającą wiedźmę, stojącą nad
pogrążonąwletargudziewicą.Poniżejznajdowałasięzłotatabliczka:
Wnastępnejzłotejramcebyłportretzłośliwieuśmiechniętegochłopakazgrubymi,
zrośniętymi brwiami i obraz pokazujący go jako dorosłego, który trzyma nóż przy
gardlejakiejśkobiety.Ipodpis:
PodDroganemsrebrnaramaotaczałachudegochłopcazestrzechąjasnychwłosów,
zamienionegowjednegoztuzinaolbrzymówpustoszącychwioskę:
Potem Sofia zauważyła tuż nad podłogą zniszczoną brązową ramkę, a na portrecie
drobnego,łysegochłopcazszerokootwartymizestrachuoczami.Znałago.TobyłBan.
Miał zwyczaj gryźć wszystkie ładne dziewczynki w Gawaldonie. Cztery lata temu
został porwany. Ale obok jego wizerunku nie było ilustracji, tylko zardzewiała
tabliczkaznapisem:
SofiapopatrzyłanaprzerażonątwarzBanaipoczuła,żeskręcasięjejżołądek.Co
się z nim stało? Popatrzyła na tysiące złotych, srebrnych i brązowych ramek,
zajmujących każdy centymetr na ścianie: czarownice zabijające książąt, olbrzymy
pożerające ludzi, demony podpalające dzieci, odrażające ogry, groteskowe gorgony,
bezgłowych jeźdźców, bezlitosne potwory morskie. Dawniej niezgrabne nastolatki.
Teraz uosobienie absolutnego zła. Nawet czarne charaktery, które zginęły straszną
śmiercią – Titelitury, olbrzym z Magicznej fasoli, wilk z Czerwonego Kapturka –
zostałysportretowanewchwilinajwiększegotriumfu,jakbytooniwyszlizwycięskoze
swoichbaśni.ŻołądekSofiiznowusięskręcił–zobaczyła,żeinnedziecigapiąsięna
te portrety z pełnym zachwytu podziwem. I w tym właśnie momencie uświadomiła
sobie,żeznajdujesięwśródprzyszłychmordercówipotworów.
Potwarzyzacząłjejspływaćzimnypot.Musiałaznaleźćkogośznauczycieli.Osobę,
któramogłabyprzejrzećlistęprzyjętychuczniówisprawdzić,żeSofiatrafiłaniedotej
szkoły. Na razie widziała jednak tylko wilki, które nie umiały mówić, a co dopiero
przeczytaćlistę.
Skręciła za róg i znalazła się w szerszym korytarzu, gdzie zobaczyła
czerwonoskórego rogatego karła stojącego na szczycie wysokiej drabiny
i przybijającego kolejne portrety do ściany. Zaciskając zęby, przesunęła się w jego
stronę. Gdy zastanawiała się, jak zwrócić na siebie jego uwagę, zauważyła nagle, że
w ramkach wiszących na tej ścianie widzi znajome twarze. Był tu przypominający
świnię tęgi chłopak, którego widziała wcześniej, podpisany Bron ze Skalnych
Wrzosów. Obok niego wisiał portret jednookiej dziewczynki z cienkimi włosami:
Arachne z Lisiego Gaju. Potem jej oczy zatrzymały się na łasicopodobnym
chłopaku – Hort z Krwawego Strumienia. Hort. To brzmi jak nazwa
choroby.Przesunęłasięjeszczekawałek,przygotowałasię,żebyzawołaćkarła…
Iwtedyzobaczyłaramkę,którąwłaśniewieszał.
Uśmiechnęłasiędoniejjejwłasnatwarz.
Sofia wrzasnęła, wyskoczyła spomiędzy uczniów, wlazła po drabinie i wyrwała
portretzrąkzdumionegokarła.
– Nie! Ja jestem Dobra! – krzyknęła, ale karzeł chwycił portret i przez chwilę
szarpali się, kopiąc i drapiąc, aż Sofia miała dość i wymierzyła mu policzek. Karzeł
wrzasnąłizamachnąłsięnaniąmłotkiem.Sofiazrobiłaunik,alestraciłarównowagę.
Drabinazakołysałasię,obijającsięościany.Dziewczynka,czepiającsięwpowietrzu
szczebli, spojrzała w dół, na warczące wilki i gapiących się uczniów. – Muszę się
zobaczyćzDyrektoremAkademii!–Wtymmomenciestraciłauchwyt,ześlizgnęłasię
podrabinieiwylądowałanazieminapoczątkukolejki.
Ciemnoskóra czarownica z ogromnym czyrakiem na policzku wcisnęła jej do ręki
pergaminowąkartę:
OszołomionaSofiapodniosłagłowę.
–Dozobaczenianalekcji,WiedźmozLasuZaŚwiatem–zaskrzeczałaczarownica.
Zanim Sofia zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, ogr wrzucił jej w objęcia stos
związanychwstążkąksiążek.
Najlepszemonologizłoczyńców,wyd.2
BolesnezaklęciadlaIroku
Porwaniaimorderstwa:przewodnikdlapoczątkujących
Akceptacjawewnętrznejizewnętrznejbrzydoty
Potrawyzdzieci(znowymiprzepisami)
Same tytuły książek były wystarczająco przerażające, ale związująca je wstążka
okazałasiężywymwęgorzem.Sofiawrzasnęłainimnakrapianysatyrzdążyłwepchnąć
jej jeszcze jakiś zatęchły czarny materiał, upuściła podręczniki. Z odrazą rozwinęła
śmierdzącąszmatęicofnęłasięnawidokobszernej,poszarpanejtuniki,którazwisała
zjejrąkjakpodartazasłona.
Przerażona gapiła się na inne dziewczynki, z dumą zakładające rozlatujące się
mundurki,przeglądająceksiążkiiporównująceplanylekcji.Potemznówpopatrzyłana
własnąwstrętnątunikę.Naoślizgłeksiążkiiplanlekcji.Naswójuśmiechnięty,słodki
portretnaścianie.
Rzuciłasiędoucieczki.
Agata wiedziała, że znalazła się w niewłaściwym miejscu, ponieważ nawet kadra
pedagogiczna rzucała jej zdumione spojrzenia. Nauczyciele stali na schodach
wychodzącychzprzestronnegoszklanegoholuczteremaspiralnymiciągami–dwabyły
różowe, dwa błękitne – i obsypywali nowe uczennice konfetti. Nauczycielki miały
dopasowanedofigurysukniezwysokimkołnierzem,identycznewkroju,aleróżniące
siękolorem,ilśniącyherbzesrebrnymłabędziemnasercu.Każdadodaładoswojej
kreacjijakieśakcentyosobiste–kryształki,kwiatyzpaciorkówalbotiulowąkokardę.
Tymczasemnauczycielenosilidoskonaleskrojonegarniturywkolorachtęczy,pasujące
do nich kamizelki, wąskie krawaty i kolorowe chusteczki wetknięte w kieszonkę, na
którejbyłwyszytytakisamsrebrnyłabędź.
Agatanatychmiastzauważyła,żewszyscyonisąbardziejatrakcyjniniżktokolwiek
z dorosłych, z jakimi dotąd się spotkała. Nawet starsi nauczyciele byli tak bardzo
eleganccy,żeażonieśmielający.Agatazawszetwierdziła,żepięknojestbezsensowne,
ponieważtrwakrótko.Tutajmiaładowód,żemożebyćwieczne.
Nauczycielestaralisięnieokazywaćzaskoczenia,alewidziała,żeposzturchująsię
i szepczą coś na widok ociekającej wodą, niepasującej do pozostałych uczennicy.
Agata umiała wyłapywać takie rzeczy. W tym momencie dostrzegła kogoś, kto różnił
się od pozostałych. Stojący w aureoli światła padającego z witrażowego okna
mężczyzna w aksamitnym zielonym garniturze, ze srebrnymi włosami i lśniącymi
orzechowymioczami,uśmiechałsiędoniej,jakbybyławewłaściwymmiejscu.Agata
poczerwieniała. Każdy, kto uważał, że ona tutaj pasuje, musiał być stuknięty.
Pocieszyły ją trochę pełne furii spojrzenia otaczających ją dziewczynek, które
najwyraźniejniewybaczyłyjejincydentuwkorytarzu.
–Gdziesąchłopcy?–zapytałajedna.
Czekały właśnie w kolejce, stojąc przed trzema nadnaturalnie wysokimi nimfami
wodnymi o włosach i wargach w kolorze neonu, które wręczały uczennicom plany
lekcji,książkiimundurki.
Agata mogła się teraz lepiej przyjrzeć majestatycznemu wnętrzu. Na ścianie
naprzeciwko zobaczyła olbrzymie, namalowane różową farbą litery Z i A, otoczone
miłośnie aniołkami i sylfami. Na pozostałych trzech ścianach także były litery,
tworzące słowo Z–A–W–S–Z–E. Z każdego rogu sali wychodziły schody, oświetlone
wysokimi witrażowymi oknami. Jedne z błękitnych schodów miały na balustradzie
wyryte HONOR i wygrawerowane postaci rycerzy i królów; na drugich dostrzegła
słowo MĘSTWO, a balustradę zdobiły błękitne płaskorzeźby z myśliwymi
iłucznikami.DwiespiraleróżowychschodówmiaływyrytezłotenapisyCZYSTOŚĆ
i DOBROĆ, którym towarzyszyły fryzy pokazujące dziewice, księżniczki i przyjazne
zwierzęta.
Na środku sali wznosił się wysmukły kryształowy obelisk, sięgający od posadzki
zmlecznegomarmuruażdoszklanejkopuły.Obeliskpokrywałyportretyabsolwentów.
Najwyżej wisiały oprawione w złote ramy portrety uczniów, którzy po ukończeniu
szkołyzostaliksiążętamiikrólowymi.Pośrodkuwisiałysrebrneramydlatych,którzy
odnieśli nieco mniejsze sukcesy jako beztroscy towarzysze podróży, obowiązkowe
żony i matki chrzestne. A na samym dole, zakurzone, widniały oprawione w brąz
portrety mało zdolnych wychowanków, którzy zostali lokajami i służącymi. Ale
niezależnieodtego,czyktośzostałKrólowąŚniegu,czyteżkominiarczykiem,wszyscy
mieli identycznie piękne twarze i ciepło się uśmiechali. Tutaj, w szklanym zamku
pośród puszczy, zgromadził się kwiat młodzieży oddanej Dobru. A wśród nich ona,
PannaSkwaszona,oddanacmentarzomipuszczanymbąkom.
Agataczekała,wstrzymującoddech,ażwkońcustanęłaprzedróżowowłosąnimfą.
– Zaszła pomyłka! – wysapała. – To moja przyjaciółka Sofia powinna się tutaj
znaleźć.
Nimfauśmiechnęłasię.
– Próbowałam ją powstrzymać przed trafieniem tutaj – wyjaśniała Agata głosem,
wktórymzaczęłapobrzmiewaćnadzieja.–Aleptaksiępomyliłiterazjajestemtutaj,
a ona jest w drugim zamku, ale ona jest śliczna i lubi kolor różowy, a ja… no,
popatrzcie na mnie. Wiem, że potrzebujecie uczniów, ale Sofia jest moją najlepszą
przyjaciółką, więc jeśli ona zostanie, ja też będę musiała zostać, ale nie możemy tu
zostać,więcproszę,pomóżciemijąznaleźć,żebyśmymogływrócićdodomu.
Nimfabezsłowapodałajejpergaminowąkartę.
Agatagapiłasięnakartkęjakogłuszona.
–Ale…
Tymczasemzielonowłosanimfawręczyłajejkoszykzksiążkami:
Przywilejurody
Zdobądźswegoksięcia
Księgaprzepisównapięknywygląd
Celeżyciaksiężniczki
Mowazwierząt1:szczekanie,rżenieićwierkanie
Potem kolejna, niebieskowłosa nimfa podała jej mundurek: obrzydliwie krótką
różową sukienkę bez rękawów, ozdobioną na ramionach kwiatami, którą należało
założyć na białą koronkową bluzkę z dekoltem tak wielkim, jakby brakowało trzech
guzików.
Ogłupiała Agata popatrzyła na otaczające ją przyszłe księżniczki, poprawiające
różowesukienki.Popatrzyłanaksiążkiwmawiającejej,żeurodajestprzywilejem,że
może zdobyć przystojnego księcia, że może rozmawiać z ptakami. Popatrzyła na plan
lekcji przeznaczony dla kogoś pięknego, pełnego wdzięku i życzliwości. Potem
podniosłagłowęispojrzałanaprzystojnegonauczyciela,nadaluśmiechającegosiędo
niej,jakbyspodziewałsięponiej,AgaciezGawaldonu,wielkichrzeczy.
Iwtedyzrobiłajedynąrzecz,jakąpotrafiła,gdyktośczegośodniejoczekiwał.
PobiegławgórębłękitnymischodamiHonoruignałaprzezmorskozielonekorytarze,
słyszączasobąwściekledzwoniącewróżki.Pędzącprzezkolejnekorytarze,wspinając
się po kolejnych schodach, nie miała czasu zastanawiać się nad tym, co widzi:
posadzki z jadeitu, sale lekcyjne ze słodkości, biblioteka ze złota… Aż dobiegła do
szczytu schodów i wypadła przez szronione szklane drzwi na dach wieży. Słońce
oświetlało zapierające dech w piersiach rzeźby z przystrzyżonych krzewów. Zanim
jednak Agata zdążyła zobaczyć, co przedstawiają, pojawiły się goniące ją wróżki,
które wystrzeliły z ust lepkie złote pajęczyny, starając się ją pochwycić. Padła na
ziemię, a potem popełzła jak robak pomiędzy żywopłotami. Zerwała się na nogi,
pobiegła i wskoczyła na najwyższą rzeźbę przedstawiającą muskularnego księcia
wznoszącegomieczwysokoponadstawem.Przelazłapoliściastymmieczuażnasam
koniec, wściekle kopiąc podlatujące zbyt blisko wróżki. Ale po chwili było już ich
tyle,żekiedywyplułylśniącesieci,Agatastraciłarównowagęiwpadładowody.
Gdyotwarłaoczy,byłacałkiemsucha.
Stawmusiałbyćportalem,ponieważAgataznalazłasięnazewnątrz,podkolumnadą
z błękitnego kryształu. Podniosła głowę i zamarła. Przed nią rozciągał się wąski
kamienny most prowadzący przez gęstą mgłę do ponurego zamku po drugiej stronie
jeziora.Tenmostłączyłobieszkoły.
Łzyzapiekłyjąwoczy.Sofia!MogłauratowaćSofię!
–Agata!
ZmrużyłaoczyizobaczyłaSofięwybiegającązmgły.
–Sofia!
Biegłymostem,wyciągającręceiwołającswojeimiona.
Inaglewpadłynaniewidzialnąbarieręiodbiłysięodniej,przewracając.
Zamroczona bólem Agata patrzyła ze zgrozą, jak wilki ciągną Sofię za włosy
zpowrotemdoAkademiiZła.
– Nie rozumiecie! – wrzeszczała Sofia, patrząc, jak wróżki łapią w swoje sidła
Agatę.–Towszystkopomyłka!
–Niemażadnychpomyłek–zawarczałwilk.
Ajednakpotrafiłymówić.
S
ofianiewiedziała,czemuukaraniemjejmusiałosięzająćsześćwilków,aniejeden,
ale zakładała, że po to, by dotarło do niej, o co chodzi. Przywiązały ją do rożna,
wepchnęły jej jabłko do ust i obnosiły ją jak świnię na uczcie po sześciu piętrach
wieży Szkoda, a stojący pod ścianami uczniowie pokazywali ją palcami i śmiali się.
Ale ich śmiech zamieniał się w grymas niesmaku, gdy uświadamiali sobie, że to
różowe dziwadło będzie ich współlokatorką. Wilki przeciągnęły popiskującą Sofię
obok pokoi 63, 64 i 65, wreszcie kopniakiem otworzyły drzwi pokoju 66 i po prostu
wrzuciły ją do środka. Sofia ślizgała się po podłodze, aż jej twarz trafiła na pokrytą
brodawkamistopę.
–Mówiłamwam,żetomyjądostaniemy–powiedziałkwaśnoczyjśgłos.
WciążprzywiązanadorożnaSofiapodniosłagłowęizobaczyławysokądziewczynę.
Jej czarne włosy z czerwonymi pasmami wisiały w strąkach, usta pokrywała czarna
szminka, w nosie widniał kolczyk, a na szyi przerażający tatuaż przedstawiający
demona z czerwoną czaszką i koźlimi rogami. Dziewczyna spojrzała na Sofię
znienawiścią.
–Nawetpachniejakzawszanka.
–Jużniedługozabiorąjąstądwróżki–powiedziałktośzdrugiejstronypokoju.
Sofiaodwróciłagłowę–dziewczynka–albinoskazupiorniebiałymiwłosami,białą
skórą i czerwonymi oczami w ciemnych obwódkach karmiła trzy czarne szczury
potrawkązkotła.
– Wielka szkoda. Mogłybyśmy temu czemuś poderżnąć gardło i powiesić jako
ozdobęnakorytarzu.
– Jesteś strasznie niemiła – odezwała się trzecia. Sofia odwróciła się i zobaczyła
siedzącąnałóżkuuśmiechniętą,brązowowłosądziewczynkę,pękatąjakbalonik,która
trzymała w każdej tłustej ręce czekoladowego loda. – Poza tym zabijanie innych
uczniówjestniezgodnezzasadami.
–Ajeślitylkojątrochęokaleczymy?–zapytałaalbinoska.
–Jauważam,żeonajestinteresująca–oznajmiłapulchna,odgryzająckawałekloda.
–Niekażdyczarnycharaktermusiśmierdziećiwyglądaćponuro.
– Ona nie jest żadnym czarnym charakterem – warknęły jednocześnie albinoska
idziewczynaztatuażem.
Usiłując się oswobodzić ze sznurów, Sofia przekrzywiła głowę i po raz pierwszy
przyjrzałasiępokojowi.Dawno,dawnotemutomógłbyćładny,przytulnyapartament,
zanim jednak ktoś go podpalił. Ceglane ściany pokrywała czarna sadza.
Czarnobrązoweśladyciągnęłysięnasuficie,apodłogabyłazasypanagrubąwarstwą
popiołu. Nawet meble wydawały się przypalone. Ale Sofia odkryła też, że istnieje
owielepoważniejszyproblem.
–Gdziejestlustro?–Ażsięzachłysnęła.
–Niechzgadnę–prychnęładziewczynkaztatuażem.–NazywaszsięBella,Arielka
alboAnastazja.
–TocośwyglądaraczejnaStokrotkęalboŚliweczkę–stwierdziłaalbinoska.
–AlboKlarabellę,alboRóżyczkę,alboWierzbowąWitkę.
– Sofia. – Podniosła się w chmurze sadzy. – Nazywam się Sofia. Nie jestem
„czarnym charakterem”. Nie jestem „to coś” i zdecydowanie znalazłam się tu przez
pomyłkę,więc…
Albinoskaidziewczynkaztatuażemażzwinęłysięześmiechu.
–Sofia–zarechotałatadruga.–Tojeszczegorsze,niżmożnabyłosobiewyobrazić!
– Cokolwiek, co nazywa się Sofia, znalazło się tu przez pomyłkę – wysapała
albinoska.–Powinnosiębowiemznaleźćwklatce.
–Powinnamsięznaleźćwdrugimzamku–wyjaśniłaSofia,starającsięzignorować
ichdocinki.–DlategowłaśniemuszęsięspotkaćzDyrektoremAkademii.
– „Muszę się spotkać z Dyrektorem Akademii” – powtórzyła albinoska. – Może
wyskoczyszprzezoknoisprawdzisz,czycięzłapie?
–Jesteścieokropnieźlewychowane–wymamrotałaokrągładziewczynkazpełnymi
ustami.–JestemDot.TojestHester–powiedziała,wskazującdziewczynkęztatuażem.
–Ataradosnaiskierka–dodała,pokazującalbinoskę–toAnadil.–Anadilsplunęła
napodłogę.
– Witamy w pokoju 66 – oznajmiła Dot i machnięciem ręki strzepnęła popiół
zwolnegołóżka.
Sofia skrzywiła się na widok pogryzionej przez mole pościeli upstrzonej
obrzydliwymiplamami.
–Dziękujęzapowitanie,alenaprawdępowinnamjużiść–powiedziała,wycofując
sięwstronędrzwi.–Czymogłybyściemipowiedzieć,jakdojśćdogabinetuDyrektora
Akademii?
–Książętabędącałkiemzagubieni,kiedycięzobaczą–zauważyłaDot.–Większość
czarnychcharakterówniewyglądajakksiężniczki.
–Onaprzecieżniejestczarnymcharakterem–jęknęłyAnadiliHester.
– Czy muszę umówić się wcześniej na spotkanie? – nie odpuszczała Sofia. – Czy
mammuwysłaćwiadomośćalbo…
– Możesz chyba polecieć – odparła Dot, wyciągając z kieszeni dwa czekoladowe
jajka.–Alestymfymogącięzeżreć.
–Stymfy?–zapytałaSofia.
–Teptaki,którenastuzrzuciły,skarbie–wybełkotałaDot,przeżuwającczekoladę.
–Będzieszmusiałajeominąć.Awiesz,jakonenienawidzączarnychcharakterów.
–Ostatnirazpowtarzam–warknęłaSofia.–Niejestemczarnym…
Na schodach rozległy się jakieś dźwięki. Słodziutkie dzwonki, tak delikatne, tak
urocze,żetomogłybyćtylko…
Wróżki.Przyszłyponią!
Sofia stłumiła krzyk. Nie odważyła się powiedzieć pozostałym dziewczynkom, że
zaraz przybędzie pomoc dla niej (kto wie, na ile serio mówiły o zrobieniu z niej
dekoracjikorytarza).Przesunęłasiębliżejdrzwiisłuchała,jakdzwonkistająsięcoraz
głośniejsze.
– Nie wiem, czemu ludzie uważają, że księżniczki są ładne – powiedziała Hester,
skubiąc brodawkę na palcu nogi. – Mają strasznie małe noski. Jak guziczki, aż się
prosi,żebyjeurwać.
Wróżkisąnanaszympiętrze!Sofiamiałaochotęzacząćpodskakiwać.Kiedytylko
znajdziesięwZamkuDobra,weźmienajdłuższąkąpielwżyciu!
–Aichwłosyzawszesątakiedługie–stwierdziłaAnadil,machajączdechłąmyszą,
mającąbyćdeseremdlaszczurów.–Ażsięprosi,żebyjepowyrywać.
Jużtylkokilkapokoistąd…
–Itesztuczneuśmiechy–powiedziałaHester.
–Itaobsesjanatleróżowego–powiedziałaAnadil.
Wróżkisątużobok!
–Niemogęsiędoczekaćchwili,kiedyjakąśzabiję–powiedziałaHester.
–Równiedobrzemożnazacząćjużdzisiaj.
Sątutaj!–serceSofiinapełniłosięradością:nowaszkoła,noweprzyjaciółki,nowe
życie!
Alewróżkiminęłyjejpokój.
Sofiapoczuła,żejejsercesięzaciska.Cosięstało?Jakmogłyjąominąć?Rzuciła
się obok Anadil do drzwi, otworzyła je gwałtownie i zobaczyła wilcze futro.
Zaskoczonaodskoczyła,aHesterzatrzasnęładrzwi.
–Wszystkiezostaniemyprzezciebieukarane–warknęła.
–Aleonetubyły!Szukałymnie!–jęknęłaSofia.
–Jesteśpewna,żeniemożemyjejzabić?–dopytywałasięAnadil,obserwując,jak
jejszczurypożerająmysz.
–Tozjakiegomiejscawpuszczypochodzisz,skarbie?–zapytałaDot,pochłaniając
czekoladowążabę.
–Niepochodzęzpuszczy–odparłaSofiazniecierpliwionaiwyjrzałaprzezjudasza.
Bez wątpienia to wilki spłoszyły wróżki. Za wszelką cenę musiała wrócić na most
i odnaleźć je. Ale na razie trzy wilki pilnowały korytarza, zajadając pieczoną rzepę
zżelaznychkutychtalerzy.
Wilkijedząrzepę?Widelcami?
Alenawilczychtalerzachbyłojeszczecośdziwnego.
Wróżkipodkradającebestiomjedzenie.
Uroczychłopiec-wróżkapopatrzyłnanią.
Zobaczył mnie! – Sofia zacisnęła dłonie i poruszyła ustami, wołając bezgłośnie
„Pomocy!”.Chłopiecuśmiechnąłsięzezrozumieniem,apotemwyszeptałcoświlkowi
do ucha. Wilk spojrzał na Sofię i brutalnym kopniakiem rozbił judasza. Dziewczynka
cofnęłasięchwiejnie,słyszącchórleciutkichchichotówiwarkliwegośmiechu.
Awięcwróżkiniezamierzałyjejratować.
CałeciałoSofiidrżało,gotowewybuchnąćszlochem.Wtymmomencieusłyszała,że
ktośodchrząknął.Odwróciłasię.
Trzydziewczynkigapiłysięnaniązidentycznymzdumieniem.
–Jakto„niepochodziszzpuszczy”?–zapytałaHester.
Sofia nie była w nastroju do odpowiadania na głupie pytania, ale te trzy kretynki
byłyjejjedynąnadziejąnaznalezienieDyrektoraAkademii.
–JestemzGawaldonu–wyjaśniła,przełykającłzy.–Wyglądanato,żewywiecie
bardzodużootymmiejscu,więcbyłabymwdzięczna,gdybyściemogłymipowiedzieć,
gdzie…
–CzytowrejonieMruczącychGór?–zapytałaDot.
–WMruczącychGórachmieszkajątylkonigdziarze,tyidiotko–warknęłaHester.
–Założęsię,żejestzTęczowychBryz–powiedziałaAnadil.–Stamtądpochodzą
najbardziejwkurzającyzawszanie.
– Przepraszam, ale nic nie rozumiem. – Sofia zmarszczyła brwi. – Zawszanie?
Nigdziarze?
– Musiała być chowana w wieży jak Roszpunka – zawyrokowała Anadil. – To
wszystkowyjaśnia.
–Zawszanaminazywamytychdobrych,skarbie–wyjaśniłaDot.–Nowiesz,przez
toichbredzenie,żechcążyćdługoizawszeszczęśliwie.
– Czyli wy jesteście „nigdziarzami” – domyśliła się Sofia, przypominając sobie
literynakolumnachwholu.
– To skrót od „nigdy więcej” – wytłumaczyła Hester. – To raj dla złoczyńców.
WNigdyWięcejbędziemymiećnieograniczonemoce.
–Kontrolowaćczasiprzestrzeń–dodałaAnadil.
–Przybieraćnowepostaci–powiedziałaHester.
–Dzielićnaszedusze.
–Pokonywaćśmierć.
–Tylkonajpodlejsizczarnychcharakterówtoosiągają–stwierdziłaAnadil.
– A najlepsze jest to, że tam nie ma nikogo innego – oznajmiła Hester. – Każdy
czarnycharaktermakrólestwotylkodlasiebie.
–Wiecznasamotność–dodałaAnadil.
–Ależtonieszczęście–zauważyłaSofia.
–Toinniludziesąnieszczęściem–odparłaHester.
–Agatabyłabytymzachwycona–mruknęłaSofia.
–Gawaldon…czytowrejonieWzgórzBanialuki?–zapytałalekkoDot.
– Na litość, to nie jest „w pobliżu” niczego! – jęknęła Sofia. Podniosła swój plan
lekcji z napisem u góry: SOFIA Z LASU ZA ŚWIATEM. – Gawaldon leży za tą
puszczą.Jestzewszystkichstronotoczonylasem.
–LasZaŚwiatem?–zapytałaHester.
–Aktojestwaszymkrólem?–zainteresowałasięDot.
–Niemamykróla–odparłaSofia.
–Kimjesttwojamatka?–zapytałaAnadil.
–Nieżyje–odparłaSofia.
–Atwójojciec?–dopytywałasięDot.
–Pracujewmłynie.Waszepytaniasąbardzoosobiste…
–Azjakiejbaśniowejrodzinypochodzisz?–zapytałaAnadil.
– A teraz robią się po prostu dziwaczne. Nikt nie ma baśniowej rodziny. Jest ze
zwykłejrodzinyzezwykłymiwadami.Jakkażdyzwaszychojców.
–Wiedziałam–powiedziałaHesterdoAnadil.
–Cotakiegowiedziałaś?–spytałaSofia.
–TylkoCzytelnicysątakgłupi–powiedziałaAnadildoHester.
Sofiapoczuła,żepiekąjąpoliczki.
– Przepraszam, ale nie jestem głupia tylko dlatego, że jako jedyna tutaj potrafię
czytać,więcmożespójrzciewlustro,tozobaczycie…
Czytelnik.
Dlaczego nikt tutaj nie tęsknił za domem? Dlaczego wszyscy, którzy znaleźli się
w fosie, płynęli w stronę wilków, zamiast ratować życie? Dlaczego nie płakali za
matkami ani nie uciekali przed wężami na bramie? Dlaczego wszyscy wiedzieli tak
dużootejszkole?
Zjakiejbaśniowejrodzinypochodzisz?
Wzrok Sofii padł na nocną szafkę przy łóżku Hester. Obok wazonu z uschniętymi
kwiatami, świecy w kształcie szponów i stosu książek (Przechytrzyć sierotkę,
Przyczyny porażek złoczyńców, Częste błędy czarownic) stała ramka z sękatego
drewna. W środku znajdował się nieporadny rysunek dziecka przedstawiający
groteskowączarownicęprzeddomem.
Dombyłzrobionyzpiernikówicukierków.
–Matkabyłanaiwna–oznajmiłaHester,podnoszącramkę.Kiedypogrążyłasięwe
wspomnieniach, na jej twarzy odmalował się namysł. – Piekarnik? Dajcie spokój.
Trzeba było nadziać ich na rożen. Udałoby się uniknąć komplikacji. – Zacisnęła
mocniejzęby.–Jabędęlepsza.
Sofia przeniosła spojrzenie na Anadil i żołądek jej się zacisnął. Jej ulubiona baśń
kończyła się sceną, w której czarownicę toczono w beczce nabijanej gwoździami, aż
została z niej tylko bransoletka zrobiona z kości małych chłopców. Taka właśnie
bransoletkabyłazapiętananadgarstkujejwspółlokatorki.
Anadilspojrzałananiązukosa.
–Znamsięnawiedźmach,nonie?Babciabyłabydumna.
Sofia odwróciła się szybko i spojrzała na plakat wiszący nad łóżkiem Dot.
Przystojny,ubranynazielonomężczyznawrzeszczał,gdykatzamierzałsiętoporemna
jegoszyję.
–Tatuśobiecał,żebędęmogłazadaćpierwszycios–pochwaliłasięDot.
Sofiazezgroząpatrzyłanaswojetrzywspółlokatorki.
Oneniemusiałyczytaćbaśni.Oneznichpochodziły.
Urodziłysię,byzabijać.
–KsiężniczkaidotegoCzytelnik–powiedziałaHester.–Dwienajgorszerzeczyna
świecie.
–Nawetzawszaniejejniechcą–stwierdziłaAnadil.–Inaczejwróżkijużbyponią
przyszły.
–Aleonemusząprzyjść!–krzyknęłaSofia.–JajestemDobra!
– Cóż, jesteś na nas skazana, słoneczko – powiedziała Hester, kopniakiem
poprawiającjejpoduszkę.–Więcjeślichceszprzeżyć,postarajsiędopasować
Dopasowaćsiędoczarownic!Dopasowaćsiędokanibali!
–Nie!Posłuchajcie!–błagałaSofia.–JestemDobra!
– Cały czas to powtarzasz. – Hester błyskawicznym ruchem złapała ją za gardło
iprzycisnęładootwartegookna.–Ajakośniemanatożadnychdowodów.
– Podarowałam gorset bezdomnej staruszce! Chodzę co niedzielę do kościoła! –
wyłaSofia,wiszącnadprzepaścią.
–Hmmm,aniśladuwróżki-matkichrzestnej–powiedziałaHester.–Próbujdalej.
–Uśmiechamsiędodzieci!Śpiewamzptaszkami!–wykrztusiłaSofia.–Niemogę
oddychać.
– I ani śladu księcia na białym koniu – dodała Anadil, łapiąc ją za nogi. – Masz
ostatniąszansę.
–Zaprzyjaźniłamsięzwiedźmą!Takajestemdobra!
– I mimo to żadnych wróżek – powiedziała Anadil do Hester, gdy podnosiły ją
wgórę.
–Onatupowinnabyć,anieja…–lamentowałaSofia.
– Nikt nie wie, dlaczego Dyrektor Akademii sprowadza do naszego świata takie
bezwartościowe dziwadła – syknęła Hester. – Ale może istnieć tylko jeden powód.
Jestgłupcem.
–ZapytajcieAgatę!Onawampowie!Onajestczarnymcharakterem!
–Wieszco,Anadil,wsumieniktnamjeszczeniepokazałregulaminu–stwierdziła
Hester.
–Czyliniebędąmoglinasukaraćzato,żegozłamiemy.–Anadilwyszczerzyłazęby
wuśmiechu.
PodniosłySofięponadparapet.
–Raz–powiedziałaHester.
–Nie!–skrzeknęłaSofia.
–Dwa…
–Chceciedowodu,towamznajdędowód!–wrzasnęłaSofia…
–Trzy.
–SPÓJRZCIENAMNIEISPÓJRZCIENASIEBIE!
Hester i Anadil puściły ją. Patrzyły na siebie oszołomione, a potem spojrzały na
Sofię,którakuliłasięnałóżkuizełzamiwoczachoddychałagłęboko.
–Mówiłamwam,żetoczarnycharakter–zaszczebiotałaDotiugryzłaczekoladową
truflę.
Hałasnazewnątrzsprawił,żedziewczynkiodwróciłygłowywstronędrzwi,które
nagleotworzyłysięztrzaskiem.Dośrodkawtargnęłytrzywilki,złapałyjezakołnierze
i wrzuciły w tłum ubranych na czarno uczniów stojących na korytarzu. Dzieciaki
przepychały się i szturchały łokciami, niektóre przewracały się i nie mogły w tym
ściskuwstać.Sofiaprzylgnęładościany,obawiającsię,żejązadepczą.
–Dokądidziemy?–krzyknęładoDot.
–DoAkademiiDobra!–odparłaDot.–Napowi…–Ogrowatychłopakkopnąłją
naprzód.
AkademiaDobra!PełnanadzieiSofiaposzłazaodrażającąhordąnadół,otrzepując
różowąsukienkęprzedpierwszymspotkaniemzprawdziwymikoleżankamiszkolnymi.
Ktoś złapał ją za ramię i przycisnął do balustrady. Oszołomiona, popatrzyła na
dzikiegobiałegowilka,którypodniósłdogórycuchnącyśmierciąmundurek.Obnażył
zębywlśniącymuśmiechu.
–Nie…–jęknęłaSofia.
Wilkmusiałsamsiętymzająć.
ChociażksiężniczkiwWieżyCzystościmieszkaływtrzyosobowychpokojach,Agata
dostałapokójtylkodlasiebie.
Różowe szklane schody łączyły wszystkie pięć pięter Wieży Czystości, a ich
spiralny kształt przypominał nieskończenie długie włosy Roszpunki. Drzwi do pokoju
Agatynapiątympiętrzemiałybrokatowątabliczkęozdobionąserduszkami:Witamy
Renę,MilicentęiAgatę!AleRenaiMilicentaniezostaływnimdługo.Rena,
z powabną śniadą cerą i jasnymi szarymi oczami, z trudem wtaszczyła gigantyczny
kuferdopokojutylkopoto,żebyzobaczyćAgatęinatychmiastwyjść.
–Onawyglądanatakokropniezłą–usłyszałajejszlochAgata.–Niechcęumierać!
–Więcwprowadźsiędomnie–powiedziałaBeatrycze.–Wróżkitozrozumieją.
Rzeczywiście, wróżki zrozumiały. Zrozumiały także, gdy rudowłosa Milicenta
z zadartym noskiem i cienkimi brwiami poprosiła o pokój na niższym piętrze,
symulując lęk wysokości. I tak właśnie Agata została sama, dzięki czemu mogła się
czuć jak w domu. Mogła, ale pokój sprawiał, że czuła się niepewnie. Ogromne,
wysadzane klejnotami lustra spoglądały na nią z różowych ścian. Misterne freski
przedstawiały prześliczne księżniczki całujące się z oszałamiająco przystojnymi
książętami. Ponad każdym łóżkiem wznosił się baldachim z białego jedwabiu,
w kształcie dachu królewskiej karocy, zaś sufit pokrywały wspaniałe freski
z chmurami, spomiędzy których uśmiechnięte amorki wystrzeliwały miłosne strzały.
Agatawycofałasiętakdalekoodtego,jaktylkomogła,iprzycupnęławewnęceprzy
oknie,przyciskającsięwczarnejsukiencedoróżowejściany.
Przez okno widziała lśniące jezioro, nad którym wznosił się Zamek Dobra,
w połowie zamieniające się w pełną szlamu fosę, ochraniającą Złych. Dziewczęta
nazywały to miejsce „Zatoką Połowiczną”. Skryty we mgle wąski kamienny most
wznosiłsięponadwodą,łączącdwieszkoły.Aletowszystkoznajdowałosięodfrontu
dwóchzamków.Acobyłoztyłu?
Zaciekawiona Agata, przytrzymując się szklanej kolumny, wyszła na zewnętrzny
gzyms. Spojrzała w dół na wieżę Dobroć, zwieńczoną ostrą różową iglicą – jeden
fałszywyruchinadziejesięjakkawałekjagnięcinynaszaszłyk.Przeszłaostrożniena
koniec gzymsu, wychyliła głowę za róg wieży i zaskoczona omal nie zleciała. Za
Akademiami Dobra i Zła rozciągał się ogromny las. Drzewa, krzewy i kwiaty były
w najrozmaitszych odcieniach niebieskiego, od lodowego do indygo. Bujna niebieska
roślinnośćpokrywałasporąprzestrzeń,łączącwyjściazobuszkół,aogrodzonabyłaze
wszystkichstronwysokimzłotymparkanem.Zanimlasmiałjużzwykłyzielonykolor
irozciągałsięażpohoryzont.
Gdy wracała do środka, jej uwagę przykuło coś na froncie szkoły, w Zatoce
Połowicznej.Znajdowałosiędokładniewśrodku,gdzieszlamstykałsięzkrystalicznie
czystą wodą. Ledwie to widziała przez mgłę… wysoka, smukła wieża ze lśniących
srebrem cegieł. Wokół jej czubka wirowały chmary wróżek, podczas gdy wilki
zkuszamistałynastrażynadrewnianympomościewychodzącymnadwodę.
Czegotakpilnowały?
Agata zmrużyła oczy, przyglądając się szczytowi niebosiężnej wieży, ale widziała
tylkopojedynczeoknoprzesłoniętechmurami.
Wtymmomenciepromieńświatłarozjaśniłoknoicośzobaczyła.Jakąśsylwetkę.
Pokręconycień,któryjeporwał.
Z wrażenia but jej się ześlizgnął i zachybotała się ponad śmiercionośną wieżą
Dobroć.Desperackozamachałarękami,wostatniejchwilizłapałasiękolumienkiokna
i wpadła do pokoju. Przyciskając rękę do obitej kości ogonowej, odwróciła się jak
najszybciej–alecieńjużzniknął.
Serce zaczęło bić jej mocniej. Ten, kto sprowadził je tutaj, był w tej wieży.
Aktokolwiektobył,mógłnaprawićpomyłkęiodesłaćjedodomu.
Alenajpierwmusiałauratowaćswojąnajlepsząprzyjaciółkę.
Kilka minut później Agata cofnęła się od lustra. Różowa sukienka bez rękawów
odsłaniała te części jej białego, cherlawego ciała, które nigdy dotąd nie oglądały
blasku słońca. Koronkowy kołnierz nie ukrywał wysypki, która pojawiała się na jej
szyi zawsze wtedy, gdy czuła się niespokojna, kwiaty na ramionach sprawiały, że
nieustannie kichała, a dopasowane kolorem różowe szpilki kołysały się pod nią jak
szczudła. Wiedziała jednak, że ten koszmarny strój to dla niej jedyna szansa na
ucieczkę.Jejpokójznajdowałsiępoprzeciwnejstronieschodów.Jeślichciaładostać
siędomostu,musiałaprzemknąćkorytarzemniezauważonaizejśćposchodach.
Zacisnęłazęby.
Musiszwtopićsięwtłum.
Odetchnęłagłębokoiuchyliładrzwi.
Pięćdziesiąt ślicznych dziewcząt w różowych sukienkach wypełniało korytarz,
chichocząc, plotkując, wymieniając się sukienkami, butami, torbami, bransoletkami,
kremamiiwszystkimtym,coprzywiozływmonstrualnychkufrach,podczasgdywróżki
kręciły się pomiędzy nimi, bezskutecznie próbując skierować je na ceremonię
powitalną. W pewnym momencie Agata zobaczyła schody po drugiej stronie.
Wystarczy,żebyspokojnieprzeszłakorytarzem,azdołazniknąć,zanimjązauważą.Ale
niemogłaruszyćsięzmiejsca.
Ona potrzebowała całego życia, żeby znaleźć jedną jedyną przyjaciółkę, a te
dziewczynki zostawały najlepszymi przyjaciółkami w ciągu kilku minut, jakby
nawiązywanie przyjaźni było najprostszą rzeczą na świecie. Agata poczuła ukłucie
wstydu.NawetwAkademiiDobra,gdziewszyscypowinnibyćżyczliwiikochający,
ona była sama i do tego znienawidzona. Była czarnym charakterem, gdziekolwiek
trafiła.
Cofnęła się do pokoju i zatrzasnęła drzwi. Zerwała z ramion kwiatowe ozdoby,
ściągnęłaróżoweszpilkiicisnęłajeprzezokno.Potemoparłasięościanęizamknęła
oczy.
Zabierzciemniestąd.
Po chwili otworzyła oczy i przez moment patrzyła na odbicie swojej brzydkiej
twarzy w wysadzanym klejnotami lustrze. Zanim jednak zdążyła odwrócić głowę,
zobaczyła coś jeszcze w odbiciu. Panel sufitu z uśmiechniętym amorkiem był lekko
odsunięty.
Wciągnęła na stopy swoje twarde, czarne buciory, wspięła się na baldachim
iodsunęłapanel,odsłaniającciemnyprzewódwentylacyjnybiegnącyponadpokojem.
Złapałazakrawędźotworuiwciągnęłanajpierwjedną,apotemdrugąnogędośrodka,
ażuklękłanawąskiejpodłodzewewnętrzutunelu.
Pełzaławciemności,przesuwającpoomackudłońmiikolanamipozimnymmetalu–
ażnaglemetalzmieniłsięwpowietrze.Tymrazemniezdążyłasięniczegozłapać.
Spadajączaszybko,żebykrzyczeć,śmignęłaprzezszybywentylacyjne,obijającsię
jakpiłeczkawrurachiześlizgującsiępopochylniach,ażwyleciałaprzezjakąśkratę,
zrobiłasaltoiwylądowałanałodydzefasoli.
Objęłagrubyzielonypień,wdzięcznalosowi,żenadaljestwjednymkawałku.Ale
kiedy się rozejrzała, przekonała się, że nie trafiła do ogrodu czy innego miejsca,
w którym można by się spodziewać fasoli. Była w jakiejś ciemnej sali z wysokim
sufitem, pełnej obrazów, rzeźb i szklanych gablot. W rogu zauważyła drzwi ze
szronionegoszkłazezłoconymiliterami:
GALERIADOBRA
Zsuwałasiępołodydzefasoli,ażjejbuciorydotknęłymarmurowejposadzki.
Długą ścianę zajmował mural z panoramą niebosiężnego złotego pałacu, w którym
przystojny książę brał ślub z piękną księżniczką, a tysiące poddanych biło w dzwony
itańczyłozradości.Błogosławionaprzezjaśniejącesłońceparacałowałasię,podczas
gdymałeaniołkiunosiłysięponadnimi,sypiącczerwoneibiałeróże.Wysokoponad
tąsceną,spomiędzychmur,wyłaniałysięzłocistelitery,ciągnącesięodjednegokońca
muraludodrugiego:
DŁUGOIZAWSZESZCZĘŚLIWIE
Agata skrzywiła się. Zawsze wyśmiewała się z Sofii, która wierzyła w Długo
i Zawsze Szczęśliwie. („Kto chciałby być szczęśliwy przez cały czas?”). Jednak
patrząc na to malowidło musiała przyznać, że szkoła odwaliła kawał upiornie dobrej
roboty,żebysprzedaćtenkoncept.
Potem zajrzała do szklanej gabloty, zawierającej cienką książeczkę wypełnioną
ozdobnympismem,obokktórejleżałatabliczka:KrólewnaŚnieżka,Egzamin
zZaawansowanejMowyZwierząt(LetycjazDziewiczejDoliny).
Wgablocieobokznalazłabłękitnypłaszczchłopca,któryzostałksięciemKopciuszka,
poduszkęzpokojuCzerwonegoKapturka,pamiętnikdziewczynkizzapałkami,piżamę
Pinokiaiinnepamiątkipowybitnychuczniach,którzyzapewneudalisiędopałacówna
śluby. Obejrzała kolejne obrazy na ścianach, przedstawiające Długo i Zawsze
Szczęśliwie z udziałem absolwentów szkoły, wystawę poświęconą historii szkoły,
banery upamiętniające najsłynniejsze zwycięstwa i ścianę z napisem „Kapitanowie
klasy”, pełną portretów uczniów z każdego rocznika. W głębi muzeum było coraz
ciemniej, więc sięgnęła do kieszeni po zapałkę, by zapalić lampę. Wtedy właśnie
zobaczyłamartwezwierzęta.
Tuziny wypchanych stworzeń górowały nad nią, ustawione wzdłuż ścian koloru
pięknych róż. Przetarła tabliczki z kurzu i odkryła, że są tu Kot w Butach, ulubiona
myszka Kopciuszka, sprzedana za fasolę krowa Jasia, a wszystkie z imionami dzieci,
które nie okazały się dość dobre, by zostać bohaterami, ich towarzyszami lub
służącymi. Tych dzieci nie czekało Długo i Zawsze Szczęśliwie, tylko postumenty
w muzeum. Agata, czując na sobie ich niesamowite, szklane spojrzenia, szybko się
odwróciła. Dopiero wtedy zobaczyła tabliczkę lśniącą na łodydze fasoli. Holden
zTęczowychBryz.Taprzeklętaroślinabyłakiedyśchłopcem.
Zrobiło jej się zimno. Nigdy dotąd nie wierzyła we wszystkie te historie, ale teraz
stały się one boleśnie prawdziwe. Przez dwieście lat żadne porwane dziecko nie
wróciło do Gawaldonu. Jak mogła myśleć, że ona i Sofia będą pierwsze? Jak mogła
myśleć,żenieskończyjakokrukalbokrzewróży?
Wtymmomencieprzypomniałasobie,cojeodróżniaodreszty.
Mamysiebienawzajem.
Musiałydziałaćrazem,byprzełamaćtęklątwę.Inaczejskończąjakoskamieniałości
wbaśni.
UwagęAgatyprzyciągnąłrządobrazówwnarożnejniszy,wyraźnienamalowanych
przeztegosamegoartystęiprzedstawiającychtęsamąscenę:dzieciczytająceksiążki
zbaśniami,wrozmytych,impresjonistycznychbarwach.Gdyzbliżyłasiędoobrazów,
otworzyłaszerzejoczyzezdumienia.Rozpoznawaławszystkietedzieci.
ByłyzGawaldonu.
Przesuwałasięodpierwszegoobrazudoostatniego,patrzącnadziecisiedzącenatle
znajomychwzgórzijeziora,krzywejwieżyzegarowejorazrozpadającegosiękościoła
i czytające baśnie. Widziała nawet cień domu na Cmentarnej Górze i poczuła ukłucie
tęsknoty. Wyśmiewała się z dzieci, że są stuknięte i żyją marzeniami, ale ostatecznie
okazało się, że wiedziały coś, czego ona nie wiedziała – że linia dzieląca baśń od
prawdziwegożyciajestnaprawdębardzocienka.
W końcu podeszła do ostatniego obrazu, który w niczym nie przypominał
wcześniejszych. Pokazywał rozwścieczone dzieci wrzucające książki z baśniami do
ogniska płonącego na rynku. Otaczający je ciemny las stał w ogniu, malując niebo
krwistączerwieniąiczarnymdymem.Agatapoczuła,żeprzechodzijązimnydreszcz.
Głosy. Zanurkowała za ogromną karocę z dyni, uderzając głową w tabliczkę.
HeinrichzPiekielnegoLasu.Agataomalsięniezadławiła.
Domuzeumweszłydwienauczycielki,starszawzłotozielonkawejsuknizwysokim
kołnierzem, lśniącej od opalizujących zielenią skrzydeł chrabąszczy, i młodsza,
w fioletowej szacie z ciągnącym się trenem i szpiczastymi ramionami. Kobieta
wzielenimiałasiwewłosyupiętewbabcinykok,aleidealnąceręiłagodnebrązowe
oczy.Kobietawfioleciemiałaczarnewłosysplecionewdługiwarkocz,ametystowe
oczyibezkrwistąskórę,naciągniętąjakbęben.
–Onmieszawbaśniach,Klaryso–powiedziałatawfiolecie.
– Dyrektor Akademii nie ma władzy nad Baśniarzem, lady Lesso – odparowała
Klarysa.
–Jestpowaszejstronieiwieszotym–syknęłaladyLesso.
– On nie jest po niczyjej stronie… – Nagle Klarysa stanęła jak wryta. Jej
towarzyszkazrobiłatosamo.
Agatazobaczyła,nacopatrzą:naostatniobraz.
–Widzę,żeprzyjęłaśkolejnąobłąkanąwizjęprofesoraSadera–powiedziałalady
Lesso.
–Wkońcutojegogaleria–westchnęłaKlarysa.
Oczy lady Lesso zalśniły, a obraz magicznie zerwał się ze ściany i wylądował za
oszklonągablotą,dosłowniekilkacentymetrówodgłowyAgaty.
–Właśniedlategoniewisząwgaleriiwtwojejszkole–zauważyłaKlarysa.
– Każdy, kto wierzy w Przepowiednię o Czytelniku, jest głupcem – syknęła lady
Lesso.–ŁączniezDyrektoremAkademii.
– Dyrektor Akademii musi strzec równowagi – przypomniała łagodnie Klarysa. –
Uważa,żeCzytelnicysąjejczęścią.Nawetjeślityijaniepotrafimytegozrozumieć.
– Równowagi! – parsknęła lady Lesso. – To dlaczego Zło nie wygrało w żadnej
baśni,odkądonprzejąłwładzę?DlaczegoZłoniepokonałoDobraoddwustulat?
–Możepoprostumoiuczniowiesąlepiejwykształceni–powiedziałaKlarysa.
Lady Lesso spiorunowała ją wzrokiem i odmaszerowała. Jednym ruchem palca
Klarysaprzywróciłaobraznawłaściwemiejsceipodbiegła,żebyjądogonić.
–MożetwojanowaCzytelniczkaudowodni,żesięmylisz–podsunęła.
LadyLessoprychnęła.
–Słyszałam,żeubierasięnaróżowo.
Agatasłuchała,jakichkrokicichnąwoddali.
Popatrzyła na lekko uszkodzony obraz. Dzieci, ognisko, Gawaldon idący z dymem.
Cotowszystkooznaczało?
Nagle w powietrzu rozległ się trzepot i rozdzwoniły się dzwoneczki. Zanim Agata
zdążyła się ruszyć, do muzeum wpadły świecące wróżki, przeszukując wszystkie
zakamarki. Nim wróżki dotarły do karocy z dyni, Agata rzuciła się w kierunku drzwi
widocznych w głębi Sali, przez które chwilę wcześniej wyszły nauczycielki.
Zaskoczone wróżki zapiszczały, ona tymczasem przecisnęła się między trzema
wypchanymimisiami,otworzyłanaościeżdrzwii…
Przez hol szły w dwóch idealnie równych rzędach ubrane na różowo uczennice.
Trzymałysięzaręceichichotałyjaknajlepszeprzyjaciółki,aAgatapoczułaznajomy
wstyd.Wszystkowniejpragnęłotylkojednego–zamknąćdrzwiiukryćsię.Aletym
razem,zamiastmyślećowszystkichprzyjaciółkach,którychniemiała,pomyślałaotej
jednej,którąmiała.
Wróżki wpadły do holu sekundę później, ale zobaczyły tylko księżniczki zdążające
naceremoniępowitalną.Zfuriąunosiłysięwgórze,poszukującjakichkolwiekśladów
zbiega,aleAgatawślizgnęłasięwróżowypochódizuśmiechemspróbowałasięnie
wyróżniać.
K
ażda szkoła miała własne wejście do Teatru Baśni, który był podzielony na dwie
części. Zachodnie drzwi prowadziły do połowy przeznaczonej dla uczniów Dobra,
ozdobionej różowymi i błękitnymi ławkami, kryształowymi fryzami i lśniącymi
bukietami szklanych kwiatów. Wschodnie wiodły do części dla uczniów Zła, gdzie
stały pokrzywione drewniane ławki, ściany zdobiły płaskorzeźby przedstawiające
morderstwa i tortury, a z osmalonego sufitu zwieszały się śmiercionośne stalaktyty.
Gdyuczniowiewchodzilidoswoichczęściprzedrozpoczęciemceremoniipowitalnej,
wróżkiiwilkipilnowaływykładanegosrebrnymmarmuremprzejściapomiędzynimi.
PomimookropnegonowegomundurkaSofianiemiałanajmniejszegozamiarusiadać
koło Zła. Jeden rzut oka na błyszczące włosy, olśniewające uśmiechy i eleganckie
różowesukienkiDobrychdziewczynekpowiedziałjej,żeodnalazłaswojesiostry.
Jeśli wróżki jej nie uratują, z pewnością zrobią to inne księżniczki. Popychana przez
czarne charaktery, starała się zwrócić uwagę Dobrych dziewczynek, ale one
całkowicie ignorowały jej stronę teatru. W końcu Sofia przedarła się do przejścia,
zamachała rękami i już otworzyła usta, żeby krzyknąć, kiedy jakaś ręka wciągnęła ją
podprzegniłąławkę.
Agatachwyciłająwobjęcia.
–ZnalazłamwieżęDyrektoraAkademii!Jestwpołowiefosy,sątamstraże,alejeśli
udanamsiędostaćnagórę,będziemymogły…
– Cześć, miło cię widzieć. Daj mi swoje ciuchy – powiedziała Sofia, patrząc na
różowąsukienkęAgaty.
–Co?
–Szybko!Towszystkozałatwi.
–Niemówiszchybapoważnie!Niemożemytutajzostać.
– Właśnie – uśmiechnęła się Sofia. – Ja powinnam być w twojej szkole, a ty
powinnaśbyćwmojej.Takjakmówiłyśmywcześniej,pamiętasz?
–Aletwójojciec,mojamatka,mójkot!–zachłysnęłasięAgata.–Niewiesz,jacy
onisą!Zamieniąnaswwężealbowiewiórki,albokrzaki!Musimywracaćdodomu,
Sofio!
–Dlaczego?CotakiegomamwGawaldonie,żebydotegowracać?
Agatazaczerwieniłasię,wyraźniedotknięta.
–Masz…no,masz…
–Właśnie.Nic.Aterazpoproszęomojąsukienkę.
Agatazaplotłaramiona.
–Wtakimraziesamająsobiewezmę–skrzywiłasięSofia.Kiedyjednakzłapała
Agatę za ozdobione kwiatami ramiączko, coś sprawiło, że zamarła w bezruchu.
Nasłuchiwała, wytężając uszy, a potem skoczyła jak pantera. Wślizgnęła się pod
krzywe ławki, unikając stóp innych czarnych charakterów, pochyliła się za ostatnim
rzędemiwyjrzałazzaniego.
ZrozpaczonaAgataposzłazanią.
–Niewiem,cowciebiewstą…
Sofia zatkała jej usta i nasłuchiwała. Dźwięki stawały się coraz głośniejsze.
Dźwięki, które sprawiały, że każda Dobra dziewczynka prostowała się jak struna.
Dźwięki, na które czekały przez całe swoje życie. Z korytarza słychać było
zdecydowanekroki,brzękstali…
Zachodnie drzwi otworzyły się szeroko, wpuszczając sześćdziesięciu cudownych
chłopcówzajętychfechtunkiem.
Lekkoopalonaskórawyłaniałasięzbłękitnychrękawówisztywnychkołnierzyków;
wysokiegranatowebutymiałytensamokolor,cowyciętekamizelkiiwąskiekrawaty
ozdobione wyhaftowanym inicjałem. Chłopcy w przyjacielskich pojedynkach
krzyżowali ostrza, a ich koszule wysuwały się z obcisłych beżowych bryczesów,
odsłaniając smukłe talie i stalowe mięśnie. Pot lśnił na rozpromienionych twarzach,
gdy schodzili w dół przejścia, stukając butami po marmurze, aż walka wkroczyła
w fazę kulminacyjną, a jedni chłopcy przyparli drugich do ławek. W ostatnim geście
wyciągnęli zza koszul róże i z okrzykiem „O pani!” rzucali je dziewczętom, które
zwróciłyichuwagę(Beatryczedostałatyleróż,żemogłabyzałożyćogródek).
Agata, obserwując to, czuła narastające mdłości. Ale zaraz potem zobaczyła twarz
Sofiiizrozumiała,żeprzyjaciółkapragniewłasnejróży.
SiedzącynarozpadającychsięławkachuczniowieZłabuczelinaksiążęta,wznosząc
transparentyznapisamiNIGDYRZĄDZI!iZAWSZEŚMIERDZI!(Wyjątekstanowił
Hort, który zaplótł ramiona i wymamrotał nadąsany: „Dlaczego oni dostali własne
wejście?”). Książęta skłonili się, posłali pocałunki czarnym charakterom i już mieli
zająćmiejsca,gdyzachodniedrzwinagleznowusięotworzyły.
Dośrodkaweszłajeszczejednaosoba.
Aureola niebiańsko złocistych włosów, oczy błękitne jak bezchmurne niebo, skóra
w kolorze rozpalonego piasku pustyni, lśniący szlachetnością, jakby jego krew była
bardziej błękitna niż pozostałych. Nieznajomy rzucił okiem na marszczących brwi,
uzbrojonychchłopców,wyciągnąłmiecz…iuśmiechnąłsię.
Czterdziestuchłopcówzaatakowałogojednocześnie,aleonrozbroiłichwszystkich
zszybkościąbłyskawicy.Mieczekolegówpiętrzyłysięwstosiepodjegostopami,aon
wytrącałimzrąkkolejne,nikogonawetniedrasnąwszy.UrzeczonaSofiawpatrywała
się w nieznajomego. Agata miała nadzieję, że ktoś go wreszcie trafi, ale chłopiec
rozbrajał każdego nowego przeciwnika, a wyhaftowane na granatowym krawacie T
lśniło przy każdym ruchu jego ostrza. Gdy ostatni uczeń stał już bezbronny
ioszołomiony,chłopiecschowałmieczdopochwyiwzruszyłramionami,jakbychciał
powiedzieć, że to nic takiego. Wszyscy Dobrzy wiedzieli jednak, co to oznacza.
Książęta mieli teraz króla. Nawet czarne charaktery nie znalazły powodów do
buczenia.
Tymczasem Dobre dziewczynki od dawna wiedziały, że każda prawdziwa
księżniczka prędzej czy później znajdzie swojego księcia, więc nie muszą walczyć
między sobą. Ale zapomniały o tym w chwili, gdy złoty chłopiec wyjął różę zza
koszuli. Wszystkie zerwały się, machając chusteczkami i przepychając się jak gęsi
wporzekarmienia.Chłopiecuśmiechnąłsięicisnąłróżęwysokowpowietrze…
Agata za późno zorientowała się, co zamierza Sofia. Pobiegła za przyjaciółką, ale
Sofia skoczyła już między różowe ławki, rzuciła się do róży – i zamiast niej złapała
wilka.
Gdywilkciągnąłjązpowrotemnawłaściwąstronę,napotkałaspojrzeniechłopca.
Zauważył jej śliczną buzię, a potem okropną czarną tunikę, i zaskoczony przekrzywił
głowę. Potem zobaczył też ubraną na różowo Agatę, zdenerwowaną, trzymającą na
otwartej dłoni jego różę, i cofnął się zaszokowany. Wilk wrzucił tymczasem Sofię
pomiędzyszeregiZła,awróżkiwepchnęłyAgatęwławkiDobra.Chłopiecgapiłsięna
nie szeroko otwartymi oczami, próbując to wszystko zrozumieć. W końcu czyjaś ręka
pociągnęłago,żebyusiadł.
– Cześć, jestem Beatrycze – oznajmiła dziewczynka i upewniła się, że zobaczył
wszystkiejejróże.
WławkachZłaSofiastarałasięzwrócićjegouwagę.
–Zamieńsięwlustro.Wtedybędzieszmiałaszansę.
SofiaodwróciłasiędosiedzącejkołoniejHester.
– On się nazywa Tedros – poinformowała ją współlokatorka. – I jest tak samo
nadętyjakjegoojciec.
Sofia miała właśnie zapytać, kim jest jego ojciec, ale w tym momencie zauważyła
lśniący srebrem miecz z rękojeścią wysadzaną diamentami. Miecz z lwim herbem,
któryznałazksiążek.MiecznazywającysięEkskalibur.
– To jest syn króla Artura? – westchnęła. Przyglądała się wyraźnie zarysowanym
kościom policzkowym Tedrosa, jedwabistym jasnym włosom i pełnym, czułym
wargom. Szerokie barki i silne ramiona wypełniały błękitną koszulę, krawat miał
poluzowany, a kołnierzyk rozpięty. Wyglądał tak spokojnie i pewnie, jakby wiedział,
żelosjestpojegostronie.
Patrzącnaniego,Sofiapoczuła,żeotojejwłasnyloszostałprzypieczętowany.
Onjestmój.
Naglepoczuławściekłespojrzeniezdrugiejstronyprzejścia.
–Wracamydodomu–oznajmiłabezgłośnie,alejednoznacznieAgata.
–WitamywAkademiiDobraiZła–powiedziałamilszazdwóchgłów.
Ze swoich miejsc po dwóch stronach przejścia Sofia i Agata obserwowały
potężnegopsazdwomagłowamiprzyczepionymidojednegociała,spacerującegopo
pękniętej w połowie scenie ze srebrnego kamienia. Jedna głowa należała do
wściekłego, śliniącego się samca z burą grzywą, druga, mówiąca wysokim głosem,
była milutka i urocza, z delikatnym pyszczkiem, pokryta rzadkim futrem. Nikt nie był
pewien,czytamilszagłowabyłamęskaczyżeńska,aletakczyinaczejwydawałosię,
żetoonarządzi.
–NazywamsięPolluksijestemmistrzemceremoniipowitalnej–powiedziałamiła
głowa.
– A JA JESTEM KASTOR, POMOCNIK MISTRZA CEREMONII POWITALNEJ
I WYZNACZONY WYKONAWCA KAR DLA KAŻDEGO, KTO ZŁAMIE
REGULAMIN ALBO BĘDZIE SIĘ ZACHOWYWAĆ JAK OSIOŁ – zagrzmiała
wściekłagłowa.
WszystkiedziecibałysięKastora.Nawetczarnecharaktery.
– Dziękuję, Kastorze – powiedział Polluks. – Pozwólcie więc, że na początek
przypomnęwam,dlaczegotujesteście.Wszystkiedziecirodząsięzduszami,któresą
dobrelubzłe.Niektóreduszesączystszeodinnych…
–ANIEKTÓREDUSZESĄDOBANI!–warknąłKastor.
–Takjakmówiłem–oznajmiłPolluks.–Niektóreduszesączystszeodinnych,ale
wszystkieduszesąjednoznaczniedobrelubzłe.Ci,którzysąŹli,niemogąsprawić,że
ichduszestanąsiędobre,aci,którzysąDobrzy,niemogąsprawić,żeichduszebędą
złe.
– WIĘC NAWET JEŚLI DOBRO WYGRYWA ZA KAŻDYM RAZEM, NIE
MOŻECIEZMIENIĆSTRONY–ryknąłKastor.
Dobrzy uczniowie zaczęli wznosić okrzyki: „ZAWSZE! ZAWSZE!”, źli uczniowie
odpowiedzieli: „NIGDY! NIGDY!”. Dopiero kiedy wilki polały zawszan wiadrami
wody,awróżkirzuciłytęcząwnigdziarzy,obiestronyumilkły.
–Powtórzęjeszczeraz–powiedziałsztywnoPolluks.–Ci,którzysąŹli,niemogą
być dobrzy, a ci, którzy są Dobrzy, nie mogą być źli, niezależnie od tego, jakiej
perswazjilubkarbyużywać.Czasemmożecieczućwątpliwości,aletoznaczytylko,
że w waszych drzewach genealogicznych są gałęzie, gdzie Zło i Dobro mieszało się
wsposóbtoksyczny.Tutaj,wAkademiiDobraiZła,pozbawimywastejniepewności,
pozbawimywaswahania,postaramysięsprawić,żestanieciesięjaknajczystsi…
– A JEŚLI NIE ZDACIE, ZDARZY SIĘ Z WAMI COŚ OKROPNEGO, O CZYM
NIEMOGĘMÓWIĆ,ALETOZNACZY,ŻENIKTWASWIĘCEJNIEZOBACZY!
– Jeszcze słowo i założę kaganiec! – krzyknął Polluks. Kastor popatrzył na swoje
łapy.
–Jestempewien,żewszyscyciobiecującyuczniowiezdadzą.–Polluksuśmiechnął
siędodzieci,któresłuchałygozulgą.
– Mówisz tak za każdym razem, a potem zawsze ktoś nie zdaje – wymamrotał
Kastor.
Sofia przypomniała sobie przerażoną twarz Bana. Musiała jak najszybciej
przedostaćsięnastronęDobra.
–KażdedzieckowBezkresnejPuszczymarzyozaproszeniudonaszejszkoły.Aleto
DyrektorAkademiiwaswybiera–wyjaśniłPolluks,przyglądającsięuczniompoobu
stronach.–Ponieważzaglądawwaszesercaiwidzicośniezwyklerzadkiego.Czyste
DobroiczysteZło.
–Jeślijesteśmytacyczyści,tocotomabyć?
ChochlikowatyjasnowłosychłopieczeszpiczastymiuszamisiedzącypostronieZła
wskazałSofię.RównocześniebarczystychłopakzestronyDobrawskazałAgatę.
–Myteżtakiemamy!
–Naszepachniejakkwiatki!–wrzasnąłczarnycharakter.
–Naszezjadłowróżkę!
–Naszesięzadużouśmiecha!
–Naszepierdnęłonamwtwarze!
SofiazezgroząpopatrzyłanaAgatę.
– Za każdym razem sprowadzamy tu dwoje Czytelników z Lasu Za Światem –
oznajmiłPolluks.–Znająnaszświatzksiążekiobrazków,alerozumiejąnaszezasady
tak samo dobrze jak i wy. Mają takie same talenty i cele, taki sam potencjał do
osiągnięcia wielkości. I oni także mogą się okazać jednymi z najwybitniejszych
uczniów.
–Tak,moglijakieśdwieścielattemu–prychnąłKastor.
–Niczymnieróżniąsięodresztyzwas–powiedziałgniewniePolluks.
– Różnią się wyglądem – rzucił złośliwie Zły chłopak z przetłuszczoną brązową
skórą.
Uczniowie obu szkół zaczęli szeptać między sobą, wyraźnie się z nim zgadzając.
Sofia popatrzyła gniewnie na Agatę, jakby chciała jej powiedzieć, że można było to
załatwićpoprostuzamianąstrojów.
– Nie kwestionujcie decyzji Dyrektora Akademii – powiedział Polluks. – Macie
wszyscy szanować się nawzajem, niezależnie od tego, czy jesteście Dobrzy, czy Źli,
czy pochodzicie z rodziny baśniowych sław, czy nieudaczników, czy urodziliście się
księciem,czyczytelnikiem.Wszyscyzostaliściewybrani,bystaćnastrażyrównowagi
Dobra i Zła. Ponieważ gdy ta równowaga zostanie zakłócona… – Jego pysk
spochmurniał.–Wtedynaszświatulegniezagładzie.
Wsalizapanowałacisza.Agataskrzywiłasię.Ostatniąrzeczą,jakiejpotrzebowała,
byłoto,bytenświatuległzagładziewchwili,gdyonawnimbędzie.
Kastorpodniósłłapę.
–Coznowu?–jęknąłPolluks.
–DlaczegoZłojużniewygrywa?
Pollukswyglądał,jakbychciałmuwtymmomencieodgryźćgłowę,alebyłojużza
późno.Czarnecharakteryzaczęłysięburzyć.
–Właśnie,skorowszystkomabyćwrównowadze–wrzasnąłHort–todlaczegomy
zawszeginiemy?
–Nigdyniedostajemydobrejbroni!–krzyknąłchochlikowatychłopiec.
–Nasisługusinaszdradzają!
–Naszanemeziszawszemaarmię!
Hesterwstała.
–Złoniewygrałooddwustulat!
Kastorpróbowałsięopanować,alejegoczerwonypysknabrzmiałjakbalon.
–DOBROOSZUKUJE!
Nigdziarze zerwali się w porywie buntu i zaczęli rzucać w przerażonych zawszan
jedzeniem,butamiiwszystkim,copopadnie…
Sofiaoklapłanaswoimmiejscu.Tedrosniemyślałchyba,żeonajestjednąztych
paskudnychchuliganów,prawda?Rzuciłaspojrzeniewstronęjegoławkiizobaczyła,
żepatrzyprostonanią.Zarumieniłasięiznowuzanurkowałapodławkę.
Wilki i wróżki starały się zapanować nad gniewnym tłumem, ale tym razem tęcze
iwodaniewystarczały,bygopowstrzymać.
–DyrektorAkademiijestpoichstronie!–wrzasnęłaHester.
–Niemamyżadnychszans!–zawyłHort.
Nigdziarzeprzedarlisięprzezkordonwróżekiwilków,chcączaszarżowaćnaławki
zawszan…
–Todlatego,żejesteściedurnymimałpoludami!
Czarnecharakteryspojrzałytępoposobie.
–Wracajcienamiejsca,zanimwamprzyłożę!–skrzeknąłPolluks.
Usiedlibezsprzeciwów(zwyjątkiemszczurówAnadil,którewyjrzałyzjejkieszeni
igniewniezapiszczały).
Pollukspopatrzyłnaczarnecharakteryzgrymasemniesmaku.
–Możegdybyścieprzestalinarzekać,komuśzwasudałobysiędoczegośdojść!Ale
słyszymy tylko jedną wymówkę za drugą. Czy udało wam się wypuścić choć jeden
porządnyczarnycharakterodczasówWielkiejWojny?Jedenczarnycharakterzdolny
do pokonania swojej nemezis? Nic dziwnego, że Czytelnicy przychodzą tutaj
kompletniezagubieni!Nicdziwnego,żechcąbyćDobrzy!
Sofiazobaczyła,żedziecizobustronsalirzucająjejwspółczującespojrzenia.
– Drodzy uczniowie, przed wami jest tylko jedno zadanie – powiedział łagodniej
Polluks. – Macie się starać tak bardzo, jak tylko możecie. Najlepsi z was zostaną
książętami
i
złymi
czarodziejami,
rycerzami
i
wiedźmami,
królowymi
iczarownicami…
– ALBO TROLLAMI I ŚWINIAMI, JEŚLI BĘDZIECIE DO NICZEGO – warknął
Kastor.
Uczniowie popatrzyli na siebie poprzez przejście, wyczuwając, że stawka jest
wysoka.
–Jeśliwięcniktniebędzienamjużprzeszkadzał–powiedziałPolluks,piorunując
spojrzeniembrata–postaramysięomówićregulamin.
– Punkt trzynasty. Uczniowie mają zakaz wstępu na dachy wież oraz na Most
Połowiczny. – Polluks kontynuował wykład. – Gargulce mają rozkaz bez pytania
zabijaćwszystkichintruzów,aleniezdołałysobiejeszczeprzyswoićróżnicypomiędzy
uczniamiaintruzami…
Sofiauznałato wszystkozawyjątkowo nudne,więcodwróciła się,żeby popatrzeć
na Tedrosa. Nigdy nie widziała tak czystego chłopca. Chłopcy w Gawaldonie
śmierdzielijakprosiakiipowłóczylinogami,mielispierzchniętewargi,żółtawezęby
i żałobę za paznokciami. Tedros natomiast miał niebiańsko opaloną skórę, leciutki
zarost i ani śladu (nie ma szans!) trądziku. Nawet po zaciętej walce na miecze każdy
kosmyk jego złotych włosów układał się idealnie na swoim miejscu. Gdy oblizywał
wargi,zalśniłybiałe,idealnierównezęby.Sofiapatrzyła,jakkropelkapotuspływapo
jegoszyiiznikapodkoszulą.Jakonmożepachnieć?–Zamknęłaoczy.–Jak świeże
drewnoi…
Otworzyłaoczyizobaczyła,żeBeatryczedyskretniewąchawłosyTedrosa.
Bezgłowy ptak wylądował na sukience Sofii. Podskoczyła na swoim miejscu,
wrzasnęłaipotrząsnęłatuniką,azdechłykanarekspadłnapodłogę.Zmarszczyłabrwi.
Rozpoznałategoptaka.Kiedyzorientowałasię,żewszyscynaniąpatrzą,dygnęłajak
najelegantszaksiężniczkaiusiadłazpowrotem.
–Takjakmówiłem–powiedziałzirytacjąPolluks.
SofiaodwróciłasiędoAgaty.
–Cotakiego?–zapytałabezgłośnie.
–Musimysięspotkać–odparławtensamsposóbAgata.
–Mojeciuchy!–przypomniałaSofiaiodwróciłasięzpowrotemdosceny.
HesteriAnadilpopatrzyłynapozbawionegołebkaptaka,apotemnaAgatę.
– Ona nam się podoba – rzuciła Anadil, a szczury zapiszczały, wyraźnie zgadzając
sięznią.
– Na pierwszy rok nauki składają się obowiązkowe przedmioty, mające was
przygotować do trzech wielkich sprawdzianów: Próby Baśni, Cyrku Talentów
iOśnieżonegoBalu–warknąłKastor.–Popierwszymrokuzostanieciepodzielenina
trzy poziomy: jeden dla głównych złych i głównych dobrych bohaterów, drugi dla
postacidrugoplanowych,czylisługusówitowarzyszy,atrzecidlamogryfów,czylidla
tych,którzyprzejdątransformację.
–Przezkolejnedwalatagłównibohaterowieigłówniźlibędąszkolićsiędowalki
ze swoimi przyszłymi nemezis – kontynuował Polluks. – Postaci drugoplanowe
wykształcązdolnościpozwalająceimbronićswoichprzyszłychprzywódców.Mogryfy
z kolei będą się adaptować do nowych form i uczyć się przetrwania w zdradzieckiej
Puszczy. Wreszcie, po trzecim roku, główni zostaną połączeni z drugoplanowymi
i mogryfami, a następnie wszyscy przejdziecie do Bezkresnej Puszczy, by rozpocząć
podróż…
Sofia próbowała uważać, ale było to niemożliwe, ponieważ Beatrycze niemal już
wlazłaTedrosowinakolana.WściekłaSofiazaczęłaskubaćlśniącyherbzesrebrnym
łabędziem przypięty do jej śmierdzącego kitla. To była jedyna rzecz, jaką tolerowała
wswoimstroju.
– Jeśli chodzi o wybór przyszłej ścieżki kariery, tu, w Akademii Dobra i Zła, nie
wystawiamystopni–tłumaczyłPolluks.–Zamiasttegopokażdymteścielubćwiczeniu
będzie prowadzony ranking w ramach klasy, byście dokładnie wiedzieli, na czym
stoicie. W każdej szkole jest stu dwudziestu uczniów podzielonych na sześć
dwudziestoosobowychklas.Pokażdymsprawdzianiezajmieciemiejscaodpierwszego
dodwudziestego.Jeślibędziecieregularnieznajdowaćsięwpierwszejpiątce,traficie
na poziom głównych bohaterów. Jeśli regularnie będziecie uzyskiwać przeciętne
wyniki, zostaniecie postaciami drugoplanowymi. Jeśli natomiast regularnie będziecie
sięplasowaćponiżejtrzynastegomiejsca,waszetalentynajlepiejsprawdząsięwroli
mogryfa,zwierzęcialubrośliny.
Uczniowie po obu stronach sali zaczęli szeptać, zakładając się, kto skończy jako
welwiczja.
– Muszę też dodać, że każdy, kto trzy razy z rzędu zajmie dwudzieste miejsce,
automatycznie nie zda – powiedział Polluks ponuro. – Jak już wcześniej mówiłem,
zajęcie ostatniego miejsca trzy razy pod rząd wymagałoby wyjątkowego braku
zdolności,dlategojestemprzekonany,żetazasadaniebędziedotyczyćżadnegozwas.
NigdziarzesiedzącywrzędzieSofiipopatrzylinanią.
– Kiedy trafię tam, gdzie moje miejsce, będzie wam wszystkim głupio, co nie? –
odparowała.
– Herb z łabędziem będzie przez cały czas widoczny na waszym sercu – ciągnął
Polluks.–Każdapróbazasłonięcialubusunięciagoskończysięnajprawdopodobniej
obrażeniamilubkompromitacją,więcprosiłbym,żebyściesięodtegopowstrzymali.
Sofia, nic nie rozumiejąc, patrzyła, jak uczniowie po obu stronach sali próbują
zasłonić lśniące na ich mundurkach łabędzie. Naśladując ich, zawinęła opadający
kołnierz tuniki, by zasłonić własnego łabędzia – ten natychmiast zniknął z tkaniny
ipojawiłsięnajejpiersi.Zaskoczonaprzesunęłapalcempoherbie,alebyłwyrytyna
jejskórzejaktatuaż.Odchyliłakołnierz,ałabędźzniknąłzjejskóryipojawiłsięna
tunice.Sofiazmarszczyłabrwi.Niebyłajużpewna,czymaochotędalejgotolerować.
–PonieważTeatrBaśniznajdujesięwtymrokupostronieDobra,nigdziarzebędą
eskortowani tutaj na wszystkie wspólne apele szkolne – powiedział Polluks. – Poza
tymmacieobowiązekpozostawaćprzezcałyczasnaterenieswojejszkoły.
–DlaczegoTeatrjestpostronieDobra?–krzyknęłaDotzustamipełnymipralinek.
Polluksuniósłnos.
–KtokolwiekwygrywaCyrkTalentów,przenosiTeatrdoswojejszkoły.
– A Dobro nie przegrało Cyrku ani Próby Baśni, ani, jak się teraz zastanawiam,
żadnych zawodów w tej szkole przez ostatnie dwieście lat – parsknął Kastor. Czarne
charakteryznowuzaczęłyszemrać.
–AleDobrojesttakdalekoodZła!–sapnęłaDot.
– Niebiosa uchowajcie, żebyś musiała chodzić – mruknęła Sofia. Dot usłyszała to
i rzuciła jej wściekłe spojrzenie. Sofia przeklęła się w duchu. To była jedyna osoba,
któraodnosiłasiędoniejżyczliwie,aonamusiałatopopsuć.
Polluks zignorował burzących się nigdziarzy i monotonnie omawiał godziny ciszy
nocnej,usypiającpołowęzgromadzonych.Renapodniosłarękę.
–CzySaleUrodysąjużczynne?
WszyscyuczniowiezestronyDobranaglesięobudzili.
–Cóż,zamierzałemomówićSaleUrodynanastępnymapelu…–zacząłPolluks.
– Czy to prawda, że tylko wybrani uczniowie mogą z nich korzystać? – zapytała
Milicenta.
Pollukswestchnął.
–DoSalUrodywZamkuDobrawstępmajątylkozawszanie,którzywdanymdniu
uplasowalisięwpierwszejpołowieklasowegorankingu.Rankingibędąwywieszane
nadrzwiachSalUrodyiwcałymzamku.Proszę,żebyścienienękaliAlbemarla,jeśli
się spóźni z ich wywieszaniem. A teraz, jeśli idzie o zasady obowiązujące podczas
ciszynocnej…
–CotosąSaleUrody?–szepnęłaSofiadoHester.
–Zawszaniesiętamstroją,ozdabiająiczeszą–wzruszyłaramionamiHester.
Sofiawystrzeliławgórę.
–AmyteżmamySaleUrody?
Pollukswydąłwargi.
–NigdziarzemająSalęUdręki.
–Itamsięmożemyuczesać?–rozpromieniłasięSofia.
–Tamjesteściebiciitorturowani–wyjaśniłPolluks.
Sofiausiadła.
–Ciszanocnaobowiązujedokładnieodgodziny…
–Jakmożnazostaćkapitanemklasy?–zapytałaHester.
Pytanieiaroganckiton,jakimjezadała,natychmiastsprawiły,żezostałaznielubiona
poobustronachsali.
– Jeśli wszyscy zawalicie przegląd podczas ciszy nocnej, nie miejcie do mnie
pretensji! – jęknął Polluks. – No dobrze. Po Próbie Baśni uczniowie zajmujący
pierwsze miejsce w danej szkole zostaną kapitanami klasy. Tych dwoje otrzyma
specjalne przywileje, w tym indywidualne lekcje z wybranymi nauczycielami,
wycieczkidoBezkresnejPuszczyimożliwośćtreningupodokiemsłynnychbohaterów
i złoczyńców. Jak wiecie, niektórzy nasi kapitanowie stali się najsławniejszymi
legendamiwBezkresnejPuszczy.
Całą salę wypełnił gwar rozmów, a Sofia zacisnęła zęby. Wiedziała, że jeśli tylko
zdoła trafić do właściwej szkoły, nie tylko zostanie kapitanem Dobra, ale stanie się
sławniejszaodKrólewnyŚnieżki.
–Wtymrokukażdazeszkółbędziemiałasześćprzedmiotów–ciągnąłPolluks.–
Siódmy przedmiot, przetrwanie w baśniach, jest obowiązkowy dla uczniów Dobra
i Zła i będzie prowadzony w Błękitnym Lesie za szkołą. Pamiętajcie także, że
pielęgnacja urody i etykieta to przedmioty tylko dla zawszanek, chłopcy zamiast tego
będąmielipielęgnacjęmęskościikodeksrycerski.
Agata wyrwała się z odrętwienia. Gdyby nie miała jeszcze dość powodów do
ucieczki, myśl o lekcjach pielęgnacji urody byłaby kroplą przepełniającą czarę. Ona
i Sofia musiały się stąd wydostać jeszcze tej w nocy. Odwróciła się do uroczej
dziewczynkisiedzącejobokniej,zpięknymi,zmrużonymibrązowymioczamiikrótkimi
czarnymiwłosami,którapoprawiałasobieusta,zaglądającdokieszonkowegolusterka.
–Mogłabympożyczyćszminkę?–zapytała.
Dziewczynkaspojrzałatylkonawyschnięte,spękaneustaAgatyinatychmiastrzuciła
jejszminkę.
–Możeszjązatrzymać.
– Śniadanie i kolacja są podawane w szkolnych stołówkach, ale obiad będziecie
jeść wspólnie na Polanie – burknął Kastor. – To znaczy, o ile wykażecie się
dostatecznądojrzałością,byzasłużyćnatenprzywilej.
Sofia poczuła, że serce bije jej mocniej. Jeśli uczniowie obu szkół jedzą razem
obiad,jutrobędziemiałapierwsząokazję,byporozmawiaćzTedrosem.Cotakiegomu
powie?IjaksiępozbędzietejobrzydliwejBeatrycze?
– Uczniowie pierwszego roku mają zakaz wychodzenia do Bezkresnej Puszczy
rozciągającejsięzabramąszkoły–powiedziałPolluks.–Achociażcizwas,których
rozpiera duch przygody, mogą zlekceważyć ten punkt regulaminu, przypomnę wam
onajważniejszejzzasad.Tej,którejzłamaniebędziewaskosztowaćżycie.
Sofiazaczęłapilniesłuchać.
–NigdyniewychodźciedoPuszczypozmroku–oznajmiłPolluks.
Jegoprzyjaznyuśmiechpowrócił.
–Możeciejużwracaćdoswoichszkół!Kolacjabędziepunktsiódma!
Sofia wstała wraz z pozostałymi nigdziarzami, w myślach ćwicząc już przed
jutrzejszymspotkaniemzTedrosem.Wtymmomenciejedengłoswybiłsięzgwaru…
–JakmożemysięspotkaćzDyrektoremAkademii?
Wsalizapanowałagłuchacisza.Uczniowieodwrócilisiękompletniezaskoczeni.
WprzejściustałaAgata,piorunującspojrzeniemKastoraiPolluksa.
Dwugłowy pies zeskoczył ze sceny i wylądował pół metra od niej, opryskując ją
śliną. Obie głowy wpatrywały się w Agatę z wściekłością i identycznym wyrazem
furii.Niebyłojużjasne,którajestktóra.
–NIEmożecie–warknęły.
Ciągnięta przez wróżki do wschodnich drzwi osłabła Agata minęła Sofię i w tej
krótkiej chwili zdążyła rzucić jej płatek róży z nasmarowaną szminką wiadomością:
MOST,GODZ.9.
Ale Sofia nawet tego nie zauważyła. Jak myśliwy śledzący zdobycz nie odrywała
spojrzenia od Tedrosa do chwili, kiedy pozostałe czarne charaktery wypchnęły ją
zsali.
DokładniewtymmomencieAgatauświadomiłasobieogromproblemu.Tego,który
zawsze im zagrażał. Podczas gdy one ciągnięte były do dwóch przeciwnych zamków,
ich przeciwne pragnienia stawały się coraz bardziej oczywiste – Agata pragnęła
jedynieodzyskaćprzyjaciółkę,aleSofiiprzyjaciółkaniewystarczała.Zawszechciała
czegoświęcej.
Chciałaksięcia.
N
astępnego ranka pięćdziesiąt księżniczek biegało po piątym piętrze, jakby to był
dzień ich ślubu. Pierwszego dnia szkoły wszystkie chciały zrobić jak najlepsze
wrażenienanauczycielach,chłopcachikażdym,ktomógłbyjedoprowadzićdoDługo
i Zawsze Szczęśliwie. Łabędzie podzwaniały na nocnych koszulach, gdy dziewczynki
wpadały nawzajem do swoich pokoi, malując wargi, tapirując włosy, polerując
paznokcie i ciągnąc za sobą tak mocną woń perfum, że wróżki mdlały i leżały na
korytarzujakzdechłemuchy.
Nadal żadna z nich nie była choćby w połowie ubrana, a gdy zegar wybił godzinę
ósmą, sygnalizując śniadanie, ani jedna dziewczynka nie miała jeszcze na sobie
sukienki.
–Odśniadaniatylkosiętyje–uspokajałajeBeatrycze.
Renawyjrzałanakorytarz.
–Czyktoświdziałmojemajteczki?
Agata z pewnością ich nie widziała. Spadała właśnie ciemnym szybem, próbując
sobie przypomnieć, jak po raz pierwszy udało się jej trafić na Most Połowiczny. Z
WieżyHonordoJaskiniJasia,apotemdoMenażeriiMerlina…
Wylądowałanałodydzefasoli,przekradłasięprzezpogrążonąwpółmrokuGalerię
Dobra, aż do drzwi za wypchanymi misiami. A może z wieży Honor do Klubu
Kopciuszka… Zastanawiając się nad wyborem trasy, otworzyła drzwi na klatkę
schodową i natychmiast się schowała. Okazały przeszklony hol był wypełniony
nauczycielkami w barwnych sukniach i nauczycielami w garniturach; widać
nauczycielepostanowilispotkaćsięprzedlekcjami.Jaskrawowłosenimfywróżowych
sukniach, białych woalkach i błękitnych koronkowych rękawiczkach falowały
pomiędzy nimi, dolewając herbaty, lukrując ciasteczka i odganiając wróżki od cukru
w kostkach. Agata popatrzyła zza drzwi na schody z napisem HONOR, oświetlone
przez wysokie witrażowe okna. Były po przeciwnej stronie sali, daleko za
zgromadzonymipedagogami.Jakmiałaichwyminąć?
Nagle poczuła, że coś drapie ją w nogę, a kiedy spojrzała w dół, zobaczyła mysz
obgryzającąjejhalkę.Machnęłanogą.Myszpotoczyłasięprostowłapywypchanego
kota, pisnęła rozpaczliwie, ale zorientowała się, że kot nie żyje, rzuciła więc Agacie
wyjątkowonieżyczliwespojrzenieipomaszerowaładodziurywścianie.
Nawet szkodniki mnie nienawidzą – westchnęła w myślach Agata i spróbowała
uratowaćjakośhalkę.Jejpalceznieruchomiały,gdydotknęłapodartejbiałejkoronki.
Byćmożeniepowinnabyćtakaniemiładlatejmyszy…
Chwilę później jakaś niewyrośnięta nimfa w poszarpanej koronkowej woalce
przemknęłaprzezsalę,kierującsiędoschodówwieżyHonor.Niestety,Agataniewiele
widziałapoprzezwoalkę,więcpotknęłasięonimfę,którawpadłananauczycielkę…
–NaświętąMarcjannę!–jęknąłKlarysa,ociekającherbatąśliwkową.Podczasgdy
poruszona nauczycielka wycierała suknię, Agata wślizgnęła się za schody wieży
Dobroć.
– Te nimfy naprawdę są za wysokie! – narzekała Klarysa. – Niedługo któraś
przewróciwieżę!
AgatazdążyłajużzniknąćnaschodachwieżyHonoriszybkoznalazłaprzejściedo
Jaskini Jasia i skrzydła z salami lekcyjnymi dla pierwszego roku, zrobionymi ze
słodyczy. Jedna z nich, wykładana niebieskimi miętówkami i landrynkami, lśniła jak
kopalnia soli. Była też piankowa sala z krzesłami z białej czekolady i ławkami
z piernika. Znalazła się tu nawet sala zrobiona z lizaków pokrywających ściany
kolorami tęczy. Agata zastanawiała się, jakim cudem te sale pozostają nienaruszone,
alewtedyzobaczyłanakorytarzunapiszrobionyzwiśniowychżelków:
POKUSATOŚCIEŻKADOZŁA
Bez wahania zjadła połowę napisu, zanim spłoszyło ją dwoje przechodzących
nauczycieli, którzy spojrzeli na jej woalkę z zaciekawieniem, ale nie próbowali jej
zatrzymywać.
–Pewniemawysypkę–usłyszałazasobąszeptjednegoznich,podczasgdybiegła
już w górę tylnymi schodami (wcześniej zdążyła zwędzić karmelową klamkę
iboterbabbelaarowąwycieraczkę,żebydopełnićniminiebiańskieśniadanie).
Uciekając poprzednim razem przed wróżkami, Agata przypadkiem trafiła do
włoskiegoogrodunadachu.DzisiajmogładocenićMenażerięMerlina,botakąnazwę
znalazła na szkolnej mapie, pełną kunsztownie przystrzyżonych rzeźb z krzewów,
ilustrujących legendę o królu Arturze. Każda rzeźba upamiętniała scenę z jego życia:
Arturwyciągającymieczzkamienia,ArturzrycerzamiprzyOkrągłymStole,Arturprzy
ołtarzuślubnymzGinewrą…
Agatapomyślałao pompatycznymchłopakuz Teatru,októrym wszyscymówili,że
był synem króla Artura. Jak mógł patrzeć na coś takiego i nie czuć się przytłoczony?
Jakmógłznieśćporównania,oczekiwania?Przynajmniejmógłliczyćnaswojąurodę.
Wyobraźciesobie,żewyglądałbytakjakja–prychnęła.–Porzucilibygowlesiejako
niemowlę.
Ostatnia rzeźba w serii wznosiła się nad stawem i przedstawiała Artura
otrzymującego miecz od Pani Jeziora. Tym razem Agata celowo wskoczyła do wody
iprzeleciałaprzezukrytyportal,całkiemsucha,naMostPołowiczny.
Dobiegła do jego połowy, tam, gdzie zaczynała się mgła, z wyciągniętymi przed
siebie rękami na wypadek, gdyby bariera znajdowała się bliżej, niż zapamiętała. Ale
gdy weszła w mgłę, jej dłonie na nic nie natrafiły. Ostrożnie przesunęła się dalej.
Zniknęła!Agataruszyłabiegiem,awiatrzerwałjejwoalkęztwarzy…
ŁUPS! Zatoczyła się do tyłu, zamroczona bólem. Najwyraźniej bariera przesuwała
siętam,gdziechciała.
Unikającpatrzenianaswojeodbicie,dotknęłaniewidzialnejścianyipoczułazimną,
gładką powierzchnię. Nagle zauważyła poruszenie we mgle i zobaczyła dwie osoby
wychodzącezbramyZamkuZłanaMostPołowiczny.Zamarła.Niemiałaczasuwrócić
doZamkuDobra,anamościeniebyłogdziesięukryć…
PrzystojnyDobrynauczyciel,którypoprzedniegodniasiędoniejuśmiechnął,iZły,
z czyrakami na obu policzkach, przeszli mostem i bez cienia wahania minęli barierę.
Zwisająca z kamiennej balustrady nad fosą Agata nasłuchiwała, a kiedy minęli ją,
ostrożnie wyjrzała nad poręczą. Obaj nauczyciele mieli właśnie wejść do Zamku
Dobra,gdyprzystojnymężczyznaobejrzałsięiuśmiechnął.Agatapochyliłagłowę.
–Cosiędzieje,Auguście?–zapytałZłynauczyciel.
– Wydawało mi się, że coś widziałem – roześmiał się tamten, a potem zniknęli
wzamku.
Stanowczoświr–pomyślałaAgata.
Chwilę później znowu stanęła przed niewidzialnym murem. Jak oni przeszli?
Szukałajakiejśkrawędzi, aleniezdołała nicznaleźć.Spróbowała kopnąćścianę,ale
była twarda jak żelazo. Patrząc na Akademię Zła, Agata widziała wilki zaganiające
uczniów na dół schodami. Jeśli mgła choćby częściowo się rozwieje, stanie się
widocznajaknadłoni.PorazostatnikopnęłamurizawróciładoZamkuDobra.
–Iwięcejtuniewracaj!
Agata okręciła się na pięcie, żeby sprawdzić, kto to powiedział, ale zobaczyła
wbarierzetylkoswojeodbiciezeskrzyżowanyminapiersirękami.Terazmamjeszcze
omamysłuchowe.Świetnie.
Zawróciła do zamku i w tym momencie uświadomiła sobie, że ręce ma przecież
luźnoopuszczone.Odwróciłasięgwałtowniedoodbicia.
–Czytysięwłaśnieodezwałaś?
Odbicieodchrząknęło.
–Złozezłem,
Dobrozdobrem.
Wracajdozamku,bobędzieszmiećproblem.
–Yyy,alejamuszęprzejść–powiedziałaAgata.
–Złozezłem,
Dobrozdobrem.
Wracajdozamku,bobędzieszmiećpoważnyproblem.
I mam tu na myśli zmywanie po kolacji albo zakaz wstępu do Sal Urody, albo
jednoidrugie,jeślibysięmniektośzapytałozdanie.
–Muszęsięspotkaćzprzyjaciółką–naciskałaAgata.
–Dobroniemaprzyjaciółpodrugiejstronie–oznajmiłojejodbicie.
Agata usłyszała słodki dźwięk dzwoneczków, a kiedy się obejrzała, zobaczyła na
końcumostulśnienieoznaczającezbliżającesięwróżki.Jakmogłaprzechytrzyćsamą
siebie?Jakmiałaznaleźćszczelinęwewłasnejzbroi?
Złozezłem…Dobrozdobrem…
Wtejsekundziedomyśliłasięodpowiedzi.
–Acoztobą?Czytymaszprzyjaciół?
Jejodbiciestężało.
–Niewiem.Amam?
Agatazacisnęłazębyispojrzałasobiewoczy.
–Jesteśzabrzydka,żebymiećprzyjaciół.
Odbicieposmutniało.
–Stanowczozła–powiedziałoizniknęło.
Agatawyciągnęłarękę,żebydotknąćbariery.Tymrazemjejdłońbeztruduprzeszła
nadrugąstronę.
Gdy tylko znalazła się w Zamku Zła, poczuła, że teraz właśnie jest na swoim
miejscu. W wilgotnym holu kucnęła za posągiem łysej, kościstej wiedźmy
i zachwycona rozglądała się po spękanym suficie, osmalonych ścianach, spiralnych
schodach, pogrążonych w cieniu korytarzach… Sama by tego lepiej nie
zaprojektowała.
Stwierdziwszy, że nie ma w pobliżu żadnych wilków, przemknęła głównym
korytarzem, podziwiając przy okazji portrety złowrogich absolwentów. Czarne
charaktery zawsze wydawały jej się bardziej interesujące od bohaterów. Złoczyńcy
mieli jakieś ambicje, pasje. To dzięki nim posuwała się fabuła. Nie obawiali się
śmierci–przeciwnie,zarzucalijąnasiebiejakpancerz!Wdychająccmentarnyzapach
szkoły, Agata czuła, że krew żywiej krąży w jej żyłach. Tak jak wszystkie czarne
charakteryonatakżenieobawiałasięśmierci.Dziękiśmierciczuła,żeżyje.
Nagleusłyszałajakieśgłosyiszybkoschowałasięzarogiem.Wpolujejwidzenia
pojawił się wilk prowadzący grupkę nigdziarek w dół schodami wieży Występek.
Agatasłuchała,jakdziewczynyplotkująopierwszychlekcjach,wychwytywałasłowa
„sługusy”, „klątwy” i „pielęgnacja brzydoty”. Czy te dzieciaki mogłyby być jeszcze
brzydsze? Agata poczuła, że rumieni się ze wstydu. Gdy tak patrzyła na paradę
wymoczkowatych ciał i odrażających twarzy, wiedziała, że pasowałaby do nich
idealnie.Nawetichniemodneczarnekitlewyglądałyzupełniejakto,wcoubierałasię
nacodzieńwdomu.Alemiędzyniąatymiczarnymicharakteramibyłajednaróżnica.
Oni mieli usta wykrzywione grymasem zgorzknienia, oczy lśniące nienawiścią, pięści
zaciśnięte w tłumionej złości. Bez wątpienia byli niegodziwcami, ona natomiast nie
czuła się w najmniejszym stopniu niegodziwa. W tym momencie przypomniała sobie
słowaSofii:
Ludzie,którzysąinni,zwykleokazująsięźli.
Panikaścisnęłajejgardło.Dlategowłaśniecieńnieporwałdrugiegodziecka.
Odsamegopoczątkutojamiałamsiętuznaleźć.
Łzyzapiekłyjąwoczy.Niechciałabyćtakajaktedzieci!Niechciałabyćczarnym
charakterem!Chciałaznaleźćprzyjaciółkęiwrócićdodomu!
Agata nie miała pojęcia, gdzie powinna szukać Sofii. Wbiegła na piętro po
najbliższychschodach,tychznapisemNiezgoda,izobaczyładwawąskiekamienne
przejścia.Ponieważzlewejstronydochodziłyjakieśgłosy,pobiegławprawo.Krótki
korytarz kończył się jednak osmoloną ścianą. Przerażona przycisnęła się do muru.
Głosy przybliżały się. Nagle coś za nią trzasnęło. To nie była ściana, tylko drzwi
pokryte sadzą. Opierając się o nie, starła brud na tyle, że zdołała odczytać czerwone
litery:
WYSTAWAZŁA
Ostrożnie weszła do środka. Było tam kompletnie ciemno. Kaszląc z powodu
stęchliznyipajęczyn,zapaliłazapałkę.PodczasgdyGaleriaDobrabyłanieskazitelnie
czystaiprzestronna,pustawyskładzikZłaodzwierciedlałdwustuletniepasmoporażek.
Agata przyjrzała się spłowiałemu mundurkowi chłopca, który został Titeliturym,
oprawiony w połamaną ramę esej o „Moralności morderstwa” autorstwa przyszłej
wiedźmy, kilka wypchanych kruków zawieszonych na kruszących się ścianach oraz
przegniłeciernistepnącze,któreoślepiłosłynnegoksięcia,podpisaneWerazLasu
Za Światem. Agata widziała jej twarz na plakatach zaginionych dzieci
wGawaldonie.
Wzdrygnęłasię.Naglezauważyłanaścianiejakieśkolory.Zbliżyłazapałkę.Tobyła
część muralu, podobnego do tego, który w Zamku Dobra pokazywał Długo i Zawsze
Szczęśliwie. Każdy z ośmiu paneli przedstawiał przyodzianego na czarno złoczyńcę
upajającego się nieograniczoną mocą – przelatującego przez płomienie,
przemieniającego swoje ciało, rozdzielającego duszę, manipulującego przestrzenią
i czasem. Nad muralem, od pierwszego panelu do ostatniego, biegły ozdobione
płomieniamilitery:
NIGDYWIĘCEJ
Podczasgdyzawszaniemarzyliomiłościiszczęściu,nigdziarzepragnęliwiecznej
samotnościipotęgi.Taponurawizjasprawiła,żeAgacieścisnęłosięserce.Poczuła,
żeprawdauderzająjakobuchem.
Jestemnigdziarką.
Jej najlepsza przyjaciółka była zawszanką. Jeśli nie wrócą szybko do domu, Sofia
zrozumieprawdę.Pozostająctutaj,niemogłybysięnadalprzyjaźnić.
W świetle zapałki zobaczyła zbliżający się do niej zębaty cień. Dwa cienie. Trzy.
Gdy wilki rzuciły się na nią, Agata odwróciła się błyskawicznie i chlasnęła je po
pyskachcierniamiWery.Zaskoczonewilkiryknęłyicofnęłysięniezgrabnie,dającjej
tym samym dość czasu, by dopadła drzwi. Bez tchu popędziła korytarzem, potem na
górę jakimiś schodami, aż znalazła się na drugim piętrze wieży Szkoda. Szukała na
drzwiach sypialni z imienia Sofii. Vex i Bron, Hort i Ravan, Flint i Tytan – to było
piętrochłopaków!
Gdytylkousłyszałaotwierającesiędrzwi,uciekłatylnymischodaminapozbawiony
wyjściastrychwypełnionybrudnymifiolkamizżabimipalcami,jaszczurczyminogami
i psimi językami (Matka miała rację. Kto wie, jak długo stały tutaj te zapasy). Potem
usłyszaławilkaśliniącegosięnaschodach…
Wypełzła przez okno na spadzisty dach i złapała się rynny. W czarnych chmurach
rozległ się grzmot, chociaż po drugiej stronie jeziora, nad Zamkiem Dobra, nadal
świeciłoidealnesłońce.Jejróżowasukienkazkażdąchwilącorazbardziejnasiąkała
deszczem. Agata spojrzała na długą, pokręconą rynnę zakończoną pyskami trzech
kamiennych gargulców, z których tryskała teraz woda. Gargulce podtrzymywały
zrobione z brązu dźwigary. To była jej jedyna nadzieja. Wpełzła do rynny, z trudem
przytrzymującsięśliskichkrawędzi.Wiedziała,żebiaływilkzaraztuprzyjdzie.
Niezrobiłtego.Popatrzyłnaniąprzezokno,zaplatającwłochatełapynaczerwonej
kurtce.
–Wiesz,sąrzeczygorszeodwilków.
Iodszedł,pozostawiającAgatęzotwartymiustami.
Co?Cotakiegomogłobyćgorszeod…
Cośsięporuszyłowstrumieniachdeszczu.
Agata osłoniła oczy i spojrzała przez migotliwą kurtynę – pierwszy z kamiennych
gargulcówziewnąłirozłożyłsmoczeskrzydła.Potemdrugigargulec,tenzgłowąwęża
iciałemlwa,przeciągnąłsię,ażrozległsięwystrzałjakzpistoletu.Trzeci,dwarazy
większyodpozostałych,złbemrogategodemona,ludzkimtorsemikolczastymogonem,
rozwinąłposzarpaneskrzydła,szerszeniższerokośćwieży.
Agatapobladła.Gargulce!Cotendwugłowypiesmówiłogargulcach?
Zwróciłynaniądzikie,czerwoneślepiaiwtedysobieprzypomniała.
Mająrozkazzabijać.
Zchóralnymskrzeczeniemzerwałysięzeswoichpostumentów.Niepodtrzymywana
przez nie rynna urwała się, a Agata z krzykiem wpadła do wody. Fala deszczówki
przepychałająprzezciasneskrętyiostrespadki,gdywiszącaluźnorynnakołysałasię
gwałtowniewdeszczu.Zobaczyła,żedwagargulcenurkująwjejkierunkuiwostatniej
chwilizdołałaskręcićrynnę.Trzeci,rogatydemon,wzniósłsięwyżejizionąłogniem
z nosa. Złapała się krawędzi rynny, a ognista kula uderzyła tuż przed nią, wybijając
ogromną dziurę. Dziewczynka ześlizgnęła się i w ostatniej chwili zatrzymała. W tym
momencie smoczoskrzydły gargulec chwycił ją ostrymi szponami za nogę i podniósł
wpowietrze.
–Jestemuczennicą!–wrzasnęłaAgata.
Zaskoczonygargulecwypuściłją.
–Widzisz?–krzyknęłaAgata,wskazującswojątwarz.–Jestemnigdziarką!
Gargulec sfrunął w dół i przyjrzał się jej twarzy, chcąc się przekonać, czy to
prawda.
Potemzłapałjązagardło,dająctymznak,żejednaknie.
Agataznowuwrzasnęłaizaklinowałastopęwwypalonejdziurze,kierującstrumień
wody prosto w oko potwora. Gargulec cofnął się na oślep, po omacku szukając jej
szponami,alewpadłwdziuręiroztrzaskałsobieskrzydło,uderzającobalkonponiżej.
Agata walczyła z okropnym bólem w nodze i kurczowo trzymała się rynny. Poprzez
strumieńwodyzobaczyła,żezbliżasiędoniejdrugigargulec.Zprzeszywającymuszy
skrzeczeniem wężogłowy potwór podniósł dziewczynkę w powietrze. Gdy potężne
szczęki otwarły się, by ją pożreć, Agata wsadziła mu stopę pomiędzy zęby, które
zacisnęły się na jej ciężkich czarnych buciorach i połamały się jak zapałki.
Oszołomiony gargulec wypuścił ją. Agata spadła wprost do pełnej wody rynny
izłapałasięjejkrawędzi.
Ręcejejsięześlizgnęły.Poleciaławdół,wstronęwylotu,gdzieczekałnajwiększy
gargulec, rogaty jak diabeł, z otwartymi szeroko szczękami, obejmującymi rynnę
niczym tunel prowadzący do piekła. Agata, gulgocząc, rozpaczliwie szukała czegoś,
czego mogłaby się przytrzymać, deszcz jednak popychał ją nagłymi falami. Spojrzała
w dół i zobaczyła, że gargulec dmuchnął z nosa ogniem. Zanurkowała, żeby uniknąć
natychmiastowego spopielenia, i wyłoniła się, czepiając się krawędzi rynny nad
ostatnimspadkiem.Następnafaladeszczupoślejąprostowotwartąpaszczęgargulca.
Wtymmomencieprzypomniałasobie,jakwyglądałygargulce,gdyzobaczyłajepo
razpierwszy:pilnowałyrynny,wypluwajączpyskówdeszczówkę.
To,cowejdzie,musiwyjść.
Usłyszała za sobą następną falę, więc pomodliła się w duchu i puściła, spadając
wdymiącąpaszczędemona.Nimdopadłyjązębiskagargulcaiogień,faladeszczówki
z rynny wypchnęła ją przez dziurę w gardle potwora wprost w stalowoszare niebo.
Obejrzała się na dławiącego się gargulca, a jej okrzyk ulgi zmienił się we wrzask
przerażenia, gdy uświadomiła sobie, że oto spada. Poprzez mgłę zobaczyła najeżony
kolcami mur, na który miała się zaraz nadziać, i otwarte okno poniżej. Skuliła się
wrozpaczliwykłębek,ominęłaowłosśmiercionośneostrzaiwylądowałanabrzuchu,
ociekając wodą i wypluwając z kasłaniem deszczówkę, na szóstym piętrze wieży
Szkoda.
–Myślałam…że…gargulce…to…ozdoby–wyrzęziła.
Ściskając zranioną nogę, pokuśtykała korytarzem dormitorium i szukała jakichś
śladówSofii.
Już miała zacząć pukać do pokoi, gdy zobaczyła na jednych z drzwi nasmarowaną
karykaturę blond księżniczki z wypisanymi krzywo obelgami: MIĘCZAK,
CZYTELNIK,ZAWSZELUBKA.
Energiczniezapukała.
–Sofia?Toja!
Nadrugimkońcukorytarzazaczęłysięotwieraćdrzwi.
Agatazabębniłamocniej.
–Sofia!
Ubranenaczarnodziewczynkizaczęływychodzićzeswoichpokoi.Agataszarpnęła
klamką i popchnęła drzwi. Ani drgnęły. Zanim nigdziarki zauważyły intruza
w różowym, wzięła rozpęd i rzuciła się całym ciężarem na zeszpecone drzwi pokoju
66,któreotwarłysię,apotemzhukiemzatrzasnęłyzanią.
– NIE MASZ POJĘCIA, PRZEZ CO PRZESZŁAM, ŻEBY SIĘ TU DOS… –
urwała.
Sophie kucała nad kałużą wody na podłodze i śpiewała, nakładając róż
iprzyglądającsięswojemuodbiciu.
–Jestemksiężniczka,jakkwiatuszeksłodka,
Książęmniepoślubi,gdytylkomniespotka…
Siedzącewdrugimkońcupokojutrzywspółlokatorkiitrzyszczuryobserwowałyją
zustamiotwartymizezdumienia.
HesterpopatrzyłanaAgatę.
–Onazalałanampodłogę.
–Żebysobiezrobićmakijaż–dodałaAnadil.
– Czy ktoś słyszał o czymś bardziej głupim? – skrzywiła się Dot. – Łącznie z tą
piosenką.
–Czyjestemdobrzepomalowana?–zapytałaSofia,mrużącoczynadkałużą.–Nie
mogę iść na lekcje, wyglądając jak klaun. – Podniosła głowę. – Agata, złociutka!
Najwyższy czas, żebyś ochłonęła. Twoja lekcja pielęgnacji brzydoty zaczyna się za
dwieminuty,aniechciałabyśchybazrobićzłegopierwszegowrażenia.
Agatagapiłasięnaniąwmilczeniu.
– No, oczywiście. – Sofia wstała. – Najpierw musimy zamienić się ubraniami. No
już,zdejmujje.
–Nieidziesznażadnelekcje,złociutka–oznajmiłaAgata,czerwieniejąc.–Idziemy
dowieżyDyrektoraAkademii.Itonatychmiast,zanimugrzęźniemytunazawsze!
– Nie bądź nieokrzesana – powiedziała Sofia, ciągnąc Agatę za sukienkę. – Nie
możemy po prostu włamać się do jakiejś wieży w biały dzień. A jeśli chcesz mimo
wszystko wracać do domu, powinnaś mi od razu oddać swoje ubranie, żebym nie
opuściłażadnychzajęć.
Agatawyrwałasięjej.
–Dobra,dośćtego.Posłuchajno…
– Będziesz tu idealnie pasować – uśmiechnęła się Sofia, porównując Agatę ze
swoimiwspółlokatorkami.
Agataoklapła.
–Ponieważjestem…brzydka?
– Och, na litość boską, popatrz na to miejsce, Aga! – powiedziała Sofia. – Ty
przecież lubisz, jak jest ciemno i ponuro. Lubisz nieszczęście, cierpienie i, no…
przypalonerzeczy.Będziesztuszczęśliwa.
–Zgadzamysię–odezwałsięgłoszaAgatą.Odwróciłasię,zaskoczona.
–Możesztuzamieszkać–powiedziałaHester.
–Aonamożesięutopićwjeziorze.–DotskrzywiłasiędoSofii,nadalpamiętając
jejzłośliwyprzytykpodczasceremoniipowitalnej.
–Polubiłyśmycięodrazu–zagruchałaAnadil,aszczurypolizałystopyAgaty.
–Powinnaśbyćtutaj,znami–oznajmiłaHesteriwrazzAnadiliDotzbliżyłasiędo
Agaty, która nerwowo kręciła głową, przyglądając się złowieszczej trójce. Czy
naprawdę chciały się z nią zaprzyjaźnić? Czy Sofia miała rację? Czy bycie czarnych
charakteremmogłoją…uszczęśliwić?
Agata poczuła, że skręca się jej żołądek. Nie chciała być zła! Nie w sytuacji, gdy
Sofiabyładobra!Musiałysięwydostaćstąd,zanimtomiejscejerozdzieli.
–Niezostawięcię!–krzyknęładoSofii.
–Niktnieprosi,żebyśmniezostawiała,Agato–oznajmiłasztywnoSofia.–Proszę
tylkooto,żebyśzostawiłaswojeubranie.
– Nie! Nie zamieniamy się ubraniami. Nie zamieniamy się pokojami. Nie
zamieniamysięszkołami!
SofiaiHesterwymieniłyukradkowespojrzenia.
–Wracamydodomu!–oznajmiłaAgatałamiącymsięgłosem.–Tammożemybyć
przyjaciółkami… po tej samej stronie… żadnego Dobra i żadnego Zła… będziemy
szczęśliwenazaw…
Sofia i Hester powaliły Agatę, a Dot i Anadil ściągnęły z niej różową sukienkę.
Potem wszystkie cztery wciągnęły na nią czarną tunikę Sofii. Sofia zarzuciła nową
różowąsukienkęiotworzyładrzwinaoścież.
–Żegnaj,Zło!Witaj,Miłości!
Agataztrudemwstałaipopatrzyłanaprzegniłyczarnyworek,którywisiałnaniej
tak,jaklubiła.
– I świat wrócił do normalności – westchnęła z ulgą Hester. – Naprawdę nie
rozumiem,jakmogłaśsiękiedykolwiekprzyjaźnićztaką…
– Wracaj! – krzyknęła Agata, biegnąc za ubraną na różowo Sofią przez korytarz
pełen ubranych na czarno uczniów. Zaszokowani obecnością zawszanki nigdziarze
stłoczylisięwokółSofiiizaczęlibićjąpogłowieksiążkami,torbamiibutami…
–Nie!Onajestjednąznas!
Nigdziarze popatrzyli na stojącego na schodach Horta – nawet oszołomiona Sofia.
ChłopiectymczasemwskazałubranąnaczarnoAgatę.
–Tojestzawszanka!
NigdziarzewydalinowyokrzykbojowyirzucilisięnaAgatę.WykorzystałatoSofia
–odepchnęłaHortaiuciekłaschodaminadół.DziękikilkucelnymkopniakomAgata
uwolniła się od prześladowców i zjechała po poręczy, chcąc zagrodzić Sofii drogę.
Pobiegła za nią wąskim korytarzem i już wyciągała rękę, żeby złapać za różowy
kołnierz,gdySofiaskręciłazarógiwbiegłapokrętychschodachnapierwszepiętro.
Agata wzięła gwałtownie zakręt i zobaczyła ślepy zaułek oraz Sofię magicznie
znikającą
w
ścianie
z
krwistoczerwonym
napisem:
UCZNIOM
WSTĘP
WZBRONIONY!Potężnymsusemprzeskoczyłaprzezportaltużzanią.
WylądowałanakońcuMostuPołowicznegopostronieZła.
Iwtymmiejscuskończyłasięjejpogoń,ponieważSofiazdążyłaodbieczbytdaleko
w stronę Dobra, by można było ją dogonić. Poprzez mgłę Agata widziała, że jej
przyjaciółkadosłowniepromieniejezeszczęścia.
– Agato, on jest synem króla Artura! – wrzasnęła Sofia. – Prawdziwym żywym
księciem!Alecojamammupowiedzieć?Jakudowodnić,żetojajestemtąjedyną?
Agatapróbowałaukryć,jakbardzojątozabolało.
–Zostawiaszmnietutaj…samą?
TwarzSofiizłagodniała.
–Proszę,Aga,niemartwsię.Wszystkojestterazidealnie–powiedziałaciepło.–
Nadal będziemy najlepszymi przyjaciółkami, tylko w innych szkołach, tak jak
planowałyśmy.Niktnasniepowstrzymaprzedbyciemprzyjaciółkami,prawda?
AgatapopatrzyłanaprześlicznyuśmiechSofiiiuwierzyłajej.
Nagle jednak uśmiech przyjaciółki zniknął jak zdmuchnięty. Sukienka na Sofii
zaczęła w sposób magiczny gnić i czernieć. W jednej chwili dziewczynka miała na
sobie starą tunikę z łabędziem lśniącym na sercu. Podniosła głowę i wstrzymała
oddech.PodrugiejstroniemostuczarnatunikaAgatyskuliłasięiporóżowiała.
Dziewczynki patrzyły na siebie zaskoczone. W tym momencie na Sofię padł cień.
Agata obróciła się gwałtownie. Tuż za sobą zobaczyła unoszącą się gigantyczną falę,
którejwodazawijałasięnaczubkuwlśniącelasso.Zanimdziewczynkazdążyłarzucić
się do ucieczki, została porwana i rzucona na drugą stronę zatoki, wprost
wrozświetlonąsłońcemmgiełkę.Sofiarzuciłasięwkierunkubrzegu,lamentującnad
niesprawiedliwością losu. Fala uniosła się za nią powoli, ale tym razem woda nie
lśniła. Z rozjuszonym rykiem czarna ściana wody cisnęła Sofię z powrotem do
AkademiiZła,wsamąporęnapierwsząlekcję.
D
laczegomusimypielęgnowaćbrzydotę?
Sofia popatrzyła przez palce na łysą, pryszczatą głowę i zielonkawą skórę profesora
Manleya i spróbowała nie zwymiotować. Wokół niej, w poczerniałych ławkach,
z przerdzewiałymi lustrami siedzieli nigdziarze i radośnie rozgniatali kijanki
w żelaznych miseczkach. Gdyby nie wiedziała, o co tu chodzi, mogłaby pomyśleć, że
szykująciastonaniedzielę.
Dlaczegonadaltujestem?–złościłasię,ocierającłzywściekłości.
–Dlaczegopowinniśmybyćwstrętniiodrażający?–zapytałManley.–Hester!
–Ponieważdziękitemubudzimyprzerażenie–odparłaHesteripociągnęłałyksoku
zkijanek,natychmiastpokrywającsięczerwonąwysypką.
–Źle!–ryknąłManley.–Anadil!
– Ponieważ mali chłopcy będą płakać na nasz widok – powiedziała Anadil,
produkującwłasneczerwonepęcherze.
–Źle!Dot!
–Ponieważłatwiejsięwtedywyszykowaćrano?–zapytałaDot,mieszającswójsok
zczekoladą.
– Źle i głupio! – skarcił ją Manley. – Tylko jeśli zignorujemy powierzchowność,
zdołamysięgnąćgłębiej!Tylkojeśliodrzucimypróżność,możemybyćsobą!
Sofia przekradła się za ławkami i rzuciła do drzwi – pisnęła jednak, gdy klamka
sparzyłająwrękę.
– Tylko jeśli zniszczymy to, kim się nam wydaje, że jesteśmy, będziemy mogli
docenićto,kimjesteśmynaprawdę–oznajmiłManley,piorunującjąwzrokiem.
Sofia, pojękując, wróciła na swoje miejsce. Z odrazą mijała czarne charaktery
pokrywające się wypryskami. Utworzone z zielonego dymu numery miejsc pojawiały
się dosłownie znikąd: „1” nad Hester, „2” nad Anadil, „3” nad Ravanem z tłustą,
brązową skórą, „4” nad jasnowłosym, szpiczastouchym Vexem. Hort, wyraźnie
podekscytowany, wypił swój napój tylko po to, by zobaczyć malutki pryszczyk na
policzku.Rozzłoszczonytrzepnąłśmierdzące„19”,którepojawiłosięnadjegogłową,
alenumerzarazmuoddał.
– Brzydota oznacza, że polegacie na inteligencji – zachwycał się Manley,
przesuwającsięwstronęSofii.–Brzydotaoznacza,żeufacieswojejduszy.Brzydota
oznaczawolność.
Rzuciłmiseczkęnajejławkę.
Sofiapopatrzyłanaczarnysoskijanek.Niektórejeszczesięruszały.
– Tak właściwie, panie profesorze, myślę, że moja nauczycielka pielęgnacji urody
sprzeciwiłabysięmojemuuczestnictwuwtymćwi…
–Trzyostatniemiejscaizostanieszczymśbrzydszymodemnie–warknąłManley.
Sofiaspojrzałananiego.
–Jestemnaprawdęprzekonana,żetoniemożliwe.
Manleyodwróciłsiędoklasy.
–KtochciałbypomócnaszejdrogiejSofiizakosztowaćwolności?
–Ja!
Sofiaodwróciłasięgwałtownie.
–Niemartwsię–szepnąłHort.–Będzieszlepiejwyglądać.
Zanimzdążyławrzasnąć,wepchnąłjejtwarzdomiseczki.
Leżąc w kałuży wody na brzegu Dobra, Agata przypominała sobie wydarzenia
zZamkuZła.Jejnajlepszaprzyjaciółkastwierdziła,żeAgatajestnieokrzesana,potem
obezwładniłają,ukradłajejubranie,zostawiłająnapastwęwiedźm,anazakończenie
poprosiłająjeszczeoporadęmiłosną.
Toprzeztomiejsce–pomyślała.WGawaldonieSofiazapomniolekcjach,zamkach
i chłopcach. W Gawaldonie będą mogły razem znaleźć szczęśliwe zakończenie. Nie
tutaj.Muszęcośzrobić,żebyśmywróciłydodomu.
A jednak coś nadal nie dawało jej spokoju. Ten moment na moście – Sofia na
różowo na tle Akademii Dobra, ona na czarno na tle Akademii Zła… „Wszystko jest
terazidealnie”–powiedziałaSofiaimiałarację.Natękrótkąchwilępomyłkazostała
naprawiona.Znalazłysiętam,gdzieichmiejsce.
Dlaczegowięcniemogłyśmytamzostać?
Niewiele przecież brakowało. Gdyby Sofia znalazła się po stronie Dobra,
z pewnością nigdy by stąd nie uciekła. Agata zaczęła oddychać płycej. Musiała
dopilnować, żeby nauczyciele nie zauważyli tej zamiany! Musiała dopilnować, żeby
nie przenieśli ich do właściwych szkół! Ale jak miała sprawić, by Sofia została tam,
gdziejest?
Idźnalekcje–podpowiedziałojejserce.
Polluks powiedział, że liczba uczniów w obu szkołach musi być taka sama dla
zachowania równowagi. Żeby więc ta pomyłka została naprawiona, obie musiałyby
zmienićszkołę.JakdługoAgatautrzymasięwAkademiiDobra,takdługoSofiabędzie
tkwiławAkademiiZła.AjeśliAgatamogłabyćczegośpewna,totylkotego,żeSofia
niedasobieradyjakoczarnycharakter.Jeszczekilkadniibędziebłagać,żebywróciły
doGawaldonu.
Idźnalekcje.Nojasne!
Znajdzie sposób, by przetrwać w tej okropnej szkole, i weźmie Sofię na
przetrzymanie. Po raz pierwszy od chwili, w której zostały porwane, w sercu Agaty
pojawiłasięnadzieja.
Niestetynadziejaumarładziesięćminutpóźniej.
Pogwizdująca profesor Emma Anemonia, w oślepiająco żółtej sukni i długich,
obszytych lisim futrem rękawiczkach, weszła do sali z różowego toffi, spojrzała na
Agatę i przestała pogwizdywać. Ale potem mruknęła tylko „Roszpunka też wymagała
sporo pracy” i zaczęła pierwszą lekcję, której temat brzmiał: Jak uczynić uśmiech
życzliwszym.
–Kluczemjestto,bykomunikowaćuczuciatakżezapomocąoczu–zaszczebiotała
izademonstrowałaidealnyuśmiechksiężniczki.
Zdaniem Agaty wybałuszone oczy nauczycielki i intensywnie żółte włosy, w tym
samymkolorzecosuknia,nadawałyjejwyglądpsychotycznegokanarka.Alewiedziała
też, że od niej zależy szansa na powrót do domu, więc podobnie jak pozostałe
dziewczynkinaśladowałaukazującyzębyuśmiech.
ProfesorAnemoniaspacerowałapoklasie,przyglądającsięuczennicom.
– Nie mruż tak oczu… nosek odrobinę niżej… Och, prześlicznie! – Mówiła
o Beatrycze, która rozjaśniła całą salę oszałamiającym uśmiechem. – To, moje
zawszanki, jest uśmiech zdolny zdobyć serce najtwardszego księcia. Uśmiech zdolny
przywrócić pokój po najbardziej zaciętej wojnie. Uśmiech zdolny poprowadzić
królestwodonadzieiidobrobytu.
WtymmomenciezauważyłaAgatę.
–Tytam!Żadnychkrzywychuśmieszków!
Ponieważ nauczycielka stała jej nad głową, Agata postarała się skoncentrować
i naśladować idealny uśmiech Beatrycze. Przez sekundę myślała, że jej się to udało,
ale…
– Na litość boską! Teraz to był jakiś obleśny wyszczerz! Uśmiech, moje dziecko!
Twójzwyczajny,codziennyuśmiech!
Szczęście.Pomyśloczymśszczęśliwym.
AlepotrafiłamyślećtylkooSofiistojącejnamościeizostawiającejjądlachłopca,
któregonawetnieznała.
–Terazjestwręczzłowróżbny!–pisnęłaprofesorAnemonia.
Agatarozejrzałasię –wszystkiedziewczynki wklasiesiedziały skulone,jakbysię
spodziewały,żezarazpozamieniajewnietoperze.(„Myślicie,żeonazjadadzieci?”–
zapytałaBeatrycze.„Taksięcieszę,żesięwyprowadziłam”–westchnęłaRena).
Agatazmarszczyłabrwi.Chybaniemogłobyćażtakźle.
PopatrzyłanatwarzprofesorAnemonii.
– Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała, by mężczyzna ci zaufał, jeśli kiedykolwiek
będziesz potrzebować mężczyzny, żeby cię uratował, jeśli kiedykolwiek zapragniesz,
bymężczyznaciępokochał,topamiętajdziecko…nieuśmiechajsiędoniego.
Etykietadlaksiężniczek,którejuczyłPolluks,okazałasięjeszczegorsza.Nauczyciel
pojawiłsięwklasiewzłymhumorze,ajegopsiagłowakołysałasięnawychudzonym
ciele kozy. Mruknął, że Kastor „ma w tym tygodniu ciało”, a potem obrzucił
wymownymspojrzeniemgapiącesięnaniegodziewczynki.
– No proszę, myślałem, że mam uczyć księżniczki, a widzę tylko dwadzieścia źle
wychowanych dziewcząt, wytrzeszczających oczy jak ropuchy. Jesteście ropuchami?
Macieochotęłapaćmuchyswoimiróżowymijęzyczkami?
Tosprawiło,żedziewczynkiprzestałysięgapić.
Tematempierwszejlekcjibyła„Postawaksiężniczki”.Zadaniepolegałonatym,że
dziewczęta schodziły po schodach czterech wież, niosąc na głowie gniazdko ze
słowiczymi jajami. Chociaż większość z nich ukończyła ćwiczenie pomyślnie, nie
tłukącanijednegojajka,Agatamiałaproblemy.Powodówbyłokilka:przezcałeżycie
chodziła, powłócząc nogami, Beatrycze i Rena wpatrywały się w nią cały czas
z nowymi życzliwszymi uśmiechami, mózg podpowiadał jej, że Sofia zrobiłaby to
z zamkniętymi oczami, a poza tym było absurdalne, że właściwej postawy uczył ich
pieskołyszącysięnakozichnogach.Ostateczniezaliczyładwadzieściarozbryzgniętych
namarmurzejajeczek.
– Dwadzieścia prześlicznych słowików straciło szansę na życie… przez ciebie –
oznajmiłPolluks.
Gdy nad każdą dziewczyną pojawiły się złote chmurki z cyferkami oznaczającymi
zajęte miejsce (Beatrycze była oczywiście pierwsza), Agata w swojej zobaczyła
przerdzewiałe„20”.
Dwie lekcje, dwa ostatnie miejsca. Jeszcze jedno i dowie się, co się dzieje
z dziećmi, które nie zdały. Ponieważ jej plan zabrania Sofii do domu z każdą minutą
sypałsięwgruzy,Agatapobiegłananastępnąlekcjęzrozpaczliwympostanowieniem
udowodnienia,żejestDobra.
Wypryski nie powstrzymałyby Kopciuszka przed pójściem na bal. Wypryski nie
powstrzymałybyksięciaprzedpocałowaniemŚpiącejKrólewny.
Przyglądającsięswojemupryszczatemuodbiciuwlusterkunaławce,Sofiazmusiła
się do najżyczliwszego uśmiechu. Każdy życiowy problem rozwiązywała zawsze
dziękiurodzieiurokowiosobistemu,więcitymrazemzamierzałapostąpićtaksamo.
Szkoleniesługusówodbywałosięwdzwonnicy,ponurympomieszczeniubezdachu
na szczycie wieży Szkoda, do którego trzeba było wchodzić trzydzieści pięter po
schodachtakwąskich,żeuczniowieposuwalisięponichpojedynczo.
–Niedobrze…mi…–Dotdyszałajakprzegrzanywielbłąd.
–Jeślionaporzygasiękołomnie,zrzucęjązwieży–warknęłaHester.
Wspinającsięnagórę,Sofiastarałasięniemyślećopryszczach,wymiotowaniuani
owstrętnymHorcie,którypróbowałsięwcisnąćkołoniej.
– Wiem, że mnie nienawidzisz – naciskał. Przesunęła się w prawo, żeby go
zablokować. Hort spróbował z lewej. – Ale to było na zaliczenie, a ja nie chciałem,
żebyśbyłaostatniai…
Sofia zagrodziła mu drogę łokciem i przebiegła ostatni kawałek, zdecydowana
udowodnić następnemu nauczycielowi, że znalazła się w niewłaściwym miejscu.
Niestety,nauczycielemtymokazałsięKastor.
–JASNE,ŻEMUSIAŁEMDOSTAĆCZYTELNIKAWGRUPIE.
Co gorsza, jego asystent Beezel okazał się czerwonoskórym karłem, tym, którego
Sofiapoprzedniegodniaspoliczkowałanadrabinie.Gdyzobaczyłjejpokrytąkrostami
twarz,zacząłchichotaćjakhiena.
–Brzydkawiedźma!
Kastor, którego głowa siedziała krzywo na potężnym psim ciele, nie był tak
rozbawiony.
– I bez tego jesteście dostatecznie odrażający – burknął i wysłał Beezla po
wiciokrzew, który błyskawicznie przywrócił twarze uczniów do poprzedniego stanu.
Jęknęlizrozczarowaniem,tylkoSofiaodetchnęłazulgą.
–To,czywygracie,czyprzegraciewasząwalkę,zależyodumiejętnościilojalności
waszych sługusów! – oznajmił Kastor. – Oczywiście część z was zostanie sługusami,
a wasze życie będzie zależeć od siły waszego przywódcy. Lepiej więc uważajcie na
lekcjach,jeślichceciezostaćprzyżyciu!
Sofia zacisnęła zęby. Agata pewnie śpiewała teraz do gołąbków, a ona miała
poskramiaćkrwiożerczychoprychów.
–Aterazczasnapierwszećwiczenie.Będziecieszkolić…–Kastorodsunąłsięna
bok–ZłotąGęś.
Sofiazotwartymiustamipopatrzyłanaeleganckiegozłotopióregoptaka,któryspał
spokojniewswoimgnieździe.
–AleZłotaGęśniecierpiczarnychcharakterów–zmarszczyłabrwiAnadil.
– Co oznacza, że jeśli zdołacie ją wyszkolić, poskromienie górskiego trolla
przyjdziewamzłatwością–odparowałKastor.
Gęś otworzyła perłowobłękitne oczy, popatrzyła na złowrogich gapiów
iuśmiechnęłasię.
–Dlaczegoonasięuśmiecha?–zapytałaDot.
–Bowie,żetracimyczas–rzuciłaHester.–ZłotaGęśsłuchatylkozawszan.
–Wymówki,wymówki–ziewnąłKastor.–Waszymzadaniemjestsprawić,żebyto
żałosnestworzeniezłożyłoswojebezcennejajo.Imwiększejajo,tymwyższemiejsce
zajmiecie.
SerceSofiizaczęłobićmocniej.SkorotenptaksłuchałtylkoDobrych,będziemogła
tuiterazudowodnić,żeniejestjednymztychpotworów!Wystarczy,żenamówiGęś
dozłożenianajwiększegojaja!
NaścianiedzwonnicyKastorwyryłpięćstrategiiszkoleniasługusów:
1.ROZKAZYWAĆ
2.DRWIĆ
3.OSZUKIWAĆ
4.PRZEKUPIĆ
5.ZMUSIĆSIŁĄ
– Pamiętajcie, żebyście nie próbowali zmuszać tego przeklętego ptaka siłą, dopóki
niewyczerpiecieinnychmożliwości–ostrzegłKastor.–Nicbowiemniepowstrzyma
sługusówprzedużyciemsiłyprzeciwkowam.
Sofiaustawiłasięnakońcukolejkiiobserwowała,jakpierwszapiątkadzieciaków
ponosiporażkę–nawetVex,któryposunąłsiędotego,byzłapaćZłotąGęśzagardło,
nacozareagowałatylkouśmiechem.
Jakimś cudem Hort jako pierwszy odniósł sukces. Najpierw warknął „Składaj
jajo!”, potem nazwał ją „durną gęsią” i kusił robakami, aż w końcu poddał się
izwściekłościąkopnąłgniazdo.Tookazałosiębłędem.WmgnieniuokaGęśzadarła
mutunikęnagłowę,aHortskowyczałbezradnie,obijającsięnaoślepościany(Sofia
przysięgła, że jeśli jeszcze raz zobaczy tego chłopca bez ubrania, wydłubie sobie
oczy). Ale Gęś wydawała się tym zachwycona. Trzepała skrzydłami, chichotała
i gęgała tak głośno, że straciła panowanie nad sobą i ostatecznie złożyła złote jajko
rozmiarumonety.
Hortpodniósłje,oszołomionywłasnymtriumfem.
–Wygrałem!
– Jasne, bo w ogniu bitwy będziesz mieć czas, żeby pobiegać nago i sprawić, że
twojaGęśsięsfajda–warknąłKastor.
Mimowszystkopiespowiedział,żewygrywaten,ktodostanienajwiększejajo,więc
pozostalinigdziarzenaśladowalitaktykęHorta.Dotrobiłaminy,Ravanurządziłpokaz
kukiełekzcieni,Anadilpołaskotałagęśpiórem,ałysy,zwalistyBronkuzachwytowi
ptakausiadłnaBeezlu.Śmierdzącawiedźma!–zawyłkarzeł.
Hester skrzywiła się tylko, podeszła do Gęsi i walnęła ją pięścią w brzuch. Gęś
zniosłajajorozmiarówpięści.
–Amatorzy–prychnęłaHester.
WkońcuprzyszłakolejnaSofię.
Podeszła do Złotej Gęsi, która wydawała się wyczerpana śmiechem i składaniem
jaj. Ale gdy ptak napotkał jej spojrzenie, przestał mrugać i usiadł nieruchomo jak
posąg, mierząc ją spojrzeniem od stóp do głów. Przez moment Sofia poczuła dziwny
chłód przeszywający jej ciało, jakby wpuściła kogoś obcego do swojej duszy. Potem
jednakspojrzaławpełneciepłaimądrościoczyptakaijejsercenabrzmiałonadzieją.
ZpewnościąGęśdostrzegła,żeonajestinna.
Tak,tyzpewnościąjesteśinna.
Sofia cofnęła się. Obejrzała się przez ramię, żeby sprawdzić, czy ktoś jeszcze
słyszał myśli ptaka. Ale reszta nigdziarzy patrzyła na nią z niecierpliwą złością,
ponieważmusiałaskończyććwiczenie,żebywszystkimzostałyprzydzielonemiejsca.
SofiaodwróciłasiędoGęsi.
Słyszyszmojemyśli?
Sąbardzogłośne.
Ainnych?
Nie.Tylkociebie.
PonieważjestemDobra?–uśmiechnęłasięSofia.
Mogę dać ci to, czego chcesz – powiedziała Gęś. – Mogę sprawić, że zobaczą w
tobieksiężniczkę.Jednoidealnejajoiznajdzieszsięrazemztwoimksięciem.
Sofiaupadłanakolana.
Proszę!Zrobięwszystko,czegochcesz,tylkomipomóż.
Ptakuśmiechnąłsię.
Zamknijoczyipomyślżyczenie.
Czując niezwykłą ulgę, Sofia zamknęła oczy. W tym cudownym momencie życzyła
sobieTedrosa,pięknego,idealnegoksięcia,zktórymbędzieszczęśliwa…
Nagle zaczęła się zastanawiać, czy Agata powiedziała mu, że się z nią przyjaźni.
Miałanadzieję,żenie.
Wokółniejrozległysięstłumionewestchnienia.Sofiaotworzyłaoczyizobaczyła,że
złotepióraGęsistałysięcałkiemszare,ajejoczypociemniałyizbłękitnychzmieniły
sięwczarne.Ciepłyuśmiechzastygł.
Niepojawiłosiężadnejajo.
–Cosięstało?–Sofiaokręciłasięnapięcie.–Cotoznaczy?
Kastorstałjakskamieniały.
–Toznaczy,żewolałapozbyćsięswoichmocy,niżcipomóc.
Otoczona czerwonymi płomieniami jedynka eksplodowała nad głową Sofii jak
diabolicznakorona.
–Nigdyniewidziałemczegośrówniezłego–powiedziałcichonauczyciel.
Oszołomiona Sofia patrzyła, jak jej koledzy z klasy kulą się przerażeni – wszyscy
z wyjątkiem Hester, której oczy zapłonęły, jakby właśnie zobaczyła główną rywalkę.
ZaniądygotałBeezel,wciśniętywnajciemniejszykąt.
–WielkaWiedźma!–skrzeknął.
–Nie,nie,nie!–krzyknęłaSofia.–Niejestemwielkąwiedźmą!
Alekarzełstanowczopokiwałgłową.
–WielkaZłaiStraszliwaWiedźma!
SofiaodwróciłasięszybkodoGęsi.
Cojatakiegozrobiłam?
AleGęś,szarajakmgła,popatrzyłananią,jakbywidziałająpierwszyrazwżyciu,
iwydałazsiebienajpospolitszegęganie.
Gęganie dobiegające z dzwonnicy odbiło się echem w fosie i dotarło aż do
niebosiężnej srebrnej wieży dzielącej dwie strony zatoki. W oknie pojawiła się
sylwetkaspoglądającanaswojewłości.
Tuziny dymnych numerów rankingowych – barwne ze strony Dobra, mroczne
iponurezestronyZła–przypływałyzdwóchszkółponadwodąiunosiłysiędojego
oknajakbalonynawietrze.Gdyjakaśliczbagomijała,przesuwałpalcamiprzezdym,
copozwalałomuzobaczyć,czyjatoocenaijakzostałazdobyta.Przejrzałwieletakich
liczb, zanim znalazł tę, której szukał: płomiennoczerwone „1”, które odsłoniło swoją
historięwpowodziobrazów.
Złota Gęś odrzucająca swoje moce dla uczennicy? Tylko jedna osoba mogła mieć
takitalent.Tylkojednamogłabyćtakczysta.
Ta,którajestzdolnazachwiaćrównowagę.
Dyrektorem Akademii wstrząsnął dreszcz. Wrócił do swojej wieży i oczekiwał na
jejprzybycie.
Zajęcia na temat klątw i pułapek prowadzone były w przeraźliwie zimnej sali,
wktórejściany,ławkiikrzesłazrobionozlodu.Sofiamiaławrażenie,żewidzizarysy
ciałpochowanychgłębokopodzamarzniętąpodłogą.
–Zzzzzimmmnotutaj–zaszczękałzębamiHort.
–WSaliUdrękijestcieplej–odparłaladyLesso.
Zlochówpodichstopamirozległosiębolesnewycie.
–Jjjużmmmicieppplejj–wyjąkałsinynatwarzyHort.
–Zimnozahartujewamżyły–powiedziałaladyLesso.–Cowamsięprzyda,skoro
Czytelnik zdołał zająć pierwsze miejsce. – Prześlizgnęła się między rzędami
dygocącychuczniów.Jejczarnywarkoczobijałsięofioletowąsuknięzeszpiczastymi
ramionami,aobcasyzesztyletówstukałypolodzie.
– To nie jest szkoła niepohamowanego okrucieństwa. Jeśli krzywdzicie innych bez
powodu, jesteście bestiami, a nie czarnymi charakterami. Nie, nasza misja wymaga
skupieniaiuwagi.Natychlekcjachnauczyciesię,jakznaleźćzawszanina,którystoina
drodzedowaszegocelu.Tego,którybędzierósłwsiłę,gdywybędzieciesłabnąć.Oni
tam są, moi nigdziarze, gdzieś tam w Puszczy… wasze nemezis. Gdy przyjdzie
właściwyczas,znajdziecieichizniszczycie.Towaszadrogadowolności.
ZSaliUdrękidobiegłwrzask,aladyLessouśmiechnęłasię.
–Innewaszelekcjemogąbyćkonkursaminieudacznictwa,aletubędzieinaczej.Nie
będzieżadnychocen,dopókinieuznam,żenaniezasługujecie.
Sofia w ogóle nie słuchała. W głowie rozbrzmiewało jej tylko gęganie Gęsi.
Skręcając się z zimna, przełykała łzy. Próbowała wszystkiego, by przedostać się na
dobrąstronę:uciekała,walczyła,błagała,zamieniałasię,wypowiadałażyczenie…Co
jeszczejejzostało?WyobraziłasobieAgatęsiedzącąwjejklasie,najejmiejscu,wjej
szkoleipoczuła,żerobisięczerwona.Aonamyślała,żesąprzyjaciółkami!
–Nemezistowaszarcywróg–wyjaśniłaladyLesso,ajejfioletoweoczyzalśniły.–
Waszadrugapołowa.Odwrotnośćwaszejduszy.WaszapiętaAchillesa.
Sofia zmusiła się, żeby uważać. Ostatecznie to była dla niej okazja do poznania
sekretówwroga.GdyprzedostaniesięnastronęDobra,tomożeuratowaćjejżycie.
– Poznacie swoją nemezis w snach – ciągnęła lady Lesso, a pod jej napiętą skórą
pulsowały żyły. – Nemezis będzie prześladować was w koszmarach, noc po nocy, aż
niebędzieciewidziećnicopróczjegolubjejtwarzy.Snyonemezissprawią,żeserce
wam zamarznie, a krew zacznie się gotować. Sprawią, że będziecie zgrzytać zębami
i wyrywać sobie włosy, ponieważ będą sumą waszej nienawiści. Sumą waszych
lęków.
LadyLessoprzeciągnęładługimczerwonympaznokciempoławceHorta.
– Dopiero gdy wasza nemezis będzie martwa, uczucia te osłabną. Dopiero śmierć
nemezis was wyzwoli. Zabijcie nemezis, a Nigdy Więcej ofiaruje wam wieczystą
chwałę!
Wklasierozległysiępełneekscytacjichichoty.
– Oczywiście, biorąc pod uwagę historię naszej szkoły, nie nastąpi to
wprzewidywalnejprzyszłości–mruknęłanauczycielka.
–Jakznajdziemynasząnemezis?–zapytałaDot.
–Ktojąwybiera?–dodałaHester.
–Czytobędziektośznaszegorocznika?–chciałsiędowiedziećRavan.
– Te pytania są przedwczesne. Tylko wybitne czarne charaktery zostają
pobłogosławione snami o nemezis – powiedziała lady Lesso. – Nie, najpierw
powinniściezapytać,czemunadęte,głupieinudneDobrowygrywakażdąrywalizację
wtejszkoleizastanowićsię,jakzamierzacietozmienić.–SpojrzałazukosanaSofię,
jakbychciałapowiedzieć,że–czyjejsiętopodoba,czyteżnie–aletauwielbiająca
różCzytelniczkamożebyćichostatniąnadzieją.
Gdy tylko wycie wilków oznajmiło zakończenie lekcji, Sofia uciekła z lodowej
komnaty i wbiegła po krętych schodach, aż znalazła mały balkon z boku korytarza.
Osłoniętaprzezmgłę,oparłasięowilgotneścianyZamkuZłaiwkońcusięrozpłakała.
Nieobchodziłojej,żezniszczysobiemakijażalbożektokolwiekjązobaczy.Nigdynie
czuła się tak samotna ani przestraszona. Nienawidziła tego okropnego miejsca i nie
byławstaniewytrzymaćjużnicwięcej.
Popatrzyła na Akademię Dobra, na szklane wieże lśniące po przeciwnej stronie
zatoki.Porazpierwszypomyślała,żesąpozajejzasięgiem.
Obiad!
Tedrostambędzie!Jejksiążęwlśniącejzbroi,jejostatnianadzieja!Czyniepoto
istnieją książęta? Żeby uratować księżniczkę, gdy wydaje się, że wszystko już
stracone?
Zmocniejbijącymsercemotarłałzy.
Muszętylkodotrzećnaobiad.
Biegnąc korytarzem na historię nikczemności, zauważyła, że pod salą tłoczy się
grupkapodekscytowanychnigdziarzy.PodbiegładoniejDotizłapałajązaramię.
–Odwołalilekcje!Niktniechcepowiedzieć,dlaczego.
– Obiad będzie podany w pokojach! – zagrzmiał biały wilk, a jego pobratymcy
strzelilizbatów,zapędzającuczniówdoodpowiednichwież.
Sofiapoczuła,żeściskajejsięserce.
–Alecosięsta…
Nagle poczuła dym wdzierający się ze wszystkich stron na korytarz. Prześlizgnęła
się pomiędzy przepychającym się tłumem do kamiennego okna, przy którym stała
wmilczeniugromadkazdumionychuczniów.Popatrzyłanatosamo,nacopatrzylioni.
ZamekDobrastałwogniu.
Dotzachłysnęłasię.
–Ktomógłbyzrobićcośtak…
–Genialnego–dokończyłazpodziwemHester.
Cóż,odpowiedźnatopytanieznałaAgata.
G
odzinęwcześniejTedrospostanowiłpopływać.
Na drzwiach Sal Urody wywieszono już ranking ustalony po dwóch pierwszych
lekcjach,wktórymksiążęiBeatryczezajęliexaequopierwszemiejsce,aimięAgaty
znajdowało się tak nisko, że zasłoniła je kupka mysich bobków. Sale Urody dla
dziewcząt przypominały średniowieczne spa, z trzema wonnymi basenami („Gorący”,
„Zimny”,„Wsamraz”),saunąimieniaDziewczynkizZapałkami,trzemastanowiskami
do makijażu imienia Różyczki, kącikiem pedikiuru na motywach Kopciuszka oraz
prysznicem w formie wodospadu, zbudowanym na wzór laguny Małej Syrenki. Sale
Urody dla chłopców koncentrowały się bardziej na sprawności fizycznej, z sauną
imienia Midasa, solarium ozdobionym motywami rustykalnymi i siłownią ze
skandynawskimi młotami, ringiem do zapasów w błocie, słonowodnym basenem,
atakżecałymszeregiemłaźnitureckich.
PolekcjachkodeksurycerskiegoipielęgnacjimęskościTedroswykorzystałprzerwę
przed szermierką, żeby wypróbować basen. Gdy robił ostatni nawrót, zauważył
Beatrycze – jak zwykle na każdym kroku towarzyszyło jej siedem dziewcząt –
obserwującągozszerokootwartymioczamiprzezszczelinęwdrewnianychdrzwiach.
Tedrosprzyzwyczajonybyłdotego,żedziewczętagoobserwują.Kiedyjednakuda
musięznaleźćtę,którazauważycośpozajegowyglądem?Którazobaczykogoświęcej
niż tylko syna króla Artura? Która będzie brać pod uwagę jego myśli, jego nadzieje,
jego lęki? A jednak stał tutaj i wycierał się ręcznikiem, celowo obracając się, żeby
dziewczętamiałyjaknajlepszywidok.Jegomatkamiałarację.Mógłudawać,iletylko
chciał,alebyłtakisamjakojciec,nadobreinazłe.
Z westchnieniem otwarł na oścież drzwi, by powitać swój fanklub. Stał tak
w ociekających wodą bryczesach i z łabędziem lśniącym na nagiej piersi, ale
dziewczynki już zniknęły, przepędzone przez patrol wróżek. Tedros poczuł ukłucie
rozczarowaniaizajrzałzaróg.Wpadłnacoś,copoleciałojakdługienapodłogę.
–Jestemmokra.Znowu.–Agatazmarszczyłabrwiipodniosłagłowę.–Powinieneś
uważać,gdzie…
To był ten chłopiec, który zawrócił w głowie Sofii. Chłopiec, który porwał jej
serce.Chłopiec,któryukradłjejjedynąprzyjaciółkę.
–JestemTedros–powiedziałiwyciągnąłrękę.
Agata jej nie przyjęła. Była beznadziejnie zagubiona i potrzebowała jakichś
wskazówek,aleTedrosbyłjejwrogiem.Podniosłasięzziemi,rzuciłamumordercze
spojrzenie i przepchnęła się obok niego. Właśnie wtedy zorientowała się, że poza
wszystkim tym, czego już w nim nienawidziła, pachniał jak chłopiec. Pomaszerowała
na koniec korytarza, a jej buciory łomotały ciężko po szkle. Z ostatnim jadowitym
idrwiącymuśmieszkiemszarpnęłaklamkę.
Drzwibyłyzamknięte.
–Przejściejesttędy.–Tedroswskazałschodyzasobą.
Agataponownieprzeszłakołoniego,unoszącwysokonos.
–Miłociębyłopoznać!–zawołałksiążę.
Odpowiedziało mu pełne obrzydzenia prychnięcie, a potem Agata zniknęła na
schodach,rzucającdługicień.
Tedros skrzywił się. Dziewczęta go kochały. Zawsze go kochały. A tymczasem to
dziwadło patrzyło na niego, jakby był nikim. Przez moment jego pewność siebie
zaczęłasiękruszyć,alewporęprzypomniałsobiesłowaojca:
Najgroźniejszeczarnecharakterysprawiają,żezaczynaszwątpić.
Tedros był pewien, że może stawić czoło każdemu potworowi, każdej wiedźmie,
każdej potędze, jaką mogłoby przywołać Zło. Ale ta dziewczynka była inna. Ta
dziewczynkabyłaprzerażająca.
Złeprzeczucieprzeszyłogodreszczem.
Więcdlaczegojestwmojejszkole?
Lekcje komunikacji ze zwierzętami, prowadzone przez księżniczkę Umę, odbywały
się na brzegu jeziora, nad Zatoką Połowiczną. Po raz trzeci tego dnia Agata
stwierdziła, że jest to przedmiot tylko dla dziewcząt. W Akademii Zła na pewno nie
widziano powodu, by dzielić umiejętności na „męskie” i „dziewczęce”, ale tutaj,
wZamkuDobra,chłopcyszlitrenowaćszermierkę,podczasgdydziewczynkimusiały
się uczyć psiego szczekania i sowich pohukiwań. Nic dziwnego, że księżniczki
w baśniach są takie bezradne, pomyślała. Skoro potrafią się tylko uśmiechać, stać
prostoirozmawiaćzwiewiórkami,toczymająjakiśinnywybór,niżczekać,ażjakiś
chłopiecjeuratuje?
Księżniczka Uma wydawała się o wiele za młoda na nauczycielkę. Umoszczona
w sztywnej trawie, mając za plecami połyskujące jezioro, siedziała całkowicie
nieruchomo,zdłońmizłożonyminaróżowejsukience.Miałaczarnewłosysięgającedo
pasa,oliwkowąskórę,oczywkształciemigdałówikarmazynoweusteczkaściągnięte
w małe „o”. Mówiła rozchichotanym szeptem, ale nie była w stanie dokończyć ani
jednego zdania, bo co kilka słów milkła, by posłuchać rozlegającego się z oddali
szczekania lisa lub gruchania gołębia, a potem odpowiadała własnym radosnym
szczeknięciemlubćwierkaniem.Kiedyjednaksobieuświadomiła,żecałaklasananią
patrzy,zasłoniładłońmiusta.
–Ojej!–zachichotała.–Mamzadużoprzyjaciół!
Agataniepotrafiłabypowiedzieć,czyksiężniczkasiędenerwuje,czypoprostujest
idiotką.
–Złomadodyspozycjiwielerodzajóworęża–powiedziałaksiężniczkaUma,gdy
w końcu udało jej się uspokoić. – Trucizny, zarazy, uroki, klątwy, sługusów i bardzo
czarnąmagię.Alewymaciezwierzęta!
Agata prychnęła. Jeśli będzie musiała zmierzyć się z uzbrojonym w topór
bandziorem, na pewno zabierze ze sobą motylka. Sądząc po wyrazie twarzy
pozostałych dziewczynek, nie tylko ona nie była do końca przekonana. Księżniczka
Uma zauważyła to i wydała przeszywający gwizd. Z otaczającej szkołę Puszczy
odpowiedział jej ogłuszający chór szczekania, rżenia i ryków. Zaszokowane
dziewczynkizatkałyuszy.
– Widzicie? – roześmiała się Uma. – Każde zwierzę potrafi mówić, jeśli tylko wy
umiecieprzemówićdoniego.Niektórenawetpamiętają,jaksamebyłyludźmi!
Agata poczuła zimny dreszcz, kiedy przypomniała sobie wypchane zwierzęta
wgalerii.Kiedyśprzecieżbylitouczniowietacysamijakone.
– Wiem, że każda z was chce być księżniczką – powiedziała Uma. – Ale te, które
znajdą się nisko w rankingu, nie byłyby dobrymi księżniczkami. Zostałybyście
zastrzelonealbozadźgane,albopożarte,atobybyłookropnemarnotrawstwo.Alejako
wierny lis, wróbli zwiadowca lub przyjacielska świnka możecie znaleźć znacznie
szczęśliwszykoniec!
Pisnęłaprzezzębyijaknakomendęnabrzegjeziorawyszławydra,zleżącąjejna
nosieksiążkązbaśniami.
– Możecie dotrzymywać towarzystwa uwięzionej dziewicy lub zaprowadzić ją
wbezpiecznemiejsce–kontynuowałaUma,unoszącręce.Wydranerwowoszturchnęła
książkęnosem,żebyznaleźćodpowiedniąstronę.
–Albomożeciepomócwuszyciusuknibalowej–ciągnęłaUma,patrząckątemoka
naniezgrabnestworzenie.–Alboprzekazaćważnąwiadomość,albo…Khem!
Wydra z rozpaczliwym piskiem znalazła stronę, podała książkę nauczycielce
izemdlałazwrażenia.
–Możecienawetocalićjejżycie–zakończyłaUma,pokazującwspaniałąilustrację,
na której księżniczka kuliła się z lękiem, a potężny jeleń przeszywał rogami złego
czarownika.Księżniczkawyglądałazupełnietakjakona.
– Dawno temu zwierzę ocaliło moje życie i w nagrodę otrzymało najszczęśliwsze
zakończenie.
Agata zobaczyła, że powątpiewające dotąd spojrzenia dziewczynek zamieniły się
teraz w otwarte uwielbienie. To nie była po prostu nauczycielka. To była żywa,
prawdziwaksiężniczka!
– Dlatego jeśli chcecie być takie jak ja, powinnyście dobrze zaliczyć dzisiejsze
ćwiczenie! – zaświergotała ich nowa idolka, zapraszając dziewczynki nad jezioro.
Agata poczuła, że drży pomimo łagodnego jesiennego słońca. Jeśli tym razem zajmie
ostatnie miejsce, nigdy już nie zobaczy Sofii ani rodzinnego domu. Idąc za innymi
dziewczynkaminabrzeg,spojrzałanależącąnatrawieotwartąksiążkęUmy.
– Zwierzęta uwielbiają pomagać księżniczkom z wielu powodów! – oznajmiła
księżniczka Uma, zatrzymując się nad brzegiem wody. – Ponieważ śpiewamy piękne
piosenki, ponieważ dajemy im schronienie w przerażającej Puszczy, ponieważ mogą
tylkomarzyćotym,żebędątakpiękneikochanejak…
–Chwila.
Uma i wszystkie dziewczynki odwróciły się. Agata otwarła książkę na ostatniej
stronie–nailustracjiprzedstawiającejjeleniarozdzieranegonastrzępyprzezpotwory,
podczasgdyksiężniczkaratowałasięucieczką.
–Tomabyćszczęśliwezakończenie?
– Jeśli nie jesteś dość dobra, by zostać księżniczką, poczytujesz sobie za zaszczyt,
gdy możesz umrzeć za jedną z nich. – Uma uśmiechnęła się tak, jakby Agata już
niedługomiałasięsamaotymprzekonać.
Agatapopatrzyłanapozostałedziewczynkizniedowierzaniem,alewszystkiekiwały
głowami – jak bezwolne owce. Nie miało dla nich znaczenia, że tylko jedna trzecia
znichukończyszkołęjakoksiężniczki.Każdabowiembyłapewna,żetoonaznajdzie
się w tej grupie. Nie, te wypchane zwierzaki na postumentach w muzeum nie były
kiedyś takimi samymi dziewczętami jak one. To były tylko zwierzęta. Niewolnicy
słusznejsprawy.
– Ale jeśli zwierzęta mają nam pomóc, najpierw musimy powiedzieć im, czego
chcemy! – stwierdziła Uma i uklękła nad lśniącą taflą jeziora. – Dlatego dzisiejsze
ćwiczenieto…–Zamieszałapalcemwwodzieinapowierzchnięwyłoniłysiętysiące
maleńkichrybekbiałychjakśnieg.–Rybkiżyczeń!–rozpromieniłasięUma.–Potrafią
spojrzećwwasząduszęiodkryćwaszenajwiększeżyczenie(Bardzoprzydatne,jeśli
niepotraficiewykrztusićsłowalubodebranowamgłos,achceciepowiedziećksięciu,
żebywaspocałował)!Wystarczy,żewłożyciepalecdowody,arybkizajrząwwasze
dusze.Wygrywadziewczynkaznajczystszym,najsilniejszymżyczeniem!
Agatazastanawiałasię,czegomogłybysobieżyczyćduszetychdziewczynek.Może
choćodrobinygłębi?
Milicenta spróbowała jako pierwsza. Włożyła palec do wody, zamknęła oczy…
Akiedyjeotworzyła,rybkiprzybrałynajrozmaitszekoloryipatrzyłynaniązdziwione.
–Cosięstało?–zapytała.
–Nieumieszsięskoncentrować–westchnęłaUma.
PotempalecdowodywłożyłaKiko,uroczadziewczynka,którapodarowałaAgacie
szminkę. Rybki stały się czerwone, pomarańczowe i brzoskwiniowe, i zaczęły się
układaćwjakiśobraz.
Czegomożesobieżyczyćdobradusza?–zastanawiałasięAgata,patrząc,jakrybki
zajmująswojemiejsca.–Pokojuwkrólestwie?Zdrowiadlarodziny?ZagładyZła?
Rybkizamiasttegopokazałychłopca.
– Tristan! – ucieszyła się Kiko, rozpoznając rude włosy. – Złapałam jego różę na
ceremoniipowitalnej.
Agatajęknęła.Powinnasiębyładomyślić.
Gdy Rena włożyła palec do wody, rybki zmieniły kolory i ułożyły się w mozaikę
przedstawiającąbarczystego,szarookiegochłopakanapinającegołuk.
–Chaddick–zarumieniłasięRena.–WieżaHonor,pokójnumerdziesięć.
DlaGizelirybkinamalowałyciemnoskóregoNikolasa,FlawiamarzyłaoOliwerze,
SaharawymalowałajegowspółlokatoraBastiana…PoczątkowoAgatamyślała,żeto
głupie, ale potem zaczęło jej się to wydawać przerażające. Tego właśnie pragnęły
dobredusze?Chłopców,którychnawetnieznały?Najakiejpodstawie?!
–Miłośćodpierwszegowejrzenia–rozpływałasięUma.–Tonajpiękniejszarzecz
naświecie!
Agata poczuła gulę w gardle. Kto mógłby kochać chłopców? Zadufanych w sobie,
bezużytecznych osiłków, którzy myśleli, że cały świat należy do nich. Pomyślała
oTedrosieiskórajązapiekła.Nienawiśćodpierwszegowejrzenia.Otak,wtomogła
uwierzyć.
Chociaż rybki były wyczerpane malowaniem tak wielu posągowych podbródków,
Beatrycze urządziła wielki finał, nakazując im nakreślenie spektakularnej tęczowej
wizji swojego baśniowego ślubu z Tedrosem, uwzględniającej pałac, korony
ifajerwerki.Wszystkiedziewczynkimiałyłzywoczachalbozewzruszeniaurodątej
sceny,albodlategożeniemiałyszanswrywalizacji.
– Musisz go ścigać, Beatrycze! – oznajmiła Uma. – Musisz uczynić zdobycie
Tedrosa swoją misją! Swoją obsesją! Kiedy bowiem prawdziwa księżniczka życzy
sobie czegoś dostatecznie mocno… – Zamieszała palcem w jeziorze… – Jej
przyjaciele się jednoczą… – Rybki stały się intensywnie różowe… – Walczą dla
niej…–Rybkizbiłysięwciasnestado.–Ispełniająjejżyczenie…–Umasięgnęłado
wodyiwyciągnęłazniejcoś.Rybkiprzemieniłysięwjejnajgorętszeżyczenie.
–Cotojest?–zapytałazaskoczonaRena.
–Walizeczka–wyszeptałaksiężniczkaUma,tulącjądopiersi.
Popatrzyłanadwadzieściaoszołomionychdziewczynek.
–Och,powinnamchybaprzydzielićwammiejsca?
–Aleonajeszczenicniezrobiła–powiedziałaBeatrycze,wskazującAgatę.Agata
chętnie rozbiłaby jej głowę, ale w głosie Beatrycze nie było złośliwości. Tej
dziewczynki w ogóle nie poruszyło to, że ławica rybek właśnie zamieniła się
wwalizkę.Zamiasttegomartwiłasię,żeAgataniemiałaswojejszansy.Możeniebyła
takazła?
–ŻebyRenamogłazająćjejpokój,kiedyniezda–uśmiechnęłasięBeatrycze.
Agatacofnęłato,comyślała.
– Ojej. Jeszcze jedna została? – powiedziała Uma, patrząc na Agatę. Spojrzała na
jezioro,wktórymniezostałaanijednarybka,apotemnaswojącennąróżowąwalizkę.
– Zawsze tak jest – rozpaczała. Z westchnieniem wrzuciła walizkę do jeziora
ipatrzyła,jaktonie,apotemrozpryskujesięwtysiącebiałychrybek.
Agatapochyliłasięnadwodą.Rybkizezłościąpatrzyłynaniąwyłupiastymioczami.
Na krótką chwilę odnalazły raj w walizce, a teraz znowu tu były, jak dżiny wyrwane
zzaciszalampy.Nieobchodziłoich,żestawkąbyłojejżycie.Chciałytylko,żebydała
imspokój.Agatadoskonalejerozumiała.
Moje życzenie jest proste – pomyślała. – Chciałabym zaliczyć. To wszystko.
Zaliczyć.
Włożyłapalecdowody.
Rybkizaczęłydrżećjaktulipanynawietrze.Agatasłyszałażyczeniaprzepychające
sięwjejgłowie.
Zaliczyć… W domu, w łóżku… Zaliczyć… Sofia bezpieczna… Zaliczyć… Tedros
martwy…
Rybki stały się błękitne, potem żółte, a potem czerwone. Życzenia wirowały jak
trąbapowietrzna.
Nowa twarz… Ta sama twarz… Blond włosy… Nienawidzę blondu!… Więcej
przyjaciół…Żadnychprzyjaciół…
– To nie jest po prostu brak koncentracji – mruknęła księżniczka Uma. – To
kompletnychaoswmyślach!
Rybki, czerwone jak krew, zaczęły dygotać, jakby miały zaraz eksplodować.
ZaniepokojonaAgataspróbowaławyciągnąćpalec,alewodazacisnęłasięnanimjak
pięść.
–Coto…
Rybki stały się czarne jak noc i zbliżyły się do Agaty niczym opiłki metalu do
magnesu, otaczając jej dłoń dygocącą masą. Dziewczynki z przerażeniem uciekły od
brzegu,Umastałajaksparaliżowana.Agatarozpaczliwiepróbowaławyrwaćrękę,ale
jejgłowaeksplodowałabólem…
DomAkademiaMamaTataDobraZłaChłopcyDziewczynkiZawszeNigdy…
RybkiściskałydłońAgatyidygotałycorazgwałtowniejiszybciej,ażwkońcunie
potrafiła już rozpoznać pojedynczych sztuk. Ich oczy wybałuszały się jak guziki,
machająceszaleńczopłetwyrwałysięnastrzępy,nabrzuszkachnabrzmiewałyżyły,aż
rybki wydały tysiące udręczonych wrzasków. Agata poczuła, że głowa zaraz jej
pęknie…
PorażkaZwycięstwoPrawdaKłamstwaUtraconeOdnalezioneSilnaSłabaPrzyjacielWróg
Rybkizbiłysięwnabrzmiewającąjakbalonczarnąmasę,wpełzającAgacienarękę.
Szamotała się, żeby uwolnić palec, aż poczuła, że kość jej pęka i zawyła z bólu,
awrzeszczącerybywessałyjejcałąrękęwhebanowykokon.
–Ratunku!Niechmiktośpomoże!
Kokon nabrzmiewał przed jej twarzą, tłumiąc jej krzyki. Z wysokim, mdlącym
skrzekiem śmiercionośna macica połknęła ją w całości. Agata bezskutecznie
próbowała złapać oddech, uwolnić się kopniakami, ale ból przeszywający jej głowę
sprawił,żeskuliłasięwpozycjipłodowej.
NienawiśćMiłośćKaraNagrodaMyśliwyZwierzynaŻycieUmieranieZabijaniePocałunekWziąć
Wrzeszczący mściwie czarny kokon wciągał ją głębiej niczym galaretowaty grób,
dławiącjejostatnieoddechy,wysysajączniejkażdąkroplężycia,ażniezostałonic,
comogłaby…
Dać.
Wrzaskucichł.Kokonopadł.
Agatausiadłazaszokowana.
W jej ramionach spoczywała dziewczynka, najwyżej dwunasto- lub trzynastoletnia
o karmelowej skórze i z puklami ciemnych włosów. Poruszyła się, otworzyła oczy
iuśmiechnęłasiędoAgaty,jakbyprzyjaźniłysięoddawna.
– Minęło sto lat, jesteś pierwszą, która pragnęła mojej wolności. – Oddychając
głębokojakrybawyrzuconanaląd,przycisnęładłońdopoliczkaAgaty.–Dziękujęci.
Zamknęłaoczy,ajejciałozwiotczałowramionachAgaty.Centymetrpocentymetrze
dziewczynka zaczęła świecić jak roztopione złoto, a potem, w rozbłysku białego
światła,rozsypałasięwpromieniesłońcaizniknęła.
Agata wpatrywała się w puste, pozbawione ryb jezioro i słuchała gwałtownego
bicia własnego serca. Miała wrażenie, jakby jej wnętrzności zostały pobite i wyżęte.
Podniosłapalec,całyizdrowy.
– Yyy, czy to wszystko było… – Wzięła głęboki oddech i odwróciła się. –
NORMALNE?
Wszystkie dziewczynki chowały się za drzewami, tak samo jak księżniczka Uma,
którejwyraztwarzybyłodpowiedziąnajejpytanie.
Z góry rozległy się ptasie wrzaski. Agata podniosła głowę i zobaczyła przyjazną
gołębicę,zktórąnauczycielkawitałasięwcześniej.Tylkożeterazptasiewołanienie
byłojużprzyjazne,aledzikie,gorączkowe.ZBezkresnejPuszczydobiegłowarczenie
lisa, niskie i niespokojne, a potem kolejne wycia i zawodzenia, w niczym
nieprzypominające wcześniejszych powitań. Zwierzęta ogarnęło gorączkowe
podniecenie.Wołałygłośniejigłośniej,corazbardziejgwałtownie.
–Cotusiędzieje?–krzyknęłaAgata,zatykającuszy.
Zrozumiała,gdytylkospojrzałanaksiężniczkęUmę.
Onechcątegosamego.
Zanim Agata zdążyła się ruszyć, ze wszystkich stron nadciągnęła horda zwierząt.
Wiewiórki, szczury, psy, krety, jelenie, ptaki, koty, króliki, niezdarna wydra – każde
zwierzęzterenuszkoły,każdezwierzę,którezdołałosięprzecisnąćprzezogrodzenie,
biegłowstronęswojejwybawicielki…
Uczyńnasludźmi!–domagałysię.
Agatapobladła.Odkiedytorozumiałamowęzwierząt?
Uratujnas,księżniczko!–wołały.
Odkiedyrozumiałamowęobłąkanychzwierząt?
–Comamrobić?–wrzasnęła.
Uma rzuciła jedno spojrzenie na te zwierzęta, na jej wierne kukiełki, na jej
najdroższychprzyjaciół…
–UCIEKAJ!
Po raz pierwszy, odkąd była w tej szkole, ktoś udzielił jej dobrej rady. Popędziła
w stronę zamku, podczas gdy sroki dziobały jej dłonie, myszy wieszały się na jej
butach, a żaby wskakiwały na sukienkę. Przedzierała się przez tłum zwierząt i biegła
niezdarniepodgórę,osłaniałagłowęiodpychaławieprze,jastrzębieizające.Alegdy
zobaczyłaozdobionebiałymiłabędziamidrzwi,spomiędzydrzewwypadłłośiskoczył
– zrobiła unik, a zwierzę roztrzaskało łabędzie. Agata przebiegła przez szklany hol
iminęłaPolluksanakozichnogach,którydostrzegłjużkłębiącysięzaniąchaos.
–Cododiabła…
–Potrzebujępomocy!
–STÓJ!–skrzeknąłPolluks.
AleAgatawbiegałajużposchodachwieżyHonor.Kiedysięobejrzała,zobaczyła,
że Polluks odtrąca zwierzęta na prawo i lewo, aż wreszcie tysiące motyli wdarły się
przezszklanydachizrzuciłyjegogłowęzkoziegotułowia,ahordazwierzątpopędziła
zaniąposchodach.
–NIENAWIEŻĘ!–zaskrzeczałagłowaPolluksa,toczącsiędodrzwi.
Agata zdążyła już przebiec przez korytarze aż do pełnych sal lekcyjnych w Jaskini
Jasia. Chłopcy i nauczyciele próbowali złapać goniące ją jeżozwierze (nie próbujcie
tego w domu), a wrzeszczące dziewczynki wskoczyły w szpilkach na ławki
(zdecydowanie nie próbujcie tego w domu). Miała nadzieję, że w tym całym
zamieszaniu ucieknie, ale zwierzęta, pożerające po drodze słodycze, niezrażone
kontynuowały pogoń. Mimo to zdołała je wyprzedzić na tyle, żeby przemknąć po
schodach,wślizgnąćsięzaoszronionedrzwiizamknąćjekopniakiem,zanimpojawiła
siępierwszałasica.
Agata zgięła się w pół, ocieniona przez wysokie krzewy przedstawiające króla
Artura.Zimnywiatrsmagałjejodsłonięteramiona.Wiedziała,żedługotuniewytrwa.
Zmrużyła oczy, próbując wypatrzeć za mlecznymi drzwiami nauczyciela lub nimfę,
którzymoglibyjąuratować,alezobaczyłatylkoczyjeśodbicie.
Odwróciła się do muskularnej sylwetki zbliżającej się w prześwietlonej słońcem
mgle, poczuła ulgę, aż zrobiło jej się słabo. Raz jeden wdzięczna losowi za istnienie
chłopcówpobiegładonieznanegoksięcia…
Odskoczyła gwałtownie. Rogaty gargulec przedarł się przez mgłę i zionął ogniem,
a drzwi stanęły w płomieniach. Agata padła, by uniknąć kolejnej bomby, która
podpaliła rzeźbę przedstawiającą zaślubiny Artura z Ginewrą. Próbowała wpełznąć
pod następny krzew, ale gargulec podpalał je jeden za drugim, aż historia króla
zamieniła się w kupki popiołu. Uwięziona wśród płomieni Agata patrzyła na
dymiącegodemona,któryprzycisnąłjądoziemizimną,kamiennąstopą.Tymrazemnie
byłojużdrogiucieczki.Jejręceopadłybezwładnie,zamknęłaoczy.
Nicsięniestało.
Powoliotworzyłaoczyizobaczyłaklęczącegoprzedniągargulca,itotakblisko,że
w jego świecących czerwienią oczach widziała odbicie. Odbicie wystraszonego
chłopczyka.
–Chcesz,żebymcipomogła?–zapytałabeztchu.
Garguleczamrugałoczami,wktórychlśniłyłzynadziei.
–Ale…ale…janiewiem,jaktozrobiłam–zająknęłasię.–Tobył…przypadek.
Gargulec spojrzał jej w oczy i zrozumiał, że mówi prawdę. Opadł na ziemię,
wznosząctumanpopiołu.
Agata popatrzyła na potwora, który okazał się jeszcze jednym zagubionym
dzieckiem, i pomyślała o wszystkich zwierzętach w tym świecie. Nie wykonywały
rozkazów, ponieważ były lojalne. Nie pomagały księżniczkom z miłości. Robiły to,
licząc, że może któregoś dnia zapłatą za lojalność i miłość będzie powrót do
człowieczeństwa. Tylko poprzez baśń mogły odnaleźć drogę powrotną do swoich
niedoskonałychosobowości.Donieprzypominającegobaśniżycia.Onatakżebyłateraz
jednymztychzwierzątposzukującychdrogiucieczki.
Pochyliłasięiwzięłagargulcazarękę.
– Chciałabym umieć ci pomóc – powiedziała. – Chciałabym, żebyśmy wszyscy
mogliwrócićdoswoichdomów.
Gargulecpołożyłgłowęnajejkolanach.Itakotoczeniprzezpłonącekrzewy,potwór
idziecko,szlochaliwswoichramionach.
Agatapoczuła,żekamieństajesięmiększy.
Zaskoczony gargulec poderwał się na nogi i cofnął się gwałtownie. Kamienna
skorupa jego ciała zaczęła pękać… szpony przemieniły się w dłonie… w oczach
pojawiła się niewinność. Oszołomiona Agata podbiegła do niego pomiędzy
płomieniami. Twarz potwora zaczęła przypominać twarz małego chłopca.
Zwestchnieniemradościwyciągnęładoniegoręce…
Wtejchwilimieczprzeszyłmuserce.Gargulecnatychmiastzamieniłsięzpowrotem
wkamieńiwydałokrzykskarginatęzdradę.
Agataobróciłasięzezgrozą.
Tedros przeskoczył przez ścianę ognia i zamachnął się trzymanym w dłoni
Ekskaliburem,celującwrogatągłowęgargulca.
–Czekaj!–wrzasnęłaAgata.
Książępatrzyłjednaknapłonącerzeźbyupamiętniającejegoojca.
–Plugawaizłabestio!–wykrzyknął.
–Nie!!!
Tedrosciąłmieczemszyjęgargulca,odrąbującmugłowę.
–Tobyłchłopiec!Małychłopiec!–wrzasnęłaAgata.–Onbyłdobry!
Tedroswylądowałtużprzednią.
–Terazmampewność,żejesteświedźmą.
Bez chwili wahania przyłożyła mu w oko. Zanim zdążyła poprawić w drugie,
wróżki, wilki i nauczyciele z obu szkół wdarli się do ogrodu. W samą porę, by
zobaczyć, jak gwałtowna fala przelewa się przez płonący dach, rozdzielając
przeciwników.
S
ofia była przekonana, że to Beatrycze podpaliła zamek, żeby zwrócić na siebie
uwagęTedrosa.Zpewnościąuratowałjązpłonącejwieży,pocałowałnatlestojącego
w ogniu Dobra i ustalił już datę ich ślubu. Wysnuła tę teorię, ponieważ coś takiego
sama planowała zrobić podczas obiadu. Tymczasem lekcje zostały odwołane także
następnegodnia,aonasiedziałaodciętaodświata,ztrzemamorderczyniamiwpokoju.
Gapiłasięnastojącynałóżkutalerzwypełnionyrozmiękłąowsiankąześwińskimi
raciczkami. Po trzech dniach głodówki wiedziała, że musi zjeść najbardziej nawet
obrzydliwyobiadpodanywtejszkole,aleto,codostała,byłogorzejniżobrzydliwe.
Tobyłojedzeniewieśniaków.Wyrzuciłatalerzprzezokno.
–Niewiecie,czymogłabymgdzieśtutajznaleźćogórki?
Hesterskrzywiłasię.
–Gęś.Jaktozrobiłaś?
–Hester,ostatnirazpowtarzam,żeniemampojęcia–odparłaSofia,którejburczało
wbrzuchu.–Obiecała,żepomożemizmienićszkołę,alekłamała.Możezwariowała
od znoszenia tylu jajek. Nie wiesz może, czy gdzieś w pobliżu znajduje się jakaś
uprawakiełkówlucernyalbopszenicy,albo…
– Rozmawiałaś z nią? – wybełkotała Hester z ustami pełnymi ociekającej
wieprzowejraciczki.
–No,nietakdokładnie–przyznałaSofia,czującmdłości.–Alesłyszałamjejmyśli.
Wodróżnieniuodwas,księżniczkiumiejąrozmawiaćzezwierzętami.
–Aleniesłyszećichmyśli–powiedziałaDot,siorbiącowsiankę,którasprawiała
wrażenieczekoladowej.–Żebytobyłomożliwe,twojaduszamusibyćstuprocentowo
czysta.
–Noproszę!Todowód,żejestemstuprocentowoDobra–oznajmiłazulgąSofia.
– Albo stuprocentowo Zła – odparowała Hester. – Zależy od tego, czy uwierzymy
tobie,czymożeuwierzymystymfom,mundurkom,Gęsiitemuwodnemupotworowiod
fal.
Sofiawybałuszyłananiąoczyiparsknęłaśmiechem.
–StuprocentowoZła?Ja?Toniedorzeczne!To…
– Robi wrażenie – wtrąciła z namysłem Anadil. – Nawet Hester zdarza się
oszczędzićjakiegośszczura.
–Amymyślałyśmy,żejesteśkompletnieniekompetentna.–Hesteruśmiechnęłasię
szyderczodoSofii.–Podczasgdytyjesteśpoprostużmijąwowczejskórze.
Sofiapróbowałaopanowaćśmiech,aleniepotrafiła.
– Założę się, że ma osobisty talent, który zwali nas z nóg – powiedziała Dot,
przeżuwająccoś,cowyglądałojakmalutkaczekoladowaraciczka.
–Nierozumiem–zachichotałaSofia.–Skądsiębierzetacałaczekolada?
– Co to jest? – syknęła Anadil. – Jaki jest twój talent? Widzenie w ciemności?
Niewidzialność?Telepatia?Jadowitekły?
– Nie obchodzi mnie, co to jest – warknęła Hester. – Nie przebije mojego talentu.
Niezależnieodtego,jakczarnymjestcharakterem.
Sofiaśmiałasiętakgłośno,żełzypociekłyjejpotwarzy.
– Posłuchaj tylko – zasyczała Hester, zaciskając dłonie na talerzu. – To jest moja
szkoła.
–Zatrzymajsobietęnędznąszkołę–zanosiłasięodśmiechuSofia.
–Jabędękapitanemklasy!–ryknęłaHester.
–Niewątpięwto!
–IżadenCzytelnikmiwtymnieprzeszkodzi!
–Czywszystkieczarnecharakterysątakiezabawne?
HesterzaśmiałasięszaleńczoicisnęłatalerzemwSofię,którawsamąporęzrobiła
unik.TalerzwbiłsięwplakatnaścianieiodciąłRobinowigłowę.Sofiaprzestałasię
śmiać.PopatrzyłanaHesterczarnąjakśmierć.Przezmomentmiaławrażenie,żetatuaż
najejszyisięporuszył.
–Uważaj,wiedźmo–warknęłaHester.Wybiegłanakorytarz,trzaskającdrzwiami.
Sofiaspojrzałanaswojedrżącedłonie.
–Amymyślałyśmy,żeonaniezda!–wtrąciłaDot.
Agatawiedziała,żejestnaprawdęźle,skoropozwolili,żebyprzyszedłponiąwilk.
Po pożarze została zamknięta na dwa dni w pokoju, skąd wypuszczano ją tylko do
łazienki i gdzie skrzywione wróżki przynosiły jej posiłki składające się z surowych
warzyw i soku śliwkowego. W końcu, trzeciego dnia po obiedzie, przyszedł po nią
biały wilk. Zaciskając pazury na przypalonych rękawach jej bluzki, ciągnął ją koło
murali wymalowanych na ścianach wzdłuż schodów. Mijali rzucających jej
nieprzyjaznespojrzeniazawszaninauczycieli,którzyniepatrzylijejwoczy.
Agata przełykała łzy. Dwa razy już zajęła ostatnie miejsce. Sprowokowanie szarży
zwierzątipodpalenieszkołybezwątpieniaoznaczałotrzeciąporażkę.Wystarczyłoby,
żeby przez kilka dni udawała, że jest Dobra, ale nie potrafiła nawet tyle. Jak mogła
myśleć,żeudajejsiętuprzetrwać?Piękno.Czystość.Cnota.JeślitobyłoDobro,ona
byłastuprocentowozła.Terazspotkajązatokara.Agatawiedziaładostateczniedużo
obaśniowychkarach–rozczłonkowanie,patroszenie,gotowaniewoleju,obdzieranie
żywcem ze skóry – by wiedzieć, że jej koniec będzie zawierać zarówno krew, jak
icierpienie.
Wilk zaciągnął ją do wieży Dobroć, mijając po drodze dzięcioła w okularach,
przybijającegonowyrankingnadrzwiachSaliUrody.
–IdziemydoDyrektoraAkademii?–wychrypiałaAgata.
Wilkprychnął.Zaciągnąłjądopokojunakońcukorytarzaizastukał.
–Proszę–odezwałsięcichygłosześrodka.
Agatapopatrzyławoczywilka.
–Niechcęumierać.
Porazpierwszyjegozłośliwyuśmiechzłagodniał.
–Jateżniechciałem.
Otworzyłdrzwiiwepchnąłjądośrodka.
Najwyraźniej ogień udało się w końcu opanować, ponieważ lekcje zostały
wznowionepoobiedzietrzeciegodnia,iSofiaznalazłasięwwilgotnej,zagrzybionej
sali,gdzieuczonoosobistychtalentów.Zupełniejednakniemogłasięskoncentrować,
gdy burczało jej w brzuchu, Hester ciskała jej mordercze spojrzenia, a Dot szeptem
chwaliła się innym nigdziarzom, że mają „stuprocentowo Złą” współlokatorkę.
Wszystkoszłonietak.Zaczęłatentydzień,starającsięudowodnić,żejestksiężniczką,
aterazwszyscybyliprzeświadczeni,żezostaniekapitanemZła.
Osobistych talentów uczyła profesor Sheeba Sheeks, okrągła i z czyrakami na obu
hebanowychpoliczkach.
– Każdy czarny charakter ma jakiś talent! – zagrzmiała donośnym, melodyjnym
głosem. Spacerowała po klasie ubrana w podkreślającą jej obfite kształty czerwoną
suknię ze szpiczastymi ramionami. – Ale musimy jeszcze zamienić wasz krzaczek
wdrzewo!
Dzisiejsze ćwiczenie polegało na tym, że nigdziarze mieli zaprezentować swój
unikalnytalentprzedcałąklasą.Impotężniejszytalent,tymwyższemiejsce.Pierwsza
piątkadzieciakówniezdołałapokazaćniczego,aVexjęczał,żeonnawetniewie,czy
majakiśmatalent.
– Czy to zamierzacie powiedzieć Dyrektorowi Akademii podczas Cyrku? –
zagrzmiała profesor Sheeks. – „Nie znam mojego talentu” albo „nie mam żadnego
talentu”,albo„chcęsięzamienićnatalentzkrólowąUtakamandu”?
–No,teraztosięzgubiłam–przyznałaDot.
–CorokuZłoprzegrywawCyrkuTalentów!–wrzasnęłaSheeba.–Dobrośpiewa
piosenkę albo macha mieczem, albo podciera sobie tyłek, a wy nie umiecie nic
lepszego? Nie macie za grosz dumy? Nie macie wstydu? Dość tego! Nie obchodzi
mnie, czy będziecie zamieniać ludzi w kamień czy w nawóz! Słuchajcie Sheeby,
abędziecienajlepsi!
Dwadzieściaparoczuwpatrywałosięwnią.
–Któramałpajestnastępna?–zagrzmiała.
Żałosne przedstawienie trwało. Zielonoskóra Mona sprawiła, że jej wargi zalśniły
czerwienią („Bo każdy książę przerazi się bożonarodzeniowej choinki” – jęknęła
Sheeba).Anadilspowodowała,żejejszczuryurosłydwacentymetry,Hortwyhodował
sobie włos na piersi, Arachne wyciągnęła jedyne oko, Ravan bekał dymem, a gdy
nauczycielka sprawiała już wrażenie, że ma całkowicie dosyć, Dot dotknęła swojej
ławkiizamieniłająwczekoladę.
–Zagadkarozwiązana–pokiwałagłowąSofia.
–Nigdywżyciuniewidziałamtakiegopopisunieudacznictwa–westchnęłaSheeba.
Wreszcie przyszła pora na Hester. Uśmiechając się szyderczo do Sofii, ścisnęła
ławkę oburącz, zaciskając dłonie coraz mocniej, aż na jej poczerwieniałej skórze
widocznastałasiękażdażyłka.
–Pewniezamienisięwarbuza–ziewnęłaSofia.–Rzeczywiścieszczególnytalent.
W tym momencie na szyi Hester coś się poruszyło. Klasa zamarła. Tatuaż znowu
drgnąłniczymożywającyobraz.Demonzczerwonączaszkąrozwinąłjednoskrzydło,
potemdrugie,obróciłrogatyłebdoSofiiiotworzyłwąskie,nabiegłekrwiąoczy.Sofia
poczuła,żesercesięjejzatrzymuje.
–Mówiłamci,żebyśuważała–uśmiechnęłasięHester.
Demon eksplodował z jej skóry pełen życia i rzucił się na Sofię, strzelając w jej
głowę czerwonymi kulami ognia. Oszołomiona odskoczyła do tyłu, usiłując ich
uniknąć,iprzewróciłaregałzksiążkami.Potwórrozmiarówbutazrobiłnalotirzucił
kulęognia,którapodpaliłajejtunikę.Sofiaprzeturlałasię,żebystłumićogień.
–RATUUUNKU!
–Użyjswojegotalentu,tygłupiablondynko!–warknęłaSheeba,kołyszącbiodrami.
–Powinnazaśpiewać–zażartowałaDot.–Wszyscytutajpadlibytrupem.
Hester sprawiła, że demon zatoczył koło, szykując się do drugiego ataku, ale po
drodze zaplątał się w pokryty pajęczynami, szpiczasty żyrandol. Sofia wczołgała się
pod ławkę w ostatnim rzędzie. Wśród leżących książek zauważyła Encyklopedię
Złoczyńcówizaczęłajągorączkowokartkować.Banshee,Berserker,Bobok…
–Pospieszsię,Sofio!–wrzasnąłHort.
Obejrzała się i zobaczyła, że skrzydlaty potwór przedarł się przez pajęczyny, gdy
oczy Hester zalśniły mocniej. Kartkowała księgę coraz szybciej. Celofyzy, Cyklop…
Demon!
Dziesięć stron zadrukowanych maczkiem. Demony to istoty nadprzyrodzone
charakteryzujące się zadziwiającą różnorodnością form, z których każda ma
odmiennemocnepunktyisłabości…
Sofiaodwróciłasię.Demonbyłdwametryodniej.
–Twójtalent!–znowuryknęłaSheeba.
Sofiarzuciławdemonaksiążką,alespudłowała.Zprzerażającymśmiechemuniósł
ognistypociskwformiesztyletu.Sheebarzuciłasię,chcącinterweniować,aleAnadil
podstawiła jej nogę. Demon ze skrzekiem wycelował w twarz Sofii, kiedy jednak
rzucił w nią pociskiem, dziewczynka przypomniała sobie jeden talent, jaki miały
wszystkiedobredziewczęta.
Przyjaciele.
Obróciłasiędooknaiwydałaimponującygwizd,wzywającwtensposóbżyczliwe,
szlachetnezwierzęta,byocaliłyjejżycie…
Przezoknowpadłrójczarnychosijaknakomendęzaatakowałdemona.
Hesterszarpnęłasiędotyłu,jakbyjąktośdźgnął.
Oczy Sofii z przerażenia wyszły na wierzch. Znowu zagwizdała, ale tym razem
pojawiłysięnietoperze,zatapiającekływdemonie,podczasgdyosynadalgożądliły.
W końcu demon spadł na podłogę jak przypalona ćma. Skóra siedzącej na swoim
miejscuHesterzrobiłasiębiałailepka,jakbyktośwyssałzniejkrew.
Przerażona Sofia gwizdała głośniej i wyżej, ale na to przylatywały kolejne chmury
pszczół, szerszeni i szarańczy, osaczające toczącego pianę z pyska demona, podczas
gdyHesterskręcałasiękonwulsyjnie.
Sofia stała w kącie dosłownie sparaliżowana, podczas gdy pozostali uczniowie
zwrzaskiemodganialiszkodnikioddemona,machającksiążkamiikrzesłami.Rójbył
jednakbezlitosnyipastwiłsięnadprzeciwnikiemażdomomentu,gdyHesterzaczęła
konać.
Sofiarzuciłasięnademonaiwyciągnęłaręce.
–STOP!
Rójowadówinietoperzyznieruchomiał.Jakskarconedziecizabrzęczałyposłusznie
iciemnąchmurąwyleciałyprzezokno.
Rzężący, ranny demon podczołgał się do Hester i opadł na jej szyję. Dziewczynka
zakasłała i wypluła kłębek flegmy, wracając powoli do życia. Z nieukrywanym
przerażeniempatrzyłanaSofię.
Sofiapochyliłasię,byjejpomóc.
–Niechciałam…Chciałam,żebypojawiłsięptakalbo…
Hesterodsunęłasięodniejszybko.
–Toksiężniczkiprzecieżwzywajązwierzęta!–krzyknęłaSofiawcałkowitejciszy.
–JestemDobra!StuprocentowoDobra!
–Dziękici,Belzebubie!
Sofiaokręciłasięnapięcie.
– Wygląda jak księżniczka! Zachowuje się jak księżniczka! Ale jest wiedźmą –
cieszyła się Sheeba, wstając chwiejnie. – Zapamiętajcie moje słowa, drodzy
nieudacznicy!TadziewczynawygraKoronęCyrku!
Po raz drugi podczas ćwiczeń Sofia uniosła głowę i zobaczyła pierwsze miejsce
plującenadniączerwonymdymem.
Przerażona odwróciła się, chcąc za wszelką cenę przekonać swoich kolegów
z klasy, ale oni nie patrzyli już na nią pogardliwie czy szyderczo. W ich oczach
pojawiłosięcośnowego.
Szacunek.
Jej miejsce jako Czarnego Charakteru Nr 1 z każdą minutą stawało się coraz
pewniejsze.
ProfesorKlarysaDovey,zesrebrnymkokiemirumianątwarzą,zbliskawyglądała
jeszcze serdeczniej i bardziej babciowato. Agata nie mogłaby sobie życzyć lepszego
kata.
– Wolałabym, żeby to Dyrektor Akademii zajmował się takimi sprawami –
powiedziała profesor Dovey, kartkując papiery leżące pod przyciskiem w kształcie
kryształowejdyni.–Alewszyscywiemy,jakbardzocenionsobieprywatność.
WkońcuspojrzałanaAgatę.Niesprawiałajużwrażeniapocieszycielki.
– Mam szkołę pełną przerażonych uczniów, dwa dni lekcji do nadrobienia, pięć
setek zwierząt wymagających wymazania pamięci, jedno zjedzone skrzydło zamku
z salami lekcyjnymi, bezcenny ogród zamieniony w popiół i bezgłowego gargulca
pogrzebanegogdzieśpodtymwszystkim.Awiesz,dlaczego?
Agataniemogławykrztusićanisłowa.
– Ponieważ nie wykonałaś prostego polecenia Polluksa – powiedziała profesor
Dovey. – I mało brakowało, a kosztowałoby to kolejne życie. – Rzuciła Agacie
potępiającespojrzenieiwróciładoswoichzwojów.
Agata spojrzała przez okno na brzeg jeziora, gdzie zawszanie kończyli obiad
składający się z pieczonych kurcząt z musztardą, szpinaku, naleśników
i bezalkoholowego cydru podanego w wysokich kieliszkach. Widziała, jak Tedros
odgrywa przed zafascynowaną publicznością scenę z Menażerii Merlina, chwaląc się
podbitymokiemjakorderem.
– Czy mogłabym się przynajmniej pożegnać z przyjaciółką? – zapytała Agata ze
łzamiwoczach.PopatrzyłanaprofesorDovey.–Zanimmnie…zabijecie?
–Toniebędziekonieczne.
–Alejamuszęsięzniązobaczyć!
ProfesorDoveypodniosłagłowę.
–Agato,zajmujeszpierwszemiejscezaćwiczeniezkomunikacjizezwierzętami,ito
całkowicie zasłużenie. Tylko rzadki talent może sprawić, że życzenie się ziści.
Achociażsąróżnewersjetego,codokładniewydarzyłosięnadachu,mogędodać,że
każdyuczeńtejszkoły,któryryzykowałbyżyciem,żebypomócgargulcowi…–Jejoczy
zalśniły, a przez moment zalśnił także srebrny łabędź na jej sukni. – Cóż, to dowodzi
niezmierzonejDobroci.
Agatawpatrywałasięwniąoniemiała.
– Ale jeśli jeszcze raz zlekceważysz bezpośrednie polecenie nauczyciela, mogę ci
zagwarantować,żeniezdasz.Czytojasne?
Agatazulgąpokiwałagłową.
Usłyszałaśmiechynazewnątrziodwróciłasię,żebyzobaczyć,jakkoledzyTedrosa
kopią zrobioną z poduszek kukłę z nogami z gałęzi, oczami z węgielków i czarnymi
cierniamizamiastwłosów.Nieoczekiwaniestrzałaprzeszyłagłowękukły,rozsypując
chmurępierza.Drugastrzałatrafiłaprostowserce.
Chłopcyprzestalisięśmiaćiobejrzelisię.PodrugiejstronietrawnikaTedroscisnął
łuknaziemięibezsłowaodszedł.
– Jeśli chodzi o twoją przyjaciółkę, doskonale sobie radzi tam, gdzie jest –
powiedziała profesor Dovey, przeglądając kolejne zwoje. – Ale możesz sama ją o to
zapytać.Następnąlekcjęmacierazem.
Agataniesłuchałajej.Nieodrywałaspojrzeniaodkukłyzpustymioczami,sypiącej
nawietrzepierzemjakkrwią.
Kukływyglądającejzupełniejakona.
K
tojeszczejestwnaszejgrupie?–zapytałaAgata,żebyprzełamaćlody.
Sofianieodpowiedziała.Właściwiezachowywałasiętak,jakbyAgatywogólenie
było.
Ostatnią lekcją tego dnia było przetrwanie w baśniach, jedyny przedmiot
prowadzony wspólnie dla uczniów Dobra i Zła. Profesor Dovey rozkazała Dobrym
chłopcompozostawienieosobistejbroniwzbrojowni–tylkotomogłouspokoićlady
Lesso,rozwścieczonąutratągargulca,zabitegoprzezTedrosa–apóźniejobieszkoły
zameldowałysiępodbramąBłękitnegoLasu,gdziewróżkipodzieliłyuczniównaleśne
grupy,poośmiuzawszaninigdziarzywkażdej.Gdypozostałedzieciszłydoswoich
prowadzących (grupą numer 2 opiekował się ogr, grupą numer 8 – centaur, a grupą
numer 12 – liliowa nimfa), Agata i Sofia jako pierwsze stanęły pod flagą
zkrwistoczerwonymnumerem3.
Agata miała mnóstwo do opowiedzenia Sofii: o uśmiechach, rybkach i pożarze,
a przede wszystkim o tym przeklętym synu Artura, Sofia jednak nawet na nią nie
patrzyła.
–Czymożemypoprostuwrócićdodomu?–błagałaAgata.
– Może ty wróciłabyś do domu, zanim nie zdasz albo zostaniesz golcem? –
rozzłościłasięSofia.–Jesteśwmojejszkole.
–Notodlaczegoniepozwalająnamsięzamienić?
Sofiaokręciłasięnapięcie.
–Ponieważty…Ponieważmy…
–Musimywracaćdodomu.–Agataspiorunowałająwzrokiem.
Sofiaodpowiedziałanajmilszymzeswoichuśmiechów.
–Prędzejczypóźniejzobaczą,jakajestprawda.
–Powiedziałbym,żeprędzej–rozległsięzanimijakiśgłos.
ObejrzałysięizobaczyłyTedrosawosmalonejkoszuli,zróżowoniebieskimsińcem
podokiem.
– Jeśli tak cię korci, żeby kogoś zabijać, może tym razem zaczniesz od siebie? –
warknęłaAgata.
– Wystarczyłoby zwykłe „dziękuję” – odparował Tedros. – Ryzykowałem życiem,
żebyzabićtegogargulca.
–Zabiłeśniewinnedziecko!–wrzasnęłaAgata.
–Ocaliłemciżycienaprzekórwszystkimmoiminstynktomizdrowemurozsądkowi!
–ryknąłTedros.
Wysięznacie?–Sofiapopatrzyłananichzdumiona.
Agatagwałtownieodwróciłasiędoniej.
– Myślisz, że on jest twoim księciem? To nadęty pyszałek, który nie ma do roboty
niclepszego,jaktylkoparadowaćpółnagoiwpychaćmiecztam,gdzienietrzeba!
–Jestnamniewściekła,bozawdzięczamiżycie–ziewnąłTedros,drapiącsiępo
piersi. A potem uśmiechnął się do Sofii. – Czyli myślisz, że mógłbym być twoim
księciem?
Sofiazarumieniłasięlekkowsposóbstarannieprzećwiczonyprzedlekcją.
– Wiedziałem już na ceremonii powitalnej, że to pomyłka – oznajmił książę,
przyglądając się jej roześmianymi błękitnymi oczami. – Taka dziewczyna jak ty nie
powinnasięznaleźćnawetwpobliżuZła.–SpojrzałnaAgatęiskrzywiłsię.–Ataka
wiedźmajaktyniepowinnasięznaleźćwpobliżukogośtakiegojakona.
Agatazrobiłakrokwjegostronę.
–Popierwsze,taksięskłada,żetawiedźmajestjejprzyjaciółką.Apodrugie,może
pójdzieszpobawićsięzwłasnymiprzyjaciółmi,zanimzałatwięcidoparydrugieoko?
Tedrosroześmiałsiętakgwałtownie,żemusiałsięprzytrzymaćbramy.
–Księżniczkaprzyjaźnisięzwiedźmą?Todopieroniezłabajka!
Agata zmarszczyła brwi, czekając, aż Sofia się wtrąci. Sofia przełknęła ślinę
ispojrzałanaTedrosa.
– Wiesz, to zabawne, że o tym wspominasz. Jasne, że księżniczka nie może się
przyjaźnićzwiedźmą,aleczytoniezależyodrodzajuwiedźmy?Znaczy,jakdokładnie
zdefiniujemywiedźmę…
TerazTedrospatrzyłnanią,marszczącbrwi.
–Więc,no…próbujępowiedzieć,że…
SofiapopatrzyłanaTedrosainaAgatę,apotemnaAgatęiTedrosa…
ZrobiłakrokprzedAgatęiwzięłaTedrosazarękę.
–NazywamsięSofia.Wyglądaszsuperztymsińcem.
Agatazaplotłaramiona.
–Proszę,proszę–powiedziałTedros,patrzącwuwodzicielskiezieloneoczySofii.
–Jakcisięudajeprzetrwaćwtakimmiejscu?
–Ponieważwiem,żemnieuratujesz–westchnęłaSofia.
Agatazakasłała,chcącprzypomniećim,żenadaltujest.
– Chyba żartujecie – odezwał się za nimi dziewczęcy głos. Zobaczyli Beatrycze
stojącąpodkrwawymnumerem3wrazzDot,Hortem,Ravanem,Milicentąiresztąich
leśnej grupy. Gdyby ktoś narysował diagram rzucanych w tym momencie krzywych
spojrzeń,przypominałbyontalerzspaghetti.
–Mmmm.
Spojrzeli pod nogi i ujrzeli wyglądającego z dziury w ziemi niewysokiego gnoma
o pomarszczonej brązowej skórze, ubranego w zielony płaszcz z pasem i szpiczasty
pomarańczowykapelusz.
–Słabagrupa–mruknął.
Głośnonarzekając,gnomJubawypełzłwreszciezeswejnory,otwarłbramęsękatą,
białąlaskąipoprowadziłuczniówdoBłękitnegoLasu.
Wszyscy na chwilę zapomnieli o animozjach i zachwycali się otaczającą ich
niebieskąkrainącudów.Każdedrzewo,każdykwiat,każdeźdźbłotrawylśniłoinnym
odcieniem.Cienkiepromieniesłońcaprześwitywałyprzezbłękitnekorony,oświetlając
turkusowepnieigranatowekwiaty.Jeleniepasłysię,obskubująclazurowebzy,wrony
i kolibry hałasowały w szafirowych pokrzywach, wiewiórki i króliki przemykały
wśród kobaltowych wrzosów, by dołączyć do bocianów pijących wodę ze stawu
w kolorze akwamarynu. Żadne zwierzę nie wydawało się ani spłoszone, ani
zaniepokojonemijającymijegrupamiuczniów.SofiiiAgacielaszawszekojarzyłsię
z niebezpieczeństwem i ciemnością, ten jednak promieniował urodą i życiem.
Przynajmniej do chwili, gdy zobaczyły stado szkieletowych stymfów śpiących
wniebieskimgnieździe.
–Pozwalająimprzebywaćwpobliżuuczniów?–zapytałaSofia.
– W dzień śpią. Są całkowicie nieszkodliwe – odparła szeptem Dot. – Chyba że
jakiśzłoczyńcajeobudzi.
Uczniowie szli za Jubą, który starczym, dystyngowanym głosem opowiadał im
historięBłękitnegoLasu.Dawno,dawnotemuAkademiaDobraiZłaniemiałyżadnych
łączonych zajęć. Uczniowie kończyli szkolny trening i jako absolwenci udawali się
prostodoBezkresnejPuszczy.AlezanimDobroiZłozdążyłostanąćdokonfrontacji,
nieodmiennie padało ofiarą głodnych dzików, chciwych chochlików, drażliwych
pająków,aodczasudoczasutulipanów-ludojadów.
– Przeoczyliśmy coś oczywistego – mówił Juba. – Nie uda wam się przetrwać
wbaśni,jeślinieprzetrwaciewPuszczy.
Dlatego właśnie szkoła stworzyła Błękitny Las jako miejsce do treningu.
Charakterystyczna niebieska barwa była efektem ubocznym ochronnych zaklęć,
mających odstraszać intruzów, a jednocześnie przypominać uczniom, że to tylko
imitacjaznacznieniebezpieczniejszejpuszczy.
Jakbardzoniebezpiecznabyłaprawdziwapuszcza,uczniowiemoglisięprzekonać,
gdy Juba wyprowadził ich przez Bramę Północną. Chociaż świeciło jeszcze słońce,
ciemna i gęsta puszcza zatrzymywała jego promienie jak tarcza. To był las wiecznej
nocy,wktórymkażdycentymetrzielenikryłsięwcieniu.Gdyichoczyprzywykłydo
smolistegomroku,zobaczyliwąziutkąścieżynkęwijącąsiępomiędzydrzewaminiczym
więdnąca linia życia na dłoni starca. Po obu jej stronach pnącza pętały drzewa,
tworząc nieprzebyty gąszcz, w którym nie były w stanie przetrwać niemal żadne
krzewy. Dno lasu całkowicie pokrywała plątanina cierni, sterczących gałęzi
i pajęczynowych zasłon. Ale to wszystko nie przerażało uczniów tak bardzo jak
dźwięki dobiegające z mroku rozciągającego się poza ścieżką. Jęki i warczenia
odbijałysięechemwtrzewiachlasu,adoupiornejmuzykidołączałystłumionesapania
iniskiepomruki.
W końcu dzieci zaczęły dostrzegać, co wydaje te dźwięki. Z onyksowej głębi lasu
obserwowałyichniezliczoneoczy–diabelskoczerwoneiżółte,mrugające,znikające
i pojawiające się bliżej. Okropne dźwięki stawały się coraz głośniejsze, złowrogie
ślepia mnożyły się, gęstwina tętniła życiem i właśnie gdy uczniowie dostrzegli
wreszcieskradającesiękształty,wyłaniającesięzmgieł…
–Tędy!–zawołałJuba.
Uczniowie oderwali się od bramy i poszli za gnomem na niebieską polanę, nie
oglądającsięjużzasiebie.
Jak wyjaśnił Juba, stojący na turkusowym pniu, przetrwanie w baśniach miało być
oceniane tak samo jak inne przedmioty, z wyjątkiem tego, że uczniowie za każde
ćwiczenie dostawali miejsca od 1 do 16. Stawką jednak było coś więcej: dwa razy
w roku każda z piętnastu grup wysyłała najlepszego zawszanina i najlepszego
nigdziarza, by rywalizowali w organizowanej przez szkołę Próbie Baśni. Juba nie
powiedział nic więcej o tych tajemniczych zawodach poza tym, że ich zwycięzca
dostajepięćdodatkowychpierwszychlokat.Uczniowiepopatrzyliposobie,myślącto
samo–ktokolwiekwygraPróbęBaśni,mazapewnionytytułkapitanaklasy.
–IstniejepięćzasadodróżniającychDobroodZła–powiedziałgnomiwypisałje
wpowietrzudymiącąlaską.
1.Złoatakuje.Dobrosiębroni.
2.Złokarze.Dobrowybacza.
3.Złorani.Dobropomaga.
4.Złobierze.Dobrodaje.
5.Złonienawidzi.Dobrokocha.
– Przestrzeganie zasad dla waszej strony daje wam największą szansę na
przetrwaniewbaśni–powiedziałJubadogrupysiedzącejnagranatowejtrawie.–Te
zasady powinny wam oczywiście przychodzić naturalnie. Zostaliście wybrani do
waszychszkółwłaśniedlatego,żeprzejawialiściezgodnośćznimi,itonanajwyższym
poziomie!
Sofiamiałaochotęzacząćkrzyczeć.Pomagać?Dawać?Kochać?Tobyłojejżycie!
Tobyłajejdusza!
– Ale najpierw musicie się nauczyć rozpoznawania Dobra i Zła – ciągnął Juba. –
W Puszczy wygląd może się okazać zwodniczy. Królewna Śnieżka omal nie straciła
życia,ponieważuznała,żestaruszkajestjejżyczliwa.CzerwonyKapturekznalazłasię
wżołądkuwilka,ponieważniepotrafiłaodróżnićczłonkarodzinyodzłoczyńcy.Nawet
Piękna miała trudności z odróżnieniem ohydnej bestii od szlachetnego księcia. Ich
cierpienie było całkowicie niepotrzebne, ponieważ niezależnie od tego, w jakiej
postaci Dobro i Zło występują, zawsze można je rozpoznać. Musicie więc uważnie
patrzeć.Imusiciepamiętaćozasadach.
NastępnieJubaoznajmił,żejakoćwiczeniezaliczeniowekażdyuczeńmusiodróżnić
przemienionego zawszanina i nigdziarza, obserwując ich zachowanie. Osoba, która
w najkrótszym czasie poprawnie zidentyfikuje Dobrego i Złego ucznia, zajmie
pierwszemiejsce.
–NigdyniepróbowałamsięstosowaćdotychwszystkichZłychzasad–rozpaczała
Sofia, stojąca obok Tedrosa. – Gdyby tylko wiedzieli o wszystkich moich dobrych
uczynkach!
Beatryczeodwróciłasiędonich.
–Nigdziarzeniepowinnisięodzywaćdozawszan.
–Zawszanieniepowinninazywaćzawszannigdziarzami–odparowałaSofia.
Beatryczewyglądałanazagubioną,aTedrosstłumiłuśmiech.
– Musisz udowodnić, że ty i wiedźma zostałyście zamienione miejscami – szepnął
doSofii,gdytylkoBeatryczesięodwróciła.–Zajmijpierwszemiejsce,ajasampójdę
doprofesorDovey.Jeśligargulecjejnieprzekonał,tojąnapewnoprzekona.
–Zrobiłbyśto…dlamnie?–zapytałaSofia,szerokootwierającoczy.
Tedrosdotknąłjejczarnejtuniki.
–Niemogęflirtowaćztobą,kiedytakwyglądasz,prawda?
Sofie,gdybytylkomogła,natychmiastspaliłabyswojątunikę.
Hortzgłosiłsięjakopierwszyochotnik.Gdytylkozawiązałnaoczachwystrzępioną
opaskę, Juba wskazał laską Milicentę i Ravana, którzy magicznie zaczęli się kulić,
stawalisięcorazmniejsiimniejsi,ażwyślizgnęlisięzeswoichubrańjakoidentyczne
kobry.
Hortściągnąłopaskę.
–Słucham?–powiedziałJuba.
–Dodiabła,przecieżwyglądajątaksamo–stwierdziłHort.
–Sprawdźich!Zastosujzasady!
–Nawetniepamiętamtychzasad–odparłHort.
–Następny–jęknąłgnom.
Gdy przyszła kolej na Dot, nauczyciel zamienił Beatrycze i Horta w jednorożce,
którenatychmiastzaczęłysięnawzajemnaśladować,ażwreszcieobapodskakiwałyjak
przedrzeźniającysięmimowie.Dotpodrapałasiępogłowie.
–Regułanumerjeden!Złoatakuje!Dobrosiębroni!–warknąłJuba.–Któreznich
zaczęło,Dot?
–Aha!Mogęjeszczerazodpoczątku?
–Nie,jestpoprostusłaba–narzekałJuba.–Tonajgorszagrupa!
Zmrużyłoczynadzwojemzimionami.
–KtochcezostaćprzemienionydlaTedrosa?
Wszystkiezawszankijakjednapodniosłyręce.
–Tyjeszczeniebrałaśudziału–powiedziałJuba,wskazującSofię.–Ityteżnie–
dodał,zwracającsiędoAgaty.
–Mojababciabysobieztymporadziła–mruknąłlekceważącoTedros,zawiązując
opaskę.
AgatastanęłaobokSofii,którarumieniłasięjakpannamłoda.
– Aga, jego nie obchodzi, w której jestem szkole ani jaki kolor ma moja tunika –
przechwalałasię.–Onwidzi,jakajestemnaprawdę.
–Nawetgonieznasz!
Sofiazaczerwieniłasię.
–Ty…niecieszyszsięmoimszczęściem?
–Onnicotobieniewie!–odpaliłaAgata.–Widzitylkotwojąurodę.
–Porazpierwszywżyciuczuję,żektośmnierozumie–westchnęłaSofia.
Agatapoczułabolesneściskaniewgardle.
–Acoz…Toznaczy,samamówiłaś…
– Aga, zawsze byłaś dla mnie taką dobrą przyjaciółką. Ale teraz już będziemy
winnychszkołach,prawda?
Agataodwróciłasięodniej.
– Tedros, jesteś gotowy? Zaczynamy! – Juba stuknął laską i obie dziewczynki
wyskoczyłyzubrańjakooślizgłe,cuchnącehobgobliny.
Tedros zdjął opaskę i odskoczył, zatykając nos. Sofia złożyła zielone pazury
w małdrzyk i zatrzepotała do niego zarobaczonymi rzęsami. Agata, w której głowie
wciążrozbrzmiewałysłowaprzyjaciółki,poddałasięizponurąminąusiadła.
– To się wydaje zbyt oczywiste – oznajmił Tedros, patrząc krzywo na zalotnego
hobgoblina.
ZaskoczonaSofiaprzestałatrzepotaćrzęsami.
– A ta wiedźma jest bardziej przebiegła, niż by się wydawało – dodał Tedros,
patrzącnaobagobliny.
Agatawzniosładogóryoczy–tenchłopakmiałmózgwielkościfistaszka.
–Patrzsercem,nierozumem!–krzyknąłdoniegoJuba.
Tedrosskrzywiłsięizamknąłoczy.Przezmomentsięwahał,alepotempoczuł,że
bezwiednieidziewstronęjednegozhobgoblinów.
Sofiawstrzymałaoddech.Toniedoniejszedł.
Tedroswyciągnąłrękęidotknąłwilgotnego,pokrytegobrodawkamipoliczkaAgaty.
–TojestSofia.–Otworzyłoczy.–Tojestksiężniczka.
AgatawpatrywałasięwSofięjakogłupiała.
–Chwila.Mamprzecieżrację?–powiedziałTedros.–Prawda?
Przezmomentpanowałaabsolutnacisza.
ApotemSofiarzuciłasięnaAgatę.
–WSZYSTKOPOPSUŁAŚ!!!
Inni usłyszeli tylko „GOBBO UMIE HUUWAH!”, ale Agata zrozumiała ją
doskonale.
–Widzisz,jakionjestgłupi?Nieumienasnawetodróżnić!
–Oszukałaśgo–skrzeknęłaSofia.–Taksamojaktegoptaka,falęi…
RozwścieczonyTedrosprzyłożyłjejpięściąwoko.
–ZostawSofięwspokoju!
Sofiawytrzeszczyłananiegooczy.Jejksiążęwłaśniejąwalnął.Jejksiążęwłaśnie
pomyliłjązAgatą.Jakwięcmiałaudowodnić,kimjest?
–Wykorzystajzasady!–zagrzmiałstojącynapniudrzewaJuba.
Sofia nagle zrozumiała i pochyliła się tak, że jej plamiste, przygarbione ciało
górowałonadTedrosem,apotempogładziłajegopierśoślizgłązielonądłonią.
–MójnajdroższyTedrosie,wybaczamcitępomyłkęiniebędęsiębronić,mimoże
mnie zaatakowałeś. Chciałam ci tylko pomóc, mój książę, i dać nam opowieść, która
połączy nas jako zakochanych i zaprowadzi nas ręka w rękę do szczęścia i Długo
iZawszeSzczęśliwie.
Ale Tedros słyszał tylko potok goblinich pomruków, nadepnął więc Sofii na nogę
ipobiegłdogoblinkiAgaty,wyciągającramiona.
–Niepotrafięuwierzyć,żemogłaśsiękiedykolwiekprzyjaźnićz…
Agatakopnęłagokolanemprostowkrocze.
–Dobra,teraztonicjużnierozumiem–wyrzęziłksiążęipadłnaziemię.
Jęcząc z bólu, uniósł głowę i zobaczył, że Sofia wepchnęła Agatę w krzak jeżyn,
a Agata walnęła Sofię skrzeczącą wiewiórką. Dwa gobliny szarpały się i tłukły jak
dzieci,któreprzedawkowałycukier.
–Nigdyniewrócęztobądodomu!–wrzeszczałaSofia.
–Ooooch!Tedrosie,ożeńsięzemną!–syknęłaAgata.
Walka nasilała się aż do komicznej kulminacji, gdy Sofia tłukła Agatę niebieskim
kabaczkiem,AgatasiedziałaSofiinagłowie,aklasaradośnierobiłazakłady,ktojest
kim.
–IdźsamagnićwGawaldonie!–wrzeszczałaSofia.
–Wolębyćsamaniżzkimśtakfałszywym!–odpowiedziałaAgata.
–Wynośsięzmojegożycia!
–Totysięwepchnęłaśwmoje!
UtykającyTedrosstanąłpomiędzynimi.
–Wystarczy!!!
Wybrał sobie jednak zły moment. Oba gobliny odwróciły się do niego
z ogłuszającym, śluzowatym wrzaskiem i kopnęły go tak mocno, że przeleciał nad
grupami2,6i10,awkońcuwylądowałwpryzmiedziczegonawozu.
Zielone sylwetki goblinów zaczęły się kurczyć, ich łuski zmiękły i przemieniły się
wskórę,naciałachpojawiłysięludzkieubrania…SofiaiAgatapowoliodwróciłysię
izobaczyły,żewszyscywybałuszająnanieoczy.
–Dobrezakończenie–stwierdziłHort.
–Wstrzymajsięztymwerdyktem–oznajmiłJuba.–JeśliDobrozachowujesięjak
Zło,aZłozachowujesiękompletnienieudolnie,azasadysąłamanenaprawoilewo,
takżenawetjaniepotrafiępowiedzieć,cojestczym…cóż,wtakimprzypadkumoże
byćtylkojednozakończenie.
Nastopachdziewczątmagiczniepojawiłysiędwieparyżelaznychtrzewiczków.
–Fuuuuj.Sąokropniebrzydkie–skrzywiłasięSofia.
Wtymmomencietrzewiczkistałysięgorące,potworniegorące.
–Palęsię!Nogimisiępalą!–pisnęłaAgata,podskakując.
–Przestańcie!–krzyknęłaSofia,tańczączbólu.
Woddalizawyłwilk,sygnalizująckonieclekcji.
–Konieczajęć–oznajmiłJubaiposzedłwswojąstronę,szurającnogami.
–Acoznami?!–wrzasnęłaAgata,podrygującnapalącychpodeszwach.
– Niestety, baśniowe kary kierują się własnymi zasadami – zawołał gnom. –
Zakończąsię,gdydostaniecienauczkę.
Pozostaliuczniowieruszyliwkierunkubramy,pozostawiającSofięiAgatętańczące
wprzeklętychbutach.OboknichkuśtykałTedrospokrytyśluzeminawozem,rzucając
obudziewczynomjednakowozdegustowanespojrzenie.
–Terazjużrozumiem,czemusięprzyjaźnicie.
Gdy książę wchodził w niebieski gąszcz, dostrzegły podchodzącą do niego
Beatrycze.
–Wiedziałam,żeoneobiesąZłe–powiedziałaizniknęlipomiędzydębami.
–To…twoja…wina!–wyrzęziłaSofiadoAgaty,tańczącostatkiemsił.
–Proszę…niech…to…się…skończy…–wycharczałaAgata.
Aletrzewiczkinieokazywałylitości.Minutapominuciestawałysięcorazgorętsze
i gorętsze, aż dziewczynki nie były w stanie nawet krzyczeć. Nawet zwierzęta nie
mogłypatrzećnatakiecierpienieitrzymałysięzdalaodnich.
Popołudnie zamieniło się w wieczór, a potem w noc, a one nadal tańczyły jak
obłąkane, wirując i pocąc się z bólu i rozpaczy. Żar wdzierał się w ich kości, ogień
krążyłwichżyłachiwkońcupragnęłytylkojednego–bytocierpieniesięskończyło
bez względu na cenę. Śmierć wiedziała, gdy się ją wzywało. Ale gdy dziewczynki
miałyjużwpaśćwjejokrutneszpony,promieniesłońcaprzedarłysięprzezciemność,
przeszyłyichstopyitrzewiczkistałysięzimne.
Udręczonedziewczynkiupadłyjakszmacianelalki.
–Chceszwracaćdodomu?–wydyszałaAgata.
BladajakścianaSofiapodniosłagłowę.
–Jużmyślałam,żenigdyotoniezapytasz.
O
bieszkołypogrążonebyłyjużweśnie,gdyzczarnejfosywyłoniłysiędwiegłowy.
SofiaiAgataprzyglądałysięsmukłejsrebrnejwieżyoddzielającejjezioroodszlamu.
Za daleko, żeby dopłynąć. Za wysoko, żeby się wspiąć. Krążąca jak cyklon chmura
wróżek strzegła iglicy, podczas gdy armia wilków z kuszami obsadziła drewniane
pomostyupodnóżawieży.
–Jesteśpewna,żeonjesttamnagórze?–zapytałaSofia.
–Widziałamgo.
–Onmusinampomóc!Niemogętamwracać!
–Słuchaj,będziemygobłagaćolitość,ażodeślenasdodomu.
–Botosięnapewnouda–prychnęłaSofia.–Zostawgomnie.
Przez ostatnią godzinę dziewczynki rozważały wszystkie możliwe drogi ucieczki.
Agata uważała, że powinny wymknąć się do Puszczy i znaleźć drogę powrotną do
Gawaldonu,aleSofiaprzypomniała,żenawetjeśliudaimsięominąćwężenabramie
i inne pułapki, po prostu się zgubią („Nie bez powodu nazywają to Bezkresną
Puszczą”). Zaproponowała, żeby zamiast tego poszukały zaklętych mioteł albo
magicznych dywanów, albo czegoś innego ze szkolnych magazynów, co pozwoliłoby
imprzeleciećnadlasem.
–Awjakimkierunkumamylecieć?–zapytałaAgata.
Dziewczynkiodrzuciłyteżinnepomysły–zostawianieścieżkizokruchówchleba(to
sięnigdynieudawało),poszukanieżyczliwegomyśliwegolubkrasnoludka(Agatanie
ufała obcym), wezwanie na pomoc wróżki matki chrzestnej (Sofia nie ufała tłustym
babom)–ażzostałtylkojeden.
Aleteraz,patrzącwgóręnafortecęDyrektoraAkademii,straciłyresztkinadziei.
–Nigdysiętamniedostaniemy–westchnęłaSofia.
NagleAgatausłyszaławoddaliptasieskrzeczenie.
–Zaczekajztymwerdyktem.
Chwilę później były już z powrotem w Błękitnym Lesie, pokryte szlamem,
i obserwowały zza krzewu barwinka gniazdo z wielkimi czarnymi jajami. Wokół
gniazdapięćszkieletowychstymfówspałowpobrudzonejkrwiątrawiebarwyindygo.
Wpobliżuwalałysiękończynynawpółpożartejkozy.
Sofiaskrzywiłasię.
–Jestemdokładniewpunkciewyjścia,pokrytacuchnącymbłotemilichowieiloma
mięsożernymirobakami,i…Cotywyprawiasz?!
–Gdytylkozaatakują,wskakujemy.
–Gdytylkocozrobią?!
AleAgatajużskradałasiędojaj.
–Tebutychybawypaliłycimózg!–syknęłaSofia.
Agatazbliżyłasięostrożniedogniazda.Mogłaterazzbliskaprzyjrzećsięśpiącym
stymfom. Miały zęby przypominające piły, zakrzywione szpony i kolczaste ogony
zdolne zrywać ciało z kości. Nagle zwątpiła w swój plan i spróbowała się wycofać,
alepotknęłasięogałąźizgłośnymtrzaskiemupadłanakoziąnogę.Stymfyotworzyły
oczy.Agaciestanęłoserce.
Chybażejakiśzłoczyńcajeobudzi.
Nieoszukaichróżowasukienka.
Agatazezłościąspojrzałanabudzącesiępotwory.Niemogłasięterazpoddać!Nie
wchwiligdynamówiłaSofięnapowrótdodomu!Rzuciłasiędogniazda,złapałajajo
izerwałasię,szykującsięnaatak.
– Nie mogę patrzeć, nie mogę patrzeć… – zakwiliła Sofia, wypatrując przez palce
tryskającejkrwiilatającychkończyn.
AleokrutneptakiłasiłysiędoAgatyjakszczeniaczkispragnionemleka.
–Oooj,tołaskocze!–pisnęładziewczynka.
ZdumionaSofiazaplotłaramiona.
Agatawróciładoniejipodałajejjajo.
–Twojakolej.
– Och, proszę, skoro polubiły ciebie, to ze mną będą chciały pewnie mieć dzieci.
Zwierzętawielbiąksiężniczki–oznajmiłaSofia,maszerującpewnymkrokiemwstronę
ptaków.
Stymfyjednakwydałyokrzykbojowyinajzwyczajniejzaszarżowałynanią.
– Ratuuuunku! – Sofia odrzuciła jajo Agacie, ale stymfy nadal ją ścigały. Biegała
w kółko jak wariatka, a pięć stymfów deptało jej po piętach niczym w jakimś
kretyńskim tańcu ludowym, aż wszyscy zapomnieli, kto tu kogo goni i ptaki, którym
zakręciłosięwełbach,zaczęłysięprzewracać.
–Widzisz?Przechytrzyłamje–rozpromieniłasięSofia.
Wtymmomenciestymfugryzłjąwtyłek.
–Ałaaaaa!!!–Sofiapodbiegładonajbliższegodrzewa,aleniepotrafiłasięnanie
wspiąć,więccisnęłatylkoptakowiwokorozgniecionymagrestem.Ponieważptaknie
miałoczu,owocewpadłyprzezkościstyoczodółiplasnęłynaziemię.
Agataobserwowałatozkamiennątwarzą.
–Aga,onatakuje!
StymfponowniezaszarżowałnaSofię,alestanąłjakwryty,gdyuświadomiłsobie,
żeAgatasiedzimunagrzbiecie.
–Wsiadaj,idiotko!–krzyknęładoSofii.
–Bezsiodła?–skrzywiłasięSofia.–Zrobiąmisięotarcia.
Stymf rzucił się na nią, ale Agata walnęła go w głowę, złapała Sofię w pasie
iwciągnęłająnagrzbietpotwora.
–Trzymajsięmocno!–wrzasnęła,gdyptakgwałtowniezerwałsiędolotuizaczął
robićsaltanadzatoką,usiłującstrącićdziewczynkizgrzbietu.Pozostałeczterystymfy
wypadły spomiędzy niebieskich drzew w morderczym pościgu; Agata kopnęła ptaka
wkośćudową,aSofiakurczowotrzymałasięprzyjaciółki.
–Tonajgorszyplannaświeeeeecie!
Strzegące wieży wróżki i wilki, usłyszawszy skrzeczenia i wrzaski, popatrzyły
wniebo,aleintruzizniknęlijużwemgle.
–Tamjestwieża!–krzyknęłaAgata,pokazującwidocznąwemglesrebrzystąiglicę.
Strzała z wilczej kuszy świsnęła między żebrami stymfa, omal nie przepoławiając
Sofii.Zbiałegotumanuwypadływróżki,strzelającezustzłotymipajęczynami.Stymf
zanurkował, żeby ich uniknąć, jednocześnie wirował w gradzie wilczych strzał. Tym
razemżadnazdziewczynekniezdołałasięutrzymaćizleciałymuzgrzbietu.
–Nieeee!–wrzasnęłaAgata.
Sofia złapała za ostatnią kość w ogonie stymfa. Agata złapała za obcas szklanego
pantofelkaSofii.
–Zarazzginiemy!–zawyłaSofia.
–Niepuszczaj!–ryknęłaAgata.
–Ręcemisięześlizgują!
–Zarazzginiemy!
Stymfzbliżyłsiędościanywieżyizamachnąłsięogonem,chcącjezmiażdżyć,ale
wtejwłaśniechwiliAgatazobaczyłaprzezmgłęzarysokna.
–Teraz!–krzyknęła.ASofiatymrazemjejposłuchała.
Złote pajęczyny wystrzeliły ze wszystkich stron, a stymf zaskrzeczał bezradnie.
Wróżki,którewłaśnienadleciały,zzaskoczeniemkręciłygłowami.
Nagrzbiecieptakaniebyłointruzów.
Sofiamiałacałyprawybokwsiniakach,aAgatarozcięłasobienadgarstek,aleból
oznaczał, że wciąż jeszcze żyły, że miały jeszcze nadzieję na powrót do domu.
Pojękując, wstały chwiejnie na nogi. Dopiero wtedy Sofia uświadomiła sobie skalę
zniszczeń.
– Mój pantofelek! – Podniosła szklany obcas, z którego został tylko ostry kikut. –
Byłyjedynewswoimrodzaju–narzekała.
Agata zignorowała ją i pokuśtykała w głąb pogrążonego w szarym półmroku
pomieszczenia,któreledwieoświetlałwpadającyprzezoknoblaskświtu.
–Halo?–zawołała.Echoumilkło,aleniktjejnieodpowiedział.
Szły na palcach przez mroczną komnatę. Szare, ceglane ściany zasłaniały kamienne
półki wypełnione kolorowymi okładkami. Sofia przetarła kurz na jednej z półek
i czytała srebrne litery wykaligrafowane na drewnianych grzbietach: Roszpunka,
Śpiewająca kość, Calineczka, Żabi król, Dzikie łabędzie… Wszystkie baśnie, które
dzieci w Gawaldonie dosłownie pochłaniały. Popatrzyła na Agatę, która po drugiej
stronie komnaty dokonała podobnego odkrycia. A więc znalazły się w bibliotece
zawierającejwszystkiebaśnie,jakiekiedykolwiekzostałyopowiedziane.
Agata otworzyła Piękną i Bestię i zobaczyła, że tekst jest zapisany tym samym
eleganckimpismemcotytułnagrzbiecie,abarwneilustracjeprzypominająfreski,jakie
widziała w holach obu szkół. Potem zajrzała do Czerwonych trzewiczków, Oślej
Skórki i Królowej Śniegu – zostały napisane takim samym arystokratycznym
charakterempisma.
–Aga?
SpojrzaławśladzaSofiąwnajciemniejszączęśćkomnaty.Wśródcienidostrzegła
biały kamienny stół przysunięty do ściany. Ponad nim coś się unosiło – zawieszony
magiczniewpowietrzudługi,wąskisztylet.
Przesunęła palcami po zimnym, gładkim blacie i pomyślała o wszystkich tych
pustych nagrobkach za jej domem czekających na ciała. Sofia nie odrywała oczu od
ostrza,upiornienieruchomego,wiszącegojakiśmetrponadbiałymstołem.
Iwłaśniewtedyzorientowałasię,żetowcaleniejestsztylet.
–Topióro–powiedziałacicho.
Byłozrobionezczystejstali,kształtemprzypominałodrutdodziergania,śmiertelnie
ostry na obu końcach. Po jednej jego stronie wygrawerowane znaki biegły
nieprzerwanieodjednegododrugiegokońca.
Naglenapióropadłpromieńsłońca,rozsiewającoślepiającozłotebłyski.Agataaż
odwróciłasięodtegoblasku.Gdyspojrzałaznowu,Sofiawspinałasięnastół.
–Sofia,przestań!
Sofia zbliżyła się do pióra z szeroko otwartymi oczami, kompletnie zesztywniała.
Światwokółniejrozmazałsięwszarości.Pozostałotylkolśniące,ostrejakigłapióro,
a pokrywające je dziwne słowa odbijały się w jej błyszczących, znieruchomiałych
oczach.Wgłębisercawiedziała,cooneoznaczają.Wyciągnęładłońdoczubkapióra.
–Nie!–krzyknęłaAgata.
ZimnajaklódstaldotknęłaskórySofii,jużmającutoczyćkrwi…
Agata rzuciła się na przyjaciółkę i obie padły na stół. Sofia wyrwała się z transu
ispojrzałapodejrzliwienaprzyjaciółkę.
–Jestemnastole.Razemztobą.
–Miałaśzamiarjedotknąć!–wyjaśniłaAgata.
–Co?Dlaczegomiałabymdotykać…
Jejspojrzeniepobiegłodopióra,któreniebyłojużnieruchome.Zawisłodosłownie
centymetry od ich twarzy, wskazując je na przemian niebezpiecznie ostrym czubkiem,
jakbyrozważało,którązabićnajpierw.
–Nieruszajsię–wycedziłaAgataprzezzaciśniętezęby.
Piórozapłonęłoczerwienią.
–Teraz!
Pióro opadło, a obie dziewczynki sturlały się ze stołu. Ostra jak igła końcówka
zatrzymała się tuż nad kamiennym blatem. Na blacie nieoczekiwanie pojawiła się
wkłębieczarnegodymuksiążkaoprawionawczereśniowedrewno.Pióroprzewróciło
okładkęiotworzyłoksiążkęnapierwszejczystejstronie,poczymzaczęłopisać:
Dawno,dawnotemubyłysobiedwiedziewczynki.
To był ten sam elegancki charakter pisma, który widziały w innych książkach.
Awięczaczynałasięnajnowszabaśń.
SofiaiAgatależałynapodłodzeipatrzyłyprzerażone.
–Tobardzodziwne–odezwałsięłagodnygłos.
Dziewczynkiobejrzałysięgwałtownie.Nikogoniezobaczyły.
– Uczniowie w mojej szkole trenują i trudzą się przez cztery lata, wędrują przez
Puszczę, poszukują swoich nemezis, toczą straszliwe boje… wszystko w nadziei, że
Baśniarzmożeopowiedziećichhistorię.
Rozglądałysięzaskoczone,alewkomnacieniebyłonikogo.Wtemzobaczyły,żeich
cienienaścianiełącząsię,stapiającsięwprzygarbionycień,któryjeporwał.Powoli
odwróciłysięwjegokierunku.
– A teraz rozpoczyna baśń dla dwóch pierwszoklasistek, nieuzdolnionych,
niewytrenowanych,niezdarnychintruzów–powiedziałDyrektorAkademii.
Miał na sobie srebrną szatę, która powiewała na jego pochylonej, szczupłej
sylwetce, zasłaniając dłonie i stopy. Przerdzewiała korona spoczywała krzywo na
głowiepokrytejgęstymi,upiorniebiałymiwłosami.Lśniącasrebrnamaskazakrywała
całą twarz, ukazując tylko błękitne oczy i szerokie, pełne wargi wygięte w figlarnym
uśmiechu.
–Musisięspodziewaćdobregozakończenia.
Baśniarzzanurkowałnadstroną:
Jednabyłapięknaikochanaprzezwszystkich,adrugabyłasamotnąwiedźmą.
–Podobamisięnaszahistoria–powiedziałaSofia.
– Nie doszedł jeszcze do tej sceny, w której twój książę podbija ci oko –
przypomniałaAgata.
–Bierzmywreszciekursnadom!–nadąsałasięSofia.
Podniosłygłowyizobaczyły,żeDyrektorAkademiiprzyglądaimsię.
–Czytelnicysąoczywiścienieprzewidywalni.Niektórzyznaleźlisięwśródnaszych
najwybitniejszych uczniów. Większość jednak okazała się kompletną porażką. –
Popatrzyłnawidocznewoddalizamki.–Aletotylkopokazuje,jakzagubienisąteraz
Czytelnicy.
SerceAgatyzaczęłobićmocniej.Tobyłaichszansa!SzturchnęłaSofię.
–No,idź!
–Niemogę!–szepnęłaSofia.
–Powiedziałaś,żebymcigozostawiła!
–Jestzastary!
Agataszturchnęłająwżebra,aSofiaodwzajemniłasiętymsamym.
– Duża część grona pedagogicznego twierdzi, że was porwałem, wykradłem,
zabrałemwbrewwaszejwoli–powiedziałDyrektorAkademii.
AgatakopnęłaSofię,popychającjądoprzodu.
–Aleprawdajesttaka,żejawasuwolniłem.
Sofiaprzełknęłaślinęizdjęłapantofelekzezłamanymobcasem.
–Zasługujcienato,byprzeżyćnadzwyczajneżycie.
SofiapodkradłasiędoDyrektoraAkademii,unoszącuszkodzonypantofel.
–Zasługujecienaszansędowiedzeniasię,kimjesteście.
DyrektorAkademiiodwróciłsiędoSofiicelującejwłaśniebutemwjegoserce.
–Żądamyuwolnienianas!–krzyknęłaAgata.
Cisza.
Sofiapadłanakolana.
–Proszępana,błagamyolitość!
Agatajęknęła.
–WziąłmniepandoAkademiiDobra–chlipałaSofia–alezostałamumieszczona
w Akademii Zła. A teraz moja sukienka jest czarna, moje włosy brudne, mój książę
mnie nienawidzi, moje współlokatorki to morderczynie i nie ma Sal Urody dla
nigdziarzy, więc teraz – znów wydała sopranowy lament – śmierdzę! – Zaczęła
szlochać,ukrywająctwarzwdłoniach.
–Czylichciałybyściezmienićszkoły?–zapytałDyrektor.
–Chciałybyśmywrócićdodomu–powiedziałaAgata.
Sofiajednakpodniosłarozjaśnionątwarz.
–Amogłybyśmyzmienićszkoły?
DyrektorAkademiiuśmiechnąłsię.
–Nie.
–Wtakimraziechciałybyśmywrócićdodomu–powiedziałaSofia.
Zagubionewosobliwejkrainie,dziewczynkipragnęływrócićdodomu–zanotował
Baśniarz.
– Zdarzało się już, że odsyłaliśmy uczniów – przyznał Dyrektor Akademii, a jego
srebrna maska zalśniła. – Z powodu choroby, problemów psychicznych, petycji
wpływowejrodziny…
–Czylimożenaspanodesłaćdodomu!–podsumowałaAgata.
– Mógłbym – odparł Dyrektor Akademii. – Gdybyście nie były właśnie w środku
baśni.–Spojrzałkątemokanapióropodrugiejstroniekomnaty.–Widzicie,obawiam
się,żegdyBaśniarzzaczynawasząhistorię,musimypodążaćwrazzniątam,gdziewas
zabierze.Terazpytaniebrzmi:„Czytahistoriazaprowadziwasdodomu?”.
Baśniarz opadł na kartę książki: Niemądre dziewczynki! Były uwięzione na
wieczność!
–Takpodejrzewałem–powiedziałDyrektorAkademii.
– Czyli nie mamy żadnej szansy na powrót do domu? – zapytała Agata, a w jej
oczachpojawiłysięłzy.
– Nie, chyba że takie będzie zakończenie baśni – odparł Dyrektor Akademii. –
A wspólny powrót do domu to dość naciągane zakończenie w przypadku dwóch
dziewczynekstojącychpoprzeciwnychstronach,nieuważacie?
–Alemyniechcemystaćpoprzeciwnychstronach!–powiedziałaSofia.
–Jesteśmypojednejstronie!–dodałaAgata.
–Noijesteśmyprzyjaciółkami!–oznajmiłaSofia,łapiącAgatęzarękę.
–Przyjaciółkami?!–zdumiałsięDyrektorAkademii.
Agata,czującuściskdłoniSofii,wyglądałanarówniezdumioną.
– Cóż, to z pewnością wszystko zmienia. – Dyrektor Akademii zaczął spacerować
po komnacie, kiwając się jak podstarzała kaczka. – Widzicie, w naszym świecie
księżniczka i wiedźma nie mogą być przyjaciółkami. To nienaturalne. To nie do
pomyślenia.Toniemożliwe.Cooznacza,żejeślinaprawdęjesteścieprzyjaciółkami…
Agataniemożebyćksiężniczką,aSofianiemożebyćwiedźmą.
– Właśnie! – powiedziała Sofia. – Ponieważ to ja jestem księżniczką, a ona jest
wie…
Agatająkopnęła.
–AlejeśliAgataniejestksiężniczką,aSofianiejestwiedźmą,tonajwyraźniejźle
wszystko zrozumiałem i w ogóle nie należycie do naszego świata – powiedział
Dyrektor Akademii, zwalniając kroku. – Może to, co o mnie mówią, jest mimo
wszystkoprawdziwe?
–ŻejestpanDobry?–zapytałaSofia.
–Żejestemstary–westchnąłDyrektorAkademii,wyglądającprzezokno.
Agataniepotrafiłaukryćekscytacji.
–Czylimożemyterazwrócićdodomu?
–Cóż,jestjeszczekłopotliwakwestiaudowodnieniatego.
– Ale ja już próbowałam! – powiedziała płaczliwie Sofia. – Próbowałam
udowodnić,żeniejestemczarnymcharakterem!
–Ajapróbowałamudowodnić,żeniejestemksiężniczką!–powiedziałaAgata.
–Ach,alewtymświecieistniejetylkojedensposóbudowodnienia,kimsięjest.
Baśniarz przerwał pracowite pisanie, wyczuwając scenę kulminacyjną. Dyrektor
Akademii obrócił się powoli, a jego błękitne oczy po raz pierwszy niebezpiecznie
błysnęły.
–Cototakiego:Złonigdytegoniebędziemiało…aDobroniemożebeztegożyć?
Dziewczynkipopatrzyłynasiebie.
– Czyli mamy rozwiązać zagadkę, a wtedy pan… odeśle nas do domu? – zapytała
znadziejąAgata.
DyrektorAkademiiodwróciłsię.
– Mam nadzieję, że nie zobaczę już żadnej z was. Chyba że chcecie, by wasza
historiazakończyłasięwwyjątkowoprzykrysposób.
Nagle komnata zaczęła znikać w powodzi bieli, jakby cała scena przed ich oczami
byławymazywana.
–Proszęzaczekać!–krzyknęłaAgata.–Copanrobi?
Najpierwzniknęłyregałyzksiążkami,potemściany…
–Nie!Chcemyodrazuwracaćdodomu!–wrzeszczałaAgata.
…potemsufit,stół,podłoga…
Dziewczynkirzuciłysiędokąta,byuniknąćwymazania.
–Jakmamypanaznaleźć?Jakmamyodpo…–Agataschyliłasię,byuniknąćsmugi
bieli.–Panoszukuje!
Sofia zobaczyła, że po drugiej stronie Baśniarz pisze gorączkowo, by nadążyć
z opowieścią. Pióro wyczuło chyba jej spojrzenie, ponieważ wyryte w stali słowa
nieoczekiwaniezalśniłyczerwienią,aserceSofiizapłonęłopotajemnymzrozumieniem.
PrzerażonaprzylgnęładoAgaty…
– Złodziej! Bandyta! Zamaskowany stary dziad! – krzyczała Agata. – Poradzimy
sobiebezciebie!Czytelnicyumiejąsobieradzićbezciebie!Zostańwswojejwieży,ze
swoimimaskamiipiórami,iniewtrącajsięwnaszeżycie!Słyszyszmnie?!Porywaj
dziecizinnychmiasteczek,anaszostawwspokoju!
Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyły, był Dyrektor Akademii odwracający się od okna
iuśmiechającysięwmorzubieli.
–Jakichinnychmiasteczek?
Podłoga pod stopami dziewczynek zniknęła i spadły w pustkę, a ostatnie słowa
DyrektoraAkademiiodbiłysięechem,stapiającsięzwyciemwilkówwzywającychna
porannelekcje.
Obudziły się oślepione blaskiem słońca i oblane potem. Agata rozejrzała się za
Sofią. Sofia rozejrzała się za Agatą. Ale przekonały się, że są we własnych łóżkach,
wprzeciwległychzamkach.
D
zieńrozpocząłsięfatalniedlaobudziewczynek.Nietylkoniezmrużyłynawetoka,
aleznalazłysięzpowrotemwniepasującychdonichszkołach,tużprzedkolejnąporcją
znienawidzonych lekcji. Co gorsza, żadna z nich nie znała odpowiedzi na zagadkę
DyrektoraAkademiiiniemogłysięnadtymzastanowićrazemażdoobiadu.Ajakby
tegowszystkiegobyłomało,starciehobgoblinówstałosiętematemplotekobuszkół.
Na pielęgnacji brzydoty Sofia starała się ignorować złośliwe uś-mieszki
i skoncentrować się na wykładzie Manleya o właściwym zastosowaniu peleryn.
Wymagało to ogromnego wysiłku, biorąc pod uwagę mściwe spojrzenia Hester oraz
fakt, iż peleryny mogły być używane do ochrony, niewidzialności, zmiany postaci lub
lotu, zależnie od rodzaju i faktury tkaniny, przy czym każdy typ wymagał odmiennej
inkantacji. Manley zawiązał uczniom oczy i jako ćwiczenie kazał im na czas
rozpoznawaćmateriałpelerynyiwłaściwiejązastosować.
–Niewiedziałem,żemagiajesttakaskomplikowana–mruknąłHort,masującswoją
pelerynę,żebysprawdzić,czyjestzjedwabiu,czymożezsatyny.
– A to przecież tylko peleryny – dodała Dot, wąchając swoją. – Poczekaj, aż
dojdziemydozaklęć!
Ale jeśli było coś, na czym Sofia naprawdę się znała, były to ubrania. Dotykiem
palców rozpoznała skórę węża, wypowiedziała w myślach inkantację i zniknęła,
otulona obcisłą, czarną peleryną. To dokonanie przyniosło jej kolejne pierwsze
miejsceorazspojrzenieHestertakśmiercionośne,żeSofiadziwiłasię,iżniestanęła
wpłomieniach.
PodrugiejstroniefosyAgataniemogłazrobićnawetkroku,żebynienatknąćsięna
Tedrosa i jego kumpli, naśladujących podskoki hobgoblinów, bełkotliwie wyjących
i tłukących się nawzajem kabaczkami. Gdziekolwiek się ruszyła, Tedros i spółka szli
za nią, porykując i pochrząkując jak najgłośniej, aż w końcu wyrwała jednemu z ręki
kabaczekiszturchnęłanimTedrosawpierś.
–Towszystkostałosiętylkodlatego,żemniewybrałeś.TYMNIEWYBRAŁEŚ,ty
prostacki,bezmyślnybandyto!
Tedrosgapiłsięnaniąoszołomiony,aAgatapoprostuodeszła.
–Wybrałeświedźmę?–zapytałChaddick.
Tedrosodwróciłsięizobaczyłwpatrującychsięwniegokolegów.
– Nie, ja… ona mnie oszukała… ja wcale nie… – Wyciągnął miecz. – Kto chce
trochępowalczyć?
Ponieważ Jaskinia Jasia nadal leżała w gruzach, lekcje były prowadzone
w świetlicach w wieżach. Agata szła za stadem zawszan poprzez kolejne korytarze
zbudowanezkolorowegoszkła,biegnącewysokoponadjezioremiłączącewszystkie
wieżewZamkuDobra.Wpewnejchwili,kiedyszlifioletowymłącznikiemdowieży
Dobroć,bezwiednieprzestałasłuchaćdziewczęcychplotek,powracającwmyślachdo
zagadki Dyrektora Akademii. Po chwili podniosła głowę i zobaczyła, że jest sama.
Przedarła się przez wypełnioną mydlanymi bańkami pralnię, gdzie nimfy szorowały
sukienki, robiła uniki między zaklętymi garnkami w kuchni przygotowującej obiad,
utknęła w łazience dla nauczycieli, ale w końcu znalazła świetlicę w wieży Dobroć.
Różowe sofy były już zajęte i żadna z dziewczynek nie zrobiła jej miejsca. Miała
właśnieusiąśćnapodłodze…
–Siadajtutaj!
Kiko, słodka i krótko ostrzyżona dziewczynka, odsunęła się kawałek. Pozostałe
chichotały,gdyAgatawciskałasiękołoniej.
–Znienawidzącięteraz–mruknęła.
–Nierozumiem,jakmogąuważaćsięzaDobreizachowywaćsiętakniegrzecznie.
–Możedlatego,żeomalniespaliłamszkoły.
– Po prostu są zazdrosne. Możesz sprawić, że życzenia się ziszczają. Żadna z nas
jeszczetegoniepotrafi.
–Tobyłprzypadek.Gdybymrzeczywiściemogłasprawić,byżyczeniasięziszczały,
byłabymterazwdomuzmojąprzyjaciółkąikotem.–MyśloRozpruwaczusprawiła,
żeAgatazmieniłatemat.–Yyy,jaktamtenchłopiec,któregosobieżyczyłaś?
–Tristan?–TwarzyczkaKikospochmurniała.–OnwoliBeatrycze.Zresztąwszyscy
chłopcywoląBeatrycze.
–Aledałciprzecieżróżę–powiedziałaAgata,przypominającsobieżyczenieKiko
nadjeziorem.
–Przypadkiem.WskoczyłamprzedBeatrycze,żebyjązłapać.–Kikorzuciłaniemiłe
spojrzenie rywalce. – Myślisz, że zaprosi mnie na bal? Przecież nie każdy chłopiec
będziemógłzabraćtęwilczycę.
Agatauśmiechnęłasiękrzywo,apotemnaglezmarszczyłabrwi.
–Jakibal?
– Ośnieżony Bal zawszan! Jest tuż przed Gwiazdką i każda dziewczynka musi
znaleźćchłopca,któryjązaprosi,boinaczejniezda!Nabalukażdaparajestoceniana
zawygląd,zachowanieitaniec.Jakmyślisz,dlaczegonadjezioremkażdaznasżyczyła
sobie innego chłopca? Dziewczęta są bardzo praktyczne. Wszyscy chłopcy chcą po
prostutejnajładniejszej.–Kikouśmiechnęłasię.–Wpadłcijużktóryśwoko?
Zanim Agata zdążyła zwymiotować na samą myśl o tym, drzwi otworzyły się
gwałtownieidośrodkawpłynęłabiuściastadamaprzyodzianawozdobionyklejnotami
czerwony turban i dopasowany do koloru sukni woal. Wyglądu dopełniał grubo
nałożony karmelowy podkład i szerokie czarne obwódki oczu, a także cygańskie
kolczykiidzwoniącebransolety.
–Yyyy…PaniprofesorAnemonia?
–JamjestSzecherezada!–zagrzmiałaprofesorAnemoniazkomicznymakcentem.–
KrólowaPersji.SułtankaSiedmiuMórz.Podziwiajciemąmrocznąpustynnąurodę!
Zrzuciłazsiebiewoaliwykonałakoszmarnytaniecbrzucha.
– Patrzcie, jak uwodzę was swoimi biodrami! – Zasłoniła twarz i zamrugała jak
sowa.–Patrzcie,jakkuszęwasswoimioczami!–Potrząsnęłasiedzeniemihałaśliwie
zadzwoniłabransoletami.–Patrzcie,jakstajęsięNocnąKusicielką!
–Raczejwędzonymkebabem–mruknęłaAgata,aKikozachichotała.
UśmiechprofesorAnemoniizniknął,podobniejakjejakcent.
– Myślałam, że będę was uczyć, jak przetrwać tysiąc i jedną noc: makijaż
odpowiedni na pustynię, moda z okresu hidżry, może nawet pełna wersja Tańca
Siedmiu Zasłon, ale być może powinnam zacząć od czegoś mniej przyjemnego. –
Poprawiłaturbannagłowie.
– Wróżki powiadomiły mnie, że z Jaskini Jasia znikają słodycze, nawet teraz, gdy
jest w trakcie renowacji. Jak zapewne wiecie, nasze sale lekcyjne są zrobione ze
słodkości,byprzypomniećwamopokusach,najakienatknieciesięzabramąszkoły.–
Zmrużyła oczy. – Ale wszystkie wiemy, co się dzieje z dziewczynkami, które jedzą
słodkości.Jeślirazzaczną,niepotrafiąprzestać.Zbaczajązwłaściwejdrogi.Padają
ofiarą czarownic. Obżerają się dla własnej przyjemności, a w końcu umierają otyłe,
niezamężneipokrytebrodawkami.
Dziewczynki sprawiały wrażenie zaszokowanych myślą, że ktoś mógłby niszczyć
wieżę,ajeszczebardziejtaką,żechciałbypsućsobiefiguręsłodyczami.Agatastarała
się wyglądać na równie oburzoną, ale właśnie wtedy z jej kieszeni wyleciały pianki,
a za nimi niebieski lizak, kawałek piernika i dwa kawałki czekolady. Rozległo się
dwadzieściastłumionychwestchnień.
–Niemiałamczasuzjeśćśniadania!–tłumaczyłasięAgata.–Nicniejadłamprzez
całąnoc!
Aleniktjejniewspółczuł,nawetKiko,którachybażałowała,żewcześniejbyładla
niejmiła.Agatazpoczuciemwinyzaczęłaskubaćswojegołabędzia.
– Będziesz zmywać po kolacji przez następne dwa tygodnie, Agato – poleciła
nauczycielka.–Przydacisiętodlaprzypomnienia,bezczegoniemogążyćksiężniczki,
aczegoniemajączarnecharaktery.
Agatawyprostowałasięgwałtownie.Odpowiedź!
–Właściwejdiety!–fuknęłaprofesorAnemonia.
Podczas gdy przyodziana w turban nauczycielka rozwodziła się o tajemnicach
Orientu, Agata opadła zniechęcona na sofę. Jedna lekcja, a jej problemy już się
rozmnożyły.Horrorobowiązkowegobalu,tydzieńzmywaniaimajaczącewprzyszłości
brodawki sprawiły, że boleśnie uświadomiła sobie, jak szybko musi rozwiązać
zagadkęDyrektoraAkademii.
–Możetruciznawjedzeniu?–warknęłaHester.
–Onanicnieje–odparłaAnadil.
–Amożezatrutaszminka?
–ZamknąnaswSaliUdrękinacałetygodnie!–zaniepokoiłasięDot,podbiegając
donich.
–Nieobchodzimnie,jaktozrobimy,albowjakiekłopotysięwpakujemy–syknęła
Hester.–Chcę,żebytażmijazniknęła.
Otworzyładrzwidopokoju66izobaczyłaSofięszlochającąnałóżku.
–Uhm,tażmijapłacze–zauważyłaAnadil.
– Wszystko w porządku, skarbie? – zapytała Dot, nagle zaczynając żałować
dziewczynki,którąmiałyzamiarzabić.
Sofia nieskładnie opowiedziała o wszystkim, co wydarzyło się w wieży Dyrektora
Akademii.
–…aleterazjesttazagadka,ajanieznamodpowiedzi,aTedrosmyśli,żejestem
wiedźmą,bozajmujępierwszemiejscewkolejnychćwiczeniach,aniktnierozumie,że
totylkodlatego,żejestemdobrawewszystkim!
Hester wyglądała tak, jakby miała ochotę natychmiast ją udusić. Nagle wyraz jej
twarzysięzmienił.
–Tazagadka.Jeśliznajdzieszodpowiedź…wróciszdodomu?
Sofiaskinęłagłową.
–Inigdywięcejcięniezobaczymy?
Sofiaskinęłagłową.
–Awięcrozwiążemyją!–oznajmiłyjejwspółlokatorki.
–Naprawdę?–Sofiazamrugałaoczamizaskoczona.
–Więctakbardzochceszwracaćdodomu?–zapytałaHester.
–Alemychcemytegojeszczebardziej–zapewniłaAnadil.
–Cóż,przynajmniejmiuwierzyłyście.–Sofiazmarszczyłaczołoiotarłałzy.
–Domniemaniewiny–powiedziałaHester.–Takiesąobyczajenigdziarzy.
–Natwoimmiejscuniemówiłabymtegonikomuzzawszan.Uznają,żekompletnie
zwariowałaś–ostrzegłaAnadil.
–Teżbymtakpomyślała,alektobykłamał,żezłamałażtylepunktówregulaminu?–
wtrąciła Dot, bezskutecznie próbując zmienić swojego łabędzia w czekoladę. – Ten
ptakjestnaprawdęniedopoprawienia.
–JakijestDyrektorAkademii?–zapytałaHester.
–Stary.Bardzo,bardzostary.
–InaprawdęwidziałaśBaśniarza?–dopytywałasięAnadil.
–Todziwnepióro?Przezcałyczaspisałoonas.
–Corobiło?!–zapytałytrzydziewczynkirównocześnie.
–Aleprzecieżjesteśjeszczewszkole!–powiedziałaHester.
–Cotakiegomożesiędziaćwszkole,żebybyłowartebaśni?–zdziwiłasięAnadil.
–Jestempewna,żetopomyłka,takjakwszystkoinne.–Sofiapociągnęłanosem.–
Muszę tylko rozwiązać zagadkę, powiedzieć o tym Dyrektorowi Akademii i puf!,
znikamztegoprzeklętegomiejsca.Toproste.
Zobaczyła,żedziewczynkiwymieniająspojrzenia.
–Nie?
– Tutaj są dwie tajemnice – oznajmiła Anadil, patrząc kątem oka na Hester. – Po
pierwsze,zagadkaDyrektoraAkademii.
HesterspojrzałanaSofię.
–Apodrugie,czemuonchce,żebyśjąrozwiązała.
Jeślibyłojakieśsłowo,któregoAgataobawiałasiębardziejniżsłowa„bal”,byłto
„taniec”.
– Każda Dobra dziewczynka musi zatańczyć na balu – oznajmił Polluks, wchodząc
chwiejnienamulichnogachdoświetlicywwieżyMęstwa.
Agata starała się nie oddychać. Sala cuchnęła skórą i wodą kolońską, były w niej
szarobrązowe kanapy, skóra niedźwiedzia na podłodze, oprawne w skórę książki
o myślistwie i jeździectwie oraz wisząca na ścianie głowa łosia z monstrualnie
wielkimporożem.DziewczynkatęskniłazaAkademiąZłaijejcmentarnymzapachem.
Polluks pokazywał dziewczynkom tańce na bal zawszan, ale Agata nie umiałaby
powtórzyćżadnegoznich,ponieważcochwilasięmyliłimruczał,żeto„będziemiało
sens, jak tylko odzyska swoje ciało”. W pewnej chwili Polluks potknął się kopytem
o dywan, nadział na rogi łosia i wpadł zadem w kominek, na zkończenie warknął, że
powinny „połapać się, o co chodzi”, a następnie zagonił do roboty grupkę wróżek
zwierzbowymiskrzypcami.
–Zagrajciewoltę!
Takteżzrobiły,zszybkościąbłyskawicy,aAgatabyłaprzerzucanaodpartnerkido
partnerki,odtaliidotalii,obracającsięcorazszybciejiszybciej,ażwszystkorozmyło
sięwniewyraźnywir.Stopyzaczęłyjejpłonąć.KażdadziewczynkawsalibyłaSofią.
Trzewiczkiwróciły!
–Sofia,jużidę!–krzyknęła.
Nagleuświadomiłasobie,żesiedzinapodłodze.
– Istnieją właściwe momenty do omdleń – skrzywił się Polluks. – Ten jednak taki
niejest.
–Potknęłamsię!–warknęłaAgata.
–Wyobraźsobie,żemdlejeszpodczasbalu!Chaos!Tragedia!
–Niezemdlałam!
–Jakitambal?TobędzieNocnaMasakra!
Agataspiorunowałagospojrzeniem.
–Nie.Zemdlałam.
Następnabyłalekcjakomunikacjizezwierzętami,kiedyjednakdziewczynkizgłosiły
sięnabrzegZatokiPołowicznej,czekałananieprofesorDovey.
–KsiężniczkaUmajestdziśnazwolnieniuchorobowym.
Dziewczynki rzuciły Agacie kwaśne spojrzenia. Nie miały wątpliwości, że to
z powodu incydentu z rybkami życzeń. Ponieważ nie udało się tak szybko znaleźć
zastępstwa,profesorDoveydałaimwolne.
–UczennicezpierwszejpołowyrankingumogąsięudaćdoSaliUrody.Uczennice
z drugiej połowy powinny wykorzystać ten czas, by zastanowić się nad swoją
przeciętnością!
BeatryczewrazzsiódemkąswoichprzybocznychpomaszerowaładoSaliUrodyna
manikiur,zaśsłabszedziewczynkipobiegłypopatrzećnalekcjęszermierki,ponieważ
chłopcyćwiczylibezkoszul.AgatapospiesznieudałasiędoGaleriiDobra,licząc,że
tamznajdziejakąśinspiracjędorozwiązaniazagadki.
Z roztargnieniem przyglądała się rzeźbom, gablotom i wypchanym zwierzętom
oświetlonym różowymi pochodniami i zastanawiała się nad słowami Dyrektora
Akademii,żewiedźmaiksiężniczkaniemogąbyćnigdyprzyjaciółkami.Aledlaczego?
Coś musiało stanąć pomiędzy nimi. Z pewnością była to ta tajemnicza rzecz, którą
musiała mieć księżniczka, ale nie czarny charakter. Zastanawiała się, co też to może
być,aższyjazrobiłajejsięczerwonaizaczęłająpiec.Alenieznalazłaodpowiedzi.
Agata jeszcze raz podeszła do wnęki w rogu sali, skrywającej impresjonistyczne
obrazy Czytelników z Gawaldonu. Pamiętała rozmowę profesor Dovey z kobietą ze
ściągniętątwarzą.Mówiły,żeichautoremjest„profesorSader”.TensamSader,który
uczyłhistoriibohaterstwa?Czytoniemiałabyćnastępnalekcja?
Tym razem Agata bacznie przyglądała się kolejnym obrazom. Zauważyła, że tło
zmienia się z obrazu na obraz: na rynku pojawiało się więcej sklepów, kościół
zbiałegostałsięczerwony,zajezioremwyrosłydwawiatraki–ażmiasteczkozaczęło
wyglądać dokładnie tak, jak je zapamiętała. Coraz bardziej zdziwiona szła wzdłuż
galerii,ażjedenobrazsprawił,żesięzatrzymała.
Wśród dzieci siedzących na schodach kościoła i czytających baśnie dostrzegła
oświetlonąprzezpromieniesłonecznedziewczynkęwfioletowympłaszczykuiżółtym
kapeluszu ozdobionym słonecznikami. Agata przysunęła nos do płótna. Alicja? Na
pewno. Córka piekarza nosiła ten idiotyczny płaszczyk i kapelusz codziennie, aż do
chwili, gdy osiem lat temu została porwana. Po drugiej stronie obrazu zbłąkany
promieńsłońcapadałnakościstego,ubranegonaczarnochłopcabijącegokijkiemkota.
Rune. Agata pamiętała, że próbował wydłubać Rozpruwaczowi oko, aż jej matka
przepędziłago,bijącmiotłą.Runetakżezniknąłtamtegoroku.
Szybkopodeszładokolejnegoobrazu,przedstawiającegokolejkędzieciczekających
przed księgarnią pana Deauville’a, ale słońce oświetlało tylko dwoje: łysego Bana,
gryzącego stojącą przed nim dziewczynkę, i cichego, przystojnego Garricka. Dwóch
chłopcówzabranychczterylatatemu.
Agata czuła pot spływający jej po plecach. Powoli spojrzała na następny obraz.
Dzieci siedziały na szczycie szmaragdowego wzgórza i czytały baśnie, ale słońce
oświetlało tylko dwie dziewczynki, które znalazły sobie miejsca niżej, na brzegu
jeziora. Dziewczynka w czerni wrzucała do wody zapałki. Dziewczynka ubrana na
różowopakowaładoworeczkaogórki.
Zzapartymtchempobiegławdrugąstronęwzdłużrzędu.Nakażdymobrazieświatło
naznaczało dwoje dzieci: jedno promienne i jasne, drugie dziwaczne i ponure. Agata
wycofała się z wnęki i wspięła na zad wypchanej krowy, żeby zobaczyć wszystkie
obrazyjednocześnie.MówiłyjejtrzyrzeczyoprofesorzeSaderze:
Mógłsięprzemieszczaćmiędzyprawdziwymświatemaświatembaśni.
Wiedział,dlaczegosprowadzanotudziecizGawaldonu.
Imógłimpomócwrócićdodomu.
Gdywróżkizadzwoniłynapoczątekkolejnejlekcji,AgatawpadładoTeatruBaśni
i wcisnęła się obok Kiko. Tedros wraz z innymi chłopcami odbijał piłkę od
wyrzeźbionegonafronciekamiennejscenyfeniksa.
– Tristan nawet się ze mną nie przywitał – jęknęła Kiko. – Może myśli, że mam
brodawki,skororozmawiałamzto…
–GdziejestSader?–zapytałaAgata.
–ProfesorSader–poprawiłjączyjśgłos.
Podniosła głowę i zobaczyła przystojnego, ubranego w ciemnozielony garnitur
srebrnowłosegonauczyciela,któryrzuciłjejnieodgadnionyuśmiechiwszedłnascenę.
Tensammężczyznauśmiechnąłsiędoniejwtedywholuipotemnamoście.
ProfesorŚwirus.
Agataodetchnęła.Napewnojejpomoże,skorojąpolubił.
– Jak wiecie, według planu czwartą lekcję mam zarówno tutaj, jak i w Akademii
Zła, a niestety nie mogę być w dwóch miejscach jednocześnie. Dlatego też będę
prowadzić zajęcia na przemian w obu szkołach, po tydzień w każdej – powiedział
profesor Sader, przytrzymując się mównicy. – Gdy mnie tu nie będzie, będziemy
zapraszać byłych uczniów szkoły, żeby opowiedzieli wam o swoich przygodach
w Bezkresnej Puszczy. Oni też będą organizować cotygodniowe ćwiczenia na
zaliczenie, więc prosiłbym, żebyście traktowali ich z takim samym szacunkiem jak
mniesamego.Wreszcie,ponieważjestemodpowiedzialnyzaogromnąliczbęuczniów
i ogromną ilość materiału, nie mam dyżurów ani nie będę odpowiadać na wasze
pytaniawczasielekcjianipozanimi.
Agata zakasłała. Jak miała zdobyć odpowiedź, skoro nie pozwalał na zadawanie
pytań?
– Jeśli jednak będziecie mieć jakieś pytania – powiedział Sader, nie mrugając
orzechowymi oczami – z pewnością znajdziecie odpowiedź w podręczniku Historia
Puszczy – podręcznik dla szkół albo w innych książkach mojego autorstwa, które są
wBiblioteceCnót.Aterazsprawdzęobecność.Beatrycze?
–Jestem.
–Jeszczeraz,Beatrycze.
–Obecna!–warknęłaBeatrycze.
–Dziękujębardzo.Kiko?
–Obecna!
–Jeszczeraz,Kiko.
–Tujestem,panieprofesorze.
–Doskonale.Rena?
–Jestem.
–Powtórz?
Agatajęknęła.Wtymtempiebędątusiedziećdoskończeniaświata.
–Tedros?
–Jestem.
–Głośniej,Tedrosie.
–Nalitośćboską,czyonjestgłuchy?–jęknęłaAgata.
–Nie,głuptasie–odparłaKiko.–Jestniewidomy.
Agataprychnęła.
–Toabs…
Nieobecne spojrzenie. Dopasowywanie imion do głosów. Sposób, w jaki
przytrzymywałsięmównicy.
–Alejegoobrazy!–zawołałaAgata.–OnwidziałGawaldon!Onwidziałnas!
Profesor Sader spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się, jakby chciał jej
przypomnieć,żenigdyniczegoniemógłzobaczyć.
– Niech ja to sobie poukładam – powiedziała Sofia. – Początkowo było dwóch
DyrektorówAkademii.Ibylibraćmi.
–Bliźniakami–uzupełniłaHester.
–JedenDobry,drugiZły–dodałaAnadil.
Sofia szła wzdłuż wyszczerbionych marmurowych mozaik na ścianie holu Zła.
Pokrytyzielonawymiglonamiibłękitnąpatyną,oświetlonyzielonkawymipochodniami
hol wyglądał jak katedra, która większość swego żywota spędziła pod wodą.
Zatrzymała się przed mozaiką przedstawiającą dwóch młodzieńców w zamkowej
komnacie,obserwującychzaklętepióro,którewidziaławwieżyDyrektoraAkademii.
Obaj bracia nosili długie togi, jeden czarną, a drugi białą. Na popękanej mozaice
widziałaidentyczneprzystojnetwarze,nienaturalniejasnewłosyiintensywniebłękitne
oczy. Ale podczas gdy twarz brata w bieli była pełna ciepła i łagodności, twarz
młodzieńca ubranego w czerń pozostawała lodowata i twarda. Mimo wszystko było
wnichcoś,cowydawałojejsięznajome.
–Cidwajbraciarządziliobomaszkołamiistrzeglimagicznegopióra–powiedziała
Sofia.
–Baśniarza–poprawiłaHester.
–WtedyDobrozwyciężałowpołowieprzypadkówaZłowdrugiejpołowie?
–Mniejwięcej–odparłaAnadil,karmiącślimakiemsiedzącewkieszeniszczury.–
Mojamatkamówiła,żegdyDobromiałodobrąpassę,Złowymyślałonowepodstępy,
zmuszającDobrodoulepszeniasposobówobronyipokonaniago.
– Równowaga w przyrodzie – dodała Dot, obgryzając podręcznik, który zamieniła
wczekoladę.
Sofia podeszła do następnej mozaiki, na której Zły brat przestał rządzić w zgodzie
zDobrymbratemizaatakowałgonawałązaklęć.
– Ale Zły brat pomyślał, że może kontrolować pióro… Baśniarza… i sprawić, że
Zło stanie się niepokonane. Dlatego zgromadził armię, by zniszczyć swojego brata,
iwywołałwojnę.
– Wielką wojnę – powiedziała Hester. – W której wszyscy stanęli po stronie
któregośzbraci.
– A w ostatecznej bitwie jeden zwyciężył – kontynuowała Sofia, przyglądając się
ostatniej mozaice, przedstawiającej rzeszę zawszan i nigdziarzy oddających cześć
zamaskowanemu Dyrektorowi Akademii w srebrnej todze, podczas gdy lśniący
Baśniarzunosiłsięponadjegodłońmi.–Aleniktniewie,który.
–Szybkosięuczysz–uśmiechnęłasięAnadil.
– No dobrze, ale ludzie musieli się chyba zorientować, czy to jest Dobry, czy Zły
brat?
–Wszyscyudają,żetotajemnica–wyjaśniłaHester.–AleodwielkiejwojnyZło
niewygrałowżadnejbaśni.
– A czy to pióro nie opisuje po prostu tego, co dzieje się w Puszczy? – zapytała
Sofia,przyglądającsiędziwnymsymbolomwidocznymnastali,zktórejbyłzrobiony
Baśniarz.–Czytoniemykontrolujemyprzebiegbaśni?
–Itaksięprzypadkiemskłada,żekażdyzłoczyńcaginiepewnegodnia?–warknęła
Hester.–Topiórowpływananaszelosy.Topiórozabijawszystkieczarnecharaktery.
TopiórojestkontrolowaneprzezDobro.
–Baśniarz,skarbie.–Dotchrupnęłagłośno.–Niepióro.
Hesterwytrąciłajejksiążkęzust.
– No dobrze, ale skoro macie za każdym razem umierać, to po co zawracać sobie
głowękształceniemczarnychcharakterów?–zastanawiałasięSofia.–Pocowogóle
jestAkademiiZła?
– Spróbuj zapytać o to kogoś z nauczycieli – wtrąciła Dot, szukając w torbie
większejksiążki.
–Niechbędzie.Czyliczarnecharakteryniemogąwygrać–ziewnęłaSofia,piłując
paznokcieodłamkiemmarmuru.–Alecotomawspólnegozemną?
–Baśniarzzacząłtwojąbaśń.–Hesterzmarszczyłabrwi.
–Icoztego?
– Biorąc pod uwagę to, w której jesteś szkole, Baśniarz uważa, że to ty jesteś
czarnymcharakteremwtejbaśni.
– A dlaczego powinna mnie obchodzić opinia jakiegoś pióra? – zapytała Sofia,
szlifującpaznokciedrugiejręki.
–Cofamto,żesięszybkouczysz–westchnęłaAnadil.
–Jeślijesteśczarnymcharakterem,toumrzesz,kretynko!–warknęłaHester.
Sofiazwrażeniazłamałapaznokieć.
–AleDyrektorAkademiipowiedział,żebędęmogławrócićdodomu!
–Alboteżjegozagadkajestpułapką.
–OnjestDobry!Sametakmówiłyście!
–AtyjesteśZła–przypomniałaHester.–Onniejestpotwojejstronie.
Sofiapopatrzyłananią.AnadiliDotmiałyidentyczneponurewyrazytwarzy.
–Jamamtuumrzeć?–pisnęłazełzamiwoczach.–Musibyćcoś,comogęzrobić!
–Rozwiążzagadkę–wzruszyłaramionamiHester.–Tojedynysposób,żebyśmogła
się dowiedzieć, co on planuje. Poza tym twój koniec musi się wydarzyć niebawem.
Jeślijeszczerazzajmieszwczymśpierwszemiejsce,samacięzabiję.
–Notopowiedzmi,jakajestodpowiedź!–krzyknęłaSofia.
– Czego takiego nie może mieć czarny charakter, a co musi mieć księżniczka? –
zastanawiałasięHester,drapiącsiępotatuażu.
–Możechodziozwierzęta?–podsunęłaDot.
–Złoczyńcymogąmiećzwierzęcychsługusów.Totylkowymagawiększegostopnia
deprawacji–odparłaAnadil.–Ahonor?
–Złomawłasnewersjehonoru,męstwaiwszystkiegoinnego,oczymDobromyśli,
żetowynalazło–powiedziałaHester.–Mamytylkolepszenazwydlatego.
–Jużmam!
DziewczynkipopatrzyłynaSofię.
–Przyjęcieurodzinowe!–oznajmiła.–Ktobyprzyszedłnaimprezędokogośzłego?
AnadiliHestergapiłysięnaniązpolitowaniem.
– To dlatego, że ona nic nie je – stwierdziła wreszcie Dot. – Mózg potrzebuje
jedzenia.
–Wtakimrazietymusiszbyćnajmądrzejszanaświecie!–krzyknęłaSofia.
Dotspojrzałananiązezłością.
–Pamiętaj,żenajokrutniejsizłoczyńcyginąnajokrutniejsząśmiercią.
SofianerwowozwróciłasiędoHester.
–CzyladyLessopowiemi,jakajestodpowiedź?
–Jeśliuzna,żeZłobędziedziękitemubliższezwycięstwa.
–Musiszbyćsprytna–powiedziałaAnadil.
–Isubtelna–dodałaHester.
–Spryt?Subtelność?Tomojadruganatura,złociutkie–oznajmiłazulgąSofia.–Ta
zagadkajużjestrozwiązana.
–Albonie,biorącpoduwagę,żejesteśmykwadransspóźnione–powiedziałaDot.
Rzeczywiście, jedyną rzeczą bardziej lodowatą niż zamarznięta sala lekcyjna było
spojrzenie,jakieladyLessorzuciłaczteremdziewczynkom,którewślizgnęłysięprzez
uchylonedrzwiiskierowałynaswojemiejsca.
– Wysłałabym was do ukarania, ale tam są zajęci uczniami z mojej poprzedniej
grupy.
Podichstopamizabrzmiaływrzaskichłopców.Całaklasazadygotałanamyślotym,
codziałosięwSaliUdręki.
–Zobaczymy,czynaszespóźnialskiezdołająsięzrehabilitować–powiedziałalady
Lesso,złowieszczostukającobcasami.
–Corobimy?–szepnęłaSofiadoHorta.
– Przepytuje nas ze słynnych nemezis – odparł szeptem Hort. – Jeśli odpowiesz
dobrze,dostajeszcośtakiego.–Pochwaliłsiępotężnąsztucznąbrodawkąprzyklejoną
dopoliczka.
Sofiacofnęłasięzewstrętem.
–Tomabyćnagroda?!
– Hester, możesz powiedzieć, jaki czarny charakter uśmiercał swoje nemezis za
pomocąklątwykoszmarów?
–FinolaWróżkożerczyni.WiedźmaFinolanawiedzaławróżkiwsnachinakłaniała
je, by obcięły sobie skrzydła. Gdy wróżki nie mogły już latać, Finola chwytała je
izjadałajednąpodrugiej.
Sofiaztrudemprzełknęłato,copodeszłojejdogardła.Nigdywżyciuniesłyszała
oFinoliWróżkożerczyni,więcHesternapewnoodpowiedziałaźle.
– Dobrze! Finola Wróżkożerczyni! To jedna z najsłynniejszych baśni! – oznajmiła
ladyLessoiprzylepiłaogromnąbrodawkęnadłoniHester.
Słynnabaśń?Sofiazmarszczyłanos.Nibygdziesłynna?
– Anadil, jaki czarny charakter zabił swoją nemezis, wykorzystując przebranie? –
zapytałaladyLesso.
– Wściekły Niedźwiedź Reks. Przebrał się w skórę niedźwiedzia, ponieważ
księżniczka Anatola kochała niedźwiedzie. Gdy chciała go pogłaskać, poderżnął jej
gardło.
– Jest dla nas prawdziwym wzorem do naśladowania! – Lady Lesso umieściła
brodawkę na szyi Anadil. – Gdyby żył, starłby te uśmiechy z twarzy tych wszystkich
pysznychkogucikówuKlarysy!
Sofiaprzygryzławargi.Czyonitozmyślalinapoczekaniu?
–Dot,jakiczarnycharakterzamordowałswojąnemeziszapomocąprzemiany?
–KrólowaMrozu!Zamieniłaksiężniczkęwlódiwystawiłająnaporannesłońce.
– To moja ulubiona baśń! – zagrzmiała lady Lesso. – Baśń, która żyć będzie
wieczniewsercach…
Sofiaparsknęła.
–Czycościęrozśmieszyło?–zapytałaladyLesso.
–Nigdyniesłyszałamożadnymznich–wyjaśniłaSofia.
HesteriAnadilskuliłysięnaswoichmiejscach.
–Niesłyszałaśonich?–uśmiechnęłasiędrwiącoladyLesso.–Tobyłynajwiększe
zwycięstwa Zła! Triumfy, które inspirują przyszłych złoczyńców! Cztery dziewczynki
wstudni!Dwanaścieutopionychksiężniczek!UrszulaUzurpatorka,Wiedźmaz…
–Onichteżnigdyniesłyszałam–westchnęłaSofia,rozczesującwłosy.–Tam,skąd
pochodzę, nikt nie czytałby baśni, w których Zło zwycięża. Wszyscy chcą, żeby
zwyciężyło Dobro, ponieważ Dobro jest ładniejsze, lepiej ubrane i ma więcej
przyjaciół.
LadyLessozaniemówiła.
Sofiaodwróciłasiędokolegówzklasy.
–Przykromi,żeniktwasnielubiinigdyniewygrywacie,iżemusiciebezpowodu
chodzićdoszkoły,aletakajestprawda.
Hesternaciągnęłasobietunikęnatwarz.
DotpochyliłasięiszepnęłaSofiidoucha:
–Zagadka,skarbie.
– A właśnie! – oznajmiła rzeczowym tonem Sofia. – Skoro już doszłam do głosu,
mam dla was małą zagwozdkę. To raczej ważne, żebym to rozwiązała, więc będę
niezwyklewdzięcznazakażdąpomoc.Czegotakiegoczarnycharakternigdyniebędzie
mieć, a księżniczka się bez tego nie obejdzie? Jakieś pomysły? Nie krępujcie się,
strzelajcieśmiało.Zgórydziękuję,złociutcy.
–Jamampewienpomysł–oznajmiłaladyLesso.
–Wiedziałam,żepanizgadnie–uśmiechnęłasięSofia.–Cototakiego?Cotakiego
jamam,czegowyniemacie?
LadyLessoprzysunęłatwarzdojejtwarzy.
–Nic.Iwłaśnietyleusłyszymyodciebieprzezresztęlekcji.
Sofiachciałazaprotestować,alenieudałojejsięotworzyćust.Jejwargipozostały
zaciśnięte.
– Znacznie lepiej – powiedziała lady Lesso i nagrodziła Sofię brodawką między
oczami.
PodczasgdySofiastarałasięzawszelkącenęotworzyćusta,ladyLesso,spokojna
i opanowana w fioletowej sukni, ignorowała zdrętwiałych uczniów stojących wokół
niej.
–Nodobrze,Hort,powiedzmi,jakiczarnycharakterwynalazłkrucząpułapkę.
Sofia, świszcząc przez nos, próbowała podważyć usta długopisem, spinką do
włosów i soplem, który przekłuł jej wargę. Próbowała wzdychać, lamentować
ikrzyczeć,alepozostawałyjejtylkocisza,panikaikrew.
OrazHester,piorunującająwzrokiemzpierwszejławki.
–Jużjestrozwiązana,co?
A
gata nie miała pojęcia, czemu obiad miał być jedzony wspólnie, ponieważ
zawszanie siedzieli z zawszanami, nigdziarze siedzieli z nigdziarzami, a obie grupy
udawały,żetadruganieistnieje.
ObiadpodawanonaPolanie,zacisznymmiejscupiknikowympodbramąBłękitnego
Lasu.Abysiętamdostać,uczniowiemusieliwędrowaćprzezkrętetuneledrzew,które
zwężały się coraz bardziej, aż wreszcie dzieci jedno po drugim wyskakiwały
z wydrążonego pnia na szmaragdową trawę. Gdy tylko Agata wyszła z tunelu
prowadzącegoodZamkuDobra,ustawiłasięwkolejcezawszanodbierającychkosze
piknikowe od nimf w czerwonych kapturkach, podczas gdy nigdziarze z tunelu Zła
dostawalizardzewiałewiaderkaodwilkówwczerwonychmundurach.
Agataznalazłazacienionykawałekmurawyisięgnęładokoszyka,wktórymznalazła
kanapki z wędzonym łososiem, surówkę z rapunkuła, suflet truskawkowy i butelkę
z gazowaną lemoniadą. Na chwilę zapomniała o zagadkach i fałszywych tropach
iotworzyłałakomieusta,byugryźćkanapkę.
Sofiawyrwałajejkanapkęzręki.
–Niemaszpojęcia,przezcomuszęprzechodzić–chlipnęła,pożerającjąwcałości.
–Masz,tujesttwoje.–Postawiławiadrozowsianką.
Agatapopatrzyłananią.
– No przecież zapytałam – wybełkotała Sofia między kęsami. – Najwyraźniej
nigdziarzemusząsięuczyćżyciawubóstwie.Toczęśćtreningu.Takprzyokazji,tojest
pyszne.
Agatanadalbezsłowananiąpatrzyła.
–Cojest?–zapytałaSofia.–Mamkrewnazębach?Wydawałomisię,żezmyłam
wszy…
PonadramieniemAgatyzobaczyłaTedrosaijegokolegówpokazującychjąpalcami
iśmiejącychsię.
–Nonie–jęknęła.–Cotakiegoznowuzrobiłaś?
Agatanieodrywałaodniejwzroku.
– Jeśli masz być taka nieużyta, to możesz sobie zjeść suflet. – Sofia zmarszczyła
brwi.–Czemutendziwnychochlikdomniemacha?
AgataodwróciłasięipoprzeciwnejstroniePolanyzobaczyłaKiko,któramachała
i chwaliła się nowymi rudymi włosami. Miały dokładnie ten sam kolor, co włosy
Tristana.Agatapobladła.
– Uhm, ty ją znasz? – zapytała Sofia, patrząc, jak Kiko radośnie zbliża się do
Tristana.
– Przyjaźnimy się – wyjaśniła Agata, machając na Kiko ręką, żeby do niego nie
podchodziła.
–Maszprzyjaciółkę?
Agataodwróciłasiędoniej.
–Dlaczegocałyczastaknamniepatrzysz?!–krzyknęłaSofia.
–Niejadłaśsłodyczy,prawda?
–Co?–skrzeknęłaSofia,uświadamiającsobie,ocochodzi.Błyskawicznieuniosła
rękęizerwałaztwarzybrodawkęodladyLesso.–Dlaczegominiepowiedziałaś?–
jęknęła,aTedroszchłopakamizaczęliwydawaćokrzykiradości.
–Ooooch,niemożebyćjużgorzej–jęknęłaSofia.
Hortpodniósłporzuconąbrodawkęiuciekłznią.
SofiaspojrzałanaAgatę,którazaczęłasięuśmiechać.
–Towcaleniejestzabawne!–lamentowałaSofia.
AleAgataśmiałasię,więcpochwiliionaposzławjejślady.
–Jakmyślisz,coonzamierzazniązrobić?–chichotałaAgata.
Sofiaprzestałasięśmiać.
–Musimywracaćdodomu.Teraz.
Agata opowiedziała o frustrujących próbach znalezienia rozwiązania zagadki,
łącznie z niepowodzeniem, jakim okazał się profesor Sader. Zanim zdążyła choćby
spróbować zapytać go o obrazy, nauczyciel historii udał się na spotkanie z uczniami
z Akademii Zła, pozostawiając trzy podstarzałe świnki prowadzące wykład
oznaczeniuwłaściwychzabezpieczeńdomu.
–Tylkoonmożenampomóc–powiedziałaAgata.
– Lepiej się pospiesz. Moje dni są policzone – oznajmiła ponuro Sofia
i zrelacjonowała całą rozmowę ze swoimi współlokatorkami, łącznie z ich
przewidywaniamidotyczącymijejlosu.
– Masz zginąć? To nie ma cienia sensu. Nie możesz być czarnym charakterem
wnaszejbaśni,skorosięprzyjaźnimy.
– Właśnie dlatego Dyrektor Akademii powiedział, że nie możemy być
przyjaciółkami – odparła Sofia. – Coś musi stanąć między nami. Coś, co jest
odpowiedziąnazagadkę.
– Co takiego mogłoby stanąć między nami? – zastanawiała się Agata, nadal
całkowiciezagubiona.–Możetowszystkojestjakośpowiązane.Tocoś,comusimieć
Dobro, ale czego nie może mieć Zło. Nie wydaje ci się, że to dlatego Dobro zawsze
wygrywa?
– Zło dawniej wygrywało, jeśli wierzyć lady Lesso. Ale teraz Dobro ma coś, co
pokonujewszystkich.
– Dyrektor Akademii zabronił nam wracać do jego wieży. Czyli rozwiązaniem
zagadkiniejestsłowoanirzecz,aniidea…
–Tocoś,comusimyzrobić!
–Zaczynamywreszciedoczegośdochodzić.Popierwsze,tocoś,comożesprawić,
że zwrócimy się przeciwko sobie. Po drugie, to coś, co raz za razem pokonuje Zło.
Apotrzecie,tocoś,comożemyfizyczniezrobić…
Dziewczynkipopatrzyłynasiebie.
–Mam–powiedziałaAgata.
–Jateż–odparłaSofia.
–Tooczywiste.
–Całkiemoczywiste.
–To…to…
–Właśnie,to…
–Niemampojęcia–oznajmiłaAgata.
–Jateżnie–westchnęłaSofia.
Po drugiej stronie łąki zawszanie powoli wkraczali na terytorium zawszanek.
Dziewczynkisiedziałyjakkwiatyoczekującenazerwaniepototylko,bypatrzeć,jak
Beatrycze przyciąga lwią część chłopców. Podczas gdy ona flirtowała ze swoimi
zalotnikami, Tedros zastanawiał się nad czymś, siedząc na pniu drzewa. W końcu
wstał,przepchnąłsięprzedpozostałychizaprosiłBeatryczenaspacer.
–Przecieżonmiałmnieuratować!–pisnęłaSofia,patrząc,jakodchodzą.
–Sofio,mamyszansęuwolnićnaszemiasteczkooddwustuletniejklątwy,uratować
dzieciodpobiciainiezdawania,uciecodwilków,fal,gargulcówiwszystkiegoinnego
wtejokropnejszkoleizakończyćbaśń,któramożecięzabić.Atymyśliszochłopcu?
–Chciałabymszczęśliwegozakończenia,Aga.–WoczachSofiizalśniłyłzy.
–Jeśliwrócimydodomużywe,tobędzieszczęśliwezakończenie.
Sofiaskinęłagłową,alenieodrywaławzrokuodTedrosa.
– Witam na dobrych uczynkach – powiedziała profesor Dovey do uczniów
zgromadzonych w świetlicy wieży Czystość. – Jesteśmy do tyłu z programem, więc
darujemy sobie zwykłe grzeczności. Zacznę od tego, że na przestrzeni lat obserwuję
niepokojącyspadekszacunkudotegoprzedmiotu.
–Ponieważjestzarazpoobiedzie–szepnąłTedrosdouchaAgacie.
–Atyczemusiędomnieodzywasz?
–Serio,jakiewiedźmiezaklęcienamnierzuciłaś,żebymcięwybrałjakogoblina?
Agatanieodwróciłasię.
–Cośmusiałaśzrobić–złościłsięTedros.–Powiedzmi.
–Niemogęzdradzaćsekretówczarownic–oznajmiłaAgata,patrzącprzedsiebie.
– Wiedziałem! – Tedros zauważył, że profesor Dovey piorunuje go spojrzeniem
iobdarzyłjąuśmiechempełnympewnościsiebie.Przewróciłaoczamiimówiładalej.
Tedros znowu pochylił się do Agaty. – Powiedz mi, to moi chłopcy zostawią cię
wspokoju.
–Aciebieteżtoobejmuje?
–Powiedzmiwreszcie,cozrobiłaś.
Agataodetchnęłagłęboko.
–Użyłamczaruhopsatalowego,potężnegourokuwynalezionegoprzezGawaldońskie
Stowarzyszenie Wiedźm pod wezwaniem Kota Rozpruwacza. To nieduży sabat,
spotykający się nad rzeką Kallisą, specjalizujący się nie tylko w rzucaniu zaklęć, ale
takżewpozyskiwaniu…
–Cozrobiłaś?!
–Cóż.–Agataodwróciłasiędoniego.–Czarhopsatelowywciskasięwmózgjak
ławica pijawek. Przenika do każdego zakątka, mnożąc się i czekając na właściwy
moment.Akiedyjużopanujewszyściutkiezakamarki…śśśśśśśślurp!Wysysazciebie
każdąinteligentnąmyślizostawiacięgłupiegojakoślizadek.
Tedrospoczerwieniał.
– A, jeszcze jedno. To trwały efekt – dodała Agata i odwróciła się do niego
plecami.
Tedrosmamrotałowieszaniu,kamienowaniuiinnychsposobach,jakimijegoojciec
karałzłekobiety,zaśAgatasłuchałaprofesorDoveyuzasadniającejważkośćdobrych
uczynków.
–Zakażdymrazem,gdyzeszczeregosercaspełniaciedobryuczynek,waszadusza
staje się czystsza. Niestety, ostatnio uczniowie Dobra wykonują je jak obowiązki,
zajmując się raczej pielęgnacją swoich ego, arogancji i talii! Pozwólcie, że wam
przypomnę,iżdobrapassamożesięskończyćwkażdejchwili!
–Nie,jeśliDyrektorAkademiimawładzęnadBaśniarzem–odezwałasięAgata.
–Agato,DyrektorAkademiiniemaabsolutnieżadnegowpływunaprzebiegbaśni–
zapewniłająniecierpliwieprofesorDovey.–OnniemawładzynadBaśniarzem.
–Wydawałomisię,żejestcałkiemdobrywmagii–odparłaAgata.
–Słucham?
–Możesięprzemieniaćwcienie.Możesprawić,żekomnataznika.Możesprawić,
żewszystkowydajesięsnem,więczpewnościąmawładzęnadpiórem…
–Skądmożesztowszystkowiedzieć?–westchnęłaprofesorDovey.
Agatazobaczyła,żeTedrosuśmiechasięzłośliwie.
–Ponieważsamatowidziałam.
Uśmieszek Tedrosa zniknął, a profesor Dovey wyglądała jak czajnik, w którym
woda ma się zaraz zagotować. Uczniowie patrzyli nerwowo na przemian na nią i na
Agatę.
Nauczycielkauśmiechnęłasięzwysiłkiem.
–Och,Agato,ależmaszbujnąwyobraźnię.Zpewnościąprzydacisię,gdybędziesz
czekała, aż ktoś uratuje cię przed wygłodniałym smokiem. Miejmy nadzieję, że twój
wybawcapojawisięwporę.Wracającdodobrychuczynków,trzemakluczamidonich
sąkreatywność,wykonalnośćispontaniczność…
Agata już otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale profesor Dovey uciszyła ją
złowróżbnym spojrzeniem. Dziewczynka wiedziała, że stąpa po niepewnym gruncie,
więcwyjęłapergaminiwrazzresztąuczniówzaczęłanotować.
Przedzajęciamizprzetrwaniawbaśniachuczniowiezobuszkółzostaliwezwanina
apelnaPolanie.
GdytylkoAgatawyłoniłasięzdrzewnegotunelu,Kikozłapałajązarękę.
–Tristansięufarbował!
AgataspojrzałanaTristana,któryopierałsięodrzewo.Jegowłosybyłyterazjasne
iopadałynajednooko.Kogośjejprzypominał.
– Powiedział, że zrobił to dla Beatrycze! – lamentowała Kiko, której włosy nadal
byłyokropnierude.
Agata popatrzyła w tę samą stronę co Tristan i zobaczyła Beatrycze paplającą
o czymś z Tedrosem. Nie wydawał się tryskać entuzjazmem. W pewnej chwili
dmuchnął,żebyodsłonićjasnągrzywkęopadającąmuna…
Agata zakasłała. Znowu spojrzała na Tristana także dmuchającego na opadającą
jasnągrzywkę.PotemnaTedrosa,którymiałrozpiętedwaguzikikoszuliipoluzowany
krawat ze złotą literą T. Potem na Tristana, który rozpiął dwa guziki koszuli
ipoluzowałkrawatzezłotąliterąT.
–AgdybymsięutleniłanablondjakBeatrycze?–Kikoniedawałazawygraną.–
CzywtedyTristanbymniepolubił?
Agataodwróciłasiędoniej.
–Powinnaśnatychmiastznaleźćsobienowyobiektuczuć.
–UWAGA!
W półkolu pomiędzy tunelami stali wszyscy nauczyciele. Byli tam nawet Kastor
iPolluks,którychgłowypołączyłysięnapsimciele.
ProfesorDoveywystąpiłanaprzód.
–Ostatnimiczasy…
–RUSZCIEZADKI,LENIWEKROWY!–warknąłKastor.
Ostatni nigdziarze wyszli pospiesznie z tunelu – Sofia na samym końcu. Rzuciła
Agaciepytającespojrzenie,aleAgatawzruszyłatylkoramionami.
ProfesorDoveyotwarłausta,żebykontynuować.
– PRZED WAMI KLARYSA DOVEY, DZIEKAN AKADEMII DOBRA
IEMERYTOWANYPROFESORDOBRYCHUCZYNKÓW!–oznajmiłKastor.
–Dziękuję,Kastorze–powiedziałaprofesorDovey.
– KAŻDA OSOBA, KTÓRA BĘDZIE PRZESZKADZAĆ LUB ZACHOWYWAĆ
SIĘWNIEODPOWIEDNISPOSÓB,ZOSTANIENIEZWŁOCZNIEUKARANA…
–DZIĘKUJĘ,KASTORZE!–skrzeknęłaprofesorDovey.
Kastorpopatrzyłnaswojełapy.
ProfesorDoveyodchrząknęła.
– Drodzy uczniowie, wezwaliśmy was tutaj, ponieważ ostatnimi czasy krążą
niezwykleniefortunneplotki…
– Ja bym je nazwała kłamstwami – wtrąciła lady Lesso. Agata rozpoznała w niej
nauczycielkę,którazerwałaześcianyobrazSaderawGaleriiDobra.
– Wyjaśnijmy więc kilka spraw – ciągnęła profesor Dovey. – Po pierwsze, na Złu
nieciążyżadnaklątwa.ZłonadaljestzdolnedopokonaniaDobra.
–OileZłobędzieodrabiaćlekcje!–warknąłprofesorManley.
Nigdziarzepomrukiwali,jakbyniewierzyliwanijednosłowo.
– Po drugie, Dyrektor Akademii nie jest po niczyjej stronie – oznajmiła profesor
Dovey.
–Skądpanitomożewiedzieć?–wrzasnąłRaven.
–Dlaczegomamywamwierzyć?–krzyknęłaHester,podczasgdynigdziarzezaczęli
urządzaćkociąmuzykę.
–Ponieważmamynatodowód.–ProfesorSaderzrobiłkrokdoprzodu.
Nigdziarzeucichli.Agataotwarłaszerokooczy.Dowód?Jakidowód?
Zauważyła,żeladyLessojestwyjątkowoskwaszona,coprzekonałoją,iżtendowód
rzeczywiścieistnieje.Czytoonbyłodpowiedziąnazagadkę?
– Na koniec muszę podkreślić – powiedziała profesor Dovey – że głównym
zadaniem Dyrektora Akademii jest strzeżenie Baśniarza. Z tego powodu przebywa on
w swojej ufortyfikowanej wieży. Dlatego też, niezależnie od tego, co ktoś może
opowiadać, chciałabym was zapewnić, że żaden uczeń nigdy nie widział Dyrektora
Akademiiiżadengonigdyniezobaczy.
WszyscyspojrzelinaAgatę.
–Awięctumamyźródłoplotek–uśmiechnęłasięszyderczoladyLesso.
–Toniesąplotki!–odparowałaAgata.Zobaczyła,żeSofiapotrząsagłową,dając
jejznać,żetoporywaniesięzmotykąnasłońce.
LadyLessouśmiechnęłasię.
–Maszjeszczejednąszansę,bysięzrehabilitować.CzyspotkałaśsięzDyrektorem
Akademii?
Agata popatrzyła na nauczycielkę Zła, wytrzeszczającą fioletowe oczy
przypominające szklane kulki. Potem na profesora Sadera, uśmiechającego się
zciekawością.PotemnaSofięstojącąpodrugiejstroniepolanyipokazującąnamigi
przyklejaniebrodawekizamykanieust…
–Tak.
–Kłamiesz,itowobecnościnauczyciela!–wybuchnęłaladyLesso.
–Toniejestkłamstwo!–krzyknąłczyjśgłos.
WszyscyodwrócilisiędoSofii.
–Obietambyłyśmy!Byłyśmywjegowieży!
–Izałożęsię,żetyteżwidziałaśBaśniarza?–prychnęłaBeatrycze.
–Owszem,widziałam!–odparłaSofia,choćwokółzabrzmiałyśmiechy.
–Ionzacząłteżtwojąbaśń?
–Zaczął!Zacząłpisaćnasząbaśń!
–Wiwatkrólowagłupców!–oznajmiłaBeatryczewśródrykówradości.
–Wtakimrazietymusiszbyćichwielkącesarzową.
BeatryczeodwróciłasiędoAgaty,podpierającsiępodboki.
–Fuj,to„pomyłka”–jęknęła.–Dobronigdyniepopełniłowiększegobłędu.
–NiepoznałabyśDobra,nawetjakbyciwlazłopodsukienkę!–wrzasnęłaAgata.
Beatryczezachłysnęłasiętakgłośno,żeTedrossięuśmiechnął.
–NiemówtakdoBeatrycze!–odezwałsięnagleczyjśgłos.
AgataodwróciłasięizobaczyłaTristanawwersjiblond.
– Beatrycze? – wybuchnęła. – Jesteś pewien, że nie wolałbyś Tedrosa? On byłby
zachwycony,gdybymógłwyjśćzasiebiesamego.
Tedros przestał się uśmiechać i jak ogłupiały patrzył na Agatę, na Tristana, na
Beatrycze… W końcu stracił cierpliwość i dał Tristanowi w zęby. Tristan dobył
tępego treningowego miecza, Tedros wyciągnął swój i starli się w publicznym
pojedynku. Ale Tristan obserwował Tedrosa na zajęciach z szermierki, więc obaj
używali dokładnie takich samych ripost, uników, nawet takich samych okrzyków
bojowych,ażwreszcieniktniewiedział,któryjestktóry…
Zamiast interweniować, uczący szermierki profesor Espada podkręcił długiego
wąsa.
–Omówimytodokładnienajutrzejszejlekcji.
Nigdziarzezareagowaliszybciej.
–DOBOOOOOJUUUU!–ryknąłRavan.
Nigdziarze zaszarżowali na zawszan, tratując zdumione wilki i wpadając między
pojedynkujących się szermierzy. Dobrzy chłopcy z głośnymi okrzykami rzucili się do
walki, wywołując ogromną bijatykę, która sprawiła, że zawszanki zostały ochlapane
błotem. Agata nie potrafiła powstrzymać śmiechu na widok dziewcząt powalonych
przezodrobinębrudu,ażwreszcieubłoconaBeatryczewskazałananią.
–Toonazaczęła!
I zawszanki z wrzaskiem pogoniły Agatę, która w jednej chwili wlazła na drzewo.
W pobliżu Tedros zdołał wysunąć głowę spod stosu chłopaków i zobaczył
przebiegającąobokSofię.
–Ratunku!–zawołał.
Sofia nadepnęła mu na głowę i pobiegła pomóc Agacie, w którą Beatrycze ciskała
kamykami.NaglekątemokadostrzegłaHorta.
–Hej,ty!Oddajmimojąbrodawkę!
Hortuciekałwokółkłębiącychsięchłopaków,aSofiaścigałago,ażznalazłasięna
tyleblisko,bycisnąćwjegogłowętrzymanąwrękugałęzią.Hortzrobiłunik,agałąź
uderzyławtwarzladyLesso.
Uczniowiezamarli.
Lady Lesso dotknęła zimnego, rozciętego policzka. Patrząc na krew na dłoni, stała
siędziwniespokojna.
UniosładłońidługimczerwonympaznokciemwskazałaAgatę.
–Zamknąćjąwwieży!
Chmura wróżek pojmała Agatę i powlokła obok uśmiechniętego złośliwie Tedrosa
dotuneluzawszan.
–Nie!Tomojawina!–zawołałaSofia.
–Atę–ladyLessowskazałazakrwawionympalcemSofię–doSaliUdręki.
Zanim Sofia zdążyła wrzasnąć, pazury zacisnęły się na jej ustach i pociągnęły ją
obokzastygłychzprzerażeniakolegówwciemnośćpoddrzewami.
Sofianieprzeżyjetortur!SofianieprzeżyjeprawdziwegoZła!
Przerażona Agata, którą niosły wróżki, spojrzała w dół i przez łzy zobaczyła
nauczycieliwchodzącychdoholu.
– Profesorze Sader! – krzyknęła, czepiając się poręczy schodów. – Musi nam pan
uwierzyć!Baśniarzuważa,żeSofiajestczarnymcharakterem!Onjązabije!
Wszyscynauczycielepodnieśligłowy,niekryjączaniepokojenia.
–Jakpanmógłzobaczyćnaszemiasteczko?–krzyczałaAgata,awróżkiszarpałysię
z nią, usiłując oderwać jej ręce. – Jak możemy wrócić do domu? Co takiego ma
księżniczka,czegoniemazłoczyńca?!
Saderuśmiechnąłsię.
–Pytania.Zawszepotrzy.
Nauczycieleroześmialisięirozeszlisięwswojestrony.
–WidziałaBaśniarza?–zastanawiałsięEspada.
–Towłaśnieonajadłasłodycze–wyjaśniłaprofesorAnemonia.
–Nie!Musipanjąuratować!–ciąglebłagałaAgata,alewróżkizawlokłyjąjużdo
pokojuizamknęłynaklucz.
Gorączkowo wdrapała się na baldachim, minęła obraz przedstawiający pocałunek
bohaterów i sięgnęła do wyłamanego panelu… Ale nie był już wyłamany. Ktoś
zatynkowałgonagładko.
Krew odpłynęła z policzków Agaty. Sader był jej ostatnią nadzieją i odmówił
odpowiedzinapytania.Terazjejjedynaprzyjaciółkaumrzewlochutylkodlatego,że
pióropomyliłoksiężniczkęzwiedźmą.
Wtymmomencieoczymśsobieprzypomniała.To,copowiedziałSadernalekcji:
Jeślijednakbędzieciemiećjakieśpytania…
Agatabeztchuwysypałapodręcznikizkoszyka.
Szary wilk, stoicko spokojny i skuteczny, ciągnął Sofię na długim łańcuchu
przyczepionym do żelaznej obroży ciasno zapiętej na jej szyi. Przyciskając się do
przesiąkniętych wilgocią ścian korytarza ściekowego, nie mogła walczyć – jeden
fałszywyruchiześlizgnęłabysięzwąskiegoprzejściawprostdorwącegostrumienia
szlamu. Po drugiej stronie czarnego, cuchnącego zgnilizną strumienia zobaczyła dwa
wilki wlokące jęczącego Vexa z kierunku, w jakim ona zmierzała. Ich spojrzenia się
spotkały.Jegooczybyłynabiegłekrwiąipełnenienawiści.Cokolwiekzrobionoznim
wSaliUdręki,sprawiło,żebyłbardziejczarnymcharakteremniżprzedwejściemtam.
Agata–powtarzałasobieSofia.–Agatazabierzenasdodomu.
Przełknęłałzy.MusiszprzeżyćdlaAgaty.
W połowie ścieku, gdzie szlam zamieniał się w czystą wodę, poczuła, że mur
z litego kamienia zastąpiła przerdzewiała krata. Wilk kopniakiem otworzył drzwi
iwepchnąłjądośrodka.
Sofia podniosła głowę i zobaczyła mroczy loch oświetlony pojedynczą pochodnią.
Gdziekolwiek spojrzała, widziała narzędzia tortur: koło do łamania, madejowe łoże,
dyby, stryczki, haki, garotę, żelazną dziewicę, zgniatacz kciuków i przerażającą
kolekcjęwłóczni,maczug,rózeg,batówinoży.Sercejejzamarło.Odwróciłasię…
Wkącielśniłaparaczerwonychoczu.
Zcieniapowoliwyłoniłsięogromnyczarnywilk,dwarazywiększyodpozostałych.
Ten jednak miał ciało człowieka z szeroką, owłosioną piersią, żylastymi ramionami,
grubymiłydkamiiwielkimistopami.Rozwinąłzwójpergaminuizacząłczytaćniskim,
warkliwymgłosem:
– Sofio z Lasu Za Światem, zostałaś wezwana do Sali Udręki z powodu
następujących przewin: spiskowanie w celu głoszenia nieprawdy, zakłócenie
zgromadzenia,usiłowaniemorderstwaczłonkakadrypedagogicznej…
–Morderstwa?!–jęknęłaSofia.
– Podżeganie do zamieszek, zmiana strony podczas apelu, zniszczenie własności
szkoły,nękanieinnychucznióworazprzestępstwawobecludzkości.
– Jestem niewinna wszystkich tych zarzutów – skrzywiła się Sofia. –
Wszczególnościostatniego.
Bestiazłapałjejtwarzpazurami.
–Tuobowiązujedomniemaniewiny!
–Puszczaj!–wrzasnęłaSofia.
Powąchałjejszyję.
–Ależzciebiedorodnabrzoskwinka.
–Zostawiszślady!
KujejzaskoczeniuBestiawypuściłją.
–Zwykletrzebawaspobić,żebypoznaćsłabypunkt.
Sofiapatrzyła,nicnierozumiejąc.Potwóroblizałwargiiuśmiechnąłsię.
Dziewczynkawrzasnęłaiskoczyładodrzwi,aleprzycisnąłjądościanyiprzykułjej
ręcedohakównadgłową.
–Puszczaj!
Wilkspacerowałwzdłużściany,szukającnajodpowiedniejszegonarzędziakary.
–Proszę,przepraszamzawszystko,cozrobiłam!–lamentowałaSofia.
– Złoczyńcy nie uczą się na przeprosinach – powiedział. Przez chwilę zastanawiał
sięnadpałką,aleruszyłdalej.–Złoczyńcyucząsięnabólu.
–Proszę!Niechmiktośpomoże.
–Bólsprawi,żebędzieszsilniejsza.
Pogładziłczubekzardzewiałejwłóczniiodwiesiłjąnamiejsce.
–Ratunku!!!
–Bólsprawi,żebędzieszdojrzalsza.
Podniósłtopór.TwarzSofiizrobiłasiębiałajakściana.
Podszedł.
–Bólsprawi,żestanieszsięZła.
Wziąłjązawłosy.
–Nie!–jęknęłaSofiazdławionymgłosem.
Uniósłostrze.
–Proszę!
Topórobciąłjejwłosy.
Sofiazustamiotwartymizprzerażeniawpatrywałasięwswojedługie,piękne,złote
pukle leżące teraz na czarnej podłodze lochu. Powoli uniosła twarz, by zobaczyć
ogromne, czarne oblicze Bestii. Potem jej wargi zadrżały, ciało zwisło bezwładnie
włańcuchachipopłynęłyłzy.Oparłaostrzyżoną,zeszpeconągłowęnapiersiipłakała.
Płakała,ażzatkałjejsięnosiniemogłaoddychać,ślinaspływałajejnaczarnątunikę,
anadgarstkikrwawiływkajdanach.
Szczęknąłzamek.Sofiaotworzyłazapuchnięte,czerwoneoczyizobaczyła,żeBestia
odczepiłjąodściany.
–Wynośsię–warknąłipowiesiłtopór.
Gdysięodwrócił,Sofiajużzniknęła.
Bestiawyszedłciężkimkrokiemzlochuiprzyklęknąłwmiejscu,gdziespotykałysię
rwące strumienie szlamu i czystej wody. Zanurzył w nich zakrwawione kajdany,
a bystry nurt uderzał w nie ze wszystkich stron, myjąc je do czysta. Zeskrobując
ostatnieśladykrwi,Bestiapopatrzyłnaswojeodbiciewszlamie.
Toniebyłojegoodbicie.
Odwróciłsię.
Sofiawepchnęłagodokanału.
Szamotałsięwwodzieiszlamie,jęczałipróbowałdosięgnąćkrawędzikanału,ale
nurt był zbyt silny. Sofia patrzyła, jak gulgocze, próbując złapać oddech, i wreszcie
idzienadnojakkamień.
Wygładziła włosy i poszła w kierunku światła, starając się zapanować nad
mdłościami.
Dobrowybacza–głosiłazasada.
Aletazasadabyłabłędna.Zcałąpewnością.
PonieważSofianiewybaczyła.
Anitrochęniewybaczyła.
O
kładka była ze srebrnego jedwabiu, z Baśniarzem wymalowanym pomiędzy
czarnymabiałymłabędziem.
HistoriaPuszczy–wersjadlaszkół
AugustA.Sader
Agataotworzyłaksiążkęnapierwszejstronie:
Treść tej książki odzwierciedla WYŁĄCZNIE poglądy jej autora. Grono
pedagogiczne nie podziela interpretacji historii prof. Sadera. Z poważaniem,
KlarysaDoveyiLadyLesso,dziekaniAkademiiDobraiZła.
Agatapoczułasięzachęconatym,żenauczycielenieaprobowaliksiążki,którąmiała
wrękach.Todawałonadzieję,żegdzieśnajejkartachznajdzierozwiązaniezagadki.
Różnica między księżniczką a wiedźmą… dowód, że Dobro i Zło są w stanie
równowagi…Czytomożebyćjednoitosamo?
Przewróciłakartkę,alenanastępnejstronienieznalazłażadnychsłów.Zobaczyłaza
to wzory z tęczowych kropek, maleńkich jak główki od szpilki. Przewróciła następną
kartkę.Więcejkropek.Kartkowaładalej–żadnychsłów.Załamanaprzycisnęłatwarz
doksiążki,awtedyrozległsiędonośnygłosSadera:
–Rozdziałczternasty:Wielkawojna.
Agata poderwała się. Na jej oczach nad stroną książki zaczęła się pojawiać
widmowa, trójwymiarowa scena – żywa diorama w świetlistych kolorach, jak na
obrazachSaderawgalerii.Przykucnęłaiobserwowałamilczącąwizjętrzechstarych
mędrców z brodami do ziemi łączących nad czymś dłonie w wieży Dyrektora
Akademii. Gdy starcy cofnęli ręce, wyfrunął spośród nich lśniący Baśniarz i zawisł
nadznajomymstołemzbiałegokamienia.BezcielesnygłosSaderamówiłdalej:
–Jakpamiętamyzrozdziałupierwszego,BaśniarzzostałumieszczonywAkademii
DobraiZłaprzezTrzechWieszczówzBezkresnejPuszczy,którzyuznali,żetylkow
tymmiejscumożezostaćuchronionyprzedskażeniem…
Agatagapiłasięzdumiona.NiewidomySaderniemógłpisaćohistorii,alemógłją
widzieć. I chciał, by zobaczyli ją także jego uczniowie. Za każdym razem, gdy
przewracała stronę i dotykała kropek, pojawiały się ożywione obrazy, którym
towarzyszyła jego narracja. Większość rozdziału czternastego zajmowało to, co Sofia
streściłajejpodczasobiadu:historiarządzącychszkołądwóchbracimagów,Dobrego
i Złego, których braterska miłość była silniejsza niż lojalność wobec jednej ze stron.
AlezczasemZłybratzauważył,żetamiłośćjestsłabszaodpokusy,ażwreszcieuznał,
że jedyną przeszkodą stojącą między nim a nieskończoną mocą pióra… jest jego
własnakrew.
Agata przesuwała dłońmi po kropkach, studiując obszerne sceny bitew wielkiej
wojny, historię sojuszy i zdrad, aby zobaczyć, jak to się skończyło. Jej palce
znieruchomiały,gdyzobaczyłaznajomąsylwetkęwsrebrnejtodzeimasce,wznoszącą
sięponadpłomieniamiirzeziąbitewnązBaśniarzemwdłoni:
– Ostateczna bitwa pomiędzy Złym a Dobrym bratem wyłoniła zwycięzcę
nieprzynależącego do żadnej ze stron. W wielkim traktacie pokojowym zwycięski
Dyrektor Akaemii przysiągł, iż wzniesie się ponad Dobro i Zło i będzie strzegł
równowagitakdługo,dopókistarczymużycia.Żadnazestronnieufałarzeczjasna
zwycięzcy.Niebyłojednaktakiejpotrzeby.
Scenaprzesunęłasię,bypokazaćdrugiegobratarozsypującegosięwpopiół,który
rozpaczliwiewzniósłkuniebudłońiwypuściłzniejstrumieńsrebrnegoświatła.
– Umierający brat zużył resztki swej magii, by utworzyć ostatnie zaklęcie
przeciwko swemu bliźniakowi: sposób na udowodnienie, że Dobro i Zło nadal są
sobie równe. Jak długo ten dowód pozostaje nienaruszony, tak długo Baśniarz nie
jestniczymskażony,awPuszczypanujecałkowitarównowaga.Jeślizaśchodzioto,
czymjesttendowód…
SerceAgatypodskoczyło.
–PozostajeonpodziśdzieńwAkademiiDobraiZła.
Scenapociemniała.
Agata gorączkowo przewróciła kartkę i dotknęła kropek. Znów zagrzmiał głos
profesoraSadera:
–Rozdziałpiętnasty:Wielkaplagakaraluchów.
Agata rzuciła książką o ścianę, a potem poprawiła inną, zostawiając ślady na
obliczach namalowanej pary. Gdy nie miała już czym rzucać, wcisnęła twarz
wpoduszkę.
Proszę.Pomóżnam.
Wtedy,wmilczeniupomiędzymodlitwąałzami,cośjejprzyszłodogłowy.Niebyła
tonawetmyśl.Raczejimpuls.
Podniosłagłowę.
Rozwiązaniezagadkipopatrzyłonanią.
Totylkonowafryzura–powtarzałasobieSofia,przedzierającsięprzezchabrowy
gąszcz. Nikt niczego nie zauważy. Prześlizgnęła się między dwoma drzewami koloru
barwinkanaZachodniąPolanę,podchodzącodtyłudoswojejgrupy.
MuszęznaleźćAgatęi…
Cała grupa się odwróciła. Nikt się nie roześmiał. Ani Dot, ani Tedros, ani nawet
Beatrycze.Patrzylinaniąztakązgrozą,żeSofianiemogłaoddychać.
– Przepraszam… coś mi wpadło do oka… – Zanurkowała za niebieski krzak róży
iodetchnęłagłęboko.Niebyławstanieznieśćkolejnegoupokorzenia.
–Przynajmniejterazwyglądaszjaknigdziarka–powiedziałTedros,podskakującza
krzakiem.–Iniktniepopełnitakiejpomyłkijakja.
Sofiazrobiłasięczerwonajakburak.
– Cóż, tak to się kończy, jeśli ktoś się przyjaźni z wiedźmą. – Książę zmarszczył
czoło.
TeraztwarzSofiimiałabarwęowocugranatu.
–Słuchaj,niejestażtakźle.Przynajmniejnietakźle,jakztwojąprzyjaciółką.
– Przepraszam – powiedziała Sofia, fioletowa jak bakłażan. – Mam coś w drugim
oku…
WyskoczyłazzakrzakaiuczepiłasięDotjakkołaratunkowego.
–GdziejestAgata?!
Dotnadalgapiłasięnajejwłosy.Sofiaodchrząknęła.
–A,no,niewypuścilijejjeszczezpokoju–wyjaśniłaDot.–Szkoda,żeominieją
Kwietna Kolej. To znaczy, o ile Juba zdoła wezwać konduktora. – Skinęła głową
wstronęgnoma szturchającegoniebieskiedynie nagrządce.Jej oczyznowupobiegły
dowłosówSofii.
–To…nawetładne.
–Przestań–powiedziałacichoSofia.
OczyDotzwilgotniały.
–Byłaśtakaśliczna.
–Odrosną–odparłaSofia,starającsięniepłakać.
– Nie martw się – pociągnęła nosem Dot. – Pewnego dnia ktoś dostatecznie Zły
zabijetegopotwora.
Sofiazesztywniała.
–Wszyscywsiadać!–zawołałJuba.
Odwróciła się i zobaczyła, że Tedros otwiera czubek zwyczajnej niebieskiej dyni,
jakbytobyłimbryk,iznikawśrodku.
Zmrużyłaoczy.
–Coto…
Ktośszturchnąłjąwudo,więcspojrzaławdół.JubawręczyłjejbiletnaKwietną
Kolej i otworzył pokrywkę dyni, odsłaniając cienką gąsienicę w fioletowym
aksamitnym smokingu i takim samym cylindrze, unoszącą się w wirze pastelowych
kolorów.
– W trakcie podróży Kwietną Koleją zabrania się spluwania, kichania, śpiewania,
węszenia, huśtania, przeklinania, klepania, spania i siusiania – oznajmił gąsienica
najbardziej opryskliwym jak to tylko możliwe tonem. – Naruszenie zasad spowoduje
usunięcieubrania.Proszęwsiadać!
SofiaodwróciłasięszybkodoJuby.
–Chwileczkę!Muszęznaleźćmojąprzy…
Pnączewystrzeliłoiwciągnęłojądośrodka.
Zbytoszołomiona,bykrzyczeć,przelatywałaprzezoślepiająceróże,błękityiżółcie,
gdy kolejne roślinne wąsy chwytały ją i przytrzymywały jak pasy bezpieczeństwa.
Potem usłyszała syknięcie, a kiedy się obejrzała, zobaczyła, że połyka ją ogromna
zielonamuchołówka.Zdołaławrzasnąć,zanimpnączawyciągnęłyjązpaszczyrośliny
i wrzuciły w tunel pełen gorącej, zasłaniającej wszystko mgły, gdzie została
przyczepiona do czegoś, co poruszało się razem z nią, podczas gdy jej ręce i nogi
zwisały swobodnie w zrobionej z bluszczu uprzęży. Mgła rozwiała się i Sofia
zobaczyłanajbardziejmagicznywidokwswoimżyciu.
Był to podziemny system transportowy, ogromny jak całe miasto, a zrobiony
wyłącznie ze świecących roślin. Pasażerowie zwisali na zrobionych z pnączy pasach
przyczepionych do świecących w różnych kolorach pni drzew, pokrytych dobranymi
kolorystycznie kwiatami. Kolorowe pnie splatały się, tworząc gigantyczny labirynt
torów. Niektóre biegły równolegle do siebie, inne prostopadle, jeszcze inne
rozchodziły się w dwóch kierunkach, ale wszystkie zabierały pasażerów dokładnie
w to miejsce, w którym chcieli się znaleźć w Bezkresnej Puszczy. Sofia patrzyła
zaszokowananarządponurychkrasnoludków,zsiekieramiprzypasie,podwieszonych
pod fluorescencyjnie czerwonym pniem z napisem LINIA RÓŻANA. W przeciwną
stronęporuszałasięmigoczącozielonaLINIADRZEWNA,awśródpasażerówSofia
dostrzegła
zwisającą
ze
szmaragdowych
pnączy
rodzinę
niedźwiedzi
w wyprasowanych garniturach i sukienkach. Zdumiona spojrzała na swoją LINIĘ
HIBISKUSOWĄ
i
zobaczyła
pozostałych
uczniów
umocowanych
wzdłuż
jaskrawoniebieskiegopnia.Tylkonigdziarzebyliprzypięciwuprzęży.
– Kwietna Kolej jest tylko dla zawszan – zawołała do niej Dot. – Musieli nas
wpuścić,bojesteśmyzeszkoły,alemimowszystkonamnieufają.
Sofiitonieobchodziło.Gdybymogła,jeździłabyKwietnąKolejąprzezresztężycia.
Opróczszybkiego,relaksującegotempaicudownychzapachówkażdaliniamiałatakże
orkiestręjaszczurek:jaszczurkizLINIIMANDARYNKOWEJbrząkałyenergiczniena
banjo, te z LINII FIOŁKOWEJ grały uwodzicielsko na cytrach, zaś jaszczurki z linii,
którą jechała Sofia, wygrywały rytmiczną melodię na fletach, a towarzyszył im chór
błękitnych żab. Na wypadek gdyby pasażerowie zgłodnieli, każda linia miała własne
przekąski – błękitniki unoszące się wzdłuż LINII HIBISKUSOWEJ roznosiły muffiny
z niebieskiej mąki kukurydzianej i poncz jagodowy. Raz wreszcie Sofia miała
wszystko, czego chciała. Rozluźniła mięśnie i zapomniała o chłopcach i bestiach,
apnączawciągałyjąwyżejiwyżej,wgwałtownywirwiatruibłękitnegoświatła.Jej
ciałopoczułowiatr,potempowietrze,apotemziemię,ajejramionawyciągnęłysięku
niebu.Sofiawykwitłazziemijakniebiańskihiacynt.
Istwierdziła,żejestnacmentarzu.
Nagrobki miały ten sam kolor, co ponure niebo rozpościerające się nad nagimi
wzgórzami.Drżącyzzimnakoledzywyskoczyliobokniejzdziurywziemi.
–Gddddziemmmyjesttteśmmmy?–zapytała,szczękajączębami.
–WOgrodzie…DobraiZła–zadrżałaDot,skubiącczekoladowąjaszczurkę.
–Mmmnietttonnniewygglądanaogrrróddd–wyszczękaławodpowiedziSofia.
Ciepło sprawiło, że jej skóra nieco odtajała. Juba machnięciem magicznej laski
rozpaliłkilkaniedużychognisk.Sofiaijejkoledzyodetchnęlizulgą.
– Za kilka tygodni zostaniecie odblokowani i będziecie mogli używać zaklęć –
powiedziałgnom,wywołującpodekscytowaneszepty.–Alezaklęcianiezastąpiąwam
umiejętnościprzetrwania.Słonorobakiżyjąwpobliżugrobówimogądostarczyćwam
pożywienia, gdyby z jakiegoś powodu zabrakło jedzenia. Dzisiaj będziecie je
wyszukiwaćizjadać!
Sofiazłapałasięzabrzuch.
–Nojuż,doroboty!Pracujecieparami–oznajmiłgnom.–Para,którazjenajwięcej
robaków, zajmuje pierwsze miejsce. – Spojrzał na Sofię. – Może nasza czarna owca
zdołasięzrehabilitować.
–Czarnaowcanieznajdzieniczegobezswojejprzyjaciółki–mruknąłTedros.
Sofianadąsałasięponuro,gdywybrałdoparyBeatrycze.
–Nochodź.–Dotpociągnęłajązasobą.–Możemyichpokonać.
Nieoczekiwanie zmotywowana Sofia zaczęła razem z nią przeszukiwać ziemię,
pilnując,bynieoddalaćsięodognisk.
–Jakwyglądająsłonorobaki?
–Jakrobaki–odparłaDot.
Sofia zastanawiała się nad jej odpowiedzią, gdy nagle w oddali, na szczycie
wzgórza zobaczyła czyjąś sylwetkę. Był to potężny olbrzym z długą, czarną brodą,
grubymi dredami i ciemnoniebieską skórą. Miał na sobie tylko niedużą brązową
przepaskębiodrowąikopałrządgrobów.
–StrażnikKryptysamwszystkotutajrobi–powiedziałaDotdoSofii.–Dlategojest
takakolejka.
Sofia przyjrzała się i zobaczyła za Strażnikiem Krypty trzykilometrową linię ciał
i trumien czekających na pochówek. Natychmiast też zauważyła różnicę między
ciemnymi kamiennymi trumnami nigdziarzy a zrobionymi ze szkła i złota trumnami
zawszan.Alebyłytamteżciałabeztrumien,porzuconenazboczuwzgórza,nadktórym
krążyłysępy.
–Dlaczegonieznajdziekogośdopomocy?–zapytała.
–Ponieważniktniemożesięwtrącaćwjegosystem–wyjaśniłcichoHort.–Mój
tataczekałażdwalata.–Głosmusięlekkozałamał.–Tatazostałzabityprzezsamego
PiotrusiaPana.Zasługiwałnaporządnygrób.
Terazjużcałagrupapatrzyła,jakStrażnikKryptykopiegrób,apotemwyjmujespod
masy włosów ogromną księgę i przygląda się jednej ze stron. Następnie olbrzym
podniósłzłotątrumnęzprzystojnymksięciemiopuściłjądopustegogrobu.Przeszedł
wzdłuż linii czekających ciał, podniósł kryształową trumnę z piękną księżniczką
izłożyłjąwtymsamymgrobie.
– Anastazja i Jakub. Zmarli z głodu podczas miesiąca miodowego. Tej śmierci
dałobysięuniknąć,gdybyuważalinalekcjach–warknąłJuba.
Uczniowie wrócili do poszukiwań robaków, ale Sofia nadal przyglądała się
StrażnikowiKrypty,któryjeszczerazzajrzałdoksięgi,apotempodniósłpozbawione
trumny ciało ogra i wrzucił je do grobu obok. Znowu księga i tym razem złożył
imponującąsrebrnątrumnękrólowejobokidentycznejzkrólem.
Sofia przeniosła spojrzenie na resztę cmentarza i zobaczyła ten sam wzorzec na
każdym wzgórzu i w każdej dolinie. Zawszanie spoczywali pod podwójnymi
nagrobkami – chłopak i dziewczyna, mąż i żona, książę i księżniczka, razem w życiu
iwśmierci.Nigdziarzebylichowanisamotnie.
DługoiZawszeSzczęśliwie.Rajwedwoje.
NigdyWięcej.Rajwsamotności.
Sofiazamarła.ZnałajużodpowiedźnazagadkęDyrektoraAkademii.
– Może powinniśmy poszukać w Nekrodolinie – westchnął Juba. – Chodźcie ze
mną…
–Kryjmnie–szepnęłaSofiadoDot.
Dotodwróciłasię.
–Gdziety…czekaj!Jesteśmy…
AleSofiajużbiegłapomiędzyodległyminagrobkamiwprostdoKwietnejKolei.
–Wparze–nadąsałasięDot.
Chwilę później w Błękitnym Lesie pięć stymfów podniosło głowy znad zdechłej
kozyizobaczyłoSofiętrzymającąjajo.
–Próbujemyjeszczeraz?
Miałam to od początku przed oczami – myślała Agata, wpatrując się w ścianę.
Broń, która uczyniła Dobro niezwyciężonym w walce ze Złem. Coś, czego złoczyńca
nigdyniedostanie,aksiężniczkaniemożebeztegożyć.Zadanie,któresprawi,żeona
iSofiawrócądodomu.
JeśliSofiajeszczeżyje.
Agatapoczuła,żeogarniająkolejnafalapoczuciabezsilnościizłychprzeczuć.Nie
mogłatakpoprostusiedzieć,podczasgdySofiajesttorturowana…
Na zewnątrz rozległ się wrzask. Agata odwróciła się i zobaczyła wpadającą przez
oknoSofięzrzuconąprzezstymfa.
–Miłość–wysapałaSofia.
–Żyjesz!Aletwojewłosy!–jęknęłaAgata.
–Miłośćtocoś,czegozłoczyńcanigdyniedostanie,alebohaterkaniemożebeztego
żyć.
–Alecoonici…czyty…
–Mamracjęczynie?!
Agatazrozumiała,żeprzyjaciółkaniezamierzamówićoSaliUdręki.
–Prawie.–Wskazałamalowidłonaścianieprzedstawiającebohaterówibohaterki
zustamizłączonymiwkulminacyjnympocałunku.
–Pocałunekprawdziwejmiłości–westchnęłaSofia.
–Jeślitwojaprawdziwamiłośćciępocałuje,toznaczy,żeniemożeszbyćczarnym
charakterem–powiedziałaAgata.
–Ajeśliniezdołaszznaleźćmiłości,niemożeszbyćksiężniczką–dodałaSofia.
– I wrócimy do domu. – Agata przełknęła. – Po mojej stronie warunek jest
spełniony.Wtwoimprzypadkutoniebędzietakieproste.
–Dajspokój,mogęsprawić,żedowolnyztychodrażającychnigdziarzysięwemnie
zakocha.Dajmitylkopięćminut,pustyschoweknamiotłyi…
– On jest tylko jeden, Sofio – przerwała jej Agata drżącym głosem. – Każdy
zawszaninmatylkojednąprawdziwąmiłość.
Sofiaspojrzałajejwoczyiopadłanałóżko.
–Tedros.
Agata niechętnie skinęła głową. Droga do domu zależała od jednego człowieka,
którymógłwszystkozrujnować.
–Tedrosmusi…mniepocałować?–zapytałaSofia,patrzącwprzestrzeń.
– I nie może zostać w tym celu oszukany, zmuszony ani otumaniony. Musi tego
chcieć.
–Alejak?Onuważa,żejestemczarnymcharakterem!Onmnienienawidzi!Aga,on
jestsynemkróla.Onjestpiękny,doskonały,apopatrznamnie…–Pociągnęłasięza
ostrzyżonewłosyiwiszącąwstrzępachtunikę.–Jajestem…jestem…
–Nadaljesteśksiężniczką.
Sofiapopatrzyłananią.
–Ijedynymsposobem,żebyśmymogływrócićdodomu–dodałaAgata,zmuszając
siędouśmiechu.–Więcmusimysprawić,żebydoszłodotegopocałunku.
–My?–zapytałaSofia.
–My–wykrztusiłaAgata.
Sofiauściskałająmocno.
–Wrócimydodomu,Aga.
AlewtulonawjejramionaAgatawyczułacośjeszcze.Coś,copodpowiedziałojej,
żeSalaUdrękiodebrałajejprzyjaciółcewięcejniżtylkowłosy.Agatazdusiłaswoje
wątpliwościimocniejprzycisnęłaSofię.
–Jedenpocałunekibędziepowszystkim.
Podczas gdy one obejmowały się w jednej wieży, w drugiej Dyrektor Akademii
patrzył, jak Baśniarz kończy imponującą ilustrację przedstawiającą dwie przytulone
dziewczynki.Piórododałopodspodemozdobnympismemostatniezdaniezamykające
rozdział:
Alekażdypocałunekmaswojącenę.
I
lekroć Tedros znajdował się pod presją, zaczynał ćwiczyć. To, że o szóstej rano
pociłsięwSaliUrody,rzucającmłotami,podnosząchantleirobiąckolejneokrążenia
wbasenie,oznaczało,żemawieledoprzemyślenia.Nicdziwnego–wnocypodjego
drzwizostałowsuniętezaproszenienaOśnieżonyBal.
Wspinając się po linach zrobionych ze splecionych w warkocze jasnych włosów,
przeklinał to, że będzie musiał spędzić Gwiazdkę na balu. Dlaczego wszystko, co
ważnedlazawszan,musiałosiękręcićwokółmęczącychformalnychprzyjęć?Problem
zbalamipolegałnatym,żetylkochłopcymusielisięnapracować.Dziewczętamogły
flirtować, intrygować i marzyć, ile tylko chciały, ale ostatecznie to chłopiec musiał
dokonaćwyboruimiećnadzieję,żeonasięzgodzi.Tedrosniemusiałsięmartwićoto,
czy dziewczyna przyjmie jego zaproszenie. Martwił się tym, że nie było żadnej
dziewczyny,którątaknaprawdęmiałbyochotęzaprosić.
Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy w ogóle lubił jakąś pannę. A jednak zawsze
któraś chodziła za nim krok w krok, utrzymując, że jest jego dziewczyną. To się
powtarzałozakażdymrazem.Przysięgałsobie,żemachnierękąnadziewczyny,potem
zauważał,żejednazwracapowszechnąuwagę,postanawiałudowodnić,żemógłbyją
zdobyć, i przekonywał się, że ma do czynienia z pustogłową łowczynią książąt, która
oddawnamiałagonaoku.KlątwaBeatrycze.Nie,istniałanatolepszanazwa.
KlątwaGinewry.
Tedros miał zaledwie dziewięć lat, gdy jego matka, Ginewra, uciekła z rycerzem
Lancelotem, zostawiając go samego z ojcem. Słyszał potem szepty, że znalazła
prawdziwą miłość. Ale co z tymi wszystkimi chwilami, gdy mówiła jego ojcu, że go
kocha?KiedymówiłatosamemuTedrosowi?Któramiłośćbyłaprawdziwa?
NocponocyTedrosobserwował,jakojcieccorazgłębiejpogrążasięwrozpaczy
i alkoholu. Śmierć przyszła po niego w niespełna rok. Na łożu śmierci król Artur
ścisnąłdłonieswojegosyna.
– Lud będzie potrzebował królowej, Tedrosie. Nie popełnij mojego błędu. Znajdź
dziewczynę,którajestnaprawdęDobra.
Tedros wspinał się coraz wyżej po złotych warkoczach, aż na napiętych mięśniach
pojawiłysięsznuryżył.
Niepopełnijmojegobłędu.
Ręka mu się ześlizgnęła i spadł na miękką matę. Z zaczerwienionymi policzkami
patrzyłnazłośliwiekuszącekaskadywłosów.
Wszystkie dziewczęta były pomyłkami. Ginewrami niezdolnymi do odróżnienia
miłościodnicnieznaczącychpocałunków.
PlamydziennegoświatłapadłynapoduszkęAgaty.PoruszyłasięizobaczyłaSofię
skulonąnadawnymłóżkuReny.
–Cotytujeszczerobisz?Jeśliwilkicięzłapią,znowutrafiszdoSaliUdręki!Poza
tympowinnaśbyćusiebieipisaćanonimowypoematmiłosnydoTedr…
–Niepowiedziałaśmiobalu.
Sofia podniosła lśniące zaproszenie w kształcie śniegowego płatka, na którym
perłoweliteryukładałysięwimięAgaty.
–Och,kogoobchodzitengłupibal?–jęknęłaAgata.–Dawnojużnastuniebędzie.
Pamiętaj,żebywtympoemacienapisaćotym,jakionjest.Ojegohonorze,męstwie,
od…
Sofiazajmowałasięwąchaniemzaproszenia.
–Sofia,posłuchajmnie!Imbliżejbalu,tymbardziejTedrosbędzieszukałpartnerki!
Im bardziej będzie szukał partnerki, tym bardziej zakocha się w kimś innym! Im
bardziejzakochasięwkimśinnym,tymbardziejzostawinasnapewnąśmierć!Jasne?
–Alejachcęznimiść.
–NIEZOSTAŁAŚZAPROSZONA!
Sofiawydęławargi.
–Sofia,Tedrosmusiciępocałowaćteraz!Inaczejnigdyniewrócimydodomu!
–Ciekawe,czyoniwogólesprawdzajątezaproszeniaprzywejściunabal?
Agatawyrwałazjejrąkkartonik.
–Ależzemnieidiotka.Wydawałomisię,żechceszprzeżyć!
–Aleniemogęopuścićbalu!
Agatapopchnęłajądodrzwi.
–PrzejdźLeśnymTunelem…
–Marmurowasala,lśniącesukniebalowe,walcpodgwiazdami…
–Gdybyzłapałcięjakiświlk,powiedz,żezabłądziłaś…
–Bal,Aga!Toprawdziwybal!
Agatawyrzuciłająkopniakiemzadrzwi.Sofiawykrzywiłasięnapożegnanie.
–Mojewspółlokatorkimipomogą.Toprawdziweprzyjaciółki.
Powiedziawszyto,zatrzasnęładrzwiprzednosemzszokowanejAgaty.
Dziesięć minut później Hester tupnęła, omal nie rozdeptując na śmierć szczura
Anadil.
– POMOC?! CHCESZ, ŻEBYM POMOGŁA NIGDZIARCE POCAŁOWAĆ
ZAWSZANINA?PRĘDZEJWETKNĘGŁOWĘWKOŃSKI…
– Sofio, żaden czarny charakter nie znalazł nigdy miłości – wtrąciła Anadil
z nadzieją, że rozsądek zdoła ocalić jej szczury. – Samo jej szukanie oznacza, że
zdradzaszwłasnąduszę…
– Chcecie, żebym wróciła do domu? – warknęła Sofia, otrzepując się z liści
pozostałych po przejściu przez tunel. – W takim razie rzućcie urok na Tedrosa, żeby
zaprosiłmnienabal.
–NABAL!!!–zaskrzeczałaHester.–SKĄDTYWOGÓLEWIESZOBALU?!
–Czarnycharakternabalu?–zapytałaDot.
–Czarnycharaktertańczącywalca–prychnęłaAnadil.
–Czarnycharakterdygający–dodałaHesteriwszystkietrzyzaczęłysięzwijaćze
śmiechu.
–Zamierzamiśćnatenbal!–fuknęłaSofia.
–PrzedstawiamypaństwuWiedźmęzLasuzaŚwiatem–rechotałaHesterprzezłzy.
Wporzeobiadowejniebyłojejjużdośmiechu.
Najpierw Sofia spóźniła się dwadzieścia minut na lekcję, starała się bowiem coś
poradzićnaobciętewłosy.Próbowałajezasłonićberetami,kokardamiigrzebieniami,
ażwkońcuzdecydowałasięnawianekzestokrotek.
– Nie takie brzydkie – westchnęła, nim weszła na lekcję pielęgnacji brzydoty
i zobaczyła, jak pozostali uczniowie posiwiają sobie włosy dzięki eliksirowi ze
skrzydełnietoperza.Nadjejgłowąnieoczekiwanieeksplodowało„1”.
– Ależ to brzydkie! – rozpromienił się profesor Manley, wlepiając wzrok w jej
włosy.–Twojanajwiększaozdobazniknęła.
Wychodząc z sali, Sofia chlipała. Nagle jednak usłyszała wrzask Hester. Na
korytarzu Albemarel, pilny dzięcioł okularnik, wykuwał imię Sofii tuż pod imieniem
HesternaliścienajlepszychuczniówZła.
–Jednomałezaklęciemiłosne,Hester–przypomniałajejsłodkoSofia.–Apotem
zniknęnazawsze.
Wściekła Hester odmaszerowała, powtarzając sobie, że nigdziarze całujący się
zzawszanamitocoś,czegoniebędziepopierać,niezależnieodokoliczności.
Na początku lekcji klątw lady Lasso weszła do lodowej komnaty z zębami
zaciśniętymibardziejniżzwykle.
–Dzisiajniedasięjużznaleźćporządnychkatów–mruknęła.
–Oczymonamówi?–zapytałaszeptemSofia.
–Bestiagdzieśzniknął!–odparłacichoDot.
SiedzącazaniąSofiapoczuła,żeogarniająjąmdłości.
PrzepytującaklasęzesnówonemezisladyLessowściekałasięikrytykowałakażdą
błędnąodpowiedź.
–Alejamyślałam,żesnyonemezisznaczą,żebędziesięGłównymZłym–zaczęła
Hester.
–Nie,tykretynko!Tylkojeślimaszsymptomy!Senonemezisnicnieznaczy,jeśli
nie ma symptomów – odparła lady Lesso. – Dot, jaki smak w ustach pozostawia
pierwszysenonemezis?
–Zależnyodtego,cojadłamprzedspaniem?
–Krwi,idiotko!–LadyLessoprzesunęłapaznokciamipolodowejścianie.–Och,
cojabymdała,żebyzobaczyćwtejszkoleprawdziwyczarnycharakter.Prawdziwego
złoczyńcę,którybyłbyzdolnydoprowadzićDobrodopłaczu,anietegnidynawozowe.
Gdy przyszła na nią kolej, Sofia spodziewała się najgorszych wyzwisk, ale lady
Lasso dała jej brodawkę za całkowicie nieprawidłową odpowiedź i w przejściu
pogładziłająpoostrzyżonychwłosach.
–Dlaczegoonajestdlaciebietakamiła?–syknęłaztyłuHester.
Sofiamogłabyzapytaćotosamo,aleodwróciłasięzuśmiechem.
–Ponieważjestemprzyszłymkapitanemklasy.Toznaczy,oiletutajzostanę.
Hesterwyglądałatak,jakbymiałaochotęskręcićjejkark.
–Zaklęciamiłosnetośmieci,aniezłeuczynki.Oneniedziałają.
–Jestempewna,żeudacisięznaleźćtakie,którepodziała–powiedziałaSofia.
–Ostrzegamcię,tosięźleskończy.
– Hmm… A co powiesz na surfinie w każdym pokoju? – zastanowiła się Sofia. –
Myślę,żetobędziemójpierwszywniosek,gdyjużzostanękapitanemklasy.
WieczoremHesternapisaładokrewnychzpytaniemozaklęciamiłosne.
– To zaraźliwe – jęknęła Agata, gdy wszystkie zawszanki skupiły się na polanie
w grupki, pokazując sobie nawzajem zaproszenia. Każdy płatek śniegu miał inny
kształt. Kawałek dalej Tedros grał w kulki i ignorował je całkowicie. – Każde
ćwiczeniemajakiśzwiązekzurodąnabalu,etykietąbalową,wejściemnabal,historią
balów…
Sofia nie słuchała. Trzymając wiaderko ze świńskimi raciczkami, wpatrywała się
tęskniewzawszanki.
–Nie–powiedziałaznaciskiemAgata.
–Agdybymniezaprosił?
–Sofia,onmaciępocałowaćjaknajszybciej!Aniezabieraćnajakiśgłupibal!
– Daj spokój, Aga, nie wiesz, jak jest w baśniach? Jeśli zabierze mnie na bal, to
wtedymniepocałuje!TakjakKopciuszkaopółnocy!Pocałunkizawszemająmiejsce
nabalu!Dotegoczasuwłosymiodrosną,naprawięjakośpantofelkii…nonie,suknia!
Mogłabyś ukraść trochę szarmezy od którejś z dziewczyn? I jeszcze krepdeszynu. A,
i tiul! Całe mnóstwo tiulu! Najlepiej różowego, chociaż mogę go ufarbować… Ale
z drugiej strony farbowany tiul nigdy nie wygląda odpowiednio. Może w takim razie
powinnyśmyzostaćprzyszyfonie.Znacznieprostszywużyciu.
Agatazamrugałatylko,ponieważodebrałojejmowę.
–Maszrację,powinnamnajpierwgozapytać.–Sofiazerwałasięzmiejsca.–Nie
marszcz brwi, złociutka. To będzie bułka z masłem. Zobaczysz! Księżniczka Sofia na
balu!
–Cotyzamierzasz…WSZYSTKOPOPSUJESZ…
Ale Sofia już pobiegła w podskokach na stronę zawszan, usiadła koło Tedrosa
iwyciągnęładoniegowiaderko.
–Cześć,przystojniaku.Maszmożeochotęna…raciczki?
TedrosspudłowałitrafiłkulkąwokoChaddicka.Nacałejpolaniezapadłacisza.
ChłopiecpopatrzyłnaSofię.
–Twojaprzyjaciółkacięwoła.
SofiaspojrzałanamachającąnaniąAgatę.
–Jestnamniezła–westchnęła.–Maszrację,Tedrosie.Jesteśmyzablisko.Właśnie
dlategowczorajmusiałamwyjśćwpołowielekcji.Żebypowiedziećjej,żenajwyższy
czas,żebymznalazłaDobrychprzyjaciół.
–Dotmówiła,żeposzłaś,bosiępochorowałaś.
Sofiazakasłała.
–Nocóż,lekkosiępodziębiłam…
–Powiedziała,żemaszbiegunkę.
–Biegun…–Sofiaprzełknęłaślinę.–ZnaszDot.Wieczniecośzmyśla.
–Niewydałamisiętypemkłamczuchy.
–Och,onawieczniekłamie.Żebyzwrócićnasiebieuwagę.Nowiesz,dlatego,że
jest…
Tedrosuniósłbrwi.
–Żejest…?
–Tłusta.
–Rozumiem.–Tedrosułożyłkulki.–Tozabawne,nie?Wczołgiwałasiędopustych
grobów i starała się zjeść dość robaków za was dwie, żebyś nie oblała ćwiczenia.
Powiedziała,żejesteśjejnajlepsząprzyjaciółką.
– Naprawdę? – Sofia zauważyła, że Dot do niej macha. – To przygnębiające. –
Odwróciła się do Tedrosa, szykującego się do strzału kulką. – Pamiętasz nasze
pierwsze spotkanie, Tedrosie? To było w Błękitnym Lesie. Nic, co wydarzyło się
później, nie miało znaczenia. Ani to, że mnie uderzyłeś, ani to, że nazwałeś mnie
nigdziarką, ani to, że wylądowałeś w kupie. Liczyło się tylko to, co poczułeś od
pierwszegowejrzenia.Chciałeśmnieuratować,Tedrosie.Iotojestem.
Złożyłaręce.
–Czekam,kiedytylkobędzieszgotów.
Tedrospodniósłgłowę,żebynaniąspojrzeć.
–Naco?
–Żebyzaprosićmnienabal–oznajmiłazuśmiechemSofia.
Twarzksięcianiezmieniłasię.
– Wiem, że to troszeczkę za wcześnie, ale dziewczyna musi umieć planować –
naciskałaSofia.
Beatryczewepchnęłasiępomiędzynich.
–Tuniemamiejscadlanigdziarzy.
– Co? Tu jest mnóstwo miejsca – parsknęła Sofia, ale w tym momencie Rena ją
popchnęła, a potem to samo zrobiło sześć innych dziewczynek i Sofia została
całkowiciewyrzuconapozaichkrąg.SpojrzałanaTedrosa,przekonana,żestaniewjej
obronie.
–Możeszsięodsunąć?–poprosił,nieodrywającwzrokuodkulek.–Zasłaniaszmi.
Agatauśmiechnęłasięzłośliwie,widzącSofięmaszerującąwjejstronę.
–Bułkazmasłem,co?
Sofiawyminęłają.
–Przydacisięlekcjapokory!–krzyknęłazaniąAgata.
–Toprzeztewłosy–chlipnęłaSofia.
–Tuniechodziowłosy!–tłumaczyłaAgata,przechodzącrazemzniąprzezbramę
do Błękitnego Lasu. – Musisz najpierw sprawić, żeby cię polubił! Inaczej nigdy nie
wrócimydodomu.
–Topowinnabyćmiłośćodpierwszegowejrzenia.Taktosiędziejewbaśniach!
–CzasnaplanB.
–Zdrugiejstrony,niepowiedział„nie”–przypomniałaznadziejąSofia.–Możenie
poszłomiażtakźle.
Dotpodbiegładoniej.
–Wszyscymówią,żenazwałaśTedrosakłamcą,rzuciłaśmukupąwtwarzilizałaś
mustopy!
SofiaspojrzałanaAgatę.
–JakijestplanB?
Dołączyłydoresztyleśnejgrupyizobaczyłyosiemszklanychtrumienułożonychna
turkusowejtrawie.
– Co tydzień będziemy powtarzać ćwiczenie polegające na odróżnianiu Dobra od
Zła, ponieważ to kluczowa umiejętność, jaką musicie zdobyć przed wejściem do
Puszczy – oznajmił Juba. – Dzisiaj przetestujemy zawszan. Biorąc pod uwagę waszą
fascynacjęwczorajszymipochówkami,pomyślałem,żebędzieciemoglispróbowaćich
nawłasnejskórze.
Następnie polecił zawszankom i nigdziarkom wejść do otwartych trumien
i machnięciem laski zamienił całą ósemkę w identyczne ciemnowłose księżniczki
oszerokichbiodrach,okrągłychpośladkachiwydatnychwargach.
–Jestemotyła–jęknęłaSofia.
– Posłuchaj, to twoja szansa – powiedziała Agata, przypominając sobie słowa
księżniczkiUmy.–JeśliwsercunaprawdężyczyszsobieTedrosa,togoprzyciągniesz
dociebie!Będziewiedział,żejesteśjegoprawdziwąmiłością!
–AleBeatryczeteżbędziegosobieżyczyła!
– Musisz go sobie życzyć bardziej! Skoncentruj się na tym, co w nim kochasz!
Skoncentrujsięnatym,cosprawia,żejesttwój!
Jubazatrzasnąłszklanewiekaiwymieszałosiemtrumien.
– A teraz przyjrzyjcie się uważnie tym pannom i szukajcie w nich oznak Dobra –
powiedział chłopcom. – Gdy będziecie mieć pewność, że znaleźliście zawszankę,
ucałujciejejdłoń,awtedywrócidowłasnejpostaci!
Chłopcyostrożniepodeszlidotrumien.
–Myteżchcemyspróbować.
JubaznamysłemspojrzałnaHortaipozostałychnigdziarzy.
– Hmmm, jak sądzę, to powinno dać naszym dziewczętom motywację do
właściwegozachowania–powiedział.
Osiem pulchnych księżniczek zesztywniało w swoich trumnach, gdy Dobrzy i Źli
chłopcy chodzili wokół nich. Hort ukradkiem podszedł do błękitnego krzaczka mięty,
przeskoczyłnadposilającymsięskunksemizerwałkilkalistków.Zauważył,żeRavan
naniegopatrzy.
–Noco?Lubięsięczućświeżo–powiedział,żującmiętę.
–Pospieszciesięiwybierajcie!–warknąłJuba.
LeżącawtrumnieAgatażyczyłasobie,żebyTedrosspojrzałgłębokowserceSofii
izobaczył,jakajestnaprawdę…
Leżąca w trumnie Sofia zamknęła oczy i myślała o wszystkim, co kocha w swoim
księciu…
Tymczasem Tedros nie chciał żadnej z tych dziewcząt. Ale gdy miał właśnie zdać
sięnalosszczęścia,poczuł,żejegowzrokprzyciągatrzeciatrumna.Cośgociągnęło
do tej dziewicy, chociaż wyglądała identycznie jak pozostałe. Jakieś ciepło, blask,
iskraenergiipulsującapomiędzynimi.Tak,cośwtymbyło.Coś,czegowcześniejnie
zauważył.Jednaztychdziewczątbyłakimświęcej,niżsięwydawała…
–Czasminął!–oznajmiłJuba.
Agata usłyszała wrzask mrożący krew w żyłach i odwróciła się szybko do Sofii,
znowuwewłasnejpostaci,zustamiprzyciśniętymidoustHorta.
Hortwypuściłją.
– A, to miała być dłoń. Ups. – Zjadł jeszcze jeden listek mięty. – Możemy
spróbowaćjeszczeraz?
– Ty małpoludzie!!! – Sofia kopnęła go tak, że wleciał w krzak mięty, prosto na
skunksa,któryuniósłogoniprysnąłmuwoczy.
Hortzataczałsię,potykającsięotrumny.
– Oślepłem! Oślepłem! – powtarzał, aż znowu wpadł na Sofię i wleciał do jej
trumny, która zatrzasnęła się, zamykając uperfumowanego przez skunksa chłopaka
razemzSofią.Dziewczynkazobrzydzeniemtłukławszkło,alepokrywaanidrgnęła.
–Zasadanumerpięć.Nigdziarzeniezawracająsobiegłowymiłością–powiedział
zrzędliwie Juba. – To stosowna kara. No dobrze, chłopcy, zobaczmy, kogo
wybraliście.
Agatausłyszała,żejejtrumnasięotwieraizobaczyłaTedrosaunoszącegojejpełną
dłońdoswoichmiękkichust.Zaskoczonakopnęłagowpierśtak,żechłopiecpoleciał
do tyłu, uderzył głową w wieko trumny i upadł zamroczony. Zawszanie stłoczyli się
wokółniego,aksiężniczkiklonywyskoczyłyztrumien,żebypomóc,podczasgdyJuba
wyczarował bryłę lodu na głowę księcia. W ogólnym zamieszaniu Agata wyślizgnęła
sięzeswojejtrumnyischowałasięwtrumnieobok.
Tedroswstałchwiejnie,niezamierzającwypuścićksiężniczki.
Jubaskrzywiłsię.
–Możepowinieneśposiedzieć…
–Chcędokończyć.
Juba z westchnieniem skinął głową klonom, które wróciły do trumien i zamknęły
oczy.
Tedros pamiętał, że to była trzecia trumna. Uniósł ozdobione klejnotami szklane
wieko i bez wahania ucałował dłoń dziewicy. Księżniczka przemieniła się
wuśmiechniętątriumfalnieBeatrycze,aTedroswypuściłjejdłońjakgorącykartofel.
WtrumnieobokAgataodetchnęłazulgą.
W oddali zawyły wilki. Gdy grupa wracała z Jubą do szkoły, Agata została, żeby
zaczekaćnaSofię.
–Chodź,Agato–zawołałJuba.–Sofiamusisamazrozumiećtęnauczkę.
Agata obejrzała się i zobaczyła Sofię uwięzioną z Hortem, zatykającą nos,
wrzeszczącą i kopiącą szkło. Może gnom miał rację. Jutro jej przyjaciółka będzie
gotowająwysłuchać.
–Przeżyjeto–mruknęła,idączapozostałymi.–TotylkoHort.
AletonieHortbyłproblemem.
Problemembyłoto,żeSofiawidziała,jakAgatazmieniatrumnę.
S
tarającsięosłonićprzedulewą,AgatazaczepiłaHesterstojącąwkolejcenigdziarzy
poobiad.
–GdzieSofia?
– Nie chce wyjść z pokoju. Nie była na żadnej lekcji – odparła Hester; wilk
tymczasem wrzucił jej do wiaderka mięso z niespodzianką. – Najwyraźniej dzielenie
trumnyzHortemodbierawolędożycia.
AgataweszłanapokrytykałużamiMostPołowiczny,ajejodbicieczekałojużnanią,
jeszczebardziejponureiwymizerowaneniżpoprzednio.
–MuszęsięzobaczyćzSofią–powiedziała,unikająckontaktuwzrokowegozsamą
sobą.
–Tojużdrugiraz,jakpopatrzyłnaciebiewtakisposób.
–Co?Ktopopatrzyłnamniedrugiraz?
–Tedros.
–Cóż,Sofianiezamierzamniesłuchać.
–Cóż,możeSofianiejestwtakimrazieprawdziwąmiłościąTedrosa?
– Musi być – odparła Agata nagle zaniepokojona. – To nie może być nikt inny.
Dziękitemumamywrócićdodomu!Ktobytomógłbyć?Beatrycze?Rena?Mili…
–Ty.
Agatapodniosłagłowę.Jejodbicieuśmiechałosięodrażająco.
Dziewczynkazpowrotemutkwiławzrokwmokrychbuciorach.
–Tonaprawdęnajgłupszarzecz,jakąkiedykolwieksłyszałam.Popierwsze,miłość
tocoś,cowymyślonowbaśniach,żebyzająćczymśdziewczęta.Podrugie,nieznoszę
Tedrosa. Po trzecie, on mnie uważa za złą wiedźmę, co, biorąc pod uwagę moje
niedawnezachowanie,możebyćprawdą.Aterazprzepuśćmnie.
Jejodbicieprzestałosięuśmiechać.
–Myślisz,żejesteśmywiedźmą?
Agataspiorunowałasamąsiebiewzrokiem.
– Chcemy sprawić, żeby nasza przyjaciółka zdobyła serce swojej prawdziwej
miłościtylkopoto,byśmymogłyjązabraćodniego.
Odbicienatychmiastzbrzydło.
–Stanowczozła–powiedziałoizniknęło.
Drzwi do pokoju 66 nie były zamknięte. Agata znalazła Sofię skuloną pod
przypaloną,obszarpanąkołdrą.
–Widziałam!–syknęłaSofia.–Widziałam,żetociebiewybrał!Jatusięmartwię
zpowoduBeatrycze,atotyjesteśpodstępnym,zdradzieckimszpiclem!
– Słuchaj, nie mam pojęcia, dlaczego Tedros ciągle mnie wybiera – powiedziała
Agata,wyciskajączmoczonewłosy.
Sofianadalświdrowałająwzrokiem.
–Chciałam,żebyciebiewybrał,tyidiotko!–krzyknęłaAgata.–Chciałam,żebyśmy
wróciłydodomu!
Sofia przez dłuższą chwilę przyglądała się jej badawczo, potem z westchnieniem
odwróciłasiędookna.
–Niemaszpojęcia,jakietouczucie.Nadalwszędzieczujęjegozapach.Wypełnia
mi cały nos. Dali mu własny pokój, dopóki ten smród nie osłabnie. Ale kto może
powiedzieć,gdziekończysięskunks,azaczynaHort?
SofiawzdrygnęłasięiodwróciłazpowrotemdoAgaty.
–Zrobiłamwszystkotak,jakpowiedziałaś.Skoncentrowałamsięnawszystkimtym,
cokochamwTedrosie:jegoskórze,jegooczach,jegokościachpoliczkowych…
–Sofio,tojestjegowygląd!Tedrosniepoczujepokrewieństwadusz,jeślipodoba
cisiętylkodlatego,żejestprzystojny.Czymsięodróżniaszodinnychdziewczyn?
Sofiazmarszczyłabrwi.
–Niechciałammyślećojegokoronieaniomajątku.Tobyłobypłytkie.
–Pomyślotym,kimonjest!Ojegocharakterze!Jegowartościach!Otym,jakijest
wgłębiserca!
–Wybacz,alejanaprawdęwiem,jaksprawić,żebychłopiecsięwemniezakochał
– prychnęła Sofia, wyganiając ją na korytarz. – Po prostu przestań wszystko psuć
ipozwól,żebymzajęłasiętymposwojemu.
„Po swojemu” w wykonaniu Sofii najwyraźniej oznaczało upokarzanie się przy
każdejokazji.
Następnego dnia podczas obiadu usiłowała przysunąć się do Tedrosa czekającego
w kolejce zawszan, ale jego koledzy stłoczyli się wokół niej, demonstracyjnie żując
niebieskielistkimięty.Potemstarałasięzostaćznimsamnasampodczasprzetrwania
wbaśniach,aleBeatryczetrzymałasięgojakrzep,przykażdejokazjiprzypominając
mu,żetojejtrumnęwybrał.
– Tedrosie, czy mogę z tobą porozmawiać? – wypaliła w końcu zniecierpliwiona
Sofia.
–Dlaczegomiałbyrozmawiaćztobą?–zapytałaBeatrycze.
–Ponieważsięprzyjaźnimy,tynatrętnykomarze!
– Przyjaźnimy?! – rozzłościł się Tedros. – Widziałem, jak traktujesz swoich
przyjaciół. Wykorzystujesz ich. Zdradzasz. Nazywasz tłustymi. Nazywasz kłamcami.
Dziękujęzapropozycję,alenieskorzystam.
– Atak. Zdrada. Kłamstwo. Wygląda na to, że ktoś z naszych nigdziarzy wreszcie
nauczyłsięwykorzystywaćzasady!–rozpromieniłsięJuba.
SofiasięgnęłapokawałekczekoladyDot.
–Znajdziemycijakieśzaklęciemiłosne–obiecałaDot.
–Dzięki,Dot–chlipnęłaSofiazpełnymiustami.–Tojestprzepyszne.
–Szczurzebobki.Wychodząznichnajlepszetrufle.
Sofiazadławiłasię.
–Awłaśnie,kogonazywałaśtłustym?
Potem było jeszcze gorzej. Trwające tydzień ćwiczenie ze szkolenia sługusów
i komunikacji ze zwierzętami polegało na tym, że wszystkim uczniom obu szkół
przydzielononajróżniejszeistotyizwierzętajakotowarzyszy,którychmieliobowiązek
wszędzie ze sobą zabierać. Początkowo zapanował powszechny chaos: trolle
wyrzucały nigdziarzy przez okna, rozbrykane satyry kradły koszyki obiadowe, małe
smoczki podpalały ławki, a najrozmaitsze zwierzęta zostawiały na korytarzach
AkademiiDobraistnehałdyodchodów.
– To tradycja. Działanie mające na celu zbliżenie szkół – wyjaśniła zawszanom
profesorDovey,niezdejmującznosaklamerkidobielizny.–Jakkolwiekniepotrzebne
inieprzemyślanebyniebyło.
Kastor wykrzywił się na widok nigdziarzy, którzy wycofali się do dzwonnicy,
obleganiprzezswoichsługusów.
–
JAK
TYLKO
WYCIĄGNIECIE
WŁASNE
GŁOWY
Z
ZADKÓW,
ZROZUMIECIE,KTOTUMARZĄDZIĆ!
Rzeczywiście, trzy dni później Hester nauczyła swojego małoletniego ogra
korzystania z nocnika i plucia na zawszan podczas obiadu, wilczarz Tedrosa kroczył
dumniezaswoimpanem,pytonAnadilzaprzyjaźniłsięzjejszczurami,apuchatybiały
króliczekBeatryczewzbudzałtakieuwielbienie,żenazwałagoTedzio(Tedroskopał
gozakażdymrazem,gdysięnaniegonatykał).NawetAgatazdołałanauczyćswojego
energicznegostrusia,jakkraśćsłodycze,unikajączłapaniaprzeznauczycieli.
Sofia dostała pod opiekę pulchnego amorka z gęstą czarną czupryną, zadartym
nosem, różowymi skrzydłami i oczami zmieniającymi kolor zależnie od nastroju.
Wiedziała, że ma na imię Grimm, ponieważ już pierwszego dnia wypisał to na
wszystkich ścianach pokoju 66 jej ulubioną szminką. Drugiego dnia po raz pierwszy
zobaczył podczas obiadu Agatę i jego zielone oczy zrobiły się czerwone. Wreszcie
trzeciego dnia, gdy Juba mówił im o „zastosowaniach studni”, Grimm zaczął strzelać
złukudoAgaty,którawostatniejchwilischowałasięzaleśnąstudnią.
– ODWOŁAJ TO COŚ! – Tedros mieczem trenigowym odparowywał strzały
Grimma,którewpadałydostudni.
–Grimm!Tomojaprzyjaciółka!–krzyknęłaSofia.
Grimmzpoczuciemwinyodłożyłstrzały.
Czwartydzieńspędził,siedzącpodczaswszystkichlekcjiwkącie,zgrzytajączębami
idrapiącściany.
LadyLessoprzyjrzałamusięzzainteresowaniem.
– Wiesz, patrząc na niego, można by uznać… – Spojrzała na Sofię, ale nie
dokończyłamyśli.–Nieważne.Dajmuodrobinęmleka,tobędziebardziejposłuszny.
Mlekopodziałałopiątegodnia,aleszóstegoGrimmzacząłznowustrzelaćdoAgaty.
Sofia próbowała wszystkiego, by go spacyfikować: śpiewała mu kołysanki, dała
najlepszączekoladęDot,pozwoliłamunawetspaćwswoimłóżku,asamaprzeniosła
sięnapodłogę,alenicniemogłogopowstrzymać.
–Comamzrobić?–jęknęłaSofiadoladyLessopozakończonejlekcji.
– Niektóre sługusy dziczeją – westchnęła lady Lesso. – To ryzyko związane
zczarnymicharakterami.Alezazwyczajdziejesiętak,ponieważ…
–Ponieważ?
–O,jestempewna,żesięuspokoi.Zawszetakjest.
AlesiódmegodniaGrimmzacząłpodczasobiadulataćzaAgatą,skutecznieunikając
próbujących go schwytać uczniów i wilków, aż w końcu został poskromiony przez
demonaHester.RozwścieczonaAgatapatrzyłanaSofięzzadrzewa.
–Możekogośmuprzypominasz?–pisnęłaSofia.
AlenawetdemonHesterniebyłwstanienadłużejporadzićsobiezGrimmem,który
następnego dnia zaczął podpalać swoje strzały. Gdy jedna z nich przypiekła Agacie
ucho,dziewczynkawkońcumiałategodość.PrzypomniałasobieostatniąlekcjęJuby,
podczas obiadu zwabiła zdziczałego amorka do Błękitnego Lasu i schowała się
w kamiennej studni. Gdy Grimm zanurkował w ciemną głębię, chcąc ją odnaleźć,
walnęłagowgłowębucioremiogłuszyłatak,żestraciłprzytomność.
–Bałamsię,żeoncięzabije–chlipałaSofia,gdywspólniezawalałyotwórstudni
głazem.
–Potrafięosiebiezadbać–odparłaAgata.–Słuchaj,dobaluzostałyniecałedwa
miesiące,asprawyzTedrosemsiękomplikują.Musimyspróbowaćnowego…
–Tomójksiążę.–Sofiazesztywniała.–Samasięnimzajmę.
Agata nie próbowała z nią dyskutować. Cóż, kiedy Sofia będzie gotowa, wysłucha
jej.
Gdy uczniowie obu szkół poszli z Kastorem i Umą do Błękitnego Lasu, żeby
wypuścićtowarzyszynawolność,SofiazakradłasiędoBibliotekiWystępku.
Potrzebowałacałejsiływoli,żebyjużodprogunieuciec.Księgozbiórusytuowany
na najwyższym piętrze wieży Występek wyglądał jak całkiem zwyczajna biblioteka,
tylkotaka,przezktórąprzeszłypowódź,pożaritornado.Przerdzewiałeżelaznepółki
przekrzywiały się pod różnymi kątami, a na podłodze walały się tysiące książek.
Ściany pokrywała puszysta zielona pleśń, brązowy dywan był wilgotny i lepki,
awcałejsalipachniałodymemiskwaśniałymmlekiem.
Za stojącym w kącie biurkiem siedział oślizgły ropuch. Palił cygaro i przybijał
pieczęćnaksiążkach,którerzucałpotemnapodłogę.
–Czegoszuka?–beknął.
–Zaklęćmiłosnych–odparłaSofie,starającsięnieoddychać.
Ropuch skinieniem głowy wskazał zawilgoconą półkę w rogu. Stały na niej tylko
trzyksiążki:
Kolcebezróż:Dlaczegomiłośćtoprzekleństwo,autorstwabaronaDrakuli
Jakzniszczyćprawdziwąmiłość:podręcznikdlanigdziarzy,autorstwadr.Waltera
Bartoliego
Niezawodnezaklęciaieliksirymiłosne,autorstwaGlindyGąś
Sofia otworzyła ostatnią książkę i przejrzała listę zaklęć. Wreszcie znalazła
„Zaklęcie53:Uroknaserceprawdziwejmiłości”.
Wyrwałakartkęiwybiegła,zanimzdążyłazemdlećodsmrodu.
PodczasobiaduDot,HesteriAnadilpochyliłysięnadprzepisem.
– Gdy tylko chłopiec znajdzie się pod działaniem tego zaklęcia, natychmiast
zakocha się w tobie i zrobi wszystko, czego zapragniesz – przeczytała Anadil. –
Sprawdza się szczególnie w przypadku wyłudzania oświadczyn lub zaproszenia na
bal.
– Wystarczy zrobić kulę z przepisanego eliksiru i strzelić nią w serce swojej
prawdziwejmiłości!–czytałapodekscytowanaSofia.
–Toniepodziała–marudziłaHester.
–Jesteśpoprostuzła,bojatoznalazłam.
Hesterwyciągnęłaztorbystoslistów.
– Kochana Hester, nie znam żadnych działających zaklęć miłosnych… Kochana
Hester,zaklęciamiłosnesąskrajniezawodne…KochanaHester,zaklęciamiłosnesą
niebezpieczne.Jeśliużyjeszniewłaściwego,możesznazawszeskrzywićkomuś…
–Tomabyć„niezawodne”–przypomniałaDot.
–Iktotomówi?GlindaGĄŚ?
–Moimzdaniemwartospróbować,jeślidziękitemuniebędziemyjużmusiałygadać
o balach i pocałunkach – powiedziała Anadil, nie odrywając czerwonych oczu od
przepisu. – Serce nietoperza, magnetyt, kość kota… To wszystko standardowe
składniki.O,alepotrzebujemykropli„zapachu”Tedrosa.
– Jak mamy to zdobyć? – zapytała Dot. – Jeśli nigdziarz podejdzie do zawszanina,
natychmiastrzucąsięnaniegowilki.Musiałbytozrobićktośzzawszan.
WtymmomencieusiadłaoboknichAgatawróżowejsukience.
–Comnieominęło?
Sofiazdążyłapowiedziećmożezpięćsłów,ajużAgatająskarciła:
–Nie!Żadnychzaklęć.Żadnychuroków.Żadnychsztuczek!Tomusibyćprawdziwa
miłość!
– Ale popatrz tylko! – Sofia podniosła stronę z ilustracją przedstawiającą księcia
i księżniczkę całujących się na balu. Podpis brzmiał: JEDYNY AUTENTYCZNY
SUBSTYTUTPRAWDZIWEJMIŁOŚCI!
AgatazgniotłakartkęiwrzuciłajądowiaderkaSofii.
–Niechcęotymwięcejsłyszeć.
ResztęprzerwyobiadowejSofiaspędziła,skubiącwmilczeniukawałeksera.
Dwa dni później, w środku nocy Hester poczuła szturchnięcie. Otworzyła oczy
izobaczyłaSofięstojącąnadjejłóżkiemiwąchającągranatowykrawatzezłotąliterą
T.
–Pachnieniebiańsko.Jestempewna,żetowystarczy.
PrzezmomentHesternicnierozumiała,potemjejpoliczkinabrzmiały,jakbymiała
eksplodować.
–AcopowiesznaChórZłoczyńców?–zapytałaSofia.–Myślę,żetobędziemój
drugiwniosek,jakzostanękapitanem.
Hester nie spała już do rana, tylko mieszała składniki. W starej porcelanowej
miseczce swojej matki przyrządziła z nich pienisty różowy wywar, wydestylowała
eliksir miłosny w postaci lśniącego gazu i nad ogniem kominka wpuściła ten gaz do
kuliwkształcieserca.
– Miejmy tylko nadzieję, że nie umrze od tego – warknęła, podając wreszcie kulę
Sofii.
Sofia przez dwa dni ćwiczyła strzelanie do celu, zanim uznała, że jest już gotowa.
Zaczekaładoprzetrwaniawbaśniach,kiedytoJubarazemzcałągrupąwspinałsięna
drzewa,żebyzbadać„floręleśną”.GdyTedroschwyciłsięgałęziniebieskiegograbu,
zobaczyładlasiebieszansę.Naciągnęłaprocę…
–Jesteśmój–szepnęła.
Różowe serce wystrzeliło z procy i poszybowało prosto w stronę srebrnego
łabędzianasercuTedrosa.Odbiłosięodniego,jakbybyłozgumy,zmieniłokolorna
karmazynowy i z głośnym, nieludzkim wrzaskiem uderzyło w Sofię. Wszyscy patrzyli
teraznaniązaskoczeni.
NaczarnejtuniceSofiiwidniałaogromnakrwawaliteraF.
– Ponieważ Fatalnie poradziłaś sobie z przestrzeganiem zasad. – Siedzący na
drzewieJubarzucił jejgniewnespojrzenie. –Żadnychzaklęć, dopókiniezostaniecie
odblokowani.
Beatryczepodniosłazziemipęknięteserduszko.
–Zaklęciemiłosne?PróbowałaśrzucićnaTedrosazaklęciemiłosne?
Wszyscy zawszanie zaczęli dosłownie ryczeć ze śmiechu. Sofia spojrzała na
wyraźnie rozwścieczonego Tedrosa i na stojąca obok niego Agatę, która miała
identyczny wyraz twarzy. Zasłoniła dłońmi twarz i uciekła, a jej szloch odbijał się
echempolesie.
–Corokuktośzszubrawcówczegośpróbuje.Alenawetostatniszubrawiecwie,że
do miłości nie ma drogi na skróty – powiedział Juba. – Zapewniam was, że od
przyszłego tygodnia zaczniemy pracować z prawdziwymi zaklęciami. Ale na razie
zajmijmy się paprociami! Aby sprawdzić, czy paproć nie jest przebranym
nigdziarzem…
Agata nie poszła razem z resztą grupy na Paprociowe Pole. Oparta ciężko o pień
dębu wpatrywała się w szczątki leżącego w trawie serca, które rozprysnęło się tak
samojakjejsnyopowrociedodomu.
Hester wróciła po kolacji do pokoju i zobaczyła zapłakaną Sofię leżącą na łóżku.
CzerwoneFnajejtunicewydawałosięjeszczebardziejjaskrawe.
–Niechcezejść.Próbowałamwszystkiego.
Hesterrzuciłatorbęzpodręcznikaminapodłogę.
– Będziemy ćwiczyć nasze talenty w świetlicy. Możesz się dołączyć, jeśli masz
ochotę.
Otworzyładrzwi,alenimwyszła,powiedziałajeszcze:
–Ostrzegałamcię.
Sofiapodskoczyła,słysząctrzaśnięciedrzwi.
Przezcałąnocniezmrużyłaoka,wzdragającsięnamyślotym,żenastępnegodnia
będziemusiałasiępokazaćztymprzeklętymFnaubraniu.Wkońcunadranemzdołała
sięzdrzemnąć.Gdysięobudziła,słońcestałojużwysoko,ajejwspółlokatorkiposzły
naśniadanie.
NabrzegujejłóżkasiedziałaAgata,wyskubującazróżowejsukienkisucheliście.
– Tym razem wilk mnie zobaczył, ale zgubiłam go w tunelu. – Popatrzyła na
pozłacanelustronaścianie.–Pasujetutaj.
–Dziękuję,żejeprzyniosłaś–wykrztusiłaSofia.
–Mójpokójlepiejwyglądabezniego.
Zapadłakrępującacisza.
–Przepraszam,Aga.
–Sofio,janaprawdęchcęcipomóc.Alemusimydziałaćrazem,jeślimamywyjść
ztegożywe.
–Tozaklęciebyłonasząjedynąnadzieją–zauważyłaSofiacicho.
–Niemożemysiępoddawać!Musimyprzecieżwrócićdodomu!
Sofiapopatrzyławlustro,awjejoczachzalśniłyłzy.
–Cosięzemnądzieje,Agato?
– Chcesz iść na bal, zanim zdobędziesz księcia. Chcesz pocałunku, nic nie robiąc.
Słuchaj, przez cały tydzień musiałam zmywać po kolacji, więc miałam czas, by to
przeczytać. – Agata wyciągnęła spod sukienki książkę: Zdobądź swego księcia
autorstwaEmmyAnemonii.Zaczęłakartkowaćpozaginanestrony.
– Zgodnie tym, co tu autorka napisała, zdobycie prawdziwej miłości jest
największym z wyzwań. W każdej baśni może się wydawać, że to miłość od
pierwszegowejrzenia,alezawszewymagatoodpowiednichumiejętności.
–Alejajuż…
– Bądź cicho i słuchaj. Wszystko się sprowadza do trzech rzeczy. Trzech rzeczy,
jakie dziewczyna musi zrobić, by zdobyć księcia z bajki. Po pierwsze, musisz
„podkreślićswojewalory”.Podrugie,powinnaśpozwolić,by„twojeczynymówiłyza
ciebie”. A po trzecie, masz „zaprezentować zalotników zabiegających o twoje
względy”.Jeślitylkospełnisztewarunki,mamy…
Sofiauniosłarękę.
–Coznowu.
–Niemogęniczegopodkreślić,chodzącubranawtenworekpokartoflach,niemam
szansdokonaćżadnegoczynunaoczachtejdiablicyiniemamżadnychzalotników,nie
liczącchłopca,którywyglądaiśmierdzijakszczur!Popatrznamnie,Agato!MamFna
piersi, moje włosy wyglądają jak u chłopaka, mam worki pod oczami, wysuszone
wargi,awczorajznalazłamwągrananosie!
–Ijakzamierzasztozmienić?–warknęłaAgata.
Sofiapochyliłagłowę.Ohydnaliterarzucałacieńnajejdłonie.
–Powiedzmi,comamzrobić,Aga.Zamieniamsięwsłuch.
–Pokażmu,jakajesteś–powiedziałaAgata,mięknąc.
Popatrzyłagłębokowoczyprzyjaciółki.
–PokażmuprawdziwąSofię.
WjejuśmiechuSofiadostrzegłaniezłomnąwiarę.Spojrzaławlustroitakżezdołała
się uśmiechnąć przebiegle… tak samo jak ponury amorek, uwięziony teraz głęboko
wciemności,czekającycierpliwie,ażzostaniewypuszczony.
N
owinaonieudanym zaklęciumiłosnymSofii szybkorozeszłasię poobuszkołach
iodranawszyscyczekali,wstrzymującoddech,żebytylkozobaczyćjejszkarłatneF.
Alegdydziewczynaniepojawiłasięnażadnejzporannychlekcji,stałosięjasne,żeza
bardzosięwstydzi,bysiępokazaćkomukolwieknaoczy.
–Szkoda,żeniesłyszałyście,coTedrosoniejpowiedział–mówiłaBeatryczedo
koleżanekpodczasobiadu.
SiedzącanastosiejesiennychliściAgataprzestałajejsłuchaćipatrzyłanaTedrosa
grającego w rugby z innymi zawszanami. Srebrne łabędzie lśniły na ich granatowych
swetrach. Po drugiej stronie Polany nigdziarze zlekceważyli zabawy grupowe
i najczęściej siedzieli pojedynczo. Hester podniosła głowę znad Bolesnych zaklęć, a
napotkawszy pytające spojrzenie Agaty, wzruszyła ramionami – to, gdzie jest Sofia,
byłoteraznajmniejszymzjejzmartwień.
– Daj spokój, Teduś, to nie jej wina – paplała tymczasem głośno Beatrycze. – Ta
biednadziewczynamyśli,żejestjednąznas.Powinniśmywspółczućkomuśtakża…
Przerwałaiwybałuszyłaoczy.Agatanatychmiastzrozumiała,dlaczego.
Na Polanę dumnie wmaszerowała Sofia. Jej obwisły dotychczas czarny mundurek
został przerobiony na obcisłą sukienkę bez ramion, a F na piersi lśniło diabolicznie
czerwonymi cekinami. Jasne włosy ścięła jeszcze krócej i ułożyła je w lśniącą
fryzurkę.Twarzmiałapomalowanąnabiałoniczymgejsza,powiekibyłyróżowe,usta
karmazynowe, a szklane pantofelki nie tylko zostały naprawione, ale miały teraz
wyższe obcasy, które, w połączeniu z bardzo krótką sukienką, podkreślały jej długie
nogi.Wypłynęłaspomiędzycieninasłońce,ajejpokrytabłyszczykiemskórazalśniła
tak,żewyglądałajakskąpanawniebiańskimblasku.
Sofia minęła Hester, która zdumiona upuściła książkę, minęła zawszan, którzy
upuścilipiłkę,izbliżyłasięprostodoHorta.
–Zjedzmycoś–powiedziałaiporwałagojakzakładnika.
PodrugiejstroniePolanymieczTedrosawypadłzpochwy.
Tedros zobaczył wściekłe spojrzenie Beatrycze i w milczeniu schował go
zpowrotem.
Podczas zajęć z przetrwania w baśniach Sofia zignorowała wykład Juby
o „zostawianiu przydatnych śladów” i spędziła całą lekcję, przymilając się do Horta
izapełniającswojenigdziarskiewiaderkokorzonkamiiziołamizBłękitnegoLasu.
–Cotywyprawiasz?!–syknęłaAgata.
– Uwierzysz w to, Agusiu? Mają tutaj buraczki, korę wierzby, drzewo cytrynowe
i wszystkie inne rzeczy, jakich potrzebuję, żeby zrobić moje dawne eliksiry i kremy!
Niedługobędęznowuprawdziwąsobą!
–Nietaką„prawdziwąSofię”miałamnamyśli.
– Przepraszam? Przecież stosuję się tylko do twoich zaleceń. Podkreślam swoje
walory, których, jak sama widzisz, mam wiele. Moje czyny mówią za mnie – czy
odezwałamsięchoćbysłowemdoTedrosa?Nie.Nieodezwałamsię.Iniezapomnijmy
o zaprezentowaniu zalotników zabiegających o moje względy. Wiesz, co jest
potrzebne,byprzetrwaćobiadwtowarzystwieHorta?Żebyłasićsiędotegoszczura
zakażdymrazem,gdyTedrosnanaspatrzy?Eukaliptus,Agato.Znieczuliłamsobienos
eukaliptusem.Aleostateczniemiałaśrację.
–Słuchaj,źlemniezro…Miałam?
– Przypomniałaś mi o tym, co ważne. – Sofia ruchem głowy wskazała Tedrosa
iinnychzawszangapiącychsięnaniąspomiędzydrzew.–Niemaznaczenia,czyjesteś
nigdziarką,
zawszanką
czy
gdziekolwiarką.
Ostatecznie
zawsze
wygrywa
najpiękniejszanaświecie.–Poprawiłaszminkąustaizacmokała.–Zobaczysz.Przed
końcemtygodniazaprosimnienabal,atybędzieszmiałatenswójbezcennypocałunek.
Więc żadnych więcej negatywnych myśli, złociutka, bo boli mnie od nich głowa. No
dobrze,gdziesiępodziałtenbeznadziejnyHort?Mówiłammu,żemasięodemnienie
ruszaćnawetnakrok!–Ioddaliłasiędumnie,pozostawiająconiemiałąAgatę.
WAkademiiZłanigdziarzewponurychnastrojachjedlikolację,wiedzielibowiem,
że czeka ich cały wieczór zakuwania. Teraz, gdy mieli zacząć rzucanie zaklęć,
nauczyciele mniej koncentrowali się na ich wrodzonych talentach, a bardziej na
żmudnie zdobywanej wiedzy. Na następny dzień musieli zapamiętać na pierwsze
zaliczenie u lady Lesso osiemdziesiąt scenariuszy morderstw, poza tym rozkazy dla
olbrzymów na szkolenie sługusów i mapę Kwietnej Kolei na egzamin z geografii
uprofesoraSadera.
– Jak on zamierza je sprawdzać? – narzekała Hester. – Przecież nawet ich nie
zobaczy!
Gdy nadeszła cisza nocna, ze świetlicy wróciły Hester, Dot i Anadil ze stosami
książek i zastały pokój zamieniony w istne laboratorium. Tuziny barwnych eliksirów
bulgotały nad płomieniami, fiolki z kremami, mydłami i farbami zajmowały półki,
a trzy łóżka były zasłane suchymi liśćmi, ziołami i kwiatami… W centrum tego
wszystkiego siedziała Sofia, niewidoczna spod cekinów, wstążek i tkanin, testując na
sobienowemieszanki.
–MójBoże,onanaprawdęjestwiedźmą–zachłysnęłasięAnadil.
SofiauniosłaKsięgęprzepisównapięknywygląd.
–Ukradłamjąpodczasobiadujednejzawszance.
–Niepowinnaśuczyćsiędozaliczeń?–zapytałaDot.
– Piękno to praca na pełny etat – westchnęła Sofia, smarując się intensywnie
zielonymbalsamem.
–Amysięzastanawiałyśmy,czemuzawszankisątakiegłupie.
– Sofia wróciła, złociutkie. I dopiero się rozkręca – zaszczebiotała Sofia. – Mam
terazdozaliczeniamiłość.
I rzeczywiście. Chociaż następnego dnia zajęła niemal ostatnie miejsca we
wszystkich trzech zaliczeniach, bez wątpienia była pierwsza w zwracaniu uwagi,
pojawiając się na obiedzie w czarnej tunice przerobionej na oszałamiającą suknię
zodsłoniętymiplecamiiszarfązbłękitnychorchidei.Jejobcasystałysięodobretrzy
centymetrywyższe,twarzlśniłabrązem,cienienapowiekachmiałyprowokującykolor
barwinka, usta były cudownie czerwone, a lśniące F na przodzie sukienki uzupełniał
cekinowynapisnaplecach:…jakFantastyczna.
– To na pewno jest niedozwolone – jęknęła Beatrycze do śliniących się na widok
Sofiichłopców.
AleSofia,pytanaprzeznauczycieli,upierałasię,żemaprzecieżnasobiemundurek,
agroźnezazwyczajwilkisprawiaływrażenierównieoszołomionychjakchłopcy.Dot
przysięgała,żejedenznichmrugnąłnawetdoSofii,napełniającjejwiaderkopodczas
obiadu.
– Ona urządza sobie kpiny ze złoczyńców! – złościła się Hester, piorunując
spojrzeniem czarnych oczu Sofię siedzącą po drugiej stronie Polany. – Powinni ją na
zawszezamknąćwSaliUdręki.
– Bestia nadal się nie pokazał – ziewnęła Anadil. – Cokolwiek go przestraszyło,
musiałobyćnaprawdępaskudne.
Następnego dnia Sofia znowu zawaliła wszystkie ćwiczenia, a mimo to jakimś
cudem udało jej się uniknąć niezaliczenia roku. Chociaż w oczywisty sposób była
najgorsza,zakażdymrazemnadjejgłowąpojawiałosię„19”zamiast„20”.(„Jestem
zbyturocza,żebyniezdać”–chwaliłasięzdumionymkolegomzklasy).
PodczasprzetrwaniawbaśniachSofianiesłuchałaJubyomawiającego„survivalze
strachami na wróble”, tylko pracowicie pisała coś w notesie. Rozwścieczona Agata
patrzyłanajejczarnąsukienkętypubabydoll,różowylizakicekinyułożonewnapis:
F…jakFrajda.
–WymyśljeszczecośzaczynającegosięnaF–szepnęłaSofia.
– Próbuję słuchać, a ty też powinnaś, bo każda myśl o ucieczce staje się
fantasmagorią.
– F jak Fantasmagoria. Hmm, trochę zbyt wyszukane. A może Flirciara? Albo
Frapująca?
–AmożeFajtłapa?!Nawetsiędociebiejeszczenieodezwał.
–FjakFochy–oznajmiłaSofia.–Czylito,cowłaśniestroisz.
PrzezresztęlekcjiAgatamamrotałacośdosiebie.
Ale mało brakowało, a uwierzyłaby w powodzenie planu Sofii, która następnego
dnia pojawiła się w odsłaniającym brzuch czarnym topie, rozkloszowanej
minispódniczce, z włosami ułożonymi w nażelowane kolce i w pantofelkach
przemalowanychnaciemnoróżowo.Zawszaniespędziliprzerwęobiadową,gapiącsię
naniąibezwiednieprzełykająckęsybefsztyku.Ajednak…chociażSofiawidziała,że
Tedrosukradkiemspoglądanajejnogi,zgrzytazębami,ilekroćkołoniegoprzechodzi,
ipocisię,jeśliznajdąsięzbytbliskosiebie…nadalsiędoniejnieodezwał.
– To nie wystarczy – powiedziała Agata, podchodząc do niej po lekcji Juby. –
Potrzebujeszlepszychwalorów.
Sofiapopatrzyłanasiebie.
–Wydajemisię,żemojewalorysącałkiemniezłe.
–Głębszychwalorów,tyidiotko!Czegośwewnętrznego!Takiegojakwspółczucie,
dobreuczynkilubżyczliwość!
Sofiazamrugała.
–Czasemto,comówisz,jestcudowniesensowne,Aga.Onpowinienzobaczyć,jak
dobrajestemwrzeczywistości.
–Wkońcuprzejrzałaśnaoczy–odetchnęłaAgata.–Aterazpospieszsię.Jeślion
zaprosiinnądziewczynęnabal,nigdyniewrócimydodomu!
Izaproponowała,bySofiapodsunęłaTedrosowimiłosnelimerykipełnezgrabnych
rymów lub zostawiała mu potajemnie dobrze przemyślane prezenty dowodzące
głębokiegouczucia–skutecznośćobutychstrategiipodkreślałodziełoZdobądźswego
księcia. Ponieważ Sofia słuchała tego wszystkiego i ze zrozumieniem kiwała głową,
Agata spodziewała się następnego dnia, idąc na obiad, że będzie mogła przeczytać
pierwszybrudnopiswierszalubobejrzećwłasnoręczniezrobionyprezent.Zamiasttego
dostrzegłagrupędwudziestunigdziarekstłoczonychzbokuPolany.
–Cotamsiędzieje?–zapytałaHesteriAnadil,któreczytałypodręcznikiwcieniu
drzew.
– Powiedziała, że to twój pomysł – warknęła Hester, nie odrywając wzroku od
książki.
–Złypomysł–dodałaAnadil.–Takzły,żeniechcemyztobąrozmawiać.
Zaskoczonapopatrzyłanatłumek.Zjegośrodkarozbrzmiewałznajomygłos.
–Fantastycznie,złociutkie.Aleużywajcieodrobinęmniejkremu!
Agata poczuła ściskanie w piersi. Przepchnęła się przez gromadę nigdziarek, aż
wkońcuznalazłasięwsamymśrodkuiomalniepadłatrupemzzaskoczenia.
Sofia siedziała na pieńku, a z gałęzi ponad nią zwieszał się ręcznie malowany na
desceznak:
Stłoczonewokółniejnigdziarkiwcierałylepkiiczerwonykremzburakówwswoje
pryszczeibrodawki.
– Zapamiętajcie to sobie, dziewczyny. To, że jesteś brzydka, nie znaczy, że nie
możeszbyćatrakcyjna–pouczałajeSofia.
– Jutro przyprowadzę moje współlokatorki – szepnęła Arachne do zielonoskórej
Mony.
Kompletnie osłupiała Agata gapiła się w milczeniu. Nagle zobaczyła, że ktoś
próbujeukradkiemwymknąćsięztłumu.
–Dot?
NatwarzyDot,wysmarowanejczerwonymkremem,malowałosiępoczuciewiny.
–O,cześć!Jatylko,nowiesz,pomyślałam,żepowinnammiećokona…nowiesz,
żebysprawdzić,nawszelkiwypadek…–Popatrzyłanaswojestopy.–Niemówotym
Hester.
Agataniemiałapojęcia,cotowszystkomożemiećwspólnegozezdobyciemmiłości
Tedrosa, ale kiedy chciała wypytać o to Sofię, trzy nigdziarki przepchnęły się przed
nią,żebyzapytać,jakwybraćnajlepszeburaki.Agatanieznalazłatakżeokazjipodczas
zajęćwlesie,ponieważJubaoddzieliłzawszanodnigdziarzy.
–Musicieprzywyknąćdotego,żejesteściewrogami.PierwszaPróbaBaśnibędzie
już za trzy tygodnie! – powiedział gnom. – Przed Próbą musicie opanować kilka
podstawowych zaklęć. Oczywiście nie ma jednej metody na uprawianie magii.
Niektórezaklęciawymagająwizualizacji,inneinkantacji,innegestówdłońmi,tupania
nogą,magicznychróżdżek,szyfrówliczbowych,anawetpartnerów!Wszystkiejednak
zaklęciaopierająsięnajednejwspólnejzasadzie.
Wyjąłzkieszenilśniącysrebremkluczwkształciełabędzia.
–Zawszanie,proszęwyciągnąćprawąrękę.
Zaskoczenizawszaniepopatrzylinasiebieiposłuszniewyciągnęliręce.
–Mhm.Typierwsza.
Agatazmarszczyłabrwi,gdyzłapałjązarękę,apotemzapalecwskazujący.
–Chwileczkę…copanzamierza…
Juba magicznie zanurzył łabędzi klucz w opuszku palca Agaty – jej skóra stała się
przezroczysta,akluczprzeniknąłprzeztkankę,żyłyikrew,żebyutkwićwkości.Gnom
obrócił go i kość bezboleśnie zatoczyła pełen okrąg. Czubeczek palca przez moment
lśnił intensywnie pomarańczowo, a potem, gdy Juba wyjął klucz, przygasł. Zdumiona
Agatawpatrywałasięwswójpalec,aJubatymczasemodblokowywałresztęzawszan,
potem nigdziarzy, łącznie z Sofią, która ledwie spojrzała na niego, zajęta pisaniem
wnotesie.
– Magia odpowiada na uczucia. To jedyna zasada – powiedział gnom, gdy już
skończył. – Gdy wasz palec świeci, to znaczy, że przywołaliście dostatecznie silne
emocje, macie dość determinacji, by rzucić zaklęcie. Magii możecie używać tylko
wtedy,gdyczujecie,żejesttonaprawdępotrzebne!
Uczniowie patrzyli na swoje palce, emocjonując się i namawiając je z całej siły.
Wkrótceichopuszkizaczęłymigotać–każdaosobamiałaniepowtarzalnykolor.
–Alepodobniejakróżdżki,blaskmagicznysłużytylkodoćwiczeń!–ostrzegłJuba.
– W Puszczy wyjdziecie na kompletne niedorajdy, jeśli będziecie się świecić za
każdym razem, gdy rzucicie zaklęcie. Zapieczętujemy wasze lśnienie, gdy tylko
nauczycie się je kontrolować. – Skrzywił się na widok Horta, bezskutecznie
machającegopalcemprzedskałąipróbującegozrobićzniącokolwiek.–Jeślitotylko
kiedykolwieknastąpi.
Gnomodwróciłsiędocałejgrupy.
– Na pierwszym roku nauczycie się tylko trzech typów zaklęć: władzy nad wodą,
manipulacji pogodą i mogryfikacji w rośliny i zwierzęta. Dzisiaj zaczniemy od tego
ostatniego.–Rozległysiępodekscytowaneszepty.–Toprostezaklęciewizualizacyjne,
niezwykle przydatne, by uciec przed wrogiem. A teraz, ponieważ wasze ubrania nie
będąnawaspasowaćpomogryfikacji,będziełatwiej,jeślijezdejmiecie.
Uczniowieprzestaliszeptać.
–Nodobrze,narazietopominiemy–powiedziałJuba.–Ktochcespróbowaćjako
pierwszy?
Wszyscy unieśli ręce, poza dwiema osobami. Agata modliła się żarliwiej niż
kiedykolwiekwcześniej,bySofiamiałaplanumożliwiającyimpowrótdodomu.Sofia
jednak była zbyt zajęta robieniem notatek do swojej następnej pogadanki („Wanna to
nienarzędzietortur”),bysiętymprzejmować.
TrzeciegodniaprzypieńkuSofiitrzydzieściświeżowykąpanychnigdziarekczekało
napogadankę„Powiedznieszmatom”.
–ProfesorManleypowtarza,żenigdziarzemusząbyćszpetni.Żebrzydotaoznacza
wyjątkowość, potęgę, wolność! A ja miałabym pytanie do profesora Manleya: jak
mamy się czuć wyjątkowe, potężne lub wolne… w czymś takim? – zagrzmiała Sofia,
machając czarną tuniką jak wrażą flagą. Odpowiedziały jej wiwaty tak głośne, że po
drugiejstroniePolanyołówekBeatryczeześlizgnąłsięzkartki,psującszkicjejsukni
balowej.
–TotachorapsychicznieSofia–warknęłaBeatrycze.
– Jak widzę, nadal szuka partnera na bal – mruknął Tedros, celując podkową
wpalik.
–Gorzej.Terazstarasięprzekonaćnigdziarzy,żeniesądoniczego.
ZaskoczonyTedrosspudłował.
Po obiedzie Agata nawet nie próbowała rozmawiać z Sofią, ponieważ tłoczyły się
wokół niej nigdziarki wypytujące o porady z dziedziny mody. Nie próbowała też
następnego dnia, gdy nastąpiło spontaniczne palenie butów po pogadance „Precz
z buciorami!”, a wilki biegały w kółko, zapędzając uczniów batami do zamku. Nie
zamierzałanawetpróbowaćjeszczekolejnegodnia,gdynapogadanceo„Sporciedla
niewysportowanych” zjawiły się wszystkie nigdziarki z wyjątkiem Hester i Anadil,
którepoobiedziedopadłyAgatę.
– Ten pomysł robi się coraz bardziej obrzydliwy – oznajmiła Anadil. – Tak
obrzydliwy,żeniebędziemyjużsięztobąprzyjaźnić.
–Chłopcy,bale,pocałunki…teraztowszystkotwójproblem–warknęłaHester,aż
demonnajejszyiporuszyłsię.–Jeślitylkoniebędziemitoprzeszkadzaćwzostaniu
kapitanem,dbamoto,cowydwiezrobicie,tyle,coowieprzowyzadek.Jasne?
Kolejnego dnia Agata ukryła się w Leśnym Tunelu, zaczekała na stukot wysokich
obcasównasuchychliściachigwałtownymskokiempowaliłaSofię.
– Co ma być dzisiaj? Regeneracja naskórka? Wybielanie zębów? Nowe ćwiczenia
namięśniebrzucha?
–Jeślichceszporozmawiaćzemną,możeszzaczekaćwkolejce,takjakwszyscy!–
krzyknęłaSofia.
– „Złowrogi makijaż”, „Czarny to nowy czarny”, „Joga dla złoczyńców”! Czy ty
chcesztustracićżycie?
– Chciałaś, żebym pokazała mu coś głębszego. Czy to nie dowodzi współczucia?
Czy to nie dowodzi życzliwości i mądrości?! Pomagam tym, którzy nie potrafią sami
sobiepomóc.
– Wybacz mi, święta Tereso, ale twoim celem jest Tedros! Jak to masz zamiar
osiągnąć?!
–Osiągnięcietookropnieniejasnesłowo.Alepowiedziałabym,żetojestjużjakieś
osiągnięcie,prawda?–mówiącto,wskazaławyjścieztuneli.
Agatawyjrzałanazewnątrz.Tłumwokółpieńkaliczyłdobrąsetkęnigdziarzy,aleza
nimikręciłsięktoś,ktozdecydowanieniepasowałdopozostałych.
Złotowłosychłopiecwgranatowymsportowymswetrze.
ZaskoczonabezsłowawypuściłaSofię.
–Tyteżpowinnaśtegoposłuchać–zawołałaSofia,wychodząctriumfalnieztunelu.
–Dzisiajmówimyosuchychizniszczonychwłosach.
SiedzącatużprzypieńkuArachnespiorunowałaTedrosaspojrzeniemjedynegooka.
–AcoturobiKsiążęPiękniś?
– Właśnie, wracaj do swoich, zawszanku – prychnęła Mona, rzucając w niego
porostami.
Kiedy kolejne nigdziarki zaczęły go nękać, Tedros cofnął się niepewnie. Nie był
przyzwyczajonydobycianiepopularnym.Alegdyjużzaczętonaniegobuczeć…
– Zapraszamy wszystkich zainteresowanych – skarciła ich Sofia, zajmując swoje
miejscenapieńku.
Przez cały tydzień Tedros pojawiał się codziennie. Kolegom tłumaczył, że chce
popatrzeć,coSofiamanasobie,alewyraźniechodziłomunietylkooto.Obserwował,
jak uczy niewydarzonych złoczyńców chodzić prosto, bez garbienia się, patrzeć
ludziom w oczy i pracować nad wymową. Patrzył, jak Źli chłopcy, początkowo
z nieufnymi minami kręcący się wokół grupy, niedługo potem sami wypytywali Sofię
o to, jak walczyć z bezsennością, maskować przykry zapach ciała i panować nad
wybuchamizłości.Wpierwszychdniachtychzgromadzeńznudzonewilkiziewały,ale
wkrótceTedroszauważył,żeionezaczęłysłuchać.Nieminęłowieleczasu,aczarne
charakterydyskutowałyojejzaleceniachtakżepodczaskolacjiiprzymulistejherbacie
wświetlicach.Nigdziarzezaczęlisiadaćwgrupachpodczasobiadu,stawaćwswojej
obronie w czasie lekcji i przestali żartować ze swojego pasma porażek. Po raz
pierwszy od dwustu lat Zło zaczęło mieć nadzieję. A wszystko dzięki jednej
dziewczynce.
PodkoniectygodniaTedroszajmowałjużmiejscewpierwszymrzędzie.
– To działa! Nie do wiary! – zachwycała się Agata, odprowadzając Sofię do
Leśnego Tunelu. – Może naprawdę powie, że cię kocha! Może cię pocałuje jeszcze
wtymtygodniu!Wrócimydodomu!Jakibędziejutrzejszytemat?
–Aniemówiłam?–oznajmiłaSofiaipomaszerowałaprzedsiebie.
Następnego dnia podczas obiadu Agata stała w kolejce po koszyk z tartinkami
zkarczochemioliwkami.Wyobrażałasobie,jaktoonaiSofiapopowrociedodomu
będą witane jak bohaterki. Gawaldon wzniesie ich posągi na rynku, będzie je
wysławiać w kazaniach, wystawi musical o ich życiu, zaś dzieci w szkole będą się
uczyćodwóchdziewczynkach,któreocaliłyjeodklątwy.Jejmatkazdobędzietysiące
nowych pacjentów, a Rozpruwacz dostanie codziennie świeżego pstrąga. W kronice
miejskiejpojawisięjejportretiwszyscyci,którzyośmielalisięzniejkpić,będąsię
terazpłaszczyć…
–Topoprostukpiny.
Beatrycze patrzyła na tłum nigdziarzy otaczających Sofię ubraną w kuszące czarne
sari i futrzane kozaki na cienkich obcasach. Prowadziła właśnie pogadankę na temat:
„Jakbyćnajlepszymwewszystkim(takjakja!)”.
–Zupełniejakbybyłanajlepsza–prychnęłaBeatrycze.
– Myślę, że jest najlepszą nigdziarką, jaką kiedykolwiek widziałem – odezwał się
głoszanią.
Beatryczeokręciłasięnapięcie.
–Doprawdy,Tedziu?Ajamyślę,żetowszystkojestzupełniejakbajka.
Tedros popatrzył w tę samą stronę, co ona, na lśniące w łagodnym blasku słońca,
widoczne na bramie Błękitnego Lasu tablice rankingowe. Na tablicy nigdziarzy imię
Sofii znajdowało się na samym dole, podziobane przez drozdy. Zajmowała miejsce
120na120.
–Adokładniej,jakNoweszatycesarzowej–zakończyłaBeatryczeiunoszącdumnie
głowę,oddaliłasię.
TegodniaTedrosnieposzedłzobaczyćsięzSofią.Rozeszłysiępogłoski,żeuznał
za żałosne patrzenie, jak nigdziarze pokładają nadzieje w „najsłabszej dziewczynie
wszkole”.
Następnego dnia Sofia nie zastała nikogo przy swoim pieńku, a drewniana tablica
zostałapomazana:
– Mówiłam ci, żebyś uważała na lekcjach! – krzyknęła Agata, gdy po zajęciach
zJubączekaływgęstymdeszczu,ażwilkiotworząbramę.
– Mam na głowie szycie nowych kreacji, warzenie nowych kosmetyków
i przygotowywanie nowych pogadanek! Nie mogę się jeszcze zajmować lekcjami! –
chlipnęłaSofiaukrytapodczarnymparasolem.–Muszęmyślećomoichfanach!
– Których już straciłaś! – wrzasnęła Agata. Widziała, że stojąca razem z grupą
Hesteruśmiechasiędoniejzłośliwie.–Trzyostatniemiejscainiezdasz!Niewiem,
jakimcudemudałocisięprzetrwaćtakdługo!
– Oni nie pozwolą, żebym nie zdała! Niezależnie od tego, jak słabo sobie radzę!
Dlaczegouważasz,żeprzestałamsięuczyć?
Agata próbowała zrozumieć, o co tu może chodzić, ale nie mogła się skupić
z powodu piekącego palca. Od kiedy Juba go odblokował, świecił za każdym razem,
gdysięzłościła,jakbypaliłsiędorzucaniazaklęć.
– Jakim cudem wcześniej zajmowałaś tak wysokie miejsca? – zapytała, ukrywając
rękęwkieszeni.
– To było, zanim kazali nam czytać. Słuchaj, czy ja wyglądam na kogoś, kogo
interesuje, jak zatruć grzebień, wydłubać oczy ropusze albo powiedzieć „Czy mogę
przejść przez twój most?” po trollowemu? Ja się staram ulepszyć jakoś tych
złoczyńców, a ty chcesz, żebym uczyła się na pamięć przepisu na rosół z dzieciaka.
Wiedziałaś, Agato, że jeśli chcesz ugotować dziecko, powinnaś je najpierw zawinąć
w pergamin? Inaczej nie ugotuje się prawidłowo i może ocknąć się w twoim garnku.
Czychcesz,żebymwłaśnietegosięuczyła?Jakranićizabijać?Jakbyćwiedźmą?
–Posłuchaj,musiszodzyskaćszacunek…
–CelowostającsięZła?Nie.Niemamowy.
–Wtakimraziejużponas–warknęłaAgata.
Sofiawestchnęłagniewnieiodwróciłasię.Naglewyrazjejtwarzyuległzmianie.
–Cotoma…
Zagapiłasięnaprzymocowanądobramytablicęrankingowązawszan.
–Ale…ale…ty…ty!–jęknęłaSofia.
– Bo ja odrabiam lekcje! – warknęła Agata. – Nie mam ochoty uczyć się
przywoływania gołąbków, ćwiczyć omdlenia ani haftować chusteczek, ale zrobię
wszystko,cobędęmusiała,żebyśmywróciłydodomu!
AleSofiajejniesłuchała.Najejtwarzypojawiłsięprzebiegłyuśmiech.
Agatazaplotłaramiona.
–Niemamowy.Popierwsze,nauczycielenasodrazuprzyłapią.
–Będzieszzachwyconamoimzadaniemdomowymzklątw.Jestotym,jakoszukać
księcia…atyprzecieżnienawidziszchłopców!
–Podrugie,twojewspółlokatorkiposkarżąnaciebie…
– Będziesz zachwycona moim zadaniem domowym z pielęgnacji brzydoty! Uczymy
się,jakstraszyćdzieci…atynienawidziszdzieci!
–JeśliTedrossiędowie,będziemymartwe…
–Popatrznaswójpalec!Świecisię,kiedysięzłościsz!Jategoniepotrafię!
–Toprzypadek!
–O,terazjestjeszczejaśniejszy!Jesteśurodzonymczarnymcha…
Agatatupnęłanogą.
–NIEBĘDZIEMYOSZUKIWAĆ!
Sofia umilkła. Wilki otworzyły bramę Błękitnego Lasu, a uczniowie weszli do
swoichtuneli.
AniSofia,aniAgatanieruszyłysięzmiejsca.
–Mojewspółlokatorkimówią,żejestemstuprocentowozła–odezwałasięmiękko
Sofia.–Aletyznaszprawdę.NieumiembyćZła.Nawetwjednymprocencie.Dlatego
proszę,niekażmirobićczegośprzeciwnegomojejnaturze,Agato.Niepotrafię.–Głos
sięjejzałamał.–Poprostuniepotrafię.
Zostawiła Agatę kryjącą się pod parasolką. Gdy dołączyła do reszty grupy, ulewa
zdążyłajużspłukaćlakierzjejwłosówibrokatzeskóry,ażwkońcuAgatanieumiała
odróżnić Sofii od reszty czarnych charakterów. Ogarnęło ją poczucie winy, a palec
zalśnił jasno jak słońce. Nie powiedziała przyjaciółce prawdy. Wpadła na ten sam
pomysł, żeby odrabiać za Sofię lekcje Zła, ale zrezygnowała z niego. Nie dlatego, że
bałasięprzyłapania.
Bałasię,żemożejejsiętospodobać.Stuprocentowo.
Tej nocy Sofię dręczyły koszmarne sny. Tedros całował gobliny, Agata ze
skrzydłamiamorkawypełzałazestudni,demonHestergoniłjąwkanałachściekowych,
gdzie z ciemnej wody wyłonił się Bestia i próbował ją pochwycić zakrwawionymi
łapami, Sofia przebiegła jednak koło niego i zatrzasnęła się w Sali Udręki. Ale tam
czekałjużnowykat.Jejojciecwmascewilka.
Sofiaobudziłasięgwałtownie.
Jejwspółlokatorkispałygłęboko.Westchnęłaiopadłanapoduszkę–izarazusiadła
jakoparzona.
Najejnosiesiedziałkaraluch.
Jużmiaławrzasnąć…
–Toja!–syknąłkaraluch.
Sofiazamknęłaoczy.Obudźsię,obudźsię,obudźsię.
Otworzyłajeznowu.Karaluchnadaltambył.
–Jakiesąmojeulubionemufinki?
– Z otrębami i borówkami, bez mąki – parsknął karaluch. – Masz jeszcze jakieś
głupiepytania?
Sofiazdjęłaowadaznosa.Miałznajomewyłupiasteoczyizapadniętepoliczki.
–Jaknalitość…
–Mogryfikacja.Uczymysięjejoddwóchtygodni.Spotkajmysięwświetlicy.
KaraluchAgatapodreptałdodrzwi,rzucającSofiigniewnespojrzenie.
–Izabierzpodręczniki.
A
jeślimójbędzielśniłnazielonoalbobrązowo?–ziewnęłaSofia,drapiącsiępo
nogach. Wszystko w świetlicy wieży Szkoda było pokryte jutą – podłoga, meble,
zasłony – jakby miała to być jakaś barbarzyńska sala swędzenia. – Nie zrobię tego,
jeślibędziemisięgryzłozubraniem.
– Skoncentruj się po prostu na uczuciach! – warknął karaluch siedzący na jej
ramieniu.–Takichjakzłość.Spróbujzłości.
Sofiazamknęłaoczy.
–Świecisię?
–Nie.Oczymmyślałaś?
–Ojedzeniututaj.
–Tomabyćprawdziwazłość,tytępoto!Magiabierzesięzprawdziwychuczuć!
Sofiazwysiłkiemzmarszczyłatwarz.
–Mocniej!Nicsięniedzieje.
TwarzSofiipociemniała,aczubekjejpalcazapłonąłciemnymróżem.
– Właśnie tak! Udało ci się! – podekscytowana Agata aż podskoczyła. – O czym
myślałaś?
– Jak bardzo wkurza mnie twój głos – odparła Sofia, otwierając oczy. – Mam za
każdymrazemmyślećotobie?
WciągukolejnegotygodniaświetlicawieżySzkodazamieniłasięwkaralusząnocną
szkółkę. Zaklęcie mogryfikujące działało tylko przez trzy godziny, dlatego Agata
zmuszała Sofię, by ta orała jak wół. Zmuszała, żeby jej palec lśnił mocniej, żeby
zasnuła pokój mgłą i zalała podłogę, żeby odróżniała śpiącą wierzbę od płaczącej
wierzby, a nawet wymówiła kilka słów w języku olbrzymów. Sofia natychmiast
awansowała w rankingu, ale czwartego dnia ciężka nocna praca zaczęła odciskać na
niejpiętno.
–Mojaskórajestposzarzała!–pisnęłaprzerażona.
–Inadaljesteśna68.miejscu,więclepiejuważaj–skarciłjąsiedzącynaksiążce
karaluch, na którego odwłoku lśnił herb z łabędziem. – Dżuma Ogólnopuszczańska
rozpoczęłasię,gdyTiteliturytupnąłtakmocno,żeziemiasięrozstąpiła…
–Dlaczegozmieniłaśzdanie?Czemupostanowiłaśmipomóc?
– Ze szczeliny wypełzły tysiące jadowitych owadów i opanowały całą Puszczę,
sprowadzajączarazęnasetkinigdziarzyizawszan–ciągnęłaAgata,ignorującpytanie
Sofii. – Musieli wtedy nawet zamknąć tę szkołę, ponieważ choroba była bardzo
zaraźliwa…
Sofiaopadłaciężkonakanapę.
–Skądtywiesztowszystko?
–Ponieważkiedytygapiszsięwlustro,jaczytamTruciznyizarazy!
Sofiawestchnęła.
–Czylizamknęliszkołęzpowodurobactwa.Acosiępotemsta…
–Totutajsięwymykasz?
SofiaobejrzałasięizobaczyłastojącąwdrzwiachHesterwczarnejpiżamie,której
towarzyszyłyAnadiliDot.
–Odrabiamlekcje–ziewnęłaSofia,podnoszącksiążkę.–Potrzebujęświatła.
–Odkiedyprzejmujeszsięodrabianiemlekcji?–zapytałaHester;miałabardziejniż
zwykleprzetłuszczonewłosy.
–Myślałam,żeurodato„pracanapełnyetat”–przedrzeźniałająAnadil.
– Mieszkanie z wami w pokoju jest niezwykle inspirujące – odparła Sofia
zuśmiechem.–Sprawia,żechcęsięstaćjaknajlepszymczarnymcharakterem.
Hesterwpatrywałasięwniąprzezdługąchwilę,potemmruknęłacoś,odwróciłasię
iwyszła,zabierającpozostałedwiedziewczynki.
SofiaodetchnęłaizdmuchnęłaAgatęzkanapy.
–Onacośplanuje–dobiegłojezzadrzwiwarknięcieHester.
– Albo się zmieniła! – wtrąciła Dot, drepcząc za nią. – Na jej książce siedział
karaluch,aonagonawetniezauważyła!
Po sześciu nocach korepetycji Sofia zajmowała już 55. miejsce. Ale z każdym
kolejnym dniem coraz bardziej przypominała zombi – miała chorobliwie bladą skórę
i szkliste, podkrążone oczy. Zapomniała o wymyślnej kreacji i kapeluszu, chodziła
teraz z brudnymi włosami i w pogniecionej sukience, rozsiewając po całym zamku
kartkiznotatkami.
– Może powinnaś się wyspać? – mruknął do niej Tedros podczas wykładu Juby
o„kuchnizowadami”.
– Jestem zajęta niebyciem „najsłabszą dziewczyną w szkole” – odparła Sofia, nie
przerywającrobienianotatek.
–Owadysączęstodostępnetam,gdzienieznajdzieciesłonorobaków–powiedział
Juba,podnoszącżywegokaralucha.
– Nie możesz oczekiwać, że ktokolwiek będzie cię słuchać, jeśli zajmujesz niższe
miejsceniżHort–szepnąłTedros.
–Kiedybędęnapierwszymmiejscu,będzieszmnieprosićowybaczenie.
–Jeślizajmieszpierwszemiejsce,poproszęcię,ocozechcesz–prychnąłTedros.
–Zapamiętamtosobie–powiedziałaSofiastanowczo.
–Oileniezaśniesz.
–Najpierwusuwamyczęściniejadalne–oznajmiłJubaiurwałkaraluchowigłowę.
Agatawzdrygnęłasięischowałasięzasosnę,gdziepozostałajużdokońcalekcji.
Alewnocyomalniewyskoczyłazpancerzyka,gdySofiapowiedziałajejorozmowie
zTedrosem.
– Zawszanie muszą dotrzymać danego słowa! – powiedziała, podskakując na
krzywych karaluszych nogach. – To część Książęcego Kodeksu Rycerskiego. Teraz
wystarczy,żezajmieszpierwszemiejsce,aon…Sofia?
Odpowiedziałojejchrapanie.
Po dziesięciu dniach nauki w Karaluszej Szkole Sofia zajmowała już 40. miejsce,
alecieniepodjejoczamistałysiętakciemne,żewyglądałajakszop.Potemspadłana
65.miejsce,ponieważdrzemałapodczassprawdzianuladyLessozesnówonemezis,
zasnęłanaszkoleniusługusówistrąciłaBeezlazdzwonnicy,awkońcustraciłagłosna
osobistychtalentach,cokosztowałojąkolejneodległemiejsce.
–Twójtalentsięrozwija–powiedziałaSheebadoAnadil,którazdołałasprawić,
że jej szczury urosły o piętnaście centymetrów. Potem spojrzała na Sofię. –
Amyślałam,żetotyjesteśnajbardziejobiecującąwiedźmą.
ZkońcemtygodniaSofiaznowubyłanajsłabszymczarnymcharakteremwszkole.
–Jestemchora–powiedziałaAgata,kaszląc.
ProfesorDoveyniepodniosłagłowyznadzawalonegopergaminamibiurka.
–Herbatazimbiremidwaplasterkigrejpfrutacodwiegodziny.
–Próbowałamjuż–odparłaAgata,kaszlącjeszczegłośniej.
– Teraz nie ma czasu na opuszczanie lekcji, Agato – powiedziała profesor Dovey,
nadalnaniąniepatrząc.Układałapapierypodlśniącymiprzyciskamiwkształciedyń.
–Dobaluzostałniecałymiesiąc,ajachcęmiećpewność,żenaszaczwartawrankingu
uczennicajestprzygotowanananajważniejsząnocswojegomłodegożycia!Myśliszjuż
możeojakimśmiłymchłopcu?
Agata wybuchnęła kolejnym atakiem kaszlu. Profesor Dovey popatrzyła na nią
zaniepokojona.
–Mamwrażenie,żeto…dżuma–wyrzęziłaAgata.
ProfesorDoveypobladła.
Skazana na kwarantannę – miała przebywać w swoim pokoju – Karaluch Agata
mogłateraztowarzyszyćSofiinawszystkichlekcjach.Siedzączauchemprzyjaciółki,
podszeptywała jej pierwsze oznaki snu o nemezis (odpowiedź: smak krwi),
nadzorowała
negocjacje
z
lodowym
olbrzymem
na
szkoleniu
sługusów
ipodpowiedziałapodczasćwiczeńuJuby,którestrachynawróblesąDobre,aktóre
Złe. Drugiego dnia pomogła przyjaciółce stracić ząb na pielęgnacji brzydoty,
dopasowała potwory do cech na sprawdzianie Sadera (kukły: prawią komplementy,
harpie: jedzą dzieci) i wskazała, która z zaprezentowanych przez Jubę fasoli jest
trująca, która jadalna, a która to przebrana Dot. Oczywiście zdarzały się groźne
momenty.OmalnieskończyłapodbucioremHester,ledwieprzetrwałaataknietoperza
i niewiele brakowało, a wróciłaby do własnej postaci na osobistych talentach (na
szczęściewostatniejchwiliznalazłaschoweknamiotły).
Trzeciego dnia Agata przelotnie tylko spojrzała na swoje Dobre zadania do
odrobienia, spędzała bowiem cały wolny czas, ucząc się Złych zaklęć. Gdy jej
koleżankizklasyledwiemogłyzmusićpalecdomigotania,onasprawiała,żejejpalec
lśniłjasno,wystarczyło,bypomyślałaowszystkichrzeczach,którejązłościły:szkole,
lustrach,chłopcach…Potembyłajeszczekwestiazastosowaniasiędodrobiazgowego
przepisunadanezaklęcieitakpoprostumogłaczarować.Tobyłyprościutkierzeczy,
zaledwiezabawawodąipogodą,alemimowszystko–tobyłaprawdziwamagia!
I pewnie byłaby sparaliżowana niezwykłością i nieprawdopodobieństwem tego
wszystkiego, gdyby nie przychodziło jej to aż tak naturalnie. Kiedy inni nie byli
w stanie wywołać kapuśniaczku, Agata sprowadzała do swojego pokoju chmury
burzowe i smagała ohydne freski na ścianach ulewą i błyskawicami. Pomiędzy
lekcjamizakradałasiędołazienki,żebywypróbowaćkolejneBolesnezaklęcie–Urok
Gaszenia Światła, który pozwalał na chwilę zaciemnić niebo, Klątwę Morskich
Pływów, przywołującą olbrzymią falę… Czas biegł prędzej, gdy uczyła się Zła, tak
pełnegopotęgiimożliwości,żenigdysięnimnienudziła.
Wieczorem, kiedy czekała na Polluksa, mającego przynieść jej Dobre zadania do
odrobienia,gwizdałaiszkicowałacoś…
–Cotojest,nalitośćboską?
Zaskoczona odwróciła się i zobaczyła Polluksa stojącego w drzwiach, z głową na
cielezająca,gapiącegosięnajejrysunek.
–Yyy,no,tomójślub.O,tujestmójksiążę.–Agatazgniotłakartkęizakasłała.–
Mamcośzadane?
Polluks przede wszystkim skarcił ją za to, że opuszcza się w rankingu zawszan,
potem wyjaśnił trzy razy każde zadanie i pouczył, że ma zakrywać usta, gdy kaszle,
awkońcu wyszedł,podskakująci przewracającsięjak cyrkowiec.Agata odetchnęła
z ulgą. Wtedy jej spojrzenie padło na zgnieciony rysunek, przedstawiający ją samą
lecącąprzezpłomienieizrozumiała,conarysowała.
NigdyWięcej.RajdlaZła.
–Musimywracaćdodomu–mruknęła.
Do końca tygodnia Agata na wszystkich lekcjach, łącznie z treningami przed Próbą
Baśni, zorganizowanymi przez Jubę, prowadziła Sofię od sukcesu do sukcesu.
WpojedynkachjedennajedenSofiapokonaławszystkichwswojejgrupiezapomocą
dozwolonychzaklęć:ogłuszyłaRavanabłyskawicą,zamroziławargiBeatrycze,zanim
tazdążyławezwaćnapomoczwierzęta,iroztopiłatreningowymieczTedrosa.
– Ktoś tu zaczął odrabiać lekcje – powiedział z podziwem Tedros. Ukryta pod
kołnierzemSofiiAgatazarumieniłasięzdumą.
– Przedtem to było szczęście głupiego. Teraz jest inaczej – złościła się Hester do
Anadil,gdyjadłynaobiadprzypalonekrowieozory.–Jakonatorobi?
– Stara metoda, czyli dobra ciężka praca – oznajmiła Sofia, wymijając je. Miała
brokatowy makijaż, rubinowe włosy i czarne kimono ozdobione klejnocikami
ułożonymiwnapisFjakFenomenalna.
HesteriAnadilzadławiłysięozorami.
PotrzechtygodniachSofiazajmowałajużpiątemiejsce,ajejobiadowepogadanki
zostały wznowione z powodu licznych próśb. Powróciła także jej czarna moda,
bardziej śmiała i ekstrawagancka niż wcześniej, wykorzystująca puszyste pióra,
siatkowebody,sztucznemałpiefutro,ozdobionecekinamiburki,skórzanespodniumy,
pudrowaneperuki,anawetgorsetyzkolczugi.
– Ona oszukuje – syczała Beatrycze do każdego, kto tylko chciał jej słuchać. – To
jakaś zdziczała wróżka matka chrzestna albo zaklęcie wstrzymujące czas. Nikt nie
miałbyczasu,żebyrobićtowszystko!
Ale Sofia znajdowała czas, by zaprojektować satynową bluzę w komplecie
z welonem zakonnym, błyszczącą sukienkę bez ramion, a także odpowiednie buty do
każdego nowego stroju. Znalazła też czas, żeby pokonać Hester w ćwiczeniu
„Obrzydzanie sali balowej”, napisać esej na temat „Wilki a ludzie-wilki” oraz
przygotować obiadowe pogadanki zatytułowane „Sukces dzięki przebiegłości”,
„Brzydotatonowepiękno”,„Przygotowanieciaładogrzechu”.Znalazłaczas,żebybyć
jednoosobowym pokazem mody, podżegaczką, kapłanką buntowników – i jeszcze
wyprzedzićAnadiliznaleźćsięnadrugimmiejscuwrankingu.
TymrazemBeatryczeniebyławstaniepowstrzymaćcorazsilniejszegozauroczenia
TedrosaosobąSofii.AleTedrosdzielniestarałsięsamjepowstrzymać.
Ona jest nigdziarką! Co z tego, że jest piękna? I mądra? I kreatywna, życzliwa,
wspaniałomyślnai…
Tedrosodetchnąłgłęboko.
Zawszanieniemogąlubićnigdziarzy.Poprostujestemzagubiony.
Poczułulgę,gdyJubaurządziłkolejnećwiczeniezrozpoznawaniaDobraiZła.Tym
razem gnom zamienił wszystkie dziewczynki w niebieskie dynie i ukrył je na dużym
poluwlesie.
Po prostu znajdź zawszankę – napomniał się Tedros. – Znajdź zawszankę, a o
tamtejzapomnij.
– Ta jest Dobra! – krzyknął Hort i pstryknął w błękitną skórkę dyni. Nic się nie
wydarzyło. Pozostali chłopcy także nie potrafili dostrzec różnic między dyniami
izaczęlidyskutowaćnatematwadizaletkażdejznich.
–Toniejestćwiczeniegrupowe!–zagrzmiałJuba.
Agata, siedząca pod postacią karalucha na niebieskim wąsie przy dyni Sofii,
obserwowała, jak chłopcy się rozdzielają. Tedros skierował się na zachód, w stronę
TurkusowegoZagajnika,alenaglezatrzymałsię.PowoliodwróciłsiędodyniSofii.
–Ontuidzie–powiedziałaAgata.
–Skądwiesz?
–Botakwłaśniepatrzyłnamnie.
Tedrospodszedłdodyni.
–Ta.Tojestzawszanka.
Jubazmarszczyłbrwi.
–Przyjrzyjsięnajpierwuważnie…
Tedroszignorowałgo,klepnąłbłękitnąskórkę,adyniawbłyskumigotliwegopyłu
zamieniłasięwSofię.Nadgłowąksięciapojawiłosięśluzowatozielone„16”,anad
głowąSofii–czarne„1”.
–TylkonajlepszeZłopotrafiudawaćDobro–pochwaliłJubaimachnięciemlaski
raznazawszewymazałczerwoneFzsukienkiSofii.
– A jeśli idzie o ciebie, synu Artura, proponuję, byś uważniej studiował zasady.
Miejmy nadzieję, że nie popełnisz tak okropnego błędu, kiedy to będzie miało
znaczenie.
Tedrospróbowałwyglądaćnazawstydzonego.
–Niemożemynicznaleźć!–zawołałnagleczyjśgłos.
Jubaodwróciłsięizobaczyłpozostałychchłopców,nadktórychgłowamibłyszczały
cyfryoznaczająceniskiemiejsca.
– Powinienem je pooznaczać – westchnął i poczłapał na pole, kolejno szturchając
dynie,żebysprawdzić,którapiśnie.
Gdy gnom odszedł, Tedros pozwolił sobie na uśmiech. Jak mógł powiedzieć
nauczycielowi,żemawnosiezasady?Zasady,któredwarazydoprowadziłygodotej
przeklętejAgaty?Porazpierwszyznalazłwreszciedziewczynę,któramiaławszystko,
czegopragnął.Dziewczynę,któraniebyłapomyłką.
–Myślę,żejesteśmicoświnien,synuArtura.
Tedrosodwróciłsięizobaczył,żeSofiauśmiechasiętaksamojakon.Razemznią
popatrzyłnatablicęrankingowąnigdziarzy,naktórejAlbemarlwykułjejimięnasamej
górze.
NastępnegodniaSofiaznalazławobiadowymwiaderkukarteczkę:
Wilkinielubiąlisów.
PrzyBłękitnymPotoku,opółnocy.T.
–Cotomaznaczyć?–zapytałaszeptemsiedzącegonajejdłonikaralucha.
–Toznaczy,żedzisiajwracamydodomu–ucieszyłasięAgata,machającczułkami
takszybko,żeSofiająupuściła.
Karaluch spacerował po zapleśniałej jucie leżącej na podłodze świetlicy wieży
Szkoda, spoglądając na zegar. Zbliżała się północ. W końcu usłyszała, że drzwi się
otwierająiweszłaSofiawuwodzicielskiejobcisłejsukiencefuterałowej,zupiętymi
wysoko włosami i dodatkami w postaci długich czarnych rękawiczek, naszyjnika
zdrobnychperełiprzyciemionychokularów.Agatamałoniewyskoczyłazpancerzyka.
– Po pierwsze, mówiłam ci, żebyś się nie spóźniła. Po drugie, powiedziałam, że
maszsięniestroić…
– Popatrz na te okulary. Są niesamowicie szykowne, czyż nie? Chronią oczy przed
słońcem.Wiesz,tezawszankipodtykająmiteraznajrozmaitszerzeczy:perły,klejnoty,
kosmetyki, którymi mogę uzupełniać moje kreacje. Początkowo myślałam, że to ich
Dobre Uczynki, ale potem zrozumiałam, że nie, po prostu lubią oglądać swoje rzeczy
na kimś bardziej wytwornym i charyzmatycznym. Tylko to wszystko jest strasznie
tandetne.Dostajęodtegowysypki.
CzułkiAgatyzaczęłysięskręcać.
–Poprostu…poprostuzamknijdrzwi!
Sofiazasunęłazasuwkę.Nagleusłyszałahałasiodwróciłasię–czerwonanatwarzy
Agataowinęłasięjutowązasłoną.
–No…musiałamźlewyliczyćczas–mruknęła.
Sofiaobejrzałająodstópdogłów.
–Wolęcięjakokaralucha.
– Musi istnieć jakaś metoda, żeby sprowadzać sobie ciuchy, kiedy wraca się do
własnej postaci – narzekała Agata, ciaśniej owijając się zasłoną. W tym momencie
zobaczyła, że Sofia tuli do siebie liścik Tedrosa. – Posłuchaj, nie zrób nic głupiego,
kiedysięznimspotkasz.Poprostuzdobądźtenpocałuneki…
– Mój książę po mnie przybył – westchnęła z rozmarzeniem Sofia, wąchając
pergamin. – A teraz należy do mnie na zawsze. To wszystko dzięki tobie, Agato. –
Podniosłapełnemiłościoczyizobaczyławyraztwarzyprzyjaciółki.
–Coznowu?
–Powiedziałaś„nazawsze”.
–Chodziłomiodzisiejszywieczór.Należydomnienadzisiejszywieczór.
Zamilkły.
–Będziemybohaterkami,kiedywrócimydoGawaldonu–powiedziałacichoAgata.
–Będzieszmiałasławę,bogactwaikażdegochłopca,jakiegozapragniesz.Przezresztę
życia będziesz mogła czytać o Tedrosie w baśniach. Będziesz mogła wspominać, że
kiedyśnależałdociebie.
Sofiaskinęłagłowązesmutnymuśmiechem.
–Ajaznowubędęmiałaswójcmentarzikota–mruknęłaAgata.
–Kiedyśityznajdzieszmiłość,Agato.
Agatapotrząsnęłagłową.
–Słyszałaś,copowiedziałDyrektorAkademii.Czarnycharakter,takijakja,nigdy
nieznajdziemiłości.
–Powiedziałtakże,żeniemożemysięprzyjaźnić.
Agatapopatrzyławświetliste,prześliczneoczySofii.
Potemspojrzałanazegarizerwałasięjakoparzona.
–Ściągajubranie!
–Comamściągać?!
–Szybko!Bosięznimrozminiemy!
–Wybacz,aletasukniajestzaszyta…
–JUŻ!
Kilka minut później Agata siedziała koło sukienki Sofii, ukrywając twarz
wdłoniach.
–Musisztozrobićzprzekonaniem!
–Siedzęgołazaohydnąkanapą.Niemogęzrobićniczegozprzekonaniem,ajużna
pewno nie sprawić, że mój palec zacznie świecić, a ja zmienię się w gryzonia. Nie
mogłybyśmywybraćbardziejatrakcyjnegostworzenia?
– Jesteś o pięć minut od utraty jego pocałunku! Wyobraź sobie siebie w nowym
ciele!
–Amożenierozłączka?Tobybardziejdomniepasowało.
AgatazłapałaokularySofii,zgniotłajebucioremicisnęłazakanapę.
–Chcesz,żebymzrobiłatosamozperłami?
ŁUPS.
–Podziałało?–zapytałgłosSofii.
– Nie widzę cię – powiedziała Agata, oglądając się szybko. – Równie dobrze
mogłaśsięzmienićwtraszkę!
–Jestemtutaj.
Agataodwróciłasięizaparłojejdechwpiersiach.
–Ale…ale…ty…
– To lepiej do mnie pasuje – westchnęła Sofia w postaci prześlicznego lisa
zlśniącymróżowymfuterkiem,czarującymizielonymioczami,wilgotnymiczerwonymi
wargami i puszystym amarantowym ogonem. Zapięła perłowy naszyjnik i podziwiała
swojeodbiciewodłamkurozbitegoszkła.
–Czyonmniepocałuje,złociutka?
Agatapatrzyłananiązauroczona.
Sofiaprzyjrzałasięjejwlustrze.
–Przezciebiezaczynamsiędenerwować.
–Wilkiniezwrócąnaciebieuwagi–paplałaAgata,otwierającdrzwi.–Uważają,
że lisy roznoszą choroby, a poza tym nie odróżniają kolorów. Trzymaj tylko brzuch
przyziemi,żebyniezobaczyłyłabędzia…
–Agato.
–Co?Rozminieszsięznim…
–Pójdzieszzemną?
Agataodwróciłasię.
Sofiamiękkoowinęłaogonnadłoniprzyjaciółki.
–Jesteśmyzespołem–powiedziała.
Agatamusiałasięnapomnieć,żeniemaczasupłakać.
Sofia w lisiej postaci bezgłośnie truchtała przez Błękitny Las, mijając wierzby
lśniąceodśpiącychwróżekorazwilczestraże,któreodsuwałysię,jakbybyławężem.
Przebiegła pomiędzy szafirowymi paprociami i rosochatymi dębami w Turkusowym
Zagajniku, a potem zatrzymała się na szczycie mostka spinającego brzegi lśniącego
wblaskuksiężycapotoku.
–Niewidzęgo–wyszeptaładokaraluchawtulonegowróżowefutronajejszyi.
–Wliścikupowiedział,żetubędzie!
–AjeślitoHesteriAnadilzrobiłysobie…
–Zkimrozmawiasz?
Wciemnościpodrugiejstroniemosturozbłysłaparabłękitnychoczu.
Sofiazamarła.
–Powiedzcoś!–syknęłajejdouchaAgata.
Sofianiemogławykrztusićanisłowa.
–Mówiędosiebie,gdysiędenerwuję–szepnęłaAgata.
–Mówiędosiebie,gdysiędenerwuję–powiedziałaszybkoSofia.
Zcieniawyszedłgranatowylis,naktóregowypiętejpiersilśniłłabędź.
– Myślałem, że tylko księżniczki się denerwują, a nie najlepszy czarny charakter
wszkole.
Sofia gapiła się na lisa. Był umięśniony jak Tedros i miał jego zawadiacki
uśmieszek.
–TylkonajlepszeDobropotrafiudawaćZło–interweniowałaAgata.–Szczególnie
gdystawkąjestmiłość.
–TylkonajlepszeDobropotrafiudawaćZło–powiedziałaSofia.–Szczególniegdy
stawkąjestmiłość.
– Czyli to naprawdę od początku była pomyłka? – zapytał Tedros, obchodząc ją
powoli.
Sofiapróbowałaznaleźćjakieśsłowa.
–Musiałamgraćnadwiestrony,żebyprzetrwać–przyszłajejzpomocąAgata.
–Musiałamgraćnadwiestrony,żebyprzetrwać–powtórzyłajakechoSofia.
Usłyszała,żeTedrossięzatrzymuje.
– A teraz, zgodnie z Książęcym Kodeksem, mam do spełnienia obietnicę. – Jego
futromusnęłojejfuterko.–Ocomamciępoprosić?
SercestanęłoSofiiwgardle.
–Czywidziszteraz,kimjestem?–powiedziałaAgata.
–Czywidziszteraz,kimjestem?–westchnęłaSofia.
Tedrosmilczał.
Ciepłąłapkąuniósłjejpyszczek.
–Wiesz,żetopogrążyobieszkoływchaosie?
Sofiawpatrywałasięwjegooczyjakzahipnotyzowana.
–Wiem–szepnąłkaraluch.
–Wiem–powiedziałlis.
–Wiesz,żeniktcięniezaakceptujewrolimojejksiężniczki?–zapytałTedros.
–Wiem.
–Wiem.
–Wiesz,żespędziszresztężycia,starającsięudowodnić,żejesteśDobra?
–Wiem–powiedziałaAgata.
–Wiem–powiedziałaSofia.
Tedrosprzysunąłsiębliżej,takżeichpiersisiędotknęły.
–Iwiesz,żezamierzamcięterazpocałować?
Obiedziewczynkiwestchnęłyjednocześnie.
Opalizująca woda podświetlała pyszczki granatowego i różowego lisa. Agata
zamknęła oczy i z westchnieniem ulgi pożegnała się z tym światem jak z koszmarów.
Sofia zamknęła oczy i poczuła ciepły, słodki oddech Tedrosa, gdy jego czułe usta
musnęłyjejwargi.
–Alemyślę,żepowinniśmyztymzaczekać–oznajmiłanagle,odsuwającsię.
OwadzieoczyAgatyotwarłysięgwałtownie.
– Tak. Jasne. Oczywiście – zająknął się Tedros. – Ja… no… Odprowadzę cię do
twojegotunelu.
Wracali w milczeniu, a różowy ogon Sofii owijał się wokół ogona Tedrosa, który
patrzył na nią i nie umiał powstrzymać uśmiechu. Agata obserwowała to wszystko
corazbardziejczerwona.Gdyksiążęwkońcuzniknąłwswoimtunelu,wybiegłananos
Sofii.
–Cotywyprawiasz?!
Sofianieodpowiedziała.
–Dlaczegogoniepocałowałaś?!
Sofianieodezwałasięanisłowem.
Agatawbiłajejżuwaczkęwnos.
–Musiszbieczanim!Noleć!Niewrócimydodomu,dopókigoniepocałujesz…
SofiastrząsnęłaAgatęzpyszczkaizniknęławciemnymtunelu.
Skręcającsięnasuchychliściach,Agatawkońcuzrozumiała.
Pocałunkuniebyło,bogowcaleniemiałobyć.
Sofianiechciałapowrotudodomu.
Nigdy.
C
iało pedagogiczne Akademii Dobra i Zła na przestrzeni lat widziało już wiele
rzeczy.
Widzieliuczniów,którzynapierwszymrokubylibeznadziejni,aostateczniestawali
się bogatsi od królów. Widzieli kapitanów klasy wypalających się przed końcem
trzeciegorokuizostającychgołębiamilubosami.Widzielipsikusy,protestyinajazdy,
pocałunki,przysięgiiimprowizowanepieśnimiłosne.
Alenigdywcześniejniewidzieli,żebyzawszanininigdziarkatrzymalisięzaręce,
czekającwkolejcenaobiad.
– Jesteś pewien, że nie będę miała problemów? – zapytała Sofia, zauważając
gniewnespojrzeniarzucaneimzbalkonów.
– Jeśli jesteś dostatecznie dobra dla mnie, jesteś dostatecznie dobra, żeby dostać
koszyk.
–Pewniebędąmusielidotegoprzywyknąć–westchnęłaSofia.–Niechcężadnych
kłopotównabalu.
DłońTedrosazesztywniaławjejdłoni.Sofiapoczerwieniałajakburaczek.
–Och…Potym,cobyłownocy,zakładałam…
– Dobrzy chłopcy złożyli przysięgę, że nie zaproszą żadnej dziewczyny przed
CyrkiemTalentów–wyjaśniłTedros,nerwowoskubiąckołnierzyk.–Espadamówił,
żetradycjanakazujeczekaćnaprzyznanieKoronyCyrkuwnocpoprzedzającąbal.
– Noc poprzedzającą bal! – zachłysnęła się Sofia. – Ale jak wtedy dopasujemy
kolorystycznieubrania,zaplanujemywejściei…
– Dlatego wszyscy złożyliśmy przysięgę. – Tedros wziął od zielonowłosej nimfy
wiklinowy koszyk zawierający kanapki z jagnięciną, kuskus z szafranem i mus
migdałowy.–Poproszęojeszczejedendladamy.
Nimfa zignorowała Sofię i wyciągnęła rękę z koszykiem do następnej osoby
wkolejce.Tedroschwyciłzapałąk.
–Powiedziałem,żepoproszęojedendladamy.
Nimfazacisnęładłońnakoszyku.
–Jagnięcinaitakjestciężkostrawna–zaniepokoiłasięSofia.
Ale książę trzymał koszyk, dopóki nimfa nie poddała się i nie wypuściła go
zpomrukiemniezadowolenia.TedrospodałgoSofii.
–Takjakmówiłaś,lepiejbędzie,jeślidotegoprzywykniesz.
Popatrzyłananiegoogromnymioczami.
–Zaprosiszmnie…?
–Jesteśprześliczna,gdyczegośchcesz.
Sofiadotknęłajegopiersi.
–Obiecajmi–powiedziałabeztchu.–Obiecaj,żezabierzeszmnienabal.
Tedrospopatrzyłnajejdrobnedłonietrzymającekoronkijegokoszuli.
–Nodobrze–westchnąłwkońcu.–Obiecuję.Alejeślikomuśpowiesz,wrzucęci
wężazagorset.
Sofiazpiskiemradościrzuciłamusięwramiona.Awięcmogłazacząćplanować
swojąsukniębalową.
Najlepszy zawszanin i najlepsza nigdziarka, ciałem i duszą baśniowi przeciwnicy,
usiedliramięwramiępodwyniosłymdębem.Tedroszauważył,żewszyscyzawszanie
piorunują go wzrokiem, oburzeni jego nielojalnością. Sofia zobaczyła nigdziarzy,
którym przez całe tygodnia wbijała prawdę na temat dumy czarnych charakterów,
którzyterazpatrzylinaniązwściekłościąiczulisięzdradzeni.
Obojezesztywnieliikażdeugryzłoswojąkanapkę.
–Czywiedźmadalejzaraża?–zapytałszybkoTedros.–Dzisiajjestporazpierwszy
wszkole.
Sofia spojrzała na Agatę, która siedziała skulona pod drzewem i wbijała w nią
wzrok.
–Yyy,mywłaściwienierozmawiamy.
–Onajestjakpijawka,prawda?Uważa,żemarozum,atyurodę.Niemapojęcia,że
maszjednoidrugie.
Sofiaztrudemprzełknęła.
–Toprawda.
–Jednojestpewne.Niewybioręwięcejtejwiedźmywżadnymćwiczeniu.
–Skądmożesztowiedzieć?
– Ponieważ już znalazłem swoją księżniczkę i nie zamierzam jej wypuszczać –
odparłksiążę,patrzącjejwoczy.
Sofiapoczułanagłyprzypływsmutku.
–Nawetgdybyśmusiałprzezcałeżycieczekaćnapocałunek?–zapytałatakcicho,
jakbymówiładosiebie.
– Nawet gdybym musiał przez całe życie czekać na pocałunek – odparł Tedros,
biorąc ją za rękę. Potem przechylił głowę. – Zakładam jednak, że to pytanie
hipotetyczne.
Sofiaroześmiałasięiukryłatwarznajegoramieniu,żebyukryćłzy.Pewnegodnia,
gdyichmiłośćbędziedostateczniesilna,wyjaśnimuwszystko.
Z balkonów pedagodzy obu szkół obserwowali zakochane gołąbki, tulące się
w słońcu. Dobrzy i Źli nauczyciele zmierzyli się ponurymi spojrzeniami i wrócili do
swoichkomnat.
Siedząca w chłodnym cieniu Agata także nie podejmowała żadnych gwałtownych
działań.Podobniejaknauczycielewiedziała,żetenromansjestskazanynaklęskę.Coś
stanie im na przeszkodzie. Coś, o czym Sofia zapomniała. Coś nazywanego Próbą
Baśni.
– Zwycięstwo w Próbie Baśni jest jednym z największych osiągnięć w Akademii
DobraiZła–oznajmiłPolluks,któregogłowatkwiłazpowrotemobokgłowyKastora
na potężnym psim ciele. Otoczony przez piętnastu nauczycieli grup leśnych popatrzył
zgórynauczniówprzyprowadzonychpośniadaniudoTeatruBaśni.
–RazwrokuwysyłamynocąnajlepszychzawszaninigdziarzydoBłękitnegoLasu,
abyzobaczyć,ktoprzetrwadorana.Abyzwyciężyć,uczniowiemusząporadzićsobie
zarównozpułapkamizastawionymiprzezDyrektoraAkademii,jakizatakamidrugiej
strony. Ostatni zawszanin lub nigdziarz, który dotrwa do świtu, zostaje ogłoszony
zwycięzcą i otrzymuje pięć dodatkowych ocen za pierwsze miejsce – Polluks
zarozumialeuniósłnos.–Jakwiecie,DobrozwyciężałowostatnichdwustuPróbach…
Dobrzyzaczęliskandować:
–DOBRORZĄDZI!DOBRORZĄDZI!DOBRO…
–JESTAROGANCKIEIDURNE!–zagrzmiałKastorizawszanieucichli.
– Za tydzień od dziś najlepszy zawszanin i nigdziarz z każdej leśnej grupy wezmą
udział w Próbie Baśni. – Polluks pociągnął nosem. – Ale zanim ogłosimy imiona
uczestników,omówięwskróciezasady.
–Słyszałem,żeBeatryczezajęławczorajpierwszemiejscenadobrychuczynkach–
szepnąłChaddickdoTedrosa.–Robiszsięmiękkiprzeztęnigdziarkę?
– Sam spróbowałbyś, mając moją siłę, opatrzyć skrzydło gołąbkowi – odparł
Tedros.Jegotwarzzłagodniała.–Chłopakinaprawdęmnienienawidzą?
– Stary, nie możesz się spotykać z nigdziarką – powiedział Chaddick, mierząc go
surowym spojrzeniem szarych oczu. – Nawet jeśli jest najpiękniejszą, najmądrzejszą
inajbardziejutalentowanądziewczynąwszkole.
Wątpliwościsprawiły,żeTedrosprzygarbiłsię…Naglejednaksięwyprostował.
–Mogęudowodnić,żejestDobra!MogętoudowodnićpodczasPróbyBaśni!
– Tyle że Beatrycze albo Agata mogą zająć najwyższe miejsce w twojej grupie –
przypomniałChaddick.
Tedros poczuł ściskanie w piersi. Zobaczył Sofię uśmiechającą się do niego
promienniezławekZła.Ichwspólnaprzyszłośćzależałaodtego,czyzdołaonwziąć
udziałwPróbieBaśni.Jakmógłbyjązawieść?
– Zgodnie z regułami może być więcej niż jeden zwycięzca Próby Baśni –
powiedział Polluks. – Jednakże dodatkowe pierwsze miejsca zostaną podzielone
wyłącznie pomiędzy tych, którzy dotrwają do świtu, dlatego w waszym interesie jest
wyeliminowanie konkurencji. Oczywiście Dyrektor Akademii preferuje sytuację,
w której jest jeden zwycięzca, i dlatego stworzy tyle przeszkód, ile zdoła, by to
zapewnić. Przez resztę tygodnia wszystkie lekcje będą poświęcone przygotowywaniu
tychpiętnastuzawszanipiętnastunigdziarzynanocwBłękitnymLesie–ciągnąłpies,
a uczniowie szeptali o tym, kto to może być. – We wszystkich zaliczeniach będą
uczestniczyćtylkoteosoby.CiznajgorszyminotamipotygodniuwejdąnaPróbęBaśni
jako pierwsi, natomiast ci z najlepszymi wejdą do lasu zdecydowanie później. To,
oczywiście, zapewnia im ogromną przewagę. Im mniej czasu spędzicie na Próbie
Baśni,tymwiększaszansa,żewyjdzieciezniejżywi.
Uczniowieprzestalirozmawiać.
Polluksuświadomiłsobie,copowiedział,iroześmiałsięwwymuszonysposób.
– To tylko taka figura retoryczna. Naturalnie żaden uczeń nie zginął podczas Próby
Baśni.Toniedorzeczne.
Kastorzakasłał.
–Acoz…
– Zawody są całkowicie bezpieczne – oznajmił Polluks, uśmiechając się do
uczniów. – Każde z was dostanie flagę umożliwiającą poddanie się. Gdy znajdziecie
sięwśmiertelnymniebezpieczeństwieiupuściciejąnaziemię,zostaniecieuratowani
i bez szwanku opuścicie Błękitny Las. Na poszczególnych lekcjach poznacie dalsze
zasady, ale teraz oddam głos nauczycielom prowadzącym leśne grupy, którzy ogłoszą
imionazawodnikówuczestniczącychwtegorocznejPróbieBaśni.
Drobnaliliowanimfawsuknizeszmaragdowychpnączywyszłanaprzód.
–Zgrupy9.RenabędziereprezentowaćDobro,aVexbędziereprezentowaćZło!
Renadygnęłaprzedzawszanami,podczasgdynigdziarzeszemrali,żeszpiczastouchy
Vexmiałszczęście,botrafiłdosłabejgrupy.
Ogrzgrupy7.ogłosiłimionaTristanaijednookiejArachne,akolejniprowadzący
wskazali ciemnoskórego Nicholasa i Anadil z grupy 4., Kiko i zielonkawą Monę
zgrupy12.,GizelęiHesterzgrupy6…
Sofia tymczasem gapiła się na Tedrosa i marzyła o życiu, jakie będzie prowadzić
jakojegokrólowa(CzywKamelociebyłodośćszafnaubrania?Luster?Ogórków?).
W końcu na środek wyszedł Juba. Sofia popatrzyła na Tedrosa i Beatrycze,
czekających w napięciu na słowa gnoma. Proszę, niech on będzie lepszy od tej
skwaśniałejbezy…–modliłasię.
–Zgrupy3.TedrosbędziereprezentowaćDobro–powiedziałJuba.
Sofiaodetchnęłazulgą.
–ASofiabędziereprezentowaćZło.
Sofiapotarłauszy.Napewnocośźleusłyszała.Wtymmomenciezobaczyłakrzywe
uśmieszkipozostałychuczniów.
– Chyba na tym polega problem z umawianiem się z czarnym charakterem –
powiedział Chaddick. – Wszystko jest pięknie i słodko aż do chwili, gdy trzeba go
zabić.
Tedros zignorował jego słowa i skoncentrował się na swoim planie, mającym
udowodnić, że Sofia jest Dobra. Pot przesiąkał mu koszulę, gdy w duchu dziękował
Bogu, że jego ojciec nie żyje. To, co zamierzał zrobić, przyprawiłoby króla Artura
ozawałserca.
Zawszaniewyszliprzezzachodniedrzwi,nigdziarzeprzezwschodnie,bywrócićdo
Akademii Zła, a zaszokowana Sofia siedziała bez ruchu na poczerniałej ławce. Jakiś
cieńprzysunąłsiędoniej.
–Chciałamtylko,żebyśniewchodziłamiwdrogę…
OddechHesterowiałchłodemkarkSofii.
– A teraz ty, czarny charakter numer jeden, robisz z nas wszystkich głupców. Cóż,
skarbie,zapominasz,żebaśnieoczarnychcharakterachniekończąsiędobrze.Pozwól
więc,żeprzypomnęci,jaktosięskończy.Najpierwty.Potemtwójksiążę.Martwi.
ZimnewargimusnęłyuchoSofii.
–Itoniejesttylkotakafiguraretoryczna.
Sofia odwróciła się gwałtownie, ale nikogo nie zobaczyła. Zerwała się na nogi,
wpadłanaTedrosa,wrzasnęła–iosunęłasięwjegoramiona.
– Ona chce nas zabić, najpierw ciebie, potem mnie, albo najpierw mnie, a potem
ciebie,niepamiętamkolejności,atyjesteśzawszaninem,ajanigdziarką,aterazmamy
walczyćzesobą…
–Albobędziemywalczyćrazem.
Sofiazamrugałaoczami.
–Będziemy…?
–Wszyscyzrozumieją,żejesteśDobra,jeślibędęciębronić–powiedziałTedros,
nadal lekko spocony. – Tylko prawdziwa księżniczka zasługuje na to, by chronił ją
książę.
–Ale…będzieszwniebezpieczeństwie!Wszyscymyślą,żejestemZła!
– Nie, jeśli wygramy – powiedział Tedros z uśmiechem. – Będą musieli zrobić
zciebiezawszankę.
Sofiapotrząsnęłagłowąiuściskałagomocno.
–Jesteśmoimksięciem.Naprawdę.
– A teraz zajmij pierwsze miejsca we wszystkich zaliczeniach, żebyśmy mogli
jednocześniezacząćPróbęBaśni.Nieporadzisztamsobiebezemnie.
Sofianaglepobladła.
–Ale…ale…
–Aleco?Jesteślepszaoklasęodinnychnigdziarzy.
–Wiem,aleto…
Tedrosuniósłjejpodbródek,zmuszającją,byspojrzaławjegokryształowobłękitne
oczy.
–Pierwszemiejscenakażdymzaliczeniu.Umowastoi?
Sofianiepewnieskinęłagłową.
– Jesteśmy zespołem – powiedział Tedros z szerokim uśmiechem. Jeszcze raz
musnąłjejpoliczekiwyszedłprzezdrzwidlazawszan.
Sofia przeszła przez scenę do drzwi dla nigdziarzy i zatrzymała się. Powoli się
odwróciła.
NaróżowejławcesiedziałasamotnaAgata.
–Mówiłamci,żetomiejscedlamnie,złociutka–westchnęłaSofia.–Poprostunie
chciałaśmniesłuchać.
Agatanicniepowiedziała.
–MożeDyrektorAkademiipozwoliciwrócićsamejdodomu–powiedziałaSofia.
Agatanawetniedrgnęła.
– Musisz znaleźć sobie nowe przyjaciółki – uśmiechnęła się łagodnie Sofia. – Ja
mamterazksięcia.
Agatatylkospojrzałajejwoczy.
Sofiaprzestałasięuśmiechać.
–Mamksięcia.
Zatrzasnęłazasobądrzwi.
Na pielęgnacji brzydoty Manley polecił piętnastu nigdziarzom biorącym udział
wzawodachstworzenieprzebrania,które„odstraszynatychmiastkażdegozawszanina”.
Eliksir Hester sprawił, że całe jej ciało porosło kolcami. Skóra Anadil stała się tak
cienka, że było przez nią widać wszystkie naczynia krwionośne. Tymczasem Sofia
rozgniatała kijanki, żeby znowu pokryć się krostami, ale zamiast tego jakimś cudem
wyrósłjejspiralnyrógilśniącykońskiogon.
–Bocomożebyćbardziejprzerażającegodlaksiężniczkiniżjednorożec?–warknął
Manley.
Na szkoleniu sługusów nigdziarze musieli obłaskawić ogniowego olbrzyma,
trzymetrowe chłopisko z intensywnie pomarańczową skórą i płomiennymi włosami.
Sofia spróbowała odczytać jego myśli, ale były w języku olbrzymów. Na szczęście
przypomniałasobiekilkasłówztegojęzyka,którychnauczyłająAgata.
OGNIOWYOLBRZYM:Dlaczegomiałbymcięniezabijać?
SOFIA:Znamtegokonia.
OGNIOWYOLBRZYM:Niewidzężadnegokonia!
SOFIA:Jesttakwielki,jaktwojegacie.
NaszczęścieKastorinterweniował,zanimolbrzymjązjadł.
LadyLessozkoleipoprosiłazawodników,żebypodalinazwę„zaklęcia,któremoże
zdjąćtylkoosobajerzucająca”.
–Odpowiedzi?
Drżącyzzimnanigdziarzepodnieślilodowetabliczkizwyrzeźbionymisłowami:
HESTER:Petryfikacja
ANADIL:Petryfikacja
ARACHNE:Petryfikacja
SOFIA:Zaklęciespecjalne
– Gdyby tylko miłość była odpowiedzią na wszystkie pytania, nie miałabyś
problemu – powiedziała lady Lesso, przyznając Sofii kolejne piętnaste miejsce
zpiętnastu.
–Cosięstało?–zapytałTedros,przepychającsiędoniejprzezkolejkęzawszan.
–Muszęsięrozkręcić…
–Sofia,niemożeszwejśćdolasubezemnie!
Spojrzeli na wykrzywionych gniewnie nigdziarzy. Bez wątpienia podczas Próby
Baśnibędąchcielisięzemścić.
–Róbpoprostutosamo,cowcześniej!–błagałjąTedros.
Sofiazacisnęłazębyiwróciładopokoju.SkoroAgatamogładostawaćdobreoceny
w szkole Dobra, to ona też może dostawać dobre oceny w tej szkole! Wspaniale,
będziewarzyćropuszeoczy,nauczysięjęzykaolbrzymowego,nawetugotujedziecko,
jeślibędziemusiała!(Aprzynajmniejbędzienadzorowaćprace).Nicniepowstrzyma
jejprzedosiągnięciemDługoiZawszeSzczęśliwie!Wypięłapierś,wmaszerowałado
pokojuizamarła.
Jejłóżkozniknęło.Lustrozostałorozbite.
A nad jej głową wisiały wszystkie jej dotychczasowe kreacje, związane i podarte
jakciałabezgłów.
SiedzącanaswoimłóżkuAnadilpodniosłagłowęznadksiążkiZabijanie pięknych
dziewcząt. Hester podniosła głowę znad książki Zabijanie jeszcze piękniejszych
dziewcząt.
Sofiawpadładogabinetunanajwyższympiętrze.
–Mojewspółlokatorkichcąmniezabić!
LadyLessouśmiechnęłasięzzabiurka.
–Dzielnedziewczynki.
IdrzwimagiczniezatrzasnęłysięprzednosemSofii.
Sofia skuliła się w ciemnym korytarzu. W zeszłym tygodniu była najpopularniejszą
dziewczynąwszkole,aterazniemogłanawetwrócićdoswojegopokoju?!
Otarła oczy. To nie miało znaczenia, prawda? Niedługo zmieni szkołę i zostawi to
wszystko za sobą. Miała chłopca, którego pragnęły wszystkie dziewczyny. Miała
księcia!Dwiegłupiewiedźmynicnieznaczyływobecjejprawdziwejmiłości!
Gdzieśponadniąrozległysięgłosy,więczanurkowaławcień.
–Hestermówi,żeten,ktozabijeSofiępodczasPróbyBaśni,zostaniewprzyszłym
roku zastępcą kapitana – powiedziała Arachne, schodząc po schodach. – Ale to musi
wyglądaćnawypadek,boinaczejwylecimyzeszkoły.
– Musimy być szybsze od Anadil! – przypomniała Mona z rumieńcami
wykwitającyminajejzielonejskórze.–AjeślionazabijejąjeszczeprzedPróbą?
– Hester mówiła, że mamy to zrobić podczas Próby Baśni. Nawet Vex i Bron to
rozumieją. Słyszałaś, jaki mają plan, żeby ją zabić? Przeszukali jezioro od strony
Dobra,żebyznaleźćostatniejaja.Tadziewczynaniemaszans.
–Niemogęuwierzyć,żesłuchałyśmypogadanekzdrajczyni–syknęłaMona.–Mało
brakowało,akazałabynamubieraćsięnaróżowoicałowaćzawszan!
–Upokorzyłanaswszystkich,aterazzatozapłaci–oznajmiłaArachne.–Nasjest
czternaścioro.Onajedna.Mapecha.
Ichzłowrogiśmiechodbiłsięechemwwilgotnejklatceschodowej.
Sofia nie ruszyła się z miejsca w ciemności. A więc nie chodziło tylko o jej
współlokatorki.Tocałaszkołachciałajejśmierci.Nigdzieniebyłabezpieczna.
Nigdzie,zwyjątkiem…
Nakońcuciemnego,dusznegokorytarzadrzwidopokoju34uchyliłysiępotrzecim
pukaniu.Wyjrzałyzzanichczarnewyłupiasteoczy.
–Cześć,przystojniaku–zagruchałaSofia.
–Nawetniepróbuj…jesteśukochanąksięcia,jesteśdwulicowa,jesteś…
Sofia zatkała nos, wyminęła Horta i zamknęła drzwi, zostawiając go na zewnątrz
swojegonowegopokoju.
Przez dwadzieścia minut Hort dobijał się do drzwi i lamentował, zanim Sofia
wkońcugowpuściła.
– Pomożesz mi się uczyć przed ciszą nocną – powiedziała, spryskując pokój
lawendą.–Aleniebędziesztuspać.
– To jest mój pokój – nadąsał się Hort i usiadł na podłodze. Ubrany był w czarną
piżamęwskrzywionezieloneżaby.
– Cóż, ale teraz ja tu jestem, prawda? A ponieważ chłopcy nie mogą mieszkać
z dziewczynkami, więc to z pewnością nie może być twój pokój – oznajmiła Sofia,
moszczącsięwjegołóżku.
–Agdziejamamspać?
–Słyszałam,żewświetlicywieżySzkodajestcałkiemwygodnie.
Sofia zignorowała narzekania Horta, oparła się o poduszkę i uniosła świecę, by
zagłębić się w jego notatki. Musiała jutro zająć pierwsze miejsce we wszystkich
zaliczeniach. Jej jedyną nadzieją na przetrwanie Próby Baśni było wejście do lasu
razemzTedrosemichowaniesięzanimprzezcałyczas.
–Abyupokorzyćwroga,zamieńgowkurę:Bantapareodirosti.–Zmrużyłaoczy.–
Dobrzetowymawiam?
–Sofia,askądwiesz,żeniejesteśczarnymcharakterem?–ziewnąłHort,kulącsię
napoczerniałejpodłodze.
–Patrzęwlustro.Hort,maszkoszmarnycharakterpisma.
–Kiedyjapatrzęwlustro,wyglądamjakczarnycharakter.
–Pewnietoznaczy,żejesteśczarnymcharakterem.
–Tatamimówił,żeczarnecharakterypodżadnympozoremniemogąsięzakochać.
Żetonienaturalneiobrzydliwe.
Sofiaztrudemodczytywałanagryzmolonesłowa.
–Abyzamrozićzawszaninawlodzie,spraw,bytwojaduszastałasięzimna…
–Więcjanapewnoniemogęsięzakochać–powiedziałHort.
–Zimniejsza,niżcisiętowydajemożliwe…Następniewypowiedztesłowa…
–Alegdybymmógłsięzakochać,tobymsięzakochałwtobie.
Sofia odwróciła się. Hort pochrapywał cicho na podłodze, a guziki jego piżamy
miałykształtrozzłoszczonychzielonychżabek.
–Hort,niemożesztuspać–powiedziała.
Hortzwinąłsięwmniejszykłębek.
Sofiazrzuciłakołdręipodeszładoniego.
–Amasz,PiotrusiuPanie!–wymamrotałcicho.
Sofiapatrzyła,jakdrżyipocisię,zwiniętywkulkę.
Ułożyłasięzpowrotempodpachnącąpleśniąkołdrą.Przyświecystarałasięuczyć
z notatek Horta, ale jego posapywanie działało na nią usypiająco i ani się obejrzała,
jakbyłjużranek.
Drugi dzień był taki sam jak pierwszy – Sofia jeszcze trzy razy zajęła ostatnie
miejsce – raz na szkoleniu sługusów, bo nie zdołała sprawić, że jej palec zabłysnął
wystarczającoszybko,byunieszkodliwićsmrodotrolla.
Widziała żyły nabrzmiewające na twarzy Tedrosa, gdy przy obiedzie ciągnął ją za
sobąwkolejce,zatykającnos.
– Czy powinienem zacząć specjalnie przegrywać? A może ty chcesz zacząć Próbę
trzygodzinywcześniej?!
–Staramsię,jakmogę…
–Sofia,którąznam,niemusisięstarać.Onapoprostuwygrywa.
Jedliwmilczeniu.
–Gdziesiępodziałajejwróżka-matkachrzestna?–Sofiausłyszałatriumfalnygłos
Beatrycze.
Po przeciwnej stronie Polany Agata odrabiała lekcje w towarzystwie Kiko, nie
patrzącnawetwstronęSofii.
Następnegodniaprzyszlizawodnicyspędzilidwiepierwszelekcjenaprzymiarkach
strojów na Próbę Baśni: ciemnoniebieskich tunik z jedwabistej w dotyku stalowej
siatkiiwełnianychpłaszczyzkapturemwtymsamymkolorze,obrzeżonychczerwonym
brokatem. Ponieważ cała trzydziestka miała mieć identyczne płaszcze, nie da się
odróżnić zawszan od nigdziarzy, nawet gdyby ktoś zdołał dostrzec niebieskie ubranie
w Błękitnym Lesie. Gdy chodziło o stroje, Sofia zazwyczaj pilnie uważała, dzisiaj
jednaknieodrywałasięaninamomentodnotatekHorta.Następnąlekcjęprowadziła
ladyLesso,aSofiamusiałazająćpierwszemiejsce.
–Czarnycharakterzabijatylkozjednegopowodu:byzniszczyćswojąnemezis.Tę,
która rośnie w siłę, gdy wy słabniecie. Dopiero gdy wasza nemezis będzie martwa,
poczujeciesięspełnieni–mówiłakościstanauczycielka,wędrującpomiędzyławkami
i stukając obcasami. – Oczywiście, ponieważ tylko najlepsi nigdziarze mają sny
o nemezis, większość z was przejdzie przez życie, nie mając nikogo na sumieniu.
Możecieuznać,żemacieszczęście.ZabijaniewymaganajczystszegoZła.Żadnezwas
niejestjeszczedośćczyste,bykogośzabić.
Sofiausłyszałapomrukipodswoimadresem.
–AleponieważPróbaBaśnitotylkobezpiecznezawody–ladyLessouśmiechnęła
siędoniej–możewramachprzygotowańzrobimymojeulubionećwiczenie…
Stworzyławidmowąksiężniczkęzbrązowymilokami,dołeczkamiwzarumienionych
policzkachiuśmiechemsłodszymniżuśmiechdziecka.
–Ćwiczeniezzabijania.Ten,ktozabijejąwnajokrutniejszysposób,wygrywa.
–Wkońcucośprzydatnego–powiedziałaHester,przyglądającsięSofii.
Chociażwkomnaciebyłozimniejniżzwykle,Sofialśniłaodpotu.
Ponieważ księżniczka chowała się za zamkniętymi drzwiami i była nieufna wobec
obcych, biorący udział w Próbie Baśni, nigdziarze, chcący ją zabić, musieli wykazać
się kreatywnością. Mona za pomocą metod z pielęgnacji brzydoty zamieniła się
w wędrowną handlarkę i podarowała księżniczce zatrutą szminkę. Gdy lady Lesso
stworzyłanowądziewicę,Anadilzapukaładojejdrzwiizostawiłaprzednimibukiet
zdrapieżnychkwiatów.Hesterzkoleizmieniłasięwurocząwiewióreczkęiwręczyła
swojejofierzebrokatowybalonik.
–Ależdziękuję!–rozpromieniłasięksiężniczka,abalonikpociągnąłjąwgórę,na
ostrejakbrzytwysoplezwisającezsufitu.
Sofiaprzezwiększośćczasumiałazamknięteoczy.
– Kto następny? – zapytała lady Lesso, zamykając drzwi za kolejną księżniczką. –
Ach tak. Ty. – Zabębniła długimi czerwonymi paznokciami o biurko Sofii, cmokając
zniezadowoleniem.
Sofiapoczułamdłości.Zabijanie?Nawetjeślitobyłazjawa,niemogłaza…
Wzdrygnęłasię,gdyprzedoczamistanęłajejtwarzumierającegoBestii.Tobyłoco
innego!OnbyłZły!Każdyksiążęzrobiłbytosamo!
–Jakrozumiem,tokolejnaporażka.–LadyLessouśmiechnęłasięzłośliwie.
Sofia spojrzała na nią i pomyślała o Tedrosie, który wyraźnie traci w nią wiarę.
Pomyślałaoczternastuczarnychcharakterach,przeświadczonych,żesądośćczyści,by
zabijać.Pomyślałaotym,żeszczęśliwezakończeniewymykasięjejzrąk…
Sofia,którąznam,niemusisięstarać.
Z zaciśniętymi zębami podeszła gniewnie do drzwi, mijając zaskoczoną
nauczycielkę,ajejpaleczalśniłróżem.
Abyzamrozićzawszaninawlodzie…
Zapukałamocnododrzwi.
Spraw,bytwojaduszastałasięzimna…
Drzwiotworzyłysię,ablaskpalcaSofiiprzygasł.
Patrzyła na nią jej własna twarz, tylko okolona długimi, jasnymi włosami, jakie
miała przed spotkaniem z Bestią. Aby zwyciężyć w tym ćwiczeniu, musiała zabić…
samąsiebie.
Sofiadostrzegła,żeladyLessouśmiechasięzłośliwie.
–Wczymmogępomóc?–zapytałaksiężniczkaSofia.
Totylkoduch.Sofiazgrzytnęłazębamiipoczuła,żejejpalecznowulśni.
–Wyglądasz,jakktośobcy–dodałaksiężniczka,rumieniącsię.
Zimniejsza,niżcisiętowydajemożliwe…
Sofiaskierowałananiąlśniącypalec.
– Matka przestrzegała, żebym nie rozmawiała z obcymi – powiedziała księżniczka
zniepokojem.
Powiedzto!
BlasknapalcuSofiizamigotał–niemogłaprzypomniećsobiesłów.
–Muszęjużiść.Matkamniewoła.
Zabijją!Zabijjąteraz!
–Dowidzenia–oznajmiłaksiężniczka,zamykającdrzwi.
–BANTAPAREODIROSTI!!!
Puf! Księżniczka zamieniła się w kurę. Sofia złapała ją w ramiona, przewróciła
krzesło,otwarłaoblodzoneoknoiwyrzuciłaptakapodniebo.
–Leć,Sofio!Jesteśwolna!
Kura spróbowała latać, ale uświadomiła sobie, że nie potrafi, i spadła na pewną
śmierć.
–Porazpierwszywżyciuzrobiłomisiężalzwierzęcia–powiedziałaladyLesso.
Kolejnynumer15splunąłSofiiwtwarz.
Jedynechyba,coSofialubiławAkademiiZła,byłoto,żemiałatumnóstwomiejsc,
w których mogła spokojnie popłakać. Szlochała więc, schowana za kruszącym się
kamiennymłukiem.JakterazpokażesięnaoczyTedrosowi?
–Nalegamy,żebySofiazostaławyłączonazPróbyBaśni.
Sofia rozpoznała szorstki głos profesora Manleya. Wypełzła spod kamiennego łuku
i przez dziurkę od klucza zajrzała do jego odrażającej sali lekcyjnej. Przerdzewiałe
krzesła,zwyklesłużąceczarnymcharakterom,zajmowaliteraznauczycielezobuszkół.
Profesor Dovey zasiadała za ozdobioną smoczą czaszką katedrą, którą rozjaśniła
przyciskiemdopapieruwkształciedyni.
–Nigdziarzeplanująjązabić,Klaryso–zakończyłłysy,pryszczatyManley.
–
Biliousie,
wprowadziliśmy
zabezpieczenia
mające
zapobiec
śmierci
któregokolwiekzuczniów.
–Miejmynadzieję,żeokażąsiępewniejszeniżczterylatatemu–odparował.
– Wydaje mi się, że wszyscy zgodziliśmy się, iż śmierć Garricka była tylko
nieszczęśliwymwypadkiem!–odpowiedziałazogniemwgłosieprofesorDovey.
Wsalizapadłazłowrogacisza.NakorytarzuSofiasłyszaławłasnyurywanyoddech.
GarrickzGawaldonu.PorwanyrazemzBanem.
Banniezdał.Garrickzginął.
Sercetłukłosięjejożebra.
Jeśliwrócimydodomużywe,tobędzieszczęśliwezakończenie.
Agataodpoczątkumiałarację.
– Jest jeszcze jeden powód, dla którego Sofia musi zostać wykluczona z Próby –
dodałponuroKastor.–Wróżkimówią,żeonaitenDobrychłopakzamierzajądziałać
razem.
–Razem?–zachłysnęłasięprofesorDovey.–Zawszanininigdziarka?
– Wyobraźcie sobie, co będzie, jeśli wygrają! – skrzeknęła profesor Sheeba. –
Wyobraźciesobie,cobędzie,gdydowiedząsięotymwPuszczy!
– Czyli ona albo zginie, albo zniszczy tę szkołę – podsumował gderliwie Manley
isplunąłnapodłogę.
–Klaryso,tonaprawdęłatwadecyzja–naciskałaladyLesso.
– Ale nie ma żadnego precedensu z wykluczeniem zakwalifikowanego ucznia
zPróbyBaśni!–zaprotestowałaprofesorDovey.
– Zakwalifikowanego! W tym tygodniu zawaliła wszystkie ćwiczenia – oznajmił
Manley.–Totenchłopakprzekonałją,żejestDobra!
– A może po prostu czuje presję z powodu Próby Baśni? – podsunęła księżniczka
Uma,karmiącsiedzącąjejnaramieniuprzepiórkę.
– Albo nabrała nas wszystkich, że jest największą nadzieją Zła! – powiedziała
profesorSheeba.–PowinnaniezdaćnadługoprzedPróbąBaśni!
–Notodlaczegotaksięniestało?–zapytałaprofesorAnemonia.
– Za każdym razem, gdy próbowaliśmy dać jej ostatnie miejsce, zajmował je jakiś
innyuczeń–wyjaśniłManley.–Ktośwyraźnieniepozwala,żebyniezaliczyła!
Źlinauczycielepodnieśliwrzawę,gwałtowniesięznimzgadzając.
– Rzeczywiście, to bardzo sensowna teoria – powiedziała profesor Dovey,
przekrzykując ich. – Jakiś tajemniczy intrygant, którego nikt nigdy nie widział,
przemykasięukradkiempowaszymzamkuiwpływanaprzyznawaneoceny.
– Wiesz, Klaryso, całkiem trafnie opisałaś Dyrektora Akademii – zauważyła lady
Lesso.
– Nie mów rzeczy absurdalnych. Dlaczego Dyrektor Akademii miałby wpływać na
miejscazajmowaneprzezuczniów?
– Ponieważ będzie zachwycony, patrząc, jak „najlepsza” Zła uczennica wygrywa
dziękiochronieDobra–syknęłaladyLesso,ajejfioletoweoczyzalśniły.–Uczennica,
któranawetmniewydawałasięobiecująca.Ależbyłamgłupia!AlejeśliSofiawygra
razem z tym żałosnym księciem, nie będę milczeć, Klaryso. Nie pozwolę ani
Dyrektorowi Akademii, ani tobie i twoim aroganckim bestiom zniszczyć dorobku
mojego życia. Lepiej mnie posłuchaj. Jeśli pozwolisz Sofii uczestniczyć w Próbie
Baśni,ryzykujeszcoświęcejniżjejżycie.Ryzykujeszwojnę.
Wsalizapanowałagłuchacisza.
ProfesorDoveyodchrząknęła.
–Możemogłabywziąćudziałwprzyszłymroku…
Sofiaodetchnęłazulgą.
–PoddajeszsiępodszeptomZła!–wykrzyknąłprofesorEspada.
–Tylkodlatego,żebyochronićtędziewczynkę…–powiedziałasłaboDovey.
–Aletenchłopakdalejbędziejąkochać!–ostrzegłaAnemonia.
–TydzieńwSaliUdrękinapewnonatopomoże–zaproponowałaladyLesso.
–CiągleniemożemyznaleźćBestii–przypomniałaSheeba.
–Tosprowadźcienową!–warknęłaladyLesso.
–Amożezagłosujemy?–zaszczebiotałaUma.
– GŁOSOWANIE JEST DLA MIĘCZAKÓW! – ryknął Kastor i wśród nauczycieli
wybuchła ogólna awantura. Przepiórka Umy robiła z góry kupy na Złych nauczycieli,
Kastor spróbował ją pożreć, a Polluks znowu zgubił głowę. W końcu ktoś zagwizdał
głośnoistanowczo.Wszyscyspojrzelinamężczyznęstojącegowkąciesali.
–Taszkołamadospełnieniatylkojedną,jedynąmisję–powiedziałprofesorSader.
–MastrzecrównowagipomiędzyDobremaZłem.GdybyudziałSofiiwPróbieBaśni
zakłócał tę równowagę, musiałaby zostać natychmiast zdyskwalifikowana. Na
szczęściedlanas,dowódnaistnienierównowagimamyprzedoczami.
Wszyscy na coś spojrzeli. Sofia spróbowała zobaczyć, co to takiego, ale
uświadomiłasobie,żekażdyznauczycielipatrzywinnąstronę.
–Czyzgadzamysię,żerównowagajestnienaruszona?–zapytałprofesorSader.
Niktsięniesprzeciwił.
– W takim razie Sofia weźmie udział w Próbie Baśni i nie mamy o czym więcej
dyskutować.
Sofiaztrudempowstrzymałakrzyk.
– Zawsze można liczyć na twój rozsądek, Auguście – powiedziała lady Lesso,
wstając. – Na szczęście to pasmo porażek sprawia, że dużą część Próby spędzi bez
ochraniającegojąchłopca.Miejmynadzieję,żezginieśmierciątakstraszną,iżniktnie
odważy się powtarzać jej błędów. Tylko wtedy jej baśń zakończy się tak, jak na to
zasługuje.Możenawetbędziewartauwiecznienianaobrazie.
Wyszłazsali,azaniąposzliinniŹlinauczyciele.
Potem parami, cicho rozmawiając, wychodzili Dobrzy nauczyciele. Jako ostatni
pojawili się profesor Dovey i profesor Sader. Szli w milczeniu, a jej zielonkawa
sukniaszeleściłaobokjegociemnozielonegogarnituru.
–Ajeślionazginie,Auguście?–zapytałaKlarysa.
–Ajeślionaprzeżyje?–odpowiedziałpytaniemSader.
Klarysazatrzymałasię.
–Nadalwierzysz,żetoprawda?
–Tak.Taksamojakwierzęwto,żeBaśniarzzacząłjejbaśń.
–Aletoniemożliwe…toszaleństwo…to…–Klarysapoczerwieniałazezgrozy.–
Dlategosięwtrąciłeś?
–Przeciwnie,postanowiłemsięniewtrącać–odparłSader.–Naszymobowiązkiem
jestpozwolić,byopowieśćrozwijałasięwewłasnymrytmie…
–Nie!Coty…–ProfesorDoveyzakryładłoniąusta.–Dlategowłaśniewysłałeśtę
dziewczynkę, żeby ryzykowała życie? Ponieważ wierzysz w tę fałszywą
przepowiednię?
–Stawkajestowielewyższaniżżyciejednejdziewczynki,Klaryso.
–Totylkomaładziewczynka!Niewinnedziecko!–zachłysnęłasięprofesorDovey,
zełzamigniewuwoczach.–Jejkrewsplaminaszeręce!
Gdy uciekła, a jej szloch umilkł na schodach, orzechowe oczy profesora Sadera
zamgliłysięniepewnością.
Niemógłwidzieć,żeSofiakryjesięzanim,starającsięopanowaćdygotanie.
Na Polanie Kiko usadowiła się na suchych liściach, owinęła się ciaśniej szalem
ipolizałakolbękukurydzywprzyprawach.
–Nowięczapytałamwszystkiedziewczyny,czyzgodząsię,jeśliTristanjezaprosi,
a one powiedziały, że nie! To znaczy, że będzie musiał zaprosić mnie! Może
oczywiście iść sam, ale jeśli chłopiec przyjdzie na bal bez partnerki, dostaje tylko
połowę punktów, a Tristan uwielbia siedzieć w Sali Urody, więc na pewno mnie
zaprosi.Nodobrze,mógłbyzaprosićciebie,aletypowiedziałaśmu,żebywyszedłza
Tedrosa, więc nie wydaje mi się, żeby cię lubił. Nie mogę uwierzyć, że to
powiedziałaś.Zupełniejakbyksiążętamoglisiępobrać.Cobyśmywtedyzrobiły?
Agata wgryzła się w swoją kolbę, żeby jej nie słuchać. Po drugiej stronie Polany
zobaczyła Sofię kłócącą się zaciekle z Tedrosem przy wejściu do leśnego tunelu. To
wyglądałotak,jakbySofiapróbowałagozacośprzepraszaćiobjąćgo–możenawet
pocałować–aleTedrosjąodepchnął.
–Słuchaszmnie?
Agataodwróciłasię.
–Chwila.Czytoznaczy,żejeślidziewczynaniezostaniezaproszonanabal,tonie
zda i czeka ją los gorszy od śmierci, ale jeśli chłopiec nie pójdzie na bal, dostanie
tylkopołowępunktów?Itomabyćsprawiedliwe?!
–Aletoprawda–powiedziałaKiko.–Chłopiecmożebyćsam,jeślitakzdecyduje.
Alejeślidziewczynazostaniesama…równiedobrzemogłabynieżyć.
Agataztrudemprzełknęła.
–Toabsurd…
Naglecośwpadłodojejkoszyka.
AgatapodniosłagłowęinapotkałaspojrzenieSofii,którąTedrosciągnąłdokolejki
zawszan.
PodczasgdyKikodalejcośpaplała,Agatawyjęłazkoszykaokazałąpergaminową,
różowąróżę.Znajwiększąostrożnościąrozwinęłakwiatnakolanach.
Liścikzawierałtylkodwasłowa.
Potrzebujęcię.
K
araluch przemknął pod drzwiami pokoju 66 i omal nie wyskoczył z pancerzyka.
Popatrzyłnarozbiteszkło,zniszczonesukienki,trzyśpiącewiedźmy–iuciekł,zanim
którakolwiekznichmogłagozauważyć.
Alejednaznichgowidziała.
Iłabędzianajegobrzuchu.
Machając czułkami na prawo i lewo, Agata tropiła zapach perfum Sofii. Biegła
krzywymi schodami i wilgotnymi korytarzami (po drodze omal nie uległa wdziękom
podejrzanego samca karalucha), aż w końcu znalazła jego źródło w świetlicy.
Pierwsze, co zobaczyła, to był Hort bez koszuli, z twarzą czerwoną jak przedszkolak
w toalecie. Z ostatnim jękiem spojrzał na swoją pierś, z której wyrastały dwa
nowiutkiewłosy.
–Tak!Noiczyjtalentmożebyćlepszy?
NakanapieobokSofiazagłębiałasięwZaklęciadlaopornych.
Słysząc dwa owadzie kliknięcia, podniosła szybko głowę. Hort wypiął pierś
i mrugnął do niej. Odwróciła się ze zgrozą i wtedy zobaczyła napis nagryzmolony
szminkąnapodłodzezakanapą:
ŁAZIENKA.PRZYNIEŚCIUCHY.
Sofia nienawidziła łazienek w Zamku Zła, ale przynajmniej były bezpiecznym
miejscem spotkań. Nigdziarze mieli jakąś fobię na punkcie toalet i zdecydowanie ich
unikali (Nie miała pojęcia, co powodowało ten lęk ani gdzie chodzili, żeby sobie
ulżyć,alewolałaotymniemyśleć).Drzwiskrzypnęły,gdywślizgiwałasiędosłabo
oświetlonejżelaznejceli.Napokrytejrdząścianiemigotałydwiepochodnie,akabiny
toaletowerzucałydługiecienie.Gdypodkradłasiędoostatniejznich,przezszczelinę
wżelaznychdrzwiachzobaczyłaskrawekbladejskóry.
–Maszciuchy?
Sofiawsunęłajepoddrzwi.
PochwilidrzwisięotworzyłyizkabinywyszłaAgatawżabiejpiżamieHorta.
– Nie miałam nic innego! – pisnęła Sofia. – Moje współlokatorki powiesiły
wszystkiemojeubrania!
– Nikt cię już nie lubi – wypaliła Agata, ukrywając lśniący palec. – Ciekawe,
dlaczego.
–Słuchaj,naprawdęcięprzepraszam!Niemogłamtakpoprostuwracaćdodomu!
Niewchwili,gdywkońcuzdobyłamksięcia!
–Ty?!Tyzdobyłaśksięcia?
–No,głównieja…
– Powiedziałaś, że chcesz wracać do domu. Powiedziałaś, że jesteśmy zespołem!
Dlategocipomogłam!
–Jesteśmyzespołem,Agato.Każdaksiężniczkapotrzebujepomocnika!
–Pomocnika?!Pomocnika?!!!–krzyknęłaAgata.–Toświetnie,aterazzobaczymy,
jaknaszabohaterkaradzisobiesama!
Urwała.Sofiazłapałajązaramię.
–Próbowałamgopocałować!Aleonzacząłwemniewątpić!
–Puszczaj…
–Potrzebujętwojejpomocy…
–Ajaniezamierzamjejudzielać–syknęłaAgata,odtrącającjąłokciem.–Jesteś
kłamczuchą,tchórzemioszustką.
–Notodlaczegowogóleprzyszłaś?–zapytałaSofiazełzamiwoczach.
–Uważaj.Odkrokodylichłezrobiąsiękrokodylezmarszczki–prychnęłaAgataod
drzwi.
–Proszę,zrobięwszystko,czegozechcesz!–błagałaSofia.
Agataodwróciłasię.
–Przysięgnij,żepocałujeszgoprzypierwszejokazji.Przysięgnijnaswojeżycie.
–Przysięgam!–jęknęłaSofia.–Chcęwracaćdodomu!Niechcę,żebymniezabili!
Agatapopatrzyłananiązezdumieniem.
–Cotakiego?
Sofia gorączkowo zrelacjonowała spotkanie nauczycieli, a potem opowiedziała
ozawalonychzaliczeniachikłótnizTedrosem.
– Jesteśmy zbyt blisko końca, Sofio – powiedziała biała jak ściana Agata. – Na
końcubaśniktośzawszeumiera!
–Coterazzrobimy?–pisnęłaSofia.
–WygraszPróbęBaśniinatychmiastpotempocałujeszTedrosa.
–Alejaniedamsobierady!Muszęspędzićtrzygodzinysama,bezTedrosa,któryby
mniechronił!
–Niebędzieszsama–burknęłaAgata.
–Niebędę?
– Będziesz miała za kołnierzem karalucha chrzestnego, wyciągającego cię
zkłopotów.Tylkozapamiętaj,jeślitymrazemniepocałujeszwporęksięcia,rzucęna
ciebiekażdeZłezaklęcie,jakieznam.
Sofiazłapałająwobjęcia.
– Och, Agato, jestem okropną przyjaciółką. Ale będę miała całe życie, żeby to
naprawić.
Wkorytarzuzabrzmiałyechemczyjeśkroki.
–Idźjuż–szepnęłaAgata.–Muszęsięmogryfikować!
Rozpromieniona Sofia uściskała ją po raz ostatni, wyślizgnęła się z łazienki
i wróciła pod opiekę Horta. Chwilę później spod drzwi wyślizgnął się karaluch
ipobiegłwkierunkuschodów.
Żadnaznichniezauważyłaczerwonegotatuażulśniącegowciemnościach.
Zgodnie z tradycją w dzień poprzedzający Próbę Baśni nie odbywały się żadne
lekcje. Zamiast tego piętnaścioro zawodników z Akademii Dobra i piętnaścioro
zawodników z Akademii Zła miało czas na zbadanie Błękitnego Lasu, pozostali zaś
uczniowiepracowalinadtalentami,jakiemielipokazaćpodczasCyrku.Sofiaprzeszła
przezbramęzaTedrosem,świadomachłodu,jakizapanowałpomiędzynimi.
Chociaż pozostały teren szkoły powoli poddawał się jesiennemu zamieraniu,
Błękitny Las lśnił w południowym słońcu bujny jak zawsze. Przez cały tydzień
uczniowie starali się wyciągnąć z nauczycieli, na jakie pułapki mogą natrafić, ale
nauczyciele twierdzili, że nic nie wiedzą. Dyrektor Akademii przygotowywał Próbę
Baśni w tajemnicy, pozwalając nauczycielom tylko na zabezpieczanie jej z zewnątrz.
Niemoglioninawetobserwowaćprzebieguzawodów,ponieważnacałąnocrzucałna
BłękitnyLaszaklęciemaskujące.
– Dyrektor Akademii nie pozwala nam się wtrącać – wymamrotała do swoich
uczniówprofesorDovey,wyraźniewytrąconazrównowagi.–Chce,abyPróbaBaśni
odzwierciedlała zagrożenia Puszczy w stopniu większym, niż nakazywałyby zdrowy
rozsądekiodpowiedzialność.
Zawodnicywchodzilidolasu,ależadenznichniepotrafiłsobiewyobrazić,żejuż
następnej nocy to prześliczne miejsce zamieni się w arenę piekielnego wyzwania.
Zawszanie i nigdziarze szli obok siebie i mijali lśniące pióropusze na Paprociowym
Polu, oposy posilające się w Sosnowym Jarze, Błękitny Potok pełen pstrągów, aż
wkońcuprzypomnielisobie,żesąwrogami,irozdzielilisię.
TedrosprzepchnąłsiędoSofii.
–Chodźzemną.
–Pójdęsama–powiedziałacicho.–Niezasłużyłamnatwojąochronę.
Tedrosodwróciłsię.
–Beatryczemówiła,żeoszukiwałaś,żebyzająćpierwszemiejsce.Czytoprawda?
–Oczywiście,żenie!
–NotodlaczegobyłaśostatniawewszystkichzaliczeniachprzedPróbą?
WoczachSofiizalśniłyperlistełzy.
– Chciałam udowodnić, że potrafię sobie dać radę bez ciebie. Żebyś był ze mnie
dumny.
Tedrosgapiłsięnaniązaskoczony.
–Typrzegrałaś…celowo?
Skinęłagłową.
–Jesteśszalona!–wybuchnął.–Nigdziarze…onicięzabiją!
–Chciałeśryzykowaćżycie,żebyudowodnić,żejestemDobra–pociągnęłanosem
Sofia.–Jatakżejestemgotowawalczyćdlaciebie.
PrzezchwilęTedroswyglądałtak,jakbychciałjejprzyłożyć,potemjednakpobladł
izłapałjąwramiona.
–Obiecajmi,żebędzieszczekać,gdyprzejdęprzezbramę.
–Obiecuję–zaszlochałaSofia.–Zrobiętodlaciebie.
Tedrospopatrzyłwjejoczy.Sofiawydęłaidealnieuszminkowanewargi.
–Maszrację,powinnaśsięsamarozejrzeć.Musiszsięczućtutajpewniebezemnie.
Szczególniepotym,jaktylerazyzajęłaśostatniemiejsce.
–Ale…ale…
–Trzymajsięzdalaodnigdziarzy,zgoda?
Ścisnął jej rękę i pobiegł, żeby dogonić zawszan na polu dyniowym. Ostry głos
Chaddickarozległsięechem:
–Tomimowszystkoczarnycharakter,stary.Niebędziemyjejtraktowaćulgowo.
SofianieusłyszałaodpowiedziTedrosa.Stałasamawcichymjarze,poddrzewkiem
zbłękitnąjemiołą.
–Nadaltujesteśmy–jęknęła.
– Może byłoby inaczej, gdybyś powiedziała to, co ci podpowiadałam! – odparł
karaluchspodjejkołnierzyka.
–Trzygodzinywsamotnościtonietakźle–westchnęłaSofia.–Znaczy,nigdziarze
nie mogą używać niedozwolonych zaklęć. Możemy najwyżej rozpętać burzę albo
zamienićsięwleniwca.Comoglibymizrobić?
Nagle coś musnęło jej głowę. Błyskawicznie odwróciła się i zobaczyła krechę na
pniu dębu, dokładnie w miejscu, w którym stała. Na gałęzi nad nią siedział
chochlikowatyVexitrzymałzaostrzonykij.
–Byłemtylkociekaw,ilemaszwzrostu–wyjaśnił.
Zwalisty,łysyBronwyczłapałzzadrugiegodębuiprzyjrzałsięznakowinapniu.
–Ta,zmieścisię.
Sofiawytrzeszczyłananichoczy.
– Tak jak mówiłem – powiedział Vex, machając szpiczastymi uszami. – Czysta
ciekawość.
–Jatuzginę!–lamentowałaSofia,uciekajączlasu.
– Nie, jeśli ja tu będę – przypomniała Agata, zwijając szczypce. – Pokonałam ich
wszystkich na twoich lekcjach i jutro znowu ich pokonam. Ty skoncentruj się na
poca…–Cośwniąuderzyło.–Cotoma…
Agatapopatrzyłanależącegowtrawiemartwegokaralucha.Kołoniegowylądowały
czterykolejne.
Sofia i Agata powoli podniosły głowy i przyglądały się Zamkowi Zła spowitemu
chmurąróżowawejmgły.ZjegobalkonównaPolanęsypałysięmartweowady.
–Cotamsiędzieje?–zapytałaSofia.
–Dezynsekcja–odparłczyjśgłos.
Sofia odwróciła się i zobaczyła Hester, która stała pod bramą lasu ze splecionymi
rękami.
– Najwyraźniej robactwo w nocy biegało po całej szkole. Nie mogliśmy,
oczywiście,ryzykowaćwybuchudżumypotym,jaktwojaprzyjaciółkazachorowała.
Hesterzdjęłazramieniarzucającegosięowada.
–Pozatymtojasnysygnałdlawszystkich,którzypróbująwłazićtam,gdzieichnie
proszą,nieuważasz?
Liznęłakaraluchaizniknęłazpowrotemwlesie,słychaćbyłotylkochrzęstliścipod
jejstopami.
Sofiawstrzymałaoddech.
–Myślisz,żeonawie,żejesteśkaraluchem?
–Jasne,żewie,tyidiotko!
Głosynigdziarzyzaczęłysięzbliżaćzgłębilasu.
– Idź już! – syknęła Agata, zbiegając po nodze Sofii. – Nie możemy się więcej
spotykać!
–Czekaj!JakmamsobieporadzićnaPró…
AgatazniknęłajednakwtuneluDobra,zostawiającSofięsamąsobie.
Ponieważwróżkizaczynałysprawdzaniepociszynocnejiodpierwszegopiętraszły
w górę, Agata miała dość czasu, by prześlizgnąć się przejściem do wieży Męstwo.
Podobnie jak wszyscy nauczyciele, Sader miał gabinet z przylegającą do niego
sypialnią.Agatawiedziała,żejeślitylkozdołaotworzyćzamek,zaskoczygowłóżku.
Nieobchodziłojej,czytendziwakbędziemiałochotęodpowiadaćnajejpytania.Jeśli
będziemusiała,zwiążego.
Zdawałasobiesprawę,żetookropnyplan,alecoinnegojejpozostawało?Teraznie
mogłajużzakraśćsięnaPróbęBaśni,aSofiaprzecieżniezdołaprzetrwaćsamatrzech
godzin.Saderbyłichostatniąnadziejąnapowrótdodomu.
Schody prowadziły prosto do jego gabinetu, jedynych drzwi na szóstym piętrze
wieży Męstwo. Na marmurze, z którego były zrobione, widniał rząd wypukłych
niebieskichkropek.Agataprzesunęłaponichpalcem.
– Uczniowie mają zakaz wstępu na to piętro! – zagrzmiał głos Sadera. – Proszę
natychmiastwracaćdopokoju.
Agatazłapałazaklamkę,lśniącympalcemwskazującjednocześniezamek.
Drzwiskrzypnęłyiotworzyłysię.
Sadera nie było w środku, ale musiał wyjść dosłownie przed chwilą. Pościel
w sypialni była zmięta, herbata w kubku stojącym na biurku jeszcze ciepła… Agata
chodziła na palcach po gabinecie, w którym półki, krzesła i podłoga uginały się pod
ciężarem książek. Na biurku piętrzyły się ponadmetrowe ich stosy, a kilka tomów na
samej górze leżało otwartych, w nich niektóre linie kolorowych kropek były
zaznaczone szpiczastymi srebrnymi gwiazdkami na marginesach. Agata przesunęła
dłoniąpotakiejlinijce,anadksiążkąeksplodowałamglistascena,którejtowarzyszył
ostrykobiecygłos:
–Duchniemożespocząćwspokoju,dopókiniewypełniswegoprzeznaczenia.W
tymcelumusiwykorzystaćciałowieszcza.
Równocześnie zobaczyła, jak poszarpany duch wnika w ciało brodatego starca,
a potem mgła zniknęła w karcie książki. Natychmiast dotknęła oznaczonych gwiazdką
wersówwdrugiejksiędze:
– W ciele wieszcza duch może przetrwać zaledwie sekundy, nim obaj zostaną
zniszczeni.
Najejoczachdwaunoszącesięciałapołączyłysię,apotemrozsypaływproch.
Przesunęłapalcempokolejnymzaznaczonymtekście.
–Tylkonajpotężniejsizwieszczówmogąstaćsięnaczyniemdladucha…
–Większośćwieszczówumiera,nimduchzdołaopanowaćichciało…
Skrzywiłasię.Skądtaobsesjanapunkciewieszczów?
Inaglesercepodeszłojejdogardła.
Nauczycielemówilicośprzecieżoprzepowiedni.
CzySadermógłwidziećprzyszłość?
Poznałodpowiedźnapytanie,czywrócądodomu?
–Agato!
WdrzwiachstałaprofesorDovey.
–AlarmuSadera…myślałam,żetokaraluch…atouczennica!Niewłóżkupociszy
nocnej!
Agataprzebiegłakołoniej,kierującsięnaschody.
–Dwatygodnieczyszczeniatoalet!–skrzeknęłanauczycielka.
Agata obejrzała się. Profesor Dovey, marszcząc brwi, przesuwała dłonią nad
książkami Sadera, a kiedy zorientowała się, że dziewczynka na nią patrzy, magicznie
zatrzasnęładrzwi.
Tejnocyobiedziewczynkiśniłyodomu.
Sofia śniła, że przedziera się przez różową mgłę, uciekając przed Hester. Chciała
wrzasnąć imię Agaty, ale zamiast tego z jej ust wypełzł karaluch. W końcu znalazła
kamiennąstudnięipopłynęłanajejdno,apotemznalazłasięwGawaldonie.Poczuła
wokółsiebiesilneramiona–ojcieczaniósłjądodomupachnącegomięsemimlekiem.
Chciała iść do łazienki, ale on zabrał ją do kuchni, gdzie na lśniącym haku wisiała
świnia. Jakaś kobieta z niezadowoleniem zabębniła czerwonymi paznokciami po
blacie.
–Mamo?–zawołałaSofia.
Zanimkobietazdążyłasięodwrócić,ojciecpocałowałSofięnadobranoc,otworzył
drzwiczkipiekarnikaiwrzuciłjądośrodka.
Sofia obudziła się i poderwała tak gwałtownie, że rąbnęła głową o ścianę
izamroczonaupadła.
Agatazkoleiśniła,żeGawaldonstoiwogniu.Śladzpłonącychczarnychsukienek
zaprowadził ją na Cmentarną Górę, a gdy znalazła się na jej szczycie, zamiast domu
zobaczyła grób. Usłyszała dochodzące spod ziemi głosy, więc zaczęła kopać. Głosy
rozbrzmiewałybliżejibliżej,ażobudziłasięiusłyszałajepoddrzwiami.
–Powiedziałaś,żetoważne!–warknąłTedros.
–Nigdziarzemówią,żeonaoszukujezpomocąAgaty!–oznajmiłaBeatrycze.
–SofianieprzyjaźnisięzAgatą!Agatajestwiedźmą…
–Obienimisą!Agatazamieniasięwkaraluchaipodpowiadajejodpowiedzi!
–Wkaralucha?Jesteśnietylkomałostkowaizazdrosna,alekompletniestuknięta!
–Oneobiesączarnymicharakterami,Tedziu!Onecięwykorzystują!
–Totysłuchasztego,comówiąnigdziarze!Wiesz,dlaczegoSofiatakźlewypadła
na zaliczeniach? Chciała, żebym ja był bezpieczny! Jeśli tak postępuje czarny
charakter,toczymty…
Wiatr łopoczący zasłonami sprawił, że Agata nie usłyszała reszty, ale po chwili
trzasnęłyjakieśdrzwi izapadłacisza. Agataspróbowałaznowu zasnąć,naglejednak
uświadomiła sobie, że wpatruje się w różowy papierowy kwiat drżący na
marmurowymnocnymstolikuniczymróżanagrobie.
Pisnęła,wpadającnapomysł.
Wszystkie pokoje pogrążone były w mroku, z wyjątkiem tych, w których mieszkali
zawszanie biorący udział w zawodach – nie spali oni aż do rana, szykując się na
następnąnoc.Agatawkoronkowymszlafrokuinabosakapobiegłanagóręróżowymi
szklanymischodami,całyczasrozglądającsięzawróżkamilubnauczycielami.
Tedros, znajdujący się akurat pięć pięter niżej, po drugiej stronie spiralnych
schodów, zauważył ją i poczuł ogarniającą go wściekłość. Nagle zaczął się
zastanawiać,czyBeatryczeniemówiłaprawdy.
Ściągnął buty i w czarnych podkolanówkach cicho poszedł za Agatą przejściem na
czwarte piętro wieży Honor, które w całości zajmowała Biblioteka Cnót. Przykucnął
i ostrożnie zajrzał do środka – zdążył zobaczyć, jak Agata znika w złocistym
amfiteatrze wypełnionym książkami, wysokim na dwa piętra i utrzymywanym
w nienagannym porządku przez skórzastego żółwia z piórem w łapie, śpiącego teraz
smacznie na ogromnym rejestrze bibliotecznym. Gdy tylko Agata znalazła to, czego
szukała, przekradła się obok gada i księcia, który nie zdołał jednak podejrzeć, jaką
książkęniosła.Jejkrokiucichływmorskozielonymprzejściuipochwilizniknęłamu
zoczu.
Tedroszacisnąłzęby.Jakimorderczyplanmiałatawiedźma?CzySofiabraławnim
udział i zamierzała go zdradzić? Czy te dwa czarne charaktery nadal się przyjaźniły?
Książę nagle usłyszał dziwaczne skrzypienie, zerwał się na równe nogi. Zobaczył, że
pióro trzymane przez żółwia magicznie kończy coś zapisywać w rejestrze, a potem
wraca do łapy śpiącego stworzenia. Tedros podkradł się i zajrzał do księgi
wypożyczeń:
Kwietnasiła:Urokiroślinnenapiękniejszyświat
(Agata,wieżaCzystość51).
Tedrosprychnął.Ganiącsięwduchuzato,żezwątpiłwswojąksiężniczkę,wrócił
nadółposwojebuty.
Regulamin Próby Baśni zawierał tylko kilka zwięzłych punktów. Pierwsza dwójka
zawodników wchodzi do Błękitnego Lasu zaraz po zachodzie słońca. Co piętnaście
minut wchodzi kolejna para, zgodnie z miejscami zajmowanymi przed Próbą, w ten
sposóbostatniapararozpoczynazawodytrzygodzinypopierwszej.Kiedyzawodnicy
znajdą się w środku, przystępują do walki – nigdziarze mogą atakować zawszan,
wykorzystując swoje talenty i wszystkie zaklęcia, jakich nauczyli się na lekcjach,
zawszenie z kolei mogą się bronić za pomocą dopuszczonych broni i przeciwzaklęć.
Czary Dyrektora Akademii stanowią zagrożenie dla obu stron. Innych zasad nie było.
Do zawodnika należało rozpoznanie śmiertelnego niebezpieczeństwa i upuszczenie
zaklętej chusteczki; w chwili gdy tylko dotknie ona ziemi, jej właściciel bezpiecznie
znika z Próby Baśni. Z pierwszym promieniem słońca wilki obwieszczą koniec
zawodówikażdy,ktowróciprzezbramę,zostanieuznanyzazwycięzcę.Nigdyjeszcze
niebyłatowięcejniżjednaosoba.Bardzoczęstoniezostawałjużnikt.
Zima przybyła w najgorszym możliwym momencie, dmuchając lodowatym wiatrem
akurat wtedy, gdy na Polanie zaczęli się pojawiać zawodnicy. Dobrzy chłopcy nieśli
tarcze w kształcie rombów, w tym samym kolorze, co granatowe płaszcze, a także
pojedynczą broń. Większość wybrała łuki i strzały (stępione przez profesora Espadę,
by raczej ogłuszały, niż zabijały), ale Chaddick i Tedros zdecydowali się na ciężkie
treningowemiecze.Zawszankipocichućwiczyłyprzywoływaniezwierzątistarałysię
wyglądać tak bezradnie, jak to tylko możliwe, żeby chłopcy wzięli je pod swoje
skrzydła.
Po drugiej stronie Polany pod nagimi drzewami kulili się biorący udział w Próbie
nigdziarze. Patrzyli na wychodzący z tunelu tłum pozostałych uczniów.
Nieuczestniczący w zawodach zawszanie wyraźnie szykowali się na całonocną
imprezę: nieśli poduszki, koce oraz koszyki piknikowe, a w nich mus ze szpinaku,
naleśnikamizkurczakiemwśmietanie,szaszłykizpapryką,budyńzkwiatówbzuoraz
dzbanki wiśniowej grenadyny. Tymczasem nigdziarze trzymali się przy wejściu do
swojegotunelu,wkapciachiszlafmycach,gotowidoucieczki,gdytylkookażesię,że
ichdrużynajakzwykleprzegrywa.
Podczas gdy wilki rozdawały zaklęte jedwabne chusteczki – białe dla zawszan,
czerwone dla nigdziarzy – Kastor i Polluks ustawili zawodników w kolejności
wchodzenia do lasu. Ponieważ Sofia i Kiko wypadły najsłabiej w poprzedzających
Próbę Baśni zaliczeniach, miały wejść do lasu dokładnie o zachodzie słońca.
KwadranspóźniejwichśladymieliiśćBroniTristan,pokolejnymkwadransieVex
iRena,itakażdochwili,gdyHesteriTedroswejdąjakoostatni.
Stojącynakońcukolejkiksiążęodebrałodwilkabiałąchusteczkę.
–Niebędziemipotrzebna–mruknął,chowającjądobuta.
Za to stojąca jako pierwsza Sofia nerwowo ściskała czerwoną chusteczkę, gotowa
upuścić ją, gdy tylko wejdzie do środka. Żałowała, że podczas przymiarek stroju nie
uważała bardziej. Jej tunika była zbyt obszerna w talii, płaszcz wlókł się po ziemi,
agranatowykapturspadałnatwarztakgłęboko,żewyglądał,jakbyniemiałagło…
Jakmogłamyślećoubraniach?!Gorączkoworozglądałasięwtłumie,alenigdzienie
dostrzegłaAgaty.
–Słyszeliśmypogłoski,żeniezakwalifikowaniuczniowiemogąspróbowaćzakraść
sięnaPróbę–powiedziałPolluks,aKastorpokiwałgłową;wpromieniachgasnącego
słońca ich ciało rzucało imponujący dwugłowy cień. – W tym roku wprowadziliśmy
więcdodatkoweśrodkiostrożności.
W pierwszej chwili Sofia myślała, że mówił o wilkach strzegących każdego
centymetrabramy,kiedyjednakKastorzapaliłpochodnię,zobaczyła,żebramaniejest
jużzrobionazezłota,tylkozogromnychczarnychiczerwonychpająków,splecionych
magicznieiczekającychzpustymiżądłami.
JakwtejsytuacjimiałabyprzemycićdośrodkaAgatę?
–Ktokolwiekoszukuje,zasługujenaśmierć.
Odwróciłasię.
– Nie zdziwiłbym się, gdyby któryś z tych czarnych charakterów wpadł na taki
pomysł–oznajmiłgłośnoTedros,któregozłocistepoliczkizarumieniłysięnachłodzie.
Wziął Sofię za rękę, w której wciąż ściskała chusteczkę. – Nie możesz, Sofio. Nie
możeszjejupuścić.
Bez Agaty podpowiadającej jej kwestie dialogowe, Sofia mogła tylko bezradnie
kiwnąćgłową.
– Kiedy się spotkamy, pozostali zrobią wszystko, żeby dopaść jedno z nas:
zawszanie, nigdziarze i jeszcze Dyrektor Akademii – mówił książę. – Musimy
ochraniaćsiebienawzajem.Potrzebujęciebie,żebyśmniewspierała.
Sofiawmilczeniuskinęłagłową.
–Niechceszminicpowiedzieć?
–Możepocałuneknaszczęście?–pisnęła.
–Naoczachcałejszkoły?–Tedrosuśmiechnąłsięprzekornie.–Fakt,tobyłbyjakiś
pomysł.
Sofiarozpromieniłasięizulgąwydęławargi.
–Tylkodługi–westchnęła.–Nawszelkiwypadek.
– Jasne, będzie bardzo długi – uśmiechnął się Tedros. – Kiedy wygramy. Zaraz
potemzabioręciędoZamkuDobra.
Sofiazakrztusiłasię.
Tedrosdelikatniewyjąłspomiędzyjejdrżącychpalcówczerwonyjedwab.
–JesteśmyDobrzy,Sofio–powiedział,chowającchusteczkęgłębokowkieszenijej
płaszcza.–ADobrozawszezwycięża.
W jego czystych błękitnych oczach Sofia zobaczyła odbicie stojącej za nią Hester,
zkapturemopuszczonymjakupersonifikacjiśmierci.
WułamkusekundywilkipopchnęłyjąiKikonaprzeciwnekońceBramyPółnocnej.
Włochatepajątkizasyczały,aSofiadosłowniestraciłaoddech.Spanikowanaspojrzała
na wznoszącą się dumnie ponad lasem wieżę Dyrektora Akademii. W ostatnich
promieniach słońca zobaczyła jego sylwetkę; a więc obserwował ich z okna. Sofia
obróciła się, szukając Agaty, która mogłaby ją jakoś ocalić, ale dostrzegła tylko
ciemniejąceponadlasemniebo.SrebrneiskrywystrzeliłyzwieżyDyrektoraAkademii
ispowiłylas,zasłaniającąwszystkomgiełką.
–PIERWSZAPARANAMIEJSCA!–zagrzmiałKastor.
–Nie…czekajcie!
Jakieś łapy chwyciły Sofię od tyłu i bezpardonowo wrzuciły ją między pająki.
Wrzasnęła, gdy setki włochatych kończyn badały jej skórę. Kląskając z aprobatą,
rozstąpiły się magicznie, zostawiając ją samą na oświetlonym pochodniami progu
BłękitnegoLasu.Wilkizawyły.Pająkizamknęłyzaniąprzejście.
PróbaBaśnisięrozpoczęła.
P
rzerażonaSofiaodwróciłasiędoKiko.Musiałytrzymaćsięrazem…
TymczasemKikouciekałajużnawschód,wkierunkuJagodziska,oglądającsię,czy
niktzaniąnieidzie.
Sofia szybko skierowała się więc na zachód, w stronę Błękitnego Potoku, gdzie
postanowiła ukryć się pod mostem. Ponieważ spodziewała się, że w lesie będą
panować egipskie ciemności, przed śniadaniem zmusiła Horta, żeby nauczył ją
ogniowego zaklęcia. Jednak tej nocy drzewa fosforyzowały lodowato błękitną
neonową poświatą i w efekcie cały las był skąpany w arktycznym blasku. Chociaż
wyglądało to złowieszczo, Sofia odetchnęła z ulgą. Płonąca pochodnia czyniłaby ją
łatwymcelem.
Gdy weszła na paprociowe pole, poczuła, że błękitne pióropusze paproci muskają
jej szyję. Zaczęła się uspokajać. Spodziewała się horroru, a tymczasem las był
spokojniejszyniżkiedykolwiekwcześniej.Żadnychprzemykającychzwierząt,żadnego
złowrogiego wycia. Tylko ona na nieziemskiej polanie i wiatr poruszający źdźbłami
trawjakstrunamiharfy.
Przedzierającsięwśródwysokichjakonasamapaproci,myślałaoAgacie.Czyktoś
znauczycieliprzyłapałjąnaprzygotowaniach?CzyHesterjejprzeszkodziła?
Poczułakropelkipotu.
AmożeAgataboisięmipomóc?
Jeśli uda jej się wygrać razem z Tedrosem, nikt nie będzie mógł się sprzeciwić
zmianieszkoły.BędzierządzićDobremjakożyczliwykapitan.Będziemiałaswojego
księcia na Długo i Zawsze Szczęśliwie, a w przyszłości czeka ją życie królowej.
Zgrzytnęłazębami.Gdybyniezłożyłatejobietnicyopowrociedodomu!Gdybytylko
zdołałazwyciężyćwtejPróbiesama,niemusiałabyjejdotrzymywać!
Zatrzymałasięwmiejscu.Aleprzecieżmogę!Popatrzcietylko:radzęsobieświe…
Czyjśwrzaskodbiłsięechemoddrzew,awniebowystrzeliłybiałeiskry.Kikosię
poddała.
Sofia poczuła, że ma nogi jak z galarety. Ile czasu potrzebowało to coś, co
zaatakowałoKiko,byjąznaleźć?Coonasobiewyobrażała?Nieporadzisobietutaj!
Wyciągnęła chusteczkę z kieszeni, rozwinęła karmazynowoczerwony kawałek
materiałui…
Trzask! Coś spadło z góry i wylądowało u jej stóp. Zobaczyła zwitek pergaminu
przewiązanypaskiemmateriału.
Namaterialebyłygniewnezieloneżabki.
Spojrzała w górę i wysoko ponad drzewami zobaczyła białą gołębicę. Ptak
spróbowałsfrunąćniżej.
TRZASK! Ognista bariera eksplodowała na całym niebie, gdy gołębica próbowała
zbliżyćsiędoczubkówdrzew.Nauczycieledobrzesięzabezpieczyli.
Sofiapospiesznierozwinęłanadpalonypergamin.
Sofia usiadła, czując ulgę. Tulipan! Nikt jej w życiu nie znajdzie! Och, jak mogła
wątpić w Agatę? Kochana, wierna Agata! Z poczuciem winy wsadziła czerwoną
chusteczkędokieszeniiposzłazagołębicą.
Aby dojść ścieżką do Ogrodu Tulipanowego, musiała minąć Turkusowy Zagajnik,
potem Dyniowe Pole, a wreszcie Gaj Śpiących Wierzb. Podążając za Agatą, wyszła
spomiędzypaprociizagłębiłasięwgąszczZagajnika,afosforyzująceliścieoświetliły
jej drogę zimnym niebieskim światłem. Sofia widziała każde zadrapanie i skazę na
błyszczącychpniach,łącznieznacięciem,jakieVexzrobiłwtedynadjejgłową.
Nagłypowiewwiatrusprawił,żeliścienaścieżcezatańczyły.Przezkoronydrzew
niewidziałaAgaty.Nagleusłyszałastłumionepomruki–ludzkie?zwierzęce?–alenie
zatrzymałasię,żebytosprawdzić.WrzaskKikonadalrozbrzmiewałwjejgłowie,gdy
biegłaścieżką,podtrzymującciągnącysięzaniąpłaszcz.Potykałasięokrzakiipieńki,
schylałapodgrożącyminadzianiemsięnaniekonaramiiprzeskakiwałapodkaskadami
niebieskich liści, aż zobaczyła między dwoma lśniącymi pniami dynie
izniecierpliwionągołębicę.
Alecośjeszczestałomiędzydrzewami.Maładziewczynkawczerwonympłaszczyku
zkapturkiem.
–Przepraszam?–odezwałasięSofia.–Chciałabymprzejść.
Dziewczynkawczerwonymkapturkupodniosłagłowęiokazałosię,żetowcalenie
jest dziecko. Miała zaciągnięte bielmem niebieskie oczy, róż na pomarszczonych
ipokrytychplamamipoliczkachigęstesiwewłosyzwiązanewdwakucyki.
Sofiazmarszczyłabrwi.Nieznosiłastarychkobiet.
–Powiedziałam,żechciałabymprzejść.
Kobietaanidrgnęła.
Sofiapodeszłabliżej.
–Głuchajesteś?
Starucha zrzuciła czerwony płaszcz, odsłaniając brudny, pękaty korpus jastrzębia.
Sofia cofnęła się. Wtedy usłyszała przeraźliwe krakanie. Odwróciła się szybko
izobaczyłazbliżającesiędoniejjeszczedwiestareptako-kobiety.
Harpie.
Agatauczyłająotym…Prawiąkomplementy?Sąślepejakkrety?
Wtymmomenciedostrzegłaichzakrzywione,ostrejakbrzytwyszpony.
Jedządzieci.
Skoczyły na nią ze straszliwym wrzaskiem, Sofia bez namysłu zanurkowała pod
skrzydłem jednego ze skrzeczących potworów. Pognały za nią z paskudnymi,
wykrzywionymi furią twarzami. Dziewczynka biegła między krzakami, próbując się
ukryć, ale każdy zakamarek zagajnika był podświetlony na niebiesko. Harpie
próbowały chwycić ją za kark. Sofia sięgnęła do kieszeni, dotknęła czerwonej
chusteczki–iwtymmomenciepłaszczzaplątałsięjejwokółnóg.Przewróciłasięjak
długa.Harpieotworzyłypaszczetużprzedjejnosem…
Zagajnikzgasł.
Rozległosięzdumioneskrzeczenie,szponypuściłySofię.Dziewczynkawciemności
czołgałasięprzezwystającegałęzie,ażwymacałazwalonypień,zaktórymsięukryła.
Słyszała pazury skrobiące na oślep ziemię i rozwścieczone sapanie, zbliżające się
coraz bardziej. Poderwała się z miejsca i aż jęknęła, kiedy uderzyła o jakiś kamień.
Potworyusłyszałytoiskoczyłynanią…
Zagajnikrozjaśniłsię.
Zdumione harpie przekrzywiły głowy i zobaczyły gołębicę Agatę unoszącą się
wysokozkoniuszkiemskrzydłalśniącympomarańczowymświatłem.Agatapomachała
skrzydłem i zagajnik zgasł. Pomachała znowu i zaświecił się. Ciemno-jasno, ciemno-
jasno.Harpiezrozumiaływidać,bonagledwieznichpoleciaływstronęAgaty,która
zagruchałazprzerażenia.
– Odlatuj! – krzyknęła Sofia, ale Agata trzepotała skrzydłami w miejscu, jakby
zapomniała, jak ma to zrobić. Bliźniacze potwory zakłapały na bezbronną gołębicę,
wznoszącsięcorazszybciejiszybciej,ażznalazłasięwzasięguichszponów.
I wtedy bariera z ogromnym trzaskiem buchnęła płomieniami, a harpie spadły
zpióramiiciałamispalonyminawęgiel.
Trzeciaharpiazagapiłasięnaichdymiącezwłoki,potempowolipodniosłagłowę.
Agata uśmiechnęła się i pomachała świecącym skrzydłem. Zagajnik rozjaśnił się.
Potwórokręciłsięnapięcie…
IwtedySofiarozbiłamułebkamieniem.
Siedziała w ciszy lasu ciężko dysząc, zakrwawiona, samotna, a nogi jej się trzęsły
podpłaszczem.
Wkońcuspojrzałazezłościąwniebo.
–Chcęsięztobązamienić!
AlegołębicabyłajużwpołowiedrogidoDyniowegoPola,więcSofiamogłatylko
smętniepowlecsięzanią,ściskającchusteczkęwkieszeni.
Na pogrążonym w ciszy polu dynie fosforyzowały tysiącami odcieni niebieskiego.
Sofia weszła na wąską ścieżkę wijącą się pomiędzy świetlistymi kulami, mrucząc do
siebie,żetosądynie,tylkodynieinawetDyrektorAkademiiniemógłbysprawić,że
stanąsięprzerażające.Apotempobiegłaprzedsiebie,żebydogonićAgatę.
Pochwilinaścieżcezobaczyłaciemnesylwetki.Przedniąstałydwieosoby.
–Halo?–zawołała.
Sylwetkianidrgnęły.
Zmocnobijącymsercemdziewczynkapodeszłabliżej.Byłoichwięcejniżdwie.Co
najmniejdziesięć.
–Czegochcecie?!–krzyknęła.
Nieusłyszałaodpowiedzi.
Podeszła powolutku. Miały ponad dwa metry wzrostu, chude ciała, twarze
przypominająceczaszkiipokręconeręcezrobioneze…
Słomy.
Strachynawróble.
Odetchnęła.
Strachy na wróble stały rzędem po obu stronach ścieżki. Całe ich tuziny na
drewnianych skrzyżowanych tyczkach, broniące rozpostartymi ramionami pola. Blask
dyń podświetlał je od tyłu, ukazując postrzępione brązowe koszule, łyse głowy
z jutowych worków i czarne kapelusze czarownic. Idąc powoli pomiędzy nimi Sofia
widziała ich przerażające twarze – oczodoły z dziur w workach, wystające świńskie
nosy i wyszyte obleśne uśmiechy. Przestraszona przyspieszyła kroku, nie odrywając
oczuodścieżki.
–Pomocy…
Zamarła.Głosdobiegałodstronynajbliższegostracha.Znałatengłos.
Toniemożliwe–pomyślałaSofia.Ruszyładalej.
–Pomóżmi,Sofio…
Terazniemiałajużżadnychwątpliwości.
Mimotozmusiłasię,byiśćdalej.Przecieżmojamatkanieżyje.
–Jestemwśrodku–wyrzęziłgłoszanią,słabyikonający.
OczySofiinapełniłysięłzami.Onanieżyje.
–Jestemtuuwięziona…
Sofiaobejrzałasię.
Strachnawróbleniewyglądałjużjakstrachnawróble.
Z drewnianego krzyża patrzył na nią znajomy mężczyzna. Jego oczy pod czarnym
kapeluszembyłyszareipozbawioneźrenic.Zamiastdłonimiałdwahakidowieszania
mięsa.
Sofiapobladła.
–Ojcze…?
Strachprzekrzywiłgłowęiostrożnieoderwałsięodkrzyża.
Sofia cofnęła się i wpadła prosto na innego stracha. To także był jej ojciec.
Dziewczynkaobróciłasięnapięcie,aleterazjużkażdystrachnawróblebyłjejojcem
złażącym z tyczek i idącym w jej stronę, podczas gdy haki lśniły w chłodnym
niebieskimświetle.
–Ojcze…toja…
Ciąglesięzbliżały.Sofiacofnęłasięioparłaplecamionajbliższykrzyż.
–Toja…Sofia…
Znajdującasiędalekozprzodugołębicaobejrzałasięizobaczyła,żeSofiakulisię
ikrzyczy,astrachynawróblestojąspokojniepoobustronachścieżki.Agatapisnęła.
Sofia tymczasem potknęła się o dynię i upadła. Ilekroć się odwracała, widziała
twarzswojegoojca,naktórejniebyłonawetcieniamiłosierdzia.
–Ojcze,proszę!
Strachy na wróble uniosły haki. Serce Sofii zatrzymało się – po raz ostatni
zaczerpnęłapowietrzaiwprzerażeniuzamknęłaoczy,czekającnauderzeniestali.
Woda.
Czysta,świeżawoda.
Otworzyłaoczywgwałtownejulewie.
Ścieżka była pusta, a strachy na wróble rozpadały się na swoich krzyżach
wpadającymdeszczu.
Unosząca się wysoko ponad burzą Agata pomachała do niej lśniącym skrzydłem
inagledeszczustał.
Sofiaopadłanazalanąwodąścieżkę.
–Niemogę…nieporadzęsobie.
Woddalirozległosięwycie.Dziewczynkaszerokootworzyłaoczy.
Kolejnaparaweszładolasu.
GołębicazaskrzeczałanerwowoipoleciaławkierunkuWierzbowegoGaju.
DrżącaSofiawstałaichwiejnieposzłazanią,zdumionatym,żetakprzerażoneserce
jestjeszczewstaniebić.
Długa wąska ścieżka pomiędzy śpiącymi wierzbami biegła w dół, Sofia widziała
więcnajejkońcuupiorniebłękitnąpoświatęOgroduTulipanowego.Jeszczekawałek
i będzie bezpieczna wśród jego kwiatów. Przez chwilę zastanawiała się, dlaczego
Agataniekazałajejsięzamienićwdrzewolubźdźbłotrawyrosnącewpobliżubramy,
ale przypomniała sobie, że Juba uczył ich rozpoznawania zaklętych drzew, a trawa
przed końcem nocy zostanie pewnie doszczętnie stratowana. Nie, Agata dokonała
dobregowyboru.Jedentulipanpośródtysięcy–tambędziebezpiecznaażdoświtu.
Sofia skradała się pomiędzy wierzbami, a jej rozbiegane oczy wypatrywały
kolejnegozagrożenia.Długiegałęzieszafirowychdrzew,którestałypobokachścieżki
niczym strażnicy, zwieszały się i lśniły jak paciorki żyrandoli. Gdy pod nimi
przechodziła,liściespadałynajejgłowęwpowolnym,prześlicznymrytmie,jakkorale
gubionezbransolety.
Cośtujest.Niedajsięoszukać.
Wilkiznówzawyłyprzybramie,adziewczynceścisnąłsiężołądek.
Wlesiebyłyterazconajmniejczteryosobypozanią:Bron,Tristan…iktojeszcze?
Dlaczegoniezapamiętałakolejności?Musiaładotrzećdotulipanów,zanimjąznajdą!
Rzuciła się do biegu, ścigając gołębicę. Nie zauważyła, że im szybciej biegła, tym
szybciej gwiaździste wierzby gubiły liście, obsypując ją podejrzanymi lśniącymi
kometami.
Naglejejgłowazrobiłasięciężka,anogiosłabły.
Nie…
Atakowanaprzezliście,zwolniła,chwiejniepowłóczącnogami.
Śpiącewierzby…
Agataspojrzaławdółizaniepokojonazaskrzeczała.
Sofiachwiałasięnanogach,czującjużzapachtulipanów.Jeszczekilkakroków…
Upadłatrzymetryodpierwszychkwiatów.
Agata pomachała lśniącym skrzydłem, wzywając łoskot gromu. Sofia nie poruszyła
się. Agata próbowała zaklęć na deszcz, grad i śnieg – żadnej reakcji. W rozpaczy
zaczęłaskrzeczećulubionąpiosenkęSofii,koszmarnąodędoksiążątiślubów…
PowiekiSofiilekkosięuniosły.
Uszczęśliwionagołębicaśpiewaładalej,zkażdąnutąbardziejfałszując.
Nagleażsięzadławiła.
Granatowekaptury.
DwawZagajniku,dwanaDyniowymPolu,jeszczedwaprzybramie.Niepotrafiła
rozpoznać,kimsą,alewszyscystalinieruchomo,nasłuchując,gdzieznajdujesięźródło
pieśni,którąwłaśniesłyszeli.
Apotempobiegliwkierunkutulipanów.
Agata popatrzyła na leżącą na ziemi Sofię, a potem na granatowe kaptury, które
przybyły,byjązabić.
Sofiawbiłapaznokciewziemięipodciągnęłasiękilkacentymetrów.
Wierzby, czując, że zdobycz im ucieka, zaczęły szybciej zrzucać liście, paraliżując
jejmięśnie.Agatabezradnietrzepotałaskrzydłami,obracającdzióbrazwstronęSofii,
arazwstronępolującychnaniązawodników.
Dysząc i jęcząc, Sofia przeczołgała się przez ostatnią kępę wierzb, a leśna ściółka
pod nią zmieniła się w przybrudzone gliną płatki kwiatów. Uradowana dziewczynka
wyciągnęłasiępodwielkimi,niebieskimikwiatami,wdychającichzapachiwjednej
chwili wracając do życia. Wepchnęła do ust pączek tulipana, wyciągnęła z kieszeni
liścikAgaty.Jejpaleczalśniłróżowo.
–FLORADORAFLEUR…
Zamarła.
Po drugiej stronie Ogrodu Tulipanowego Bron i Vex uśmiechali się do niej.
Wrękachtrzymalidwieszamoczącesięmaleńkiebiałerybki.
–Takplanujeciemniezabić?–prychnęłaSofia.–Rybami?
–Rybkamiżyczeń–poprawiłjąBron,arybkiwrękachobuchłopcówpoczerniały.
–Życzymysobiezostaćzastępcamikapitana–uśmiechnąłsiękrzywoVex.
Chłopcy rzucili rybki w powietrze – natychmiast nadęły się tak, że stały się
wielkościSofii,irzuciłysięnanią,kłapiączębamijakpiranie.
Sofiaskamieniała.Zamknęłaoczyipoczuła,żepalecjąpiecze.
Puf! Różowy lis umknął przed nadętymi rybami, które odbiły się od ziemi jak
gumowepiłki.Sofiarzuciłasiębiegiemmiędzynimi,żebyratowaćżycie,chociażłapy
ślizgałysięjejnatulipanach.
Szybciej! Potrzebuję czegoś szybszego! – Jej palec zalśnił, gotów jej pomóc.
Gepard!Lew!Tygrys!
Puf!Sofiastałasiępowolnymróżowymguźcem,człapiącymociężaleipuszczającym
bąki. Jęknęła z przerażenia. Ryby odbiły się tymczasem od drzew i poleciały w jej
stronę.Wyciągnęłalśniącąracicęimocniejsięskoncentrowała.
Puf!Przemknęłapomiędzynimijakoróżowagazela.Usłyszała,jakrybyzderzyłysię
zesobą.
Ciężko dysząc, wyszła chwiejnie na polanę. Odległe wycie wilków przy bramie
sprawiło,żeprzezjejsierśćprzeszedłdreszcz.Przybywalikolejniwrogowie.
Jej wielkie zielone oczy przeczesywały ciemne niebo w poszukiwaniu Agaty, ale
widziałatylkomrugającedoniejzgórygwiazdy.
Obejrzała się i aż podskoczyła. Po drugiej stronie polany, skąpani blaskiem
księżyca,staliTristaniChaddick.Tristan,zlodowatątwarzą,naciągnąłłuk.Chaddick
dobyłmiecza.
Sofiaodwróciłasię,chciałauciec.
Drogę blokowała jej Rena. Arabska księżniczka zagwizdała i na polanę wysunęły
sięzzaniejdwazłocistewilkiobnażająceostrejaknożezęby.
Sofia znów się odwróciła i zobaczyła Arachne skradającą się pomiędzy drzewami
zelśniącympalcem.Kolejnidwajzawszanienapięliłuki.
Różowagazelastałanadrżącychnogach,otoczonaprzezwrogów,iczekała,ażbiała
gołębicaprzyjdziejejnaratunek.
–Teraz!–krzyknąłChaddick.
Chłopcy wypuścili strzały, Arachne machnęła palcem, a dwa wilki rzuciły się na
Sofię,którawyciągnęłatrzęsącesiękopytkoizamknęłaoczy.
Strzałyiklątwyprzeleciaływysokoponadpokrytąłuskągłowągrzechotnika.Sofia
zasyczała z ulgą i zaczęła sunąć w stronę drzew, chcąc znaleźć wśród nich
schronienie…Naglepadłnaniącień.
WilkRenyskoczyłizłapałjąwpysk.
RozwścieczonaSofiasprawiła,żegrzechotkanajejogoniezapłonęłaróżem.
Zad potężnego słonia zmiażdżył łeb wilkowi, Sofia natychmiast wygalopowała
z polany, trąbiąc z przerażenia. Strzały zawszan wbiły się w jej masywne różowe
siedzenie,bólsprawił,żeupadłanatrawę.Obejrzałasięizobaczyłazbliżającychsię
do niej dziesięciu zakapturzonych zabójców i dwie kłapiące ryby. Osaczona, uniosła
lśniącąsłoniowątrąbę.
Klątwy, strzały, miecze i ryby musnęły tylko piórka Sofii, która jako różowa
nierozłączkawzbiłasięwpowietrze.
Skrzecząctriumfalnie,wznosiłasięcorazwyżejiwyżej,pozazasięgstrzał,ażnagle
zobaczyła błyski płomieni na barierze. Przerażona odsunęła się od niej, ale wtedy
poczuła, że coś chwyta jej skrzydło. Wodna pętla pociągnęła ją prosto do
zakapturzonejpostaciwidocznejnadBłękitnymPotokiem.
Sofia skrzeczała, wzywając pomocy, ale dwa kolejne strumienie wody uwięziły ją
ipociągnęływprostdoosoby,którająschwytała,aterazstaławstrumieniuismagała
go lśniącym na zielono palcem. Woda powoli złożyła Sofię zamkniętą w ciele
nierozłączkiwbladychdłoniachcienia,któryzdjąłkaptur.
– Byłabyś świetną wiedźmą, Sofio – powiedziała Anadil, gładząc jej dzióbek. –
Nawetlepsząodemnie.
Nierozłączkapopatrzyłananiąbłagalnie.
Anadil ścisnęła mocniej. Oczy Sofii pociemniały. Zrozumiała, że ostatnią rzeczą,
jakąwżyciuzobaczy,jestpłonącagwiazdaspadającamajestatyczniezniebaprostona
wiedźmę,którawłaśniemiałaskręcićjejkark.
W ułamku sekundy płonąca gołębica wyrwała Sofię z dłoni Anadil i na ognistych
skrzydłachwzbiłasięwlodowateniebo.
Gdy spomiędzy koron drzew wyleciały strzały, Agata machnęła lśniącym czubkiem
skrzydłaistrzałyzamieniłysięwstokrotki,któreporwałwiatr.Leciałatakdługo,jak
długo mogła pomimo ognia, ściskając Sofię w łapkach, a potem spadła w mroczny
Sosnowy Jar i oba ptaki bezwładnie spadły na ziemię, obijając się o siebie i gasząc
płomienie.
Agata, pojękując, z trudem zmusiła opalony czubek skrzydła, by zalśnił. Zamigotał
słabo – ona i Sofia w jednej chwili wróciły do ludzkiej postaci, ale obie były
dosłowniesparaliżowanebólem.Sofiazauważyła,żenagieramionaAgatypokrywają
oparzenia. Zanim zdążyła coś krzyknąć, oczy Agaty rozszerzyły się. Lśniącym
pomarańczowopalcemzakreśliłakrągwokółnich.
–Floradorapinscoria!
Iobiezamieniłysięwkarłowateniebieskiekrzaczkisosnowe.
DowąwozuwbiegłaAnadilwtowarzystwieArachne.Rozejrzałysię.
–Mówiłamci,żewpadłymiędzydynie–powiedziałaArachne.
–Notoprowadź–odparłaAnadil.
–Któraznasjązabije?–zapytałaArachne,odwracającsię.
Niespodziewanie Anadil ogłuszyła koleżankę błyskawicą, potem wyciągnęła z jej
kieszeni czerwoną chusteczkę i rzuciła ją na ziemię. Czerwone iskry wystrzeliły
wpowietrzeiArachnezniknęłabezśladu.
–Ja–oznajmiłaradośnieAnadil.
Zmrużyłaczerwoneoczyijeszczerazbacznierozejrzałasięwokółsiebie.
–Nik,tamjąwidziałem!–zawołałChaddickgdzieśniedaleko.
Anadiluśmiechnęłasięprzebiegleiskierowałasięwjegostronę.
Wciemnymicichymwąwoziedwakrzaczkizadygotały.
Nocbyłajeszczemłoda.
Na zewnątrz złotej bramy zawszanie i nigdziarze niebiorący udziału w zawodach
czekali,ażimięSofiizniknieztablicy,takjakzniknęłyjużimionaKikoiArachne.Ale
godziny mijały, znikały kolejne imiona – Nikolas, Mona, Tristan, Vex, Tarkwiniusz,
Rena,Gizela,Bron,Chaddick,Anadil–aleimięSofiiuparcietrwałonamiejscu.
CzyżbySofiaiTedrospołączylisiły?Cobędzieoznaczałoichzwycięstwo?Książę
iwiedźma…razem?
W miarę jak mijały godziny, Dobro i Zło wymieniały spojrzenia poprzez Polanę –
najpierw groźne… potem zaciekawione… potem pełne nadziei… aż, zanim się
zorientowali, obie strony zaczęły się mieszać, dzieląc koce, naleśniki i wiśniową
grenadynę.Złouważało,żewtensposóbdeprawujeDobro,aDobrouważało,żewten
sposóboświecaZło.Aletoniemiałoznaczenia.
Dwie strony połączyły się w jedną, wznosząc wiwaty na cześć rewolucji
prowadzonejprzezKsięciaiWiedźmę.
Wzimnymsosnowymjarzedwakrzaczkiczekały.
Czekaływciszyodczasudoczasuprzerywanejjakimiśwrzaskami.Czekały,słysząc
odgłosyświadcząceotym,żeichkoledzyzeszkoływalczązwrogami,aleizdradzają
przyjaciół. Czekały, podczas gdy coś nad potokiem z gniewnym pluskiem chwytało
jednego dzieciaka za drugim. Czekały, gdy mijały je zaślinione trolle, niosące
zakrwawione młoty. Czekały, a czerwone i białe iskry rozjaśniały niebo, aż została
tylkotrójkazawodników.
WtedywBłękitnymLesiezapadładługacisza.
Głódskręcałimżołądki.Mrózpokrywałichigłyszadzią.Senatakowałichzmysły.
Ale dwa krzaczki stały mocno zakorzenione, aż niebo zaczęło zmieniać barwę na
szafirową. Sofia wstrzymywała oddech, błagając słońce, by pojawiło się jak
najprędzej.
Iwtedydowąwozuwszedł,utykając,Tedros.
Nie miał płaszcza ani miecza, tylko mocno pogiętą tarczę. Jego tunika była
wstrzępach,anaodsłoniętejpiersi,wśródszramikrwilśniłsrebrnyłabędź.Książę
spojrzał w rozjaśniające się niebo, a potem oparł się o uschniętą sosnę, pociągając
cichonosem.
–Corpadoravolvera–szepnęłaAgata.–Tozdejmujezaklęcie.Idźdoniego!
–Dopierokiedywstaniesłońce–odparłaszeptemSofia.
–Onmusisiędowiedzieć,żejesteśbezpieczna!
–Dowiesięzakilkaminut.
Tedroswyprostowałsięgwałtownie.
–Ktotujest?
PopatrzyłnakrzaczkiSofiiiAgaty.Ktośwyszedłspomiędzyichcieni.
Tedroscofnąłsięioparłodrzewo.
–Gdzietwojawiedźma?–syknęłaHester,wczystympłaszczu,niedraśnięta.
–Wbezpiecznymmiejscu–odparłochrypleTedros.
–A,rozumiem–uśmiechnęłasiękrzywoHester.–Tyle,jeślichodziołączeniesił.
Książęzesztywniał.
–Onawie,żejatakżejestembezpieczny.Inaczejbyłabytutaj,bywalczyćrazemze
mną.
–Jesteśtegopewien?–CzarneoczyHesterzalśniły.
– To właśnie czyni nas Dobrymi, Hester. Ufamy. Chronimy. Kochamy. A co wy
macie?
Hesteruśmiechnęłasięzjadliwie.
–Podstęp.
Wyciągnęłalśniącyczerwieniąpalec,atatuażoderwałsięodjejszyi,pęczniejącod
krwi. Zaskoczony Tedros cofnął się, podczas gdy demon sycił się krwią, stając się
coraz większy i większy, jakby miał zaraz eksplodować. Hester syknęła inkantację,
oczy jej poszarzały, a skóra straciła kolor. Wiedźma padła na ziemię jak w agonii
i zawyła z furią, jakby rozdzierała na strzępy własną duszę. W tym momencie części
ciałademonarozdzieliłysię…nagłowę,dwojeramionidwienogi.
Pięćrozłupanychkawałków,każdyznichżywy.
Tedrospobladłjakściana.
Pięćczęścidemonapomknęłowjegostronę,wyciągającsztyletyzamiastognistych
pocisków.Książęuderzyłtarcząpróbującegodźgnąćgłowęinogę,alejednozramion
zatopiło sztylet w jego udzie. Tedros krzyknął i odtrącił je, wyciągnął ostrze z nogi
ispróbowałsięwspiąćnajedynedrzewowwąwozie.
KrzaczekAgatyodwróciłsiędoSofii.
–Pomóżmu!
–Imamskończyćwpięciuczęściach?–odpaliłaSofia.
–Onciępotrzebuje!
–Onchce,żebymbyłabezpieczna!
Noga demona cisnęła sztylet prosto w głowę księcia, który w ostatniej chwili
przeskoczył na wyższą gałąź. Pozostałe cztery kończyny rzuciły się na niego, unosząc
swojesztylety.
UwięzionywpułapceTedrosspojrzałwdółnaHester,któraztrudempodciągnęła
się na kolana i kierowała fragmentami demona za pomocą lśniącego palca. Oczy
księciarozszerzyłysię,gdyzauważyłcośpomiędzyliśćmi.
Czerwonyjedwabwjejbucie.
Części demona cisnęły z bliska sztyletami, ale Tedros uchylił się przed nimi,
zeskoczył z drzewa i wylądował na ziemi, podpierając się nadgarstkiem. Rozległ się
okropnytrzask.
Hesterzauważyła,żezbliżasiędoniej,igwałtowniezakręciłapalcem,przywołując
części demona wraz z nowymi sztyletami. Tedros wytrzymał jej wściekłe spojrzenie
i czołgał się w jej kierunku. Ze złowrogim uśmiechem uniosła palec jeszcze wyżej
iczęścidemonarzuciłysię,bygozabić.Tymrazemniemogłychybić.Ryknęła,sztylety
uderzyły–książęrzuciłsiędojejbuta…
Hester otwarła ze zgrozą usta, gdy Tedros przycisnął jej czerwoną chusteczkę do
ziemi.Sztyletyspadłybezwładnienaleśnąściółkę,aczęścidemonazniknęły.Zarazpo
nichzniknęłatakżeHesterzotwartymiszerokowzdumieniuoczami.
Tedros upadł na plecy. Walcząc o oddech, patrzył zmrużonymi oczami
wróżowiejąceniebo.Słońcebyłocorazbliżej.
–Sofia–wychrypiał.
Zaczerpnąłgłębokopowietrza.
–SOFIA!
Gałązki Agaty opadły jakby z ulgą. W tym momencie zauważyła, że krzaczek Sofii
poprawiasobieigiełki.
–Cotywypra…Idźdoniego,głupia!
–Aga,janiemamubrania.
–Przynajmniejzawołajgo,żebywiedział…–Agataurwała.
Jedna z rąk demona nie zniknęła jednak do końca. Nadal unosiła się w powietrzu,
migoczącisiłąwolizmuszającsiędopozostania.
Potemupadłanatrawęipodniosłazziemisztylet.
–Sofia…Sofia,idź…
–Słońcezarazwstanie…
–Sofia,idź!!!
Sofia obejrzała się i dostrzegła sztylet wznoszący się ponad ramieniem Tedrosa.
Wstrzymałaoddechizasłoniłaoczy.
Ostrzeopadło.Tedroszbytpóźnozobaczył,żecelujeprostowjegoserce.
Nieoczekiwanie ręka ze sztyletem została przygnieciona tarczą. Kończyna demona
zaskrzeczała,skuliłasięiostateczniezniknęła.
Oszołomiony Tedros patrzył na płytką ranę i leżący na piersi zakrwawiony sztylet.
PotempodniósłwzrokizobaczyłAgatęzasłaniającąsięjegotarczą.
–Cięglejeszczenierozpracowałamproblemuciuchów–mruknęłazażenowana.
ZaskoczonyTedroszerwałsięnarównenogi.
–Ale…tyniebierzeszudziału…cotytu…
Nagle Tedros zobaczył, że krzaczek za nią zaczyna się trząść. Wycelował w niego
lśniącymzłociściepalcem.
–Corpadoravolvera!
Sofiaczymprędzejschowałasięzanajbliższymkrzakiem.
–Agata,potrzebujęjakiegośubrania!Tedziu,mógłbyśsięodwrócić?
Tedrospotrząsnąłgłową.
–Alewbibliotece…taksiążka…Naprawdęoszukiwałaś!
–Tedziu,musiałyśmy…Agata,pomóżmi!
Agata wycelowała w nią oparzony, lśniący palec, chcąc zawinąć Sofię w pnącza,
aleTedroszatrzymałjejrękę.
–Mówiłaś,żebędzieszwalczyćrazemzemną–krzyknął,nieodrywającspojrzenia
odkryjącejsięzakrzakiemSofii.–Powiedziałaś,żebędzieszmniewspierać!
–Wiedziałam,żesobieporadzisz…Agata,proszęcię…
–Kłamałaś–powiedziałksiążęłamiącymsięgłosem.–Wszystko,comówiłaś,było
kłamstwem!Wykorzystałaśmnie!
– To nieprawda, Tedrosie! Ale żadna księżniczka by tak nie ryzykowała! Nawet
najprawdziwszamiłość…
Tedrosspojrzałnaniązwściekłością.
–Notoczemuonatozrobiła?
.
Agatazobaczyła,żeoczyprzyjaciółkirobiąsięcorazwiększe,jakbySofiawłaśnie
odkryła, że ktoś wbił jej nóż w plecy. Ale gdy chciała powiedzieć coś na swoją
obronę,dowąwozuwpadłyakuratpierwszepromieniesłońca,wyzłacającjejciało.
Wilkiprzybramiezawyły.Wlesierozległysiękrokiigłosydzieci.
–Udałoimsię!
–Wygrali!
–SofiaiTedroswygrali!
Kolejnesylwetkizamajaczyłyuwylotujaru.PrzestraszonaAgatarozświetliłapalec
i odleciała w postaci gołębicy dokładnie w tej chwili, gdy uczniowie pojawili się
wpoluwidzenia.
–ZawszeiNigdy!–krzyknąłktoś.
–Wiedźmaiksiążę!–krzyknąłktośinny.
–WiwatSofiaiTed…
Naglewlesiezapadłacisza.
Siedzącanadrzewie Agataspojrzaław dół,nanadchodzących zewszystkichstron
nieuczestniczących w Próbie zawszan i nigdziarzy, potem na zawodników, którzy
odpadli wcześniej i zostali już uleczeni i wyczyszczeni magią. Wszyscy oni zamarli,
wzdumieniuobserwującSofię,którachowałasięzakrzakiemiTedrosapatrzącegona
niązpłomieniemwściekłościwoczach.
Zrozumieli,żepokójnigdynienastanie.
Zawszanieinigdziarzewmilczeniurozeszlisięjakowieczniwrogowie.
Żadna ze stron nie dosłyszała śmiechu, jaki rozległ się na wieży, na pół ukrytej
wcieniu,górującejponadtymwszystkim.
W
idziałaśmojąpiżamę?–jęczałHortpoddrzwiami.–Tęwżabki?
Opatulona jego postrzępioną kołdrą Sofia wpatrywała się w okno, które zasłoniła
szczelnieczarnymkocem.
–Tatajądlamniezrobił–pociągnąłnosemHort.–Bezniejniezasnę.
AleSofianieodrywałaoczuodślepegookna,jakbywciemnościnazewnątrzbyło
coś,cotylkoonamogładostrzec.
Hortprzyniósłjejkolację–kleikjęczmienny,gotowanejajkaipieczonewarzywa,
ale Sofia nawet nie zareagowała na pukanie do drzwi. Od kilku dni leżała jak trup,
czekając,ażjejksiążęponiąprzyjdzie.Niebawemjejoczysięzamgliły.Niewiedziała
już,jakijestdzień.Niewiedziała,czyjestporanek,czyteżnoc.Niewiedziała,czyśpi,
czyteżczuwa.
Igdzieśztejponurejmgłynadciągnąłpierwszysen.
Smugi czerni i bieli, a potem smak krwi. Popatrzyła w górę i zobaczyła burzę
zwrzącymczerwonymdeszczem.Chciałasięukryć,leczfioletoweciernietrzymałyją
na białym kamiennym stole, a jej ciało pokrywał dziwny napis, który widziała już
wcześniej, ale zupełnie nie mogła sobie przypomnieć, gdzie. Koło niej pojawiły się
trzystarewiedźmy,nucąciprzesuwającsękatymipalcamipoinskrypcjinajejskórze.
Nuciły coraz szybciej i szybciej, aż wreszcie w powietrzu ponad nią pojawił się
stalowysztylet,długiicienkijakdrutdorobótek.Próbowałasięwyszarpnąć,alebyło
zapóźno.Żądnyzemstysztyletopadł,bólwypełniłjejżołądek.Iwtedycośnarodziło
się wewnątrz niej. Czysto białe nasionko, a potem mleczna masa, coraz większa
iwiększa,ażzobaczyła,żeto…twarz…twarzzbytrozmyta,byrozpoznaćrysy…
–Zabijciemnieodrazu–rozległsięgłos.
Sofiaobudziłasięgwałtownie.
NabrzegujejłóżkasiedziałaAgataowiniętapoplamionymprześcieradłemHorta.
–Znaczy,niechcęnawetwiedzieć,conatymjest.
Sofianiespojrzałananią.
–Dajspokój.MożeszpożyczyćmójzacisknanosnazajęciaJuby.–Agatawstała,
oświetlona przez malutkie rozdarcie w kocu na oknie. – Mamy trzeci dzień lekcji
„Czyjetoodchody?”.
Trwałakrępującacisza.
WreszcieAgataodezwałasię:
–Comiałamzrobić,Sofio?Przecieżniemogłampozwolićmuumrzeć.
–Toniewporządku–powiedziałaSofia,bardziejdosiebieniżdoprzyjaciółki.–
Tyija…toniewporządku.
–Chciałamtylkotego,codlaciebienajlepsze…
–Nie!–GłosSofiizabrzmiałtakostro,żeAgatacofnęłasięwystraszona.
–Chciałamtylko,żebyśmywróciłydodomu!
–Niewrócimydodomu.Jużsamasięotozatroszczyłaś.
–Myślisz,żetegochciałam?–zapytałazrozpacząAgata.
–Dlaczegotujesteś?
–Musiałamsprawdzić,jaksięczujesz.Martwięsięociebie!
– Nie. Dlaczego jesteś tutaj? – podkreśliła z naciskiem Sofia, patrząc w okno. –
Wmojejszkole.Wmojejbaśni.
–Ponieważstaramsięuratowaćciżycie!Staramsięuratowaćcięodklątwy!
–Notodlaczegocałyczasprzeklinaszmnieimojegoksięcia?
Agataskrzywiłasię.
–Toniemojawina.
– Myślę, że w głębi duszy wcale nie chcesz, bym znalazła miłość – powiedziała
Sofiabardzospokojnie.
–Co?!Oczywiścieże…
–Myślę,żechceszmniemiećnawyłączność.
CałeciałoAgatyzesztywniało.
–To…–przełknęłaślinę.–Togłupota.
– Dyrektor Akademii miał rację – ciągnęła Sofia, nadal nie patrząc na nią. –
Księżniczkaniemożesięprzyjaźnićzwiedźmą.
–Alemyjesteśmyprzyjaciółkami!–wyjąkałaAgata.–Jesteśjedynąprzyjaciółką,
jakąkiedykolwiekmiałam!
– Wiesz, dlaczego księżniczka nie może się przyjaźnić z wiedźmą, Agato? – Sofia
powoli odwróciła się do niej. – Ponieważ wiedźma nigdy nie będzie miała własnej
baśni.Wiedźmamusizniszczyćbaśń,bybyćszczęśliwa.
Agataprzełykałałzy.
–Alejanie…niejestemwiedźmą…
–TOWYNOŚSIĘZMOJEGOŻYCIA!!!–wrzasnęłaSofia.
Patrzyła, jak gołębica przeciska się przez rozdarcie w kocu i odlatuje, a potem
znowuwpełzłapodkołdręizaczekała,ażstałosięcałkiemciemno.
Tej nocy Sofia miała drugi sen. Biegła przez las, głodniejsza niż kiedykolwiek, aż
zobaczyłajeleniazludzkątwarzą,tąsamąmlecznąirozmytątwarzą,którąprzelotnie
widziała poprzedniej nocy. Przyjrzała się dokładniej, chcąc zobaczyć, kto to jest, ale
twarzjeleniastałasięlustrem,wktórymwidziaławłasneodbicie.Aleprzecieżtonie
byłojejodbicie.
TobyłBestia.
Sofiaobudziłasięoblanalodowatympotem,czując,jakkrewpłoniejejwżyłach.
Poddrzwiamipokoju34siedziałskulonyHortwsamejbieliźnieiczytałprzyblasku
świecyDarSamotności.
Drzwizanimuchyliłysięzeskrzypnięciem.
–Coomniemówią?
Hort zesztywniał, jakby właśnie usłyszał głos ducha. Odwrócił się z szeroko
otwartymioczami.
–Chcęwiedzieć–powiedziałaSofia.
Poszła za nim ciemnym korytarzem, czując, że skrzypią jej stawy. Nie pamiętała,
kiedyostatnirazwstawała.
– Nic nie widzę – powiedziała, rozglądając się za lśniącym łabędziem na jego
piersi.–Gdziejesteś?
–Tutaj.
Zapłonęła pochodnia, oświetlając Horta jaskrawym blaskiem. Sofia cofnęła się
chwiejnie.
Każdycentymetrczarnejścianyzanimpokrytybyłplakatami,transparentami,graffiti
– GRATULACJE, KAPITANIE! ZWYCIĘSTWO W PRÓBIE BAŚNI! CZYTELNIK
GÓRĄ!–wrazzkrzywymirysunkamiprzedstawiającymizawszanginącychstraszliwą
śmiercią. Poniżej, na podłodze, walały się bukiety mięsożernych kwiatów,
trzymającychwostrychzębachręczniewypisanebileciki:
–Nierozumiem…–Sofiapatrzyłanatooszołomiona.
– Tedros powiedział, że wykorzystałaś go, żeby wygrać Próbę Baśni! – wyjaśnił
Hort.–LadyLessonazwałato„podstępemSofii”ipowiedziała,żenawetonadałasię
nabrać! Nauczyciele mówią, że jesteś najlepszym kapitanem, jakiego kiedykolwiek
miałoZło!Popatrz!
Sofia spojrzała na rząd śluzowatozielonych pudełek leżących pomiędzy bukietami,
azwiązanychczerwonymiwstążkami.
Otwarłapierwszeznichiznalazłapergaminowąkartę:
Podspodemleżałaczarnapelerynazwężowejskóry.
W kolejnych pudełkach znalazła zdechłą przepiórkę od Kastora i wyrzeźbiony
w lodzie kwiat podarowany jej przez lady Lesso, zaś Sader załączył jej płaszcz
zPróbyBaśni,pytając,czybyłabytakdobraiprzekazałagonaWystawęZła.
–Tobyłgenialnypodstęp–zachwycałsięHort,przymierzającpelerynę.–Ukryćsię
podpostaciąrośliny,poczekać,ażzostanątylkoTedrosiHester,apotemzaatakować
i wyeliminować Hester, gdy Tedros był już ranny. Ale dlaczego nie wykończyłaś
Tedrosa? Wszyscy o to pytali, ale on nic nie powiedział. Moim zdaniem pewnie
dlatego,żeakuratwstałosłońce.
HortzobaczyłtwarzSofiiijegouśmiechzniknął.
–Toniebyłpodstęp,tak?
OczySofiiwypełniłysięłzami.Jużmiałapotrząsnąćgłową…
Alenaścianieprzedniąbyłocośjeszcze.
Czarnaróżaznabitymnaciernieliścikiemociekającymatramentem.
Sofiawzięłajądoręki.
–Sofia?Odkogoto?
Czując w sercu ból, Sofia powąchała okrutne czarne ciernie. Dobrze znała ten
zapach.
AwięctobyłajejnagrodazaMiłość.
Zgniotłaróżę,plamiącsłowaTedrosakrwią.
–Poczujeszsięodtegolepiej.
W pokoju 66 Anadil nalała z kotła mętny żółty rosół do miseczki, rozchlapując
trochę na podłogę. Natychmiast pojawiły się jej szczury, większe teraz o jakieś
dwadzieściacentymetrów,drapiącsięigryząc,każdybowiemchciałbyćpierwszy.
–Twójtalentdojrzewa–wychrypiałaHester.
Anadilusiadłanabrzegułóżkazmiseczkąwręce.
–Chociażkilkałyków.
Hesterzdołaławypićtylkojeden,poczymznowusiępołożyła.
– Nie powinnam tego próbować – wyrzęziła. – Ona jest za dobra. Jest dwa razy
lepsząwiedźmąodemnie…
–Cśśśś,niemęczsię.
–Aleonagokocha–powiedziałaDot,zwiniętanaswoimłóżku.
– Wydaje jej się, że go kocha – poprawiła ją Hester. – Wszystkie przez to
przechodziłyśmy.
Dotwytrzeszczyłaoczy.
–Dajspokój,Dot.Myślisz,żejestjedynąnigdziarką,któramyślałaomiłości?
–Hester,wystarczy–nalegałaAnadil.
– Nie, spójrzmy prawdzie w oczy. – Hester z trudem usiadła. – Wszyscy czuliśmy
wjakimśmomencietehaniebneemocje.Każdeznaspoznałosmaksłabości.
–Aleteuczucianiesąprawdziwe–powiedziałaAnadil.–Choćbybyłyniewiem
jaksilne.
– Dlatego ona jest wyjątkowa – odparła sucho Hester. – Omal nie zdołała nas
przekonać,żetoprawda.
Wpokojuzapadłacisza.
–Tocosięzniąterazstanie?–zapytałaDot.
Hesterwestchnęła.
–Tosamo,coznamiwszystkimi.
Tym razem ciszę przerwało odległe stukanie obcasów w powolnym, złowieszczym
rytmie.Dziewczynkispojrzaływstronędrzwi–krokizbliżałysię,okrutneiczystejak
trzaśnięcia bicza. Były coraz głośniejsze, ostrzejsze, przeszywały cały korytarz, aż
nagleucichłypodichdrzwiami.
Dotzwrażeniapuściłabąka.
Drzwi otwarły się na oścież, dziewczynki wrzasnęły. Przerażona Dot zleciała
złóżkanabrzuch.
Przeciąg zakołysał powieszonymi sukienkami, a pochodnia przy drzwiach rzuciła
smugiświatłanatwarzstojącegownichcienia.
Włosy lśniące, wyprostowane i ułożone w kolce, czarne oczodoły jakby
wysmarowane cieniem i mocno uszminkowane wargi. Upiornie biała skóra
kontrastującazczarnymlakieremdopaznokci,czarnąpelerynąiczarnąskórą.
Sofiaweszładopokoju,dźgającpodłogęobcasamidługichczarnychbotków.
Hesteruśmiechnęłasiędoniej.
–Witamywdomu.
Dotpopatrzyłananienerwowozpodłogi.
–Alegdziemyznajdziemynowełóżko?
Trzyparyoczuspojrzałyprostonanią.
Dot nie zdążyła nawet zabrać swoich zapasów słodyczy. W ciemnym, wilgotnym
korytarzutłukławżelaznedrzwi,aleodpowiadałajejtylkonieprzyjaznacisza.Tobyło
nanic.
Wsabaciebrałyudziałtrzyczarownice,onawłaśniezostaławymienionanalepszy
model.
Zawszanie tymczasem nie świętowali przyznania Tedrosowi odznaki kapitana. Jak
mogliby, skoro Sofia zrobiła z niego głupca? „Zło powróciło” – przechwalali się
nigdziarze.„Złomaterazkrólową!”.
Wtedyzawszanieprzypomnielisobie,żemającoś,czegoniemająnigdziarze.Coś,
cosprawia,żesąodnichlepsi.
Bal.
AkrólowaZłaniebyłananiegozaproszona.
Pierwszy śnieg spadał na Polanę kruchymi zmrożonymi grudkami, głośno bębniąc
o wiaderka nigdziarzy. Zmarzniętymi palcami próbowali przytrzymać spleśniały ser
i ze złością patrzyli na zawszanki, krzątające się i zbyt zajęte, by przejmować się
pogodą.Dobaluzostałydwatygodnie,adziewczętamusiałysamezająćsięwszystkim,
ponieważ chłopcy nadal odmawiali zaproszenia ich przed zakończeniem Cyrku. Rena
naprzykładspodziewałasię,żezaprosijąChaddick,dlategoufarbowałastarąszkolną
suknię swojej matki, żeby pasowała do jego szarych oczu. Ale gdyby Chaddick
zaprosił zamiast niej Awę (a przyłapała go na wpatrywaniu się w portret Królewny
Śnieżki, więc możliwe, że podobały mu się bledsze dziewczęta), ją mógłby zaprosić
Nikolas,tyleżewtedymusiałabysięzamienićzGizeląidostaćjejbiałąsuknię,która
ładniekontrastowałabyzjegoopalenizną.AgdybyniezaprosiłjejNikolas…
–Matkamówiła,żedziękiDobrociludzieczująsiępotrzebni,nawetjeśliwcaleich
niepotrzebujemy–westchnęłaRena.
Beatrycze sprawiała wrażenie znudzonej. Nie miała wątpliwości, że skoro Sofia
wypadłazgry,Tedrosjązaprosi.Chociażdotądtegoniepotwierdził–odczasuPróby
Baśniksiążęignorowałwszystkichibyłponuryjaknigdziarz.Teraz,obserwując,jak
strzela z łuku i celuje w drzewo, pod którym jeszcze niedawno siadywał z Sofią,
Beatryczeczuła,żejegohumorzaczynasięjejudzielać.
Tedros zrobił kilka kolejnych dziur w pniu, ale nie sprawiło mu to satysfakcji.
Koledzy wprawdzie przez kilka dni naśmiewali się z niego, ale potem zaczęli go
pocieszać.Kogoobchodzi,żemusiałsiępodzielićzwycięstwemznigdziarką?!Kogo
obchodzi,żewcześniejzanimłaziła?MimowszystkowygrałokrutnąPróbęiwytrwał
dłużejniżoni.AledlaTedrosabyłtotylkopowóddohańby,okazałsięnielepszyod
swojegoojca.Byłniewolnikiemsercowychpomyłek.
Wciąż też nie powiedział nikomu o obecności Agaty w lesie. Wiedział, że to ją
zaskoczyło, ponieważ wzdrygała się za każdym razem, gdy odzywał się na lekcjach,
jakby się spodziewała, że lada moment ją wyda. Ale choć tydzień temu byłby
szczęśliwy, gdyby została ukarana, teraz nic już z tego nie rozumiał. Dlaczego
ryzykowała życie, by go ocalić? Czy wtedy mówiła prawdę o gargulcu? Czy ta
wiedźmataknaprawdębyła…Dobra?
Pomyślałotym,jakprzemykałapokorytarzachzwyłupiastymiowadzimioczami…
Karaluch.TakmówiłaBeatrycze.
Czyli Agata brała w tym udział od początku, pomagając Sofii wspiąć się na szczyt
rankingu? Musiała ukrywać się pod sukienką lub we włosach Sofii, podpowiadać jej
odpowiedzi i rzucać zaklęcia… Ale jak zdołała sprawić, że to Sofię wybrał podczas
ćwiczeniazdyniami?
Tedrospoczułmdłości.
Wybrany przez niego jeden z dwóch goblinów… Księżniczka, o której trumnę się
boleśnieuderzył…Karaluchukrytywliściachdyni…
AnirazuniewybrałSofii.
ZakażdymrazemwybierałAgatę.
Przerażonyrozejrzałsię,aleniezobaczyłAgatynaPolanie.Musitrzymaćsięzdala
od tej dziewczyny. Musi jej powiedzieć, żeby trzymała się z dala od niego. Musi to
powstrzymać…
Gruda mokrego śniegu uderzyła go w policzek. Oślepiony Tedros zobaczył
zbliżającesięcienie.Wytarłoczy…iupuściłłuk.
W jego kierunku, ramię w ramię szły Sofia, Anadil i Hester, wszystkie miały
identyczne czarne włosy, czarny makijaż i mroczny wyraz twarzy. Jednoczesnym
syknięciem sprawiły, że zawszanki rzuciły się do ucieczki, pozostawiając Tedrosa
iwystraszonychchłopakówstojącychzanim.AnadiliHesterzostałyokrokzaSofią,
którapodeszłaistanęłatwarząwtwarzzeswoimksięciem.
Zniebasypałysięnanichostrelodoweigiełki.
–Myślisz,żeudawałam–powiedziałaSofia,piorunującgospojrzeniemzielonych
oczu.–Myślisz,żenigdycięniekochałam.
Tedrospróbowałuspokoićmocnobijąceserce.ZjakichśpowodówSofiabyłateraz
piękniejszaniżkiedykolwiek.
– Nie możesz zdobyć miłości oszustwem, Sofio – powiedział. – Moje serce nigdy
cięniepragnęło.
– O, widziałam, kogo wybrało twoje serce. – Sofia uśmiechnęła się krzywo,
naśladującwyłupiastookiespojrzenieicharakterystycznygrymasAgaty.
Tedrospoczerwieniał.
–Mogętowyjaśnić…
–Niechzgadnę.Twojesercejestślepe?
Nie,poprostuuważa,żektokolwiek,byleniety.
Sofia roześmiała się. Błyskawicznie zrobiła gwałtowny ruch do przodu, a Tedros
bezwahaniadobyłmiecza,podobniejakstojącyzanimkoledzy.
Dziewczynauśmiechnęłasięblado.
–Patrz,cosiędzieje,Tedrosie.Boiszsięswojejprawdziwejmiłości.
–Wracajnaswojąstronę!–krzyknąłksiążę.
–Czekałamnaciebie–powiedziałaSofiałamiącymsięgłosem.–Myślałam,żepo
mnieprzyjdziesz.
–Cotakiego?Dlaczegomiałbymprzychodzićpociebie?
Sofiapopatrzyłananiego.
–Ponieważobiecałeś–szepnęłaniemalbezgłośnie.
Tedrosspojrzałnaniązwściekłością.
–Niczegocinieobiecywałem.
Spojrzałananiegozaskoczona.Opuściławzrok.
–Rozumiem.
Powolipodniosłagłowę.
–Wtakimraziebędęczymkolwiek,cochceszwemniewidzieć.
Wyciągnęła lśniący palec i miecze chłopców przemieniły się w węże. Gdy jego
towarzysze uciekali, Tedros kopniakiem sypnął ziemią w syczące sploty. Potem
odwrócił się i zobaczył, że Sofia ociera oczy, owija się peleryną i pospiesznie
odchodzi.
Hesterpodbiegła,żebysięzniązrównać.
–Lepiejciteraz?
–Dałammuszansę–powiedziałaSofia,idąccorazszybciej.
–Jesteściekwita.Wszystkoskończone–uspokajałająHester.
–Nie.Nie,dopókionniedotrzymaobietnicy.
–Obietnicy?Jakiejobietnicy…
Ale Sofia zdążyła już zniknąć w tunelu. Gdy biegła wśród pokręconych gałęzi,
wyczuła,żektośjąobserwuje.Poprzezłzyidrzewaniewidziałatwarzyosobystojącej
na balkonie, tylko mlecznobiały zarys. Żołądek jej się zacisnął – znalazła prześwit
wliściach…
Aletwarzzniknęła,jakbytobyłtylkosen.
Następnegodniaranozaskoczenizawszaniestwierdzili,żewszystkieposadzkiwich
zamku pokrywa śliski smalec. Kolejnego dnia płaszcze chłopców posypane były
proszkiem wywołującym nieprzyjemne swędzenie, a trzeciego ranka zaskoczeni
nauczyciele zobaczyli na Obelisku Legend zamiast portretu Pięknej męskie slipy
oprawione w ramę, poza tym zamienione były strony w Teatrze Baśni, a słodkie sale
lekcyjnezalanecuchnącązielonąmazią.
Ponieważ wróżki nie były w stanie złapać wandali na gorącym uczynku, Tedros
i zaprzyjaźnieni z nim zawszanie utworzyli nocną straż i patrolowali korytarze od
zmierzchu do świtu. Mimo to sprawca unikał schwytania i przed końcem tygodnia
napełnił baseny w Sali Urody jadowitymi płaszczkami, rzucił urok na lustra na
korytarzach – teraz wszystkie drwiły z przechodzących – wypuścił przekarmione
gołębie w stołówce i zaklął toalety Dobra, które eksplodowały, ilekroć ktoś na nich
siadał.
Rozwścieczona profesor Dovey zażądała, by do odpowiedzialności za to wszystko
pociągniętazostałaSofia,aleladyLessoodparła,żeuważazamałoprawdopodobne,
by pojedyncza uczennica, i to bez żadnej pomocy, była w stanie zakłócić
funkcjonowaniecałejszkoły.
Imiałarację.
– To przestało już być przyjemne – narzekała Anadil, siedząc po kolacji w pokoju
66.–Hesterijachcemyjużprzestać.
–Miałaśswojązemstę–powiedziałaHester.–Dajmuspokój.
–Myślałam,żejesteścieczarnymicharakterami–stwierdziłaSofia,nieodrywając
sięodPozbywaniasiękoszmarów.
–Czarnecharakterymająjakiścel–warknęłaHester.–Tymczasemto,corobimy,
topoprostubandytyzm.
– Dzisiaj wsadzimy chłopakom proszek na świąd w spodnie – powiedziała Sofia,
przewracająckartkę.–Znajdźodpowiedniezaklęcie.
–Czegotywłaściwiechcesz?–zapytałaproszącoHester.–Ocomywalczymy?
Sofiapodniosłagłowę.
–Zamierzaszmipomóc,czymamwydaćnaswszystkie?
Tedros włączył wszystkich sześćdziesięciu chłopców do straży nocnej, ale Sofia
w odpowiedzi tylko nasiliła ataki. Pierwszej nocy skłoniła Hester i Anadil do
uwarzeniaeliksiru,któryzamieniłjezioroDobrawZłyszlam,zmuszającmagicznąfalę
do ukrycia się w kanałach ściekowych. Eliksir wprawdzie sprawił, że dłonie
dziewczyn pokryły się czerwonymi oparzeniami, ale Sofia zmusiła je, żeby wróciły
o świcie i posypały jeszcze pościel w sypialniach Dobra wszami. Ataki stały się tak
częste–dziewczynywrzucałypijawkidoponczuwstołówce,wypuszczałyszarańcze
podczaslekcjiUmy,wysyłałyszarżującegobykanaćwiczącychszermierkęchłopców,
zaklinały schody, żeby przejmująco wrzeszczały przy każdym kroku – że połowa
Dobrychnauczycieliodwołałazajęcia,Polluksnaowczychnogachwpadałwewłasne
pułapki,azawszanieczulisiębezpiecznitylkowtedy,kiedychodziligrupami.
ProfesorDoveywpadłajakbombadogabinetuladyLesso.
–Tawiedźmamusizostaćwyrzuconazeszkoły!
– Nigdziarze nie mają żadnej możliwości wejścia do twojej szkoły, a co dopiero
zaatakowania jej dniem i nocą – ziewnęła lady Lesso. – Równie dobrze to może być
jakiśzawszańskiłobuz.
– Zawszanin?! Moi uczniowie od dwustu lat wygrywali wszystkie zawody w tej
szkole!
– Aż do teraz – uśmiechnęła się lady Lesso. – A ja nie zamierzam pozbywać się
mojejnajlepszejuczennicy,itobezżadnegodowodu.
Podczas gdy profesor Dovey wysyłała do Dyrektora Akademii pozostające bez
odpowiedzipisma,ladyLessouważnieobserwowałanarastającydystansmiędzySofią
a jej współlokatorkami. Zauważyła, że dziewczynka nie drży już w jej lodowej sali
lekcyjnej,atakżebrutalniebezcześciimięTedrosanaokładkachpodręczników.
–Dobrzesięczujesz,Sofio?–zapytałapewnegodnia,zamykająclodowedrzwipo
lekcji.
–Tak,dziękuję–odparłaskrępowanaSofia.–Muszęjużiść…
–Zdobyłaśtytułkapitana,zmieniłaśstylubieraniaijeszczetenocnezajęcia…masz
mnóstworoboty.
–Niewiem,ojakichzajęciachpanimówi–odparłaSofia,przemykająckołoniej.
–Niemaszprzypadkiemdziwnychsnów,Sofio?
Sofiazatrzymałasięjakwryta.
–Ajakiesnybyłybydziwne?
–Snypełnezłości.Snyzkażdąnocącorazgorsze–powiedziałastojącazaniąlady
Lesso.–Poczujeszsię,jakbycośnarodziłosięwtwojejduszy.Naprzykładtwarz.
Żołądek Sofii ścisnął się. Okropne sny nieustannie się powtarzały, a każdy z nich
kończył się widokiem mlecznej, rozmytej twarzy. W kilku ostatnich na obrzeżach
twarzypojawiłysięsmugiczerwieni,jakbybyłaobramowanakrwią.AleSofianadal
niepotrafiłajejrozpoznać.Wiedziałatylko,żecodzienniebudzisiębardziejwściekła
niżpoprzedniegodnia.
Sofiaodwróciłasię.
–Yyy,atakisencobyznaczył?
–Żejesteśwyjątkowądziewczynką,Sofio–zagruchałaladyLesso.–Taką,zktórej
wszyscybędziemydumni.
–Aha.No…możemiałamjedenczydwa…
–Snyonemezis–powiedziałaladyLesso,ajejfioletoweoczyzalśniły.–Awięc
maszsnyonemezis.
Sofiaspojrzałananią,otwierającszerokooczy.
–Ale…ale…
–Niemusiszsięniczymniepokoić,skarbie.Przynajmniejdoczasu,gdypojawiąsię
symptomy.
–Symptomy?Jakiesymptomy?Cosięstanie,jeślipojawiąsięsymptomy?
– Wtedy w końcu zobaczysz twarz swojej nemezis. Osoby, która będzie rosnąć
wsiłę,wmiaręjaktybędzieszsłabnąć–odparłaspokojnieladyLesso.–Tej,którą
musiszzniszczyć,bymócżyć.
Sofiawzdrygnęłasię.
–A-a-letoniemożliwe!
–Doprawdy?Wydajemisiędośćoczywiste,ktojesttwojąnemezis.
–Co?Nieznamnikogo,kto…
Sofiinaglezabrakłotchu.
–Tedros?Alejagokocham!Dlategotozrobiłam!Muszęgoodzyskać…
LadyLessotylkosięuśmiechnęła.
–Byłamnaniegozła!–krzyknęłaSofia.–Niemiałamzamiaru…Niechciałamgo
skrzywdzić!Niechcęnikogoskrzywdzić!Niejestemczarnymcharakterem!
–Widzisz,Sofio,toniejestkwestiatego,czymjesteśmy.
LadyLessopochyliłasiętakblisko,żewystarczyłszept.
–Liczysięto,corobimy.
Jejspojrzenieprzebiegłopotwarzydziewczynki.
–Aleobawiamsię,żenarazieniewidzężadnychsymptomów–westchnęłajakby
rozczarowanaipodeszładobiurka.–Zamknijdrzwi,wychodząc.
Sofiauciekłazbytszybko,bysiętymprzejmować.
TejnocySofianiezaatakowałazawszan.
Odpuśćgosobie–powtarzała,leżączpoduszkąnagłowie.–ZapomnijoTedrosie.
Powtarzałatowkółko,ażudałojejsięwymazaćzpamięcispotkaniezladyLesso.
Te słowa kołysały ją do snu, a ona czuła, że wraca do dawnej osobowości. Jutro
będziekochająca.Jutrobędziewybaczać.JutroznówstaniesięDobra.
Awtedyprzyszedłkolejnysen.
Biegła poprzez lustra odbijające jej uśmiechniętą twarz, długie złote włosy
i wspaniałą różową suknię. Za ostatnim lustrem były otwarte drzwi, a za nimi, pod
wieżami Kamelotu czekał na nią Tedros, wyglądający królewsko w błękitnym stroju
balowym. Biegła i biegła do niego, ale nie zbliżała się nawet na krok, a wtedy
zabójczo kolczaste pędy dzikiej róży, nabiegłe fioletem, zaczęły się skradać do jej
prawdziwej miłości. Rozpaczliwie zmusiła się, żeby przebiec przez ostatnie drzwi
iuratowaćgo,zgubiłaszklanypantofelekiwpadłamuwramiona…Książęroztopiłsię
wmleczno-czerwonąmgłęirzuciłniąwciernie.
Sofiaobudziłasięrozwścieczonaizapomniałaozapominaniu.
– Jest środek nocy! Mówiłaś, że to już koniec – złościła się Anadil, idąc za nią
tunelem.
–Niemożemytegodalejrobićbezżadnegocelu–syknęłaHester.
–Jamamcel.–Sofiaokręciłasięnapięcie.–Słyszycie?Mamcel.
Kiedynastępnegodniazawszanieprzyszlinaobiad,wszystkiedrzewapoichstronie
zostały wycięte. Zostało tylko to, pod którym siadywali dawniej Sofia i Tedros, a na
jegokorzewyciętebyłojednojedynesłowo:
KŁAMCA.
Oszołomione wilki zawyły, a nimfy podniosły krzyk, wzywając nauczycieli.
Natychmiast też utworzyły kordon przez środek Polany. Rozgniewany Tedros stanął
naprzeciwko Sofii spokojnie siedzącej pod zaśnieżonym drzewem po stronie
nigdziarzy.
–Przestań.Natychmiast.
Wszyscyspojrzelinadziewczynę.
–Bocomizrobisz?–Uśmiechnęłasiękokieteryjnie.–Złapieszmnie?
–Teraznaprawdęmówiszjakczarnycharakter–prychnąłTedros.
–Uważaj,Tedziu.Coludziepowiedzą,kiedybędziemytańczyćnabalu?
–Terazjużcałkiemzwariowałaś…
– A ja myślałam, że jesteś księciem – oznajmiła Sofia, podchodząc do niego. –
Ponieważdokładniewtymmiejscuobiecałeś,żezaprosiszmnienaBal.Aprawdziwy
książęnigdyniezłamałbydanejobietnicy.
Z obu stron Polany rozległy się westchnienia. Tedros wyglądał tak, jakby ktoś go
kopnąłwbrzuch.
– A przecież książę, który łamie złożoną obietnicę… – Sofia stanęła naprzeciwko
niegopomiędzydwomawilkami–toczarnycharakter.
Tedrosniemógłwykrztusićanisłowa,jegopoliczkipokryłyczerwoneplamy.
–Aleniejesteśczarnymcharakterem,taksamojakjanimniejestem–powiedziała
Sofia,awjejoczachpojawiłosiępoczuciewiny.–Dlategowystarczy,żedotrzymasz
obietnicyiznowubędziemysobą.TedrosemiSofią.Księciemiksiężniczką.
Znieśmiałymuśmiechemwyciągnęładoniegorękę.
–BędziemyDobrzyibędziemyżyćDługoiZawszeSzczęśliwie.
NaPolaniezapanowałagłuchacisza.
–Nigdyniezaproszęcięnabal–warknąłTedros.–Nigdy.
Sofiacofnęłarękę.
– No cóż – powiedziała cicho. – Teraz wszyscy już wiedzą, na kim spoczywa
odpowiedzialnośćzateataki.
Tedros czuł świdrujące go obwiniające spojrzenia zawszan. Zawstydzony opuścił
Polanę,aSofiapatrzyłazanim,czując,jaksercepodchodzijejdogardła.Ztrudemsię
powstrzymała,bygoniezawołać.
–Tochodziłoobal?–zapytałczyjśgłos.
SofiaodwróciłasiędowściekłychHesteriAnadil.
–Chodziłooto,cojestsłuszne.
–Więcradźsobiesama–warknęłaHester,odchodząc,aAnadiloddaliłasięwślad
zanią.
Sofia stała w otoczeniu oszołomionych uczniów, nauczycieli, wilków i wróżek,
słuchającwłasnegopłytkiegooddechu.Powolipodniosłagłowę.
Tedros patrzył na nią ze szklanego zamku, nie kryjąc wściekłości. Gasnące słońce
rozświetlałojegomlecznątwarzbłyskamiczerwieni.
Sofiaspojrzałamuwoczy,zbierającsięnaodwagę.
Odwzajemnijejmiłość.Musitozrobić.
Ponieważonagozniszczy,jeślitylkoośmielisiępokochaćinną.
Z
agrzebana pod koronkowymi poduszkami Agata cały czas słyszała echo tamtych
okropnychsłów.
WYNOŚSIĘZMOJEGOŻYCIA.
Jak miała to zrobić? Z czasów przed poznaniem Sofii pamiętała tylko ciemność
i ból. To Sofia sprawiła, że poczuła się normalna. Sofia sprawiła, że poczuła się
potrzebna.BezSofiibyładziwadłem,nikim,…
ŻołądekAgatyścisnąłsię.
Wiedźmanigdyniebędziemiaławłasnejbaśni.
BezSofiibyławiedźmą.
Przez sześć dni Agata siedziała zamknięta w wieży, nasłuchując krzyków zawszan
terroryzowanych przez nocne ataki. Wszystkie łączone zajęcia zostały zawieszone do
odwołania,wtymobiadiprzetrwaniewbaśniach.Czytowszystkobyłajejwina?Czy
właśnietakwiedźmyrujnowałybaśni?Krzykinazewnątrzstawałysięcorazbardziej
spanikowane,ajejpoczuciewinystawałosięcorazwiększe.
Potemnagleatakiustały.
Skuleni w świetlicach zawszanie wstrzymywali oddechy, ale gdy minęła sobota
iniedziela,Agatawiedziała,żejestjużpoburzy.LadamomentSofiaprzyjdzie,żebyją
przeprosić.Wpatrywałasięwróżowawyksiężyc,ściskałapoduszkęimodliłasię.Ich
przyjaźńtoprzetrwa.
Wróżkizadzwoniłypodjejdrzwiami.Agataodwróciłasięszybkoizobaczyłaliścik
wsuniętydołem.Zwalącymsercemzerwałasięzłóżkaizłapałagowspoconedłonie.
Drodzyuczniowie,
Ośnieżony Bal już za sześć dni, a zaliczenia w tym tygodniu
będą koncentrować się na tym, czy jesteście do niego
przygotowani. Niezależnie od wcześniejszych trudności, żadne
lekcje nie będą już odwołane. Nasza tradycja jest tym, co
odróżniaDobroodZła.NawetwnajmroczniejszychczasachBal
może stać się dla Was najlepszą okazją do znalezienia
szczęśliwegozakończenia.
prof.Dovey
Agatajęknęłaischowałasiępodróżowąkołdrą.
Ale gdy już zasypiała, usłyszała słowa:… Bal… cel… szczęście… Toczyły się
w ciemności, odbijając echem raz za razem, aż zakorzeniły się w jej duszy jak
magicznenasiona.
Ravan skradał się na palcach do pokoju 66, a łabędzie herby sześciu drżących
nigdziarzylśniłyzanimwciemności.
–Skoroatakiustały,tomożeonanieżyje–powiedziałVex.
–MożeczarnecharakterynieczyniąZławniedzielę?–podsunąłBron.
–AmożeSofiazapomniaławreszcieotymgłupimksięciu!–rozzłościłsięRavan.
– Nie można zapomnieć o miłości – oznajmił nadąsany Hort ubrany w brudne
kalesony.–Nawetjeśliukradniecipokójipiżamę.
–Sofianiepowinnapozwalaćsobienamiłość!–odpaliłRavan.–Kiedypierwszy
raz powiedziałem tacie, że podoba mi się dziewczyna, wysmarował mnie miodem
i zamknął na noc w niedźwiedziej gawrze. Od tamtej pory żadna mi się już nie
podobała.
–Kiedypierwszyrazpowiedziałammamie,żezwróciłamnakogośuwagę,wsadziła
mnienagodzinędopiekarnika–zgodziłasięznimMona,anasamowspomnienietego
jejzielonaskórapobladła.–Terazwogóleniemyślęochłopcach.
–Kiedypierwszyrazspodobałmisięchłopiec,mójtatagozabił.
WszyscyzatrzymalisięipopatrzylinaArachne.
–MożeSofiapoprostumiałazłychrodziców?–powiedziaładziewczyna.
Nigdziarze pokiwali ponuro głowami i podkradli się do drzwi pokoju 66.
Wstrzymującoddechy,znaleźlisobiewolnykawałekpowierzchniiprzycisnęlidoniej
ucho.
Niczegoniesłyszeli.
– Na trzy – szepnął bezgłośnie Ravan. Nigdziarze cofnęli się, szykując się do
szturmu.–Raz…dwa…
–Wypijto.
WśrodkuzabrzmiałgłosAnadil.Nigdziarzeznowuprzycisnęliuszydodrzwi.
–To…mnie…zabija…–zachrypiałasłaboSofia.
Odgłosywymiotów.
–Hester,onamagorączkę.
–LadyLessomówiła…snyo…neme…
–Tonictakiego,Sofio–rozległsięgłosHester.–Aterazjużśpij.
–Czy…dobalu…wyzdrowieję?Tedros…obiecał…
–Zamknijoczy,kochanie.
–Sny…znowuwrócą…–wycharczałaSofia.
–Cśśś,jesteśmyztobą–uspokajałająHester.
W środku zapadła cisza, ale Ravan i pozostali nigdziarze nawet nie drgnęli. Po
chwiliusłyszeligłosybliżejdrzwi.
–Twarzewsnach,gorączka,obsesja…LadyLessomiałarację!–szepnęłaAnadil.
–ToTedrosjestjejnemezis!
– Czyli naprawdę spotkała Dyrektora Akademii – odparła szeptem Hester. – Jest
wprawdziwejbaśni!
–Wtakimrazielepiej,żebycałaszkołamiałasięnabaczności,Hester.Prawdziwa
baśńoznaczawojnę.
–Anadil,musimynatychmiastcośzrobić,żebyTedrosiSofiasiępogodzili!Zanim
pojawiąsięsymptomy!
–Alejak?
– Dzięki twojemu talentowi – szepnęła Hester. – Ale nie możemy nikomu pisnąć
nawetsłówka.Jeślitosięrozejdzie,naszeżyciebędzie…
Umilkła.
Ravanodwróciłsiębłyskawiczniedopozostałych.
DrzwiotwarłysięgwałtownieiHesterwyjrzałanakorytarz,mrużącoczy.
Nikogojednakniezobaczyła.
WponiedziałekranoAgataobudziłasię,czującsilnąpotrzebępójścianalekcje.
Chodzączezłościąpopokoju,ubrałasięwpomiętybezrękawnikiotrzepałałupież
z przetłuszczonych włosów. Ile dni mogła czekać? Sofia nie zamierzała przepraszać?
Sofia nie chciała być jej przyjaciółką? Agata zgniotła papierową różę i wyrzuciła ją
przezokno.
Niemuszęsięwpychaćwjejżycie!
Rozejrzała się za czymś jeszcze, czym mogłaby rzucić, i wtedy zauważyła zmiętą
kartkęnapodłodze.
BalmożestaćsiędlaWasnajlepsząokazją…
PodniosłaliścikprofesorDoveyiprzeczytałagojeszczeraz.Jejoczyzalśniły.
Nowłaśnie!Balbyłdlaniejokazją,bycośzmienić!
Potrzebowałatylkojednego–żebyktóryśztychnieznośnych,aroganckichchłopców
jązaprosił!WtedySofiabędziemogłasięudławićswoimisłowami!
Wepchnęłapokryteodciskamistopywciężkiebucioryitupiąc,pomaszerowałapo
schodach,budzącprzyokazjicałąwieżę.
Miałapięćdni,byznaleźćpartneranaOśnieżonyBalzawszan.
Pięćdni,byudowodnić,żeniejestwiedźmą.
Tydzień balowy zaczął się dziwacznie. Spóźniona o dziesięć minut profesor
Anemonia wpadła do klasy w podskokach, ubrana w białą suknię z łabędzich piór,
z tiurniurą i skandalicznie krótkim dołem. Do tego założyła fioletowe rajstopy,
brokatowepodwiązkiikoronęwyglądającąjakodwróconydogórynogamiżyrandol.
– Podziwiajcie prawdziwą balową elegancję – przechwalała się, gładząc pióra
ztyłu.–Całeszczęście,żechłopcyniemogąmniezaprosićnaBal,bowielezwas
straciłobyswojegoksięcia!
Napawałasięspojrzeniamiuczniów.
–Wiem,towyglądanaprawdębosko.CesarzowaWazyllamówiłami,żetoostatni
krzykmodywPucji.
–Pucja?Acotamjest?–szepnęłaKiko.
–Całemnóstwowściekłychłabędzi–odpowiedziałaBeatrycze.
Agatazagryzłaołówek,żebytylkoniewybuchnąćśmiechem.
– Ponieważ wasi partnerzy postanowili zaczekać z zaproszeniami do końca Cyrku,
ostrzegam was, że powinnyście poważnie potraktować ćwiczenia w tym tygodniu –
sapnęła profesor Anemonia. – Szczególnie dobre lub złe wyniki mogą sprawić, że
chłopieczmienizdanie!
– A jeśli Tedros naprawdę obiecał, że zaprosi Sofię na bal? – szepnęła Rena do
Beatrycze.–Książętaniemogąniedotrzymywaćobietnic,bostaniesięcośstrasznego!
– Niektóre obietnice są po to, by ich nie dotrzymywać – odparła Beatrycze. – Ale
jeśliktokolwiekpopsujemójwieczórzTedrosem,obiecuję,żeniedotrwadorana.
– Oczywiście nie wszystkie zostaniecie zaproszone na Ośnieżony Bal – ostrzegła
profesor Anemonia. – Co roku jedna godna pożałowania dziewczynka nie zdaje,
ponieważchłopcywolądostaćpołowępunktów,niżjązaprosić.Atakadziewczynka,
która nie może znaleźć chłopca nawet w najbardziej pomyślnych okolicznościach…
cóż,toznaczy,żemusibyćwiedźmą,prawda?
Agataczuła,żewszyscypatrząnanią.Więcjeśliżadenchłopiecjejniezaprosi,ona
niezda?
Znalezieniepartnerastałosięterazkwestiążycialubśmierci.
– Dzisiaj na zaliczenie musicie spróbować zobaczyć, kto zaprosi was na Bal! –
oznajmiła nauczycielka. – Tylko jeśli wyraźnie zobaczycie oczami duszy twarz
chłopca, będziecie mieć pewność, że on także o was myśli. A teraz dobierzcie się
w pary i nawzajem się zapraszajcie. Gdy będziecie miały przyjąć zaproszenie,
zamknijcieoczyiprzekonajciesię,czyjatwarzsiępojawi…
AgataodwróciłasiędosiedzącejzniąwławceMilicenty,którawyglądała,jakbyją
zemdliło.
–Droga,no,Agato…będzieszmojąksiężniczkąipójdzieszzemnąnabal?–wykrztusiła
z trudem, a potem wydała głośny dźwięk, jakby miała zwymiotować. Agata
podskoczyła.
Och, kogo ona próbowała oszukać? Popatrzyła na swoje kościste kończyny, na
ziemistąceręipaznokcieogryzionedokrwi.Jakichłopieczdecydowałbysięzaprosić
ją na bal? Czując, że ulatuje z niej nadzieja, popatrzyła na pozostałe dziewczęta
zeuforycznieprzymkniętymioczami,marząceotwarzachksiążąt…
–Odpowiedźbrzmitaklubnie–jęknęłaMilicenta.
Agatazwestchnieniemzamknęłaoczyispróbowaławyobrazićsobietwarzksięcia.
Słyszałatylkogłośneechagłosówchłopcówkłócącychsięoto,żebyzniąnieiść…
Niktdlaciebieniezostał,skarbie.
Alepaniprofesor,myślałam,żewszyscychłopcymusząiśćnabal…
Cóż,ostatniwolałsięzabić,niżzaprosićciebie.
WidmowyśmiechzaskrzeczałAgaciewuszachisprawił,żezacisnęłazęby.
Niejestemwiedźmą.
Głosychłopcówprzycichły.
Niejestemwiedźmą.
Głosyrozpłynęłysięwciemności…
Aleniebyłoniczego,cozajęłobyichmiejsce.Niczego,wcomogłabywierzyć.
Niejestem!Niejestemwiedźmą!
Nic.
Coś.
Zciemnościwyłoniłasięmleczna,pozbawionatwarzysylwetka.
Przyklęknąłprzedniąnajednokolano…wziąłjązarękę…
–Dobrzesięczujesz?
Otworzyłaoczy.ProfesorAnemoniagapiłasięnanią,podobniejakresztaklasy.
–No,chybatak…
–Alety…ty…uśmiechnęłaśsię!Naprawdęsięuśmiechnęłaś!
Agataprzełknęłaślinę.
–Naprawdę?
– Czy ktoś rzucił na ciebie urok? – pisnęła nauczycielka. – Czy to jeden z tych
atakównigdziarzy…
–Nie,toznaczy…tobyłprzypadek…
–Alekochanie,tobyłoprześliczne!
Agata miała wrażenie, że zaraz zacznie się chyba unosić ponad krzesłem. Nie była
wiedźmą! Nie była dziwadłem! Poczuła, że jej uśmiech wraca, szerszy i bardziej
promiennyniżwcześniej.
–Gdybytylkoresztadoniegopasowała–westchnęłaprofesorAnemonia.
UśmiechAgatyprzemieniłsięwznajomeskrzywienieust.
Zniechęconazawaliładwakolejnećwiczenia,ponieważPolluksnazwałjejpostawę
„nikczemną”,aUmawestchnęła,żewidywałaleniwcemającewięcejwdzięku.
Siedzącponurowławceiczekającnahistorię,Agatazastanawiałasię,czyprofesor
Sader naprawdę mógł zobaczyć jej przyszłość. Czy znajdzie partnera na Ośnieżony
Bal?AmożeSofiamiałarację,możejestwiedźmą?Czyniezdaiumrzetutajcałkiem
sama?
Nie miała, niestety, żadnego pomysłu, jak zapytać o cokolwiek Sadera, nawet jeśli
byłwieszczem.Pozatym,abyporuszyćtentemat,musiałabysięprzyznać,żewłamała
siędojegogabinetu.Niewydałojejsiętonajlepszymsposobemnazdobyciezaufania
nauczyciela.
Ostatecznie i tak okazało się to bez znaczenia, ponieważ Sader w ogóle się nie
pojawił.PostanowiłspędzićtentydzieńwAkademiiZła.Stwierdził,żehistorianiema
szans, gdy Bal odwraca od niej uwagę. Pod swoją nieobecność pozostawił uczenie
o „Obyczajach i etykiecie balowej” bandzie zaniedbanych sióstr w średnim wieku,
ubranychwpachnącestęchliznąsukniebalowe.Dwanaścieksiężniczekpochodziłoze
słynnej baśni Stańcowane pantofelki i każda z nich zdobyła własnego księcia na
dworskim balu. Ale zanim zdążyły wyjawić, jak tego dokonały, dwanaście sekutnic
zaczęłosiękłócićopoprawnąwersjęichbaśni,apotemprzekrzykiwaćsięnawzajem.
Agata zamknęła oczy, żeby je zignorować. Nieważne, co mówiła profesor
Anemonia,onawidziałaczyjąśtwarz.Rozmytąizamgloną,aleprawdziwą.Kogoś,kto
chciałzaprosićjąnabal.
Zacisnęłaszczęki.
Niejestemwiedźmą.
Powoli z ciemności wyłoniła się sylwetka, tym razem bliższa i wyraźniejsza niż
poprzednio.Przykląkłprzedniąnajednokolano,uniósłtwarzdoświatła…
Obudziłojągwałtowneskrzeczenie.
Nasceniedwanaściesióstrwrzeszczałonasiebieipopychałosięjakgoryle.
–Jakonemogąbyćksiężniczkami?!–jęknęłaBeatrycze.
– Tak właśnie się dzieje, gdy wychodzisz za mąż – powiedziała Gizela. – Moja
matkaprzestałagolićnogi.
–Mojaniemieścisięwżadnązdawnychsukni–dodałaMilicenta.
–Mojaprzestałasięmalować–oznajmiłaAwa.
–Mojajeser–westchnęłaRena.
Beatryczewyglądała,jakbyzrobiłosięjejsłabo.
–Cóż,jeślimojażonaspróbujesiętakzachowywać,będziemogłasobiezamieszkać
z wiedźmami – stwierdził Chaddick, żując indycze udko. – Na wszystkich tych
obrazach przedstawiających Zawsze Szczęśliwie nie ma ani jednej brzydkiej
księżniczki.
IwtedyzauważyłAgatęsiedzącąsztywnoobokniego.
–Bezurazy.
PrzyobiedzieAgatazapomniaładoresztyoszukaniupartneraibyłagotowabłagać
Sofię o wybaczenie. Ale ani Sofia, ani Hester, ani Anadil nie pojawiły się w ogóle
(podobnie jak Dot, skoro już o tym mowa), zaś nigdziarze po swojej stronie Polany
wydawali się dziwnie przygaszeni. Z drugiej strony Agata słyszała chichoczące
zawszanki,toChaddickopowiadałswojąhistoryjkękolejnymgrupkom,azdanie„Bez
urazy” za każdym razem brzmiało bardziej obraźliwie. Co gorsza, Tedros posyłał jej
dziwne spojrzenia, chociaż pozornie był zajęty rzucaniem podkowami (szczególnie
dziwneposłał,gdywylałasobienakolanapotrawkęzburaków).
Kikoprzysiadłakołoniej.
–Nieprzejmujsię,toniemożebyćprawda.
–Cotakiego?
–Tooparzechłopców.
–Jakiej„parzechłopców”?
– No wiesz, że wszyscy obiecali sobie, że dwaj chłopcy raczej zaproszą siebie
nawzajemniżciebie.
Agatapopatrzyłananią.
–Nonie!–pisnęłaKikoiuciekła.
NadobrychuczynkachprofesorDoveyurządziłaimklasówkę,żebysprawdzić,jak
poradząsobiezdylematamimoralnymiwczasiebalu.Naprzykład:
1. Jeśli przyjdziesz na Bal z kimś innym niż Twój wymarzony
partner, ale Twój wymarzony partner, w którym kochasz się do
szaleństwa,poprosiCiędotańca,należy:
A) Grzecznie poinformować go, że jeśli chciał z Tobą zatańczyć,
powinienbyłzaprosićCięnaBal.
B)Zatańczyćznim,aletylkoszybkąpolkę.
C)Zostawićswojegopartneradlawymarzonegopartnera.
D)Zapytaćswojegopartnera,czyniemanicprzeciwko.
AgatazaznaczyłaD,apodspodemdopisała:ChybażeniktwogóleniezaprosiCię
naBal,niemówiącjużoproszeniudotańca.Wtakimprzypadkutopytanieniema
zastosowania.
2.PoprzyjściunaBalstwierdzasz,żeTwojejprzyjaciółceokropnie
pachnie z ust czosnkiem i rybą. Jednakże Twoja przyjaciółka
przyszła na Bal z osobą będącą Twoim wymarzonym partnerem.
Wtakiejsytuacji:
A)Informujeszniezwłocznieprzyjaciółkęoprzykrymzapachu.
B)Niemówisznic,ponieważtojejwina,żeśmierdzi.
C) Nie mówisz nic, ponieważ z przyjemnością zobaczysz, jak się
kompromituje.
D) Proponujesz jej kawałek lukrecji, ale nie wspominasz
ooddechu.
AgatazaznaczyłaA,dodając:Ponieważ przynajmniej na nieświeży oddech można
cośporadzić.Brzydotajestwieczna.
3. Gołąbek ze złamanym skrzydłem wpada do Sali Balowej i podczas
ostatniego walca spada na parkiet, gdzie grozi mu szybkie
zadeptanie.Corobisz:
A)Krzyczysziprzerywasztaniec.
B)Kończysztaniecizajmujeszsięgołąbkiem.
C) Nie przerywając tańca, przesuwasz kopnięciem gołąbka
wbezpiecznemiejsceizajmujeszsięnimpóźniej.
D)Przerywasztanieciratujeszgołąbka,nawetjeślitwójpartner
będzietymzażenowany.
AgatazaznaczyłaD.Mamwyimaginowanegopartnera.Jestempewna,żeniebędzie
mutoprzeszkadzać.
Nakolejne27pytańodpowiedziaławpodobnymduchu.
SiedzącazabiurkiemzkandyzowanychśliwekprofesorDoveypoprawiałaklasówki
i wkładała je pod lśniący przycisk w kształcie dyni, a jej twarz stawała się coraz
bardziejibardziejponura.
–Dokładnietegosięobawiałam–oznajmiłagniewnie,oddającklasówkiuczniom.–
Waszeodpowiedzisą próżne,małostkowe,a czasempoprostu podłe!Nicdziwnego,
żetacałaSofiazrobiłazwaswszystkichgłupców!
–Atakisięskończyły,czyżnie?–mruknąłTedros.
– Ale nie dzięki wam – fuknęła profesor Dovey, podtykając mu pokreśloną na
czerwonoklasówkę.–NigdziarkawygrywaPróbęBaśni,siejespustoszeniewnaszej
szkole… i nikt z zawszan nie może jej schwytać? Nikt nie jest dość Dobry, żeby
unieszkodliwićuczennicę?
Szłapomiędzyławkamiirzucałaklasówki.
–Czymuszęwamprzypominać,żezaczterydniodbędziesięCyrkTalentów?Iże
Teatr Baśni zostanie przeniesiony do szkoły, która w nim zwycięży? Chcecie, żeby
wasz Teatr został przeniesiony na stronę Zła? Chcecie ze wstydem chodzić do
AkademiiZłaprzezresztętegoroku?
Niktniepotrafiłspojrzećjejwoczy.
– Jeśli chcecie być Dobrzy, musicie udowodnić, że tacy jesteście – ostrzegła ich
profesor Dovey. – Bronić. Wybaczać. Pomagać. Dawać. Kochać. Takie są nasze
zasady,aletoodwaszależy,czybędziepostępowaćzgodnieznimi.
Nauczycielka oddawała pozostałe klasówki, nie zostawiając suchej nitki na żadnej
złej odpowiedzi. Agata odsunęła swój sprawdzian, ale w tym momencie zauważyła
wjegorogu:
100%
Zgłośsiędomnie.
Gdy dzwoneczki wróżek obwieściły koniec lekcji, profesor Dovey wygoniła
wszystkich zawszan na zewnątrz, zamknęła drzwi z cukrowych dyń i zaryglowała je.
Gdy się odwróciła, zobaczyła Agatę siedzącą na jej biurku i jedzącą kandyzowaną
śliwkę.
– Czyli jeśli stosuję się do zasad – powiedziała Agata, głośno mlaskając – to nie
jestemwiedźmą.
ProfesorDoveyspojrzałakrzywonanowądziuręwbiurku.
–Tak,tylkoprawdziwieDobraduszawcielatezasadywżycie.
–AjeślimojatwarzjestZła?–zapytałaAgata.
–Och,Agato,niebądźśmie…
–AjeślimojatwarzjestZła?
Nauczycielkawzdrygnęłasię,słyszącjejton.
– Jestem daleko od domu, straciłam jedyną przyjaciółkę, wszyscy inni tutaj mnie
nienawidzą,ajachcętylkojakiegośsposobu,żebyznaleźćcośwrodzajuszczęśliwego
zakończenia – oznajmiła gorąco Agata. – A pani nie potrafi mi nawet powiedzieć
prawdy.Mojezakończenieniemażadnegozwiązkuztym,ileDobraczynięczycomam
wśrodku.Chodzitylkooto,jakwyglądam.–Splunęła.–Odpoczątkubyłambezszans.
PrzezdłuższąchwilęprofesorDoveywpatrywałasiętylkowdrzwi,apotemusiadła
nabiurkuobokAgaty,wyskubałaśliwkęiwgryzłasięwsoczystewnętrze.
–CopomyślałaśoBeatrycze,gdyzobaczyłaśjąporazpierwszy?
Agatazniedowierzaniempopatrzyłanakandyzowanyowocwrękunauczycielki.
–Agato?
– Nie wiem. Była prześliczna – burknęła Agata, przypominając sobie ich
wypełnionebąkamipierwszespotkanie.
–Ateraz?
–Jestodrażająca.
–Czystałasięmniejśliczna?
–Nie,ale…
–Czylijestprześliczna,czynie?
–Tak,napierwszyrzutoka…
–Czylizauroczeniepięknemtrwatylkochwilę?
–Nie,jeśliktośjestDobry…
–Czyliliczysięto,czyktośjestDobry?Aprzedchwiląmówiłaś,żechodzitylko
owygląd.
Agataotworzyłausta,alenieznalazłasłów.
– Piękno tylko do czasu może wygrywać z prawdą, Agato. Ty i Beatrycze macie
więcejwspólnego,niżcisięwydaje.
– Super. Będę mogła zostać jej zwierzątkiem-niewolnikiem – stwierdziła Agata
izjadłaśliwkę.
ProfesorDoveywstała.
–Agato,cowidzisz,kiedypatrzyszwlustro?
–Niepatrzęwlustro.
–Dlaczegóżto?
–Ponieważkonieiwieprzeniesiedząbezczynnie,podziwiającswojeodbicie!
–Cotakiegoboiszsięzobaczyć?–zapytałaprofesorDovey,opierającsięościanę
obokdrzwi.
–Niebojęsięluster–prychnęłaAgata.
–Wtakimraziepopatrzwto.
Agata podniosła głowę i zobaczyła, że drzwi obok profesor Dovey stały się teraz
gładkim,wypolerowanymlustrem.
Odwróciłasię.
–Fajnasztuczka.Jestmożewpodręczniku?
–Popatrzwlustro,Agato–powiedziałaprofesorDovey.
–Togłupie.–Agatazeskoczyłazbiurkaiprzemaszerowałakołoniejzopuszczoną
głową,unikającpatrzenianaswojeodbicie.Nieznalazłajednakklamki.–Proszęmnie
wypuścić! – Zaczęła drapać drzwi, zamykając oczy za każdym razem, gdy zobaczyła
wnichsiebie.
–Jeślispojrzyszwlustro,będzieszmogławyjść.
Agatapróbowałazmusićpalec,żebyzalśnił.
–Proszę…mnie…wypuścić!
–Spójrzwlustro.
–PROSZĘMNIEWYPUŚCIĆ,BOINACZEJ!
–Tylkojednospojrzenie…
Agata łupnęła buciorem w szkło. Lustro zadrżało i rozprysnęło się, a dziewczynka
zasłoniła się przed odłamkami. Gdy brzęk tłuczonego szkła umilkł, powoli podniosła
głowę.
Patrzyłonaniąnowelustro.
–Proszęjezabrać–prosiła,zasłaniająctwarz.
–Spróbuj,Agato.
–Niemogę.
–Dlaczego?
–Bojestembrzydka!
–Agdybyśbyłapiękna?
–Proszętylkonamniespojrzeć–jęknęłaAgata.
–Załóżmy,żebyśbyła.
–Ale…
–Załóżmy,żebyłabyśjakdziewczętawbaśniach,Agato.
–Nieczytamtychbredni–warknęłaAgata.
–Niebyłobyciętutaj,gdybyśichnieczytała.
Agatazesztywniała.
– Czytasz je tak samo, jak twoja przyjaciółka, kochanie – powiedziała profesor
Dovey.–Pytaniebrzmi:dlaczego?
Agatamilczałaprzezdłuższąchwilę.
–Gdybymbyłapiękna?–zapytaławreszciecicho.
–Tak,kochanie.
Agatauniosłagłowę,ajejoczyzalśniływilgocią.
–Byłabymszczęśliwa.
–Todziwne–oznajmiłanauczycielka,podchodzącdobiurka.–Dokładnietosamo
powiedziałamiKopciazDziewiczejDoliny…
–Cóż,wiwatKopciazDziewiczejDoliny!–nadąsałasięAgata.
– Odwiedziłam ją, gdy się dowiedziałam, że pragnie pójść na bal, ale nie potrafi
tego marzenia urzeczywistnić. Potrzebowała tylko nowej twarzy i eleganckich
pantofelków.
–Nierozumiem,cotomawspólnegoz…–OczyAgatyrozszerzyłysię.–Kopcia…
Kopciuszek?!
–Trudnojąnawetuznaćzamojenajwiększedokonanie,choćzpewnościąokazało
sięnajsłynniejsze–powiedziałanauczycielka,gładzącdyniowyprzyciskdopapierów.
–Wiesz,żeterazsprzedajątakiewDziewiczejDolinie?Wgruncierzeczywcalenie
przypominająkarocyKopci.
Agatacofnęłasięchwiejnie.
–Ale…aletoznaczy,żepanijest…
– Najbardziej rozchwytywaną wróżką matką chrzestną w Bezkresnej Puszczy. Do
usług.
Agataczuła,żekręcisięjejwgłowie.Oparłasięodrzwi.
– Ostrzegałam cię, gdy uratowałaś tego gargulca, Agato – powiedziała profesor
Dovey. – Masz ogromny talent. Dość dobry, by pokonać każde zło. Dość dobry, byś
mogła zaleźć szczęśliwe zakończenie, nawet jeśli zabłądzisz po drodze. Wszystko,
czego potrzebujesz, jest w tobie, Agato. A teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musimy
sprawić,żeuwolniszto.Bojeślitopięknociępowstrzymuje,kochanie…
Nauczycielkawestchnęła.
–Cóż,temubardzołatwozaradzić,nieprawdaż?
Sięgnęła do zielonej sukni i wyciągnęła z kieszeni cienką różdżkę z drzewa
wiśniowego.
–Aterazzamknijoczyiwypowiedzżyczenie.
Agatazamrugała,byupewnićsię,żenieśni.Wbaśniachdziewczynkitakiejakona
zawsze spotykała kara. W baśniach życzenia brzydkich dziewczynek nigdy się nie
spełniały.
–Dowolneżyczenie?–spytałałamiącymsięgłosem.
–Dowolneżyczenie–odparławróżka-matkachrzestna.
–Imuszęjewypowiedziećnagłos?
–Kochanie,nieumiemczytaćwmyślach.
Agataspojrzałananiąprzezłzy.
–Aleto…nigdynikomutegoniemówiłam…
–Wtakimrazienajwyższyczas.
Agata,drżąc,popatrzyłanaróżdżkęwrękunauczycielkiizamknęłaoczy.Czytosię
działonaprawdę?
–Chciałabym…
Niemogłazłapaćoddechu.
–Być…nowiepani…no…
–Obawiamsię,żemagianiedziałanapodstawiepodejrzeń–powiedziałaprofesor
Dovey.
Agataztrudemzaczerpnęłapowietrza.
PotrafiłamyślećtylkooSofii.Sofiipatrzącejprostonanią,jakbybyłapsem.
WYNOŚSIĘZMOJEGOŻYCIA!
Jej serce nieoczekiwanie zapłonęło gniewem. Zacisnęła zęby, zwinęła palce
wpięści,uniosłagłowęikrzyknęła:
–Chcębyćpiękna!
Rozległsięświstmachającejróżdżki,apotempaskudnytrzask.
Agataotwarłaoczy.
Profesor Dovey ze zmarszczonymi brwiami patrzyła na trzymaną przez siebie
złamanąróżdżkę.
– To dość ambitne życzenie. Będziemy musiały się tym zająć staroświeckimi
metodami.
Wydała ogłuszający gwizd i sześć dwumetrowych nimf z różową skórą i włosami
wkolorachtęczywpadłoprzezokno,ustawiającsięwkarnymrządku.
Agatacofnęłasięioparłaolustro.
–Chwila…proszęzaczekać…
–Będądelikatne.Nailetomożliwe.
Agatazdążyłatylkorazzawyć,zanimnimfyrzuciłysięnaniąjakniedźwiedzie.
ProfesorDoveyzasłoniłaoczyprzedstraszliwymwidokiem.
–Onenaprawdęsązawysokie.
Leżąca w cieniu Agata otworzyła oczy. Czuła się dziwnie obolała, jakby spała od
kilku dni. Spojrzała na swoje ubrane ciało, bezwładnie spoczywające na zielonym
krześle,nazdjętepęta…
ByławSaliUrody.Nimfyzniknęły.
Zerwałasięzkrzesła.Aromatycznebasenykąpieloweprzelewałysię,pełnepiany.
Stanowisko do makijażu im. Różyczki było zasypane setkami otwartych buteleczek
z woskami, kremami, farbami i maseczkami. W umywalce leżały zużyte brzytwy,
pilniki,nożeiwykałaczki.Napodłodzewalałysiękłębyobciętychwłosów.
Agatapodniosłajednopasmo.
Byłoblond.
Lustro.
Okręciła się na pięcie, ale pozostałe stanowiska z lustrami zniknęły. Gorączkowo
dotykałaswojejskóryiwłosów.Wszystkowydawałosięgładszeimiększe.Dotknęła
ust,nosa,podbródka.Wszystkowydawałosiędelikatniejsze.
Potrzebowałatylkonowejtwarzy.
Agataopadłaciężkonakrzesło.
Naprawdętozrobiły.
Dokonały niemożliwego! Była normalna! Nie, nie była po prostu normalna. Była
śliczna!Byłaurocza!Była…
Piękna!
Wkońcumogłażyć!Wkońcumogłabyćszczęśliwa!
Drzemiący w swoim gnieździe ponad drzwiami Albemarl zachrapał wyjątkowo
głośno,gdyAgataprzechodziłapodnim.
–Dobranoc,Albemarlu!
Albemarluchyliłokozaokularami.
–Dobranoc,Aga…OJEJ!
UśmiechAgatystałsięjeszczeszerszy,gdyweszłaschodaminapierwszepiętro.
Musiała podejść do pozłacanego lustra w pobliżu stołówki (już na początku
zapamiętała rozmieszczenie luster w całej szkole, żeby ich unikać). Czuła się lekka,
jakbymiałaskrzydła.Czywogólesiebiepozna?
Usłyszała stłumione westchnienia i nagle zobaczyła gapiące się na nią z drugiej
stronyspiralnychschodówRenęiMilicentę.
–Cześć,Rena!–rozpromieniłasię.–Cześć,Milicenta!
Obiebyłyzbytoszołomione,bypomachaćjejwodpowiedzi.Wchodząctanecznym
krokiemdoholuprzyschodach,Agataczuła,żeuśmiechasięjeszczeszerzej.
Chaddick i Nikolas wspinali się po Obelisku Legend, oglądając starsze portrety
zawszanek.
–Roszpuncedajęnajwyżejcztery–oznajmiłChaddick,zwisająciprzytrzymującsię
cegłyjakalpinista.–AletaMarysiatomocnadziewiątka.
–Szkoda,żeskończyłajakokoń–powiedziałNikolas.
–Poczekaj,ażpowieszątutajportretAgaty.Onaskończyjako…
–Jakoco?Jakocoskończę?
ChaddickodwróciłsiędoAgatyiotworzyłszerokousta.
–Cielę?–wyszczerzyłazębyAgata.–Bogapiszsięjakcielęnamalowanewrota.
–Oooch–wtrąciłNikolas,aChaddickkopniakiemzrzuciłgozkolumny.
Agata, uśmiechająca się teraz tak szeroko, że aż bolały ją policzki, dumnie
wchodziła po schodach wieży Męstwo i kierowała się do stołówki. Majestatycznie
sunęła pod szafirowymi łukami do złotych dwuskrzydłowych drzwi, gotowa spojrzeć
wkolejnelustro,gotowapoczućto,coSofiaczułaprzezcałeżycie…Drzwiotworzyły
siętużprzednią.
–Przepraszam…
Usłyszała jego głos, zanim go zobaczyła. Powoli podniosła głowę, a serce biło jej
bardzomocno.
Tedroswpatrywałsięwniąztakzdumionymwyrazemtwarzy,żezastanowiłasię,
czynierzuciłananiegojakiegośzłegozaklęciapetryfikującego.
Odkaszlnął,jakbyzastanawiałsię,copowiedzieć.
–Yyy,cześć.
–Cześć–powiedziałaAgataiuśmiechnęłasięgłupio.
Milczenie.
–Conakolację?–zapytałajeszczegłupiej.
–Kaczątko–wydusiłzsiebie.
Znowuodkaszlnął.
–Przepraszam,alepoprostuwyglądasz…wyglądasztak…
Agatęnagleogarnęłodziwneuczucie,którejąprzerażało.
–Wiem…jaknieja–wypaliłaiuciekłazarógkorytarza.
Przykucnęłapodobrazem.Coonezrobiły?Czydającjejnowątwarz,wymieniłyteż
jejduszę?Czyzastąpiłyjejsercenowym,gdydawałyjejnoweciało?Dlaczegopociły
jej się dłonie? Dlaczego czuła łaskotanie w środku? Gdzie się podziały obraźliwe
słowa, które zawsze miała dla Tedrosa? Co na litość boską mogło sprawić, że
uśmiechnęła się do chłopca? Nie znosiła przecież chłopców! Od zawsze nie znosiła
chłopców!Nieuśmiechnęłabysiędożadnegoznich,nawetgdybyprzyłożyćjejmiecz
dogar…
Agatauświadomiłasobie,gdziejest.
Obrazponadniąwcaleniebyłobrazem.
Pocąc się, ogarnięta złymi przeczuciami, wstała, by spojrzeć w gigantyczne lustro,
gotowanawidokzupełnieobcejosoby.
Zaszokowanazamknęłaoczy.
Otworzyłajeznowu.
Aletebaseny…butelki…jasnewłosy…
Wpanicecofnęłasiępodprzeciwnąścianę.
Życzenie…różdżka…
Wszystkotobyłopodstępemjejwróżki-matkichrzestnej.
NimfyniezrobiłyzAgatąabsolutnienic.
Spojrzała szybko na przetłuszczone czarne włosy i wyłupiaste oczy, a potem
zprzerażeniausiadłanapodłodze.
Dalejjestembrzydka!Dalejjestemwiedźmą!
Zaraz.
AcozAlbemarlem?CozReną,Chaddickiem…Tedrosem?!
Onitakżebylilustrami,prawda?Lustramimówiącymijej,żeniejestjużbrzydka.
Powoli wstała i krok po kroku zbliżyła się do swojego odbicia. Po raz pierwszy
wżyciunieodwróciłagłowy.
Pięknotylkodoczasumożewygrywaćzprawdą,Agato.
Przeztewszystkielatawierzyła,żejesttaka,najakąwygląda.Niekochanawiedźma
oczarnymsercu.
Ale przed chwilą uwierzyła w coś innego. Na chwilę uwolniła swoje serce
iwpuściładoniegoświatło.
Delikatniedotknęłaswojejtwarzywlustrze,promieniejącejwewnętrznymblaskiem.
Twarzy,którejniktniepoznał,ponieważbyłapełnaszczęścia.
Teraz nie było już odwrotu. Okruchy chleba na ciemnej ścieżce zniknęły. Zamiast
tego miała prawdę, która mogła ją prowadzić. Prawdę silniejszą od jakiejkolwiek
magii.
Zawszebyłampiękna.
Wybuchnęłagłośnym,oczyszczającympłaczem,nieprzestającsięuśmiechać.
Nie usłyszała odległego wrzasku kogoś, kto obudził się właśnie z najgorszego
koszmaru.
U
czniowieAkademiiDobraiZłauważali,żemagiaoznaczazaklęcia.Agataodkryła
jednak,żewuśmiechukryjąsięznaczniepotężniejszemoce.
Gdziekolwiek szła, patrzono na nią z otwartymi ustami i ze zdumieniem szeptano,
jakby posłużyła się magiczną sztuką potężniejszą niż wszystko, co uczniowie
i nauczyciele dotąd widzieli. Aż wreszcie, pewnego dnia, idąc rano do klasy, Agata
uświadomiła sobie, że ona także pozostaje pod działaniem tego zaklęcia. Po raz
pierwszyniemogłasiędoczekaćlekcji.
Innezmianyzachodziłyrównieniepostrzeżenie.Zdumionazauważyła,żeniedusisię
już z powodu zapachu swojego mundurka. Nie wzdragała się przed myciem twarzy
i nie żałuje paru minut na wyszczotkowanie włosów. A lekcje tańca przed balem do
tego stopnia ją pochłonęły, że podskoczyła, gdy wycie wilków obwieściło koniec
lekcji. A chociaż dawniej drwiła z prac domowych Dobra, teraz z zainteresowaniem
czytała zadane rozdziały, a potem czytała dalej, zauroczona opowieściami
o bohaterkach, które przechytrzyły śmiertelnie niebezpieczne wiedźmy, pomściły
śmierć rodziców i poświęcały zdrowie, wolność, a nawet życie dla prawdziwej
miłości.
Gdy zamykała podręcznik, obserwowała wróżki ozdabiające Błękitny Las
gwiaździstymi latarniami przed Balem. Dobro potrafiło dokonać naprawdę pięknych
rzeczy – jeszcze kilka tygodni temu nie umiałaby tego przyznać. Wieczorami, leżąc
włóżku,wświetlelatarni,myślałaoswoimpokojuwGawaldonie,alenieumiałajuż
sobieprzypomniećjegozapachu.Nagleokazałosięteż,żeniepamięta,jakiegokoloru
oczymiałRozpruwacz…ijakbrzmiałgłosjejmatki…
W końcu do Balu zostały dwa dni. Cyrk Talentów miał się odbyć następnego
wieczora, a Polluks, z głową na skorupie wychudłego żółwia, odwiedził wszystkie
klasy,żebyomówićregulamin.
– Słuchajcie, słuchajcie! Z rozkazu Dyrektora Akademii Dobra, krzewiącej
OświecenieiOczarowanie,orazAkademiiZła,kształ…
–Pospieszsięztym!–pisnęłaprofesorAnemonia.
Polluks ponuro wyjaśnił, że Cyrk to konkurs talentów pomiędzy Dobrem a Złem,
w którym po dziesięcioro najlepszych zawszan i nigdziarzy stanie na scenie, by
zaprezentować swoje umiejętności. Zwycięzca konkursu otrzyma Koronę Cyrku,
aTeatrBaśnizostaniemagicznieprzeniesionydojegoszkoły.
–OczywiścieTeatrodwiekówniezmieniałmiejsca–pociągnąłnosemPolluks.–
Musiałjużtuchybazapuścićkorzenie.
–Alektobędziesędzią?–zapytałaBeatrycze.
–DyrektorAkademii.Chociaż,oczywiście,goniezobaczycie–nadąłsięPolluks.–
Ateraz,jeśliidzieostrój,sugerowałbymwamskromneubraniawstonowanychbar…
ProfesorAnemoniawykopałajegogłowęzadrzwi.
– Wystarczy! Jutro zostaniecie zaproszone na bal i jedyną rzeczą, o jakiej
powinnyściemyśleć,jesttwarzwaszegoksięcia!
Nauczycielka krążyła po klasie, a Agata obserwowała koleżanki przyjmujące
zaproszeniazzamkniętymioczamiinoskamizmarszczonymizkoncentracji.Zzewnątrz
słychaćbyłojękiPolluksa.
Żołądekjejsięścisnął.
Ze swoimi ocenami na pewno znajdzie się w drużynie Dobra! Konkurs talentów?
Nie miała żadnych talentów! Kto ją zaprosi na bal, gdy skompromituje się na oczach
całejszkoły?Ajeśliniktjejniezaprosi…
–Tooznacza,żejesteświedźmąiniezdasz–przypomniałajejMilicenta,gdyAgata
porazkolejnyniezdołałazobaczyćniczyjejtwarzy.
Agata spędziła całą lekcję Umy z zamkniętymi oczami, ale widziała tylko mleczną
sylwetkę, która znikała za każdym razem, gdy wyciągała do niej rękę. Zniechęcona,
powlokłasięzpowrotemdozamku.Naglezauważyłakilkorouczniówrozmawiających
oczymśgorączkowowholuprzyschodach.PodeszładoKiko.
–Cosiędzie…
Wstrzymała oddech. Ozdobione aniołkami W na ścianie było teraz zeszpecone
zamaszystymiczerwonymismugami.
WIECZOREM
–Cotoznaczy?–zapytała.
–ŻeSofiazamierzaznowuzaatakować–odparłczyjśgłos.
Agata odwróciła się i zobaczyła Tedrosa w błękitnym podkoszulku bez rękawów,
błyszczącegoodpotupolekcjiszermierki.Naglezacząłsięwydawaćskrępowany.
–Yyy,przepraszam…muszęsięwykąpać.
Agataszybkoutkwiłaspojrzeniewścianie.
–Myślałam,żeatakijużsięskończyły.
– Tym razem ją złapię – powiedział Tedros, patrząc ze złością na ścianę. – Ta
dziewczynatotrucizna.
–Czujesięzraniona,Tedrosie.Uważa,żecośjejobiecałeś.
–Obietnicaniejestważna,jeślizostałaoszukańczowyłudzona.Sofiawykorzystała
mnie,żebyzwyciężyćwPróbieBaśni.Zresztąwykorzystałatakżeciebie.
–Niconiejniewiesz–powiedziałaAgata.–Onanadalciękocha.Inadaljestmoją
przyjaciółką.
– Kurczę, musisz chyba mieć lepsze serce ode mnie, bo ja nie mam pojęcia, co
wniejwidzisz.Jawidzętylkowiedźmę-manipulatorkę.
–Wtakimraziespójrzuważniej.
Tedrosodwróciłsię.
–Mogęteżspojrzećnakogośinnego.
Agataznowupoczułasiędziwnie.
–Spóźnięsię–mruknęła,kierującsiędoschodów.
–Nahistoriętoniewtęstronę.
–Muszędołazienki…–zawołałaprzezramię.
–Aletowieżachłopców!
–Wolęłazienki…uchłopców…
Schowałasięzarzeźbąpółnagiegotrytonaipostarałasięzłapaćoddech.Cosięze
mną dzieje?! Dlaczego w jego towarzystwie zawsze miała trudności z oddychaniem?
Dlaczego czuła zawroty głowy za każdym razem, gdy na nią spojrzał? I dlaczego on
teraz patrzył na nią, jakby była… dziewczyną? Z trudem powstrzymała się, żeby nie
zacząćkrzyczeć.
MusiałapowstrzymaćatakSofii.
JeśliSofiaprzyznasiędobłędu,jeślibędziebłagaćTedrosaowybaczenie,tonadal
jestnadzieja,żesiępogodzą!Takiewłaśniebyłoszczęśliwezakończenietejbaśni.Nie
będzie więcej dziwnych spojrzeń, mdlącego uczucia, obawy, że traci panowanie nad
własnymsercem.
Podczas gdy nauczyciele i uczniowie tłoczyli się przed zeszpeconą ścianą, Agata
pobiegła na górę, do Menażerii Merlina, w której żywe rzeźby wróciły wreszcie do
stanu sprzed pożaru. Dziewczynka zbliżyła się do ostatniej rzeźby, przedstawiającej
młodegoArturanadstawem,muskularnąrękąwyciągającegomieczzkamienia.Teraz
jednak nie widziała w tej rzeźbie Artura, lecz jego syna mrugającego do niej.
Poczerwieniałazezgrozyiskoczyładolodowatejwody.
–Przepuśćmnie!–warknęła,podchodzącdoswojegoodbicianamoście.–Muszę
powstrzymać Sofię, zanim… – Jej oczy zrobiły się okrągłe. – Chwila. Gdzie ja się
znalazłam?
Z lustra uśmiechnęła się do niej oszałamiająco piękna księżniczka z ciemnymi,
kunsztownieupiętymiwłosami,wewspaniałejgranatowejsukniozdobionejdrobnymi
złotymilistkami,noszącanaszyjnikzrubinemitiaręzbłękitnychorchidei.
Agatęogarnęłopoczuciewiny.Znałatenuśmiech.
–Sofia?
–Złozezłem,
Dobrozdobrem.
Wracajdozamku,
bobędzieszmiećproblem.
–Cóż,terazjestemstanowczozła,więcprzepuśćmnie–poleciłaAgata.
–Adlaczego?–zapytałaksiężniczka.–Ponieważupieraszsięprzytejfryzurze?
–Ponieważmyślęotwoimksięciu!
–Najwyższyczas.
– No dobrze, to przepuść… Co takiego? – skrzywiła się Agata. – Ale to jest Złe!
Sofia,onjesttwojąprawdziwąmiłością!
Księżniczkauśmiechnęłasię.
–Ostrzegałamciępoprzednimrazem.
–Co?Ktokogoostrzegał…
WtymmomencieAgataprzypomniałasobie,kiedybyłatuostatnimrazem.
Onjesttwój.
Wybałuszyłaoczy.
–Aletoznaczy…toznaczy,żetyjesteś…
–StanowczoDobra.Aterazwybacz,alemusimysięszykowaćdoBalu.
Z tymi słowami księżniczka Agata zniknęła z odbicia, pozostawiając barierę
nienaruszoną.
– To już szósty kawałek – powiedziała Kiko, patrząc, jak Agata wbija widelczyk
wkolejnykawałektartywiśniowej.
Agata zignorowała ją i wsadziła ciastko do ust, starając się przełknąć poczucie
winy.PowieowszystkimSofii.Tak,powieowszystkimSofii,aonauśmiejesięztego
dołez,apotemprzypomniAgacie,gdziejejmiejsce.Miałabybyćksiężniczką?Tedros
miałbybyćjejprawdziwąmiłością?
–Będziesztojeść?–zapytałaniewyraźnie,zpełnymiustami.
– A ja myślałam, że robisz jakieś postępy – westchnęła Kiko i podsunęła jej swój
talerzyk.
Agatapożarłacałąjegozawartość,zastanawiającsię,jakinaczejmożesięzakraść
doAkademiiZła.PodczaspierwszejfaliatakównauczycielerzucilinaZamekDobra
zaklęcia antymogryfikacyjne, ponieważ doszli do wniosku, że Sofia dostaje się do
środka jako ćma, żaba albo kwiat lilii wodnej. A Sofia mimo to jakoś się
przedostawała.
Czyli musi istnieć inna trasa – uznała Agata. Wyszła ze stołówki i jak zwykle
poszłatam,gdziezawsze,gdypotrzebowałaodpowiedzi.DoGaleriiDobra.
Natychmiastzauważyłanowyeksponat–zakrwawionatunikaTedrosazPróbyBaśni
miała teraz własną gablotę z tabliczką Próba Stulecia i skróconym opisem
niefortunnegosojuszuksięciaiSofii.Naszklezobaczyłatuzinyodciskówpalców,bez
wątpienia pamiątek po śliniących się dziewczętach. Czując narastające mdłości,
podbiegła do wystawy prezentującej historię Akademii, gdzie na tuzinach map widać
było, jak na przestrzeni lat rozbudowywały się zamki. Próbowała przyglądać się im
w poszukiwaniu tajnych przejść, ale szybko oczy zaczęły jej łzawić i uświadomiła
sobie,żekierujesiędoznajomejniszywrogu.
MinęławszystkieobrazyprzedstawiająceCzytelnikówipodeszładotego,naktórym
ona i Sofia siedziały razem nad jeziorem. Oczy zamgliły się jej na wspomnienie
czasów,gdydawnotemubyłynajlepszymiprzyjaciółkami.WysokowwieżyDyrektora
Akademii Baśniarz niedługo napisze dla nich zakończenie. Jak daleko zaprowadzi je
onoodoświetlonegosłońcembrzegujeziora?
Popatrzyła na obraz obok, ostatni w szeregu. Przedstawiał mroczną wizję dzieci
ciskających książki z baśniami w ogień, podczas gdy płomienie i chmury dymu
pożerałyotaczającąjePuszczę.
PrzepowiedniaoCzytelniku–powiedziałaladyLesso.
CzytakwłaśniewyglądałaprzyszłośćGawaldonu?
Agatę zaczęła boleć głowa, gdy próbowała to wszystko zrozumieć. Kogo
obchodziło, czy dzieci spalą książki? Dlaczego Gawaldon był tak ważny dla Sadera
iDyrektoraAkademii?Czyniebyłotychwszystkichinnychmiasteczek?
Jakichinnychmiasteczek?.
Już dawno temu machnęła ręką na te słowa Dyrektora Akademii, uznając je za
niedokończonąmyśl.ŚwiatskładałsięzmiasteczektakichjakGawaldon,położonych
gdzieś poza otaczającą go Puszczą. Ale dlaczego w tej galerii nie było obrazów je
pokazujących?Dlaczegostamtądnieporywanodzieci?
Na szyi Agaty zaczęła się pojawiać czerwona wysypka, a dziewczynka
skoncentrowała się na kłębach dymów otaczających namalowane dzieci. Teraz
zauważyła,żetowcaleniesąkłębydymu.
Tobyłycienie.
Niezgrabneiczarne,wypełzałyzpłonącejPuszczydomiasteczka.
Nieprzypominałyludzi.
Nagle jej własny cień na ścianie zaczął rosnąć i wyginać się. Agata odwróciła się
zprzerażeniem.
–ProfesorSader–odetchnęłazulgą.
–Obawiamsię,żejestemkiepskimmalarzem,Agato–powiedziałprofesorSader,
który niósł walizkę w tym samym kolorze, co jego ciemnozielony garnitur. – Moje
najnowszedziełaspotkałysięzbardzochłodnymprzyjęciem.
–Aleczymsątecienie?
– Pomyślałem, że rozejrzę się tutaj, ponieważ z Wystawy Zła zniknęły ciernie.
Czasemczarnecharakterydziałajądokładnietak,jakmożnabysięponichspodziewać
–westchnąłiskierowałsiędodrzwi.
– Proszę zaczekać! Dlaczego to pana ostatni obraz? – naciskała Agata. – Czy tak
właśniezakończysiębaśńmojaiSofii?
ProfesorSaderodwróciłsiędoniej.
–Widzisz,Agato,wieszczowiepoprostuniemogąodpowiadaćnapytanie.Zaiste,
gdybym ci odpowiedział, w jednej chwili postarzałbym się za karę o dziesięć lat.
Dlategowłaśniewiększośćwieszczówwyglądajakzgrzybialistarcy.Zwykledopiero
pokilkupomyłkachucząsię,jaknieodpowiadaćnapytania.Naszczęściejatylkoraz
popełniłemtakibłąd.
Uśmiechnąłsięiznowuruszyłdowyjścia.
– Ale ja muszę wiedzieć, czy Tedros jest prawdziwą miłością Sofii! – krzyknęła
Agata.–Proszęmipowiedzieć,czyonjąpocałuje?
–Czymojagalerianiczegocięnienauczyła,Agato?
Agataspojrzałakrzywonaotaczającenauczycielazwierzęta.
–Żelubipanswoichuczniówładniewypchanych?
Sadernieuśmiechnąłsię.
–Niekażdemubohaterowijestpisanasława.Aleci,którymsięudało,majązesobą
cośwspólnego.
Wyraźniechciał,bysamadotegodoszła.
–Zabijajązłoczyńców?
–Żadnychpytań.
–Zabijajązłoczyńców.
–Pomyśljeszcze,Agato.Cołączynaszychnajwiększychbohaterów?
Agata spojrzała w kierunku, w którym patrzyły jego szkliste oczy, na szafirowe
baneryzwieszającesięzsufituiupamiętniającenajsłynniejszychbohaterów.Królewna
Śnieżka leżąca w szklanej trumnie, Kopciuszek zakładająca szklany pantofelek, Jaś
zabijającywielkiegoolbrzyma,Małgosiawpychającaczarownicędopiekarnika…
–Znaleźliszczęście–powiedziała
–Nocóż.Wybacz,muszęsięzająćwypychaniem.
–Proszęzaczekać…
Agata skoncentrowała się na banerach i spróbowała się uspokoić. Pomyśl. Jakie
podobieństwa,pozapowierzchownymi,łączyłytychbohaterów?Toprawda,wszyscy
bylipiękni,dobrzyiodnieślizwycięstwo,aleodczegozaczynali?KrólewnaŚnieżka
żyła w cieniu macochy. Kopciuszek była służącą swoich przyrodnich sióstr. Matka
Jasia powtarzała mu, że jest głupi. Rodzice Małgosi porzucili ją w lesie na pewną
śmierć…
Toniezakończenieichbaśnibyłopodobne,tylkopoczątek.
–Ufaliswoimwrogom–powiedziała.
–Tak,wszystkieichbaśniezaczęłysięwmomencie,kiedysiętegoniespodziewali
–powiedziałSader,asrebrnyłabędźzalśniłjaśniejnakieszoncejegomarynarki.–Po
ukończeniu tej szkoły wrócili do Puszczy, przeświadczeni, że będą toczyć zaciekłą
walkę z potworami i czarownikami, ale przekonali się, że baśń rozpoczęła się w ich
własnych domach. Nie uświadamiali sobie, że czarnymi charakterami mogli być ich
najbliżsi.Niewiedzieli,żeabyznaleźćszczęśliwezakończenie,bohatermusinajpierw
przyjrzećsiętemu,comanawyciągnięcieręki.
–CzyliSofiamatonawyciągnięcieręki–warknęłaAgata,gdyprofesorodchodził.
–Tomabyćpanarada.
–NiemówiłemoSofii.
Agatawpatrywałasięwniegooniemiała.
– Powiedz im, że nie muszą się martwić – poprosił, wychodząc. – Znalazłem
zastępstwo.
Drzwicichozamknęłysięzanim.
–Proszęzaczekać!–Agatapodbiegłaiotworzyłajeszybko.–Gdziesiępanwy…
Na korytarzu nie było profesora Sadera. Pobiegła do holu, ale tam też go nie
znalazła.Nauczycielpoprostuzniknął.
Agata stała pomiędzy czterema klatkami schodowymi, czując ściskanie w środku.
Byłocoś,czegoniezauważała.Coś,comówiłojej,żeodpoczątkuźlezrozumiałatę
całąhistorię.Wjejgłowierozbrzmiewałysłowa,któreniedawałyjejspokoju.
Nawyciągnięcieręki.
Iwtedytozauważyła.
ŚcieżkęzokruszkówczekoladybiegnącąwgóręschodamiWieżyHonoru.
Kawałeczki czekolady wiły się przez piętra z błękitnego szkła, poprzez muszlową
mozaikęnapodłodzedormitoriumiurywałysięprzeddrzwiamiłazienkichłopców.
Przycisnęłauchodoinkrustowanychmacicąperłowądrzwiiodskoczyła,gdydwaj
chłopcywyszlizpokojunaprzeciwko.
–Przepraszam–zająknęłasię.–Ja,no,tylko…
–Tota,któralubimęskietoalety–usłyszałajeszcze.
Westchnęła i weszła do środka. Łazienka w wieży Honor mniej przypominała
łazienkę, a bardziej chyba mauzoleum – były tu marmurowa posadzka, fryzy
przedstawiające trytonów walczących z wężami morskimi, szafirowa woda
w pisuarach i obszerne kabiny z kości słoniowej, w których znajdowały się toalety
i wanny. Podczas gdy w łazienkach zawszanek unosiła się dusząca woń perfum, tutaj
Agata wdychała zapach czystej skóry z odrobiną potu. Szła śladem okruchów
czekolady, mijała kabiny i wilgotne niebieskie wanny. Nagle uświadomiła sobie, że
zastanawiasię,zktórejniedawnokorzystałTedros…Poczerwieniałajakburaczek.Od
kiedy to myślisz o chłopcach?! Od kiedy to myślisz o wannach? Kompletnie
straciłaś…
Wostatniejkabiniektośpociągnąłnosem.
–Halo?–zawołałaAgata.
Nieusłyszałaodpowiedzi.
Zastukaładodrzwi.
–Zajęte–powiedziałniski,wyraźniesztucznygłos.
–Dot,otwórzdrzwi.
Podługiejchwilidrzwiotworzyłysię.UbranieiwłosyDot,podobniejakwnętrze
kabiny,pokrytebyłyokruszkamiczekolady,jakbypróbowałazmienićpapiertoaletowy
wumożliwiającyprzeżycieposiłek,alezdołałatylkozrobićbałagan.
–Myślałam,żeSofiajestmojąprzyjaciółką!–chlipnęłaDot.–Alepotemzabrała
mójpokójimojeprzyjaciółki,aterazniemamdokądiść!
–Dlategomieszkaszwłaziencechłopaków?!
– Nie mogę powiedzieć nigdziarzom, że one mnie wyrzuciły! – lamentowała Dot,
wydmuchującnoswrękaw.–Dręczylibymniejeszczebardziejniżdotejpory!
–Alemusibyćjakieśinnemiejsce…
– Próbowałam się zakraść do waszej stołówki, ale wróżka ugryzła mnie, zanim
zdążyłamuciec!
Agataskrzywiłasię,doskonalewiedząc,któratowróżka.
–Dot,jeśliktokolwiekciętutajznajdzie,zostanieszwyrzuconazeszkoły!
– Lepiej nie zdać, niż zostać bezdomnym i niemającym przyjaciół czarnym
charakterem–szlochałaDotztwarząwdłoniach.–CzySofiibysiępodobało,gdyby
jejzrobiłktoścośtakiego?Cobypomyślała,gdybyśtyzabrałajejksięcia?!Niktnie
możebyćdotegostopniaZły!
Agataprzełknęłaślinę.
– Muszę z nią porozmawiać – powiedziała niepewnie. – Pomogę jej odzyskać
Tedrosa,jasne?Wszystkonaprawię,Dot.Obiecuję.
SzlochanieDotzmieniłosięwcichepociąganienosem.
–Prawdziwiprzyjacieleumiejąwszystkonaprawić,nawetjeśliwydająsięcałkiem
źli–ciągnęłaAgata.
–NawetwiedźmytakiejakHesteriAnadil?–pisnęłaDot.
Agatadotknęłajejramienia.
–Nawetwiedźmy.
Dotpowolicofnęładłonieodtwarzy.
– Sofia zawsze powtarza, że jesteś wiedźmą, ale zupełnie byś nie pasowała do
naszejszkoły.
Agataznowupoczułamdłości.
– A tak właściwie, to jak się tu dostałaś? – Zmarszczyła brwi, wyskubując
czekoladoweokruchyzwłosówDot.–Przecieżniedasięjużprzejśćmiędzyszkołami.
–Jasne,żesięda.Ajakcisięwydaje,wjakisposóbSofiaprzychodziłatutajkażdej
nocy?
AgatazzaskoczeniaszarpnęłaDotzawłosy.
R
yczący strumień ścieków płynął długim kanałem od Do bra do Zła, przedzielony
tylko Salą Udręki znajdującą się w połowie drogi pomiędzy szkołami. Bestia od
zawszestrzegłtegomiejsca,wktórymczystawodajeziornazmieniałasięwkotłujący
sięszlamzfosy.AleprzezostatniedwatygodnieSofiaprzechodziłatędybezpiecznie
ibezwątpienia,zgodniezzapowiedzią,miałazamiarpowrócićtegowieczora.Jedyną
nadziejąAgatybyło,żezdążyjąpowstrzymać.
Agatamocnoprzytulałasiędościanytunelu,alekiedyzbliżyłasiędoSaliUdręki,
jejsercesięścisnęło.Sofianigdynieopowiadałaotym,cojątuspotkało.CzyBestia
pozostawił niewidoczne blizny? Czy skrzywdził ją w jakiś sposób, o którym nikt nie
wiedział?
–Zaczekaj,ażbędągomiałyzabić.
Agatagwałtownieodwróciłagłowę.
–Tedrosmusimyśleć,żeuratowałaśgoodśmierci.–GłosAnadilodbiłsięechem
wtunelu.
Mokra z wrażenia Agata przesuwała się wzdłuż muru, aż wreszcie zobaczyła trzy
cieniekucająceprzedzardzewiałąkratąlochu.
– Wszyscy zawszanie dojdą do wniosku, że to Anadil ich atakuje, nie ty –
powiedziała Hester, której głos rozbrzmiewał ponad szumem podziemnej rzeki. –
Tedrospomyśli,żegoocaliłaś.Uzna,żeryzykowałaśdlaniegożycie.
–Iwtedypokochamnie?–zapytałtrzecicień.
Agatacofnęłasięzdumiona.
Hesterbłyskawiczniesięodwróciła.
–Ktotamjest?
Agatawysunęłasięzciemności,aHesteriAnadilzerwałysięnarównenogi.Trzeci
cieńodwróciłsiępowoli.
W słabym świetle twarz Sofii wydawała się anemiczna i zapadnięta, a ona sama
znacznieszczuplejsza.
–MojakochanaAgata.
Agaciezaschłowustach.
–Cosiętudzieje?–wychrypiała.
–Pomagamyksięciuwdotrzymaniuobietnicy.
–Pozorującatak?
–Pokazującmu,jakbardzogokocham–odparłaSofia.
ZSaliUdrękirozległysięgłośnepomrukiipiski.Agatacofnęłasię.
–Cotobyło?
Sofiauśmiechnęłasię.
–ToAnadilpracujenadswoimtalentemprzedCyrkiem.
Agatarzuciłasię,żebyzobaczyć,cojestwceli,aleHesterjązatrzymała.Ponadjej
ramieniem Agata zdążyła zobaczyć trzy ogromne, czarne pyski wystające zza krat
iobnażająceostrejakbrzytwyzęby.Wąchałycoś,cobyłotużpozaichzasięgiem.
KrawatzawszaninazwyhaftowanąliterąT.
– Te biedactwa mają słaby wzrok – westchnęła Sofia. – Kierują się wyłącznie
węchem.
Agatapobladłajakściana.
–Aleto…tojestTedrosa…
–Oczywiściepowstrzymamje,zanimzrobiąmukrzywdę.Majągotylkoporządnie
nastraszyć.
–Ale…ale…ajeślizaatakująinnych?
– Czy nie mówiłaś sama, że właśnie tego chcesz? Żebym znalazła prawdziwą
miłość? – zapytała Sofia, patrząc na nią nieruchomo. – Niestety, to naprawdę jest
najbezpieczniejszametoda,bytoosiągnąć.
Agataniebyławstanienicpowiedzieć.
–Tęskniłamzatobą,Aga–powiedziałacichoSofia.–Naprawdę.
Przechyliłagłowę.
– Ale w sumie to dziwne. Agata, jaką znałam, byłaby zachwycona na myśl
okorytarzupełnymmartwychksiążąt.
Zlochudobiegłokolejnegwałtownepiśnięcie.Agataskoczyładodrzwi,aleAnadil
złapałająipopchnęłanaścianę.
– Sofia, nie możesz tego zrobić! – błagała Agata. – Musisz go poprosić, żeby ci
wybaczył!Tojedynametoda,żebywszystkonaprawić!
OczySofiirozszerzyłysięzzaskoczenia,apotempowolizwęziły.
–Podejdźtubliżej.
Agata wyrwała się Anadil i weszła w krąg światła pochodni sączącego się z Sali
Udręki.
–Sofia,posłuchaj,proszę…
–Wyglądasz…jakośinaczej.
– Zawszanie już kończą kolację, Sofio – przypomniała Anadil, wskazując celę,
zktórejdobiegałypomrukizniecierpliwienia.
– Możesz przeprosić Tedrosa w czasie Cyrku. – Agata podniosła głos, żeby je
zagłuszyć.–Kiedybędziesznascenie!Wtedywszyscyzobaczą,żejesteśDobra!
–Wydajemisię,żewolałamstarąAgatę–powiedziałaSofia,bacznieprzyglądając
sięjejtwarzy.
–Niepozwolęcizaatakowaćmojejszkoły…
–Twojejszkoły?!–Sofiawrzasnęłatakgłośno,żeAgataażsięwzdrygnęła.–Czyli
teraz to twoja szkoła, tak? – Wskazała szlam rozciągający się po drugiej stronie. –
Ichceszpowiedzieć,żetojestmojaszkoła?
– Nie… jasne, że nie – zająknęła się Agata. – Tedros cię przejrzy! On potrzebuje
kogoś,komumógłbyzaufać!
–Aterazwieszjeszcze,czegopotrzebujemójksiążę?
–Chcę,żebyśgoodzyskała!
– Wiesz, wydaje mi się, że ten nowy wizerunek do ciebie nie pasuje, Agato –
oznajmiłaSofia,robiąckrokwjejkierunku.
Agatacofnęłasię.
–Sofia,jestempotwojejstronie…
–Nie,obawiamsię,żezupełniedociebieniepasuje.
Agata poślizgnęła się i upadła dosłownie centymetry od krawędzi rwącej rzeki.
Podpełzładoprzoduizamarłazezgrozy,podobniejakAnadiliHester.
Wpatrywały się w nie martwe, przekrwione oczy Bestii, którego potężne czarne
ciałoleżałozagrzebanewmulepodścianąkanału.
Agatapowolipodniosłagłowęizobaczyła,żeSofianieodrywaodniejwzroku.
–Dobronigdyniechceranić,Agato.Aleczasemmiłośćoznacza,żetrzebaukarać
czarnycharakter,którystajenanaszejdrodze.
Ponadnimirozległosięwycieniesioneechem.
–Konieckolacji–westchnęłaAnadil.
HesteroderwałaspojrzenieodBestii.
–Teraz!Wypuśćjeteraz!
SpanikowanaAnadilwyciągnęłalśniącypalec,żebyotworzyćdrzwiceli.
– Muszę go ostrzec! – wykrztusiła Agata i spróbowała się podnieść, ale ktoś ją
przycisnąłdoziemi.
Oszołomiona spojrzała w górę. Hester przytrzymywała ją nad nurtem dokładnie
wmiejscustykuwodyiszlamu.
– Nie rozumiesz? – syknęła jej do ucha. – Tedros to jej nemezis. Jeśli u Sofii
pojawią się symptomy, nic jej nie powstrzyma, dopóki go nie zabije! Ratujemy mu
życie!
–Nie…toZłe–wycharczałaAgata.–TojestZłe!
Sofiapodeszłaispojrzałazgórynaprzyjaciółkęzwisającąnadmiejscemłączącym
szlamzczystąwodą.
–Uważaj,Hester.Pomóżjejtylkowrócićdojejprawdziwejszkoły…
Potem Agata usłyszała szczęk zamka i zobaczyła cienie gigantycznych potworów
popiskującychprzykracie.
–Proszę,Sofia…nieróbtego…
Sofiapopatrzyłananiąłagodniejszymwzrokiem.
–Niebójsię,Agato.Tymrazemznajdęswojeszczęśliwezakończenie.
Naglejejtwarzstałasięlodowata.
–Ponieważciebietamniebędzieiniezdołaszgopopsuć.
W tym momencie Hester wepchnęła Agatę w strumień mazi. Ciągnięta w kierunku
Zamku Zła, gulgotała i pluła, bezskutecznie próbując otworzyć piekące oczy. Ale gdy
nurt szlamu już miał ją porwać, wyciągnęła na oślep ręce, wymacała zimną skórę –
iwciągnęłaSofięzasobą.
Zatonęływkotłującejsięciemności.PrzerażonaAgatabezwiednieodepchnęłaSofię
ipopłynęłatam,gdziezaczynałasięczystawodajeziorna.Gdysięobejrzała,zobaczyła
odległąsylwetkęszamoczącąsięitonącąwszlamie.Sofianieumiałapływać.Agata,
której brakowało już oddechu, bez wahania odwróciła się od czystej wody
i zanurkowała poniżej Sofii. Wykorzystując resztki powietrza w płucach, złapała ją
wpasieiwyciągnęłanapowierzchnię.Ichgłowywyłoniłysięzmazidalekowgłębi
kanałuprowadzącegodoZła.
–Ratunku…–wybulgotałaSofia.
–Trzymajsięmnie–krzyknęłaAgata,duszącsięszlamem.Dyszącikrztuszącsię,
wyciągnęła rękę do ściany, ale ciężar Sofii sprawił, że nie mogła jej dosięgnąć.
Musiałaalbojąpuścić,albozaryzykowaćporwanieprzeznurt.
–Niepozwólmiumrzeć–błagałaSofia.
Agataprzytrzymałająmocniejiszarpnęłasięwstronęściany.Jejpalceniezdołały
się na niczym zacisnąć, a strumień szlamu rozdzielił je gwałtownym uderzeniem.
Zanurzając się coraz głębiej, Agata sięgnęła do Sofii, ale złapała tylko szklany
pantofelek.Jejprzyjaciółkęwciągałaciemność.
Wułamkusekundypochwyciłajesrebrzystapętla.
Zdumione dziewczynki obejrzały się i zobaczyły lśniącą falę wyciągającą je ze
szlamu do czystej, niebieskiej wody. Uświadomiły sobie, że w objęciach fali mogą
oddychać i wypuściły resztki powietrza z wydętych policzków. Gdy ich oczy się
spotkały,Agatazobaczyła,żenatwarzySofiimalująsięsmutekistrach,jakbyobudziła
sięzkoszmarnegosnu.Alezaklętafalaciągnęłajewprzeciwnestrony,chcącrzucićje
dowłaściwychszkół.Agatagwałtownieotworzyłaoczy.
Zbliżałsiędonichznajomycień,czarnyipokręcony.ZanimAgatazdążyławrzasnąć,
wbiłsięwfalę,uwalniającdziewczynkizjejuścisku.Pochwyciłjewkościstepalce
izacząłodciągaćnadrugibrzegjeziora.Agatawidziała,żeSofiaskręcasięwuścisku
cieniaitakżepodjęławalkę.Atakowanyprzeznieobierozluźniłuścisk,alegdySofia
rzuciłasięwstronęAgaty,zdołałpochwycićjązabiodroizzaskakującąsiłąwyrzucił
z wody. Dławiąc się ze zgrozy, Agata próbowała odpłynąć, ale cień skoczył na nią
i pociągnął ją do przodu, zanurzając ją i ciągnąc w stronę podwodnych skał.
Dziewczynka zamknęła oczy i modliła się o szybką śmierć, aż poczuła, że Dyrektor
Akademiizaciskapalcenajejcieleiciskaniązjezioranazimne,nocnepowietrze.
Agata z ogromną siłą uderzyła o ziemię. Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła potężne
drzewaotoczonecierniami.Musiałasięznajdowaćgdzieśnaterenieprzylegającymdo
Zamku Dobra. Spróbowała usiąść, ale bezwładnie opadła na rozmiękłą ziemię, a jej
ciało eksplodowało bólem. Dlaczego Dyrektor Akademii zaatakował falę? Jak mógł
cisnąćniątutajbezżadnychwyjaśnień?Głowapulsowałajejzezłościizaskoczenia.
PowieprofesorDovey,cosięstało…Zażądaodpowiedzi…
Alenajpierwmusijakośwrócićdoszkoły.
Przekrzywiłagłowęispojrzaławgórę.Widziałatylkoolbrzymiedrzewaoplecione
fioletowymiciernistymipnączami.Musiałasięznajdowaćwpobliżułąki,naktórejona
i inne zawszanki znalazły się pierwszego dnia. Ale gdzie się podziało jezioro?
Obejrzała się i zobaczyła błysk pomiędzy drzewami. Czując ulgę, powlokła się
wtamtąstronę.Każdykroksprawiałjejból.Wreszcieznalazłasiędostatecznieblisko,
byzobaczyćtowyraźnie.
Szerokootworzyłausta.
To nie było jezioro. To była złota brama zwieńczona szpikulcami, z tablicą
„NIEUPOWAŻNIENI ZOSTANĄ ZGŁADZENI”. Daleko poza nią lśniła Akademia
Dobrazwieżamiświecącymibłękitemiróżem.
Awięcnieznajdowałasięnaterenieszkoły.
ByławPuszczy.
–Agata!–zawołałagdzieśniedalekoSofia.
Agatapobladła.
DyrektorAkademiipuściłjewolno.
Poczuła przypływ ulgi, a potem ukłucie strachu. Od początku chciała wracać do
domuzSofią,aleto,cowydarzyłosięwkanaleściekowym,przeraziłoją.
–Agata!!!Gdziejesteś?!
Agatamilczała.CzypowinnaznaleźćSofię?Czymożeuciecdodomusama?
Jej serce zaczęło bić szybciej. Jak mogła teraz odejść, kiedy w końcu znalazła się
wewłaściwymmiejscu?
–Agata!!!Toja!!!
BólwgłosieSofiiwyrwałjąztransu.Cosięzemnądzieje?
Sofiamiałarację.Agatazaczynaławierzyć,żetojestjejszkoła,jejbaśń.Zaczynała
nawetmiećnadzieję,żetwarz,którąwidziwmarzeniach,możenależećdo…
NiktniemożebyćdotegostopniaZły–powiedziałaDot.
Agatęogarnęłopoczuciewiny.
–Sofia?Jużidę!–krzyknęła.
Sofia nie odpowiedziała. Czując nagły przypływ niepokoju, Agata zaczęła się
przedzieraćwstronę,zktórejprzedchwiląjeszczedobiegałgłosprzyjaciółki.Jejherb
złabędziemlśniłwciemnościach.Cośpołaskotałojąwnogę.
Spojrzaławdółizobaczyłapnączezfioletowymicierniami,wspinającesięnajej
biodro.Odepchnęłajekopniakiem,alenatychmiastzłapałojązadrugąnogę.Skoczyła
do tyłu, ale dwa pnącza uwięziły jej ręce, dwa kolejne stopy. Pnącza zaczęły się
mnożyć,ażwreszciewbijałysięwkażdyfragmentjejciała.Agataszarpnęła,chcącsię
oswobodzić, ale ciernie przycisnęły ją do ziemi jak jagnię czekające na rzeźnika.
Wtedy pojawiło się grubsze pnącze, ciemne i nażarte, zbliżające się złowrogo do jej
piersi. Zatrzymało się centymetry od jej twarzy i przyjrzało się jej fioletowym
szpikulcem na końcu. Z wyrachowanym spokojem cofnęło się, żeby dźgnąć prosto
wherbzłabędziem.
Jakieśostrzeprzecięłopnącza.Ciepłe,opaloneramionawyciągnęłyAgatę.
–Trzymajsięmnie!–krzyknąłTedros,siekąccierniemieczemtreningowym.
Oszołomiona Agata przylgnęła do jego piersi, podczas gdy Tedros z jękami bólu
znosiłsmagnięciapnączy.SzybkojednakzyskałnadnimiprzewagęipociągnąłAgatę
w stronę wysokiej bramy, która zaświeciła, rozpoznała ich i uchyliła się, tworząc
wąskie przejście dla dwojga zawszan. Gdy brama zatrzasnęła się za nimi, Agata
spojrzałanakulejącegoTedrosawpodartejbłękitnejkoszuli,poznaczonegokrwawymi
skaleczeniami.
– Miałem przeczucie, że Sofia przedostaje się przez Puszczę – wysapał,
przyciągając Agatę pokrwawionymi ramionami, zanim zdążyła zaprotestować. –
Dlatego profesor Dovey dała mi pozwolenie, żebym wziął kilka wróżek i patrolował
bramę na zewnątrz. Powinienem był wiedzieć, że też się tam pojawisz, żeby
spróbowaćjązłapać.
Agatawpatrywałasięwniegozdumiona.
– To głupi pomysł, żeby księżniczka sama stawała przeciwko wiedźmie –
powiedziałTedros,kapiącpotemnajejróżowąsukienkę.
–Gdzieonajest?–zachrypiałaAgata.–Jestbezpieczna?
– To nie najlepszy pomysł, żeby księżniczka martwiła się o wiedźmę – stwierdził
Tedros,obejmującAgatęwtalii.Poczułanagłyprzypływtremy.
–Postawmnie–wykrztusiła.
–Następnykiepskipomysłksiężniczki.
–Postawmnie!
Tedrosposłuchał.Agatanatychmiastodsunęłasięodniego.
–Niejestemżadnąksiężniczką!–warknęła,poprawiająckołnierzyk.
–Skorotakmówisz–odparłksiążęispojrzałwdół.
Agata zrobiła to samo i zobaczyła swoje podrapane nogi spływające intensywnie
krwią.Krewzaczęłasięjejrozmywaćprzedoczami.
Tedrosuśmiechnąłsię.
–Raz…dwa…trzy…
Agatazemdlałamuwramionach.
–Stanowczoksiężniczka–oznajmiłTedros.
Wziął Agatę na ręce i ruszył w stronę sześciu wróżek bawiących się w oddali
w jeziorze, ale nagle stanął jak wryty. Patrzyła na nich klęcząca w suchej trawie,
ubranawpokrwawionączarnątunikęSofia.
–Agata?
–Ty?!–syknąłTedros.
Sofiazagrodziłamudrogęirozłożyłaręce.
–Oddajmiją.Jajązabiorę.
–Totwojawina!–wybuchnąłTedros,mocniejprzyciskającdosiebieAgatę.
–Uratowałamiżycie–powiedziałacichoSofia.–Tomojaprzyjaciółka.
–Księżniczkaniemożesięprzyjaźnićzwiedźmą!
Sofia zapłonęła gniewem, a jej palec zalśnił różowo. Tedros zauważył to
inatychmiastuniósłlśniącyzłotempalec,gotówsiębronić.
TwarzSofiipowolizłagodniała.Blaskjejpalcaprzygasł.
–Niewiem,cosięzemnądzieje–wyszeptałazełzamiwoczach.
–Nawetniepróbuj!–warknąłTedros.
–Totaszkoła–chlipnęła.–Onamniezmieniła.
–Zejdźmizdrogi!
–Proszę,dajmiszansę…!
–Zdrogi!!!
–Pozwólmiudowodnić,żejestemDobra!
–Ostrzegałemcię!–powiedziałiruszyłwjejstronę.
–Tedrosie,przepraszam!–krzyknęłaSofia,aletylkoodepchnąłjąiszedłdalej.
–Dobrowybacza–wyszeptałczyjśgłos.
Tedroszatrzymałsię.PopatrzyłnaAgatęopierającąsięlekkoojegopierś.
–Obiecałeśjej,Tedrosie–powiedziałacicho.
Patrzyłnaniąoszołomiony.
–Co?Oczymtymówisz…
–Zabierzjądozamku–powiedziałaAgata.–PokażwszystkimnaBalu,żetoona
jesttwojąksiężniczką.
–Aleona…onajest…
–Mojąprzyjaciółką–dokończyłaAgata,spoglądajączaskoczonejSofiiwoczy.
Tedrospatrzyłtonajedną,tonadrugą.
–Nie!Agato,posłuchajmnie…
–Dotrzymajsłowa,Tedrosie–powiedziałaAgata.–Musisz.
–Niemogę…–zacząłbłagalnie.
–Wybaczjej.–Agatapatrzyłamugłębokowoczy.–Dlamnie.
Tedrosowigłosuwiązłwgardleinagleksiążęstraciłcałąwolęwalki.
–Idź.–Agatawysunęłasięzjegouścisku.–Jawrócęzwróżkami.
NieszczęśliwyTedroszdjąłpodartąbłękitnąkoszulęizarzuciłjąnadrżąceróżowe
ramionaAgaty.Otworzyłusta,żebysięsprzeciwić…
–Idź–powtórzyłaAgata.
Niepotrafiłnaniąspojrzeć,akiedyzgniewemsięodwrócił,skaleczonanogaugięła
się pod nim. Sofia skoczyła i podparła ramieniem jego rękę, przytrzymując się jego
piersi.Książęcofnąłsięodjejdotyku.
–Proszę–szepnęłaSofiaprzezłzywstydu.–Obiecuję,żesięzmienię.
Tedros odsunął ją i z trudem wstał. W tym momencie zauważył stojącą za Sofią
Agatę,którejspojrzenieprzypominałoozłożonejprzezniegoobietnicy.
Próbował walczyć ze sobą… próbował wmówić sobie, że obietnic można nie
dotrzymywać…aleznałprawdę.PoddałsięioparłsięopierśSofii.
Zaskoczona Sofia poprowadziła go, bojąc się cokolwiek powiedzieć. Tedros raz
jeszcze obejrzał się na Agatę, która odetchnęła z ulgą, a potem chwiejnie ruszyła za
nimi.ZrezygnowanyksiążęwestchnąłciężkoipokuśtykałpodtrzymywanyprzezSofię.
Sofiazcałejsiłyciągnęłagowkierunkujeziora,dyszącipociągającnosem.Czuła,
jakTedrosstopniowosięjejpoddaje.Spojrzałananiegonieśmiałoiuśmiechnęłasię
przezłzy,anajejdelikatnejtwarzyczcemalowałasięskrucha.Książęwkońcuzdołał
odpowiedziećwymuszonymuśmiechem.
Półksiężyc wysunął się zza chmur, oblewając ich oczyszczającym światłem. Gdy
podeszlidojeziora,spleceniwuścisku,Tedrosspojrzałnaichcienie,idąceidealnie
równo,naswojebutyobokjejszklanychpantofelków,naswojezakrwawioneodbicie
wmigotliwejwodzielśniąceobok…ohydnejstaruchy.
Przerażonyodwróciłsię,alezobaczyłtylkoślicznąSofię,popychającągołagodnie
w stronę Zamku Dobra. Raz jeszcze spojrzał na jezioro, ale woda zasnuła się już
chmurami.Poczułgęsiąskórkę.
–Niemogę…–wykrztusił,wyrywającsię.
–Tedziu?–westchnęłazaskoczonaSofia.
CofnąłsięchwiejnieiprzyciągnąłdosiebieAgatę,którazakasłałazezdziwienia.
Sofiapobladła.
–Tedziu,cojazro…
–Niezbliżajsiędonas!–powiedziałTedros,tulącAgatędopiersi.–Niezbliżaj
siędonasobojga!
–Donas?!–pisnęłaSofia.
–Zaczekaj,Tedrosie–błagałaAgata.–Acoz…
– Niech sama wraca do Zamku Zła – prychnął książę i uniósł lśniący palec, by
wezwaćwróżki.
Zaskoczona Sofia skuliła się. Agata spojrzała na nią sponad ramienia Tedrosa,
zaczerwieniona z zakłopotania. Ale na twarzy przyjaciółki nie było nawet śladu
przebaczenia.Sofiabyłaczerwonazgwałtownejfuriiinienawiści.
–POPATRZNANIĄ!
Echoodbiłosięponadjeziorem.
Agatazrobiłasiębiałajakprześcieradło.
–TOWIEDŹMA!!!
TedrosobróciłsiępowoliipopatrzyłnaSofięlodowato.
–Przyjrzyjsięuważnie.
Sofia ze zgrozą patrzyła na wróżki wirujące wokół dwójki zawszan. Agata
wramionachTedrosamiałaidentycznywyraztwarzy.
Właśniewtymmomenciezrozumiała,żeodpoczątkubyływewłaściwychszkołach.
Sofia śledziła wzrokiem wróżki odlatujące z Agatą i jej księciem. Stała jak
skamieniała na brzegu jeziora, sama w ciemnościach. Jej ciężki oddech był gorący,
mięśnienapięte.Palcezacisnęławpięść,krewzaczęłasięwniejgotować,całeciało
płonęłoogniem,ażwreszcie,gdymiaławrażenie,żezamomentstaniewpłomieniach,
ostrybólprzeszyłjejpodbródek.Dotknęłategomiejsca.
Cośwymacała.
Jej palce przesunęły się, próbując rozpoznać, co to jest, ale nagle poczuła mokre
kroplenaramieniu.Cofnęłasię,awznoszącasięwysokofalazagarnęłająwcień.
Wpadłaprzezoknopokoju66ipoleciałanapodłogęrazemzporcjąszlamu.
HesteriAnadilzerwałysięzłóżek.
–Szukałyśmywszędzie…gdziebyłaś…
Przyciskającdłońdotwarzy,Sofiaprzeczołgałasięoboknichdoostatniegoodłamka
lustrapozostałegonaścianieizamarła.
Najejpodbródkubyładuża,czarnabrodawka.
Sofia gorączkowo zaczęła ją skubać i ciągnąć i w tym momencie zobaczyła
wlusterkuswojewspółlokatorki.Ichtwarzebyłybiałejakprześcieradło.
–Symptomy!–jęknęły.
OciekającawodąidrżącaSofiapobiegłaschodaminanajwyższepiętroilśniącym
palcem po prostu roztrzaskała zamek w drzwiach. Lady Lesso wypadła ze swojej
sypialni w koszuli nocnej, z wyciągniętym palcem. Sofia natychmiast uniosła się
wpowietrze,walczącooddech.
LadyLessoopuściłarękęipostawiładziewczynkęostrożnienapodłodze.Zszeroko
otwartymi oczami przysunęła się bliżej i ostrymi czerwonymi paznokciami ujęła jej
podbródek.
– W samą porę na Cyrk – powiedziała, pieszcząc palcami nabrzmiałą czarną
brodawkę.–Zawszaniebędąmielinieladaniespodziankę.
Sofianiezdołałaznaleźćpotrzebnychsłów.
– Czasem nasi podwładni znają nas lepiej niż my sami. – W głosie lady Lesso
brzmiałpodziw.
Sofiapotrząsnęłagłową,niczegonierozumiejąc.
Ustanauczycielkimusnęłyjejucho.
–Onczekanaciebie.
Gdy pochodnie w zamkach pogasły, pozostał tylko ociężały księżyc, którego blask
rzucał cienie w Błękitnym Lesie. Owinięta czarną peleryną z wężowej skóry Sofia
przedzierała się między paprociami i dębami, nie mogąc powstrzymać dygotania.
Stanęła przed ogromną kamienną studnią i całym ciałem zaczęła napierać na głaz
blokującyjejwylot,ażwkońcuruszyłsięzmiejsca.Weszładowiadraiopuściłasię
głębokowciemność,ażnadno,oświetlonepojedynczympromieniemksiężyca.
Grimmczekałopartyogładką,mlecznąścianę,zpoliczkamiiskrzydłamiczarnymi
odbrudu.Ścianywokółniegopokrywałytysiącerysunkówprzedstawiającychtęsamą
twarz. Twarz wymalowaną czerwoną jak krew szminką. Twarz, której nie potrafiła
dostrzecwsnach.Aletutaj,wsamymśrodkunocy,jejnemeziszyskaławkońcuimię.
IniebyłtoTedros.
D
o gabinetu profesor Dovey – polecił wróżkom Tedros. Zarówno z niego, jak
izAgatykapałakrew.
–Domojegopokoju–poleciłaAgataswoimwróżkom.
–Alejesteśranna!–powiedziałzdrżeniemTedros.
– Jeśli komuś powiemy, co się stało, będzie jeszcze gorzej niż już jest – odparła
Agata.
Wróżkirozdzieliłyich.
–Zaczekaj!–krzyknąłTedros.
–Niemównikomu!–odkrzyknęłaAgata,oddalającsiędoróżowychwież.
– Będziesz na Cyrku? – wrzasnął jeszcze Tedros, ciągnięty w kierunku błękitnych
wież.
Ale Agata już nie odpowiedziała, a książę i niosące go wróżki oddalili się,
zmniejszającsiędoiskierekświatła.
Wróżkiuniosłyjąwciemneniebo.Agatapatrzyłanawieżęrzucającącieńnazatokę.
Czuła rozpacz i odrętwienie: Dyrektor Akademii je ostrzegał. Wiedział, kim są
naprawdę.
OwinęłasięzakrwawionąkoszuląTedrosa,awróżkiwznosiłysięzniącorazwyżej
i wyżej. Wiał przenikliwy wiatr. Ale gdy Agata spojrzała w oświetlone latarniami
okna, za którymi widać było sylwetki dziewcząt strojących się w oczekiwaniu
zaproszeńnabal,poczuciewinyiszokzamieniłysięwgniew.
Czarnecharakterymogąbyćnaszyminajbliższymi.
Czarnecharakterywubraniachnajlepszychprzyjaciół.
Otak,będzienatymCyrku.
PonieważSadermiałrację.
ToodpoczątkuniebyłabaśńSofii.
Tylkojej.
– Czyli jednak nie było żadnego ataku? – zapytała profesor Anemonia, sącząc
parującycydr.
Stojąca przy oknie swojego gabinetu profesor Dovey popatrzyła na lśniącą
czerwieniąwblaskuzachodzącegosłońcawieżęDyrektoraAkademii.
– Profesor Espada powiedział, że chłopcy niczego nie znaleźli. Natomiast Tedros
spędził pół nocy na bezcelowym patrolowaniu terenu. Może właśnie o to chodziło
Sofii?Chciałapozbawićsnunaszychnajlepszychzawodników?
– Dziewczęta też niemal nie zmrużyły oka – powiedziała profesor Anemonia,
wycierająccydrzłabędzialśniącegonajejszlafrokuzwielbłądziegofutra.–Miejmy
nadzieję,żebędąwyglądaćprzyzwoicie,gdyzacznąsięzaproszenianabal.
– Dlaczego on tak się boi nam to pokazać? – zastanawiała się profesor Dovey,
spoglądającnawieżę.–Jakimasens,żeprzygotowujemyuczniówdotychzawodów,
skoropotemniemożemyprzynichbyć?
–PonieważniebędzienasprzynichwPuszczy,Klaryso.
ProfesorDoveyodwróciłasięodokna.
–Dlategowłaśnieonzabranianamsięwtrącać–przypomniałaprofesorAnemonia.
–Nieważne,jakokrutnewobecsiebienawzajemmogąbyćtedzieci,nicniezdołaich
przygotowaćnaokrucieństwa,jakiemogąznaleźćwswoichbaśniach.
ProfesorDoveymilczałaprzezchwilę.
–Powinnaśjużiść,mojadroga–powiedziaławkońcu.
ProfesorAnemoniapopatrzyłanazachodzącesłońceizerwałasięnarównenogi.
–O,Boże!Miałabyśmnienagłowieprzezcałąnoc!Dziękujęzacydr.–Skierowała
siędodrzwi.
–Emmo?
ProfesorAnemoniaobejrzałasię.
–Onamnieprzeraża–powiedziałaprofesorDovey.–Tadziewczynka.
–Twoiuczniowiesądobrzeprzygotowani,Klaryso.
ProfesorDoveyzdołałasięuśmiechnąćiskinęłagłową.
–Niedługojużusłyszymy,jakwiwatujązpowoduzwycięstwa,prawda?
Emmaprzesłałajejpocałunekizamknęłazasobądrzwi.
Profesor Dovey patrzyła, jak słońce gaśnie na horyzoncie. Gdy tylko niebo
pociemniało, usłyszała za sobą szczęk zamka. Szybko podeszła do drzwi, szarpnęła
klamkę, potem uderzyła w nią różdżką i magią tryskającą z palców… ale były
zamkniętenagłuchoprzezmocpotężniejsząodjejmagii.
Przezjejtwarzprzemknąłnerwowygrymas,potemjednakpowolisięuspokoiła.
–Nicimniebędzie–westchnęła,idącdosypialni.–Zawszesąbezpieczni.
Ogodzinieósmej,wwieczórpoprzedzającyBal,uczniowieweszlidoTeatruBaśni
izobaczyli,żezostałonzaklętynatęokazję.Nadkażdązdwóchstronwisiałkandelabr
z dziesięcioma świecami w kształcie łabędzi, które płonęły biało nad Dobrem
i niebiesko-czarno nad Złem. Pomiędzy nimi unosiła się metalowa Korona Cyrku,
oślepiająco błyszcząca w blasku płomieni, z siedmioma długimi, ostrymi szpicami,
oczekującanazwycięzcęwieczoru.
Zawszanki weszły jako pierwsze. Były wystrojone w barwne wieczorowe suknie
inerwowosięuśmiechaływoczekiwaniunazaproszenianaBal.Gdytylkopojawiły
się w zachodnich drzwiach, machając flagami z białymi łabędziami i transparentami
z napisem DOBRO GÓRĄ!, szklane kwiaty spryskały je perfumami, a kryształowe
fryzyożyły.
– Witaj, piękna panno, czy wasz talent pozwoli nam zdobyć Koronę? – nadął się
kryształowyksiążę,walczącyzesmokiemziejącymgorącąparą.
– Słyszałam, że młoda Sofia jest naprawdę niezwykła. Czy zdołasz ją pokonać? –
wtrąciłakryształowaksiężniczka,siedzącaobokniegoprzylśniącymkołowrotku.
–Niezakwalifikowałamsiędodrużyny–przyznałaKiko.
–Zawszektośmusizostaćnauboczu–powiedziałksiążęiprzeszyłsmokanawylot.
Przez wschodnie drzwi na widownię wpadli z rykiem nigdziarze, machający
koszmarnymitabliczkamiznapisamiZŁOGÓRĄ!Hortztakimzapałemwywijałflagą
z czarnym łabędziem, że połamał stalaktyty i jego koledzy musieli uciekać, zanim
spadłyimnagłowy.Siadającnaswoimmiejscu,Hortprzyjrzałsięwypalonymśladom
na ścianach, układającym się w cienie potworów pożerających wieśniaków
i czarownic gotujących dzieci. Tymczasem pobliskie fryzy na ławkach także zaczęły
ożywać, a drewniani książęta wrzeszczeli, gdy rzeźbieni złoczyńcy dźgali ich,
rozpryskującwokółczarnążywicę.
–Ktotowszystkozrobił?–OchlapanyżywicąHortwybałuszałoczy.
– Dyrektor Akademii – odparł Ravan i zatkał uszy, żeby nie słuchać wrzasków. –
Nicdziwnego,żeniewpuściłtunauczycieli.
Tymczasem pojawili się ostatni nigdziarze i ostatni zawszanie, eskortowani przez
wróżkiiwilki.Wszyscyczuliekscytację,znajdującsięwsalibeznadzorunauczycieli.
Tylko Tedros wyglądał na nieporuszonego – wszedł jako ostatni. Kulał, a twarz miał
pociętą drobnymi skaleczeniami. Ubrany był w kremowe bryczesy, a pod rozpiętą
szafirowąkoszuląwidaćbyłopierśpoprzecinanąkrwawymipręgami.Rozejrzałsiępo
ławkach zawszan, wyraźnie kogoś szukając, a potem z niezadowoleniem zajął swoje
miejsce.
ObserwującagoHesterzdrętwiała.
– Gdzie jest Sofia? – syknęła do Anadil, ignorując Dot, która patrzyła na nie ze
złościązkońcaławki.
–NiewróciłaodladyLesso–szepnęłaAnadil.
–MożeLessojąwyleczyła?
–Amożesymptomysięnasiliły?Cobędzie,jakzaatakujeTedrosa?
–Aleonniemażadnychsymptomów–zauważyłaHester,przyglądającsięksięciu.–
Gdyuczarnegocharakterupojawiająsięsymptomy,jegonemezisrośniewsiłę.
Tedros tymczasem, ciężko oparty na swoim miejscu, wydawał się słaby
iprzygaszony.
Anadilspojrzałananiegozezdumieniem.
–AlejeślinieonjestnemezisSofii,tokto?
Za nimi otworzyły się drzwi po stronie zawszan i do Teatru z gracją weszła
najpiękniejszaksiężniczka,jakąkiedykolwiekwidzieli.
Miałagranatowąsuknięlśniącądrobnymizłotymilistkami,zaktórąciągnąłsiędługi
aksamitnytren.Lśniące,czarnejakhebanwłosybyłyupiętewysokoipodtrzymywane
tiarą z błękitnych orchidei. Na jej szyi lśnił wisior z rubinem, kontrastujący z jasną
skórąniczymkrewnaśniegu.Wielkie,ciemneoczypodkreślałzłotycień,austalśniły
jakzroszonepłatkiróż.
–Chybatrochęjużzapóźnonanowychuczniów–zauważyłTedros,gapiącsięna
nią.
–Toniejestżadnanowa–powiedziałsiedzącyobokniegoChaddick.
Tedros raz jeszcze spojrzał w tamtym kierunku i nagle zobaczył czarne buciory
wystającespodsukni.Ażsięzakrztusił.
Agata z przebiegłym uśmiechem minęła Beatrycze, która wyglądała teraz, jakby
zmieniła się w kamień, chłopców otwarcie się śliniących i dziewczęta, które nagle
zaczęłysięobawiaćoswoichwymarzonychpartnerów.Wkońcuzajęłamiejsceobok
Kiko,któramiałaoczytakszerokootwarte,jakbymiałyjejzarazwyskoczyćzorbit.
–Czarnamagia?–pisnęła
–SalaUrody–odparłaszeptemAgata,zauważającpustemiejsceSofii.Widziała,że
Tedros także zwrócił na to uwagę. Obejrzał się, a jego duże, błękitne oczy napotkały
jejspojrzenie.
PodrugiejstroniesaliHesteriAnadilpobladły–wreszciewszystkozrozumiały.
–WitamynaCyrkuTalentów.
Wszyscy uczniowie spojrzeli na stojącego na scenie białego wilka, obok którego
unosiłasięwróżka.
– Dzisiaj będziemy świadkami dwudziestu pojedynków, które odbędą się
wkolejnościzajmowanychmiejsc–oznajmiłdonośnie.–Jakopierwszyzaprezentuje
swój talent zawszanin zajmujący miejsce dziesiąte, a zaraz po nim zrobi to dziesiąty
nigdziarz.DyrektorAkademiiogłosizwycięzcęipublicznieukarzeprzegranego.
Uczniowie rozglądali się po Teatrze w poszukiwaniu Dyrektora. Wilk prychnął
pogardliwieimówiłdalej.
–Następniewystąpidziewiątapara,późniejósma,ażdopierwszej.Nazakończenie
Cyrkuosoba,którejtalentDyrektorAkademiiuznazanajbardziejimponujący,otrzyma
KoronęCyrku,ajejszkoławygraprawoposiadaniaTeatruBaśniprzeznastępnyrok.
–NASI!NASI!–skandowalizawszanie.
–DOSYĆ!DOSYĆ!–odpowiedzielinigdziarze.
–To,żeniematunauczycieli,nieznaczy,żemożeciezachowywaćsięjakzwierzaki
– warknął wilk, a wróżka zadzwoniła, zgadzając się z nim. – Nie będę miał oporów
przedspraniemnakwaśnejabłkojakiejśksiężniczki,żebyszybciejstądwyjść.
Zawszankizachłysnęłysięoburzeniem.
–Jeślimaciepytania,zachowajciejedlasiebie.Jeślipotrzebujecieiśćdołazienki,
róbciewmajtki–zagrzmiałwilk.–PonieważdrzwizostałyzamknięteiCyrkwłaśnie
sięrozpoczyna!
AgataiTedrosodetchnęlizulgą.TosamozrobiłyHesteriAnadil.
Niezależnieodtego,jakiepopisymielioglądaćtegowieczoru,Sofianiebędziebrać
wnichudziału.
Zawszanie wygrali cztery pierwsze pojedynki konkursowe, zaś nigdziarze musieli
znosić kary Dyrektora Akademii. Bronowi odbijało się motylami, Arachne na oślep
goniła po całym Teatrze swoje podskakujące oko, a szpiczaste uszy Vexa urosły do
rozmiaru słoniowych. Wszyscy oni padli ofiarami niewidocznego sędziego Cyrku,
któregonajwyraźniejbawiłokaranieZła.
Agata patrzyła, jak gaśnie kolejna świeca w kształcie łabędzia w żyrandolu Zła,
iczułamdłości.Jeszczetrzypojedynkiiprzyjdziekolejnanią.
–Jakimasztalent?–szturchnęłająKiko.
– Czy nałożenie makijażu się liczy? – zapytała skrępowana Agata, zauważając, że
chłopcywciążrzucająjejpełnepodziwuspojrzenia.
– To nie ma znaczenia, jak oni na ciebie patrzą! Żaden książę nie zaprosi
dziewczyny,któraprzegrałazeZłem!
Agata zesztywniała. W głowie kłębiły się jej tysiące myśli, ale tylko jedna miała
znaczenie.Jeśliniktjejniezaprosi…
Niezdasz.
Czując, że coraz trudniej jej oddychać, Agata popatrzyła na scenę. Potrzebowała
talentu.Natychmiast.
–PrzedpaństwemnigdziarzRavan!–zawołałwilk,awyrzeźbionyzprzodusceny
fenikszalśniłzielenią.
Ravan, z grzywą czarnych, przetłuszczonych włosów i wielkimi czarnymi oczami,
popatrzył z góry na ziewających zawszan, czekających na kolejną marną klątwę lub
grafomańskimonologzłoczyńcy.Skinąłgłowąswoimkolegom,którzywyciągnęlispod
ławekbębnyizaczęliwybijaćrytm.Ravanpodskakiwałnajednejidrugiejnodze,po
chwili dodał do tego szybkie ruchy ramion i zanim się nigdziarze zorientowali, jeden
zichnajlepszychczarnychcharakterówzaprezentował…
–Taniec?–zapytałaHester,szerokootwierającusta.
Rytm bębnów przyspieszył, Ravan tupał coraz głośniej, a jego oczy zalśniły
złowrogoczerwienią.
–Czerwoneoczyuzłoczyńcy–mruknąłTedros.–Doprawdyodkrywcze.
Wtymmomencierozległsięostrytrzask.Wpierwszejchwiliwszyscypomyśleli,że
to stopy Ravana, ale potem zobaczyli, że to musiała być jego głowa, ponieważ obok
jednej pojawiła się druga. Chłopak znowu tupnął i wyskoczyła trzecia głowa, potem
czwarta i piąta, aż wreszcie dziesięć szyderczo uśmiechniętych głów balansowało na
jegoszyiwupiornymrzędzie.Bębnyzabrzmiałyogłuszającowkulminacyjnymrytmie,
a Ravan zeskoczył ze sceny, przykucnął, wystawił dziesięć obrzmiałych języków
inaglestanąłwbuzującychpłomieniach.
Nigdziarzezerwalisięnanogi,głośnowiwatując.
–Niechtoterazktośprzebije!–warknąłRavan;gdydymsięrozwiał,chłopakmiał
znowutylkojednągłowę.
Agata zauważyła, że wilki strzegące Zła nie sprawiają wrażenia poruszonych,
natomiastwróżkibrzęczałyzożywieniem.Możeporobilizakładyoostatecznywynik–
pomyślałaiznowuskoncentrowałasięnaswoimnieobecnymtalencie.Każdykolejny
nigdziarz był coraz lepszy, a ona, w odróżnieniu od zawszan, którzy do tej pory
zwyciężali, nie potrafiła kręcić wstążkami, robić sztuczek z mieczem ani zaklinać
węży.Jakmiałaudowodnić,żejestDobra?
Kiedyzobaczyła,żeTedrosznowunaniąpatrzy,poczuła,żecośjąwewnątrzściska,
uniemożliwiając oddychanie. Do tej pory była pewna, że szczęśliwe zakończenie
oznacza powrót jej i Sofii do domu. Ale tak nie było. Jej szczęśliwe zakończenie
znajdowałosiętutaj,wmagicznymświecie.Ubokujejksięcia.
Zaszłabardzodalekoodswojegocmentarza.
Terazmiaławłasnąbaśń.Własneżycie.
Tedros nie odrywał od niej wzroku, rozpromieniony i pełen nadziei, jakby na
świecieniebyłonikogopozanimi.
Onjesttwój–obiecałojejodbicie,ubranetaksamo,jakonawtejchwili.Poszłado
Sali Urody z nadzieją, że poczuje się tak jak ta księżniczka, która uśmiechała się do
niejnamoście.
Ale skoro tak, to dlaczego się nie uśmiechała? Dlaczego w jej myślach wciąż
pojawiałasię…
Sofia?
Tedrosuśmiechnąłsięszerzejizapytałbezgłośnie,zasłaniającustadłońmi:
–Jakimasztalent?
Agatapoczuła,żeżołądekjejsiękurczy.Zbliżałasięjejkolej.
– Przed państwem zawszanin Chaddick – zapowiedział biały wilk, a rzeźbiony
fenikszalśniłzłotem.
Nigdziarze zaatakowali Chaddicka buczeniem i garściami owsianki. Dekoracje po
stronieZławłączyłysiędoakcji:wypaloneplamynaścianiezmieniłyukład,pokazując
zawodnikaDobrapobitego,spalonegoizdekapitowanego,zaśwyrzeźbieninaławkach
złoczyńcyciskaliwniegodrzazgamiiżywicą.Chaddickzaplótłowłosionejasneręce
napotężnejpiersiiznosiłtowszystkozespokojnymuśmiechem.Potemwyciągnąłłuk
i wypuścił strzałę w stronę widowni. Zaczęła się odbijać od ławek, muskając uszy
iszyjenigdziarzy,potemodścian,zostawiającczerwoneśladynaplamachspalenizny,
awreszcieodpłaskorzeźb,przeszywającjednąpodrugiej,ażwszystkiezaczęłyjęczeć
iucichły.
KolejnaświecawżyrandoluZłazgasła.
Uśmiech Ravana zniknął. W jednej chwili został uniesiony w powietrze przez
niewidzialnąsiłę.Najegotwarzypojawiłsięświńskinos,ztyłuwyrósłmuogonek,aż
wreszciechłopakzgłośnymkwikiemspadłwprzejściemiędzyławkami.
–Zawszaniewygrywają–uśmiechnąłsięwilk.
Todziwne–pomyślałaAgata–Dlaczegoonchce,żebyjegostronaprzegrywała?
–Jeszczetylkodwieparyitwojakolej!–szepnęłaKiko.
Agata poczuła, że serce jej na moment stanęło. Nie potrafiła opanować myśli
miotających się chaotycznie od Sofii do Tedrosa, od ekscytacji do poczucia winy.
Talent… Pomyśl o talencie… Nie mogła się mogryfikować, ponieważ zaklęcia
ochronne nauczycieli nadal działały, ani też rzucić żadnego ze swoich ulubionych
zaklęć,ponieważwszystkiebyłyZłe.
–Wezwęjakiegośptaszkaczycośtakiego–mruknęła,próbującprzypomniećsobie
lekcjeUmy.
–No,ajaktenptaszekmatuwlecieć?–zapytałaKiko,wskazujączamkniętedrzwi.
Agatazłamałaświeżopolakierowanypaznokieć.
Ponieważ owoce talentu Anadil nadal siedziały zamknięte w Sali Udręki,
dziewczyna spróbowała rzucić klątwę otwierającą drzwi, ale magia okazała się zbyt
silnadoprzełamaniainadziewczynkęzakaręspadłachmarapluskwiaków.Potemna
scenę wszedł Hort, mający się zmierzyć z Beatrycze. Od czasu Próby Baśni Hort
awansował w hierarchii, starając się o udział w Cyrku, który, jak twierdził, miał mu
wreszciezagwarantować„szacunek”.Terazjednakspędziłwiększośćswoichczterech
minutnascenie,stękającisapiąc,starającsięzmusićwłosynapiersidowyrośnięcia.
–Będęgoszanować,jeśliwkońcuusiądzie–gderałaHester,anigdziarzezaczęli
buczeć.
Ale nim jego czas się skończył, Hort wydał z siebie gwałtowne stęknięcie
i przekrzywił szyję. Jęknął, jego pierś się wydęła. Sapnął i policzki mu nabrzmiały.
Wyginałsię,skręcałiszarpał,ażzpierwotnymwrzaskiemrozerwałnasobieubranie.
Wszyscyzzaskoczeniawcisnęlisięwfotele.
Hort uśmiechnął się wrednie. Ciemnobrązowe futro porastało potężne mięśnie,
awilgotnyidługipyskbyłpełenostrychzębów.
–Onjest…wilkołakiem?–westchnęłazzaskoczeniemAnadil.
– Człowiekiem-wilkiem – poprawiła ją Hester, odsuwając myśl o trupie Bestii. –
Potrafilepiejnadsobąpanowaćniżwilkołak.
–Widzicie?–warknąłdowszystkichzgromadzonychHort.–Widzicie?!
Wyraz jego pyska nagle się zmienił i z gwałtownym puf! chłopak skurczył się do
własnego, cherlawego i bezwłosego ciała, po czym zanurkował za scenę, żeby się
zakryć.
–Cofamto,comówiłamopanowaniunadsobą–stwierdziłaHester.
MimowszystkoZłouważało,żewygrało,ażdochwili,gdynascenęwpodskokach
weszła Beatrycze ubrana w rustykalną brzoskwiniową sukienkę, tuląc do siebie
znajomego białego króliczka. Zaśpiewała piosenkę tak chwytliwą i słodką, że po
chwiliwszyscyzawszaniezaczęlijejwtórować.
Mogęmiećfochy,
Mogęteżbyćwredna,
Lecztonieznaczy,
żeniejestemDobra.
Zawszeprzytobie,
Zawszeoddana,
Dlaciebiepowszeczasy.
Będęprzyjaciółką,
Iniezmienięzdania.
Tedrosie,
chcębyćprzezciebiewybrana!
–BędąśliczniewyglądaćrazemnaBalu,prawda?–westchnęłaKikodoAgaty.
Agata, obserwująca, jak Tedros w końcu dołącza do chóru, rozbawiony takim
wyrazemprzywiązaniatakżemusiałasięuśmiechnąć.GdzieśwgłębiduszyBeatrycze
kryłasięiskierkaDobra.Potrzebabyłotylkotalentu,byjądostrzec.
Agata zobaczyła, że Tedros uśmiecha się do niej, jakby był przekonany, że ona
zaprezentuje coś znacznie lepszego. Talent godny dziedzica Kamelotu. Tak samo
patrzyłkiedyśnaSofię.
Zanimgozawiodła.
–NigdziarkaHesterkontrazawszankaAgata–oznajmiłbiaływilk,gdyHortzostał
ukaranykolcamijeżozwierza.
Agatapoczuła,żetracisiły.Jejczassięskończył.
– Skoro nie ma Sofii, to Hester jest naszą ostatnią nadzieją – czknął Bron,
wypluwająckolejnąporcjęmotyli.
–Onatakchybanieuważa.–SłoniouchyVexzmarszczyłbrwi,obserwującHester,
któraciężkimkrokiemwchodziłanascenę.
Szybkosięprzekonali,dlaczegoHestertaksięzachowuje.Gdywypuściłaswojego
demona,zdołałonrzucićtylkojednąkopcącąkulkąognia,apotemzniknąłzpowrotem
na jej szyi. Dziewczynka zakasłała boleśnie, przyciskając rękę do serca, jakby ta
nędznapróbawyczerpałajejsiły.
Hesterwprawdziepoddałasiębezwalki,alekoledzyniezamierzaliiśćwjejślady.
Podobniejakwszystkieczarnecharaktery,wobliczuporażkipoprostuzmienialireguły
gry. Agata weszła na scenę, rozpaczliwie próbując wymyślić jakiś talent, i usłyszała
szepty:
–Zróbto!Zróbto!
ApotemgłosDot:
–Nie!
Odwróciłasięiwostatniejchwilizobaczyłachłopcówpochylonychnadczerwonym
podręcznikiemdozaklęć.Vexuniósłlśniącyczerwieniąpaleciwykrzyczałinkantację.
Agatazesztywniałaiupadłabezprzytomności.
Jedynym dźwiękiem w Teatrze był trzask stalaktytu powoli odrywającego się od
sufitu.
Tedros przewrócił Vexa, ciągnąc go za długie uszy. Bron chwycił Tedrosa za
kołnierz i rzucił nim w żyrandol, a pozostali uczniowie uciekali przed spadającymi
świecami,którewzniecałyogień.Zawszanieskoczylimiędzyławkinigdziarzy,którzy
ciskaliwnichpłonącymimartwymimotylamispodławkiBrona.
Agata powoli odzyskała przytomność i podniosła głowę. Zobaczyła nigdziarzy
i zawszan rzucających w siebie butami poprzez płonące przejście. Buciory, botki
ipantofelkilatałypoprzezkłębydymujakpociski.
Gdziesąstraże?
W gęstym dymie dostrzegła wilki tłukące nigdziarzy oraz wróżki rzucające z góry
pociski na zawszan i podsycające płomienie wróżkowym pyłkiem. Przetarła oczy
iprzyjrzałasiędokładniej.Wilkiiwróżki…podsycaływalkę?
W tym momencie zobaczyła wróżkę, która gryzła każdą ładną dziewczynkę, jaką
mogładopaść.
Niechcęumierać.
Jateżniechciałem–odparłbiaływilk.
WułamkusekundyAgatazrozumiała.
Machnęła świecącym palcem i błyskawica strzeliła w przejście, sprawiając, że
wszyscyznieruchomielizzaskoczenia.
–Siadać–poleciła.
Posłuchali jej wszyscy, łącznie z wilkami i wróżkami, które, zawstydzone,
przycupnęływprzejściu.
Agatadokładnieprzyjrzałasięstrażnikomobuszkół.
–Wydajenamsię,żewiemy,poktórejstroniejesteśmy–powiedziaładomilczącej
widowni. – Wydaje nam się, że wiemy, kim jesteśmy. Rozdzielamy życie na Dobro
iZło,pięknoibrzydotę,księżniczkiiwiedźmy,słuszneiniesłuszne.
Popatrzyłanagryzącegochłopca-wróżkę.
–Ajeślijestcośpomiędzy?
Zełzamiwoczachodwzajemniłjejspojrzenie.
Pomyślżyczenie–pomyślałaAgata.
Przerażonychłopiec-wróżkapotrząsnąłgłową.
Wystarczy,żepomyśliszżyczenie–prosiłagoAgata.
Chłopiec-wróżkapłakałinadalwalczyłzesobą.
A potem, tak jak w przypadku rybek i jak w przypadku gargulca, Agata zaczęła
słyszećjegomyśli.
Pokażim…–usłyszałaznajomygłos.
Pokażimprawdę…
Uśmiechnęłasięzesmutkiem.
Życzeniespełnione.
Wyciągnęła przed siebie rękę i upiorne kolumny błękitnego światła wystrzeliły
znaglezastygłychwbezruchuciałwróżekiwilków.
Zaszokowani uczniowie wpatrywali się w ludzkie dusze unoszące się w błękitnym
świetlenadnieruchomymiciałami.Niektórebyływichwieku,innestarszeibardziej
doświadczone, ale wszystkie miały na sobie takie same jak oni mundurki – tyle że te
w mundurkach Dobra unosiły się ponad ciałami wilków, zaś te w mundurkach Zła –
nadciałamiwróżek.
OniemielizezdumieniauczniowiepatrzylinaAgatę,oczekującwyjaśnienia.
Agata spojrzała na łysego Bana w czarnej tunice, unoszącego się nad ciałem
chłopca-wróżki. Chłopiec, który kiedyś gryzł ładne dziewczynki w Gawaldonie, był
terazokilkalatstarszy,apulchnedawniejpoliczkibyływychudzoneimokreodłez.
–Jeśliniezdacie,stajeciesięniewolnikamiprzeciwnejstrony–powiedziałaAgata.
–NatympolegakaraDyrektoraAkademii.
Spojrzałanastarego,siwegomężczyznęunoszącegosięponadciałembiałegowilka,
pocieszającegoduszęmłodejdziewczynynadjednązwróżek.
– Wieczna kara dla nie dość czystej duszy – powiedziała Agata, podczas gdy
dziewczyna łkała w ramionach starego mężczyzny. – To, jego zdaniem, ma
naprostowaćtychniedobrychuczniów.Umieszczenieichwprzeciwnejszkolemaich
czegośnauczyć.Tego,czegouczynastenświat.Żemożemybyćtylkowjednejszkole,
aleniewdrugiej.Pozostajejednakpewnepytanie…
Popatrzyłanazjawy,równieprzerażoneibezradnejakBan.
–Czytoprawda?
Jejrękazadrżała.Widmazamigotałyiopadłyzpowrotemwciaławróżekiwilków,
którewróciłydożycia.
– Uwolniłabym ich wszystkich, gdybym mogła, ale jego magia jest zbyt potężna –
powiedziałaAgatałamiącymsięgłosem.–Żałuję,żemójtalentniepozwalanalepsze
zakończenie.
Schodzącciężkoposchodachzesceny,usłyszałachlipanie,agdypodniosłagłowę,
zobaczyła,żewilki,wróżkiidziecipoobustronachocierająoczy.
Z trudem usiadła obok Kiko, której makijaż zmienił się w rozmazany różowo-
błękitnychaos.
–Dotądnienawidziłamtychwilków–szlochała.–Terazmamochotęjeprzytulić.
PodrugiejstronieprzejściaAgatazobaczyłaHesteruśmiechającąsięprzezłzy.
–Zaczynamsięzastanawiać,poktórejjajestemstronie–powiedziałacichoHester.
PonadjejgłowązgasładziewiątaświecaZła.
Z ciężkim westchnieniem Hester wstała, a z sufitu w tym momencie eksplodował
strumieńwrzącegoczarnegooleju.Zamknęłaoczy,nimnaniąspadł…
Strumieńzostałjednakzatrzymany.
ZaskoczonaHesterzobaczyła,żeosłoniłyjątrzywilki,mimożeparującyolejparzył
ich ciała. Dysząc z bólu, popatrzyły z wściekłością w górę, pokazując Dyrektorowi
Akademii,żemająjużdośćwymierzanychprzezniegokar.
Wciszy,jakanaglezapadławteatrze,wszyscypatrzylinasiebie,jakbyregułygry
naglesięzmieniły.
–Widzisz,onmusibyćDobry–szepnęłaKikodoAgaty.–Gdybybyłzły,tobyich
pozabijał!
–Os-s-statnipojedynek–zająknąłsiębiaływilk,wyczuwającszansę.–Nigdziarka
Sofia kontra zawszanin Tedros. Ponieważ Sofia jest nieobecna, przejdziemy do
Tedrosa.
–Nie.
Tedroswstał.
–TokoniecCyrku.ZobaczyliśmyjużDobro,któremunicniedorówna.
PochyliłgłowęprzedAgatą,uznająctymsamymswojąporażkę.
–Zwycięzcaniebudziwątpliwości.
Agataspojrzaławjegoczyste,błękitneoczyiporazpierwszyniepomyślałaoSofii.
Uczniowie obu szkół patrzyli na wiszącą w górze lśniącą koronę, czekając, aż
potwierdziwerdyktksięcia.
Zamiasttegorozległosiębardzogłośnepukanie.
P
rzez chwilę nikt nie był pewien, skąd dobiega pukanie. Zaraz jednak rozległo się
następne.Jeszczegłośniejsze.Ktośstałpoddrzwiaminigdziarzy.
–Cyrkjestzamknięty!–ryknąłwilk.
Kolejnedwastuknięcia.
–Myślałam,żenauczycielesązamknięciwpokojach–szepnęłaAgata.
– Czyli to najwyraźniej nie jest nauczyciel – odparła szeptem Kiko, nie odrywając
spojrzeniaodTristana.
AgataiHesterpopatrzyłynasiebiepoprzezprzejście.Przestraszone,odwróciłysię
dodrzwiizadrżałyprzynastępnymgłośnymstuknięciu.
–Niktniezostaniewpuszczony!–zagrzmiałwilk.
Agatawestchnęła.
Powoli,magiczniedrzwiskrzypnęłyiotwarłysięsame.
Do Teatru Baśni weszła osoba owinięta czarną peleryną. Setki oczu patrzyły, jak
idzie bezgłośnie przejściem, a peleryna z wężowej skóry ciągnie się za nią jak tren
weselny. Płynnie i cicho czarny cień wszedł na scenę i zatrzymał się pod Koroną
Cyrku,pochylającgłowęjaknietoperz.Łuskipelerynylśniływświetlepłomieni.
Drzwizatrzasnęłysię.
Spodpelerynywysunęłysiębladepalceizdjęłykaptur.
Sofia wrogo spojrzała na widownię. Jej nos i podbródek szpeciły zmarszczki,
w ufarbowanych na czarno włosach lśniły pasma bieli, szmaragdowe oczy stały się
mętneiszare,askórabyłatakcienka,żedałosięprzezniązobaczyćżyły.
Powoli rozejrzała się w tłumie, coraz szerszym szyderczym uśmiechem kwitując
przerażone twarze. W końcu zauważyła Agatę, królewską w niebieskiej sukni, i jej
uśmiechzgasł.Sofiawpatrywałasięwnią,ajejszareźrenicezasnułazgroza.
– Widzę, że mamy nową księżniczkę – powiedziała cicho. – Czyż nie jest
przepiękna?
Agataodwzajemniłajejspojrzenie.Jużjejnieżałowała,niechciałajejzawszelką
cenęzadowolić.
– Ale przyjrzyjcie się uważnie, dzieci, a zobaczycie, że jest ona wampirem, który
przybył, by wyssać wasze dusze – uśmiechnęła się krzywo Sofia. – Ponieważ nie ma
własnej.
Agata zadrżała, ale wytrzymała pełne furii spojrzenie, aż w końcu Sofia nagle
zuśmiechemodwróciłasiędoTedrosa.
– Mój miły Tedziu! Kto by się spodziewał, że tu się spotkamy. Wydaje mi się, że
nadalmamydorozegraniapojedynek.
–Cyrksięzakończył–warknąłTedros.–Zwycięzcaotrzymałkoronę.
–Rozumiem–odparłaSofia.–Wtakimraziecotojest?
KościstympalcemdźgnęłapowietrzeiwszyscyspojrzelinawiszącąKoronę,nadal
zdecydowanienienależącądonikogo.
–Jestźle–powiedziałaHesterdoAnadil.–Jestbardzoźle.
Tedrosstałpodrugiejstronieprzejścia.
–Wynośsięstąd–burknąłdoSofii.–Zanimzrobiszzsiebieidiotkę.
Sofiauśmiechnęłasię.
–Boiszsię,prawda?
Tedroswypiąłpierśipostarałsięopanować.Czułnasobiespojrzeniazawszan,tak
jakwtedynaPolanie,gdySofiaujawniłajegoobietnicę.
–Pokażnam,Tedziu–powiedziałasłodkoSofia.–Pokażmicoś,czemuniezdołam
dorównać.
Tedroszacisnąłzęby,walczączwłasnądumą.
Wtedy Vex zauważył leżący na podłodze nadpalony transparent ZŁO GÓRĄ!. Jego
oczyzalśniłynadzieją.
–POKAŻNAM!–ryknąłiszturchnąłBrona,którynatychmiastdołączyłdoniego.
–POKAŻNAM!POKAŻNAM!
Nagle wszyscy nigdziarze, pragnący wyrwać zwycięstwo z paszczy porażki,
dołączylidochóru.
–POKAŻNAM!POKAŻNAM!
–Nie…przestańcie!–krzyknęłaHester.
Kiedy ona i Anadil się odwróciły, czarne charaktery warczały na nie, jakby były
zdrajczyniami,więcobiewiedźmyszybkodołączyłydochóru.
Nigdziarzeskandowalicorazgłośniej,aleTedrosanidrgnął.Zawszaniewiercilisię
na miejscach, nie mogąc się doczekać, aż ich kapitan podejmie wyzwanie. Wszyscy,
zwyjątkiemAgaty,którazamknęłaoczy.
Nieróbtego.Onawłaśnietegochce.
Rozległysięochrypłewrzaski.Agatabłyskawicznieotworzyłaoczy.
Tedroswchodziłnascenę.
–Nie!!!–krzyknęła,aleowacjeobustronzagłuszyłyjejgłos.
Dwa metry od niego Sofia uśmiechnęła się z satysfakcją, a książę zmierzył ją
gniewnym spojrzeniem. Żadne z nich nie powiedziało ani słowa, gdy skandowanie
nigdziarzy zmieniło się w ZŁO! ZŁO! ZŁO!, a zawszanie odpowiadali DOBRO!
DOBRO!DOBRO!.Woddalirozległsięgrzmot,alecorazgłośniejsze,corazbardziej
gniewne owacje zagłuszały odgłosy zbliżającej się burzy. Tedros napiął mięśnie,
aposągowerysyjegotwarzystwardniały,Sofiazatouśmiechałasięszerzejiszerzej.
Agatacorazbardziejtrzęsłasięzestrachu,patrząc,jakuśmiechSofiistajesiękpiący,
drwiący,ażwkońcuksiążęzaczerwieniłsięzwściekłości,jegopaleczalśniłzłotem,
akiedywyglądał,jakbyzarazmiałzaatakować…
Przyklęknąłnajednokolano.
Widowniaumilkłazaskoczona.
Nigdziarzewiwatowali.Agatapobladłajakśmierć.
Sofia z westchnieniem współczucia zbliżyła się do klęczącego księcia. Łagodnie
wzięławdłoniejegojasnewłosyispojrzaławwystraszonebłękitneoczy.
–Wkońcuzaczęłamodrabiaćlekcje,Tedziu.Chceszzobaczyć?
Tedrosspojrzałnaniątwardo.
–Jeszczenieskończyłem.
Dobył treningowego miecza, a Sofia cofnęła się. Ale zamiast się na nią rzucić,
Tedros,nadalklęczącnajednymkolanie,odwróciłsiędowidowniiwyciągnąłostrze
wstronętłumu.
–AgatozLasuZaŚwiatem.
Położyłmieczprzedsobą.
–CzybędzieszmojąksiężniczkąipójdzieszzemnąnaBal?
Sofiazastygłabezruchu.Nigdziarzeprzestaliwiwatować.
WgłuchejciszyAgatawkońcuzdołałazaczerpnąćodrobinępowietrza.Zobaczyła,
żezaskoczeniemalującesięnatwarzySofiinaglezamieniłosięwwyrazbólu.Patrząc
wzapadnięte,przerażoneoczyprzyjaciółki,Agataześlizgnęłasiędoznajomegogrobu
pełnegomrokuiwątpliwości…
Ażwydobyłjązniegochłopiec.
Chłopiec klęczący na jednym kolanie, patrzący na nią tak samo jak na gobliny,
trumnyidynie.
Chłopiec,któryjąwybrał,itodużowcześniej,nimobojetozrozumieli.
Chłopiec,któryterazprosił,żebyonawybrałajego.
Agataodwzajemniłaspojrzenieswojegoksięcia.
–Tak.
–Nie!–krzyknęłaBeatryczeizerwałasięzmiejsca.
AwtedyprzyklęknąłprzedniąChaddick.
–Beatrycze,czybędzieszmojąksiężniczkąipójdzieszzemnąnaBal?
Jedenzadrugimzawszanieprzyklękali.
–Reno,czybędzieszmojąksiężniczkąipójdzieszzemnąnaBal?–zapytałNikolas.
– Gizelo, czy będziesz moją księżniczką i pójdziesz ze mną na Bal? – zapytał
Tarkwiniusz.
–Awo,czybędzieszmojąksiężniczkąipójdzieszzemnąnaBal?
Chłopcy wygłaszali swoje zaproszenia w pięknym rytmie, wyciągając ręce do
dziewcząt.Każdaznichusłyszałaswojeimię,każdawestchnęła,ażzostałatylkojedna,
która nie miała kogo pokochać. Łzy oślepiły Kiko, więc wytarła je, wiedząc, że nie
zdała–iwtymmomenciezobaczyłaklęczącegoprzedniąTristana.
–CzybędzieszmojąksiężniczkąipójdzieszzemnąnaBal?
–Tak!–wrzasnęłaKiko.
–Tak!–powiedziałaRena.
–Tak!–powiedziałaGizela.
Przez cały Teatr przetoczyła się fala zachwyconych westchnień – „Tak!”, „Tak!”,
„Tak!” – aż morze miłości zalało nawet Beatrycze, która przywołała najpiękniejszy
uśmiechiujęładłońChaddicka.
–Tak!
Twarze nigdziarzy, obserwujących to z drugiej strony widowni, zaczęły się
zmieniać. Na kolejnych twarzach gniewny grymas ustępował miejsca wyrazowi
tęsknoty,awoczachpojawiałsięból.Hort,Ravan,Anadil,nawetHester…Jakbyoni
takżezapragnęliwziąćudziałwtakradosnymwydarzeniu.Jakbyonitakżezapragnęli
poczuć się komuś potrzebni. Nagle ich wola walki zniknęła, zastąpiona została przez
złamaneserca,iczarnecharakteryumilkłyjakwężepozbawionejadu.
Alejedenzwężynadalbyłgroźny.
StojącanascenieSofiaaninamomentnieoderwaławzrokuodAgaty,którąTedros
właśnie wziął w ramiona. Źrenice Sofii pociemniały jak wypalone węgle, jej ciało
zadrżało i oblało się potem, a czarne paznokcie utoczyły krwi z zaciśniętych pięści.
Nienawiść wylewała się z głębin jej duszy niczym lawa, budząc w jej sercu pieśń.
Zoczamiwlepionymi wszczęśliwąparę uniosładłoniei zaśpiewałapełnymgłosem.
Ponadniączarnestalaktytyzamieniłysięwostrejaksztyletydziobyizeskrzekliwym
krakaniemobudziłysiędożycia.
W jednej chwili z sufitu zerwało się stado kruków, atakując wszystko w zasięgu
wzroku.
Uczniowierzucilisięszukaćjakiegośschronienia,zatykającuszy,gdySofiazaczęła
śpiewać o oktawę wyżej. W jej stronę poleciały wróżki, ale kruki połknęły je
wszystkie z wyjątkiem jednej, która w ostatniej chwili umknęła przez szczelinę
w ścianie. Wilki, przyciskające łapy do uszu, były równie bezradne i ptaki bez
najmniejszegotrudupodcinałyimgardła.Białywilkotoczyłramionamimłodziutkiego
brązowego wilka i usiłował odgonić kruki mimo krwawiącego nosa i uszu, ale
napastnicy ściągnęli oba wilki za scenę i tam dokończyli dzieła. Po chwili ptaki
zawróciły,gotowetaksamopotraktowaćuczniów…
WtymmomencieSofiaprzestałaśpiewaćikrukirozsypałysięwpowietrzuwpył.
Wszyscy,pojękujączbólu,patrzylinanią.Onajednakwcalenanichniepatrzyła.
Podążając za jej wzrokiem, zawszanie i nigdziarze spojrzeli na Koronę Cyrku,
kołyszącą się w powietrzu i w końcu gotową do ogłoszenia zwycięzcy. Szpiczasta
korona,lekkajakpiórko,sfrunęłazgóry,dryfującodDobradoZła,tamizpowrotem,
ażpodjęładecyzję…imiękkoopadłanagłowęSofii.
Jejustawykrzywiłysięwuśmiechu.
–Niezapomnijonagrodzie.
WtedyAgatazobaczyłasmugibielimagiczniewymazującescenęzaSofią–smugi,
którewidziałajużwcześniej.
–Uciekajcie!–wrzasnęła.
Białesmugiwymazywałyścianyirozlewałysięnaprzejścia.Uczniowiezbytpóźno
rzucilisiędodrzwi.
Teatr Baśni zniknął w eksplozji bieli, wyrzucając wszystkich na schody w Zamku
Dobra. Zawszanie wylądowali na różowych schodach, nigdziarze na niebieskich.
Błyskawice i wiatr roztrzaskiwały witrażowe okna, a czarne charaktery rzuciły się
w górę schodami wież Honor i Męstwo. Hester była już prawie na piętrze, ale nagle
poślizgnęła się na kawałku szkła i poleciała w bok. W ostatniej chwili złapała jedną
rękązabalustradę.WidzącprzeczołgującąsięobokDot,zawołała:
–Dot!Dot,ratunku!
– Przykro mi – pociągnęła nosem Dot, pełznąc dalej. – Ale pomagam tylko moim
współlokatorkom.
–Dot,proszę!
–Mieszkamwtoalecie!Jesteściepodłe,żadnezwasprzyjaciółkiiprzezwaswstyd
mi,żejestemczar…
–DOT!
DotzłapałaHesterzarękę,gdytaześlizgnęłasięzbalustrady.
Zawszanie mieli mniej szczęścia. Gdy gorączkowo wspinali się po schodach wież
Czystość i Dobroć, Sofia zaśpiewała przeszywający ton i szklane schody dosłownie
eksplodowały, a prześliczni chłopcy i dziewczęta polecieli w dół na marmurową
posadzkę.Sofiazaśpiewałajeszczetonwyżej.Posadzkaholuzadrżałapodichstopami
i popękała jak cienki lód, otwierając się w setkach miejsc. Zaskoczeni zawszanie
wpadali na siebie nawzajem i toczyli się w powstałe szczeliny. Próbowali łapać się
popękanego marmuru i resztek schodów, ale poszarpane posadzki były zbyt strome,
więcrozpaczliwiekrzycząc,zaczęlistaczaćsięzkrawędzi.Resztkamisiłtrzymalisię
potrzaskanychodłamkówmarmuruimachalinogaminadciemnągłębiąpodnimi.
–Agata!–krzyknąłTedros.Przeskakiwałprzezzalanedeszczemszczelinyidziury
ikolejnowyciągałkolegów.Zkażdąchwiląbyłbardziejzrozpaczony.
–Agata,gdziejesteś?!
Nagle po drugiej stronie sali, wysoko na tle rozbitego okna zobaczył dwie blade
ręcetrzymającesięfragmentuzburzonegomuru.
–Agata!!!Idędociebie!
Omijał skalne kratery, wspinał się po potrzaskanych schodach, coraz wyżej.
Przeskoczył wreszcie na poszarpany szczyt, przedarł się przez sterczące odłamy
szklaneizłapałrękęosobyzwisającejzdrugiejstrony.
Sofiapodciągnęłasięispojrzałamuprostowoczy.
Tedros cofnął się przerażony, ale uświadomił sobie, że stoi na brzegu przepaści,
agdzieśwdolezawszaniewołająopomoc.
–Skoroksiążętaratująksiężniczki,totaksięzastanawiam…–powiedziałaSofia,na
którejprzemoczonychwłosachlśniłaKoronaCyrku.–Ktoratujeksiążęta?
– Obiecałaś… – zająknął się Tedros, szukając drogi ucieczki. – Obiecałaś, że się
zmienisz!
– Doprawdy? – Sofia poskrobała się po głowie. – No cóż, oboje złożyliśmy
obietnice,którychniedotrzymaliśmy.–Potemwrzasnęłaiuderzyławnajwyższyton.
Książęupadłnakolana,aSofia,patrząc,jakwijesięzbólu,zdołaławejśćjeszcze
wyżejwtonacji.SparaliżowanyTedrospoczuł,żeznosaciekniemukrew,awuszach
mu brzęczy. Sofia pochyliła się i położyła palec na jego wargach. Uśmiechnęła się,
patrzącwjegoprzerażoneoczyiwydałazsiebieśmiercionośnyton…
Agata popchnęła ją wprost w otwarte okno. Korona zsunęła się z głowy Sofii
ipoleciałagdzieśwburzę.
ZakrwawionyisłabyTedroschciałjejpomóc,aleAgataspojrzałananiegozfurią.
–Ratujpozostałych!
–Ale…
–Już!–wrzasnęłaAgata,przyciskającSofiędookna.
Tedros zebrał resztki sił i skoczył w dół, by pomóc uwięzionym kolegom. Słysząc
jego krzyk gdzieś poniżej, Agata odwróciła na moment wzrok, by sprawdzić, czy nic
mu się nie stało. Sofia wykorzystała to i błyskawicznie kopnęła ją w nogę. Agata
straciłarównowagęipoleciałatwarząnaparapet.
Podniosłasięchwiejnie,zzakrwawionymnosem.
–LadyLessomiałarację–powiedziałaSofia,stającnaprzeciwkoniej.–Rośniesz
w siłę, gdy ja słabnę. Wygrywasz, gdy ja przegrywam. To ty jesteś moją nemezis,
Agato.
Zrobiłakrokwjejkierunku.
–Wiesz,skądtowiem?
Jejtwarzpociemniałaodsmutku.
–Ponieważbędęszczęśliwatylkowtedy,gdytyumrzesz.
Agataztrudemoparłasięooknoispróbowałazmusićdrżącypalecdozapłonięcia.
Cztery piętra wyżej Hester, Anadil i Dot biegły korytarzem wieży Honor,
nasłuchującwrzaskówigrzmotów.
– Korona Cyrku została przyznana! – skrzeknęła Hester, otwierając drzwi do
pokojównauczycieli.–Gdzieonisiępodziali?
Skręciłazarógiwtedypoznałaodpowiedźnatopytanie.
Profesor Anemonia, profesor Dovey i profesor Espada zamarli w pół kroku
z otwartymi ustami, jakby zaklęcie trafiło ich w momencie, gdy biegli w stronę
schodów.
–Hester…
HesterpodeszładoAnadiliwyjrzałaprzezokno.Błyskawicaoświetliłazastygłych
naMościePołowicznymladyLesso,profesorSheeksiprofesoraManleya.
– Czy możemy ich ożywić? – zapytała pobladła Dot. – To tylko zaklęcie
oszałamiające.
– To nie jest zaklęcie oszałamiające. – Anadil postukała w rękę profesor Dovey,
ajejskórawydałagłuchy,wysokidźwięk.
– Petryfikacja – powiedziała Hester, przypominając sobie lekcje lady Lesso. –
Zaklęcie,któremożeodwrócićtylkorzucającajeosoba.
–Czylikto?–pisnęłaDot.
– Ktoś, kto nie chciał, żeby nauczyciele się wtrącali – stwierdziła Anadil,
przyglądającsięsrebrnejwieżynadzatoką.
Dotzadrżała.
–Aleto…toznaczy…
–Żejesteśmyzdaninasiebie–podsumowałaHester.
Nasmaganejburząmarmurowejwyspiewznoszącejsięwysokoponadzrujnowanym
holemAgatamusiałasamotniezmierzyćsięzSofią.
– Nie musimy być wrogami – powiedziała prosząco, próbując za plecami rozpalić
swójpalec.
– To ty mnie taką uczyniłaś – westchnęła Sofia ze łzami lśniącymi w oczach. –
Zabrałaśwszystko,conależałodomnie.
Agata widziała Tedrosa i innych zawszan czołgających się wśród gruzów,
ztwarzamiwykrzywionymibólemiprzerażeniem.Wświetlebłyskawiczobaczyłateż,
żezzamkupodrugiejstroniezatokiobserwująjerównieprzerażeninigdziarze.Serce
waliłojejjakmłotem.Terazwszystkozależałoodniej.
–Możemyznaleźćtutajszczęśliwezakończenie–przekonywała,czując,żepalecza
jejplecamirobisięgorący.–Obiemożemyznaleźćszczęśliwezakończenie.
–Tutaj?–Sofiauśmiechnęłasię,zaciskającusta.–Acozpowrotemdodomu?
Agatazająknęłasię,szukającodpowiedzi.
– Rozumiem. – Sofia uśmiechnęła się szerzej. – Teraz wybierasz się na bal. Teraz
maszksięcia.
–Chciałamtylko,żebyśmysięmogłyprzyjaźnić,Sofio–powiedziałaAgatazełzami
woczach.–Zawszetylkotegochciałam.
Sofiaspojrzałananiąlodowato.
–Tynigdyniechciałaś,żebyśmysięprzyjaźniły,Agato.Chciałaś,żebymtojabyła
brzydka.
Zmarszczkinajejpoliczkachmagiczniestałysięgłębsze.
PaleczaskoczonejAgatyprzygasł.
–Sofio,tysamasobietorobisz!
– Chciałaś, żebym to ja była Zła – syknęła Sofia, a jej palce zmieniły się
wzakrzywioneszpony.
–MożeszbyćDobra!–krzyknęłaAgata,alejejgłoszagłuszyłkolejnygrzmot.
– Chciałaś, żebym to ja była wiedźmą – powiedziała Sofia, a jej oczy stały się
przekrwione.
–Tonieprawda!–Agatacofnęłasiępodokno.
– Cóż, gołąbeczko. – Sofia uśmiechnęła się, odsłaniając brakujące zęby. – Twoje
życzeniesięspełniło.
–Nie!
Jednym pchnięciem Sofia posłała Agatę w środek burzy. Dziewczynka poleciała
wdół,wstronęlśniącegomostuipewnejśmierci.Widzącto,Tedroswrzasnął.
Wtedy na ratunek Agacie rzuciła się wróżka. Podtrzymała ją, ale wyczerpało to
wszystkie jej życiowe moce. Kładąc ją bezpiecznie na spływających ulewą
kamieniach, Ban milcząco podziękował Agacie z Gawaldonu za całe Dobro, jakiego
dokonała.Gdyonaodetchnęłazulgą,onwydałzsiebieostatnietchnienieiskonałna
jejwilgotnejotwartejdłoni.
Błyskawicaoświetliławieżę.SofiaspojrzałazgórynapobladłąAgatę.Podrugiej
stronie zatoki zobaczyła wpatrzonych w nią, przerażonych do głębi duszy nigdziarzy.
OdwróciłasiędoTedrosaizawszanchowającychsięnadolepokątach.Dostrzegłateż
Hester,AnadiliDotwpatrującesięwniązezgrozą.
Zsercembijącymtakgłośnojakgrzmoty,podniosłaodłamekszkłaiotarłazniego
kropledeszczu.
Jejprzemoczonewłosystałysięjużcałkiemsiwe.Jejtwarzpokrywałynabrzmiałe
czarnebrodawki.Jejwyłupiasteoczybyłyczarnejakuwrony.
Przerażonawpatrywałasięwodłamekszkła.
Ale gdy tak patrzyła na swoje odbicie, panika powoli ustępowała, a twarz Sofii
wykrzywiłwyrazdziwnejulgi,jakbywkońcumogłazobaczyćto,cojestpodspodem.
Jej popsute wargi wygięły się w uśmiechu, a potem zaczęła się śmiać, całkowicie
wolna…głośniej,wyżej…
Wreszcie cisnęła szkło na ziemię, odchyliła głowę i śmiała się koszmarnym
śmiechemzapowiadającymZło,piękneZło,zbytczyste,bydałosięznimwalczyć.
W jednej chwili jej spojrzenie znowu padło na Agatę. Wydała z siebie straszliwy
ostrzegawczywrzask,owinęłasięwężowąpelerynąizniknęławciemnościachnocy.
K
iedy działo się coś strasznego, moja matka mówiła zawsze „Znajdź w tym jakieś
dobre strony” – wysapała Hester, przebiegając koło skamieniałych Kastora i Beezla
wholuwieżyNiezgoda.
–Kiedydziałosięcośstrasznego,mójtatuśmówiłzawsze„Jedz”–wydyszałaDot,
skręcajączaniąwkorytarz,gdziewpadłynaMonęiArachne.
–Cotusiędzieje?!–krzyknęłaMona.
–Wracajciedopokoju!–ryknęłananieHester.–Iniewychodźciestamtąd!
MonaiArachneumknęłydosiebieizaryglowałydrzwi.
Hester i Dot zbiegły po schodach i zobaczyły wchodzących na górę Horta, Ravana
iVexa.
–Wracajciedopokojów!–krzyknęłaDot.–Iniewychodźciestamtąd!
ChłopcyspojrzelinaDot,apotemnaHester.
–Już!–warknęłaHester.Chłopcypospiesznieuciekli.
– A jeśli zostanę sługusem? – nadąsała się Dot. – Wtedy w przyszłym roku nie
będziemywjednejklasie!
–Oilewogólebędziemymiećjakąśszkołę!–rozzłościłasięHester.
Przebiegłyprzezholprzyschodach,zaganiającprzerażonychnigdziarzydopokojów.
– Potrafię znaleźć w tym wszystkim jedną dobrą stronę – stwierdziła Dot. –
Przynajmniejniemamyniczadane!
Hesterstanęłajakwryta,otwierającszerokooczy.
– Dot, nie jesteśmy przygotowani na prawdziwą wiedźmę. Jesteśmy w pierwszej
klasie!
–ToprzecieżSofia–zauważyłaDot.–Tasama,któralubiperfumyiróżowykolor.
Wystarczy,żeudanamsięjąuspokoić.
Hesterzmusiłasiędouśmiechu.
–Wiesz,czasemcięniedocenialiśmy.
– Chodźmy. – Dot zarumieniła się i podreptała przed siebie. – Może Anadil ją
znalazła.
PosprawdzeniupozostałejczęściwieżySzkodazmęczonedziewczynkipowlokłysię
dopokoju66iznalazłyswojąwspółlokatorkęopartąokłąbpościeli.
–Wszyscysąpozamykaniwpokojach–powiedziałaDot,wachlującsiętuniką.
Hesterotarłapotizmarszczyłabrwi,patrzącnaAnadil.
–CzytywogóleszukałaśSofii?
–Niemusiałam–ziewnęłaAnadil.–Onatuprzyjdzie.
–Tutaj?–prychnęłaHester.–Askądnibymożesztowiedzieć?
Anadilpodniosłaprześcieradło,odsłaniajączwiązanegoizakneblowanegoGrimma.
–Ontakpowiedział.
W Akademii Dobra Chaddick i Tedros w podartych i pokrwawionych koszulach
stalinawarcieprzedświetlicąwwieżyMęstwo.Wewnątrzprzepełnionego,dusznego
pomieszczenia dziewczęta chlipały w ramionach swoich partnerów balowych,
aBeatryczeiRenachodziłymiędzyrannymichłopcamizmaściamiibandażami.Zanim
jednakwstałosłońce,onetakżezasnęły.
Tylko Agata nie odważyła się odpoczywać. Skulona na obitym skórą zebry fotelu
myślała o dziewczynce, która kiedyś przynosiła jej sok ogórkowy i otrębowe
ciasteczka,którazabierałająnaspaceryizwierzałasięzeswoichmarzeń.
Tadziewczynkazniknęła,ajejmiejscezajęławiedźmazamierzającajązabić.
Popatrzyła przez okno na oświetlony blaskiem świtu most, na skamieniałych
nauczycieli i zamarzniętą magiczną falę pod nim. To nie był żaden wypadek, żadna
okropna pomyłka. Wszystko to było częścią planu Dyrektora Akademii. Chciał, aby
Czytelnicystanęliprzeciwkosobie.
Alepoczyjejonjeststronie?
Słońcezalałoświetlicę,aAgataniezamykałaoczuiczekałananastępnyruchSofii.
Wpokoju66poraneknadszedłiprzeminął.Podobniepopołudnie.
–Niemacienicdoprzegryzienia?–zapytałaDotzeswojegołóżka.HesteriAnadil
popatrzyły na nią z niedowierzaniem. Pomiędzy nimi zakneblowany Grimm coś
mamrotał.
– No wiecie, nic nie jadłam od wczoraj i nie mogę już patrzeć na czekoladę, bo
przezwasmieszkałamwtoalecieiczekoladakojarzymisięz…
HesterzerwałaGrimmowiknebel.
–GdziejestSofia?
–Iść–parsknąłGrimm.
–Kiedy?–zapytałaHester.
–Czekać–powiedziałGrimm.
–Cotakiego?
–Grimmiść.Grimmczekać.
HesterpopatrzyłanaAnadil.
–Dlategotujesteśmy?!
Kluczobróciłsięwdrzwiach.Dziewczynkizanurkowałypodłóżkami.
–Grimm?
Sofia wsunęła się do środka, zdjęła czarną pelerynę i powiesiła ją na haku przy
drzwiach.
–Gdziejesteś?
Rozejrzałasiępopokoju,drapiącsiępogłowieostrymi,brudnymipazurami.
Hester, Dot i Anadil wstrzymały oddech, gdy koło nich spadały pasma siwych
włosów.
Sofiaodwróciłasięizobaczyła,żecośsięporuszapodkołdrą.
–Grimm?
Sięgnęłachciwiedołóżka…
Trzydziewczynypowaliłyjąodtyłu.
–Przytrzymajjejnadgarstki–krzyknęłaHester,przywiązującnogiSofiidołóżkaza
pomocąprzepalonychprześcieradeł.Anadilprzywiązałajejręcenadgłową,tużobok
Grimma,aDottłukłaamorkapoduszkąpogłowie,żebysiędoczegośprzydać.
–Możezapomniałyście–oznajmiłaprzeciągleSofia–alejestempowaszejstronie.
–Terazwszyscyjesteśmypotejsamejstronie–syknęłaHester.–Przeciwkotobie.
–Podziwiamtakieuroczeintencje,Hester,aleDobroniejestpowaszejstronie.
WświetleHesterzobaczyła,żetwarzSofiiszpecązmarszczki.
– Możesz tu sobie gnić, dopóki nie znajdziemy sposobu, żeby odczarować
nauczycieli–oznajmiła,ukrywającdrżącedłonie.
– Powinnyście wiedzieć, że wam wybaczam – westchnęła Sofia. – Zanim jeszcze
mnieotopoprosicie.
– Nie poprosimy – obiecała Hester, odganiając Anadil i Dot. Anadil zabrała
pelerynęSofiizwieszaka.
–Wróciciepomnie.
Spojrzały na nią, a Sofia uśmiechnęła się, odsłaniając jeszcze więcej brakujących
zębów.
–Zobaczycie.
Hesterwzdrygnęłasięizatrzasnęłazanimidrzwi.
DrzwinamomentuchyliłysięidośrodkazajrzałaDot.
–Niemaszprzypadkiemczegośdoprzegryzienia?
Hesterszarpnęłająitrzasnęładrzwiami.
Grimmnatychmiastprzegryzłswójknebeliwyplułgo.
– Grzeczny chłopiec – pochwaliła Sofia, gładząc go, gdy przegryzał jej więzy. –
Świetniesięspisałeś,zatrzymującjetutaj.
Potem otworzyła swoją szafę i wyjęła zatęchłe pudełko z przyborami do szycia,
atakżepudłazmateriałamiinićmi.
–Miałammnóstworoboty,Grimm.Isporomijeszczezostało.
ŁUP!
Sofiaodwróciłasiędodrzwi.
ŁUP!ŁUP!
NazewnątrzAnadilprzybijaładeski,montowałazamkiiwkręcałaśrubydodrzwi,
aHesteriDotbarykadowałyjeławkamiiposągamizkorytarza.Hesterzauważyła,że
nigdziarzewyglądajązeswoichpokojów.
–ZOSTAŃCIEWŚRODKU!–zagrzmiałaidrzwisięnatychmiastpozamykały.
–Czujęsięokropnie–oznajmiłaDot.–Toprzecieżnaszawspółlokatorka!
– Cokolwiek to jest, to z pewnością nie jest naszą współlokatorką – stwierdziła
Hester.
WśrodkuSofianuciławrytmuderzeńmłotka,aigłamagicznieszyła,kierowanajej
lśniącympalcem.
– Będą musiały to wszystko zdejmować – westchnęła, przypominając sobie, kiedy
poprzednioktośzamknąłjąwpokoju.–Tylerobotynamarne.
Wczesnymwieczoremzawszaniemielidośćizaczęliwychodzićgrupkami,żebysię
umyć. Czujną gromadą przeszli do stołówki; zaklęte garnki w kuchni nadal
przygotowywały jedzenie, chociaż wszystkie nimfy zostały zamienione w kamień.
Uczniowie w ciszy napełnili talerze curry z gęsiny, sałatką z soczewicy i sorbetem
pistacjowymizaczęlijeść.
Siedząca przy głównym stole Agata próbowała zwrócić uwagę Tedrosa, ale on
nawetniepatrzyłwjejstronę,tylkoponurożułnogękurczaka.Nigdyniewidziałago
tak zmęczonego; miał cienie pod oczami, policzki pozbawione rumieńców i malutki
pryszcznapodbródku.Tylkoonjedenspośródzawszanniewziąłjeszczekąpieli.
Milczenietrwało,dopókiuczniowieniezaczęlikończyćsorbetu.
–No,niewiem,czyzauważyliście,aleno,SalaDobra?–pisnęłaKiko.–Dalejjest,
no,nietknięta.
Stodziewiętnaściegłówprzechyliłosię.
Kikoochłodziłaspoconypoliczek,przytulającdoniegopucharekzsorbetem.
–Więcmoglibyśmy,gdybyśmychcieli,no,urządzićtennasz,nowiecie…
Przełknęła.
–Bal.
Wszyscywmilczeniugapilisięnanią.
–Alboinie–wymamrotałaKiko.
Jejkoledzyikoleżankiwrócilidosorbetu.
PochwiliMilicentaodłożyłałyżeczkę.
–Spędziliśmytyleczasunaprzygotowaniach.
–Imamyjeszczedwiegodziny,żebysięwyszykować–powiedziałaGizela.
Renapobladła.
–Tomawystarczyć?
–Jasięzajmęmuzyką!–oznajmiłTristan.
–Jaobejrzęsalę–dodałTarkwiniusz.
– Uwaga, wszyscy się ubierają! – obwieściła Beatrycze i cały tłum z okrzykami
radościrzuciłłyżeczkiizerwałsięnanogi.
–Chcęsięupewnić,żedobrzezrozumiałam.–GłosAgatyprzebiłsięprzezogólną
wrzawę. – Wróżki i wilki nie żyją, na nauczycieli została rzucona klątwa, połowa
szkołyleżywgruzach,nawolnościgrasujemorderca…awychcecieurządzaćBal?!
–Niemożemyulecczarownicy!–odparowałChaddick.
–Niemożemyzrezygnowaćznaszychsuknibalowych!–rozżaliłasięRena.
Pozostalizawszaniezaczęliwydawaćgniewneokrzyki,popierającich.
–Nauczycielebylibydumni!
–DobronigdynieulegaZłu!
–OnachcepopsućnamBal!
–Zamknijciesię.Wszyscy.
Wsalizapadłacisza.ZawszanieodwrócilisiędoTedrosa,którynadalsiedziałna
swoimmiejscu.
–Agatamarację.NiemożemyterazurządzaćBalu.
Koledzy Tedrosa w jednej chwili stracili zapał i pokiwali głowami. Agata
odetchnęłazulgą.
–Najpierwmusimyznaleźćwiedźmęizabićją–warknąłTedros.
Agatazacisnęładłoniewpięści,słyszącradosneokrzykizawszan:
–Zabićwiedźmę!Zabićwiedźmę!
– Wydaje wam się, że ona po prostu tak na nas czeka? – krzyknęła, wskakując na
krzesło. – Myślicie, że możecie tak po prostu pomaszerować do Zamku Zła i zabić
prawdziwąwiedźmę?!
Owacjeucichły.
–Jakto„prawdziwą”wiedźmę?–Beatryczespojrzałananiągniewnie.
Kikopobladła,dotarładoniejbowiemprawda.
–Baśniarznaprawdępiszewasząbaśń?
Agataskinęłagłową,awtedywsaliwybuchłychichoty.
–Niewiemy,ktomawładzęnadtymibaśniami–powiedziała,zagłuszającje.–Nie
wiemy, czy Dyrektor Akademii jest Dobry czy Zły. Nie wiemy nawet, czy w Puszczy
wciążpanujerównowaga.Wiemytylko,żeSofiachcemojejśmierciizabijekażdego,
kto jej stanie na drodze. Dlatego radzę, żebyśmy wracali do wieży Męstwo i tam
zaczekali.
SpojrzeniawszystkichskierowałysięnaTedrosa,marszczącegobrwinatesłowa.
– Cóż, to ja jestem kapitanem w tej szkole – odparł. – I jestem zdania, że
powinniśmyzaatakować.
Zawszaniewodzilioczamiodniegodoksiężniczki.
–Tedrosie,czymiufasz?–zapytałamiękkoAgata,patrzącnaniegozgóry.
Cisza zgęstniała, a jej pytanie zawisło w powietrzu. Tedros poczerwieniał pod jej
spojrzeniem.
Wkońcuodwróciłwzrok.
–Wracamydowieży–mruknął.
Zawszanie podporządkowali się jego rozkazom i ponuro zbierali talerze, Agata
tymczasemdotknęłajegoramienia.
–Postąpiłeśwłaś…
– Idę się wykąpać – wybuchnął. – Muszę dobrze wyglądać, żeby spędzić noc,
ukrywającsięjakbaba!
Agatapozwoliła,bywyszedłjakopierwszy.PrzydrzwiachzatrzymałagoBeatrycze.
–ZakradnijmysiędoZamkuZła,Tedziu!Razemzabijemywiedźmę!
–Rób,cocipowiedziano–syknąłTedrosiprzepchnąłsiękołoniej.
Beatryczepatrzyłazanimzzaczerwienionymipoliczkami.
Kilka minut później, gdy pozostali zawszanie powlekli się do swojego więzienia
w wieży Męstwo, ona przemknęła do swojego pokoju, gdzie czekał na nią,
podskakując,wygłodniałybiałykróliczek.
– Dostaniesz kolację, Tedziu – obiecała, podnosząc go. – Ale najpierw musisz na
niązapracować.
Gdy Hester się obudziła, zamek był pogrążony w ciemnościach, a dzwon na
Dzwonnicy wybił ósmą. Odkleiła przylepiony śliną do jej policzka podręcznik
Zdejmowanie klątw i spojrzała na Dot i Anadil, opierające się na sobie za meblami
barykadującymiichpokój.Hestergwałtownieusiadłaipopatrzyła.
Drzwipokoju66byłynienaruszone.
Hesterodetchnęłazulgą,alenaglezakrztusiłasię.
Cośsięporuszałonakońcukorytarza.
Przedarła się przez plątaninę mebli i na palcach podeszła do schodów. Gdy się
zbliżyła, zobaczyła trzy pochylone sylwetki skradające się w dół. Chwilę potem
prześlizgnęłysięobokniejjeszczedwie.
Hester poczekała ukryta za balustradą, aż zobaczyła kolejne cienie. Wtedy zapaliła
pochodnię.
Mona,Arachne,VexiBronspojrzelinanią,wybałuszającoczy.
–Dlaczegoniejesteściewswoichpokojach?!–krzyknęłaHester.
–Przyszliśmy,żebycipomóc!–oznajmiłaMona.
–Chcemysiębronić–wyjaśniłVex.
–Co?!Oczymwy…
WtymmomencieHesterzobaczyła,cotrzymająwrękach.
Anadil śniła właśnie o kanałach ściekowych, a Dot o fasoli, gdy obie poczuły
szturchnięciewbrzuch.
–Patrzcie!–Hestertrzymałaczarnybilecikposypanyzielonymbrokateminapisany
upiorniebiałymatramentem.
– Ładny wierszyk. Ale nie wiem, czy to powód, żeby nas budzić – wymamrotała
Dot.–Ocochodziztązemstą?
–Niebędzieżadnejzemsty!–krzyknęłaHester.
–Notodlaczegotonapisałaś?–zapytałaAnadil.
–Nienapisałam,wykretynki!
Spojrzałynaniąiwjednejchwilirzuciłysiędoschodów.
–Jakonasięwydostała?–wrzasnęłaAnadil,przeskakującpodwastopnie.
– Zrobiła to, zanim do nas przyszła! – odkrzyknęła Hester. Zegar wybił wpół do
dziewiątej.
– Ona jest dobra w takich sztuczkach. – Dot potknęła się i omal nie zleciała ze
schodów.–Jakmyślicie,naczymbędziepolegaćjejzemsta?
–Więcejkruków?–powiedziałaAnadil.
–Trującamgła?–zastanowiłasięHester.
– Bomby ogniowe podłożone pod obie szkoły, które wybuchną w tym samym
momencie?–podsunęłaDot.
Hesterpobladła.
–Ajeślionijużnieżyją?
Przebiegłyprzezholprzyschodach,minęłystołówkęiWystawęZła,kierującsiędo
pokrytych pajęczynami, ozdobionych rzeźbionymi czaszkami drzwi na najdalszym
końcuszkoły.Hesterrzuciłaczarnezaproszeniewkątiotworzyłagwałtowniedrzwi.
WpadłydoSaliZła,przygotowanenamasakrę…
Dotspojrzałatylkorazizemdlała.Jejkoleżankiniemogłyzłapaćoddechu.
–Tojesttazemsta?–zapytałaHesterzełzamiwoczach.
Tymczasem króliczek Tedzio przekradł się zza schodów do porzuconego przez
Hester bileciku. Chwycił go ząbkami, uważając, żeby nie rozmazać brokatu. Myśląc
ogruszkach,śliwkachiinnychprzysmakach,pokicałzpowrotemdoswojejpani.
Agata,opartaościanęświetlicywwieżyMęstwo,starałasięniezamykaćoczu,ale
jej powieki stawały się coraz cięższe, aż poleciała do tyłu i wpadła prosto w czyjeś
ramiona. Mrużąc oczy, spojrzała na Tedrosa, który odświeżony i wilgotny po kąpieli
przyklęknąłprzyniej.
–Śpij–powiedział.–Jestemprzytobie.
–Wiem,żejesteśnamniezły…
–Cśśś–powiedział,przytulającjąmocniej.–Niekłóćsięjuż.
Z uśmiechem pełnym poczucia winy Agata poddała się jego silnym ramionom
izamknęłaoczy.
Drzwiświetlicyotworzyłysięztrzaskiem.
–Tedziu!
Beatryczewpadładośrodka,budzączawszan.Tedrospopatrzyłnaniązirytacją.
–Onituprzyjdą!–krzyknęłaBeatryczeirzuciłamuczarnybilecik.Agatausiadła.–
Przyjdątu,żebynaszabić!
Tedrosprzeczytałbiałytekst,anajegoszyiwystąpiłyżyły.
–Wiedziałem!
Agataspróbowałazajrzećmuprzezramię,aleonzerwałsięjużnarównenogi.
–UWAGA!
Zawszaniemomentalnieusiedli.
– Właśnie w tym momencie złoczyńcy planują zemstę na naszej szkole – oznajmił
Tedros przy wtórze okrzyków zgrozy. – Wszyscy nigdziarze sprzymierzyli się teraz
zSofią.NasząjedynąnadziejąjestzaatakowanieAkademiiZła,zanimoniprzyjdądo
nas.Szturmujemyodziewiątej!
Agatastałakompletniezaskoczona.
–Szykujciesięnawojnę!–zagrzmiałTedros,otwierającnaościeżdrzwi.
– Wojna!!! – krzyknął Chaddick, prowadząc za sobą zawszan. – Szykujcie się na
wojnę!
OszołomionaAgatapodniosłależącynaziemibilecik.Kiedygojednakprzeczytała,
oczyjejzalśniły.
–Nie!Nieatakujcie!
Wybiegła ze świetlicy, ale na jej drodze pojawiła się wysunięta stopa. Agata
zderzyłasięześcianąiupadłanapodłogęzamroczona.
–Ups–powiedziałaBeatryczeiradosnapobiegłazaresztą.
Agata otworzyła oczy i zobaczyła pusty korytarz. Czuła przeszywający ból głowy.
Pojękując,poszłazaśladamistópprzejściemdowieżyHonor,zeszładoJaskiniJasia,
ażwreszcieusłyszałazłowrogiedźwiękimieczyuderzającychokamień.
Zajrzaładoklasyzrobionejzelśniącychlandrynekizobaczyłachłopcówostrzących
prawdziwemiecze,strzały,topory,buławyiłańcuchy,którewykradlizeZbrojowni.
–Iletegowrzącegooleju?–zawołałktóryś.
–Tyle,żebyichwszystkichoślepić!–odkrzyknąłinny,pocierającmieczosełką.
W klasie lizakowej Rena przycinała sukienki dziewcząt, żeby były bardziej
praktyczne podczas walki, a Beatrycze wyposażała każdą z nich w torbę ostrych
kamieniistrzałekdorzucaniazrobionychzcierni.
– Ale chłopcy przygotowywali się do wojny na lekcjach – jęknęła któraś
dziewczynka.
–Nasnienauczonowalczyć!–powiedziałainna.
– A chcecie zostać niewolnicami czarnych charakterów? – odpaliła Beatrycze. –
Zostać zmuszone do gotowania dzieci, jedzenia serce księżniczek, picia końskiej
krwi…
–Iubieraniasięnaczarno?–krzyknęłaRena.
Zawszankiprzełknęłyślinę.
–Notouczciesięprędko–zakończyłaBeatrycze.
W klasie piankowej Kiko i Gizela zapalały tuziny pochodni, a w klasie żelkowej
Nikolaszgrupąchłopcówszykowałmocnytaran.
Agata znalazła Tedrosa w ostatniej klasie, z Chaddickiem i jeszcze dwoma
chłopcami pochylał się nad ręcznie rysowaną mapą leżącą na śliwkowym biurku
profesorDovey.
–Skądwiesz,żetamwłaśniejestSalaZła?–zapytałChaddick.
– Zgaduję – odparł książę. – Tylko Agata była w tej przeklętej szkole, ale nigdzie
niemogęjejznaleźć.PowiedzBeatrycze,żebyjeszczerazjejposzukała.
–Oszczędzęwamkłopotu.
ChłopcyodwrócilisiędoAgaty.
–Potrzebujemytwojejpomocy.–Tedrosuśmiechnąłsiędoniej.
–Niepomogękapitanowipoprowadzićarmiinapewnąśmierć–oznajmiłaAgata.
Tedroszaczerwieniłsięzaskoczony.
–Agato,onizamierzająnaspozabijać!
– Dobro przybędzie, by nas wszystkich zgładzić – odparła, podnosząc do góry
czarny bilecik. – Zło nie zamierza nas zaatakować! Sofia chce, żebyś to ty ją
zaatakował!
– W takim razie raz wreszcie ja i wiedźma w czymś się zgadzamy – oznajmił
Tedros.–Jesteśzemną,czynie?
–Niepozwolęcitamiść.
–Jatujestemmężczyzną,aniety!
–Notozachowujsięjakmężczyzna!
Zegarwybiłdziewiątą.
Słuchającdzwonówzwieży,chłopcypatrzylinerwowonaprzemiannaTedrosaina
Agatę.
Ostatnieuderzenieucichło.
W zapadłej ciszy Agata dostrzegła w oczach Tedrosa wahanie i zrozumiała, że
wygrała.Uśmiechnęłasięciepłoijużchciałagowziąćzarękę,aleTedrossięodsunął.
Patrzyłnaniązezłością,ajegotwarzstawałasięcorazbardziejibardziejczerwona.
– SZTURMUJEMY TERAZ! – krzyknął wreszcie i w całym korytarzu rozległy się
okrzyki.
Gdy jego trzej porucznicy pobiegli, by sformować szyki, Tedros zwinął mapę
iskierowałsiędodrzwi.
Agatazagrodziłamudrogę,alezanimzdążyłasięodezwać,chwyciłjąwpasie.
–Ufaszmi,Agato?–zapytałniemalbezgłośnie.
Westchnęłazirytacją.
–Oczywiście,ale…
–Toświetnie.–Tedroszatrzasnąłdrzwiizablokowałjestrzałą.
– Przykro mi – powiedział przez szczelinę. – Ale jestem twoim księciem
izamierzamcięochronić.
– Tedrosie! – Agata tłukła w cukierkowe drzwi. – Tedrosie, ona was wszystkich
pozabija!
Przez szczelinę widziała, jak Tedros prowadzi armię Dobra, uzbrojoną
w pochodnie, broń i taran, wznoszącą krwiożercze okrzyki: „Zabić wiedźmę! Zabić
wiedźmę!”. W oświetlonym pochodniami korytarzu ich cienie wyginały się na
ścianach,mroczneizdeformowane,apotemzniknęłyjakzdmuchniętemagią.
Panika sprawiła, że Agacie krew dosłownie zastygła w żyłach. Za wszelką cenę
musiaładostaćsiędoAkademiiZłaprzedTedrosemijegoarmią.Alecomogłazrobić,
byichuratować?
Dopierośmierćnemeziswaswyzwoli–powiedziałaladyLesso.
OczyAgatyzamgliłysięodłezopłakującychdecyzję,którąjużpodjęła.
JeślioddaSofiiswojeżycie,niktwięcejniebędziemusiałzginąć.
Niechwiedźmawygra.
Tylkotakieszczęśliwezakończeniepozostawało.
Wrzeszczała na całe gardło, kopała i tłukła pięściami w drzwi, a potem uderzyła
wnieśliwkowymbiurkiem,alecukierkiniepokruszyłysię.Ciskałakrzesłamiwściany
zcrèmebrûlée,tupaławpodłogęzeskrystalizowanejmelasy…Byłatylkojednadroga
wyjściazsali.Agatawyjrzałaprzezokno.
Gdy usiadła okrakiem na parapecie w powiewającej niebieskiej sukni jej czarny
bucior wymacał gzyms. Zimny nocny wiatr chłostał jej twarz, ale bez wahania
wystawiła drugą nogę na zewnątrz i złapała się pnącza ozdobionego przez wróżki
złotymi światełkami. Rozpaczliwym szarpnięciem podciągnęła się na wąski występ
wmurzeiobejrzała.
Znajdowała się tak wysoko nad Mostem Połowicznym, że zastygli nauczyciele
wyglądali jak chrabąszcze. Ostry wiatr smagał jej uszy i sprawiał, że zadrżała
gwałtownie i omal nie spadła. Poprzez szklane przejścia widziała pochodnie
spływające w dół schodami wieży Honor i kierujące się do Leśnego Tunelu. Miała
tylkokilkaminut,zanimDobrowpadnieprostowszponyZła.
Zgrabiałymi dłońmi pociągnęła za świetlisty pęd nad głową i stwierdziła, że jest
mocno spleciony. Zmrużyła oczy, przyglądając się ozdobionym magicznymi
światełkamipnączomzbiegającymażdonasadywieżyniczymlśniącadroga,mogącają
zaprowadzićnamost.
Żebytylkowytrzymały–błagaławduchuAgata.
Złapała mocno, zeskoczyła z gzymsu i wtedy usłyszała, jak pnącze pęka. Jej ciało
poleciało w dół, uderzyło o szklany występ, ale zanim straciła równowagę, coś ze
świstemwbiłosięwmurdosłownieocentymetryodjejpoliczka.
Strzała.
Przytrzymała się jej. Wtedy zobaczyła drugą strzałę, która omal nie musnęła jej
policzka.Zciemnościwylatywałykolejne,wyraźniewycelowaneprostownią.Agata
zamknęłaoczyiczekałanaśmiertelneuderzeniebólu.
Świststrzałucichł.
Otworzyła oczy. Strzały tworzyły krzywą drabinę biegnącą aż do samej podstawy
wieży.
Niezastanawiałasię,ktojąchciałzabićanidlaczegomiałatyleszczęścia.Poprostu
złaziła po strzałach tak szybko, jak tylko mogła, a potem przebiegła Mostem
Połowicznym, lawirując między skamieniałymi nauczycielami i wyciągając ręce
w poszukiwaniu bariery, która się jednak nie pojawiła. Gdy Tedros i jego armia
znaleźli się na Polanie i stwierdzili, że tunele Dobra i Zła magicznie splątały się,
uniemożliwiając im przejście, Agata bezpiecznie wkraczała już do siedziby czarnych
charakterów.
Wysokoponadnią,wokniewieżySzkoda,Grimmodłożyłłuk.
–Inawetwłosjejniespadłzgłowy–pochwaliłagoSofia.–Chociażbardzobyś
tegopragnął.
Grimm wymamrotał coś ulegle, a Sofia spojrzała na armię Tedrosa maszerującą
wokółjeziora,apotemnaAgatęznikającąsamotniewZamkuZła.
–Tojużniedługo–powiedziała.
Zgarnęłazestołu pasmasiwychwłosów iszyładalej, jakmarionetkarztriumfalnie
pociągającyzasznurki.
Agata spodziewała się, że zostanie pochwycona natychmiast po wejściu do Zamku
Zła. Ale gdy skradała się przez wilgotny hol, zobaczyła, że nie było żadnych straży,
żadnychpułapek,żadnychoznakwojny.AkademiaZłabyłaniepokojącocicha,jeślinie
liczyć żelaznych drzwi, z trzaskiem otwierających się i zamykających na tyłach holu.
Zajrzała do środka i zobaczyła Teatr Baśni, nieskazitelnie czysty i przywrócony do
dawnego wyglądu, z jedną tylko różnicą. Płaskorzeźba z przodu sceny, dawniej
przedstawiającafeniksapowstającegozpopiołów,terazzawierałanowąscenę…
Wrzeszczącąwiedźmęotoczonąprzezkruki.
Agatawzdrygnęłasięiweszłaposchodach,kierującsiędoSaliZła.
Lecznaszązemstąsięzdążąudławić…
Co podburzani przez Sofię nigdziarze mogą jej zrobić? Agata pomyślała
o najgorszych czarnych charakterach, jakie znała z baśni. Zamienić ją w kamień?
Obnosićjejobciętągłowę?Zrobićzniejpasztetzapiekanywcieście?
MimolodowategozimnaAgataczułapotnapoliczkach.
Poturlaćjąwbeczcenabijanejgwoździami?Wyciąćjejserce?Napełnićjejżołądek
kamieniami?
Potmieszałsięzełzami,gdypatrzyłanasetkiśladówstóp.
Spalićją?Ukamienować?Zasztyletować?
Ruszyła biegiem tam, gdzie czekały ją tortury i śmierć, z nadzieją, że kiedyś ona
iSofiaodnajdąsięwinnymświecie,świeciebezksiążąt,świeciebezbólu.Zkrzykiem
przerażeniaotwarłarzeźbionewczaszkidrzwi.
Izaparłojejdechwpiersiach.
SalaZłaprzemieniłasięwimponującąsalębalową,lśniącąodzielonychdekoracji,
czarnych balonów, tysięcy zielonych płomieni świec i wirującego kandelabra, który
rzucał na freski na ścianach błyski szmaragdowego światła. Wokół wysokiej rzeźby
lodowej, przedstawiającej dwa splecione węże, Hort i Dot, potykając się, tańczyli
walca.ObokkręcilisięVexiAnadil,którazarzuciłamuramionanaszyję,Bronstarał
się nie deptać Monie po zielonych stopach, a Hester i Ravan kołysali się w miejscu
i szeptali coś do siebie. Wokół nich tańczyły inne pary czarnych charakterów.
Współlokatorzy Ravana grali na trzcinowych skrzypcach, a na parkiet co chwilę
wychodziły kolejne pary, niezgrabne, nieśmiałe, ale promieniejące szczęściem,
pragnącetańczyćpodwyszywanymcekinamibanerem:
Agatarozpłakałasię.
Muzykaumilkła.
Agataotarłaoczyizobaczyła,żenigdziarzewpatrująsięwnią.Parysięrozdzielały,
twarzeczerwieniałyzzawstydzenia.
–Coonaturobi?!–parsknąłVex.
–Powieowszystkimzawszanom!–dodałaMona.
–Łapaćją!–krzyknęłaArachne.
–Jasiętymzajmę–odezwałsięczyjśgłos.
ZtłumuwyszłaHester.Agatacofnęłasięokrok.
–Hester,posłuchaj…
–Toimprezadlaczarnychcharakterów,Agato–powiedziałaHester,zbliżającsię
doniej.–Atyniejesteśczarnymcharakterem.
Agataskuliłasiępodścianą.
–Zaczekaj…nie…
– Obawiam się, że możesz zrobić tylko jedno – powiedziała Hester, której cień
górowałnadAgatą.
Agatazasłoniłatwarz.
–Umrzeć?
–Zostać–odparłaHester.
Agata zagapiła się na nią szeroko otwartymi oczami. Tak samo zaskoczeni byli
nigdziarze.
Vexwyciągnąłpalec.
–Ale…ale…onajest…
–Milewidzianajakomójgość–oznajmiłaHester.–WodróżnieniuodOśnieżonych
Bali,Nie-Baleniemajążadnychzasad.
Agata potrząsnęła głową, ale zamiast słów popłynęły łzy. Hester dotknęła jej
ramienia.
–Znaleźliśmysalę takwyglądającą– powiedziała,łamiącymsię głosem.–Myślę,
że ona chciała, żebyśmy mieli to, czego ona nie mogła dostać. Może w ten sposób
chciałaprzeprosić.
Agatazaczęłaszlochać.
–Jateżprzepraszam…
– Wepchnęłam cię do ścieku – pociągnęła nosem Hester. – Wszyscy popełniamy
błędy.Alenaprawimyje,prawda?Obieszkołyrazem.
Agataszlochałatak,żecałejejciałodrżało.
Hesterstężała.
–Ocochodzi?
–Próbowałam–chlipnęłaAgata.–Próbowałamichpowstrzymać.
–Kogopowstrzymać…
–ZABIĆZŁYCH!ŚMIERĆNIGDZIARZOM!
Hesterpowolisięodwróciła.
–ZABIĆZŁYCH!ŚMIERĆNIGDZIARZOM!
Nigdziarze stłoczyli się przy ogromnych oknach i wyjrzeli w ciemność. Poniżej
armiaDobramaszerowaławokółjeziorazbroniąlśniącąwblaskupochodni.
Rozpromienionetwarzeczarnychcharakterówprzygasłyizpowrotemzamknęlisię
wswoichzwykłychskorupach.Przezoknawdarłsięwiatr,zagasiłświece,pogrążając
salęwciemnościichłodzie.
– Więc przyszłaś, by nas ostrzec. A twój książę przyjdzie, by nas zabić –
powiedziałaHester,patrzącnatłumżądnykrwi.–Tyle,jeślichodziomiłość.
–Niemusicieznimiwalczyć–upierałasięAgata.–Niechzobaczątosamo,coja.
Hesterodwróciłasiędoniejzpłonącymioczami.
– I niech nas wyśmieją? Niech przypomną nam, jacy jesteśmy? Brzydcy.
Bezwartościowi.Przegrani.
–Niejesteścietacy!
Hesterznowustałasiętąniebezpiecznądziewczynką,jakąAgataznaławcześniej.
–Niconasniewiesz–warknęła.
–Jesteśmytacysami,Hester–przekonywałająAgata.–Niechzobacząprawdę.To
jedynysposób!
– Tak – powiedziała Hester cicho. – Jest tylko jeden sposób. – Obnażyła zęby. –
Uwolnićwiedźmę!
–Nie!–krzyknęłaAgata.–Onawłaśnietegochce!
Hesteruśmiechnęłasięszyderczo.
–Iprzypomnijcienaszejksiężniczce,cosiędzieje,gdypięknepannypchająsiętam,
gdzieichnieproszą.
Agatawrzasnęła,gdyotoczyłyjącienieczarnychcharakterów.
Wysoko,wrozpadającejsięwieży,tłumpięćdziesięciunigdziarzyodsunąłostatnie
meble i wyrwał ostatnie gwoździe z drzwi pokoju 66. Z dzikim wrzaskiem wyważyli
drzwiicofnęlisięzaskoczeni.
Z pokoju patrzyła na nich pomarszczona, ohydna wiedźma w cudownej różowej
suknibalowej.Pogładziłalśniącąłysinęiobnażyławuśmiechupoczerniałedziąsła.
–Niechzgadnę,nanaszymprzyjęciupojawilisięnieproszenigoście.
A
gata otworzyła oczy i poczuła lodowate zimno. Leżała na plecach, zamknięta
w oszronionej szklanej trumnie, nad którą pochylały się tuziny zamazanych sylwetek.
Szarpnęłasięwprzypływiepaniki,alejejciałobyłozamarznięte.
Toniebyłoszkło.Tobyłlód.
Spróbowała zaczerpnąć powietrza, ale tylko się zadławiła. Oczy wyszły jej na
wierzch, policzki posiniały… W tym momencie mroczne cienie rozstąpiły się,
a pomiędzy nimi podpłynęło do niej różowe widmo. Agata, nadal bez tchu, przetarła
językiem szron. Sofia, łysa i groteskowo zeszpecona, uśmiechnęła się do niej z góry.
W ręku trzymała topór z Sali Udręki. Agata próbowała chwycić ostatni oddech, a jej
oczy błagały o litość. Sofia patrzyła na nią poprzez taflę lodu. Przesunęła palcami
ponadtwarząuwięzionejAgaty…apotemuniosłatopór.
ZoddalidobiegłwrzaskHester.
Topórwbiłsięwlódiroztrzaskałtrumnę,zatrzymującsięowłosodtwarzyAgaty.
Dziewczynkaupadłanamokrąpodłogę,ciężkodysząc.
–Zamrażaciebiednąksiężniczkę?–westchnęłaSofia.–Hester,taksięnietraktuje
gości.
– Te strzały… to byłaś ty… – wyjąkała Agata, podnosząc się ciężko. –
Sprowadziłaśmnietutaj…żebymniezabić…
–Zabićcię?–WoczachSofiizabłysłauraza.–Myślisz,żemogłabymcięzabić?
Pod przeciwległą ścianą Agata zobaczyła Hester skuloną obok Anadil i Dot.
Wszystkie z otwartymi ustami wpatrywały się w łysą, pomarszczoną staruchę, ich
dawnąwspółlokatorkę.
– Prawda jest taka, że chciałabym cię skrzywdzić, Agato – powiedziała Sofia,
roztapiająctopórlśniącympalcem.–Alepoprostuniemogę.
Przyjrzałasięodbiciuswojejzniszczonejtwarzywjednymzbalonów.
–Mojezachowaniezeszłegowieczorabyłoniestosowne.
–Niestosowne?–zakasłałaAgata.–Wypchnęłaśmnieprzezokno!
– A czy ty nie zrobiłabyś tego samego? – zapytała Sofia, spoglądając na odbicie
wniebieskiejsukniAgaty.–Gdybymtojazabraławszystko,conależałodociebie?
Sofiaodwróciłasię,aróżowasukniazalśniła.
–Aletotwojabaśń,Agato.Ialbozakończymyjąjakowrogowie,albozakończymy
jąjakoprzyjaciółki.
–Pppprzyjaciółki?!–zająknęłasięAgata.
–DyrektorAkademiipowiedział,żetoniemożliwe.Ichybaobieuznałyśmy,żemiał
rację–powiedziałaSofia,którejskórazaczęłapękaćwokółbrodawek.–Alejakon
mógłnaskiedykolwiekrozumieć?
Agatacofnęłasięzobrzydzeniem.
Sofiaskinęłagłową.
– Jestem teraz brzydka – przyznała cicho. – Ale mogę być tutaj szczęśliwa, Agato.
Naprawdęmogę.Jesteśmytam,gdzienaszemiejsce.TyjesteśDobra.JajestemZła.
Powiodłaspojrzeniempoudekorowanejsali.
–AleZłoteżmożebyćpiękne,nieuważasz?
Woknachzalśniłoświatłopochodni.
–Sofio,zawszaniesąpodbramą!–krzyknęłaAnadil,wyglądającprzezokno.
–Zemsta–powiedziałaAgataizadrżała.–Napisałaś,żechceszzemsty.
–AjakinaczejmiałamtuzwabićDobro,Agato?–spytałazesmutkiemSofia.–Jak
inaczejmiałamimpokazać,żewszystko,czegochcemy,tonaszwłasnybal?
– Sofio, oni tu idą! – wrzasnęła Dot. Piętro niżej zawszanie uderzali taranem
wbramęzamku.
– Ale teraz zakończymy to, prawda? – powiedziała Sofia, wyciągając poskręcaną
rękęzkieszenisukni.
Agataotworzyłaszerokooczy.Sofiacośtrzymała.
–JESTNAGÓRZE!–Zawszaniewdarlisiędozamku.
–Agato.–Sofiapodeszładoniejpowoli,zaciskającrękę.
–ZABIĆWIEDŹMĘ!–krzyczelizawszanie,wbiegającposchodach.
Sofiawyciągnęłapokrytąbrzydkimiplamamipięść.
–Mojaprzyjaciółko…mojanemezis…
Agatawzdrygnęłasię.Sofiaotwarłapustądłoń.
Iprzyklękłanajednokolano.
–Czyzatańczyszzemną?
Agatawstrzymałaoddech.
ŁUUP!Zawszanietłukliwdrzwisali.
–Sofia,cotywyprawiasz?!–wrzasnęłaHester.
SofiawyciągnęłazwiędłądłońdoAgaty.
–Pokażemyim,żejużpowszystkim.
Drzwizaczęłypękać.
–Jedentaniec,żebynastałpokój–obiecałaSofia.
–Sofia,oninaswszystkichzabiją!–skrzeknęłaHester.
Sofianiecofnęłaręki.
–Jedentaniec,żebybyłoszczęśliwezakończenie,Aga.
Agatapatrzyłananiąjaksparaliżowana.Wdrzwiachustąpiłyrygle.
BrodawkiSofiibyływilgotneodłez.
–Jedentaniec,żebyuratowaćmiżycie.
–Natrzy!–ryknąłzadrzwiamiTedros.
SofiapopatrzyłanaAgatę,szerokootwierającczarneoczy.
–Toja,Aga.Niewidzisz?
Agata,drżąc,wpatrywałasięwjejbrzydkątwarz.
–Raz!
–Agato,proszę…
Agatacofnęłasięokrok,przerażona.
–Proszę…–błagałaSofia,naktórejtwarzymalowałsięból.–Niepozwól,żebym
umarłajakoczarnycharakter.
Agataodsunęłasięodniej.
–JesteśZła…
–ADobrowybacza.
Agatazastygłabezruchu.
–CzyniejesteśDobra?–spytałabezgłośnieSofia.
–Dwa!
Agatawstrzymałaoddechiścisnęłajejrękę.
Sofia objęła ją kościstymi ramionami i pociągnęła w posuwistym walcu po
parkiecie. Na rozpaczliwą komendę Hester koledzy Ravana zaczęli niepewnie grać
romantycznąmelodię.
–JesteśDobra–westchnęłaSofia,opierającgłowęnaramieniuAgaty.
–Niepozwolę,żebycięskrzywdzili–szepnęłaAgata,mocnoprzytulającSofię.
Sofiadotknęłajejpoliczka.
–Chciałabymmócpowiedziećtosamo.
Agatapopatrzyłananią.Sofiauśmiechnęłasięponuro.
–Trzy!
Tedros na czele swojej armii wdarł się przez drzwi i z krwiożerczym okrzykiem
uniósłmieczponadgłowąSofii.
–Zabićwie…
Wtymmomenciezobaczył,żewalctrwawnajlepsze.
Sofiaobróciłasiędoniego,trzymającwramionachAgatę.Tedrosopuściłmiecz.
– Biedny Tedzio – oznajmiła Sofia, uciszając muzykę. – Za każdym razem, gdy
znajdujeswojąksiężniczkę,onaokazujesięwiedźmą.
OszołomionyTedroswpatrywałsięwAgatę.
–Tyjesteś…znią?
–Onakłamie!–wrzasnęłaAgata,próbującsięwyrwaćzuściskuSofii.
–Jakmyślisz,jakudałojejsięprzeżyćupadek?Dlaczegochciałapowstrzymaćtwój
atak? – pytała Sofia, przytulając ją mocniej. – Tak, Tedziu, obawiam się, że twoja
balowapartnerkajesttakżemojąpartnerką.
Tedros w ślad za Sofią popatrzył na wiszący ponad salą baner. Stojący za nim
zawszaniepobledli.
–Niesłuchajjej!–pisnęłaAgata.–Topułapka!
–Agato,kochanie,wszystkowporządku.Możeszmujużpowiedzieć–zapewniłają
Sofia.PopatrzyłazesmutkiemnaTedrosa.–Chciałazaczekać,ażprzyłożycimieczdo
gardła.
TedrospatrzyłnaAgatęszerokootwartymioczami.
– To nieprawda! – krzyknęła. – Udowodnię to! – Odwróciła się. – Hester! Dot!
Powiedzcieim!
Ale Hester i Dot, tak jak i pozostali nigdziarze, z wściekłością patrzyły na armię
Dobra, uzbrojoną w śmiercionośną broń i gotową do masakry. Hester spojrzała na
Agatęinicniepowiedziała.
Agata zobaczyła, że w oczach jej księcia gaśnie blask. Stojący za nim uzbrojeni
zawszaniezwracaliswojeostrzajużnienaSofię,tylkonanią.
– Nie! Zaczekajcie! – Wyrwała się i wpadła w ramiona Tedrosa. – Musisz mi
uwierzyć!Jestempotwojejstronie!
– Doprawdy? – zadumała się Sofia. – To jak to się stało, że książę zamknął cię
wjednymzamku…aterazjesteśwdrugim?
Agatapoczuła,żeramionaTedrosasztywnieją.Podniosłagłowęizobaczyła,żecała
krewodpłynęłamuztwarzy.
–Odpowiedz.
–Przyszłamtu,żebycipomóc…zeszłamnadół…
–Zeszła!–zarechotałaSofia.–Ztakiejwieży!
TedrospopatrzyłprzezoknonasięgającechmurwieżeZamkuDobra.
–Byłystrz-a-a-ły–zająknęłasięAgata.
–Niewiem,czegoonataksięwstydzi–oznajmiłaSofia,drapiącsiępogłowie.–
Sama to wszystko wymyśliła. Złośliwe psikusy robione Dobru, spotkanie z tobą
w Puszczy, atak podczas Cyrku… to wszystko była część wielkiego planu Agaty,
mającegocięprzekonać,żejestDobra.Nodobrze,zwyjątkiemtegoślicznegonowego
uśmiechu.Tobyłaczystaczarnamagia.
Agataniebyławstanieoddychać.
– Tylko najlepsze Zło potrafi udawać Dobro – powiedziała Sofia, patrząc na nią
złośliwie.–Agatajestwtymlepszanawetodemnie.
TedroszoczamiwielkimijakspodkiodsunąłsięodAgaty.
– Prawdziwa księżniczka nie kwestionowałaby mojego autorytetu – powiedział
ipoczerwieniał.
–Ted,zaczekaj…–prosiłaAgata.
–Księżniczkaniepodawałabywwątpliwość,czyjestemmężczyzną.
–Patrz,coonaztobąrobi…
–Wiedziałem,żejesteświedźmą–oznajmiłłamiącymsięgłosem.–Wiedziałemod
początku.
–Nieufaszmi?–chlipnęłaAgata.
–Kiedyśmojamatkazadałamojemuojcutosamopytanie.–Tedrossamwalczyłze
łzami.–Alejaniepopełnięjegobłędu.
Jego spojrzenie pobiegło do leżącego między nimi na ziemi Ekskalibura. Książę
rzuciłsiędoniego,aleAgatazłapałamieczjakopierwszaizerwałasięnarównenogi,
wyciągającgoprzedsiebie.Zawszaniezezgroządobylibroni.
–Widzisz?–uśmiechnęłasięSofia.–Mieczdogardła.
Agata popatrzyła na nią, potem na Tedrosa, wpatrującego się w ostrze tuż przed
swojątwarzą.Upuściłamiecz.
–Nie!Jatylko…janiechciałam…
Tedrospoczerwieniałzfurii.
–Szykowaćsiędoataku!!!
Agatacofnęłasię.
–Tedros,posłuchajmnie!
TedroszłapałłukChaddicka.
–Tedros,zaczekaj…
–Jestemgorszyodmojegoojca.–Tedrospatrzyłnaniąlśniącymiwilgociąoczami.
–Ponieważnadalciękocham.
Wymierzyłstrzałęwjejserce.
–Nie!–wrzasnęłaAgata.
–Strzelać!
Zawszanie obrzucili bezbronnych nigdziarzy kamieniami, strzałkami i olejem,
aTedroswypuściłstrzałęprostowAgatę…
Nim jednak strzała wbiła się w pierś Agaty, Sofia machnęła lśniącym palcem.
Wszystkiepociskizamieniłysięwstokrotkiiłagodnieopadłynapodłogę.
Kulący się nigdziarze podnieśli głowy, zdumieni, że wciąż żyją. Pochylona Agata
powolisięodwróciła.
–Nauczyłamsiętegoodmojejulubionejksiężniczki–stwierdziłacichoSofia.
Agata,szlochając,opadłanapodłogę.
Tedrosprzenosiłspojrzeniezjednejnadrugąinaglenajegotwarzyodmalowałosię
straszliweprzeczucie.Sofiaposłałamudiabolicznyuśmiech.
–Tećwiczeniaodpoczątkukiepskociszły,prawda,Tedziu?
– Nie! – Tedros upadł na kolana i chwycił w ramiona płaczącą Agatę, która go
odepchnęła.
– To się nazywa interesujące zakończenie. Książę chce zabić swoją księżniczkę. –
Sofiawyraźnierozkoszowałasiętąchwilą.Podniosłastokrotkęmającąprzeszyćserce
Agatyizwyrazemrozkoszypowąchałają.–Całeszczęście,żeZłoprzybyłowporę,
byjąocalić.
SiedzącynapodłodzeTedrospatrzyłnaniązrozpaczony.
–Co,oczywiście,nasuwapewnepytanie…–Sofiaoblizałazwiędłewargi.–Cosię
dzieje,gdyZłostajesięDobre?
Tym razem, gdy się uśmiechnęła, Tedros zobaczył lśnienie białych zębów. Cofnął
sięzaskoczony.
Na jego oczach brodawki Sofii magicznie pospadały, głęboko pomarszczona skóra
wygładziłasię,ażstałasięzpowrotemkremowailśniłamłodościąjakbrzoskwinia.
Włosyspłynęłyzłysejczaszkikaskadamizłocistychpierścieni,awargiwypełniłysię
lśniącymróżem.Agataostrożniespojrzałaprzezpalceizobaczyła,żeoczySofiilśnią
zieleniąszmaragdów,jejzwiędłeciałorozkwita,ażnajpotężniejszaspośródczarnych
charakterów stanęła nad nią w różowej sukni, bardziej promienna i piękniejsza niż
kiedykolwiekwcześniej.
–Uciekajcie…Uciekajcienatychmiast…–ostrzegłaAgata,alezawszaniestalijak
sparaliżowani,patrzącnato,cosiędziałozaSofią.
Agataodwróciłasię,przygotowanananajgorsze.
JejspojrzenieodwzajemniłaHesterubranaterazwróżowąsuknię.Jejcienkiewłosy
magicznie przemieniły się w długie i grube pukle, zapadnięte policzki wypełniły się,
atatuażnabrałwspaniałegoczerwonegokoloru.BiałewłosystojącejobokniejAnadil
stałysiękasztanowe,aczerwoneoczy–morskozielone,podczasgdypękatadotejpory
Dot miała teraz figurę jak klepsydra. W lustrzanych balonach Hort obserwował, jak
jego szczęka staje się mocniejsza, w podbródku pojawia się dołeczek, a workowata
czarna tunika zmienia się w niebieski płaszcz zawszanina. Tłusta cera Ravana
oczyściła się, Bron uniósł koszulę i zobaczył wspaniałe rzeźbione mięśnie, Arachne
przesunęła palcami po dwojgu oczach, Mona dotknęła gładkiej skóry barwy kości
słoniowej… aż wreszcie wszyscy przemienieni nigdziarze, ubrani teraz w mundurki
Dobra,patrzylinasiebiezniedowierzaniem.
SofiauśmiechnęłasięzgórydoAgaty.
–Mówiłamci,żeZłomożebyćpiękne,prawda?
–Wycofaćsię!–krzyknąłTedrosdoswojejarmii.
– Jeszcze nie skończyliśmy, Tedziu! – zagrzmiała Sofia. – Ty i twoja armia
wpadliście na bal. Ty i twoja armia zaatakowaliście bezbronną szkołę. Ty i twoja
armiachcieliściewymordowaćcałąsalępełnąbiednychuczniów,próbującychcieszyć
sięnajpiękniejszymwieczoremwichżyciu.Conasuwakolejnepytanie…
–Wycofaćsięnatychmiast!–wrzasnąłTedros.
–Cosiędzieje,gdyDobrostajesięZłe?
ZaTedrosemrozległysięwrzaski.
Agata obróciła się i zobaczyła, jak Beatrycze skrzeczy z bólu, zginając się pod
ciężarem garbu. Jej włosy posiwiały, twarz przemieniła się w oblicze staruchy,
aróżowasukniapoczerniałaizwisałanawychudzonymnagleciele.
Wokół niej wszystkie suknie i garnitury zawszan powoli zmieniały się, stając się
czarnymi tunikami Zła. Na ciele Chaddicka wyrosły stalowe kolce, Milicenta
szlochała, gdyż jej skóra zrobiła się zielona, Rena z piskiem drapała strupy na
policzkach, garbaty i jednooki Nikolas kołysał się chwiejnie. Jeden po drugim
zawszanie,którzyzaatakowaliuczniówZła,stawalisiębrzydcy.TylkoAgatauniknęła
tej kary… W końcu Sofia z triumfalnym uśmiechem spojrzała na stojącego na czele
armiiczarnychcharakterówłysego,cherlawegoTedrosa,zeszpeconegobliznami.
–Wiwatksiążę!–zaśmiałasię.
Piękni teraz nigdziarze wytykali palcami brzydkich zawszan, dołączając do niej
wchórzetriumfalnegośmiechuizapominającowszelkichwcześniejszychporażkach.
Widząc to, Agata podniosła porzucony miecz Tedrosa i skierowała go w stronę
Sofii.
–Maszporachunkitylkozemną!Pozwólimspokojnieodejść!
–Ależoczywiście,kochanie–uśmiechnęłasięSofia.–Drzwisąotwarte.
Odrażający zawszanie rzucili się w ich stronę – wszyscy, z wyjątkiem
pomarszczonego,wychudzonegoTedrosa,któryzastąpiłimdrogę.
–Proszęcię,Ted.Zakończtęwojnę–błagałaAgata.
–Niemogęcięzostawić–zachrypiałksiążę.
Agatapopatrzyławjegosmutne,zaropiałeoczy.
–Tymrazemmusiszmizaufać.
Tedrospotrząsnąłgłową,zbytzawstydzony,bysięspierać.
–Wycofaćsię!–rozkazałzdławionymgłosemswoimkolegom.–Wycofujemysię!
Z krzykiem udręki poprowadził spotworniałych zawszan do wyjścia. Drzwi jednak
zatrzasnęłysięimprzednosem.
–Naprawdę,powinniściesięwreszcienauczyć,jakiesązasady–westchnęłaSofia.
Tedrosijegoarmiaodwrócilisięzdrżeniem.
– Zło atakuje. Dobro się broni – przypomniała Sofia. – Wy zaatakowaliście… –
Uśmiechnęłasię.–Terazmybędziemysiębronić.
Zaśpiewała trzy wysokie tony. Agata nagle usłyszała na zewnątrz pomruki, coraz
głośniejszeigłośniejsze,ażwytrzeszczyłaoczy,rozpoznająctedźwięki.
–UCIEKAĆ!–wrzasnęła.
Drzwi otworzyły się na oścież i sparaliżowaną armię Tedrosa zaatakowały trzy
gigantyczneczarneszczury,kierowaneprzezGrimma.Warcząceipiszczącegryzonie,
każdy wielkości koni, przypierały uciekających zawszan do ścian, spychały ich ze
schodówiwyrzucałyprzezoknadofosy.Zanimchłopcyzdążylidobyćmieczy,szczury
stratowałyichjakołowianeżołnierzyki.
– A ja myślałam, że na mój talent nikt nie zwróci uwagi – powiedziała Anadil do
Dot.Naglemiędzynimiświsnąłpociskzrobionyzciernia.Dziewczynkiodwróciłysię
izobaczyłyTedrosaibrzydkichzawszan,rozpaczliwiepodnoszącychbroń.
–Strzelać!–zawyłTedros.
Dot zanurkowała pod gradem strzał. Piękni teraz nigdziarze zaczęli się bronić
klątwami i obie szkoły zwarły się w walce – miecze przeciwko zaklęciom. Strzałki
latały, miecze odbijały błyskawice, a palce uczniów po obu stronach lśniły różnymi
kolorami. Tymczasem szczury zerwały się Grimmowi z uwięzi, wrzuciły Awę na
kandelabr i zostawiły paskudne ugryzienie na plecach Nikolasa. Grimm zerwał się
zwinniedolotuirzuciłsiękorytarzemwpościgzaAgatą,strzelającdoniejpłonącymi
strzałami.Schowałasięzakolumnęiwyciągnęłalśniącypalecakuratwmomencie,gdy
wypuścił kolejną. Strzała zamieniła się w muchołówkę i natychmiast złapała Grimma
zarękę,ażzawyłzbólu.AgataodwróciłasięizobaczyłaBeatrycze,RenęiMilicentę,
szpetneidygoczącezestrachu.
– Skoro umiesz zamieniać strzały w kwiaty – jęknęła żałośnie Beatrycze – to czy
możeszsprawić,żeznowubędziemypiękne?
Agata zignorowała ją. Wyjrzała zza kolumny, obserwując pole walki. Barwne
zaklęciaodbijałysiępomiędzyobomastronami,aogłuszoneciałapadałypokotemna
podłogę. Pod oknem dwa szczury, obnażające ostre zęby, osaczyły Tedrosa i jego
drżącychkolegów.
Agataodwróciłasiędodziewczynek.
–Musimyimpomóc!
–Niemasensu–zakwiliłaMilicenta.
–Popatrznanas–dodałaRena.
–Niemamynic,ocowartowalczyć–pociągnęłanosemBeatrycze.
– Macie walczyć o Dobro! – krzyknęła Agata, widząc, że szczury przegryzły broń
chłopców.–Niemaznaczenia,jakwyglądacie!
–Łatwocimówić–odparłaBeatrycze.–Tynadaljesteśpiękna.
– Nasze wieże nie nazywają się Śliczna i Urocza! – skarciła ją Agata. – Tylko
MęstwoiHonor!NatymwłaśniepolegaDobro,wygłupietchórze!
Dziewczynkizotwartymiustamipatrzyły,jakAgatarzucasięwsamśrodekbitwy,
by ocalić chłopców przed szczurami. Nagle coś na nią wpadło i popchnęło ją na
ścianę.
Oszołomiona Agata podniosła głowę i zobaczyła Sofię siedzącą na grzbiecie
największegoszczura,szykującąsiędokolejnejszarży.Zbytpóźnospróbowałarzucić
zaklęcie…
NiespodzianieBeatryczeskoczyłaprzedszczuraiwyciągnęłarękę.Zsufitutrysnął
magiczny deszcz, zalewając podłogę wodą. Szczur poślizgnął się, wpadł na
atakującychnigdziarzy,aSofiazleciałanaziemię.
– Jeszcze jedna rzecz w kwestii Dobra. – Beatrycze uśmiechnęła się do Agaty,
aRenaiMilicentastanęłypojejbokach.–Potrzebujemysiebienawzajem.
Sofia podniosła głowę i zobaczyła, że zawszenie otrząsnęli się i rzucili się na
poprzewracanych nigdziarzy. Chaddick wykorzystał własne kolce, by przeszyć serce
szczura,Tedroswspiąłsiępoogoniedrugiego,bydźgnąćgowszyję,ainnizawszanie
staralisięwiązaćcofającychsięteraznigdziarzyswoimiczarnymitunikamiipasami.
Naglejejwłasnedłonieistopyzostałymagiczniespętanepnączami.
–Zapomniałaś,żejesteśmywbaśni–odezwałsięzaniączyjśgłos.
SofiaztrudemsięodwróciłasięizobaczyłastojącązaniąAgatęzlśniącympalcem.
–NakońcuzawszewygrywaDobro–przypomniałaAgata.
Sofiadosłowniezwiotczaławpętach.
–Rzeczywiście–powiedziała,odwzajemniającspojrzenie.
Agatauświadomiłasobienagle,żeSofiawogólenaniąniepatrzy.Spoglądagdzieś
dalej, na ostatni mural na ścianie: na namalowany tłum klęczący przed Baśniarzem,
lśniącymniczymgwiazdawdłoniachDyrektoraAkademii.
NatwarzySofiipowolipojawiłsięprzebiegłyuśmiech.
–Chybażesamanapiszęzakończenie.
Dźgnęła powietrze lśniącym palcem i kałuże na podłodze natychmiast stały się
głębsze.Takgłębokie,żeAgataiobydwiearmiezapadlisięwnie.Uczniowiemachali
rękami,starającsięutrzymaćnapowierzchniwody,alejejpoziompodnosiłsięcoraz
wyżej i wyżej, sięgał już prawie do sufitu. Bliscy utonięcia, z wydętymi siniejącymi
policzkami odwrócili się do Sofii, blokującej rozbite okno własnym związanym
ciałem.Uśmiechnęłasięzłośliwieirzuciłasiędotyłu.
Powódźwylałasięprzezoknaidwiesetkiuczniówwyleciałyzzamkunamroźne,
nocnepowietrze,wpadającdofosy.
Walka natychmiast rozgorzała na nowo, tym razem w cuchnącym szlamie, ale
ponieważ pokrył on twarze i ubrania uczniów, nie rozpoznawali się nawzajem
w słabym świetle brzasku. Hester wepchnęła twarz Anadil w błoto, myśląc, że to
zawszanka. Beatrycze przyłożyła Renie w zęby, myśląc, że to nigdziarka. Chaddick
zaczął dusić najbliższą osobę, czyli, jak się okazało, Tedrosa, który w odpowiedzi
zatopiłpopsutezębywszyiswojegonajlepszegoprzyjaciela.Zasadybyłyłamanetak
często,żeuczniowiezaczęlisięzmieniaćzróżuwczerń,zczerniwbłękit,zbrzydkich
w pięknych, z pięknych w brzydkich, tam i z powrotem, coraz szybciej i szybciej, aż
niktjużniemiałnajbledszegopojęcia,ktojestDobry,aktoZły.
Nikt z walczących nie zauważył, że daleko, pośrodku zatoki ubrana na różowo
dziewczynkawspinasięnawieżęDyrektoraAkademii,cegłapocegle,przytrzymując
się strzał Grimma. I że znacznie niżej wspina się za nią książę, którego sylwetka
majaczyła w blasku księżyca. A gdyby się dobrze przyjrzeć, można by zobaczyć, że
kruczowłosy książę z niezłomną determinacją uchylał się przed strzałami amorka,
aubranybyłwwydymającąsięnawietrzeniebieską…
Suknię.
Jeślisiędobrzeprzyjrzeć,towogóleniebyłksiążę.
S
ofiazgrzytałazębami,włażącprzezokno.
Dobrozawszewygrywa.
Jej nemezis miała rację. Jak długo żył Dyrektor Akademii, jak długo Baśniarz był
wjegorękach,takdługoonaniemiałaszansnazemstę.Istniałtylkojedensposób,by
przekreślićszczęśliwezakończenieAgaty.
Zniszczyćzarównopióro,jakijegostrażnika.
Z groźnym warknięciem Sofia podciągnęła się do wnętrza wieży Dyrektora
Akademiiiwyciągnęłalśniącypalec.
Palecprzygasł.
Pustą kamienną komnatę rozjaśniały setki czerwonych płomieni świec stojących na
brzegach półek z książkami. Podłoga pod jej stopami zasypana była czerwonymi
płatkamiróż.Strunywidmowejharfywygrywałycichąisłodkąmelodię.
Sofia skrzywiła się. Przybyła tutaj, gotowa na wojnę, a znalazła ślub. Dobro było
bardziejżałosne,niżprzypuszczała.
WtymmomenciezobaczyłaBaśniarza.
Podrugiejstroniekomnaty,niestrzeżonyprzeznikogo,unosiłsięwpowietrzuponad
rozłożonąnaocienionymkamiennymstoleksięgązbaśniąoniejioAgacie.
Pomiędzy opadającymi płatkami i migoczącymi świecami Sofia ostrożnie podeszła
dośmiertelnieostregopióra.Kiedysiędoniegozbliżyła,nastalizabłysłainskrypcja.
Z lśniącymi oczami, ledwie oddychając, Sofia wyciągnęła rękę po pióro, ono jednak
szarpnęłosięnagleirozcięłojejpalec.Sofiacofnęłasięzaskoczona.
JednakroplajejkrwispadłanaBaśniarza,wypełniającrowkinapisuispływającdo
śmiercionośnej końcówki. Jakby ożywione przez ten nowy rodzaj atramentu pióro
rozpaliłosiędoczerwonościirzuciłosięnaksięgę,gwałtownieprzewracającstrony.
Cała baśń przewinęła się przed oczami Sofii w oszałamiających ilustracjach
i fragmentach tekstu: pierwsze spotkanie z Tedrosem podczas ceremonii powitalnej,
ukrywanie się przed nim po Próbie Baśni, obserwowanie, jak zaprasza na bal Agatę,
zwabieniearmiiDobrawpułapkęwojny,nawetwspinaczkanatęwieżę–ażwreszcie
Baśniarzznalazłpustąstronęijednympociągnięciemnakreśliłnaniejkrwawekontury.
Żywe kolory magicznie je wypełniły. Zdumiona Sofia patrzyła, jak olśniewająca
ilustracja nabiera kształtów. Przedstawiała ją samą, stojącą w tej właśnie komnacie,
prześliczną, w różowej sukni balowej, wpatrującą się w oczy przystojnego
nieznajomego,wysokiegoismukłego,wpełnirozkwitumłodościiurody.
Sofiadotknęłajegotwarzynailustracji…Lśniącebłękitneoczy,marmurowaskóra,
nieziemskobiałewłosy…
Niebyłobcy.
Śniła o nim tamtej ostatniej nocy w Gawaldonie. To był książę, którego wybrała
spomiędzy stu innych na balu. Ten, od którego promieniowało Długo i Zawsze
Szczęśliwie.
–Czekałemtylelat–odezwałsięciepłygłos.
SofiaodwróciłasięizobaczyłazamaskowanegoDyrektoraAkademii,zbliżającego
się do niej miękko, z przerdzewiałą koroną siedzącą krzywo na gęstych białych
włosach. Jego przygarbione ciało powoli prostowało się, aż stanął przed nią wysoki
iprzystojny.Zdjąłmaskę,odsłaniającalabastrowąskórę,posągowerysyiroześmiane
błękitneoczy.
Sofiacofnęłasię.
Tobyłksiążęzilustracji.
–Jesteśmł…młody…
–Towszystkobyłapróba,Sofio–powiedziałDyrektorAkademii.–Próbamająca
naceluznalezieniemojejprawdziwejmiłości.
–Twojaprawdziwa…ja?–zająknęłasięSofia.–AletyjesteśDobry,ajaZła!
DyrektorAkademiiuśmiechnąłsię.
–Powinniśmychybazacząćodpoczątku.
Wisząca wysoko ponad punktem granicznym fosy i jeziora Agata wspinała się po
strzałach wbitych w srebrne cegły, unikając kolejnych pocisków. Grimm latał wokół
iglicy wieży Dyrektora Akademii i właśnie kolejny raz naciągnął cięciwę. Agata
sięgnęładonastępnegouchwytu,któryjednakzłamałsięipoleciałwdół.Dziewczynka
obróciła głowę. Grimm obnażył w uśmiechu pożółkłe i ostre jak u rekina zęby,
wycelowałwjejtwarz…
Naglezesztywniałjakogłuszonyptakispadłzniebaprostowciemnąwodę.
Agata obróciła się i zobaczyła, że w dole przygasa właśnie czerwony blask palca
Hesteruwięzionejdopasawgłębokimszlamie.Wświetleksiężycawidziałamalujący
się na jej twarzy żal, że zmarnowała taką szansę na zakończenie wojny. Wokół niej
zawszanie zaczęli zdobywać przewagę w bitwie. Czarne charaktery miotały się,
uwięzione i na powrót brzydkie, podczas gdy czterech zawszan przytrzymywało
kopniakamiiuderzeniamiwyjącegoHortawwilczejpostaci.
Agatapoczuła,żeostatniastrzałapękajejwręku.
–Ratunku–wykrztusiła,machającnogami.Strzałazłamałasię…
Izamieniłasięwtwardylód,zapewniającyjejuchwyt.
Agata odwróciła się i zobaczyła w oddali zielony blask palca Anadil,
wycelowanegowzamarzniętąstrzałę.
Wtedynadjejgłowąnastępnasrebrnacegłastałasięciemnobrązowa.Dziewczynka
poczuła słodki, intensywny zapach, a jej wyciągnięta ręka zagłębiła się w gęstej
czekoladzie.Podciągającsięnaniej,obejrzałasięnadrugąstronęzatoki.
BłękitneświatełkoDotpłonęłodumnie.
Gdy kolejna cegła nad jej głową zmieniła się w czekoladę, Agata z uśmiechem
sięgnęładoniej.
Najwyraźniejwiedźmyzmieniłystronę.
– Byłem przy tobie od samego początku – powiedział Dyrektor Akademii, którego
chłodna i piękna twarz w pierwszych promieniach słońca wydawała się jeszcze
piękniejsza. – Poprowadziłem Agatę do ciebie tej nocy, gdy cię porwałem.
Dopilnowałem,żebyśnieodpadławpierwszychdniachwszkole.Otworzyłemdrzwi
w czasie Cyrku. Zadałem ci zagadkę, której odpowiedź miała cię doprowadzić do
mnie…Wtrącałemsięwtwojąbaśń,ponieważwiedziałem,jakmusisięskończyć.
–Aletoznaczy…–zająknęłasięSofia.–ŻejesteśZły?
– Bardzo mi zależało na moim bracie – oznajmił sztywno Dyrektor Akademii,
patrząc na toczącą się w dole walkę uczniów. – Powierzono nam na całą wieczność
Baśniarza,ponieważnasza więźbyłasilniejsza niżnaszezwaśnione dusze.Jakdługo
chroniliśmysiebienawzajem,mogliśmypozostawaćnieśmiertelniipiękni,jakoDobro
iZłowidealnejrównowadze.Obataksamocenneitaksamopotężne.
Odwróciłsię.
–AleZłomusibyćsamotne.
–Dlategozabiłeśwłasnegobrata?
–Taksamojaktychciałaśzabićswojąnajdroższąprzyjaciółkęiukochanegoksięcia
– uśmiechnął się Dyrektor Akademii. – Ale nieważne, jak bym się starał zdobyć
władzęnadBaśniarzem…OdtamtejporywkażdejbaśnitriumfujeDobro.
Pieszczotliwiedotknąłinskrypcjiwyrytejnapiórze.
–PonieważistniejecośpotężniejszegoodczystegoZła,drogaSofio.Coś,czegoty
ijaniemożemymieć.
Sofiawkońcuzrozumiała.Jejpłomiennygniewprzemieniłsięwżal.
–Miłość–powiedziałacicho.
–DlategowłaśnieDobrozwyciężawkażdejopowieści–rzekłDyrektorAkademii.
– Oni walczą dla siebie nawzajem. My potrafimy walczyć tylko dla siebie samych.
Moją jedyną nadzieją było znalezienie czegoś potężniejszego, czegoś, co da nam
szansę. Wypytywałem wszystkich wieszczów w Puszczy, aż jeden z nich udzielił mi
odpowiedzi,jakiejszukałem.Powiedziałmi,żeto,czegopotrzebuję,przybędziespoza
naszego świata. Dlatego też przez wszystkie lata szukałem tego, pilnując równowagi,
amojeciałoinadziejasłabły…ażwkońcupojawiłaśsięty.Ta,któramożenazawsze
zmienićrównowagę.Ta,którajestpotężniejszaodDobrejMiłości.
Dotknąłjejpoliczka.
–ZłaMiłość.
Sofiawstrzymałaoddech,czującjegozimnepalcenaskórze.
KącikiwargDyrektoraAkademiiuniosłysięwuśmiechu.
– Sader wiedział, że się pojawisz. Serce tak samo czarne jak moje. Zło, którego
uroda pozwoli mi odzyskać własną. – Przesunął dłonie na jej talię. – Jeśli się
zjednoczymy, aby przypieczętować więź Zła… Jeśli się pobierzemy, aby ranić,
niszczyćikarać…wtedytyijabędziemymiećwkońcucoś,ocowartowalczyć.
OddechDyrektoraAkademiimusnąłjejucho.
–DługoiNigdySzczęśliwie.
Patrzącnaniego,Sofiawkońcuzrozumiała.Miałwsobietensamzłowrogichłód,
co ona, ten sam ból lśnił w jego oczach. Dużo wcześniej nim poznała Tedrosa, jej
dusza rozpoznała swoją drugą połowę. Nie rycerza w lśniącej zbroi, walczącego
wDobrejsprawie.Kogoś,ktowogóleniebyłDobry.
Przez te wszystkie lata próbowała stać się kimś innym. Popełniła po drodze tyle
błędów.Alewkońcuznalazłasięwdomu.
–Pocałunek–szepnąłDyrektorAkademii.–PocałuneknaNigdySzczęśliwie.
ŁzyspłynęłypopoliczkachSofii.Ostateczniemiałaznaleźćszczęśliwezakończenie.
PoddałasięuściskowiDyrektoraAkademii,któryprzyciągnąłjąiwziąłwramiona.
Gdy dotknął dłonią jej szyi i pochylił się, by obdarzyć ją baśniowym pocałunkiem,
Sofiazczułościąspojrzałanaswojegowyśnionegoksięcia.
Alejegotwarzpękałateraznakrawędziach.
Przezświetlistąskóręwyłaziłopoczerniałemięso.Zajegoplecamispadającepłatki
różzmieniałysięwczerwie,aczerwoneświecezaczęłynaglerzucaćupiornecienie.
Na zewnątrz poranne niebo zasnuło się piekielną zieloną mgłą, a Zamek Dobra
poczerniał i skamieniał. Gdy przegniłe wargi Dyrektora Akademii dotknęły jej ust,
Sofia zobaczyła, że świat w jej oczach staje się czerwony, poczuła, że w jej żyłach
płonie kwas, a jej ciało rozkłada się, podobnie jak jego ciało. Z pękającą skórą
wpatrywałasięw oczyswojegoksięcia, pragnącpoczućmiłość, jakąobiecywałyjej
baśnie,miłość,któraprzetrwacałąwieczność…
Aleznalazławnichtylkonienawiść.
Pożerana pocałunkiem, zrozumiała w końcu, że nigdy nie znajdzie miłości. Ani
wtymżyciu,aniwżadnymnastępnym.ByłaZła,nazawszeZła,iniemogłyjejczekać
szczęście ani spokój. Serce pękało jej od smutku, gdy poddawała się ciemności bez
walki,alegdzieśwnajgłębszejgłębiduszyusłyszałazamierająceechosłów.
Sofio,toniejestkwestiatego,czymjesteśmy.
Liczysięto,corobimy.
Sofia wyrwała się z uścisku Dyrektora Akademii, który zatoczył się na kamienny
stół, aż Baśniarz i księga poleciały na ścianę. W odbiciu widocznym w piórze
zobaczyłaswojąnawpółprzegniłątwarz,przedzielonąrównoodczoładopodbródka.
Niemogłazłapaćtchu.Podbiegładookna,alezwieżyniebyłożadnejdrogiucieczki.
Poprzez upiorną zieloną mgłę zobaczyła drugi brzeg jeziora. Nie było już śladu po
broni, zaklęciach, po dwóch walczących stronach. W wypełnionych szlamem norach
kotłowały się poczerniałe ciała, dzieci tłukły każdego w zasięgu wzroku, wpychając
sobie nawzajem twarze w błoto, szarpiąc się za skórę i włosy, wijąc i czołgając, by
znaleźć bezpieczne miejsce. Sofia patrzyła na tę wojnę, którą rozpoczęła, i widziała
DobroiZłowalcząceterazkompletniebezpowodu.
–Cojazrobiłam?–westchnęła.
Odwróciłasięizobaczyła,żeDyrektorAkademiiporuszasięnapodłodze.
–Proszę–błagałagoSofia.–ChcębyćDobra!
Dyrektor Akademii spojrzał na nią oczami w czerwonych obwódkach, a skóra
pomarszczyłasięwokółjegoustskrzywionychwwąskimuśmiechu.
–NigdyniebędzieszDobra,Sofio.Dlategowłaśniejesteśmoja.
Powoli przesunął się w jej kierunku. Przerażona Sofia oparła się o okno, gdy
wyciągnąłstarczedłonie,byjąpochwycić…
Ztyłunieoczekiwanieobjęłyjąmiękkieramiona,ciepłejakręceanioła,ipociągnęły
jąwnocneniebo.
–Wstrzymajoddech!–wrzasnęłaAgata,gdyleciaływdół.
Obejmując się mocno, wpadły głowami w przeraźliwie zimną wodę. Lodowate
jezioro pozbawiło je oddechu, sprawiło, że każdy centymetr ich skóry zdrętwiał, ale
mimo to nie puściły się. Ich splecione ciała zanurkowały w arktyczną głębinę
i machając nogami, popłynęły w stronę słońca. Ale gdy ich dłonie sięgnęły na
powierzchnię, Agata zobaczyła czarny cień pędzący prosto na nie. Z bezgłośnym
krzykiem wyciągnęła lśniący palec i ogromna fala uniosła je, zabierając poza zasięg
DyrektoraAkademiiirzucającnajałowybrzegZła.
Agata zmusiła się, by uklęknąć w szlamie. Wokół słyszała bojowe wrzaski.
Oszalałe, zabłocone dzieciaki bez twarzy, bez imion tłukły się nawzajem jak dzikie
bestie.
Wpewnejodległościzeszlamuwynurzyłasięjakaśsylwetka.
–Sofia?–zachrypiałaAgata.
SzlamspłynąłiAgatazprzerażeniemrzuciłasiędobrzegu.
Gdy się odwróciła, zobaczyła starego, rozkładającego się Dyrektora Akademii,
brodzącego spokojnie w jej kierunku z Baśniarzem w dłoni. Gulgocząc, przedzierała
się przez walczące ciała w stronę brzegu, umazane tłustą czernią dłonie drapały jej
twarz,aszlamprzytrzymywałjąjakruchomepiaski.Agataobejrzałasięizobaczyła,że
DyrektorAkademiiprześlizgujesięprzeztowszystkoniezauważanyprzezzwaśnionych
uczniów. Dławiąc się błotem, wyrwała się z czarnego tłumu i upadła na uschniętą
trawę.Natychmiastzerwałasięnanogi,byuciekać…
DyrektorAkademiistałprzednią,aciałoodpadałomuznagiejczaszki.
– Spodziewałam się czegoś więcej po Czytelniku, Agato – powiedział. –
Zpewnościąwiesz,cosiędziejeztymi,którzystająnadrodzemiłości.
Agatazaczerwieniłasięgniewnie.
–Nigdyjejniedostaniesz.Takdługo,jakdługożyję.
BłękitneoczyDyrektoraAkademiinabiegłykrwią.
–Takteżzostałozapisane.
UniósłBaśniarzajaksztyletizogłuszającymwrzaskiemcisnąłnimwAgatę.
Agata,bezszansnaucieczkę,zamknęłaoczy.
Czyjeściałouderzyłowniąiprzewróciłojąnaziemię.
Uniosłapowieki.ObokniejleżałaSofiazsercemprzeszytymBaśniarzem.
DyrektorAkademiiwydałokrzykzaskoczenia.
Walkawokółnichzamarła.
Pokrwawieni uczniowie odwracali się w zdumionym milczeniu i widzieli swojego
przegniłego, złowrogiego przywódcę zastygłego nad ciałem wiedźmy, która ocaliła
życieksiężniczce.Nadciałemjednejznich.
Natwarzachumazanychszlamemzawszaninigdziarzyodmalowałysięprzerażenie
i wstyd. Zdradzili siebie nawzajem i przegrali z prawdziwym wrogiem. Szukając
głupiejzemsty,odrzucilirównowagę,którejpowinnistrzec.Alegdyichwzrokpadłna
DyrektoraAkademii,namłodychtwarzachpojawiłasięnowadeterminacja.Wjednej
chwilisrebrnełabędzienamundurkachDobrychiZłychuczniówstałysięoślepiająco
białeiskrzecząc,machającskrzydłami,zerwałysiędożycia.
Maleńkie ptaki oswobodziły się i wzbiły w jaśniejące brzaskiem niebo, łącząc się
wlśniącąsylwetkę.KiedyDyrektorAkademiipodniósłgłowęizobaczyłświetlistego
ducha, znajomą twarz ze śnieżnobiałymi włosami, policzkami barwy kości słoniowej
iciepłymibłękitnymioczami,zjegotwarzyodpłynęłacałakrew.Potemuśmiechnąłsię
szyderczoipowiedział:
–Jesteśduchem,bracie.Niemaszżadnejmocybezciała.
–Jeszczenie–powiedziałczyjśgłos.
Dyrektor Akademii odwrócił się i zobaczył profesora Sadera, który utykając,
wyszedł z Puszczy i przeszedł przez bramę szkoły. Cały pokrwawiony przez ciernie
Saderzdrżeniempodniósłgłowęwkierunkuduchananiebie.
–Proszę.
DobrybratspadłzniebaizniknąłwcieleoddającegomusięzwłasnejwoliSadera.
Saderzadrżał,jegoorzechoweoczyotworzyłysięszeroko,apotemupadłnakolana,
zamykającpowieki.
Gdyjepowolipodniósł,jegooczystałysięświetliściebłękitne.
Dyrektor Akademii cofnął się zaskoczony. Skóra na ramionach Sadera przemieniła
się w miękkie białe pióra, rozrywając na strzępy zieloną marynarkę. Przerażony
DyrektorAkademiiprzemieniłsięwcieńiumknąłpomartwejtrawiewstronęjeziora,
ale Sader wzbił się za nim w powietrze, przybierając postać ogromnego białego
łabędzia.Spadłnaniego,chwytająccieńwdziób.Zprzeszywającymptasimokrzykiem
rozdarłgonastrzępy,anapolebitwyposypałysięzgóryczarnepióra.
Unoszącsięwysoko,SaderpopatrzyłnaSofiętulącąsięwramionachAgaty.Wjego
wielkich orzechowych oczach zalśniły łzy na ten pierwszy i ostatni widok, jaki miał
w życiu zobaczyć. Teraz, gdy jego ofiara się dopełniła, rozsypał się w złoty pył
izniknął.
Nauczyciele,uwolnienispoddziałaniaklątwyDyrektoraAkademii,wybieglizobu
zamków. Profesor Dovey pierwsza stanęła jak wryta, a inni poszli w jej ślady.
Podbródek lady Lesso zadrżał, gdy Klarysa ścisnęła jej rękę. Profesor Anemonia,
profesor Sheeks, profesor Manley, księżniczka Uma – wszyscy mieli takie same,
przerażone i bezradne twarze. Nawet Kastora i Polluksa nie dałoby się odróżnić od
siebie.Wszyscypochyliligłowywżałobie,wiedząc,żeprzybylizbytpóźnonawetna
cudmagiczny.
Patrzyli na dzieci, które zgromadziły się wokół Sofii umierającej w ramionach
przyjaciółki. Zalana łzami Agata bezskutecznie próbowała zatamować krew płynącą
zrany.
Tedrospochyliłsięnadnimi.
–Pomogęwam–powiedziałichciałpodnieśćSofię.
–Nie…–wyrzęziłaSofia.–Agata.
Tedrosbezsłowazostawiłjąwramionachswojejksiężniczki.
AgataprzytuliłaSofiędopiersi,akrewprzyjaciółkisplamiłajejdłonie.
–Terazjesteśbezpieczna–powiedziałacicho.
–Niechcę…być…Zła–wykrztusiłaSofiazeszlochem.
–NiejesteśZła,Sofio–szepnęłaAgata,dotykającjejpomarszczonegopoliczka.–
Jesteśczłowiekiem.
Sofiauśmiechnęłasięsłabo.
–Tylkojeślimamciebie.
Wjejoczachzalśniłożycie.
–Nie…jeszczenie…–Sofiapróbowaławalczyć.
–Sofia!Sofia,błagam!–szlochałaAgata.
–Agato…–Sofiazaczerpnęłaostatnioddech.–Kochamcię.
–Czekaj!–wrzasnęłaAgata.
Lodowaty wiatr zgasił ostatnie pochodnie i poczerniały Zamek Dobra zniknął za
ciemnąmgłą.
Płaczącidrżąc,AgataucałowałazimnewargiSofii.
Czarne pióra zadrżały pod nogami dzieci patrzących ze zgrozą na tę scenę. Agata
przycisnęła głowę do milczącego serca Sofii i szlochała w straszliwej ciszy. Leżący
obok nich zimny, zakrwawiony Baśniarz poszarzał; jego dzieło nareszcie się
zakończyło.
Nauczycieleobejmowalidzieci,aAgatawciążtrzymałaciałoprzyjaciółki,wiedząc,
że wkrótce będzie musiała je wypuścić. Ale nie potrafiła. Z policzkiem mokrym od
krwi Sofii słuchała szlochania rozlegającego się wokół niej, wiatru smagającego
skotłowanywalkąszlam,własnegopłytkiegooddechumuskającegomartweciało.
Iuderzeńserca.
UstaSofiinabrałynanowokoloru.
Blaskrozgrzałjejskórę.
Krewzniknęłazjejpiersi.
Jej skóra stała się cudownie zdrowa i z westchnieniem zaskoczenia Sofia otwarła
czyste,szmaragdowozieloneoczy.
–Sofia?–wyszeptałaAgata.
Sofiadotknęłajejtwarzyiuśmiechnęłasię.
–Komusąpotrzebniksiążętawnaszejbaśni?
Słońce przedarło się przez mgłę i zalało oba zamki złotem. Trawa wokół nich
pozieleniała, a Baśniarz zalśnił nowym życiem i wzniósł się do swojej niebosiężnej
wieży. Na brzegu jeziora ubrania dzieci: czarne, różowe, niebieskie, nabrały
jednakowegosrebrnegokoloru,raznazawszezacierającpodziały.
Ale gdy rozradowani uczniowie i nauczyciele zbliżyli się do dziewczynek, musieli
się nagle cofnąć. Sofia i Agata zaczęły migotać i w kilka sekund ich ciała stały się
przezroczyste. Odwróciły się do siebie, ponieważ w szumie wiatru usłyszały coś,
czegoinniniesłyszeli–tenoroweuderzeniamiejskiegodzwonu,corazbliżejibliżej…
OczySofiizalśniły.
–Księżniczkaiwiedźma…
–Przyjaciółki–westchnęłaAgata.
Odwróciła się do Tedrosa. Książę z rozpaczliwym okrzykiem wyciągnął do niej
ręce.
–Zaczekaj!
Alepochwyciłtylkopromienieświatła.
Dziewczynkizniknęły.