Buonafiori Barbara Kacik prawdziwej kobiety

background image

Kącik prawdziwej kobiety

Poligamia

Barbara Buonafiori

Mimo wysiłków moralistów i ustawodawców, na całym świecie praktykowana jest

poligamia. W niektórych krajach legalnie — w większości: nielegalnie.
Jak to się dzieje? Dlaczego kobiety na to pozwalają? Prawda jest taka, że wcale nie
„pozwalają”. Kobiety dążą do poligamii — ponieważ jest ona w interesie kobiet.

To my, kobiety, dbamy o naszą rasę i naród. Mężczyźni szukają pięknych kobiet, a więc
troszczą się o to, by przyszłe pokolenie ładnie wyglądało. To my jesteśmy te praktyczne; to
my dobieramy Mężczyzn silnych, mądrych, inteligentnych, szybkich — a więc to my dbamy,
by te cechy przenosiły się na następne pokolenia. Niestety: liczba mężczyzn jest mniej-więcej
równa liczbie kobiet (a nawet nieco mniejsza). A połowa z tych mężczyzn nie ma żadnej z
cech, jakie wymieniłam. To co ma robić kobieta, która chce mieć dziecko, ale przecież nie
chce mieć dzieciaka słabeusza lub idioty? Część kobiet z rezygnacją wychodzi za ludzi,
którymi pogardza. Patrzę na to ze wstrętem. Jak kobieta może tak się upodlić? Inne rezygnują
w ogóle z macierzyństwa. Jeszcze inne stosują technikę kukułki: wychodzą za mąż za
jakiegoś impotenta czy niedojdę, a zdradzają go w celach czysto prokreacyjnych z mężczyzną
naprawdę wartościowym. To bardzo przykre i bardzo nieuczciwe. Jednak jesteśmy płcią
słabszą, a słabi często muszą uciekać się do oszustw i podstępów. Jednak prawdziwie
odważna kobieta zostaje kochanką wartościowego mężczyzny — nawet będącego w innym
związku.
Taka kobieta — jeśli chce zachować godność — nie może rozbijać tamtego związku.
Wchodzenie do łóżka innej kobiety — to grzech. Natomiast pożądanie cudzego męża —
grzechem nie jest. Pan Bóg zabronił tylko — Mężczyznom — pożądania cudzych żon! Taka
kobieta musi pogodzić się, że będzie zawsze druga, a czasem nawet trzecia. Ale w zamian za
to ma świadomość, że należy do prawdziwego Mężczyzny, a nie do kogoś, kto nie zasługuje
na taką kobietę, jak ona.
Takich kobiet jest pełno. Ile sekretarek sypia ze swoimi szefami, ile socjalistek szuka
wybitnych pisarzy, uczonych, sportowców — jeśli czuje, że ma szansę, że wybrany jednak
zajmie się na boku nią i dzieckiem — odważa się na desperacki krok. To bardzo trudna rola.
Nie każda się na nią decyduje.
Jednak właśnie dlatego Mężczyźni są przez nas od dzieciństwa tresowani na donjuanów, na
poligamistów.
Tresowani po to, by każda z nas miała, jeśli chce, taką dodatkową szansę.

"

Najwyższy Czas

" 23/2007 (890), 9-cze-2007

background image

Pieniądze

Barbara Buonafiori

Dawniej Mężczyzna wiedział, że ma przynieść do domu mięcho. Jak już przyniósł —

jego rola się kończyła. Teraz my, kobiety, brałyśmy się za smażenie, pieczenie, gotowanie,
duszenie, peklowanie, wędzenie, macerowanie i w ogóle przyrządzanie go na rozmaite
sposoby. Mięsa na ogół nie dawało się zamieniać na coś innego.

W dzisiejszych czasach Mężczyźni przynoszą do domu nie mięcho, lecz pieniądze. O ile z
mięsem nie było problemu, bo nie pchali się, by coś z nim zrobić, o tyle z pieniędzmi jest
problem: Niektórzy Mężczyźni chcą te pieniądze sami wydawać!
Jest to, oczywiście, wbrew Naturze. Od wydawania pieniędzy, podobnie jak od wydawania
porcji mięsa, jesteśmy my, kobiety. Podczas gdy oni planują polowania lub sposoby
zarabiania pieniędzy — my obmyślamy sposoby, jak je wydawać. Dlatego jesteśmy w tym
zdecydowanie lepsze. I to my powinnyśmy wydawać gros pieniędzy zarobionych przez
swojego Mężczyznę! My po prostu wiemy, gdzie można kupić coś lepszego i tańszego.
Ponadto mamy lepszy gust.
Dlatego musisz wszelkimi siłami doprowadzić do tego, by on wręczał ci zarobione pieniądze
z taką samą dumą z jaką Jego przodek rzucał do stóp swojej kobiety upolowanego mamuta.
Im bardziej mamucie te pieniądze, tym lepiej.
Jednak nie należy z tym przesadzać. Przede wszystkim: to on musi zaopatrzyć dom we
wszelkie potrzebne narzędzia. To on musi wydawać pieniądze na reperację domu — i na
samochód. Na czym ty nawet nie powinnaś się znać.
Wiele stadeł małżeńskich i niemałżeńskich ma problem z tym, że on uparcie chce jej coś
kupować. A potem ona nie może tego nosić.
Znam tylko jedną kobietę, która bez protestu nosi to, co kupują jej mężczyźni. Jest to Madon
na z San Gioyano, której figurka ubierana jest przez księży.
Reszta kobiet rozdarta jest między pragnieniem, by on jej coś kupił - a przerażającym
przeświadczeniem, że to coś nie będzie się nadawało do noszenia. Nie wolno ci jednak, gdy
on coś ci kupi, narzekać. Musisz to przyjąć z wdzięcznością — (mimo wszystko) co jakiś czas
nakładać. Najlepiej na godzinę przed pójściem spać.
Będzie dumny, zdejmując to z ciebie.
Co do Jego ubrań — namawiaj Go, by sam. sobie kupował. Tak głośno domagaj się, by kupił
sobie skarpetki, aż znienawidzi tę czynność. A ty uparcie Go do tego namawiaj. Bez
namawiania powinien sam kupować sobie kapelusz — jeśli go nosi. To NIESŁYCHANIE
ważne. Natomiast takie drobiazgi jak garnitury, swetry, płaszcze - kupujesz ty. on służy tylko
jako manekin! Im wcześniej się do tego przyzwyczai tym lepiej!

"

Najwyższy Czas

" 22/2007 (889), 2-cze-2007

background image

Prezenty

Barbara Buonafiori

Zwyczaj wzajemnego obdarowywania się prezentami jest składnikiem każdej prawie

kultury. U niektórych ludów Polinezji (Autorka zapewne nie zna dzieł Bronisława
Malinowskiego o Melanezyjczykach i myli te grupy plemion — uw. a.f.) jest to ubrane w
ścisły rytuał zwany „kula”. U nas we Włoszech jest to znacznie swobodniejsze.

Problemy są tu obszerne, ale my przecież omawiamy Twoje problemy u Jego boku — a nie
twoje problemy z prezentem dla stryjka?
Więc czytaj uważnie. Twojemu Mężczyźnie nie kupuj drogich prezentów. To podstawowy
błąd! on jest od Ciebie finansowo stojący znacznie lepiej — i potraktuje to jako rozrzutność
— a podświadomie: jako chęć dominacji, czego Mężczyźni nie znoszą.
Natomiast musisz wysilić swoje zwoje mózgowe i całą intuicję, by kupie coś, co Jemu się
spodoba, będzie „fajne”. Coś, co będzie mógł pokazać kolegom: „Moja Maria to mi właśnie
kupiła”. Raczej nie wchodzą w grę dowcipne kalesony i atrybuty seksualne; Mężczyźni
czymś takim obdarowują się sami. Możesz to zrobić — ale nie częściej niż raz do roku.
Lepiej: raz na dwa lata. Poszperaj po Jego biurku i Jego kieszeniach, podpytuj dyskretnie,
czym naprawdę się zajmuje. A potem idź na bazar — i PATRZ! Na pewno nie za pierwszym,
ale za trzecim czy czwartym pobytem przy Porta Portese coś znajdziesz.
Spytasz: czy warto zadawać sobie tyle trudu? Odpowiadam: WARTO! A teraz znacznie
ważniejsza sprawa: prezenty od Niego dla ciebie. Niektóre kobiety proszą swoich Mężczyzn,
by — Santa Madonna? nie kupowali im czegoś drogiego. Duży błąd!
Na drugim biegunie znajdują się kobiety, żądające wręcz prezentów tak drogich, że rujnują
swoich mężów czy kochanków. To również duży błąd.
Pamiętasz, co w życiu najlepiej ci smakowało? Podpowiem ci: to, co zdobyłaś z dużym
trudem. Dlatego, jeśli chcesz, by on stale o tobie pamiętał domagaj się prezentów dość
drogich. Takich, by ich zakup musiał odczuć! Wtedy będzie czuł, że jesteś Jego. Będzie do
ciebie coraz bardziej przywiązany. Jako do swojej inwestycji.
Podejrzewam, że nababowie dlatego nie potrafią przywiązać się do żadnej kobiety, gdyż
żadna nie wymaga od Nich czegoś, co byłoby przez Nich istotnie odczuwalne. Bo czym jest
dla Nich „Jaguar”? Albo pierścionek z brylantem?
Ale pierścionek z DUZYM brylantem — to takim za 20 miliardów lirów — to już byłoby
coś!
Jeśli on jest miliarderem. Takim prawdziwym.
Jeśli nie jest — to trochę zbastuj.

"

Najwyższy Czas

" 21/2007 (888), 26-maj-2007

background image

Spodnie

Barbara Buonafiori

Jeszcze w latach 70. jeździłam na motocyklu jak na kanapie: on kierował, a ja

siedziałam w spódniczce – bokiem, oczywiście. Spódniczkę czasem podwiewało – i
Mężczyźni na ulicy gwizdali z podziwem. Jak za każdą kiecką.

Jeśli chcesz, by za tobą gwizdano z podziwem –musisz mieć sukienkę lub spódnicę. Jeśli
nosisz spodnie – ryzykujesz, że jakiś Mężczyzna może cię przyjacielsko poklepać po
ramieniu. Przyjacielskość, niestety, wyklucza flirt lub głębsze uczucie.
Każda normalna kobieta chce się podobać; chce, by jak najwięcej Mężczyzn leżało u jej stóp
– a ona sobie Tego Jedynego wybierze. Albo nie wybierze –jak żaden nie będzie się podobał.
Jednak im większy wybór – tym lepiej. To jasne.
Sztuka reklamy to sztuka operowania na marzeniach. O czym marzy Mężczyzna - to wiemy.
Jeśli więc nosimy kieckę, to marzy o tym, że będzie mógł ją nieco podnieść, potem ... A jeśli
nosimy spodnie – to co on sobie może marzyć? O czym? Chcesz zostać starą panną? To noś
sobie spodnie, noś!
Jedna moja znajoma pracuje (zgroza!) w „banku nasienia”. I powiedziała mi, że prawie
wszystkie kobiety, które się do tego „banku” zgłaszają, noszą spodnie.
Ciekawe jak one w tych spodniach urodzą?
To pytanie pokazuje właśnie, że spodnie nie są dopasowane do nas, do kobiet. Zresztą
mężczyźni spodnie noszą dopiero od niedawna – niecałe 200 lat. Sam zwrot „nosić spodnie”
oznacza Męskość. Czy chcesz być traktowana przez Mężczyzn jak Mężczyzna?
Dlatego kobieta spodnie może nosić do jazdy konnej lub na motocyklu (aczkolwiek, chcę
przypomnieć, i tu można było jeździć normalnie, po damsku). Jednakże dla kobiety znacznie
właściwszy jest nasz włoski wynalazek, skuter. Co do jazdy na rowerze: „damki” powinny
mieć osłony na tylne koło, by spódnica nie wkręcała się w szprychy. I po problemie.
Spódnica i suknia mają przywabić Mężczyznę. Ile razy czytałaś: „Szelest sukni natychmiast
przyciągnął jego uwagę”. Czy spodnie mogą tajemniczo szeleścić? Wolne żarty!
Kiecka pełni jeszcze jedną ważną rolę. Nie dla mężczyzn –dla nas. Przypomina nam, że
jesteśmy kobietami. Zmusza cię do zachowania jak kobieta! W spodniach miałabyś może
ochotę przełazić przez płot, kopać kamienie – i w ogóle zachowywać się jak Mężczyzna. Tym
samym tracąc w oczach mężczyzn – bo przecież nie będziesz przełazić i kopać tak sprawnie
jak oni. Więc będziesz gorsza.
Natomiast paradując między nimi dostojnie albo frywolnie, szybko albo powoli – w spódnicy,
jesteś niedosiężna. Wyglądasz tak, jak oni nigdy wyglądać nie będą. Więc będziesz budzić
podziw. I o to właśnie chodzi.

"

Najwyższy Czas

" 20/2007 (887), 19-maj-2007

background image

Niewierność

Barbara Buonafiori

Zacznę od pytania: po co wybrałaś sobie (na męża lub nie na męża) tego mężczyznę?

Dlatego, że jest on lepszy (dla ciebie lepszy) od innych. W takim razie zdradzanie go byłoby
przyznaniem się, że źle wybrałaś albo chcesz czegoś gorszego. Dlatego my, kobiety, jesteśmy
wierne. W każdym razie: o wiele częściej wierne niż mężczyźni.

Jeśli nie chcesz być wierna swojemu Mężczyźnie – to się z nim nie związuj! Jesteś wtedy
wolną kobietą i robisz, co chcesz. Masz duży wybór, bo przecież niewierni, z KIMŚ muszą
uprawiać te swoje skoki w bok. Robią to właśnie z takimi kobietami. I dobrze, bo nie
rozbijają stałych związków.
Natomiast jeśli się z kimś związałaś, to jest to logiczne byś była mu wierna. on tego od ciebie
oczekuje. Mężczyźni bowiem zdradę swojej kobiety odczuwają o wiele boleśniej niż my. Dla
nas oznacza to tylko, że Mężczyzna znalazł sobie na boku zabawkę. Wolałabyś być jedyną
zabawką – ale to nie tragedia. Dla nich zdrada kobiety to zawalenie się świata. Co ma
głębokie podstawy genetyczne, bo nikt nie lubi wychowywać cudzego dziecka: zwłaszcza,
jeśli jest w to bezwiednie wrobiony. Jeśli on Ciebie zdradza, to tobie to nie grozi. A jeśli ty
jego?
Dlatego mężczyźni (poza niektórymi rodzajami zboczeńców) zdrady kobiet nie tolerują. I
bardzo słusznie robią.
My, kobiety kierujemy się w życiu rozsądkiem i nie latamy za mężczyznami dlatego, że mają
ładne nogi. Jesteśmy płcią słabszą i nie stać nas na to. Podobno jednak (nie wiem, nigdy nie
spotkałam) istnieją mężczyźni o tak wielkim sexappealu, że kobiety nie potrafią im się oprzeć
– jak np. nasz słynny Giacomo Casanova. Kobiety tracą dla nich głowę.
Gdyby nieszczęśliwym trafem coś takiego przydarzyło się tobie – to nigdy, przenigdy się nie
przyznawaj!
Niektóre mają wtedy wyrzuty sumienia. Słusznie, ale nie powinno ich być widać! Jeśli
Madonna wybaczy ci zdradę, to tym bardziej wybaczy ci grzech, czyli kłamstwo w dobrej
sprawie. on ci uwierzy, bo będzie chciał ci uwierzyć. Jeśli się przyznasz to tak, jakbyś do
zadanej mu rany dosypała soli.
I od razu zacznij myśleć o rozwodzie. Nawet jeśli POWIEDZIAŁ, że ci wybaczy.
Oczywiście zakładam, że zadbasz, by nie zajść z tym szaławiłą w ciążę. Mieć dziecko, z kimś
gorszym niż twój wybranek? Nonsens.
Zupełnie inna jest sprawa z kobietami, które wyszły za niedojdę. Kobiety takie dzielą się na
dwa rodzaje: na te, które zrobiły to świadomie, bo chcą tym niedojdą rządzić; one nie
potrzebują i nie przyjmują żadnych rad – oraz na idiotki. Tym drugim nie warto udzielać
żadnych rad. Więc nie będę.

"

Najwyższy Czas

" 19/2007 (886), 12-maj-2007

background image

Tresura

Barbara Buonafiori

Rozsądny Mężczyzna swoją kobietę tresuje. Jest zrozumiałe, że należy Mu się dać

wytresować. To ja sobie tego Mężczyznę wybrałam — więc zakładam, że on chce dla mnie
jak najlepiej. Jeśli więc chce, żebym była do czegoś wytresowana — to widać jest to dla mnie
dobre.

Przecież tak samo rodzice tresują swoje dzieci,— i nikt nie protestuje. Ale to, że my mamy
być wytresowane — to jedno; z tego nie wynika, że my nie mamy tresować swoich
Mężczyzn! Mężczyzna do tresury używa, jak każdy treser, kija i marchewki. My, słaba płeć,
mamy do dyspozycji tylko dwie marchewki.
Nie szkodzi: psychologowie mówią że w tresurze marchewka jest ważniejsza niż bat.
O jednej marchewce pisać nie będę, bo czytają zapewne i nieletnie. Zaznaczam tylko, że
Mężczyzna nie może się połapać, że właśnie stosujesz TO jako marchewkę. Musi być
nagradzany za właściwe zachowania — tak, by o tym nie wiedział. Podstawą tresury jest
jednak — o czym pisałam w rozdziale „Pędzenie precz” — jedzenie.
Nie chodzi tylko o to, byś gotowała smacznie. Mężczyzna przywyka do takich potraw, jakie
Mu podasz — byle nie były nazbyt niesmaczne; gust Mu się wyrobi — i innych nie będzie
chciał jeść. By jednak się w tym wytresował — musi jadać w domu co najmniej dwa (a lepiej
trzy) razy dziennie. Kobieta, która pozwala swojemu Mężczyźnie jadać poza domem, która
nie przyrządza Mu tych samych ulubionych potraw — zasługuje tylko na to, by zostać
porzucona. Czasem zdarza się, że on musi czas jakiś jeść po restauracjach, ale kobieta, która
chce, by on jadał poza domem, to idiotka, dla której nie warto pisać.
Najlepiej, by były to te same potrawy, które przyrządzała Mu Jego matka, bo on już jest
wytresowany; co za problem opanować 30 przepisów? Jego matka będzie zachwycona, że
chcesz u niej studiować. Wykorzystaj to, by ukraść łaski jej syna!
A potem tak jak w klasycznej tresurze: najpierw utrwalamy jeden bodziec jako pozytywny, a
potem wykorzystujemy go do kolejnej tresury. Ma inny bodziec zacząć uznawać za
pozytywny. To znaczy: Ciebie.
Zapamiętaj stare liguryjskie przysłowie: „Zmienia się żonę, religię, partię — ale nie
upodobania do potraw” [ cambia coniuge, religione, partito ma non il gusto per un piatto „—
przyp. A.F.]. Chyba nie chcesz zostać zmieniona?
I nie bój się, że on się trochę roztyje. Zamykasz oczy — i widzisz Go takim, jak dawniej. A
inne kobiety widzą Pana z Brzuszkiem.
I o to chodzi! O to chodzi!

"

Najwyższy Czas

" 17-18/2007 (884-885), 28-kwi-2007--5-maj-2007

background image

Wojaczka

Barbara Buonafiori

Nigdy w życiu nie zabiłam człowieka. Co prawda nie zabiłam nawet kury ani ryby,

które kupuję wypatroszone. W ogóle to nie lubię zabijać. Wiem, że muszę żywić się mięsem
(ale gdy osiągnę odpowiedni wiek, przestanę je jeść), a przynajmniej muszą się nim żywić
Mężczyźni, by pozostać Mężczyznami. Więc przyrządzam ptactwo, króliki, ryby, befsztyki.

Jednak jeśli Mężczyźni chcą, bym coś usmażyła czy ugotowała — to muszą mi tę zwierzynę
dostarczyć w stanie ubitym. Czy ktoś widział, by jaskiniowiec przynosił swej kobiecie
żywego mamuta i kazał jej samej go dobijać?
My, kobiety, nie jesteśmy maszynami do za bijania. Od tego (i od innych nieprzyjemnych
rzeczy) mamy Mężczyzn. Dlatego pomysłów rozmaitych feministek, domagających się, by
kobiety służyły również w wojsku, po prostu nie mogę pojąć.
Zabijanie jest nieprzyjemne, zabijanie ludzi budzi we mnie wstręt niemal nieprzezwyciężony.
Może gdyby chciano zabić mi dziecko, to bym strzeliła. Może.
A chyba jeszcze mniej bym lubiła, gdyby to mnie zabijano.
Wbrew temu, co sądzą feministki, bycie żołnierką nie polega na prasowaniu spodni i
poprawianiu loków pod furażerką — lecz na zabijaniu. Albo na byciu zabijaną. Zupełnie bez
sensu.
Czasem się zastanawiam: parę dni temu RAI-Uno pokazało, jak żołnierze holenderscy
zostawili powierzonych sobie Bośniaków na łasce jakichś innych Jugosłowian — i schowali
się w bezpiecznym miejscu, podczas gdy tamci ich wywieźli i zamordowali. Jeśli wojowanie
w Unii Europejskiej ma na tym polegać — to ostatecznie i my, kobiety, też możemy wojować
[ nie wiedziała, że ci holenderscy żołnierze otrzymają jeszcze za swoją służbę medale! —
a.f.]. Tyle że nie ma gwarancji, iż jacyś niewychowani barbarzyńcy nie zaczną do nas jednak
strzelać. Być może wojny jednak odchodzą do przeszłości — i kobiety w wojsku będą
gwarancją że żadna armia nie ruszy do ataku — bo przecież normalna kobieta, gdy kazać jej
zaatakować o 5.37 (ulubiona pora do rozpoczynania wojen!), obudzi się gdzieś koło siódmej i
zażąda ciepłej kąpieli.
Teraz trochę serio: walka polega nie tylko na strzelaniu — bardzo często dochodzi do starć
wręcz.
Ponieważ kobiety są o 20 kilo lżejsze od mężczyzn i mają też krótsze ręce, w takich walkach
nie mają szans. Chyba że byłyby to walki w błocie, a przeciwnicy zapuściliby sobie długie
włosy.
Więc w ogóle o tym nie dyskutujmy. Od wojaczki mamy Mężczyzn — i koniec.

"

Najwyższy Czas

" 16/2007 (883), 21-kwi-2007

background image

Kobiecy Klub

Barbara Buonafiori

Feministki to, jak wiadomo, idiotki. Mamy takie — głównie w „,La Repubblica”.

Ostatnio zaczęły z tryumfem pisać o powstających „klubach tylko dla kobiet” jako o
szczytowej zdobyczy „feminizmu”. Zdaje się, że widzą się już jako Niemki w przedziałach
„Nur fur Deutsche” — Niemcy urządzali takie w różnych krajach okupowanych podczas II
wojny światowej.

Tymczasem zdobycz to nie najnowsza. Osobne przedziały dla kobiet i mężczyzn istniały od
początku istnienia kolei. Istniały we Włoszech tam, gdzie były wpływy austriackie, istniały w
Niemczech (mam przedwojenne „Rozmówki dla kobiet” Langenscheidta z pytaniem: „Wo ist
das Damen-Coupć?”. W Indiach istniały i istnieją nieprzerwanie do dziś — akcja książki
Anity Nair, „Przedział dla pań” („Cuccette per signora”), którą tak ładnie przełożyła moja
przyjaciółka, Franciszka Diano, toczy się właśnie w takim przedziale.
Gdyby ktoś wprowadził powszechnie takie przedziały, to byłby (wbrew feministkom) powrót
do normalności — do czasów, gdy po obiedzie panie szły do saloniku omawiać ważne
problemy rodzinne, a mężczyźni w palarni plotkowali o polityce, sporcie i kobietach. Bo
przecież my czujemy się swobodnie tylko w swoim towarzystwie, a oni zapewne też tylko w
swoim.
Nie może to być jednak getto. Muszą istnieć również przedziały wspólne. Dla każdego coś
miłego. Szkoda, że we Włoszech tak mało jest feministek. Warto by je naprawdę podpuścić
do zakładania kobiecych klubów — gdzie Mężczyźni nie mieliby wstępu. A wtedy feministki
przekonałyby się z przerażeniem, że powstałyby także kluby tylko dla Panów — no i bardzo
dobrze.
Tak naprawdę nie są potrzebne żadne restrykcje. Jak się urządzi typowy Klub dla Pań, to
żaden Mężczyzna tam nie wejdzie. I odwrotnie: my fatalnie czujemy się we wnętrzach
męskich. A co to oznacza? To, że we wnętrzach nijakich i my, i oni czujemy się nie tak
dobrze, jak moglibyśmy się czuć!
Gdyby takie kluby dla kobiet masowo powstały, to mogłybyśmy w nich rozpocząć naukę
jakiegoś specjalnego języka — tylko dla kobiet. Byśmy mogły porozumiewać się miedzy
sobą tak, aby oni tego nie mogli zrozumieć.
W dobie ujednolicenia wszystkiego stworzenie takiego damskiego języka jest pilną
koniecznością. Może wydam się komuś wariatką, ale wierzę, że taki język zacznie się
wytwarzać, jak tylko takie kluby powstaną. Byśmy mogły mówić o Mężczyznach — ale tak
subtelnie, po kobiecemu, a nie tak, jak oni czasem mówią o kobietach.
Taki język powstanie, zobaczycie!

"

Najwyższy Czas

" 14-15/2007 (881-882), 7-14-kwi-2007

background image

W pionie

Barbara Buonafiori

Jako prawdziwa kobieta oczywiście uwielbiam swojego Mężczyznę. Nic innego u mnie nie
dostrzeże — to jasne. Pyłki spod stóp zamiatać, w oczy z oddaniem patrzeć, na kolana padać
— to mogę, owszem. Ale żeby się schylać to już nie!

Jak łatwo zauważyć, patrzenie z oddaniem w oczy nie wymaga zazwyczaj wielkiej fatygi —
natomiast zginanie się, by coś podnieść z ziemi, jest dość męczące. Dlatego my, kobiety, te
pyłki zmiatamy — ale jeśli coś nam upadnie, to już nie nasza sprawa.
To niech on podnosi. Tobie schylać się nie wolno! Ty schylasz się w przenośni. I to zupełnie
wystarczy, by zaspokoić męskie ego.
Schylanie się ma liczne wady. Przede wszystkim Mężczyzna może sobie wyobrażać ciebie
klęczącą przed Nim jak przed obrazkiem — ale w przenośni i w postawie wyprostowanej.
Schylanie się jest niewygodne: długą sukienką zamiatasz ziemię — a w mini pokazujesz
więcej niż byś chciała. I ogólnie schylona wyglądasz głupio.
Natomiast — dziwna sprawa — Mężczyzna w takich przypadkach nigdy nie wygląda głupio.
Spróbuj popatrzeć (ja wiem, że to nudne) na boisko futbolu amerykańskiego, rugby, baseballa
lub koszykówki. Co chwila rzucają się na ziemię, podskakują padają, szybują pod rozmaitymi
kątami. I jakoś nigdy nie wyglądają przy tym głupio. Po prostu są do tego stworzeni.
A my, kapłanki Domowego Ogniska (ale również trzpiotki i latawice), nie jesteśmy do tego
stworzone. My mamy wyglądać pięknie.
A co jest pięknego w kobiecie zamiatającej włosami podłogę? Więc nie schylamy się. Chyba
że nikt nie widzi. A co robić, by on się schylali? To samo, co w pozostałych przypadkach!
Wyrażać podziw, że taki prawdziwy Mężczyzna tak szybko i sprawnie podniósł to, co trzeba.
Od dzieciństwa.
Niektórzy tak się wyćwiczą że potrafią złapać to, co upuściłaś, zanim jeszcze upadnie na
ziemię! I to witamy z jak najszczerszym podziwem. To nie jest łatwe. Ale oni mają refleks.
Więc niech go wykorzystują.
Ty akurat też możesz mieć refleks — ale go (niech Madonna broni!) nie wykorzystuj. Jak się
energicznie schylisz, to może się zdarzyć, że on to zrobi z drugiej strony jeszcze energiczniej.
I oboje będziecie mieli po guzie na głowie. Ty będziesz z nim wyglądała głupio.
A jemu obok guza może się w głowie pojawić myśl, że niepotrzebnie zadaje się z głupią i
mało dystyngowaną kobietą.
Więc uważaj!

"

Najwyższy Czas

" 13/2007 (880), 31-mar-2007

background image

Książka

Barbara Buonafiori

Uwielbiam książki! Książki – to dla mnie drugie życie. Nic: żaden film, żadna

telewizja — nie zastąpią mi książki!

A dlaczego? A dlatego, że film jest dosłowny: pokazuje mi konkretną postać. Z pieprzykiem
na brodzie, z perkatym nosem. A kiedy czytam „Przeminęło z Wiatrem” mogę sobie
wyobrazić Scarlett O’Hara czy Retta Butlera takim jak JA sobie życzę. Nikt nie gwałci mojej
wyobraźni. I dlatego nie poszłam na film „Przeminęło z wiatrem”.
O, tak: ja wiem, ze książki mnie kształtują. I dlatego bardzo jest ważne, by czytać właściwa
literaturę. Nie te okropieństwa — lecz książki delikatne i subtelne; książki w których
bohaterowie i bohaterki starają się stawać lepsi — a nie pogrążają, jak Raskolnikow, w
kolejnych zbrodniach. Bo jak mówią w Toskanii: „Z kim przestajesz, takim się stajesz”. A ja
chce być — nie tylko zewnętrznie, od czego mam kremy — coraz piękniejsza.
Ja wiem, że gdy czytam książki, to ich autorzy manipulują moim mózgiem. Dlatego staram
się czytać tych autorów, których czytała moja Matka — bo wiem, że są wypróbowani, bo nie
zniekształcili jej mózgu, bo dzięki tej lekturze wyrosła na mądrą i uczciwa kobietę. Albo
książki recenzowane przez tych, których opinie szanuję.
Dlatego bardzo starannie dobieraj książki, które czytają Twoje dzieci. Absolutnie nie
dopuszczaj, by czytały to barachło, które wciska się z witryn plugawych księgarń. Oczywiście
nie możesz zakazać dziecku czytania konkretnego tytułu — bo wtedy na pewno przeczyta
potajemnie... z dwa razy większa uwagą. Musisz po prostu takie książki dyskretnie usuwać z
pola widzenia. A przechodząc koło takiej księgami robić miny pełne obrzydzenia. Dzieci to
natychmiast wychwytują. I przyjmują jako swoje.
Uwielbiam książki — ale oprócz treści uwielbiam piękne okładki, romantyczne ilustracje...
Tego nic nie zastąpi.
Natomiast nie mogę znieść widoku Mężczyzny czytającego beletrystykę! To wbrew naturze!
Mężczyzna ma pisać dla mnie książki! Ma przeglądać wiadomości w internecie. Ma czytać
podręczniki fachowe, naukowe, filatelistyczne, podróżnicze — czyli ma żyć w świecie
realnym, a nie w świecie fikcji!
Co to za mężczyzna, który pozwala, by jacyś pisarze manipulowali jego mózgiem! Gdzieś
między 18-tym a 21.szym rokiem życia Mężczyzna musi położyć temu kres — i po prostu
dojrzeć. A nie tracić czas na bzdury i bzdurki. Ja — to co innego, oczywiście. Mnie wolno.
Bo jestem Kobietą.

"

Najwyższy Czas

" 12/2007 (879), 24-mar-2007

background image

Auto

Barbara Buonafiori

Zacznijmy od prostego pytania: jeśli pani jedzie ze swoim szoferem - to kto tu jest

ważniejszy: pani, czy szofer? Pytanie jest retoryczne. jednak ile razy widzimy rozmaite
„kobiety wyemancypowane” dające do zrozumienia, że one chcą prowadzić samochód z
Mężczyzną bądź bezczelnie pchające się „za kółko”. Jest to żałosne.

Nasze mądre czcigodne przodkinie przez parę tysięcy lat wmawiały Mężczyznom,. że prawo
wożenia ich landem, bryczka, wozem drabiniastym, karocą, dwukółką, rydwanem, (tu kilka
nieprzetłumaczalnych nazw - [a.f.]) to dla nich wielki zaszczyt i przyjemność, a w ogóle po
tym poznaje się prawdziwego mężczyznę. Dzięki temu byłyśmy wożone tam. gdzie
chciałyśmy, mogąc jednocześnie spokojnie rozmyślać o sukienkach i makijażu. Z pełnym
zaufaniem oddając się w ręce naszych Mężczyzn.
A tu przyszły te idiotki feministki i zaczęły się wyśmiewać, że „dla Mężczyzny samochód to
przedłużenie ich męskości” (w sensie anatomicznym). Ależ przecież o to chodziło! By
Mężczyzna czuł, że właśnie potulnie wożąc nas możliwie najszybciej tam gdzie chcemy
(czyli będąc naszym, bezpłatnym szoferem) staje się prawdziwym Mężczyzną. I te tysiące lat
wysiłku miałyby zostać zaprzepaszczone?
Przy tym wszystkim prowadzenie samochodu przez kobietę jest takim samym nonsensem, jak
noszenie przez nas Mężczyzn na rękach. Niektóre to potrafią. I niektóre potrafią dobrze
prowadzić samochody. Ja jednak jeżdżę ze swoim Mężczyzną i widzę, że co jakiś czas
widząc dziwnie zachowujący się samochód rzuca on uwagę; „O, na pewno baba” i pokazuje
corni (ręka z wysuniętymi palcami: wskazującym i małym, służąca jako „rogi diabelskie” do
odczyniania wzgl. rzucania uroków - [a.f.]). Dziewięć razy na dziesięć się nie myli, a jak się
myli, to ten facet za kierownicą wygląda jakoś mało męsko.
Przecież oni już mając roczek prowadzą po podłodze swoje brum-brum, kiedy my bawimy się
lalkami; to jak mają nie umieć lepiej od nas prowadzić samochodu? Prawie zawsze prowadzą
lepiej. Są wyjątki, jasne, ale mówię o regułach.
Dlatego zawsze zajmuj miejsce obok kierowcy, a jak chcesz Go ukarać, to siadaj z tyłu. Za
kierownicą możesz usiąść gdy jest mało trzeźwy lub bardzo zmęczony.
I jeśli przypadkiem prowadzisz lepiej od Niego, przenigdy tego nie pokazuj. Przecież nie
chcesz chyba by stracił zapał do pracy i zapędził Ciebie do szoferowania?

"

Najwyższy Czas

" 11/2007 (878), 17-mar-2007

background image

Kapłanka

Barbara Buonafiori

Jestem, jak ogromna większość Włoszek, katoliczką. Nie pisałam o tym — bo to, o

czym pisze, jest wspólne dla wszystkich kobiet — katoliczek i protestantek, muzułmanek i
żydówek, ateistek i fundamentalistek.

Tu piszą — wyjątkowo — o sprawie wewnątrz- katolickiej. Ma ona jednak ważne znaczenie
dla zrozumienia stosunków męsko damskich. Niekatoliczki więc niech traktują to jako
ilustrację.
Czytam czasem, że „kobiety w Kościele włoskim” domagają się prawa do bycia kapłankami.
Są to jednak bardzo nieliczne kobiety. Ja znam tylko jedna taką — i w życiu nie przypuściła
bym, ze jest ona katoliczką. Bardzo głęboko się z tym kryje.
W odróżnieniu od innych narodów my, Włoszki, od lat żyjące blisko z wszystkimi papieżami,
świetnie wiemy, że nabożeństwo jest swoistym teatrem. Komunie można przyjąć w
dowolnym miejscu, w dowolnym też miejscu wypowiedzieć można właściwe słowa Rytuału.
Natomiast nabożeństwo w kościele — och, te światła, te obrazy, to zdobione sklepienie — to
namaszczenie, z jakim ksiądz unosi swoje ręce — to przecież zwykły teatr. Ale właśnie
chcemy mięć taki teatr. Dlaczego nie możemy przyjąć Komunii Św. w podniosłej, uroczystej
atmosferze?
Gdy w rodzinie odbywa się uroczystość, zawsze prosimy, by przemówił jakiś Mężczyzna.
Słowa wypowiadane przez Mężczyzn maja jakby większa wagę. (Może dlatego, że mniej
mówią? Może dlatego, że są wypowiedziane niższym głosem, który tak lubimy? Może
dlatego, że oni są wyżsi od nas?) I to my tego chcemy. Nie Mężczyźni.
Dokładnie to samo dotyczy nabożeństw w kościele. My, kobiety, nie przychodzimy tam, by
oglądać inne kobiety. Przed Ołtarzem chce my widzieć i słyszeć Mężczyznę. Bo kto inny
może stanąć na stopniach na miejscu Abrahama, Mojżesza, Jana Chrzciciela, Jezusa
Chrystusa, Savanaroli — a choćby Kalwina i Lutra?
Kobieta? Wolne żarty! Gdy słyszę przemawiającego Mężczyznę — to słucham. Gdy słyszę
kobietę — zaraz bym się z nią pokłóciła. Więc ja chcę mieć przed Ołtarzem Mężczyznę — a
nie inną kobietę.
A bycie Kapłanką — rzecz rzeczywiście wspaniała! Z tym, że ja jestem kapłanką. Jak nasze
przodkinie, Etrurki, Sabinki, Rzymianki...
Jestem Kapłanką Domowego Ogniska. Jestem w swoim Domu — i strzegę mojego Domu,
dzieci moich i mojego Mężczyzny. I wiecie: kiedy stawiam na stół wazę z zupą, w oczach
całej rodziny widzę iście nabożne skupienie. W tej roli czuję się naprawdę bardzo dobrze.

"

Najwyższy Czas

" 10/2007 (877), 10-mar-2007

background image

Wiek

Barbara Buonafiori

Coraz ciężej kobiecie być dziś kobietą. I coraz ciężej w ogóle być. Och, jak współczuję

dzisiejszym młodym dziewczynom! one nie wiedzą co to prawdziwa wolność kobiety!

Przede wszystkim: Mężczyźni ujęli dziś wszystko w swoje ręce. Dawniej kobieta, choć nie
dotknęła miecza lub pługa, doskonale wie działa, jak to działa. Wiedziała, jak działa powóz, a
nawet, z pewnym wysiłkiem, parowóz. Już z samochodem jest gorzej, a działanie komputera
jest niezrozumiałe. Podobno w całej Krzemowej Dolinie nie ma ani jednej kobiety (poza
sprzątaczkami).
Po drugie: coraz mniej jest prawdziwych Mężczyzn. Dlatego o każdego kobiety toczą
heroiczne boje. Im — w to graj.
Interesują ich tylko coraz młodsze dziewczyny. A ponieważ chcą wiedzieć, ile one naprawdę
mają lat, wprowadzili Paszporty i Karty Identyfikacyjne.
Dawniej uważało się, że „kobieta ma tyle lat, na ile wygląda”. I nikt nawet nie ośmielił
zapytać kobiety o jej wiek. Dziś kobieta musi w rozmaitych urzędach pokazywać dokument
ze zdjęciem. Zdjęcie — w porządku: wstawia się takie sprzed piętnastu lat. Ale ten wiek...
Mężczyznom to nie przeszkadza. Ponadto ma to znaczenie przy poborze do wojska.
Natomiast wprowadzenie daty urodzenia w paszportach kobiet to po prostu zbrodnia.
Zbrodnia, której my, kobiety, nie możemy wybaczyć.
Gdyby feministki naprawdę chciały walczyć o prawa kobiet, to przed wszystkim zażądałyby
likwidacji wieku we wszelkich rubrykach urzędowych (poza może medycyną socjalną). Ale
przecież są to głupie służebniczki Mężczyzn — i robią to, co oni im każą.
Cóż: to oni dają tym feministkom pieniądze. Jeśli ponownie ma rozkwitnąć kobiecość, jeśli
znów ma wrócić La Belle Epoque (w oryg. po francusku — uw. a.f.), jeśli mamy zerwać
więzy, które nam ostatnio narzucili Mężczyźni — to symbolem zerwania tych więzów
powinno być zniesienie tej przebrzydłej rubryki: „Wiek...”.
Mój wiek — to moja prywatna sprawa. O ile nasze babki zawsze dbały, by wiedzieć, ile lat
mają rozmaici, interesujący je Mężczyźni, o tyle im zawsze było wolno wieku nie podawać
— i ukrywać go dzięki sukniom, woalkom, kremom, pudrom i szminkom.
To było nasze prawo i przywilej.
I powtarzam: „Kobiety — do boju!”. Po naszemu, po kobiecemu. Żony i kochanki polityków:
przekonajcie swoich Mężczyzn, by znieśli tę rubrykę.
A feministki, jeśli chcą niech sobie wpisują do paszportów nawet liczbę sztucznych zębów.

"

Najwyższy Czas

" 9/2007 (876), 03-mar-2007

background image

Wizja

Barbara Buonafiori

Po paru tysiącach lat naszym pra-pra-...-pra-babkom udało się wyhodować Właściwych

Mężczyzn. Kiedyś nie mogły sobie na zbyt wiele pozwolić, bo taki w skórę odziany wzruszał
ramionami i wychodził z pieczary — i nasza pra-pra... musiała za nim lecieć ze łzami, bo bez
Niego zjadłby ją jakiś lampart. Odkąd Mężczyźni przetrzebili lamparty i inne takie
pozamykali do klatek, można było im stawiać warunki.

Jak świetnie (przez nas) wychowani byli Mężczyźni w XIX wieku! Walczyli dla nas,
harowali dla nas, całowali ręce, pokornie znosili, gdy któraś dała im po buzi — żyć, nie
umierać.
Pod koniec XX wieku połapali się, że przecież wcale nie muszą tego wszystkiego robić. To o-
ni są mądrzejsi, szybsi i silniejsi — więc to my mamy im usługiwać.
Rozpoczęli propagandę o „równouprawnieniu”— w wyniku czego miliony kobiet poczuły się
w obowiązku zaspokajać Ich seksualnie. Jednocześnie wyrwali dziewczyny z domów, spod
opieki matek i mogli spokojnie molestować je w zakładach pracy, gdzie oni przecież byli
szefami.
Dziś, jak zawsze, we wszystkich najważniejszych dziedzinach rządzą Mężczyźni — czasem
wspomagani przez lesbijki i inne feministki, które mało różnią się od mężczyzn. Tyle że są to
już inni Mężczyźni, tacy, którzy potrafią kobiecie oddać, którzy ciało kobiece traktują jako
przedmiot rozkoszy — a nie naczynie, do którego składają swój najcenniejszy skarb, by
dochować się potomstwa. oni o to już nie dbają.
Prowadzą za to intensywne badania — a wszyscy właściwie uczeni w tej dziedzinie, to
Mężczyźni — by móc sobie sprokurować dzieci bez pomocy matek. Jeśli raz to osiągną będą
hodować sobie kobiety-zabawki, z podwiązanymi jajowodami, nauczone przez pornografię
jak spełniać Ich najdziksze zachcianki. A dzieci będą sobie prokurować z pobieranych co
miesiąc jajeczek.
Cała nasza przewaga nad Nimi polegała na tym, że nie mogli mieć dziecka bez nas.
Jeśli to zostanie przełamane — po cóż będziemy my, głupsze i słabsze? Część z nich zostanie
homoseksualistami, reszta sprawi sobie haremy z co ładniejszych dziewczyn.
A reszta nas — do czarnej roboty.
Nie wolno nam do tego dopuścić. Same musimy zniszczyć te służki Mężczyzn, czyli
„feministki” — i na nowo Ich wychować wedle wzorów naszych pra-pra-. . .-pra-pra-babek. I
to bardzo szybko.

"

Najwyższy Czas

" 8/2007 (875), 24-lut-2007

background image

Złote serce

Barbara Buonafiori

Znane powiedzenie amerykańskie brzmi: „Gdzie są pieniądze Mężczyzny — tam jest

jego serce (uw. tłum: w oryginale jest „Uomo”, co oznacza zarówno „mężczyznę”, jak i
„człowieka” — podobnie jak w angielskim).

Amerykanom chodziło o to, że to, na czym ludziom naprawdę zależy, można poznać po tym,
ile w to wkładają pieniędzy. Na gruncie prywatnym związek ten jednak działa w obydwie
strony. To znaczy: jeśli twój Mężczyzna włoży w ciebie pieniądze — to nie tylko oznacza, że
żywi dla ciebie uczucie. To również oznacza, że w przyszłości będzie cię bardziej cenił. Im
większa inwestycja, tym bardziej żal ją porzucać.
Arabki otrzymane od Męża złoto i kosztowności po prostu zawsze noszą na sobie. Mówi się,
że to na wypadek, gdyby Mąż chciał jej wręczyć list rozwodowy, a ona musiała odejść z tym,
co ma na ciele. Nic takiego w Koranie nie ma: ona po prostu nieustannie podsuwa Mu pod
nos: „patrz, ile stracisz, gdybyś chciał mnie odesłać do mamy!”
My tu we Włoszech aż tak daleko się nie posuwamy — ale każde precjozum, które on ci
funduje — bardziej was ze sobą wiąże. on traktuje cię wtedy jak dobrą inwestycję.
Inni mężczyźni też zaczynają cię traktować jak dobrą inwestycję — co może się przydać...
Nigdy nic nie wiadomo: zawsze możesz zostać wdową albo rozwódką.
Dlatego przymawiaj się o rozmaite klejnociki i inne materialne wyrazy Jego miłości.
Naturalnie nie wolno ci przy tym rujnować domowego budżetu — ani sprawić, by skarżył się
przed kolegami, jaka z ciebie harpia. Nie — co to, to nie. Powinien jednak jakoś to finansowo
odczuwać. Gdybyś należała do Leonarda del Vecchio (niestety, już zajęty — ale ma szóstkę
dzieci i podobno jeden syn jest wolny), to powinnaś domagać się porządnego brylantu raz na
dwa tygodnie.
Za każdym razem w innej oprawie. Naturalnie: dyskretnej i eleganckiej.
Jeszcze jedna uwaga: obecnie panuje moda, by kobiety nie afiszowały się ze swoim
bogactwem, co podobno budzi zawiść prostych ludzi. Nie słuchaj tego: u prostych ludzi
będziesz miała tym większe poważanie, im zamożniej będziesz wyglądać. Byle nie tak, jak
niektóre obwieszone złotem Amerykanki.
Ale to, że Mąż o ciebie dba, musi być widoczne! Jesteś wizytówką swego Mężczyzny.
Również Jego prestiż rośnie, jeśli nimi widzą, ile zdolny jest wydać, konkretnie: na ciebie.
Wiec pokazuj to. Jesteś Mu to winna! Zapłacił. I, rzecz jasna, okazuj Mu swoją wdzięczność.
Też Mu się należy.
A jeśli nie lubisz błyskotek? Cóż: jest jeszcze masa innych — byle kosztownych i
niepotrzebnych — dowodów Jego uczucia.

"

Najwyższy Czas

" 7/2007 (874), 17-lut-2007

background image

Walka kameralna

Barbara Buonafiori

Piszę to z pewnym niepokojem — bo w naszym kraju feminizm na szczęście niemal

nie istnieje. My, Włoszki, wiemy, że to my rządzimy w rodzinach — a wdawanie się w walki
polityczne zostawiamy mężczyznom: chłopcy lepiej umieją się bić. Takie osobniczki jak p.
Paulina Trayefla czy p. Aleksandra Di Pietro są wyjątkami — i nikt ich nie słucha.

Moja córka poszła kiedyś na spotkanie feministek — i wróciła jednocześnie znudzona,
rozbawiona i prze rażona: „Femminismo e fascismo!” — pokrzykiwała, krzątając się po
pokoju. Tyle, że faszystów niektórzy się bali — a kto się boi włoskich feministek? Feministki
we Włoszech przestały się liczyć w oczach kobiet, gdyż 1 grudnia 1970 roku poparły Ustawę
o Rozwodach — ustawę wymyśloną przez mężczyzn oczywiście — ale przez mężczyzn bez
czci i honoru, chcących bez kłopotu porzucać swoje żony. Gdy feministki stanęły po ich
stronie, przestały się liczyć. Bo stworzyły Piekło Porzuconych Kobiet.
Od tego czasu minęło jednak całe pokolenie, pamięć o tej zdradzie feministek się zaciera — a
w innych krajach zdają się one „odnosić sukcesy”. Piszę to w cudzysłowie, bo każdy „sukces
feministek” — to cios w nas, w kobiety. Podobno w niektórych krajach lada chwila mają
uzyskać to, że kobiety zostaną objęte poborem do wojska!!
My, kobiety, jesteśmy delikatne — i chcemy być delikatne. Nie lubimy bijatyk. Walkę
polityczną prowadzimy w ten sposób, że delikatnie coś sugerujemy naszemu Mężczyźnie,
potakujemy Mu, dogadzamy — a nasz największy tryumf to to, że po dwóch tygodniach
naszej ciężkiej pracy, on robi to, co my chcemy.
I to jest nasz, kobiecy, sposób walki. Bieganie po ulicach i domaganie się czegokolwiek nigdy
jeszcze nic kobietom nie dało.
Wręcz przeciwnie — jest coraz gorzej.
Czy sto lat temu jakiś mężczyzna pozwoliłby sobie na powieszenie w miejscu publicznym
zdjęcia nagiej kobiety w wyuzdanej pozie? Nigdy! Mężczyźni przez te feministki zupełnie
stracili szacunek dla kobiet.
Feministki twierdzą, że dzięki nim mamy prawo głosu. Mamy — i co nam z tego przychodzi?
Istnieją ustawy faworyzujące kobiety jednak to wcale nie feministki je uchwalają, tylko nasz
Parlament. A tam w obydwu izbach ogromną większość mają przecież Mężczyźni. A poza
tym: dzieci nie głosują w wyborach — a ustaw chroniących dzieci jest znacznie więcej. Więc
gdybyśmy my również nie głosowały, to Mężczyźni bardziej by nas chronili. Mężczyźni są
bowiem skonstruowani inaczej niż kobiety. Gdy się im przeciwstawiać — uderzają pełną sił
by złamać opór. Gdy się im poddaje, stają się troskliwi, wspaniałomyślni i opiekuńczy.
A jakich Mężczyzn chcemy mieć?

"

Najwyższy Czas

" 6/2007 (873), 10-lut-2007

background image

Łysina

Barbara Buonafiori

My, kobiety, mamy ten przywilej, że możemy się ubierać, jak chcemy, malować, jak

chcemy — a nawet stosować implanty i inne oszukańcze praktyki (co ja potępiam!).
Mężczyznom tego nie wolno.

Nie wolno — i już. Nie wolno — bo tak uczy Mężczyzn matka, ciotka, siostra i narzeczona.
Krotko mówiąc: wmówiły w nich kobiety I skoro to zrobiły, to widocznie miały w tym swój
cel! Więc i my musimy robić to samo! Wspólny cel nas, kobiet, jest prosty: chcemy móc
łatwo oceniać mężczyzn.
My zakładamy woalki, trochę podkładu, trochę pudru, trochę różu (i kilka innych mazideł) —
i, presto: mamy wszystkich mężczyzn u stóp. Najważniejsze jest bowiem pierwsze wrażenie:
jak on nas zobaczy i wpadniemy Mu w oko to już jest nasz!
A my jesteśmy rozsądne. Nam chodzi o to, by osobnik niewłaściwy nie wpadł nam w oko!
Dlatego mężczyźni są surowo uczeni, że nie mają się malować ani upiększać. To my
wybieramy sobie Mężczyznę — więc to MY musimy mieć dobre podstawy do takiej decyzji!
Nieraz na całe życie! Przecież nie możemy oddać się byle komu. Dla nich to drobiazg — dla
nas: poważna sprawa.
Mężczyznom nie wolno się więc nie tylko malować, ale też i ekstrawagancko ubierać. Ich
ubrania maja być w miarę jednakowe — po to, by ich twarze i sylwetki lepiej było widać.
Z tego samego powodu Mężczyźni są na uczeni zdejmować na nasz widok czapki i kapelusze.
My bowiem musimy dokładnie obejrzeć ich włosy!
Włosy bujne oznaczają jak wiadomo, mężczyznę pełnego temperamentu. Mającego masę sił
życiowych. Oczywiście: czasem on ma bujne włosy nie dlatego, że Mu szybko rosną lecz dla
tego, że Mu wolno wypadają — i dlatego właśnie każemy Mężczyznom obcinać je do mniej-
więcej równej długości. To nie długość bowiem, a gęstość i szybkość wzrostu świadczy o
élan vital oglądanego przez nas właśnie Mężczyzny!
I wszystko byłoby względnie proste, gdyby nie łysina! Mężczyźni bywają łysi z dwóch,
zupełnie przeciwnych, powodów. Nadmiaru męskich hormonów, od czego włosy im
wypadają albo słabych włosów; dzięki czemu... też wypadają. Ten drugi przypadek poznaje
się po tym, że włosy zwolna rzedną a nie tworzą jednolitej łysiny. Nie jest to jednak łatwe do
odróżnienia!
W dodatku tu oszukują. Np. nasz wielki kompozytor, Joachim Rossini, miał trzydzieści peruk.
Stać go było. Codziennie zakładał troszkę dłuższą a po miesiącu mówił: „Idę do fryzjera” — i
pojawiał się w najkrótszej...
Dlaczego pozwalamy Mężczyznom na to oszustwo? Bo każda z nas wykrywa je na pierwszy
rzut oka!

"

Najwyższy Czas

" 5/2007 (872), 3-lut-2007

background image

Awantury

Barbara Buonafiori

Robienie awantur — to specjalność Kalabryjek. Im nie trzeba nic tłumaczyć, awanturę

zrobią zawsze, gdy potrzeba. I wtedy, gdy nie po trzeba. Natomiast my, żyjące na północ od
Wiecznego Miasta, jesteśmy czasem zbyt spokojne.
I to jest błąd.

Przypuśćmy, że twój Mężczyzna coś zawinił. Każdemu się to może zdarzyć, Mężczyznom
też. Twoja normalna technika: „Niczego nie zauważyć!” — sprawdza sie, jeśli jest to
drobiazg i on może sądzić, że nic nie zauważyłaś.
Przypuśćmy jednak, że jest inaczej. on nawalił. Zapomniał kupić ci książki, którą ty obiecałaś
najlepszej przyjaciółce. on zapewniał, że ci to załatwi — i ty się, nieopatrznie, zgodziłaś.
Uwaga praktyczna: takie sprawy załatwiaj ZAWSZE sama. Mężczyźni PRAWIE ZAWSZE o
drobiazgach zapominają.
Ale zgodziłaś się. Byłaś zalatana. A on miał księgarnię po drodze. Nawet podejrzewałaś, że
zaproponował, bo flirtuje z ekspedientką. A zapomniał!
Jakże często jesteś gotowa puścić to w niepamięć. Ogromny błąd!
On przecież wie, że tobie na tym tak zależało. on będzie się gryzł w duszy. Będzie się
martwił, że nawalił — i to nawalił tak szlachetnej istocie, która nawet jednego słowa wyrzutu
nie wypowiedziała. Nie pokaże tego po sobie, a zamartwi się na śmierć! Ile kobiet zostało
wdowami, bo im mężowie w takiej sytuacji padli na zawał.
Dlatego nie zwlekając przystępujesz do robienia awantury. Nie wolno przy tym używać
argumentów: „Bo Ty to zawsze...”. Duży błąd. Skoro ZAWSZE — to co dziwnego, że i tym
razem?
Inaczej! Wpadasz w rozpacz, wznosisz oczy ku niebu i krzyczysz rozdzierająco — że właśnie
dziś, właśnie teraz musiało cię to spotkać. Że tak, to on zawsze o wszystkim pamięta, a gdy
idzie o twoją najlepszą przyjaciółkę... Rzucasz się na kanapę, sofę, łóżko, szezlong — i
płaczesz, i wrzeszczysz...
I zobacz, co się dzieje! on zwolna przestaje mieć do siebie pretensję i zaczyna być zły na
ciebie — że robisz taką wielką awanturę, o tak głupią sprawę. To on teraz też zaczyna się
wściekać — w duszy, bo na zewnątrz może być jak trusia.
A kiedy już będzie bardziej zły na ciebie, niż na siebie, to popadasz w tak rozpaczliwe łkanie,
że on musi — no, musi — cię utulić. Co przychodzi mu tym łatwiej, że jesteś właśnie na
kanapie, sofie, łóżku albo szezlongu. Mężczyźni UWIELBIAJĄ pocieszać kobiety. No, więc
kiedy cię już POCIESZY, to ty Mu, oczywiście, wybaczasz; jesteś zachwycona, że masz tak
wspaniałego mężczyznę. I w ogóle wszystko wraca do normy, zawał nie grozi. O książce
zapominamy.
A skutek tej awantury? Chyba na drugi raz nie zapomni? Choć oni i tak PRAWIE ZAWSZE
zapominają.

"

Najwyższy Czas

" 4/2007 (871), 27-sty-2007

background image

Plotka

Barbara Buonafiori

W dzisiejszym świecie z ekranów telewizorów, tych wszystkich RAJ UNO, DUE, TRE

- A „D” chleba chce (trudno przetłumaczalne - [a.f.]) stacji radiowych, leje się potok kłamstw,
a w internecie widzimy zalew bzdury.

To, co mężczyźni nazywają „plotkowanie” to, w istocie, najbardziej wiarygodny przekaz
informacji. W dodatku dotyczących najważniejszej sfery życia człowieka: rodziny, życia
towarzyskiego, stosunków intymnych...
Jak już pisałam, mężczyznom się wydaje, że ich wojny są najważniejsze. Ja myślę, że czy
bitwę pod Akcjum wygrałby Oktawian, czy Marek Antoniusz - to nie zmieniłoby specjalnie
historii ludzkości. Natomiast to, w jaki sposób kobiety dobierają sobie ojców swych
przyszłych dzieci o, to ma ogromny wpływ. Jak dobierają słabeuszy i histeryków — to potem
takie rosną pokolenia; nieraz synów żyjących z... emerytur matek!!! Jak kobiety kochają
prawdziwych machos — to potem mają synów, którzy mogą matką zaopiekować się na
starość.
Dlatego informacje przekazywane w plotkach, informacje o kobietach i Mężczyznach — to
najważniejsze informacje. Powinny one być trzymane w sekrecie przed mężczyznami.
Niektóre społeczeństwa rozwinęły specjalny język kobiet, którego się mężczyzn pod żadnym
pozorem nie uczy.
We Włoszech jest to niepotrzebne. Nam wystarczy, że, gdy idziemy rozmawiać z
przyjaciółkami na naprawdę ważne tematy, a Mąż pyta: „O czym wy tam gadacie?”,
odpowiadamy: „O, takie sobie ploteczki” - i już żaden mężczyzna nie ośmiela się o nic pytać.
Niby honor mu nie pozwała zajmować się plotkami.
To nie przypadek. To nasze prababki i babki tak wytresowały Mężczyzn. I bardzo słusznie.
Niech oni tam sobie prowadzą wojny, wynajdują nowe samochody i nowe zmywarki do
talerzy - a my prowadzimy prawdziwą politykę.
Plotka — to niesłychanie ważne narzędzie przekazywania informacji o społeczeństwie.
Niektóre istotne wiadomości możesz potem przekazać mężowi. Wiele spraw kobiety
uratowały w ten właśnie sposób — przekazując prawdziwą informację, podczas gdy ich Facet
wierzył w wersję oficjalną. Ale to się zdarza raz na rok. Reszta — to nasze poufne, kobiece
sprawy — mężczyznom wara.
Tylko, błagam, pamiętaj: plotkuje się w małym gronie. By zapoznać taką samą liczbę kobiet z
tym, co mężczyźni robią na 200-osobowej konferencji, plotka musi przejść przez pięć ogniw:
ty mówisz trzem przyjaciółkom, każda trzem itd. Istnieje ogromna szansa, że zostanie po
drodze zniekształcona.
Dlatego zdaj sobie sprawę, że to ważne narzędzie — i nie psuj go. Przekazując plotkę,
przekaż ją tak, jak ci ją podano — niczego od siebie nie dodawaj i nie pomijaj.
Bo to narzędzie staje się wtedy nieużyteczne — i potem mężczyźni się z nas śmieją.

"

Najwyższy Czas

" 3/2007 (870), 20-sty-2007

background image

Pędzenie precz

Barbara Buonafiori

W domu każdy ma swoje królestwo. Twój Mężczyzna ma komórkę i warsztacik, gdzie

cos tam sobie robi (a Ty to potem podziwiasz). Ty masz kuchnię, w której Ty coś robisz, a
Twoi Mężczyźni mają to podziwiać.

Co by powiedział Twój Mężczyzna, gdybyś wlazła do Jego piwnicy i zaczęła Mu przestawiać
piły, wiertarki i waserwagi?
Podniósłby wrzask i wywalił Cię na zbity buziaczek. I Ty dokładnie to samo musisz robić,
jeśli spróbuje pojawić się w drzwiach kuchni. Patelnią (nie krawędzią, musi zadźwięczeć!) w
łeb i tyle. Szybko zrozumie.
Mężczyzna ma prawo wejść do kuchni tylko wtedy, gdy trzeba (a) przetkać zlew, (b)
naprawić zmywarkę, (c) przestawić szafki, (d) wyjąć z zamrażarki kostki lodu do Vino Fresco
(ale lepiej wyjmij sama i podaj Mu przez drzwi). Pędź Go z kuchni, gdy tylko spróbuje
wsunąć głowę do środka.
Mężczyzna wpuszczony do kuchni natychmiast zaczyna udzielać dobrych rad; on by to zrobił
lepiej i szybciej. To całkiem tak, jakby Piotr Menea pouczał Stefana Baldiniego, jak szybko
można biegać maratony. Popracowałby by w kuchni trzy godziny, to by przestał.
A ponadto z pojawieniem się mężczyzny w kuchni łączą się dwa, pozornie niezwiązane ze
sobą, zjawiska: Tobie ubywa z lodówki smakołyków przygotowywanych na jutrzejsze
przyjęcie a Jemu rośnie brzuchol.
To wszystko można by jeszcze przeboleć, gdyby nie to, że jeśli Twój Mężczyzna będzie
wsadzał nos (i oko) do kuchni, to może przypadkiem dostrzec, że genialny smak Twojego
spaghetti to po prostu mieszanka soli czosnkowej z pasta pomidorową i odrobina oregano —
a nie nadludzka zdolność połączona z twórczym rozwinięciem przepisu po praprababce. I cała
Twoja tajemniczość ginie!
Jeśli zaś on się dowie, o mamma mia, że bez trudności sam mógłby sobie przyrządzać Jego
ulubione potrawy — to po co Ty będziesz Mu potrzebna?!?
Zauważyłaś, jak nawet głupie rybki w akwarium machają ogonkami radośnie na Twój widok
— bo niesiesz im karmę? Jeśli Ty i tylko Ty będziesz jedyna szafarką jedzenia staniesz się
niezastąpiona
To jak tresura psa Pawłowa: smaczna potrawa jest dobra; Ty ją wnosisz; więc Ty stajesz się
dobra.
Dlatego powinnaś nalegać, by Twoi Mężczyźni otrzymywali z Twoich (i tylko Twoich) rąk
śniadania, obiady i kolacje. Im częściej powtarzasz te tresurę, tym lepszy efekt. Twoim celem
jest by on myślał, że bez Ciebie świat się Jemu zawali.. A już na pewno on umrze z głodu.
Atoli nigdy-przenigdy nie wpuszczaj Go do w pobliże kuchenki!
I, zapomniałam dodać: gotuj SMACZNJE!

"

Najwyższy Czas

" 2/2007 (869), 13-sty-2007

background image

Torebka

Barbara Buonafiori

Niesłychanie ważnym atrybutem kobiety jest torebka, Nie będę pisać o modzie (od

tego są specjalistki), nadmienię tylko, że jest to znakomita broń do walenia po głowie
Mężczyzn (lekko) i rywalek (z całej siły). Choć do tego drugiego celu właściwsza jest
parasolka, bo dzisiejsze torebki zbyt łatwo się urywają.

Jeśli jednak dysponujemy torebką na mocnym pasku, możemy jej używać tam, gdzie
parasolka byłaby trudna do zastosowania. Torebka musi jednak być szczelnie zapięta.
Wysypanie się zawartości drastycznie redukuje siłę bojową damskiej torebki, tym bardziej że
wiele z nas rzuca się wtedy na ratunek ulubionym perfumom, pudrom i szminkom. Wszystkie
pamiętamy, co przydarzyło się Dorii Lecanto, która na via Borghese chciała uderzyć w głowę
kochankę swojego męża. Wyszła — żenada.
By tego uniknąć, zamek torebki musi być zapięty i musi być solidny.
Jest niesłychanie ważne, by do twojej torebki nie zajrzał żaden Mężczyzna. Dla Mężczyzn
jest to przedmiot tajemniczy, a kobieta powinna być tajemnicza. Jakże rozczarowują się
ludzie, gdy iluzjonista zdradzi im swoje sztuczki! Wielu mężczyzn odkochało się doszczętnie,
gdy po zajrzeniu do torebki ukochanej przekonywali się, że zawiera ona cztery nieważne
bilety, dwa listy od przyjaciółek, trzy stare szminki, cztery flakoniki perfum, a wszystko
unurzane w pudrze, który wysypał się z puderniczki.
Do tego nie wolno ci dopuścić! Oczywiście nie ma sposobu, by torebka nie była wewnątrz
zasypana pudrem — jest jednak sposób, by nie widzieli tego Mężczyźni. Nie otwierać przy
nich - lub otwierać tak, by nie widzieli wnętrza.
We wnętrzu torebki musi koniecznie mieścić się dziś telefon komórkowy (uwaga: puder może
mu zaszkodzić, ale to zdarza się rzadko). Jest bardzo ważne, aby był umieszczony tak, by już
po trzecim dzwonku telefon znajdował się w naszej dłoni, a nie na dnie torebki, zagrzebany
między kluczami, kupą drobnych lirów [ była pisana przed przejściem Włochów na €uro —
a.f.] i dwiema starymi puderniczkami. Dlatego torebka nie może być za duża i nie wolno
nosić w niej zbyt wielu przedmiotów.
Co wieczór przeglądaj więc zawartość torebki i rzeczy niepotrzebne wycofuj do szufladek to
toaletki, szafki nocnej lub sekretarzyka. Torebka kobiety to jak plecak żołnierza. Wszystko
musi być łatwo i szybko dostępne. Na opakowania po starych szminkach nie ma miejsca
dokładnie tak samo, jak w plecaku nie ma miejsca na łuski po starych nabojach.
I nie noś zbyt dużych torebek. Na papiery są teczki, Noszenie cienkiej teczki i małej torebki
jest znacznie bardziej eleganckie niż dźwiganie wielkiej torby, gdzie papiery zasłaniają rzeczy
naprawdę potrzebne, a same ulegają zniszczeniu.

"

Najwyższy Czas

" 1/2007 (868), 06-sty-2007

background image

Troska o nas

Barbara Buonafiori

Jak już wiele razy pisałam, naszym pra-pra-pra- itd.- babkom udało się tak

zorganizować świat, że wszystko kręciło się ku naszej wygodzie. Mężczyźni to prostoduszne
istoty, rąbiące prawdę w oczy, a my, kobiety, po cichutku i sprawnie intrygowałyśmy i
ustawiałyśmy świat pod kątem naszych potrzeb. Wystarczy obejrzeć mostek kapitański
nowoczesnego nawet statku i dowolną kuchnię — by zobaczyć, że Mężczyźni o wiele więcej
uwagi poświęcili temu, by mnie było wygodnie w kuchni, niż by wygodnie miał kapitan
całkiem sporego okrętu.

Być może oni po prostu nie dbają o wygodę? Albo nie myślą o potrzebach innego
Mężczyzny, zakładając, że jakoś da sobie radę. A o nas dbają. I bardzo dobrze. Lubię, jak
ktoś o mnie dba.
Natomiast w rozmowach z mężczyznami trzeba nieustannie podkreślać, że jest odwrotnie: że
wszystko jest dla Nich. oni są strasznymi egocentrykami - jeśli wierzą, że wszystko jest dla
nich, to znacznie lepiej funkcjonują.
Jeśli takiemu podasz szklankę herbaty i z troską w głosie spytasz, czy dodać troszkę limonki,
to on od razu rozkwita jak podlany kwiatek - tylko wcześniej. A przecież chodzi nam o to, by
rozkwitał?
Ja w każdym razie chcę, by on, projektując kuchenkę, zaprojektował dobrą wygodną
kuchenkę. I w tym celu jestem gotowa podawać Mu 144 herbaty.
Albo 1444. To opłacalna inwestycja w piękniejszą połowę ludzkości. Wszystko jest dla nas.
Rozśmieszyła mnie jakaś feministka, która w „Corriere della Sera” żaliła się, że Mężczyźni to
wymyślili dla siebie viagrę — a dla kobiet to już nic!
To przecież kompletna idiotka. Jak mężczyzna nie ma potrzeb seksualnych - to ich nie ma i
tyle. Natomiast to my chciałybyśmy, by nasi Mężczyźni byli sprawni! Jeśli więc niesprawny
Mężczyzna staje się sprawny — to my mamy z tego korzyść, a nie oni!!
Przecież nie połykają tej viagry po to, by iść w ślady onana ben Judy — tylko dla nas!!
Jeśli kupują sobie garnitury, to też tylko dla nas. Mężczyzna najchętniej chodziłby w
wyciągniętym swetrze po pradziadku. Ale oczywiście to żadna dla nas przyjemność oglądać
taki sweter - każda z nas może pójść do Museo Archeologico di Tarquinia i oglądać jeszcze
starsze sweterki. Więc musimy Go zmusić, by dla sprawienia nam przyjemności wbijał się w
garnitur.
Nie przy pracy, oczywiście. Nie mam ochoty stale czyścić garnituru... Jest jednak ważne, by
on nie czuł się swobodny. Mężczyzna w swobodnym stroju zaczyna myśleć głównie o swojej
wygodzie. Nie - to my mamy chodzić w swobodnych spódnicach, sukienkach i bluzkach.
Mężczyzna tak naprawdę powinien chodzić, jak to dawniej było, w sztywnym kołnierzyku,
takim Vatermörderze.
Wtedy to mężczyźni troszczyli się o kobiety!

"

Najwyższy Czas

" 51-52/2006 (866-867), 23-30-gru-2006

background image

Nasz wolny czas

Barbara Buonafiori

Jak mówi nasze stare przysłowie: „fate poco fratelli, e quel poco che fate fatelo fare

agli altri” („Róbcie mało, braciszkowie — a te mało, co robicie róbcie tak, aby było robione
przez innych” — [a.f.]). Któż zaprzeczy, że jest to użyteczna zasada życiowa?

Tylko: gdyby każdy tak myślał, to nikt by nic nie robił. My, kobiety to wiemy — i dlatego
robimy, co do nas należy. I wszystko było w porządku, dopóki Mężczyźni też robili to, co do
nich należy. A do Nich należało zarabianie na utrzymanie nas, naszych wspólnych dzieci, na
utrzymanie przyzwoitego domu, na nasze sukienki i kosmetyki, na drobne rozrywki.
I oni to robili. I my robiłyśmy swoje. Część tego, co robiłyśmy, zwalałyśmy na dzieci. A z
reszty uwalniali nas oni, nasi Mężczyźni. To dzięki Nim mamy teraz Pralki Automatyczne,
Zmywarki, Suszarki, Kuchenki, Żelazka — i możemy harować 20 razy mniej niż nasze
Prababki i Babki.
Chwała Mężczyznom za to.
Niestety — wszystko ma i swoje złe strony. Kiedy tylko oni dostrzegli, że mamy w domu
mniej roboty, natychmiast zaczęli kombinować, jakby przerzucić część swojej roboty — na
nas!
Oczywiście: żadna szanująca kobieta nie poszłaby do fabryki lub biura, by dać się
obsztorcowywać rozmaitym szefom-gburom. W pracy bowiem jest tak że szef musi od czasu
do czasu ochrzanić pracownika. Jeśli podwładna jest kobieta — są dwie możliwości:
pierwsza: obsztorcuje — i ona traci godność; druga: nie obsztorcuje — i zakład pracy diabli
wezmą.
Dla dobra naszego i gospodarki powinnyśmy się więc trzymać od tego z daleka.
Niestety: „Fate poco fratelli...”. Mężczyźni są leniwi. Nie wszyscy — ale socjaliści z całą
pewnością. I są inteligentni. A to ono mieli w łapskach uczelnie, wytwórnie filmowe, stacje
telewizyjne, szkolnictwo, wojsko, kościoły i gazety. I uporczywą propagandą zdołali tak
ogłupić część kobiet, że poczytują sobie za honor, że mogą harować poza domem!
Jak napisała kiedyś w liście do „La Stampa” p.Róża Coenil: „Któregoś dnia potulna żona
zbuntowała się; powiedziała: „Nikt mi nie będzie nic dyktował”. Poszła do biura i została
maszynistką”.
I teraz oni rozwalają się w dyrektorskich fotelach — a my szare myszki, mamy za nich
harować. A czasem jeszcze godzić się, że nas obmacują. Bo jak nie — to nam nie dadzą
pracy.
A niedoczekanie.
My mamy swoją prace — w domu właśnie.
I nie pozwolimy się eksploatować.
Te wynalazki robili nasi dziadowie i ojcowie dla naszej wygody — a nie dla wygody tych
pasibrzuchów!
To my mamy mieć ten wolny czas.

"

Najwyższy Czas

" 50/2006 (865), 16-gru-2006

background image

Posłuszeństwo

Barbara Buonafiori

Jeśli pisałam, że po to wybrałaś sobie Mężczyznę mądrzejszego i silniejszego od siebie,

by się go słuchać — to wcale nie chodziło mi o to, że masz nie myśleć! Masz myśleć o tym,
by ten Mężczyzna w miarę możliwości robił to, co ty chcesz.

Jednak w życiu nie wolno ci Mu się przeciwstawić. Jeśli się uprze potulnie wykonuj, co każe.
Tylko idiotki wdają się w spór ze swoim Mężczyzną. Ale to on sam sobie jest winien: po co
brał sobie idiotkę? Niech teraz się z nią szamoce.
Ty jesteś grzeczna dziewczynka. Ty się nie kłócisz.
Pamiętaj: nie tylko ty Jego wybrałaś — również on wybrał ciebie. To znaczy, że Mu na tobie
zależy. Dlaczego? Tajniki męskiej psychiki są nieodgadnione: wybrał — i już.
A skoro wybrał, to na pewno będzie chciał czasem zrobić to, co ty chcesz...
A jak to robić — już wyjaśniłam [przed tygodniem — uw. a.f.]
My, Włoszki, mamy na ogół okropny zwyczaj rozpuszczania języka. Gdy tylko on coś
zaproponuje — natychmiast Włoszka zaczyna pytlować, wywracając rzecz całą na nice,
wzywając wszystkie sąsiadki, by rozważyły, czy on jest na pewno przy zdrowych zmysłach.
A popatrzmy na Niemki. Niemka, gdy jej Mężczyzna każe jej coś zrobić — robi to bez
szemrania. Wyraża natychmiastową gotowość do wysprzątania całego domu — jeśli taka
będzie Jego wola.
A teraz zagadka: które kobiety mają lepiej, które są bardziej niezależne?
Mężczyźni wyżej cenią ludzi małomównych. Nasi Mężczyźni tak przywykli, że przy każdej
okazji otwieramy buzię i kłapiemy szczękami, że po prostu przestali zwracać uwagę na to, co
mówimy. Chowają przed nami kasę — i tyle. Natomiast Niemcy wiedząc, że Niemka robi, o
co się ja poprosi, wydzielają swoim kobietom znacznie więcej pieniędzy i dają im dużo
więcej samodzielności.
Mają do nich zaufanie, że nie zrobią jakiegoś głupstwa.
Jest jeszcze jedna sprawa.
Prędzej czy później będziesz miała dziecko. Dzieci — to małe małpiszony. Jeśli usłyszą, że
mówisz mężowi „Tak, kochanie!” - i to robisz — będą posłuszne również tobie. Jeśli usłyszą,
że rozpuszczasz jęzor na każdy temat — będą kontestowały także wszystkie twoje polecenia.
Czy na pewno tego chcesz?

"

Najwyższy Czas

" 49/2006 (864), 09-gru-2006

background image

Operacja „Kaligula”

Barbara Buonafiori

Wiele kobiet liczy, że ich Mężczyzna zrobi coś, co one chcą. I na ogół nie może się

doczekać. Nie dlatego, że on nie chce. Dlatego, że on nie wie, czego chcesz.
Tak, wiem: ty Mu powiedziałaś. Wprost. Raz, dyskretnie.
A on tego po prostu nie dosłyszał. Albo nie zapamiętał.

Trzeba więc nieustannie — ale nie wprost! Bron Boże! Nie mówisz: „Chcę pójść do
>>Libero<< na >>Kaligulę<< Camusa!”. O, nie! Być może pójdziecie — ale on będzie
niezadowolony. Podświadomie.
Postępujesz inaczej. Gdy zobaczysz „Kaligulę” w repertuarze, to przez co najmniej trzy dni,
co najmniej dwa razy dziennie mówiąc o Becketcie czy Szekspirze, powtarzasz, że uwielbiasz
Camusa. Czwartego dnia zauważasz — też ze dwa razy, że podobno napisał „Kaligulę”.
A piątego dnia w zasięgu Jego oka musi znaleźć się gazeta z programem teatrów przypadkiem
otwartym na repertuarze teatru „Libero”.
Mężczyźni zobaczywszy drukowane — czytają. Ich oko biegnie tam, gdzie jest więcej
informacji. Trafi na tego „Kaligulę” — i od razu zadziała Jego podświadomość: „Słuchaj,
podobno grają tego >>Kaligulę<<, nie poszłabyś na to?”.
No co, oczywiście, pytasz z zainteresowaniem:
„O, skąd Ty to wytrzasnąłeś?”.
Następnie pytasz: „Kiedy?”. Piętrzysz trudności — ale on władczo ci wytłumaczy, że te
rzeczy możesz odłożyć! W końcu dasz się przekonać. I autentycznie się ucieszysz.
I on będzie zadowolony, jak dziecko.
I to jest z Jego strony wyczyn.
Czy gdyby on sześć razy wspominał o „kołach zębatych przeciwbieżnych”, a po czterech
dniach położył w widocznym miejscu coś o tych kołach — to byś to zauważyła? Oczywiście
— nie!
Otóż „Kaligula” obchodzi Go dokładnie tak samo, jak ciebie „koła zębate przeciwbieżne”. Na
sztukę, owszem, może pójść.
Na ogół wyjdzie z niej z uwagami, że rolki kurtyny powinny być ustawione pod innym kątem.
Masz Mu pogratulować bystrości, powiedzieć z podziwem, że nikt inny by na to nie wpadł. A
potem uwiesić Mu się na szyi i powiedzieć, jak się cieszysz, że pomyślał o kupieniu tych
biletów.
A wieczorem, w domu, dowieść Mu, że się naprawdę i autentycznie cieszysz!

"

Najwyższy Czas

" 48/2006 (863), 02-gru-2006

background image

Uważaj!

Barbara Buonafiori

Znalezienie Mężczyzny jest bardzo trudne. Bo musi to być Właściwy Mężczyzna.

Dlatego nie należy z tym się spieszyć. Jak mówi stare przysłowie neapolitańskie: Qui va
piano — va sano; qui va forte- va alla morte („kto idzie cicho — idzie zdrowo; kto idzie na
siłę — zmierza ku śmierci”). O tym jak Go znaleźć, jeszcze nieraz będę mówić (właśnie, to
drugie przysłowie, kalabryjskie: „Co nagle - to po Diable”; poczekajmy). Pilniejsze jest nie
stracenie tego, którego się już znalazło.

Otóż mężczyzna ma jedną, przepotężną chęć: chęć Dominacji. A nawet, jeśli jej nie ma, to
wydaje mu się, że ją ma (przynajmniej dopóki patrzą na niego koledzy). Nie wolno ci pod
żadnym pozorem zadrasnąć tej Jego Świętej Chęci!
Zwłaszcza przy ludziach.
I nie próbuj go przerobić na „,równorzędnego partnera”. Wytrzyma rok-dwa, znajdzie
dziewczynę, która mu się podda - i fruu — tyle go zobaczysz.
Możesz (jeśli chcesz) znaleźć sobie mężczyznę nieśmiałego, który będzie podświadomie
chciał, byś to ty Nim kierowała. Nie wiem tylko, po co ci taki Mężczyzna? Mało to masz
roboty? Wiesz, ile płaca dobrym Kierownikom i Organizatorom pracy? I co — masz Mu to
robić? Harować na tym stanowisku DARMO?
Natomiast gdy twój Mężczyzna przejmie tę rolę — to ty masz dobrego Kierownika i
Organizatora DARMO!
Dlatego każda normalna kobieta pragnie, by jej Mężczyzna był:
— wyższy, niż mężczyźni koleżanek;
— silniejszy, niż mężczyźni koleżanek,
— mądrzejszy, niż mężczyźni koleżanek;
— sprytniejszy, niż mężczyźni koleżanek;
— bogatszy, niż mężczyźni koleżanek;
— i tak dalej.
Jeśli chcesz jechać samochodem, to na kierowcę bierzesz kogoś, kto lepiej prowadzi wóz, niż
ty. W przeciwnym razie nie należy takiego kierowcy brać, tylko prowadzić samej. Jeśli masz
z kimś iść przez życie — to bierzesz sobie Mężczyznę, który jest również wyższy, silniejszy,
mądrzejszy i sprytniejszy od ciebie.
I to — to, że MY tak chcemy — jest powodem, dla którego Mężczyźni w parach są wyżsi i
mądrzejsi od kobiet. To MY tak wybieramy. I wybieramy rozsądnie.
Jeśli on ma za dużo sił, by targać przez życie idiotkę — to niech się szarpie. Ty jesteś kobietą,
masz mądrość pokoleń twoich prababek — i wiesz, że będziesz się miała tym lepiej, im
silniejszy, mądrzejszy itd. będzie od ciebie twój Mężczyzna.
A jeśli już znalazłaś sobie — tak zakładam — Mężczyznę, który jest od ciebie mądrzejszy i
silniejszy — to się go, porca Madonna, (tego nie da się przetłumaczyć! — uw. tłum. —
Byłoby wulgarne) słuchaj!
Dokładnie tak, jakbyś słuchała się kapitana statku, który wiezie cię przez morze.
Nie, dlatego, że musisz. Dlatego, że ty sobie ten statek świadomie wybrałaś.
I tak samo świadomie, mam nadzieję, wybrałaś sobie Mężczyznę Swojego Życia.
No, to teraz uważaj, aby go nie stracić. Nie masz pojęcia, jakie harpie polują na rzadki towar:
Prawdziwych Mężczyzn! I wcale im nie przeszkadza, że ty z nim sypiasz.
Więc: uważaj!

Najwyższy Czas

47/2006 (862), 25-lis-2006

background image

Ciężka praca

Barbara Buonafiori

Jesteś w mieszkaniu sama — i zachciało ci się np. przybić obrazek do ściany. By to

zrobić, masz dwie metody:
A) Znaleźć właściwe gwoździe oraz właściwy młotek. Przytrzymać gwóźdź lewą ręką
(prawą, jeśli jesteś szmają) ująć prawą rękojeść młotka, trzymając go tępą stroną w kierunku
gwoździa, przycelować i trafić w gwóźdź. Następnie pójść po obcążki, wyjąć skrzywiony
gwóźdź, w to samo miejsce przyłożyć drugi gwóźdź, uderzyć młotkiem, pójść do apteczki,
nalać na palec jodynę, owinąć palec bandażem, wyciągnąć skrzywiony gwóźdź itd.
B) Poczekać na jakiegoś mężczyznę, ewentualnie jakiegoś przywołać.

Niech cię Madonna chroni przed wyborem metody A!!! Jeśli tak postąpisz, to Twój
mężczyzna może to zauważyć. Od razu stracisz w jego oczach nimb wiotkiej i bezradnej
Prawdziwej Kobiety. Co więcej: możesz mu się nie spodobać ze zmiażdżonym palcem. Co
gorsze: myśl, że jesteś w stanie przywalić młotkiem i jemu, może spowodować, że stanie się
impotentem (w dodatku: tylko w stosunku do ciebie). Po trzecie — odbierzesz mu
przyjemność pokazania, że jest z niego jedyny, wyjątkowy i prawdziwy Mężczyzna.
A jeśli akurat jesteś kobietą wolną — to przybicie gwoździa jest okazją do poznania
jedynego, prawdziwego Mężczyzny. Nie uwierzysz — ale gdy wyjdziesz na ulicę, to co trzeci
mężczyzna zagadnięty: „Przepraszam Pana - mam problem — nie potrafię przybić
gwoździa...” — zamiast wzruszyć ramionami sam się wzruszy. I natychmiast poleci do ciebie,
by ci ten gwóźdź przybić. Po czym zaoferuje przybicie jeszcze pięciu gwoździ i dokręcenie
pięciu śrubek.
A może zaproponować jeszcze co innego. Co w przypadku kobiety samotnej może być
interesujące.
Ale na wszelki wypadek dobrze jest mieć w pogotowiu spaghetti, by go czymś zająć. Dobre
spaghetti alla carbonara natychmiast skieruje jego uwagę w stronę stołu.
To samo działa i w drugą stronę.
Jeśli chcesz utrzymać przy sobie Mężczyznę, natychmiast wyrywaj mu z rąk wszelkie
damskie roboty. Pod żadnym pozorem nie pozwól, by sam sobie coś przyszył albo wyprał.
Uprasował. Zaobrębił. Zamiótł. Zagotował, upiekł, udusił lub usmażył (chyba że naprawdę
uwielbia i mnie gotować!!).
Tak samo jak ty jesteś Prawdziwą Kobietą, bo nie umiesz walić młotkiem, tak on jest
Prawdziwym Mężczyzną, bo nie unie wykonywać kobiecych robótek.
To znaczy: może i umie, ale (tak samo jak ty) wykonywać ich nie lubi.
Bo nie ruszy 100 kg swojego cielska, by operować ważącą jedno kilo miotłą (nie uwierzysz:
Ich to męczy bardziej niż gdyby ruszał szczotką dwudziestokilową!). Nie skrzywi swojego
palucha, by ruszać niemal nic nieważącą igłą lub nitką. Nie będzie operował warząchwią. on
jest tylko od czynności wymagających wysiłku. Fizycznego — lub umysłowego.
Jeśli więc masz do wyboru: wykorzystać swojego Mężczyznę do mieszania zupy lub
pozwolić, by rozwiązywał krzyżówkę, bez wahania wybierz to drugie. Zupa się być może
przypali. Ale Mężczyzna się nie zbiesi. Co jest ważniejsze?

"

Najwyższy Czas

" 46/2006 (861), 18-lis-2006

background image

Kanapa

Barbara Buonafiori

Gdy twojego Mężczyzny nie ma, robisz wszystko, co jest niezbędne — przede

wszystkim: dla twego wyglądu. Ty musisz wyglądać ładnie — dla Niego, Jego przyjemności.
To, rzecz jasna, mówisz Jemu. Naprawdę chcesz wyglądać pięknie, by (a) Go nie stracić i (b)
by szlag trafił twoje przyjaciółki.

Gdy już w domu wszystko przygotowane, a ty sama wyglądasz jak bóstwo — kładziesz się na
kanapie i odpoczywasz. Musisz być wypoczęta.
Nigdy-przenigdy nie daj w siebie wmówić, że kobiecie potrzebny jest sport albo inne
ćwiczenia fizyczne. Oznaczają one zmęczenie i stratę czasu. Widziałaś kiedyś kotkę?
Nieprzekarmiana jest zgrabna i szczupła, choć całymi dniami się wyleguje. Nie bój się
odpoczynku.
A ruch? Cóż: gdy twój Mężczyzna będzie się tobą zajmował, to nie będziesz przecież leżeć
jak kłoda. I ten ruch kobiecie zupełnie wystarcza.
Zupełnie inaczej jest z mężczyznami.
Mężczyzna potrzebuje nieustannego ruchu. Musi się czymś zajmować. Mężczyzna leżący na
kanapie i oglądający telewizję — to żaden mężczyzna. Badania wykazały nawet, że u takich o
połowę spada poziom męskiego hormonu, testosteronu! No i co ci po takim Mężczyźnie? Pół-
Mężczyźnie, by być ścisłą.
Mężczyźni mają to we krwi — i dlatego albo majsterkują w domu, albo wychodzą: pograć w
piłkę, strzałki, w tenisa, szachy, poboksować, polatać na motolotni... Cokolwiek.
I niech ci do głowy nie przyjdzie mu w tym przeszkadzać! Nie możesz go na takie zajęcia
wypychać — by sobie czegoś nie pomyślał. Że masz kochanka, na przykład. Nie, zawsze
lekko oponuj — tak, by sobie pomyślał: „Ja jestem Panem i Władcę, wychodzę, kiedy chcę!
O! Ale żonę mam dobrą — choć jej się to nie podoba, to godzi się z tym!”. I ty się godzisz.
Mniej-więcej co miesiąc okazuj jakieś zainteresowanie, popodziwiaj. I dalej się gódź.
Gódź się nawet, gdy to hobby jest kosztowne. Nawet, gdy podejrzewasz, że spotyka się z
kobietami. Lub pije. Byle nie zanadto, Mężczyzna musi być samodzielny.
Natomiast Mężczyzna na kanapie — to nieporozumienie. Tresurę musisz jednak rozpocząć
natychmiast, jeśli Mężczyzna kilka razy poleży na kanapie, a ty podasz mu wino i pizzę — to
przepadłaś!
Mężczyzna, który raz zasmakuje w słodkich urokach lenistwa, zrezygnuje z tego tylko w
obliczu konieczności.
Gdybyście, na przykład, znaleźli się w tragicznej sytuacji finansowej.
Rozumiesz więc, że lepiej od razu nie dopuścić, by Mężczyzna leżał na kanapie — niż potem
umyślnie doprowadzać was do miny, by doprowadzić twego Ukochanego do stanu
używalności?
Dlatego gdy tylko twój Mężczyzna usiłuje położyć się na kanapie, od razu wymyślaj jakieś
atrakcyjne zajęcie.
Wyjątkiem są Mężczyźni ciężko pracujący fizycznie. Takiemu podajesz obiad i pozwalasz
godzinę poleniuchować. Bez telewizji!
Ma odpoczywać. Zdrzemnąć się trochę... Przecież nie chcesz, by podsypiał wieczorem,
prawda?

"

Najwyższy Czas

" 45/2006 (860), 11-lis-2006

background image

Uśmiechnięta kiełbasa

Barbara Buonafiori

Jesteś ze swoim Mężem — albo swoim Mężczyzną, bo to nie musi być mąż — w

towarzystwie. I on bryluje: jest władczy, dominujący, swobodnie się porusza i widać, że ma
posłuch. Jesteś z niego dumna — prawda?

A teraz jesteście w domu albo na ulicy — i on (ten Twój Mężczyzna) protekcjonalnie
poklepuje Cię po pupie albo daje Ci odczuć, że on nad Tobą góruje Akurat w tej dziedzinie
Ty masz coś do powiedzenia i nie jesteś pewna czy ma rację. A już nie znosisz poklepywania
Cię po pupie.
Co masz robić? Najstarszy i wypróbowany rosyjski sposób na pluskwy brzmi: polubić!
Zachowania człowieka są wyuczone. Jeśli Twój Mężczyzna, przyjmując postawę dominującą
spotka się z czymś przyjemnym (tu: z Twoją uległością), to nauczy się, że taka postawa jest
nagradzana. Z dużą pewnością siebie będzie przyjmował ją w towarzystwie innych — i coraz
częściej spotykał się z akceptacją tego sposobu bycia
Będzie ci przyjemnie. A będzie Ci tym przyjemniej, gdy będziesz zdawać sobie sprawę (Jemu
nie możesz tego powiedzieć!!), że to przecież dzięki Tobie. To Ty go tak wytresowałaś.
Odwrotnie: jeśli próba przyjęcia przezeń postawy do minującej spotka się z twoim oporem,
złością lub choćby niechęcią - wytresujesz sobie ciapę, człowieka, który siedzi w kącie —
obawiając się, by nikogo nie urazić.
Kobiety, które narzekają, że mają męża fujarę, na ogół same są sobie winne. Nie pozwalają
mu się zdominować. A jeśli w domu nie on przejmuje przewodnictwo — to poza domem
będzie to samo. A czasem jeszcze gorzej, Efekt jest taki, że potem ta kobieta go zdradza —
oświadczając, że robi to, bo ma do męża obrzydzenie: nie znosi rogaczy! A potem go rzuca.
To po co za niego wychodziła?
Wychodziła, myśląc, że będzie to prawdziwy Mężczyzna. Po czym tłamsząc jego męskość,
nie dopuściła, by się ona rozwinęła
Mężczyźni — to wbrew pozorom bardzo delikatne stworzenia. A nawet z psa można zrobić
bojowe zwierzę — albo kundla z podwiniętym ogonem chowającego się czym prędzej pod
stół. I to Ty ponosisz odpowiedzialność za wygląd swojego Mężczyzny.
Jeśli pojawiasz się w towarzystwie ze stłamszonym Mężem to tak, jakbyś pojawiła się w nim
w nieuprasowanej sukni. Nikt ci tego nie powie w oczy - ale za Twoimi plecami będą się z
Ciebie wyśmiewać.
Dlatego gdy on klepnie cię protekcjonalnie w pupę (ale nie w ramię jak kolegę; to
niedopuszczalne!!), masz wznieść na Niego rozpromieniony wzrok, jakby spotkało Cię n w
życiu szczęście.
Jeśli tego nie lubisz — trzymaj tę pupę z data od jego ręki. To nie jest trudne a znacznie
zmniejszy częstotliwość tej operacji... W końcu nie musi klepać Cię stale; dla tresury
wystarczy by wiedział, że jeśli poklepie, to spotka go zachwycony wzrok.
Do tresury psa trzeba mieć kawałki kiełbasy, Mężczyznom wystarcza uśmiech!

"

Najwyższy Czas

" 43-44/2006 (858-859), 4-lis-2006

background image

Tresura

Barbara Buonafiori

Kto wychowuje małe dzieci, ten rządzi światem. Te pierwsze lata, do siódmego, są

najważniejsze. Wychowaniem zawsze zajmowałyśmy się my, kobiety — i zazdrośnie
strzegłyśmy tej pozycji, bo to ona zapewniała nam dominację nad mężczyznami. Z
dziewczynkami nie było większych problemów — natomiast osobnicy z tym zdefektowanym
chromosomem Y... Takiego trzeba było wytresować — by z jednej strony „kobiety nie bił
nawet kwiatem” — a z drugiej strony rzucał się jak tygrys na każdego, kto by kobietom i
dzieciom mógł zagrozić.

Trudne zadanie - ale po paru tysiącach lat odniosłyśmy praktycznie pełny sukces.
Mężczyźni krzyczeli, pieklili się, stawiali na swoim.. po czym wyjeżdżali na Wielką
Wyprawę lub choćby szli do pracy — a kobiety spokojnie i po cichutku dalej swoje... Jak
mawiała Anusia Borzobohata: „Nie masz takiej drzazgi, której nie dałoby się przy odrobinie
cierpliwości szpileczką wydłubać...”*. I dłubały.
Bardzo skutecznie.
I wszystko byłoby dobrze: kobiety rządziły, mężczyznom wydawało się, że rządzą - żaden
mężczyzna dumny, „że wytresował swoją żonę” nie wie, że wytresował ją tak, jak... sobie
życzyła jego matka i ciotka — gdyby nie to, że niektórzy mężczyźni połapali się, co jest tu
grane.
W wyniku czego męskie parlamenty i rządy po stanowiły odebrać kobietom prawo
wychowywania (i kształtowania...) dzieci, Przekazali dzieci do państwowych szkól,
przedszkoli i żłobków (niektórzy „postępowcy” domagali się, by nawet żłobki były
obowiązkowe!). Chodziło bowiem właśnie odcięcie kobiet od wpływu na wychowanie. Bo
programy szkolne i przedszkolne zatwierdzają parlamenty i urzędy zdominowane przez
mężczyzn.
Mężczyźni wykorzystali do lego celu swoje agentki — bo feministka to osobniczka
całkowicie męskim sposobie widzenia świata. Czasem jest bardziej męska od mężczyzn. Tak
więc: dzieci zostały nam, kobietom, odebrane!
Jest to totalna klęska kobiecości. W efekcie bowiem cały ten, pieczołowicie konstruowany
przez tysiąclecia, system runął. Mężczyźni przestali być wytresowani! Nie całują kobiet w
rękę, nie podają płaszczy, nie ustępują miejsc w autobusach, potrafią kobietę (nie tylko „,przy
kobiecie!”) zbluzgać — a nawet, o zgrozo: silnie uderzyć!! Nie dać klapsa — do czego
kobiety przywykły — lecz UDERZYC. tak, jak uderzyliby wroga! Lub zgwałcić — co dziś
jest powszechne.
Klasa męskich niewolników zbuntowała się — i bierze odwet na ciemiężycielkach...
Od czego chwieje się cała nasza kultura i cywilizacja!
Najwyższa pora, by kobiety znów uruchomiły szpileczki — i cierpliwie, cierpliwie...
tłum. [a.f.]
* W oryginale podobne włoskie powiedzenie [a.f.]

"

Najwyższy Czas

" 42/2006 (857), 21-paź-2006

background image

Naucz go szyć

Barbara Buonafiori

Nasze babki i prababki, gdy ich mężczyźni polowali na mamuty, wymyślali bomby

atomowe itp. — miały sporo czasu, by starannie przemyśleć sprawy podstawowe:
funkcjonowanie rodziny. I wymyśliły, że dzieci trzeba odpowiednio wychowywać do życia w
rodzinie! Ponieważ zaś role mężczyzny i kobiety są różne, to trzeba dziewczynki i chłopców
wychowywać INACZEJ.

Wyobraźmy sobie dwa kluby sportowe: „Postęp” i „Reakcja”. Do każdego zgłasza się dwóch
kandydatów na sportsmenów: jeden chudziak i konus, drugi prawdziwy byk! Klub „Postęp”
proponuje chudzielcowi: „My cię, bracie, podpasiemy nieco dla wyrównania szans — i
będziesz podnosił ciężary” — a byczysku; „My cię trochę odchudzimy — i będziesz u nas za
dżokeja!”. Natomiast klub „Reakcja” chudziaka jeszcze odchudzi — i weźmie na dżokeja —
a mocarnego typa jeszcze podtuczy — i do sztangi!
Który klub wygra? Oczywiście „Reakcja”....
Z dokładnie tych samych powodów społeczeństwo, które dba, by w kobietach uwypuklić ich
kobiecość, a w mężczyznach: męskość — wygra z takim, które te różnice stara się
zniwelować!!!
Nasze prababki nie myślały jednak o całym Społeczeństwie. O abstrakcjach myślą mężczyźni.
Myślały o konkretach; o swoich wnukach i prawnukach. O ich szczęściu. Bo to jest — z
punktu widzenia kobiety — przecież najważniejsze.
Jeśli dwoje młodych się zeszło, to rozstanie jest na ogół dramatem. Dla obojga. Co więc
zrobić, by szanse rozpadu związku zmniejszyć? Prababki wymyśliły: „Niech młodzi czują że
są sobie potrzebni!!”. A jak zrobić, by czuli, że są sobie potrzebni? O, bardzo prosto! Kobiety
wiedzą, jak ważne są Drobiazgi.
Dziewczynki uczono gotowania, szycia i setek innych, potrzebnych czynności — a chłopców
walenia młotkiem, grzebania w chemikaliach i przykręcania śrubek. Przy czym matki
wmawiały w chłopców, że przyszycie sobie guzika lub usmażenie jajecznicy jest poniżej ich
godności — a dziewczynkom, że nie wolno im się splamić wzięciem do ręki młotka, holajzy
lub śrubsztaka! Co zresztą było zgodne z naturą: np. dziewczynki przyjmowały to z
entuzjazmem, bo myśl, że wyrżną się młotkiem w palec i będzie on zniekształcony przez
miesiąc (lub do końca życia), była mało zachęcająca; chłopcu to nie szkodzi...
I potem, gdy związek przeżywał kryzys, to każde myślało; „A kto przyszyje mi guzik?” (lub:
„A kto przybije mi półeczkę?”). I 3/4 małżeństw — które rozleciałyby się, gdyby ona umiała
stukać młotkiem, a on szyć — jednak ten kryzys przetrwało...
Nie dotyczy to związku arystokratów lub aktorów z Hollywoodu, ale u ludzi przeciętnych
decydują Drobiazgi.
Więc jeśli matka chce, by szanse rozpadu małżeństwa jej syna wzrosły, powinna koniecznie
nauczyć go szyć i gotować!

"

Najwyższy Czas

" 41/2006 (856), 14-paź-2006

background image

Marzenia podopiecznej

Barbara Buonafiori

Na okładce Bardzo Ważnego Tygodnika Politycznego czytam: „MATKA, ŻONA i

KUCHARKA; 6 milionów Włoszek zajmuje się tylko prowadzeniem domu. To najliczniejsza
grupa zawodowa bez praw i ochrony”. Wstrząsające, nieprawdaż? Tygodnik jest, jak się
domyślacie, lewicowy, więc musi propagować opiekowanie się nad wszystkim, co się rusza.

Tygodnik ten ma o tyle rację, że kobiety istotnie potrzebują opieki. Równouprawnienie — to
kompletna bzdura. Widać to np. po tym, że (wbrew zasadzie równouprawnienia...) istnieją
całe organizacje zajmujące się pomocą kobietom zmuszanym do prostytucji — a nikt jakoś
nie zajmuje się „mężczyznami zmuszanymi do prostytucji”. Nie zajmuje się — bo oni sami
dają sobie doskonale radę; jakby ktoś ich zmuszał — zwialiby natychmiast. A kobieta —
cóż... czasem wystarczy jej pogrozić.
Tak więc: potrzebujemy opieki. Zapewniają ją nam mężczyźni. Co prawda niektóre z nas
twierdzą że gdyby nie było mężczyzn, to wy hodowałybyśmy sobie inne zwierzątka — ale to
nieprawda. Mężczyźni są super!
Mówmy więc teraz o normalnych kobietach. Zastanówmy się: czy te miliony kobiet nie są
pod żadną ochroną?
Ależ są! Są pod opieką ojców, kochanków — najczęściej po prostu pod opieką mężów.
I teraz proszę pomyśleć: czy normalna kobieta woli być pod opieką męża — czy urzędnika
państwowego?
Podpowiadam: różnica polega na tym, że męża czy kochanka kobieta wybiera sobie sama;
natomiast Rzecznik Matek, Żon i Kucharek wybrany byłby przez Senat i Sejm...
Co więcej: męża można dość łatwo przekonać przy pomocy rozmaitych, znanych od setek
pokoleń, sposobów i sposobików. Rzecznika przekonać się nie da, bo gdyby chciał
porozmawiać z każdą z 6 milionów kobiet, którymi się „opiekuje”, zajęłoby mu to (mój mąż
policzył!) ok. 165 lat...
Mąż — nawet zapracowany, niewierny lub marynarz — jest w domu znacznie częściej. I
znacznie dłużej.
I to jest mój mąż!
Ktoś powie: a jeśli to zły mąż?
Zły? To ten ktoś uważa mnie za idiotkę, która sobie nawet męża znaleźć nie umiała! Taaak?
A skąd ja wiem, czy urzędnik państwowy też nie będzie zły?!?
Tylko: od męża mogę wziąć separację.
Od urzędnika — nie!

"

Najwyższy Czas

" 40/2006 (855), 7-paź-2006

background image

Duże dzieci

Barbara Buonafiori

Mężczyźni są jak duże dzieci: by funkcjonowali, trzeba Ich nieustannie chwalić,

przekonywać, że są wielcy i ważni, że to oni rządzą światem, że cały świat ustawiony jest tak,
by dogodzić Mężczyznom. I podczas gdy Ci Wspaniali Mężczyźni, zadowoleni ze siebie,
polowali na mamuty, podbijali imperia, wymyślali Prawo Powszechnego Ciążenia, dwa
Prawa Termo dynamiki i trzy Prawa Parkinsona, wynajdywali Bomby Atomowe, Telewizje i
Widelce (jadłyście pałeczkami?) — kobiety pracowicie snuły sieci. Tak konstruowały życie
towarzyskie, by Mężczyznom się wydawało, że to oni rządzą — aby w rzeczywistości
wszystko było ku naszej wygodzie.

Przykład drobny: proszenie do tańca. Mężczyzna wybiera — a kobieta musi siedzieć cicho w
kącie i zależeć od skinienia Pana i Władcy. W rzeczywistości jest odwrotnie: to on musi
narazić się na odmowę — kobieta nie ryzykuje niczym: nie chce — nie tańczy! To on w razie
czego odchodzi jak niepyszny — ona nigdy!
Powiesz: a może opłaca się kobiecie ryzykować? Guzik prawda! Kobiety i mężczyźni są
zupełnie inaczej skonstruowani, co widać po tym, że pełno jest spraw o gwałty na kobietach,
a nie słyszano o gwałcie na mężczyźnie. Nawet gdyby był dwa razy słabszy — nic z tego nie
wyjdzie: jeśli mężczyzna nie chce — żadna siła nie pomoże! Jest więc kompletnym
nonsensem, by to kobieta podrywała mężczyznę: jak chce, to sam poderwie; jak nie chce —
to trudno...
Oczywiście, gdy się zainteresuje (np. poprosi właśnie do tańca), to już nasza sprawa, by tę
ochotę odpowiednio rozwinąć — o ile mamy ochotę.
Ale to my decydujemy. Im więcej Mężczyzn mi proponuje — tym większy mam wybór.
Nad tym, by Mężczyzna czuł się w obowiązku podrywać każdą, która mu się choć trochę
podoba, pracowały dziesiątki pokoleń naszych pra-pra… … pra-babek. To dzięki temu mamy
taki wybór Panów.
Cała nasza cywilizacja stworzona była — dzięki wysiłkom pokoleń kobiet — tak, by
wszystko było dla kobiet, ale by Mężczyznom wydawało się, że to oni rządzą.
Nawet tu piszę: on, Mężczyzna, dużymi literami. Na wypadek, gdyby wpadło Mu w ręce.
Zobaczy duże litery — i skinie z zadowoleniem głową.
Mężczyźni to duże dzieci. Jak łatwo ich oszukać.
O tym jest ta książka.
[Przeł. a.f.]

"

Najwyższy Czas

" 39/2006 (854), 30-wrz-2006


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
PRAWDZIWA KOBIETA
taka jest prawdziwa kobieta
Warsztaty - Jak być prawdziwą kobietą, Kobieta i Mężczyzna
Barbara Sienkiewicz Prawdziwy koniec hypyllage
PRAWDZIWA kobieta
Warsztaty - Jak być prawdziwym mężczyzną, Kobieta i Mężczyzna
Cartland Barbara Kobiety też mają serca
Motywy podjecia kontynuuowania i ukonczenia terapii u kobiet uzaleznionych od alkoholu Szczyrba Bar
Barbara Taylor Bradford Potęga kobiety
4 Dunlop Barbara Prawdziwe szczęście
2016 01 09 Środa w kontekście sylwestrowych wydarzeń w Niemczech wskazuje na prawdzie zagrożenie dla
Kobieta z charakterem Barbara Dunlop ebook
20 Cartland Barbara O markizie, który nienawidził kobiet
Cartland Barbara Kobiety też mają serca

więcej podobnych podstron