Biało-czerwona w ogniu
Marcin Górka
2010-03-11, ostatnia aktualizacja 2010-03-10 23:39
Po amerykańskiej akcji w prowincji Ghazni wściekli Afgańczycy oskarżyli Polaków o zabicie
cywilów i spalili biało-czerwoną flagę - przekonani, że była to operacja naszych żołnierzy.
Nocną akcję we wsi Kalech Jebara w powiecie Karabagh w Ghazni przeprowadziły pod koniec
stycznia amerykańskie siły specjalne z pomocą Afgańczyków - dowiedzieliśmy się od wysokiego
rangą rozmówcy w polskiej armii.
Celem akcji było zabicie groźnych talibów figurujących na liście poszukiwanych wrogów rządu
prezydenta Hamida Karzaja.
Nasz informator mówi, że Amerykanie i Afgańczycy wchodzili do domostw i tam zabijali talibów -
chcieli w ten sposób uniknąć ofiar cywilnych i mieć pewność, że zlikwidowali właściwe osoby.
Wtedy z jednej z chałup ktoś ostrzelał żołnierzy
. W odpowiedzi amerykański śmigłowiec
zaatakował dwa domy.
Afgańscy wieśniacy twierdzą, że w tych domach zginęło czterech cywilów. Reporterowi katarskiej
telewizji Al-Dżazira Davidowi Chaterowi powiedzieli, że wśród ofiar były dzieci w wieku 11 i 15
lat. Na dowód pokazali ciała.
Katarska telewizja sfilmowała manifestację, którą dwa dni po akcji w Kalech Jebara ponad setka
Afgańczyków przeprowadziła na głównej drodze kraju z Kabulu do Kandaharu. To wtedy
Afgańczycy spalili polską flagę i kukłę prezydenta Karzaja. Krzyczeli, że nie ma różnicy między
komunistami a wojskami zachodniej koalicji, które okupują ich kraj.
O akcję w Kalech Jebara zapytaliśmy dowództwo NATO w Afganistanie. Dostaliśmy odpowiedź,
że "prowadzone jest postępowanie wyjaśniające, które wszczyna się wtedy, gdy pojawiają się
wątpliwości co do przebiegu akcji. Czekamy na raport końcowy".
Ile osób zginęło w Kalech Jebara, kto został tam zabity i jak wyglądała operacja, dowództwo sił
zachodniej koalicji nie chce powiedzieć.
"Gazeta" dowiedziała się, że w sprawie tej operacji interweniowali u Amerykanów dowódcy
polskiego kontyngentu w Afganistanie. Nasza armia obawiała się, że straci dobrą reputację i nie
najgorsze relacje ze starszyzną dystryktu Karabagh oraz że wieść o zabiciu cywilów może
sprowokować ataki na Polaków, którzy odpowiadają za bezpieczeństwo w Ghazni. Dziś w tej
prowincji jest ponad 2 tys. naszych żołnierzy.
- To nie my zabiliśmy tych ludzi, ale oskarżono nas, bo Afgańczycy kojarzą Ghazni i Karabagh
tylko z polskimi żołnierzami. Nie ma dla nich różnicy między mundurem amerykańskim i polskim,
tym bardziej w nocy - mówi nasz informator z polskiego dowództwa. - Amerykanie nie kwapili się
do wyjaśnienia tej sytuacji. Musieliśmy ich przekonać, by pojechali do tej wioski i przeprosili.
Podczas spotkania z wioskową starszyzną amerykański dowódca zapłacił odszkodowanie za
czterech zabitych: przekazał pieniądze, zwierzęta i żywność. Wojska USA często tak robią - nawet
jeśli nie ma pewności, czy ofiarami rzeczywiście byli cywile - by udobruchać afgańskich
wieśniaków.
1 / 2
W komunikacie po akcji polskie Dowództwo Operacyjne napisało, że "osoby cywilne nie zostały
poszkodowane podczas operacji", a polscy żołnierze tylko zabezpieczali rejon akcji.
- To była informacja sporządzona na podstawie wiedzy, jaką mieliśmy tuż po akcji - tak mjr Piotr
Jaszczuk z DO odpowiada na pytanie, czy w Kalech Jebara zostali poszkodowani cywile. - Z tego,
co wiemy, ten 15-letni chłopiec sięgał po broń, ale nas tam nie było.
Źródło: Gazeta Wyborcza
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,7648717,Bialo_czerwona_w_ogniu.html
dostęp: 11.03.2010 / 08:33:57
2 / 2