W MROKU roz 1

background image

CHRISTINA DODD
WYBRAŃCY CIEMNOŚCI – W MROKU 03

Rozdział 1



To zaczęło się tak jak zawsze, z porywem zimnego himalajskiego powietrza uderzającego w
twarz Karen Sonnet.
Od razu się przebudziła. Jej oczy rozwarły się. Ciemność w namiocie napierała na jej oczy.
Niemożliwe. Wieczorem przecież zostawiła zapaloną małą ledową lampkę.
Lecz było ciemno.
Jakoś zgasiła światło.

Stały wiatr wiał w tę wąską, górską dolinę, szturchając w wzmocniony nylonowy baldachim,
który ochronił ją zaledwie od zniszczenia, i dzwonił świętych dzwonkami wiszącymi w poprzek
klapy namiotu. Jej tłumacz pozostawił zapach tytoniu, przypraw i wełny. Zatrważające zimno
wślizgiwało swoje zimne palce do namiotu...

Karen wytężała słuch, żeby usłyszeć jego krok. Nic.

Mimo to, ona wiedziała, że tu był. Mogła wyczuć go, kroczącego do niej przez podłogę.
Czekając, jej nerwy naprężały się i kurczyły...

Jego chłodna ręka dotknęła jej policzka, sprawiając, że sapnęła i podskoczyła.

Zachichotał, niskim, głębokim dźwiękiem rozbawienia. - Wiedziałaś, że przyjdę.
- Tak - szepnęła.

Kiedy klęknął obok jej łóżka, Karen wdychała jego zapach: skóra, zimna woda, świeże powietrze
i coś innego, zapach - dzikości. Pocałował ją, chłodnymi, twardymi wargami, jego ciepły oddech
w jej ustach.

Wisiała zatrzymana w czasie, w miejscu, w oceanie przyjemności. Ponieważ jego pocałunek
wstrząsnął jej ciałem, jej piersi naprężyły się, znajoma tęsknota rosła głęboko wewnątrz.

W noc, kiedy tu przybyła, została przebudzona dotknięciem pocałunku mężczyzny. Tylko
pocałunek, czuły, ciekawski, prawie… pełen czci. Rano pomyślała, że jej się to przyśniło. Ale
następnej nocy on wrócił i następnej i co noc brał ją dalej, ku namiętności. I teraz… jak wielu
nocy ją odwiedzał? Dwa miesiące? Więcej? Czasami nie zjawiał się na jedną noc, dwie, trzy i w
te noce spała głęboko, wykończona przez ciężką pracę i wysokością rzadkiego powietrza. Potem
wracał, jego potrzeba rosła, więc dotknął jej, kochał ją, z krawędzią przemocy ostrej jako nóż.
Jak dotąd zawsze wyczuwała jego desperację i witała go w jej umyśle… i jej ciele.

Teraz odszedł prawie na tydzień.

background image

Rozsunął w dół suwak jej śpiwora, każdy ząb wydawał z siebie zgrzytliwy hałas, a każdy hałas
sprawiał, że bicie serca Karen potęgowało następne napięcia. Zaczął przy jej gardle, naciskając
na pulsującą tętnicę, w której krew galopowała jak oszalała. Odepchnął torbę na bok,
wystawiając ją na zimne, nocne powietrze.
- Czekałaś na mnie… naga.
Położył swoją dłoń między jej piersiami, wsłuchując się w jej bijące serce.
- Jesteś tak żywa. Sprawiasz, że pamiętam…

- Co pamiętasz? - Brzmiał jak Amerykanin, bez aluzji akcentu i zastanawiała się, skąd pochodził
i co tutaj robił.

Ale on nie chciał, by myślała. Nie teraz. Chciwie pieścił jej niewielkie piersi, jedna w każdej
dłoni. Jego ręce były długie, szorstkie, stwardniałe. Masował ją, kciukami zakreślając kółka na ‘
jej sutkach. Z jej gardła wydobyło się bolesne westchnięcie.

- Potrzebujesz tego. - powiedział głębokim głosem. - Minęło tyle czasu…

- Czekałam.

- Męczyłem się nie mogąc być tu z tobą.

To był pierwszy raz, kiedy sugerował, że potrzebował tego równie mocno jak ona. Uśmiechnęła
się, a mimo panującej ciemności, musiał ją widzieć.

- Lubisz to. Ale, jeżeli ty możesz mnie dręczyć, ja muszę podręczyć ciebie w zamian. - Jego
głowa zniżyła się. Wziął jeden stwardniały sutek w usta i ssał, najpierw delikatnie, a kiedy,
zaskamlała, brutalniej i z doświadczeniem.

Sprawiał, że praktycznie traciła zmysły.

Do tej pory, każda kobieta, która witała swego nocnego kochanka, była w połowie drogi do
obłędu.

Chwyciła garść jego włosów i odkryła jak bardzo były długie, miękkie i jedwabiste. Szarpnęła
nim, przytrzymując jego głowę.

- Czego pragniesz? - Szepnął, ochrypłym głosem.

- Szybciej. - Miała dreszcze. Była zdesperowana. - Chcę, abyś się pospieszył.

- Ale jeśli się pospieszę, nie będę mógł zrobić tego… - Zepchnął prześcieradło niżej, pieszcząc
jej brzuch i uda. Podniósł jej kolana i rozłożył nogi, wystawiając ją na chłód, wstrząsając nią,
sprawiając, że z zaskoczeniem wciągnęła powietrze.

- Niech sprawdzę. - Uniósł jej biodra w górę - Czy aby na pewno jesteś gotowa?

background image

Jego palce ślizgały się od jej kolan wzdłuż czułej skóry na wnętrzu ud do wyczuwalnej tam
wilgoci. Delikatnym dotknięciem, rozszerzył wargi i dotknął jej łechtaczkę.

- Uwielbiam twój zapach, taki bogaty i kobiecy. Za pierwszym razem, to Twój zapach przywołał
mnie do ciebie.

Przerażona, próbowała złączyć swoje nogi.

- Kąpię się każdej nocy.

- Nie powiedziałem, że brzydko pachniesz. Miałem na myśli, że twój zapach mnie przyzywa. -
Jego paznokcie sunęły w dół i w górę jej uda, napierając na jej skórę… Były ostre, prawie jak
pazury drapieżnika. Prawie jak groźba.

- Nie dla innego mężczyzny. Tylko do mnie.

- Jesteś mężczyzną/człowiekiem? - pytanie wyrwało się z jej ust i od razu tego pożałowała.
Żałowała, że wstrzykuje rzeczywistość do tego delikatnego, ślicznego snu namiętności.
- Myślałem, że ostatecznie dowiodłem Ci mojej męskości. Czy mam to zrobić znowu? - aluzja
ostrzeżenia zniknęła; znów zabrzmiał na życzliwie rozbawionego, a palec, który wkładał w jej
wnętrze, był długi, silny… i bez pazurów.

Nagła przyjemność sprawiła, że odrzuciła głowę do tyłu, a kiedy włożył w nią drugi palec, jej
biodra zaczęły poruszać się konwulsyjnie.

- Proszę, Ukochany, potrzebuje Cię.

- Naprawdę? - Wolno wycofał palce, wsunął je z powrotem, i znów wycofał… wsunął się
ponownie i zaczął uciskać jej łechtaczkę pomiędzy palcem wskazującym a kciukiem.

Wrzasnęła głośno i doszła. Orgazm poniósł ją daleko od tego zimnego, ponurego górskiego
zbocza, w sam środek ognia. Zacisnęła uda na jego dłoni. Czerwień dryfowała pod jej
przymkniętymi powiekami. Jej ciało emanowało gorącem, które rozchodziło się po każdym
kawałku skóry.

Zaśmiał się, jeden wstrząs za drugim karmił jej obłęd, dopóki nie opadła, drżąca i zbyt słaba by
się poruszyć.

Nakrył ją własnym ciałem.

- Nie mogę - szepnęła, trzęsącym się głosem. - Nie znów.

- A właśnie, że możesz.

- Nie. Proszę. - Próbowała walczyć, ale położył się na niej. Jej głowa przylegała do jego
ramienia; był naprawdę potężny. Jego ciało, ciężkie i muskularne, dociskało ją do łóżka. Jego

background image

ciało było chłodne i silne. Jego ramiona, tors i brzuch promieniały wigorem, serce mocno waliło
w klatce piersiowej.

Siła emanowała w nim tak, że z łatwością trzymał ją, gotów znów zagłębić się w niej… tym
razem już nie palcami.

Była opuchnięta z pragnienia, a jego organ był większy niż oba palce. Nadal się w niej poruszał,
kiedy jęknęła. Jej ciało stopniowo przystosowywało się do szerokości, rozmachu i całościowego
szczytowania, które przyprawiło ją o skórcz mięśni.


Przytulał ją, ukrywając w swych ramionach, jak gdyby była jego zbawieniem.

Objęła go. Jej ręce oplotły jego klatkę piersiową, nogi zacisnęła dookoła jego bioder, oddawała
mu siebie całą, wchłaniając… wchłaniając cały jego żar i potrzebę, wiedziała, że to jedynie sen,
ale nie pragnęła niczego innego.

Kiedy końcówka jego penisa dotknęła jej najgłębszego rdzenia, oboje zamarli.

Ciemność trzymała ich oplatając gorącem, seksem i emocjami zbyt mocno skoncentrowanymi,
by mogli czuć komfort psychiczny.

Ich pasja błyszczała, na tyle mocno, by oświetlić noc.

Wycofał się i naparł na nią szybko i mocno, prowadził ją, by razem mogli odnaleźć spełnienie.

Oniemiała, zachwycała się uczuciem gorącym i płynnym jak lawa.

Tempo wzrastało i wzrastało, ponad nią, jego oddech zwolnił. Unosił się nad nią, podtrzymując
jej oplatające go kolana…. I wtedy po raz ostatni zanurzył się w jej gorącym wnętrzu.

Przyjemność eksplodowała w każdym z jej fragmentów jestestwa. Doszła, drżąc z przyjemności,
nie była już surową, samotną pracoholiczką, a stworzeniem pełnym światła i radości.

Nieśpiesznie opadł na nią, przyciągając jedwabne prześcieradło i śpiwór by ich okryć. Sięgając w
dół naciągnął na nich duży koc, ale dotykając go, odkryła, że jest to futro, grube i miękkie.
Dokładniej, skóra nieznajomego rodzaju.

Czyżby zabrał ją w podróż w czasie, do wieku, w którym mężczyzna przynosił kobiecie dowód
swych umiejętności, by jej zaimponować? Czyż nie było to lepsze wyjaśnienie, niż obłęd?

Pot chłodzący ich ciała, oddechy i bicie serc powoli wyrównując się, pozwoliły jej spokojnie
wślizgnąć się w objęcia Morfeusza.

Znów stała na krawędzi klifu, niebieskie niebo otaczało ją od góry. Wiatr dął mocno, szarpiąc
niespokojnie jej włosy dookoła twarzy. W jego szumie usłyszała płacz zrozpaczonej kobiety,

background image

zachrypnięty szloch samotnego mężczyzny i udręczonego płaczem dziecka. Próbowała odwrócić
się, uciec, ale jej stopy były zbyt ciężkie. Spadła…

Tuż przed upadkiem, zerwała się gwałtownie.

Przebudzona, zobaczyła, że skoczył na równe nogi. Po chwili usłyszała odgłos odbezpieczanego
pistoletu.

- Coś nie tak? - spytał. - Usłyszałaś coś?

- To nic, tylko koszmar. - Fantazmat jej umysłu, który przerażał ją odkąd była dzieckiem.

Od dnia, kiedy jej matka spadła z tamtego klifu.

Powoli jej kochanek umieścił coś pod łóżkiem - broń palną jakiegoś rodzaju, i wślizgnął się z
powrotem do łóżka.

- Nie byłaś całkowicie uśpiona.

- To wtedy ja… To przychodzi właśnie wtedy.

- Potwór? - Przesunął krótki, prosty pukiel jej ciemnych, brązowych włosów daleko od jej
twarzy.

- Śmierć. - Drżąc, owinęła się dookoła niego.

W pozycji półleżącej odpoczywała w swoim wąskim łóżku, u stóp Góry Anaya. Ciemność na nią
napierała; uczucie nieprawości męczyło ją. Nienawidziła tego.

Jutro nastanie wschód. Jego już nie będzie. A ona pójdzie do pracy, i spędzi następny dzień w
piekle.

Załkała.

Głaskał jej twarz koniuszkami palców, odnalazł jej łzy, i powiedział: - Nie. Nie płacz. - A łzy
płynęły szybciej.

Pocałował ją. Scałował wilgoć z je policzków, warg, gardła… Całował ją tak, jak gdyby nie
kochali się przed dziesięcioma minutami. Całował ją z pasją. Całował ją w skupieniu. W końcu
zapomniała o łzach, jedyne, co pamiętała to pożądanie.

Potem, gdy wślizgiwała się w bezpieczne ramiona snu, zdawało jej się, że słyszała go,
mówiącego powolnym, zachrypniętym głosem: - Sprawiasz, że znów czuje się prawdziwy.

background image

____________________________________________________________

To moje pierwsze tłumaczenie, więc mam nadzieję, że ewentualne zmiany czy błędy nie będą
wam przeszkadzać.

Tłumaczenie – kati_lady_92
Beta(której bardzo serdecznie dziękuję) - Bzzzyt


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
L J Smith Wizje w mroku Pasja roz 1 8
W09 Ja wstep ROZ
164 ROZ M G w sprawie prowadzeniea prac z materiałami wybu
124 ROZ stwierdzania posiadania kwalifikacji [M G P P S
013 ROZ M T G M w sprawie warunków technicznych, jakim pow
4 ROZ w sprawie warunkow techn Nieznany (2)
16 ROZ w sprawie warunkow tec Nieznany
18 ROZ warunki tech teleko Nieznany (2)
034 ROZ M I w sprawie wzoru protokołu obowiązkowej kontroli
5 ROZ w sprawie warunkow tech Nieznany (2)
123 roz uprawnienia D20140176id Nieznany
bio gle srod roz
133 ROZ bhp i p poz w zakla Nieznany
hej mam bardzo fajna zagadke dla ciebie jak bedziesz miał chwile to sobie zobacz, ■RÓŻNOŚCI, MOŻNA S
Rozdział 29, Dni Mroku 1 - Nocny wędrowiec
rr RĂłznice Indywidualne Wszytskie pytania, Studia, Psychologia, SWPS, 2 rok, Semestr 04 (lato), Psy
teorie roz reg, ściągi 2 rok ekonomia 1 sem
Roz 4 Pedagogika egzystencjalna[1]
roz i serduszka

więcej podobnych podstron