30 (10)



















C. J. Cherryh     
  Ludzie z Gwiazdy Pella

Księga IV


   
. 4 .    






    STATEK
KUPIECKI MŁOT; OTWARTY KOSMOS; GODZ. 1900

    Vittorio nalał sobie drinka; był to już drugi od chwili, gdy
przestrzeń wokół nich nagle zapełniła się pokiereszowaną w bitwie flotą. Sprawy
nie szły tak, jak powinny. Na Młocie zapanowało milczenie, zawzięte milczenie
załogi, która czuła między sobą wroga, świadka ich upokorzenia. Nie spoglądał
nikomu w oczy, nie wyrywał się z żadnymi komentarzami... pragnął tylko jak
najszybciej zapaść w sen, żeby nie można go było obwiniać o jakiekolwiek
nieudane posunięcia polityczne. Nie miał ochoty udzielać rad i wygłaszać swoich
opinii.
    Był najwyraźniej zakładnikiem; jego ojciec tak już pokierował
sprawami. I nagle przyszło mu do głowy, że może ojciec przechytrzył ich
wszystkich, że teraz może jest już kimś gorszym niż bezużyteczny zakładnik... że
może stał się kartą, która teraz wejdzie do gry.
    Ojciec mnie nienawidzi, starał się im wytłumaczyć; ale nie
chcieli przyjąć tego do wiadomości. Nie oni tutaj podejmowali decyzje. Od tego
był człowiek nazwiskiem Jessad. A gdzie był teraz Jessad?
    Przypuszczalnie w drodze na statek znajdował się jakiś gość,
jakaś ważna osobistość.
    Czyżby sam Jessad, żeby zameldować o porażce i pozbyć się
bezużytecznej pozycji ludzkiego bagażu?
    Zdążył jeszcze dopić drugiego drinka, zanim poruszenie wśród
załogi, a potem uderzenie w kadłub statku obwieściło o kontakcie. Nastąpiła
seria łomotów powodowanych przez jakieś mechanizmy, zawył włączany silnik windy
i jej klatka z hukiem zsynchronizowała się z ruchem cylindra obrotowego. Ktoś
wjeżdżał na górę. Vittorio siedział nieruchomo, postawiwszy przed sobą pustą
szklankę i żałował, że nie jest o jeden stopień bardziej pijany, niż był.
Wyjście z windy znajdujące się za mostkiem zasłaniała biegnąca pod górę
krzywizna pokładu. Nie widział, co się dzieje, zauważył tylko nieobecność na
stanowiskach niektórych członków załogi Młota. Usłyszawszy, że nadchodzą do
świetlicy inną drogą, od tyłu, poprzez kabiny załogi, podniósł z konsternacją
głowę.
    Blass z Młota. Dwóch członków załogi. A za nimi kilku obcych
wojskowych i paru ludzi nie ubranych w mundury. Vittorio, cały roztrzęsiony,
podźwignął się z trudem na nogi i gapił się na nich niezbyt przytomnie.
Siwowłosy oficer po kuracji odmładzającej, połyskujący oślepiająco srebrem i
insygniami. I Dayin. Dayin Jacoby.
    - Vittorio Lukas - przedstawił go Blass. - Kapitan Seb Azov,
głównodowodzący floty; pan Jacoby z pańskiej stacji; i pan Segust Ayres z
Kompanii Ziemskiej.
    - Z Rady Bezpieczeństwa - skorygował mężczyzna.
    Azov usiadł przy stole, a pozostali zajęli miejsca na
rozstawionych wokół ławach. Vittorio opadł znowu na swój fotel kładąc zdrętwiałe
dłonie na blacie stołu. Otaczał go alkoholowy wir, który to wzbierał, to opadał.
Starał się siedzieć naturalnie. Przyszli do niego... do niego... a nie był w
stanie służyć pomocą ani im, ani komukolwiek.
    - Operacja rozpoczęła się, panie Lukas - zagaił Azov.
Wyeliminowaliśmy dwa statki Maziana. Nie będzie łatwo ich wyprzeć; trzymają się
blisko stacji. Posłaliśmy po dodatkowe statki; ale przepędziliśmy stamtąd
kupców, wszystkie holowniki dalekiego zasięgu. Zostały tylko holowniki
krótkodystansowe z Pell, które wykorzystują w charakterze kamuflażu.
    - Czego chcecie ode mnie? - spytał Vittorio.
    - Panie Lukas, zna pan kupców mających bazy poza stacją,
kieruje pan, przynajmniej w pewnym zakresie, Spółką Lukasa, i zna pan te statki.

    Vittorio pokiwał głową.
    - Pański statek, Młot, panie Lukas, wraca w pobliże Pell na
odległość umożliwiającą nawiązanie kontaktu ze stacją i tam, gdzie będzie
chodziło o kupców, pan odegra rolę operatora komunikatora Młota... nie pod swoim
prawdziwym nazwiskiem, nie, otrzyma pan akta rodziny z Młota, które przestudiuje
pan bardzo uważnie. Będzie pan odpowiadał w imieniu jednego z nich. Ale gdyby
Młot został zatrzymany przez kupiecką milicję albo przez Maziana, pańskie życie
będzie zależało tylko od inwencji, jaką pan wykaże. Młot zasugeruje kupcom,
którzy pozostali, że ich najlepszą szansą przeżycia będzie przedostanie się na
obrzeża układu i nie wtrącanie się w tą awanturę, całkowite usunięcie się z
drogi i przerwanie handlu z Pell. Nie chcemy, aby te statki pętały nam się pod
nogami, panie Lukas; i nie byłoby wcale dobrze, gdyby kupcy dowiedzieli się o
naszym podstępie z Młotem i Okiem Łabędzia. Nie zamierzamy tego rozgłaszać, pan
mnie rozumie?
    Załogi tych statków, pomyślał Vittorio, nigdy już nie wyjdą na
wolność, chyba że po przystosowaniu. Dotarło teraz do niego, że i jego pamięć
jest dla Unii niebezpieczna, że nie byłoby wcale dobrze, gdyby kupcy dowiedzieli
się o pogwałceniu kupieckiej neutralności przez Unię, która twierdziła, że tylko
Mazian popełnia ten grzech. Gdyby dowiedzieli się, że Unia skonfiskowała siłą
nie tylko personel, ale i całe statki razem z nazwiskami... a już najbardziej
chodziło o te nazwiska, ostoję, tożsamość tych ludzi. Zdał sobie nagle sprawę,
że obraca w palcach pustą szklankę i natychmiast przestał; bardzo chciał
wyglądać na trzeźwego i rozsądnego.
    - Mam w tym swój interes - powiedział. - Moja przyszłość na
Pell jest daleka od zapewnionej.
    - Jak to, panie Lukas?
    - Wiążę pewne nadzieje z karierą w Unii, kapitanie Azov. -
Podniósł oczy na ponurą twarz Azova w nadziei, że z jego głosu przebija spokój,
na który tak się silił. - Stosunki między mną a moim ojcem... nie są serdeczne,
podrzucił więc wam mnie z czystym wyrachowaniem. Miałem tu czas na pewne
przemyślenia. Dużo czasu. Wolę dojść do porozumienia z Unią na własną rękę.
    - Pell traci coraz więcej przyjaciół - zauważył cicho Azov
zerkając na zasmuconą twarz Ayresa. - Teraz opuszcza ją osoba neutralna. Wola
rządzonych, panie ambasadorze.
    Ayres spojrzał z ukosa na Azova.
    - Zaakceptowaliśmy już tę sytuację. Celem mojej misji nie było
w żadnym razie przeciwstawianie się woli ludzi zamieszkujących te tereny.
Obawiam się tylko o bezpieczeństwo Stacji Pell. Mówimy o tysiącach istnień
ludzkich, sir.
    - Oblężenie, panie Ayres. Odcinamy ich od źródeł zaopatrzenia i
dezorganizujemy im pracę, obrzydzając tym samym życie. - Azov zwrócił oczy na
Vittoria i przyglądał mu się przez chwilę. - Panie Lukas - musimy uniemożliwić
im dostęp do zasobów naturalnych wydobywanych w kopalniach i dostarczanych przez
samo Podspodzie. Atak na te obiekty jest możliwy, ale przygotowanie i
przeprowadzenie tego rodzaju operacji wojskowej wiąże się ze znacznymi kosztami.
Zastosujemy więc dywersję. Mazian będzie trzymał Pell do ostatniego człowieka;
Jeśli przegra, zostawi po sobie ruinę, zniszczy Podspodzie i samą stację i
wycofa się w kierunku Gwiazd Tylnych, w kierunku Ziemi. Czy chce pan, aby pański
ukochany świat ojczysty stał się bazą Maziana, panie Ayres?
    Ayres rzucił mu zaniepokojone spojrzenie.
    - Tak, tak, on jest do tego zdolny - powiedział Azov nie
spuszczając zimnego, przenikliwego wzroku z Vittoria. - Panie Lukas, na tym
polegałaby pana rola. Zbierać informacje... zniechęcać kupców do handlowania ze
stacją. Rozumie pan? Czy uważa pan, że leży to w pańskich możliwościach'?
    - Tak, sir.
    Azov skinął głową.
    - Nie weźmie nam pan za złe, panie Lukas, jeśli przeprosimy
teraz pana i pana Jacoby'ego.
    Vittorio zawahał się, trochę zdezorientowany, domyślając się w
tym niejasno rozkazu i zdając sobie sprawę, że szare spojrzenie Azova nie
dopuszcza żadnej kontrpropozycji. Wstał od stołu. Dayin też wstał i
przepraszając Ayresa przecisnął się obok niego. Tak więc w radzie pozostali
Ayres, Blass i Azov. Kapitan Młota przygotowywał się do przyjęcia rozkazów,
których treść Vittorio bardzo by chciał znać.
    Unia straciła kilka statków. Azov nie powiedział całej prawy.
Słyszał rozmowy między załogą. Brakowało całych nosicieli. I w taką sytuację
chciano ich wysłać.
    Zatrzymał się w miejscu, gdzie krzywizna zasłaniała ich przed
oczyma radzących mężczyzn, obejrzał się na Dayina i usiadł na ławie przy stole w
świetlicy załogi.
    - Co u ciebie? - spytał Dayina, do którego nigdy nie czuł
wielkiej sympatii, ale w tych okolicznościach, w tym zimnym miejscu, miło było
zobaczyć twarz przypominającą dom. Dayin skinął głową.
    - A u ciebie? - Było w tym więcej uprzejmości niż zazwyczaj
doświadczał ze strony wuja Dayina.
    - Świetnie.
    Dayin zajął miejsce naprzeciw.
    - Powiedz prawdę - poprosił go Vittorio. - Jakie straty tam
ponieśli?
    - Porządnie ich przetrzepali - powiedział Dayin. - Zdaje mi
się, że Mazian dał im się trochę we znaki. Wiem, że stracili parę statków...
brakuje chyba nosicieli Zwycięstwo i Wytrwałość.
    - Ale Unia może zbudować więcej. Wezwali już tu.następne. Ile
to potrwa?
    Dayin potrząsnął głową i wzniósł znacząco oczy na sufit.
    Wentylatory buczały zagłuszając lokalnie rozmowę, ale nie
zabezpieczałyyich przed podsłuchem.
    - Zapędzili go do narożnika - podjął Dayin. - I mają
niewyczerpane źródła zaopatrzenia, ale Mazian jest zakorkowany. Azov powiedział
prawdę. Mazian dał im się we znaki i to porządnie, ale oni jemu bardziej.
    - A co z nami?
    - Szczerze mówiąc, wolę być tu niż na Pell.
    Vittorio roześmiał się gorzko. Oczy zaszły mu łzami od nagłego
bólu w gardle, który właściwie nigdy nie ustawał. Potrząsnął głową.
    - Powiem ci coś - odezwał się adresując swoje słowa do tych,
którzy być może ich podsłuchiwali. - Oddam Unii wszystko, co mam; nigdy jeszcze
sprawy nie układały się aż tak po mojej myśli.
    Dayin spojrzał na niego dziwnie, zmarszczył czoło i chyba
zrozumiał jego intencje. Po raz pierwszy od dwudziestu pięciu lat, jakie żył już
na tym świecie, Vittorio poczuł, że ma krewnego. Dziwne tylko, że to uczucie
wyzwolił w nim Dayin o trzydzieści lat starszy i myślący inaczej niż on. Ale
krótki czas spędzony w Otchłani mógł uczynić przyjaciółmi najbardziej
nieprawdopodobne indywidualności i może, pomyślał, Dayin dokonał już takich
wyborów, a Pell nie była już domem żadnego z nich.

następny    









Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
30 10 2013 POCZĄTKI PAŃSTWOWOŚCI EGIPSKIEJ wykład
HIGIENA, ĆWICZENIE 5, 30 10 2012
30 10 swybr
Wojna w Iraku szwindel na 10 mld dolarów (30 10 2009)
10 30 10
notatka 30 10 12
KPC Wykład (5) 30 10 2012
paty 30 10 czesc 2
TI 02 10 30 T pl(2)

więcej podobnych podstron