Erntefest 3 4 listopada 1943 zapomniany epizod Zaglady Wojciech Lenarczyk Straszny strach

background image

73

Wojciech Lenarczyk

„Straszny strach”. Reakcje polskich więźniów KL Lublin

na akcję „Erntefest” w świetle grypsów

Lato 1943 r. przyniosło długo oczekiwany, trwały zwrot sytuacji na froncie wschodnim.
Po fi asku operacji „Cytadela” i klęsce w kluczowej bitwie pod Kurskiem armie nie-
mieckie ostatecznie utraciły inicjatywę strategiczną, którą przejęła Armia Czerwona,
zmierzająca w szybkim marszu na zachód.

Do więźniów KL Lublin zaczęły przenikać wiadomości o zbliżającym się froncie

oraz o wzmożonej aktywności partyzantki, a na przełomie lata i jesieni pojawiły się
wśród nich pogłoski o ewakuacji lub likwidacji obozu

1

. Chociaż nie po raz pierwszy

wśród więźniów polskich mówiono o likwidacji obozu względnie masowych zwol-
nieniach Polaków, ergo radykalnej zmianie funkcji KL Lublin

2

, tym razem kolejne

posunięcia władz obozowych, jak choćby demontaż instalacji do gazowania ludzi

3

1

Archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku (dalej APMM), Centralna Opieka Podziemia

– OPUS (dalej OPUS), XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres
wrzesień–październik 1943 r., k. 17: „W związku ze zbliżającym się frontem bolszewickim więźnio-
wie obawiają się ewentualnej ewakuacji, a nawet powtórzenia Katynia”; podobnie Ryszard Kowalski
w grypsie z 11 X 1943 r.: „My w obecnych warunkach przygotowani jesteśmy na wszystko. Nawet
na splot sytuacji dla nas najgorszych”, APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-90, k. 21.

2

Już w grypsie z 3 marca Wanda Albrecht, szukając potwierdzenia własnych nadziei, pytała:

„Czy to prawda, że mają zlikwidować cały ten obóz?” (APMM, Zbiór foto- i kserokopii doku-
mentów (dalej Fotokopie), XIX-1191, k. 11). Do tej zasadniczej kwestii powróciła w listach z 9 maja,
gdzie przytaczała „chodzące pogłoski” o planowanym rzekomo przekształceniu KL Lublin w obóz
żydowski i możliwym wywiezieniu pozostałych więźniów, oraz z 14 maja, gdzie bezkrytycznie
powtarzała zasłyszane od jakiegoś Niemca słowa o mającym nastąpić „rozpuszczeniu wszystkich
obozów polskich pod koniec maja i w początkach czerwca” (ibidem, k. 32 i 37). Natomiast Henryk
Wieliczański w grypsie z 25 IV 1943 r. (APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-82, k. 2) rela-
cjonował żonie pogłoski krążące po obozie „na nasz temat”. Wieść niosła, że „zaraz po Wielkiej
Nocy mają być większe zwolnienia w 3-ch etapach, a resztę niezwolnionych mają przewieźć do
obozu w Niemczech”. Według innej wersji planowane było przeniesienie do Trawnik. W później-
szym liście podawał też, jakoby przygotowywano zwolnienie „do 20 czerwca” kilkuset Polaków,
z wyłączeniem jednak kryminalistów i komunistów. „Oczywista – pisał dalej – ci ostatni pozostaną
w obozie lub będą wywiezieni do obozu w Niemczech. Jeśli tu zostaną, mogą być potraktowani
na równi z Żydami, a więc pierwszego lepszego dnia masami na śmierć zagazowani”, ibidem, List
z 11 VI [1943 r.], k. 28. Również Jerzy Kwiatkowski zapamiętał pogłoski z maja 1943 r. o mającym
nastąpić zwolnieniu wszystkich (z małymi wyjątkami) więźniów polskich (Jerzy Kwiatkowski,
485 dni na Majdanku, Lublin 1988, s. 88).

3

APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres

wrzesień–październik 1943 r., k. 17: pod datą 16 X odnotowano, że „likwidacja Żydów nie postępuje,

background image

74

i równoczesne wymordowanie więźniów zatrudnionych przy ich obsłudze

4

, a także

pogłoski o przeniesieniu Schutzhaft lagerführera Antona Th

umanna zdawały się

potwierdzać krążące po obozie domysły

5

. Więźniowie przypatrywali się zmaganiom

na froncie wschodnim oraz posunięciom administracji obozu na równi z nadzieją
i trwogą. Z jednej strony sytuacja ta dawała im nadzieję na odzyskanie wolności, która
teraz wydawała się bliższa niż kiedykolwiek

6

. Z zapartym tchem, dosłownie wodząc

palcem po skradzionej SS-manom mapie, śledzili rozwój sytuacji militarnej. Otuchą

gdyż od 6 tyg. nie było wybierania Żydów do zagazowania”. Informacja została zaczerpnięta
z grypsu Witolda Sopoćki, podpisującego się pseudonimem „Wit”, który meldował, że „gazka-
merę, która była przy łaźni rzeczywiście niedawno rozmontowano i aparaturę usunięto i nawet
podobno wywieziono” oraz że „13.10. Selekcji Żydów t.j. wybierania do zagazowania, co odbywały
się dotąd perjodycznie przeciętnie raz na miesiąc – już od 2 miesięcy może 6 tygodni też nie było”,
ibidem, XII-10, k. 137. Wprawdzie meldunek z 4 października głosił, że „znów gazkamera [jest]
czynna” (ibidem, XII-12, k. 29), ale 16 października dotarła wiadomość od robotnika pracującego
na Majdanku o demontowaniu komór gazowych i wywożeniu części, ibidem, k. 43.

4

Ruch oporu odnotował, że 21 września „rozstrzelano 23 osoby z obsługi łaźni i krematorium,

aby pozbyć się świadków”, APMM, OPUS, XII-12, k. 3.

5

Zob. Gryps Jerzego Henryka Szcześniewskiego z IX 1943, w: Barbara Hirsz, Zbigniew Hirsz,

Grypsy Jerzego Henryka Szcześniewskiego z obozu na Majdanku, „Zeszyty Majdanka” 2005, t. 23,
s. 160. Stąd też pełne zaskoczenia doniesienie z obozu „Th

uman wrócił”, APMM, OPUS, XII-12,

k. 29; zob. także Gryps „Baltazara” z 11 XII, który pisał o Th

umannie jako o „tym, który miał

ustąpić, a został i nawet awansował na Obersturmführera”, ibidem, XII-10, k. 354.

6

Wieliczański pisał do żony z obozu 26 VII 1943 r.: „My tu jesteśmy dobrej myśli, że jednak

koniec tego roku będzie końcem naszej niedoli” (APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-
82, k. 35). Podobnie 29 IX 1943 r.: „Wierzymy w bliski termin wyzwolenia (ibidem, OPUS, XII-10,
k. 53), a Aleksander Tarnawski prosił, by „Kaczki i kury [...] hodować. Wierzę, że w tym jeszcze
roku będziemy je spożywali w czasie uczty powitalnej” (APMM, Fotokopie, XIX-1057, Gryps
Olka z 28 IX 1943 r., k. 3). Jeszcze kilka dni wcześniej był nastawiony mniej optymistycznie, pisał
bowiem, że „Może uda się zimę jakoś przetrzymać. Mówię o zimie, bo jakoś nie wierzę w tego-
roczne zakończenie wojny, a nas tylko koniec wojny może wydobyć z K-L-u” (APMM, Archiwum
organizacji więźniów, IV-33, k. 5–8). Powodem tej zmiany były docierające do obozu i „wpływające
niewątpliwie i na moje samopoczucie psychiczne dodatnio i napawające mnie otuchą i nadzieją”
wieści o „wypadkach, jakie się obecnie na arenie Europy rozgrywają” (ibidem, Gryps z 13 IX 1943 r.,
k. 9–12). Nadzieja na rychłą wolność opuściła go jednak w listopadzie, kiedy pisał do Ireny Adam-
czyk: „5 listopada upłynął już rok jak opuściłem rodzinę i pędzę psi żywot. Myślałem, że ta moja
niedola nie potrwa dłużej jak 1 rok, tymczasem widzę, że i drugie Boże Narodzenie przyjdzie mi
spędzić z dala od Rodziny, która tak by chciała jak najrychlej ujrzeć mię w swym gronie. A może
nawet przyjdzie mnie wkrótce opuścić Majdanek, gdzie na ogół dzięki opiece Bożej i ludzi życzli-
wych urządziłem sobie znośny byt i opuszczenie go oznaczałoby niewątpliwie pogorszenie bytu.
Zdaje się, że zimę trzeba będzie spędzić na przeklętym Majdanku, tu nic nie wskazuje na to aby
miało być inaczej” (APMM, Fotokopie, XIX-1057, Majdanek, 28 XI 1943 r., k. 5). Podobnie Zofi a
Suchańska jeszcze we wrześniu była pełna wiary, że „wolność, która jednak wielkimi krokami
zbliża się do nas”, pozwoli jeszcze w 1943 r. podzielić się opłatkiem z bliskimi. Pod koniec paździer-
nika zrezygnowana szykowała się do spędzenia zimy w obozie (ibidem, XIX-1282, Grypsy z 4 IX
i 30 X 1943 r., k. 2, 5). Trzeba przy tym pamiętać, że słowa o rychłym zwolnieniu lub wyzwoleniu
nie zawsze musiały odpowiadać rzeczywistości, pomagały jednak przetrwać obozową niedolę.
Zob. np. Gryps J. H. Szcześniewskiego z 24 VIII 1943 r., w którym pisał do K. Jarosińskiej: „Żyję
nadzieją, iż wojna się już kończy i że zakaszę rękawy do pracy”.

background image

75

napawały wszelkie, rzeczywiste czy domniemane, sukcesy koalicji antyhitlerowskiej.
Natomiast każde „opóźnienie” kwitowano irytacją i rozgoryczeniem. „Jesteśmy – pisał
26 lipca 1943 r. Roman Pawłowski – pod wrażeniem wiadomości dzisiejszych”, mając
zapewne na myśli informację o aresztowaniu 25 lipca Benito Mussoliniego

7

. „Może

już niedługo” – marzył Henryk Wieliczański

8

, a w jednym z licznych listów do żony,

rozdarty pomiędzy pragnieniami a rzeczywistością, dodawał: „jak blisko do Was – ale
i beznadziejnie daleko. Tak całkiem różne światy – Tu i u Was. Cieszy nas sytuacja na
kresach. Każdy ruch to bicie serca i oczekiwanie na dalsze. Dość tej poezji” – ucinał
gwałtownie, w pełni świadomy swojego rzeczywistego położenia. „Och droga Pani
– pisał 24 sierpnia 1943 Kazimierz Kobus podpisujący się pseudonimem „Kazimierz”
– tak pragnę tego końca i tak proszę Boga o wolność, a jednocześnie boję się i my
wszyscy się boimy, aby nam nie zrobiono to co w Katyniu”

9

. W grypsach „Kazimierza”,

który był w tym czasie kimś w rodzaju porte parole grupy polskich więźniów poli-
tycznych, wzmianka o strachu przed Katyniem pojawiła się, podobnie jak i w listach
innych Polaków, jeszcze kilkakrotnie

10

.

Nawiązanie do zbrodni katyńskiej, pozornie bez związku z sytuacją więźniów

KL Lublin, było nie tylko manifestacją trapiących ich lęków, ale i specyfi cznym refl ek-
sem docierających do nich wieści. KL Lublin był w mniejszym stopniu odizolowany
od otoczenia, niż życzyłaby sobie tego administracja obozu

11

. Za pośrednictwem

zatrudnionych tu polskich robotników cywilnych i przemycanej przez nich prasy,
głównie gadzinowej, do więźniów przenikały pewne wiadomości o wydarzeniach
„z tamtego świata”. Nie dziwi więc, że w jakiejś mierze zorientowani byli w kwestii
odkrycia masowych grobów w Katyniu, zwłaszcza że potajemnie czytywany przez nich
„Nowy Głos Lubelski”, w dążeniu do zwarcia szeregów społeczeństwa polskiego wokół
Niemców dla obrony przed „bolszewicką nawałnicą”, obszernie o tym relacjonował

12

.

7

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-15, k. 20.

8

Ibidem, IV-15, Gryps z 29 IX [1943 r.], k. 21.

9

APMM, OPUS, XII-10, 7. „Od wczoraj krąży u nas pogłoska [o] możliwości ewakuacji na-

szego obozu w związku z przybliżaniem się Rosjan. Oczywista, taka chwila może być dla wielu,
wielu bardzo tragiczną, choć oczywista, nie wszyscy byliby ewakuowani, a większość poszłaby
do zagazowania”, ibidem, Archiwum organizacji więźniów, IV-82, Niedatowany gryps z końca
IX 1943 r., k. 51.

10

Np. w listach z 5 i 14 września. O strachu „przed Katyniem” mówili też inni więźniowie,

m.in. J.H. Szcześniewski.

11

Administracja obozu w pełni zdawała sobie z tego sprawę, skoro w regulaminie służby

wartowniczej KL Lublin zalecano, aby szczególną uwagę zwrócić na przebywających na terenie
Majdanka robotników cywilnych i w razie konieczności uniemożliwić im kontakty z więźnia-
mi nawet przy użyciu broni: APMM, Fotokopie, XIX-167, t. 4, Wachvorschrift für das Konzen-
trationslager Lublin z 1 XI 1943 r., k. 511. O tym, że nie były to groźby bez pokrycia, świadczy
choćby zapis z grypsu W. Albrecht, która błagała w nim matkę, by nie zbliżała się do obozu, bo
„dziś dwie więźniarki postrzelili za rozmowę z ludźmi wolnościow[ymi]”, ibidem, XIX-1191, 10
V [1943 r.], k. 34.

12

Więźniowie, niezadowoleni z treści serwowanych przez prasę gadzinową, domagali się

sprawdzonych informacji: APMM, OPUS, XII-10, Gryps Popławskiej z 24 X 1943 r., k. 175. Podobnie
Michał Gancarz prosił o wiarygodną prasę, ponieważ „musimy się zadowalać szmatą wychodzącą

background image

76

Jednak pomimo wysiłków posłusznych niemieckim dyrektywom propagandzistów
cel nie został osiągnięty. Udało się jedynie spotęgować strach polskich czytelników
przed nadciągającą Armią Czerwoną

13

. Natomiast więźniowie, o których przychylność

lubelska gadzinówka oczywiście nie zabiegała, nie uwierzyli twierdzeniom o odpo-
wiedzialności ZSRR za mord

14

albo też – co wydaje się bardziej prawdopodobne – pod

hasłem „Katyń” rozumieli kompleksową, fi zyczną eliminację więźniów.

Obawy więźniów o najbliższą przyszłość w obliczu przełomowych, jak można

było sądzić, wydarzeń, dokumentują obszerne przemyślenia Witolda Sopoćki

15

. I cho-

ciaż nie pada tu słowo „Katyń”, to nadchodzące miesiące – zarówno dla więźniów
KL Lublin, jak i dla całego kraju – widział on w zdecydowanie czarnych barwach.
Najpierw okupowaną Polskę spustoszy cofająca się armia niemiecka, grabiąc i łupiąc
po drodze, co jeszcze pozostało, potem ostatecznego dzieła zniszczenia dokona trium-
falny pochód czerwonoarmistów. Obawiał się również, że armia sowiecka przepędzi
wprawdzie Niemców, ale sama przyniesie nową okupację, na wzór polityki sowieckiej
na Kresach, tylko na znacznie większą skalę. Jeśli zaś chodzi o więźniów Majdanka,
w pełni podzielał pogląd, że ich położenie całkowicie jest zależne od sytuacji na
froncie. Pielęgnowaną przez więźniów iluzję, że „nas tu samych sobie pozostawią”
i że pewnego dnia po przebudzeniu nie zobaczą już straży, wkładał między bajki.
Równie mało prawdopodobne wydawały mu się masowe zwolnienia, o których wiele
mówiono w tym czasie w obozie. Z punktu widzenia interesów niemieckich, jak ra-
cjonalnie kalkulował, byłoby nieroztropne – w obliczu spodziewanego starcia z siłami
sowieckimi i to na bezpośrednim zapleczu frontu – rozpuszczenie tysięcy wrogo do
siebie usposobionych ludzi. Spodziewał się raczej albo ewakuacji więźniów – jednak
jeśli miałaby być ona poważnie rozważana, to przygotowania do niej musiałyby już
ruszyć, bo wkrótce transport kolejowy przejmie Wehrmacht – albo też fi zycznej
likwidacji osadzonych na Majdanku. Z doświadczenia swojego kilkumiesięcznego
pobytu w obozie wiedział, że jego załoga do perfekcji opanowała obsługę „gaz kamery
albo karabinu maszynowego” i bez wahania sięgnie do tych sprawdzonych rozwiązań.
Pośpieszna budowa nowego krematorium, którego „wysoki komin górował nad całym
obozem”, zdawała się potwierdzać jego przypuszczenia.

w Lublinie pod nazwą N.G.L”, ibidem, Gryps z 23 XI, k. 293. Prasę podziemną zaczęto regularnie
dostarczać do obozu w styczniu 1944 r.: Józef Marszałek, Ruch oporu w obozach koncentracyjnych:
Majdanek
, „Zeszyty Majdanka” 1975, t. 8, s. 125.

13

Zob. Tomasz Głowiński, O nowy porządek europejski. Ewolucja hitlerowskiej propagandy

politycznej wobec Polaków w Generalnym Gubernatorstwie 1939–1945, Wrocław 2000, s. 304–325,
339–340, tu 340.

14

Kazimierz Kobus w spisanych po wojnie wspomnieniach w następujący sposób tłumaczył

obawy w sygnowanych przez siebie listach: „Przecież Niemcy mogą wymordować wszystkich
więźniów, aby nie było świadków ich poprzednich zbrodni, a baraki spalić, tak aby po obozie nie
pozostało śladu. Stąd nasze obawy i analogie z Katyniem, gdzie Niemcy zamordowali kilka tysięcy
polskich ofi cerów, jeńców wojennych będących w obozie od 1939 r. chociaż Armia Czerwona była
jeszcze daleko”, APMM, Pamiętniki, relacje, ankiety byłych więźniów (dalej Pamiętniki i relacje),
VII/M-224, K. Kobus, Czerwony trójkąt, k. 98.

15

Ibidem, OPUS, XII-10, Gryps z 28–29 IX 1943 r., k. 57.

background image

77

Jednak pomimo tych obaw łudził się – podobnie jak i jego towarzysze niedoli – że

niemieckie zamierzenia zniweczą „ci, co są z tamtej strony”. Wierzył, że „myślą [oni]
w podobny sposób, i pamiętają o nas i robią przygotowania”, mimo że nie dostrzegał
ich oznak, a jedynie niezobowiązujące obietnice. Ciekawe, że mimo obiekcji zwią-
zanych z Armią Czerwoną, tym, jak pisał, „drugim wrogiem”, i perspektywy nowej
okupacji, właśnie w jej zwycięskim marszu na zachód pokładał wielkie nadzieje i liczył
kilometry, jakie miała ona jeszcze do przebycia, i dni, jakie dzieliły od wkroczenia
wojsk radzieckich do Lublina.

O ile nadzieje na rychły koniec okupacji niemieckiej miały okazać się płonne,

o tyle więźniów nie do końca myliła intuicja w sprawie likwidacji obozu. O wstępnych
przygotowaniach na wypadek ewakuacji Lublina świadczy bowiem przechwycony
przez ruch oporu w listopadzie 1943 r. wykaz obiektów w mieście przeznaczonych
do zniszczenia. Przewidywał on także zniszczenie Majdanka poprzez wzniecenie
pożaru w różnych jego punktach

16

. Jak się jednak okazało, klęska III Rzeszy była

jesienią 1943 r. wciąż dość odległą perspektywą. Zanim w lipcu 1944 r. panowanie
niemieckie dobiegło w Lublinie końca, oprawcy mieli wystarczająco dużo czasu, by
przeprowadzić jeszcze jedną wielką operację eksterminacyjną i kilka mniejszych,
a także względnie uporządkowaną likwidację obozu.

Celem artykułu jest próba rekonstrukcji bezpośrednich i tych bardziej oddalonych

w czasie reakcji więźniów nieżydowskich na mord 3 listopada 1943 r. W centrum
mojego zainteresowania znajduje się pytanie, jak więźniowie interpretowali te wy-
darzenia. Czy „krwawą środę” widzieli jako początek likwidacji obozu i wszystkich
jego więźniów, czy też „jedynie” jako kolejny i tym razem ostateczny etap „rozprawy”
Niemców z Żydami, jaka dokonywała się na Majdanku od 1942 r., kiedy więźniowie
żydowscy stali się największa grupą osadzonych? Charakterystyczne, że w materia-
łach z epoki – w przeciwieństwie do źródeł powojennych – brakuje oczywistego dla
świadków tragedii stwierdzenia, że operacja miała w swoim ogromie i kompleksowości
charakter wyjątkowy. Nie pisze się o rzeczach oczywistych.

W sytuacji idealnej badania uwzględniałyby reakcje i postawy możliwie wszyst-

kich środowisk i kategorii więźniarskich – świadków mordu. Jednak rzeczywistość
archiwalna jest od idealnej daleka i dostępny materiał źródłowy pozwala jedynie na
szersze uwzględnienie opinii Polaków i w kilku przypadkach więźniów żydowskich
przebywających na Majdanku na tzw. aryjskich papierach. Szczególnie cennym do-
pełnieniem materiałów pochodzących od więźniów polskich byłyby relacje więźniów
niemieckich, z racji na znajomość języka sprawców i usytuowanie w hierarchii obozu
dużo lepiej zorientowanych w przebiegu wielu zdarzeń na Majdanku od przeciętnego
więźnia polskiego. Niestety, mimo że dysponujemy stosunkowo licznymi relacjami
więźniów niemieckich – głównie w postaci składanych po latach zeznań w toku
śledztw zmierzających do ustalenia sprawców przestępstw popełnionych w KL Lublin
– brakuje w nich kluczowego dla tematu artykułu komponentu osobistego.

16

Józef Kasperek, Kronika wydarzeń w Lublinie w okresie okupacji hitlerowskiej, Lublin 1983,

s. 286–287.

background image

78

Podstawę źródłową stanowiły wszelkie dostępne materiały dokumentujące posta-

wy, nastroje i reakcje więźniów Majdanka: ich wspomnienia i relacje, meldunki ruchu
oporu, ale przede wszystkim grypsy, które na masową skalę po kryjomu wysyłano
z obozu. Dają one bezpośredni, a przez to autentyczny wgląd w emocje towarzyszące
więźniom w czasie ich pobytu w obozie. Wprawdzie tuż przed akcją „Erntefest” na
III polu, gdzie przebywała duża część polskich więźniów politycznych utrzymujących
kontakty ze światem zewnętrznym, ogłoszono kwarantannę tyfusową, co radykal-
nie zmniejszyło liczbę wysyłanych stamtąd listów, ale poza III polem znajdowali się
więźniowie nieobjęci takimi restrykcjami, a i na samym III polu znaleźli się też po-
trafi ący ominąć restrykcje. Dzięki zapisanym w grypsach świadectwom jest możliwe
relatywnie dobre rozpoznanie nastrojów towarzyszących polskim więźniom przed,
w trakcie i (dniach, tygodniach i miesiącach) bezpośrednio po mordzie na Żydach
3 listopada 1943 r.

Akcja „Erntefest” była wydarzeniem, które swoim ogromem przesłoniło wszystkie

bestialstwa popełnione w obozie. Masakra więźniów żydowskich całkowicie zasko-
czyła więźniów, chociaż nie brakowało sygnałów zwiastujących tragedię. W obozie
wyczuwalny był nastrój napięcia i niepewności, o czym świadczą choćby docierające
z obozu grypsy czy zestawiane na ich podstawie meldunki ruchu oporu. „Wczoraj
rozeszła się pogłoska – pisał na początku września Jerzy Henryk Szcześniewski – że
w ciągu 3 dni mają zagazować wszystkich Żydów z Polski, a do 15 IX wszystkich Żydów
i ze Słowacji. Trochę to niewiarygodne – ale możliwe”

17

. W jednym z kolejnych listów:

„Żydzi [...] w wielkim strachu zła są – bowiem czekają wyniku losu, który im Hitler
przeznaczył na 5 minut przed dwunastą”

18

. Dziwił się jednocześnie, że jego żydowski

kolega „nie wyczuwa tragedii wkoło siebie – długo żyć nie będzie – a śmierć już krą-
ży”

19

. Podstawę do takich przypuszczeń dawały także konkretne deklaracje SS-manów:

Witold Sopoćko przekazał 3 października informację o prelekcji wygłoszonej do pol-
skich lekarzy na V polu, w której zapewniono polską obsługę rewiru o nieustających
wysiłkach podejmowanych dla poprawy warunków bytowych więźniów polskich
przebywających w szpitalu. Także stwierdzenia, że „my wszyscy jesteśmy jednakowi
ludzie przede wszystkim tą samą aryjską rasą i między nami jak jesteśmy sami swoi
możemy powiedzieć, że zawsze jakoś porozumiemy się”, wydawały się uspokajać Po-
laków. Niemcy wręcz tłumaczyli się wobec nich ze swojej dotychczasowej brutalności,
która miała być powodowana rozkazami przełożonych i surową kontrolą z ich strony,
ale nie pozostawiały nadziei dla Żydów: „z tymi musimy skończyć i skończymy”

20

.

Równie mrocznie brzmiało doniesienie o nagłym wezwaniu do Berlina pełniącego
obowiązki komendanta obozu SS-Hauptsturmführera Martina Melzera „w związku

17

J. H. Szcześniewski, Gryps z 5 lub 6 IX 1943 r., w: Hirsz, Hirsz, Grypsy Jerzego Henryka

Szcześniewskiego..., s. 160.

18

Ibidem, Gryps z 16 IX 1943 r., s. 168.

19

Ibidem, Gryps z 20 IX, s. 174. 28 września pisał zaś: „Popłoch wśród Żydów straszny – My

– heft lingowie polityczni obiecujemy sobie, że chyba po ciężkiej walce – zaniosą nas tam nieprzy-
tomnych”, ibidem, s. 175.

20

APMM, OPUS, XII-10, k. 79.

background image

79

z tym [więźniowie] spodziewają się w obozie poważnych wypadków”

21

. Bezpośrednią

– jak się później okazało – zapowiedzią wydarzeń był rozkaz kopania rowów (rzekomo
przeciwlotniczych) na tyłach obozu w pobliżu budowanego krematorium. Zważywszy
na napiętą sytuację militarną, posunięcie to wydawało się uzasadnione i nie wzbudziło
większych podejrzeń

22

. Przygotowywaną w tajemnicy, także przed załogą KL Lublin,

operację przeprowadzono 3 listopada 1943 r. W jej wyniku na Majdanku zamordowa-
no około 18 tys. więźniów żydowskich. Podobne egzekucje miały miejsce w obozach
pracy przymusowej dla Żydów w Trawnikach i Poniatowej oraz kilku mniejszych.
W dniach 3–4 listopada rozstrzelano ogółem 42 tys. osób

23

.

„Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” – jak brzmiało to w języku archi-

tektów zbrodni – musiało jednak zostać doprowadzone do samego końca. Chociaż
4 listopada 1943 r. w stanach poszczególnych pól nie fi gurował już ani jeden Żyd

24

,

Niemcy wiedzieli, że nielicznym udało się uniknąć śmierci. W ciągu następnych dni
przeczesywano więc Majdanek w poszukiwaniu ostatnich więźniów żydowskich.
Wyciągniętych z kryjówek bez litości mordowano. Czasami Niemcy nie zadawali
sobie nawet trudu, by ich odprowadzić w okolice krematorium i zabijali na oczach
pozostałych więźniów. Szcześniewski zanotował, że na trzeci dzień po akcji znale-
ziono przy sortowaniu ubrań pięciu młodych Żydów. Jeden z nich daremnie próbo-
wał się ratować, opowiadając o ukrytych pieniądzach. „Sprawdzili i nie znaleźli”

25

.

Także Jerzy Bargielski przechował w pamięci esesowskiego sanitariusza Günthera
Konietznego, który po odkryciu kryjówki jakiegoś Żyda, zmusił go do popełnienia
samobójstwa

26

. Nie ocalał też żydowski lekarz Włodzimierz Zadziewicz. Po „krwawej

21

Ibidem, k. 129. Z obozu donoszono też o akcji „odżydzania funkcji”, APMM, OPUS, XII-9,

k. 17. 30 IX 1943 r. z Majdanka przesłano wiadomość o usunięciu wszystkich Żydów z kancelarii
i poczty i zastąpieniu ich Polakami, ibidem, k. 79.

22

„Część speców na dzień przedtem wykopało rowy – Żydzi mówili, że to rowy ubezpiecza-

jące na 11 listopada, a to były ich groby – kirkut olbrzymi powstał”. Gryps J. H. Szcześniewskiego
z 3 XI 1943 r., [w:] Zbigniew J. Hirsz, Korespondencja z Majdanka Henryka Jerzego Szcześniew-
skiego VIII 1943–IV 1944
, „Zeszyty Majdanka” 1999, t. 20, s. 214 (zob. Aneks, dokument nr 16). List
datowany jest wprawdzie na 3 listopada, ale jego treść wskazuje, że ukończony został w kilka dni
później. Ruppert w zeznaniu złożonym 6 VIII 1945 r. podał, że dla zamaskowania prawdziwego
przeznaczenia rowów podobne wykopano w pobliżu baraków załogi. Kopanie rowów zlecił SSPF.
Zob. Aneks, dokument nr 15.

23

Szerzej na temat „akcji Erntefest” na Majdanku zob.: Tomasz Kranz w tym tomie.

24

„Dziś – pisał Szcześniewski – w stanie pola na Tablicy nie ma ani jednego Juda”. Podobnie

Jan Zaprawa-Ostromęcki pisał 8 listopada: „Więc na III polu, które nadal jest zamknięte i na
IV polu nie ma ani jednego Żyda”, APMM, OPUS, XII-10, k. 215. Jednak nadal wykazywani byli
w meldunkach o stanie obozu, a z listy żyjących zostali wykreśleni podobno dopiero po koniec
lutego 1944 r.: Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku, s. 210, 211, 263–264. Także Zacheusz Pawlak,
Przeżyłem..., Warszawa 1973, s. 231.

25

Gryps z 3 XI 1943 r.

26

Bundesarchiv (dalej BArch), B162/407 ARZ 297/60, Bd. 35, Protokół przesłuchania b. więź-

nia KL Lublin Jerzego Bargielskiego. Jest to kopia zeznania złożonego w 1944 r. Także Zacheusz
Pawlak wspominał Konietznego, który „gorliwie szukał Żydów i sam ich zabijał”, m.in. „natych-
miast zastrzelił” Żyda znalezionego w baraku 17 na V polu. O poczynaniach świadczyły także

background image

80

środzie” znaleziono go ukrytego na strychu jakiegoś baraku na polu V. Wieliczań-
ski widział go po raz ostatni 4 albo 5 listopada prowadzonego przez Konietznego
w stronę krematorium, skąd nigdy nie powrócił

27

. Zginął również lekarz słowacki

Otto Reich. Zeznający w 1968 r. Jan Nowak był przekonany, że jego kolega umarł
od zastrzyku z ewipanem

28

, jednak ks. Witold Kiedrowski, przebywający w obozie

pod konspiracyjnym nazwiskiem Witold Kołodko (ps. „Żmigród”) na własne oczy
widział „młodego lekarza z Czech” w towarzystwie eskortującego go SS-mana. Kiedy
więzień wyrwał się prześladowcy i zaczął uciekać, ten „spokojnie wyciągnął rewol-
wer” i strzelił

29

. Świadkami podobnych scen byli również polscy robotnicy cywilni.

Jan Gospodarek zapamiętał scenę zakatowania pałkami 14 Żydów wyciągniętych
z kryjówki na strychu

30

. Natomiast Mieczysław Okupniak był naocznym świadkiem

egzekucji 19 Polaków i Żydów przeprowadzonej niedaleko krematorium

31

. Inną ofi arą

obozowych morderców był Edward Czaja, polski Żyd z Lwowa

32

pracujący w Fah-

rbereitschaft , który nie był oznaczony gwiazdą Dawida. I chociaż w dniu akcji, którą
„przeżył jak w transie”, nie zabrano go wraz z innymi Żydami, nie uwolnił się już od
trwogi 3 listopada. Nie wytrzymał napięcia związanego z oczekiwaniem na egzeku-
cję i zmarł w noc sylwestrową na atak serca

33

. „Jakichś podobno Żydów” codziennie

dowożono także spoza obozu i mordowano w rowach egzekucyjnych. „Dziś – pisał
14 listopada Witold Kołodko – znów kilkudziesięciu”

34

.

plamy krwi na jego mundurze: Z. Pawlak, Przeżyłem..., s. 229. Podobnie Jan Nowak zapamiętał
Konietznego „chodzącego po blokach i wyłapującego ukrywających się jeszcze Żydów”, APMM,
Pamiętniki i relacje, VII-135/74, Protokół przesłuchania świadka z 4 VI 1968 r., k. 11. Pawlak podał
też, że znaleziono około 25 Żydów ukrytych na V polu. Do krematorium zaprowadzono również
ukrywającego się na polu IV gońca z III pola.

27

APMM, Fotokopie, XIX-1975, Protokoły przesłuchań świadków – mężczyzn z postępowania

przygotowawczego w procesie w Düsseldorfi e, t. 2, Protokół przesłuchania świadka H. Wieliczań-
skiego z 16 V 1972 r., s. 222.

28

Ibidem, Pamiętniki i relacje, VII-135/74, Protokół przesłuchania świadka z 4 VI 1968 r.,

k. 11. Drugą ofi arą Konietznego był więzień o imieniu Marek. Podobnie jak Reich miał zginąć od
śmiertelnego zastrzyku.

29

Witold Kiedrowski, Na drogach życia, Pelplin 2004, s. 116.

30

APMM, Fotokopie, XIX-167, t. 4, Protokół przesłuchania świadka, 6 VIII 1944 r., k. 495.

31

Ibidem, Protokół przesłuchania świadka, 7 VIII 1944 r., k. 482.

32

Nie jest do końca pewne pochodzenie Czai. Mieczysław Panz podał, że ten więzień o fi zjo-

nomii „jakiegoś południowca lub Cygana” był uważany przez większość kolegów, w tym również
słowackich Żydów z komanda Fahrbereitschaft , za Żyda podającego się za Aryjczyka, ale koledzy
najbardziej z nim zaprzyjaźnieni temu zaprzeczali: Mieczysław Panz, Prawo pięści, Warszawa
1977, s. 242.

33

APMM, Pamiętniki i relacje, VII/M-142, Ludwik Cichocki, Życie jak we śnie, k. 41. Ze

wspomnień Cichockiego wynikałoby, że Czaja zmarł jeszcze 3 listopada lub niedługo później, ale
Kobus odnotował w swojej relacji jego „nagłą i niespodziewaną śmierć 31 XII 43”, ibidem, VII/M-
224, K. Kobus, Czerwony trójkąt, k. 104. Zob. także Panz, Prawo pięści, s. 248–250.

34

List Witolda Kołodki z 14 XI 1943 r., w: Listy z Majdanka, wstęp i oprac. Zofi a Wójcikowska,

Lublin 1962, s. 19. Zob. także APMM, Pamiętniki i relacje, VII/M-18, Antoni K. Wolf, Pamiętnik
z niemieckich obozów koncentracyjnych w czasie wojny 1939–1945 roku, k. 51.

background image

81

Dążąc do przekształcenia KL Lublin w obóz „judenfrei”, prowadzono też śledztwa

zmierzające do ustalenia pochodzenia żydowskiego więźniów przebywających na
Majdanku na tzw. aryjskich papierach. W grypsach z pola kobiecego informowano
o dochodzeniach związanych z „oskarżaniem paru osób o pochodzenie” i o „przy-
gnębieniu ludzką podłością”

35

. Jak zeznała w 1976 r. Szoszana Klinger podająca się

w czasie pobytu na Majdanku za Annę Rozalię Grzędę, na przesłuchania do Oddziału
Politycznego wzywano więźniów, których aryjskie pochodzenie albo wygląd budziły
u Niemców podejrzenia, oraz tych z niepolsko brzmiącymi nazwiskami lub zade-
nuncjowanych jako Żydzi

36

. Chociaż mało kto z takich przesłuchań wracał

37

, Klinger

zdołała przekonać przesłuchującego ją SS-mana, że podawała się początkowo za Ży-
dówkę wyłącznie dlatego, by uniknąć kary na nielegalny handel w getcie warszawskim.
Nagrodą za zimną krew i odporność na ciosy, których jej w trakcie przesłuchania nie
szczędzono, były adnotacja na karcie personalnej więźniarki: „rein arisch geprüft ” oraz
pozwolenie na powrót do koleżanek na I polu. Życie zachowała też zdemaskowana
jako Żydówka Regina Olszewska de domo Bursztyn. Ocalenie zawdzięczała inter-
wencji z najmniej spodziewanej strony, bo samego Schutzhaft lagerfürera Th

umanna,

znanego dotychczas z braku jakichkolwiek ludzkich odruchów. W tym przypadku,
zapewne ze względów osobistych, kazał egzekucję wstrzymać, a więźniarce powrócić
na pole więźniarskie

38

. Próba ocalenia życia nie powiodła się natomiast zatrudnione-

mu w kuchni III pola Andrzejowi Krawczukowi vel Krawczykowi. Chociaż nie krył
specjalnie swojego pochodzenia, w kartotece obozowej fi gurował jako „Aryjczyk”,
wobec czego nie został zamordowany 3 listopada. Kiedy w wyniku donosu znalazł się
na przesłuchaniu w baraku kancelarii, zagrożony rozstrzelaniem podawał się za Ukra-
ińca, a obrzezanie tłumaczył zabiegiem chirurgicznym przeprowadzonym bez związku
z wyznaniem religijnym. Żeby zweryfi kować prawdziwość jego twierdzeń, SS-mani
kazali mu modlić się po ukraińsku. Chociaż miał z tym wyraźne trudności, przywo-
łany do oceny poprawności modlitwy, nieznany z nazwiska więzień, potwierdził jej
autentyczność. Jerzy Kwiatkowski sądził, że więzień ocalał. Niestety, jak zapamiętał
Bolesław Jasieńczyk-Burski znający Krawczuka z pracy w tym samym komandzie,
Th

umann „z ostrożności – mimo braku pewności, co do żydowskiego pochodzenia

więźnia – wolał się [go] pozbyć na zawsze”

39

. Życia nie udało się również zachować

35

APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres

1–30 XI 1943 r., k. 23, na podstawie grypsu z 9 XI, ibidem, XII-10, [k. 223].

36

APMM, Fotokopie, XIX-1976, t. II, Protokoły przesłuchań świadków żydowskich – kobiet

z postępowania przygotowawczego w procesie w Düsseldorfi e, k. 251–252.

37

Również Maryla Reich potwierdziła, że śledztwa doprowadziły do śmierci wielu osób,

ibidem, t. III, k. 419–420.

38

Danuta Brzosko-Mędryk, Niebo bez ptaków, Warszawa 1968, s. 303–304. Z tejże relacji

wynika, że Th

umann był bardzo zdziwiony, iż więźniarka, której powierzył opiekę nad własną

córką, jest Żydówką. Po tym incydencie Olszewska nadal nosiła czerwony winkiel z literą „P” i jako
więźniarkę polską ewakuowano ją 19 IV 1944 r. do KL Ravensbrück. Zginęła w trakcie marszu
śmierci w ostatnich dniach wojny.

39

APMM, Pamiętniki i relacje, VII/M-443, B. Jasieńczyk-Burski, Pawiak–Majdanek–Oświę-

cim, k. 130, 132.

background image

82

zadenuncjowanej Teodozji Wojtowicz, „pięknej rudowłosej nauczycielce łaciny”, wi-
dzianej po raz ostatni 12 listopada, gdy pędzono ją w kierunku miejsca rozstrzeliwań

40

.

Ofi arą tych poszukiwań padła także zatrudniona w kancelarii szpitala obozowego
Helena Gallowa. Więźniarka podobno nieopatrznie podała, że jej ceremonia ślubna
odbyła się w katedrze poznańskiej. W trakcie weryfi kacji dokumentów przechowy-
wanych w tamtejszym archiwum kościelnym znaleziono również potwierdzającą
konwersję metrykę chrztu

41

. Maria Rozner zapisała pod datą 14 stycznia informację,

że „Th

uman poprowadził p. Helenę Gallową w stronę V pola”

42

. Jeszcze na przełomie

lutego i marca 1944 r. do obozu docierały paczki na jej nazwisko, w związku z czym
koleżanki zamordowanej prosiły, aby zawiadomić nadawcę o jej śmierci

43

. Podobny

koniec spotkał najprawdopodobniej również dwóch radzieckich jeńców wojennych,
u których niemiecki pracownik kancelarii obozowej dopatrzył się korzeni żydowskich.
Po przesłuchaniu w Oddziale Politycznym „zginęli z powierzchni”

44

. Ich los podzielił

też radziecki lekarz Abratumow, którego z racji na obrzezanie – był muzułmaninem
– potraktowano jak Żyda i również poprowadzono do krematorium

45

.

W wyniku akcji „Erntefest” zginęli praktycznie wszyscy Żydzi przebywają-

cy na terenie Lublina. Z operacji eksterminacyjnej wyłączono i zatrzymano na Maj-
danku, choć bez włączania do ofi cjalnego stanu KL Lublin, jedynie 300 więźniów
z obozu przy ul. Lipowej oraz 315 kobiet

46

. Mężczyzn zachowano do pracy w ko mandzie

40

Relacja Wacławy Skrzeczyńskiej, w: Czarny rok... Czarne lata, oprac. Wiktoria Śliwowska,

Warszawa 1996, s. 101. Natomiast Janina Żórawska zeznała w 1948 r., że „Todzię wydała jakaś dono-
sicielka”, APMM, Akta procesowe – procesy funkcjonariuszy KL Lublin, XX-26, Akta procesowe
E. Ehrich, k. 309. Zob. także wspomnienie Wandy Ślusarczyk-Burakiewicz, Ludzie ludziom, w: My
z Majdanka. Wspomnienia byłych więźniarek
, red. Krystyna Tarasiewicz, Lublin 1988, s. 183–184.
W tej relacji wspomniano również Stellę, której „zaproponowano życie w zamian za współpracę”.
Ofertę z oporami przyjęła i wróciła na Pawiak.

41

Stefania Perzanowska, Gdy myśli do Majdanka wracają, Lublin 1970, s. 120–121.

42

Janina Kiełboń, Notatki Marii Rozner z pobytu na Majdanku, „Zeszyty Majdanka” 2003, t. 22,

s. 394. Zob. także: Brzosko-Mędryk, Niebo bez ptaków, s. 306–307; APMM, Pamiętniki i relacje,
VII-135/161, Protokół przesłuchania świadka Aliny Paradowskiej, k. 5. Zdaniem Perzanowskiej
zbrodnia na Gallowej „zakończyła tępienie niearyjskości w obozie kobiecym”.

43

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-15, k. 60. Wprawdzie list nie jest datowany, ale

z jego treści wynika, że musiał zostać napisany pod koniec lutego lub na początku marca 1944 r.

44

Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku, s. 212. O tym zdarzeniu Kwiatkowski zawiadomił Stani-

sława Zelenta, który zażądał od PCK zaprzestania udzielania sprawcy tragedii pomocy z funduszy
społecznych, ponieważ „to jest tęga kanalia”: APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-97,
Gryps Stachurka z 20 XI 1943 r., k. 5–6. W PCK nie wiedziano bowiem, że ten, fi gurujący w ich
kartotece jako Polak, zadeklarował się na Majdanku jako Niemiec.

45

Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku, s. 246–248. W zeznaniu złożonym przed niemieckimi

śledczymi Zacheusz Pawlak podał do protokołu, że jego przyjaciel Abratumow został rozstrzelany
w lutym 1944 r., Dieter Ambach, Th

omas

Köhler, Lublin–Majdanek. Das Konzentrations- und

Vernichtungslager im Spiegel von Zeugenaussagen, Düsseldorf 2003, s. 190.

46

W polskich źródłach i opracowaniach mowa jest o 300 kobietach. Jednak Ida Mazower,

która znalazła się w tej grupie, podała, że do 300 przyprowadzonych z obozu na starym lotnisku
„esesman z rewiru” dołączył 15 swoich znajomych, Ida Mazower, 3 listopada, w: Przeżyli Majdanek.
Wspomnienia byłych więźniów obozu koncentracyjnego na Majdanku, wybór i oprac. Czesław Rajca,

background image

83

1005 przy usuwaniu śladów zbrodni na Majdanku i innych miejscach masowych stra-
ceń na Lubelszczyźnie. Po wykonaniu tej pracy, kiedy stali się już dla Niemców zbędni,
jako niewygodnych świadków niemal wszystkich zamordowano

47

. Równie tragiczny

był los owych 315 kobiet. Zmuszane do niewolniczej pracy przy sortowaniu ubrań
pomordowanych 3 listopada i wystawione na przemoc seksualną

48

ze strony męskiego

otoczenia, przeżyły wprawdzie Majdanek, jednak w Auschwitz, dokąd skierowano je
transportem ewakuacyjnym 13 kwietnia

49

, zostały zamor dowane

50

.

Masakra Żydów poruszyła do głębi większość pozostałych przy życiu więźniów.

Wprawdzie każdego dnia w rozgrywały się obozie przerażające sceny, a ludzie ma-
sowo umierali, czy w następstwie panujących w obozie warunków, czy też w wyniku
celowych działań załogi, niemniej akcja na taką skalę była ewenementem nie tylko
w historii KL Lublin, ale i całego systemu obozów koncentracyjnych. Według listopa-
dowego sprawozdania dotyczącego pobytu więźniów na Majdanku wszystkie wycho-
dzące z obozu grypsy przepełniała „trwoga, oburzenie i wstręt”, a połowa z osadzonych
w obozie kobiecym wykazywała objawy załamania nerwowego

51

. Nawet więźniowie

z długim stażem obozowym, np. przebywający od 1941 najpierw w KL Auschwitz,
a od lutego 1942 r. na Majdanku dr Jan Nowak, nie byli psychicznie przygotowani na
tego rodzaju „wstrząs nadludzki”. „Chodzimy – relacjonował własny i najbliższego

Anna Wiśniewska, Lublin 1980, s. 276. O 315 kobietach z Flugplatzu pisał też Józef Kalisman, jeden
z czasowo oszczędzonych w niedatowanym liście do Żeni, w: Dokumenty i materiały z czasów
okupacji niemieckiej w Polsce
, t. 1: Obozy, oprac. Nachman Blumental, Łódź 1946, s. 160. Także
w jednym z grypsów znajduje się informacja o przebywających „jeszcze ponad 300 Żydówkach”,
APMM, OPUS, XII-10, k. 221.

47

Zob. szerzej: Wojciech Lenarczyk, Obóz pracy przymusowej dla Żydów przy ul. Lipowej

(1939–1943), w tym tomie.

48

AŻIH, 301/24, Relacja Chaima Zacharewicza; APMM, OPUS, XII-12, Gryps „Szymona”,

k. 83.

49

Według grypsu Matyldy Woliniewskiej z Majdanka w „wycieczce do Urszulki” udział

wzięły 1343 więźniarki, w tym 350 Żydówek, „tych pozostałych z listop[ada]”, APMM, Archiwum
organizacji więźniów, IV-95, t. 1, Gryps z 13 IV 1944 r., k. 4.

50

Z wyjątkiem kilkunastu kobiet, które wyskoczyły z wagonu. W świetle zeznania Henriki

Mitron końca wojny doczekały zaledwie dwie z nich: Ambach, Köhler, Lublin–Majdanek. Das Kon-
zentrations- und Vernichtungslager...
, s. 124. Zob. także Kranz, Zagłada Żydów..., s. 69. W świetle
wspomnień Burskiego, do KL Auschwitz dotarły 273 więźniarki, (APMM, Pamiętniki i relacje,
VII/M-443, B. Jasieńczyk-Burski, Pawiak–Majdanek–Oświęcim, k. 5). Jednak obecny przy przyjęciu
transportu lubelskiego więzień żydowski dr Otto Wolken z Wiednia zanotował liczbę 299 kobiet
i 2 niemowląt, Archiwum Państwowego Muzeum w Oświęcimiu, Akta krakowskiej Okręgowej
Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w sprawie karnej b. komendanta obozu koncentracyjnego
Oświęcim-Brzezinka Rudolfa Hössa, t. 6, Dpr-Hd/6, Protokół z dnia 24 IV 1944 r., k. 8. Zob. także
Danuta Czech, Kalendarium der Ereignisse im Konzentrationslager Auschwitz-Birkenau 1939–1945,
Reinbek 1989, s. 757.

51

APMM, OPUS, sygn. XII-9, k. 23. Płk Władysław Smereczyński, poruszony „okropnością

i potwornością”, której był mimowolnym świadkiem, pisał, że „wrażenia ze środy bież[ącej] pozo-
staną do końca życia” (ibidem, XII-10, Gryps z 5 XI 1943 r., k. 239). Podobnie M. Gancarz obawiał
się, że po powrocie z Majdanka nie będzie w stanie uwolnić się od obozowych doświadczeń i „zdaje
się człowiek będzie naprawdę zwierzę” (ibidem, Gryps z 8 XI 1943 r., k. 211).

background image

84

otoczenia stan psychiczny – jak ogłuszeni, jak lunatycy...”

52

, a Kołodko tłumaczył się

przed Saturniną Malmową z załamania, jakiego doznał pod wrażeniem akcji „Ernte-
fest”. „Nieco się obecnie nawet wstydzę tego zdenerwowania jakiemu podlegałem
przez jakieś dwa dni. To nie było załamanie się – nie! Ale jednak duży wysiłek nerwo-
wy” – pisał 14 listopada

53

. Nawet po wielu latach nie potrafi ł uwolnić się od obrazów

„krwawej środy” i wydarzeń, które po niej się rozegrały. Doskonale też pamiętał,
kiedy ów „wysiłek nerwowy” osiągnął apogeum. Gdy ukryty w baraku przypatrywał
się egzekucji na żydowskim lekarzu, zaskoczony usłyszał, że ktoś płacze. „Nie! To
nie był płacz. Ten ktoś nie płakał. On ryczał z bólu... Zaskoczony, zdziwiony, patrzę
dookoła i za siebie, nie było nikogo... Nagle – błysk świadomości. Rozdwojenie jaźni?
Czy wariactwo może... To ja zwinięty w kłębek, ryczałem z bólu. Dusza ryczała bólem
całego poprzedniego dnia i nocą majaków i tego ostatniego jeszcze morderstwa”

54

.

Nawet niekryjący awersji do Żydów, a równocześnie gorliwy katolik i patriota, Jerzy
H. Szcześniewski był wstrząśnięty hekatombą, chociaż próbował ją tłumaczyć „karą
Bożą”, podobnie jak wcześniej w gazie trującym widział ekwiwalent potopu

55

.

Wprawdzie nie dysponujemy bezpośrednimi, porównywalnymi do grypsów wy-

syłanych przez Polaków źródłami dokumentującymi reakcje więźniów niepolskich,
wydaje się jednak, że również na osadzonych na Majdanku Niemcach mord 3 listo-
pada wywarł wstrząsające wrażenie. Hermann Kuhlemann nawet po 44 latach od
opuszczenia Majdanka, kiedy nie pamiętał już zbyt wiele z pobytu w obozie, ciągle
przechowywał w pamięci wciąż żywe wspomnienia o „Erntedankfest”, jak nazywał
„krwawą środę”, „dzień, którego nie da się zapomnieć”

56

. Istnieje relacja, że nawet

revirkapo Ludwig Benden, „władca życia i śmierci” współwięźniów, miał się pod
wpływem mordu 3 listopada głęboko zmienić i zrewidować swój stosunek do majdan-
kowskiej rzeczywistości. Niewykluczone jednak, że większy wpływ na jego przemianę
miała wiadomość o śmierci syna na froncie wschodnim

57

.

52

Gryps z 6 XI 1943 r., w: Listy z Majdanka, s. 23.

53

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-15, Gryps Witolda Kołodki ps. „Żmigród”,

k. 25–26. Natomiast w innym liście przepraszał Ninę za brak korespondencji, ponieważ „po prostu
byłem w takim nastroju (zresztą nie sam), że pisanie było wprost niemożliwością”, ibidem, OPUS,
XII-10, Gryps z 10 XI 1943 r., k. 225.

54

Kiedrowski, Na drogach życia, s. 116–117.

55

Gryps z 3 XI 1943 r. (Aneks, dokument nr 16). Także APMM, Fotokopie, XIX-1977, Gryps

z 19 XI 1943 r., k. 102: „Po pogromie Żydów czekamy kolei ale liczymy tylko na opiekę Opatrzności
– Co było – dowiedz się u Babuni lub przez kogoś – opisałem dokładnie te rzeczy – a straszne to
było około 20 000 ludzi w jeden dzień – przy mediach głośnikowych – nie warto o tym mówić
– było strasznie”.

56

APMM, Pamiętniki i relacje, VII/M-505, Hermann Kuhlemann, Relacja w formie listu do

towarzysza Martina z 15 XI 1944 r., s. 2.

57

Ibidem, VII/M-19, Antoni K. Wolf, Pamiętnik z pobytu w hitlerowsko-niemieckim obozie

koncentracyjnym „Majdanek” k. Lublina, s. 38. Według tej relacji Benden próbował – z niewiado-
mym skutkiem – ratować swojego żydowskiego kalifaktora-służącego, wyprowadzając go z obozu.
Sam Benden nie wspominał o tym wydarzeniu w zeznaniach składanych po wojnie. Wielu Polaków
wspomina w swoich relacjach, że w Bendenie zaszła zmiana na dobre.

background image

85

Nie wszyscy podzielali „trwogę, oburzenie i wstręt”. Wśród tysięcy osadzonych

w obozie znalazły się i „elementy ciemne”, które „po akcji przeciw Żydom [...] szukały
pieniędzy i kosztowności”. Za uzyskane w ten sposób środki organizowano pijackie
libacje połączone z kłótniami i bijatykami, co odbiło się nieprzychylnym echem w Lub-
linie, ściągając złą sławę na ogół osadzonych w obozie

58

. Było również wielu takich

polskich więźniów, których widok mordowanych Żydów radował i którzy dla uczczenia
tego wydarzenia urządzili libację

59

. Jeden z takich biesiadników chciał nawet wznosić

z Krzysztofem Radziwiłłem toasty z okazji uwolnienia Polski od Żydów. Nie znalazł
jednak zrozumienia u poruszonego do głębi żydowską tragedią więźnia, który słysząc
tę propozycję, spoliczkował go, co, jak później pisał, uczynił po raz pierwszy w życiu

60

.

Byli też i tacy, którzy aktywnie szkodzili Żydom. Podczas gdy jedni więźniowie, np.
Polki zatrudnione w kancelarii I pola, po „krwawej środzie” ukrywały karty personalne
zagrożonych koleżanek, inni donosili na potencjalnych Żydów z pełną świadomością,
że skazują ich na pewną śmierć. Właśnie do tego oburzającego procederu odnoszą się
słowa pochodzące z kręgu polskich więźniarek politycznych o „przygnębieniu ludzką
podłością”. W spisywanych po wojnie wspomnieniach odpowiedzialność za to haniebne
postępowanie spychano na uchodzącą wśród więźniarek za Niemkę Monikę Kurzweil
i II Lagerkapo Hanny względnie Żenię Piekarską. Wysoce prawdopodobne, że ta lista
donosicielek jest niekompletna: Irenie Pełce wryły się w pamięć słowa wypowiedziane
3 listopada 1943 r. przez niewymienioną z nazwiska Polkę pod adresem więźniarek na
aryjskich papierach: „dlaczego nasze Żydówy nie idą?” Nie przypadkiem przecież Hen-
ryk Wieliczański w listach do żony pisanych po 3 listopada skarżył się na wyjątkowo
złe samopoczucie spowodowane „napięciem nerwowym”. U podłoża tego napięcia leżał
prawdopodobnie strach, czy któryś z kolegów nie przypomni sobie jego żydowskiego
nazwiska. Również przebywająca na Majdanku pod aryjską tożsamością Barbara Briks
mówiła o towarzyszącym jej w obozie strachu przed denuncjacją, mając zapewne na
myśli przede wszystkim okres po „krwawej środzie”

61

. Podobnie Maryla Reich zare-

jestrowana w obozie pod nazwiskiem Anny Skowrońskiej po 3 listopada przeżywała
„straszny strach” przed odkryciem i ujawnieniem swej prawdziwej tożsamości

62

.

Powodem gwałtownych reakcji na wydarzenia 3 listopada była nie tylko groza,

która ogarnęła obóz wobec tragedii więźniów żydowskich i skali przeprowadzonego
mordu, ale także, a może przede wszystkim trwoga o własne życie w obliczu dokonu-
jącej się hekatomby, powszechne przekonanie, wyrażone w jednym z listów z obozu
kobiecego, że „losem naszym los tych, które odeszły”

63

.

58

APMM, OPUS, XII-10, Gryps „Żmigroda” z 2 III 1944 r., k. 522. Fragment tego grypsu

zacytowano w marcowym Sprawozdaniu z Majdanka (ibidem, XII-9, k. 48).

59

K. Radziwiłł w rozmowie z Samem Wellesem, Th

ere’ll always be a Radziwill, „Time”

z 14 lipca 1947 r.

60

Krzysztof Mikołaj Radziwiłł, Pamiętniki. Od feudalizmu do socjalizmu bezpośrednio, War-

szawa 2000, s. 252.

61

Ambach, Köhler, Lublin–Majdanek. Das Konzentrations- und Vernichtungslager..., s. 106.

62

APMM, Zbiór nagrań wideo, XXII-54, Relacja z 29 VII 1989 r.

63

Ibidem, OPUS, XII-9, k. 23.

background image

86

Zamknięci w trakcie akcji w barakach więźniowie aryjscy nie mogli wiedzieć,

czy prowadzona przy akompaniamencie muzyki rzeź zakończy się na wymordowa-
niu Żydów, czy też trwa właśnie całkowita likwidacja obozu. Wielu obawiało się, że
bezpośrednio po Żydach przyjdzie kolej na nich. W pierwszej chwili „sądziliśmy
i my – pisał do żony 8 listopada jeden z osadzonych na Majdanku Polaków – że
z nami to samo zrobią, no ale skończyło się na Żydach”

64

. Jednak przez kolejne dni

z niepokojem wyczekiwano wznowienia krwawej operacji. Dręczony stałymi bóla-
mi głowy spowodowanymi „wędrówką Żydów – tym ich ostatnim marszem, który
zrobił na nas wrażenie niepowszednie”, Jan Zaprawa-Ostromęcki z przerażeniem
spoglądał w stronę rowów egzekucyjnych, czekających – jak mu się wydawało – na
kolejne ofi ary

65

.

Również inni więźniowie, jak Kazimierz Kobus i Stanisław Zelent,

„obawiali się w dalszym ciągu Katynia, zwłaszcza po tym co się działo”

66

.

„Żmigród”,

relacjonując panującą w obozie atmosferę, pisał: „I obecnie nastrój nie jest lepszy. Po
zlikwidowaniu Żydów codziennie nam się zdaje, że coś wisi w powietrzu i lada mo-
ment może nad nami również bomba pęknąć”. A w związku z przygotowywaną jakoby
wywózką więźniów do Rzeszy zastanawiał się, jakiego rodzaju będzie to transport.
„Czy czasem nie taki jak Żydzi” – pytał

67

. Odczucia te podzielał Mieczysław Bieńko.

Zszokowany i zdruzgotany losem więźniów żydowskich, żegnał się z żoną takimi
słowami: „Krysieńko to najgorsze, że się już nigdy nie zobaczymy to jest straszne bo
już stąd się nie wyjdzie nigdy, ten sam los się szykuje dla nas, co i dla tych Żydów
co byli u nas w obozie i już nie ma ani jednego w całym obozie. W przeciągu kilku
godzin przestały bić serca tylu tysięcy i z nami też się szykuje ten sam los. Trudno
umierać tak młodo, ale jeśli taki los, to się godzę ze wszystkiem”

68

.

64

Ibidem, XII-10, k. 211. Podobnie można rozumieć słowa z grypsu przysłanego z obozu ko-

biecego informującego, że „Odeszły same Żydówki”, ibidem, k. 223.

65

Ibidem, k. 215.

66

Ibidem, Gryps „Kazimierza” i „Stanisława” z 10 XI 1943 r., k. 223.

67

Ibidem, Gryps „Żmigroda” z 10 XI 1943 r., k. 225. Podobnie Witold Sopoćko, mając w pa-

mięci ostatnie wydarzenia, zapewniał solennie, że „wcale nie tęsknimy do V pola i że „nastroje
są b[ardzo] minorowe. [...] Są nawet tacy co myślą, że wszystkich nas może spotkać taki jak
niedawno wszystkich innych”, ibidem, Gryps z 10 XI, k. 243. Podobnie „Andrzej”: „Byliśmy
świadkami ohydnych morderstw i nie żywimy wielkich nadziei” (ibidem, Gryps z 11 XI, k. 253).
I bez tego ciężką atmosferę wśród więźniów pogorszyła dodatkowo wiadomość o przemówie-
niu Hitlera, w którym miał zapowiedzieć likwidację wrogów wewnętrznych. Zob. np. ibidem,
Gryps Janka z 10 XI 1943 r., k. 235. Więźniowie mieli zapewne na myśli przemówienie Hitlera
wygłoszone 8 listopada z okazji 20. rocznicy puczu monachijskiego, w którym m.in. zapowiadał
kontynuację zagłady Żydów i obiecywał całkowitą odbudowę zniszczonych bombardowaniami
miast niemieckich w ciągu dwóch lat od „ostatecznego zwycięstwa”: Benedikt Weyerer, Bür-
gerbräukeller, München
, w: Historisches Lexikon Bayerns (www.historisches-lexikon-bayerns.
de/artikel/artikel_44317).

68

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-62, Gryps z 11 XI 1943 r., k. 8. Już wcześniej

pojawiła się obawa, że po wymordowaniu Żydów przyjdzie kolej na więźniów polskich. „To co
robią z «naszymi», to będą za parę miesięcy robić z nami, gdy tamtych zabraknie. To jest moje
zdanie, wyrobione i wysunięte z przeżyć i faktów trzechletnich”, ibidem, IV-15, Gryps Romana
Pawłowskiego z 7 V 1943 r., k. 18–19. Pogląd taki był najwidoczniej bardzo rozpowszechniony,

background image

87

W wyniku ostatecznej likwidacji Żydów na Majdanku przeprowadzono pośpiesz-

ną i dość chaotyczną reorganizację, w związku z czym dokonały się też przesunięcia
w hierarchii obozowej. Zwolnione przez pomordowanych stanowiska zostały obsa-
dzone głównie przez Polaków

69

. Wprawdzie najwyższe funkcje nadal znajdowały się

w rękach więźniów niemieckich, ale Polacy pojawili się w tak kluczowych z punktu
widzenia przetrwania komandach więźniarskich jak kancelarie czy kuchnie obozowe.
Natomiast obywatele Związku Radzieckiego w dalszym ciągu stanowili obozowy
proletariat lub musieli się zadowolić poślednimi stanowiskami

70

, co znowu pogłę-

biało stare i tworzyło nowe podziały

71

. Solidarności więźniarskiej nie sprzyjał też

zdecydowanie lepszy dostęp Polaków, wspieranych przez najbliższych i organizacje
charytatywne, do żywności i lekarstw

72

. Kiedy z szeregów polskich docierały infor-

macje, że głodu nie cierpią, a niekiedy nawet dysponują nadmiarem chleba, więźniowie
sowieccy, którzy „paczek nie otrzymywali”, umierali z wycieńczenia oraz „wybierali

skoro nawet Hans Frank pisał o tym 19 VI 1943 r. w memoriale do Hitlera w sprawie potrzeby
zmiany polityki wobec Polaków, Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka 1939–1945, t. 2:
1943–1945, tłum. Danuta Dąbrowska, Mieczysław Tomala, Warszawa 1972, s. 354.

69

Wanda Orłoś informowała, że „od 3 XI wszystkie opuszczone stanowiska zajęły Polki, Nie-

mki, Volksdeutsch[ki] i Rosjanki, w kolejności podanej. Przeważnie polityczne zajmują funkcje”,
APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres od 1–30
listopada 1943 r., k. 19. A Witold Sopoćko 5 XI: „Moc nowych funkcji i wszędzie teraz Polacy, ani
jednego Żyda!”, ibidem, XII-10, 177. Również Maria Rozner 18 XI pisała: „Polki prawie wszystkie
na dobrych funkcjach”, ibidem, k. 285.

70

Np. pracująca w obozowym szpitalu W. Albrecht zapewniała swoich bliskich, że „Broń

Boże nie przepracowujemy się. Cała «czarna robota» wykonywana jest przez posługaczki – Ro-
sjanki” (APMM, Fotokopie, XIX-1191, Gryps z 3 I 1944 r., k. 68), a w jednym z kolejnych listów,
że „Do stołu podaje nam nie byle kto. Autentyczna siostra Krupskiej, żony Lenina. Ma na imię
Adolfi na. Trzeba przyznać, że wyróżnia się ze swych towarzyszek. Jest miła, spokojna i «nie wadzi
nikomu». Ale na pierwszy rzut oka wydaje się takim samym potoroczem jak reszta” (ibidem, Gryps
z 27 II 1944 r., k. 76). Więźniowie radzieccy tworzyli też tzw. Leichenkommando (APMM, OPUS,
XII-9, Sprawozdanie b. więźnia zwolnionego z obozu na Majdanku, k. 26) oraz zatrudnieni byli
przy obsłudze krematorium.

71

W świetle grypsu Wandy Albrecht z września 1943 r. jeszcze przed „krwawą środą” na

polu kobiecym gros najciężej pracujących „czarnych robotnic” stanowiły „przeważnie Rosjanki
i Żydówki”, natomiast Polki „niewielki procent”, APMM, Fotokopie, XIX-1191, k. 49. Na polach
męskich większość ofi ar śmiertelnych przypadała na Żydów i więźniów radzieckich (Gryps J.H.
Szcześniewskiego z 18 IX 1943 r., k. 171). Podobnie rzecz się miała w obozie kobiecym. Wanda
Orłoś, informując o śmierci 2 polskich więźniarek politycznych, podała, że „Giną z wycieńczenia
Rosjanki, dzieci rosyjskie i Żydówki, a zwłaszcza Żydówki Greczynki, których już mało zostało”
(APMM, OPUS, XII-10, 18 X 1943 r., k. 145). O relacjach między więźniami świadczy też inny gryps
W. Albrecht, która pisała: „Mimo pozornych dobrych stosunków, zarówno Rosjanie jak i Żydzi
mają do nas głęboko zakorzenią nienawiść” (ibidem, Gryps z 15/16 X 1943 r., k. 56). Nastawienie tych
pierwszych nie zmieniło się i później. Z obozu pisano „Rosjanie [...] stosunkowo nieprzychylnie
ustosunkowani do nas”, APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie z pobytu więźniów na Majdanku
za okres od 1 III do 1 IV 1944 r., k. 48)

72

„To że Polki – pisała 24 X 1943 r. Popławska do Krystyny – o tyle lepiej wyglądają od Rosja-

nek i Greczynek i że śmiertelność wśród nas jest tak mała – zawdzięczamy w dużej mierze P.C.K.
i Wam”, ibidem, k. 175.

background image

88

z latryn niestrawione części pokarmów i wydzierali przemocą paczki [...] Polakom”

73

.

W konsekwencji „ciemne, wygłodniałe i nieledwie zdziczałe na skutek warunków”
„Rosjanki” miało cechować wrogie czy nawet nienawistne, choć skrywane „pod
przykrywką usłużności i przyjaźni” – nastawienie do więźniarek polskich, co znowu
nie rokowało najlepiej stosunkom w obozie, „gdyby one doszły do głosu”

74

. Z tego

względu więźniarek polskich nie martwiło zbytnio wywiezienie w marcu 1944 dużej
części „Rosjanek”, chociaż z niektórymi nawiązały bliższe relacje, a i one odwzajem-
niały się oddaniem i sympatią. „Czort ich zna! – pisała Wiesława Grzegorzewska.
– Faktem jest, że w decydującym momencie może przyjść do poważniejszego nie-
porozumienia. Szczęściem, że najniebezpieczniejszy element opuszcza nasze bardzo
gościnne wrota – kierunek wielka Rzesza. Tam się mogą nawet przydać, a my tu też
damy radę bez nich”

75

.

„Zazdrość o paczki” nie była chyba jedynym źródłem tego polsko-radzieckiego

antagonizmu. Na przełomie lata i jesieni 1943 r.

76

, a zwłaszcza po 3 listopada wpro-

73

APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie b. więźnia zwolnionego z obozu na Majdanku, k. 25.

Pomoc, w ograniczonym zakresie, jednak do Rosjan docierała, o czym może świadczyć list Ro-
mana Pawłowskiego: „Z wielką przyjemnością przyjąłem Waszą decyzję co do pomocy ruskom
ich tak wielu umiera, że serce ściska mi patrząc na ich opuszczoną dolę. Nasi przeważnie już
dobrze wyglądają” (APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-15, 18 XI wieczór [1943 r.], k. 7).
Także Polki, w miarę możliwości, dzieliły się z koleżankami ze Wschodu otrzymywanymi pacz-
kami: „Wśród Polek nie ma już głodujących, a tym samym zyskały Rosjanki, które są częściej
obdarowywane pozostałą zupą przydziałową i chlebem” (Ibidem, OPUS, XII-9, k. 21). Zob. także:
Beata Siwek-Ciupak, Więźniowie białoruscy w obozie koncentracyjnym na Majdanku, „Zeszyty
Majdanka” 2003, t. 22, s. 212213.

74

APMM, OPUS, XII-10, Gryps „Zygmunta” z 18 XII 1943 r., k. 375 i 389. Został zacytowany

w Sprawozdaniu dotyczącym pobytu więźniów na Majdanku za okres od dn. 1–31 XII 1943 r.
(ibidem, XII-9, k. 29).

75

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-59, Gryps Wiesławy Grzegorzewskiej, b.d.,

b.p. Podobnie w jednym z kolejnych listów: „wyjeżdżał od nas transport; prawie wszystkie nasze
posługaczki tzw. Stubendienst. Jednak przez ten długi okres wspólnej pracy przywiązałyśmy się do
siebie wzajemnie. W takiej sytuacji zapomina się, że właściwie jest się wrogami. Rozsądek mówi,
że dobrze się stało niebezpieczny element znajduje się w sercu Niemiec. Wyjeżdżają prawie
wszystkie prowodyrki komunistyczne. (Szwagierka Lenina podawała nam do stołu)” (ibidem).

76

Jeszcze przed Erntefest z Polakami obchodzono się brutalnie, ale lepiej niż z Żydami. W lipcu

z obozu donoszono: „Traktowanie Polaków lepsze nieco niż Żydów, ale tak jednych jak i drugich
biją” (APMM, OPUS, XII-10, Gryps „Kazimierza” z 13 VIII 1943 r., k. 19). Pozytywne zmiany zareje-
strował też Aleksander Tarnawski, który w liście z 11 IX do Ireny Adamczyk pisał: „U nas stosunki
się nieco polepszyły, bo wygodniej śpimy, obiecują nawet i poprawę wiktu?!” (ibidem, Fotokopie,
XIX-1057, k. 2). Nie inaczej „Kazimierz”, który mając w pamięci pierwsze tygodnie w obozie, zimą
1944 r. doceniał prycze w barakach i mniejsze ich zapełnienie, ibidem, XII-10, Gryps z 31 X 1943 r.,
k. 201. Podobne odczucia miał Jerzy Kłossowski, który pisał 17 października: „Stosunki się nieco
zmieniły. Zelżało. Mniej biją, mniej męczą, mniej wieszają” (w: Listy z Majdanka, s. 44). Odmien-
nie widziała to Wanda Orłoś informująca o zmianie na gorsze. „Nie ma prawie dnia bez bicia
– pisała – kar z byle pretekstu lub bardzo często nawet bez pretekstu. [...] Więźniów, jak dawniej
katuje się, a nas także [się] nie pieści”, APMM, OPUS, XII-10, Gryps z 26 X 1943 r., k. 145. Również
M. Gancarz jeszcze 20 października nie dostrzegał zmian na lepsze w stosunku do warunków,
jakie zastał w momencie przybycia do obozu w sierpniu 1943 r., ibidem, k. 159.

background image

89

wadzono łagodniejszy reżim obozowy

77

. Z nowej polityki władz korzystali zapewne

wszyscy więźniowie, jednak Polacy, jak się wydaje, w stopniu największym. Pod ko-
niec 1943 r. ograniczono stosowanie „urzędowych” kar cielesnych, wprowadzono (nie
zawsze przestrzegany) zakaz bicia przez blokowych

78

, zrezygnowano też z wieszania

na szubienicy

79

, a pod koniec listopada obłożnie chorzy zwolnieni zostali z obowiązku

stawania do apelu

80

. Polepszyły się też warunki pracy

81

, a Polakom jeszcze we wrześniu

zezwolono na wysyłanie korespondencji

82

. Więźniowie, świetnie pamiętający pierwsze

77

Świetnie zorientowany w realiach KL Lublin prezes lubelskiego oddziału PCK, Lud-

wik Christians uważał mord na Żydach z 3 listopada za „do pewnego stopnia punkt zwrotny
w dziejach Majdanka”. Jego zdaniem, „Niemcy złagodzili [wtedy] kurs zarówno wobec Polaków
jak i innych narodowości”, Ludwik Christians, Piekło XX wieku. Zbrodnia, hart ducha i miło-
sierdzie
, Warszawa 1946, s. 128. Podobnie w meldunku zamieszczonym w „Informacji Bieżącej”
z 12 I 1944 r. zauważono, że zmiana warunków na Majdanku nastąpiła „po zlikwidowaniu
Żydów i zmianie komendanta obozu”: Krystyna Marczewska, Władysław Ważniewski, Obóz
koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury Rządu RP na Kraj
, „Zeszyty Majdanka”
1999, t. 20, s. 210.

78

Jeszcze w listopadowym Sprawozdaniu z sytuacji na Majdanku informowano, że „pomimo

podobno ofi cjalnego zakazu bicia” w obozie „dzieją się ohydne rzeczy”, chociaż poprawa jest
znaczna: APMM, OPUS, XII-9, k. 22. Smereczyński zaś precyzował: „Kurs ogólny do więźniów
wybitnie tu złagodniał [...]. Niemcy biją mało – tylko «ofi cjalnie», więcej swoi to robią” (ibidem,
XII-10, Gryps z 18 XI, k. 277). A przebywający na IV polu Stanisław Wrzos przekazał informację
w grypsie do rodziców z 24 listopada o „spaleniu w obecności blokowych pejczy”, co uznał za
koniec stosowania kar cielesnych, APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-44, k. 21. Na
zaprzestanie bicia więźniów polskich „od wiosny 1944” zwrócił też uwagę robotnik cywilny
Władysław Skowronek, pracujący w obozie w charakterze woźnicy, ibidem, Fotokopie, XIX-167,
t. 4, Protokół przesłuchania świadka, 3 VIII 1944 r., k. 340.

79

Już w połowie października donoszono z Majdanka o „krążącej ostatnio uporczywej po-

głosce, że żadnego aryjczyka nie wolno teraz skazać na śmierć bez zatwierdzenia Berlina. Chyba,
żeby «umarł» z innych przyczyn”, APMM, OPUS, XII-10, Gryps Witolda Sopoćki z 16 X, k. 137.
W Sprawozdaniu b. więźnia: „Od września do listopada włącznie nie było wieszania” (ibidem,
XII-9, k. 25). Praktyk tych nie wznowiono i później: „Po przeprowadzeniu masowego mordu
Żydów ustały wieszania”, Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku, s. 243. Nawet więźniowie pochwy-
ceni przy próbie ucieczki byli „jedynie” dotkliwie bici i ewentualnie dodatkowo znakowani tzw.
fl uchtpunktami, ibidem, s. 258, 270271, 287288.

80

APMM, OPUS, XII-10, Gryps Smereczyńskiego z 18 XI, k. 277; ibidem, XII-9, Sprawozdanie

b. więźnia zwolnionego z obozu na Majdanku, k. 25, 26; ibidem, Sprawozdanie dotyczące pobytu
więźniów na Majdanku za okres od dn. 1–31 XII 1943 r., k. 29.

81

Ibidem, k. 31.

82

Jeszcze 21 września Mieczysław Bieńko prosił o listy z domu, które dochodziły bez prze-

szkód, natomiast „od nas pisać nie wolno”. Jednak dzień wcześniej piszący z obozu Szcześniew-
ski zanotował: „Obecnie radość u wielu zapanowała – Polacy dostali kartki – i po niemiecku
mają prawo napisania do rodzin 15 linijek na kartkach pocztowych – Używają, że aż ha”, Gryps
z 20 IX 1943 r., w: Hirsz, Hirsz, Grypsy Jerzego Henryka Szcześniewskiego..., s. 173. Ten sam Szcześ-
niewski już 2 dni wcześniej informował o „ciekawych objawach poprawy naszego losu” w postaci
zwiększonych racji żywieniowych i „obdarzeniu kobiet z I pola możnością pisania listów raz na
miesiąc”, w czym doszukiwał się jakiegoś podstępu. Zob. także gryps M. Gancarza z 30 paździer-
nika, w którym zawiadamia o wysłaniu ofi cjalnej kartki pocztowej do domu, APMM, OPUS,
XII-10, k. 63.

background image

90

tygodnie i miesiące spędzone w obozie, nie mogli wręcz uwierzyć własnym oczom,
co znakomicie oddaje nadchodząca z obozu korespondencja, np. list z 8 stycznia
1944 r., w którym czytamy: „Życie nasze ostatnio zmieniło się na korzyść. Poprostu
nas kokietują”

83

, albo – jak donoszono z V pola – „U nas stosunki z opiekunami są

tak zmienione, że wprost się nie wierzy, że są to ci sami ludzie. Przychodzą, gadają,
palą razem z nami papierosy i proszą o jedzenie, piją razem wódkę. O biciu żadnej nie
może być mowy”

84

. Nawet postrach Majdanka SS-Obersturmführer Anton Th

umann,

który wcześniej katował i zabijał za najmniejsze nawet uchybienia czy choćby dlatego,
że „mu się więzień nie podobał”, musiał powściągnąć swoje „dyscyplinujące” zapędy
i bić tylko „za przestępstwo”, tj. w uzasadnionych i przewidzianych regulaminem
przypadkach

85

. Przykładem może być tutaj los pochwyconego przez niego na słu-

chaniu radia więźnia, który ukarany został „zaledwie” 50 batami, ponieważ „jeszcze
przed trzema miesiącami delikwent jużby wisiał”

86

. W obecności Schutzhaft lager-

führera miał też miejsce niesłychany i wcześniej karany śmiercią przejaw niesubor-
dynacji. Więźniowie radzieccy odmówili wykonania rozkazu, za co nie spotkała ich
żadna kara

87

. Bicie więźniów nadal miało oczywiście miejsce, zwłaszcza pod nie obec-

ność komendanta będącego zwolennikiem nowej linii, ale na znacznie mniejszą skalę

88

.

83

Gryps Marii R[ozner] z 17 I 1944 r. (APMM, OPUS, XII-10, k. 417) wykorzystany w Sprawo-

zdaniu styczniowym z sytuacji na Majdanku, ibidem, XII-9, k. 38.

84

Ibidem, s. 35. Podobne sygnały dochodziły z rewiru: „W listopadzie warunki naszego byto-

wania uległy wybitnej poprawie. Stosunek Niemców do nas wybitnie złagodniał. Widać, że chcą
nas pogłaskać, nie zmieni to postaci rzeczy, bo za dobrze poznaliśmy naszych opiekunów w okresie
niedoli”, ibidem, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów za okres od 1 do 31 I 1944 r., k. 37. Nie
inne obserwacje miał Henryk Wieliczański, który pisał do żony: „U nas stosunki polepszyły się
bardzo widocznie: stosunek władz do nas wybitnie lepszy, nieomal traktować nas zaczynają
jak ludzi. Jakoś bicie [...] ustało” (APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-82, Gryps z 10 XII
[1943 r.], k. 96,), a w sprawozdaniu z sytuacji w szpitalu obozowym: „Ostatnio władze wykazują
więcej troski o naszych chorych” (ibidem, OPUS, XII-10, 4 XII, k. 326). W podobnym duchu wy-
powiadał się Edmund Horwath, który 12 I 1944 r. pisał z obozu, że „jest tu «sanatorium» wobec
tego co było przed rokiem” (Listy z Majdanka, s. 38) czy 21 III Roman Pawłowski: „Uprzejmość
władz nadzwyczajna – nie biją i stają się dżentelmenami” (ibidem, Archiwum organizacji więź-
niów, sygn. IV-97, k. 53–54).

85

APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie b. więźnia zwolnionego z obozu na Majdanku, k. 25.

86

Ibidem, XII-10, Gryps „Baltazara” z 11 XII 1943 r., k. 354; Sprawozdanie za grudzień, k. 31.

Zob. szczegółowo o słuchaniu radia i wpadce Mikołaja Steblińskiego, APMM, Pamiętniki i relacje,
VII/M-224, s. 116–121.

87

Ibidem, OPUS, XII-10, Gryps „Żmigroda” z 2 III 1944 r., k. 522. Th

umann nadal wykonywał

skrupulatnie swoje obowiązki, w tym prowadził „badanie” podejrzanych więźniów. „Ja – relacjo-
nował swoje ostatnie przeżycia R. Kowalski – miałem drobne przejście z p. T., znanym Wam na
pewno z opowiadań. Miałem możność poznania jego osobiście, w asyście wszystkich akcesorii,
którymi rozporządza i ma pod swą pieczą. Wyszedłem jednak z tego obronną ręką. Nie spodzie-
wałem się nawet, tak szybko rezultatu, zakończonego pomyślnie” (ibidem, Archiwum organizacji
więźniów, IV-90, 3 II 1944 r., k. 25).

88

„Obecnie – pisał Szcześniewski 13 I 1944 r. – komendant Weiss jest w Berlinie, a cała gran-

da, która była spokojna w jego obecności, obecnie hula, że aż strach”, Hirsz, Korespondencja
z Majdanka Henryka Jerzego Szcześniewskiego
, s. 124. Jerzy Kwiatkowski wspominał w swojej

background image

91

Znamienne jednak, że więźniowie przybywający na Majdanek z obozów w Rzeszy
tzw. transportami fachowców byli sytuacją w obozie i położeniem jego więźniów
przerażeni. Poprzedzającą przeniesienie do obozu przy ul. Lipowej kilkudniową
kwarantannę w KL Lublin zapamiętali jako traumatyczne doświadczenie, a sam obóz
główny jako „najbardziej przerażające ze wszystkich piekieł obozów koncentracyjnych,
jakie można sobie wyobrazić”, obozy zaś, z których przybyli, jawiły im się teraz jako
miejsca, gdzie „przeżywaliśmy nasze dobre dni”

89

.

W „liberalną” politykę władz KL Lublin wpisywała się też zgoda komendanta

na zwiększoną pomoc z okazji świąt Bożego Narodzenia. Bogate dary – pod wraże-
niem wyładowanych po brzegi wozów byli nie tylko sami więźniowie, lecz podobno
i SS-mani – przekazane przez RGO i PCK, wśród których znalazła nie tylko żyw-
ność, w tym tradycyjne potrawy wigilijne, ale nawet ustrojone choinki czy opłatek,
wzmocniły polskich więźniów fi zycznie, a zarazem dały namiastkę Wigilii, łagodząc
ból rozstania i świętowania z dala od rodzin. Akcja bożonarodzeniowa przyczyniła
się również do chwilowego przynajmniej złagodzenia napięć z więźniami sowieckimi,
którym także przekazano prezenty

90

.

Oczywiste polepszenie warunków bytowych w KL Lublin nie było wyłącznie

konsekwencją złagodzonego kursu wobec więźniów czy zintensyfi kowanej pomocy
płynącej „z wolności”, lecz także zmniejszeniem się w wyniku mordu z 3 listopada
ogólnego stanu obozu. Skutkowało to także mniejszym przepełnieniem w barakach,
zwłaszcza na III polu, gdzie Żydów było najwięcej

91

. Po raz pierwszy chyba w historii

tego obozu odnotowano taką nadwyżkę koców, częściowo pozyskanych „po tych
co odeszli”, dzięki czemu „zupełnie braku się nie odczuwa”, że apelowano wręcz,
aby do obozu więcej ich nie przysyłać, bo nie potrzeba i się zmarnują

92

. Także re-

wir zyskał „pewne dosyć wartościowe wsparcie” w postaci leków „pozostałych po

relacji z pobytu w obozie, że wraz z przybyciem nowego komendanta dała się „odczuć zmiana
reżimu”, a Weißa chwalili znający go „starzy kapowie” ( Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku, s. 219).
„Dla utrzymania wszystkiego w garści, niektórzy [członkowie załogi] ponownie chwycili za pałki,
nie manewrując jednak nimi tak chętnie, jak czynili to jeszcze parę tygodni temu” – meldował
z Majdanka Jan Zaprawa-Ostromęcki. Szczególnie brutalnie obchodził się ze swoimi podwładnymi
(bicie po twarzy, rzucanie w nich stołkami) niemiecki więzień Hessel ( Kwiatkowski, 485 dni na
Majdanku
, np. s. 236).

89

APMM, Pamiętniki i relacje, VII/M-644, Relacja Rogera Vanovermeira (zapis relacji wideo

z 7 IX 1989 r., ibidem, Zbiór nagrań wideo, XXII-57). Podobnie Rudolf Kubašek zeznał, że Majdanek
zrobił na więźniach przywiezionych z KL Dachau „jak najgorsze wrażenie”, BAL, B162/407 ARZ
297/60, Bd. 22, Protokół przesłuchania z 12 X 1967 r.

90

„Jesteśmy wzruszone, mogłyśmy podzielić się z choremi Rosjankami, tak że Wigilię mia-

ły wszystkie” (APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-15, Gryps Hanny Protasowickiej
ps. „Kuba” do Saturniny Malmowej, k. 43). Na IV polu w barakach polsko-radzieckich paczki
świąteczne przekazane przez PCK dzielone były między wszystkich więźniów, ibidem, IV-44,
Gryps St. Wrzosa z 28 XII 1943 r., k. 25.

91

APMM, OPUS, XII-10, Gryps „Henryka” z 16 XI, k. 272.

92

Ibidem, Gryps „Wita” z 10 XI 1943 r., k. 243. O dobrym, jak na warunki obozowe, zaopatrzeniu

więźniów w bieliznę i koce donosiła także „Informacja Bieżąca” z 9 II 1944 r., zob. Marczewska,
Ważniewski, Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury..., s. 213.

background image

92

Żydach”

93

. Oczywiście tylko część uzyskanych przedmiotów dostała się w ręce więź-

niów legalnie, pozostałe – zgodnie z niepisaną zasadą obowiązującą we wszystkich
obozach koncentracyjnych – po prostu „zorganizowano”.

Pod wrażeniem „krwawej środy” i w przekonaniu, że nagły przypływ zaintereso-

wania warunkami bytowymi na Majdanku stanowi element przygotowań do fi zycznej
eliminacji pozostałych więźniów, zrodził się pomysł zbrojnego wyzwolenia obozu,
jako jedynej drogi ocalenia, a w przypadku jego fi aska – „lepszej śmierci”

94

. „Teraz

– pisał z obozu «Henryk» – stosunki tutaj polepszają się z dnia na dzień. Wszystko
to, ten okropny paradoks wzbudza w nas coraz więcej obaw. Cała ta operetkowa
opieka, to nic więcej, jak tylko usypianie naszej czujności i zamydlanie oczu. Ludzie
nierozsądni widzą w tym perspektywę lepszych dni – my zaś coraz pewniejsi jesteśmy
końca”

95

.

Operację wyobrażano sobie jako wspólne przedsięwzięcie partyzantki i za przy-

siężonych więźniów. Oferowali oni informacje wywiadowcze na temat funk cjono-
wania obozu, zabezpieczeń i liczebności załogi oraz wystąpienie zbrojne, oczekując
w zamian szczegółowego planu działania, broni, a na koniec skoncen trowanego
uderzenia oddziałów partyzanckich na posterunki niemieckie. Inicjatywa wyszła
od osadzonych na Majdanku działaczy komunistycznych i nacjonalistycznych,
którzy – mimo dzielących ich różnic – nawiązali ścisłą współpracę, a w celu ko-
ordynowania przygotowań powołali do życia „Związek Orła”. W następstwie na
Majdanku zawiązano zakonspirowane i prawdopodobnie nawet uzbrojone grupy
więźniów.

Wprawdzie pierwsze informacje o przygotowaniach do zbrojnego rozbicia obozu

dotarły do przebywających w obozie członków AK na przełomie listopada i grudnia
(niewykluczone, że już sami czynili jakieś przygotowania

96

)

, ale o dalszych szcze-

93

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-15, Gryps Witolda Kołodki ps. „Żmigród”

z 14 XI 1943 r., k. 25–26. Według Raportu Departamentu Informacji dotyczącego obozu na Maj-
danku i paru innych obozów w Rzeszy z 6 III 1944 r., mimo że więźniowie KL Lublin otrzymali
jesienią poprzedniego roku „zapasy lekarstw ze zlikwidowanych obozów żydowskich”, nadal
brakowało wielu podstawowych środków lekarskich, zob. Marczewska, Ważniewski, Obóz kon-
centracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury...
, s. 216.

94

APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres

1–31 XII 1943 r., k. 33. W identyczny sposób genezę „tego rozpaczliwego zamiaru” widziano
w „Aneksie o terrorze” (nr 62 za okres od 1 XII 1943 do 31 I 1944 r.). Pisano tam, że „Pod wpływem
likwidacji Żydów wśród więźniów Polaków zrodziła się myśl powstania celem wydobycia się
na wolność, ewentualnie wywalczenia sobie lepszej śmierci niż ta, którą gotują im ewentualnie
Niemcy”. Nie jest do końca jasne, kiedy zrodził się ten pomysł. Możliwe że jeszcze przed „krwawą
środą” noszono się z takim zamiarem.

95

Ibidem, XII-10, Gryps z 3 XII, k. 394.

96

Zob. Gryps „Henryka” z 3 XII, w którym pisał: „przygotowujemy się do kroków, które będą

z naszej strony nie tylko aktami rozpaczy, lecz samoobrony”. Na tej podstawie można wnioskować
o aktywnym współudziale AK, ale Zaprawa-Ostromęcki w listach do KO wypierał się jakiejkolwiek
współpracy z projektodawcami planu rozbicia obozu. Nie jest jednak wykluczone, że nie pisał
swoim przełożonym całej prawdy, względnie jakieś przygotowania do samoobrony prowadzone
były niezależnie od sojuszu PPR–NSZ.

background image

93

gółach dowiedzieli się w okolicznościach zgoła niecodziennych. Jeden z pacjentów
dr. Wieliczańskiego usilnie nalegał na zwolnienie go z rewiru i powrót na IV pole.
Zapytany o powód tej prośby – w tym czasie więźniowie, zwłaszcza polscy, niechętnie
wracali z rewiru na pola więźniarskie – wyjawił, że jest ona podyktowana wezwaniem
do powrotu na IV pole w związku z mającą się odbyć w przeciągu kilku następnych
dni akcją rozbicia obozu. Wiadomości o tych planach dotarły za pośrednictwem
najpierw informatora podpisującego się „J.” oraz „Henryka”, następnie „Zygmunta”
i „Baltazara” do Komendy Okręgu

97

. Wieliczański nie omieszkał poinformować o tym

także swojej żony, pisząc jej, że „rodzina cukiernika z sanatorium chce spowodować
nagłe bankructwo i rozbicie fi rmy, w której jestem. Oczywista, my, personel fi rmy,
usunęlibyśmy się, a niech ta rodzina bije się z właścicielami fi rmy. [...] Według po-
głosek – kontynuował – akcja na fi rmę może mieć miejsce jeszcze w tym tygodniu.
Używamy wszelkich naszych wpływów, by do takiego nonsensu nie dopuścić, ale
może to się stać niezależnie od naszej woli”

98

. W jednym z kolejnych listów prosił

ukochaną o tymczasową zmianę miejsca zamieszkania, na wypadek gdyby „stary
właściciel fi rmy, gdzie pracuję teraz, miał pretensje do rodzin byłych pracowni-
ków”

99

.

Jan Zaprawa-Ostromęcki w rozmowach z przedstawicielem NSZ uzyskał potwier-

dzenie informacji o zaawansowanych przygotowaniach, przemyconej „za pierwsze
druty” obozu broni i rychłym rozpoczęciu planowanej akcji

100

. Wprawdzie nie udało

mu się akcji powstrzymać, a jedynie przesunąć, początkowo o tydzień, termin jej
rozpoczęcia, a w wyniku kolejnej narady „na cały miesiąc i uzależniony od sytuacji
jaka się wytworzy w międzyczasie”

101

. Otrzymał jednocześnie zapewnienie, że bez

jego wiedzy „niczego nie przeprowadzą”. W trakcie rozmowy pojawiła się też pro-
pozycja włączenia się w przygotowania, którą „Henryk”, „znając stanowisko naszej
K.O. z pewnym bólem” odrzucił

102

.

97

Ibidem, Gryps z 10 XII, k. 349.

98

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-82, k. 89.

99

Ibidem, Gryps niedatowany, k. 90.

100

APMM, OPUS, XII-10, Grypsy z 10 XI i 11 XI 1943 r., k. 347–348 i 357. Zob. także List Pawła

Dąbka do Ryszarda Postowicza, który dotyczy nie tylko informacji na temat zabezpieczeń obozu,
ale i zawiera prośbę o „przekazanie mi na teren obozu 20 sztuk rew[olwerów], 40 sztuk granatów
oraz przynajmniej po 20 sztuk amunicji do rew[olwerów] [...] do dokonania akcji wydostania się
z waszą pomocą od strony wsi Dziesiątej oraz od strony majątku obozowego (Lagergut)”, Listy
z Majdanka
, s. 54. List nie jest wprawdzie datowany, ale powstał ok. 15 XI 1943 r.

101

Dobrze zorientowany w szczegółach tych rozmów Wieliczański pisał do żony 10 grudnia:

„Sądzę, że jeśli fi rmę rozbiorą, to dopiero równo za 2 tygodnie, choć zapaleńcy rwą się wcześniej”,
APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-82, k. 94.

102

APMM, OPUS, XII-10, Gryps z 10 XII [1943 r.], k. 371. W kontekście tych zamierzeń zna-

mienna jest krytyczna ocena AK akcji przeprowadzonej w nocy z 19 na 20 IX 1943 r. przez oddział
BCh pod dowództwem Stanisława Sokołowskiego ps. „Rolnik”, w której wyniku uwolniono wów-
czas około 300 więźniów z krasnystawskiego więzienia. Organizatorom tej operacji starano się
daremnie wyperswadować „bezcelowość [tego] przedwczesnego kroku”, ibidem, List z 5 X 1943 r.,
k. 89. Zob. także Józef Marszałek, Ucieczki i uwalnianie więźniów z aresztów i więzień na terenie
dystryktu lubelskiego
, „Zeszyty Majdanka” 1980, t. 10, s. 63.

background image

94

Szykująca się do „powstania powszechnego” Armia Krajowa podobnych projek-

tów, dających choćby iluzję wyzwolenia, nie miała, mimo że od końca lata 1943 r.,
a zwłaszcza po 3 listopada bombardowano ją wezwaniami do bardziej energicznego
działania. Swoim współpracownikom mogła zaoferować, poza słowami otuchy, pomoc
materialną w postaci żywności i lekarstw, jak również pieniądze przemycane do
KL Lublin. Jednak więźniowie oczekiwali znacznie więcej. Wprawdzie w zachowa-
nych grypsach trudno jest doszukać się konkretów, ale wspólnym ich mianownikiem
był rozpaczliwe błaganie: „zabierzcie nas stąd, zanim będzie za późno”. Ofi cjalne
stanowisko AK, przedstawione w liście z 28 listopada 1943 r., rozmijało się z tymi
oczekiwaniami. W Komendzie Okręgu odrzucono pomysł „wykonania akcji terro-
rystycznej z naszej strony”. Przeprowadzenie takiej akcji rezerwowano na wypadek,
„gdyby było to konieczne, dla was lepsze”, a „na razie nie ma na to danych, które by
w skutku dały Wam polepszenie sytuacji”. Z informacji AK nie wynikało też, aby
anonsowane w niemal wszystkich grypsach transporty ewakuacyjne rzeczywiście
miały opuścić Lublin, a nawet jeśli tak by się stało, nie musiałoby to – w jej ocenie
– oznaczać pogorszenia sytuacji dotkniętych nią więźniów. Nawet w zasadniczej dla
osadzonych na Majdanku kwestii Komendzie Okręgu „wydawało się rzeczą niemoż-
liwą ze względu na sytuację międzynarodową, aby Was potraktowali jak Żydów”

103

.

Zapewnienia nie były do końca szczere, skoro lubelska AK w meldunku do Komendy
Głównej prawdopodobnie z 29 listopada nie wykluczała „likwidacji więźniów na
miejscu, jeżeli nie powszechnej, to częściowej”

104

. Zresztą próby dodania więźniom

otuchy, zarówno te z końca listopada, jak i wcześniejsze, tylko częściowo spełniły swoje
zadanie, skoro „Kazimierz”, dziękując 5 października za „uspokojenie [więźniów],
co do Katynia”, nadal zamartwiał się, że „może być [jednak] inaczej, bo tyle znaków
innych na to wskazuje”

105

.

W konsekwencji wśród więzionych żołnierzy AK narastało rozgoryczenie i „roz-

czarowanie na dotychczasową pracę, przez którą siedzieli”

106

. Trudno się więc dziwić,

że na wieść o przygotowaniach do rozbicia obozu chętnie garnęli się do szeregów
organizatorów, nie pytając ani o szczegóły, ani o wiarygodność planów i przywódców.
Nawet Zaprawa nie ukrywał przed zwierzchnikami, że „będąc szczerym rwałbym
się z Andrzejem do działania, bo już dość mam bezczynności i wyczekiwania”. De-
klarując przy tym bezwarunkową lojalność, zapewniał, że „zrobimy wszystko, by ich

103

APMM, OPUS, XII-10, Gryps „Elżbiety” [Wanda Szupenko], b.d., k. 306. Podobnie gryps

„Elżbiety” do „Pana Kazimierza”: „O Katyniu nie może być mowy, ze względu na sytuację mię-
dzynarodową. Tak zapewniają czynniki miarodajne”, ibidem, 28 XI 1943 r., k. 314.

104

APMM, OPUS, XII-12, Len. Buchalterja [oddział II sztabu Komendy Okręgu Lublin] do

Konga [Komenda Główna AK], k. 67.

105

Ibidem, XII-10, k. 85.

106

Ibidem, Gryps M. Gancarza z 20 X, [k. 160]. Na brak satysfakcjonującej pomocy ze strony

„tutejszej komórki Halinki” skarżył się też – nie do końca słusznie – płk Władysław Smereczyński,
ibidem, Gryps z 2[9] IX, k. 55; także Gryps tegoż z 8 XI 1943 r., k. 219. Nawet „Henryk” irytował się
na opieszałość kolegów z AK w przygotowaniach jego ucieczki. Rozgoryczony pisał, że „skończymy
się prędzej niż wojna”, ibidem, Gryps z 1 X 1943 r., k. 45.

background image

95

powstrzymać od tego kroku”. Prosił równocześnie o „baczne śledzenie wypadków,
aby się nie dać zaskoczyć i nie stać się bierną ofi arą następstw”

107

. Wierzył zapewne,

że jego macierzysta organizacja jest w stanie czynnie wystąpić w obronie więźniów,
którzy w razie „rzeczywistego niebezpieczeństwa” obiecywali „chociażby w ostatniej
chwili” podpalić baraki

108

. Nie wiedział może, a raczej nie przyjmował do wiado-

mości oczywistej, mogłoby się zdawać, prawdy, że „czynna ingerencja” przekracza
możliwości AK

109

.

Jednak nawet Zaprawa, pomimo całej sympatii dla idei akcji czynnej, ustosunko-

wał się „bardzo krytycznie” do przedstawionego mu w trakcie rozmowy z przedsta-
wicielem NSZ planu działania. Wprawdzie mniej radykalnie niż lubelska Komenda
Okręgu, która kategorycznie przekreślała plan jako „nie wytrzymujący krytyki”

110

, do-

strzegał zbyt skromny udział oddziałów partyzanckich, brak odpowiednich środków
transportu do wywiezienia uwolnionych więźniów, a przede wszystkim rażące „lekce-
ważenie istotnej siły ochronnej” Majdanka

111

. Natomiast „Baltazar”, zdeterminowany,

by zbrojne pomysły za wszelką cenę powstrzymać, doszukiwał się w nich niemieckiej
prowokacji, która miała dać pretekst do likwidacji wszystkich więźniów

112

.

Więźniowie spodziewali się, że rozstrzygające o ich losie będą ostatnie tygo-

dnie grudnia 1943 r. Przekonywały o tym z jednej strony krążące pogłoski o akcji
partyzantów, z drugiej zaś pogłoska o mającej jakoby nastąpić w połowie grudnia
przerwie w pracy robotników cywilnych, co zinterpretowano jako zapowiedź likwi-
dacji obozu. Świetnie pamiętano, że 3 listopada nie wpuszczono na teren KL Lublin
„wolnościowych”, jak w gwarze obozowej określano pracujących na Majdanku

107

Ibidem, Gryps „Henryka” z 10 XII 1943 r., k. 371.

108

Ibidem, Archiwum organizacji więźniów, IV-15, Gryps z 9 XII 1943 r., k. 29–30. Już

26 listopada „Henryk” pytał o celowość „podpalenia baraku w chwili brutalnego likwidowania
nas, jak Żydów”. Miałoby to służyć „zaalarmowaniu miasta i wprowadzeniu zamieszania”, które
„musiałoby być odpowiednio wykorzystane”, ibidem, k. 257. Rzeczywiście w styczniu 1944 r. spłonął
w obozie barak suszarni na tzw. I międzypolu, co odnotowała nawet lokalna prasa, a „Baltazar”
w liście z 10 stycznia tłumaczył, że nie było to żadne wezwanie o pomoc, lecz zwykły wypadek.
O pożarze zob. także Kiełboń, Notatki Marii Rozner..., s. 393 oraz gryps Wiesławy Grzegorzewskiej
z 8 I 1944 r., APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-59, b.p. Enigmatyczny zapis w notatkach
Roznerowej „plotki pożarowe” z 8 stycznia zdaje się wskazywać, że kobiety nie orientowały się
w znaczeniu podpalonego baraku.

109

Ibidem, OPUS, XII-12, Len do Konga, [Prawdopodobnie 29 XI 1943 r.], k. 67. Z tego mel-

dunku wynika, że komenda lubelskiego okręgu AK była przekonana, że jest to oczywiste także
dla więźniów.

110

Ibidem, XII-10, Gryps „Elżbiety” do „Henryka” z 17 XII, k. 383–384. List o podobnej treści

otrzymał też „Baltazar”. Obawiano się, że próba realizacji szaleńczego planu będzie miała tragiczne
konsekwencje nie tylko dla więźniów, ale i lubelskiej AK („Wpadną wszyscy – wpadnie Lublin”),
dlatego proszono, aby „robić wszystko, aby ludzie niepotrzebnie nie powpadali”.

111

Ibidem, Gryps „Henryka” i „Andrzeja” z 8 XII 1943 r., k. 345.

112

Ibidem, Gryps „Baltazara” z 9 XII, k. 350. Podobnie po latach Bolesław Jasieńczyk-Burski

był zdania, że akcja zbrojna na obóz byłaby na rękę SS, dając podstawę do „zgładzenia wszystkich
więźniów na wzór rzezi z 3 listopada”, APMM, Pamiętniki i relacje, VII/M-443, B. Jasieńczyk-
-Burski, Pawiak–Majdanek–Oświęcim k. 151.

background image

96

robotników. Przekonanie, że więźniowie znajdują się „chyba w obliczu nowych prze-
łomowych chwil”, udzieliło się także Henrykowi Wieliczańskiemu, który pisał do
żony, że jego przyszłość „powinna się ostatecznie wyjaśnić w tym miesiącu, albo będę
przy Tobie normalnie stąd wyszedłszy, lub przemocą – lub w ogóle przestanę istnieć”.
A nawiązując do przerwy w pracy robotników z miasta, która wedle posiadanych
przez niego informacji miała trwać od 12 grudnia do 8 stycznia, przypuszczał, że
„w styczniu na pewno chyba już tu nie będziemy”

113

. W dopisku z dnia następnego

podtrzymywał swoje stanowisko: „Obecnie u nas niewątpliwie zajdą ważne wyda-
rzenia: wszyscy to czujemy. Mnie się wydaje, że wielu zwolnią [...] przed świętami,
część mocniej obciążonych podzieli los dentysty [Żydów – W.L.]. A reszta? Bóg raczy
wiedzieć! Niewątpliwie grudzień zadecyduje o naszym losie. Jesteśmy gotowi, aby nie
pójść za dentystą. Tak czy owak, Bóg z nami”.

Mimo tych przewidywań grudzień 1943 r. nie okazał się wcale rozstrzygający

o przyszłości KL Lublin i jego więźniów, a zapowiadana akcja się nie odbyła

114

. „Z nie-

znanych powodów – meldowano z obozu – całość utknęła...”. Nawet główny promotor
akcji zweryfi kował swoje stanowisko, w związku z czym – jak stwierdzano z niekła-
maną satysfakcją – „będzie więc tak, jak my chcemy i nie dopuścimy do prowokacji
lub do szaleńczych kroków”

115

. Na Majdanku nastąpiło zatem względne uspokojenie

i osłabienie defetystycznych plotek

116

. Nadal nie milkły jednak obawy o życie. Niektórzy

nawet w przekonaniu, że ich los jest przesądzony, „nie chcąc pójść pod karabiny ma-
szynowe”, zaopatrzyli się za pośrednictwem robotników cywilnych w cyjanek

117

. Ciągle

też docierały do lubelskiej AK z obozu apele o czujność i w razie rozpoczęcia likwidacji
więźniów przeciwdziałanie, jednak ich natężenie było bez porównania mniejsze niż

113

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-82, List z 8–9 XII, k. 93.

114

Jerzy Kwiatkowski zapamiętał, że powodem odwołania akcji była obawa przed krwawymi

represjami, które niechybnie spadłyby na mieszkańców Lublina. Zresztą w trakcie przygotowań
zlekceważono zasady konspiracji, skoro nawet jeden z więźniów niemieckich ostrzegał przed próbą
ataku na obóz, ponieważ w takim wypadku „wszyscy więźniowie musieliby się liczyć z bezwzględną
zagładą”. Załoga KL Lublin – jak wynika z tych wspomnień – błyskawicznie zareagowała na widok
płonącego na I międzypolu baraku, bez zwłoki obstawiając obóz gęstym kordonem, Kwiatkowski,
485 dni na Majdanku, s. 230 i 252. Istniało też uzasadnione podejrzenie, że Niemcy zorientowani
byli w przygotowaniach, w ich ręce wpadło bowiem „wiele korespondencji”, którą „po przeczytaniu
doręczali” adresatom, APMM, OPUS, XII-12, Gryps z 3 XII, k. 65. Zob. także APMM, Pamiętniki
i relacje, VII/M-443, B. Jasieńczyk-Burski, Pawiak–Majdanek–Oświęcim, k. 149–150. B. Schwindt
przytacza zeznanie Hansa Lauff sa, sędziego przy sądzie SS i policji w Krakowie dotyczące meldun-
ku policji bezpieczeństwa nt. przygotowań do masowej ucieczki więźniów w dystrykcie lubelskim.
Niemiecka autorka wiąże ten meldunek z genezą „akcji Erntefest”, nie wykluczone jednak, że
dotyczy on sytuacji, jaka zaistniała po masowym mordzie z 3-4 listopada 1943 r. Zob. Schwindt,
Das Konzentrations- und Vernichtungslager Majdanek..., s. 269-270.

115

APMM, OPUS, XII-10, Gryps „Henryka” z 31 XII 1943 r., k. 407–408. Zaniechanie planu

powstania tłumaczono w „Aneksie o terrorze” z jednej strony „oddziaływaniem z zewnątrz”,
z drugiej „pewną poprawą warunków bytowych w obozie”.

116

Ibidem, XII-9, Sprawozdanie z pobytu więźniów na Majdanku za okres od 1 II do 1 III

1944 r., k. 45.

117

Ibidem, XII-10, Wiadomości z Majdanka podawane przez robotników, 19 I 1944 r., k. 171.

background image

97

w dwóch ostatnich miesiącach 1943 r. Ostatnim chyba akordem planów zbrojnego
rozbicia obozu była ucieczka z Majdanka trzech przywódców „Związku Orła” „w celu
przekonania czynników wojskowych i politycznych krajowych w akcji zbrojnej na tenże
obiekt, celem uwolnienia elementu aktywnego, który jest zagrożony wymordowaniem
lub wywiezieniem do obozów niemieckich, z których rzadko kto wraca”. Przywódca
grupy, Kazimierz Niedzielski, „w imieniu aktywnych żołnierzy Polski Podziemnej,
którzy siedzą na Majdanku” zwrócił się z prośbą o „jak najszybszą zbrojną akcję na
Majdanek”, która jednak pozostała, jak się wydaje, bez odpowiedzi

118

.

Pomimo uspokojenia w pewnej mierze nastrojów i rezygnacji ze zbrojnego wy-

zwolenia więźniów, obawy o prawdziwe intencje i zamierzenia Niemców nie ustą-
piły aż do ostatnich dni poprzedzających wywózkę więźniów do innych obozów.
W grypsach wysłanych w lutym ponawiano zapewnienia, że „my w każdym razie
bez walki nie zginiemy” czy że „pięściami walczyć będziemy, jeśli zajdzie potrzeba”.
Nadal spekulowano na temat najbliższej przyszłości osadzonych na Majdanku, przy
czym ciągle powracała obawa, że więźniów czeka los „taki jak Żydów”

119

. Jeszcze

21 marca 1944 r., kiedy w toku były przygotowania do ewakuacji więźniów, Roman
Pawłowski, mając przed oczami mordowanych 3 listopada Żydów, zapewniał Elżbietę
Krzyżewską, że w przeciwieństwie do ofi ar „krwawej środy” „do k[rematorium] nie
pójdziemy – chyba że nas zaniosą. Ale i tego się nie boimy – bo widzimy słońce już
blisko i życie wśród Was”

120

.

Powodem utrzymującego się niepokoju była nie tylko żywa wciąż pamięć o „krwa-

wej środzie”, zwłaszcza że obóz spowijały dymy ze stosów, na których palono zwło-
ki ofi ar akcji „Erntefest”. Również posunięcia ze strony administracji KL Lublin
przywodziły na myśl los Żydów. Tak odebrano generalną kąpiel na IV, następnie
I polu, czemu towarzyszyły szykany: więźniom kazano to ubierać się, to rozbierać na
mrozie

121

. Podobnie reagowano na wieści ze Wschodu, gdzie w Kowlu „podobno 4½

tysiąca zrąbano”

122

. Więźniów głęboko poruszyła wieść o likwidacji przywiezionych

z Auschwitz żydowskich członków Sonderkommanda

123

, a wcześniej jeszcze „pewne

podniecenie” wywołały wiadomości o rozpoczęciu kopania „takich samych rowów,
jak przed wykończeniem Żydów”. Wprawdzie według informacji posiadanych przez
więźniów, miały one połączyć bunkry położne od strony wsi Dziesiąta oraz w Lagergut,

118

Ibidem, XII-12, Meldunek z 22 III 1944 r., k. 3.

119

Ibidem, Archiwum organizacji więźniów, IV-48, Gryps Tadeusza Ogrodowczyka do matki

z 14 II 1944 r., k. 13–14.

120

Ibidem, IV-97, Gryps Romana Pawłowskiego do Elżbiety Krzyżewskiej, s. 53–54.

121

APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres

1–31 –I 1944 r., k. 41.

122

Gryps J. H. Szcześniewskiego z 13 I 1944 r., w: Hirsz, Korespondencja z Majdanka Henry-

ka Jerzego Szcześniewskiego..., s. 124. Zob. także Kwiatkowski, 485 dni na Majdanku, s. 233–234.
Przeświadczenie o nieuchronnej śmierci udzieliło się też niektórym więźniom niemieckim, np.
Georgowi Grönerowi, który zasępiony powtarzał codziennie, że wszystkich więźniów czeka
Splittergraben.

123

APMM, OPUS, XII-10, List „Henryka” z 29 II 1944 r., k. 537.

background image

98

ale nauczeni doświadczeniem kacetowcy wiedzieli, że „po naszych obrońcach można
się spodziewać najgorszej rzeczy”

124

.

Niepewność jutra podsycały docierające na Majdanek transporty, określane w pol-

skiej literaturze przedmiotu mianem „transportów śmierci”. Późnym latem 1943 r.
rozpoczęto przywożenie z zewnątrz więźniów i zabijanie ich na tyłach Majdanka.
Pierwsza zachowana wzmianka o takich transportach pochodzi z grypsu datowane-
go na 16 września 1943 r.

125

Jerzy H. Szcześniewski pisał do Kazimiery Jarosińskiej:

„Każdego wieczora z miasta i okolicy przywożą kilka lub nawet kilkadziesiąt osób do
krematorium – tam rozstrzeliwują i kończą w ogniu”. Odtąd w nieregularnych odstę-
pach pojawiać się będą meldunki o kolejnych partiach przywożonych na stracenie.
Informacje o takich egzekucjach włączono do sprawozdań z sytuacji na Majdanku
za listopad i grudzień. Także z grudnia pochodzi zapis Szcześniewskiego o kolejnej
grupie rozstrzelanych: „Dziś widziałem jak wjechały do krematorium samochody,
5 z policją a jeden autobus – około 20 biedaków rozstrzelali – i zaraz przez komin. To
chyba z Lublina albo z łapanek, albo z więzienia”

126

. Niektóre z egzekucji przeprowa-

dzał – jak donoszono z obozu – sam Schutzhaft lagerführer Th

umann

127

. Egzekucje

kontynuowano w pierwszych miesiącach 1944 r., a w sprawozdaniu marcowym pisano
nawet o „Palmirach urządzonych obok krematorium”. „Mniej więcej raz w tygodniu
samochodami i autobusami [...] przywożono, głównie z więzienia na Zamku w Lub-
linie, kolejne partie przeznaczonych na śmierć, wśród których znajdowały się także
kobiety, w tym kilkunastoletnie dziewczyny, raz nawet, 23 marca, zamordowano
12-letnie dziecko”

128

. „Transporty śmierci” nie ustawały nawet po niemal całkowitej

ewakuacji KL Lublin. Jeszcze w ostatnich dniach niemieckiej okupacji miasta obok
krematorium stracono kilkuset więźniów

129

.

124

Ibidem, XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres 1 – I – 44 r.

do 31 – I – 44 r., k. 39. Informację zaczerpnięto z grypsu „Henryka” z 31 XII 1943 r., ibidem, XII-10,
k. 408. „Co do tych rowów, to oczywista, że one nie są dla nas. Ot, pesymiści psuli nam przez parę
dni krew temi rowami”, APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-82, Henryk Wieliczański
do Antoniny Grygowej, 4 I 1944 r., k. 127. Jerzy Kwiatkowski na wieść o kopaniu nowych rowów
i innych sygnałach zapowiadających nową tragedię wysłał do brata list pożegnalny, Kwiatkowski,
485 dni na Majdanku, s. 233–234.

125

Hirsz, Hirsz, Grypsy Jerzego Henryka Szcześniewskiego..., s. 167.

126

Gryps z 14 XII 1943 r., w: Hirsz, Korespondencja z Majdanka Henryka Jerzego Szcześniew-

skiego..., s. 122.

127

APMM, OPUS, XII-10, Gryps „Baltazara” z 14 XII 1943 r., k. 379. 12 grudnia Th

umann

miał w świetle tego źródła zastrzelić z pistoletu 7 osób. Zdaniem Józefa Jajszczuka, robotnika
cywilnego zatrudnionego na Majdanku, który był naocznym świadkiem kilku takich egzekucji,
Th

umann zawsze był przy nich obecny, aczkolwiek sam nie strzelał do ofi ar, APMM, Fotokopie

XIX-167, t. III, Przesłuchania świadków przed Komisją Polsko-Radziecką, Protokół przesłuchania
świadka, 5 VIII 1944 r., k. 462.

128

Ibidem, OPUS, XII-9, Sprawozdanie z pobytu więźniów na Majdanku za okres od 1-III do

1-IV 1944 r., k. 48.

129

Dokładna liczba rozstrzelanych na Majdanku więźniów z Zamku lubelskiego jest nie do

ustalenia, ale w świetle ostatnich badań „nie przekracza 3000”, Tomasz Kranz, Ewidencja zgonów
i śmiertelność więźniów KL Lublin
, „Zeszyty Majdanka” 2005, t. 23, s. 44.

background image

99

Grozę ostatnich miesięcy funkcjonowania KL Lublin potęgowały dodatkowo

specyfi czne transporty, które napływały na Majdanek od połowy grudnia 1943 r.
Tymi tzw. transportami chorych przywożono z obozów w Rzeszy tysiące więź-
niów wyniszczonych pracą, których stan zdrowia nie rokował poprawy

130

. Widok

przywożonego „materiału do krematorium” narzucał pytanie o sens tych trans-
portów i jedno cześnie rodził podejrzenie, że Niemcy wyznaczyli Majdankowi rolę
„jakiegoś wiel kiego międzynarodowego cmentarzyska – narodowości różnych ras”.
W tym kontekście jak najbardziej uzasadniona była obawa o zamierzenia wobec
„starych” więźniów Majdanka, obawa, że śmierć pisana jest wszystkim osadzonym
w KL Lublin

131

.

Równolegle do „strachu przed Katyniem” i nie zawsze otwarcie formułowa-

nego pragnienia, że jednak „nie zdążą”

132

, więźniowie liczyli się też z możliwością

wywiezienia wszystkich osadzonych w KL Lublin. Egzystencja więźniów wszystkich
kacetów hitlerowskich naznaczona była elementarną niepewnością co do własnej
najbliższej przyszłości i niemożnością jej kształtowania. Wprawdzie wszyscy osa-
dzeni w obozach w każdej niemal chwili musieli liczyć się z możliwością przenie-
sienia, ale na Majdanku od późnego lata 1943 r. „nastrój transportowy” osiągnął
kulminację. Ten stan zawieszenia pomiędzy obecnym a przyszłym miejscem pobytu
stanowił idealną pożywkę dla wszelkiego rodzaju spekulacji, widocznych w kore-
spondencji więźniów. W jednym z takich listów przyrównano obóz do poczekalni
podrzędnego dworca, skąd „jeden transport odjeżdża, drugi wybierają, a trzeci się
szykuje, przy czym przewidywany jest czwarty, piąty – aż do skutku”

133

. Znaczną

rolę w kształtowaniu takiej atmosfery miały też docierające na Majdanek fałszywe
pogłoski o rzekomo przeprowadzonej częściowej ewakuacji więzienia na Zamku
lubelskim, z którego jakoby wywieziono więźniów „karnych” do pracy w fabrykach
w Niemczech, a „politycznych” do obozów w Rzeszy

134

czy wręcz ewakuacji samego

Oświęcimia

135

. Przekonanie o nieuchronności wywiezienia było tak silne, że nawet

w dniu 3 listopada przeprowadzaną na polach selekcję na więźniów żydowskich
i nieżydowskich interpretowano początkowo jako przygotowania do transportu

136

.

130

Szerzej na ten temat zob. Zofi a Murawska-Gryń, Transporty chorych na Majdanek (zima

1943–wiosna 1944), „Zeszyty Majdanka” 1992, t. 14, s. 93–111.

131

W „Informacji Bieżącej” z 19 I 1944 r. pisano o obawach więźniów, które zrodziły się pod

wpływem transportów chorych, że „Niemcy zamierzają cały obóz wymordować”, Marczewska,
Ważniewski, Obóz koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury..., s. 211.

132

Zob. np. APMM, OPUS, XII-10, k. 491: „nie zdążą i nie będą w stanie [wywieźć]”.

133

Ibidem, Archiwum organizacji więźniów, IV-59, Niedatowany gryps Wiesławy Grzego-

rzewskiej.

134

Ibidem, OPUS, XII-10, 2 X 1943 r., k. 69; ibidem, Gryps „Henryka” z 9 X, k. 77, w którym

pisał on o niesłabnących pogłoskach, „że część zagazują, resztę wywiozą” i apelował, żeby „szybko
działać i zdecydowanie”.

135

Ibidem, Gryps Witolda Sopoćki z 17 XI 1943 r., k. 255.

136

Np. Gryps Szcześniewskiego z 3 XI, w: Hirsz, Korespondencja z Majdanka Henryka Jerzego

Szcześniewskiego..., s. 119, APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie b. więźnia zwolnionego z obozu
na Majdanku, k. 26. Zwłaszcza na V polu rewirowym, kiedy po rozdzieleniu więźniów kazano

background image

100

Także po „krwawej środzie” więźniom wydawało się, że ich dni w KL Lublin są po-
liczone. Potwierdzenia własnych przypuszczeń dopatrywali się m.in. w pospiesznej
weryfi kacji dokumentacji więźniów, która była w rzeczywistości porządkowaniem
i swoistą „aktualizacją” kartoteki obozowej, jak również kąpiel więźniów IV pola
i przebieranie ich w pasiaki

137

. Przeświadczenie o nadchodzącym transporcie było

tak powszechne i graniczące niemal z pewnością, że nawet więźniowie starający się
weryfi kować docierające do nich informacje przed przekazaniem ich na zewnątrz,
bombardowali adresatów swoich listów takimi doniesieniami, a niektórzy, np. Henryk
Wieliczański, szykowali się już do drogi, gromadząc i pakując do plecaków podróż-
nych żywność i lekarstwa

138

.

Pogłoski o nadchodzącej ewakuacji nie milkły także w pierwszych miesiącach

1944 r.

139

W oczekiwaniu na rozkaz wyjazdu obozowy ruch oporu uważnie obserwo-

wał działania administracji i na bieżąco informował o nich partnerów „zza drutów”.
Pierwszy alarmujący list w tej sprawie wysłano 15 stycznia w związku z zapowiedzia-
nym na 17 stycznia stanem gotowości całego parku samochodowego Majdanka

140

.

Ponownie, kiedy dowiedziano się o przeprowadzonej przez komendanta KL Lublin
wizytacji Bliżyna, którą zrozumiano – na podstawie słów SS-manów z Majdanka
– jako zapowiedź ewakuacji

141

. Nie mając dostępu do wiarygodnych informatorów,

więźniowie nie mogli przecież wiedzieć, że kiedy oni rozważali kolejne scenariusze
likwidacji Majdanka, władze centralne podporządkowały KL Lublin cztery pozosta-
jące dotychczas w gestii lokalnych dowodów SS i policji obozy pracy przymusowej.
W domysłach gubili się zresztą nie tylko więźniowie, ale również odbiorcy ich listów,
skoro Witold Sopoćko w grypsie z 22 listopada odpowiedzialność za taki stan rzeczy
spychał na „opiekunów”. Sami bowiem SS-mani podawali sprzeczne informacje: raz
mówili, że wszyscy Polacy mają być zwolnieni z wyjątkiem kryminalistów i poważ-
nie obciążonych politycznie, a obóz ma przejść pod auspicje policji niemieckiej jako
obóz dla wysiedleńców ze Wschodu. Innym razem twierdzili, że transporty ewaku-

Aryjczykom wyjść. Uważano w pierwszej chwili, że pozostający są w lepszej sytuacji, Władysław
Rodowicz, Szkice wspomnień, w: Władysław Rodowicz, Stanisława Rodowicz, Zofi a z Rodowiczów
Iwanicka, Tryptyk rodzinny, Warszawa 1999, s. 345.

137

APMM, Archiwum organizacji więźniów, IV-15, Gryps Witolda Kołodki z 14 XI 1943 r.,

k. 25–26.

138

Ibidem, IV-82, Gryps z 17 XI [1943 r.], k. 78.

139

„Z powodu sytuacji wojennej w każdej chwili możemy opuścić Lublin, choć ciągle wydaje

mi się wyjazd do Niemiec bezsensownym”, ibidem, IV-33, Gryps Aleksandra Tarnawskiego z 16 II,
k. 23–30.

140

APMM, OPUS, XII-10, Gryps Patrona W. z 15 I 1944 r., k. 437; ibidem, XII-9, Sprawozdanie

dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres 1-I-44 r. do 31-I-44 r., k. 40. „Baltazar”, któ-
ry był sprawcą alarmu, tłumaczył się w grypsie z 17 stycznia, że fałszywe doniesienie, mimo iż
faktycznie odeszło do Radomia 6 aut, było „odzwierciedleniem ogólnego nastroju, opartym na
wiadomościach lansowanych przez samych opiekunów”, ibidem, XII-10, k. 435.

141

Ibidem, XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres 1-I-44 r.

do 31-I-44 r., k. 41: „SS-mani mówią, że tam ma być podobno w najbliższych dniach przetrans-
portowana część obozu – zdrowi”.

background image

101

acyjne są tylko kwestią czasu, by za chwilę przekonywać, że podobno postanowiona
już ewakuacja Majdanka została wstrzymana z powodu sprzeciwu Wehrmachtu.
Przedstawiciele sił zbrojnych mieli zablokować przekazanie wagonów, argumentując,
że są one bardziej potrzebne dla celów wojskowych

142

. Nie tylko SS-mani, ale i pracu-

jący na terenie obozu robotnicy potęgowali dezorientację osadzonych na Majdanku,
prze kazując im krążące po mieście na początku stycznia pogłoski „o wywiezieniu
obozu”

143

. Okres niepewności w kwestii zamierzeń Niemców zakończył się 20 marca,

kiedy „gruchnęła – tym razem prawdziwa – wieść, że obóz otrzymał rozkaz ewaku-
acji”. Jednak nawet wtedy zarówno sami zainteresowani, jak i polski ruch oporu byli
pełni niepokoju, czy rozkaz ewakuacji dotyczy wszystkich więźniów

144

. Obawiano się

bowiem, że tysięczne rzesze chorych, stanowiące z punktu widzenia władz niemieckich
zbędny, bezużyteczny balast, może spotkać los Żydów

145

.

W kręgu polskich więźniów politycznych perspektywę wyjazdu przyjmowa-

no do 3 listopada 1943 r. bardzo niechętnie. Słusznie obawiano się utraty kontaktu
z bliskimi oraz pomocy płynącej z różnych źródeł, dzięki czemu życie w KL Lublin
stało się dla nich znośne i dawało realne widoki na ocalenie. Jednak po „krwawej
środzie” nie było już tak oczywiste, że pozostanie w KL Lublin jest optymalnym
rozwiązaniem. Wyjazd do innego obozu koncentracyjnego wprawdzie nadal nie
nastrajał optymistycznie, ponieważ, jak to wyraził Aleksander Tarnawski, ozna-
czałby „niewątpliwe pogorszenie bytu”

146

, ale zarazem pozwoliłby się oddalić na bez-

pieczną odległość od rowów egzekucyjnych

147

. To nastawienie zmieniło się ponownie

wraz „z uspokojeniem i osłabieniem defetystycznych plotek”

148

oraz pod wrażeniem

„transportów chorych”. Straszny widok więźniów przywożonych z obozów w Rzeszy,
wśród których znajdowali się także wywiezieni do Buchenwaldu czy Flossenbürga

142

Ibidem, XII-10, Gryps Witolda Sopoćki z 22 XI [1943 r.], k. 289.

143

Ibidem, List „Baltazara” z 14 I, k. 437.

144

W meldunkach AK o ogłoszonej 18 marca ewakuacji zwracano uwagę, że rozkaz dotyczył

załogi, natomiast nie wspominano w nim o więźniach obozu, Marczewska, Ważniewski, Obóz
koncentracyjny na Majdanku w świetle akt Delegatury...
, s. 217.

145

„Kalski”, Likwidacja obozu, 18 IV 1944, w: ibidem, s. 219. W jednym z grypsów w związku

z planami ewakuacji i spalenia przez Niemców obozu zastanawiano się: „czy [rewir z chorymi,
którzy mieli być wyłączeni z ewakuacji] – jak Niemcy sami mówią – nie spali się przypadkowo
z całym obozem”. Nie wierząc w możliwość humanitarnego zachowania Niemców, przypuszczano,
że chorzy więźniowie ewakuowani z Majdanka zostali w KL Auschwitz zamordowani, APMM,
OPUS, XII-9, Sprawozdanie z pobytu więźniów na Majdanku za okres od 31 III do 30 IV 1944 r.,
k. 59. Jeden z pozostawionych w KL Lublin więźniów pogłoskę, w jego mniemaniu informację
pewną, o zamordowaniu chorych („Jak wiesz pojechali tam chorzy (kobiety, mężczyźni). Otóż
z małymi wyjątkami uśmiercono ich”) komentował w następujących słowach: „Beznadziejnie
smutne to. Widzisz – masz znowu przykład jak cała praca na marne poszła”, ibidem, Archiwum
organizacji więźniów, IV-97, Gryps Janka, b.d., k. 79–82.

146

APMM, Fotokopie, XIX-1057, Gryps Aleksandra Tarnawskiego z 28 XI, k. 5.

147

Nieznany z nazwiska więzień pisał o przygotowywanych transportach więźniów, dodawał,

że mimo wszystko „chyba to lepsze niż los Żydów”, ibidem, OPUS, XII-12, b.d., k. 57.

148

Ibidem, XII-9, Sprawozdanie dotyczący pobytu więźniów na Majdanku za okres od 1-II

do 1-III 1944 r., k. 45.

background image

102

więźniowie Majdanka, odstręczał od wyjazdu

149

. Teraz znowu ewakuacja oznaczała nie

tylko utratę oparcia i wsparcia polskiego otoczenia Majdanka

150

, lecz przede wszystkim

wydawała się niemal równoznaczną ze śmiercią podróżą w nieznane do „złowrogiego
kraju niemieckiego”

151

. W przypływie rozpaczy więźniowie wołali: „Jesteśmy skaza-

ni na stracenie bez względu czy tu czy gdzie indziej, dokąd nas wywiozą”. „Gorzej
będzie – pisali inni – jeśli nas «wygarną» w transport, bo ci co wrócili stamtąd, co
zakosztowali «zachodniej kultury» to naprawdę szmelc, od którego nikt pociechy się
nie doczeka”. Podobnie kształtowały się nastroje na polu kobiecym. Pod wpływem
opowieści przywiezionych z Auschwitz i Ravensbrück KL Lublin, „ten przeklęty
wrzód ziemi lubelskiej”, jawił się polskim więźniarkom politycznym, jak same pisały
– „arystokracji majdankowskiej”, miejscem, gdzie mimo wszystko warunki są znośne,
inteligencja uprzywilejowana, a kurs wobec więźniów lekki. Wprawdzie „od czasu
do czasu” zaostrzano postępowanie wobec osadzonych, ale jedynie dla zachowania
pozorów i bez przekonania

152

. Autorka przywołanego listu zauważyła też, że jakość

egzystencji więźniów zależała – obok oczywiście postawy władz obozowych – od nich
samych, zwłaszcza od więźniów funkcyjnych. Polki, ale już nie mężczyźni – miały to
szczęście, że trafi ły do „parszywego Majdanka” jako pierwsze i „urobiły stosunki”,
a Majdanek stał się „bodaj jedynym” obozem, gdzie inteligentki, skupione w rewirze
i kilku innych komandach, miały coś do powiedzenia.

Nie dziwi więc, że rozkaz wyjazdu przyjmowano z mieszanymi uczuciami. Wpraw-

dzie w świetle meldunku AK, więźniowie nie ulegli panice i w zdecydowanej więk-
szości spokojnie oczekiwali ewakuacji. Powodem takiego stanu rzeczy była z jednej
strony ulga związana z końcem niepewności, z drugiej zaś nadzieja: „nie zdążą nas
ewakuować”, a jeśli nawet, to nie zajadą oni daleko, bo ruch oporu nie pozwoli na
wywiezienie więźniów. Dość powszechna była bowiem wiara, że „transport to bliższa
droga do Wolności”. Niektórzy więźniowie wiedzieli, że AK obiecała odbicie jednego
„ważnego” transportu, a pozostałym, szeregowym więźniom udzielił się nastrój peł-
nego nadziei oczekiwania. Nie brakowało jednak innych postaw: niektórzy nie chcieli
biernie czekać na rozwój wypadków i zaopatrywali się w nożyce do cięcia drutu, które
miały posłużyć, i w co najmniej jednym przypadku posłużyły, do ucieczki. Inni szy-
kowali się na najgorsze, zaopatrując się w truciznę. Wśród kobiet dominował nastrój
przygnębienia, zwłaszcza że jeszcze w lutym i na początku marca przekonane były

149

Ibidem: „Nie chcą jechać na męki i wracać w podobnym stanie jak ich towarzysze”.

150

„Oczywiście – pisał jeszcze we wrześniu 1943 r. Tarnawski – moim pragnieniem jest do

końca wojny pozostać na Majdanku ze względu na paczki, ale nie ode mnie to zależy”, APMM,
Archiwum organizacji więźniów, IV-33, Gryps z 12 IX 1944 r., k. 9–12. Wiesława Grzegorzewska
natomiast uważała za wielkie szczęście, że została osadzona „na własnych śmieciach, wśród
swojaków, którzy nam okazali tyle dobrej woli, serca i troskliwości”, a nie w obozie w Rzeszy,
ibidem, IV-24, k. 1–2.

151

APMM, OPUS, XII-9, Sprawozdanie dotyczące pobytu więźniów na Majdanku za okres

1 - I - 44 r. do 31 - I - 44 r., k. 41.

152

Ibidem, Archiwum organizacji więźniów, IV-59, Gryps Wiesławy Grzegorzewskiej z 9 II

1944 r., b.p.

background image

103

o nieuchronnym wkroczeniu Armii Czerwonej do Lublina. Wyjazdu nie ułatwiała
im również wiedza, czym jest niemiecki obóz koncentracyjny, ani świadomość, kim,
a raczej czym, staje się więzień Ravensbrück, Flossenbürga czy Buchenwaldu. Dlatego
– pisała zatrudniona w szpitalu obozowym Wiesława Grzegorzewska – „przyjemniej
było przed wyjazdem z Pawiaka – nic nie wiedziałyśmy. Teraz przeznaczenie nasze
jest również niewiadome, ale wiemy jak wygląda obóz, wiemy sporo o Ravens[brück]
i to działa z lekka paraliżująco”

153

. I kiedy „nasze władze oznajmiły nam, że wszy-

scy wyjeżdżamy, że nas rozdzielą na partie do różnych obozów m.in. Ośw[ięcimia]
trochę przykro nam się zrobiło, ale postanowiłyśmy «zrobić» sobie wąsy na drogę
i strzemiennego wypić, mój urodzinowy prezent, który chowałyśmy na Wielkanoc!
Po poł[udniu] już zostawałyśmy na miejscu, a wieczorem szłyśmy na wolność. [...]
Plecaki mamy przygotowane; spory zapas tłuszczu i cukru – oto nasz ładunek poza
hygienicznymi rzeczami”. Nawet wtedy pocieszały się, że ostateczna decyzja Berlina
ma dopiero nadejść i marzyły, że może „byłoby lepiej, gdyby przyszła trochę za póź-
no”

154

.

Krzepiąco działał widok paniki wśród Niemców. „Nasze szkopy piją na umór.

Kupę śmiechu mamy z nimi. Nosy b. spuścili na kwintę – uciekali od frontu, a front
ich goni!” Towarzyszące przygotowaniom do wyjazdu bezradność i lęk w listach do
domu pokrywano żartami, starając się uspokoić bliskich fałszywymi nadziejami na
lepsze juto.

W odróżnieniu od polskich więźniarek „Rosjanki” przyjmowały perspektywę

wyjazdu z niezrozumiałym dla Polek spokojem. Wynikał on zapewne z faktu, że czym
innym był Majdanek dla Polek, zwłaszcza dla „Damen aus Revier” – jak określały je
z irytacją niemieckie nadzorczynie – a czym innym dla „Rosjanek”, dla których wy-
jazd nie oznaczał zerwania łączności z rodziną czy znajomymi i wygaśnięcia pomocy
materialnej, bo jednego i drugiego były tu i tak pozbawione.

Nie mogąc zapobiec ewakuacji więźniowie polscy do ostatniej chwili łudzili się

nadzieją odbicia ich przez partyzantów. Ta okazała się płonna i transporty ewaku-
acyjne bez przeszkód dotarły do miejsc przeznaczenia: Flossenbürga, Natzweiler,
Gross-Rosen, Auschwitz i Ravensbrück. Niektórzy więźniowie, nie czekając na pomoc
z zewnątrz, podjęli ryzyko ucieczki podczas transportu. Niektóre próby zakończyły
się powodzeniem, wśród których najbardziej spektakularna była ucieczka prawdopo-
dobnie kilkudziesięciu więźniów radzieckich z transportu do Flossenbürga

155

.

153

Ibidem, IV-24, Gryps datowany na 3 III, k. 1–2.

154

Ibidem, Gryps z [23 III 1944 r.], k. 4.

155

W literaturze za wspomnieniami Jerzego Kwiatkowskiego przyjmuje się, że była to ucieczka

z transportu do Natzweiler. Transport ten odszedł jednak z Lublina dopiero 3 IV 1944 r., a już
7 marca Jan Zaprawa-Ostromęcki pisał o krążących pogłoskach na temat „uwolnienia się bol-
szewików” z transportu, który odjechał z Majdanka „w niedzielę 10 dni temu”. Zaprawa podał
też, że podobno miało to nastąpić w Tarnobrzegu. „Faktem jednak jest – kontynuował, że 9-ciu
z nich schwytano i zaprowadzono ponownie na III pole. Według tego, co opowiadają – uwolniono
się z 3-ch wagonów”, APMM, Fotokopie, XIX-388, k. 2. Podobnie Maria Rozner pod datą 9 III
zapisała: „Z męskiego transportu uciekło 180 Rosjan. Część złapali.”, Kiełboń, Notatki Marii Roz-
ner...
, s. 397. Również „Żmigród” pisał 2 marca, że „z ostatniego transportu ros[yjskiego] podobno

background image

Tak czy inaczej, ewakuacja pokazała, że akcja „Erntefest” nie była pierwszym

etapem fi zycznej likwidacji obozu, ale końcowym – na terenie dystryktu lubelskiego
– „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, jak nazywało się to w języku katów.
Nie urzeczywistnił się więc scenariusz, którego najbardziej obawiali się więźniowie:
nie podzielili losu 18 tys. Żydów, których zwłoki wypełniły rowy egzekucyjne.

Tak zwana aryjskość jeszcze raz okazała się przepustką do świata żywych.

60ciu uciekło” (APMM, OPUS, XII-10, k. 521). Jedynym transportem „Rosjan” w tym czasie był
transport do Flossenbürga, który opuścił KL Lublin 27 II 1944 r. Zachowana lista transportowa
(ITS Arolsen, KL Flossenbürg, Ordner 29, k. 48–57) zdaje się potwierdzać, że ponad 70 więźniów
na 600 umieszczonych w transporcie do Flossenbürga nie dotarło do miejsca przeznaczenia.
Dramatyczny przebieg przejazdu do tego obozu potwierdza fakt, że dalszych kilkudziesięciu (41)
więźniów zmarło, a raczej zostało zabitych po drodze lub zaraz po przybyciu do obozu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Druga deklaracja programowa PPR wydana w Warszawie w listopadzie 1943 roku, Teksty źródłowe
Prezentacja11 listopada
Zarzadzanie strategiczne w organizacjach publicznych wyklad III listopad 2010
Powstanie listopadowe prezentacja multimedialna
11 listopadaid 12481 ppt
Matematyka listopad 2009
listopad 2009
4 ŚMIERĆ ŚWIĘTEGO WOJCIECHA
8 listopad 2006
jedenasty listopada
fizyka 2009 listopad podst
Nowa Marchiwa prowincja zapomniana wspólne korzenie materiały z sesji naukowych Gorzów Wlkp zes
Noc listopadowa-Wyspiański(1), Lektury Okresy literackie
Rozrachunek z powstaniem listopadowym w Kordianie J. Słowack, Język polski
Opis programu komputerowego Twierdzenie Pitagorasa-dowód i z, wrzut na chomika listopad, Informatyka

więcej podobnych podstron