Data: 27 pazdziernik 2004 r.
Dział: Historia
Temat: Odszkodowanie
Rozwinięcie: Które Państwa powinny zapłacić odszkodowania za II Wojnę Światową.
Oczywiście te państwa, które najwięcej nakradły w czasie II Wojny Światowej. Przede
wszystkim Niemcy, oraz ci, którzy odebrali Niemcom, to co ci ukradli, i zostawili sobie,
zamiast oddać właścicielom.
O niemieckim rabunku mówi książka Ruth i Maxa Seydewitzów pod tytułem
"Dziewczyna z perłą." Jest to pozycja z 1972 r., napisana w NRD, a więc sławiąca
postępowanie sojuszniczego ZSRR i potępiająca kradzieże dokonane przez obywateli i
instytucje Stanów Zjednoczonych. Warstwa propagandowo-polityczna nie będzie nas
interesowała. My zajmiemy się faktami.
Dzieła sztuki, kradzione w całej Europie, wędrowały szerokimi strumieniami w dwóch
głównych kierunkach: do Linzu i Karinhall, oraz wieloma małymi strumieńkami do
niemieckich domów. W Linzu mieściło się muzeum, które zostało założone na rozkaz Hitlera,
tu pragnął on skoncentrować największe dzieła sztuki stworzone przez artystów.
Pełnomocnikiem Hitlera do spraw rabunku dzieł sztuki był doktor (to u Niemców tytuł
wysoce honorowy) Hans Posse - dyrektor Galerii Drezdeńskiej. Oprócz muzeum w Linzu
Hitler wyposażał w dzieła sztuki swoją siedzibę w Berchtesgaden i inne miejsca, w których
często przebywał. Do Karinhall kazał zwozić zrabowane dzieła sztuki Hermann Goring.
""Postanowiłem (...) plądrować", powiedział Goring 6 sierpnia 1942 roku na tajnej
konferencji komisarzy Rzeszy wyznaczonych na terytoria okupowane i rozkazał: "Trzeba,
byście, wręcz jak psy gończe, pilnie węszyli, gdzie się jeszcze coś znajduje (...) Bogiem a
prawdą, nie jesteście tam wysłani po to, by pracować dla szczęścia i nieszczęścia
powierzonych wam narodów, lecz żeby wyciągnąć z nich, co się tylko da."." (str. 14)
Do grabieży dzieł sztuki powołano specjalne organizacje: "Das Ahnenerbr e. V." pod
zwierzchnictwem Himmlera, złożona z esesmanów, powstała w 1939r . i zaczęła działalność
od momentu najazdu na Polskę; "Do niej należało między innymi "zużytkowanie" wszelkiej
własności zamordowanych w obozach koncentracyjnych ofiar hitlerowskiego barbarzyństwa -
biżuterii, wyłamanych złotych zębów, obciętych włosów itp." (str. 15-16). Druga organizacja
działała pod dowództwem doktora (ależ oni mieli tych posiadaczy honorowych tytułów) Kaja
Muhlmanna i kierownictwem Goringa; organizacja prowadziła rekwizycję dzieł sztuki na
terenie Generalnej Guberni, a potem krajów Zachodu. Trzeciej organizacji przewodniczył
Joachim von Ribbentrop za pomocą barona (to znacznie więcej niż doktor) von Kunsberg;
organizacja działała na terenach Francji, a potem Związku Radzieckiego. Największą
organizacją była Einsatzstab Rosenberga.
Grabież dzieł sztuki rozpoczęła się po napadzie na Czechosłowację. Posse skierował
do Linzu między innymi dziewięć tablic cyklu Mistrza z Wyższego Brodu. Ukradziono
pozycje z kolekcji księcia Maksymiliana von Lobkowitza: "Sianokosy" Petera Bruegla
starszego, "Matkę Boską z Jezusem w otoczeniu świętych" Lukasa Cranacha starszego oraz
"Kleopatrę" Rubensa.
1
"Gestapo dało w prezencie Hitlerowi siedem płócien holenderskich i niemieckich
mistrzów XIX wieku. Skonfiskowało je po prostu na własną rękę i przesłało do Monachium.
Wciągnięto je na listę muzeum w Linzu pod numerami 1967-1973. Ale i Hitler miał szeroki
gest, obdarowując swych zaufanych. Jednym pociągnięciem pióra nakazał, by praska Galeria
Narodowa oddała ze swych zbiorów trzy obrazy jako prezent urodzinowy dla Protektora
Czech i Moraw z ramienia Rzeszy, Reinharda Heydricha." (str. 40)
Po Czechosłowacji była Polska.
"Wiadomo jednak, że już parę lat przedtem niemieccy eksperci sztuki pod kierunkiem
wrocławskiego profesora (to więcej niż doktor, czy mniej? - przypis mój WM) dra Dagoberta
Freya otrzymali polecenie, by pod pretekstem wymiany doświadczeń i materiałów z polskimi
kolegami spenetrować zawartość polskich muzeów. (...) zwiedzali muzea i kościoły w
Poznaniu, Toruniu i wielu innych miastach" (str. 52)
Wspomina Stanisław Lorenz.
""W pazdzierniku 1939 r. spotkaliśmy się znowu. Frey pojawił się wówczas w
warszawskim Muzeum Narodowym z kilkoma funkcjonariuszami Gestapo i ze swym
austriackim kolegą Muhlmannem, by wybrać ze zbiorów najcenniejsze dzieła w celu
przesłania ich do Niemiec. Przypominam sobie dobrze, jak z notatnikiem w ręku sprawdzał,
czy wszystkie obrazy wybitnego włoskiego malarza XVIII wieku, Bernarda Belotto zwanego
Canaletto, zostały zapakowane, i jak węszył wszędzie, co by jeszcze można było dołożyć do
transportu." (...) Część obrazów skierowano do Krakowa, gdzie miały zdobić wnętrza
rezydencji gubernatora Franka na Wawelu. Inne dzieła Canaletta znalazły się w
Norymberdze, gdzie zorganizowano specjalny punkt zbiorczy dla zrabowanych w Polsce dzieł
sztuki.
12 pazdziernika (...) Hitler wydał dekret nakazujący konfiskatę na rzecz Rzeszy
wszystkich znajdujących się w okupowanej Polsce archiwów, muzeów, kolekcji publicznych, a
także będących w prywatnym żydowskim i polskim pochodzeniu przedmiotów wartościowych
pod względem artystycznym i kulturalno-historycznym." (str. 52-53)
W ślad za nim Hans Frank wydał 16 grudnia 1939 r. rozporządzenie, w którym
nakazał konfiskatę wszystkich przedmiotów artystycznych znajdujących się na obszarze
Generalnej Guberni
W grabieży wyróżnili się szacowni profesorowie i doktorowie: Dagobert Frey, dr
Gustaw Barthel, dr Gunther Otto, dr Erich Meyer-Heising, wszyscy z Wrocławia; dr Werner
Kudlich i Rudolf Prihoda z Opawy; dr Anton Krauss i dr Pollhamer z Wiednia, dr Josef
Muhlmanna, brat Kaja, z Salzburga, archeolog prof. Paulsen.
Dzieła zagrabione w Krakowie gromadzono w Bibliotece Jagiellońskiej, po czym
fotografowano i dawano do przeglądu Hitlerowi i Frankowi. Zagrabiono wyroby ze złota i
srebra z Wawelu i Kościoła Mariackiego, gobeliny, broń, porcelanę, meble, wyroby z brązu,
monety, cenne rękopisy, książki, a także ołtarz Wita Stwosza z Kościoła Mariackiego, obrazy
Hansa Suessa z Kulmbachu, "Portret młodzieńca" Rafaela, "Damę z łasiczką" Leonarda da
Vinci, "Krajobraz z miłosiernym samarytaninem" Rembrandta. Z Muzeum Czartoryskich
skonfiskowano przeszło 800 przedmiotów
2
Posse pisał do Martina Bormanna:
"Drezno jest szczególnie zainteresowane inwentarzem uratowanym z warszawskiego
zamku, jako że w rozbudowie tego obiektu brali udział drezdeńscy architekci i plastycy,
byłoby więc pożądane, gdyby część uratowanego wyposażenia wnętrz (obicia ścian, drzwi,
posadzki, rzezby, zwierciadła, żyrandole, meble, porcelanę itd.) przeznaczyć na uzupełnienie
wnętrz pawilonów drezdeńskiego Zwingeru". (str. 55)
W tym czasie na wschodnie ziemie Polski weszły wojska radzieckie, które zawładnęły
zbiorami Ossolineum zwierającymi, między innymi, cenne rysunki Durera i innych mistrzów
staroniemieckich. Kiedy hitlerowcy weszli do Lwowa, Kaj Muhlmann zarekwirował rysunki
Durera i przekazał je Goringowi, który podarował je Hitlerowi do muzeum w Linzu. Po
wojnie dzieła Durera zostały przez Amerykanów przekazane jakiemuś Lubomirskiemu, który
przebywał na emigracji. Lubomirski sprzedał je w Szwajcarii i polskie dziedzictwo narodowe
rozpełzło się po różnych muzeach w Europie.
Ołtarz Wita Stwosza został przez Polaków wywieziony do Sandomierza i ukryty.
Kiedy Paulsen przybył do Krakowa i zobaczył puste miejsce, szalał z wściekłości. Na
zlecenie Heydricha esesmani wydobyli od Polaków przy pomocy tortur miejsce ukrycia
ołtarza i przewiezli go do Berlina, a potem do Norymbergi.
Udało się uratować polskie Arrasy Wawelskie, które razem z polskimi insygniami
koronnymi i manuskryptami Chopina zostały wywiezione do Rumunii, a potem do Francji,
Anglii i Kanady. Udało się je sprowadzić do Polski dopiero w 1961 r.
W czasie Powstania Warszawskiego Hitler kazał zrównać Warszawę z ziemią.
Stanisław Lorenz znajdował się wtedy w Muzeum Narodowym.
"Profesor Stanisław Lorenz (...) opisał (...) w jak barbarzyński sposób obchodzono się
z nie wysłanymi jeszcze do Niemiec polskimi dziełami sztuki, jak samowolnie wiele z tych
dzieł niszczono, jak rozbijano i palono zabytkowe meble, jak wyrywano płótna z ram dużych
obrazów, by zasłonić nimi okna. A gdy następowała zmiana oddziałów stacjonujących w
Muzeum, odchodzący oficerowie i żołnierze zabierali wszystko, co się dało, jako zdobycz
wojenną. Niektórzy z nich (...) przesyłali w paczkach ową zdobycz do swych domów, inni
podczas odwrotu wlekli ją z sobą i w panice porzucali byle gdzie." (str. 57)
Kiedy Armia Radziecka wkraczała do Krakowa, Frank kazał wywiezć wszystkie
cenne przedmioty z Wawelu. Wśród nich znajdowały się trzy najcenniejsze polskie obrazy:
"Portret młodzieńca" Rafaela, "Dama z łasiczką" Leonarda da Vinci, "Krajobraz z
miłosiernym samarytaninem" Rembrandta. Zostały one przewiezione do Bawarii, do pałacu
Franka w Neuhaus, a po wojnie do Collecting Point w Monachium. Stamtąd zostały zwrócone
Polski.
Autorzy podają, że według polskich specjalistów, Polska utraciła w czasie wojny 43%
dóbr artystycznych i kulturalnych, w tym także płyty brązowe Petera Vischera z Muzeum
Narodowego w Poznaniu oraz płyty nagrobne biskupów zabrane z Kościoła Dominikanów w
Poznaniu.
Ziemie pruskie Niemcy traktowali jak swoje, więc nie wywozili z nich dzieł sztuki.
Dopiero jesienią 1944 r., gdy Armia czerwona wkraczała na tereny ziem zachodnich i
3
północnych, wojska niemieckie zaczęły wywozić dzieła sztuki z Gdańska i jego okolic.
Wywieziono między innymi "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga. Został on odnaleziony przez
Rosjan w 1945 r. w "górach Turyngii" cokolwiek by to oznaczało. Rosjanie wywozili
wszystkie dzieła sztuki w głąb ZSRR. 12.000 dzieł sztuki ZSRR przekazał Polsce dopiero w
1956 r. Wśród nich był "Sąd ostateczny" Memlinga. A ile nie zwrócili?
Niemcy rabowali dzieła sztuki nie tylko w krajach okupowanych, ale gdzie się tylko
dało. Wykupywali je za grosze, posługiwali się szantażem. We Włoszech wyłudzili "Portret
mężczyzny w krajobrazie" Memlinga - Hitler zaproponował, aby Włochy mu go podarowały.
W sierpniu 1944 r. Niemcy wywiezli dzieła sztuki z klasztoru Monte Cassino. Ze 160 skrzyń,
część przekazano Hitlerowi, cześć Goringowi. Wagonami wywozili dzieła sztuki z Francji, w
tym obrazy Rubensa, Vermeera van Delft, van Gogha, Bonnarda, Fragonarda i innych
mistrzów. Z Belgii wywieziono Ołtarz Gandawski braci van Eycków, dzieła Michała Anioła,
Davida, Isenbranta.
Już w lipcu 1941 r. Niemcy rabowali dzieła sztuki w Ermitażu. Rozkradli dzieła sztuki
w Carskim Siole, Peterhofie i innych historycznych miejscach, nie zapominając o słynnej
Bursztynowej Komnacie, w której wytworzeniu brali udział wspaniali gdańscy rzemieślnicy.
"23 września 1941 roku, tuż po zajęciu Peterhofu, zaczęli od grabieży znajdujących
się tam przedmiotów artystycznych. "Wywiezli do Niemiec 34.000 eksponatów muzealnych z
Wielkiego Pałacu, z pałacyków Marly, Monplaisir i Zagrody, w tym 4.950 unikalnych mebli
oraz wyroby włoskiego, angielskiego, francuskiego i rosyjskiego rzemiosła artystycznego z
czasów Katarzyny Wielkiej, Aleksandra I i Mikołaja I; zagarnęli też wiele unikalnej porcelany
stołowej rosyjskiej i zagranicznej z XVIII i XIX wieku. Ze ścian pałaców zerwano jedwabne
gobeliny i inne okładziny ścierne." (str. 199)
Autorzy książki jeden rozdział poświęcają stratom Niemiec. W lutym 1945 r., podczas
nalotu na miasto, zniszczeniu uległo 201 obrazów w Galerii Drezdeńskiej.
"Wymieńmy zatem przykładowo straty poniesione przez muzea sztuki. Tak więc z
Muzeum Krajowego w Darmstadcie przepadły 192 obrazy. (...) Muzeum Historyczna we
Frankfurcie nad Menem utraciło 271 płócien, Dolnosaksońska Galeria Krajowa w
Hanowerze - 254, Wallraf-Richartz-Museum w Kolonii - 261, Bawarskie Państwowe Zbiory
Obrazów w Monachium - 306, Mainfrankisches Museum w Wurzburgu - 600. Galeria
Narodowa w Berlinie postradała aż 866 obrazów (...) (str. 256)
Książka Kenetha D. Alforda traktuje temat szerzej i mówi także o tym, co się działo z
majątkiem skradzionym przez Niemców. Książka jest napisana w konwencji taniej sensacji
dla szerokich mas, jest po prostu do dupy, ale nie tym się zajmujemy, tylko jej warstwą
faktograficzną. Autor nie ma żadnych złudzeń, kto kradł:
"(...) zarówno Ermitaż w Petersburgu, jak i Muzeum Puszkina w Moskwie dysponują
ogromną liczbą obrazów odebranych Niemcom, którzy wcześniej ukradli je w innych krajach,
także z kolekcji prywatnych. Rosjanie nie byli jedynymi, którzy uprawiali ten godny pogardy
proceder. Podczas gdy przedstawiciele Moskwy pakowali i ekspediowali dzieła sztuki oraz
inne wartościowe przedmioty na wschód, Stany Zjednoczone organizowały rabunek na
własną rękę. Pod kierownictwem oficera armii USA Gordona Gilkeya na przykład
przewieziono w 1947 r. do Waszyngtonu około 11 tysięcy obrazów, które umieszczono w
Pentagonie na "wieczne przechowanie". (str. 11)
4
I dalej:
"Jeden z przypadków takiej grabieży dotyczył nawet byłego prezydenta Stanów
Zjednoczonych Herberta Hoovera. Po zakończeniu działań wojennych ruszył on w podróż po
świecie samolotem prezydenta Harry'ego Trumana, nazywanego ciepło Wierną Krową.
Oficjalny cel tej podróży był wielce nobliwy - znalezienie sposobów nakarmienia dzieci
umierających z głodu w wielu regionach świata. Podczas gdy Hoover wykonywał swoją
misję, jego podwładni w Niemczech gromadzili tysiące eksponatów dla Hoover War Library
na Uniwersytecie Stanford. Jednym z nich był dziennik niemieckiego ministra propagandy
Josefa Goebbelsa w postaci maszynopisu liczącego 7 tysięcy stron. Jeden z asystentów
Hoovera, Frank E. Mason, wynegocjował z wydawnictwem Doubleday kontrakt na publikację
części tych pamiętników za 400 tysięcy dolarów. Może lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze
na pomoc dla głodujących dzieci?" (str. 11-12)
Amerykanie przejęli niemieckie zapasy złota, które zostały schowane przez nazistów
w kopalni Kaiseroda. Znalezli tam, między innymi,:
"To, co znajdowało się w środku, wprawiło przybyłych w osłupienie: właśnie odkryli
285 ton złota w postaci sztab i monet oraz 519 805 802 dolary w gotówce." (str. 18)
"Znalezisko ukryto za gęstą zasłoną, kiedy okazało się, że w 207 skrzyniach i walizach
znajdują się tysiące złotych koronek z mostków dentystycznych, naczynia, srebrna zastawa
stołowa, okulary, szkiełka do zegarków, złote obrączki, perły, kamienie szlachetne i
posortowane pieniądze - ekonomiczne skutki nazistowskiego ludobójstwa." (str. 21)
Kto mógł, to kradł, co tylko wpadło mu w ręce, mniej lub bardziej bezczelnie. Na
przykład w Monachium:
"Szeregowi Theodore J. Polski i John A. Fraser weszli do Fuhrerbau i zastali tam
kilku żołnierzy i oficerów z 45. Dywizji Piechoty, którzy zabierali sobie srebra na pamiątkę.
Strażnik, który w tym czasie pełnił służbę, nie zwracał na nich uwagi, a do grupy wielbicieli
suwenirów dołączyli jeszcze dwaj kapitanowie, kilku pułkowników oraz pani kapitan z
pielęgniarskiego korpusu WAC. Polski poszedł ich śladem i wybrał sobie srebrną zastawę.
(...) Fraser wziął osiem kompletów noży, widelców i łyżek. (...)
Polski i Fraser poszli do dowództwa i pokazali łup przełożonemu, kapitanowi
Sterlingowi F. McKee. Pieczołowicie rozmieścili zdobycz w pudełkach, a dowódca napisał na
opakowaniu "Sprawdzone przez kpt. McKee". Polski wysłał swojej żonie mieszkającej w St.
Paul w Minnesocie komplet złożony z 80 przedmiotów, Fraser także zaadresował swój łup do
domu." (str. 29)
Autor książki pisze o Goringu i jego pasji do dzieł sztuki:
"Goring lubił mówić o sobie jako o "człowieku renesansu" i świadomie starał się
promować swój wizerunek publiczny. Kolekcjonowanie dzieł sztuki stało się obsesją, która
zdominowała jego życie. Ta kolekcjonerska pasja kolidowała nawet z jego obowiązkami
wojskowymi. To, że Goring traktował kolekcję jako swoją spuściznę, skłaniało go, by coraz
więcej kupować i kraść. Na początku II wojny światowej w jego kolekcji znajdowało się około
200 najwspanialszych arcydzieł. Kiedy wojna dobiegała końca, był "właścicielem" 1375
5
obrazów, 250 rzezb, 108 gobelinów, 200 mebli z różnych epok, 60 perskich i francuskich
kobierców, 75 witraży oraz 175 innych dzieł artystycznych." (str. 35)
Wojna się skończyła, a kolekcja Goringa rozproszyła wśród Niemców, Amerykanów i
Wolnych Francuzów:
"Następnego dnia większość mieszkańców Unterstein zebrała się na tamtejszej małej
stacji kolejowej, rozbijając wagony i rabując ich zawartość. Ludzie rozcinali na części
wielkie dywany, wydzierając sobie fragmenty "spuścizny" Goringa. Kilka kobiet pokroiło
osiemnastowieczny francuski kobierzec na cztery kawałki, ale były one i tak bardzo duże,
więc trzy kobiety pocięły jedną z takich ćwiartek na trzy mniejsze części. W taki oto sposób
obrazy, dywany, złote monety i inne cenne dobra, a także cukier, kawa, papierosy i drogie
alkohole trafiły do domów mieszkańców Unterstein. Aupy poukrywano w domach, stodołach,
drewutniach, stogach siana, a nawet pod stertami obornika." (str. 39-40)
"Najbardziej wartościowym przedmiotem, jaki wtedy odzyskano, był sztylet marszałka
Rzeszy, pózniej nazwany Moną Lisą pośród sztyletów. Początkowo major Talbot miał zamiar
przekazać ten nóż generałowi Pattonowi, jako pamiątkę po Goringu z wyrazami sympatii od
90. Dywizji. W dzień, czy dwa po nalocie na koszary rozeszła się jednak wiadomość, że do
gabinetu dowódcy zgłosił się podporucznik Wallace L. Stephenson i błagał, aby dać mu ten
wysadzany diamentami sztylet. Mówił, że chce go sprzedać po powrocie do USA i kupić sobie
kurzą farmę. Fama głosi, że mający miękkie serce Talbot dał podwładnemu ten bezcenny
przedmiot.
(...) Stephenson nie sprzedał sztyletu, tylko zabrał go do domu, wydłubał szlachetne
kamienie, resztę rozłożył na części, klingę zgubił, a rękojeść i kilka innych stalowych
kawałków zakopał." (str. 58-59)
Amerykanie trafili także do posiadłości Hitlera i co większych faszystów w
Berchtesgaden:
"W magazynach domu gościnnego było dość naczyń, srebrnej zastawy oraz mrożonej i
sproszkowanej żywności, by przetrwać całe lata. Jeden ze służących powiedział, że jedzenia
wystarczyłoby na dziesięć lat albo "do chwili, gdy zdecydują się losy wojny." (str. 65)
"(...) podpułkownik Willard White, był mocnym kandydatem do tytułu czołowego
zbieracza pamiątek w Berschtesgaden. Zgromadził łupy warte prawdziwą fortunę, w tym
ponad sto przedmiotów należących do srebrnej zastawy Hitlera. Wszystkie one - jak również
srebrne czajniczki do herbaty i kawy, dzbanuszki do śmietany, cukiernice i sosjerki, pojemniki
na sól i pieprz, duże tace i półmiski - wyróżniały się ornamentem w postaci orła siedzącego
na swastyce oraz inicjałami A. H. White zabrał też część przyborów do pisania, należących
do Hitlera, koce z doskonałej wełny, drezdeńskie figurynki, delikatną porcelanę i dużą
kolekcję niemieckich sztyletów oficerskich. Wziął także porcelanowe i kryształowe kieliszki,
które Goring ukradł z pałacu Ludwika Napoleona. Amerykański podpułkownik wysłał to
wszystko do żony (...)" (str. 69-70)
Ale to jeszcze nic. W Weimarze, który położony jest niedaleko obozu
koncentracyjnego w Buchenwaldzie, właścicielem największego zakładu jubilerskiego był
przyjaciel komendanta obozu - Karla Kocha. Autor nie pisze wprost, ale daje do zrozumienia,
że zakład jubilerski miał się tak dobrze właśnie z powodów opisanych w poprzednim zdaniu.
6
Amerykański podpułkownik Brown zrobił w tym sklepie zakupy, zapłacił tylko część ceny
kradzionymi markami, drugiej części nie zapłacił nigdy. Klejnoty ofiar obozu zostały
wywiezione do Stanów Zjednoczonych.
W Niemczech były trzy miejsca, w których Amerykanie gromadzili znaleziska:
"Archiwalne księgi i cenne zwoje, wcześniej skradzione ze zbiorów żydowskich,
zostały przekazane do Sekcji Archiwalnej w Offenbach. Znalazło się tam 1 mln 841 tys. 310
rozmaitych przedmiotów i około trzech milionów książek. Punkt Zbiorczy w Wiesbaden
gromadził przede wszystkim dzieła sztuki niemieckiej, które dawniej znajdowały się w
muzeach państwowych oraz część łupu odebranego Niemcom po wojnie. Ostatecznie znalazło
się ich tam około 700 tysięcy. Trzecie miejsce to Punkt Zbiorczy w Monachium, specjalizujący
się w gromadzeniu dzieł sztuki pochodzących z muzeów oraz zabranych osobom prywatnym.
W Monachium znajdowało się około miliona tych dzieł. W tych trzech punktach skupiono
mniej więcej jedną piątą dzieł i przedmiotów sztuki całego świata." (str. 102)
"Amerykańskie wojska znalazły we Frankfurcie 77 tysięcy publikacji w językach
hebrajskim oraz jidysz (...) W zbiorze frankfurckim znalazła się biblioteka Kongregacji
Żydowskiej Berlina, biblioteka Seminarium Rabinackiego Fraenkla z Wrocławia i zbiory z
wielu mniejszych synagog. Dziesiątki tysięcy książek zapakowano do 362 dużych skrzyń i
wysłano do Biblioteki Kongresu USA w Waszyngtonie." (str. 106)
"W 1947 r. wysłano do Jerozolimy pięć skrzyń zawierających książki i dokumenty
żydowskie, choć nie było jeszcze pozwolenia (...)
Po utworzeniu państwa Izrael wysłano do Jerozolimy pozostałą część zbiorów
zgromadzonych w Offenbach (...)" (str. 108)
A dlaczego nie oddali do Wrocławia? Autor nie pisze także, czy oddali do Poznania
wydobyte z kopalni Grasleben cztery skrzynie z napisem "Katedra Poznańska" zawierające
skarby kościelne. Na szczęście oddali ołtarz Wita Stwosza, znaleziony w Norymberdze oraz
"Damę z łasiczką".
Złodzieje kradli nie tylko dzieła sztuki. Koniom też nie przepuścili.
"Amerykański pułkownik odwiedził potem Monsbach i Donauworth, gdzie również
znaleziono zwierzęta należące do najlepszych w Niemczech, a także wyśmienite stado
zagarnięte przez Niemców w Polsce oraz konie z węgierskiej stadniny państwowej w
miejscowości Babolna. Hamilton oglądał zwierzęta przez miesiąc z górą, aż wreszcie wybrał
152 konie, które miał wysłać do Stanów Zjednoczonych." (str. 147)
A propos profesora Lorenza, dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie - jest on
znany z tego, że przetrzymywał dzieła sztuki zwrócone po wojnie do Polski i nie zwracał ich
do prawowitych właścicieli - polskich muzeów i kościołów, zwłaszcza na ziemiach
odzyskanych.
28 lipiec 2007 r.: A kto rości sobie prawo do dzieł sztuki: zgadliście: hitlerowski
pomiot niemiecki:
7
Niemiecki rząd nie zamierza rezygnować ze starań w sprawie zwrotu przez Polskę
niemieckich dóbr kultury, pozostających w dyspozycji naszego kraju. Informuje o tym
największy niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Gazeta cytuje anonimowego przedstawiciela gabinetu Angeli Merkel. Powiedział on, że
Niemcy pozostawione na terenach utraconych po Drugiej Wojnie Światowej dzieła sztuki
traktują jako swoją własność, która w Polsce znajduje się wbrew prawu. Powołuje się przy
tym na Konwencję Haską z 1907 r. zabraniającą grabieży dóbr kultury.
Jak pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung", w polskich rękach nadal znajdują się liczne
dzieła sztuki i dokumenty, zbiory Pruskiej Biblioteki Państwowej, manuskrypty Goethego,
Mozarta czy Beethovena. Frankfurcki dziennik przytacza wypowiedz Wojciecha Kowalskiego,
polskiego negocjatora, odpowiadającego za rozmowy na temat zwrotu dóbr kultury.
Tłumaczy on, że obiekty te nie znalazły się w Polsce na skutek rabunku. Polacy zastali je na
ziemiach zachodnich, przyznanych po Drugiej Wojnie Światowej przez aliantów. Poza
tym, jak dodaje Kowalski, obustronny zwrot dzieł sztuki nie jest możliwy, ponieważ Niemcy
nie tylko je rabowali, ale też świadomie niszczyli. Dlatego Polska nie otrzymałaby prawie nic,
oddając Niemcom bezcenne przedmioty i obiekty.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" po raz kolejny w ostatnich dniach pisze o tym problemie.
Kilka dni temu dziennik zarzucił stronie polskiej, że od dwóch lat torpeduje rozmowy na temat
zwrotu dóbr kultury.
(za onet.pl)
Chamska bezczelność tej propozycji polega na tym, że w 1908 r. Polski nie było na
mapie Europy. Gdyby przyjąć niemiecki sposób rozumowania, Polska musiałaby oddać całe
swoje mienie, gdyż powstała w 1918 r. na mocy porozumienia podpisanego przez mocarstwa
w Wersalu. Podobnie w wyniku porozumienia podpisanego w Jałcie przez Stany
Zjednoczone, Wielką Brytanię i Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich Polska
uzyskała Ziemie Zachodnie i Północne. Rabunkiem dzieł sztuki zajmowali się Niemcy,
Polska tylko objęła ziemie odzyskane w wyniku wojny światowej. Niemcy próbują swoje
bandyckie i złodziejskie piętno przerzucić na Polskę ogłaszając się wypędzonymi,
okradzionymi i poszkodowanymi.
___________________________________________________________________________
__________________________________
Możesz skorzystać z przycisków prowadzących do innych stron, zawierających inne dzieła:
Efemerydy, Zbrodnia na torze łuczniczym i Gdańsk.
Zakres licencji zawiera strona do której prowadzi przycisk Licencje.
Jeżeli masz ochotę podzielić się uwagami na temat przeczytanego tekstu napisz na adres
wmatlan@else.com.pl
___________________________________________________________________________
____________________________________
Wszelkie prawa zastrzeżone, a w szczególności odtwarzanie, wystawianie, wykonywanie,
reprodukcja, recytacja, adaptacja, przeróbka, aranżacja, przekaz, rozpowszechnianie,
8
publikacja, wprowadzanie do obrotu, publiczne udostępnianie oraz korzystanie z wszystkich
innych pól praw autorskich i pokrewnych
Zakazuje się usuwania lub zmiany jakichkolwiek informacji identyfikujących dzieło
lub autora oraz informacji o warunkach eksploatacji dzieła
***** strona domowa Waldemara Matlana *****
9
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
KOMENTARZE DO NIEKTÓRYCH DZIEŁ SZTUKIkanon dzieł sztukiKanon dzieł sztukiInterpretacje dzieł sztukiFałszerstwa dzieł sztukiJĘZYK SZTUKI OBRAZ JAKO KOMUNIKATBibliografia dzieł Włodzimierza Ilicza Leninawięcej podobnych podstron