Rozumienie swiata a podzialy cy Nieznany


Rozumienie świata a podziały cywilizacyjne

prof. dr hab. Maciej Giertych





Świat się dzieli na różne sposoby, na kontynenty, na państwa, na wyznania, na rasy, na orientacje polityczne itd. Zadaniem dziennikarza jest się w tym wszystkim orientować. Całe to zróżnicowanie nie będzie jednak zrozumiała bez wiedzy o podziałach najbardziej zasadniczych, podziałach cywilizacyjnych.

Niezmiernie cenna jest tu nauka Feliksa Konecznego, polskiego historiozofa, którego nauka o cywilizacjach stanowi swego rodzaju rewolucję w myśleniu o funkcjonowania świata w skali makro. Koneczny zmarł w 1949 roku, ale dopiero dzisiaj jego dorobek zaczyna funkcjonować i okazuje się wielce przydatny. Próby jednoczenia świata w globalnej wiosce zawodzą. Marzenia o globalizmie, o zjednoczeniu świata na zasadzie tygla, równouprawnienia i zmieszania wszystkich cywilizacji są nierealne, a to dlatego, że nie można łączyć rzeczywistości nie nadających się do łączenia, a cywilizacje do takich właśnie rzeczywistości należą.

Dziennikarz studiując wydarzenia w różnych częściach świata, analizując zachowania zbiorowe różnych społeczności, będzie pogubiony bez klucza cywilizacyjnego. To pogubienie dzisiejszego świata mediów jest tak oczywiste, tak uderzające w oczy, tak utrudniające zrozumienie tego co się dzieje, że przyszedł czas by wreszcie spojrzeć na świat nieco inaczej, spojrzeć oczyma Feliksa Konecznego, najlepszego znawcy zróżnicowania cywilizacyjnego świata.





Metoda indukcyjna




Oryginalność myśli Konecznego polega m. in. na przyjęciu wyłącznie metody indukcyjnej oraz na odejściu od biologizmu. Myślenie indukcyjne polega na odrzuceniu jakichkolwiek założeń wstępnych. Wszystko wyprowadza ze sprawdzalnych obserwacji empirycznych. Biologizm , m.in. Toynbiego, polega na założeniu, że cywilizacje się rodzą, rozkwitają i umierają. Tymczasem Koneczny obserwując różne cywilizacje zauważył, że niektóre mają krótki żywot, a inne (np. chińska czy żydowska) trwają od co najmniej 4 tysięcy lat i nic nie wskazuje na ich schyłek, czyli że analogia z życiem biologicznym jest przy studiowaniu cywilizacji nieprzydatna.

Według Konecznego cywilizacja to metoda ustroju życia zbiorowego. W ramach cywilizacji są różne kultury. By mówić o cywilizacji musi ona trwać co najmniej kilka pokoleń. Obecnie jest ich 9: arabska, bizantyńska, bramińska, chińska, łacińska, numidyjska, turańska, tybetańska, żydowska. W dziejach świata było jeszcze kilka: attycka, aztecka, babilońska, egejska, egipska, hellenistyczna, inkaska, irańska, punicka, rzymska, spartańska, sumeryjska, syryjska - w sumie 22. Można by się spierać o jedną czy drugą zaliczając ją bądź do kultury w ramach jakiejś cywilizacji czy traktując jako odrębną cywilizację - zależy to od stopnia poznania tych umarłych już cywilizacji.

Obserwując dzieje cywilizacji Koneczny zauważył pewne prawidłowości. Oto kilka przykładów:



Nikt nie jest cywilizowany na dwa sposoby.



Cywilizacje na styku muszą się zwalczać.



Przy równouprawnieniu i braku walki zwycięża niższa (mniej wymagająca).



Mechaniczne mieszanki cywilizacyjne giną bo są niespójne.





Co różnicuje cywilizacje?




Rasa często jest traktowana jako wyznacznik cywilizacji. Koneczny odrzuca tą tezę. Rasa to zagadnienie zoologii człowieka, a cywilizacja to sprawa ducha. Natomiast cywilizacja jest czynnikiem izolującym społeczności - a izolacja wiedzie do różnic rasowych (dziś w genetyce populacyjnej określa się to terminem dryf genetyczny). Ale np. ludzie biali należą do cywilizacji łacińskiej, bizantyńskiej, turańskiej i żydowskiej, a w ramach cywilizacji turańskiej znajdziemy Turków, Rosjan i Mongołów. Rasa nic nam nie mówi o cywilizacji, choć może powstać w jej wyniku.

Język może ograniczać rozwój cywilizacji gdy jest słaby. Gdy pismo jest fonetyczne to łatwiej o rozwój pojęć abstrakcyjnych, natomiast przy piśmie ideograficznym rozwój ten szwankuje. Ale język nie wyznacza cywilizacji.

Religia też nie wyznacza cywilizacji. Jest to pułapka, w którą wpadł Spengler. Religia wyznacza tylko cywilizacje sakralne, z obecnych żydowską i bramińską (może też tybetańską - Koneczny nie był pewien bo za mało ją znał). W pozostałych religia nie determinuje wszystkich dziedzin życia zbiorowego, a więc i nie determinuje cywilizacji. Chrześcijaństwo idzie do wszystkich cywilizacji uświęcając w nich co się nadaje do uświęcenia, natomiast buddyzm ulega każdej, w której się znajdzie.

Prawo, szczególnie rodzinne, majątkowe i spadkowe determinuje cywilizacje. Np. poligamia i monogamia nie mogą występować w tej samej cywilizacji równocześnie. Własność prywatna jest możliwa tylko przy monogamii. Prawo może być wyłącznie prywatne (z rodu), wyłącznie publiczne (z grodu) lub równocześnie prywatne i publiczne, ale rozdzielone.

Źródło praw różnicuje cywilizacje. Może nim być etyka, interes państwa, wola władcy, lub prawda objawiona (Zakon).

Stosunek do etyki wyraźnie różnicuje cywilizacje. Wszystko może podlegać ocenie etycznej, ale może też obowiązywać wyłączenie państwa (polityki) z oceny etycznej, albo nawet wyłączenie władcy spod oceny etycznej. Może obowiązywać litera prawa, lub intencja ustawodawcy. Może być jedna etyka na wszystkie okoliczności lub różne etyki na różne sytuacje.

Stosunek do czasu wyznacza cywilizacje. Jest to własne odkrycie Konecznego. Są ludy żyjące bez czasu (Cyganie). Bywa pomiar czasu (kalendarz). Bywa powrót czasu w cyklach. Bywa podział na ery. Bywa opanowanie czasu, jako surowca do wykorzystania lub zmarnowania. Bywa termin, jako wymóg czasowy ograniczający wolność. Wreszcie bywa historyzm - odpowiedzialność za przeszłość i przyszłość.

Każda cywilizacja dąży do ucywilizowania sąsiadów na swoją modłę, stąd nigdy nie przestaną się ze sobą zmagać. Koneczny ocenia, że w Polsce panuje cywilizacja łacińska ale, napierana jest od wschodu przez turańską, od zachodu przez bizantyńską oraz od wewnątrz przez żydowską. Stąd w Polsce największa jest świadomość cywilizacyjna i dlatego tutaj mogła się zrodzić metoda ich klasyfikacji. Przypatrzmy się tym czterem cywilizacjom, które nas szczególnie dotyczą.





Cywilizacja turańska




Cywilizację turańską stworzyli Mongołowie niebiescy za Dżengischana. Jej podstawową cechą jest organizacja wojskowa przystosowana do wojny ruchomej. Najlepiej charakteryzują ją pojęcia: obóz-ruch-przestrzeń. Stąd też więzy rodzinne są w tej cywilizacji bardzo luźne.

W cywilizacji tej nie ma prawa publicznego - jest tylko prywatne, wywodzące się z nakazów władcy. Państwo jest folwarkiem władcy, a jego wola prawem. Społeczeństwo praw nie posiada. Nie wolno mu się organizować - od tego jest państwo. Tak więc wszelkie organizacje są sterowane odgórnie, a wszelka inicjatywa oddolna jest zwalczana. Władza jest absolutna, despotyczna, a ideałem władcy jest srogi kapryśnik. Każdy jest w pozycji niewolnika, czy sługi wobec przełożonego. Obywateli nie ma w ogóle. Na Zachodzie obywatel żyje również w państwie - turańczyk wyłącznie w państwie. Nie ma dla niego innych spraw jak państwowe.

Cała organizacja życia ma charakter wojskowy, rozkazodawczy, stąd też panuje maksymalny centralizm. Biurokracja służy wyłącznie górze, nigdy obywatelom. Działa w imieniu władcy i wobec niej jest odpowiedzialna, a nie odwrotnie. Stąd też życie jest bardzo zmechanizowane - jak w wojsku. Nie ma w nim elementów organicznych.

Ponieważ organizacja społeczna jest wojenna, rozwija się wtedy, gdy państwo zwycięża, gdy posiada siłę militarną. Gdy brak zwycięstw, zdobyczy, państwo słabnie lub wręcz rozlatuje się. Stąd też główny wysiłek społeczny zorientowany jest na budowę siły militarnej.

W cywilizacji turańskiej nie powstają narody w europejskim sensie. Są tylko zlepki ludów, szczepów i ras, które łączy zwycięska gwiazda wodza. Często czerpią swą nazwę właśnie od wodza: Seldżucy, Nogajcy, Osmanowie itd. Dużą rolę w cywilizacji tej odgrywa romantyzm i legenda osnuta wokół postaci wodza.

Gdy zabraknie wodza przychodzi "smuta", brak drogowskazu, osłabienie. Pojawienie się nowego "dzierżymordy" to koniec "smuty", to powrót do normalności. U nas jest wręcz odwrotnie. Obecność dyktatury odbieramy jako nienormalność. Swoboda, wielość opcji politycznych, spory, to u nas normalność.

W cywilizacji turańskiej stosunek do religii jest żaden - z reguły to sprawa obojętna dla władcy, byle by duchowieństwo nie wtrącało się w jego sprawy, nie próbowało odgrywać roli państwowej oraz by nie krytykowało władzy w żadnej sprawie. Etyka nie obowiązuje władcy i nigdy nie jest on oceniany z pozycji etyki.

Polska zetknęła się z cywilizacją turańską w jej mongolskim pierwowzorze już w wieku XIII. Był to jednak kontakt tylko przelotny. Pozostał po nim Hejnał Mariacki i Lajkonik, ale nie wiele więcej. Później o wiele trwalej zetknęliśmy się z cywilizacją turańską i to z kilkoma jej kulturami; tatarską, turecką, kozacką i moskiewską. Każda z tych kultur na inny sposób na nas oddziaływała, niekiedy całkiem skutecznie. Abstrahując od kontaktów militarnych, które raczej chronią przed wpływami niż je niosą, była u nas swego czasu moda na turecczyznę. Turcja imponowała siłą i przepychem dworu otomańskiego. Szczególnie w XIX w. gdy Turcja nie uznawała rozbiorów, przyjmowała naszych emigrantów i szanowała ich, obdarzając odpowiedzialnymi posadami, tureckość była u nas w modzie. Również kozaczyzna ze swoim umiłowaniem stepów, wolności, ruchu, bywała atrakcyjna. Nie jeden zawadiaka, jak Kmicic, marzył o własnym czambule, o życiu w kulbace, o własnej małej państwowości. Z kontaktów ze Wschodem zrodził się sarmatyzm, ów szlachcic na zagrodzie równy wojewodzie - z własnym wojskiem, własnym prawem, a często i własną polityką, nawet zagraniczną, jak w przypadku jakichś Radziwiłłów czy Paców. Sarmata jeżeli chciał to był dobrodziejem swego otoczenia. Mógł jednak także być jego plagą, bowiem czuł się, a często i był ponad prawem.

W nowszych czasach wpływami turańskimi najbardziej zarażony był tzw. obóz sanacyjny. Mówimy "obóz" a nie partia. Gdy inne siły polityczne określały się według ideologii jako narodowcy, ludowcy, socjaliści, chadecy itd., to oni określali się od imienia wodza jako "piłsudczycy". Łączyła ich organizacja wojskowa, tryb rozkazodawczy. Myślenie było źle widziane - "Komendant wie lepiej!" Czuli się ponad prawem i często byli bezkarni. A przy tym wszystkim romantyzm wojenny, ruchliwość, ofiarność, patriotyzm i ... obojętność religijna.

W okresie PRL byliśmy dosyć odporni na cywilizacyjne wpływy Wschodu. Odruchowo odrzucaliśmy wszystko co stamtąd płynęło. Rosła jednak legenda Piłsudskiego i aprobata dla jego stylu rządzenia. Wielu ludzi marzy o wodzu o silnej ręce. Niektóre ugrupowania wyraźnie się do tej tradycji odwołują (KPN). Bardzo to poważne zagrożenie dla naszej tożsamości, a to z kilku powodów. Po pierwsze jest to filozofia polityczna oduczająca myślenia. Myślenie zostawia się przełożonym. Taka postawa potrzebna jest w wojsku, gdzie odpowiedzialność jest wyraźnie zhierarchizowana, a czasu na filozofowanie brak. W życiu cywilnym potrzebujemy nawyków do pracy umysłowej, do namysłu. Wszystko co zabija myślenie cofa nas cywilizacyjnie.

Po drugie moda na turańskość wyraża się w ciągłym poszukiwaniu wodza i zbyt łatwym okrzykiwaniu kogokolwiek mężem opatrznościowym i powierzaniem mu bezkrytycznie całej odpowiedzialności. Potem jest zawód, że nie dopisał, że nie wiedział co dalej. W naszej cywilizacji wódz musi mieć wsparcie myślących twórczych obywateli, a nie tylko posłusznych wykonawców. Wodzowie się łatwo nie rodzą. Częściej trzeba polegać na zespole i umieć pracować zespołowo, gdzie twórczość każdego składa się na wspólny postęp.

Wreszcie myślenie turańskie zabija pracę organiczną, oddolną. Wielu się wydaje, że coś pożytecznego można zrobić tylko od góry, od władzy centralnej. Czekamy na polecenia, na instrukcje. Tymczasem specyfiką naszej cywilizacji jest zdolność do samo-naprawy, do działania na każdym, choćby najniższym szczeblu, by coś wokół siebie ulepszyć, coś pożytecznego zrobić.





Cywilizacja bizantyńska




Cywilizacja bizantyjska powstała na przeciwieństwach z rzymskim zachodem. Podstawową różnicą był stosunek do religii. W cywilizacji łacińskiej Kościół Katolicki wywalczył sobie niezawisłość doktrynalną od państwa. Mało tego, wywalczył sobie prawo krytykowania państwa, czy też władcy, za działanie nieetyczne. Równocześnie państwu nie przysługuje prawo krytykowania Kościoła. W tym leży istota konfliktu św. bp Stanisława z Bolesławem Śmiałym. To król musiał stracić koronę za to, że ważył się podnieść rękę na biskupa. Takie w naszej cywilizacji panują zasady.

W Bizancjum było inaczej. Cesarz sprawował władzę również nad religią. Traktował Kościół jak jedno z ogniw swojej władzy, jak sądownictwo, czy wojsko. Cesarz dyktował podwładnym religię. Konstantyn Wielki uczynił chrześcijaństwo religią państwową, zadekretował ją od tronu. Cesarz sam zwoływał synody i sobory, narzucał im tematykę itd. W konsekwencji państwo znalazło się ponad etyką. Miało być skuteczne, a nie koniecznie etyczne. W kręgu cywilizacji bizantyńskiej polityka nie krępuje się etyką, jest od niej wolna, a więc często barbarzyńska.

Wraz z tytułem cesarskim Święte Imperium Narodu Niemieckiego przyjęło z Bizancjum tą właśnie metodę ustroju życia zbiorowego. Stąd gdy u nas król biskupobójca tracił koronę, cesarz niemiecki walczył z papieżem o prymat, o cezaropapizm, raz idąc do Canossy, raz narzucając papieżowi swą wolę. Od tego czasu do dzisiaj w Niemczech toczy się walka między cywilizacją łacińską, a bizantyńską. Na wschodzie Niemiec zawsze dominowała bizantyńskość. W Nadrenii więcej było łacińskości. Aż strach pomyśleć co będzie skoro stolica wróciła do Berlina. Gdy Krzyżacy nawracali mieczem, nasz Paweł Włodkowic upomniał się o prawa pogan. Gdy w Niemczech szalały wojny religijne, u nas było państwo bez stosów. Gdy tam funkcjonowała zbrodnicza zasada cuius regio eius religio (czyja władza tego religia) i obywatele co rusz to musieli zmieniać wyznanie, u nas była tolerancja i prześladowani znajdywali azyl.

Nawet katolicka Austria była katolicką z woli władcy, a cesarz ingerował w sprawy Kościoła, w liturgię, stawiał veto wobec kandydata na papieża itd. (józefinizm). Jakoś katolicyzm nie przeszkodził jej uczestniczyć w rozbiorze Polski.

Niemcy uznają za wielkich swych skutecznych władców Fryderyka Wielkiego i Bismarcka, mimo to, że byli nieetyczni w polityce. Hitler był wielki póki wygrywał. Teraz go za wielkiego nie uznają bo przegrał. Jego nieetyczność się nie opłaciła, była nieskuteczną.

Bizantynizm nie lubi różnorodności. O ile w Rzymie, a dziś w krajach cywilizacji łacińskiej, łączy jedność celu przy różnorodności form, o tyle w Bizancjum, a dziś w Niemczech, obowiązuje państwowe ujednostajnianie form. Stąd bierze się tak przez nas chwalony porządek, który u Niemców obserwujemy. Wynika to z powszechnej gotowości do akceptowania nakazów państwowych. Befehl ist Befehl! Rozkaz to rozkaz! I to jest powszechnie akceptowane, podczas gdy my wychowani w cywilizacji łacińskiej jesteśmy indywidualistami. Chcemy po swojemu.

Karność, posłuszeństwo ma jednak i swoją negatywną stronę. Mechanizuje życie zbiorowe. Zabija oddolne, organiczne, a wprowadza odgórne, zcentralizowane, biurokratyczne (patrz Unia Europejska sterowana przez Niemców). Odsuwa odpowiedzialność wzwyż. Usprawiedliwia nawet przestępstwo. Niemieccy przestępcy wojenni zawsze tłumaczą się, że im kazano, że wykonywali rozkazy, że to wina władz. Tymczasem u nas nie tylko takiego rozumowania nie akceptujemy, ale i nasi przestępcy ani nie próbują tak się tłumaczyć (np. zabójcy ks. Popiełuszki). Każdy odpowiada sam, a zbrodniczych rozkazów nie wolno nam wykonywać.

Wiąże się z tym też typowa dla bizantynizmu wyższość formy nad treścią. Skoro nie cel jest wspólny, a forma, ona dominuje, ale staje się pustą. Dla nas treść, cel, sens mają podstawowe znaczenie, a forma jest mało istotna, dopasowujemy ją do własnych wyobrażeń o tym, co jest w danej chwili najwłaściwsze. Stale więc poszukujemy, udoskonalamy, często popełniamy błędy. Bizantyńscy Niemcy do perfekcji doprowadzili odgórnie zadekretowane formy. Łatwo mogliśmy zaobserwować, że u Niemców zarówno kapitalizm (RFN) jak i socjalizm (NRD) funkcjonowały sprawnie. Faszyzm też funkcjonował sprawnie.

Nam Niemcy imponują, często zazdrościmy im, marzymy o ich porządku, funkcjonalności, dobrobycie. Ale chyba dobrze, że tacy nie jesteśmy, bo to wszystko opłacone jest właśnie bizantyńską gotowością do podporządkowania się państwu we wszystkim. Nasza siła leży w różnorodności, w gotowości do krytykowania państwa i winniśmy tego bronić.

Niestety, zbyt często akceptujemy bizantyńską gotowość do akceptacji polityki bez etyki. Zarzut ten dotyczy nie tylko tych, co parają się polityką w sposób niemoralny, ale i tych, co twierdzą, że polityka to brudna rzecz i umywają ręce, zajmując się swoimi sprawami. Taka postawa oznacza oddanie polityki w ręce tych, co się etyką nie krępują. Jest więc również bizantyńską. Postawa właściwa dla naszej cywilizacji to włączać się do polityki, działać etycznie i domagać się etyki w polityce, również międzynarodowej. To że przeciwnicy działają nieetycznie nie ma nic do rzeczy. Policja tak samo musi działać etycznie, a ma do czynienia z przestępcami. To samo dotyczy dziennikarzy - muszą pisać prawdę i docierać do niej w sposób etyczny.

Każdy winien pragnąć działać etycznie, odpowiedzialnie i odpowiadać za swoje czyny. Rezygnacja z tego pragnienia to główne zagrożenie jakie płynie dla naszej duchowości z bizantynizmu.





Cywilizacja żydowska




Cywilizacja żydowska jest jedną z najstarszych w świecie. Jej trwałość nie jest związana z posiadaniem określonego państwa, ani ze znajomością określonego języka. W jakimś sensie pamięć, a dziś solidarność z państwem izraelskim, odgrywa tu pewną rolę, podobnie jak na ogół szerszym masom nie znany język liturgii, hebrajski, do niedawna martwy, a obecnie w Izraelu uczyniony językiem żywym. Ale nie język i nie państwo są tu najważniejsze.

W języku polskim mówimy o "narodzie żydowskim" - jest to jednak pojęcie zupełnie innego rzędu niż naród w sensie cywilizacji łacińskiej. Dla nas naród to wspólna przeszłość kwitnącej lub zdeptanej państwowości, wspólny język i literatura w tym języku oraz określone miejsce na ziemi. W innych językach europejskich zjawisko wspólnotowości żydowskiej nie jest określane pojęciem naród (nacion, nation) ale inaczej, zwykle pojęciem lud (le peuple juif, the Jewish people, Judenthum) i chyba słusznie - bo jest to niewątpliwie określony lud, ale spoiwo jego nie ma nic wspólnego z więzią narodową narodów europejskich.

Spoiwem tym jest sakralna cywilizacja, a szczególnie sakralna świadomość specjalnej misji nadanej przez Boga, czyli wybraństwo. Misją tą oczywiście było przygotowanie świata na przyjście Mesjasza, który wśród nich się narodził, oraz zachowanie na ten czas prawdy objawionej. Tą rolę Żydzi spełnili. Wielu z nich po przyjęciu Mesjasza poniosło Dobrą Nowinę do innych ludów. To co było misją jednego ludu, stało się misją Kościoła, Ludu Bożego.

To co dziś rozumiemy pod pojęciem narodu żydowskiego, to społeczność tragiczna, lud który nie rozpoznał czasu nawiedzenia swego. To ci, którzy nie uznali Chrystusa za Mesjasza. Ci Żydzi co poszli za Chrystusem wtopili się w chrześcijański uniwersalizm. Ci co Go odrzucili, stali się tułaczami po świecie, wśród wyznawców innych religii, z uporem piastując swoje wybraństwo, swoją mesjanistyczną świadomość, która nadaje piętno ich cywilizacji.

Żydzi nie są pionierami. Nie idą zdobywać świat, czy ujarzmiać przyrodę. Osiedlają się wśród innych cywilizacji, najchętniej wśród bogatych. Zawsze grupowo, od razu tworząc swoją własną odrębną społeczność.

Jest to cywilizacja programowej odrębności, programowego odstawania od otoczenia. W judaizmie nie ma określonej teologii, którą można by poznać i zaakceptować, uznać za swoją i się nawrócić. W żydostwo można się jedynie wżenić, biologicznie wtopić. Żydzi z własnej woli żyją życiem odrębnym. Tworzą swoje gminy (kahały), rządzą się własnymi prawami, dbają o odrębność przestrzenną. Getta tworzą sami, z własnej woli, jako dzielnice, w których żyją razem. Dopiero Hitler ogradzając getta stworzył pojęcie izolacji przymusowej. Żydzi nie stanowią żadnej rasy. Jest wielkim nieporozumieniem traktowanie niechęci do Żydów jako rasizmu. Żydzi polscy rasowo są bliscy Polakom, Żydzi Maghrebu Arabom, Żydzi etiopscy Etiopczykom itd. Natomiast fakt, że trzymają się swojego środowiska, swojej cywilizacji, swojej odrębności, powoduje, że biologicznie wyodrębniają się. To nie rasa tworzy cywilizację żydowską, ale cywilizacja powoduje odrębność biologiczną. Nie jest to odrębność zupełna, bo małżeństwa mieszane występują często, ale wystarczająca, by wszędzie gdzie dłużej żyją społeczności żydowskie, odróżniano ich fizycznie od otoczenia. To wszystko jest konsekwencją zbiorowej świadomości o wybraństwie.

Pamięć o Bożym wybraństwie, o szczególnej relacji z Bogiem, o Bożej obietnicy, danej biologicznym potomkom tylko jednego ludu powoduje, że monoteizm przeradza się w monolatrię. Wiarę w jedynego Boga zastępuje wiara w jednego, własnego, Boga. W gruncie rzeczy jest to forma politeizmu gdyż dopuszcza istnienie bogów cudzych, bogów innych ludów.

U nas też był okres wmawiania sobie mesjańskiej roli. Chcieliśmy być "Chrystusem Narodów". Był to pomysł obcy naszej cywilizacji, teologicznie próżny i chwała Bogu przejściowy.

Żydzi piastując swoją odrębność stworzyli cywilizację zbudowaną na wierności Zakonowi, Prawu. Zakon to oczywiście Tora, Pięcioksiąg Mojżesza, który i dla nas jest świętą księgą. Odbieramy go jednak inaczej. Żydzi widzą w nim Prawo, które jest niezmienne, które trzeba bezwzględnie przestrzegać, którego każda litera obowiązuje na zawsze. Nas nauczył Chrystus Pan, że ważna jest nie litera tego prawa, ale intencja Ustawodawcy. On Prawa nie zmienił, ale je wypełnił treścią. Zarzucał faryzeuszom, że czczą Boga tylko ustami, a nie sercem. Kazał ratować owcę czy woła gdy w szabat wpadnie do dołu (Mt. 12, 11; Ł. 14,5), bo szabat jest dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (Mk. 2, 27).

My się nieraz śmiejemy z żydowskich obyczajów, gardzimy nimi. Tymczasem gdy w pociągu Żyd w sobotę siedzi na butelce gumowej z wodą, czyni to z wierności swojej religii, bo w szabat podróżować nie wolno, chyba, że na wodzie. Dla niego jest to przestrzeganie litery Prawa, obowiązek moralny. Dla nas to unik, to zakłamanie, to złamanie intencji Ustawodawcy. My wraz z rozwojem życia, z rozwojem rozumienia intencji Ustawodawcy, przepisy dopasowujemy do tego, co uznajemy za etyczne. Dla nas prawo wynika etyki. U Żydów odwrotnie. Etyka wynika z Prawa.

Oczywiście i u nich życie wymaga zmian - wprowadzają więc interpretacje, wyjaśnienia na różne okoliczności, tak by zachowując Prawo w istocie je omijać. Cała uczoność żydowska (Talmud, Kabała, pisma rabinackie) to właśnie te interpretacje, komentarze do interpretacji, komentarze do komentarzy itd. - ciągła kazuistyka mnożąca wyjątki od nietykalnych przepisów. Poza judaizmem cała ta uczoność jest bez wartości. Sposób jej powstawania bywa jednak naśladowany i stanowi zagrożenie dla nas. My przepisy zmieniamy gdy ocenimy, że tego wymaga etyka, a nie dlatego, że są niewygodne. Rozwijające się prawo coraz bardziej ogranicza zakres naszej swobody. Każde pokolenie coś z nakazów etyki włącza w prawo pisane. U Żydów ogranicza tylko Tora, a późniejsze przepisy tylko redukują zakres obowiązywania tych ograniczeń. Niestety i u nas, choć wbrew naszej cywilizacji, pojawiają się ustawy, które czynią dopuszczalnym to co nieetyczne i było już zakazane (przerywanie ciąży, rozwody, homoseksualizm, kulty sataniczne itd.). W ten sposób gubi się związek prawa z etyką.

Żonglerka wśród przepisów, owi kombinatorzy, którzy wykorzystują nieudolne prawo pisane do niby legalnej, ale nieetycznej działalności, owe matactwa podatkowe, może prawne ale podłe, spekulacja na dziurach w przepisach i na ich nadmiarze - to wszystko zjawiska rodem z rabinackiej kazuistyki, z etyki wywodzonej z prawa pisanego.

W naszej cywilizacji człowiek prawy, żyjący godziwie, nie znajdzie się w konflikcie z prawem, choćby go i nie znał. Natomiast życie zgodne z literą prawa, ale niegodziwe, wywodzi się z faryzejskiego przywiązania do wierności przepisom, a nie etyce.

Ponieważ wiele przypisów Prawa Mojżeszowego było nie do utrzymania w diasporze (np. zakaz nauki j. greckiego), wprowadzano interpretacje, na mocy których pełnia przepisów obowiązuje w Palestynie, ale nie poza nią. Diaspora stała się ucieczką od Prawa. Skoro etyka pochodzi z przepisów, powstały dwie etyki, dla Palestyny i dla diaspory. Dalej przyszła kolej na mnożenie etyk, na różne okazje, różne dni, wobec swoich czy wobec obcych (gojów) itd. Tak powstała etyka sytuacyjna, jakże nam obca. My wyznajemy tylko etykę totalną, tą samą na wszystkie okazje. Ale czy zawsze? Czy np. nie odróżniamy kradzieży prywatnego od kradzieży państwowego, albo kłamstwa wobec bliskich i wobec przeciwników. Ta sytuacyjność etyki pochodzi z cywilizacji żydowskiej i winniśmy się jej wystrzegać.

W ramach cywilizacji żydowskiej, zbudowanej na Torze, powstało 5 różniących się religii, w zależności od uznawanych ksiąg z interpretacjami Prawa. Koneczny tak definiuje te religie:



Bez Talmudu i bez Kabały (saduceusze, karaimi)



Bez Talmudu z Kabałą (sabatajcy, frankiści)



Z Talmudem bez Kabały (litwacy)



Z Talmudem i ze starą Kabałą (sefardim)



Z Talmudem, z Kabałą i z Pylpulem (hasydzi)





Pięć religii, ale brak im teologii by prowadziła do podziałów.

Nam nieraz imponuje żydowska solidarność, ich wzajemne popieranie się, wierność wspólnocie. Obserwujemy jak uczestniczą w różnych walkach po obu stronach sporu, ale, po klęsce jednej strony, Żydzi wśród zwycięzców dbają by nie stała się krzywda Żydom wśród pokonanych. Taką wypracowali sobie zasadę trwania wśród narodów. My natomiast zarzucamy sobie kłótliwość i zawiść. Ale ta różnica ma też i drugą stronę medalu. Popierać winniśmy prawdę, dobro, sprawiedliwość, a nie rodaka tylko dlatego, że jest rodakiem. Musimy zwalczać zło, nieprawdę, nawet niesłuszność, według własnego rozumienia. Jesteśmy czupurni, mamy swoje zdanie. To dobrze. Lepiej bądźmy sobą, nawet z naszymi swarami, niż byśmy mieli w imię solidarności popierać to, co na poparcie nie zasługuje.





Inne cywilizacje




Zanim przejdę do omówienia cywilizacji łacińskiej parę słów o innych cywilizacjach. Koneczny mniej o nich pisał, bo nie oddziaływały na Polskę. W bramińskiej, chińskiej i arabskiej jest system rodowy, czyli nie ma emancypacji rodziny z rodu. W cywilizacji arabskiej jest poligamia, a w chińskie pół-poligamia (konkubinat), więc pojęcie rodzinny musi być inne niż u nas. W bramińskiej jest system klanów oparty o kasty, o trwałe przypisanie do danej warstwy społecznej. Cywilizacje chińska i bramińska nie wymagają etyki w polityce. Cywilizacja arabska jest despotyczna w życiu publicznym, ale władca podlega autorytetowi Koranu. Cywilizacja bramińska, a może i tybetańska, są sakralne - wszystkie przejawy życia są regulowane przez wyznanie. W cywilizacji chińskiej są ery, czas wraca w cyklach. Chińska, bramińska i tybetańska wierzą w reinkarnację, w nagrodę lub karę w następnym życiu. Ideałem życia religijnego jest przeżywanie go w stanie anormalnym, w bezruchu, ekstazie lub transie. W cywilizacji arabskiej znajomość wiary jest niepotrzebna, ma ona jednak być publicznie demonstrowana i to się liczy.

Dzisiaj świat zmalał. W odróżnieniu od czasów Konecznego cywilizacje wschodu trochę oddziaływają na nas - chociażby poprzez sekty czy filozofię New Age. Pojawia się wiara w reinkarnację, modny jest mistycyzm wschodni, medytacje towarzyszące sportowi, wschodnie metody walki itd. Brońmy naszej tożsamości!





Cywilizacja łacińska




Polska, jako Naród, od tysiąclecia należy do cywilizacji łacińskiej. Jest to cywilizacja wyrosła na bazie antycznego Rzymu ale ukształtowana pod wpływem etyki Kościoła Katolickiego. Kościół Katolicki działa w wielu cywilizacjach i wszędzie wychowuje ku określonym pojęciom cywilizacyjnym. Ale przyjęcie katolicyzmu nie oznacza zaraz przyjęcia cywilizacji łacińskiej. Tylko w przypadku cywilizacji sakralnych (np. bramińska czy żydowska) nawrócenie na katolicyzm oznaczać musi pożegnanie się nie tylko z dotychczasową religią ale i z cywilizacją na niej zbudowaną. Dlatego takie jest ono trudne. W innych cywilizacja następuje inkulturacja. Adaptacja do wiary katolickiej tego co z danej cywilizacji nadaje się do adaptacji i odrzucenie tego co się nie nadaje. Przyjęcie cywilizacji łacińskiej wcale nie jest konieczne. Polska jednak, porzucając pogaństwo bez reszty wtopiła się w cywilizację łacińską. Stała się częścią Zachodu, dziedziczką spuścizny Rzymu, antycznego i chrześcijańskiego.

Każda cywilizacja ma swój własny sposób na rozwój duchowy, materialny i intelektualny. W cywilizacji łacińskie odbywa on się w oparciu o etykę Kościoła katolickiego. Dekalog obowiązuje zawsze i wszędzie, we wszystkich dziedzinach życia prywatnego i zbiorowego, również międzynarodowego. A więc i polityka nie jest wolna od etyki! To nas różni od bizantyńskich Niemiec i turańskiej Rosji.

W cywilizacji łacińskiej źródłem prawa jest etyka. Dzięki temu następuje rozwój moralności. Dekalog dał zakazy, definiował grzech, straszył gniewem Bożym. Kazanie na Górze dało nakazy, definiowało cnoty, apelowało do miłości Boga i bliźniego. Był to wzrost wymagań i podnoszenie waloru motywacji. Było to odejście od litery prawa, a zwrócenie uwagi na intencję Ustawodawcy. W dziejach cywilizacji łacińskiej mamy stale rosnące wymogi etyczne i doskonalenie prawa w oparciu o nie. Kiedyś były pojedynki, traktowane jako Sąd Boży. Dziś są grzechem. Kiedyś było niewolnictwo jako rzecz dopuszczalna. Dziś na samą myśl o nim wzdrygamy się z obrzydzeniem. Kiedyś były wojny krzyżowe, z niewiernymi, w imię Chrystusa. Dziś szanujemy prawa pogan. Życie stale przynosi nowe problemy i potrzebne są nowe orzeczenia z pozycji etyki (strajki, dziecko z probówki, podatek wyrównawczy, pasy w samochodach itd.). Nie wszystko co etyczne zaraz musi być zapisane w prawie. Ale nowe prawa muszą uwzględniać etykę. Każde pokolenie coś z etyki przenosi do prawa. Gdy coś nieetycznego, już raz zakazanego prawem, staje się dopuszczalne (zabijanie nienarodzonych, rozwody) traktujemy to jako regres prawa, jako cofanie się cywilizacyjne. Dopuszczalny jest tylko wzrost wymagań prawnych. Poprzeczkę stale nam podnoszą święci. Coś co jest cnotą heroiczną w jednym pokoleniu, w następnym staje się normą etyczną, a wreszcie prawem.

W cywilizacji łacińskiej jest dualizm prawny. Występuje równocześnie prawo prywatne i publiczne. Pierwsze rozwijało się w rodzie, drugie w grodzie. Żadne nie zostało zupełnie wyparte przez drugie. Prawo prywatne funkcjonuje w obyczajach rodzinnych, w stowarzyszeniach, spółdzielniach, partiach politycznych, cechach, izbach zawodowych itd. Państwo nie powinno się wtrącać do tych prywatnie pisanych statutów i regulaminów. Wtrącanie się państwa oznacza wprowadzanie elementów obcych nam cywilizacji. Z drugiej strony jest, za powszechną zgodą, prawo państwowe regulujące stosunki między ludzkie, zapewniające bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne.

W cywilizacji łacińskiej relacja między prawem, a wolnością polega na tym, że wolność jednego kończy się tam gdzie zaczyna się prawo drugiego. Doktryna Pawła Włodkowica o prawie pogan wyrosła z tego sposobu myślenia. Wyrosła z miłości bliźniego. Na tej zasadzie łączyliśmy się z Litwą.

W cywilizacji łacińskiej obowiązuje monogamia. Tylko przy monogamii możliwa jest własność prywatna. Każdy związek małżeński jest równocześnie powołaniem do życia nowej jednostki gospodarczej. Nowożeńcy przestają być cząstkami wspólnot majątkowych swoich rodzin. Przy poligamii takie zmiany nie zachodzą. Własność jest rodowa, wspólna, lub patriarchy. Chrystus podnosząc małżeństwo do rangi sakramentu, czyniąc je monogamicznym i nierozerwalnym, równocześnie nadał rodzinie wolność ekonomiczną.

Siłą cywilizacji łacińskiej jest zdolność do pracy organicznej, do samoorganizacji, do samonaprawiania się, do oddolnego działania. Stąd tak ważne dla tej cywilizacji jest życie lokalne, samorządy, spółdzielnie, komitety budowy tego czy owego, kasy pożyczkowe itd. Przy takich zdolnościach można ograniczyć zadania państwa do minimum. W wojsku, w komunikacji, w polityce zagranicznej, sterowanie centralne, odgórne, jest potrzebne, w innych dziedzinach przeszkadza.

Skutkiem oddolnej organizacji życia zbiorowego jest nierówność wynikająca ze zróżnicowanego podejścia do różnych spraw, ze zróżnicowanych wysiłków. Następuje dążenie do równania wzwyż, ku najbogatszemu, ku najmądrzejszemu, ku najlepszemu. To podnosi materialnie, intelektualnie i duchowo. Natomiast równość, wymuszana odgórnie, to równanie w dół, marnowanie wysiłków, obniżanie ochoty do dźwigania się, do pracy na innych (na nierobów). Równość jako postulat etyczny pochodzi z obcych nam cywilizacji.

W myśleniu obowiązuje wypracowywanie rozwiązań w oparciu o doświadczenie, a więc aposterioryzm, podejście empiryczne. Daje to rozwój intelektualny. Odrzuca się biologizm czy predeterminację jako pojęcia hamujące twórczość, rodzące bierność. Dogmatyzm, dedukcja z przyjętych założeń, aprioryzm, hamują rozwój. Takie myślenie pochodzi z obcych nam cywilizacji.

W cywilizacji łacińskiej obowiązuje tolerancja religijna i rozdział władzy cywilnej i duchowej. Ale nie ma tolerancji dla zła. Nie dopuszcza się obojętności etycznej (np. w szkolnictwie czy służbie zdrowia).

Tylko w cywilizacji łacińskiej wytworzyły się narody jako swego rodzaju wielkie rodziny. Naród to związek duchowy, dobrowolny, ale naturalny. Rodzi obowiązki i wspólne prawa. Jest ponadczasowy. Patriotyzm nie jest zagrożeniem dla sąsiednich narodów, tak jak miłość rodziny nie jest zagrożeniem dla sąsiadów.

W cywilizacji łacińskiej jest najwyższe opanowanie czasu. Czas traktuje się jako dobro, które trzeba szanować, zagospodarowywać, oszczędzać. Istnieje więź poprzez pokolenia, historyzm, współodpowiedzialność za przeszłość i przyszłość.

Koneczny uważał cywilizację łacińską za najwyższą, bo najwyższe stawia wymagania. Gdy się jej nie broni, gdy się o nią nie walczy, to zwyciężają cywilizacje niższe, te które są mniej wymagające. Syntezy prowadzą to stanu acywilizacyjnego i do zwycięstwa najniższej.

Polski ruch narodowy, został zbudowany przez Dmowskiego na bazie cywilizacji łacińskiej. To on pisał o "obowiązkach polskich" i konieczności przyjęcia odpowiedzialności nie tylko za to co w narodzie wielkie, ale i za to co marne (Myśli nowoczesnego Polaka, 1904), o "katolicyzmie stanowiącym istotę polskości" (Kościół, naród i państwo. 1927), o idei narodowej (a nie o nacjonalizmie), o konieczności pracy intelektualnej, materialnej i duchowej. To on bazował na pracy organicznej, oddolnej, na różnorodności w podejściu i metodzie działania. To on napisał, że "Zjednoczenia narodu nie osiąga się przez żądanie, by wszyscy jednakowo myśleli" (Pisma, t. X, str. 71). Sam wyrósł mocno zakorzeniony w cywilizacji łacińskiej i swoją działalnością tą cywilizację w narodzie polskim wzmocnił.

Nasza świadomość cywilizacyjna predestynuje nas do walki o zwycięstwo cywilizacji łacińskiej na świecie. Powinniśmy do tego dążyć. Jest tu też ważna rola dla mediów, dla dziennikarzy. Koneczny proponuje byśmy narzucili światu trzy hasła:



Nie ma syntez między cywilizacjami



Żądamy etyki totalnej



Równać wzwyż





Tymczasem współczesny świat próbuje globalnej organizacji na bazie łączenia wszystkich cywilizacji, nie krępuje się jakąkolwiek etyką i żąda socjalistycznego równania w dół poprzez progresywne podatki, jednolite wykształcenie i drwinę z cnót.







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Trzebiński Narracja jako sposób rozumienia świata
3 14 Kolonialny podzial swiata Nieznany
1 20 Podzial Polski na dzielnic Nieznany
3 14 Kolonialny podział świata w 1900r
Podstawy rozumienia mediow Nieznany
gospodarczy i polityczny podział świata
Podział terytorilany świata
59 Języki świata bez odpowiedzi

więcej podobnych podstron