Rozdział 18
Głośność telewizora była ściszona do minimum i nie wiedziałam, co oglądam, a nawet, co to
za kanał. Tylko patrzyłam tępo w ekran. Moje oczy dryfowały powoli, zahipnotyzowane
światłami i kolorami, tępy huk głosów wypełniał moją głowę. Wołanie mojego imienia
mieszało się z innymi odgłosami i zajęło mi chwilę by uświadomić sobie, że Lauren próbuję
zwrócić moją uwagę.
- Ell powiedziała. Ziemia do Ellie. Jesteś tam?
Wzięłam głęboki oddech. Tak. Jestem.
- Czy wszystko w porządku?
- Tak, czuję się dobrze odpowiedziałam, ale nie byłam pewna, czy to kłamstwo, czy nie.
Gdzie byliście dzisiaj rano?
Jej uśmiech zniknął. Nathaniel i ja byliśmy u moich rodziców na śniadaniu. Robimy tak raz
w tygodniu.
Spojrzałam na nią, chętnie odwracają wzrok od telewizora. On jest twoim chłopakiem?
Uciekła wzrokiem. Tak. Od czterech lat.
- Aał powiedziałam, moje oczy rozszerzyły się. Czy twoja rodzina wie, kim on jest?
- Nie. Jeszcze nie.
Ja nigdy nie będę w stanie powiedzieć o prawdziwej naturze Willa. Oni wiedzą, kim ty
jesteś?
- Moja mama tak powiedziała. Babcia też była medium, więc widziała wszystkim
kosiarz, oprócz tych, którzy byli w Mroczni, jak my. Muszę kiedyś powiedzieć rodzicom
prawdę o Nathanielu. Oni w końcu zauważą, że się nie starzeje. Moja rodzina nienawidzi
kosiarz, nawet anielskich. Szczerze mówią nie mogę winić matki, że ich nienawidzi. Gdybym
musiała oglądnąć przez co przeszło moje dziecko, to co ja, kiedy byłam mała, też
nienawidziłabym ich wszystkich.
Ponieważ nie rozwinęła tego tematu, nie chciałam pytać. Nie lubiłam rozmawiać o
okropieństwach. Musisz go kochać.
- Tak, dlatego wszystko rozumiem, Ellie.
- Myślisz, że pewnego dnia będziecie mieć dzieci? zapytałam.
Pokręciła głową. Ludzie i kosiarze nie mogą mieć razem dzieci. Coś w genetyce, chyba.
- To smutne mruknęłam, myśląc o czymś więcej niż Nathaniel i Lauren.
- Jest ok powiedziała. Kto wie, co się wydarz w przyszłości, co nie? Posłała mi
uspokajający uśmiech. Nathaniel nie zamierza go zabić, jeśli o to się martwisz.
Moje wątpliwości osiadły ciężko w moim brzucho. Wyglądał na wściekłego.
- Nie był zły zapewniła. Martwi się tym przez, co oboje przechodzicie. On wie, że Will
był w tobie zakochany od bardzo dawna. On rozumie, więc nie sadze, że jest zły. Wzięła mnie
za rękę i ścisnęła. Ja też rozumiem. I jestem tu, jeśli mnie będziesz potrzebować.
Dzwięk wściekłych okrzyków sprawił, że podskoczyliśmy. Popatrzyłyśmy na siebie.
- Chyba nie sądzisz, że nie wiem? Głos Willa dzwięczał przez ściany.
Lauren zacisnęła mocniej moją dłoń. Krzyki ucichły, reszty kłótni nie słyszałyśmy z tej
odległości, a Lauren i ja siedziałyśmy w milczeniu przez kilka minut, trzymając się za ręce.
- Wszystko będzie dobrze powiedziała i puściła moją dłoń. Will musi porozmawiać z
Nathanielem. Był bardzo zmartwiony ostatnio. Potrzebuję pomocy, a Nathaniel dla niego jest
zawsze.
Skinęłam głową. Oni są praktycznie, jak bracia.
Przechyliła głowę w zamyśleniu. Nathaniel martwi się o Willa. Zawsze najtrudniejsze było
wtedy, kiedy ty jesteś w pobliżu, on nie potrafi się skupić. Był taki młody, kiedy jego matka, a
Nathaniel to jego jedyna rodzina. Nathaniel zawsze przy nim jest, kiedy ty nie możesz być,
daje Willowi rady, których teraz potrzebuję. On musi wiedzieć, że wszystko będzie w
porządku.
Rozumiałam, że musieli porozmawiać. Nawet teraz zapominałam, że Will też potrzebuję
kogoś, kto będzie go wspierał. Będzie. Wszystko będzie ok.
Lauren uśmiechnęła się do mnie. Będzie.
Jakiś czas pózniej usłyszałam, że drzwi do garażu się otwierają i kroki obu chłopaków na
parkiecie. Nathaniel wszedł do salon z twarzą bez wyrazów i usiadł naprzeciwko Lauren i
mnie. Will stanął na skraju dywanu i podłogi, a jego spojrzenie spotkało się z moim
delikatnie. Posłał mi spojrzenie mówiące, że się bał, ale chciał ze mną porozmawiać.
Wstałam i poszłam za nim po schodach, każdy mój krok był chwiejny i słaby, obawiałam się
najgorszego. Will doprowadził mnie do swojego pokoju i zamknął drzwi.
- O co chodzi? zapytałam, mój głos był dziecinny i cichy.
Uśmiechnął się, a mnie zalała ulga. Nic. Nathaniel i ja mieliśmy szczerą rozmowę.
- To dobrze. Nie mogłam sprawić, żeby mój głos stał się mniej podejrzliwy, jakby się
spodziewała, że wszystko legnie w gruzach w jednej chwili.
- Chce spróbować powiedział. Chcę dać nam szansę.
Moje usta rozchyliły się w zdziwieniu. Naprawdę?
- Miałaś rację. Miałaś rację przez cały czas. Byłem tchórzem, uciekający od prawdy. Nie chce
więcej uciekać. Próbowałem, ale to trudne udawać, że nic do ciebie nie czuję, ponieważ to
niebezpieczne. Zacisnął mocno powieki. Umrzesz ponownie, oboje to wiemy, Nathaniel
pomógł mi sobie uświadomić, że bardziej boję się Twojej utraty niż gniewu Michała. Jestem
poświęcony tobie, nie Michałowi i mam ciebie słuchać, nie jego. Próbowałem cię nie kochać,
ale mi się nie udało. Aatwiej kochać niż udawać, że się nie kocha.
- Więc będziesz ze mną skumulowałam.
Jego usta wygięły się w uśmiech. Pod jednym warunkiem.
Uśmiechnęłam się. Jakim?
Podszedł i objął mnie, ciągnąc do jego piersi. Wyrzuciłam ręce do góry i przesuwałam
paznokciem delikatnie w dół i górę po jego szyi. Zostań ze mną. Z Nathanielem i Lauren.
Cały dzień. Bądz szczęśliwa.
- To wszystko?
Pochylił się i pocałował mnie mocno. Za każdym razem, kiedy cię widzę, chcę też
zobaczyć uśmiech na tej pięknej twarzy.
- Będziesz patrzył na mnie dużo?
- Zawsze staram się na ciebie patrzeć wyznał. Przyciągasz moją uwagę.
- Ugh, tylko nie patrz na mnie zanim wezmę prysznic.
- Zawsze jesteś piękna. Zwłaszcza, kiedy się uśmiechasz, więc dzisiaj będę cię uszczęśliwiać.
Będziemy robić wszystko, co chcesz. Sprawimy, że będzie cudowny.
- Czy możemy zrobić piwo korzenne z lodami?
Roześmiał się. Świetny pomysł.
- Czy możemy zrobić Nathanielowi i Lauren kolacje? Chce im podziękować za to, że byli dla
nas tacy dobrzy.
- Fantastyczny pomysł. Choć jestem strasznym kucharzem.
- Jajka były trochę spalone dokuczyłam go i pocałowałam go w usta, czując jeszcze ból z
dzisiejszego ranka. Możemy zbudować bałwana?
- Oczywiście.
- Zagrać w gry wideo.
- Jeśli tylko będziesz tego chciała.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Will obiecał, że będę szczęśliwa przez cały dzień i taka byłam. Nie zdawałam sobie sprawy,
że jest tak pózno dopóki nie spojrzałam w okno. Słońce zachodziło, a niebo tonęło w fiolecie.
Unikałam wrócenia do domu wystarczająco dużo. Kiedy w końcu pokaże się w domu, moja
mam uziemi mnie, tym razem do końca życia. Niechętnie, oddałam kontroler gry
Nathanielowi, jak tylko zobaczyłam, że ktoś zabił moją postać.
Will spojrzał na mnie. Możemy zagrać w coś innego, jeśli chcesz.
- Nie o to chodzi zapewniłam go. Muszę wracać do domu.
- W porządku. Odstawił kontroler i stanął.
Uśmiechnęłam się i pomachałam Nathanielowi. Do zobaczenia.
- Dobra noc, Ell. Wyłączył pauzę i kontynuował grę.
Laura wstała i wzięła mnie w pełen napięcia uścisk. Jedz bezpiecznie. Do zobaczenia
wkrótce. Mam nadzieję.
- Oczywiście. Pomachałam jej na pożegnanie i pobiegłam na górę, żeby wziąć moje ubrania z
ostatniej nocy. Kiedy wróciłam na dół, Will czekał na mnie przy schodach. Przystanęłam,
kiedy dotarłam do trzeciego stopnia, co sprawiło, że byłam lekko powyżej poziomu oczu
Willa i mogłam mu spojrzeć w twarz.
- Masz wszystko? Spojrzał na mnie delikatnie i ciepło.
- Tak powiedziałam. Myślę, że powinnam iść do domu sama. Miałam być w domu w
godzinach pooranych, więc moja mam będzie naprawdę wściekła, że jestem tak pózno. Czy
możesz mnie podrzucić do Kate, a ja wrócę swoim samochodem?
- Jeśli mnie będziesz potrzebowała powiedział. Będę tam za minutkę.
Uśmiechnęłam się i przebiegłam palcami po jego włosach, aż były całe rozczochrane.
Wiem, że mogę na ciebie liczyć.
Uśmiechnął się. Zawsze możesz na mnie liczyć.
Pochyliłam się z jedną ręką na poręczy i pocałowałam go delikatnie. Pociągnął mnie za
szlufki dżinsów i zepchnął mnie na schodek niżej, tak że moje oczy były na poziomie jego.
Uśmiechnął się, a ja zaśmiałam się i pocałowałam go mocniej.
- Czy na pewno nie chcesz, żebym z tobą poszedł? zapytał w moje usta, tak że znowu
musiałam to przemyśleć.
Cofnęłam się i dotknęłam jego twarzy, uśmiechając się. Jestem zmęczona, ale muszę iść na
Wojnę Światową mamy. Chodzmy jutro pobiegać zamiast patrolować, w porządku?
Przydałoby mi się pobiegać.
- Dobrze. Pocałował mnie słodko. Chodzmy pożyczyć samochód Lauren ponownie.
Zawiózł mnie pod dom Kate i siedzieliśmy w pojezdzie przez minutę, trudno było mi się z
nim pożegnać ponownie.
- Dzięki za podwiezienie powiedziałam i otworzyłam drzwi auta. Do zobaczenia wkrótce.
Mama Kate otworzyła mi drzwi i skierowałam się do pokoju Kate, gdzie siedziała przed
telewizorem. Zerwała się na równie nogi, kiedy mnie zobaczyła.
- Gdzie ty u diabła byłaś? krzyknęła i przyciągnęła mnie w ciasny uścisk.
- Z Willem przyznałam. Zabrał mnie do swojego domu wczoraj wieczorem.
- I? Nawet się nie zawahała.
- I& nie wiem. Cieszę się, że się pojawił i zabrał mnie do domu.
- Spędziłyśmy świetnie czas. Wydawała się rozczarowana.
Zaśmiałam się nerwowo. Uh, tak. Dopóki Brian nie zaczął zdejmować ze mnie ciuchów.
Zrobiła przerwę. Poważnie? Will nic nie powiedział, kiedy cię zabrał.
To było do przewidzenia. Był bardziej typem faceta najpierw skopać tyłki, potem wyjaśniać.
Cóż, cieszę się, że się pojawił. Byłam pijana, nawet nie wiedziałam, gdzie jestem.
- Pogadam sobie dobrze z Brianem. I z Jayem.
- Nie mogę uwierzyć, że mnie zostawiłaś sam na sam z nim powiedziałam, starając się nie
zmienić brzmienia głosu. Nie masz pojęcia&
- Boże, Ellie powiedziała łamiącym się głosem. Tak mi przykro. Nie myślałam, kiedy
wychodziłam z pokoju. To wszystko moja wina.
Odetchnęłam. Musimy mieć na siebie oko, kiedy idziemy na takie imprezy.
- Wiem&
- Czy wszystko było w porządku, kiedy cię opuściłam? zapytałam. Dlaczego nie
pojechałaś z nami?
- Byłam wściekła. Will wkurzył mnie, a nie byłam gotowa, żeby już wyjść. Nawet nie
pamiętam, kiedy poszłam spać. Przynajmniej Will pokonał Briana i jego koleszków. Po twoim
wyjściu, wszyscy o tym mówili.
Dałam jej do zrozumienia spojrzeniem, żeby przestała ciągnąc ten temat.
- Wszystko w porządku, Ell. Naprawdę?
Wzięłam długi oddech i siadłam na łóżku. Myślę, że tak. Myślę, że wszystko będzie w
porządku. Opowiedziałam jej niejasne streszczenie wydarzeń po tym, jak mnie przywiózł do
domu, kiedy straciłam rozum i rzuciłam się na niego, co powiedział mi, i co potem działo się
na śniadaniu, a potem co powiedział o daniu nam szansy. Mówienie tego wszystkiego Kate,
nie sprawia, że staję się to bardziej realne, ale mam znajomy ucisk w żołądku, kiedy pomyślę,
jak zaciekle Will całował mnie kilka godzin temu. Przypomnienie sobie wszystkiego, co mi
powiedział powodował u mnie zawroty głowy i musiałam przygryzć wargę, żeby znowu
wrócić na ziemię.
- Wy dwoje jesteście dla siebie stworzenie powiedziała Kate.
Był częścią mnie, kiedy nie było go w pobliżu, nigdy nie czułam się pełna. Co powiedziałaś
mu, kiedy wyjeżdżaliśmy. Widziałaś, jak coś krzyczałaś z ganku.
- Och. Nie miałam pojęcia, co Brian próbował ci zrobić, gdybym wiedział to nigdy bym nie
krzyczała tak do Willa. Teraz czuję się zle z tym. Byłam na niego wkurzona, że zachowuję
się, jakby był twoim chłopakiem, a to nie fair wobec ciebie.
To było niemożliwe, żeby wyjaśnić Kate relacje między mną, a Willem. Dzięki. Muszę
wracać do domu. Masz moje rzeczy?
- Oczywiście powiedziała łagodnym głosem i podała mi torebkę i torbę. Zadzwoń do
mnie, jeśli będziesz chciała porozmawiać. Przepraszam, że zostawiłam cię samą z tym
palantem. To już nigdy się nie powtórzy, przysięgam. Będę twoją obstawą.
- Wiem. Jest w porządku. Wszyscy podjęliśmy złe decyzje ostatnie nocy.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. Pożegnaliśmy i wyszłam na zewnątrz, kierując się do mojego samochodu.
Kiedy wróciłam do domu, garaż był otwarty, więc poszłam przez drzwi prowadzące go
kuchni. Cicho zamknęłam drzwi i powłóczyłam nogi przez kamienne płytki. Powoli ruszyłam
przez kuchnię, obawiając się konsekwencji powrotu tak pózno.
- Mamo zawołałam. Jestem w domu.
Skierowałam się do schodów i zobaczyłam mamę i tatę razem. Ich ciała był tak blisko, że
zastanowiłam się, czy się przytulają, i dlaczego się przytulają, przecież gardzili sobą
nawzajem. Kiedy zobaczyłam mamę, zamarłam w pół kroku. Lód w moim żyłach, krew
odpłynęła z mojej twarzy, jakby coś kopnęło mnie w żołądek, a moje serce nie przestawało
mocno uderzać. Zaschnięta krew oblepiła jej ramiona i twarz, włosy wyglądały, jak gniazdo
szczura. Mój tata trzymał jedną ręką za pęk włosów, drugą za szyję. Szarpał nią wokół,
patrząc na mnie, jego twarz wykrzywiła się w furii, wyglądał tak dziko, że zajęło mi chwilę,
aby go rozpoznać. Oczy mojej mamy były szeroko otwarte z przerażenia i bólu.
- Tata wydusiłam, mojej oczy przeskakiwały z mamy na niego. Co robisz?
- Twój tata nie żyję już od bardzo dawna, kochanie. Szarpnął moją mamą, aby mu się nie
wyślizgnęła. Jego usta wykrzywiła się w uśmiechu zbyt złowieszczym by być ludzkim, a
potem zaczął się zmieniać. Jego paznokcie zmieniły się w szpony, które wbiły się w skórę
mamy, aż pojawiła się krew, a on się wiła. Cztery pary kłów wysunęły się z jego uśmiechu i
kolce na plecak przebiły koszulę, rzucając monstrualne cienie na podłodze. Powinien bym
wiedzieć. Wyrwałem mu sam żebro.
- Kim jesteś? powiedziałam bezdzwięcznie, słowa nie chciały wyjść, jakby jego pazury już
były wokół mojego gardła. Słowa Willa rozbrzmiały echem w moim umyśle: Jeśli spotkasz
vira, możesz nie wiedzieć, kim jest, dopóki nie będzie za pózno. Przybierają różne formy w
celu infiltracji.
- To nie było bardzo ważne. Ale było zabawne. Dobrze spędzony czas, dzieciaku.
Przepraszam za nazwanie ciebie dziwką. Spojrzał na sufit w zamyśleniu. Właściwie nie.
Chciałem to powiedzieć.
Nie mogłam oddychać, nie mogłam mówić. Mogłam tylko patrzeć na kosiarza i na strach i
dezorientacji na twarzy mojej matki. Nie mogłam się ruszać.
- Co? Jak? Dlaczego? wysapał drwiącym tonem. Nic nie powiesz, Ellie?
Sposób, w jaki powiedział moje imię był inwazyjny. Demoniczne kosiarze nazywali mnie
tylko Pleriatorem. Ale on mnie znał. Mieszkał ze mną. Z moją matką.
Zdjął rękę z gardła mojej matki i pociągnął za kołnierz koszuli w dół, aby odsłonić dziwny
tatuaż nad jego sercem, kółko z enochiańskim symbolem w środku. To jest to nad czym się
zastanawiasz. Magia jest stara, tak stara, że tylko Bastian mógł się o tym dowiedzieć. Pozwala
mi chodzić po słońcu bez szkód. Teraz rozumiesz te wszystkie małe komplikacje, kiedy
musiałem nagle wyjść. Zaklęcie było trudne, ale mu się udało. Nigdy nic się nie domyśliłaś,
prawda? byłem dobry, bardzo dobry.
Kiwnął głową w kierunku matki i spojrzał w jej dzikie, przerażone oczy. Nawiasem mówiąc
nie miałeś tego tatuażu na wieczorze kawalerskim kuzyna. Nawet go nie potrzebowałem.
Jesteś kretynką, Diane.
Jęknęła i odwróciła twarz od niego. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się, odsłaniając kły.
- W każdym razie, Bastian przesłał ci coś kosiarz zanucił złośliwym głosem, jego twarz nie
była już taka, jak mojego ojca, należała do całkiem innej istoty. Powiedział, że ma ci to
przekazać. Powiedzmy spózniony prezent na siedemnaste urodziny.
Skręcił kark mojej matce. Uderzył o podłogę z zimnym, suchym hukiem. Martwa.
Mój puls zalał moje uszy, zagłuszając następne słowa kosiarza. Popatrzyłam na matkę jej
ciało, na stopy. Ogień trzaskał z moich palców, pożerając moje ciało do rdzenia, pierząc je,
jak knot laski do dynamitu. Moje oczy wywróciły się i zostały tylko białka, a moja moc biła.
Wizje przeszły przeze mnie, brakujące kawałki moich tysiącletnich wspomnień, kiedy
obecność i moc ogarniała mnie. Ciemność pieniła i eksplodowała, biorąc mnie we władanie.
Mnie już nie było, wszystko, co ze mnie pozostało to wściekłość.
Rzuciłam się na kosiarza, skacząc z podłogi, moja moc wybuchnęła ze mną, wyburzając
ściany i rozbijając posadzki. Kosiarz był zbyt wolny dla mnie. Zamachnęłam się moim
łokciem, przykładając go do mojej klatki piersiowej i wbiłam go w jego czaszkę. Podniósł się
na kolana. Kopnęłam tył jego głowy, aż jego dłonie uderzyły o podłogę. Próbował wstać, ale
moja moc wybuchła mu w twarz, wysyłając go przez przedpokój i upadł na schody. Drewno
rozbiło się i eksplodowało, chmura pyłu była niemal oślepiająca. Kosiarz stanął chwiejnie na
równe nogi i zszedł potykając się o schody. Podeszłam do niego, ten atak wściekłości
wchłaniał mnie i uwalniał wszystko, czego się bałam, z wnętrza mnie. Nie obchodziły mnie
uszkodzenia, czy szkody. Chciałam niszczyć. Moje włosy unosiły się wokół mojej twarzy,
biło ode mnie światło stworzone przez moc i ciemność we mnie. Zamachnął się na mnie, ale
mój umysł działał szybko, zrobiłam unik i uderzyłam go pięścią w twarz. Jego szczęka
wydała obrzydliwy dzwięk łamania, walił na oślep, nie robiąc mi szkód. Wypuściłam moją
moc w kierunku jego ciała, wiatr uderzył w jego pierś i nogi. Jego plecy uderzył o podłogę i
skoczyłam na niego. Uderzyłam go w twarz i orałam ją paznokciami. Kiedy jego ciało
zamieniło się w kamień, wciąż drapałam go paznokciami, aż były całe zakrwawione i
złamane. Pył osiadł gęsto na mojej twarzy i ubraniach, wypełniając moje płuca, aż się
dusiłam.
Jakieś ręce chwyciły mnie i objęły w talii, próbując mnie postawić. Wrzasnęłam i biłam,
walczyłam z rękami, szarpiąc się gwałtownie, żeby wrócić do szczątków kosiarza. Straszny,
warczący zwierzęcy dzwięk wyrwał się z mojego gardła, ale to nie mógł być mój głos.
- Ellie!- właściciel rąk krzyczał bezskutecznie. Ellie, przestań! Głos był niewyrazny, jakby
byłam pod wodą, a jego właściciel na powierzchni.
Furia zmieniła moje pole widzenia w śnieżyce. Zamachnęłam się dziko pięścią i trafiłam w
miękki mięsień. Mój naparstki jęknął i jego uścisk zelżał, co pozwoliło mi się uwolnić i
wrócić do walenia stosu kamieni obok trupa mojej matki.
Ręce znowu mnie odnalazły. Złapał mnie za ramiona i szarpnął mnie z podłogi z gniewnym,
wyczerpanym jękiem. Drapałam jego twarz i ramiona pazurami, malując krwią. Kolejny
intruz ukląkł obok mojej matki i dotknął jej szyi. Zapiszczałam i rzuciłam się na niego,
próbując chronić jej ciało, ale złapał mnie ponownie, umożliwiając mi to. Uderzyłam w
zimną, zniszczoną podłogę, wymachując kończynami i mocą celując w ciało atakującego.
Zaklął, przeforsowany ciosami, poobijany i krwawiący.
- Ellie, proszę przestań ze mną walczyć! Jego ręce chwyciły moje nadgarstki i przyszpiliły
mnie do podłogi. To ja! To ja, Ellie! Przestań!
Rzuciłam się na niego z mrożącym krew w żyłach krzykiem, który zadzwonił mi w uszach.
- Jej oczy! ryknął, odwracając się do innego intruza. Są białego kolory. To znowu się
dzieję. Nathaniel! Potrzebuję cię! Zrób coś zanim nas obu zabiję!
Krzyknęłam, a moja moc wybuchnęła ponownie. Eksplozja białego światła wypełniła dom,
oślepiając mnie i wysyłając w powietrze ciało atakującego. Odleciał ode mnie i walnął o
ścianę, kiedy światło połykało ściany i wszystko wokół nas. Dom zatrząsł się i jęknął. Upadł
na ziemię, a ja bez ruchu stałam na nogach. Nagle postać pojawiła się obok mnie. Widziałam
tylko błysk miedzianych oczu.
- Śpij!
I straciłam przytomność.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Wings of the wicked rozdział 1Wings of the wicked rozdział 20Wings of the wicked rozdział 24Wings of the wicked rozdział 19Wings of the wicked rozdział 13Wings of the wicked rozdział 7Wings of the wicked rozdział 23Wings of the wicked rozdział 15Wings of the wicked rozdział 4Wings of the wicked rozdział 14Wings of the wicked rozdział 10Wings of the wicked rozdział 2Wings of the wicked rozdział 8Wings of the wicked rozdział 22Wings of the wicked rozdział 17Wings of the wicked rozdział 9Wings of the wicked rozdział 16Wings of the wicked rozdział 6Wings of the wicked rozdział 3więcej podobnych podstron