Rozdział 13
W drodze do domu Will i ja nic nie powiedzieliśmy, a ja się z tego cieszyłam. Zaparkowałam na
moim podjezdzie i wyłączyłam samochód. Żadne z nas nie wysiadło, a moje mięśnie nie chciały
słuchać mózgu. Czułam się naga, głupia i śmieszna w tej krótkiej sukience i boleśnie wysokich
obcasach z zmywającym się makijażem. Rozpuściłam moje włosy tak, że spływały luzno na moje
ramiona. Była prawie północ, ale ja się czułam, jakbym była na nogach przez kilka dni.
Otworzyłam usta, żeby powiedzieć coś do Willa i odwróciłam się, ale on już zniknął z auta.
Rozczarowanie sprawiło, że nie chciałam się ruszać, ale w końcu zmusiłam się, żeby otworzyć
drzwi samochodu i wysiąść. Jak tylko weszłam do domu, dostałam SMS od Kate. Mój telefon
prawie się już wyładował, ale jeszcze zdążyłam przeczytać treść wiadomości.
Kocham cię
Uśmiechnęłam się słabo, zanim wrzuciłam z powrotem swoją komórkę do torebki. Słyszałam
włączony telewizor w salonie, więc zawróciłam decydując się przejść przez kuchnię, unikając
rodziców, ale było już za pózno.
-Ellie Bean? zawołał głos mojej mamy. W domu nareszcie?
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do salonu, żeby ją zobaczyć. Na szczęście taty nigdzie nie było
widać. Siedziała na kanapie, oglądając przyciszony telewizor, z kubkiem gorącej herbaty w ręku.
-Cześć, mamo powiedziałam.
-Co się stało, kochanie? zapytała, wskazując miejsce obok niej, żebym usiadła.
Opadłam obok niej, a ona odstawiła kubek i owinęła mnie ramieniem, trzymając mnie blisko siebie.
Zapadłam się w jej bliskości, znalazłszy spokój w jej miękkim szlafroku i piżamie. Kilka
świątecznych świec zapalono na kominku, a ich intensywne zapachy zalały pomieszczenie.
-Impreza nie skończyła się dobrze powiedziałam z westchnieniem, kładąc głowę na jej kolanach.
Delikatnie gładziła moje włosy, jak wtedy, kiedy byłam małą dziewczynką.
-Przykro mi, Ellie. Wyglądasz tak pięknie w tym stroju.
-Dziękuję.
Zatrzymała rękę. Will był tam?
-Tak.
-Był dla ciebie niemiły?
-Nie powiedziałam. Nie, nie całkiem. Po prostu sytuacja& między nami jest skomplikowana.
-Chcesz o tym porozmawiać?
-Nie teraz. Co oglądasz? -Spojrzałam po raz pierwszy na ekran telewizora i zobaczyłam tysiące
połyskujących ryb, pływających przed obiektywem kamery. Ich doskonałość była piękna, symetria
niemal hipnotyzująca. Wpatrywałam się w ekran z mojej poziomej pozycji, słuchając miękkiej gry
na fortepianie, dającej wrażenie, jakby ryby tańczyły balet w połyskującym świetle słonecznym,
zmienionym przez tafle błękitnej wody. Ręce mojej mamy głaskały mój policzek i włosy, delikatnie
jak piórka i czułam się znowu, jak mała dziewczynka, pocieszana jej dotykiem.
-Kocham cię, mamo powiedziałam cicho.
-Ja ciebie też, kochanie.
I znowu zapadła cisza, spojrzałam w górę na TV, obserwując, jak nurek płynie w kierunku ściany
łusek i płetw. Pozwoliłam swoim myślom swobodnie płynąć, starając zapomnieć, jaka byłam
przybita, i chcąc przestać czuć. Aawica ryb odpłynęła od płetwonurka i zaczęła tańczyć wokół
niego, jak wirujące gwiazdy na niebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Will siedział na moim łóżku, kiedy weszłam do pokoju. Zdjął bluzkę z długim rękawem i był tylko
w dżinsach i T-shirt cie. Spojrzał w górę, kiedy weszłam, a nasze oczy spotkały się na chwilę.
Usiadłam po jego prawej stronie i sięgnęłam ręką, żeby wygładzić jego rozczochrane włosy, a moje
oczy spojrzały na srebrny łańcuszek na jego szyi. Błyskotka prześlizgneła się między moim palcami
i wyciągnęłam krzyżyk zza jego koszulki. Moje palce gładziły srebro na jego piersi, przypominając
sobie sentymentalne wspomnienia, przyprawiające o ból serca, a mój wzrok przeniósł się na jego
tatuaże. Moja ręka zsunęła się po jego skórze, śledząc zawirowania atramentu na jego szyi i
ramieniu. Mięśnie pod skórą napinały się pod moim dotykiem, a on przyglądał mi się w milczeniu.
Mój palec przeszedł po każdej skomplikowanej linii tuszu, a wspomnienia uderzyły mnie siłą, która
ścisnęła mój żołądek. Teraz zdałam sobie sprawę, że to stary język anielski, który zapomniałam
dawno temu, to było moje prawdziwe imię wytatuowane na jego ręce. Podążyłam palcami po
skrypcie, a on zadrżał i wziął głęboki oddech.
-To moje imię powiedziałam cicho. Przypomniałam sobie. Tatuaż, który daje ci moją ochronę,
moja pieczęć. Wiąże cię ze mną, sprawia, że jesteś mój. Moje imię.
Jego spojrzenie skupiło się na moich palcach, a potem na oczach. Gabriel powiedział, jego
wargi musnęły moje ucho.
Walczyłam ze łzami, kiedy wymówił moje prawdziwe imię i pocałował moje nagie ramie.
Przycisnęłam się do niego i ściskałam ze wzruszenia oczy. Przyciągnął mnie bliżej, owijając mnie
ramieniem i pocałował moje włosy.
-Przepraszam szepnął. Masz rację. Obawiam się Michała, ale jeszcze bardziej, że cię stracę. Nie
chcę trzymać cię na dystans, ale jeśli nie będę tego robić to cię stracę.
A potem odsunął się nagle, zostawiając mnie w zimnie. Kiedy otworzyłam oczy był już w połowie
drogi do okna.
-Will powiedziałam.
Odwrócił się do mnie, ale zanim zdążył się odezwać, jego komórka zadzwoniła. Posłał mi
przepraszające spojrzenie, kiedy wziął telefon, żeby odebrać.
-Ava?
Poczułam się, jakby spadała.
Jego wyraz twarzy stał się twardy i zmartwiony. Wszystko w porządku? Gdzie jesteś? Ilu ich jest?
Nie, nie. Jedziemy. -Wepchnął swoją komórkę z powrotem do kieszeni. Ellie, musimy iść. Orek
osaczył Avę i walczą w świecie śmiertelników. Nie da rady sama mu sprostać.
Zerwałam się, chwyciłam sweter i dżinsy. Byłam wyczerpana i nie chciałam opuszczać ciepłego
domu, ale miałam swoje obowiązki. Ava potrzebuję pomocy. Spotkamy się w moim samochodzie.
Zniknął. Wciągnęłam na siebie ciepłe ubrania i wykradłam się z mojego pokoju, używając Mroczni
i zeszłam po schodach do tylnych drzwi. Skoczyłam na betonowy chodnik i pobiegłam do mojego
samochodu.
Will czekał już na fotelu kierowcy, a ja wskoczyłam na stronę pasażera.
-Gdzie oni są?
-W śródmieściu.
-Oh, Boże.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Will wyczuł Avę w tym samym momencie, co ja. Zaparkował mój samochód w bezpiecznym
miejscu i zaczęliśmy próbować określać ich pozycje. Skupiłam się na energii kosiarza, a moje oczy
rozszerzyły się z szoku, kiedy znałam sobie sprawę, że walczą gdzieś ponad nami.
-Dachy! jęknęłam i pobiegłam do alejki.
Wspięliśmy się po dachach ewakuacyjnych i dostrzegłam ciało Oreka, wyraznie widoczne kilka
dachów dalej. Nie widziałam Avy. Ściągnęłam płaszcza szybko, jak strzała, przywołałam moje
klingi, które zapłonęły Anielskim Ogniem i przeskakiwałam z dachu na dach, modląc się, żeby
ludzie na ulicy poniżej niczego nie zauważyli.
Orek był na szycie jednego z najwyższych bloków, sześć pięter nad ulicą. Kiedy dotarliśmy bliżej,
zobaczyłam Avę leżącą pod jedną z jego potężnych nóg.
-Ava! - zapłakałam.
Orek przekręcił olbrzymią, jak u smoka głową, umieszczoną na długiej szyi, aby na mnie spojrzeć
białymi, niewidomymi oczami. Jego nozdrza falowały, a szczęka formowała słowa. - Preliator!
Idealne wyczucie czasu. Znudziłem się już nią. Nie krzyczy.
Zszedł z Avy i kroczył ku mnie. Przód ciała Avy był cały czerwony i nie poruszała się. Musiała być
żywa, ponieważ jej ciało nie zamieniło się w kamień, ale była ciężko ranna.
Skrzydła Oreka rozpostarły się, szeroko i groznie i przez chwilę był dwa razy większy niż zwykle.
Miałem nadzieję, że dokończę to, co zacząłem tej nocy.
-Ellie Will powiedział niskim głosem. Mam zamiar zająć Oreka. Upewnij się, że z Avą wszystko
w porządku. Zabierz ją z stąd, aby mogła się wyleczyć bez żadnych problemów.
-Jestem tą, po którą przyszedł odparłam. Tylko za mną pójdzie. Pozwól mi odwrócić jego
uwagę.
Will przywołał swoje miecze, połyskujące w miejskim świetle. Nie ma mowy.
Skoczył do przodu, jego ostrze wymachiwało, a nycterid stanął dęba, jak smok. Zderzyli się za
sobą; miecze Willa przecinały ciało kosiarza, a szczęka nycterida kąsała ciało mojego stróża. Orek
poruszał się szybko, przednie kończyny uderzały i wbijały się w dach, a ogon odstraszał Willa
przed zadaniem śmiertelnego ciosu. Zęby Oreka kąsały, prawie odgryzając kawałki ciała Willa.
Rzuciłam się w stronę Avy, gdy Orek i Will walczyli powyżej i obok mnie. Pociągnęłam ją do
przeciwległego krańca dachu z dala od ogona i łap Oreka.
Jej brzuch był rozcięty. Skóra była poszarzała, a krew zmoczyła całkowicie jej ubranie i brudziła
twarz. Miała zamknięte oczy i szczękę zaciśniętą z bólu.
-Ava? zawołałam, przesuwając jej włosy z twarzy. Ava! Nie zasypiaj! To ja, Ellie. Słyszysz
mnie?
Jej usta poruszyły się i powiedziała coś niezrozumiałego. Spojrzała na mnie, ściskając ranę na
brzuchu. Ja.. Ja nie&
-Dobrze. Mów dalej. Miej oczy szeroko otwarte.
Spojrzałam na Willa, który miał różne rany na całym ciele, i którego koszula została rozerwana i
zakrwawiona. Orek za to miał miecz Willa wystający z ramienia.
-Ja nie& - Ava spróbowała ponownie.
-Będzie dobrze! powiedziała, dociskając ranę. Zacisnęła powieki i odtrąciła moją rękę, krzywiąc
się. Ja nie& umieram& kretynko!
Zamrugałam, a potem nerwowo się zaśmiałam. Podciągnęłam jej koszulkę i zobaczyłam, że jej rana
już się zamknęła. Kiedy jej oddech wrócił do normy, wiedziałam, że muszę jej znalezć coś do
zjedzenia, w celu przyśpieszenia gojenia. Will zawsze zdrowiał szybciej, kiedy jadł, a po każdej
bitwie, jadł dużo.
Ava usiadła i pociągnęła koszulkę w dół. Cholera warknęła. Potem jej oczy szeroko się otwarły.
Uważaj!
Odwróciłam się i uchyliłam przed zgrzytającymi szczękami Oreka. Ava i ja odskoczyłyśmy od
siebie, a jego pysk roztrzaskał się o dach między nami. Poderwałyśmy się na nogi i odsunęłyśmy się
z drogi masywnego kosiarza. Orek uniósł powoli głowę, warcząc ze wściekłości i krwawiąc, a przy
okazji wypluwając kawałkami betonu między zębami. Kiedy kosiarz dochodził do siebie, ja
rozejrzałam się za Willem, ale nigdzie nie mogłam go zobaczyć. Orek staranował moje ciało,
uderzając mną o ziemię, krzyczałam, kiedy jego pazur, wielkości sztyletu, przy skrzydle przebił
moje ramię docierając, aż do betonu.
Szyja Oreka wiła się, tam i z powrotem, kiedy powiedział. Zabiłaś moją Eki. Teraz mam zamiar
uciąć ci głowę moimi zębami.
Skrzywiłam się z bólu i zmusiłam miecze, żeby zapłonęły. Przekręciłam się z całych sił, a ostrze
pocięło skrzydło Oreka. Puścił mnie z piskiem. Siła uwalniających mnie jego szponów, posłała
mnie przez dach. Wahał się na tylnich nogach, jego równowaga była zaburzona przez uszkodzone
skrzydło. Anielski Ogień przepalił gwałtownie skórzaną błonę i kość, że kosiarz zadrżał i jęknął z
bólu. Zachwiał się, zachęcając pyskiem, a ogień piął się po jego skrzydle. Rozdarty kawałek
skrzydła połyskiwał, aż całkowicie zniknął w płomieniach.
Przycisnęłam ranę na ramieniu, zaciskając zęby, kiedy mięśnie i żyły regenerowały się.
Orek przygotował się do ataku, poprawiłam uchwyt na mieczach, gotowa się bronić. Will pojawił
się z nikąd po mojej lewej i walnął pięścią w głowę Oreka. Szczęka nycterida chrupnęła
zmiażdżona, a zęby szukały miękkiego ciała. Jego ogon zamachnął się, uderzając w pierś Willa i
posyłając go w powietrze, poza kraniec dachu.
-Will! wrzasnęłam i rzuciłam się do niego.
Spadał na ziemię, a jego białe skrzydła biły mocno, zatrzymując jego ciało przed uderzeniem.
Wylądował na środku ulicy na jednym kolanie z rozpostartymi sześciometrowymi skrzydłami i
mieczem w ręku. Samochody skręcały, żeby go ominąć, zderzały się o siebie, metal pocierał o
metal, klaksony trąbiły i opony piszczały. Kakofonia wrzasków wybuchła wokół niego, ludzie
biegali w każdym kierunku. Ci, którzy nie biegli, stali w szoku, wpatrzeni w skrzydlatego chłopaka,
który właśnie spadł z nieba.
Will wstał i popatrzył rozpaczliwie na mnie. Ciemność otoczyła mnie, jak wielka fala i
zanurkowałam. Orek przeskoczył nad moją głową i szybko skierował się w kierunku ulicy, na co
patrzyłam z przerażeniem. Nycterid wylądował z hukiem przed dużo ciężarówką U-Haul .
Kierowca nacisnął hamulec i skręcił w lewo, prawie przewracając samochód, ale masywny kosiarz
uderzył skrzydłem w bok pojazdu. Ciężarówka odwróciła się w powietrzu i przesunęła się jeszcze
po ziemi na boku z głośnym hałasem pocierania metalu o chodnik. Piesi rzucili się do ucieczki w
panice, wrzeszcząc, uderzając o siebie w całkowitym chaosie.
Zamarłam, zdezorientowana i niepewna, jak mam sobie radzić z wybuchem chaosu na ulicy
poniżej. Nigdy nie walczyłam przy ludziach. Orek kąsając zębami i machając ogonem, podchodził
do Willa, który trzymał miecz w gotowości. Ava nagle pojawiła się obok mnie, kładąc jedną nogą
na skraju dachu.
-Co robimy? zapytałam drżącym głosem, próbując przekrzyczeć zamieszanie.
-Teraz nie możemy mu pomóc powiedziała, jej głos był dziwne spokojny. Nie możemy jeszcze
bardziej pogorszyć sytuacji.
-Co masz na myśli, że nie możemy mu pomóc? zapłakałam. Musimy się tam dostać!
Spojrzała na mnie, jej twarz stwardniała. Will wie, że musi odciągnąć Oreka od ludzi.
Śmiertelnicy jeszcze nie widzieli dużo. Na szczęście zapanował chaos, więc nie będą zdawać sobie
sprawy, czego byli świadkami.
Patrzyłam na nią, kręcą głową ze strachu i wściekłości. Na jakiej planecie ona żyje skoro uważa, że
chaos jest szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Orek go zabije.
Chwyciła mnie za ramiona. Nie, nie zabije. Will wie, co robi.
Spojrzała w dół na mojego opiekuna, walczącego o życie na ruchliwej ulicy. Moje serce waliło tak
mocno, że myślałam, że może przebić moją klatkę piersiową. Zacisnęłam chwyt na moich
mieczach. Nie mogłam stać i patrzeć, jak umiera.
Skoczyłam z krawędzi dachu, Ava próbowała mnie złapać i krzyczała, żebym się zatrzymałam.
Wiatr chłostał moje ciało, tak gwałtownie, że nic nie słyszałam, oprócz własnego krzyku. Orek
spojrzał na mnie, pędzącą ku niemu i niezgrabnie próbował unieść się w powietrze z jednym
skrzydłem. Jego paszcza była szeroko otwarta, mogłam zajrzeć głęboko w jego gardło.
Zamachnęłam się mieczem, a on warknął. Ostrze przeszło czysto przez jego szyję i jego głowa
znalazła się w powietrzu. Spadałam przez ogień i popiół, który popchnął kosiarza, w kierunku ulicy
poniżej. Zamknęłam oczy, kiedy żar uderzył w moją twarz, szczypiąc moją skórę i przygotowałam
się na uderzenie. Coś mi mówiło, że już powinnam dotrzeć do ziemi. Ramiona owinęły się wokół
mnie i czułam, że wznoszę się coraz wyżej i wyżej. Otworzyłam oczy, żeby zobaczyć rysy twarzy
Willa. Trzymając mnie w ramionach, poleciał w górę, nad ulicami i dachami.
Wylądowaliśmy na skraju lasu, gdzie postawił mnie niepewnie. Zachwiałam się na nogach, ale on
złapał mnie i przytrzymał, żebym nie upadła.
-Zwariowałaś powiedział, jego ręce i oczy szukały potencjalnych urazów. Zatrzymywał się przy
każdym zranieniu na ramieniu i szyi, które zadał mi kosiarz. Dlaczego zrobiłaś coś takiego?
Nadal drżałam, starając wymazać obraz płonącego kosiarza i ziemi pędzącej mi na spotkanie. Za
każdym razem, kiedy zamykałam oczy widziałam siebie spadającą przez ogień. Martwiłam się o
ciebie.
Roześmiał się i pocałował mnie w czoło. Nigdy się o mnie nie martw. Mogłaś zginąć.
Zmusiłam się do uśmiechu. Muszę przyznać, że to nie była moja pierwsza myśl.
Patrzył na mnie, jego zielone oczy błyszczały w ciemności, jego oddech zamarzł pomiędzy nami.
Jesteś niesamowita.
Moje policzki zaczerwieniły się, głównie przez sposób, w jaki patrzył na mnie, sprawiał również, że
chciałam mu uwierzyć. Jego wzrok wwiercał się we mnie, dopóki się nie odsunął.
-Muszę sprawdzić, co z Avą powiedział. I upewnić się, że zniknęła stamtąd. Nie odchodz. Zaraz
będę z powrotem. Skrzydła uderzyły i uniósł się w powietrze, znikając w Mroczni. I już go nie
było, a ja zostałam w zimnie.
Nie wiedziałam, gdzie Will mnie zabrał, ale wyglądało na to, że do parku lub na jeden z niewielu
skrawów ziemi, które nie są zabudowane lub zarośnięte. Śnieg tutaj był powyżej kostek, a drzewa
były wysokie i ciemne. Słyszałam wycie syren z miejsca, gdzie przed chwilą walczyliśmy i
poczułam strach. Ludzie śmiertelnicy - widzieli wszystko. Widzieli skrzydła Willa i jego upadek.
Widzieli potwora, dinozaura, który przewraca ciężarówkę, a potem staje w płomieniach. Modliłam
się, żeby nikt nie widział mojej twarzy i nie zrobił zdjęcia lub video.
-Koniec przedstawienia powiedział boleśnie głęboki głos za mną.
Odwróciłam się i przywołałam miecze z Anielskim Ogniem. Dwa viry, mężczyzna i kobieta, stali
dwudziesta stóp ode mnie, ich ciała były ukryte pomiędzy ośnieżonymi drzewami. Zaskoczyło mnie
to, że nie wyczuwałam żadnego z nich. Nawet, kiedy kosiarze tłumili moce mogłam ich trochę
wyczuć, ale od nich nic. Jak dwie czarne dziury wysysały moje emocje i to, co zostało z mojej
mocy. Jakby nie mieli energii.
-Jestem pod wrażeniem dodał, gdy mężczyzna podszedł do mnie, jego szorstki i chrapliwy głos
przeszedł echem przez mój brzuch. Skręcone bycze rogi wyrastały z jego łysej głowy, a jego ciało
było masywne i krzepkie, ale nie wydawało mi się, żeby jego rozmiar spowalniał go. Jego skóra
była czarna, a jego akcent ciężki i nieznany. A oczy lodowate, kolor księżyca i śniegu
wwiercające się we mnie. Musisz być Pleriatorem. Jaka mała jesteś. Mógłbym cię przełamać na
pół.
-Kim jesteście? zapytałam, studiując ich oboje. Przypomniałam sobie ostrzeżenie Cadana o
virach, którzy przyjdą po mnie, jeśli nycterid zawiodą. Domyśliłam się, że ta dwójka jest bardzo,
bardzo stara, na tyle, że potrafią stłumić moce, żebym nie wiedziała do czego są zdolni. Niemo
zapłakałam, żeby Will wkrótce wrócił. Gdybym teraz miała sama walczyć z tą dwójką to nie byłoby
tak fajnie.
- Jestem Merodach - powiedział. - To jest Kelaeno.
Moje obawy właśnie się ziściły. Kobieta, Kalaeno spojrzała na mnie czerwonymi oczami i błysnęła
ostrymi zębami w uśmiechu. Z długimi, splątanymi, ciemnymi włosami była bardziej niepokojąca
niż przerażająca. Patrzyłam na jej twarz, zaskoczona ruchami jej skóry, jakby coś poruszało się po
nią. Jej rysy były ledwo widoczne, jakby również kości ruszały się pod naskórkiem. Co dwie
sekundy, jej twarz zmieniała się ze zwierzęcej w kobiecą i z powrotem. Nie mogłam oderwać od
niej wzroku.
-Ellie! Will wylądował obok mnie w śniegu, jego skrzydła pozostały rozpostarte, a Avy nie było z
nim. Zrobił krok do przodu i przywołał miecz, wskazując na przybyszy. Był jeszcze zdyszany po
walce, więc miałam nadzieję, że nowi kosiarze nie przyszły tu by walczyć.
Marodach obserwował wybuch złości Willa z ciekawością. Młot Gabriela powiedział z
mrocznym uśmiechem. W ciele. -Skrzydła ciemne, jak noc, rozprzestrzeniły się, jak kobra
rozprzestrzenia swój kaptur.
Nagle poczułam szybki błysk czarnej mocy Marodacha, to wystarczyło, żebym straciła równowagę,
jakby przeszedł po całym moim ciele. Przekaz był jasny: był potężny i więcej niż chętny, żeby mnie
zabić.
-Czego chcecie? Will zapytał, nawet nie mrugając okiem na pokaz mocy.
- Mamy ostrzeżenie dla Pleriatorem Marodach huknął.
Kalaeno zrobiła krok do przodu, wskazując na mnie szponem, a jej oczy nadal wpatrywały się w
moje. Jej twarz nadal się zmieniała, podobnie jak cała sylwetka była niewyrazna, zakurzone szalo-
brązowe skrzydła pojawiły się za jej plecami i rozprzestrzeniały się wysoko i szeroko. Pióra rzuciły
cień na jej twarz, zaczęłam mocno mrugać, zastanawiając się, czy to co się dzieje przede mną,
dzieje się naprawdę. Skóra na jej twarzy napięła się na kościach, które rozciągnęły się i wydłużyły,
aż wyglądała nieludzko, a potem wrócił z powrotem do poprzedniego. Zaczęła mówić, a jej usta
miały problem z formowaniem słów, kiedy jej twarz zmieniała się.
- Ty, śmiertelny Gabriel będziesz prezentem dla królowej demonów.- Szpony Kalaeno skręcały się i
wydłużały, kiedy podchodziła do mnie, aż czułam jej zjełczały oddech. Twoja siła w sercu i
rękach zniknie na twoich oczach.
Nudności chwyciły mnie za brzuch, szukając wyjścia przez gardło, kiedy moje ciało zamarło. Jej
czerwone oczy błyszczały, a usta wykrzywiły się w złowrogim przekąsie, kiedy oceniała moją
reakcje. Pochyliła głowę i oblizała wargi, zanim kontynuowała.
- Zapamiętaj to dobrze, bo być może stracisz wszystko, co kochasz, zanim w końcu stracisz swoją
duszę.
Jej słowa zaczęły torować sobie drogę z mojego żołądka, lecz nagle miecz Willa przeciął powietrze
między Kalaeno i mną. Ona zatoczyła się z piskiem. Jego stopa uderzyła w jej pierś, lecz to jego
żebra złamały się, kiedy przebiła szponami jego skórę. Jej moc eksplodowała, spiralna kula
ciemności, która połykała całe światło wokół nas. Podmuch rzucił Willa w moim kierunku,
rzuciłam się w bok, kiedy uderzył o ziemię. Upadłam na kolana obok niego.
-Kalaeno! -Znajomy, straszny głos, sparaliżował moje zmysły, gdy rozległ się nad chaosem.
Zamarłam, lód popłynął w moich żyłach i spojrzałam w górę. Will pociągnął się na nogi, a ja z nim.
Nadgarstki Kalaeno zostały unieruchomione przez zręczne ręce Bastiana. Jego czarne włosy lśniły,
jak obsydian, a jego błękitne oczy płonęły, jak neon, kiedy on i Kalaeno wyszarzali swoje zęby na
siebie. Kalaeno kłapała zębami i zaczęła się śmiać.
- Nie skrzywdzisz opiekuna Bastian warknął niskim, gardłowym głosem. Kalaeno prychnęła
kpiąco i szarpała się na darmo. Bastian zamrugał i wyprostował się w zdumieniu, jakby nie
spodziewał się jej siły, jakby ukrywała to przed nim. Chcesz tylko dziewczynę odwarknęła.
Chcę poczuć wnętrzności opiekuna między zębami.
Wzdrygnęłam się, przytrzymując się na ramieniu Willa, kiedy staną przede mną by mnie chronić.
Ciężar energii pochodzącej od trzech tysiąc letnich kosiarzy oddziaływał na każdy centymetr mojej
skóry i mózg, sprawiając że czułam się, jakbym nagle zmieniła wysokość. Nie mogłam pokonać
całej trójki zwłaszcza po walce z Orekiem.
Bastian zbliżył się o krok do Kalaeno, jego cień przytłaczał jej niewielką, kościstą posturę. Ja
będę o tym decydował. Chodzi nam o Pleriatora. On nie jest twoim problemem.
Otworzyła usta i uniosła szpony, ale głos Merodach przeciął powietrze, jak ostrze.
-Dosyć. Musimy iść.
Kalaeno wyciągnęła szyję w górę, w kierunku zaczerwieniającego się horyzontu. Słońce
zanuciła. Jej skrzydła raz uderzyły i uniosła się w powietrze i zniknęła w Mroczni.
Bastian zwrócił się do Merodach, podnosząc rękę na niego. Nie krzyżuj znowu moich planów.
Nie mam czasu sprawdzać, czy wykonujesz zadania tak, jak chcę.
Merodach nie wydawał się przestraszony grozbą Bastiana, tylko zirytowany. Z powolnym
uśmiechem Bastian spojrzał na mnie, jego oczy rozjaśniły się czymś, co wyglądało na podziw.
Spotkamy się ponownie, Gabrielu.
Postać Willa błysnęła między nami, jego miecz lśnił, kiedy ryknął z wściekłości i skierował ostrze
w kierunku Bastiana. Demoniczny kosiarz machnął ręką i uderzył Willa mocą, która wyrzuciła go w
wiatr tarmoszący płatkami śniegu. Will odwrócił się w powietrzu i wylądował, przykucnięty.
Wystrzelił do przodu, ale Bastian złapał go za nadgarstki, gdy zamachnął się mieczem, a druga ręka
Bastiana zacisnęła się na jego gardle. Will warknął i wyrywał się, ale nie mógł się uwolnić. Bastian
ścisnął Willa mocniej, dusząc go i zmuszając go, żeby ukląkł w śniegu. Miecz Willa wypadł z
poluzowanego uścisku.
-Nie przyszedłem tutaj by cię zabić, William powiedział Bastian, błękit jego oczu niemal był
oślepiający, kiedy jego moc rosła. Ale, jeśli wejdziesz mi w drogę zrobię to.
Pobiegłam, aby pomóc Willowi, wezwałam, co zostało z mojej siły i wywołałam białe światło w
mojej dłoni. Chwyciłam rękę Bastiana obiema rękami i poczułam swąd jego skóry, kiedy materiał
rękawa został strawiony przez płomienie. Ryknął i puścił Willa, zataczał się i trzymał rękę przy
piersi. Will podniósł się z trudem łapiąc oddech, objęłam go swoimi ramionami, gładząc
zaczerwienione gardło.
-Wszystko w porządku? zapytałam go. Kiwnął i spojrzał z ukosa na Bastiana, który wycofał się
tam, gdzie stał Merodach w milczeniu.
-Ciekawa sztuczka, Gabrielu warknął Bastian. Dasz mi posmak swojej chwały?
Popatrzyłam na niego zdziwione. Chwały?
-To, co teraz zrobiłaś to był mały pokaz fajerwerków tłumaczył, szczerząc zęby. Wiem, że
chwała archanioła może spalić mnie do kości. Wydaję się, że się budzisz, Gabrielu. Być może ten
długi sen był dokładnie tym, co potrzebowałeś.
-Skąd wiedziałeś, kim jestem? zażądałam odpowiedzi. Kiedy się spotkaliśmy powiedziałeś, że
już wiedziałeś kim jestem.
-Ponieważ rozmawiałem z twoimi starymi przyjaciółmi odpowiedział. Wschodzące słońce
sprawiło, że jego skóra zaczęła się palić. Uniósł szyję w kierunku słońca. Z tymi, którzy są na tyle
starszy by znać prawdę. Głosy przenikają przez bramy piekieł, moja droga. Ale nie bój się. Kiedy
znów cię zabiję, zabiorę twoją duszę. Kiedy nadejdzie czas moje psy przyjdą po ciebie, Gabrielu.
Wraz z wybuchem mocy i rykiem furii, Bastian zniknął w Mroczni. Merodach się nie śpieszył.
Gorące, pomarańczowe światło świtu rozżarzało całe jego ciało, aż dym wydzielił się z jego rogów
i skóry. Wyglądał, jak demon prosto z piekła.
-Zobaczymy się wkrótce, Pleriatorze powiedział, zanim rozłożył skrzydła i zniknął tam, gdzie
Kelaeno i Bastian, zniknąli, nie pozostawiając nic poza dymem i odpychającym odorem siarki.
Odetchnęłam z ulgą, gdy ciężka energia kosiarzy zniknęła. Ciepłe dłonie chwyciły moje ramiona i
przyciągnęły mnie do siebie, jego ciepło łagodziło moje dreszcze.
-Chodzmy stąd powiedział głosem miękkim, jak piórko. Zawróciłem bez Avy, kiedy wyczułem
te viry.
-Dziękuję powiedziałam. Musimy dostać się do Nathaniela i dowiedzieć się o wszystkim, co się
stało do cholery, o Kelaeno and Merodach i dlaczego Bastian chce cię zostawić w spokoju.
Założył moje włosy za uszy. Czy jesteś pewna, że nie jesteś zbyt zmęczona? Musisz się przespać.
-Jestem zmęczona, ale to ważne. Zbyt wiele się wydarzyło, żebym mogła zasnąć.
Kroki na śniegu sprawiły, że podskoczyłam. Ava wylądowała w końcu, zakrwawiona, ale cała.
Pojawiła się zmęczona i zdenerwowana, więc założyłam, że wyczuła naszą sprzeczkę z virami.
-Co się stało? zapytała pośpiesznie. Czy wszystko w porządku?
Will i ja spojrzeliśmy na siebie. I wzięłam długi oddech. Mamy zamiar udać się do Nathaniela
powiedziałam. Wyjaśnimy ci wszystko po drodze.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Wings of the wicked rozdział 1Wings of the wicked rozdział 20Wings of the wicked rozdział 24Wings of the wicked rozdział 19Wings of the wicked rozdział 18Wings of the wicked rozdział 7Wings of the wicked rozdział 23Wings of the wicked rozdział 15Wings of the wicked rozdział 4Wings of the wicked rozdział 14Wings of the wicked rozdział 10Wings of the wicked rozdział 2Wings of the wicked rozdział 8Wings of the wicked rozdział 22Wings of the wicked rozdział 17Wings of the wicked rozdział 9Wings of the wicked rozdział 16Wings of the wicked rozdział 6Wings of the wicked rozdział 3więcej podobnych podstron