Kryzys dopiero po wyborach


Kryzys dopiero po wyborach
Nasz Dziennik, 2011-08-20
Donald Tusk zapewniał wczoraj w Sejmie, że Polska z kryzysem sobie
radzi, chociaż rzeczywiście wokół nas "dzieją się rzeczy dramatyczne". Premier podkreślał, iż to
dzięki działaniom podjętym przez jego rząd Polska "nie wywróciła się" tak jak wiele innych
krajów. Informację składaną przez szefa rządu na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi
należy przyjmować z olbrzymią rezerwą, ponieważ dotychczasowe doświadczenia działań ekipy
Donalda Tuska wskazują na to, że przed kolejnymi wyborami Polacy zapewniani są o
znakomitym stanie naszej gospodarki, by po wyborach dowiedzieć się, że "trzeba" podnieść
podatki bądz znowelizować budżet, gdyż w przeciwnym wypadku niezbędne będzie np.
obniżenie emerytur.
Sejm wysłuchał wczoraj informacji rządu w sprawie sytuacji na rynkach finansowych, o którą
wnioskowali posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Wiceprezes PiS Beata Szydło, argumentując wniosek
klubu, zwracała uwagę, że na rynkach finansowych wciąż panuje bardzo zła sytuacja, ceny
podstawowych artykułów rosną, a na warszawskiej giełdzie notujemy spadki cen akcji. Obaw opozycji
nie podzielał Donald Tusk. Chociaż o zielonej wyspie nie było już mowy, to w ocenie premiera w Polsce
jest spokój i stabilność. - Polska dzisiaj jest przykładem spokoju i stabilności, a wokół nas rzeczywiście
dzieją się rzeczy dramatyczne - mówił Tusk. Szef rządu zaznaczył jednak, że "druga fala kryzysu stoi u
drzwi każdej narodowej gospodarki". - Oszczędzaliśmy, jako pierwsi w Europie, tyle, ile trzeba, aby
Polska się nie wywróciła tak jak wiele innych krajów, także w tej najbogatszej strefie, jaką jest strefa
euro. A równocześnie podejmowaliśmy decyzje, które uchroniły miliony najuboższych obywateli od
takich cięć, jakie musieli zadysponować nasi sąsiedzi, partnerzy z wielu europejskich państw. I
będziemy dalej tak postępować, aby Polska jako państwo, a więc Polska jako opiekun tych, którzy są
najczęściej w potrzebie, była stabilna - dodał Tusk. Szef rządu zapewniał, iż nie będzie cięć w
emeryturach i rentach oraz zachowana zostanie waloryzacja tych świadczeń. Trudno jednak chyba
będzie liczyć na obniżenie akcyzy na paliwa, które ostatnio postulowało nie tylko Prawo i
Sprawiedliwość, ale i szef PSL wicepremier Waldemar Pawlak. - Trzeba być tchórzem, aby tuż przed
wyborami obiecywać, że możliwe jest takie zmniejszenie dochodów państwa. Dowodem prawdziwej
odwagi jest stanięcie przed ludzmi i powiedzenie "nie" - mówił w tym kontekście premier.
Oderwany od rzeczywistości
Przedstawione przez Donalda Tuska wyjaśnienia nie spodobały się prezesowi PiS Jarosławowi
Kaczyńskiemu, który wystąpienie premiera ocenił jako zawód, ale nie zaskoczenie. - Nie usłyszeliśmy
merytorycznej odpowiedzi w sprawie podstawowej. Pan Tusk jest bardzo dumny z tej sytuacji, która jest
w Polsce, ale zupełnie zapomina o tym, że co prawda rzeczywiście nie przeprowadzono w Polsce
żadnej operacji, ale deficyt finansów publicznych bardzo gwałtownie się zwiększył. Ja przypomnę, że
nasz rząd doprowadził do tego, że Polska została wyprowadzona ze sfery nadmiernego zadłużenia,
nadmiernego deficytu dokładnie. Czyli mieliśmy deficyt poniżej 3 procent. On pózniej doszedł do 8
proc., a więc cała ta opowieść, narracja pana Tuska o znakomitych wynikach jego polityki, o
znakomitych wynikach tego, że się nic nie robiło, jest - łagodnie mówiąc - oderwana od rzeczywistości -
powiedział Kaczyński. Prezes PiS ocenił, iż Donald Tusk swoim przemówieniem jedynie powiększył
chaos i zamieszanie w kraju. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że w przyszłym tygodniu Prawo i
Sprawiedliwość przedstawi własne propozycje działań w obliczu obecnej sytuacji na rynkach
finansowych. W trakcie dyskusji w Sejmie nie obyło się także bez słownych zaczepek wobec
politycznych konkurentów, co zwykle ma na celu - przy braku argumentów strony rządowej -
zamienienie merytorycznej dyskusji w awanturę. Do tej pory tradycyjnie celował w tej dyscyplinie
minister finansów Jacek Rostowski. Tym razem wyliczył on, że chociaż debaty sejmowe związane z
1
sytuacją finansową odbywały się już kilkunastokrotnie, a gorliwie uczestniczył w nich on sam, tak jak i
premier Tusk, to już Jarosław Kaczyński - jedynie trzy razy. Beata Szydło zapewniała jednak ministra
Rostowskiego, że Jarosław Kaczyński ma w Prawie i Sprawiedliwości posłów, którzy uważnie śledzą i
uczestniczą w tego typu debatach. Prezesa PiS zaatakował wczoraj również premier Tusk,
stwierdzając, iż lider opozycji "obudził się" i swoją odwagę prezentuje w spotach telewizyjnych. - Wie
pan co, panie prezesie Kaczyński, ja widziałem niejednego odważnego w spotach i w reklamówkach.
Ale od przywódcy formacji politycznej wymaga się, żeby trwał na mostku kapitańskim wtedy, kiedy
obywatele w wyborach dali mu prawo i szanse sprawowania władzy. Pan uciekł po dwóch latach, mimo
że sytuacja i w Polsce, i na świecie napawała wszystkich optymizmem - pouczał Tusk swojego
poprzednika na fotelu premiera.
To, że do zapewnień rządu co do stabilności naszej gospodarki należy podchodzić z dużą dozą
podejrzliwości, zwłaszcza jeśli ma to miejsce w okresie kampanii wyborczej, pokazała jednak
przeszłość. To właśnie po kampaniach w trakcie tej kadencji - czy to przed wyborami do Parlamentu
Europejskiego, czy samorządów, podczas których słyszeliśmy, że wszystko jest pod kontrolą -
komunikowano społeczeństwu, iż znakomity jeszcze dzień przed wyborami budżet państwa trzeba
nowelizować i ciąć wydatki na kilkanaście miliardów złotych, czy też, że trzeba podnosić podatek VAT,
uderzając tym samym w najuboższą część społeczeństwa. Straszono przy tym alternatywą, np. w
postaci cięć świadczeń emerytalnych. Warto także zwrócić uwagę, iż rząd Donalda Tuska wyraznie
zwiększył zadłużenie naszych finansów, chociaż dysponował także znaczną pulą środków z Unii
Europejskiej. W celu zasypywania dziury w finansach publicznych sięgnięto także po pieniądze
odkładane do tej pory w otwartych funduszach emerytalnych, a także gromadzone w ramach rezerwy
demograficznej. Już niedługo jednak mogą skończyć się zródła pieniędzy, za które Donald Tusk mógłby
kupować stabilność, spokój i finansować dalsze lata rządów swojej ekipy.
Gdzie jest minister Pitera?
Kto by pomyślał, że na samo zakończenie wczorajszej dyskusji nad informacją rządu w sprawie sytuacji
na rynkach finansowych minister finansów Jacek Rostowski - nieszczędzący złośliwości pod adresem
politycznych adwersarzy - tym razem orzeknie, iż w 100 procentach się zgadza z posłem Prawa i
Sprawiedliwości. Rostowskiego z posłem Markiem Suskim pogodziła osoba wiceministra skarbu Jana
Burego (PSL).
Kilka chwil wcześniej minister finansów, odpowiadając na słowa posła Suskiego, stwierdził, aby się
razem z posłem Karolem Karskim (PiS) o piciu wódki lepiej nie wypowiadał. Nieusatysfakcjonowany
odpowiedzią Rostowskiego Suski pojawił się na sejmowej mównicy "w trybie sprostowania". - Ja
mówiłem o piciu wódki waszego ministra. Za publiczne pieniądze. 15 tys. 700 zł - rachunek za kolację w
ekskluzywnym hotelu. Minister Bury po prostu chlał w hotelu za publiczne pieniądze. A pan minister
prosił o to, abyśmy dali pomysły na konkretne oszczędności. Ja daję: pilnujcie swoich, żeby po prostu
nie korzystali w taki sposób z pieniędzy publicznych - mówił Suski, wymachując przy tym zdjęciem,
które zapewne miało być dowodem rzeczowym występku wiceministra Burego. - Ja pamiętam, jak
minister Pitera za 6 zł za dorsza zrobiła aferę. Gdzie jest teraz pani minister Pitera? Gdzie są służby?
To są ogromne pieniądze. Jeden człowiek w dwa lata dostaje 15 tysięcy renty, emerytury. A ile dostają
wasi ministrowie. Pan minister nie odpowiedział na pytanie, nie zrozumiał. A jeszcze do tego jakieś
wycieczki tutaj - że ja się nie powinienem wypowiadać na temat picia wódki. O co chodziło, panie
ministrze, bo ja rzadko piję, a jak piję to za swoje, a wy za publiczne - dodał Suski. Minister Rostowski,
który najwyrazniej rzeczywiście nie zrozumiał wcześniejszej wypowiedzi posła PiS, tym razem
całkowicie się z nim zgodził. - W tej sprawie ma pan stuprocentową rację i z panem w 100 procentach
się zgadzam. I tyle, dziękuję - powiedział Rostowski, zaznaczając jednak przy tym, że mimo wszystko to
skromna propozycja oszczędności. Do "chlania wódki za publiczne pieniądze" przez ministra Jana
Burego miało dojść 22-23 marca br. w hotelu Król Kazimierz w Kazimierzu Dolnym. Minister
nadzorujący energetykę w ramach "wyjazdowego posiedzenia zarządu Elektrowni Kozienice" miał tam
balować z kolegami powołanymi do władz tej spółki. Elektrownia Kozienice wyjaśnia, iż tamto spotkanie
2
w Kazimierzu połączone ze spotkaniem z przedstawicielami lokalnych władz samorządowych miało
"charakter służbowy, podobnie jak jedno spotkanie przedstawicieli Zarządu Elektrowni w Karczmie
Banja Luka w Warszawie". W komunikacie czytamy: "W spotkaniu w Kazimierzu wziął udział
wiceminister skarbu, który jako sekretarz stanu nadzoruje sektor energetyczny i w związku z tym rzeczą
oczywistą jest, że w ramach swoich obowiązków kontaktuje się z przedstawicielami grupy Enea [do
której należy Elektrownia Kozienice - przyp. red.], której największym akcjonariuszem jest Skarb
Państwa".
- W związku z dzisiejszym wystąpieniem pana posła Marka Suskiego z PiS informuję, że sprawę jego
skandalicznego wystąpienia niezwłocznie skieruję do sejmowej Komisji Etyki Poselskiej oraz do sądu -
stwierdził Jan Bury w komunikacie przesłanym do Polskiej Agencji Prasowej.
Artur Kowalsk
3


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Po wyborach w Niemczech koniec z atomem
Seks Dopiero po ślubie
Bezpiecznie dopiero po kontroli opis wypadku
Rozgrzewka po kwadracie – cz 2
po prostu zyj
Wędrówki po Kresach
punkty sieci po tyczMx
sałata po nicejsku wiosennie i zdrowo
Obliczenie po wpustowych, kolkowych i sworzniowych
Kallysten Po wyjęciu z pudełka 08
Ślub po islamsku

więcej podobnych podstron