Józef Mackiewicz Wielka spólka trwa (1947)


Józef Mackiewicz, Wielka spółka trwa
Józef Mackiewicz, Wielka spółka trwa. Londyn - Wiadomości, 12 pazdziernika 1947. Rok II, nr 41, (80).
Jest rzeczą znaną, że przy zbytnim zagłębianiu się w szczegóły zatraca się obraz całości. Trudno oprzeć się
wrażeniu, że coś podobnego zachodzi w tej chwili przy omawianiu aktualnego położenia politycznego. Mówi się o
blokach wzajem sobie wrogich, o przeciwieństwach  Wschodu i Zachodu , o rozdzierającym na dwie połowy kryzysie
ideologicznym i przeciwstawieniu prawdziwych demokracji totalitarnemu bolszewizmowi. Wszystkie te spostrzeżenia
są mniej lub więcej trafne, zapomina się jednak, że w hierarchii wypadków stanowią one zjawisko wtórne.
Co dominuje nad obecną sytuacją polityczną świata, co jest tej dominacji cechą pierwszoplanową, o której
zapominamy dlatego że chcielibyśmy niewątpliwie zapomnieć  jest nie podział, ale właśnie... spółka. Spółka
sowiecko  brytyjsko - amerykańska. Spółka ta, powołana do życia na okres wojny i po-wojny, nadal w sposób
formalny i faktyczny istnieje i spełnia swe zadanie, jakim jest rozbiór pomiędzy jej uczestników cudzego mienia,
zarówno politycznego jak materialnego, pozostałego po państwach, które wojnę przegrały. Obiektem handlowym, a w
języku moralnym  ofiarami tej spółki, są przede wszystkim następujące państwa: Polska, Litwa, Aotwa, Estonia,
Finlandia, Niemcy, Włochy, Rumunia, Węgry, Czechosłowacja; Bułgaria, Jugosławia, Albania, Grecja, Persja,
Mandżuria, Korea i Japonia. Poza tym, w miarę wzrostu potęgi spółki, pośrednio lub bezpośrednio, zaciążyła ona
również na licznych innych państwach i narodach, zarówno w Europie jak w Afryce i w Azji. Taki jest stan faktyczny, z
którego dopiero, jako zjawisko wtórne, wypływają te liczne nieporozumienia, które wobec ogromu i różnolitości łupu,
mającego być podzielonym, są raczej rzeczą naturalną. Wspólnicy kłócą się, nawet skaczą sobie do oczu, wygrażają
pięściami. Czasami dochodzi do sytuacji grożących zerwaniem. Nie znaczy to jednak, żeby to zerwanie już nastąpiło.
 Carrefour zamieścił niedawno świetny artykuł b. ambasadora amerykańskiego Bullitta, który, wskazując na
niebezpieczeństwo grożące światu ze strony Sowietów, wykazał ścisłą analogię z okresem Hitlera. Być może jednak,
niebezpieczeństwo to jest jeszcze wiesze z powodu okoliczności, o której Bullitt zapomina, a mianowicie, że
Wielka Brytania nigdy sojusznikiem Hitlera nie była, a sojusznikiem Stalina jest.
Spółka trwa. Gdyby nie trwała, Wielka Brytania i Ameryka nie uznawałaby rządu Bieruta-Cyrankiewicza, ale
Zaleskiego-Bora; nie uznawałaby Tita, ale króla Piotra; wspierałaby dom sabaudzki we Włoszech, a nie dopomogła do
przeszachrowania referendum na rzecz republiki; uznałaby w Norymberdze, że Zbrodni katyńskiej dopuścili się
bolszewicy, a nie współdziałała w jej zatuszowaniu; nie pozwoliłaby na wywożenie maszyn niemieckich ze swej strefy
do Sowietów; nie tolerowałaby rozrostu partii komunistycznych itd. itd. Gdyby spółka nie trwała, inne byłoby też
stanowisko Sowietów w Persji, w Skandynawii, w Chinach, a nawet w Grecji, itd. A przede wszystkim nie
oglądalibyśmy w Moskwie maskarady  demokratycznej i  tolerancji religijnej .
Spółka najformalniej opiera się na umowach, jest reprezentowana w Berlinie i w licznych komisjach
sojuszniczych, w konferencjach i innych ośrodkach rozporządzających światem ze szkodą wyżej wymienionych państw
(z Polską włącznie), od czasu Moskwy  Teheranu  Jałty - Poczdamu, aż do obecnych konferencji powojennych. Temat
więc absorbujący narody pokrzywdzone,  czy iść z Wielką Brytanią i Ameryką czy z Sowietami , jest na razie
bezprzedmiotowy, ponieważ na razie państwa te idą przede wszystkim razem. W ten sam sposób trudno jest mówić o
jakimś szczególnie bliskim interesie łączącym narody pokrzywdzone z Wielką Brytanią i Ameryką. Jakiż może łączyć
nas interes, skoro Wielka Brytania i Ameryka dążą do skutecznego funkcjonowania spółki, a nam zależy na jej
rozerwaniu? Wielka Brytania i Ameryka chcą utrzymać pokój, a państwa, które padły tego pokoju ofiarą, wyratować
może tylko wojna. Trudno raczej o zamiary bardziej rozbieżne!
Gdy zawiodą argumenty polityczne, mówi się dużo o różnicy ideologicznej dzielącej demokracje zachodnie od
totalitarnego bolszewizmu. Te różnice niewątpliwie istnieją. Ale nie są ani ważne ani istotne w obecnym położeniu. Są
bez znaczenia, bo w minimalnym zaledwie stopniu wpływają na decyzję państw.
Przypominam sobie, jak podczas okupacji karmiono nas w Kraju nadziejami na te różnice. Mówiło się, że
sojusznicy zachodni chcą żeby Niemcy zgnietli bolszewików, i dlatego nie robią drugiego frontu. Była to nieprawda.
Pózniej mówiono, że nie dopuszczą bolszewików do decydującego zwycięstwa i że obrócą przeciw nim w ostatniej
chwili, już pokonane, ale jeszcze zdolne do walki wojska niemieckie. Nic podobnego nie zaszło. W wojnie z Niemcami
nie chodziło wcale o założenia ideologiczne. Dziś już wiadomo, że Wielka Brytania i Ameryka nie zamierzały popierać
spisku na życie Hitlera i że odrzucały wszelkie sugestie ratowania Europy środkowej przed bolszewikami po obaleniu
 faszyzmu . Wszystko co nastąpiło od wyrzeczenia się inwazji przez Bałkany aż do wypadków po ukończeniu działań
wojennych, da się zbilansować jako rzetelne dopełnienie warunków spółki: Wielka Brytania -Ameryka-Sowiety.
Pomijając już los Polski, los osobisty gen. Michajlovića był tej  rzetelności najbardziej eksponowanym
przykładem. Kiedyś mówiło się, że Wielka Brytania i Ameryka nie podtrzymały Polski w jej stanowisku wobec zbrodni
katyńskiej i wynikłego z niej kryzysu tylko dlatego że obawiały się separatystycznego pokoju sowiecko-niemieckiego.
Czy obawiały się też tego separatystycznego pokoju w Norymberdze, gdy przyczyniły się do zatuszowania zbrodni
katyńskiej?... Nie, więc oczywiście działały z innych pobudek.
Ani różnice ideologiczne, ani metody totalizmu sowieckiego nie obchodzą polityki brytyjsko-amerykańskiej.
Ten i ów z dziennikarzy, pisarzy czy przedstawicieli opinii anglosaskiej może się nie orientować w rzeczywistości
sowieckiej. Ale byłoby szczytem naiwności sądzić, że Wielka Brytania i Ameryka, rozporządzające największym na
świecie aparatem wywiadowczym, nie wiedzą, czy też nie są dokładnie poinformowane o tym co się dzieje w
Sowietach, jak tam naprawdę wygląda  demokracja , że nie wiedzą jaki los spotkał Tatarów, Inguszów i Czeczeńców,
że nie wiedzą iż liczba katorżników w obozach koncentracyjnych sięga obecnie trzydziestu milionów! I jak względy
ideologiczne nie skłoniły Wielkiej Brytanii i Ameryki do wojny z Hitlerem, tak samo względy ideologiczne nie skłonią
ich do wojny ze Stalinem.
Krwawe wypadki z 8 maja b.r. w Rimini i Bolonii świadczą o współpracy, której różnice ideologiczne nie
przeszkadzają w wydawaniu Sowietom trzystu ludzi na pewną śmierć za ich przekonania polityczne. Tłumaczenie, że
dziesiątki tysięcy ludzi, wydanych po wojnie katom bolszewickim, były  kolaboracjonistami , nie może być brane na
serio, gdyż każdy wie, że największym kolaboracjonistą w tej wojnie był Stalin.
Polska, to najbardziej klasyczny przykład obiektu, który padł ofiarą spółki Sowiety-Wielka Brytania-Ameryka.
Stąd analogia do trzech rozbiorców  więc Rosji, Prus i Austrii  niemal zupełna, różnica tkwi tylko w tym że w
układach jałtańskich, oraz poprzedzających i następnych, Wielka Brytania i Ameryka nie otrzymały ściśle
wyznaczonego terytorium, ale równoważnik w postaci innych korzyści, wynikających z porozumienia ze Stalinem.
Dlatego wszelki objaw oderwanej sympatii, czy przezywanie Wielkiej Brytanii i Ameryki  naszymi sojusznikami ,
głoszenie haseł:  będziemy wierni nawet wbrew ich woli itp., jest oczywistym absurdem, gdyż wierność Wielkiej
Brytanii oznacza wierność jej polityce, tzn. Jałcie i Poczdamowi. To Bierut może się nazywać sojusznikiem Wielkiej
Brytanii, ale nie my. Podobnie nikomu nie przyszłoby na myśl nazwać Prus i Austrii sojusznikami Polski, dlatego tylko
że się podzieliły nią z Rosją.
Analogia pomiędzy Wielką Brytanią, Ameryką i Sowietami a rozbiorcami z końca XVIII w. stwarza
identyczną koncepcję polityczną, mianowicie spekulację na konflikt pomiędzy nimi.
Dopiero z chwilą konfliktu to czy inne państwo rozbiorcze uznane być może przez nas za sojusznika, ze
względów oczywiście nie uczuciowych, ale z kalkulacji politycznej. W ten sposób słusznie czy niesłusznie
zawieraliśmy w r. 1790 sojusz z Prusami, a Piłsudski związał swą akcję z Austrią też nie z miłości do Franciszka Józefa.
Ale spekulując na konflikt, stoimy w oczywistej sprzeczności z dążeniami Wielkiej Brytanii i Ameryki, które,
nieomal za wszelką cenę, pragną go uniknąć. W tym miejscu narzucałaby się dygresja: czy takie ich stanowisko z ich
własnego, egoistycznego interesu jest słuszne? Moim zdaniem, nie. Zdobywając się na idealny, a tak trudny w tym
wypadku obiektywizm, można by uznać, iż gdyby mocarstwa miały do czynienia tylko z Rosją, istniałyby względy
przemawiające (z ich punktu widzenia) za utrzymaniem spółki i pokojowym podziałem świata. Udałoby się wtedy tym
mocarstwom bądz ustanowienie wspólnego porządku, bądz nakreślenie trwałych granic, rozgraniczających sfery
wpływów i usuwających głębsze konflikty. Wielka Brytania i Ameryka, oddając Rosji część Europy i Azji, nie
potrzebowałaby się obawiać, że pewnego dnia we Francji, Włoszech, Hiszpanii czy w samej Wielkiej Brytanii i w
Ameryce, pojawi się kilka czy kilkanaście milionów wyborców-Rosjan, którzy powołają w tych krajach  rząd
rosyjski...
Ponieważ jednak mają do czynienia z Sowietami, przeto żaden układ z nimi nie może się opierać na
podstawach trwałych, gdyż nie jest w stanie zabezpieczyć układającej się strony przed niespodzianką rządów
komunistycznych, które gdziekolwiek powstaną, we Francji czy w Peru, w Portugalii czy w Unii
Południowoafrykańskiej, itd.  mimo najuroczystszego przyznania tej  sfery demokracjom zachodnim  słuchać
będą rozkazów tylko z Moskwy.
Błąd Wielkiej Brytanii i Ameryki tkwi w niedocenianiu tego specyficznego niebezpieczeństwa, nie mającego
precedensu w historii i nie stojącego też w żadnej proporcji z niebezpieczeństwem niemieckim. Niemcy,
rozprzestrzeniając swą okupację, osłabiały się i rozcieńczały. Sowiety natomiast, za pośrednictwem obcych partii
komunistycznych, znakomicie rosną w potęgę.
Ale błędu tego demokracje zachodnie zdają się nie spostrzegać. Z grubsza należałoby przyjąć następujący
podział schematyczny:  Rosja , to hasło  appeasementu i dlatego przyjęło się ono wszędzie na Zachodzie, gdzie nikt
wojny nie chce;  bolszewizm , to hasło krucjaty, tak fatalnie skompromitowane przez Hitlera, i dlatego tak bardzo
niepopularne.
Mimo to nie może być mowy o jakimkolwiek uregulowaniu świata bez uprzedniego zniszczenia zródła
największej zarazy politycznej, jaka świat nęka.
Rozpowszechniona jest obecnie opinia o wielkim napięciu pomiędzy wspólnikami, tym razem z okazji planu
Marshalla. Jest rzeczą mniej niż pewną, ale też nie wykluczoną, że może dojść do zerwania a nawet do wojny.
Pomijając jednak wszelkie proroctwa na temat przyczyn i terminu, wypada stwierdzić, że z chwilą jej wybuchu decyzja
Polski opowiedzenia się po stronie demokracji zachodnich wydaje się jedynie słuszną dla względów oczywistych.
Albowiem mocarstwa zachodnie przystąpią, niejako automatycznie, do burzenia tego więzienia sowieckiego, do
którego same nas wpakowały. W chwili wyłamywania krat tego więzienia pozostawanie bezczynnie w jego celach
wydaje się rzeczą przeciwną naturze człowieka, a pomijając już względy moralne, rzeczą przede wszystkimi
niepolityczną.
Mówi się o niebezpieczeństwie powtórnego pokrzywdzenia nas, tym razem na rzecz innego, mocniejszego
sojusznika Wielkiej Brytanii, np. Niemiec. Niebezpieczeństwo takie jest prawdopodobne, ale stanie się tym bardziej
realne, im bardziej słabe i bierne będzie własne stanowisko. Nieustanne zaś obawy i biadolenia na temat naszych strat
wojennych powinny już w końcu ustać, skorośmy się przekonali, że nikogo nimi nie rozczulimy, ale jedynie
kompromitujemy własny potencjał. Ostatecznie nie możemy przyjąć za warunek przyszłej wojny tylko taką, w której
przeciwnik zgodzi się udzielić gwarancji, że nie zastrzeli nam ani jednego żołnierza. Można przesadzać, ale nie
doprowadzać rzeczy do absurdu. Nie może być zresztą słuszniejszej wojny, niż w obronie wolności, a zarazem mniej
ryzykownej w chwili, gdyśmy wszystko stracili i wszystko mamy do wygrania.
Celem naszego wysiłku powinno by być zatem działanie w kierunku rozsadzania, storpedowania spółki:
Sowiety-Wielka Brytania-Ameryka. Ponieważ jednak nie stać nas na  spisek przeciw pokojowi (zbrodniczemu), tym
wysiłkiem w granicach osiągalnych powinna być nie ugoda ze wszystkimi naraz, jak to propagują niektórzy, ale raczej
usztywnienie patriotycznego kręgosłupa, zahamowanie spadku po równi pochyłej, której tak fatalnym przykładem jest
dzisiejsza rzeczywistość w Kraju, utrzymywanie ducha oporu i woli walki.
Ci, co zgadzają się z tym stanowiskiem, twierdzą najczęściej, iż wysiłek ten jest ważny ze względu na
przewidywaną przez nich rychłą możliwość zbrojnego konfliktu światowego. Mnie się zdaje, że nie mają racji.
Albowiem wysiłek ten wydaje się stokroć ważniejszy w wypadku przeciwnym  kontynuacji wielkiej spółki i trwania
jej jeszcze przez lata. Ważny dlatego by uchronić naród polski nie tylko już od biernego poddania się wypadkom gdy
one przyjdą, ale przed największą z klęsk, jaka nam jeszcze grozić może:  przekucia pod panowaniem bolszewickim
na rabów broniących własnych więzień i ich najpotężniejszego dozorcy Stalina! To znaczy uchronić naród polski przed
upadkiem do poziomu, do którego po dłuższym panowaniu sowieckim spadł już niejeden naród.
A jak wiadomo, ta klasyczna  pieriekowka trwa w Polsce w pełni, mniej grozna nawet w instrukcjach dla
szeregowych dwustutysięcznej  Bezpieki , niż w twórczości literackiej i dziełach naukowych typu Aleksandra
Bocheńskiego.
A na zewnątrz tymczasem: wielka spółka trwa.
Józef Mackiewicz.
http://kpbc.umk.pl/dlibra/doccontent?id=17990&from=FBC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Józef Mackiewicz Dymy nad Katyniem (1947)
Józef Mackiewicz Zaczynamy gnić (1947)
Józef Mackiewicz Śnieg w Wilnie padał gęsty (1947)
Józef Mackiewicz Legendy i rzeczywistości
Józef Mackiewicz Kisliakowy (1949)
Józef Mackiewicz Michał K Pawlikowski (1972)
Józef Mackiewicz Wtrącenia do przekroczonego czasu (1965)
Józef Mackiewicz O pewnej, ostatniej próbie i zastrzelonym
Józef Mackiewicz Gdybym był chanem (1958)
Józef Mackiewicz Książka o niepokojących analogiach (1972)
Józef Mackiewicz Ostatnie dni wielkiego Księstwa (1960)
Józef Mackiewicz Fragment epoki (1970)
Józef Mackiewicz Wyjaśnić sprawę tutejszych (1940)
Józef Mackiewicz List do Szołochowa (1955)
Józef Mackiewicz Będziemy mówili prawdę (1939)
Józef Mackiewicz Nie było PUSTYCH ŁADOWNIC (1977)
Józef Mackiewicz Władysław Studnicki (1965)
Józef Mackiewicz Niemiecki kompleks (1956)

więcej podobnych podstron