362 01




B/362: V.Sanchez - Nauki don Carlosa. Przewodnik po świecie Carlosa Castanedy








Wstecz / Spis treści / Dalej

Wstęp
O autorze
Książka, którą trzymasz w ręku, to wynik mych licznych wędrówek po Ziemi, którą przemierzyłem gnany ciekawością i chęcią zasmakowania innego życia niż to, z jakim stykałem się na co dzień od czasów dzieciństwa, życia, którego szarość i nijakość odzwierciedlały smutny krąg powtórzeń, będący losem przeciętnych ludzi. Odkrywcza pasja przywiodła mnie do wielu zaskakujących zakątków Ziemi, doprowadziła do stopienia z naturą w wyniku niezwykłych przedsięwzięć i prostej radości. Przesądziła o porzuceniu przeze mnie skostniałej struktury dawnego życia za sprawą innych, którzy stanęli na mojej drodze: plemion Nahua i Huicholów oraz badaczy szaleństwa; uczestników moich warsztatów; wiernych psów towarzyszących mi w życiu; wielorybów, które otworzyły przede mną swój świat; oraz najbliższych ukochanych osób.
Kiedy spoglądam wstecz, każdy krok, każda chwila budzi we mnie wspomnienie uczucia zrodzonego w ogniu poszukiwań wolności i mego nieznanego oblicza.
Moje poszukiwania wpierw zaprowadziły mnie do ojczystej ziemi; wiele ścieżek wydeptałem na meksykańskiej ziemi, która chroniła mnie i żywiła w swoim łonie. Przyjęła mnie serdecznie, kiedy po niej wędrowałem, i dopuściła do wielu sekretów. Skierowała moje kroki ku tym, którzy obcowali z nią najbliżej: Indian zamieszkujących góry środkowego Meksyku, powierników wiedzy, która mogłaby wybawić nas pospołu z odwiecznych kłopotów albo uratować pojedynczego człowieka, jeśli o to chodzi. Wśród Indian Nahua pozostawiłem swoje imię i przeszłość, uwolniłem się od starego "ja" i narodziłem na nowo w konfrontacji z "innością".
Jako nieodrodny syn swoich czasów, postanowiłem studiować antropologię, aby z pomocą zdobytej wiedzy zbudować pomost łączący moje społeczeństwo z magicznym światem Indian. Jednak przestając z antropologami, przekonałem się, że za bardzo zależy im na ucywilizowaniu Indian, którym zaszczepiali takie zrodzone z etnocentryzmu idee, jak postęp, narodowość, świadomość klasowa, aby łatwiej nam było się z nimi porozumieć. Przypominają oni szesnastowiecznych konkwistadorów z ich żądzą podboju oraz kler, pałający chęcią nawrócenia tubylców na chrześcijaństwo.
Doznane rozczarowanie skłoniło mnie do ustanowienia anty-antropologii, na wzór psychiatrów, którzy wymyślili anty-psychiatrię, aby uporać się z ograniczeniami psychiatrii, maskującymi lęk przed odmiennością ludzi uznanych za umysłowo chorych. Dokonałem w antropologii przewrotu, postawiłem ją na głowie, można by rzec. Zwróciłem się ku inności Indian nie po to, aby ich zmieniać, lecz aby przemienić siebie; aby poznać me nieznane oblicze przez zanurzenie się w obcej dla mnie rzeczywistości. Rzeczywistość ta wciąż kryje w sobie wiele tajników wiedzy, które Toltekowie posiedli bezpośrednio ze świata.
Później
około trzynaście lat temu
natknąłem się na książki Carlosa Castanedy. Zdumiały mnie w nich zbieżności z doświadczeniami, jakie wyniosłem z własnej dziedziny, ich nie spotykany nigdzie wcześniej stopień złożoności i usystematyzowania. Śniące ciało, droga wojownika, świadomość Ziemi, prawidłowy chód, dostęp do niecodziennej rzeczywistości, znaki, wróżby, tonal i na-guał
z wątkami tymi zetknąłem się u różnych etnicznych grup, u Huicholów, Mazateków, Mixteków, a przede wszystkim u Indian Nahua. W Naukach don Juana znalazłem nie tylko systematyczny układ znanych mi już pojęć, ale również bogactwo tematów, wskazówek i rozwiązań, stanowiących dla mnie zupełną nowość. Najbardziej jednak trafiła mi do przekonania występująca w dziełach Castanedy ogromna ilość propozycji konkretnego działania.
Nawrócony antropolog i powstały wokół niego spór
Nie wszyscy czytelnicy wiedzą, że na początku lat sześćdziesiątych Carlos Castaneda był studentem antropologii. Pod koniec studiów poznał on starego Indianina z plemienia Yaqui, niejakiego Juana Matusa, i w oparciu o uzyskane od niego informacje podjął badania nad rytualnym spożywaniem pejotlu przez Indian z plemion południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych i północnego Meksyku. Stary Indianin okazał się potężnym czarownikiem, człowiekiem wiedzy i przyjął Carlosa za swego ucznia. Stopniowo młody antropolog utożsamił się z rolą adepta tajemnej wiedzy i w ośmiu opublikowanych do tej pory książkach [zobacz: Bibliografia prac Castanedy na początku książki] opisał kolejne etapy swego terminowania u don Juana
wywołując spore zainteresowanie czytelników na całym świecie.
Prace Castanedy wzbudziły wiele kontrowersji, szczególnie wśród antropologów. Być może zazdroszcząc mu odniesionego sukcesu, usposobili się do jego pism bardzo krytycznie, zarzucając mu brak oparcia w rzeczywistości; zarzut ten dotyczył szczególnie osoby don Juana. Nie miałem okazji poznać don Juana, ale znam don Carlosa, przeczytałem jego prace i zrobiłem z nich użytek. Pytanie o istnienie don Juana jest dla mnie bez znaczenia w porównaniu z ideami, jakie wyłożone są w tych książkach. Co do mnie, jest mi obojętne, czy pochodzą one od don Juana, czy od samego Castanedy. Liczy się to, że są dostępne i
co najważniejsze
sprawdzają się. Zastosowanie tych nauk w praktyce wydobywa na jaw ukrytą w każdym z nas odmienną świadomość
świadomość innej jaźni
dającą nieograniczone możliwości percepcji i doświadczenia. Reszta jest bez znaczenia.
Dlatego będę w dalszej części powoływał się zamiennie na Carlosa Castanedę i don Juana jako twórców czy też powierników złożonego systemu wiedzy. Tak bowiem się nam ukazują: wspólnie, w tej samej pracy, dwuimienny don Carlos/don Juan zapraszający nas do wyprawy w swój nieznany fascynujący świat. Toteż powstrzymam się od wydawania sądu w sprawie, która przerasta moje siły
ani nie potwierdzę, ani nie zaneguję istnienia kogoś, z kim nigdy się nie spotkałem; wydaje się to zresztą zupełnie nieistotne.
Czytelnicy
Być może najszybciej podziałał na mnie czar przedstawionych tam idei. Odwieczne dążenie do wolności, tajemnica spowijająca świat wojownika, wszystko to odbija utajone marzenia całej ludzkości. Ale mniejsza o ich urok i opiewanie wolności. Co się tyczy treści, wydaje się, że większość czytelników jego dzieł raczej nie potrafiła jej wykorzystać. Wśród odbiorców znaleźć można takich, którzy traktują książki Castanedy jak zajmującą fikcję, dostarczającą im jedynie rozrywki. Zagorzały intelektualista postawi na nich krzyżyk jako na prostej beletrystyce i odmówi im wszelkiej literackiej wartości. Z powodów, które nietrudno odgadnąć, są i tacy nieprzejednani myśliciele, których drażnią książki Castanedy, a zwłaszcza obrazoburczy don Juan, wykpiwający intelektualne dociekania. Czy dlatego odrzucają oni dorobek Castanedy? Nie wiadomo. W każdym razie, prawdą jest, że intelektualiści Castanedy nie czytują albo się do tego nie przyznają.
Z drugiej strony mamy zapaleńców, którzy bez żadnych własnych doświadczeń w stosowaniu tych nauk, biorą wszystko za prawdę i starają się ją zrozumieć dosłownie. Tego rodzaju osoby na każdym kroku "widzą" sprzymierzeńców i miejsca naładowane mocą. Jest to, oczywiście, wytwór wyobraźni. Zasługują na to określenie nie z powodu swego uwielbienia książek Castanedy, lecz dlatego, że nie chcą albo nie są w stanie zadać sobie trudu i wprowadzić w czyn propozycji w nich przedstawionych
co wymaga żelaznej konsekwencji. Fantazjami wypełniają to, czego doświadczyć wprost nie pozwala im ich lenistwo.
Zbliżeni do zapaleńców są miłośnicy marihuany i innych narkotyków, którzy przy pomocy dzieł Castanedy usprawiedliwiają swoje uzależnienie. Wierzą, że odurzając się pod przykrywką "poszukiwania wiedzy" nadadzą swym poczynaniom "powagi". Podobnie jak zapaleniec, narkoman zastępuje konkretne działanie rojeniami i słownym roztrząsaniem zagadnienia, ale w tym przypadku sprawa wygląda o tyle gorzej, że dzięki narkotykom fantazje nabierają bardzo wyrazistego kształtu. Samo ich Przyjmowanie bez odpowiedniej zmiany postępowania w żaden sposób nie zmieni ego ani codziennego życia. Nawet jeśli narkoman ma dostęp do roślin spożywanych w indiańskich rytuałach, pejotlu czy grzybków halucynogennych, uzyska jedynie efekt zbliżony do zwykłego upojenia. Takie postępowanie umacnia strukturalne ograniczenia i świadczy o uciekaniu od rzeczywistości. Inaczej rzecz się ma z Indianami, którzy przyjmują magiczne rośliny w celu pobudzenia wiedzy odziedziczonej po przodkach, z zachowaniem surowej dyscypliny i po odpowiednim przygotowaniu. Te dwa przypadki nie mają ze sobą nic wspólnego.
Są też czytelnicy, którzy nie należą do żadnej z wymienionych wyżej grup, których urzekły idee Castanedy, ale nie wiedzą, jak obrócić w czyn zawarte w nich propozycje.
Tak więc, cykl Castanedy, mimo swej wartości i popularności u czytelników nie został należycie wykorzystany. W rzeczywistości większość czytelników można zaliczyć do powyższych trzech kategorii.
Powierzchowne odczytanie tych książek w połączeniu z głęboko zakorzenionym roztargnieniem współczesnego człowieka sprawiają, że prawdziwy skarb, jaki kryją w sobie nauki don Juana, jest w zasadzie nieosiągalny. Dlatego podjąłem się zadania przedstawienia metody, dzięki której można się zbliżyć do tajemniczego świata ukazanego nam przez Carlosa Castanedę.
Wcielanie w życie dorobku Castanedy
Nie należy z góry potępiać dzieł Castanedy ani przyjmować ich na wiarę niczym ideologiczną doktrynę. Istnieje do nich właściwe podejście; przez wcielanie w życie technik i ćwiczeń w nich zawartych. Dokładnie w ten sposób pracowałem przez ostatnich jedenaście lat i do- konałem odkrycia całych obszarów naszego istnienia i odczuwania, które utraciliśmy w wyniku kulturowego uwarunkowania. Można je jednak odzyskać. Inna rzeczywistość istnieje, podobnie jak inny sposób życia i warto dołożyć starań, aby ich doświadczyć.
Praca zespołowa
Dość wcześnie podjąłem decyzję o samodzielnej pracy. Powiązałem swe wyprawy na łono przyrody z technikami przedstawionymi przez Castanedę. Rezultaty przeszły najśmielsze moje wyobrażenia, postanowiłem więc przekazać swe osiągnięcia innym, sprawdzić, czy będą równie skuteczne dla innych ludzi. Tak narodziły się moje pierwsze grupy jedenaście lat temu.
Choć kilka lat później miałem przyjemność poznania Carlosa Castanedy osobiście
dostrzegłem u niego godną podziwu spójność między życiem a poglądami
rozwijałem niezależną działalność. Podejrzewam nawet, że celem prac Castanedy było pobudzenie nas do indywidualnego wysiłku na rzecz wprowadzenia zawartych w nich idei w czyn. Ta książka stanowi świadectwo moich poszukiwań podjętych pod wpływem Castanedy i osiągniętych rezultatów.
W pracy z zespołem nauczałem samowiedzy, najpierw pod hasłem "Nieznana magia", a później "Sztuka życia z rozmysłem", kładąc nacisk na szukanie sposobów istnienia i życia, które wyrażałyby wolność wojownika. Podczas warsztatów dążyliśmy do ukształtowania siebie na nowo i ocalenia świadomości innej jaźni. Stosowaliśmy techniki zapożyczone z dzieł Castanedy, jak również te, które zrodziły moje osobiste doświadczenia z Indianami. Uzupełnialiśmy je pomysłami powstającymi na gorąco, w trakcie wspólnej pracy. Naszym celem zawsze były rozwiązania praktyczne, nie intelektualne rozważania. Nigdy nie uważałem się za mistrza
nie ma mistrzów, którzy przeżyliby za nas nasze życie czy chadzali naszymi drogami
lecz za jeszcze jednego uczestnika, zainteresowanego pomnażaniem wiedzy, którą przekazywał każdemu chętnemu. Pełniłem raczej rolę koordynatora, czerpiąc ze swych doświadczeń.
Najwyższa forma nie-działania
Zachęcony wynikami pracy zespołowej, przed kilku laty powziąłem zamiar napisania książki o naukach don Carlosa i praktycznym sposobie ich wykorzystania. Stale jednak byłem w drodze, taki bowiem obrałem tryb życia. Każdy wyjazd w teren, każda nowo zawiązana grupa, angażowały mnie bez reszty. Nie miałem czasu na tak beznamiętne zajęcie jak siedzenie przed komputerem i pisanie. Z drugiej jednak strony siedzenie w spokoju całymi godzinami i pisanie stanowiły dla mnie, człowieka czynu, najwyższą formę nie-działania, wyzwanie do przekroczenia siebie. Ponieważ nie byłem z powołania człowiekiem pióra, musiałem go stworzyć używając jako surowca samego siebie.
Wreszcie nadeszła stosowna chwila. Życie wzięło mnie w garść i wiedziałem, że nie puści, dopóki nie wywiążę się z tego zadania. Zawiesiłem działalność zespołową i wycofałem się na pewien czas, aby przemienić się w pisarza
na tak długo, ile wymagało napisanie niniejszej książki.
Książka
Wybrałem tytuł Nauki don Juana, aby przyciągnąć wszystkich, których urzekł świat i tajemnice objawione w dziełach Castanedy, ale którzy nie mieli możliwości wprowadzenia w swoje życie tej magii, jaka przenika samotną dziedzinę naguala. Nawiązuje on również do szczególnej relacji ucznia do mistrza, którą jakby ustanawiamy za każdym razem, gdy wzbogacamy swój świat stosując rozwiązania przedstawione w jego pracach.
Motywacja
Jednym z powodów, które skłoniły mnie do napisania tej książki, było panujące, przy całej fascynacji treścią pism Castanedy, pomieszanie zarówno w kwestii możliwości konkretnego jej zastosowania, jak i samego odbioru opisywanych tam niesamowitych wypadków i aspektów rzeczywistości. Nie na wiele się zdały prace innych autorów na temat Castanedy. Rozlegały się głosy krytyczne i krążyły przeróżne plotki, rodem z FBI, próbujące rzucić nieco światła na "zagadkę Castanedy". Przeciwnicy Castanedy w żaden sposób nie ustosunkowali się do jego zasadniczych propozycji
albo ich nie rozumieli, albo nieudolnie naśladowali jego znakomite opisy.
Potrzebny był ktoś, kto odniósłby propozycje Castanedy do życia homo urbanus. Mówiono: "Wyobrażam sobie. Przypuszczam. Rozumiem. Porównałem, zanalizowałem czy rozważałem niektóre jego nauki" czy coś w tym rodzaju. Rzadko można było usłyszeć: "Zrobiłem. Zastosowałem to w praktyce. Doświadczyłem. Przeżyłem to". Brakowało książki o zastosowaniu praktycznym.
Dlatego uznałem, że mam w tej sprawie coś do przekazania. Z całego mojego dorobku wybrałem materiał stanowiący odbicie mej pracy indywidualnej i zespołowej, przyswojenia na drodze bezpośredniego żywego doświadczenia Nauk don Juana. Nie jest moją rzeczą oceniać jakość niniejszej książki, ale włożyłem w nią swoje serce. Jeśli dzięki niej wniosę coś do codzienności, coś, co nada jej pełniejszy, bardziej zadowalający, a przynajmniej przyjemniejszy charakter, osiągnę zamierzony cel.
Coraz szersze kręgi
Choć czytelnicy nie znają ani don Juana, ani nawet don Carlosa, mogą
znaleźć w jego książkach lekko uchylone drzwi. Jeśli dzięki swym wysiłkom
otworzą je do końca, w niekonwencjonalny sposób ożywią tradycję, o której
mówią słowa Castanedy
a mianowicie przez wykorzystanie jego pism jako
punktu odniesienia w działaniu. Doprowadzi to do powstania rzeszy samotnych
wojowników (co właściwie już się dzieje), powiązanych peryferycznie z
obozem naguala. (Być może o tym właśnie mówi tajemnicza wzmianka
o "trójpazurzastym nagualu" [VI-232] w The Eagles Gift [w
celu ułatwienia odszukania odnośnych ustępów w dziełach Castanedy, do
których nawiązuję w swojej książce, przyjąłem prostą zasadę: cyfra rzymska
oznacza poszczególne książki według kolejności ich wydania, zaś liczba
arabska pokazuje numer strony]
Niezależnie od tego, możliwości zarysowane przez Castanedę powinny stać się przedmiotem zainteresowania ogółu, bowiem wskazują na nie poznane jeszcze aspekty świadomości obecne w każdym z nas.
Wolność i wiedza jako osobista odpowiedzialność
Zasadnicze przesłanie tej książki głosi, że każdy z nas sam może postawić sobie zadanie odzyskania nie znanych możliwości świadomości i zrealizować je własnymi siłami. W głębi naszej istoty kryją się potrzebne do tego narzędzia. Kiedy dojrzejemy do tego, aby z "wojowników kanapowych" stać się sumiennymi praktykami, wystarczy byle okazja, aby zmobilizować nas do czynu. Może to się przejawić w postaci czarownika, książki, pracy w zespole, czegokolwiek, co nada nam konieczny impet, ale liczy się przede wszystkim wysiłek, jaki sami z siebie pragniemy podjąć.
Myślę, że to, co powiedziałem o odzyskiwaniu naszych nie znanych możliwości, odnosi się również do poszukiwania wolności. Jednak wolność nie może do nas przyjść z zewnątrz, stanowi bowiem ściśle indywidualną odpowiedzialność. Mówię tu o wolności, którą możemy sobie wyobrazić lub przeczuć
niekoniecznie pojąć
w ramach naszego własnego życia. Inne wizje wolności, radykalne i fantastyczne, są na nieszczęście tak doskonałe i odległe, że nie sposób do nich się zbliżyć; dlatego zachowujemy bierność wobec ograniczeń naszej codzienności. Moja propozycja dotyczy wolności i wiedzy raczej w wymiarze praktycznym niż intelektualnym. Uważam bowiem, że wiedza objawia się nie przez słowa, lecz przez sposób życia.
Bez nauczyciela
W The Power of Silence don Juan tłumaczy, że jesteśmy w stanie
samodzielnie podążać drogą wiedzy i "powrotu do ducha" (VIII-180), podejmując
nieskomplikowane działania na rzecz zaoszczędzenia energii potrzebnej
do przesunięcia punktu zbornego. (Pojęcia "oszczędzania energii" i "przesunięcia
punktu zbornego" oraz ich praktyczne zastosowanie omówione są w dalszej
części książki.) Wyraża on to tak:
"Trudność, jaką sprawia nam to proste dążenie... wynika stąd, że na ogół nie chcemy pogodzić się z tym, iż tak niewiele potrzeba, aby ruszyć w drogę. Nasze uwarunkowanie każe nam wypatrywać instrukcji, nauk, przewodników, mistrzów. Kiedy dowiadujemy się, że nikogo nie potrzebujemy, nie dowierzamy. Stajemy się nerwowi, nieufni, na koniec zaś bierze górę złość i rozczarowanie. Pomoc powinna polegać nie na podsuwaniu metod, lecz na wskazaniu tego, co istotne. Jeśli dzięki komuś uświadamiamy sobie, że musimy ukrócić poczucie własnej ważności, to jest to prawdziwa pomoc. Czarownicy powiadają, że nie trzeba nikogo przekonywać o tym, że świat jest nieskończenie bardziej złożony, niż dopuszczamy to w swych najśmielszych marzeniach. Więc dlaczego jesteśmy zależni? Dlaczego chcemy, aby ktoś nami pokierował, jeśli możemy to zrobić sami?..." (VIII-180).
W kwestiach wiedzy bombardowani jesteśmy mnogością szkół, mistrzów, uczniów. Ale mistrzów nie ma. Uczniów też. Są tylko ludzie, którym pisana jest śmierć, tyle że niektórzy zdają sobie z tego sprawę, inni nie. Nie można przekazać drugiemu realnej wiedzy, takiej, która wpływa na to, jak żyjemy i jak umieramy; tego rodzaju wiedzę można jedynie posiąść samemu na drodze osobistego doświadczenia. Podręczniki, szkoły, mistrzowie i guru przydają się tylko wtedy, gdy sami gotowi jesteśmy wykonać określone zadania przybliżające nas do wiedzy.
Łatwo jest
co tłumaczy powszechność tego zjawiska
dać się oczarować mistrzowi czy guru posiadającemu wiedzę i moc, dzięki któremu możemy dostąpić "oświecenia". "Uduchowiony mistrz" dotyka nas świątobliwym palcem, zsyłając na nas "oświecenie" i wzbudzając naszą wewnętrzną "szakti". Złudzenia te (szczególnie na Zachodzie) służą zaspokojeniu potrzeb entuzjastów, którzy są zbyt słabi, aby samodzielnie podjąć starania na rzecz poprawy swego żałosnego losu. Zawsze ktoś inny nas wybawi, poprowadzi. Gdy byliśmy dziećmi, robili to ojciec i matka; teraz, w dorosłym życiu, mąż, żona czy "ukochany guru".
Dochodzi do głosu samoponiżenie: "Nie mam na to sił. Nie potrafię samemu. Potrzebuję przewodnika". Dlatego tak wielką mamy podaż "mistrzów", "guru", "szkół i sekt ezoterycznych", szukających sposobności, aby zbić kapitał na potrzebie uległości, która bierze we władanie tak wiele osób.
Wojownik nosi to miano, ponieważ ciągle toczy wojnę. Mamusia nie musi mu mówić, co ma robić, a czego nie. Wojownik bierze na siebie odpowiedzialność za kierowanie swym życiem i zmierza pewnie do wiedzy. Jak ujął to don Juan: "Wojownik osiąga doskonałość, kiedy zawierza swej osobistej mocy, obojętnie, czy jest mała czy ogromna..." (III-183).
Jeśli nauczymy się odpowiedzialności, wówczas możemy skorzystać z pomocy podręczników, szkół czy mistrzów, ich sugestie mogą być dla nas wskazówkami do działania. Jednak to twardy grunt faktów rozstrzygnie o ich przydatności dla nas.
Gdy pracuję z zespołem, nie żądam od nikogo, aby wierzył w moje słowa. Zbyt często mamy z tym do czynienia. Za bardzo wierzymy, a potem umieramy nieświadomi, że poświęciliśmy życie walce o coś, co, po pierwsze, nie było naszą sprawą. Zamiast wiary trzeba czynu. Nie jest ważne, w co wierzę. Ważne jest, co mogę przeżyć, zdziałać, stworzyć
konkrety, a nie mrzonki.
Wskaźniki wiedzy
Książki Castanedy
tak cenne dla mnie i mam nadzieję, okażą się takie dla innych
nie zawierają wiedzy. Mówią o wiedzy, ale jej nie stanowią. Castaneda oświadczył mi kiedyś: "...w tych 'cholernych książkach' (miał na myśli swoje) nie znajdziesz samej wiedzy; to tylko wskaźniki. Sam musisz wprowadzić w czyn zawarte w nich propozycje, aby zrozumieć, co te wskaźniki oznaczają. Musisz samodzielnie pójść w kierunku, jaki pokazują, aby to sprawdzić i doświadczyć wiedzy, na którą wskazują" [spotkanie z Carlosem Castanedą, Mexico City. 1984]. Nadal wydaje mi się to właściwym podejściem do wszelkich szkół, mistrzów i podręczników. Podobnie zwracam się do czytelnika: nie odrzucaj ani nie przyjmuj z wiarą tego, co mam do przekazania; wypróbuj w praktyce zamieszczone tu rozwiązania, co jest jedynym sposobem na poznanie wolności, wiedzy i mocy, do których tak często nawiązuję.
Rzeczywistość i opowieści o mocy
Materiał przedstawiony w tej książce nie wyczerpuje całokształtu dorobku Castanedy z tej prostej przyczyny, że jeszcze wiele jego obszarów pozostaje dla mnie tajemnicą. Nie jest moim celem przytaczać to, co sam sobie wyobraziłem albo zasłyszałem od innych. Zawarłem w niej własne przeżycia i doświadczenia. Z wyjątkiem rozdziału pierwszego, prezentującego w skrócie wizję rzeczywistości według don Juana, zamieszczam w niniejszej pracy techniki, które sam wypróbowałem i których wyniki potwierdziłem.
Jeśli chodzi o obszary w dorobku Castanedy dla mnie niedostępne, powstrzymuję się od wyrokowania o ich prawdziwości, bowiem zarówno afirmacja jak i negacja tego, co nieznane, wydaje mi się aktem jednakowo błędnym i aroganckim. Z tajemnicą najlepiej obcować w sposób zasugerowany przez don Juana w Tales of Power. Na początku większość wątków poruszanych w tej pracy stanowiła dla mnie nic innego jak zbiór opowieści o mocy, które rozpaliły mą ciekawość. Praca z nimi i doznane doświadczenia przekształciły je w rzeczywistość. Nie była to kwestia wiary, lecz działania i sprawdzenia samemu. Tę metodę zalecam każdemu: nie odrzucaj ani nie przyjmuj niczego na wiarę; niech te opowieści o mocy takimi pozostaną, dopóki doświadczenie nie nada im rzeczywistości.
Podobnie daleki jestem od twierdzenia, że moje pojmowanie i podejście do idei Castanedy to cała prawda, jednoznacznie oddająca każde zamierzone przez niego znaczenie. Książka ta stanowi po prostu świadectwo szczególnej postawy, doświadczeń i odkryć, oraz użytku, jaki z tego zrobiłem. Nie staram się przedstawiać swoich wyników jako wyjątkowych i jedynych w swym rodzaju, choć moim zdaniem są na tyle spójne, aby wynagrodzić czytelnikowi poniesiony trud.
Układ książki
Pragnę raz jeszcze podkreślić, że jest to poradnik praktyczny. Jego trzon stanowią techniki służące praktyce każdego z tematów, które się na tę książkę składają. Większość opisanych ćwiczeń stanowi rozwinięcie mniej lub bardziej ogólnych technik i propozycji zaczerpniętych z dzieł Castanedy.
Starałem się nie powielać tych ćwiczeń, które są dostatecznie wyjaśnione w oryginale, z wyjątkiem tych, których zbyt ogólnikowy opis uniemożliwiał zastosowanie praktyczne. Nie ma sensu powtarzanie za kimś słów, skoro czytelnik może sięgnąć bezpośrednio do źródła.
Zamieszczony materiał przeważnie zawiera jakiś mój osobisty wkład. Wyjątek stanowią szczegółowe omówienia technik zbyt pobieżnie przedstawionych w dziełach Castanedy albo przeróbki czy warianty ćwiczeń pozwalające na wykonanie ich w warunkach odmiennych od pierwotnie zamierzonych i bliższych przeciętnemu czytelnikowi. W wielu przypadkach podłożem ćwiczeń były techniki, jakie poznałem podczas mego pobytu wśród Indian; znaleźć też można swobodne adaptacje niewiele mające wspólnego z oryginałem. Zostały włączone z uwagi na swe pokrewieństwo z zasadami myśli donjua-nowskiej, a także zbieżne z wersją wyjściową rezultaty. Głównym celem wszystkich tych ćwiczeń jest spowodowanie przesunięcia punktu zbornego.
Książka niniejsza składa się z dziewięciu rozdziałów, podzielonych na trzy części. Pierwszy i zarazem najkrótszy to streszczenie zasadniczych pojęć związanych z koncepcją rzeczywistości, za jaką opowiadają się wojownicy z obozu naguala, oraz krótkie wyjaśnienia źródeł różnorodnych praktyk omówionych w części drugiej i trzeciej. Druga i trzecia część poświęcone są odpowiednio ćwiczeniom dla prawej i lewej strony. Podział ten odbija system przyjęty przez don Juana, z którym zapoznamy się w dalszej części.
Na początku książki umieszczona jest bibliografia dzieł Castanedy.
System sferyczny
Ponieważ donjuanowski system w żadnej mierze nie jest linearny, lecz raczej sferyczny, wszystkie jego elementy są ze sobą wzajemnie powiązane i każdy prowadzi do pozostałych. Trudno precyzyjnie określić prawidłową kolejność wykonywania poszczególnych ćwiczeń. Jak wkrótce zobaczymy, czasem trudno jest rozgraniczyć poszczególne tematy czy ćwiczenia. Na przykład, chód z uwagą stanowi właściwie ćwiczenie uwagi, ale może być użyty do zawieszenia wewnętrznego dialogu, wiąże się z postrzeganiem cielesnym i tak dalej.
Toteż można przyjąć dowolny porządek czytania. Czytelnik może też od razu przejść do interesującego go zagadnienia bez zapoznania się z treścią poprzednich rozdziałów. Mimo to proponuję przeczytać całą książkę w ustanowionej przeze mnie kolejności, gdyż jej układ sprzyja pogłębianiu procesu samopoznania.
Ponieważ książka ta ma charakter praktyczny, samo jej przeczytanie
bez wprowadzenia w życie sugerowanych rozwiązań
nie wystarczy do pełnego przyswojenia sobie wiedzy, na którą wskazuje. Z uwagi na zagęszczenie materiału radzę czytać każdy rozdział bez pośpiechu, poświęcić czas na oswojenie się z jego treścią, zanim przejdziemy do następnego.
Na kartach tej książki często używam zamiennie takich określeń, jak czarownik, człowiek wiedzy, wieszcz, wojownik, co można ująć jako: "osoby takie jak don Juan czy wojownicy z jego obozu". Wybór pomiędzy nimi zależy przeważnie od kontekstu, od tego, co pragnę zaakcentować, a nie od różnicy w znaczeniu. Podobnie określenie "Zachodni" odnoszę do zwykłych ludzi żyjących w dzisiejszym społeczeństwie epoki industrialnej. Nazywam ich też przeciętnymi, współczesnymi bądź normalnymi ludźmi.
Na koniec, jeśli chodzi o zaimek "my", który często występuje w omówieniu moich dokonań z innymi ludźmi, nawiązuje on do dynamiki współzależności obecnej we wszystkich ważniejszych doświadczeniach, jakie legły u podstaw tej książki. Do obecnego stanu doprowadziły połączone wysiłki wielu osób, świadome lub nie. Dlatego zaimek "my", faktyczny czy tylko domyślny, powinien też obejmować Indian Sierry, którzy byli pośrednimi sprawcami mej przemiany; mych współpracowników, koordynatorów i uczestników moich warsztatów; te drogie istoty, które wzbogacają me życie swą obecnością; i wreszcie wszystkich, którzy niebawem zdobędą się na wspólny, braterski wysiłek i wniosą trochę magii w ten świat, poszarzały przez to, że zaniedbaliśmy swą prawdziwą naturę świetlistych istot. Tak więc "my", to chyba również ty, prawda?
Victor Sanchez
Miacatlan, Morelos, 1991





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
t informatyk12[01] 02 101
r11 01
2570 01
introligators4[02] z2 01 n
Biuletyn 01 12 2014
beetelvoiceXL?? 01
01
2007 01 Web Building the Aptana Free Developer Environment for Ajax
9 01 07 drzewa binarne
01 In der Vergangenheit ein geteiltes Land Lehrerkommentar
L Sprague De Camp Novaria 01 The Fallible Fiend

więcej podobnych podstron