Próba wiatru Prolog roz 1 popr roz 2


PRÓBA WIATRU
Bernadeta Szych
TOM PIERWSZY TRYLOGII KRGU ŻYWIOAÓW
1
Diabeł tkwi w szczegółach
Diabeł tkwi w szczegółach
Diabeł tkwi w szczegółach
Diabeł tkwi w szczegółach
Przysłowie polskie
2
Prolog
Prolog
Prolog
Prolog
Na początku był Chaos. Z tego Chaosu Pan powołał do życia cztery
żywioły. Wzywając je nadawał im kolejno imiona: ogień, woda, ziemia i
powietrze. Utrzymując równowagę pomiędzy żywiołami zapowiadał wieczystą
harmonię świata.
Lecz Zły, widząc dobro jakie Pan uczynił, zapragnął mieć własne istoty.
Powołując z Chaosu bestie otaczał je w ciemności i Potędze Złego dopóty,
dopóki nie stały się równie diabelskie jak on.
A wtedy Pan, chcąc nadal utrzymać równowagę na Ziemi, obdarzył
człowieka imieniem Hedos mocą panowania nad żywiołami. Jednak mężczyznę
owładnęła żądza władzy i zaczął korzystać z tej mocy, działając przeciwko rasie
ludzkiej i swemu Panu.
Wtedy to Pan, widząc świat u kresu upadku i pouczony siłą żywiołów
odebrał moc Hedosowi, przekazując ją w ręce kobiet-pierwszych Matek
Żywiołów: Infery, Matki Ognia, Glacii, Matki Wody, Lapii, Matki Ziemi i
Puereventy, Matki Powietrza.
Matki Żywiołów odkrywały swoje możliwości przez dziesiątki lat, gdyż
Pan bał się, aby i one nie użyły mocy przeciwko ludzkości. Kobiety jednak
znalazły sposób na przekazanie tej wiedzy przyszłym pokoleniom-stworzyły
bowiem księgę. Wtedy Pan widząc w ich sercach chęć czynienia dobra,
przekazał im całą wiedzę na temat mocy. Puereventa spisała każde
spostrzeżenie, prawo i zakaz w księgę. Gdy skończyła Pan nadał jej swej mocy i
nazwał Księgą Kręgu Żywiołów.
***
Minęło wiele wieków. Moc przechodziła z pokolenia na pokolenie przez
tysiąclecia. Kolejne matki otrzymywały Dary Języków aby móc się
porozumiewać, Dary Wiary, aby móc uwierzyć oraz Dary Mądrości i
Wytrwałości aby móc przetrwać w zmieniającym się świecie. Księga uczyła je
posługiwania się potęgą żywiołów tak, aby mogły walczyć z bestiami Złego.
A Ziemia pamiętała przepowiednię Pana...
Cierpliwie czekała na Wybrańców, którzy mieli oswobodzić świat od zła i
ciemności.
***
Cztery zakapturzone postacie podeszły z wolna do siebie.
-Już nadszedł czas  powiedziała pierwsza.
-Należy rozpocząć przygotowania  powiedziała druga.
-Jesteśmy coraz słabsze  powiedziała trzecia.
Czwarta postać nie rzekła ani słowa. Zdjęła tylko kaptur i popatrzyła na
pozostałe kobiety. Odezwała się dopiero po dłuższej chwili.
3
-Każda z nas ma swoją podopieczną. Każda z nas musi sprostać zadaniu.
Każda z nas ma swoją misję. W Panu nadzieja, że dane nam będzie się znowu
spotkać tym razem w dwukrotnie większej liczbie. Jako wasza przewodniczka
mówię-idzcie, każda w swoją stronę. Woda, Ziemia, Powietrze. Nauczcie je
wszystkiego, co same umiecie. Księgę otworzymy gdy nadejdzie czas.
Założyła kaptur i szybko wszystkie się rozeszły. Nie wiedziały, że
następne spotkanie ominie jedną z nich...
4
ROZDZIAA 1
ROZDZIAA 1
ROZDZIAA 1
ROZDZIAA 1
Listopadowa noc. Deszcz, wiatr, mgła-szara, polska jesień. Edyta wyszła
na balkon. Uwielbiała to. Wiedziała, że ma ogromną siłę. Już jako mała
dziewczynka zaczęła panować nad ową Siłą. Wtedy uczucie wnikającej w nią
energii było czymś tak błahym, że przeszło prawie niezauważenie. Stało się po
prostu częścią jej egzystencji.
Była wtedy na wakacjach, u babci na wsi. Miała zaledwie sześć lat.
Wyszła na spacer w słoneczny dzień, nie przejmując się panującym upałem. Po
pewnym czasie zrobiło jej się gorąco, ale nie chciała jeszcze wracać do domu.
Ni stąd ni zowąd zawiał wiatr, jak gdyby przywołany myślą małej Edyty.
Zdziwiło ją to, gdyż drzewa się nie poruszyły  chłodne powietrze owiało
delikatnie tylko jej twarz. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie pędzący z ogromną
siłą strumień powietrza i zdarzyła się rzecz niepojęta  również tym razem
poczuła siłę wiatru. Energia wniknęła w nią niezauważalnie, nie czuła żadnego
napływu mocy.
Jednak ta noc była inna. Czuła napływającą do niej falę energii. Straciła
panowanie. To dlatego tak pada. Przywiała te chmury, nie wiedząc nawet jak i
kiedy. Zazwyczaj wiedziała co robi. Co więc się stało? Już po raz dziesiąty
zadała sobie to pytanie. Lecz nadal nie znała na nie odpowiedzi.
Postanowiła zostawić pogodę samą sobie i wróciła do łóżka. Przecież rano
trzeba wstać.
Kto by pomyślał, że nie jest zwykłą nastolatką. W wieku osiemnastu lat
mogłaby uchodzić za zwykłą uczennicę Liceum im. Jana Dębskiego w
Chełmicach. Ale taką nie była.
Była za to bardzo inteligentna i pracowita. Co może było wynikiem nadmiaru
czasu, gdyż dzięki Mocy nie potrzebowała wiele snu. Zbyt wielką ilość wolnego
czasu wypełniała nauką, co wcale nie oznaczało, że jest stereotypową
 kujonką , gdyż wszyscy uważali ją za prawdziwą piękność.
Mimo swego niezbyt wysokiego wzrostu przyciągała uwagę. Włosy w kolorze
miodu fascynowały swą miękkością i lekkością, mimo tego, że Edyta nie dbała
specjalnie o fryzurę. Każdy ruch wykonywała z podświadomą gracją i
zwinnością. Była szczupła i wysportowana. Uwielbiała siatkówkę i piłkę ręczną.
Ale nie była napuszoną egoistką. Zbyt nieśmiała by zagadać do
kogokolwiek była obserwowana z dystansu. Każdy interpretował jej nieśmiałość
jako wyniosłość i oschłość. Jednak nikt jej nie chciał poznać, co jeszcze bardziej
zamykało ją na świat.
Wszystkim dla niej stała się Moc. Nie wiedziała jak ją nazywać, więc
sama tak na nią mówiła.
Mimo tak smutnego, wydawałoby się, obrazu rzeczywistości Edyty, sama
bohaterka nie narzekała na swoje życie. Wystarczyła jej bowiem Beata.
5
No właśnie, Beata. Jedyna bratnia dusza na tym padole, a nie zna jej
największego sekretu. Strach przed jeszcze większą innością i samotnością jest
zbyt wielki, by ją przełamać. Boi się, choć nie chce. Chce jej powiedzieć,
chociaż nie powinna. Nie wiadomo bowiem jakie to może mieć w przyszłości
konsekwencje.
Znów budzik przywrócił ją do życia. Szara rzeczywistość. Taaa... Znów
śniadanie, znów czekanie na przyjaciółkę, znów szkoła, spojrzenia, lekcje,
znienawidzone przerwy. Czy nic w jej życiu się nie zmieni?
-Hej, co dziś jesteś taka milcząca?- Pyta mama. Mogłaby czasem zająć się
sobą, a nie męczyć swoją jedyną córkę. Bo Edyta nie miała rodzeństwa. Była od
początku skazana na samotność.
-A tak jakoś. Wiesz, nie mam za bardzo dobrego humoru-odrzekła
dziewczyna. Na to mama odpowiedziała jej swym typowym w takich sytuacjach
tonem:
-Burza hormonów szaleje w twoim organizmie. To znak, że dobrze się
rozwijasz.
-Oczywiście mamo-odpowiedziała smętnie Edyta.
"Czemu ona mnie tak męczy?" zadała sobie pytanie. "I co się dzieje ze
mną? Czy ta Moc jest spadkiem po niej czy po tacie? A może w ogóle
skądinąd?" Jednak dzisiaj, tak jak i przed laty, nie znalazła na to pytanie
odpowiedzi.
W drodze do szkoły jej milczenie zaniepokoiło przyjaciółkę
-Coś się stało? - spytała z przejęciem.
-Mam ostatnio wiele do przemyślenia.-odpowiedziała i uśmiechnęła się,
aby uspokoić Beatę.  Ale teraz nie muszę się tym przejmować. W tej chwili
najważniejszy jest sprawdzian z WOS -u.- dodała.
 Godziny lekcyjne to jedyna rzecz, którą mogę znieść w tych czterech
ścianach -pomyślała pod koniec zajęć.
Wracając do domu zdała sobie sprawę jak monotonne jest jej życie.
Zwierzyła się z tej refleksji przyjaciółce.
-No to chodzmy się zabawić!- wykrzyknęła Beata z entuzjazmem, ciągnąc
przyjaciółkę za rękaw.  W końcu jutro mamy wolne!
Poszły do baru na końcu ulicy.
-Zawsze od czegoś trzeba zacząć.-powiedziały jednocześnie, lecz z inną
intonacją-Beata z wesołością, Edyta z przerażeniem.
Po pewnym czasie Edyta poczuła się nieswojo. Nie wiedziała dlaczego,
ale nagle zapragnęła wrócić do domu, wyjść na balkon i rozkoszować się
chłodem jesiennego popołudnia. Zdusiła w sobie te niedorzeczne przeczucie
uznając, że przecież chłodne popołudnia będą jeszcze przez długi czas, a taka
beztroska zabawa z przyjaciółką może się nie powtórzyć zbyt prędko. Zabawa
trwała w najlepsze. Do pewnego momentu...
Dziewczęta właśnie zbierały się do wyjścia...
- Hej śliczne!  usłyszały w pewnej chwili za sobą czyjś głos.
6
- Kim jesteś?  zapytała zaczepnie Beata.
- Kimś kto spełni wasze najskrytsze marzenia.  odpowiedział z
szatańskim uśmieszkiem nieznajomy. Edyta wyczuła złą energię bijącą od tego
mężczyzny.
- Chodzmy stąd.  powiedziała do przyjaciółki szeptem. Jednak Beata
nie chciała posłuchać głosu rozsądku.
- Daj nam spokój i odejdz.  powiedziała na głos nie chcąc wywołać
zamieszania. Mówiąc to spojrzała mu w oczy. Wtedy ogarnęło ją bezbrzeżne
przerażenie  jego zrenice były niebezpiecznie zwężone jak u węża. Ujrzała w
jego spojrzeniu diabelską iskrę. Wiedziała wtedy, że obie są w wielkim
niebezpieczeństwie, jednak bała się użyć Mocy  kto wie jakie skutki
przyniosłoby to w tej chwili, skoro nie wiedziała jak intensywna w tej chwili jest
jej Siła. Złapała przyjaciółkę pod ramię i szybko uciekła nie zastanawiając się
nawet, czy napastnik ich goni.
Po chwili wyczuła jego obecność. Usłyszała w głowie jego śmiech.
Skręciła w najbliższy zaułek i ukryła się w ciemności, mając nadzieję, że
napastnikowi nie przyjdzie do głowy szukać ich w tym miejscu.
- Odbiło ci?!  krzyknęła Beata.  Powinnyśmy mu pokazać, że z nami nie
należy zaczynać! A ty po prostu uciekłaś! I to w dodatku ciągnąc mnie za sobą!
Edyta rozumiała oburzenie przyjaciółki, jednak w tej chwili najważniejsze
dla niej stało się zapewnienie bezpieczeństwa im obydwu. Obejrzała się z
przerażeniem, jednak nikt za nimi się nie skradał.
- Poczułam coś czego nie rozumiem.  odpowiedziała po chwili. 
Wydawało mi się, że jest silniejszy niż nam się wydawało. Bałam się, że nie
damy mu rady, a nie chciałam, żeby coś nam się stało. A poza tym... 
przerwała, znów oglądając się za siebie.
- A poza tym?
- Widziałaś jego oczy?  zapytała nie kryjąc przestrachu.
- Nie, nie przypatrywałam się mu tak intensywnie, bo nie dałaś mi na to
czasu.
- Wyglądały jak u węża. Były przerażające. Kiedy w nie spojrzałam
poczułam się tak, jakbym spojrzała w oczy samemu diabłu.
- Nie przesadzasz trochę?  zapytała Beata. Zaczęła rozumieć niepokój
przyjaciółki.
- Sama nie wiem co to mogło być, ale coś czuję, że będzie mnie to
prześladować przez długi czas.
- Może dziś przenocujesz u mnie? Nie będziesz sama.
- Nie, ale dziękuję ci. Muszę to wszystko przemyśleć.  odpowiedziała
Edyta.
- Chodzmy już do domu.
Wróciła do domu po jedenastej. Nikogo nie budząc użyła wiatru by
wspiąć się na balkon w swoim pokoju. Często tak robiła, wyprawiając się nocą
7
na wycieczki po niebie.
Jednak tego dnia z przerażeniem odkryła, że jej moc zmalała. Powoli
dotarła na balkon. W jej pokoju paliło się światło...  Przecież nie zostawiłabym
zapalonej lampki!  pomyślała ze zgrozą dziewczyna i otworzyła drzwi do
swojego pokoju. A co jeśli to ten nieznajomy?
Zobaczyła jednak tylko kruchą staruszkę siedzącą na jej łóżku.
-Kim jesteś i co tu robisz-wykrzyknęła wzywając swą moc. Jednak
kobieta samym tylko spojrzeniem odsunęła od siebie falę chłodu. Przeraziło to
dziewczynę nie na żarty.
-Jestem twoją poprzedniczką-rzekła z pobłażliwym uśmiechem.-
Przybyłam aby nauczyć cię odpowiednio korzystać z mocy, jaką zostałaś
obdarzona.
-A więc nie jestem pierwsza?- zapytała z ulgą dziewczyna.
-Oczywiście, że nie. Przez wieki kolejne pokolenia kobiet broniły tego
świata przed bestiami Złego.
-Kogo?- znów bezwiednie zadała pytanie.
Kobieta odpowiedziała poklepując zachęcająco miejsce obok siebie.
-Może łatwiej ci będzie zrozumieć to wszystko, gdy opowiem ci pewną
historię...
Działo się to na początku istnienia świata, gdy jeszcze z Chaosu
wychodziły stworzenia zamieszkujące Ziemię. Pan i Stwórca powołał z Chaosu
cztery żywioły i dał im moc aby mogły służyć ludziom zachowując równowagę
świata. Jednak Zły, zapalczywy wróg Pana, postanowił mu się przeciwstawić i z
Chaosu wyciągnął najohydniejsze stwory, jakich jeszcze świat nie widział.
Postanowił, że jego potwory zakłócą równowagę świata i w ten sposób
zachwieje władzą Pana nad Niebem i Ziemią. Ale Pan był mądrzejszy od Złego.
Oddał moc panowania nad żywiołami człowiekowi imieniem Hedos aby
walczył z bestiami Złego i dalej utrzymywał zapowiedzianą równowagę.
Mężczyzna był jednak słaby i bez problemu Zły zawładnął jego sercem.
-Myślałam, że to kobieta uległa złu, a mężczyzna tylko uległ kobiecie.-
przerwała dziewczyna opowieść staruszki.
-To powszechny osąd. Mężczyzni nie lubią się przyznawać do błędów,
dlatego zwalają winę na kobiety.- odpowiedziała z uśmiechem.  Ale
wolałabym, abyś mi nie przerywała.
Dziewczyna szybko zamilkła, podczas gdy kobieta podjęła przerwaną
rozmowę...
Zły zawładnął sercem i umysłem mężczyzny i wlał w nie rządzę władzy.
Hedos poddał się woli Złego i przeciwstawił się Panu. Używając wszystkich
żywiołów stanął przeciwko Stwórcy. Żałosny był koniec Pierwszego Władcy
Żywiołów. Pan nie miał litości dla swego sługi. Zepchnął go w czeluście
8
piekielne by tam mógł dalej w swej ślepocie służyć Złemu. Jednak nadal
pozostawał problem bestii Złego. Wtenczas Pan postanowił spróbować jeszcze
raz obdarzyć mocą człowieka-jednak tym razem moc została podzielona na
cztery osoby-cztery kobiety, które stały się pierwszymi Matkami Żywiołów. Ich
imiona odzwierciedlały żywioł im przypisany- Infera, Glacia, Lapia i
Puereventa. Moc była w dobrych rękach. Pan widział bowiem w ich sercach
chęć czynienia dobra. Stworzyły one również księgę, w której spisały wszystko
co wiedziały na temat swych umiejętności. A Pan w swej łaskawości dopomógł
im, przekazując również przepowiednię mówiącą o zniszczeniu wszystkich
bestii Złego przez przyszłe pokolenie o niewyobrażalnej wręcz mocy.
Zakończyła swą opowieść westchnieniem
Dziewczyna przerwała przedłużające się milczenie nie mogąc znieść
ciszy, która zapadła.
-Jak brzmiała przepowiednia?
-Wydawało mi się, że mówiłam to-odpowiedziała z zamyśleniem kobieta.
-Powiedziałaś tylko o tym, że przyjdą wybrańcy i uratują świat od Złego.
A trochę dziwnie by brzmiało gdyby Pan powiedział:  Hej, wiecie co? Kiedyś
dam taką moc pokoleniu, że pokażą Złemu gdzie raki zimują .- odrzekła Edyta.
-Cóż, rzeczywiście nie brzmi to zbyt składnie, ale oryginału przepowiedni
nikt dotąd nie odczytał. Pan tak uczynił.- zakończyła z kolejnym westchnieniem.
-Czyli tylko wybrańcy odczytają tekst przepowiedni?
-Taki był zamysł Pana-odpowiedziała kobieta.
Znów nastąpiła cisza przerwana przez Edytę
-Czy teraz mogłaby mi się pani przedstawić i powiedzieć jak się znalazła
w moim pokoju?
-Oczywiście moja droga. Na imię mi Sashi. Pochodzę z Peru. A do
twojego pokoju dostałam się w ten sam sposób co ty-uśmiechnęła się
promiennie.
 Krótko, zwięzle i na temat - pomyślała z rozbawieniem Edyta. Czuła, że
może zaufać tej kobiecie i że to ona wprowadzi ją w najgłębsze tajniki mocy.
-Zastanawiam się, jak to możliwe, że mówisz tak dobrze po polsku-
zapytała, pomijając formy grzecznościowe i od razu przechodząc na  Ty . W
końcu już od dłuższego czasu czuła, że z tą kobietą łączy ją więcej niż z
niejednym rówieśnikiem. Przy niej również nie musiała udawać, że jest
 normalna - była po prostu sobą.
Sashi trafnie odczytując jej myśli odpowiedziała:
-Każda kobieta obdarzona mocą potrafi mówić w każdym języku.
-Czyli ja także?- zapytała
-Oczywiście, że tak.
-A co z pozostałymi trzema dziewczynami? Bo zakładam, że są w moim
wieku.
-Trafne założenie moja droga. Okazałaś się mniej naiwna niż ja, kiedy
9
byłam w twoim wieku. Gdy mnie po raz pierwszy powiedziano o tym kim
jestem, wybuchnęłam śmiechem. Ale wtedy były inne czasy. Rodzina prawie
wysłała mnie do szpitala dla obłąkanych, z powodu tego co robiłam i mówiłam.
Dopiero przybycie mojej poprzedniczki pozwoliło mi uwierzyć, że nie
zwariowałam.
-To musiało być straszne przeżycie-odrzekła zamyślona Edyta
-Zważywszy, że był to rok 1871...-powiedziała Sashi nieśmiało się
uśmiechając.
-Masz ponad 150 lat? To niewiarygodne! Ja też będę tak długo żyła?-
rzucała te pytania z takim pośpiechem, że nie zauważyła serdecznego śmiechu
Sashi.
-Tak, oczywiście, że tak.- zaśmiała się.
-A wracając do pozostałych, to gdzie one są? Czy je kiedyś poznam?
-Oczywiście, że je poznasz. Tylko razem stanowicie siłę zdolną pokonać
najgrozniejsze bestie Złego. Lecz na razie każda z was jest uczona przez
mentorkę-poprzedniczkę. Dopiero gdy uznamy was za gotowe do podjęcia się
poważnych zadań będziecie trenować wszystkie razem.
-Czyli mogę robić więcej niż tylko przywoływać wiatr?- zapytała po
chwili zastanowienia.
-Naturalnie. Nasza moc nie jest niczym ograniczona.
-A co to za bestie Złego? Jakie one są? Jak wyglądają?
-To dosyć skomplikowane.-odpowiedziała z wahaniem Sashi.  A co jeśli
ją tym wystraszę? pomyślała.  Chociaż na jej miejscu wolałabym wiedzieć z
czym mam do czynienia .
Ta chwila wahania zwróciła uwagę Edyty, jednak domyśliła się jej
przyczyny.
-Nie przestraszysz mnie tym. Chciałabym wiedzieć z czym mam do
czynienia.-powiedziała z determinacją.
Sashi nie miała wyjścia.
-Zacznijmy od podstawowego zagrożenia. Wąchacze. Istoty duchowe. Są
tak jakby szpiegami Złego. Wnikają w najbliższe otoczenie podejrzanych
dziewcząt i badają ich zachowanie, a czasem podsłuchują. W ten sposób jedna
dziewczyna się zdradziła-myślała, że zwierza się przyjaciółce, a dostarczyła
tylko dowodu potrzebnego wąchaczom aby zniszczyć taką osobę.
 Jakie szczęście, że nie mówiłam o niczym Beacie pomyślała.  I że nie
użyłam wtedy Mocy .
-Co się stało z tą dziewczyną-spytała głośno.
-Na szczęście udało się pozostałym ją uratować, jednak dopóki nie
skończyła nauki musiała pozostać w ukryciu. Nie bardzo jej się to podobało, ale
przynajmniej inne dziewczyny mogą się na jej przykładzie wiele nauczyć.
-Jak mam rozpoznać wąchacza i jak się przed nim bronić? - zapytała
rzeczowym tonem.
-To nie takie proste. - rzekła z wahaniem.  Aby wykryć wąchacza musisz
10
spojrzeć osobie głęboko w oczy. Wąchacze może i wyglądają jak ludzie, ale ich
oczy jako zwierciadła duszy powiedzą ci prawdę. Jeśli zobaczysz w nich coś
nieludzkiego i diabelskiego masz wtedy niemal stuprocentową pewność, że
spotkałaś właśnie szpiega.
-A w jaki sposób mogę go wydostać z człowieka?
-Musisz przywołać moc wiatru. Jednak do tego potrzeba praktyki. Na
razie po prostu nie pokazuj co potrafisz i zachowaj rezerwę wobec wszystkich
ludzi. W ten sposób nie odkryją kim naprawdę jesteś.
- A co jeśli już spotkałam jednego z nich?  rzekła nieśmiało po chwili.
Sashi przyjrzała się uważnie dziewczynie. Ujrzała w jej oczach strach i
niepewność.
- Powiedz mi dokładnie jak przebiegło to spotkanie.
Edyta zrelacjonowała całe zdarzenie podkreślając, że nie użyła Mocy i nie
pokazała w żaden inny sposób, że nie jest zwykłą nastolatką.
Sashi odetchnęła z ulgą.
- Obawiałam się, że jest już za pózno. Ale mamy jeszcze szansę. Musisz
tylko pamiętać, by nigdy nie używać mocy przy obcych. Dopóki nie nauczysz
się z niej korzystać w odpowiedni sposób twoja siła musi być zagadką dla
wroga.
Rozmowa zeszła na ogólne tematy. Postanowiły, że Sashi powinna
zamieszkać jak najbliżej Edyty. W tym celu dziewczyna miała ją wprowadzić
jako daleką krewną, którą zamierza się zaopiekować.
***
-Jak idą poszukiwania?
-Niestety, Mistrzu, nie znalazłem Jej.
-A trop?
-Fałszywy. Dziewczyny po prostu uciekły. Byłem zbyt przerażający.
Mistrz przeszedł przez salę do swego sługi.
-A może się już spózniliśmy i została ostrzeżona?
-Niemożliwe, Mistrzu. Sam mówiłeś, że dopiero dziś zaczęły nauki.
-Cóż, niewykluczone, że ta dziewczyna ma większy potencjał niż nam się
zdawało? Masz pewność, że te staruchy nie wiedzą o swych uczennicach
wszystkiego?
-Oczywiście, Mistrzu. Nadal czekają na Wybrańców.
-No to sobie poczekają do otwarcia Księgi. Cóż za ignorancja nie poznać
się na tak utalentowanych panienkach.  zaśmiał się szyderczo na tę myśl i
spojrzał w stronę dziewczyny stojącej nieopodal jego tronu.
-Heather, aniele, przynieś temu strudzonemu człowiekowi nieco płynu na
zaspokojenie palącego pragnienia.
-Naturalnie, Mistrzu.  odpowiedziała.
-Musisz być niezwykle spragniony Saratosie. Tyle przygotowań, tyle
11
poszukiwań... I nic.  Spojrzał na mężczyznę z chytrym uśmiechem.
-Mistrzu? Czyżbyś był niezadowolony?  zapytał z przerażeniem Saratos.
-Tak. Jestem niezadowolony, ale dam ci jeszcze szansę. W końcu nie
wszystko stracone.  mówiąc to spojrzał z uśmiechem wyższości na Heather.
-Zły zawsze ma asa w rękawie.  rzekł półgłosem do siebie.
12
ROZDZIAA 2
ROZDZIAA 2
ROZDZIAA 2
ROZDZIAA 2
 Plan wprowadzony w życie pomyślała z niejaką satysfakcją Edyta.
Starsza pani mieszkała teraz w pokoju dziewczyny. Zbliżała się pora pierwszej
lekcji...
-Co będziemy robić?- zapytała się z przejęciem.
-Zaczniemy od najprostszej rzeczy. Przenoszenie przedmiotów.
-Aatwizna  rzekła pewnie dziewczyna.
-Cóż, zobaczymy  odpowiedziała z uśmiechem Sashi.
Edyta zamknęła oczy, skupiła się na poduszce i... Nic.
-Co jest?- zapytała samą siebie. Postanowiła spróbować jeszcze raz i...
Znowu nic.
-Musisz skupić wolę w jednym miejscu i przenieść ją pod przedmiot,
który chcesz przestawić. Pokażę ci.
Sashi zamknęła oczy. Widać było skupienie na jej twarzy. Po chwili
Edyta zobaczyła krzesło swobodnie unoszące się nad ziemią na... czymś w
rodzaju dysku stworzonego z powietrza!
-A więc tak to się robi!- wykrzyknęła zdumiona.  Spróbuję jeszcze raz.
Sashi opuściła krzesło i pozwoliła działać swej uczennicy.
Edyta starała się zastosować rady mentorki. Skupiła wolę, zebrała ją w
jedno miejsce, i przeniosła pod krzesło. Nieznaczne poruszenie i widoczny
cienki dysk pod nim wskazywały na to, że próba w pewnym sensie odbyła się
pomyślnie.
-Bardzo dobrze! A teraz poćwicz jeszcze trochę, aby wykonywać
przenoszenie bez wysiłku, instynktownie.- odrzekła Sashi.
-Ale to bez sensu! Chcę nauczyć się zwalczać wąchaczy a nie przenosić
jakieś nikomu nie potrzebne graty z miejsca na miejsce!  zbuntowała się
dziewczyna.
- Bez podstawowej wiedzy wiele nie zdziałasz, a podstawową zasadą jest
uczenie się od podstaw.  rzekła z uśmiechem Sashi.  Przenoszenie
przedmiotów może ci pomóc w unieruchomieniu nosiciela wąchacza tak, aby
człowiekowi nie stała się krzywda.
Edyta głęboko zastanowiła się nad tym i przyznała mentorce rację.
Ćwiczenia były żmudne, ale przynosiły pewne efekty. Pod koniec lekcji
Edyta potrafiła już podnosić ciężkie przedmioty bez udziału umysłu - tak jak
powiedziała Sashi - należy bowiem kierować się instynktem.
- Czy są jakieś oznaki dla ludzi, że gdzieś na świecie trwa walka Dobra ze
Złem?  zapytała po lekcji Edyta.
- Ależ naturalnie! Wiele z klęsk żywiołowych  powodzi, pożarów,
trzęsień ziemi i huraganów jest wynikiem działania Matek Żywiołów
walczących z bestiami Złego.
13
-Nie macie wyrzutów sumienia niszcząc nasz świat i zabijając ludzi?
-To nie jest kwestia skrupułów. Gdybyśmy zaprzestały walki Zły
zawładnąłby światem i wszyscy zginęliby tak czy siak. Zapewniamy
przetrwanie całej ludzkości. Ale nie myśl, że nie obchodzi nas los tych ludzi 
wciąż czekamy na wybrańców, którzy pokonają ostatecznie Złego i wreszcie
zapanuje pokój i skończą się nasze klęski żywiołowe.  zakończyła z
westchnieniem Sashi.
 I znów do szkoły pomyślała z rezygnacją Edyta, szykując się na zajęcia
następnego dnia. Zdawała sobie sprawę, że teraz nic nie będzie normalne.
Musiała bardziej uważać, zwracać uwagę na wszystko i wszystkich wokół  w
końcu nie mogła mieć pewności, że gdzieś nie czai się kolejny szpieg Złego
czyhający na najmniejsze potknięcie dziewczyny. Zupełnie inaczej postrzegała
teraz świat. Przyjazne uliczki, szumiące drzewa zmieniły się teraz w stwory
rodem z horroru.  Teraz będzie tak stale? Zapytała siebie z przestrachem. Nie
wyobrażała sobie takiego życia. Potrzebowała wsparcia, jednak nic nie mogła
powiedzieć przyjaciółce  zarówno ze względu na własne jak i jej
bezpieczeństwo.
-Znów jesteś jakaś milcząca.  powiedziała zmartwionym głosem Beata. 
Czy coś się stało?
-Cały czas myślę o tym nieznajomym.  powiedziała częściowo zgodnie z
prawdą Edyta.  Nie mogę jej powiedzieć nic więcej pomyślała zrezygnowana.
Beata postanowiła pocieszyć przyjaciółkę.
-Słyszałam, że od dzisiaj będziemy mieli nowego kolegę w klasie.
Ciekawe jaki on jest?  powiedziała z rozmarzeniem, zerkając z ukosa, czy ta
wiadomość zrobiła wrażenie na przyjaciółce. Z rozczarowaniem uznała, że
Edyta nawet nie zauważyła zmiany tematu, była bowiem myślami daleko od
przyjaciółki.
W takim nastroju doszły do szkoły. Biegiem wpadły do klasy, żeby
zdążyć na pierwszą lekcję.
-Witajcie drodzy uczniowie.  rzekł profesor Michalski, nauczyciel
historii. - Przedstawiam wam nowego kolegę z wymiany międzynarodowej,
Jean-Pierra da Vasco. Jean-Pierre pochodzi z Toskanii we Francji i był tam
jednym z najzdolniejszych uczniów.  Gdzieniegdzie odezwały się szmery
przytłumionych głosów i ciche westchnienia dziewcząt.
-Niezłe ciacho  szepnęła z uśmiechem Beata.
-Wolałabym, żeby się do mnie nie zbliżał.  odpowiedziała Edyta. Beata
spojrzała na nią ze zdziwieniem.
-Nie podoba ci się?- zapytała po chwili.
-Nie o to chodzi. Nie wiem kim on jest. Wolę nie ryzykować.
-Jean-Pierre nie zna zbyt dobrze języka polskiego, więc jedno z was
będzie mu pomagało w zaaklimatyzowaniu się w naszej szkole.  kontynuował
nauczyciel.  Opiekę nad nim przejmie...  tu zgłosiły się prawie wszystkie
14
dziewczyny w klasie. Edyta ze zdziwieniem i skonsternowaniem zobaczyła, jak
ręka jej przyjaciółki niecierpliwie wyskoczyła w górę.  To się skończy
nieszczęściem pomyślała w duchu.
-...przejmie...- kontynuował profesor Michalski. - ...najlepsza uczennica w
tej klasie, która w dodatku perfekcyjnie włada francuskim. Tak, mówię do
ciebie, Edyto. Jean-Pierre będzie teraz twoim nowym przyjacielem.
 I stało się dokończyła Edyta.
***
-Mistrzu, wybacz mi moje błędy.  rzekł ze skruchą Saratos.
-Ach, Saratosie, Saratosie... twoje błędy już dawno były ci wybaczone. 
rzekł z fałszywą troską Zły.
-Czy dasz mi więc kolejną szansę?  zapytał z nadzieją sługa.
-Niestety nie mogę ci pozwolić na kolejną porażkę.  kontynuował tym
samym tonem Mistrz. - Muszę mieć pewność, że ta dziewczyna nie jest kolejną
Matką. Twoja niekompetencja mnie irytuje. Po raz drugi dać się zmylić...
-Mistrzu, ta starucha po prostu znikła, nie miałem szans jej zauważyć. 
mówił z coraz większym przerażeniem Saratos.
-Cóż... Przynajmniej mamy pewność, że kolejna Matka jest w mieście.
Teraz musimy ją odnalezć.
-Mistrzu, czyżbyś miał dla mnie kolejne zadanie?  zapytał z nadzieją
Saratos.
-Poczyniłem już pewne kroki. Jednak t y nie jesteś ujęty w tym planie.
-Mistrzu, pozwól mi! Błagam! Daj mi jeszcze jedną szansę!
-Nie mogę już wykluczyć Bellusa z planu.  rzekł Zły fałszywie
zrozpaczonym tonem.  Już zajął swoją pozycję. Być może za jakiś czas dam ci
jakieś zadanie. Tymczasem zrób coś dla mnie, proszę.
-Wszystko co tylko chcesz, Mistrzu.
-Zaopiekuj się moim zrebiątkiem, dopóki nie znajdę nowego tresera. 
rzekł z chytrym uśmiechem.
Saratos przeraził się, słysząc te słowa. Jak wszyscy słudzy Złego znał
bestię swego Pana. Wiedział również jaki los spotyka treserów owego
 zrebiątka  każdy z nich kończy w paszczy potwora. Teraz już wiedział jak
wielki jest gniew jego Mistrza.
***
 Traktują mnie jak niańkę do dziecka.  pomyślała zrezygnowana po
historii. Nowy  kolega nie odstępował jej na krok. W dodatku wszystkie
dziewczyny z klasy nagle postanowiły zbliżyć się do Edyty.  Obchodzi ich tylko
przystojniak z francuskim akcentem znów zaczęła dyskusje z samą sobą. Na
szczęście Beata opanowała sytuację.
15
- Rozejść się, to nie cyrk. Nikt nie będzie się zbliżał do Edyty i Pierra. -
powiedziała donośnym głosem. W ten sposób odsunęła wszystkich z klasy od
Edyty. Wszyscy dali jej spokój. Przynajmniej na razie. Jean-Pierre nieśmiało
odezwał się do swojej opiekunki.
- Excusez-moi, przepraszam, za to, że musisz mnie znosić. Na pewno
wolałabyś, żeby zajął się mną ktoś inny.
-To co myślę nie ma żadnego znaczenia.  odpowiedziała bez emocji -
Tak czy siak jesteśmy na siebie skazani. Tylko nie myśl sobie, że będę robiła
wszystko za ciebie, bo nie znasz języka. Masz być traktowany jak każdy z nas,
nie inaczej.
-Oui, oczywiście. Żadnego specjalnego traktowania.  powiedział bez
chwili zastanowienia.
-I nie myśl sobie, że będę się za tobą uganiała jak inne dziewczyny. 
prawie krzyknęła, wściekła za jego spokojną pewność siebie.
Jean-Pierre odpowiedział z uśmiechem.
-Naturellement, mademoiselle! Nie oczekuję niczego takiego.
Dla Beaty to nie było oczywiste...
- Czy mogłabyś się go delikatnie podpytać, czy mu się podobam? 
zapytała w drodze ze szkoły. Edyta spojrzała wymownie na Jean-Pierra idącego
obok niej i odpowiedziała  Nie wydaje mi się, żeby jego interesowały
dziewczyny z naszej szkoły. Założę się, że w jego kraju czekają setki dziewczyn
na jedno jego skinienie. Wy nie robicie na nim wrażenia.  rzekła, wyraznie
rozbawiona.
- To nie było miłe.  powiedziała z ponurą miną Beata.
Edyta odprowadziła nowego kolegę. Wracając sama do domu
zastanawiała się nad znaczeniem pojawienia się Jean-Pierra w jej życiu.
Postanowiła opowiedzieć wszystko Sashi.
Staruszka z zainteresowaniem wysłuchała historii.
-Nie wydaje mi się, żeby na chwilę obecną ci zagrażał. Jednak pamiętaj 
nie zdradzaj mu swojej tajemnicy.
-To akurat jasne jak słońce  odpowiedziała Edyta.  Chyba nie myślałaś,
że opowiem mu wszystko ze szczegółami.
-Oczywiście, że nie, ale musisz zachować pełną ostrożność. Nie ma co
ryzykować.  rzekła z poważną miną.
***
Życie miało biec normalnym trybem, ale nic nie było takie jak powinno.
Ale czy kogoś to może dziwić? Na pewno nie Edytę, bo to właśnie jej życie
stało się jedną wielką niewiadomą. Co dalej będzie? Tego nie przewidzi żaden
jasnowidz.  To dołujące żyć w ciągłej niepewności  pomyślała Edyta po
kolejnej lekcji z Sashi. Zaczęły ją potwornie nudzić te ciągłe praktyki
korzystania z mocy wichury. Nie widziała w tym większego sensu, a jej
16
nauczycielka nie zamierzała w najbliższej przyszłości nauczyć jej ciekawych
technik wykorzystania jej Siły. Czasem również traktowała ją jak małe dziecko,
któremu trzeba tłumaczyć podstawowe pojęcia.  Sądzi, że sobie nie poradzę, a
gdy tylko coś się wydarzy każe mi chować głowę w piasek. Przecież miałam
być wojowniczką! Jednak te dyskusje z samą sobą nie przyniosły ukojenia.
Nadal pozostała jej szara rzeczywistość i nieznana przyszłość.
- W dodatku jeszcze ten Pierre& Kim on w ogóle jest? Ciągle się na mnie
dziwnie gapi!  powiedziała głośno z oburzeniem.
- Masz fart. Tylko ciebie dostrzega. Na żadną inną dziewczynę nie
spojrzy.  powiedziała Beata, nie zwracając uwagi na fakt, że Edyta zaczęła
rozmowę od środka. Była przyzwyczajona do wewnętrznej dyskusji
przyjaciółki.
W szkole Edyta z przerażeniem zobaczyła czekającego na nią Jean-Pierra.
Swoim wyostrzonym w ciągu ostatnich lekcji z Sashi słuchem zebrała przy
okazji niepochlebne komentarze koleżanek siedzących z tyłu klasy.
-Dlaczego to właśnie ona? Przecież nawet na niego nie spojrzy!-
powiedziała Martyna, największa plotkara całego liceum.
-Ale za to on patrzy na nią! Czy ona jest ślepa? Powinna nam go oddać a
nie trzymać jak ten pies ogrodnika!  odpowiedziała przyjaciółka Martyny,
Julia.
 One myślą, że Pierre jest taki super-ekstra. Szkoda, że nie możemy się
zamienić. Pomyślała Edyta siadając przy swoim podopiecznym.
Nie wiedziała jak wiele się zmieni w przeciągu kilku godzin&
Było to na lekcji biologii. Jean-Pierre zawzięcie pisał coś na kartce
papieru. W połowie lekcji podsunął świstek Edycie. Dziewczyna z irytacją
wzięła liścik. Jednak to, co tam przeczytała przeraziło ją:
Gdy jedna z Sióstr Złemu ulegnie
Trzy same będą trzymać pieczę
A siła ich powoli zblednie
Tak, że nie będzie dobra na świecie.
Lecz strach niech wami nie owładnie
Pamięć Moja nie zawodzi
Gdy tylko Złu skrzydło opadnie
Żadne Zło wam nie zaszkodzi.
 Przepowiednia! Wykrzyknęła w myślach Edyta. Nie zdążyła jednak nic
zrobić, bo nauczyciel wyrwał jej kartkę z dłoni.
-Co to ma być? Kto pozwolił ci bazgrać jakieś znaczki na mojej lekcji?!
-To& Jean-Pierre nie wiedział co jest pod rysunkami na tablicy, więc&
17
więc, żeby nie przeszkadzać panu w prowadzeniu lekcji poprosił mnie o pomoc
pisząc na kartce, tak panie profesorze, pisząc na kartce.  odpowiedziała
zmieszana i przerażona Edyta.
-No cóż, - rzekł z zastanowieniem nauczyciel oddając jej notatkę -
ponieważ jesteś wzorową uczennicą, ten jeden raz dam ci kredyt zaufania, ale
TYLKO ten jeden raz! Następnym razem, gdy kolega nie będzie czegoś
rozumiał niech mówi głośno, a wtedy ja będę mógł podyktować ci prawidłową
odpowiedz.
-Oczywiście, panie profesorze.  odpowiedziała pokornie Edyta. Gdy
tylko nauczyciel poszedł na tył klasy, odezwała się z irytacją do Jean-Pierra.
-Czyś ty oszalał? Chciałeś wkopać nas oboje? O mało nie wylądowałam
na dywaniku u dyrektora! I to przez głupią kartkę, na której były jakieś
bełkotliwe hieroglify! Naprawdę, z tobą chyba jest coś nie tak.
Chłopak odpowiedział jej ze spokojem, głębokim głosem.
-Wiem kim jesteś.
To zdanie zmroziło krew w jej żyłach. Starała się jednak zachować
spokój, żeby nie domyślił się jak wielkie jest jej przerażenie.
-Ty chyba oszalałeś. Niby kim mam być?  odpowiedziała z kpiną.
Odwróciła się udając, że zajęła się lekcją. Złowieszcza kartka leżała pomiędzy
nimi. Gdy zadzwonił dzwonek, Edyta wzięła ją zamaszyście, zgniotła ją w kulkę
i wrzuciła do kosza, spoglądając na niego z kpiną. Wychodząc z klasy
wymownie pokręciła głową. Gdy tylko miała pewność, że Jean-Pierre jest
daleko od niej, wróciła do klasy biologicznej i wydobyła kartkę z kosza.
Schowała ją głęboko do torby, żeby nawet przez przypadek nikt jej nie zobaczył.
Wracając do domu starała się zachowywać naturalnie. Gdy tylko
pożegnała się ze swoim podopiecznym, wchodząc do domu, w przedpokoju
ruszyła biegiem do swojego pokoju. Trzaskając drzwiami za sobą powiedziała
do Sashi tylko jedno zdanie:
-Mamy poważny problem.
Po czym zemdlała.
***
-Jak nasza misja, Bellusie? Czy zakończona powodzeniem?
-Niestety, Mistrzu, nie doszedłem jeszcze do rozwiązania. Jest zbyt wiele
możliwości poszukiwań. Potrzebuję więcej czasu.
-Jak to więcej czasu?!  krzyknął z gniewem Zły.  Nie wystawiaj mojej
cierpliwości na próbę, bo gorzko się przeliczysz!
-Wybacz, Mistrzu, nie chciałem by zabrzmiało to zuchwale.  rzekł ze
spokojem Bellus.  Pragnę tylko prosić cię, Mistrzu, o trochę więcej czasu na
poszukiwania. Nie mam zamiaru zawieść cię Panie.
-To dobrze, sługo. To bardzo dobrze. Czas jest tu cenniejszy od złota,
18
więc nie mogę ci go dać zbyt wiele, ale znaj moją dobroć  masz jeszcze 72
godziny. Jeżeli mnie zawiedziesz skończysz jak Saratos. Zapamiętaj to. Ja nie
rzucam słów na wiatr.
-Oczywiście, Mistrzu.
Po odejściu Bellusa Zły zaczął wędrować po sali. Jego myśli błądziły
wokół przepowiedni, która nie dawała mu spokoju. Wiedział, że aby zwyciężyć
musi odnalezć wszystkie Matki Żywiołów. A potem będą dla nich tylko dwie
drogi  służba Złemu, albo Śmierć. Wiedział co wybiorą. Nie łudził się, że zdoła
je przekonać do przejścia na swoją stronę. Na pewno nie tak jak z Nią. Tylko
Ona mogła nieświadomie zgodzić się na przejście do obozu wroga. Tylko
Ona&
-Mistrzu, czy wszystko w porządku?  odezwał się damski głos w głębi
sali.
-Ależ naturalnie, moje dziecko. Po prostu zamyśliłem się, to wszystko. 
odpowiedział Zły.
-Czy udało ci się odnalezć Matkę Przewodniczkę?  zapytała z nadzieją.
-Jeszcze nie, ale nie martw się. Uratujemy te biedne dziewczątka z rąk ich
Pana. Niedługo przejrzą na oczy i przekonają się, że tylko ja jestem władcą tego
świata. I tak jak ty i Hedos będą służyć właśnie mnie.
-To jedyna słuszna droga, Mistrzu.  rzekła z pewnością w głosie
dziewczyna.
-Naturalnie, że tak.  odpowiedział z pewnością siebie.  To rzecz
najzupełniej naturalna.
Jednak niepewność zagościła w jego umyśle i nie zamierzała odejść. Czy
przepowiednia zapowiada koniec Świata? Czy może tylko zagładę bestii? A
może również i samego Złego?
 Nie pozwól, aby zawładnął tobą strach. Mówił do samego siebie.
 Jesteś Panem w swoim Świecie i będziesz Panem w tamtym Świecie. Nikt cię
nie powstrzyma. Nikt.
A przepowiednia żyje i rozsiewa strach wśród szeregów Złego, tak samo
jak u ich Mistrza&
19


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Malleus Maleficarum prolog roz I
proba roz 1
proba roz 2
23 ROZ warunki i tryb postępowania w spr rozbiórek obiek
CZ1 roz 1 12
Roz
matematyka roz odp
7 ROZ warunki techniczne baz i stacji paliw [M G ][21 11
96 ROZ warunki przy wprowadzaniu ścieków do wód lub do zi
roz V
immunologia molekularna roz 4 5
Roz
zad z roz
31 ROZ rozbiórki obiektów bud metodą wybuchową [M I ][3

więcej podobnych podstron