R8 Gospodarka w Królestwie


Rozdział VIII
Gospodarka w Królestwie

55. Dysproporcje międzydzielnicowe

ozwój stosunków agrarnych, odmienny w trzech zaborach, pogłębiał nadal
Rw latach trzydziestych i czterdziestych różnice między dzielnicami. Zabór
pruski miał już za sobą reformę regulacyjną; zakończona na Śląsku i Pomorzu,
weszła w życie w Poznańskiem za prezesury Flottwella. W Królestwie właściciele
ziemscy na własną rękę podejmowali podobną regulację, z największą ujmą dla
chłopa. W Galicji rząd zaborczy powstrzymywał uparcie wszelką regulację.
Różnice



122 Gospodarka w Królestwie


te m.in. znalazły odbicie w stopie przyrostu ludności, która wznosi się dużo
szybciej
w dzielnicach "uregulowanych" niż w tych, gdzie trwa jeszcze pańszczyzna.
Ludność Pomorza oraz Górnego Śląska podwoiła się w latach l 816-1856;
w Poznańskiem wzrosła o 73%, gdy w Królestwie o 36%, a w Galicji tylko o 20%.
Liczby te świadczyły o nędzy i zacofaniu wsi w dwu ostatnich dzielnicach:
Królestwo dziesiątkowały parokrotnie epidemie cholery i tyfusu, w Galicji klęski
elementarne pociągały za sobą głód i wzmożoną śmiertelność. W obu prowincjach
trafiały się lata, gdy liczba zgonów przerastała liczbę urodzin.
Na Śląsku przyrost ludności znajdował zatrudnienie w szybko rosnącym przemyśle.
W Poznańskiem i na Pomorzu, gdzie wielkiego przemysłu nie było, ten sam
przyrost powiększał napięcie klasowe, zanim go nie rozładowała emigracja.
W Królestwie krzywda chłopska była stałym źródłem fermentu, nie dość silnego
jednak, by mógł zagrozić panującemu ustrojowi. W Galicji krańcowa nędza
i zacofanie wsi znaleźć miały swe ujście w nagłym, żywiołowym wybuchu
chłopskiego gniewu.



56. Rolnictwo i hodowla


ostęp sił produkcyjnych w rolnictwie Kongresówki stał się nieco szybszy po
Ppowstaniu listopadowym, choć trudno tu jeszcze mówić o zmianach jakoś-
ciowych. Wzrastała powierzchnia gruntów ornych (34rlo powierzchni kraju w 18?0,
50olo w 1865 r.). Było to nieco więcej niż w Galicji (46%), mniej niż w
Poznańskiem
(60%c). Ziemi ornej przybywało głównie na skutek wycinania lasów i meliorowania
nieużytków. Podwoiła się w tych samych latach powierzchnia zasiewów, w jakiejś
mierze na skutek ustępowania trójpolówki, i kilkakrotnie zwiększył się zbiór
kartofli ( 3,2 mln kcircy w 1 R?2, 15 mln w 1843 r. ). Produkcja zbóż zaczęła
rosnąć szybciej dopiero od połowy stulecia, w związku ze zwyżką cen zboża
i lepszą opłacalnością eksportu, zwłaszcz i pszenicy. Rozszerzano zatem uprawy
i brano lepsze grunty pod pszenicę; nie widać za to, by wzr istała wydajność
produkcji, która wahała się od 3 do 4,5 ziaren dla żyta, 3,5-5 ziaren dla
pszenicy, 27-35 q z ha ziemniakciw. Wzrost wartości eksportu zboża (I nln
rubli w 1846, 4,4 mln w 1857 r.) nie zachęcał do przechodzenia na uprawy
innego typu. Koniczyna, buraki cukrowe aż do lat sześćdziesiątych nie grały
większej roli w produkcji roślinnej Królestwa.
Zmiany bardziej uchwytne dostrzegamy na zachodzie kraju, w zasadzie na aruntach
folwarcznych. W Kaliskiem, Piotrkowskiem, Konińskiem itd. właściciele ziemscy
zaczynali odstępować od trójpolówki i podejmować próby płodozmianu, uwz lęd-
niając obok ziemniaków i koniczynę. Chłopi tymczasem. w miarę kurczenia się ich
nadziałów, likwidowali także ugór z konieczności, sadząc na trzecim polu
ziemniaki.



Reformy czynszowe i rugi 123


Zmiany te wymagały odseparowania gruntów dworskich od wiejskich i likwidacji
wspólnego wypasu na ugorach. Zasięgu zmian nie można przeceniać; w skali
krajowej, przed reformą uwłaszczeniową, ugory obejmowały jeszcze 27% użytków
rolnych. W niektórych zachodnich powiatach procent ten był już dużo niższy,
rozpoczęta zaś ewolucja pobudzała właścicieli ziemskich do dalszych reform,
w szczególności do zastępowania pańszczyzny robotnikiem najemnym.
Następowały zmiany i w zakresie hodowli. Sprawniejszy koń zaczynał zastępować
wołu przy uprawie roli. Dwie trzecie koni i cztery piąte wołów pozostawało
jeszcze
w rękach chłopów, odrabiających pańszczyznę sprzężajną. Stopniowo jednak
ziemiaństwo zaopatrywało się we własny sprzężaj; w zachodniej części kraju
w połowie stulecia 50-70% koni należało już do folwarków. Pogłowie owiec ( 25)
wzrosło w latach pięćdziesiątych do 3,8 mln sztuk i były to już przeważnie owce
rasowe, cienkowełniste. Hodowla ta pozostawała wyłącznie domeną dworów,
hodowla świń - głównie domeną chłopską. Dworom nie opłacała się hodowla
bydła: Warszawa importowała bydło rzeźne z Ukrainy, a produkty mleczne z powodu
braku kolei żelaznych nie nadawały się do dalszego przewozu. Oborą dworską
zawiadywał pośrednik handlowy - pachciarz, któremu nie zależało na podnoszeniu
rasy bydła. Toteż krowa dworska w połowie stulecia dawała nie więcej niż 600-700
litrów mleka rocznie. Nieliczne większe majątki dbały o rasę koni, kilku
magnatów
zaczęło sprowadzać z Anglii ogiery pełnej krwi, czyniła to i rządowa stadnina
w Janowie Podlaskim. Nie miało to jednak większego wpływu na hodowlę w skali
krajowej. Ogólny niedorozwój hodowli pociągał za sobą w Królestwie: niedostatek
nawozu, brak zainteresowania uprawą paszową, trudności w przejściu do płodo-
zmianu, a w konsekwencji kurczowe trzymanie się ostatków pańszczyzny.



57. Reformy czynszowe i rugi

la całej polskiej wsi kryzys feudalizmu przynosił w początkowym stadium
D pogorszenie się warunków bytu. W systemie poddaństwa wieśniak zdany był
na łaskę pana, ale ówczesna powolność przemian ekonomicznych zapewniała
rolnikom - w skali krajowej - jako taką stabilizację uprawnień i powinności.
Obecnie chłop w Królestwie i zaborze pruskim był osobiście wolny, w Galicji
zapewnioną miał opiekę państwa. Lecz wolność osobista i ingerencja urzędnicza
nie
zabezpieczały znacznej większości chłopów przed nurtem raptownych przemian,
które niemal z reguły działały na ich niekorzyść. Gospodarz z dziada pradziada
schodził na komornika, tracił prawo do pastwiska i lasu, był przymuszai y do
coraz
to nowych daremszczyzn. Po dawnemu miał do czynienia z pałką ekonoma, stale
zaś zagrażała mu całkowita utrata gruntu oraz jeszcze straszliwsza groźba
oddania
w rekruty. W Królestwie i w Galicji przybyło na wsi karczem, nie przybyło szkół.



124 Gospodarka w Królestwie

























Chłop siedział w kieszeni u arendarza, chodził w łachmanach. na przednówku kładł
do garnka lebiodę, a ziarno siewne brał ze dworu na ciężki odrobek. W latach
nieurodzaju nawet ziemniaki rzadko kiedy oglądał na stole. T iki był obraz
ogcilny
- nie rozjaśniała go lepsza, choć też nie zawsze pewna sytuacja niewielu
zamożniejszych kolonistów i czynszowników. Masę ludności wiejskiej mógł wydobyć
z nędzy - chłopi o tym dobrze wiedzieli - tylko wolny od powinności,
wystarczający do utrzymania rodziny nadział ziemi.
Poprawa koniunktury rolnej skłaniała przynajmniej część właścicieli ziemskich do
nowego urządzania majątków. Rozszerzali oni obszar folwarku i zaopatrywali go we
własny inwentarz. Rugowali tym samym chłopów i redukowali zasięg pańszczyzny
sprzężajnej, nie przechodząc jednak w pełni na gospodarkę najemną. Parobkciw
wynagradzali głównie ordynarią, tj. naturaliami, oraz przydziałem zagonu pod
kartofle. Małorolnych pociągali do pańszczyzny pieszej i narzucali im uciążliwe
odrobki w zamian za zapomogę udzieloną na przednówku lub opał z lasu dworskiego.
Zamożniejszą część gospodarzy przenosili na czynsz. Wszystkie te prywatne
regulacje nie liczyły się ze zdaniem chłopów; opornym można było wszak odebrać
grunt albo nawet oddać ich w rekruty. Likwidowano też całe osiedla wiejskie albo
przerzucano je na gorsze grunty. Chłopski stan posiadania skurczył się o prawie
milion mórg pomiędzy 1807 a 1846 r.
Do czynszowania wsi przystąpił na większą skalę rząd. Po powstaniu listopadowym
Mikołaj I obdarował kilkudziesięciu generałów i dygnitarzy rosyjskich
posiadłościami
z dóbr narodowych. Począwszy od 1841 r. chłopów w donacjach tych przenoszono

Czworaki folwarczne z pofowy XIX w. (wieś Mączniki w Poznańskiem)



Przemysł włókienniczy 125


na czynsz. urządzając im duże, samowystarczalne gospodarstwa. Na tej samej
zasadzie czynszowano następnie resztę dóbr narodowych. Akcja ta ciągnęła się
parę
dziesięcioleci. Polepszyła ona warunki bytu - chociaż bez tytułu własności
- niewielkiej tylko części zamożnych gospodarzy.
Za przykładem rządu, a po części też pod naciskiem samych chłopów, podejmowali
podobne operacje niektórzy właściciele prywatni, zwłaszcza w zachodniej części
kraju. Kontynuowano również dawną praktykę kolonizacji, osadzając nowych
przybyszów - w dużym procencie Niemców - na pustkach lub karczowiskach.
Dziedzic zastrzegał sobie przy tym niewielką ilość robocizny, władzę nad gminą
i prawo propinacji; ograniczał także dostęp ludności oczynszowanej do lasów.
Reform czynszowych chwytały się najchętniej duże majątki, wypuszczające więk-
szość folwarków w dzierżawę. W Ordynacji Zamojskiej, największym latyfundium
Królestwa, zaprowadzono tzw. okup pańszczyzny: chłop wpłacał raz na kwartał
ekwiwalent pieniężny za należne od niego dniówki pańszczyźniane; jeśli zalegał,
to
mógł być pociągnięty znów do pracy przymusowej. W ciągu 10 lat przeniesiono na
okup prawie wszystkich chłopów ordynackich. Wkrótce jednak okup okazał się
wygórowany. Mnożyły się skargi chłopskie i rosły zaległości, mimo że usuwano
z gruntu opornych płatników. Eksperyment czynszowy z trudem wchodził w życie
w tym zapadłym i słabo upieniężnionym zakątku Królestwa,
W sumie rzec można, iż regulacje prywatne, łączące rugi z reformą czynszową,
pozostawały w Królestwie zjawiskiem stosunkowo rzadkim, ograniczonym do
niektórych rejonów i niektórych typów własności. Za to usuwanie chłopów z gruntu
bądź pogarszanie i zmniejszanie nadziałów przybierało szersze rozmiary, grożąc
dalszą pauperyzacją wsi.
Postępujący kryzys systemu feudalnego pociągał za sobą różnicowanie się społecz-
ności wiejskiej. Dawna wieś pańszczyźniana, mimo nierównych obciążeń i różnej
wielkości nadziałów, była stosunkowo jednolita. Obecnie wyodrębniały się w niej:
z jednej strony, niewielka usamodzielniająca się warstewka czynszowników, z
drizgiej
- rosnące rzesze małorolnych, zagrożonych proletaryzacją. Różne te grupy wiązał
ze sobą nadal wspólny antagonizm wobec dworu. Sprawy własności ziemi, dostępu
do lasów, obrony przez wyzyskiem propinacyjnym, nadużyć dominialnej gminy
- zbliżały do siebie czynszowników, pańszczyźniaków i wyrobników.


58. Przemysł włókienniczy

połowie XIX w. Królestwo liczyło 451 miast i miasteczek z ponad milionem
w ludności. Połowa tych osiedli w niczym się nie różniła od wsi. Mieszkańcy
ich, utrzymujący się z rolnictwa, płacili czynsz i odrabiali też niewielką
pańszczyznę
na rzecz właściciela miasta. Liczbę takich pseudomiejskich gospodarstw rolnych



126 Gospodarka w Królestwie


oceniano w Królestwie na ok. 60 ty s. Inne miasteczka były iliewielkimi
skupiskami
rzemieślniczej i kramarskiej, przeważnie żydowskiej biedoty. Kilkanaście miast
gubernialnych i powiatowych liczylu po parę lub kilka tysięcy ludności, a jedna
tylko Warszawa nosiła charakter wielkomiejski. Nowe ośrodki przemysłu w rejonie
Łodzi i Zagłębia Dąbrowskiego miały przed sobą przyszłość, na razie jednak
liczba
robotników fabrycznych w skali całego kraju nie przekraczała 50 tys., moc
zainstalowanych maszyn parowych 2 tys. KM, a roczna wartość produkcji prze nys-
łowej -1 I mln rubli. Opinia publiczna, zaabsorbowana kwestią rolną, omal
jeszcze
nie dostrzegała nowych problemów związanych z rewolucją przemysłową.
Tymczasem w przemyśle następowały dość szybkie zmiany. Nazajutrz po powstaniu
listopadowym rząd carski uchylił korzystn taryfę celną, która przysługiwała
polskiemu eksportowi sukna za czasów Lubeckiego. Sukno to miało odtąd płacić 40
kop. cła od funta wagi, co dla grubszych i tańszych gatunków miało charakter
wręcz
prohibicyjny. Z dnia na dzień stanęło dwie trzecie warsztatów tkackich
przerabiaj -
cych wełnę. Około tysiąca tkaczy-sukienników, głównie ze Zgierza i Aleksandrowa,
przeniosło się do okręgu białostockiego, by ominąć barierę celną i utrzymać
dostęp
do rynków Cesarstwa. Przenosili się nie tylko właściciele pojedynczych
warsztatciw,
ale i całych nianufaktur: Zachert zainstalował się w Supraślu. Moes w
Ćhoroszczv.
W ten sposób powstał nowy okręg włókienniczy w Białostockiem. Tymczasem
wielu tkaczy pozostałych w okręgu łódzkim przestawiało się z przeróbki wełny na
surowiec bawełniany. Inni podjęli produkcję cienkiego, wysokogatunkowego sukna,
wytrzymującego konkurencję z wyrobarni rosyjskimi.
W sumie jednak produkcja wyrobów bawełnianych, tańszych i c bliczc nych wył
cznie
iia rynek krajowy, zdecydowanie wyprzedziła wełnę. Produkcja ta. skoncentrowana
głównie w Łodzi, wzrosła z 2,i do 13,2 mln metrów- w latach I 830- I 844.
W połowie lat czterdziestych nastąpił długotrwały kryzys nadprodukcji, poci g
ijący
za sobą upadek mniejszych warsztatów i odpływ ludności z Łodzi. Zarciwno okres
koniunktury, jak i późniejsze ostre przesilenie przyspieszyły w tej gałęzi
przemysłu
ewolucję stosunków kapitalistycznych.
Najpierw nastąpiła mechanizacja przędzalnictwa. W latach 1837-1840 Ludwik Geyer

urucho nił w Łodzi dużą tabrykę, złożon z mechanicznej prZędzalnl, CzęSClOWO
zmechanizowanych krosien oraz farbiarni i wykańczalni. Zajego przykładem poszło
kilku innych fabrykantów. Gdy w 1843 r. Królestwo sprowadzało zza aranicy za 800
tys. rubli przędzy, a za.?00 tys. surowej bawełny, w 1850 sprowadza za 400 tys.
rubli
bawełny, a tylko za 200 tys. przędzy bawełnianej. Zagraniczne pochodzenie
surowca
ułatwiło koncentrację zaopatrzenia w ręku kilkunastu kupców, tzw. składnikciw.
Szybko uzależnili oni od siebie samodzielnych tkaczy, spychając ich do rzędu
chałupników. Urastający tą drogą kapitał handlowy aiigażowali oni z kolei
w przentyśle, zakładając własne przędzalnie i wykańczalnie. W połowie XIX w.
proletaryzacja rzemiosła tkackiego w Łodzi i okolicy bliska była już ukończenia.



Przemysł ciężki 127


Natomiast produkcja płótna utrzymała nadal charakter rzemiosła domowego,
uprawianego przez chłopów. Tkactwo wiejskie zaspokajało własne potrzeby wsi,
w niewielkim procencie szło też na rynek warszawski. W 1833 r. powstała w
pobliżu
Warszawy fabryka wyrobów lnianych, własność spółki akcyjnej. Kierownictwo
fabryki objął zdolny francuski inżynier i wynalazca, Filip Girard, osadę
fabryczną
nazwano od jego nazwiska Żyrardowem. Zakład pracował jednak ze stratami
i wkrótce został przejęty za długi przez Bank Polski.



59. Przemysł ciężki

1833 r. rząd oddał całość górnictwa i hutnictwa rządowego w administrację
Bankowi Polskiemu. Chodziło o dokończenie wcześniejszych inwestycji
z czasów Staszica i Lubeckiego oraz o zapewnienie ich opłacalności. Bank Polski
z ogromnym rozmachem przystąpił do rozbudowy zaplanowanych obiektów. Nad
rzeką Kamienną powstał kombinat żelazny złożony z wielkich pieców, świeżarek
i walcowni - całość oparta jeszcze na starej technice (opał drzewny i energia
wodna). Natomiast w Dąbrowie Górniczej zbudowano znacznie większy i nowoczesny
obiekt z zastosowaniem koksu i gorącego "dmuchu" w wielkich piecach oraz
maszyn parowych i pudlingu przy wyrobie stali. Nowy zakład, nazwany Hutą
Bankową, składał się z 6 wielkich pieców, odlewni, pudlingarni, walcowni
i warsztatów mechanicznych. Był on w owym czasie jednym z najnowocześniejszych
w Europie.
Kierownictwo Banku Polskiego (Józef Lubowidzki i Henryk Łubieński) uważało
te inwestycje za środek nakręcania koniunktury i akumulacji prywatnego kapitału.
Budowę fabryk i kopalń powierzono entreprenerom (przedsiębiorcom), którzy
zgarniali z tego milionowe zyski. Większość urządzeń dla Huty Bankowej
wyrabiał Piotr Steinkeller w niewielkiej manufakturze zbudowanej w Żarkach
z kredytów rządowych. Tenże Steinkeller wydzierżawił od Banku całe hutnictwo
cynku, podczas gdy inny kapitalista, Maurycy Koniar, wydzierżawił w podobny
sposób hutnictwo żelaza. Na obu kontraktach Bank poniósł duże straty. Co
więcej, dyrektorowie Banku zakładali na własne nazwisko huty i fabryki biorąc
na nie pożyczki z Banku, którym kierowali. Z sum podatkowych, z wyzysku
robotników i chłopów pańszczyźnianych bogaciła się wąska koteria dygnitarzy
i spekulantów.
Po 10 latach Paskiewicz zawrócił z tej drogi. Lubowidzki i Łubieński zostali
aresztowani, a ich przedsiębiorstwa zabrane na pokrycie długów. Górnictwo
i hutnictwo rządowe przejęto na skarb, dalsze zaś inwestycje wstrzymano. Okazało
się wtedy, że polegały one na błędnym założeniu. Nowoczesna technika nie dawała
się pogodzić z systemem pracy jeszcze na pół feudalnym, z Korpusem Górniczym



128 Gospodarka w Królestwie


i pracą pańszczyźnianą chłopów z dóbr rządowych. Huta Bankowa pr icowała mało
wydajnie, a i tak na swoje wyroby nie znajdowała zbytu. Królestwo stało dopiero
na progu industrializacji i jeszcze nie potrzebowało tak kolosalnego zakładu.
W ciągu lat 20 był on też w małym tylko procencie wykorzystywany.
Trzeba zresztą pamiętać, że górnictwo i hutnictwo rządowe, stojące wysoko na
punkcie inwestycji, ustępowały co do rozmiarów produkcji ciężkieińu przemysłowi
prywatnemu. Prawie trzy czwarte surówki, a dwie trzecie żelaza kutego i wal-
cowanego wychodziło z zakładów prywatnych, skupionych w dwu rejonach: między
Pankami i Będzinem oraz między Opocznem i Ostrowcem. Zakłady te należały
głównie do wielkieao ziemiaństwa, produkowały techniką staroświecką, na węglu
drzewnym i napędzie wodnym, który gdzieniegdzie tylko z istępowano maszyną
parową. Również przemysł prywatny w początku lat pięćdziesiątych przeżył kilka
lat zastoju, chociaż mniej dotkliwego niż w przemyśle rządowym. Brak odbiorców
w zacofanej gospodarczo Rosji prowadził w Królestwie do uwstecznienia hutnictwa,
które w zachodniej Europie, a także na Górnym Śl sku szło wtedy naprzód
milowymi krokami.


60. Koleje żelazne i żegluga parowa

dbiciem tego stanu rzeczy był również stosunkowo powolny wzrost burżuazji
przemysłowej Królestwa. Kariery i majątki robili w tej dzielnicy raczej
spekulanci i entreprenerzy niż pionierzy przemysłu. Pouczające mo być pod tym
względem koleje losów najbardziej rzutkiego z ówczesnych przedsiębiorców,
wspomnianego już Piotra Steinkellera.
Zaczął on swą karierę od wydzierżawienia monopolu solnego, tj. transportu
i rozprzedaży soli. Później założył zakład mechaniczny w Żarkach, zakupił młyn
parowy w Warszawie, zmontował przedsiębiorstwo komunikacji międzymiastowej
(wprowadzone przezeń omnibusy konne zwano w Polsce "steinkellerkami"). Imprezy
te opierał na kredytach Banku Polskiego; uzależniony od kliki rządzącej Bankiem
popadł w trudności finansowe i w 1851 r. zbankrutował.
Steinkeller zainicjował także budowę ( 1840) pierwszej na ziemiach polskich
kolei
żelaznej, tzw. warszawsko-wiedeńskiej. Miała ona połączyć Warszawę z głównym
ośrodkiem przemysłu ciężkiego - Zagłębiem Śląsko-Dąbrowskim. W tym samym
kierunku, ku górnośląskim i ostrawskim złożom żelaza i węgla, trasowano w tym
czasie linie kolejowe z Berlina (przez Wrocław do Katowic) i z Wiednia (do
Bohumina) - pierwsze w tej części Europy. Spółka Steinkellera nie zebrała
potrzebnych kapitałów i rozwiązała się, a budowę wykończył rząd. W 1848 r., na
stacji granicznej Szczakowa, przecięły się linie kolejowe: Berlin-Kraków i War-
szawa-Wiedeń. W tym samym roku uruchomiono kolej Poznań-Szczecin. Pierwsze



Koleje żelazne i żegluga parowa 129
















































































.


















pociągi parowe kursowały tylko za dnia i (wliczając nocleg na granicy)
pokonywały
trasę Warszawa-Kraków w ciągu 26 godzin.
W tym samym 1848 r. zawiązała się w Warszawie Spółka Żeglugi Parowej, która
uzyskała przywilej rządowy na spław parowy towarów i pasażerów Wisłą i jej
dopływami. Na czele spółki stał Andrzej Zamoyski, uczestniczyli zaś w niej
przedstawiciele arystokracji i wielkiej burżuazji. Obserwowana już dawniej
współ-
praca rodów magnackich z dorobkiewiczami niemieckiego i żydowskiego po-
chodzenia przybrała szerszy zasięg. Kapitał wielkoziemiański łączył się z
bankierskim
i handlowym w nowych inicjatywach przemysłowych lub komunikacyjnych, z reguły
opierając się na kredycie państwowym. Burżuazyjni wspólnicy wnosili do tych
przedsięwzięć wiedzę praktyczną, arystokraci zaś - stosunki i wpływy. Współpraca
ta nie pociągała jeszcze za sobą bliższej zażyłości towarzyskiej.
Na przeciwległym krańcu hierarchii społecznej zarysowywał się podobny amalgamat
polskich, niemieckich i żydowskich elementów, które złożyć się miały na klasę
robotniczą. Właściwych robotników fabrycznych było ciągle jeszcze niewielu;
szybko za to rosła liczba napływających do miast - głównie Warszawy-
wyrobników i służby domowej. Jak w całej Europie, podobnie i w Polsce sytuacja
proletariatu na tym wczesnym etapie rozwoju kapitalizmu była szczególnie ciężka,
żadne przepisy nie normowały płac, warunków pracy i bezpieczeństwa ani też
obowiązków pracodawcy; władze ingerowały w te sprawy dorywczo, jedynie


5 Histuria Polski 1796 I9IB

Dwonec Wiedeński w Warszawie. Arch. H. Marconi,1845. Ryt. H. Roeber



130 Początki pracy organicznej


w wypadku krzyczących nadużyć. Bywali więc robotnicy, w tym kobiety i młodo-
ciani, znaglani do pracy kilkunastogodzinnej, oszukiwani przy wypłatach,
głodzeni
i bici, chwytani przez policję w wypadku porzucenia "obowiązku". Najgorszy był
los niekwalifikowanych najemników, dorywczo zatrudnianych przez entreprenerów
przy budowie kolei, szos i fortyfikacji. Ale i zawodowi włókniarze czy metalowcy
nie zawsze mieli się o wiele lepiej. Każde ograniczenie produkcji w Zagłębiu czy
okręgu łódzkim wtrącało w nędzę setki proletariackich rodzin. Zorganizowany opór
robotników nie był też możliwy w warunkach stanu wojennego, gdy żandcirmeria
stale wietrzyła wśród miejskiej biedoty propagandę rewolucyjną. Solidarn akcję
robotników utrudniały nie przezwyciężone jeszcze różnice pochodzenia i wyznania;
tak więc w Łodzi spór niemieckich tkaczy z żydowskimi składnikami wyradzał się
w antagonizm narodowo-wyznaniowy. Nie znamy też w owych latach przykładów
zorganizowanego oporu robotniczego.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
administracja w ksiestwie warszawskim i krolestwie polskim
6 Gospodarka wodna elektrocieplowni
Polityka Gospodarcza
gospodarka rynkowa
Zakładanie działalności gospodarczej (2 6) Twoja Firma
PRAWO GOSPODARCZE I PRAWO PRACY test (4)
przemiany spoleczno gospodarcze na ziemiach polskic (2)
Modele wzrostu, rozwoju gospodarczego
Wykład Ryzyko w działalności gospodarczej
Margit Sandemo Cykl Saga o Królestwie Światła (01) Wielkie Wrota
Ustawa o swobodzie dzialalnosci gospodarczej
Gospodarstwa agro powiat aleksandrowski

więcej podobnych podstron