Kandyd i Pangloss dotarli do kraju nad Wisłą...
Wtorek, 25 Kwietnia Imieniny obchodzą: Marek, Jarosław, Elwira
Sciaga.pl > Prace
> Oświecenie >
Home | Reklama | Info
| Mail
Gdzie Cz@T ???
Gdzie jestSciaga.pl
?
Kandyd i Pangloss
dotarli do kraju nad Wisłą...
kategoria: J.polski
zakres: Oświecenie
dodano: 2000-02-05
Kandydowi wydawało
się iż wszystko, co miał w swym życiu zobaczyć i zakonotować w swej
świadomości zdążył już obejrzeć i spamiętać, jednak to co w tym
momencie ukazało się jego oczom przerastało wszelkie Kandyda
wyobra-żenia o czymkolwiek. - Kandydzie, stwierdzam, iż należało
by rozejrzeć się po tej dziwnej kra-inie, czy nie mam racji? -
zapytał mistrz Pangloss - Pominąwszy to, że nie posia-damy
pieniędzy... Kandydzie - ciągnął - zechcij drogi przyjacielu,
spenetrować okolicę w poszukiwaniu jakiegoś odzienia. Kandyd
pomaszerował więc w poszukiwaniu ubrań przystających mniej więcej do
kanonu mody panującej w owej dziwnej krainie, w której się właśnie
znajdował. Kroczył przed siebie z wielką swobodą, w mniemaniu, iż
przywilejem rodzaju ludzkiego, jak i bydlęcego, jest posługiwać się
własnymi nogami wedle upodobania. W pewnej chwili przystanął
otwierając ze zdziwienia usta. Jego o-czom ukazał się bowiem nader
dziwny widok - po chodniku bardzo chwiejnym krokiem, z trudem
trzymając się na nogach, szedł jegomość z butelką w ręku. Miał na
sobie podartą koszulę i nie pierwszej czystości spodnie. Buty jego,
jeżeli w ogóle można je było nazwać butami, przypominały raczej
malutkie kawałki starej, sparciałej skóry powiązanej cieniutkimi
sznureczkami. - Śmiem mniemać, iż nie jest to przedstawiciel
całej ludności zamieszku-jącej ten kraj... - wyszeptał Kandyd ze
zdegustowanym nieco wyrazem twarzy, gdyż ten strój nie przypadł mu
do gustu. Postanowił jednak udać się za pijakiem, chociażby po to,
aby sprawdzić, co ten będzie dalej robił. Szli zatem obaj -
pijak i Kandyd. W pewnej chwili pijak zatrzymał się - jeżeli można
tak powiedzieć, bo cały czas "wiatr" zwiewał go na różne strony -
pod barem mlecznym "Pulpecik". Uwagę Kandyda zwróciło kilku mężczyzn
u-branych dosyć elegancko (przynajmniej bardzo starali się być
eleganccy), w garnitury w kolorach wręcz jaskrawych, a każdy z nich
był "pod krawatem", któ-ry absolutnie kolorem nie przystawał do
reszty odzienia. Siedzieli przy obdrapa-nym stoliku na metalowych
nogach. Na blacie oprócz opróżnionej do połowy, lub jak kto woli -
do połowy pełnej butelki alkoholu, rzucony był kawałek zielonej
materii, dość pogniecionej i poplamionej jakimiś płynami. Mężczyźni
rozdawali pomięte kartki papieru, na których było napisane:
•Polska Partia Przyjaciół "MISIA"• My, jako naród rozsÄ…dny
żądamy przywrócenia w barach mlecznych widelcy przymocowanych
za pomocą łańcucha i przykręcania metalowych talerzy śrubami
do stołów. Kandyd zastanowił się chwilę i zapytał jednego z
rozdających kartki. - Pan wybaczy, ale dlaczego naród żąda
zastawy stołowej przytwierdzo-nej na stałe? - było to bowiem coś,
czego naiwny z natury swej Kandyd nie ro-zumiał. - To dopiero
poczatek naszych obywatelskich żądań - krzyknął podekscy-towany mąż
chuchajÄ…c przy tym Kandydowi w twarz woniÄ… nieznanÄ…. - Pan
jesteś chory?- spytał z troską Kandyd. - To coś z żołądkiem, żeś
musiał wypić miksturę o tak paskudnym smaku przygotowaną przez
curylika? - To polityka! - huknął gromkim głosem mężczyzna. -
Jako polityk jestem zdrowy, niezależnie od tego, czy mam chorą goleń
pomroczną, czy instynkt łow-czy nakazujący mi tropienie agentów.
Kandyd zdumiał się jeszcze bardziej. Słowa nie pasowały do
siebie, jak dzień do spania, koń do łodzi, a but do ręki. Cóż bowiem
talerz i łyżka przy-twierdzone do stołu mają do polityki? Co z kolei
lekarstwo na spirytusie do nogi, a myślistwo do... - Zacny
panie, zacznijmy od końca. Nie ma skutku bez przyczyny. To zwykle
agent poluje, tropi, a nie odwrotnie. Tu z kolei mężczyzna
otworzył usta ze zdumienia. - Pan chyba nie stąd jesteś? -
Istotnie, przywiodły mnie tu dalekie drogi, morza nieprzebyte.
Widzia-łem już dużo dziwnych rzeczy, w wojsku byłem, Bułgarów
poznałem, nawet pi-łem zdrowie ich króla, ale to, co pan mówisz
zdumiewa mnie niepomiernie, zara-zem jednak napawa ciekawością.
- Chłopaki, patrzcie - mężczyzna zwrócił się do swych
towarzyszy. - Ten facet nic nie kuma. Nim Kandyd zdążył
cokolwiek powiedzieć od stolika podniósł się mło-dzian potężnej
postury, odziany w jaskrawofioletowy, sfatygowany garnitur, czerwony
krawat i koszulę non-iron (że materiał się tak nazywa Kandyd
oczywi-ście nie wiedział, ale ponieważ nie była to jedyna rzecz,
której nie wiedział, nie zastanawiał się nad tym). - Posluchaj
pan. My, jako naród, czyli jego przedstawiciele, żądamy od rządu, by
przywrócił świat, który kochamy. Było nam wtedy dobrze, miło, nie
było bezrobocia, bezdomnych, minimum socjalnego i budżetu. -
Minimum socjalnego? Co to? - Nieważne, nieważne szczegóły, ważna
idea. A idea jest taka, zeby wrócił nasz wspaniały świat. Jak
zbierzemy odpowiednią ilość podpisów, złoży-my obywatelską
inicjatywę w sejmie, wygramy wybory, wejdziemy do sejmu, założymy
koalicję, przejmiemy władzę i przytwierdzimy te łyżki i talerze do
sto-łów. Rozumiesz pan? - Nie szanowny panie, nie pojmuję ani
słowa. - To podpisz? - Jakże mogę podpisać, kiedy nie
rozumiem co szanowny pan mówi? - U nas, nad Wisłą, nie trzeba
rozumieć, żeby podpisać. - A czy może mi pan powiedzieć, co u
was nad Wisłą trzeba zrobić, by zdobyć jakieś odzienienie? Obiecałem
Panglossowi, że zdobędę coś. - Podpiszesz, dostaniesz ciuchy,
jeśli przypadkiem o to ci chodzi. Zastanowił się Kandyd nad tą
propozycją. Bylo mu coraz bardziej zimno, Pangloss czekał i jemu
niewątpliwie także doskwierało to nieprzyjemne uczucie. Jeśli
podpisanie miało oznaczać, że otrzyma odzienie, to być moźe
należałoby podpisać. Szybko wziął podany mu ołowek i złożył
zamaszysty podpis. Wtedy dopiero zauważył, że obok niego stoi
Pangloss. - Czy słyszałeś, co zaproponował mi ten człowiek? Co
miałem uczynić? Podpisanie tego oto papieru ma nam wszakże dać
odzienie. A przyznasz, że nie zobowiązuję się tym podpisem do
niczego. - Panie, u nas nigdy podpis nie zobowiÄ…zuje do niczego
w polityce - dodał potężny młodzian. - Dziwny kraj, nader
dziwny, ale może przyjazny - powiedział wolno i niepewnie Pangloss.
- Więc gdzie to odzienie? Skoro przyjąłeś obietnicę za dobrą monetę,
nie powinniśmy dłużej marznąć. Więc kiedy dostaniemy coś ciepłego do
włożenia na nasze grzbiety panie? - Jak wygramy wybory, to
jasne. Jak siÄ™ nie podoba, to dostaniecie po grzbiecie. A teraz
spadajcie - roześmieli się młodziankowie, a gdy wracali do swego
stolika, Kandyd otrzymał kilka mocnych razów w potylicę,. Legł
na ziemię. Miał twarz zalaną krwią, nos złamany i wybite trzy zęby.
Pangloss nachylił się nad nim. - Wybacz Kandydzie, ale twoja
wiara w prawdomówność człowieka jest z gruntu skazana na
niepowodzenie. Jeżeli myślisz, że w tym kraju polityk da ci to, co
obiecał... - zastanowił się chwilę - jesteś w błędzie, jedyne co ci
da, to da ci po głowie, gdy tylko upomnisz się o swoje. I to cię
właśnie spotkało, a mogłeś przecież, drogi przyjacielu, skorzystać z
przywileju posiadania nóg i oddalić się stąd. To powiedziawszy
Pangloss skierował się do znajdującego się w pobliżu sklepu z
używaną odzieżą.
Autor: Helga
Ocena : 0.0
oceń
prace:
1 2 3 4 5 6
Home | Reklama | Info
| Mail
Prace | Pomoc | Książki | Artykuły | News | Katalog | Forum
| Rozrywka
Wszelkie prawa zastrzeżone / All
rights reserved Sciaga.pl
2000
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
cyrylica nad wislaPrzygotowanie rodziny do opieki nad sosbą starszą cierpiącą na chorobę otępiennąJęzyk Wprowadzenie do badań nad mową ebook demoBT Wstęp do Pieśni nad Pieśniami09 Przykładowe zalecenia do opieki nad dzieckiem z ADHD w szkoleCud nad WislaPolska Czy to jakieś głupawe państwo nad WisłąKiedy polskie złoto wróci do kraju Michal Wroblewski (Najwyższy Czas!}więcej podobnych podstron