Zimna wojna walutowa


Zimna wojna walutowa
Tagi: waluty, juan, Chiny, USA
REUTERS
Od kilku lat każde szanujące się czasopismo poruszające tematykę światowej
gospodarki, włącznie z tym, które właśnie czytasz, regularnie poświęca miejsce (w
prawie każdym wydaniu) Chinom oraz ich drodze ku pozycji ekonomicznego mocarstwa,
które zagrozić może gospodarczej dominacji Zachodu ze Stanami Zjednoczonymi na
czele.
Ostatnie decyzje amerykańskiej administracji zdają się potwierdzać tą tezę, ukazując jednocześnie
rzadko spotkany przykład ekonomicznych prognoz, które się sprawdzają.
Administracja Stanów Zjednoczonych jest przyparta do muru. Poparcie dla Baracka Obamy,
obiecującego w zwycięskiej kampanii prezydenckiej zmianę, drastycznie spada, co znalazło bolesne
odwzorowanie w ostatnich wyborach do Kongresu. Okazało się, że wpompowanie nawet
największej liczby dolarów w amerykańską gospodarkę nie może mieć długoterminowego efektu,
jeśli nie poprawiają się oczekiwania przedsiębiorców odnośnie przyszłości. Co więcej, gospodarka
USA może łatwo uzależnić się od kontrolowanej przez FED kroplówki, z której znaczne kwoty i tak
wyciekną do Chin, jako zapłata za tamtejsze towary.
Tam, gdzie szwankuje wytrącony z równowagi przez politykę rynek, najczęściej pojawia się jeszcze
więcej polityki. Tak więc dyplomatyczne naciski na chińską administrację nasiliły się, pojawiły
nawet lekkie próby przekupstwa w postaci odebraniu Europie kilku miejsc w radzie wykonawczej
Międzynarodowego Funduszu Walutowego na rzecz gospodarek wschodzących, w tym Chin. Przede
wszystkim jednak, USA planuje dalsze drukowanie pieniędzy.
Ciężko jest nie ulec wrażeniu, że jesteśmy świadkami próby sił pomiędzy USA a Chinami. Jest to
jakby toczona na płaszczyznie walutowej wojna, w której rozstrzygnąć ma się pytanie: kto jest w
stanie wytrzymać dłużej? Czy Chiny pierwsze wywieszą białą flagę pod ciężarem dolarowych
rezerw, czy też USA skapituluje w obliczu nadmiernego zepsucia własnego pieniądza?
USA wydaje się być w gorszej sytuacji, ponieważ może w najlepszym wypadku liczyć na pyrrusowe
zwycięstwo. Prowadzenie obecnej ofensywy walutowej nie zakończyło się jeszcze hiperinflacją tylko
1
ze względu na specyficzne makroekonomiczne warunki wytworzone przez kryzys. Naturalnie
deflacja jest większym zagrożeniem i nawet bez konfliktu z Chinami Ameryka stosowałaby
ekspansywną politykę monetarną, jednak jeśli kryzys zostanie kiedyś zażegnany, dalsze psucie
własnej waluty zrujnuje gospodarkę na nowo i wywoła kolejny kryzys, który, chociaż będzie miał
inną naturę, może być równie uciążliwy.
Jak natomiast wygląda to z perspektywy Chin? Czy Państwo Środka na naszych oczach poprawiło
dzieła Smitha i Ricarda, odnajdując receptę na wiecznie skuteczną politykę handlową? Po bliższej
analizie sytuacji wydaje się, że nie. Operacje walutowe mające na celu utrzymanie niskiego kursu
juana doprowadzają do gromadzenia gigantycznych rezerw dolarowych, z którymi Chiny po prostu
nie mają już co zrobić. Również obywatele tego kraju, którzy z jednej strony obawiają się o swoją
przyszłość, z drugiej natomiast niechętnie kupują zagraniczne, zbyt drogie przez
niedowartościowanego juana, dobra z importu, odkładają około jednej trzeciej swoich pieniędzy w
bankach. Banki natomiast, by móc normalnie funkcjonować, udzielają pożyczek na każde, nieważne
jak zbędne przedsięwzięcie. Zwłaszcza na rynku budowlanym. Kontynuacja takiego stanu rzeczy
doprowadzi w długim terminie do baniek spekulacyjnych i załamania chińskiej gospodarki, które
przerodzić mogłoby się w straconą dekadę w stylu Japonii.
Jeżeli więc dalsza walka może doprowadzić tylko do porażki obu stron (z ewentualnym pytaniem,
dla kogo będzie ona dotkliwsza), warto może zastanowić się nad alternatywnym podejściem do
tego zagadnienia.
Gdyby kurs juana został poddany zasadom rynkowym, jego aprecjacja powinna wynieść pomiędzy
20% a 40%, chociaż niektórzy ekonomiści uważają, że może to być jeszcze więcej. Wzrost siły
nabywczej chińskiego konsumenta na rynku międzynarodowym byłby znaczny, co z pewnością
pomogłoby Państwu Środka w pokonaniu bariery dzielącej jego społeczeństwo od społeczeństw
państw wysoko rozwiniętych. Nie należy zapominać, że chociaż jako całość gospodarka Chin
zajmuje drugie miejsce na świecie, to zamożność jego obywateli mierzona w PKB per capita lokuje
ten kraj dopiero na dziewięćdziesiątym trzecim miejscu, znacznie poniżej średniej światowej.
Wydaje się również, że w wyniku uwolnienia juana i gwałtownego wzrostu cen chińskich produktów
nie dojdzie do automatycznego odwrotu od dóbr z tego kraju. Oczywiście w długim okresie
niemiłosierne reguły rynku będą musiały zrobić swoje, jednak fakt, że do Chin przez wiele lat
przenoszone było większość zakładów produkcyjnych sprawił, że fizycznie proces uruchomienia
produkcji w innych krajach musiałby zająć trochę czasu.
Pozbawione możliwości opierania całej swej konkurencyjności na różnicy cenowej Chiny zmuszone
byłby do stosowania tej samej strategii co kraje wysoko rozwinięte, do grupy których tak bardzo
chciałyby kiedyś należeć  do konkurencji za pomocą jakości. Wydaje się oczywiste, że przed
Chinami, które opierają swój rozwój gospodarczy na produkcji podkoszulków, które tanie mogą być
tylko za cenę niskich pensji i gospodarczej wojny z resztą świata, maluje się gorsza przyszłość niż
przed innowacyjnymi Chinami, które nie muszą już imitować nowoczesnych technologii, ponieważ
same są ich zródłem. Jednocześnie warto zauważyć, że kraj ten może spokojnie pójść na skróty w
tej kwestii, kupując innowacyjne zachodnie przedsiębiorstwa, których ceny są znacznie bardziej
przystępne niż przed kryzysem.
Te oraz inne argumenty zdają się jednak nie trafiać do Komunistycznej Partii Chin. Władze tego
kraju chcą uparcie kontynuować stosowaną do tej pory strategię wzrostu, obawiając się, że nagły
dostęp do zachodnich dóbr połączony z pogarszającą się sytuacją gospodarczą mógłby doprowadzić
do niepokojów społecznych i w konsekwencji do uruchomienia lawiny dalszych zmian. Co więcej,
chińska administracja upojona już nie tylko własnymi obiektywnymi gospodarczymi sukcesami, ale
i całkowitym zdeklasowaniem Pierwszego Świata w walce z kryzysem, zaczyna coraz mniej uwagi
przywiązywać do rad zachodnich ekspertów. Do głosu zaczynają dochodzić natomiast zakorzenione
głęboko w chińskiej historii gospodarczej tendencje protekcjonistyczne, które już raz zakończyły
złoty wiek rozwoju tego kraju.
Podobnie wygląda kwestia ewentualnej wymienialności juana. Jest to scenariusz rozpatrywany
przez ekonomistów z Zachodu, jednak całkowicie niedopuszczalny przez Pekin, jako że jego
wprowadzenie wymagałoby w zasadzie zmiany ustroju w tym kraju. Podstawowy problem
polegałby na odpływie juana z Chin, co oznaczałoby mniej pieniędzy na gigantyczne inwestycje
rządowe, którymi Państwo Środka regularnie wprowadza w zachwyt inne kraje (a ekologów w
rozpacz). Dodatkowo, jak już zauważył kiedyś profesor Balcerowicz, nie było jeszcze państwa, w
którym obywatele mieliby pełną swobodę ekonomiczną bez pełnej swobody politycznej.
2
Dużo mniej zrobić może natomiast USA. Wprowadzenie konfliktu z Państwem Środka na następny
poziom za pomocą np. taryf celnych wywoła jedynie reakcję łańcuchową, która ostatecznie
doprowadzi do przyduszenia światowego handlu, na czym jeszcze nikt nigdy nie skorzystał.
Możliwym scenariuszem byłoby wspieranie własnego eksportu do krajów innych niż Chiny w celu
poprawienia bilansu handlowego. Ofensywa ta powinna jednak polegać nie tyle na kolejnych
odmianach cenowego dumpingu, co na konkurowaniu tymi przewagami, które Stany posiadają 
innowacyjnością i kapitałem.
Na koniec warto się zastanowić, czy mimo wszystko można nazwać tę sytuację wojną? Czy nie jest
to po prostu makroekonomiczna równowaga, pewnego rodzaju porządek, o którym kiedyś
ekonomiści powiedzą, że otworzył gospodarczą historię XXI wieku? Twierdząca odpowiedz na te
pytania oznaczałaby to samo co stwierdzenie, że walka z okopów w trakcie I Wojny Światowej nie
była prawdziwym konfliktem, ponieważ front się przez to nie przesuwał. Jeżeli natomiast założymy,
że wojną jest każda sytuacja, w której uczestniczące strony wyniszczają się nawzajem, możemy
tylko mieć tylko nadzieję, że konflikt, którego jesteśmy świadkami, nie eskaluje.
Maciej Pytka
3


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ZIMNA WOJNA
Zimna wojna, konferencje, sprawa niemiec po II wojnie swiatowej
5 Zimna wojna 1945 1991
Pajewski I wojna światowa
polski minister ostrzega przed wojną
III wojna światowa
Czubiński II Wojna Światowa i jej następstwa Krzyżaniak
ii wojna ?wiatowa wojna obronna polski
WOJNA 1919 1920
wojna pokolen przy uzyciu cyngli
68 22 Listopad 1995 Wojna o wielkie pieniądze

więcej podobnych podstron