~wIV. MARSZ KU WOJNIE POD SZTAN-
DAREM POKOJU
Nowy podział świata
Lata 1936-1937 stanowią wyodrębniony, pozornie tylko mniej ważny, może
dla niektórych "niemrawy" okres w dziejach Europy i świata. Tymczasem doko-
nujące się wówczas przemiany zaważyły na losach cywilizacji głównie przez to,
że pogłębiły się i wyraźnie zarysowały podziały, których nie udało się później
zlikwidować ani przezwyciężyć. Wszystko to wprowadza w gąszcz trwających od
dziesięcioleci sporów na temat genezy II wojny światowej, a więc i odpowiedzial-
ności konkretnych państw i narodów.
W zasadzie wszyscy godzą się z tym, że do wojny tej doszło, gdyż pewna
grupa państw dążyła do zmiany istniejącego porządku międzynarodowego. Cel
ten był osiągalny poprzez negocjacje lub przy użyciu siły. Międzynarodowy nie-
pokój wzbudzały przede wszystkim aspiracje państw dużych, dysponujących okre-
śloną siłą zbrojną. Rewindykacje lub wola rewizji granic (bo o nie w gruncie rze-
czy chodziło) państw mniejszych były o tyle ważne, o ile mogły burzyć porządek
w szerszym wymiarze, jak tego dowiodło Sarajewo w 1914 r. Dlatego też spory
między małymi i średnimi państwami bałkańskimi lub środkowoeuropejskimi czy
latynoamerykańskimi w większości nie stanowiły zagrożenia dla istniejącego po-
rządku. Zgoła inaczej przedstawiała się sytuacja, gdy do konfliktu "małych" wcho-
dziły mocarstwa, albo gdy one same stanęły przeciw sobie.
Postępujące w latach trzydziestych zbliżanie się trzech głównych państw re-
wizjonistycznych świata - Japonii, Niemiec i Włoch - to groźba wielokrotna. Na-
bierające tempa kwestionowanie ich miejsca w Europie i świecie miało kilka punk-
tów zbieżnych, choć niemałą gamę cech swoistych, pozwalających uznać ten so-
jusz za konstrukcję sztuczną, a nawet głównie propagandową.
Cechy wspólne to różnie okazywana i odmiennie manifestowana niechęć do
bezpieczeństwa zbiorowego i jej międzywojennego fundamentu - Ligi Narodów.
Państwa te, będąc członkami Rady Ligi - wajważniejszego organu politycznego tej
organizacji - w sposób istotny przyczyniły się do jej uwiądu, głównie przez to, że
cele i metody oferowane przez Ligę nie dogadzały, później też kłóciły się z dykta-
torskim charakterem stosunków wewnętrznych w tych państwach. Opuszczenie
270 MARSZ KU WOJNIE
Ligi przez Japonię i Niemcy w 1933 r. oraz Włochy w 1937 r. naruszało nie tylko
genewski, ale i światowy ład. W każdym przypadku powodem porzucenia Gene-
wy były sprawy militarne. W przypadku Niemiec konflikt nabrzmiewał podczas
konferencji rozbrojeniowej. Niemcom - najpierw weimarskim, później hitlerow-
skim - chodziło o odzyskanie swobody w zakresie kształtowania własnych sił
zbrojnych, limitowanych lub zakazanych przez traktat wersalski. Można powie-
dzieć, że to była główna, okresowo jedyna oś aktywności Rzeszy w Genewie
w latach 1932-1933.
Wystąpienie Japonii i Włoch było natomiast skutkiem ich agresji militarnej prze-
ciwko innym państwom, na dodatek także będących członkami Ligi (Chiny i Etio-
pia). W przypadku Włoch pewną rolę odegrały czynniki emocjonalne, a mianowi-
cie niechęć do uczestniczenia w pracach organizacji mającej na Półwyspie Ape-
nińskim jak najgorszą opinię z powodu sankcji, a ponadto jeszcze nabierającej
charakteru "ideologicznego". Dla faszystów włoskich "nie do zniesienia" była sy-
tuacja, w której Liga Narodów "idąc na pasku Żydów, masonów i komunistów"
przedsiębrała inicjatywy skierowane przeciwko Niemcom - ich jedynemu poważ-
nemu obrońcy w czasach wojny kolonialnej.
Wielka Brytania i Francja, nastawione na priorytetowe traktowanie zagrożenia
niemieckiego, także konflikt abisyński rozgrywały pod tym kątem. Paradoksem
można nazwać to, że polityka "abisyńska", mająca być przestrogą, może nawet
tamą dla hitleryzmu, w rzeczywistości stała się elementem ułatwiającym Rzeszy
jej ekspansję. Opisywane w tysiącach książek "wchłanianie" Mussoliniego przez
Hitlera znalazło sformalizowany wyraz w protokole podpisanym 23 października
1936 r. podczas pobytu ministra Ciano w Berlinie. Porozumienie to, w najważniej-
szych punktach zatajone przed opinią publiczną, miało charakter sojuszu poli-
tycznego. Stwierdzono w nim ogólne zbliżerue obu kontrahentów oraz przewidy-
wano uzgadnianie polityki wobec państw trzecich.
Rozgłos nadany tej wizycie przez obie strony miał wiele elementów wspól-
nych - podkreślano wrogość wobec traktatu wersalskiego, antykomunizm, dąże-
nie do ukształtowania nowego porządku w Europie, odzwierciedlającego istnieją-
cy na kontynencie układ sił. W Rzymie bardzo mocno podkreślano formalne uzna-
nie przez Niemcy włoskiego imperium, co w tamtych latach było jednym z pierw-
szych kryteriów podziału na państwa życzliwe oraz wrogie. Podczas wielkiej mowy
wygłoszonej przez Mussoliniego 1 listopada 1936 r. w Mediolanie uznał on poro-
zumienie z Niemcami za przełomowe, przyrównując je do "osi", wokół której aędą
się obracały stosunki na kontynencie.
Prognoza ta w dużym stopniu sprawdziła się. Niemcy i Włochy, rozsadzając
strukturę wersalską, były w stałej ofensywie. Dzięki temu stały się obiektem wzmo-
żonego zainteresowania polityków innych państw, którzy chętnie jechali do Rzy-
mu, a zwłaszcza Berlina, nie bacząc na to, że pierwsze tam osoby o rewizytach
nawet nie myślały.
Hitler i Mussolini spotykając się kilkakrotnie nie darzyli się zaufaniem. Więcej
nawet. Każdy z nich starał się przechytrzyć partnera, wykorzystując go do realiza-
cji własnych, a nie wspólnych celów. Okrzyczana solidarność państw Osi była
w gruncie rzeczy propagandowym bluffem, a "międzynarodówka agresorów" nie
zaistniała w żadnej postaci, bez względu na słowa, jakimi określano stosunki łą-
NOWY PODZIAŁ ŚWIATA 271
czące obu dyktatorów. Sytuację tę tłumaczy się na wiele sposobów. Za istotne
uznać należy to, że wszystkie państwa wspierające się na ideologii nacjonalistycz-
nej mogły współpracować tylko w stopniu ograniczonym. Żaden nacjonalizm ze
swej definicji nie mógł bowiem uznać wyższości jakiegoś innego interesu narodo-
wego, a tym bardziej podporządkować się mu. A rywalizacja nacjonalizmu wło-
skiego i niemieckiego ujawniła się, zanim Hitler znalazł się u władzy. Kiedy 15
września 1930 r. Goebbels komentował dla "I1 Popolo d'Italia" wyniki wyborów
do Reichstagu, położył nacisk na antyfrancuską solidarność włosko-niemiecką:
"Z największą tęsknotą - mówił Goebbels - spodziewamy się zmienić wygląd
Europy za pomocą świadomej celów polityki zbliżenia i sojuszu z przeciwnikami
Francji. Przeznaczenie łączy nas z Włochami tym bardziej, że Francja czyni wszyst-
ko, by uszczuplić możliwość egzystencji obu narodów, które duszą się w swych
ciasnych granicach".
Perspektywa bliskiej, partnerskiej współpracy niemiecko-włoskiej w dziedzi-
nie kreowania nastrojów rewizjonistycznych nie mogła w Rzymie wywołać za-
chwytu. Bo też stale tam obawiano się, że ewentualne zwycięstwo hitlerowców
w Niemczech pogorszy usytuowanie włoskich żądań zgłaszanych wobec współ-
partnerów z Ententy z tytułu nie zrealizowanych obietnic. Dlatego też podstawo-
wa teza formułowana przez Włochów, tak na użytek zewnętrzny, jak i wewnętrz-
ny, to pierwszeństwo pretensji włoskich zgłaszanych wobec traktatów kończą-
cych I wojnę światową, przed jakimikolwiek innymi. Dlatego Włosi regularnie
przypominali, że Italia Mussoliniego jest pierwszym, najbardziej predestynowa-
nym państwem do akcji rewizyjnej.
Kształtujący się nie bez trudu sojusz głównych sił rewizjonistycznych wspie-
rał się na solidnym i dość stabilnym filarze antykomunizmu. Zaczynem dla budo-
wy bloku skierowanego przeciwko ekspansji komunizmu była wspólna akcja Nie-
miec i Włoch popierająca gen. Franco w Hiszpanii, przypieczętowana specjalną
umową podpisaną 25 listopada 1936 r. Tym samym zawiązał się sojusz łączący
faktycznie wszystkie trzy państwa, choć Włosi formalnie do paktu antykominter-
nowskiego przystąpili 6 listopada 1937 r.
Antykomunizm, jako główna podpora popularnej "Osi Berlin-Rzym-Tokio",
był zachętą dla państw skłonnych przyłączyć się do bloku eksponującego jego
ideologiczny charakter. Była to też próba pozyskania przez te państwa sympatii
sił przerażonych perspektywą rewolucji powszechnej. Rachuby na poparcie lub
zwiększoną wyrozumiałość dla antykomunistów, traktowanych w zależności od
miejscowych warunków bardzo rozciągliwie, miały realne podstawy. Widać to
op. w polityce Stanów Zjednoczonych, interesujących się państwami Osi w spo-
sób wybiórczy, częściowo instrumentalny. Pierwsze miejsce na tej Iiście zajmowa-
ła Japonia, która w lipcu 1937 r. wznowiła działania zbrojne przeciwko Chinom.
Konflikt ten ciągnął się z przerwami do 1944 r. Departament Stanu ogłosił w 1937 r.
deklarację stwierdzającą naruszenie przez Japonię układu waszyngtońskiego
z 1922 r. zapewniającego integralność terytorium Chin, ale do bardziej zdecydo-
wanych kroków się nie kwapił. Admirustracja Stanów Zjednoczonych dała się nawet
przeprosić, przyjmując odszkodowanie za przypadkowe zatopienie przez lotruc-
two japońskie kanonierki "Panay".
Sytuacja ta pokazuje, jak silny był wówczas amerykański izolacjonizm, skoro
nn
nawet posuwanie się Japonii na południe Chin nie wywołało powaźniejszej reak-
cji opinii publicznej, bardzo wyczulonej na sprawy dalekowschodnie. Nie zmie-
nia to wszakże istoty sprawy, że amerykański izolacjonizm to polityczny wytrych,
który otwierał zamki uznane przez administrację za ważne. Konflikty w Europie
nie znalazły się w tej grupie. Wielu Amerykanów, rozczarowanych politycznymi
i ekonomicznymi konsekwencjami I wojny światowej, było programowo niechęt-
nych angażowaniu się w sprawy europejskie uważane za odległe, małe, często
niezrozumiałe. Wobec najaktywniejszych w Europie rewizjonistów, tj. Niemiec
i Włoch, panowały mieszane uczucia. Pakt antykominternowski łączący Niemcy,
Japonię i Włochy skłaniał do mniemania, że naziści i faszyści oraz militaryści
z jednej strony a komuniści z drugiej zniszczą się nawzajem. W środowisku ludzi
tak prognozujących rozwój wypadków jakiekolwiek próby tworzenia frontu prze-
ciwko faszyzmowi były traktowane jako działanie niezgodne ze strategicznymi
celami USA, zawsze zakładającymi zniszczenie komunizmu.
Nie brakowało też zwolenników tezy, że Niemcy zabiegają tylko 0 odzyskanie
tego, co zostało im zabrane. Zarówno prezydent Roosevelt, jak i sekretarz stanu
Cordell Hull byli rzecznikami umiarkowanego rewizjonizmu, wpisanego jednak
w istniejący porządek prawny. Szczególnie silnie akcentowali oni gospodarcze
aspekty appeasement policy. Swobodniejszy dostęp do surowców oraz zagranicz-
nych rynków miał stępić ostrze niezadowolenia opierającego się na motywach
gospodarczych i wzmocnić siły umiarkowane. Dotyczyło to zwłaszcża państw naj-
silniejszych, zagrażających pokojowi światowenu, w głównej mierze Japonii i Nie-
miec.
Do najważniejszych celów polityki Roosevelta, uważanego za najmniej dogma-
tycznego prezydenta amerykańskiego, należało powstrzymanie akcji mocarstw im-
perialistycznych możliwie najmniejszym wysiłkiem i przy minimalnych kosztach.
Wymownie o tym świadczyły tzw. kwarantannowe przemówienia, wygłoszone
w 1937 r. w Chicago, a zawierające ogólne, do nikogo nie adresowane sugestie, że
agresorzy mogą zostać "poddani kwarantannie". Ta bardzo delikatna przecież forma
zwrócenia uwagi świata na możliwe współdziałanie Ameryki w obronie pokoju
i status quo w sposób oczywisty kontrastowała z dynamiką potencjalnych agreso-
rów, tak w Azji jak i w Europie.
Przekonanie Stanów Zjednoczonych o wyższości izolacjonizmu nad jakąkol-
wiek inną doktryną prowadziło do tego, że żadna z alternatyw aktywnego działa-
nia nie zdobyła przewagi: nie było zgody na objęcie przez Amerykę roli przywód- '
ty; nie wchodziła w grę współpraca pod egidą jakiegokolwiek ciała międzynaro-
dowego (op. Ligi Narodów); wykluczono też moźliwość jednoznacznego wspar-
cia któregokolwiek z mocarstw - czy to po jednej, czy po drugiej stronie. Bardzo
silne były jednocześnie obawy społeczeństwa amerykańskiego przed wojną
w wyniku przypadku lub pochopnej decyzji administracji. Tylko kilka głosów za-
brakło w Kongresie w styczniu 193& r., aby przeszła poprawka Louisa Ludlowa,
wedle której wypowiedzenie wojny, jeśli nie jest to skutek napaści, musi zostać
poprzedzone ogólnonarodowym referendum.
Izolacjonizm amerykański to wielka niewiadoma dla rozdzielającej się na an-
tagonistyczne części Europy. Oglądanie się na stanowisko i ewentualną pomoc
Ameryki wydawało się zachodnim demokracjom tym bardziej konieczne, że
NOWY PODZIAŁ ŚWIATA 7.'
w narastającym konflikcie przewaga państw Osi wydawała się większa niż przed
1914 r., kiedy Japonia i Włochy były neutralne, a przy Francji i Anglii stała Rosja.
Tymczasem w latach trzydziestych Włochy i Japonia były ich wrogami, a Rosja
pozostawała raczej na uboczu. Pomijając zaambarasowanie Stalina wynikające
z polityki "wielkiej czystki", radzieckie oferty współpracy z Francją, rzadziej
z Wielką Brytanią nie wzbudzały tam zaufania i w większości pozostawały bez
echa. Istotną przeszkodą była trwająca wojna w Hiszpanii, wobec której państwa
skupione w Komitecie Nieinterwencji prowadziły indywidualną politykę.
Jeszcze większą przeszkodą w rozwoju antyfaszystowskiej współpracy mię-
dzy Francją i Wielką Brytanią z jednej strony a ZSRR z drugiej była nadzieja, że
wysoce prawdopodobną agresję niemiecką uda się skierować w kierunku wschod-
nim. Marzeniem było bezpośrednie starcie dwóch obozów oraz równie dla demo-
kracji nienawistnych doktryn - faszyzmu i komunizmu. Chociaż brytyjska opozy-
cja, zwłaszcza jej część lewicowa, domagała się prowadzenia rokowań ze Związ-
kiem Radzieckim, to jednak rząd, zwłaszcza od czasu gdy w maju 1937 r. premie-
rem został Neville Chamberlain, z "dwojga złego" wolałby porozumienie z Hitle-
rem. Podtrzymywany kontakt ze Związkiem Radzieckim był przez rząd Wielkiej
Brytanii traktowany jako środek nacisku na Niemcy.
Różnymi epizodami dokumentowane odgradzanie Związku Radzieckiego od
spraw europejskich wywoływało złość w Moskwie. Stalin był tym lekceważeniem
osobiście dotknięty. Szczególnie źle odebrano na Kremlu prowadzone poufnie
rozmowy w związku z narastającym od Anschlussu kryzysem czechosłowackim.
Rozmowy te, pokazując raczej wschodni kierunek ekspansji niemieckiej, potwier-
dzały stare obawy polityków radzieckich przed dogadaniem się państw kapitali-
stycznych i zjednoczeniem ich w walce z ZSRR. Ale też w tym właśnie czasie
wyszedł z Moskwy pierwszy poważny sygnał, że porozumienie Stalina z Hitle-
rem nie jest niemożliwe. Oto bowiem we wrześniu 1938 r. Komitet Nieinterwencji
porozumiał się w sprawie wycofania Brygad Międzynarodowych z Hiszpanii. Do-
konało się to w momencie najcięższych walk nad rzeką Ebro, nazywanych przez
republikanów bitwą ostatniej szansy. Wyprowadzenie w tych warunkach kilku-
nastu tysięcy wypróbowanych, niezwykle ofiarnych żołnierzy z pola walki było
faktem o kolosalnym znaczeniu politycznym. Decyzji tej nie mógł podjąć ani Ko-
mitet Nieinterwencji, ani premier Negrin, ani nikt inny bez zgody Stalina.
Wyprowadzenie Brygad Międzynarodowych przyspieszyło agoruę Republiki
i ułatwiło zadanie gen. Franco. Było to też namacalne zwycięstwo państw Osi,
które dowiodły Europie i światu swej siły i determinacji. Fakt ten nie pozostał bez
wpływu na opinię publiczną, dla której groźba faszyzmu stała się bardzo konkret-
na i realna. To jeden z powodów, że do frontu antyfaszystowskiego współorgani-
zowanego przez komunistów garnęli się ludzie o różnych poglądach społeczno-
-politycznych. Wytłumaczenie im generalnego eliminowania ZSRR z trwającej roz-
grywki, zakładającej budowę frontu antyfaszystowskiego, było dość trudne. Mau-
rice de Rothschild we wrześniu 1937 r. zwrócił się do-Maksima Litwinowa spotka-
nego podczas sesji Zgromadzenia Ligi Narodó,w z następującym pytaniem: "Wy-
tłumacz mi więc, drogi Delegacie, naturę waszych stosunków z Niemcami? Nie
rozumiem ich dobrze... Macie pakt z Francją, a mimo to jesteście w stałym flircie
z Rzeszą...".
274 MARSZ KU WOJNIE
W pytaniu tym, odnotowanym przez znaną dziennikarkę francuską Genevie-
ve Tabouis, uzewnętrznia się fragment europejskiej opinii publicznej stale biorącej
pod uwagę możliwość powrotu do tzw. polityki rapallskiej. Ze względu na trwa-
jącą wówczas wojnę propagandową wydawało się to niemożliwe. Niemniej jed-
nak rozważana możliwość sprzysiężenia się Niemiec i ZSRR ułatwiała elimino-
wanie głosu rosyjskiego ze stosunków europejskich. Z ciężkim sercem konstato-
wali to Francuzi, skądinąd bardzo podzieleni w ocenie czynnika rosyjskiego. Od
lata 1936 r., tj. od czasów nastania lewicowych rządów Leona Bluma, każdy gest
w kierunku Moskwy powodował ataki centrum i prawicy, że polityka frontu lu-
dowego jest ukrytą formą panowania Moskwy we Francji. Dopiero definitywny
upadek tego gabinetu w marcu 1938 r. zdjął ów problem nie tylko z porządku
dnia, ale w ogóle polityki zagranicznej Francji tego czasu. Centroprawica, domi-
nująca zresztą nad życiem politycznym międzywojennej Francji, nie życzyła sobie
żadnych pogłębionych kontaktów z komunistami.
Liderzy państwa z Daladierem jako premierem i Bonnetem jako ministrem
spraw zagranicznych zdecydowali się na poszukiwanie modus vivendi z Niemca-
mi i przyłączyli do polityki realizowanej przez Wielką Brytanię. Pogrążyło to au-
torytet Francji w oczach jej wschodnioeuropejskich sojuszników, odnotowujących
zmniejszającą się rolę tego państwa jako ważnego i sprawnie zarządzanego mo-
carstwa.
Jan Meysztowicz dobrze mu znane życie publiczne III Republiki tak scharakte-
ryzował: "Jest to jedyna w swoim rodzaju mieszanina ministrów, deputowanych
i senatorów, dziennikarzy, dworaków, poufnych pośredników i mandatariuszy,
małych - przeważnie - spekulantów, patronów, klientów i płatnych informato-
rów. To wszystko składało się na odrębny, zamknięty w sobie światek, coś jakby
giełdę plotek, intryg, rozróbek, insynuacji i przetargów, na której należało umieć
wygrać każdą słabość, każdy chytry wyścig". Charakterystyka bardzo specyficz-
na, raczej przystająca do opisu jakiegoś zaścianka, a nie mocarstwa, jeśli już nie
formatu światowego, to choćby europejskiego.
Politycy, którzy realistycznie oceniali sytuację społeczno-polityczną Francji, na
pierwsze miejsce wysuwali jej "depresję pacyfistyczną". Oznaczało to stopniowe
oswajanie się Francuzów z myślą, że ich możliwości wpływania na rozwój wy-
padków w Europie ulegają systematycznemu pomniejszaniu. Prestiż wielkiego
mocarstwa i pierwszego państwa na kontynencie chylił się na tyle wyraźnie ku
upadkowi, że Hitler przestawał liczyć się ze zdaniem Paryża jako idącym "na
pasku Anglii".
Nie przeszkadzało to jednak Francuzom krytykować politykę brytyjską, zwłasz-
cza w wykonaniu Neville Chamberlaina. Można powiedzieć, że stał się on swo-
istym symbolem appeasement policy niezbyt zasłużenie i raczej przez przypadek,
będąc w okresie rozwoju agresywnej polityki Rzeszy premierem Wielkiej Brytanii.
Napisano już wcześniej, że polityka ta była realizowana w Londynie także przed
nim, a sam termin nie miał pierwotnie negatywnego zabarwienia. Bo też appease-
ment, tak znienawidzony przez jednych, był równocześnie traktowany przez dru-
gich jako działanie rozsądne i racjonalne. Jeśli występowały różnice, to raczej do-
tyczyły taktyki, a nie celów. Godzono się bowiem, iż priorytetem jest i ma pozo-
stać oparta na realistycznej ocenie rzeczywistości próba ratowania pokoju, tym
NOWY PODZIAŁ ŚWIATA 275
cenniejszego, że była to zarazem obrona imperium jako całości i wszystkich jego
części składowych z osobna.
Chamberlain za największe zło, jakie mogło się przytrafić Wielkiej Brytanii,
uważał wojnę. Dlatego też bał się sytuacji, że kraj zostanie wciągnięty do wojny
przez przypadek, w nieodpowiednim miejscu i czasie. Obawiał się zwłaszcza wro-
giego lotnictwa. Od bombardowania Guerniki obawy przed agresją z powietrza
bardzo się upowszechniły. Wielokrotnie premier przestrzegał też przed ruiną go-
spodarczą będącą następstwem "szaleńczego wyścigu zbrojeń" i wielkiego obcią-
żia kraju.
Tragedia Chamberlaina polegała na tym, że w zasadzie nigdy nie porzucił wiary
w możliwość porozumienia i skwapliwie chwytał się każdej sposobności, jeśli otwie-
rała ona możliwość negocjacji. Nie był więc politykiem na czasy, w których przy-
szło mu działać. Nie był on ani specjalnie dynamiczny, ani też politycznie zręczny,
a jego daleko posuniętą ostrożność określano jako tchórzostwo. Na pewno nie
przypominał polityka skorego do przywdziania munduru. Był dobrotliwie wy-
glądającym brytyjskim dżentelmenem, z nieodłącznym parasolem. Swym nie-
zdecydowaniem irytował dość licznyćh wrogów, do których należał Lloyd Geor-
ge, polityk owiany legendą twórcy systemu wersalskiego i cieszący się dużym
autorytetem międzynarodowym. Reprezentował on wcale niemałą część Brytyj-
czyków zafascynowanych Hitlerem oraz przekonanych, że współpraca z nim może
tylko przynieść korzyści. Bawiąc w Berlinie w 1936 r. wyraził Hitlerowi swój po-
dziw i uznał go za "największego z żyjących Niemców". Relacjonując w "Daily
Express" (16 września 1936 r.) wrażenia z tej wizyty powtórzył wyznanie uczynio-
ne Hitlerowi, dodając, że jest on "urodzonym przywódcą. Magnetyzm, dynamicz-
na osobowość, prostolinijne zamiary". Lloyd George dał się omamić gospodarzo-
wi, skoro twierdził, że Niemcy nie pragną już "wtargnąć do czyjegokolwiek kra-
ju". W liście do Conwell-Evansa 27 września 1937 r. napisał nawet, że podziwiając
Hitlera życzyłby sobie, "aby człowiek o jego ogromnych zaletach kierował dzisiaj
naszym państwem".
Zapatrywania Lloyda George'a wywoływały w Wielkiej Brytanii stały ferment.
Wielu polityków, bez afiszowania się z tym, bardzo Iiczyło się z jego zdaniem.
Niezawodnie należał do nich lord Halifax, który w listopadzie 1937 r. złożył wizy-
tę w Niemczech, jako nieoficjalny przedstawiciel premiera. Hitler dowiedział się
wówczas, że rząd brytyjski jest skłonny aprobować niektóre cele niemieckie, wy-
mieniając Austrię, Czechosłowację, Gdańsk, byle tylko obeszło się bez przemocy.
Brytyjczycy chcieli przekonać Hitlera, że jego powściągliwość w formułowaniu
żądań oraz umiar co do ich formy zostaną w sposób odpowiedni nagrodzone.
Wizyta Halifaxa, będącego wówczas przewodniczącym Izby Lordów, wywo-
łała zrozumiałe poruszenie. Arnold Toynbee w wysoko przez współczesnych
i potomnych ocenianym dziele Survey ot International Affaires odnotował nadzieję,
jaką wiązał z tą wizytą, biorąc pod uwagę to, że Halifax jako wicekról Indii
w latach 1925-1931 zdołał znaleźć wspólny język z Gandhim i przywódcami hin-
duskimi: "Mr Gandhi i Herr Hitler byli dwoma, ledwie się dającymi odróżnić
typami tego samego gatunku cudzoziemca, obaj w najwyższym stopniu egzotycz-
ni. Toteż przeciętny członek gabinetu brytyjskiego mógł uznać w listopadzie 1937
roku, że poskramiacz Gandhiego ma w każdym razie sportową szansę poskromie-
276 MARSZ KU WOJNIE
ma również Hitlera. Czyż obaj nie byli politycznymi zwariowanymi maszyna
miŻ, obaj przecież nie paliJi, nie pili alkoholu, nie jedli mięsa, nie jeździli konne
i nie uprawiali brutalnych sportów w swoim pomylonym prywatnym życiu?"
Wizytę Halifaxa w Niemczech przygotował Nevile Henderson, który 30 kwiat
ma 1937 r. rozpoczął misję ambasadora w Berlinie. W swym znanym już wcześnie
germanofilizmie i nastawieniu na współpracę brytyjsko-niemiecką poszedł ar
w śJady D'Abernona. Takiego ambasadora chciały mieć Niemcy i takiego dostał5
od rządu brytyjskiego, na czele którego stał wówczas Stanley Baldwin. Sir Eric
Phipps będąc ambasadorem w Berlinie od 1933 r. naJeżał do odmiennej szkoły
i nie krył w raportach słanych do Londynu swego krytycyzmu wobec nowej rze-
czywistości niemieckiej. Wiedziano o tym dobrze. Lord Londonderry usłyszał 2
maja 1936 r. od Hitlera, że "nie może ścierpieć miny sir Erica" i bardzo by sobie
życzył, aby w Berlinie pojawił się bardziej nowoczesny dyplomata, wykazujący
więcej zrozumienia dla zmian dokonujących się w Niemczech. Prośba został
wysłuchana, a Phipps został przeniesiony do Paryża, gdzie bez zahamowań móg3
oddawać się krytyce nie tylko hitleryzmu, ale nawet pociągnięć swych szefów.
Na początku 1938 r. w Niemczech i Wielkiej Brytanii doszło do zmiany na
stanowisku ministra spraw zagranicznych. Ministra Anthony Edena zastąpił ugo-
dowo usposobiony Edward Halifax; Konstantina von Neuratha - opowiadającego
się za pokojowymi rewindykacjami - zastąpił Joachim von Ribbentrop - rzecznik
awanturniczego kursu. Zmiany te pokazują rozbieżne tendencje występujące
w polityce tych państw. Na domiar wszystkiego Ribbentrop był anglofobem. Stał
się nim po tym, gdy jako ambasador w Londynie nie wypełnił powierzonej mu
misji doprowadzenia do sojuszu brytyjsko-niemieckiego. Zdobyta nad Tamiz
wiedza pozwoJiła mu jednak, już jako ministrowi spraw zagranicznych III Rzeszy,
wpływać na Hitlera i przekonywać go, że ustępstwa brytyjskie mają swój kres,
a pJan uzyskania przez Niemcy wolnej ręki na kontynencie nie zostanie tam zaak-
ceptowany. Ribbentrop tłumacząc trudności w stale oczekiwanym i pożądanym
zbliżeniu brytyjsko-niemieckim twierdził, że Wielka Brytania jest "naturalnym prze-
ciwnikiem" Rzeszy.
Z drugiej strony w Niemczech nie chciano rozstać'się z przekonaniem, że Bry-
tyjczycy w końcu zaakceptują ich warunki, ogłaszając kontynent obszarem uprzy-
wilejowanej dominacji Rzeszy. Ale w Mein Kampf Hitler napisał też, że pożądane
przymierze z Anglią będzie możliwe, jeśli w Londynie dojdzie do "złamania zgub-
nych wpływów żydowskich". W miarę jak trudności porozumienia się z Wielką
Brytanią rosły, nasilały się też ataki Fuhrera na bezmiar wpływów żydowskich
spiskujących przeciwko narodowosocjalistycznemu państwu.
Stopniowo Wielka Brytania wyrastała na główną przeszkodsupremacji Rze-
szy w Europie. Z tej też przyczyny stała się ona od jesieni 1938 r. edną z głównych
obsesji Hitlera. Chciał ją powalić na kolana za wszelką cenę, wojny nie wyłączając.
Znienawidził ją zwłaszcza z powodu konferencji monachijskiej, zgodnie uznanej
i nadal uznawanej za wielki triumf Hitlera i szczytowe osiągnięcie polityczne.
Tymczasem Hitler rozwiązania tam przyjęte traktował jako niedopuszczalne mie-
szanie się Brytyjczyków w sprawy kontynentalne, które miały być jemu pozosta-
wione do samodzielnego rozstrzygania. Także z tego punktu widzenia sławna
konferencja "czterech" znakomicie mieści się wśród paradoksów historii.
:f
t '
NOWY PODZIAŁ ŚWIATA 277
Hitler często grał na francuskim lub angielskim pragnieniu pokoju. Ustępstwa
demokratycznych mocarstw podsycane były przekonaniem, że wojna w obrębie
państw kapitalistycznych może tylko przysłużyć się ZSRR i komunizmowi. Ten
element w ówczesnej rzeczywistości był stale obecny i towarzyszył wszystkim
uczestrukom appeasement policy. Skupiając całą uwagę na sposobach uniknięcia
wojny, politycy mocarstw zachodnich prawie w ogóle nie zastanawiali się, jak ją
ygrać. Francuski aksjomat, że w pojedynkę Francja Niemcom nie oprze się, oraz
brytyjskie przekonanie, że wojna będzie końcem wielkiego imperium, może na-
wet cywilizacji zachodniej, były tak silne, że chęć przeciwdziałania wybuchowi
wojny nie miała poważnej alternatywy.
Dokładnie odwrotna sytuacja panowała w państwach Osi, gdzie przygotowa-
nia wojenne stanowiły istotną część funkcjonowania państwa jako całości i treść
życia codziennego każdego obywatela. Faszyzm był przez liderów tego ruchu
definiowany jako nie kończąca się walka. Jej przeniesienie w sferę stosunków mię-
dzynarodowych prowadziło do napięć, głównie z sąsiadami, którzy żyli pod stałą
presją nieuniknionej wojny jako kreatora nowej rzeczywistości. Włosi ćwiczyli ten
wariant od 1935 r., kiedy po kilku latach przygotowań poszli w bój, gdyż - jak
mawiał Duce - "to, co zawsze liczyło się i liczy w stosunkach między narodami, to
ich wartość bojowa". Akcentując to w Senacie 30 marca 1937 r. wskazywał na rolę
wojska jako obrońcy granic państwa, przy czym "... obrona nie powinna być rozu-
miana w ograniczonym sensie, ponieważ często najlepszą obroną jest atak". Stara-
jąc się o przygotowanie ludzi i środków do wojny krótko trwającej zapowiadał, że
wojna będzie prowadzona pod rozkazami króla, ale "...przez jednego człowieka,
tego, który do was przemawia, jeśli jeszcze raz przeznaczenie włoży nań ten cięż-
ki obowiązek".
Ekscytacja wojną towarzysząca faszyzmowi od jego narodzin uzasadnia zbitkę
pojęciową upowszechruoną przez komunistów, że "faszyzm to wojna". W memo-
riale dotyczącym planu centralnego, sporządzonym w sierpruu 1936 r. i przekaza-
nym Góringowi do wykonania, Hitler eksponował dwa zadania: 1. armia niemiecka
musi być w ciągu czterech lat zdolna do działania; 2. gospodarka niemiecka musi
być w ciągu czterech lat zdolna do udźwignięcia ciężarów wojny. Kilka miesięcy
później, w połowie listopada Hitler w rozmowie z Goebbelsem, co ten uwiecznił w
dzienniku, zapowiedział, że "w 1938 r. będziemy całkowicie gotowi. Będziemy przy-
otowani do rozprawy z bolszewizmem". Choć zbrojenia kosztowały "bajeczne
g "
sumy", Hitler planował dalsze, które "zapewnią dominację w Europie .
Stale doskonalona machina prowojenna nabierała tempa. Całe życie społecz-
no-gospodarcze zostało podporządkowane przygotowaniom do wojny. Widać to
było na każdym kroku, kiedy otwierano nowe autostrady, lotniska, kiedy rosła
liczba ludzi w wojsku i ilość dostarczanego armii sprzętu. W listopadzie 1937 r.
Hitler wyznał Halifaxowi, że "Niemcy się zbroją i nie będą się skarżyć". Dodał
zaraz, że podobnie czyni Anglia, która zbroi się jak nigdy dotąd, motywując to
odrabianiem dawnych zaniedbań. Także Niemcy muszą nadrobić to, czego zanie-
dbały w przeszłości "... wskutek zbytniej lojalności wobec traktatu. Poza tym prze-
konały się one - mówił Hitler - że narody ocenia się według rozmiarów ich zbro-
jeń i że teraz waga Niemiec w życiu międzynarodowym zwiększyła się wraz z ich
zbrojeniami".
278 MARSZ KU WOJNIE
Przygotowania niemieckie objęły wzmożone rozpoznanie przeciwnika. Zbu-
dowany przez Wilhelma Canarisa wywiad zagraniczny (Abwehra) dostarczał licz-
nych i na ogół wiarygodnych informacji. Oczywiście dane płynęły też z ambasad,
poselstw i konsulatów. Każda z tych placówek miała swoich, niezależnych infor-
matorów, rekrutujących się z przeróżnych kręgów - z krajowej opozycji, mniejszo-
ści niemieckiej, wielbicieli Hitlera, germanofiJów, ludzi sprzedajnych.
Olbrzymią rolę odgrywały liczne wizyty u Hitlera ludzi z całego świata, głów-
rue Anglików i Amerykanów, przy czym biletem wstępu "na salony" była pew-
ność, że gość jest co najmniej życzliwie usposobiony wobec Hitlera i jego ruchu.
Liderzy niemieckiego życia publicznego z szefem urzędu propagandy Goebbel-
sem na czele starali się z dobrym skutkiem gmatwać i zaciemniać politykę nie-
miecką. Ważną rolę spełniały codziennie instruowane radio i prasa, które rozta-
czały przed Niemcami wizje perfidnej gry określonych sił (państw, Judzi) mają-
cych na celu zduszenie i osaczenie Rzeszy. To jeden z elementów zacieśniających
się więzi między celami faszyzmu a aspiracjami człowieka, który wedle wszech-
obecnej propagandy stał przed wyborem: walczyć albo umrzeć.
O wojnie jako sposobie regulowania spraw spornych Jub warunku egzystencji
i rozwoju mówiono w państwach faszystowskich nieustannie. Była to szczególrue
eksponowana kwestia procesu wychowawczego, mającego totaJitarny, wszechogar-
niający charakter. Ale przecież pod tym względem nie były one wyjątkiem. Zagad-
nienie to towarzyszyło też propagandzie wewnętrznej w takim państwie, jak Zwią-
zek Radziecki, gdzie w miarę upływu lat ofensywę związaną z rewolucją światową
uzupełniono lub nawet zastąpiono przygotowaniami do wojny obronnej wobec
nasilających się knowań imperializmu i antykomunizmu. Temat wojny towarzyszył
japońskiemu mężczyźnie od koJebki; tylko ona mogła zmienić sytuację kraju pozba-
wionego wystarczającej przestrzeni życiowej i surowców znajdujących się tuż obok,
na kontynencie - w Chinach, Mongolii i Związku Radzieckim.
Temat wojny był stale, coraz bardziej obecny w dyskusjach obywateli państw
mających jakieś zadawnione spory z sąsiadami, których polubowne uregulowa-
nie nie mogło wchodzić w grę, bowiem dotyczyło op. terytorium, które albo znaj-
dowało się w posiadaniu jednego, albo drugiego. Rozwiązanie pośrednie, a za
takie można op. uważać Wolne Miasto Gdańsk, nie eliminowało napięcia. Prze-
ciwnie. W miarę pogarszania się stosunków międzynarodowych stawało się ono
coraz bardziej synonimem patowej sytuacji, aż okrzyknięte zostało powodem wojny
dwóch, a później dziesiątek państw.
Europa kilkakrotnie ocierająca się w drugiej połowie lat trzydziestych o wojnę,
za każdym razem musiała sobie odpowiedzieć na pytanie, która ze stron poten-
cjalnego konfliktu "ma rację", która jest ofiarą, a która agresorem. Wbrew mnie-
maniu, odpowiedzi na takie pytania nie były ani proste, ani jednoznaczne. Doty-
czyło to zwłaszcza obywateli bezpośrednio zainteresowanych st5ón, którzy
w ogromnej przewadze identyfikowali się z polityką swoich rządów. Znaczyło to,
że wpływ rządzących na postawy i zapatrywania obywateli był na tyle duży, że ci
często bez liczenia ofiar stawali się obrońcami narodowej sprawy. Nawet jeśli owa
obrona dokonywała się na terytoriach należących do innych państw, to za każ-
dym razem starano się twierdzić, że jest to jednak obrona, jeśli nie własnego pań-
stwa, miasta, domu, to honoru.
NOWY PODZIAŁ ŚWIATA 279
Rozpowszechnionemu rozprawianiu o wojnie towarzyszyły niezliczone kal-
kulacje obracające się wokół pytania o liczbę państw w niej uczestniczących, po-
tencjalne kierunki akcji, szans na sukces przy takim lub innym wariancie rozwoju
sytuacji. Jakkolwiek owe "przymiarki" towarzyszyły międzywojennej Europie od
narodzin systemu wersalskiego, to jednak w miarę upływu lat stawały się coraz
bardziej powszechne. Wiele symptomów wskazywało, że wojna nieuchronnie się
zbliża. Od jesieni 1938 r. brytyjskie instytucje ubezpieczeniowe zaczęły żądać "wo-
jennej stopy procentowej". Wkrótce Bank Anglii wstrzymał obrót złotem. Produk-
cja zbrojeniowa i sprzętu wojskowego rosła w galopującym tempie. Magazyny
wojskowe pękały w szwach. Budżety państwa z pokorą oddawały na potrzeby
armii połowę swych wielkości. Mnożyły się narodowe pożyczki obronne, różne
kwesty na armię, masowe demonstracje za lub przeciw, choć za każdym razem
z najwyżej wyniesionym sztandarem pokoju. W tym sensie można mówić o gi-
gantycznym oszustwie, gdyż akurat świat spiesznie przybliżał się do wojny.
Wysiłki mające na celu obronę istniejącego porządku lub jego korektę gwaran-
tującą utrzymanie pokoju okazywały się nieskuteczne. Decydował tu oczywiście
splot wielu czynników, jednak rola faszyzmu, jako systemu zbudowanego na na-
cjonalistycznym podłożu, rola Hitlera i Mussoliniego, rola Niemców i Włochów -
były pierwszorzędne. Świadectw potwierdzających nieokiełznaną wolę wojowa-
nia w przypadku obu tych dyktatorów jest wiele i to bardzo przekonujących.
W Dzienniku Ciano znajdziemy zdania zasługujące na zadumę, kiedy notował po
rozmowach z Ribbentropem 11 sierpnia 1939 r., że "wola rozpętania wojny jest
bezwzględna [...] gdyby Niemcom dano więcej niż żądają, zaatakują mimo wszyst-
ko, bo po prostu są opętani przez demona zniszczenia". Z kart tego Dziennika
wielokrotnie przebija też wojenna egzaltacja Mussoliniego, który nieporównanie
wcześniej i niepomiernie częściej występował w hełmie i przyjmował pozy nie-
zwyciężonego wodza najlepszej armii. W rywalizacji o wawrzyn "dziekana faszy-
stów" ocierał się o śmieszność, kiedy w poszukiwaniu odwetu na Hitlerze, łamią-
cym umowy monachijskie, które Duce uważał za swe wielkie dzieło, ruespodzie-
wanie zaatakował Albanię. Szczególńie bolesna dla przeczulonej dumy narodo-
wej Włoch i faszystów była bowiem przewijająca się opinia, że Italia w polityce
międzynarodowej kroczy, nieraz "wlecze się" w ogonie Niemiec. To w części tłu-
maczy ów atak na Albanię - podjęty 7 kwietnia 1939 r. siłami 40 rys. żołnierzy
przy silnym wsparciu lotnictwa - maleńkie (30 rys. km2 i milion mieszkańców),
prawie bezbronne państwo, będące od lat całkowicie zależne od Włoch. Inicjaty-
wa ta wywołała powszechne zdumienie i konsternację o tyle jeszcze większą, że
ultrakatolicka Italia zdecydowała się na rozpoczęcie wojny w Wielki Piątek wiel-
kanocny.
Włosi mieli więc nie mniejszy, może nawet bardziej krzykliwy udział w kształ-
towaniu nastrojów wojennych i pytaruu o potencjalne ofiary i kierunki akcji zbroj-
nej. Z rzymskich ambicji zdobywczych wyłaniała się możliwość dalszego pocho-
du w kierunku Jugosławii i Grecji, przeciwko Francji (Korsyka, Nicea) i francu-
skim posiadłościom w Afryce (Tunis) i na Bliskim Wschodzie (Syria). Ten obszar
zainteresowania Włochów był w zasadzie akceptowany przez Brytyjczyków, któ-
rzy niezmiennie zabiegali o wyrwanie Włochów z hitlerowskiego uścisku. Na tym
tle dochodziło nawet do sporów w łonie gabinetu. Faworyzowaruu Włochów za-
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Sierpowski Historia powszechna XX w Związek RadzieckiSierpowski Historia powszechna XX w TRESCHistoria stosunków miedzynarodowych konspekt wiedzy uzupełniającej 2013 14Historia stosunków miedzynarodowych konspekt wiedzyZAL HISTORIA ARCHITEKTURY XX WIEKUwięcej podobnych podstron