Co Pitera ma pod sufitem?
NIE - 15/2004
Dorota
Zielińska
Co
Pitera ma pod sufitem
Julia
Pitera szefowa Transparency International walczy z korupcją, nepotyzmem i
prywatą. Jeżeli nie dotyczy to jej prywatnego strychu, który ma pozostać
nietransparentny.
Julia
Pitera
jest radną Warszawy od 1994 r. Należała do Porozumienia Centrum, Unii
Polityki Realnej, Ligi Republikańskiej. W roku 1998 została radną z listy AWS.
Cztery lata później startowała pod szyldem Komitetu Wyborczego Julii Pitery.
Od
maja 2001 r. Pitera
jest prezesem polskiego oddziału Transparency International, organizacji
zwalczającej korupcję. Jak twierdzi "Życie Warszawy" z 28 czerwca
2002 r. - prezesem samozwańczym, wybranym wbrew regulaminowi. Gdy w TI wybuchł
skandal wokół nierozliczonych grantów, zarząd ratował się pożyczkami od
osób prywatnych. Najwięcej, 20 tys. zł, pożyczył mąż Julii, Paweł Pitera.
Przeciwnicy Pitery nazwali to sprzedaniem organizacji w prywatne ręce.
Jak
hartowała się stal
Babcia
podkreślała, jakim szczęściem jest to, że mamy tradycję rodzinną, wykształcenie.
Że najważniejsze to myśleć o innych ludziach, że trzeba się dzielić z
innymi. Że skromność to właściwa postawa, jeżeli chce się być elitą*.
Panna
z dobrego domu poślubiła Pawła Piterę, przyszłego reżysera. W 1977 r. powiła
syna. Młoda rodzina zamieniła mieszkanie na strych do adaptacji przy ul. Różanej
na Mokotowie. Ten skromny lokal stał się dla Piterów szkołą walki o
sprawiedliwość w urzędach.
Remontując
strych Julka pracowała w Instytucie Badań Literackich, gdzie było wtedy
gniazdo opozycyjnych os. Dużo wiedziałam, pomagałam, zbierałam składki dla
podziemnej "Solidarności". Chodziłam z Kubą za rączkę na
demonstracje przeciw władzy ludowej.
Taka
osoba wręcz musiała zrobić karierę polityczną w III RP.
Ja
jako radna
We
wczesnych latach 90. Pitera
wystąpiła do władz Mokotowa z wnioskiem o wykupienie zaadaptowanego strychu
za symboliczną złotówkę. Urząd na to: sprzedamy, ale za normalną cenę.
Pod odmową podpisał się wicedyrektor Wiktor Czechowski stając się od tej
pory wrogiem nr 1 Pitery.
Wybuchła
wieloletnia wojna Pitery z urzędem, najpierw o wykupienie strychu, potem o pognębienie
przeciwnika. Gdy Czechowski robił jej wbrew, rzucała się do tropienia afer na
Mokotowie. Gdy Piskorski przyznawał rację władzom Mokotowa, demaskowała cały
skorumpowany "układ warszawski".
Koncesje
dla znajomków, przekręty, wyprzedaż za bezcen najdroższych działek, to
codzienność Warszawy. A ja, jako radna, nie miałam zamiaru tego tolerować
- mówi Julia Pitera.
Jej krytycy zauważyli jednak, że żadna z wykrytych przez nią afer nie znalazła
epilogu w sądzie.
Transparentność
przewodniczącej Transparency objawia się w tym, że czyni ona swoją prywatną
wojnę o strych sprawą publiczną. Niezliczone skargi pisze na papierze z
syrenką i nadrukiem Radna Miasta Stołecznego Warszawy. W imieniu Komitetu
Wyborczego Julii Pitery zamieszcza w Internecie "Oświadczenie o
mieszkaniu". Można się z niego dowiedzieć, że w 2000 r. Piterowie już
prawie kupili strych: podpisali z urzędem dzielnicy protokół uzgodnień i wpłacili
17 tys. zł. Lecz zaraz potem urząd odmówił spisania aktu notarialnego, więc
podali
go do sądu.
-
Wyszło na jaw, że Piterowie przebudowali strych niezgodnie z projektem, czyli
dopuścili się samowoli budowlanej, a ponadto ich lokal ma w rzeczywistości
83,67 mkw., a nie 66,52 mkw.,
jak było w papierach. To wymagało nowej wyceny - wyjaśnia nasz rozmówca z
Urzędu Dzielnicy Mokotów.
Styl
to człowiek
Charakterystyczny
styl Julii Pitery objawił się już na początku jej kariery.
Pisze
np. w skardze do prezydenta Piskorskiego na władze Mokotowa 6 sierpnia 1999 r.:
Domagam się wyciągnięcia konsekwencji służbowych wobec winnych. (...)
Przystąpię - ze znaną Panu zapewne konsekwencją - do wyjaśnienia
wszystkich okoliczności opisanej sprawy na wszelki możliwy i dostępny mi sposób,
nie oglądając się ani na koszta, ani na skutki polityczne, ani też dalsze
losy zawodowe i przyszłe kariery osób, które przysporzyły mi kłopotów...
Buldożer nie kobieta.
Wszyscy,
którzy czepiają się jej strychu, są nieuczciwi. W zasadzie po tym właśnie
można poznać aferzystów: że robią wstręty Piterze.
Szok
i szloch
Nie
mogąc dojść do porozumienia z Piterą Urząd Dzielnicy Mokotów przekazał
sprawę Powiatowemu Inspektorowi Nadzoru Budowlanego. 24 kwietnia 2001 r. PINB
przysłał inspektorów
na Różaną. Pitera
nie wpuściła ich do mieszkania. 20 lipca 2001 r. sytuacja się powtórzyła
- inspektorzy pocałowali klamkę.
PINB
złożył w prokuraturze zawiadomienie o przestępstwie złamania ustawy Prawo
budowlane. Zaczęło się normalne w takich przypadkach śledztwo.
Nie
potwierdziłam zarzutów, odmówiłam składania zeznań. Policjant powiedział,
że musi zrobić mi zdjęcie, i wtedy pękłam, popłakałam się, to dla mnie
szok. Potem policjant chciał odcisków palców. Też odmówiłam - opowiada
"Gazecie Stołecznej", nr 20/2002, Julia Pitera.
To rzeczywiście musiał być szok - potraktowanie postaci ze świecznika jak
zwykłej pani Pikutkowskiej.
Szlochy
i skargi nie pomogły. Julia i Paweł Piterowie stanęli przed sądem oskarżeni
o to, że dwukrotnie nie udostępnili mieszkania inspektorom PINB, czym
udaremnili im przeprowadzenie czynności służbowych. Dla prezesa Transparency
International to straszny obciach.
Znikoma
szkodliwość
10
lutego 2004 r. zapadł wyrok. Paweł Pitera
został uniewinniony, gdyż w krytycznych dniach był poza Warszawą. Postępowanie
karne wobec Julii Pitery umorzono ze względu na znikomą szkodliwość społeczną
czynu.
Sąd
ustalił, że za pierwszym razem Pitera
miała prawo wyrzucić inspektorów, gdyż za późno zawiadomiono ją o
terminie oględzin. Za drugim razem wyczerpała znamiona zarzucanego jej występku.
Są jednak okoliczności łagodzące: objawy zniecierpliwienia przedłużającym
się procesem wykupu lokalu, "usztywnienie" postawy oskarżonej wobec
urzędów. Trzeba też docenić fakt, że zniecierpliwiona i usztywniona Pitera
wpuściła inspektorów, gdy przybyli do niej po raz trzeci - 11 września
2002 r.
Co
było dalej? PINB zobowiązał lokatorów strychu do wpłacenia 8 tys. zł na
wykonanie dokumentacji inwentaryzacyjnej. Pitera
nie zapłaciła i doczekała czasów, gdy władzę w Warszawie objął Kaczor. 7
kwietnia 2003 r. wykonano nową ekspertyzę na koszt miasta.
Dziwna
to ekspertyza. Osobno traktuje powierzchnię użytkową pomieszczeń na poddaszu
i antresoli, ogółem 65,93 mkw., osobno zaś 16,11 m kw. "powierzchni
ruchu", do której zaliczono przedpokój, hall, korytarzyk i schody. Każdy
fachowiec z branży budowlanej doskonale wie, że wszystko to wchodzi w skład
powierzchni użytkowej!
Kto
tak zręcznie wymierzył Piterze jej stryszek? Rzeczoznawca Henryk Bieniowski,
dyrektor Administracji Domów Komunalnych na Bródnie - podległy Kaczorowi.
Nowe
czasy
Nastała
bowiem nowa era w dziejach strychu - era Kaczora. Podobno sam pan prezydent
obiecał, że ostatecznie rozwiąże problem mieszkaniowy Pitery. Po zerwaniu
koalicji z Platformą głos niezależnej radnej jest potrzebny PiS-owi w Radzie
Warszawy. Na Piterze wręcz wisi nowa koalicja PiS-LPR.
Nowa
era zaczęła się od tego, że szefową wydziału lokalowego na Mokotowie została
Aleksandra Różycka, która startowała w wyborach samorządowych pod szyldem
komitetu Julii Pitery. Obie panie głosiły hasło: "Dość układów,
posprzątajmy Warszawę". Rzeczniczka prezydenta miasta Anna Kamińska
zapewnia, że nominacja Różyckiej nie ma wpływu na decyzje w sprawie Pitery.
W
tym samym czasie wyleciała z pracy inna urzędniczka - Barbara Kalisiak, która
naraziła się Piterze wymierzając jej strych na ponad 80 m kw.
O
zgrozo, został na stanowisku wróg nr 1 - wiceburmistrz Mokotowa Wiktor
Czechowski. Lecz może i on zostanie poświęcony na ołtarzu strychu, to jest
koalicji.
Święta
wojna
W ciągu
18 lat strychem Piterów zajmowały się: Urząd Dzielnicy Mokotów, burmistrz
gminy Warszawa Centrum, prezydent i wiceprezydent Warszawy, NSA, starosta i
wicestarosta powiatu warszawskiego, przewodniczący Rady Powiatu, powiatowy i
wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, policja, prokuratura, sąd cywilny i
karny.
Jeśli
mierzyć kwalifikacje polityka skutecznością, to Pitera
jest beztalenciem politycznym: strychu do dziś nie wykupiła. Gorzej -
stworzyła sytuację, w której wszyscy mogą jej zarzucać pazerność, prywatę
i pieniactwo.
Meritum
sporu to kilkanaście metrów kwadratowych różnicy w pomiarach. Dzielnica
sprzedaje mieszkania z 80-procentową bonifikatą, więc "nadmetraż"
kosztowałby 3-4 tys. zł. Ile waży
taka kwota
w budżecie domowym reżysera i radnej od lat 10 pobierającej tłuste samorządowe
diety?
Zdaniem
naszych rozmówców, którzy znają Piterę, jej zajadłość w walce o swoje
wynika z potrzeby zademonstrowania światu: JA MAM RACJĘ. Jest to potrzeba tak
silna, że tłumi głos rozsądku.
W
zwierciadle strychu
Strych
Piterów, w którego historii, jak w krzywym zwierciadle, odbija się cała
choroba warszawskich urzędów i partyjnych mediów, stał się dziś
przytulnym, dwupoziomowym mieszkaniem. Czyż jednak w zwierciadle historii
strychu nie odbija się sama Julia Pitera?
Kiedy
już wybije jedenasta wieczór, Julia wspina się na swój strych. Zrzuca
pantofle, siada wśród antycznych mebelków, na nowoczesnej, wygodnej kanapie z
czarnej skóry. Jej wymarzony dom. Ładny i ciepły, zamontowała tu wspaniałe,
nowoczesne ekrany grzejne. (...) Naprzeciwko Julii, w czarnym głębokim fotelu,
zasiada Paweł. Dobrze, że jest nocnym zwierzęciem, przyzwyczajony do pracy w
teatrze. Mają teraz przed snem pół godzinki na rozmowę, na to, żeby pobyć
razem.
Nie
mogliby sprzedać jednego z antycznych mebelków, żeby wreszcie uregulować
rachunek za strych?
Nauki
babci poszły w las. Albo jest się damą, albo przekupką.
*
Cytaty, przy których nie zaznaczono źródła, pochodzą z: "Awanturnica
ze strychu", Teresa Bochwic, "Rzeczpospolita" z 10.08.2002 r.
Julia Pitera - medialny wizerunek i trochę gorsza rzeczywistość
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Rozowa rekawiczka O tym jak to co przezywamy ma wplyw na to jacy jestesmy rozrekTo sie lubi co sie maco szkoła ma do zaoferowania pierwszoklasistomCo kryje się pod symbolami Ewięcej podobnych podstron