Anne McCaffrey
Biały Smok
. 6 .
Warownia Ruatha
Warownia Południowa,15.5.27 - 15.6.2
Dzień w Warowni rozpoczął się od rozesłania jaszczurek
ognistych do wszystkich małych gospodarstw i Cechów z zawiadomieniem
nakazującym, żeby każde stworzenie zostało w odpowiedni sposób oznakowane i
osobiście ostrzeżone przed zbliżaniem się do któregokolwiek Weyru. Niektórzy z
pobliskich gospodarzy przyjechali przed południem zaniepokojeni zniekształconą
wersją wydarzeń, jaką otrzymali od swoich zwierząt. Tak więc Lytol, Jaxom i
Brand zajęci byli przez cały dzień. Następnego dnia miały opadać Nici i opadły
dokładnie w momencie, który wyliczył Lytol. Dało mu to wielką satysfakcję i
uspokoiło co bardziej nerwowych gospodarzy. Jaxom pogodnie zajął swoje miejsce w
drużynie uzbrojony w miotacz ognia, chociaż ani Niteczka nie umknęła smokom
Weyru Fort. Bawiła go myśl, że przy następnym Opadzie Nici on również może
znajdować się nad ziemią na ziejącym ogniem Ruthu.
Na trzeci dzień po kradzieży jaja Ruth czuł się zagłodzony
niemal na śmierć i chciał polować. Ale nadleciała mu do towarzystwa taka masa
jaszczurek ognistych, że zabił tylko raz i pożarł całe zwierzę, razem ze skórą i
kośćmi.
Nie będę dla nich zabijał powiedział Jaxomowi z taką
wściekłością, że ten zaczął zastanawiać się, czy Ruth w końcu nie zechce zionąć
ogniem na jaszczurki.
- Co się dzieje? Myślałem, że je lubisz! - Jaxom spotkał się ze
swoim smokiem na trawiastym zboczu i łagodnie zaczął go pieścić.
One pamiętają, jak ja robiłem coś, czego ja sobie nie
przypominam. Ja tego nie zrobiłem. W oczach Rutha zawirowały czerwone iskierki.
- Ale co one pamiętają, że ty robiłeś?
Ja tego nie robiłem. I w tonie myślowego głosu Rutha pojawił
się cień pełnej lęku niepewności. Ja wiem, że tego nie zrobiłem. Nie mógłbym
czegoś takiego zrobić. Jestem smokiem. Jestem Ruth. Pochodzę z Bendenu! W jego
ostatnich słowach dała się słyszeć rozpacz.
- Co one pamiętają, że ty zrobiłeś? Ruth, musisz mi to
powiedzieć.
Ruth pochylił nagle głowę, jak gdyby chciał się gdzieś schować,
a potem odwrócił się znowu, patrząc na Jaxoma oczami, w których wirowała żałość.
Ja nigdy nie zabrałbym jaja Ramoth. Ja wiem, że nie zabrałem jaja Ramoth. Przez
cały ten czas byłem z tobą nad jeziorem. Pamiętam to. Ty pamiętasz to. One
wiedzę, gdzie ja byłem. Ale w jakiś dziwny sposób pamiętają też, że to ja
zabrałem jajo Ramoth:
Jaxom przywarł do karku Rutha, żeby nie upaść. Potem kilka razy
głęboko odetchnął.
- Ruth, pokaż mi te obrazy, które one ci przekazywały!
I Ruth zrobił to, a wizerunki stawały się coraz wyraźniejsze i
coraz żywsze, w miarę jak Ruth się uspokajał reagując na zachętę swego jeźdźca.
Oto co one pamiętają, powiedział w końcu z głębokim
westchnieniem ulgi.
Jaxom nakazał sobie logiczne myślenie, więc powiedział głośno.
- Jaszczurki ogniste potrafią opowiadać tylko o tym, co
widziały. Nie wiesz przypadkiem, czy one pamiętają kiedy widziały, że bierzesz
jajo Ramoth?
Mógłbym cię zabrać do tego wtedy.
- Czy jesteś pewien?
Tam są dwie królowe... to one najwięcej zawracały mi głowę, bo
one pamiętają najlepiej.
- Czy może one pamiętają to nocą, kiedy świecą gwiazdy? Ruth
potrząsnął głową. Jaszczurki ogniste są za małe, żeby zobaczyć wystarczająco
dużo gwiazd. 1 to wtedy dostały się w ogień. Spiżowe smoki, które strzegą jaja,
żują smoczy kamień. Nie chce, żeby zbliżyli się jakakolwiek jaszczurka.
- Mądre smoki.
Żaden smok już ich nie lubi. A jeżeli się dowiedzą, co te
jaszczurki o mnie pamiętają, mnie też nie będą lubiły.
- No to dobrze się składa, że jesteś jedynym smokiem, który
chce słuchać tego, co mówią jaszczurki ogniste, prawda? - To spostrzeżenie nie
pocieszyło zbytnio ani Jaxoma, ani Rutha. - Ale dlaczego, jeżeli to jajo
znalazło się już z powrotem w Weyrze Benden, jaszczurki ogniste zawracają ci nim
głowę?
Bo one nie pamiętają, żebym ja już poleciał.
Jaxom poczuł, że chyba lepiej będzie, jak sobie usiądzie. Nad
tym ostatnim oświadczeniem trzeba będzie się porządnie zastanowić. Nie,
powiedział do siebie. F'lessan miał rację. Omawiamy i obmyślamy wszystko do
znudzenia. Przez moment zastanawiał się, czy w chwili podejmowania decyzji Lessę
i F'lara również ogarnia taki irracjonalny impuls. Zdecydował, że o tym też
lepiej będzie nie myśleć.
- Czy jesteś całkiem pewny, że wiesz kiedy musimy się udać? -
zapytał Rutha jeszcze raz.
Dwie królowe podfrunęły do nich, nucąc z uczuciem: jedna nawet
odważyła się wylądować na ręce Jaxoma, a jej oczy wirowały radością.
One wiedzą. Ja wiem.
- No, to cieszę się, że chcą nas poprowadzić. Ale bardzo
żałuję, że nie widziały gwiazd!
Jaxom pozwolił sobie na jeszcze jeden głęboki oddech, następnie
dosiadł Rutha i kazał mu lecieć do domu.
Kiedy już raz zdecydował się coś zrobić, było mu zdumiewająco
łatwo zacząć działać, dotąd się nad tym nie zastanawiał. Zgromadził swój
rynsztunek, wziął linkę i pelerynę futrzaną, żeby mieć czym okryć jajo.
Pospiesznie przełknął kilka pasztecików z mięsem, a wychodząc powolnym krokiem z
Sali niby nigdy nic puścił oko do Branda, pełen zadowolenia, że jego, jak
podejrzewano, romans z Coraną, stanowi takie poręczne wytłumaczenie.
Więcej czasu zajęło mu wyperswadowanie Ruthowi, żeby wytarzał
się w czarnym błocie, jakie pozostało po przypływie w delie rzeki Telgar, ale
udało mu się w końcu wytłumaczyć swojemu partnerowi, że białą skórę wyjątkowo
dobrze widać zarówno na tle czarnej tropikalnej nocy, jak i w pełnym świetle
dnia w Wylęgarni, gdzie zgodnie z jego planem mieli się ukryć w jakimś ciemnym
kącie.
Sądząc z obrazów, jakie Ruthowi przekazywały dwie królowe,
Jaxom był przekonany, że może spokojnie założyć, iż Władcy z przeszłości cofnęli
jajo w czasie, ale ulokowali je w najbardziej logicznym i właściwym dla jaja
miejscu, w ciepłych piaskach starego wulkanu, który w odpowiednim czasie miał
się stać Weyrem Południowym. Nauczył się jur na pamięć położenia gwiazd na
nocnym niebie Kontynentu Południowego, tak że prawdopodobnie będzie potrafił
rozpoznać kiedy z dokładnością do Obrotu czy dwóch. Będzie musiał bardzo polegać
na przechwałkach Rutha, że zawsze wie, kiedy jest.
Jaszczurki ogniste pojawiły się całą chmarą u delty i
entuzjastycznie pomagały mu umazać białą skórę Rutha czepliwym, czarnym błotem.
Jaxom rozmazał je na rękach i twarzy, i na błyszczących częściach rynsztunku.
Peleryna futrzana była wystarczająco ciemna.
Jakoś wcale do niego nie dochodziło, że to wszystko przydarza
się właśnie jemu, że może być zamieszany w takie zwariowane przedsięwzięcie. Ale
było to konieczne. Posuwał się nieubłaganie w kierunku wydarzenia wyznaczonego
przez przeznaczenie i nic nie mogło go teraz powstrzymać. Spokojnie dosiadł
Rutha, ufając, jak jeszcze nigdy dotąd, zdolnościom swojego smoka. Odetchnął
głęboko dwa razy.
- Ruth, wiesz do kiedy. Lepiej, żebyśmy tam trafili!
Bez wątpienia był to najdłuższy, najzimniejszy skok, jakiego
kiedykolwiek dokonał. Miał jedną przewagę nad Lessą, spodziewał się tego. Ale
przez to skok nie przestał być przerażająco ciemny, ani nie uwolniło go to od
ciszy, którą odczuwał jako hałaśliwy ucisk w uszach, ani od zimna przenikającego
aż do szpiku kości. Nie będzie mógł wracać z jajem bezpośrednio; będzie musiał
na kilku etapach je ogrzewać.
A potem znaleźli się nad pociemniałym, wilgotnym, ciepłym
światem, który pachniał bujną zielenią i lekko nadpsutymi owocami. Przez moment
Jaxom miał obrzydliwe uczucie, że wszystko to był tylko sen porażonych słońcem
jaszczurek ognistych. Ale mający w sobie coś niesamowitego lot Rutha,
szybującego jak najciszej, by wtopić się w nocny powiew wiatru, spowodował, że
wyprawa stała się czymś rzeczywistym i dotyczącym go bezpośrednio. A potem
ujrzał pod sobą jajo, lekko świecący punkt nieco na prawo od głowy Rutha.
Jaxom pozwolił mu poszybować trochę dalej, żeby rzucić okiem na
wschodni skraj Weyru, na punkt z którego chciał z możliwie najwyższą szybkością
wedrzeć się do środka ledwie zaświta. Potem kazał Ruthowi dokonać przejścia i
wydawało się, jak gdyby w ogóle nie byli pomiędzy. Po prostu nagle wschodzące
słońce zacięło ogrzewać im plecy. Ruth pomknął jak strzała do środka, lecąc
nisko i szybko nad plecami sennych spiżowych smoków i drzemiących jeźdźców.
Jedno szybkie zwinne zanutkowanie, Ruth chwytający jajo w swoje krzepkie
przednie łapy, gwałtowny skok w górę i zanim zaskoczone spiżowe smoki zdążyły
wstać, mały biały smok miał dość wolnego miejsca, by znowu zniknąć pomiędzy.
Ruth wciąż jeszcze znajdował tylko o długość skrzydła nad
Weyrem, kiedy wynurzyli się z pomiędzy, o jeden Obrót do przodu w czasie od
nagłego wypadu o wschodzie słońca.
Ruthowi sił w przednich łapach i skrzydłach starczyło tylko na
to, by ostrożnie opuścić jajo na ciepłe piaski. Jaxom zsunął się ze smoczego
karku, żeby sprawdzić, czy jajo gdzieś nie popękało, ale wyglądało na całe i nie
naruszone. Niewątpliwie było dość twarde i wciąż ciepłe. Ubranymi w rękawiczki
dłońmi nagarnął gorący piasek na jajo, a potem podobnie jak Ruth padł, by złapać
oddech.
- Nie możemy tu zostać długo. Oni mogą próbować nas szukać
dzień po dniu. Będą wiedzieli, że od razu nie możemy zabrać jaja daleko.
Ruth skinął głową, wciąż jeszcze ciężko dyszał. Potem nagle
przestał, pełen napięcia, a Jaxom zerwał się przerażony. Dwie jaszczurki
ogniste, złota i spiżowa, przyglądały im się z brzegu Weyru. W tym krótkim
momencie, kiedy zdążył rzucić na nie okiem, zanim migiem zniknęły, nie zdołał
zauważyć na ich szyj ach żadnych kolorowych pasków.
- Czy my je znamy? Nie.
- Gdzie się podziały te dwie królowe? Pokazały mi kiedy. Nic
więcej nie chciałeś.
Jaxom poczuł się osamotniony bez ich kruchych wskazówek, jak
również głupi, że nie nalegał, żeby z nimi zostały.
Tu jest smoczy kamień, powiedział Ruth. 1 ślad po płomieniu. ''
Te spiżowe smoki naprawdę ziały tutaj ogniem na jaszczurki ogniste! Dawno. Na
tym śladzie rośnie już zielsko.
- Smok przeciw smokowi! - Niepokój nie opuszczał Jaxoma. Nie
czul się tam bezpieczny. Nie będzie się czuł bezpieczny, dopóki to jajo nie
znajdzie się w Bendenie, gdzie było jego miejsce. - Ruth, musimy dokonać jeszcze
jednego skoku. Nie ośmielę się tu dłużej czekać.
Rezolutnie odplątał sobie linkę od pasa i zaczął przygotowywać
coś w rodzaju temblaka z futra. Ruthowi będzie lżej, jeżeli jajo zostanie
przywiązane między jego przednimi łapami. Jaxom kończył robotę przy narożnikach,
kiedy usłyszał głośne chrupanie. - Ruth! Nie masz chyba zamiaru ziać na smoki!
Nie, oczywiście, że nie. Ale czy odważą się do mnie zbliżyć,
kiedy ja będę ział?
Jaxom był tak wyprowadzony z równowagi, że nie zaprotestował.
Kiedy Ruth miał już pełną gardziel, zawołał go i podłożył temblak pod jajo.
Zrobił wygodną pętlę na barkach Rutha, gdzie miał spoczywać ciężar. Zaczął
jeszcze raz sprawdzać węzły, kiedy jakiś wewnętrzny instynkt ostrzegawczy kazał
mu po prostu wsiadać.
- Udamy się o pięć Obrotów do przodu do Keroon, do naszego
miejsca. Wiesz kiedy?
Ruth pomyślał przez chwilę, a potem powiedział, że wie.
W pomiędzy Jaxomowi starczyło czasu, żeby pomartwić się, czy
nie dokonuje za dużych skoków. Chciał, aby jajo pozostało ciepłe. Oddalił się,
zanim się Wylęgło. Może należało zaczekać, żeby zobaczyć, czy Wylęgnie się bez
problemów: wtedy wiedziałby, jak oceniać długość skoków w przód. Może nawet
zabił tę malutką królową, próbując ją uratować. Nie, w głowie mu się zakręcało
od pomiędzy i tych wszystkich paradoksów; najważniejszy czyn, zwrócenie jaja
królowej, właśnie się dokonywał. A smok nie walczył ze smokiem - jeszcze nie.
Rozedrgany upał pustyni Keroon ogrzał go na podupadającym duchu
i cele. Ruth zrobił się upiornie blady pod warstwą zasychającego błota. Jaxoni
zwolnił linkę i opuścił jajo na piasek. Ruth pomógł mu je przykryć. Było
przedpołudnie, prawie ta sama pora, kiedy jajo musi się znaleźć na miejscu,
tylko wcześniej o co najmniej sześć Obrotów.
Smok zapytał, czy nie mógłby zmyć z siebie w morzu błota, ale
Jaxom powiedział, że będą musieli zaczekać, aż jajo znajdzie się już bezpiecznie
na swoim miejscu. Nikt wtedy nie zorientował się, kto to zrobił: nikt nie
powinien się dowiedzieć, a najbezpieczniej można było to osiągnąć, nie pokazując
ani skrawka białej skóry.
Jaszczurki ogniste?
Martwiło to Jaxoma, ale wydawało mu się, że zna odpowiedź.
- One nie wiedziały, kto tamtego dnia zwrócił jajo. W Wylęgarni
nie było ani jednej, więc nie wiedzą tego, czego nie widziały. - Jaxom
zdecydował, że więcej na ten temat myśleć nie będzie.
Opierając się o ciepły bok smoka poczuł się bardzo zmęczony.
Odpoczęli troszkę i pozwolili, by jajo dobrze nagrzało się w przedpołudniowym
słońcu, przed tym ostatnim i najbardziej skomplikowanym skokiem. Musieli się tak
ustawić, żeby wylądować na samym skraju Wylęgarni, tam gdzie łuk nad wejściem
gwałtownie się obniżał i zasłaniał widok każdemu, kto patrzył z Niecki na
Wylęgarnię. Dokładnie naprzeciw tej dziurki do podglądania i szczeliny, które
F'lessan i Jaxom wykorzystali tyle Obrotów temu. Było to czyste szczęście, że
Ruth był tak mały, iż mógł zaryzykować zniknięcie pomiędzy wewnątrz Wylęgarni,
ale w końcu było to miejsce jego własnego Wylęgu, więc miał wrodzone wyczucie,
jak się tam ruszać. Jak dotąd spełnił swoje przechwałki, że zawsze wie, kiedy
się udaje...
Nawet na gorącej pustyni Keroon ciągle coś hałasowało: niemal
niesłyszalny szmer poruszających się owadów, gorące powiewy marszczące suche
trawy, węże zagrzebujące się w piasku, daleki poszum uderzeń wody o plażę.
Ustanie takich dźwięków może zwrócić uwagę równie gwałtownie jak odgłos grzmotu
i to właśnie ta kompletna cisza, i jakaś leciuteńka zmiana ciśnienia wzbudziła
popłoch w drzemiącym Ruthu i Jaxomie.
Jaxom spojrzał w górę, spodziewając się, że zaraz pojawią się
spiżowe smoki i odzyskają swój łup. Niebo nad ich głowami było czyste i gorące.
Rozejrzał się i zobaczył niebezpieczeństwo, srebrzystą mgiełkę zniżających się
Nici, opadających na pustynię. Grzęznąc w piasku rzucił się do jaja. Ruth tuż
obok niego, obydwaj wygrzebywali jajo, wpychali je do temblaka próbując
oszacować - wiodący skraj Opadu, zastanawiając się i martwiąc, czemu niebo nie
jest pełne walczących smoków.
Mimo że spieszyli się, jak mogli, by przymocować cenny ciężar
do Rutha na czas lotu, odrobinę zabrakło im czasu. Wiodący skraj Opadu Nici
opadł z sykiem na piasek wokół nich, w momencie gdy Jaxom sadowił się na karku
Rutha i kierował go w górę. Smok zionąwszy płomieniem wystrzelił w powietrze,
próbując wypalić sobie ścieżkę wystarczająco wysoko nad ziemią, by polecieć
pomiędzy.
Wstążeczka ognia rozcięła policzek Jaxoma oraz jego prawe ramię
mimo wherowej kurtki, a także przedramię i udo. Odczul raczej niż usłyszał ryk
bólu Rutha, który zatracił się w czerni pomiędzy.
Na szczęście Jaxom wciąż myślał, gdzie i kiedy powinni się
znaleźć. W końcu dotarli na teren Wylęgarni, Ramoth ryczała na zewnątrz. Ruthowi
nie całkiem udało się zdusić okrzyk, kiedy gorący piasek otarł się o krwawiącą
Bruzdę po Niciach na tylnej łapie. Jaxom zagryzł z bólu wargi, szarpiąc się z
linką. Było tak mato czasu, a wydawało mu się, że wieki minęły zanim poluzował
temblak. Ruth opuścił jajo na piasek, ale ono wytoczyło się z ich ciemnego kąta
w Wylęgarni i po niewielkiej pochyłości poturlało w dół. Nie mogli dłużej
zwlekać. Ruth skoczył w kierunku wysokiego sufitu i zniknął pomiędzy.
Smok nie będzie walczył ze smokiem!
Wcale nie zdziwiło to Jaxoma, że Ruth wynurzył się z pomiędzy
nad ich matym, górskim jeziorkiem. Bolała go łapa; chciał ją tylko ochłodzić.
Jaxom skoczył z jego karku w płyciznę i chlapał wodą na spoconą, szarą skórę,
przeklinając sam siebie, że najbliższy balsam kojący znajduje się w Warowni
Ruatha. Taki był sprytny, taki sprytny, a nie pomyślał, że któremuś z nich może
stać się jakaś krzywda.
Od chłodnej wody jeziora Bruzdy po Niciach przestały piec, ale
Jaxom zaczął się teraz martwić, żeby od błota nie wdała się jakaś infekcja. Mógł
przecież chyba dla kamuflażu użyć czegoś mniej groźnego niż rzeczne błoto. Nie
miał odwagi szorować ran piaskiem: byłoby to zbyt bolesne dla Rutha i mogło
wetrzeć to przeklęte błoto jeszcze głębiej w rany. Po raz pierwszy od wielu dni
Jaxom pożałował, że nie ma przy nich żadnych jaszczurek ognistych, które
pomogłyby mu wyszorować jego bardzo brudnego smoka. Jeszcze raz króciutko
zastanowił się, kiedy są, oprócz tego że w samo południe jakiegoś dnia.
To jest dzień po tym wieczorze, kiedy polecieliśmy, oznajmił
Ruth. Ja zawsze wiem, kiedy jestem, dodał z usprawiedliwioną dumą ze swoich
zdolności. Wzdłuż lewej grzbietowej, okropnie swędzi. Zostawiłeś tam trochę
błota.
Jaxom mógł użyć piasku na zdrowej skórze Rutha i użył go, udało
mu się nie zwracać uwagi na to, jak piekły jego własne rany. Był już śmiertelnie
znużony i obolały, zanim wreszcie Ruth przyznał, że jest wreszcie wystarczająco
czysty, by po raz ostatni skoczyć na głęboką wodę jeziorka.
Falki pluszczące wokół przemoczonych kostek przywiodły Jaxomowi
na myśl nie tak bardzo odległy dzień jego buntu.
- No - powiedział z pełnym dezaprobaty dla siebie śmiechem -
między innymi udało nam się zwalczać Nid. - A na ich skórze można było zobaczyć,
jak się smętnie popisali.
Dokładnie rzecz biorąc nie poświęcaliśmy całej naszej uwagi
Niciom, przypomniał mu Ruth z nutą wyrzutu w głosie. Ja wiem jak. Pójdzie nam
dużo lepiej następnym razem. Jestem szybszy niż te duże smoki. Potrafię zrobić
zwrot na ogonie i zniknąć pomiędzy na jednej długości od ziemi.
Jaxom powiedział Ruthowi żarliwie i z wdzięcznością, że bez
żadnych wątpliwości był najlepszą, najszybszą, najsprytniejszą bestią na całym
Pernie, Północnym i Południowym. Oczy Rutha zawirowały zielenią z radości i
powiosłował do brzegu rozpostarłszy skrzydła, żeby wyschły.
Jest ci zimno, jesteś głodny i obolały. Mnie boli łapa. Chodźmy
do domu.
Jaxom wiedział, że było to najmądrzejsze, co mogli zrobić;
musiał wysmarować kojącym balsamem łapę Rutha i swoje własne obrażenia. Ale byli
Pobrużdżeni i nie było jak ukryć, że spowodowały to Nici. Jakże, na Pierwszą
Skorupę, miał wytłumaczyć to wszystko Lytolowi?
Dlaczego masz tłumaczyć? - zapytał Ruth logicznie. Zrobiliśmy
tylko to, co musieliśmy.
- Mam myśleć logicznie, co? - odparł Jaxom ze śmiechem i
poklepał Rutha po szyi, zanim się ze znużeniem podniósł. Ze zrozumiałą niechęcią
i niepokojem powiedział Ruthowi, by zabrał ich do domu.
Smok - wartownik radośnie wyśpiewał pozdrowienie, tylko z pół
tuzina jaszczurek ognistych, z których wszystkie poznaczone były kolorami
Warowni, wyroiło się, by eskortować Rutha na jego podwórzec.
Jakiś sługa pospiesznie wypadł z wejścia kuchennego, z oczami
rozszerzonymi z podniecenia.
- Lordzie Jaxomie, jajo się Wykluło. Wykluło się jajo królowej,
naprawdę. Posyłano po ciebie, ale nikt nie mógł cię znaleźć.
- Byłem zajęty czym innym. Przynieś no mi trochę kojącego
balsamu.
- Kojącego balsamu? - Oczy sługi zrobiły się jeszcze większe z
zatroskania.
- Kojącego balsamu! Spiekłem się na słońcu.
Dosyć zadowolony ze swojej pomysłowości, zwłaszcza jeżeli
uwzględnić to, że trząsł się w swoich mokrych ubraniach ze zmęczenia, Jaxom
zajął się wygodnym umieszczeniem Rutha w jego Weyrze, z Pobrużdżoną nogą
uniesioną do góry.
Zsunięcie tuniki z ramienia było dla Jaxoma bolesne, bo Nić
przejechała mu po mięśniu, trafiła go w przegub i opadła niżej, by wyciąć długą
Bruzdę wzdłuż uda.
Bojaźliwe drapanie w drzwi do głównego pomieszczenia
zapowiedziało niewiarygodnie szybki powrót sługi. Jaxom uchylił je na tyle, by
wziąć słoik z balsamem, a uchronić swoje Bruzdy po Niciach przed oczami
ciekawskich.
- Dziękuję, chciałbym również coś gorącego do zjedzenia. Jakąś
zupę, klan, co tam jest na ogniu.
Jaxom zamknął drzwi, zgarnął prześcieradło kąpielowe i obwiązał
się nim w pasie idąc do Rutha. Rozsmarował porządną garść kojącego balsamu na
łapie swojego smoka i szeroko się uśmiechnął na westchnienie głębokiej ulgi,
jakie wydał Ruth, kiedy maść natychmiast zadziałała.
Jaxom z wdzięcznością wtórował mu, smarując swoje rany. Dobre,
poczciwe kojące ziele. Już nigdy nie pożałuje trudu przy zbieraniu tej
włóknistej, kolczastej rośliny, z której wygotowywano ten nieprawdopodobny
balsam. Patrzył uważnie w lustro, rozmazując maść po Bruździe na twarzy.
Pozostanie po niej długa na palec blizna. Nie da się tego uniknąć. Ale gdyby mu
się udało uniknąć gniewu Lytola...
- Jaxom!
Lytol wkroczył do pokoju zastukawszy w drzwi tylko dla
formalności.
- Nie trafiłeś na Wykluwanie w Weyrze Benden i... - Na widok
Jaxoma Lytol tak szybko zatrzymał się w pół kroku, że aż się zakołysał. Ponieważ
Jaxom ubrany był tylko w prześcieradło kąpielowe, ślady na jego ramieniu i
twarzy były dobrze widoczne.
- Więc Wyklucie przebiegło w porządku? To dobrze - odpowiedział
Jaxom podnosząc swoją tunikę z nonszalancją, której wcale nie odczuwał. - Ja...
- Przerwał, tyleż dlatego że jego głos tłumiłby materiał tuniki, co dlatego że
zabierał się właśnie do wyjaśniania ze zwykłą sobie szczerością własnych
dziwacznych poczynań tej nocy. Stanął okoniem. Może Ruth miał rację zrobili
tylko to, co musieli. To była tak jakby prywatna sprawa jego i Rutha. Można
nawet było powiedzieć, że to co zrobił, odzwierciedlało jego podświadome
życzenie, by zadośćuczynić pogwałceniu Wylęgarni Ramoth, którego dopuścił się
jako chłopiec. Wciągnął koszulę przez głowę, krzywiąc się, kiedy zahaczyła o
maść na jego policzku. - Będąc w Bendenie słyszałem powiedział następnie - że
martwili się, czy Wykluje się po tylu podróżach tam i z powrotem przez pomiędzy.
Lytol powoli zbliżał się do Jaxoma, z błagalnym pytaniem w
oczach, utkwionych w twarzy młodego człowieka.
Jaxom poprawił na sobie tunikę, zapiął pas, potem przygładził
znowu kojący balsam na ranie. Nie wiedział, co ma powiedzieć.
- Lytolu, czy nie zechciałbyś rzucić okiem na łapę Rutha? Żeby
zobaczyć, czy dobrze mu ją opatrzyłem? - Powiedziawszy to czekał spokojnie,
stojąc twarzą w twarz z Lytolem. Zasmuciło go to, że nawet w tym momencie nie
udało im się uniknąć pewnej powściągliwości i zauważył, że oczy opiekuna
pociemniały z emocji. Winien był temu człowiekowi tak wiele, szczególnie w tej
chwili. Z zadziwieniem myślał o tym, że mógł go kiedyś uważać za człowieka
zimnego czy twardego i bez serca.
- Jest taka sztuczka, pozwalająca uskakiwać przed Nićmi
powiedział cicho Lytol - byłoby dobrze, żebyś nauczył jej Rutha, Lordzie
Jaxomie.
następny
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
06 10 09 pra12 06 102011 06 102013 06 10 11 43 102011 06 10 klasa B2011 06 10 LZPN test okregowka062011 odp a013 06 (10)więcej podobnych podstron