Korusiewicz Przyczyny wojny secesyjnej w ameryce


l
INSTYTUT HISTORII POLSKIEJ AKADEMII NAUK
Leon Korusiewicz
PRZYCZYNY
WOJNY SECESYJNEJ
W AMERYCE
WARSZAWA 1967 PAŃSTWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE
,
Okładkę projektował Teodor Klonowski
Kcdaktor techniczny
Witold Motyl


Copyright
by
, P r i n t e d
Warszawa 1967
poland
WSTĘP mu 3ą v, wielotomowych dzie izody wo-
--
DRUKARNIA
KRAKOWIE NARODOWA W

Unn za wspótaą stanowisk, że dopiero mory. Pytanie to jest .ez
- Mogłoly si, *y^Wa sta iat Pracowaiy u
leWi ,nad historyków
sta iat Pracowai^y u świetlony i
być już dawno os

nadal się nim zajmować. Rzeczywiście, zbadano dotąd i opracowano ogromny materiał źródłowy, przedyskutowano wcześniejsze konkluzje i zmodyfikowano dawniejsze tezy, a mimo to w dalszym ciągu nie osiągnięto zgody co do istotnych przyczyn owej wojny.
Oczywiście nikt już dzisiaj nie nawiązuje do uproszczonych teorii z pierwszych dziesiątków lat po zakończeniu wojny, gdy to każda ze stron składała na drugą całą odpowiedzialność za konflikt, a siebie uważała za niewinną i gdy obok sprawy niewolnictwa przeważały argumenty konstytucyjne; ale też nie utrzymało się i późniejsze, bardziej zrównoważone stanowisko, podkreślające przede wszystkim czynniki niezależne od woli ludzkiej. Przypisywanie dominującego znaczenia' czynnikom ekonomicznym, przez pewien czas bardzo popularne, również uznano za zbyt jednostronne. Tak samo nie ostała się teoria kładąca nacisk na czynniki emocjonalne. W ostatnim dwudziestoleciu żadne z tych stanowisk nie zyskało wyraźnej przewagi; jednakże jako przyczyna pierwszoplanowa wysuwa się nadal sprawa niewolnictwa.
Mimo więc podstawowego znaczenia wojny secesyjnej w historii Stanów Zjednoczonych, przyczyn jej dotąd ostatecznie nie ustalono. W tym stanie rzeczy podjęcie nowej próby zbadania tego pod każdym względem interesującego, a nawet fascynującego problemu wydaje się jak najbardziej uzasadnione. By dać w tej pracy dostatecznie szerokie tło dla przedstawienia sił odśrodkowych, które doprowadziły do konfliktu, należało rozpocząć badania już od kompromisu w sprawie Missouri (1820). Przy omawianiu sytuacji kraju więcej uwagi trzeba było poświęcić Południu jajko wyodrębniającemu się regionowi oraz rozwojowi niewolnictwa, będącego głównym tej odrębności powodem.
Dla bardziej wszechstronnego ujęcia zagadnienia,
analiza przyczyn wojny secesyjnej objęła zarówno badanie podstawowych prądów nurtujących społeczeństwo amerykańskie z uwzględnieniem ich stopniowego rozwoju, jak również dramatyczne wydarzenia bezpośrednio poprzedzające wojnę i zwane też czasem bezpośrednimi jej przyczynami. Na tym tle uwydatnia się rola wybitnych osobistości i przywódców, jak również ich wpływ na bieg wypadków prowadzących do konfliktu. Pracę kończy przegląd oraz analiza licznych i dotąd ciągle zmieniających się interpretacji przyczyn tej najpamiętniejszej w historii Stanów Zjednoczonych wojny.
CZĘŚĆ I
PODŁOŻE KONFLIKTU MIĘDZY POŁUDNIEM A PÓŁNOCĄ
L CHARAKTERYSTYKA OGÓLNA KRAJU I JEGO ROZWÓJ
Zaludnienie kraju
W okresie kolonialnym ludność zamieszkująca obszar. późniejszych Stanów Zjednoczonych była niemal całkowicie pochodzenia brytyjskiego, a przede wszystkim angielskiego, toteż i jej charakter niewiele się początkowo różnił od charakteru Brytyjczyków. Oczywiście nastąpiło pewne przystosowanie się do otoczenia i miejscowego klimatu, ale sposób myślenia, zwyczaje, a zwłaszcza prawa i instytucje pozostały angielskie, mimo że stopniowo ulegały pewnej modyfikacji. Nawet rewolucja amerykańska, która przerwała dopływ imigrantów, niewiele zmieniła ten stan rzeczy.
Zaludnienie kraju rosło szybko, gdyż rodziny były liczne i małżeństwa zawierano wcześnie. Liczba ludności w koloniach angielskich, z których powstały później Stany Zjednoczone, wynosiła w r. 1713 tylko 360 tyś. Do r. 1760 wzrosła ona do 1,6 min, a pierwszy powszechny spis ludności Stanów z r. 1790, po uzyskaniu niepodległości, wykazał już niemal 4 min mieszkańców, mimo że imigracja w tym okresie była jeszcze dość słaba. W. r. 1800 ludność Stanów doszła do 5 308 tyś., zatem przyrost naturalny w dziesięcioleciu 1790 -
9

1800 wyniósł około 35%. Ludność ta w 90% żyła jeszcze między Oceanem Atlantyckim a łańcuchem górskim Appalachów. Ci, którzy przekroczyli góry, osiedlali się głównie w dolinie górnego biegu rzeki Ohio oraz jej dopływów południowych: Kentuoky i Tennessee.
Amerykanie w ogromnej większości byli samowystarczalnymi rolnikami na średnich lub większych farmach, zapewniających im dostatnie wyżywienie. Mimo że warunki życiowe mas były ogólnie lepsze niż w Europie, to jednak tryb życia, a zwłaszcza urządzenie mieszkań, odznaczało się prymitywizmem nawet u ludzi zamożnych; ubierano się też na ogół jednakowo W odzież domowej roboty.
Całą prawie ludność stanowili początkowo osadnicy wiejscy; nieliczne miasta, skupione na wybrzeżu atlantyckim zaczęły rozwijać się później. Do r. 1830 ludność Stanów wzrosła już do 13 min, w tym przeszło 2 min Murzynów, rozmieszczonych głównie w południowych stanach nadatlantyckich. Do tego czasu zaludniono też większą część terytorium za łańcuchem górskim Appalachów aż po rzekę Missisipi, choć stany Michigan, północne Illinois i Indiana były jeszcze obszarem dzikim, a Indianie nadal zajmowali duże terytoria w stanach Georgii, Alabamy i północnego Missisipi. Dalej na zachód aż po wybrzeże Pacyfiku ciągnęły się rozległe, dzikie równiny i prerie oraz niedostępne łańcuchy górskie. W r. 1830 ciągle jeszcze 75% ludności .Stanów żyło w stanach pobrzeża atlantyckiego, z tego około 5,5 min w stanach północnych, a 3,5 w południowycn. Reszta, czyli ponad 3,5 min, przypadała na cały Zachód.
Miasta rozwijały się coraz szybciej, zwłaszcza Nowy Jork, który w r. 1830 doszedł do 200 tyś. mieszkańców, Filadelfia miała wówczas 160 tyś., Baltimore 80
tyś., a Boston 60 tyś. Z nabyciem Luizjany od Francji w r. 1803 przybył też i stary port Nowy Orlean z ludnością liczącą w r. 1830 48 tyś., Chicago natomiast było jeszcze wioską. Miasta nabrały już lepszego wyglądu, szczególnie Nowy Jork z szerokimi ulicami i pięknymi hotelami. Charleston uderzał osobliwym wyglądem swych ulic, wysadzanych palmami i ocienionych drzewami magnolii. Szczególny urok posiadał Nowy Orlean, którego tło stanowił las masztów statków pełnomorskich, a widoku dopełniały liczne łodzie i statki rzeczne kursujące wzdłuż Missisipi oraz nabrzeża pełne towarów, zwłaszcza bawełny.
Kontakty między tymi miastami utrudniały ogromne przestrzenie, niełatwe przy ówczesnych środkach komunikacji do przebycia. I tak np. podróż z Nowego Jorku do Bostonu dyliżansem i statkiem trwała 36 godzin, do Pittsburgha z Nowego Jorku jechało się 4 dni, do Missisipi 2 tygodnie, do Chicago 3 tygodnie, a do wybrzeża Pacyfiku aż 3 miesiące. Ochronie wybrzeża i granic około 10 tyś. km długości służyła armia regularna złożona tylko z 6 tyś. ludzi.
Ludność kraju przed wojną o niepodległość była -przeważnie pochodzenia angielskiego, jednakże już wówczas osiedliła się w koloniach znaczna liczba osadników szkockich i irlandzkich joraz trochę Niemców i Holendrów w dolinie Hudsonu. Oczywiście dominował czynnik brytyjski r język angielski. Podczas rewolucji imigracja wprawdzie niemal całkowicie ustała, pozostało jednak na tych terenach wielu byłych żołnierzy niemieckich z Hesji, których Anglia zwerbowała do walki z buntującymi się Amerykanami. Ulegli oni stopniowemu wchłonięciu przez miejscowe społeczeństwo, Podobnie jak dawni emigranci hugonoccy, szkoccy górale, Niemcy i Holendrzy.

11
10


Po rewolucji imigracja była początkowo bardzo nieznaczna i nie przekraczała 4 tyś. rocznie (1700 - 1800), a nawet w latach dwudziestych XIX w. nie dochodziła do 10 tyś. rocznie. Do r. 1830 liczba imigrantów wzrosła, ale też nie przekraczała 100 tyś. i wszędzie, nawet i w Nowej Anglii, było ich mniej niż Murzynów. Ruch imigracyjny ożywił się znacznie dopiero po r. 1830, gdy to w ciągu jednego dziesięciolecia przybyłcT^oTo Stanów przeszło pół miliona imigrantów, z tego 33% stanowili Irlandczycy, 25% Niemcy i 15% Anglicy; reszta przypadała na inne narodowości. W latach czterdziestych przybyło do Stanów już przeszło 1,5 min ludzi, z czego Irlandczycy stanowili 45%. Było to wynikiem znanej klęski głodu, w Irlandii, spowodowanej nieurodzajem ziemniaków. W latach pięćdziesiątych imigracja przekroczyła 2,5 min, w tym z wysp brytyjskich przybyło w tym okresie l 338 tyś. i z Niemiec 951 tyś.; reszta przyjechała ze Skandynawii, Szwajcarii i Holandii. W r. 1850 na 23 min ludności Stanów niemal milion było urodzonych w Irlandii i ponad pól miliona w Niemczech. Połowa imigrantów z tego okre-su" przebywała w Stanach nadatlantyckich, głównie północnych, a reszta na Zachodzie.
Imigranci angielscy i szkoccy, a częściowo także niemieccy i skandynawscy, szli przeważnie na Zachód, gdzie zakładali farmy. Wielu jednak rzemieślników i mechaników brytyjskich osiedlało się w miastach, gdzie na ogół dobrze prosperowali i najszybciej się asymilowali. Irlandczycy szli przeważnie do pracy fizycznej w fabrykach, przy budowie kolei oraz jako służba domowa. Charakterystyczne było to, że imigracja do stanów południowych była nieznaczna. Już wówczas bowiem zdarzały się tam wystąpienia przeciwko imigrantom, zwłaszcza katolikom, lecz główne przyczyny niechęci były przeważnie ekonomiczne.
Zaludnienie Zachodu
Zaludnienie Zachodu, a przede wszystkim dorzecza Missisipi, było w okresie 1787 -1861 podstawowym czynnikiem w przeobrażeniu Stanów Zjednoczonych. Dorzecze Missisipi, zajmujące obszar przeszło 4 min km2, a więc dwa razy większy niż Europa Zachodnia z Niemcami włącznie, jest obecnie zamieszkane przez przeszło 80 min ludzi, a jeszcze na początku XIX wieku było prawie całkowicie domeną Indian z paru tylko niewielkimi osiedlami francuskimi i hiszpańskimi wzdłuż samej rzeki oraz portem u jej ujścia -- Nowym Orleanem.
Prawdziwy rozwój Zachodu nastąpił dopiero po wojnie z Anglią 1812 - 14 r. Gdy bowiem przez cały okres od podpisania Deklaracji Niepodległości w r. 1776 do 1812 r. utworzono tylko 5 nowych stanów: Yermont, Kentucky, Tennessee, Ohio i Luizjana, to w okresie 6 lat po tej wojnie powstało ich 6, i to wszystkie z wyjątkiem jednego (Maine) na Zachodzie, a więc: Indiana, Missisipi, Illinois, Alabama i Missouri.
Wojna z Anglią toczyła się głównie ina Zachodzie wzdłuż granicy kanadyjskiej i wywołała większe zainteresowanie tym regionem. Wielu bowiem z tych, którzy walczyli na tych terenach, widząc urodzajną ziemię i dogodne warunki, wracało tutaj po wojnie ze swymi rodzinami i przyjaciółmi, aby się osiedlić. Również wielu kupców i przedsiębiorców, którym wojna dała się we znaki na skutek ograniczenia handlu i bankructwa niektórych banków, decydowało się na przeniesienie na Zachód. Podobnie na skutek bezrobocia emigrowali na te tereny robotnicy.
Imigrację ułatwiały lepsze już teraz drogi, a zwłaszcza niedawno wykończona główna droga na Zachód, Cumberland Road, prowadząca z Baltimore poprzez
13
12
i
nowe stany zachodnie w kierunku St. Louis. Wiele dróg było jednak w prywatnych rękach i stosunkowo wysokie opłaty utrudniały przejazdy. Szczególną rolę w tej masowej wędrówce odegrały rzeki płynące na zachód, a przede wszystkim potężna Ohio. Tutaj trwał nieustanny ruch na płaskodennych łodziach, a dodatkowego impetu dodały mu nowo wynalezione w Ameryce parowce, które wkrótce po wojnie pojawiły się na większych rzekach. Wielkie zainteresowanie wzbudzały również opisy amerykańskich i europejskich podróżników i badaczy Zachodu, wskazujące na dogodne warunki osiedlenia na tych terenach; skłoniły one wielu do podjęcia decyzji emigracji.
Podobną jak na Północy wędrówkę w kierunku za-^ chodnmi jnożna było^a^bserwować-- i_ na Południu. Tam na skutek wyjałowienia ziemi w stanach nad-
----------------H----------------------------- - *--------------------------i ---------------------'
brzeżnych plantatorzy bądź to przenosili się całkiem do nowo utworzonych stanów: Missisipi, Alabamy, a także Luizjany, szukając dziewiczych obszarów o urodzajnej ziemi, bądź też rozszerzali tylko swe wschodnie posiadłości, nabywając dodatkowe tereny. Przede wszystkim zaś emigrowali z Dawnego Południa średni farmerzy i ubodzy biali. Wielu z nich udawało się na Zachód, by uciec z terenów^lnewolniczych, gdzie praca fizyczna, którą się zajmowali, była w pogardzie, gdyż wykonywali ją przeważnie niewolnicy. Niektórzy z tych imigrantów karczowali tylko dziewicze obszary na Zachodzie, wycinając drzewa i wykopując pnie, po czym sprzedawali je przybyłym tam za nimi plantatorom i sami znowu posuwali się dalej. Inni znowu, chcąc w ogóle zerwać kontakt z niewolnictwem, przekraczali rzekę Ohio i osiedlali się w stanach północno-zachodnich, jak Indiana i Illinois, lub też Missouri, gdzie niewolnictwo wprawdzie oficjalnie istniało, ale na skutek niesprzyjających warunków kli-
14
się na
większą skalę. Rz
KentucKY Tennessee
Ohio
Luizjana
Indiana
Illinois
Missisipi
Alabama
Missouri
406,511 261,727 230,760 76,556 24,520 12,282
564,317 422,823
ail
'*
*'*
687,917
681,904
917,903
215,739
343,08!
157,445
136,621
157,445
140,455
zwróci6 stanu; wów-
-/-.T-ia TVvłY 1*"ŚX^***^L^-,-.
bernatora, wyznaczonego przez p^ tyfko ogra-
^awodawstwu ^g^T^ gdy liczba lud, ^ samorząd. Dopiero ^ wymaganą przy
terytorium osiągnęła wysokość y tantów
ne przedstawiciela do UDy F ^;A c.p ^Waszyngtonie, terytor Kongresu o przyjęcie ^s też uchwalało sw; W miarę rozwoju vJał W stopniowo tobów przemysłowych _
mian swe duże nadwyżki Olyniła się wydatnie do rozwoju
Anglii, Pensylwanii i/^f^^e tynkowi zbytu zmalało nawę*
-----^ The Federal Union, t. I, s. 327.
dostarczając w
ta przy-
Nowej
z Euro.
15

pą. Z wpływami gospodarczymi na Zachodzie rosły i wschodnie wpływy polityczne, choć Północo-Zachód w miarę swego rozwoju wykazywał też coraz większe ambicje odegrania samodzielnej roli, równorzędnej do pozostałych regionów kraju. Ponieważ Północo-Zachód rósł szybko i stawał się aliantem Północnego i Środkowego Wschodu, doprowadziło to z czasem do przewagi ludnościowej i gospodarczej Północy nad Południem. W okresie rewolucji i uchwalania konstytucji między tymi dwoma regionami istniała równowaga. W r. 1790 np. Północ miała l 968 000 ludności, Południe zaś 1925000; tymczasem w_r. 1820 .Północ miała już_5_14_10QQ wobec 4.3rL2..Q.OjUaa .Południu. O ile Północo-Zachód zaludniony był głównie przez przybyszów ze Wschodu i imigrantów z Europy, a tylko częściowo przez ludność z Południa, o tyle Południo-Zachód, a więc dorzecze dolnego biegu Missisipi, został zaludniony prawie wyłącznie przez osadników z południowych stanów nadatlantyckich. Imigranci z Europy bowiem niechętnie udawali się na Południe z powodu istniejącego tam niewolnictwa. Początkowo ten nowo zasiedlany region miał charakter kresowy w stosunku do dawnego Południa, stopniowo jednak zlał się z nim w jedną całość, przy czym głównym czynnikiem jednoczącym było niewolnictwo.
Tak więc zasiedlenie Zachodu podzieliło terytorium Stanów Zjednoczonych na 4 regiony, z których dwa: dawny Północo-Wschód i nowy Północo-Zachód związały się stopniowo ze sobą, podczas gdy drugie dwa: Dawne Południe oraz Południo-Zachód stworzyły wspólnie drugi, coraz bardziej wyodrębniający się region, znany pod nazwą Południa 2.
Początkowo sprawa niewolnictwa nie zapowiadała
2 F. J. Turner The United States 1830 - 1850, s. 379 - 452.
w niczym konfliktu między Północą a Południem. Jednakże postępujące zasiedlanie Zachodu dość szybko -p i niespodziewanie wyłoniło kwestię, czy Zachód ma być \j terenem wolnym czy niewolniczym, względnie którędy jna biec między nimi linia demarkacyjna. Szczególnie przy przyjmowaniu do Unii nowego stanu, Missouri, problem ten odbił się szerokim echem po całym kraju.
Charakter ludności
Wywołana rozwojem przemysłu zmiana w zatrudnieniu części ludności oraz wzrastający początkowo nieznacznie, a później na wielką skalę przypływ imigrantów, przede wszystkim zaś żywiołowe parcie na zachód, dla opanowania nowych dziewiczych terenów, spowodowało stopniowe, lecz poważne zmiany w charakterze Amerykanina, który z biegiem czasu coraz to bardziej różnił się od charakteru Anglików. W miarę jak imigracja z różnych krajów stapiała się z dominującym czynnikiem angielskim, powoli zaczął się wytwarzać wyraźny typ amerykański, odmienny od angielskiego. Wprawdzie utrzymywały się podstawowe angielskie pojęcia prawne i polityczne, jednakże nie bez pewnych modyfikacji. To samo można powiedzieć o poglądach, znajdujących swój wyraz w literaturze i ogólnym charakterze kultury. Tylko w stanach południowych przechował się typ brytyjski w postaci mniej zmienionej, co z biegiem czasu wpłynęło z kolei na wyraźne zarysowanie się różnicy kulturalnej i światopoglądowej między Południem a .Zsbaocą, Niewątpliwie ogromny był wpływ gospo-" darczy imigracji; przyśpieszyła ona bowiem i zintensyfikowała kolonizację Zachodu. Toteż na Zachodzie zarówno pod wpływem imigrantów, jak i tamtejszego
16
2 Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
17
f. .. ..l
środowiska kresowego dotychczasowy typ angielski uległ największej modyfikacji.
~~ W miarę zasiedlania rozległych obszarów przed społeczeństwem amerykańskim otworzyły się ogromne, nieograniczone niemal możliwości rozwoju, wzbogacenia się i wybicia. Wszystko to wpłynęło na wyrobienie /w społeczeństwie amerykańskim indywidualizmu oraz nastawienia materialistycznego, tym bardziej że wiel-) kie zadania, jakie stały przed pionierami, miały przede wszystkim charakter materialny: trzeba było karczować i uprawiać najpierw nowe, olbrzymie tereny nieprzebytych puszcz, a później rozległe i żyzne równiny prerii; trzeba też było budować nowe miasta i fabryki foraz drogi i kanały. Stwarzało to szerokie perspektywy dobrobytu, ale równocześnie wyrabiało skłonności do zagarniania wszystkiego. Zmieniał się też stosunek do spraw materialnych i pieniądza. Podczas gdy początkowo przeważał w Ameryce protestancki ideał pra-^cy, oszczędności i nieskazitelnej cnotliwości, później wzorem stali się bohaterowie przemysłu, tacy jak Van-derbilt, McCormick, Carnegie i Rockefeller. Zwłaszcza po wojnie meksykańskiej i opanowaniu złota Kalifornii ideałem stawał się coraz bardziej szybki, bezwzględny, a nawet bezlitosny ;sukces materialny. Równocześnie jednak indywidualizm amerykański wyraził się w rozwoju instytucji demokratycznych, które mimo wszystkich swych braków funkcjonowały i obejmowały coraz szersze warstwy ludności.
W miarę rozrostu terytorialnego i nasuwającego się ze wszech stron szans wzbogacenia się i wybicia, Amerykanin zmuszony był do coraz to większej gotowości, do ciągłego wysiłku i wytężonej pracy. W ten sposób wyrobił się powoli wTAmeryce kult pracy, a lenistwa poczęto się wstydzić. Ludzie nie pracujący byli w ogólnej pogardzie, tak jak to zresztą jest do dnia dzisiej-
18
szego. Stopniowo przeciętny Amerykanin był coraz to bardziej zajęty, a przynajmniej takiego udawał. Toteż przybyszów z Europy uderzał pośpiech we wszystkim, a nawet błyskawiczny sposób jedzenia. Nic więc dziwnego, że w takiej atmosferze nieliczni ludzie zamożni, którzy chcieli zażywać wczasów, wyjeżdżali do Europy. Obok ciągłej pracy uderzający był w Ameryce brak wszelkich rozrywek dla starszych chyba tylko takie, jak polowanie i rybołówstwo. Odpoczynek zastępowała satysfakcja z pracy i jej wyników. Inaczej było tylko na Południu, gdzie chętnie korzystano z odpoczynku.
Wyścig pracy dla wykorzystania nieograniczonych możliwości wzbogacania się i sukcesu, a także związany z tym nadmierny wysiłek nie pozostały bez ujemnych skutków, w charakterze amerykańskim zaczęła się wyrabiać jako rys trwały tak znamienna dzisiaj cecha pośpiechu, nerwowości i niepokoju. Pewien wpływ wywarły tutaj prawdopodobnie i skrajności amerykańskiego klimatu.
Mimo zmaterializowania dużo uwagi poświęcano też zagadnieniom społecznym; zwalczano pijaństwo i nędzę; tępiono przestępczość, której wzrost wywołała po części rewolucja przemysłowa i pauperyzacja robotników. Przede wszystkim zaś zrobiono bardzo wiele na polu reformy więziennictwa. Wśród dążności reformatorskich najpoważniejszym jednakże w skutkach był ruch zmierzający do zniesienia niewolnictwa. Wymaga on osobnego omówienia.

z T
1787
Ustrój Stanów Zjednoczonych Stany Zjednoczone według konstytucji posiadały ustrój federalny; uważano przy t federalny nie powinien mieszać się do zarezerwo*
2*


nych uprawnień poszczególnych stanów, ale działać jedynie w ramach zakreślonych wyraźnie przez konstytucję. W ogóle hołdowano doktrynie, że najlepszy jest taki rząd, który najmniej rządzi ("That Government is best which governs least"). W praktyce bywało niekiedy inaczej, jak np. za prezydentury Jeffersona, Jack-
sona i Polka.
Według Thomasa Jeffersona w celu zabezpieczenia wolności nie należało dopuszczać do koncentracji majątków, przede wszystkim ziemskich. Tymczasem dochodziło już właśnie do koncentracji bogactw: na Południu ziemskich, a na Północy - - przemysłowych i handlowych. Właściciele ich wywierali coraz większy wpływ na organy państwowe. Ideałem Jeffersona był ustrój oparty o samodzielne drobne gospodarstwa rolne przy utrzymaniu równych szans dla wszystkich. Równocześnie był on przeciwny subsydiowaniu przez państwo specjalnych przedsięwzięć czy grup społecznych, a do zaczynającego się dopiero tworzyć proletariatu miejskiego odnosił się z nieufnością. Podkreślał potrzebę jednolitości kulturalnej kraju. Tymczasem już wówczas powstawały różnice między kulturą rejonów rolniczych a przemysłowych, ponadto zaś osobliwy wpływ na przemiany kulturalne zaczęli wywierać imigranci. Pogłębiały się różnice ekonomiczne i społeczne; równocześnie zaś partykularyzm rzucał rosnący cień na przyszłość kraju.
Władzę ustawodawczą sprawował Kongres, który składał się z Izby Reprezentantów, wybieranej na 2 lata na zasadzie proporcjonalności, i Senatu, w którym zasiadało po 2 przedstawicieli każdego stanu, wybieranych na 6 lat. W ciągu pierwszych 30 lat po uzyskaniu niepodległości prym w Kongresie wiodła Izba Reprezentantów jako dobre forum dyskusyjne, tym bardziej że zasiadali w niej tak wybitni przedstawiciele, jak
20
Tames Madison, Albert Gallatin, John Randolph, a także Daniel Webster, Henry Clay, John Calhoun, którzy później przeszli do Senatu. Od r. 1820 Izba stała się iednakże już zbyt liczna, a od czasu wielkiej debaty w Sprawie Missouri w 1. 1820 - 21 uwaga społeczeństwa zwrócona była głównie na Senat. Izba Reprezentantów stała się ciałem zbyt powolnym, marnotrawiącym wiele czasu na bezpłodne dyskusje; trudno było przeprowadzić w niej jakąś poważną ustawę, przeważały interesy prywatne i fakcyjne. Prace Izby hamowała też zbyt wielka władza przewodniczącego (speaker) oraz stałych komisji, bez których zgody żaden projekt nie mógł wyjść na forum. Senat na skutek małego składu robił wrażenie ciała deliberującego. Plagą obu izb były wpływy różnych "grup nacisku" (pressure groups) oraz interwencjoniści kuluarowi (lobbyists). Ci ostatni wpływali na posłów i senatorów przez oferowanie poczęstunków, zabaw, a nawet zwykłych łapówek. W związku z tym od czasu do czasu wychodziły na jaw
różne skandale.
Organizacja rządu federalnego była bardzo prosta. Dzielił się .on na 6 departamentów, czyli ministerstw. W latach pięćdziesiątych (1855) Departament Stanu liczył tylko 18 pracowników. Ten skromny personel załatwiał wszystkie sprawy dyplomatyczne, utrzymywał łączność z podległymi sobie placówkami zagranicznymi, a ponadto załatwiał niektóre sprawy wewnętrzne. Nieliczny również był Departament Sprawiedliwości. Najliczniejszy personel, 400 osób, miał Departament Skarbu. Ale też departament ten załatwiał wszystkie sprawy podatkowe, celne i żeglugowe. Liczba pracowników w Departamencie Spraw Wewnętrz-nych, utworzonym w 1849, była o połowę mniejsza niż w Departamencie Skarbu, mimo że administrował on olbrzymimi terenami ziemi państwowej oraz sprawa-
21
mi indiańskimi. Departamenty Marynarki r Obrony Narodowej miały tylko po czterdziestu paru urzędników. I to była cała administracja federalna dla nie- , mai 30-milionowego już kraju. Departamenty federalne funkcjonowały dość sprawnie mimo tak szczupłej obsady, niedostatecznych uposażeń, nieodpowiednich lokali i braku funduszów, a przede wszystkim mimo wprowadzonego przez prezydenta Jacksona tzw. systemu łupów, który był jedną z najbardziej zgubnych stron życia politycznego i administracji amerykańskiej.
System łupów polegał na tym, że każda nowo wybrana grupa rządząca z prezydentem na czele miała prawo, a ponadto uważała za swój obowiązek zwolnić większość urzędników, a ich miejsca zapełnić swoimi stronnikami. Jackson wprowadzając ten system wychodził z założenia, że praca urzędników jest łatwa i nie wymaga specjalnego wykształcenia ani przygotowania, co było oczywiście pojęciem zupełnie błędnym. Toteż system ten odbił się fatalnie na funkcjonowaniu aparatu administracyjnego. Dał on również początek instytucji przywódców i "maszyn partyjnych", które odegrały tak smutną rolę w życiu politycznym Stanów w XIX i na początku XX w., stając się źródłem korupcji i przekupstwa. Wobec takiego systemu każdy nowy prezydent był formalnie oblegany przez tłumy kandydatów na posady, które w okresie obejmowania przez niego urzędu zapełniały cały Waszyngton. Zjawisko to ilustruje np. waszyngtoński "National In-telligencer" z 30 kwietnia 1853 r., pisząc: "Liczba kandydatów na posady, zamiast się zmniejszać, wzrasta. W piątek zapchali hali i schody Izby Reprezentantów. Dzisiaj prezydent otworzył drzwi swego gabinetu i naraz wpuścił cały tłum. Było to pstrokate zbiorowisko ludzi kandydujących na posady, począwszy od przed-
22
stawicielstw dyplomatycznych a kończąc na funkcji woźnego; niektórzy wyglądali nawet na to, że byliby zadowoleni, gdyby im podarować stary garnitur. Wszyscy pchali się do gabinetu przez parę godzin przedstawia-iąc upokarzający widok". Prezydent mógł albo obdzielać posadami swych stronników równomiernie, według liczebności poszczególnych fakcji, lub też obdzielić tylko fakcję najsilniejszą i najlojalniejszą. Prezydenci trzymali się zwykle tej ostatniej metody, gdyż w praktyce okazało się, że równomierne obdzielenie powoduje tylko spory i zawiści między fakcjami, a prezydent pozostaje bez poparcia. Systemowi łupów podlegała także dyplomacja amerykańska.
Sądy powszechne miały od początku podwójny charakter: dzieliły się na federalne i stanowe. Sędziowie federalni byli mianowani i funkcje pełnili dożywotnio. Sądy stanowe natomiast stały się po pewnym czasie obieralne, co bardzo obniżyło ich autorytet. Dużą powagą zarówno wśród społeczeństwa, jak i w Kongresie cieszył się Sąd Najwyższy, który od czasu prezesury Johna Marshalla interpretował konstytucję i ustalał zasady prawne. Sąd ten stał na wysokim poziomie moralnym i umysłowym. Popierał on na ogół rząd federalny, lecz równocześnie był po stronie inicjatywy prywatnej, wolnej od ingerencji państwa.
Sytuacja stanów północnych
Po uzyskaniu niepodległości przez Stany Zjednoczone warunki ekonomiczne kraju przypominały jeszcze przez szereg lat czasy kolonialne. Rolnictwo było nadal głównym źródłem utrzymania ludności zarówno na Północy, jak i na Południu. Na Północy przeważały gospodarstwa średnie, choć z uwagi na ubogie gleby
23
zajmowały one dość duże obszary, przeciętnie ok. 80 ha. Początkowo gospodarstwa te nie były obliczone na zysk: ziemiopłody zużywano prawie wyłącznie na potrzeby własne, gdyż handel wewnętrzny miał niewielki zakres. Tylko w rejonach położonych bliżej kilku niewielkich zresztą miast, przeważnie portowych, jak Boston, Nowy Jork, Filadelfia, rolnicy sprzedawali nadmiar swych produktów żywnościowych, które były też częściowo eksportowane do Anglii; podobnie z Południa eksportowano bawełnę, ryż i indygo. W zamian zaopatrywano się w sprowadzane przez kupców portowych towary europejskie - - głównie angielskie -a także kolonialne. Północni importerzy tych towarów stanowili nieliczną, ale stosunkowo zamożną klasę. Rolnicy osiedleni dalej na zachód wskutek braku dróg nie mogli na razie liczyć na zbyt nadmiaru swych produktów, chyba w formie whisky, stosunkowo łatwiejszej do transportowania, na którą jednak już wcześnie nałożono dość wysokie akcyzy. Ponadto rolnicy osiedleni w pobliżu dopływów Missisipi byli w stanie część swych produktów wysyłać na sprzedaż w łodziach w dół rzeki do Nowego Orleanu i ciągnąć z tego pewne zyski, lecz to były jeszcze raczej wyjątki.
Sytuacja rolnictwa w stanach nadbrzeżnych polepszyła się w okresie wojen napoleońskich na skutek eksportu produktów żywnościowych do Europy, gdzie rynek był wówczas bardzo chłonny. Z chwilą jednak wprowadzenia embargo na eksport, a potem wybuchu wojny między Stanami Zjednoczonymi a Anglią w 1812 r., sytuacja się pogorszyła zwłaszcza na terenie Nowej Anglii, której ziemie były mało urodzajne a uprawa trudna. Ponieważ równocześnie ustał import angielskich wyrobów włókienniczych, Nowa Anglia zaczęła sama rozwijać u siebie przemysł włókien-
24
niczy, bawełniany i wełniany. W związku z tym wiele gospodarstw rolnych Nowej Anglii zaczęło przechodzić na zyskowną hodowlę owiec; częściowo na hodowlę przeszły i stany środkowe, gdzie koncentrowano się dotąd na uprawie zbóż. Ponadto obok hodowli rozwinięto tam później także gospodarkę mleczną i warzywniczą. Natomiast spichlerzem zbożowym stawał się coraz bardziej Północo-Zachód, gdzie szybko postępująca kolonizacja na żyznych ziemiach prerii stale podnosiła produkcję zbóż, przede wszystkim pszenicy, którą kierowano na rynki stanów północno-wschodnich oraz na eksport do Europy. Eksport ten umożliwiało otwieranie nowych dróg, najpierw wodnych, takich jak kanał .Jirie^ później także lądowych, jak słynna magistrala Cumberland Road, a wreszcie kolei. Ruch ludności na Zachód był tak masowy, że nawet cierpiał na tym przemysł rejonów nadbrzeżnych, zwłaszcza Nowej Anglii, gdzie nieraz brakowało rąk do pracy.
W okresie kolonialnym Amerykanie byli zaopatrywani w potrzebne produkty przemysłowe przez Anglię, przemysł był bowiem dopiero w zaczątkach i nie opłacało się wytwarzać na miejscu tych artykułów, które już wówczas produkowano w Anglii masowo; mimo kosztów transportu wypadały one taniej od wyrobów
miejscowych.
Ten charakter kraju i ludności zaczął się zmieniać widoczniej dopiero w okresie wojny z Anglią z 1812 r. Wojna ta była punktem przełomowym w rozwoju amerykańskiego przemysłu. Gdy praktycznie ustała wymiana towarowa z Europą, konieczność zmusiła Amerykanów do tworzenia własnego przemysłu. Było to nawet wówczas uważane za patriotyczny obowią-: i popierane zasiłkami z funduszów publicznych. Przemysł, a zwłaszcza przemysł włókienniczy, rozwi-
25
jął się szczególnie w Nowej Anglii, która miała ku temu naturalne warunki, a więc rzeki o dużych spadkach i wodospady, które można było wykorzystać jako siłę motoryczną do poruszania zakładów przemysłowych, oraz zdolną i pracowitą ludność, skłonną do pracy raczej w fabrykach, niż na nieurodzajnej glebie Nowej Anglii, w trudnym dla rolnictwa klimacie. Ponadto nadbrzeżne położenie tego regionu ułatwiało transport towarów, ponieważ wzdłuż wybrzeża atlantyckiego najsilniej była rozwinięta sieć komunikacyjna. Bawełnę sprowadzano z Południa, a wełny dostarczały szybko rozwijające się miejscowe hodowle owiec. Powstało więc wiele zakładów włókienniczych nad rzeką Merrimac: np. znane zakłady bawełniane Lowella i wełniane Lawrence'a. Stopniowo przemysł bawełniany tak się rozwinął, że mógł w znacznym stopniu zaspokoić potrzeby kraju, przemysł wełniany natomiast nie potrafił opanować rynku i po wojnie 1812 r. ponownie znalazł się wobec silnej konkurencji przemysłu angielskiego.
Rozwój przemysłu nie ograniczał się tylko do włókiennictwa. Rozwinął się również przemysł metalowy, drzewny i skórzany. Przemysł metalowy rozwinął się przede wszystkim w stanach środkowych: nowojorskim, New Jersey, a zwłaszcza w Pensylwanii, gdzie była obfitość rud żelaza i wielkie pokłady węgla kamiennego, choć początkowo wytop surówki odbywał się raczej przy pomocy węgla drzewnego wobec olbrzymich lasów oczekujących na eksploatację. Początkowo wytwarzano tylko artykuły pierwszej potrzeby, jak gwoździe, rury i piecyki żelazne, które powoli wypierały z użycia tradycyjne kominki i prowadziły do przegrzewania pomieszczeń tak charakterystycznego nawet w dzisiejszej Ameryce. Później jednak rozwi-
nęła się także produkcja innych wyrobów, jak lodówki maszyny do prania, artykuły z gumy, a przede wszystkim znane amerykańskie maszyny do szycia. \\r rozwoju przemysłu amerykańskiego ważną rolę odegrał nie tylko rozległy rynek, ale i wynalazczość Amerykanów oraz ich zdolność szybkiego dostosowania się do nowych sytuacji. Zdolności te z biegiem czasu wytworzyły swoisty rodzaj amerykańskiego "geniuszu mechanicznego" i były źródłem szeregu epokowych wynalazków. I tak Samuel Morse dokonał wynalazku telegrafu, umożliwiając otwarcie w r. 1844 pierwszej linii telegraficznej Baltimore-Annapolis: w r. 1858 przerzucono pierwszy kabel transatlantycki. Cyrus McCormick opracował i opatentował w r. 1834 model praktycznej żniwiarki. Ten nowy wynalazek wszedł jednak w powszechne użycie dopiero w okresie wojny secesyjnej, podobnie zresztą jak i maszyna do szycia wynalazek Eliasa Howe z Massachusetts z r. 1845. Samuel Colt ułatwił znacznie opanowanie prerii przez swój wynalazek i tanią, masową produkcję rewolweru bębenkowego. Ponadto wynaleziono w Ameryce drukarskie maszyny rotacyjne, które umożliwiły tani druk czasopism w ogromnych nakładach. Przemysł metalowy rozwinął się później potężnie w związku z produkcją szyn, parowozów i taboru kolejowego. Powoli zaczęła się również rozwijać nauka. Duże postępy zrobiono w dziedzinie zoologii i geologii. Także literatura osiągnęła pierwszy okres rozkwitu, zw. renesansem Nowej Anglii. Cały ten rozwój przemysłu i nauki podniósł znacznie dobrobyt nie tylko fabrykantów i farmerów, ale także i robotników na Północy. Ci ostatni cierpieli jednakże na skutek powtarzających się od czasu do czasu kryzysów gospodarczych.
26
27
Tymczasem na Południu dużo wprawdzie mówiono
0 zorganizowaniu produkcji przemysłowej i zastosowaniu do niej pracy niewolników, praktycznie jednak nic nie zrobiono i Południe płaciło rocznie Północy za same artykuły przemysłowe około pół miliarda dola-larów. Południe było też prawie całkowicie uzależ-
, nione od stanów północnych, które dostarczały produkty przemysłowe, jak narzędzia i inne urządzenia, a także udzielały kredytu; stany południowe były stale zadłużone wobec Północy. A ponieważ_przewa-żającą cześć eksportu kierowano do Europy, głównie do Anglii, skąd Południe sprowadzało dużo artykułów konsumpcyjnych, było ono od początku zainteresowane w utrzymaniu niskich,Jtaiyf celnych.
Doniosłe znaczenie dla przyszłości Stanów miało powiązanie komunikacyjne szybko zaludnionego i rozwijającego się Zachodu z wybrzeżem atlantyckim. Było to szczególnie ważne dla przyszłych stosunków między Północą a Południem. Cały bowiem przyszły układ sił między tymi 2 regionami i ewentualna przewaga jednego z nich zależała od tego, czy Północo-Zachód będzie związany komunikacyjnie, a przez to gospodarczo l politycznie, z północnymi stanami nadbrzeżnymi czy też z południowymi. Faktycznie stosunki ułożyły się w ten sposób, że Północo-Zachód został związany z Północo-Wschodem, przyczyniając się przez to do wzrastającej stopniowo przewagi gospodarczej
1 politycznej Północy nad Południem.
Nawiązanie komunikacji między Wschodem i Zachodem zaczęło się od budowy kanałów, która szczególnie intensywnie przebiegała w latach dwudziestych i trzydziestych XIX w. Głównie dzięki staraniom mera Nowego Jorku, Clintona, w latach 1817-25 zbudowano kanał długości 584 km, łączący rzekę Hudson, nad którą leży Nowy Jork, z jednym z Wielkich Jezior, mia-
28
nowicie jeż. Erie, a przez to i z pozostałymi Wielkimi Jeziorami. W ten sposób została stworzona wielka arteria wodna łącząca Nowy Jork z całym Północo-Zachodem i dająca portowi nowojorskiemu kluczowe stanowisko w całym kraju. Przez kanał szły z Zachodu rudy żelaza i miedzi oraz zboże z najbogatszych rolniczych terenów, a na Zachód artykuły przemysłowe oraz dziesiątki tysięcy osadników rocznie, zarówno tubylców jak imigrantów, którzy mogli teraz zasiedlać północną część Ohio, Indiany, Illinois oraz Michigan. Budowa kanału zmniejszyła cenę frachtu z Nowego Jorku do Buffalo ze 100 do 10 dol. oraz czas przewozu z 20 do 8 dni. Koszty budowy kanału do Erie wraz z bocznymi kanałami zostały pokryte z pobieranych opłat w ciągu 12 lat. Głównie dzięki temu kanałowi Nowy Jork wysunął się na pierwsze miejsce w kraju. Kanał do Erie wpłynął również na szybki rozwój miasta Buffalo, a później i innych miast nad Wielkimi Jeziorami, jak Cleveland, Toledo, Detroit i Chicago. Prócz tego głównego kanału zbudowano trzy inne, łączące jeż. Erie z potężną arterią wodną Zachodu, jaką była rzeka Ohio, a przez nią z Missisipi i Nowym Orleanem. Również i Chicago położone nad jeziorem Michigan, zostało połączone kanałem z Missisipi przez
rzekę Illinois.
Nie chcąc się dać ubiec Nowemu Jorkowi, dwa wielkie konkurujące z nim na południu porty, Filadelfia i Baltimore, również przystąpiły do budowy kanałów do dorzecza Ohio. Jednakże wobec dzielącego ich od Zachodu łańcucha Alleghenów warunki budowy były tam trudne i kosztowne kanały z Filadelfii i Baltimore nie mogły rywalizować z kanałem Nowy Jork Erie. Natomiast rozpoczęta w 1828 r. budowa kolei Baltimo-- Ohio została ukończona w r. 1853 i stała się suk-;esem gospodarczym. Miasto i port Baltimore wyciąg-
29


' ^1
nęło również największą korzyść ze zbudowanej w tym okresie pierwszej wielkiej drogi kołowej na zachód do Missisipi, wspomnianej już Cumberland Road. W tym samym czasie jednakże zbudowano aż 3 linie kolejowe łączące Północo-Zachód z Nowym Jorkiem i portami północnymi. Jedna z tych linii biegła wzdłuż kanału do Erie, druga New York Central prowadziła wzdłuż Wielkich Jezior do Chicago, trze-icia zaś Pennsylvania Railroad -- biegła również do Chicago przez Pittsburgh.
Tymczasem Południe nie potrafiło związać ze sobą Północo-Zachodu, mimo iż początkowo grawitował on właśnie w kierunku Południa, albowiem główne rzeki Zachodu, Ohio i Missisipi, oraz ich dopływy, były jedyną naturalną drogą prowadzącą z tego regionu do morza i do portu Nowego Orleanu. Zbudowano wprawdzie już kolej z Chicago w kierunku południowym do Cairo, lecz na rzece Ohio nie było tam mostu. W rezultacie główna arteria wodna Missisipi miała połączenia kolejowe z portami atlantyckimi Południa, Charleston i Savannah, tylko z leżącego już daleko na Południu portu rzecznego Memphis. Gdyby Południe zbudowało na czas dobrą linię kolejową, łączą-cą dolinę Ohio z portem w Charlestonie, tak jak to planowano, oraz linię na Południe wzdłuż rzeki Missisipi do Nowego Orleanu, prawdopodobnie związałoby ze sobą Północo-Zachód, region tak szybko rozwijający się i rosnący w potęgę gospodarczą i polityczną. W ten sposób Południe zyskałoby jeśli nie przewagę nad Północą, to w każdym razie pozycję równoważną, co w nadchodzącej rozgrywce mogło mieć decydujące znaczenie. Południe jednakże nie doceniło rozwoju sytuacji i wyścig ten wygrała zdecydowanie Północ.
Rozwój przemysłu i komunikacji głównie na Półno-

zmieniał w pewnym stopniu i charakter ludzi, w miarę tego jak przemysłowcy stawali się bardziej orężni i ruchliwi, ich postawa moralna nabierała większej giętkości, w przeciwieństwie do farmerów, nadal wychowywanych w tradycji ścisłego przestrzegania reguł uczciwości. Zwłaszcza powstające wów-
c?
czas na coraz to większą skalę spółki akcyjne przez swą bezosobowość pozwalały na działalność obniżającą poziom moralny, przy czym działalność ta trudna była do uchwycenia i napiętnowania.
Ten stan rzeczy odbijał się na sytuacji robotników, skupionych głównie na Północ o-Wschodzie. Była ona na ogół nie do pozazdroszczenia. Robotnicy ci odznaczali się pewną niezależnością i poczuciem równości, co wynikało z ich wiejskiego pochodzenia, gdyż zarówno miejscowi, jak imigranci, robotnikami przeważnie byli dopiero w pierwszym pokoleniu. Jednakże konkurencja mas imigranckich trzymała zarobki na niskim poziomie, a szczególnie wyzyskiwane były kobiety. Szwaczkom np. płacono nieraz po trzydzieści parę centów dziennie. Dzień pracy był bardzo długi - - 13-15 godzin, później zaczęto go skracać do 11-12 godzin. Gdzieniegdzie były ustawy o 10-godzinnym dniu pracy, ale się do nich na razie nie stosowano. Brak było urządzeń sanitarnych i nie przestrzegano bezpieczeństwa pracy, często powstawały pożary.
Związki zawodowe zaczęto organizować wcześnie, ale były one rozbijane zwłaszcza w okresach kryzysów gospodarczych i nastrojów paniki. Dopiero w latach pięćdziesiątych powstały trwalsze związki, np. Brukarzy, kominiarzy, maszynistów i odlewników pod vodzą słynnego Williama H. Sylvisa, który później
rzewodził całemu ruchowi robotniczemu. Nie-organizacje zniszczyła jednak panika gospodar-
30
31
cza w 1857 r. Strajki nie odnosiły skutku, zbyt dużo bowiem bezrobotnych czekało na pracę.
Na Południu sytuacja była zupełnie inna, gdyż tam pracownikami fizycznymi byli przede wszystkim Murzyni, których liczba wzrosła drogą przyrostu naturalnego z ponad miliona w r. 1808, gdy zabroniono dalszego ich wwozu, do ponad 4 min w r. 1860; tylko pół miliona spośród nich było wolnych. Ich położenie i warunki pracy są przedmiotem osobnego rozdziału 3.
3 H. Pelling American Labor, s. 21 - 33 i 39 - 47.
II. DAWNE POŁUDNIE
Charakter i podział Dawnego Południa
Nazwą^OTę^łudnie (Old South) określa się sfer ny południowe, które należały do Unii już w chwib l utworzenia, a więc: Wirginia, obie Karoliny, Georgia, a także Maryland i Delaware.
Na terenach tych istnieje coś charakterystycznego co trudno jest określić i zanalizować, a co czuło am megdyi natychmiast i czuje do dnia dzisiejszego. W^L to nie tylko z cieplejszego klimatu i związanej tym upraw/specjalnych roślin, ale przede wszys -kim, w odróżnieniu od Północy, z wyłącznie rolniczego i wiejskiego charakteru kraju. Miast niewiele, a i te wyróżniały się swą osobliwą atmosf rą, zwłaszcza Nowy Orlean i Charleston. Odrębny charakter nadawał też temu regionowi system planta oparty na zatrudnieniu dużej liczby Murzynów, ora: inne obyczaje społeczno-towarzyskie przodujące] v
twy ludności.
Najstarszym regionem Dawnego Południa a za żem najludniejszym i najbogatszym, była Wirgu To stare dominium opierało swój dobrobyt prze. wszystkim na uprawie tytoniu. Początkowo gospo rowano tam tylko w nadmorskich dolinach, skła
3 - Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
33
cych się z szeregu długich półwyspów, pooddzielanych szerokimi, spławnymi rzekami, które stanowiły drogi komunikacyjne tak dogodne, że statki morskie mogły w czasie przypływów przybijać wprost do nadbrzeżnych majątków. Majątki te były to przeważnie plantacje, uprawiane przy pomocy niewolników, których zaczęto sprowadzać do Wirginii już w XVII wieku. W miarę napływu nowych kolonistów zaludnił się również rozległy i żyzny płaskowyż (tzw. Piedmont), rozciągający się od pierwszych wodospadów na rzekach, utrudniających żeglugę, aż do Pasma Błękitnego. Pod koniec XVIII w. cały ten obszar był już zasiedlony. Obok plantacji, które zajmowały najlepsze tereny, przeważały tu średnie farmy, a na gruntach ubogich i piaszczystych, zwłaszcza bliżej gór, było już dość dużo ubogich białych, analfabetów żyjących z myślistwa oraz uprawiających w pobliżu swych domów niewielkie poletka kukurydzy i ziemniaków. Ci ostatni wywodzili się w dużej mierze spośród imigracji przybyłej do Ameryki w charakterze służby oraz
z przestępców.
Już w r. 1790 Wirginia liczyła 748 tyś. mieszkańców, z czego 40% stanowili niewolnicy. Z Wirginii, i to głównie z płaskowyżu, pochodziły tzw. ,,pierwsze rodziny" arystokracja rolnicza miejscowego pochodzenia, która odegrała tak wybitną rolę w czasie rewolucji i w pierwszym okresie republiki. Stąd też wywodziła się "dynastia Wirginii", która dostarczyła Stanom 4 [spośród pierwszych 5 prezydentów. Stąd pochodził George Washington oraz autor Deklaracji Niepodległości, Thomas Jefferson, a także ojciec konstytucji, James Madison, wreszcie prezydent James Mon-roe, z którego nazwiskiem wiąże się znana doktryna prawa międzynarodowego. Stąd pochodził wybitny prawnik, John Marshall, twórca precedensów nadają-
h Sądowi Najwyższemu prawo interpretacji konstytucji.
Obok tej arystokracji znaczną i rosnącą rolę odgrywała na płaskowyżu Wirginii bardzo żywotna i pracowita klasa średnia. Byli to zamożni farmerzy lub właściciele mniejszych plantacji, zatrudniających niewolników. Wielu z nich wybijało się, jak znany działacz i prawnik, Patrick Henry, lecz na ogół byli to ludzie niewykształceni i nie wyrobieni.
Podobne stosunki społeczne jak w Wirginii panowały w Karolinie Płd., choć klimat był tam znacznie gorętszy i już podzwrotnikowy. Głównymi roślinami uprawianymi w Karolinie Płd. były bawełna i ryż. Uprawę indygo zarzucono tam jeszcze w XVIII w. z uwagi na cofnięcie subsydiów i konkurencję innych kolonii angielskich. Ryż uprawiano w dolinach nadmorskich, gdzie przypływy, podnosząc poziom rzek, stwarzały warunki do sztucznego nawadniania, Uprawa ryżu opierała się prawie wyłącznie na pracy Murzynów, gdyż były to tereny malaryczne i niezdrowe, zresztą i dla Murzynów, choć utrzymywano, że nie zapadają oni na malarię. Gospodarka ryżowa koncentrowała się prawie wyłącznie na plantacjach; ich właściciele wyjeżdżali zwykle na cały okres malaryczny do Charlestonu lub na letniska w podgórskich lasach sosnowych; do swych plantacji wracali dopiero w listopadzie, gdy pierwsze przymrozki niszczyły komary. Życie tych plantacji koncentrowało się w wiejskich dworkach ozdobionych klasycznymi portykami, ukrytych w gajach wiecznie zielonego dębu i ozdobionych wiszącym mchem hiszpańskim.
Główna jednak rośliną uprawną i podstawą bogactwa nie tylko Karoliny Płd., ale i całego Dolnego Południa stała się bawełna, zwłaszcza od czasu, gdy Pod koniec XVIII w. wprowadzono tu gatunek ba-
35
34
wełny o krótkim włóknie, który można było uprawiać również i na płaskowyżu, a Eli Whitney wynalazł przyrząd pozwalający na szybkie oddzielanie włókna bawełny od jej nasion, czyli tzw. odziarniarkę bawełny (cotton gin). Ten epokowy wynalazek spowodował, że uprawa bawełny stała się bardzo opłacalna. Dzięki nowemu przyrządowi bowiem jeden robotnik mógł oczyścić 150 kg bawełny dziennie, podczas gdy przedtem ręcznie tylko 0,5 kg. Ponadto bawełna znalazła teraz chłonne rynki zbytu w Europie, zwłaszcza w Anglii. Eksport bawełny ułatwiała tu także gęsta sieć spławnych rzek, które umożliwiały jej wywożenie w kierunku morza wprost ze wszystkich plantacji. W tych pomyślnych warunkach ilość wyprodukowanej bawełny podwajała się odtąd z każdym dziesięcioleciem, osiągając w r. 1850 pół miliona ton, a w r. 1860 przeszło milion ton. Bawełnę uprawiano w sposób bardzo prosty, można więc było przy niej zatrudniać Murzynów. Szybki rozwój produkcji] bawełny zwiększył też bardzo zapotrzebowanie na ich pracę i przez to dał nowy impuls do utrwalenia instytucji niewolnictwa, które już nawet i na Południu wykazywało tendencję do zaniku.
W oparciu o gospodarkę plantatorską wytworzyła się w Karolinie Płd., podobnie jak w Wirginii, arystokracja ziemska, która wydała wielu wybitnych przywódców, jak np. John C. Calhoun. Ośrodkiem, w którym skupiało się życie ekonomiczne, towarzyskie i umysłowe Karoliny Płd., był Charleston, miasto pięknie zabudowane, o specyficznym charakterze i kolorycie. Tutaj mieli swoje miejskie rezydencje plantatorzy przyjeżdżający na odpoczynek lub sezon karnawałowy. Karolina Płd. była najmniej demokratycznym ze stanów, gdyż do uzyskania prawa głosu wymagany tu był najwyższy cenzus majątkowy. Zbliżone stosunki pano-
36

t f
r,

= o
,
11


^HP
wały też w położonej na południe od Karoliny PłcL Georgii, z tą różnicą, że warunki życia w Georgii były znacznie prymitywniejsze, a jej ludność bardziej nieutemperowana.
Natomiast stanem najbardziej demokratycznym na Południu była Karolina Płn. Stan ten obejmował wielkie obszary dolin nadbrzeżnych piaszczyste, pokryte lasami sosnowymi, a przez to nie nadające się do uprawy. Dalej na płaskowyżu gleby się poprawiały, ale ludność na ogół żyła tu w większym rozproszeniu i biedzie niż w sąsiedniej Karolinie Płd. i Wirginii. Ludność ta nie była też jednolita pod względem pochodzenia; w jej skład bowiem wchodzili prócz Anglików i Szkotów, Niemcy, Irlandczycy oraz ludność szkocko-irlandzka. Poziom oświaty był tu również niższy, ale za to stosunki bardziej demokratyczne. Opinia o Karolinie Płn. jako jednym z najbardziej demokratycznych regionów Południa przetrwała nawet do dnia dzisiejszego.
Poludnio-Zachód
Tereny nadające się do uprawy bawełny nie kończyły się na Georgii, ale ciągnęły się dalej wzdłuż pasów czarnoziemu Alabamy, świeżo odebranego Indianom, a przede wszystkim przez bogate aluwialne obszary dolnej Missisipi, w stanach Missisipi i Luizjany. Pas bawełniany przechodził następnie przez ówczesną granicę Teksasu i ciągnął się aż do San Antonio. W sumie pas ten miał 2 tyś. km długości, a jego szerokość wahała się od 500 km w Karolinie Płd. do 1000 km w dorzeczu dolnej Missisipi. Cały ten obszar wynosił około l min km2, ale do r. 1850 wykorzystany był tylko częściowo.
Do r. 1830 rozległe tereny na zachód od stanów nadbrzeżnych Południa zajmowali jeszcze Indianie. Po h odejściu cały południowo-zachodni pas uprawy bawełny z jego bogatymi ziemiami stał się nowym terenem kolonizacyjnym, gdzie wszystko było jeszcze nie ustabilizowane. W tym też kierunku ciągnęły ze wschodnich stanów masy farmerów szukających lepszych i tańszych ziem lub nowego startu życiowego a^ po uprzednich niepowodzeniach. Przenosili się tu też plantatorzy ze swymi niewolnikami ze stanów nadbrzeżnych Karoliny Płd. i Wirginii, gdzie ziemie były już wyczerpane przez niestosowanie płodozmianu, brak nawożenia i prymitywną, eksploatatorską gospodarkę. Pozostawione przez nich na Wschodzie tereny często znowu zarastały lasem. Po przybyciu na Południo-Zachód osiedleńcy ci prowadzili znowu dewastacyjną gospodarkę, rujnując doskonałe czarno-ziemne lub wapienne gleby, po czym posuwali się jeszcze dalej w kierunku zachodnim. Próby wstrzymania tego procesu podejmowane przez bardziej światłych działaczy nie udawały się, gdyż plantatorzy i farmerzy liczyli się tylko z bezpośrednim zyskiem. Dlatego też koloniści często nie wycinali całkiem lasów, gdyż wymagałoby to zbyt dużego trudu, ale ograniczali się do obdzierania z dużych drzew kory, tak że drzewa te usychały, pozwalając światłu słonecznemu ogrzewać ziemię, na której wokół uschniętych drzew uprawiano bawełnę. Zresztą tereny te nie na długo zaspokoiły plantatorów, którzy z kolei przedostawali się przez granicę, do meksykańskiej jeszcze wówczas prowincji Teksasu, szukając tam dalszych obszarów pod uprawę bawełny. Po pewnym czasie koloniści ci wywołali w Teksasie rewolucję, a wreszcie wojnę z Meksykiem, która doprowadziła do przyłączenia całego terytorium do Stanów.
38

Tak wielka wędrówka na Południo-Zachód spowodowała znaczne zróżnicowanie gospodarcze i kulturalne między poszczególnymi regionami Południa, zwłaszcza zaś między dawnymi stanami nadatlantyc-kimi a nowo zasiedlonymi terenami Południo-Zacho-du. W dawnych stanach nadatlantyckich, posiadających jeszcze tradycje kolonialne, ideałem był spokojny tryb życia angielskiego ziemianina. Tymczasem na tereny południowo-zachodnie wyruszyli szeroką falą przede wszystkim średni i drobni farmerzy, z których większość nie posiadała niewolników, liczyła jednak na nabycie ich po dorobieniu się. Wyruszali też na Południo-Zachód niektórzy plantatorzy z niewolnikami i niewielkim kapitałem. Większość jednak plantatorów na nowych terenach wywodziła się ze zwykłych farmerów i nie posiadała kulturalnej tradycji starej nadbrzeżnej arystokracji plantatorskiej. Koloniści tutejsi pozbawieni byli opieki rządu federalnego i armii, musieli więc wszystko robić sami: karczować nowe tereny, organizować samorząd, a przy tym bronić się przed Indianami. Wszystko to nadawało regionowi specjalnie odrębny charakter. W przeciwieństwie do tradycji dawnych stanów nadbrzeżnych tutejsi koloniści budowali swe domy raczej niedbale i pospolicie. Nie było tu już ładnych dworków, z wyjątkiem terenów o tradycjach francuskich, gdzie uprawiano trzcinę cukrową. Nastawiano się bowiem na szybki zysk drogą rabunkowej eksploatacji ziemi, liczono, że po jej wyjałowieniu ruszy się dalej na Zachód na nowe tereny; nadawało to całej okolicy charakter tymczasowości.
Ta wędrówka na Zachód odbiła się bardzo ujemnie na dawnych stanach pobrzeża atlantyckiego; Południo-Zachód bowiem był kolonizowany głównie przez

osadników z południowych stanów nadatlantyckich, którzy masowo opuszczali dawne zagospodarowane okolice Wirginii, Karoliny i Georgii. W ten sposób nieraz w ciągu 10 - 20 lat prawie połowa ludności niektórych hrabstw wyemigrowała na Zachód. Skutek był ten, że w tych historycznych stanach opuszczone ziemie zarastały lasem, całej bowiem powierzchni uprawnej Wirginii nie można było zasiewać tytoniem, gdyż zbyt na ten artykuł był ograniczony i nie rozwijał się tak szybko jak popyt na bawełnę. Toteż na tych tradycyjnie amerykańskich terenach piękne dworki nieraz pustoszały i tworzyła się atmosfera upadku, niepewności i jak gdyby wyczekiwania na dalszą wędrówkę. A przecież i bez tego stany te były jeszcze słabo zaludnione. Frederick Law Olmsted, który w r. 1850 przejeżdżał przez tereny Wirginii, zaznacza, że prawie nie wyjeżdżał z lasów i można tam było jechać całymi godzinami, nie spotykając siedziby ludzkiej, z której dałoby się dojrzeć następna. Oczywiście jeszcze bez porównania bardziej dziki był Południo-Zachód, który właściwie stanowił nieustannie posuwające się naprzód pogranicze. Wobec dużego ubytku ludności białej (np. w Karolinie Płd. w r. 1860 mieszkało tylko 59/o ludności białej tam urodzonej, reszta wyemigrowała), przy równoczesnym podwajaniu się ludności murzyńskiej co 20 lat, stany nadatlan-tyckie, a przede wszystkim Wirginia, sprzedawały nadwyżkę niewolników na tereny południowo-zachodnie. Był to zresztą niezły interes, gdyż cena niewolników wobec wielkiego zapotrzebowania na nowych terenach osadniczych nieustannie rosła.
Przemysł na Południu był dopiero w zaczątkach, ale miał tendencje rozwojowe. Po r. 1850 rozwinął się szczególnie przemysł bawełniany nawet na skraj-
40
41
nym Południu. Próbowano w nim zatrudnić Murzynów, ale eksperyment ten nie powiódł się na większą skalę, gdyż istniała obawa, że skupienie Murzynów w przemyśle mogłoby prowadzić do ich emancypacji. Równocześnie zaś niskie płace nie przyciągały białych imigrantów, a zakorzenione uprzedzenia powstrzymywały od tej pracy miejscowych białych. Nieco lepiej rozwijała się sieć kolejowa, której długość wzrosła w okresie 1850 - 60 z 600 do 13 tyś. km1.
Mimo wielu wspólnych cech Dolne Południe było regionem dosyć zróżnicowanym nie tylko pod względem położenia, klimatu i gleby, ale także pod względem kulturalnym: poziom wahał się między pewną delikatnością plantatorów a prymitywem górali. Były też duże różnice regionalne, np. między Charlestonem i Arkansas albo nadbrzeżem Wirginii a zachodnim Teksasem. Nie znaczy to jednak, aby istniały zasadnicze różnice kulturalne między Południem nadatlan-tyckim a Południo-Zachodem, tak samo zresztą jak między stanami północnymi a południowymi. W całym bowiem kraju przeważała ludność protestancka o tradycjach zachodnioeuropejskich, przede wszystkim zaś angielskich; angielski też był język, prawo i pojęcia ustrojowe. Stopniowo stosunki unormowały się też na Południo-Zachodzie i upodobniły do starego Południa. W ten sposób już pod koniec lat czterdziestych zaczęto traktować Dawne Południe i nowy Południo-Zachód jako jeden region o wspólnym charakterze społeczno-gospodarczym i kulturalnym; wytworzyła się też pewna solidarność całego regionu, która pozwoliła mu następnie na wspólne występowanie wobec Północy jako odrębna całość 2.
1 J. G. Randall i D. Donald The Divided Union, s. 33 - 35.
2 Ibid., s. 29.
42
Średni farmerzy i ubodzy biali Pominąwszy nieliczną, ale wpływową klasę plantatorów, znaczna większość ludności białej na Południu szacowana przez niektórych autorów 3 na 2/s -należała do średnio zamożnych farmerów, nie posiadających niewolników i uprawiających z własnymi rodzinami gospodarstwa o obszarze 20 - 200 ha. W ogóle zaś 3/4 rodzin na Południu nie posiadało niewolników. Mniejszą grupę stanowili farmerzy i drobni plantatorzy posiadający od l do 20 lub 30 niewolników. Spośród plantatorów ok. 90/o było raczej drobnymi plantatorami i posiadaczami niewielkiej liczby
niewolników.
Ogólnie biorąc, poziom życiowy przeciętnego farmera na Południu był znacznie niższy niż ich odpowiedników na Północy. Korespondent jednego z czasopism nowojorskich, a zarazem wykształcony rolnik, Frederick Law Olmsted, w opisie swych wrażeń z długiej podróży po stanach Południa w latach pięćdziesiątych stwierdza w swym dziele A Journey in the Back Country, że stopa życiowa nawet tych farmerów i drobnych plantatorów, których gospodarstwa przedstawiały znaczny kapitał, była niższa niż przeciętnego farmera lub mechanika na Północy. Nawet na plantacji wartości 300 tyś. dolarów nie było tego komfortu, jaki panował w stanie nowojorskim na farmie wartości 40 tyś., a i przeciętny wolny Murzyn w Nowym Jorku lub w Nowej Anglii tez żył bardziej komfortowo niż przeciętny biały na Dolnym Południu. Średni bowiem dochód rodziny był na Południu bardzo niski, np. w Kentucky w r. 1849 na 70 tyś. białych rodzin połowa miała zaledwie po 100 dolarów
-
43
rocznego dochodu, a 21 tysięcy nie miało nawet
i tego 4.
Podczas gdy tu i ówdzie rezydencje wielkich plantatorów świadczyły o zamożności, a czasem i o elegancji, ogromna większość południowców żyła w ubóstwie. Ubiór mieszkańców był na ogół lichy, a ich wyżywienie prymitywne. Białe kobiety i dzieci pracowały na polach ponad swe siły. Nocując po farmach na całym Południu, Olmsted nie spotkał ani jednego domu, w którym łóżka byłyby zappatrzone w porządne prześcieradła5. Średni farmerzy mieszkali na ogół w domach z nie ociosanych belek, z prostymi sprzętami. Nawet ci, którzy na nowych terenach Południo-Zacho-du szybko się dorabiali na niewolnikach, niewiele podnosili przez to swą stopę życiową - - towarzyszyły im te same błotniste drogi, nagie ściany mieszkań i klecone naprędce meble, a wyżywienie ich składało się z tego samego co dawniej bekonu i kukurydzy. Przeciętni ludzie na Południu nie mieli nawet podstawowego wykształcenia, niewiele wiedzieli o świecie poza sprawami miejscowymi i nic nie czytali. Brak im było smaku i zainteresowania literaturą lub sztuką, zwłaszcza wobec wielkich odległości od szkoły i kościoła. Średni farmerzy wybijali się czasem, zwłaszcza jako duchowni, prawnicy i lekarze lub przechodzili do klasy plantatorów, ale były to raczej wyjątki, takie jak późniejszy prezydent Andrew Johnson lub J. E. Bryan. Na ogół zaś istniał niemal kastowy przedział między zamożnymi białymi a ubogimi: nawet na wiecach politycznych trzymali się osobno.
Ubodzy biali byli osobną klasą Południa choć nie tak liczną, jak się tradycyjnie sądzi. Była to klasa
4 A. Nevins Ordeal oj the Union, t. I, s. 490 - 91.
5 A. Nevins Emergence of Lincoln, t. I, s. 207.
szczególnie ciemna i zacofana. Na Północy też nie brakowało biednych, jednakże ubóstwo Południa było wyjątkowe. Ubodzy biali zajmowali na ogół nieurodzajne tereny płaskowyżu, pokryte laskami sosnowymi. Mieszkali w nędznych jedno- lub dwuizbowych domach z nie ociosanych belek; nad drzwiami zwykle wisiała strzelba z prochem, a przy jednej ze ścian mieściło się wielkie otwarte ognisko, dookoła którego skupiało się całe życie domowe. Obok domu w zaniedbanym otoczeniu stała zwykle mała stodoła i stajnia lub chlew, a w nich lichy koń, świnia i trochę drobiu. Ubiór też noszono domowej roboty, a odżywiano się głównie mięsem z upolowanej zwierzyny, która niekiedy przychodziła niemal do samego progu. W każdym razie wystarczyło wyjść na dwie godziny ze strzelbą, by zaopatrzyć się w mięso na cały tydzień; resztę uzupełniały ryby, których było mnóstwo, a ponadto na nieurodzajnych poletkach obok domu uprawiano niewielkie ilości ziemniaków, kukurydzy i fasoli lub grochu. Przyczyna ubóstwa tych ludzi tkwiła przeważnie w tym, że zepchnięto ich na najgorsze, nieurodzajne ziemie i że prawdopodobnie wskutek tego było wśród nich również wielu fizycznie zdegene-rowanych i chorych. Ludzie ci właściwie niczego nie produkowali i nie odgrywali żadnej roli w życiu kraju. Wpływu na sprawy polityczne nie mieli i niczym się nie interesowali poza własną miejscowością. Trudno jest powiedzieć, w jakim stopniu przyczyną ich trudnego położenia było niewolnictwo, skoro ich stopa życiowa w r. 1850 niezbyt się różniła od poziomu, na jakim żyli w przeważającej większości jeszcze w r. 1930 6.
6 J. G. Randall The dvii War and Reconstruction, s. 25 - 29 oraz A. Nevins Ordeal oi the Union, 1.1, s. 489 - 90.
45
44
W stosunkach z Murzynami, których nie lubili, ubodzy biali starali się utożsamiać z klasą rządzącą, choć wiedzieli, że ta nimi gardzi. Mimo że sami nie mieli zbytniej nadziei na wyzyskiwanie czarnych, to jednak byli za utrzymaniem ich w niewolnictwie, obawiając się ich konkurencji na rynku pracy, a także wzrostu liczby kradzieży. Gdyby emancypacji Murzynów towarzyszyło usunięcie ich z kraju - - co było nierealne - - może wypowiedzieliby się za emancypacją. Biali posiadacze niewolników gardzili ubogimi białymi, podobnie jak gardzili rzemieślnikami i mechanikami, chyba że ci ostatni posiadali niewolników. Nawet ich dzieci nie bawiły się z dziećmi ubogich białych. Posiadacze niewolników nigdy nie pozwalali swoim dzieciom na uczenie się rzemiosła, gdyż wszelkie zajęcia mechaniczne uważali za poniżające, natomiast chętnie oddawali swoich synów na duchownych, kupców, prawników i lekarzy. Niewątpliwie, taki stosunek do pracy fizycznej piętnował ją i przeszkadzał w rozwoju przemysłu w kraju. Sytuację uboższej ludności białej na Południu pogarszał jeszcze fakt, jeśli nie całkowitego monopolu politycznego plantatorów, to w każdym razie ich przewagi, która jednak z czasem zmniejszała się i nabierała charakteru raczej faktycznego i lokalnego niż prawnego. Niemniej przez długi czas posiadanie prawa głosu wiązało się z cenzusem majątkowym i aż do wojny secesyjnej władza polityczna na Południu koncentrowała się w rękach plantatorów mimo ich znikomej liczby 7.
Ponadto w górach Południa żyła inna jeszcze grupa białych, zw. Góralami południowymi (Southern Highlanders). Odcięci od reszty świata, ci zacofani ludzie jakby zastygli w dawnych formach, zachowując
7 J. G. Randall i D. Donald op, cii., s. 40 - 44.
przez to czystość rasową i dawny język, zwyczaje i tradycje. Niczego nie czytając, przekazywali z pokolenia na pokolenie drogą ustnej tradycji dawne brytyjskie pieśni i ballady i przez to stali się w nowszych czasach głównym źródłem badań dla specjalistów amerykańskiego folkloru. Górale ci gardzili postępem i woleli swój prymitywny tryb życia. Utrzymywali się z rolnictwa i myślistwa. Byli to ludzie pracowici, energiczni i odważni; z uwagi na te cechy charakteru odegrali znaczną rolę we wszystkich wojnach, w których brała udział Ameryka 8.
Plantatorzy
Osobliwy charakter nadawały Południu jednak przede wszystkim plantacje. W literaturze spotykamy się dość często z mocno przesadzonym stereotypowym obrazem Dawnego Południa, wypaczonym przez romantyczne wyobrażenia i propagandę abolicjonistów, a przedstawiającym całe Południe jako domenę arystokratycznych plantatorów, żyjących wesoło w przyjemnym klimacie i spędzających beztroskie dni w pałacykach z białymi kolumnami. Przedstawia ich się też nieraz jako próżniaczych rozpustników, nieutem-perowanych i skłonnych do kłótni, utrzymujących się z wyzysku, pełnych zarozumialstwa w stosunku do ubogich białych, usiłujących zniszczyć najlepszą na świecie, amerykańską demokrację. W gruncie rzeczy ideałem południowych plantatorów, szczególnie zaś zamieszkałych w dawnych stanach nadatlantyckich, posiadających jeszcze tradycje kolonialne, był tryb ży-na typie angielskiego ziemianina, a więc
sokone,
8 J. G. Randall op. cit.. s. 28 - 29.
47
46

^beztroskie i zrównoważone. Plantatorzy tych okolic byli przywiązani do swej ziemi, która nie była na sprzedaż, i nie było dla nich rzeczą najważniejszą, aby ziemia ta dawała ustalone roczne odsetki od włożonego kapitału, pragnęli raczej, żeby zapewniała spokojne życie na przyjętym poziomie bez specjalnych kłopotów i zmagań. Ludzie ci przywiązani byli do swych dworków z kolumnami i werandami, nieraz bardzo gustownych i wygodnych. Budowano je solidnie i przekazywano z pokolenia na pokolenie. Stosunki życiowe były ustabilizowane; nie lubiano zmian, tak charakterystycznych dla stanów północnych. Ceniono przede wszystkim ludzi: sąsiadów, przyjaciół i krewnych i przywiązywano się do swej miejscowości. Ten tryb życia i posiadanie plantacji było dla każdego ideałem społecznym, dającym prestiż i zadowolenie. Związanie z ziemią miało nawet poniekąd feudalny charakter, choć z drugiej strony przedziały klasowe pozostawały płynne, co świadczyło o demokratycznej stronie charakteru Południa.
Plantatorzy skłonni byli sądzić, że pochodzą ze szlachty angielskiej, a nawet z arystokracji, że jakoby są potomkami rojalistów, którzy po rewolucji w XVII w. wyemigrowali do Ameryki. Poza nielicznymi przypadkami nie jest to zgodne z prawdą, ale niesłuszne też było twierdzenie angielskiego obserwatora z XVII w., że wśród emigrujących do Ameryki "były same szumowiny i wyrzutki naszego narodu", albo słynne powiedzenie Doktora Johnsona, że to jest "rasa przestępców". W gruncie rzeczy imigranci pochodzili w ogromnej większości z wolnych rolników angielskich lub drobnych mieszczan.
W Nowym Orleanie i w miejscowościach nadbrzeżnych znaczną rolę odgrywali też zamożni potomkowie hugonotów oraz jednostki pochodzenia hiszpańskiego,
48
także Kreole i Metysi. W ogóle Nowy Orlean posia-x i ciekawą mieszaninę ludności, która wykazywała duże zdolności do prowadzenia interesów. Niektórzy
otonikowie tych wczesnych kolonistów Luizjany odznaczali się arystokratycznym sposobem bycia i początkowo trzymali się całkiem osobno, nie utrzymując stosunków z nową falą imigracji amerykańskiej po nabyciu Luizjany 9.
Plantatorzy nie mieli zazwyczaj większego wykształcenia, ale posiadali za to duże doświadczenie i zmysł praktyczny, zdobyty przy administrowaniu plantacjami. A ponieważ przyzwyczajeni byli do wydawania rozkazów, stanowili dobry materiał na dowódców wojskowych; toteż punktem honoru każdego plantatora było umieszczenie syna w szkole wojskowej w West Point, która kształciła zawodowych oficerów.
Dodatkowy prestiż warstwy plantatorskiej opierał się jeszcze na tym, że zwłaszcza w okresie wcześniejszym władza na Południu była całkowicie sprawowana przez plantatorów: piastowali oni niemal wyłącznie w poszczególnych hrabstwach stanowiska sądowe. Funkcje te pełniono dożywotnio i nie dopuszczano do nich nikogo poza ścisłym kołem arystokratycznym. Była to stara instytucja angielska, która jednoczyła funkcje sądowe z administracyjnymi i gospodarczymi. Sądy te nie tylko bowiem sądziły, ale i nakładały po-i datki, budowały drogi i budowle publiczne, sporządzały'; testamenty. Sądy hrabstw, zapoczątkowane w Wirginii, przyjęły się na całym Południu. Plantatorzy wysuwali
: reguły i wprowadzali kandydatów ze swej klasy także na inne miejscowe urzędy świeckie i do zarządów kościelnych, a przede wszystkim jako przedstawicieli do Kongresu. W Kongresie też przedstawiciele Po-


9 A. O. Craven op. cit., s. 2 - 3 i 20 - 21.
Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
49
m
łudnia, występując solidarnie wobec podzielonej i skłóconej nieraz Północy, potrafili przez całe dziesięciolecia kierować tą instytucją i wieść prym w rządach
kraju.
Stopniowo jednak, zwłaszcza pod takimi przywódcami, jak Jefferson, również i klasa średnich i zamożnych farmerów domagała się udziału w rządzeniu krajem. Wskutek tego po r. 1820, a zwłaszcza po wielkich przemianach r. 1830, stosunki uległy pod wpływem ostrej krytyki znacznemu przeobrażeniu. Do r. 1850 już we wszystkich stanach z wyjątkiem Karoliny Płd. wprowadzono powszechne głosowanie wszystkich mężczyzn oraz obieralność wszystkich głównych urzędników. Nastąpiła więc daleko posunięta demokraty-
10

zacjalu.
Ludność wiejska regionów plantacyjnych odnosiła się z pewnym respektem do plantatorów, czy to z uwagi na ich potęgę i bogactwo, czy tylko z powodu wrażenia, jakie wywierały na niej piękne nieraz ich domy oraz okazały tryb życia. Wielu ubogich białych podziwiało również i popierało system plantacyjny, w nadziei że i oni sami lub ich dzieci przez pracowitość osiągną kiedyś pozycję plantatorów n.
Życie plantatorów skupiało się w ich domach, na ogół dość obszernych i wygodnych, składających się zazwyczaj z 10 do 12 pomieszczeń. Był to rodzaj dworków, nieraz ozdobionych z frontu wysokimi kolumnami dla nadania im dystynkcji. Niektóre rezydencje, choć było to rzadkością, odznaczały się okazałą i wyszukaną architekturą, jak np. "Monticello" Jeffersona lub pałace Kreolów w stylu francuskim w żyznym
" R.F: Nichols me Msrupticm of American Democracy, ,. 36.
uprzywilejowanym pod względem celnym regionie trzciny cukrowej, wokół kwitnącego bujnym życiem Nowego Orleanu i Natchez. Dom plantatora otoczony był zwykle werandą, która chroniła wnętrze od letniego żaru, ale też i powodowała mroczność pomieszczenia. Na parterze znajdował się zwykle jeden lub dwa halle, pokoje bawialne, jadalnia oraz biblioteka, zawierająca trochę dzieł klasyków i parę tygodników. Ściany ozdabiano portretami przodków oraz mężów stanu, jak Waszyngton, Clay i Calhoun. Obszerne schody prowadziły z hallu na górę, gdzie mieściły się pokoje sypialne. Umeblowanie było proste. Obok domu plantatora mieściły się budynki gospodarskie oraz chatki lub szałasy Murzynów, tzw. "ąuarters". Plantatorzy ubierali się skromnie, podobnie jak i ich żony; tylko na przyjęcia i wyjazdy w odwiedziny lub do uzdrowisk północnych albo na wyścigi kobiety ubierały się wytwornie. ..
Niektórzy plantatorzy spędzali dużo czasu poza plan-" ' tacjami, zwłaszcza w Charlestonie i Nowym Orleanie, a nawet w Europie. Plantacje tego typu właścicieli prowadzono przeważnie w sposób eksploatatorski, by ' osiągnąć doraźnie jak największe zbiory, a więc i zyski, nie licząc się natomiast z wyniszczeniem ziemi, urządzeń itd. Los Murzynów na takich plantacjach t był też najgorszy. Jednakże większość plantatorów spędzała czas na plantacjach, i to przeważnie dosyć pracowicie. Trzeba bowiem było dopilnować siewu, uprawy oraz zbiorów, troszczyć się o ich korzystną sprzedaż, o sprawy kredytowe, prowadzić rachunki, dokonywać zakupów. Mężczyźni wyruszali nieraz na dłużej w sprawach interesów do Charlestonu i Nowego Orleanu, co stanowiło dla nich równocześnie duże
51
50
'

urozmaicenie; natomiast życie kobiet, pozbawione tego rodzaju dystrakcji, było znacznie bardziej monotonne. Miały one dużo pracy: do nich należało bowiem nadzorowanie gotowania, szycia, przędzenia i wydzielania racji niewolnikom. One też zajmowały się robieniem mydła i świec, opieką nad chorymi niewolnikami itp. Za wzór gospodyni na plantacji stawiano zwykle Martę Washington. Pracę na plantacjach utrudniał szczególnie południowy klimat, nie tylko bardzo gorący latem, ale i niezmiernie wilgotny, sprzyjający rozwojowi owadów, których wszędzie było pełno. Żeby uciec od tego klimatu, trzeba było jechać na północ przeszło 2 tyś. km. Życie w tych dworkach toczyło się w izolacji od świata, a po drobne nawet nieraz sprawunki trzeba było posyłać aż do Nowego Orleanu, odległego o kilkaset albo i przeszło tysiąc kilometrów.
Plantatorzy odznaczali się gościnnością i ich przyjęcia były dosyć wystawne z winem i szampanem. Rozrywkę stanowiły także polowania oraz wyjazdy w odwiedziny do krewnych i znajomych, lub do uzdrowisk północnych, jak Saratoga. Wyjeżdżano wówczas własnym dobrze zaprzężonym powozem lub karetą, a kobiety zabierały swe najlepsze ubiory. Dobrze ubrany był wówczas nawet Murzyn siedzący wysoko na koźle, ów "majestatyczny syn Afryki", jak go nieraz ^Żartobliwie nazywano.
Były też i ciemne strony życia na plantacjach: a więc nieraz brutalne obchodzenie się z niewolnikami, zwłaszcza na dużych plantacjach, których właściciele mieszkali gdzie indziej; stosunki plantatorów iż niewolnicami, powodujące rozdźwięki, a nawet tragedie rodzinne. A poza tym pojedynki, bójki (nieraz ipod pozorami rycerskości), gwałtowne wystąpienia tłu-
52
'w itd. W ogóle istniały duże różnice między romantyczną historią, stworzoną później, a faktycznym życiem i atmosferą plantacji.
W każdym z południowych stanów było 500 - 1000 plantacji o obszarze ponad 400 ha; były też nieliczne plantacje o powierzchni ponad 2 tyś. ha. Plantacje, mimo ich niedużej liczby w stosunku do zwykłych farm większych i mniejszych, nadawały jednak pewien ton i zdecydowany charakter całemu Południu oraz stanowiły pewien ideał, do którego dążyli wszyscy inni biali mieszkańcy. Na Południu wszyscy starali się zostać plantatorami: lekarze, kupcy, rzemieślnicy i nawet drobni farmerzy, gdyż dawało to najlepszą
pozycję społeczną.
Niektórzy historycy pochodzący z Południa, jak np. Frank L. Owsley i jego uczniowie, twierdzą, jakoby wbrew przyjętym poglądom znaczenie plantatorów nie było zbyt duże i że główną rolę na Południu odgrywali średni rolnicy. Przeczą temu jednak dane statystyczne. Według tych danych bowiem dochód 1000 rodzin plantatorskich wynosił rocznie 50 min dolarów, natomiast 666 tyś. rodzin farmerskich miało tylko 60 min dolarów rocznego dochodu. Nieprawdą jest również, jakoby nie było specjalnej różnicy w gatunku ziemi posiadanej przez plantatorów i zwykłych farmerów. Np. w tzw. czarnym pasie Alabamy 66% ziemi uprawnej było w posiadaniu 17% rolników -były to plantacje, powyżej 200 ha. Z drugiej strony l akr (0,4 ha) ziemi w plantacjach powyżej 2500 akrów miał wartość rynkową 29 dolarów, podczas gdy l akr iemi w gospodarstwach poniżej 50 akrów przedstawiał wartość tylko 7 dolarów; a więc ziemia w pożądaniu plantatorów była znacznie lepsza. Ta dys-
53

proporcja w położeniu majątkowym ludności farmerskiej i plantatorskiej powiększyła się jeszcze o 25% w latach 1850 - 60. Wpłynął na nią również i fakt, że farmerzy mieli liczniejsze rodziny. Dochody koncentrowały się więc w rękach plantatorów, co miało ujemny wpływ na losy farmerów. Również prestiż społeczny grał na Południu ogromną rolę. Posiadali go plantatorzy, a zwykli farmerzy mogli się pocieszać tylko tym, że niżej od nich jest jeszcze masa upośledzonych Murzynów 12.
Miasta Południa
Nawet miasta Południa miały charakter odrębny od miast Północy, zwłaszcza Nowy Orlean i Charleston. Nowy Orlean zbudowany dokoła starej dzielnicy francuskiej, tzw. Vieux Carre, był kosmopolityczną metropolią Południa. Tutaj flotylle statków rzecznych, kursujących po Missisipi stykały się ze statkami oceanicznymi; był to bowiem port przeładunkowy. Nowy Orlean stanowił ciekawą mieszaninę elementu francuskiego, hiszpańskiego i amerykańskiego, a nawet murzyńskiego. Murzyni, którzy byli właścicielami niewolników, bronili zaciekle tej instytucji. Odrębna architektura z balkonami w stylu francuskim i wewnętrznymi dziedzińcami przydawała starej dzielnicy swoistego uroku. Miasto utrzymywało stały kontakt z Paryżem, miało własną operę i kulturę muzyczną na pewnym poziomie. Życie w Nowym Orleanie odznaczało się też pewną dystynkcją, tym bardziej że w mieście było zawsze wielu plantatorów z pretensjami kulturalnymi.

na zatok, - -charakter a atmosfer, raczej
ang

zamożni kupcy.
12 J. G. Randall i D. Donald op. cii., s. 40 - 44.
54
III. NIEWOLNICTWO
Powstanie i rozwój niewolnictwa
Już w pierwszym okresie zakładania kolonii angielskich na wybrzeżu Ameryki, zaczęto sprowadzać z Angin najemników, tzw. "indentured servants", którzy za opłacenie ich przejazdu statkiem do Ameryki zobowiązywali się do pracy służebnej przez okres kilku, zazwyczaj siedmiu lat, następnie zaś osiedlali się na własną rękę. Początkowo służba tego rodzaju rekrutowała się z Anglików, później zaś, w XVIII w. przeważnie z Niemców, Szwajcarów, Szkotów i Irlandczyków. Były też przypadki, że próbowano zatrudniać Indian jako niewolników, lecz czyniono to raczej wyjątkowo, gdyż Indianom łatwo było uciec do swoich znanymi sobie ścieżkami leśnymi, a ponadto początkowo biali koloniści, czując się jeszcze niepewnie w obcym im kraju, starali się utrzymywać dobre stosunki z Indianami. Natomiast dość często zatrudniano Indian w służbie dobrowolnej.
Murzynów sprowadzono po raz pierwszy do Wirginii w r. 1619. Ponieważ początkowo było ich mało i biała służba przeważała, traktowano ich na równi ze służbą europejską, z którą razem pracowali. Uwalniano ich też podobnie jak białych, bądź po kilku latach służby lub też po przyjęciu chrześcijaństwa. Wyod-'
rębnianie Murzynów od białych jako osobnej grupy aczęło się 2 połowie XVII w. w Wirginii. W. XVIII wprowadził już stopniowo niewolnictwo jako formę prawa własności. Weszły także powoli w zwyczaj uprzedzenia rasowe i system kastowyl. Import Mu-rzynów do Stanów Zjednoczorrycł^ rozwinął się~~na" yyfeksząjgalę dopiero w XVIU^jr., gdy_i_rząd angiels-kJ popi er ał kupców łmnjlujgcy^ch niewolnikami.-^TirTBTJtriiczba ludności murzyńskiej w Stanach do-"śzła do ok. T~mln. W miarę jak liczba niewolników "wzrastała i ustaliły się pewne zwyczaje obchodzenia. się z nimi, niewolnictwo stopniowo przekształciło się ^ w osobną instytucję oraz ważny element ówczesnego \ ustroju społeczno-gospodarczego.
Sposób handlu niewolnikami i to, co oni przechodzili w czasie marszu setkami kilometrów przez dżunglę afrykańską oraz przy przewożeniu ich statkami przez Atlantyk, stanowi jedną z najpotworniejszych kart historii. W czasie samego tylko transportu statkami ginęło ich około 10%. A jednak nie brakło ludzi, którzy handel ten uprawiali na dużą skalę. Były w nim zaangażowane i statki amerykańskie oraz duże kapitały, z centralą w Nowym Jorku; stamtąd też wychodziły okręty na wyprawy niewolnicze. Handel ten mimo późniejszych zakazów kwitł aż do wojny secesyjnej, a nawet przetrwał tę wojnę i był uprawiany jeszcze później; dostarczano wówczas niewolników do innych, jeszcze niewolniczych krajów, co wywoływało skandale międzynarodowe. W. Brytania po zakazie handlu niewolnikami kilkakrotnie zawierała ze Stanami . Zjednoczonymi porozumienia, mające na celu współpracę w eliminacji tego handlu przez wspólne patrolo-
i H. H. Bellot Ameńpan History and American Historians, s." 182- 183.
57

wanie wód afrykańskich oraz kontrolę statków. Stany Zjednoczone jednakże systematycznie odmawiały angielskim okrętom wojennym prawa rewizji amerykańskich statków handlowych, co bardzo utrudniało walkę z tym handlem 2.
Pod koniec XVIII w. import niewolników do Stanóv/ Zjednoczonych został stopniowo zakazany. Zakaz tego rodzaju wydały w latach 1776 -'1798 wszystkie ówczesne stany. Później tylko Karolina Płd. wznowiła ten handel w r. 1803, lecz w r. 1808 został on zakazany^ w. całym kraju na skutek akcji federalnej. Ponadto w okresie 1790-1804 wszystkie stany północne bądź zniosły niewolnictwo, bądź też stworzyły podstawy do stopniowej emancypacji Murzynów. Nastroje antyniewolnicze ujawniły się nawet w stanach pogranicznych Południa, zwłaszcza w Maryland i Wirginii, gdzie masowo uwalniano niewolników, tak że w r. 1790, a nawet w 1819, większość wolnych Murzynów żyła na południe od tzw. linii Masona-Dixona, która wraz z jej przedłużeniem wzdłuż rzeki Ohio stanowiła od r. 1787 granicę niewolnictwa. W każdym razie stopniowa emancypacja w przyszłości była nadzieją oświeconych obywateli Wirginii; Maryland i Wirginia byłyby może nawet uchwaliły wówczas ustawy emancypacyjne, gdyby niewolnicy nie stanowili w tych stanach tak wielkiego procentu ludności i gdyby nie obawa, że uwolnienie niewolników na tamtejszym terenie stworzyłoby poważny problem ich przystosowania do współżycia z ludnością białą w dziedzinie społecznej i gospodarczej.
Sytuacja faktyczna rozwinęła się w ten sposób, że mimo zakazu przywozu Murzynów oraz zniesienia
2 W. S. Howard American Slavers and the Federal Law 1X37 - 1862, passim.
58
niewolnictwa w stanach północnych, instytucja ta nie tylko nie wygasała, ale z inicjatywy Południa zaczęła się rozszerzać na nowo powstające stany. Tak więc wstąpiły kolejno do Unii jako stany niewolnicze: Ken-tucky, Tennessee, Missisipi i Alabama; podobnie Luiz-iana i Floryda po nabyciu ich przez Stany Zjednoczone, a także Missouri. Już przed przyłączeniem Teksasu w r. 1845 Amerykanie wprowadzili tam niewolnictwo. Wreszcie na mocy ustawy dotyczącej organizacji terytorium Kansas-Nebraska próbowano choć bezskutecznie - - wprowadzić je także na północ od linii kompromisu Missouri. W atmosferze tzw. "oczywistego przeznaczenia" (Manifest Destiny) planowano nawet rozszerzenie amerykańskiego systemu niewolnictwa na Meksyk, Kubę i Amerykę Środkową 3. Z chwilą jednak gdy niewolnictwo zniesiono w imperium brytyjskim (1833) oraz w szeregu krajów Ameryki Łacińskiej, a także w posiadłościach francuskich, stany południowe ze swą "szczególną instytucją" (peculiar institution) niewolnictwa znalazły się w świecie odizolowane. Niewolnictwo przetrwało bowiem wówczas poza ich terenem jeszcze tylko w Brazylii, w Puerto Rico i na Kubie.
System niewolnictwa
Pisarz murzyński William E. B. DuBois, który około r. 1900 wiele podróżował po okolicach Południa, gęsto zaludnionych przez Murzynów, zaznacza, że wygląd chat wyrobników murzyńskich nie zmienił się od czasów niewolnictwa. Niektórzy Murzyni mieszkali nawet w tych samych chatach, inni zaś w chatach odbudowanych na tym samym miejscu. A oto jak DuBois opisuje wygląd takiej chaty:
The Peculiar Institution. s. 19
27.
59
"Wielkość i położenie domów ludności jest dość wiernym świadectwem ich warunków. Jeśli się więc przyjrzymy bliżej domom Murzynów, znajdziemy wiele rzeczy niezadowalających. Na całej przestrzeni kraju jest to chata o jednej izbie - - bądź stojąca w cieniu Wielkiego Domu [rezydencji plantatora], bądź też obok zakurzonej drogi, bądź wreszcie wystająca czarno i ponuro wśród zieleni pól bawełnianych. Jest ona niemal zawsze stara i prymitywna, zbudowana z chropowatych desek bez tynku i sufitu. Światło i powietrze wchodzi przez jedyne drzwi i kwadratowy otwór w ścianie, opatrzony drewnianą okiennicą. Nic nie jest oszklone, nie ma ani werandy, ani ozdób zewnętrznych. Wewnątrz jest kominek, czarny i zadymiony, zazwyczaj chylący się od starości. Umeblowanie składa się z jednego lub dwu łóżek, stołu, drewnianej skrzynki i paru krzeseł, a do dekoracji ściany służy przypadkowy afisz lub gazeta. Od czasu do czasu można spotkać chatę utrzymaną bardzo czysto z wesoło dymiącym kominkiem i gościnnie otwartymi drzwiami; większość ich ma wygląd brudny i zniszczony, z zapachem kuchni i legowiska, jest nie wietrzona i nie wygląda na mieszkanie. Nade wszystko chaty są zatłoczone" 4.
Jeszcze bardziej ponury obraz niewolniczego mieszkania kreśli Booker T. Washington, który sam urodził się w prymitywnej chacie jako niewolnik. Oto co on pisze w swojej autobiografii:
"Chata służyła nam nie tylko za mieszkanie, ale i za kuchnię dla całej plantacji. Matka moja była na plantacji kucharką. W chacie nie było okien; były tylko w bocznych ścianach otwory, przez które wpadało światło, a zimą i wiatr, ostry i mroźny. Były
4 W. E. B. DuBois The Souls o/ Black Folk, s. 139.
60
także drzwi, a raczej coś, co nazywało się drzwiami [...]. W chacie nie było podłogi; zastępowała ją warstwa ziemi. Na samym środku była duża i głęboka jama, w której podczas zimy składano bataty [...]. W plan-tacii nie było w kuchniach kominów i matka musiała gotować dla białych i dla niewolników nad ogniskiem w kociołkach i kadziach. Jeżeli w zimie cierpieliśmy zimno w naszej chacie źle zbudowanej, gorąco od ogniska bywało w lecie nie mniej dokuczliwe [...]. Było nas troje: Jan, mój brat starszy; Aman-da, moja siostra, i ja, i sypialiśmy wszyscy na gołej ziemi, na sienniku, a raczej, mówiąc dokładniej, na stosie brudnych łachmanów rozłożonych na ziemi" 5. Na niektórych plantacjach budowano jednak dla niewolników dość porządne domki ceglane z oknami i murowanym kominem oraz prostymi meblami. Na ogół pomieszczenia niewolników były jednoizbowe, brudne i zaniedbane, liczyło się bowiem, że będą oni najwięcej przebywać na świeżym powietrzu. Ubranie, jakie otrzymywali, było przeważnie w dostatecznej ilości, ale lichego gatunku, nieraz brudne i podarte. W niedzielę tylko, jak świadczą obserwacje Olmsteda, Murzyni ubierali się dość porządnie, a nawet z pewną
elegancją (i.
Wyżywienie niewolników było proste: typowa tygodniowa racja żywnościowa na plantacjach składała się z lVa kg bekonu, 6 kg mąki kukurydzianej oraz dowolnej ilości jarzyn: batatów, kapusty, fasoli i dyni. Poza tym niewolnicy otrzymywali racje melasy cukrowej 2 lub 3 razy w tygodniu. Często jednak głównym artykułem pożywienia były śledzie, a na
K B. T. Washington Autobiografia Murzyna s. 159. 6 J. G. Randall i D. Donald The Divided Umon, s.
-
61
źle postawionych plantacjach dawano im tylko tłustą wieprzowinę, mąkę kukurydzianą i trochę jarzyn. Czasem zmuszano niewolników do gotowania w niedzielę na cały tydzień, zapewne dla zaoszczędzenia czasu. Niezależnie od otrzymywanych racji każda rodzina murzyńska miała dość duży ogródek warzywny (około V2 ha), hodowała trochę drobiu i ewentualnie prosię; ponadto Murzyni polowali na króliki i dzikie indyki. Wszystko to uzupełniało ich racje tygodniowe. Należy zaznaczyć, że na ogół nie spotykało się wypadków głodowania, a uboga biała ludność nie miała się wiele lepiej od Murzynów; niemniej wyżywienie Murzynów było na ogół gorsze niż robotników rolnych i fabrycznych na Północy i w Kanadzie7. W razie choroby o niewolników dbał właściciel, który czasem zatrudniał nawet lekarza, lecz środki lecznicze były wówczas jeszcze prymitywne. Najbardziej rozpowszechnionymi chorobami wśród Murzynów było zapalenie płuc, gruźlica i "kolka" oraz powtarzające się gorączki, prawdopodobnie pochodzenia malarycznego. Zdarzały się również przypadki zupełnego załamania nerwowego, które nadzorcy traktowali zwykle jako objawy zuchwalstwa i bezczelności i odpowiednio karali. Nadzorcy ci zresztą z braku lekarzy na wielu plantacjach rozpoznawali choroby niewolników, decydowali o środkach zaradczych i momencie ponownego podjęcia przez nich pracy. Nic dziwnego, że w tych warunkach śmiertelność wśród Murzynów była większa niż wśród białych. Przybliżone cyfry za r. 1850 wykazywały, że śmiertelność wśród Murzynów wynosiła 16,4 na tysiąc, podczas gdy u białych tylko 13,6. Mimo to stosunek procentowy białych do Murzynów utrzymywał się mniej więcej na tym samym
9 A. Neyins op. ńt., t. I, s. 431 - 36.
62
oziomie, a to dzięki niezwykle wysokiej liczbie urodzin tych ostatnich.
Należy podkreślić, że niewolnictwo było przede wszystkim systemem pracy i opierało się na pewnym regulaminie. Tam gdzie niewolników było mało, nadzorował ich właściciel, względnie sam z nimi pracował. Miało to miejsce przede wszystkim w stanach Górnego Południa, gdzie uprawiano tytoń, zboża i okopowe oraz prowadzono gospodarkę hodowlaną. Przy tym typie gospodarowania nie opłacało się uprawiać wielkich obszarów przy użyciu dużych grup niewolników. W rezultacie były to przeważnie gospodarstwa średnie o powierzchni 30 - 130 ha, utrzymujące tylko po kilku niewolników. Więksi farmerzy lub drobni plantatorzy zatrudniający od 10 do 30 niewolników zwykle nie pracowali już sami w polu, natomiast wyznaczali spośród Murzynów poganiacza, który nadzorował pracującą grupę, właściciel zaś zajmował się ogólnym zarządem farmy i organizacją zbytu, od czasu do czasu tylko sprawdzając stan robót w polu.
Właściwe plantacje, zatrudniające ponad 30 niewolników, skupione były przeważnie na dalekim Południu, a więc na terenach, gdzie uprawiano bawełnę, trzcinę cukrową i ryż. Przy uprawie tych roślin opłeT" cało się^Bb^TCirTgospodarowanie na wielkich przestrzeniach przy użyciu dużych grup niewolników. Blisko połowa niewolników na Południu pracowała właśnie na tego typu gospodarstwach, których było ok. 25 tyś. 8. Były to już dość skomplikowane i wyspecjalizowane przedsiębiorstwa. Dlatego też ich właściciele byli całkowicie zajęci organizacją, stroną handlową i ogól-nyrci nadzorem plantacji. Do prowadzenia prac w polu zatrudniali z reguły rządców lub nadzorców (overseers).
8 K. M. Stampp op. cit., s. 35 - 38.
63
Czasem próbowali sami nadzorować roboty polne, lecz okazywało się to niepraktyczne, gdyż właściciele nie mieli wówczas czasu na administrację i ogólne sprawy gospodarcze oraz nie mogli się oddalać z plantacji dla załatwiania spraw handlowych.
Nadzorcy rekrutowali się przeważnie spośród ubogich białych; byli to ludzie bez wykształcenia i szerszych horyzontów, choć z reguły znali się na uprawie roślin, jakie hodowano na danej plantacji. Ich poziom kulturalny był przeważnie dość niski; odznaczali się mocnym głosem i szorstkim sposobem bycia, a nierzadko i brutalnością. Zresztą wymuszanie pracy, które do nich należało, nie było wdzięcznym zadaniem Plantatorzy nie utrzymywali z nadzorcami stosunków towarzyskich; byli przeważnie z nich niezadowoleni i przeciętnie nadzorca nie pozostawał dłużej niż 2-3 lata na tej samej plantacji. Zadaniem nadzorcy było zorganizowanie pracy i nadzorowanie całego cyklu produkcyjnego: siewu, uprawy i zbiorów, przydział dziennych zadań dla grup Murzynów, wydzielanie niewolnikom żywności i ubrania oraz dopilnowywanie dyscypliny i porządku zarówno w czasie pracy, jak i po jej ukończeniu na terenie mieszkań Murzynów. Na większych plantacjach nadzorcy dobierali sobie do pomocy spośród Murzynów poganiaczy, którzy dozorowali bezpośrednio swe grupy, zachęcając je do pracy krzykiem i dopilnowując, aby każdy wykonywał wyznaczone mu zadanie; ponadto wskazywali oni nadzorcom leniwych lub niezdyscyplinowanych. Sami poganiacze albo pracowali razem ze swą grupą lub ograniczali się tylko do nadzoru. Byli odpowiedzialni i za to, żeby ich grupa wyruszała do pracy o wyznaczonej godzinie i żeby w rejonie mieszkalnym grupy panował porządek.
64
'"Dzień PracY niewolników był długi: zwykle od 'witu do zachodu słońca, a nieraz i dłużej. Zwłaszcza czasie zbiorów niewolnicy musieli pracować do późne i nocy, a nieraz - - szczególnie przy zbiorach na nlantacjach trzciny cukrowej - - eksploatowani byli dzień i noc aż do zupełnego wyczerpania. Niektóre kodeksy stanowe oznaczały czas pracy na 15 godz. dziennie. Przepis ten nie był jednakże poparty żadną sankcją, choć prawdopodobnie na ogół stosowano się do niego. Zresztą i robotnicy fabryczni czy szwaczki nowojorskie nie pracowały wówczas wiele krócej; ich praca trwała zazwyczaj 14 godzin. Zimą oczywiście dzień pracy niewolników był krótszy, ale i na tę porę roku oraz dni deszczowe rezerwowano odpowiednie prace. W czasie pracy na plantacjach była przerwa obiadowa, trwająca zależnie od sezonu i plantacji 1-3 godz.; ale były i plantacje, gdzie niewolnikom dawano tylko 15 min. przerwy dla zjedzenia zimnego boczku. Niedziela była zwykle dniem wolnym od pracy, choć na niektórych plantacjach pracowano dzień w dzień przez cały rok 9. Dłuższym okresem przerwy w pracy były święta Bożego Narodzenia, które trwały do 4 dni. W wielu plantacjach urządzano wówczas dla niewolników zabawy oraz dawano im podarki w formie żywności, świeżego mięsa, słodyczy oraz drobnych kwot pieniężnych. Na niektórych plantacjach, zwłasz-:za w Georgii i Karolinie Płd., praca była akordowa, Przy czym dzienne zadania były wyznaczane zwycza-'wo. Pracowitsi lub zręczniejsi niewolnicy kończyli pracę wcześniej, lecz nieraz system akordowy skłaniał do pracy niedokładnej, a słabsi fizycznie niewolnicy byli w stanie jej wykonać. Okopywanie robiono czej grupowo, choć i tu przydzielano każdemu pew-
9 A. Nevins op. cit., i. I, s. 431 - 36.
Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
67

na liczbę rzędów lub zagonów. Dzieci zwykle rozpo-czynały od wykonywania 1U normy, później połowy i stopniowo przechodziły do pełnego wymiaru pracy. Większość plantatorów, a zwłaszcza nadzorcy, których oceniano według uzyskanych zbiorów, zmuszali Murzynów do nadmiernej pracy kosztem zdrowia, a nieraz nawet życia.
Często, zwłaszcza około Nowego Roku, wynajmowano niewolników, szczególnie rzemieślników, do prac w mieście, na kolei, jako służbę domową oraz jako czasowych pomocników w gospodarstwie. Czasem właściciel niewolnika, zwłaszcza rzemieślnika, zgadzał się na to, że niewolnik wynajmował się na własną rękę, płacąc swemu panu tygodniowy ekwiwalent i sam się utrzymywał i ubierał.
Wprawdzie tu i ówdzie dla zachęty do pracy używano pochwał, dodatkowej płacy lub drobnych podarunków, cały systemjednak opierał się głównie na ka-
f' - .i ..-.i .
rach, a przede wszystkim na chłoście^ Kara ta była stosowana najczęściej za niewykonanie dziennego zadania, a także za złe zachowanie się. Na niektórych plantacjach stosowano też różne karne prace w niedzielę, np. za kradzieże. Szczególnie surowe kary były za ucieczkę oraz napad, zwłaszcza na białego i za zgwałcenie białej kobiety; bardzo często stosowano wówczas karę śmierci. Zabójstwo niewolnika przęz__bia|ego_b.y-ło w zasadzie prawnie karalne, w praktyce jednak prawił medochodziło do wyroków skazujących, a jeśli nawet sąd wydał taki wyrok na białego, to i tak unikał on kary. Niewolnik bowiem nie miał żadnego prawa w sądzie jako strona i zupełnie się z nim nie liczono. Wypadki okrucieństwa w stosunku do nie-.wolników były dość częste. Należy dodać, że trakto-vyanie niewolników na Północy przed zniesieniem tam niewolnictwa też nie było lepsze. Jeszcze na początku

V w., a nawet i później, nierzadko dochodziło do linczu i na Północy10.
Rozkład pracy w ciągu roku zależał od rodzaju awianych rośHn. Na Dolnym Południu sezon pracy był zwykle bardzo długi i właściwie trwał cały rok; np orka pod bawełnę rozpoczynała się tam w styczniu a już w marcu, gdy bawełna zaczęła wyrastać, trzeba ją było okopywać; okopywanie powtarzano aż do sierpnia. Później nadchodziły zbiory i trwały często aż do Bożego Narodzenia bez względu na pogodę. Uprawa trzciny cukrowej, której produkcja była skoncentrowana w dolinach nadrzecznych południowej Luizjany, trwała aż do października, a później pracowano przy ścinaniu trzciny cukrowej bardzo forsownie dzień i noc; następnie zaś zbiór i przeróbka na melasę trwała do Nowego Roku.
Poszczególne plantacje koncentrowały się na pewnych podstawowych ziemiopłodach zależnie od panującego w danej okolicy klimatu. I tak w stanach Dolnego Południa, począwszy od Karoliny Płd., podstawową rośliną uprawną była bawełna. Uprawa trzciny cukrowej (95/o) -- jak już wspomniano -- koncentrowała się w południowej Luizjanie. Tytoń uprawiano przede wszystkim w Wirginii, a także w Marylandzie, Tennessee i Missouri. Uprawą konopi zajmowano się 1 Kentucky i dolinie Missouri, czyli w tzw. "hrab-wach niebieskiej trawy" --od nazwy rosnącego tam wszędzie gatunku trawy tego koloru. Ryż upijjjvia-no na zalewach morskich Karoliny Płd. i Georgii, gdzie zbudowano cały system kanałów i śluz do robienia zalewów, a także wzdłuż dolin rzecznych tych stanów u.
o
., s. 442 - 46. 11 K. M. Stampp op. cit.,,s. 45 - 49.

67
66


Według danych z r. 1850 spośród 2,5 min niewolników na Południu przy uprawie bawełny pracowało 1,815 tyś., przy uprawie tytoniu - - 350 tyś., trzciny cukrowej - - 150 tyś., ryżu - - 125 tyś. i konopi -60 tyś. Oczywiście obok tego uprawiano i inne ziemiopłody dla własnego wyżywienia, jak kukurydza, pszenica, ziemniaki i jarzyny. Zwłaszcza w północnych stanach Południa plantacje i farmy były żywnościo-wo samowystarczalne, a nawet produkowały na eksport i sprzedaż na Dolne Południe, gdzie niektórzy plantatorzy uważali, że lepiej im się opłaci skoncentrować na jednej roślinie przemysłowej i sprowadzać produkty żywnościowe z Północy niż je uprawiać u siebie; praktykowano to zwłaszcza na plantacjach trzciny cukrowej12.
Część niewolników zatrudniano na plantacjach jako rzemieślników, mechaników itp. Wielu pracowało też w miastach w charakterze pomocników rzemieślników: kowali, stolarzy, cieśli, mechaników, a także jako służba hotelowa, kobiety zaś jako praczki. Wielu Murzynów było też zajętych przy budowie kolei; później stanowili oni nawet większość załóg budujących linie kolejowe. Stopniowo zaczęto ich także zatrudniać w przemyśle metalowym i włókienniczym.
Charakterystyczną cechą ujemną gospodarki Południa była niewspółmiernie duża lokata kapitału w niewolnictwie i ziemi, w stosunku do środków przeznaczonych na rozwój przemysłu i rozbudowę komunikacji. Na Północy kapitał budował fabryki, maszyny, okręty oraz drogi, kanały i mosty, wzbogacając przez to cały region i wzmagając popyt na wolnych pracowników. Tymczasem na Południu 3 min niewolników wykonywały zaledwie połowę pracy, jaką wyko-
12 jhid.. s. 50-53.
ałaby odpowiednia liczba białych robotników, niewol-iicv byli bowiem pracownikami niewykwalifikowany-[ Ich właściciele, zamiast im dać jakieś przeszkolenie, zorganizowali rozległy aparat - - właśnie dla utrzymywania Murzynów w ciemnocie. Nauka czytania była dla nich surowo zakazana. Niewolnicy nie mieli więc ani kwalifikacji, ani zainteresowania dla wykonywanej pracy. Zdolności, jakie nieraz wykazywali, pozostawały nie wykorzystane. Wszystko to odbijało się ujemnie na jakości i efektywności ich pracy 13.
Życie niewolników nie było łatwe. "Ci ciemni Murzyni jak pisze wybitny historyk amerykański
Allan Nevins -- pracujący pod wulgarnymi nadzorcami i wracający wieczorem do placka kukurydzanego i barłogu, cóż oni otrzymywali za całą swą prace w upalne dni żadnych pieniędzy, żadnej rekompensaty materialnej poza najniezbędniejszymi rzeczami: prostym ubiorem, prymitywnym jedzeniem i dziwacznymi meblami, żadnego zabezpieczenia rodziny, żadnej nadziei. Żyli prymitywnym życiem pełnym trosk i zniewag, i odchodzili do bezimiennego grobu" u. Autor pociesza się, że jednak ich trudy nie poszły całkiem na marne, gdyż przyszłe pokolenia osiągnęły lepszą stopę życiową, wykształcenie i poziom zawodowy niż ich bracia, którzy pozostali na wolności w Afryce. Tego samego zdania był zresztą wspomniany już iziałacz murzyński, który sam wyrósł z niewolnictwa, Booker T. Washington.
Istotnie przy odpowiednim przyuczeniu i nadzorze Murzyni okazywali się dobrymi pracownikami, a niektórzy z nich nawet w tych trudnych warunkach wy-li się. Świadczą o tym począwszy od XVIII w.
69
3 Ibid., s. 60- 67.
4 A. Nevins op. cit., t. I, s. 498.
68
opinie białych pracodawców, którzy często stwierdzali, że Murzyni są równie zdolni i nadają się do wszelkich robót tak samo jak biali. Były jednak i śmieszne kontrasty, gdy np. biały pracodawca po pochwaleniu Murzynów jako dobrych rzemieślników lub mechaników, jednocześnie stwierdzał ogólnie, że Murzyni są bezradni i do niczego się nie nadają, a nawet nie mogą sobie dać rady sami z sobą 15.
Również niektórzy historycy uważali, że Murzyni są rasą niższą. W szczególności Ulrich B. Phillips był zdania, że wprawdzie Murzyni są sympatyczni, ale nie można ich brać poważnie; był on przekonany, że ponieważ Murzyni są z natury ulegli i beztroscy, więc nie odczuwają specjalnie ciężaru niewolnictwa. Jednakże twierdzenie, że Murzyni szczególnie nadają się na niewolników z powodu pewnych cech rasowych, nie posiada żadnego oparcia w poważnych badaniach naukowych. Wręcz przeciwnie, istnieje dostateczny materiał dowodowy dla stwierdzenia, że wszystkie rasy mają mniej więcej te same potencjalne wartości. Trudno jest jednak w tej dziedzinie generalizować z uwagi na ogromne różnice indywidualne pod względem zdolności i charakteru w obrębie każdej rasy. Według Phillipsa plantacje były najlepszą możliwie szkołą dla masowego szkolenia zacofanych i ociężałych ludzi, jakimi byli Murzyni, przy czym Phillips sugerował, że Murzyni dadzą się ucywilizować tylko w procesie ewolucyjnym, trwającym przez całe pokolenia. A przecież Murzyni przywiezieni do Ameryki mogli się nauczyć sposobu życia i zachowania się Amerykanów już w pierwszym pokoleniu, gdyby im pozwolono żyć na wolności. System południowy jednak kształcił tylko następujące po sobie pokolenia niewolników, któ-
15 J
G. Randall i D. Donald op. cit, s. 59 - 60.
70
rzy musieli czekać aż do emancypacji, by zacząć uczyć się życia na wolności.
Wobec niewielu źródeł pozostawionych przez Murzynów z okresu niewolnictwa, trudno jest o pewniejszą odpowiedź na pytanie, jaki był faktyczny stosunek niewolników do ich panów. Jefferson Davis zapewnia o wierności niewolników, pisząc:
"Wiele naszych sukcesów w wojnie zawdzięczaliśmy tak potępianej instytucji afrykańskiego niewolnictwa, gdyż pozwoliła ona białym ludziom na wstąpienie do wojska i pozostawienie uprawy pól oraz troskę o trzody, a także żony i dzieci tym, którzy według słów konstytucji byli obowiązani do służby i pracy [...]. Gdyby ci Afrykańczycy byli narodem okrutnie uciskanym i niespokojnie usiłującym uwolnić się ze swych więzów, czyż ich panowie ośmieliliby się pozostawić ich [w czasie wojny], tak jak to uczynili i czy oni by pozostali, tak jak to miało miejsce, wykonując nadal swe zwykłe obowiązki [...], gdyby czekali tylko na okazję powstania przeciwko swym panom" 16.
Opinia ta znajduje pewne potwierdzenie u niektórych pisarzy murzyńskich pamiętających niewolnictwo. Bo-oker T. Washington np. pisze w swej autobiografii: ,,Z tego, co powiadam, można by wnosić, że Murzyni musieli żywić uczucia nieprzyjaźni względem białych, których większość brała udział w wojnie, mającej sprowadzić ujarzmienie niewolników, w razie gdyby Południe odniosło zwycięstwo.
O ile się to dotyczy niewolników na naszej planie ji, nie było tego bynajmniej, i toż samo działo się całej masie ludności niewolniczej na Południu, wszędzie, gdzie z Murzynem obchodzono się znośnie.
6 J. Davis The Rise and Fali oj the Confederate Govern-s. 303.
71
^07

Podczas wojny domowej jeden z moich młodych panów poległ, a dwaj jego bracia byli ciężko ranni. Pamiętam smutek, jaki zapanował między Murzynami, kiedy się dowiedzieli o śmierci Pana Billa. Nie była to boleść udana, ale zupełnie szczera [...].
Boleść w dzielnicy niewolników nie mniejsza była od żalu w Wielkim Domu, kiedy przywieziono dwóch paniczów rannych. Niektórzy prosili o pozwolenie czuwania w nocy przy paniczach. Ta tkliwość i przywiązanie ze strony ludzi, żyjących w więzach niewolnictwa, wynikały z ich dobrej i szlachetnej natury. Kiedy biali wyruszali na wojnę, niewolnicy oddaliby życie w obronie ich żon i dzieci na plantacjach [...]. Nie wiem, czy wielu ludzi zwróciło na to uwagę, ale sądzę, że każdy przyzna słuszność memu twierdzeniu, iż mało jest przykładów, ażeby Murzyn - - czy jako człowiek wolny, czy jako niewolnik - - zdradził zaufanie położone w nim w jakimś nadzwyczajnym zdarzeniu. Można śmiało twierdzić, że w ogóle --i przed wojną, i podczas wojny - - Murzyni nie mieli niechęci względem rasy białej; zdarzały się nawet liczne wypadki, że Murzyni opiekowali się swymi panami, którzy z jakichkolwiek powodów popadli w ubóstwo. Wiem o takich dawnych panach, co uniknęli nędzy tylko dzięki pieniądzom przysyłanym im przez długie lata przez byłych niewolników. Wiadome mi też są fakty, że dawni niewolnicy łożyli na wykształcenie potomków swoich panów.
Może kto z tego, co opowiadam, wyprowadzi wniosek, że niewolnicy nie pragnęli wolności; ale nie byłoby to zgodne z prawdą. Nie widziałem ani jednego, który by nie pragnął być wolnym lub życzył sobie powrócić do stanu niewolnictwa" 17.
Pozostaje pytanie, czy wprowadzenie niewolnictwa było koniecznością dla Południa, jak to na ogół utrzy-Jywali plantatorzy, twierdząc, że z uwagi na gorący klimat biali nie byliby w stanie wykonywać prac polnych. Otóż argument ten nie wytrzymuje krytyki gdyz Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że bia-i farmerzy zawsze pracowali i nadal pracują na polach bawełnianych i tytoniowych na Południu. Biały bowiem człowiek, urodzony w tym klimacie i od młodości zaprawiony do pracy na powietrzu, zupełnie dobrze wytrzymuje klimat amerykańskiego Południa. Niektórzy twierdzą, że jednak bez niewolnictwa system plantacji nie rozwinąłby się, lecz czyż plantacje były jakąś koniecznością dziejową? Gdyby nie było plantacji, zwykłe farmy miałyby lepsze warunki rozwoju. Może mniej by wówczas uprawiano roślin o charakterze rynkowym, lecz Południe nie byłoby gorzej zagospodarowane. W systemie niewolniczym Południa chodziło przede wszystkim o osiągnięcie większych zysków niż można było zdobyć własną pracą 18.
Mówiło się zwykle na Południu, że obok degradacji Murzyni wynosili i pewne korzyści ze swego statusu niewolniczego, że niewolnictwo było szkołą; szkoły tej nigdy się jednak nie kończyło i nigdy się z niej nie wychodziło. Nie ulega wątpliwości, że w ciągu pokoleń Murzyni ulegali amerykanizacji i przyswajali sobie pewne, choć raczej prymitywne wartości kulturalne. Z drugiej strony jednak zostali oni pozbawieni swego języka i stosunkowo bogatej rodzimej kultury ludowej, o której w niewoli szybko zapominali, a była to duża strata.
B. T. Washington op. cii., s. 10 - 12.
18 The American Past. Conflicting Interpretations oj the rreat Issues, ed. by S. Fine i G. S. Brown, t. I, s. 390 - 93.
72
Położenie prawne niewolników
Każdy stan na Południu posiadał zbiór przepisów prawnych dotyczących niewolników, tzw. kodeks niewolniczy, który regulował zachowanie się i odpowiedzialność niewolników. Kodeksy te były surowe, ale w praktyce stosowano się do nich tylko o tyle, o ile to było dogodne dla właścicieli. Odstępstw było dużo i to głównie w sensie łagodzenia przepisów. Kodeksy zabraniały zwykle niewolnikom opuszczać plantacje bez przepustki, mieszkać osobno i wynajmować się samym do pracy. Nie wolno im też było zgromadzać się, bić w bębny, grać na rogu, a przede wszystkim posiadać broni. Dla sprawdzenia przeprowadzano od czasu do czasu w ich pomieszczeniach rewizje. Nie wolno było uczyć niewolników czytania i pisania, uważano to bowiem za niebezpieczne, gdyż np. czytanie przez nich propagandowej literatury mogło prowadzić do buntu. Murzynom nie pozwalano czytać nawet Biblii; usprawiedliwiano to tym, że miliony świętych w niebie też nie miały nigdy Biblii w ręku. Biali, którzy by uczyli niewolników, podlegali surowej karze na podstawie kodeksu. Tak samo karane było udzielanie Murzynom pomocy, przepustek lub handlowanie z nimi bez wiedzy właściciela. W praktyce nie zawsze się do tych przepisów stosowano, nie można ich wiec uważać za wierne odbicie panujących stosunków. Liczne restrykcje dotyczyły też wolnych Murzynów, których na ogół traktowano z niechęcią 19.
Pod względem prawnym niewolnik był raczej rzeczą niż osobą. Niewolnicy byli przeważnie uważani za ruchomości będące własnością osobistą posiadacza, w niektórych tylko stanach traktowano ich prawnie
19 K. M. Stampp op. cit., passim.
iako nieruchomości. Niewolnicy nie mieli więc osobowości prawnej w sądach, a ich świadectwo przeciwko białym nie było uznawane. Niewolnik musiał być bezwzględnie uległy wobec swego pana i jego rodziny; obowiązany też był okazywać szacunek wszystkim białym 20. Niewolnicy nie mieli prawa zawierać legalnych małżeństw, a te, które zawierali, ulegały rozwiązaniu, np. na skutek sprzedaży niewolnika albo też na życzenie jednego z małżonków. Ceremonii małżeńskich w ścisłym tego słowa znaczeniu przeważnie nie było; czasami pewne formy wprowadzał sam właściciel. Poza tym współżycie bez zawierania małżeństwa było wśród niewolników dość powszechne. Murzyni żenili się niekiedy też z miejscowymi Indiankami, stąd w Murzynach amerykańskich jest dość znaczna przymieszka krwi indiańskiej. Należy dodać, że jedną z plag, która bardzo ujemnie odbijała się i na pożyciu małżeństw białych, były powszechnie spotykane stosunki białych z niewolnicami. Stąd też pochodzi znaczna liczba Mulatów, nieraz trudnych do odróżnienia od białych 21.
Jedną z najbardziej tragicznych stron życia niewolników było rozbijanie ich rodzin przez sprzedaż lub niepozwalanie na łączenie się małżeństw, o ile pobrali się narzeczeni z różnych plantacji. Takie właśnie tragiczne rozerwanie rodziny jest treścią znanej powieści Chata Wuja Toraa. Dziecko szło zawsze za matką pozostawało przy niej. Prawa niektórych stanów ' pozwalały na osobną sprzedaż dzieci do lat 7 ub 9, w praktyce jednak nie zawsze tego przestrzegano, a były i przypadki odrywania dzieci od piersi :ek. 2 oddzielaniem ojców nie liczono się zupełnie.
J- G. Randall i D. Donald op. cit, s. 57 - 58. 11 A. Nevins op. cit., t. I, s. 449 - 58.
Właściciel mógł wyzwolić niewolnika przez osobny akt prawny lub w testamencie. Chcąc jednak utrzymać niewolnictwo za wszelką cenę, zaczęto się uciekać w poszczególnych stanach do skrajnego prawodawstwa, zabraniającego emancypacji Murzynów, a jednocześnie nakazującego wolnym Murzynom opuszczenie stanu w określonym terminie lub wybranie sobie pana. Ograniczenia tego rodzaju rozpowszechniały się szczególnie w ostatnich latach przed wojną secesyjną. Później można było uwalniać niewolników już tylko w testamencie. Spadkobiercy często jednak testamentu nie wykonywali, a niewolnik nie mógł się sam bronić. Dość częste były też przypadki porywania wól- j nych Murzynów i sprzedawania ich w niewolę, przy > czym większość takich spraw nawet nie dochodziła do sądów, a te, które dochodziły, Murzyni przeważnie przegrywali. W ogóle sądy były stronnicze i nie miały sympatii dla Murzynów. Stąd też przypadki bezprawia w stosunku do nich były na porządku dziennym. C? Na domiar złego wprowadzono prawa pozwalające na zasądzenie wolnego Murzyna na karę niewolnictwa za różne przestępstwa, a nawet wykroczenia. Przy pierwszym wykroczeniu skazywano na niewolnictwo czasowe, a przy drugim na stałe. Nawet lenistwo, brak zajęcia i rozrzutność mogły być podstawą do skazania na niewolnictwo. Ustawy tego rodzaju przeprowadzono w nowych stanach Południa i Południo-Zachodu, a mianowicie: w Missisipi, Luizjanie, Alabamie, Arkansas i Georgii. W stanach pogranicznych: w Ken-tucky, Maryland, Wirginii i Missouri, też rozważano podobne prawodawstwo, lecz legislatury tych stanów bądź odrzuciły projekty tego rodzaju, bądź przyjęły niektóre, lecz w złagodzonej formie.
W tych warunkach odważniejsi niewolnicy próbowali ucieczki, choć nie były to przypadki zbyt częste.
Na mocy ustawy z 1793 r. właściciele niewolników lub ich agenci mieli prawo chwytać zbiegów i zabierać ich no złożeniu przed władzami oświadczenia co do ich identyczności; władze stanowe nie miały jednak obowiązku im w tym pomagać. Sytuacja zbiegów bardzo się pogorszyła po r. 1850, gdy w ramach kompromisu przyjęto bardzo niekorzystną dla nich ustawę. Na jej podstawie zbiegłego niewolnika mógł schwytać każdy obywatel, nie tylko powołany do tego urzędnik. W sądzie lub przed urzędnikiem powołanym do wydawania decyzji w sprawie zbiegów jako dowód posiadania danego niewolnika wystarczało oświadczenie właściciela, nawet nie wyrażone osobiście. Świadectwo samego Murzyna, nawet wolnego, schwytanego pod zarzutem ucieczki, było nieważne. Urzędnicy załatwiający te sprawy otrzymywali przewidziane ustawą opłaty, przy czym opłata w przypadku decyzji pomyślnej dla właściciela była wyższa niż w przypadku odrzucenia
jego pretensji.
Wszystko to z kolei wzmagało agitację abolicjonis-tyczną na Północy, a na Południu oburzenie na abo-licjonistów oraz obawę przed rosnącą zdolnością Murzynów do samodzielnego działania, bądź to w formie fizycznego oporu, bądź też ucieczki albo sabotażu. Rosło przeświadczenie, że w miarę rozwoju inteligencji Murzyna stawał się on bardziej niebezpieczny.
W Stanach Zjednoczonych było jednakże znacznie trudniej organizować rewolty niż w koloniach hiszpańskich, francuskich i portugalskich. Na Antylach, 1 Ameryce Środkowej, a nawet w Brazylii stosunek ;zby Murzynów do białych wynosił niejednokrotnie ^'1 albo i więcej, co oczywiście mogło być kom-^ensatą dla przewagi zbrojnej białych. Ponadto dyscyplina i organizacja na plantacjach amerykańskiego łudnia była o wiele surowsza i bardziej efektywna,
77
76


co utrudniało możność swobodnego poruszania się Murzynów i organizowania spisków. Wreszcie silniejsza i skuteczniejsza była organizacja władz państwowych w Stanach Zjednoczonych niż na pozostałych terenach niewolniczych. Wskutek tego na Południu w przypadku powstania znacznie szybciej następowała mobilizacja sił zbrojnych. Toteż powstania na tych terenach nie miały większych szans i były raczej aktami rozpaczy 22.
Przed r. 1750, gdy pamięć wolności była jeszcze u Afrykanów świeża, wśród ich przodowników objawiała się częściej tendencja do rewolty i zemsty, co wzbudzało w Amerykanach obawę powstań. Jednakże bardziej liberalne tendencje 2 połowy XVIII w. wraz z poprawą wzajemnych stosunków między obu rasami skłaniały Murzynów do przystosowania się do swego położenia i asymilacji. Mimo to rozczarowanie i zniechęcenie na skutek utrzymującej się niezmienności niewolnictwa oraz echa Tewolty na Haiti doprowadziły do trzech groźnych prób powstania: w 1. 1800 -- 31 w Wirginii oraz w r. 1822 w Karolinie Płd. 2;j.
Według historyka Herberta Apthekera plan spisku z r. 1800 w JWirginii, na którego czele stał niewolnik Gabriel, przewidywał, że po zabiciu miejscowych plantatorów spiskowcy ruszą na Richmond, gdzie spodziewali się opanować arsenał i skarb. Mieli oni zamiar zabijać wszystkich białych z wyjątkiem kwakrów, metodystów i Francuzów. Według zeznania jednego z niewolników, Gabriel jakoby opowiadał spiskowcom, że może liczyć prawie na 10 tyś. ludzi i jest dobrze zaopatrzony w kule i proch. Spisek został wykryty
22 W. Z. Foster The Negro People in American History, s. 166 - 67.
23 W. E. B. DuBois The Souls of Black Folk, s. 47.
78
a skutek zdrady w przeddzień rozpoczęcia akcji, przy vm zarówno Gabriela, jak i 35 spiskowców skazano
na śmierć.
w r. 1812 niewolnik Tom z Wirginii zabił swego pana, przy czym z jego zeznań wynikało, iż w tamtejszej okolicy istniały wówczas knowania z zamiarem wystąpienia przeciwko białym, w których brało udział
wielu Murzynów 24.
Najlepiej przygotowany i najrozleglejszy spisek wykryto w r. 1822 w Charlestonie. Jego organizatorem! był Denmark Vesey, który znał historię powstania] niewolników na Haiti i słyszał o ideach rewolucji francuskiej. Yesey spędził jakiś czas na San Domingo, dokąd został sprzedany jako niewolnik, a gdy go zwrócono do Charlestonu, sam się wykupił z niewoli. Dobrał on sobie 4 zastępców, którzy później z wyjątkiem jednego - - nie wydali współspiskowców. Spisek był zakrojony na szeroką skalę. Po jego wykryciu, wskutek zdrady jednego z niewolników, 35 uczestników zostało powieszonych, a 37 wysłanych za granicę stanu25. ^^T^^O*^
Najgłośniejsza była rewolta pod wodzą NataTurnera
w Wirgmn_w_jTlg3l, w~czasie której zginęło około
55 białych, w tym 10 mężczyzn, 14 kobiet i 31 dzieci.
wolta ta wywołała daleko idące reperkusje dla spra-
niewolnictwa i wpłynęła na zmianę poglądów
Południa.
Turner jako kaznodzieja baptystów studiował Biblię, 1 Przy tym miewał widzenia i słyszał głosy wzy-lj^ce go do wypełnienia proroctwa Chrystusa, że atni będą pierwszymi, pierwsi ostatnimi. Cieszył on wielkim autorytetem i był uważany za pro-* Aptheker A Documentary History oj the Negro People n toeUnited States, s. 55 - 57.
"HUKU AlUiKS, b. 0J - -J l-
25 E. F. Frazier The Negro in the United States, s. 87 -
79
^\ -. "
V * ' '/
iw -.1.
roka. Bunt Turnera rozpoczął się 21 sierpnia śmiałym atakiem konnego oddziału, który napadał na jedną plantację po drugiej, mordując właścicieli i ich rodzi- i ny. Po drodze dołączali do oddziału niektórzy niewolnicy. Wkrótce jednak po zaalarmowaniu milicji grupa Turnera, która nie przekraczała 60 ludzi, poszła w rozsypkę, on zaś ukrył się w tej samej okolicy pod stosem żerdzi; dopiero 30 października został odkryty przez psa, który zdradził go szczekaniem26. Po schwytaniu Turner był sądzony wraz z 46 innymi niewolnikami, a następnie powieszony z 16 współuczestnikami
powstania 27.
Nowy pogląd na intensywność nastrojów buntowniczych wśród Murzynów i częstotliwość ich buntów przedstawił Herbert Aptheker. Według niego w ciągu XIX w. występowały na Południu liczne spiski i konspiracje murzyńskie, jak np. w r. 1811 obok Nowego Orleanu. Na skutek znacznego podniecenia sporadyczne wybuchy zdarzały się szczególnie w ciągu dziesięciolecia przed wojną secesyjną w stanach Kentucky, Arkansas, Tennessee, Missisipi, Luizjana i Teksas. Niepokoje i spiski niewolnicze były jednak na ogół minimalizowane i nie nadawano im rozgłosu, nie chcąc z jednej strony niepokoić opinii publicznej, a z drugiej dawać niewolnikom zachęty do dalszych wystąpień 28.
Niewolnictwo a Deklaracja Niepodległości i konstytucja Wydaje się, że aż do okresu rewolucji amerykańskiej instytucja niewolnictwa nie niepokoiła specjalnie niczyjego sumienia. Niemniej sprawa nawracania
26 H. Aptheker op. cii., s. 119 - 25.
27 E. F. Frazier op. cii., s. 89.
28 ihid., s. 90-91.
Murzynów na chrystianizm już w okresie kolonialnym rawiała trochę kłopotów, ale nie Murzynom, tylko h właścicielom, którzy obawiali się, że ochrzczenie ewolników może prowadzić do ich uwolnienia. Ist-'ała bowiem dosyć rozpowszechniona opinia, że niewolnictwo jest wynikiem grzechu pierworodnego. Niewiele pomagały misje przybywające z Anglii oraz zalecenia biskupów, wyjaśniające, że chrystianizacja nie grozi posiadaczom utratą prawa własności w stosunku do niewolników; tak dalece zakorzenione było przeświadczenie, że chrześcijaństwo wyklucza status niewolniczy. Sektą, która zupełnie wyraźnie przeciwstawiała się niewolnictwu, byli kwakrzy, purytanie natomiast starali się tylko o jego złagodzenie. Z drugiej strony dla obrony instytucji niewolnictwa powoływano się na Stary Testament (Księga kapłańska) oraz Nowy (Św. Pawła List pierwszy do Koryntian, 7, 17-24), a także na poglądy starożytnych filozofów.
Niezależnie od poglądów religijnych duży wpływ na postawę antyniewolniczą wywarły przed i w czasie rewolucji amerykańskiej teorie praw naturalnych człowieka. Akcentowanie równości ludzi wobec prawa przyczyniło się do rozwinięcia ruchu antyniewolni-czego. Dowodzono, że skoro Amerykanie domagają się wolności dla siebie, to nie mogą jej odmawiać niewolnikom. Przeciwnicy niewolnictwa twierdzili ponadto, że Deklaracja Niepodległości, jak również de-praw konstytucji amerykańskiej, ^Jtakżeod-
ło-
Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
80
których stanach wprowadzenie zakazu morskiego handlu niewolnikami 29.
Konstytucja amerykańska, która była dokumentem kompromisowym, regulowała sprawę niewolnictwa w trzech klauzulach. Jedna z nich (art. I, sęk. 9, pkt 1) pozwalała na import niewolników do r. 1808; druga (art. I, sęk. 2, pkt 3) uznawała 2/s faktycznej liczby ludności niewolniczej za podstawę wymiaru podatków i wyboru przedstawicielstwa do Izby Reprezentantów; wreszcie trzecia klauzula (art. IV, sęk. 2, pkt 3) nakazywała zwrot osób ,,obowiązanych do służby lub pracy", o ile zbiegły do innych stanów. Interpretacja tych postanowień wywołała szereg sporów między zwolennikami i przeciwnikami niewolnictwa. Zwolennicy tej instytucji, a zwłaszcza posiadacze niewolników, twierdzili, że postanowienia Deklaracji Niepodległości i konstytucji odnoszą się tylko do potomków tych, którzy faktycznie weszli wówczas do społeczności politycznej, nie zaś do niewolników, którzy nie byli jej uczestnikami. Zresztą dodawano, że Deklaracja była tylko oświadczeniem stwierdzającym wobec świata niepodległość Stanów Zjednoczonych, a nie aktem wewnętrznego prawodawstwa, regulującym prawa obywateli. Podkreślano również, że dowodem słuszności takiej właśnie interpretacji Deklaracji jest fakt, że nikt z tych działaczy, którzy poparli Deklarację, nie próbował wprowadzać jej w tym sensie w życie. Autorzy Dpk1 gracji byljMpowiem sami właścicielami niewolników, w szczególnościJef f erson. ^którego majątek^ na nich się głównie opierał. Antyniewolnicze poglądy Jeffersona były zatem tylko wyrazem jego młodzieńczej egzaltacji pod wpływem francuskiej dok-

29 W. S. Jenkins Pro-Slavery Thought in the Old Soutb, s. 3 - 47.
82
yny rewolucyjnej, którą zresztą Jefferson sam jakoby później zarzucił, wracając do praktycznego spo-bu myślenia30. Zwolennicy niewolnictwa twierdzi-r również, że postanowienia konstytucji oznaczają jego alegalizowanie. Ponadto konstytucja normowała ich zdaniem tylko uprawnienia przekazane przez poszczególne suwerenne stany rządowi centralnemu, natomiast stany te zachowały dla siebie prawo do regulowania pozostałych kwestii, a wśród nich i spraw dotyczących niewolnictwa. Wynika więc stąd dowodzili że nie potrzeba żadnego specjalnego upoważnienia konstytucyjnego dla wprowadzenia niewolnictwa na nowo zajmowane terytoria. Przyjmowanie nowych stanów niewolniczych do Unii stało się nawet ich zdaniem konieczne, a to dla utrzymania równowagi liczebnej między Północą a Południem stanami wolnymi i niewolniczymi. Utrzymaniu tej równowagi poświęcona też była później cała działalność polityczna przywódców Południa z Calhounem na czele. Między Północą a Południem toczyła się ponadto dyskusja, czy Kongres ma prawo zakazania handlu niewolnikami. Przeciwnicy tego handlu byli zdania, że skoro konstytucja zatwierdziła likwidację handlu niewolnikami przed r. 1808, to po tej dacie Kongres ma prawo zrobić to samo. Powoływano się też i na inne klauzule konstytucji, z których wynikało takie prawo Kongresu 3l.
Wbrew twierdzeniom zwolenników niewolnictwa, większość "ojców" republiki miała nastawienie anty-mewolnicze. Beniamin Franklin był przeciwny niewolnictwu, nazywając je "okropnym znikczemnieniem na-Ury ludzkiej". Zalecał on jednak ostrożność przy likwi-
30 fbid., s. 58 - 65 i 149 - 56.
31 Ibid" s. 156 - 59 i 160 - 75.
6*
83

1
*V "' -
.1 -JU "M

dacji niewolnictwa. Róumież George Washington, choó i sam posiadał 400 niewolników, niejpopierał niewolnic- j twa i w miarę starzenia się czuł coraz większy wstręt do'"" tej instytucji. W swyjn testamencie polecił on_w_y..swo- ] bodzie własnych niewcIni^ow___pjg^miercT^ żony. Podobnier"'JeTLersóri"i Madison byli przeciwnikami nie- J wolnictwa. Obaj jednak sugerowali, by uwalniając nie- 1 wolników wywozić ich ze Stanów - - Jefferson dora- dzał do Afryki lub do Indii Zachodnich, Madison zaś --na tereny zachodnie Ameryki; chodziło im bowiem o uniknięcie pomieszania ras. Również i wielu innych działaczy południowych opowiadało się za stopniową likwidacją niewolnictwa za odszkodowaniem przez stan lub Unię. Ten antyniewolniczy nastrój na Południu zmienił się jednakże z chwilą wzrostu propagandy abolicjonistycznej i zaostrzenia sporu między Północą a Południem. Wówczas prawie wszyscy zwolennicy abolicji na Południu przycichli zupełnie32. ' Niemniej, jeszcze w r. 1819 wydawało się, że stany południowe ostatecznie zlikwidują niewolnictwo. Należy bowiem zaznaczyć, że zwłaszcza na Górnym Południu w r. 1827 było więcej towarzystw antynie-wolniczych niż na Północy.
Dodatkowego bodźca dla tego odłamu na Południu, który pragnął skończyć z niewolnictwem, dostarczyło założone w r. 1816-17 Amerykańskie Towarzystwo Kolonizacyjnp Miało ono na celu dobrowolne prze-
' ^*" ~**~~- ,___
siedlanie wolnych Murzynów do Afryki. Co prawda, nie wszyscy członkowie tego Towarzystwa mieli nastawienie antyniewolnicze. Plantatorom np. chodziło tylko o wywiezienie wolnych Murzynów z ich terenów z powodu ujemnego, ich zdaniem, wpływu, jaki wywierali oni na ludność niewolniczą. Wydaje się jednak,
32 A. Nevins op. cii., s. 498 - 99.
motywem działania części członków Towarzystwa h ła chęć pozbycia się wszystkich Murzynów z Amery-W każdym razie członkowie Towarzystwa włożyli lużo energii w to przedsięwzięcie w przekonaniu, > działalność Towarzystwa zachęci do emancypacji i w konsekwencji będzie etapem na drodze do zupełnej likwidacji niewolnictwa 33.
^\/ Spór o niewolnictwo w Missouri Po uregulowaniu sprawy niewolnictwa przez konstytucję i wejściu w życie zakazu importu niewolników sprawę tę poruszano w Kongresie stosunkowo rzadko, zwłaszcza że wkrótce opinia publiczna zajęła się wojną 1812 r. i wynikłymi w związku z nią problemami. Tymczasem po r. 1815 kraj ogarnął wielki ruch humanitarny i filantropijny. Starano się wszystko reformować: szkolnictwo, wychowanie, więziennictwo wreszcie niewolnictwo. Ruch ten wywarł także poważny wpływ na Południu. Gdy jednak od czasu dc czasu składano w Kongresie petycje w sprawie niewolnictwa i wywoływały one dyskusje, przedstawiciele Południa podkreślali, że Kongres nie ma prawa się tą sprawą zajmować, a próby ograniczenia niewolnictwa grożą rozbiciem Unii. Mimo to dyskusja na temat niewolnictwa w Kongresie przybierała coraz bardziej na le, zwłaszcza od r. 1818, gdy rozpoczęło się na dużą skalę zasiedlanie terenów położonych za Missisipi 1 chodziło o to, czy mają z nich powstawać stany niewolnicze, czy wolne. Sprawa nabrała szczególnego ozgłosu, gdy terytorium Missouri zaczęło się coraz ^atarczywiej domagać o przyjęcie go do Unii jako stanu niewolniczego.
33 G. Moore The Missouri Controversy, s. 26 - 27.
85
84

Do czasu debat nad sprawą Missouri pozycja Południa w stosunku do instytucji niewolnictwa nie była ostatecznie sformułowana. Jednakże zarówno dyskusje w Kongresie w sprawie legalności i celowości rozszerzania niewolnictwa na nowe terytoria, jak również uaktywnienie działalności Towarzystwa Kolo-nizacyjnego i wzmagająca się propaganda grup abo-licjonistów wywołała po raz pierwszy na Południu poczucie zagrożenia niewolnictwa i zmusiła działaczy południowych do skrystalizowania i sprecyzowania ich faktycznego punktu widzenia w tej sprawie. Do tej pory bowiem przedstawiciele Południa wahali się postawić jasno sprawę, utrzymując, jakoby boleli, iż zostali przez swych przodków obciążeni takim układem stosunków, z którego nie ma wyjścia. "Zgadzamy się - - dodawali - - że niewolnictwo jest wielkim złem, jednakże uwolnieni niewolnicy mogą nam poderżnąć gardła" 34. Równocześnie zaś przedstawiciele Południa wyrażali zdziwienie, skąd na Północy, gdzie dopiero co pozbyto się niewolnictwa, a nadal wyzyskuje się uwolnionych Murzynów przy ciężkich robotach, odkryto tak nagle, że niewolnictwo jest niemoralne, i robi się z jego powodu tyle wyrzutów stanom południowym. Podkreślano również, że ogromna większość ludności Południa nie uważa niewolnictwa za zbrodnię ani nawet za rzecz niemoralną, tym bardziej że Murzyni_sż potomkami biblijnych K^HfL?^" czyków, którzy odbywają w dalszym ciągu karę jako fnewomicy. Należy dodać, że za utrzymaniem~~me-wolnictwa wypowiedziały się wszystkie ważniejsze sekty religijne na Południu, jak metodyści, baptyści, prezbiterianie, a także i Kościół anglikański35.
34 IHd., s. 29-30.
35 W. S. Jenkins op. cit., s. 48 - 58.
86
v\r takiej to atmosferze wybuchł gwałtowny spór przyjęcie do Unii nowego stanu, Missouri, i to tak agle że Jefferson nazwał go dzwonem alarmowym i pożar w nocy. Już na długo przed kompromisem w sprawie Missouri przyjął się zwyczaj równoważenia przy przyjmowaniu do Unii stanów wolnych i niewolniczych. I tak przyjmowano kolejno Yermont (1791) i Kentucky (1792), Tennessee (1793) i Ohio (1803), Luiz j anę (1812) i Indianę (1816), Missisipi (1817) i Illinois (1818) oraz Alabamę (1819). Południe obawiało się obecnie utraty równowagi między Północą a Południem, która i tak już zresztą została zachwiana na skutek szybszego rozwoju ludnościowego __ Północy. Podczas gdy w r. 1790 ludność obu regionów była niemal równa liczebnie (Północ - - l 968 000, Południe -l 925 000), to do r. 1820 Północ uzyskała już znaczną przewagę (5 144 000 wobec 4 372 000 na Południu). Odbiciem tego stosunku była też liczba przedstawicieli obu regionów w Izbie Reprezentantów, proporcjonalna do ludności regionu. W r. 1820 Północ miała w Izbie 123 reprezentantów, a Południe już tylko 89. Sprawę bowiem pogarszał jeszcze fakt, że przy obliczaniu przedstawicielstwa w Izbie Reprezentantów, podobnie jak i przy nakładaniu podatków, ludność niewolnicza, zgod-, nie z konstytucją, liczyła się tylko jako 2/s jej faktycznej liczby, co w konsekwencji powodowało dalsze uszczuplanie wpływów niewolniczego Południa w Kongresie. Tylko w Senacie zachowała się jeszcze równowaga głosów, gdyż każdy stan był reprezentowany przez dwóch senatorów, a w każdym z obu regionów było po 11 stanów. ^Sprawa Missouri była szczeólnie delikatna
, ^ ten wysuwał się daleko na Północ poza przyjętą dotąd granicę niewolnictwa^ którą na Wschód__od Missifiij2j_jrtannwiła rzeka Ohio oraz dawna
87
linia Masona-Dixona. Granicę tę ustaliło zarządzenie z r. 1787, przeciwko któremu Południe wówczas nie oponowało, traktując je jako koncesję kompromisową. Południe jednakże oponowało przeciwko wszystkim próbom zakazu niewolnictwa na Zachodzie, dokąd plantatorzy przenosili się na tamtejsze żyzne ziemie z wyjałowionych już stanów nadatlantyckich lub też mieli zamiar to zrobić. Sprawa ta wypłynęła po raz pierwszy w r. 1803 po kupnie od Francji Luizjany, której częścią składową było wówczas i Missouri. Mieszkańcy Missouri byli zwolennikami niewolnictwa, choć faktycznie niewolników było tam mało: w r. 1810 3 tyś., a w r. 1820 tylko około 11 tyś. na 66 tyś. ) ludności.
Faktyczny spór o Missouri rozpoczął się jednak dopiero, gdy na początku 1819 r., w czasie debaty w Izbie Reprezentantów nad ustawą o przyjęciu Missouri jako stanu do Unii, reprezentant Nowego Jorku, Jamę? Tallmajdgfe.__ku zdumieniu i oburzeniu Południa wniósł poprawkę do tej ustawyj___z^kaz_ującą dalszego sprowadzania niewolników do Missouri oraz~~pmtanawia-jącą uwolnienie wszystkich dzieci niewolników, urodzonych w Missouri po dacie przyjęcia tego stanu do Unii, z chwilą gdy ukończą 25 lat. Poprawka ta wywołała burzę, choć można było tego rodzaju poprawki oczekiwać w związku z licznymi protestami i rezolucjami antyniewolniczymi w ciągu ostatnich lat. W sprawie tej znaczną rolę odegrały także czynniki nie związane z niewolnictwem, które po raz pierwszy teraz unaoczniły w ostrej formie przeciwstawne stanowiska stanów północnych i południowych. Przedstawiciele Południa twierdzili, że poprawka Tallmad-ge'a jest niekonstytucyjna, gdyż jako warunek przyjęcia stanu do Unii nakłada na niego ograniczenia i że jest sprzeczna z traktatem regulującym kupno
iziany d Francji. Północ replikowała ze swej stro-' przypominając precedens w postaci tzw. zarządze-j w sprawie Północo-Zachodu z r. 1787, które za-razywało niewolnictwa na tym terenie. Istotne jest to że w debacie nad owym wnioskiem po raz pierwszy przedstawiono problem niewolnictwa w jaskrawym świetle oraz zebrano i podsumowano po obu stronach całą dotyczącą tej kwestii argumentację30.
Poprawkę Tallmadge'a, przyjętą niewielką większością w Izbie Reprezentantów 16 lutego 1819 r., odrzucono w Senacie, gdzie Południe miało niemal tylu przedstawicieli co Północ, przy czym za stanowiskiem Południa głosowało i kilku senatorów północnych. Ponieważ Izba Reprezentantów dwukrotnie odmówiła potwierdzenia uchwały Senatu skreślającej poprawkę Tallmadge'a, a sesja kończyła się 3 marca, całą sprawę z konieczności odłożono do następnej sesji, która przypadała dopiero w grudniu 37.
Tymczasem w całym kraju rozgorzała dyskusja nad tą sprawą. Wybitni działacze na Wschodzie i Północy zaczęli zwoływać zebrania i tworzyć specjalne komitety, jak np. w Burlington, w stanie New Jersey i w Nowym Jorku; komitety te rozesłały rezolucje antyniewolnicze do wszystkich wolnych stanów. Następnie na całej Północy i Wschodzie zaczęły się protestacyjne zebrania publiczne i gorąca polemika w prasie. Sprawa nabrała ogromnego rozgłosu i w tej podnieconej atmosferze Kongres przystąpił w grudniu 19 r. do jej ponownego rozpatrzenia. Po długich ebatach, wielkich mowach i wzajemnym odrzucaniu ^oprawek przez obie izby Kongresu oraz po wielu ze-raniach komisji porozumiewawczych uchwalono

3(5 G. Moore op. cii., s. 33 - 61. 37 Ibid.. s. 65 - 83.
89
wreszcie ustawę kompromisową w sprawie Missouri na podstawie poprawki senatora Thomasa z Illinois. polegał na tyrn^je wrazj^przyjpciprri
sburi jako stanu niewolniczego przyjęto do Unii_Maine lako stan wolny. Równocześnie zaś zakazano niewolnictwa w całej pozostałej części Luizjany na północ od równoleżnika 36 30', w takich granicach, w jakich Luizjanę nabyto od Francji, tzn. zakaz obejmował całe terytorium na zachód i północ od Missisipi. Terytoria natomiast na południe od tej linii, a więc przyszłe stany Alabamy i Oklahomy, przez implikację miały być terenem dla ekspansji niewolnictwa. Kompromis uważany był za zwycięstwo Południa. Ostro więc krytykowano tych reprezentantów Północy, którzy za nim głosowali 38. Prezydent Monroe, mimo poważnych obiekcji co do zgodności ustawy z konstytucją, 6jyiRrr.Qjj320_r. zatwierdził ją na jednomyślny wniosek swego gabinetu.
Jednakże sprawa jeszcze się na tym nie zakończyła, gdyż konwencja konstytucyjna Missouri uchwaliła dla swego stanu konstytucję zakazującą imigracji do stanu wolnych Murzynów i Mulatów. Dopiero dzięki akcji pojednawczej Claya Kongres uchwalił przyjęcie Missouri do Unii pod warunkiem zmiany stanowiska tego stanu wobec wolnych Murzynów i Mulatów. Ostateczne uchwalenie kompromisu po wielu zmianach i naradach komisji nastąpiło 28 lutego 1821 r.
Omówiona powyżej debata w sprawie Missouri miała dwa aspekty: konstytucyjny i moralny. Podczas gdy Północ twierdziła, że instytucja niewolnictwa jest bezprawna, jako sprzeczna z prawem natury i duchem ustroju x demokratycznego oraz niezgodna z Deklaracją Niepodległości, Południe stało na stanowisku, że Kon-
38 Ibid., s. 84- 103.
s nie ma prawa ingerowania w sprawy niewolnictwa, którego regulacja według konstytucji podlega władzom poszczególnych stanów. Ponadto przedstawiciele Południa rozwinęli w czasie debat, choć na razie jeszcze nieśmiało, teorię, że niewolnictwo nie tylko nie jest złem, ale stanowi istotne dobro. Najlepiej może jednak ujął faktyczne stanowisko Południa John Quincy Adams, po swej rozmowie z Calhounem. Sformułował on je następująco: "Dyskusja nad sprawą Missouri zdradziła sekret ich duszy. W teorii zgadzają się, że niewolnictwo jest złem, wyrzekają się wszelkiego udziału w jego wprowadzeniu [...]. Ale przyparci do muru okazują na dnie swej duszy zarozumiałość i pysznią się swą pozycją panów" 39.
Należy ponadto podkreślić, że przyczyną konfliktu w sprawie Missouri nie było jedynie niewolnictwo; również inne ważne przyczyny doprowadziły do znamiennego zjawiska, że na Północy po raz pierwszy federaliści wystąpili przeciwko Południu wraz z demokratami, mimo iż ci ostatni dotąd głosowali zwykle razem z demokratami południowymi i popierali ich. Przede wszystkirnwchodził tu w grę czynnik ekonp-" miczny, mianowicie mis?kańr" Półnwy zdawali so-
' ' ___ T" v
bie sprawę z tego, że jeśli doMissouri napłynż__z__wy==-3ałowiQ^y^n^iem~wybl^e^a~atlantyckiego południow-
CY ze jSwyrriT rnPwnlnUcanT^ t n samo teren
ten będzie^zamknięty dla Północy gdyż kolonistom północnym trudno będzie konkurować z Murzynami. Chodziło też i o taryfy celne, gdyż Południe na ogół sprzeciwiało się~^o'5riiosz'eniu opłat celnyćH7 które słu^~ yfy głównie interesom północnego przemysłu. Połud-niL- .sprzeciwiało się także inwestycjom z^Tuhduszów
90
39 Cyt. przez W. S. Jenkinsa w Pro-Slavery Thought in t Old South, s. 66.
91
/publicznych^ a tymczasem PółnQc_domagała się ' dowy_jir4g_i kanałów^zwłaszczatak ważnego, łu Erie. który jniał Dołaczwć^ Nnwv Jork z Wielkimi
planu inwestyc
Jeziorami.
^-- - - - -./-j*
.Ą'publicznych z r. 1817 był południowiec, John Calhoun, / jednakże drugi południowiec, prezydent Madison, założył przeciwko temu projektowi veto, uważając gc za niezgodny z konstytucją; podobne negatywne stanowisko zajął później w tych sprawach inny południowiec, prezydent Monroe. Z drugiejstrony Północ była podrażniona faktem, że grupa zdolnych i popierających się wzajemnie dziafaczy ]^r^inii~poTraiiIa" ópa-now^^--^J^y4a4^Av^sjvy^ rękach urząd jjrezyclenta , przez cały okres 1800 - 1824.
p" Znaczenie kompromisu w sprawie Missouri polegało jednak przede wszystkim na tym, że debaty w Kongresie i publiczna dyskusja przy tej okazji sformułowały po raz pierwszy w całej rozciągłości i w sposób jaskrawy przeciwieństwa istniejące między Południem a Północą, rozbieżność ich poglądów i interesów. Ukazała się w pełnym świetle sprzeczność między dążeniem Południa do rozszerzenia niewolnictwa, a obawą przed nim na Północy, oraz sprzeczność interesów ekonomicznych, w szczególności w dziedzinie taryf celnych i inwestycji publicznych. Widać też było rosnącą obawę przed przewagą polityczną jednej ze stron. Cały późniejszy konflikt w dwudziestoleciu poprzedzającym wojnę secesyjną był jedynie rozwinięciem i powtarzaniem tych sprzeczności, jakie już zaistniały przed r. 1820. Kompromis w sprawie Missouri załagodził tylko czasowo te sprzeczności, nie dopuszczając do wcześniejszego wybuchu. Niemniej spór_ o Missouri^ stanowij_ pigrwsrey^wielki afak~"P"ółnocy przeciwko rozszerzaniu instytucji niewolnictwa i po-^
92
p0}nrlnimveffo_stvlu życia. JEostanowienia kom- oimsif~przetrwały34 lata. W tym czasie Południe wyzbyło się oStatecznieTendencji liberalnych i prądów zmierzających do dobrowolnego zniesienia niewolnictwa. Wpłynęły na tę zmianę rosnące zyski z uprawy bawełny przy pomocy pracy niewolniczej, obawy przed buntem Murzynów, a także drażniąca krytyka instytucji niewolnictwa ze strony Północy 40.
Od lat nie było tak gorącej debaty w Kongresie, ani sprawy, która by wywołała tak wielkie zainteresowanie w całym kraju. Wprawdzie po zawarciu kompromisu debaty w tej sprawie ucichły na szereg lat, jednakże ludzie myślący byli poważnie zaniepokojeni głębokimi różnicami między Północą a Południem, jakie ujawniły się w toku debat nad sprawą Missouri. Niektórzy zdawali sobie już wówczas sprawę, że kraj będzie musiał kiedyś przystąpić do rozwiązania problemu, który udało mu się teraz obejść, i że grożący stąd konflikt może prowadzić do wojny domowej i rozwiązania Unii. Jefferson np. oświadczył, że ta doniosła sprawa obudziła go i napełniła przerażeniem, a John Quincy Adams pisał w swym dzienniku: "Jestem przekonany, że obecna sprawa jest tylko wstępem, stroną tytułową do wielkiego i tragicznego tomu".
Liczba i rozmieszczenie niewolników
Południe nie było tylko krajem plantatorów, niewolników i upośledzonych "ubogich białych". Te trzy grupy razem wzięte nie stanowiły nawet połowy ludności. Większość ludności Południa byli to niezależni
40 G. Moore op. cit, s. 339 - 51.
93

farmerzy o_różnym stopniu zamożności. Najbardziej typowym mieszkańcem Południa przed wojną secesyjną był zatem drobny farmer pracujący na swym gospodarstwie wraz z rodziną bez żadnej innej pomocy. Uprawiał on przede wszystkim ziemiopłody potrzebne do wyżywienia własnej rodziny, pozostawiając tylko niewielki obszar na rośliny przeznaczone na sprzedaż.
Drugą pod względem liczebności grupę ludności stanowili niewolnicy. Do r. 1830 - - jak już wspomniano - - niewolnictwo krytykowano nawet na Południu i rozważano projekty jego redukcji, jednakże po tej dacie instytucja niewolnictwa na Południu jakby zastygła i odtąd do r. 1860 nie uległa już większym zmianom; stawała się tylko coraz bardziej rygorystyczna i coraz bardziej starano się ją przedstawiać jako rzeczywiste dobro41. Można więc badać niewolnictwo w tym okresie jako instytucję mniej więcej statyczną. Nie znaczy to jednak, że instytucja ta odgrywała taką samą rolę w życiu wszystkich białych lub wszystkich okolic Południa. Wręcz przeciwnie, jej cechą charakterystyczną jest bardzo nierównomierne rozmieszczenie ludności niewolniczej na Południu oraz wielka nierównomierność w liczbie Murzynów posiadanych przez poszczególnych właścicieli. Uświadomienie sobie tych faktów jest rzeczą podstawową dla zrozumienia istoty instytucji niewolnictwa na Południu. Nic zaś nie ilustruje tak dokładnie jej charakteru, jak wyniki spisów ludności, przeprowadzanych co dekadę w całym kraju, gdyż uwidaczniają one najlepiej rozwój stosunku liczbowego niewolników do ludności białej na Południu 42.
W r. 1850 na 8 min ludności białej na Południu
Iko 347 525 posiadaczy niewolników. Jeśli do-
był do iiczby t^ch psiadaczy ich rodziny oraz
dać . grację i dozorców, to okaże się, że interes admtnieniu niewolnictwa miało tylko 2 min ludności, W stanowiło około 25/o wszystkich białych; reszta tej C ' ' nie była bezpośrednio związana z niewol-Należy zaznaczyć, że połowa właścicieli nie-
T w 2 Rozwój zaludnienia obu regionów Stanów Zjednoczonych łącznie z Murzynami43
Procentowy
Północ Południe udział ludności
Role tyś, mieszk. tyś. mieszk. południa
1790 1800 1810 1820 1830 1968 2686 3758 5152 7012 1961 2607 3456 4452 5808 49,9% 49,3 % 47,9% 46,7 % 45,3 %
1840 9728 7290 42,8 %
1850 13527 9612 41,5%
1860 19051 12237 39,1%
Tabl. 3. Wzrost ludności białej w Stanach zjednoczonych44
Procentowy
Rok Północ tyś. mieszk. Południe tyś. mieszk. udział ludności Południa
1790 1900 1271 40,1 %
1800 2602 1693 39,4%
1810 3653 2192 37,5%
1820 5034 2809 35,8 %
1830 6871 3633 34,6 %
1840 9557 4601 32,5%
1850 13330 6184 31,7%
1860 18825 8036 29,9 %
41 K. M. Stampp op. cii., s. 25 - 30.
42 Ibid., s. 29.
43 J- T. Carpenter The South as a Conscious Minority 17*9~1861, s. 21. s. 22.

44
94
95
Tabl. 4. Rozmieszczenie ludności murzyńskiej w obu regionach45
Procent Murzynów
Ludność Ludność na Południu w sto-
murzyńska murzyńska sunku do całej
Rok na Północy na Południu ludności murzyń-
tyś. tyś. skiej Stanów
Zjednoczonych
1790 67 689 91,1%
1800 83 914 91,6%
1810 105 1.264 92,3 %
1820 118 1.642 93,2 %
1830 141 2.175 93,9 %
1840 171 2.688 94,0 %
1850 196 3.428 94,6 %
1860 226 4.201 94,9 %
Tabl. 5. Procent Murzynów w stosunku do całej ludności obu regionów48
Rok Na Północy Na Południu
1790 3,4% 35,2 %
1800 3,1 % 35,1 %
1810 2,8 % 36,6 %
1820 2,3 % 36,9 %
1830 2.0 % 37,4%
1840 1,8% 36,9 %
1850 1,4% 36,7%
1860 1,2% 34,3 %
wolników posiadała tylko 1-4 niewolników47. Tacy drobni posiadacze niewolników pracowali zwykle razem z nimi w polu, żyli we wspólnym domu i korzystali z tego samego pożywienia48. Jeśli określić jako plantatorów wszystkich tych, którzy mieli ponad 20 niewolników, to w r. 1850 było ich 37662, czyli około llfl/o ogólnej liczby posiadaczy niewolników.
45 Ibid., S. 14.
46 Ibid., s. 15.
47 j. G. Randall i D. Donald op. cii., s. 67.
48 A. O. Craven The Corning oj the dvii War, s. 27 - 28.
96

--^niewolników u poszcze-L gólnych posiadaczy
w Stanach Zjedn. w r. 185049 Liczba posiadaczy niewolników
po l niewolniku
po 24 niewolników
po 59 niewolników
po 1019 niewolników
po 2049 niewolników
po 5099 niewolników
po 100199 niewolników
po 200299 niewolników
po 300499 niewolników
po 500 lub więcej niewolników
68820
105 683
80765
54595
29733
6196
1479
187
56
11
Arystokracja plantatorska, tj. rodziny utrzymujące się z pracy ponad 50 niewolników, ograniczała się do ok. 8 tyś. rodzin. Typowy plantator posiadał więc 20 - 50 niewolników, a ponad 100 niewolników posiadało tylko l 733 plantatorów, wreszcie tylko 11 właścicieli posiadało więcej niż 500 niewolników50.
Nie znaczy to jednak, że większość niewolników żyła na małych farmach. Faktycznie niewolnicy byli silnie skoncentrowani w ręku niewielu właścicieli. W r. 1860 np. tylko około 25/o ogólnej liczby niewolników pracowało na farmach zatrudniających poniżej 10 niewolników, natomiast znacznie więcej niż
)/o żyło na plantacjach, zatrudniających ponad 20 niewolników, a około 25% na plantacjach posiadają-
ch ponad 50 niewolników. Tak więc większość niewolników należała do plantatorów i fakt ten ma pod-
awowe znaczenie dla charakterystyki instytucji nie-
olnictwa na Południu. Na Dolnym Południu wielka własność była szczególnie skoncentrowana w ograniczę-
49 J. G. Randall i D. Donald op. cit., s. 67.
50 Ibid.. s. 67.
~ Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
97
nych rejonach, gdzie były najlepsze gleby do uprawy bawełny, trzciny cukrowej i ryżu 51.
Znamienne jest również porównanie rozwoju ludności białej i murzyńskiej na Północy i Południu w latach 1790 - 1850. Podczas gdy na Północy ludność biała wzrosła w tym okresie z l 900 000 do 18 825 000, ludność murzyńska na Północy wzrosła tylko z 67 000 do 226 000. Na Południu sama Wirginia miała 2Va rażą więcej Murzynów niż cała Północ. Procentowo udział Murzynów zmalał zatem na Północy z 3,4% do 1,2%, a więc niemal trzykrotnie. Na południu tymczasem przy wzroście ludności białej z l 271 000 do 8 036 000, ludność murzyńska powiększyła się z 689 000 do 4 201 000. Procentowo utrzymała się zatem mniej więcej na tym samym poziomie (35,2/o w r. 1790 i 34,3% w r. 1850). Równocześnie procentowy udział ludności białej na Południu.w stosunku do ogólnej liczby białych w całym kraju spadł z 40,1% do 29,9%. Był to skutek braku imigracji zamorskiej do stanów południowych przy równoczesnym przesiedleniu się części ludności z Południa do stanów północnych, niejednokrotnie celem wydostania się z atmosfery niewolniczej. Podobnie pogarszał się stosunek ludności Południa z niewolnikami włącznie do całej ludności Stanów Zjednoczonych. W r. 1790 liczba ludności w obu regionach była niemal równa (l 968 000 i l 961 000), tymczasem w r. 1850 ludność Południa stanowiła już tylko 39,1% ludności Unii52.
Jeszcze gorzej dla Południa kształtował się rozwój terytorialny w porównaniu z Północą. W chwili uzyskania niepodległości (pokój z 1783 r.) stany północne, a więc terytorium na północ od linii Masona-Dixona, liczyły 164 081 mil2, zaś ówczesne stany południowe -
51 K. M. Stampp op. cii., s. 30 - 31.
52 J. T. Carpenter op. cit, s. 14 - 15 i 21 - 22.
98
- 202 mil2- Do lat pięćdziesiątych XIX w. obszar łudnia powiększył się tylko o 203 504 mil2, a więc iedwie o Vs, tymczasem obszar Północy powiększył si* do l 903 204 mil2> a wie-c l 739 123 mil2> czyn zeszło H razy. Południe rozpoczęło więc swój byt niepodległy z terytorium 4 razy większym od Północy, ; a 'teraz Północ była 2Va rażą większa od Południa 53. ^
Stosunek rodzin posiadających niewolników do nie posiadających był też bardzo różny, zależnie od okolicy. I tak w r. 1860 w Karolinie Płd. i Missisipi mniej więcej połowa rodzin zatrudniała niewolników; w Georgii było takich rodzin 2/s; w Alabamie, Luizjanie i na Florydzie tylko Vs rodzin posiadała niewolników; w Wirginii, Karolinie Płn., Kentucky, Tennessee i Teksasie tylko V4; w Arkansas Vs, w Marylandzie i Missouri Vs, a w Delaware tylko Vso ogólnej liczby rodzin posiadała niewolników 54.
Podobnie wielkie różnice występowały w rozmieszczeniu Murzynów w poszczególnych rejonach Połud- , nią. W okolicach górskich i podgórskich, a więc na całym płaskowzgórzu gór Appalachów od Pensylwanii do Alabamy oraz na terenach nie nadających się do uprawy bawełny i ryżu procent Murzynów był nie- i wielki. Najwięcej było ich natomiast na szerokich nad-atlantyckich równinach Wirginii, Karoliny i Georgii, jak również w pasie czarnoziemnym Alabamy, a także w stanie Missisipi wzdłuż rzeki o tejże nazwie. W niektórych okolicach ludność murzyńska nie sięgała 10%, w innych zaś przekraczała 80, a nawet 90%55.
W miarę wyczerpywania się ziemi plantatorzy przenosili się wraz z niewolnikami na nowe tereny, na bogate ziemie aluwialne doliny Missisipi i jej dopływów,
53 *Md.. s. 24.
54 K. M. Stampp op. cit., s. 30.
55 A. Nevins op. cit., t. I, s. 413 - 16.
99
a więc do Stanów Missisipi, Luizjany i Arkansas, a także do Teksasu nad Zatoką Meksykańską.
Oczywiście było to związane z przemieszczeniem niewolników. Podczas gdy w r. 1790 stany graniczne Południa posiadały 521 tyś. niewolników, a Dolne Południe tylko 136 tyś., to w r. 1860 stosunek się odwrócił: w stanach granicznych było l 527 tyś. niewolników, podczas gdy na Dolnym Południu 2 425 tysięcy. Osobną kategorię stanowili ('wolni Murzyni.]' Najwię-3 było ich w Wirginii i Marylandzie. W r. 1850 na 'całym terytorium Stanów Zjednoczonych było 434 tyś. wolnych Murzynów, a w r. 1860 488 tyś., z tego na Południu 250 tyś., a więc więcej niż połowa. W wielu stanach istniały ograniczenia co do emancypacji Murzynów. W Kentucky np. warunkiem emancypacji było uprzednie usunięcie uwalnianych Murzynów ze stanu. Poza tym uwalniani Murzyni nie byli pełnoprawnymi obywatelami. Mogli np. być czasowo sprzedani w niewolę za włóczęgostwo, a w Georgii nawet za przekroczenie miejskich przepisów porządkowych. W sądach z reguły przegrywali sprawy z białymi. Przede wszystkim zaś groziło im stale niebezpieczeństwo uprowadzenia i sprzedaży w niewolę56. Tylko w Nowym Orleanie traktowanie wolnych Murzynów było dość ludzkie i niektórzy z nich uzyskiwali pewien poziom kultury i dochodzili do znacznych majątków.
Klasa "magnatów" niewolniczych jak już wspomniano była tak nieliczna, że można ją tylko porównać z klasą milionerów w późniejszym okresie, lecz jest wątpliwe, czy była kiedykolwiek w Ameryce tak wielka koncentracja majątku i prestiżu społecznego jak na przedwojennym Południu57. Można więc po-
se J. G. Randall i D. Donald op. cit., s. 59 - 60.
57 A. Nevins op. cit., t. I, s. 415 - 17.
100
-7p że 400_wielkich posiadaczy niewolników na-
^^gQ^,J.CV^, i f- d- .
wało ton i narzucało sposób myślenia całemu Po-dniu Miliony białych nie posiadających niewolników bvłv w stosunku do niewolnictwa albo obojętne, albo też gorąco się solidaryzowały z plantatorami58. Decydujący wpływ na ten negatywny stosunek do Murzynów miał fakt, że należeli oni do odrębnej rasy.
VL/ Cofanie się niewolnictwa w świecie i jego wpływ na sytuacją na amerykańskim Południu
Wielkim ciosem dla amerykańskiego Południa było stopniowe cofanie się niewolnictwa w świecie. Wj^J^8J)4 Murzyni Haiti uzyskali wolność i niepodległość. WAmeryce Łacińskiej w miarę tego jak poszczególne kolonie wyzwalały się spod panowania hiszpańskiego, niewolnictwo szybko znikało, zresztą Murzynów w Ameryce Południowej nie było tak dużo, poza północno-zachodnią częścią tego kontynentu.
Około r. 1853 liczba Murzynów w poszczególnych krajach Ameryki wynosiła:
Stany Zjednoczone 3 650 000
Brazylia 4 050 000
Kolonie hiszpańskie l 470 000 Republiki Ameryki Płd. l 130 000
Kolonie brytyjskie 750 000
Haiti 850 000
Kolonie francuskie 270 000
Kolonie holenderskie 50 000
Kolonie duńskie 45 000
Meksyk 70 000
Kanada 35 000
Razem
12 370 000
18 J- G. Randall i D. Donald op. cit., s. 67 - 69.
101

Pierwsze uwolniło swych nielicznych niewolnikÓA w r. 1810 Chile. Również i w Meksyku niewolnikćn było stosunkowo niewielu; mimo to uwolnienie i4 w r. 1829, a więc w 8 lat po uzyskaniu przez Meksyk niepodległości, było dla stanów południowych szczególnie ważne ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo tego kraju. Największym jednakże ciosem dla niewolnictwa w świecie było zniesienie go w imperium brytyjskim w r. 1833. Likwidacja niewolnictwa na terenie imperium następowała stopniowo, ale do r. 1838 znikło ono już z Jamajki, Trinidadu i Barbados. Francja zniosła niewolnictwo po rewolucji 1848 r., a Portugalia w r. 1858. Tak więc do r. 1860 niewolnictwo poza Stanami Zjednoczonymi przetrwało jeszcze tylko w Brazylii i Puerto Rico oraz na Kubiev JRównież i zniesienie później poddaństwa w Rosji - - na jeden dzień przed objęciem władzy prezydenta przez Lincolna - - odbiło się głośnym echem w całym świecie i w samej Ameryce jako zapowiedź kierunku, w jakim zmierza nieuchronnie marsz historii.
Należy podkreślić, że na południu Stanów liczba niewolników była nieporównanie większa zarówno w cyfrach absolutnych, jak i procentowych, niż w krajach Ameryki Południowej. Ponadto i z innych względów problem niewolnictwa w stanach południowych był znacznie trudniejszy niż w krajach Ameryki Łacińskiej czy imperium brytyjskiego. W koloniach brytyjskich, np. w Indiach Zachodnich, procent białych był nieznaczny w porównaniu z ludnością murzyńską i nie zachodził problem pomieszania się ras nawet po emancypacji Murzynów. W krajach Ameryki Łacińskiej następowało wprawdzie mieszanie się ras przez małżeństwa, ale tam stosunki rasowe były odmienne, a przez to uwolnienie niewolników łatwiej-isze niż w Stanach; nie było przede wszystkim tak
102
ntrastowego jak w Stanach przedziału rasowego. W Meksyku, Wenezueli i Peru Indianie i Metysi byli 0 wiele liczniejsi niż biali czystej rasy, przy tym \Venezueli, Meksyku i Kolumbii Metysi byli elementem najsilniejszym, w Peru zaś przeważał element czysto indiański. W republikach tych ponadto Indianie i Metysi niewiele się różnili od Murzynów pod względem poziomu kulturalnego i społecznego, często więc zawierali małżeństwa mieszane. W tych warunkach względy rasowe i groźba pomieszania się ras nie stanowiły specjalnej przeszkody przy uwalnianiu Murzynów. Zresztą Hiszpanie odziedziczyli tradycję katolicką pochodzącą z prawa rzymskiego, według której nie uważało się człowieka po jego uwolnieniu za specjalnie niższego społecznie; niewolnikami w Rzymie byli bowiem przeważnie biali. Kościół katolicki był więc w Ameryce Łacińskiej potężnym czynnikiem sprzyjającym wyzwoleniu niewolników.
W Stanach Zjednoczonych sytuacja była jeszcze o tyle szczególna, że niewolnikami byli sami Murzyni, a ich panami - - sami biali. Ponadto w odróżnieniu od Ameryki Łacińskiej Indianie w Stanach Zjednoczonych prawie nie wchodzili w rachubę jako przy-mieszka rasowa, gdyż albo zostali wytępieni, lub wypędzeni za Missisipi. Przy tym odsetek Murzynów na Południu był tak duży, że pomieszanie rasy białej z czarną prowadziłoby do stworzenia nowej rasy -negroidalnej, a to dla białych Południa było rzeczą nie do zniesienia; perspektywę pomieszania ras uważali oni bowiem za największą dla siebie groźbę. Niemniej stanowisko to, jak wiadomo, nie przeszkadzało bia-*ym Południa --a zwłaszcza plantatorom --w utrzymywaniu stosunków z Murzynkami, co w rezultacie powodowało, że Murzyni amerykańscy są dzisiaj ra-j rasą Mulatów, Zniesienie niewolnictwa zapowia-
103
dało ponadto dla plantatorów rozpad plantacji, a wśród ubogich białych wzbudzało obawę przed konkurencja ekonomiczną Murzynów w różnych zawodach.
Dodatkową trudność w rozwiązaniu i tak skomplikowanego problemu powodowała okoliczność, że biali z Południa nie znosili krytyki, uważając, że kwestia niewolnictwa jest ich wyłączną sprawą i oni sami będą najlepiej wiedzieli, jak ją rozwiązać; nikt przeto z zewnątrz nie powinien się do tej kwestii wtrącać, a tym bardziej ich ponaglać; wszelki bowiem pośpiech w tej sprawie uważali za szczególnie niebezpieczny. Podkreślali oni równocześnie, że niewolnictwo na Południu ma zupełnie inny charakter niż w całej reszcie świata3a.
Ewolucja niewolnictwa
Zło płynące z niewolnictwa nie było specjalnie związane z cechami charakterystycznymi ludności Południa, ale raczej z samą instytucją. Należy bowiem stwierdzić, że w stanach północnych - - dopóki tam istniało niewolnictwo - - nie obchodzono się z niewolnikami lepiej niż na Południu, a może nawet i gorzej. To samo można powiedzieć o obchodzeniu się z niewolnikami w posiadłościach brytyjskich, francuskich i hiszpańskich. Wszystkie tzw. barbarzyństwa związane z niewolnictwem istniały przedtem i na Północy, a intratny zamorski handel niewolnikami kwitł - jak już wspomniano - w stanie nowojorskim i w New Jersey, wbrew ustawom, długo po zniesieniu na Północy niewolnictwa. Robiono tam dobre interesy na dostarczaniu niewolników na chłonny rynek Południa. Mieszkańcy Nowej Anglii z chwilą gdy się osiedlali na Południu, obchodzili się
59 A. Nevins The Emergence of Lincoln, t. II, s. 141 - 48.
104
iewolnikami dokładnie tak samo jak urodzeni po-dniowcy. Na Północy łatwiej było znieść niewol-'ctwo, gdyż tam wobec niewielkiej liczby niewol-ików były w nich zaangażowane stosunkowo nie^ naczne kapitały. Zresztą na Północy zniesiono niewolnictwo przede wszystkim dlatego, że albo dawało bardzo małe zyski lub w ogóle się nie opłacało. Północ nie miała więc prawa przyjmować w stosunku do Południa pozy sugerującej, że likwidacja niewolnictwa na Północy była wyrazem heroizmu i poświęcenia - - co tak zawsze drażniło ludzi na
Południuco.
Z drugiej strony z różnych przyczyn w stanach graniczących z Północą niewolnictwo zanikało w sposób naturalny. W Delaware np. liczba niewolników zmniejszała się z roku na rok i stawało się jasne, że stan ten niezadługo będzie wolny. W sąsiednim Marylandzie prawie połowa Murzynów była już wolna, a w północnych hrabstwach w ogóle nie można było ich trzymać, gdyż uciekali do wolnej Pensylwanii. Podobnie było w północnym Kentucky i zachodniej Wirginii, a także w Nowym Orleanie w okręgach Teksasu graniczących z Meksykiem. W Missouri procent ludności niewolniczej także stale się zmniejszał i było jasne, że stan ten zmierza ku wolności. W Wirginii w ogóle było wielu wolnych Murzynów, bądź to uwolnionych przez ich właścicieli, bądź też takich, którzy się sami wyku-Ponadto niektórym niewolnikom pozwalano pra-^ać na własną rękę za opłatą odpowiedniego ekwi-alentu dla właściciela, lub też wolno im było rzedawać czas wolny od pracy u swego pana 61. Po-
' A. Nevins Ordeal of the Union, t. I, s. 458. 1 Mid., s. 149 . 51>
105
za tym z Wirginii, obu Karolin i Marylandu zaczęto masowo sprzedawać niewolników na nowo kolonizo-. wane tereny na Południu i Południo-Zachodzie a więc do Alabamy, Missisipi, Luizjany i Teksasu gdzie niewolnicy - nawet gdy cena dochodziła do 1500 dolarów dawali 12% rocznego dochodu
w stosunku do ulokowanego w nich kapitału, podczas gdy w dawnych stanach przynosili tylko 3-4%, a miejscami w ogóle się nie opłacali, zwłaszcza na wyjałowionych ziemiach. Z wymienionych stanów sprzedano w 1. 1840 - 50 na nowe tereny koloniza-cyjne 180 tyś. niewolników, a w 1. 1850 - 60 aż 230 tysięcy. Przeciętna cena niewolnika wynosiła 800 dolarów, jednakże za wyborowych niewolników płacono po 1800 dolarów, a za "najlepsze dorosłe dziewczyny" ~~ 1325 dolarów. Czasem za nieprzeciętnych niewolników płacono i po 2500 dolarów. Dla stanów nadatlantyckich sprzedawani niewolnicy byli właściwie najcenniejszym towarem eksportowym. Toteż zarzucano plantatorom z tych stanów, zwłaszcza z Wirginii, że zajmują się oni hodowlą niewolników. Na ogół niechętnie się do tego przyznawano, niektórzy jednak nie krępowali się nazywać rzeczy po imieniu i otwarcie obliczali przyrost kalkulując, kiedy nastąpi podwojenie pogłowia i ile to da dochodu. Niewolników sprzedawali albo sami właściciele w transakcjach prywatnych, lub na licytacjach w specjalnie na to przeznaczonych pomieszczeniach w większych miastach, albo też podejmowali się tego handlarze, którzy dużo na tym zarabiali: jeden z nich np. zarobił w ten sposób do r. 1834 pół miliona dolarów. Handlem niewolnikami zajmowały się i duże, szanujące się firmy, ale na ogół handlarze niewolników należeli do klasy stojącej moralnie nis-
106
ko; dopuszczali się nadużyć i oszustw i dlatego po-wszechnie nimi pogardzano 62.
Dopóki trwał import niewolników z Afryki na dużą skalę, a więc do r. 1808, wśród nowo przybyłych było wielu dobrze wyćwiczonych wojowników, którzy niejednokrotnie przyjmowali postawę buntowniczą. W konsekwencji nadawało to niewolnictwu bardziej ponury i okrutny charakter, gdyż panowie, obawiając się ze strony niewolników buntu, mordów i podpaleń stosowali wobec nich najbardziej brutalne środki ostrożności. Stopniowo jednak, zwłaszcza w następnych generacjach, niewolnicy oswajali się, przyswajali sobie coraz bardziej technikę i kulturę białych, a ich krew coraz bardziej mieszała się z białą. Antyniewolnicza propaganda wpłynęła ponadto na wyrobienie w białych właścicielach poczucia większej odpowiedzialności w stosunku do niewolników i spowodowała ulepszanie administracji plantacji. Rozpowszechniały się bardziej ludzkie zasady*, przestano od niewolników wymagać pracy w niedzielę, a nawet na uprawę własnych poletek mogli znaleźć czas w dni powszednie. Nie broniono im też korzystania z gruntów leżących w danym roku odłogiem w systemie trójpolówki63. Miarą emancypacji Murzynów była też coraz częstsza tendencja do zastępowania białych nadzorców Murzynami. Na niektórych plantacjach, np. u J. Davisa w Mis-ilsipi, niewolnikom pozwalano również na pewien samorząd. W ostatnich dziesięcioleciach przed wojną secesyjną jak to stwierdził Olmsted w czasie swych podróży - - polepszyło się też wyżywienie, ubiór i za-waterowanie Murzynów, a także mniej ich eksplo-
2 J- G. Randall i D. Donald op. cit., 63 - 65. 13 A. Nevins op. ctt., t. I, s. 459.
107
atowano i kary nie były tak okrutne. Jednakże perspektywa stopniowej emancypacji Murzynów niepokoiła białą ludność Południa. Chodziło tu nie tylko o duże straty materialne, ale i o straszną dla mentalności Południa perspektywę stopniowego równouprawnienia i pomieszania się ras. Obawy te podzielali na Południu również i biali, którzy niewolników nie posiadali i nie mieli żadnych szans ich nabycia. Toteż prawa i zwyczaje w okresie poprzedzającym wybuch wojny secesyjnej mniej sprzyjały niż dawniej ich kształceniu i swobodzie ruchów. Murzyni napotykali coraz to większe trudności przy próbach najmowania się na czas wolny od pracy u właściciela, gdyż miało to posmak pewnej wolności. Życie więc bardziej inteligentnych i wykwalifikowanych Murzynów stawało się coraz bardziej uciążliwe, a ich szansę uzyskania wolności coraz mniejsze. Ugruntowywała się niezmienność niewolnictwa, a dla jej usprawiedliwienia rozpowszechniała się i utrwalała na Południu zasada, że niewolnictwo jest niewątpliwie dobrem zarówno dla Murzynów, jak i dla białych, oraz pogląd, że Murzyni są rasą niższą 64.
Rola niewolnictwa w światopoglądzie Poludnia. Ewolucja poglądów na niewolnictwo
Wysławianie społecznych i kulturalnych zalet niewolnictwa oraz pogląd, że niewolnictwo jest istotnym dobrem, zaczął się przejawiać na Południu już na początku XIX w., a więc jeszcze przed rozpoczęciem propagandy abolicjonistów. Idea ta rozwinęła się głównie na Dolnym Południu i dla jej uzasadnienia zaczęto niebawem używać argumentów biblijnych, a także
mż-
64 ibid., s. 460.
108

eudonaukowe] antropologii opartej na założeniu ości rasowej Murzynów. Po debatach w Kongresie d sprawą Missouri pogląd ten w latach dwudziestych ozwiiano także w broszurach, a na szerszą skalę zaczęto go głosić około r. 1830. W r. 1838 już bardzo silnie podkreślił to stanowisko H. Hammond oraz J. Ca-Ihoun. W.czasie dyskusji nad sprawą MissourL-Bołud-nie wskazywEtłcrkDirieczność rozszerzenia niewolnictwa na nowe tereny, by zapobiec niebezpieczeństwu zbytniego zagęszczenia niewolników.
Charakterystyczną dla ewolucji poglądów w sprawie niewolnictwa na Południu była wielka debata w Izbie Delegatów Wirginii w 1. 183031 na temat ewentualnego rozwiązania tego problemu. Wielu delegatów wypowiadało się wówczas za zniesieniem, względnie nierozszerzaniem niewolnictwa; byli to jednak przede wszystkim delegaci z zachodniej Wirginii, gdzie niewolników było niewielu, a zwłaszcza tacy, którzy niewolników w ogóle nie posiadali. Zresztą wszystkie plany rozwiązania tej kwestii obracały się głównie około sprawy pozbycia się wolnych Murzynów oraz nadmiaru niewolników przez wysłanie ich na kolonizację bądź za Góry Skaliste, bądź też do Afryki. Ponieważ jednak plantatorzy przeciwni byli wszelkiej reformie, więc tak zręcznie manewrowali obradami, że nie dopuścili do powzięcia żadnej w ogóle uchwały. Debata zakończyła się bez rezultatu. A kiedy jeszcze później okazało się, że praktycznie kolonizacja nie ma żadnych szans i trzeba by było pozostawić uwolnionych Murzynów na miejscu, większość opinii publicz-lej Wirginii przychyliła się zdecydowanie do stano-5ka Dolnego Południa i odtąd całe Południe było -dnoczone w obronie instytucji niewolnictwa65.
65 W. S. Jenkins op. cit.. s. 81 - 89.

109
Zbyt silne było przeświadczenie, że niewolnictwo jest jedyną formą, w jakiej wyższa i niższa rasa może współżyć, o ile Murzyni mają pozostać na miejscu-inaczej bowiem, jak sądzono, prowadziłoby to do zbyt wielkich zaburzeń społecznych. Chodziło też oczywiście i o to, że niewolnictwo przedstawiało wielki kapitał, było częścią organizacji społecznej i podstawą prestiżu plantatorów. Niektórzy przeciwstawiali się nawet planom regeneracji ekonomicznej Południa w obawie, że nie da się ona pogodzić z utrzymaniem niewolnictwa w ówczesnej formie. Oczywiście byłoby błędem twierdzić, że Południe stało się społeczeństwem całkowicie statycznym, sprzeciwiającym się wszelkim zmianom. I tutaj dążono do przystosowania się do zachodzących zmian, ale proces ten był znacznie powolniejszy niż na Północy.
Ewolucja poglądów Południa w sprawie niewolnictwa w latach dwudziestych odbiła się też na ustosunkowaniu się tego regionu do wspomnianego już Towarzystwa Kolonizacyjnego, które wyszło z Jeffersonow-skiej szkoły filantropijnej i miało poparcie na Południu, ale tylko dopóty, póki sądzono, że jego celem jest wywiezienie do Afryki wolnych Murzynów, których uważano na Południu za szczególnie niedogodnych. Kiedy się jednak później okazało, że dalszym celem Towarzystwa może być ostateczna emancypacja niewolników - - w każdym razie o taki cel Towarzystwo podejrzewano - wówczas straciło ono poparcie na Południu. Przede wszystkim plantatorzy zmienili swój dotychczas przychylny stosunek, zwłaszcza Calhoun, który wierzył w system kastowy i nie uznawał poglądów starej demokracji jeffersonowskiej66.
66 Ibid., s. 74 - 75.
Trzeba jednak zaznaczyć, że Południe mimo całej sofistyki wniosło, zwłaszcza we wcześniejszym k esie pewne konstruktywne pomysły do rozwoju yśli amerykańskiej, przede wszystkim w dziedzinie i teorii ustroju republikańskiego, prawa konstytucyj- II ego idei wolności i równości (Jefferson, Madison i inni). Południe wydało też szereg zdolnych ludzi, ale jego nieszczęściem było to, że począwszy od lat trzydziestych cała energia jego przywódców oraz elity umysłowej była skoncentrowana na udoskonalaniu systemu niewolnictwa, a przede wszystkim na jego obronie jako istotnego dobra. Od poglądów liberalnych swych rewolucyjnych przywódców i rozważań o ewentualnej likwidacji niewolnictwa Południe przeszło teraz do zdecydowanej i zaciekłej obrony tej instytucji. Nastąpiło to z chwilą, gdy południowcy doszli do przekonania, że jest to kwestia nierozwiązalna. Stopniowo całe prawie społeczeństwo Południa zostało pozyskane dla tego poglądu; nastąpiła więc rewolucja myślowa, a dużą w niej rolę odegrali przywódcy, tacy jak
Calhoun67.
W okresie 1835 - 60 proniewolnicze poglądy Południa zostały szczegółowo rozpracowane i ujęte w system. vzględniono przy tym wszystkie dziedziny nauki, rtóre można było wyzyskać do tezy proniewolnicze j, więc historię, etnologię, nauki polityczne, ekonomię wreszcie Biblię. Powstała w ten sposób na Południu *ła literatura poświęcona obronie niewolnictwa, po-^szy od broszur, a skończywszy na dużych syste-tycznych dziełach. Ponadto prasa była przepełniona 'kulami na ten temat. Całą teorię pozytywnej war-niewolnictwa wydoskonalono i rozpracowano lajdrobniejszych szczegółach. Bodźcem do formu-
67 Ib*d., Preface.
110
111
łowania tez obrony niewolnictwa była krytyka jeg0 przeciwników, rzadkich na Południu, ale bardzo HC2S nych na Północy. Krytycy ci byli podzieleni na mniej lub więcej radykalnych. Radykalni abolicjoniści domagali się natychmiastowego uwolnienia wszystkich Mu- j rzynów bez odszkodowania i z pozostawieniem ich na miejscu. Za natychmiastowym uwolnieniem Murzynów byli też niektórzy ubodzy biali na Południu, ale ci domagali się ich równoczesnego wywiezienia. Drugą grupę stanowili zwolennicy stopniowego uwalniania Murzynów przez szereg lat lub też nawet przez pokolenia. Niektórzy popierali system emancypacji, polegający na uwalnianiu tylko nowo urodzonych Murzynów. Ci gradualiści byli zwolennikami równoczesnej kolonizacji uwalnianych Murzynów. Ostatnią grupę stanowili zwolennicy natychmiastowego wydalenia z Południa wszystkich Murzynów.
Religijne, filozoficzne i społeczne uzasadnienie niewolnictwa
Dla sytuacji niewolnictwa ważne było stanowisko Kościoła, który na Południu cieszył się nadal dużym autorytetem. Początkowo panował tam Kościół episko-palny, będący odpowiednikiem Kościoła anglikańskiego. Kościół ten miał swych wyznawców głównie wśród plantatorów, natomiast ubożsi, ale i moralniejsi biali, żyjący na płaskowyżu przechodzili masowo do bardziej demokratycznych sekt: metodystów, baptystów i prezbiterianów, które prowadziły ożywioną propagandę. Kiedy jednak północne kościoły metodystów i baptystów zaczęły się domagać potępienia niewolnictwa, nastąpił w nich rozłam: kościoły południowe odłączyły się i stworzyły odrębne organizacje. Ich duchowni głosili coraz to śmielej, że niewolnictwo zosta-
112
ustanowione przez Boga i usprawiedliwione w Bib-
i* Równocześnie zaś walczyli oni z duchowieństwem
'łnocnym wspólnym językiem protestanckim, twier-
zac że Bóg potępi tych, którzy fałszywie oskarżają
południe, przypisując mu winy moralne 69.
Szukając argumentów w obronie niewolnictwa, zaczynano od religijnych i moralnych, opierając się na piśmie świętym, które jakoby sankcjonowało niewolnictwo. Powoływano się w szczególności na Księgę Rodzaju (XIV:14 i IX:25), Księgę Kapłańską (XXV: 44-46) oraz na listy św. Pawła. Wskazywano, że patriarchowie biblijni, jak Abraham, Mojżesz i Jakub, mieli niewolników. Niewolnikami mieli też być potomkowie Chama i Kanaańczyków, których Bóg przeklął i skazał na niewolnictwo. Trochę wprawdzie trudno było ustalić pochodzenie Murzynów czy to od Chama, czy też od Kanaańczyków, ale wielu duchownych protestanckich na Południu podjęło się przeprowadzenia takiego dowodu i dowód ten przeprowadziło, przynajmniej ku swej satysfakcji i zadowoleniu mieszkańców Południa. Twierdzono w ogóle, że niewolnictwo jest przekleństwem i karą za grzechy, a jednocześnie środkiem poprawy dla niewolników 70.
W związku z tym wywiązała się jednak polemika, gdyż przeciwnicy niewolnictwa, zwłaszcza duchowni protestanccy na Północy, twierdzili, że słowo "sługa" Biblii nie oznacza niewolnika, a zresztą cały duch Nowego Testamentu jest sprzeczny z pojęciem niewolnictwa i powinien był prowadzić do zupełnego znie-ienia tej instytucji, choćby z uwagi na takie znane zasady jak: "cokolwiek chcecie, aby wam ludzie czynili, WY im czyńcie", albo: "miłuj bliźniego swego, jak sie-
W-E. Dodd The Cottcm Kingdom, s. 97-117. 3- F. Nichols The Disruption o/ American Democracy, s. 35. 9 W. S. Jenkins op. cii., s. 200 - 207.
rzyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
bie samego". Południowy kler jednak, będąc coraz bardziej przeświadczonym, że niewolnictwo zostało ustanowione przez Boga, odpowiadał na te zarzuty, że jest to ze strony Północy po prostu hipokryzja, gdyż Północ oskarżając Południe o niemoralne postępowanie; jednocześnie trzyma swych robotników w jeszcze okropniejszym niewolnictwie oraz czci złotego cielca i służy mamonie. Krytycy północni są więc podobni faryzeuszom, którzy oczyszczali, co było z wierzchu kubka i misy, ale jak pobielane groby wewnątrz pełni byli wszelkiej nieczystości71.
Na Południu, w odróżnieniu od Północy, Kościół ograniczał się do tępienia grzechu osobistego, nie widząc społecznego, jakim było niewolnictwo. Kler południowy trzymał się też ściśle ortodoksji w kościele i szkołach, z których wypędzał postępowych wolnomyślicieli 72. Zresztą uważano, że Kościół nie ma prawa się wtrącać i występować przeciwko niewolnictwu, skoro sam Bóg je ustanowił objawieniem w Piśmie świętym. Kościół ma tylko dbać o to, aby panowie i niewolnicy wykonywali swe obowiązki wynikające z ich wzajemnego stosunku. Niemniej Kościół poczuwał się do swej roli misjonarskiej w stosunku do niewolników i zastrzegał sobie prawo nauczania ich religii, czego mu właściciele niewolników, zwłaszcza w okresie kolonialnym, odmawiali, obawiając się, że chrystianizacja może prowadzić do emancypacji73-Nabożeństwa dla Murzynów, których nie wolno było uczyć czytać, odbywały się zazwyczaj osobno. W kazaniach do nich unikano takich cytatów, jak "prawda was wyswobodzi", a raczej posługiwano się takimi, które zalecały posłuszeństwo i pogodzenie się z lo-
71 R. F. Nichols op. cii., s. 35 - 36.
72 A. O. Craven op. cii., s. 11 - 14.
73 W. S. Jenkins op. cii., s. 208 - 224.
114
2wvkle kładziono nacisk na te zasady, które siły ze sługa powinien być posłuszny panu i zadowolony ze statusu życiowego, jaki mu Bóg wyzna-vj- pociechę zaś powinien znajdować w przeświad-\ eniu, że po okresie życiowych trudów i niedostatków czeka go wspaniała wieczność w niebie; niemniej powstawała i tu pewna wątpliwość, czy będzie to to samo niebo, co dla białych.
Argumenty proniewolnicze nie ograniczały się do religijnych. Wkrótce po śmierci Jeffersona (1826) zarzucono jego egalitarną filozofię, a zamiast zasady, że ludzie rodzą się wolni i równi, przyjęto na Południu naturalny podział społeczeństwa na warstwy z klasą niewolniczą na dole. Duży wpływ na nowe poglądy Południa wywarł Szkot, Thomas Carlyle, który twierdził, że każdy człowiek jest stworzony do pracy: jedni do czarnej roboty, inni do wyższych zadań, a jeszcze inni do przewodzenia ludzkości, jako bohaterowie zesłani przez Boga. W szeregu dzieł wyłożył on swe^ doktryny społecznego podporządkowania i różnic klasowych. W myśl tych poglądów Carlyle uznał system Południa za sprawiedliwy i ludzki. A takiej właśnie zachęty potrzebowali ówcześni filozofowie i przywódcy Południa: Thomas R. Dew, William Harper, George Fitzhugh, John Calhoun i James H. Hammond, którzy zabierali się do stworzenia nowej filozofii społecznej na miejsce skrytykowanych i odrzuconych
zasad Jeffersona.
rhomas R. Dew, który po studiach na uniwersy-
-tach niemieckich został profesorem, a potem rek-
Orem starego college'u William and Mary, twierdził,
niewolnictwo jest instytucją naturalną i było
ikcjonowane przez Mojżesza i św. Pawła, a że
to niewolnictwo ludzi należących do tej samej
i tego samego narodu, więc tym bardziej na-
M
115
turalne jest niewolnictwo Murzynów. Zresztą nie, wolnictwo znane było i wszystkim innym cywilizac>> j om, zwłaszcza starożytnym. Dew określił niewolnic-two jako idealną bazę doskonałej cywilizacji. Społe, zeństwo dzielił na trzy-Masy: 1) klasa rządząca i organizująca, najbardziej uzdolniona w przypadku Południa miała nią być klasa plantatorów; 2) klasa kupców, rzemieślników i drobnych rolników; z dwu pierwszych klas rekrutowało się też duchowieństwo i wolne zawody; 3) niewolnicy. Jest prawem boskim i przyrodzonym - - twierdził Dew - - że istoty o wyższej wiedzy i wyższych zdolnościach, a więc o wyższej potędze, powinny sobie podporządkowywać niższych od siebie i dysponować nimi. Należy więc do przyrodzonego porządku rzeczy, że jedni ludzie czynią z drugich niewolników, podobnie jak jedne zwierzęta żyją kosztem drugich. W swym systemie Dew przypisywał szczególną rolę posiadaczom większej własności74.
Jeszcze dalej posunął się zwolennik silnych rządów Carlyle'a, George Fitzhugh, który w swym dziele Sociology for the South zalecał system dyscypliny i niewolnictwa nie tylko dla Południa, ale także dla Anglii, gdzie - - jego zdaniem - - robotnicy powinni być niewolnikami przywiązanymi do fabryk. Zdaniem Fitzhugha Południe będzie miało tę przewagę nad innymi krajami, że tu niewolnikami będą tylko Murzyni, którzy są stworzeni do prostych robót, a wszyscy biali pozostaną wolni. W ten sposób Południe - przepowiadał Fitzhugh będzie naj-
szczęśliwszym krajem na ziemi75. Na Południu
74 W. E. Dodd op. cii., s. 48 - 54.
75 G. Fitzhugh Sociology jor the South, Richmond 1854, cyt. przez K. M. Stamppa w The Causes of the dvii War, s. 104; W. E. Dood op. cit., s. 63 - 65.
116
rdził on niewolnik jest zawsze pogodny,
^częśliwy i zadowolony, a przy tym wolny od zaz-
LCi i w dobrych stosunkach ze wszystkimi do-
okolą76-jvfie mniej radykalnym w swych poglądach oka-
l się William Harper, kanclerz Sądu Najwyższego Karoliny Płd., który w r. 1838 wydał swe dzieło A Memoir on Slavery. W przeciwstawieniu do Jef-fersona twierdził on, że naturalną skłonnością człowieka jest dominować lub być podległym. Przez proces ewolucji każdy człowiek i każda klasa znajduje w ten sposób swe właściwe miejsce. Społeczeństwo potem tylko legalizuje stan faktyczny w systemie prawnym, który nie jest niczym innym jak tylko środkiem zapobiegającym wyłomom w ustalonym porządku, na którego straży stoi armia. Klasy najniższe, które stoją na odpowiednio niskim poziomie moralnym, zdaniem Harpera, nie powinny się kształcić. Instytucję niewolnictwa poparł także swym autorytetem znany pisarz Południa William Gilmore Simms, który twierdził, że niewolnicy amerykańscy należą do najszczęśliwszych w świecie.
Tezę, że niewolnictwo jest istotnym dobrem, poparło wielu jeszcze wybitnych polityków Południa, znany mówca Yancey z Alabamy, późniejszy prezydent Konfederacji, Jefferson Davis, John Slidell, Henry S. Foote i najwybitniejszy z nich John Cal-oun. Przedstawione powyżej poglądy były ponad-stale dyskutowane w broszurach, czasopismach Siennikach. Tak więc dawniejszy ideał wybitnego ttudniowca, Jeffersona, został całkowicie zarzuco-a jego miejsce zajęła na Południu wręcz prze-zasada nierówności ludzi oraz pogląd, że nie-
76 J. G. Randall i D. Donald op. cit., s. 106 - 107.
117
wolnictwo jest istotnym dobrem, przy czym poglą^ ten stał się na całym Południu bardzo popularny 7?
Należy jednak stwierdzić, że pojawiały się na P0, łudniu - - choć nieczęsto - - głosy przeciwstawiają, ce się temu ogólnemu prądowi. Do takich należały poglądy wyrażane w "Southern Literary Messenger" albo w broszurze Daniela R. Goodlow, przede wszystkim zaś w książce Hintona R. Helpera The Impend-ing Crisis of the South (1857). Wprawdzie Helper też nie sprzyjał Murzynom, ale napiętnował oligarchię plantatorów wobec uboższych farmerów i klas bezrolnych. Przy pomocy szeregu danych statystycznych dowodził on, że zmowa plantatorów była przyczyną zacofania ekonomicznego Południa. Książka Helpera odegrała dużą rolę w kampanii prezydenckiej Północy w r. 1860 jako argument przeciwko plantatorom. Rozpowszechnianie tej książki zostało jednakże na Południu zakazane, podobnie jak i wszystkich innych książek i czasopism, które krytykowały tamtejsze stosunki78.
Mówiąc o niewolnictwie jako o istotnym dobru działacze i pisarze Południa podkreślali płynące z mego korzyści społeczno-ekonomiczne, które miały je stawiać wyżej niż północny system pracy najemnej. Podkreślano w szczególności, że interesy pana i niewolnika, a więc kapitalisty i pracownika, są w tym systemie identyczne, a przy tym istnieje częściowa wspólnota własności; nie może więc być konfliktu między kapitałem a pracą, jak to ma miejsce przy systemie pracy najemnej. Właścicielowi zależy na niewolniku, więc stara się go ochraniać, dba o niego w przypadku jego choroby i starości, utrzymuje
77 W. E. Dodd op. cit., s. 61 - 62.
78 Ibid., s. 67-69.
rodzinę, słowem, daje mu pełne ubezpieczenie. System ten wprowadza więc w życie podstawowe zasady socjalizmu; tak przynajmniej utrzymywano. Pan miał wszystko, a niewolnik nic, i to miał być socjalizm. Ponadto wychwalano patriarchalną życzliwość
właścicieli niewolników w porównaniu z brutalnością i bezceremonialnością północnych pracodawców. Za bardzo istotną zaletę systemu niewolniczego uważano i to, że stwarza on podstawy dla pełnego rozwoju kultury białych. Na zarzuty Północy oraz wybitnych cudzoziemców, takich jak Thomas Macaulay, Charles Dickens, Mrs Frances Trollope i Harriet Martineau, odpowiadano, że system wyzysku przemysłowego na Północy i w Anglii jest gorszy od niewolnictwa, gdyż o robotnika przemysłowego nikt tam nie dba i nikt się nim nie interesuje; jest on przy .tym brutalnie i bezlitośnie wyzyskiwany przez pracodawców, często cierpi głód i niedostatek, nie ma mieszkania ani żadnego ubezpieczenia. Poza tym robotnik taki przywiązany jest do swego warsztatu, fabryki czy pola i nie jest wiele swobodniejszy od niewolnika. Toteż wśród robotników kwitnie przestępczość i prostytucja. Tymczasem niewolnicy korzystają z ochrony przed wypadkami, dbają o porządek i trwają w cnocie, gdyż "każdy pan jest obrońcą pokoju i moralności" 79. Pogląd tego rodzaju przyjął się na Południu do-
- powszechnie, a więc nastąpiło znamienne przejś-
- od poglądu na niewolnictwo jako zło konieczne 3 pojęcia istotnego dobra. Należy tu dodać, że sys-
ein pracy najemnej na Północy, choć eksploatował
Russel's Magazine, cyt. przez A. Nevinsa w Ordeal of the Jnion, t. l, s. 495.
119
118
robotników i nie dbał o nich, miał przynajmniej te zaleitę, że ulegał ewolucji i położenie robotnika stopniowo się poprawiało. Tymczasem niewolnictwo stawało się instytucją niemal zastygłą z rozległy^ systemem praw restrykcyjnych, patroli, straży, ciągłej czujności oraz zakazem kształcenia i komunikowania się wzajemnego Murzynów na szerszą skalę. Wszystko to było jawnym zaprzeczeniem solidarności kapitału i pracy, jedności pana i niewolnika, co głosiły południowe teorie. Teorie te były więc mitami, którymi oszukiwali się nawet sami ich twórcy. Ten fantastyczny mit o wyższości moralnej i społecznej niewolnictwa nad północnym systemem pracy najemnej, którego na Południu nawet dobrze nie znano, świadczy tylko o zupełnym odejściu Południa od rzeczywistości, która była zbyt ponura, żeby jej spojrzeć prosto w oczy 80.
Tymczasem w latach pięćdziesiątych niewolnictwo było piętnowane nie tylko w stanach północnych, ale i w całej Europie. W Anglii po zniesieniu niewolnictwa na terenie imperium cała opinia publiczna poparła tę ustawę z wyjątkiem może nielicznych przedsiębiorców, którzy czerpali zyski z pracy niewolniczej w koloniach. Pisarze i czasopisma angielskie stale wytykały Amerykanom ich "szczególną" instytucję i doradzali stopniową emancypację na wzór brytyjskiej, podkreślając, iż bynajmniej nie musi to prowadzić do pomieszania się ras, buntów czy rewolucji -raczej wręcz przeciwnie. Pisał o tym W. C. Bryant, lord Russell i Charles Dickens, który skrytykował niewolnictwo w swym dziele Household Words. Di-ckensowi podobał się szczególnie projekt stopniowej emancypacji wysunięty przez Amerykanina z Pół-
80 A. Nevins op. cit., t. I, s. 495 - 97.
120
***
d
A ricka L Olmsteda, bardziej konstruktyw-wfska zajmowanego przez połudmowca a stracenia Johna Browna w świecie. We Francji z ży-tam Cy
JJH"~
również znany historyk irancusm ^^^^ __ oraz geograf Elisee Reclus, znający Amerykę ze sWj . podróży. Krytykowali oni szczególnie prawodawstwo amerykańskie, regulujące niewolnictwo, oraz wypowiedzi południowców, nawołujące do utrzymania w niezmiennym stanie tej instytucji81.
VF Ruch abólicjonistyczny
Tendencje antyniewolnicze miały w Ameryce dość dawne tradycje. Wystarczy tu przypomnieć wypowiedzi przeciwko niewolnictwu takich przywódców, jak Benjamin Franklin, George Washington, Thomas Jef-ferson i Tom ""---- MOO+E
to '
kowo miał on zwolenników
i na Południu, dopóki się
niu niewolnictwo stanie się mało
na
najmniej
^ins The Emergence of Lincoln, t. II, s. 132-37.
121
tyniewolniczy zaczął tam szybko zanikać, a agre" sywne wystąpienia północnych abolicjonistów wzmocniły jeszcze tę tendencję.
Tymczasem na Północy niechęć do niewolnictwa nadal rosła. Dużym bodźcem dla rozwoju ruchu anty. niewolniczego było zniesienie niewolnictwa w imperium brytyjskim, a szczególnie w Indiach Zachodnich, gdzie odtąd położenie Murzynów znacznie się poprawiło. Ruch antyniewolniczy zarówno na Północy jak i na Północo-Zachodzie ożywił się jednak znacznie przede wszystkim przez pozyskanie tak zdecydowanych bojowników, jak William L. ^^fetffiisoila. Theodore D. Weld i James G. Birney. Głównym organem akcji tego ruchu stało się zorganizowane w r. 1833 w Filadelfii przy współudziale Garrisona Amerykańskie Towarzystwo Antyniewolnicze (Ame-"ncan Anti-Slavery Society). Towarzystwo, którego prezesem został Arthur Tappan, zmierzało do swego celu, starając się zakładać organizacje antyniewol-nicze w każdej wsi i mieście oraz propagując swe ideały przez specjalnych agentów. Dążono też do pozyskania prasy, a przede wszystkim kościołów, które nawet na Północy zajmowały dotąd obojętne w stosunku do niewolnictwa stanowisko 82.
W technice swej propagandy Towarzystwo wzorowało się na akcji podobnego towarzystwa brytyjskiego, które osiągnęło już duże sukcesy na tym polu. Garrison jeździł kilkakrotnie do Anglii, gdzie spotkał się z Williamem Wilberforce'm i innymi angielskimi działaczami abolicjonistycznymi. W ten sposób nawiązano stałe stosunki między bratnimi organizacjami obu krajów. Towarzystwo rozpowszechniało liczne broszury i ulotki zarówno w stanach pół-
82 J. G. Randall Lincoln the President, s. 86 - 91. 122
h iak i południowych, wkrótce też zyskałoiroz-"ocnych jak V oddżwięk w społeczeństwie. Mimo g*5 ' ^ "z^lwóch lat swojej działalnoś-to " Cio^gn o Sdnyeh praktycznych rezultatów,
r^ip OSląg11^1'-' ; .-,__! ___^l^nmkn-W nie-
zdecydo-
aew m,
wWnokregU umysłowym. Był prze-,le też i ciasnym widno lgu u y , ^.^ posta. dwnikiem wszelkiego gwaV tu a . ^
wił sobie zasadę: "Będę taK l vdi y j r_
stosunki z kośdołanu, a przez swą lał silną reakcję i przyczymł się do upadta r o na **
i bezkoln^mową kampamę
bojowy nastrój cz niewolnlkWA
doszel, do
Loc. cit.
PO
123
nie z piekłem", a nawet popierał secesję, co był0 bardzo niepopularne w ówczesnym społeczeństwie amerykańskim, ceniącym konstytucję i przywiązanym do Unii.
Toteż nic dziwnego, że na drogę praktycznych sukcesów wprowadzili Towarzystwo Antyniewolnicze dopiero wspomniani jużJWeld i Birney. Theodore Weld był synem ubogiego Miucnownego, ' który wcześnie przejął się ideami antyniewolniczymi; musiał nawet z tego powodu opuścić seminarium teolo-giczne; niemniej pozostał kaznodzieją antyniewolniczym i zorganizował oraz praktycznie wyszkolił grupę mówców, którzy działali we wschodnich stanach. Pomagała mu w tym żona, znana abolicjonistka, Angelika Grim-ke, pochodząca z kwakierskiej rodziny z Karoliny Płd., oraz jej siostra, Sarah. James Birney z Kentucky, zdolny adwokat, był sam początkowo posiadaczem plantacji z niewolnikami, których później uwolnił i przystąpił do akcji antyniewolniczej. Ideami antyniewolniczymi przejął się w Princeton i zaczął je później głosić w rodzinnym Kentucky. Gdy jednak nie miał tam powodzenia, przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie stał się duszą wydawnictw antyniewol-niczych. Przez nadanie praktycznego kierunku tym wydawnictwom Birney silnie wpłynął na rozwój działalności Towarzystwa 84.
Obok więc ruchu Garrisona powstawały stopniowo różne ugrupowania abolicjonistów, złożone bądź to z ludzi zupełnie od niego niezależnych, bądź takich, którzy odrzucili jego kierownictwo. Jedno z tych ugrupowań w Nowej Anglii pozostawało pod wpływem wybitnego duchownego z sekty unitarianów, Williama Ellery Channinga. W swych pismach Chan-
84 A. Nevins Ordeal of the Union, t. I, s. 139 - 40.
ning atakował zło płynące z niewolnictwa i poświę-cił tei~aYĆ]Tcały późniejszy okres swego życia, zjed-uiąc dla sprawy antyniewolniczej wielu zwolenników odrębna grupa abolicjonistów istniała w stanach środkowych, przede wszystkim w Nowym Jorku i pośród kwakrów Pensylwanii, z takimi przywódcami jak sędziwy polityk Albert Gallatin i Wil-liam Jay, a później redaktor ,,Tribune" Horace Greeley. W stanach środkowych abolicjoniści mieli silne poparcie finansowe dla swej akcji, zwłaszcza wydawniczej, mając w swym gronie zamożnych zwolenników, jak bracia Tappan i Gerrit Smith. Trzecia grupa abolicjonistów powstała na Zachodzie. Grupa ta rozwinęłn się "wśrńdg^ndpntów Seminarium Teologicznego w Cmcinnati, na_którego_ czele. stał ppstor Lyman Beecher, Jctóre^b córka napisała później Chatę Wuja Toma. Abolicjoniści zachodni odznaczyli się również w walce o emancypację kobiet, tworząc pierwszy college dla dziewcząt w Oberlin. Szkoła ta niebawem zaczęła przyjmować również i Murzynki, czyniąc w ten sposób pierwszy wyłom w uprzedzeniach co do kształcenia Murzynów razem z białymi.
Ruch antyniewolniczy stopniowo przemknął i do ^-Kongresu;gdzie zyskał 'takich zwolenników jak "j^hri Ouincy Adams i Joshua Giddings. Giddings, wrodzony bojownik, ""który brał udział w niejednej kongresowej batalii, w związku ze swą akcją został wet wykluczony z Kongresu, ale dał się wybrać onownie z jednego z dystryktów zachodnich. Właśnie stia osadnictwa na terenach zachodnich zaostrzyła wczas walkę i choć partie unikały początkowo wydania abolicjonistów na kandydatów do Kon-'su> to jednak nacisk ze strony terenu był tak sil-przywódcy partyjni musieli w tej sprawie
125

124
ustępować 85. Zresztą w Stanach Zjednoczonych wszelkie ruchy humanitarne wcześniej czy później spl^, tały się z wewnętrzną grą polityczną. Więc choć Garrison był przeciwny udziałowi w polityce, inni polityczni działacze abolicjonistyczni, jak William Jay i zamożni bracia Tappan z Nowego Jorku, nie szczędząc środków, zorganizowali w r. 1840 tzw. Partię Wolności i wysunęli swego kandydata na prezydenta. Został nim wspomniany już James G. Bir-ney. Wprawdzie głosów zyskali na razie bardzo niewiele (około 7 tyś. w wyborach 1840 r.), ale rozwinęli w ten sposób propagandę na rzecz ruchu abo-licjonistycznego, a kiedy w r. 1848 poparli nowo utworzoną Partię Wolnej Ziemi, partia ta zyskała blisko 300 tyś. głosów i odegrała znaczną rolę w Kongresie.
Istotneznaczenie miały również starania abolicjo-nistów - - poprzez petycje w Kongresie - - o usunięcie niewolnictwa i handlu niewolnikami z Dystryktu Kolumbii, który wraz ze stolicą Waszyngtonem podlegał władzy federalnej. Waszyngton był punktem centralnym, w którym grupowano nadmiar niewolników z Marylandu i Wirginii, przeznaczonych do wysyłki dalej na Południe do stanów bawełnianych. Był to również ważny ośrodek sprzedaży niewolników z licytacji. Nawet z okien gmachu Kongresu można było często widzieć grupy zakutych niewolników, pędzonych przez handlarzy. Na północnych członków Kongresu, odwykłych już od niewolnictwa, robiło to szczególnie przykre wrażenie. Mimo to przywódcy Południa, uważając istnienie niewolnictwa w stolicy za ważną sprawę prestiżową, przeciwstawiali się gwałtownie jego likwidacji na tamtej-
85 Ibid., s. 141 - 42.
126
-m terenie. W rezultacie nie udało się przeforso-'ać zakazu niewolnictwa w Waszyngtonie aż do wybuchu wojny secesyjnej.
Równocześnie rozgrywała się w Kongresie trwa-iaca już od szeregu lat walka o prawo wnosze-lia do Kongresu petycji o emancypację. Umiarkowane skrzydło antyniewolnicze na Północy uznawało prawo konstytucyjne niewolnictwa na Południu, ale sprzeciwiało się jego rozszerzaniu na terytoria dotychczas wolne oraz odmawianiu prawa składania petycji do Kongresu przeciwko niewolnictwu. Prawa tego odmawiano przez uchwalanie w Kongresie na wniosek przedstawicieli Południa tzw. _ustaw_^agaiLz cowych (gag laws). Walka o prawo petycji nabrała w Kongresie szczególnej ostrości, gdy z wnioskiem o zabronienie dyskusji antyniewolniczej wystąpił w r. 1837 przywódca Południa, John Calhoun. Twierdził on, że Unia była umową między suwerennymi stanami, a jej celem była obrona Stanów Zjednoczonych przed niebezpieczeństwami zewnętrznymi i wewnętrznymi. Takim zaś wewnętrznym niebezpieczeństwem były jego zdaniem powtarzające się wnioski antyniewolnicze, zmierzające w szczególności do usunięcia niewolnictwa z Dystryktu Kolumbii oraz do zakazu handlu niewolnikami. Calhoun twierdził, f sprawach tych mogą decydować tylko poszczególne stany u siebie, a Unia ma obowiązek bronić ch stanów przed atakami na ich instytucje, inaczej tfiem istnienie jej nie miałoby celu i sama byłaby
zagrożona.
końcu w r. 1840 po długich debatach
ounowi udało się przeforsować swój wniosek.
nakże strona przeciwna nie dała za wygraną,
szcza że obrona prawa petycji, zagwarantowanego
konstytucję, znalazła gorącego i wpływowego
127

orędownika w osobie eks-prezydenta Johna Quincy Adamsa. Gdy wszelkie próby pozbycia się go z Koń-gresu zawiodły, udało się Adamsowi w r. 1844 do-prowadzić do uchylenia poprzednio uchwalonego za" kazu debat w sprawach abolicjonistycznych. Choć \ Adams sam nie był abolicjonistą, to jednak jego wystąpienia nadały sprawie duży rozgłos i wzmocniły znacznie prestiż ruchu abolicjonistycznego. Stosunki międz Południem a Północą.
jeszcze bardziej coraz częstsze przypadki ucieczki Murzynów na Północ i odmowa wydawania ich przez niektóre stany północne. Stany te, zwłaszcza Nowy "Jork, tłumaczyły się tym, że według ich praw stanowych niewolnicy nie stanowią własności.- Atmosfera uległa dalszemu napięciu, gdy tzw. Republika : Teksasu zwróciła się oficjalnie do Waszyngtonu o włą-I czenie jej do Stanów drogą aneksji, a ówczesny se- p kretarz stanu, Forsyth, dał odpowiedź odmowną. Za | odmową tą krył się sprzeciw przedstawicieli Półno- i cy, a zwłaszcza Johna Quincy Adamsa, wynikający z obawy, że proponowana aneksja jest jedynie manewrem Południa, zmierzającym do rozszerzenia niewolnictwa na nowe terytorium. Wszystko to powodowało postępujący wzrost nastrojów antyniewol-niczych na Północy i odpowiednich obaw na Południu 86.
W takiej atmosferze abolicjoniści, przypuszczając atak na niewolnictwo, starali się oddziaływać na wyobraźnię i emocje swych słuchaczy i czytelników. Sami wprawdzie mało się stykali z niewolnictwem, gromadzili jednak najbardziej skrajne przypadki brutalnego obchodzenia się z niewolnikami, jak rozłączanie ich rodzin, zmuszanie do aktów niemoral-
86 F. J. Turner The U. S. 1830 - 1850, s. 465 - 70.
h itp- i przedstawiali je jako typowe, co oczy-n^- -p wywoływało silną reakcję. Abolicjoniści nie wiście j , i - i_
H zazwyczaj pod uwagę stosunków rasowych, V tym byli przeciwnikami odszkodowania dla łaścicieli niewolników, uważając, że trzymanie czło-ieka przez drugiego człowieka w niewoli jest zbrodnia- po co więc płacić jeszcze zbrodniarzowi za po-
lli-C^) i
pełnienie zbrodni.
Abolicjoniści znaleźli wkrótce sprzymierzeńców wsrocl kwakrow^"~tetóTzy nigdy meuznawali niewolnictwa, lecz dotąd postawa ich była bierna; teraz abolicjonistom udało się ich zaktywizować. Również metodyści i baptyści zaczęli się na Północy skłamać ku abolicjonizmowi. Największy kaznodzieja owych czasów, transcendentalista Theodore Parker, stał się żarliwym abolicjonistą. Abolicjoniści pozyskali sobie także wielu świeckich mówców. Największym z nich był Wendell Phillips, pochodzący z jednej z najlepszych rodzin bostońskich. Nie wahał się on zaryzykować wykluczenia go z towarzystwa i utraty przyjaciół, by stanąć w obronie niewolników. Cały swój czas i majątek poświęcił również sprawie abolicjo-nizmu wspomniany już Gerrit Smith ze stanu nowojorskiego.
Należy dodać, że w tym skądinąd silnym ruchu w Nowej Anglii i stanach środkowych, walczącym 0 zniesienie niewolnictwa, było także trochę obłudy, uchowni tutejsi wygłaszali bowiem płomienne kazania przeciwko niewolnictwu, w którym ich para-lanie nie mieli żadnego udziału chyba że korzys-!> tak jak i oni sami, z bawełny, ryżu, cukru i ka-/' wytwarzanych za pomocą pracy niewolniczej Wcześnie zaś przemilczali wiele nadużyć, któ-ch na m*eJscu u nicn me brakowało. Podobnie i du-ni południowi piętnowali brutalny wyzysk ro-

Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
129
128
botnika w fabrykach Północy, jednocześnie jąć, a nawet pochwalając u siebie niewolnictwo Należy podkreślić, że akcja abolicjonistów była terenem, na którym po raz pierwszy zaczęły publicz, nie występować amerykańskie kobiety, jak Lucretia Mott, Elisabeth C. Stanton i Frances Wright. Równocześnie mnóstwo ludzi rozpowszechniało ideały aboli-cjonistyczne: w r. 1840 zrzeszenie abolicjonistów liczyło już 150 tyś. członków. Najbardziej praktyczną akcją abolicjonistów, która zjednała im najwięcej zwolenników i rozgłosu, był ich udział w organizowaniu tzw. "kolei podziemnej", mającej na celu przemycanie do Kanady zbiegłych z Południa niewolników. Mimo bardzo ostrej cenzury i wszystkich restrykcji propaganda abolicjonistów przenikała jednak na Południe, a nawet docierała do Murzynów w formie np. ilustracji zachęcających do ucieczki. Ucieczki niewolników zresztą zdarzały się niezależnie od akcji abolicjonistów. Uciekali oni dla połączenia się z rodziną, od handlarzy lub nowych panów, od ciężkiej pracy i kary za przewinienia, albo też pod wpływem kazań o wolności. Uciekinierzy zwykle nic nie zabierali poza tym, co mieli przy sobie. Uciekali pojedynczo lub w grupach po kilku, chowając się zwykle w lasach i na terenach bagnistych w pobliżu plantacji, gdzie przeczekiwali pierwsze energiczne poszukiwania. A gdy te przycichły, szli nocami, mając za drogowskaz Gwiazdę Północną i starali się przekroczyć linię Dixona-Masona lub rzekę Ohio, które do dzisiaj dzielą Północ od Południa. Po przekroczeniu tej linii demarkacyjnej brała ich już w opiekę "ko-lej podziemna". Była to linia umówionych domów, należących do abolicjonistów, którzy w dzień ukry-
87 A. Nevins op. cii., s. 148 - 50.
130
H zbiegów na strychach lub w stogach, a nocą eprowadzali ich lasami lub przewozili do następnych punktów, gdzie zbiegli Murzyni znajdowali no-\NQ schronienie i instrukcje na dalszą drogę - - a ostatecznym jej celem była Kanada. Było to dość znaczne poświęcenie ze strony białych, gdyż właściciele zbiegłych lub ich agenci robili nieraz bardzo energiczne poszukiwania, przy czym prawo było po ich stronie. Abolicjoniści narażali się więc na represje, nieraz i na podpalenie, zwłaszcza w południowej Indianie i południowym Illinois, gdzie przeważały sympatie propołudniowe. Należy dodać, że szereg stanów północnych posiadało prawa zakazujące imigracji wolnych Murzynów na ich terytoria oraz ścisłe restrykcje w stosunku do Murzynów już tam mieszkających. W ogóle wolni Murzyni nawet na Północy nie byli lubiani i uważano ich za element niepożądany lub sprawiający kłopoty.
Niektórzy zawodowi łapacze zbiegów, jeśli im się wymknął właściwy niewolnik, często po prostu na jego miejsce porywali pierwszego lepszego wolnego Murzyna, co wzbudzało zrozumiałe Oburzenie. Abolicjoniści zręcznie to wyzyskiwali i dzięki ich propagandzie udało się w wielu stanach północnych przeprowadzić tzw. "prawa wolności osobistej", które chroniły wolnych Murzynów, a zarazem utrudniały chwytanie zbiegów. Zdarzały się takie przypadki, jak od-Lcie schwytanych zbiegów z rąk ich właścicieli przez ium w Bostonie albo jak oswobodzenie schwyta-ego niewolnika Johna Price'a, przez białych i Mu-ynów we wrześniu 1858 r. w Oberlin, w stanie Ohio. ^obodzicielom wytoczono proces, gdyż ich czyn niezgodny z prawem o zbiegłych niewolnikach O r. W rezultacie jeden biały i jeden Murzyn zo-skazani na karę więzienia i grzywny. Jednakże
9*
131
śmiała ta akcja zrobiła wielkie wrażenie i stała si jednym z najbardziej znanych i dyskutowanych w pra" się przypadków tego rodzaju przed wojną secesyjną ss Wprawdzie większość zbiegłych niewolników chwytano, a przy tym stanowili oni tylko drobny ułamek (l/o) liczby niewolników na całym obszarze Południa, jednakże miało to bardzo duże znaczenie propagandowe, gdyż wzbudzało na całej Północy zainteresowanie abolicjonizmem i sympatie dla niego. Z drugiej strony, po przeprowadzeniu w r. 1850 tak zaostrzonego prawa, wielu byłych uciekinierów murzyńskich, żyjących już od dość dawna na Północy, uciekało teraz do Kanady w obawie aresztowań, a niektórzy dobrowolnie płacili okup swym dawnym panom, od których uciekli. Do takich należał i zbiegły Mu-rzyn-abolicjonista Frederick Douglass 89.
Pierwsze ruchy ściśle murzyńskie o charakterze społecznym rozpoczęły się wśród wolnych Murzynów, w ich kościołach, a po r. 1830 przekroczyły już ramy zgromadzeń religijnych. Nawet w wolnych stanach niezadowolenie Murzynów z ograniczeń rasowych doprowadziło w Filadelfii i Nowym Jorku do wycofania się Murzynów z kościołów dla białych i do utworzenia własnego tzw. Afrykańskiego Kościoła 90.
Stanowisko wolnych Murzynów wyraziło się również, począwszy od r. 1817 w proteście przeciwko działalności Amerykańskiego Towarzystwa Kolonizacyjne-go, gdyż Murzyni uważali się już teraz za Amerykanów i nie myśleli o przesiedlaniu się z powrotem d Afryki, co było właśnie celem tego Towarzystwa.
88 H. Aptheker Documenlary History of the Negro People in the United States, s. 423 - 33.
89 w. Z. Foster The Negro People in American History, s. 171-72.
90 w. E. B. DuBois The Souls of Black Folk, s. 47. 132
ini Murzyni podkreślali również swój negatywny sunek do prawa o zbiegłych niewolnikach; ponadto odziło im o zaprotestowanie przeciwko upośledzeniu rawnemu i ekonomicznemu. Dla podjęcia solidarnej "kcii Murzyni zaczęli około r. 1830 organizować swe merwsze zjazdy, czyli tzwT konwencje, stąd ruch ten nosi nazwę ruchu zjazdowego lub konwencyjnego. Celem tego ruchu, który wpłynął na rozwinięcie świadomości rasowej, było znalezienie dla Murzynów właściwego miejsca w społeczeństwie amerykańskim. Jednym z pierwszych, który podjął tę ideę, był wspomniany już organizator niedoszłego powstania, Denmark yesey. Był to człowiek niezwykłej inteligencji i posiadający już pewne wyrobienie. Yesey orientował się -jak wiadomo --w przebiegu i znaczeniu rewolucji na San Domingo i rewolucji francuskiej, a przy tym starał się rozbudzić wśród Murzynów poczucie godności rasowej i skłonić ich do szukania należnego im miejsca w społeczeństwie w przeciwstawieniu do roli narzucanej Murzynom przez białych.
Wśród Murzynów, którzy odegrali znaczną rolę w działalności towarzystw abolicjonistycznych, najwybitniejszym okazał się zbiegły niewolnik, Frederick Q^uglass,prawdopodobnie syn swego dawnego właści-cielaT Uouglass, który zbiegł w wieku lat 21, podczas gdy jego brat i trzy siostry pozostały w niewoli, był największym murzyńskim działaczem antyniewolni-czym swej epoki. Nie ograniczał on się tylko do walki z niewolnictwem, lecz popierał także inne ruchy reformatorskie, jak np. walkę o równouprawnienie kobiet zniesienie kary śmierci. Przede wszystkim jednakże i^grał wybitna rolę w ruchu zjazdowym. Po ucieczce z niewoli w r. 1838 Douglass spędził -zy lata na pracy w dokach, a następnie rozpoczął swą 2iałalność w Nowej Anglii jako agent tamtejszego
133
towarzystwa abolicjonistycznego; wkrótce zabłysnął zdolnościami nie tylko jako znakomity mówca, ale i jako pisarz. Między innymi napisał poczytną książkę o swych przeżyciach. Siedzibą Douglassa był przez długie lata Rochester w stanie nowojorskim, niedaleko granicy kanadyjskiej.
W ru-cbu-^jazdowym, w którym Douglass brał tak żywy udział, już w latach trzydziestych nastąpił rozłam na tle różnicy zdań, czy najważniejszym zadaniem wspólnej akcji Murzynów jest popieranie emigracji do wolnej Kanady, czy też koncentrowanie się na poprawie warunków życiowych Murzynów w samych Stanach. Chodziło również o to, czy w walce o prawa Murzynów należy się ograniczać tylko do akcji przekonywania społeczeństwa przez odwoływanie się do zasad moralnych, jak to czynili abolicjoniści z grupy Garrisona, czy ,też rozwinąć akcję o charakterze czysto politycznym.
Douglass przez długi czas współpracował z grupą Garrisona urządzając tury odczytowe po kraju oraz uczestnicząc w zebraniach i zjazdach. Brał także bardzo czynny udział w "kolei podziemnej", ułatwiającej ucieczkę niewolników do Kanady. Douglass zdziałał szczególnie dużo na polu propagandy, domagającej się dopuszczenia Murzynów do szkół publicznych oraz tworzenia dla nich szkół zawodowych, głównie rzemieślniczych, które by im umożliwiały dostęp do lepiej płatnych zajęć. Temu samemu celowi miało służyć przyjmowanie Murzynów na czeladników do nauki rzemiosła. Chociaż praktyczne- efekty tej akcji przed wojną secesyjną były znikome z powodu niechętnego na ogół stanowiska białych oraz z braku funduszów, to jednak znaczenie propagandowe tej działalności było duże. Torowało bowiem w ten sposób drogę d
134
kretnych aktów w tej dziedzinie w okresie póź-
^Niezależnie od tego, że Douglass był jednym z naj-
kszych mówców swej epoki, oddziaływał on rów-
ż silnie jako redaktor antyniewolniczego czasopisma The North S|ar", które przez szereg lat sam wydawał, oraz autor poczytnej książki o swych przeżyciach. Należąc przez długi okres czasu do Garrisonowskiego odłamu abolicjonistów i ściśle z nim współpracując, Douglass podobnie jak Garrison był przeświadczony^ że najlepszą i najpewniejszą drogą do likwidacji niewolnictwa jest nie opór, a perswazja moralna i piętnowanie tej instytucji jako moralnego zła. Grupa Garrisona odrzucała bowiem drogę walki politycznej, zwłaszcza w formie głosowań i wyborów, gdyż metoda ta opierała się na przepisach konstytucji, konstytucja zaś hyja_zdaniem Garrisona dokumentem proniewolni-czym. Toteż Garrison domagał się nawet a za nim początkowo i Douglass secesji Północy od Południa, by przez to zrzucić z siebie współodpowiedzialność za niewolnictwo. Garrison jak wiadomo piętnował również kościoły za to, że nie przeciwstawiały się niewolnictwu, a niektóre wręcz je popierały; przy czym nie zmienił on swego stanowiska nawet wówczas, gdy w ciągu lat czterdziestych większość kościołów północnych wypowiedziała się przeciwko niewolnictwu, stając się przez to naturalnym sprzymierzeńcem abo-
licjonizmu.
Pglądy Douglassa zaczęły się jednak dość wcześnie zmieniać, choć zmiana ta ujawniła się wyraźnie do-Piero w r. 1851. Już w r. 1847 Douglass w czasie tury odczytowej w Massachusetts spotkał się z Johnem "'" który wywarł na nim silne wrażenie. Brown że niewolnictwa nie da się nigdy zlikwido-I perswazji moralnej ani akcji politycznej,
135
w i
jedyną drogą jest akcja zbrojna. Należy utworzyć kiU ka uzbrojonych grup w górach Alleghenów i stamtąd dokonywać wypady na tereny niewolnicze w celu uwal-, niania niewolników i zachęcania ich do powstania 91.
Po przestudiowanra - i gruntownym przemyśleniu całej sprawy Douglass stopniowo zmienił swe poglądy oddalając się od stanowiska Garrisona, a zbliżając do drugiej f akcji abolicjonistów, do której należał Ger-rit Smith, zwolennik akcji politycznej. Smith popieraT Partię Wolności, której jedną z głównych twierdz był właśnie Rochester, gdzie Douglass zamieszkiwał i wydawał już własne czasopismo antyniewolnicze "The North Star". Garrisonowi nie podobało się, że Douglass zamiast jak dawniej ogłaszać swe artykuły w jego "Li-beratorze", założył własny organ. Rozpoczęta stopniowo na łamach tych" dwóch czasopism polemika między Garrisonem a Douglassem przybierała coraz bardziej na ostrości, by w r. 1853 doprowadzić do zupełnego zerwania i gwałtownych ataków, przechodzących od spraw ideowych nawet do ujawniania małostkowych spraw osobistych ku uciesze prasy i działaczy proniewolniczych. Douglassa poddawano również ostrej krytyce na zjazdach Amerykańskiego Towarzystwa Antyniewolniczego 92.
Gdy Douglass w trakcie swej metamorfozy ideowej doszedł do przekonania, że do zwycięstwa sprawy an-tyniewolniczej perswazja moralna nie wystarcza i że trzeba również wyzyskać akcję polityczną, zmienił swój pogląd i na konstytucję amerykańską. Przechylił się teraz ku interpretacji, że na podstawie wstępu do konstytucji, można ją traktować jako dokument anty-niewolniczy i w oparciu o nią rozwinąć antyniewolni-
91 Ph.S. Foner The Life and Writings of Frederick Douss, t. II, s. 49 - 50.
92 /bid., s. 180 - 81.
136
akcję polityczną. Coraz bardziej zbliżał się rów-
ż do stanowiska Browna, że posiadacze niewolni-
ńw przez swe zbrodnie stracili nawet prawo do ży-
a przeto powstania niewolnicze, które by prowa-
dziły do ich wytępienia, byłyby rzeczą słuszną i spra-
wiedliwa.
Douglass spotkał się jeszcze kilkakrotnie z Johnem Brownem, który bywał gościem w jego domu w Rochester i omawiał z nim plany swej wyprawy na Południe w celu uwalniania Murzynów. Na krótko przed atakiem na Harpers Ferry (o którym będzie mowa później) Brown wtajemniczył Douglassa w swe plany i prosił go o wzięcie udziału w jego ekspedycji, lecz Douglass odradzał mu tę akcję, która byłaby bezpośrednim atakiem na rząd federalny, i widząc nierealność planu Browna, odmówił wzięcia udziału w wyprawie. Mimo to po ujęciu Browna ujawniono ich wzajemne stosunki i rząd Wirginii zażądał wydania Douglassa. Tylko ucieczka w ostatniej chwili do Kanady uratowała Douglassa od prawdopodobnej szubienicy. Stamtąd Douglass wyjechał na parę miesięcy do Anglii, gdzie swą akcją odczytową o Johnie Brow-nie wzmocnił wydatnie postawę i działalność tamtejszych abolicjonistów. Gdy wrócił do Stanów w maju 1860 r., kraj był już u progu wojny domowej 93. ^ czasie wojny Douglass walczył o prawo Murzynów do służenia w wojsku i był jednym z zachęcających incolna do proklamacji emancypacyjnej. Później zo-ł posłem Stanów Zjednoczonych na Haiti. Douglass był wspaniałym mówcą. Jego wzruszające 1 Porywające przemówienia, doskonale umotywowane, ty głębokie wrażenie na słuchaczach, jak choćby mowa na dorocznym zebraniu Amerykańskiego
r

93 Ph. S. Foner op. cii., s. 85-94.
137
Zagranicznego Towarzystwa Antyniewolniczego w wym Jorku w maju 1863 r. 94, albo mowa po w sprawie Dreda Scotta, wygłoszona przed kańskim Towarzystwem Antyniewolniczym w maju 1857 r.95 Ciekawe światło na postać Douglassa rzuca jego wzruszający list do byłego właściciela, w którym zapytuje on o swego brata i siostry, czy żyją jeszcze i czy nie zostali komuś sprzedani; prosi o odesłanie mu przynajmniej jego babki, 80-letniej staruszki. Douglass podkreśla przy tym, że nie czuje już urazy do swego byłego właściciela i gotów jest przyjąć go jako gościa w swoim własnym domu 96. Frederick Douglass był największym z przywódców murzyńskich i głównym inspiratorem działania swych współroda-ków w okresie poprzedzającym wojnę secesyjną, a także i bezpośrednio po niej.
Po śmierci Douglassa (1895) na przywódcę Murzynów wysunął się Booker T. Washington, zwłaszcza po słynnej mowie w Atlancie, w której przedstawił swój program stosunków rasowych97. W ruchu abolicjo-nistycznym odegrały również swą rolę murzyńskie kobiety. I tak wybitną działaczką była zbiegła z niewoli Harriet Tubman, kobieta o niezwykłej odwadze, która wielokrotnie przedsiębrała podróże do stanów południowych, organizując tam ruch oporu. Znaczną rolę w ruchu antyniewolniczym na Północy odegrała także po swym uwolnieniu Sojourner Truth, biorąca udział w licznych wiecach i zebraniach.
Mimo wszystko jednak abolicjoniści, zwłaszcza we wcześniejszym okresie swej działalności, byli bardzo niepopularni, także i na Północy. Zdarzały się nawet
94 ibid., s. 243 - 54,
95 ibid., s. 407 - 24.
96 H. Aptheker op. cit., s. 267 - 73.
97 W. E. B. DuBois op. cit., s. 267 - 73.
138
dki niszczenia ich drukarń, przeszkadzania
^lZ braniach, poturbowania agentów przez tłum. Sam
r rison musiał się raz schronić do bostońskiego wię-
-S ;a hv się ratować przed atakującym go tłumem,
zienid) w j _
wydawca czasopisma abohcjomstycznego w Alton,
stanie Illinois, Elijah P. Lovejoy, został zabity przez tłum protestujący przeciwko abolicjonistom. Przyczyną tej niepopularności był z jednej strony zbytni radykalizm abolicjonistów, z drugiej zakorzenione i na Północy przeświadczenie, że Murzyni właściwie do niczego innego się nie nadają, jak tylko do pracy niewolniczej. Taki pogląd reprezentowali przede wszystkim południowcy, którzy wyemigrowali do stanów północnych, oraz ich potomkowie, ale także i niektórzy rodowici mieszkańcy Północy, którzy mieli nieprzyjemne doświadczenia z Murzynami. Zwłaszcza robotnicy pochodzenia irlandzkiego, którzy odczuwali konkurencję wolnych Murzynów, obawiali się tych ostatnich bardziej niż niewolników i często manifestowali przeciwko popierającym ich abolicjonistom oraz rozbijali ich zebrania. Trzeba było dopiero około 20 lat akcji, by przekonać klasę robotniczą, że niewolnictwo stanowi zagrożenie i dla nich. W rezultacie zmieniło się później nastawienie robotników do emancypacji. Inną kategorię przeciwników abolicjonizmu stanowili ludzie interesu, którzy zarabiali na rozlicznych transakcjach z rynkiem południowym i obawiali się, że przez wzrost wzajemnego antagonizmu między Północą a Południem mogą ten zyskowny rynek utracić, a także na skutek opozycji Południa natrafić na więk-Sze trudności w utrzymaniu taryf celnych, które chro-' y lcn wyroby przed konkurencją zagraniczną.
odczas gdy na Północy nie brakowało niechęci
Pozycji w stosunku do abolicjonistów, na Południu
zali oni zdecydowaną nienawiść. Abolicjoniści
139
bowiem, a zwłaszcza Garrison, potępiali w sposób bez kompromisowy plantatorów, nazywając niewolnic^ "potępieńczą zbrodnią", a posiadaczy niewolników łotrami, zbrodniarzami i ludźmi, którzy się sarni wv-kluczyli z chrześcijaństwa i wszelkiego humanizmu Plantatorzy, którzy mieli bardzo wyczulone poczucie honoru oraz zwyczaj traktowania nawet drobnych przypadków obrazy osobistej jako spraw honorowych nie mogli oczywiście znosić tak bezprzykładnych napaści bez oburzenia.
Tak się też złożyło, że w tym samym roku (1831), w którym zaczęło się ukazywać czasopismo Garrisona "Liberator", wybuchł bunt Nata Turnera w Wirginii, w czasie którego zginęło ponad 50 białych. Plantatorzy przypisali zaraz winę za to Garrisonowi i abolicjo-nistom, chociaż "Liberator" nie miał na Południu debitu i bunt Turnera nie miał nic wspólnego z abolicjo-nistami. Zresztą abolicjoniści bezpośrednio nie namawiali Murzynów do buntu, choć np. "Liberator" cytował z aprobatą powiedzenie pewnego Anglika, że "południowi niewolnicy powinni, a przynajmniej mają prawo, podrzynać gardła swym panom" 98. Wspomniane już przygotowania do buntów wywołały na Południu znaczne poruszenie. Wykrycie ich zrobiło silne wrażenie na plantatorach oraz spotęgowało podejrzliwość białych w stosunku do niewolników w obawie dalszych spisków i buntów.
Abolicjonizm przyczynił się również do cofnięcia na Południu poparcia dla Amerykańskiego Towarzystwa Kolonizaoyjnego, które w znacznej mierze utrzymywało się z zasiłków Południa, głównie zaś stanów P~ granicznych: Marylandu, Wirginii i Kentucky. Wprawdzie sukces działalności Towarzystwa nie był duży;
0u 14 la^ sweż istnienia zdołało ono wywieźć do W C ki tylko 1420 Murzynów (prawie wyłącznie wol-
UN a wiec prawie tyle, ile się na Południu rodziło nych), a ^ f , . . . . . , , , , .
Murzynów w ciągu 4 miesięcy; memnie] było to obja-
m zwrotu, jaki się dokonywał na Południu.
_."^;u; QVpii Garrisona zmieni n ~:"
arn zwrotu, a
poglądy na wyniki akcji Garrisona zmieniały się biegiem czasu (o czym będzie szerzej mowa w częś-i III). Wielu współczesnych historyków amerykańskich skłania się na ogół do twierdzenia, że przez swą bezkompromisowość ruch Garrisona podniecił Południe do zajęcia bardziej wojowniczej postawy w obronie niewolnictwa. Ich zdaniem akcja abolicjonistów nie pozostała też bez wpływu na stopniową zmianę uprzedniego poglądu Południa, że niewolnictwo jest złem koniecznym, na przekonanie, że jest ono niewątpliwym dobrem i idealną bazą doskonałej cywilizacji. Działalność Garrisona wywołała na Południu reakcję w postaci zintensyfikowania tam defensywnej agitacji, choć niewątpliwie główną przyczyną porzucenia tendencji emancypacyjnej na Południu była wzrastająca opłacalność niewolnictwa, wywołana rozwojem produkcji bawełny". W każdym razie Garrison i abolicjoniści mieli tę wielką zasługę, że przerwali milczenie, jakim okryta była przedtem kwestia niewolnicza, i przyczynili się do rozbudzenia sumienia Północy, obojętnego dotąd na sprawę niewolnictwa i niechętnego Murzynom.
N kukanie dróg rozwiązania problemu niewolnictwa mrno ogólnego braku realizmu i oszukiwania sa-ch siebie co do wyższości systemu niewolnictwa, i na samym Południu, zwłaszcza przed r. 1830,
98 j. D. Hicks The Federal Union, s. 461.
A. Nevins op. cit, t. I, s. 148 - 50.
141
140
ale także i później, dość poważna liczba ludzi, cho' niewątpliwie będących w mniejszości, którzy zdawał1 sobie sprawę z tego, że niewolnictwo jest przekleń, stwem społecznym i hamulcem ekonomicznym i że nie l da się go na dłuższą metę utrzymać, a więc wymaga l ono reformy. Niektórzy rolnicy np. stwierdzali, że mog, l liby uprawiać znacznie większe obszary, gdyby prą, l cownicy byli wolni. Ponadto widoczne było, że planta- l torzy posługujący się niewolnikami wypierali biedniejszych rolników z urodzajnych ziem w dolinie Missisipi w okolice wyżynne i górskie, gdzie można było uprawiać tylko kukurydzę lub zajmować się hodowlą. Zwracając uwagę na ujemne zjawiska ekonomiczne i społeczne wynikające z niewolnictwa, zwolennicy reformy na Południu podkreślali konieczność złagodzenia przepisów zakazujących uwalniania Murzynów, domagali się uchylenia surowych kar za uczenie Murzynów czytania i pisania, a przede wszystkim żądali legalizowania małżeństw i zakazu rozdziału rodzin niewolniczych. Inni jednak usprawiedliwiali istniejący stan rzeczy twierdząc, że przecież Murzyni w Afryce nie znali instytucji małżeństwa, a zresztą więcej jest w Stanach Zjednoczonych rodzin irlandzkich rozdzielonych wskutek imigracji niż rozdzielonych rodzin murzyńskich. Jedną ze szczególnie ciemnych stron systemu niewolniczego było zdaniem wielu autorów tolerowanie przypadków maltretowania i nędzy Murzynów oraz odmawianie im wszelkich szans podniesienia się ponad pewien poziom.
Dla światlejszych obywateli Stanów stopniowo stawało się oczywistym, że wobec prądów XIX w. problem niewolnictwa mógł być rozwiązany tylko po lin11 wskazanej przez najwybitniejszych przedstawicieli P0" kolenia rewolucyjnego: Washingtona, Jeffersona, Ma-
disona, Patricka Henry, a później Claya, tzn. drogą pniowej emancypacji. Jefferson zalecał, jak wiado-rozwiązanie kwestii przez stopniowe uwalnianie Mu'rzynow oraz osiedlanie ich poza terytorium Stanów Zjednoczonych, podczas gdy ich miejsca zajmowaliby biali. Podobne rozwiązanie sugerował Clay; Madison zaś proponował osiedlanie Murzynów na dalekim Zachodzie Stanów. W każdym razie sądzili oni wszyscy, że niewolnictwo powinno stać się systemem ewolucyjnym, a nie statycznym i zastygłym, jakim było fak-
tycznie.
Z konkretnym planem zlikwidowania niewolnictwa wystąpił w Kongresie w r. 1857 Frank P. Blair. Proponował on mianowicie wysyłanie Murzynów do Ameryki Środkowej, do takich krajów jak Honduras i Gua-temala; wysyłanie bowiem Murzynów do Afryki, jak wykazały doświadczenia Towarzystwa Kolonizacyjne-go, było nierealne z uwagi na wielką odległość, klimat i wrogą postawę tamtejszej ludności. Plan Blaira jednak mimo poparcia jego znanej rodziny i przyjaciół spotkał się w Kongresie z ostrą krytyką. Inny plan przedstawił Ewbank, który był zdania, że należy jak najszybciej rozwijać technikę wszystkich prac w rolnictwie i gdy wszystko będzie zmechanizowane, a przez
1 znacznie tańsze, niewolnictwo stanie się nieopłacalne 1 właściciele sami będą uciekać od niewolników. Ewbank nie wskazał jednak, co zrobić z uwolnionymi
Murzynami. Rozsądne sugestie dochodziły także z Pół-
noco-Zachodu.
Według współczesnego historyka Allana Nevinsa, 'wszym krokiem do stopniowej emancypacji powin-było być ograniczenie instytucji niewolnictwa do stanów, w których ono już istniało. Drugim etapem

, ay i tak już posuwająca się naprzód w sposób na-
143
turalny likwidacja niewolnictwa w stanach pogranicz, nych: Missouri, Kentucky i Delaware. Następnie przy, szłaby kolej na stopniową przemianę niewolnictwa w system wolnej pracy, z równoczesną częściową choćby emancypacją Murzynów za odszkodowaniem dla właścicieli i to przy czynnej pomocy ze strony stanów północnych. W okresie przejściowym dyscyplina powinna się opierać na nagrodach, a nie na karach: powinno się stworzyć bodźce dla pilności, energii i cnoty, zainteresować niewolników udziałem w zyskach i najbardziej zaawansowanych prowadzić stopniowo przez pewną niezależność do zupełnej wolności. W takim rozwiązaniu ponadto musiałaby Północ współpracować z Południem 10.
Tymczasem na Północy znaczny wpływ wywierali abolicjoniści domagający się natychmiastowej likwidacji niewolnictwa, jako instytucji niemoralnej -- bez odszkodowania. Równocześnie zaś i na Południu ton nadawali działacze skrajni, którzy nie chcieli nawet słyszeć o takim rozwiązaniu. Towarzyszyła im zaś inercja większej części ludności idącej z falą i nie chcącej niczego przedsięwziąć. W ogóle lata 183060 nie sprzyjały rozsądnemu rozwiązaniu problemu niewolnictwa. Był to okres reakcyjnego prawodawstwa na Południu, zaostrzenia kontroli nad niewolnikami oraz przestawiania się na pogląd, że niewolnictwo było jedyną możliwą formą współżycia między obu rasami, przy tym korzystną zarówno dla białych, jak i dla Murzynów 101.
Wszystkie zalecenia i programy rozbijały się przede wszystkim o problem stosunków rasowych, który uwa-
^straszniejszy. Dla ogromnej bowiem w:ęk-
ttłudniowców perspektywa tak epokowe] re-
" systemie pracy i systemie społecznym i eko-
L rewolucji, która mogłaby w przyszłość!
BZtóć do zrównania prawnego, a później ewen-
do pomieszania obu ras, była uważana za
Bezpieczeństwo nieobliczalne i absolutnie nie do
1 fl2
przyjęcia .
Ordeal oj the Union, t. I, s. 461.
100 A. Nevins The Emergence of Lincoln, t. II, s. 163 - 68.
101 Ibid., t. I, s. 343 - 46 i t. II, s. 165 - 68.
144CZĘŚĆ II
7AOSTRZENIE SIĘ KONFLIKTU SECESJA I WYBUCH WOJNY
IV. EKSPANSJA TERYTORIALNA I KONFLIKT WOKÓŁ SPRAWY NIEWOLNICTWA
Sprawa Teksasu
Pograniczne prowincje Meksyku: Kalifornia, Nowy Meksyk i Teksas posiadały niewielu białych kolonistów lub misjonarzy i rzadko rozrzucone drobne garnizony, utrzymujące nominalną władzę Meksyku_nad tymi rozległymi obszarami. Ponadto całe ogromne terytorium między Górami Skalistymi a Sierra Nevada również nominalnie należące do Meksyku nie posiadało w ogóle ludności białej. Z chwilą gdy koloniści amerykańscy przekroczyli Missisipi, niektórzy z nich zaczęli spoglądać pożądliwie na te prawie nie wyzyskane tereny, a zwłaszcza na sąsiadujący ze stanami Południa Tplrga<^ grMf były doskonałe ziemie^ nadające,
uprawy
ełriy^ Wkrótce też bardziej przed-ębiorczy osadnicy zaczęli przenikać przez granicę, a Jeden z nich, Stephen F. Austin, uzyskał w r. 1823 meksykańskiego 'rządu rewolucyjnego potwierdze-- uprzednio udzielonej koncesji na osiedlenie w Tek-
Martin Van Buren, Secretary of State of the, United Sta-
1 Joel R. Poinsett, United States Minister to Mexico,
25, 1829. Diplomatic Correspondence of the United Sta-
nter-American Aff airs, 1831 - 1860, t. VIII, s. 1-17 (dalej v skrócie Diplomatic Correspondence).

sasie całej grupy kolonistów amerykańskich. \y roi potem nowe prawo kolonizacyjne wprowadziło jeszcz dodatkowe udogodnienia dla kolonistów. W tych sprzy, jających warunkach do r. 1830 osiedliło się w Teksasie O tś. mnrykąjajkic^^
."_ Sobą około, tysiąra niPwnlrijkńw Wówczas
jednak rząd meksykański doszedłszy do przekonania że koloniści mogą się stać niebezpiecznymi dla Meksyku, zakazał dalszej ich imigracji, a także sprowadzania Murzynów, ponadto zaś nałożył wysokie cła na import towarów ze Stanów Zjednoczonych. Ponieważ w Meksyku niewolnictwo już było zniesione, koloniści amerykańscy zaczęli się ze swej strony obawiać, że mogą utracić sprowadzonych niewolników. Dochodziło też coraz częściej do nieporozumień i starć z władzami meksykańskimi, na które koloniści amerykańscy patrzyli z nieukrywaną pogardą. Początkowo, gdy Aus-tin, który był człowiekiem prawym, sam rekrutował i nadzorował kolonistów, nie było zbyt wiele powodów do zadrażnień, później jednak do Teksasu zaczęli napływać ze Stanów zawadiacy i spekulanci, co bardzo pogorszyło stosunki. Zresztą koloniści amerykańscy od początku myśleli o tym, żeby Teksas od Meksyku oderwać i przyłączyć do Stanów. Pretekstem do urzeczywistnienia tego zamiaru było wprowadzenie przez władze meksykańskie nowej konstytucji, ograniczającej autonomię poszczególnych prowincji. W marcu_ 1836 r. koloniści amerykańscy zbuntowali się i ogłosili Teksas niepodległą republiką. Uchwalili też zaraz własną konstytucję sankcjonującą niewolnictwo i wybrali swym prezydentem amerykańskiego gen. Hous-tona 2. Następnie koloniści amerykańscy zwrócili siQ 3o Waszyngtonu o uznanie nowej republiki za kraj
2 J. G. Randall i D. Donald The Divided Union, s. 82 - 84.
Lepv^-~ -
aneks}i-Ówczesny prezydent Meksyku, gen. Santa Anna, za-
agował na rewolucję kolonistów amerykańskich rbkim marszem na północ z trzema tysiącami wojska pod Alamo zniósł oddział kolonistów złożony z 200 ludzi. Wkrótce potem jednakże (21 kwietnia) w starciu z oddziałami kolonistów, zgrupowanymi pod San Jacinto, Santa Anna poniósł klęskę i sam został wzięty do niewoli. Należy dodać, że do zwycięstwa kolonistów przyczyniły się znaczne posiłki, jakie otrzymali oni ze Stanów Zjednoczonych zarówno w postaci broni, jak i ochotników. Mimo iż wówczas nawet jeden z regularnych oddziałów amerykańskich przekroczył granicę, rząd Stanów Zjednoczonych oficjalnie udawał neutralność. Rząd meksykański odwołał wprawdzie swego posła z Waszyngtonu, ale nie czuł się na siłach do dalszej walki z powstańczą republiką.
W Stanach Zjednoczonych powstanie Republiki Teksasu wywołało różne reakcje. Południe zdecydowanie sprzyjało oderwaniu Teksasu od Meksyku, gdyż to nowe rozległe terytorium, nie tylko otwierało szerokie widoki na ekspansję niewolnictwa, ale mogło także dać podstawę do utrzymania równowagi liczebnej między stanami Południa i Północy. Teksas bowiem można było podzielić na kilka stanów niewolniczych i w ten sposób stworzyć przeciwwagę nowych wolnych stanów, tworzonych na Północo--Zachodzie. Ale właśnie dlatego, pod wpływem ogól-nej niechęci do niewolnictwa, Północ wypowiadała się a gół przeciwko przyłączeniu do Unii nowych te-enw niewolniczych, upatrując w rewolucji w Tek-Sle konspirację plantatorów południowych, mają-^ na celu otwarcie nowych terenów dla niewolnic-
149
148

twa. Niektóre stany, jak Yermont, protestowały ^ wet formalnie przez uchwały swych legislatur. Sfccze> gólnie zdecydowanie przeciwko aneksji Teksasu w^ powiadał się były prezydent i wpływowy działać? Kongresu John Quincy Adams. Tymczasem na P0^ łudniu gorącym orędownikiem aneksji był przywódca tego regionu, John Calhoun, który oświadczył, że wykluczenie z Unii jakiegoś stanu z powodu niewolnictwa oznaczałoby faktycznie rozwiązanie Unii8.
W tej sytuacji prezydent Jackson, który zasadniczo odnosił się przychylnie do rozwoju wypadków w Teksasie, wahał się, czy uznać nową republikę oficjalnie, zwłaszcza że się obawiał popsucia przez to szans demokratów w nadchodzących w r. 1836 wyborach prezydenckich. Wreszcie jednak w przedostatni dzień swego urzędowania, a więc już po wyborze następcy, Jackson uznał Teksas jako niepodległą republikę. Jego następcy na urzędzie prezydenta, Van Buren i Tyler, zwlekali jednak z oczekiwaną aneksją tego terytorium, widząc nie tylko nieprzychylną reakcję na Północy, ale i zdając sobie sprawę z tego, że aneksją sprowokuje wojnę z Meksykiem. Tymczasem fTeksas, czyli Republika Samotnej Gwiazdy ,/jak ją nazywano z uwagi na przyjęte godło, zyskała uznanie Anglii i Francji, a w r. 1843 zawarła rozejm z Meksykiem dzięki pośrednictwu angielskiemu. Niemniej w Teksasie było około 50 tyś. białych osadników, którzy musieli się liczyć z nieprzyjazną postawą 6-7 min ówczesnej ludności państwa meksykańskiego.
.Cennikiem, który w Lządzie Stanów_ostatecz^nie ^rzyśpjeszył dej^zję zaanektowania job&Wja, że kraj ten
3 F. J. Turner The United States in 1830 - 1850, s. 514 - 34.
Inictwa, zwłaszcza pod presją AnglnJJi.Bnc.ji, o któ-W h 'gwarancję rząd Teksasu zaczął zabiegać. Powsta-r-7^""wolnej od niewolnictwa strefy w Teksasie stwo-i0by dogodny teren dla ucieczki niewolników z po-anicznych stanów południowych, a tego właśnie Południe panicznie się obawiało. Ponadto istniała pew-obawa, że Anglii i Francji może chodzi o stworzenie z Teksasu czegoś w rodzaju neutralnej Belgii i że nowy kraj może się także stać niedogodnym konkurentem Stanów Zjednoczonych na rynku bawełny. Brano wreszcie pod uwagę enwentualność, że Teksas może sam rozpocząć ekspansję na Zachód i Południe, zagradzając w ten sposób Stanom Zjednoczonym drogę do Pacyfiku i Kalifornii. Z tych wszystkich względów nowy sekretarz stanu Abel P. Upshur w ścisłym porozumieniu z prezydentem Tylerem wszczął z przedstawicielami Teksasu w Waszyngtonie negocjacje o aneks je, podkreślając, że abolicja niewolnictwa w Teksasie byłaby dla Stanów nie do przyjęcia4. Konieczność utrzymania niewolnictwa w Teksasie szczególnie mocno akcentował następca Upshura na stanowisku sekretarza stanu, znany przywódca południowy, John C. Calhoun. Mimo to przedstawiony Senatowi przez Calhouna do ratyfikacji projekt traktatu o aneksji Teksasu nie przeszedł5. Co gorzej, to wyraźne przyznawanie się, że motywem aneksji ze strony rządu Stanów jest przede wszystkim obawa, by w Teksasie nie doszło do abo-v >j
llc]i niewolnictwa, naraziło administrację na utratę
4 John Tyler: To the Senate of the United States, May 15,
4. A Compilation of the Messages and Papers of the Presi-
Jnts, t. V, s. 2170 (dalej tytuł w skrócie A Compilation of the
Jvressage.s).
j 5 John Tyler: To the House of Representatives of the U. S., Une 10, 1844. A Compilation of the Messages, t. V, s. 2176.
151
150
wielu głosów w wyborach prezydenckich w r. 1344 Niemniej na skutek zręcznej taktyki, stawiając Teksas obok Oregonu jako sprawę narodowego pres-> tiżu, oraz z powodu wahań kandydata wigów, Henry Claya, prezydentem wybrany został znowu demokrata, James K. Polk, z Tennessee.
Formalną aneks j ę Teksasu przeprowadził jeszcze prezydent Tylertuż przed końcem swego urzędowania. Ponieważ początkowo trudno było uzyskać wie. kszość 2/3 głosów, konstytucyjnie niezbędną do zatwierdzenia odpowiedniego traktatu z Teksasem, postanowiono przeprowadzić sprawę w formie przyjęcia Teksasu do Unii jako nowego stanu (luty 1845), do czego wystarczała uchwała Kongresu zwyKią wię-kszością głosów. Na podstawie tej uchwały prezydent Tyler w ostatnim dniu swego urzędowania wysłał do Teksasu kuriera z wiadomością o uchwalonym przyjęciu. Amerykańskie władze Teksasu, które tylko na to czekały, zaraz wyraziły swą zgodę, choć formalne przyłączenie nastąpiło dopiero z końcem roku 6. ,. "^
Amerykanie wierzyli zawsze w wyższość ich ustroju i demokratycznych instytucji oraz ich sposobu życia i byli przekonani, że wcześniej czy później ożywiający ich duch wolności rozszerzy się na inne kraje, przede wszystkim na kontynencie amerykańskim. Tę ekspansję wolności i demokracji wyobrażali sobie najpierw w formie dobrowolnego naśladownictwa przez inne kra je ich natchnionego przykładu. Mówił o tym niejednokrotnie Jefferson, a Jackson w swym pożegnalnym orędziu twierdził, że Opatrzność wybrała Amerykanów na "strażników wolności
6 The Annexation of Texas. Documents of American tory, s. 306 - 307.
152

rwania jej dla dobra ludzkości". Gdy jednak inośc i demokracji niezbyt przyjmowała ednih krajach drogą dobrowolnego nasla-rozwó Ameryki Łacińskiej zmierzał , a r J ^ wśrod Amerykanów
skoro tak doniosłe i szczytne się same, to czy nie należałoby się dopomóc drogą ekspansji
skłaniał zresz ą

ich
Zachód, Kto e*QYUsw Ten pęd na
, niecne . zor-gospodarowała n Y* * .
e Dłuzza przerwa nastąpiła po nictwa do Missisipi i Gór Skalistych, po a który według ówczesnego przekonania rozciąga ^ J^ "wielka pustynia amerykańska". Jednakże wyprawy śmiałych podróżników, zwłaszcza w kierunku Oregot i Kalifornii, oraz ich opisy wykazywały, ze szczególnie na Dalekim Zachodzie istnieją tereny rej glebie i doskonałym klimacie, nadające ,ię zarówno do uprawy, jak i hodowli na dużą skal^ budzało to apetyty przywykłych już do ciągłego po-
suwania się naprzód osadników. Zwłaszcza opisy J. ^
Fremonta z jego wyprawy do Oregonu i Kalii
zrobiły duże wrażenie. Dla Południa parcie na Zachód miało jeszcze szcze
Solne znaczenie polityczne i społeczne. <
153

wiem przez ekspansję terytorialną nie tylko dować w pewnych stanach południowych zbytnie zagęszczenie niewolników, które z biegiem czasu mcK głoby się stać niebezpieczne, zwłaszcza tam, gdzie Murzyni stanowili większość ludności; ale chodziło także o obniżenie stale rosnącej przewagi terytorialnej i ludnościowej Północy, która już zagrażała równowadze i wpływom południowym w rządzeniu Unią. Temu nieraz podświadomemu dążeniu do ekspansji nadało wybitnie dynamiczną formę rzucone w r. 1845 hasło, że rozszerzanie wolnych instytucji i demokracji Stanów Zjednoczonych na cały kontynent -- przynajmniej północnoamerykański jest "oczywistym przeznaczeniem". Określenie to pojawiło się po raz pierwszy w lipcowym numerze ,,Democratic Review" z r. 1845. Było to jedno z najbardziej dynamicznych haseł, które się przyjęło i rozszerzyło błyskawicznie, przyczyniając się wybitnie do wzmocnienia wiary i entuzjazmu zwolenników ekspansji oraz do nadania całemu prądowi żywiołowego charakteru. Tendencje aneksyjne nie przycichły po skończeniu wojny meksykańskiej, lecz trwały nadal w postaci wypraw "flibustierskich" do Ameryki Środkowej oraz w rozlicznych planach zdobycia Kuby i innych krajów w rejonie Zatoki Meksykańskiej.
Wojna z Meksykiem
Amerykańskie dążenie do ekspansji terytorialnej, zwłaszcza od czasu rewolty Teksasu, wzbudzało oczywiście podejrzenia i niepokój oraz rosnącą niechęć i urazy w społeczeństwie meksykańskim, przejawiające się w ciągłych incydentach granicznych* walkach podjazdowych, a nawet wyprawach w g^R terytorium sąsiada. Walkom tym towarzyszyły różne
154
cieństwa. W szczególności masakry w Alamo
"oliad oraz zemsta Amerykanów pod San Jacinto
1836 spotęgowały i utrwaliły wrogie nastawie-
nie wśród obu narodów 7.
Czynnikiem, który ułatwiał amerykańską ekspan-a na teren Meksyku, a z drugiej strony utrudniał likwidację powstałych zatargów, był brak stabilizacji politycznej w Meksyku. Od chwili uzyskania niepodległości prezydenci i przywódcy Meksyku nieustannie się zmieniali, a ich wzajemne rywalizacje i zwalczanie się różnych frakcji oraz korupcja uniemożliwiały prowadzenie jakiejś konsekwentnej polityki oraz utrzymanie poprawnych stosunków dy-
plomatycznych.
Napięcie^ miedzy Stanami a Meksykiem wzrosło szczególme_joo_jr^l840 na skutek Ostrych starć dy-plomatycznych z powodu wypadów nadgranicznych i złego traktowania jeńców. Stosunki nadwerężył tak-że incydent wywołany w r. 1842 przez komandora fówódcę amerykańskiej eskadry na Pacyfi-
u, który j^wTPryytpgyy w nie sprawdzoną i, jak się
ię j wywiesił w porce_
52&ch. Gdy się jednak okazało, że pogłbska -prawdziwa, Johns zwinął flagę i wyraził rządowi ksykańskiemu ubolewanie, lecz -cały ten inny>
-.iałf
- ^
^^S^krósjdejv/ówczas prowincji Kalifornii 8. ybory prezydenckie ź IM! r", odbyły się pod
A- Singletary The Mexican War, s. 14 - 16. ., s. 19 _ 20.
155
hasłem "ponownej okupacji" Oregonu i ,,odzyskania" Teksasu, do którego Stany Zjednoczone jakoby mia ły prawo. JPrezydent James K. Polk. wybrany pQ, hasłem "oczywistego przeznaczenia", z chwilą obie-cia urzędu uważał też za swe główne zadanie nie tylko obronę dopiero co zaanektowanego Teksasu przed próbami odzyskania go przez Meksyk, ale także wielką ekspansję na zachód aż do Pacyfiku, przy czym _cjiodziło_jnu o przyłączenie do__Stanaw całego Nowego Meksyku i_JKżlifQEnii - - przynajmniej Górnej - - a także ogromnych i prawie dzikich obszarów
^Gór^^Skalisty.ch. położonych między__tymi dwiema
prowincjami9. Ponadto Po.lk zobowiązał Islę wobec 'wyborców do załatwienia sprawy Oregonu z Anglią.
Tymczasem rząd meksykański na wiadomość o aneksji Teksasu zaprotestował i zerwał ze Stanami Zjednoczonymi stosunki dyplomatyczne, nie podjął jednakże żadnych kroków w celu odzyskania straconego terytorium: widocznie nie czuł się na siłach. Nawet gdy w lipcu tegoż roku prezydent Polk dał generałowi Zacharemu Taylorowi rozkaz wkroczenia z wojskiem na terytorium Teksasu, rząd meksykański zbrojnie nie zareagował, mimo iż pretensje kolonistów amerykańskich sięgały znacznie dalej niż poprzednia granica prowincji Teksas, a mianowicie aż do rzeki Rio Grandę del Norte. Rzekę tę przyjęła też jako granicę Teksasu uchwała aneksyjna Kongresu 10-
Polk, przystępując do realizacji swego programu rozległych aneksji, chciał najpierw spróbować, czy by mu się nie udało tego dokonać drogą negocjacji z Meksykiem, popartych odpowiednią ofertą dola-
9 J. K. Polk: Inaugural Address. March 4, 1845. A Com-pilation o/ the Messages, t. V, s. 2223 - 32.
10 Ch. A. McCoy Polk and the Presidency, s. 93 - 106.
156
yj tym celu wysłał w listopadzie 1845 r. do-r hczasowego posła amerykańskiego w Meksyku, /hna Slidella, z daleko idącymi propozycjami. Rząd ykański proponował Polk zaspokoiłby sam agromadzone pretensje swych obywateli do rządu eksykańskiego o różnego rodzaju odszkodowania za Doniesione straty, zwłaszcza w czasie częstych rewolucji w tym kraju. Pretensje te wynosiły około 3 min dolarów. Ponadto Polk proponował wypłacenie rządowi meksykańskiemu dalszych 5 min dolarów za odstąpienie Stanom Zjednoczonym prowincji Nowego Meksyku. A gdyby się rząd meksykański zdecydował odstąpić i Kalifornię, to z zapłatą za to terytorium zapewniał Polk nie byłoby trudności. Rząd meksykański jednakże odmówił negocjacji, a nawet oficjalnego przyjęcia Slidella wobec uprzedniego zerwania stosunków dyplomatycznych. Na wiadomość o takim obrocie sprawy Polk natychmiast wydał Taylorowi rozkaz przekroczenia rzeki Nueces, nad którą jego oddziały zatrzymały się uprzednio, i zajęcia pozycji nad rzeką Rio Grandę. Oznaczało to okupację dodatkowego terytorium, które nigdy przedtem do Teksasu nie należało, choć koloniści amerykańscy a w ślad za nimi i Kongres uznali je za część składowa nowego stanu11. Nawet i teraz rząd meksykański wykazał daleko idącą powściągliwość i wstrzymał Slę od wszelkiej zbrojnej akcji, a nawet dał do zrozumienia, że byłby gotów do negocjacji ze Slidel-ern> jako nieoficjalnym wysłannikiem, co do odstąpienia Teksasu. Ale Półkowi ,to nie wystarczało, jego ambicje sięgały znacznie dalej: do Nowego Meksyku 1 Kalifornii. Toteż już pod koniec kwietnia 1846 r.
J. K. Polk: First Annual Message. Dec. 2, 1845. A Com-Pilation of the Messages, t. V, s. 2236 - 37.
157
zaczął on przygotowywać orędzie do Kongresu w spra wie wypowiedzenia wojny Meksykowi12. Kiedy \y ,-," rę dni później Polk otrzymał jeszcze wiadomość o p0^ tyczce między jednym z oddziałów Taylora a oddziałem meksykańskim, przeredagował swe orędzie zrzucając całą winę na Meksyk i w tej formie przedstawił je Kongresowi13. Kongres ogromną większością uchwalił rezolucję o wypowiedzeniu wojny Meksykowi 14.
W dolinie Missisipi wojna z Meksykiem była bardzo popularna. Ta część kraju wraz z Teksasem dostarczyła 49 tyś. ochotników, podczas gdy ,13 stanów założycielskich Unii dostarczyło tylko 13 tyś. ludzi. Ochotnicy zgłaszali się tłumnie, żądni sławy i łupów oraz by - jak mówiono - - "pohulać w komnatach Montezumów". Tylko przeciwnicy niewolnictwa i abo-licjoniści uważali tę wojnę za ekspansjonistyczny spisek właścicieli niewolników.
Po rozpoczęciu wojny oddziały amerykańskie zaatakowały Meksyk z dwóch stron. Gen. Taylor ude-. rzył od północy przez Rio Grandę, odnosząc zwycięstwa pod Monterrey i Buena Vista, zaś gen. Winfield Scott ruszył dawną drogą Kortezów z Vera Cruz wprost na stolicę Meksyku, którą też zajął po kilku bitwach 17 września J^847_r, W ten sposób uzyskano dość łatwe zwycięstwo nad zdezorganizowanym krajem, zakończone wspaniałą defiladą w stolicy Meksyku na Placu Konstytucji15. Meksyk zmuszony był
12 J. K. Polk: Second Annual Message. Dec. 8, 1846. A Com-pilation of the Messages, t. V, s. 2321 - 56.
13 J. K. Polk: To the Senate and House of Representatives, May 11, 1846. A Compilation of the Messages, t. V, s. 2287-93.
14 McCoy op. cit., s. 114- 120.
15 J. K. Polk: Third Annual Message. Dec. 7, 1847. A Compilation of the Messages, t. V, s. 2382 - 2414.
158
ać warunki traktatu pokojowego w_Guadalupe
ialee-i odstąpić Stanom Zjednoczonym ogromne te-
,rium, składające się z Teksasu, Nowego Meksyku,
=nu Gór Skalistych i Kalifornii. Rząd Stanów ze
i strony zobowiązał się sam zaspokoić pretensje
'. vch obywateli do Meksyku oraz zobowiązał się
łacić Meksykowi 15 min dolarów16. Część opinii
ublicznej w Stanach, upojona zwycięstwem, zaczęła
się nawet domagać aneksji całego Meksyku. Polk
iednakże przesłał zawarty traktat do Senatu, który
zatwierdził go po długiej i burzliwej debacie t7.
W Kalifornii, która była zupełnie odrębnym teatrem wojennym, akcję rozpoczęto osobno przez wywołanie rewolucji osadników amerykańskich jeszcze przed rozpoczęciem wojny z Meksykiem. Podobnie jak przedtem w Teksasie proklamowano tam najpierw "Republikę Kalifornii"; następnie zaś przy pomocy amerykańskich oddziałów J. C. Fremonta i S. W. Kear-ny'ego, które właśnie dotarły do Kalifornii, oraz jednostek marynarki wojennej komandora J. D. Sloata łatwo opanowano tę wielką i bogatą prowincję już pod koniec r. 1846 18. Jeszcze przed rozpoczęciem działań wojennych z Meksykiem Polk, by mieć wolną rękę na Południu, zawarł z Anglią umowę regulującą statecznie sporną dotąd sprawę Oregonu 19. W dro-
6 James Buchanan, Secretary of the United States, to icholas P. Trist, United States Commissioner to Mexico, April 847, Diplomatic Correspondence, s. 201 - 207. Treaty of Guadalupe Hidalgo. Documents of American story, s, 313 - 14.
Thomas O. Larkin, United States Consul and Confidential t at Monterey California, to James Buchanan, Secretary *te of the United States, April 17, 1846. Diplomatżc Cor-Pondence, t. m, s. 842 - 44.
' K. Polk: To the Senate of the United States June > A Compilation of the Messages, t. V, s. 2299 - 2300.
159
dze kompromisu ustalono tam granicę wzdłuż 40 równoleżnika. A gdy jeszcze w r. 1853 nabyto od Meksyku niewielkie terytorium graniczne, zwane od nazwiska uczestniczącego w transakcji dyplomaty arne rykańskiego ,,nabytkiem Gadsdena", Stany Zjednoczone uzyskały rozległe granice, które przetrwały bez zmian do dnia dzisiejszego.
Po wojnie z Meksykiem jednak - - jak się tego można było spodziewać - - powstało pytanie, co robić z tak rozległymi nabytkami terytorialnymi. Nie spodziewano się wówczas jeszcze, że sprawa ta wstrząśnie do podstaw spokojnie dotąd rozwijającą się demokrację Stanów Zjednoczonych i doprowadzi do najkrwawszej w dziejach tego kraju bratobójczej wojny. Na razie łatwe i całkowite zwycięstwo nad Meksykiem napełniało kraj dumą i próżnością oraz budziło niezdrowe apetyty na dalszą ekspansję. Zwycięstwo to nie zjednoczyło jednak narodu amerykańskiego; przeciwnie - - wywołało pogłębienie istniejącego przedtem podziału, nawet wewnątrz obu partii; już bowiem w czasie wojny opinie co do celowości ekspansji na nowe tereny Południa były podzielone, obecnie zaś dyskusja nad warunkami pokoju wywołała gwałtowne animozje. Niektórzy działacze polityczni, jak George Bancroft i Lewis Cass, domagali się aneksji całego Meksyku; główna grupa ekspansjo-nistów południowych z Calhounem na czele zadowalała się aneksją o ograniczonych rozmiarach; wreszcie Nowa Anglia i część stanu nowojorskiego była przeciwna wszelkiej ekspansji na południe. Tymczasem Kalifornia, gdzie na razie panował chaos i bezprawie, ^ domagała się bezzwłocznie organizacji władz i przy" jęcia jej do Unii. W tej sytuacji następca Polka^ Zachary Taylor, wydał zalecenie, by Kalifornia i N~ wy Meksyk opracowały swe konstytucje i wystąpiły.,
160
iainie__da Kongresii_LiL_pj:zy4gcie_dg Unii jako sta-^^^Kalifornii skorzystano natychmiast z tej pro-cii i pod egidą rządu wojskowego do końca 1849 ie tylko opracowano i uchwalono konstytucję, ale awet nie czekając na przyjęcie do Unii, wybrano gislaturę i urzędników stanowych. Istotne było to, nowo uchwalona konstytucja Kalifornii wykluczała niewolnictwo, podobnie zresztą, jak i konstytucja Nowego Meksyku, uchwalona w roku następnym. Nawet znani z wielożeństwa Mormoni w swej pustynnej prowincji Utah uchwalili konstytucję zabraniającą niewolnictwa 20. Było to bardzo nie na rękę południowym plantatorom, którzy mieli ambitne plany eksploatacji złotodajnych terenów Kalifornii oraz bogactw mineralnych Nowego Meksyku przy pomocy swych niewolników 21.
W sprawie urządzenia nowo zdobytych terytoriów sama Partia Demokratyczna podzieliła się na trzy odłamy. Demokraci Nowej Anglii przeciwni byli wszelkiemu rozszerzaniu niewolnictwa, obawiając się, że mogłoby to w rezultacie przynieść osłabienie demokratycznych instytucji i zachwianie równowagi w Unii. Na czele tej grupy stali Martin van Buren z Nowego Jorku i Thomas H. Benton z Missouri. Najsilniejsza z grup południowych, której przewodził Calhoun, sta-a na stanowisku, że niewolnictwo ma prawo się rozdać wszędzie tam, gdzie są odpowiednie warun-rtirnatyczne. Demokraci z terenów północno-zachod-ch uznawali ze swej strony prawo do ekspansji rolnictwa, ale tylko pod warunkiem, że równocześ-będą się rozwijały w tej samej lub większej mie-wolne stany na Zachodzie. Przywódcami tej gru-
* Nevins Ordeal of the Union, t. I, s. 218 i 225 - 29.
The Charleston Mercury" z 28 II 1860, cyt. przez K. M.
'Pa w The Causes of the dvii War, s. 123 - 124.
'rzyczyny 'wojny secesyjnej w Ameryce
161
l
py byli Lewis Cass z Michigan i Stephen A. z Illinois. Północny Zachód miał ponadto do nią pretensję o to, że podczas gdy pokój w Guada lupę Hidalgo uwzględnił w pełni aspiracje terytorialne Południa, to w sprawie Oregonu, interesującei głównie Północ, zawarto z Anglią jedynie kompromis przyłączając tę prowincję do Stanów tylko w gra^ nicach do 49 równoleżnika, zamiast do 54 40', jajj się tego na Północy spodziewano. W sprawie organizacji nowych terytoriów wystąpiły różnice poglą. dów także w Partii Wigów, między wigami północnymi a południowymi, tym silniejsze, że trzej główni przywódcy wigów, Henry Clay, Daniel Webster i John McLean, od dawna ubiegali się o urząd prezydenta, a zatem współzawodniczyli ze sobą. Należy dodać, iż mimo że w czasie wojny rządziła krajem Partia Demokratyczna, splendor zwycięstwa spłynął na wigów, gdyż do tej partii należeli obaj zwycięscy dowódcy: Taylor i Scott. Natomiast prezydentowi Półkowi zwycięska wojna nie przysporzyła popularności-22.
^,7 Wybory 1848 r. i klauzula Wilmota
Pod koniec 1848 _r. odbyły się w kraju wybory prezydenckie. Jeszcze przed wyborami stawało się jasne, że Partia Demokratyczna ulega rozprzężeniu. Jej północne skrzydło, zwłaszcza na terenie Massa-chusetts i Ohio, nabierało coraz bardziej antyniewol-niczego charakteru, a niektórzy wybitni działacze demokratyczni jak Salmon P. Chase i Charles Sumner nosili się z myślą wystąpienia z partii. Na przeciwległym biegunie stał przywódca demokratów Południa, Calhoun. Z drugiej strony Partia Wigów też
22 A. Nevins op. cit., s. 4 - 8. 162
ku upadkowi. Partia ta, gdy jej przywódcy, Clay f^łfebsterr^yft jeszcze młodzi, miała swe ideały, pew-1 ieskazitelność i zdecydowany program. Teraz te-wszystkiego brakowało. Wprawdzie Clay i Webster u rij nadal popularni, a Clay miał nawet szansę wy-h ru na prezydenta, lecz młodzi, ambitni przywódcy rtii pominęli go w czasie konwencji i zwrócili się do popularnego bohatera spod Buena Yista, gen. Taylora. Zwolennicy Webstera, widząc, że on nie przejdzie, rzucili również swe głosy na Taylora, który w ten sposób został zwycięskim kandydatem wigów. Do zwycięstwa Taylora przyczyniła się jotworzona w 1848 r. nowa_Partia: Wolnej Ziemi,, która wprawdzie uzyskała tylko umiarkowaną liczbę głosów, ale w kluczowym stanie nowojorskim odebrała ich tyle demokratom, że pośrednio zapewniła zwycięstwo wi-
ga, gen. Taylora.
Nowy prezydent, Zachary Taylor, zawodowy żołnierz pogranicza pochodzący z Południa, był człowiekiem uczciwym, energicznym i pracowitym, ale bez żadnego wykształcenia i znajomości spraw zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Na domiar złego otoczył się przeciętnymi doradcami. W ogóle przez cały okres od r. 1848 do wojny secesyjnej Stany Zjednoczone miały przeciętnych prezydentów. Główną przyczyną tego był rozdźwięk wewnątrz samych partii, Przede wszystkim w stosunku do sprawy niewolnictwa. By nie zrażać wyborców, dobierano jako kandy-atów na prezydentów ludzi nie zaangażowanych. nadto grały tu rolę kombinacje miernych przywód-w partyjnych, którzy bali się wybitnych osobistości, y sami przy nich nie zeszli w cień; dlatego pomi-no \v kolejnych wyborach Claya, Webstera i Dou-asa. Dopiero gdy Północ i Południe zmuszone zo-y zająć zdecydowane stanowisko wobec groźby se-
u
163
(A
cesji, przyszła w r. 1860 kolej na silne indywidua! ności: Abrahama Lincolna, Stephena A. Douglas i Johna C. Breckinridge'a 23.
Taylor, mimo że sam pochodził z Południa i był p0 siadaczem niewolników, gotów był początkowo pod, pisać każdą umowę regulującą sprawę niewolnictwa na nowych terytoriach, jaką by Kongres uchwalił Sam nawet wystąpił do nowego Kongresu, zwołanego na pierwszą sesję w grudniu 1849 r., z zaleceniem przyjęcia Kalifornii i Nowego Meksyku do Unii bez względu na to, jakie stanowisko terytoria te zajmą co do niewolnictwa. To jednak wywołało zaraz na Południu burzę, gdyż sprawa niewolnictwa w nowo nabytych terytoriach była już przedmiotem gorących dyskusji 24.
Jeszcze w sierpniu 1846 r. po rozpoczęciu wojny z Meksykiem członek Izby Reprezentantów z Pensylwanii, David Wilmot, zgłosił klauzulę do rozpatrywanego wówczas w Izbie wniosku prezydenta Polka o uchwalenie funduszu na zakup terytorium od Meksyku. Klauzula ta głosiła, że na terytorium nabytym od Meksyku "nie będzie istniało ani niewolnictwo, ani przymusowa służba". Klauzula Wilmota. stała się wkrótce tak popularna na Północy, że potwierdziły ją w swych uchwałach prawie wszystkie północne legisla-tury. Tymczasem na Południu klauzulę tę przyjęto z wielkim oburzeniem jako wyzwanie i podjęto liczne potępiające ją uchwały. Oburzano się na to, że przy pomocy tej klauzuli pragnie się pozbawić Południe prawa kolonizacji wielkich terenów zachodnich, zdobytych przecież głównie wysiłkiem i ofiarami Południa. Senator Butler z Karoliny Płd. nazwał tę klau-
23 A. Nevins Ordeal of the Union, t. I, s. 186 - 95 i 203 - 206-
24 Z. Taylor: First Annual Message. Dec. 4, 1849. A pilation oj the Messages, t. V, s. 2556 -57.
164
zdradą konstytucji", a Calhoun oświadczył, że
"* Jńie raczej wystąpi z Umi.^jaiżby miało uznać__
postanowienie. OdmćrwiFlmnawet Kongresowi -rg-;flecy dawania w sprawie niewolnictwa w nowo vtych terytoriach. Klauzula Wilmota po przyjęciu przez Izbę upadła wprawdzie w Senacie, zanim to jednak nastąpiło, poruszyła do głębi cały kraj, wywożąc gorące debaty i stawiając w całej ostrości problem niewolnictwa w terytoriach. Gwałtowną reakcję Południa uznano na Północy za jeszcze jeden dowód, że celem wojny meksykańskiej, sprowokowanej przez Południe, było rozszerzenie niewolnictwa na cały Za-j chód; argumentowano przy tym, że Kalifornia i Nowyl Meksyk i tak się nie nadają do ekspansji niewolniczej,! a Ameryka potrzebuje wolnej przestrzeni, gdyż ma wszelkie dane po temu, by ludność jej w przyszłości wzrosła do 200 min. Tego rodzaju uzasadnienie potrzeby nowej wolnej przestrzeni dla Stanów Zjednoczonych komentował w znanej i bardzo wówczas na Północy popularnej mowie Thomas Corwin, oświadczając, że takie były właśnie usprawiedliwienia wszy-tkich zdobywców od niepamiętnych czasów.
W każdym razie Południe widziało we wniosku Wilmota akt potępienia i moralnego napiętnowania całej ffltytucji niewolnictwa. Prezydent Polk wobec tych rzecznych stanowisk proponował ze swej strony mpromisowe załatwienie sprawy przez przedłużenie kompromisu Missouri (3630' szer. geogr.) aż do iku, zezwalając na ekspansję niewolnictwa poni-tej linii, lub też pozostawiając decyzję samym ikom albo Sądowi Najwyższemu25. Jednakże remiści z obu stron nie godzili się na takie rozwią-
l Polk: Fourth Annual Message. Dec. 5, 1848. A Com-)n of the Messages, t. V, s. 2491.
165
zanie. Dla Południa było to za mało, na Północy z ' obawiano się, że Południe zachęcone takim ustępstwem może później pokusić się o wprowadzenie niewolnictwa nawet na Północy. W rezultacie, z powodu sporów i gorących debat w Kongresie, nie przeprowadzono organizacji żadnego z nowych terytoriów, mimo że Oregon czekał na organizację już od r. 1846, a opłakane warunki bezpieczeństwa w Kalifornii, spowodowane przez gwałty poszukiwaczy złota, domagały się jak najrychlejszego uregulowania. Na razie przyjęto do Unii tylko Oregon jako wolne terytorium, sprawa zaś Kalifornii, Nowego Meksyku i Utah pozostała w zawieszeniu 2G.
Gorące debaty nad klauzulą Wilmota skrystalizowały opinię publiczną zarówno na Północy, jak i na Południu. Do r. 1847 nikt /nie wątpił w prawo Kongresu do regulowania sp/awy niewolnictwa w terytoriach; kompromis w sprawie Missouri, który uregulował tę kwestię w r. /820, był przecież aktem Kongresu. Teraz jednakże/Calhoun zaczął odmawiać Kongresowi tego prawa, twierdząc, że terytoria są wspólną własnością poszczególnych stanów, a Kongres jest tylko ich przedstawicielem. Każdy zatem obywatel miał jego zdaniem prawo przenosić na nowe terytoria swą własność - - w tym także niewolników - - a rząd lub Kongres nie tylko nie mają prawa mu tego zabronić, lecz jest ich konstytucyjnym obowiązkiem udzielić obywatelowi w razie potrzeby pomocy dla ochrony jego własności 27. Tymczasem przedstawiciele Północy i Zachodu: Webster, Clay i Benton, byli wręcz przeciwnego zdania. Sądzili oni, że Kongres ma pełne prawo do regulowania kwestii niewolnictwa w tery*
26 A. Nevins op. cii., s. 9 - 13 i 219 - 21.
27 j. G. Randall i D. Donald The Divided Union, s. 83 - 80.
166
ch i przytaczali na poparcie swego stanowiska tanowienia konstytucji, ustaw, dotychczasową prak-oraz kompromis w sprawie Missouri. Poza tym którzy politycy zajmowali stanowisko pośrednie, ażając, że samym mieszkańcom terytoriów powin-
0 się pozostawić prawo do decyzji, czy chcą na swym terenie niewolnictwa.
Calhoun w walce o prawo do rozszerzania niewolnictwa na terytoria nie poprzestał na sławnym proteście, ale w odezwie z 1847 r., skierowanej do ludności Południa, domagał się uchwalenia konkretnych postanowień i powzięcia praktycznych kroków, zmierzających do secesji Południa w przypadku, gdyby Północ rzeczywiście przeprowadziła zakaz niewolnictwa w terytoriach. Calhoun obawiał się bowiem, że jeśli nie powstaną w przyszłości nowe stany niewolnicze, to ulegnie zwichnięciu istniejąca dotąd równowaga między Północą a Południem. Równowagę tę starano się utrzymać od początku istnienia Unii przez równomierne przyjmowanie stanów wolnych i niewolniczych.
1 tak np. w r. 1812 było 9 stanów północnych i 9 południowych, w r. 1850 stosunek ten wynosił 15 : 15. Teraz wejście Kalifornii do Unii jako stanu wolnego i ewentualnie Minnesoty zakłóciłoby tę równowagę. Zresztą wobec stale rosnącej przewagi liczebnej lud-
ości Północy Calhoun obawiał się, że Północ może
skać niezbędną do zmiany konstytucji większość
3 głosów i doprowadzić do zniesienia niewolnictwa
;ałym kraju w drodze poprawki konstytucyjnej.
'eakcje na apel Calhouna były na Południu różne.
stany: Missisipi i Karolina Płd. zdecydowanie
wiedziały się za zwołaniem specjalnej konwencji
g Południa dla powzięcia ewentualnej decyzji
esji i konwencję taką rzeczywiście zwołano na
sek stanu Missisipi do Nashville w Tennessee na
167
czerwiec 1850 r. Wzbudziło to z kolei zrozumiałe za niepokojenie w całym kraju i przekonanie, że należy nie czekając na taką ostateczność, szukać jakiegoś kompromisowego rozwiązania palącego problemu28.
nierz
\J
Kompromis z 1850 r.
Rozwiązanie sprawy niewolnictwa w nowo nabytych terytoriach mogło nastąpić tylko w drodze odpowied-jiich uchwał Kongresu. Trzydziesty pierwszy Kongres, rozpoczynający swe obrady w grudniu 1849 r., odznaczał się szczególnie wybitnym składem osobowym. Było to bowiem jakby zetknięcie się dwóch generacji. Starszą i już schodzącą z areny generację reprezentowali jeszcze tacy znakomici parlamentarzyści, jak Daniel Webster, Henry Clay i John Calhoun. Do grupy młodych, ale już dobrze się zapowiadających działaczy należeli: Salmon P. Chase, Stephen A. Douglas, William H. Se-ward, Aleksander H. Stephens, Robert Toombs i Jef-ferson Davis. Nic więc dziwnego, że w tak korzystnym składzie debaty Kongresu zapowiadały się ciekawie, zwłaszcza wobec doniosłości czekających na rozstrzygnięcie problemów. Niekorzystne było to, że w Kongresie liczby członków Partii Demokratycznej i Partii Wigów niemal się równoważyły, co paraliżowało akcję, zwłaszcza wobec braku zgody i daleko posuniętej wzajemnej podejrzliwości z uwagi na sprzeczne stanowiska w sprawie niewolnictwa. W rezultacie nawet wybór przewodniczącego Izby trwał kilkanaście dni i wymagał aż 63 głosowań 29.
Nowy prezydent, Zachary Taylor, był też w trudnej sytuacji, gdyż całe swe życie spędził jako zawodowy
28 LOC. Clt.
29 A. Nevins op. cit., t. I, s. 13 - 15 i 250 - 55.
n nie miał doświadczenia politycznego. Zresztą
Oć sam pochodził z Południa i był wybrany głównie sami południowców, wkrótce naraził się swemu cdonowi, dobierając sobie głównych doradców z Pół-ocy: Williama H. Sewarda i Thurlowa Weeda; Tay-skłaniał się też w swych sympatiach raczej ku północy. Jego własna Partia Wigów nie mogła mu wvbaczyć, że zalecił przyjęcie Kalifornii jako wolnego stanu i był za pozostawieniem wolnej ręki Nowemu Meksykowi.
Rola inicjatorska w sprawie opracowania kompromisowego rozwiązania sprawy niewolnictwa przypadła Senatowi, w którym - - jak wspomniano zasiadali tak wybitni przyw-ódcy, jak^ Wejbster i Calhoun, a przede wszystkim Henry Clav. ^znany od lat i słusznie ceniony za swe mistrzostwo w sztuce kompromisu. On też sformułował i przedstawił Senatowi kompromisowy projekL-lozwiązania nabrzmiałego problemu niewolnictwa w terytoriach.
Projekt Claya, złożony w Senacie 27 stycznia 1850 r.,
zawierał następujące propozycje: 1) natychmiastowe
przyjęcie Kalifornii jako stanu wolnego do Unii;
zorganizowanie samorządów terytorialnych w No-
^ym Meksyku i Utah bez decydowania na razie o ich
rzyszłym stosunku do niewolnictwa; 3) uchwalenie
IWego, surowego prawa o zbiegłych niewolnikach;
wprowadzenie zakazu handlu niewolnikami na te-
nie Dystryktu Kolumbii, tj. w stolicy kraju, Wa-
gtonie (chodziło tu tylko o zakaz aukcji niewolni-
; niewolnictwo miało tam nadal pozostać);; 5nza-
enie sporu granicznego między Teksasem V No-
Meksykiem z przejęciem długów Teksasu przez
1 federalny .
30 QI ,
Resolutions. Documents oj American History,
168
169
Projekt ten był kompilacją i usystematyzowaniem przez Claya różnych projektów kompromisowych zgłoszonych przedtem w Kongresie. Ważne było to' że autorytet osobisty Claya zapewnił projektowi p0.! ważne ustosunkowanie się Senatu. Debata nad tym projektem kompromisu, która z przerwami przeciąg, nęła się aż do września, uchodzi za najbardziej wiekopomną w historii parlamentaryzmu amerykańskiego. Rozpoczęła ją mowa Claya trwająca niemal 2 dni. Starał się on zjednać dla swego projektu oba regiony. Apelował więc do Północy, aby się nie upierała przy klauzuli Wilmota, gdyż i tak samo życie nie dopuści do rozszerzenia się niewolnictwa w Nowym Meksyku i Utah, podobnie jak się to już stało w Kalifornii. Równocześnie zachęcał do rzetelnego wykonywania prawa o wydawaniu zbiegłych niewolników. Projektodawca sam przyznawał, że jego propozycje przechylają się po części na korzyść Południa, tym bardziej więc, zwracając się do przedstawicieli tego regionu, podkreślał dobro płynące z przynależności do Unii,-oraz ostrzegał przed złudzeniem, że secesja może się obejść bez wojny.
Po przemówieniu młodego jeszcze wówczas Jeffer-sona Davisa, który jako przedstawiciel Południa zajął nieprzejednane stanowisko, nadeszła kolej na mow170
g Calhouna nastąpić w drodze niesprecyzowanej że] poprawki do konstytucji. Calhoun domagał się nadto zaprzestania...wszelkiej krytykLmęw.glnicąwa agitacji abolicjonistycznej na Północy. Zapowiadał, :eśli taki starf rzeczy będzie trwał nadal, to dopro-vadzi to nieuchronnie do secesji i kataklizmu. Sam oroponował pokojową secesję w razie niedopuszczenia niewolnictwa do nowych terytoriów. Calhoun nie doczekał się już końca debaty, zmarł bowiem jeszcze w tym samym miesiącu (30 marca). Trumnę jego przewożono uroczyście przez całe Południe do Charlestonu, gdzie ją złożono na cmentarzu znanego kościoła
Św. Filipa31.
Dnia 7 marca nadeszła kolej na słynną mowę/Web-stera; uważanego wówczas w Ameryce za największe-" "gcTmówcę świata, a w każdym razie za najwybitniejszego oratora, jaki kiedykolwiek przemawiał w Kongresie. Webster przemawiał w obronie Unii i w proroczej wizji przedstawił konsekwencje, jakie grożą krajowi, jeśli w sprawie niewolnictwa nie osiągnie zgody. Apelował do obu regionów o wzajemne koncesje. Piętnował zarówno secesjonistów i ekstremistów południowych, jak abolicjonjstów na Północy32. Mowa jego wywarła ogromne wrażenie w całym kraju i przechyliła w opinii publicznej szalę na korzyść kompromisu i ugody. Tylko abolicjoniści i zwolennicy Wolnej rlemi nie mogli mu wybaczyć jego "zdrady" ideałów, a Poeci Whittier, Longfellow, a także Emerson potę-i go w swych utworach. Jednakże Webster działał ^obudek patriotycznych, chodziło mu o zachowanie -Podobnie ekstremiści południowi uznali za zdraj-tya. Jednakże umiarkowana opinia kraju poparła
aJor Crises in American History: Documentary Problems, r- Levy i M. D. Peterson, s. 417 - 20. s. 420 - 22
171
zdecydowanie obu przywódców. Tymczasem w dalszym ciągu debaty doradca, .prezydenta, senator z Noweg Jorku, William (Seward, , zajął stanowisko przeciwn wszelkiemu kompromisowi. Seward powoływał się na "wyższe prawo" i przepowiadał, że niewolnictwo jak0 sprzeczne z wszelkimi zasadami moralności musi ulec likwidacji. Podkreślał on również, że nie wolno uchwalać praw, które by się kłóciły z tym wyższym, naturalnym prawem 33. Mowa Sewarda wywołała duże poruszenie, a Calhoun oświadczył, że zrywa z nim stosunki towarzyskie. Również mowa Douglasa zwróciła na siebie uwagę przez wysunięcie zasady "suwerenności terytorialnej". Oznaczała ona pozostawienie prawa decyzji w sprawie niewolnictwa samej ludności terytoriów7, która miałaby podejmować decyzję w chwili wystąpienia danego terytorium o przyjęcie do Unii w charakterze stanu 34.
Po pierwszej debacie zredagowanie ostatecznych projektów ustaw powierzono komisji pod przewodnic-j twem Claya. Znaczną rolę w pracach tej komisji odegrał Douglas, który wprowadził do projektu szereg poprawek. Ostateczne przyjęcie projektów kompromisu nastąpiło w ciągu sierprTnTT września _185_OJC. 35
Obawiano się, że dużą przeszkodą w przyjęciu kompromisu może być stanowisko prezydenta Taylora, który miał swój odmienny plan załatwienia sprawy. Taylor, zazdrosny o popularność Claya, był ponadto na niego obrażony, że Clay nie uzgodnił z nim przedtem swego kompromisowego projektu. Jednakże Taylor zmarł niespodziewanie 9 lipca. Jeszcze 4 lipca brał udział w obchodzie święta narodowego, które
33 Ibid., s. 422-25.
34 A. Nevins op. cit., s. 240 i 267-305; The Letters of Stephen A. Douglas, ed. by R .W. Johannsen, s. 301 - 321.
35 Ibid., s. 191 - 93 i 247 - 48.
ern uświetniono złożeniem garści ziemi z grobu Koś-szki w nie ukończonym jeszcze pomniku Waszyngtona w stolicy. Prezydent, który był już słabej kon-lycii fizycznej, stał wówczas przez przeszło godzinę pod pomnikiem na wyjątkowym upale, wysłuchując okolicznościowych przemówień. Po powrocie do Białego Domu, zupełnie wyczerpany, zmuszony był się zaraz położyć. Zarażony -- jak się okazało -- prawdopodobnie bakcylem cholery, w 5 dni później już nie żył. Na razie wyszło to na dobre kompromisowi i być może uchroniło kraj od wojny domowej już wówczas, gdyż Taylor odgrażał się, że w przypadku secesji, jaką planowali niektórzy przywódcy Południa, sam stanie na czele armii, by do secesji nie dopuścić. W każdym razie, gdy do secesji doszło faktycznie w 10 lat później, Północ miała już znacznie większą przewagę, a w Białym Domu rezydował o wiele rozumniejszy przywódca. Tymczasem ustawy kompromisowe podpisał następca Taylora, dotychczasowy "wiceprezydent, Miliard Fillmore 3G.
Jeszcze przed ostatecznym przyjęciem kompromisu zebrali się w ^czej^KULJJSSO r. przedstawiciele 9 stanów południowych na konwencję w Na^hville,w stanie Tennessee; konwencja ta miała zdecydować o secesji. Jednakże wobec już zaaranżowanego kompromisu od-3tąpiono na razie od urzeczywistnienia tej niebezpiecz-j groźby. Konwencja postanowiła odczekać z osta-czną rezolucją do uchwał Kongresu w sprawie nie-nictwa w terytoriach, a tymczasem zaleciła tylko, dążyć do przedłużenia linii kompromisu Missouri O') do Pacyfiku. Gdy zaś kompromis został osta-nie uchwalony, Południe przyjęło go mimo sprze-skrajnych działaczy. Jednakże konwencja w Na-
Millard Fillmore: First Annual Message. Dec. 2 pł>ipilatżon of the Messages, t. VI, s. 2628 - 29.
1850.
172
173
słwille była groźnym memento dla kraju i wzbudził poważne obawy o przyszłość Unii37.
Na razie więc zarówno Południe jak i Północ uznałv rozwiązanie kompromisowe mimo głośnych protestów ekstremistów południowych i abolicjonistów na PÓJ, nocy. Północy zależało na utrzymaniu Unii, gdyż Południe stanowiło duży rynek zbytu dla ostatnio bardzo pomyślnie rozwijającego się na Północy przemysłu-również i kupcy, zwłaszcza nowojorscy, robili dobre interesy na Południu. Dla Północy nader przykre bvło jednak wprowadzenie prawa o zbiegłych niewolnikach. Działało ono wstecz, tzn. na jego podstawie można było ścigać wszystkich niewolników bez względu na to, kiedy oni zbiegli. Przy tym według nowego prawa do uznania Murzyna za zbiegłego niewolnika wystarczało oświadczenie poszukującego go właściciela lub jego pełnomocnika; oświadczenie samego Murzyna nie było przyjmowane i nie miało żadnego znaczenia. W celu szybkiego załatwiania spraw zbiegłych niewolników ustanowiono specjalnych urzędników, dla których w samej ustawie przewidziano rodzaj łapówek. Mianowicie w przypadku nie uznania pretensji właściciela do Murzyna należna urzędnikowi opłata wynosiła 5 dolarów, natomiast w przypadku jej uznania 10 dolarów. Usprawiedliwiano to tym, że przy wydawaniu zaświadczenia uznającego pretensję właściciela było więcej pracy. Za współdziałanie ze zbiegłymi groziła surowa kara: do 6 miesięcy więzienia i 1000 dolarów grzywny, niezależnie od odszkodowania płaconego właścicielowi niewolnika w wysokości 1000 dolarów za każdego niewolnika, któremu ułatwiono ucieczkę
37 Resolution of the Nasłwille Corwention. Documents c American History, s. 324 - 25.
38 Fugitiye Slave Act. Documents of American s. 321 -23.
174
u v,ec stale wzrastających nastrojów antyniewolni-
na Północy ustawa ta doprowadziła wkrótce do
z to liczniejszych i groźniejszych incydentów oraz
łego zadrażniania atmosfery. W momencie kiedy
HO SL*-* &
łudniu powinno było zależeć na tym, aby na Pół-
iak najbardziej o niewolnictwie zapomniano,
nocy j i . ^ ^ ...
przeforsowanie tego rodzaju ustawy było co najmniej
nierozsądne, nawet z punktu widzenia interesów Po-udnia. Postępowe koła Północy raził szczególnie fakt, że nowa ustawa nie pozwalała rozpatrywać sprawy zbiegłych przez sądy przysięgłych zgodnie z konstytucją, która przewidywała, że sprawy cywilne o wartości sporu powyżej 20 dolarów będą rozpatrywane przez sądy przysięgłych, tymczasem według ustawy o zbiegłych wystarczało, że oskarżonego o ucieczkę przesłuchał mandatariusz federalny (commissioner). Toteż ustawa ta wywołała na Północy zrozumiałe oburzenie..W Nowym Jorku, Chicago i Bostonie odbyły się wiece protestacyjne. Rada Miejska w Chicago uchwaliła oświadczenie, że nowe prawo powinno być ignorowane zarówno przez obywateli, jak przez policję oraz inne organy miasta, a członków Kongresu Północy, którzy głosowali za ustawą, nazwano Judaszami. W Syracuse wręcz oświadczono, że niemal pewna śmierć czeka właściciela poszukującego zbiegłych wolników, który by się poważył przybyć do tego 'Sta ze swą piekielną misją.
>zacowano wprawdzie, że w ciągu pierwszego roku
uchwaleniu ustawy schwytano więcej Murzynów
zarzutem ucieczki niż w ciągu 60 lat poprzednich,
nakże praktycznie liczby odzyskiwanych niewolni-
v nie były wielkie, gdyż stosunkowo niewielu ucie-
I tak liczba zbiegłych w r. 1850 wyniosła około
> a w samej np. Karolinie Płd. było 400 tyś. nie-
ków. Uciekali oni przede wszystkim ze stanów
175
pogranicznych, gdyż z Dolnego Południa, ze stanów bawełnianych, ucieczka była trudna. Tymczasem obu rżenie na nieprzestrzeganie nowego prawa przez PÓJ noc było w tych właśnie odległych stanach Południa największe. Podobnie najbardziej oburzano się na p0. łudniowych plantatorów z powodu wprowadzenia nowego prawa w stanach wolnych przylegających do Kanady, jak Yermont, Maine i New Hampshire, gdzie wypadków ekstradycji prawie nie było. To specjalnie skrajne nastawienie w okolicach bardziej odległych od granicy obu regionów - - właściwie najmniej bezpośrednio dotkniętych nowym prawem - - wynikało stąd, że na skutek podniecenia wyobraźni liczbę zbiegów na Południu i liczbę schwytanych na Północy mnożono w sposób fantastyczny. Wzmagało to abo-licjonizm na Północy, a uczucie zagrożenia na Południu, i to właśnie było może najpoważniejszym praktycznym skutkiem ustawy. W rezultacie na Północy uciekano się do groźby rozruchów i niewykonania ustawy, Południu pozostało tylko jedno: coraz to głośniejsze domaganie się secesji.
Stanami o szczególnie silnych nastrojach secesyjnych były Karolina Płd. i Missisipi. Początkowo ich program spotkał się z raczej powściągliwym przyjęciem ze strony pozostałych stanów -- ani Georgia, ani Alabama, ani Wirginia nie były jeszcze za secesją, a stany pograniczne tym bardziej. Okolicznością, która na razie łagodziła sytuację i zniechęcała do wszelkich awantur, była bardzo pomyślna sytuacja gospodarcza lat pięćdziesiątych. Ceny na bawełnę były dobre, wie żyło się beztrosko i nikt się nie kwapił do gwałtownych zmian, które mogłyby wstrząsnąć normalnym t( kiem interesów, powiększyć podatki itd. Poza tym r Południu zdawano sobie sprawę z braku samowystarczalności tego regionu, Południe nie miało bowie
176
przemysłu, a sieć kolejowa i drogowa była słabo rozwinięta; region ten nie był więc w sta-patrywać s^ sam w podstawowe artykuły 39. powodem przyjęcia kompromisu przez ogromną . ksz0ść społeczeństwa były nadchodzące właśnie 1852 wybory prezydenckie. Program wyborczy nokratów zawierał bardzo silne podkreślenie ko-deczności utrzymania Unii przez lojalne stosowanie kompromisu i partia ich wybory wygrała, natomiast wigowie, których stanowisko w tej sprawie było niepewne, ponieśli zupełną kieskę. Zresztą złożyły się na
to i inne powody.
^L^yJp^r_aciLj:^lr&52 do_ stanowiska prezydenta pretendowało kilku kandydatów. Najpoważniejsi z demokratów Douglas i Buchanan wyeliminowali się we wzajemnej walce i żaden z nich nie mógł uzyskać wymaganej większości 2/a głosów konwencji demokratycznej. Wobec tego zwrócono się do prawie nie znanego i nie zaangażowanego kandydata, Franklina Pierce'a, który jako brygadier odznaczył się w wojnie meksykańskiej. Wszyscy byli z jego kandydatury zadowoleni: główni kandydaci dlatego, że nie przeszedł żaden z ich rywali, a Południe z uwagi na to, że Pierce zadeklarował się jako zwolennik utrzymania kompromisu z 1850 r. wraz z prawem o zbiegłych nie-olnikach. Wigowie ze swej strony wybrali na kandy-ita zwycięskiego wodza wojny meksykańskiej, sta-0 generała Winfielda Scotta, z pominięciem dotych-'Wego prezydenta Fillmore'a i starego przywódcy tii, Daniela Webstera. Ten ostatni odczuł to jako wy cios osobisty i zmarł jeszcze tego samego Prezydentem wybrany- zostałP-ier-eer Klęska "wi-k tak zupełna, że na 31 stanów większość
19 A. Nevins op. cłt., t. II, s. 352 - 82.
' Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
177
uzyskali tylko w czterech. Oznaczało to zarazem koń' tej partii, która po śmierci (w tym samym roku, 1859^ swych głównych przywódców, Webstera i Claya została bez kierownictwa, bez programu i wewnętrz nie skłócona. Było to dużą stratą dla kraju, gdyż par tia Wigów jako ogólnonarodowa była jednym z łącz_ ników między Północą a Południem. Poza tym partia ta od czasów Hamiltona miała duże zasługi w dziedzinie konsolidacji kraju, popierania inwestycji i rozwoju przemysłu.
Nowo wybrany prezydent Pierce, był człowiekiem gładkim, uprzejmym inie pozbawionym zdolności, lecz słabego charakteru. Gabinet swój sformował głównie z sympatyków Południa. Ministrem obrony został J. Davis, przeciwnik kompromisu, skłaniający się ku secesji. Podobnie zwolennikiem Południa w rządzie był Caleb Cushing, mimo że pochodził z Massa-chusetts; był to człowiek zdolny, ale bez zasad. Za najpoważniejszego członka gabinetu uchodził mający dużo doświadczenia William L. Marcy z Nowego Jorku, który został sekretarzem stanu. Choć więc w gabinecie Pierce'a było kilku zdolnych ludzi, brakło między nimi harmonii, a Pierce sam nie miał żadnego programu ani zdolności kierowniczych. Rządził nim jego wewnętrznie skłócony gabinet. Pierce, zamiast stanąć twardo na zasadzie kompromisu z 1850 r. i na tej platformie szukać jedności swej partii, lawirował między skrajnymi fakcjami, równo rozdzielając p~ sady i fawory; a gdy te się wyczerpały, skłócone fak-cje zwróciły się przeciwko niemu, kraj zaś pozosta: bez faktycznego kierownictwa. W Kongresie równie-zaczęły się walki ugrupowań, gdyż po śmierci Calhou na, Claya i Webstera brakowało na razie odpowied' nich przywódców.
Ponadto mimo zawartego niedawno komprorru81
178
ślnei sytuacji ekonomicznej kraju, odczuwało
jal w kraju oznaki niezadowolenia, i to głównie
odu sprawy niewolnictwa. Abolicjonista, Ed-
ri Ouincy, już wówczas, na 6 lat przed Lincolnem,
Biblijnego porównania o domu rozdzielonym.
W prasie ukazywały się od czasu do czasu notatki
brutalnym traktowaniu niewolników, o odbijaniu
schwytanych zbiegów oraz o dążeniach secesjo-
ństycznych niektórych południowców. Wszystko to
świadczyło o tym, że mimo zawartego kompromisu
lada dzień mógł nastąpić groźny wybuch.
Plany dalszej ekspansji na Poludnie
Europejska Wiosna Ludów odbiła się głośnym echem w Ameryce, gdzie oczywiście życzono powodzenia wszystkim ruchom wolnościowym. W Nowym Jorku organizowano nawet batalion, złożony z Niemców i Węgrów, który miał ruszyć na pomoc liberałom w Europie. R. 1848 był także impulsem do dalszej ekspansji dla niektórych kół amerykańskich, zwłaszcza ila tzw. Młodej Ameryki - - ugrupowania, które postało wewnątrz Partii Demokratycznej. Ugrupowa-to miało między innymi za zadanie udzielanie nocy zamorskim ruchom demokratycznym. Wiosna do w wydawała się więc być okazją dla amerykań-interwencji, ^tym bardziej że niektórzy rewo-oniści w Irlandii i na Sycylii wręcz się jej doma-
L?ril l *
pewnych kołach prowadzono nawet niepo-
dyskusje na temat przyłączenia tych terytoriów
anów. Najgłośniejszym jednak echem odbił się
3 w Stanach upadek powstania węgierskiego.
atury Nowego Jorku, Ohio i Indiany domagały
czas akcji amerykańskiej, a Lewis Cass zgłosił
gresie wniosek o zerwanie stosunków dyploma-
179
tycznych z Austrią, który jednak nie przeszedł. ter, jako sekretarz stanu, zyskał dużą popularn przez wysłanie do Wiednia obraźliwej noty. Lajos K suth, zaproszony do Ameryki jako gość całego naród spotkał się wszędzie w Stanach z entuzjastycznym' przyjęciem.
Dyplomacja amerykańska wykazywała jednak wów- ' czas większa energię w innym kierunku, a mianowicie i w planowaniu interwencji na terenach Ameryki Środkowej, a przede wszystkim na Kubie. Już prezydent Polk proponował Hiszpanii odstąpienie Kuby za 100 min i dolarów, ale oferta jego została odrzucona z oburzę- [ niem. Prezydent Pierce liczył ze swej strony, że naby- [ cię Kuby może być największym osiągnięciem jego l prezydentury. Plany nabycia Kuby istniały na Południu od dawna. Chodziło o rozszerzenie terenów dla \ gospodarki opartej na niewolnictwie oraz samego handlu niewolnikami. Wyrażano ponadto obawy, że w razie ewentualnego usadowienia się na Kubie Anglii lub Francji Stany Zjednoczone mogą mieć zagrożony dostęp do portów Zatoki Meksykańskiej.
Sprawa nabycia Kuby stała się szczególnie aktualna tuż przed objęciem władzy przez prezydenta Pierce*aJ dzięki tzw. planowi Belmonta. Otóż bankier amerykański Belmont przedstawił plan zmuszenia Hiszpanii do sprzedaży Kuby pod presją finansową kapitalistów francuskich, angielskich i holenderskich, którzy p?ze2 nagłe wycofanie swych kapitałów z Hiszpanii postawiliby ten kraj w bardzo trudnej sytuacji i przez zmusili go do przyjęcia oferty amerykańskiej. Belniofl miał ukartować całą sprawę z bankierami europejs* mi i w tym celu został mianowany posłem ameryki skim w Hadze. Jednakże jego plan się nie udał, gdJ finansiści europejscy byli właśnie zajęci przygoto^ niem do finansowania wojny krymskiej. Ponadto
a całej sprawy przyczynił się nowy poseł ame-ski w Madrycie, Pierre Soulć, który przez brak "owania, afronty i pojedynki zupełnie zabagnił niu hiszpańsko-amerykańskie. Mimo to w r. 1854 iął się dobry pretekst do interwencji na^KuBier statek amerykański "Black Warrior" został przez Bładze kubańskie zatrzymany i ukarany grzywną za dopełnienie formalności podania ładunku. Prezy-anj pierce, zachęcony przez niektórych swoich ministrów, przygotowywał się już wówczas do drastyczni akcji, lecz władze kubańskie udaremniły ją przez przedwczesne wycofanie się ze swej pozycji i uwolnienie statku; rząd hiszpański wysłał nawet notę z przeprosinami.
Sprawy tej jednakże w Waszyngtonie nie zaniedbano
i postanowiono wznowić propozycje kupna wyspy.
W tym celu sekretarz stanu Marcy zwrócił się do
amerykańskich posłów w Londynie, Paryżu i Madry-
- Jamesa Buchanana, Johna Y. Masona i Pierre
Soule o wspólne obmyślenie planu nabycia wyspy.
Trzej posłowie zjechali się na naradę do Ostendy
i Akwizgranu, gdzie opracowali tzw. Manifest Ostendz-
Zawierał on propozycję nabycia Kuby od rządu
szpańskiego za 120 min dolarów. Manifest, zredago-
^ny przez Buchanana i przesłany tajnie do Waszyng-
nu, ku zdumieniu świata został wkrótce ogłoszony
>rasie amerykańskiej. Dokument ten powoływał się
zamierzone przez Hiszpanię oswobodzenie niewol-
f na Kubie, a więc ,,afrykanizację" wyspy, jako
^bezpieczeństwo dla stanów południowych i uza-
* możliwość i słuszność ewentualnej interwencji
kańskiej. Manifest ten wywołał w opinii świa-
40 -pu
Ostend Manifesto. Documents of American History, 33 - 35
180
181
towej zrozumiałe oburzenie, na skutek czego sęk tarz stanu Marcy zmuszony był wyprzeć się swe udziału w tym planie 41.
Amerykańskie plany ekspansji nie ograniczały s-tylko do Kuby: dalsze projekty aneksji obejmowały północny Meksyk i niektóre republiki środkowoarnery kańskie. Usiłowano np. zawrzeć odpowiedni traktat z San Domingo, lecz projekt ten upadł na skutek opozycji Francji i Anglii. Podobnie nie doszła do skutku umowa z Hawajami, które za namową W. Brytanii zażądały przyjęcia ich do Unii w charakterze stanu42. Na Południu, gdzie głównie plany tego rodzaju powstawały, uważano, że taka ekspansja jest niezbędna jako ,,rekompensata" za straconą Kalifornię, która pozostała stanem wolnym. Miano również za złe Tristowi, negocjatorowi traktatu pokojowego z Meksykiem, że w Guadalupe Hidalgo nie wymógł na Meksyku ustąpienia także Dolnej Kalifornii.
Próby ekspansji na południe nie kończyły się tylko na planach i przygotowaniach; dochodziły do skutku wyprawy i próby opanowania terenu, choć z inicjatywy prywatnej. W tzw. flibustierskich wyprawach na kraje Ameryki Środkowej odznaczyli się przede wszystkim dwaj awanturnicy: Henry L. Kinney i Wił-liam Walker. Walker, który przewodził kilkudziesięciu gangsterom zwerbowanym w San Francisco, rozpoczął od kilku wypadów na meksykańską Dolną Kalifornię-Po szeregu potyczek, w czasie których zabito kilkudziesięciu Meksykanów i Indian, wycofał się ze znacznymi stratami we własnych ludziach. Tymczasem drugi awanturnik, Kinney, wylądował ze swymi p~ plecznikami w Nikaragui pod pretekstem kolonizacji
41 S. F. Bemis A Diplomatic History of the United State1 s. 320 - 39.
42 LOC. di.
h tani wielkich obszarów ziemi, a jak się po-113 kazało, odkupionych pośrednio z nadania zdemo-^Ijzowanego i pijanego przywódcy plemienia Indian. Kinney działał również w imieniu różnych fikcyjnych oracji amerykańskich. Wkrótce jednak inicjatywę w Nikaragui przejął Walker, który, po wycofaniu się Dolnej Kalifornii, w maju 1855 r. wyruszył z 60 awanturnikami na podbój Nikaragui, jakoby zaproszony przez jedną z tamtejszych f akcji; w gruncie rzeczy była to inwazja z pomocą miejscowych awanturników 43. W ciągu paru tygodni Walker podbił cały kraj, zdobył Grenadę, obalił rząd, zawarł pokój, mianując prezydentem swego stronnika, a siebie naczelnym wodzem kraju. Następnie z każdym transportem z Kalifornii i Nowego Orleanu przybywały mu na pomoc posiłki nowych awanturników. Wszystko to dyskredytowało pozycję Stanów Zjednoczonych, tym bardziej, że miejscowy konsul amerykański uznał zaraz stworzony przez Walkera rząd, składając gratulacje w imieniu prezydenta. W samych Stanach wyczyny Walkera przyjęto z zadowoleniem, a na Południu nawet z entuzjazmem i nadzieją na dalszą ekspansję. Awantury Walkera jednakże źle się skończyły. Po niesłychanych nadużyciach i zbrodniach został on wresz-cię ujęty i w r......1860 rozstrzelany w Ameryce Środkowej.
Jedynym praktycznym osiągnięciem amerykańskich wysiłków ekspansyjnych w tym okresie był tzw. Ina- ^j -^5^ Gadsdena jw r. 1853. Było to kupno przez ame- -> ykansklego wysłannika Gadsdena piaszczystego trój-./tfana granicy Meksyku na południe od rzeki Gila~"
of vr.AugUstin Vi^il> Special Representative of the President Stat1CaragUa> to William L- Marcy, Secretary of State of the t T^S) Washington, May 14, 1856. Diplomatic Correspondence, IV> s. 525 - 27.
182
183
za 10 min dolarów. Terytorium to było Stanom trzebne, gdyż przez nie miała przebiegać projektowań wówczas południowa transkontynentalna linia kole jowa do Kalifornii. Innym - - choć na dalszą rnet wątpliwym sukcesem - - było zmuszenie Japonii do otwarcia swych portów przez komandora Perry przv pomocy demonstracji floty wojennej.
Wszystkie te wysiłki ekspansyjne w Ameryce Środkowej, inspirowane przez czynniki południowe, wywołały poważne i zdecydowanie ujemne skutki wewnątrz Stanów Zjednoczonych. Plany te bowiem i usiłowania, zwłaszcza w stosunku do Kuby, wzbudzały w stanach północnych i wschodnich coraz to większe podejrzenia, że wszystkie te machinacje mają na celu rozszerzenie terenów dla niewolnictwa. Zresztą niektóre plany co do Kuby nie doszły do skutku właśnie na skutek oporu i oburzenia, jakie wywołały na Północy, tym bardziej że prasa północna dawała temu oburzeniu bardzo mocny wyraz. Z drugiej strony południowcy, widząc swe plany pokrzyżowane przez Pół- . noc, oburzali się również i utrwalało się wśród nich przekonanie, że nigdy nie będą mogli zrealizować żadnego ze" swych planów, dopóki się nie rozejdą z Północą, która stale przeszkadza we wszystkich podobnych zamierzeniach Południa 44.
44 A. Nevins op. cit., t. II, s. 368 - 79.
ROZWÓJ GOSPODARCZY KRAJU W LATACH PIĘĆDZIESIĄTYCH I JEGO WPŁYW NA STOSUNKI MIĘDZY PÓŁNOCĄ A POŁUDNIEM
Ogólny rozwój kraju
Po wojnie meksykańskiej i wielkich zdobyczach, które przyszły dość nieoczekiwanie, Amerykanie stopniowo uświadamiali sobie, jak wielkie zaszły zmiany, a mianowicie, że stoi przed nimi otwarta droga do Orientu z szerokim frontem wzdłuż Pacyfiku, a także, że na Zachodzie zaistniały ogromne możliwości zaludniania niezmiernie żyznych obszarów prerii. Po pewnym czasie te nader pomyślne warunki wyzwoliły nowe inicjatywy i wielkie siły ekspansji; na Zachodzie warzyszyło im umiłowanie wolności, równości i de-^kracji. Równocześnie na Wschodzie rewolucja prze-rsłowa zaczynała nabierać rozmachu, pociągając za szybką urbanizację. Niemniej, Południe przy rocz-zyskach 10-20% od włożonego kapitału uważało najlepiej prosperujący region na świecie. W ogó-iziesięciolecie 1850-60 było w historii Stanów czonych jednym z najpomyślniejszych gospo-z, ale też i jednym z najbardziej niespokojnych. 18 gdy walki polityczne pogłębiały się a wśród 1 sPór o niewolnictwo zajmował naczelne miejsce rzeżywał okres świetnego rozwoju gospodarcze-

185
go, co uchodzi uwagi niektórych historyków, zbyt jętych śledzeniem wzmagającego się konfliktu. Wów czas też już podkreślano fakt, że równolegle z rozwn jem dobrobytu ogólna postawa Amerykanów stawał-się coraz bardziej materialistyczna: każdy myślał tylko o tym, by się jak najprędzej wzbogacić. Ale pocieszano się, że była to w mniejszym lub większym stopniu cecha charakterystyczna całego ówczesnego świata zachodniego.
Motorem postępu gospodarczego kraju był bardzo szybki rozwój ludnościowy Stanów. Spis ludności z r 1860 wykazał, że w latach pięćdziesiątych ludność Stanów wzrosła o 8V2 miliona i osiągnęła liczbę 31 443 000. Z tego przyrostu na Południe przypadało jednak tylko około 2 miliony. Tymczasem sam Nowy Jork miał już ponad milion ludności, a Filadelfia ponad pół miliona. Ludność Baltimore, Bostonu, Cincinnati i St. Louis wahała się od 212 000 do 160 000. Najbardziej w tym okresie rozwijał się Północo-Zachód. Np. ludność stanu Wisconsin wzrosła przeszło dwukrotnie, a ludność Illinois również niemal się podwoiła. Liczba mieszkańców stanu nowojorskiego wzrosła w ciągu dziesięciolecia o 900 tyś. a Pensylwanii o 600 tysięcy. Na Południu natomiast ludność np. Wirginii powiększyła się tylko o 175 tyś., a Karoliny Płd. jedynie o 35 tysięcy. Tak więc Południe pozostawało wyraźnie w tyle *.
Imigracja i Partia Amerykańska
Imigracja z Europy, która do r. 1830 nie miała praktycznie większego znaczenia i utrzymywała się na po* ziomie poniżej 10 tyś. rocznie, w 1. 1830-40 przekroczyła już łącznie pół miliona, a w następnym dziesię-
iu (184 ~ 50)
przeszło 1,5 min ludzi.
A. Nevins, The Emergence of Lincoln, t. II, s. 309 -31-
1845 na skutek klęski głodowej w Irlandii roz-eła się stamtąd masowa ucieczka do Ameryki, ^ emigracja europejska doszła do 300 tyś. lu-

186
2 tego aż 45/o stanowili Irlandczycy, 25/o Niem 15<>/0 Anglicy, reszta przypadała na inne narodo-Lci przeważnie z Europy Północno-Zachodniej. Imigracja ta stworzyła nowy, poważny problem w życiu amerykańskim.
Irlandczycy, którzy przybywali do Ameryki w połowie XIX w., byli katolikami, w odróżnieniu od irlandzkich protestantów, którzy emigrowali do Ameryki w XVIII w. z Irlandii Północnej. Irlandczycy południowi, choć pochodzili ze wsi, osiedlali się głównie w miastach przemysłowych północno-wschodnich stanów lub też bywali zatrudniani przy budowie kolei; trzymali się razem, tworząc niełatwo asymilujące się skupiska. Niemcy emigrowali przeważnie na Północo-Zachód i osiedlali się głównie na farmach, choć część ich osiadała także w miastach, gdzie tworzyli własne stowarzyszenia sportowe, śpiewacze i towarzyskie. Przez pewien czas np. Wisconsin miał wygląd bardziej niemiecki niż amerykański i mówiło się tam o utworzeniu doskonałej Wspólnoty Niemieckiej. Również niektóre miasta, jak St. Louis, Milwaukee i Cincinnati, abrały na pewien czas całkiem niemieckiego charakteru.
Kt, że zarówno Irlandczycy, jak i znaczna część
iemców składała się z katolików, raził wielu Ame-
nów, którzy dotąd stanowili naród prawie całko-
- Protestancki z tradycyjnymi uprzedzeniami do
fzmu. Nowi przybysze stanowili również dużą
^Urencję na rynku pracy: obniżali zarobki, zado-
lJ%c się znacznie niższymi płacami, i niejednokrot-
wypierali tubylców z ich miejsc pracy. Ponadto
187

r
wśród imigrantów byli też inwalidzi i nędzarze, stawali się ciężarem społecznym. Niektórzy im zwłaszcza spośród Niemców przybyłych do Ameryk po upadku rewolucji 1848 r., odznaczali się poglądam-liberalnymi, a nawet radykalnymi. Nowo przybył1 wstępowali na ogół do Partii Demokratycznej, uważając wigów za konserwatystów i bardziej nieprzychylnych dla cudzoziemców.
Odrębności i konkurencja ze strony imigrantów wywoływały niezadowolenie wśród rodowitych Amerykanów. Nieraz dochodziło nawet do rozruchów a wreszcie doprowadziło to do powstania organizacji skierowanych przeciwko cudzoziemcom, zwłaszcza katolikom i elementom radykalnym. Organizacje te miały na celu obronę tubylców przed rzekomo niebezpieczną dla dotychczasowego charakteru życia amerykańskiego inwazją przybyszów z Europy. Ruch ten rozpoczął się na większą skalę w 1. 1852 - 53. Zaczęły się tworzyć tajne organizacje, jak Bractwo Amerykańskie (American Brotherhood), Zrzeszenie Protestanckie (Protestant Association) i Zakon Gwiaździstego Sztandaru^ (Order of the Star-Spangled Banner). Do towarzyszeń tych przyjmowano tylko rodowitych Amerykanów i protestantów. Te tajne organizacje miały skomplikowany ceremoniał, ścisłą dyscyplinę i za swe specjalne zadanie uważały ograniczanie prawa głosu cudzoziemców, utrudnianie ich naturalizacji, sprawowania przez nich urzędów oraz nadawania im ziemi na równi z Amerykanami. Ta antycudzoziemska działalność utrzymywana była w ścisłej tajemnicy-W razie pytań osób postronnych członkowie organizacji mieli instrukcję ograniczania się do odpowiedz "Nic nie wiem" (I know nothing). Stąd też wkrótce nadano im nazwę "Know Nothings".
W połowie lat pięćdziesiątych organizacje te zjedno-
188
cz
f
się, przyjmując nazwę Partii Amerykańskiej stąpiły do akcji politycznej. Począwszy od w niektórych stanach, zwłaszcza w Nowym ku Pensylwanii i Massachusetts, ta nowa organi-Ł' odnosiła duże sukcesy, wybierając np. swego [mistrza w Filadelfii, a nawet opanowując legisla-3 i władze stanowe w Massachusetts. W ten spo-;ób mało znani ogółowi kandydaci, potajemnie wyznaczani przez organizację, nagle odnosili w wyborach wielkie zwycięstwa. Organizacja ta rozszerzyła się i na Południe, lecz tam nie było prawie cudzoziemców, którzy Południa unikali, a ludność miejscowa początkowo obawiała się nawet, by nowa organizacja nie wystąpiła przeciwko niewolnictwu.
Ruch "Know_Notłim^s^, oparty-Tra-epezycji._w stosunku- do imigrantów i katolików, nie miał jednakże ani szerszych zasad, ani poważnych przywójdcdw. Toteż wkrótce nastąpiło jego rozbicie. Na ogólnokrajowej konwencji w Filadelfii w r. 1855, pod wpływem głównie delegatów z Południa, większość uchwaliła program popierający ustawę w sprawie Kansas-Nebraska i proniewolnicze rezolucje. Doprowadziło to do rozbicia i upadku organizacji. Na skutek bowiem tej uchwa-y delegaci północni, nastawieni wybitnie antyniewol-niczo, usunęli się z ruchu i później przyłączyli się do ^orzącej się właśnie Partii Republikańskiej. W.rezul-i w wyborach r. 1855 "Know Nothings" stracili Lele dużych miast, które przedtem opanowali. Odleżała od nich również ich tajność, despotyczna anizacja wewnętrzna oraz wprowadzenie aktów l*tu do kampanii wyborczych. Niektórych raziła dto w ogóle ich polityka dyskryminacji; np. Lin-1 pisał latem 1855 r.; "Jako naród rozpoczęliśmy klaracji, że wszyscy ludzie rodzą się równi z wy-;iem Murzynów". Gdy Know Nothings* obejmą
189
władzę, będzie ona znaczyła wszyscy ludzie rodź się równi z wyjątkiem Murzynów, cudzoziemców i ka tolików". Podobnie oceniali stanowisko "Know N0, things" wszyscy rozumniejsi obywatele Stanów.
Rozwój kolei żelaznych i dróg wodnych
W ciągu dwudziestolecia poprzedzającego wojnę secesyjną rozwinął się w Stanach Zjednoczonych wybitnie przemysł i handel. Rolnictwo przeszło od tradycyjnych do nowoczesnych, zmechanizowanych metod uprawy i zbytu. Dokonano też ogromnego postępu w opanowaniu Zachodu, czemu sprzyjała stale wzmagająca się fala imigrantów. Największą jednak role w całym tym rozwoju odegrały rewolucyjne zmiany, jakie się dokonały w transporcie przez rozbudowę na wielką skalę kolei żelaznych.
Do r. 1840 budowa kolei w Stanach Zjednoczonych miała jeszcze charakter eksperymentalny. Do budowy linii kolejowych uciekano się tylko z konieczności, jedynie tam, gdzie niemożliwa była budowa kanałów. Linie były krótkie i nie połączone ze sobą. Otwarta w r. 1833 linia z Charlestonu do Hamburga w stanie Karolina Płd. o długości 220 km była wówczas najdłuższą linią kolejową na świecie. W r. 1840 ogólna długość linii kolejowych w Stanach wynosiła 4511 km. W ciągu pierwszych paru lat swego istnienia koleje przeszły duże przeobrażenia. Na pierwszych liniach jako siły pociągowej używano koni, a nawet żagli, lecz wkrótce zastosowano maszynę parową na wzór G. Stephensona-Drewniane szyny z cienkimi wzmacniającymi je paS" karni żelaznymi zastąpiono o wiele wytrzymalszym1 szynami żelaznymi. Zamiast budować tak Jaic
przedtem - - każdą szynę na osobnym fundamenci"
-adzono podkłady kolejowe, które wzmacniały zarazem ułatwiały utrzymywanie równej od-'ci między szynami. Początkowo używano wa--w budowanych na wzór dyliżansów i furgonów, iei zmieniono całą konstrukcję, wprowadzając wagonami czterokołowe ruchome wózki, które łatwiały przelot na zakrętach. Stopniowo zaniecha-również tak charakterystycznych dla pierwszych rnii kolejowych ostrych zakrętów i silnych spadków. Wprowadzono stopniowo do palenia w lokomotywach węgiel zamiast dr-zewa, którego ładowanie wymagało częstych i długich postojów, a ponadto ciągłe iskrzenie z kominów drażniło pasażerów i, co gorzej, wypalało dziury w ich ubiorach. Na niektórych początkowych liniach z torów kolejowych mógł za stosowną opłatą korzystać każdy, kto posiadał odpowiednio przystosowane pojazdy. Wkrótce jednak okazało się to niepraktyczne, gdyż wprowadzało na liniach chaos. Przyjęto więc zasadę, że właściciel linii posiada swój własny tabor, którym wyłącznie rozporządza, ale musi w granicach możliwoś-i przyjmować ładunki od wszystkich na równych prawach.
Początkowo odnoszono się do kolei z nieufnością,
- już w latach czterdziestych nie tylko nabrano
3 nich zaufania, ale zaczęto je szybko rozbudowy-
ać, łączyć i tworzyć linie długodystansowe. Szcze-
n3 rolę odegrały tu linie łączące wschodnie wy-
eże z Zachodem. W r. 1851 połączono Nowy Jork
Erie, a w rok później z Pittsburgiem, ważnym
kiem przemysłu ciężkiego w Pensylwanii.
853 ukończono ważną linię, łączącą port Południa
norę z rzeką Ohio. Chicago otrzymało połącze-
Wschodem w r. 1852, a w dwa lata później
żono Wielkie Jeziora z rzeką Missisipi. Również
190
191
i Nowy Jork uzyskał połączenie z Missisipi linia u lejową, do ważnego portu w St. Louis, a po zbud " waniu w r. 1855 mostu na Missisipi przedłużono r nie kolejową do Missouri.
We wczesnym okresie opierano budowę linii ko lejowych na kredycie udzielanym przez poszczegól ne stany w drodze pożyczek lub zakupu akcji, ale po panice i wielkich bankructwach r. 1837 system ten zmieniono. Niemniej przedsiębiorcy kolejowi starali się zawsze uzyskać od poszczególnych stanów różne przywileje i zwolnienia oraz ewentualne zasiłki finansowe. Poparcia finansowego wymagano też od miejscowości, przez które linie kolejowe mia-,ly przechodzić. Przede wszystkim jednak uzyskiwa-" no przez uchwały Kongresu wielkie nadania ziemi państwowej wzdłuż linii kolejowych. Pierwsze takie nadanie uzyskał Douglas dla towarzystwa "Illinois Central Railroad" w r. 1850. Odtąd wszystkie towarzystwa kolejowe, planujące budowę nowych linii, starały się o takie nadania. W ciągu jednego dziesięciolecia nadano w ten sposób liniom kolejowym na własność 8 min ha publicznych gruntów.
Budowa linii kolejowych postępowała też odtąd z niezwykłą szybkością. Łączna długość linii, wynosząca w r. 1840 4 511 km wzrosła w r. 1850 do 14442 km, a do r. 1860 osiągnęła 49034 km-Najszybciej budowano koleje na Północp^ZaciiSŚS6-* i to przeważnie w kierunku równoleżnikowym, w~ cząc w ten sposób Zachód z północno-wschodnim i środkowym wybrzeżem Atlantyku. W r. 1860 na Półno-co-Zachodzie było już 17 724 km linii kolejowy^
a więc Vs sieci całego kraju, podczas gdy w r.
1837
nie było tam jeszcze ani jednego kilometra. Z rozbudowy skorzystało przede wszystkim ChiLS^ które stało się ważnym ośrodkiem kolejowym. W ]
ludność tego miasta wzrosła z 4 tyś. w r. 1840 tyś. w r. 1850 i 109 tyś. w r. 1860. Przez po-między Wielkimi Jeziorami a Ohio
zachodnie kanały straciły wszelkie zna-ruch handlowy, który dotąd szedł z Za-
C 7 6 1^1 > i
hodu w dół rzeką Missisipi i jej dopływami do [owego Orleanu, teraz na skutek powstania kolei kierunek na wschodni. W ten sposób doko-
ało się niezmiernie ważne zespolenie
i to nie tylko gospodarcze, ale
poytLne,z wielką szkodą dla Południa. Ten epokowy przełom odbił się wkrótce na całej sytuacji politycznej kraju i przechylił zdecydowanie szalę zwycięstwa w nadchodzącym konflikcie na korzyść
Północy. ___^_ _____
Na Południu natomiast rozbudowywano linie kolejowe bez porównania wolniej. Po wybuchu wojny secesyjnej koleje Południa nie stanowiły jeszcze jak na Północy zwartego systemu. Były to przeważnie linie lokalne. Wybrzeże atlantyckie Południa miało tylko jedno połączenie z Missisipi i jedną linię wzdłuż tej rzeki od Ohio do Zatoki Meksykańskiej. W przededniu wojny secesyjnej Południe miało wprawdzie już 16 168 km kolei, ale linie południowe nie były z sobą należycie powiązane. Tym--zasem Północo-Zachód miał 2 razy gęstszą, a Pół-noco-Wschód 4 razy gęstszą sieć kolejową niż Południe.
Przed okresem rozbudowy kolei żelaznych komu-cJa na Zachodzie i Południu opierała się głów-żegludze rzecznej, a przede wszystkim na po-magistrali zachodniej, jaką stanowiła Missi-Wraz ze swymi dopływami. W latach pięćdzie-cil już około tysiąca statków kursowało po wo-zachodnich, przewożąc wielkie ładunki towa-
ac
' a
192
Jeż
wojny secesyjnej w Ameryce
193
rów w górę i w dół rzeki oraz tysiące pasażerów, nym ładunkiem w dół rzeki było zboże, w

górę
zaś - - ryż, bawełna i cukier. Wielu plantatororn^n * łudniowyrn opłacało się sprowadzać zboże z Półnr co-Zachodu, zamiast je produkować u siebie, by Si w ten sposób móc całkowicie skoncentrować na uprą-wie bawełny, na którą były wówczas dobre ceny Niektóre statki docierały daleko na Północ aż do punktów handlu futrami nad rzeką Missouri. Przez długi czas ten system rzeczny był dla Północo-Za-chodu jedyną drogą zbytu na jego wytwory, a Południu również' przynosił duże korzyści. Dlatego też perspektywa przecięcia tej drogi i dostępu do portu w Nowym Orleanie przez ewentualną secesję Południa budziła na Północo-Zachodzie zrozumiałe obawy. Nawet bowiem po przeprowadzeniu kolei ruch na Missisipi i jej dopływach pozostał przez długie lata ogromny. Nad rzeką, wzdłuż jej biegu, mieściło się też kilka stoczni, które budowały coraz to większe i szybsze statki z bocznymi kołami napędowymi, tak charakterystycznymi dla tej epoki. Niektóre z tych statków były tak szybkie, że pokonywały dystans około 2 tyś. km z Nowego Orleanu do 9t. Louis w 4 dni, a nawet szybciej. Na spław-nych rzekach wzdłuż wschodniego wybrzeża i na Południu również kursowały statki rzeczne, zwłasz' cza od czasu gdy pojawił się pierwszy parowiec zbudowany przez Roberta Fultona. Statki nie odgrywały tam już jednak tej roli co na Zachodzie, wobec konkurencji innych środków transportowych: dro| kolei i morskiego transportu przybrzeżnego. Znaczi rolę odegrały też statki rzeczne na Dalekim Zach" dzie - - w Kalifornii. Kursowały one tam po rzekac Sacramento, San Joaąuin i Feather oraz dalej i północ po rzece Kolumbii i jej dopływach. Ten *
194
ruch statków rzecznych zwłaszcza na
e __- nadawał tamtejszemu życiu specyficzny
akter i stwarzał osobliwą atmosferę, tak barwnie C ' aną przez Marka Twaina w jego książce Życie na
Missisipi-Lata czterdzieste i pięćdziesiąte XIX w. były też
kresem wielkiego rozkwitu amerykańskiej ^jnarv- _ ^^jj^aiidlowejr-ilozpoczął się wówczas wyścig w budownictwie coraz to szybszych żaglowców, 4zw. kli-peró^-,odznaczających się smukłą linią i wielką powierzchnią żagli. Głównym impulsem, który zapoczątkował ten wyścig, ^ła.,_gor^c^ka__^łota__w Kalifornii. Chodziło o to, żeby jak na j szybciej"" dotrzeć' z Nowego Jorku i innych portów nadatlantyckich do złotodajnych terenów. Przebycie całej trasy z Nowego Jorku do San Francisco, prowadzącej wówczas dookoła Południowej Ameryki, trwało przeciętnie ponad 5 miesięcy. Tymczasem nowo zbudowany w r. 1850 kliper "Sea Witch" przebywał całą drogę w 97 dni. W rok później "Flying Cloud" wszedł przez Złotą Bramę do Zatoki San Francisco po przebyciu tej trasy w rekordowym jak na żaglowce czasie 89 dni. Ponieważ jedynym ładunkiem wiezionym w drodze Powrotnej z Kalifornii był złoty piasek, więc statki te s% zwykle dalej aż do Chin i wracały do Nowego Jorku z ładunkiem herbaty. Żaglowce amerykańskie % wówczas rekordy światowe przebywając np. od-egłości z Bostonu do Liverpoolu w 12 dni, a z Liver-Poolu do Melbourne w Australii w 63 dni. Jeden takich żaglowców przejechał 436 mil morskich na S> rekord nie pobity później nawet przez parow-w ciągu paru dziesięcioleci. Wszyscy więc zama-. l statki amerykańskie i amerykańskie stocznie -wirowały skutecznie z angielskimi, dopóki an-ile nie udoskonaliły żelaznego parowca z na-
195
pędem śrubowym; wreszcie panika z r. 1857 i j presja w budownictwie okrętowym zahamowała r woj marynarki amerykańskiej, która nie korzystał z tak wielkich subsydiów państwowych jak niaryna ka brytyjska.
Rozwój, rolnictwa w latach 1850 - 60
Do r. 1850 rolnictwo amerykańskie, zwłaszcza na Północy i Zachodzie, było przeważnie samowystarczalne. Rolnik produkował własną pszenicę i kukurydzę, którą mełł w pobliskim młynie; sam też zaopatrywał się w mięso z własnej hodowli lub upolowane; sam produkował wełnę na ubranie, które było domowej roboty; sam wreszcie z własnego drzewa budował potrzebne budynki gospodarskie. Około r. 1850 zaczęło się to jednak zmieniać. Podczas gdy przedtem tylko rolnicy, którzy zamieszkiwali w pobliżu spławnych rzek lub większych miast, mogli liczyć na zbyt nadmiaru swych produktów rolnych, obecnie rozwój linii kolejowych otworzył nie tylko nowe rynki zbytu, ale także nowe tereny kolonizacji.
Do r. 1850 rolnicy amerykańscy na Zachodzie trzymali się obszarów leśnych i wychodzili tylko na otwarte przestrzenie, które były jeszcze przeplatane lasami i poprzecinane strumieniami. Dalej, na wielkich preriach zachodnich, była zupełna pustka. Jak okiem sięgnąć, na falującym stepie nie widać by*0 ani jednego drzewa, ani jednego domu. Pierwsi osadnicy, którzy zapuszczali się na te bezkresne obszary amerykańskiej prerii, mogli znaleźć schronieni tylko w domkach zbudowanych z darni i mieli sta le do czynienia z wilkami, szarańczą i atakami ^ larii. Gleba prerii okazała się jednak niezwykle ur
196
Zbiory zbóż były tak wielkie, że przy pokosy i sierpa farmerzy nie mogli sobie z nimi ady, nawet przy współpracy wszystkich rolni-promieniu 50 km. W samą porę jednak w
ow w . , " .
C7łv im z pomocą wynalezione właśnie i wpro-przys/.ij n .........
dzone do masowej produkcji żniwiarki i inne ma-
szyny rolnicze.
yy r. 1833 Cyrus Mc Cormick z Wirginii wynalazł i opatentował żniwiarkę. Po przeniesieniu się do Chicago rozpoczął produkcję, która w r. 1851 doszła już do l 000 sztuk rocznie. Wkrótce potem Marsh Xvp\owa-dził snopowiązałkę. Niebawem amerykańskie mak&y~-' nv rolnicze okazały się najlepsze na świecie i otrzymywały pierwsze nagrody na międzynarodowych wystawach w Londynie i Paryżu.
Wielkiego bodźca do rozwinięcia produkcji zboża na preriach dodał także silny wzrost cen pszenicy na rynku nowojorskim, mianowicie z około l dolara za buszel w r. 1851 do 2Vs dolara w r. 1855. Przede wszystkim jednak drogę do prerii i na rynki zbytu dla jej produktów otwarła wspomniana już niezmiernie szybka rozbudowa kolei żelaznych w głąb rerii. Jeszcze w r. 1850 nie było prawie żadnej li-kolejowej na Środkowym Zachodzie; do r. 1860 budowano tam już całą sieć kolejową. zystko to stworzyło doskonałe warunki dla pro-i i eksportu nadmiaru produktów rolnych ko-i na wschód do okręgów przemysłowych i dalej Europy ; gdzie zniesienie ochrony celnej na zbo-1 Anglii i zwiększone zapotrzebowanie wywołane n3 krymską w L, 1853 - 56 spowodowało wzrost 1 na amerykańskie produkty rolne. Równocześ-& eksport dawną, tradycyjną drogą, w dół rze-'isipi, W ten sposób farmerzy amerykańscy Bywali za swe produkty poważne sumy, za któ-
197

re z kolei mogli nabywać potrzebne narzędzia i tykuły gospodarstwa domowego, produkowane skalę przemysłową głównie na Wschodzie. Nie potrze bowali już produkować ich jak przedtem we \vłas nym zakresie. Przeszli z gospodarki samowystarczal nej na rynkową, zapewniającą im znacznie większy dobrobyt, a całemu krajowi ożywienie ekonomiczne Eksport produktów Zachodu do stanów wschodnich i zaopatrywanie się u nich w produkty przemysłowe związały Północo-Zachód z Północo-Wschodem nie tylko gospodarczo, ale i politycznie; natomiast Północo--Zachód uniezależnił się w dużym stopniu od tradycyjnej drogi wodnej w dół Missisipi, a więc i od stanów południowych. W rezultacie planowany od dawna sojusz Południa z Północo-Zachbdem nie doszedł do skutku, natomiast stał się faktem sojusz Północo-Zachodu z Północo-Wschodem, formalnie przypieczętowany utworzeniem w r. 1856 nowej partii politycznej o charakterze regionalnym, skupiającej całą Północ, a zwróconej wyraźnie przeciwko Południu, na którym nie miała odpowiednika, tzn. Partii Republikańskiej.
Rozwój dobrobytu nie ograniczał się do Północy i Zachodu; Południe także przeżywało w latach pięćdziesiątych rozkwit swego rolnictwa i wzrost dobrobytu. Spowodowane to było szybkim rozwojem pr~ dukcji wyrobów bawełnianych na całym świecie ora2 znacznym zwiększeniem się konsumpcji tytoniu. I dukcja bawełny wzrosła z 1,5 min beli w r. fl do 2V2 min w r. 1850 i do przeszło 5 min w r. 18* Stanowiło to wówczas 7/s produkcji całego świata Równocześnie ceny bawełny stale rosły: z 10 ce tów za kg w r. 1845 do 20 centów w latach p&' dziesiątych i nawet niemal do 30 centów w r. 1857. skutek udoskonalenia maszyn- włókienniczych
odukcji wyrobów bawełnianych tak zmalały, iż ty ^ ., się wywozić je na ubogie rynki azjatyckie OPafarykańskie. Przy tym nie tylko Anglia, ale i inne kra-1 uropejskie pokrywały prawie całe swe zapotrze-Jf" vanie'na bawełnę na Południu Stanów. W dodat-amerykański przemysł bawełniany, po zaspokoje-. całego zapotrzebowania krajowego na tańsze gatunki wyrobów bawełnianych, .zaczął również wywozić nadwyżkę swej produkcji na Daleki Wschód. Wszystko to podnosiło dobrobyt plantatorów południowych i ich dumę z monopolistycznego stanowiska, prawie cały bowiem świat musiał się u nich zaopatrywać w podstawowy artykuł cywilizacji. Hasło: "Bawełna jest królem" rozlegało się na całym Południu. Podkreślano także co było faktem że eksport bawełny pokrywa więcej niż połowę bilansu płatniczego Stanów. O spadku popytu na razie nie było mowy. Raczej zaczęto się niepokoić, co będzie dalej, gdy popyt będzie tak stale wzrastał. Prawie wszystkie bowiem zdatne pod uprawę bawełny tereny na Południu były już pod koniec lat pięćdziesiątych w eksploatacji, a ziemie stanów dawniejszych na skutek braku płodozmianu były już niemal wyczerpane. Toteż dla uzyskania nowych terenów bawełnianych myślano o ekspansji terytorialnej Stanów Zjednoczonych w kierunku południowym. Choć nie tak szeroko reklamowany jak bawełna, lemniej dość znaczny był też rozwój produkcji ty-oniu na Górnym Południu. I tutaj produkcja, wy-nsząca w r. 1849 100 tyś. ton, podwoiła się w cią-żu dziesięciolecia. Prym wiodły Wirginia i Kentucky, auże ilości tytoniu uprawiały także stany Mary-U) Tennessee i Missouri. Natomiast produkcja ty-u w stanach specjalizujących się w uprawie ba-y spadła w tym okresie, bardziej bowiem opła-
199

cało się tam koncentrować na bawełnie. Na skut L-tej rosnącej specjalizacji w uprawach, stany baw } niane zaczęły też jak wspomniano sProwadzaó coraz więcej produktów żywnościowych z innych sta~ nów, przede wszystkim z Północo-Zachodu, najtań szą drogą w dół rzeki Missisipi. Podczas gdy dawniei zboże i mąka przybywające tą drogą z Północy szły na eksport przez Nowy Orlean, teraz prawie cały ten tonaż konsumowano na samym Południu. Eksport natomiast zboża do Europy przeniósł się w dużym stopniu z tej tradycyjnej drogi na szlaki kolejowe, wiodące z Północo-Zachodu wprost do wschodnich portów nadatlantyckich.
\J Rozwój przemysłu w łatach 1850 - 60
Udoskonalenie komunikacji, a zwłaszcza rozbudowa kolei, przyczyniło się bardziej niż cokolwiek do rozwoju przemysłu amerykańskiego: można powiedzieć, że dopiero lokomotywa parowa wprowadziła w Stanach Zjednoczonych w pełni rewolucję przemysłową. Rozwijający się przemysł amerykański jak każdy młody przemysł był rozproszony i na skutek braku odpowiedniego transportu fabryki pracowały przede wszystkim dla rynku miejscowego. Później wielki przemysł rozwijał się głównie w Nowej Anglii i w stanach środkowych nadbrzeża atlantyckiego, lecz drobne fabryki były i nadal rozproszone wszędzie, nawet na Zachodzie i Południu. Rozwój kolei wywołał jednak tendencję do koncentracji przemysłu w najdogodniejszych dla niego punktach, z których dopiero transportowano towary na cały rynek wewnętrzny.
Produkcja przemysłowa wzrastała szybko. W r. 1850> kiedy po raz pierwszy przeprowadzono pełniejszy
s wartość tej produkcji wyniosła nieco po-A miliard dolarów; niemal taka sama była wów-a wartość produkcji rolnej. Stosunek ten utrzy-Z ał się przez całe dziesięciolecie, przy czym 1860 wartość produkcji przemysłowej wynios-f 1885862000, a rolnej 1910000000 dolarów. p'źniej jednakże produkcja przemysłowa zaczęła zybko wyprzedzać rolną. Na szybki wzrost produk-.. przemysłowej wpłynął .gilny przyrst 1 \idnosci Sta-__ nów, zarówno naturalny, "jak i na skutek imigracji. ^^2-^~mm~wzrastały potrzeby, zwłaszcza że podnosiła się stopa życiowa, tworząc szerokie zapotrzebowanie na artykuły dawniej uważane za luksusowe. W związku z pomyślnym rozwojem rolnictwa i rosnącym eksportem bawełny i żywności do Europy rosły w latach pięćdziesiątych zarobki w rolnictwie, a także i płace w przemyśle, gdyż na skutek masowej emigracji na Zachód o robotnika było na ogół trudno. Dodatkowy popyt stworzyła dużą, produkcja złotŁj^ srebra. W samej Kalifornii w ciągu dziesięciolecia poprzedzającego wojnę secesyjną wydobyto złota na sumę około pół miliarda dolarów. Później dokonano nowych odkryć i spowodowano nową gorączkę złota w Górach Skalistych, która równocześnie przyczyniła się bardzo do rozwoju górs-klch okolic Zachodu stanów Kolorado, Utah i Ne-vada.
Vlinio tak szybkiego rozwoju przemysł amery-nski nie podążał za popytem i w dalszym ciągu P wadzano masę towarów z Europy, zwłaszcza wo-r J mskiej taryfy celnej -lat pięćdziesiątych, tzw. ta-" Walkera, którą później jeszcze bardziej obni-ró mirn protestu przemysłowców północnych. Żary^0 Południe, jak i Zachód były za niskimi ta-l> a że regiony te rozporządzały większością
200
201
w Kongresie, import utrzymywał się na poziomie mimo wzrostu rodzimej wytwórczości pr myślowej. W najstarszych przemysłach ameryka'" skich, bawełnianym i wełnianym, poczyniono c[Uz postępy i pokrywano już całkowicie zapotrzebowa nie na tańsze wyroby bawełniane; tylko wyrobv wysokiego gatunku sprowadzano nadal z Europy głównie z Anglii. Z Anglii sprowadzano także lepsze gatunki wyrobów wełnianych, gdyż Ameryka w branży wełnianej nie była samowystarczalna i nie opanowała jeszcze produkcji delikatnych wyrobów. Przemysł amerykański opierał się w swej produkcji prawie wyłącznie na surowcach krajowych, toteż rozwijały się przede wszystkim te gałęzie przemysłu, dla których surowce były na miejscu. Odnosi się to w szczególności do p r ggmysłu- -żclafflflegor. dla którego istniała obfitość rud i dobrych gatunków węgla, między innymi antracytu. Rozwój tego przemysłu przyśpieszyła zwłaszcza gwałtowna rozbudowa kolei żelaznych. Ale nawet i ten przemysł nie pokrywał jeszcze w całości popytu rynku wewnętrznego. Nie mniej szybki rozwój produkcji stali był już zapowiedzią fantastycznego rozwoju w przyszłości amerykańskiego go. Przemysł amerykański pra-
cował głównie na rynek wewnętrzny i eksport artykułów przemysłowych, poza wyrobami bewełniany-mi, był minimalny, natomiast ich import był nadaj duży i miał jeszcze tendencję zwyżkową.
Szybki rozwój przemysłu i handlu w Stanach Zjed noczonych, zwłaszcza w ostatnim dziesięcioleciu prze wojną secesyjną, był raczej czynnikiem jednocz cym poszczególne regiony kraju. Przemysłowcom, P dobnie jak i kupcom, zależało bowiem na
niu wspólnego rynku. Wprawdzie przemysłowcy ] nocni nalegali na podniesienie taryf celnych

ny przemysłu, lecz nie kosztem utraty połud-C vch klientów. Przemysł włókienniczy np. dążył nl graniczenia importu tekstyliów, ale równocześ-
zależało mu na niezrażeniu sobie południowych 1 tawców bawełny. Podobnie i dla przemysłu me-
lowego Południe było ważnym klientem, gdyż bu-jQWało szereg linii kolejowych przy pomocy dostaw szyn i taboru z fabryk północnych.
Główną dźwignią rozwoju ^przemysłu metalowe-2O-kyfy OD0^ szYn i taboru kolejowego maszyny rolnicze, narzędzia, maszyny do szycia, wreszcie broń palna, zwłaszcza Colta, która się rozchodziła po całym świecie. Ważnym czynnikiem dla rozwoju przemysłu było też złoto Kalifornii i Gór Skalistych, które wpłynęło wydatnie na zlikwidowanie ujemnego salda amerykańskiego bilansu płatniczego. Również inwestycje i kredyty europejskie odegrały pewną rolę w ożywieniu amerykańskiego życia gospodarczego. Nie bez znaczenia była także pomoc władz stanowych, federalnych oraz niskie podatki. Przede wszystkim jednak niezmiernie ważnym, choć trudno wymiernym czynnikiem była tu energia, pracowitość, wynalazczość i oszczędność narodu amerykańskiego.
Ten pomyślny rozwój życia gospodarczego w Stanach Zjednoczonych w dziesięcioleciu poprzedzającym wojnę secesyjną został gwałtownie, choć tylko c w^wo, zahamowany na skutek paniki gospodar-J w r. 1857, która miała również poważne na-
ępstwa psychologiczne dla stosunków między Po-
ftiern a Północą. Panika zaczęła się od tego, że*
lerpniu 1857 r. towarzystwo ubezpieczeniowe "The
sk Insurance Trust" zawiesiło wypłaty na
K defraudacji funduszów przez głównego kasje-
ujawnienia 5-7 min dolarów pasywów. Za nim
202
203
zawiesiły również wypłaty banki nowojorskie or inne instytucje bankowe w całym niemal kra1 W rezultacie na Północy, która od kilku lat przeży wała okres wysokiej koniunktury i ekspansji prze myślowej, nagle wszystko stanęło: zamknięto fabry ki, pobankrutowały koleje, wszędzie pełno było bezrobotnych, wstrzymano falę imigracji. Tymczasem Południe zniosło tę krótką panikę bez porównania lepiej, choć i tam spadły ceny bawełny; na bankach południowych kryzys odbił się łagodniej, a banki Nowego Orleanu w ogóle nie zawiesiły wypłat. Okazało się więc, że życie gospodarcze Północy jest bardziej kruche i wrażliwe; nadmierne inwestycje, za duży kredyt, brak solidnych podstaw bankowości i spekulacja z udziałem bankierów europejskich kontrastowały z bardziej pod tym względem normalnym i odpornym Południem. Południe nie omieszkało tego później wykorzystać jako argumentu propagandowego na rzecz rzekomej wyższości ekonomicznej Południa nad Północą 2.
Stosunki gospodarcze między Południem a Północą Niewątpliwie istniała znaczna różnica w sytuacji gospodarczej Południa i Północy. Wpłynęły na to z jednej strony warunki naturalne, a z drugiej podstawowa rola niewolnictwa na Południu. Południe rozwijało się znacznie wolniej zarówno pod względem zaludnienia, jak i zamożności. Miało ono mniej bogactw naturalnych, gorsze gleby w porównaniu z Po*" noco-Zachodem, było bardziej oddalone od Europy ~~" podstawowego rynku zbytu miało gorsze porty i trudny klimat. Niewolnictwo wprawdzie początko-
2 A. Nevins op. cii. t. I, s. 176 - 97.
znaczną rolę w karczowaniu lasów, osu-W "~ bagien i wprowadzeniu uprawy, później jed-sza ^ło się przeszkodą, zniechęcając białych do ^iniowania się pracą fizyczną, hamując imigrację zwój przemysłu. W ten sposób stany południowe pozostały gospodarczo daleko w tyle. '' leszcze w czasach kolonialnych handel Południa Europą miał znacznie większe rozmiary niż handel Północy, a w latach poprzedzających wojnę secesyjną niemal 3/4 eksportu Stanów do Europy szło z Południa, mimo to cały ten eksport był finansowany przez kupców i bankierów Północy; przez nich też były przeprowadzane odpowiednie transakcje handlowe.) Kupcy i finansiści północni przysyłali tylko do portów południowych swych agentów dla dopilnowania załadunku towaru. Oczywiście znaczna część zysku z tych transakcji szła do kieszeni kupców na Północy, głównie w Nowym Jorku. Na Południu oceniano ten udział Północy w zyskach z eksportu południowego na 10 - 30%. Podobnie też kupcy północni zarabiali na imporcie przeznaczonym dla Południa. Tylko bowiem Vio importu towarów z Europy dla Południa szła przez porty południowe, resztę kierowano przez porty północne, głównie przez Nowy Jork. Południowi plantatorzy nie byli w stanie sami finansować swego importu, gdyż wszystko kupowali na kredyt i byli stale zadłużeni, całe więc transakcje wraz z ubezpieczeniem finansowali bankie-y Północni. Również cały przewóz południowego eks-rtu i importu odbywał się na statkach północ-^h i obcych, gdyż Południe własnej floty han-Wej nie posiadało. W takiej sytuacji banki połud-tao, e fikały ograniczone pole działania, a w rezul-e akumulacja kapitału na Południu, który by moż-zyć na rozbudowę przemysłu, była słaba. Zresz-
205
204
tą plantatorzy z reguły lokowali swe zyski datkowych terenach pod uprawę i w .
niewolnikach. Podupadły więc południowe p0rt z wyjątkiem Nowego Orleanu i Baltimore; ten ostat ni port położony był zresztą na samym pogranie? Północy 3.
Ten stan rzeczy wzbudzał stale rosnący krytycyzm na Południu, gdzie winą za stosunkową nieza-możność i zacofanie swego regionu obciążano coraz bardziej kupców i bankierów Północy. Twierdzono, że Północ żyje i rozwija się głównie z produkcji Południa, z pośrednictwa przy eksporcie i imporcie towarów - z czego ciągnie poważne zyski. Uważano, że Jankesi są pijawkami, niesłusznie pochłaniającymi znaczną część dochodów i bogactwa Południa. Poza zyskami z pośrednictwa północni kupcy i przemysłowcy zarabiali również dużo na dostarczanych Południu północnych wyrobach przemysłowych, które dawniej Południe sprowadzało wprost z Europy.
Na Południu panowało również przeświadczenie, że region ten jest eksploatowany finansowo przez Północ przy pomocy taryf celnych i podatków. Dochody bowiem z ceł i podatków szły do skarbu federalnego i były przeważnie wydatkowane na Północy* gdyż tam zatrudniano większość urzędników fef deralnych i tam też dokonywano głównych zakupów państwowych. Na Północy i na Północo-Zacho-dzie również zlokalizowana była większość inwes tycji subsydiowanych przez rząd federalny, takie jak drogi, kanały, koleje, rozbudowa portów W gruncie rzeczy jednak podatki były wówczas *
3 T. P. Kettel Southern Wealth and Northern Profit*
cyt.
przez K. M. Stamppa w The Causes of the dvii War, s.
206
65"6l
ikie a wydatki federalne na inwestycje również niczone, tak że ta pozycja nie mogła mieć wię-i wpływu na sytuację gospodarczą ani jednej ani kszego v j ^ drugiej strony *.
a r poprawić sytuację Południa, w 1. 1837 - 39, a tak-później odbyło się w stanach południowych, Charlestonie i Auguście, kilka zjazdów, czyli tzw. onwencji, specjalnie poświęconych obmyśleniu środ--ów zaradczych dla gospodarczego ożywienia Południa. Sprawa ta była ponadto szeroko dyskutowana w prasie i na zebraniach. W czasie tych dyskusji proponowano zróżnicowanie upraw w .gospodarstwach rolnych i na plantacjach oraz rozbudowę przemysłu bawełnianego dla użytkowania miejscowego surowca. Planowano również rozwinęcie bezpośredniego handlu z Europą, by zyski, jakie z handlu z Południem ciągnęli dotąd kupcy i bankierzy północni, pozostawały na Południu. Handel zamorski wymagał jednak budowy kosztownej marynarki handlowej, kapitału wymagało także finansowanie samych transakcji handlowych, a plantatorzy południowi byli stale zadłużeni, gdyż od dawna przywykli do kupowania to-varów europejskich na kredyt. Zmiana więc istniejącego stanu rzeczy była trudna.
\ tym okresie planowano również połączenie Po-
dnia z Północo-Zachodem przez budowę odpowied-
linii kolejowej oraz drogi wodnej. Połączenie
ułatwiłoby sprowadzanie z Północo-Zachodu
kułów żywnościowych, na które na Południu by-
uże zapotrzebowanie, a równocześnie pozwoliłoby
'wać import towarów zagranicznych, których
Lbował Północo-Zachód, przez porty południo-
landel ten ożywiłby wiele miast Południa. Jed-
4 R
Stampp The Causes of the dvii War, s. 69-71.
207
nakże planowanej linii kolejowej nie zdołano 2u dować, natomiast jak wiadomo Północo-Zach' otrzymał w tym okresie dogodne połączenie kole1 we ze Wschodem i przez to związał się ostateczn' z tym regionem gospodarczo i politycznie, z wielk szkodą dla Południa. Południe odwoływało się po nadto do dumy i patriotyzmu regionalnego dla rozwinięcia bogactw naturalnych swego regionu, jednakże bez większych praktycznych rezultatów. Nie zabrano się bowiem do całej sprawy dość poważnie i systematycznie. Trzeba było zacząć od podstaw -od lepszego wykształcenia gospodarczego i technicznego, ulepszenia metod handlu bewełną i innymi towarami, zmiany prawodawstwa itp. W rezultacie do czasu wojny secesyjnej cała ta akcja nie dała większych wyników.
VI. DALSZE ZAOSTRZANIE SIĘ SPORU O NIEWOLNICTWO
Sprzeczne postawy Południa i Północy wobec niewolnictwa
W latach pięćdziesiątych Południe nie zajmowało w sprawie niewolnictwa tylko pozycji obronnej. Przeciwnie, domagano się tam dalszego zaostrzenia i ścisłego przestrzegania prawa o zbiegłych niewolnikach, a ponadto zakazu propagandy abolicjonistycznej. Toteż nawet tacy działacze, jak Lincoln i Seward, obawiali się, że południowcy będą dążyli do wprowadzenia niewolnictwa nie tylko w terytoriach, ale v stanach północnych, choć w praktyce szansę zre-lizowania tego programu były minimalne. Nade zystko jednak południowcy stale planowali i przy->towywali ekspansję na Kubę, Meksyk i Amerykę ikową. Na Południu domagano się także ponow-!żo zezwolenia na zamorski handel niewolnikami, iżano bowiem, że nawet wywalczenie prawa roz-zenia niewolnictwa na terytoria pozostanie mar-literą w braku nadwyżki niewolników, których tani można zatrudnić. Doroczne południowe kon-e poświęcone sprawom handlowym dyskutowały e na ten temat. Na Północy ostro krytykowano Ceraty Południa, było bowiem ogólnie wiadome, '^al import niewolników i tak kwitnie; Dou-

PrZy
czyny wojny secesyjnej w Ameryce
209
glas w jednym ze swych przemówień szacował g0 15 tyś. rocznie. Przywożonych okrętami niewolnik-wyładowywano najczęściej na przybrzeżnych \v pach Georgii i stamtąd dopiero szmuglowano w oł u kraju. Na użytek wewnętrzny uzasadniano ten han del nie pozbawionym logiki argumentem, sformułowa nym w oświadczeniu Williama Yanceya z Alabamy-,,Jeśli rzeczą słuszną jest kupowanie niewolników w Wirginii i przewożenie ich do Nowego Orleanu to dłaczegóż nie miałoby być słuszne kupowanie ich na Kubie, w Brazylii, czy w Afryce i przewożenie ich tamże?"
Opinia wiec publiczna na Południu była w latach pięćdziesiątych coraz bardziej nastawiona na utrzymanie niewolnictwa, a nawet na jego dalszy rozwój?" Utrzymanie za wszelką cenę niewolników w dotychczasowej pozycji socjalnej uważano na Południu za rzecz fundamentalną, chodziło o gwarancję, że Południe pozostanie krajem białego człowieka, tzn. że biali będą tam rządzili i pozostaną warstwą uprzywilejowaną społecznie i ekonomicznie.
Tymczasem na Północy kompromis z r. 1850 wprawdzie uciszył trochę dyskusję, jednakże nie na długo, tym bardziej że różne wydarzenia, a zwłaszcza powtarzające się od czasu do czasu zajścia ze zbiegłymi niewolnikami przypominały wszystkim tę nie załatwioną kwestię. Takim dramatycznym przypomnieniem sprawy niewolnictwa była w szczególności głośna powieść Chota_JVV|a_Toma, napisana przez Harriet BeechżL Stówę i wydana w r. 1852. Książka ta miała olbrzymi6 powodzenie na całym świecie. W Stanach Zjednocz* nych przeczytał ją prawie każdy. Już w pierwszy roku po jej ukazaniu się sprzedano 300 tyś. egzemp1 rży - - liczba na owe czasy ogromna. Autorka, kto była córką, potem żoną duchownego z Nowej Ang1
zern siostrą siedmiu innych duchownych, miała
wienie religijne i głębokie wyczucie moralne.
waż spędziła ona dłuższy czas w Cincinnati,
możność obserwowania niewolnictwa po dru-
stronie rzeki Ohio, w Kentucky, a ponadto czer-
dane z broszur abolicjonistycznych. Autorka
odstawiła Murzynów w sposób trochę wyidealizo-
vany w zestawieniu z niezwykłą brutalnością białych,
przedstawionych na ogół w świetle ujemnym bez
/zględu na to, czy pochodzili z Południa, czy z Pół-
nocy *. Powieść ta, będąca potężnym oskarżeniem insty-
tucji niewolnictwa, na skutek swego moralnego i re-
ligijnego charakteru odpowiadała ówczesnemu czytel-
nikowi. Przystosowana do potrzeb sceny, była też gra-
na wszędzie na Północy przez amatorskie zespoły
teatralne i entuzjastycznie przyjmowana przez pub-
liczność. Ta jedna książka zwerbowała tysiące bojow-
ników dla sprawy antyniewolniczej, gdyż zgadzano
się coraz bardziej z wypowiedzianym tam zdaniem,
że "...Każdy naród, który nosi w swej piersi wielką
i nie naprawioną krzywdę, stoi przed możliwością
strasznych wstrząsów". Zapowiedź autorki -- jak wia-
domo -- nie dała długo na siebie czekać. Zwrócił na
o uwagę Lincoln, który, spotkawszy panią Stówę już
v czasie wojny, powitał ją tymi słowy: "A. więc to
>am< jest tą małą kobietą, której książka wywołała tę
wielką wojnę?" 2.
wy niewolnictwa w nowo nabytych terytoriach. staw a w sprawie terytorium Kansas-Nebraska
y
czątkiem lat pięćdziesiątych zaczęto w Stanach
czonych silnie lansować projekty kolei trans-
' Randall i D. Donald The Divided Union, s. 123 - 24 Nevins Ordeal of t.he Union, t. II, s. 404-411.
210
211
kontynentalnych łączących oba oceany. Na ra szczególnym zainteresowaniem cieszył się projekt r nii południowej, która miała prowadzić z Nowe Orleanu do San Diego nad Pacyfikiem. Byłaby to na1 krótsza z projektowanych linii i prowadziłaby prze stosunkowo najłatwiejszy profil terenu. Z mysią o tei właśnie linii Stany Zjednoczone nabyły w r. 1853 od Meksyku przez swego wysłannika Gadsdena nadgraniczną dolinę rzeki Gila; stad też transakcja ta znana jest pod nazwą "nabytku Gadsdena". Za linią południową przemawiała również okoliczność, że cały teren przez który linia ta miała przebiegać, był już zorganizowany w stany lub terytoria, a więc bezpieczny. Oczywiście linię tę popierało Południe, a szczególnie zapalonym jej orędownikiem był Jefferson Davis, minister obrony w gabinecie Pierce'a. Prócz projektu południowego istniały jednak jeszcze projekty dwóch linii: centralnej i północnej. Szczególnie szeroko popierany był na Zachodzie projekt linii, która miała się rozpoczynać bądź to w St. Louis, bądź też w Chicago i biec do Pacyfiku przez terytorium jeszcze nie zorganizowane i będące w posiadaniu Indian. Zwolennicy tej linii, do których należał Stephen A. Douglas, zdawali sobie sprawę z tego, że zorganizowanie tych terytoriów zwiększyło by szansę konkurencyjne ich projektu linii transkontynentalnej. Równocześnie ż wiołowy pęd osadników wzmagał zainteresowanie tymi terytoriami, jako położonymi tuż na zachód < częściowo już zaludnionych stanów: Iowa i Missouri-Obszar ten znany był wówczas pod ogólną nazwą Nebraska.
Formalna inicjatywa w sprawie organizowania i wych terytoriów należała z urzędu do przewodnie, cego Komisji Terytoriów w Kongresie. Funkcję piastował wówczas senator Douglas, były kandy
zydenta w r. 1852, który miał odegrać tak waż-w zbliżających się przełomowych wydarzeniach. iiiglas był niewątpliwie najzdolniejszym przedsta-em Partii Demokratycznej i najwybitniejszym okresu. Mając lat 20, wyemigrował z rodzin-
VC'cł
g0 Yermontu na Zachód do Illinois; tam rozpoczął ipierw karierę prawniczą, a wkrótce potem poli-czną; równocześnie zajmował się spekulacją gruntów w Chicago i okolicy. Jeszcze za prezydentury Tylera został wybrany do Izby Reprezentantów, a w r. 1847 do Senatu. Poza historią polityczną -którą znał dobrze - - i prawem nie miał szerszych zainteresowań, ale był znakomitym bojownikiem parlamentarnym i wspaniałym, choć nieokiełznanym mówcą. Świetny improwizator, wszystko robił na poczekaniu i w ogniu nieustannej walki. Był niskiego wzrostu, ale posiadał za to potężne bary i okazałą głowę, nadano mu więc przydomek ,, małego olbrzyma" (Little Giant). Wierzył on przede wszystkim w czynniki materialne, a także w przyszłość narodu amerykańskiego i samorząd ludowy, nie doceniał natomiast zynników moralnych i wielu swych projektów zgła-zanych w Kongresie nie przemyślał dostatecznie głę-oko. Toteż projekty Douglasa były czasem wręcz atastrofalne. Jego inicjatywę w sprawie terytoriów ;wiał fakt, że nowy Kongres, który się zebrał [rudniu 1853 r., miał zdecydowaną przewagę de-tfatów. Douglas, nie chcąc się jednak narażać żad-nu z regionów, złożył w Senacie w styczniu 1854 r. kty wszystkich 3 linii kolejowych, choć nie trud-yło zgadnąć, że linia zaczynająca się w Chicago, było jego siedzibą, najbardziej leżała mu na
stępując do organizowania wielkiego terytorium i brano zaraz pod uwagę jego przyszły podział
l
212
213
na dwa stany, odpowiadające dolinom dwóch
na północy - Platte, która sąsiadowała ze
rzek; stanem
Iowa, i bardziej na południu - - Kansas, która leż\ w sąsiedztwie stanu niewolniczego .Missouri. Spodz' wano się też już wówczas, że dolina rzeki Platte b dzie się nadawała do kolonizacji dla mieszkańców wolnego stanu Iowa, a dolina Kansas - - dla sąsiadującego z nią niewolniczego Missouri. Istniało jednak na ogół mniemanie, że terytoria te będą wolne, gdyż cały teren Nebraski leżał na północ od linii kompromisu Missouri, która - - jak wiadomo - - oddzielała terytorium wolne od niewolniczego wzdłuż równoleżnika 36 30'. Projekty zorganizowania Nebraski w dwa terytoria - - wniesione w Kongresie jeszcze pod koniec 1853 r. przeszły wkrótce przez Izbę Reprezentantów; utknęły wprawdzie potem w Senacie, lecz było widoczne, że projekty te mają szansę przejścia o ile zostaną wznowione w czasie następnej sesji. Mimo jednak, że projekty te rzeczywiście wznowiono, nie zostały one podjęte przez senacką Komisję Terytoriów, na czele której stał właśnie senator Ste-phen Douglas. Douglas .złożył natomiast w tejże ko_i_ misji swój własny projekt ustawy o organizacji tych terytoriów.
Projekt Douglasa, złożony na początku stycznia 1854 r., mówił tylko o organizacji terytorium Nebraski, odkładając"na przyszłość decyzję, czy terytoriurr to będzie przyjęte do unii jako jeden, czy więcej sta' nów. Miało to zależeć od woli ludności terytorium Projekt Douglasa był sformułowany tak, jak uchwa lone w ramach kompromisu z 1850 r. prawo o zorj nizowaniu terytoriów Nowego Meksyku i Utah. I jednak jedna istotna różnica: podczas gdy tamto F wo nie kwestionowało postanowień kompromisu I
akazującego niewolnictwa powyżej linii 36 30', s0^' Zw strefie, w której leżała i Nebraska, do pro-3 ^Douglasa dołączone było wyjaśnienie stwierdza-JektUże Opinie różnią się co do tego, czy kompromis Jące' uri ma zastosowanie do nowych terytoriów, i że ^bec tego złożony projekt nie chce przesądzać tej W v T dwuznaczne sformułowanie spotkało się SPdnak z dezaprobatą przywódców południowych, na Jk tek czego w kilka dni później Douglas dodał d n swojego projektu nowy ustęp, któfy wyraźnie prze^. rtrfciTDrawo decydowania, czy liany ler v inrtumma być
su - - naludnosć samego terytorium.
'ośrędnip uchylone^ postanowj.enie_konipromi-su-^iissouri^ograniczające zasięg terytorialny niewolnictwa. Na domiar złego, przywódca południowych wigów, senator A. Dixon, dodał do projektu Douglasa poprawkę wyraźnie uchylającą to postanowienie. Douglas był tym zaskoczony, ale pod presją przedstawicieli Południa po pewnym wahaniu poprawkę Dixo-na przyjął i projekt jego został zgłoszony w ostatecznej formie 23 stycznia 1854 r. Jeszcze przed zgłoszeniem projektu Douglasa prezydent Pierce za namową Davisa również po pewnym wahaniu udzielił mu swej zgody. Widać było, że Douglas do pew-nego stopnia zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, wynikającego z takiego sformułowania pro-Jektu ustawy, gdyż oświadczył senatorowi Dixonowi, e Projekt ten może "wywołać piekielną burzę" 3.
w związku z projektem Douglasa powstała też za-^z kwestia, w jakim stadium organizacyjnym ludność o dopuszczeniu lub zakazie niewól-

^ Kansas-Nebraska Act. Documents of American His-y- s- 331 - 32.
214
215
nictwa na danym terytorium. Czy ma to nasta tuż po rozpoczęciu zasiedlania, czy też po osiedl niu się określonej liczby mieszkańców, czy dopi w konstytucji stanowej. W tej sprawie doszło tychmiast do ostrej różnicy zdań w Kongresie. Don glas uważał, że decyzja powinna być powzięta \ye wczesnym okresie zasiedlenia, przedstawiciele Południa natomiast w większości opowiadali się za decyzją póz, niejszą - - w chwili złożenia przez terytorium prośby o przyjęcie do Unii jako stanu. Była to okoliczność bardzo ważna, gdyż należało się liczyć z tym, że taka czy inna decyzja ludności terytorium może prowadzić do rozruchów, które odbiłyby się echem w całym kraju.
Pomysł Douglasa przekazania decyzji co do przyszłego charakteru terytorium samej _jego ludności naz^ wano zasadą "suwerenności ludowej"4. Był to zręczny manewr ze strony Douglasa, odwołujący się do demokratycznych inklinacji Północy, a z drugiej strony otwierający Południu drogę do pozbycia się niedogodnego ograniczenia terytorialnej ekspansji niewolnictwa. Douglas podkreślał wprawdzie wbrew swym poprzednim oświadczeniom - - że kompromis Missouri został uchylony już przedtem przez kompromis z 1850 r., ale wiadomo było, że w aktach prawnych z 1850 r. nigdzie o tym nie było mowy. Po co t zresztą w takim razie projekt Douglasa z r. znowu zawierał postanowienie uchylające ten kompromis?
Dużo pisano o motywach, które skłoniły Dougla są do złożenia tego brzemiennego w skutki projek ustawy, a mimo to jest to do dzisiaj jeden z na]
v 4 To the Editors of the "San Francisco National
Letters oj Stephen A. Douglas, s. 453 - 66.
e\ niejasnych epizodów w amerykańskiej his-
Dość powszechnie przypisuje się Douglasowi
uzyskania w ten sposób poparcia Południa dla
. kandydatury na prezydenta w r. 1856. Drugim po-
iern miała być chęć przeforsowania budowy kolei
ranskontynentalnej zaczynającej się w Chicago, gdzie
aglas mieszkał i prowadził rozległe interesy, spe-
kuluiąc nieruchomościami. Douglas wprawdzie prze-
widywał, że jego projekt wywoła burzę na Północy,
jednakże nie zdawał sobie dostatecznie sprawy z roz-
miarów niechęci, a nawet nienawiści, jaką tam ży-
wiono do niewolnictwa. Jemu samemu bowiem los
niewolników był raczej obojętny, a nawet pierwsza
żona wniosła mu w posagu majątek ze 150 niewol-
nikami. Uważał on po prostu, że niewolnictwo jest
dobre tam, gdzie się opłaca, tak jak na Południu.
a złe tam, gdzie nie przynosi zysku, jak na Półno-
cy. Douglas nie doceniał ogromnego znaczenia czyn-
ników moralnych w historii i żywiołowej siły, z ja-
ką one działają.
Projekt Douglasa wywołał od razu potężny koń-
ikt w Kongresie i w całym kraju. W Kongresie
zwolennicy niedopuszczania niewolnictwa do teryto-
'f nie mieli wielkich szans wobec przygniatającej
wagi demokratów, tym bardziej, że sam Dou-
- człowiek bardzo energiczny i znany mówca,
Y tym pozbawiony skrupułów -- okazał się groź-
1 Przeciwnikiem, z którym walka była trudna 5.
: przywódcy demokratyczni, przeciwni projek-
Douglasa, zwrócili się przede wszystkim z go-
1 apelem protestującym do kraju, i to zaraz
szeniu w ostatecznej formie projektu ustawy
*sa. Apel ten wywołał duże wrażenie i stał
Letters of Stephen A. Douglas, s. 284 - 90.
216
217
się hasłem dla prasy i różnych organizacji do gwai townej kampanii przeciwko niewolnictwu i
niu. Apel wyolbrzymił nawet istniejące niebezpi czeństwo, grożąc, że ustawa ta może spowodować wpro. wadzenie niewolnictwa i wykluczenie wolnego osadnictwa na całym Zachodzie aż do Pacyfiku. Apel ten podniecił przede wszystkim abolicjonistów, którzy ruszyli do gwałtownego ataku, a przy tym zniechęcił wie-lu umiarkowanych przedstawicieli Południa w Kongresie, których przy bardziej zrównoważonej taktyce można było ewentualnie pozyskać i przy ich pomocy obalić projekt Douglasa w samym Kongresie 6.
Dyskusja nad projektem ustawy Douglasa trwała w Kongresie 4 miesiące. Przywódcą jej zwolenników był sam Douglas, który wygłosił w obronie swego projektu szereg świetnych przemówień, podziwianych nawet przez jego przeciwników. Główną rolę w przeforsowaniu ustawy odegrały jednak manewry zakulisowe i dyscyplina partyjna demokratów. Przywódcami opozycji byli: utalentowany wig z Nowego Jorku, William H. Seward, namiętny mówca, Charles Sumner, i najbardziej z nich doświadczony, demokrata Salmon P. Chase, zwolennik Wolnej Ziemi, którego wystąpienia nacechowane były szczególną s łą. Douglas oskarżał swych przeciwników, że ich zarzut, jakoby mu chodziło tylko o zdobycie prezydentury, był nieuczciwy. Ale choć Douglas działał z p0' budek patriotycznych, nieuczciwe też było jego twie dzenie, że nowe terytoria ze względów naturalnyc i klimatycznych nie nadają się do kolonizacji ni wolniczej, warunki bowiem w Kansas podobne do sąsiedniego Missouri i Tennessee, gdzie kwi
e Appeal of the Independent Democrats. Documenl American History, s. 329 - 31.
o!
a tytoniu i konopi, przy użyciu pracy niewol-
niczej- . . j j j Ł
W każdym razie w ciągu parotygodmowej deba-
d projektem Douglasa rozpaliły się w całym kraju namiętności, jak nigdy przedtem, bardziej na-t niż w r. 1850. Doprowadziło to wreszcie do roz-h'cia Partii Demokratycznej i zupełnego zniszczenia partii Wigów, która jeszcze tak niedawno pod przywództwem Claya i Webstera stanowiła poważną siłę polityczną, działającą na rzecz Unii. Zniszczenie tej partii przygotowało grunt do powstania Partii Republikańskiej, która reprezentowała już tylko jeden region - - północny - - była zatem partią o charakterze dzielnicowym. Tak więc Douglas, przez swe nieopatrzne i nie przemyślane wystąpienie, odnowił zabliźnione rany, wzbudził namiętności w całym kraju, podniecił dawne obawy i nienawiści między elementami proniewolniczymi a zwolennikami Wolnej Ziemi, słowem - - rozpętał siły, których już nikt nie był w stanie kontrolować.
Oburzenie Północy na wiadomość o projekcie us-
iwy Douglasa, zmierzającego do zorganizowania te-
ytorium Kansas-Nebraska, było tym większe, że już
dtem powstały obawy przed zbyt szeroką eks-
sją niewolniczą. Mówiono, że prezydent Pierce
zamiar przyłączyć do Stanów za podszeptem Da-
Cushinga rozległe obszary Meksyku dla utwo-
1Ja z nich terytoriów niewolniczych. Z projekta-
5ksji Kuby administracja Pierce'a nawet się
iryła. Teraz miano do tego dodać cały Zachód,
1 niewolnictwo wykluczyłoby wolnych osadników.
'M. łp (Sł>"\
>cy już po przyjęciu ustawy o zbiegłych nie-cn z r. 1850 panowało przeświadczenie, że
Lro

rogo zapłacono za utrzymanie linii między te-
ftiewolniczymi a wolnymi na równoleżniku
218
219
36 30'. Mimo to dla utrzymania linii komprorrf Missouri głosowano na Północy za Partią Dernok tyczną i Douglasem. Tymczasem teraz, po uzyskan1" większości w Kongresie dzięki poparciu Północy, D0u glas przez oszukańczy manewr jak sądzono
ogłasza, że linia tego kompromisu jest nieważna. Obu rżenie nie miało granic. Na całym Wschodzie i p0^ nocy odbywały się masowe zebrania protestacyjne we wszystkich większych miastach z udziałem wielu demokratów, a także kupców, którym przedtem zależało tylko na utrzymaniu spokoju i stosunków handlowych z Południem. Również i kler północny, który dotąd na ogół odnosił się do niewolnictwa obojętnie, a nawet je pochwalał, teraz masowo wystąpił przeciwko niemu nie tylko na zebraniach, ale i z ambon 7.
Południe opowiadało się oczywiście za projektem Douglasa, choć bez szczególnego entuzjazmu. Na Południu uważano, że oddanie do kolonizacji niewolniczej terytorium na zachód i północo-zachód od wystającego cypla niewolniczego w Missouri nie tylko ochroni tę redutę przeciwko wolnej kolonizacji, ale też odetnie cały Południo-Zachód i zmusi go do gospodarczego i komunikacyjnego ciążenia na południe, w kierunku Nowego Orleanu, a nie na wschód, ku Chicago. W ten sposób Południo-Zachód będzie s musiał ostatecznie połączyć z Południem, tworząc razem wielką siłę polityczną i gospodarczą, która > dzie się mogła przeciwstawić przemysłowej Północ? i Wschodowi. Wobec takich możliwości na Południu na ogół chwalono inicjatywę Douglasa, chociaż w spo sób raczej umiarkowany, a wielu wpływowych <
7 To Twenty-Five Chicago Clergymen. The Letters Stephen A. Douglas, s. 300 - 321.
oi
tów, jak John Bell z Tennessee i Samuel Ho-^ z Teksasu oraz znaczny odsetek wigów połud-US vch wypowiadało się przeciw Douglasowi. nlp czteromiesięcznej debacie, która poruszyła ca-kraj, udało się wreszcie przywództwu demokra-\ znernu przeforsować projekt Douglasa o organiza- terytorium Kansas-Nebraska, ale tylko dzięki bez-wzgl^dnemu zastosowaniu dyscypliny partyjnej i groź-uv wyciągnięcia sankcji w stosunku do tych, którzy się nie podporządkują. Szczególnie w Izbie Reprezentantów trudno było uzyskać większość i liczni demokraci głosowali przeciwko ustawie, nie mówiąc już o wigach. Ostatecznie ustawę przyjęto w Senacie większością 37 głosów za i 14 przeciw; w Izbie Reprezentantów stosunek głosów był 113:100. Lecz równocześnie na całej Północy odbywały się zebrania le-gislatur, które potępiały projekt, wywołując w kraju duże wrażenie, ponadto zwoływano liczne wiece i zebrania protestacyjne, na których palono portrety Douglasa 8.
Podczas gdy w Kongresie odbywały się debaty nad ustawą w sprawie terenów Kansas-Nebraska, kraj stał się widownią gwałtownych demonstracji przeciwko odzyskiwaniu niewolników na podstawie ustawy z isso r. Demonstracje te wywołała atmosfera oburzenia, powstała na skutek- burzliwych dyskusji w Kongresie. W wielu miejscowościach doszło do rzruchów, w których brała udział cała ludność,
do uwalniania schwytanych niewolników z rąk
ascicieli, a nawet władz. Do najgłośniejszych nale-
<ł rozruchy w_ Bostonie, w których wzięło udział
^ Sl?ce łudzi z miasta i całej okolicy. Trzeba było
P ero zmobilizować około tysiąca żołnierzy i mili-
s. 323 - 25.
220
221
cji, by pod ich eskortą przy wrogich okrzykach tł mów odprowadzić na statek ujętego właśnie i pokal * czonego niewolnika, Burnsa, który miał być odtran portowany do Wirginii w celu oddania go właścici łowi.
Gdy debaty w Kongresie nad projektem Kansas-Nebraska ucichły, walka" przeniosła się na pograni-cze Missouri, a stopniowo teatrem walki stał się cały kraj, bo nawet Południe było niezadowolone z brzmienia ustawy 9.
Zasada suwerenności ludowej i walka o Kansas
Wkrótce po uchwaleniu ustawy w sprawie terytorium Kansas-Nebraska okazały się polityczne skutki tak zachwalanej przez Douglasa zasady suwerenności ludowej. W praktycznym zastosowaniu na terenie Kansas zasada ta przyniosła tylko gwałty i fałszerstwa oraz stworzyła dwie rywalizujące ze sobą administracje: jedną opartą na oszustwie, a drugą nielegalną. Głównymi prowokatorami tych sprzecznych z prawem i dobrymi obyczajami poczynań na terenie Kansas byli przywódcy z sąsiedniego stanu Mjissouri. Stan ten był jakby wysuniętą na północ for-pocztą niewolnictwa i wchodził klinem między wolne terytoria. Toteż przywódcy Missouri obawiali się, że jeśli nie zdołają opanować terenu Kansas, to niewolnictwo w Missouri się nie utrzyma, tym dziej że połowa znajdujących się tam niewolnik skupiona była nad samą granicą Kansas.
Tymczasem do Kansas zaczęli napływać osadn z Nowej Anglii, korzystający z opieki specjał w tym celu utworzonego towarzystwa pomocy
9 A. Nevins op. cii., t. II, s. 100 - 135 i 157 - 60
Ponieważ jednak Nowa Anglia była pro-g!-ncją odleglą, w ciągu 1. 1854 - 55 przybyło stam-VV1 t 'Iko 1650 osadników. Niemniej przywódcy Mis- podnieśli alarm, że Kansas zaludniany jest przez S lanych tam abolicjonistów. Faktycznie większość dników napływała z doliny Ohio, a więc z sąsied- h stanów: Ohio, Illinois, Indiana, a także ze sta-'w środkowoatlantyckich, skąd koloniści posuwali de tradycyjnie coraz dalej na Zachód w kierunku równoleżnikowym. Aby zapobiec usadowieniu się w Kansas osadników ze stanów wolnych, a więc zwolenników Wolnej Ziemi, zaczęto tam nasyłać z pogranicza Missouri uzbrojone bandy awanturników.
o
Z podobnymi intencjami przybyła również do Kansas bardzo agresywnie zachowująca się grupa osadników
z Alabamy 10.
Teren Kansas, będący przedmiotem sporu między Południem a Północą, nie miał jednak charakteru ani południowego, ani północnego, ale zachodni typowo kresowy. Nie był to teren pociągający ani dla plantatorów bawełny, ani dla ludności miejskiej Nowej Anglii, ale dla twardych, zahartowanych osadników zachodnich, którzy potrafili żyć w namiotach z trawy, gdzie nieraz trzeba było drżeć z zimna lub iorączki, żywić się króljkami i jagodami, a nawet P Dojściu do pewnego dobrobytu zadowalać się pry-^tywnym odżywieniem, złożonym z chleba, mleka, rbiu i dzikiej zwierzyny. Jedna z osadniczek, przy-/ ych z Bostonu pisze, że była szczęśliwa, gdy miała z chatę z popękanych okrąglaków, ze ścianami wy-Jnymi wewnątrz papierem gazetowym, którą mi-to przeszywały gwałtowne wiatry zachodnie, ząsające tą chwiejną budową tak, iż co chwi-
1(1 T n
'G- Randall i D. Donald The Divided Union, s. 97 - 102.
223
222
la wydawało się, że wszystko się rozpadnie. A
przy
tym grasowała malaria, tyfus i choroby przew*H pokarmowego. Chorych stłaczano w izbach, które leżnie od pory roku albo przenikał mróz, albo ż " nie do zniesienia i w których było mnóstwo robactw W nocy na tych pustkowiach słyszało się prz rażające odgłosy, do których nie łatwo się było przv zwyczaić: okrzyki Indian, echa wystrzałów albo wycia głodnych wilków n.
Teren ten najlepiej się jeszcze nadawał na gospodarstwa hodowlane, bądź też na małe farmy z uprawą kukurydzy, ziemniaków, fasoli i dyni. Najgorsze było to, że osadnicy z Illinois i Indiany, a także osadnicy ze stanów południowych, zamiast się zespolić, jak na innych terenach zachodnich, zaczęli się tu nawzajem zwalczać, doprowadzając do zupełnego rozbicia.
Początkowo partia pj^njpwnlnipj^ w___Kgmsas była bardzo pewna siebie. Po dokonaniu na początku 1855 r. spisu ludności, który wykazał 8500 ludzi na całym terytorium Kansas, gubernator Reeder zarządził wybory. Na wybory te przybyły z Missouri ubrojone bandy zwolenników niewolnictwa pod pretekstem, ż abolicjoniści też nasłali swoich stronników. Jedną z band dowodził sam senator Atchison z Missouri. Bandy te napełniły głosami urny wyborcze, fałszując w ten sposób wybory. Gubernator Reeder unieważnił wprawdzie wybory w niektórych rejonach, ale J zmieniło to już ogólnego obrazu. Wybrana w ten sposób proniewolnicza legislatura, zebrana w Shawn< uchwaliła kodeks niewolniczy dla Kansas i zabroń^ pod karą śmierci propagandy antyniewolniczej. bernator założył veto, ale został przegłosowany, a P
A. Nevins op. cii., t. II, s. 383 - 84.
nartia proniewolnicza zażądała w Waszyngtonie sunięcia, zarzucając mu, że wraz z dwoma sę- w oszukańczy sposób nabył duże obszary za-owane dla Indian. Wprawdzie kupno to było ^ i Reeder nie był całkiem w porządku, jednak
t mu nie udowodniono. Mimo to prezydent oszustw*
który przedtem przyznał Reederowi rację
, jego zatargu z legislatura, teraz zwolnił go z urzę-podobnie jak i dwóch sędziów, a mianował pro-liewolniczych sędziów i proniewolniczego guberna-3ra Sterlinga G. Cato z Alabamy. W ten sposób Pierce poparł partię proniewolnicza i niejako zaaprobował całe jej bezprawne ustawodawstwo i oszustwa wyborcze.
By się przeciwstawić samozwańczej i oszukańczej legislaturze z Shawnee, zwolennicy Wolnej Ziemi, którzy teraz pozostali bez żadnej opieki państwowej, zwołali swą własną konwencję koło Lawrence. Konwencja napiętnowała legislaturę proniewolnicza i stworzyła własną reprezentację, zapowiadając zwołanie konwencji konstytucyjnej do Topeka, która uchwaliłaby wolną konstytucję dla Kansas. Konwencja konstytucyjna zwolenników Wolnej 'iemi rzeczywiście zebrała się w Topeka i uchwala w listopadzie 1855 r. wolną konstytucję dla Kan-zakazując niewolnictwa od lipca 1857 r. Kon-Ucja ta została w grudniu zatwierdzona przez ftną większość mieszkańców. Na podstawie now7ej ytucji ustanowiono władze na czele z guber-em Charlesem Robinsonem, człowiekiem ener-
tym i rozumnym. Na stolicę terytorium na razie
y ora n
miejscowość Topeka. Oczywiście zarówno
ty; jak konstytucja i władze w Topeka nie mia-ptawy prawnej, niemniej były wyrazem woli
224
'czyny wojny secesyjnej w Ameryce
225
ludności, czego nie można powiedzieć o opartei oszustwie konstytucji i administracji z Shawnee
Po uchwaleniu tych dwóch konstytucji i wyłoń1 niu dwóch administracji w Kansas odbyła w grudniu 1855 r. nad strumieniem Wajtarusa gro na demonstracja obu partii, tzw. "wojna mfcf^aka rusa". Demonstracja ta wskazywała wyraźnie,"^ jeśli nie nastąpi szybko jakieś uregulowanie sprawy w każdej chwili może w Kansas wybuchnąć walka między zwolennikami Wolnej Ziemi a partią pronie-wolniczą.
W _tej sytuacji ^rezydent Pierce, zamiast wysłać do Kansas bezstronną komisję lub wojsko dla utrzymania porządku, albo rozpisać nowe wybory, w styczniu 1856 r. przyznał całkowicie rację partii pronie-.wolniczej w Kansas i uznał jej władze, a konstytucję^ i administrację z Topeka potępił jako rewolucyjną. Wywołało to natychmiast burzę w Kongresie, tym bardziej że obie partie wysłały swych przedstawicieli do Waszyngtonu. W Kongresie zgłoszono dwie rezolucje: jedną większości, zgłoszoną przez Douglasa i nakazującą uznanie władz w Shawnee zgodnie z orędziem prezydenta, drugą - - mniejszości z wnioskiem o wysłanie do Kansas specjalnej komisji dla zbadania nadużyć. Douglas, będący wówczas u szczytu swej sławy i krasomówstwa, wygłaszał na poparcie swe] rezolucji płomienne, choć trochę sztuczne przemówię nią, ale było jasne, że Izba odrzuci jego wniosel o przyjęcie Kansas do Unii z konstytucją riiewoln: czą. Podobnie było widoczne, że nie przejdzie prz Senat wniosek mniejszości, zgłoszony przez Seward aby Kansas przyjąć do Unii natychmiast jako ' wolny12. Od marca do czerwca 1856 r. Kongres
12 A. Nevins op. cii., t. II, s. 408 - 11 i 416 -24.
[U się nie zajmował, tylko sprawą Kansas, ' TPV z obu stron wygłaszali nie kończące się
fflÓW-j
3 emówienia. Sytuacja była już tak napięta, że przy-PrZ -e racji jednej ze stron groziło rozruchami dru-211 ctrnnv tym bardziej że do Kansas zaczęto wy-giej buu J' . Iłać coraz to wiece] brom.
" Równocześnie w ciągu r. 1856 emigracja do Kansas wzrastała, przy czym osiedleńcy przybywali co-lepiej uzbrojeni. Senator z Missouri Atchison wydał nawet odezwę do stanów niewolniczych, aby stamtąd przybywano z bronią. Zaczęły więc nadciągać zbrojne bandy; największą z nich był uzbrojony oddział pułkownika Buforda z Alabamy, liczący 300 ludzi. Uzbrojone grupy przybywały i z Północy. Ponadto po obu stronach tworzono specjalne towarzystwa pomagające w rekrutacji emigrantów, w ich transporcie i uzbrajaniu. Do gwałtów podniecała również prasa miejscowa. Np. "Kansas Pioneer" wzywał południowców, by przybywali wytępić abolicjonistów, przy czym dodawał: "Wyślijcie łotrów tam, skąd przyszli, lub do piekła". Nic więc dziwnego, że w ciągu zimy na terenie Kansas zamordowano kilka osób, a na wiosnę gwałty te rozpoczęły się na większą skalę J3.
Tymczasem z Waszyngtonu wysłano wreszcie do Kansas komisję Kongresu dla zbadania całej spra-WY- W trakcie przesłuchań przez tę Komisję sędzia ecornPte udzielił jury instrukcji, by stawiali w stan arzenia jako zdrajców wszystkich urzędników dzia-afócych na podstawie konstytucji z Topeka. Dla zapienia posłuchu zaczęto też dokonywać aresztowi nadto 19 maja 1856 r. federalny szef policji Czył do miejscowości Lawrence, będącej siedzi-
A
op. cit., t. II, s. 384 - 93 i 428 - 37.
226
227
D
ba Partii Wolnej Ziemi, na czele specjalnie zniohT zowanego przez administrację proniewolniczą zbr nego oddziału, złożonego z kilkuset ludzi. Choć w T, wrence nikt nie stawił oporu, jeden z szeryfów l własną rękę spalił dom gubernatora Robinsona or l redakcję miejscowego czasopisma "Herald of Fr ' edom", a prasę drukarską wrzucił do rzeki. Ponje waż o tych zajściach podano do wiadomości w całym kraju, i to w sensacyjnej formie, wywarło to wszędzie głębokie wrażenie i bardzo zaszkodziło sprawie niewolniczej w Kansas 14.
W 3jini_pj3 jitaku sił^roniewolniczych na Lawren-ce miał miejsce napad na osadników proniewolniczych w PottowatomiejCre^k. Dokonał go JaJm-B^own ze swymT^Tjsyriami, zięciem i z 2 innymi osadnikami. Brown, który później miał stać się tak głośnym, od niedawna był osadnikiem w Kansas. W ciągu swej dotychczasowej kariery życiowej zmieniał kilkakrotnie zawód, w żadnym nie osiągając powodzenia; miał 20 dzieci z dwóch żon. W czasie wyprawy na Pottowatomie Creek grupa Browna zastrzeliła 5, proniewolniczych osadników, zaskoczonych w ich własnych chatach. Wyprawa Browna zaogniła jeszcze bardziej atmosferę w Kansas, tak że w ciągu Jata 1856 r. walki na tym terenie_ przybrały charakter..Jo=-kalriej wojny domowej. Po obu stronach specjalnie tworzone bandy dokonywały napadów na miejscowości, podpaleń i rabunków. W akcji tej pomagały specjalne komitety na Północy i Południu, dosyła-jące uzbrojone grupy rzekomych osadników. Ta woj" na podjazdowa doszła do największego natężeni w ciągu sierpnia i września, tworząc tło dla własn odbywającej się prezydenckiej kampanii wyborcze,-
14 J. G. Randall i D. Donald op. cii., s. 98- 100.
walkom położył dopiero przysłany we wrześ-, Kansas nowy, energiczny i taktowny, a zara-bezstronny, gubernator John W. Geary, który po ^rganizowaniu milicji w ciągu kilku tygodni opano-sytuaeję i dokonał pacyfikacji terenu. W kam-j wyborczej sytuacja w Kansas wyszła na kość kandydatury prezydenckiej Buchanana, choć blikanie na(}ai podnosili alarm z powodu "krwawiącego Kansas".
Douglas już przedtem wystąpił z wnioskiem o zarządzenie w Kansas nowych wyborów w listopadzie 1856 r. dla utworzenia konwencji konstytucyjnej i o wysłanie tam specjalnej komisji dla dopilnowania czystości wyborów. Wniosek ten jednak nie przeszedł wobec opozycji republikanów 15.
Uspokojenie, jakie wprowadził w Kansas gubernator Geary, okazało się jednak nietrwałe, fakcja niewolnicza nie chciała się bowiem zgodzić na przyjęcie wolnej konstytucji za podstawę ustroju stanowego, natomiast wyznaczyła wybory do konwencji konstytucyjnej pod swą własną administracją. Gdy gubernator założył veto, legislatura go przegłosowała, a chcąc się go pozbyć z terenu, zaczęto mu grozić Percią, co w ówczesnych warunkach w Kansas by-groźbą całkiem realną, tym bardziej że dowódca skowy odmówił mu ochrony. W tej sytuacji gu--rnator Geary czuł się zmuszony do rezygnacji i wró-do Waszyngtonu. Tam złożył sprawozdanie gabi-'wi oraz dał wywiad dla prasy, stwierdzając ist-spisku w Kansas, zmierzającego do narzu-temu terytorium niewolniczej konstytucji mi-rzeciwu większości osadników. Wypowiedzi r ego wywarły wielkie wrażenie i spowodowa-
Nevins op. cii., t. II, s. 471 - 86
r
228
229
ły alarm na Północy, a oburzenie na Południu ]\r bardziej zaniepokojony był Douglas, który swoi torytet zaangażował w obronie zasady suwerenn ' ludowej.
Nowy prezydent Buchanan po dymisji Geary'e mianował gubernatorem Roberta J. Walkera, przed tem ministra skarbu i autora taryfy celnej, a n jego zastępcę zdolnego adwokata, Fredericka Stanto n#. Ale i ci nie mogli sobie w Kansas dać rady na skutek oszustw wyborczych. W czasie wyborów do konwencji konstytucyjnej w czerwcu 1857 r. spośród 20 tyś. uprawnionych do głosowania wpisano na listy wyborcze jedynie połowę, a głosowało tylko 2 tysiące. Samo głosowanie było sfałszowane przez fak-cję proniewolniczą; jeszcze więcej oszustw dokonano w czasie wyborów wcześniejszych do legislatury. Np. w jednym z hrabstw, gdzie osadnicy dopiero się zaczynali osiedlać i mogło być zaledwie stu uprawnionych do głosowania, sporządzono listę długości kilku metrów i zawierającą 1600 nazwisk wyborców, wypisanych tą samą ręką. Jak się później okazało, było na tej liście ok. 1500 nazwisk przepisanych z księgi adresowej miasta Cincinnati, odległego stamtąd o kilkaset kilometrów, przy czym nazwiska zostały przepisane w tej samej kolejności, w jakiej były wydrukowane w książce. Po ogłoszeniu tego faktu po* wstało wielkie oburzenie na Północy, na Południu natomiast wzmogły się tylko ataki na starającego t
0 czystość wyborów gubernatora Walkera, którego jako pochodzącego z Południa - - uznano za zdrajc<
1 domagano się jego dymisji. Ponadto coraz częscu pojawiały się groźby secesji16. Przeciwko tym oszu
-protestował Douglas, podkreślając, iż jest tvv0ltl nr/ywistą, że Kansas musi być stanem wol-
.~ar7& ^ y
" To Robert J. Walker. The Letters of Stephen A. s. 386 - 87.
230
końcu października 1857 r. zebrała się kon-konstytucyjna w miejscowości Lecompton.
"^^^**^^
tmosferze konwencji świadczy fakt, że przetargi
snrawie ąuorum trwały 3 dni, zakończone wresz-
> okrzykiem jednego z przywódców: "Teraz chłopcy
Rodźmy coś wypić". ("N^w York Weekly Tribune" z 28
I 1857). Na konwencję przybyło 60 delegatów, z te-
0 48 pochodzących ze stanów niewolniczych. Ludzie ci mieli sprytnych przywódców, którzy tak zręcznie manewrowali obradami, że mimo opozycji przeciwników niewolnictwa przeforsowali niewolniczy projekt konstytucji, zamierzając go przesłać do Kongresu Stanów, do zatwierdzenia bez zwykłego w takich razach referendum. Tylko jeden punkt miał być poddany pod głosowanie powszechne, a mianowicie, czy konstytucja ma być niewolnicza, czy wolna. Z góry jednak już uchwalono, że nawet gdyby się opowiedziano za konstytucją wolną, to i tak niewolnicy, którzy już byli na terytorium Kansas, mieli tam po-
>stać. Oznaczałoby to w praktyce, że będzie się przelało i innych niewolników. Zresztą wiadomo by-że referendum, o ile do niego dojdzie, będzie cał-wicie kontrolowane przez administrację elementów Proniewolniczych 17.
onwencja konstytucyjna w Lecompton wywoła-
nowu wielkie oburzenie i została napiętnowana
Iko na miejscu, gdzie zdecydowana większość
^ stanem wolnym, ale i przez całą ludność i pra-
ółnocy. Tylko na Południu ją chwalono, piętnu-
17 A ,..
1 229 * ^evins The Emergence of Lincoln, t. I, s. 134 -144
231
jąć natomiast Walkera jako zdrajcę i renegata. Walk opuścił zresztą Kansas i udał się do Waszyngtonu T6 więc na pozór lokalna sprawa wywarła w ko ogromny wpływ na nastroje w całym kraju i Pr l czyniła się jak się potem okazało do przyśn1 szenia wojny domowej.
Tymczasem w Waszyngtonie Walker ostrzegł Bn chanana i jego gabinet, że ludność Kansas zbuntui się przeciwko niewolniczej konstytucji i zostanie p0. parta przez całą Północ, a to z kolei doprowadzi do rozbicia Partii Demokratycznej. Buchanan jednak, ulegając wpływom swych południowych popleczników w orędziu do Kongresu uznał oszukańczą konstytucje Kansas, nie respektując swych poprzednich zapewnień i zachęcając tylko do referendum nad jednym punktem, dotyczącym samego niewolnictwa. Na początku lutego 1858 r. przesłał on konstytucję Lecompton do Kongresu z wnioskiem o przyjęcie na jej podstawie terytorium Kansas do Unii, mimo iż uprzednie referendum wykazało, że 90/o ludności jest za całkowitym odrzuceniem tej konstytucji. Została ona jednak ostatecznie zatwierdzona przez Senat 23 marca mimo gwałtownej opozycji Douglasa 18.
Tymczasem wolni osadnicy w Kansas postanowili się bronić przed narzuceniem im niewolniczej konstytucji. Ponadto sprawa odbiła się głośnym echem w całym kraju, zwłaszcza gdy gubernator Walker i Je~ go zastępca Stanton, których Buchanan zwolnił z urzędu, opublikowali swe krytyczne raporty o sytuacji, wykazując oszustwa i ostrzegając przed niebezpieczeństwem wojny domowej nie tylko w Kansas, ale i w ca łym kraju. Również wiele czasopism, zebrań pubncz
18 The Letters of Stęphen A. Douglas, s. 408-410.
raz szereg legislatur stanowych potępiło w swych konstytucję Lecompton 19.
zatwierdzeniu przez Senat, konstytucja ta zo-
przesłana do Izby Reprezentantów, która jak
\\Q lepiej odzwierciedlała nastroje społeczeństwa.
Izbie wywołała jeszcze bardziej zażartą walkę niż
Senacie. Po długich debatach i mimo całej presji
dministracji Buchanana konstytucja z Lecompton
ostała przez Izbę Reprezentantów odrzucona. Przyję-
o dopiero projekt zastępczy, wysunięty przez reprezen-
tanta Englisha, który zawierał klauzulę, wymagającą
poddania konstytucji - - po przyjęciu jej przez Izbę
Reprezentantów - - pod referendum w Kansas. Kiedy
projekt ten po długich debatach i wbrew opozycji Dou-
glasa został przyjęty, ludność Kansas ogromną wię-
kszością ostatecznie go odrzuciła. PoniewjLż__ustawa
przewidywała, że w przypadku odrzucenia konstytucji
przez ludność przyjęcie Kansas do Unii jako stanu ule-
gnie odroczeniu do czasu wzrostu ludności -do__L0
tyś., niezbędnej do wyboru reprezentanta do Kongre-
su, oznaczało to w praktyce odroczenie całej sprawy
na blisko 2 lata. W ten sposób sprawa Kansas została
na razie zamknięta, jednakże jej skutki były daleko
idące.
^alka o Kansas doprowadziła do pogłębienia uprze-:eń i dalszego podniecenia zarówno na Północy, jak Południu. Na Południu utrwalało się przekona-ze jeśli nawet terytorium Kansas nie może być yjęte do Unii jako stan niewolniczy, to spodziewa-rzyje.cie do Unii dalszych stanów wolnych, jak in, Minnesota i Nebraska, doprowadzi do zupeł-zachwiania równowagi między Północą a Połud-

w rezultacie czego Północ może dokonać zmia-
. S. 411 -12.
232
233

je.
ny konstytucji i wprowadzać zakaz niewolnictwa Południu. W tych warunkach -- konkludowano dynym wyjściem, jakie dla Południa pozostaje secesja. Szczególnie południowi ekstremiści nawoł" wali do takiego rozwiązania, wykorzystując nastroi powstałe wskutek konfliktu w Kansas. Na Półno cy znów podejrzewano, że jeśli Południe zwycięży w Kansas, to zachęcone tym sukcesem może podzielić Teksas na kilka stanów niewolniczych i w ten sposób uzyskać przewagę w Unii. Następnie po planowanym przyłączeniu Kuby, a nawet Meksyku i Ameryki Środkowej, Południe mogłoby wprowadzić niewolnictwo w stanach północnych, tworząc w ten sposób potężne imperium niewolnicze w Ameryce Północnej. Oba poglądy opierały się przede wszystkim na wzajemnej nieufności i przesądach, a nie na realizmie i rozsądku. W tej atmosferze nawet taki incydent, jak aresztowanie znanego awanturnika Walkera, gdy próbował wrócić do Nikaragui, przez amerykańskiego komandora Pauldinga, wywołało falę protestów i oburzenia na całym Południu.
Tymczasem w Waszyngtonie zaszedł incydent, który jeszcze bardziej zaostrzył atmosferę wytworzoną przez rozwój wypadków w Kansas i wywołał nową falę oburzenia przeciwko siłom proniewolniczym. Charles Sumner, senator z Massachusetts, znany przeciwnik niewolnictwa, był człowiekiem wykształconym i kulturalnym ale zarozumiałym i bardzo złośliwym Wygłosił on w Senacie gwałtowne przemówienie, skifr rowane przeciwko działaczom partii niewolnicz w Kansas i w ogóle przeciwko przywódcom Pow nią. W szczególności w sposób bardzo ostry i obraz wy zaatakował on Douglasa oraz nieobecnego senat ra z Karoliny Płd., Andrew P. Butlera. Douglas powiedział mu w sposób również dość ostry. Na
Drazę nieobecnego Butlera postanowił pomścić ostrzeniec i sąsiad, a zarazem członek Izby Re-tfantów, Preston Brooks. Po zakończeniu obrad itftf r ^ wszedł on do sali Senatu, gdzie Sum-
(20 ner
ZeiH""
maja 1856 r.) wszedł on do sali Senatu, gdzie Sum siedział przy biurku i pobił go brutalnie laską nitaperki w obecności około 15 osób, z których nikt
interweniował. Z powodu tego pobicia Sumner był rzeź długi czas chory i nie uczestniczył w obradach Senatu, a przez 3 lata niedomagał. Incydent ten, który ia Południu powitano z entuzjazmem, zasypując Brook-sa gratulacjami, a nawet przesyłając mu nowe laski z odpowiednimi dedykacjami, na Północy zrobił jak najgorsze wrażenie. Oburzenie wywołane przez to zajście pogłębiło jeszcze bardziej antagonizm między Południem a Północą. Wszystko to było objawem kryzysu demokracji amerykańskiej, w której wielu pokładało tyle nadziei, szczególnie w okresie wzrostu reakcji w Europie po Wiośnie Ludów 20.
Powstanie Partii Republikańskiej
Uchwalona w r. 1854 na wniosek Douglasa ustawa
Kansas i Nebrasce i jej konsekwencje zarówno
Kansas, jak i w całym kraju, były wielkim wstrzą-
5em dla obu partii, przyczyniając się pośrednio do
tworzenia nowej partii Partii Republikańskiej.
Dotąd opinię publiczną reprezentowały dwie partie:
Sokratyczna i Wigów. Nazwa Partii Demokratycz-
ftriała ciekawą historię. W czasie formowania się
a Politycznego w Ameryce przeciwnicy zwolenni-
effersona nazywali ich demokratycznymi republi-
> a Jefferson zyskał nazwę republikanina. Sa-
^
Jeffersona nie mieli utartej nazwy, n nazywali siebie republikanami, a czasem demo-
op. cit., s. 280 - 304.
234
235
kratami, a czasem demokratycznymi republikanam' upadku federalistów pozostała tylko jedna obeirnu' wszystkich nazwa demokratycznych republikanów 21 '
Za prezydentury Andrew Jacksona jego przeciw ków zaczęto nazywać narodowymi republikanan zaś zwolennicy Jacksona nazywali siebie demokraty nymi republikanami. Po odejściu Jacksona utarła s' skrócona nazwa: demokraci.
Natomiast narodowi republikanie w walce z tyranią ,,króla Andrzeja" - jak niektórzy złośliwie nazywali Jacksona - - zaczęli się od 1834 r. nazywać wi-gami przez analogię do ich rewolucyjnych poprzedników, którzy walczyli w Anglii z królem Jerzym III. W r. 1840 wigom udało się wybrać swego kandydata Williama H. Harrisona, bohatera walk z Indianami, ale w r. 1844 znów doszła do władzy demokracja amerykańska wybierając prezydentem Jamesa Polka. W r. 1848 ponownie tryumfował kandydat wigów, ale tylko na jedną kadencję, ustępując w r. 1852 niefortunnemu Pierce'owi. Prócz tych dwóch kadencji przez cały okres aż do wojny secesyjnej przy władzy byli demokraci.
Sytuację skomplikowało przejściowe utworzenie w r. 1848 trzeciej partii, tzw. Partii Wolnej Ziemi. Partia ta rekrutowała się głównie z liberałów ohlL głównych partii i przeciwników rozszerzania niewolnictwa na nowo przyłączone do Stanów terytoria. We^~ szli do niej abolicjoniści, antyniewolniczo nastawieni wigowie z Nowej Anglii i nowojorscy liberałowie, zwolennicy byłego prezydenta Van Burena.
Już kompromis z 1850 r. wstrząsnął obu partiami? zwłaszcza zaś Partią Wigów. Umiarkowani wigowie szczególnie południowi, byli oburzeni na Sewarda i ]e&(
21 R. F. Nichols The Disruption of American Democra s. 2-8.
Inych zwolenników. Webster zaś oburzony był
ra^ -T którzy popierali klauzulę Wilmota i prze-
wifi ' n& wiali się nowemu prawu o zbiegłych niewolni-
ciw jednakże zaraz w pierwszych wyborach jesz-
ka r 1850 skrzydło Webstera zostało pobite
CZMassachusetts, podobnie jak i konserwatywne skrzy-
vv jriHinore'a w Nowym Jorku. Kamieniem obrazy
obu stanach było nowe prawo o zbiegłych niewol-
kach Również i demokraci w tych stanach poszli
azem ze zwolennikami Wolnej Ziemi. Partia Wigów,
która najwięcej zrobiła dla kompromisu, najwięcej
też ucierpiała z powodu wywołanych przez tę ustawę
wstrząsów.
Podobnie i omówione powyżej debaty nad ustawą w sprawie Kansas-Nebraska wykazały, że w obu partiach są silne ośrodki sprzeciwiające się rozszerzaniu niewolnictwa na nowe terytoria. Zarówno zwolennicy Wolnej Ziemi, jak i znaczny odłam wigów, zarzucali swym kierownictwom postawę kompromisową i przyczynienie się do przyjęcia nowego prawa. Oba odłamy domagały się utworzenia nowej partii, która stanowczo sprzeciwiłaby się dalszej ekspansji niewolnictwa 22. To dążenie do utworzenia nowej partii było na Północy i Północo-Zachodzie tak powszechne i żywiołowe, że nawet trudno obecnie ustalić miejsce powstania nowej partii. Najbardziej spontaniczny ruch' wytworzył się na Północo-Zachodzie, gdzie panowała mralna odraza do niewolnictwa, a ponadto farmerzy czuli się zagrożeni w swym prawie do zajmowania no-wych ziem dla wolnego osadnictwa przez pretensje Posiadaczy niewolników. Na Zachodzie też odbyły się wielkie zgromadzenia powołujące nową or-W lutym 1854 r. odbył się w Ripon, w sta-
s. 9-io.
vs iza
236
237
nie Wisconsin, wielki wiec, a na lipiec tegoż rok zwołano konwencję do Jackson, w stanie Michig na której utworzono pierwszą organizację stano i przyjęto dla niej spontanicznie nazwę Partii Ren blikańskiej.
Na Północo-Wschodzie organizacja nowej partii p0 stępowała wolniej. Przyczyniła się do tego taktyka przywódcy nowojorskiego, Sewarda, który właśnie starał się o ponowny wybór do Senatu i nie chciał w tym momencie zmieniać afiliacji partyjnej. Także i zwycięstwa "Know Nothings" na pobrzeżu atlantyckim opóźniły ewolucję. Jednakże do jesieni 1855 r. w nowej Partii Republikańskiej znalazł się nie tylko Se-ward i większość północnych wigów, ale także większość północnych "Know Nothings", którzy ulegli rozbiciu w.związku ze sprawą niewolnictwa. Południowi "Know Nothings" solidaryzowali się bowiem z pro-niewolniczym nastawieniem Południa. Również i demokratyczni zwolennicy Wolnej Ziemi, oburzeni na Douglasa za jego forsowanie ustawy Kansas-Nebraska, wstąpili do nowej partii2Z. W rezultacie na Północy w 1. 1854 - 55 wiele stanów, które przedtem były twierdzami demokratów, teraz wybrało republikańskie le-gislatury i urzędników stanowych. Tak wybitni działacze demokratyczni, jak Thurlow Weed, Simon Came-ron i Horace Greeley, przeszli do nowego ugrupowania. Greeley ogłosił nawet rozwiązanie Partii Wigv w Nowym Jorku. Podobny przebieg miały wybór} w Ohio, Indianie, a nawet w siedzibie Douglasa -nois. Na całej Północy Partia Demokratyczna zosta pobita i zdezorganizowana, a Partia Wigów nietf przestała istnieć; jej członkowie przeważnie wstl wali na razie do "Know Nothings", a później do f
ublikańskiej. Na Południu wigowie jeszcze przez * czas się ostali, ale bardzo osłabieni i zdezorien-Tak więc nowa Partia Republikańska była
fnvV^*
elementów dość różnorodnych: wigów, demokra-Know Nothings" i abolicjonistów; łączyła ich rzecz mianowicie zdecydowana opozycja
eciwko dalszemu rozszerzaniu się niewolnictwa. Ta- Dył rezultat ustawy Kansas-Nebraska. Sam Douglas stał się tak niepopularny na Północy, że - - jak sam óźniej przyznawał - - mógł podróżować z Bostonu do Chicago przy świetle jego własnych, płonących portretów. Wygwizdano go nawet w Chicago. Natomiast demokraci południowi pozostali wierni swej partii, uważając ustawę Kansas-Nebraska za porażkę abolicjonistów, a zasadę suwerenności ludowej za dogodne narzędzie do ekspansji niewolniczej jeśli już nie w Kansas, to np. na Kubie 24.
Likwidacja Partii Wigów i częściowe rozbicie i osłabienie Partii Demokratycznej miało mieć doniosłe skutki. Wobec stale wzrastających tendencji odśrodko-vych obu regionów; północnego i południowego, ogólnonarodowe partie polityczne, a więc demokraci i wi-wie, stanowiły jeden z ostatnich łączników podtrzymujących stały kontakt i łagodzących spory między pionami, Obecnie jedna z tych partii znikła zupeł-druga Demokratyczna przeżywała wewnętrz-kryzys. Nowo powstała Partia Republikańska była tią czysto regionalną - - północną, która powstała nie dla przeciwstawienia się Południu. Nie mogła v dobie kryzysu odegrać żadnej roli pośredniczą-tegodzącej. Przeciwnie, nazwana od razu na Połud-'gardliwie "czarnymi republikanami" - - była uwa-a czynnik dla Południa zdecydowanie wrogi.
23 J. G. Randall i D. Donald The Divided Union, s. 96 -! . Nevins Ordeal oj the Union, t. II, s. 341 - 62.
238
239
Wybory na prezydenta w r. 1856 Rozbicie partii oraz atmosfera podniecenia, wytw-rzona przez krwawe zajścia w Kansas, a także pobip' Sumnera -- wszystko to odbiło się wyraźnie na przv padających w r. 1856 wyborach na prezydenta. Derrto kraci na swej konwencji w Cincinnati pominęli przv wysuwaniu kandydatur zarówno kończącego swą kadencję prezydenta Pierce'a, jak i szampiona doktryny suwerenności ludowej, Douglasa; obaj bowiem przysporzyli sobie ostatnio zbyt wielu wrogów w związku ze sprawą Kansas, a ich zwolennicy wzajemnie się zwalczali. W rezultacie kandydatem demokratów na prezydenta został James Buchanan, który będąc ostatnio posłem w Londynie, nie miał okazji narazić się współzawodnikom politycznym. Buchanan pochodził z Pensylwanii, a więc z Północy, ale cała jego dotychczasowa kariera oparta była na współpracy z demokratami południowymi, u których cieszył się dużą sympatią i poparciem: zwłaszcza zaś popierał go długoletni przyjaciel i wpływowy działacz południowy, John Slidell. Wysuwając swego kandydata, konwencja demokratyczna przyjęła za podstawę programu wyborczego doktrynę suwerenności ludowej "jako jedyne zdrowe i pewne rozwiązanie sprawy niewolnictwa" 25.
Republikanie^ po sukcesach wyborczych z r. 1854 mieli dużo pewności siebie. I oni pominęli swych znanych przywódców: Sewarda i Chase'a, wysuwając jako kań; dydata Johna C. Fremonta^"skauta Zachodu", znanegf ze swych śmiałych, zdobywczych wyczynów w Ka* fornii. Partia Republikańska stała na stanowisku, z Kongres ma prawo i moralny obowiązek zakazać J wolnictwa w terytoriach. Partia ta miała jedna*
:5 J- G. Randall Lincoln the President, t. I, s. 100 - 102.
240
kter czysto regionalny - - północny - - nie posia-natomiast żadnego poparcia na Południu, gdzie t nie wystawiała swych kandydatur. 1 Partia Amerykańska, czyli tzw. "Know Nothings", rta na opozycji w stosunku^ do cudzoziemców i ka-ków, uległa rozbiciu po uchwaleniu w czasie swej onwencji rezolucji podtrzymujących suwerenność lu-, wą ci z jej dotychczasowych zwolenników, którzy popierali zasadę suwerenności, woleli głosować na de-nokratów; inni przyłączyli się do republikanów. Utrzymało się tylko jeszcze na pewien czas południowe skrzydło Partii Amerykańskiej z byłym prezydentem Fillmo-re'em jako ich kandydatem na prezydenta. Niedobitki wigów, które nie przeszły do Partii Republikańskiej, wybrały również Fillmore'a swym kandydatem prezydenckim. Unikali oni jednak zajmowania stanowiska w sprawie niewolnictwa, podkreślając tylko konieczność utrzymania Unii 2G.
Republikanie mieli duże nadzieje na zwycięstwo, ale będąc partią czysto regionalną musieliby dla wygrania wyborów mieć za sobą całą Północ, a zwłaszcza kluczowe stany: Nowy Jork i Pensylwanię. Tymczasem z Pensylwanii pochodził ich rywal wyborczy, Bu-ianan, który miał tam silniejsze poparcie, a ponadto parły go jeszcze 3 stany północne i całe Południe wyjątkiem Marylandu, jedynego stanu głosującego na lunore'a. Pozostałe stany głosowały na republika-Fremonta. W rezultacie takiego układu sił Bu-la*i odniósł łatwe zwycięstwo, uzyskując 59%
,
v elektorów, choć tylko 45% głosów wyborców. śmont otrzymał 30% głosów, a Fillmore - - 25%. blikanom brakowało tylko 2 stanów dla odnie-zwycięstwa, choć głosowano na nich wyłącznie
G- Randall op. cii.,
s. 102 - 105.

wojny secesyjnej w Ameryce
241
na Północy. Nie wróżyło to dobrej przyszłości p tii Demokratycznej i Unii. Znamienne było równ' i to, że gubernator Wirginii, Wise, zaczął już organ' zować południową secesję na wypadek, gdyby wybo wygrali republikanie. Charakterystyczną cechą tych wyborów były też wielkie sumy wydane na wybory przez demokratów, co świadczyło o rosnącym manipulowaniu głosami i korupcji. Wszystko to niepokoiło przyjaciół demokracji27.
Mimo zwycięstwa demokratów, którzy byli partia ogólnonarodową, w kraju nadal panowała atmosfera niepokoju. Republikanie twierdzili, że nigdy nie zgodzą się na niewolnictwo w terytoriach, demokraci zaś byli podzieleni. Skrzydło Douglasa było zdania, że osadnicy mogą wykluczyć niewolnictwo w terytoriach nawet na samym początku ich zasiedlania, skrzydło Davisa natomiast utrzymywało, że niewolnictwo musi być dopuszczone do każdego terytorium, a ostateczną decyzję co do jego pozostania czy wykluczenia można podjąć dopiero przy formułowaniu konstytucji stanowej. Sprzeczność poglądów na podstawowy problem w ramach tej samej partii również nie wróżyła dobrze na przyszłość. Dużo zależało od nowego prezydenta, jego charakteru i polityki, jak również od nowo wybranych przywódców kongresowych. Oczy wszystkich zwrócone były na nich, przede wszystkim zaś na nowego prezydenta, Buchanana.
Pochodzący z Pensylw^iir-JainS--Bu^hanan, rozpo-czął swą karierę polityczną wśród federalistów, a E zaniku tej partii przeszedł do Partii Demokratyczne. Miał on za sobą 10 lat pracy w Izbie Reprezenta tów i przeszło 20 w Senacie. Za czasów Jacksona
binecie Polka był sekretarzem stanu. Choć__sam. z północy, żył zawsze w bliskich stosunkach dniowcami ^ miał nastawienie propołudniowe nniewolnicze; był też zwolennikiem przedłużenia kompromisu Missouri. Sympatie Południa Bucha-zapewnił sobie szczególnie przez współudział w Ma--eście Ostendzkim. Ze sw^ch misji dyplomatycznych vwiązywa* s^ dobrze, gdyż był człowiekiem ostrożnym i taktownym. Główną cechą jego charakteru było ednakże niezdecydowanie i płynąca stąd bojaźliwość i ugodowość. Nie były to cechy dobre w czasach dramatycznych, gdy zaistniała potrzeba stanowczych decyzji i umiejętności kierowania ludźmi. Tymczasem Bu-chanan nie kierował nawet własnym gabinetem, ale mu ulegał, zwłaszcza zaś grupie południowców, którzy w jego gabinecie stanowili większość. Do grupy osobistych przyjaciół, na których się opierał, należeli wspomniani już, skrajnie proniewolniczy Slidell i Wise oraz bankier Corcoran i plantator Bright z Kentucky. Gabinet jego składał się z ludzi przeciętnych, nie było v nim ani jednego prawdziwego męża stanu. Fakt, v gabinecie mieli przewagę południowcy, mógł być zystny, gdyby Buchanan wyzyskał tę okoliczność dla ekonania południowców o konieczności ustępstw. ;ety, Buchanan zamiast wywrzeć jakiś wpływ na istawicieli Południa, ulegał im coraz bardziej Lcn konserwatywnej polityce. Sprawę pogarszała wspomniana już okoliczność istnienia w ło-lej Partii Demokratycznej 2 odłamów, interpre-ch odmiennie stosowanie zasady suwerenności 'ej w terytoriach.
Szc
gólnie niekorzystny wpływ na sytuację poli-
r_______ _" .. _______. ^^ ^^____ ----- -o~^ic niełs.urzybuiy wpiyw net oy Lua^jcj J-H-M.J.
posłem w Petersburgu, a za Pierce'a w Londyn1 :ną Wywarł antagonizm, jaki wytworzył się mię-
27 R. F. Nichols op. c.it., s. 48 - 50.
Buchananem a Douglasem. W czasie ostatniej kon-L demokratycznej w Cincinnati Douglas przez
242
243
ustąpienie miejsca Buchananowi przyczynił się do ^ sunięcia go na kandydata prezydenckiego, ale uvv następnie, że ma prawo oczekiwać od nowego pre denta, by przynajmniej dwu jego stronników przyiąi do gabinetu. Tymczasem Buchanan przyjął go chłód no i wszystkie jego sugestie zlekceważył. Buchanan choć bardzo chwiejny w podejmowaniu decyzji w spnT wach państwowych, był__równocześnie zwolennikieni bezwzględnej dyscypliny partyjnej; Douglasa uważał za przywódcę jednej z fakcji wewnątrz partii i był zdania, że dla przywrócenia jednolitości partii należy go zgnieść i poddać dyscyplinie partyjnej. W ten sposób zaczęła się walka między Douglasem a Bucha-nanem, która miała przynieść tak fatalne skutki zarówno dla Partii Demokratycznej, jak i dla całego narodu. Na domiar złego, i tak już palącą kwestię niewolnictwa skomplikowała jeszcze precedensowa decyzja Sądu Najwyższego.
Decyzja w sprawie Dreda Scotta
W dwa dni po objęciu władzy przez prezydenta Buchanana J) marca 1857f r. Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydał słynną decyzję w sprawie Dreda Scotta, która odmawiała Kongresowi prawa wykluczania niewolnictwa z terytoriów i uznała kompromis z r. 1820 w sprawie Missouri za niekonstytucyjny i nieważny.
Sprawa Murzyna Dreda Scotta wynikła wskute jego wystąpienia na drogę sądową o uznanie g wolnego. Scott był niewolnikiem w stanie Missouri* skąd został zabrany przez swego pana, lekarza w kowego, do wolnego stanu Illinois, a później do ^ chodniego terytorium Minnesota, leżącego również ^ północ od linii kompromisu Missouri. W ten sp
244
gcott
szereg lat na terytorium wolnym, za-do Missouri. Tam, zebrawszy odpo-
nirn F7nndusz, chciał się wykupić u wdowy po zmar-Wiedn1 IU . ,___ ^ ".____^ ":" "_]"n" WAW_
czas
117 lekarzu, lecz ta się na to nie zgodziła. Wów-
J
Scott wystąpił ze skargą do sądu federalnego znanie go za wolnego, twierdząc, że wskutek zebywania na terytorium wolnyrn przez tyle lat yskał automatycznie status wolnego obywatela. W drodze odwołania sprawa trafiła do Sądu Najwyższego w Waszyngtonie. Zarówno prezes tego są-Roger B. Taney, jak i większość sędziów pochodziła z Południa. Taney był człowiekiem nieskazitelnym, dobrym i doświadczonym prawnikiem i na ogół bezstronnym. Jednakże jako południowiec skłonny był do wzięcia w obronę interesów Południa, choć sam niewolnictwa nie pochwalał i dawno już uwolnił własnych niewolników. Sprawa Scotta nastręczała dogodną okazję do uregulowania sprawy niewolnictwa w terytoriach po myśli dezyderatów Południa w drodze precedensu sądowego. Na ostateczne sformułowanie wyroku w sprawie i jego uzasadnienie przez prezesa Taneya i podzielających jego opinię sędziów południowych wpłynęła obawa, że sędzia McLean, story był zagorzałym republikaninem, zgłosi votum -Paratum, zajmując stanowisko zgodnie z poglądami republikanów.
Dnia 6 marca 1857 r. prezes Sądu, Taney, ogłosił
tywowany wyrok w imieniu 7 sędziów; 2 pozo-
rh zgłosiło votum separatum. Wyrok oddalał po-
;wo Dreda Scotta z 3 powodów: po pierwsze,
t Jako Murzyn nie może być obywatelem Sta-
'jednoczonych i dlatego nie ma prawa skarże-
sądzie federalnym; po drugie, prawa wolnego
^llinois, na które Scott się powołuje, nie stosu-
3 do niego, gdyż jest on znowu mieszkańcem Mis-
245
isouri; po trzecie, nawet uprzednie zamieszkanie teryforium Minnesota nie mogło spowodować en a cypacji Scotta, gdyż Kongres nie ma prawa wyki * czać niewolnictwa w terytoriach, natomiast ma wo i obowiązek ochrony posiadaczy niewolników \v i '
^łasności. Stąd też wynikało, że uchwala Kongres z r. 1820, znana pod nazwą kompromisu Misso^trrtTpT stanawiająca, że terytoria powyżej równoleżnika 36 3Q' będą ziemią wolną, od samego początku była niekon-
- stytucyjna i nieważna 28.
W ten sposób Sąd Najwyższy w swym precedensowym wyroku zastosował doktrynę głoszoną od dawna przez ektremistów południowych z Calhounem na czele i unieważnił kompromis Missouri, ten podstawowy akt prawno-polityczny, który od 37 lat regulował stosunki między stanami i terytoriami wolnymi a niewolnymi i ustalił między nimi linię demar-kacyjną. Według tego wyroku, zgodnego z doktryną Calhouna, że niewolnictwo idzie wszędzie w ślad za flagą amerykańską, można było niewolników wprowadzać wszędzie: nie tylko w terytoriach, ale i w dawnych wolnych stanach. Z wyrokiem nie solidaryzowali się dwaj sędziowie: Curtis z Massachusetts i McLean z Ohio. W swym votum separatum uzasadnili oni obszernie niesłuszność poglądu prezesa i większości sędziów.
Wyrok o tak ważkim znaczeniu precedensowym ' zwłaszcza wobec doniosłej roli Sądu Najwyższego w amerykańskiej praktyce konstytucyjnej wyw~ łał ogromne wrażenie w całym kraju: radość na " łudniu, a oburzenie na Północy, zwłaszcza wśród re publikanów, którzy natychmiast uznali decyzję z
28 Dred Scott v. Sandford. Documents of American s. 339 - 345.
246
Historii
. gzną j przekraczającą kompetencje Sądu. Oś-yli oni Ponadto, że nie zastosują się do de- Sądu, co też wkrótce ujawniło się w trakcie
.

icz
ą,
i wydarzeń w Kansas i debat w Kongresie. rozwoju j o
Oburzenie na wyrok wzrosło jeszcze bardzie], gdy szło na jaw, że sprawą tą interesował się jeszcze zed wydaniem wyroku nowy prezydent Buchanan, órego stanowisko było propoludniowe. Zapowiedział zresztą w swym orędziu inauguracyjnym, że sprawa niewolnictwa w terytoriach będzie uregulowana decyzją sądową. Buchanan widocznie wierzył, że naród podda się tej decyzji, a przez to wymierzony zostanie cios zarówno republikanom, jak i sprzeciwiającej się prezydentowi fakcji demokratycznej Dou-glasa, gdyż decyzja Sądu Najwyższego wyklucza także suwerenność ludową w terytoriach, przynajmniej do czasu uchwalenia konstytucji stanowej 29. Buchanan się mylił.
Atmosfera w kraju przed kryzysem
Pod koniec lat pięćdziesiątych Południe i Północ
)raz szybciej oddalały się od siebie pod względem
ekonomicznym, społecznym i kulturalnym, przeista-
ając się nieomal w odrębne narody. Wcześniej na-
tąpił rozdział głównych sekt protestanckich; rozpadła
a potem w ogóle znikła ogólnonarodowa Partia
w; podobny rozłam następował w wychowaniu
isie; różniły się też coraz bardziej postawy i dą-
kulturalne. Rosnące odrębności w sposobie myś-
* ideałach i smaku pogłębiały jeszcze istnieją-
t podstawowe różnice społeczne i ekonomiczne:
- między wolnym systemem pracy oraz uprze-
J- G. Randall i D. Donald op. cit, s. 103 - 114.
247
mysłowioną gospodarką o wysokiej produktywnoś a mało wydajną gospodarką agrarną.
Różnice między Północą a Południem datowały " wprawdzie od czasów kolonialnych i do r. 1830 wzrn ły poważnie, ale pod koniec lat pięćdziesiątych PołuH nie odrębność tę nie tylko sobie uświadamiało, lec zaczęło także myśleć o jej usankcjonowaniu w formie uzyskania zupełnej niezależności. System plantacyjny nie sprzyjał postępowi, a ideały arystokratyczne i konserwatywne plantatorów wywierały wpływ w kierunku niezmienności stosunków, co przy bujnym rozwoju ekonomicznym i społecznym w pozostałych regionach Stanów akcentowało jeszcze bardziej różnice między nimi.
Nawet takie pojęcia, jak wolność i unia, znaczyły co innego na Południu niż w reszcie kraju. Wprawdzie w zasadzie i południowcy byli za utrzymaniem Unii, o którą walczyli ich przodkowie i byli jej współ-budowniczymi, jednakże południowcy nie chcieli państwa scentralizowanego, pragnęli natomiast, aby Stany Zjednoczone pozostały asocjacją niezawisłych i suwerennych stanów, luźno tylko związanych, i to bardziej przez więzy uczuciowe niż prawne, tak by mogli oni zachować swe dawne zwyczaje i instytucje, a przede wszystkim niewolnictwo. Coraz częściej żresz tą odzywały się na Południu głosy, że wobec rosnącej odrębności Południe, jako osobny naród, ma prą-wo do osobnej państwowości, która przyniesie całemt regionowi szereg korzyści, oraz że istnieją warun polityczne do jej uzyskania. Postawę tę ilustru. powiedzenie J. Cunninghama w liście do J. H. I monda w kwietniu 1859 r., w którym przeciwst wia on sytuację amerykańskiego Południa Irla mówiąc: "Irlandia chciałaby być wolną i nieP
rf mogła; podobnie mogłoby Południe,
%gy chciało-
pewnego czasu przeważało na Południu prze-Hczenie, że zupełna niezależność mogłaby przy-'> ternu regionowi duże korzyści, przede wszyst-gospodarcze. A więc jak już wspomniano
ednio - - liczono na Południu, że przez zbudowa-> własnej marynarki handlowej i zorganizowanie Bezpośredniej wymiany z Europą można by ciągnąć uze zyski z handlu, które szły dotąd do kieszeni północnych pośredników. Dyskutowano również na temat budowy południowej kolei transkontynentalnej do Pacyfiku oraz połączenia kolejowego doliny Missisipi z Atlantykiem przez Południe, by skierować ku portom południowym obroty tego szybko rozwijającego się regionu. Tak samo aktualna była nadal kwestia ceł i płacenia zasiłków na północne inwestycje. Były nawet głosy doradzające powstrzymanie się od posyłania dzieci do szkół na Północy oraz od wyjazdów do północnych uzdrowisk, zwłaszcza gdy po sprawie Browna zaczęto tam obrzucać południowców obelgami. Choć na Południu było coraz to więcej dyskusji na te te-maty, na razie wszystko pozostawało w dziedzinie rojektów. Tymczasem Wschód i Północ rozwijały się tycznie i dystansowały Południe jeszcze bardziej 'wno ekonomicznie, jak i ludnościowo 31. óżnicą jednak największą i podstawową, która riała się coraz bardziej, była sprawa niewolnic-Wszystkie problemy ekonomiczne, obyczajowe uuralne, jakie istniały między Południem a Pół-' Prawdopodobnie można by było z czasem ure-i rozwiązać pokojowo, gdy się dało
30 A ,
,j ' wevins The Emeraence of Lincoln, t. I, s. 3 - 11. >G- Randall i D. Donald op. cit, s. 106.
248
249
t
rozwiązać podstawowy problem niewolnictwa problem współżycia i współpracy dwóch ras Południu: czarnej i białej. Tymczasem spra * ta pogłębiała z każdym dniem konflikt, P04.a gowała wzajemne uprzedzenia i nieporozumień' oraz wprowadzała atmosferę emocjonalną, w kf rej trudno było o kierowanie się logiką. Obok wzajemnych podejrzeń, gniewu i pogardy dominował przede wszystkim strach; strach Południa, że Pół-noc może doprowadzić do nagłego uwolnienia 4 min Murzynów wśród aktów gwałtu, podobnie jak na Haiti, bez jakiegokolwiek uregulowania współżycia obu ras na stopie wolności i bez przyjęcia choćby części zwolnionych Murzynów na własne terytorium. Z drugiej strony na Północy również poważne obawy budziła myśl, że Południe, zwłaszcza po planowanym opanowaniu Kuby i Meksyku, albo też po podzieleniu Teksasu na kilka stanów i uzyskaniu w ten sposób większości w Kongresie, może wprowadzić niewolnictwo na całej Północy. Walki w Kansas i zajścia w Waszyngtonie nie były przyczyną tej atmosfery tylko jej objawem.
Atmosfera napięcia emocjonalnego potęgowała się przez zupełnie inne podejście i sprzeczne poglądy na tę podstawową sprawę, jaką było niewolnictwo. Na Południu jak wiadomo stopniowo wyrobił się pogląd, że niewolnictwo jest istotnym dobrem, słusznym moralnie, korzystnym ekonomicznie i niezbędnym społecznie. Północy zaś wydawało się potworne. że wielki naród w połowie XIX w., w obliczu opm publicznej całego świata, może mieć podobne P glądy i jeszcze usiłować je szerzyć, podobnie jak i mą instytucję niewolnictwa, na Ziemi Wolnej. K nie potworne dla Południa wydawało się, że ich P ^ nocni pobratymcy, którzy tak niedawno pozbyi1
. niewolnictwa, mają odwagę pozwalać sobie na 53 bezwzględne piętnowanie instytucji, która jest ta ,aWą życiową Południa, i nie troszczą się zupeł-P. ie współżycie obu ras na stopie równości jest n ' biały0*1 mieszkańców Południa nie do przyjęcia e do zniesienia. Raziło ich też, że Północ nie wy-rała żadnej gotowości czy chęci udzielenia pomo-Południu w załatwieniu wynikających z narzu--onego im rozwiązania problemów: ekonomicznych, społecznych i kulturalnych; tak by umożliwić przystosowanie się obu ras do wzajemnego współżycia na nowej podstawie. Głębokie poczucie kryzysu przenikało coraz bardziej atmosferę nawet postawy obronne przyjmowano za agresywne. Północ zarzucała Południu okrucieństwo w stosunku do niewolni-kęw i wyprawy na Kubę i Nikaraguę. Na Południu pisało się natomiast o ubóstwie północnych robotników i ruderach, w jakich mieszkali, o wyzysku imigrantów i podburzaniu niewolników, o agresywnym zachowywaniu się przedstawicieli Północy w Waszyngtonie i Kansas. Sprawę pogarszał jeszcze fakt, że podczas gdy na Północy panowała w dużym stopniu swoboda wypowiadania się, na Południu wolność słowa była ściśle ograniczona. Każda ze stron była przeświadczona o swej słuszności, a w atmosferze Wzajemnego podniecenia argumenty logiczne nie trafia-y nikomu do przekonania. Podczas gdy ta nad wyraz rudna sytuacja wymagała jak najpoważniejszego za-anowienia się, dyskusje między przedstawicielami obu glonów zamieniały się zwykle w kłótnie, którym arzyszyły manewry, świadczące o braku poczu-odpowiedzialności i szukaniu tylko własnej bez-
Po\vst
warunkach wypadało działać szybko, aby rzyniać dalsze pogarszanie się sytuacji, uspo-
250
251
koić atmosferę i próbować przebudować strukt Unii. Ale na to trzeba było wybitnych mężów sta a tych właśnie brakowało u steru w obu regiona a przede wszystkim w centralnych organach
Kongres stał się bowiem w tym okresie areną iaj wych sporów, a prezydenci dawali się wciągać w snQ ry fakcji, zamiast zachować postawę arbitrów i opra cować lub przynajmniej zainicjować jakiś rozsądny plan, który by doprowadził do uspokojenia i ZPO. dy, lub choćby tylko do jakiegoś trwałego kompromisu. Nie kontrolowany rozwój wydarzeń szedł jednak we wręcz odmiennym kierunku 32.
Nowy Kongres, który się zebrał w takiej atmosferze w grudniu 1859 r., był niezmiernie burzliwy, tym bardziej że w Izbie Reprezentantów ani republikanie, ani demokraci nie mieli zdecydowanej większości. Języczkiem u wagi byli ,,Know Nothings" i resztki wigów. Tylko w Senacie przewagę mieli demokraci. Nawet - - jak już wspomniano - - na wybór przewodniczącego Izby stracono 2 miesiące. Południe nie chciało bowiem słyszeć o kandydaturze republikanina z Ohio, Johna Shermana, dlatego tylko, że kiedyś pochwalił on bardzo głośną wówczas książkę H. Helpera The Impending Crisis of ihe South. Helper pochodził z Południa, ale nie należał do klasy plantatorów. W swej książce zapowiadał upadek niewolnictwa i domagał się położenia kresu rządom plant* torów, które - - jego zdaniem - - były przyczyną ubo& twa i zacofania pozostałych białych na Południ* W końcu dochodziło w Kongresie do tak gwałt< nych starć, że z trudem tylko unikano bójek, kto były tym bardziej niebezpieczne, że prawie wszysc nosili broń. Uzbrojona była również publiczność
32 A. Nevins Ordeal of ihe Union, t. II, s. 553 - 54.
252
iach, a nawet podejrzewano, że istnieje porozu-e między niektórymi grupami w Izbie a ich po-jcznikami na galerii co do ewentualnej wspólnej akcJi-
Ten silny wzrost ogólnego napięcia był tym bardziej zaskakujący, że po krótkotrwałym kryzysie gos-iarczym w r. 1857 nastąpiła wybitna poprawa w ko-iunkturze gospodarczej, w szczególności wzrost cen i popytu na bawełnę. Ruszyła też znowu budowa kolei i w ogóle zaznaczył się rozwój wielu dziedzin życia gospodarczego i wzrost dobrobytu. Mimo to bystrzejsi obserwatorzy wyczuwali, że wcześniej czy później musi dojść do konfliktu między Południem a Północą. Zapowiedział to już - - jak wiadomo - - Lincoln, podkreślając, że nie da się utrzymać Unii w obecnej formie pół wolnej i pół niewolniczej. Nikt oczywiście nie wyobrażał sobie, jaki to będzie konflikt, bo gdyby sobie zdawano sprawę, że będzie to wielka wojna z milionem poległych, to prawdopodobnie nawet najzagorzalsi ekstremiści z obu stron podchodziliby poważniej do całego zagadnienia33.
A jednak cały ten splot wydarzeń i wynikłych z nich sporów i animozji doprowadził do tego, że na Południu zaczęły się mnożyć głosy, iż jedynym ratunkiem 1 tego regionu jest oderwanie się od prądów społecz-rch Północy przez wyjście z Unii, czyli secesję. W Ge-zaczęto nawet myśleć o konwencji, która by roz-yła tę sprawę, a Karolina Płd. wysłała specjalnego ita do Wirginii dla zjednania tamtejszej legisla-do wspólnej akcji. Przywiązanie do Unii było kże w Wirginii jeszcze zbyt silne i Wirginia od-Natomiast w Alabamie tamtejszy skrajny 3dca, Yancey, skłonił legislaturę stanu do prze--
Nevins The Emergence oj Lincoln, t. I, s. 11 - 20.
253
prowadzenia uchwały (luty 1860), że jeśli repubrt nie zwyciężą w mających się odbyć w listopadzie t go roku wyborach prezydenckich, to zbierze się ^ wencja stanowa dla przedsięwzięcia kroków obro nych. W ogóle rosnąca obawa i nienawiść do Jank sów, która zaczęła już przenikać do głębi całe SD łeczeństwo południowe, doprowadziła do przewag' ludzi zajmujących skrajne stanowiska. Działacze umiar kowani, którzy nawoływali do skupienia się i utworzenia nowej, narodowej partii konstytucyjnej, o charakterze kompromisowym, dla uratowania Unii, nie mieli posłuchu, a prezydent Buchanan był bezradny i stracił wszelką popularność.
Wyprawa Browna
Tymczasem nastąpiło wydarzenie, które jeszcze bardziej przyczyniło się do zaostrzenia stosunków między Południem a Północą, do wzrostu wzajemnej nienawiści i agitacji za secesją na Południu. Była nim w^ prawa Browna na Harpers_JLerry. która zalarmowała całe Południe.
John Brown z Osawatomie znany był już ze swe] wyprawy w Kansas w maju 1856 r., gdy to - - jak już wspomniano - - w towarzystwie swych 4 synów, zięcia i 2 sąsiadów zabił 5 proniewolniczych osadników połutiniowych, aby pomścić 5 osadników północnych, którzy zginęli w walkach z bandami zawadis ków z Południa. Udało mu się wówczas uniknąć areSJ towania i kary, choć jego czyn dał impuls do rozpoczęcia partyzantki w Kansas, w czasie której zginę*0 później około 200 ludzi. Następnie w r. 1858 Browi dokonał najazdu na Missouri przy pomocy abolicji nistów i uprowadził kilkunastu niewolników do ? dy, uwalniając ich w ten sposób. W r. 1859
uż 59 lat; był to człowiek niezwykły, o żelaz-
i i ze zmysłem przywódcy; purytański refor-
,r i idealista, mający głębokie poczucie swej "misji"
mienie poświęcenia się dla sprawy, a jednocześnie
>zny i nieprzejednany wróg posiadaczy niewól-
fan^^y J .' n
ów których uważał za przestępców.
11 w r l859 Brown obmyślił szerszy plan, polegający tym, żeby zdobyć arsenał w Harpers Ferry, w Wir-nii i po uzbrojeniu się założyć warowny obóz w gó-h' zachodniej Wirginii i stamtąd dokonywać najazdów na plantacje, uwalniając i podniecając Murzynów ("Jojsstania* Zamierzał równocześnie rekrutować uwolnionych do swej armii i w ten sposób doprowadzić do oswobodzenia Murzynów na całym Południu. Plan swój przedstawił działaczom abolicjonistycznym na Północy i zyskał znaczną pomoc finansową 34.
Przystępując do wykonania swego planu, Brown
przybył w lipcu do Harpers Ferry, gdzie znajdował
się arsenał federalny i powoli przygotowywał swój
atak. Wreszcie, 16 października wieczorem, z grupą
8 ludzi - - 5 Murzynów i 13 białych, w tym 3 jego
- uderzył ^nien^ck^-jaa-Awz^Lioleowi ar-
Senałf_zdoby.wa4ąc.-go... L łatwością^gdyż-nie-pesiatłał orLiadne^_osł.o^y_ wojskowej. Wkrótce potem Brown dokonał dwóch najazdów na~ okolicznych plantatorów^ uwolnił ich niewolników, a ich samych zatrzy-mał jako zakładników; jednym z zakładników był Pułk. Washington z rodziny pierwszego prezydenta. lan Browna był jednakże źle przygotowany, gdyż j*le zabezpieczał drogi odwrotu i osłony w górach. le(ty więc zaalarmowana atakiem ludność Harpers rry wezwała oddział okolicznej milicji, Brown wy-
LQjL|l .
się z arsenału do sąsiedniej parowozowni i tam
34 T
d>G- Randall Lincoln the President, s. 91 - 93 i 129 - 34.
254
255
się zabarykadował. Do walki przeciwko wn przybyła również kompania piechoty morskief~~ dowództwem pułk. Roberta E. Lee, późniejszego^ czelnego dowódcy armii południowych w wojnie cesyjnej35. Oblężenie trwało cały dzień, przy Czv Brown bronił się dzielnie i z zimną krwią. Jeden z i go synów został zabity, a drugi ciężko ranny. Brown badając jedną ręką puls swego umierającego _ syna' w drugiej trzymał strzelbę i dowodził swymi ludźmi' zachęcając ich do mężnego wytrwania i sprzedania drogo swego życia. Dopiero następnego dnia z rana żołnierze zdołali' wyważyć bramę i wziąć do niewoli 4 pozostałych przy życiu ludzi, w tym rannego Brow-na, oraz uwolnić zakładników. Czterech podkomendnych Browna zdołało zbiec, a 10 zginęło.
W kilka dni później Brown stanął przed sądem. Odrzucił on wniosek swego adwokata o traktowanie go jako niepoczytalnego i został skazany na śmierć przez powieszenie bez prawa do ułaskawienia, co było wielkim błędem psychologicznym. Oświadczenie Browna w czasie rozprawy, że wypełniał on tylko wskazania Biblii, oraz jego spokojne i niezłomne zachowanie się w czasie egzekucji zrobiło wielkie wrażenie3 Osobę jego otoczyła wkrótce legenda męczennika zwłaszcza wśród tysięcy przeciwników niewolnic! na Północy. Ku jego czci zaczęły się odbywać zebrania i nabożeństwa, w wielu miejscowościach bito w dzwO' ny, mimo że akcja Browna została potępiona pr3 prasę i przywódców politycznych, nawet przez SewS da. Jednakże wybitni pisarze, jak Thoreau, fellow, a przede wszystkim Emerson, wyrażali o nim jak o świętym. Poza Ameryką osobne utw
35 J. G. Randall i D. Donald op. cii., s. 124 - 26. {y
36 John Browns Last Speech. Documents of American ry, s. 361 - 62.
kie poświęcili mu w hołdzie Yictor Hugo oraz 1 Norwid. Wkrótce zaczęto na Północy śpiewać
nieśni, a nawet powstał popularny marsz wojs-"
ki\j południu natomiast wyprawa Browna wzbudzi-larm nieproporcjonalnie wielki do jego czynu. wsze nie sprostowane depesze mówiły o setkach wstańców, choć do Browna nie przyłączył się dobro-'olnie ani jeden Murzyn. Niemniej, obawiano się dal-zych najazdów z Północy. Na Południu od dawna istniała niejasna i nieokreślona obawa, że sprawa niewolnictwa może się w przyszłości skomplikować, a nawet że wcześniej czy później musi ono być zniesione. Na razie jednak wydawało się, że jest to perspektywa dość odległa, a całą sprawę można znacznie odwlec przez rozszerzenie terytorialne niewolnictwa; taka ekspansja spowodowałaby bowiem zmniejszenie dotychczasowego zagęszczenia Murzynów i zapobiegłaby rozwinięciu się w nich poczucia siły. Tymczasem wyprawa Browna przyczyniła się do wzmożenia uczucia bezpośredniego zagrożenia i strachu przed zniszczeniem całej dotychczasowej struktury społecznej na Południu. Toteż wszędzie w tym regionie zarządzono natychmiast stan pogotowia i zaalarmowano milicję, straże i patrole. Zaczęto ćwiczyć i dozbrajać milicję. Naostrzono dyscyplinę i kontrolę nad niewolnikami, Paejmując różne środki ostrożności. Wszędzie aż do atoki Meksykańskiej zapanowała atmosfera niepew-C1> a równocześnie powstało ogromne oburzenie na nc- Wyprawy Browna nie traktowano bowiem jako bnionego czynu szaleńca, ale oskarżano abolicjo-
Ca . rePublikanów oraz ich przywódców o podnie-Murzyn5w do buntów i okrucieństw. Alarm ten
e Life and Letters of John Brown, s. 584-85 cyt. K- M. Stamppa The Causes of the dvii War, s. 133.



256
wojny secesyjnej w Ameryce
257
był w dużym stopniu irracjonalny, gdyż niewolnicy J przyłączyli się do Browna, podobnie jak nie po^su prawie nigdzie i nie występowali przeciwko biał^ w czasie wojny secesyjnej. Na razie jednak obawia się buntów wobec rozbudzenia wśród Murzynów nie dowolenia ze swego losu i nadziei na uwolnienie
Równocześnie wzmagała się nienawiść do Jankesó których zaczęto coraz bardziej traktować podobnie ij abolicjonistów. Każdy przybysz z Północy był na Po łudniu podejrzewany i obserwowany. Wielu po pros-tu wypędzano, ale były także i przypadki uwięzienia a nawet powieszenia. Np. duchowny Alberton z Conne-cticut, który przybył na Południe jako agent propagują, cy książki, został uwięziony, zagrożony powieszeniem i w rezultacie zapadł na chorobę umysłową. W Arkansas nauczycielowi przybyłemu z Illinois kazano wyjechać w ciągu 36 godzin. W wielu miejscowościach zaczęto tworzyć komitety bezpieczeństwa, ale najgorsza była nie kontrolowana akcja tłumów. W tym nastroju każdy człowiek przybywający z Północy czuł się na Południu zagrożony. Zaostrzono tam cenzurę książek i czasopism pochodzących z Północy, zamknięto dostęp nie tylko dziennikom republikańskim, ale nawet przyjaznemu dla Południa ,,Harpers Weekly". Zaczęto t< mówić na Południu coraz to więcej o secesji i poro* zumiewać się co do zwołania konwencji secesyjnej. Ruch ten - - jak już wspomniano - - zaznaczył szczególnie na terenie Karoliny Płd., Georgii i Alaba my. Na Północy natomiast egzekucja Browna wyw łała reakcję nie tylko w kierunku jego kanonizi ale i w silnym wzroście atmosfery antyniewolnic która z kolei przyczyniła się poważnie do wy&! wojny 38.
-------------------------- oA ~ 11*
38 A. Nevins The Emergence o/ Lincoln t. II, s-i 156-59.
258
vii.
1860
Wejście Lincolna na widownią polityczną
Wśród grupy przywódców politycznych o sprzecznych dążeniach i wybujałych ambicjach zaczął wstępować na widownię człowiek niezwykły który miał odegrać rolę decydującą w czasie nadciągającej bu-- Abraham Lincoln. Urodzony w Kentucky, był on potomkiem osadników z pogranicza, którzy od paru pokoleń przenosili się z miejsca na miejsce w miarę przesuwania się na zachód granicy osiedlenia. Jego dziadek został zabity przez Indian, a ojciec dwa razy się przenosił dalej na zachód, najpierw z Kentucky do Indiany, a potem do Illinois na tereny zu->ełnie dziewicze. W warunkach typowo kresowych lrzy przenoszeniu się z miejsca na miejsce Lincoln - miał wiele okazji, aby uczęszczać do szkoły, nie-uej starał się czytać każdą książkę, jaka mu wpadła ?kę. Potem, chcąc zostać adwokatem, samodziel-tauczył się podstaw prawa. Na pograniczu wyma-7 tej dziedzinie były wówczas dość skromne, na dopiero co zaczynających się zaludniać rach prerii, gdzie młody adwokat rozpoczynał swą
zwłas:
obs:
! Jednakże Lincoln potrafił rozwinąć niezwy-
olność logicznego myślenia i wyrażania swych
sposób prosty i dobitny, a zarazem zdumiewa-
ecyzyjny. To z kolei pozwalało mu na przepro-
17.
259
wadzanie przekonywającej argumentacji z nieod siłą. Jako adwokat prerii opierał się głównie na w dach, nie tyle. prawniczych, ile wynikających z poczu sprawiedliwości, i na umiejętności trafiania do konania przysięgłych. Gdy jakąś kwestię dobrze r> myślał, potrafił ją przedstawić w sposób tak WiV
SiV-ŁlłV
i jasny, że nawet najprostszy człowiek mógł to zroz mieć. Cecha ta przyczyniła się w dużym stopniu d jego kariery, do której dochodził z wolna, własrr ciężką pracą.
Lincoln był ogólnie lubiany za życzliwość, z jaką się odnosił do ludzi, za prawdomówność i uczciwość Cechą raczej niezwykłą na stosunki kresowe była jego skłonność do kontemplacji oraz dążenie do szukania prawdy. Wysokiego wzrostu, chudy, z pomarszczoną twarzą, Lincoln był człowiekiem bardzo prostym, ale w swej prostocie niezwykle ujmującym. Jego brak wyrobienia towarzyskiego i prostota manier oraz niewybredne żarty przesłaniały nieraz ludziom nawet doświadczonym głęboką szlachetność charakteru oraz wspaniałomyślność, z której Lincoln miał wkrótce być tak sławnym. Jego małżeństwo z Mary Todd, lokalną pięknością, nie należało do szczęśliwych. Szczególne zdolności Lincolna, jego zawód adwoka ki oraz ambicja pchnęły go na drogę życia politycz nego, w którym niebawem zabłysnął jako znakorrw mówca wiecowy, przez długie lata jednakże działa ność jego miała charakter czysto prowincjonalny.
Dla prawnika kresowego w owym czasie zetknie się z polityką było rzeczą naturalną. Życie polit w Illinois było dosyć skorumpowane: politycy tylko o własne interesy i nie mieli wielkich skr łów, a mimo to Lincoln wyrósł na uczciwego i wego człowieka. Należał jłL Partii Wigów, a choć ^ nowili oni w Illinois mniejszość, został wybrał
260
Kongresu jako reprezentant na jedną kadencję ta 1847 - 49 spędził w Waszyngtonie. Większej roi1 f na razie nie odegrał: głosował za klauzulą Wilm i dawał wyraz przeświadczeniu, że wojna meksykan b była wywołana niepotrzebnie; wypracował też w' czas kompromisowy projekt usunięcia niewolnic* z Dystryktu Kolumbii za odszkodowaniem.
Lincoln przywiązany był do tradycji Jeffersonow-skiej, na którą często się powoływał, zwłaszcza na Deklarację Niepodległości i zasadę, że ludzie rodzą się równi. Miał on zaufanie do prostego człowieka i jego zdolności do samorządu. Stał na gruncie kompromisu z 1850 r. i był gorącym zwolennikiem zachowania Unii, ale tylko przy pomocy środków, które jego zdaniem faktycznie zmierzały do jej zachowania. Niewolnictwo zawsze uważał za rzecz złą, ale agitację abolicjonistyczną uważał za złośliwą; wydawała mu się metodą kuracji gorszą od samej choroby.
Niespokojne czasy, jakie się zaczęły w latach pięćdziesiątych, skłoniły Lincolna do gruntownego przemyślenia całej ówczesnej sytuacji i do wstąpienia do Partii Republikańskiej z chwilą jej powstania. Rozgłos na skalę ogólnonarodową i popularność zyskał sobie dopiero w czasie słynnych debat z Douglasem w i 1858, w czasie kampanii wyborczej o zdobycie miejsc* w Senacie, ale na Północo-Zachodzie był znany i popu" larny już po swym wystąpieniu w związku z usti Kansas-Nebraska, zwłaszcza po mowie w Peorii w p dzierniku 1854 r. Jako przedstawiciel Zachodu l coln jednoczył postawę narodową z demokratycz i był zdecydowanie przeciwny rządzeniu krajem Pr^ przywódców południowych bez liczenia się : większości i przy pomocy gróźb rozbicia Unii .
1 J. G. Randall Lincoln, the President, s. 13 - 15.
Debaty Lincolna z Douglasem
coln, który od dłuższego czasu tak był pochło-rawami zawodowymi, że niemal zapomniał o pozostał głęboko poruszony ustawą traktującą T-ytorium Kansas-Nebraska oraz uchyleniem kom-nisu Missouri. Uznał wówczas za swój obowiązek Ljjęcie walki o zmianę nowego prawa i o przy-^ócenie mocy obowiązującej kompromisu. W tym ce-u wziął udział w kampanii wyborczej w stanie Illinois dla poparcia kandydatów do legislatury stanowej, którzy się sprzeciwiali nowemu prawu i jego promotorowi, Douglasowi. Argumenty swe najlepiej przedstawił w mowie, wygłoszonej 16 października 1854 r. w Peorii w odpowiedzi Douglasowi, który przemawiał tam wcześniej tego samego dnia.
W mowie tej Lincoln podkreślił, że nienawidzi istniejącej obojętności wobec rozszerzania się niewolnic-wa, ponieważ instytucja ta reprezentuje potworną niesprawiedliwość; nienawidzi jej również dlatego, że poz-iwia ona amerykański republikanizm słusznego wpływu w świecie, umożliwiając przeciwnikom wolności piętnowanie Amerykanów jako obłudników, tak że iwet przyjaciele wolności zaczynają wątpić w ich 'czerość. W tej atmosferze wielu dobrych ludzi za-rna krytykować swobody obywatelskie, zawarte ^klaracji Niepodległości, i nabiera przekonania, że - nią innej słusznej zasady działania, jak tylko włas-
"iteres. Podstawową dźwignią republikanizmu ame-rykarioi . -z JT
iego jest zasada, że nikt nie ma prawa rzą-
^rugirn człowiekiem - - nawet Murzynem - - bez
zżody. Słuszne jest bezwzględnie święte prawo sa-
PU, ale nie w tym sensie, w jakim je chce stoso-
'uglas. Przed 80 laty podkreślił Lincoln Ame-
- rozpoczęli samodzielność od oświadczenia, że
l
l
262
263
wszyscy ludzie rodzą się wolni, a teraz niektórzy 2 zeszli do twierdzenia, że dla pewnych ludzi rób' ' niewolników z innych jest świętym prawem sarno du. Te dwie zasady nie mogą stać obok siebie. Lin potępił ustawę Kansas-Nebraska i domagał się p * wrócenia kompromisu Missouri, którego uchylenie pr nową ustawę było zdradą wobec przyjętych zasad2 Głos Lincolna w ówczesnej przesyconej antagoni mami atmosferze był głosem świeżym jak wiatr pre rii, ale nie wszyscy go zrozumieli. Nie zrozumieli
przede wszystkim tacy politycy jak Douglas __ iu_
dzie pochłonięci interesami i projektami ekspansji -a nie mający wyczucia moralnego. Natomiast głos ten pojęli instynktownie prości ludzie z Illinois i dlatego mowy Lincolna, płynące z głębokiego przekonania, osiągnęły ogromne, niespodziewane dla samego ich autora powodzenie. Zrozumiał to w końcu i Douglas. Widząc swą słabnącą popularność i liczne protesty, próbował ratować sytuację, obstając przy zasadzie suwerenności ludowej i zajmując opozycyjne stanowisko wobec oszukańczej konstytucji dla Kansas, mającej teraz oficjalne poparcie prezydenta Buchanana.
Gdy w r.-l858 Lincoln został mianowany republi^ kańskim kandydatem na senatora ze stanu Illinois^ a o ponowny wybór na to samo stanowisko starałj głośny już wówczas i popularny Stephen A. Dougtesr nie znany jeszcze poza stanem Illinois Lincoln wyzwał go na dysputy polityczne w każdym z 7 obwodo1 stanu Illinois. Douglas się na to zgodził i wspólne debaty obu kandydatów odbyły się w okresie sierpień październik 1858 r. Douglas przyjeżdżał na te dyspu'
2 The Collected Works oj Abraham Lincoln, ed. by P. Basler, t. II, s. 247 - 83.
gcjalnym pociągiem, postawionym do jego dyspo-. p^ez towarzystwo kolejowe Illinois Central, z ar-na tylnej platformie, która oddawała salwę przy . i rn jego przybyciu na wiec. Następnie w otwar-j powozie w towarzystwie orkiestr Douglas pod->żdżał do trybuny. Natomiast skromny i mało jeszcze aany Lincoln przyjeżdżał zwykłym pociągiem i pieszo idążał na plac zebrań. Douglas miał znaczną prze-agę bezpośredniego wrażenia, jakie wywierał na publiczności, i udało mu się wygrać wybory. Jednakże silne i dobrze uzasadnione ataki Lincolna na "wielką zasadę" suwerenności ludowej Douglasa i wykazanie jego niekonsekwencji w miarę postępu kampanii robiły coraz to głębsze wrażenie na bardziej myślącej publiczności. Fakt zaś, że Lincoln ośmielił się wyzwać na dysputy tak wybitnego mówcę i męża stanu jak Douglas, nadał tym dysputom, a zwłaszcza mało dotąd znanemu Lincolnowi, duży rozgłos nie tylko w Illinois, ale i w całym kraju, gdyż ze wszystkich debat ukazywały się zaraz w całej prasie obszerne sprawozdania. W ten sposób Lincoln po raz pierwszy stał się osobistością znaną w całym kraju, a jego śmiałe poglądy wywoływały wiele komentarzy i refleksji; zjed-iały mu też licznych zwolenników, tym bardziej ;e dopiero w czasie tych debat Lincoln dokładnie sfor-iłował i obszernie uzasadnił swe poglądy. W szczególności udowodnił on Douglasowi, że jego da suwerenności ludowej jest sprzeczna z decyzją Najwyższego w sprawie Dreda Scotta. Według ecyzji bowiem ludność terytoriów nie miała pra-kluczenia niewolnictwa aż do czasu uchwale-onstytucji stanowej. Tymczasem Douglas twier-- na podstawie jego zasady suwerenności lud-erytorium może wykluczyć niewolnictwo w każ-
264
265
dym czasie. Lincoln postawił wówczas Douglasa pr> dylematem, że albo uznaje on decyzję Sądu Naiw szego, a przez to samo zrzeka się doktryny suwer ności ludowej, na której cała jego kariera politycz lat ostatnich się opierała, albo też automatycznie w łącza się z Partii Demokratycznej, która stała na sadzie respektowania decyzji Sądu. Douglas jednak -a było to w czasie debaty we Freeport - - w sposób dość zręczny znalazł trzecie wyjście, twierdząc że bez względu na to, jaka jest decyzja Sądu, dla utrzymania niewolnictwa w jakimkolwiek stanie czy terytorium niezbędne są odpowiednie przepisy policyjne, tzw. czarne kodeksy --a nikt nie może zmusić władz terytorium do wprowadzenia i respektowania takich przepisów. W praktyce więc terytoria mają nadal możność - - jeśli zechcą nie dopuścić niewolnictwa do swych terenów. Tego rodzaju stanowisko - - nazwane później "doktryną z Freeport" podniosło znowu prestiż Douglasa na Północy i pozwoliło mu na wygranie wyborów na senatora, zadało mu jednakże stanowczy cios na Południu i poróżniło go zupełnie ze skrzydłem południowym Partii Demokratycznej, która i tak już miała mu za złe jego przeciwstawienie się konstytucji Lecompton dla Kansas. Stosunki Douglasa z Buchananem pogorszyły się też jeszcze bardziej i Buchanan starał się odtąd wszędzie Douglasa utrącać.
Ze swej strony Douglas zarzucał republikanom alians z abolicjonistami. Choć Lincoln od abolicjonistów stronił, a jego program był raczej konserwatywny i s rał się nie naruszać praw południowców, to jednak E glas zarzucał mu, że nastawia jeden region prze( drugiemu i zmierza do tego, by jeden region zawła nął drugim, a więc propaguje bratobójczą dokt w przeciwieństwie do jego, Douglasa, wielkiej zasa
erenności ludowej. W szczególności Douglas wy-
gnał sztucznie tego rodzaju wniosek ze znanego po-
iania Lincolna ówczesnej sytuacji Stanów do bi-
nei przypowieści o domu rozdzielonym przeciw
Lincoln użył tego porównania w swej słynnej
owie wygłoszonej 16 czerwca 1858 r. w czasie kon-
vencji stanowej Partii Republikańskiej w Springfield,
stolicy stanu Illinois. Przyjaciele, którym pokazał wów-
czas swą mowę przed jej wygłoszeniem, odradzali mu
tak radykalne sformułowanie. Lincoln jednakże w imię
szacunku dla prawdy i swego głębokiego przekonania
wygłosił swą mowę tak, jak ją napisał. A ponieważ
mowa ta została opublikowana we wszystkich gazetach,
także i na Wschodzie, oraz wydrukowana w formie bro-
szury, dodała od razu rozgłosu jej autorowi, tym bar-
dziej że odznaczała się oryginalnością intelektualną
i właściwą Lincolnowi siłą moralną. Na samym wstępie
oświadczył on:
"Już piąty rok mija od czasu, gdy zainicjowano politykę Douglasa z wyraźnym celem i świadomą obietnicą zakończenia agitacji w sprawie niewolnictwa. Jednakże przy zastosowaniu tej polityki agitacja nie ylko nie ustała, ale stale się wzmaga. Moim zdaniem nie ustanie ona, aż dojdzie do kryzysu i kryzys przeminie. Dom rodzielony przeciwko sobie nie może ę ostać. Sądzę, że nasz ustrój nie może pozostać na ;e pół niewolniczy i pół wolny. Nie oczekuję rozwiążą Unii nie oczekuję upadku domu ale spodzie-'an* się, że skończy się jego podział i stanie się on cały 3 Jednym, albo drugim. Albo przeciwnicy niewol-wa powstrzymają dalsze jego rozprzestrzenianie się stawią je w takiej sytuacji, że opinia publiczna koi się w przeświadczeniu, że niewolnictwo jest ze do ostatecznego wygaśnięcia, albo też zwo-Llcy niewolnictwa będą go forsowali, aż stanie się

266
267
uprawnionym we wszystkich stanach, zarówno star jak i nowych, zarówno na Północy, jak i na Południu'"?
Stanowisko Lincolna, choć konserwatywne hvłr>
J ' "j 10 na"
cechowane moralnym oburzeniem i zapałem reform torskim oraz wrogością do instytucji niewolnictw które chciał on wykluczyć z terytoriów, uważając '' za bezwzględne zło moralne oraz instytucję społeczni i ekonomicznie szkodliwą. Równocześnie potrafił on wykazać podczas debat, że dla Douglasa instytucja ta była moralnie obojętna. Lincoln zadał w ten sposób duży cios prestiżowi Douglasa na Północy, gdzie poczucie moralnej odrazy dla niewolnictwa coraz bardziej się pogłębiało 4.
Jeszcze ostrzej niż Lincoln scharakteryzował sprawę niewolnictwa William H. Seward, senator z Nowego Jorku, jeden z głównych przywódców republikańskich i kandydat na prezydenta w r. 1860. W swej mowie w Rochester, wygłoszonej 25 października 1858 r., mówiąc o potęgującym się konflikcie z powodu niewolnictwa, oświadczył on:
"Czyż mam wam powiedzieć, co znaczy to starcie? Ci, którzy myślą, że jest ono przypadkowe, niepotrzebne, że jest dziełem kierujących się interesami fanatycznych agitatorów i dlatego jest efemeryczne, mylą się całkowicie. Jest to bowiem konflikt nie do stłumienia między przeciwstawnymi i nie przemijającymi siłami, który oznacza, że Stany Zjednoczone muszą się stać, i wcześniej czy później się staną, albo narodem opartym całkowicie na pracy niewolniczej, albo też wyłącznie na pracy wolnej5.
3 P. M. Angle Created Eąual? The Complete Lincoln-Dou-glas Debates of 1858, s. 1-2.
4 /bid., s. 150 - 52.
5 K. M. Stampp The Causes of the dvii War, s. J. G. Randall i D. Donald The Bivided Union, s. 124.
132;
Inni kandydaci
yf naprężonej sytuacji, jaka się wytworzyła w Sta-Zjednoczonych na skutek stale zaostrzającego się fliktu między Północą a Południem, zbliżające się -bory prezydenckie nabierały szczególnego znacze-Wybory te miały się odbyć w listopadzie 1860 r. i obie partie zaczęły się wcześniej przygotowywać do tego doniosłego w skutkach wydarzenia. Partia De-tnokratyczna była podzielona zarówno z uwagi na róż-licę poglądów między demokratami północnymi i południowymi, jak i z powodu walki osobistej, jaka się toczyła między Buchananem a Douglasem. Ponieważ Buchanan wyraźnie oświadczył, że nie będzie powtórnie kandydował, najpoważniejszym kandydatem demokratycznym na prezydenta był Douglas. Douglasa różniła Jednak z demokratami południowymi jego zasada suwerenności ludowej, przy której wytrwale obstawał. Demokraci południowi, uważając, że Douglas ich oszukał w Kongresie, dali mu wyraźnie do zrozumienia, że poparcie Południa w wyborach prezydenckich może uzyskać tylko w tym wypadku, jeśli poprze w Kongresie prawodawstwo gwarantujące ochronę niewolnictwa ' terytoriach, czyli tzw. czarne kodeksy. To zaś rów-lałoby się przecież wyrzeczeniu się przez Douglasa Jego głośnej zasady suwerenności. Tymczasem Douglas tylko nie miał zamiaru odstępować od swej dok-ryny, ale potwierdził ją i wyłożył w specjalnym arty-- w "Harpers Magazine", który wywołał szeroką Usję. Ponadto Douglas był przeciwny ekspansji *Udnia na Kubę i do Meksyku 6. Buchanan zaś, który 1 lub po cichu popierał program południowy, -szcze swe osobiste powody do przeciwstawienia
"e Letters of Stephen A. Douglas, Autobiographical No-S> s- 469 - 73.
l
268
269
się Douglasowi, którego też starał się wszędzie ut cać, przede wszystkim przez odpowiednie nastawie maszyny partyjnej w poszczególnych stanach, tak ł delegaci na konwencję głosowali przeciwko Doug] sowi. Z Południem nie było trudności; przywódcy r łudniowi byli, jak wiadomo, Douglasowi przeciwni szczególnie od czasu, gdy się okazało, że zasada suwerenności ludowej działa na ich niekorzyść w Kansas co poczytywali za zdradę Douglasa 7. Stosunkowo łatwo poszło też Buchananowi w Nowej Anglii, gdzie demokraci byli w ogóle słabi; trudniej natomiast było nastawić przeciwko Douglasowi stany środkowe, gdyż siły jego stale tam rosły, zwłaszcza zaś w ludnych, a więc kluczowych stanach północno-zachodnich i w Pensylwanii; tam Buchanan był bezsilny, gdyż stany te wypowiadały się zdecydowanie za Douglasem. W Partii Republikańskiej wobec zbliżających się wyborów wysunęło się szereg kandydatów. Najmocniejszym, najbardziej typowanym, a zarazem najpewniejszym siebie był William H. Seward, senator z Nowego Jorku, przedtem przywódca antymasoński i wig, a ostatnio najpoważniejszy z przywódców republikańskich. Seward mimo niepozornej powierzchowności był człowiekiem utalentowanym i dobrym prawnikiem. Lubiano go za jego serdeczność i uczynność dla znajomych i sąsiadów oraz za to, że łatwo zapominał krzywdy i porażki. Odznaczał się odwagą i szybką orientacją, a ponadto znał się na ludziach. Brak mu było jednak stałości poglądów oraz czasem taktu i wy-czucia właściwego momentu do działania, toteż wyniK jego pracy były najbardziej owocne, gdy dzia
7 W. B. Hesseltine, ed. Three against Lincoln; Halstead Reports the Caucuses of 1860, s. 3 - 6.
rciu o stały sąd takiego człowieka jak Lincoln. ^ ' Seward był poglądów umiarkowanych, to jednak ielu kołach, zwłaszcza na Południu, miał opinię Wdybała. Opinię tę opierano na niektórych jego wy-r vviedziach, a szczególnie na słynnej mowie z paź-Ą 'ernika 1858 r. w Rochester, w której zapowiadał nieuchronny konflikt" z powodu niewolnictwa. Ponadto był dostatecznie długo działaczem politycznym, bv narazić się wielu ludziom; nie do przyjęcia był on na Południu; nie mógł także liczyć na poparcie w stanach granicznych.
Popularnością w stanach granicznych cieszył się natomiast Edward Bates z Missouri, 67-letni brodaty patriarcha, znany prawnik i mądry człowiek, który uwolnił wszystkich swoich niewolników i zapewnił im utrzymanie, a ostatnio wypowiedział się za Wolną Ziemią i przeciwko rozszerzaniu niewolnictwa w terytoriach. Był on jednakże zbyt konserwatywny i staroświecki, by mógł liczyć na poparcie Północo-Zachodu.
Inny kandydat do prezydentury, Simon Cameron z Pensylwanii, był człowiekiem wzbogaconym na polityce, magnatem przemysłowym pozbawionym wszelkich zasad. Do Partii Republikańskiej przeszedł po opuszczeniu demokratów. Do sprawy niewolnictwa odnosił się z obojętnością; był zwolennikiem wysokich taryf celnych, a fakt, że miał poparcie "Know No-tnings", stawiał go w złym świetle wśród innych ugru-Pwań. Nie miał również szans na prezydenta Salmon
Chase z Ohio, który wprawdzie dużo zdziałał w ak-J1 antyniewolniczej, jednakże mając opinię egoisty,
e był popularny nawet we własnym stanie, tym bar-. e3 że fakcja Benjamina F. Wade'a była mu prze-tov,?a' ^ai>dzo skądinąd szanowani działacze, jak Crit-er* i Bell, nie mogli również wchodzić w rachubę
270
271
jako kandydaci z Partii Republikańskiej. W ten spos'u wobec zbytniego radykalizmu głównego kandydat jakim był Seward, a konserwatyzmu drugiego, tj g tesa, praktycznie obaj nie bardzo wchodzili w rachub Mogła się więc wytworzyć w czasie konwencji szans dla kandydata stojącego pośrodku między dwoma skrzydłami partii. Takim kandydatem był Abraham Lincoln 8.
Szansa Lincolna polegała głównie na płynności wśród kandydatur republikańskich i na możliwości wysunięcia go jako kandydata alternatywnego w razie wzajemnego wykluczenia się pozostałych kandydatur w czasie konwencji. Szansę Lincolna wzrosły ponadto w wyniku świeżo odbytego tournee odczytowego w Nowej Anglii i Nowym Jorku, w czasie którego wygłosił on przeszło 20 przemówień. Przemówienia te zrobiły dobre wrażenie i zjednały mu pewną popularność. Lincoln poruszał głównie sprawę niewolnictwa i stawiał ją umiarkowanie. Zwracał uwagę na to, że południowcy nie robią nic dla rozwiązania sprawy niewolnictwa u siebie, mimo iż twierdzą, że problem ten rozwiążą sami, byleby ich pozostawić w spokoju 9.
Lincoln uważał, że Partia Republikańska musi być wierna swym zasadom i nie może dla utrzymania jedności głosić czego innego na Północy, a czego innego na Południu, gdyż w ten sposób straci całkiem Północ niewiele zyskując na Południu. Inaczej podchodził sprawy Dougl'as, który dla utrzymania jedności swe partii starał się pogodzić poglądy północne z południo wymi; jednakże i on stał twardo przy zasadzie suwe renności ludowej. Natomiast Lincoln starał się wysuwać zagadnień, co do których istniała rózn
8 J. G. Randall Lincoln the President, s. 146 - 50.
9 C. Sandburg Abraham Lincoln, s. 163 - 66.
ugrupowań republikań-
dużo listów do działaczy republikańskich . , ... L. j ,
h ifl ^^liPP S1hardzi'
W stftf-^^^Hfhy311 s^an^e' Hlmis, Lincoln miał sze-^^^^^^^^B zwłaszcza gdy konwencja stanowa inogłośnie wysunęła go na stanowego kandyddfc* J*a, 'prezydenta. Wielki entuzjazm dla Lin-cojna ie konwencji stanowej wywołało wniesie-
-ad dwóch żerdzi z płotu, które jakoby Lince i osobiście rozłupać 30 lat temu w okresie
swej praey 'p&mierskiej. Było to okazją do nadania mu popul ^ydomka ,,Rail Splitter", który miał
podob ter jak nadany swego czasu Jackso-
nowi mek "Old Hickory", symbol odradzającej
się zachodiiiej demokracji10. Lincoln, ze względu na swe umi;i :ie poglądy i wzrastającą popularność,
mógł też liczyć na poparcie na wschodzie kraju. Przyjmując wybóir, zastrzegł się jednak przezornie, że nie przyjmie kandydatury na wiceprezydenta, przez co likał moż-Kw ości wysunięcia go jedynie jako zastępcy 'tóregoś z głównych kandydatów: Sewarda czy Came-rona u
Konwencja republikańska w Chicago. Wybór Lincolna na kandydata partii
^Konwencja republikańska, która zebrała się w Chi-
& 16 maja 1860 r., przeszła do historii jako legen-
s. a- Chicago było już wtedy szybko rozwijającym
ru , lastem, z dobrą komunikacją kolejową w 3 kie-
CJl i statkami kursującymi na wielkim jeziorze.
10 ii
U A' Ho^stadter The American Political Tradition, s. 94. ' Nevins The Emergence of Lincoln, t. II, s. 240 - 47.
l
272
:zyy Wojny secesyjnej
w Ameryce
273

gio,
Miasto posiadało duży port i centrum h t składało się jeszcze przeważnie z drę ków z ogródkami i podwórzami, to jed^ załe hotele. Już na parę dni przed otw0 cji zjechały się do Chicago liczne delega popleczników poszczególnych kandydato czuł się Seward, gdyż miał już zapewni v sów, podczas gdy inni nie mogli lic? niż 50. Ale Seward miał i silnych rzucających mu, że w jego otoczeniu i pogoń za zyskiem. Lincoln ze swej szacunek i szerokie poparcie wśród nów północno-zachodnich zwłaszcza^] ny co się wyrażało w burzliwych o>iw$ cześć. Obrady odbywały się w wielkiej^,^ sali, w tzw. Wigwamie, gdzie zebrał sją <$ tuzjastyczny tłum, jakiego nie wo/j^i w Ameryce. :>
Pierwszym punktem obrad byłp^ -uwalenie programu wyborczego. Uchwalony próg'1 zawierał jak zwykle szlachetne hasła i formułki, po.iyktowane chęcią zwerbowania jak najszerszego Yącnhirza wyborców, oraz zasady odwołujące się do inte esów poszczególnych grup, zwłaszcza przemysłowyct , handlowych i farmerskich. Do sformułowań, które miały na celu identyfikowanie partii ze wszystkim, ca- by* dodatnie w narodzie amerykańskim i jego instytucjach. dodano podstawowe postanowienia Deklaracji Niepodległości. Jednakże program nie zawierał stwierdzeiu że niewolnictwo jest złem moralnym. Stwierdzał jy-** wyraźnie, że w terytoriach ani Kongres, ani leg1 tury nie mają prawa wprowadzać niewolnictwa: spr ciwiał się zatem decyzji Sądu Najwyższego w spra
duży
' sta-
India-
jego
dkiej
i en-
eszcze
Dreda Scotta. Program uznawał jednak prawa p
oszcze-
t_JJni% Potępiając natomiast secesję, suweren-
dową. i ProJekt wznowienia handlu zamorskiego
likami. Wstawiono też do programu zasadę
nawania wolnych farm nowym osadnikom oraz
>nie budowy kolei do Pacyfiku. W ogóle program
vł dość szczególnym połączeniem Jeffersonowskie-
?n idealizmu i praktycznej polityki w myśl tradycji
Hamiltona i Claya 12.
Kiedy wreszcie przystąpiono do głosowania na kan-rdata na prezydenta, najpierw wszystko wskazywało a to, że wybrany zostanie Seward z Nowego Jorku i jednym z pierwszych głosowań. Jego poplecznicy i przywódcy nowojorscy byli pewni siebie i zaczęli się już chwalić, że ich f akcja ma dosyć pieniędzy na kampanię wyborczą. I rzeczywiście popłynął zaraz szampan w czasie konwencji, krążyły cygara i inne przynęty dla wyborców. Wszystko to oburzyło jednak uczciwych delegatów z Północo-Zachodu, nade wszystko zaś zdecydowała taktyka promotorów Lincolna i entuzjazm tłumów. Otóż w ciągu nocy na 18 maja promotorom tym udało się zjednać dla Lincolna -legaćje kluczowych stanów: Indiany, Pensylwanii r Jersey przez wykazanie, że Seward nie jest artie wygrać wyborów, oraz przy pomocy obiet-ila tych stanów (np. podniesienie taryf dla prze-Pensylwanii) i obietnic osobistych dla szefów icji. W szczególności Cameronowi i Smithowi :ano fotele ministerialne. Należy zaznaczyć, że te zawierano bez wiedzy Lincolna, który był :ny, a w nadesłanej na' konwencję notatce spec-
irsił, by się w jego imieniu do niczego nie zo-
Dwiązywana
zdm razie już przy stawianiu kandydatur
gólnych stanów do regulowania swych instytucji i 3. Hesseltine op. cit., s. 152 - 58
i*
274
275
na sali konwencyjnej Lincoln otrzymał entuzjastyczną, trwającą kilka minut owację, stojące na zewnątrz hallu. W ogóle konwencja bywała się wśród intensywnych okrzyków i \vi to w:
"Zgiełk był nie do opisania. Wyobraźcie sobie wszystkie wieprze kiedykolwiek ubite w Cincinnaf wydające razem śmiertelny kwik, oraz świst kilku! dziesięciu potężnych gwizdków parowych [...] a bp. dziecię mieli nieco pojęcia, co to było [...] Popleczni-cy Lincolna [...] wydali potężny chóralny okrzyk przy akompaniamencie tupotu, od którego drżała każda deska i słup w budynku" 13.
Według panującego zwyczaju w pierwszym głosowaniu wiele delegacji stanowych oddało głosy na swych "ulubionych synów" (favorite sons), czyli kandydatów ze swych stanów, którzy nie mieli żadnych dalszych szans. William H. Seward otrzymał w pierwszym głosowaniu 1731/2 głosu, a Lincoln 102, lecz już w drugim głosowaniu liczba głosów na Lincolna wzrosła do 181, podczas gdy Seward uzyskał tylko 11 dodatkowych głosów. Wreszcie w trzecim głosowaniu, podczas gdy liczba głosujących na Sewarda spadła do 180, Lincoln uzyskał 23W2 głosu i potrze bował jeszcze tylko 2 głosów do wymaganej większa ci. Na sali zapanowała śmiertelna cisza. Przerwał , delegat Ohio, deklarując zmianę 4 głosów swego $ nu na rzecz Lincolna. Równocześnie wystrzał arifl ni na dachu budynku oznajmił rozentuzjazmowany tłumom w całym mieście o wyborze Abrahama J colna na kandydata prezydenckiego republikanov
i* ihi.d.? s. 165. 14 Ibżd., s. 166 - 73.
Konwencja demokratyczna
dniach 23 kwietnia 3 maja odbyła się w Char- konwencja demokratyczna. Delegaci połud-165 od samego początku patrzyli na północnych n- fnie i zapowiadał się rozłam w partii, gdyż de-niekraci południowi byli zdecydowani opuścić konwen-m o ile uchwalony przez nią program wyborczy
' będzie zawierał dezyderatu ochrony przez Kongres niewolnictwa w terytoriach. Skrajni delegaci południowi uważali nawet, że ochrona ta powinna mieć miejsce w formie przyjęcia kodeksu niewolniczego, czyli zbioru przepisów dotyczących niewolników w terytoriach. Ci skrajni delegaci nie ukrywali również, że Douglas, którego uważali za zdrajcę, jest dla nich nie do przyjęcia jako kandydat na prezydenta. Przywódcy antydouglasowskiej fakcji południowej, inspirowani przez Buchanana, ukartowa-li, że najłatwiej będzie utrącić Douglasa przez uchwalenie takiego programu wyborczego, jaki byłby dla niego nie do przyjęcia, a więc programu sprzecznego z zasadą suwerenności ludowej i stwierdzającego, że ani Kongres, ani legislatury terytorialne nie mają prawa usunięcia lub niedopuszczenia niewolnictwa do terytoriów.
Gdyby Douglas wówczas ustąpił, to może delega-^ Południa zgodziliby się na jakiegoś wspólnego,
mPromisowego kandydata i na kompromisowy pro-m- Jednakże Douglas, któremu Buchanan rzucił
yzwanie, nie myślał ustępować; przeciwnie, zdecy-
Wany był walczyć do ostatka i nie ustępować ze
S programu, uważał bowiem, że tylko jego
kr . m suwerenności ludowej może uratować demo-
tyod^ l ^nię- Istotnie, program jego cieszył się po-
niern wśród większości, a on niewątpliwie był
276
277
najzdolniejszym z kandydatów demokratycznych bardziej popularnym na Północy, a j na Połud^ miał wielu zwolenników. Jednakże Douglas rozr> *U dzał najwyżej zwykłą większością głosów delegat'^ na konwencję, regulamin demokratyczny zaś W magał, aby kandydat na prezydenta był wybrarT większością 2/a głosów. Zresztą gdy został przyfe/ program Douglasa a nie południowy program wv borczy większość delegacji południowych opuściła konwencję, rozbijając ją w ten sposób i doprowadzając do rozłamu. W rezultacie konwencję odroczono 15. Rozłam nastąpił zarówno na skutek braku zgody co do osoby kandydata, jak i różnic programowych. Południe nie chciało się zgodzić na ograniczenie ekspansji niewolnictwa w terytoriach czy to przez Kongres, czy też przez zastosowanie doktryny Douglasa ogłoszonej we Freeport, t j. przez negatywne stanowisko organów lokalnych; a tego właśnie domagała się Północ. Południe, wręcz przeciwnie, myślało o dalszej ekspansji niewolniczej nie tylko na terytoria, ale i w kierunku południowym: na Kubę i Meksyk. Przedstawicielom Południa chodziło też i o to, by Północ oficjalnie uznała niewolnictwo za istotne dobro, podczas gdy na Północy właśnie uważano je za zdecydowane zło. Niektórzy południowcy, a zwłaszcza tacy ekstremiści jak Yancey i Rhett, już wówczas myśleli o secesji, choć główna masa ludności Południa jeszcze o tym nie myślała i raczej by chętnie widziała jakiegoś wspólnego kandydata i kontynuację jednej Partii Demokratycznej16.
Kiedy .odroczona konwencja demokratyczna zebrała się znowu 18 czerwca w Baltimore, doszło zaraz do
15 Jbid.. s. 102-10.
16 A. Neyins op. cit.. s. 204 - 28.
278
przy weryfikowaniu delegacji. Chodzilo__o_J;p, Zataldopuścić te_ delegacje, które opuściły przedtem cz^ c.ję w Charlestonie, a teraz powróciły. Kiedy_ k0" mi delegatów północnych delegacje te wyklu-L ^te Południe opuściło konwencję i rozłam --^"został przypieczętowany. Pozostali delegaci_wy-bralTttouglasa na kandydata do prezydentury 17.
Tymczasem delegaci południowi zebrali się osobno
Baltimore i w Richmond i wybrali swoim kandydatem Johna C. Breckinridge'a z Kentucky. Uchwalili oni także swój program, z kodeksem niewolniczym włącznie! Inspiratorem tej konwencji był Yancey18. Ekstremiści południowi sprzeciwili się również stanowczo sugestiom niektórych czasopism południowych, aby zrezygnować z kodeksów niewolniczych i uznać Douglasa za wspólnego kandydata. Sytuację zaogniła ponadto bardzo ostra wymiana zdań w Kongresie między Douglasem a przedstawicielem Południa, Jef-fersonem Davisem, w związku z uchwałą Senatu z 24 maja, stwierdzającą wbrew zasadzie suwerenności ludowej Douglasa że ani Kongres, ani legislatury w terytoriach nie mają prawa wykluczać w nich niewolnictwa, gdyż terytoria są we wspól-nym posiadaniu wszystkich stanów 19.
Wyrazem całkowitego rozbicia politycznego kraju w tym okresie i wzrastającego zamieszania była jesz-cze jedna konwencja, jaka odbyła się 9 maja w Baltimore. Zorganizowała ją nowa Partia Unii Konsty-uLyjnej. Była to partia konserwatywna, popierana 8 ownie przez resztki dawnych wigów i "Know No-
mgs". Programem tej partii było tylko utrzymanie ^^konstytucji i respektowanie praw. Nowa partia
]R W. B. Hesseltine op. cit., s. 259 - 64. 19 7b< s. 265 - 78.
J- G. Randall i D. Donald op. cit., s. 127 - 29.
279
unikała zajmowania stanowiska w istotnych spraw aktualnych. Jej zwolennicy liczyli, że wobec rr> K cia Partii Demokratycznej i możliwego rozbicia wś '"
republikanów ich kandydat może mieć szansę 2
rozbicia republikanów jednakże jak się
r,
O
Później
okazało - - nie doszło i kandydat nowej partii, Jor, Bell, choć był człowiekiem zdolnym, z charakterem i o patriotycznym nastawieniu, mógł liczyć na p0! parcie tylko w stanach pogranicznych i wśród elementów konserwatywnych Nowej Anglii, natomiast brakowało tej partii szerszego poparcia 21. W skład partii wchodziło szereg wybitnych osobistości, przeważnie ludzi starszych, toteż nazwano ją Partią Starszych Panów (Old Gentlemen's Party) 22.
Prezydencka kampania wyborcza w r. 1860
Kampania wyborcza w r. 1860 była jak zwykle barwna i ożywiona, brakowało jej jednakże tego pierwiastka podniecenia, jakie wywołuje niepewność szans przy wyrównanej konkurencji. W czasie tej kampanii bowiem z uwagi na rozbicie głosów demokratycznych było jasne niemal od samego początku, że zwycięży Lincoln. Na zewnątrz walka toczyła się między 4 kandydatami; w gruncie rzeczy chodziło o tragiczne pytanie, czy Unia się rozpadnie.
Spośród 4 kandydatów na prezydenta -dobrze znanych. Młody jeszcze Breckinridge, kto nie przekroczył czterdziestki, był urzędującym wic prezydentem. Również dobrze znany był kandy Partii Unii Konstytucyjnej, Bell. Jego kariera po1]
20 Jhid., s. 118 - 40.
21 A. Nevins op. cit, s. 261 - 62.
22 Constitutional Union Platform. Documents oj History, s. 363.

datowała się jeszcze od czasów prezydentury Quincy Adamsa. Bell był ministrem wojny, wodniczącym Izby Reprezentantów i około 10 lat ^ tował urząd senatora. Był to człowiek zrówno-P .Qny o nastawieniu ogólnonarodowym, a nie re- nainym. W sprawie Kansas głosował przeciwko konstytucji niewolniczej dla tego stanu. Oczywiście najszerzej znanym kandydatem był Dou-i s który w ostatnim dziesięcioleciu był jedną z centralnych figur w życiu politycznym kraju. Człowiek
0 żelaznej woli i niestrudzonej aktywności, wykazywał niezwykłą potęgę umysłu i siłę charakteru; cechowała go zarazem zdolność zarysowywania całokształtu przyszłości narodu.
Stosunkowo mało znanym kandydatem był natomiast republikanin, Abraham Lincoln. Pierwszą reakcją prasy na wiadomość o jego kandydaturze na prezydenta było zdziwienie, że wybrano tak mało znanego człowieka, i obawa, czy potrafi on pozyskać głosy kluczowych stanów, takich jak Nowy Jork
1 Pensylwania. Wkrótce jednak czasopisma zaczęły wyrażać opinie, że człowiek z ludu i bez grosza, który dzięki swemu geniuszowi, nieskazitelności oraz sile charakteru z chaty flisaka na rzece Illinois doszedł do pozycji szanowanego prawnika, adwokata, Popularnego mówcy z zadatkami na męża stanu, nie Potrafiłby być miernotą na żadnym stanowisku, jak sję tego niektórzy obawiali. Wszyscy, którzy znali
mcolna, zgadzali się, że jest on bezwzględnie ucz-
yna człowiekiem, utarło się nawet dla niego okreś-
nie: "Honest Old Abe" (uczciwy, stary Abraham).
i t, .re en^em tym zgadzali się prawie wszyscy z wy-
ern zagorzałych partyjników. Tego zdania był
Sla ż*wny przeciwnik wyborczy Lincolna, Dou-
araz po wyznaczeniu Lincolna przez konwen-
l
l
l
280
281

cję na kandydata na prezydenta Douglas oświad grupie republikanów w Waszyngtonie: "Panowie w sunęliście bardzo zdolnego i bardzo uczciwego czł * wieka". Inny jego przeciwnik, Bates, pisał wówcza" że zna Lincolna od 20 lat i że jego prawdomównoś' otwartość, odwaga i zdolności całkowicie kwalifiw,' ją go na prezydenta. Także i inny kandydat, J0hn Bell, oświadczył w jednym z przemówień, że w Koń gresie Lincoln wywarł na nim i na innych g}*, bokie wrażenie. Podobny był również ton niektórych głosów prasy zagranicznej. I tak np. londyński "Critic" pisał: "Odnosimy wrażenie z mów pana Lincolna, że jest to umysł raczej prostolinijny niż subtelny, że raczej dobiera on wielkie zasadnicze fakty, aby z nich wyciągnąć proste konkluzje, zamiast budować eleganckie, lecz kruche teorie [...] Rzeczywiście każda z jego mów, jakie czytaliśmy, dowodzi, że jest to Honest Old Abe"23. Jak donosił korespondent "New York Herald" ze Springfield, miejsca zamieszkania Lincolna, był on także lubiany przez ludność miejscową, która go znała. Przeciętny obywatel był tam zdania, że Lincoln jest uczciwy, mówi z sensem i nie uważa, żeby było poniżej jego godności usiąść w koszuli na progu swego domu i pogawędzić z sąsiadami.
Lincoln był jedynym spośród kandydatów na prezydenta, który nie brał udziału w kampanii wyjL borczej. Uważał on, że jego poglądy na wszystkie ważniejsze problemy są znane z jego poprzedniej przemówień i każdy, jeśli zechce, może je przecz? tac; powtarzanie ich więc w czasie kampanii nie mi łoby celu, mogłoby tylko posłużyć przeciwnikom
przeinaczenia ich i złośliwych komentarzy.
do
Nawet
23 A. Neyins op. cit., s. 272 - 76 i 277. 282
ejiiawiając do delegacji, która zgodnie z przyję-prZe zwyczajem przybyła po konwencji do Spring-^d dla uroczystej notyfikacji jego kandydatury na *1(? denta, Lincoln ograniczył się do podziękowa-P- poczęstunku wodą z lodu z kanapkami. Szam-przygotowany przedtem przez panią Lincoln,
tał w ostatniej chwili schowany, by nie zrażać członków towarzystw prohibicyjnych 24.
Według wchodzącego wówczas w modę zwyczaju kampanię wyborczą w r. 1860 wypełniły parady z transparentami, pochodniami i orkiestrami. Republikanie starali się podkreślać w poszczególnych re-eionach te problemy, które dla danego terenu były
O
szczególnie interesujące. I tak np. na Północo-Zacho-dzie akcentowali program bezpłatnych przydziałów ziemi dla nowych osadników (Homestead Bili), natomiast w okręgach przemysłowych Pensylwanii, Nowej Anglii i New Jersey kładli nacisk na podniesienie taryf celnych dla ochrony przemysłu. Imigrantom wreszcie obiecywali równe traktowanie z Amerykanami. Toteż wielu imigrantów, szczególnie niemieckich, którzy dotąd zwykle głosowali na demokratów, obecnie poparło w wyborach republikanów i Lincolna. Za Lincolnem głosowali także robotnicy północni. Przedtem, do r. 1854, tradycyjne nastawie-nie robotników było antymurzyńskie z obawy przed konkurencją pracy niewolniczej. Obecnie jednak stanowisko ich zmieniło się. Robotnicy byli oburzeni a częste drwiny działaczy południowych, którzy ich P rwnywali do niewolników oraz kwestionowali ce-*sc wolnego społeczeństwa. Duże wrażenie na ro-nikach wywarło też ulubione hasło mówców re-^ańskich: czy wolny robotnik może liczyć, że
Sandburg op. cit., s. 180 - 81.
283
kiedykolwiek otrzyma 2 dolary dziennie za pracę, dopóki utrzymanie czarnego niewolnika k tuje jego pana tylko 10 centów dziennie? Ogól nastawienie robotników było więc teraz przeciw instytucji niewolnictwa, w której widzieli wyży u podobny wyzyskowi stosowanemu przez ich własny h pracodawców. Toteż w tej dziedzinie Douglas mim wszelkich wysiłków nie mógł się skutecznie przeciwstawić przekonywającej argumentacji republikanów. Poszczególni sztandarowi mówcy republikanów stosowali w czasie kampanii różną taktykę. Najpoważniejszy z nich, Seward, zaznaczał, że republikanom chodzi tylko o nierozszerzanie się niewolnictwa na nowe terytoria, natomiast nie mają oni zamiaru wtrącać się do niewolnictwa w stanach, w których ono już istnieje; południowcy nie mają się więc czego obawiać; a jeśli niewolnictwo znajdzie się kiedyś na Południu na drodze do wygaśnięcia, to sama ludność południowa będzie decydowała o jego likwidacji. Swe słynne określenie o "nieuchronnym konflikcie" Seward tłumaczył teraz inaczej. Mówił, że chodzi tu tylko o konflikt między niewolnikami a wolnymi robotnikami i że jeśli niewolnictwo nie będzie się rozszerzać, to konflikt ten sam się zlikwiduje. Niektórzy jednak mówcy republikańscy skrajnego skrzydła, jak Horace Greeley, a przede wszyst kim Charles Sumner, używali gwałtownego język* i szyderczego tonu w stosunku do Południa, wywołując zrozumiałe podniecenie. W ogóle już wted; zaznaczył się wyraźny rozdział wśród republikanov na skrzydło umiarkowane i skrajne. Rozdział ten d się później bardzo we znaki Lincolnowi w czasie , go prezydentury. Do skrzydła umiarkowanego pr Sewarda należeli: Weed, Cameron, Bates, Blair i L win, do skrajnego: Chase, Giddings, Sumner, Greele
Republikanie jednakże odżegnywali się od i ^.'Tonistów, za co niektórzy skrajni przywódcy l'c onistów ich atakowali. Np. Wendell Phillips ł Lincolna "łotrem i psem tropiącym niewol-
!!*ków z Illinois" 25.
7 drugiej strony żaden z odłamów Partii Demo-tycznej nie miał szans zwycięstwa, choć w po-tkowej fazie kampanii wszystkie miały pewne nadzieje. Grupa Bella mogła liczyć tylko na stany pograniczne, gdyż dla Południa jej program obrony konstytucji i Unii był niedostateczny. Południe miało przecież na celu głównie obronę niewolnictwa. Breckin-ridge, który ochronę niewolnictwa miał w swym programie, mógł z kolei liczyć wyłącznie na głosy Południa. W jego grupie miano pewne nadzieje, że przy niezdecydowanym wyniku sprawa pójdzie do ostatecznego rozstrzygnięcia do Izby Reprezentantów, wkrótce jednak przekonano się, że to były tylko złudzenia. Jedyną szansą zwycięstwa dla demokratów byłoby ich zjednoczenie i ci spośród nich, którzy patrzyli realistycznie na rozwój wypadków, proponowali takie zjednoczenie przez ustąpienie wszystkich 3 kandydatów i wybranie czwartego, kompromisowego. Do tej sugestii przychylali się Bell i Breckinridge, Buchanan jednak nie chciał
0 niej słyszeć, gdyż chodziło mu o pognębienie Dou-glasa za wszelką cenę i w tym kierunku zmierzały wszystkie jego wysiłki. Douglas zresztą zapytany o opi-nię na temat ewentualnego zjednoczenia, odpowiedział, Ze Jego głosy na Północy poszłyby dla Lincolna, a nie
1 a Demokratów, gdyż Północ nie zgodzi się nigdy na ndydata proniewolniczego. Południowcy zdawali so-
Przy tym na ogół sprawę, że republikańska for- nieingerowaniu w położenie niewolnictwa

A. Neyins op. cii., s. 298 -
305.
284
285
w stanach jest zwodnicza, gdyż z jednej strony nie nictwo nie miało wielkich szans rozszerzenia się w rytoriach ze względów klimatycznych i z uwagi nieopłacalność pracy niewolniczej na tych terena h z drugiej zaś niewolnictwo południowe, odizolowa i jakby otoczone ze wszystkich stron, musiałoby \ycz śniej czy później ulec likwidacji.
Najtragiczniejszą stroną całej sytuacji było to 2 skrajne elementy na Południu właściwie życzyły zwycięstwa Lincolnowi, uważając, że to właśnie da im najlepszy pretekst do secesji. W szczególności tacy" skrajni działacze południowi, jak Rhett i Yancey, wyraźnie opierali na zwycięstwie Lincolna swe rachuby rozbicia Unii i stworzenia niezależnej republiki południowej. Były to już nie tylko pogróżki i tendencje zmierzające ku secesji, ale wręcz przygotowania do niej, i w tym właśnie tkwi prawdziwy tragizm tej kampanii wyborczej.
Wkrótce po rozpoczęciu kampanii Douglas zorientował się, że nie ma on szans i że zwycięży Lincoln. Mimo to przeprowadził kampanię wspaniale, przede wszystkim dla obrony Unii, a także i dla usprawiedliwienia swej polityki i pogrążenia swych wrogów. Doszedł wówczas do przekonania, że po rozbiciu konwencji w Baltimore skrajni przywódcy południowi uknuli spisek zmierzający do stworzenia imperium niewolniczego dookoła Zatoki Meksykańskiej. W ty* celu mieli oni rzekomo zaraz po wyborach, bez wzgl? du na ich wynik, ogłosić prezydentem Breckinridge oraz opanować rząd w Waszyngtonie przy pom( oddanych sobie ministrów Buchanana i innych urz^ ników południowych. By temu zapobiec, Dougl? który już zrezygnował ze zwycięstwa swej kandyl tury, ruszył na Południe, mimo złego stanu zdroi braku funduszów i poparcia przyjaciół. Przeprowa<
m bardzo intensywną kampanię, wygłaszając co no trzy przemówienia. Objechał Maryland i Wir-które prawdopodobnie dzięki jego wpływowi iedziały się za Bellem, a nie za bardziej skrajnym kinridge'em. Ruszył następnie do Kentucky, Geor-Alabamy i na Dolne Południe, by przeciwdziałać >sionistom i nie dopuścić do opanowania całego Po-dnia przez skrajne elementy rozłamowe 26. Douglas vtr\vał w swej kampanii mimo napadów, prób wyko-leienia pociągów, którymi podróżował, i innych przeszkód. Mimo wrogiej atmosfery jego płomiennych przemówień słuchały wszędzie wielotysięczne tłumy. Podczas gdy republikanie nie doceniali jeszcze groźby secesji, skrajne elementy na Południu już podważały Unię. Jedynie Douglas był nieugięty i nieustraszony; toteż w tym okresie nie tylko doszedł on do szczytu krasomówstwa, lecz okazał się również mężem stanu i działaczem ogólnonarodowym, który zrobił wszystko, aby Unię ratować 27.
Wyniki wyborów
Wyniki wyborów w r. 1860 były z wielu względów
'ardzo ciekawe. Liczby głosów oddanych na poszcze-
ttnych kandydatów i liczby wybranych tymi głosami
torów, którzy mieli dokonać ostatecznego wyboru
zydenta, przedstawione są w tablicy na następnej stronie.28
'za przede wszystkim dysproporcja między licz-sów, oddanych na poszczególnych kandydatów, ba wybranych tymi głosami elektorów, którzy
. amerykańskiego systemu wyborczego decydu-
26 71^
27 A Letters of Stephen A. Douglas, s. 498 - 503.
Nevins op. cit., s. 290 - 96. 'ta-, s. 311-13.
286
287
ją ostatecznie na osobnym zebraniu, kto ma być zydentem. Otóż według tego systemu, formalnie sowanie na prezydenta nie odbywa się bezpośred lecz każdy stan wybiera określoną liczbę elektor' proporcjonalnie do liczby ludności. Elektorzy są r>r i. tycznie zobowiązani głosować na tego kandydata kti ry w danym stanie otrzymał najwięcej głosów__ ch -
Tabl. 7. Przebieg wyborów w r. 1860
Kandydaci Liczba głosujących Liczba wybranych elektorów
Lincoln 1 866 452 180
Breckinridge 849 781 72
Bell 588 879 39
Douglas 1 376 957 12
Razem 4 682 069 303
niekoniecznie bezwzględną większość. Jeśli więc np. w danym stanie padło 100 tyś. głosów, z tego na jednego kandydata 51 tyś., a na drugiego 49 tyś., wówczas pierwszy kandydat otrzymuje wszystkie głosy elektorów danego stanu, a drugi - - nic. Dlatego też, choć Lincoln otrzymał tylko trochę ponad Vs głosów wyborców całego kraju, uzyskał on - - jak wynika z zamieszczonej tablicy głosy 180 elektorów na ogólną liczbę 303, czyli zdecydowaną większość.
Nawet gdyby wszystkie głosy demokratyczne padty na jednego kandydata zamiast na trzech - Ja^ miało miejsce --to wprawdzie kandydat ten uzysk9 by znaczną większość głosów całego kraju, ale Linco i tak miałby swych 180 elektorów, czyli zdecydoWJ większość w kolegium wyborczym, i zostałby Pre dentem. Tajemnica powodzenia Lincolna tkwi w że miał on lekką przewagę we wszystkich 17 wouj
288
cll a należały do tej grupy stany ludne, wysta-'dużą liczbę elektorów, a więc stany kluczowe, ""osób Lincoln przy obliczeniach prawie nie
iTT tGl^1 Er
głosów, podczas gdy Douglas stracił prawie stkie, gdyż głosowały na niego niemal te same co na Lincolna, ale w każdym brakowało mu ochę głosów do wygrania, z wyjątkiem stanu Mis-uri, rozporządzającego tylko 9 głosami elektorów. Ponadto uzyskał on jeszcze 3 głosy w New Jersey. 5 wynika z zamieszczonej tablicy, Douglas zdobył niemal tyle głosów wyborczych, ile Breckinridge i Bell łącznie, a tymczasem ci dwaj uzyskali prawie 10 razy więcej głosów elektorskich od niego (Douglas 12, a Breckinridge i Bell 111). Lincoln był więc prezydentem mniejszości, choć wybranym całkiem legalnie i konstytucyjnie; został on prezydentem, choć w Vs stanów nie otrzymał arii jednego głosu wyborczego i na całym Południu nie uzyskał ani jednego głosu elektorskiego z wyjątkiem Wirginii. Douglas również nie otrzymał pokaźniejszej liczby głosów na Południu wyjątkiem pogranicznego stanu Missouri. Na Breckinridge'a głosowało przede wszystkim Dol-Południe, a także Karolina Płn., Arkansas, Dela-vare i Maryland, czyli obszar, który stanowił óźniej terytorium Konfederacji. Bell natomiast zdo-ł głosy stanów pogranicznych Południa: Kentucky, ginii i Tennessee. W ten sposób - - w odróżnieniu szystkich poprzednich wyborów głosowanie 1860 miało charakter czysto regionalny: cała Pół-'łosowała na Lincolna i Douglasa, całe Południe -kinridge'a i Bella. Zniknęły dawne więzy par-które łączyły Północ i Południe, i nastąpiło zu-szczepienie polityczne kraju. Bez porównania liczba głosów na Lincolna i Douglasa niż na atów południowych dowodziła jasno, że lud-
ZynV wojny secesyjnej w Ameryce
289

ność Stanów Zjednoczonych wypowiedziała się większości za ograniczeniem niewolnictwa. Nie t nie uznano niewolnictwa za istotne dobro . się tego domagało Południe ale z ograniczeniem n wolnictwa większość wyborców łączyła nadzielę jego ostateczne wygaśnięcie w całym kraju. Innym1 słowy - - społeczeństwo amerykańskie w swej zdec dowanej większości potępiło niewolnictwo 29.
Wybory z r. 1860 miały przebieg spokojny. Lin coln jak wiadomo nie brał udziału w kampanii ograniczając się do oddziaływania drogą korespondencji, uważał bowiem, że nowe publiczne wystąpienia nie przyniosłyby mu korzyści. Dzień wyborów spędził w Springfield, w domu stanowym, bardzo spokojnie, przyjmując wszystkich odwiedzających go i traktując ich z jednakową uprzejmością bez względu na stanowisko społeczne, poważnie podchodząc do każdego tematu poruszanego przez rozmówców. Wypowiedzi Lincolna były umiarkowane, a zarazem dobitne, zachowanie się żywe i wywierające wrażenie na tych, z którymi rozmawiał.
Po południu, gdy już tłum głosujących zmalał, Lincoln poszedł sam głosować. Wieczorem zaczęły nadchodzić pierwsze wiadomości o rezultatach. Z Półn< co-Zachodu były one zdecydowanie pomyślne, ' z Nowego Jorku przez długi czas nie było żadnej n winy. Około godziny 9 wieczorem Lincoln poszedł urzędu telegraficznego, by tam śledzić nadchodź wiadomości. Wkrótce jednak przyszło zaproszenie
kolację, przygotowaną przez panie ze Sprtf w udekorowanym hallu. Gdy Lincoln wszedł do n spotkał go powitalny okrzyk stu kobiet. Ledwie j zdołali zasiąść do kolacji, gdy przybiegł goniec -
29 J. G. Randall Lincoln the President, s. 193 - 206. 290
donoszącą, że Nowy Jork jest pewny. Brzmiało
lal zbyt dobrze, żeby było prawdziwe. Zaraz
c rozległ się chór głosów: "Teraz już jest Pan
ny! Już po wszystkim". Wiadomość ta zelektry-
rałv tłum zgromadzony w domu stanowym do zo\vaid j i i i_ T
stopnia, ze ludzie obejmowali się nawzajem, wy-
i w grę kapelusze, wznosili okrzyki na cześć
colna i Nowego Jorku, a nawet tarzali się po podło-
z radości i zachwytu. Entuzjazm ten udzielił się
tłumom na zewnątrz i całemu miastu, które niemal
o rana wiwatowało na ulicach i dachach, śpiewając
popularną wówczas piosenkę republikańską: "Jakże
jestem szczęśliwy, żem przystał do republikanów".
Tymczasem Douglas, który był na Południu, przyjął spokojnie wiadomość o swej klęsce, ponieważ od dawna się jej spodziewał, był natomiast wstrząśnięty nastrojami secesyjnymi, które zaobserwował w czasie swej kampanii na Południu 30.
A. Nevins op, cit., s. 314 - 15.
l
VIII. SECESJA POŁUDNIA
Atmosfera w kraju w okresie secesji
Na Południu wzrastało podniecenie, zwłaszcza po najeździe Johna Browna; rozchodziła się tam fala histerycznych pogłosek o spiskach, buntach niewolniczych, mordach i podpaleniach; w północnym Teksasie np. wszystkie pożary przypisywano podpaleniom. Wszystko to wytwarzało atmosferę strachu, a pod jego wpływem mnożyły się wypadki linczu i dochodziło do aresztowań całych grup niewolników pod zarzutem knowań i spisków powstańczych. Podejrzewano nawet białych: każdy obcy był śledzony, a przybywający na Południe Jankesi musieli się dobrze tłumaczyć, jaki ich tam sprowadza interes, gdyż w każdym d patrywano się abolicjonisty. By się ubezpieczyć : wszelką ewentualność, zaczęto też na Południu ćw czyć oddziały milicji, kupować broń oraz urządź* demonstracje wojskowe.
Tego rodzaju atmosfera sprzyjała oczywiście paleńcom i ekstremistom południowym, nawołuj* do secesji, a to z kolei wzbudzało zrozumiałe p< rżenia na Północy. Douglas - jak już wspoD no - - twierdził, że przywódcy południowi uknuł
sęk jeszcze na wiosnę 1860 r. i że wybór miał dla nich być hasłem do secesji.

że niektórzy przywódcy południowi wprost ży-
'6 Lincolnowi zwycięstwa, by móc je wykorzystać
retekst do oderwania się od Unii1.
podtrzymywaniu nastroju podniecenia znaczną
jegrali korespondenci czasopism, zwłaszcza z Wa-
tonu, nadsyłający sprawozdania jednostronnie na-
tlające sytuację. Współdziałali z nimi redak-
również tendencyjnie informujący w swych tor^j .
. rtykułach apatyczną i na ogół słabo zorientowaną
publiczność, zachęcając ją najczęściej do secesji. Poważniejsze, sprzyjające Unii głosy nie mogły się na Południu ukazywać drukiem na skutek działania cenzury i atmosfery zastraszenia, a publiczne wypowiedzi za utrzymaniem Unii były często zagłuszane przez podburzony tłum 2. Wypowiedzi prasy południowej za secesją przybierały nieraz bardzo ostrą formę. I tak np. czasopismo "Atlantic Confederacy" stwierdza w jednym ze swych artykułów: "Niech konsekwencje będą, jakie chcą nawet gdyby Potomac zaczerwienił się od krwi ludzkiej i gdyby Pensylwania Avenue była usłana posiekanymi trupami na 20 metrów wysoko i choćby os-atnie ślady wolności zostały zmiecione z powierzchni 'ntynentu amerykańskiego Południe nigdy nie i się na takie poniżenie, jakim byłaby inaugu-Abrahama Lincolna"3. Nie krępowano się też
tymi publicznymi wypowiedziami pod adresem
Unii.
Mięć głosy różnych polityków i publicystów
afy trzeźwe ostrzeżenia konserwatywnych zwo-
r Unii. Szczególnie w Karolinie Płd., Alaba-
1 y i,
2 T j Utters of Stephen A. Douglas, s. 499 - 503.
Lowrey Northern Opinion of Approaching Secession
L1ege Studies in History" (1918), t. III, nr 4, s. 194-97.
lrzez A. Nevinsa w Emergence of Lincoln, t. II,
292
293
mię i Missisipi nawoływania do secesji wzmógł tak nagle, że aż zaskoczyły Północ4. Nastroje s S syjne udzieliły się nawet Nowemu Jorkowi, do t stopnia, że mer tego miasta, Fernando Wood, zań' ponował oddzielenie się Nowego Jorku od stanu wojorskiego i całkowite usamodzielnienie miasta 5 Za secesją wypowiedzieli się też Rycerze Złotego Koła (the Knights of the Golden Circle) - - organi zacja planująca podbój Meksyku i krajów dookoła Zatoki Meksykańskiej. Organizację tę popierali znani działacze południowi, m. in. Slidell, Cobb, Toombs Yancey i Rhett. Duże znaczenie dla secesji miało także oddziaływanie południowych kościołów, gdyż za secesją wypowiedziało się wielu duchownych. W kościele metodystycznym, którego północna hierarchia wypowiedziała się przeciwko niewolnictwu, nastąpił, jak wiadomo, rozłam; podobny rozłam nastąpił i wśród baptystów.
Jednakże w części stanów południowych, a zwłaszcza w stanach pogranicznych, nastroje były o wiele spokojniejsze, a tendencje secesyjne napotykały na silny opór. Spośród wybitnych południowców prze ciwnikami secesji byli Alexander H. Stephens i I bert Lee, a Jefferson Davis doradzał zwłokę, fakt częstych starć na tle agitacji secesyjnej śwte' czy o tym, że zdania były jednak podzielone i że 't lenników Unii na Południu również nie brakc ło. Gdyby więc wówczas, jeszcze przed rozpoczęć konwencji secesyjnych poszczególnych stanów, * łano wspólną konwencję całego Południa ze L pogranicznymi włącznie, to prawdopodobnie l cja taka wypowiedziałaby się przeciwko secesji- *
4 C. Sanburg Abraham Lincoln, s. 187. eSSiofl
5 Mayor Fernando Wood's Recommendation of the -76. of New York City. Documents of American History, s-
jednak rozbudzono namiętności, doprowadza-nlV awet czasem do ataków szału, tak że ludzie JąC . m-e wiedzieli, co czynią. Wszyscy obserwatorzy 53 znają, ze wielką rolę w okresie secesji odegrały P1}y emocjonalne. Był to jak gdyby niepohamowany S^her~ unoszący wszystko przed sobą. Natężenie tej
., ernocjonalnej i żywiołowości poczynań secesyj-h było jednak w różnych stanach różne. Tymczasem na Północy nastroje były również bardzo różnorodne i zmienne. W okresie wyborów na prezydenta raczej ze względów taktycznych bagatelizowano nastroje secesyjne Południa, traktując je jak stare straszaki, do których wszyscy byli przyzwyczajeni i które nie miały szans urzeczywistnienia. Tuż po wyborach przeszła nawet przez Północ f a-, la optymizmu. W każdym razie aż do wystąpienia Karoliny Płd. nie wierzono na Północy w secesję. Niektórzy sądzili, że Południe można będzie jeszcze udobruchać, a użycie przemocy byłoby niewłaściwe i praktycznie niemożliwe. Inni nie wykluczali wprawdzie użycia silniejszych środków, podkreślali jednakże konieczność szukania przede wszystkim drogi kom-Promisu. Głosy prasy północnej w obliczu grożącej se-Ces]i były też bardzo podzielone. Prawie wszystkie czasopisma Południa uznawały prawo poszczególnych sta-
w ^0 secesji, nawet na Północy część prasy też uz-
ała to prawo, choć czasopism proniewolniczych
tam niewiele; większość pism północnych jed-
bvł 6 ^rawu temu zaprzeczała. Bardzo też podzielone
"Poglądy, jak zareagować w wypadku secesji. W cią-
^ L?T*lif^łi*
skal l stycznia, gdy jeszcze secesji na duża
jej nie kyło, przeważała opinia, że nie można się gfy rzeciwstawić siłą, stopniowo jednak, zwłaszcza esja stała się już faktem, poszczególne czaso-aczęły się domagać reakcji. Niektórzy działa-

294
295

cze z upływem czasu sami zmieniali opinie. z poczuciem odpowiedzialności wahali się między dzieją i rozpaczą. W rezultacie zarówno na P0j ! niu, jak i na Północy panowało zamieszanie i stroje zmieniały się z dnia na dzień 6.
Tak wiec mimo oświadczeń niektórych polityko południowych i głosów prasy domagającej się secesji na Północy nie zdawano sobie dobrze sprawy z n^ bezpieczeństwa, wszyscy bowiem byli od dawna przyzwyczajeni do tych gróźb i liczyli, że i tym razem skończy się na krzykach i secesji nie będzie. Tak sądzili republikanie, a nawet niektórzy północni demokraci, tak też początkowo sądził i prezydent Bucha-nan. Lincoln również w ciągu listopada był optymistycznie nastrojony. Sądzono bowiem, że masy południowe nie pójdą za nawoływaniami skrajnych polityków, bo są przywiązane do Unii, choć nawet samo pojęcie Unii oznaczało na Południu co innego niż na Północy. Uważano na ogół, że wystarczy zachować spokój i przeczekać, aż przywódcy secesjonistów sami ucichną. Tylko niektórzy republikanie byli zdania, że wyzwanie Południa trzeba wreszcie przyjąć i sprawą raz na zawsze wyjaśnić; liczyli oni przy tym, 2
zrobi to Lincoln.
Należy dodać, że kryzys secesyjny wywołał wie ki kryzys gospodarczy na Północy; narażone by3 zwłaszcza interesy wielkich kupców, przemysłowco i bankierów. Wielu kupców nowojorskich, zwłasz< handlujących towarami tekstylnymi, opierało swe teresy na transakcjach z Południem, podobnie^ mysłowcy branży bawełnianej, narzędzi rolnic i inni. Tymczasem Południe ociągało się teraz '* cenieni należności i wycofywało z. Północy swe
6 A. Neyins Emergence of Lincoln, t. II, s. 335 - 40.
zaczęto tam bowiem planować niezależny han-południa z Europą. W rezultacie, począwszy od '. dnia l860 r-' wiele banków, zwłaszcza na Półno-zawiesiło wypłaty w złocie; akcje spadły gwał-wnie, tracąc Vs wartości; zaczęło się bezrobocie łowem, kryzys podobny do paniki z 1857 r. Lincoln traktował tę recesję gospodarczą pogardliwie jako wywołaną przez "przyzwoitych łajdaków", i sądził, 3 należy przeczekać, aż oni sami naprawią wyrządzoną szkodę.
Chcąc wyjść z kryzysu, koła kupieckie, przemysłowe i armatorskie Północy pierwsze zaczęły występować z inicjatywami kompromisu z Południem. Poszczególne ugrupowania handlowe i przemysłowe w Nowym Jorku, Filadelfii i Bostonie zwoływały zebrania i przystępowały do opracowywania projektów kompromisu, które po zebraniu tysięcy podpisów przekazywano członkom Kongresu w Waszyngtonie. Obok tego jednak niektóre koła zaczynały stopniowo myśleć o przygotowaniu broni i zastosowaniu przymusu. Na Południu podobne pomysły wywoływały reakcję odwrotną niż zamierzona: miano-icie nawoływano do zbrojenia się i pogotowia mi-tarnego, by odpowiedzieć na wyzwanie Północy gotowością bojową 7.
Postawa Lincolna
^jednokrotnie podkreślano, że wypadki mogły-
' potoczyć inaczej, gdyby Lincoln mógł objąć
ienturę zaraz po wyborach i zacząć wprowa-
r czyn swą umiarkowaną politykę, która od-
sie, głośnym echem w całym kraju. Tymcza-
7 K. M. Stampp And the War Came, s. 123 - 28.
fcl
h*
297,
296
sem zgodnie z wymogami konstytucji amerykańsk' musiał on czekać na objęcie urzędowania od \yyb ' rów w listopadzie do marca 1861 r., a nowo wyb ny Kongres zmuszony był również zgodnie z konst tucją czekać na zebranie się aż 13 miesięcy. Tymcza sem działał stary skłócony Kongres i urzędował sta ry, podupadający już na zdrowiu, bojaźliwy i wahają, cy się ciągle prezydent Buchanan. Te postanowienia konstytucji amerykańskiej co do terminów objęcia władzy, podyktowane dawnymi warunkami gospodarczymi, a zwłaszcza komunikacyjnymi nieaktualnymi już w 2 połowie XIX stulecia były niedogodne i zniechęcające nawet w czasach normalnych; w r. 1860 zaś były w skutkach wręcz katastrofalne.
Po wyborach nowy prezydent Lincoln pozostał w swym domu w Springfield, stolicy stanu Illinois, uważając się do czasu objęcia władzy za zwykłego obywatela; w dalszym ciągu "unikał też wszelkich publicznych wystąpień i oświadczeń, zaznaczając, że jego stanowisko znane jest wszystkim z jego dawniejszych przemówień i pisemnych wypowiedzi. Zarzucano mu później, że to jego milczenie było błędem, bo gdyby zaraz po wyborach publicznie przedstawił swe zamiary i swą umiarkowaną politykę, mogłoby to zaważyć na nastrojach Południa i ewentualnie powstrzymać secesję. Inni jednak chwalił przyjętą przez niego wówczas postawę. Poglądy Lin' colna były rzeczywiście znane; były to poglądy l serwatywne. Lincoln stał na stanowisku niewtr cania się do sprawy niewolnictwa w tych stanąć w których już istniało, choć żywił nadzieję, że i t stopniowo samo ono wygaśnie. Tymczasem zaś uwa2 że należy przestrzegać prawa o zbiegłych niewp kach i uchylić stanowe prawa wolności osobi które przeciwstawiały się wykonywaniu tamtego
yr sprawie jednak dalszego rozszerzania się nie-ictwa na terytoria stanowisko Lincolna było nie-ĄQ i bezkompromisowe, a dla Południa to właś-'e było obecnie najważniejsze 8.
pozostając w Springfield, Lincoln przyjmował co-lennie w domu stanowym wszystkich, którzy go dwiedzali, i załatwiał obfitą korespondencję, ale ze .wych dalszych planów - - zwłaszcza w stosunku do secesji - - nikomu się nie zwierzał, nawet własnym przyjaciołom, których podejmował wieczorami u siebie w domu. Tylko z jego poufnych listów lub artykułów redaktora "Illinois State Journal", który uchodził za jego powiernika, można było sobie wyrobić pewne pojęcie o bieżących poglądach Lincolna, zgodnych zresztą z jego dawnymi wypowiedziami9.
Teorie konstytucyjne secesji
W ciągu r. 1860 skrajni przywódcy południowi stanęli na stanowisku, szczególnie po wyborze Lincolna, że nie czas już na same tylko protesty i wymów- tym razem trzeba przystąpić do akcji. Północ bowiem, ich zdaniem, systematycznie gwałciła arawa Południa, chroniąc abolicjonistów i gloryfiku-: akcję Johna Browna kpiła sobie otwarcie z pra-a o wydawaniu zbiegłych niewolników. Sugerowa-i także, że po objęciu władzy przez Lincolna nastąpi '^pletny ucisk Południa. Z drugiej strony bardziej markowani południowcy doradzali poczekać i naj-v przekonać się, czy rzeczywiście Południe dozna ze strony republikanów. Jeśli już ma dojść do 5Ji, to tylko w odpowiedzi na konkretne akty
M. Stampp op. cit., s. 46 - 53. J- G. RandaU Lincoln the President, s. 207 - 14.
298
299

'
ucisku, a być może do żadnego ucisku nie gdyż republikanie, choć będą rozporządzali wykonawczą, nie będą mieli większości ani w Ko gresie, ani w Sądzie Najwyższym i te organy ^ da ich trzymać w szachu.
W konflikcie, jaki powstał po wyborze Lincolna istniały 3 możliwości: mogło dojść do kompromisu albo też do pokojowej secesji, tzn. uznania niepodległości Południa, lub wreszcie do użycia siły dla utrzymania Południa w Unii. Co do samej secesii rozwinęły się dwie przeciwstawne teorie: południowa i północna.
Na Połudnru__rozwinęła się przede wszystkim te-oria umowy (compact theory). Według tej teorii każdy stan jest suwerenny i ma prawo do secesji, kiedy zechce; uważano bowiem, że poszczególne stany są starsze od Unii, którą stworzyły. Tworząc Unię, stany nie wyrzekły się swojej suwerenności; secesja jest zatem aktem legalnym, zwłaszcza wobec jawnego pogwałcenia praw Południa przez Północ. Południe powoływało się również na Deklarację Niepodległości Jeffersona, która głosiła prawo narodu do przeciwstawienia się uciskającemu go rządowi. Jeśli chodzi o formę secesji, to przeważnie zajmowano stanowisko, że tak jak przy tworzeniu Unii poszczególne stany przelewały część swych praw suwerennych w drodze uchwał specjalnie ku temu powołanyci konwencji, tak samo i teraz należy zwołać konwefr cje stanowe, które te przelane niegdyś na rząd i deralny uprawnienia wycofają i w ten sposób sta południowe opuszczą Unię. Przedstawiciele kół UBM kowanych na Południu utrzymywali jednak, że je już ma dojść do secesji, to powinno to nastąpi* w formie uchwał poszczególnych stanów, ale wspólnym porozumieniu stanów południowych po z
wspólnej konwencji. Buntownicza Karolina Płd., czynając secesję, nie usłuchała jednak jak wia-L0 tego głosu rozsądku 10.
upełnie inne stanowisko zajęli w sprawie secesji 'łnocni zwolennicy utrzymania Unii. Znaleźli oni samej konstytucji oraz w argumentach Marshalla podstawę do zaprzeczenia suwerenności sta-
nów i legalności secesji. Według tego poglądu poszczególne stany przez ratyfikację konstytucji zrzekły się części swej suwerenności. Dlatego też rząd federalny w wykonywaniu przekazanego mu w konstytucji zakresu działania jest władzą najwyższą, Nie był on bowiem ustanowiony przez stany jako suwerenne jednostki, ale, jak to stwierdza sama konstytucja, ,, przez naród Stanów Zjednoczonych". Również dlatego konstytucja zawierała klauzulę "najwyższego prawa kraju", stwierdzającą, że wszelkie prawa stanowe z nią sprzeczne są nieważne. Konstytucja stworzyła więc Unię stałą, która jako taka nie posiada żadnych przepisów regulujących występowanie z niej, a tylko wstępowanie. Poza tym wiadomo przecież, że wszyscy urzędnicy stanowi składają przysięgę na wierność konstytucji, a więc, że będą jej przestrzegać. Z takiego właśnie stanowiska wnego Lincoln wyciągnął później wniosek, że po-zególne stany nie mogą prawnie występować z Unii, Lch postanowienia zmierzające ku temu są nieważ-Unia przeto przez akty secesyjne nie ulega roz-zaniu; secesja jest tylko rewolucją polityczną, jest lia,- Pogląd ten podzielali na Północy zarówno ikanie, jak i demokraci, a szerokie masy uwa-Unię za wieczną n.
>uth Carolina Declaration of Causes of Secession. Do-
'
American History, s. 372 - 74.
, . " M- Stampp op. cit. s. 31 -
38.
300
301
Akty secesyjne i towarzyszące im okoliczności
Można się było spodziewać, że jeśli Lincoln zost nie wybrany prezydentem, Karolina Płd. zechce \v ." stąpić z Unii, gdyż stan ten już od dość dawna szu kał okazji do oderwania całego Południa. Karolin Płd. miała, jak wiadomo, ustaloną opinię najbar dziej buntującego się stanu. Już w r. 1832 próbowała się wyłamać z Unii przy pomocy słynnej wówczas teorii Calhouna, przypisującej poszczególnym stanom prawo -unieważnienia postanowień federalnych lecz nie widząc na razie poparcia innych stanów południowych, zmuszona była się wycofać. Również i w r. 1850 Karolina Płd. stała na czele tych, którzy domagali się secesji, jednakże rychły kompromis, poparty przez inne stany Południa, i wówczas udaremnił jej odśrodkowe aspiracje. Do r. 1860 sytuacja i atmosfera Południa znacznie się zmieniła. Pod wpływem nasilających się zatargów o niewolnictwo, sporu o Kansas-Nebraska i wypraw Johna Browna nastroje secesyjne się wzmogły. Toteż tym razem nagła inicjatywa Karoliny Płd. i jej akt secesyjny odbiły się głośnym echem na całym Południu i szybko znalazły naśladowców, na razie przynajmniej na obszarze Dolnego Południa.
Zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich legislatura Karoliny Płd. zwołała konwencję stanu dla rozpatrzenia wniosku secesyjnego i w dniu 20 grudnia 1860 r. konwencja ta uchwaliła jednogłośnie secesję, oświadczając w swej uchwale, że "Unia istniejąca obecnie między Południową Karoliną i ^ nymi stanami pod nazwą Stany Zjednoczone Amery zostaje niniejszym rozwiązana" 12. Zaraz też po uchw
12 South Carolina Ordinance of Secession. Documents History, s. 372.
vinej pozdejmowano flagi federalne, wywieszając 56 mian flagi praw stanowych (czerwona gwiazda NV v,iałvm polu) lub też flagi z palmą godło sta-
vi Q Ql^* .7
o Karoliny Płd. Równocześnie urzędnicy federal-
T"lO^*
podali się do dymisji, odwołano też przedstawicie-tanu z Kongresu. Uchwalono 100 tyś. dolarów na zabroni i zaczęto intensywnie ćwiczyć milicję. Do tak szybkiego i jednogłośnego uchwalenia aktu secesyjnego w Karolinie Płd. prócz ogólnych nastrojów przyczynił się wydatnie sam skład konwencji konstytucyjnej stanu, wybrany po krótkiej i raczej zgodnej kampanii wyborczej, w której więcej decydowały osobistości niż hasła.
Konwencja Karoliny Płd., która zebrała się 17 grudnia 1860 r. w kościele baptystów w Kolumbii, a później na skutek epidemii ospy przeniosła się do Char-lestonu, liczyła 169 delegatów, z tego 80% urodzonych na terenie stanu. Znaczna większość delegatów była w wieku 40 - 60 lat. Dominujący element stanowili rolnicy: 48 delegatów podało się za farmerów (28,4%), a 33 za plantatorów (19,5%). Razem więc plantatorzy i farmerzy stanowili niemal połowę delegatów na konwencję, co odpowiadało procentowej liczbie białych rolników w stanie. Dalszych 33 delegatów podało się za prawników; prawników było więc ylu, co plantatorów, choć prawnicy stanowili 0,6% udności stanu. Trzeba jednak dodać, że część praw-w posiadała niewolników i mogła być zaliczona plantatorów. Spośród pozostałych liczniejszych v^P dele2atw było 12 lekarzy, 6 sędziów, 5 du-4 kupców i 3 nauczycieli.


:znie ciekawszy i bardziej znamienny był stan wy poszczególnych delegatów. Jak wynika ludności z r. 1860, który podawał również majątku nieruchomego i ruchomego posz-
302
303
czególnych obywateli, zidentyfikowani według t spisu delegaci na konwencję Karoliny Płd. w j. bie 146 posiadali łącznie około 5 min dolar' " majątku nieruchomego i około 10 min ruchom go. Przeciętna więc majątku delegata wynosiła ok * ło 104 tyś. dolarów. Choć nie ma danych inforrn jących o majątku przeciętnego obywatela Karoliny Płd., to jednak jasne jest, że majątek przeciętnego delegata na konwencję wysoko przekraczał majątek przeciętnego białego mieszkańca stanu.
Jeszcze ciekawsze są dane dotyczące posiadania niewolników przez delegatów. Otóż 153 delegatów czyli 90,5% uczestników konwencji, posiadało niewolników. Jeśli przyjąć jak zwykle liczono że posiadacz 20 lub więcej niewolników jest uważany za plantatora, to faktycznie 104 delegatów, czyli 61,5% uczestników konwencji, należało do klasy plantatorów. Spośród tych plantatorów 70 (41,4%) posiadało każdy ponad 50 niewolników, a 27 ponad 100 niewolników; ci należeli już do wielkich plantatorów. Wielcy plantatorzy byli więc na konwencji silnie reprezentowani. Z powyższego wynika, że przeciętny delegat na konwencję Karoliny Płd., która miała rozstrzygnąć o secesji, był zamożnym plantatorem lub prawnikiem posiadającym niewolników. Byli to na ogół ludzie urodzeni na terenie stanu i dobrze usytuowani. A jeśli wziąć pod uwagę, z-głównym problemem, który miał zaważyć na de cyzji tych delegatów, było niewolnictwo, to ich s nowisko nietrudno było przewidzieć. Na konwen Karoliny Płd. nie było więc wiele wahań, zwłaszcz^ przy silnej presji tzw. zapaleńców, i uchwała cesyjna zapadła jednogłośnie 13.
-------------'-----'----' Coll^1
13 R. A. Wooster The Secession Conventions of tnę s. 112-25.
304
Missisip1
i było również stanem z pewną tradycją
esjonistyczną. W r. 1850 stan ten był głównym torem zwołania konwencji do Nasłwille dla
patrzenia propozycji secesyjnej. Choć sprawa za-się wówczas kompromisem, separatyści
zvła
* Missisipi czuli się dotknięci, że nie otrzymali od nych stanów Południa należytego poparcia. W wy-ach 1860 r. Missisipi opowiedziało się za kandydaturą prezydencką Breckinridge'a 14.
W wyborach do konwencji w Missisipi, które od-
były się 20 grudnia, wystąpiło dość ostre współzawod-
nictwo sił, ale stronnicy secesji odnieśli zdecydowa-
ne zwycięstwo. Wybrano 100 delegatów. Spośród tej
liczby 39 podało się za demokratów i 23 za wigów.
Pod względem wyznania przeważali metodyści, prez-
biterianie i baptyści. Przeciętny wiek delegata wy-
nosił 40 - 50 lat. Tylko 16 delegatów było urodzo-
nych w Missisipi, gdyż był to stan stosunkowo nie-
dawno skolonizowany; reszta pochodziła z innych
stanów Południa. 42 członków konwencji podało, że
są z zawodu plantatorami lub farmerami. Rolnictwo
jrło więc dobrze reprezentowane. Następną grupą
vzgledem liczebności byli prawnicy (33). Sred-
1 majątek nieruchomy delegata na konwencję wy-
15712 dolarów, a ruchomy 32800. Prze-
B delegaci nie byli więc tak bogaci jak w Ka-
Płd., ale też Missisipi było stanem pioniers-
gdzie ludzie dopiero się bogacili. Spośród 100
Bów na konwencję 85 posiadało niewolników,
55, czyli większość, miała mniej niż po 20
ików. Pozostałych można więc zaliczyć do
[ Plantatorów, w tym 19 wielkich plantato-
Crises in American History. Documentary Problems, f- Leyy i M. D. Peterson, s. 473 -78.
yny Wojny secesyjnej w Ameryce
305
rów (posiadających yowyzej 50 niewolnikowi m.
> , i -i i -i ' ^oó
wśród posiadaczy niewolników w stanie Miss'
było tylko 5,4% wielkich plantatorów, to na ] wencji stanowili oni 22,4% uczestników. Konw cja stanu Missisipi, która zebrała się 15 stycz 'r 1861 r. w Jackson, składała się więc głównie z droh nych plantatorów i prawników urodzonych na p łudniu i posiadających znaczne obszary gruntów. Byli to zatem ludzie dość zamożni z perspektywami dal-szego bogacenia się w przyszłości. Ludziom tym zależało na utrzymaniu istniejącego porządku, a za najlepszą gwarancję utrzymania status quo uważali oderwanie się od Unii.
Nic więc dziwnego, że konwencja stanu Missisipi, po odrzuceniu wniosków proponujących dalsze negocjacje dla kompromisowego załagodzenia krzywd i pretensji stanów południowych lub odczekanie na wspólną akcję stanów Dolnego Południa, szybko przeprowadziła uchwałę o secesji stanu większością 84 głosów przeciwko 15, czyli w stosunku 6 : 1. Przeciwko secesji głosowali głównie delegaci o tradycjach wigowskich 15.
Należy dodać, że udział w wyborach do konwencji był bardzo słaby: w porównaniu z niedawnymi wybc rami prezydenckimi głosowało tylko 60% uprawni nych, ponadto wyborcy byli zdezorientowani. Zale< wie 3 tygodnie trwająca kampania wyborcza nie po^ woliła wielu ludziom na należyte poinformowi się, o co właściwie w całej sprawie chodzi. Os ny wynik głosowania odzwierciedlał jednak dość w nie nastroje miejscowego społeczeństwa 16.
W Georgii podczas konwencji stanowej w dn
stycznia
1861 r. główna walka rozegrała się między '^"'j karni natychmiastowej secesji a tymi, któ-ZW hcieli odłożyć decyzję do rozstrzygnięcia spra-rZ^ rzeź wspólną konwencję całego Południa. Przed ^ zięciem ostatecznej decyzji konwencja taka wy-P -jaby ewentualnie o naprawienie doznanych krzywd S strony Północy i być może o zmianę konstytu-.. oraz niektórych ustaw niekorzystnych dla Południa. Podział opinii publicznej w Georgii podobnie jak i w innych stanach Południa uzależniony był od warunków ekonomicznych i regionalnych. Zwolennicy natychmiastowej secesji rekrutowali się głównie z dolniny rzeki Savannah i hrabstw położonych wzdłuż Atlantyku, czyli okolic, w których przeważały bogate plantacje, oparte o pracę niewolniczą. Ludność większych miast, składająca się w dużej mierze z kupców, zaopatrujących plantacje w towary, oraz agentów bawełnianych, sprzyjała również interesom plantatorów i popierała secesję. To samo można powiedzieć o przedstawicielach wolnych zawodów, pochodzących przeważnie z rodzin plantatorskich. Tak więc wszyscy delegaci z 5 większych miast Georgii opowiedzieli się za secesją. Natomiast zwolennicy odroczenia i wspólnego rozważenia sprawy secesji przez całe Południe oraz zdecydowani zwolennicy Unii rekrutowali się głównie z północnych podgór-ch okolic oraz terenów piaszczystych i nieurodzaj-ycn, zaludnionych przeważnie przez drobnych far-erw i hodowców, którzy nie byli zainteresowani trzymaniu niewolnictwa. Byli to zresztą ludzie
74-i
Edycjami pionierskimi, bezpośredni potomkowie Cp rwszych osadników, którzy zdobyli te tereny w wal-Indianami. Wykazywali oni dużo przywiązania

15 R. A. Wooster op. cżt, s. 26 - 48.
16 Major Crises in American History, s. 478 - 81.

. Decyzja więc konwencji stanowej Georgii
l
natychmiastową secesję była zwycię-
306
307
stwem plantatorów i przedstawicieli miast nad dr K nymi farmerami. Proklamacji tej towarzyszyły w ^ orgii iluminacje, wystrzały armatnie i liczne wienia, lecz poważniejsi i bardziej przewidujący łącze dawali wyraz uczuciom troski i głębokiego nie" pokoju 17.
W Luizjanie również zwyciężyli .secesjomŚPJ ^ mo iż stan ten uchodził za twierdzę bogatych p\an. tatorów, 2/3 jego białych mieszkańców nie miało nie-wolników. Liczni drobni farmerzy, zepchnięci na lich-sze Nziemie przez plantatorów, nie pragnęli secesji i z analizy wyników wyborów do konwencji według gmin wynika, że w hrabstwach, w których przeważały zwykłe farmy, wybrano najwięcej delegatów opowiadających się bądź za odczekaniem na wspólną decyzję całego Południa, bądź też stojących wyraźnie po stronie Unii. Niemniej, w ostatecznym głosowaniu i w Luizjanie zwolennicy natychmiastowej secesji odnieśli zdecydowane zwycięstwo 18.
W Alabamie siły secesjonistów i zwolenników odroczenia sprawy były początkowo niemal równe. Zmiana kilku głosów mogła przeważyć szalę konwencji na rzecz tych ostatnich. Podobnie jak w Georgii przeciwne natychmiastowej secesji były prze wszystkim hrabstwa północnej, podgórskiej stanu, nie zainteresowane w niewolnictwie. Ich delegaci stawili zdecydowany opór, żądając bądź zwołania wspólnej konwencji całego Południa, też plebiscytu w sprawie secesji. W końcu jedl musieli oni ulec niewielkiej przewadze strony
r rj Ala U"
ciwnej. Nie trzeba bowiem zapominać, ze
my pochodził jeden z najbardziej zapalonych Pr(
.torów
secesji, Yancey, który nie cofał się przed
A. Nevins op. cit, s. 416 - 18. Ibid.. s. 420 - 21.

308,
' agogicznymi i wyzywającymi wystąpieniami asie konwencji, zarzucając przeciwnikom natych-lastowej secesji zdradę.
Natomiast na Florydzie secesjoniści pod przywodzeni senatora Yulee i gubernatora Perry odnieśli łat-zwycięstwo i uchwała secesyjna została przyjęta ńemal jednogłośnie. Pewna opozycja, jaka się wyłoniła na początku konwencji, ograniczała się tylko do próby odłożenia sprawy do czasu decyzji stanów Georgia i Alabama.
Ostatni stan zaliczany do Dolnego Południa - - Teksas miał właściwie charakter bardziej zachodni niż południowy. Jego ludność, choć w większości południowa, w znacznej części pochodziła ze stanów wolnych. W szczególności tutejsi kupcy i mechanicy przybyli przeważnie z Północy; z Północy pochodziła także znaczna część farmerów i hodowców, a nawet część plantatorów. Można się więc było spo-iziewać, że ludność Teksasu będzie miała tenden-ę do utrzymania łączności z Unią, tym bardziej że ako stan graniczny Teksas zależny był od federal-j pomocy wojskowej i' korzystał z dużych zasił-federalnych. Gubernator stanu, Sam Houston, 7 Prezydent republiki Teksasu, wykazywał duże kazanie do Unii i dał temu niedwuznaczny wydając najpierw na zwłokę, a później wyraźnie ziając się zwołaniu konwencji secesyjnej, bojowi przywódcy secesyjni zignorowali go ogłosili wybory do konwencji, pozostawiając ^a tygodnie na kampanię wyborczą. Na do-go, przez cały okres kampanii secesjoniści brutalne metody zastraszania i terroru, gro-lercią bardziej konserwatywnym działaczom ^ając ich do opuszczenia stanu, co też wie-
309
i
lu uczyniło. Pewną rolę w tej akcji odegrali .. Rycerze Złotego Koła; ponadto me brakowało nad użyć wyborczych. Połowa hrabstw Teksasu w Ogóle nie głosowała i nie wysłała delegatów na konwen, cię Zgromadzona w tej atmosferze konwencja dała zwolennikom secesji zdecydowane zwycięstwo. Póz, nieiszy plebiscyt, który się odbył w podobnej atmosferze i przy zastosowaniu podobnych metod, potwierdził uchwałę secesyjną konwencji".
Tak więc w ślad za Karoliną Płd. do l lutego 1861 r. wystąpiło z Unii 6 stanów, przy czym uchwały secesyjne na konwencjach poszczególnych stanów zapadły następującą większością 20.
Tabl. 8. Uchwały secesyjne
20 grudnia 1860 9 stycznia 1861
10 stycznia 1861
11 stycznia 1861 19 stycznia 1861 26 stycznia 1861
l lutego 1861
Karolina Płd.
Missisipi
Floryda
Alabama
Georgia
Luiz jana
Teksas
O 15
7
39 89 17
Akcja secesyjna Karoliny Płd. była tak nagi narzuciła także innym stanom szybtae, t*mpo, ^ bardziej że cala inicjatywa pozostała w ręku skraj ^ przywódców, którzy wykorzystali dc, swycn ;
rat organizacyjny ostatniej prezydenckie] ^ wyborczej. Gdyby ludności poszczegol -pozostawiono więcej czasu do namysłu, .
godnie, jak to miało miejsce, to może elemen-
miarkowane i prounijne zdążyłyby się zorgani-
i zająć jakieś kompromisowe stanowisko. Ogól-
'iorąc, podział opinii Południa w stosunku do
: hvł bardzo głęboki. Choć trudno jest oszaco-
secesji ^ ~ siłv przeciwne secesji, to jednak można powie-
ć że były one znaczne. Wydaje się nawet, że >kszość była secesji przeciwna bądź w ogóle, bądź do czasu wyczerpania wszystkich możliwości kompromisu. Wielu też liczyło, że w ciągu kilku lat doidzie do odnowienia Unii na lepszych warunkach. W każdym razie gdyby wziąć pod uwagę nie tylko stany, które w początkowej fazie wystąpiły z Unii, ale wszystkie 15 stanów niewolniczych Południa, to niewątpliwie znaczna większość była przeciwna rozłamowi w Unii21.
A więc nie wszyscy byli za secesją. Jak wynika z powyższego przeglądu, popierali ją przede wszystkim plantatorzy, którzy zajmowali najurodzajniejsze nizinne obszary stanów, gdzie były główne skupiska niewolników. Byli też jednak i plantatorzy secesji prze-iwni zwłaszcza ci, co należeli do Partii Wigów. Se-;esji przeciwstawiali się jednak - - jak już wspom-- przede wszystkim drobni farmerzy, szczegól-z wyżynnych i podgórskich terenów Karoliny Płd. Georgii, a także górnej Alabamy, gdzie niewolni-r było mało. Nie byli zainteresowani w secesji - poczuwali się do żadnej solidarności z plantami rolnicy z ubogich terenów piaszczystych, nie ^ących się do uprawy bawełny. Ponadto farme-DÓrnej Alabamy, wysyłający znaczną część swych któw do stanów północnych, obawiali się, że secesję mogą ten rynek zbytu utracić. Podob-
19 Ibid., s. 425 - 27.
20 ibid., s. 417.
21 Major Crises in American History, s. 478 - 81.
311
310
nie i część kupców z niektórych większych miast Mobile i Savannah, utrzymujących ożywione sto ki handlowe z Północą, obawiała się, że secesja ^ że poważnie zaszkodzić ich interesom. Należy cł0f] że największa opozycja przeciwko secesji przejawi' się w Georgii. Różnice w poglądach występowały ry tylko między stanami Dolnego Południa, ale przed wszystkim wśród pozostałych stanów niewolniczych W stanach bowiem starszych, od dawna zasiedlonych jako delegatów wybierano przeważnie wybitniejsze jednostki, urodzone w tychże stanach, np. w Wirginii - - 90,2%, w Karolinie Płn. - - 86,6%, w Karolinie Płd. 78,4%. Z drugiej strony w niedawno utworzonych stanach Południa ogromna większość, a w Teksasie nawet wszyscy delegaci pochodzili z innych stanów, choć z reguły z Południa. Jednakże fakt dawniejszego zasiedzenia, czy świeżej kolonizacji, nie wykazał żadnego wyraźnego wpływu na uchwały konwencji secesyjnych, np. Wirginia opowiedziała się przeciwko natychmiastowej secesji w stosunku 2:1, natomiast Karolina PŁd. za secesją.
We wszystkich stanach Dolnego Południa czynnik dominujący stanowili prawnicy, plantatorzy i część farmerów, przy czym nie wydaje się, by istniała tam jakaś wyraźna zależność między zawodem delegatów a ich stosunkiem do secesji. Większość przedstawicieli głównych zawodów wypowiedziała się na konwencji za secesją w przybliżeniu w stosunku 2: Odnosi się to zarówno do plantatorów i farmera jak również do prawników i lekarzy. Jedyną grt pą na Dolnym Południu, która podzieliła się mu więcej równo za i przeciw secesji, byli duchów Natomiast w stanach Górnego Południa, a więc w ^ ginii, Karolinie Płn., Arkansas i Tennessee, wpfl zawodu na postawę w stosunku do secesji był
raźny-
Dwie najliczniejsze grupy zawodowe Górne-
o łudnia -- farmerzy i plantatorzy -- skłaniały się secesji, tymczasem .trzecia grupa prawni-
skłaniała się raczej przeciwko secesji. Inne li-obniejsze grupy zawodowe były przeważnie za se-
Wreszcie w stanach pogranicznych Południa -ntucky i Missouri zarówno farmerzy, jak i praw-
- opowiedzieli się za Unią w stosunku 2:1.
nicy r
Na ogół typowym delegatem na konwencje stano-we w r- 1860/61 był człowiek dość majętny. Delegaci Dolnego Południa, którzy się najbardziej zdecydowanie wypowiedzieli za secesją, byli zwykle bogatsi niż ich odpowiednicy na Górnym Południu r w stanach pogranicznych. Tak samo stanowisko delegatów w stosunku do secesji zależało często od tego, czy pochodzili oni z hrabstw, gdzie przeważały wpływy Partii Demokratycznej, czy też Partii Wigów. Reprezentanci demokratów byli zwykle za secesją, natomiast delegaci hrabstw o tradycjach wi-gowskich, mimo że sama Partia Wigów była już teraz rozbita, głosowali przeważnie przeciwko secesji. >yły to zwykle te same hrabstwa, które w czasie ostatnich wyborów prezydenckich głosowały na kan-'daturę Bella, a nie na bardziej skrajnego Breckinrid-. Już w r. 1850 zaznaczyła się wyraźna różnica dzy okręgami wigowskimi, które były za utrzy-niern Unii lub za akcją kooperacyjną, a rejonami >kratów, wśród których już wówczas znaczny od-^należał do secesjonistów. Tylko w jednej Ala-wigowie poparli teraz secesjonistów 22. i secesyjny na Dolnym Południu był szczegól-liny w okręgach posiadających największy pro-ewolników. Np. w hrabstwach, gdzie niewolnicy
p
Wooster op. cii., s. 256 - 60.
312
313
stanowili ponad 62,5% zaludnienia, przewaga głosów rzecz secesji wynosiła 4:1, podczas gdy ogólny stos nek na całym Południu wyniósł niecałe 3. T a w hrabstwach, gdzie niewolnicy stanowili ponf 25% zaludnienia tylko 2:1. Taka sama, a nawet ies ' cze silniejsza tendencja występowała i na Górnym p łudniu. Należy sądzić, że delegaci z terenów o sil nym zaludnieniu murzyńskim byli najbardziej prze konani, że secesja jest niezbędna dla utrzymania ich stosunków społeczno-ekonomicznych. Ta tendencja dała większość ekstremistom, którzy też doprowadzili do rozbicia Unii.
Na ogół przedstawiciele secesjonistów byli bogatsi niż delegaci popierający Unię (z wyjątkiem Kentuc-ky). Np. w Alabamie średnia wartość majątku delegata secesjonisty wynosiła 57 765 dolarów, a zwolennika Unii tylko 16 400. Ponadto przeciętna liczba niewolników posiadanych przez poszczególnych delegatów wahała się nie tylko w zależności od stanu, z którego pochodzili (np. w Karolinie Płd. - - 37 niewolników, a w Delaware mniej niż 1), ale była również czynnikiem wpływającym na ich stanowisko. Przeciętny bowiem secesjonista posiadał zwykle więcej niewolników niż zwolennik Unii lub akcji kooperacyjnej całego Południa; z całej analizy wynika zatem, że s cesjoniści pochodzili z okolic bogatszych.
Sumując, należy stwierdzić, że zwolennicy seces uzyskali - - przynajmniej pozornie - - przygniatając zwycięstwo. Dokonali tego przez zręczne wykonj tanie ogólnego podniecenia i sprzyjających okoli ności. Przywódcy secesjonistyczni mieli bowiem szą organizację i, działając szybko, uniemożliwi zorganizowanie się opozycji. Odegrał tu tak2 system przydziału mandatów oraz wielki wpływ wierany przez plantatorów i ich sprzymierzeń

odwoływali się w swej kampanii do ha-}n0ści i sprawiedliwości, a także do południo-nacjonalizmu i tradycjonalizmu, a ponadto do 'kłych przes3dów. Z drugiej strony przedstawia-przez secesjonistów wizja pomyślności niepodleg-^epubliki Południowej podniecała wyobraźnię mas, bojowego nastroju dodawały towarzyszące kam-anii ćwiczenia wojskowe i marsze w takt porywa->j pieśni The Donnie Blue Flag. Zapalało to zwłasz->za młodzież, a wszelki opór uchodził za tchórzostwo Pod wpływem tej wzrastającej z każdym dniem wojowniczej atmosfery różne wątpliwości ustępowały wobec poczucia solidarności Południa 23.
Tak więc, gdy secesjoniści byli dobrze zorga-
nizowani i składali się z ludzi bardzo aktywnych,
zdecydowanych, a zarazem krzykliwych, zwolennicy
Unii wywodzili się raczej spośród ludzi zadowolo-
nych i biernych; toteż gdy próbowali występować
v obronie Unii, dawali się zakrzyczeć ekstremistom,
byli obsypywani wyzwiskami, takimi jak łotr i zdraj-
ca. Niemniej, wytworzyła się w niektórych stanach
bardzo silna opozycja przeciwko secesji. W Alaba-
mie np. na skutek wyraźnego konfliktu 33 na 100
Delegatów w ogóle nie podpisało uchwały secesyj-
i uważając, że Alabama powinna się przedtem
rozumieć z innymi stanami Południa. Jeszcze gwał-
wniejsza walka rozegrała się w Teksasie, gdzie na
wyborów miały wpływ areszTowania, gwałty,
?ki, mordy i wieszania, a znany gubernator Tek-
i przeciwnik secesji, Houston, zmuszony był do
lenia. Ostra polemika wywiązała się w Geor-
Lzie jednak uchwalono zaraz milion dolarów na
> a gubernator stanu wydał rozkaz zajęcia si-
23
A. Neyins np. cit., s. 417 -18.
314
315
w
łą twierdzy federalnej Fort Pułaski vannah.
Luizjana miała również wiele powodów do stepowania z Unii, główny bowiem jej ośrodek' Nowy Orlean w dużej mierze utrzymywał "" z handlu z Północo-Zachodem, korzystając z dr gi wodnej Missisipi, podczas gdy handel samego Dol nego Południa był raczej kierowany przez Charles ton, Newport i Savannah. Jednakże duży wpływ na decyzję Luizjany wywarła jej procedura wyborcza: mianowicie liczba mandatów na konwencję była obliczana od całej ludności z Murzynami włącznie W ten sposób w pasie czarnoziemnym, gdzie leżały wielkie plantacje, decydujący głos mieli plantatorzy i kupcy, mimo że w stanie liczbowo przeważali drobni farmerzy. Ponadto znaczną rolę odegrała propaganda oraz zwykłe oszustwa wyborcze, z których Luizjana, a zwłaszcza Nowy Orlean, były od dawna znane.
Cała sprawa secesji mogłaby ewentualnie przybrać inny obrót, gdyby zamiast osobnych konwencji poszczególnych stanów zorganizowano na Dolnym Południu jedną ogólną konwencję. Taka konwencja, na której znaleźliby się razem wszyscy przywódcy Południa zarówno skrajni, jak i umiarkowani, mogłaby opracować konstruktywne propozycje kompromisowego zlikwidowania kryzysu. Tymczasem faktycznie wyborcy nie mieli w ogóle okazji wypowiedzenia się na temat zwołania konwencji całego Południa, gcty2 nigdy im takiej propozycji nie przedstawiono. Jesz" cze więcej nadziei rokowałaby konwencja ogólnokra jowa, jakiej projekt wysunął początkowo Buchana ale przy nim nie wytrwał. Projekt ten popierał ta że i Lincoln.
W odróżnieniu od Dolnego Południa stany Górneg
316
.udnia zajęły na ogół pozycję wyczekującą, a nie-iak np. Wirginia i Karolina Płn., pragnęły utrzy-, unię, starając się drogą pokojową zaradzić na ."ce trudności i pretensje Południa, dokonaniu secesji stosunek stanów bawełnianych, -re wystąpiły z Unii, do stanów Górnego Południa tanów pogranicznych, które w Unii jeszcze pozo-. stworzył szereg trudnych problemów dla Dol->go Południa. Obawiano się bowiem, że nawet jeśli stany te do secesji przyłączą się, to tylko dlatego, żeby óźniej z powrotem wstąpić do Unii. Zresztą stanowisko tych stanów w szeregu kwestii było odmienne od poglądów Dolnego Południa. W szczególności inny był stosunek Górnego Południa do uprzemysłowienia, taryf i handlu niewolnikami. Równocześnie obawiano się, że jeśli stany te nie przyłączą się do secesji, to nowo utworzona republika będzie za słaba, by móc zrealizować plany podboju Meksyku i Kuby, zwłaszcza wobec możliwego oporu Europy.
Chodziło także i o to, że jeśli te stany pozostałyby poza nową federacją, to niewolnictwo mogłoby w nich ulec zniesieniu, tym bardziej że w stanach tych w porównaniu z Dolnym Południem niewolników było stosunkowo mało. Jak obliczano, w stanach Maryland, elaware i Missouri można by ich wszystkich wykupić sumę 90 min dolarów, płacąc za głowę dobrą przegną cenę 500 dolarów. Wiadomo było, że na Północy ważano już tego rodzaju plany likwidacji niewol-w& za odszkodowaniem. Równocześnie na Dolnym dniu, przy braku nowych terenów kolonizacyjnych kim rozmnażaniu się Murzynów, w krótkim cza-wolnicy mogliby się stać większością. A ponie-esiedlenie takich mas na dalsze odległości było we, pozostałoby więc wówczas, zdaniem poli-v Południowych, albo ich wytępić lub też w razie
317

ich uwolnienia i pozostawienia na miejscu dopuść'' degradacji i demoralizacji białych.
Na Dolnym Południu zdawano sobie też spr z tego, że stanów Górnego Południa nie można bed przyciągnąć do konfederacji bez zbrojnego wystąiy nią, które z kolei doprowadziłoby do bratobójczej \y0-ny. Wiadomo też było, że poglądy na sensowność teg rodzaju wojny w Karolinie Płn., Wirginii i Missour' były podzielone. W każdym razie secesjoniści widzieli że bez pozyskania Górnego Południa dla secesji trudno będzie liczyć na powodzenie całego przedsięwzięcia Strzał w forcie Sumter zmienił całą sytuację. Przez wybuch wojny stany Górnego Południa - - choć bez entuzjazmu - - czuły się zmuszone do solidarnej akcji z resztą regionu, a więc i do wystąpienia z Unii, co też nastąpiło w drodze uchwał poszczególnych stanów.
Utworzenie Konfederacji Południa
Nie czekając jednak na dalszy rozwój wypadków i decyzję Górnego Południa, delegaci 7 stanów secesyjnych zjechali się dnia 4 lutego 1861 r. w Montgo-mery w stanie Alabama i postanowili utworzyć Południową Republikę. Wybrano na ten zjazd najwybitniejszych ludzi Południa; atmosferę zjazdu przenika duch południowego patriotyzmu i harmonii, toteż . go prace potoczyły się szybko. Już 8 lutego przyjS tymczasową konstytucję, po czym wybrano prezyae! tem Jeffersona Davisa, a jego zastępcą Aleksana H. Stephensa. Wybrano więc raczej konserwaty* chodziło bowiem o nieodstręczanie Wirginii i inn5 jeszcze wahających się stanów.
Stała konstytucja federalna została zredagowana piero w kilka tygodni później, a na skutek pov^ procedury ratyfikacyjnej w poszczególnych
,
w życie dopiero w rok później, tj. w lutym r Nowa konstytucja była wzorowana na dawnej
ii federalnej, ale wprowadzono w niei sze-ji as
zmian; przede wszystkim gwarancję instytucji me-
Inictwa oraz wewnętrznego handlu niewolnikami. Ikreślono też prawo stanów oraz --co było bardzo irakterystyczne zakazano wprowadzania taryf
lnvch. Niewątpliwym ulepszeniem w stosunku do konstytucji była sześcioletnia kadencja prezy-
denta, ale bez prawa reelekcji 24, Nowym prezydentem
Konfederacji został plantator z Missisipi i ostatnio se-
nator tego stanu w Waszyngtonie, Jefferson Davis.
Urodzony w Kentucky i pochodzący z rodziny walij-
skiej, Davis był człowiekiem wykształconym i oczyta-
nym i mimo skromnego pochodzenia posiadającym
wykwintne maniery. Dorobiwszy się majątku Davis
został plantatorem w stanie Missisipi, przy czym znany
był z tego, że dobrze obchodził się ze swymi niewolni-
kami, a nawet ustanowił wśród nich pewien stopień
samorządu. Był on praktycznym politykiem, przema-
wiającym w sposób jasny i przekonywający, ale zara-
zem wyniosły i nie uznający sprzeciwu. Jako wycho-
wanek zawodowej szkoły wojskowej w West Point
spędził pewien czas w służbie wojskowej na kresach
ichodnich, przy tym odznaczył się w czasie wojny
ksykańskiej pod Monterrey i Buena Yista. Jako mi-
'ter obrony w gabinecie Pierce'a Davis okazał się
[%m administratorem. W latach 184751 i od 1857
!stniczył w charakterze senatora w wielkich deba-
? nad zachowaniem Unii. Od dawna obmyślał plan
enia Unii przy równoczesnym zachowaniu insty-
1 Południowych; zamierzał to osiągnąć przez za-
24 rp,
o Constitution of the Confederate States of America.
nents of American History, s. 316 -84.
318
319
stosowanie statusu dominialnego. Jego regionalizm pozwalał mu na szersze poglądy, niemniej nie repre ^
tował on tak skrajnego stanowiska jak niektór?v i '
j i^ini działacze południowi. Davis zniechęcał do siebie IUH
swą zarozumiałością i wiarą w nieomylność swv h poglądów, nie dopuszczając dyskusji, zwłaszcza w spra, wach wojskowych. Nie znał się też na ludziach i Ota czał się posłusznymi sobie miernotami. Na konwenci' organizującej nową republikę Davis nie był obecny i do Montgomery przybył dopiero 16 lutego dla dokonania inauguracji nowej konfederacji.
Tak więc Dolne Południe dokonało faktycznie secesji i utworzyło własną konfederację. Całą akcję przeprowadzono szybko i nie przebierając w środkach. Cel osiągnięto mimo znacznej opozycji wewnętrznej, a to dzięki wytworzeniu szczególnej atmosfery i zastosowaniu zręcznej taktyki, a także dzięki zdolnościom i bezwzględności głównych przywódców secesji. W czasie kampanii secesyjnej posługiwano się w znacznym stopniu argumentami i hasłami demagogicznymi. Jakież były jednak istotne przyczyny secesji? 25.
Istotne przyczyny secesji
Niektórzy przywódcy północni, a zwłaszcza Douglas, byli przekonani, że przyczyną secesji był spisek, zorganizowany przez grupę skrajnych działaczy południowych jeszcze na kilka miesięcy przed wyborem Lincolna. Grupa ta miała jakoby tak pokierować samynM wyborami, żeby przeszedł Lincoln i żeby jego wyt> dostarczył pretekstu do secesji, podczas gdy Południ wybrałoby równocześnie swego własnego kandyd^ na prezydenta. Podobne poglądy reprezentował

25 J. G. Randall i D. Donald The Divided Union, s.
135 -41.
rz Lincolna, Nicolay, który twierdził, że garstka se^Q mistów przy pomocy spisku zniewoliła 6 min e^s tnyCh lub obojętnych obywateli Południa do 1116 - Są to, jak wynika z analizy poglądów na wojnę see ,ną w części III, zbyt uproszczone twierdzenia, se, nie dają odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób drobna garstka ekstremistów mogła za sobą po- gnać miliony obywateli o przeciwnym nastawieniu. P awda, że tacy śmiali i bezwzględni ludzie jak Rhett Yancey planowali rozbicie Partii Demokratycznej, które było wstępem do rozbicia narodu. Nie byliby oni jednak w stanie doprowadzić do secesji, gdyby szerokie masy Południa nie zatraciły dawnego przywiązania do Unii i nie skłaniały się do poglądu, że Unia nie gwarantuje im już ich praw i instytucji. /^Istotną rolę w przygotowaniu gruntu dla tendencji rozłamowych odegrała kultywowana od dawna wiara L w prawa stanowe z secesją włącznie oraz pogłębienie się na Południu nienawiści do ruchu północnego, zmierzającego do zniesienia niewolnictwa. Dużą podnietą do secesji była też rosnąca skłonność do wyobrażania sobie niepodległego Południa jako kraju mającego 2 po wyodrębnieniu się większe perspektywy bogactwa 1 szczęśliwości. Wszystko to podkopywało silne niegdyś na Południu uczucia przywiązania do Unii. Południe coraz bardziej oddalała ponadto od Unii rzeczy-!sta lub wyimaginowana odmienność interesów spo-cznych i ekonomicznych obu regionów, a także po-Ucie lokalnego patriotyzmu i wybujałe ambicje. Na-"uliony tych, co byli nadal zwolennikami Unii, :uty już jednak do niej takiego przywiązania, by im pozwoliło oprzeć się presji i zastraszeniu ^. rny skrajnych elementów. Decydującym czynni-sta .W stanowisku Południa było więc zmienione na--.
L3W]f>ni~ . _ . . 1
psychiczne, a me tak zwana konspiracja;/
Wet nie kto ze
\J
320
r
'czyny wojny secesyjnej w Ameryce
321
sprowadzało się to w gruncie rzeczy do nie skoo H
wanego impulsu, który odegrał raczei dnie
rolę *e. rz^ną
O postępującej zmianie nastrojów i wytwarzani obustronnych tendencyjnych ocen świadczył \v t^ okresie szereg wypowiedzi, jak np. taka chociaż^ charakterystyka Północy przez obywatela Geor "Ja patrzę na całą rasę Nowej Anglii, jak na zespó awanturniczych i niespokojnych mącicieli, wywodzą-cych się od niebieskich ptaków, przestępców i zawa diaków, którzy nie mogli żyć między przyzwoitymi i cywilizowanymi narodami Europy. Odziedziczyli oni tego samego nietolerancyjnego i niespokojnego ducha który będzie w nich trwał aż do ostatniego pokolenia"27.
Na Południu oburzano się często na dawne krzywdy doznane od Północy, rzeczywiste i urojone. I tak np. gubernator Georgii, Pettus, twierdził w swym liście do legislatury Missisipi w listopadzie 1860 r., że całe pokolenia były na Północy wychowane w nienawiści do Południa. "Usiłowali oni - - oświadczył - - poniżyć nas w opinii innych narodów, piętnując nas jako barbarzyńców, piratów i rabusiów niegodnych towarzystwa ludności chrześcijańskiej i cywilizowanej. Podburzali do buntu naszych niewolników, namawiali ich do palenia naszej własności i mordowania naszej ludności, dostarczali im broni i amunicji, wspomagając ich w krwawym przedsięwzięciu" 28.
Prócz zarzutów o charakterze ogólnikowym i eino cjonalnym południowcy uciekali się też do bardzo konkretnych i - - jak sądzili - - rzeczowych zarzuto Dwoma głównymi punktami agitacji regionalnej t
26 A. Nevins op. cit.t s. 328 - 30.
27 J. Hańby Smith, April 3, 1860, Stephens Papers, cyt. A. Nevinsa w The Emergence of Lincoln, t. II, s. 330.
28 Loc. cii.
niewolników i niewolnictwa w tery-IIdVT Tymczasem spis z 1860 r. wykazał tylko 800 rl łych niewolników, a i z tego nie wszyscy uciekali
sp to:
północ. Jeśli od liczby tej odjąć wolnych Murzy-rjrowadzonych w tym czasie w niewolę, straty
DOW, ur ..,,.. . ,
} dnia okażą się bardzo niewielkie i w żadnym przy-
padku
nie uzasadniające secesji. Podobnie miała się
prawa niewolnictwa w terytoriach, która była głównym przedmiotem niezgody. Choć najczęściej o niej dyskutowano, znaczenie jej było bardziej teoretyczne niż praktyczne. Wspomniany spis z 1860 r. wykazał np. tylko 2 niewolników na terytorium Kansas, o które przecież powstały takie zatargi. Nawet w Nowym Meksyku, który wówczas obejmował jeszcze i Arizonę, widoki na wprowadzenie niewolnictwa były niewielkie. Przy organizowaniu przez Kongres w latach 186061 pozostałych terytoriów a więc Dakoty, Kolorado i Nevady w ogóle nawet nie wspomniano o niewolnictwie, gdyż było oczywiste, że terytoria te pozostaną wolne. A więc i ta sprawa w swej istocie nie stanowiła przyczyny secesji, choć Lincoln w tej właśnie kwestii był nieustępliwy i nieugięty, bardziej niż inni przywódcy republikańscy.
Ponadto przywódcy południowi dowodzili, że południowcy nie mają w Unii widoków na przyszłość, gdyż Unia nie jest już jak dawniej oparta na równości, sprawiedliwości i wielkoduszności: przedstawiciele Pół-nocy twierdzą bowiem, że nie spoczną, aż niewolnic-w znajdzie się na drodze do ostatecznego wygaśnie-
cis * 4-
' to zaś brzmi jak dyktowanie warunków zwyciężo-^m> a nie jak traktowanie południowców jako rów- Dalsza zgoda na takie traktowanie twierdzono m^ łudniu oznaczałaby poddanie się despotycz-rządom Północy, od których widzimisię zależa-Poźniej podstawowe prawa Południa. Podkreślano
łyby
322
323
także, że samo bezpieczeństwo Południa wymag cesji. Z chwilą bowiem gdy "czarni republikanie" nowali prezydenturę, to niezadługo opanują też R gres i Sąd Najwyższy. A gdy usuną niewolnic^ z Dystryktu Kolumbii i z terytoriów, to stopnio przez tworzenie z terytoriów wolnych stanów uzysk większość potrzebną do zmiany konstytucji; a wted w ogóle zlikwidują niewolnictwo na Południu. Naw t gdyby przyjąć za dobrą monetę obietnicę Lincolna, że nie będzie się wtrącał do niewolnictwa w stanach to i tak grozi tej instytucji katastrofa na skutek ograniczenia terytorialnego. Przy dużym bowiem przyroście naturalnym Murzynów i ograniczonym terytorium ich presja stanie się z czasem nie do zniesienia i dojdzie do konfliktu o supremację rasową. Wówczas albo czarni zostaną wytępieni, albo biali będą musieli opuścić zafrykanizowane Południe. Zresztą pod wpływem ciągłych gróźb ze strony Północy cena niewolników będzie szybko spadała. Cóż się więc wówczas stanie z 2 ml d włożonego w nich kapitału?
Na próżno światlejsi ludzie Południa próbowali uspokoić obawy, tłumacząc, że przecież Południe nie jest jakąś drobną mniejszością i że na 72 lata istnienia Unii przez 60 lat Południe było przy władzy, że przyłączenie terytoriów jako wolnych stanów jest na razu nierealne, gdyż terytoria te jeszcze przez długi czL nie będą posiadały wymaganej liczby ludności, '> wreszcie o zmianie konstytucji nie ma mowy. Żadn perswazje jednak nie pomagały, gdyż południow* byli przejęci obawą o swe przyszłe bezpieczeńst zresztą nie bez racji, bo przecież Lincoln dość wyr* nie dał do zrozumienia, że ograniczenie terytoria niewolnictwa oznacza ostateczny jego zanik -niej czy później. Południowcy -sądzili więc, że p& Unią będą bezpieczniejsi, tym bardziej że nie zda
sprawy z potężniejącego antyniewolniczego na-rboiu na całym świecie.
l poparcia secesji używano także argumentów micznych. Rhett i Hammond ogłosili dane, nie zresztą na dostatecznie rzeczowej podstawie, :>ołudnie płaciło corocznie 50 min dolarów opłat Ze\n\ch, podczas gdy Północ tylko 20 min. Tymcza-Hch zdaniem, wydatki skarbu na oba regiony były stosunku odwrotnym: na Południe skarb wydawał tvlko 20 min dolarów, a na Północ 50 min. Dane te, > nie autorytatywne, przekonywały ludność Południa. Bardzo szeroko rozpowszechniona broszura Johna Townsenda The South Alom Should Govern the South stwierdzała, że Południe corocznie płaciło 105 min dolarów jak gdyby kontrybucji na rzecz Północy, z tego główne pozycje były następujące: 20 min w formie nadmiernych opłat celnych, 20 - - jako zysk północnych fabrykantów, oraz 30 min jako zysk północnych armatorów z południowego eksportu i importu. "A co w zamian za to Południe otrzymywało -pytał Townsend -- tylko obelgi i podsycanie niewolników do buntu" 29.
Wielu kupców z Charlestonu, Savannah i Mobile
ważało również, że niepodległość Południa przyczyni
? do ożywienia życia gospodarczego, gdy Południe
zejmie z rąk Północy szereg dziedzin produkcji i wy-
llany, zwłaszcza z zagranicą. Rozwiną się wówczas
'kje i drogi, rozbudują się miasta, w szczególności
lrleston, który jako główny port będzie miał
mne zaplecze, nawiąże się bowiem bezpośredni
z Europą drogą na Azory przy pomocy wielkiej
handlowej, zbudowanej na Południu. Handel
będzie pozostawiał swe zyski na Południu,
Crises in American History, s. 499 - 500.
325
a nie, jak dotąd, na Północy. Plantatorzy pocieszał1 również, że w ten sposób pozbędą się dotychczaso długów w stosunku do Północy oraz powiększą s dochody. Wielu polityków aspirujących do posad o cywało sobie, że na niepodległym Południu łatwiei będzie objąć wysokie stanowiska.
Robert B. Rhett w swym przemówieniu do legista tury Karoliny Płd. w listopadzie 1860 r., interpretują! na swój sposób historię, twierdził, że w ostatnim pokoleniu Północ postanowiła żyć z Południa, a to przez ustanowienie prawodawstwa, które oddało w jej ręce cały handel Południa oraz nałożyło na nie nadmierne taryfy celne. Twierdził on, że kiedy po secesji Jankesi zobaczą, że ich fabryki stanęły, a okręty są bezczynne, wówczas przyjdą błagać Południe o odnowienie braterskich stosunków, lecz południowcy powinni wówczas postąpić z nimi jak z krajem obcym, natomiast użyć swych ogromnych zasobów na wzbogacenie swej własnej ludności. Należy przypuszczać, że przynajmniej część słuchaczy uwierzyła jego argumentacji. Dużą rolę odgrywała również obrażona duma Południa. Uważano, iż nie można dłużej pozwalać na szyderczy ton północnych komentarzy oraz kpiny prasy bostońskiej i nowojorskiej. Poza tym w prasie Karoliny Płd. i wyjaśnieniach poszczególnych przywódców podkreślano, iż sprawy zaszły tak daleko, że Południe nie może się już wycofać z akcji secesyjnej bez ośmie szenia się. Rhett twierdził zresztą, że gdyby się terL wycofali, minęłaby ostatnia okazja. Wprawdzie lepie było się oddzielić w r. 1850, gdy układ sił był je& równy 15 stanów południowych na 15 północnym lecz w r. 1870 czy 1880 szansę na secesję mogą 3 zniknąć w ogóle 30.
ości separatystyczne wzmagało też przekonanie,
30 A. Nevins op. cit., s. 330 - 34. 326

sji można będzie dokonać bez wojny albo też - ym zwycięstwie Południa. Niektórzy politycy iniowi oświadczali pocieszająco: ,, Można uderzyć arz Jankesa, a on 'odejdzie i zaskarży do sądu, nie będzie walczył". Inni znowu twierdzili, że S dojdzie do wojny, to tylko między ugrupowaniami kejami Północy. Rhett snuł wizję wielkości i sławy yolnionego z więzów Południa, którą tak będzie mógł opisywać historyk w r. 2000:
Rozszerzywszy swe panowanie poprzez cały kontynent aż do Pacyfiku oraz poprzez Meksyk na drugą stronę zatoki i rozsiane tam wyspy, zbudowali imperium i stworzyli cywilizację, jakiej nie dorównała ani nie prześcignęła nigdy żadna inna - - cywilizację obfitującą w mówców, poetów, filozofów, mężów stanu i historyków równych greckim i rzymskim
i przedstawili światu wspaniały obraz wolnego, zamożnego i świetnego narodu" 31.
31 /bid., s. 335.
IX. PRÓBY KOMPROMISU
W sytuacji, jaka się wytworzyła po wyborze Lin-colna, istniały trzy możliwości.
Pierwszą było pogodzenie się z istnieniem silnych tendencji separatystycznych Południa i pozwolenie temu regionowi na pokojowe odejście. Wielu obywateli, a także niektórzy działacze, zwłaszcza głównodowodzący gen. Winfield Scott i redaktor Horace Gree-ley, byli początkowo za takim rozwiązaniem, które znalazło wyraz w utartym powiedzeniu: "Kapryśne siostry, odejdźcie w pokoju". Jednakże nawet pobieżne zastanowienie się nad sytuacją, jaka by się wówczas wytworzyła, wykazywało, że takie załatwienie sprawy byłoby nad wyraz trudne, o ile w ogóle możliwe. Zaraz bowiem powstałoby pytanie, jak podzielił wspólne terytoria i długi państwowe oraz jak uregulować żywotną dla stanów północnych sprawę spływ" do ujścia Missisipi, które znalazłoby się wówczas granicą. Nie byłoby więc i tak gwarancji, czy P^( w takiej sytuacji dałby się długo utrzymać; w i lepszym razie byłby to pokój zbrojny, w atmosf< ciągłego naprężenia. W dodatku trudno było prz dzieć, jaka byłaby dalsza ewolucja secesji.
Drugą możliwością było zmuszenie Południa

zostania w Unii siłą, co też później faktycznie nast Na razie jednak próbowano przede wszystkim t
ożliwości, tj. kompromisu. Na nim też skupiły c^ rgiłki końcowej fazy administracji Buchanana po S1tę zaśnięciu się z początkowych wahań.
N'estety, między obu regionami prócz dziedzicznych
edzeń panowała już głęboka nieufność i paląca
UPnawiść. Znajdowało to wyraz w wielu wypowie-
ch i tak np. przedstawiciel Alabamy oświadczył, że wrogość między obu regionami jest "głębsza od "ekła" i nic już nie może zapobiec secesji. Reprezentant zaś Georgii był zdania, że po inauguracji Lincolna każda godzina pozostawania w Unii byłaby dla jego stanu godziną poniżenia i dalsze uczestnictwo we wspólnocie doprowadziłoby cały stan do ostatecznej ruiny. Przedstawiciele innych stanów południowych wyrażali się podobnie, dodając, że secesji nie powstrzyma już żaden kompromis. Równie nieprzejednane stanowiska zajmowali skrajni przywódcy republikańscy, jak Sumner, Wadę, Chandler i Chase. Nie znosili oni nawet myśli o koncesjach uważając, że byłoby to dowodem bojaźliwości i ustępstw wobec Południa. Sumner, senator z Massachusetts, zagadnięty przez Buchanana w sprawie kompromisu odparł, że jego stan wolałby, żeby go morze pochłonęło.
Polityka prezydenta Buchanana
Podczas gdy po wyborze Lincolna rozgrywały się w kraju brzemienne w skutki wydarzenia, które ostatecznie doprowadziły do secesji Południa, główny cię-zar odpowiedzialności za losy Unii spoczywał nadal Przez przeszło 4 miesiące na starym, liczącym sobie już lat prezydencie Buchananie. Buchanan, choć miał pory zasób dyplomatycznego doświadczenia, nie był wiekiem czynu, jakiego wymagała na tym stano-lsku jeg0 niespokojna epoka. Bronił on przez długie
328
329
lata dezyderatów Południa wobec Północy, uważa' że w ten sposób przeciwdziała regionalizmowi; nigd nie potępił niewolnictwa, przeciwnie, przeciwstawi się tym, którzy dążyli do jego ograniczenia.
W gabinecie Buchanana rej wodzili - - jak wiado mo południowcy, którzy też odradzali mu teraz podejmowanie jakiejś zdecydowanej akcji przeciwko seces.jonistom, a nawet starali się secesję usprawiedliwić. Minister skarbu, Howell Cobb, wypowiedział się nawet publicznie za secesją; należał on zresztą do jej organizatorów. Podobnie uważali secesję za usprawiedliwioną dwaj inni południowi członkowie gabinetu: Thompson i Floyd. Secesji jednak przeciwstawili się ministrowie: Cass, Black i Holt. W ten sposób w samym gabinecie Buchanana panowały sprzeczne opinie i rady, które osłabiały i tak już niezdecydowanego prezydenta.
Głównym celem polityki Buchanana - - i to celem słusznym było uniknięcie wojny i skłonienie Południa do odwołania kroków zmierzających dov secesji. Opinia publiczna była też początkowo za ostrożnością, dążeniem do zgody i powstrzymaniem się od radykalnych poczynań; wszelkie bowiem demonstracje zbrojne armii lub marynarki w stosunku do Karoliny Płd:, jakie doradzali niektórzy, minęłyby się z celem. Jednakże mimo słuszności tej zasady Buchanan na skutek swe]
-F'}
słabości, bojaźliwości i ciągłych wahań, nie potral wykorzystać możliwości pojednania skłóconych gionów.
Wprawdzie już 9 listopada 1860 r. - - a więc tuż po wyborze Lincolna -- Buchanan wystąpił z trafną i-cjatywą zwołania ogólnokrajowej konwencji stanc dla stworzenia jakiegoś wspólnego planu współżyd jednakże poglądy członków gabinetu Buchanana, I dzielonych na zwolenników Unii i stronników sec<
330
zupełnie sprzeczne, a Buchanan liczył się ze
^ -m gabinetem. W szczególności propozycji zwołania
SV 'inokrajowej konwencji sprzeciwili się w gabinecie
r bb i Floyd, którzy sami zachęcali Południe do se-
.. a nawet brali czynny udział w formowaniu pla-
C6^J '
, secesyjnych. Cobb zresztą ustąpił w grudniu z ga-b'netu, gdyż chciał się całkowicie oddać sprawie se-esii Qdyby Buchanan miał dosyć charakteru i zdecydowania, powinien był wówczas zwolnić secesjoni-stów z gabinetu i po zreorganizowaniu go wystąpić zgodnie z konstytucją do gubernatorów o zwołanie legislatur stanowych dla uchwalenia wniosku o zwołanie konwencji. Buchanan jednakże, obawiając się reakcji Południa, zamiast zwolnić secesjonistów, wycofał się z projektu^konwencji. A zwołanie konwencji niewątpliwie skupiłoby uwagę całego kraju na jej przygotowaniu i zadaniach oraz wzmocniłoby autorytet Buchanana zarówno na Północy, jak i na Południu. Dodałoby to otuchy zwolennikom Unii na Południu i secesjoniści nie mogliby wówczas tak jawnie pracować nad organizowaniem secesji; opinia publiczna domagałaby się bowiem niewątpliwie zaczekania najpierw na wyniki konwencji. Buchanan jednak przez swą bojaźliwość i niezdecydowanie całą tę korzystną koncepcję zmarnował, co było wielkim błędem z jego strony.
Wobec przygotowań do secesji Buchanan zajął sta-
wisko wyczekujące, uważając, że kryzys można roz-
la.zać tylko drogą kompromisu. Przede wszystkim na-
zało, jego zdaniem, zachować spokój i unikać wszel-
cn gwałtownych kroków, które mogłyby doprowa-
c do wybuchu. Stosując się do tej zasady, Buchanan
j Usłuchał rady gen. Scotta, żeby wzmocnić forty
L , ralne na Południu, uważał bowiem, że mogłoby to
Poczytane za akt prowokacyjny. Równocześnie
331

Buchanan nie zgodził się na żądanie działaczy łudnia, żeby im te forty wydać. A być może OA L
' oV4-VQ\7
właśnie wówczas wzmocniono te forty, byłoby ostrzeżeniem dla Południa. Buchanana podejrzew nawet na Północy o knucie spisku i popieranie pr gotowań secesyjnych wraz z działaczami południow mi. Było to jednak podejrzenie niesłuszne, gdyż gj, chanan był zawsze zdecydowanym zwolennikiem Uni' Po zrezygnowaniu z projektu konwencji Buchanan wziął się do opracowania orędzia do Kongresu Minister Sprawiedliwości, Jeremiah Black, zredagował mu wstęp, wykazujący bezprawność i ostro potępiający secesję, lecz Buchanan kazał mu napisany tekst zmienić, złagodzić jego ton i ograniczyć się do czysto prawniczego wywodu. Po zebraniu się Kongresu 3 grudnia, Buchanan przekazał mu w swym orędziu całą sprawę konfliktu do rozważenia i zde^ cydowania, i to bez żadnego wniosku ze swej strony, poza zaleceniem pokojowego załatwienia sprawy1. Należy dodać, że był to Kongres kończący już swą kade'ncję, rozbity wewnętrznie i niezdolny do akcji. W orędziu swym Buchanan stwierdził, że stan nie ma prawa secesji, ale równocześnie rząd federalny nie ma prawa mu w secesji przeszkodzić. Innymi słowy, jak to oświadczenie prezydenta ironicznie sparafrazował Seward: ,,Obowiązkiem prezydenta jest wykonywanie ustaw - - chyba, że mu się ktoś sprze ciwi, a żaden stan nie ma prawa wystąpić z Unii chyba, że sobie tego życzy". Buchanan nie wprawdzie autorem tego paradoksu, ale jemu padło w udziale sformułowanie i ogłoszenie ków, wynikających z od dawna ustalonej teorii
1 President Buchanan on Secession. Documents of Ań Hislory, s. 366 - 69.
. wei. Widoczne było, że istnieje tu luka, którą treba będzie jakoś wypełnić (wypełnił ją później trZ coln w swym inauguracyjnym przemówieniu)2. Orędzie Buchanana usprawiedliwiało nawet ponie-, secesję, stwierdzając, że głównymi sprawcami ru-"hu secesyjnego są przeciwnicy niewolnictwa na Pół-cy i że jeśli pod wpływem agitacji antyniewolni-ei Północy nadal będzie trwała na Południu oba-buntów, to secesja stanie się nieunikniona. Orędzie nie zawierało żadnego ostrzeżenia secesjonistów, choć takie ostrzeżenie byłoby właśnie na czasie. Natomiast Buchanan silnie zaatakował północnych przeciwników niewolnictwa; zaproponował nawet poprawkę konstytucyjną, dającą niewolnictwu gwarancję w stanach i terytoriach, oraz zalecił uchylenie wszystkich praw wolności osobistej i ścisłe przestrzeganie prawa o zbiegłych niewolnikach. Ale nawet taka gwarancja nie zadowoliła przedstawicieli Południa w Kongresie, którzy już wówczas przestali myśleć o porozumieniu, a cały wysiłek koncentrowali na przygotowaniach do secesji3.
Spór o forty
Na terenie Południa istniało 8 fortów obsadzonych Przez wojska federalne. W trakcie secesji forty te Poddały się bez walki władzom południowym z wy-tótkieni^forfu Pickens> położonego obok bazy mary-
arki wojennej w Pensacola na Florydzie, oraz for-
y ikacji broniących wejścia do głównego portu Połud-
^ Charlestonu. W Charlestonie były właściwie 3 for-

^ -
** K
Dunning Essays on the Civil War and Reconstru-397. A. Nevins The Emergcnce of Lincoln, t. II.
Stampp And the War Came, s. 58 - 62.
332
ty. Dwa z nich: Castle Pinckney, panujący nad ny tem, i nie dokończony fort Sumter na wyspie u w cia do portu, były praktycznie nie obsadzone T ci fort, Moultrie, miał załogę złożoną z 60 lUfq ' Tuż po wyborze Lincolna dowódcą fortu został m' nowany południowiec z Kentucky, ale wierny UrT mjr Anderson. Zaraz po swej nominacji prosił w Waszyngtonie o posiłki, motywując słusznie, że tylko wzmocnienie załogi może uchronić te forty przed atakiem secesjonistów. Jak wspomniano, gen Scott jeszcze przed wyborami proponował prezydentowi wzmocnienie wszystkich 8 fortów, ale Bucha-nan wówczas się na to nie zgodził, by nie rozdrażniać i nie prowokować Południa. Później, w grudniu, Buchanan przyjął nawet delegację reprezentantów Karoliny Płd. i ustalił z nimi - - choć bez zawierania formalnego porozumienia że żadna ze stron nie podejmie inicjatywy wojskowej. Wywołało to wówczas prawdziwą burzę na Północy, a sekretarz stanu Cass, który domagał się wzmocnienia załogi fortów w Charlestonie, po odmowie Bucha-nana ustąpił na znak protestu ze swojego stanowiska.
Sprawę zaostrzył jeszcze bardziej fakt, że w nocy 26 grudnia mjr Anderson, powołując się na poprzednie rozkazy - - a właściwie na własną rękę przeniósł swój oddział z eksponowanego i trudneg do obrony fortu Moultrie do położonego na wyśpi6 fortu Sumter. Ludność Charlestonu gorąco zaprotei towała, traktując krok Andersena jako groźbę woj ny, a nowy gubernator Pickens wysłał emisariu do Waszyngtonu z żądaniem wycofania Andersc z powrotem do fortu Moultrie.
Przesunięcie oddziału Andersena do fortu wywołało wielki entuzjazm na Północy, nato niezdecydowana polityka Buchanana, a zw*a
vięcie przez niego przedstawicieli Karoliny Płd. P wodowało tam powszechne oburzenie. Buchanana deirzewano nawet o zdradę. Co ważniejsze, cała p'łnoc i wszystkie tamtejsze partie poczuły się nagle jednoczone. Zaczęto nawoływać do akcji zbrojnej je czekając na ,,zdradzieckiego" Buchanana. Niektórzy nazywali go po prostu szubienicznikiem, a Ho-race White z chicagowskiej "Tribune" pisał do g B. Washbourne'a (30 grudnia 1860), że "gdyby stary Buchanan (Old Buck) pokazał się w tamtych stronach, to tak szybko by go powiesili, że i diabeł nie wiedziałby, gdzie szukać jego zdradzieckiej duszy" 4.
Reorganizacja gabinetu Buchanana
Pod wpływem opinii publicznej oraz rozwoju wypadków Buchanan był wreszcie zmuszony do reorganizacji swego gabinetu. Już w połowie grudnia po ustąpieniu Cassa Buchanan mianował sekretarzem stanu dotychczasowego ministra sprawiedliwości J. Blacka, a na miejsce Blacka Edwina M. Stan-tona, który odtąd miał odegrać tak ważną rolę w historii amerykańskiej. Stanton, wybitny adwokat z Pitts-burgha, należał do zdecydowanych przeciwników niewolnictwa. Był to człowiek o żelaznej woli i stanowczości oraz wielkiej energii; znakomity organizator 1 niestrudzony pracownik, był cennym nabytkiem dla federalnego.
do dalszych zmian w gabinecie Buchana-p, - * Jego pertraktacje z wysłannikami Karoliny ) którzy domagali się ewakuacji fortu Sumter i po-J^oddziału Andersena do fortu Moultrie. Bucha-
*~E~R~
ty A rf Washbourne Papers, cyt. przez K. M. Stamppa nd thc War Came, s. 73.

334
335
nań wahał się, jaką im dać odpowiedź, wreszcie dagował ugodowy list, który następnie był miotem obrad gabinetu. Ministrowie południowi Floyd i Thompson - - obaj zresztą skompromitowa ni korupcyjnymi machinacjami na szkodę skarb państwa -- byli za przywróceniem pierwotnego stanu jednakże ministrowie północni, Black, a zwłaszcza nowy w gabinecie Stanton - - obaj ze stanu Buchana-na, Pensylwanii gwałtownie przeciwstawili się
przeniesieniu oddziału Andersena i zmusili Buchana-na do przeredagowania listu i zagrożenia, że ewentualny atak na fort Sumter zostanie odparty siłą. Floyd zmuszony został do podania się do dymisji, po czym wytoczono mu proces w związku ze skandaliczną kradzieżą obligacji w jego ministerstwie wojny. Drugi południowiec Thompson także ustąpił na znak protestu. W ten sposób gabinet pozbył się ministrów południowych. Buchanan w całej tej sprawie wykazywał słabość i zupełny brak decyzji.
Dopiero teraz, po reorganizacji gabinetu, grupa zwolenników Unii w nowym rządzie, va mianowicie Jeremiah Black, Joseph Holt, Edwin M. Stanton i John A. Dix, skłoniła Buchanana do obrony własności federalnej na Południu, a przede wszystkim fortów, choćby z ryzykiem wojny. Pod ich też wpływem Buchanan zdecydował się ostatecznie na wzmocnienie fortu Sumter ku zadowoleniu całej Północy. W tym ceJ 8 stycznia 1861 r. Buchanan wysłał statek handlów: "Star of the West" z 200 żołnierzami na pokładzie. Kiedy jednak w 3 dni później statek ten usiłotf wpłynąć do portu w Charlestonie, został ostrzelc przez baterie stanowe i zmuszony do odwrotu. W i cię rzeczy był to już akt wojenny ze strony Karo Płd., lecz Buchanan wolał go zignorować i do ca swego urzędowania nie próbował więcej wy J
łków do fortu Sumter. Jednakże zdecydowana tym P postawa Buchanana zjednała mu popularność ra ałej Północy. Popularność ta nie trwała długo, na, wiem gdy po przyłączeniu się pozostałych stanów 3 Inego Południa do secesji i zagarnięciu przez se-sionistów w obrębie ich stanów fortów, arsenałów, ł urzędów pocztowych i innego majątku federal-20 Buchanan również nie zareagował, powstała orzeciw niemu nowa fala oburzenia. "Ten tchórz i nikczemnik pisał New York Times 16 stycznia 1861 r. __ solennie schował do kieszeni zniewagi"r>. Rzeczywiście, Buchanan, pokładając coraz słabszą nadzieję w pokojowym załatwieniu sprawy, nie próbował ponownie wysyłać posiłków do fortu Sumter, ani też odbierać siłą zagarniętej własności federalnej. Tymczasem, pod wpływem nowej, potężnej fali oburzenia na Północy, wszędzie odbywały się zebrania, wiece i nawoływania do broni. Natomiast w forcie Sumter na skutek porozumienia między dowódcą fortu, mjr Andersenem i gubernatorem Karoliny Płd. Pic-kensem, nie doszło na razie do żadnego starcia, a nawet zezwolono załodze fortu na zaopatrywanie się w Charlestonie w świeże mięso i jarzyny. Wszystko to pod warunkiem, że fort nie będzie wzmacniany. Widać było, że obie strony nie chciały brać odpo-Wledzialności za rozpoczęcie wojny. Należy zazna-yc> że mimo braku aktywności, Buchanan od czasu ^Orżanizacji gabinetu zerwał stosunki z secesjonis-1 i przynajmniej formalnie przeciwstawił się ich
zakus
Politykę tę kontynuował już do objęcia 11 Prezydenta przez Lincolna. Wywołało to pew-Prężenie na Północy i wśród zwolenników Unii6.
vł.
zez K. M. Stamppa w And the War Came, s. 95. Nevins op. cit.. s. 366 - 79.
336
C2yny wojny secesyjnej w Ameryce
337
Niektórzy historycy, jak J. G. Randall, Są 3 naprężonej sytuacji. Niewątpliwie wzbudziło-
10 rr r\ iTioołiiOTi^łT TLic4- + Y*O r^ -\7r*i7 IV\XT 1-7-v^T4-,. i-v i i _ l - __ _ T _ l__
nią, że niesłuszny jest tradycyjny krytycyzm w t sunku do Buchanana, powtarzany za J. G. N- " yem, J. Hayem i J. E. Rhodesem i przeciwstawia] ^ Buchananowi przykład prezydenta Jacksona IH-- ^
' KtOpy
w podobnych warunkach, grożąc użyciem siły Wou " występujących przeciwko prawu, zmusił ich do rez> gnacji. Zdaniem tych autorów Jackson w gruncie rz czy posłużył się kompromisem i sam był zdania ż Unia opiera się na uczuciach narodu, a nie na przymusie
ze strony rządu. Buchanan podkreślają oni __fak-
że pokładał nadzieję w kompromisie, choć sam z inicjatywą nie występował, nie chcąc krzyżować planów 2 specjalnych komisji Kongresu, pracujących nad kompromisowym rozwiązaniem zatargów. Nadziei na kompromis nie tracili zresztą także William Seward i Charles Francis Adams. Liczyli oni, że nie ustępując w kwestii terytorialnej, zdecydowanej już przez wybory, należy pójść na ustępstwa we wszystkich innych punktach i w ten sposób poprzeć na Południu stronników jedności oraz ułatwić im skłonienie całego regionu do powrotu do Unii. Wszyscy oni bowiem zdawali sobie sprawę, jak strasznym błędem i katastrofą byłoby dopuszczenie do ostatecznego rozbicia Unii.
Tymczasem zdaniem historyka Allana Nevinsa, słuszna w zasadzie polityka Buchanana, zmierzająca do pokoju, pojednania i zwłoki, w praktyce wykażą jednak wszelkie cechy słabości, bojaźliwości i niezde cydowania. Gdyby Buchanan zaraz po wyborze ^ colna zwrócił się z orędziem do całego narodu, a stępnie zreorganizował gabinet, nie tolerując w Cobba i Thompsona, którzy zmierzali wyraźnie ^ zniszczenia Unii, to mając poparcie zjednoczonego binetu, mógłby wzmocnić forty zaraz po
338
miew na Południu, ale zarazem rozwiałoby
by to ..... ...
na] na
Mniejszy argument secesjonistów, że secesji moż iokonać bez wojny. Tymczasem Buchanan zdecydował się wysłać posiłki, gdy już było za późno, osunięcie to nie mogło już odegrać roli ostrze-yczej. Uratować sytuację mogło planowane począt-' WQ przez Buchanana zwołanie ogólnonarodowej konwencji, która opracowałaby program wzajemne-) porozumienia i pojednania, Buchanan jednakże srzekł się inicjatywy w tej ważnej sprawie i zrzucił cały problem na skłócony Kongres 7.
Obrady Kongresu
Kongres ten, który zebrał się z początkiem, grudnia 1860 T. na swą ostatnią sesję, był zbyt skłócony TlDOĆłźTelony, by móc podjąć jakieś poważniejsze decyzje. Kongres składał się przeważnie z małostkowych polityków i graczy partyjnych, skłonnych bardziej do pozy i efekciarskich wystąpień niż do poważnego myślenia o sprawach ogólnonarodowych. Poczucie przywiązania ówczesnych członków Kongre-u nie wykraczało poza ich partię i ich region. Sło-^efti, brak było w Kongresie mężów stanu, którzy potrafili sprostać wyjątkowo trudnej sytuacji, iztą wielu przywódców, zwłaszcza północnych, *żało rozłam za czasowy, a nawet spodziewało się,
rzyniesie on pewne korzyści im lub ich regionowi.
zebraniu się Kongresu wiele oczekiwano od re-
Publik
Dekują
snów, ale na razie i oni zajęli stanowisko wy-
obawiając się wewnętrznego rozbicia; re-
7 Ib< s. 361 - 62.

339
publikanie byli bowiem jeszcze nieskonsolidowa zbiorowiskiem wigów, demokratów i zwolennikl Wolnej Ziemi; zresztą nie mieli większości w i nej z izb Kongresu. Dopiero w drugiej połowie gry nią zaczęli śmielej występować. W rezultacie Kong od którego tak wiele oczekiwano, zdziałał bardzo m' ło. Zresztą, by jego akcja mogła stać się skuteczna" musiałby odrobić błędy i zaniedbania ostatnich lat dwudziestu, a to przechodziło jego siły, zwłaszcza wobec wewnętrznego rozbicia i braku zdecydowane! przewagi liczebnej.
W większości spraw omawianych w czasie sesji Kongresu Północ i Południe zajmowały stanowiska przeciwne. Toteż po długich debatach i targach przyjęto jedynie ustawę o przydziale ziemi państwowej na dogodnych warunkach kredytowych dla nowo powstających gospodarstw na Zachodzie (Homestead Bili), dostępnych zarówno dla obywateli, jak i dla imigrantów. Prezydent Buchanan jednakże założył veto i cały ten wysiłek udaremnił. Usuwały się ostatnie szansę zgody między skłóconymi regionami. Jedynym łącznikiem, jaki jeszcze pozostał, była Parti; Demokratyczna, jako ogólnonarodowa, w odróżnieniu od Partii Republikańskiej, która była wyłącznie partią Północy 8.
Szczególna trudność w stosunkach między Półn( ca a Południem polegała i na tym, że chodziło l nie tyle o krzywdy i pretensje materialne, można by zaspokoić, ile o czynniki nieuchwytne i wymierne. Np. nawet jeden na 10 tyś. miess ców Południa nie mógł wskazać na konkretny Pr' padek utraty niewolnika z powodu ucieczki, a I cięż stale o tym właśnie mówiono i niezadowo

antyniewolniczego nastawienia Północy
8 ZMd., s. 188 - 96.
1 r powszechne. Naprawdę Południu chodziło prze-^ wszystkim^ wstrzymanie północnej agitacji anty--<^ołniezej; to zaś stawało się coraz bardziej nie-' liwe: tak dalece niewolnictwo było już sprzecz-duchem czasu. Północy zależało natomiast na zeczeniu s^ przez Południe dążności do ekspansji
iewolnictwa i ustaniu dalszej presji w tym kierunku.
O ówczesnym nastawieniu senatorów południowych świadczył fakt, że w dniu 13 grudnia wszyscy oni zwrócili się z otwartą odezwą do ludności Południa w której stwierdzili, że zgasła już wszelka nadzieja poprawy sytuacji Południa w drodze akcji Kongresu lub poprawki konstytucyjnej i że wobec tego uratowanie honoru Południa, jak również bezpieczeństwo i niepodległość jego ludności, można zapewnić już tylko przez stworzenie niezależnej Konfederacji 9. Równie nieprzejednane stanowisko zajmowali ekstremiści republikańscy na Północy. Obie więc strony nie ufały sobie nawzajem. Na Południu panowało dość rozpowszechnione przekonanie, że projekty kompromisowe mają na celu jedynie uśpienie czujności Południa, by je później tym łatwiej sparaliżować. Republikanie znowu uważali, że secesjo-niści są tak dalece zdecydowani na opuszczenie Unii, Ze od swego zamiaru nie, odstąpią, nawet gdyby im Podawano złote jabłka na srebrnej tacy.
Niemniej bardziej optymistyczni i śmiali przywód-Cy Północni, jak William Seward i Stephen Douglas
W Q
Denacie, lub Tom Corwin i John Sherman w Iz-> Próbowali jeszcze szukać porozumienia i komisu; liczono bowiem, że masy Południa nie pój-
6(j , MaJor Crises in American History Documentary Problems, y L. Levy i M. D. Peterson, s. 491 - 92.

340
341
da na secesję, zwłaszcza dopóki Wirginia i 7 nów pogranicznych pozostaną w Unii. W każdw,
J Ali. J*Q
zie zbyt późno, bo dopiero__18 grudnia, postano no utworzyć w Senacie Komisję Trzynastu, kt' miała się zająć próbą doprowadzenia do komprorr su, a członkowie tej komisji zostali mianowani d piętro 20 grudnia, tj. w dniu, w którym pierwszv stan Karolina Płd. wystąpił z Unii.
Projekt kompromisu senatora Crittendena
Komisja Trzynastu reprezentowała wszystkie najważniejsze odłamy opinii krajowej. W jej skład weszli wybitni senatorowie, a więc Douglas, Seward i Wadę z Północy oraz Jeff erson Davis i Robert Toombs z Południa. Komisji przewodniczył ogólnie poważany senator Crittenden z Kentucky, hołdujący tradycjom Claya, znanego inspiratora poprzednich kompromisów. Crittenden był człowiekiem o szerokich poglądach, choć bez talentu przemawiania i zdolności swego wielkiego poprzednika. On to wysunął najpoważniejszy projekt kompromisu, na którym głównie opierała się akcja pojednawcza Senatu i z którym związały się ostatnie nadzieje zwolenników Unii. l ten koncentrował się niemal wyłącznie na rozwią zaniu problemu niewolnictwa: proponował cię poprawki konstytucyjne, które rytorium stanów wzdłuż linii przyjętego jużpoprzednio jako
te-sa-
kompromisu Missouri. Na południe oc wolnićtwo byłoby uznane, na północ zaś _gd__L źaEaźane.JNowe stany tworzone w przyszłości,.?. rytoriów na^ołudnie od tej linii dęć me_ w swych konstytucjach, czy chcą być_nie
Natomiast Kongresowi odebrano^ by niewolnictwa w stanach, gdzie ono ^"^tńiało, lub mieszania się do niego, jak również do ^37yśtariówego handlu"niewblnikami. Ponadto rząd ^^rtThrjT byłby obowiązany do wypłacenia odszko-^"" właścicielowi każdego zbiegłego niewolnika,
\e' przeszkodzono by mu siłą w jego odzyskaniu. ^^^ poprawkę kons-
iucyjną byłaby zakazana 10. Projekt Crittendena był upełniony rezolucjami zalecającymi ścisłe przestrzeganie prawa o zbiegłych niewolnikach oraz uchyle-e na Północy wszystkich tzw. praw wolności osobistej, które utrudniały lub uniemożliwiały pościg za zbiegłymi niewolnikami.
Przedstawiciele Dolnego Południa, Jefferson Davis i Robert Toombs, skłamali się do przyjęcia tego projektu kompromisu, o ile poprą go republikanie. Opinia wśród republikanów nie była jednakże skrystalizowana, choć na ogół i oni skłaniali się do kompromisu. Dowodzi tego np. poparcie, jakiego udzielili przy tworzeniu przez Kongres nowych terytoriów: Kolorado, Nevady i Dakoty, bez wzmianki o zakazie niewolnictwa. Co prawda było wiadome, że w tych sta-*ch niewolnictwo nie ma szans rozwoju. Na razie 'dnakże oczy wszystkich były zwrócone na Sewar-którego typowano na głównego doradcę Lincol-i od którego oczekiwano zasadniczej wypowiedzi. vard również sprzyjał kompromisowi, ale przed Ręcznym zajęciem stanowiska wolał zaczekać, co - Lincoln, do którego właśnie wybierał się in-ny republikanin, Thurlow Weed.
l^2ła^kłonnybył przyjąć warunki kompromisu. . , ale z jednym zasadniczym wyjątkiem. Go-

Dunning op. cii., s. 7 - 83.
342
343
tów on był pójść jak najdalej w gwarancjach b względnego stosowania prawa o zbiegłych ni nikach i uchylaniu północnych praw wolności bistej oraz niewtrącaniu się do funkcjonowania wolnictwa w stanach, w których ono już istniało l stanowczo sprzeciwiał się rozszerzaniu niewolnict na nowe terytoria i w tym względzie był nieustenp wy i bezkompromisowy. Wobec tego przedstawiciele republikańscy w Komisji Trzynastu głosowali
ta
ebrała się początkowo w przyjaznej atmosferze,
tecznie przeciwko projektowi kompromisu, przyjmując przez to odpowiedzialność za jego upadek. Wprawdzie przedstawiciele Dolnego Południa również głosowali przeciwko projektowi, ale gdyby republikanie zajęli wobec projektu pozytywne stanowisko, głosowaliby inaczej.
Crittenden, chcąc ratować swój projekt, zaproponował poddanie go pod referendum całego kraju, lecz przedstawiciele republikańscy sprzeciwiali się i temu, podkreślając, że procedura tego rodzaju w Stanach Zjednoczonych nie istniała. Przy dobrej woli jednak procedurę taką można było stworzyć i kto wie, czy kraj, widząc już teraz realną groźbę secesji, nie wypowiedziałby się za kompromisem. Tak więc, wobec upadku projektu plebiscytu, działalność senackiej Komisji Trzynastu zakończyła się zupełnym fiaskiem Również i na plenum Senatu republikanie przeciv stawili się projektowi Crittendena, który został oste tecznie odrzucony 2 marca 1861 r. stosunkiem głc sów 20 : 19 n.
PnHohny b^j^rezultat obrad Komisji Trzydz: Trzech (po jednym przedstawicielu z każdego nu), wyłonionej przez Izbę Reprezentantów. KOI
t 11 Crittenden Peace Resolutions. Documents oj
History, s. 369 - 71.
pełne ekscytacji przemówienia wkrótce popsuły ten trój. Z projektów kompromisowych zgłoszonych Komisji najbardziej zasługuje na uwagę projekt herrnana z Ohio. Projekj ShermarrTT^przewidywał ^ychrmttstew-e przyjęcie -iło- Unii. wszystkichtery_r oriów w charakterze stanów, z tym, że przęgl__przy ieciem terytoria te zdecydowałyby same na swych konwencjach konstytucyjnych, czy chcą być przyjęte . iako stany wolne, czy niewolnicze. W ten sposób znalazłaby natychmiastowe rozwiązanie najsporniejsza sprawa terytoriów. Wniosek ten jednak upadł, choć Sherman swym wystąpieniem zrobił duże wrażenie, zwłaszcza gdy podkreślał, że secesja jest niemożliwa bez wojny i jeśli Południe będzie się przy secesji upierało, wojna jest nieunikniona. W końcu Komisja Trzydziestu Trzech nie przyjęła żadnego projektu kompromisowego poza uchwaleniem wspomnianej już poprawki konstytucyjnej oraz wniosków o ścisłe wykonywanie prawa o zbiegłych niewolnikach i uchylenie stanowych praw wolności osobistej 12.
Na początku 1861 r. dużo jeszcze spodziewano się po przemówieniu w Senacie wybitnego przywódcy republikańskiego, Sewarda. Przemówienie to jednakie rezultacie przyniosło rozczarowanie. Seward dał ^prawdzie zapewnienie, że prawo o zbiegłych niewol-^kach będzie stosowane przy równoczesnej ochronie 'lnych Murzynów, oraz obiecał wyjęcie niewolnic-/ stanach spod kontroli Kongresu, ale nie zro-żadnego ustępstwa w zasadniczej dla Południa ^ie niewolnictwa w terytoriach, ani też nie wniósł Qej nowej propozycji. Seward sam zresztą nie 'ył, żeby kongresowe projekty mogły uratować
' A. Neyins op. cit., s. 385 - 94.

344
345
kraj od secesji, a ponieważ był zwolennikiem jowego załatwienia sprawy, uważał, że należy wolić buntującym się stanom odejść w pokoju 13.
W rezultacie tych burzliwych i jałowych debat Koń gres uchwalił tylko projekt trzynastej poprawki do konstytucji, zakazującej Kongresowi na zawsze mieszania się w sprawy niewolnictwa w stanach, a w szczególności podejmowania ustawodawstwa znoszącego niewolnictwo. Poprawka ta jednakże nigdy nie weszła w życie, natomiast jak wiadomo trzynasta poprawka do konstytucji, ratyfikowana w r. 1865, przynosi zakaz niewolnictwa w całych Stanach.
Jeszcze jedna inicjatywa złagodzenia kryzysu wyszła z terenu, mianowicie od legislatury Wirginii. Le-gislatura ta uchwaliła zwołanie na 4 lutego 1861 r. do Waszyngtonu ogólnokrajowej konferencji pokojowej, która miała na podstawie kompromisu Crittendena załagodzić kryzys. Na konferencję przybyli wybitni przedstawiciele przeważnie starszego pokolenia z 21 stanów. Przewodnictwo objął były prezydent Tyler. Jednakże Dolne Południe, już przystępujące do formowania Konfederacji, nie przysłało delegatów. Nie były również reprezentowane niektóre stany północno-za-chodnie. Trzytygodniowe obrady konferencji skończyły się jedynie na podniosłych przemówieniach. Konferencja uchwaliła wprawdzie projekt kompromisi podobny do projektu Crittendena, ale mimo presji koi handlowych i przemysłowych, którym szczególnie : leżało na niedopuszczeniu do secesji, Kongres nic i zdecydował w sprawie tych propozycji. Ruch secesyjn. był już za daleko posunięty 14.
Należy tu podkreślić, iż istniała duża różnica i
13 Congressional Globe, cyt. przez K. M. Stamppa w And t War Came, s. 171.
14 Major Crises in American History, s. 503 - 505.
dzy
wrarunkami, w jakich odbywała się akcja pojed-

\rcza w r. 1850, i próbami kompromisu na przeło- lat 1860 - 61. W r. 1850 secesjoniści nie przeszka-li akcji pojednawczej i nie dokonali żadnych jaskra-h j nieodwracalnych czynów. Tymczasem secesjo-w czasie obrad Komisji Crittendena działali bardzo szybko w ciągu grudnia i stycznia całe Dolne południe zwołało konwencje i przeprowadziło uchwały secesyjne, a jednocześnie samowolnie przejęło mienie federalne i przestało respektować prawa federalne. Dawało to poważne atuty w ręce przeciwników kom*-promisu, a na Północy wywoływało nastrój rosnącego oburzenia, w czasie gdy jak najbardziej były potrzebne spokój i rozwaga. Wszystko to utrudniało akcję pojednawczą. Dopiero w lutym atmosfera nieco się uspokoiła, ale wtedy było za późno na ratowanie sytuacji, gdyż Południe zaczęło już organizować federację, a sesja Kongresu dobiegała końca; Lincoln był już w drodze do Waszyngtonu sprawa kompromisu była przegrana. Gdy Lincoln wreszcie wygłosił swe pamiętne przemówienie inauguracyjne, było widoczne, że ma on zamiar w inny sposób przystąpić do ratowania Unii15.
Stosunek Południa do kompromisu
^olne Południe już od wyboru Lincolnajiie_wyka^ zywało większej" sMormoścf do kompromisu i było na-
StrlA l
^vvione na bezwarunkową secesję, a senatorowie
rePrezentanci tego regiolTu~~w~Kl5ngresie przestali się
teresować projektami kompromisowymi. Już w po-
Wle grudnia oświadczyli oni, że uważają dyskusję
wyczerpaną, i wypowiadali się za Konfederacją po-
niową. Niektórzy z nich nie chcieli nawet wstępo-
K- M. Stampp And the War Came, s. 177 - 78.

346
347
wać do komisji pracujących nad kompromisem co wstąpili, głosowali przeciwko projektom kompromisowym, dając do zrozumienia, że okres kompromis' minął i że nie spodziewają się niczego dobrego od a ministracji Lincolna. Z chwilą podejmowania uchw ł secesyjnych przez ich stany, senatorowie i reprezen tanci Dolnego Południa opuszczali Kongres i komisie nie myśląc więcej o alternatywie kompromisu i pod-kreślając jeszcze w Waszyngtonie, że Południe raz na zawsze chce się oddzielić i nie chce mieć nic wspólnego z Północą.
Niemniej projekt Crittendena był jedynym, który miał jakieś szansę przyjęcia na Południu, albowiem pozwalał on - - w teorii przynajmniej - - na rozszerzenie niewolnictwa na wszystkie terytoria położone poniżej przedłużonej linii kompromisu Missouri, a więc zarówno te, które już wówczas do Unii należały, jak i na przyszłe nabytki terytorialne. A te były właśnie dla Południa najważniejsze, gdyż od dość dawna liczono się - - zgodnie z hasłem ,,oczywistego przeznaczenia" - z przyłączenienru do Stanów Meksyku, Ameryki Środkowej i Kuby. Terytoria te bowiem - - jak sądzono na Południu - - najbardziej nadawały się do rozszerzenia na nie amerykańskiego systemu niewolnictwa. Wprawdzie jak oświad-
czył w Senacie Breckinridge - - czołowi przywódcy Dolnego Południa skłonni byli przyjąć warunki kompromisu, ale wielu skrajnych działaczy, prących l secesji, niewątpliwie wystąpiłoby przeciwko takie, ugodzie. Uchwała kompromisowa zapewne nie p0' wstrzymałaby zaawansowanej już secesji stanov Missisipi, Alabamy, Georgii i Florydy. Niemniej, po; niejsze próby ze strony republikanów zrzucenia odpo wiedzialności za upadek kompromisu na przedst cieli południowych, Davisa i Toombsa - - Pd Pr<
tem że gdyby głosowali oni za projektem Crit-iena', przeważyliby szalę na korzyść kompromi-są nieuzasadnione. Przeciwko projektowi temu sowali bowiem przede wszystkim sami republika-powodując jego ostateczne odrzucenie i na nich czywa główna odpowiedzialność za jego upadek, [epowodzenie kompromisu ugruntowało z kolei Po-dnie jeszcze bardziej w przeświadczeniu o konieczności tak już zaawansowanej secesji1G. Dał temu wyraz Jef-ferson Davis, gdy 8 stycznia 1861 r. pisał do swego przyjaciela, E. De Leon:
,Zbliżamy się szybko do końca Unii. Można teraz założyć, że stany bawełniane zdecydowały się na secesję. Południowa Karolina jest w stanie jakby wojny i istnieje prawdopodobieństwo, że bieg wypadków popchnie ją i jej sprzymierzeńców do ogólnego konfliktu z siłami rządu federalnego. Czarni republikanie upojeni swymi niezdrowymi sukcesami nie są skłonni do jakiegokolwiek ustępstwa i twarda konieczność oporu narzuca się sama stanom niewolniczym" n.
Stanowisko republikanów
Zarzucano Sewardowi i innym przywódcom repu-
likańskim, a także Lincolnowi, że nie godząc się
na ustępstwa w sprawie niewolnictwa w terytoriach
^iemożliwili przyjęcie kompromisu Crittendena.
Rzeczywiście, republikanie systematycznie głosowali
bu izbach Kongresu przeciwko wszelkim projek-
3rtt kompromisowym z wyjątkiem poprawki konsty-
16 K. M. Stampp op. cii., s. 132-36 167-71; A. Nevins op. *> s. 398 - 99.
Ee Leon Papers, cyt. przez A. Neyinsa w The Emergence ffncoln, t. II, s. 398.
348
349
tucyjnej o ochronie niewolnictwa w stanach, uch lonej podczas ostatniej nocnej sesji Kongresu
W związku z tym nasuwa się pytanie, dlaczego publikanie zajmowali tak nieprzejednane stanowisk Otóż trzymając się zasady nierozszerzania niewoln' twa na terytoria, Lincoln i republikanie wygrali wv bory. Idąc więc w tej podstawowej sprawie na us-tępstwa, straciliby zaufanie swych wyborców i w ogóle podstawę swej egzystencji. W rezultacie tego rodzaju ustępstw nieskonsolidowana jeszcze wówczas Partia Republikańska prawdopodobnie by się rozpadła. A na to tylko czekali demokraci, którzy na gruzach Partii Republikańskiej odbudowaliby swe własne rozbite stronnictwo. Zresztą każda partia północna, która by powstała na miejscu republikanów, musiałaby zająć bezwzględne stanowisko w sprawie niewolnictwa w terytoriach, gdyż opinia publiczna na Północy była wybitnie antyniewolnicza. W szczególności zwolennicy Wolnej Ziemi byli szczerze i głęboko przeświadczeni o słuszności swego antyniewol-niczego stanowiska uważając, że takim nastawieniem służą interesom kraju. Seward np. wzbudził gniew ekstremistów północnych już nawet za samo poparcie efektywnego wykonywania prawa o zbiegłych niewolnikach. Republikanom, a zwłaszcza Lincolnowi, chodziło o konsolidację północnej opinii publicznej, przy czym zdawali oni sobie sprawę 2 go, że aby ich region zjednoczył się w obronie Unii, musi się opierać na jasnych i niewzruszonych zasa dach i że równocześnie należy dążyć do tego, odpowiedzialność za nieprzyjęcie przyjaznych prP zycji pojednania spadła na secesjonistów, inaczej wiem Północ zostanie rozbita, a Południe zjednoG ne. Dlatego też w postępowaniu republikanów czyły się tak silnie względy taktyczne.
350
rozważań na temat kompromisu tkwi jed-, w pytaniu, czy konflikt między Północą a Połud-
można było rozwiązać bez zasadniczych zmian ") systemie gospodarczym i instytucjach społecznych , . jnego lub obu regionów i czy któryś z regionów ykazywał chęć zasadniczej, niezbędnej dla kompro-

18
nisu, przemiany swych instytucji. Te pytania sięga " fo samego rdzenia problemu i do istoty kryzysu Otóż wydaje się, że ówcześni Amerykanie wykazywali bądź brak skłonności, bądź też brak zdolności do zajęcia się głębszymi aspektami sprzeczności regionalnych; a to z kolei niezmiernie utrudniło, jeśli nie uniemożliwiło akcję inspiratorów kompromisu. Jeśli do tego jeszcze dodać sztywną i nieraz wyzywającą postawę zarówno południowych secesjonistów, jak i bezkompromisowość północnych republikanów, to widać, jak coraz bardziej beznadziejna stawała się sytuacja. Ponadto republikanie, nie chcąc wywoływać groźnego kryzysu przed objęciem władzy przez Lincolna, zajmowali stanowisko poniekąd wyczekujące, spodziewając się, że z chwilą gdy Lincoln zorganizuje nową administrację, łatwiej im będzie załatwić zasadnicze sprawy. I tak czas na kompromis przeminął, o ile była kiedykolwiek prawdziwa szansa jego powodzenia. Później pozostawało już tylko pogodzić się z faktem secesji lub też wystąpić zeciwko niej zbrojnie.
Niepowodzenie prac komisji Izby i Senatu w re-
Itacie pogłębiło tylko jeszcze ponury nastrój, wy-
tfany przez secesję. Mimo to zarówno na Półno-
iak i na Południu panowało jakieś dziwne za-
'ienie: nawet Lincoln i Seward nie wierzyli w woj-
Seward przypuszczał, że tylko zwolennicy i prze-
18
M. Stampp op. cit., s. 131 - 32.
351
ciwnicy Unii na Południu skoczą sobie do a potem nastąpi wznowienie Unii. Na Południu ny działacz polityczny, Ruffin, pisał, że nie ma n "" mniejszego niebezpieczeństwa ataku ze strony P'i nocy, gdyż kosztowałoby to zbyt wiele ludzi i H larów. Nie przeczuwano więc nawet, że wkrótce mi ło nastąpić tragiczne ocknięcie się z tych fantas tycznych nieporozumień. Trafiali się jednakże in? wówczas ludzie z bardziej trzeźwym spojrzeniem na rzeczywistość, jak np. przewodniczący wspomnianei już Komisji Trzydziestu Trzech, który po fiasku prac tej komisji pisał do Lincolna:
,,Jeśli w uczuciach i poglądach poszczególnych stanów nie ma więcej harmonii niż w ich 33 przedstawicielach, to aczkolwiek sama myśl o tym jest przerażająca, musimy się rozdzielić i musi nastąpić długa i krwawa wojna. Nie mogę zrozumieć szaleństwa naszych czasów. Południowcy są niedorzeczni w swych teoriach. Ekstremiści północni są w praktyce szaleńcami. A jedni i drudzy są doprawdy takimi samymi wariatami. Zdrada wisi w powietrzu wokół nas wszędzie. Obawiam się, że Bóg jeden może nam dopomóc" 19.
19 R. Todd, Lincoln Papers, cyt. przez A. Nevinsa w Emergence of Lincoln, t. II, s. 410.
X. STANOWISKO LINCOLNA
Naród amerykański poznał Lincolna właściwie dopiero w lutym 1860 r., gdy wyruszył on w okrężną podróż do Waszyngtonu w celu objęcia urzędu prezydenckiego, czyli, jak się to w amerykańskiej terminologii politycznej nazywa, na inaugurację. Po drodze, w większych miastach, wygłosił on szereg przemówień, które go zbliżyły do społeczeństwa. Przedtem pamiętano go tylko z debat z Douglasem i z wystąpień przedwyborczych w r. 1858. W swej własnej bowiem kampanii wyborczej na prezydenta Lincoln nie brał udziału, a po wyborze też starannie unikał publicznych oświadczeń, wyjaśniając tylko d czasu do czasu, że poglądy jego są znane z dawniejszych wystąpień i że nic się w nich nie zmięto. Istotnie, dzięki debatom z Douglasem oraz in-PHI publicznym przemówieniom w czasie kampanii 'yborczej w r. 1858, poglądy Lincolna stały się zna-szerszemu ogółowi. Z~,jego oświadczeń wynika-lrjtył orędownikiemC/utrzymania Unii,vJzwoJ^n-aem systemu amerykańskiego Claya, a więc'? j)a-;elnych, zdrowej bankowości, szerokiego progra-pomocy federalnej dla inwestycji o charakterze cznym, z koleją transkontynentalną włącznie. n też orędownikiem prawa o nadawaniu osad-1 gruntów państwowych. Jako typowy przed-
czyny wojny secesyjnej w Ameryce
353
\v
de.
stawiciel Zachodu, Lincoln wierzył głęboko mokrację i miał zaufanie do mądrości narodu jego zdolności do samorządu; nie był jednak kałem spiołecznym ani doktrynerem. Podstawa mokracji według jego mniemania powinni być de wszystkim posiadacze własności, -obywatele ] sy średniej. Lincoln nie pochwalał niewolnict" i był zdecydowanie przeciwny jego rozszerzaniu sie ale nie wierzył w istnienie równości rasowej.
Wyruszając 11 lutego ze Springfield do Waszyngtonu dla objęcia prezydentury, Lincoln nie miał jeszcze wyrobionej reputacji ani doświadczenia w pracy na skalę państwową. Na razie więc mógł czerpać swe siły głównie z wrodzonej bystrości, instynktownego wyczucia opinii publicznej, a przede wszystkim ' ze swej zdolności ciągłego pogłębiania wiedzy i korzystania z doświadczeń. Jego braki wyszłyby może na jaw wcześniej, ale nie było po temu okazji, gdyż Lincoln po wyborach zachował milczenie, zaznaczając, że do czasu objęcia prezydentury jest tylko zwykłym obywatelem kraju. Jego brak doświadczenia zaczął się więc ujawniać dopiero po objęciu prezydentury, gdy Lincoln rozpoczął działalność na arenie państwowej; przejawiało się to w niezdecydowaniu, braku zaufania do samego siebie oraz impulsywnos-ci. Widać było wówczas jego błędy i niekonsekwencje, a nawet od czasu do czasu wyraźny brak wie dzy. Uczył się jednak szybko.
Wprawdzie w swej mowie o "domu podzielonym Lincoln przychylał się do teorii "nieuchronnego fliktu", jednakże na ogół jego publiczne oświadj nią cechował raczej konserwatyzm. Uznawał on f wo południowców do utrzymania ich własność wolniczej, a także obowiązek respektowania Pr' wszystkie stany prawa o zbiegłych niewolnikach.
tanowisko republikańskie można by scharak-wać jako postawę typową dla rozsądnych,
arkowanych i szanujących się Amerykanów z Pół-czasie podróży do Waszyngtonu Lincoln zro-
dobre wrażenie na Północy, może właśnie dlate-
Le zachowywał się i przemawiał tak jak prze-
tnv obywatel Północy; był więc jakby wcieleniem
ha klasy średniej, przedstawicielem większości
{ je j przekonań1.
Nastawiony kompromisowo wobec większości dezyderatów Południa, nieustępliwy jedynie na punkcie niedopuszczenia do dalszego rozszerzania się niewolnictwa, swój pogląd na tę sprawę wyjaśnił ponownie 10 grudnia 1860 r. w liście do Lymana Trum-bulla, który to stanowisko Lincolna przedstawił na zebraniu przywódców partyjnych. Lincoln pisał wówczas: "Niech nie będzie żadnego kompromisu w sprawie rozszerzenia niewolnictwa. Gdyby do niego doszło, to cała nasza praca jest stracona i niezadługo musi być ponownie wykonana" 2. Następnego dnia Lincoln powtórzył swą opinię, tym razem w liście do członka Izby Reprezentantów, Williama Kellogga, któremu oświadczył: "Niech Pan nie bierze pod uwagę propozycji co do rozszerzenia niewolnictwa. Z chwi-!ą gdy Pan to zrobi, oni znowu będą górą: cała na-1 praca będzie stracona i wcześniej czy później musi być powtórzona" s.
Pyła to jedna -z epokowych decyzji w karierze Lin-
D*na. Rozumiał on bowiem, że gdyby się tuż po
'borach wycofał ze swej podstawowej zasady, to
tia jego nie mogłaby teraz stanąć z otwartym
'lern przed północnymi wyborcami. Lincoln był
Sandburg Abraham Lincoln, s. 195 - 96. J- G. Nicolay i J. Hay Works of Lincoln, t. VI, s. 77 - 78. Loc. cit.

354
355
skłonny poczynić daleko idące ustępstwa w kwesf drugorzędnych, ale nie w tej zasadniczej spra Dla niego bowiem, a także i dla wielu innych publikanów, zahamowanie niewolnictwa w terytori było nie ostatecznym celem, ale punktem wyiś i początkiem ewolucji, która wcześniej czy późni ' musiała doprowadzić do całkowitego zlikwidował: niewolnictwa w Stanach. Tak należy rozumieć stanowisko Lincolna, które zajął już w r. 1858, gdy Oś_ wiadczył, że do kryzysu musi dojść i kryzys musi się przesilić. Nie można było bowiem uciszyć "nieuchronnego konfliktu" bez usunięcia głębokich jego przyczyn, przede wszystkim niewolnictwa, a także rozbratu między gospodarką czysto agrarną a prze-mysłowo-handlową 4.
Tymczasem plan kompromisowy Crittendena oznaczał w praktyce terytorialne rozszerzenie niewolnictwa, czyli jego główne postanowienie było sprzeczne z tezą Lincolna. Zresztą nawet gdyby Lincoln zrobił to ustępstwo, by umożliwić przyjęcie planu, to i tak prawdopodobnie załagodziłoby to kryzys nie na długo. Z chwilą bowiem aneksji Meksyku kryzys wybuchłby na nowo, tym bardziej że ekspansję na teren Meksyku planowali nie tylko Rycerze Złotego Koła, ale i tajna organizacja kalifornijska, t ra przewidywała zabór prowincji meksykańskiej ^ nory i innych terytoriów. Ponadto stale była akt alna aneksja Kuby, której Południe domagało J od dawna.
oranie miałoby być tylko wstępem do ostatecz-/likwidowania całej instytucji. Już sam wy-
*
W oświadczeniach Lincolna chodziło zaś o
rzecz
zasadniczą, o przetrwanie nieuchronnego kryzj i o to, żeby kraj na dalszą metę zajął zupełnie we stanowisko w sprawie niewolnictwa; jego '*
4 K. M. Stampp And the War Came, s. 141 - 58 ;
Lincolna na prezydenta z jego programem za-tnowania niewolnictwa stanowił sam przez się kry-, Gdy Południe przyjęło jego wybór, doceniło je-znaczenie i pogodziło się z nim, to już samo to 'znaczałoby przesilenie kryzysu i w konsekwencji za-iecie nowego konstruktywnego stanowiska w stosun-u do niewolnictwa, zgodnie z duchem XIX w. Wówczas psychiczne nastawienie całego społeczeństwa w stosunku do tego podstawowego zagadnienia zmieniłoby się również szybko. Ale społeczeństwo Południa odmawiało przyjęcia tej jedynej możliwości trwałego rozwiązania problemu. W każdym razie przywódca, który pod hasłem takiego rozwiązania uzyskał mandat od narodu, nie mógł się ze swej podstawowej zasady wycofać i nadal liczyć na poparcie Partii Republikańskiej, dopiero co na tej właśnie zasadzie utworzonej i jeszcze nie skonsolidowanej. Stanowisko swe, tak właśnie pojmowane, ujawnił Lincoln O grudnia w rozmowie z Weedem, a w dwa dni ićźniej pogląd ten dostał się do prasy w postaci wstępnego artykułu w nowojorskiej "Tribune". Lincoln gotów był natomiast do ustępstw w spra-lch drugorzędnych, czemu dał wyraz w projekcie :lucji, której wniesienie do Kongresu sugerował Bardowi. Rezolucja składała się z 3 punktów: 1) onanie postanowienia konstytucji o zbiegłych nie-kach powinno być zagwarantowane przez prawo statecznymi sankcjami karnymi; 2) prawa sta-sprzeczne z powyższym prawem lub utrud-1 jego wykonanie powinny być uchylone; 3) 1 federalna musi być utrzymana. ln nie zamierzał się też wtrącać do han-wnętrznego niewolnikami, a nawet skłaniał
356
357
się do uznania niewolnictwa w Nowym Meksyku dla utrzymania równowagi regionów po wejściu Unii Kansas jako stanu wolnego. Godził się
^ tft
jednakże pod warunkiem, że dalsze rozszerzanie wolnictwa będzie zakazane. Na tym punkcie L' coln był niewzruszony, lecz równocześnie przyr kał Południu życzliwe traktowanie i przyjazną ministrację 5.
W jednej jednak bardzo ważnej sprawie stanowisko Lincolna nie było znane. Nie wiadomo było mianowicie, co chce on zrobić z secesją; jak zamierza się do niej ustosunkować. Ze swymi zamiarami w tei dziedzinie Lincoln nie zdradzał się nawet przed najbliższymi przyjaciółmi, co później wywołało tylolet-nią dyskusję po jego śmierci. Wydaje się, że początkowo nie miał on po prostu na tę kwestię wyrobionego poglądu i na razie skłamał się raczej do zasady "mistrzowskiej bezczynności", reprezentowanej przez Sewarda, liczył bowiem optymistycznie, że elementy prounijne wezmą na Południu górę i nastąpi dobrowolna, pokojowa rekonstrukcja Unii. Jednakże wypadki z końca grudnia zaniepokoiły^ go i doszedł do przekonania, że sprawa nie będzie tak łatwa 6.
Kiedy Lincoln opuszczał Springfield, by udać się do Waszyngtonu na swą inaugurację prezydencką, musiał się ostatecznie zdecydować, jak się ustosunkuje do aktualnych problemów.
Nie mógł kontynuować polityki Buchanana, połę gającej na przeczekiwaniu wydarzeń, w nadziei, 3 nadejdzie reakcja, która z powrotem sprowadzi " dzące siostry" do Unii i pokój zostanie zachował
"olityka wymagałaby oczywiście opuszczenia for-a terenie Konfederacji, pogodzenia się z jej
eniem i zrezygnowania z zasad Partii Republi-
\vr/i
kańs-
v p utyka tego rodzaju zdyskredytowałaby Lincolna
doprowadziła do ruiny Partii Republikań-or^z , ,,., ,1 't i i
. i Ale jeśliby w ten sposób można było zapobiec
ainie i uratować naród, to - - zdaniem niektórych istoryków - - taka polityka opłacałaby się.
nie mógł również pójść na koncepcję dale-
5 A. Nevins The Emergence of Lincoln, t. II, s. 394 -! e K. M. Stampp op. cit, s. 178 - 84.
kompromisu, który by był w stanie zaspokoić wymagania agresywnego Poiudnia. Taki kom-promis rozbiłby bowiem Partię Republikańską i pogrzebał wszystko, co ta partia zyskała w czasie ostatniej kampanii oraz w dotychczasowych wysiłkach dla zahamowania niewolnictwa. Ponadto - - zakładając nawet, że Południe zgodziłoby się na taki kompromis - - wszystkie problemy, jakie wywołały kryzys, pozostałyby nadal nie załatwione. Niektórzy au-torzy wyrażają optymistyczne przypuszczenie, że pewne sprawy ułożyłyby się same; przede wszystkim zaś, ich zdaniem, niewolnictwo mogłoby w stosunkowo krótkim czasie ulec stopniowej likwidacji na skutek przyczyn naturalnych; nie wyjaśniają jednak bliżej, N jaki sposób mogłoby to nastąpić 7. Lincoln zdawał sobie sprawę z głębokiego wstrzą-a> jaki by spowodowała secesja w gospodarce narodo-Nade wszystko jednak obawiał się, że konwencją kompromisu mogłoby być wprowadzenie -Wolnictwa do wszystkich południowych tery-v oraz presja Południa na rząd federalny, zmie-aJa.ca do zaboru Kuby i innych krajów nad Za-Meksykańską. Zresztą był przeświadczony, że
A- O. Craven The Corning of ihe Civil War, s. 435-36.
358
359
nowy kompromis podobnie jak poprzednie -_ prowadziłby do zasadniczego rozwiązania konfr^ regionalnego. Dlatego też był zdania, że należy zwlekając rozwiązać w sposób zasadniczy sprawę i^ pansji niewolnictwa i secesji i że lepiej by było a*** by do próby sił doszło zaraz niż później. p0'n _, Lincoln zdawał sobie sprawę, że kompromis t k jakiego się domagało Południe, byłby ciosem dla i ' go własnego prestiżu i jego partii. Doszedł więc do wniosku, że bez względu na konsekwencje Południe musi pozostać w Unii.
Takie postawienie sprawy dyktowało mu zresztą jego poczucie obowiązku, z którego był znany, tym bardziej że w myśl postanowień konstytucji prezydent był odpowiedzialny za wykonywanie praw, pobieranie podatków, ceł i obronę własności federalnej. W przypadku pogwałcenia tych uprawnień i oporu Południa nie pozostawała rządowi federalnemu, zdaniem Lincolna, inna droga, jak tylko przymus. To stanowisko Lincolna potwierdził jego zaufany dziennikarz ze Springfield, Henry Yillard, który pisał w nowojorskim "Heraldzie" w lutym, iż Ynożna oczekiwać z całą pewnością, że Lincoln będzie się starał wykonywać swe obowiązki prezydenckie wiernie i nieustraszenie. Sam Lincoln zresztą oświadczył już 13 grudnia 1860 r., że "jest obowiązkiem prezydenta wykonywanie praw i utrzymanie istniejącego ustroju" 8. W tym kierunku zmierzała również silna presja opinii publicznej, zwłaszcza republikańskiej, na którą Lincoln był wrażliwy. Cała Północ była prze~ konana, że Lincoln zrobi wszystko, aby utrzytf130 lub odebrać secesjonistom własność federalną l z pewnić pobieranie należności państwowych na P*u
yj tej atmosferze wszelkie objawy słabości lub rtiwości ze strony Lincolna byłyby go całkowi-
i -w- -i _
"dyskredytowały9. Stanowisko Lincolna znaj-016 również potwierdzenie w pamiętniku Orville
Browninga, według którego Lincoln podkreślał, iż rwnym jego obowiązkiem jest "utrzymanie konsty-cii i Unii" i w tej sprawie stanowisko jego jest nie-Tuszone. Lincoln oświadczył ponadto, że wysiłki niierzające do utrzymania Unii spowodowałyby w rezultacie daleko mniej zła i rozlewu krwi niż rozbicie Unii i utworzenie dwóch konfederacji10.
Trzecia więc droga ta, którą faktycznie wybrał Lincoln była drogą działania, polegającą na nieuznawaniu secesji, utrzymaniu fortów, wykonywaniu praw oraz pobieraniu podatków i ceł, a także utrzymaniu stanów pogranicznych w Unii. Andrew Jack-son odniósł niegdyś sukces dzięki zastosowaniu podobnej polityki. Polityka taka zaś wymagała odwołania się do opinii publicznej, zwłaszcza konserwatywnej, do tradycji narodowej i dawnego sentymentu dla Unii. Mogło się również wydawać, że jeśli na-weT~polityka tego rodzaju doprowadziłaby do prowokacji ze strony południowych zapaleńców i konieczności zastosowania wobec nich siły, to i tak można będzie uchronić naród i partię przy minimalnym tylko jej użyciu. Nie wiadomo, czy i jak Lincoln analizował te alternatywy. Bądź co bądź po różnych wahaniach wszedł on na drogę akcji. Nie znaczy to wszakże, że chciał on wojny przeciwnie, starał się JeJ uniknąć.
Niektórzy historycy, zwłaszcza Avery O. Craven, Podejrzewają Lincolna, że wstępując na drogę akcji,
J. G. Nicolay i J. Hay op. cit., t. III, s. 249 - 51.
K. M. Stampp op. cit., s. 184 - 89. ., s. 189.
360
361
posługiwał się szeregiem intryg i tak zręcznie
newrował, aż wreszcie sprowokował Południe__Um "\
nie czy nieumyślnie do oddania pierwsze
strzału i postawienia się w ten sposób w roli agr sora, co posłużyło wytworzeniu korzystnej atmosf ry psychologicznej dla zjednoczenia Północy. Hipote ZY tej jednakże nie potwierdzają fakty, w szcze gólności przedstawiony dalej przebieg wydarzeń, związany z zatargiem o fort Sumter 11.
Podróż Lincolna do Waszyngtonu
Gdy Lincoln 11 lutego wyruszał ze Springfield do Waszyngtonu, kryzys zaczynał przybierać szczytowe nasilenie. Senat miał wkrótce przeprowadzić ostateczne głosowanie nad projektem Crittendena, a komisja Izby Reprezentantów miała ogłosić swe rezolucje. Fort Sumter nie zwracał się jeszcze o nowe posiłki, a w stanach pogranicznych trwała wciąż dyskusja nad tym, jakie mają one w przyszłości zająć stanowisko. Niemniej wiadomo było, że stany secesyjne zagarnęły własność federalną, że tworzy się rząd konfederacyjny i odbywają przygotowania wojskowe. Toteż Lincoln stracił już wówczas wiele ze swej poprzedniej wiary, że sprawę da się załatwić pokojowo. Wyglądało już raczej na to, że użyci siły będzie nieuniknione. Przed odjazdem do Waszyngtonu w przemówieniu pożegnalnym do swyc przyjaciół w Springfield Lincoln oświadczył, że c ka go zadanie większe niż to, jakie przypadło w udz le Waszyngtonowi12.
Podróż Lincolna do Waszyngtonu przez Cinctf
ouffalo, Albany, Nowy York i Baltimore trwała i dni, pozostało mu więc jeszcze w Waszyngtonie dni cło inauguracji. W przemówieniach wygłasza-h po drodze było już widoczne, że stara się uspo-południe. W Cincinnati, które tylko rzeka od-
->
11 A. O. Craven op. cit., s. 436 - 37.
12 C. Sandburg op. cii., s. 195 - 96.
od południowego stanu Kentucky, powiedział: ^Zamierzamy was traktować możliwie tak samo, jak traktowali was Waszyngton, T. Jefferson i Madison. Zamierzamy zostawić was w spokoju i nie wtrącać się do waszych instytucji" 13. Jednakże niektóre z jego nieprzygotowanych przemówień okolicznościowych były mniej szczęśliwe, gdy np. Lincoln zapewniał, że kryzys jest sztuczny i z chwilą gdy temperamenty się uspokoją, istniejące zamieszki również się skończą. Skłaniało to niektórych obywateli do zastanowienia się, czy Lincoln dostatecznie rozumie istniejącą sytuację. Przemówienie inauguracyjne w Waszyngtonie rozproszyło jednak te obawy.
Dnia 13 lutego Lincoln zatrzymał się w Columbus, w stanie Ohio, i tam dowiedział się z ulgą, że tegoż dnia zgodnie z konstytucją zostało w Waszyngtonie przeprowadzone głosowanie w Kolegium Elektorów, które wybrało go formalnie prezydentem Stanów Zjednoczonych. Przedtem istniały pewne obawy powstania przy tej okazji zamieszek, a nawet rozeszły się Pogłoski, że Wirginia miała jakoby zamiar zaatako-Wać i zająć Waszyngton, ale głównodowodzący, gen. ^ctt, zagroził, że wystrzeli z armaty tego, kto by Slę poważył przeszkadzać w procedurze głosowania, i to
yć może poskutkowało. W czasie dalszej podróży do Waszyngtonu Lincoln
otrzymywał się jeszcze w kilku dużych miastach i wy-aszał mowy. W przemówieniach tych wypowiadał
., s. 198.
362
363
się bardzo ostrożnie, pragnąc zwłaszcza uniknąć dejrzenia o agresywne zamiary w stosunku do p łudnia. Miał on dobre wyczucie opinii publicznej i zumiał, że wszelkie grożenie Południu interwenc' wojskową lub demonstracją zbrojną przez wkrocz nie wojsk federalnych na jego teren byłoby nietak towne i ryzykowne i mogłoby doprowadzić do kryzysu jeszcze przed jego inauguracją. Toteż zgodnie z opinią -publiczną na Północy Lincoln podkreślał, że jego zadaniem jako prezydenta będzie tylko wykonywanie obowiązujących praw i obrona własności federalnej oraz zabezpieczenie ściągania podatków i opłat federalnych; podkreślał więc stale charakter obronny przyszłych poczynań, a nawet przygotowany był na rezygnację z wykonywania mniej istotnych funkcji federalnych. Zaznaczał też, że Południu nie grozi żadna agresja, a jeśliby doszło do jakiegoś starcia, to mogłoby to nastąpić tylko z inicjatywy Południa i secesjonistów. Całą więc inicjatywę w grożącym konflikcie, inicjatywę ewentualnych kroków agresywnych i odpowiedzialności za nie pozostawiał Południu. Ta taktyka nie była czymś nieszczerym, lecz odpowiadała zarówno przekonaniom Lincolna, jak i ówczesnemu nastawieniu północnej opinii publicznej. Lincoln starannie więc unikał wszelkich wypowiedzi, z których można byłoby mu zrobić zarzut agresywnego stanowiska. Chodziło mu zresztą n tylko o to, aby być w zgodzie z umiarkowaną większo cią swej Partii Republikańskiej, ale i o północnyc demokratów, których poparcie dla Unii w wytwórz nej sytuacji miało duże znaczenie.
W czasie podróży do Waszyngtonu Lincolna wi' wszędzie entuzjastycznie, zwłaszcza w Nowym J gdzie ogromny tłum oczekiwał go na Broadwayu. * czasem w Harrisburgu doniesiono mu, że szykuje
pgo spisek w Baltimore. Toteż, choć niechętnie,
Tlfl I** C*
namową ludzi odpowiedzialnych za jego bezpie-ństwo, Lincoln zmienił przewidzianą marszrutę iak twierdził jeden z korespondentów, wyjechał ja-oby w przebraniu - - w długim płaszczu wojskowym szkockim berecie (informacja ta okazała się później ieścisła) - - przybywając do Waszyngtonu wcześnie rano. Ten niezbyt reprezentacyjny wjazd do stolicy wywołał pewne rozczarowanie i depresję wśród jego stronników, a nawet trochę go ośmieszył. W Waszyngtonie Lincoln zamieszkał w Willard's Hotel, gdzie zaraz tłumy polityków i innych gości zaczęły go odwiedzać u.
W tym okresie poza Illinois Lincolna nie doceniano jeszcze należycie. Uważano go na ogół tylko za dość dobrego kresowego prawnika, zręcznego mówcę wiecowego, wykazującego duży spryt w sprawach wyborczych, ale drugorzędnego przywódcę o przeciętnych zdolnościach i raczej działacza politycznego niż męża stanu. Toteż przyszłość jego administracji uzależniano od tego, jakich będzie miał doradców. Na doradców zaś typowano głównie albo Sewarda, albo Chase'a. Z czasem jednakże okazało się, że Lincoln jest człowiekiem silnego charakteru i o wiele rozumniejszym, niż przypuszczano i niż jego typowani doradcy 15.
Utworzenie gabinetu
PO przybyciu do Waszyngtonu Lincoln miał duże Celności z utworzeniem gabinetu, ponieważ Partia Publikańska była podzielona na 2 wzajemnie zwal-N^ce się f akcje; jedna umiarkowana, której przewo-
4 Ibid., s. 199 - 207; K. M. Stampp And the War Came, 190, 195.
' A- Nevins The Emergence of Lincoln, t. II, s. 437 - 38.
364
dzili Seward i Charles Francis Adams i do które' leżał Thurlow Weed, druga skrajna z przywódc Sumnerem, Chase'em, Wade'em i Chandlerem. T Ty,
__ i "^" * ^AlclT1.!.
wana fakcja Sewarda była zdania, iż należy podch dzić do Południa pojednawczo, by utrzymać w "Q przynajmniej stany pograniczne. Taktyka ta dała częściowe rezultaty, gdyż taki np. kluczowy stan, jak Wi ginia, nie głosował w wyborach prezydenckich za kandydatem Dolnego Południa. Fakcja natomiast Sum-nera była w stosunku do Południa nieprzejednana i nie chciała nawet słyszeć o jakimkolwiek kompro- misie. Aż do czasu inauguracji obie fakcje walczyły ze sobą o obsadzenie stanowisk w gabinecie Lincolna. Lincoln zaś nie miał zamiaru poddawać się jednej fakcji, lecz postanowił obsadzić stanowiska w gabinecie przywódcami z obu, i w ten sposób zachować w gabinecie głos decydujący. Wykazał on tutaj dużą siłę charakteru, nie pozwalając zapanować nad sobą żadnemu ugrupowaniu. Pierwsze miejsce w gabinecie, mianowicie sekretarza stanu, Lincoln zarezerwował dla Sewarda, jako najbardziej wykształconego i doświadczonego, mimo gwałtownych sprzeciwów jego przeciwników, Sumnera i Chase'a. Seward, który się jeszcze nie poznał na Lincolnie, oświadczył jednak, że nie może współpracować w gabinecie z fakcja swych nieprzejednanych przeciwników, zwłaszcza zaś z Chase eff Postawił nawet ultimatum, Lincoln jednak zagroził że w takim razie nie przyjmie do gabinetu SewardJ ani Chase'a, i Seward musiał ustąpić. Dużo trudnos miał Lincoln także z nominacją Jeremiaha Carneroi z Pensylwanii z umiarkowanego skrzydła. Carner nowi obiecano bez wiedzy Lincolna miejsce w gat necie w czasie konwencji prezydenckiej w Chic Lincoln, dowiedziawszy się później o negatyw i korupcyjnym charakterze Camerona, chciał, by
ie'
wypełnienia danej mu obietnicy, Cameron nie tylko, że tego nie uczynił, ale jeszcze zwięk-
ł presję. W końcu Lincoln mianował go ministrem ', iny. Pozostałe miejsca w gabinecie Lincoln podzielił stepująco: Chase został ministrem skarbu, Gideon are\\s - ministrem marynarki, Caleb B. Smith -- ministrem spraw wewnętrznych, Edward Bates ministrem sprawiedliwości i Montgomery Blair - - ministrem poczty. Ostatecznie obie fakcje były zadowolone, e udało im się wprowadzić do gabinetu swych czołowych przywódców. Lincoln, chcąc w jakiś sposób pozyskać Południe, próbował oddać przynajmniej jedno miejsce w gabinecie przedstawicielom Południa, południowcy jednak albo odmawiali, lub też stawiali warunki nie do przyjęcia.
Tymczasem południowi członkowie Kongresu opuszczali już Waszyngton, wygłaszając przemówienia pożegnalne. Dnia 21 stycznia ustąpiło 5 senatorów, w tym Jefferson Davis, który w swej mowie pożegnalnej składał Północy przyjazne życzenia. Ustąpienie południowych członków Kongresu pozwoliło na przeprowadzenie od dawna oczekiwanych ustaw; przyjęto więc teraz Kansas do Unii jako stan wolny oraz zorganizowano nowe terytoria: Dakotę, Kolorado i Nevadę. Uchwalono również nową taryfę celną. Karolina Płd. domagała się coraz natarczywiej odda-a jej fortu Sumter, jeszcze przed inauguracją Lin-:lna. Sprawą tą zajął się także Kongres Konfederacji, tory uchwalił, że forty Sumter i Pickens należy zająć możliwie najkrótszym czasie. W związku z tym pre-^ent Konfederacji, Jefferson Davis, mianował do-"*C3 Charlestonu zasłużonego w wojnie meksykań-
skie
J generała, Pierre Beauregarda 16.
Neyins op. cit., s. 439 - 50.
l
366
367
Objęcie przez Lincolna urzędu prezydenta
Dnia 4 marca 1861 r., w dniu inauguracji Lincol Waszyngton - - jak nigdy przedtem - - błyszczał od bagnetów, a strzelcy wyborowi czuwali na dachach To głównodowodzący, gen. Scott, przedsiębrał wszelki możliwe środki ostrożności; rozeszły się bowiem no głoski, że secesjoniści z Wirginii lub z Baltimore szykują najazd na otoczony przez terytorium niewolnicze Waszyngton, aby nie dopuścić do objęcia prezydentury przez Lincolna. Podczas gdy przy porywistym wietrze unoszącym tumany kurzu, pochód inauguracyjny posuwał się w kierunku Kapitelu wzdłuż Pennsylvania Avenue, w mieście panował nastrój nerwowego podniecenia. Odprężenie nastąpiło dopiero wówczas, gdy zabrzmiał czysty i donośny głos Lincolna, odczytującego uroczyste zdania orędzia inauguracyjnego. Zrobiło ono na zebranym tłumie duże wrażenie, a oddziałało jeszcze bardziej na tych, którzy je później dokładnie przeczytali. Uderzała w nim silna indywidualność nowego prezydenta i jego niekonwencjonalny sposób myślenia. '
Lincoln przygotowywał swe przemówienie w Spring-field jeszcze przed wyjazdem do Waszyngtonu i czytał je tylko kilku zaufanym osobom. W Waszyngtonie za radą Sewarda poprawił jeszcze zbyt prozaiczny ustę] końcowy, który do dnia dzisiejszego należy do naj bardziej natchnionych fragmentów oratorstwa naro dowego.
W orędziu swym Lincoln, po wymienieniu historycj nych i konstytucyjnych argumentów, przemawia cych za wieczystością Unii, zdecydowanie zaprzeć-prawu poszczególnych stanów do występowania z J oraz oświadczył, że wszelkie akty gwałtu, skieroW przeciwko władzy federalnej, mają charakter pows
368
czy
lub rewolucyjny. Swe zasadnicze stanowisko enrawie Unii Lincoln sformułował następująco: W Uważam, że z punktu widzenia praw i konstytucji T "'a jest nienaruszalna i w miarę mych zdolności będę starał o to czego sama konstytucja wyraźnie ode nie żąda żeby prawa Unii były wiernie stosowane we wszystkich stanach... Wykonywanie tego nie wymaga rozlewu krwi ani gwałtu i nie będzie go też, chyba że go się narzuci władzom państwowym" 17.
Lincoln podkreślił równocześnie, że jeśli niezbędne będzie użycie siły, to tylko do utrzymania własności federalnej i do pobierania opłat celnych i podatków, a nie do zadań drugorzędnych, będących w kompetencji rządu federalnego. Obok tego jasnego i zdecydowanego stanowiska co do zasadniczej sprawy orędzie zawierało też szereg oświadczeń będących wyrazem tendencji pojednawczych. Lincoln raz jeszcze podkreślił, że nie ma zamiaru wtrącać się do niewolnictwa w stanach, gdzie ono już istnieje, i że w sprawie zwracania zbiegłych niewolników Kongres musi działać zgodnie z konstytucją. Zaznaczył on ponadto, że tam gdzie obywatele miejscowi nie będą chcieli pełnić funkcji federalnych, nie będzie się im nasyłać obcych urzędników. Następnie prosząc obywateli Południa 0 spokojne zastanowienie się nad tym, co czynią, Lincoln przypomniał im o obowiązku podporządkowania S1S większości, po czym oświadczył:
"W waszym ręku, moi niezadowoleni współrodacy, B ni^ w moim, leży doniosła sprawa wojny domowej. nie napadnie na was. Możecie nie mieć żadnego , jeśli sami nie będziecie agresywni" 18.
17 T
Hiof incln's First Inaugural Address. Documents of American
Slfy g qpR Ł4 O. OOO.
F- Pratt A Short History of the dvii War, s. 6 - 77.
Jeżyny wojny secesyjnej w Ameryce 369
Lincoln zakończył swe orędzie apelem do współrodaków, mówiąc:
"Nie jesteśmy wrogami, tylko przyjaciółmi. Nie Woi no nam być nieprzyjaciółmi. Nie wolno, aby nam' ności przerwały nasze więzy sympatii, choć mogły " nadwerężyć" 19.
W swym orędziu inauguracyjnym Lincoln stanął więc na konstytucyjnej zasadzie wiekuistości Unii wychodząc z założenia, że żaden kraj w swej ustawi' zasadniczej nie zakłada i nie reguluje swej likwidacii Z zasady zaś nierozerwalności Unii Lincoln wyprowadził logiczny wniosek, że postanowienia poszczególnych stanów o secesji są nieważne. Rząd Unii ma więc nadal prawo i obowiązek wykonywania obowiązujących ustaw we wszystkich stanach. Buchanan twierdził poprzednio, że choć stany nie mają prawa do secesji, rząd też nie ma prawa stosować w stosunku do nich przymusu. W orędziu Lincolna natomiast nie było nawet wzmianki o takim ograniczeniu. W swym późniejszym orędziu do Kongresu (z 4 lipca 1861 r.) Lincoln postawił tę sprawę zupełnie wyraźnie i stanął na stanowisku suwerenności państwowej, a nie poszczególnych stanów. Dowodził on trochę sztucznie żg Unia jest starsza od poszczególnych stanów; że choć została utworzona przez byłe kolonie, to jednak była tworem, który oswobodził te kolonie z uprzedniej zależności i nadał im posiadany obecnie status stanów. Lincoln przyznał, że tylko jeden stan Teksas by początkowo państwem suwerennym, ale i on, wstępuje do Unii, zrzekł się swej osobnej suwerenności.
Ten nowy pogląd konstytucyjny był raczej wątp i wy, a w każdym razie odmienny od poprzednich teo podkreślających suwerenność poszczególnych stan

w orędziu Lincolna jego teoria konstytucyjna
19 Documents of American History, s. 388.
370
tak zręcznie skojarzona z odwołaniem się do * uć przywiązania do Unii, że cała doktryna została yieta bez zastrzeżeń. Widoczne to było choćby szybkości, z jaką następnie Kongres podejmował .gzystkie uchwały dla praktycznego wprowadzenia tej teorii w życie. W ten sposób -- przynajmniej na Pół-- rząd, Kongres i naród doszli do wspólnego punktu widzenia. Grał tu też dużą rolę wzgląd praktyczny. Naród amerykański z wielkim zapałem przyjął przedtem rozszerzenie swego terytorium aż do Pacyfiku, a teraz panowała na Północy równie silna dążność do utrzymania tego terytorium w całości. Skoro więc nowa teoria pozwalała na utrzymanie integralności terytorialnej Stanów, a stara nie tym gorzej dla starej teorii.
Lincoln nigdy nie dążył do sprowokowania wojny
z Południem. Niewątpliwie wolałby doprowadzić bez
konfliktu do poszanowania istniejącego porządku praw-
nego na Południu, co zresztą oznaczałoby praktycznie
upadek Konfederacji. Jednakże musiał sobie zdawać
sprawę z tego, że odrzucenie przez niego kompromisu
terytoriach oraz jego zdecydowane stanowisko
v obronie Unii i wykonywania wszystkich zasadni-
zych funkcji federalnych na Południu może dopro-
3zić do konfliktu. Dlatego też w przemówieniu
tauguracyjnym położył on taki nacisk na wytłuma-
;enie swej postawy, tak by mu nie można było zarzu-
: agresywności. Równocześnie zaś postawił secesjo-
stów południowych w sytuacji bardzo trudnej, albo-
Le*n według wyłożonych przez niego zasad każde ich
unięcie jeśli nie wrócą do Unii ' będzie atakiem
w i wszczęciem wojny z rządem. Ze swej strony
uniowcy uznali przemówienie Lincolna za uspra-
wienie dla swej zbrojnej secesji, Lincoln powie-
24.
371
dział bowiem, że wojny nie będzie tylko wtedy
się poddadzą prawu, a ich zamierzenia bvłv wł -
, J J wiasnie
odwrotne.
Trudność w ocenie stanowiska Lincolna polegała dl południowców między innymi na tym, że Lincoln z pełnie nie był znany na Południu. Nie brał on bowiem udziału w kampanii wyborczej, a i potem aż do inauguracji zachowywał milczenie. W braku wiec lepszych informacji zadowalano się na Południu zupełnie błędnym wyobrażeniem o nim i identyfikowano go z radykalnym skrzydłem Partii Republikańskiej, podczas gdy w gruncie rzeczy należał on do odłamu umiarkowanego i nie był zupełnie związany z abolicjonistami, choć należeli oni do tej partii 20.
W stanach pogranicznych secesjoniści potępili orędzie Lincolna jako wojenne, natomiast zwolennicy Unii właśnie w nim widzieli nadzieję pojednania.
Na Północy orędzie nowego prezydenta zrobiło dobre wrażenie Jankesom podobał się jego ton i zręczne ujęcie. Toteż nie tylko republikanie, ale i demokraci północni poparli stanowisko Lincolna, choć ci ostatni byli za użyciem siły dopiero w ostateczności, gdy próby pojednania całkowicie zawiodą. Takie stanowisko zajął Douglas, ostrzegając Południe, że nigdy nie dopuści do rozbicia Unii. Był on za kompromisem, ale podkreślił w Senacie, że nie można popierać zdrady i jeśli dojdzie do rozlewu krwi, to I łudnie będzie za to odpowiedzialne. Również i zw" lennicy Buchanana zgadzali się z Douglasem w tym punkcie. W ogóle stosunki między demokratami pj nocnymi a południowymi były napięte, gdyż na I nocy uważano, że do zwycięstwa wyborczego
fali
i Lincolna doszło tylko dlatego, że połud-
20
J. G. Randall i D. Donald The Divided Union, s. 166 - <
rozbili Partię Demokratyczną.
Najbardziej wojowniczo wobec secesjonistów na-viony był Zachód, choć uczuciowo był związany
południem przez południowe pochodzenie znacznej
eści jego ludności i uprzednią długoletnią współ-cę na wspólnym froncie agrarnym. Interesy Za-hodu były jednak teraz ściśle zespolone przede wszystkim z Unią. Z jednej bowiem strony Zachód korzystał z kolei do portów wschodnich, tak ważnych dla swego eksportu, z drugiej zaś secesja groziła Zachodowi odcięciem od ważnej arterii komunikacyjnej i handlowej, jaką była rzeka Missisipi.
Za kompromisem byli też przede wszystkim producenci i handlowcy, bojący się utraty rynków południowych oraz zamrożenia lub utraty zainwestowanych tam kapitałów i kredytów. Byli oni jednak za utrzymaniem w każdym wypadku władzy federalnej na Południu i w końcu przechylili się na stronę przeciwników secesji.
Z chwilą objęcia przez Lincolna urzędu prezydenta kompromis ostatecznie upadł. Teraz Północ nie dopuszczała już myśli o secesji. Pozostawał tylko wybór między ugodą a wojną. Utrzymanie postawy wyczekującej stawało się coraz trudniejsze, tym bar-^ej że sytuacja w forcie Sumter była coraz bar-dziej napięta. Również sprawa poboru ceł i podatków federalnych wymagała szybkiego rozwiązania. w końcu zapanowała na Północy atmosfera takiego lepokoju, że wybrano by już raczej cokolwiek niż dotychczasowy paraliż.
. rudno dokładnie ustalić, jaki wpływ na stano-. republikanów wywarł fakt, że wojna mogła
Boczyć i rzeczywiście zjednoczyła ich nieskon-
372
373
solidowaną jeszcze wewnętrznie partię. To, że zjednoczyła republikanów, nie znaczy jednak jeszcz~JU< republikanie ją wywołali, ale niewątpliwie niektó' "* przywódcy republikańscy brali w swych kalkul " jach i ten czynnik pod uwagę.
Demokraci północni byli bardziej skłonni do kom promisu niż do wojny, ale zarówno stronnicy Dou glasa, jak i Buchanana byli zwolennikami Unii, z którą czuli się bardziej związani niż z demokratami południowymi. Uważali, że demokraci południowi ich zdradzili, rozbijając partię. Ponadto demokraci północni zdawali sobie sprawę z tego, że ich nieloial-ność względem Unii w tak przełomowym momencie przyniosłaby im ruinę polityczną 21.
W ten sposób więc ogromna większość na Północy wypowiadała się za obroną Unii. Sprawa niewolnictwa na razie zeszła na drugi plan, choć nie na długo, gdyż okazało się, że jego likwidacja jest niezbędna właśnie dla utrzymania Unii. Do tego punktu widzenia przychylił się powoli Lincoln, choć zawsze podkreślał on priorytet Unii. Dlatego też jeszcze na dwa miesiące przed wydaniem Proklamacji Emancypacyjnej Lincoln tak pisał do redaktora nowojorskiej ,,Tribune", Horace Greeleya:
"Moim głównym celem w tej walce jest ocalenie Unii, a nie uratowanie lub zniszczenie niewolnictwa. Gdybym mógł ocalić Unię bez uwalniania niewolników w ogóle, to bym to uczynił; i gdy by w mógł Unię ocalić przez uwolnienie wszystkich niewolników, też bym to uczynił; i gdybym mógł te go dokonać przez uwolnienie niektórych, a P zostawienie innych, również bym to zrobił. To, czynię w sprawie niewolnictwa i rasy kolorowej-
.
dlatego, że wierzę, iż to pomaga ocaleniu
21 K. M. Stampp op. cit.t s. 208 - 9, 214 - 18. 374
l Przedstawiłem tu swój cel zgodnie z mo-Oięciem oficjalnego obowiązku i nie zamierzam , njać mojego często wyrażanego życzenia osobis-
żeby wszyscy ludzie wszędzie byli wolni" 22.
Każdy akt Lincolna był dyktowany jego wiarą
Unię i nadzieją przywrócenia nie tylko unii sił
arodu, lecz także unii jego serc. Gdy w końcu do-
edł do przekonania, że powinien dokonać emancy-
acii
niewolników, zrobił to w przeświadczeniu, że
niewolnictwo musi umrzeć, aby Unia mogła żyć". Odtąd sprawa^wolności ludzkiej była ściśle związana ze sprawą Unii -:).
Konieczność utrzymania Unii przyjęto również za podstawę uprawnień wojennych rządu, i to niejednokrotnie nie licząc się z formalnymi ograniczeniami praw i konstytucji, tak że władza prezydenta w okresie wojennym przybierała nieraz charakter dyktatorski. Podporządkowując wszystko koniecznoś-
i utrzymania Unii, wprowadzono w czasie wojny tyle nowych zasad i z tak daleko idącymi konsekwencjami, w szczególności zaś z takim wzmocnieniem rządu federalnego, że po zakończeniu wojny okazało T iż dawne teorie konstytucyjne są już martwą literą. Kraj został zunifikowany i marzenia o suwe-
enności poszczególnych stanów należały do bezpowrotnej przeszłości.
1 Documents of American History, s. 418.
3 J- T. Adams The Epic of America, s. 265 - 66.
XI. WYBUCH WOJNY
Przez pierwszy miesiąc po inauguracji Lincoln zajęty był organizacją aparatu administracyjnego. Biały Dom był wprost oblegany przez poszukujących posad i ich protektorów, co Lincolnowi bardzo przeszkadzało w zajęciu się zasadniczymi sprawami państwowymi. Nie miał on też na razie większej pomocy ze strony gabinetu, który był dobrany pod kątem zaspokojenia poszczególnych fakcji Partii Republikańskiej i wypełnienia przyrzeczeń przedwyborczych, danych w imieniu Lincolna, przeważnie bez jego zgody. Pozycji Lincolna nie sprzyjał też fakt, 'że 4 spośród 7 członków gabinetu było jego rywalami w ostatnich wyborach i niektórzy z nich nie starali się nawet być w stosunku do niego lojalnymi. Ponadto Seward i Chase byli przeświadczeni, że zdecydowanie górują zdolnościami i doświadczeniem nad tym małomiasteczkowym adwokatem. Seward nawet w zdumiewającym piśmie, skierowanym do Lincolna w miesiąc po inauguracji, skarżył się, że nowy prezyden nie zdołał dotąd wypracować żadnej polityki rz< du, i niedwuznacznie proponował przejęcie faktyc nego kierownictwa krajem w swoje ręce. Jako ' sekretarz stanu w gabinecie, Seward proponował wiązać kryzys wewnętrzny po prostu przez wyj wiedzenie wojny Francji i Hiszpanii, co miałoby l
mie zjednoczyć naród amerykański. Lincoln oczy-LCje nie zgodził się na te szaleńcze pomysły, swej wspaniałomyślności, z której wkrótce miał 3 stać tak sławnym, nawet nie próbował przywo-. ^ (jo porządku swego zarozumiałego podwładnego. Tymczasem decyzja w sprawie fortów nie dała się ż dłużej odwlekać, choć Lincoln się z nią nie spieszył, nie chcąc prowokować secesji kluczowego sta-nu Wirginii. Już w dniu inauguracji Lincolna nadszedł raport od dowódcy fortu Sumter w porcie Charleston, że zapasy załogi się kończą i fort, jeśli ma się dłużej utrzymać, wymaga dodatkowego zaopatrzenia. Choć fort Sumter, otoczony przez baterie secesjonistów, nie miał strategicznego znaczenia w przypadku wojny - - był bowiem nie do obronienia - to jednak dobrowolne oddanie go mogłoby oznaczać milczące uznanie secesji, a Lincoln nie chciał do tego dopuścić. Toteż w końcu marca - - wbrew radzie gen. Scotta i opinii 5 członków swego siedmioosobowego gabinetu nakazał przygotowanie, a potem wysłanie zaopatrzenia do fortu Sumter, ale bez posiłków w ludziach. Było to szczególnie nie na rękę Sewardowi, który przedtem bez porozumienia się z Lincolnem dał wysłannikom secesjonistów nieoficjalne zapewnienie, że fort będzie ewakuowany. Mimo że Lincoln kazał wysłać do fortu tylko samo Dopatrzenie i powiadomił o tym gubernatora Kaoliny Płd., w Charlestonie wzięto to za podstęp, Opuszczając, że w transporcie będą i posiłki. Lin-;oln wprawdzie liczył się z tym, że wysłanie zaopa-zenia może doprowadzić do strzelaniny, ale nie zna-to, że jej pragnął - - wręcz przeciwnie. Secesjo-i ze swej strony uprzedzali, że do dostarczenia łków nie dopuszczą i będą próbę ich wysłania azali za akt wojenny. Niemniej Jefferson Davis,
l
376
377
prezydent Konfederacji, wahał się jeszcze, czy Uj, -broni, wreszcie dał polecenie dowódcy wojskowem w Charlestonie, gen. Beauregard, żeby przystąpił Tymczasem gen. Beauregard wysłał w nocy do fortu 4 oficerów sztabowych z żądaniem natychmiastowego poddania się. Akcja ta nie była dobrze przemyślana, albowiem gdy dowódca fortu, mjr Ander-son, odmówił, oświadczając, że może się poddać z honorem dopiero za 2 dni, gdy jego zapasy całkiem się wyczerpią, oficerowie ci na własną rękę dali rozkaz do otworzenia na fort ognia. Jak jeden z nich później oświadczył, obawiali się oni, że jeśli teraz nie rozpoczną działań, to Jefferson Davis może podać rękę Sewardowi i wymknie im się , jedyna dla Południa okazja rozpoczęcia wojny. Tak więc o świcie, 12 kwietnia 1861 r. fort Sumter został ostrzelany ze wszystkich baterii nadbrzeżnych. Następnego dnia, w niedzielę, cały elegancki Charleston wyległ nad morze obserwować ostrzeliwanie fortu. J południu, po zapaleniu koszar i zestrzeleniu flagi federalnej, mjr Anderson poddał się, przy czym pozwolono mu odejść z rozwiniętym sztandarem i kiestrą. W czasie dwudniowej strzelaniny nikt nie : stał zabity po żadnej stronie, jednakże reperkusje go ataku były w całym kraju ogromne i upad fortu Sumter stał się hasłem do wybuchu wojny
i Major Crises in American History. Documentary P?( ed. by L. W. Levy i M. D. Peterson, s. 520- 26.
Niektórzy z krytyków Lincolna, zarówno jemu
współcześni, jak i późniejsi,, wysuwali pod jego ad-
sem zarzut, że próba wysłania zaopatrzenia do for-
Sumter była zręcznie zaaranżowanym manewrem,
ającym na celu stworzenie okazji uchylenia się od
wiedzialności za rozpoczęcie działań wojennych.
którzy zarzucają nawet Lincolnowi, iż rozpoczął
Jnl- Jednakże zdaniem poważnych historyków współ-
tych, jak np. Kenneth M. Stampp, nie ma do-
1 na przypisywanie Lincolnowi takich makiawel-
378
379
skich intencji. Lincoln nie wpadł na pomysł \vv ł nią zaopatrzenia do fortu Sumter nagle. Już \y niu, kiedy ujawnił swój zamiar ścisłego wykonyw " nią praw, musiał się liczyć z ewentualnością podobT nej decyzji. Zresztą Lincoln najpierw wahał się prz dłuższy czas, potem zasięgał opinii swego gabinetu czy fortu nie ewakuować. Gabinet skłaniał się ku' ewakuacji, jednakże Lincoln w inauguracyjnym przemówieniu zobowiązał się do utrzymania fortu. Ponadto nastroje na Północy były takie, że przez wycofanie się Lincoln w dużym stopniu straciłby posiadany prestiż i naraził się na poważne zarzuty słabości i tchórzostwa 2.
Zresztą jeśli Lincoln nie był pacyfistą, to pacyfistami nie byli także jego współcześni, ani na Północy, ani na Południu. Południowcy też woleli wojnę niż podporządkowanie się decyzji wyborów, muszą więc w najlepszym razie dzielić z Lincolnem współodpowiedzialność za rozpoczęcie działań wojennych. Ponadto opinia, iż przyczyną wojny było podejrzenie, że transport zaopatrzeniowy wysłany do fortu Sumter zawierał i posiłki w ludziach, oznaczałaby niedocenianie sporów i konfliktów między Południem a Północą na przestrzeni całego pokolenia . W dodatku gdy Lincoln objął władzę, konflikt między regionami był już bardzo zaawansowany, a P*~ noc oczekiwała od Lincolna natychmiastowej akcj i z wielkim zadowoleniem powitała działania wojenne,
1
gdy te się rozpoczęły. Tak więc posądzenie Lince na o spowodowanie incydentu w forcie Sumter uratowania swej partii od rozbicia nie tylko nie
2 J. G. Randall i D. Donald The Divided Union, s. llQ'is. s Davis's Message to Congress. Documents of Americai tory, s. 389 - 91.
380
arte dowodami, ale na podstawie istniejących źró-ł można raczej dojść do przekonania, że Lincoln ''ałał tu w imię podstawowego i trwałego interesu narodowego. A jeśli tak się złożyło, że decyzja Lin-olna, podjęta w interesie narodowym, posłużyła rów-lCZeśnie interesom jego partii - - co Lincoln jako praktyczny polityk mógł zauważyć - - to było to tylko JeS szczęście, że okoliczności złożyły się dla niego tak pomyślnie 4.
&
Motywy ostatecznej decyzji
Jest rzeczą charakterystyczną, że podczas gdy 3 miesiące przedtem ostrzelanie przez działa secesjo-nistów statku federalnego "Star of the West", wysłanego przez prezydenta Buchanana i próbującego dostarczyć posiłki do fortu Sumter, nie wywołało w kraju większego wrażenia, to obecnie oburzenie za atak na ten sam fort było na Północy powszechne i dotarło do najszerszych mas. Apel zaś Lincolna do narodu o dostarczenie 75 tyś. ochotników dla "przywrócenia na Południu praworządności", ogłoszony bezpośrednio po upadku fortu, spotkał się wolnych stanach z jednomyślnym uznaniem bez względu na przynależność partyjną czy klasową. lwet przeciwnik Lincolna w ostatnich wyborach -uglas po rozmowie z Lincolnem oświadczył,
każdy obywatel Stanów musi się opowiedzieć za
lub
przeciw rządowi, gdyż w tej wojnie nie może
: neutralnych, tylko patrioci lub zdrajcy. Rów-
; byli prezydenci, Pierce i Buchanan, wyrazili swe
rcie dla Unii. Okazało się więc, że w ciągu os-
Lch 3 miesięcy ludność Północy przemyślała swój
4 K- M. Stampp And the War Came, s. 285 - 86.
381
stosunek do secesji i zdecydowała nie dopuścić do r bicia Unii, choćby trzeba było o to walczyć. Zwła cza północni idealiści poczuwali się do odpowiedzią] ności przed potomnością, podkreślając, że przyszłe p0 kolenia ucierpiałyby, gdyby oni z niechęci do roz lewu krwi nie ukarali zdrady. Lepiej więc jest dowodzili użyć teraz bagnetu niż pozostawiać
"nieszczęsne dziedzictwo" przyszłym pokoleniom. Bezzwłoczne załatwienie sprawy raz na zawsze wydało im się szczególnie słuszne, gdy doszli do przekonania, że dwie niepodległe republiki i tak nie mogłyby żyć obok siebie w pokoju i że wcześniej czy później doszłoby do konfliktu. Do rozprawienia się z Południem zachęcała jeszcze niewspółmierność między regionami pod względem bogactwa, zasobów i ludności, na skutek czego, jak sądzono na Północy, Południe nie miało żadnych szans zwycięstwa.
Nastrój wojenny na Północy nie został więc wywołany tylko przez nastawienie idealistyczne. Ważną rolę odegrały tu czynniki polityczne oraz gospodarcze, takie jak sprawa rynków zbytu i korzyści handlowych oraz bezpieczeństwa kapitałów. Uzasadniając wojnę, czynniki te jednak ujmowano - - może podświadomie - - w kształty bardziej ogólne i wyidealizowane, przede wszystkim odwoływano się < interesu narodowego i "oczywistego przeznaczeni* do haseł patriotycznych oraz ideałów równości i morządu. Południowców przedstawiano oczywiście
'1 /* 76*
ko gwałcicieli tych wszystkich zasad. Podkreśla stoją oni na przeszkodzie postępowi narodowemu : brobytowi i że są przeciwnikami wolności i demokra piętnowano ich jako dekadenckich obrońców Prze tego systemu niewolniczego, którzy jednocześni wołują do zdrady i korupcji. Powszechna pogard Południa na Północy nie powstała z nagłego i
pod wpływem secesji, ale była wynikiem dłuższe-okresu konfliktów międzyregionalnych. Pod wpływem kryzysu secesyjnego jednak to niechętne nastawienie do Południa przerodziło się w chęć nie tylko przywrócenia tam porządku prawnego, jak to się oficjalnie nazywało, ale rozbicia cytadeli niewolnictwa. Wyobrażano to sobie jako ekspedycję, w wyniku której zostanie wprowadzone na Południu oświecenie i prawdziwa cywilizacja 5.
Ale były też i bardziej konkretne cele, tkwiące w pojęciu interesu narodowego, którym zagrażała secesja. Północni kapitaliści byli przeciwni rozbiciu kraju i wypowiadali się początkowo za kompromisem, gdy jednak kompromis się nie udał, poparli wojnę. Secesja przyniosła bowiem niezwykle ujemne skutki dla interesów przemysłowych i handlowych Północy; ceny akcji spadły gwałtownie, a jeszcze bardziej obligacji państwowych. Wierzyciele obawiali się także zamrożenia lub zupełnej utraty zainwestowanych na Południu kapitałów i kredytów, tym bardziej że zaczęto tam mówić o ogłoszeniu moratorium płatniczego, względnie o spłacie długów w zdeprecjonowanej walucie południowej. Oczywiście chodziło także o to, żeby nie utracić rynków południowych oraz niezbędnych dla przemysłu surowców południowych, a zwłaszcza bawełny. Ponadto na Połud-niu zaczęto nawet mówić o bojkocie towarów północnych oraz o pozbawieniu Północy korzyści z żeg-ugi przybrzeżnej przez dopuszczenie do tego lukra-ywnego interesu brytyjskich firm okrętowych. Po-le starało się również o nawiązanie bezpośred-0 handlu z Europą z pominięciem pośrednictwa 'Wego Yorku. Oznaczałoby to upadek portu nowo-
s. 238 - 39 i 260 - 61.
382
383
jorskiego na korzyść rozwoju portów południowy h Charlestonu i Nowego Orleanu. Jeszcze większą gróźb dla portu nowojorskiego było przywrócenie przez rz d secesyjny na Południu niskiej taryfy celnej z 185? podczas gdy na Północy obowiązywała już uchwalona właśnie przez Kongres znacznie podwyższona taryfa tzw. Morrill Act. Skutek tej rozbieżności taryf byłby taki, że kupcom lepiej opłacałoby się sprowadzać towary przez porty południowe przy niskiej taryfie, a także transportować je stamtąd na Zachód, a nawet szmue-
o
lować masowo do wschodnich stanów. By temu zapobiec, trzeba byłoby wprowadzić granicę i komory celne między Południem a Północą, co wobec olbrzymich przestrzeni było prawie niemożliwe. Wszystko to, a zwłaszcza groźba niskiej południowej taryfy celnej, wpłynęło wybitnie na antysecesyjne stanowisko wpływowych północnych kół handlowych i przemysłowych i na ich żądanie utrzymania Unii za wszelką cenę, z wojną włącznie.
Ponadto panowało na Północy powszechne przekonanie, że podział kraju będzie praktycznie niemożliwy; gdyż trudno będzie podzielić będące wspólną własnością terytoria, a zadrażnienia na skutek ucieczek niewolników jeszcze się zaostrzą. Obawiano s także, że kraj ulegnie znacznemu osłabieniu na arenie międzynarodowej i że będzie musiał wyjść z i lacji i wplątać się w europejskie alianse, przed kto rymi tak ostrzegał Waszyngton, a doktryna Monro ego pozostałaby martwą literą. Podkreślano w szc2 gólności, że ,po takim osłabieniu kraju przez podział Ameryce trudno byłoby wypełnić "oczyw te przeznaczenie", jakim według powszechnego mi mania był ciągły rozwój kraju i nie kończąca ekspansja. Zamiast tego secesja mogłaby nast
rowadzić do dalszych podziałów, podobnie Ja
lo miejsce w Ameryce Łacińskiej. Należało się bo-m liczyć z tym, że za przykładem Południa ga pójść terytoria nad Pacyfikiem i utworzyć włas-jconfederację, a nawet Północo-Zachód mógłby zro-n'ć to samo: słowem, mogłoby dojść do bałkanizacji Ameryki Północnej. To z kolei prawdopodobnie po-ągnęłoby za sobą interwencję mocarstw europej-ńch, a w końcu po pogrzebaniu doktryny Monro-ego Ameryka mogłaby się stać ofiarą europejskiego imperializmu. Zresztą na Północy uważano także nie można Południu oddawać obszarów nabytych wspólnym wysiłkiem, a więc: Luizjany, Teksasu i Florydy.
Może jednak najsilniejszym motywem przemawiającym za utrzymaniem Unii była chęć pokazania światu, że jedyny istniejący kraj demokratyczny i wolny potrafi się pomyślnie rozwijać i nie da się rozbić przez odśrodkowe tendencje własnej mniejszości. Moment ten zaważył bardzo silnie na postawie ludności Północy, tym bardziej iż uważano, że tak jak przez ekspansję na zewnątrz Amerykanie wypełnia-3 dane im przez Boga przeznaczenie podniesienia )ziomu gospodarczego i kulturalnego zacofanych re-inow, tak samo przeciwstawienie się secesji by-walką demokracji z despotyzmem. Na Połud-bowiem instytucje liberalne nigdy się nie roz- panowała tam oligarchia arystokratycznych atorów, jeszcze bardziej przesądnych i antyli-^nych niż arystokracja brytyjska; obok nich zaś wały zdegradowane masy białych. Chodziło 1 to, by szermierze demokracji z Północy w og-Iki zanieśli wolność i demokrację oraz ducha nie tylko na nowe, zacofane tereny, ale
R0Sam Południe-
lrnowanie tego rodzaju wynikało z panującego
czyny wojny secesyjnej w Ameryce
385
na Północy przeświadczenia, nie pozbawionego nej przesady, że społeczeństwo południowe nie ło poczucia narodowego, było zgnuśniałe, a on' nie się na niewolnictwie i niechęć do demok były właśnie tego objawami; secesja zaś była razem rewolucji przeciwko cywilizacji i próbą zem na XIX w. za jego liberalizm. Podkreślając wzaiern ne kontrasty, zaznaczano dość powszechnie na Pół nocy, że masy korzystają tam z dobrodziejstwa bezpłatnych szkół publicznych i wyższej kultury, na Południu zaś nie tylko publicznych szkół jest niewiele, ale białe masy są ciemiężone, trzymane w zależności od klasy rządzącej; dodawano przy tym, że w atmosferze ciemnoty i zacofania aroganccy arystokraci południowi panują nad zbrutalizowanymi masami, a cena życia ludzkiego jest tam równie niska, jak we wszystkich społeczeństwach barbarzyńskich. Wyciągano wreszcie z tego wniosek, iż nic dziwnego, że w atmosferze takiej ignorancji, represji, linczu i innych gwałtów tłumu, kwitnie na Południu zdrada 6. Mimo skrajności i przesady było w tych poglądach północnych wiele słuszności.
Część abolicjonistów północnych ze swej strony podkreślała, że niewolnictwo można znieść tylko w drodze wojny i że dalsze tchórzowskie kompromisy z potęgą niewolniczą są niemożliwe. Inny nato miast odłam abolicjonistów - - bardziej pacyfistycz nie nastrojony - - żądał odseparowania się Półno< od niewolnictwa przez przyśpieszenie secesji Picbła,
abolicjoniści wszystkich odcieni zachęcali za-
6 Ibid., s. 219 - 55.
acyc się do wojska ochotników do usunię-craju niewolniczego piętna, stanach pogranicznych większość początkowo przeciwna secesji. Dążono raczej do pogodze-bu stron, a później do rekonstrukcji Unii, tym lej że stany te zdawały sobie sprawę, iż w ra-wojny staną się polem walki. Jednakże w teorii ., pograniczne uznawały prawo poszczególnych sta-v do secesji. Zarówno pokrewieństwo, jak i in-resy łączyły je tak z Południem, jak i z Północą. l chwilą wybuchu wojny jednakże zwolennicy Południa szybko wzięli górę i najpierw Wirginia, a potem Karolina Płn., Arkansas i Tennessee przyłączyły się do Konfederacji. Natomiast Maryland pozostał u Unii, zresztą nie bez presji ze strony rządu federalnego, bo np. w Baltimore, który należy do stanu Maryland, pierwsze oddziały ochotników z Północy, laszerujące przez to miasto, zostały zaatakowane przez tłum; dopiero obsadzenie miasta wojskiem i wprowadzenie stanu wyjątkowego opanowało sytuację. Utrzymanie w Unii stanu Maryland było szczegól-ważne, gdyż stan ten otaczał z 3 stron stolicę {raju, Waszyngton. Stan Delaware opowiedział się za 3 i odtąd z tym stanem nie było więcej kłopotu, issouri natomiast sympatie przez cały czas woj-podzielone. Kentucky początkowo ogłosiło 'alność, wreszcie jednak przyłączyło się do Unii. lotnia po zażartej walce sympatyków obu stron yliła się również na stronę Unii, lecz z powo-|dległeg0 położenia mogła dostarczać tylko pomoc
Pienipj Terytorium Indiańskie na Południo-Zacho-
było też trochę posiadaczy niewolników, Działo się za Południem. l był przeciwny wprowadzeniu niewolnictwa
386
387
w terytoriach, czego pragnęło Południe, g(jy nicy zachodni sami chcieli się na tych
sad.
nie
ć i rozwijać je, ale jako stany wolne, p } naraziło się przy tym Zachodowi przez sn ^ wianie się od dawna ważnemu dla Zachodu n ^ o przydziale wolnych farm z państwowych zań ziemi oraz przez przeciwstawianie się inwestyc' z funduszów publicznych, w szczególności budów" północnej linii transkontynentalnej, tak ważnei dl-Zachodu. Z tych wszystkich względów Zachód jeszcze przed atakiem na fort Sumter był za utrzymaniem Unii i potępił secesję, a po wybuchu wojm stanął po stronie Północy 7.
Tak więc do kwietnia 1861 r. na Północy i Zachodzie przemyślano i przedyskutowano przyczyny, dl; których nie wolno było dopuścić do secesji. Tym w dużej mierze praktycznym przesłankom nadano idealistyczne formy, pozwalające na potraktowanie walki jako batalii o wolność i demokrację. Reszty dokonali sami południowcy przez swe wyzywające zachowanie się od czasu wyboru Lincolna. Nic więc dziwnego, że w takiej atmosferze jeden prowokacyjny incydent, jak ten, który wynikł z zatargu o fort Sumter, wystarczył, aby spowodować wybuch.
Podział sił między Południem i Północą
Podział stanów na dwa obozy odzwierciedlał ty w przybliżeniu układ sił i opinii między obu reg nami. Niemniej, porównując podział sił między nocą a Południem, można było od początku st
1VJn 33 S*
dzić, że Północ miała znaczną przewagę. ąNa _ ny 22, a więc 2/3, pozostały wierne Unii. Ludność
'łnocnej liczyła 22 min, podczas gdy po stro-: łudniowej było tylko 9,5 min, a z tego 3,5 min :lie Iników. Niewolnicy byli jednak dużą pomocą '^południa, gdyż przez całą wojnę pozostali u swych 13 'w pracuJ^c w gospodarstwie i przy froncie. ; , nje używano ich do walki, to jednak praca L, pOZwoliła na służbę wojskową znacznie większego Idsetka ludności południowej niż północnej, pod względem materialnym przewaga Północy by-również zdecydowana. Prawie wszystkie znane wów-,zas bogactwa mineralne Stanów były po stronie północnej, a także 92% przemysłu; zwłaszcza przemysł żelazny i tekstylny miały tu duże znaczenie. Tymczasem Południe opierało swe plany na imporcie artykułów przemysłoywch i materiału wojennego z Europy, za które spodziewali się, że będą mogli zapłacie bawełną. Jednakże cała marynarka wojenna pozostała w ręku stanów północnych i utrzymywana przez Północ blokada bardzo utrudniała dostawy europejskie dla Południa. Zapasy broni, jakie były w kraju do dyspozycji w chwili wybuchu wojny, w znacz-nej większości też znajdowały się po stronie pół-ncnej. Szczególnie dotkliwym brakiem dla Połud-niJL_była niedostatecznie rozwinięta sieć kolejowa. Na Offlocy było 2V-2 rażą więcej kolei i były one stra-gttznie lepiej położone. Okazało się, że był to je-z czynników decydujących. Na skutek złego trans-

7 Ibid., s. 214- 18.
388

na Południu dał się później nawet odczuwać asu do czasu głód.
wienie ludności w poszczególnych stanach nie
-dnolite. We wszystkich stanach, zarówno pół-
ch, jak i południowych, byli zwolennicy obu stron
arrnia miała żołnierzy ze wszystkich stanów
risk. Opinie były szczególnie podzielone
tego można było spodziewać - w stanach
389
pogranicznych, gdzie często dosłownie brat
V
. wjec może pobić 5 Jankesów", to jednak po^ '
przeciwko bratu, a syn przeciwko ojcu. SZCz yi dniowcy rzeczywiście zachowali więcej prymityw-
J. _ j:________ ""j__i_ i__ ___________1_ i_ T sOJtli. U^ -- / ,-"
dużo sympatyków prounijnych było w rejona skich stanów południowych. Byli to ludzie nie resowani w niewolnictwie lub niechętni mu. W a Konfederacji służyli również żołnierze ze wszvstV stanów północnych - - ci, którzy woleli cywil' Południa niż swoją własną. Podobnie propołud we były do końca wojny sfery towarzyskie z ^ wego Jorku, Filadelfii i Baltimore. W armii U " było także dużo obywateli południowych więcej n żołnierzy pochodzących z Północy w oddziałach Konfederatów. Nawet członkowie najwybitniejszych rodzin byli podzieleni. I tak _np_.__3 braci pani Lincoln poległo za południową sprawę, podczas gdy bliscy krewni pani Davis, żony południowego prezydenta, służyli w armii Unii. Bratanek głównodowodzącego armiami południowymi, gen. Lee, był jednym z dowódców sił zbrojnych Unii, a z 2 braci Crittendena, którzy obaj byli generałami, jeden służył w armii północnej, a drugi - - w południowej. Sam gen. Lee wahał się, zanim się zdecydował walczyć w obronie swej rodzinnej Wirginii. Wprawdzie ogół ludzi przyłączał się jak zwykle do swych sąsiadów, ale spośród jednostek myślących i niezależnych tysiące wybrało jedną lub drugą stronę zależnie od swych prze nań i sympatii dla jednej lub drugiej formy ukł społecznego.
Regularne siły wojskowe Stanów Zjednoczony^ liczyły w chwili wybuchu wojny 16 tyś. ludzi w ku oraz 9 tyś. w marynarce wojennej. Większość 2 pozostała po secesji po stronie północnej, jec*n najlepsi oficerowie pochodzili z Południa i li do armii południowej. Choć przesadne było po. ne wówczas na Południu powiedzenie, że "każe
itności górowali umiejętnością w obchodzeniu bronią, zwłaszcza zaś celowali w jeździe konnej, C0 potrafili szybko utworzyć doskonałą kawa-Szczególnie dużym plusem dla Południa był T fakt, że armia południowa miała o wiele lep-ch dowódców, a przede wszystkim najwybitniej-] żołnierza amerykańskiego owych czasów, gen. ftoberta Lee, z czasem głównodowodzącego armii po-udniowych. Człowiek bez skazy, i wybitny talent rojskowy, gen. Lee przyczynił się znacznie do po-zątkowych zwycięstw Południa i do przedłużenia później jego oporu. Gdyby był wstąpił do armii północnej, tak jak mu proponowano, niewątpliwie przyczyniłby się do znacznego skrócenia wojny.
Największym natomiast atutem Północy był bez-
sprzecznie jej prezydent, Abraham Lincoln. Lincoln
nie znał się na wojskowości, a nawet nie miał daru
dobierania właściwych dowódców. Jego geniusz po-
legał natomiast na świetnym wyczuciu nastrojów i re-
akcji mas i na umiejętności odwoływania się do
nich i pozyskiwania ich poparcia, bez którego wygra-
wojny, wymagającej tylu poświęceń i ofiar, nie
'yłoby możliwe. Lincoln zdawał sobie doskonale spra-
wę, że wojnę w kraju demokratycznym można wy-
grać tylko przy pełnym poparciu opinii publicznej.
'oteż jego znakomite kierownictwo polityczne oraz
wzruszone dążenie do przywrócenia Unii było przez
f okres walki największym wkładem w jej zwy-
cięstwo.
390CZĘŚĆ III
ROZWÓJ POGLĄDÓW NA WOJNĘ SECESYJNĄ
XII. UCZESTNICY WOJNY I SZKOŁA NARODOWA
Poglądy południowych uczestników wojny
Przywódcy i pisarze południowi zrzucali całą odpowiedzialność za wojnę na agresywną Północ, która" zdecydowanie ich zdaniem zmierzała do zniszczenia Południa i jego instytucji. Twierdzili oni, że wojna została wywołana przez północnych polityków i przedstawicieli kół przemysłowo-handlowych, którzy pod pretekstem zahamowania niewolnictwa pragnęli opanować władzę, pozbawić Południe praw stanowych oraz zagarnąć ich majątki.
Ze swej strony Jefferson Davis, nowo obrany prezydent Konfederacji, nieco inaczej sformułował południowy punkt widzenia. Był to pogląd pośredni między pretensjami ekstremistów a stanowiskiem umiarkowanych działaczy południowych. Samo niewolnictwo Davis uważał za korzystne dla Murzynów. Jego zdaniem błędna była interpretacja Północy, wychodzącej z założenia, że rząd federalny ma władzę suwerenną, i usiłującej na tej podstawie narzucić Południu rządy większości. Tymczasem Południu chodziło tylko o zachowanie rzeczywistych praw konstytucyjnych. Konstytucja z 1787 r. była według Davisa umową niepodległych stanów, które nigdy nie zre-zygnowały ze swej suwerenności i przez secesję odzyskały tylko swą dawną pozycję suwerennych stanów.
393
Secesja była więc tylko aktem zmierzającym do zabezpieczenia praw Południa, a nie rewolucją czy rebelią. Davis stwierdzał następnie, że do secesji doszło w wyniku długotrwałego konfliktu, wywołanego przez północne sfery przemysłowe i armatorskie, dążące do wyzyskania rządu federalnego dla swych interesów przez wprowadzenie odpowiednich taryf celnych i innych udogodnień dla swej działalności. Sam wybuch wojny Davis przypisywał bezpośrednio administracji Lincolna, która - - jak sądził - - potraktowała jego wysłanników w Waszyngtonie w sposób nieszczery i nielojalny. W ogóle Północ pełna była według niego sofistyki i hipokryzji. Davis porównywał nawet Jankesów do Prusaków l.
Po wojnie i klęsce konfederaci starali się tym bardziej usprawiedliwić swe stanowisko przed historią, zwłaszcza że sprawa była wówczas jednostronnie przedstawiana przez przedstawicieli Północy, którzy nadawali ton dyskusji i mieli możność szerokiego rozpowszechniania swych poglądów, podczas gdy środki Południa były na razie bardzo ograniczone. Szczególnie charakterystyczne było to, że na skutek represji stosowanych po wojnie w stosunku do Południa i związanego z tym poczucia krzywdy wytworzyła się na Południu solidarność i jednolitość poglądów, jakiej region nie znał ani przed, ani w czasie wojny. Nawet wiceprezydent Konfederacji Stephens - - bardzo krytycznie odnoszący się do polityki Konfederacji i prezydenta Davisa w czasie wojny - - po klęsce solidaryzował się z poglądami Południa, czemu dał wyraz w swej książce, analizującej przyczyny wojny. Podobnie salidaryzował się z bieżącymi poglądami P"
i Major Crises in American History, Documentary Problems, ed. by L. W. Levy i M. D. Peterson, s. 527 - 33.
394
łudnia i ostatni wódz konfederatów, Robert E. Lee, choć jego stanowisko przed wojną było inne. Równocześnie jednak Lee zalecał na przyszłość rezygnację, pogodzenie się z losem i twardą pracę, sam dając jej przykład.
Oczy Południa były jednak szczególnie zwrócone na Jeffersona Davisa, który był oskarżony przez władze północne o zdradę. Davis stał się wówczas symbolem, tym bardziej że od jego skazania lub uniewinnienia zależało, czy nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności i inni przywódcy południowi. Wszyscy więc stanęli w jego obronie. Bledsoe, który był w czasie wojny agentem federacji w Londynie i wiceministrem, wydał po wojnie książkę pod znamiennym tytułem Is Davis a Traitor: or Was Secession a Con-stitutional Right Previous to the War of 1861? Podobną książkę wydał plantator z Luizjany, Sagę: Davis and Lee: a Vindication... W tym samym duchu jeszcze w czasie wojny pisał na bieżąco historię Południa redaktor "Daily Richmond Examiner", Edmund A. Pollard, pt. Southern History of the War. Już po wojnie (1868 - 70) wydał swe dzieło broniące stanowiska secesyjnego z konstytucyjnego punktu widzenia wspomniany już wiceprezydent Konfederacji, Alexander H. Stephens Constitutional View of the War between the States. Przede wszystkim zaś, choć nieco później (1881), napisał swą własną apologię historyczną Jefferson Davis w dwutomowym dziele The Rise and Fali of the Confederate Government. Wszyscy ci pisarze posługiwali się argumentem, że secesja, jako zgodna z konstytucją, nie była przestępstwem; jednostki nie mogą zatem ponosić za nią odpowiedzialności, gdyż była to akcja suwerennych stanów. Natomiast za rozbicie Unii odpowiedzialni byli nacjonalistyczni doktrynerzy północni w rodzaju
395
Webstera. Davis i Lee byli - - jak podkreślano -dziecka wychowani w słusznym i zgodnym z pra wem przeświadczeniu, że pierwszym obowiązkiem jest wierność w stosunku do własnego stanu. Książki Bledsoe'a i Sage'a służyły w szczególności jako argumentacje w sprawie Davisa. A gdy rząd umorzył sprawę przeciwko niemu, wywołało to ogromną satysfakcję na Południu, a jednocześnie było jak gdyby pośrednim usprawiedliwieniem stanowiska Południa. Stanowisko Południa starały się również usprawiedliwić periodyki, jak "The Land we Love" i "The Southern Review", którego redaktorem był wspomniany już Bledsoe. Temu samemu celowi służyło założone w r. 1869 Południowe Towarzystwo Historyczne (Southern Historical Society) i wychodzący od r. 1876 miesięcznik "South Historical Society Pa-pers".
W rezultacie tych wspólnych wysiłków skrystalizował się powojenny pogląd Południa, że secesja była aktem pokojowym i konstytucyjnym, całkowicie prawnym, wojna zaś wybuchła na skutek niekonstytucyjnego użycia siły przez stronę północną, powodowaną chęcią dominacji i wyzysku. Południe przecież - - wyjaśniano - - pragnęło być tylko pozostawione w spokoju. Wobec jednak gwałcenia konstytucji przez Północ, ataku na Fort Sumter i w ogóle agresywnego stanowiska tego regionu, Południe zmuszone było w obronie własnej najpierw do secesji, a później i do walki w obronie swych praw.
Za najbardziej jątrzącą i brzemienną w skutki działalność agresywną przeciwko Południu uważano usiłowania Północy mające na celu niedopuszczenie nie1 wolnictwa do terytoriów. Zdaniem pisarzy południo wych starano się w ten sposób pozbawić Południe należnych mu zdobyczy, wynikających z kolonizacj
396
teksasu i ogromnego udziału Południa w wojnie meksykańskiej. Podobnie usiłowano pozbawić Południe terytorium Kansas, i to przy pomocy takich środków, iak wyprawy zbrojne Johna Browna.
Zresztą podkreślano z naciskiem - nieprawdą jes^ jskoby niewolnictwo przedstawiało dla Północy jakiś problem moralny - - było ono tylko pretekstem. Północ wyrzekła się bowiem sama niewolnictwa dopiero wtedy, gdy stwierdziła, że się ono nie opłaca, gdyż nie odpowiada warunkom północnego klimatu. Z drugiej strony jednakże unikano już teraz na Południu nazywania niewolnictwa "kamieniem węgielnym" Konfederacji, jak to niegdyś określał R. B. Rhett. W gruncie rzeczy - - konkludowano - - północnym republikanom chodziło tylko
0 stworzenie scentralizowanego reżimu nie przewidzianego przez konstytucję i przed tym Południe musiało się bronić.
Pisarze południowi uw^^li_ppnadto, że do secesji
1 wojny walnie się_jDrzyczyniło utworzenie czysto regionalnej Partii Republikańskiej o charakterze wybitnie antyniewolniczym, nie tylko nie uznającej decyzji Sądu Najwyższego w sprawie Dreda Scotta, która zapewniała ochronę niewolnictwa, ale od początku nastawionej na zniszczenie niewolnictwa w Stanach. Znamienne było już samo to, że na Południu stworzono koncepcję tzw. "czarnych republikanów", którzy rzekomo dążyli do zagarnięcia władzy w całej Unii i panowania nad Południem. Miał to być powód, cQa którego republikanie odrzucali wszelkie kom-Promisy. W szczególności Lincolna uważano za skraj-nie antyniewolniczego i antypołudniowego; dlatego
ż jego wybór wzbudził na Południu takie obawy. Niejednokrotnie podkreślano również szkodliwość antypołudniowych w Kongresie, w jakich ce-
397
lowali zwłaszcza Chase, Seward i Sumner, a przedtem John Quincy Adams; szczególną zaś odpowiedzialność za sprowokowanie secesji zrzucali południowcy na abolicjonistów, twierdząc, że to właśnie ich fanatyczne ataki zakłóciły pokój Unii. Oni bowiem podniecali niewolników do buntu i ucieczki, działając przez stowarzyszenia antyniewolnicze i propagandę abolicjonistycznego czasopisma "Liberator" oraz rozpowszechniając Chatę Wuja Toma; przyczynili się oni wydatnie do nierespektowania prawa o zbiegłych niewolnikach, nie mówiąc już o tym, że organizowali ,,kolej podziemną" w celu wysyłania zbiegów do Kanady. Przy pomocy stanowych praw tzw. "wolności osobistej" abolicjoniści i w ogóle ludność Północy utrudniała pościgi i czasem odbijała schwytanych zbiegów; wszystko to konkludowano wywoływało silne oburzenie i tendencje secesyjne na Południu, aż wreszcie do secesji doprowadziło. O podobną postawę, popychającą Południe w kierunku secesji, oskarżano również kler północny, mówców świeckich oraz prasę. Nawet te ujemne cechy stosunków społecznych, do których się na Południu przyznawano, starano się usprawiedliwić, tłumacząc, że była to reakcja obronna na agresywną postawę abolicjonistów; oni więc pośrednio ponoszą odpowiedzialność i za te ciemne strony stosunków na Południu.
Poglądy pokolenia wojennego na Północy
Na Północy wymieniano te same prawie przyczyny wojny, co na Południu, tylko z przeciwną interpretacją. Wielu poważnych ludzi jak np. Dou-glas - - twierdziło, że do wojny jjpjjrowadziła konspiracja właścicieli niewolników. Zwłaszcza wśród abolicjonistów rozpowszechnione było przekonanie, że
398
istnieje zakonspirowana "potęga niewolnicza", tzn. grupa, która składa się z posiadaczy niewolników j wywiera poważny wpływ na politykę Waszyngtonu w kierunku rozpowszechnienia niewolnictwa w całej Unii. ograniczenia wolności wszystkich oraz stworzenia systemu arystokratycznego, złożonego na Południu z posiadaczy niewolników, a na Północy z finansistów i innych bogatych ludzi. Grupa ta stanowiłaby klasę rządzącą, podczas gdy reszta byłaby pozbawiona dotychczasowych praw. Uważano, że potęga ta, posiadająca charakter spisku, jest dobrze zorganizowana i że należy do niej wielu wysokich urzędników federalnych, korzystających ze swych urzędów dla przygotowania planu i zniesienia konstytucji, wobec której przysięgali wierność. Celem konspiratorów miało być wprowadzenie niewolnictwa najpierw w terytoriach pod ochroną państwową, a w końcu i w wolnych stanach północnych. Zwolennicy tej koncepcji "potęgi niewolniczej", zwanej też "teorią diabła", byli ponadto przekonani, że potęga ta już w przeszłości spowodowała przeprowadzenie praw
0 zbiegłych niewolnikach, obronę niewolnictwa w Dystrykcie Kolumbii, wywoływała wojny z Indianami oraz ataki na prasę i wolność słowa.
Na tej właśnie nie udowodnionej i przesadnej koncepcji oparł swą 3-tomową historię wojny (History i the Rise and Fali of the Slave Power in Ameri-ct, 1872) uczestnik tej wojny i nieprzejednany prze-/ ciwnik niewolnictwa, Henry Wilson. Była to jedna najwcześniej napisanych po wojnie historii. Wilson charakteryzuje w niej szczegółowo powstałe i dojście do władzy tej rzekomej "potęgi niewol-iczej", jej rozwój i rozszerzanie się przez kompromis Missouri, aneksję Teksasu, wojnę z Meksykiem
1 nowy kompromis z r. 1850, wprowadzający zaos-
399
trzone prawo o zbiegłych niewolnikach. W nym duchu jeszcze w czasie wojny (1864) ujął tę spr we w dziele American ConfUct redaktor nowojorski "Tribune", Horace Greeley. Zbliżone poglądy wyra żali ponadto James G. Blaine i John A. Logan, a póz niej Theodore Roosevelt. Pisarze ci należeli do generacji, która sama przeżywała wojnę, i formułowali swe poglądy w czasie wojny lub bezpośrednio po niei Całą winą za wywołanie wojny obciążali om Południe, twierdząc, że przywódcy Południa, gdy widzieli że niWedług tej samej koncepcji rozległe knowania dla powiększenia terytorium niewolniczego nie ograniczały się tylko do aneksji Teksasu i sprowokowania wojny meksykańskiej, ale obejmowały także przygotowania do aneksji krajów tropikalnych, położonych na południe od Stanów, w celu wprowadzenia tam niewolnictwa. Do tej kategorii zaliczano również rzekomy spisek Douglasa uknuty z proniewolni-czymi senatorami, którego wynikiem było odwołanie kompromisu Missouri i zastąpienie go prawem Kansas-Nebraska dla rozszerzenia na ten teren niewolnictwa. W praktyce zaś rezultatem tej samej polityki miały być znane wyprawy band proniewolni-czych, organizowane z sąsiedniego Missouri, i gwałty, takie jak splądrowanie Lawrence. Temu samemu celowi miała też służyć polityka Buchanana, zmie~ rzająca do narzucenia Kansas niewolniczej konstytucji.
400
południowcom zarzucano również, że z jednej stro-Od dawna starali się o wprowadzenie gwarancji konstytucyjnych dla niewolnictwa, z drugiej zaś próbowali rozbić Unię, czego wyrazem była choćby konwencja w Nashville w r. 1850 oraz stałe kno-wania Rhetta, Ruffina i Yanceya oraz innych skrajnych działaczy południowych, zmierzające do secesji Dążyli oni do zniszczenia Unii, między innymi przez rozbicie Partii Demokratycznej na konwencji w Charlestonie. Rozbicie to miało jakoby doprowadzić do wyboru Lincolna - - jako dobrego pretekstu dla secesji. Równocześnie z rozbijaniem partii ogólnonarodowych starano się o stworzenie bloku niewolniczego. Ponadto południowych przywódców oskarżano o to, że sprawując długie lata rządy Unii, nadużywali tej władzy dla załatwiania własnych spraw południowych ze szkodą dla Północy. Dodawano przy tym, iż działacze nastawieni proniewolniczo w okresie wysiłków kompromisowych na przełomie lat 1860 --61 faktycznie do kompromisu nie dopuścili, mimo iż udawali, że go popierają. Wreszcie przyszedł atak bezpośredni na Unię przez zagarnięcie własności federalnej i otwarcie ognia na fort Sumter.
Północ - podobnie jak Południe - - uważała się za niewinną. Zdecydowała się na wojnę tylko w obronie Unii i konstytucji, którą Południe wielokrotnie gwałciło: została więc do wojny zmuszona na skutek nie sprowokowanego ataku.
Te skrajnie sprzeczne poglądy przedstawicieli obu tron walczących na przyczyny wojny, wyrażane zarówno przez przywódców politycznych i wojskowych,
c również przez publicystów i pisarzy, pod świe-yrn jeszcze wrażeniem przeżyć wojennych, zaczęły stopniowo ustępować rozważaniom spokojniejszym,
^bawionym poprzedniego nastawienia emocjonal-
przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
401
nego i goryczy. Zaczęto się troszczyć o pewien tywizm i naukowe podejście, próbując wejść także i w położenie drugiej strony. Tę stopniową ewolucje widać coraz wyraźniej w późniejszych pracach historycznych.
Za pierwszą naukowo ujętą pracę o wojnie secesyj-nej, i to wysoko cenioną, uchodziła przez dłuższy czas 8-tomowa historia niemieckiego pisarza, Edwarda von Holsta, który spędził kilka lat w Stanach Zjednoczonych bezpośrednio po wojnie i wykorzystał swój pobyt dla zebrania źródeł do pracy, którą pisał później w Niemczech. Praca jego, drukowana od r. 1876, została wkrótce przetłumaczona na angielski i docze^" kała się dużej popularności, mimo że von Holst stał jeszcze na stanowisku, że wojna wybuchła na skutek spisku aroganckiej grupy posiadaczy niewolników.
Stronniczy jeszcze charakter posiada również praca Jamesa Schoulera z Nowej Anglii, który w czasie wojny służył w armii Unii. Jego dzieło, History of the United States of America under the Constitu-tion, ukazywało się w kolejnych tomach począwszy od r. 1880. Schouler przyznawał rację Północy, a winę składał na Południe, przy czym uważał, że przyczyną wojny był ,,nieuchronny konflikt moralny na tle niewolnictwa", wywołany kłótniami między Północą a Południem o podział ziem nabytych od Meksyku. Była to kara Boża zesłana na Południe za aneks-ję Teksasu i wywołanie wojny z Meksykiem; szczególną zaś odpowiedzialność za to wszystko ponoszą przedstawiciele "potęgi niewolniczej" i oligarchii luda kiego kapitału. Jednakże mimo tej stronniczości P0" jawiają się już u Schoulera nowe motywy, których nie było u pisarzy wojennych i bezpośrednio powojennych. Schouler podkreślał mianowicie wspólnot* narodową obu regionów, której przeszkadzało
402
nictwo, przyznając, że na Południu istniała znaczna solidarność między przywódcami a ludnością. Uży-vyał Już określenia "wojna domowa" i był przeciwny stosowaniu do minionego konfliktu pojęć rebelii, konspiracji lub zdrady.
O krok dalej w stosunku do Schoulera posunął się John W. Burgess, który pochodził z Południa, ale walczył w armii północnej. Jego dzieła, choć utrzymane jeszcze w tonie silnie nacjonalistycznym, pozbawione już są goryczy w stosunku do Południa. Jako profesor nauk politycznych, Burgess poświęcił szczególnie dużo uwagi sprawom konstytucyjnym. Do jego głównych prac należą: The Middle Period 1817 - 1858, (1897), The dvii War and the Constitution (1901) i Reconstruction and the Constitution (1902). Burgess przyznaje całą rację Północy. W szczególności po mistrzowsku analizuje on stanowisko konstytucyjne Południa i poddaje je gruntownej krytyce. Potępia secesję i rebelię, równocześnie jednak uważa okres odbudowy (Reconstruction) za błąd Północy. Murzynów Burgess uznaje za rasę niższą.
Północni historycy tego okresu podkreślali więc w swych interpretacjach wojny nieuchronność konfliktu między niewolnictwem a wolnością, chwalili też abolicjonistów jako krzyżowców i podkreślali rosną- na Północy moralne oburzenie, szczególnie gdy Południe zaczęło nazywać niewolnictwo istotnym dob-rem i powoływało się na Biblię dla jego usprawiedliwienia, podczas gdy Północ pragnęła zmyć z naro-^u piętno niewolnictwa. I w tym okresie pokutowa-a jednak jeszcze poprzednio dość powszechnie wyz-nawana "teoria diabła" 2.
2 H. K. Beale What Historians Have Said About the Causes the dvii War, "Theory and Practice in Historical Study" (Social Science Research Council Bulletin), nr 54, s. 58 - 60.
403
Druga generacja powojenna historyków
Z biegiem czasu w stosunkach między Północą a P0 łudniem zaczęły stopniowo następować zmiany na lepsze. Przede wszystkim do odprężenia atmosfery przyczyniło się wycofanie w r. 1877 wojsk północnych z Południa oraz ponowne nawiązanie bliższych stosunków ekonomicznych między obu regionami, następnie zaś wybór pierwszego od czasu Buchanana demokraty na prezydenta, którym w r. 1884 został Gro-ver Cleveland. Równocześnie za cichą zgodą Północy sprawę Murzynów pozostawiono w ręku południowych białych, którzy nie omieszkali tego wykorzystać dla pozbawienia Murzynów przyznanych im po wojnie praw politycznych.
Stopniowo przystąpiono również do organizowania wspólnych zebrań ku pamięci poległych z obu stron. Starzejący się weterani zaczęli wzajemnie chwalić odwagę swych przeciwników i przystąpiono do wydawania wspólnych zbiorów wspomnień z lat wojennych. Publikacja zbioru dokumentów wojennych -The War of the Rebellion -- uwzględniała bezstronnie obie strony. Wszystko to znacznie poprawiło atmosferę między obu regionami i doprowadziło w pewnym stopniu do pojednania.
W szczególności duże zmiany nastąpiły na Południu, które w pierwszych latach powojennych trzymało się tylko w pozycji obronnej i nawet nie bardzo miał tam kto reagować na północny punkt widzenia, wyrażany w opracowaniach historycznych. W miarę jednak jak Północ, pochłonięta pogonią za bogactwem, zaczęła zapominać o dawnych animozjach, a Południe, też już trochę podniesione gospodarczo, przestało bezustannie przeżuwać przeszłość, światłej* si południowcy przystąpili również do naukowego ba-
404
Hania sweJ historii. Studiowali oni dokumenty południowe, prywatne kolekcje, czasopisma, podchodząc do zagadnienia z nowego punktu widzenia. W ten sposób Północ zaczęła tracić swoje początkowo monopolistyczne stanowisko w historiografii.
już nawet wśród niektórych pisarzy-uczestni-ków wojny dawała się zauważyć - - jak już wspomniano - - pewna zmiana stanowiska i łagodniejsze podejście do przeciwnego regionu, który początkowo w literaturze historycznej traktowano tak, jak się traktuje stronę wojującą. Tym bardziej więc nowe pokolenie historyków, które dojrzało już po wojnie i wojny tej albo w ogóle nie pamiętało, lub przeżyło ją w dzieciństwie - - tzw. druga generacja historyków - - zaczęło jak gdyby nową erę dziejopisarstwa. Urodzeni w 1. 1848 - 62, jak James Ford Rho-des, John Bach McMaster, Woodrow Wilson, William Dunning, Frederick J. Turner i William P. Trent, oraz urodzeni już po wojnie, jak William E. Dodd, Theo-dore C. Smith, Emerson D. Fite, Charles E. Merriam i Frederick L. Paxson -- ludzie ci, jeśli nawet odziedziczyli poglądy rodzinne, nacechowane stronniczością, to sami wyrośli już w innych warunkach, w atmosferze pojednania i rosnącego poczucia ogólnonarodowego. Odbiło się to wszystko w sposób zasadniczy na ich postawie i utorowało drogę do nowego kierunku myślenia. Odnosi się to w równej mierze do historyków z obu regionów, gdyż podobnie jak nowsi historycy północni wyrzekli się wybitnie stronniczego stanowiska pierwszej, wojennej jeszcze generacji, tak samo pisarze południowi nowego poko-knia sami zajęli teraz krytyczne stanowisko w stosunku do swej niedawnej regionalnej przeszłości. ^ ten sposób powstała grupa historyków zw. "libe-Jjami", do której weszli prawie wszyscy ówcześni
405
pisarze historyczni. Wyjątek stanowił Ulrich B. lips, który zajął odrębne stanowisko. Do tej liberał-nej grupy spośród pisarzy południowych należeli-William P. Trent z Wirginii, D. Y. Thomas z Alabamy, David F. Houston z Karoliny Płd., a przede wszystkim Woodrow Wilson z Wirginii oraz William E. Dodd. Podobne poglądy wyrażał też znany pisarz murzyński Booker T. Washington w swym dziele: Up from Slavery (1901).
Nowe pokolenie historyków zgadzało się więc na ogół w swych poglądach bez względu na pochodzenie autorów. Do tej samej więc szkoły, co wymienieni historycy południowi, należą znani historycy północni: James Ford Rhodes z Ohio, Frederick J. Tur-ner z Michigan, Edward Channing z Massachusetts oraz Albert Bushnell Hart i John Bach McMaster z Pensylwanii. Jeśli poglądy tych historyków różniły się, to nie w zależności od pochodzenia z określonej części kraju, lecz od ich interpretacji - - społecznej, ekonomicznej czy rasowej. Pisarze południowi wracali więc do reformistycznych poglądów swego znakomitego współziomka, Th. Jeffersona, natomiast sprzeciwiali się poglądom późniejszych wybitnych południowców, Calhouna i Davisa.
W tym więc nowym nastroju, po zatarciu bezpośrednich wrażeń i nienawiści wojennej rozpoczęło pracę drugie pokolenie powojennych historyków, którego działalność przypada na 1. 1890-1920. Pisarze ci przezwyciężyli już zatem dawną gorycz i stronniczość i starali się w swych pracach uwzględnić punkt widzenia obu stron. Pisarze północni przestali juz mówić o wojnie rebelianckiej, tak jak południowi o wojnie między państwami. Unikano też takich skrajnych określeń, jak "czarni republikanie", rebelianci, proniewolnicza zgraja, przestano także mówić o kon-
406
spiracji abolicjonistów czy właścicieli niewolników. L0 więcej, pisarze północni zaczęli się wyrażać z uznaniem o charakterze gen. Lee, Stephensa i Davisa, południowcy zaś zmienili swój pogląd na postać Lincolna. Wpłynęło na to zresztą wydanie w r. 1890 10-tomowego dzieła: Abraham Lincoln: A History, przez jego sekretarzy: Johna G. Nicolaya i Johna Haya. Dzieło to przyczyniło się do wytworzenia legendy o Lincolnie, który teraz zaczął zastępować Waszyngtona jako bohater narodowy.
Do tej nowej orientacji przyczyniły się też później wybitnie, rozwijające się w całym kraju zwłaszcza na Północy - - nowoczesne seminaria historyczne w poszczególnych uniwersytetach, a więc seminarium Fredericka J. Turnera w uniwersytecie stanu Wisconsin, Williama Dunninga w Kolumbii, McMastera w uniwersytecie Pensylwanii i Channinga w uniwersytecie Harvarda. Unowocześniono też badania historyczne w uniwersytetach Yale, Johna Hop-kinsa oraz w Chicago.
Oczywiście pisarze tej nowej generacji mimo wysiłku dla zajęcia całkiem bezstronnego stanowiska przejawiali podświadomie pewną stronniczość, nie mówiąc o tym, że z natury rzeczy lepiej rozumieli stanowisko swego własnego niż drugiego regionu. Niemniej, stworzyli oni jedną szkołę, tzw. narodową. Przedstawiciele tej szkoły starali się szczególnie bezstronne badanie źródeł, opierając się głównie na protokołach posiedzeń Kongresu i deklaracjach 0 charakterze konstytucyjnoipolitycznym. Niektórzy jednak, jak McMaster, usiłowali już nawet podchodzić do historii z punktu widzenia społecznego.
Najstarszy z tej grupy pisarzy, bo urodzony r. 1848, a zarazem najwybitniejszy - - James Ford - - w interpretacji przyczyn wojny secesyj-
407
nej reprezentował jeszcze stanowisko przejściowe. Rh0> des pamiętał wojnę ze swych łat szkolnych. Był Wy, chowany na Północy - - w Cleveland - - mieście, kto- ' re było jedną z twierdz republikańskich, ale jeg0 rodzina sympatyzowała z Partią Demokratyczną, a ojciec był przeciwny wojnie. U Rhodesa widocz-ny Jest jeszcze wpływ punktu widzenia i tradycji Północy. Mimo to historia jego jest krytyczna i zrównoważona.
W swym 7-tomowym dziele History of the United 0f& States f r om the Compromise of 1850, której poszczególne tomy ukazywały się w 1. 1893 -1906, Rho-des przyjął zasadę, że nigdy cała racja nie jest po jednej stronie, a całe zło - - po drugiej. Za podstawową przyczynę wojny uznał niewolnictwo, podkreślając, że potępia je zarówno etyka chrześcijańska, jak i nauka. Był on zdania, że właśnie niewolnictwo stało się przyczyną nieuchronnego konfliktu, który w końcu doprowadził do wojny. Rhodes nie uważał jednak niewolnictwa za wynik jakiejś złośliwości czy specjalnie ujemnych cech południowego charakteru, lecz raczej za wytwór tamtejszych warunków życiowych, a więc klimatu i dostosowanej do niego uprawy bawełny, bardzo opłacalnej od czasu zastosowania odziarniarki mechanicznej do jej czyszczenia. Murzyni nadawali się szczególnie do tego typu gospodarki i praca ich przynosiła właścicielom znaczne dochody. Rhodes nie uważał niewolnictwa za zbrodnię, tylko za klęskę Południa, przy czym chwalił tych plantatorów, którzy przyzwoicie się obchodzili z Murzynami. Sądził on, że gdyby północni pu-rytanie osiedlili się na Południu, a południowcy na Północy, to odegraliby te same role, czyli w gruncie rzeczy Północ nie była niczym lepsza od Południa. Spośród południowców Rhodes miał szczególnie
408
uznanie dla Roberta Lee, którego porównywał z Waszyngtonem. Starając się o sprawiedliwą i bezstronną ocenę wydarzeń, odrzucił on teorię "konspiracji" jako przyczynę secesji oraz termin "rebelia", używając określenia "wojna domowa"; przyznawał również, że w akcji secesyjnej przywódcy południowi niieli całkowite poparcie szerokich mas ludności. Rhodes był bezwzględnym zwolennikiem usunięcia niewolnictwa, jednakże przeciwstawiał się przyznaniu Murzynom prawa do głosowania i zgadzał się z ponownym przyznaniem białym prawa kontroli nad stosunkami rasowymi na Południu. Równocześnie potępił on powojenną politykę rządową na Południu, znaną pod nazwą odbudowy, uważając ją za fałszywą. W ten sposób w dziele swym uwzględnił i punkt widzenia Południa.
To silne dążenie do bezstronności oraz znakomity styl dzieła zjednały Rhodesowi w krótkim czasie powszechne uznanie zarówno na Północy, jak na Południu. Choć nie był on z wykształcenia historykiem i połowę swego życia przepracował z powodzeniem 'f przemyśle, dzieło jego pozostało przez długi czas wzorem dla zawodowych historyków, jego zaś autor został wybrany prezesem Amerykańskiego Towarzystwa Historycznego (American Historical Association). Wszystkim podobała się nie tylko bezstronność, ale 1 spokojny, beznamiętny ton, tak korzystnie wyróżniały to dzieło od poprzednich. Jednakże Rhodes nie zadowolił całkowicie młodszych historyków, mają-cych szerszy pogląd na sprawę, jak np. Wilson i Tur-ner. Krytykowano Rhodesa za to, że zbyt wielką wagę Wywiązywał do samego niewolnictwa, nie rozumie-: równocześnie, że istota sprawy polegała przede szystkim na sporze o rozszerzenie tej instytucji na "tfe terytoria. Zarzucano mu również, że nie dość
409
łączył idee i instytucje polityczne z panującymi Wa-runkami społecznymi i ekonomicznymi oraz że zbyt zawężał zakres historii do walk politycznych. Niemniej, dzieło Rhodesa, obejmujące okres do r. 1877 stanowi epokę w historiografii wojny secesyjnej. Dwa dodatkowe tomy, wydane w 1. 1919 i 1922, doprowadzają jej historię do r. 1909, lecz nie posiadają już tej wartości, co podstawowa praca wcześniejsza. Rho-des napisał ponadto 2 jednotomowe historie wojny; Lectures on the American dvii War, wydaną w Londynie w r. 1913, oraz History oj the dvii War 1861 1865, wydaną w Nowym Jorku w r. 1917.
Szerszy od Rhodesa pogląd reprezentował Woodrow Wilson, syn duchownego prezbiteriańskiego, pochodzący z Południa, gdzie spędził młodość do czasu wstąpienia w r. 1875 na uniwersytet w Princeton, którego został później profesorem i rektorem. Jeszcze jako młody wykładowca na uniwersytecie Johna Hop-kinsa Wilson spotkał się z Turnerem i okazało się, że mają bardzo zbliżone poglądy. Na obu silnie oddziałał darwinizm, pod którego wpływem traktowali społeczeństwo jako stale rozwijający się organizm, a idee i instytucje społeczne - - jako rezultaty rozwoju społecznego. W szczególności konstytucja dla Wilsona była nie tylko dokumentem prawnym, ale szkieletem żywego organizmu. Konstytucja amerykańska, która w r. 1787 ustanowiła federalną unię stanów, sama uległa w drodze ewolucji przemianom, w miarę jak kraj zmienił się w unię narodową, a ludność stanów w jeden naród. Forma konstytucji wprawdzie się nie zmieniła, ale zmianie uległa jej istota. Ewolucji tej nie spostrzegło jednak Południe, gdyż instytucja m6" wolnictwa odizolowała je od nowych idei i zrnian materialnych, jakie przeobraziły Północ, i przez i Południe stało się stopniowo obce dla Północy. W ty111
aspekcie Wilson uważał niewolnictwo za istotną przyczynę wojny. Gdy więc Północ przystąpiła do wojny ^ obronie unii narodowej, Południe starało się bronić federacji. Wilson nie składał jednak winy za wojnę domową na żadną ze stron. Z jednej strony potępiał Calhouna jako wielkiego prowincjała, z drugiej chwalił męstwo i wysiłki południowców, zwłaszcza generała Lee, przede wszystkim jednak wysławiał Lincolna.
Wilson - - może pod wpływem Turnera - - patrzył też na historię Stanów z odmiennej perspektywy, a więc nie z punktu widzenia wybrzeża atlantyckiego czy Nowej Anglii, lecz ogólnonarodowego, podkreślając równocześnie wielki wpływ zachodnich terenów pogranicznych jako istotnego czynnika w rozwoju Ameryki w XIX w. Wraz z Turnerem Wilson przedstawia więc historię Ameryki nie w świetle stosunku Północy do Południa, lecz Zachodu do Wschodu. Wilson jest ceniony przede wszystkim za swe prace wcześniejsze z lat dziewięćdziesiątych, natomiast jego 5-tomowa History''oj the American People, pośpiesznie napisana, tym poprzednim pracom wyraźnie ustępuje.
Spośród pisarzy południowych szkoły narodowej najbardziej liberalny pogląd reprezentował William P. Trent z Wirginii. Potępił on secesję jako wielkie zło Płynące z instytucji niewolnictwa. Był przy tym zda-toa, że na skutek niewolnictwa utrzymywał się na Południu konserwatyzm, feudalizm i stagnacja umysłowa; literatura też nie mogła się rozwijać w takiej rtmosferze. Ponadto niewolnictwo powodowało pry-Utywne warunki materialne oraz nie pozwoliło na
zwój miast i przypływ imigrantów. W świetle tych
któw spór o interpretację konstytucji uważał Irent - - podobnie jak inni autorzy - - za rzecz drugorzędną.
410
411
Żaden z historyków generacji Wilsona nie mógł si poszczycić tak trwałym wpływem na myśl historyczna w Ameryce, jak Frederick Jackson Turner. Choć ni pisał on specjalnie na temat wojny secesyjnej, a jeg0 poglądy na ten konflikt są w jego pismach rozproszone, rozszerzył jednak znacznie zakres przyczyn tei wojny przez podkreślenie znaczenia czynników geograficznych, klimatycznych, społecznych i ekonomicznych które spowodowały podział Ameryki na regiony podobne do państw europejskich. Turner uznał niewolnictwo za podstawową, ale nie jedyną przyczynę wojny. Stwierdzał przy tym, że głównym ogniskiem walki o niewolnictwo był Zachód, gdzie spotykały się ekspansywne, a zarazem współzawodniczące ze sobą siły Północy i Południa. Gdyby nie ekspansja na Zachód, niewolnictwo mogło zdaniem Turnera wygasnąć bez wojny. Zachód zatem odegrał rozstrzygającą rolę w konflikcie między regionami i przeważył szalę zwycięstwa na korzyść Północy, a to zarówno ze względu na popieranie zasady Wolnej Ziemi, jak i na powiązania komunikacyjne z Północo-Wschodem. Turner podkreślał, że obok tradycyjnie uznanych przyczyn wojny secesyjnej, jak niewolnictwo i sprawy suwerenności stanowej, istniały i inne, starsze przyczyny konfliktu, a mianowicie sprawa nadawania gruntów, taryf celnych i w ogóle walki o władzę. Zaznaczał on przy tym, że przyczyny konfliktu były tak wielostronne, iż nie dadzą się sprowadzić tylko do jednego lub paru faktów o charakterze politycznym, ekonomicznym lub psychologicznym. Turner nie rniał sympatii ani północnych, ani południowych, stąd jeg opis stosunków Północ - Południe jest beznamiętny-Cenił jednak zachodni idealizm, demokrację i rozwój poczucia łączności narodowej. Ponieważ Turner kreślał i uwypuklał szczególną rolę Zachodu w
412
zmienił przez to dotychczasowy szablon przedstawianiu przyczyn wojny secesyjnej. Wobec powszechnego przyjęcia przez historyków roli Zachodu i pogranicza w ujęciu sugerowanym przez Turnera, nikt odtąd nie mógł już pisać o przyczynach konfliktu bez uwzględnienia także roli Zachodu, i to był właśnie najpoważniejszy wkład Turnera do amerykańskiej historiografii.
Turner nie próbował obciążać odpowiedzialnością za wojnę osób lub regionów, przyczyny widział raczej We wpływie położenia geograficznego, w szczególności klimatu, typów gospodarki oraz szeregu innych czynników. Podkreślał on również, że sprecyzowanie przyczyn wojny jest rzeczą dla historyka niezmiernie skomplikowaną, a więc trudno jest dyskutować, kto ponosi winę za wywołanie wojny.
Turnera krytykowano później za prowincjonalizm jego idei i wynikającą stąd ciasnotę poglądów. Bez względu jednak na to, jak dalece słuszna jest jego teoria o wpływie zacho*dnich terenów pogranicznych i w ogóle Zachodu na historię Stanów, historiografia amerykańska zawdzięcza Turnerowi bardzo wiele, a mianowicie jego świetne opisy i analizy podstawowych problemów, z jakimi styka się każdy historyk, a więc: istoty i zakresu historii, problemu przyczyno-wości, spraw stronniczości i ograniczonego punktu widzenia. Słynne jest w tym względzie zwłaszcza jego przemówienie prezydialne w Amerykańskim Towarzystwie Historycznym w r. 1910. W przeciwieństwie do innych współczesnych mu historyków, Turner nie napisał wielotomowego dzieła i znany jest raczej ze swych esejów, wykładów oraz pośrednio przez prace 'Wych uczniów.
Inny przedstawiciel szkoły narodowej, profesor uni-^ersytetu Harvarda, Edward Channing, całe swe ży-
413
cię spędził w Massachusetts i może dlatego w odróżnieniu od Turnera i Wilsona niewielką wagę przywja-zywał do pogranicza i w ogóle do Zachodu, ale podobnie jak tamci był zwolennikiem darwinizmu i p0c^ kreślał przede wszystkim rolę czynników ekonomicznych. Z jego poczucia narodowego wynikała chęć pogodzenia dzielnicowych partykularyzmów, toteż akcentował on znaczenie rozwoju narodu i zwycięstwa sił Unii nad tendencjami regionalnymi. Za ostateczną przyczynę wojny uważał nie postępowanie złych ludzi ale siły działające poza ludzką kontrolą. Analizując wpływ czynników ekonomicznych, stwierdzał, że podczas gdy na Północy od połowy XVIII w. zaczęła powstawać złożona gospodarka rolniczo-handlowo-prze-mysłowa, Południe utrzymało niewolnictwo jako podstawę swego systemu ekonomicznego, uniemożliwiając przez to swe uprzemysłowienie. W ten sposób kraj został podzielony na dzielnice, których interesy ekonomiczne i społeczne były nie do pogodzenia. Niewolnictwo było więc podstawową przyczyną niezgody, choć spór przybrał później charakter konfliktu dwóch nacjonalizmów.
Również zaliczany do szkoły narodowej John Bach McMaster wprowadził do swej analizy historycznej nowy podówczas element, mianowicie podkreślenie czynnika społecznego. McMaster nie był z wykształcenia historykiem, lecz inżynierem, i zaczął pisać dopiero po trzydziestce. Choć całe swe życie spędził we wschodnich stanach, doceniał on rolę Zachodu. W odróżnieniu od współczesnych sobie historyków McMaster obok czynników ekonomicznych kładł nacisk na charakter społeczny historii, koncentrując się na opis*6 życia mieszkańców kraju, ich zajęć, rozrywek oraz zmian w obyczajach i moralności. W tym celu posługiwał się on też nowym typem źródeł, dotąd na ogo*
-je używanych, mianowicie periodykami, a zwłaszcza prasą codzienną. W oparciu o te źródła McMaster przedstawił szczegółowo kontrast pomiędzy dwoma regionami kraju: z jednej strony rolniczym, statycznym, konserwatywnym i odizolowanym Południem, z drugiej z rolniczą wprawdzie jeszcze, ale już w dużym stopniu uprzemysłowioną i handlową Północą i Zachodem; przy tym tylko region północny i zachodni był w żywym kontakcie ze wszystkimi prądami umysłowymi połowy XIX w. McMaster nie przypisywał winy za wojnę jednej ze stron, sympatie jego były jednakże wyraźnie po stronie Północy i z wyniku wojny był on zadowolony.
Rhodes, Turner, Wilson, Channing i McMaster mimo pewnych różnic reprezentowali na ogół dość jednolity typ myślenia historycznego, mianowicie wspomnianą już szkołę narodową. Poglądy ich były ogólnie przyjęte w kraju przez całe pięćdziesięciolecie (1890 1940) i przeszły do podręczników szkolnych. Szkołę te charakteryzuje duch ogólnonarodowy i chęć pogodzenia tak niedawno walczących z sobą regionów. Jej przedstawiciele nie obwiniają poszczególnych dzielnic lub jednostek, uważając, że obie strony miały uczciwe przekonania; składają oni też hołd zarówno Lincolnowi, jak gen. Lee, jako reprezentatywnym bohaterom lwóch regionów. Za istotne przyczyny konfliktu pisane ci uważają siły niezależne od człowieka i wymykające się spod jego kontroli. Pod tym też względem 5zkoła narodowa różni się zasadniczo od historyków kt sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, którzy wza-Jeninie składali całą winę na drugi region, przy nasta-^leniu nacechowanym gorzkim antagonizmem. Szkoła ^rodowa nie wypowiedziała wprawdzie żadnego po-JRdu na temat, czy wojna była nieunikniona, ale Uznała, że głębokie różnice, jakie istniały między re-
414
415
glonami, a w pierwszym rzędzie niewolnictwo, był nie do pogodzenia. Wszyscy przedstawiciele tej szkoły zadowoleni byli również z wyniku konfliktu, t j. 2e zwycięstwa Unii, choć potępiali powojenną politykę rządu federalnego, znaną pod nazwą odbudowy3. "
3 Ch. W. Ramsdell, The Changing Interpretations oj the Civii War, "The Journal of Southern History", 1937, t. III, s. 11-13 oraz T. J. Pressly Americans Interpret their dvii War, s. 137 . 49 i 155 - 92.
XIII. INTERPRETACJE EKONOMICZNE
Różnice gospodarczo-społeczne jako przyczyny wojny
Fundamentalna rewizja poglądu na wojnę secesyjną nastąpiła po I wojnie światowej. Interpretowanie wojen jako wyniku konfliktów ekonomicznych nie było w Ameryce poglądem nowym, gdyż już pod koniec XVIII w. James Madison dał klasyczny wyraz tej teorii. Ponadto wymienieni już historycy szkoły narodowej, w szczególności McMaster i Channing, także podkreślali znaczenie czynników ekonomicznych. Jednakże dopiero nowe pokolenie starało się wytłumaczyć historię całkowicie jako wytwór czynników ekonomicznych. Nowe poglądy reprezentowała z jednej strony szkoła Charlesa A. Bearda, z drugiej pisarze marksistowscy, przy czym pierwszym, który wystąpił w Ameryce z interpretacją całkowicie opartą o czynniki ekonomiczne był pisarz marksistowski, Algie M. Simons. Jego prace Class Struggle in America (1903) i Social Forces in American History (1911) zasługują na szczególną uwagę, lecz rozgłosu teoria ekonomiczna nabrała Ameryce dopiero dzięki Beardowi, którego też Uznano za przywódcę nowej szkoły historycznej. Na-leżeli do niej, prócz Bearda, James Harvey Robinson, autor pracy The New History: Essays Illustrating the Modern Historical Outlook (1912), oraz Yernon L. Par-
Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
417
rington, autor 3-tomowego dzieła Main Currents in American Thought (1927 - 30). Historycy tej nowe* szkoły, odmiennie niż ich ipoprzednicy, wyznawali 2a sadę, iż historię studiuje się nie tylko dla zrozumienia teraźniejszości, ale i dla przeprowadzenia w niej potrzebnych reform społecznych. Akcję reformatorską uznawali oni nawet za obowiązek historyka.
Podczas gdy szkoła narodowa odnosiła się pozytywnie do ewolucji ekonomicznej, jaka nastąpiła w Stanach w wyniku wojny secesyjnej, nowi historycy-re-formatorzy ustosunkowali się krytycznie do tych przemian i dróg, jakimi toczyło się życie gospodarcze w Ameryce po wojnie. Poglądy nowej szkoły szybko nabrały rozgłosu, zwłaszcza wobec kryzysu gospodarczego w 1. 1929 - 33 pozostały bardzo popularne mniej więcej do r. 1950.
Głównym przedstawicielem ekonomicznego punktu widzenia był, jak już wspomniano, Charles A. Beard, który ujął swe poglądy w dwu podstawowych pracach Ań Economic Interpretation of the Constitution of the United States (1913) i The Rise of American CivilizatiGn, którą wydał wspólnie ze swą żoną Mary w r. 1927. W dziele tym Beard zanalizował przyczyny wojny secesyjnej, zwracając przede wszystkim uwagę na antagonizm, który od dawna istniał w Stanach między przemysłem a rolnictwem, zwłaszcza od czasu rewolucji przemysłowej. Przemysł oczywiście domagał się wysokich taryf celnych dla ochrony swych artykułów, zasiłków federalnych oraz kontroli banków dla zagwarantowania stałości waluty. Tym zaś dezyderatom sprzeciwiała się koalicja południowych plantatorów i zachodnich farmerów, i to sprzeciwiała skutecznie, gdyż przez okres całego pokolenia koalicja ta była w Waszyngtonie przy władzy. Jednakże w związ-ku z rozbudową kolei łączących Wschód z Północo-Za-
chodem doszło w połowie lat pięćdziesiątych do koa-Hcii farmerów wschodnich i zachodnich z północnym rzemysłem przeciwko Południu. Zwycięstwo tej no-wej koalicji nad południowymi plantatorami w wyborach z r. 1860 rozpoczęło okres długiego panowania przemysłu w Stanach Zjednoczonych.
Głębokie przemiany ekonomiczne i społeczne, jakie nastąpiły w kraju w wyniku tego zwycięstwa kapitalistów, robotników oraz farmerów północnych i zachodnich nad arystokracją plantatorską, Beard nazwał "drugą rewolucją amerykańską". Sama wojna secesyjna była według Bearda tylko jednym z aspektów tego kataklizmu. Za główną przyczynę wojny uznał on powstanie na Północy i na Południu odmiennych systemów ekonomicznych oraz towarzyszących im interesów politycznych: wojna była zatem walką między dwoma systemami gospodarczymi. Równocześnie Beard odrzucił twierdzenie, jakoby główną przyczyną wojny było niewolnictwo. Jego zdaniem niewolnictwo było wprawdzie podstawą gospodarczą i ostoją arystokratycznego Południa, ale we współzawodnictwie między obu regionami chodziło przede wszystkim o podział bogactw, a więc o to, co było istotą dawnego przeciwieństwa dwóch amerykańskich szkół ekonomicznego myślenia: szkoły Hamiltona-Webstera i Jeffersona--Jacksona, a nie o moralną kwestię niewolnictwa.
Abolicjonizm nie miał również według Bearda większego znaczenia jako przyczyna konfliktu i nie wywarł znaczniejszego wpływu, czego dowodem miało "tyć bardzo słabe poparcie, jakie uzyskała w wyborach tworzona przez abolicjonistów Partia Wolności (Liberty Party). Żadna zresztą poważna partia - - twierdził Beard - - nie domagała się zniesienia niewolnic-nie mogło ono więc stanowić zasadniczego przed-sporu. Nawet Partia Republikańska domagała
418
27*
419
się przecież tylko ograniczenia niewolnictwa w terv toriach, a i z tym programem nie zdobyła bezwzglę^ nej większości, gdyż, jak wiadomo, w ostatnich wyborach prezydenckich uzyskała o milion głosów mniei niż jej przeciwnicy, co również zdaniem Bearda nie świadczy o popularności programu antyniewolniczego i
Wprawdzie historycy południowi twierdzili, że w konflikcie z Północą chodziło głównie o prawa stanów, a więc o coś szlachetniejszego niż zwykłe interesy gospodarcze i niewola Murzynów, jednakże zdaniem Bearda i to nie było istotną przyczyną secesji. Był nią natomiast fakt, że zwycięscy republikanie dochodzili do władzy z programem ceł ochronnych dla przemysłu i bezpłatnych nadań gruntów państwowych dla farmerów. Chodziło tu więc w gruncie rzeczy o sprawy ekonomiczne, a nie o prawa stanów. Nawet zakaz rozszerzania niewolnictwa na terytoria miał tylko drugorzędne znaczenie 2.
Beard twierdził ponadto, że powoływanie się na prawa stanowe, podczas gdy za nimi kryły się faktycznie interesy ekonomiczne, nie było rzeczą nową ani na Północy, ani na Południu. I tak np. na prawa stanowe powoływała się niegdyś Nowa Anglia, gdy jej interesy handlowe ucierpiały na skutek wojny z Anglią w 1812 r., a potem Karolina Płd. w r. 1833, gdy czuła się zagrożona nową taryfą celną. Nie chodziło tu więc w żadnym przypadku o jakiś abstrakcyjny szacunek dla praw stanowych. Wszyscy powoływali się tez w przeszłości na konstytucję, i to nieraz dla obrony diametralnie przeciwstawnych interesów, przy czym drugiej stronie zarzucało się wówczas zwykle gwałcenie tejże konstytucji; w szczególności niejednokrot-
i T. J. Pressly, s. 195- 211.
2 Ch. A. i M. R. Beard Rozwój cywilizacji amerykańskie]' t. II, s. 32 - 33.
420
nie czynił tak Calhoun. Południe twierdziło od daw-^ że konstytucja usankcjonowała, a nawet gwarantowała niewolnictwo, do którego kilka jej klauzul wyraźnie się odnosiło. Zresztą - - dodawano na Połud-nju - - konstytucja była przecież kompromisem, wywołanym przez okoliczność, że część jej autorów bądź to była właścicielami niewolników, bądź też reprezentowała ich interesy. Północ ze swej strony, szukając argumentu przeciwko niewolnictwu, starała się wiązać z konstytucją Deklarację Niepodległości i na niej opierała swe antyniewomicze stanowisko. Jednakże zdaniem Bearda "korzenie tych kontrowersji tkwią gdzie indziej - - w społecznych grupach powstałych na podłożu różnego klimatu, gleby, przemysłu, różnego systemu pracy, słowem, raczej w rozbieżności sił społecznych, aniżeli w mniejszej czy większej prawości lub mądrości, czy też, jak to nazywają romantyczni historycy, w magnetyzmie wielkich osobowości" 3.
Odrzucając tak samo definicję wojny secesyjnej jako rebelii oraz doktrynę Alexandra H. Stephensa "wojny między stanami", Beard dochodzi do wniosku, że ,,u podłoża tak zwanej wojny domowej albo wojny między stanami leżała wojna społeczna, która zakończyła się bezspornym ustanowieniem nowej władzy, dokonaniem doniosłych zmian w układzie klas,
' akumulacji i podziale bogactw oraz w rozwoju kierunku przemysłowego i w odziedziczonej po ojcach konstytucji" 4.
Porównując wojnę secesyjną z angielską rewolu-CJ3 purytańską i rewolucją francuską, Beard twier-&i że tę głęboką przemianę stosunków społecznych, zaszła w Stanach Zjednoczonych, również nale-
3 Ibid., s. 43.
4 Ibid., s. 44 - 45.
421

ży uznać za rewolucję. Oświadcza on, że "to zrnu> sza nas do użycia tego samego terminu [rewolucji w stosunku do przewrotu społecznego, w toku którego kapitaliści, robotnicy i farmerzy z Północy i 2a-chodu odebrali władzę w rządzie federalnym arystokracji z Południa. W świetle historii powszechnej, zbrojne starcie było przemijającym incydentem Istotne i doniosłe znaczenie miała rewolucja społeczna" 5.
Za najdonioślejszy rezultat wojny Beard uważa "zniszczenie arystokracji plantatorskiej, która z pomocą farmerów i rzemieślników z Północy, praktycznie rzecz biorąc, rządziła Stanami Zjednoczonymi przez jedno pokolenie. Ściśle z tym związany był bezwzględny tryumf nowego układu sił: północni kapitaliści i wolni farmerzy wyszli z konfliktu bogatsi i liczniejsi niż kiedykolwiek. Te właśnie zjawiska, których doniosłości nie można nie dostrzegać, uczyniły z wojny domowej rewolucję społeczną".
"A była to - - dodaje Beard - - rewolucja całkowita. Nie ulega wątpliwości, że spowodowana wojną ruina klasy plantatorów była większa niż rozbicie duchowieństwa i arystokracji w czasie pierwszego francuskiego przewrotu. Zburzono przecież w toku wydarzeń najważniejsze podstawy gospodarcze systemu plantatorskiego łącznie z niewolnictwem. Na rozległych obszarach Południa spalono i rozgrabio-no majątki, zmarnowano ich inwentarz i pozwolono walić się zabudowaniom. Papiery wartościowe i banknoty Konfederacji stały się makulaturą w rę-kach ich posiadaczy" 6.
Wydaje się, iż później sami Beardowie zmienili
tednak nieco swe poglądy, gdyż w wydanej w r. 1944 gasić History of the United States nie wspominają ^ięcej o drugiej rewolucji amerykańskiej, której koncepcja przyniosła im taki rozgłos, natomiast przypi-sują znacznie większą niż przedtem wagę czynnikom nieekonomicznym jako przyczynom wojny.
Ze zbliżonymi do Bearda i równie popularnymi poglądami wystąpił Yernon L. Parrington we wspomnianym już dziele Main Currents in American Thou-ght. Omawia on przede wszystkim prądy ideowe i literackie, przenikające życie amerykańskie, natomiast mniej wagi poświęca ekonomii. Dzieła Bearda i Par-ringtona są jednak ideowo zbliżone: obaj potępiają wschodnich kapitalistów i uprawiany przez nich wyzysk robotników. Sympatie Parringtona były po stronie demokracji agrarne-j Zachodu. Wojnę secesyjną wyjaśnia on jako walkę trzech imperializmów: wschodniego kapitalizmu, południowego niewolnictwa i śródlądowego ,,imperium" Zachodu. Parrington jest zdania, że w wyniku wojny "kapitanowie przemysłu" zastąpili południowych plantatorów w roli strażników porządku społecznego 7.
Mimo że interpretacja ekonomiczna nadawała przez dłuższy czas ton historiografii amerykańskiej, to jednak niektórzy pisarze w dalszym ciągu uważali inne czynniki za zasadnicze przyczyny wojny secesyjnej. Do takich należał np. C. McLaughlin ze starszej generacji, który nadal twierdził, że główną przyczyną wojny było niewolnictwo. Do tego poglądu skłaniali się również historycy: Samuel E. Morison i Henry S. Commager. Pisząc w 1. 1927 - 42, utrzymywa-
i oni, że niewolnictwo było przyczyną secesji, Hen-ry H. Simms, choć doceniał znaczenie spraw ekono-
5 Ibid., s. 45.
6 Ibid., s. 82.
7 T. J. Pressly op. cit., s. 210 - 14.
422
423
micznych, przypisywał główną rolę w konflikcje czynnikom psychologicznym. Wreszcie James Q Randall w 1. 1937 - 40 poważnie zakwestionował słuszność całej interpretacji ekonomicznej.
Historiografia marksistowska
Wzrostowi ruchu reformatorskiego w Stanach Zjednoczonych towarzyszył rozwój marksistowskiego socjalizmu. Teorie Marksa znane były w Stanach Zjednoczonych już przed wojną secesyjną, ale dopiero po tej wojnie zaczęły powstawać organizacje, które je propagowały. Prawdziwy zaś rozkwit ruchu reformatorskiego, zarówno marksistowskiego, jak i nie-marksistowskiego, nastąpił dopiero na początku XX w. Ruch ten przyczynił się również ćfo rozwinięcia nowego poglądu na wojnę secesyjną, różniącego się zasadniczo od poglądów szkoły narodowej.
Już jednak w czasie trwania wojny secesyjnej Marks i Engels sformułowali oryginalną jej interpretację. Interpretacja ta była trochę zbliżona do poglądów północnych abolicjonistów, choć się od nich znacznie różniła, podobnie jak interpretacje późniejszych pisarzy marksistowskich, mimo pewnego podobieństwa, różniły się od poglądów szkoły Bearda. Poglądy Marksa i Engelsa na wojnę secesyjną ujęte były głównie w artykułach Marksa pisanych dla nowojorskiej ,,Daily Tribune" w okresie od października 1861 r. do lutego 1862 r. oraz w serii artykułów Marksa i Engelsa, jakie się ukazały w wiedeńskiej "Die Presse" w okresie od października 1861 do grudnia 1862 r., a także w ich korespondencji z 1. 1860 - 66. Źródła te wydano w Nowym Jorku w r. 1938 w formie książkowej pt. The dvii War in the United States; ich wydawcą był Richard Enmale. Najpeł-
niejszy przegląd wydarzeń prowadzących do wojny secesyjnej znajdujemy w artykule Marksa, zamieszczonym w ,,Die Presse" z 25 października 1861 r. pogląd swój na przyczyny tej wojny precyzuje on w szczególności w artykule z dnia 7 listopada 1861 r., \v którym pisze między innymi:
"System niewolniczy zaraziłby całą Unię. W stanach północnych, gdzie niewolnictwo Murzynów w praktyce nie da się stosować, klasa białych robotników byłaby stopniowo zepchnięta do poziomu helotów. Zgadzałoby się to z głośno proklamowana zasadą, że tylko pewne rasy potrafią być wolne i tak jak faktyczna praca fizyczna należy na Południu do Murzynów, na Północy jest ona udziałem Niemców i Irlandczyków albo ich bezpośredniego potomstwa" [...].
"Dlatego też obecna walka między Południem i Północą nie jest niczym innym, jak tylko walką między dwoma systemami społecznymi, między systemem niewolnictwa i systemem wolnej pracy. Walka wybuchła, ponieważ te dwa systemy nie mogą nadal żyć obok siebie w pokoju na kontynencie północnoamerykańskim. Może się ona tylko zakończyć zwycięstwem jednego albo drugiego systemu"8.
Zarówno Marks, jak i Engels podkreślali, że ruch secesyjny był wynikiem konspiracji południowców. Za główna przyczynę wojny uznali obaj niewolnictwo, inne zaś przyczyny sporów między Północą 1 Południem - jak nieporozumienia w sprawie ta-- uważali za drugorzędne 9.
Marks i Engels życzyli Unii zwycięstwa, mimo iż trudno byłoby ich nazwać jej zwolennikami, nie-
8 K. Marx i F. Engels The dvii War in the United States, s. 81.
9 T. J. Pressly op. cii., s. 216.
424
425
jednokrotnie bowiem wyrażali się z pogardą o tym -_ jak to Marks określił - - "wzorcowym kraju demokratycznego szwindlu, gdzie szalbierstwo tak długo wszechwładnie panowało". Obaj też krytykowali Jan, kęsów i Lincolna za podejście do wojny z punktu widzenia konstytucyjnego, a nie drogą rewolucji.
W jednym ze swych ostatnich komentarzy na temat wojny secesyjnej w kwietniu 1866 r. Marks wyraził przekonanie, że dopiero po tej wojnie Stany Zjednoczone rzeczywiście wchodzą w fazę rewolucyjną. Pisał on wówczas do Engelsa: "Po okresie wojny domowej Stany Zjednoczone dopiero teraz naprawdę wkraczają w fazę rewolucyjną i europejscy mędrcy, którzy wierzą we wszechmoc pana Johnsona (następca Lincolna na urzędzie prezydenta), wkrótce będą rozczarowani" 10.
Praktyczny wpływ poglądów Marksa i Engelsa na interpretację wojny secesyjnej ujawnił się w większej mierze jak już wspomniano - dopiero na początku XX w., gdy marksistowski socjalizm, a później komunizm, zaczai zyskiwać w Stanach Zjednoczonych coraz więcej zwolenników i gdy pisarze marksistowscy rozwinęli szerzej te poglądy. Pierwszym, który obszernie zanalizował i opracował myśli Marksa i Engelsa w odniesieniu do historii amerykańskiej, był Algie M. Simons.
Simons był jednym z głównych publicystów Partii Socjalistycznej na początku XX w. i wydawcą wielu publikacji socjalistycznych. Studiował on u Tur-nera na uniwersytecie Wisconsin. Poglądy swe ujął najpierw w formie skróconej w broszurze, wydanej w 1903 r. pt. Class Strugle in America, później zaś, w r. 1911, przedstawił już dobrze rozwiniętą inter-
10 K. Marx i F. Engels op. cii., s. 277. 426
pretację ekonomiczną w książce Social Forces in American History. Jego marksistowska interpretacja wojny secesyjnej opierała się na trzech przesłankach. Przede wszystkim podkreślał on znaczenie sił ekonomicznych w dziejach, następnie kładł nacisk na podstawowe znaczenie walki klas w historii oraz nieunikniony i rychły upadek systemu kapitalistycznego. Ekonomiczne podstawy społeczeństwa stwierdzał Simons - - decydują o instytucjach i klasach społecznych. W miarę zmian w środowisku ekonomicznym tworzą się nowe klasy i nowe interesy ekonomiczne, które walczą o władzę w społeczeństwie. Stosując te zasady do historii Stanów Zjednoczonych, Simons przypisywał wojnie secesyjnej podstawowe znaczenie. Była to jego zdaniem walka klas, wynikła z ekonomicznego rozwoju Stanów w połowie XIX w. Simons stwierdzał, że powstała na Północy w wyniku rozwoju ekonomicznego klasa kapitalistów, oparta na niewolnictwie robotników, dążyła do opanowania władzy w kraju i rozwinięcia swych interesów ekonomicznych za pośrednictwem Partii Republikańskiej. Była to w gruncie rzeczy -podkreślał Simons - partia rewolucyjna, gdyż dążyła do opanowania rządów przez nową klasę społeczną i ekonomiczną. W swym dążeniu do objęcia władzy klasa kapitalistów musiała się nieuchronnie zetrzeć z dotychczasową klasą rządzącą i eksploatującą kraj w oparciu o niewolników, a mianowicie i klasą plantatorską. Plantatorzy po utracie władzy na skutek zwycięstwa republikanów nie mieli innego wyjścia, jak tylko secesję, która by im pozwoliła Utrzymać się przy władzy przynajmniej jeszcze na Południu. Tymczasem kapitaliści dążyli do zagarnięcia władzy w całym kraju i to doprowadziło do konfliktu.
427
Simons podkreślał, że przyczyna wojny nie leżała w niechęci do niewolnictwa ani też w oddaniu dla Unii, tylko w sprzecznych interesach klasy kapitalis_ tycznej na Północy i plantatorskiej na Południu W walce tej odegrali też swą rolę abolicjoniści, przekonując zachodnich farmerów i wschodnich robotników, iż w walce między kapitalistami, a plantatorami wchodzą w grę i ich interesy. Główne znaczenie wojny polegało więc według Simonsa na opanowaniu władzy przez klasę kapitalistyczną drogą rewolucji ekonomicznej.
W dalszym ciągu swej analizy Simons stwierdzał, że w jego czasach, tj. w XX w., gdy kapitalizm przeszedł już okres swego triumfu i wszedł w okres dekadencji, zostanie on z kolei zastąpiony w następnym etapie wspólną własnością środków produkcji pozostającą w rękach robotników. Będzie to zarazem ostatnia walka klasowa, a istniejące socjalistyczne organizacje robotnicze są zapowiedzią pewnego ich zwycięstwa w przyszłości. Tak więc istotą historii Stanów Zjednoczonych po r. 1865 był według Simonsa triumf i dekadencja kapitalizmu. Książka Simonsa została przyjęta entuzjastycznie w kołach socjalistycznych, jednakże nie miała większego bezpośredniego wpływu na rozpowszechnianie się tej interpretacji ekonomicznej wśród historyków niemarksistowskich. Jeden z nich, historyk z grupy reformatorów, Carl Becker, określił książkę Simonsa jako napisaną odważnie, ale bez podstaw naukowych (,,without fear and without research").
Należy podkreślić, iż istnieje znaczne podobieństwo w interpretacjach ekonomicznych wojny secesyjnej Simonsa i Bearda. Beard znał wcześniej napisaną pracę Simonsa, ale trudno powiedzieć, czy jego teoria drugiej rewolucji amerykańskiej była inspiro-
428
/ana przez Simonsa. W każdym razie ogromnie popularna wśród historyków teoria Bearda była częścią odmiennego systemu. Nawet marksiści, ponownie interpretujący wojnę secesyjną w latach trzydziestych, powoływali się raczej na Bearda niż na Si-monsa.
Zainteresowanie interpretacją marksistowską zaczęło w Stanach Zjednoczonych wzrastać szczególnie na skutek depresji gospodarczej, jaka ogarnęła kraj w 1. 1929 - 33, i wywołanego nią rozczarowania do systemu kapitalistycznego; niektórzy z intelektualistów amerykańskich uważali, że kapitalizm jest już na drodze do całkowitego rozpadu. W związku z tym w latach trzydziestych i później w okresie II wojny światowej powstało w Stanach wiele prac, opartych o marksistowską interpretację historiin. Prace te zawierają również poglądy autorów na wojnę secesyjną, choć tematowi temu nie poświęcano wówczas zbyt wiele uwagi. Do historyków marksistowskich tego okresu należą: Louis M. Hacker, Richard Enmale, Herbert Ąptheker, James S. Allen i William E. B. Du-Bois.
Pozornie interpretacja tych pisarzy podobna jest do Beardowskiej, gdyż przyjęli oni koncepcję "drugiej rewolucji" i chwalili Bearda jako przywódcę "liberalnej burżuazyjnej" szkoły historycznej. Podobnie też jak Beard dopatrywali się przyczyn wojny secesyjnej w przemianach ekonomicznych, które doprowadziły do konfliktu przemysłowej Północy z południowym rolnictwem i w rezultacie do przejęcia władzy południowych plantatorów przez północnych kapitalistów. Mimo jednak tych podobieństw były Między pisarzami marksistowskimi a szkołą Bearda
11 T. J. Pressly op. cit, s. 217 - 21.
429
istotne różnice, i to nie tylko w nomenklaturze, ale i w ujmowaniu znaczenia historycznego tej wojny i drugiej rewolucji amerykańskiej. Pisarze marksistowscy kładli też znacznie większy nacisk na ideologiczne różnice między wolnym systemem pracy na Północy a systemem niewolnictwa na P.ołudniu.
Najbardziej znanym i reprezentatywnym pisarzem marksistowskim tego okresu jest Louis Hacker z Nowego Jorku, który po ukończeniu studiów na uniwersytecie Kolumbii zajmował się wydawaniem różnych encyklopedii i roczników. Został on prezesem Amerykańskiego Stowarzyszenia Marksistowskiego i redaktorem kwartalnika ,,Marxist Quarterly", choć później w partii nie wytrwał. W r. 1940 Hacker wydał książkę pt. The Triumph. of American Capitalism, w której analizuje przyczyny i znaczenie wojny secesyjnej. Poglądy jego można uważać za dość typowe dla pisarzy marksistowskich tego okresu.
Hacker stwierdza w swej pracy, iż pod koniec lat pięćdziesiątych XIX w. stało się jasne, że kapitalizm przemysłowy nie może osiągnąć pełnej dojrzałości, jeśli nie obejmie władzy w państwie. Dążenie do tej władzy wywołało konflikt, który przybrał charakter rewolucyjny. Była to rozpaczliwa walka między dwiema klasami, z których każda potrzebowała przewagi w rządzie dla przeprowadzenia swego programu ekonomicznego. Dopóki władza w rządzie federalnym spoczywała w ręku starszej, uprzywilejowanej klasy plantatorskiej, hamowała ona rozwój północnego kapitalizmu. W tej sytuacji młody i prężny kapitalizm postanowił zrzucić restrykcje handlowego merkantylizmu i klasy plantatorskiej. To zaś z kolei doprowadziło do wojny, która się przeobraziła w rewolucję.
430
Hacker podkreśla, że mimo dobrej koniunktury gospodarczej przed wojną secesyjną przemysłowcy północni dotkliwie odczuwali restrykcje ze strony rządu federalnego, kierowanego przez plantatorów południowych oraz ich demokratycznych sprzy-jnierzeńców na Północy. Restrykcje te - - jak wiadomo - - polegały na niedopuszczeniu do taryf protekcyjnych, tak potrzebnych przemysłowi, oraz sprzeciwianiu się inwestycjom publicznym na koszt skarbu, w szczególności budowie północnej kolei transkon-tynentalnej. Ponadto zaznacza Hacker plan-
tatorzy sprzeciwiali się ustawie o nadawaniu bezpłatnych parcel osadnikom na Zachodzie oraz utrudniali rozbudowę kolei łączących Zachód z przemysłową Północą i Wschodem, chcąc w ten sposób nie dopuścić do aliansu między tymi regionami.
Plantatorzy południowi mieli wszelkie powody po temu, by starać się utrzymać przy władzy, ponieważ i oni odczuwali szereg trudności, które mogli usunąć jedynie przy zachowaniu przewagi w rządzie federalnym. Mimo dobrej koniunktury ceny bawełny były niepewne i zależne od popytu, równocześnie na skutek wzrastających cen niewolników rosły koszty produkcji bawełny; szczególnie odczuwali to drobniejsi plantatorzy, którzy dla obniżenia kosztów robocizny domagali się ponownego otwarcia zamorskiego handlu niewolnikami. Z nich to składali się głównie południowi ekstremiści. Sprawa handlu niewolnikami zależała od władz federalnych, przeciwstawiających się realizacji tego programu z uwagi na Północ i stany pograniczne, jak Wirginia, które sa-^e hodowały niewolników na eksport na Dolne Południe i nie były zainteresowane w obniżce cen. Podczas gdy przemysł północny domagał się taryfy Protekcyjnej, Południu zależało na zniesieniu ceł
431
w ogóle, a także na uniezależnieniu się od drogiego północnego kredytu i północnej marynarki handloWe; przez nawiązanie bezpośredniego handlu z Europą a zwłaszcza z Anglią, bez północnego pośrednictwa.
Tymczasem Partia Republikańska, korzystając Ze sprzeciwu Południa w sprawie pomocy państwa dla osadników i nadawania im bezpłatnych parcel z ziemi państwowej, doprowadziła do aliansu między wschodnim kapitalizmem przemysłowym a zachodnimi farmerami i drobnymi przemysłowcami. W zamian za obietnicę pomocy w sprawie zakładania nowych farm i budowy północnej linii transkontynentalnej, Półno-co-Zachód przyrzekł poparcie dla protekcjonizmu przemysłowego i w ten sposób przygotowano grunt do solidarnej akcji wyborczej w r. 1860, która przyniosła zwycięstwo Lincolnowi i Północy oraz otworzyła perspektywę opanowania Kongresu w niedalekiej przyszłości. W ten sposób - - kontynuował Hacker - - wytworzyła się krytyczna sytuacja: rozwijający się kapitalizm północny poprzez Partię Republikańską rzucił wyzwanie będącemu u władzy kapitalizmowi plantatorskiemu. Sukces Partii Republikańskiej w wyborach 1860 r. zmusił do secesji przywódców Południa, tym bardziej że pchali ich w tym kierunku południowi ekstremiści, pozostający pod silną presją ekonomiczną; secesja zaś doprowadziła do wojny.
Zbliżone poglądy na rolę wojny secesyjnej przedstawił James S. Allen w swej pracy Reconstruction: ihe Battle for Democracy, 1865 - 1876 (Nowy Jork 1937), choć zajmuje się on głównie okresem powojennej odbudowy. Allen stwierdził, że po pierwszej rewolucji amerykańskiej nastąpiło w ramach wspólnej konstytucji odrębne ukształtowanie stosunków społeczno-p~ litycznych na Północy i Południu Stanów. Społeczeń stwo Północy, oparte na niezależnych farmerach i
432
ności pracy, rozwinęło się po linii kapitalizmu i demokracji, podczas gdy na Południu ukonstytuowała się 0}igarchia niewolnicza, stanowiąca antytezę demokracji, a zarazem przeszkodę dla swobodnego rozwoju kapitalizmu. Mimo tych wzajemnych sprzeczności oligarchia południowa skłonna była tolerować unię z Północą pod warunkiem, że rząd centralny będzie pozostawał pod jej kontrolą, a władze federalne będą służyły ochronie i rozszerzaniu niewolnictwa, tak jak to faktycznie przez długi czas miało miejsce. Jednakże walka o Kansas i wybór Lincolna z programem ograniczenia dalszego rozwoju niewolnictwa zapowiadały niekorzystną dla plantatorów rewolucję. Toteż, by do tego nie dopuścić, oligarchia południowa doprowadziła do secesji i wojny, co miało charakter kontrrewolucji. Wojna secesyjna mimo że podział geograficzny
i klasowy obu stron zaciemniał istotny obraz -- miała zatem, zdaniem Allena, charakter rewolucyjny. Była to rewolucja burżuazyjno-demokratyczna, w której burżuazja walczyła o władzę przeciwko arystokracji agrarnej *-.
Ponieważ potęga niewolnicza stała na przeszkodzie ekspansji kapitalizmu i wolnego rolnictwa, burżuazja dla opanowania całego ogromnego rynku Stanów Zjednoczonych zmuszona była wypowiedzieć walkę południowym plantatorom. Walka ta przybrała wprawdzie formę wojny o ocalenie Unii, ale w gruncie rzeczy chodziło przede wszystkim o zupełne zniszczenie Władzy ekonomicznej i politycznej wielkich plantatorów. Choć w ciągu pierwszych 2 lat wojny burżuazyj-fta demokracja wahała się, czy zastosować metody rewolucyjne, bieg wypadków wkrótce zmusił ją do
F 12 J. S. Allen Reconstruction: The Battle jor Democracy, s-17-18.
Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
433
tego i Lincoln mimo swych skrupułów konstytucyi-'nych wydał Proklamację Emancypacyjną. Jednakże prawdziwym przywódcą rewolucyjnym okazał się do-piero Thaddeus Stevens, który skupił wokół siebie najlepszych przedstawicieli burżuazji przemysłowej i abolicjonistycznej demokracji.
Allen zaznacza również, że robotnicy przystąpili do walki z potęgą niewolniczą na ogół wspólnie z bur-żuazją, tym bardziej że ówczesna klasa robotnicza była jeszcze zbyt słaba i niedojrzała politycznie, by móc wystąpić do walki jako klasa samodzielna. Zresztą klasa ta była bezpośrednio zainteresowana w rewolucji burżuazyjnej, gdyż oligarchia niewolnicza nie dopuszczała do rozwoju ruchu robotniczego i trzeba było najpierw zlikwidować niewolnictwo, by przez to umożliwić akcję zmierzającą do załatwienia sprawy płac robotniczych.
Wojna secesyjna - - zdaniem Allena - - była tylko pierwszą fazą rewolucji; fazą następną, stanowiącą najsławniejszy rozdział w rewolucyjnym i demokratycznym dziedzictwie Ameryki, był powojenny okres odbudowy. Doniosłe znaczenie tego okresu rewolucji polega na wspomnianym już zniszczeniu arystokracji plantatorskiej, niedopuszczeniu do przywrócenia niewolnictwa i ugruntowaniu władzy demokratycznej burżuazji. Rozszerzenie następnie demokracji na wyzwolonych Murzynów stanowiło przewrót struktury społecznej i politycznej, ustanowionej niegdyś przez oligarchię niewolniczą, i to było z kolei podstawowym aspektem rewolucyjnym okresu odbudowy. Podobnie jak w czasie wojny burżuazja dla utrwalenia zwycięstwa uciekła się do metod rewolucyjnych, a mianowicie burżuazyjno-demokratycznej dyktatury, która objęła władzę nad zwyciężonymi posiadaczami niewolników, tak samo po wojnie pozbawiono secesjonistów
434
Orawa głosu, równocześnie nadając to prawo wyzwolonym Murzynom. Murzynom nadano też wówczas inne prawa cywilne oraz dopuszczono ich do udziału # sprawach państwowych. Na Południu wprowadzono zarazem rządy wojskowe, które jako rewolucyjne do-znawały poparcia ze strony nowo utworzonych organizacji, a mianowicie Lig Jedności (Union Ligues), zgroniadzeń ludowych i milicji obywatelskiej.
Mimo swych osiągnięć rewolucja została jednak stopniowo zmuszona do ustąpienia przed kontrrewolucją. Wprawdzie decyzja znosząca niewolnictwo nie mogła już ulec zmianie, jednakże inne zdobycze rewolucji, a przede wszystkim prawa polityczne wyzwolonych Murzynów, zostały zaprzepaszczone. Wynikło to przede wszystkim stąd, że nie zdecydowano się zaraz na podział ziemi plantatorskiej między Murzynów, co zapewniłoby im niezależność ekonomiczną, a przez to możność zachowania praw politycznych. Plantatorzy, choć czasowo pozbawieni prawa głosu, zachowali własność ziemi i przez to utrzymali ekonomiczną zależność Murzynów jako dzierżawców. Pozwoliło to z kolei plantatorom na odzyskanie stanowiska politycznego, podczas gdy Murzynów pozbawiono nabytych przez nich praw politycznych. Zawinił tu w pierwszym rzędzie zdaniem Allena prezydent Johnson, ale także i inni przywódcy republikańscy. Stopniowo nastąpiło na Południu odsunięcie się pewnych klas -- przede wszystkim klasy średniej ubogich białych - - od radykalnych republikanów, a w szczególności od Murzynów, w kierunku prawicy i Partii Demokratycznej. Wskutek tego w r. 1872 zwyciężyła na Południu reak-cja. Hasło utrzymania supremacji białych na Południu odegrało tu niemałą rolę, a terror kontrrewolucyjny takich organizacji jak Ku Klux Klan dokonał reszty. Stopniowo tracono zdobycze odbudowy, aż wreszcie
28*
435
w r. 1876 doszło do ugody burżuazji przemysłowe' z eks-konfederatami kosztem praw Murzynów. W na stępnym roku wojska federalne zostały wycofane z Południa, co oznaczało ostateczne zwycięstwo kontrrewolucji w tym regionie 13.
Niektórzy pisarze marksistowscy, jak Herbert Apthe-ker i znany pisarz murzyński William E. B. DuBois zajmowali się głównie sprawą niewolnictwa. DuBois pracował przede wszystkim nad okresem powojennej odbudowy na Południu i rolą, jaką odegrali w niej Murzyni. Przyczyny wojny secesyjnej DuBois wyjaśniał podobnie jak abolicjoniści; Bearda potępił za to, że zlekceważył moralną stronę sprawy. Herbert Apthe-ker przestudiował dokładnie rewolty Murzynów i doszedł do przekonania, że buntowniczość wśród nich była zjawiskiem bardzo pospolitym i wywarła wpływ na wszystkie fazy przedwojennej historii Południa, a także odegrała rolę w ich emancypacji. Aptheker twierdzi, że walka antyniewolnicza rozwinęła się w walkę o prawa demokratyczne białych i że niewolnicy często otrzymywali pomoc od biedniejszych białych. Natomiast Charles Wesley wykazywał, że amerykańscy robotnicy byli wrogo ustosunkowani do wolnych Murzynów zarówno na Północy, jak i na Południu.
Wspomniany już pisarz marksistowski, Richard En-male, przedstawiał wojnę secesyjną jako walkę klasową z udziałem robotników, którzy wystąpili przeciwko oligarchii opartej na niewolnictwie. Zdaniem Enma-le'a, oligarchia ta starała się przeprowadzić kontrrewolucję i wówczas właśnie przeciwstawiła się jej koalicja farmerów z robotnikami, którzy połączyli się w celu jej zgniecenia. Należy dodać, że inni historycy
13
J. S. Allen op. cii., s. 207 - 215.
amerykańscy, jak Samuel E. Morison, również "^rócili uwagę na udział robotników amerykańskich j rozbiciu oligarchii niewolniczej, ale bez przypisy-^ania temu charakteru klasowego. Enmale sugerował ponadto istnienie aliansu między kupcami i finansistami Północy a posiadaczami niewolników na Południu. Wyjaśniał on, że antywojenne nastawienie części klasy robotniczej, która powinna była poprzeć walkę klasową, wynikało ze strachu robotników przed bezrobociem, co znowu wykorzystywały proniewolnicze sfery handlowe.
Enmale podkreślał także, że jedyną istotną tradycją historii amerykańskiej jest rewolucyjne rozwiązywanie zakorzenionych antagonizmów społecznych. W związku z tym wojna secesyjna była dla pisarzy marksistowskich tylko częścią tradycji rewolucyjnej, która stanowiła główny rys historii Ameryki. Rewolucja według nich była też istotą przyszłości Ameryki, gdyż druga rewolucja amerykańska była tylko przygotowaniem do nieuniknionej rewolucji proletariackiej.
Ocena wojny secesyjnej przez pisarzy marksistowskich różniła się wiec znacznie zarówno od poglądów szkoły narodowej, jak i od stanowiska Bearda. Pisarze ci, szczególnie Hacker, krytykowali historyków amerykańskich, nawet Tumem, za kładzenie nacisku na wyłączność doświadczeń Ameryki i amerykańskiego ducha. Nie zgadzano się też z Beardem, dla którego druga rewolucja amerykańska - jak nazwał wojnę secesyjną -- była tylko zwykłym wydarzeniem w historii Ameryki. Beard ponadto odnosił się do wyników tej rewolucji niechętnie i ostro krytykował rządy Wschodnich kapitalistów w okresie powojennej odbudowy. Tymczasem dla marksistów, mimo że rewolucja tyła burżuazyjna i zdradziła demokrację po wojnie, Jej funkcja została spełniona; przygotowała ona bo-
436
437
wiem drogę rewolucji proletariackiej. Jej misja stała wykonana, ponieważ doprowadziła do triumf" kapitalizmu; triumf zaś kapitalizmu był niezbędn preludium do jego dekadencji, upadku i w konsekw^ cji do otwarcia drogi dla rewolucji proletariackiej n
Pressly
XIV. HISTORYCY POŁUDNIOWI I REWIZJONIZM
Nowy pogląd na rolą Południa
Na Południu po generacji wojennej, która całą winę za wojnę składała na Północ, uzasadniając swe twierdzenie albo argumentami konstytucyjnymi lub też przedstawiając wojnę jako walkę suwerennych stanów, przyszła generacja wykształconych historyków liberalnych. Należeli do nich jak już wspomniano Wood-row Wilson, William Trent i William G. Brown. Historycy tej nowej szkoły rozkładali winę na obie strony: potępiali niewolnictwo i secesję, ale te!~T~późniejszy okres odbudowy, chwalili natomiast bohaterów obu stron, zwłaszcza Abrahama Lincolna i Roberta Lee. Winę za wojnę pisarze ci składali nie tyle na osoby, ile na czynniki bezosobowe, jak: klimat, bawełna i samo-istnienie instytucji niewolnictwa. W tym samym duchu wykształcił też później wielu historyków południowych profesor Dunning w swej szkole specjalistycznej na uniwersytecie Kolumbii na przełomie XIX i XX w. Zdarzały się już jednak wyjątki i trafiali się historycy, którzy zajmowali odrębne, propołudniowe stanowisko.
Najwybitniejszym z nich był Ulrich B. Phillips, który przedstawił swe główne poglądy w 3 dziełach: Amencan Negro Slavery (1918), Life and Labor in the South (1929) i The Course oj the South to Seces-
439
sżon: an Inlerpretation (1939). Phillips dokonał rozległych badań dokumentów i zapisków z plantacji; na podstawie tych materiałów twierdził on, że system plantacji był pożyteczny zarówno dla białych, jak dla Murzynów. Murzynów uznawał on za rasę wyraźnie niższą, która jednak w systemie plantacji przeistoczyła się z dzikiej hordy gnuśnych i prymitywnych ludzi w dosyć wydajną grupę robotników. Ta dzika rasa została przystosowana do życia w społeczności anglosaskiej i między obu rasami został ustalony wzajemny stosunek, kontrolowany przez białych. Phillips w pewnym stopniu zakwestionował słuszność twierdzenia abolicjonistów, jakoby niewolnicy wszędzie byli systematycznie przeciążani pracą i brutalnie traktowani. Phillips podkreślał, że sprawa rasowa jest samą istotą życia i historii Południa, a dążenie do utrzymania Południa jako terenu białego człowieka jej centralnym motywem. Dodawał on, że ludności południowej zależało nie tyle na niewolnikach jako własności, ile powodowała nią obawa ruiny Południa jako kraju białego człowieka. Phillips przyznawał z drugiej strony, że system niewolniczy miał dla Południa pewne ujemne strony, jak utrzymywanie rzadkiego zaludnienia i hamowanie rozwoju życia przemysłowo-handlo-wego; uważał jednakże, że strony dodatnie przeważały-Phillips różnił się zasadniczo od szkoły południowych historyków liberalnych w ocenie przyczyn wojny secesyjnej, mianowicie całą winę składał on na Północ, a przede wszystkim upatrywał jej w atakach abolicjonistów. Był też zdania, że gdyby Południe pozostawiono w spokoju, ^instytucja niewolnictwa pod presją opinii publicznej uległaby w ciągu XIX w. stopniowej likwidacji*.
1 Ch. W. Ramsdell Changing Interpretations of the dvii War "The Journal of Southern History", t. III, s. 13 - 14.
yj historiografii Południa Phillips nie był zjawiskiem odosobnionym. Liczba historyków południowych tego typu i to zajmujących bardziej od niego stron-nicze lub wręcz nieprzejednane stanowisko - - z biegiem lat się zwiększała. Wpłynęła na to zmiana ^ ogólnej atmosferze kraju, zwłaszcza po l wojnie światowej. Duch pojednania między Południem a Północą, znajdujący wyraz w pracach południowych historyków liberalnych, zaczai znowu zanikać. Było to częściowo wynikiem powojennych stosunków gospodarczych, a mianowicie kryzysu rolnictwa na Południu i eksploatatorskiej ekspansji północnego przemysłu: przemysłowcom północnym zarzucano, że traktują Południe jak kolonię. Przede wszystkim zaś zaostrzyła się sprawa murzyńska. W czasie I wojny światowej wielu Murzynów wyemigrowało na Północ, gdzie byli lepiej traktowani, zwłaszcza później w okresie polityki reform znanej pod nazwą New Deal. Wpływało to dodatnio i na sytuację Murzynów na Południu, choć tam zmiana na lepsze była bardzo powolna.
Znaczną rolę w tej zmianie poglądów odegrał fakt, że podczas gdy dotąd historycy południowi kształcili się przeważnie na Północy, a przynajmniej odbywali tam część studiów, to obecnie wyrosła na Południu grupa historyków, wykształconych i pracujących wyłącznie na Południu. Ich poglądy były wybitnie dzielnicowe. Wśród historyków tych największy wpływ osiągnął Charles W. Ramsdell z Teksasu (ur. 1877), uczeń Dunninga.
Ramsdell, pisząc w r. 1937 o przyczynach wojny secesyjnej, złożył całą winę na Północ, a przede wszystkim na Lincolna, który, jego zdaniem, usiłując dostarczyć posiłki do fortu Sumter zmusił Południe do ^szczecią działań zbrojnych. Ramsdell twierdził, że Lincoln, pragnąc dla swej administracji znaleźć wyjś-
440
441

cię z niebezpiecznego położenia oraz obciążyć winą wybuch wojny południowych konfederatów, tak icb po mistrzowsku wymanewrował, że byli zmuszeni d oddania pierwszego strzału do fortu Sumter. Postawiło to Lincolna w korzystnej sytuacji moralno-stra-tegicznej, pozwalając mu zwrócić się do obywateli Pół, nocy o pomoc wojenną przeciwko "rebeliahtom", którzy bezceremonialnie zaatakowali rząd. Dużą rolę w wywołaniu wojny Ramsdell przypisywał także agitacji abolicjonistów i emocjonalnemu podniecaniu ludności przez sprytnych polityków, którzy robili to dla swych politycznych interesów, a gdy spowodowali już stan groźnego napięcia uczuciowego ludności, nie potrafili go utrzymać pod kontrolą. Oczywiście, do wywołania tego podniecenia przyczyniało się przede wszystkim niewolnictwo, ale także rywalizacja ekonomiczna. Skutki wojny Ramsdell oceniał ujemnie, gdyż poza stworzeniem nowych problemów nie przyniosła niczego pozytywnego. Czyż bowiem opłaciło się doprowadzić do wojny dla ocalenia Unii i zniesienia niewolnictwa - - kosztem pół miliona poległych oraz ogromnych cierpień i strat materialnych? Zdaniem Ramsdella --z pewnością nie. Zresztą czyż Unia musiała być tak duża? Secesja była wprawdzie nieunikniona, ale wojna -- nie; a że do niej doszło, zdecydowali politycy, a przede wszystkim Lincoln. Gdyby Południe pozostawiono w spokoju, może niezadługo ten region sam wróciłby do Unii, widząc w tym swą korzyść. Niesłuszne jest też, zdaniem Ramsdella, twierdzenie, jakoby przykład secesji miał prowadzić do dalszego rozbicia Unii. Co do niewolnictwa, to podobnie jak Phillips, Ramsdell twierdził, że gdyby było pozostawione w spokoju, to i tak by uległo stopniowej
442
likwidacji, gdyż przy postępującej mechanizacji rol-'pictwa wkrótce stałoby się nieopłacalne. Taki stopnio-*^y~~zanik niewolnictwa byłby korzystny zarówno dla Murzynów, jak i dla białych. Widoczne jest bowiem, twierdził Ramsdell, że w wyniku wojny tylko sytuacja materialna klasy średniej się poprawiła, natomiast tzw. ubodzy biali, którzy rekrutowali się z dzierżawców i robotników, nadal żyli w biedzie. Stosunki między białymi i Murzynami też by się lepiej ułożyły bez wojny, gdyż nie byłoby zgubnych skutków okresu odbudowy. Przemysł, który się na Południu zaczai rozwijać już przed wojną, także czyniłby dalsze postępy, i to bez ujemnych objawów i strat, wynikłych później z eksploatatorskiej polityki północnego przemysłu na Południu -.
Choć Ramsdell nie był tak płodnym pisarzem jak Phillips, to jednak odgrywał on znaczną rolę w kołach historyków i intelektualistów południowych i wywarł na nich duży wpływ. W szczególności rozpowszechnił on wśród historyków pogląd, że gdyby nie było wojny, to niewolnictwo i tak by niewątpliwie zniknęło po r. 1860, oraz że Lincoln celowo sprowokował wojnę przez swą interwencję w forcie Sumter. O roli i popularności Ramsdella na Południu świadczy fakt, że został on wybrany pierwszym prezesem Stowarzyszenia Południowych Historyków (Southern Historical Associa-tion) i pod jego auspicjami rozpoczęto wydawanie 10-to-mowego zbiorowego dzieła A History of the South.
Jeszcze bardziej skrajne stanowisko w przypisywaniu Północy całej odpowiedzialności za wojnę zajął Frank L. Owsley z Alabamy, uczeń W. E. Dodda w Chicago, który zaczął pisać po 1920 r. Ze wszystkich
2 Ibid., s. 13 -27.
443
historyków południowych XX w. Owsley poszedł nai-dalej w usiłowaniu całkowitego usprawiedliwienia Po, łudnia oraz ostrej krytyki i potępienia Północy. Jeg0 poglądy na wojnę secesyjną były sumą poglądów ekonomicznych Bearda i poglądów Konfederacji południowej z r. 1860. Poglądy swe Owsley ujął w eseju The Irrepressible Conflict oraz w artykule The Fun-damental Cause of the Civil War: Egocentric Sectio-nalism, ogłoszonym w "The Journal of Southern History" (VII, 1941).
W artykule tym Owsley daje wyraz przekonaniu, iż podstawową przyczyną wojny był fakt, że w r. 1861 doszło na Południu do takiej odrazy w stosunku do Północy, a zarazem tak narosły obawy przed pozostaniem pod wspólnymi rządami, że Południe przygotowane było nawet na długą i niszczącą wojnę, aby dokonać rozdziału. Tymczasem Północ postanowiła utrzymać południowców we wspólnym państwie. Niestety, region, który był przy władzy, miał zwykle tendencję do uważania się za cały naród. W stosunkach między regionami brak było kurtuazji, jaka charakteryzuje np. stosunki międzynarodowe. Toteż twierdził
Owsley - począwszy od debaty nad kompromisem Missouri prasa Północy i jej przedstawiciele używali w stosunku do Południa najbardziej gwałtownego i obrażającego języka. Południe czuło się bardzo dotknięte tą brutalną propagandą i rosnącą nienawiścią ze strony Północy. Na Południu zaczęto wierzyć, że Północ skłonna byłaby nawet południowców wytępić. Przecież nawet Emerson pochwalał wyczyny Browna. Wszystko to budziło oczywiście na Południu odpowiednie reakcje i rosnące tendencje separatystyczne. Wybitnie antypółnocny charakter miała też interpretacja wojny secesyjnej w inauguracyjnych przemówieniach na dorocznych zjazdach Południowego Towa-
444
rzystwa Historycznego, wygłaszanych przez wybitnych historyków południowych 3.
Niesłuszne byłoby jednakże twierdzenie, że wszyscy historycy południowi świeżej daty zajmowali tak stronnicze stanowisko. Odmienny punkt widzenia re-prezentow.ali bowiem tacy pisarze lat trzydziestych, jak Henry T. Shanks i Joseph C. Sitterson, którzy starali się o bezstronne podejście do przeszłości. Robert C. Cotteril z Kentucky w pracy The Old South (1936) reprezentował nawet pogląd zbliżony do Channinga ze szkoły narodowej. Bezstronnie i bez nastawienia regionalnego napisał również Charles S. Sydnor pracę The Development of Southern Sectionalism (1819 -1848). Stanowi ona część zbiorowego wydawnictwa A History of the South. Natomiast piszący dla tego samego seryjnego wydawnictwa inny historyk południowy, E. Merton Coulter z Georgii, zajmuje stanowisko podobne do Ramsdella i Owsleya (jego prace: The Confederate States of America 1861 - 1865, 1950, i The South during Reconstruction, 1947)4.
Rewizjonizm
Historycy szkoły narodowej stali na stanowisku, że konflikt między Południem a Północą był nieunikniony^ podobny pogląd głosiła postępowa szkoła Bearda, choć z innych powodów. Beard uważał, że do wojny doszło na skutek długofalowego i z wolna narastającego konfliktu. Przyjmując takie stanowisko, ani Beard, ani szkoła narodowa nie zajmowali się szerzej projektami
3 F. L. Owsley Fundamental Cause of the Ciml War:
Sectionalism, "The Journal of Southern History", t. VII, 1941, s. 3 - 18.
4 T. J. Pressly op. cit., s. 249 - 53.
445
kompromisowymi z 1. 1859 - 60 i politykami, którzy je popierali,
Tymczasem już w r. 1887 angielski pisarz, Grę?
o)
wyraził wątpliwość, czy w rezultacie konfliktu regionalnego musiało dojść do wojny. Podobną wątpliwość wysuwał też Burgess na przełomie XX w. Na razie były to głosy odosobnione; w okresie międzywojennym jednak wielu historyków stanęło na podobnym stanowisku. Np. W. E. Dodd był przekonany, że można było uniknąć tej jednej z najokrutniejszych i najnie-potrzebniejszych wojen; konieczność wojny kwestionowali także Dumond, Milton, Russell i John D. Hicks. Ponadto w latach dwudziestych zarówno Channing, jak Ramsdell twierdzili, że niewolnictwo znikłoby i bez wojny; Ramsdell był nawet zdania, że nastąpiłoby to w ciągu jednego pokolenia i uniknęłoby się strasznych skutków wojny.
Te zmiany w ocenie wojny secesyjnej, jakie ujawniły się w latach dwudziestych może pod wpływem minionej wojny światowej i doznanych później rozczarowań w latach trzydziestych i czterdziestych skrystalizowały się w formie nowych i odrębnych od dotychczasowych poglądów. Nowy kierunek nazwano rewizjonizmem. Punktem wyjścia rewizjonistów był negatywny stosunek do wojny w ogóle i zaprzeczenie jej konieczności. Rewizjoniści byli zdania, że nie rna takiej sytuacji, z której nie można by znaleźć wyjścia bez wojny. Wojna w r. 1861 wybuchła, ponieważ górę wzięły elementy skrajne, zwłaszcza abolicjoniści, zamiast ludzi umiarkowanych, jak Douglas i Buchanan, którzy powinni byli opanować sytuację.
Charakterystyczne było również, że gdy dawniejsi historycy, jak Albert B. Hart (Slavery and Abolition 1831 - 1841, 1906), Theodore C. Smith i Jesse Macy (The Antislavery Crusade, 1919), chwalili abolicjoni-
446
za ich poświęcenie dla ideału i bezinteresowność, eWizjoniści, jak np. Gilbert H. Barnes (The Antisla-very Impass, 1933), potępiali ruch antyniewolniczy i szczególnie dużą odpowiedzialność za wojnę przypi-sywali abolicjonistom. Uważali oni bowiem, że agitacja abolicjonistyczna, wywołując tak silną reakcję na Południu, przeszkodziła stopniowemu zanikowi niewolnictwa, który powinien był nastąpić z przyczyn nieopłacalności ekonomicznej. Rewizjoniści twierdzili również, że wojna secesyjna nie przyniosła Stanom Zjednoczonym żadnych korzyści, tylko same szkody -- i to dla wielu pokoleń - - co było widoczne jeszcze w latach trzydziestych XX w. choćby w sytuacji ludzi pracy.
Zastanawiając się z kolei nad tym, co faktycznie wywołało wojnę, rewizjoniści doszli do przekonania, że nie miała racji szkoła narodowa historyków, upatrująca przyczynę wojny w podstawowych różnicach między regionami. Nawet przeciwieństw ekonomicznych, o których pisał Beard, nie można było ich zdaniem uznać za przyczynę wojny. Zasadnicza przyczyna tkwiła w stanie emocjonalnym, w podnieceniu, wywołanym przez propagandę ekstremistów z obu stron. Środkami tej propagandy były mowy zapaleńców, ataki prasy, gwałtowne debaty w Kongresie, zwłaszcza na tle podejrzeń o chęć ekspansji terytorialnej niewolnictwa i planów podboju w rejonie Zatoki Meksykańskiej. Podkreślano przy tym, że niewolnictwo było tu tylko punktem ogniskującym te Wzajemne ataki, a nie główną przyczyną wojny. O niewolnictwo bowiem nie warto się było bić, bo prawdopodobnie i bez wojny byłoby samo zanikło. Wycho-dząc z takiego punktu widzenia, rewizjoniści chwalili umiarkowanych, t j. tych, którzy starali się spór załagodzić kompromisowo, zwłaszcza zaś Douglasa i Bu-
447
I
chanana. W ten sposób ci, tak dawniej przez kich ganieni politycy, urośli teraz niemal do roli boha terów. Podkreślano więc, że konfliktu można był uniknąć i że przeciwna mu była większość społeczeństwa zarówno na Północy, jak i na Południu. Warto dodać, że większość rewizjonistów pochodziła ze stanów pogranicznych między Północą a Południem, H z tych okolic, które przed wybuchem wojny secesyjne] zajmowały najbardziej pokojowe i neutralne stanowisko. Ze stanu pogranicznego, mianowicie Tennessee pochodziła m. in. Mary Scrugham, która już w r. 1921 w swej pracy doktorskiej zajęła stanowisko rewizjonistyczne. W latach dwudziestych ukazało się w czasopismach historycznych wiele artykułów, utrzymanych w tym samym tonie. Przede wszystkim zaś kierunek rewizjonistyczny reprezentowały biografie głównych projektodawców kompromisu Buchanana i Douglasa. Książkę James Buchanan and his Gabinet on the Eve of Secession (1926) napisał Philip G. Au-champaugh, nowe zaś światło na rolę Douglasa rzucił George F. Milton w pracy The Eve of Conflict: Ste-phen A. Douglas and the Needless War (1934).
Auchampaugh starał się zrehabilitować prezydenta Buchanana, który dotąd zazwyczaj był oceniany ujemnie, zwłaszcza przez historyków szkoły narodowej. Chwalił on Buchanana za to, że starał się powstrzymać kraj od zbytecznej wojny, a przy tym pragnął zachować Unię, nie rozszerzając niewolnictwa. Mimo to emocjonalne i fanatyczne stanowisko obu stron doprowadziło do wojny. Doszło do niej na skutek chciwości Północy i chęci eksploatacji Południa, a także z powodu południowej pychy, wysławiania instytucji niewolnictwa oraz wybujałego temperamentu południowców.
Obok Miltona nowe stanowisko wobec
448
ajęli już wcześniej P. Orman Ray w swej pracy fhe Repeal of the Missouri Compromise (1909) oraz Albert J. Beveridge w swym dwutomowym dziele Abraham Lincoln 1809 - 1858 (1928). Szereg studiów poświęcił też Douglasowi Frank H. Hodder. Rewizjoniści uważali, że niesłusznie oskarżano Douglasa, jakoby chciał się on przypodobać Południu, by pozyskać je dla swej kandydatury prezydenckiej, przez wystąpienie z projektem ustawy Kansas-Nebraska; projekt ten, jak wiadomo, pozwalał na ewentualne wprowadzenie niewolnictwa do terytoriów, uchylając równocześnie zawarty niedawno z takim trudem kompromis. Zdaniem rewizjonistów Douglasowi chodziło tylko o to, by przez wprowadzenie tzw. suwerenności ludowej uregulować zasiedlenie terytoriów i w ten sposób uniknąć dalszych konfliktów. Choć jego projekt teoretycznie pozwalał na rozszerzenie niewolnictwa w terytoriach, praktycznie niewolnictwo nie miało tam żadnych szans, choćby ze względów klimatycznych; natomiast przyjęcie zasady Douglasa mogło zapobiec wojnie. Również Randall i Cra-ven uważali Douglasa za realistę, a także poważnego i odpowiedzialnego męża stanu, a w ocenie jego zasług porównywali go z Lincolnem.
Rewizjoniści nie tylko starali się zrehabilitować zdyskredytowanych poprzednio przywódców przedwojennych, ale stworzyli nową interpretację przyczyn samej wojny. Większość poprzednich historyków zaczynała wyjaśnianie przyczyn wojny od stwierdze-nia faktu, że wojna wybuchła, następnie zaś starała się przedstawić czynniki dzielące oba regiony. By-* to zdaniem rewizjonistów podejście całkiem błęd-jak gdyby czytanie historii wstecz. Ponieważ była wojna, więc szukało się istotnych jej przyczyn
'f rozwoju poprzedzających ją wydarzeń, tymczasem
Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
449
faktycznie - - zdaniem rewizjonistów - - takich gł~ bokich przyczyn usprawiedliwiających tę wojnę w ogó-le nie było.
Te poglądy rewizjonistyczne rozwinęli w pełni, zarazem, dając ich syntezę, dopiero Avery O. Craven i James G. Randall. Poglądy swe wyrazili oni w licznych artykułach oraz w swych podstawowych pracach, a mianowicie - James G. Randall - Civil War and Reconstruction (1937), Lincoln the President: Springfield to Gettysburg (t. 1-2, 1945) oraz Lincoln the Liberal Statesman (1947), zaś Avery O. Cra-ven - - The Repressible Conflict, 1830 - 1861 (1939).
Randall i Craven dla uzasadnienia swych poglądów opierali się na tzw. interpretacji psychologicznej, która dzięki nim nabrała równie dużego rozgłosu, jak przedtem interpretacja ekonomiczna. Punktem wyjścia tych pisarzy było potępienie wojny w ogóle, wynikające z antywojennej atmosfery, jaka dominowała w Stanach Zjednoczonych w latach trzydziestych. Uważali oni, że wojna jest czymś irracjonalnym i najgorszym wyjściem z jakiejkolwiek sytuacji. Stosując tę teorię do wojny secesyjnej, Randall i Craven dochodzili do wniosku, że wojna ta nie przyniosła żadnych korzyści i można jej było uniknąć.
Nie ignorując różnic istniejących między Północą a Południem, przyznawali oni, że w obu regionach istniały odmienne interesy ekonomiczne i inna organizacja społeczna, a w związku z tym inne cele polityczne i teorie konstytucyjne, odmienne tez były kodeksy etyczne i cała filozofia życiowa. Różnica między Południem a Północą nie była jednakże ich zdaniem większa niż różnica między każdy**1 z tych regionów a pozostałymi obszarami kraju, np-Zachodem. Równocześnie zaś istniało między Połud-
n Północą mnóstwo wspólnych interesów i ko-
neksji- Oba zresztą regiony w okresie przedwojennym były przede wszystkim zajęte pracą nad rozbudową i rozwojem kraju, wprowadzaniem nowych wynalazków itp. Istotnych przyczyn do secesji między nimi nie było. Błędne więc i nieprzekonywające jest założenie poprzednich interpretatorów, że skoro wojna wybuchła, tzn. była nieunikniona. Nie istniała bowiem konieczność uciekania się do wojny dla zlikwidowania powstałych między tymi dwoma regionami konfliktów i uzgodnienia istniejących różnic, W przeszłości równie wielkie konflikty między narodami i regionami amerykańskimi były załatwiane bez wojny, dlaczegóż więc ten ostatni konflikt miałby wymagać kilkuletniej wojny?
A jednak do wojny doszło. Otóż rewizjoniści wyjaśniali, że doprowadziła do tego nie sama istota problemów, ale siły psychologiczne. W obu regionach bowiem przemożny wpływ wywierały czynniki emocjonalne i namiętności: nienawiść i wzajemne oskarżenia, brak tolerancji i fanatyzm, nie uznający w swej gorliwości reformatorskiej żadnych odmiennych poglądów; dochodziło nieraz do wręcz religijnego zapału w poczuciu spełnianej misji. Atmosferę podniecały też szczególnie wspomniane już polemiki ' Kongresie, zwłaszcza w sprawach niewolniczych. Polemikom tym towarzyszyły bowiem często groźby zapaleńców, prowokujące obelgi, wyzwania na pojedynki i wygrażanie pistoletami. Czasem duma i honor regionu były ważniejsze niż istota sprawy.
W polemikach tych posługiwano się często nie-Rolnictwem dla ataku lub obrony; zwłaszcza czynili to Demagodzy. Na Północy przy tej okazji wyolbrzy-tttiano i generalizowano odosobnione epizody z życia niewolników oraz ogólne warunki systemu nie-
450
29*
451
wolniczego. Na Południu nie odróżniano umiarkowanych krytyków północnych od abolicjonistó\v Większość ludzi rozsądnych w obu regionach została zepchnięta na bok i zmuszona do milczenia. Demagogia doprowadziła do tego, że np. w debatach nad sprawą rozszerzenia niewolnictwa na terytoria nie zauważono, że niewolnictwo nie ma tam żadnych szans, gdyż z uwagi na warunki lokalne po prostu by się nie opłacało. Niewolnictwo służyło często za pretekst, pod którym walczono o inne, bardziej realne cele, jak taryfy celne, inwestycje z funduszów publicznych, zasiłki dla żeglugi i politykę bankową. Towarzyszyły tym polemikom i kłótniom slogany o wielkiej sile emocjonalnej, jak: ,,potęga niewolnicza", ,,krwawiący Kansas", "Wuj Tom", "czarni republikanie" itd. Niewolnictwem posługiwano się więc w celu podniecania namiętności, co utrudniało rozsądne załatwienie jakiejkolwiek sprawy. W obu regionach wszystko jak gdyby współdziałało dla podniesienia napięcia: redaktorzy, duchowni, mówcy, agitatorzy. W takiej to atmosferze "błądzące pokolenie" kroczyło wprost do strasznej a zbytecznej wojny, celem rozwiązania konfliktów, które można było załatwić pokojowo 5.
Ze stanowiskiem rewizjonistów, a przede wszystkim Randalla, polemizował historyk holenderski Pięter Geyl. Geyl podkreślił wagę niewolnictwa jako kwestii moralnej, która jego zdaniem odegrała zasadniczą rolę w wywołaniu wojny. Nie przekonywało go więc rozróżnianie przez Randalla podstawowych i sztucznych przyczyn wojny: sztucznych dlatego, że albo nie zgadzają się z wolą większości, albo też z prawdziwymi interesami narodowymi. Geyl zwracał uwa-
5 H. K. Beale op. cit., s. 83 - 85.
ge na to, że nie można uważać za nieistotne takich czynników, jak uczucia i namiętności, przesądy i nieporozumienia, gdyż czynniki te są organiczną częścią składową łańcucha przyczyn i skutków. Nie można bowiem od człowieka oczekiwać, by był istotą wyłącznie racjonalną, podczas gdy dobrze wiadomo, że zazwyczaj człowiek taką istotą nie jest i dlatego nie panuje nad biegiem wypadków historycznych, które idą swoimi drogami. Południowcy pragnęli przeprowadzić secesję bez wojny, Północ chciała utrzymać Unię również bez wojny, a jednak wojna nadeszła - - jak to sformułował Lincoln w swym drugim inauguracyjnym przemówieniu.
Nawet gdyby ówcześni politycy skorzystali ze spóźnionych rad Randalla, zachowali umiar i zawarli kompromisową ugodę, to ten nowy kompromis -zdaniem Geyla prawdopodobnie też nie okazałby się trwalszy od poprzednich i może doprowadziłby do jeszcze straszniejszej wojny. Dlatego trudno jest dyskutować na temat, czy wojny można było uniknąć. Co najwyżej można mówić o możliwości pokojowej secesji, lecz - jak wiadomo - - zdecydowana większość Amerykanów nie chciała rozbicia Unii i skompromitowania w ten sposób przed całym światem wielkiego i jedynego podówczas w świecie demokratycznego systemu rządów. Podkreśla się zresztą, że rola odegrana przez Stany Zjednoczone w ostatnich 2 wojnach światowych usprawiedliwia ex post stanowisko zwolenników Unii. Również i argument, że większość ludności po obu stronach nie chciała wojny, świadczy - - zdaniem Geyla - - raczej tylko f tym, że bieg historii nie jest kierowany przez świadomą wolę większości; podobnie bowiem u progu ' i II wojny światowej większość Amerykanów by-ta początkowo przeciwna angażowaniu się Stanów
452
453
Zjednoczonych w wojnę, a jednak w końcu zmuszona była wziąć w niej udział6.
Na odmienny problem zwrócił uwagę inny wybitny rewizjonista, który pisał już po II wojnie światowej, Roy F. Nichols. W swym dziele, wydanym w r. 1948, The Disruption of American Democracy zwrócił on uwagę na ważny, a niedostatecznie dotąd doceniany czynnik, który wpłynął na wywołanie wojny, mianowicie na rozbicie organizacji partyjno--politycznych, które były przedtem czynnikiem jednoczącym. W szczególności chodziło mu o rozłam w Partii Demokratycznej. Nichols podkreślił, że wybuch wojny secesyjnej zbiegł się niemal z rozłamem w Partii Demokratycznej i że między tymi dwoma faktami istniała ścisła współzależność.
Wszystkie różnice między Południem a Północą, jakie wyliczali poprzednio historycy, polityczne, ekonomiczne i kulturalne, nie są zdaniem Nicholsa wystarczające dla wytłumaczenia wojny, gdyż różnice między poszczególnymi prowincjami i regionami występowały już nieraz dawniej w historii świata, a jednak były regulowane w sposób kompromisowy i nie prowadziły do wojny. W samych Stanach Zjednoczonych również wiele poprzednich zatargów załatwiono kompromisowo.
Podobnie jak Randall i Craven, Nichols wychodził z założenia, że bezpośrednią przyczyną wojen jest zwykle wzmożenie napięcia emocjonalnego. Wojna wybucha, gdy jakiś dominujący popęd - - czy to będzie ambicja, strach, gniew, czy głód - - staje się zbyt intensywny. Wówczas dochodzi do gwałtów i rozlewu krwi. Podstawowych przyczyn takiego hłf
6 P. Geyl The American dvii War and the Problem of Inventability [w:] The American Past, Conflicting Interpre-tations of the Great Issues, s. 590 - 606.
454
Łeremocjonalizmu nie można zdaniem Nicholsa ściśle sformułować, ale jest on przeważnie wynikiem za-Hjurzeń i pomieszania pojęć, jakie często powstają w szybko rozwijających się krajach. A takim właśnie krajem były Stany Zjednoczone, w których pod wpływem silnego przyrostu naturalnego i imigracji następowały gwałtowne przemiany, głównie na bardzo dynamicznej Północy, a także na Zachodzie. Południe natomiast, któremu brak było ruchliwości i przedsiębiorczości, stawało się regionem coraz bardziej wyodrębnionym od reszty kraju.
Nie należy również zapominać podkreśla Ni-
chols - - że Stany Zjednoczone są nie tylko federacją polityczną, ale i kulturalną. Dla harmonijnego więc współżycia obu połaci kraju potrzebne było wzajemne przystosowanie się i kompromis, i to nie tylko w dziedzinie politycznej, ale i kulturalnej, a tego właśnie brakowało coraz bardziej. Uzgodnienia w dziedzinie politycznej i kompromisy były dotąd dokonywane przez partie polityczne, które stanowiły organizacje ogólnonarodowe, jak przede wszystkim Partia Demokratyczna. Organizacje te wystarczały dotąd dla bezpiecznego przeprowadzania kraju przez okresy wewnętrznych napięć i kryzysów. ; Niestety w r. 1860 nastąpił rozłam w Partii De-" mokratycznej na tle kandydatur prezydenckich i programów wyborczych. Część partii z Douglasem na czele zorganizowała osobną konwencję, a reszta partii na oddzielnej konwencji wybrała odrębnego kandydata na prezydenta. A ponieważ Partia Wigów już rozpadła się przedtem, rozbito w ten sposób ostatnią polityczną organizację ogólnokrajową, i to w momencie kryzysu, z którego właśnie tylko Partia Demokratyczna mogła była kraj wyprowadzić, jak to niejednokrotnie czyniła w przeszłości. Rozbicie Par-
455
tii Demokratycznej doprowadziło z kolei do ^
stwa Partii Republikańskiej, organizacji czysto regi0> nalnej, a nie ogólnokrajowej, i przy tym opartej na nowych zasadach. Przywódcy tej partii nie wierzyli mianowicie, aby - - jak powiedział Lincoln mógł
o-*-
się ostać "dom podzielony", tj., aby kraj mógł trwać częściowo niewolniczy i częściowo wolny. Taki stan twierdziło wielu republikanów może tylko do-
prowadzić do nieuchronnego konfliktu.
Wobec więc grożącego ze strony republikańskiej Północy niebezpieczeństwa, Południe szukało ochrony w utrzymaniu się przy władzy centralnej i obronie przy jej pomocy dotychczasowych stosunków. Jednakże na skutek znacznie szybszego rozwoju dynamicznej Północy, zasilanej przez ciągłą imigrację, stosunek sił między Północą a Południem układał się coraz niekorzystniej dla Południa i Partii Demokratycznej. Na 15 bowiem stanów południowych było już 18 północnych i tylko wiz tych ostatnich demokraci mieli jakie takie szansę wyborcze. Nic więc dziwnego, że w tej sytuacji w r. 1860 wybory wygrali republikanie, i to właśnie na skutek załamania się dotychczasowych partii. Po raz też pierwszy w historii Stanów część kraju, tj. Południe, zdecydowanie nie uznała legalnych wyborów i postanowiła w secesji szukać ucieczki z bardzo trudnej dla siebie sytuacji.
W tym stanie rzeczy można było mimo wszystko znaleźć jeszcze wyjście, gdyby nie wytworzony w tym czasie hiperemocjonalizm, który zdaniem Nicholsa odegrał w tej skomplikowanej sytuacji decydującą rolę. Nichols sądził, że jedną z bardzo poważnych przyczyn stopniowego wytworzenia się tego hiper-emocjonalizmu była wadliwa organizacja życia politycznego w Stanach Zjednoczonych, a w szczegól-
ijiości niewłaściwy system wyborów. Amerykanie -stwierdza Nichols - - od swego zarania bardzo lgnęli do demokratycznych form życia politycznego i dla wielu z nich było ono pasją życiową. Stąd każde
[wybory były dla nich dużym przeżyciem emocjonal-
fnym. Wygłaszano przy tej okazji mnóstwo przemó-
-wień, często demagogicznych i o wysokim napięciu uczuciowym. Wybory do różnych organów demokratycznych odbywały się bardzo często, i to w róż-
' nych porach roku, w każdym stanie kiedy indziej.
l Nie było bowiem ogólnokrajowej ordynacji wybor-
Lczej i każdy stan miał w tej dziedzinie własne prawa i zwyczaje. W ten sposób w całym kraju trwała
l niemal bez przerwy podniecająca ludność agitacja wy-
I borcza. Przy niskim poziomie lokalnych przywódców politycznych, którzy posiadali wygórowane ambicje
| i starali się wygrywać dla egoistycznych celów istniejące różnice poglądów, akcja wyborcza wprowadzała nieustanne zadrażnienia i sztucznie wyolbrzy-
r 'miała miejscowe antagonizmy - słowem, ta ciągła agitacja wprawiała kraj w stan stale potęgującego się
i hiperemocjonalizmu. I właśnie to wysokie napięcie uczuciowe nie pozwoliło zdaniem Nicholsa na załatwienie kryzysu secesyjnego na przełomie 1. 1860 - 61 ugodowo i kompromisowo, tak jak to robiono poprzednio. Na domiar złego tym razem istniała jeszcze druga istotna różnica - - brak było ogólnonarodowej organizacji politycznej, która by pośredniczyła i łagodziła istniejące napięcie, Partia Demokratyczna bowiem, będąca ostatnim łącznikiem tego rodzaju między regionami, uległa, jak wiemy, kompletnemu rozbiciu. Nie było zatem komu pośredniczyć, gdy Południe
I w stanie najwyższego podniecenia, czując się dotknięte na honorze oraz powodowane obawą o zagrożenie
| swych żywotnych interesów, postanowiło opuścić Unię,
456
457
by uciec przed niebezpieczeństwem. Na Południu wyobrażano sobie, że secesja jest zgodna z duchem "drugiej rewolucji amerykańskiej", tym razem nie przeciw królowi, ale przeciwko północnym ,,tłumom"
Tymczasem nowo utworzona Partia Republikańska__
również w stanie ciągle rosnącego podniecenia - - postanowiła "rebelię" uśmierzyć. Czując poparcie mas północnych z tamtejszymi demokratami włącznie, Partia Republikańska postanowiła raczej walczyć niż pozwolić na rozbicie Unii, które by godziło w jej interesy. Chodziło także o to, aby nie zaprzepaścić wielkiego amerykańskiego eksperymentu wolności i równości, który zdaniem Lincolna był nadzieją całego świata; chciano za wszelką cenę zapewnić, aby "rządy narodu przez naród i dla narodu [...] nie przepadły na ziemi" 7.
Wojna więc, zdaniem Nicholsa, była rezultatem z jednej strony załamania się partii i wadliwego systemu zbyt częstych wyborów, z drugiej - - wytworzonego przez ówczesne stosunki hiperemocjonalizmu. Po rozbiciu partii tym czynnikom odśrodkowym nie miał już kto przeciwdziałać i w ten sposób rozłam w amerykańskiej demokracji doprowadził do klęski, secesji i wojny domowej8.
Poglądy rewizjonistyczne, znane i z tego, że pobudzały wśród historyków amerykańskich tendencję do "odbrązowiania", zdobyły sobie w Stanach Zjednoczonych dość dużą popularność i w latach czterdziestych były w środowisku historyków niemal tak popularne, jak szkoła Bearda; natomiast szkoła narodowa, zwalczana przez oba powyższe kierunki, straciła na popu-
7 The Gettysburg Address. Documents of American History, s. 429.
8 R. F. Nichols The Disruption of American Democracy, s. 513-17.
458
larności. Rewizjonistom jednakże zarzucano, że sądzili wypadki i uczucia ludzi z lat sześćdziesiątych XIX w. na podstawie idei z lat trzydziestych i czterdziestych XX stulecia. Wykazując to, co tamci powin-fni byli czuć i jak powinni się byli ustosunkować do ; możliwości wojny, zalecali umiarkowanie i rozsądek, !? zamiast wejść w sposób myślenia i czucia tamtych [ludzi i w ten sposób starać się szukać rzeczywistych
przyczyn ich postaw i postępowania. ' Jest rzeczą charakterystyczną, że w odróżnieniu od ; poprzednich szkół historycznych, pisarze rewizjoni-I styczni mniej zajmowali się długofalowymi przyczyna-<: mi konfliktu między Północą a Południem, natomiast ' skupiali uwagę na sytuacji i nastrojach w kraju tuż | przed wybuchem wojny, starając się wyjaśnić, jak doszło do samego wybuchu i rozpoczęcia działań wojennych. Zwrócili oni przy tym szczególną uwagę na v rolę, jaką w tym procesie odegrały nastroje i napięcie emocjonalne, wywoływane przez skrajne elementy l z obu stron. W ten sposób rewizjoniści rzucili nowe | światło na przyczyny wojny secesyjnej, a jednocześnie pobudzili pisarzy do ponownego zbadania dawniej-
szych interpretacji tej wojny. Uznając te zasługi rewizjonistów, niektórzy pisarze historyczni są jednakże zdania, iż rewizjoniści zamiast wyjaśnić zaciemnili tylko zagadnienie przyczyn wojny. Po II wojnie świa-
|' towej poglądy rewizjonistyczne prawdopodobnie
pod wpływem nowego zmęczenia i rozczarowania wojną - - miały nadal pewne powodzenie wśród badaczy l historii amerykańskiej, nawet jeszcze w latach pięć-[, dziesiątych. Jaki będzie dalszy stosunek historyków do tego kierunku myślenia, oczywiście trudno przewidzieć 9.
9 T. J. Pressly op. cit., s. 257 - 85 i 291 - 92.
459
XV. POGLĄDY HISTORYKÓW WSPÓŁCZESNYCH
Stanowisko Kennetha M. Stamppa
Odrębne stanowisko w sprawie przyczyn wojny secesyjnej zajmuje wybitny współczesny profesor uniwersytetu kalifornijskiego, Kenneth M. Stampp, niesłusznie zaliczany przez niektórych autorów do rewizjonistów. Stampp jest znawcą okresu poprzedzającego wojnę secesyjną i autorem kilku dzieł na tematy z tego okresu historii. Ocenia on wyniki wojny secesyjnej ujemnie i daje w swych pracach wyraz przekonaniu, że wojny tej można było i należało uniknąć. Jest jednakże zdania, że nie można od ówczesnych polityków wymagać zbyt wiele i sądzić ich zbyt surowo, gdyż sytuacja, w jakiej się znaleźli i z którą trudno się było nie liczyć, była niezwykle napięta i skomplikowana. Dla jej zilustrowania Stampp przytacza wypowiedź południowego senatora, Alfreda Iversona z Georgii, który przemawiając w Senacie w miesiąc po wyborze Lincolna, choć może z pewną przesadą, tak scharakteryzował stosunek emocjonalny panujący między ludnością Północy i Południa oraz ich przedstawicielami w Waszyngtonie.
"Choćbyście nie wiem jak ten fakt ukrywali, pomiędzy ludnością północną i południową panuje głęboka i nie przemijająca nienawiść i nigdy nie potraficie jej
460
'wykorzenić -- nigdy! Wy siedzicie po waszej strome foiilczący i posępni, a my po naszej ze zmarszczonymi (brwiami i wyrazem ponurym i złowieszczym [...] Jes-|teśmy nieprzyjaciółmi tak, jak gdybyśmy należeli do |wrogich sobie państw. Sądzę, że ludność północna nienawidzi Południa bardziej niż Anglicy kiedykolwiek nienawidzili Francji; i mogę powiedzieć braciom z tamtej strony, że nie ma dla nich żadnej miłości na Południu" '.
l Stampp zgadza się z twierdzeniem, że między Północą a Południem istotnie panowała nienawiść i nawet ludzie o poglądach umiarkowanych patrzyli podejrzliwie na drugą stronę. Nastrój ten potęgowały jeszcze wystąpienia skrajnych elementów z obu stron. Dużą rolę odegrali tu, zdaniem Stamppa, abolicjoniści, demagogiczni politycy i złośliwi redaktorzy czasopism. William L. Garrison, Wendell Phillips oraz Horace Greeley niemało przyczynili się do wzrostu podniecenia, rozpowszechniając przesadne nieraz historie o barbarzyństwie i okrucieństwie południowych plantatorów w stosunku do niewolników. Z drugiej strony, zapaleni politycy południowi, jak Yancey, Rhett i Ruf-fin, szkalowali Północ i jej obywateli. W ten sposób z obu stron tak nastawiono opinię publiczną, że wresz-| cię doprowadzono do stanu wysokiego napięcia. Tę propagandę północnych i południowych agitatorów uważa się często za jedną z głównych przyczyn wojny sece-syJneJ> i Jest w tym część prawdy. Ale czy była to przyczyna jedyna lub najważniejsza? Otóż Stampp, przystępując do analizy przyczyn wojny secesyjnej, :; stawia przede wszystkim 3 współzależne pytania: 1. Co było powodem, że Północ i Południe popadały
i Congressional Globe, 36 Cong., 2 Sess. 12, cyt. przez K. M. Stamppa w And the War Came, s. 1.
461
w nieustanne konflikty przez okres więcej niż jednego pokolenia?
2. Co było powodem, że stany Dolnego Południa dokonały secesji po wyborze Lincolna w r. 1860?
3. Co było powodem, że ogromna większość ludności Północy wolała wojnę niż uznanie południowej niepodległości? 2
Otóż, zdaniem Stamppa, podstawowej roli nie odegrała agitacja czy propaganda, ani też spory, które stworzyły tak napiętą atmosferę, ale przede wszystkim same fakty, które te spory i to podniecenie wywołały. Do tych faktów należy przede wszystkim instytucja niewolnictwa. Gdyby nie było niewolnictwa, nie byłoby również sporów o nie i całej agitacji pro i antyniewolniczej; nie byłoby sporu o rozszerzenie niewolnictwa na terytoria, bez względu na to, czy możliwość takiego rozszerzenia była realna, czy nie. Wobec istnienia niewolnictwa było rzeczą naturalną, że liberalny kapitalizm XIX w. przeciwko niemu występował; było równie naturalne, że plantatorzy, którzy mieli zaangażowany w niewolnikach taki wielki kapitał, będący źródłem ich dochodów, bronili tej instytucji. Niewolnictwo więc, już choćby jako motyw tych sporów i agitacji, było bardzo poważną przyczyną konfliktu.
Obok niewolnictwa istniało oczywiście wiele innych znanych powodów antagonizmu i obustronnej agitacji. Południe było regionem statycznym, agrarnym, a zarazem i dłużniczym w stosunku do Północy; było ponadto przeświadczone, że jest przez Północ eksploatowane. Północ natomiast, jako region dynamiczny, przemysłowy i skomercjalizowany, była
s. v.
2 K. M. Stampp The Causes of the dvii War, Introduction,
-stroną wierzycielską i eksploatatorską. W tym sta-JHe rzeczy oba regiony nie potrafiły znaleźć wspólnego języka w szeregu spraw, jak taryfy celne, in-westycje i subsydia z funduszów federalnych, a także kredyt i organizacja banków państwowych. Na tle niewolnictwa i tych silnych antagonizmów powstała agitacja, wyrażająca się w gwałtownych przemówieniach i napastliwych artykułach prasowych z obu stron. Jednakże raczej wymienione właśnie kwestie sporne, niż powstająca na ich tle agitacja i propaganda, były zdaniem Stamppa podstawową przyczyną secesji.
Wszystko to jednak nie stawiało jeszcze sprawy wojny jako niezbędnej i nieuniknionej. Wprawdzie podobne spory i antagonizmy często prowadziły w przeszłości do nienawiści i do wojen; wojny wybuchały nawet z bardziej błahych powodów. Nie znaczy to jednak, że konflikty na tle różnic ekonomicznych i społecznych muszą zawsze prowadzić do wojen i być załatwiane na polach walki. Nawet tzw. "nieuchronne konflikty" - do jakich właśnie zaliczano konflikt między Północą a Południem mogą być załatwiane pokojowo. Wojna secesyjna nie była więc ani bardziej, ani mniej niezbędna czy nieunikniona niż inne wojny. Zresztą kwestia, czy wojny są nieuniknione, nie należy zdaniem Stamppa do kompetencji historyków, gdyż nigdy nie da jej się rozwiązać w drodze samych badań historycznych; powinna być zatem pozostawiona filozofom.
W każdym razie nie można twierdzić, że ówcześ-[ni politycy nie mieli innego wyboru niż wojna; mogli przecież dojść do wniosku, że cena wojny jest zbyt wysoka i że pokojowe rozwiązanie warte było każdego poświęcenia. Doszedłszy do takiego przekonania, politycy południowi mogli się byli np. po-
462
463
godzić z faktem supremacji politycznej Północy i przygotować się na to, że niewolnictwo wcześniej czy później będzie musiało ulec likwidacji. Stampp uważa, iż było właśnie wielkim błędem Południa, że się nie pogodziło z wynikiem demokratycznych wyborów, oddających władzę republikanom i Lincolnowi. Podkreśla on jednak przede wszystkim drugą możliwość pokojowego rozwiązania konfliktu: uważa mianowicie, że Północ powinna się była pogodzić z secesją Południa i pozwolić ,,błądzącym l siostrom" odejść w pokoju. Stampp dodaje, iż trudno jest wyjaśnić, dlaczego ludność Północy uważała, że utworzenie południowej Konfederacji byłoby takim strasznym nieszczęściem. W jednym i drugim przypadku pokojowego załatwienia konfliktu byłaby to wiekopomna decyzja, świadcząca o niezmiernie wysokim poziomie podejmujących ją mężów stanu. Tymczasem decyzja, którą oni faktycznie podjęli, była zwykłą decyzją, taką, jaką zazwyczaj w podobnych okolicznościach przeciętni politycy podejmują. Niemniej, była to decyzja tragiczna 3.
Zdaniem Stamppa nie należy jednak zbyt surowo sądzić ludzi, którzy nie zdołali zapobiec wojnie secesyjnej, gdyż niesłusznym byłoby oczekiwać od nich więcej niż przeciętnego poziomu rozumu politycznego. Politycy ci działali z pobudek ,,interesu narodowego" i dopóki nie -zmieniło się kryteriów tego interesu, ich decyzja, tj. wybranie w danych okolicznościach raczej wojny niż pokoju, była normalną decyzją, jaką się w owych czasach w podobnej sytuacji podejmowało; była to zatem według kryterium interesu narodowego decyzja sprawiedliwa i słuszna. W szczególności niesłuszny jest we~
jług Stamppa zarzut stawiany Lincolnowi przez ^ektórych krytyków, że jego decyzja wysłania zaopatrzenia do fortu Sumter była zręcznym manewrem, mającym na celu uchylenie się jego od odpowiedzialności za rozpoczęcie działań wojennych. fliesłuszne jest również twierdzenie, że chodziło mu też o wykorzystanie wojny dla ratowania swej Partii Republikańskiej od rozpadu. Nie ma bowiem dowodów na przypisywanie Lincolnowi takich ma-kiawelskich zamiarów; a że decyzja powzięta przez niego w imię interesów narodowych służyła równocześnie i interesom jego partii, było to tylko zbiegiem okoliczności4.
l Polityka Lincolna stwierdza Stampp zga-
dzała się z postawą ludności Północy, która była zdecydowana utrzymać Unię nawet za cenę wojny. Takie stanowisko wśród szerokich mas uzasadniano wieloma powodami. Jedni podkreślali konsekwencje polityczne i ekonomiczne, inni brali pod uwagę dalsze skutki secesji. Jedni witali wojnę jako okazję do narodowego oczyszczenia, inni przyjmowali ją z żalem jako tragedię narodową; łączyła przecież wszystkich jedna myśl, że Unia musi być zachowana; ale dlaczego musi być zachowana, to było pytanie dyskutowane później przez cały czas wojny. W każdym razie gdy "nieuchronny konflikt" doprowadził do wojny, cała ludność północna była zdecydowana Walczyć o uratowanie Unii i przywrócenie autorytetu swemu rządowi, uważano bowiem, że uchylenie się od wojny oznaczałoby klęskę narodową i sprowadziłoby nieobliczalne ujemne skutki dla przyszłych pokoleń. Tak więc rozpoczynając czteroletnie |Krwawe zmagania, obywatele Północy przystępowali
3 K, M. Stampp And the War Came, s. 1-3.
464
'4 Ibid., s. 285 - 86.
1 Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
465

do nich ożywieni wysokimi ideałami; zresztą wiosną 1861 r. przyszłość zdawała się zapowiadać p0> myślnie, spodziewano się bowiem, że wojna będzie tylko krótkim zbrojnym pojedynkiem. Jankesi byli przeświadczeni, że ich sprawa jest słuszna i że dzięki zwycięstwu kraj stanie się bogatszy i lepszy. Toteż północne kościoły błogosławiły tę "wybitnie chrześcijańską wojnę, która miała być toczona na zasadach chrześcijańskich"5. W wielu kościołach założono biura werbunkowe dla ochotników, a duchowni spełniali często funkcje agentów werbunkowych.
Gdy jednak później wojna straciła wiele ze swego uroku, a natomiast ukazała się ponura rzeczywistość śmierci, korupcji i wznowionych waśni, początkowy zapał i jednomyślność przeminęły. Zresztą rozpoczęta wśród szumnych haseł wojna toczyła się w zwykłym duchu zemsty, siejąc zniszczenie, co przyćmiło jej podniosłe cele. Jednakże do samego końca ogromna większość ludności Północy, była za energicznym prowadzeniem działań aż do ostatecznego zwycięstwa. I dopiero gdy ono wreszcie nadeszło, Jankesi przystanęli, by się zastanowić nad rezultatami wyboru, jakiego dokonali, decydując się na rozgrywkę zbrojną 6.
"Nacjonaliści - pisze Stampp - - mogli się cieszyć, że Unia została zachowana. Ale to, co Jankesi osiągnęli - - przynajmniej dla swej generacji -to był triumf nie ideałów klasy średniej, ale jej wad. Najbardziej uderzającym rezultatem ich wyprawy krzyżowej była podrabiana arystokracja Północy i obdarte dzieci Południa. Wśród mas Amerykanów nie było zwycięzców, tylko zwyciężeni"7. W wyniku
5 Ibid., s. 294.
6 Ibid., s. 293 - 94 i 297.
7 Ibid., s. 298.
wojny - - dodaje Stampp - - bogaci jeszcze bardziej i wzbogacili, a niewolnicy zostali tylko na pół Być może, że taka właśnie ocena wyników wpłynęła na przeświadczenie Stamppa, które przebija z całego jego dzieła, że wojny można było i należało uniknąć.
Poglądy Allana Nevinsa
Wielką współczesną próbą syntezy przyczyn wojny secesyjnej jest dzieło jednego z najznakomitszych historyków amerykańskich, Allana Nevinsa. Pierwsze '2 tomy tego dzieła noszą tytuł Ordeal oj the Union, a 2 następne The Emergence of Lincoln. Dzieło to omawia okres od wojny meksykańskiej do objęcia władzy przez Lincolna (1847-1861) i jest najbardziej szczegółowym i przenikliwym opracowaniem tego okresu w amerykańskiej historiografii od czasu dzieła Rhodesa. Dwa następne tomy Nevinsa obejmują okres samej wojny. Praca Nevinsa jest oparta na nowych rozległych badaniach i napisana pięknym stylem. Wzbudziła też powszechne zainteresowanie Rwywarła niewątpliwy wpływ na ukształtowanie współczesnych poglądów na przyczyny wojny sece-cesyjnej. Poglądy Nevinsa zawierają elementy zarówno rewizjonistyczne, jak i zbliżone do nowej szkoły narodowej.
W analizie sytuacji, która doprowadziła do wojny, Pevins wychodzi od stwierdzenia, że epoki rewo-iłUcyjne, do jakich należał okres amerykańskiej wojny secesyjnej, są wynikiem zwichnięcia równowagi między czynnikiem zmierzającym do reformy a czynnikiem zachowawczym. W Stanach Zjednoczonych ^yraziło się to w niedostatecznym dostosowaniu sto-i-Sunków społecznych, zwłaszcza na Południu, do szyb-
466
467
ko zmieniających się stosunków w świecie. Nevino wyraża również pogląd, że każde tragiczne niep0> wodzenie narodu jest zazwyczaj w dużym stopnin winą kierownictwa tego narodu, które nie potrafiło należycie go uświadomić i pokierować jego działalnością, zwłaszcza gdy naród ten nie jest dostatecznie oświecony. Postęp zdaniem Nevinsa może być zahamowany przez bezwład, tyranię lub egoizm klasowy, albo też przez stosowanie kompromisu wobec podstawowych zasad. Zahamowanie postępu jest jednak najczęściej wynikiem kombinacji tych przyczyn.
W przypadku Stanów Zjednoczonych wyjaśnienie błędów przywództwa w okresie lat 1846 - 61 i rewolucji, która potem nastąpiła, jest rzeczą trudną i skomplikowaną. W każdym razie w okresie poprzedzającym wojnę secesyjną można wskazać na szereg bardzo niefortunnych decyzji. Należała do nich według Nevinsa zaproponowana przez Douglasa ustawa o organizacji i zasiedleniu terytorium Kansas-Ne-
\ braska z 1854 r. i wprowadzenie w związku z nią tzw. zasady suwerenności ludowej. Gdyby społeczeństwo skłonne było zasadę tę przyjąć, to może ustawa Douglasa okazałaby się zbawienna, ale z góry było wiadome, że spotka się ona z silną opozycją zarówno na Północy, jak i na Południu i ponownie rozjątrzy atmosferę uspokojoną już nieco po kompromisie z r. 1850. Równie niefortunnym posunięciem było przyjęcie przez Buchanana i forsowanie przez niego w Kansas oszukańczej konstytucji z Lecompton. Podnieciło to jeszcze bardziej i oburzyło opinię publiczną. Podobnie fatalny był wpływ decyzji Sądu
V Najwyższego w sprawie Dreda Scotta z r. 1857.
Za niefortunne Nevins uważa również ustawy o wolności osobistej, uchwalone przez niektóre legislatury
468
'północne. Jednakże najbardziej nieodpowiedzialne, Ł-owokujące i katastrofalne były jego zdaniem żądają południowych przywódców, aby Kongres udzielił fochrony prawnej niewolnictwu we wszystkich tery- < toriach.
l Dla głębszej analizy decyzji powziętych przez obie .igtrony w okresie przedwojennym, podstawową rzeczą %edług -Nevinsa jest przede wszystkim zbadanie sił, które decyzję tę wywołały. Niewątpliwie na decyzje 'te wywarły głęboki wpływ takie zasadnicze czynni-Ł, jak niewolnictwo, żądania północnego przemysłu i regionalna histeria. Ale czy i one - - zapytuje Ne-vins - - nie miały jakiegoś jedynego głębokiego pod-;łoża? Otóż niektórzy pisarze usiłowali wykazać, że taką najogólniejszą przyczyną był stan zamieszania, Iwywołany przez bardzo szybki rozwój kraju. Jest to jednak zdaniem Neyinsa wytłumaczenie niewystarczające, gdyż sama ekspansja kraju, zwłaszcza na Zachód, była raczej czynnikiem jednoczącym, a zresztą w secesji prym wiódł jeden z najdawniej zasiedlonych stanów - - Karolina Płd. Nevins nie zga-jdza się również z autorami, którzy usiłowali wyjaśnić przyczynę wojny wyłącznie czynnikami ekonomicznymi; uważa on nawet te czynniki za stosunkowo niezbyt ważne, tym bardziej że pod wielu względami czynniki te właśnie kraj jednoczyły i oba regiony gospodarczo w znacznym stopniu się uzupełniały. Więcej już słuszności Nevins gotów jest przyznać tym, którzy jeszcze w okresie wojny secesyjnej lansowali teorię Alexandra Stephensa i Henryka Raymonda, że do wojny doprowadziło współzawodnictwo o władze między Północą a Południem, z ostatecznym celem Użycia tej władzy do uregulowania sprawy niewol-Itoictwa. Teoria ta zdaniem Nevinsa wymaga jednak kodyfikacji i rozszerzenia.
469
Ze swej strony Allan Nevins za podstawową przy czynę konfliktu uważa nie tylko sam problem niewolnictwa, ale i wiążący się z nim problem przystosowania obu ras do wzajemnego współżycia. Tragedia wynika właśnie stąd, że ani jeden, ani drum'
O"^
region nie chciał podejść do tego podwójnego problemu z całą powagą i pokryć ogromnych kosztów jego pokojowego załatwienia. Gdyby- tu nie wchodził w grę problem rasowy, rozwiązanie sprawy niewolnictwa nie przedstawiałoby zdaniem Nevinsa tak wielkich trudności. Ale ponieważ istniała przepaść rasowa, na Południu zdawano sobie sprawę - - choć może na pół świadomie, ale niemniej jasno że nawet po zniesieniu niewolnictwa pozostanie "straszny" problem Murzyna. Historycy, którzy twierdzą, że gdyby niewolnictwo pozostawiono samemu sobie, to wkrótce samo by znikło, nie biorą zdaniem Ne-vinsa pod uwagę tej wielkiej przeszkody. Ponadto przeoczą ją oni również fakt, że w okresie 1846 - 61 ewolucja niewolnictwa nie zmierzała ku emancypacji, ale szła we wręcz odwrotnym kierunku. Nie liberalizowano bowiem praw chroniących instytucję niewolnictwa, ale je zaostrzano; niewolnictwo nie ulegało złagodzeniu, ale stawało się coraz bardziej bezwzględne i nieubłagane. Już w r. 1830 Południe było dalej od rozwiązania kwestii niewolnictwa niż w r. 1789, a do r. 1860 odeszło jeszcze dalej. Na pytanie, dlaczego sytuacja tak się pogarszała, Ne-vins odpowiada, że wynikało to ze stanowiska południowych przywódców, którzy nie chcieli zachęcać ludności Południa do płacenia wysokiej ceny za nowe ukształtowanie stosunków między obu rasami-Przywódcy południowi nie liczyli się z tym, że atmosfera i idee XIX w. wymagały reformy i że opQ-wiadała się za tym cała ludzkość. Nie zdecydowali
470
'gię też nigdy na bardziej postępowe stanowisko wo-kec problemu, obawiając się, że stopniowe znoszenie niewolnictwa zapewniłoby Murzynom pewien "'stopień równości ekonomicznej z białymi, a to zaś ; kolei prowadziłoby do przyznania im niektórych praw politycznych oraz podniesienia ich pozycji społecznej. Przywódcy południowi uważali to za cenę tak wysoką, że nawet nie mieli odwagi zwrócić się do swej ludności z podobną propozycją. Na tych więc przywódców, którym tak dalece brakowało wyrobienia, wyobraźni i odwagi, spada zdaniem Ne-vinsa ciężka odpowiedzialność za tragiczne przejścia kraju w nadchodzącym okresie.
| Nevins nie przypisuje jednak całej winy Południu, ale podkreśla równocześnie, że część odpowiedzialności spada na Północ. Północ bowiem ze sw^ej strony też odmówiła konstruktywnej współpracy w rozwiązywaniu tego problemu. Nevins dzieli ludność Północy pod względem nastawienia do całej sprawy na dwie kategorie. Abolicjoniści i ludzie sentymentalni po prostu nie uznawali istnienia jakiegokolwiek problemu rasowego: Murzynów traktowali jak białych o czarnej skórze, których paroletnie przeszkolenie podniosłoby do poziomu rasy panującej; nie istniała więc zdaniem tej grupy jakaś trudność wzajemnego przystosowania się obu ras. Znacznie jednak większa liczba mieszkańców Północy skłonna była przyznać, że to przystosowanie ras do współżycia na stopie wolności jest bardzo poważnym zadaniem, ale ludzie ci wcale się nie kwapili do udzielania BPołudniu jakiejkolwiek pomocy. Na propozycję np., żeby stany północne przyjęły na swe terytorium li lub 2 min Murzynów dla rozładowania ich kon-centracji na Południu, nie godziły się nawet nowe stany osadnicze, jak Indiana, Illinois czy Kansas;
471
nie chciały one przyjąć ani jednego Murzyna. Zape\v-nie podobnie ustosunkowałyby się stany północne do propozycji wzięcia udziału w pokryciu wielomilionowych kosztów kształcenia i podnoszenia na wyższy poziom ludności kolorowej. Nie było również mowy o współudziale ze strony Północy w płaceniu właścicielom niewolników jakiegoś odszkodowania w miarę ich emancypowania. Żaden północny polityk nie miał odwagi zwrócić się do swych wyborców z propozycją takiego poświęcenia. Znacznie łatwiej przyszło zarówno Północy, jak Południu brnąć ślepo w kierunku katastrofy.
Niemniej zaznacza Nevins jakaś nadzieja
rozwiązania sprawy niewolnictwa bez wojny przebijała już wówczas. Np. na krańcach terytorium niewolniczego, w takich stanach, jak Delaware, Maryland, Zachodnia Wirginia oraz w części stanów Kentuc-ky i Missouri, niewolnictwo powoli, ale systematycznie już zamierało. Wiele obostrzeń w stosunku do niewolników na Południu, o których była wyżej mowa, wynikało właśnie z rosnącej obawy, że cała instytucja jest w niebezpieczeństwie zaniku na skutek swej wewnętrznej słabości. Wszystko wskazywało bowiem na to, że w niezbyt odległej przyszłości Delaware, Maryland i Missouri będą stanami wolnymi; wówczas zaś stałoby się już jasne, że w pozostałych 12 stanach niewolnictwo skazane jest na ostateczną zagładę. Innym czynnikiem, wskazującym na możliwość pokojowego rozwiązania całego problemu, była stale i szybko rosnąca przewaga Północy, tym bardziej że stale wzmacniały się więzy łączące Północ z Zachodem. W ten sposób Południe schodziło coraz bardziej do pozycji zdecydowanie niższej. Podczas gdy w r. 1861 Konfederacja miała jeszcze szansę wygrania walki, to do r. 1880 nie miałaby już prawie żad-
472
iflej. Gdyby się więc udało odwlec secesję o dwa dzie-[sięciolecia, stworzyłoby to widoki na pokojowe roz-Iwiązanie sprzeczności, tym bardziej że równocześnie Irosnąca presja opinii światowej wywarłaby także swój
wpływ.
; Nie znaczy to jednak, zdaniem Nevinsa, żeby doradzana przez niektórych w r. 1860/61 polityka zwłoki i uspokajania Południa mogła przynieść korzyst-[jie w tym względzie rezultaty - - wręcz przeciwnie. Gdyby bowiem Lincoln i jego partia ustąpili w zasadniczej sprawie ograniczenia niewolnictwa w te-ytoriach, to tylko zrujnowałoby to wszelką nadzieję skłonienia Południa do zajęcia rozsądniejszej pos-awy. W tym okresie był już bowiem czas najwyż-l/szy, żeby zacząć ograniczać niewolnictwo.
l Gdy się potępia przywódców - - dodaje Nevins -totępia się bezpośrednio oczywiście i stojącą za ni-Bni grupę ludności; w tym więc wypadku część wi-H&y musi spaść także na amerykańskie środowisko polityczne, które utrudniało działalność przywódców; partie bowiem amerykańskie pod presją nastrojów regionalnych działały wadliwie. Cały ustrój cierpiał Beż na skutek braku jakiegoś organu planowania. Kongres i jego komisje jeszcze się bowiem nie na-iczyły planować. Planowania mógłby się podjąć pre-zydent, ale kilku ostatnich prezydentów nie miało po tego ani odpowiednich zdolności, ani prestiżu; uważali oni zresztą, że ich obowiązkiem jest tylko ^rykonywanie praw, a nie inicjatywa prawodawcza. [Sytuację pogarszała jeszcze sztywność amerykańskie-Bgo ustroju. Prezydenci kontynuowali swą dotychcza-I sową politykę, mimo iż wybory kongresowe w środ-. ku kadencji prezydenckiej wykazywały często kry-ityczny stosunek społeczeństwa do tej polityki. W sy-I stemie parlamentarnym rząd i jego polityka po ta-
473
kich wyborach prawdopodobnie by się zmieniły i przystosowały do wymagań wyborców, w amerykańskim systemie prezydenckim natomiast wszystko pozostawało po staremu aż do nowych wyborów prezydenta. W rezultacie więc w okresie, który wymagał śmiałego i szybkiego planowania oraz giętkiej a zarazem sprężystej administracji, tego wszystkiego pod władzą nieudolnych prezydentów właśnie brakowało, i to bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Słabe kierownictwo nie potrafiło wyzyskać i zachęcić umiarkowanych i antysecesyjnych elementów na Południu, natomiast dopuściło do tego, że wydarzenia przypadkowe, takie jak tragiczna wyprawa Johna Brow-na, odegrały nieproporcjonalnie wielką rolę, wykopując ostateczną przepaść między Północą a Południem i niwecząc ostatnią szansę pokojowego porozumienia przez jakiś śmiały krok, zapoczątkowujący ograniczenie niewolnictwa.
Z podsumowania wywodów Nevinsa wynika, że główną przyczyną wojny nie był konflikt o prawa stanowe, choć kwestia ta odegrała pewną rolę; nie były też nią pretensje ekonomiczne, choć wielu południowców było przekonanych, że dzieje im się krzywda w dziedzinie gospodarczej lub też, że taka krzywda im zagraża. Nie był to również konflikt wywołany przez polityków i publicystów, na skutek stworzonej przez nich atmosfery histerycznego podniecenia. Nastroje histeryczne rzeczywiście istniały i były wywołane przez propagandę, ale przede wszystkim zachodzi pytanie, jakie były podstawowe przyczyny, które tę propagandę umożliwiły. Otóż w odpowiedzi na to pytanie Nevins stwierdził, że zasadniczą przyczyną wojny było nie tyle samo niewolnictwo, mimo ogromnej wagi tego problemu, ale niewolnictwo w połączeniu z przyszłą rolą Murzynów w Ameryce
474
Inocnej. Chodziło po prostu o to, czy pozwolić Mu-frzynom - w wyniku przejęcia władzy przez Lincolna - - na zrobienie pierwszego kroku w kierunku ostatecznego zrównania ich z białymi w dziedzinie ekonomicznej, politycznej i społecznej, czy też Murzyni mają pozostać na następne sto lat w niez-,miennej pozycji niewolniczego poniżenia, tak jak dotąd bez większej zmiany pozostawali. Te właśnie pytania były zawarte w żądaniu Lincolna, który chciał "postawić niewolnictwo w takiej pozycji, by opinia publiczna była przeświadczona o jego ostatecznym zniknięciu". Dalsze uchylanie się od rozstrzygnięcia tego dylematu nie było możliwe. Pozostało więc tylko - konkluduje Nevins - - albo niepopularne, ale zbawienne uregulowanie sprawy wspólnie przez obie występujące przeciwko sobie strony, albo wojna, która by wymusiła załatwienie sprawy na przegrywającym. "Dla Amerykanów w r. 1861 kończy Nevins - - tak jak dla wielu innych narodów w cią-[gu dziejów, wojna była łatwiejsza niż mądrość i odwaga" 8.
Poglądy Nevinsa a poprzednie szkoły historyczne
Pod pewnymi względami poglądy Nevinsa na przyczyny wojny secesyjnej zbliżone są do poglądów rewizjonistów. Podobnie bowiem jak i oni, Nevins kładzie dość duży nacisk na wydarzenia prowadzące bezpośrednio do wybuchu wojny oraz podkreśla znaczenie emocjonalizmu i histerii, które uniemożliwiły przywódcom obu stron spokojne rozważenie i stopniową likwidację wzajemnych przeciwieństw.
8 A. Nevins The Emergence oj Lincoln, t. II, s. 462 - 70 i 471.
475
Odbiło się to zwłaszcza na sprawie niewolnictwa w której agitacja abolicjonistów i przesada we wzajemnych oskarżeniach szczególnie co do liczby zbiegłych niewolników i wolnych Murzynów porwanych w niewolę - - prowadziła do stale wzmagającej się histerii; przy czym według Nevinsa odpowiedzialność za ten stan rzeczy spada na oba regiony.
Jednakże zbieżność poglądów Nevinsa i rewizjonistów jest raczej pozorna, a w każdym razie tylko częściowa, gdyż w najistotniejszych sprawach, a przede wszystkim w sprawie niewolnictwa, poglądy Nevin-sa są raczej zbliżone do poglądów Rhodesa z przełomu XIX i XX w. z tym, że uwzględniają rezultaty wszystkich późniejszych badań. Zdaniem Nevin-sa - - jak już wspomniano - - wojna secesyjna była w gruncie rzeczy wojną o niewolnictwo i przyszłą pozycję Murzynów w Ameryce. Uznanie niewolnictwa oraz związanej z nim ściśle sprawy wzajemnego przystosowania się obu ras do współżycia za podstawową przyczynę wojny zbliża Nevinsa również do poglądów Ulricha B. Phillipsa, zupełnie natomiast odbiega od stanowiska rewizjonistów. Nevins ponadto w odróżnieniu od rewizjonistów, kładzie stale nacisk na głęboki rozłam, jaki istniał między Północą a Południem pod względem ideologii, celów i w ogóle typu kultury; zwraca on przy tym uwagę, że sprawa niewolnictwa nie nadawała się do załatwienia polubownego. Tutaj wobec podstawowych różnic jedna ze stron musiała ustąpić ze swej zasadniczej pozycji. Należy podkreślić, że Nevins w przeciwieństwie do rewizjonistów ostro i zdecydowanie krytykował niewolnictwo uznając je za ,,największe zło, największe nieszczęście i największe przekleństwo zarówno dla białych, jak i czarnych, jakie Ameryka kiedykolwiek znała".
476
Mimo tej ostrej krytyki ciemnych stron niewolnic-| twa Nevins - - podobnie jak Rhodes - - zaznaczał, że Izło wynikało bardziej z samego charakteru tej insty-[tucji niż z jakiejś specjalnej złośliwości południowców, [piątego też - - znowu zgodnie z Rhodesem - był Izdania, że w tej trudnej sytuacji Południu należało się aczej współczucie i pomoc niż potępienie. Nevins do-Ławał przy tym, że zarówno ludność Północy, jak i Południa była odpowiedzialna za niebezpieczne Łtknięcie sprawy niewolnictwa na martwym punkcie. Północ zawiniła przez odmowę ponoszenia części cię-jaru, niezbędnego dla uregulowania problemu współ-Bycia obu ras. Południe popełniło wielki błąd, odma-Bńając traktowania niewolnictwa jako instytucji ewo-Bucyjnej; którą stopniowo winno się było liberalizować aż do zupełnego zniesienia; był to bowiem jedyny spo-Bób usunięcia rzekomo niemożliwych do uzgodnienia Bóżnic między Północą a Południem i uniknięcia nie-Bichronnego konfliktu.
W tym punkcie Nevins różni się zasadniczo od re-^pizjonistów, którzy twierdzili, że gdyby abolicjoniści Ipie atakowali niewolnictwa, to południowcy nie broni-B^ky go jako istotnego dobra, i pozostawione samemu Blobie niewolnictwo znikłoby z czasem w sposób natu-Balny. Nevins - jak wiadomo - - przeciwstawia się Ł temu poglądowi, stwierdzając, że w ostatnich dzie-[; siatkach lat Południe wcale nie szło w kierunku libe-Balizacji niewolnictwa, ale wręcz przeciwnie, starało Bię je wszelkimi siłami umocnić i zaostrzyć jego for-Hpaę. Jakżeż więc mogła być mowa o naturalnej ten-Błencji Południa do likwidacji niewolnictwa? Nevins również przeciwstawia się twierdzeniom rewizjonistów, Bće należało zgodnie z sugestiami Douglasa zawrzeć Bfcompromis co do rozszerzenia niewolnictwa w tery-jtoriach i że to załagodziłoby sytuację i zapobiegło
477
wojnie. Uważa on bowiem, że taki kompromis byłby sprzeczny z tendencją do liberalizacji niewolnictwa i pchnąłby Południe we wręcz odwrotnym kierunku. Podobnie jak Rhodes, Nevins surowo krytykuje Dou-glasa, twierdząc, że nie miał on zupełnie wyczucia moralnego, nie rozumiał moralnych pobudek w dążeniu Lincolna do ograniczenia niewolnictwa, a przecież sam przez ustawę Kansas-Nebraska w ciągu 2 miesięcy zjednał więcej zwolenników dla zasady Wolnej Ziemi niż wszyscy abolicjoniści przez 20 lat swej działalności. Nevins uznaje stanowisko Lincolna (wytrwanie przy zasadzie ograniczenia niewolnictwa w terytoriach) za całkiem słuszne i jedynie prowadzące z czasem do likwidacji niewolnictwa. Podkreśla on również, że wojny można było uniknąć, ale tylko pod warunkiem rozpoczęcia poważnej reformy instytucji niewolnictwa. Samo natomiast zwlekanie w tej sprawie, wystrzeganie się tylko emocjonalizmu i uspokajanie Południa do niczego by nie doprowadziło .
Reakcja na dzieło Nevinsa
Reakcja współczesnych historyków na poglądy Ne-vinsa była bardzo różnorodna. Z jednej strony zaatakowali go historycy południowi: Fletcher M. Green i Robert H. Woody, zarzucając mu stronniczość na rzecz Północy, wyrażającą się w opozycji do niewolnictwa z pobudek moralnych. Woody nawet porównał go z antyniewolniczymi krzyżowcami z czasów samej wojny secesyjnej. Wręcz odwrotny był stosunek do poglądów Nevinsa profesorów z Uniwersytetu Harvar-da Oskara Handlina i Artura M. Schlesingera młodszego, którzy zarzucali mu, że nie dość silnie potępił
9 T- J- Pressly op. cit, s. 310 - 16.
478
fcewolnictwo i że zbyt surowo krytykował on abolicjo-Ijiistów. Uczeni ci zaznaczali również, że istnieje pew-jna niejasność w poglądach Nevinsa, zwłaszcza co do [okoliczności, czy wojny można było uniknąć, oraz pew-Ijia dwoistość tych poglądów, wynikająca stąd, że w nie-Łtórych punktach Nevins zgadzał się z rewizjonistami, w innych zaś ze szkołą narodową, choć są to szkoły fcłkiem odrębne i raczej przeciwstawne.
Z drugiej strony wielu historyków zdecydowanie ^chwaliło Nevinsa, ale każdy z nich z odmiennego ; punktu widzenia. Rewizjonista Randall np. wyrażał mu swe uznanie za to, że doceniał charakter Południa, zaryzykował nawet twierdzenie, że Południe Ne-isa urzekło. Uwagi Randalla robią przy tym wrażenie, jak gdyby Nevins był zbliżony do rewizjonistów, choć - - jak wynika z uprzedniego przeglądu sW wielu zasadniczych punktach poglądy Nevinsa są całkiem odmienne od rewizjonizmu. Z zupełnie innego punktu widzenia chwalił dzieło Nevinsa znany ;;historyk, John D. Hicks podkreślając, że Nevins ['zupełnie słusznie nie próbował wybielać niewolnictwa i że prawdopodobnie miał dość ceremoniowania się z drażliwością gorących orędowników dawnego Południa.
W ostatnich latach dyskusja na temat wojny i jej przyczyn jeszcze bardziej się ożywiła w związku z obchodem stulecia wojny secesyjnej. Kongres utworzył awet specjalną Komisję Stulecia Wojny Secesyjnej, na której czele stanął wnuk dowódcy armii pół-tnocnych, Ulyssesa S. Granta; w skład Komisji Iweszło wielu historyków. Podobne komisje utworzy-iiy 44 stany. W uniwersytetach i college'ach zorgani-|zowano specjalne konferencje i seminaria, dla po-fgłębienia badań dotyczących tej wojny. Wzrosła też niepomiernie liczba poświęconych wojnie wy-
479

dawnictw. Zaczęło wychodzić naukowe czasopismo historyczne: "Civil War History", całkowicie poświęcone okresowi wojny. Biblioteka Kongresu i Archiwa Państwowe wydały specjalne przewodniki i ka_ talogi, a nawet ukazał się podręczny słownik dvii War Dictionary. Indiana University Press przystąpiła do wydawania "Civil War Centenial Series". Jest to wydawnictwo ciągłe, zawierające przedruk dawniejszych monografii i pamiętników na temat wojny. Ponadto ukazało się w druku wiele nowych wydawnictw źródłowych, głównie pamiętników i listów z okresu wojny. Wydano także fotograficzne reprodukcje tygodników ,,Harper's" i ,,Leslie's" za cały okres wojny.
Należy podkreślić, że wśród mnóstwa wydawnictw przeważają prace poświęcone okresowi samej wojny, i to o charakterze raczej popularnym. Natomiast niewiele się ostatnio ukazało opracowań o szerszym znaczeniu i głębszej wartości, dotyczących przyczyn wojny. Na uwagę zasługuje wydany przez Davida Donalda zbiór esejów Why the North Won the dvii War (1960) oraz Edmunda Wilsona Patriotic Gore: Stu-dies in the Literaturę oj the American Civil War (1962), zawierające dużej wartości wspomnienia z okresu wojny osób reprezentujących różne dziedziny ówczesnego życia. Niewątpliwie jednak najwybitniejszą pracą współczesną na temat samej wojny są ostatnie dwa tomy pracy Allana Nevinsa. Jest to kontynuacja pomnikowego dzieła, omówionego powyżej, mianowicie tom V - The Improvised War: 1861 - 1862 (wyd. 1959) i tom VI - War Becomes Revolution: 1862 - 1863 (1960). Dalsze 4 tomy tej na szeroką skalę zakrojonej pracy mają objąć koniec wojny i okres odbudowy. To znakomite dzieło uwzględnia nowe materiały i zawiera świeże, wszechstronne
480
b jecie każdej dziedziny ówczesnych stosunków: a więc fearówno działań wojennych, jak i spraw politycz-Stnych, dyplomatycznych oraz gospodarczych 10.
Po rozważeniu rozwoju stosunków w Stanach Zjed-fcioczonych od kompromisu w sprawie Missouri aż ;do wybuchu wojny secesyjnej, a także po dokona-Iniu przeglądu zapatrywań polityków i historyków na Iprzyczyny tej wojny w ciągu minionego stulecia, trudno się oprzeć wrażeniu, że niewolnictwo jako podstawowa przyczyna wojny wysuwa się na plan
pierwszy.
F Oczywiście, istniał i szereg innych przyczyn, omówionych już dość obszernie powyżej. A więc sporne problemy ekonomiczne niewątpliwie grały znaczną rolę, mimo iż równocześnie oba regiony Stanów w dużym stopniu ze sobą współpracowały i gospodarczo się uzupełniały. Istniało też jak w każdym kraju współzawodnictwo o władzę w państwie. Współzawodnictwo to w Stanach Zjednoczonych przybiegało szczególnie na ostrości wobec faktu, że rywalizujące ze sobą grupy reprezentowały nie tylko odmienne interesy gospodarcze, odrębne stanowiska ideowe i kulturalne, ale także i zakorzenione party-kularyzmy regionalne. Rozbieżne były również i poglądy konstytucyjne na prawa stanowe. W rezultacie tych sprzeczności i długotrwałych sporów powsta- wało oczywiście rosnące napięcie emocjonalne. Ale na-I wet i to długotrwałe napięcie zapewne nie doprowa-i dziłoby do wybuchu, gdyby go stale nie potęgowa-. ły zatargi wynikające z największej, a zarazem naj-| bardziej rażącej odrębności regionalnej, jaką było 'niewolnictwo w stanach południowych. Powaga tego
10 M. Cunliffe, Recent Writing on the American dvii War, "History" (1965) t. I, nr 168, s. 26 - 35.

ii
181 - Przyczyny wojny secesyjnej w Ameryce
481
problemu polegała na tym, że ktoś musiał ponieść ogromne koszty jego rozwiązania, a znacznie bogatsza od Południa Północ odmówiła - - jak wiadomo - - wszelkiego udziału w ich pokryciu. Lecz może i to nawet dałoby się jeszcze rozwiązać bez wojny, gdyby nie aspekt rasowy całego zagadnienia. Chodziło mianowicie o to, jak będzie wyglądało życie Południa dotychczas kraju białego człowieka gdy Murzyni zostaną nie tylko wolni, ale i uzyskają z czasem równouprawnienia gospodarcze, polityczne i towarzyskie. Ta perspektywa była już dla białych z Południa nie do zniesienia. W rezultacie znalezienie wyjścia dla całego problemu było i jest o wiele trudniejsze niż samo zniesienie instytucji niewolnictwa. Toteż problem ten przetrwał do dnia dzisiejszego i czeka nadal na swe ostateczne rozwiązanie. Czy więc w tej sytuacji można było wojny uniknąć? Teoretycznie - - tak; gdyby ludzie ówcześni, zarówno przywódcy, jak i szerokie masy jak to .niejednokrotnie podkreślano powyżej - - stały na odpowiednio wysokim poziomie. Ale Amerykanie ówcześni byli zwykłymi ludźmi i działali mniej więcej tak, jak wszędzie w podobnych okolicznościach działają ludzie przeciętni. Zresztą jest to pytanie hipotetyczne, dotyczące stosunków międzyludzkich, i jako takie nigdy zapewne nie znajdzie definitywnej odpowiedzi, wobec braku obiektywnych kryteriów w tej dziedzinie. Świadczy o tym choćby reakcja pisarzy na omówione powyżej dzieło Nevinsa. Wprawdzie w czasach Rhodesa istniała pewna jednolitość poglądów na przyczyny wojny secesyjnej i historycy pisali o tej wojnie beznamiętnie, ale postawa ta się nie utrzymała. Reakcja na dzieło Nevinsa wykazała, że nie tylko nadal istnieje wielka różnorodność pogl3~ dów na przyczyny wojny i brak jest wspólnego
fcownika, ale że historycy współcześni piszą o tej [Wojnie z nastawieniem emocjonalnym, niemal rów-Riie silnym, jak w czasie samej wojny. [ Ta różnorodność poglądów i interpretacji oraz emocjonalne nastawienie wskazują na to, że nie za-Łosi się obecnie na jakąś syntezę, która by podob-|nie jak pół wieku temu, w czasach Rhodesa, pogodziła rozbieżne poglądy. Nie słabnąca żywość kontro-Iwersji i polemik na temat charakteru i przyczyn Fwojny sprzed stu lat wynika między innymi stąd, [. że nadal aktualna jest sprawa roli Murzynów w życiu amerykańskim; w dalszym ciągu żywotny jest i? problem woli większości, wyrażającej się w rządzie Ifederalnym, i zagadnienie praw mniejszości geograficznych regionów; ciągle też toczą się dyskusje, jak tzapewnić pokojowe załatwienie międzyregionalnych ii międzynarodowych sporów. Obecnie, w stulecie tej pamiętnej wojny, jesteśmy świadkami nowego star-;|cia się poglądów, jeszcze bardziej pogłębiającego i za-Łstrzającego ten wiekowy już spór o charakter, przy-E czyny i skutki tej największej w historii Stanów l tragedii narodowej n.
Prace polskich autorów
[ Również i wśród Polaków wojna secesyjna odbiła l się szerokim echem zarówno w kraju, jak i na emi-g gracji. O wojnie tej pisał obszernie Adam Słoński l w artykule pt. Pogląd na Stany Zjednoczone Pól-(. nocnej Ameryki oraz na wojnę toczącą się obecnie
10 tym kraju i przyczyny, które są glównym jej po-jioodem (Nadbitka "Gazety Polskiej", 14 (26) stycz-łiia 1864 r.).
T. J. Pressly op. cii., s. 316 - 23.
482
483
Autor, który spędził 7 lat (1852 - 59) w Stanach Zjednoczonych i przemierzył wzdłuż i wszerz kraj rozpoczyna od doskonałej charakterystyki obyczajów amerykańskich, która nawet dzisiaj może stanowić trafnie ujęty obraz społeczeństwa amerykańskiego. Następnie w żywy sposób opisuje stosunki panujące na północy i południu kraju, choć ujmuje je może zbyt kontrastowo. W ocenie przyczyn wojny secesyjnej Słoński staje całkowicie po stronie Południa, powtarzając ówczesne argumenty południowców. Podkreśla więc, że przyczyną wojny nie było niewolnictwo, którego zresztą Południe samo by się chętnie pozbyło, gdyby miało gdzie umieścić uwolnionych Murzynów na oddzielnym terytorium. Za główną przyczynę wojny autor uważa panującą na Północy chęć wyzysku i panowania nad Południem, co wobec wygrania przez Północ wyborów prezydenckich i prawdopodobnego uzyskania przewagi w Kongresie w niedalekiej przyszłości stanowiło dla Południa groźbę zupełnie realną. W tej sytuacji Południe zdecydowało się na secesję, do której miało pełne prawo, tym bardziej że niegdyś Południe w ogóle niechętnie weszło do wspólnej federacji z Północą. Autor podkreśla wreszcie zmaterializowanie Północy, przy czym boleje nad postępującą demokratyzacją tego regionu; równocześnie zaś podkreśla godną postawę, serdeczność oraz szlachetność południowych dżentelmenów.
Bardziej bezpośredni stosunek do wydarzeń wojny zajęli inni Polacy, przebywający wówczas w Stanach Zjednoczonych. I tak dr Tochman, emigrant z 1831 r., major armii Królestwa Kongresowego, już w miesiąc po wybuchu wojny zwrócił się listownie do prezydenta Jeffersona Davisa, ofiarując Południowej Konfederacji usługi własne oraz tworzącego się od-
idziału polskiego kapitana Wańkowicza, jakoby dalekiego kuzyna Kościuszki. A kiedy pozostali w Eu-Iropie towarzysze Tochmana czynili mu wyrzuty, że Igtanął po stronie konfederatów, odpowiedział na nie w liście adresowanym do Towarzystwa Demokratycz-piego we Francji i Anglii, wydrukowanym później, |w którym obszernie wyjaśnia, dlaczego przyłączył Isię do konfederatów, współdziała z nimi i przyznaje im rację w sporze secesyjnym.
E Znacznie później wspomnienia o wojnie secesyjnej napisał Włodzimierz Krzyżanowski, pochodzący z Wiel-, kopolski dowódca 58 pp. z Nowego Jorku, zwanego I-też Legionem Polskim, który walczył po stronie pół-Riocnej. Krzyżanowski, który dosłużył się w czasie wojny stopnia generała, pozostawił pamiętniki dru-fcowane częściowo w "Kłosach". Pisze też o nim Zdzisław Grot w pracy Generał Włodzimierz Krzyżanowski Ito świetle własnych wspomnień oraz listów pisanych [; do rodziny (Życiorysy zasłużonych Poldków XVIII i XIX wieku. Odbitka z Kroniki miasta Poznania, 1937). Szerzej sprawę udziału Polaków w wojnie secesyj-Łej omawia Mieczysław Haiman (Historia udziału Polaków w amerykańskiej wojnie domowej, Chicago 928). Ogólne dzieje emigracji polskiej, w tym także dział Polaków w wojnie secesyjnej przedstawił niedawno Joseph A. Wytrwał w swej książce America'^ Brolish, Heritage, a Sociał History of the Poles in America (Detroit 1961). Stosunkowo niedawno rów-tież poświęcił wojnie secesyjnej osobny artykuł Pa-veł Zaremba pt. Kilka uwag o wojnie secesyjnej ("Teki Historyczne", Londyn 1959 t. X s. 17-40). Krtykuł przedstawia sytuację Południa i Północy oraz Obszernie analizuje przesłanki prawne, na których Jjpierała się secesja. Nie zatrzymując się dłużej na
i
484
485
samej wojnie, autor przedstawia jej skutki w okre-* się odbudowy.
Ten sam autor wydał poprzednio dość obszerny podręcznik pt. Historia Stanów Zjednoczonych (Paryż 1957), w którym stara się o obiektywne przed-""" stawienie dziejów tego kraju; przyczyny wojny secesyjnej omawia w rozdziałach VII i VIII, a w rozdziale IX przedstawia przebieg samej wojny.
W samych Stanach Zjednoczonych ukazała się po wojnie praca Waltera Boruckiego w języku polskim przedstawiająca dzieje tego kraju, a więc i wojny secesyjnej, a mianowicie Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (Detroit 1953). Praca zawiera również polski tekst Konstytucji Stanów Zjednoczonych i Deklaracji Niepodległości. W tym samym mniej więcej okresie (bez daty i autora) wyszedł w Ameryce krótki i popularny Zarys historii Stanów Zjednoczonych, ujmujący dzieje Stanów w sposób tradycyjny. Zaletą tego wydawnictwa są liczne ilustracje.
W Polsce po ostatniej wojnie ukazało się również kilka wydawnictw zwięzłych i popularnych. A więc w r. 1947 wydano przegląd historii Stanów Zjednoczonych Włodzimierza Dzwonkowskiego, a w r. 1946 przekład zwięzłego zarysu historii Allana Nevinsa pt. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Z przekładów dawniejszych na uwagę zasługuje tłumaczenie cieszącej się niegdyś zasłużonym rozgłosem 3-tomowej Historii Stanów Zjednoczonych francuskiego historyka Edwarda Laboulaya, obejmującej okres do 1789 r. Przekład powstał w Warszawie w latach 1876 - 77. Tom IV Historii, obejmujący okres do r. 1865, został napisany przez Maryana Dubieckiego. Z prac współczesnych o szerszym zakresie, ale za-
[wierających również rozdziały poświęcone wojnie Isecesyjnej w Ameryce, na uwagę zasługują dzieła , Mieczysława Żywczyńskiego i Henryka Katza.
Mieczysław Żywczyński w swej Historii powszech-ej 1789 - 1870 (Warszawa 1964) poświęca wojnie se-esyjnej, jej przyczynom i bezpośrednim skutkom ały rozdział pt. ,,Ameryka Północna w latach 1850 -869". Henryk Katz w swym dziele Anglia u progu ; emokracji (Warszawa 1965) przedstawia ewolucję pinii publicznej i stanowiska sfer rządzących w An-lii w stosunku do obu stron walczących w wojnie secesyjnej oraz demokracji amerykańskiej w zależ-lości od rozwoju sytuacji wojennej; podkreśla także ^pływ zwycięstwa Północy na proces demokratyzacji
samej Anglii.
Może warto także wspomnieć o kilku dawniejszych pracach polskich poświęconych zagadnieniom amerykańskim, głównie ustrojowym. I tak Adam Szelą-gowski pisał o genezie Stanów Zjednoczonych w swej książce: Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, tworzenie państwa i konstytucji (Warszawa 1929), w której położył główny nacisk na okres rewolucji i organizacji Unii. Powstaniu i analizie ustroju Stanów [Zjednoczonych Konstanty Grzybowski poświęcił pracę Demokracja Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (Kraków 1947).
Na osobną uwagę zasługują prace poświęcone dziejom ruchu robotniczego: są to głównie przekłady, więc P. S. Fonera Dzieje ruchu robotniczego w Sta-lach Zjednoczonych, t. I (Warszawa 1956) - - przekład z angielskiego. Drugą obszerną historią ruchu ;robotniczego w Stanach jest tłumaczona z niemieckiego książka Jiirgena Kuczyńskiego Położenie ro-(botników w Stanach Zjednoczonych od roku 1789 do
487
486
czasów dzisiejszych (Warszawa 1950). Z opracowań dotyczących czasów najnowszych można wymienić pracę polską W. Rodzińskiego Ruch robotniczy w Stanach Zjednoczonych w latach 1918 - 1939 (Warszawa 1953).
Ponadto różne aspekty życia amerykańskiego poruszali w swych pracach w okresie międzywojennym Roman Dybowski, Maciej Starzewski, Eugeniusz Ro-mer i Zenon Wachłowski.
XVI. PRZYCZYNY WOJNY SECESYJNEJ ZNAMIENNYM
PRZYKŁADEM TRUDNOŚCI INTERPRETACJI
HISTORYCZNEJ
t Na przykładzie wojny secesyjnej widać najlepiej, jak trudna i ryzykowna jest interpretacja wydarzeń historycznych, a szczególnie wydarzeń przełomowych, wynikających ze skomplikowanego splotu z wolna narastających przyczyn. Początkowo autorzy, pragnący wyjaśnić przyczyny wojny secesyjnej, stosowali interpretacje uproszczone w przekonaniu, że w wojnie ej walczono bądź to o sprawę moralną niewolnictwa, bądź też o wysokie zasady konstytucyjne, lub wresz-Bie w obronie własnej przed napaścią. Bezpośrednio
po wojnie zatryumfowały poglądy zwycięzców <\ i choć całkiem stronnicze - - zostały one dość po-Byszechnie przyjęte. O zwyciężonych nikt nie dbał, Bresztą na spustoszonym i cofniętym kulturalnie Po-Budniu na razie niewiele pisano, a to, co napisano, B>yło również całkowicie stronnicze. Obrażona bowiem Błuma i niechęć do przyjęcia na siebie choćby części odpowiedzialności za katastrofę uniemożliwiały i po-Budniowcom bardziej obiektywne ustosunkowanie się do przeszłości.
W miarę jak ogłaszano nowe dokumenty i publi-Bsowano nowe materiały oraz poddawano je grun-Bowniejszej ocenie, nowi autorzy dochodzili do in-Berpretacji bardziej złożonych, ale i lepiej wyjaś-
489
niających przyczyny wojny. Interpretacje te nie były właściwie całkiem nowe, gdyż stanowiły przeważnie rozszerzenie i pogłębienie dawniejszych. Coraz bardziej jednakże starano się zanalizować wszystkie wydarzenia lat pięćdziesiątych i ustalić ich możliwy wpływ na wybuch wojny; rozpatrywano także pod tym kątem widzenia wszystkie różnice między Północą a Południem, niejednokrotnie zapominając przy tym nawet o zasadniczych podobieństwach między obu regionami i rozlicznych wspólnych interesach, które powinny stanowić silny łącznik między nimi. W tych analizach brak było przeważnie - - jak to słusznie zauważył Howard Beale w swej ciekawej pracy interpretacyjnej 1 ściślejszego rozróżnienia
przyczyn: a więc z przyczynami zasadniczymi mie-_ szano wydarzenia o podrzędnym znaczeniu; nie odróżniano bezpośrednich powodów od kryjących się nieraz za nimi głębszych i długofalowych przyczyn. Przede wszystkim zaś nie odróżniano przyczyn długo-^ falowego konfliktu regionalnego od przyczyn secesji oraz obu tych zjawisk od przyczyny samej wojny. Konflikty między regionami i prowincjami zdarzają się bowiem, jak wiadomo, w świecie dość często, rzadko kiedy jednak prowadzą do secesji; nie każda też secesja kończy się wojną. Ponadto każde z tych zjawisk ma swój własny łańcuch przyczynowy, choć niewątpliwie istnieją między nimi i zazębienia. Otóż na te istotne czynniki historycy interpretujący wojnę secesyjną przeważnie nie zwracali uwagi.
Należy także podkreślić, że literatura historyczna na temat wojny secesyjnej jest może najbardziej klasycznym przykładem, jaki wpływ na poglądy ludzi, a w szczególności historyków, ma ich pochodzenie, wychowanie, wykształcenie, środowisko, w którym
1 H. K. Beale op. cit., passim.
490
wyrośli, nastawienie - - postępowe lub konserwatywne - - a także ich stan zdrowia i powodzenie oso-rbiste. Beale np. zwraca uwagę na fakt, że przy interpretacji roli Lincolna dwaj współcześni sobie futorzy (Arthur C. Cole ii. S. de Roulhac Hamilton) ednakowo szczerzy i wykształceni historycznie oraz fcważający się za obiektywnych, na podstawie tego Łaniego materiału historycznego doszli do diametral-Łie przeciwstawnych twierdzeń, przy czym obaj uwa-fcali, że stwierdzają fakty historyczne. W przypad-kach oceny przyczyn wojny secesyjnej szczególny wpływ ma zazwyczaj okoliczność, z jakiego regionu dany autor pochodzi. Toteż historycy tej wojny Hp zależności od swych uprzedzeń regionalnych pokonywali niejednokrotnie całkiem przeciwstaw-fiych ocen ludzi, środowisk, celowości secesji oraz wza-Bemnych pretensji obu regionów. Zdarzały się też jednak i przypadki przeciwne: mianowicie niektórzy autorzy tak bardzo się obawiali własnej stronniczoś-Hei, że przesadzali w odwrotnym kierunku, zbyt kry-itycznie osądzając swój własny region.
Na interpretacjach przyczyn wojny secesyjnej wi-Bdać też szczególnie dobitnie, jak często przeświad-Kczenie niektórych historyków, że są bezstronni, lub i też ich deklaracje, że w pracy swej będą dążyli do zu-pełnego obiektywizmu, pozostają w praktyce bez po-Kkrycia. Wielu autorów, zwłaszcza piszących tuż po l wojnie, miało takie właśnie przeświadczenie o swej i bezstronności, a mimo to prace ich na temat wojny secesyjnej są jak najbardziej stronnicze. Zresztą ich l przeświadczenie i deklaracje mogły nawet być zupełnie szczere, gdyż subiektywizm i stronniczość są często podświadome.
Jest również rzeczą charakterystyczną, że niektó-I rży autorzy, od których właśnie można było ocze-
[
491
kiwać, z uwagi na ich pochodzenie, zajęcia specjalnego stanowiska, stanowiska takiego nie zajęli. Chodzi tu w szczególności o autorów murzyńskich, których większość zajmowała postawę podobną do stanowiska pisarzy białych. Tak samo, wbrew oczekiwaniu, historycy cudzoziemscy nie zajęli oryginalnego stanowiska w sprawie przyczyn wojny secesyjnej, ograniczając się przeważnie do powtarzania punktu widzenia autorów amerykańskich. Wynika to zresztą i stąd, że prawie żaden z historyków cudzoziemskich - z wyjątkiem może von Holsta nie prowadził samodzielnych badań źródłowych.
Może się to wydać szczególnie zniechęcające, że po stu latach od zakończenia wojny secesyjnej historycy nie doszli jeszcze do żadnych uzgodnionych i powszechnie uznanych konkluzji co do jej przyczyn - - i to mimo ciągłego wyszukiwania nowych dokumentów, przesiewania dawniejszych i ponownej oceny materiałów. Nie przesądziło też ostatecznie sprawy badanie konkluzji wcześniejszych autorów i modyfikowanie starych tez, stosowanie nowych metod oraz stałe dążenie do jak najdalej posuniętej bezstronności. Całkowity obiektywizm okazał się bowiem nieosiągalny, a wnosząc z dotychczasowej ewolucji poglądów, można być niemal pewnym, że i w przyszłości interpretacje przyczyn wojny secesyjnej będą się nadal zmieniać. Jest to przecież nieuniknione, jeśli wziąć pod uwagę, że w historii nie można jak w naukach ścisłych sprawdzać poglądów przez eksperymenty. Historyk nie może mieć zupełnej pewności swych ocen, nie ma bowiem dokładnej miary ludzkich poczynań i motywów. Niektórzy ludzie zresztą sami nawet nie zdają sobie sprawy z motywów własnego działania, tym bardziej więc wątpliwe są opinie obserwatorów z zewnątrz. Jest
492
Łowieni niepodobieństwem wejść dokładnie w spo-ób myślenia i czucia drugiego człowieka, nawet przy ego zupełnej otwartości. Ponadto dokumenty i za-Łiski, na których historyk się opiera, mogą - - jak wiadomo - - zawierać błędy obserwacji, a zakres do-tępnych dla autora materiałów jest często ograni-izony lub fragmentaryczny i przypadkowy. Czyż jednak wobec takiego stanu rzeczy można znać, że wielkie wysiłki kilku pokoleń historyków, poświęcone badaniu przyczyn wojny secesyjnej z na-Izieją ich bezstronnego i ostatecznego ustalenia, po-zły na marne? Otóż wydaje się, że mimo ciągłej modyfikacji i braku definitywnych konkluzji co do jrzyczyn tej wojny, prace historyków warte jednak pyły włożonego w nie czasu i trudu, albowiem to Ciągłe wyszukiwanie i badanie coraz to nowych źró-leł oraz studiowanie dotychczasowych wniosków interpretacji doprowadziło nas wprawdzie do bar-Iziej złożonego, ale o ileż jaśniejszego i wierniej-pzego obrazu przyczyn wojny secesyjnej niż interpretacje początkowe, uproszczone i wybitnie stronni-cze. Ponadto badania tego właśnie okresu historii Stanów Zjednoczonych - - jak to słusznie podkreśla Be-ale - - są szczególnie pouczające nie tylko dlatego, że wyjaśniają przyczyny wojny secesyjnej, ale że rzucają światło na problem przyczyn wszystkich wojen w ogóle. Można się także na tym epokowym splocie wydarzeń wiele nauczyć o motywach działalności ludzkiej w każdym czasie i miejscu oraz o problemach każdego, a więc i własnego'pokolenia. Głębsza znajomość tego tragicznego okresu historii amerykańskiej może więc dopomóc każdemu społeczeństwu w uniknięciu powtarzania podobnych błędów, a przez to i w budowaniu lepszej przyszłości2. ~~2~7bid7s. 87 - 92.
BIBLIOGRAFIA
Adams James The Epic of America, Boston 1931.
Allen James S. Reconstruction: The Battle for Democracy.
1865 - 1876, New York 1937. Angle Paul M. Created Eąual? The Complete Lincoln-Douglas
Debates of 1858, Chicago 1958. Aptheker Herbert A Documentary History of the Negro People
in the United States, New York 1951. Bancroft Frederic Slave-Trading in the Old South, Baltimore
1931.
Basler Roy P., ed. Collected Works of Abraham Lincoln, 91., New
Brunswick, N. Y. 1953. Beale Howard K. What Historians Have Said About the Causes
of the dvii War "Theory and Practice in Historical Study"
(Social Science Research Council Bulletin) 1946, nr 54. Beard Charles A. i Mary R. Rozwój cywilizacji amerykańskiej
2 t.., Warszawa 1961. Bellot H. Hale American History and American Historians,
London 1953. Belperron Pierre La guerre de secession (1861 -1865). Ses causes
et ses suits, Paris 1947. Bemis Samuel F. A Diplomatic History of the United States,
New York 1955. Billington Ray A. The Protestant Crusade. 1800 - 1860, New
York 1938; - Westward Ezpansion: A History of the American Frontu
New York 1949.
Brock W. The Character of American History, London l Brogan Denis W. The American Character, New York 1959 Carpenter Jesse T. The South as a Conscious Minority,
- 1861, New York 1930.
494
cna
French E. Causes of the dvii War, 1859 - 1861 [w:]
American Nation t. XIX, New York 1906.
anning Edward A History of the United States, 6 t., New
>rk 1905 - 1930. rfoarnwood Lord Abraham Lincoln, A Cardinal Edition, New
tfork 1952.
(jpchran Thomas C., Miller William The Agę of Enterprise.
I A. Social History of Industrial America, 1942.
Cole Arthur C. The Irrepressible Conflict, 1850 - 1865 [w:] A His-
I tory of American Life, t. VII, New York 1934.
^Kompilation of the Messages and Papers of the Presidents,
Kd. James D. Richardson, t. III - VII, New York 1897.
Craven Avery O. The Corning of the dvii War, wyd. 2, Chicago
[1957.
Cotterill Robert S. The Old South; The Geographic, Economic ^Hftl, Political and Citltural Expansion, Institutions and Naft tionalism of the Ante-Bellum South, Glendale, Calif. 1936. Davis Jefferson The Rise and Fali of the Confederate Govern-I ment, 2 t., New York 1881.
Ijtementey Igor Petrovic Amerikanskaja istoriografija grażdan-Bcoj uojny v SSĄ (1861 - 1865), Moskva 1963. plomatic Correspondence of the United States: Inter-American Mfcffairs, ed. William R. Manning, Washington 1937 (Carnegie Bndoioment for International Peace, t. IV, VIII). mpcumentary Source Book of American History 1606 - 1913, t ed. William Macdonald, New York 1924.
^puments of American History, ed. by Henry S. Commager, ^ftrd. 6, New York 1958.
Dodd William E. The Cotton Kingdom [w:] Chroracles of Ameri-L t. XXVII, Yale University Press 1919. HuBois William E. B. Black Reconstruction, New York 1935. i The Souls of Black Folk, wyd. 2, New York 1953. Dumond Dwight L. Antislauery Orżgins of the dvii War in the
United States, 1939.
| The Secession Movement, 1860 - 61, 1931. r Antislauery: the Crusade for Freedom in America, Ann
t Arbor 1961. ł^unning William A. Essays on the Ciwl War and Reconstruc-
I tion, New York 1931.
Katon Clement A History of the Old South, New York 1949. ffitnoy A. B. i Zubok L. I. K Stoletiu Grażdanskoj Vojny w SSĄ, Moskva 1961.
495
Faulkner Harold U. American Economic History, New ^ :-
1955. Fine Sidney, Brown Gerald S., ed. The American Past, C
flicting Interpretations of the Great Issues, New York ] Fish Carl Russell The American dvii War, London l
The Rise of the Common Mań, 1830-1850 [w:] Histon, , American Life, t. VI, New York 1928.
Fite Emerson D. The Presidential Campaign of 1860, 191 Foner Philips S. Business and Slavery. The New York Mer chants and the Irrepressible Conflict, 1941;
The Life and Writings of Frederick Douglas, New York 1950.
Foster William Z. The Negro People in American History, New
York 1954. Franklin John H. From Slavery to Freedom: A History of
American Negres, wyd. 2, New York 1956. Frazier E. Franklin The Negro in the United States, New York
1949. Gabriel Ralph H. The Course of American Democratic Thought,
New York 1943. Gorer Geoffrey The Americans: A Study in National Character,
London 1948. Gray Lewis C. History of Agriculture in the Southern United
States to 1860, New York 1941. Grzybowski Konstanty Demokracja Stanów Zjednoczonych
Ameryki Północnej, Kraków 1947. Hacker Louis M. The Triumph of American Capitalism, New
York 1940. Haiman M. Historia udziału Polaków w Amerykańskiej wojnie
domowej, Chicago 1928.
Hansen Harry The dvii War, New York 1961. Hart Albert B. Slavery and Abolition, 1831 - 1841 [w:] American Nation, t. XVI, New York 1906.
ed. The American Nation: A History, 28 t., New York 1904 - 1928.
The Heritage of America, ed. Henry Steele Commager i Allan Nevins, Boston 1949.
Herndon William, Weik J. W. Herndon's Life of Abraham Lincoln, Cleveland 1949.
Hesseltine William B. The South in American History, 1943,
ed. Three Against Lincoln: Murat Halstead Reports the Causes of 1860, Baton Rouge, Louisiana 1960.
496
^lUc, o, *. u ^'LLŁr?E
'S y *e Bureau of the CensusL%L D. c. 1949
Social Science R-arch^oun^ ^.^ ^^ ond the
**L W^Mal ",raon 1^ ^ Al" Hi^
civ-n<^i _,
A Documentary Record, t. l IYDD- j.ov~, ..... Howard Warren S. American Slauers and the Federal Latu,
1837 - 1862, Berkeley, Calit 1963. Ivanov Robert Fedorovic Auraam Lincoln i grażdanskaja uojna
u SSĄ, Moskva 1964. Jenkins William S. D"- rni~~""^ in the Old South.
[w:} Social Study Johannsen Robert W
Urbana, 111. 1961. Johnson Allen, ed. The Chronicles of America Serics, 50 t.,
Yale Univ. Press 1918 - 1921.
Allen, Malone Dumas, eds. Dictionary of American
- -> 1 t\AA_
Kuczyński Jurgen
3nych, Warszawa 1950
CZOT
SeceSsion,.Parisl943
n eds. Major Crtses Problems, New York
.
"Smitn
"OUHLH ^.^----,_
Luthin Reinhard H. The First Lincom ^um,^^..,
-i-.- A Polk and the Presidency, Austin 1960.
r-i ^^iroilicles Of
Chronicles the United States en A
Morison Samuel E.,
American Republic, 2 t.,
Henry S [. 4, New York 1955.
.-P^woy-ow secesji v"
497
m<
Myrdal Gunnar Ań American Dilemma: The Negro Problem
and Modern Democracy, New York 1962. Nevins Allan Ordeal of the Union, 2 t., New York 1947.
The Emergence of Lincoln, 2 t., New York 1950.
Starcy Zjednoczone Ameryki Północnej, Warszawa 1946. Nicholay John G., Hay John, eds. Complete Works of Abraham
Lincoln, 12 t., New York 1905. Nichols Roy F. The Disruption of American Democracy, New
York 1948. Ogg Frederic A. i Ray P. Orman Introduction to American
Government, wyd. 9, New York 1948. Olmsted Frederic Law A Journey in the Seabord Slave States,
2 t., New York 1904.
Owsley Frank L. The Fundamental Cause of the dvii War: Egocentric Sectionalism, "Journal of Southern History", t. VII (1941).
Parkman Francis The Oregon Trail, New York 1949.
Parrington Yernon L. Main Currents in American Thought,
3 t., New Yorik 1927 - 1930.
Pelling Henry American Labor, Chicago 1960.
Phillips Ulrich B. American Negro Slavery, New York 1918;
Life and Labor in the Old South, Boston 1929.
Pratt Fletcher A Short History of the dvii War, New York
1956. Pressly Thomas J. Americans Interpret their dvii War,
Princeton, N. J. 1954. Ramsdell Charles W. The Changing Interpretations of the dvii
War "The Journal of Southern History", t. III (1937). Randall James G. The dvii War and Reconstruction, Nev
York 1937;
Lincoln the President, 4 t., New York 1945 - 55.
Randall James G., Donald David The dvii War and Reconstruction, wyd. 2, Boston 1953.
The Divided Union, Boston 1961.
Rhodes James Ford History of the United States from the
Compromise of 1850, 9 t., New York 1928. Rodziński W. Ruch robotniczy w Stanach Zjednoczonych w l
tach 1918 - 1939, Warszawa 1953. Russell Robert R. Economic Aspects of Southern SecttonaU*
[w:] Uniuersity of Illinois Studies in the Social Science
Urbana 1923.
gandburg Carl Abraham Lincoln: The Prairie Years and the
War Years, One-volume edition, New York 1954. gchlesinger A. M., Fox D. R,, eds. A History of American Life,
12 t., New York 1929 - 49. gimkins Francis B. The South Old and Neto: A History,
1820 - 1947, New York 1947.
gingletary Otis A. The Meccican War, Chicago 1960. głoński Adam Pogląd na Stany Zjednoczone Północnej Ameryki..., Nadbitka "Gazety Polskiej" z 14 (26) I 1864 r. Smith Thomas C. Parties and Slauery, 1850 - 1859 [w:] American Nation, t. XVIII, New York 1906.
Stampp Kenneth M. And the War Came: The North and the Secession Crises, 1860 - 1861, Baton Rouge 1950.
The Peculiar Institution: Slauery in the Ante-bellum South,
New York 1956.
ed. The Causes of the Ciuil War, Englewood Cliffs, N. J. 1959. Strzelecki Jan Niepokoje amerykańskie, Warszawa 1962. Sydnor Charles S. The Deuelopment of Southern Sectionalism
1819 - 1848, Louisiana State Univ. Press 1948. Szelągowski Adam Stany Zjednoczone Ameryki Północnej,
Warszawa 1929. Thomas Beniamin P. Abraham Lincoln: A Biography, New
Yorłk 1957. Tocąueyille Alexis de: Democracy in America, 2 t., New York
1961. Trent William P. A Short History of American Literaturę,
New York 1922. Turner Frederick J. The Frontier in American History, New
York 1920;
The United States; The Nation and its Sections, New York 1935. Washington Booker T. Autobiografia Murzyna, przekł. M. G.,
Warszawa 1905. White Stewart Edward The Forty-Niners [w:] Chronicles of
America, t. XXV, Yale Univ. Press 1921. Wooster Ralph A. The Secession Conuentions of the South,
Princeton University Press 1962.
Wytrwał J. A. America's Polish Heritage, Detroit 1961. Zaremba Paweł Kilka utoag o Wojnie Secesyjnej "Teki Historyczne", t. X, Londyn 1959.
Żywczyński Mieczysław Historia powszechna 1789 - 1870, Warszawa 1964.
499
498
SUMMARY
This study outlines the development of the United States during the period 1820-1861, with the emphasis on the factors which created sectionalism, gradually aggravated relations between the North and the South, and finally led to the secession and the outbreak of the Civil War. In the Polish title of the bock - - The Causes of the War of Secession in America - - the words "War of Secession" arę used instead of the "Civil War", for such an ap-pellation is generally accepted in the Polish his-
toriography.
The study begins with the brief description of the background of American life during the first decades of the nineteenth century, in order to in-troduce the generał Polish reader to the subject, with which hę may not be familiar. Hence the growth and the expansion of the population to the West is discussed, along with the development of the agri-culture, industry, commerce, and the communication, particularly the canals and the railways. Special attention is paid to the Old South, as a distinct region. Its rise, way of life and mutual relations between the planters, farmers, poor whites and the town population arę portrayed.
The institution of slavery, considered as the rnos
jjnportant cause of sectional dissensions, is analysed fr some detail. A brief account of the origin of American slavery system is given to convey generał idea of its organization and the conditions of life and work of slaves. Then the evolution of views on słavery, its usefulness, and morał and philosophical justification is examined. The chapter ends with the review of the activities of abolitionists and the search for the practical solution of the problem.
The second part of the book begins with the dis-cussion of events which led to the aggravation of intersectional dissensions. The annexation of Texas and the acąuisition of other Mexican provinces, as the result of the war, arę considered in this connection, sińce they brought up the ąuestion of the expansion of slavery to the new territories, and opened the great debatę which łed to the Compromise of 1850. | Before the new flare-up of the contest for slavery is considered, the account is given of the great de-velopment of the economic life of the country in the decade preceding the Civil War: the generał expan-sion and the growth of the productivity of agricul-ture, the rapid construction of railways and the new industrial enterprises.
The theme of sectional controversy, temporarily calmed down, is taken up again with the Kansas-Nebraska Act and the principle of "popułar sove-reignty", especiałly in their practical application to the struggle for Kansas. The rise of the Republi-can Party, the election of 1856, and the Dred Scott case complete the chapter. In the analysis of the Period of growing tension, which follows, particular attention is given to the emergence of Lincoln, his Political ascendancy, debates with Douglas, the presidentiał campaign of 1860 and his finał victory.
501
500
Next the main features of the secession rnove-ment arę examined, with the emphasis on the im-mediate causes of it, the political theories appliecj for its justification, and the generał atmosphere prę-vailing at the time, Then the activities connected with the secession conventions, and the circumstan-ces accompanying them, arę analysed. The efforts to bring about a compromise arę also considered. The account ends with the inauguration of Lincoln and the outbreak of the war.
The last part of the book is devoted to the stu-dy of changing interpretations of the causes of the Civil War during the last hundred years.
<&': W.K
SPIS TABLIC
BL Wzrost ludności Zachodu w 1. 1810-30.....
R. Rozwój zaludnienia obu regionów Stanów Zjednoczo-
E. nych łącznie z Murzynami...........
Wzrost ludności białej w Stanach Zjednoczonych . . . B. Rozmieszczenie ludności murzyńskiej w obu regionach B. Procent Murzynów w stosunku do całej ludności obu
\ regionów .................
B. Liczba posiadaczy niewolników w Stanach Zjedno-
i czonych w r. 1850 .............
R7. Przebieg wyborów w r. 1860..........
18. Uchwały secesyjne..............
SPIS MAP
[l. Stany Zjednoczone w pierwszej połowie XIX w. ...
;2. Podział na regiony 1860............
;3. Wojna secesyjna w USA (1861-1865).......
4. Mapa Stanów Zjednoczonych (współczesna)
(Mapy l i 3 pochodzą z książki M. Żywczyński Historia powszechna 1789 - 1870; mapy 2 i 4 opracowano na podsta-: wie Rand Me Nally Atlas of World History.
15
95 95 96
96
97 288 310
37 261 379
-
SKOROWIDZ WAŻNIEJSZYCH NAZW, OSÓB I WYDARZEŃ
Abolicjoniści, działalność i jej ocena historyczna 121-141; poparcie dla Johna Browna 254; stanowisko w sprawie secesji i wojny 286, 387 Adams John Quincy 125 - 128 Alabama, stan, udział w secesji 308, 309 Allen James S. 432 - 436 Amerykańskie Towarzystwo
Antyniewolnicze 122, 123 Amerykańskie Towarzystwo
Kolonizacyjne 84, 85, 110 Anderson Robert, mjr 378 Aptheker Herbert 78, 80, 436 Arkansas, stan, przystąpienie
do secesji 387 Auchampaugh Philip 448
Bawełna, rozwój uprawy na Południu 35, 36, 198, 199
Beard Charles 418 - 423
Beecher Lyman, duchowny, abolicjonista 125
Beveridge Albert J. 449
Bledsoe, red. "The Southern Review" 395, 396
Brooks Preston 235
Brown John, napad na osad-
504
ników proniewolniczych w Kansas 228; wyprawa na Południe 254 - 256; osądzenie, egzekucja, echa w kraju i na świecie 121, 256 - 258 Bryant William Cullen 120 Buchanan James, dane biograficzne, osobowość 240, 242 -
- 243; wybór na prezydenta 241; poglądy 243; walka z Douglasem 243, 244; program polityczny 329 - 339; poparcie dla konstytucji niewolniczej z Lecompton 231, 232; orędzie do Kongresu 332; spór o forty 333 -
- 335; reorganizacja gabinetu 335; ocena polityki 338-
- 339
Burgess John W. 403
Calhoun John C., przywódca Południa 36; walka o zakaz wnoszenia petycji antynie-wolnłczych w Kongresie 127; walka o aneksję Teksasu 150, 151; groźba secesji 167, 170, 171
Carlyle Thomas 115
thanning Edward 413, 414 f hanning William Ellery, du-I chowny, działacz antynie-f wolniczy 124, 125 Craven Avery O. 450
|)avis Jefferson, wybór na prezydenta Konfederacji 318 - 320; jego teoria konstytucyjna 393 - 395; oskarżenie o zdradą stanu 395, 396
iew Thomas R. 115, 116 lickens Charles 119, 120, 121 louglas Stephen A., dane biograficzne, stanowisko polityczne 212, 213; projekt ustawy o organizacji terytorium Kansas-Nebraska 214, 215; zasada "suwerenności ludowej" 216; walka z Buchananem 243, 244; debaty z Lincolnem 264-267; kandydat na prezydenta 277 - 279; przegranie wyborów 286, 287, 291 Douglass Frederick, zbiegły l niewolnik, abolicjonista 132-- 134; udział w ruchu zjazdowym Murzynów, współpraca z Garrisonem 134 --136; wydawanie "The Northern Star" 135; spotkania z Johnem Brownem 135, 137
Dred Scott, skarga o uznanie za wolnego 245; decyzja Sądu Najwyższego w jego sprawie 245 - 247; oburzenie w kraju 247
t DuBois William E. B. 436 Dystrykt Kolumbii, walka o
usunięcie z niego niewolnictwa i handlu niewolnikami 126, 127
Emerson Ralph Waldo 256 Engels Fryderyk 424 - 426 Enmale Richard 436, 437
Fitzhugh George 116, 117 Flibustierskie wyprawy 182, 183
Gabriel, niewolnik, organizator spisku 78
Garrison William L., abolicjonista, red. pisma "The Li-berator" 122 - 126
Georgia, stan, udział w secesji 306 - 308
Geyl Pięter 452 - 454
Gospodarcze stosunki między Północą a Południem 204 -- 208
Górale południowi 46, 47
Greeley Horace, red. nowojorskiej "Tribune", abolicjonista 125 ,400
Grupy nacisku 21
Hacker Louis 430 - 432
Harper William 117
Harper's Ferry, zdobycie przez
Johna Browna 255 Hay John 407 Helper Hinton R. 117, 252 Holst Edward von 402 Houston Sam, gub. Teksasu,
przeciwnik secesji 309 Hugo Yictor 121, 257
Imigracja do Stanów Zjedn. 11, 12; jej gwałtowny
505
wzrost 186, 187; Irlandczycy, Niemcy, katolicy 187, 188; organizacje antycudzo-ziemskie i sukcesy Partii Amerykańskiej 188, 189
Jefferson Thomas 20, 115, 117
Kanały, Nowy Jork-Erie 28 -29; Filadelfia i Baltimore-Ohio 29; upadek znaczenia kanałów 193; rola naturalnych dróg wodnych 193, 194 Kansas-Nebraska terytorium, projekt ustawy o jego organizacji 214 - 216; konflikt w Kongresie i kraju 217, 218; oburzenie na Północy 219, 220; rozbicie obu partii 219; przyjęcie ustawy 221; demonstracje na Północy 221; walka na terytorium Kansas 222-235; sfałszowanie wyborów 224; konwencja konstytucyjna Partii Wolnej Ziemi 225; "wojna nad Wakarusa" 226; reakcja w Waszyngtonie 226, 227; najazd na Lawrence 227, 228; wyprawa Browna 228; wojna podjazdowa 228; nowe oszustwa wyborcze 230; postawa Buchanana 231, 232; odrzucenie konstytucji z Lecompton przez Izbę Reprezentantów i ludność terytorium, odroczenie sprawy 233; przyjęcie Kansas do Unii jako stanu wolnego 367
Karolina Płd., stan, 35, 36; udział w secesji 302 - 301
Karolina Płn., stan 38; udział
w secesji 387
Klauzula Wilmota, zgłoszenie w Izbie Reprezentantów 164; poparcie na Północy, oburzenie na Południu 164, 165; debaty w Kongresie 166, 167; zwołanie konwencji Południa do Nashyille 167 "Know Nothings" zob. Partia
Amerykańska
Koleje, Baltimore Ohio 29, Erie, New York Central, Pennsylvania Railroad 30; Memphis (Missisipi) Charleston i Savannah 30, dalszy rozwój 190 -193, koleje na Południu 193, projekty kolei transkontynen-talnych 211-213 "Kolej podziemna" dla zbiegłych niewolników 130, 131 Kompromis w sprawie Missouri 85-92; wniosek Missouri o przyjęcie do Unii 85, stanowisko Południa 86, debaty w Izbie Reprezentantów 88, poprawka Tallmad-ge'a 88 - 89, ustawa kompromisowa w sprawie Missouri i jej znaczenie 90 - 92; próba uchylenia kompromisu przez Douglasa 215
Kompromis z 1850 r., projekt Claya 169, mowy Claya, Calhouna, Webstera i Se-warda 170, 171; prawo o zbiegłych niewolnikach 174, 175
Konfederacja Południa 318 320; zjazd delegatów
w
ŁMontgomery 318; uchwalenie konstytucji 318, 319; JFefferson Davis prezydentem Konfederacji 319,320 ongres, organizacja i dzia-, lalność 20, 21 Konstytucja Stanów Z jedno
czonych 19 - 22
i Konwencja demokratów * Charleston, Baltimore i Richmond rozbicie Partii Demokratycznej 277 - 279 Konwencja republikańska w Chicago, wybór Lincolna 273 - 276
Konwencja w Nashyille, groźba secesji Południa 173 Kryzysy gospodarcze, z r. 1857 203, 204; secesyjny 296, 297
Lawrence, najazd sił niewolni-
1 00*7 99R
n
dla Kansas 23,
232 oK9- mowa w

ydenta 272-2,6, 281-285, MI; PO^a wobec ru-
cnu secesyjnego 291-
w
szyngtonu 362- w, mówienia w drodze 362;6;
Spisek w Baltimore 365; ut-woenie gabinetu 365-367; objecie urzędu prezyd*
orędzie inauguracyjne i jego odtwi*36-372,popą-
ranT^nSi-panii Ke-manie j .. e}
publikańskie;,37 3 374
polityczny 374, ^o, w zwycięstwo Unii 391
. iriiiah P abolic oms-Love]oy Elijan f., ^
^LZJ%%
Yxsztt*~
=:^--?fe
niewolników 97, 99-101
Q stan przystąpienie Luiziana, stan, H
do secesji 308
McCormick Cyrus 27, 197 McMaster John Bach 4U, 41
Manifest ostendzki 181 rSa^nie-
Ma^^-- <"" Mas9ońa-Dixona linia 88 "Maszyny parane 22 Miasta, rozwo3 10' 4 55 miasta Południa 54, 55 r^onree F. 448
%%L% *%***"
: ^i^f^OO, ,2
* r, ieeo początki Niewolnictwo ^edn 56, 57; w Stanach Zjean.
sL=Ł;
staną* Pnocnych^^
emancypacji na t
58; rozszerzenie na no
507
506
stany 59; system niewolnictwa 59-73; mieszkania i wyżywienie niewolników 60 - 62; system pracy 63 - 67; życie codzienne 69; położenie prawne 74 - 77; małżeństwa 75; wyzwalanie niewolników 76; ucieczki i bunty 76-80; niewolnictwo a Konstytucja i Deklaracja Niepodległości 80 -83; anty-niewolnicze stanowisko "ojców" republiki 83, 84; liczba i rozmieszczenie niewolników 93 -100; wolni Murzyni 100; cofanie się niewolnictwa w świecie 101, 102; stosunki rasowe w Stanach Zjedn. w porównaniu z Ameryką Łacińską 102 - 104; handel wewnętrzny niewolnikami 106 -107; poglądy na niewolnictwo na Południu 70, 71, 108- 121; poglądy pisarzy południowych i obcych 115-121; zbiegli niewolnicy i ich odbijanie 130 -132, 221, 222; szukanie dróg rozwiązania problemu niewolnictwa 141-145; wzrastająca sprzeczność stanowisk Północy i Południa, poczucie kryzysu 250 - 252; powtarzające się groźby secesji 253, 254; niewolnictwo podstawową przyczyną wojny 481, 482
Norwid Cyprian Kamil 121, 257
Osadnictwo 10 -17 Owsley Frank L., 443 - 445
Parker Theodore, abolicjonista i
129 Parrington Yernon L., 417, 4ig
423
Partia Amerykańska ("Kno\v Nothings") 188, 189
Partia Demokratyczna, po. wstanie 235; wybitni demokraci: Jefferson, Jackson 235, 236; zwycięstwa partii w wyborach na prezydenta 152, 177, 241; wstrząs wywołany sprawą Kansas 237; osłabienie i rozłam 239, 269, 270; rozbicie 277-279
Partia Republikańska 237 - 239
Partia Wigów, powstanie 236; wybór pręż. Harrisona 236 i Taylora 168 -169; rola Claya i Webstera w uchwaleniu kompromisu z 1850 r. 169-171; stanowisko wobec sprawy Kansas 236 - 237; klęska i likwidacja partii 177, 178, 239
Partia Wolnej Ziemi, powstanie 126; skład 2?6; poparcie dla pręż. Taylora 163
Partia Wolności 126
Petycje antyniewolnicze w Kongresie, walka o prawo ich wnoszenia 126 - 128
Phillipus Ulrich B., 439 - 441
Phillips Wendell 129
Pierce Franklin, jego gabinet 178
Plantatorzy, styl życia i wpływy polityczne 47-52; majątek i znaczenie 53, 54; d ne statystyczne 96 - 98, 100, 101
Pollard Edmund A., rea.
"Daily Richmond Examiner"
395
południe, odrębność regionu, | zachwianie równowagi ludnościowej w stosunku do Północy 16; brak uprzemysłowienia i powiązania komunikacyjnego z Zachodem 28, 30, 41, 42; charakter i podział regionu 33 - 38; ekspansja na południo-za-chód 38 - 41 niska stopa życiowa 43 - 44; położenie ubogich białych 44 - 46; górale południowi 46-47; plantatorzy 47 - 52; miasta 54 - 55; odrębna interpretacja Deklaracji Niepodległości i konstytucji na Południu 82 -83; antyniewolnicze nastawienie "ojców" republiki 83 - 84; poczucie zagrożenia ze strony abolicjonistów 86; teoria niewolnictwa jako "istotnego dobra" 91; rozwój terytorialny 98-99; rola niewolnictwa w światopoglądzie Południa 108 -120; problem stosunków rasowych 144, 145; oburzenie i na klauzulę Wilmota 164, 165; groźba secesji 167, 168; dezyderat równowagi z Północą 170, 171; plany dalszej ekspansji na Południe 179 -184; rozkwit rolnictwa w 1. pięćdziesiątych 198-200; stosunki gospodarcze z Północą 204, 205; rosnący krytycyzm i niechęć do Północy 206 - 208, 233, 234, 258; walka o Kansas 220, 224 -
227, 233 - 234; poczucie kryzysu, dążenie do niezależności 248 - 252; alarm z powodu wyprawy Browna257; konwencje w Charlestonie i Baltimore rozbicie Południa 277 - 279; wzrost nastrojów secesyjnych na Południu 292 - 295; teorie konstytucyjne secesji 300, 301; akty secesyjne poszczególnych stanów południowych 302 - 310; utworzenie Konfederacji Południa 318, 319; spór o forty 333 - 335; stosunek Południa do projektów kompromisu 343 - 346 i 347 - 349; atak na fort Sumter 378; stosunek sił Południa i Północy 388 - 391 Północ, przewaga ludnościowa nad Południem 16, 87; rozwój przemysłu 26; protesty w sprawie niewolnictwa w Missouri 89; pierwszy atak Północy przeciwko rozszerzeniu się niewolnictwa 92, 93; wzrost nastrojów antyniewolniczych, rozwój abolicjonizmu 120 -128; odmowa wydawania niewolników, "kolej podziemna" 128, 130 -132, 221, 222; reakcja na klauzulę Wilmota 166; kompromis z 1850 r. protesty 175; rozwój przemysłu 200 - 203; stosunki gospodarcze z Południem 204, 205; walka o Kansas 217 - 220, 231, 232; powstanie regionalnej Partii Republikańskiej 239; protest
509
508
przeciwko wyrokowi w sprawie Dreda Scotta 246, 247; stosunek opinii publicznej do groźby secesji 295, 296; postawa Lincolna a opinia publiczna na Północy 298, 299, 354 - 362 Próby kompromisu w okresie secesji 339 - 352; przeciwstawne stanowiska Północy i Południa 340, 341; projekt kompromisu Crittendena 342 - 344; projekty Komisji Trzydziestu Trzech 344, 345; projekt Shermana 345; ogólnokrajowa konferencja pokojowa w Waszyngtonie 346; stosunek Południa do kompromisu 347 - 349; stanowisko republikanów 349, 350 Przemysł, w okresie wojny z Anglią z 1812 r. 25, 26; po wojnie 26, 27; przemysł na Południu 27, 28, 41, 42; rozwój przemysłu od r. 1850, podłoże 200, 201; produkcja wyrobów bawełnianych i wełnianych 202; przemysł żelazny i maszynowy 202, 203; kryzysy gospodarcze 203, 204, 296, 297 Przyczyny secesji 320 - 327; teoria spisku 320, 321, 398 -402; spór o prawa stanowe 321; odmienność interesów i zanik przywiązania do Unii 321; sprawa zbiegłych niewolników i niewolnictwa w terytoriach 323; brak poczucia bezpieczeństwa na Południu 324; stosunki gospodarcze 325, 326
Ramsdell Charles W. 441 - 443 Randall James G. 450 - 452 Rhodes James Ford 407-410 Rolnictwo, sytuacja na prze-łomie XVIII-XIX w. 23, 24; po wojnie z Anglią z 1812 r. 24, 25; rozwój w 1. 1850 - 60, opanowanie prerii 196, 197, gospodarka rynkowa 198; rozwój produkcji bawełny i tytoniu 198, 199; Rycerze Złotego Koła 310 Rząd federalny, organizacja 21 -22
Sąd Najwyższy, uprawnienia konstytucyjne 23
Sądy powszechne, organizacja 23
Secesja, ogólna atmosfera w Stanach Zjedn. w okresie secesji 292-297;
Secesja poszczególnych stanów i towarzyszące jej okoliczności: Karolina Południow 302 - 304; Missisipi 305, 306; Luizjana 308; Alabama 308, 309; Floryda 309; Teksas 309, 310; tabela uchwał secesyjnych 310; analiza czynników, które przesądziły o aktach secesyjnych 31C
318 Seward William, senato:
przywódca wigów w w
wym Jorku 169, 172, <
238, 268, 270, 271 Shouler James 402, 403 Simms William Gilmore SimonsAlgie417,426-_ 9 Smith Gerrit, abolicjonista i Stampp Kenneth M. 460 -
235
22
adge JaMi'souri sprawie MISS y
*an ^Towarzystwa Ań kańskiego Towar y ^
tyniewolniczego \U,
126 {a Walkera
aryfy toT n^zadowolenie 201, 202, uchwalenie
Południa 2Ut>, 367
podwyższone) tary >
Taylor Zachary, prę*-
173 7atki kolonizacji
Teksas, poczto 148;
amerykańską., . ^
^^S^osekoP^
Terytoria 15 działaczka
Tubman ^arr\8
mUrZy"SFTede'ick Jackson Turner r
412r4Nat organizator bun-Turner Na^>
tu Murzynów 7a,
. .. ich rola i wa-nali, i"1 -pnłudniu
44, 45 stoi
nów 46 . 7iednoczonych Ustrój Stanów Zjedn
19-23
nrk przywódca Vesey Denmaf, Murzynów <
182,
183 T przy
"
can Jacmw --- b i Południa
Jll"~"~ 149 150; u""a-P6rf Te^asu me repuu ^^^ >,
anekS3& orzeznaczenia" - . wistego przez ystąpie-
Tennessee, stan,
nie d SeCetvtu yine secesji
Teorie ^^f^a umowy 300; "no .301; teoria ui ^^
J1VV^._^ ^ iTnii :
wys1
Henry 399
411
Uono ,.;
ir8inia> '-Wirginii" "dynast.a W^ %ecesji 38'
*
Wybory -
t.
29
nej
511
510

Zachód, zasiedlenie 13 -17; dane statystyczne 15; powiązanie komunikacyjne ze Wschodem i wybrzeżem atlantyckim 28, 29; brak połączenia z Południem 30; stosunek Zachodu do ane-ksji prowincji meksykań-
skich 161, 162; szybka rozbudowa kolei 192; zespolenie ze Wschodem 193, 198; rola w tworzeniu Partii Republikańskiej 237, 238; stanowisko w sprawie secesji i wojny secesyjnej 373, 388 Związki zawodowe 31
SPIS TREŚCI
IWstąp
C z ą ś ć I PODŁOŻE KONFLIKTU MIĘDZY POŁUDNIEM A PÓŁNOCĄ
I. Charakterystyka ogólna kraju i jego rozwój
Zaludnienie kraju............
Zaludnienie Zachodu ...........
Charakter ludności ...........
Ustrój Stanów Zjednoczonych .......
Sytuacja stanów północnych .......
II. Dawne Południe ............
Charakter i podział Dawnego Południa . . . .
Południo-Zachód ...........
Średni farmerzy i ubodzy biali.......
Plantatorzy...............
Miasta Południa ............
III. Niewolnictwo..............
Powstanie i rozwój niewolnictwa......
System niewolnictwa ..........
Położenie prawne niewolników.......
Niewolnictwo a Deklaracja Niepodległości i konstytucja ................
Spór o niewolnictwo w Missouri......
Liczba i rozmieszczenie niewolników.....
Cofanie się niewolnictwa w świecie i jego wpływ na sytuację na amerykańskim Południu . . .
9 13 17 19 23
33
33 38 43 47
54
56
56 59 74-
80 85 93
101 t 513
Ewolucja niewolnictwa..........194
Rola niewolnictwa w światopoglądzie Południa. Ewolucja poglądów na niewolnictwo .... los Religijne, filozoficzne i społeczne uzasadnienie
niewolnictwa............. 113
Ruch abolicjonistyczny .......... 121
Szukanie dróg rozwiązania problemu niewolnictwa................ I4i
Część II
ZAOSTRZENIE SIĘ KONFLIKTU SECESJA I WYBUCH WOJNY
IV.
r/
Ekspansja terytorialna i konflikt na tle sprawy
niewolnictwa ............. 147
v Sprawa Teksasu............. 147
v-/Wojna z Meksykiem........... 154
Wybory 1848 r. i klauzula Wilmota...... 162
Kompromis z 1850 r............ 168
Plany dalszej ekspansji na Południe...... 179
i
V. Rozwój gospodarczy kraju w latach pięćdziesiątych i jego wpływ na stosunki między Północą
a Południem . ............. 185
Ogólny rozwój kraju........... 185
Imigracja i Partia Amerykańska....... 185
Rozwój kolei żelaznych i dróg wodnych .... 190
Rozwój rolnictwa w latach 1850 - 60..... 196
Rozwój przemysłu w latach 1850 - 60..... 200
Stosunki gospodarcze między Południem a Północą ................. 204
VI. Dalsze zaostrzenie się sporu o niewolnictwo. . . 209
Sprzeczne postawy Południa i Północy wobec niewolnictwa ............... 209
Sprawy niewolnictwa w nowo nabytych terytoriach. Ustawa w sprawie terytorium Kansas-
-Nebraska ............... 211
Zasada suwerenności ludowej i walka o Kansas 222
Powstanie Partii Republikańskiej...... 235
Wybory prezydenckie w r. 1856 ..... 24
Decyzja w sprawie Dreda Scotta Atmosfera w kraju przed kryzysem Wyprawa Browna ......
514
VII. Decydujące wybory na prezydenta w r. 1860
Wejście Lincolna na widownię polityczną . . .
Debaty Lincolna z Douglasem......,
Inni kandydaci.............
Konwencja republikańska w Chicago. Wybór Lincolna na kandydata partii........
Konwencja demokratyczna........
Prezydencka kampania wyborcza w r. 1860 . . . Wyniki wyborów............
VIII. Secesja Południa ......
Atmosfera w kraju w okresie secesji
Postawa Lincolna ...........
Teorie konstytucyjne secesji.......
Akty secesyjne i towarzyszące im okoliczności .
Utworzenie Konfederacji Południa.....
Istotne przyczyny secesji........
IX. Próby kompromisu ........
Polityka prezydenta Buchanana ....
Spór o forty ..........
Reorganizacja gabinetu Buchanana . .
Obrady Kongresu ........
Projekt kompromisu senatora Crittendena Stosunek Południa do kompromisu . . Stanowisko republikanów......
X. Stanowisko Lincolna ........
Podróż Lincolna do Waszyngtonu . . .
Utworzenie gabinetu .......
Objęcie przez Lincolna urzędu prezydenta
XI. Wybuch wojny
Motywy ostatecznej decyzji .... Podział sił między Południem i Północą
244 247 254
259
259 263 269
273 277 280 287
292
292 297 299 302 318 320
328
329 333 335 339 342 347 349
353
362 365 365
376
381 388
515
i


C zaś ć III
ROZWo, POO.AOOW NA ww S=KSVA xn uczestnicy wojny i szkolą narodowa
' Pogłady południowych uczestników wojny . .
~jsxzsKZsr- ..
" -r:;:.:^.-. - >->
Historiografia'marksistowska .......
XIV Historycy południowi i rewizjonizm.....
Nowy PogM na roi, Południa . . ; Rewizjonizm ''
XV Poglądy historyków współczesnych ... Stanowisko Kennetha M. Stamppa . . .
Stanowisko Allana Nevinsa . ^ historyczne Poglądy Nevinsa a poprzednie szkoiy
Reakcja na dzieło Nevmsa . ' Prace polskich autorów
rj=r^S'="=""*!""
Bibliografia .....' ........
Summary ..... ......
Spis tablic ..........''
Spis map ' ' ńb j wydarzeń .
Skorowidz ważniejszych nazw, osób
417
503 503
504
błędy dostrzeżone w druku
11 _JL__ ____ ------ - ------ --------- !
7 l ! Wiersz
f 'W ' - ------- - ------- ' Jest Powinno być
Strona od od
góry dołu _ ________ - ------------------ ' 1
15 tab. 18 60 910 j 2 5-6 7 Missisipi ..... Alabama (40,352) nasuwającego się ich warunków drobny ułamek MiSSiSipl | 40,352 1 Alabama | nasuwających się jej warunków j drobny ułamek
1 132 o u (1%) procentu
i 5' Gdy Południe Gdyby Południe
'' 357 i 17 ' bezpośrednio pośrednio
473 j 496 i 1 Causes Caucuses
1 V508, rubr. i 10 Phillipus Phillips
prawa 515 4 i 365 368
Korusiewicz, Przyczyny wojny secesymej
c zaś ć ni
i -o, es
Poglądy
Druga generacja
P l

Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Lodzi
6-070592-000-00



.
.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
prawdziwa przyczyna wojny z Irakiem
Sztuka wojny
ZWIĄZEK PRZYCZYNOWO SKUTKOWY
Opinie uczniów gimnazjów na temat dostępności do nielegalnych substancji psychoaktywnych i przyczyn
Przyczynek do analizy polozenia
Sikorski USA mogły pomóc polskim Żydom w czasie wojny
Konwencja o zastosowaniu do wojny morskiej założeń konwencji genewskiej
Wojny w Imie Boga Nieznany
Uszkodzenie nerwów czaszkowych objawy, przyczyny
Analiza porównawcza rodzajów, przyczyn i okoliczności zgonów na podstawie badań sekcyjnych (2)
Marskość wątroby przyczyny i powikłania

więcej podobnych podstron