2 Robak Zdobywca mk2 STT


SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Rozdział II
Robak Zdobywca
Szaleństwo - grzechy i niedole -
I strach, co życie skraca.
- EDGAR ALLAN POE, ROBAK ZDOBYWCA
Powóz należący do Instytutu przetoczył się przez bramy domu Lightwoodów w
Chiswick. Tessa była w stanie ocenić to miejsce, ponieważ nie był to pierwszy raz, gdy
się tu znajdowała; w środku nocy. Długa żwirowana droga otoczona drzewami
doprowadziła ich do dużego białego domu z okrągłym podjazdem przed nim. Budynek
był podobny do szkiców klasycznych świątyń w Grecji i Rzymie, które widziała, wraz z
jego mocnymi, symetrycznymi liniami i czystymi kolumnami. Pojazd zatrzymał się przed
schodami i żwirowanymi ścieżkami rozmieszczonymi w sieci ogrodów.
Były tam piękne ogrody. Jeszcze w pazdzierniku były w pełnym rozkwicie  pózno
zakwitające czerwone róże i ciemnozłote, brązowopomarańczowe, żółte chryzantemy
graniczyły ze schludnymi ścieżkami, które ciągnęły się między drzewami. Kiedy Henry
zatrzymał ich powóz, Tessa z pomocą Jema wyszła na zewnątrz i usłyszała dzwięk wody:
podejrzewała o to strumień tak przekierowany, by biec przez ogrody. To był tak piękny
teren, że z trudem kojarzyła je z tym miejscem, w którym Benedykt wydawał swój
diabelski bal, choć widziała drogę okalającą część domu, w której była tamtej nocy.
Prowadziła ona do części domu, która wyglądała, jakby była niedawno dodana&
Powóz Lightwoodów kierowany przez Gideona zatrzymał się. Wyszli z niego Gabriel,
Will i Cecily. Rodzeństwo Herondale nadal kłóciło się ze sobą, gdy schodził Gideon; Will
podkreślał swoje argumenty gwałtownymi ruchami ramion. Cecily krzywiła się;
wściekłość odmalowana na jej twarzy czyniła ją tak bardzo podobną do brata, że w
innych okolicznościach byłoby to zabawne. Gideon, jeszcze bledszy niż zazwyczaj,
obrócił się w koło z obnażonym nożem trzymanym w ręce.
- Powóz Tatiany - rzekł krótko, gdy Jem i Tessa podeszli do niego. Wskazał na pojazd
zatrzymany przy schodach. Drzwi były otwarte. - Musiała go odwiedzić.
- Ze wszystkich chwil... - Głos Gabriela przepełniała wściekłość, ale jego oczy były
chore ze strachu. Tatiana była ich siostrą, od niedawna zamężną. Herb na wózku -
cierniowy wieniec, musiał być symbolem rodziny jej męża, pomyślała Tessa. Grupa stanęła
jak zamrożona, obserwując Gabriela podchodzącego do powozu i wyciągającego szablę.
Pochylił się w drzwiach i zaklął głośno.
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Cofnął się, a jego oczy spotkały oczy Gideona.
- Na siedzeniach jest krew - powiedział. - I & te rzeczy. - Trącił koło czubkiem szabli;
kiedy ją podniósł na jej czubku był śmierdzący śluz.
Will wyciągnął seraficki nóż i wykrzyknął:
 Eremiel!
Gdy zaczął świecić jak blada gwiazda w jesiennym świetle, wskazał północ, a pózniej
południe.
- Ogrody biegną wokół całego domu w dół rzeki - oznajmił. - Wiem to  jednej nocy
goniłem przez nie demona Marbasa . Gdziekolwiek jest Benedykt, wątpię, by opuścił te
tereny. Za duża szansa, że ktoś go zauważy.
- Wezmiemy zachodnią część domu. Ty zajmij się wschodnią - powiedział Gabriel. -
Krzycz, jeśli cokolwiek zobaczysz, a my przybiegniemy.
Gabriel wyczyścił szablę o żwir na podjezdzie, po czym podążył za bratem. Will z
Jemem skierowali się w przeciwną stronę, z Cecily i Tessą tuż za plecami. Will zatrzymał
się na rogu domu; uważnie rozejrzał się po ogrodzie, zwracając uwagę na każdy
nietypowy widok lub dzwięk. Chwilę pózniej skinął na innych, by zrobili to samo. Kiedy
ruszyli, obcas w bucie Tessy zahaczył o jeden z luznych kawałków żwiru leżących koło
żywopłotu. Potknęła się i od razu wyprostowała, ale Will odwrócił się i skrzywił.
- Tessa - powiedział. Był czas, kiedy nazywał ją Tess, ale to już minęło. - Nie powinnaś
być z nami. Nie jesteś gotowa. Przynajmniej powinnaś zaczekać w powozie.
- Nie mogłam - odparła Tessa buntowniczo.
Will odwrócił się do Jema, który starał się ukryć uśmiech.
- Tessa to twoja narzeczona. Pomóż jej dostrzec sens.
Jem, trzymając w jednej ręce miecz  laskę, przeszedł przez żwir.
- Tesso, czy możesz wyświadczyć mi przysługę?
- Uważasz, że nie mogę walczyć - rzekła Tessa, zwracając się do niego i patrząc prosto
w jego srebrne oczy. - Ponieważ jestem dziewczyną.
- Nie, uważam, że nie możesz walczyć, bo nosisz suknię ślubną - odrzekł Jem. - Za to
sądzę, że Will zasłużył, żeby walczyć w takiej sukience.
- Prawdopodobnie nie - powiedział Will, który miał słuch jak nietoperz. - Ale za to
mogę być promienną panną młodą.
Cecily podniosła rękę i wskazała punkt w oddali.
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Co to?
Cała czwórka obróciła się, by zobaczyć postać biegnącą w ich stronę. Promienie
śłońca świeciły im prosto w oczy i przez chwilę, gdy oczy Tessy przyzwyczajały się,
wszystko, co widziała, było rozmyte. Rozmycie szybko zmieniło się w postać biegnącej
dziewczyny. Nie miała kapelusza; jej jasne brązowe włosy powiewały na wietrze. Była
wysoka i koścista, ubrana w jasną sukienkę w kolorze fuksji, która prawdopodobnie była
kiedyś elegancka, a teraz tylko podarta i zakrwawiona. Nadal wrzeszcząc, stoczyła się
do nich i rzuciła prosto w ramiona Willa.
Zatoczył się do tyłu, prawie upuszczając Eremiela.
- Tatiana...
Tessa nie była w stanie powiedzieć, czy to on ją odepchnął, czy ona się odsunęła, tak
czy inaczej oddaliła się cal od Willa i Tessa mogła zobaczyć jej twarz po raz pierwszy.
Była wąska i kanciasta. Jej włosy miały piaszczysty kolor jak te Gideona, oczy zielone jak
u Gabriela i mogłaby być ładna, gdyby nie miała rys twarzy ściągniętych dezaprobatą.
Nawet jeśli była mokra od łez i zasapana, było w tym coś teatralnego, jakby w pełni
świadomie zdawała sobie sprawę, że oczy wszystkich, a zwłaszcza Willa, spoczywają na
niej.
- Wielki potwór - łkała. - Ta kreatura& Schwytała kochanego Ruperta z powozu i
uciekła z nim!
Will odepchnął ją kawałek dalej.
- Co masz na myśli, mówiąc  uciekła z nim ?
Wskazała.
- T... tam - zaszlochała. - Zaciągnął go do włoskich ogrodów. Za pierwszym razem
udało mu się uniknąć paszczy, ale wlókł go po ścieżkach. Nie ważne, jak bardzo
krzyczałam, nie chciał go pu...puścić!
Wybuchnęła nową falą łez.
- Krzyczałaś  odezwał się Will. - Czy to wszystko, co zrobiłaś?
- Wrzeszczałam bardzo długo. - Tatiana brzmiała, jakby była zraniona. Całkowicie
odsunęła się od Willa i utkwiła w nim zielone spojrzenie. - Widzę, że jesteś równie
nieuprzejmy, jak byłeś.
Jej oczy ślizgały się po Tessie, Cecily i Jemie.
- Pan Carstairs - powiedziała sztywno, jakby byli na przyjęciu w ogrodzie. Jej oczy
zwęziły się, gdy spoczęły na Cecily. - A ty...
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Och, w imię Anioła! - Will przepchnął się obok niej; Jem z uśmiechem skierowanym
do Tessy podążył za nim.
- Nie możesz być nikim innym niż siostrą Willa - rzekła, gdy chłopcy zniknęli w oddali.
Ostentacyjnie ignorowała Tessę.
Cecily spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Owszem, jestem, ale nie mogę sobie wyobrazić, co to za różnica. Tesso, idziesz?
- Idę - odpowiedziała Tessa i dołączyła do niej; nieważne, czy Will chciał jej tutaj, czy
nie  czy Jem również  nie mogła patrzeć, jak obydwoje idą w stronę niebezpieczeństwa
i nie chcieć być tam, gdzie oni. Po chwili usłyszała niechętne kroki Tatiany na żwirze za
sobą.
Szli od domu w kierunku ogrodów w połowie schowanych za wysokimi żywopłotami.
Z oddali słońce oświetlało szklarnię zbudowaną z drewna i szkła z kopułą na dachu. To
był piękny jesienny dzień. Wiał rześki wiatr, w powietrzu unosił się zapach liści. Tessa
odwróciła się i spojrzała na dom za nią. Gładka, biała i wysoka fasada przerywana
jedynie łukami balkonów.
- Will  szepnęła, gdyż zdjął jej dłonie ze swojego karku. Ściągnął jej rękawiczki, które
dołączyły do maski Jessie i jej szpilek leżących na kamiennej podłodze. Niższa krawędz
maski pozostawiła ślady na jego wyrzezbionych kościach policzkowych, które wyglądem
przypominały blizny, lecz gdy wyciągnęła dłoń, by ich dotknąć, chwycił ją łagodnie za rękę
i pociągnął w dół.
- Nie  powiedział. - Pozwól, że ja dotknę cię pierwszy. Od zawsze pragnąłem...
Rumieniec wściekłości oblał jej twarz i Tessa odwróciła głowę od domu i od
wspomnień z nim związanych. Cała grupa dotarła do luki w żywopłotach. Przez to, co
najwyrazniej było  ogrodem włoskim biegł widoczny, okrągły ślad przez listowie. W
kręgu ogrodu były wystawione rzezby przedstawiające klasycznych i mitologicznych
bohaterów. Wenus wylewała wodę z centralnej fontanny, a posągi wielkich historyków i
mężów  Cezara, Herodota, Tukidydesa patrzyły przed siebie pustymi oczodołami na
chodniki rozchodzące się we wszystkie kierunki z centralnego punktu. Byli tam też poeci
i dramaturdzy. Tessa, śpiesząc się, minęła Arystotelesa, Ovida, Homera, którego oczy
zasłonięte kamienną maską miały symbolizować ślepotę oraz Wergiliusza i Sofoklesa,
zanim rozdzierający krzyk przeciął powietrze.
Odwróciła się. Kilka metrów za nią stała Tatiana, która wyglądała jakby była wryta w
ziemię, a oczy wychodziły jej z głowy. Tessa rzuciła się w jej kierunku, inni zrobili to
samo: pierwsza dopadła do niej Tessa, a Tatiana złapała się jej na oślep, jakby na chwilę
zapominając, kim ona jest.
- Rupert - jęknęła Tatiana, patrząc przed siebie, a Tessa, podążając za jej wzrokiem,
dostrzegła męskiego buta wystającego zza żywopłotu. Przez chwile pomyślała, że musiał
ogłuszony leżeć na ziemi, a reszta jego ciała znajdowała się pod liśćmi, lecz kiedy
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
pochyliła się, uświadomiła sobie, że ten but i pogryzione na kilkanaście cali ciało, które
wystawały z bagażnika, były wszystkim, co mogli zobaczyć.
- Robak, który mierzy czterdzieści stóp? - mruknął Will do Jema, gdy ruszyli przez
włoski ogród, ich buty, dzięki parze Bezdzwięcznych run, nie wydawały żadnego
odgłosu na żwirze. - Pomyśl o rozmiarze ryb, jakie moglibyśmy złapać.
Usta Jema drgnęły.
- To nie jest śmieszne, wiesz o tym.
- Trochę jest.
- Nie można rozładować tej sytuacji żartami o robakach. Mówimy tu o ojcu Gabriela i
Gideona.
- Nie mamy o nim rozmawiać: mamy go gonić przez ogrody ozdobione rzezbami,
ponieważ zamienił się w robaka.
- Demonicznego robaka - odparł Jem, zatrzymując się, by obejść ostrożnie żywopłot
dookoła. - Wielkiego węża. Czy to pomoże twojemu niepoprawnemu poczuciu humoru?
- Był czas, kiedy moje niepoprawne poczucie humoru cię bawiło - westchnął Will. 
Jak robak się zmieniał.
- Will...
Przerwał im rozdzierający krzyk. Obydwaj chłopcy odwrócili się na czas, by zobaczyć
jak Tatiana Blakcthorn zatacza się w ramiona Tessy. Tessa złapała dziewczynę i
wspomagana przez Cecily ruszyła w stronę luki w żywopłocie, jednocześnie
wyszarpując seraficki nóż z jej pasa, z łatwością ćwiczącego Nocnego Aowcy. Will nie
słyszał, co mówią, ale ostrze pojawiło się w jej ręce, oświetlając jej twarz, a w żołądku
Willa pojawiło uczucie chorego strachu.
Zaczął biec, a Jem deptał mu po piętach. Tatiana leżała bezwładnie w ramionach
Tessy, jej twarz była wykrzywiona z zawodzenia.
- Rupert! Rupert!
Tessa walczyła z wagą Tatiany i Will chciał się zatrzymać, by jej pomóc, ale Jem już
tam był, trzymając rękę na ramieniu Tessy i to było racjonalne. To było jego miejsce,
jako jej narzeczonego. Will brutalnie zwrócił swoją uwagę znów na siostrę, która
poruszała się między żywopłotami, trzymając nóż wysoko, gdy chodziła wokół
makabrycznych szczątków Ruperta Blackthorna.
- Cecily! - Will krzyknął z irytacją.
Zaczęła się odwracać... i wtedy świat eksplodował. Fontanna z błota i brudu rozpyliła
się przed nimi, wylatując wysoko w niebo. Grudy ziemi i błota spadły na nich jak grad. W
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
centrum gejzeru  ogromny, ślepy wąż w bladym szaro  białym kolorze. Kolor
martwego ciała, pomyślał Will. Czuć było od niego smród grobu. Tatiana jęknęła i
zwiotczała w ramionach Tessy, ciągnąc ją w dół.
Robak zaczął rzucać się tam i z powrotem, starając się uwolnić z ziemi. Miał otwarte
usta  było tam mało z ust, a więcej z przeciętej na pół głowy wyłożonej zębami jak u
rekina. Z jego gardła dochodził przenikliwy syk.
- Stój! - krzyknęła Cecily. Trzymała swój płonący seraficki nóż przed sobą i wyglądała
na absolutnie nieustraszoną. - Cofnij się, przeklęta kreaturo!
Robak pochylił się nad nią. Szybko powstała, miała ostrze w dłoni, a kiedy jego
wielkie szczęki zaczęły się opuszczać, Will skoczył na nią i ją przewrócił. Oboje
przetoczyli się na bezpieczną odległość, gdy głowa robaka uderzyła w miejsce, gdzie
przed chwilą stała Cecily, zostawiając znaczne wgniecenie.
- Will! - Cecily odsunęła się od niego, ale nie dość szybko. Jej seraficki nóż drasnął jego
ramię, zostawiając czerwony, palący ślad. Jej oczy były jak niebieski ogień. - To nie było
konieczne.
- Nie jesteś przeszkolona! - wrzasnął Will w połowie wściekły, a w połowie
przerażony. - Dałabyś się zabić! Zostań, gdzie jesteś! - Sięgnął do jej ostrza, ale obróciła
się od niego i stanęła na nogi.
Chwilę pózniej demon znowu pochylił się, otwierając usta. Will upuścił nóż swój nóż i
zanurkował po ostrze swojej siostry. Skoczył w bok, o centymetry unikając szczęk
potwora, a następnie pojawił się Jem ze swoim mieczem  laską w dłoni. Podniósł ostrze
w górę i mocno wbił je w bok robaka. Piekielny okrzyk wyrwał się z jego gardła, a z rany
z tyłu tryskała czarna krew. Z sykiem zniknął za żywopłotem.
Will odwrócił się. Ledwie mógł zobaczyć Cecily; Jem rzucił się między nią, a
Benedykta i był opryskany czarną krwią i błotem. Za Jemem, Tessa ułożyła Tatianę na
kolanach: ich spódnice splątały się, krzykliwy róż Tatiany zmieszał się ze starym złotem
sukni ślubnej Tessy. Tessa pochyliła się nad dziewczyną, jakby chciała ją chronić przed
wzrokiem jej ojca, dlatego wiele krwi było na jej włosach i ubraniach. Spojrzała w górę,
jej twarz była blada, a jej oczy spoczęły na Willu. Przez chwilę w ogrodzie, w hałasie,
wśród smrodu krwi i demona, wszystko zniknęło, a on był sam w tym bezgłośnym
miejscu tylko z Tessą. Chciał do niej podbiec, porwać ją w ramiona. Chronić ją.
Ale to do Jema należało robienie tych rzeczy, nie do niego. Moment minął, a Tessa
stała na nogach, podtrzymując Tatianę, przy użyciu całej siły. Położyła jej dłonie na
swoich ramionach, a Tatiana opadła na nią, na wpół świadomie.
- Musisz ją tutaj przenieść. Inaczej zginie - oznajmił Will, omiatając ogród
spojrzeniem. - Nie przeszła treningu.
Usta Tessy zacisnęły się w znajomą, upartą linię.
- Nie chcę was opuszczać.
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Cecily wyglądała na przerażoną.
- Nie sądzisz... Nie można schwytać tej istoty? Ona jest jego córką. Jeśli to... Jeśli on ma
jakiekolwiek poczucie rodzinnych więzi...
- On zjadł swojego zięcia, Cecy - warknął Will. - Tesso, idz z Tatianą, jeśli chcesz ocalić
jej życie. I zostań z nią obok domu. To byłaby katastrofa, jeśli wpadłaby ponownie.
- Dziękuję Will - mruknął Jem, gdy Tessa zabrała potykającą się Tatianę daleko, tak
szybko, jak tylko mogła, a Will poczuł te dwa słowa jak ukłucie igieł wewnątrz swojego
serca.
Zawsze, kiedy Will robił coś, by chronić Tessę, Jem myślał, że robi to ze względu na
niego, nie dla siebie. Will zawsze chciał, by Jem był zupełnie zdrowy. Każde ukłucie igły
miało swoją nazwę. Wina. Wstyd. Miłość. Cecily krzyknęła. Cień zasłonił słońce, a
żywopłot przed Willem pęk na pół. Zorientował się, że wpatruje się w ciemnoczerwony
przełyk masywnego robaka.
Strugi śliny wisiały między ogromnymi zębami. Will chwycił za miecz u pasa, ale
robak odwrócił się plecami, z których wystawał sztylet. Will rozpoznał go bez
wyciągania. To był sztylet Jema. Usłyszał swojego parabatai krzyczącego ostrzeżenie, a
następnie robak zaczął ponownie pędzić w stronę Willa, a on uderzył mieczem w górę, w
spód szczęki robaka. Krew wytrysnęła spomiędzy zębów, ochlapując broń Willa z
sykiem. Coś uderzyło go z tyłu w kolana, i, nieprzygotowany, przewrócił się, twardo
uderzając ramionami o murawę.
Zadławił się, gdy owiał go wiatr. Cienki, obrączkowany ogon robaka oplatał jego
kolana. Kopnął go, zobaczył gwiazdy, zatroskaną twarz Jema, niebieskie niebo nad sobą...
Cisza. Strzała osadziła się w ogonie robaka tuż poniżej kolana Willa. Uchwyt Benedykta
poluzował się, a Will przeturlał się przez brud i poderwał się na kolana w sam raz, by
zobaczyć Gideona i Gabrysia Lightwoodów biegnących w ich stronę poprzez ścieżkę
brudu. Gabriel trzymał w dłoni łuk. Naciągnął go znowu w biegu i Will uświadomił sobie
z niezmiernym zdumieniem, że Gabriel Lightwood właśnie strzelił do ojca, by go
uratować. Robak zatoczył się do tyłu i nagle pod pachami Willa znalazły się czyjeś ręce,
które go odciągały. Jem. Puścił Willa, który obrócił się i zobaczył, że jego parabatai ma w
ręce swój miecz  laskę i wpatruje się przed siebie. Demoniczny robak wił się w agonii,
jego wielka, pofalowana, ślepa głowa przetoczyła się na bok, śmieci wypadały z jego
trzewi. Liście wypełniły powietrze i mała grupka Nocnych Aowców zakrztusiła się
kurzem. Will słyszał kaszel Cecily i chciał powiedzieć jej, by uciekała do domu, ale
wiedział, że ona tego nie zrobi.
W jakiś sposób robak, po zniszczeniu paszczy, wyciągnął z siebie miecz, który z
brzękiem upadł na ziemię wśród krzewów róży pokrytych czarną posoką. Robak zaczął
przesuwać się do przodu, pozostawiając ślady śluzu i krwi. Gideon skrzywił się i rzucił
się do przodu, by złapać leżący miecz swoja dłonią w rękawiczce. Nagle Benedykt
wyprostował się jak kobra, jego szczęki się rozwarły i upadły. Gideon podniósł ostrze,
czując się niewyobrażalnie małym przy tej wielkiej kreaturze.
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Gideon! - To był Gabriel, blady, podnoszący swój łuk; Will obrócił się na bok, gdy
strzała przeleciała obok niego i wbiła się w ciało robaka. Potwór krzyknął i obrócił się,
wyginając swoje ciało jak najdalej od nich z niewiarygodną prędkością. Szybkim ruchem
swojego ogona złapał za brzeg posągu, wysyłając go do suchego, ozdobnego basenu,
gdzie zmienił się w pył.
- Na Anioła, to po prostu zmiażdżyło Sofoklesa - zauważył Will. - Czy w tych czasach
nikt nie ma szacunku do klasyków?
Gabriel, oddychając ciężko, opuścił łuk.
- Ty głupcze - powiedział do brata. - Co ty sobie myślałeś, rzucając się na niego w ten
sposób?
Gideon odwrócił się, wskazując zakrwawionym mieczem na Gabriela.
- Nie  na niego . Na to. To już nie jest twoim ojcem, Gabrielu. Jeśli nie możesz znieść
faktu...
- Strzeliłem do niego z łuku! - krzyknął Gabriel. - Czego jeszcze ode mnie oczekujesz
Gideonie?
Gideon potrząsnął głową, jakby był zdegustowany bratem; nawet Will, który nie lubił
Gabriela poczuł ukłucie sympatii do niego. Strzelił do bestii.
- Musimy go gonić - rzekł Gideon.  Uciekł za model dworu&
- Za co? - spytał Will.
- Za model - odparł Jem. - To dekoracyjna struktura. Zakładam, że nie ma
dekoracyjnego wnętrza.
Gideon potrząsnął głową.
- To tylko zaprawa. Jeśli nasza dwójka pójdzie jedną stroną, a ty i James drugą...
- Cecily, co ty robisz? - przerwał mu Will. Wiedział, że brzmi jak nadopiekuńczy
rodzic, ale nie dbał o to. Cecily miała ostrze wsunięte za pas i wydawało się, że próbuje
się wspiąć na jeden z małych cisów w środku pierwszego rzędu żywopłotów.- To nie jest
czas na wspinaczkę na drzewa!
Spojrzała na niego ze złością. Jej czarne włosy powiewały wokół jej twarzy. Otworzyła
usta, by odpowiedzieć, lecz zanim z jej ust wydobył się dzwięk, usłyszeli odgłos jakby
trzęsienia ziemi, a model rozpadł się na kawałki. Robak pędził naprzód, kierując się
prosto na nich z prędkością pozbawionego kontroli pociągu.
***
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
W tym czasie, gdy dotarły do dziedzińca domu Lightwoodów, Tessę bolały szyja i
plecy. Miała mocno zasznurowany gorset, na nim ciężką suknię, a waga szlochającej
Tatiany opartej na jej lewym ramieniu sprawiała, że jej ręka bolała. Odczuła ulgę, gdy w
jej polu widzenia pojawiły się powozy. Ulgę, a także zaskoczenie. Scena na dziedzińcu
była tak spokojna  powozy, w tym samym miejscu, w którym je zostawili, konie
skubiące trawę i niezmącona fasada domu. Gdy w połowie zaniosła, a w połowie
zawlekła Tatianę do powozu, Tessa otworzyła drzwi i pomogła jej wejść, krzywiąc się,
gdy długie paznokcie dziewczyny wbiły się w jej ramię, kiedy dzwignęła ją i jej spódnicę
do przestrzeni wewnątrz powozu.
- O Boże  jęknęła Tatiana. - Co za wstyd, co za okropny wstyd. Że też Clave musi
dowiedzieć się, co spotkało mego ojca. Na litość boską, nie mógł o mnie pomyśleć, choć
przez chwilę?
Tessa zamrugała.
- To coś  powiedziała. - Nie sądzę, żeby było w stanie myśleć o kimkolwiek, pani
Blackthorn.
Tatiana spojrzała na nią oszołomiona i przez chwilę Tessa czuła się zawstydzona
złością, jaką żywiła do tej dziewczyny. Nie podobało jej się odesłanie jej z ogrodów, w
których może mogłaby pomóc, ale Tatiana właśnie widziała swojego męża
rozszarpanego przez własnego ojca. Zasługiwała na więcej współczucia, niż Tessa
kiedykolwiek czuła.
Tessa uczyniła głos bardziej delikatnym.
- Wiem, że przeżyłaś szok. Jeśli chcesz się położyć...
- Jesteś bardzo wysoka - rzekła Tatiana. - Czy nie przeszkadza to dżentelmenom?
Tessa wytrzeszczyła oczy.
- I jesteś ubrana jak panna młoda - ciągnęła Tatiana. - Czy strój Nocnego łowcy nie
byłby lepszy? Rozumiem, że jest raczej niepochlebny dla figury i taki być musi, ale...
Nagle rozległ się głośny trzask. Tessa oderwała się od wagonu i rozejrzała; odgłos
pochodził z wnętrza domu. Henry, pomyślała Tessa. Henry poszedł do domu, sam.
Oczywiście, potwór był w ogrodzie, ale jednak był to dom Benedykta. Pomyślała o sali
balowej pełnej demonów, kiedy była tam po raz ostatni i zebrała spódnicę w ręce.
- Niech pani tu zostanie, pani Blackthorn - odparła Tessa. - Muszę odkryć przyczynę
tego hałasu.
- Nie! - Tatiana wyprostowała się. - Nie zostawiaj mnie!
- Przykro mi.  Tessa cofnęła się potrząsając głową. - Muszę. Proszę zostań w środku
powozu.
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Tatiana krzyknęła coś do niej, ale Tessa już pędziła po schodach. Pchnęła frontowe
drzwi, które stały na jej drodze i wbiegła do wielkiego przedpokoju, którego podłoga
była wyłożona kwadratami z białego i czarnego marmuru, które wyglądały jak
szachownica. Masywny żyrandol zwisał z sufitu, ale żaden z jego elementów nie świecił;
jedyne światło pochodziło z wielkiego okna, które zalewało pokój światłem dziennym.
Kręte schody wielkiej świetności prowadziły w górę.
- Henry! - Tessa krzyknęła. - Henry, gdzie jesteś?
Odpowiedział jej krzyk i płacz, dochodzący z piętra wyżej. Tessa zaczęła biec po
schodach; potknęła się, gdy nadepnęła na rąbek sukni i wydarła dużą dziurę przy szwie.
Niecierpliwie podniosła spódnicę i kontynuowała bieg wzdłuż długiego korytarza,
którego ściany były pomalowane na pudrowy niebieski, na których wisiały dziesiątki
rycin w pozłacanych ramach, przez parę drzwi do innego pokoju.
To był z całą pewnością męski pokój, biblioteka lub biuro; zasłony z ciemnego,
ciężkiego materiału, olejne obrazy wielkich wojennych okrętów na ścianach. Droga
zielona tapeta pokrywała ściany, choć wydawało się, że są nakrapiane ciemnymi
plamami. Unosił się tutaj dziwny zapach  odór jak nad brzegiem Tamizy, gdzie różne
dziwne rzeczy gniły w świetle dziennym. I leżał tam w miedzianej kałuży krwi. Regał
został przewrócony, po podłodze walało się mnóstwo drewna i szkła, a obok perskiego
dywanu był Henry zapięty w pasy z czymś z szarą skórą i z niepokojącą liczbą ramion.
Henry wrzeszczał i kopał swoim długimi nogami a ta rzecz  demon, nie ma co do tego
wątpliwości  rozdzierał jego ubranie swoimi pazurami, przyciągał jego twarz do swojej,
która przypominała pysk wilka. Tessa rozejrzała się gwałtownie, chwyciła pogrzebacz,
który leżał przed kominkiem. Starała się korzystać ze szkolenia  te wszystkie godziny,
które spędziła z Gideonem na rozmowach o kalibracji i szybkości i chwycie, ale w końcu
przypominało to czysty instynkt  wprowadziła długi stalowy pręt do tułowia stwora w
miejsce, gdzie znajdowałaby się klatka piersiowa, gdyby to było normalne ludzkie
zwierzę.
Usłyszała chrzęst, gdy broń weszła. Demon zaczął wyć jak ujadający pies, przetoczył
się po Henrym i pogrzebacz upadł z brzękiem na podłogę. Czarna posoka zaczęła
pryskać, wypełniając pokój smrodem dymu i zgnilizny. Tessa zatoczyła się do tyłu, jej
obcas nastąpił na rozerwaną tkaninę sukni. Upadła na ziemię, a Henry dzwignął się spod
demona, mruknął przekleństwo i ciął go w poprzek gardła sztyletem, który świecił od
run.
Demon wydał okrzyk oburzenia i złożył się jak papier. Henry zerwał się na nogi;
włosy miał zlepione czerwonawą krwią i posoką. Jego koszula była rozerwana na
ramieniu, szkarłatna ciesz płynęła z rany.
- Tessa!  wykrzyknął, a następnie znalazł się obok niej i pomógł jej wstać. - Na
Anioła, jesteśmy jak para - powiedział żałośnie na swój sposób Henry, patrząc na nią z
niepokojem. - Nie jesteś ranna, prawda?
Spojrzała w dół na siebie i zrozumiała, co miał na myśli: jej suknia była nasączona
posoką, a na jej ramieniu, gdzie upadła na szkło, było brzydkie cięcie. To nie bolało
bardzo, jeszcze, ale była krew.
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Czuję się całkiem dobrze - odparła. - Co się stało Henry? Co to było i dlaczego było
tutaj?
- Demon strażnik. Przeszukiwałem biurko Benedykta i musiałem przenieść lub
dotknąć czegoś, co go obudziło. Czarny dym wylał się z szuflady i stał się tym. A pózniej
rzucił się na mnie...
- I podrapał cię - odrzekła zaniepokojona Tessa. - Krwawisz...
- Nie, sam to zrobiłem. Upadłem na sztylet - powiedział Henry nieśmiało, wyciągając
stelę z paska. - Nie mów Charlotte.
Tessa prawie się uśmiechnęła. A pózniej, przypominając sobie, rzuciła się przez pokój
i rozsunęła zasłony w jednym z wysokich okien. Mogła zobaczyć cały ogród, ale nie, co
było frustrujące, włoski ogród; znajdował się po drugiej stronie domu. Zielone pudła
żywopłotów i pasy trawy zaczynające brązowieć przed zimą rozlegały się przed nią.
- Muszę iść - oznajmiła. - Will i Jem i Cecily  oni walczą z potworem. To zabiło męża
Tatiany Blackthorn. Miałam zanieść ją do powozu, ponieważ była bliska omdlenia.
Zapadła cisza.
Następnie Henry dziwnym głosem powiedział jej imię, a ona odwróciła się w jego
stronę, widząc że zamarł rysując iratze na wewnętrznej stronie ramienia. Patrzył na
ścianę znajdującą się przed nim  ścianę, która, jak już zauważyła Tessa, była dziwnie
nakrapiana i zapaćkana plamami. Teraz zobaczyła, że nie był to przypadkowy bałagan.
Litery były duże, każda na jedną stopę, rozciągnięte wzdłuż tapety i napisane czymś, co
wyglądało jak wyschnięta czarna krew.
PIEKIELNE MASZYNY S BEZLITOSNE
PIEKIELNE MASZYNY S BEZ ŻALU
PIEKIELNYCH MASZYNN JEST BEZ LIKU
PIEKIELNE MASZYNY NIGDY NIE PRZESTAN PRZYCHODZIĆ
A tam, pod bazgrołami, ostatnie zdanie było ledwie czytelne, jakby osoba, która to
pisała zapomniała, jak używać rąk. Tessa wyobraziła sobie Benedykta zamkniętego w
tym pokoju, jak podczas przemiany powoli zaczyna ogarniać go szaleństwo, zamazując
słowa, które napisał krwią, własną posoką.
NIECH BÓG MA LITOŚĆ DLA NASZYCH DUSZ
~*~
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Robak skoczył i Will przetoczył się do przodu, ledwo unikając paszczy potwora.
Podniósł się do przysiadu, a następnie stanął na nogi i pobiegł wzdłuż stworzenia, aż
dotarł do jego ogona. Obrócił się i zobaczył robaka wynurzającego się jak kobra nad
Gideonowi i Gabrielowi - choć ku jego zdumieniu, wydawał się być zamrożony, syczącz,
ale nie atakując. Czyżby rozpoznawał swoje dzieci? Niemożliwością było to stwierdzić.
Cecily znajdowała się w połowie cisa, czepiając się gałęzi. Mając nadzieję, że rozumie i
zostanie tam, Will odwrócił się w stronę Jema, by jego parabatai mógł go zobaczyć. Już
dawno temu opracowali system gestów, którymi porozumiewali się w czasie bitwy, w
przypadku, gdy nie słyszeli siebie nawzajem. Oczy Jema błysnęły zrozumieniem i rzucił
laskę w kierunku Willa. To był idealny rzut, w którym laska poleciała ostrzem w dół, aż
Will ją złapał i nacisnął uchwyt. Ostrze, które się wysunęło, a którym Will uderzył mocno
i szybko, przebiło grubą skórę potwora. Ten zatoczył się do tyłu i zawył, gdy Will odciął
kawałek ogona. Benedykt był pobity na obu końcach, a posoka z powłoki tryskała jak
zwarta bomba na Willa. Odsunął się daleko z krzykiem, jego skóra płonęła.
- Will! - Jem rzucił się ku niemu.
Gabriel i Gideon cięli głowę robaka, robiąc wszystko, by jego uwaga skupiała się na
nich. Gdy Will wycierał palącą maz z oczu wolną ręką, Cecily spadła z drzewa cisowego i
wylądowała na plecach robaka. Zszokowany Will upuścił laskę  miecz. Nigdy nie zrobił
tego wcześniej, nigdy nie upuścił broni w środku bitwy, ale to była jego mała
siostrzyczka, czepiająca się z ponurą determinacją pleców ogromnego demona w
kształcie robaka, jak mała pchła - sierści psa. Gdy patrzył z przerażeniem, Cecily
wyszarpnęła sztylet zza pasa i wbiła go w ciało demona.
Co ona myślała, że robi? Jakby ten malutki sztylet mógłby zabić coś tego rozmiaru!
- Will, Will.  Jem mówił mu prosto do ucha, jego głos był alarmujący i Will zdał sobie
sprawę, że mówił głośno i, w imię Anioła, głowa robaka zbliżała się do Cecily, jego usta
były otwarte i ogromne oraz wypełnione zębami...
Cecily puściła sztylet i stoczyła się z ciała robaka. Jego szczęki chybiły o włos i
warknął wściekle, gryząc się. Czarna posoka tryskała wszędzie, jego wycie, tak jak
zawodzenie zjawy, wydobywało się z jego gardła. Ogromna rana ziała z jego boku, a
kawałki jego własnego ciała zwisały z jego paszczy. Gdy Will się gapił, Gabriel podniósł
łuk i wypuścił strzałę. Doleciała do swojego celu i wbiła się w jedno z pustych, czarnych
oczu. Potwór zatoczył się do tyłu  pózniej jego głowa opadła do przodu - i upadł,
znikając tak, jak znikają demony, gdy opuszcza je życie.
Auk Gabriela upadł na ziemię z hukiem, który Will ledwie usłyszał. Zniszczona ziemia
była nasiąknięta krwią, która lała się ze zmasakrowanego ciała robaka. W środku tego
wszystkiego Cecily stanęła na nogi, krzywiąc się. Jej nadgarstek był skrzywiony pod
dziwnym kątem. Will nawet nie wiedział, kiedy zaczął biec w jej kierunku  zdał sobie z
tego sprawę, dopiero wtedy, gdy Jem, z którym dorastał, zatrzymał go ruchem ręki.
Odwrócił się wściekły do swojego parabatai.
- Moja siostra...
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Twoja twarz - odpowiedział Jem z niezwykłym spokojem, biorąc pod uwagę
sytuację. - Jesteś pokryty krwią demona Williamie i to cię parzy. Muszę narysować ci
iratze, zanim szkody nie będzie można cofnąć.
- Puść mnie! - nalegał Will i próbował się wyrwać, ale silna ręka Jema trzymała go za
bark, a po chwili poczuł pieczenie steli na nadgarstku, a ból, którego wcześniej nie
odczuwał, zaczął ustępować.
Jem puścił go z cichym sykiem bólu, trochę posoki zostało na jego palcach. Will
zatrzymał się niezdecydowany, ale Jem machnął ręką, przykładając stelę do ręki. To była
tylko chwila opóznienia, zanim Will dopadł boku siostry, lecz Gabriel już tam był.
Trzymał nadgarstek pod jej brodą, jego zielone oczy przypatrywały się jej twarzy.
Patrzyła na niego ze zdziwieniem, gdy Will podszedł do nich i złapał ją za ramię.
- Trzymaj się z daleka od mojej siostry  warknął Will, a Gabriel cofnął się o krok. Jego
usta zacisnęły się w twardą linię. Gideon stał twardo na piętach; nagle stłoczyli się
wokół Cecily. Will trzymał ją mocno z jednej strony i wyciągał swoją stelę wraz z innymi.
Spojrzała na niego błyszczącymi niebieskimi oczami, gdy rysował jej iratze na jednej
stronie szyi i mendelin na drugiej. Czarne włosy wypadły jej z warkocza i wyglądała jak
dzika dziewczyna, którą pamiętał  zacięta i niebojąca się niczego.
- Boli, caridad? - Słowo wymknęło mu się, zanim zdążył je zatrzymać  pieszczota
dzieciństwa, której już prawie nie pamiętał.
- Caridad? - powtórzyła, a jej oczy błyszczały z niedowierzania. - Wyszłam z tego
zupełnie bez szwanku.
- Niezupełnie  odparł Will, wskazując jej nadgarstek i zadrapania na twarzy i rękach,
które zaczęły się goić, gdy iratze zaczęło działać.
Złość wirowała między nimi tak bardzo, że nie usłyszał kaszlu Jema, dzwięku, który
rozpalał go do działania jak iskra rzucona na suche drewno.
- Cecily, to co prawie zrobiłaś...
- To była jedna z najodważniejszych rzeczy zrobionych przez Nocnego Aowcę, jaką
widziałem  przerwał Gabriel.
Nie patrzył na Willa, ale na Cecily, z mieszaniną zaskoczenia i czegoś innego na
twarzy. Miał na włosach błoto i krew, które znajdowały się na wszystkich, ale jego oczy
były bardzo jasne.
Cecily zarumieniła się.
- Ja tylko...
Przerwała, jej oczy rozszerzyły się na widok czegoś za Willem. Jem kaszlał znowu i
tym razem Will to usłyszał; odwrócił się w sam raz, by spojrzeć, jak jego parabatai pada
na kolana
Tłumaczenie: Eliza
Korekta: Gladys


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
7 Nie bój się marzyć MK2 STT
14 Parabatai MK2 STT 2
9 Wyryte w metalu mk2 STT
15 Gwiazdy skryjcie światło mk2 STT
10 Jak wodę na piasku MK2 STT
13 Myśl w sobie góry ma mk2 STT
11 W strachu przed nocą mk2 stt
Uderzyl na miasto zdobywajac mur

więcej podobnych podstron