SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
ROZDZIAA IX
Wyryte w Metalu
Ów płynną rudę w już przygotowane
Formy napuszczał, z których swe narzędzia
Najpierw wykonał, a pózniej to wszystko,
Co można odlać lub odkuć w metalu.
- JOHN MILTON, RAJ UTRACONY
Cisi Bracia, zauważyła Tessa zastygła w przerażeniu, krwawili tak samo
szkarłatnie, jak każdy śmiertelnik.
Słyszała, jak Charlotte wykrzykuje polecenia, potem Henry zbiegł po schodach,
pędząc ku pierwszemu powozowi. Szarpnął za drzwi i Jessamine wpadła prosto w jego
ramiona. Jej ciało było zwiotczałe, oczy na wpół zamknięte. Miała na sobie tę samą
obdartą, białą suknię, w której Tessa widziała ją podczas wizyty w Cichym Mieście, a jej
piękne, blond włosy ostrzyżono niemalże przy samej czaszce jak u chorych na febrę.
- Henry zaszlochała donośnie, łapiąc się jego marynarki. Pomóż mi, Henry.
Zabierz mnie do Instytutu, proszę&
Henry wstał i obrócił się z Jessamine w ramionach dokładnie w momencie, gdy
drzwi drugiego powozu eksplodowały i zaczęły się z niego wysypywać automaty,
dołączając do pierwszego. Zdawały się ustawiać w szyku, zupełnie jak dziecięce zabawki
z papieru jeden, drugi, trzeci aż Tessa pogubiła się w liczeniu, gdy Nocni Aowcy
wokół niej zaczęli dobywać swojej broni. Dostrzegła metaliczny błysk miecza ukrytego
w lasce Jema, usłyszała łacińskie pomruki i serafickie ostrza zalśniły wokół niej niczym
krąg niebiańskiego ognia.
Wtedy automaty ruszyły do ataku. Jeden popędził prosto na Henry ego i
Jessamine, podczas gdy pozostałe dążyły ku schodom. Usłyszała Jema wołającego jej
imię i zdała sobie sprawę, że nie miała przy sobie żadnej broni. Nie planowała dzisiaj
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
trenować. Rozejrzała się dziko dookoła, szukając czegokolwiek ciężkiego kamienia lub
chociażby gałęzi. W sieni różne rodzaje broni wisiały na ścianie jako ozdoby, ale jednak
broń pozostawała bronią. Wpadła do środka i porwała ostrze z uchwytu, po czym
pognała z powrotem na zewnątrz.
Scena, która ukazała się jej oczom, zakrawała na istny chaos. Jessamie siedziała
na ziemi i zakrywała twarz rękoma, opierając się o koło swojego powozu. Henry stał
przed nią, a serafickie ostrze cięło w tył i w przód w jego ręku, gdy odpierał automat
próbujący przedrzeć się koło niego i dosięgnąć Jessamine. Pozostałe mechaniczne
potwory rozpierzchły się na schodach i zwarły w pojedynku z pojedynczymi Nocnymi
Aowcami.
Spojrzenie Tessy omiatało cały dziedziniec, gdy w ręku ważyła miecz. Te
automaty różniły się o tych, które widziała wcześniej. Poruszały się szybciej, ich kroki
były bardziej płynne, ich miedziane stawy zginały się i rozginały z łatwością.
Na niższych stopniach Gideon i Gabriel walczyli zaciekle z mechanicznym
potworem mierzącym dziesięć stóp. Jego zaostrzone ręce sięgały po nich jak włócznie.
Gabriel miał na ramieniu szerokie cięcie ociekające krwią, lecz wciąż osaczał potwora
wraz z bratem, atakując od przodu, gdy tamten ciął jego tył. Jem wstał z przysiadu, by
wbić swoje ostrze w głowę innego automatu. Jego ramię zadrżało i próbowało szarpnąć
się do tyłu, lecz miecz tkwił uparcie w jego metalowej czaszce.
Jem wyszarpnął swoje ostrze, a gdy automat ruszył na niego ponownie, przeciął
jego nogi, uchylając się. Potwór przechylił się na bok, opadając na bruk.
Bliżej Tessy bicz Charlotte ciął powietrze niczym błyskawica, tnąc kuszę,
wystającą z ramienia pierwszego automatu. To ani trochę nie spowolniło stwora. Gdy
sięgał w jej kierunku drugą ręką spłaszczoną i szponowatą, Tessa wdarła się pomiędzy
nich i zamachnęła się mieczem tak, jak uczył ją Gideon używając całego ciała, by
uderzyć i celując od góry, by siła grawitacji dodała siły jej ciosowi.
Ostrze opadło, odcinając drugie ramię potwora. Tym razem z rany wytrysnęła
czarna ciecz. Automat nadal parł do przodu, pochylając się by uderzyć Charlotte
czubkiem głowy, z którego wysunęło się krótkie ostrze. Krzyknęła, gdy zatopiło się ono
w jej ramieniu. Wtedy cięła swoim biczem i srebrno-złote elektrum owinęło się ciasno
wokół gardła potwora. Charlotte szarpnęła nadgarstkiem i jego głowa opadła na ziemię,
odcięta od tułowia. W końcu stwór upadł, a ciemna ciecz wypływała powoli z ran w jego
metalowym cielsku.
Tessa sapnęła i odrzuciła głowę do tyłu. Pot przykleił jej włosy do czoła i skroni,
ale potrzebowała obu rąk, by unieść ciężkie ostrze i nie mogła ich odgarnąć. Czując
pieczenie w oczach, rozejrzała się i zauważyła, że Gabriel i Gideon powalili swój automat
na ziemię i cięli go teraz zawzięcie. Za nimi Henry uskoczył zwinnie przed ciosem
potwora, który przygwozdził go do powozu. Jego maczugowata ręka uderzyła w okno i
szkło runęło w dół, prosto na Jessamine, która krzyknęła i zakryła głowę. Henry ciął
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
swoim serafickim ostrzem, zanurzając je w torsie automatu. Tessa widziała już ostrza
płonące w ciele demonów, przeistaczające je w nicość, ale automat jedynie cofnął się na
chwilę i zaatakował znowu, choć miecz płonął w jego klatce piersiowej jak pochodnia.
Charlotte z krzykiem popędziła schodami w dół, prosto do swojego męża, a Tessa
rozejrzała się wokoło nigdzie nie widziała Jema. Jej serce zabiło szybciej. Zrobiła krok
do przodu i wtem wyrosła przed nią mroczna postać, cała spowita w czerń. Czarne
rękawiczki zakrywały jej dłonie, czarne buty odziewały stopy. Tessa nie widziała
niczego prócz śnieżnobiałej twarzy otoczonej fałdowaniami czarnego kaptura, tak
znajomej i okropnej, jak nawracający koszmar.
- Witam, panno Grey rzekła pani Black.
~
Chociaż zajrzał do każdego pomieszczenia, jakie tylko przyszło mu do głowy, Will
wciąż nie był w stanie znalezć Cyryla. Strasznie go to irytowało, a irytacja ani trochę mu
w tej chwili nie pomagała, gdy wciąż miał w myślach spotkanie z Tessą na schodach. Po
dwóch miesiącach zachowywania się przy niej tak ostrożnie, jakby stąpał po krawędzi
ostrza, w końcu wyrzucił z siebie to, co było dla niego jak krew sącząca się z otwartej
rany i tylko krzyk Charlotte powstrzymał jego głupotę od przemienienia tego w
prawdziwą katastrofę.
Mimo wszystko jej odpowiedz wciąż nie dawała mu spokoju, gdy przemierzał
korytarz w kierunku kuchni. Mówią, że serca nie da się rozdzielić, a pomimo to&
A pomimo tego co? Co takiego chciała powiedzieć?
Głos Bridget dotarł do niego z jadalni, którą czyściły we dwie wraz z Sophie.
Oh, Matulu, Matulu, zaściel mi łoże,
Delikatnie i dokładnie to zrób,
Mój William umarł z miłości do mnie,
A mnie cierpienie winno wpędzić w grób.
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Pochowali ją na starym, kościelnym dziedzińcu
A Słodki William był tuż przy jej boku
I z grobu jego wzrosła najczerwieńsza z róż
I z grobu jej wyrósł wrzosiec.
I rosły one, rosły przy starego kościoła iglicy,
Aż wzrastania ich nadszedł koniec
I oplotły się wzajemnie w uścisku prawdziwej miłości,
Najczerwieńsza z róż i wrzosiec.
Will właśnie zastanawiał się, jak Sophie powstrzymuje się od zdzielenia Bridget
po głowie talerzem, gdy uderzyło w niego dziwne uczucie szoku, jak gdyby ktoś uderzył
go w pierś. Zatoczył się na ścianę, łapiąc krótki oddech i sięgnął ręką do gardła. Mógł
poczuć tam ciche uderzenia, jakby bicie drugiego serca. Aańcuszek naszyjnika, który dał
mu Magnus, był zimny w dotyku. Will wyciągnął go szybko zza koszuli i zobaczył, że
wisiorek się uaktywnił był wyraziście czerwony i pulsował szkarłatną poświatą jak
środek płomienia.
Jak przez mgłę dotarło do niego, że Bridget przestała śpiewać i obie dziewczyny
stanęły w drzwiach jadalni, patrząc na niego ze zdziwieniem. Puścił wisiorek, pozwalając
mu opaść na swoją pierś.
- Co się stało, paniczu Will? spytała Sophie. Przestała nazywać go panem Herondale, od
kiedy na jaw wyszła prawda o klątwie, chociaż on wciąż czasami się zastanawiał, czy
dziewczyna się w nim nie durzyła. Dobrze się czujesz?
- Nie chodzi o mnie odparł. Musimy szybko iść na dół. Coś poszło
zdecydowanie nie tak.
~
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Przecież umarłaś wydyszała Tessa, cofając się o krok. Widziałam, jak
umierałaś&
Urwała z krzykiem, gdy długie, metalowe ręce oplotły ją od tyłu jak taśma,
zwalając ją z nóg. Jej miecz upadł na ziemię, gdy automat zacieśnił uścisk wokół niej i
pani Black posłała jej okropny, lodowaty uśmiech.
- No, no, panno Grey. Nie jest pani chociaż trochę zadowolona z tego, że mnie
widzi? W końcu to ja pierwsza powitałam cię w Anglii. Ośmielę się powiedzieć, że od
tego czasu niezle się pani tutaj ugościła.
- Puszczaj mnie! Tessa zrobiła mocny wykop, ale automat jedynie uderzył głową
w jej własną, sprawiając, że przegryzła sobie dolną wargę. Zakrztusiła się i splunęła.
Ślina i krew pokryły bladą twarz pani Black. Prędzej umrę, niż gdzieś z tobą pójdę&
Mroczna Siostra starła z siebie płyn rękawiczką, krzywiąc się z niesmakiem.
- Niestety, nie możemy sobie na to pozwolić. Mortmain chce cię żywą. Pstryknęła
palcami na automat. Zabierz ją do powozu.
Automat zrobił krok do przodu, trzymając Tessę w ramionach& I runął przed
siebie. Tessa ledwie zdążyła wyciągnąć ręce, by załagodzić upadek z mechanicznym
potworem na plecach. Niesamowity ból zaczął rozchodzić się z jej prawego nadgarstka,
lecz i tak odepchnęła się na nim. Z jej ust wydarł się krzyk, gdy szarpnęła się w bok i
ześlizgnęła kilka stopni w dół. Poirytowany pisk pani Black zadzwięczał jej w uszach.
Podniosła zamroczony wzrok. Pani Black zniknęła. Automat, który trzymał Tesse
leżał na schodach w kawałkach. Gdy się przetoczył, Tessa przelotnie ujrzała, co było w
jego wnętrzu: przekładnie, mechanizmy i kanały pompujące mdłą ciecz. Jem stał nad
tym, ciężko oddychając, cały pokryty oleistą, czarną krwią automatu. Jego twarz była
blada i skupiona. Rzucił jej szybkie spojrzenie, upewniając się, czy była cała i skoczył w
dół schodów, tnąc po raz kolejny machinę i odcinając jedną z jego nóg. Drgała ona
niczym umierający wąż, a pozostałości jej ręki złapały Jema za kostkę i pociągnęły
mocno.
Stopy Jema wysunęły się spod niego i upadł na ziemię, tocząc się w dół schodów,
zaciśnięty w okropnym uścisku z metalowym potworem. Hałas z jakim automat
ześlizgiwał się ze schodów, jak metal, po którym rysowano kamieniem, był paskudny.
Gdy oboje zderzyli się z ziemią, siła upadku oddzieliła ich od siebie. Tessa patrzyła z
przerażeniem, jak Jem dzwiga się do pionu w zamroczeniu, cały pokryty mieszanką
swojej własnej, czerwonej krwi z czarną cieczą. Nie miał swojego ostrza. Leżało ono na
jednym z kamiennych stopni, tam, gdzie upuścił je, spadając.
- Jem wyszeptała i podciągnęła się na kolana. Próbowała czołgać się do przodu,
lecz bolący nadgarstek na to nie pozwalał. Opadła na łokcie i sięgnęła po laskę, gdy
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
czyjeś ramiona oplotły się wokół niej, podrywając ją do góry i usłyszała syczący głos
pani Black tuż przy swoim uchu.
- Nie wyrywaj się, panno Grey, albo bardzo zle się to dla ciebie skończy, naprawdę
bardzo zle.
Tessa próbowała się uwolnić, ale coś miękkiego zakryło jej usta i nos. Poczuła
odurzający, słodki zapach i ciemność zakryła jej wzrok, odbierając jej przytomność.
Z serafickim ostrzem w ręku, Will wypadł przez otwarte drzwi Instytutu prosto w chaos.
~
Odruchowo w pierwszej kolejności rozejrzał się za Tessą, lecz nigdzie jej nie
dostrzegł. Dzięki Bogu. Musiała wyczuć, że powinna się schować. Czarny powóz stał u
stóp schodów. Wsparta o jedno z jego kół, wśród mnóstwa potłuczonego szkła, siedziała
Jessamine. Obok niej był Henry i Charlotte: Henry ze swym mieczem i Charlotte z
biczem, walczący z trzema metalowymi automatami, o długich nogach, zaostrzonych
rękach i wąskich głowach. Ostrze Jema leżało na schodach, które całe były pokryte
oleistą czarną cieczą. Koło drzwi Gabriel i Gideon Lighwood walczyli z kolejnymi dwoma
automatami, w wyuczonym szyku dwóch wojowników, którzy trenowali ze sobą od lat.
Cecily klęczała przy ciele Cichego Brata, którego szaty pokryte były krwią.
Bramy Instytutu były otwarte, wytaczał się przez nie drugi czarny powóz, pędząc
z największą prędkością. Will ledwie zwrócił na to uwagę, ponieważ dostrzegł Jema u
stóp schodów. Blady niczym kartka papieru, jednak wciąż na nogach, cofał się przed
innym automatem, który na niego nacierał. Był on otumaniony, nieskoordynowany,
połowę ramienia miał odciętą, mimo tego Jem był nieuzbrojony. Zimne skupienie
wojownika przepełniło Willa i wszystko zdawało się spowalniać wokół niego. Wiedział,
że Sophie i Bridget stały po jego bokach, obie uzbrojone. Sophie pobiegła do Cecily, a
Bridget, wir rudych włosów i tnącego ostrza, była zajęta cięciem zaskakująco wielkiego
automatu z takim okrucieństwem, że w innych okolicznościach na pewno mocno by go
to zaszokowało. Lecz teraz cały jego świat sprowadzał się do jednego. Do automatów i
Jema, który widząc go, wyciągnął rękę w jego kierunku.
Przeskakując po cztery stopnie i częściowo się ślizgając, Will chwycił ostrze i
rzucił, a Jem złapał je w powietrzu, w momencie gdy automat rzucił się na niego, lecz ten
przeciął go na dwoje. Górna część odleciała na bok, ale nogi i dolna część korpusu, teraz
cała ociekająca paskudną czarno-zieloną cieczą, wciąż na niego nacierała. Jem obrócił się
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
i wbił ostrze po raz kolejny, przecinając kolana stwora. Ten w końcu upadł, choć jego
części wciąż drgały.
Jem odwrócił głowę i spojrzał na Willa. Ich oczy spotkały się na chwilę i Will
posłał mu uśmiech, którego Jem jednak nie odwzajemnił. Był biały niczym sól i Will nie
potrafił nic odczytać z jego oczu. Czy został zraniony? Był okryty taką ilością oleju i mazi,
że nie mógł stwierdzić, czy krwawił. Po ciele rozlało mu się zaniepokojenie. Will zaczął
iść w dół schodów, w stronę Jema, lecz nim przebył kilka stopni, tamten obrócił się i
pobiegł do bramy. Will patrzył, jak Jem za nią znika, wsiąkając w ulice Londynu.
Zaczął biec. Był już niemalże u stóp schodów, gdy automat pojawił się przed nim,
poruszając się tak szybko i płynnie, jak woda i blokując mu drogę. Jego ramiona
kończyły się długimi nożycami. Will uchylił się, gdy jedno pomknęło ku jego twarzy i
ugodził serafickim mieczem prosto w pierś stwora.
Towarzyszył temu wilgotny dzwięk topiącego się metalu, ale potwór jedynie
cofnął się o krok i zaatakował ponownie. Will zanurkował pod jego ostrymi rękoma,
wyciągając sztylet zza paska. Obrócił się z powrotem celując ostrzem, jedynie by ujrzeć
jak automat nagle rozpada się na paseczki tuż przed nim, na kawałki metalu opadające
jak skórka pomarańczy. Czarna ciecz zabulgotała i trysnęła mu w twarz, gdy machina
upadła na ziemię w pogiętych częściach.
Will uniósł wzrok. Bridget patrzyła na niego spokojnie znad zniszczonego
potwora. Jej włosy sterczały wokół jej głowy, tworząc chmurę rudych loków, a jej biały
fartuch pokrywała czarna krew, lecz ona pozostawała niewzruszona.
- Powinieneś bardziej uważać rzekła. Nie sądzisz?
Willowi brakło słów. Na szczęście Bridget zdawała się nie oczekiwać odpowiedzi.
Odgarnęła włosy i odeszła w kierunku Henry ego, który walczył z wyjątkowo
przerażającym automatem mierzącym przynajmniej czternaście stóp. Henry pozbawił
go jednego z ramion, lecz drugie długie, o wielostykowym, ohydnym zakończeniu,
zaostrzonym jak kindżał wciąż go atakowało. Bridget podeszła go od tyłu spokojnie i
cięła w złącze na torsie swoim mieczem. Posypały się iskry, a potwór zaczął chwiać się
do przodu. Jessamine, wciąż wsparta o koło powozu, krzyknęła i zaczęła odczołgiwać się
od niego na rękach i kolanach, w kierunku Willa. Will obserwował ją z zaskoczeniem,
gdy mimo tego, iż rozkrwawiała sobie ręce i kolana na szczątkach szkła z potłuczonego
okna powozu, wciąż się czołgała. Wtedy, jakby ktoś popchnął go do działania, ruszył do
przodu, miotając się w pobliżu Bridget, aż dopadł do Jessie i wsunął ręce pod jej
ramiona, podnosząc ją z ziemi. Wysapała coś po cichu najpewniej jego imię i
zwiotczała w jego ramionach. Jedynie jej ręce zaciskały się na jego marynarce.
Niósł ją jak najdalej od powozu, patrząc na to, co działo się na dziedzińcu.
Charlotte pokonała automat, a Bridget i Henry byli w trakcie rozdrabniania innego na
kawałeczki. Sophie, Gideon, Gabriel i Cecily powalili dwa automaty i cięli je jak
świąteczną pieczeń. Jem nie wrócił.
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Will powiedziała Jessie słabym głosem. Will, proszę, połóż mnie.
- Muszę zabrać cię do środka, Jessamine.
- Nie zakaszlała i Will, ku swemu przerażeniu, dostrzegł krew spływającą z
kącików jej ust. Nie przeżyję tak długo, Will. Jeśli kiedykolwiek troszczyłeś się o mnie
w jakimś stopniu, połóż mnie.
Will opadł na schody z Jessie w ramionach, starając się za wszelką cenę utulić jej
głowę na swoim ramieniu. Krew swobodnie spływała po jej szyi i przedzie białej sukni,
przyklejając materiał do jej ciała. Była okropnie chuda, jej obojczyki wystawały jak
ptasie skrzydła, policzki zapadły się. Bardziej przypominała pacjenta wypuszczonego z
Bedlam1, niż piękną dziewczynę, która opuściła ich ledwie osiem tygodni temu.
- Jess powiedział miękko. Jessie, gdzie cię zraniono?
Na jej ustach wykwitł okropny uśmiech. Czerwień przybrudziła jej zęby.
- Jeden ze szponów tych potworów wbił mi się w plecy wyszeptała i w rzeczy
samej, Will spojrzał w dół i zobaczył, że tył jej sukni cały przesiąknięty jest krwią. Krew
pokrywała jego ręce, spodnie, koszulę, wypełniała jego gardło duszącym, metalicznym
zapachem. Przebił mi serce, czuję to.
- Iratze& - Will zaczął szarpać się, by wyciągnąć stelę zza paska.
- Żadne iratze mi teraz nie pomoże odparła pewnie.
- Więc Cisi Bracia&
- Nawet ich moce mnie nie uratują. Poza tym, nie zniosłabym znów ich dotyku.
Wolałabym umrzeć. Umieram i jestem z tego zadowolona.
Will spojrzał na nią zaskoczony. Pamiętał jak Jessie przybyła do Instytutu,
czternastolatka, złośliwa jak poirytowany kociak z pazurami na wierzchu. Nigdy nie był
dla niej miły, tak samo jak ona dla niego on nie był miły dla nikogo, prócz Jema lecz w
przypadku Jessie był wolny od wyrzutów sumienia. Mimo wszystko podziwiał ją w
pewien sposób, podziwiał moc jej nienawiści i siłę woli.
- Jessie. Położył rękę na jej policzku, niezręcznie rozmazując krew.
- Nie musisz& - zakaszlała po raz kolejny. Być dla mnie miły. Wiem, że mnie
nienawidzisz.
1
Bethlem Royal Hospital. Londyński szpital dla umysłowo chorych. (przyp. Tłum.)
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- Nie nienawidzę cię.
- Nigdy nie odwiedziłeś mnie w Cichym Miście. Wszyscy inni przyszli, Tessa i Jem,
Henry i Charlotte. Ale nie ty. Ty nie wybaczasz, Will.
- Owszem odrzekł, ponieważ było to prawdą, a także dlatego, że częściowo
powodem było to, że nie lubił tego, jak Jessamine przypominała mu jego samego. Jem
jest tym wybaczającym.
- Mimo tego to ciebie zawsze lubiłam bardziej. Jej oczy przebiegły w zamyśleniu
po jego twarzy. Och nie, nie w ten sposób. Nie myśl o tym. Ale to, w jaki sposób
nienawidziłeś siebie samego& Rozumiałam to. Jem zawsze chciał mi dać szansę, tak jak
zrobiła to Charlotte. Ale ja nie chcę darów z hojności serca. Chcę być widziana taką, jaka
jestem. I ponieważ ty mnie nie żałujesz, wiem, że jeśli poproszę cię, byś coś zrobił,
zrobisz to.
Wzięła zdławiony oddech. Krew zaczęła tworzyć małe bańki przy jej ustach. Will
wiedział, co to oznaczało. Jej płuca były przebite lub rozcięte. Tonęła we własnej krwi.
- Co to takiego? zapytał nagląco. Co chcesz żebym zrobił?
- Zaopiekuj się nimi szepnęła. Małą Jessie i pozostałymi.
Will potrzebował chwili, nim zrozumiał, że mówiła o swoich lalkach. Dobry Boże.
- Nie pozwolę im zniszczyć twoich rzeczy, Jessamine.
Posłała mu nikły uśmiech.
- Pomyślała, że oni& może nie chcą niczego co by im o mnie przypominało.
- Nikt cię nie nienawidzi, Jessamine. Jakikolwiek świat czeka po tym, nie idz do
niego, myśląc w ten sposób.
- Ach, tak? Jej oczy drżały zamknięte. Na pewno lubilibyście mnie trochę
bardziej, gdybym wam powiedziała, gdzie jest Mortmain. Może wtedy nie straciłabym
waszej miłości.
- Powiedz mi teraz ponaglił Will. Powiedz mi, jeśli potrafisz, a odzyskasz tą
miłość&
- Idris wyszeptała.
- Jessamine, wiemy, że to nie prawda&
Jessamine otworzyła oczy. Białka pokrywały teraz plamy szkarłatu, niczym krew
w wodzie.
- Ty rzekła. Ty spośród wszystkich ludzi powinieneś zrozumieć.
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
Jej palce zacisnęły się nagle, spazmatycznie, na jego marynarce.
- Jesteś okropnym Walijczykiem powiedziała niewyraznie i wtedy jej klatka
piersiowa opadła i nie uniosła się już ponownie. Jessamine nie żyła.
Jej oczy były otwarte, skupione na jego twarzy. Dotknął ich delikatnie, zamykając
jej powieki i pozostawiając na nich krwawe odciski kciuka i palca wskazującego.
- Ave ataque vale, Jessamine Lovelace.
- Nie! - To była Charlotte. Will spojrzał przez mgłę szoku na pozostałych
zebranych wokół niego Charlotte w ramionach Henry ego, Cecily z szeroko otwartymi
oczyma i Bridget trzymająca dwa pokryte olejem ostrza, raczej nieporuszona. Za nimi
Gideon siedział na schodach ze swoim bratem i Sophie po bokach. Odchylił się, bardzo
blady, bez marynarki. Podarty pas ubrania był owinięty wokół jednej z jego nóg, a
Gabriel rysował coś, co najprawdopodobniej było runą uzdrawiającą, na jego ramieniu.
Henry skrył twarz przy szyi Charlotte i mruczał uspokajające słowa, gdy łzy
płynęły po jej twarzy. Will spojrzał na nich, potem na swoją siostrę.
- Jem powiedział, ale to imię było właściwie pytaniem.
- Pobiegł za Tessą odparła Cecily. Patrzyła na Jessamine, jej mina była
mieszanką żalu i przerażenia. Will miał wrażenie, że jego wzrok przecięła błyskawica.
- Pobiegł za Tessą? Co masz na myśli?
- Jeden& Jeden z automatów porwał ją i wrzucił do powozu. - Cecily spłoszyła się
zawziętością jego głosu. Nikt z nas nie mógł za nią pobiec. Potwory nas blokowały.
Wtedy Jem przebiegł przez bramę. Przypuszczam&
Will zorientował się, że nieświadomie zacisnął dłonie na ramionach Jessamine,
pozostawiając na nich sine ślady.
- Niech ktoś zabierze ode mnie Jessamine powiedział roztrzęsiony. Muszę
udać się za nim.
- Will, nie& - zaczęła Charlotte.
- Charlotte. Słowa rozdzierały mu gardło. Muszę iść&
Rozległ się brzęk dzwięk zamykania bram Instytutu. Will poderwał głowę i
zobaczył Jema. Bramy właśnie się za nim zatrzasnęły, a on zmierzał w ich kierunku.
Szedł powoli, jakby był pijany lub ranny, a gdy podszedł bliżej, Will zobaczył, że był
pokryty krwią. Czarną jak węgiel krwią automatów, ale też zatrważającą ilością
czerwonej krwi na jego koszuli, pokrywającą jego twarz, dłonie, włosy.
Zbliżył się do nich i zatrzymał. Wyglądał tak jak Thomas, gdy Will znalazł go na
schodach Instytutu krwawiącego i ledwie żywego.
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
SHADOWHUNTERSTRANSLATETEAM
- James? rzekł Will.
W tym jednym słowie zawartych było tysiące pytań.
- Nie ma jej odpowiedział głuchym, bezbarwnym głosem. Pobiegłem za
powozem, ale nabierał prędkości i nie mogłem za nim nadążyć. Zgubiłem ich przy
Temple Bar.2
Jego oczy pomknęły ku Jessamine, ale zdawał się nie zauważać jej ciała lub Willa,
który ją trzymał, ani niczego innego.
- Gdybym tylko mógł biec szybciej& - zaczął i zadrżał, jakby ktoś zadał mu cios,
po czym kaszel wstrząsnął nim całym. Opadł na na kolana i łokcie, a krew pokryła
ziemię u jego stóp. Jego palce zacisnęły się na kamieniu. Nagle przetoczył się na plecy i
padł nieruchomo.
2
Temple Bar miejsce, w którym kończy się Fleet Street, a zaczyna Strand. (przyp. Tłum.)
Tłumaczenie: Kot
Korekta: Gladys
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
7 Nie bój się marzyć MK2 STT14 Parabatai MK2 STT 22 Robak Zdobywca mk2 STT15 Gwiazdy skryjcie światło mk2 STT10 Jak wodę na piasku MK2 STT13 Myśl w sobie góry ma mk2 STT11 W strachu przed nocą mk2 sttMetalurgia proszkow2 (2)Eksplozje ciekłego metaluNowoczesne metody metalurgii proszkowwięcej podobnych podstron