MICHALKIEWICZ DRUGI ETAP KONTRREWOLUCJI


Stanisław Michalkiewicz: Drugi etap kontrrewolucji
2005-07-29 (21:20) Najwyższy Czas!

Zbliża się 25 rocznica fali strajków z sierpnia 1980 roku, która zmiotła ekipę
Edwarda Gierka, ale za cenę zainstalowania w Polsce swoistej dwuwładzy w
postaci partii z jednej strony i Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego
"Solidarność" z drugiej.
Trwają przygotowania do uroczystych obchodów, poprzedzone oczywiście
stosownymi artykułami prasowymi i audycjami w radio i telewizji. Krótko mówiąc,
trwa batalia o charakter interpretacji tamtych wydarzeń, ponieważ sposób, który
podczas uroczystych obchodów rocznicy zostanie podany do wierzenia, a w dodatku
do wierzenia przyjęty, może mieć znaczny wpływ na kierunek ewolucji społecznych
nastrojów, a te z kolei - na polityczny sukces lub klęskę konkretnych sił i
koncepcji. Słowem - zapanowanie nad przeszłością jak zwykle będzie sprzyjało
zapanowaniu nad przyszłością.
Skoro tedy zabieram w tej sprawie głos, to nie dlatego, bym tę batalię o
przeszłość spodziewał się tu wygrać (czyż "jednostki głosik cieńszy od pisku"
zdoła przekrzyczeć, a nawet przebić się przez łomot koncertu na pudła
rezonansowe razwiedki?), tylko raczej dla spokoju własnego sumienia, żeby w
przyszłości nikt nie mógł powiedzieć, że "nie było innych głosów". Ale -
incipiam.

"Okres heroiczny" opozycji
Jak wiadomo, wszelka zorganizowana opozycja wobec komunistów w Polsce (poza
Kościołem katolickim) została rozgromiona w latach 40., co eufemistycznie
zostało nazwane "utrwalaniem władzy ludowej". Tzw. przewrót październikowy z
roku 1956 ("a może sławny wspominać październik, gdy nas skołował chytry stary
piernik"), kończąc czasy niepotrzebnego już terroru, w gruncie rzeczy ułatwił
pogodzenie się narodu z losem, zapoczątkowując okres "małej stabilizacji",
której warunkiem sine qua non była akceptacja tzw. pryncypiów ustrojowych.
Nawet powypuszczani z więzień AK-owcy nie myśleli o żadnych buntach, bo też i
nie miały one żadnego sensu w sytuacji, gdy Zachód też wydawał się nie tylko
pogodzony, ale nawet zadowolony z jałtańskiego porządku, w którym zadanie
pacyfikowania wschodnioeuropejskich Scytów przypadało w udziale Sowieciarzom
oskarżanym z tego tytułu przed trybunałami rozmaitych intelektualistów. Dopiero
klęska w wojnie wietnamskiej i breżniewowska ekspansja, skłoniły Zachód do
działania wykraczającego poza ustaloną wcześniej rutynę. W rezultacie udało się
doprowadzić do Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, która za cenę
formalnego uznania sowieckich zdobyczy wojennych w postaci zobowiązania
wszystkich sygnatariuszy Aktu Końcowego z 1975 r. do powstrzymania się od
"zamachów" na istniejące w Europie granice, wymusiła na Sowieciarzach i ich
sojusznikach formalne zobowiązanie przestrzegania "praw człowieka". Nie było to
wiele, ale stanowiło dla tych, którzy z komunistycznym reżimem jakoś pogodzić
się nie chcieli, punkt zaczepienia w postaci nadziei, że za podjęcie
działalności opozycyjnej, nie będą zabijani.
Ta nadzieja została potwierdzona w 1976 roku. Wprawdzie uczestnicy czerwcowych
rozruchów w Radomiu i Ursusie byli bici, zwalniani z pracy, więzieni i
szykanowani na sto innych sposobów, ale - poza jakimiś wyjątkami - nie byli
zabijani. Uczestnicy Komitetu Obrony Robotników, który powstał jako doraźne
przedsięwzięcie dla niesienia pomocy prześladowanym, chociaż poddawani
rozmaitym represjom i szykanom - też zabijani nie byli. W ten sposób partia
przyzwyczajała się do istnienia zorganizowanego ośrodka, który formalnie jej
nie podlega. Po rozpadzie pierwotnego KOR, który po "amnestii" przekształcił
się w organizację polityczną pod nazwą Komitet Samoobrony Społecznej KOR,
powstał jeszcze jeden taki ośrodek w postaci Ruchu Obrony Praw Człowieka i
Obywatela. Obydwa te ośrodki, chociaż infiltrowane przez agenturę i
rywalizujące ze sobą, przecież funkcjonowały, a nawet odnosiły spektakularne
sukcesy w postaci dowodów międzynarodowego uznania. Dzisiaj może trudniej
zrozumieć wagę, jaką dla ówczesnej opozycji w Polsce miał wywiad prezydenta USA
Cartera udzielony podczas oficjalnej wizyty wydawanemu poza cenzurą
miesięcznikowi "Opinia", ale wtedy to było wydarzenie o charakterze epokowym,
ponieważ zdejmowało z opozycji odium "liszeńca", a więc kogoś wyjętego spod
prawa, tylko legitymizowało ją, a nawet w pewien sposób instytucjonalizowało na
terenie międzynarodowym. Trudno było zabijać, a nawet pakować do więzienia
redaktora "Opinii", z którym rozmawiał prezydent Carter, jeśli do tegoż Cartera
pielgrzymowało się po pożyczki na zboże itp. W ten sposób opozycja polityczna
stawała się w Polsce trwałym elementem rzeczywistości i siłą rzeczy musiało
dojść do współpracy między nią, a istniejącą cały czas siłą niezależną od
partii w postaci Kościoła katolickiego. To współdziałanie stało się jeszcze
bardziej oczywiste po wyborze Karola kardynała Wojtyły na papieża 16
października 1978 roku, no i oczywiście - po jego triumfalnej wizycie w Polsce
w czerwcu roku 1979.
Nietrudno się domyślić, że w tych warunkach coraz mniej ludzi wierzyło w
komunizm. Ten brak wiary był coraz bardziej widoczny zwłaszcza w partii, która
w takich sytuacjach znała tylko jeden środek zaradczy, w postaci zmiany ekipy -
z tej, która "utraciła więź z masami", na taką, która z powrotem ją nawiąże.

Strajki lipcowe i sierpniowe
Edward Gierek wprawdzie obronił się jeszcze na VIII zjeździe PZPR w marcu 1980
r., ale za bardzo wysoką cenę dopuszczenia do głosu własnych politycznych
przeciwników. Wraz z sowiecką razwiedką i podlegającą jej tubylczą SB (my
oczywiście wiemy, że generał Jaruzelski z gen. Kiszczakiem podejmowali decyzje
suwerenne, ale wkładamy to między bajki), podjęte zostały działania
destabilizujące, które miały Gierka ostatecznie wysadzić w powietrze. Chodzi
oczywiście o strajki, których wywołanie latem 1980 roku nie było zadaniem
specjalnie trudnym, bo warto przypomnieć, że tradycyjne "przejściowe trudności"
z zaopatrzeniem w "podstawowe artykuły", stały się rzeczą zwyczajną, podobnie
jak kartki i coraz dłuższe kolejki. Nie oznacza to, że uczestnicy lipcowych
strajków w Świdniku i Lublinie nie działali z pobudek autentycznych i świadomie
uczestniczyli w jakichś prowokacjach wewnątrzpartyjnych. Faktem jest natomiast,
że strajki ówczesne były gaszone podwyżkami płac, natychmiast realizowanymi
przez funkcjonariuszy, co siłą rzeczy musiało być odczytywane, jako zachęta dla
innych. Ale ładunek mający wysadzić w powietrze Edwarda Gierka okazał się w
tych warunkach zbyt silny, bo omal nie wysadził w powietrze całej partii. W tym
kontekście należałoby wnikliwie zbadać rolę doradców w Stoczni Gdańskiej i
samego Lecha Wałęsy, bo dzisiaj nie ulega już wątpliwości, że Marian Jurczyk
(porozumienie w Szczecinie) i Jarosław Sienkiewicz (porozumienie w Jastrzębiu)
raczej wykonywali cząstkowe zadania niż demontowali system. Kiedy zatem Gierek
już w powietrze wyleciał, należało ładunek rozbroić. Okazało się to bardzo
trudne, bo kilka milionów ludzi przekonało się, że aż tak bardzo partii bać się
nie należy. Nic tak nie rozwiewa grozy i nimbu władzy, jak widok sekretarza w
gaciach, a ten bywał w tych dniach wcale częsty. W tej sytuacji partia musiała
okrzepnąć wewnętrznie, żeby w ogóle mogła przystąpić do pacyfikowania
buntowników, którzy posłużyli się formułą związku zawodowego "Solidarność", by
w rzeczywistości utworzyć prawdziwą, staropolską konfederację, a więc
przedsięwzięcie stricte polityczne.

Modus colaborandi
Wprowadzenie stanu wojennego połączone z zepchnięciem "Solidarności" do
konspiracji doprowadziło do politycznych przesunięć wewnątrz związku będącego w
istocie konfederacją. Ponieważ w tych warunkach, podobnie jak w heroicznym
okresie opozycji, znowu liczyło się wsparcie międzynarodowe, siłą rzeczy coraz
większą rolę w strukturach "Solidarności" zaczęły odgrywać środowiska mające
dobre kontakty zagraniczne. Tak się złożyło, że najlepsze kontakty zagraniczne
miało środowisko "lewicy laickiej", czyli dawnych stalinowców w pierwszym albo
drugim pokoleniu. Oprócz dobrych kontaktów zagranicznych "lewica laicka" miała
też swoje polityczne sympatie i swoje polityczne antypatie. Żeby nadać im
odpowiedni ciężar gatunkowy, należało uzyskać monopol na negocjacje z władzą.
Ten monopol "lewica laicka" osiągnęła stosunkowo łatwo i prostymi środkami.
Kiedy mianowicie Adam Michnik, Jacek Kuroń i Bronisław Geremek zostali
izolowani, wydane zostały nader pryncypialne komunikaty zabraniające
komukolwiek podejmowania jakichkolwiek rozmów z władzami pod rygorem śmierci
cywilnej, tzn. zdyffamowania. Krótko mówiąc, kto bez pozwolenia Kuronia
podjąłby jakieś negocjacje z premierem-generałem, ten zostałby uznany za
"zdrajcę".
Można sobie wyobrazić, jak silnie działało to wtedy, skoro jeszcze i dzisiaj
"Gazeta Wyborcza" uznała za "zdrajcę" Macieja Giertycha za to, że ośmielił się
wziąć udział w Radzie Konsultacyjnej przy generale Jaruzelskim nie tylko bez
aprobaty Kuronia, ale nawet bez zapytania go o pozwolenie. Toteż kiedy
Gorbaczow w roku 1985 uznał wobec prezydenta Reagana, że Związek Sowiecki
przegrał zimną wojnę i trzeba będzie teraz w Europie posprzątać, do rozmów z
partią przystąpiła "lewica laicka", nie bojąc się zarzutu "zdrady" z tej
prostej przyczyny, że wcześniej wszyscy milcząco aprobowali jej jurysdykcję w
tych i wszystkich innych sprawach. W tych negocjacjach z komunistami, których
apogeum przypadło na okres "okrągłego stołu", stalinowcy nawróceni na
demokrację ze stalinowcami na demokrację dopiero się nawracającymi, ustalili
modus kolaborandi nie tylko w postaci gwarancji zachowania nagrabliennogo przez
spółki nomenklaturowe, nie tylko stworzenia i utrzymania modelu państwa
dającego szlachcie miażdżącą przewagę nad resztą obywateli, nie tylko parasola
ochronnego nad agenturą, ale i wymiatania z politycznej sceny sił
konserwatywnych i nacjonalistycznych.
To był rdzeń umowy "okrągłego stołu", która z kolei jest prawdziwą konstytucją
III Rzeczpospolitej albo - jak kto woli - formą postępującego rozkładu PRL-u.
Aktualna publicystyka Waldemara Kuczyńskiego nie tylko potwierdza najgorsze
podejrzenia, ale i wyznacza kierunek dalszej kolaboracji w osobie nowego męża
opatrznościowego, oczywiście jak zwykle bez zmazy, czyli Włodzimierza
Cimoszewicza.

W teatrze cieni
Ale nie tylko to warto uzmysłowić sobie w przededniu rocznicowych
uroczystości. Warto również przypomnieć, że umowa "okrągłego stołu" zaowocowała
kolejną mistyfikacją w postaci namiastki NSZZ "Solidarność". O ile bowiem
"Solidarność" w roku 1980 tworzona była spontanicznie i "od dołu", o tyle
"Solidarność" w roku 1989 odtwarzana była selektywnie i od góry. Krótko mówiąc,
"Solidarność" ponownie zarejestrowana w roku 1989 nie była tą samą organizacją,
która została zdelegalizowana po wprowadzeniu stanu wojennego w roku 1981. O
przyczynach takiego ruchu wyczerpująco mówił Andrzej Gwiazda, do którego
odsyłam zainteresowanych. Dobrze też wyjaśnia to przyczyny, dla których obecna
"Solidarność" jest zaledwie cieniem tamtej z roku 1980 i nie tylko, że nie
byłaby dzisiaj w stanie zainicjować zmiany modelu państwa, ale zdaje się, że
takiej zmiany boi się jak ognia. Wystarczy wspomnieć niesławnej pamięci AWS,
która wzięła władzę tylko po to, by w model państwa stworzony przez umowę
"okrągłego stołu" wmontować dla siebie nisze ekologiczne, nie tylko
przyspieszające ruinę finansów publicznych, a zresztą i tak wkrótce obsadzone
przez komunistów.
Krótko mówiąc, "Solidarność" utworzona w roku 1989 była atrapą, swoistym
parawanem mającym wytworzyć wrażenie, że wykołysana w okresie heroicznym
komunistyczna kontrrewolucja, która wybuchła w sierpniu 1980 roku, jest
kontynuowana, podczas gdy tak naprawdę - została zahamowana. Teraz trzeba
zwolnić hamulce, żeby rozpocząć drugi etap. Dlatego na świętowanie jeszcze za
wcześnie.

Kontrrewolucja jeszcze nie zwyciężyła.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
drugi etap
MICHALKIEWICZ EUROPEJSKA KONTRREWOLUCJA
Test II III etap VIII OWoUE
MICHALKIEWICZ ZATRUTA MARCHEWKA
47 Olimpiada chemiczna Etap I Zadania teoretyczne
Godzinki ku czci Św Michała Archanioła tekst
45 Olimpiada chemiczna Etap 0
3 05 Drugi i trzeci rozbiór RP
MICHALKIEWICZ JAKÓŁKI WSCHODNIE I ZACHODNIE
MICHALKIEWICZ OD KOR u DO KOK u
TEST 2013 2014 Wojewodzki Konkurs Fizyczny etap rejonowy
TEST 2011 2012 Wojewodzki Konkurs Fizyczny etap rejonowy
MICHALKIEWICZ Troski i wnioski szermierzy wolności
MICHAŁ WOJCIECHOWSKI ZASADY SPOŁECZNE STAREGO TESTAMENTU
MICHALKIEWICZ DESUETUDO
Badacze odkryli w rdzeniu kręgowym drugi mózg
S Michalkiewicz Cały pogrzeb na nic

więcej podobnych podstron