Klechdy starożytne podania i powieści ludowe Klechdy4


138






























ZAKOŃCZENIE
Otóż i koniec zbioru naszych klechd i wszelkich przypisów do nich. Ktokolwiek przeczyta
je uważnie, zrozumie, co znaczy fantazja narodowa. Jeżeli mu się wyda dziwaczną albo dziecinną,
niech otworzy księgę Edda religii dawnych Skandynawów.
U nas oczy urocze zadają śmierć, chorobę, niecą pożar nagły; w Eddzie rozpada się słup
kamienny na spojrzenie olbrzyma, a na dwoje pokrycie z drewna.[46]
Gdy u nas tyle zaklętych przybiera postacie zwierząt i ptaków i tam przerzucanie się w
szczupaki i wydry widzimy.[47]
W klechdach naszych diabeł porusza wicher i zamiecie; w Skandynawii, w końcu nieba
siedzi olbrzym w odzieży orlej i skrzydłami swoimi wiatr tworzy.[48]
Jeżeli dosyć się nasłuchać można powieści ludu o zamianie serc, o przyprawianiu tychże i
smażeniu dla zjednania miłości, i Edda nie zapomniała o tym, lubo w innym celu.
Sirgurdr wziął Fafna serce i na żarze piekł, gdy dosyć przypiekł i pieniła się krew z serca,
próbował palcem, czy zupełnie upiekł. Sparzył się i palec do ust włożył. A wtem, gdy krew z
serca Fafnera na jego dostała się język, zrozumiał głos ptasi i słyszał orły gadające na gałęziach.[49]
W klechdzie Szklana góra widzimy, jak orzeł w szponach unosi młodego żaka; w Eddzie
olbrzym w postaci orła, jednego z bogów, Loka, pociąga za sobą, "a tak wiszący Lok tłukł się
o skały i o krzaki"[50].
Ten sam Lok w stroju sokolim, zamieniwszy piękną Idunę w jaskółkę, porywa i ucieka.[51]
Ale dosyć tych porównań; sama Edda więcej je wskazać może. Zorian Dołęga Chodakowski
(Czarnocki) zebrał pomiędzy naszym ludem pieśni zaklinające, podobne skandynawskim,
o których w wspomnianej księdze czytamy:
Umiem śpiewać pieśń, której żona królewska nie zna ani syn człowieka! Zowie się Pomoc,
oddala kłótnie, choroby, smutek.
Umiem śpiewać pieśń, którą syny człowieka śpiewać powinni, jeśli chcą choroby leczyć
Umiem śpiewać pieśń, którą osłabiam i czaruję oręż nieprzyjaciół i niweczę sztuki.[52]
Umiem śpiewać pieśń, którą śpiewam, gdy mię ludzie skrępują, bo gdy zaśpiewam, więzy
pękają i chodzę. Gdy widzę czarownice w powietrzu biegające, spojrzeniem mięszam i do
opuszczenia zamiarów przymuszam.[53]
Zwróćmy teraz oczy na podania słowiańskie. Nie zbywa na klechdach ani Rusi, ani Serbom,
ani Słowakom, ani Czechom.
Już podanie Serbów o Trojanie umieściłem w przedmowie; przestanę tu na przytoczeniu
podań serbskich i powieści Słowaków z pism Vuka Karadśicia i J. Kollara zbioru pieśni.
I. W dzień Trzech Króli, o północy, otwiera się niebo, a wtedy każdy człowiek, co jeno
pragnie, otrzyma od Boga. Dlatego lud serbski wychodzi o północy na pole, ale nie każdy
dostąpi tej łaski. Dawne podanie mówi, że dziecię jedno, patrząc przez okno, usłyszało, jak
starszy wiekiem gospodarz wyrzekł:
Daj mi, Boże, ćwierć dobrego. Nie dosłyszawszy wyrazu
dobrego, wyrzekło:
Daj mi, Boże, jak ćwierć głowę. I urosła mu jak ćwierć głowa, że
wyjąć nie mogło z okna, aż ludzie siekierami wyrąbali większy otwór.
II. Morową zarazę nazywają Serbi kuga. Wyobrażają sobie jako młodą niewiastę w białych
szatach, idącą przez sioła. Jeżeli zdybie na drodze człowieka, każe mu się na miejsce,
gdzie zechce, zanieść i siada mu na karku. Człowiek ją zanosi bez wszelkiej szkody. Niewiasta
ta zaglądała w chaty, jeżeli garnki i łyżki nie były pomyte, wtedy je zatruwała. Kugi za
morzem mają swoją krainę i na rozkaz Boga idą, i oznaczaną liczbę ludzi morzą.
III. W Hercegowinie słychać o stuaczu. Stuacze, rodzaj duchów, przebywają po kamieńcach,
nosząc chodaki plecione z żył ludzkich, aby im się nogi po kamieniach nie ślizgały.
Jeżeli z nich który zgubi chodak, wtedy łapie człowieka, wyciąga mu żyły z nogi i robi sobie
chodak, który w miejsce zgubionego przywdziewa.
POWIEŚCI SŁOWAKÓW. I. Pewien myśliwy, chcąc zobaczyć piekło, poszedł w daleką
drogę i długo błądził, aż przyszedł do jednego lasu. Głodny, przeziębły, rozpalił pod drzewem
ognisko, wyjął z torby kęs słoniny, wsadził na drewniany rożen, a przypiekając zbierał
kapiącą tłustość na okrawki chleba. Jedną razą pocznie coś na drzewie od zimna jęczyć, a
trzęsącym głosem wołać:
Jaj! jak mi zimno! jaj! jak mi zimno!
Myśliwy spogląda na
drzewo, a zobaczywszy niewiastę, rzeknie do niej:
Zejdź na dół i ogrzej się.
A niewiasta
zeszła i ogrzewała się przy ogniu. Przecięż słonina wzbudziła w niej oskomę, przeto, wziąwszy
kawałek kijka, poszła do bliskiego jeziora, wsadziła nań żabę, a wróciwszy do ognia,
kręcąc nią na wszystkie strony, te słowa mówiła:
Mnie się piecze pieczenia,
Tobie piecze żaba:
Ty chcesz iść do piekła,
Jam jest Jenżibaba.
To wyrzekłszy, ukazała mu Jenżibaba wnijście do piekła przez głęboką jamę, dając mu
przy tym radę, aby się w dużo zaopatrzył mięsa, albowiem go drak jakoby koń na swoim
grzbiecie z jaskini na dół do piekła nieść będzie, a kiedykolwiek paszczę roztworzy, aby zaraz
kęs mięsa wetknął, bo inaczej samego myśliwca pozrze.
Szedł tedy łowiec, nabrawszy ile zdołał unieść mięsa; przystąpił do onej jaskini, siadł na
draka i zajechał do głębiny piekła, coraz mu wtykając po kawale mięsa, jak tylko paszczę
otworzył. Obejrzał całe piekło szczęśliwie, wracał na powrót, ale mu mięsa przy końcu drogi
zabrakło. W tej trwodze, gdy już był blisko pod wierzchem ziemi, w obawie, aby go drak nie
pożarł, oderżnął kawał własnej nogi i rzucił w otworzoną paszczękę. Wydostał się na ziemię,
ale na cały żywot kulawym został.
II. Strzelec zabił zająca przed jaskinią Jenżibaby, która to ujrzawszy porwała go za tylne
skoki i poczęła do jaskini wciągać. Łowiec, za słuchy schwyciwszy, nie dał sobie zdobyczy
odebrać grożąc Jenżibabie, że nabije swoją rusznicę jednym z dziewięciu gwoździ z końskiej
podkowy i do niej strzeli. Przestraszona tym puściła zająca, bo takim jeno sposobem można
należycie trafić i ranić Jenżibabę.[54]
III. Jeden król miał dwunastu synów. Gdy dorośli, kazał im się żenić, ale pod tym warunkiem,
żeby pojęli dwanaście sióstr, jednej matki córki. Chodzili więc długo, szeroko, daleko

wszystko na próżno. Raz przyszli pod górę, gdzie chałupa stała, a że był wieczór, prosili o
nocleg. Wnet wyszła z izby stara baba (Jenżibaba) i pozwoliła przenocować. Tu, znalazłszy
cór dwanaście, prosili, aby im za żony oddała; matka przyrzekła radząc, żeby spać poszli
strudzeni.
I zasnęli twardo, ale najmłodszy z braci we śnie poczuł wielkie gorąco w izbie; przebudzony
patrzy wokoło w milczeniu i zobaczy w piecu rozpaloną kosę, którą chciała Jenżibaba
wszystkim dwunastu braciom głowy poodcinać.
Wstaje więc cicho, skrada się do ognia, a wyjąwszy kosę, poucinał głowy dwunastu córkom,
po czym, zabrawszy trzewiki Jenżibaby, co tę własność miały, iż po wodzie człowiek
bezpiecznie przeszedł, wdział na nogi, zbudził braci i społem wszyscy uciekli.
Jenżibaba zbudzona leciała na ożogu najwięcej za onym, co jej zabrał trzewiki, ale był już
na drugiej stronie wielkiej rzeki, gdzie go doścignąć nie mogła.
Miała ona w domu głowę trupa, którą
gdy na swobodne powietrze wystawiła
wnet
deszcz padał; gdy ją do izby schowała, zaraz świeciło słońce. Dowiedział się o tym najmłodszy
on królewicz, póty czyhał, aż gdy raz głowę tę wystawiła, porwał i uciekł. Goniła go na
ożogu, lecz ten w trzewikach cudownych po powierzchni wody, swobodnie biegnąc, uszedł.
Jenżibaba miała mówiącego ptaka i tego chciał ukraść, przeto skrył się w pościel wyglądając
po temu sposobnej chwili, ale ptak wydał go wołając:
Tu jest złodziej! tu jest złodziej!

Jenżibaba, znalazłszy go, zawołała służebnicy swojej, aby królewicza w piec wsadziła
ognisty. Służka, zabrawszy go do kuchni, każe położyć się na łopacie, ale on kładł się
zawsze krzyżem i przez to nigdy do pieca pomieścić się nie mógł. Kiedy się długo męczyła
służka nie mogąc do czeluści wsadzić, doradził młody królewicz, aby położywszy się sama,
ukazała, jak to ma zrobić. Gdy się. położyła na łopacie, on ją w piec co rychlej wsunął, a sam
przy oknie utajony, czekał, co Bóg zdarzy.
Jenżibaba kazała drugiej służebnicy ono pieczyste wyjąć; kiedy przyniosła na stół, chwaląc
dobrą pieczeń zaczęła krajać i z przestrachem poznała upieczoną własną służkę. Wtedy
królewicz ze śmiechem w swoich trzewikach uciekł, na próżno goniony od Jenżibaby.
IV. TATOSZ[55]. Pewien król miał wielce piękną a śmiałą córkę, która nie chciała nikomu
oddać swej ręki, lubo wielu możnych panów i książąt starało się o nią.
Na mnogie ,naleganie swego ojca rzekła:
Ojcze! będę ci posłuszną, ale pod jednym warunkiem.
Postawię na najwyższej wieży proporzec, miecz a jabłko na srebrnym talerzu; kto
stamtąd je dostanie i na dół szczęśliwie zniesie; temu oddam rękę i tego będę małżonką.
Wiadomość o postanowieniu córy królewskiej wnet się szeroko rozeszła, w krótkim przeto
czasie mnóstwo panów a rycerzy ze wszech stron zgromadziło się po dwakroć, lecz usiłowali
daremnie.
W jednym szlacheckim rodzie było czterech braci, trzech odważnych i wysokiego ducha,
czwarty niepozorny, a od braci piecuchem i popielnikiem zwany dlatego, że najwięcej przy
piecu siedział, a z rzadka gdzie wychodził. Ale miał on Tatoszyka, konia, którego kiedy potrzebował,
na glos jego spod mostu przybiegał.
Trzech braci jego na dzielnych koniach udali się także w ono miejsce, ażeby dobijać się o
rękę królewnej; piecuch po odejściu ich ubrawszy się nieco, poszedł ciekawy, zobaczyć, kto
by to jabłko dostał. Gdy na próżno i po trzeci raz rycerze i panowie ubiegali się chcąc zdobyć
proporzec, miecz i jabłko, wystąpił on piecuch przebrany, na nędznym swoim Tatoszu, którego
inni jeźdźcy wyśmiewali i popychali. Na końcu, gdy nikt dostać nie mógł, on piecuch na
Tatoszyku, co się w krasnego orła przemienił, wyleciał na wieżę, pochwycił proporzec jedną
ręką, miecz z jabłkiem drugą i zniknął z oczu zdziwionych.
Król i jego córa wnet ogłosili, aby ten rycerz stanął przed nimi; gdy żaden nie stawał, kazali
szukać w całej krainie i po wszystkich domach, gdzie by się to jabłko znalazło.
Wysłańcy po długim szukaniu przyszli i do tego domu, gdzie czterech braci mieszkało, a
szukając w ognisku piecucha, w popiele znaleźli jabłko. Zaraz więc wiedli tego rycerza jako
małżonka do księżniczki.
Po ożenieniu wyjawił jej tajemnicę o znajomości swojej z Tatoszem, a ona radując się tak
dziwotwornemu koniowi, wnet poszła do wskazanego mostu, osiodłała Tatosza, skakała na
nim za jednym skokiem na Matrę, drugim na Fatrę, trzecim skokiem na Tatrę.[56]

KONIEC ROZDZIAŁU


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Klechdy starożytne podania i powieści ludowe Klechdy6
Klechdy starożytne podania i powieści ludowe Klechdy3
Klechdy starożytne podania i powieści ludowe Klechdy1
Klechdy2
Klechdy diabelskie Wiktoryn Grąbczewski
Klechdy5
Klechdy polskie B Leśmian
1 Test Starożytna Grecja gr1 lic
Śnieżny Dzień Powieść o wierze, nadziei i miłości Billy Coffey ebook
Różne interpretacje tytułu powieści Granica

więcej podobnych podstron