Erich von Daniken Wspomnienia z przyszlosci




Erich von D鋘iken


Wspomnienia z przysz艂o艣ci

Nie rozwi膮zane zagadki przesz艂o艣ci


T艂umaczy艂 Roman Kazior





WYDAWNICTWO PROKOP

































Tytu艂 orygina艂u: Erinnenmgen an die Zukunft. Ungel鰏te R鋞sel der Vergangenheit

Projekt ok艂adki: Studio Grafiki Komputerowej Wydawnictwa Prokop

Redakcja i redakcja techniczna: Krzysztof Pruski

殴r贸d艂a zdj臋膰: 1 - Constantin-Film: 5 - Willi D黱nenberger. Z黵ich; 6, 26, 27 - Rudolf Eckhardt, Berlin; 9, 10 - Thames and Hudson Ltd. Pozosta艂e zdj臋cia - archiwum autora

(c) 1968 by Econ Verlag GmbH, Dusseldorf und Wien

(c) Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Prokop, Warszawa 1994





ISBN 83-86096-06-3
































Przedmowa do nowego wydania


Mniej wi臋cej 24 lata temu - pod koniec lutego I968r. - w wydawnictwie Econ Verlag w D黶seldorfie ukaza艂a si臋 moja "pierworodna" ksi膮偶ka Wspomnienia z przysz艂o艣ci. Napisa艂em ja dwa lata wcze艣niej, ale na moim biurku regularnie l膮dowa艂y odmowne odpowiedzi z r贸偶nych dom贸w wydawniczych: "Niestety nie mie艣ci si臋 w naszym profilu wydawniczym...", "Bardzo nam przykro...", "Nie chcemy wchodzi膰 w te zagadnienia...", "Proponujemy Panu jakie艣 wydawnictwo ezoteryczne..."
P贸藕niej cz臋sto pytano mnie, jak mo偶liwy by艂 ten "cud", 偶e tak kontrowersyjn膮 pozycj臋 wyda艂o jednak renomowane wydawnictwo popularnonaukowe. Dzisiaj mog臋 to ju偶 powiedzie膰. Sta艂o si臋 tak dzi臋ki pomocy z zewn膮trz i ma艂emu przemilczeniu.
W lecie 1967 r. spotka艂em dra Thomasa von Randowa, 贸wczesnego redaktora dzia艂u naukowego w tygodniku ,,Die Zeit", kt贸ry przejrza艂 m贸j czysty maszynopis, zwr贸ci艂 uwag臋 na kilka udanych zdj臋膰 i powiedzia艂: - To nie jest dla nas. Z tego trzeba zrobi膰 ksi膮偶k臋.
- Ale jak dosta膰 si臋 do wydawnictwa?
Doktor von Randow manipulowa艂 przy swojej fajce, nast臋pnie spogl膮daj膮c mi prosto w oczy rzek艂: - Znam jednego wydawc臋. Je艣liby pan chcia艂, mog臋 do niego niezobowi膮zuj膮co zadzwoni膰.
Natychmiast chwyci艂 za s艂uchawk臋 telefonu i kaza艂 si臋 po艂膮czy膰 z panem Erwinem Barth von Wehrenalpem, 贸wczesnym szefem wydawnictwa Econ. Krew uderzy艂a mi do g艂owy, gdy偶 wiedzia艂em przecie偶 to, czego nie m贸g艂 wiedzie膰 dr von Randow: Econ odrzuci艂 ju偶 m贸j maszynopis. Oczywiste jest, 偶e pami臋膰 o rozmowie, kt贸rej si臋 wtedy przys艂uchiwa艂em, nigdy nie zniknie z moich szarych kom贸rek:
- Siedzi przede mn膮 m艂ody Szwajcar, kt贸ry napisa艂 ca艂kowicie zwariowan膮 ksi膮偶k臋. Ale on sam nie jest wariatem. Mo偶e powinien go pan wys艂ucha膰?
Rozm贸wca po drugiej stronie drutu telefonicznego chcia艂 wiedzie膰, czy nie m贸g艂bym wpa艣膰 do jego biura nast臋pnego dnia. Oczywi艣cie, 偶e mog艂em! Pomy艣la艂em, 偶e szef wielkiego wydawnictwa przypuszczalnie nie ma poj臋cia, jak膮 decyzje podj臋li ju偶 dawno temu jego podw艂adni.
Po obiedzie z m艂odym lektorem wydawnictwa sprawa by艂a dopi臋ta na ostatni guzik. Maszynopis mia艂 zosta膰 troch臋 zmieniony i ukaza膰 si臋 na wiosn臋 1968 roku. Tylko w jednej sprawie dosz艂o do sporu: "Wspomnienia z przysz艂o艣ci s膮 nie do przyj臋cia, jako tytu艂! Nie mo偶na przecie偶 wspomina膰 przysz艂o艣ci!" Wykaza艂em jednak up贸r i odrzuci艂em wszystkie inne propozycje tytu艂贸w...
O tym, jak wyobra偶am sobie wspominanie przysz艂o艣ci, napisa艂em w kr贸tkiej przedmowie, kt贸ra wchodzi te偶 w sk艂ad tego wydania. Ksi膮偶ka poci膮gn臋艂a za sob膮 ca艂膮 lawin臋. W dwa lata po pierwszym wydaniu na rynku by艂 ju偶 trzydziesty nak艂ad i 600 tysi臋cy egzemplarzy. W 1969 r. nakr臋cono film pod tym samym tytu艂em, kt贸ry jesieni膮 1970 r. wy艣wietli艂a ameryka艅ska telewizja. Pojawi艂 si臋 tam nowy wirus nazwany za tygodnikiem,,Time" "danikenitis". Problem, czy nasi przodkowie do艣wiadczyli odwiedzin z Kosmosu, sta艂 si臋 tematem rozm贸w jak 艣wiat d艂ugi i szeroki. W trzy lata po pierwszym wydaniu ksi膮偶ka zosta艂a przet艂umaczona na 28 j臋zyk贸w i ukaza艂a si臋 w 36 krajach. Dzisiaj, po prawie 膰wier膰wieczu, wydawnictwo Bertelsmanna ponownie wydaje ksi膮偶k臋 w dawnej, nie zmienionej wersji.
Fali powodzenia towarzyszy艂a krytyka. Profesor Ernst von Khuon zebra艂 rozprawy 17 uczonych w zbiorze pt. Czy bogowie byli astronautami? (Waren die G鰐ter Astronauten?). Cz臋艣膰 artyku艂贸w zdecydowanie odrzuca艂a moje tezy, inne by艂y przychylne. Od tego czasu dos艂ownie na wszystkich kontynentach wyros艂y z ziemi - jak po ciep艂ym deszczu - "antyd鋘ikeny". S膮 w艣r贸d nich liczne okazy b艂otne. Zarzucano mi "plagiat" i "brak naukowo艣ci", "wrogo艣膰 wobec religii" oraz "ignorancj臋 udowodnionych naukowo fakt贸w". Co pozosta艂o z tego po 24 latach? Czy rzeczywi艣cie rozpowszechnia艂em tylko g艂upstwa?
Pisa艂em o mapach geograficznych tureckiego admira艂a Piri Reista, kt贸re jeszcze dzisiaj mo偶na podziwia膰 w pa艂acu Topkapi w Stambule: "Wybrze偶a Ameryki P贸艂nocnej i Po艂udniowej s膮 precyzyjnie zaznaczone". Zdanie to jest fa艂szywe. W rzeczywisto艣ci bowiem wybrze偶a obu Ameryk mo偶na rozpozna膰 tylko w przybli偶eniu. Poprawka ta niczego jednak nie ujmuje sensacyjno艣ci mapy Piri Reista, gdy偶 zdecydowanie i bardzo wyra藕nie ukazuje ona lini臋 brzegow膮 Antarktydy, kt贸ra do dzisiaj le偶y pod wiecznym lodem.
Napisa艂em w贸wczas, 偶e wyspa Elefantyna w G贸rnym Egipcie nazywa si臋 tak dlatego, 偶e z lotu ptaka jej zarys przypomina s艂onia. Informacja ta by艂a ca艂kowicie b艂臋dna. Spekulowa艂em te偶, 偶e wspomniana w eposie o Gilgameszu "Brama S艂o艅ca" jest by膰 mo偶e identyczna z "Bram膮 S艂o艅ca" z Tiahuanaco na wy偶ynie boliwijskiej. By艂 to nonsens, gdy偶 brama z Tiahuanaco nosi t臋 nazw臋 dopiero od minionego wieku, a nikt nie wie, jak si臋 nazywa艂a przed tysi膮cami lat.
Pisa艂em tak偶e: "Cudem jakim艣 pi臋ciopasmowy, fantastyczny naszyjnik z zielonego jadeitu znalaz艂 si臋 w grobowej piramidzie w Tikal w Gwatemali! Cudem dlatego, 偶e jadeit pochodzi z Chin". Da艂em 艣wiadectwo fa艂szywego "cudu", gdy偶 jadeit pochodzi z Ameryki 艢rodkowej.
Odnosz膮c si臋 do przysz艂o艣ci, napisa艂em: "Istnieje rozk艂ad jazdy na Marsa. Odpowiedni statek jest ju偶 zaprojektowany i musi zosta膰 'tylko' zbudowany". Zdania te by艂y w贸wczas - napisane w 1966 r.! - prawdziwe. Tyle tylko, 偶e "rozk艂ad jazdy na Marsa" sta艂 si臋 nieaktualny ze wzgl臋d贸w finansowych.
Jest prawem ka偶dego pocz膮tkuj膮cego by膰 bardziej naiwnym, 艂atwowiernym i nie tak samokrytycznym, jak bardziej do艣wiadczeni koledzy. Cz臋sto dawa艂em si臋 ponosi膰 entuzjazmowi albo przyjmowa艂em informacje z drugiej r臋ki. Innym razem z kolei opiera艂em si臋 na danych jakiego艣 autorytetu naukowego, by post factum dowiedzie膰 si臋, i偶 pogl膮dy tego uczonego m臋偶a dawno ju偶 zosta艂y obalone. Kiedy prezentowa艂em przeciwne pogl膮dy, zarzucano mi natychmiast, 偶e s膮 to opinie "nieaktualne". Przy czym owe "dementi" odnosz膮ce si臋 do przypadk贸w w膮tpliwych dotyczy艂y wzajemnie przeciwstawnych twierdze艅. Najgorsze by艂o, gdy ,,obalano" rzekomo moje tezy, kt贸rych nigdzie nie wypowiedzia艂em ani nie napisa艂em.
Prawdziwe b艂臋dy we Wspomnieniach z przysz艂o艣ci, do kt贸rych si臋 przyznaj臋, nie obalaj膮 ani zasadniczej teorii, ani mojego systemu my艣lowego. W tym miejscu s艂ysz臋 ju偶 sprzeciw: "Ten D鋘iken jest ju偶 dawno nieaktualny pod wzgl臋dem naukowym". W tej sprawie kilka przyk艂ad贸w, kt贸re zosta艂y zebrane przez uczonego przyrodnika dra Johannesa Fiebaga i opublikowane w "Ancient Skies", zeszyt 6/1991. Pisze on:
"We藕my jako przyk艂ad niemieckiego profesora Herberta Wilheimy'ego. Wilhelmy studiowa艂 geografi臋, geologi臋, ekonomi臋, etnografi臋 i od 1942 r., by艂 profesorem w Kilonii, Stuttgarcie i Tybindze. Nie bez powodu cieszy si臋 opini膮 "uniwersalnego uczonego", a jego praca 艢wiat i 艣rodowisko Maj贸w (Welt und Umwelt der Maya) nale偶y do najwa偶niejszych dzie艂 z tego zakresu.
Przyjrzyjmy si臋 jednak nieco dok艂adniej jednemu rozdzia艂owi ksi膮偶ki (XIII): "Obce wp艂ywy na kultur臋 Maj贸w - spekulacje wok贸艂 dawnych 偶eglarzy i astronaut贸w". Wilhelmy pisze, 偶e D鋘ikenowscy astronauci - bogowie, przed ponad dziesi臋cioma tysi膮cami lat przybyli w wielkich statkach kosmicznych z Kosmosu" i Erich von D鋘iken "dwukrotnie w swoich ksi膮偶kach wi膮偶e ich l膮dowanie na Ziemi z p贸艂wyspem Jukatan" (Palenque i La Venta). W艂a艣nie to zdanie ujawnia znaczne braki w metodzie pracy Wilhelmy'ego. Cytuje on w 1981 r. zaledwie dwie ksi膮偶ki: Wspomnienia z przysz艂o艣ci oraz Z powrotem do gwiazd, kt贸re ukaza艂y si臋 w latach 1968i 1969!Tak偶e drugie, zmienione wydanie pracy Wilhelmy'ego z 1989 r. nie wskazuje, aby zmieni艂 si臋 stan jego wiedzy. Ca艂kowicie bez 艣ladu przesz艂y obok niego kolejne prace D鋘ikena i innych autor贸w, zw艂aszcza za艣 wydana w 1984 r. ksi膮偶ka D鋘ikena o Majach pt. Dzie艅, w kt贸rym przybyli bogowie. W ka偶dej innej dziedzinie wiedzy by艂oby niedopuszczalne cytowanie prac sprzed 20 lat i nieuwzgl臋dnienie p贸藕niejszych publikacji...
Drugi b艂膮d pope艂nia Wilhelmy, gdy zak艂ada, 偶e tylko jego spos贸b widzenia jest wy艂膮cznie s艂uszny. Krytycznie rozk艂ada na czynniki pierwsze D鋘ikenowski opis pewnego monolitu w La Venta (w Villahermosa w Meksyku). Erich von D鋘iken pisze o tym nast臋puj膮co: Stoi tam dobrze obrobiony monolit, przedstawiaj膮cy w臋偶a lub raczej smoka. We wn臋trzu zwierz臋cia siedzi cz艂owiek... Jego stopy obs艂uguj膮 peda艂y, a lewa r臋ka spoczywa na przek艂adni... G艂ow臋 obejmuje 艣ci艣le dopasowany he艂m... Przed wargami znajduje si臋 przedmiot, w kt贸rym mo偶na rozpozna膰 mikrofon...

Wilhelmy komentuje: "Niestety zdj臋cie D鋘ikena ma usterki techniczne, co nie pozwala mu zauwa偶y膰, 偶e w rzeczywisto艣ci, tak jak wida膰 to na oryginale z Villahermosa, nie jest to smok, lecz wielki w膮偶, stoj膮cy na stra偶y sarkofagu lub komory grobowej ze znajduj膮cym si臋 tam zmar艂ym".
W rzeczy samej niekt贸re cechy - np. grzechotki na ogonie - wskazuj膮 na ogromnego w臋偶a. Jednak sk膮d jednoznaczny wniosek, 偶e obraz ukazuje zmar艂ego? W publikacjach naukowych wyst臋puj膮 chyba tak偶e "techniczne usterki", skoro inni archeolodzy sk艂onni s膮 w przedstawionej postaci upatrywa膰 znanego boga Kukulcana? Dla nich nie jest on w 偶adnym wypadku ,,zmar艂y" ani nie le偶y w "komorze grobowej", lecz jest jak najbardziej 偶ywy, gdy偶 porusza nawet kadzielnic膮.
Tak偶e prasa skwapliwie zajmuje si臋 - mimo oczywistych b艂臋d贸w w argumentacji - "obalaniem" tez D鋘ikena. Hans Sch鰊feld pisa艂 np. w"Berliner Zeitung" z 13.12.1989 r.: "Z autorem science fiction [mowa o Erichu von D鋘ikenie] jest kiepsko: na podstawie swoich 'dowod贸w' wychodzi on z za艂o偶enia, 偶e pozaziemscy kosmici sk艂adali wizyty na naszej Ziemi przed ponad dziesi臋cioma tysi膮cami lat. Jednak opisany przez, niego smoczy monolit ma od dw贸ch do trzech tysi臋cy lat!" Gazeta nie zamie艣ci艂a sprostowania Ericha von D鋘ikena ("Gdzie datowa艂em monolit z La Venta na dziesi臋膰 tysi臋cy lat?"). Autopoprawki s膮 najwyra藕niej obce zar贸wno Wilhelmy'emu jak i ,,Berliner Zeitung".
W jeszcze wi臋kszym stopniu odnosi si臋 to do kolejnego przypadku, kt贸ry Wilhelmy podsuwa czytelnikom. Jest nim Palenque. "Nagrobna p艂yta z Palenque" by艂a ju偶 cz臋sto cytowana i wielokrotnie interpretowana. Wilhelmy przedstawia jednak w艂asn膮 interpretacj臋 (chodzi o boga kukurydzy Yurn Kax) jako ,,udowodnion膮" tez臋. Jego zdaniem Erich von Daniken manipuluje natomiast swoimi czytelnikami, gdy偶 "ogl膮da t臋 p艂yt臋 od z艂ej strony, mianowicie od strony poprzecznej... Po艂o偶enie p艂yty w w膮skiej komorze grobowej i og贸lna kompozycja p艂askorze藕by nie pozostawiaj膮 偶adnych w膮tpliwo艣ci, i偶 ogl膮da膰 j膮 nale偶y od w臋偶szej strony. Tylko widziana w ten spos贸b, p艂yta ma jaki艣 sens".
Gdyby nie by艂o to tak powa偶nie wyg艂oszone, trzeba by wybuchn膮膰 homeryckim 艣miechem, gdy偶 najp贸藕niej w momencie inauguracji za艂ogowych lot贸w kosmicznych nawet Wilhelmy powinien zauwa偶y膰, 偶e w艂a艣nie postulowany przez niego ogl膮d reliefu doskonale ukazuje podr贸偶uj膮cego we Wszech艣wiecie astronaut臋. Kto zatem kim manipuluje?
Chcieliby艣my wreszcie wykaza膰, jak ciesz膮cy si臋 uznaniem uczony jest krytyczny wobec pogl膮d贸w innych, ale zupe艂nie pozbawiony krytycyzmu wobec samego siebie. Wilhelmy pisze: "Na jego [Ericha von D鋘ikena] niedostateczn膮 znajomo艣膰 literatury przedmiotu jest jeden przyk艂ad. M贸wi on mianowicie o 艣wi臋tej cenocie [czyli wype艂nionym woda zag艂臋bieniu terenu, przypominaj膮cym studni臋 - przyp. red.] w Chichen Itza i o drugiej niezbyt od niej oddalonej, z kt贸rej mieszka艅cy czerpi膮 wod臋 pitn膮: Podobne s膮 one do siebie w uderzaj膮cym stopniu... nawet pod wzgl臋dem wysoko艣ci lustra wody... Bez w膮tpienia obie studnie maj膮 ten sam wiek i by膰 mo偶e zawdzi臋czaj膮 swe powstanie uderzeniom meteoryt贸w. Zas艂ona tajemnicy, rozci膮gni臋ta tu nad dawno wyja艣nionymi sprawami, jest urojeniem D鋘ikena. Cenoty nie s膮 skutkiem uderze艅 meteoryt贸w, lecz wynikiem zawalenia si臋 stropu jaski艅 krasowych, cz臋sto spotykanych na p贸艂nocnym Jukatanie... Geneza cenot znana jest od 1910 r., a wszystkie wa偶niejsze og贸lne prace o kulturze Maj贸w dok艂adnie przedstawiaj膮 to ca艂kowicie wyja艣nione zjawisko przyrodnicze..."
Jasne i niew膮tpliwe wydaje si臋 tylko jedno. To mianowicie, 偶e nawet szacowni uczeni myl膮 si臋 tym gorzej, w im bardziej dono艣ne i zdecydowane tony uderzaj膮. "Dementi" Wilhelmy'ego jest niezwykle spektakularn膮 ilustracj膮 tej prawid艂owo艣ci. O co chodzi?
Przed 66 milionami lat, na styku okresu kredowego i trzeciorz臋du, wymar艂y dinozaury a wraz z nimi trzy czwarte 贸wczesnej fauny. Koniec ten mia艂 przebieg dosy膰 gwa艂towny. Wi臋kszo艣膰 geolog贸w, kt贸rzy zajmuj膮 si臋 tym problemem, przyjmuje obecnie, 偶e uderzenie wielkiego meteorytu do tego stopnia na ca艂e tysi膮clecia zniszczy艂o 艣rodowisko naturalne (cz膮stki sadzy w powietrzu, spadek temperatury, paruj膮ce ska艂y jako czynnik wywo艂uj膮cy kwa艣ne deszcze itp.), 偶e dosz艂o do owej "redukcji" 艣wiata zwierz臋cego. Uczeni d艂ugo nie byli w stanie odkry膰 miejsca ewentualnego uderzenia wielkiego meteorytu.
Wydaje si臋, 偶e od pocz膮tku 1991 r. jest ono znane. Gdzie? Na Jukatanie! Ju偶 przedtem geolodzy odkryli w rejonie Karaib贸w pot臋偶ne pok艂ady gruzu i stopionej ska艂y, zalegaj膮ce w warstwie granicznej mi臋dzy okresem kredowym a trzeciorz臋dem. Pozwala艂o to wnioskowa膰, 偶e poszukiwany krater mo偶e znajdowa膰 si臋 stosunkowo blisko. Przypuszczano, 偶e le偶a艂 na dnie morza lub na po艂udnie od Kuby. Zdj臋cia satelitarne NASA z 1987 r. okaza艂y si臋 sensacyjne. Na ich podstawie mo偶na by艂o zrekonstruowa膰 system zaopatrzenia w wod臋 Maj贸w oraz natrafiono na p贸艂kole o 艣rednicy oko艂o dwustu kilometr贸w sk艂adaj膮ce si臋 z cenot (dziury krasowe lub lejkowate doliny). Obecnie geolodzy maj膮 ju偶 pewno艣膰, 偶e pier艣cie艅 ten, do kt贸rego naliczaj膮 si臋 r贸wnie偶 cenoty z Chichen Itza, tworzy kraw臋d藕 gigantycznego zag艂臋bienia terenu. W nisko le偶膮cych, ca艂kowicie porozbijanych ska艂ach woda 艂atwo cyrkuluje, co prowadzi do rozk艂adu wy偶ej le偶膮cej ska艂y wapiennej, kt贸ra powsta艂a dopiero po uderzeniu meteorytu, za艣 przy okazji tych zjawisk powstaj膮 cenoty. Krater Chicxulub (nazwany tak od ma艂ej miejscowo艣ci pod Merid膮, le偶膮cej w 艣rodku owej struktury geomorfologicznej) uwa偶any jest obecnie za g艂贸wnego kandydata na sprawc臋 zag艂ady wielkich gad贸w. Inaczej zatem ni偶 sugeruje Wilhelmy - to Erich von D鋘iken ma racj臋. Napisa艂 on zreszt膮 jedynie: ...by膰 mo偶e obie (studnie) zawdzi臋czaj膮 swe powstanie uderzeniom meteoryt贸w, a nie 偶e s膮 one kraterami po meteorytach.
Oczywi艣cie nawet taki "uniwersalny uczony" jak Wilhelmy nie m贸g艂 przewidzie膰, czym oka偶膮 si臋 pewnego dnia cenoty. Przyk艂ad ten pokazuje jednak w spos贸b wr臋cz klasyczny, jak szybko to, co rzekomo jest pewne, okazuje si臋 omy艂k膮, natomiast spekulatywne przypuszczenia - r贸wnie偶 ludzi nie b臋d膮cych uczonymi - staj膮 si臋 najbli偶sze prawdzie".
Tyle je艣li chodzi o cytat z tekstu dra Johannesa Fiebaga. Czy naci膮gana i po cz臋艣ci tak偶e k艂amliwa krytyka ostatnich 24 lat z艂ama艂a m贸j up贸r, doprowadzi艂a do zgorzknienia?
W 偶adnym wypadku. Bardzo du偶o wynios艂em z tej krytyki. Cz臋sto by艂a uzasadniona i kierowa艂a uwag臋 na rozs膮dne tory. Poza tym obok gradu krytycznych wypowiedzi ukaza艂y si臋 - tak偶e wyra偶aj膮ce opinie uczonych - ksi膮偶ki bior膮ce D鋘ikena w obron臋 i niezliczone przychylne artyku艂y w wielu j臋zykach. Moje archiwum pe艂ne jest takich materia艂贸w! Szkoda tylko, 偶e niekt贸rzy przedstawiciele 艣rodk贸w masowego przekazu pozostali wi臋藕niami swych przes膮d贸w. Po偶a艂owania godne jest te偶, i偶 tak wielu uczonych, koleg贸w-pisarzy czy scenarzyst贸w czerpa艂o z moich prac, nie podaj膮c wbrew dobrym obyczajom 藕r贸d艂a inspiracji. Ja sam po wydaniu Wspomnie艅 z przysz艂o艣ci napisa艂em jeszcze 18 dalszych ksi膮偶ek, mieszcz膮cych si臋 w tym samym zakresie tematycznym. Dowodem nieustaj膮cego zainteresowania szerokiego kr臋gu czytelnik贸w "bogami z Kosmosu" jest fakt, 偶e ka偶da moja nast臋pna publikacja znajdowa艂a si臋 na li艣cie bestseller贸w tygodnika "Der Spie-gel". W 1973 r. w USA za艂o偶ono "Ancient Astronaut Society" (AAS), og贸lno艣wiatow膮 organizacje u偶yteczno艣ci publicznej, kt贸ra zajmuje si臋 przedstawianymi przeze mnie problemami. W krajach niemieckoj臋zycznych AAS ma cztery tysi膮ce cz艂onk贸w. Ameryka艅ski profesor filozofii dr Luis Navia z New York Institut of Technology napisa艂:
"Je艣li zbada si臋 t臋 hipotez臋 bez uprzedze艅 i w spos贸b otwarty, wida膰 wyra藕nie, 偶e nie ma w niej niczego, co sprzeciwia艂oby si臋 najsurowszym nawet zasadom naukowym lub naszemu aktualnemu rozumieniu uniwersum. Wielka zas艂uga Ericha von D鋘ikena polega na tym, 偶e zwr贸ci艂 uwag臋 na owe niezliczone fakty archeologiczne, kulturowe, historyczne i religijne, kt贸re nabieraj膮 sensu dopiero, gdy we藕mie si臋 pod uwag臋 mo偶liwo艣膰 pozaziemskich odwiedzin. A w艂a艣nie tego wymaga si臋 od rozs膮dnej i przekonywaj膮cej hipotezy naukowej".
W sedno trafi艂 jednak badacz sanskrytu prof. dr Dileep Kumar Kand偶ilal. profesor zwyczajny sanskrytu i indologii w Sanscrit College w Kalkucie:
"Na podstawie staroindyjskich tekst贸w mo偶na jednoznacznie dowie艣膰, 偶e w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci Ziemi臋 odwiedzi艂y istoty pozaziemskie, kt贸re wp艂yn臋艂y na jej dzieje".
Tak w艂a艣nie by艂o.
Erich von D鋘iken
Feldbrunnen/Szwajcaria, 15 listopada 1991 r.













Przedmowa

Wspomnienia z przysz艂o艣ci - czy co艣 takiego istnieje? Wspomnienia o czym艣, co przyjdzie ponownie? Czy w przyrodzie istnieje wieczny obieg rzeczy, wieczne zlewanie si臋 czas贸w?
Czy liszka przeczuwa, 偶e na wiosn臋 zbudzi si臋 motylem? Czy cz膮steczka gazu czuje jakim艣 sposobem prawo, zgodnie z kt贸rym pr臋dzej czy p贸藕niej ponownie zniknie w S艂o艅cu? Czy umys艂 ludzki wie o swoim powi膮zaniu z wszystkimi zakamarkami wieczno艣ci?
Dzisiejszy cz艂owiek r贸偶ni si臋 od cz艂owieka dnia wczorajszego lub przedwczorajszego. Cz艂owiek staje si臋 ci膮gle na nowo i zmienia si臋 nieustannie w owym niesko艅czonym ci膮gu, kt贸ry zwiemy CZASEM. Cz艂owiek b臋dzie musia艂 zrozumie膰 i opanowa膰 czas! Czas jest bowiem nasieniem uniwersum. I nie ma ko艅ca czas, w kt贸rym 艂膮cz膮 si臋 wszystkie czasy.
S膮 wspomnienia z przysz艂o艣ci. To, czego dzisiaj jeszcze nie wiemy, skrywa przed nami Wszech艣wiat. By膰 mo偶e dzisiaj, jutro lub kiedy艣 w przysz艂o艣ci niekt贸re tajemnice zostan膮 wyja艣nione. Wszech艣wiat nie zna czasu ani jego poj臋cia.
Ksi膮偶ka ta nie powsta艂aby bez zach臋ty i pomocy wielu ludzi. Mojej 偶onie, kt贸ra w ostatnich latach rzadko widywa艂a mnie w domu, dzi臋kuj臋 za wyrozumia艂o艣膰. Dzi臋kuj臋 mojemu przyjacielowi Hansowi Neunerowi, kt贸ry towarzyszy艂 mi przez sto tysi臋cy kilometr贸w w moich podr贸偶ach i s艂u偶y艂 zawsze cenn膮 pomoc膮. Dzi臋kuj臋 panu doktorowi Stehlinowi i Louisowi Emrichowi za to, 偶e tak d艂ugo dodawali mi otuchy. Dzi臋kuj臋 wszystkim pracownikom NASA w Houston, na Przyl膮dku Kennedy'ego i w Huntsville, kt贸rzy oprowadzali mnie po swoich wspania艂ych naukowo-technicznych o艣rodkach badawczych. Dzi臋kuj臋 prof. dr. Wernherowi von Braunowi, dr. Willy'emu Leyowi i panu Bertowi Slattery'emu. Dzi臋kuje wreszcie wszystkim niezliczonym m臋偶czyznom i kobietom na ca艂ym 艣wiecie, kt贸rzy przez rozmowy, sugestie i bezpo艣redni膮 pomoc umo偶liwili powstanie tej ksi膮偶ki.

Erich von D鋘iken

























Wprowadzenie

Napisanie tej ksi膮偶ki wymaga艂o odwagi, jej przeczytanie wymaga odwagi nie mniejszej. Uczeni wezm膮 j膮 na indeks dzie艂, o kt贸rych lepiej nie m贸wi膰, gdy偶 jej tezy i dowody nie pasuj膮 do mozolnie zlepionej mozaiki skostnia艂ej ju偶 miedzy szkolnej. Laicy z kolei, kt贸rych nawet we 艣nie niepokoj膮 wizje przysz艂o艣ci, schroni膮 si臋 niczym 艣limaki do bezpiecznej i znanej im skorupy przed mo偶liwo艣ci膮, wi臋cej - przed prawdopodobie艅stwem, i偶 odkrywana przesz艂o艣膰 b臋dzie w por贸wnaniu z przysz艂o艣ci膮 jeszcze bardziej tajemnicza, zuchwa艂a i zagadkowa.
Jedno jest bowiem pewne: w naszej przesz艂o艣ci, tej sprzed tysi臋cy milion贸w lat, co艣 si臋 nie zgadza! Roi si臋 w niej od nieznanych bog贸w, kt贸rzy w za艂ogowych statkach kosmicznych sk艂adali wizyty naszej dobrej, wiekowej Ziemi. Przesz艂o艣膰 ta pe艂na by艂a broni tajemnych, super-broni i trudnej do wyobra偶enia wiedzy technicznej, kt贸rej po cz臋艣ci do dzisiaj nie jeste艣my w stanie odtworzy膰,
W naszej archeologii co艣 si臋 nie zgadza! Oto znajduje si臋 baterie elektryczne sprzed wielu tysi臋cy lat. Wida膰 dziwne istoty w nienagannych skafandrach kosmicznych, kt贸rych pasy zapinane s膮 na klamerki z platyny. Wyst臋puj膮 pi臋tnastocyfrowe liczby, kt贸rych nie obliczy艂 przecie偶 偶aden komputer. W zamierzch艂ej przesz艂o艣ci spotykamy ca艂y szereg rzeczy, kt贸rych nie spos贸b sobie wyobrazi膰. Sk膮d jednak owi prapraludzie posiadali umiej臋tno艣膰 tworzenia niewyobra偶alnych rzeczy?
Z naszymi religiami te偶 jest co艣 nie tak! Wszystkie religie maj膮 t臋 wsp贸ln膮 cech臋, 偶e obiecuj膮 ludziom zbawienie i pomoc. Obietnice takie sk艂adali r贸wnie偶 najstarsi bogowie. Dlaczego jednak ich nie dotrzymywali? Dlaczego u偶ywali supernowoczesnej broni przeciwko prymitywnym ludziom? l dlaczego planowali ich zag艂ad臋?
Powinni艣my przyzwyczai膰 si臋 do my艣li, 偶e powsta艂y w ci膮gu tysi臋cy lat 艣wiat wyobra偶e艅 - za艂amie si臋. Nawet niewiele lat dok艂adnych bada艅 wystarczy艂o, by zburzy膰 gmach poj臋膰, w kt贸rym by艂o nam tak przytulnie. Na nowo odkrywana jest wiedza, ukryta przedtem w bibliotekach tajnych stowarzysze艅. Era podr贸偶y kosmicznych nie jest ju偶 czasem skrywanych tajemnic. Loty kosmiczne w kierunku S艂o艅ca i gwiazd pozwalaj膮 tak偶e na sondowanie otch艂ani naszej przesz艂o艣ci. Z ciemnych grobowc贸w podnosz膮 si臋 bogowie i kap艂ani, kr贸lowie i bohaterowie. Musimy wydrze膰 im ich sekrety, gdy偶 mamy 艣rodki do tego, by odkry膰 nasz膮 przesz艂o艣膰 gruntownie i -je艣li tylko tego chcemy - bez 偶adnych luk.
Staro偶ytno艣膰 trzeba bada膰 w nowoczesnym laboratorium..
Archeolog musi na zgliszczach przesz艂o艣ci pos艂ugiwa膰 si臋 czu艂ymi urz膮dzeniami pomiarowymi.
Szukaj膮cy prawdy wsp贸艂czesny kap艂an musi zacz膮膰 od nowa w膮tpi膰 we wszystko, co zosta艂o ustalone.
Bogowie z zamierzch艂ej przesz艂o艣ci pozostawili widoczne 艣lady, kt贸re umiemy odczyta膰 i odszyfrowa膰 dopiero dzisiaj, gdy偶 przez tysi膮ce lat nie istnia艂 dla ludzi problem podr贸偶y kosmicznej, kt贸ry dla nas sta艂 si臋 tak bliski. Wysuwam bowiem twierdzenie: dawno w staro偶ytno艣ci nasi przodkowie do艣wiadczyli odwiedzin z Kosmosu! Cho膰 do dzisiaj nie wiemy, kim by艂y te pozaziemskie istoty inteligentne i z jakiej przyby艂y planety, to jestem przekonany, 偶e ,,obcy" zg艂adzili cze艣膰 偶yj膮cej w贸wczas populacji i sp艂odzili nowego cz艂owieka, by膰 mo偶e pierwszego Homo sapiens.
Twierdzenie to zbija z n贸g, gdy偶 niszczy podstawy, na kt贸rych zbudowano tak doskona艂y pozornie gmach dotychczasowych poj臋膰. Celem tej ksi膮偶ki jest pr贸ba dostarczenia dowod贸w na poparcie owego twierdzenia.










Rozdzia艂 I

Czy Kosmos zamieszkuj膮 istoty podobne do cz艂owieka? - Czy rozw贸j bez tlenu jest mo偶liwy?- Czy 偶ycie wyst臋puje w 艣mierciono艣nym 艣rodowisku?

Czy jest do pomy艣lenia, aby艣my my, obywatele 艣wiata w XX w., nie byli jedynymi rozumnymi istotami w Kosmosie? Do tej pory w 偶adnym jeszcze muzeum antropologicznym nie ma w艣r贸d eksponat贸w spreparowanego homunkulusa z innej planety, zatem odpowied藕, 偶e "tylko nasz膮 Ziemi臋 zamieszkuj膮 istoty ludzkie", wydaje si臋 przekonywaj膮ca i uzasadniona. Jednak las znak贸w zapytania zag臋szcza si臋, skoro tylko po艂膮czymy ze sob膮 w ci膮g przyczynowy wyniki najnowszych znalezisk i bada艅 naukowych.
Astronomowie twierdz膮, 偶e w pogodn膮 noc cz艂owiek mo偶e zobaczy膰 go艂ym okiem na niebosk艂onie oko艂o 4500 gwiazd. Jednak ju偶 zwyk艂a luneta w ma艂ym obserwatorium astronomicznym pozwala ujrze膰 prawie dwa miliony gwiazd, podczas gdy nowoczesny teleskop zwierciad艂owy wychwytuje 艣wiat艂o miliard贸w gwiazd... punkt贸w 艣wietlnych Drogi Mlecznej. Na tle ogromu Kosmosu nasz system gwiezdny jest zaledwie male艅k膮 cz膮stk膮 niepor贸wnanie wi臋kszego systemu - kt贸ry mo偶na by nazwa膰 wi膮zk膮 (uk艂adem) dr贸g mlecznych. Obejmuje on oko艂o 20 galaktyk w promieniu 1,5 miliona lat 艣wietlnych (l rok 艣wietlny = 9,5 bilion贸w kilometr贸w). Z kolei nawet ta wielka liczba gwiazd wcale nie jest du偶a w por贸wnaniu z wieloma tysi膮cami galaktyk spiralnych, kt贸rych istnienie przybli偶y艂y nam teleskopy elektroniczne. Wszystko to odnosi si臋 do dzisiejszego stanu wiedzy, a badania dopiero si臋 rozpocz臋艂y.
Astronom Harlow Shapley zak艂ada, 偶e w zasi臋gu naszych teleskop贸w znajduje si臋 1020 gwiazd. Jest on sk艂onny uzna膰, 偶e tylko jedna na tysi膮c ma sw贸j uk艂ad planetarny i jest to z pewno艣ci膮 bardzo ostro偶na kalkulacja. P贸jd藕my tropem tych szacunk贸w i przypu艣膰my, 偶e tylko na jednej z tysi膮ca gwiazd istniej膮 warunki dla powstania 偶ycia. Mieliby艣my zatem w wyniku tego rachunku wci膮偶 jeszcze wielk膮 liczb臋 1014. Shapley zadaje pytanie: ile gwiazd z tej doprawdy astronomicznej liczby ma atmosfer臋 umo偶liwiaj膮c膮 procesy 偶yciowe? Mo偶e jedna na tysi膮c? Skoro tak, to pozostawa艂aby jeszcze niewyobra偶alna liczba l011 gwiazd dysponuj膮cych przes艂ankami dla powstania 偶ycia. Nawet gdyby艣my za艂o偶yli, 偶e z tej liczby tylko co tysi臋czna gwiazda istotnie wykszta艂ci艂a 偶ycie, to nadal pozosta艂oby dla naszych spekulacji jeszcze 100 milion贸w planet. Przy czym obliczenie to opiera si臋 na dost臋pnych dzisiaj mo偶liwo艣ciach technicznych, podczas gdy teleskopy ca艂y czas s膮 rozwijane i ulepszane.
Biochemik dr S. Miller wysuwa hipotez臋, 偶e na niekt贸rych z tych planet warunki do powstania 偶ycia i ono samo rozwin臋艂y si臋 by膰 mo偶e szybciej ni偶 na Ziemi. Id膮c tropem naszych 艣mia艂ych oblicze艅 trzeba by uzna膰, i偶 na tych stu milionach planet mog艂y si臋 rozwin膮膰 cywilizacje bardziej zaawansowane od naszej. Prof. dr Willy Ley, znany pisarz naukowy i przyjaciel W. von Brauna, powiedzia艂 mi w Nowym Jorku:
"Liczb臋 gwiazd tylko w naszej Drodze Mlecznej szacuje si臋 na 30 miliard贸w. Wsp贸艂czesna astronomia przyjmuje za艂o偶enie, i偶 w Drodze Mlecznej znajduje si臋 co najmniej 18 miliard贸w uk艂ad贸w planetarnych. Gdyby艣my spr贸bowali sprowadzi膰 wchodz膮ce w gr臋 liczby do najmniejszych wielko艣ci i przyj臋li, 偶e odleg艂o艣ci mi臋dzy nimi s膮 tak dobrane, i偶 tylko jedna planeta na sto obiega swe s艂o艅ce w ekosferze, to i tak pozostaje jeszcze 180 milion贸w planet mog膮cych by膰 艣rodowiskiem dla 偶ycia organicznego. Przyjmijmy dalej, i偶 tylko jedna planeta na sto spo艣r贸d nich rzeczywi艣cie stanowi siedlisko 偶ycia, a mieliby艣my jeszcze 1,8 miliona planet, na kt贸rych 偶ycie istnieje. Kolejne przypuszczenie zak艂ada艂oby, 偶e na 100 偶yciodajnych planet przypada jedna zamieszkana przez istoty o inteligencji nie ust臋puj膮cej Homo sapiens. Jednak nawet to ostatnie za艂o偶enie pozostawia naszej Drodze Mlecznej pot臋偶ny zast臋p 18 tysi臋cy zaludnionych planet".
Poniewa偶 najnowsze obliczenia m贸wi膮 o 100 miliardach sta艂ych gwiazd w Drodze Mlecznej, to zgodnie z rachunkiem prawdopodobie艅stwa liczba zamieszkanych planet by艂aby zdecydowanie wy偶sza, ni偶 szacuje to profesor Ley w swym ostro偶nym obliczeniu.
Nie anga偶uj膮c w nasze rozwa偶ania utopijnych liczb i nie uwzgl臋dniaj膮c obcych galaktyk, mo偶emy przypuszcza膰, i偶 wzgl臋dnie blisko Ziemi znajduje si臋 18 tysi臋cy planet posiadaj膮cych warunki 偶ycia podobne do naszych. Mo偶emy p贸j艣膰 dalej w spekulacjach: nawet gdyby z tych 18 tysi臋cy w rzeczywisto艣ci tylko jeden procent by艂 zaludniony, to nadal mamy jeszcze 180 planet.
Nie ulega w膮tpliwo艣ci istnienie planet podobnych do Ziemi - z analogicznym sk艂adem atmosfery, podobn膮 grawitacj膮, 艣wiatem ro艣linnym a nawet zwierz臋cym. Powstaje jednak pytanie, czy 偶yciodajne planety koniecznie musz膮 charakteryzowa膰 si臋 w艂a艣ciwo艣ciami podobnymi do ziemskich?
Badania naukowe modyfikuj膮 opini臋, zgodnie z kt贸r膮 偶ycie mo偶e si臋 rozwija膰 tylko w warunkach zbli偶onych do tych, jakie panuj膮 na Ziemi. B艂臋dny jest pogl膮d, 偶e bez wody i tlenu nie ma 偶ycia. W rzeczywisto艣ci nawet na naszej Ziemi s膮 organizmy nie potrzebuj膮ce w og贸le tlenu. S膮 to 偶yj膮ce bez niego bakterie (beztlenowce), a okre艣lona ilo艣膰 tego gazu stanowi dla nich trucizn臋. Dlaczego zatem nie mia艂oby by膰 wy偶ej rozwini臋tych organizm贸w, kt贸re obywa艂yby si臋 bez tlenu? Pod wp艂ywem coraz to nowszych wynik贸w bada艅 naukowych b臋dziemy musieli zmienia膰 nasze wyobra偶enia i poj臋cia o 艣wiecie. Nasza pasja badawcza ograniczaj膮ca si臋 do niedawnej przesz艂o艣ci tylko do Ziemi uczyni艂a z niej idealn膮 planet臋. Nie jest ona zbyt gor膮ca i nie jest zbyt zimna; wody jest tu pod dostatkiem; tlen wyst臋puje w du偶ych ilo艣ciach; procesy organiczne ci膮gle na nowo regeneruj膮 przyrod臋.
W rzeczywisto艣ci za艂o偶enie, 偶e tylko na jakiej艣 podobnej do Ziemi planecie mog艂oby si臋 rozwin膮膰 i trwa膰 偶ycie, jest nie do utrzymania. Na Ziemi 偶yje - wed艂ug szacunkowych danych - dwa miliony r贸偶nych gatunk贸w istot 偶ywych. Z tego - znowu szacunkowo - 1,2 miliona zosta艂o "uchwycone" przez nauk臋. Okazuje si臋, 偶e w艣r贸d tych naukowo zbadanych organizm贸w jest kilka tysi臋cy takich, kt贸re zgodnie z utartymi pogl膮dami w og贸le nie powinny by艂y istnie膰! Przes艂anki niezb臋dne dla pojawienia si臋 偶ycia musz膮 zatem zosta膰 na nowo przemy艣lane i zweryfikowane.
Mo偶na by na przyk艂ad pomy艣le膰, 偶e woda o du偶ym stopniu napromieniowania radioaktywnego powinna by膰 ja艂owa. Jednak niekt贸re rodzaje bakterii radz膮 sobie jako艣 ze 艣mierciono艣n膮 wod膮, op艂ywaj膮c膮 reaktory atomowe. Do艣wiadczenie dra Siegela wydaje si臋 cokolwiek niepokoj膮ce. Uczony ten stworzy艂 w laboratorium takie warunki 偶ycia, jakie wyst臋puj膮 w atmosferze Jowisza i w 艣rodowisku tym, kt贸re nie ma niczego wsp贸lnego z wymaganiami, jakie do tej pory kojarzymy z 偶yciem, hodowa艂 bakterie i roztocza. Okaza艂o si臋, 偶e nie zabi艂 ich ani amoniak, ani metan czy wod贸r. Do艣wiadczenia entomolog贸w Hintona i Bluma z angielskiego uniwersytetu w Bristolu przynios艂y nie mniej zadziwiaj膮ce wyniki. Obaj uczeni suszyli jeden z gatunk贸w komara przez wiele godzin w temperaturze dochodz膮cej do 100癈, a nast臋pnie natychmiast zanurzyli obiekty do艣wiadczalne w ciek艂ym helu, kt贸ry jak wiadomo ma temperatur臋 przestrzeni kosmicznej. Po silnym na艣wietleniu ponownie zapewnili komarom normalne dla nich warunki 偶ycia. I w贸wczas nast膮pi艂o co艣 prawie niemo偶liwego: larwy kontynuowa艂y swoje procesy 偶yciowe i wyklu艂y si臋 z nich ca艂kowicie "zdrowe" komary. Wiemy te偶 o bakteriach 偶yj膮cych w wulkanach, o innych : - po偶eraj膮cych kamie艅 i takich, kt贸re wytwarzaj膮 偶elazo. Las znak贸w zapytania zag臋szcza si臋.
W wielu o艣rodkach naukowych prowadzone s膮 do艣wiadczenia i przybywa dowod贸w, 偶e zjawisko 偶ycia w 偶adnym wypadku nie jest nierozerwalnie zwi膮zane z warunkami panuj膮cymi na naszej planecie. Z przes艂anek dla 偶ycia i praw przyrodniczych obowi膮zuj膮cych na Ziemi uczyniono w ci膮gu stuleci co艣 w rodzaju "p臋pka 艣wiata". Prze艣wiadczenie takie zniekszta艂ci艂o i zatar艂o perspektywy, na艂o偶y艂o badaczom ko艅skie okulary, kt贸re kaza艂y im stosowa膰 w badaniach Kosmosu nasze miary i sposoby my艣lenia. Teilhard de Chardin, my艣liciel na miar臋 epoki, g艂osi艂: "W sprawach Kosmosu tylko to, co fantastyczne, ma szans臋 by膰 realnym!"
Odwr贸cenie naszego sposobu my艣lenia - r贸wnie fantastyczne, jak i realne - polega艂oby na zdaniu sobie sprawy, 偶e istoty inteligentne z jakiej艣 innej planety r贸wnie偶 przyjmuj膮 w艂asne warunki 偶ycia za punkt odniesienia. Je艣li 偶yj膮 one w temperaturach minus 150~200癈, to by艂yby sk艂onne uzna膰 takie w艂a艣nie temperatury, unicestwiaj膮ce nasze 偶ycie, za warunek jego istnienia na innych planetach. Odpowiada艂oby to logice, z jak膮 pr贸bujemy rozja艣ni膰 mroki naszej przesz艂o艣ci.
Jeste艣my winni naszemu dziedziczonemu z pokolenia na pokolenie poczuciu w艂asnej godno艣ci, aby by膰 lud藕mi rozumnymi i obiektywnymi; s艂owem -zawsze odwa偶nie i pewnie stoj膮cymi obiema nogami na ziemi. Ka偶da 艣mia艂a teza wydaje si臋 w swoim czasie utopijna, ale jak偶e wiele utopii sta艂o si臋 ju偶 dawno codzienn膮 rzeczywisto艣ci膮! Rzecz jasna, przytoczone tu w ksi膮偶ce przyk艂ady maj膮 ca艂kiem 艣wiadomie pos艂u偶y膰 do skrajnych interpretacji. Jednak w momencie gdy to, co dzi艣 jeszcze jest nieprawdopodobne, stanie si臋 my艣lowym standardem - opadn膮 wszelkie bariery i dzi臋ki temu poznamy w spos贸b naturalny te niewiarygodne dzisiaj tajemnice, kt贸re skrywa przed nami Kosmos. Przysz艂e pokolenia spotkaj膮 zapewne w przestrzeni kosmicznej wiele nie przeczuwanych jeszcze obecnie postaci 偶ycia. Cho膰 nam nie b臋dzie ju偶 dane tego do艣wiadczy膰, to nasi potomkowie b臋d膮 si臋 musieli pogodzi膰 z tym, 偶e nie s膮 jedynymi i z pewno艣ci膮 nie najstarszymi istotami rozumnymi w Kosmosie.
Wiek Wszech艣wiata szacuje si臋 na 8 do 12 miliard贸w lat. Meteoryty dostarczaj膮 艣lad贸w zwi膮zk贸w organicznych dla naszych mikroskop贸w. Bakterie licz膮ce sobie miliony lat budz膮 si臋 do nowego 偶ycia. Zarodniki, unosz膮ce si臋 w przestrzeni pod wp艂ywem ci艣nienia promieni s艂onecznych i przemierzaj膮ce Kosmos, s膮 pr臋dzej czy p贸藕niej przechwytywane przez si艂臋 przyci膮gania planet. Nowe 偶ycie od milion贸w lat bierze pocz膮tek w niesko艅czonym obiegu stworzenia. Liczne wnikliwe badania najr贸偶niejszych warstw skalnych we wszystkich cz臋艣ciach 艣wiata dowodz膮, 偶e skorupa ziemska uformowa艂a si臋 przed oko艂o czterema miliardami lat. A dopiero od miliona lat istnieje co艣 takiego, jak cz艂owiek - g艂osi nauka. Z tego ogromnego strumienia czasu uda艂o si臋 przy du偶ym nak艂adzie pracy, po licznych przygodach i dzi臋ki pasji badawczej wyodr臋bni膰 stru偶k臋 siedmiu tysi臋cy lat historii cz艂owieka spo艂ecznego. C贸偶 jednak znaczy siedem tysi臋cy lat dziej贸w ludzko艣ci w por贸wnaniu z miliardami lat przesz艂o艣ci Wszech艣wiata?
My - zwie艅czenie stworzenia? - potrzebowali艣my 400 000 lat, by osi膮gn膮膰 nasz obecny status i dzisiejszy wygl膮d. Kto musi dostarcza膰 materia艂u dowodowego w kwestii - dlaczego jaka艣 inna planeta nie mia艂aby stworzy膰 r贸wnie korzystnych warunk贸w dla rozwoju odmiennych od nas lub podobnych nam istot rozumnych? Dlaczego mieliby艣my nie mie膰 na innych planetach "konkurencji", kt贸ra by nam dor贸wnywa艂a, a mo偶e nas przewy偶sza艂a? Czy wolno nie bra膰 pod uwag臋 takiej mo偶liwo艣ci? Do tej pory tak w艂a艣nie czynili艣my.
Jak cz臋sto podstawy naszej m膮dro艣ci id膮 w gruzy! Setki pokole艅 wierzy艂y, 偶e Ziemia ma kszta艂t tarczy. Wiele tysi臋cy lat obowi膮zywa艂o 偶elazne prawo: S艂o艅ce obraca si臋 wok贸艂 Ziemi. Jeszcze dzisiaj jeste艣my przekonani, 偶e nasza planeta jest 艣rodkiem Wszech艣wiata - cho膰 zosta艂o dowiedzione, i偶 Ziemia jest ca艂kiem zwyk艂ym, pod wzgl臋dem wielko艣ci nieznacznym cia艂em niebieskim, oddalonym o 30 000 lat 艣wietlnych od centrum Drogi Mlecznej...
Nadszed艂 ju偶 czas, aby艣my dzi臋ki odkryciom w niesko艅czonym i niezbadanym Kosmosie uznali nasz膮 w艂asn膮 znikomo艣膰. Dopiero w贸wczas zrozumiemy, 偶e jeste艣my mr贸wkami w kosmicznym pa艅stwie. Nasza szansa znajduje si臋 jednak we Wszech艣wiecie - czyli tam, gdzie nam j膮 obiecali bogowie.
Dopiero po spojrzeniu w przysz艂o艣膰 b臋dziemy mieli dosy膰 si艂y i 艣mia艂o艣ci, aby uczciwie i bez uprzedze艅 bada膰 nasz膮 przesz艂o艣膰.





















Rozdzia艂 II


Fantastyczna podr贸偶 statku kosmicznego we Wszech艣wiecie - "Bogowie" przybywaj膮 w odwiedziny - Nieprzemijaj膮ce 艣lady


Juliusz Verne, protoplasta wszystkich autor贸w powie艣ci fantastycznych, okaza艂 si臋 nadzwyczaj zdolnym pisarzem. Jego si臋ganie do gwiazd nie jest ju偶 utopi膮, a w naszym dziesi臋cioleciu kosmonauci potrzebuj膮 na okr膮偶enie Ziemi nie 80 dni, lecz zaledwie 86 minut. Fantastyczna podr贸偶, kt贸rej okoliczno艣ci i etapy opiszemy, b臋dzie mo偶liwa do zrealizowana szybciej ni偶 po up艂ywie czasu, jaki musia艂 min膮膰, aby szalona wizja Juliusza Verne'a osiemdziesi臋ciodniowej podr贸偶y dooko艂a Ziemi przybra艂a posta膰 b艂yskawicznej osiemdziesi臋ciominutowej wycieczki. Nie zadowalajmy si臋 jednak tak kr贸tkimi odcinkami czasu! Przypu艣膰my zatem, 偶e nasz statek kosmiczny za 150 lat wyruszy艂by z Ziemi w kierunku jakiego艣 nieznanego, odleg艂ego s艂o艅ca...
Statek mia艂by wielko艣膰 dzisiejszego parowca oceanicznego - czyli jego masa startowa wynosi艂aby 100 000 ton, z czego 99 800 ton przypada艂oby na paliwo, a efektywna masa u偶yteczna by艂aby mniejsza ni偶 200 ton.
Niemo偶liwe?
Ju偶 dzisiaj mogliby艣my na orbicie dowolnej planety zmontowa膰 cze艣膰 po cz臋艣ci statek kosmiczny. Nawet jednak taki monta偶 oka偶e si臋 za niespe艂na 20 lat zbyteczny, gdy偶 wielki statek kosmiczny b臋dzie mo偶na przygotowa膰 na Ksi臋偶ycu. Na pe艂nych obrotach tocz膮 si臋 prace nad silnikami przysz艂o艣ci. Przysz艂e zespo艂y nap臋dowe b臋d膮 przede wszystkim silnikami fotonowymi, wykorzystuj膮cymi syntez臋 j膮drow膮 - przemian臋 wodoru w hel lub te偶 anihilacj臋 materii. Ich szybko艣膰 osi膮gnie pr臋dko艣膰 艣wiat艂a. Nowa, odwa偶na droga prowadzi w 艣wiecie techniki do rakiet fotonowych, a przeprowadzone ju偶 do艣wiadczenia fizyczne na pojedynczych cz膮stkach elementarnych dowodz膮, 偶e z powodzeniem mo偶na p贸j艣膰 t膮 drog膮. Paliwa rakiet fotonowych umo偶liwi膮 tak du偶e przybli偶enie szybko艣ci lotu do pr臋dko艣ci 艣wiat艂a, 偶e efekt wzgl臋dno艣ci, wynikaj膮cy z teorii Einsteina, a zw艂aszcza r贸偶nica w up艂ywie czasu mi臋dzy miejscem startu a statkiem kosmicznym, ujawni si臋 w pe艂ni. Materia艂 p臋dny zamieni si臋 w promieniowanie elektromagnetyczne, emitowane jako wi膮zka promieni nap臋dowych o pr臋dko艣ci 艣wiat艂a. Teoretycznie statek kosmiczny wyposa偶ony w silniki fotonowe b臋dzie m贸g艂 osi膮gn膮膰 szybko艣膰 dochodz膮c膮 do 99% pr臋dko艣ci 艣wiat艂a. Szybko艣膰 taka pozwoli艂aby pokona膰 granice Uk艂adu S艂onecznego!
Ju偶 samo wyobra偶enie sobie tego mo偶e przyprawi膰 o zawr贸t g艂owy. Na progu nowej epoki powinni艣my jednak pami臋ta膰, 偶e r贸wnie osza艂amiaj膮ce by艂y wielkie post臋py techniki, jakich w swoim czasie do艣wiadczyli nasi dziadkowie: kolej-elektryczno艣膰 - telegraf-pierwsze auto- pierwszy samolot... Nasze pokolenie z kolei jako pierwsze us艂ysza艂o "music in the air" - ogl膮damy kolorow膮 telewizj臋 - byli艣my 艣wiadkami pierwszych start贸w rakiet kosmicznych i odbieramy informacje oraz zdj臋cia z satelit贸w kr膮偶膮cych wok贸艂 Ziemi. Nasi wnukowie wezm膮 z kolei udzia艂 w podr贸偶ach gwiezdnych i b臋d膮 prowadzili badania kosmiczne na politechnikach.
Prze艣led藕my jednak dalej podr贸偶 naszego fantastycznego statku kosmicznego, kt贸ry zmierza do odleg艂ej gwiazdy sta艂ej. Z pewno艣ci膮 by艂oby zabawne, gdyby艣my mogli wyobrazi膰 sobie, jak za艂oga statku sp臋dza czas swej podr贸偶y. Cho膰by odleg艂o艣ci by艂y nie wiadomo jak wielkie, a czas dla oczekuj膮cych w domu wl贸k艂 si臋 niemi艂osiernie powoli, to teoria Einsteina zachowuje sw膮 wa偶no艣膰! Mo偶e si臋 to wyda膰 trudne do poj臋cia, ale czas w statku kosmicznym poruszaj膮cym si臋 z szybko艣ci膮 zbli偶on膮 do pr臋dko艣ci 艣wiat艂a - biegnie wolniej ni偶 na Ziemi.
Je艣li pr臋dko艣膰 statku wynosi艂aby 99% pr臋dko艣ci 艣wiat艂a, to nasza za艂oga sp臋dzi艂aby podczas lotu we Wszech艣wiecie 14,1 lat, podczas gdy dla mieszka艅c贸w Ziemi min臋艂oby cale stulecie. T臋 r贸偶nic臋 czasu mi臋dzy kosmonautami a Ziemianami mo偶na obliczy膰 wed艂ug r贸wnania, wywodz膮cego si臋 ze wzoru Lorentza:

(t-czas up艂ywaj膮cy dla kosmonaut贸w, T - czas up艂ywaj膮cy na Ziemi, v - szybko艣膰 lotu,
c - pr臋dko艣膰 艣wiat艂a).
Szybko艣膰 lotu statku kosmicznego mo偶na obliczy膰 wed艂ug wyprowadzonego przez prof. Ackereta r贸wnania podstawowego dla rakiet:



(v - szybko艣膰 lotu, w - pr臋dko艣膰 strumienia wyrzucanego z silnika, c - pr臋dko艣膰 艣wiat艂a,
t - udzia艂 paliwa w ci臋偶arze statku podczas startu).
Gdy statek zbli偶y si臋 do gwiazdy docelowej, za艂oga z ca艂膮 pewno艣ci膮 wykryje planety, ustali ich po艂o偶enie, zmierzy temperatur臋 na postawie analizy widmowej i obliczy orbity. W ko艅cu wybierze na miejsce l膮dowania t臋 planet臋, kt贸rej w艂a艣ciwo艣ci s膮 najbardziej zbli偶one do ziemskich. Gdyby nasz statek po podr贸偶y na odleg艂o艣膰 przyk艂adowo osiemdziesi臋ciu lat 艣wietlnych sk艂ada艂 si臋 ju偶 tylko z masy podstawowej, gdy偶 ca艂a energia nap臋dowa zosta艂a zu偶yta, za艂oga musia艂aby na miejscu uzupe艂ni膰 zbiorniki pojazdu materia艂em rozszczepialnym na drog臋 powrotn膮.
Za艂贸偶my zatem, 偶e wybrana do l膮dowania planeta by艂aby podobna do Ziemi. Powiedzieli艣my ju偶, 偶e takie za艂o偶enie w 偶adnym wypadku nie jest niemo偶liwe. Odwa偶my si臋 jeszcze i na takie przypuszczenie, i偶 cywilizacja na tej planecie znajduje si臋 mniej wi臋cej w takim punkcie rozwoju, w jakim nasza by艂a przed o艣mioma tysi膮cami lat, co aparaty pomiarowe statku ustali艂yby ju偶 na d艂ugo przed wyl膮dowaniem. Nasi kosmonauci oczywi艣cie wybrali l膮dowisko w pobli偶u z艂贸偶 materia艂贸w rozszczepialnych: instrumenty wskazuj膮 przecie偶 szybko i niezawodnie, w jakim 艂a艅cuchu g贸rskim i w jakiej formacji geologicznej mo偶na znale藕膰 uran.
L膮dowanie odby艂o si臋 zgodnie z planem.
Kosmonauci widz膮 istoty, kt贸re ostrz膮 kamienne narz臋dzia; widz膮, jak poluj膮 z oszczepami na dzikie zwierz臋ta; widz膮 stada owiec i k贸z pas膮ce si臋 na stepie; dostrzegaj膮 prosty sprz臋t gospodarski, wytwarzany przez prymitywne garncarstwo. Zaiste, przedziwny to widok dla naszych kosmonaut贸w.
Co jednak my艣l膮 sobie prymitywne istoty planety o tym monstrum, kt贸re w艂a艣nie wyl膮dowa艂o, i o postaciach, kt贸re z niego wysiad艂y? Przed o艣mioma tysi膮cami lat my tak偶e - nie zapominajmy o tym - byli艣my p贸艂dzikusami. By艂oby a偶 nadto zrozumia艂e, gdyby p贸艂dzicy 艣wiadkowie tego wydarzenia padli twarz膮 na ziemi臋 i nie odwa偶yli si臋 podnie艣膰 oczu.
Jeszcze tego samego dnia modlili si臋 do S艂o艅ca i Ksi臋偶yca, a teraz wydarzy艂o si臋 co艣 niesamowitego: z nieba przybyli bogowie!
Pierwotni mieszka艅cy planety obserwuj膮 z bezpiecznej kryj贸wki naszych kosmonaut贸w, nosz膮cych na g艂owie dziwaczne kapelusze z dr膮偶kami (he艂my wyposa偶one w anteny). Dziwi膮 si臋, 偶e noc jest widna jak dzie艅 (reflektory), ogarnia ich l臋k, gdy obce istoty bez trudu wznosz膮 si臋 w powietrze (paski z rakietami), chowaj膮 g艂owy ponownie w trawie, gdy parskaj膮c, dudni膮c i warcz膮c wzbijaj膮 si臋 w powietrze nieznane, budz膮ce trwog臋 "zwierz臋ta" (helikoptery-poduszkowce, pojazdy wielozadaniowe) i w ko艅cu salwuj膮 si臋 ucieczk膮 do swych bezpiecznych jaski艅, kiedy z g贸r dobiega przejmuj膮cy l臋kiem huk i grzmot (pr贸bna eksplozja). W rzeczy samej tym prymitywnym istotom nasi kosmonauci musz膮 wydawa膰 si臋 wszechpot臋偶nymi bogami!
Podczas gdy kosmonauci kontynuuj膮 sw膮 ci臋偶k膮 rutynow膮 prac臋, po pewnym czasie delegacja kap艂an贸w wzgl臋dnie czarownik贸w podejdzie zapewne do tego astronauty, w kt贸rym instynktownie wyczuje wodza, aby nawi膮za膰 kontakt z bogami. Przynios膮 ze sob膮 dary, chc膮c w ten spos贸b odda膰 cze艣膰 go艣ciom. Jest ca艂kiem mo偶liwe, 偶e nasi ludzie szybko nauczyli si臋 z pomoc膮 komputera mowy tubylc贸w i potrafi膮 podzi臋kowa膰 im za doznane uprzejmo艣ci. Jednak nic nie pomo偶e t艂umaczenie, nawet w tubylczej mowie, 偶e to nie bogowie wyl膮dowali, nie 偶adne wy偶sze, godne czci istoty sk艂adaj膮 im wizyt臋. W to nie uwierz膮 bowiem nasi prymitywni przyjaciele. Kosmonauci przybyli z innych gwiazd i wida膰 przecie偶 go艂ym okiem, 偶e posiadaj膮 nies艂ychan膮 moc i zdolno艣膰 czynienia cud贸w. Musz膮 by膰 zatem bogami! Nie ma te偶 偶adnego sensu, by im co艣 wyja艣nia膰. Wszystko to przekracza wyobra藕ni臋 straszliwie zaskoczonych niespodziewanym naj艣ciem istot.
Niezale偶nie od tego, co si臋 wydarzy od dnia l膮dowania, wcze艣niej opracowany plan m贸g艂by zawiera膰 nast臋puj膮ce punkty:
- Cz臋艣膰 ludno艣ci zostanie zjednana i przyuczona do wsp贸艂pracy w poszukiwaniu w rozsadzonym kraterze materia艂u rozszczepialnego, niezb臋dnego do powrotu na Ziemi臋.
- Najm膮drzejszy spo艣r贸d tubylc贸w wybrany zostanie "kr贸lem" i jako widomy znak swej w艂adzy dostanie radiostacj臋, dzi臋ki kt贸rej mo偶e w ka偶dej chwili nawi膮za膰 z "bogami" kontakt i porozumie膰 si臋 z nimi.
- Kosmonauci pr贸buj膮 przyswoi膰 tubylcom najprostsze formy wsp贸艂偶ycia i par臋 poj臋膰 moralnych, aby umo偶liwi膰 przez to rozw贸j 艂adu spo艂ecznego.
- Nasz膮 grup臋 tubylcz膮 zaatakuje inny "lud". Z uwagi na to, 偶e nie zebrano jeszcze dostatecznej ilo艣ci materia艂u rozszczepialnego, napastnikom po wielu ostrze偶eniach zostanie udzielona zbrojna odprawa przy pomocy nowoczesnych 艣rodk贸w bojowych.
- Kosmonauci zap艂adniaj膮 niekt贸re miejscowe kobiety. W ten spos贸b mo偶e powsta膰 nowa rasa, kt贸ra przeskoczy pewien szczebel ewolucji.
Z w艂asnego do艣wiadczenia wiemy, jak d艂ugo trwa, zanim nowa rasa b臋dzie zdolna do badania Wszech艣wiata. Dlatego te偶 przed powrotem na Ziemi臋 kosmonauci pozostawi膮 widoczne i wyra藕ne 艣lady, kt贸re jednak dopiero du偶o p贸藕niej b臋d膮 mog艂y zosta膰 zrozumiane przez spo艂ecze艅stwo dzi臋ki rozwojowi techniki i matematyki.
Pr贸ba ostrze偶enia naszych podopiecznych przed nadchodz膮cymi niebezpiecze艅stwami oka偶e si臋 daremna. Nawet gdy poka偶emy im najokrutniejsze filmy o ziemskich wojnach i eksplozjach atomowych, przyk艂ady te tak samo nie przeszkodz膮 istotom z owej planety pope艂nia膰 podobnych g艂upstw, jak nie odstraszaj膮 one (prawie) ca艂ej my艣l膮cej ludzko艣ci, by ci膮gle na nowo nie igra艂a z ogniem wojny.
Kiedy statek ponownie zniknie w kosmicznej mgle, nasi przyjaciele b臋d膮 rozpami臋tywa膰 cud: "bogowie byli u nas". Utrwal膮 go w swej prostej mowie, stworz膮 z niego legend臋 przekazywan膮 dzieciom, za艣 z prezent贸w, narz臋dzi i wszystkich rzeczy pozostawionych przez kosmonaut贸w uczyni膮 艣wi臋te relikwie.
Gdy nasi przyjaciele opanuj膮 sztuk臋 pisania, b臋d膮 mogli zapisa膰 to, co si臋 im niegdy艣 przydarzy艂o, a co by艂o pe艂ne dziw贸w, niesamowite i cudowne. B臋dzie mo偶na zatem przeczyta膰 - a malowid艂a przedstawi膮 to plastycznie - 偶e bogowie w z艂otych szatach przybyli w lataj膮cej barce, kt贸ra opad艂a z niesamowitym ha艂asem. B臋d膮 pisa膰 o pojazdach, kt贸rymi bogowie je藕dzili nad morzem i l膮dem, i o straszliwej broni, podobnej do pioruna. B臋dzie si臋 te偶 m贸wi膰, i偶 bogowie obiecali powr贸ci膰.
Mieszka艅cy wykuj膮 i wyskrobi膮 w kamieniu obrazy tego, co niegdy艣 tu widziano:
- nieforemnych olbrzym贸w, nosz膮cych na g艂owach he艂my i dr膮偶ki, a na piersi skrzynki,
- kule, na kt贸rych siedz膮 bli偶ej nieokre艣lone istoty przemierzaj膮c przestworza,
- laski wyrzucaj膮ce promienie, niczym s艂o艅ce,
- podobne do olbrzymich insekt贸w twory, b臋d膮ce czym艣 w rodzaju pojazd贸w.
Mo偶na pu艣ci膰 wodze nieograniczonej fantazji, jakie to obrazowe przedstawienia stan膮 si臋 pok艂osiem odwiedzin kosmonaut贸w. W dalszej cz臋艣ci ksi膮偶ki zobaczymy, jakie 艣lady wyryli na tablicach dziej贸w bogowie", kt贸rzy w epoce prehistorycznej nawiedzili Ziemie.
Rozw贸j cywilizacji na planecie, kt贸r膮 odwiedzi艂 statek kosmiczny, mo偶na sobie dosy膰 艂atwo wyobrazi膰. Tubylcy wiele podpatrzyli i nauczyli si臋. Miejsce, na kt贸rym stan膮艂 statek, zostanie og艂oszone 艣wi臋t膮 stref膮 i stanie si臋 celem pielgrzymek, gdzie s艂awione b臋d膮 w pie艣niach bohaterskie czyny bog贸w. Wzniesione tu zostan膮 piramidy i 艣wi膮tynie, rzecz jasna na podstawie zdobytej wiedzy astronomicznej. Liczba ludno艣ci wzrasta, dochodzi do wojen niszcz膮cych 艣wi臋te miejsca, ale p贸藕niejsze pokolenia ponownie je odkrywaj膮, prowadz膮 prace wykopaliskowe i pr贸buj膮 zinterpretowa膰 odkryte znaki.
O tym, co b臋dzie dalej, mo偶na przeczyta膰 w naszych ksi膮偶kach historycznych...
Aby zbli偶y膰 si臋 do "prawdy" historycznej, trzeba w g膮szczu znak贸w zapytania przebi膰 dukt, wiod膮cy do naszej przesz艂o艣ci.
Rozdzia艂 III

Mapy sprzed 11 tysi臋cy lat? - Prehistoryczne lotniska? - Pasy startowe dla "bog贸w"?- Najstarsze miasto 艣wiata - Kiedy topi si臋 kamie艅? - Gdy nast臋powa艂 potop - Mitologia Sumer贸w - Ko艣ci, kt贸re nie pochodz膮 od ma艂py - Wszyscy dawni malarze mieli t臋 sam膮 manier臋?

Czy naszych przodk贸w odwiedzili przybysze z Wszech艣wiata?
Czy archeologia opiera si臋 po cz臋艣ci na b艂臋dnych za艂o偶eniach?
Czy mamy urojone wyobra偶enie o przesz艂o艣ci?
Czy r贸wnie偶 inteligencja rozwija si臋 w ramach wiecznego obiegu rzeczy?
Zanim udzieli si臋 "wypr贸bowanych" odpowiedzi na tego typu pytania, trzeba mie膰 jasno艣膰, na jakiej podstawie opiera si臋 nasza wiedza o przesz艂o艣ci. Ot贸偶 sk艂ada si臋 ona z poszlak i hipotez. Wykopaliska, starodawne przekazy pisane, malowid艂a jaskiniowe, legendy i inne 藕r贸d艂a pos艂u偶y艂y do zbudowania pewnego modelu my艣lowego, a wiec hipotezy roboczej. Owa mieszanka fakt贸w u艂o偶y艂a si臋 w interesuj膮c膮 i budz膮c膮 uznanie mozaik臋. Powsta艂a ona jednak wed艂ug z g贸ry przyj臋tej teorii, do kt贸rej uda艂o si臋 dopasowa膰 poszczeg贸lne cz臋艣ci sk艂adowe - niekiedy z nazbyt widocznym spoiwem wi膮偶膮cym. W rezultacie otrzymujemy koncepcje, wed艂ug kt贸rej musia艂o by膰 tak a nie inaczej, dok艂adnie tak w艂a艣nie, jak si臋 przedstawia. Co wi臋cej, fakty mo偶na przykrawa膰 do zak艂adanych hipotez. W膮tpliwo艣ci odno艣nie do ka偶dej teorii s膮 zasadne, a nawet konieczne, gdy偶 niekwestionowanie aktualnie obowi膮zuj膮cej wiedzy prowadzi do zaniku bada艅 naukowych. A zatem nasza wiedza o przesz艂o艣ci jest tylko wzgl臋dn膮 prawd膮. Kiedy ujawniaj膮 si臋 nowe okoliczno艣ci, dawna teoria - cho膰by by艂a nie wiem jak zadomowiona - musi zosta膰 zast膮piona przez now膮. Wydaje si臋, 偶e nadszed艂 czas, aby do naszych bada艅 nad przesz艂o艣ci膮 zastosowa膰 nowe metody.
Postulat ten uzasadniony jest pojawieniem si臋 nowych okoliczno艣ci. Nie wolno nam ju偶 d艂u偶ej postrzega膰 przesz艂o艣ci na star膮 mod艂臋. Pocz膮tki naszej cywilizacji i geneza wielu religii mog艂y przecie偶 wygl膮da膰 zupe艂nie inaczej, ni偶 do tej pory przyjmowali艣my.Poznanie Uk艂adu S艂onecznego i Wszech艣wiata, zgromadzona wiedza o makro- i mikrokosmosie, niebywa艂e post臋py w technice i medycynie, biologii i geologii, zapocz膮tkowanie podr贸偶y w przestrzeni kosmicznej - to wszystko w po艂膮czeniu z wieloma innymi jeszcze czynnikami ca艂kowicie zmieni艂o nasz obraz 艣wiata w ostatnim niespe艂na p贸艂wieczu.
Dzisiaj wiemy, 偶e mo偶na produkowa膰 ubiory dla kosmonaut贸w, kt贸re s膮 odporne na skrajnie niskie i wysokie temperatury. Wiemy, 偶e podr贸偶e kosmiczne nie s膮 ju偶 utopi膮. Do艣wiadczamy spe艂nionego cudu kolorowej telewizji, podobnie jak umiemy zmierzy膰 pr臋dko艣膰 艣wiat艂a i obliczy膰 konsekwencje teorii wzgl臋dno艣ci. Wiemy czy przeczuwamy, i偶 w 偶adnym wypadku nie musimy by膰 jedynymi istotami rozumnymi w Kosmosie? Wiemy czy przeczuwamy, 偶e nieznane istoty inteligentne mog艂y ju偶 przed 10 tysi膮cami lat dysponowa膰 tak膮 wiedz膮, jak膮 my mamy dzisiaj?
Nasz sztywny, poniek膮d sielankowy, obraz 艣wiata zaczyna si臋 kruszy膰. Nowe teorie wymagaj膮 nowych metod. I tak na przyk艂ad archeologia nie mo偶e w przysz艂o艣ci ogranicza膰 si臋 wy艂膮cznie do wykopalisk, gdy偶 nie wystarcza ju偶 jedynie zbieranie i porz膮dkowanie znalezisk. Je艣li ma powsta膰 wiarygodny obraz naszej przesz艂o艣ci, to niezb臋dny jest do tego wysi艂ek i wsp贸艂praca tak偶e innych dyscyplin naukowych.
Bez zahamowa艅 i z ciekawo艣ci膮 wejd藕my zatem do 艣wiata nieprawdopodobie艅stwa! Spr贸bujmy si臋gn膮膰 po dziedzictwo, kt贸re pozostawili nam "bogowie"!
Na pocz膮tku XVIII w. w pa艂acu Topkapi w Stambule znaleziono stare mapy geograficzne nale偶膮ce do admira艂a Piri Reisa, oficera tureckiej marynarki. Do Reisa, kt贸ry mia艂 znale藕膰 mapy na Wschodzie, nale偶a艂y te偶 znajduj膮ce si臋 obecnie w bibliotece pa艅stwowej w Berlinie dwa atlasy, zawieraj膮ce dok艂adne odwzorowania regionu Morza 艢r贸dziemnego i obszaru nad Morzem Martwym.
Ca艂y ten pakiet map zosta艂 przekazany do ekspertyzy ameryka艅skiemu kartografowi Arlingtonowi H. Mallery'emu, kt贸ry doszed艂 do zadziwiaj膮cej konkluzji, 偶e co prawda wszystkie dane geograficzne s膮 zaznaczone, ale nie s膮 naniesione na w艂a艣ciwych miejscach. Szukaj膮c Pomocy zwr贸ci艂 si臋 do kartografa Waltersa z Urz臋du Hydrologicznego Marynarki USA. Mallery i Walters skonstruowali siatk臋 kartograficzn膮 i na艂o偶yli stare mapy na wsp贸艂czesny globus. W ten spos贸b dokonali rzeczywi艣cie sensacyjnego odkrycia. Mapy okaza艂y si臋 bardzo dok艂adne i to nie tylko w odniesieniu do regionu 艣r贸dziemnomorskiego i Morza Martwego. Tak偶e wybrze偶a Ameryki P贸艂nocnej i Po艂udniowej, a nawet kontury Antarktydy by艂y zaznaczone na mapach Piri Reisa z tak膮 sam膮 precyzj膮. Co wi臋cej, mapy ukazywa艂y nie tylko zarysy kontynent贸w, lecz zawiera艂y tak偶e topografi臋 wn臋trza l膮d贸w! 艁a艅cuchy g贸rskie, szczyty, wyspy, rzeki i wy偶yny by艂y naniesione z nies艂ychan膮 dok艂adno艣ci膮.
W 1957 - Roku Geofizyki - mapy zosta艂y przekazane jezuicie o. Linehamowi, kt贸ry by艂 zarazem dyrektorem obserwatorium w Weston i specjalist膮 od kartografii w marynarce ameryka艅skiej. Ojciec Lineham po bardzo gruntownych badaniach m贸g艂 tylko potwierdzi膰, 偶e mapy charakteryzuj膮 si臋 zupe艂nie wyj膮tkow膮 dok艂adno艣ci膮 - nawet na tych obszarach, kt贸re dzisiaj jeszcze s膮 bardzo s艂abo zbadane.
Pomy艣lmy tylko, dopiero w 1952 r. odkryto na Antarktydzie 艂a艅cuchy g贸rskie, zaznaczone ju偶 na mapach Reisa. Najnowsze prace profesora Charlesa H. Hapgooda oraz matematyka Richarda W. Strachana dostarczaj膮 nam wprost szokuj膮cych wynik贸w. Por贸wnanie map Piri Reisa ze wsp贸艂czesnymi zdj臋ciami satelitarnymi kuli ziemskiej wykaza艂o mianowicie, 偶e ich orygina艂y musia艂y by膰 zdj臋ciami lotniczymi, wykonanymi z bardzo du偶ej wysoko艣ci! W jaki spos贸b mo偶na to wyt艂umaczy膰?
Jaki艣 statek kosmiczny unosi si臋 wysoko nad Kairem i kieruje obiektyw swej kamery prosto na d贸艂. Po wywo艂aniu zdj臋膰 powsta艂by nast臋puj膮cy obraz: wszystko to, co znajdowa艂o si臋 w promieniu oko艂o 8 tysi臋cy kilometr贸w pod obiektywem, zosta艂o dok艂adnie odwzorowane, gdy偶 le偶a艂o bezpo艣rednio pod soczewk膮. Im dalej jednak od 艣rodka zdj臋cia, tym bardziej zniekszta艂cone s膮 krainy i kontynenty. Dlaczego tak si臋 dzieje?
Z powodu kulistego kszta艂tu Ziemi kontynenty oddalone od centrum "zapadaj膮 si臋 ku do艂owi". Zarys Ameryki Po艂udniowej na przyk艂ad b臋dzie charakterystycznie zniekszta艂cony i wyd艂u偶ony, dok艂adnie tak, jak widzimy to na mapie Piri Reisa!
Nasuwa si臋 par臋 pyta艅, kt贸re domagaj膮 si臋 szybkiej odpowiedzi. Z pewno艣ci膮 nasi przodkowie nie wykre艣lili tych map. Jednak jest spraw膮 niew膮tpliw膮, 偶e musia艂y one zosta膰 zrobione z powietrza i to przy pomocy najnowocze艣niejszej techniki.
W jaki spos贸b mo偶emy to wyja艣ni膰? Czy powinni艣my zadowoli膰 si臋 legend膮, 偶e b贸g podarowa艂 je jakiemu艣 arcykap艂anowi? Czy te偶 nie powinni艣my ich przyjmowa膰 do wiadomo艣ci i bagatelizowa膰 ten "cud", gdy偶 zestaw map nie pasuje do naszych wyobra偶e艅? A mo偶e powinni艣my odwa偶nie wetkn膮膰 kij w mrowisko, utrzymuj膮c twardo, 偶e mapy Ziemi zosta艂y wykonane z lec膮cego bardzo wysoko samolotu lub ze statku kosmicznego?!
Mapy tureckiego admira艂a nie s膮 oczywi艣cie orygina艂ami, s膮 kopiami z kopii, kt贸re by艂y z kolei kopiami jeszcze wcze艣niejszych kopii. Jedno nie ulega jednak w膮tpliwo艣ci: ktokolwiek wykona艂 je przed tysi膮cami lat, musia艂 umie膰 unosi膰 si臋 w powietrzu, a tak偶e1 fotografowa膰!
Z pewno艣ci膮 twierdzenie to niejednemu zapiera dech w piersiach. Prastare mapy, wykonane z bardzo du偶ej wysoko艣ci - to my艣l, kt贸rej lepiej nie prowadzi膰 do ko艅ca. Niekiedy wydaje si臋, jak gdyby cz艂owiek odczuwa艂 l臋k, gdy dostrzega rozpraszanie si臋 pomroki os艂aniaj膮cej zamierzch艂膮 przesz艂o艣膰. Dlaczego? Czy偶by z tego powodu, 偶e mo偶na tak wygodnie i spokojnie 偶y膰 opieraj膮c si臋 na oficjalnie obowi膮zuj膮cej wiedzy?
Niedaleko wybrze偶a morskiego, na peruwia艅skim pog贸rzu And贸w, le偶y stare miasto Nazca. Po obu stronach doliny Palpa znajduje si臋 r贸wninny pas ziemi o d艂ugo艣ci 60 km i szeroko艣ci dw贸ch kilometr贸w, zasypany kamiennym gruzem przypominaj膮cym zardzewia艂e kawa艂ki 偶elaza. Ludno艣膰 miejscowa nazywa ten teren pamp膮, cho膰 nie ma tu 偶adnej ro艣linno艣ci. Podczas lotu nad p艂askowy偶em Nazca wida膰 olbrzymie, geometryczne linie, niekt贸re z nich przebiegaj膮 r贸wnolegle, inne krzy偶uj膮 si臋 lub te偶 obramowane s膮 wielkimi trapezowatymi figurami.
Archeolodzy m贸wi膮, 偶e s膮 to drogi Ink贸w...
Co za absurdalna my艣l! Do czego mia艂yby si臋 Inkom przyda膰 drogi biegn膮ce r贸wnolegle? Albo takie, kt贸re si臋 krzy偶uj膮? Czy te偶 takie, kt贸re przebiegaj膮c r贸wnin臋 - gwa艂townie si臋 urywaj膮?
Rzecz jasna r贸wnie偶 tutaj znajduj膮 si臋 typowe dla kultury Nazca obiekty ceramiczne. Jednak przypisywanie z tego tylko powodu kulturze Nazca tak偶e geometrycznych figur - jest p贸j艣ciem po linii najmniejszego oporu.
Na terenie tym a偶 do 1952 r. nie podj臋to w og贸le stosownych prac archeologicznych i wszystkie znaleziska pozbawione s膮 datacji. Dopiero teraz dokonuje si臋 pomiar贸w linii i figur. Ich wyniki jednoznacznie potwierdzaj膮 hipotez臋, 偶e linie zosta艂y wykre艣lone zgodnie z zasadami astronomicznymi. Prof. Alden Mason, specjalista od staro偶ytnego Peru, przypuszcza, 偶e ten uk艂ad geometryczny ma znaczenie symbolu religijnego, cho膰 mo偶e by膰 tak偶e kalendarzem.
Wed艂ug nas widziana z lotu ptaka d艂uga na 60 km r贸wnina Nazca jednoznacznie kojarzy si臋 z lotniskiem!
Co mia艂oby by膰 w tej idei tak niezrozumia艂ego?
Naturalnie 偶aden archeolog o wykszta艂ceniu akademickim nie zechce przyzna膰, 偶e kosmici mogliby niegdy艣 odwiedzi膰 nasz膮 Ziemie. Roztropny cz艂owiek niech臋tnie nara偶a si臋 na 艣mieszno艣膰 przez wysuwanie 艣mia艂ego, cho膰by nawet mo偶liwego teoretycznie twierdzenia. "Nauka" nadal wypowiada si臋 dopiero w贸wczas, gdy znaleziony zostanie przedmiot, maj膮cy by膰 obiektem bada艅. Kiedy za艣 zostanie ju偶 znaleziony, jest tak d艂ugo polerowany i obrabiany, a偶 stanie si臋 kamykiem dok艂adnie pasuj膮cym - o dziwo! - do istniej膮cej mozaiki. Klasyczna archeologia nie dopuszcza bowiem my艣li, 偶e ludy preinkaskie mog艂y dysponowa膰 perfekcyjn膮 technik膮 pomiar贸w. Hipoteza, 偶e w g艂臋bokiej staro偶ytno艣ci mog艂yby istnie膰 maszyny lataj膮ce, nie jest dla archeolog贸w niczym innym, jak tylko g艂upstwem.
Czemu zatem s艂u偶y艂y Unie i figury z Nazca?
Wyobra偶amy sobie, 偶e mog艂y one zosta膰 przeniesione w ten gigantyczny uk艂ad geometryczny za pomoc膮 jakiego艣 modelu uk艂adu wsp贸艂rz臋dnych lub zosta膰 skonstruowane wed艂ug wskaz贸wek z samolotu. Dzisiaj nie da si臋 jeszcze powiedzie膰 z ca艂膮 pewno艣ci膮, czy p艂askowy偶 Nazca istotnie by艂 kiedykolwiek lotniskiem. Na pewno nie znajdzie si臋 tu 偶elaznych wzmocnie艅, gdy偶 metale koroduj膮 w ci膮gu niewielu lat w przeciwie艅stwie do kamienia, kt贸ry korozji nie ulega. Co jest zdro偶nego w przypuszczeniu, 偶e linie zosta艂y wykre艣lone, aby przekaza膰 "bogom" nast臋puj膮c膮 informacj臋: L膮dujcie tutaj! Wszystko jest przygotowane zgodnie z waszymi rozkazami! By膰 mo偶e budowniczowie geometrycznych figur nie zdawali sobie sprawy, co w rzeczywisto艣ci robi膮, ale mo偶liwe, 偶e wiedzieli, czego "bogowie" potrzebuj膮 do l膮dowania.
W wielu miejscach spotyka si臋 w Peru na g贸rskich zboczach ogromnych rozmiar贸w rysunki, kt贸re bez w膮tpienia zosta艂y wykonane jako sygna艂y dla istot poruszaj膮cych si臋 w przestrzeni powietrznej. Do czego innego bowiem mog艂yby s艂u偶y膰?
W zatoce Pisco w czerwonej, wysokiej 艣cianie stromego skalistego wybrze偶a wy偶艂obiono d艂utem jeden z najdziwniejszych rysunk贸w. Patrz膮c od strony morza ju偶 z odleg艂o艣ci dw贸ch kilometr贸w mo偶na rozpozna膰 figur臋 o wysoko艣ci prawie 250 metr贸w. Stosuj膮c por贸wnanie typu "wygl膮da tak, jak..." nale偶a艂oby powiedzie膰: ta p艂askorze藕ba wygl膮da jak ogromny tr贸jz膮b albo jak gigantyczny tr贸jramienny lichtarz. A w 艣rodkowym filarze tego kamiennego obrazu znaleziono d艂ug膮 lin臋! Czy偶by s艂u偶y艂a swego czasu jako wahad艂o?
Musimy szczerze przyzna膰, 偶e pr贸buj膮c zinterpretowa膰 to dzie艂o poruszamy si臋 po omacku w ciemno艣ciach. W utarte schematy my艣lowe nie daje si臋 go sensownie wmontowa膰 - co nie znaczy, 偶e nie znalaz艂oby si臋 jakiego艣 chwytu, kt贸ry pozwoli艂by "wczarowa膰" r贸wnie偶 i to zjawisko w rozleg艂膮 mozaik臋 dotychczasowych teorii. Co jednak mog艂o sk艂oni膰 preinkaskie ludy do budowania fantastycznych linii, l膮dowisk z Nazca? Jakie szale艅stwo leg艂o u podstaw wysokiego na 250 metr贸w litografu na czerwonym stromym wybrze偶u na po艂udnie od Limy?
Prace te wymaga艂y dziesi膮tk贸w lat w sytuacji, gdy nie by艂o do dyspozycji nowoczesnych maszyn i urz膮dze艅. Wysi艂ek by艂by ca艂kowicie bezsensowny, gdyby tw贸rcy nie chcieli da膰 poprzez swe dzie艂o sygna艂u istotom, kt贸re niegdy艣 przyby艂y do nich z przestworzy. Trzeba by te偶 odpowiedzie膰 na intryguj膮ce pytanie: po co ludzie robili to wszystko, skoro nie mieli poj臋cia, 偶e istniej膮 "lataj膮ce istoty"?
Interpretacja tych zjawisk nie mo偶e by膰 tylko spraw膮 archeolog贸w. Wsp贸lnie pracuj膮ce gremium uczonych z r贸偶nych dziedzin wiedzy z pewno艣ci膮 zbli偶y艂oby nas ju偶 do rozwi膮zania zagadki, gdy偶 wymiana opinii i dyskusja na pewno wywo艂a艂yby cenne skojarzenia. Niebezpiecze艅stwo, 偶e badania naukowe nie przynios膮 偶adnego konkretnego efektu, tkwi w tym, i偶 pytania takie jak nasze nie s膮 brane powa偶nie pod uwag臋 i s膮 wy艣miewane. Kosmonauci w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci? C贸偶 za przedziwny problem dla tradycyjnych uczonych. Najlepiej by艂oby odda膰 pytaj膮cego w r臋ce psychiatry.
Jednak pytania pozostaj膮 i s膮 - dzi臋ki Bogu - ze swej natury na tyle bezczelne, aby uparcie domaga膰 si臋 odpowiedzi. A niewygodnych pyta艅 jest du偶o. Co na przyk艂ad nale偶a艂oby powiedzie膰, gdyby z zamierzch艂ej przesz艂o艣ci zachowa艂 si臋 kalendarz pozwalaj膮cy na odczytanie zr贸wnania dnia z noc膮, astronomicznych p贸r roku, pozycji Ksi臋偶yca o ka偶dej godzinie oraz jego ruch贸w - i to przy uwzgl臋dnieniu obrotu Ziemi?!
To nie jest wydumane, prowokacyjne pytanie! Taki kalendarz rzeczywi艣cie istnieje. Znaleziono go w zasuszonym mule w Tiahuanaco. To k艂opotliwe odkrycie jest nie daj膮cym si臋 zakwestionowa膰 faktem i dowodzi - lecz czy nasza 艣wiadomo艣膰 dopuszcza takie dowody? - 偶e istoty, kt贸re kalendarz wymy艣li艂y, stworzy艂y i stosowa艂y, posiada艂y kultur臋 wy偶sz膮 od naszej.
W mie艣cie Tiahuanaco roi si臋 od tajemnic. Le偶y ono na wysoko艣ci 4000 metr贸w i do tego na ko艅cu 艣wiata. Czy w艂a艣nie w takim miejscu mo偶na by oczekiwa膰 prastarej, pot臋偶nej kultury? Wyruszaj膮c z Cuzco (w Peru) dociera si臋 po jednodniowej podr贸偶y kolej膮 i statkiem do miasta i stanowisk archeologicznych. P艂askowy偶 robi wra偶enie krajobrazu z obcej planety. Praca fizyczna staje si臋 tu m臋k膮 dla ka偶dego przybysza, gdy偶 ci艣nienie powietrza jest o po艂ow臋 ni偶sze w por贸wnaniu z poziomem morza i co za tym idzie w atmosferze jest odpowiednio mniej tlenu. A mimo to znajdowa艂o si臋 w tym miejscu wielkie miasto.
Na temat Tiahuanaco nie ma wiarygodnych przekaz贸w. Mo偶e powinni艣my cieszy膰 si臋, gdy偶 dzi臋ki temu nie da si臋 w tym przypadku doj艣膰 do "wypr贸bowanych" rozwi膮za艅 na szczud艂ach tradycyjnej m膮dro艣ci akademickiej. Ruiny, o kt贸rych wieku do tej pory niczego nie wiadomo, spowite s膮 mrokiem przesz艂o艣ci, niewiedzy i tajemnicy.
Bloki piaskowca wa偶膮ce 100 ton poprzedzielane s膮 fragmentami muru o wadze 60 ton. G艂adkie powierzchnie z precyzyjnie wykonanymi rowkami przylegaj膮 do wielkich prostopad艂o艣cian贸w, kt贸re po艂膮czone s膮 miedzianymi klamrami. Jest to przedziwne rozwi膮zanie, niespotykane do tej pory nigdzie w 艣wiecie staro偶ytnym. Wszystkie prace kamieniarskie wykonane s膮 bardzo starannie. W wa偶膮cych 10 ton blokach wyst臋puj膮 dziury o d艂ugo艣ci 2,5 metra, kt贸rych przeznaczenia nie udaje si臋 wyja艣ni膰. Tak偶e wystaj膮ce p艂yty kamienne o d艂ugo艣ci 5 metr贸w, wykonane z jednego bloku, nie przyczyniaj膮 si臋 do rozwi膮zania zagadek, jakie skrywa Tiahuanaco. W ziemi znajduj膮 si臋 kamienne przewody wodoci膮gowe, porozbijane i rozrzucone na wszystkie strony jakby w wyniku katastrofy o niewyobra偶alnej skali. Maj膮 one po dwa metry d艂ugo艣ci, p贸艂 metra szeroko艣ci i tak膮 sam膮 mniej wi臋cej wysoko艣膰. Obiekty zadziwiaj膮 doskona艂ym wyko艅czeniem. Czy偶by nasi przodkowie z Tiahuanaco nie mieli niczego lepszego do roboty, ni偶 - bez odpowiednich narz臋dzi zreszt膮 - szlifowa膰 ca艂ymi latami przewody wodoci膮gowe osi膮gaj膮c tak膮 precyzje, 偶e wsp贸艂czesne odlewy z betonu s膮 w por贸wnaniu z nimi tandetne?
W restaurowanym obecnie budynku znajduje si臋 zbi贸r kamiennych g艂贸w, a 艣ci艣lej m贸wi膮c - zestaw najr贸偶niejszych ras antropologicznych. S膮 tu oblicza o wargach w膮skich i wydatnych, z nosami d艂ugimi i wygi臋tymi, z uszami delikatnymi i niezgrabnymi, o rysach 艂agodnych b膮d藕 ostrych. Na niekt贸rych g艂owach tkwi膮 dziwne he艂my. Czy偶by te wszystkie obce i dziwaczne postacie chcia艂y przekaza膰 nam pos艂anie, kt贸rego my - z powodu uporu i uprzedze艅 - nie chcemy lub nie mo偶emy zrozumie膰?
Jednym z najwi臋kszych archeologicznych cud贸w Ameryki Po艂udniowej jest monolityczna "Brama S艂o艅ca" w Tiahuanaco - olbrzymia, wykuta w jednym bloku skalnym rze藕ba o wysoko艣ci trzech i szeroko艣ci czterech metr贸w. Ci臋偶ar tego dzie艂a sztuki kamieniarskiej szacuje si臋 na ponad 10 ton. Czterdzie艣ci osiem kwadratowych figur otacza tam w trzech rz臋dach posta膰 lataj膮cego boga.
A co opowiada legenda o tajemniczym mie艣cie Tiahuanaco?
Opowiada o z艂otym statku, kt贸ry przyby艂 z gwiazd, a w nim przyby艂a kobieta o imieniu Orjana, aby spe艂ni膰 misj臋 pramatki Ziemi. Orjana mia艂a tylko cztery palce, po艂膮czone b艂on膮. Pramatka Orjana zrodzi艂a 70 dzieci ziemskich, a nast臋pnie z powrotem pod膮偶y艂a do gwiazd.
W Tiahuanaco spotykamy rysunki naskalne i pos膮gi istot o czterech palcach. Ich wieku nie mo偶na ustali膰. 呕aden cz艂owiek z 偶adnej znanej nam epoki nie widzia艂 Tiahuanaco innego, ni偶 tylko w gruzach.
Jak膮 tajemnic臋 skrywa przed nami to miasto? Jakie przes艂anie innych 艣wiat贸w czeka na rozszyfrowanie na boliwijskim p艂askowy偶u? Nie ma 偶adnego przekonywaj膮cego wyja艣nienia ani co do pocz膮tku, ani ko艅ca tej kultury, ale oczywi艣cie nie przeszkadza to kilku archeologom utrzymywa膰 艣mia艂o i z pewno艣ci膮 siebie, 偶e ruiny maj膮 trzy tysi膮ce lat. Podstaw膮 datacji jest par臋 nieistotnych figurek glinianych, kt贸re w og贸le nie musz膮 mie膰 nic wsp贸lnego z epok膮 monolit贸w. Archeologowie u艂atwiaj膮 sobie 偶ycie, zlepiaj膮 par臋 starych skorup, szukaj膮 kilku najbardziej podobnych spo艣r贸d znanych ju偶 obiekt贸w, na tej podstawie naklejaj膮 etykiet臋 na odrestaurowane w艂a艣nie znalezisko i - hokus pokus - wszystko znowu wspaniale pasuje do potwierdzonej w ten spos贸b teorii. Taka metoda post臋powania jest rzecz jasna bez por贸wnania 艂atwiejsza, ni偶 gdyby trzeba by艂o wyobra偶a膰 sobie nielinearny rozw贸j techniki na 艣wiecie lub wr臋cz zaryzykowa膰 my艣l o odwiedzinach kosmit贸w w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. To przecie偶 niepotrzebnie skomplikowa艂oby ca艂膮 spraw臋.
Nie zapominajmy o Sacsahuaman! Nie chodzi w tym wypadku o fantastyczn膮 twierdz臋 inkask膮, le偶膮c膮 niewiele metr贸w nad dzisiejszym Cuzco, ani o monolityczne bloki o wadze ponad stu ton, ani o tarasowe mury o d艂ugo艣ci ponad 500 metr贸w i wysoko艣ci osiemnastu metr贸w, na kt贸rych tle wsp贸艂czesny turysta robi sobie pami膮tkowe zdj臋cia. Chodzi nam o nieznane Sacsahuaman, oddalone niespe艂na o kilometr od znanej twierdzy Ink贸w.
Nasza fantazja jest zbyt uboga, aby sobie wyobrazi膰 za pomoc膮 jakich 艣rodk贸w technicznych nasi przodkowie pozyskiwali w kamienio艂omach bloki skalne o wadze ponad stu ton, jak transportowali je
i obrabiali w odleg艂ym miejscu. Nawet jednak z t膮 nasz膮 "zdemoralizowan膮" przez wsp贸艂czesn膮 technik臋 fantazj膮 doznajemy g艂臋bokiego wstrz膮su, gdy stoimy przed blokiem kamienia wa偶膮cym oko艂o 20 tysi臋cy ton. Monstrum to spotka膰 mo偶na w drodze powrotnej z twierdzy Sacsahuaman, w odleg艂o艣ci kilkuset metr贸w, przy zboczu g贸rskim w jednym z krater贸w. Monolityczny blok o rozmiarach czteropi臋trowego domu, nienagannie obrobiony wed艂ug najlepszych wzor贸w sztuki kamieniarskiej, ma stopnie i rampy oraz przyozdobiony jest spiralami i otworami. Czy da si臋 odeprze膰 twierdzenie, 偶e Inkowie nie mogli obrabia膰 tego niespotykanej wielko艣ci bloku kamienia po prostu dla rozrywki i praca ta musia艂a s艂u偶y膰 jakiemu艣 nieznanemu jeszcze dzisiaj celowi? Jakby dla utrudnienia zagadki monstrualny blok stoi do g贸ry nogami. Stopnie prowadz膮 zatem od sufitu z g贸ry na d贸艂, otwory wychodz膮, niczym perforacje po wybuchu granatu, na r贸偶ne strony 艣wiata, a dziwne zag艂臋bienia, przypominaj膮ce nieco fotele, zawieszone s膮 w powietrzu. Kto mo偶e sobie wyobrazi膰, 偶e ludzkimi r臋kami blok zosta艂 wydobyty, przeniesiony i obrobiony? Jaka si艂a przewr贸ci艂a go?
Jacy tytani przy艂o偶yli r臋k臋 do tego dzie艂a?
I w jakim celu?
Jeszcze nie min臋艂o zdziwienie kamiennym potworem, a ju偶 po przej艣ciu niespe艂na trzystu metr贸w wida膰 zeszklenia skalne, kt贸re mog艂y powsta膰 w zasadzie tylko w wyniku topnienia ska艂y pod wp艂ywem niezwykle wysokich temperatur. Zdziwionemu tury艣cie serwuje si臋 na miejscu lapidarne wyja艣nienie, 偶e ska艂a zosta艂a wyg艂adzona przez masy topniej膮cego lodowca. Niestety wyja艣nienie jest absurdalne! Lodowiec sp艂ywa艂by - podobnie jak wszelka masa p艂ynna - logicznie rzecz bior膮c tylko w jedn膮 stron臋. Niezale偶nie od tego, kiedy powsta艂y zeszklenia, ta zasada przyrodnicza raczej nie uleg艂a zmianie. W ka偶dym razie nie spos贸b wyobrazi膰 sobie, aby wody lodowca sp艂ywa艂y na powierzchni 15 000 m2 w sze艣ciu r贸偶nych kierunkach!
Sacsahuaman i Tiahuanaco skrywaj膮 liczne tajemnice z prehistorycznych czas贸w, dla kt贸rych proponuje si臋 powierzchowne i nieprzekonywaj膮ce wyja艣nienia. Poza tym zeszklenia piasku spotyka si臋 tak偶e na pustyni Gobi i w rejonie starych irackich wykopalisk. Kto zna odpowied藕 na pytanie, dlaczego te piaskowe zeszklenia podobne s膮 do tych, jakie powsta艂y pod wp艂ywem eksplozji atomowych na pustyni Nevada?
Czy uczyniono dostatecznie wiele, by dla prehistorycznych zagadek znale藕膰 przekonywaj膮ce rozwi膮zanie? W Tiahuanaco znajduj膮 si臋 nienaturalnie zwie艅czone wzg贸rza, kt贸rych "dachy" s膮 ca艂kowicie p艂askie na powierzchni 4 000 m2. Jest ca艂kiem prawdopodobne, 偶e s膮 w nich ukryte jakie艣 budowle. Do tej pory jednak nie przeci膮gni臋to przez pag贸rki 偶adnego wykopu, ani jedna 艂opata nie zag艂臋bia si臋 w tamtejsz膮 ziemi臋, by rozwi膮za膰 zagadk臋. To prawda, 偶e brakuje pieni臋dzy, ale tury艣ci nierzadko obserwuj膮 偶o艂nierzy i oficer贸w, kt贸rzy najwyra藕niej niezbyt dobrze wiedz膮, jak sensownie sp臋dzi膰 czas. Czy by艂oby z艂ym pomys艂em, aby zleci膰 jakiej艣 kompanii wojska prace wykopaliskowe pod fachowym nadzorem?
Na tyle rzeczy znajduje si臋 na 艣wiecie pieni膮dze, a badania dla przysz艂o艣ci s膮 przecie偶 pal膮c膮 konieczno艣ci膮! Dop贸ki nasza przesz艂o艣膰 jest niezbadana, otwarta pozostaje jedna pozycja w rachunku dla przysz艂o艣ci. Pytanie brzmi, czy przesz艂o艣膰 nie pomog艂aby nam w znalezieniu rozwi膮za艅 technicznych, kt贸rych nie trzeba by艂oby dopiero odkrywa膰, gdy偶 znane ju偶 by艂y w czasach prehistorycznych?Skoro sama pasja ods艂aniania naszej przesz艂o艣ci nie jest wystarczaj膮cym bod藕cem do podj臋cia nowoczesnych, intensywnych bada艅, to mo偶e pom贸g艂by wzgl膮d na korzy艣ci ekonomiczne. W ka偶dym razie 偶adnemu uczonemu nie zlecono dotychczas przeprowadzenia przy pomocy najnowszej aparatury bada艅 izotopowych w Tiahuanaco czy Sacsahuaman, na pustyni Gobi albo w legendarnej Sodomie i Gomorze. Wszystkie zapisane pismem klinowym teksty i tabliczki z Ur - najstarsze ksi臋gi ludzko艣ci - przekazuj膮 informacje o "bogach", kt贸rzy je藕dzili barkami po niebie, przybyli z gwiazd, posiadali straszliw膮 bro艅 i powr贸cili z powrotem do gwiazd. Dlaczego nie szukamy dawnych "bog贸w"? Nasze teleskopy wysy艂aj膮 sygna艂y w Kosmos i staraj膮 si臋 odebra膰 jakie艣 sygna艂y od istot rozumnych. Dlaczego jednak nie poszukujemy 艣lad贸w obcych istot najpierw albo r贸wnocze艣nie na naszej, przecie偶 znacznie bli偶szej planecie? Tym bardziej, 偶e nie poruszamy si臋 po omacku w ciemno艣ciach, gdy偶 艣lady te s膮 wyra藕nie widoczne.
Sumerowie zacz臋li oko艂o roku 2300 p.n.e. spisywa膰 pe艂n膮 chwa艂y przesz艂o艣膰 swego ludu. Jeszcze dzisiaj nie wiemy, sk膮d przyby艂 ten lud, cho膰 wiemy, 偶e Sumerowie przynie艣li wysoko rozwini臋t膮 kultur臋, kt贸r膮 narzucili barbarzy艅skim jeszcze po cz臋艣ci Semitom. Wiemy te偶, 偶e Sumerowie poszukiwali bog贸w zawsze na szczytach g贸rskich, a je艣li na obszarze osadniczym nie by艂o naturalnych wzniesie艅 - usypywali na r贸wninach sztuczne "g贸ry". Ich wiedza astronomiczna by艂a niewiarygodnie zaawansowana, a ich obserwatoria dokonywa艂y oblicze艅 obrot贸w Ksi臋偶yca, kt贸re r贸偶ni艂y si臋 od dzisiejszych pomiar贸w zaledwie o 0,4 sekundy. Poza wspania艂ym eposem o Gilgame- szu, o kt贸rym b臋dziemy jeszcze pisa膰, pozostawili nam prawdziw膮, ma艂膮 sensacj臋. Na wzg贸rzu Kujund偶uk (niegdy艣 Niniwa) znaleziono obliczenie, kt贸rego wynik ko艅cowy w przeliczeniu na nasz膮 arytmetyk臋 wynosi艂 195 955 200 000 000. Jest to liczba pi臋tnastocyfrowa! Nawet m膮drzy, starzy Grecy, ojcowie zachodniej kultury, na kt贸rych tak cz臋sto si臋 powo艂ujemy i tak dok艂adnie badamy, nie zdo艂ali przekroczy膰 w naj艣wietniejszym okresie swego rozwoju liczby 10 000. Wszystko, co j膮 przekracza艂o, okre艣lano po prostu mianem "niesko艅czone".
Starodawne pisma przypisywa艂y Sumerom wprost fantastycznie d艂ugi czas 偶ycia. I tak dziesi臋ciu pradawnych w艂adc贸w mia艂o panowa膰 w sumie 456 000 lat, za艣 okres panowania 23 kr贸l贸w, kt贸rym po potopie przypad艂 trud odbudowy, wynosi膰 mia艂 24 510 lat, trzy miesi膮ce oraz trzy i p贸艂 dnia.
S膮 to dane ca艂kowicie sprzeczne z naszymi dzisiejszymi poj臋ciami, cho膰 dok艂adne imiona wszystkich tych licznych w艂adc贸w, starannie uwiecznione na glinianych tabliczkach i monetach, umieszczone s膮 na d艂ugiej li艣cie.
Jaki by艂by efekt, gdyby艣my i w tym wypadku odwa偶yli si臋 zdj膮膰 ko艅skie okulary i spojrzeli na stare dzieje nowym okiem?
Przyjmijmy, 偶e kosmici przed tysi膮cami lat nawiedzili obszar Sumeru. Wysu艅my hipotez臋, 偶e po艂o偶yli podwaliny pod cywilizacj臋 i kultur臋 Sumer贸w a spe艂niwszy misj臋 wr贸cili na swoj膮 planet臋. Za艂贸偶my, i偶 wiedzeni ciekawo艣ci膮 wracaliby co sto lat czasu ziemskiego na miejsce swego pionierskiego trudu, by sprawdzi膰, jak wzesz艂o zasiane przez nich ziarno. Przyjmuj膮c za podstaw臋 dzisiejsz膮 艣redni膮 d艂ugo艣膰 偶ycia, kosmici mogliby bez trudu prze偶y膰 500 lat w skali czasu ziemskiego. Jak to mo偶liwe? Teoria wzgl臋dno艣ci dowodzi, 偶e astronauci podczas lotu w obie strony, w statku kosmicznym poruszaj膮cym si臋 z szybko艣ci膮 zbli偶on膮 do pr臋dko艣ci 艣wiat艂a, postarzeliby si臋 w tym czasie tylko o oko艂o 40 lat! Zacofani Sumerowie wznie艣li w ci膮gu stuleci zikkuraty, piramidy i wygodne domy, sk艂adali ofiary swoim "bogom" i oczekiwali ich powrotu. Po up艂ywie stu lat istotnie przybyliby oni znowu. "A wtedy przyszed艂 potop, a po potopie zst膮pi艂o kr贸lestwo ponownie z nieba..." - czytamy w jednym z sumeryjskich tekst贸w zapisanych pismem klinowym.
W jaki spos贸b Sumerowie wyobra偶ali sobie i przedstawiali swoich "bog贸w"? Poj臋cie o tym daje sumeryjska mitologia oraz niekt贸re akadyjskie tabliczki i obrazy. "Bogowie" nie mieli postaci cz艂owieczej, a w ka偶dym wypadku symbol danego boga zwi膮zany by艂 z jak膮艣 gwiazd膮. Tabliczki akadyjskie przedstawiaj膮 gwiazdy w taki spos贸b, jak zaznaczono by je r贸wnie偶 dzisiaj. Dziwi tylko, 偶e wok贸艂 gwiazd kr膮偶膮 r贸偶nej wielko艣ci planety. Sk膮d Sumerowie, kt贸rzy nie mieli naszych mo偶liwo艣ci obserwacji nieba, mogli wiedzie膰, 偶e gwiazda sta艂a posiada planety? Znaleziono rysunki, na kt贸rych ludzie nosz膮 na g艂owie gwiazdy lub dosiadaj膮 uskrzydlonych kul. Istnieje obraz, kt贸ry natychmiast przywo艂uje skojarzenie z modelem atomu. Jest to okr膮g z nanizanymi obok siebie promieniuj膮cymi na zmian臋 kulami. 呕adna otch艂a艅 nie jest tak przera偶aj膮ca i 偶adne niebo tak pe艂ne cud贸w, jak spu艣cizna Sumer贸w pe艂na jest pyta艅, zagadek i niesamowito艣ci, je艣li tylko rozpatrywa膰 j膮 pod k膮tem zwi膮zk贸w z Kosmosem.
Wymie艅my tu jeszcze tylko par臋 osobliwych przedmiot贸w z tego samego obszaru geograficznego:
-W Geoy Tepe rysunki spiral, niew膮tpliwa rzadko艣膰 przed 6 000 lat!
-W Gar Kobeh przemys艂owa obr贸bka krzemienia sprzed 40 000 lat.
-W Baradostian podobne znalezisko pochodzi sprzed 30 000 lat.
-W Tepe Asiab pos膮偶ki, groby i narz臋dzia kamienne, kt贸rych wiek datuje si臋 na 13 000 lat.
- W tym samym miejscu znaleziono skamienia艂e ekskrementy, kt贸re by膰 mo偶e nie pochodz膮 od ludzi.
- W Karim Szahir znaleziono narz臋dzia i d艂uto do rytowania.
- W Barda Balka le偶a艂y pi臋艣ciaki i narz臋dzia.
- W jaskini Szandiar znajdowa艂y si臋 szkielety doros艂ych m臋偶czyzn i jednego dziecka. Ich wiek (okre艣lony metod膮 14C)datuje si臋 na oko艂o 45 000 lat p.n.e.
List臋 te mo偶na uzupe艂nia膰 wieloma przyk艂adami i ci膮gn膮膰 dalej, a ka偶dy fakt b臋dzie wspiera艂 stwierdzenie, 偶e przed oko艂o 40 000 lat rejon p贸藕niejszego Sumeru zamieszkiwa艂a zbieranina ludzi prymitywnych. Nagle, z nieznanych dot膮d przyczyn, pojawili si臋 Sumerowie ze swoj膮 astronomi膮, kultur膮 i technik膮.
Wnioski o obecno艣ci na Ziemi w zamierzch艂ych czasach przybyszy z Kosmosu s膮 na razie czyst膮 spekulacj膮. Mo偶na jednak za艂o偶y膰, 偶e pojawili si臋 w贸wczas "bogowie", kt贸rzy skupili wok贸艂 siebie p贸艂dzikich jeszcze ludzi w Sumerze i przekazali im cz臋艣膰 swojej wiedzy.
Figurki i pos膮偶ki, kt贸re przypatruj膮 si臋 nam dzi艣 zza muzealnych szyb, wykazuj膮 zr贸偶nicowanie antropologiczne: wy艂upiaste oczy, dobrze wysklepione czo艂a, w膮skie wargi i na og贸艂 proste i d艂ugie nosy. Jest to obraz, kt贸ry zupe艂nie nie pasuje do obowi膮zuj膮cych schemat贸w my艣lowych i potocznego wyobra偶enia o istotach prymitywnych.
Czy偶by byli to przybysze z Kosmosu w zamierzch艂ych czasach?
- W Libanie znaleziono szkliste okruchy skalne, tak zwane tektyty, w kt贸rych Amerykanin dr Stair odkry艂 radioaktywny izotop aluminium.
- W Iraku i Egipcie znajduj膮 si臋 oszlifowane krystaliczne soczewki, kt贸re wsp贸艂cze艣nie produkuje si臋 tylko przy u偶yciu tlenku cezu, czyli zwi膮zku, jaki otrzymuje si臋 w procesie elektrolizy.
- W Heluanie jest kawa艂ek materia艂u, tkaniny tak delikatnej i cienkiej, jak膮 wsp贸艂cze艣nie mo偶na tka膰 tylko w specjalistycznych fabrykach z du偶ym do艣wiadczeniem produkcyjnym.
- W muzeum w Bagdadzie s膮 suche baterie elektryczne, dzia艂aj膮ce na zasadzie galwanicznej.
-W tym samym miejscu mo偶na podziwia膰 ogniwa elektryczne z miedzianymi elektrodami i nieznanymi elektrolitami.
- Uniwersytet w Londynie posiada w dziale egipskim prastar膮 ko艣膰 prawej r臋ki, kt贸ra zosta艂a fachowo amputowana dziesi臋膰 centymetr贸w powy偶ej nadgarstka, ci臋ciem g艂adkim i pod k膮tem prostym.
- Na g贸rzystym terenie Kohistanu znajduje si臋 w jaskini rysunek dok艂adnie oddaj膮cy pozycje gwiazd, jakie zajmowa艂y one przed 10 000 lat. Wenus i Ziemia po艂膮czone s膮 liniami.
- Na wy偶ynie w Peru znaleziono ozdoby z platyny.
- W pewnym grobie w Chou-Chou (Chiny) le偶a艂y cz臋艣ci paska, wykonane z aluminium.
- W Delhi stoi stary s艂up z 偶elaza, kt贸re nie zawiera ani fosforu, ani siarki i dlatego jest odporne na erozj臋 atmosferyczn膮.
To zestawienie "nieprawdopodobie艅stw" powinno jednak zaostrzy膰 nasz膮 ciekawo艣膰 i wzbudzi膰 niepok贸j. Jakie to 艣rodki i jaka intuicja pozwoli艂y 偶yj膮cym w pieczarach prymitywnym istotom przedstawi膰 w艂a艣ciwe po艂o偶enie cia艂 niebieskich? Jaki warsztat mechaniki precyzyjnej wyprodukowa艂 oszlifowane soczewki krystaliczne? Jakim sposobem umiano topi膰 i modelowa膰 platyn臋, skoro 贸w metal szlachetny zaczyna si臋 topi膰 dopiero w temperaturze 1800癈? Jak膮 wreszcie metod膮 uzyskano aluminium - metal, kt贸ry z du偶ym trudem pozyskuje si臋 z boksyt贸w?
Zgoda, s膮 to trudne pytania, ale czy nie powinni艣my ich stawia膰? Poniewa偶 nie jeste艣my sk艂onni za艂o偶y膰 lub przyzna膰, i偶 nasz膮 kultur臋 poprzedzi艂a inna - wy偶sza, a nasz膮 technik臋 - podobnie perfekcyjna, to pozostaje tylko hipoteza odwiedzin z Kosmosu! Jednak tak d艂ugo, jak badania archeologiczne prowadzi si臋 dotychczasowymi metodami, nie b臋dziemy mieli wi臋kszych szans, by dowiedzie膰 si臋, czy nasza zamierzch艂a staro偶ytno艣膰 rzeczywi艣cie by艂a tak szara i ciemna, czy te偶 mo偶e ca艂kiem pogodna...
Nadszed艂 czas, aby og艂osi膰 "Rok Archeologii Utopijnej"! W roku takim archeolodzy, fizycy, chemicy, geolodzy, metalurdzy i przedstawiciele wszystkich pokrewnych dziedzin nauki zaj臋liby si臋 jednym tylko pytaniem: czy nasi przodkowie do艣wiadczyli odwiedzin ze Wszech艣wiata?
Metalurg m贸g艂by na przyk艂ad kr贸tko i zwi臋藕le wyt艂umaczy膰 archeologowi, jak skomplikowan膮 spraw膮 jest wyprodukowanie aluminium. Czy nie jest mo偶liwe, 偶e fizyk natychmiast odkryje w jakim艣 rysunku naskalnym znany wz贸r? Chemik dysponuj膮cy specjalistyczn膮 aparatur膮 m贸g艂by zapewne potwierdzi膰 przypuszczenie, 偶e obeliski zosta艂y oddzielone od ska艂y wilgotnymi drewnianymi klinami b膮d藕 te偶 przy pomocy nieznanych zwi膮zk贸w chemicznych. Geolog winien nam ca艂y szereg odpowiedzi na pytanie, jak to w艂a艣ciwie jest z konkretnymi osadami z epoki lodowcowej. W sk艂ad zespo艂u "Roku Archeologii Utopijnej" wchodzi艂aby oczywi艣cie tak偶e dru偶yna nurk贸w, kt贸ra szuka艂aby w Morzu Martwym radioaktywnych 艣lad贸w ewentualnej eksplozji j膮drowej nad Sodom膮 i Gomor膮.
Dlaczego najstarsze biblioteki 艣wiata s膮 tajne? Przed czym w艂a艣ciwie ten l臋k? Czy to obawa, 偶e w ko艅cu wyjdzie na 艣wiat艂o dzienne chroniona i ukrywana przez tysi膮ce lat prawda?
Bada艅 naukowych i post臋pu nie uda si臋 zatrzyma膰. Egipcjanie przez 4000 lat uwa偶ali swych "bog贸w" za istoty realne. W naszym kr臋gu kulturowym jeszcze w 艣redniowieczu skazywano na 艣mier膰 "czarownice" z gorej膮cej 偶arliwo艣ci religijnej. Przypuszczenie inteligentnych sk膮din膮d Grek贸w, 偶e umiej膮 przepowiada膰 przysz艂o艣膰 z g臋siego 偶o艂膮dka, jest obecnie r贸wnie przestarza艂e, jak prze艣wiadczenie ludzi "wiecznie wczorajszych", i偶 nacjonalizm ma jeszcze jakie艣 znaczenie.
Musimy naprawi膰 1001 b艂臋d贸w przesz艂o艣ci. Okazywana na zewn膮trz pewno艣膰 siebie jest pozorna i stanowi po prostu ostr膮 form臋 t臋poty. Ci膮g艂e jeszcze oficjalnie panuje przes膮d, 偶e jakie艣 zjawisko musi zosta膰 dowiedzione, zanim "powa偶nemu" cz艂owiekowi b臋dzie wypada艂o nim si臋 zajmowa膰.
Przy tym wszystkim nasze 偶ycie sta艂o si臋 znacznie 艂atwiejsze i prostsze. Kto wypowiada艂 now膮, pioniersk膮 my艣l, musia艂 si臋 niegdy艣 liczy膰 z wygnaniem i prze艣ladowaniem ze strony kurii i koleg贸w. Mo偶na powiedzie膰, 偶e na tym tle los wsp贸艂czesnych prekursor贸w jest l偶ejszy. Niema ju偶 wszak ekskomuniki i nie podpala si臋 stos贸w. Z drugiej jednak strony metody praktykowane w naszych czasach, cho膰 wprawdzie mniej spektakularne, jednak偶e w nie mniejszym stopniu hamuj膮 post臋p. Dzia艂a si臋 dzi艣 dyskretniej i bardziej elegancko. Hipotezy i niewygodne, 艣mia艂e my艣li s膮 odrzucane i unieszkodliwiane za pomoc膮 -jak m贸wi膮 Amerykanie - "killer-phrases". Mo偶liwo艣ci jest du偶o:
- To jest niezgodne z regu艂ami! (Zawsze dobre!)
- To jest niedoskona艂e! (Imponuj膮co niezawodne!)
- To jest zbyt radykalne! (Je艣li chodzi o efekt odstraszaj膮cy, nadzwyczaj skuteczne!)
- Tego nie podejm膮 si臋 uniwersytety! (Przekonywaj膮ce!)
- Tego pr贸bowali ju偶 inni! (Oczywi艣cie, ale z jakim skutkiem?)
- Nie dostrzegamy w tym 偶adnego sensu! (Ot贸偶 to!)
- Tego zabrania religia! (Co mo偶na na to odpowiedzie膰?)
- To nie zosta艂o jeszcze dowiedzione! (Quod erat demonstrandum!)
"Na zdrowy rozum wiadomo - wo艂a艂 przed 500 laty na sali s膮dowej pewien uczony - 偶e Ziemia w 偶adnym wypadku nie mo偶e by膰 kul膮, gdy偶 w takim wypadku ludzie z jej dolnej po艂owy spadliby w otch艂a艅!"
"Nigdzie w Biblii nie napisano - rzeki inny - 偶e Ziemia kr臋ci si臋 wok贸艂 S艂o艅ca. Zatem takie twierdzenie jest szata艅sk膮 sprawk膮!"
Wydaje si臋, jakby t臋pota by艂a nieod艂膮czn膮 cech膮 towarzysz膮c膮 pojawianiu si臋 nowych system贸w my艣lowych. U progu XXI wieku badacz powinien by膰 jednak otwarty na "fantastyczne realia". Powinien chcie膰 modyfikowa膰 prawa i ustalenia naukowe, kt贸re cho膰 przez stulecia uchodzi艂y za tabu, to kwestionowane s膮 przez nowe wyniki bada艅. Nawet gdyby gwardia laureat贸w Nagrody Nobla usi艂owa艂a zahamowa膰 ten intelektualny nurt, to w imi臋 prawdy i realizmu nale偶y zdoby膰 nowy 艣wiat wbrew wszystkim ludziom niereformowalnym. Kto艣, kto jeszcze przed dwudziestoma laty m贸wi艂 w kr臋gach naukowych o satelitach, pope艂nia艂 co艣 w rodzaju akademickiego samob贸jstwa. Dzisiaj sztuczne cia艂a niebieskie, satelity w艂a艣nie, kr膮偶膮 wok贸艂 S艂o艅ca, sfotografowa艂y Marsa i wyl膮dowa艂y mi臋kko na Ksi臋偶ycu i Wenus, aby przes艂a膰 na Ziemi臋 pierwszorz臋dne zdj臋cia obcych krajobraz贸w, wykonane (turystycznymi) kamerami. Kiedy wiosn膮 1965 r. pierwsze zdj臋cia z Marsa przes艂ano na Ziemi臋, zrobiono je aparatami operuj膮cymi wprost niewyobra偶alnie ma艂膮 moc膮:
0,000 000 000 000 000 01 wata.
A jednak: NIC nie jest ju偶 niewyobra偶alne. S艂owo "niemo偶liwe" powinno sta膰 si臋 dla wsp贸艂czesnego badacza dos艂ownie niemo偶liwe. Kto dzisiaj nie p贸jdzie z nami, tego jutro st艂amsi rzeczywisto艣膰.
Pozostajemy zatem uparcie przy naszej hipotezie, zgodnie z kt贸r膮 przed ilu艣 tysi膮cami lat Ziemi臋 nawiedzili astronauci z obcych planet. Zdajemy sobie spraw臋, 偶e nasi niewykszta艂ceni i prymitywni przodkowie nie potrafili poj膮膰 wysoko rozwini臋tej techniki kosmit贸w. Czcili wi臋c ich jako "bog贸w", kt贸rzy przybyli z gwiazd, a im nie pozosta艂o nic innego, jak tylko cierpliwie znosi膰 to ub贸stwienie. Nawiasem m贸wi膮c, nasi kosmonauci musz膮 by膰 dobrze przygotowani psychicznie na podobne ho艂dy na nieznanych planetach.W niekt贸rych zak膮tkach Ziemi jeszcze obecnie 偶yj膮 ludzie prymitywni, dla kt贸rych karabin maszynowy jest broni膮 diabelsk膮. Czy samolot odrzutowy nie jest dla nich przypadkiem pojazdem anio艂贸w? Czy przez radio nie s艂ysz膮 g艂osu boga? Ostatnie ludy prymitywne z dziecinn膮 naiwno艣ci膮 przekazuj膮 w swoich podaniach, z pokolenia na pokolenie, wra偶enia z tych technicznych osi膮gni臋膰, kt贸re nam wydaj膮 si臋 ju偶 oczywiste. Ci膮gle jeszcze kre艣l膮 na 艣cianach jaski艅 i ska艂 postacie swoich bog贸w i ich cudem przyby艂e z nieba statki. W ten spos贸b ludzie dzicy utrwalili to, czego obecnie szukamy.
Malowid艂a jaskiniowe w Kohtstanie, Francji, w Ameryce P贸艂nocnej i po艂udniowym Zimbabwe, na Saharze i w Peru, a nawet w Chile potwierdzaj膮 nasz膮 hipotez臋. Francuski badacz Henri Lhote odkry艂 w Tassili na Saharze kilkaset (!) pokrytych malowid艂ami 艣cian z wieloma tysi膮cami wizerunk贸w zwierz膮t i ludzi. S膮 w艣r贸d nich postacie w kr贸tkich, eleganckich sp贸dniczkach, nosz膮ce dr膮偶ki i bli偶ej nieokre艣lone czworok膮tne skrzynki na dr膮偶kach. Obok malowide艂 zwierz膮t zdziwienie budz膮 istoty ubrane w str贸j przypominaj膮cy kostium nurka. Wielki b贸g Mars - tak Lhote nazwa艂 wielkie malowid艂o - mia艂 sze艣膰 metr贸w wysoko艣ci. "Dzikus", kt贸ry pozostawi艂 po sobie to dzie艂o, raczej nie m贸g艂 by膰 tak prymitywny, jak by艣my sobie tego 偶yczyli, aby wszystko zgrabnie pasowa艂o do starej teorii. Potrzebowa艂 przecie偶 jakiego艣 rusztowania do pracy, aby m贸c malowa膰 perspektywicznie, gdy偶 w jaskiniach tych w ci膮gu ostatnich tysi臋cy lat nie nast膮pi艂y 偶adne przesuni臋cia tektoniczne. Wydaje si臋 nam, bez zbytniego nadwer臋偶ania wyobra藕ni, 偶e wielki b贸g Mars zosta艂 przedstawiony w skafandrze kosmicznym lub kostiumie nurka. Na jego pot臋偶nych, nieforemnych barach spoczywa he艂m, po艂膮czony z korpusem czym艣 w rodzaju przegubu. Tam, gdzie powinny si臋 znajdowa膰 usta i nos, w he艂mie s膮 szpary. Sk艂onni byliby艣my uwierzy膰 w przypadek b膮d藕 po prostu w fantazj臋 prehistorycznego "artysty", gdyby to by艂 jedyny taki wizerunek. Jednak w Tassili znajduje si臋 kilka rysunk贸w nieforemnych postaci z takim samym ekwipunkiem, a bardzo podobne malowid艂a naskalne znaleziono tak偶e w USA (region Tulare, Kalifornia).
Jeste艣my gotowi przyj膮膰 spolegliwie i takie za艂o偶enie, i偶 ludzie prymitywni byli niewprawnymi malarzami i dlatego portretowali postacie niezbyt szcz臋艣liwie. Dlaczego jednak ci sami prymitywni mieszka艅cy pieczar potrafili perfekcyjnie rysowa膰 wo艂y lub zwyk艂ych ludzi? Wydaje si臋 wi臋c bardziej prawdopodobne, 偶e "arty艣ci" potrafili bardzo dobrze przedstawia膰 to, co istotnie ogl膮dali na w艂asne oczy. Jedno z naskalnych malowide艂 w hrabstwie Inyo w Kalifornii ukazuje jak膮艣 figur臋 geometryczn膮, w kt贸rej bez wysilania wyobra藕ni mo偶na rozpozna膰 prostok膮tny suwak logarytmiczny w podw贸jnej oprawce. Archeolodzy uwa偶aj膮 natomiast, 偶e s膮 to postacie boskie...
Na pewnym naczyniu ceramicznym znalezionym w ira艅skim Siyalk paraduje nieznanego gatunku zwierz臋 z wielkimi, prostymi jak 艣wiece, rogami na g艂owie. Dlaczego by nie? Jednak oba rogi maj膮 po lewej i prawej stronie po pi臋膰 spiral. Je艣li wyobrazi膰 sobie dwa pr臋ty z du偶ymi porcelanowymi izolatorami, wygl膮da艂oby to mniej wi臋cej tak samo. Jakie jest stanowisko archeologii w tej sprawie? Ca艂kiem zwyczajne: chodzi o symbol jakiego艣 boga. Bogowie w og贸le s膮 w cenie. Wiele rzeczy - z pewno艣ci膮 wszystkie nie wyja艣nione - interpretuje si臋 przez odwo艂anie do 艣wiata nadprzyrodzonego. W "nieudowadnialnej" krainie mo偶na 偶y膰 spokojnie. Ka偶d膮 znalezion膮 statuetk臋, ka偶dy posk艂adany przedmiot, ka偶d膮 wy艂aniaj膮c膮 si臋 ze skorup posta膰 przyporz膮dkowuje si臋 z miejsca do jakiej艣 dawnej religii. Je艣li jednak dana rzecz nawet na si艂臋 nie da si臋 dopasowa膰 do 偶adnej znanej religii, wyczarowuje si臋 szybko - niczym kr贸lika z cylindra - jaki艣 nowy, zwariowany staro偶ytny kult. I rachunek znowu si臋 zgadza!
A je偶eli freski w Tassili czy w USA albo we Francji istotnie odtwarzaj膮 to, co cz艂owiek prymitywny niegdy艣 widzia艂? Co pocz膮膰, je艣li spirale przy dr膮偶kach przedstawiaj膮 rzeczywi艣cie anteny, jakie zobaczy艂 kiedy艣 u obcych "bog贸w"? Czy nie mog艂o istnie膰 co艣, czego by膰 nie powinno? "Dzikus", zdolny do namalowania fresk贸w, nie m贸g艂 by膰 taki dziki. Naskalny rysunek bia艂ej damy w Brandbergu w RPA m贸g艂by zosta膰 uznany za malarstwo dwudziestowieczne. Jest to posta膰 w swetrze z kr贸tkimi r臋kawami, w obcis艂ych spodniach ze 艣ci膮gaczami, w r臋kawiczkach i pantoflach. Kobieta nie jest sama, za ni膮 stoi chudy m臋偶czyzna z dziwnym kolczastym dr膮giem w r臋ku, a na g艂owie ma bardzo skomplikowany he艂m z czym艣 w rodzaju przy艂bicy. Jako malarstwo nowoczesne jak najbardziej do zaakceptowania! K艂opot tylko w tym, 偶e chodzi o rysunek w jaskini!
Wszyscy bogowie przedstawieni na malowid艂ach jaskiniowych w Szwecji i Norwegii maj膮 niemal jednakowe, trudne do zinterpretowania g艂owy. Archeolodzy m贸wi膮, 偶e s膮 to g艂owy zwierz膮t. Jaka偶 tu jednak sprzeczno艣膰: czci膰 "boga", kt贸rego si臋 jednocze艣nie zarzyna i spo偶ywa. Cz臋sto wida膰 na malowid艂ach skrzydlate statki i bardzo cz臋sto ca艂kiem typowe anteny.
W Val Camonica we w艂oskiej Brescii tak偶e wyst臋puj膮 postacie w niezgrabnych ubraniach, kt贸re - na domiar z艂ego - maj膮 r贸wnie偶 rogi na g艂owach. Nie posuniemy si臋 do twierdzenia, 偶e mieszka艅cy italskich pieczar uprawiali o偶ywion膮 turystyk臋 do Ameryki P贸艂nocnej lub Szwecji, wzgl臋dnie na Sahar臋 i do Hiszpani (Ciudad Real) w celu wymiany artystycznych do艣wiadcze艅 i nowinek formalnych. Pozostaje zatem na porz膮dku dziennym uporczywe pytanie, dlaczego ludzie prymitywni malowali postacie w niezgrabnych ubraniach i z antenami na g艂owie...
Nie po艣wi臋caliby艣my tym niewyja艣nionym dziwom ani jednego s艂owa, gdyby wyst臋powa艂y tylko w jednym miejscu, ale znajduje si臋 je prawie wsz臋dzie.
Skoro tylko spojrzymy na przesz艂o艣膰 z naszego punktu widzenia i wype艂nimy j膮 wsp贸艂czesn膮 fantazj膮 techniczn膮, zaczynaj膮 unosi膰 si臋 zas艂ony skrywaj膮ce mroki historii. Studium prastarych, 艣wi臋tych ksi膮g pomo偶e nam tak urealni膰 nasz膮 hipotez臋, 偶e nauka badaj膮ca przesz艂o艣膰 nie zdo艂a na d艂u偶sz膮 met臋 unikn膮膰 rewolucyjnych pyta艅.























Rozdzia艂 IV

Biblia na pewno ma racj臋 - Czy B贸g by艂 uzale偶niony od czasu? - Moj偶eszowa Arka Przymierza pod napi臋ciem elektrycznym - Wielofunkcyjne pojazdy "bog贸w" na pustynnych piaskach - Potop by艂 z g贸ry zaplanowany - Dlaczego "bogowie" 偶膮dali okre艣lonych metali?

Biblia jest pe艂na tajemnic i sprzeczno艣ci. Jej Ksi臋ga Rodzaju rozpoczyna si臋 od stworzenia 艣wiata, przedstawionego dok艂adnie pod wzgl臋dem geologicznym. Sk膮d jednak autorzy wiedzieli, 偶e minera艂y powsta艂y przed ro艣linami, a po tych z kolei zjawi艂y si臋 zwierz臋ta?
"Uczy艅my cz艂owieka na obraz nasz, podobnego do nas" - czytamy w I Ksi臋dze Moj偶eszowej.
Dlaczego B贸g m贸wi w liczbie mnogiej? Dlaczego m贸wi "nasz", a nie "m贸j", dlaczego "nam", a nie "mnie"? Mo偶na by przecie偶 s艂usznie przypuszcza膰, 偶e jedyny B贸g b臋dzie przemawia艂 do ludzi w liczbie pojedynczej, a nie mnogiej.
"A kiedy ludzie zacz臋li rozmna偶a膰 si臋 na ziemi i rodzi艂y im si臋 c贸rki, ujrzeli synowie bo偶y, 偶e c贸rki ludzkie by艂y pi臋kne. Wzi臋li wi臋c sobie za 偶ony te wszystkie, kt贸re sobie upatrzyli" (I Moj偶. 6, 1-2).
Kto umie udzieli膰 zadowalaj膮cej odpowiedzi na pytanie, jacy to synowie Boga brali sobie ziemskie kobiety za 偶ony? Izrael mia艂 przecie偶 tylko jednego jedynego, nietykalnego Boga. Sk膮d zatem wzi臋li si臋 "synowie Boga"?
"A w owych czasach, r贸wnie偶 i potem, gdy synowie bo偶y obcowali z c贸rkami ludzkimi, byli na ziemi olbrzymi, kt贸rych im one rodzi艂y.
To s膮 mocarze, kt贸rzy z dawien dawna byli s艂awni" (I Moj偶. 6, 4).
Znowu zatem pojawiaj膮 si臋 synowie Boga, kt贸rzy wchodz膮 w zwi膮zki z lud藕mi. Jest te偶 po raz pierwszy mowa o olbrzymach! "Olbrzymi" pojawiaj膮 si臋 zawsze i wsz臋dzie: w mitologii Wschodu i Zachodu, legendach z Tiahuanaco i eposach Eskimos贸w. "Olbrzymi" strasz膮 prawie we wszystkich starych ksi臋gach. Musieli zatem istnie膰 naprawd臋. Kim byli? Naszymi przodkami, kt贸rzy wznosili ogromne budowle i bez trudu przesuwali monolity - czy mo偶e byli to biegli w sprawach technicznych kosmici? Jedno nie ulega w膮tpliwo艣ci: Biblia m贸wi o "olbrzymach" i nazywa ich "synami bo偶ymi", a owi "synowie bo偶y" wchodz膮 w zwi膮zki z c贸rkami ludzi i p艂odz膮 z nimi potomstwo.
Moj偶esz przekazuje nam (I Moj偶. 19, 1) bardzo obszerne, szczeg贸艂owe i wstrz膮saj膮ce sprawozdanie z katastrofy w Sodomie i Gomorze. Zestawienie naszej pozabiblijnej wiedzy z tym opisem pozwoli na ca艂kiem ciekawe skojarzenia.
Oto kiedy ojciec Lot siedzia艂 wieczorem przed bram膮 miasta, do Sodomy przybyli dwaj anio艂owie. Najwidoczniej Lot oczekiwa艂 "anio艂贸w", kt贸rzy zreszt膮 okazali si臋 wkr贸tce m臋偶czyznami, gdy偶 pozna艂 ich natychmiast i go艣cinnie zaprosi艂 na noc do swego domostwa. Lubie偶nicy sodomscy -jak opowiada Biblia - zapragn臋li tych m臋偶czyzn. Jednak obaj przybysze potrafili jednym jedynym gestem odeprze膰 seksualn膮 chu膰 miejscowych playboy贸w, pozbywaj膮c si臋 intruz贸w.
"Anio艂owie" nalegali (I Moj偶. 19, 12-14), aby Lot jak najszybciej wyprowadzi艂 z miasta swoj膮 偶on臋, syn贸w, c贸rki, zi臋ci贸w i synowe, gdy偶 - jak ostrzegali - miasto zostanie lada moment zniszczone. Rodzina Lota nie bardzo chcia艂a uwierzy膰 i uwa偶a艂a to wszystko za kiepski dowcip ojca. Zacytujmy dos艂ownie:
"A gdy wzesz艂a zorza, przynaglali anio艂owie Lota m贸wi膮c: Wsta艅, we藕 偶on臋 swoj膮 i dwie c贸rki, kt贸re si臋 tu znajduj膮, aby艣 nie zgin膮艂 wskutek winy tego miasta. Lecz gdy si臋 oci膮ga艂, wzi臋li go owi m臋偶owie za r臋k臋 i 偶on臋 jego za r臋k臋, i obie c贸rki jego za r臋k臋, bo Pan chcia艂 go oszcz臋dzi膰, i wyprowadzili go, i pozostawili poza miastem. A gdy ich wyprowadzili poza miasto, rzek艂 jeden: Ratuj si臋, bo chodzi o 偶ycie twoje; nie ogl膮daj si臋 za siebie i nie zatrzymuj si臋 w ca艂ym tym okr臋gu; uchod藕 w g贸ry, aby艣 nie zgin膮艂. [...] Schro艅 si臋 tam szybko, bo nie mog臋 nic uczyni膰, dop贸ki tam nie wejdziesz!" (I Moj偶. 19, 15-17,22).
Z opisu wynika niew膮tpliwie, 偶e obaj "anio艂owie" dysponowali nieznan膮 mieszka艅com moc膮. Zastanawia tak偶e po艣piech i naleganie jakim pop臋dzali rodzin臋 Lota. Kiedy Lot si臋 oci膮ga艂, wzi臋li go za r臋ce. Ka偶da minuta musia艂a by膰 droga. Lot mia艂, jak mu polecili, p贸j艣膰 w g贸ry i nie odwraca膰 si臋 po drodze. Jednak wydaje si臋, 偶e ojciec Lot nie mia艂 bezwzgl臋dnego respektu przed "anio艂ami", gdy偶 odwa偶a艂 si臋 zg艂asza膰 coraz to nowe zastrze偶enia: "Lecz ja nie mog臋 uj艣膰 w g贸ry, zanim mnie nie dosi臋gnie nieszcz臋艣cie i umr臋" (I Moj偶. 19, 19). Zaraz potem anio艂owie wyznali, 偶e niczego nie b臋d膮 mogli dla niego zrobi膰, je艣li ich nie pos艂ucha.
Co w艂a艣ciwie wydarzy艂o si臋 w Sodomie? Trudno sobie wyobrazi膰, aby wszechmocny B贸g uzale偶niony by艂 od jakiego艣 rozk艂adu zaj臋膰. Sk膮d zatem po艣piech jego "anio艂贸w"? A mo偶e zag艂ada miasta zosta艂a zaplanowana co do minuty przez jak膮艣 inn膮 si艂臋? Mo偶e rozpocz臋艂o si臋 ju偶 odliczanie i "anio艂owie" dobrze o tym wiedzieli? W takim wypadku terminu zag艂ady nie mo偶na by by艂o rzecz jasna przesun膮膰. Czy jednak nie by艂o prostszego sposobu zapewnienia bezpiecze艅stwa rodzinie Lota? Dlaczego musia艂a i艣膰 w g贸ry? I dlaczego - na mi艂o艣膰 bosk膮 - nie wolno im by艂o ani razu nawet spojrze膰 za siebie?
Zgoda, s膮 to niestosowne pytania w tak powa偶nej sprawie. Ale od czasu zrzucenia w Japonii dw贸ch bomb atomowych wiemy, jakie szkody wyrz膮dza ta bro艅. Wiemy, 偶e 偶ywe stworzenia nara偶one na bezpo艣rednie dzia艂anie promieni umieraj膮 lub zapadaj膮 na nieuleczaln膮 chorob臋. Powiedzmy bez ogr贸dek - Sodoma i Gomora zosta艂y zniszczone celowo, wed艂ug planu, w wyniku eksplozji j膮drowej. By膰 mo偶e "anio艂owie" - pospekulujmy dalej - chcieli pozby膰 si臋 po prostu niebezpiecznego materia艂u rozszczepialnego, z pewno艣ci膮 jednak przy艣wieca艂 im te偶 cel wyt臋pienia niemi艂ej im ludzkiej rasy. Czas zag艂ady by艂 dok艂adnie ustalony. Kto mia艂 uj艣膰 z 偶yciem - tak jak rodzina Lota - musia艂 schroni膰 si臋 w g贸rach kilka kilometr贸w od centrum eksplozji. Skalne 艣ciany poch艂aniaj膮 bowiem gro藕ne, twarde promieniowanie. Za艣 偶ona Lota -jak wszyscy wiedz膮 - odwr贸ci艂a si臋 i spojrza艂a w b艂ysk atomowego s艂o艅ca. Nikogo ju偶 nie dziwi, 偶e zgin臋艂a na miejscu. "Wtedy Pan spu艣ci艂 na Sodom臋 i Gomor臋 deszcz siarki i ognia..." (I Moj偶. 19, 24).
Sprawozdanie o katastrofie ko艅czy si臋 nast臋puj膮co:
"Abraham za艣, wstawszy wcze艣nie rano, uda艂 si臋 na to miejsce, gdzie sta艂 przed Panem. I spojrzawszy na Sodom臋 i Gomor臋, i na ca艂膮 okolic臋, ujrza艂, 偶e dym wznosi艂 si臋 z ziemi, jak dym z pieca" (I Moj偶.
19, 27-28).
Mo偶emy by膰 tak samo wierz膮cy, jak nasi przodkowie, ale na pewno jeste艣my mniej 艂atwowierni. Jak mogliby艣my - nawet przy najlepszych ch臋ciach - wyobrazi膰 sobie wszechpot臋偶nego, wszechobecnego i absolutnie dobrego Boga, kt贸ry nie zna poj臋cia czasu i zarazem nie wie, co si臋 wydarzy. B贸g stworzy艂 cz艂owieka i by艂 zadowolony ze swego dzie艂a. Wygl膮da na to, jakby p贸藕niej po偶a艂owa艂 jednak swego czynu, gdy偶 ten sam stw贸rca postanawia zniszczy膰 ludzk膮 ras臋. Nam, wyemancypowanym dzieciom naszych czas贸w, z trudem przychodzi wyobrazi膰 sobie arcydobrego ojca, kt贸ry w艣r贸d niezliczonych innych dzieci faworyzuje garstk臋 ulubie艅c贸w, takich jak rodzina Lota. Stary Testament przedstawia sugestywne opisy, w kt贸rych sam B贸g lub jego anio艂owie z wielkim ha艂asem, w oparach dymu zlatuj膮 na ziemi臋 bezpo艣rednio z nieba.
Jeden z najbardziej niezwyk艂ych opis贸w zawdzi臋czamy prorokowi Ezechielowi:
"W trzydziestym roku, w czwartym miesi膮cu, pi膮tego dnia tego miesi膮ca, gdy by艂em w艣r贸d wygna艅c贸w nad rzek膮 Kebar, otworzy艂y si臋 niebiosa i mia艂em widzenie Bo偶e [...] I spojrza艂em, a oto gwa艂towny wiatr powia艂 z p贸艂nocy i pojawi艂 si臋 wielki ob艂ok, p艂omienny ogie艅 i blask doko艂a niego, a z jego 艣rodka spo艣r贸d ognia l艣ni艂o co艣 jakby b艂ysk polerowanego kruszcu. A po艣r贸d niego by艂o co艣 w kszta艂cie czterech 偶ywych istot. A z wygl膮du by艂y podobne do cz艂owieka. Lecz ka偶da z nich mia艂a cztery twarze i ka偶da cztery skrzyd艂a. Ich nogi by艂y proste, a stopa ich n贸g by艂a jak kopyto ciel臋cia i l艣ni艂y jak polerowany br膮z" (Ez. l, 4-7).
Ezechiel podaje bardzo precyzyjn膮 dat臋 l膮dowania pojazdu. Dok艂adnie widzi przybywaj膮cy z p贸艂nocy pojazd, kt贸ry po艂yskuje, promieniuje i wzbija w powietrze olbrzymi膮 chmur臋 piaskow膮. Wyobra藕my sobie wszechpot臋偶nego boga wielkiej religii. Czy musia艂by on zd膮偶a膰 z okre艣lonego kierunku, w tak namacalny spos贸b - czy nie m贸g艂by znale藕膰 si臋 tam, gdzie zechce, nie wzbudzaj膮c wielkiego zamieszania i gwaru?
Prze艣led藕my dalej informacj臋 o prze偶yciu Ezechiela:
"A gdy spojrza艂em na 偶ywe istoty, oto na ziemi obok ka偶dej z wszystkich czterech 偶ywych istot by艂o ko艂o. A wygl膮d tych k贸艂 i ich wykonanie by艂y jak chryzolit i wszystkie cztery mia艂y jednakowy kszta艂t; tak wygl膮da艂y i tak by艂y wykonane, jakby jedno ko艂o by艂o w drugim. Gdy jecha艂y, posuwa艂y si臋 w czterech kierunkach, a jad膮c nie obraca艂y si臋. I widzia艂em, 偶e wszystkie cztery mia艂y obr臋cze, wysokie i straszliwe, i by艂y doko艂a pe艂ne oczu. A gdy 偶ywe istoty posuwa艂y si臋 naprz贸d, wtedy i ko艂a posuwa艂y si臋 obok nich, a gdy 偶ywe istoty wznosi艂y si臋 ponad ziemi臋, wznosi艂y si臋 i ko艂a" (Ez. l, 15-19).
Opis jest zadziwiaj膮co trafny: Ezechiel uwa偶a, 偶e jedno ko艂o znajdowa艂o si臋 w drugim. To oczywi艣cie z艂udzenie optyczne! Wed艂ug naszej dzisiejszej wiedzy widzia艂 on 艣limacznic臋 umieszczon膮 na walcu, jedn膮 z takich, jakich Amerykanie u偶ywaj膮 na piaskach pustyni i terenach bagiennych. Ezechiel zaobserwowa艂, 偶e ko艂a podnosi艂y si臋 z ziemi r贸wnocze艣nie ze skrzyd艂ami. To by si臋 zgadza艂o. Rzecz jasna ko艂a 偶adnego pojazdu wielofunkcyjnego, np. amfibiowego helikoptera, nie pozostaj膮 na ziemi, gdy ten wznosi si臋 w powietrze.
Czytamy dalej u Ezechiela: "Synu cz艂owieczy! Sta艅 na nogi, a b臋d臋 z Tob膮 rozmawia艂"(Ez. 2, l). Us艂yszawszy te s艂owa opowiadaj膮cy ukry艂 oblicze w ziemi z l臋ku i wielkiego podziwu. Obce istoty, chc膮c rozmawia膰 z Ezechielem, zwr贸ci艂y si臋 do niego nazywaj膮c go "synem cz艂owieczym". Oto dalszy ci膮g relacji:
"[晻昡 i s艂ysza艂em za sob膮 pot臋偶ny 艂oskot, gdy chwa艂a Pana podnios艂a si臋 ze swego miejsca. A by艂 to szum skrzyde艂 偶ywych istot, gdy si臋 nawzajem dotyka艂y, oraz turkot k贸艂 tu偶 przy nich, pot臋偶ny 艂oskot" (Ez. 3, 12-13).
Ezechiel nie tylko dosy膰 dok艂adnie opisuje pojazd, ale odnotowuje tak偶e ha艂as, jaki wytwarza艂o to nigdy przedtem nie widziane monstrum. Zwraca uwag臋 na szum skrzyde艂 i ha艂a艣liwy turkot k贸艂. Czy opis naocznego 艣wiadka nie daje do my艣lenia? "Bogowie" rozmawiali z Ezechielem i nakazali mu, aby troszczy艂 si臋 o porz膮dek i czysto艣膰 w kraju. Wzi臋li go do swojego pojazdu, upewniaj膮c go, 偶e nie opuszczaj膮 jeszcze kraju. Prze偶ycie to wywar艂o silne wra偶enie na Ezechielu, kt贸ry b臋dzie p贸藕niej niestrudzenie opisywa膰 niezwyk艂y pojazd. Jeszcze trzykrotnie napisze, 偶e ka偶de ko艂o znajdowa艂o si臋 w 艣rodku innego ko艂a, a cztery ko艂a potrafi艂y porusza膰 si臋 we wszystkie strony, nie zmieniaj膮c kierunku podczas ruchu. Szczeg贸lne zafrapowa艂o go, 偶e ca艂y korpus pojazdu, ty艂, ramiona i skrzyd艂a, a nawet ko艂a naszpikowane by艂y oczami. Pow贸d i cel podr贸偶y "bogowie" ujawnili mu p贸藕niej, m贸wi膮c, 偶e 偶yje po艣r贸d krn膮brnego plemienia, kt贸re ma oczy, by widzie膰, jednak niczego nie dostrzega, ma uszy, by s艂ysze膰, ale niczego nie s艂yszy. Po pogadance u艣wiadamiaj膮cej Ezechiela o jego otoczeniu nast膮pi艂y - jak we wszystkich opisach podobnych l膮dowa艅 - porady i zalecenia dotycz膮ce porz膮dku i czysto艣ci, czyli og贸lnie rzecz bior膮c wskaz贸wki potrzebne dla funkcjonowania porz膮dnej cywilizacji. Ezechiel potraktowa艂 zlecone mu zadanie bardzo powa偶nie i przekaza艂 dalej uwagi "bog贸w".
Znowu stajemy przed szeregiem pyta艅.
Kto rozmawia艂 z Ezechielem? Kim by艂y te istoty?
Na pewno nie byli to "bogowie" w tradycyjnym rozumieniu tego s艂owa, gdy偶 ci nie potrzebowaliby 偶adnego pojazdu, aby przenosi膰 si臋 z miejsca na miejsce. Zaprezentowany za艣 spos贸b transportu wydaje si臋 nie do pogodzenia z wyobra偶eniem o wszechmocnym Bogu.
W Ksi臋dze nad Ksi臋gami jest informacja o jeszcze jednym wynalazku technicznym, o kt贸rym warto w tym kontek艣cie obiektywnie opowiedzie膰.
W II Ksi臋dze (25, 10) Moj偶esz informuje o szczeg贸艂owych wskaz贸wkach, jakich "B贸g" udziela艂 dla budowy Arki Przymierza. Instrukcje okre艣la艂y z dok艂adno艣ci膮 do jednego centymetra, jak i gdzie przymocowa膰 dr膮偶ki i pier艣cienie oraz z jakiego stopu powinny by膰 wykonane metale. Wskaz贸wki te mia艂y zapewni膰 dok艂adne sporz膮dzenie dzie艂a, zgodnie z 偶yczeniami "Boga", kt贸ry wielokrotnie upomina艂 Moj偶esza, aby ten nie pope艂ni艂 偶adnych b艂臋d贸w.
"Bacz, aby艣 uczyni艂 to wed艂ug wzoru, kt贸ry ci ukazano na g贸rze" (II Moj偶. 25, 40).
"B贸g" powiedzia艂 tak偶e Moj偶eszowi, 偶e sam b臋dzie z nim rozmawia艂, a mianowicie za po艣rednictwem pokrywy. Nikomu nie wolno - surowo przykazywa艂 Moj偶eszowi - podchodzi膰 do Arki Przymierza. Da艂 te偶 dok艂adne wytyczne odno艣nie do ubrania i obuwia, jakie trzeba nosi膰 podczas jej transportu. Mimo ca艂ej staranno艣ci dosz艂o jednak do wypadku (II Sam. 6). Kiedy Dawid nakaza艂 przeniesienie Arki Przymierza, Uzza szed艂 obok niej. Gdy ci膮gn膮ce 艣wi臋to艣膰 wo艂y szarpn臋艂y i Arka si臋 przechyli艂a, Uzza dotkn膮艂 jej r臋k膮 i pad艂 martwy, jak ra偶ony piorunem.
Bez w膮tpienia Arka Przymierza by艂a pod napi臋ciem elektrycznym! Gdyby mianowicie zrekonstruowa膰 przekazane przez Moj偶esza wskaz贸wki, to powsta艂by kondensator o napi臋ciu kilkuset wolt贸w. Tworzy艂y go z艂ote p艂ytki, z kt贸rych jedne by艂y na艂adowane dodatnio, a inne ujemnie. Je艣li do tego jeden z dw贸ch cherub贸w na pokrywie Arki dzia艂a艂 jako magnes, to powsta艂y w ten spos贸b g艂o艣nik - a mo偶e nawet co艣 w rodzaju "domofonu" miedzy Moj偶eszem a statkiem kosmicznym - by艂 urz膮dzeniem perfekcyjnym. O szczeg贸艂ach konstrukcyjnych Arki Przymierza mo偶na dok艂adnie przeczyta膰 w Biblii. Jednak nawet nie zagl膮daj膮c do 藕r贸d艂a pami臋tamy, 偶e wok贸艂 Arki cz臋sto sypa艂y si臋 iskry, a Moj偶esz zawsze gdy potrzebowa艂 rady i pomocy pos艂ugiwa艂 si臋 tym "nadajnikiem". Moj偶esz s艂ysza艂 g艂os swego Pana, ale nigdy go nie zobaczy艂. Kiedy raz poprosi艂 go, by mu si臋 ukaza艂, otrzyma艂 od "Boga" odpowied藕:
"Nie mo偶esz ogl膮da膰 oblicza mojego, gdy偶 nie mo偶e mnie cz艂owiek ogl膮da膰 i pozosta膰 przy 偶yciu. I rzek艂 Pan: Oto miejsce przy mnie. Sta艅 na skale. A gdy przechodzi膰 b臋dzie chwa艂a moja, postawi臋 ci臋 w rozpadlinie skalnej i os艂oni臋 ci臋 d艂oni膮 moj膮, a偶 przejd臋. A gdy usun臋 d艂o艅 moj膮, ujrzysz mnie z ty艂u, oblicza mojego ogl膮da膰 nie mo偶na" (II Moj偶. 33, 20-23).
Istniej膮 zaskakuj膮ce analogie z innymi 藕r贸d艂ami. O wiele starszy sumeryjski epos o Gilgameszu dziwnym trafem zawiera na pi膮tej tabliczce to samo zdanie:
"呕aden 艣miertelny nie wejdzie na g贸r臋, gdzie mieszkaj膮 bogowie. Kto spojrzy w oblicze bog贸w, musi zgin膮膰".
W wielu starych ksi臋gach, relacjonuj膮cych fragmenty historii ludzko艣ci, wyst臋puj膮 bardzo podobne opowie艣ci. Dlaczego "bogowie" nie chcieli ukaza膰 ludziom swego oblicza? Dlaczego nie chcieli zdj膮膰 masek? Czego si臋 obawiali? A mo偶e opowie艣膰 z II Ksi臋gi Moj偶eszowej pochodzi zgo艂a z eposu o Gilgameszu? Jest to r贸wnie偶 mo偶liwe; w ko艅cu Moj偶esz wychowa艂 si臋 podobno na dworze kr贸lewskim w Egipcie. By膰 mo偶e mia艂 w贸wczas dost臋p do bibliotek lub w inny spos贸b dowiedzia艂 si臋 o starych, tajemnych sprawach.
Mo偶e b臋dziemy musieli postawi膰 pod znakiem zapytania datowanie Starego Testamentu, gdy偶 wiele przemawia za tym, 偶e o wiele p贸藕niej 偶yj膮cy Dawid walczy艂 jeszcze z olbrzymami, kt贸rzy mieli "po sze艣膰 palc贸w u r膮k i n贸g, czyli razem dwadzie艣cia cztery" (II Sam. 21, 18-21). Trzeba wzi膮膰 pod uwag臋 i tak膮 mo偶liwo艣膰, 偶e wszystkie te prastare historie, legendy i opowie艣ci zosta艂y zebrane w jednym miejscu, a nast臋pnie w kopiach i z nieco pomieszanymi wzajemnie w膮tkami kr膮偶y艂y po 艣wiecie.
Teksty z Qumran, znalezione w minionych latach nad Morzem Martwym, stanowi膮 cenne i zadziwiaj膮ce uzupe艂nienie biblijnej Ksi臋gi Rodzaju. Tu tak偶e w ca艂ym szeregu nieznanych przedtem pism pojawiaj膮 si臋 opowie艣ci o niebia艅skich wehiku艂ach, o synach niebios, o ko艂ach i dymie, kt贸ry otacza艂 lataj膮ce obiekty. W Apokalipsie Moj偶eszowej (rozdzia艂 33) czytamy, jak Ewa spojrza艂a ku niebu i zobaczy艂a zbli偶aj膮cy si臋 w贸z 艣wietlisty, ci膮gni臋ty przez cztery l艣ni膮ce or艂y. 呕adna ziemska istota nie by艂aby w stanie opisa膰 tego wspania艂ego zjawiska - czytamy u Moj偶esza. W ko艅cu w贸z podjecha艂 do Adama, a spomi臋dzy k贸艂 wydoby艂 si臋 dym. Historia ta, opowiedziana na marginesie, nie przekazuje nam wiele nowego; jednak ju偶 w zwi膮zku z Adamem i Ew膮 po raz pierwszy m贸wi si臋 o 艣wietlistych wozach, ko艂ach i dymie jako o wspania艂ych zjawiskach.
W tzw. zwoju Lameka uda艂o si臋 odczyta膰 rewelacyjn膮 histori臋. Cho膰 zachowa艂y si臋 tylko fragmenty tekstu i brakuje w nim ca艂ych; zda艅 i akapit贸w, jednak to, co pozosta艂o, zas艂uguje na relacj臋, gdy偶 jest bardzo osobliwe.
Pewnego pi臋knego dnia Lamek, ojciec Noego, przybywszy do domu zdziwi艂 si臋 obecno艣ci膮 jakiego艣 ch艂opca o wygl膮dzie zupe艂nie odmiennym od reszty rodziny. Zrobi艂 zatem swej 偶onie Bat-Enosz awantur臋
twierdz膮c, 偶e nie jest to jego dziecko. Ta jednak przysi臋ga艂a na wszystkie 艣wi臋to艣ci, 偶e nasienie pochodzi艂o od niego w艂a艣nie - Lameka, nie za艣 od jakiego艣 偶o艂nierza, ani obcego, ani od jednego z "syn贸w Niebios". (Zapytajmy nawiasem, o jakich to "synach Niebios" m贸wi艂a Bat-Enosz? Wszak ten rodzinny dramat wydarzy艂 si臋 przed potopem.) Lamek nie wierzy艂 jednak zapewnieniom po艂owicy i do g艂臋bi zaniepokojony wyruszy艂 do swego ojca Metuzalema pyta膰 o rade. Przybywszy opowiedzia艂 mu t臋 po偶a艂owania godn膮 familijn膮 histori臋. Metuzalem wys艂ucha艂, pomy艣la艂 i sam wyruszy艂 w drog臋, by poradzi膰 si臋 m膮drego Henocha. Kuku艂cze jajo wywo艂a艂o tyle zamieszania w rodzinie, 偶e starszy pan podj膮艂 si臋 trud贸w dalekiej podr贸偶y, aby zdoby膰 jasno艣膰 co do pochodzenia ch艂opca. Metuzalem opowiedzia艂, 偶e w rodzinie jego syna pojawi艂 si臋 jaki艣 ch艂opak, kt贸ry wygl膮da bardziej na syna nieba ni偶 na cz艂owieka, gdy偶 jego oczy, w艂osy, sk贸ra i ca艂a posta膰 nie pasuj膮 do pozosta艂ej familii.
M膮dry Henoch wys艂ucha艂 opowie艣ci i odes艂a艂 Metuzalema w drog臋 powrotn膮 z nies艂ychanie niepokoj膮c膮 wiadomo艣ci膮, 偶e dojdzie oto do wielkiego s膮du nad Ziemi膮 i lud藕mi, a wszelkie "mi臋so" b臋dzie zniszczone, gdy偶 jest zepsute i brudne. Jednak 贸w tak podejrzany dla rodziny obcy malec przeznaczony jest na za艂o偶yciela rodu tych, kt贸rzy prze偶yj膮 wielki s膮d nad 艣wiatem. Dlatego Metuzalem powinien poleci膰 Lamekowi, by nazwa艂 dziecko imieniem Noego. Metuzalem powraca i informuje syna o tym, co ich wszystkich czeka. C贸偶 pozostaje Lamekowi innego, ni偶 uzna膰 niezwyk艂e dziecko za w艂asne i nada膰 mu imi臋 Noe!
W opowiadaniu zwraca uwag臋, 偶e ju偶 rodzice Noego zostali poinformowani o maj膮cym nadej艣膰 potopie i 偶e dziadek Matuzalem zosta艂 przygotowany na straszliwe wydarzenie przez tego samego Henocha, kt贸ry wkr贸tce potem zgodnie z przekazem na zawsze znikn膮艂 w wozie ognistym.
W zwi膮zku z tym ca艂kiem powa偶nie nasuwa si臋 pytanie, czy rasa ludzka nie powsta艂a w wyniku celowej "hodowli" prowadzonej przez istoty z Kosmosu. Jaki bowiem inny sens mia艂oby ci膮gle powtarzaj膮ce si臋 zap艂adnianie ludzko艣ci przez olbrzym贸w i syn贸w Niebios wraz z nast臋puj膮c膮 potem zag艂ad膮 nieudanych egzemplarzy? Z tego punktu widzenia potop staje si臋 zaplanowanym, z g贸ry posuni臋ciem obcych istot, maj膮cym zniszczy膰 ras臋 ludzk膮 z wyj膮tkiem nielicznych szlachetnych egzemplarzy. Skoro jednak potop, kt贸rego istnienie jest historycznie dowiedzione, zosta艂 z zimn膮 krwi膮 zaplanowany i przygotowany - i to jeszcze kilkaset lat zanim Noe otrzyma艂 polecenie budowy arki - to nie spos贸b uzna膰 go za s膮d boski.
Teza o wyhodowaniu inteligentnej rasy ludzkiej nie brzmi ju偶 dzisiaj absurdalnie. O ile legendy z Tiahuanaco i napis na szczycie "Bramy S艂o艅ca" informuj膮 o statku kosmicznym, kt贸rym na Ziemi臋 przyby艂a w celach rozrodczych pramatka, to stare 艣wi臋te pisma niestrudzenie podaj膮, 偶e "B贸g" stworzy艂 cz艂owieka na sw贸j obraz i podobie艅stwo. Wed艂ug niekt贸rych tekst贸w pos艂u偶ono si臋 w tym celu r贸偶nymi eksperymentami, zanim cz艂owiek by艂 tak udany, jak chcia艂 tego "B贸g". Konsekwencj膮 wynikaj膮c膮 z hipotezy o odwiedzinach kosmit贸w na Ziemi by艂oby za艂o偶enie, 偶e wsp贸艂cze艣ni ludzie s膮 podobni do owych legendarnych obcych istot ze Wszech艣wiata.
W naszym 艂a艅cuchu dowodowym przedziwn膮 zagadk臋 stanowi膮 dary ofiarne, jakich "bogowie" domagali si臋 od naszych przodk贸w. Bynajmniej nie 偶膮dano bowiem tylko kadzide艂 i zwierz膮t ofiarnych! Na li艣cie zam贸wie艅 znajdowa艂y si臋 cz臋sto monety o dok艂adnie okre艣lonym stopie metali. W Ezeon-Geber znaleziono najwi臋ksze na staro偶ytnym Wschodzie urz膮dzenie do wytapiania metali: prostok膮tny, wprost nowoczesny piec z systemem kana艂贸w powietrznych, komin贸w i celowo rozmieszczonych otwor贸w. Wsp贸艂cze艣ni eksperci od hutnictwa g艂owi膮 si臋 nad nie wyja艣nionym do tej pory fenomenem, w jaki spos贸b w tym pradawnym urz膮dzeniu wytapiano mied藕. O tym, 偶e tak niew膮tpliwie by艂o, przekonuj膮 znajdowane w jaskiniach i sztolniach wok贸艂 Ezeon-Geber du偶e ilo艣ci siarczanu miedzi. Wiek tych znalezisk szacuje si臋 na 5000 lat.
Nasi kosmonauci, je艣li pewnego dnia spotkaj膮 na jakiej艣 planecie istoty prymitywne, wydadz膮 si臋 im przypuszczalnie r贸wnie偶 "synami Niebios" lub "bogami". By膰 mo偶e nasi wys艂annicy na tych nieznanych obszarach b臋d膮 cywilizacyjnie wyprzedza膰 tubylc贸w w takim samym stopniu, jak legendarni przybysze ze Wszech艣wiata przewy偶szali w rozwoju naszych pradziad贸w. Jakie jednak by艂oby rozczarowanie, gdyby w tej jeszcze nieznanej krainie czas p艂yn膮艂 szybciej i nasi astronauci nie zostaliby powitani jako "bogowie", lecz wy艣miani jako istoty nader zacofane?













Rozdzia艂 V

"Bogowie " i ludzie ch臋tnie 艂膮czyli si臋 w pary - Kolejna rewia nowych pojazd贸w - Par臋 danych o sile przyspieszenia - Pierwsze sprawozdanie z podr贸偶y kosmicznej - M贸wi osoba, kt贸ra prze偶yta potop - Co to jest "prawda"?


Na prze艂omie XIX i XX wieku na wzg贸rzu Kujund偶uk dokonano g艂o艣nego znaleziska. By艂a to epopeja o wielkiej sile wyrazu, zapisana na dwunastu glinianych tabliczkach, kt贸re nale偶a艂y do biblioteki asyryjskiego kr贸la Assurbanipala. Dzie艂o zosta艂o napisane w j臋zyku akadyjskim, potem znaleziono drugi egzemplarz, wywodz膮cy si臋 z czas贸w kr贸la Hammurabiego.
Badacze jednomy艣lnie stwierdzili, 偶e pierwotn膮 redakcj臋 eposu o Gilgameszu zawdzi臋czamy Sumerom, tajemniczemu ludowi, kt贸rego pochodzenia nie znamy, a kt贸ry pozostawi艂 nam zadziwiaj膮ce sekwencje liczb i imponuj膮c膮 wiedz臋 astronomiczn膮. Nie ulega te偶 w膮tpliwo艣ci, 偶e g艂贸wny w膮tek eposu wykazuje podobie艅stwa do biblijnej Ksi臋gi Rodzaju.
Pierwsza znaleziona w Kujund偶uk tabliczka podaje, 偶e zwyci臋ski bohater Gilgamesz wzni贸s艂 mury wok贸艂 miasta Unik. Czytamy, i偶 "syn Niebios" zamieszka艂 we wspania艂ym domu ze spichlerzem zbo偶owym, a na murach miejskich czuwali stra偶nicy. Z tekstu mo偶na si臋 dowiedzie膰, i偶 Gilgamesz by艂 bosko-ludzkim miesza艅cem: w dw贸ch trzecich - "bogiem", za艣 w jednej trzeciej - cz艂owiekiem. Przybywaj膮cych do Uruk pielgrzym贸w widok jego cia艂a napawa艂 podziwem i l臋kiem, gdy偶 nigdy przedtem nie widzieli kogo艣 r贸wnie pi臋knego i silnego. Znowu wiec na pocz膮tku opowie艣ci pojawia si臋 my艣l o wsp贸lnym pocz臋ciu przez "boga" i cz艂owieka.
Druga tabliczka informuje, w jaki spos贸b bogini Aruru stworzy艂a innego bohatera utworu - Enkidu. Jest on opisany bardzo dok艂adnie: ow艂osiony na ca艂ym ciele, nie ma 偶adnej wiedzy, ubrany w sk贸ry, 偶ywi si臋 polnym zielem, pije razem z byd艂em u tego samego wodopoju i taple si臋 w wodnym 偶ywiole rzeki.
Kiedy Gilgamesz, w艂adca miasta Uruk, dowiedzia艂 si臋 o tej niezbyt poci膮gaj膮cej istocie, poleci艂 da膰 prymitywowi jak膮艣 艂adn膮 kobiet臋, aby odci膮gn臋艂a go od 艣wiata zwierz膮t. Prymitywny Enkidu wpad艂 w kr贸lewsk膮 zasadzk臋 (nie wiadomo, czy zadowolony) i sp臋dzi艂 sze艣膰 dni i sze艣膰 nocy z p贸艂bosk膮 pi臋kno艣ci膮. Ten drobny przyk艂ad kr贸lewskich swat贸w daje do my艣lenia, gdy偶 w 艣wiecie barbarzy艅skim idea krzy偶贸wki mi臋dzy p贸艂bogiem a p贸艂besti膮 wcale nie by艂a tak rozpowszechniona.
Z kolei trzecia tabliczka m贸wi o chmurze, kt贸ra nadesz艂a z daleka. Niebo zagrzmia艂o, ziemia zatrz臋s艂a si臋 i w ko艅cu zjawi艂 si臋 "B贸g S艂o艅ca", kt贸ry chwyci艂 Enkidu w swe pot臋偶ne skrzyd艂a i szpony. Czytamy ze zdziwieniem, 偶e na ciele Enkidu po艂o偶y艂 si臋 w贸wczas o艂owiany ci臋偶ar, a jemu samemu w艂asne cia艂o wyda艂o si臋 ci臋偶kie jak ska艂a.
Nawet je艣li przypiszemy dawnym autorom nie mniejsz膮 doz臋 fantazji, ni偶 przyznajemy j膮 sobie samym, i odrzucimy dodatki wprowadzone przez t艂umaczy i kopist贸w, to nadal pozostaje jeszcze pytanie: sk膮d dawni kronikarze mogliby wiedzie膰, 偶e cia艂o podczas przyspieszenia staje si臋 ci臋偶kie jak o艂贸w? My znamy prawa grawitacji i przy艣pieszenia i wiemy, 偶e podczas startu si艂a ci膮偶enia wci艣nie astronaut臋 w fotel.
Jaka偶 fantazja podsun臋艂a jednak tak膮 ide臋 dawnym autorom?
Pi膮ta tabliczka opowiada, jak Gilgamesz i Enkidu wyruszyli w drog臋, by wsp贸lnie zwiedzi膰 siedzib臋 "bog贸w". Z daleka ju偶 wida膰 by艂o promieniuj膮c膮 wie偶臋, w kt贸rej mieszka艂a bogini Irninis. Strza艂y i pociski, kt贸re obaj, jako ostro偶ni w臋drowcy, miotali w stron臋 stra偶nik贸w, odbija艂y si臋 od nich nie czyni膮c 偶adnej krzywdy. A kiedy dotarli do posesji "bog贸w", jaki艣 g艂os zahucza艂:
"Wracajcie! 呕aden 艣miertelny nie wejdzie na 艣wi臋t膮 g贸r臋, gdzie mieszkaj膮 bogowie, kto zobaczy oblicze bog贸w, ten musi umrze膰".
"Nie mo偶esz ogl膮da膰 oblicza mojego, gdy偶 nie mo偶e mnie cz艂owiek ogl膮da膰 i pozosta膰 przy 偶yciu..." - czytamy w II Ksi臋dze Moj偶eszowej.
Si贸dma tabliczka zawiera sprawozdanie pierwszego naocznego 艣wiadka podr贸偶y kosmicznej, przekazane przez Enkidu, kt贸ry przez cztery godziny lecia艂 w spi偶owych szponach or艂a. Oto dos艂owny tekst:

"Powiedzia艂 do mnie: Sp贸jrz w d贸艂, na ziemi臋! Jak ona wygl膮da? Patrz na morze! Co ci przypomina? I ziemia by艂a jak g贸ra, a morze jak ma艂y zbiornik. I znowu lecia艂 wy偶ej, przez cztery godziny, i powiedzia艂 do mnie: Sp贸jrz w d贸艂, na ziemi臋! Jak wygl膮da? Patrz na morze! Co ci przypomina? I ziemia by艂a jak ogr贸d, a morze jak potok wody. I ponownie lecia艂 cztery godziny jeszcze wy偶ej i powiedzia艂: Sp贸jrz w d贸艂 na ziemie! Jak wygl膮da? Patrz na morze! Co ci przypomina? I ziemia wygl膮da艂a jak papka m膮czna, a morze jak koryto wodne."
Kto艣 rzeczywi艣cie musia艂 mie膰 okazje obserwowania kuli ziemskiej z du偶ej wysoko艣ci! Opis jest bowiem zbyt wierny, aby m贸g艂 by膰 wytworem czystej fantazji! Kto m贸g艂 w贸wczas wiedzie膰, 偶e l膮d przypomina papk臋 m膮czn膮, a morze koryto wodne, skoro ludzie nie mieli jeszcze najmniejszego wyobra偶enia kuli ziemskiej "z g贸ry"? A ze znacznej wysoko艣ci Ziemia istotnie robi wra偶enie uk艂adanki z papki m膮cznej i koryt wodnych.
Ta sama tabliczka opowiada o drzwiach m贸wi膮cych niczym 偶ywy cz艂owiek, w kt贸rych bez trudu rozpoznajemy g艂o艣nik. Ten sam Enkidu, kt贸ry najpewniej obserwowa艂 Ziemi臋 ze znacznej wysoko艣ci, umiera -jak czytamy na 贸smej tabliczce- na tajemnicz膮 chorob臋, tak dziwn膮, 偶e Gilgamesz pyta, czy nie dosi臋gn臋艂o go mo偶e truj膮ce tchnienie "zwierz臋cia z nieba". Sk膮d jednak Gilgamesz m贸g艂 przypuszcza膰, 偶e truj膮cy oddech takiej istoty mo偶e spowodowa膰 艣mierteln膮, nieuleczaln膮 chorob臋?
Dziewi膮ta tabliczka przedstawia, jak Gilgamesz op艂akuje 艣mier膰 swego przyjaciela i postanawia wybra膰 si臋 w d艂ug膮 podr贸偶 do bog贸w, poniewa偶 nie opuszcza go obawa, i偶 m贸g艂by umrze膰 na to samo schorzenie, co Enkidu. Gilgamesz dotar艂 do dw贸ch podtrzymuj膮cych niebo g贸r, mi臋dzy kt贸rymi wznosi艂a si臋 Brama S艂o艅ca. Przed bram膮 spotka艂 olbrzym贸w, kt贸rzy przepu艣cili go po d艂u偶szej wymianie zda艅, gdy偶 by艂 przecie偶 w dw贸ch trzecich bogiem. W ko艅cu Gilgamesz znalaz艂 siedzib臋 bog贸w, za kt贸r膮 rozci膮ga艂o si臋 niesko艅czenie rozleg艂e morze. Bogowie dwukrotnie ostrzegali przechodz膮cego Gtlgamesza:
"Gilgameszu, dok膮d idziesz? Nie znajdziesz tego 偶ycia, kt贸rego poszukujesz. Kiedy bogowie stworzyli ludzi, przeznaczyli im 艣mier膰, wieczne 偶ycie zachowali tylko dla siebie."
Gilgamesz nie zwa偶a艂 na ostrze偶enia, zdecydowany kosztem ka偶dego niebezpiecze艅stwa dotrze膰 do Utnapisztima, ojca ludzi. Utnapisztim 偶y艂 jednak po drugiej stronie wielkiego morza, nie prowadzi艂a do niego 偶adna droga, nie dolatywa艂 z wyj膮tkiem Boga S艂o艅ca 偶aden statek. Wystawiaj膮c si臋 na wielorakie niebezpiecze艅stwa Gilgamesz przeszed艂 morze i jedenasta tabliczka ukazuje jego spotkanie z Utna-pisztimem.
Gilgamesz zauwa偶y艂, 偶e ojciec ludzi pod wzgl臋dem postury nie jest ani wy偶szy, ani grubszy od niego i doszed艂 do wniosku, 偶e s膮 do siebie podobni jak syn i ojciec. Utnapisztim opowiedzia艂 Gilgameszowi swoje
dzieje, dziwnym trafem, w pierwszej osobie.
Ku naszemu zdziwieniu Utnapisztim dok艂adnie opowiada o potopie, m贸wi, 偶e "bogowie" ostrzegli go przed nadchodz膮c膮 wielk膮 wod膮 i polecili zbudowa膰 bark臋, na kt贸rej mia艂y znale藕膰 schronienie kobiety i dzieci, jego krewni oraz przedstawiciele wszelkich rzemios艂. Opis nawa艂nicy, ciemno艣ci, podnosz膮cych si臋 w贸d i rozpaczy ludzi, kt贸rych nie byt w stanie zabra膰, jeszcze dzisiaj robi na czytelniku du偶e wra偶enie. Podobnie jak w biblijnej historii Noego wyst臋puje tu w膮tek wypuszczonego kruka i go艂臋bia. Kiedy za艣 w ko艅cu wody opad艂y, barka osiad艂a na g贸rze. Podobie艅stwa mi臋dzy potopem biblijnym a opisanym w eposie s膮 niew膮tpliwe, nie kwestionuje ich tak偶e 偶aden badacz. Fascynuj膮ca w tym podobie艅stwie jest okoliczno艣膰, 偶e w obu przypadkach mamy do czynienia z innymi zwiastunami nieszcz臋艣cia i innymi "bogami".
O ile biblijna opowie艣膰 pochodzi z drugiej r臋ki, to stosowana w relacji Utnapisztima forma pierwszej osoby liczby pojedynczej wskazuje, 偶e do g艂osu doszed艂 naoczny 艣wiadek.
Fakt katastrofalnej powodzi na staro偶ytnym Wschodzie przed kilkoma tysi膮cami lat jest potwierdzony. Starobabilo艅skie teksty zapisane pismem klinowym podaj膮 bardzo dok艂adnie, gdzie mo偶na znale藕膰 resztki barki. Na po艂udniowym zboczu Araratu znaleziono trzy kawa艂ki drewna, kt贸re by膰 mo偶e wskazuj膮 miejsce, gdzie osiad艂a arka. Jednak szans臋 znalezienia resztek statku, zbudowanego g艂贸wnie z drewna, kt贸ry przed ponad sze艣cioma tysi膮cami lat przetrwa艂 potop, s膮 wyj膮tkowo nik艂e.
Epos o Gilgameszu zawiera nie tylko najstarsze relacje, ale tak偶e utopijne opisy, kt贸re nie mog艂y zosta膰 wymy艣lone ani przez 偶adn膮 osob臋 wsp贸艂czesn膮 powstaniu tabliczek, ani przez t艂umaczy lub kopist贸w w nast臋pnych stuleciach. W opisach tych ukryte s膮 bowiem fakty, kt贸re - jak to obecnie widzimy - musia艂y by膰 znane autorom eposu.
Czy nowe pytania mog艂yby roz艣wietli膰 nieco ciemno艣ci? Czy mo偶liwe jest, aby akcja eposu o Gilgameszu wcale nie rozgrywa艂a si臋 na staro偶ytnym Wschodzie, lecz w rejonie Tiahuanaco? Mo偶e potomkowie Gilgamesza przybyli z Ameryki Po艂udniowej, przywo偶膮c ze sob膮 epopej臋? Twierdz膮ca odpowied藕 na te pytania wyja艣nia艂aby wzmiank臋 o "Bramie S艂o艅ca", przepraw臋 bohatera przez morze, a zarazem nag艂e pojawienie si臋 Sumer贸w, poniewa偶 wszystkie dzie艂a p贸藕nego Babilonu wywodz膮 si臋 oczywi艣cie od nich! Bez w膮tpienia Egipt faraon贸w dysponowa艂 bibliotekami, w kt贸rych przechowywano stare tajemnice, przepisywano je, uczono si臋 ich i nauczano. Moj偶esz, kt贸ry - jak ju偶 pisali艣my - wychowa艂 si臋 na dworze egipskim, z pewno艣ci膮 mia艂 dost臋p do szacownych bibliotecznych sal. By艂 on cz艂owiekiem poj臋tnym i uczonym i podobno pierwszym autorem pi臋ciu ksi膮g biblijnych, cho膰 do dzisiaj pozostaje zagadk膮, w jakim j臋zyku m贸g艂by je zredagowa膰.
Przyjmijmy hipotez臋, 偶e epos o Gilgameszu dotar艂 od Sumer贸w do Egiptu za po艣rednictwem Asyryjczyk贸w i Babilo艅czyk贸w, za艣 m艂ody Moj偶esz odkry艂 go i przystosowa艂 do swoich cel贸w. W贸wczas jednak sumeryjska, a nie biblijna opowie艣膰 o potopie by艂aby autentyczna...
Czy nie wolno stawia膰 takich pyta艅? Wydaje si臋 nam, 偶e tradycyjna metoda badania prehistorii znalaz艂a si臋 w martwym punkcie i nie jest w stanie przynie艣膰 trafnych i niepodwa偶alnych wynik贸w. Za bardzo jest zwi膮zana z obowi膮zuj膮cym paradygmatem, w rezultacie czego brakuje ju偶 miejsca na fantazje i spekulacje, a tylko one mog艂yby przyda膰 jej tw贸rczego impulsu.
Wiele inicjatyw badawczych na staro偶ytnym Wschodzie upad艂o ze wzgl臋du na przekonanie o nienaruszalno艣ci i 艣wi臋to艣ci ksi膮g Biblii. Zabrak艂o odwagi, aby zakwestionowa膰 tabu i g艂o艣no wyrazi膰 w膮tpliwo艣ci. Tak o艣wieceni rzekomo badacze XIX i XX wieku byli duchowo skr臋powani wi臋zami starych, licz膮cych tysi膮ce lat b艂臋d贸w. Rzetelne badanie przesz艂o艣ci musia艂oby bowiem zakwestionowa膰 niekt贸re informacje z Biblii. Przy tym nawet bardzo religijni chrze艣cijanie zrozumieliby, 偶e wiele z opisanych w Starym Testamencie spraw absolutnie nie da si臋 pogodzi膰 z ide膮 dobrego, wielkiego i wszechobecnego boga. W艂a艣nie ludzie pragn膮cy zachowa膰 nienaruszalno艣膰 idei religijnych Biblii musz膮 lub powinni by膰 zainteresowani wyja艣nieniem, kto wychowa艂 ludzi w staro偶ytnych czasach, przekaza艂 im pierwsze zasady wsp贸艂偶ycia spo艂ecznego, przybli偶y艂 zasady higieny i wreszcie kto skaza艂 na zag艂ad臋 osobniki zdegenerowane.
Nasz spos贸b my艣lenia i stawiane pytania nie znacz膮, i偶 jeste艣my bezbo偶nikami. Wyra偶amy g艂臋bokie przekonanie, 偶e kiedy ostatnia zagadka naszej przesz艂o艣ci doczeka si臋 prawdziwego i przekonywaj膮cego wyja艣nienia, to w niesko艅czono艣ci pozostanie jeszcze CO艢, co z braku lepszego okre艣lenia nazywamy BOGIEM.
Jednak przypuszczenie, i偶 niewyobra偶alny B贸g potrzebowa艂 jako 艣rodka komunikacji pojazd贸w z ko艂ami i skrzyd艂ami, wchodzi艂 w zwi膮zki z prymitywnymi lud藕mi i nie pozwala艂 ods艂oni膰 swej twarzy pozostaje - dop贸ki nie ma na to dowod贸w - nies艂ychanym nadu偶yciem. Odpowied藕 teolog贸w, 偶e B贸g jest m膮dry i nie mo偶emy mie膰 poj臋cia, w jaki spos贸b zechce si臋 objawi膰 i uczyni膰 ludzi sobie poddanymi, nie le偶y w dziedzinie naszych docieka艅 i jest niezadowalaj膮ca. Istnieje tendencja do zamykania oczu tak偶e na nowe fakty, jednak ka偶dego kolejnego dnia przysz艂o艣膰 ods艂ania nieco nasz膮 przesz艂o艣膰.
Mniej wi臋cej za dwana艣cie lat pierwsi ludzie wyl膮duj膮 na Marsie. Je艣li znajdzie si臋 tam jedna jedyna prastara, dawno ju偶 opuszczona budowla albo cho膰by jeden przedmiot wskazuj膮cy na pochodzenie od istot rozumnych, na przyk艂ad jakie艣 nieznane malowid艂o naskalne, to znaleziska te zakwestionuj膮 nasze religie i wywr贸c膮 do g贸ry nogami ca艂膮 wiedz臋 o przesz艂o艣ci. Jedno takie odkrycie zapocz膮tkuje najwi臋ksz膮 rewolucj臋 i reformacj臋 w dziejach ludzko艣ci.
Czy w zwi膮zku z nieuniknion膮 konfrontacj膮 z przysz艂o艣ci膮 nie by艂oby m膮drzej zastanowi膰 si臋 nad pe艂nymi fantazji ideami z naszej przesz艂o艣ci? Cho膰 w 偶adnym wypadku nie pozbawieni wiary, nie mo偶emy sobie jednak pozwoli膰 na 艂atwowierno艣膰. Ka偶da religia ma pewien obraz swego boga i wyobra偶enie to wyznacza ramy, w jakich wyznawcy my艣l膮 i wierz膮. Tymczasem wraz z er膮 lot贸w kosmicznych coraz bardziej zbli偶a si臋 do nas dzie艅 S膮du Ostatecznego. Teologiczne chmury ulotni膮 si臋 jak strz臋py mg艂y. Pierwszy decyduj膮cy krok w Kosmosie u艣wiadomi nam, 偶e nie ma dw贸ch milion贸w bog贸w, ani dwudziestu tysi臋cy kult贸w, ani dziesi臋ciu wielkich religii, lecz tylko jedna.
Rozwijajmy jednak dalej nasz膮 hipotez臋 utopijnej przesz艂o艣ci rodzaju ludzkiego! Wygl膮da艂aby ona nast臋puj膮co: W zamierzch艂ych, trudnych jeszcze do okre艣lenia czasach obcy statek kosmiczny odkry艂 nasz膮 planet臋. Jego za艂oga szybko stwierdzi艂a, 偶e Ziemia ma wszelkie warunki dla powstania istot rozumnych. Rzecz jasna 贸wczesny "cz艂owiek" nie nale偶a艂 jeszcze do gatunku Homo sapiens, lecz by艂 jak膮艣 inn膮 istot膮...
Kosmici sztucznie zap艂odnili kilka 偶e艅skich istot, wprowadzili je - jak opowiadaj膮 stare legendy - w stan g艂臋bokiego snu i odjechali. Wr贸ciwszy po tysi膮cach lat zastali pojedyncze egzemplarze gatunku Homo sapiens. Kilkakrotnie powtarzali zabieg uszlachetniania rasy, a偶 w ko艅cu narodzi艂y si臋 istoty o inteligencji na tyle rozwini臋tej, 偶e mo偶na je by艂o nauczy膰 zasad 偶ycia spo艂ecznego. Jednak ludzie nadal byli barbarzy艅cami. Istnia艂o niebezpiecze艅stwo uwstecznienia gatunku i ponownego krzy偶owania si臋 ze zwierz臋tami. W tej sytuacji kosmici zniszczyli nieudane osobniki albo wzi臋li je ze sob膮, by osadzi膰 na innych kontynentach. Zacz臋艂y powstawa膰 pierwsze grupy spo艂eczne i wykszta艂ca艂y si臋 pierwsze umiej臋tno艣ci: malowano 艣ciany ska艂 i jaski艅, wynaleziono garncarstwo, powodzeniem zako艅czy艂y si臋 pierwsze pr贸by architektoniczne.
Pierwsi ludzie mieli nies艂ychany respekt przed obcymi kosmonautami, kt贸rzy przybywali znik膮d a potem gdzie艣 znikali i dlatego zostali uznani za "bog贸w". Z nieznanego powodu "bogowie" byli zainteresowani rozwojem istot rozumnych. Opiekowali si臋 wyhodowanymi podopiecznymi, chronili ich przed degeneracj膮 i nie dopuszczali do nich z艂a. Chcieli wdro偶y膰 te prymitywne istoty na tory pozytywnej ewolucji. Nieudane osobniki eliminowali w trosce o to, aby pozostali mogli stworzy膰 zdolne do rozwoju spo艂ecze艅stwo.
Zgadzamy si臋, 偶e spekulacje te tworz膮 konstrukcj臋 o wielu lukach. "Nie ma dowod贸w" - powiedz膮 nam. Ile z tych luk zostanie wype艂nionych, poka偶e przysz艂o艣膰. Nasza ksi膮偶ka stawia tylko zbudowan膮 z wielu spekulacji hipotez臋, kt贸ra w 偶adnym wypadku nie musi by膰 "prawdziwa". Jednak por贸wnuj膮c j膮 z teoriami, dzi臋ki kt贸rym wiele religii 偶yje wygodnie pod os艂on膮 swych tabu, sk艂onni jeste艣my tak偶e dla naszej hipotezy upomnie膰 si臋 o minimalny cho膰by stopie艅 prawdopodobie艅stwa.
Nie zaszkodzi chyba powiedzie膰 w tym miejscu paru s艂贸w o "prawdzie". Uwagi te dotycz膮 nie tylko chrze艣cijan, lecz w r贸wnym stopniu wyznawc贸w innych wielkich i ma艂ych religii. Teozofowie, teolodzy i filozofowie zastanawiaj膮c si臋 nad swoimi naukami, nad swoim mistrzem i jego nauk膮 s膮 przekonani, 偶e znale藕li "prawd臋". Oczywi艣cie ka偶da religia ma swoje dzieje i dane przez boga obietnice, ma w艂asne uk艂ady z bogiem, ma jego prorok贸w i swoich m膮drych "ojc贸w Ko艣cio艂a", kt贸rzy powiedzieli, 偶e... Dowody "prawdy" wywodz膮 si臋 zawsze z istoty w艂asnej religii. Wynikiem tego jest skr臋powany 艣wiatopogl膮d, w kt贸rego ramach od wczesnego dzieci艅stwa uczeni jeste艣my my艣le膰 i wierzy膰 w taki, a nie inny spos贸b. Ca艂e pokolenia 偶y艂y i 偶yj膮 jednak w przekonaniu, 偶e posiad艂y "prawd臋".
Jeste艣my bardziej skromni i uwa偶amy, 偶e "prawdy" nie mo偶na mie膰. W najlepszym wypadku mo偶na w ni膮 wierzy膰. Kto艣, kto rzeczywi艣cie szuka prawdy, nie mo偶e jej poszukiwa膰 tylko w obr臋bie w艂asnej religii. Czy nie by艂oby to nieuczciwe? Czy sensem i celem 偶ycia jest wiara w "prawd臋", czy jej szukanie? Nawet je艣li archeologia potwierdzi w Mezopotamii informacje Starego Testamentu, to przecie偶 tak za艣wiadczone fakty nie stanowi膮 jeszcze dowod贸w na prawdziwo艣膰 religii. Odkrycie gdzie艣 prastarych miast, wsi, studni czy pism potwierdza, 偶e dzieje danego ludu s膮 autentyczne. Ale nie oznacza to automatycznie, 偶e b贸g tego ludu by艂 jedyn膮 istot膮 bosk膮, a nie przybyszem z Kosmosu.
Wsp贸艂czesne wykopaliska na ca艂ym 艣wiecie 艣wiadcz膮 o zgodno艣ci przekaz贸w literackich z odkrywanymi faktami. Czy jednak na podstawie wykopalisk cho膰 jeden wyznawca na przyk艂ad chrze艣cija艅stwa by艂by sk艂onny uzna膰 b贸stwo preinkaskiej cywilizacji za "prawdziwego" boga? Uwa偶amy po prostu, i偶 wszystkie przekazy s膮 mitami lub pog艂osem wydarze艅 prze偶ytych przez dany lud. Niczym wi臋cej, ale jest to, jak sadzimy, i tak bardzo du偶o.
Kto zatem rzeczywi艣cie szuka prawdy, nie mo偶e odrzuca膰 nowych i 艣mia艂ych, cho膰 nie dowiedzionych jeszcze tez tylko dlatego, 偶e nie pasuj膮 one do jego schematu my艣lowego lub religijnego. Sto lat temu nie by艂o problemu lot贸w kosmicznych i co za tym idzie nasi ojcowie i dziadkowie nie mieli powodu zastanawia膰 si臋, czy nasi dalecy przodkowie do艣wiadczyli odwiedzin z Kosmosu. Przyjmijmy straszne, ale niestety mo偶liwe za艂o偶enie, i偶 nasza obecna cywilizacja zosta艂aby ca艂kowicie zniszczona przez wojn臋 j膮drow膮. 5000 lat p贸藕niej archeolodzy znale藕liby fragmenty nowojorskiej Statui Wolno艣ci. Zgodnie z obowi膮zuj膮cym dzisiaj schematem przyszli badacze powinni utrzymywa膰, 偶e chodzi o jak膮艣 nieznan膮 istot臋 bosk膮 - prawdopodobnie b贸stwo ognia (z powodu pochodni) lub b贸stwo s艂oneczne (z powodu promieni wok贸艂 g艂owy pos膮gu). Pozostaj膮c przy obecnych schematach nikt nie odwa偶y艂by si臋 powiedzie膰, i偶 mo偶e chodzi膰 o rzecz ca艂kiem prost膮, mianowicie o pos膮g wolno艣ci.
Blokowanie dr贸g do przesz艂o艣ci przez dogmaty wiary jest ju偶 niemo偶liwe.
Je艣li chcemy podj膮膰 trud poszukiwania prawdy, musimy zdoby膰 si臋 na wielk膮 odwag臋, opuszczaj膮c dotychczasowe koleiny my艣lenia i od pocz膮tku poddaj膮c w w膮tpliwo艣膰 wszystko, co przyjmowali艣my za s艂uszne i prawdziwe. Czy mo偶emy pozwoli膰 sobie na zamykanie oczu i zatykanie uszu, poniewa偶 nowe my艣li wydaj膮 si臋 heretyckie i nierozs膮dne?
Przecie偶 my艣l o l膮dowaniu na Ksi臋偶ycu by艂a przed 50 laty te偶 z ca艂膮 pewno艣ci膮 nierozs膮dna.







































Rozdzia艂 VI

Wszyscy dawni pisarze mieli t臋 sam膮 zwariowan膮 fantazj臋? - Kolejne "rydwany niebia艅skie" - Wybuch bomby wodorowej w staro偶ytno艣ci? - W jaki spos贸b bez teleskopu odkryto planety? - Osobliwy kalendarz wed艂ug Syriusza - Na P贸艂nocy bez zmian - Gdzie by艂y stare ksi臋gi? - Wspomnienia o nas w roku 6965 - Co zostanie po nas po totalnej zag艂adzie?


Nasze dotychczasowe uwagi i obserwacje prowadz膮 do wniosku, 偶e w czasach staro偶ytnych wyst臋powa艂y zjawiska, kt贸rych zgodnie z utartymi pogl膮dami nie powinno by艂o by膰. Jednak nasz kolekcjonerski zapa艂 nie ko艅czy si臋 na zgromadzonym dot膮d materiale.
Tak偶e mity Eskimos贸w podaj膮, 偶e pierwsze plemiona zosta艂y przyniesione na p贸艂noc przez "bog贸w" o spi偶owych skrzyd艂ach! Najstarsze legendy Indian m贸wi膮 o grzmi膮cym ptaku, kt贸ry da艂 im ogie艅 i p艂ody rolne. Wreszcie mitologia Maj贸w, Popol Vuh, przekazuje, 偶e "bogowie'' wiedzieli o wszystkim: o Wszech艣wiecie, czterech stronach 艣wiata, a nawet o kulistym kszta艂cie Ziemi.
Sk膮d wzi臋艂y si臋 eskimoskie fantazje o metalowych ptakach? Dlaczego Indianie m贸wi膮 o jakim艣 grzmi膮cym ptaku? Sk膮d przodkowie Maj贸w mieliby wiedzie膰, 偶e Ziemia jest kulista?
Majowie byli ludem wykszta艂conym, dysponowali wysoko rozwini臋t膮 kultur膮. Pozostawili w spadku nie tylko legendarny kalendarz, lecz r贸wnie偶 niewiarygodne obliczenia. Znali rok wenusja艅ski o 584 dniach, a d艂ugo艣膰 roku ziemskiego obliczyli na 365,2420 dni, podczas gdy wsp贸艂czesny dok艂adny pomiar wynosi 365,2422! Majowie przekazali nam obliczenia si臋gaj膮ce 64 milion贸w lat, za艣 w p贸藕niejszych zapisach pos艂ugiwali si臋 nawet jednostkami czasu si臋gaj膮cymi prawdopodobnie 400 milion贸w lat. S艂ynne "r贸wnanie Wenus" mog艂oby r贸wnie dobrze by膰 wynikiem pracy m贸zgu elektronicznego. Trudno doprawdy poj膮膰, 偶e pochodzi ono od ludu zamieszkuj膮cego d偶ungl臋! R贸wnanie Wenus przedstawia si臋 nast臋puj膮co:
Tzolkin ma 260 dni, rok ziemski - 365, a rok wenusja艅ski - 584 Cyfry te kryj膮 zadziwiaj膮c膮 podzielno艣膰: 365 dzieli si臋 pi臋膰 razy, za艣 584 - osiem razy przez 73.
Oto posta膰 tego zadziwiaj膮cego wzoru:
(Ksi臋偶yc) 20 x 13 x 2 x 73 = 260 x 2 x 73 = 37 960
(S艂o艅ce) 8 x 13 x 5 x 73 = 104 x 5 x 73 = 37 960
(Wenus) 5 x 13 x 8 x 73 = 65 x 8 x 73 = 37 960

Po 37 960 dniach zatem wszystkie te cykle si臋 zbiegaj膮. Zgodnie z mitologi膮 "bogowie" mieliby uda膰 si臋 w贸wczas na wielki odpoczynek.
Preinkaskie ludy przekazywa艂y w swoich podaniach o bogach, 偶e gwiazdy by艂y zaludnione, a "bogowie" przybywali do nich z gwiazdozbioru Plejad. Pisma sumeryjskie, asyryjskie, babilo艅skie i egipskie przedstawiaj膮 zawsze ten sam obraz. "Bogowie" przybywali z gwiazd i wracali na nie, podr贸偶owali po niebie statkami ognistymi lub barkami, posiadali niezwyk艂膮 bro艅, a poszczeg贸lnym ludziom obiecywali nie艣miertelno艣膰.
Jest ca艂kowicie zrozumia艂e, 偶e dawne ludy poszukiwa艂y bog贸w na niebie i puszcza艂y wodze fantazji, aby jak najwspanialej przedstawi膰 niepoj臋te zjawiska. Nawet je艣li we藕miemy to wszystko pod uwag臋, pozostaje jednak zbyt du偶o niesp贸jno艣ci.
Sk膮d na przyk艂ad autorzy Mahabharaty wiedzieli, 偶e mo偶e by膰 bro艅, kt贸ra potrafi ukara膰 kraj dwunastoletni膮 susz膮? Bro艅 dostatecznie pot臋偶na, by unicestwi膰 p艂ody w 艂onie matek? Indyjski epos Mahabharata jest obszerniejszy ni偶 Biblia i nawet wed艂ug ostro偶nych szacunk贸w powsta艂 w swym trzonie co najmniej przed 5000 lat. W pe艂ni op艂aca si臋 przeczyta膰 to dzie艂o pod nowym k膮tem widzenia.
Ju偶 prawie nie jeste艣my w stanie dziwi膰 si臋, gdy z Ramajany dowiadujemy si臋, i偶 wimany, czyli lataj膮ce maszyny porusza艂y si臋 na znacznych wysoko艣ciach wykorzystuj膮c rt臋膰 i wielki "wiatr nap臋dowy". Wimany by艂y w stanie przemierza膰 niesko艅czone odleg艂o艣ci, Je藕dzi膰 z do艂u do g贸ry, z g贸ry na d贸艂 i z ty艂u do przodu. Zaiste godna pozazdroszczenia sterowno艣膰 statk贸w kosmicznych! Naszcytat pochodzi z t艂umaczenia dokonanego przez N, Dutta (England, 1891):
Z rozkazu Ramy wspania艂y w贸z wzni贸s艂 si臋 z wielkim ha艂asem na g贸r臋 chmur..."
Zwr贸膰my uwag臋, 偶e mowa jest znowu nie tylko o lataj膮cym obiekcie, lecz 偶e kronikarz m贸wi te偶 o ogromnym ha艂asie. A oto inny fragment z Mahabharaty:
"Bhima lecia艂 w swojej wimanie na niezwyk艂ym promieniu, kt贸ry mia艂 blask S艂o艅ca i kt贸rego ha艂as przypomina艂 grzmot burzy" (C. Roy, 1889).
Jednak tak偶e fantazja potrzebuje jakich艣 podstaw. Jakim sposobem kronikarz m贸g艂 przedstawi膰 co艣, co sugeruje wyobra偶enie o rakietach, i wiedzia艂, 偶e taki pojazd mo偶e kursowa膰 ,,na promieniu", powoduj膮c niesamowity ha艂as?
W Samsaptakabadha odr贸偶nia si臋 wozy lataj膮ce od takich, kt贸re nie maj膮 tej zdolno艣ci. Pierwsza ksi臋ga Mahabharaty zdradza intymn膮 histori臋 niezam臋偶nej Kunti. W wyniku odwiedzin Boga S艂o艅ca zrodzi艂a ona syna, podobno r贸wnie jak S艂o艅ce ol艣niewaj膮cego. Poniewa偶 Kunti obawia艂a si臋 - ju偶 w owych czasach! - ha艅by, w艂o偶y艂a dziecko do koszyka, kt贸ry pu艣ci艂a z pr膮dem rzeki. Pewien dzielny m膮偶 o imieniu Adhirata z kasty Suta wy艂owi艂 koszyczek z wody i zaj膮艂 si臋 wychowaniem dziecka. Historia nie by艂aby mo偶e godna wspominania, gdyby nie by艂a tak bardzo podobna do los贸w Moj偶esza. Po raz kolejny pojawia si臋 te偶 ci膮gle obecny motyw zap艂adniania ludzi przez "bog贸w". Bohater Mahabharaty Ard偶una podejmuje, podobnie jak Gilgamesz, dalek膮 podr贸偶, aby odnale藕膰 bog贸w i wyprosi膰 u nich bro艅. Kiedy po licznych niebezpiecze艅stwach znalaz艂 ich wreszcie, spotka艂 si臋 z nim osobi艣cie sam Indra, pan niebios, u boku swej ma艂偶onki Sachi. Obydwoje go艣cinnie przyj臋li dzielnego Ard偶un臋 nie byle gdzie, bo w niebia艅skim rydwanie, i zaprosili go nawet do wsp贸lnej przeja偶d偶ki po niebie.
W Mahabharacie znajduj膮 si臋 tak dok艂adne dane liczbowe, 偶e powstaje wra偶enie, i偶 autor ca艂kiem dok艂adnie wiedzia艂, o czym pisze. Pe艂en zgrozy opisywa艂 bro艅, kt贸ra by艂a w stanie zabi膰 wszystkich wojownik贸w, nosz膮cych na sobie kawa艂ki metalu. Je艣li 偶o艂nierze dostatecznie szybko zorientowali si臋, 偶e zosta艂a u偶yta, zrywali z siebie natychmiast wszystkie metalowe przedmioty, wskakiwali do rzeki, myli dok艂adnie cia艂o i wszystkie rzeczy, kt贸rych dotykali. Mieli ku temu, jak pisze autor, dostateczne powody, gdy偶 pod wp艂ywem broni wypada艂y w艂osy i odpada艂y paznokcie u palc贸w r膮k i n贸g. Wszystkie 偶ywe istoty, ubolewa艂 autor, stawa艂y si臋 blade i s艂abe.
W ksi臋dze 贸smej ponownie spotykamy Indr臋 w jego niebia艅skim promienistym wozie. Spo艣r贸d wszystkich ludzi wybra艂 on Judhiszthire, kt贸remu jako jedynemu wolno by艂o wst膮pi膰 do nieba w 艣miertelnej pow艂oce. I w tym wypadku nie da si臋 przeoczy膰 podobie艅stwa do opowiada艅 o Henochu i Eliaszu.
Ta sama ksi臋ga opisuje (co jest by膰 mo偶e pierwszym sprawozdaniem z wybuchu bomby wodorowej), jak Gurkha zrzuci艂 z pok艂adu pot臋偶nej wimany jeden jedyny pocisk na potr贸jne miasto. Sprawozdanie to przypomina znane relacje naocznych 艣wiadk贸w zdetonowania pierwszej bomby wodorowej. 呕arz膮cy si臋 bia艂o dym dziesi臋膰 tysi臋cy razy ja艣niejszy od S艂o艅ca wzni贸s艂 si臋 w niesamowitym blasku i zamieni艂 miasto w popio艂y. Po wyl膮dowaniu Gurkhi jego pojazd przypomina艂 艣wiec膮cy blok antymonu. Z kolei filozof贸w zainteresuje, 偶e w Mahabharacie zapisano, i偶 czas jest nasieniem Wszech艣wiata...
O prehistorycznych maszynach lataj膮cych wspominaj膮 tak偶e ksi臋gi tybeta艅skie Tand偶ur i Kand偶ur, kt贸re nazywaj膮 je "per艂ami nieba". Obie ksi臋gi podkre艣laj膮 wyra藕nie, 偶e jest to wiedza tajemna, nie przeznaczona dla og贸艂u. W Samarangana Sutradhara s膮 ca艂e rozdzia艂y opisuj膮ce statki powietrzne, z kt贸rych wydobywa艂 si臋 ogie艅 i rt臋膰.
S艂owo "ogie艅" w dawnych pismach nie musia艂o wcale oznacza膰 otwartego, p艂on膮cego ognia, gdy偶 w sumie mo偶na wyr贸偶ni膰 oko艂o 40 rodzaj贸w "ognia", odnosz膮cych si臋 g艂贸wnie do zjawisk elektrycznych i, magnetycznych. Z du偶ym trudem przychodzi nam uwierzy膰, aby dawne ludy mog艂y wiedzie膰 o mo偶liwo艣ci pozyskiwania energii z metali ci臋偶kich i zna膰 na to spos贸b. Nie wolno zarazem i艣膰 na 艂atwizn臋, zbywaj膮c stare teksty sanskryckie jako mity! Du偶a liczba przytoczonych ju偶 fragment贸w starych pism pozwala przekszta艂ci膰 prawie w pewno艣膰 przypuszczenie, 偶e w staro偶ytno艣ci spotykano lataj膮cych "bog贸w". Nie zajdziemy daleko stosuj膮c star膮, nadal niestety obowi膮zuj膮c膮 metod臋, zgodnie z kt贸r膮 "tego nie ma, to b艂臋dne pogl膮dy, to pe艂na fantazji przesada autor贸w lub kopist贸w". Musimy prze艣wietli膰 g膮szcz skrywaj膮cy nasz膮 przesz艂o艣膰 przy pomocy nowego sposobu my艣lenia, kt贸ry uwzgl臋dnia zdobyt膮 w naszych czasach wiedz臋 techniczn膮. Fenomen statk贸w kosmicznych w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci i sprawa cz臋sto opisywanej straszliwej broni, z kt贸rej bogowie robili u偶ytek przynajmniej jeden raz w ka偶dym z tekst贸w, oczekuj膮 na przekonywaj膮ce wyja艣nienie. Tekst Mahabharaty zmusza do zastanowienia: "By艂o tak, jakby rozpuszczono 偶ywio艂y. S艂o艅ce wirowa艂o. 艢wiat osmalony 偶arem broni zatacza艂 si臋 jak w gor膮czce. Poparzone s艂onie p臋dzi艂y dziko we wszystkie strony 艣wiata, szukaj膮c schronienia przed straszliw膮 moc膮. Woda zrobi艂a si臋 gor膮ca, zwierz臋ta zdycha艂y, wr贸g zosta艂 zmieciony, a szalej膮cy ogie艅 obala艂 drzewa ca艂ymi szeregami, jak podczas po偶aru lasu. S艂onie przera偶aj膮co rycza艂y i pada艂y martwe na ziemi臋 w ca艂ej okolicy. Konie i rydwany p艂on臋艂y i wszystko wygl膮da艂o, jak po po偶arze. Tysi膮ce woz贸w uleg艂o zniszczeniu, a nast臋pnie nad morzem po艂o偶y艂a si臋 g艂臋boka cisza. Zacz臋艂y wia膰 wiatry i ziemia rozja艣ni艂a si臋, ukazuj膮c przera偶aj膮cy widok. Zw艂oki poleg艂ych zniekszta艂cone ogniem nie by艂y ju偶 podobne do ludzi. Nigdy przedtem nie widzieli艣my takiej straszliwej broni i nigdy przedtem o takiej broni nie s艂yszeli艣my" (C. Roy, DronaParwa, 1889).
Ci, kt贸rym uda艂o si臋 uj艣膰, czytamy dalej, k膮pali si臋, myli swoje zbroje i bro艅, gdy偶 wszystko ob艂o偶one by艂o 艣miertelnym tchnieniem "bog贸w". Jak to by艂o w eposie o Gilgameszu? "Czy dosi臋g艂o ci臋 mo偶e truj膮ce tchnienie zwierz臋cia z nieba?"
Alberto Tulli, by艂y kierownik Galerii Sztuki Egipskiej w Muzeum Watyka艅skim, odnalaz艂 fragment opisu z czas贸w Tutmosisa III, kt贸ry 偶y艂 ok. 1500 roku przed Chrystusem. Napisano tam, 偶e uczeni w pi艣mie zobaczyli na niebie zbli偶aj膮c膮 si臋 kul臋 ognist膮, kt贸rej oddech mia艂 przykry zapach. Tutmosis i jego 偶o艂nierze obserwowali to widowisko, zanim kula nie unios艂a si臋 w kierunku po艂udniowym i nie znikn臋艂a.
Wszystkie cytowane teksty pochodz膮 z tysi膮cleci przed nasz膮 er膮, a ich autorzy 偶yli na r贸偶nych kontynentach, w r贸偶nych kulturach i wyznawali odmienne religie. Nie znano jeszcze agencji informacyjnych, a podr贸偶e mi臋dzykontynentalne nie by艂y na porz膮dku dziennym. Mimo to analogiczne przekazy pochodz膮 ze wszystkich czterech stron 艣wiata i z niezliczonych 藕r贸de艂, kt贸re podaj膮 prawie to samo. Czy autorzy mieli te same fantazje? Czy wszystkich ich wr臋cz maniakalnie prze艣ladowa艂y te same wyobra偶enia? Jest niemo偶liwe i trudne do pomy艣lenia, aby autorzy Mahabharaty, Biblii, eposu o Gilgameszu, legend Eskimos贸w, Indian, lud贸w P贸艂nocy, Tybeta艅czyk贸w i wielu, wielu innych dzie艂 opowiadali przypadkowo i bez 偶adnych podstaw te same historie o lataj膮cych "bogach", o dziwnych pojazdach z nieba i zwi膮zanych z tymi zjawiskami straszliwych katastrofach.
呕adna fantazja nie mo偶e by膰 w takim stopniu uniwersalna. Prawie jednakowo brzmi膮ce opisy mog膮 mie膰 za podstaw臋 tylko fakty, a wi臋c prehistoryczne wydarzenia. Informowano w nich po prostu o tym, co swego czasu mo偶na by艂o zobaczy膰. Cho膰by reporter z zamierzch艂ej przesz艂o艣ci nie wiem jak koloryzowa艂 swe sprawozdania - a pod tym wzgl臋dem niewiele si臋 zmieni艂o - to rdzeniem wszystkich relacji jest - podobnie jak dzisiaj - fakt, precyzyjnie przedstawione wydarzenie. To ostatnie nie mog艂o zosta膰 wymy艣lone w tak wielu miejscach i w r贸偶nych czasach.
Odwo艂ajmy si臋 do przyk艂adu. W afryka艅skim buszu po raz pierwszy l膮duje helikopter. 呕aden tubylec nie widzia艂 jeszcze takiego urz膮dzenia. Maszyna osiada z wielkim hukiem na polanie i wyskakuj膮 z niej piloci w ubraniach bojowych, w kaskach ochronnych i z karabinami maszynowymi. Dziki cz艂owiek w przepasce na biodrach stoi oszo艂omiony i przera偶ony przed obiektem, kt贸ry przylecia艂 z nieba, i przed nieznanymi mu "bogami". Po pewnym czasie helikopter wznosi si臋 i znika w przestworzach.
Pozostawiony samemu sobie, cz艂owiek pierwotny musi jako艣 poradzi膰 sobie z tym do艣wiadczeniem. Opowie innym, nieobecnym wtedy wsp贸艂plemie艅com, 偶e widzia艂 ptaka, pojazd z nieba, kt贸ry ha艂asowa艂 i 艣mierdzia艂, istoty, kt贸re mia艂y bia艂膮 sk贸r臋 i nosi艂y bro艅 pluj膮c膮 ogniem. Niezwyk艂e odwiedziny zostan膮 utrwalone po wsze czasy i przekazane nast臋pnym pokoleniom. Kiedy ojciec b臋dzie opowiada艂 o nich synowi, to ptak z nieba nie b臋dzie oczywi艣cie mniejszy ni偶 w rzeczywisto艣ci, za艣 istoty, kt贸re z niego wysiad艂y, b臋d膮 z czasem coraz bardziej osobliwe, wspania艂e i pot臋偶ne. To i owo zostanie jeszcze dodane. Warunkiem powstania tej ciekawej historii by艂 jednak autentyczny fakt l膮dowania helikoptera. Maszyna wyl膮dowa艂a na polanie w buszu i wyskoczyli z niej piloci. Odt膮d wydarzenie to istnieje ju偶 w mitologii plemienia i nale偶y do niej.
Pewnych rzeczy nie da si臋 wymy艣le膰. Nie szperaliby艣my w naszej prehistorii w poszukiwaniu kosmit贸w i samolot贸w, gdyby o zjawiskach tych opowiada艂y dwie lub trzy stare ksi臋gi. Skoro jednak prawie wszystkie teksty dawnych lud贸w ca艂ego 艣wiata opowiadaj膮 to samo, musimy spr贸bowa膰 wyja艣ni膰 tkwi膮c膮 w tych relacjach obiektywn膮 prawd臋.
"Synu cz艂owieczy! Mieszkasz po艣r贸d domu przekory, kt贸ry ma oczy, by widzie膰, a jednak nie widzi, ma uszy, by s艂ysze膰, a jednak nie s艂yszy" (Ez. 12, 1).
Wiemy, 偶e wszyscy bogowie sumeryjscy mieli swe odpowiedniki w okre艣lonych gwiazdach. Marduk, czyli Mars, najwy偶szy z bog贸w, mia艂 podobno pos膮g z czystego z艂ota wa偶膮cy osiemset talent贸w, co odpowiada艂oby, je艣li wierzy膰 Herodotowi, figurze o wadze 24 000 kg czystego z艂ota. Ninurta, czyli Syriusz, by艂 s臋dzi膮 Wszech艣wiata, feruj膮cym wyroki w sprawach 艣miertelnik贸w. Znaleziono tabliczki pokryte pismem klinowym, po艣wiecone Marsowi, Syriuszowi i Plejadom. Sumeryjskie hymny i modlitwy ustawicznie wspominaj膮 o uzbrojeniu bog贸w, kt贸rego kszta艂t i dzia艂anie musia艂y by膰 ca艂kowicie niedorzeczne dla ludzi owej epoki. Pie艣艅 pochwalna na cze艣膰 Martu opisuje, jak spu艣ci艂 on ogie艅 niczym deszcz, a swych wrog贸w zniszczy艂 艣wiec膮cym piorunem.
Inanna ukazana jest, jak wznosi si臋 do nieba, promieniuje straszliwym, o艣lepiaj膮cym blaskiem i niszczy domy wroga. Znaleziono rysunki i nawet model siedliska, mog膮cego przypomina膰 schron przeciwatomowy: okr膮g艂e, masywne, z jednym tylko dziwnie obramowanym otworem. Z tej samej epoki, oko艂o 3000 lat prz. Chr., archeolodzy znale藕li zaprz臋g przedstawiaj膮cy w贸z i wo藕nic臋 oraz dw贸ch zmagaj膮cych si臋 sportowc贸w - ca艂o艣膰 nienagannie wykonana. Sumerowie, jak dowiedziono, perfekcyjnie w艂adali rzemios艂em. Dlaczego modelowali toporny "bunkier", skoro wykopaliska w Babilonie lub Uruk wydoby艂y na 艣wiat艂o dzienne o wiele bardziej wyrafinowane dzie艂a? Dopiero jaki艣 czas temu w mie艣cie Nippur - 150 kilometr贸w na po艂udnie od Bagdadu - znaleziono sumeryjsk膮 bibliotek臋 sk艂adaj膮c膮 si臋 z 60 000 zapisanych glinianych tabliczek. Dzi臋ki temu posiadamy najstarszy opis potopu, wyryty na sze艣cioszpaltowej tabliczce. Pi臋膰 miast wymienionych na tabliczkach jest znanych: Eridu, Badtibira, Larak, Sitpar i Szuruppak, z kt贸rych dwa nie zosta艂y do tej pory odkryte. Na najstarszych odczytanych dot膮d tabliczkach sumeryjski Noe nazywa si臋 Ziusudra. Mia艂 mieszka膰 w Szuruppak i tam te偶 zbudowa膰 sw膮 ark臋. Dysponujemy zatem jeszcze starszym opisem potopu, ni偶 ten znany z eposu o Gilgameszu. Nikt nie wie, czy nowe znaleziska nie dostarcz膮 jeszcze starszych wersji. Ludzie starych kultur wydawali si臋 jakby op臋tani ide膮 nie艣miertelno艣ci i ponownych narodzin. S艂u偶ba i niewolnicy najwyra藕niej dobrowolnie k艂adli si臋 do grobu swych pan贸w. W grobowcu z Schub-At le偶a艂o obok siebie nie mniej ni偶 70 porz膮dnie pouk艂adanych szkielet贸w. Nie wykazuj膮c najmniejszych oznak ewentualnego przymusu, ludzie ci w pozycji siedz膮cej lub le偶膮cej oczekiwali w swoich bajecznie kolorowych szatach na 艣mier膰, kt贸ra musia艂a przyj艣膰 szybko i bezbole艣nie, by膰 mo偶e pod wp艂ywem trucizny. Z niezachwian膮 pewno艣ci膮 b臋d膮 wyczekiwa膰 nowego 偶ycia ze swymi panami "po tamtej stronie". Kto jednak przybli偶y艂 poga艅skim ludom ide臋 ponownych narodzin?
Nie mniej pogmatwany jest 艣wiat egipskich bog贸w. R贸wnie偶 prastare teksty lud贸w mieszkaj膮cych nad Nilem m贸wi膮 o pot臋偶nych istotach, kt贸re w barkach przemierzaj膮 niebosk艂on. Pewien tekst, po艣wiecony bogu S艂o艅ca Re, g艂osi:
"Ty w臋drujesz pomi臋dzy gwiazdami i Ksi臋偶ycem, Ty ci膮gniesz statek Atona po niebie i na Ziemi, jak niestrudzenie obiegaj膮ce gwiazdy, jak gwiazdy nie zachodz膮ce nad Biegunem P贸艂nocnym".
A oto jeszcze napis na piramidzie:
"Ty jeste艣 tym, kto stoi u steru statku s艂onecznego przez miliony lat".
Nawet uwzgl臋dniaj膮c, 偶e staro偶ytni Egipcjanie byli wysokiej klasy rachmistrzami, to jest jednak dziwne, i偶 w zwi膮zku z gwiazdami i statkiem niebia艅skim operowali milionami lat. Co powiada Mahabharata? "Czas jest nasieniem Wszech艣wiata."
Prab贸g Ptah przekaza艂 w Memfisie kr贸lowi dwa wzorce obchod贸w jubileuszy panowania z poleceniem, aby 艣wi臋towa膰 je sze艣膰 razy po sto tysi臋cy lat. Czy trzeba jeszcze wspomina膰, 偶e zanim prab贸g Ptah wr臋czy艂 kr贸lowi wzorce, ukaza艂 mu si臋 w po艂yskuj膮cym niczym tarcza s艂oneczna wozie niebia艅skim z elektronu, a potem znikn膮艂 w nim na horyzoncie? W Edfu znajduj膮 si臋 jeszcze dzisiaj nad drzwiami 艣wi膮ty艅 wyobra偶enia uskrzydlonego S艂o艅ca albo szybuj膮cego soko艂a opatrzonego symbolami wieczno艣ci i niesko艅czonego 偶ycia. W 偶adnym znanym dotychczas miejscu 艣wiata nie zachowa艂o si臋 tak wiele przedstawie艅 uskrzydlonych postaci boskich, jak w艂a艣nie w Egipcie.
Ka偶dy turysta zna wysp臋 Elefantyn臋 ze s艂ynnym nilometrem w Asuanie. Ju偶 najstarsze pisma nazywaj膮 t臋 wysp臋 Elefantyn膮 z uwagi na jej zarys przypominaj膮cy sylwetk臋 s艂onia. To si臋 zgadza, gdy偶 wyspa istotnie wygl膮da jak s艂o艅. Ale sk膮d wiedzieli o tym starzy Egipcjanie, skoro kszta艂ty te mo偶na rozpozna膰 dopiero z du偶ej wysoko艣ci, z samolotu? Nie ma przecie偶 w pobli偶u 偶adnego wzniesienia, z kt贸rego widok na wysp臋 pozwoli艂by na takie por贸wnanie!
Inskrypcja odkryta ju偶 dosy膰 dawno na jednym z budynk贸w w Edfu informuje, 偶e budowla ta jest pozaziemskiego pochodzenia, gdy偶 zaprojektowa艂 j膮 Imhotep - cz艂owiek p贸藕niej ub贸stwiony. Imhotep by艂 bardzo tajemnicz膮 i wybitn膮 postaci膮, jakby Einsteinem swojej epoki. By艂 kap艂anem, pisarzem, medykiem, architektem i m臋drcem zarazem. W dawnych czasach, w epoce Imhotepa ludzie dysponowali do obr贸bki kamienia - zdaniem archeolog贸w - tylko drewnianymi klinami i narz臋dziami z miedzi, kt贸re nie nadaj膮 si臋 do ciecia blok贸w granitowych. Nie przeszkodzi艂o to jednak m膮dremu Imhotepowi w wybudowaniu dla swego kr贸la D偶osera schodkowej piramidy w Sakkarze! Wysoka na 60 metr贸w budowla jest tak wybitnym dzie艂em sztuki budowlanej, 偶e w p贸藕niejszych czasach doczeka艂a si臋 tylko niedoskona艂ych imitacji. Imhotep nazwa艂 ten architektoniczny klejnot, otoczony murem o wysoko艣ci 10 i d艂ugo艣ci 1600 metr贸w, "Przybytkiem Wieczno艣ci" i kaza艂 si臋 w nim pochowa膰, aby powracaj膮cy bogowie mogli go ponownie zbudzi膰 do 偶ycia.
Wiadomo, 偶e wszystkie piramidy zosta艂y wzniesione wed艂ug zasad astronomicznych. Czy okoliczno艣膰 ta nie wydaje si臋 cokolwiek dziwna, je艣li uwzgl臋dni膰, 偶e o staroegipskiej astronomii na dobr膮 spraw臋 niczego nie wiemy? Syriusz by艂 jedn膮 z niewielu gwiazd, kt贸rymi zajmowali si臋 staro偶ytni Egipcjanie. Ale w艂a艣nie zainteresowanie Syriuszem wydaje si臋 dosy膰 zabawne, gdy偶 gwiazd臋 t臋 mo偶na obserwowa膰 w Memfisie tylko na pocz膮tku wylewu Nilu, kiedy o 艣wicie ledwo unosi si臋 nad horyzontem. Aby sprawa by艂a jeszcze bardziej zagmatwana, Egipcjanie dysponowali dok艂adnym kalendarzem - 4221 lat przed nasz膮 er膮! - kt贸ry za punkt wyj艣cia przyjmowa艂 wsch贸d Syriusza (pierwszy Tot = 191ipca) i podawa艂 cykle roczne od przesz艂o 32 000 lat.
Mo偶na si臋 zgodzi膰, 偶e dawnym astronomom nie brakowa艂o czasu, by rokrocznie obserwowa膰 S艂o艅ce, Ksi臋偶yc i inne gwiazdy, co w ko艅cu pozwoli艂o im stwierdzi膰, i偶 po oko艂o 365 dniach wszystkie cia艂a niebieskie znajduj膮 si臋 znowu w tej samej pozycji. Czy nie jest jednak ca艂kowicie sprzeczne z rozs膮dkiem, aby pierwszy kalendarz wyprowadza膰 w艂a艣nie od Syriusza, skoro 艂atwiej i dok艂adniej mo偶na by艂oby to uczyni膰 na podstawie S艂o艅ca i Ksi臋偶yca? Przypuszczalnie kalendarz wed艂ug Syriusza by艂 w og贸le fikcyjnym tworem, daj膮cym tylko jakie艣 chronologiczne przybli偶enie, gdy偶 nigdy nie mo偶na by艂o przewidzie膰 pojawienia si臋 tej gwiazdy. Termin wylewu Nilu i tym samym wsch贸d Syriusza na porannym horyzoncie by艂y czystym przypadkiem. Nil nie wylewa ka偶dego roku i nie ka偶dy wylew nast臋puje tego samego dnia. Sk膮d zatem kalendarz Syriusza? Czy jest o tym jaki艣 stary przekaz? Czy istnieje pismo lub przepowiednia, kt贸re kap艂ani skrz臋tnie ukrywali?
W grobowcu prawdopodobnie kr贸la Udimu znaleziono naszyjnik ze z艂ota oraz szkielet zupe艂nie nieznanego zwierz臋cia. Sk膮d pochodzi to zwierz臋? - Czym mo偶na wyt艂umaczy膰, 偶e Egipcjanie ju偶 w pocz膮tkach pierwszej dynastii stosowali system dziesi臋tny? - Jak to mo偶liwe, by w tak zamierzch艂ych czasach powsta艂a tak wysoko rozwini臋ta cywilizacja? - Sk膮d bior膮 si臋 ju偶 na samym pocz膮tku kultury egipskiej przedmioty z br膮zu i miedzi? - Kto przekaza艂 Egipcjanom niewiarygodn膮 znajomo艣膰 matematyki i gotowe pismo?
Zanim zajmiemy si臋 kilkoma monumentalnymi budowlami, kt贸re nasuwaj膮 bardzo wiele pyta艅, jeszcze raz kr贸tki rzut oka na stare dzie艂a pisane:
Sk膮d pochodzi zadziwiaj膮ca inwencja autor贸w Ba艣ni z 1001 Nocy? Sk膮d si臋 wzi膮艂 opis lampy, z kt贸rej na 偶yczenie przemawia艂 czarodziej?
Wytworem jakiej 艣mia艂ej fantazji by艂o zakl臋cie "Sezamie otw贸rz si臋!" -otwieraj膮ce kryj贸wk臋 Ali Baby i jego rozb贸jnik贸w?
Dzisiaj, rzecz jasna, takie pomys艂y nas nie zaskakuj膮, odk膮d telewizor za naci艣ni臋ciem guzika dostarcza "m贸wi膮cych obraz贸w". A od kiedy w ka偶dym wi臋kszym domu towarowym drzwi otwieraj膮 si臋 dzi臋ki fotokom贸rce, formu艂a "Sezamie otw贸rz si臋" nie stanowi ju偶 specjalnej zagadki. Dawni tw贸rcy musieli mie膰 jednak tak niesamowit膮 wyobra藕nie, 偶e w por贸wnaniu z nimi wsp贸艂cze艣ni autorzy powie艣ci science fiction produkuj膮 dzie艂ka dosy膰 tandetne. Mo偶e jednak dawni pisarze posi艂kowali si臋 dla zap艂odnienia fantazji czym艣 ju偶 gotowym, co by艂o im znane, co widzieli i prze偶yli?
W 艣wiecie legend i ba艣ni trudniej uchwytnych kultur, dla kt贸rych nie mamy 偶adnych sta艂ych, materialnych punkt贸w orientacyjnych, grunt zaczyna si臋 ju偶 zupe艂nie chwia膰 i wszystko staje si臋 jeszcze bardziej zagmatwane.
Podania islandzkie i staronorweskie te偶 oczywi艣cie znaj膮 "bog贸w" podr贸偶uj膮cych po niebie. Bogini Freja mia艂a s艂u偶k臋 o imieniu Gna, kt贸r膮 wysy艂a艂a w obce 艣wiaty na rumaku, unosz膮cym si臋 powietrzu nad morzem i l膮dem, a kt贸rego zwano "rzucaj膮cy kopytem". Pewnego razu Gna spotka艂a wysoko w przestworzach jakiego艣 obco wygl膮daj膮cego Wana. W pie艣ni Allvisa Ziemia, Ksi臋偶yc i Wszech艣wiat nosz膮 r贸偶ne nazwy w zale偶no艣ci od tego, czy m贸wi膮 o nich ludzie, "bogowie", olbrzymi czy Aasowie. W jaki spos贸b - na Boga - ludzie w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci potrafili rozpatrywa膰 jedn膮 i t臋 sam膮 rzecz z r贸偶nych punkt贸w widzenia, skoro horyzont by艂 tak bardzo ograniczony?
Cho膰 uczony Sturluson zapisa艂 norweskie i starogerma艅skie wedy, sagi i pie艣ni dopiero oko艂o 1200 r. po Chr., maj膮 one kilka tysi臋cy lat. Bardzo cz臋sto symbolem Ziemi jest w nich - co zaskakuje - tarcza lub kula, za艣 Thor, najwy偶szy z bog贸w, ukazywany jest zawsze z mia偶d偶膮cym m艂otem. Profesor K黨n reprezentuje pogl膮d, 偶e s艂owo m艂ot znaczy tyle co "kamie艅" i pochodzi z epoki kamiennej, a dopiero p贸藕niej zacz臋艂o oznacza膰 m艂ot z br膮zu lub 偶elaza, Zgodnie z t膮 tez膮 Thor i jego symboliczny m艂ot musz膮 mie膰 bardzo odleg艂膮 metryk臋, si臋gaj膮c膮 prawdopodobnie epoki kamienia. S艂owo Thor w indyjskich, napisanych w sanskrycie Wedach nazywa si臋 "tanayitnu", co nale偶a艂oby przet艂umaczy膰 zgodnie ze znaczeniem jako "ten, kt贸ry ciska gromy". Nordycki Thor, b贸g nad bogami, jest panem germa艅skich Wan贸w, grasuj膮cych w przestworzach.
W dyskusji na temat nowych aspekt贸w, jakie wnosimy do bada艅 nad przesz艂o艣ci膮, m贸g艂by pojawi膰 si臋 zarzut, 偶e nie nale偶y wszystkich przekazanych tradycj膮 wzmianek, wskazuj膮cych na zjawiska niebieskie, wi膮za膰 w jeden ci膮g dowod贸w na loty kosmiczne w epoce prehistorycznej! W rzeczywisto艣ci wcale tego nie czynimy, gdy偶 zwracamy tylko uwag臋 na te fragmenty pradawnych pism, kt贸re nie pasuj膮 do dotychczasowych teorii. Wiercimy naszymi pytaniami w tych istotnie k艂opotliwych miejscach, gdzie ani autor, ani t艂umacz, ani kopi艣ci nie mogli mie膰 poj臋cia o dzisiejszym stanie nauki i wynikaj膮cych z niego skutkach. Jeste艣my gotowi natychmiast uzna膰 t艂umaczenia za fa艂szywe, a odpisy za wysoce niedok艂adne, je艣li jednocze艣nie te rzekomo fa艂szywe i fantazyjnie podkoloryzowane przekazy nie b臋d膮 traktowane jako w pe艂ni warto艣ciowe, skoro tylko daj膮 si臋 wt艂oczy膰 w ramy jakiej艣 religii. Nie jest godne badacza, by odrzuca艂 to, co nie pasuje do jego teorii, uznaj膮c tylko to, co potwierdza jego tezy. O ile bardziej dobitnie i wyra藕nie przedstawia艂yby si臋 nasze tezy, gdyby stare pisma zosta艂y przet艂umaczone na nowo, z my艣l膮 o mo偶liwo艣ci lot贸w kosmicznych! Nad Morzem Martwym znaleziono ostatnio - kontynujmy nasz wyw贸d my艣lowy - zwoje z fragmentami tekst贸w apokaliptycznych i liturgicznych. W apokryfach Abrahama i Moj偶esza znowu pisze si臋 o wozie niebia艅skim z ko艂ami, kt贸ry pluje ogniem, natomiast podobnych wzmianek brakuje w etiopskiej czy s艂owia艅skiej Ksi臋dze Henocha.
"Z ty艂u za tymi istotami widzia艂em w贸z, kt贸ry mia艂 ogniste ko艂a, a wok贸艂 ka偶dego ko艂a pe艂no by艂o oczu i na ko艂ach spoczywa艂 tron, a ten pokryty by艂 ogniem, kt贸ry naoko艂o niego p艂on膮艂" (Apokryf Abrahama 18, 11/12)
Zgodnie z interpretacj膮 profesora Scholema wozy i trony wyst臋puj膮ce w 艣wiecie mistyk贸w 偶ydowskich by艂yby odpowiednikiem "pleromy" (pe艂ni 艣wiat艂a) - idei wyst臋puj膮cej w 艣wiecie mistyk贸w hellenistycznych i wczesnochrze艣cija艅skich. Jest to godna uwagi interpretacja, ale czy mo偶na j膮 przyj膮膰 jako naukowo dowiedzion膮? Wolno nam zada膰 proste pytanie, co by艂oby w wypadku, gdyby niekt贸rzy ludzie rzeczywi艣cie widzieli tak cz臋sto opisywane wozy ogniste? W zwojach z Qumran bardzo cz臋sto stosowano pismo tajemne, a w dziele astrologicznym znalezionym w艣r贸d innych dokument贸w w czwartej jaskini wyst臋powa艂y nawet na przemian r贸偶ne dukty pisma. Pewna astronomiczna obserwacja nosi tytu艂: "S艂owa cz艂owieka rozumnego, skierowane do wszystkich syn贸w Jutrzenki".
Co w艂a艣ciwie przemawia przeciwko temu, 偶e w starych pismach opisano realnie istniej膮ce wozy ogniste? Przecie偶 nie tyle偶 p艂askie, co m臋tne twierdzenie, 偶e w staro偶ytno艣ci nie mog艂o by膰 woz贸w ognistych! Taka odpowied藕 by艂aby niegodna tych, kt贸rych chcemy naszymi pytaniami nak艂oni膰 do alternatywnego my艣lenia. W ko艅cu nie tak dawno temu ludzie kompetentni utrzymywali, 偶e z nieba nie mog膮 spada膰 kamienie (meteoryty), gdy偶 w niebie nie ma kamieni...
Jeszcze matematycy w XIX wieku dokonali - w owych czasach przekonywaj膮cego - obliczenia, 偶e poci膮g nigdy nie b臋dzie m贸g艂 je藕dzi膰 szybciej ni偶 34 kilometry na godzin臋, gdy偶 przy wi臋kszej pr臋dko艣ci wysysane by艂oby z niego powietrze i tym samym pasa偶erowie musieliby si臋 udusi膰... Nieca艂e 100 lat temu zosta艂o "udowodnione", 偶e przedmiot ci臋偶szy od powietrza nigdy nie b臋dzie m贸g艂 lata膰.
Dzia艂 krytyki pewnej presti偶owej gazety zakwalifikowa艂 ksi膮偶k臋 Waltera Sullivana Sygna艂y ze Wszech艣wiata do literatury z gatunku science fiction, stwierdzaj膮c, 偶e niew膮tpliwie tak偶e w bardzo odleg艂ej przysz艂o艣ci niemo偶liwe b臋dzie dotarcie do gwiazd Epsilon Eridani lub Tau Ceti. Uznano, 偶e ani przesuni臋cie czasu (zgodnie z teori膮 wzgl臋dno艣ci), ani zimowy sen astronaut贸w pod wp艂ywem du偶ego ozi臋bienia cia艂a nigdy nie zdo艂aj膮 pokona膰 bariery niewyobra偶alnych odleg艂o艣ci.
Ca艂e szcz臋艣cie, 偶e w przesz艂o艣ci zawsze byli dostatecznie odwa偶ni fanta艣ci, g艂usi na krytyk臋 ze strony im wsp贸艂czesnych! Bez nich nie by艂oby obejmuj膮cej ca艂y 艣wiat sieci kolejowej, po kt贸rej poci膮gi je偶d偶膮 z pr臋dko艣ci膮 200 i wi臋cej kilometr贸w na godzin臋 (uwaga: przy pr臋dko艣ci ponad 34 km/godz. pasa偶erowie umieraj膮!), ...bez nich nie by艂oby samolot贸w odrzutowych, gdy偶 te przecie偶 "spada艂yby na ziemi臋" (uwaga: przedmioty ci臋偶sze od powietrza nie mog膮 lata膰!), ...w ko艅cu nie by艂oby te偶 rakiet mi臋dzyplanetarnych (uwaga: cz艂owiek nie mo偶e opuszcza膰 swej planety!). Och, nie by艂oby niesko艅czenie wielu rzeczy bez b艂ogos艂awionych fantast贸w!
Pewna grupa badaczy chcia艂aby pozosta膰 przy tak zwanych realiach, zapominaj膮c zbyt 艂atwo i zbyt ch臋tnie, 偶e to, co dzisiaj jest realne, jeszcze wczoraj mog艂o by膰 utopijnym snem jakiego艣 fantasty. Niema艂膮 cz臋艣膰 wszystkich epokowych odkry膰 - w naszych czasach ju偶 oczywistych - zawdzi臋czamy szcz臋艣liwym przypadkom, a nie systematycznie prowadzonym badaniom. Wielu wpisa艂o si臋 do ksi臋gi "powa偶nych fantast贸w", kt贸rzy swoimi 艣mia艂ymi spekulacjami pokonali hamuj膮cy wp艂yw uprzedze艅. Jedno jest pewne: ka偶dego dnia coraz bardziej zbli偶amy si臋 do granic przysz艂ych mo偶liwo艣ci. Heinrich Schliemann potraktowa艂 dzie艂o Homera niejako bajk臋 czy ba艣艅 i dzi臋ki temu odkry艂 Troj臋!
Za ma艂o wiemy jeszcze o naszej przesz艂o艣ci, aby m贸c wydawa膰 o niej ostateczne s膮dy! Nowe znaleziska mog膮 rozwi膮za膰 nies艂ychane zagadki, a lektura prastarych informacji mo偶e postawi膰 na g艂owie ca艂y 艣wiat dotychczasowych twierdze艅. Rozumiemy oczywi艣cie, 偶e stare ksi臋gi uleg艂y w wi臋kszo艣ci zniszczeniu. W Ameryce Po艂udniowej by艂o podobno dzie艂o, kt贸re zawiera艂o ca艂膮 wiedz臋 staro偶ytno艣ci, ale zosta艂o pono膰 zniszczone przez 63. w艂adc臋 Ink贸w Paczakuti IV. W bibliotece w Aleksandrii 500 000 tom贸w uczonego w艂adcy Ptolemeusza Sotera skrywa艂o ca艂膮 intelektualn膮 spu艣cizn臋 ludzko艣ci. Bibliotek臋 zniszczyli po cz臋艣ci Rzymianie, a pozosta艂y ksi臋gozbi贸r kaza艂 spali膰 - kilkaset lat p贸藕niej - kalif Omar. Niewyobra偶alna jest wprost my艣l, 偶e niezast膮pione, cenne manuskrypty s艂u偶y艂y do palenia w publicznych 艂a藕niach Aleksandrii!
Co pozosta艂o z biblioteki 艣wi膮tyni w Jerozolimie? Co osta艂o si臋 z biblioteki w Pergamonie, gdzie znajdowa艂o si臋 podobno 200 000 dzie艂? Jakie skarby i tajemnice uleg艂y zniszczeniu wraz z ksi臋gami historycznymi, astronomicznymi i filozoficznymi, unicestwionymi ze wzgl臋d贸w politycznych na rozkaz chi艅skiego cesarza Chi-Huanga w 214 r. p.n.e.? Ile tekst贸w kaza艂 zniszczy膰 w Efezie po swym religijnym katharsis aposto艂 Pawe艂? Nie spos贸b wprost ogarn膮膰, jak nies艂ychane bogactwo dzie艂 ze wszystkich dziedzin wiedzy zagin臋艂o dla nas raz na zawsze z powodu fanatyzmu religijnego! Ile tysi臋cy pism, kt贸rych nie mo偶na ju偶 odtworzy膰, kazali spali膰 mnisi i misjonarze pod wp艂ywem 艣lepej i 艣wi臋tej gorliwo艣ci w Ameryce Po艂udniowej i 艢rodkowej?
Wszystko to nast膮pi艂o przed setkami i tysi膮cami lat. Czy ludzko艣膰 wyci膮gn臋艂a z tego jak膮艣 nauk臋? Kilkadziesi膮t lat temu Hitler rozkaza艂 pali膰 ksi膮偶ki w miejscach publicznych, a ju偶 w 1966 r. wydarzy艂o si臋 to samo w Chinach podczas rewolucji kulturalnej Mao Tse-tunga. Na szcz臋艣cie ksi膮偶ki wsp贸艂czesne istniej膮 nie tylko w jednym egzemplarzu, jak to by艂o przed wiekami.
Zachowane teksty i fragmenty dzie艂 przekazuj膮 nam sporo wiedzy o zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. We wszystkich epokach m臋drcy wiedzieli, 偶e przysz艂o艣膰 zawsze przynosi wojny i rewolucje, rozlew krwi i po偶og臋. Czy w zwi膮zku z tym ukryli mo偶e przed mot艂ochem tajemnice i przekazy swojej epoki w wielkich budowlach lub schowali je w bezpiecznym miejscu, chroni膮c przed zniszczeniem? Czy ukryli informacje i komunikaty w piramidach, 艣wi膮tyniach lub pos膮gach, wzgl臋dnie zostawili je jako szyfry, aby przetrwa艂y burze dziejowe? Trzeba by to by艂o sprawdzi膰, gdy偶 dalekowzroczni ludzie wsp贸艂cze艣ni tak w艂a艣nie post臋puj膮 z my艣l膮 o przysz艂o艣ci.
Amerykanie zatopili w 1965 r. w ziemi Nowego Jorku dwie kapsu艂y tak zbudowane, aby a偶 do roku 6965 przetrzyma艂y wszelkie kataklizmy, jakie mog膮 si臋 na Ziemi wydarzy膰. Kapsu艂y zawieraj膮 informacje, jakie chcemy przekaza膰 przysz艂ym pokoleniom, 偶eby ci, kt贸rzy podejm膮 trud rozja艣nienia mrok贸w okrywaj膮cych przesz艂o艣膰 swoich przodk贸w, dowiedzieli si臋, jak 偶yli艣my. Kapsu艂y s膮 odlane z metalu twardszego od stali i mog膮 przetrwa膰 bez szkody nawet eksplozj臋 atomow膮. Obok "informacji z dnia" w kapsu艂ach umieszczono tak偶e fotografie miast, statk贸w, samochod贸w, samolot贸w i rakiet. Zawieraj膮 wzory metali i mas plastycznych, materia艂贸w, w艂贸kien i tkanin, przekazuj膮 przysz艂ym pokoleniom takie przedmioty powszechnego u偶ytku, jak monety, narz臋dzia i artyku艂y toaletowe, a na mikrofilmach s膮 tam utrwalone ksi膮偶ki z dziedziny matematyki, medycyny, fizyki, biologii i astronautyki. Aby przes艂anie w odleg艂膮, nieznan膮 przysz艂o艣膰 by艂o pe艂ne, do kapsu艂 do艂膮czono wspaniale opracowany kod, dzi臋ki kt贸remu napisane i narysowane informacje b臋dzie mo偶na przet艂umaczy膰 na j臋zyki przysz艂o艣ci.
Grupa in偶ynier贸w z Westinghouse-Electric wpad艂a na pomys艂, aby podarowa膰 potomno艣ci bogato wyposa偶one kapsu艂y, a John Harrington wynalaz艂 dla przysz艂ych pokole艅 inteligentny system deszyfracji danych. Czy ludzie ci s膮 nieszcz臋snymi pomyle艅cami? Fantastami? Jednak realizacja tej idei cieszy nas i uspokaja, gdy偶 oznacza ona, 偶e s膮 ludzie, kt贸rzy wybiegaj膮 my艣l膮 5000 lat do przodu! Praca archeolog贸w w odleg艂ej przysz艂o艣ci nie b臋dzie 艂atwiejsza ni偶 w naszych czasach. Po atomowej po偶odze na nic zdadz膮 si臋 wszystkie biblioteki 艣wiata, a wszelkie osi膮gni臋cia, z kt贸rych jeste艣my tak dumni, nie b臋d膮 warte z艂amanego szel膮ga, gdy偶 zgin膮, zostan膮 zniszczone lub rozbite na czynniki pierwsze. Fantazja i dzie艂o in偶ynier贸w z Nowego Jorku ma tym wi臋ksze uzasadnienie, 偶e wcale nie trzeba po偶ogi atomowej, by Ziemia uleg艂a zniszczeniu. Przesuni臋cie osi ziemskiej o niewiele stopni przynios艂oby nies艂ychane powodzie, kt贸rych nie da艂oby si臋 powstrzyma膰. W ka偶dym wypadku poch艂on臋艂yby one ka偶de zapisane przez nas s艂owo. Kto jest na tyle arogancki, by utrzymywa膰, 偶e dawni m臋drcy nie mogli byli wpa艣膰 na tak dalekowzroczny pomys艂, jak ludzie z Nowego Jorku?
Z ca艂膮 pewno艣ci膮 stratedzy prowadz膮cy wojn臋 atomow膮 czy wodorow膮 nie b臋d膮 kierowali swej broni na Zulus贸w i nieszkodliwych Eskimos贸w, lecz u偶yj膮 jej przeciwko g艂贸wnym o艣rodkom cywilizacji. Radioaktywny chaos stanie si臋 zatem udzia艂em spo艂ecze艅stw przoduj膮cych, najwy偶ej rozwini臋tych. Ocalej膮 przed zag艂ad膮 zacofane kulturowo ludy, ludzie dzicy, prymitywni - wszyscy znacznie oddaleni od centr贸w cywilizacji. Nie byliby oni w stanie ani kontynuowa膰 naszej kultury, ani niczego o niej przekaza膰, gdy偶 w niej nie uczestniczyli. Nawet ludzie m膮drzy albo po prostu ideali艣ci, kt贸rzy zadaliby sobie trud uratowania podziemnej biblioteki, nie zdo艂aliby przez to niczego zrobi膰 dla przysz艂o艣ci. "Normalne" biblioteki zosta艂yby i tak zniszczone, a istoty prymitywne, kt贸rym uda艂oby si臋 prze偶y膰, nic nie wiedzia艂yby o ukrytych, tajnych zasobach. Ca艂e po艂acie kuli ziemskiej stan膮 si臋 gorej膮cymi pustyniami, gdy偶 d艂ugoletnie promieniowanie Roentgena zniszczy ka偶d膮 ro艣lin臋. Ludzkie niedobitki ulegn膮 przypuszczalnie mutacji i po dw贸ch tysi膮cach lat nic ju偶 nie pozostanie z upad艂ych miast. Przyroda z nieskr臋powan膮 si艂膮 b臋dzie si臋 wgryza膰 w ruiny, a zardzewia艂a stal f i 偶elazo rozpadn膮 si臋 w py艂.
I wszystko mog艂oby zacz膮膰 si臋 od pocz膮tku. Cz艂owiek podejmie mo偶e sw膮 przygod臋 na Ziemi po raz drugi lub trzeci. Niewykluczone, 偶e ludzie znowu zbyt p贸藕no odkryj膮 tajemnice starych pism i poda艅. 5000 lat po kataklizmie archeolodzy mogliby zatem twierdzi膰, 偶e cz艂owiek w XX wieku nie zna艂 jeszcze 偶elaza, gdy偶 nawet po najdok艂adniejszym przekopaniu ziemi nie znale藕liby ze zrozumia艂ych wzgl臋d贸w ani jednego jego kawa艂ka. O ci膮gn膮cych si臋 kilometrami przeciwczo艂gowych zaporach z betonu wzd艂u偶 granicy rosyjskiej powiedziano by, 偶e s膮 to niew膮tpliwie linie astronomiczne. Gdyby odkryto kasety z ta艣mami magnetofonowymi, nie wiedziano by, co z nimi pocz膮膰, tym bardziej 偶e nie odr贸偶niano by ta艣m nagranych od czystych. A mo偶liwe, i偶 zawiera艂yby one rozwi膮zanie bardzo wielu zagadek! Teksty m贸wi膮ce o olbrzymich miastach, w kt贸rych mia艂y znajdowa膰 si臋 domy wysoko艣ci kilkuset metr贸w, uznano by za niewiarygodne, gdy偶 takich miast nie mog艂o przecie偶 by膰. Szyby londy艅skiego metra stan膮 si臋 jakim艣 geometrycznym dziwactwem albo zadziwiaj膮co dobrze przemy艣lanym systemem kanalizacyjnym. A potem mo偶e znowu pojawi膮 si臋 informacje z pradawnych czas贸w opisuj膮ce, jak ludzie latali na wielkich ptakach miedzy kontynentami i opowie艣ci o dziwnych, pluj膮cych ogniem statkach, kt贸re znika艂y na niebie. Zostanie to zakwalifikowane jako mitologia, gdy偶 nie mog艂o przecie偶 by膰 ani tak du偶ych ptak贸w, ani pluj膮cych ogniem niebia艅skich potwor贸w.
T艂umacze z roku 7000 b臋d膮 mieli k艂opot: to, co odczytaj膮 z zachowanych fragment贸w o wojnie 艣wiatowej w XX wieku, zabrzmi ca艂kowicie niewiarygodnie. Skoro jednak natrafi膮 na dzie艂a Marksa lub Lenina, b臋dzie mo偶na w ko艅cu - co za ulga! - uczyni膰 z dw贸ch arcykap艂an贸w tej niezrozumia艂ej epoki centralny punkt jakiego艣 obrz膮dku religijnego.
Potomni b臋d膮 mogli snu膰 wiele interpretacji, je艣li pozostanie po nas dostatecznie du偶o punkt贸w orientacyjnych. 5000 lat - to bardzo d艂ugi okres. Tylko dzi臋ki czystemu kaprysowi przyrody obrobione bloki kamienia trwaj膮 5000 lat, podczas gdy z najgrubszymi cho膰by szynami kolejowymi nie obchodzi si臋 ona tak ogl臋dnie.
Na dziedzi艅cu pewnej 艣wi膮tyni w Delhi znajduje si臋 - jak ju偶 pisali艣my - zespawany z 偶elaznych cz臋艣ci s艂up, kt贸ry od prawie 2000 lat wystawiony na dzia艂anie czynnik贸w atmosferycznych nie wykazuje jednak 偶adnego 艣ladu rdzy. Mamy oto przed sob膮 nieznany, staro偶ytny stop 偶elazny, nie zawieraj膮cy siarki ani fosforu. By膰 mo偶e s艂up zosta艂 odlany przez dalekowzrocznych specjalist贸w swej epoki, kt贸rzy nie mieli 艣rodk贸w na wzniesienie wielkiej budowli, a chcieli zostawi膰 potomno艣ci w spu艣ci藕nie widoczny, odporny na dzia艂anie czasu pomnik swojej kultury?
To Jest wstydliwa sprawa, 偶e w wysoko rozwini臋tych minionych kulturach znajdujemy budowle, kt贸rych nie umiemy imitowa膰 przy pomocy najnowocze艣niejszej techniki. Kamienne kloce spoczywaj膮 na
swoim miejscu i nie daj膮 si臋 usun膮膰 poza nawias dyskusji. Poniewa偶 nie mo偶e by膰 tego czego by膰 nie powinno, szuka si臋 gor膮czkowo "rozs膮dnych" wyja艣nie艅. Od艂贸偶my zatem ko艅skie okulary i we藕my udzia艂
w poszukiwaniach...































Rozdzia艂 VII

Parkiet dla olbrzym贸w? - Z czego 偶yli staro偶ytni Egipcjanie? - Czy Cheops by艂 oszustem? - Dlaczego piramidy stoj膮 tam, gdzie stoj膮? - Zw艂oki 偶yj膮ce dzi臋ki zamro偶eniu? - Prehistoryczni dyktatorzy mody - Czy metoda 14Cjest ca艂kiem wiarygodna?

Na p贸艂noc od Damaszku le偶y terasa w Baalbek: platforma zbudowana z blok贸w skalnych, z kt贸rych niekt贸re maj膮 ponad 20 metr贸w d艂ugo艣ci i wa偶膮 prawie 2000 ton. Do tej pory archeologia nie by艂a w stanie przekonywaj膮co wyja艣ni膰, dlaczego, w jaki spos贸b i przez kogo terasa w Baalbek zosta艂a zbudowana. Rosyjski profesor Agrest uwa偶a, i偶 mo偶e ona by膰 pozosta艂o艣ci膮 wielkiego l膮dowiska.
Je艣li przyjmiemy do wiadomo艣ci dobrze spreparowan膮 wiedz臋, kt贸r膮 si臋 nam serwuje, to staro偶ytny Egipt sta艂 si臋 centrum fantastycznej cywilizacji nagle i bez stadium przej艣ciowego. Wielkie miasta i olbrzymie 艣wi膮tynie, ogromne pos膮gi o wielkiej sile wyrazu, wspania艂e trakty obramowane pompatycznymi figurami, doskona艂e urz膮dzenia kanalizacyjne, wykute w skale okaza艂e grobowce, piramidy przyt艂aczaj膮ce swymi rozmiarami... te i wiele innych jeszcze wspania艂ych rzeczy pojawi艂o si臋 jak spod ziemi. To rzeczywi艣cie cud, je艣li kraj zdolny jest nagle do takich osi膮gni臋膰 bez 偶adnego przygotowania!
呕yzne tereny uprawne wyst臋puj膮 tylko w delcie Nilu i na w膮skich pasmach po lewej i prawej stronie rzeki. Eksperci szacuj膮 liczb臋 mieszka艅c贸w Egiptu w okresie budowy Wielkiej Piramidy na 50 milion贸w ludzi! (Liczba poza wszystkim jawnie sprzeczna z szacowanym na 20 milion贸w zaludnieniem ca艂ego 艣wiata w roku 3000 prz. Chr.!)
Przy tego typu fantastycznych obliczeniach nie chodzi o kilka milion贸w ludzi w t臋 lub drug膮 stron臋. Chodzi o to, 偶e dla nich wszystkich musia艂o si臋 znale藕膰 po偶ywienie. A przecie偶 by艂a to nie tylko wielka armia robotnik贸w budowlanych, kamieniarzy, in偶ynier贸w i marynarzy, by艂o te偶 kilkaset tysi臋cy niewolnik贸w, by艂a dobrze wyposa偶ona armia, by艂 偶yj膮cy w dobrobycie stan kap艂a艅ski, niezliczeni handlarze, ch艂opi i urz臋dnicy oraz - last but not least - utrzymuj膮cy si臋 z nich wszystkich dw贸r kr贸lewski. Czy偶by wszyscy oni zdo艂ali si臋 wy偶ywi膰 dzi臋ki sk膮pym plonom uzyskiwanym w delcie Nilu?
Powiada si臋 nam, 偶e bloki kamienne na budow臋 piramidy transportowane by艂y na rolkach, co w praktyce oznacza, 偶e musia艂y to by膰 rolki drewniane! Jednak z trudem przysz艂oby chyba 艣cina膰 i przetwarza膰 te nieliczne przecie偶 drzewa, g艂贸wnie palmy, kt贸re w owym czasie (podobnie jak dzisiaj) ros艂y w Egipcie, gdy偶 daktyle by艂y niezb臋dnym sk艂adnikiem wy偶ywienia, a pnie i listowie dawa艂y jedyny cie艅 wysuszonej ziemi. Jednak utrzymuje si臋, 偶e rolki drewniane musia艂y by膰 u偶ywane, gdy偶 w przeciwnym wypadku nie by艂oby nawet tego najbardziej w膮tpliwego wyja艣nienia techniki budowy piramid. Czy drewno by艂o importowane? Sprowadzanie drewna z obcych kraj贸w wymaga艂oby poka藕nej floty. Drewno wy艂adowywane w Aleksandrii trzeba by艂oby transportowa膰 Nilem w g贸r臋 rzeki do Kairu. Nie istnia艂a inna mo偶liwo艣膰, poniewa偶 Egipcjanie w okresie budowy Wielkiej Piramidy nie znali jeszcze konia i wozu; zacz臋to ich u偶ywa膰 dopiero za XVII dynastii, czyli oko艂o 1600 r. prz. Chr. Kr贸lestwo za przekonywaj膮ce wyja艣nienie transportu blok贸w skalnych! Rolki drewniane, powiada si臋, by艂y do tego niezb臋dne...
Technika budowniczych piramid nasuwa wiele zagadek, kt贸re nie znajduj膮 zadowalaj膮cych rozwi膮za艅.
W jaki spos贸b Egipcjanie wykuwali grobowce w skale? Jakimi narz臋dziami tworzyli labirynt przej艣膰 i pomieszcze艅? 艢ciany skalne s膮 g艂adkie i na og贸艂 przyozdobione reliefowymi malowid艂ami. Szyby przebiegaj膮 w ska艂ach uko艣nie, maj膮 precyzyjnie, zgodnie z najlepsz膮 sztuk膮 budowlan膮 wykonane stopnie, prowadz膮ce do g艂臋boko po艂o偶onych kom贸r grobowych. Chmary turyst贸w przygl膮daj膮 si臋 temu z podziwem, ale 偶aden z nich nie dostaje wyt艂umaczenia zagadkowej techniki wykopu. Wiadomo dok艂adnie, 偶e sztuk臋 budowy tuneli Egipcjanie mieli opanowan膮 od najwcze艣niejszych czas贸w, gdy偶 stare grobowce s膮 wykonane dok艂adnie tak samo, jak p贸藕niejsze. Miedzy grobowcem Teti z sz贸stej dynastii a grobem Ramzesa I z czas贸w Nowego Pa艅stwa nie ma 偶adnej r贸偶nicy, cho膰 ich budow臋 dzieli co najmniej 1000 lat! Wszystko wskazuje na to, 偶e dawnej, raz wyuczonej techniki nie wzbogacano o nowe, lepsze rozwi膮zania, a raczej wr臋cz przeciwnie: p贸藕niejsze budowle s膮 coraz gorszymi kopiami starych wzorc贸w.
Turysta, kt贸ry na wielb艂膮dzie o imieniu "Bismarck" albo "Napoleon" - w zale偶no艣ci od swej narodowo艣ci - doko艂ysze si臋 do piramidy Cheopsa na zach贸d od Kairu, odczuwa dziwny dreszcz, jaki zawsze wywo艂uj膮 materialne pozosta艂o艣ci tajemniczych cywilizacji. Zwiedzaj膮cy s艂yszy, 偶e tu i tam faraon kaza艂 budowa膰 sobie grobowce. Z t膮 od艣wie偶on膮 szkoln膮 wiedz膮 wraca do domu, zrobiwszy przedtem par臋 ciekawych zdj臋膰. Szczeg贸lnie na temat piramidy Cheopsa wysuni臋to pewnie z kilkaset nie maj膮cych podstaw, g艂upich teorii. W ksi膮偶ce Charlesa Piazzi Smytha Our Inheritance in the Great Pyramid, licz膮cej 600 stron i wydanej w 1864 r "znajdujemy mn贸stwo je偶膮cych w艂osy na g艂owie zwi膮zk贸w mi臋dzy t膮 budowl膮 a kul膮 ziemsk膮.
Jednak nawet po krytycznej weryfikacji pozostaje par臋 fakt贸w, kt贸re powinny nas zastanowi膰.
Wiadomo, 偶e staro偶ytni Egipcjanie mieli rozbudowany kult s艂oneczny: ich b贸g S艂o艅ca Re je藕dzi艂 po niebie barkami. Teksty w piramidach z okresu Starego Pa艅stwa opisuj膮 nawet niebia艅skie podr贸偶e kr贸la, kt贸re mo偶liwe by艂y rzecz jasna z pomoc膮 bog贸w i ich barek. Tak偶e bogowie i w艂adcy Egipcjan nie stronili od latania w przestworzach...
Czy jest przypadkiem, 偶e wysoko艣膰 piramidy Cheopsa pomno偶ona przez miliard odpowiada w przybli偶eniu odleg艂o艣ci mi臋dzy Ziemi膮 a S艂o艅cem, wynosz膮cej 149 505 000 kilometr贸w? Czy to przypadek, 偶e po艂udnik przebiegaj膮cy przez piramid臋 dzieli kontynenty i oceany dok艂adnie na r贸wne cz臋艣ci? Czy przypadkiem obw贸d podstawy piramidy podzielony przez dwukrotno艣膰 wysoko艣ci daje s艂awn膮 ludolfine - liczb臋 ( = 3,1416? Czy przypadkowo znajduj膮 si臋 tam obliczenia ci臋偶aru Ziemi, a skalisty grunt, na kt贸rym stoi budowla, przypadkiem jest tak starannie i dok艂adnie zr贸wnany?
Nigdzie nie ma wzmianki, dlaczego tw贸rca piramidy, faraon Cheops (Chufu), wybra艂 na budow臋 obiektu w艂a艣nie t臋 a nie inn膮 ska艂臋 na pustyni. By膰 mo偶e by艂a tam naturalna rozpadlina skalna, kt贸r膮 wykorzystano do wzniesienia tej kolosalnej budowli. Jeszcze inne, cho膰 u艂omne, wyja艣nienie g艂osi, 偶e faraon chcia艂 obserwowa膰 ze swego letniego pa艂acu post臋py prac budowlanych. Jednak oba powody k艂贸c膮 si臋 ze zdrowym rozs膮dkiem. Po pierwsze by艂oby zdecydowanie praktyczniej, gdyby miejsce budowy znajdowa艂o si臋 bardziej na wschodzie, bli偶ej kamienio艂om贸w, co skr贸ci艂oby drog臋 transportu, a po drugie trudno sobie wyobrazi膰, 偶eby faraon chcia艂 by膰 co roku niepokojony ha艂asem, jaki dniem i noc膮 rozlega艂 si臋 nad placem budowy. Skoro tak wiele przemawia przeciwko naiwnym - rodem z ksi膮偶ek dla dzieci - wyja艣nieniom dotycz膮cym wyboru miejsca budowy, wolno nam zapyta膰, czy mo偶e r贸wnie偶 w tej sprawie mieli sw贸j udzia艂 "bogowie", cho膰by tylko po艣rednio, poprzez 偶膮dania zg艂aszane przez kap艂an贸w, przyjmuj膮c tak膮 interpretacje, uzyskamy jeszcze jeden wa偶ki dow贸d na rzecz naszej teorii o utopijnej przesz艂o艣ci ludzko艣ci. Ot贸偶 piramida nie tylko dzieli kontynenty i oceany na dwie r贸wne cz臋艣ci, ale le偶y ona w punkcie ci臋偶ko艣ci kontynent贸w! Je偶eli odnotowane tutaj fakty nie s膮 przypadkiem - a bardzo trudno by艂oby w niego uwierzy膰 - to miejsce budowy piramidy zosta艂o wyznaczone przez istoty, kt贸re wiedzia艂y o kulistym kszta艂cie Ziemi i dok艂adnie zna艂y rozmieszczenie kontynent贸w i m贸rz. Godzi si臋 w tym miejscu przypomnie膰 mapy Piri Reisa! Nie wszystko da si臋 wyja艣ni膰 przypadkiem lub zmy艣leniem.
Jaka si艂a, jakie "maszyny" wyr贸wna艂y skalisty teren i jakim technicznym nak艂adem si臋 to dokona艂o? W jaki spos贸b budowniczowie przebijali w skale tunele? I czym je o艣wietlali? Ani tutaj, ani w skalnych grobowcach w Dolinie Kr贸l贸w nie u偶ywano pochodni lub podobnych urz膮dze艅. Nie ma bowiem na stropach i 艣cianach 偶adnych zaczernie艅, ani nawet najmniejszych wskaz贸wek 艣wiadcz膮cych o usuwaniu ich 艣lad贸w. W jaki spos贸b i jakimi narz臋dziami odrywano w kamienio艂omach wielkie bloki skalne? Jakim sposobem mia艂y one ostre kanty i g艂adkie 艣ciany? Jak je transportowano i nak艂adano na siebie z dok艂adno艣ci膮 do milimetra? Jest tutaj znowu gar艣膰 mo偶liwo艣ci do wyboru: r贸wnie pochy艂e, piaszczyste torowiska, po kt贸rych przesuwano bloki, rusztowania, rampy, nasypy... I oczywi艣cie mr贸wcza praca wielu setek tysi臋cy Egipcjan: fellach贸w, ch艂op贸w, rzemie艣lnik贸w...
呕adne z tych wyja艣nie艅 nie wytrzymuje krytyki. Wielka Piramida jest (i pozostanie?) namacalnym 艣wiadectwem niepoj臋tej dot膮d techniki. Dzisiaj, w XX wieku, 偶aden architekt nie umia艂by zbudowa膰 piramidy Cheopsa, cho膰by mia艂 do dyspozycji wszystkie wsp贸艂czesne 艣rodki techniczne!
2 600 000 olbrzymich blok贸w zosta艂o wyci臋tych w kamienio艂omach, oszlifowanych, przeniesionych i na miejscu budowy dopasowanych do siebie z dok艂adno艣ci膮 do jednego milimetra. A g艂臋boko wewn膮trz budowli pomalowano na kolorowo 艣ciany korytarzy!
Miejsce budowy piramidy wyznaczy艂 kaprys faraona...
Niedo艣cignione, "klasyczne" wymiary piramidy nasun臋艂y si臋 budowniczemu przypadkowo...
Kilkaset tysi臋cy robotnik贸w przesuwa艂o i ci膮gn臋艂o w g贸r臋 rampy na (nieistniej膮cych) rolkach przy pomocy (nieistniej膮cych) lin bloki wa偶膮ce 12 ton...
Armia robotnik贸w 偶ywi艂a si臋 (nieistniej膮cym) zbo偶em...
Spano w (nieistniej膮cych) cha艂upach, kt贸re faraon kaza艂 zbudowa膰 przed swoj膮 letni膮 rezydencj膮...
Przez (nieistniej膮cy) megafon robotnicy utrzymywani byli w rytmie pracy, co pozwala艂o na przesuwanie ku niebu dwunastotonowych blok贸w...
Nawet gdyby pilni robotnicy pracowali w nies艂ychanym tempie ustawiaj膮c ka偶dego dnia dziesi臋膰 blok贸w, to z艂o偶enie oko艂o 2,5 miliona skalnych kloc贸w we wspania艂膮 piramid臋 zaj臋艂oby im - zgodnie z tym anegdotycznym obja艣nieniem - 250 000 dni, czyli 664 lat! Tak, a do tego nie wolno zapomina膰, 偶e wszystko to by艂o kaprysem ekscentrycznego w艂adcy, kt贸ry w 偶adnym wypadku nie m贸g艂 do偶y膰 ko艅ca zapocz膮tkowanego przez siebie dzie艂a.
Dostatecznie okropne i niesko艅czenie smutne przedsi臋wzi臋cie. Nie trzeba dodawa膰, 偶e ta na serio proponowana teoria jest po prostu 艣mieszna. Kto by艂by na tyle nierozgarni臋ty, by uwierzy膰, 偶e piramida mia艂a by膰 tylko grobem w艂adcy? Kto chce nadal traktowa膰 zawarty tam zas贸b informacji matematycznych i astronomicznych jako czysty przypadek?
Wielk膮 Piramid臋 przypisuje si臋 obecnie bezspornie faraonowi Cheopsowi, jako jej inspiratorowi i budowniczemu. Dlaczego? Dlatego, 偶e wszystkie inskrypcje i gliniane tabliczki wskazuj膮 w艂a艣nie na niego. Wydaje si臋 nam przekonywaj膮ce, 偶e piramida nie mog艂a powsta膰 podczas trwania jednego 偶ycia. Co jednak, je艣li Cheops kaza艂 sfa艂szowa膰 inskrypcje i tre艣膰 tabliczek, kt贸re mia艂y s艂awi膰 jego osob臋? W staro偶ytno艣ci by艂a to ca艂kiem popularna metoda, o czym 艣wiadczy wiele innych budowli. Zawsze, kiedy dyktatorski w艂adca chcia艂 zagarn膮膰 chwa艂臋 tylko dla siebie, zarz膮dza艂 procedur臋 fa艂szerstw. Je艣li by艂oby tak i w tym wypadku, to piramida istnia艂aby ju偶 d艂ugo przedtem, zanim Cheops nakaza艂 umie艣ci膰 na niej swoje "wizyt贸wki".
W bibliotece w Osfordzie znajduje si臋 r臋kopis, w kt贸rym koptyjski pisarz Al Mas'udi twierdzi, 偶e Wielk膮 Piramid臋 kaza艂 wznie艣膰 egipski kr贸l Surid. Dziwne, gdy偶 Surid panowa艂 w Egipcie przed potopem! Osobliwe, 偶e m膮dry w艂adca Surid rozkaza艂 swym kap艂anom spisa膰 ca艂o艣膰 wiedzy, a zapisy te ukry膰 we wn臋trzu piramidy. Wed艂ug koptyjskiego podania piramida zosta艂a zatem zbudowana przed potopem.
Przypuszczenie takie potwierdza Herodot w drugiej ksi臋dze swoich Dziej贸w. Ot贸偶 kap艂ani w Tebach pokazali mu 341 pos膮g贸w-kolos贸w, z kt贸rych ka偶dy symbolizowa艂 jedno pokolenie arcykap艂an贸w od
11 340 lat wstecz. Wiadomo, 偶e ka偶dy arcykap艂an przygotowywa艂 w艂asny pomnik ju偶 za swego 偶ycia. Herodot informuje o podr贸偶y do Teb, gdzie jeden kap艂an po drugim pokazywa艂 mu swoje pos膮gi jako dow贸d na to, 偶e po ojcu zawsze nast臋puje syn. Kap艂ani zapewniali, 偶e ich informacje s膮 bardzo dok艂adne, gdy偶 od pokole艅 spisuje si臋 wszystkie dane. Wyja艣nili, i偶 ka偶da z 341 figur odpowiada okresowi jednego 偶ycia ludzkiego i 偶e przed owymi 341 pokoleniami mi臋dzy lud藕mi 偶yli bogowie, ale potem 偶aden b贸g w ludzkiej postaci nie zawita艂 ju偶 do nich.
Powszechnie przyjmuje si臋, 偶e po艣wiadczona 藕r贸d艂ami cywilizacja staro偶ytnego Egiptu si臋ga 6500 lat. Dlaczego zatem kap艂ani tak bezwstydnie ok艂amali podr贸偶nika Herodota, m贸wi膮c o 11 340 latach? I dlaczego tak dobitnie podkre艣lali, 偶e od 341 pokole艅 nie bawili u nich 偶adni bogowie? Te precyzyjne dane czasowe, utrwalone w pos膮gach, by艂yby ca艂kowicie bezu偶yteczne, gdyby w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci "bogowie" istotnie nie 偶yli w艣r贸d ludzi!
O tym, jak, dlaczego i kiedy zbudowano piramidy, nie wiemy w艂a艣ciwie niczego. Oto stoi si臋gaj膮ca prawie 150 metr贸w wysoko艣ci i wa偶膮ca 31 200 000 ton sztuczna g贸ra - 艣wiadek niepoj臋tego wysi艂ku - a pomnik ten nie jest podobno niczym innym, jak tylko grobem jakiego艣 ekstrawaganckiego w艂adcy! Kto chce, niech wierzy...
Podobnie niezrozumia艂e s膮 nie zinterpretowane dot膮d dostatecznie mumie, kt贸re wpatruj膮 si臋 w nas z zamierzch艂ej przesz艂o艣ci, stanowi膮c tajemnicz膮 zagadk臋. R贸偶ne ludy opanowa艂y technik臋 balsamowania zw艂ok, a znaleziska archeologiczne pozwalaj膮 przypuszcza膰, 偶e przedhistoryczne istoty wierzy艂y w ponowne narodziny do drugiego 偶ycia, w materialne wskrzeszenie. Interpretacj臋 tak膮 mo偶na by zaakceptowa膰, gdyby wiara w cielesne zmartwychwstanie nale偶a艂a do staro偶ytnego 艣wiata poj臋膰! Z kolei gdyby nasi prapraprzodkowie wierzyli tylko w duchowy powr贸t, to nie otaczaliby zmar艂ych tak specyficzn膮 opiek膮. Znaleziska w egipskich grobach dostarczaj膮 przyk艂ad贸w, 偶e zabalsamowane zw艂oki przygotowywane by艂y do cielesnego odrodzenia.
To, co sugeruj膮 ogl膮dane groby, nie jest wcale tak absurdalne! Malowid艂a i podania dostarczaj膮 przes艂anek do tezy, 偶e "bogowie" obiecali, i偶 powr贸c膮 z gwiazd, aby zbudzi膰 dobrze zachowane cia艂a do nowego 偶ycia. Dlatego zaopatrzenie zabalsamowanych zw艂ok, spoczywaj膮cych w grobowych komorach, mia艂o funkcj臋 praktyczn膮 i przeznaczone by艂o na potrzeby 偶ycia ziemskiego. W przeciwnym razie po co by艂yby zmar艂ym potrzebne pieni膮dze, ozdoby i ulubione przedmioty? Dawanie im do grobu r贸wnie偶 cz臋艣ci s艂u偶by -ludzi niew膮tpliwie jeszcze 偶yj膮cych - mia艂o przed艂u偶y膰 dawn膮 egzystencj臋 w nowym 偶yciu. Grobowce, zbudowane solidnie, o nies艂ychanej wr臋cz trwa艂o艣ci bunkr贸w przeciwatomowych, by艂y w stanie przetrwa膰 wszelkie burze dziejowe. W grobach umieszczano przedmioty zachowuj膮ce warto艣膰 mimo wszelkich kryzys贸w - mianowicie z艂oto i szlachetne kamienie. Nie chcemy zajmowa膰 si臋 tu p贸藕niejszymi wynaturzeniami mumifikacji. Wa偶ne jest tylko pytanie: kto przyswoi艂 poganom ide臋 cielesnego zmartwychwstania? I sk膮d pochodzi艂a pierwsza, 艣mia艂a my艣l, 偶e kom贸rki cia艂a musz膮 zosta膰 zachowane, aby zmar艂y, przechowywany w bezpiecznym miejscu, zosta艂 zbudzony do nowego 偶ycia po up艂ywie tysi臋cy lat?
Do tej pory ca艂y tajemniczy kompleks spraw zwi膮zanych z odrodzeniem 偶ycia by艂 traktowany tylko z religijnego punktu widzenia. Czy faraon, kt贸ry z ca艂膮 pewno艣ci膮 wiedzia艂 wi臋cej o "bogach" i ich zwyczajach ni偶 jego poddani, nie m贸g艂 wpa艣膰 na taki, by膰 mo偶e zupe艂nie ob艂臋dny pomys艂: musz臋 wybudowa膰 sobie grobowiec, kt贸ry nie ulegnie zniszczeniu nawet przez tysi膮ce lat i b臋dzie wyra藕nie odznacza艂 si臋 na obszarze pa艅stwa? Bogowie obiecali powr贸ci膰 i zbudzi膰 mnie... (wzgl臋dnie lekarze w odleg艂ej przysz艂o艣ci b臋d膮 umieli przywr贸ci膰 mnie do 偶ycia...).
Co mo偶na doda膰 do tego z perspektywy epoki lot贸w kosmicznych?
Fizyk i astronom Robert C. W. Ettinger sugeruje w swej wydanej w 1965 r. ksi膮偶ce The Prospect of Immortality, 偶e my, ludzie XX wieku, mogliby艣my da膰 si臋 tak zamrozi膰, aby z biologicznego i medycznego punktu widzenia procesy w naszych kom贸rkach przebiega艂y bilion razy wolniej ni偶 normalnie. Cho膰 na razie idea ta mo偶e wygl膮da膰 jeszcze ca艂kowicie utopijnie, to jednak ka偶da du偶a wsp贸艂czesna klinika dysponuje "bankiem", w kt贸rym ludzkie ko艣ci przechowywane s膮 ca艂e lata w stanie g艂臋bokiego zmro偶enia, by w razie potrzeby zrobi膰 z nich u偶ytek. 艢wie偶a krew-co jest ju偶 powszechnie praktykowane - mo偶e by膰 przez nieograniczony czas przechowywana w temperaturze -196癈, podobnie jak kom贸rki mo偶na utrzymywa膰 przy 偶yciu wprost w niesko艅czono艣膰 w temperaturze ciek艂ego azotu. Czy偶by utopijna idea faraona mia艂a si臋 wkr贸tce zi艣ci膰?
Trzeba dwukrotnie przeczyta膰 przytoczony ni偶ej wynik bada艅, by poj膮膰 jego niezwyk艂o艣膰: biolodzy z uniwersytetu w Oklahomie stwierdzili w marcu 1963 r., 偶e kom贸rki sk贸ry egipskiej ksi臋偶niczki Mene s膮 zdolne do 偶ycia! A ksi臋偶niczka Mene nie 偶yje ju偶 od kilku tysi臋cy lat!
W wielu miejscach znajduj膮 si臋 mumie zachowane w stanie tak kompletnym i nienaruszonym, 偶e wygl膮daj膮 jak 偶ywe. U Ink贸w zachowa艂y si臋 mumie lodowcowe, teoretycznie zdolne jeszcze do 偶ycia. Utopia? W lecie 1965 r. telewizja rosyjska pokaza艂a dwa psy, kt贸re zosta艂y g艂臋boko zamro偶one na tydzie艅. Odmro偶one si贸dmego dnia 偶y艂y sobie nadal, tak jak przedtem!
Amerykanie, co nie jest tajemnic膮, powa偶nie zajmuj膮 si臋 w ramach swego szeroko zakrojonego programu lot贸w kosmicznych problemem, w jaki spos贸b mo偶na zamrozi膰 astronaut贸w przysz艂o艣ci na czas ich d艂ugich podr贸偶y do odleg艂ych gwiazd...
Profesor Ettinger, dzisiaj cz臋sto wy艣miewany, przewiduje, 偶e w odleg艂ej przysz艂o艣ci ludzie nie b臋d膮 ani spala膰 zw艂ok, ani wystawia膰 ich na 艂up robak贸w, lecz b臋d膮 je sk艂ada膰 zamro偶one na specjalnych "lod贸wkowych" cmentarzach lub w grobach-zamra偶arkach, by oczekiwa艂y dnia, w kt贸rym bardziej zaawansowana medycyna b臋dzie umia艂a usun膮膰 przyczyn臋 艣mierci i tym samym obudzi膰 je do nowego 偶ycia. Je艣li p贸j艣膰 do ko艅ca tropem tej my艣li, to mo偶na by ujrze膰 odstraszaj膮c膮 wizj臋 armii g艂臋boko sch艂odzonych 偶o艂nierzy, odmra偶anych wed艂ug potrzeby w wypadku wojny. Zaiste przera偶aj膮ce wizje!
Co jednak maj膮 wsp贸lnego mumie z nasz膮 hipotez膮 o odwiedzinach kosmit贸w w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci? Szukamy na si艂臋 poszlak?
Stawiamy pytanie: sk膮d ludzie przesz艂o艣ci wiedzieli, 偶e kom贸rki organizmu 偶yj膮 bilion razy wolniej po poddaniu ich specjalnym zabiegom?!
Pytamy: sk膮d pochodzi idea nie艣miertelno艣ci, sk膮d my艣l o cielesnym zmartwychwstaniu?
Wi臋kszo艣膰 dawnych lud贸w posiad艂a umiej臋tno艣膰 mumifikacji, praktykowali j膮 ludzie bogaci. Nie chodzi nam o przytaczanie fakt贸w, lecz o rozwi膮zanie zagadki, sk膮d pochodzi艂a idea zmartwychwstania, powrotu do 偶ycia. Czy pomys艂 ten nasun膮艂 si臋 zupe艂nie przypadkowo jakiemu艣 kr贸lowi lub ksi臋ciu, czy te偶 mo偶e jaki艣 wp艂ywowy cz艂owiek zaobserwowa艂 "bog贸w", jak poddawali zw艂oki skomplikowanym zabiegom i sk艂adali je do zabezpieczonego przed bombami sarkofagu? A mo偶e jacy艣 "bogowie" (czyli kosmici) przekazali pewnemu bystremu, inteligentnemu synowi kr贸lewskiemu wiedz臋, w jaki spos贸b dzi臋ki specjalnym zabiegom mo偶na odrodzi膰 zw艂oki?
Ta spekulatywna motywacja wymaga uzasadnienia stosownego dla swojej epoki. W ci膮gu kilkuset lat ludzie opanuj膮 loty kosmiczne z bieg艂o艣ci膮, jak膮 dzisiaj trudno jeszcze sobie wyobrazi膰. Biura podr贸偶y b臋d膮 oferowa艂y w swych prospektach podr贸偶e mi臋dzyplanetarne z dok艂adnym terminem odjazdu i powrotu. Warunkiem osi膮gni臋cia tej perfekcji jest rzecz jasna dotrzymanie r贸wnego kroku w post臋pie naukowym przez wszystkie dziedziny wiedzy. Sama tylko elektronika i cybernetyka nie zdo艂a przekroczy膰 wysokiego progu wymaga艅. Sw贸j udzia艂 wniesie medycyna i biologia, prowadz膮c badania, kt贸re umo偶liwi膮 przed艂u偶enie 偶ycia ludzkiego. Obecnie prace tego w艂a艣nie dzia艂u kosmonautyki tocz膮 si臋 ju偶 na pe艂nych obrotach. Utopijne pytanie: czy kosmonauci z praczas贸w posiadali t臋 wiedz臋, kt贸r膮 musimy zdobywa膰 na nowo? Czy obce istoty rozumne zna艂y metody, jakie trzeba zastosowa膰, aby przywr贸ci膰 do 偶ycia cia艂a po up艂ywie ilu艣 tysi臋cy lat? Mo偶e m膮drzy "bogowie" mieli jaki艣 cel w tym, aby "wyposa偶y膰" przynajmniej jednego zmar艂ego w ca艂膮 wiedze jego epoki, by m贸g艂 on kiedy艣 zosta膰 przepytany na okoliczno艣膰 dziej贸w swego pokolenia? Co w艂a艣ciwie wiemy na ten temat! Mo偶e powracaj膮cy "bogowie" ju偶 kogo艣 przepytali?
Pierwsze, odpowiednio spreparowane mumie zapocz膮tkowa艂y w ci膮gu nast臋pnych stuleci mod臋 w tej dziedzinie. Nagle ka偶dy chcia艂 si臋 ponownie narodzi膰, ka偶dy s膮dzi艂, 偶e pewnego dnia nowe 偶ycie stanie si臋 tak偶e jego udzia艂em, je艣li tylko uczyni to samo, co jego przodkowie. Kap艂ani, kt贸rzy rzeczywi艣cie dysponowali wiedz膮 na temat ponownych narodzin, w znacznym stopniu spopularyzowali kult, gdy偶 robili na nim dobry interes.
Pisali艣my ju偶 o fizycznie niemo偶liwej d艂ugo艣ci 偶ycia sumeryjskich w艂adc贸w czy postaci biblijnych. Postawili艣my pytanie, czy w ich wypadku chodzi mo偶e o kosmit贸w, kt贸rzy dzi臋ki przesuni臋ciu czasu podczas podr贸偶y mi臋dzygwiezdnych, odbywaj膮cych si臋 z szybko艣ci膮 blisk膮 pr臋dko艣ci 艣wiat艂a, postarzeli si臋 tylko wzgl臋dnie w stosunku do czasu obowi膮zuj膮cego na naszej planecie.
Mo偶e uda艂oby si臋 wyja艣ni膰 niewyobra偶alny wiek wymienianych w starych pismach os贸b zak艂adaj膮c, 偶e zostali oni zmumifikowani lub zamro偶eni? Zgodnie z t膮 teori膮 kosmici zamra偶aliby najwa偶niejsze osobisto艣ci czas贸w staro偶ytnych, wprowadzaj膮c je - jak m贸wi膮 podania - w g艂臋boki sen. Przy okazji p贸藕niejszych odwiedzin wyjmowaliby je za ka偶dym razem z "szuflady", odmra偶ali i rozmawialiby z nimi. Zadaniem kasty kap艂a艅skiej, ustanowionej i odpowiednio pouczonej przez kosmit贸w, by艂oby ponowne preparowanie "偶ywych umar艂ych" po zako艅czeniu odwiedzin oraz sprawowanie nad nimi pieczy w olbrzymich 艣wi膮tyniach a偶 do kolejnej wizyty "bog贸w".
Niemo偶liwe? 艢mieszne? Najg艂upsze zastrze偶enia zg艂aszaj膮 na og贸艂 ludzie wyj膮tkowo uczuleni na sprawy przyrody. Czy偶 przyroda sama nie daje oczywistych przyk艂ad贸w na "sen zimowy" i ponowne budzenie si臋 do 偶ycia?
S膮 gatunki ryb, kt贸re zamro偶one na ko艣膰 o偶ywaj膮 przy korzystniejszej temperaturze i zaczynaj膮 zn贸w p艂ywa膰 偶wawo w wodzie. Kwiaty, poczwarki, p臋draki ka偶dej wiosny maj膮 za sob膮 nie tylko biologiczny sen zimowy, lecz ukazuj膮 si臋 w nowej, pi臋knej szacie.
Wyst膮pmy jako w艂asny advocatus diaboli: mo偶e Egipcjanie podpatrzyli zasad臋 mumifikacji w przyrodzie? Gdyby tak by艂o, to musia艂by wyst臋powa膰 jaki艣 kult motyli lub chrab膮szczy, a przynajmniej jaki艣 jego 艣lad. Jednak niczego takiego nie ma! W podziemnych grobowcach le偶膮 co prawda wielkie sarkofagi ze zmumifikowanymi bykami, ale u tych zwierz膮t ludzie nie mogli przecie偶 podpatrze膰 snu zimowego. Osiem kilometr贸w od Heluanu znajduje si臋 ponad 5000 grob贸w r贸偶nej wielko艣ci, a wszystkie pochodz膮 z czas贸w pierwszej i drugiej dynastii. Potwierdzaj膮 one, 偶e sztuka mumifikacji liczy ponad 6000 lat.

Profesor Emery odkry艂 w 1953 r. na starym cmentarzu w p贸艂nocnej cz臋艣ci Sakkary wielki gr贸b, przypisywany faraonowi z pierwszej dynastii (prawdopodobnie by艂 to Udi). Obok g艂贸wnego grobowca le偶a艂y w trzech rz臋dach 72 dalsze groby, w kt贸rych znajdowa艂y si臋 zw艂oki s艂u偶by, pragn膮cej towarzyszy膰 kr贸lowi w za艣wiaty. Cia艂a 64 m艂odych m臋偶czyzn i o艣miu m艂odych kobiet nie wykazuj膮 偶adnych 艣lad贸w ewentualnej przemocy. Dlaczego 72 osoby da艂y si臋 zamurowa膰 i pozbawi膰 偶ycia? Wiara w 偶ycie pozagrobowe jest najbardziej znanym i zarazem najprostszym wyja艣nieniem tego fenomenu. Faraona, poza z艂otem i ozdobami, wyposa偶ono w zbo偶e, oliw臋 i przyprawy korzenne - pomy艣lane najwyra藕niej jako prowiant na tamten 艣wiat. Groby te otwierali nast臋pnie - obok hien cmentarnych - p贸藕niejsi w艂adcy. Faraon znajdowa艂 zatem w grobowcu swego poprzednika dobrze zachowane zapasy, co dowodzi艂o, 偶e zmar艂y ani ich nie zjad艂, ani nie zabra艂 w za艣wiaty. Zamykaj膮c groby ponownie, wk艂adano do krypty nowe dobra, zamykano j膮, zabezpieczano przed w艂amaniem, a przy wej艣ciu instalowano liczne pu艂apki. Nasuwa si臋 my艣l, 偶e Egipcjanie wierzyli w p贸藕niejsze wskrzeszenie, a nie w natychmiastowe przebudzenie na tamtym 艣wiecie.
R贸wnie偶 w Sakkarze odkryto w 1954 r. gr贸b, kt贸ry nie by艂 obrabowany, gdy偶 w komorze le偶a艂a skrzynka z kosztowno艣ciami i z艂otem. Sarkofag zamyka艂a przesuwalna p艂yta, a nie wieko. Kiedy dr Goneim dokona艂 9 czerwca uroczystego otwarcia sarkofagu, okaza艂o si臋, 偶e by艂 on ca艂kowicie pusty. Czy偶by mumia ulotni艂a si臋, nie zabieraj膮c ze sob膮 skarb贸w?
Rosjanin Rodenko odkry艂 80 kilometr贸w od granicy z Mongoli膮 gr贸b, tzw. kurhan V, kt贸ry jest kamienistym pag贸rkiem, wy艂o偶onym od wewn膮trz drewnem. Wszystkie komory grobowe wype艂nione s膮 wiecznym lodem, konserwuj膮cym zawarto艣膰 grobu przez g艂臋bokie sch艂odzenie. W jednym z grob贸w spoczywa艂 zabalsamowany m臋偶czyzna i tak samo spreparowana kobieta. Obydwoje wyposa偶eni we wszystkie rzeczy, kt贸re mog艂y by膰 przydatne w p贸藕niejszym 偶yciu: 偶ywno艣膰 w miseczkach, ubranie, klejnoty, instrumenty muzyczne. Wszystko g艂臋boko zamro偶one i dobrze zachowane, 艂膮cznie z nagimi mumiami!
W pewnym grobie zidentyfikowano znak czworok膮ta z czterema rz臋dami zawieraj膮cymi po sze艣膰 kwadratowych rysunk贸w. Ca艂o艣膰 mog艂aby by膰 kopi膮 kamiennej mozaiki pod艂ogowej z asyryjskiego pa艂acu w Niniwie! Dostrzega si臋 dziwne, podobne do sfinks贸w figurki ze skomplikowanymi rogami na g艂owie i skrzyd艂ami na plecach, kt贸rych uk艂ad wskazuje na ruch ku niebu.
Znaleziska w Mongolii nie potwierdzaj膮 raczej wiary w drugie, duchowe 偶ycie. Zastosowane sch艂adzanie - gdy偶 o to w艂a艣nie chodzi w grobach wy艂o偶onych drewnem i wype艂nionych lodem - jest czym艣 zbyt doczesnym i przeznaczonym wyra藕nie do ziemskich cel贸w. Nadal m臋czy nas pytanie, na jakiej podstawie dawni ludzie s膮dzili, 偶e przygotowane przez nich w ten spos贸b zw艂oki b臋d膮 mog艂y ulec wskrzeszeniu. Jest to na razie zagadk膮.
W chi艅skiej wsi Wu-Chuan jest prostok膮tny gr贸b o wymiarach 14 na 12 metr贸w, w kt贸rym spoczywaj膮 szkielety 17 m臋偶czyzn i 24 kobiet. R贸wnie偶 tutaj 偶aden z nich nie wykazuje oznak gwa艂townej 艣mierci. W Andach znajduj膮 si臋 groby wykute w lodowcu, na Syberii - groby lodowe, w Chinach, w Sumerze i w Egipcie - groby zbiorowe i pojedyncze. Mumie wyst臋puj膮 zar贸wno daleko na p贸艂nocy, jak i na po艂udniu Afryki. Wszyscy zmarli zostali troskliwie przygotowani do p贸藕niejszego wskrzeszenia i odpowiednio zaopatrzeni. Wszystkim zw艂okom dano przedmioty niezb臋dne do nowego 偶ycia, a wszystkie groby s膮 tak zaprojektowane i zbudowane, by mog艂y przetrwa膰 tysi膮ce lat.
Czy to wszystko jest przypadkiem? Czy to tylko wymys艂y naszych przodk贸w, dziwne swoj膮 drog膮, ale tylko wymys艂y? Czy te偶 mo偶e istnia艂o jakie艣 nieznane nam stare przyrzeczenie cielesnego wskrzeszenia? Kto m贸g艂by go udzieli膰?
W Jerycho ods艂oni臋te groby licz膮ce 10 000 lat oraz znaleziono wymodelowane w gipsie g艂owy sprzed 8000 lat. Jest to tym dziwniejsze, 偶e mieszkaj膮cy tam w贸wczas ludzie nie znali podobno garncarstwa. W innej cz臋艣ci Jerycha odkryto ca艂e szeregi okr膮g艂ych dom贸w, kt贸rych mury zbiegaj膮 si臋 w g贸rze do wewn膮trz, tworz膮c co艣 w rodzaju kopulastych dach贸w.
Powszechnie stosowany izotop w臋gla 14C, kt贸ry pozwala na okre艣lanie wieku substancji organicznych, wskazuje w tym wypadku maksymalnie 10 400 lat. Te naukowo uzyskane dane zgadzaj膮 si臋 dosy膰 dok艂adnie z informacjami podanymi przez egipskich kap艂an贸w u Herodota, kt贸rzy powiedzieli, 偶e ich poprzednicy sprawuj膮 swe funkcje od ponad 11 000 lat. Czy to r贸wnie偶 tylko przypadek?
Szczeg贸lnie osobliwym znaleziskiem s膮 prehistoryczne kamienie z Lussac (Poitou we Francji), przedstawiaj膮ce rysunki ca艂kowicie wsp贸艂cze艣nie ubranych ludzi w kapeluszach, kurtkach lub kr贸tkich spodenkach. Ksi膮dz Breuil oceni艂 je jako autentyczne i wyja艣nienie jego obala wszelkie skrupulatnie nanizane tezy o prehistorii. Kto wyry艂 obrazy na kamieniach? Kto ma do艣膰 fantazji, aby wyobrazi膰 sobie odzianego w sk贸ry jaskiniowca kre艣l膮cego na 艣cianach postacie z XX wieku?
W jaskini Lascaux, w po艂udniowej Francji, odkryto w 1940 r. najwspanialsze malowid艂a z epoki kamiennej. Malarska galeria wygl膮da tak 艣wie偶o, plastycznie i integralnie, 偶e w spos贸b nieunikniony narzucaj膮 si臋 dwa pytania: jakim sposobem o艣wietlano jaskini臋 na czas mozolnej pracy artysty z epoki kamiennej i dlaczego 艣ciany pieczary zosta艂y pokryte zadziwiaj膮cymi malowid艂ami?
Niech ludzie uznaj膮cy te pytania za g艂upie wyt艂umacz膮 nam nast臋puj膮ce sprzeczno艣ci: skoro mieszka艅cy jaski艅 epoki kamiennej byli prymitywni i dzicy, to nie umieliby pokry膰 艣cian tak ciekawymi malowid艂ami. Je艣li jednak dzikus umia艂 wykona膰 te obrazy, to dlaczego nie by艂by w stanie zbudowa膰 sobie cha艂upy do mieszkania? Najm膮drzejsi nawet ludzie przyznaj膮, 偶e zwierz臋ta umiej膮 od milion贸w lat budowa膰 gniazda i kryj贸wki. Najwidoczniej jednak nie pasuje do schematu my艣lowego, aby przyzna膰 w owym czasie takie same zdolno艣ci gatunkowi Homo sapiens!
Na pustyni Gobi profesor Koz艂ow znalaz艂 - niedaleko owych dziwnych zeszkle艅 piaskowych, kt贸re mog艂y powsta膰 tylko w wyniku dzia艂ania wielkich temperatur - gr贸b po艂o偶ony g艂臋boko pod ruinami Chara-Chota, datowany na oko艂o 12 000 lat prz. Chr. W jednym sarkofagu le偶膮 cia艂a dw贸ch bogatych ludzi, a na sarkofagu odkryto znak podzielonego pionowo ko艂a.
W g贸rach Subi na zachodnim wybrze偶u Borneo znaleziono sie膰 pieczar, kt贸rych wn臋trza rozbudowano jakby na kszta艂t katedry. Pozostawione tam przedmioty wskazuj膮, 偶e prace budowlane prowadzono 38 000 lat prz. Chr. W艣r贸d tych niebywa艂ych znalezisk s膮 tkaniny tak delikatne i szlachetne, 偶e przy najlepszej woli nie mo偶na sobie wyobrazi膰, jak mogliby je wykona膰 ludzie dzicy! Pytania, pytania i jeszcze raz pytania...
Omawiane sprawy to nie s膮 jedynie hipotezy, lecz ca艂kiem namacalne i nader liczne fakty: jaskinie, groby, sarkofagi, mumie, stare mapy, szalone budowle b臋d膮ce nies艂ychanym osi膮gni臋ciem techniki i architektury, przekazy r贸偶nej proweniencji, kt贸re nie pasuj膮 do 偶adnego schematu.
Do wsp贸艂czesnej archeologii wkradaj膮 si臋 pierwsze w膮tpliwo艣ci ale konieczne jest dokonanie wy艂omu w g膮szczu skrywaj膮cym przesz艂o艣膰. Trzeba na nowo wyznaczy膰 kamienie milowe i w miar臋 mo偶liwo艣ci na nowo ustali膰 ca艂y szereg danych.
Jedno trzeba jasno powiedzie膰: nie kwestionujemy historii ostatnich dw贸ch tysi臋cy lat! M贸wimy tylko i wy艂膮cznie o zamierzch艂ej staro偶ytno艣ci, o czasach pogr膮偶onych w ciemno艣ciach, kt贸re staramy si臋 o艣wietli膰 stawiaj膮c nowe pytania.
Nie umiemy poda膰 偶adnych liczb ani dat dotycz膮cych tego, kiedy wizyty obcych istot rozumnych z Kosmosu zacz臋艂y wywiera膰 wp艂yw na naszych odleg艂ych przodk贸w. Jednak o艣mielamy si臋 zakwestionowa膰 dotychczasowe datowanie zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. S膮dzimy, 偶e mamy zupe艂nie dobre podstawy, aby wydarzenie, o kt贸re tutaj chodzi, umie艣ci膰 w okresie m艂odszego paleolitu, czyli mi臋dzy 40 000 a 10 000 lat prz. Chr. Dotychczasowe metody datowania, 艂膮cznie ze s艂awn膮, tak popularn膮 metod膮 14C,pozostawiaj膮 znaczne luki, skoro tylko przekraczamy wiek 5600 lat. Im starsza jest badana substancja, tym bardziej zawodna staje si臋 metoda izotopowa. R贸wnie偶 powa偶ni badacze powiedzieli nam, 偶e metod臋 14C uznaj膮 za ma艂o przydatn膮, gdy偶 wiek substancji organicznej licz膮cej od 30 000 do 50 000 lat mo偶na wed艂ug niej okre艣la膰 arbitralnie, wed艂ug uznania.
Nie nale偶y przyjmowa膰 tych krytycznych g艂os贸w bez zastrze偶e艅 - ale bez w膮tpienia przyda艂aby si臋 druga metoda datowania, r贸wnoleg艂a do 14C i bazuj膮ca na najnowocze艣niejszej aparaturze.






Rozdzia艂 VIII

Czy bogowie pozostawili olbrzymy z Wyspy Wielkanocnej? - Kim by艂 bia艂y b贸g? - Nie znano krosna, ale uprawiano bawe艂n臋 - Ostatnie poznanie cz艂owieka

Pierwsi europejscy 偶eglarze, kt贸rzy na pocz膮tku XVIII wieku wyl膮dowali na Wyspie Wielkanocnej, nie wierzyli w艂asnym oczom. Na tym ma艂ym skrawku ziemi, oddalonym 3600 kilometr贸w od wybrze偶y Chile, ujrzeli setki nieprawdopodobnie du偶ych pos膮g贸w, rozrzuconych wzd艂u偶 i wszerz wyspy. Ca艂e g贸ry by艂y zdeformowane, twarda jak stal ska艂a wulkaniczna poci臋ta niczym mas艂o, a wa偶膮ce dziesi膮tki tysi臋cy ton bry艂y skalne le偶a艂y w miejscach, kt贸re nie mog艂y by膰 miejscem obr贸bki. Setki olbrzymich postaci, si臋gaj膮cych po cz臋艣ci od 10 do 20 metr贸w wysoko艣ci i wa偶膮cych do 50 ton, jeszcze dzisiaj wpatruje si臋 wyzywaj膮co w ka偶dego przybysza, przypominaj膮c roboty, kt贸re zdaj膮 si臋 tylko czeka膰 na ponowne uruchomienie. Pierwotnie kolosy nosi艂y tak偶e kapelusze, ale i nakrycia g艂owy nie przyczyni艂y si臋 do wyja艣nienia zagadkowego pochodzenia pos膮g贸w. Kamienne kapelusze wa偶膮ce ponad 10 ton zosta艂y znalezione w innym miejscu ni偶 skalne korpusy, a nakrycie g艂owy trzeba by艂o przecie偶 jeszcze podnie艣膰 na znaczn膮 wysoko艣膰.
Obok niekt贸rych kolos贸w znaleziono swego czasu drewniane tabliczki, zapisane osobliwymi hieroglifami. Obecnie we wszystkich muzeach 艣wiata nie spotka si臋 ju偶 nawet dziesi臋ciu owych tabliczek, a na tych, kt贸re jeszcze s膮, nie zdo艂ano dot膮d odczyta膰 ani jednego napisu.
Badania dziwnych olbrzym贸w podj臋te przez Thora Heyerdahla wykaza艂y, 偶e nale偶膮 one do trzech wyra藕nie r贸偶ni膮cych si臋 kultur, z kt贸rych najstarsza wydaje si臋 najdoskonalsza. Znalezione przez siebie resztki w臋gla drzewnego Heyerdahl datuje na oko艂o 400 r. po Chrystusie, ale nie wiadomo, czy te 艣lady ognia oraz szcz膮tki ko艣ci pozostaj膮 w jakim艣 zwi膮zku z kamiennymi figurami. Przy 艣cianach skalnych i na obrze偶ach krater贸w Heyerdahl odkry艂 setki niedoko艅czonych pos膮g贸w. Tysi膮ce narz臋dzi z kamienia i zwyk艂e kamienne topory le偶膮 wsz臋dzie woko艂o, jakby praca zosta艂a gwa艂townie przerwana.
Wyspa Wielkanocna jest po艂o偶ona z dala od kontynent贸w i wszelkiej cywilizacji. Wyspiarzom bli偶szy jest Ksi臋偶yc i gwiazdy ni偶 jakakolwiek ziemska kraina. Wyspa, b臋d膮ca male艅kim skrawkiem wulkanicznej ska艂y, pozbawiona jest drzew. Obiegowe wyja艣nienie, 偶e skalne giganty zosta艂y przetransportowane na obecne miejsca za pomoc膮 drewnianych rolek, i w tym wypadku jest zatem chybione. Wyspa mog艂aby dostarczy膰 po偶ywienia nie wi臋cej ni偶 dw贸m tysi膮com ludzi.(Obecnie Wysp臋 Wielkanocn膮 zamieszkuje kilkuset tubylc贸w.) Nie spos贸b wyobrazi膰 sobie w staro偶ytno艣ci regularnych kurs贸w statk贸w na wysp臋, kt贸re dostarcza艂yby kamieniarzom po偶ywienia i odzie偶y. Kto zatem wyci膮艂 pos膮gi w skale, kto je obrobi艂 i przetransportowa艂? W jaki spos贸b przenoszono je kilometrami - nie maj膮c rolek - poprzez wertepy? Jak je obrabiano, polerowano i podnoszono? Jak wreszcie nak艂adano kapelusz, zrobiony z innego kamienia ni偶 korpus?
O ile przy budowie egipskiej piramidy mo偶na sobie wyobrazi膰- maj膮c bujn膮 fantazj臋 - rytmiczn膮 prac臋 armii ludzkich mr贸wek, to na Wyspie Wielkanocnej mo偶liwo艣膰 taka odpada z powodu braku si艂y roboczej. W 偶adnym wypadku nie wystarczy艂oby dw贸ch tysi臋cy ludzi - nawet gdyby pracowali dniem i noc膮 - do ukszta艂towania bardzo prymitywnymi narz臋dziami kolosalnych pos膮g贸w w wyj膮tkowo twardej skale wulkanicznej. Co wi臋cej cz臋艣膰 ludno艣ci musia艂a si臋 zajmowa膰 upraw膮 tutejszej lichej ziemi i na skromn膮 cho膰by skal臋 po艂owem ryb, inni musieli tka膰 materia艂y i wi膮za膰 liny. Nie, dwa tysi膮ce ludzi nie mog艂o stworzy膰 tych pos膮g贸w, a wi臋ksze zaludnienie na ma艂ej Wyspie Wielkanocnej nie jest mo偶liwe. Kto zatem wykona艂 t臋 prac臋? I dlaczego pos膮gi stoj膮 na obrze偶u wyspy, a nie w jej wn臋trzu? Jakiemu kultowi s艂u偶y艂y?
Niestety r贸wnie偶 na tym ma艂ym kawa艂ku Ziemi pierwsi zachodni misjonarze przyczynili si臋 do tego, 偶e przesz艂o艣膰 spowita jest mrokami. Spalili bowiem tabliczki zapisane hieroglifami, zakazali dawnego kultu bog贸w, zniszczyli wszelk膮 tradycj臋. Cho膰 pobo偶ni m臋偶owie przyst膮pili do dzie艂a gruntownie, nie zdo艂ali przeszkodzi膰 ludno艣ci tubylczej w przechowaniu w pami臋ci i u偶ywaniu do dzisiaj dawnej nazwy wyspy: "Kraj ptaka-cz艂owieka". Zgodnie z ustnie przekazywan膮 legend膮 na wyspie wyl膮dowali w pradawnych czasach lataj膮cy ludzie i rozniecili ogie艅. Potwierdzaj膮 to rze藕by lec膮cych istot o du偶ych, wytrzeszczonych
oczach.
Automatycznie nasuwaj膮 si臋 por贸wnania mi臋dzy Wysp膮 Wielkanocn膮 a Tiahuanaco! W obu miejscach znajduj膮 si臋 kamienne olbrzymy, wykonane w tym samym stylu. W obu przypadkach wynios艂e twarze o stoickim wygl膮dzie dobrze komponuj膮 si臋 z figurami. Inkowie pytani przez Francisco Pizarro w 1532 r. o Tiahuanaco powiedzieli, 偶e 偶aden cz艂owiek nie widzia艂 tego miasta inaczej ni偶 w gruzach, gdy偶 zosta艂o ono zbudowane w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. Podania okre艣la艂y Wysp臋 Wielkanocn膮 mianem "p臋pka 艣wiata". Odleg艂o艣膰 mi臋dzy Tiahuanaco a wysp膮 wynosi ponad 5000 kilometr贸w. W jaki zatem spos贸b mog艂oby doj艣膰 do zainspirowania jednej kultury przez drug膮?
By膰 mo偶e pewnej wskaz贸wki mog艂aby nam udzieli膰 preinkaska mitologia, w kt贸rej wyst臋powa艂 s臋dziwy b贸g-stw贸rca Wirakocza, kt贸ry by艂 b贸stwem pradawnym i elementarnym. Zgodnie z legend膮 Wirakocza stworzy艂 艣wiat, kiedy jeszcze panowa艂y ciemno艣ci i nie by艂o S艂o艅ca. Wyku艂 w skale r贸d olbrzym贸w, ale kiedy ci nie spodobali mu si臋, zatopi艂 ich w wielkiej wodzie. Nast臋pnie spowodowa艂, 偶e nad jeziorem Titicaca wsta艂o S艂o艅ce i Ksi臋偶yc, aby Ziemia mia艂a 艣wiat艂o. A potem - czytajmy uwa偶nie! - w Tiahuanaco ulepi艂 gliniane figurki cz艂owieka i zwierz臋cia i tchn膮艂 w nie 偶ycie. Odt膮d uczy艂 stworzone przez siebie istoty j臋zyka, zwyczaj贸w i r贸偶nych umiej臋tno艣ci, aby w ko艅cu wys艂a膰 niekt贸re z nich na inne kontynenty, kt贸re mia艂y by膰 w przysz艂o艣ci przez nich zasiedlone. Dokonawszy tego b贸g Wirakocza je藕dzi艂 z dwoma pomocnikami po wielu krajach, by sprawdzi膰, jak wykonywane s膮 jego polecenia i jakie daj膮 rezultaty. W przebraniu starca przemierza艂 wybrze偶a i Andy, ale tu i 贸wdzie bywa艂 藕le przyjmowany. Pewnego razu w Cacha tak zdenerwowa艂 si臋 zgotowanym mu przyj臋ciem, 偶e pe艂en w艣ciek艂o艣ci podpali艂 ska艂臋, od kt贸rej zacz膮艂 p艂on膮膰 ca艂y kraj. Kiedy niewdzi臋czny lud b艂aga艂 go o przebaczenie, ugasi艂 p艂omienie jednym gestem. Wirakocza uda艂 si臋 w dalsz膮 drog臋, udziela艂 rad i wskaz贸wek, a w miejscach jego pobytu zbudowano wiele 艣wi膮ty艅. W nadbrze偶nej prowincji Manta po偶egna艂 si臋 w ko艅cu z lud藕mi i znikn膮艂 za oceanem odje偶d偶aj膮c na falach, ale zamierza艂 jeszcze wr贸ci膰...
Hiszpa艅scy konkwistadorzy, kt贸rzy podbili Ameryk臋 Po艂udniow膮 i 艢rodkow膮, wsz臋dzie napotykali podania o Wirakoczy. Nigdy przedtem nie s艂yszeli o olbrzymich bia艂ych m臋偶czyznach, przyby艂ych gdzie艣 z nieba... Z wielkim zdziwieniem dowiedzieli si臋 o plemieniu syn贸w S艂o艅ca, kt贸rzy nauczali ludzi wszelkich umiej臋tno艣ci, a potem znikali. A we wszystkich zas艂yszanych przez Hiszpan贸w legendach by艂o zapewnienie, 偶e synowie S艂o艅ca powr贸c膮.
Kontynent ameryka艅ski jest ojczyzn膮 bardzo starych kultur, ale nasza dok艂adna wiedza o Ameryce si臋ga zaledwie tysi膮ca lat. Jest ca艂kowicie niezrozumia艂e, dlaczego 3000 lat prz. Chr. Inkowie uprawiali w Peru bawe艂n臋, cho膰 nie znali i nie posiadali krosien... Majowie budowali drogi, ale nie u偶ywali ko艂a, cho膰 je znali...
Cudem jakim艣 pi臋ciopasmowy, fantastyczny naszyjnik z zielonego jadeitu znalaz艂 si臋 w grobowej piramidzie w Tikal, w Gwatemali! Cudem dlatego, 偶e jadeit pochodzi z Chin... Niepoj臋te s膮 rze藕by Olmek贸w! Pi臋kne g艂owy olbrzym贸w w he艂mach mo偶na podziwia膰 tylko na miejscu odkrycia. R贸wnie偶 w przysz艂o艣ci nie b臋dzie ich mo偶na ogl膮da膰 w muzeum, cho膰 problem transportu rozwi膮zuj膮 wsp贸艂czesne 500-tonowe d藕wigi i pot臋偶ne ci臋偶ar贸wki, kt贸re mog膮 przewozi膰 po kilka tysi臋cy ton. (Ameryka艅ska Agencja Lot贸w Kosmicznych zleci艂a skonstruowanie dla rakiety Saturn ci臋偶ar贸wki o no艣no艣ci nawet 7750 ton!) Dzie艂a sztuki Olmek贸w, wa偶膮ce niekiedy ponad 100 ton, da艂yby si臋 zatem przetransportowa膰 bez k艂opot贸w. Ale 偶aden tamtejszy most nie wytrzyma艂by obci膮偶enia takim kolosem. Jednak nasi dawni przodkowie umieli tego dokona膰. W jaki spos贸b?
Odnosi si臋 wra偶enie, jakby prastare ludy znajdowa艂y szczeg贸ln膮 przyjemno艣膰 w przerzucaniu kamiennych gigant贸w nad g贸rami i dolinami. Egipcjanie sprowadzali obeliski z Asuanu, architekci ze Stonehenge brali kamienne kloce z po艂udniowo-zachodniej Walii i Marlborough, kamieniarze z Wyspy Wielkanocnej windowali gotowe ju偶 monstrualne pos膮gi z odleg艂ych kamienio艂om贸w na miejsce ekspozycji, za艣 na pytanie, sk膮d pochodz膮 monolity w Tiahuanaco, nikt nie umie odpowiedzie膰. Dziwnym ludkiem musieli by膰 nasi protopla艣ci, skoro tak ch臋tnie robili sobie k艂opot i budowali pomniki zawsze w najbardziej niedost臋pnych miejscach. Z czystej ch臋ci utrudniania sobie 偶ycia?
Nie chcemy uwa偶a膰 artyst贸w naszej wspania艂ej przesz艂o艣ci za g艂upc贸w. Mogliby przecie偶 r贸wnie dobrze wznosi膰 艣wi膮tynie i pos膮gi blisko kamienio艂om贸w, gdyby stare podania nie nakazywa艂y im wybrania innych miejsc. Jeste艣my przekonani, 偶e twierdza Ink贸w w Sacsahuaman zosta艂a wzniesiona nad Cuzco nie przypadkiem, lecz raczej dlatego, 偶e wed艂ug jakiego艣 przekazu by艂o to miejsce 艣wi臋te. Jeste艣my przekonani, 偶e wsz臋dzie tam, gdzie znaleziono najwi臋cej monumentalnych budowli, ziemia skrywa te偶 najbardziej interesuj膮ce i najistotniejsze relikty naszej przesz艂o艣ci, kt贸re poza wszystkim innym mog艂yby zasadniczo przyczyni膰 si臋 do dalszego rozwoju lot贸w kosmicznych.
Obcy, nieznani kosmonauci, kt贸rzy przed tysi膮cami lat odwiedzili nasz膮 planet臋, nie byli zapewne mniej przewiduj膮cy od nas - ludzi wsp贸艂czesnych. Byli przekonani, 偶e cz艂owiek dokona pewnego dnia kroku we Wszech艣wiecie o w艂asnych si艂ach i na podstawie w艂asnej wiedzy naukowej. Jest bowiem banaln膮 prawid艂owo艣ci膮 historyczn膮, i偶 istoty rozumne na jakiej艣 planecie zawsze poszukuj膮 偶ycia i pokrewnych im istot w Kosmosie.
Radioastronomowie nadali niedawno pierwsze sygna艂y radiowe zaadresowane do nieznanych inteligencji. Nie wiemy, kiedy otrzymamy odpowied藕: za dziesi臋膰, pi臋tna艣cie czy sto lat. Nie wiemy nawet tego, jak膮 gwiazd臋 powinni艣my namierza膰, gdy偶 nie mamy poj臋cia, kt贸ra planeta jest dla nas najbardziej interesuj膮ca. Gdzie nasze sygna艂y napotkaj膮 obce, podobne ludziom istoty? Nie wiemy. Jednak wiele przemawia za tym, 偶e informacje potrzebne dla naszych cel贸w s膮 dla nas zdeponowane na Ziemi. Zmagamy si臋 z si艂膮 ci膮偶enia, prowadzimy eksperymenty z silnikami wielkiej mocy, cz膮steczkami elementarnymi i antymateri膮. Czy jednak robimy dostatecznie du偶o, aby znale藕膰 ukryte dla nas na Ziemi informacje, kt贸re pozwoli艂yby wreszcie odkry膰 nasze w艂asne korzenie?
Je艣li odczyta si臋 dost臋pne nam 藕r贸d艂a dos艂ownie, to wiele z tego, co do tej pory z mozo艂em u艂o偶ono w mozaik臋 naszej przesz艂o艣ci, stanie si臋 dosy膰 przekonywaj膮ce: nie tylko istotne zwi膮zki wyst臋puj膮ce w starych pismach, lecz tak偶e "konkretne fakty", kt贸re dostrzegamy krytycznym okiem na ca艂ym 艣wiecie. W ko艅cu po to mamy rozum, 偶eby go u偶ywa膰 do my艣lenia.
Ostatnie poznanie cz艂owieka b臋dzie wi臋c polega艂o na zrozumieniu, 偶e jego dotychczasowy sens 偶ycia i wszystkie wysi艂ki na rzecz post臋pu sprowadzaj膮 si臋 do tego, 偶eby czerpa膰 wiedz臋 z przesz艂o艣ci. Jest to konieczne, je艣li cz艂owiek ma by膰 zdolny do 偶ycia i wsp贸艂偶ycia w Kosmosie. Skoro tak si臋 stanie, to najm膮drzejszy i zdeklarowany indywidualista przekona si臋, 偶e zadanie wszystkich ludzi polega na zasiedleniu Kosmosu i wzajemnym przekazywaniu sobie energii i do艣wiadcze艅. W贸wczas spe艂ni si臋 obietnica "bog贸w" o pokoju na Ziemi i otwartej drodze do nieba.
Skoro tylko b臋d膮ce do dyspozycji si艂y, 艣rodki i zasoby intelektualne przeznaczone zostan膮 na badania Kosmosu, to ich wynik doprowadzi do ca艂kiem oczywistego wniosku o bezsensie wojen na Ziemi. Kiedy ludzie wszystkich ras, lud贸w i narod贸w zjednocz膮 si臋 w ponadnarodowym zadaniu, aby uczyni膰 technicznie mo偶liwymi podr贸偶e na odleg艂e planety, Ziemia ze wszystkimi swymi miniproblemami odnajdzie w艂a艣ciw膮 dla siebie miar臋 na tle Wszech艣wiata.
Okulty艣ci mog膮 zgasi膰 swe lampy, alchemicy zniszczy膰 tygle, tajemne bractwa zdj膮膰 habity. G艂upstwa sprzedawane z takim powodzeniem przez ca艂e tysi膮clecia nie znajd膮 ju偶 drogi do ludzi. Kiedy Wszech艣wiat otworzy swe podwoje, dla nas nadejdzie lepsza przysz艂o艣膰.
Na podstawie dost臋pnej obecnie wiedzy sceptycznie oceniamy interpretacje najdawniejszej przesz艂o艣ci ludzko艣ci. Deklarowany sceptycyzm rozumiemy w tym sensie, w jakim m贸wi艂 o nim Tomasz Mann w jednym z wyk艂ad贸w w latach dwudziestych:
"Pozytywne u sceptyka jest to, 偶e wszystko uwa偶a za mo偶liwe".










Rozdzia艂 IX

Miasta w d偶ungli zbudowane wed艂ug kalendarza - W臋dr贸wka lud贸w wycieczk膮 familijn膮? - B贸g sp贸藕nia si臋 na spotkanie - Dlaczego obserwatoria s膮 okr膮g艂e? - Staro偶ytne maszyny licz膮ce - Dobrany zestaw osobliwo艣ci

Cho膰 podkre艣lamy, 偶e nie jest naszym zamiarem stawianie pod znakiem zapytania historii ludzko艣ci ostatnich dw贸ch tysi臋cy lat, to uwa偶amy, i偶 bog贸w greckich i rzymskich oraz wi臋kszo艣膰 legendarnych postaci i bohater贸w otacza powiew bardzo odleg艂ej przesz艂o艣ci. Od kiedy istniej膮 ludzie, 偶yj膮 razem z nimi pradawne podania ludowe. R贸wnie偶 m艂odsze kultury dostarczaj膮 motyw贸w wskazuj膮cych na zamierzch艂e i nieznane czasy.
Ruiny w d偶unglach Gwatemali i Jukatanu wytrzymuj膮 ka偶de por贸wnanie z egipskimi wielkimi budowlami. Powierzchnia podstawy piramidy z Cholula - sto kilometr贸w na po艂udnie od stolicy Meksyku -jest wi臋ksza ni偶 piramidy Cheopsa. Z kolei piramidy w Teotihuacan - 50 kilometr贸w na p贸艂noc od Meksyku - zajmuj膮 powierzchni臋 prawie 20 km2, a wszystkie odkryte budowle skierowane s膮 ku gwiazdom. Najstarszy tekst o Teotihuacan informuje, 偶e schodzili si臋 tu bogowie i radzili na temat cz艂owieka, zanim jeszcze w og贸le powsta艂 gatunek Homo sapiens!
Pisali艣my ju偶 o kalendarzu Maj贸w, najdok艂adniejszym na 艣wiecie, i poznali艣my r贸wnanie Wenus. Zosta艂o dowiedzione, 偶e wszystkie budowle w Chichen Itza, Tikal, Copan czy Palenque wzniesiono na podstawie wspania艂ego kalendarza Maj贸w. Nie budowano piramidy dlatego, 偶e jej potrzebowano, podobnie jak nie wznoszono 艣wi膮tyni, gdy偶 by艂a niezb臋dna. Budowano je, poniewa偶 kalendarz nakazywa艂, aby co 52 lata wykona膰 okre艣lon膮 parti臋 prac budowlanych. Ka偶dy kamie艅 pozostaje w zwi膮zku z kalendarzem, ka偶dy zbudowany gmach jest wykonany dok艂adnie wed艂ug zasad astronomicznych.
To jednak, co wydarzy艂o si臋 oko艂o 600 r. po Chr., jest absolutnie niepoj臋te! Ca艂y nar贸d nagle i bez powodu opu艣ci艂 swoje 偶mudnie i solidnie zbudowane miasta z ich bogatymi 艣wi膮tyniami, kunsztownymi piramidami, placami obramowanymi pos膮gami oraz wspania艂ymi stadionami. D偶ungla wdar艂a si臋 na ulice i do gmach贸w, rozsadzaj膮c ich mury. Nikt nigdy nie powr贸ci艂 do opuszczonych miast.
Spr贸bujmy odnie艣膰 to wydarzenie, t臋 niezwyk艂膮 w臋dr贸wk臋 lud贸w, do reali贸w Egiptu. Ca艂e pokolenia budowa艂y wed艂ug wskaz贸wek kalendarza 艣wi膮tynie, piramidy, miasta, zbiorniki wodne i ulice, mozolnie kszta艂towano z kamienia za pomoc膮 prymitywnych narz臋dzi wspania艂e rze藕by dla ozdoby okaza艂ych budowli, a kiedy ta trwaj膮ca ponad tysi膮c lat praca zosta艂a uko艅czona - ludzie opuszczaj膮 swe siedziby i przenosz膮 si臋 w nieprzyjazny im rejon na p贸艂nocy. Takie post臋powanie, ulokowane w bli偶szej nam cywilizacji, wydaje si臋 nie do pomy艣lenia, gdy偶 jest bezsensowne. Im bardziej wydarzenie jest niezrozumia艂e, tym liczniejsze s膮 pr贸by interpretacji i m臋tne wyja艣nienia. Pocz膮tkowo pojawi艂a si臋 wersja, 偶e Maj贸w mogli wyp臋dzi膰 obcy przybysze. Kto jednak m贸g艂by dor贸wna膰 w贸wczas Majom, znajduj膮cym si臋 w szczytowym punkcie rozwoju swej cywilizacji i kultury? Nigdzie nie znaleziono 偶adnego 艣ladu pozwalaj膮cego na wyprowadzenie wniosku o starciach zbrojnych. Godna uwagi jest idea, 偶e w臋dr贸wk臋 lud贸w mog艂a spowodowa膰 du偶a zmiana klimatu. Nie ma jednak poszlak na rzecz tej interpretacji. Jak zreszt膮 mog艂yby by膰, skoro Stare Pa艅stwo Maj贸w dzieli od granic Nowego Pa艅stwa tylko oko艂o 350 kilometr贸w w linii prostej, czyli odleg艂o艣膰 nie wystarczaj膮ca do ucieczki przed katastrof膮 klimatyczn膮. R贸wnie偶 przypuszczenie, 偶e Maj贸w sk艂oni艂a do w臋dr贸wki szalej膮ca epidemia, wymaga powa偶nej weryfikacji. Interpretacja ta, jedna z wielu, nie ma na swe poparcie najmniejszego nawet dowodu. Mo偶e nast膮pi艂a wojna pokole艅? M艂oda generacja wyst膮pi艂a przeciwko starej? Dosz艂o do wojny domowej, do rewolucji? Gdyby przychyli膰 si臋 do jednej z tych mo偶liwo艣ci, to jest przecie偶 jasne, 偶e tylko cz臋艣膰 ludno艣ci, mianowicie pokonani, opu艣ci艂aby kraj, za艣 zwyci臋zcy pozostaliby na miejscu. Badania archeologiczne nie dostarczy艂y ani jednej wskaz贸wki, aby zosta艂 tu cho膰 jeden przedstawiciel Maj贸w! Wyw臋drowa艂 nagle ca艂y nar贸d, zostawiaj膮c w d偶ungli swe 艣wi臋to艣ci bez opieki.
Do licznego ch贸ru interpretator贸w chcieliby艣my do艂膮czy膰 sw贸j g艂os, now膮 tez臋, r贸wnie ma艂o dowiedzion膮 jak wszystkie pozosta艂e spekulacje, nie mog膮ce do dzisiaj przytoczy膰 na swe poparcie 偶adnych niezbitych
fakt贸w. Naszej propozycji przypisujemy zatem 艣mia艂o i z przekonaniem taki sam stopie艅 prawdopodobie艅stwa, jaki maj膮 inne wyja艣nienia.
Przodkowie Maj贸w zostali kiedy艣, w bardzo dawnych czasach odwiedzeni przez "bog贸w" (w kt贸rych domy艣lamy si臋 kosmit贸w). Szereg poszlak wspiera przypuszczenie, 偶e przodkowie lud贸w ameryka艅skich przybyli ze staro偶ytnego Wschodu. W 艣wiecie Maj贸w 艣cis艂膮 tajemnic膮 otaczano 艣wi臋te przekazy dotycz膮ce astronomii, matematyki i kalendarza! "Bogowie" dali s艂owo, 偶e powr贸c膮 pewnego dnia i kap艂ani chronili otrzyman膮 wiedz臋: stworzyli now膮, wspania艂膮 religi臋, a mianowicie kult Kukulcana, czyli "Lataj膮cego W臋偶a".
Zgodnie z informacjami kap艂an贸w, "bogowie" zamierzali ponownie przyby膰 z nieba wtedy, gdy gotowe ju偶 b臋d膮 wielkie budowle wzniesione wed艂ug zasad kalendarza. Kap艂ani dopingowali lud do budowy 艣wi膮ty艅 i piramid zgodnie ze 艣wi臋tym rytmem gwiazd, gdy偶 rok uko艅czenia dzie艂a mia艂 by膰 czasem rado艣ci. B贸g Kukulcan, kt贸ry przyb臋dzie z gwiazd, obejmie w swe posiadanie budowle i odt膮d znowu zamieszka w艣r贸d ludzi.
Tymczasem prace zosta艂y zako艅czone, czas powrotu boga nadszed艂 - i nic si臋 nie dzia艂o! Lud wznosi艂 mod艂y, 艣piewa艂 i czeka艂 przez ca艂y d艂ugi rok. Na pr贸偶no sk艂adano w ofierze niewolnik贸w, kosztowno艣ci, kukurydz臋 i oliw臋. Nieme niebo nie dawa艂o 偶adnego znaku. Nie pokaza艂 si臋 偶aden w贸z niebia艅ski, nie s艂yszano 偶adnego szumu ani odleg艂ego huku. Nic, absolutnie nic si臋 nie wydarzy艂o.
O ile nasza hipoteza jest s艂uszna, to rozczarowanie kap艂an贸w i ca艂ego ludu musia艂o by膰 straszliwe, gdy偶 wysi艂ek tysi臋cy lat poszed艂 na marne. Zrodzi艂y si臋 w膮tpliwo艣ci. Mo偶e w obliczeniach astronomicznych znajdowa艂 si臋 b艂膮d? Czy "bogowie" zjawi膮 si臋 w innym miejscu? Mo偶e ludzie padli ofiar膮 strasznej pomy艂ki?
Trzeba przypomnie膰, 偶e mistyczny rok Maj贸w, daj膮cy pocz膮tek kalendarzowi, przypada艂 na 3114 r. prz. Chr., o czym 艣wiadcz膮 ich pisma. Je艣li przyj膮膰 t臋 dat臋 za udowodnion膮, to mi臋dzy ni膮 a pocz膮tkiem kultury egipskiej jest tylko kilkaset lat r贸偶nicy. Ten legendarny wiek wydaje si臋 autentyczny, gdy偶 powtarza si臋 wielokrotnie w precyzyjnym kalendarzu Maj贸w. Skoro tak, to w膮tpliwo艣ci wzbudza nie tylko kalendarz i w臋dr贸wka lud贸w, ale dodatkowy jeszcze, stosunkowo nowy fakt.
Dopiero w 1935 r. znaleziono w Palenque (Stare Pa艅stwo) rysunek w kamieniu, przedstawiaj膮cy najprawdopodobniej boga Kukumaca (zwanego na Jukatanie Kukulcan). Nie potrzeba wcale wybuja艂ej fantazji, aby sk艂oni膰 do refleksji nawet zdeklarowanego sceptyka, je艣li tylko spojrzy na ten rysunek bez uprzedze艅, w spos贸b mo偶na powiedzie膰 - naiwny.
Oto siedzi jaka艣 ludzka istota z pochylonym do przodu tu艂owiem, w pozycji kierowcy rajdowego, a jej pojazd ka偶de wsp贸艂czesne dziecko zidentyfikuje jako rakiet臋. Wehiku艂 jest z przodu spiczasty, nast臋pnie wida膰 na nim dziwaczne, 偶艂obkowate wybrzuszenia, podobne do rur ss膮cych, potem rozszerza si臋, a na ogonie pojawia si臋 p艂omie艅. Pochylona do przodu istota obs艂uguje r臋kami ca艂y szereg nieznanych bli偶ej przyrz膮d贸w kontrolnych, a pi臋t臋 lewej stopy trzyma na czym艣 w rodzaju peda艂u. Ma na sobie ubi贸r stosowny do wykonywanego zaj臋cia: kr贸tkie spodnie w kratk臋 z szerokim pasem, kurtka z modnym japo艅skim wyci臋ciem pod szyj膮 i dobrze dopasowane 艣ci膮gacze na r臋kach i nogach. Na tle analogicznych wizerunk贸w by艂oby dziwne, gdyby na rysunku brakowa艂o skomplikowanego kapelusza! Jest on rzecz jasna obecny w postaci antenowatego nakrycia g艂owy z wybrzuszeniami i rurkami. Pozycja cia艂a dok艂adnie ukazanego kosmonauty sygnalizuje prac臋, a kosmita uwa偶nie wpatruje si臋 w aparat wisz膮cy tu偶 przed jego twarz膮. Kabina astronauty oddzielona jest przegrod膮 od tylnej cz臋艣ci pojazdu, gdzie dostrzec mo偶na r贸wnomiernie roz艂o偶one skrzynki, ko艂a, punkty i spirale.
Co przekazuje ten rysunek? Nic? Czy wszystko, co wi膮偶e go z lotami kosmicznymi jest tylko g艂upi膮 fantazj膮?
Je艣li z 艂a艅cucha przes艂anek usunie si臋 tak偶e kamienny relief z Palenque, to nale偶y w膮tpi膰 w rzetelno艣膰, z jak膮 bada si臋 najwa偶niejsze znaleziska. Przecie偶 nikt nie doznaje uroje艅 wzrokowych, analizuj膮c ten wyra藕nie widoczny rysunek.
Dlaczego Majowie - kontynuujmy ci膮g pyta艅, na kt贸re nie ma dot膮d odpowiedzi - zbudowali swe najstarsze o艣rodki w d偶ungli, dlaczego nie nad rzek膮 lub nad morzem? Tikal le偶y np. 175 km w linii prostej od Zatoki Honduraskiej, 260 km na p贸艂nocny zach贸d od zatoki Campeche i 380 km w linii prostej na p贸艂noc od Pacyfiku. Majom z ca艂膮 pewno艣ci膮 nieobcy by艂 kontakt z morzem, o czym 艣wiadczy wiele przedmiot贸w wykonanych z korali, muszli i skorupiak贸w. Sk膮d zatem ta "ucieczka" w d偶ungl臋? Po co budowa膰 zbiorniki, skoro mo偶na osiedli膰 si臋 w pobli偶u naturalnych zasob贸w wodnych. Tylko w samym Tikal znajduje si臋 13 zbiornik贸w o pojemno艣ci 154 310 m3. Dlaczego trzeba by艂o koniecznie 偶y膰, budowa膰 i pracowa膰 tutaj, a nie w jakim艣 bardziej "logicznie" po艂o偶onym miejscu?
Po swym wielkim marszu rozczarowani Majowie za艂o偶yli na p贸艂nocy nowe pa艅stwo. I znowu powsta艂y wed艂ug kalendarza miasta, 艣wi膮tynie i piramidy. Chc膮c da膰 wyobra偶enie o dok艂adno艣ci kalendarza Maj贸w,
zamieszczamy tu ich jednostki czasu:

20 kin贸w = 1 uinal, czyli 20 dni
18 uinal贸w = 1 tun, czyli 360 dni
20 tun贸w = 1 katun, czyli 7200 dni
20 katun贸w = 1 baktun, czyli 144 000 dni
20 baktun贸w = 1 pictun, czyli 2 880 000 dni
20 pictun贸w = 1 calabtun, czyli 57 600 000 dni
20 calabtun贸w = 1 kinchiltun, czyli l 152 000 000 dni
20 kinchiltun贸w = l alautun, czyli 23 040 000 000 dni

Ale nie tylko kamienne schody zbudowane zgodnie z kalendarzem g贸rowa艂y nad zielonym dachem d偶ungli, gdy偶 wzniesiono tam tak偶e obserwatoria!
Obserwatorium w Chichen Itza jest najstarsz膮 rotund膮 Maj贸w. Nawet dzisiaj ten odrestaurowany budynek robi wra偶enie nowoczesnego obserwatorium. Rotunda ulokowana na trzech tarasach wznosi si臋 wysoko nad d偶ungl膮, a wewn臋trzne kr臋cone schody prowadz膮 do najwy偶szego punktu obserwacyjnego. Otwory i szczeliny w kopule, skierowane na poszczeg贸lne gwiazdy, daj膮 w nocy ciekawy efekt rozgwie偶d偶onego nieba. Na 艣cianach zewn臋trznych znajduj膮 si臋 maski boga deszczu... i rysunki skrzydlatej ludzkiej postaci.
Rzecz jasna astronomiczne zainteresowania Maj贸w nie s膮 dostatecznym uzasadnieniem dla naszej hipotezy o ich zwi膮zkach z inteligentnymi istotami na innych planetach. Liczba pyta艅, na kt贸re nie ma dot膮d odpowiedzi, budzi konsternacj臋: Sk膮d Majowie znali planety Urana i Neptuna?... Dlaczego wizjery w obserwatorium w Chichen nie s膮 skierowane na najja艣niejsze gwiazdy?... O czym 艣wiadczy naskalny rysunek podr贸偶uj膮cego rakiet膮 boga z Palenque?... Jaki sens mia艂 kalendarz Maj贸w, zawieraj膮cy obliczenia si臋gaj膮ce 400 milion贸w lat?... W jaki spos贸b obliczyli d艂ugo艣膰 roku s艂onecznego i roku Wenus z dok艂adno艣ci膮 do czwartego miejsca po przecinku?... Kto przekaza艂 im t臋 niepoj臋t膮 wiedz臋 astronomiczn膮?... Czy ka偶dy fakt z osobna by艂 przypadkowym tworem geniuszu Maj贸w, czy te偶 mo偶e za ka偶dym z nich, a zw艂aszcza za wszystkimi razem tkwi wiele wi臋cej, mo偶e jakie艣 osza艂amiaj膮ce przes艂anie dla bardzo odleg艂ej przysz艂o艣ci, postrzeganej z 贸wczesnego punktu widzenia?
Je艣li posortujemy wszystkie fakty i nawet bardzo z grubsza oddzielimy ziarno od plew, to pozostanie jeszcze tak du偶o niedorzeczno艣ci i licznych "niemo偶liwo艣ci", 偶e badania naukowe powinny otrzyma膰
gwa艂towny bodziec do wielkich, nowych wysi艂k贸w w celu przynajmniej cz臋艣ciowego rozwi膮zania licznych zagadek. W naszych czasach nauka nie powinna bowiem zadowala膰 si臋 ju偶 konstatacj膮, 偶e co艣 jest "niemo偶liwe".
Musimy opowiedzie膰 jeszcze pewn膮 ponur膮 histori臋, histori臋 Sacred Well - 艣wi臋tej cenoty z Chichen Itza. Z zalegaj膮cego tam cuchn膮cego mu艂u Edward Herbert Thompson wydoby艂 nie tylko ozdoby i przedmioty artystyczne, ale tak偶e szkielety m艂odzie艅c贸w i dziewcz膮t. Opieraj膮c si臋 na starych 藕r贸d艂ach Diego de Landa twierdzi艂, 偶e w okresie suszy kap艂ani pielgrzymowali do 艣wi臋tego zdroju i dla z艂agodzenia gniewu boga deszczu wrzucali do zbiornika w czasie uroczystej ceremonii dziewcz臋ta i ch艂opc贸w.
Tez臋 de Landy potwierdzi艂o odkrycie Thompsona. Ta okrutna historia wydobywa ze studziennych g艂臋bin na 艣wiat艂o dzienne nowe pytania. Jak powsta艂 ten zbiornik wodny?... Dlaczego og艂oszono go 藕r贸d艂em 艣wi臋tym?... Dlaczego w艂a艣nie ta cenota, skoro jest kilka innych podobnych?
Zaledwie 70 metr贸w od obserwatorium Maj贸w w d偶ungli kryje si臋 dok艂adne odwzorowanie 艣wi臋tej cenoty z Chichen Itza. Otw贸r pilnowany przez w臋偶e, jadowite wije i natr臋tne insekty ma takie same wymiary, jak "prawdziwa" studnia, jego prostopad艂e 艣ciany s膮 tak samo zwietrza艂e, poro艣ni臋te i zaro艣ni臋te d偶ungl膮. Oba zbiorniki s膮 do siebie wprost zdumiewaj膮co podobne. Maj膮 nawet tak samo wysokie lustro wody, kt贸ra w obu wypadkach mieni si臋 kolorami od zieleni do br膮zu i krwawej czerwieni. Bez w膮tpienia obie studnie s膮 tego samego wieku i by膰 mo偶e zawdzi臋czaj膮 swe powstanie uderzeniom meteoryt贸w. Jednak wsp贸艂czesna nauka zajmuje si臋 tylko 艣wi臋t膮 studni膮 z Chichen Itza. Druga, tak bardzo podobna, nie pasuje do schematu, cho膰 obie oddalone s膮 o 900 metr贸w od najwy偶szej piramidy w Castillo, nale偶膮cej do boga Kukulcana, czyli "Lataj膮cego W臋偶a".
W膮偶 stanowi symbol prawie wszystkich budowli Maj贸w. Jest to zastanawiaj膮ce, gdy偶 lud 偶yj膮cy po艣r贸d wspaniale bujnej ro艣linno艣ci powinien pozostawi膰 na swych naskalnych rysunkach tak偶e jakie艣 motywy kwiatowe. Jednak wsz臋dzie spotykamy budz膮cego wstr臋t w臋偶a. Od najdawniejszych czas贸w w膮偶 wije si臋 w pyle zakurzonej ziemi. Dlaczego wyposa偶ono go tutaj w zdolno艣膰 latania? Jako symbol z艂a zosta艂 przecie偶 skazany na pe艂zanie. Jak mo偶na oddawa膰 bosk膮 cze艣膰 tak odra偶aj膮cej kreaturze i po co jej zdolno艣膰 latania? A u Maj贸w w膮偶 umia艂 lata膰. B贸g Kukulcan (= Kukumac) odpowiada prawdopodobnie p贸藕niejszemu bogu Quetzalcoatlowi. Co przekazuj膮 o nim legendy Maj贸w?
Quetzalcoatl nosi艂 brod臋 i przyby艂 w bia艂ej szacie z odleg艂ej krainy wschodz膮cego S艂o艅ca. Nauczy艂 ludzi wszystkich umiej臋tno艣ci, praw, sztuk i zwyczaj贸w oraz wyda艂 bardzo m膮dre ustawy. Powiada si臋, 偶e za jego panowania k艂osy kukurydzy osi膮ga艂y wzrost doros艂ego cz艂owieka, za艣 bawe艂na ros艂a na kolorowo. Kiedy Quetzalcoatl wype艂ni艂 swoj膮 misj臋, pow臋drowa艂 - g艂osz膮c po drodze sw膮 nauk臋 - z powrotem ku morzu, by wej艣膰 na statek, kt贸ry powi贸z艂 go ku Gwie藕dzie Porannej. Prawie wstydzimy si臋 ju偶 wspomina膰, 偶e tak偶e brodaty Quetzalcoatl obieca艂 powr贸ci膰.
Nie brakuje interpretacji dotycz膮cych pojawienia si臋 m膮drego, starego m臋偶a. Przypisuje si臋 mu rol臋 swego rodzaju Mesjasza, gdy偶 istotnie brodaty m臋偶czyzna w tych szeroko艣ciach geograficznych nie jest zjawiskiem codziennym. Istnieje nawet odwa偶na wersja upatruj膮ca w starym Quetzalcoatlu jednego z uczni贸w Jezusa! Nas to jednak nie przekonuje. Ktokolwiek przyby艂by do Maj贸w ze Starego 艢wiata, ten zna艂 ko艂o przenosz膮ce ludzi i rzeczy. Czy dla m臋drca, dla boga jak Quentzalcoatl, kt贸ry okaza艂 si臋 misjonarzem, prawodawc膮, lekarzem i doradc膮 w wielu sprawach 偶yciowych, nie by艂oby czym艣 ca艂kowicie oczywistym, aby nieszcz臋snych Maj贸w nauczy膰 przede wszystkim zastosowania ko艂a i wozu? Ci natomiast nigdy nie u偶ywali tych przyrz膮d贸w.
Zwi臋kszmy jeszcze zam臋t my艣lowy przytaczaj膮c zestaw dziwacznych zjawisk z zamierzch艂ej przesz艂o艣ci!
Greccy po艂awiacze g膮bek znale藕li w 1900 r. na wysoko艣ci wyspy Antikythera stary wrak wype艂niony pos膮gami z marmuru i br膮zu. Dzie艂a sztuki zosta艂y zabezpieczone, a p贸藕niejsze badania wykaza艂y, 偶e statek musia艂 zaton膮膰 mniej wi臋cej na pocz膮tku naszej ery. Podczas sortowania znaleziono w艣r贸d r贸偶nych rupieci bezkszta艂tn膮 bry艂臋, kt贸ra okaza艂a si臋 wa偶niejsza od wszystkich pos膮g贸w razem wzi臋tych. Po dok艂adnym zbadaniu i oczyszczeniu odkryto br膮zow膮 p艂yt臋 z ko艂ami, napisami i ko艂ami z臋batymi, a wkr贸tce wiadomo ju偶 by艂o, 偶e napisy te musia艂y mie膰 zwi膮zek z astronomi膮. Po oczyszczeniu licznych detali ukaza艂a si臋 dziwna konstrukcja - regularna maszyna z poruszaj膮cymi si臋 wskaz贸wkami, skomplikowan膮 skal膮 i zapisanymi p艂ytkami metalowymi. Zrekonstruowana machina sk艂ada si臋 z ponad 20 k贸艂ek, swego rodzaju nap臋dowych mechanizm贸w r贸偶nicowych i ko艂a g艂贸wnego. Po jednej stronie jest obrotowy wa艂ek, kt贸ry wszystkie skale wprawia w ruch o r贸偶nej szybko艣ci. Wskaz贸wki chronione s膮 pokrywkami z br膮zu, na kt贸rych umieszczono d艂ugie napisy. Czy wobec istnienia "maszyny z Antikythery" mo偶na mie膰 jeszcze najmniejsze w膮tpliwo艣ci, 偶e w staro偶ytno艣ci dzia艂ali mechanicy precyzyjni pierwszej klasy? Znaleziony przyrz膮d jest tak skomplikowany, 偶e prawdopodobnie nie by艂 pierwszym modelem takiego urz膮dzenia. Ameryka艅ski profesor Solla Price dopatrywa艂 si臋 w nim czego艣 w rodzaju maszyny licz膮cej, kt贸ra pozwala艂a na obliczanie ruch贸w Ksi臋偶yca, S艂o艅ca a zapewne tak偶e innych planet.
Nie jest tak wa偶ne, 偶e maszyna wykazuje rok produkcji 82 prz. Chr. Bardziej interesuj膮ce by艂oby zbadanie, kto skonstruowa艂 pierwszy model tego zminiaturyzowanego planetarium!
Fryderyk II, cesarz z dynastii Hohenstauf贸w, przywi贸z艂, jak podaj膮 藕r贸d艂a, z pi膮tej wyprawy krzy偶owej w 1229 r. niezwyk艂y namiot, pochodz膮cy ze Wschodu. Wewn膮trz namiotu znajdowa艂 si臋 mechanizm zegarowy a przez kopulasty dach wida膰 by艂o poruszaj膮ce si臋 gwiazdozbiory! Jeszcze jedno staro偶ytne planetarium... Przyjmujemy do wiadomo艣ci jego istnienie, gdy偶 wiemy, 偶e by艂y w贸wczas przes艂anki
techniczne niezb臋dne do wykonania tej pracy. Sprawa planetarium niepokoi nas, gdy偶 w czasach Chrystusa nie by艂o jeszcze wyobra偶enia sta艂ego uk艂adu gwiazd na niebie przy uwzgl臋dnieniu obrot贸w kuli ziemskiej. Nawet staro偶ytni, wykszta艂ceni astronomowie chi艅scy i arabscy nie s艂u偶膮 nam tu pomoc膮, za艣 Galileusz z ca艂膮 pewno艣ci膮 urodzi艂 si臋 1500 lat p贸藕niej... Turysta zwiedzaj膮cy Ateny nie powinien pomin膮膰 "maszyny z Antikythery", kt贸ra przechowywana jest w Narodowym Muzeum Archeologicznym. O namiotowym planetarium Fryderyka II zachowa艂y si臋 natomiast tylko relacje pisemne.
Nawet je艣li staro偶ytno艣膰 by艂a szara, to zostawi艂a nam zabawne rzeczy:
Na ska艂ach pustynnej wy偶yny Marcahuasi znaleziono 3800 m n.p.m. zarysy zwierz膮t, kt贸rych przed 10 000 lat nie by艂o w Ameryce Po艂udniowej - wielb艂膮d贸w i lw贸w.
W Turkiestanie in偶ynierowie znale藕li p贸艂okr膮g艂e twory z czego艣 w rodzaju szk艂a lub ceramiki. Ich pochodzenie i znaczenie pozostaje dla archeolog贸w niejasne.
W Dolinie 艢mierci na pustyni Mojave znajduj膮 si臋 ruiny starego miasta, kt贸re musia艂o zosta膰 zniszczone przez wielk膮 katastrof臋. Jeszcze dzisiaj widoczne s膮 艣lady stopionej ska艂y i piasku. Ciep艂o wytworzone przez wybuch wulkanu nie wystarczy艂oby do stopienia ska艂, a poza tym najpierw spali艂yby si臋 budynki. Tylko promienie laserowe wytwarzaj膮 obecnie temperatur臋 dostatecznie wysok膮 dla takiej operacji. Dziwnym trafem na obszarze tym nie ro艣nie ani jedno 藕d藕b艂o.
Hand偶 el Guble, Kamie艅 Po艂udnia, w Libanie wa偶y dwa miliony kilogram贸w. Cho膰 jest to kamie艅 obrobiony, to z pewno艣ci膮 nie zdo艂a艂y go poruszy膰 ludzkie r臋ce.
Na najbardziej niedost臋pnych 艣cianach skalnych w Australii, Peru i p贸艂nocnych W艂oszech znajduj膮 si臋 sztucznie zrobione, nie zinterpretowane jeszcze oznakowania.
Teksty na z艂otych p艂ytkach, znalezionych w Ur w Chaldei, informuj膮 o podobnych do ludzi "bogach", kt贸rzy przybyli z nieba i podarowali kap艂anom te zapisy.
W takich krajach, jak Australia, Francja, Indie, Liban, RPA, Chile znajduj膮 si臋 dziwne czarne "kamienie", zawieraj膮ce du偶o aluminium i berylu. Najnowsze badania wykaza艂y, 偶e kamienie te w bardzo odleg艂ych czasach musia艂y podlega膰 silnemu napromieniowaniu radioaktywnemu i wysokim temperaturom.
Sumeryjskie tabliczki zapisane pismem klinowym ukazuj膮 gwiazdy sta艂e z planetami.
W Rosji znaleziono relief przedstawiaj膮cy statek powietrzny sk艂adaj膮cy si臋 z dziesi臋ciu ku艂 osadzonych w prostok膮tnej ramie, podtrzymywanej po obu stronach grubymi kolumnami, na kt贸rych spoczywaj膮 kule. W艣r贸d znalezisk rosyjskich znajduje si臋 ma艂a br膮zowa statuetka cz艂ekokszta艂tnej istoty odzianej w ci臋偶ki ubi贸r, po艂膮czony hermetycznie z he艂mem. Z ubraniem r贸wnie 艣ci艣le z艂膮czone s膮 buty i r臋kawice.
Z pewnej babilo艅skiej tabliczki, znajduj膮cej si臋 w British Museum w Londynie, mo偶na odczyta膰 minione i przysz艂e za膰mienia Ksi臋偶yca.
W Kunming, stolicy chi艅skiej prowincji Junnan, odkryto cylindryczne "maszyny", przypominaj膮ce rakiety wznosz膮ce si臋 do nieba. Rysunki znajdowa艂y si臋 na piramidach, kt贸re nieoczekiwanie wynurzy艂y si臋 z dna jeziora Kunming podczas trz臋sienia ziemi.
Jak wyja艣nia si臋 nam te i wiele innych zagadek? Zbywanie hurtem starych przekaz贸w jako fa艂szywych, b艂臋dnych i niewyt艂umaczalnych bez badania kontekstu nie jest niczym innym, jak n臋dzn膮 wym贸wk膮. Podobnie jak bezczelno艣ci膮 jest okre艣lanie wszystkich przek艂ad贸w jako wadliwych w wypadku trudno艣ci interpretacyjnych, ale pos艂ugiwanie si臋 nimi skoro tylko ich informacje pasuj膮 do danej tezy. Wydaje si臋 nam tch贸rzostwem zamykanie oczu i uszu wobec fakt贸w - lub cho膰by hipotez - tylko dlatego, 偶e nowe wnioski mog艂yby wyrwa膰 ludzi ze swojskiego schematu my艣lenia.
Codziennie, co godzina dokonuje si臋 na 艣wiecie nowych odkry膰. Nowoczesne 艣rodki transportu i komunikacji informuj膮 o odkryciach we wszystkich cz臋艣ciach kuli ziemskiej. Na podstawie przypadkowych danych mo偶na zbudowa膰 przy dobrej woli pewien system. Naukowcy wszystkich dyscyplin powinni z tak膮 sam膮 pasj膮 badawcz膮 odnosi膰 si臋 do doniesie艅 z przesz艂o艣ci, z jak膮 bior膮 tw贸rczy udzia艂 w badaniu tera藕niejszo艣ci. Dokona艂a si臋 ju偶 pierwsza faza przygody zwi膮zanej z odkrywaniem naszej przesz艂o艣ci. Obecnie wraz z wej艣ciem cz艂owieka w Kosmos zaczyna si臋 druga fascynuj膮ca przygoda w historii ludzko艣ci



Rozdzia艂 X

Czy loty kosmiczne maj膮 sens? - Kto korzysta z zainwestowanych miliard贸w? - Wojna albo podr贸偶e kosmiczne! - Jak to w艂a艣ciwie jest z wy艣miewanymi lataj膮cymi spodkami? - Ju偶 60 lat temu nast膮pi艂a eksplozja j膮drowa - Czy ksi臋偶yc Marsa jest sztucznym satelit膮?

W dyskusji nad lotami kosmicznymi s艂yszy si臋 ci膮gle pytanie, czy maj膮 one sens. Wzgl臋dny lub ca艂kowity bezsens eksploracji Kosmosu pr贸buje si臋 wykaza膰 przez banalne stwierdzenie, 偶e nie powinno si臋 prowadzi膰 bada艅 we Wszech艣wiecie, skoro na Ziemi jest jeszcze tak du偶o nie rozwi膮zanych problem贸w.
Nie chc膮c popa艣膰 w niezrozumia艂e dla laika wyja艣nienia naukowe, winni艣my poda膰 tutaj par臋 tylko zupe艂nie oczywistych i nieodpartych argument贸w, dla kt贸rych badanie Kosmosu jest absolutn膮 konieczno艣ci膮.
Ciekawo艣膰 i g艂贸d wiedzy stanowi膮 od samego pocz膮tku motyw nieustannej pracy badawczej cz艂owieka. Dwa pytania: DLACZEGO co艣 si臋 dzieje? i JAK si臋 dzieje? by艂y zawsze motorem rozwoju i post臋pu. Nieustannemu niepokojowi, jaki te pytania wywo艂uj膮, zawdzi臋czamy sw贸j obecny poziom 偶ycia. Nowoczesne, wygodne 艣rodki transportu oszcz臋dzi艂y nam niewyg贸d podr贸偶y, kt贸re by艂y udzia艂em naszych dziadk贸w. Wiele trud贸w pracy fizycznej odczuwalnie z艂agodzi艂y maszyny, a nowe 藕r贸d艂a energii, preparaty chemiczne, lod贸wki, r贸偶norodny sprz臋t domowy itd. itp. ca艂kowicie uwolni艂y nas od wielu prac, przedtem wykonywanych tylko r臋cznie. To, co stworzy艂a nauka, nie staje si臋 przekle艅stwem, lecz raczej b艂ogos艂awie艅stwem ludzko艣ci. Nawet jej najbardziej odstraszaj膮cy wytw贸r - bomba atomowa - oka偶e si臋 dla ludzi korzystny.
Nauka wsp贸艂czesna osi膮ga wiele swych cel贸w id膮c jakby w siedmio-milowych butach. W dziedzinie fotografii trzeba by艂o 112 lat, zanim powsta艂o pierwsze u偶yteczne zdj臋cie. Telefon nadawa艂 si臋 do u偶ytku ju偶 po 56 latach, a w wypadku radia od wynalazku do prawid艂owego odbioru audycji up艂yn臋艂o zaledwie 35 lat bada艅 naukowych. Udoskonalenie radaru wymaga艂o ju偶 jednak tylko 15 lat! Etapy dziel膮ce epokowe wynalazki od ich zastosowania staj膮 si臋 coraz kr贸tsze: telewizor czarno-bia艂y zaprezentowano po 12 latach bada艅, a konstrukcja pierwszej bomby atomowej zaj臋艂a ca艂e 6 lat! To tylko kilka przyk艂ad贸w post臋pu technicznego na przestrzeni 50 lat, budz膮cych podziw i pocz膮tkowo cz臋sto groz臋. Rozw贸j nauki nast臋puje coraz szybciej, a do celu b臋d膮 prowadzi膰 coraz bardziej strome schody. Najbli偶sze 100 lat pozwoli na realizacj臋 wi臋kszo艣ci odwiecznych marze艅 ludzko艣ci.
Nie bacz膮c na ostrze偶enia i opory cz艂owiek poszed艂 w艂asn膮 drog膮. Wbrew archaicznym przestrogom, 偶e woda jest 偶ywio艂em ryb, a przestworza 艣rodowiskiem ptak贸w, cz艂owiek podbi艂 te nie dla siebie przeznaczone obszary. Wbrew wszelkim tzw. prawom natury cz艂owiek lata, za艣 w atomowych 艂odziach podwodnych 偶yje pod wod膮 ca艂ymi miesi膮cami. Dzi臋ki swej inteligencji zbudowa艂 sobie skrzyd艂a i skrzela, kt贸rych posk膮pi艂 mu Stw贸rca.
Kiedy Charles Lindbergh startowa艂 do swego legendarnego lotu, jego bezpo艣rednim celem by艂 Pary偶. Oczywi艣cie nie chodzi艂o mu o wycieczk臋 do stolicy Francji, lecz o wykazanie, 偶e cz艂owiek jest w stanie samotnie i bez szkody dla siebie przelecie膰 przez Atlantyk. Pierwszym celem lot贸w kosmicznych jest Ksi臋偶yc, ale dzi臋ki tej nowej idei naukowo-technicznej ludzie pragn膮 udowodni膰, 偶e cz艂owiek potrafi poradzi膰 sobie tak偶e we Wszech艣wiecie!
Po co zatem podr贸偶e kosmiczne?
W ci膮gu najbli偶szych kilkudziesi臋ciu lat nasza planeta b臋dzie beznadziejnie i nieodwo艂alnie przeludniona. Statystycy szacuj膮, 偶e w roku 2050 liczba ludno艣ci wyniesie 8,7 miliarda! Zaledwie 200 lat p贸藕niej b臋dzie ju偶 50 miliard贸w i w rezultacie na jednym kilometrze kwadratowym b臋dzie musia艂o 偶y膰 335 ludzi. Wprost niewiarygodne! Pigu艂ki uspokajaj膮ce w rodzaju teorii o po偶ywieniu pozyskiwanym z morza albo wr臋cz o zaludnieniu dna morskiego oka偶膮 si臋, szybciej ni偶 chcieliby tego naj艣mielsi optymi艣ci, z艂udnym remedium na eksplozj臋 ludno艣ciow膮. Na indonezyjskiej wyspie Lombok w pierwszym p贸艂roczu 1966 r. umar艂o z g艂odu ponad 10 tysi臋cy ludzi, kt贸rzy rozpaczliwie pr贸bowali utrzyma膰 si臋 przy 偶yciu jedz膮c 艣limaki i ro艣liny. Sekretarz generalny ONZ U Thant ocenia liczb臋 dzieci zagro偶onych g艂odem w Indiach na 20 milion贸w. Jest to dow贸d na s艂uszno艣膰 twierdzenia profesora Mohlera z Zurychu, 偶e g艂贸d si臋ga po w艂adz臋 nad 艣wiatem.
Wykazano ju偶, 偶e produkcja 偶ywno艣ci nie dotrzymuje kroku wzrostowi ludno艣ci i to mimo stosowania najnowocze艣niejszych 艣rodk贸w technicznych i nawoz贸w sztucznych. Wsp贸艂czesny 艣wiat zawdzi臋cza chemii r贸wnie偶 preparaty umo偶liwiaj膮ce kontrol臋 urodze艅. Jednak na nic si臋 one zdadz膮, skoro kobiety w krajach zacofanych nie zrobi膮 z nich 偶adnego u偶ytku!
Tylko w wypadku, gdyby uda艂o si臋 w najbli偶szych 10 latach, czyli do 1980 r., obni偶y膰 wska藕nik urodze艅 o po艂ow臋, produkcja 偶ywno艣ci dor贸wna艂aby przyrostowi ludno艣ci. Jednak niestety nie mo偶emy na to liczy膰, poniewa偶 barier臋 wzniesion膮 z uprzedze艅, wzgl臋d贸w rzekomo etycznych i zasad religijnych prze艂amuje si臋 w tempie wolniejszym, ni偶 narasta nieszcz臋艣cie przeludnienia. Czy偶by umieranie co roku z g艂odu milion贸w ludzi by艂o bardziej humanitarne, albo wr臋cz bardziej zgodne z wol膮 bo偶膮, ni偶 zapobieganie narodzinom?
Jednak nawet gdyby w odleg艂ej przysz艂o艣ci uda艂o si臋 przymusowo przeforsowa膰 kontrol臋 urodze艅, nawet gdyby powi臋kszy艂a si臋 powierzchnia upraw, plony wzros艂y dzi臋ki nieznanym jeszcze dzisiaj 艣rodkom, rybo艂贸wstwo zwielokrotni艂o po艂owy, a pola glonowe na dnie morza dostarcza艂y po偶ywienia, gdyby nast膮pi艂o to wszystko i jeszcze wi臋cej, to ca艂y problem przesun膮艂by si臋 tylko w czasie mo偶e o jakie艣 100 lat. Cz艂owiek potrzebuje nowej przestrzeni 偶yciowej.
Jeste艣my przekonani, 偶e pewnego dnia ludzie osiedl膮 si臋 na Marsie i zaaklimatyzuj膮 si臋 tam r贸wnie dobrze, jak uczyniliby to Eskimosi przeniesieni do Egiptu. Planety, osi膮galne dzi臋ki gigantycznym statkom kosmicznym, zostan膮 zaludnione przez naszych wnuk贸w, kt贸rzy skolonizuj膮 nowe 艣wiaty, tak jak w nieodleg艂ej przesz艂o艣ci zosta艂a zasiedlona Ameryka i Australia. Dlatego musimy prowadzi膰 badania Kosmosu! Musimy da膰 naszym wnukom szans臋 prze偶ycia! Ka偶de pokolenie, kt贸re zaniecha tego zadania, skazuje w przysz艂o艣ci ca艂膮 ludzko艣膰 na 艣mier膰 g艂odow膮.
Nie chodzi o jakie艣 abstrakcyjne badania, interesuj膮ce tylko specjalist贸w. Temu, kto nie poczuwa si臋 do odpowiedzialno艣ci za przysz艂o艣膰, mo偶na przypomnie膰, 偶e wyniki bada艅 kosmicznych uchroni艂y nas przed trzeci膮 wojn膮 艣wiatow膮! Czy偶 to w艂a艣nie nie gro藕ba totalnej zag艂ady odwiod艂a wielkie mocarstwa od rozstrzygania spor贸w i konflikt贸w przy pomocy wielkiej wojny? 呕aden Rosjanin nie musi ju偶 wkracza膰 na ziemi臋 ameryka艅sk膮, aby zamieni膰 USA w pustyni臋, a 偶aden Amerykanin nie musi ju偶 gin膮膰 w Rosji, gdy偶 po uderzeniu atomowym ca艂y kraj w wyniku napromieniowania i tak stanie si臋 ja艂owy i nie do zamieszkania. Cho膰 mo偶e to zabrzmie膰 absurdalnie, ale dopiero rakiety mi臋dzykontynentalne zapewni艂y nam wzgl臋dny pok贸j.
Przy r贸偶nych okazjach s艂ycha膰 opini臋, 偶e miliardy lokowane w badaniach Kosmosu powinno si臋 raczej przeznacza膰 na pomoc dla kraj贸w rozwijaj膮cych si臋. Pogl膮d ten jest b艂臋dny. Pa艅stwa uprzemys艂owione udzielaj膮 pomocy nie tylko ze wzgl臋d贸w charytatywnych czy politycznych, ale tak偶e - co zrozumia艂e - po to, aby otworzy膰 rynki zbytu dla rodzimego przemys艂u. Pomoc, jakiej 偶膮daj膮 kraje zacofane, jest nieistotna w d艂u偶szej perspektywie czasowej.
Szacuje si臋, 偶e w Indiach 偶y艂o w 1966 r. 1,6 miliarda szczur贸w, z kt贸rych ka偶dy poch艂ania艂 rocznie oko艂o pi臋ciu kilogram贸w 偶ywno艣ci. Jednak w艂adze pa艅stwowe nie maj膮 odwagi zlikwidowa膰 tej plagi, gdy偶 religia hinduska chroni szczury. W tych samych Indiach w艂贸czy si臋 80 milion贸w kr贸w, kt贸re ani nie daj膮 mleka, ani nie s膮 u偶ywane jako zwierz臋ta poci膮gowe, nie m贸wi膮c ju偶 o tym, 偶e nie wolno ich zabi膰. W kraju, kt贸rego rozw贸j ku nowoczesno艣ci hamuj膮 tak liczne religijne tabu i prawa, musi min膮膰 jeszcze wiele pokole艅, zanim zostan膮 usuni臋te zgubne zwyczaje, obyczaje i przes膮dy. Tak偶e tutaj 艣rodki komunikacji typowe dla epoki kosmicznej, takie jak gazety, radio i telewizja, s艂u偶膮 post臋powi i o艣wiacie. 艢wiat sta艂 si臋 sobie bli偶szy. Ludzie wiedz膮 i dowiaduj膮 si臋 wzajemnie od siebie wi臋cej ni偶 dawniej. Aby przekona膰 si臋 ostatecznie, 偶e granice pa艅stw s膮 reliktem minionych czas贸w, potrzeba podr贸偶y kosmicznych. Rozwini臋ta dzi臋ki nim technika spopularyzuje przekonanie, 偶e male艅kie na tle Wszech艣wiata rozmiary narod贸w i kontynent贸w mog膮 by膰 tylko zach臋t膮 do wsp贸艂pracy w badaniu Kosmosu. W ka偶dej epoce ludzko艣膰 potrzebowa艂a wy偶szej idei, kt贸ra ponad przyziemnymi problemami pozwala艂a urzeczywistnia膰 sprawy pozornie nieosi膮galne.
W spo艂ecze艅stwie przemys艂owym bardzo wa偶kim argumentem na rzecz bada艅 kosmicznych jest powstanie nowych ga艂臋zi gospodarki daj膮cych zatrudnienie setkom tysi臋cy ludzi, kt贸rzy strac膮 poprzednie miejsca pracy w wyniku racjonalizacji produkcji. "Przemys艂 kosmiczny" w USA ju偶 teraz przej膮艂 od przemys艂u samochodowego i stalowego funkcj臋 barometru koniunktury. Ponad 4000 nowych artyku艂贸w zawdzi臋cza swe powstanie eksploracji Kosmosu, gdy偶 s膮 one jakby "produktami odpadowymi" g艂贸wnych bada艅. Te produkty uboczne w spos贸b naturalny wesz艂y do naszego 偶ycia codziennego i konsumenci nie zastanawiaj膮 si臋 nad ich genez膮. Elektroniczne maszyny licz膮ce, mininadajniki i miniodbiorniki, tranzystory w aparatach radiowych i telewizyjnych zosta艂y wynalezione na marginesie zasadniczych bada艅, podobnie zreszt膮 jak patelnie, na kt贸rych nie przypalaj膮 si臋 ju偶 potrawy przyrz膮dzane bez t艂uszczu. Precyzyjne instrumenty pok艂adowe we wszystkich samolotach, w pe艂ni automatyczne urz膮dzenia nadzoruj膮ce i automaty samosteruj膮ce, a tak偶e - nie na ostatnim miejscu - szybko rozwijaj膮ca si臋 komputeryzacja s膮 pochodn膮 tak cz臋sto ods膮dzanych od czci i wiary bada艅 kosmicznych. Stanowi膮 wkraczaj膮ce w prywatne 偶ycie cz艂owieka elementy szeroko zakrojonego programu rozwoju. Istnieje ca艂y legion spraw, o kt贸rych laik nie ma poj臋cia: nowe technologie spawania i smarowania w warunkach wysokopr贸偶niowych, kom贸rki fotoelektryczne i nowe miniaturowe 藕r贸d艂a energii, pokonuj膮ce du偶e odleg艂o艣ci.
Z rzeki pieni臋dzy bud偶etowych, zasilaj膮cej badania kosmiczne, ma艂ymi strumyczkami p艂yn膮 z powrotem do podatnika korzy艣ci z wielkich inwestycji. Narody, kt贸re w 偶adnej formie nie uczestnicz膮 w eksploracji Kosmosu, zostan膮 st艂amszone przez post臋puj膮c膮 rewolucj臋 techniczn膮. Takie nazwy i poj臋cia, jak Telstar, Echo, Relay, Trios, Mariner, Ranger, Syncom s膮 znakami na drodze niepohamowanego post臋pu.
Zasoby energetyczne Ziemi nie s膮 nieograniczone i dlatego pewnego dnia program kosmiczny zyska 偶ywotne znaczenie, gdy偶 b臋dziemy musieli sprowadza膰 materia艂y rozszczepialne z Marsa, Wenus albo innej planety, aby zapewni膰 o艣wietlenie naszym miastom i ogrzewanie naszym domom. Poniewa偶 elektrownie atomowe wkr贸tce b臋d膮 produkowa膰 najta艅sz膮 energi臋, masowa produkcja przemys艂owa b臋dzie zdana na to 藕r贸d艂o energii w sytuacji, gdy na Ziemi wyczerpi膮 si臋 zapasy surowca. Ka偶dy dzie艅 zaskakuje nas nowymi wynikami bada艅. Tradycyjne przekazywanie zdobytej wiedzy z ojca na syna nale偶y ju偶 do nieodwo艂alnej przesz艂o艣ci. Technik, kt贸ry reperuje radioodbiornik dzia艂aj膮cy na zasadzie prostego naci艣ni臋cia guzika, musi si臋 zna膰 na technice tranzystorowej i skomplikowanych obwodach scalonych wtopionych cz臋sto w tworzywo sztuczne. Nied艂ugo b臋dzie musia艂 zaj膮膰 si臋 tak偶e mikroelektronik膮. Wiedz臋, kt贸r膮 dzisiaj przyswaja sobie Ja艣-ucze艅, jutro b臋dzie musia艂 uzupe艂nia膰 Jan-czeladnik. O ile majster z epoki naszych dziadk贸w dysponowa艂 umiej臋tno艣ciami wystarczaj膮cymi na ca艂e 偶ycie, to majster obecnie i w przysz艂o艣ci musi na bie偶膮co dodawa膰 nowe wiadomo艣ci do starej wiedzy.
Nasze S艂o艅ce, cho膰by dopiero za miliony lat, w ko艅cu jednak wypali si臋 i zamrze. Nie trzeba zreszt膮 wcale strasznego momentu, kiedy jaki艣 polityk straci nerwy i uruchamiaj膮c mechanizm atomowej zag艂ady wywo艂a katastrof臋, gdy偶 Ziemi臋 mo偶e zniszczy膰 nieokre艣lone i nieznane zjawisko kosmiczne. Nigdy dot膮d cz艂owiek nie pogodzi艂 si臋 z my艣l膮 o takiej mo偶liwo艣ci - nawet wtedy, gdy b臋d膮c wyznawc膮 jednej z wielu tysi臋cy religii ma nadziej臋 na wieczne 偶ycie duszy.
Dlatego s膮dzimy, i偶 badanie Kosmosu nie jest rezultatem wolnego wyboru, lecz 偶e cz艂owiek idzie za silnym wewn臋trznym przymusem, badaj膮c perspektywy swej przysz艂o艣ci we Wszech艣wiecie. Podobnie jak g艂osimy hipotez臋, 偶e w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci odwiedzili nas kosmici, tak zak艂adamy r贸wnie偶, i偶 nie jeste艣my jedynymi istotami rozumnymi w Kosmosie. Co wi臋cej, podejrzewamy istnienie starszych i bardziej rozwini臋tych inteligencji. Twierdz膮c, 偶e wszystkie istoty inteligentne z w艂asnej potrzeby prowadz膮 badania Kosmosu, przenosimy si臋 istotnie na moment do krainy utopii i mamy 艣wiadomo艣膰 wk艂adania kija w mrowisko!
Od przesz艂o 20 lat stale pojawiaj膮 si臋 "lataj膮ce spodki" nazywane w specjalistycznej literaturze UFO - skr贸tem wyprowadzonym od ameryka艅skiego okre艣lenia Unidentified Flying Objects. Zgorszenie, 偶e chcemy powa偶nie potraktowa膰 urojone UFO, zniknie by膰 mo偶e, je艣li zajmiemy si臋 kolejnym wa偶kim argumentem uzasadniaj膮cym podr贸偶e kosmiczne.
Powiada si臋, 偶e badania kosmiczne s膮 nierentowne, a 偶adne bogate pa艅stwo nie mo偶e bez obawy bankructwa 艂o偶y膰 na nie ogromnych 艣rodk贸w. Rzecz jasna badania naukowe same w sobie nigdy nie by艂y dochodowe i dopiero ich wyniki pozwala艂y na zwrot nak艂ad贸w. Ca艂kiem nierealistycznie zatem oczekuje si臋 od bada艅 kosmicznych amortyzacji i zysk贸w ju偶 na obecnym etapie. Nie ma zreszt膮 bilansu zysk贸w, jakie przynios艂o 4000 "produkt贸w ubocznych" bada艅. Nie ulega dla nas w膮tpliwo艣ci, 偶e op艂acaj膮 si臋 one wyj膮tkowo dobrze. Kiedy osi膮gn膮 sw贸j cel, b臋dziemy mogli nie tylko odcina膰 od nich kupony, ale w pe艂nym znaczeniu tego s艂owa przynios膮 one ludzko艣ci ratunek przed zag艂ad膮. Na marginesie mo偶na tylko zaznaczy膰, 偶e ju偶 teraz ca艂a seria satelit贸w COMSAT wzbudza zainteresowanie ekonomist贸w.
Tygodnik "Stern" informowa艂 w listopadzie 1967 r.:
"Wi臋kszo艣膰 medycznych aparat贸w ratuj膮cych 偶ycie pochodzi z Ameryki. S膮 one wynikiem systematycznego wykorzystywania osi膮gni臋膰 z dziedziny atomistyki, kosmonautyki i techniki wojskowej. S膮 tak偶e efektem nowego typu wsp贸艂dzia艂ania koncern贸w przemys艂owych ze szpitalami w Ameryce, co prawie codziennie przynosi medycynie nowe sukcesy.
Firma lotnicza Lockheed i s艂awna klinika Mayo podj臋艂y na przyk艂ad wsp贸艂prac臋 w celu stworzenia nowego systemu opieki medycznej na podstawie techniki komputerowej. Z kolei konstruktorzy firmy lotniczej North American Ayiation majsterkuj膮 zgodnie ze wskaz贸wkami lekarzy przy tak zwanym pasku rozedmowym, kt贸ry ma u艂atwi膰 oddychanie pacjentom z niewydolno艣ci膮 p艂uc. Agencja ds. Lot贸w Kosmicznych NASA dostarczy艂a pomys艂u pewnego aparatu diagnostycznego. Ot贸偶 urz膮dzenie, pomy艣lane w zasadzie do mierzenia uderze艅 mikrometeoryt贸w w statek kosmiczny, rejestruje bardzo dok艂adnie drgania mi臋艣ni w niekt贸rych schorzeniach neurologicznych.
Ratuj膮cy 偶ycie stymulator serca - to r贸wnie偶 produkt uboczny ameryka艅skiej techniki komputerowej. Obecnie ju偶 ponad 2000 Niemc贸w nosi go w swej klatce piersiowej. Jest to instalowany pod sk贸r膮 minigenerator o zasilaniu bateryjnym. Lekarze przesuwaj膮 z niego przew贸d przez g贸rn膮 偶y艂臋 szyjn膮 do prawej komory serca. W rezultacie regularne impulsy elektryczne pobudzaj膮 serce do rytmicznych skurcz贸w. Serce bije. Bateri臋 stymulatora, kt贸ra wypala si臋 po trzech latach, mo偶na wymieni膰 w trakcie stosunkowo prostej operacji.
Ameryka艅ski koncern elektryczny General Electric ulepszy艂 w ubieg艂ym roku to ma艂e cudo techniki medycznej, wprowadzaj膮c model dwubiegowy. Kiedy osoba ze stymulatorem chce zagra膰 w tenisa albo podbiec do poci膮gu, przeci膮ga kr贸tko magnetycznym paskiem w miejscu, gdzie zainstalowany jest generator. Serce natychmiast zaczyna pracowa膰 na wy偶szych obrotach".
Tyle informacja "Sterna", podaj膮ca dwa dodatkowe przyk艂ady ubocznych produkt贸w bada艅 kosmicznych. Kto ma jeszcze odwag臋 powiedzie膰, 偶e s膮 one niepotrzebne?
W artykule pod tytu艂em "Inspiracja dzi臋ki rakietom ksi臋偶ycowym" tygodnik "Die Zeit" podaje w numerze 47 z listopada 1967 r. informacj臋 z innej dziedziny:
"Konstrukcjami pojazd贸w kosmicznych zbudowanymi z my艣l膮 o mi臋kkim l膮dowaniu na Ksi臋偶ycu interesuj膮 si臋 projektanci samochod贸w, gdy偶 dzi臋ki nim znacznie mo偶na rozszerzy膰 wiedz臋 o zachowaniu si臋 pojazd贸w w warunkach zniszczenia. Cho膰 nie b臋dzie mo偶liwe, aby ka偶dym przypadku zderzenia auto sta艂o si臋 bezpieczne dla pasa偶er贸w, to konstrukcje stosowane z du偶ym powodzeniem w kosmonautyce mog膮 przyczyni膰 si臋 do zmniejszenia ryzyka kolizji. Du偶膮 trwa艂o艣膰 przy ma艂ym ci臋偶arze zapewnia konstrukcja zwana 'plastrem miodu', znajduj膮ca coraz wi臋ksze zastosowanie w nowoczesnym lotnictwie. Zosta艂a one te偶 praktycznie wypr贸bowana w przemy艣le samochodowym. Podwozie pr贸bnego samochodu Rovera, nap臋dzanego turbin膮 gazow膮, zbudowane jest w艂a艣nie z Honey Combs".
Kto艣, kto zna zaawansowanie i burzliwy rozw贸j bada艅 kosmicznych, w og贸le nie musi zaprz膮ta膰 sobie g艂owy uwagami typu: "Nigdy nie b臋d膮 mo偶liwe podr贸偶e mi臋dzygwiezdne". Ju偶 m艂odsze pokolenia naszych czas贸w b臋d膮 艣wiadkami, jak ta "niemo偶liwo艣膰" staje si臋 rzeczywisto艣ci膮! B臋dzie si臋 budowa膰 wielkie statki kosmiczne z niewyobra偶alnie pot臋偶nymi silnikami. W listopadzie 1967 r. Rosjanom uda艂o si臋 po艂膮czenie dw贸ch bezza艂ogowych pojazd贸w kosmicznych w stratosferze! Cz臋艣膰 badaczy pracuje ju偶 nad pewnego rodzaju ekranem ochronnym - podobnym do elektrycznego 艂uku 艣wietlnego - kt贸ry umieszczony przed w艂a艣ciw膮 kapsu艂膮 zapobiega艂by uderzaniu w ni膮 cz膮steczek materii wzgl臋dnie kierowa艂 je w bok. Grupa wybitnych fizyk贸w pragnie dowie艣膰 istnienia tzw. tachion贸w. Chodzi tu o hipotetyczne cz膮steczki, kt贸re poruszaj膮 si臋 szybciej od 艣wiat艂a, a kt贸rych dolna pr臋dko艣膰 r贸wna jest pr臋dko艣ci 艣wiat艂a. Wiadomo, 偶e tachiony musz膮 istnie膰 i chodzi "tylko" o znalezienie fizycznego dowodu ich egzystencji. Przecie偶 dowody na to, co "nie istnieje", dostarczono ju偶 dla neutrina i antymaterii! Najbardziej upartych krytyk贸w w ch贸rze przeciwnik贸w lot贸w kosmicznych mo偶na by zapyta膰: czy rzeczywi艣cie s膮dz膮, i偶 par臋 tysi臋cy by膰 mo偶e najm膮drzejszych ludzi naszych czas贸w z pasj膮 po艣wi臋ca艂oby si臋 pracy nad czyst膮 utopi膮 lub jakim艣 nieistotnym zagadnieniem?
Zajmijmy si臋 zatem odwa偶nie UFO, nara偶aj膮c si臋 na niebezpiecze艅stwo, 偶e nie zostaniemy potraktowani powa偶nie. Je艣li nawet tak si臋 stanie, to znajdziemy si臋 z naszymi rozwa偶aniami w gronie godnych uznania, s艂awnych ludzi, co jest du偶膮 pociech膮.
UFO widziano zar贸wno w Ameryce jak i nad Filipinami, nad zachodnimi Niemcami i nad Meksykiem. Za艂贸偶my nawet, 偶e 98 procent ludzi uwa偶aj膮cych, i偶 widzieli UFO, w rzeczywisto艣ci spostrzega艂o
pioruny kuliste, balony metereologiczne, osobliwe konstelacje chmur, nieznane jeszcze typy samolot贸w lub dziwn膮 gr臋 艣wiat艂a i cienia na zmierzchaj膮cym niebie. Z pewno艣ci膮 ca艂e chmary ludzi uleg艂y zbiorowej histerii: utrzymuj膮, 偶e widzieli co艣, czego w og贸le nie by艂o. Naturalnie byli te偶 na miejscu wa偶niacy, kt贸rzy na rzekomej obserwacji chcieli zbi膰 kapita艂, dostarczaj膮c prasie materia艂u w sezonie og贸rkowym. Po
oddzieleniu wszystkich blagier贸w, k艂amc贸w, histeryk贸w i fantast贸w, pozostaje jeszcze znaczna grupa trze藕wych obserwator贸w, ludzi nieraz zawodowo zaznajomionych z podobnymi rzeczami. Zwyk艂a gospodyni domowa czy farmer na Dzikim Zachodzie mog膮 si臋 myli膰, ale je艣li na przyk艂ad obiekt UFO widzi do艣wiadczony pilot, to trudno zby膰 t臋 relacj臋 jako nonsens. Pilot jest bowiem oswojony z mira偶ami, piorunami kulistymi, balonami metereologicznymi itp. Poza tym regularnie poddawany jest badaniom sprawno艣ci wszystkich swoich zmys艂贸w, w tym szczeg贸lnie wa偶nego wzroku, a kilka godzin przed lotem i podczas jego trwania nie wolno mu pi膰 alkoholu. Nie ma te偶 偶adnego powodu, aby opowiada膰 g艂upstwa, gdy偶 艂atwo m贸g艂by straci膰 艣wietn膮, dobrze p艂atn膮 prac臋. Skoro jednak t臋 sam膮 histori臋 opowiada nie jeden kapitan lotnictwa, ale ca艂a grupa pilot贸w (w艣r贸d nich wojskowi), to nale偶y dobrze nadstawi膰 uszu.
Nie wiemy, czym s膮 UFO. Nie twierdzimy, 偶e chodzi膰 tu musi o obiekty lataj膮ce obcych istot rozumnych, jakkolwiek ma艂o argument贸w mo偶na by przeciwstawi膰 temu przypuszczeniu. Niestety autorowi tej ksi膮偶ki podczas jego podr贸偶y po ca艂ej kuli ziemskiej nigdy nie dane by艂o zaobserwowa膰 UFO. Mo偶emy tylko przytoczy膰 par臋 wiarygodnych, po艣wiadczonych relacji:
Ameryka艅ski departament obrony poinformowa艂 5 lutego 1965 r., 偶e specjalny wydzia艂 UFO otrzyma艂 polecenie sprawdzenia relacji dw贸ch radiooperator贸w. Obaj m臋偶czy藕ni wykryli 29 stycznia 1965 r. na monitorach radarowych w bazie lotniczej w Maryland dwa nieznane obiekty lataj膮ce, kt贸re zbli偶a艂y si臋 do lotniska od po艂udnia z niezwyk艂膮 pr臋dko艣ci膮 7680 km/h. Na wysoko艣ci 50 km nad lotniskiem zrobi艂y nag艂y zwrot i szybko znikn臋艂y z zasi臋gu radar贸w.
3 maja 1964 r. r贸偶ni ludzie, w tym trzech meteorolog贸w, obserwowali w Canberze w Australii du偶y, jasno 艣wiec膮cy obiekt, kt贸ry lecia艂 na porannym niebie w kierunku p贸艂nocno-wschodnim. 艢wiadkowie pytani przez wys艂annik贸w NASA opisywali, jak owa "rzecz" dziwnie zatacza艂a si臋 i jak mniejszy przedmiot zderzy艂 si臋 z wi臋kszym. Ma艂y obiekt zap艂on膮艂 czerwono i zgas艂, podczas gdy du偶y zmierzaj膮c celowo w kierunku p贸艂nocno-zachodnim znikn膮艂 obserwatorom z oczu. Jeden z meteorolog贸w powiedzia艂 zrezygnowany: "Zawsze wy艣miewa艂em si臋 z tych historii i co mam powiedzie膰 teraz, gdy sam zobaczy艂em tak膮 rzecz na w艂asne oczy?"
23 listopada 1953 r. na ekranie radarowym w bazie powietrznej Kinross w Michigan zauwa偶ono nieznany obiekt lataj膮cy. Porucznik lotnictwa R. Wilson, wykonuj膮cy w贸wczas lot 膰wiczebny na odrzutowcu F-86, dosta艂 pozwolenie, aby 艣ledzi膰 "t臋 rzecz". Operatorzy radaru obserwowali, jak Wilson goni艂 nieznany przedmiot przez 160 mil. Nagle oba obiekty zla艂y si臋 na ekranie radaru w jedno cia艂o. Wezwania do porucznika Witsona pozosta艂y bez odpowiedzi. Obszar, nad kt贸rym dosz艂o do niewyja艣nionego wydarzenia, zosta艂 w nast臋pnych dniach przeczesany przez specjalne oddzia艂y w poszukiwaniu szcz膮tk贸w wraku odrzutowca, a pobliskie Jezioro G贸rne zbadano na okoliczno艣膰 艣lad贸w paliwa. Nie znaleziono niczego. Po poruczniku Wilsonie i jego maszynie zagin膮艂 wszelki 艣lad!
13 wrze艣nia 1965 r. sier偶ant policji Eugene Bertrand natkn膮艂 si臋 na drodze objazdowej w Exeter w stanie New Hampshire w USA tu偶 przed godzin膮 pierwsz膮 w nocy na zdenerwowan膮 kobiet臋 przy kierownicy jej samochodu. Kobieta nie chcia艂a jecha膰 dalej twierdz膮c, 偶e olbrzymi, czerwonawo p艂on膮cy lataj膮cy przedmiot pod膮偶a艂 za ni膮 ponad 10 mil a偶 do objazdu nr 101, po czym znikn膮艂 w lesie.
Policjant, cz艂owiek starszy i rzeczowy, s膮dzi艂, 偶e kobieta zmy艣la co nieco, kiedy us艂ysza艂 przez radio w swoim wozie taki sam meldunek od innego patrolu. Jego kolega Gene Toland z kwatery g艂贸wnej poleci艂 mu natychmiast wraca膰 do centrali, gdzie pewien m艂ody cz艂owiek opowiedzia艂 t臋 sam膮 histori臋, kt贸r膮 sier偶ant s艂ysza艂 ju偶 od kobiety. Tak偶e ten 艣wiadek uciek艂 do przydro偶nego rowu przed czerwonawo 偶arz膮cym przedmiotem.
Policjanci udali si臋 na patrol niech臋tnie, 艣wi臋cie przekonani, 偶e ca艂a ta bzdura znajdzie rozs膮dne wyja艣nienie. Przez dwie godziny przeszukiwali okolic臋, wreszcie postanowili wraca膰. Przeje偶d偶ali w艂a艣nie obok 艂膮ki, gdy sze艣膰 pas膮cych si臋 tam koni nagle pop臋dzi艂o dziko przed siebie. Prawie jednocze艣nie ca艂a okolica zaja艣nia艂a jaskrawo czerwonym 艣wiat艂em. - Tam! Niech pan patrzy, tam! - krzykn膮艂 m艂ody policjant. Istotnie nad drzewami unosi艂 si臋 ogni艣cie czerwony obiekt, kt贸ry powoli i bezg艂o艣nie zmierza艂 w kierunku obserwator贸w. Bertrand zawiadomi艂 telefonicznie swego koleg臋 Tolanda, 偶e w艂a艣nie widzi na w艂asne oczy t臋 przekl臋t膮 rzecz. Teraz r贸wnie偶 farma le偶膮ca na skraju drogi i okoliczne wzg贸rza spowi艂y si臋 ostr膮 czerwon膮 po艣wiat膮. Drugi w贸z policyjny z sier偶antem Dave Huntem zatrzyma艂 si臋 z piskiem opon obok stoj膮cych m臋偶czyzn.
- Do diab艂a - wyj膮ka艂 Dave. - S艂ysza艂em, jak ty i Toland przekrzykiwali艣cie si臋 w radiu. My艣la艂em, 偶e dostali艣cie bzika... Ale to tutaj!
W przeprowadzonych p贸藕niej badaniach tego zagadkowego wydarzenia uczestniczy艂o 58 kompetentnych naocznych 艣wiadk贸w, w艣r贸d nich meteorolodzy i cz艂onkowie stra偶y nadbrze偶nej, czyli ludzie, kt贸rych jako trze藕wych obserwator贸w trudno by艂oby pos膮dzi膰 o to, 偶e nie s膮 w stanie odr贸偶ni膰 balonu meteorologicznego od helikoptera, a spadaj膮cego satelity od samolotowych 艣wiate艂 pozycyjnych. Sprawozdanie zawiera rzeczowe dane, ale nie t艂umaczy samego zjawiska.
5 maja 1967 r. w贸jt z Marliens na Z艂otym Wybrze偶u, niejaki Malliotte, odkry艂 na oddalonym o 623 metry od drogi polu koniczyny dziwn膮 dziur臋 i znalaz艂 g艂臋bokie na 30 centymetr贸w 艣lady jakiego艣 ko艂a o 艣rednicy pi臋ciu metr贸w. Od ko艂a prowadzi艂y we wszystkie strony bruzdy o g艂臋boko艣ci dziesi臋ciu centymetr贸w. Robi艂o to wra偶enie, jakby w ziemi odcisn臋艂a si臋 ci臋偶ka krata metalowa. Tam, gdzie ko艅czy艂y si臋 bruzdy znajdowa艂y si臋 dziury g艂臋bokie na 35 cm, by膰 mo偶e wci艣ni臋te w ziemi臋 przez "stopy" metalowej kraty. Szczeg贸lnie dziwny by艂 drobny, fioletowobia艂y py艂, zalegaj膮cy w bruzdach i dziurach. Miejsce to zbadali艣my w Marliens osobi艣cie i z ca艂膮 pewno艣ci膮 艣lad贸w tych nie mog艂y pozostawi膰 duchy!
O czym 艣wiadcz膮 te informacje? Jest po偶a艂owania godne, w jaki spos贸b wielu ludzi i stowarzyszenia okultystyczne wykorzystuj膮 rzekome obserwacje. Zaciemniaj膮 przez to tylko rzeczywisty obraz i przeszkadzaj膮 zajmowa膰 si臋 potwierdzonymi zjawiskami UFO powa偶nym uczonym, kt贸rzy w tej sytuacji obawiaj膮 si臋 wystawienia siebie na po艣miewisko.
W audycji drugiego programu telewizji niemieckiej (ZDF) z 6 listopada 1967 r. po艣wi臋conej tematowi "Inwazja z Kosmosu?" pilot Lufthansy opowiedzia艂 o wydarzeniu, kt贸rego by艂 naocznym 艣wiadkiem wraz z czterema innymi cz艂onkami za艂ogi. Ot贸偶 15 lutego 1967 r. oko艂o 10-15 minut przed l膮dowaniem w San Francisco ujrzeli w pobli偶u swej maszyny obiekt o 艣rednicy mniej wi臋cej dziesi臋ciu metr贸w, kt贸ry jaskrawo 艣wiec膮c lecia艂 przez jaki艣 czas obok nich. Przekazali sw膮 obserwacj臋 do Uniwersytetu Colorado, a tamtejsi specjali艣ci z braku lepszego wyja艣nienia wysun臋li przypuszczenie, 偶e obiekt by艂 opadaj膮cym kawa艂kiem jakiej艣 rakiety. Pilot powiedzia艂, 偶e maj膮c za sob膮 dwa miliony kilometr贸w w powietrzu nie wierzy - podobnie jak jego koledzy - i偶 spadaj膮cy kawa艂ek metalu m贸g艂by przez kwadrans utrzymywa膰 si臋 w powietrzu i lecie膰 obok samolotu oraz 偶e mia艂by takie rozmiary. Nie wierzy za艣 w to wyja艣nienie tym bardziej, 偶e niezidentyfikowane cia艂o lataj膮ce mo偶na by艂o obserwowa膰 z ziemi przez trzy kwadranse. Niemiecki pilot z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie robi艂 wra偶enia fantasty!
A oto dwa doniesienia z monachijskiej "Suddeutsche Zeitung" z 21 i 23 listopada 1967 r.:
"Belgrad (Informacja w艂asna). Nieznane obiekty lataj膮ce (UFO) obserwuje si臋 od kilku dni nad r贸偶nymi rejonami po艂udniowo-wschodniej Europy. Pod koniec tygodnia astronom-amator sfotografowa艂 w Zagrzebiu trzy 艣wiec膮ce na niebie przedmioty. Podczas gdy eksperci badali jeszcze wydrukowane w jugos艂owia艅skich gazetach zdj臋cie, zameldowano ju偶 z g贸rskich rejon贸w Czarnog贸ry o nowych obiektach UFO, kt贸re podobno wielokrotnie wywo艂ywa艂y nawet po偶ary las贸w. Informacje te pochodz膮 g艂贸wnie z miejscowo艣ci Ivangrad, kt贸rej mieszka艅cy stanowczo twierdz膮, 偶e w ostatnich dniach ka偶dego wieczoru obserwowali na niebie jakie艣 dziwne, jasno o艣wietlone cia艂a. W艂adze potwierdzaj膮 wprawdzie, 偶e w rejonie tym wielokrotnie dochodzi艂o do po偶ar贸w lasu, ale do tej pory nie potrafi膮 poda膰 偶adnej ich przyczyny".

"Sofia (UPI). Nad bu艂garsk膮 stolic膮 Sofi膮 pojawi艂o si臋 UFO. Jak poda艂a bu艂garska agencja informacyjna BTA, UFO mo偶na by艂o rozpozna膰 go艂ym okiem. Zdaniem BTA obiekt lataj膮cy by艂 'wi臋kszy od tarczy s艂onecznej i przybra艂 potem form臋 trapezu'. Przedmiot podobno silnie promieniowa艂. Obiekt zosta艂 te偶 zaobserwowany przez teleskop w Sofii. Zdaniem pracownika naukowego bu艂garskiego Instytutu Hydrologii i Meteorologii przedmiot porusza艂 si臋 prawdopodobnie o w艂asnych si艂ach. Lecia艂 przypuszczalnie oko艂o 30 kilometr贸w nad ziemi膮".
Ludzie bezgranicznie g艂upi rzucaj膮 k艂ody pod nogi powa偶nym badaczom zjawisk UFO. S膮 osoby, kt贸re twierdz膮, 偶e pozostaj膮 w kontakcie z istotami pozaziemskimi. Daj膮 o sobie zna膰 grupy, kt贸re na gruncie niewyja艣nionych dot膮d zjawisk rozwijaj膮 fantastyczne idee religijne, tworz膮 osobliwy 艣wiatopogl膮d lub wr臋cz twierdz膮, 偶e otrzyma艂y od za艂贸g UFO rozkazy dla ratowania ludzko艣ci. Wed艂ug religijnych fanatyk贸w egipski "UFO-anio艂" przybywa oczywi艣cie od Mahometa, azjatycki - od Buddy, za艣 chrze艣cija艅ski - gdyby kto艣 mia艂 w膮tpliwo艣ci - wprost od Jezusa.
Na VII Mi臋dzynarodowym Kongresie Badaczy UFO na jesieni 1967 roku prof. Hermann Oberth, okre艣lany mianem "ojca podr贸偶y kosmicznych" i niegdy艣 nauczyciel Wernhera von Brauna, powiedzia艂, 偶e UFO jest jeszcze "problemem pozanaukowym". Prawdopodobnie jednak - kontynuowa艂 Oberth - UFO s膮 "statkami kosmicznymi z obcych 艣wiat贸w" i powiedzia艂 dos艂ownie: "Najpewniej istoty, kt贸re nimi steruj膮, wyprzedzaj膮 nas daleko pod wzgl臋dem kultury i je艣li post膮pimy m膮drze, mo偶emy si臋 od nich wiele nauczy膰".
Oberth, kt贸ry prawid艂owo prognozowa艂 rozw贸j techniki rakietowej na Ziemi, przypuszcza, 偶e na zewn臋trznych planetach Uk艂adu S艂onecznego istniej膮 warunki do samor贸dztwa. Jako naukowiec domaga si臋, aby tak偶e powa偶ni uczeni zajmowali si臋 problemami, kt贸re pocz膮tkowo robi膮 wra偶enie zjawisk ze sfery fantazji. "Uczeni zachowuj膮 si臋 jak przetuczone g臋si, kt贸re niczego ju偶 nie mog膮 strawi膰. Nowe idee odrzucaj膮 po prostu jako bezsens!" - powiedzia艂 Oberth.
W tek艣cie pod tytu艂em "P贸藕ne podejrzenie" tygodnik "Die Zeit" z 17.11.1967 r. informuje: "Przez ca艂e lata Sowieci o艣mieszali zachodni膮 histeri臋 zwi膮zan膮 z lataj膮cymi spodkami. W 'Prawdzie' nie tak dawno zamieszczono oficjalne dementi, jakoby istnia艂y takie dziwne pojazdy niebieskie. Teraz jednak genera艂 lotnictwa Anatolij Stoliakow zosta艂 mianowany dyrektorem komitetu, kt贸ry ma bada膰 wszystkie informacje na temat UFO. Londy艅ski 'Times' pisze w zwi膮zku z tym: Niezale偶nie od tego, czy zjawiska UFO s膮 produktami zbiorowej halucynacji, czy pochodz膮 od przybyszy z Wenus, czy te偶 maj膮 by膰 interpretowane jako objawienia boskie - trzeba znale藕膰 dla nich jakie艣 wyt艂umaczenie, w przeciwnym wypadku Rosjanie nigdy nie powo艂aliby komitetu badawczego".
Najbardziej spektakularne i zagadkowe wydarzenie zwi膮zane ze zjawiskiem "materii z Kosmosu" nast膮pi艂o o godzinie 717 rano 30 czerwca 1908 r. w syberyjskiej tajdze. Ognista kula przetoczy艂a si臋 po niebie i zgin臋艂a za horyzontem. Pasa偶erowie kolei transsyberyjskiej widzieli 艣wiec膮c膮 mas臋, kt贸ra przesuwa艂a si臋 z po艂udnia na p贸艂noc. Poci膮giem wstrz膮sn臋艂o pot臋偶ne uderzenie, potem nast膮pi艂y eksplozje, a wi臋kszo艣膰 艣wiatowych stacji sejsmograficznych odnotowa艂a bardzo silne wstrz膮sy. W Irkucku, po艂o偶onym 900 kilometr贸w od epicentrum, wskaz贸wki sejsmograf贸w porusza艂y si臋 przez prawie godzin臋. W promieniu 1000 kilometr贸w s艂ycha膰 by艂o trzaski. Ca艂e stada renifer贸w zgin臋艂y, a koczownicy wylatywali w powietrze wraz ze swymi namiotami.
Dopiero w 1921 r. profesor Kulik rozpocz膮艂 zbieranie relacji naocznych 艣wiadk贸w. W ko艅cu uda艂o mu si臋 tak偶e zorganizowa膰 fundusze na wypraw臋 naukow膮 w te s艂abo zaludnione rejony tajgi.
Kiedy wreszcie w 1927 r. ekspedycja dotar艂a w rejon rzeki Podkamienna Tunguska, jej uczestnicy byli przekonani, i偶 znale藕li krater po ogromnym meteorycie. Jednak przypuszczenie to okaza艂o si臋 b艂臋dne. Ju偶 w odleg艂o艣ci 60 kilometr贸w od centrum eksplozji mo偶na by艂o zobaczy膰 pierwsze drzewa pozbawione koron. Im bli偶ej krytycznego punktu, tym bardziej ogo艂ocona by艂a okolica. Drzewa bez ga艂臋zi sta艂y niczym s艂upy telegraficzne, a blisko centrum wybuchu najsilniejsze nawet okazy by艂y powalone. W ko艅cu znaleziono 艣lady ogromnego po偶aru. W miar臋 posuwania si臋 ku p贸艂nocy ekspedycja nabiera艂a prze艣wiadczenia, 偶e musia艂a tu mie膰 miejsce pot臋偶na eksplozja. Kiedy na bagnistym terenie natrafiono na dziury bardzo r贸偶nych rozmiar贸w, podejrzewano, 偶e jest to efekt uderze艅 meteoryt贸w. Kopano zatem i wiercono w bagnie, nie znajduj膮c jednak najmniejszego cho膰by kawa艂ka 偶elaza, kamienia czy 艣ladu niklu. Badania kontynuowano dwa lata p贸藕niej przy pomocy lepszych 艣rodk贸w technicznych i wi臋kszych wiertni. Cho膰 dokopano si臋 do 36 metr贸w poni偶ej powierzchni ziemi, nie znaleziono 偶adnego 艣ladu po meteorytach.
Sprowadzono czu艂e przyrz膮dy, wychwytuj膮ce w ziemi najmniejsze ilo艣ci metalu, ale i one niczego nie wykry艂y. Jednak co艣 musia艂o tu eksplodowa膰, skoro widzia艂o i s艂ysza艂o to tysi膮ce ludzi.
W latach 1961 i 1963 w rejon Tunguski wyruszy艂y na zlecenie Akademii Nauk ZSRR dwie dalsze wyprawy. Ekspedycj膮 z 1963 r. kierowa艂 geofizyk Zo艂otow. Ta wyposa偶ona w najnowocze艣niejsz膮 aparatur臋 techniczn膮 grupa naukowc贸w dosz艂a do wniosku, 偶e wybuch nad syberyjsk膮 Tungusk膮 musia艂 by膰 eksplozj膮 j膮drow膮.
Rodzaj eksplozji mo偶na okre艣li膰, gdy znane s膮 r贸偶ne parametry fizyczne, kt贸re j膮 spowodowa艂y. Jednym z nich by艂a ilo艣膰 wypromieniowanej energii 艣wietlnej. W tajdze w odleg艂o艣ci 18 kilometr贸w od j膮dra eksplozji znaleziono drzewa, kt贸re zapali艂y si臋 b臋d膮c w momencie wybuchu wystawione na promieniowanie 艣wietlne. Zdrowe, zielone drzewo zapala si臋 jednak tylko wtedy, gdy kumulacja energii 艣wietlnej wynosi oko艂o 70 do 100 kalorii na centymetr kwadratowy. Wybuch za艣 by艂 tak jaskrawy, 偶e jeszcze w odleg艂o艣ci 200 kilometr贸w od epicentrum rzuca艂 wt贸rny cie艅!
Pomiary wykaza艂y, 偶e energia 艣wietlna eksplozji musia艂a wynosi膰 oko艂o 2,8 x 1023 erg贸w (erg jest w naukach przyrodniczych jednostk膮 pracy. Chrab膮szcz o masie cia艂a l grama wykonuje prac臋 981 erg贸w, gdy wspina si臋 l centymetr w g贸r臋 po murze).
W zasi臋gu 18 kilometr贸w wida膰 by艂o na wierzcho艂kach drzew nadw臋glone grubsze i cie艅sze konary. Pozwala to wysun膮膰 wniosek, 偶e gwa艂towny wzrost temperatury by艂 rezultatem eksplozji, a nie po偶aru lasu! Nadpalenia te widoczne s膮 tylko w tych miejscach, gdzie 偶aden cie艅 nie przes艂oni艂 rozprzestrzeniaj膮cego si臋 b艂ysku. Oznacza to, 偶e jednoznacznie i bez w膮tpienia musia艂o chodzi膰 o promieniowanie. Bior膮c to wszystko pod uwag臋, dla dokonania gigantycznych spustosze艅 potrzebna by艂a energia l O23 erg贸w. Odpowiada to sile zniszczenia jednej dziesi臋ciomegatonowej bomby atomowej lub
100 000 000 000 000 000 000 000 erg贸w!
Wszystkie badania potwierdzaj膮, 偶e chodzi艂o o eksplozj臋 nuklearn膮 i oddalaj膮 w krain臋 bajek takie interpretacje tego wydarzenia, jak uderzenie komety czy upadek wielkiego meteorytu.
Jak wyt艂umaczy膰 eksplozj臋 j膮drow膮 w roku 1908?
W marcu 1964 r. w pewnym artykule zamieszczonym w cenionej leningradzkiej gazecie "Zwiezda" pojawi艂a si臋 teza, 偶e inteligentne istoty z jakiej艣 planety z gwiazdozbioru 艁ab臋dzia podj臋艂y pr贸b臋 nawi膮zania kontaktu z Ziemi膮. Autorzy Henryk A艂tow i Walentyna Szuraliewa twierdzili, 偶e uderzenie w tajdze syberyjskiej by艂o odpowiedzi膮 na gwa艂town膮 erupcj臋 po艂o偶onego na Oceanie Indyjskim wulkanu Krakatau, kt贸ry podczas wybuchu w 1853 r. wys艂a艂 w Kosmos pot臋偶n膮 wi膮zk臋 fal radiowych. Mieszka艅cy dalekich gwiazd mylnie uznali fale radiowe za sygna艂 z Kosmosu i dlatego skierowali na Ziemi臋 zdecydowanie zbyt silny promie艅 laserowy, kt贸ry przekszta艂ci艂 si臋 w materi臋, kiedy wysoko nad Syberi膮 wszed艂 w atmosfer臋 ziemsk膮. Nie przyjmujemy tej interpretacji, gdy偶 wydaje si臋 nam zbyt fantastyczna!
W r贸wnie ma艂ym stopniu mo偶emy zaakceptowa膰 teori臋, kt贸ra chcia艂aby wyt艂umaczy膰 zjawisko znad Tunguski uderzeniem antymaterii. Je艣li zak艂adamy, 偶e w g艂臋biach Kosmosu znajduje si臋 antymateria, to z okolicy Tunguski nie powinna zostawi膰 ani 艣ladu, gdy偶 zderzenie materii z antymateri膮 prowadzi do wzajemnego unicestwienia. Poza tym jest bardzo ma艂o prawdopodobne, aby jaka艣 cz臋艣膰 antymaterii dotar艂a do Ziemi nie wchodz膮c na swej d艂ugiej drodze w kolizj臋 z materi膮.
Chcieliby艣my raczej przy艂膮czy膰 si臋 do pogl膮d贸w tych os贸b, kt贸re przypuszczaj膮, 偶e eksplozja j膮drowa by艂a spowodowana p臋kni臋ciem reaktora atomowego. Fantastyczne? Tak, z pewno艣ci膮. Ale czy z tego powodu musi by膰 niemo偶liwe?
Literatura o "meteorycie tunguskim" wype艂nia ca艂膮 szaf臋. Chcemy podkre艣li膰 jeszcze jeden fakt. Ot贸偶 poziom radioaktywno艣ci wok贸艂 centrum eksplozji w tajdze jest -jeszcze dzisiaj! - dwukrotnie wy偶szy ni偶 gdzie indziej. Staranne badania drzew i ich rocznych s艂oj贸w potwierdzaj膮 znaczny wzrost radioaktywno艣ci od 1908 roku.
Dop贸ki nie istnieje cho膰 jeden niepodwa偶alny naukowo dow贸d na to zjawisko - i wiele innych zreszt膮 - nikt nie ma prawa bezpodstawnie odrzuca膰 interpretacji mieszcz膮cej si臋 w zakresie tego, co mo偶liwe.
Dosy膰 dobrze znamy planety naszego Uk艂adu S艂onecznego. "呕ycie" w naszym rozumieniu tego poj臋cia wchodzi艂oby w gr臋, ale w bardzo ograniczonym zakresie, najwy偶ej na Marsie. Cz艂owiek okre艣li艂 teoretyczne granice wyst臋powania 偶ycia pojmowanego na w艂asn膮 mod艂臋. Wyznacza je ekosfera. W jej obr臋bie w naszym Uk艂adzie S艂onecznym znajduj膮 si臋 tylko trzy planety: Wenus, Ziemia i Mars. Trzeba jednak wzi膮膰 pod uwag臋, 偶e ustalenia dotycz膮ce ekosfery bior膮 za punkt wyj艣cia nasze wyobra偶enie o 偶yciu, podczas gdy nieznane jego przejawy wcale nie musz膮 odpowiada膰 naszym za艂o偶eniom. Do 1962 r. uznawano za mo偶liwe, 偶e 偶ycie istnieje na planecie Wenus - mianowicie do czasu, kiedy Mariner II zbli偶y艂 si臋 do niej na odleg艂o艣膰 34 000 kilometr贸w. Na podstawie przes艂anych przez niego informacji r贸wnie偶 ta planeta nie wchodzi ju偶 w gr臋 jako 艣rodowisko dla 偶ycia, w naszym tego s艂owa rozumieniu.
Z informacji przekazanych przez Marinera II wynika, 偶e temperatura na powierzchni Wenus wynosi przeci臋tnie 430癈 zar贸wno po stronie s艂onecznej, jak i w cieniu. Taka temperatura uniemo偶liwia wyst臋powanie wody na powierzchni planety. Mog艂yby tam by膰 tylko jeziora roztopionego metalu. Ulubione wyobra偶enie o Wenus jako wdzi臋cznej bli藕niaczej siostrze Ziemi nale偶y do przesz艂o艣ci, cho膰by nawet wyst臋puj膮ce tam w臋glowodory by艂y po偶ywk膮 dla wszelkiego rodzaju bakterii.
Nie tak dawno jeszcze uczeni twierdzili, 偶e 偶ycie na Marsie nie jest mo偶liwe. Od pewnego czasu s艂yszy si臋, 偶e nie jest to wykluczone Po sukcesie misji rozpoznawczej Marinera IV trzeba uzna膰 - cho膰by ostro偶nie - i偶 istnieje pewne prawdopodobie艅stwo 偶ycia na tej planecie. Cho膰 nie przy艂膮czamy si臋 do zwolennik贸w teorii o istnieniu obdarzonych inteligencj膮 Marsjan, to ch臋tnie uznamy mo偶liwo艣膰 wyst臋powania na Czerwonej Planecie ni偶szych form 偶ycia. Nie da si臋 wykluczy膰, ze nasz s膮siad Mars przed niezliczonymi tysi膮cami lat mia艂 w艂asn膮 cywilizacj臋. Na szczeg贸ln膮 uwag臋 zas艂uguje w ka偶dym razie ksi臋偶yc Marsa - Fobos!
Mars ma dwa ksi臋偶yce: Fobosa i Deimosa (co po grecku oznacza: L臋k i Trwoga). By艂y one znane d艂ugo przedtem, zanim ameryka艅ski astronom Asaph Hall odkry艂 je w 1877 roku. Johannes Kupler ju偶 w 1610 r. przypuszcza艂, 偶e Marsowi towarzysz膮 dwa satelity. Cho膰 mnich-kapucyn Schyl kilka lat p贸藕niej utrzymywa艂, jakoby widzia艂 ksi臋偶yce Marsa, musia艂 on ulec z艂udzeniu, gdy偶 przy pomocy 贸wczesnych instrument贸w optycznych w 偶adnym wypadku nie mo偶na by艂o zobaczy膰 tych malutkich cia艂 niebieskich. Fascynuj膮cy jest wszak偶e opis jaki Jonatan Swift zamie艣ci艂 w 1727 r. w swej ksi膮偶ce Podr贸偶 do Lapusy (jest to jedna z podr贸偶y Guliwera). Swift opisuje nie tylko oba ksi臋偶yce Marsa, ale podaje nawet ich wielko艣膰 i orbity. W trzecim rozdziale czytamy:
"Laputa艅scy astronomowie najwi臋ksz膮 cz臋艣膰 偶ycia swego przep臋dzaj膮 do obserwacji nieba i maj膮 teleskopy nier贸wnie lepsze od naszych. Lubo ich teleskopy tylko na trzy stopy d艂ugie, powi臋kszaj膮 jednak wiecej ni偶eli nasze, sto st贸p d艂ugo艣ci maj膮ce, i daleko wyrazi艣ciej pokazuj膮 gwiazdy. Przez to zrobili odkrycia daleko wa偶niejsze ni偶eli nasi europejscy astronomowie. Odkryli dziesi臋膰 tysi臋cy gwiazd nieruchomych, gdy tymczasem my znamy zaledwie trzeci膮 cz臋艣膰 tej liczby. Odkryli dwa trabanty Marsa, z kt贸rych bli偶szy odleg艂y jest od swej planety o trzy 艣rednice, a dalszy o pi臋膰 艣rednic. Pierwszy obraca si臋 w przeci膮gu dziesi臋ciu, drugi w przeci膮gu dwudziestu jednej i p贸艂 godziny ko艂o Marsa, tak 偶e kwadraty ich periodycznych obrot贸w maj膮 si臋 do siebie jak sze艣ciany ich odleg艂o艣ci od Marsa, z czego wnosi膰 trzeba, 偶e podlegaj膮 tym samym prawom ci臋偶ko艣ci jak inne cia艂a niebieskie"
Jakim sposobem Swift umia艂 opisa膰 satelity Marsa, skoro zosta艂y one odkryte dopiero 150 lat p贸藕niej? To prawda, 偶e kilku astronom贸w ju偶 przed Swiftem podejrzewa艂o ich istnienie, ale przypuszczenia nie wystarczy艂yby do podania tak precyzyjnych danych! Nie wiemy, sk膮d pisarz czerpa艂 swoj膮 wiedz臋.
Satelity Marsa s膮 najmniejszymi i najdziwniejszymi ksi臋偶ycami w Uk艂adzie S艂onecznym: obracaj膮 si臋 bowiem nad r贸wnikiem planety po prawie okr膮g艂ych orbitach! Je偶eli odbijaj膮 tyle samo 艣wiat艂a, co Ksi臋偶yc, to Fobos powinien mie膰 艣rednic臋 16, a Deimos - tylko o艣miu kilometr贸w. Gdyby jednak by艂y to ksi臋偶yce sztuczne i z tego powodu mia艂y zdolno艣膰 odbijania wi臋kszej ilo艣ci 艣wiat艂a, to w rzeczywisto艣ci mog艂yby by膰 jeszcze mniejsze. S膮 one jedynymi znanymi dotychczas ksi臋偶ycami naszego Uk艂adu S艂onecznego, kt贸re poruszaj膮 si臋 szybciej wok贸艂 macierzystej planety, ni偶 ta obraca si臋 wok贸艂 w艂asnej osi. Gdy uwzgl臋dni膰 rotacj臋 Marsa, to Fobos w ci膮gu jednego marsja艅skiego dnia obiega planet臋 dwa razy, natomiast Deimos obraca si臋 wok贸艂 niej tylko troch臋 szybciej ni偶 ona sama wok贸艂 w艂asnej osi.
W roku 1862, kiedy Ziemia znajdowa艂a si臋 w szczeg贸lnie korzystnym po艂o偶eniu wzgl臋dem Marsa, daremnie poszukiwano marsja艅skich ksi臋偶yc贸w. Odkryto je dopiero 15 lat p贸藕niej! Pojawi艂a si臋 teoria planetoid, zgodnie z kt贸r膮 pewni astronomowie przypuszczali, 偶e ksi臋偶yce te s膮 przechwyconymi przez Marsa kawa艂kami materii kosmicznej. Teoria planetoid jest jednak nie do utrzymania, gdy偶 oba ksi臋偶yce obracaj膮 si臋 nad r贸wnikiem prawie w tej samej p艂aszczy藕nie. Przypadkowo m贸g艂by si臋 tak zachowywa膰 tylko jeden od艂amek z Kosmosu. Na podstawie pomiar贸w wykszta艂ci艂a si臋 potem nowoczesna teoria dotycz膮ca tych satelit贸w.
Ciesz膮cy si臋 uznaniem ameryka艅ski astronom Carl Sagan i rosyjski uczony Szk艂owski potwierdzili w swej wydanej w 1966 r. ksi膮偶ce Intelligent Life in the Universe teori臋, 偶e Fobos jest sztucznym satelit膮. W rezultacie szeregu pomiar贸w Sagan doszed艂 bowiem do wniosku, 偶e musi on by膰 pusty w 艣rodku, a przecie偶 nie mo偶e istnie膰 naturalny pusty ksi臋偶yc.
Pewne w艂a艣ciwo艣ci orbity Fobosa nie zgadzaj膮 si臋 z jego przypuszczaln膮 mas膮, natomiast cechy takie typowe s膮 dla orbit cia艂 pustych. Szk艂owski, kierownik dzia艂u radioastronomii w moskiewskim Instytucie im. Sternberga, wysun膮艂 t臋 sam膮 tez臋, gdy zaobserwowa艂, 偶e w ruchach Fobosa mo偶na stwierdzi膰 osobliwe, nienaturalne przyspieszenie, kt贸re jest identyczne ze zjawiskami obserwowanymi u sztucznych satelit贸w Ziemi.
Fantastyczne teorie Sagana i Szk艂owskiego przyjmuje si臋 obecnie bardzo powa偶nie. Amerykanie planuj膮 kolejne sondy na Marsa, kt贸re maj膮 namierzy膰 r贸wnie偶 jego ksi臋偶yce. Rosjanie chc膮 w najbli偶szych latach obserwowa膰 ruch ksi臋偶yc贸w Marsa z wielu obserwatori贸w.
Je艣li s艂uszna jest prezentowana przez wybitnych uczonych na Wschodzie i Zachodzie teza, 偶e Mars posiada艂 niegdy艣 rozwini臋t膮 cywilizacj臋, to pojawia si臋 pytanie, dlaczego przesta艂a ona istnie膰. Czy istoty rozumne z Marsa musia艂y poszuka膰 sobie nowej przestrzeni 偶yciowej? Czy do szukania nowych siedzib zmusi艂a je coraz mniejsza ilo艣膰 tlenu na ojczystej planecie? Czy mo偶e win臋 za upadek cywilizacji ponosi jaka艣 katastrofa kosmiczna? I w ko艅cu: czy cz臋艣膰 Marsjan zdo艂a艂a si臋 uratowa膰 na jakiej艣 s膮siedniej planecie?
Doktor Emanuel Wielikowski wyja艣nia艂 w swej opublikowanej w 1950 r. i jeszcze dzisiaj przez fachowc贸w szeroko dyskutowanej ksi膮偶ce Worlds in Collision, 偶e z Marsem zderzy艂a si臋 ogromna kometa i w efekcie kolizji wykszta艂ci艂a si臋 planeta Wenus. Potwierdzeniem tej teorii by艂oby, gdyby na powierzchni Wenus panowa艂a wysoka temperatura, planeta mia艂a nietypow膮 rotacj臋 i wyst臋powa艂y tam chmury w臋glowodorowe. Ocena danych dostarczonych przez Marinera II potwierdzi艂a teorie Wielikowskiego. Ot贸偶 Wenus jest jedyn膮 planet膮, kt贸ra obraca si臋 "do ty艂u", jedyn膮 zatem, kt贸ra inaczej ni偶 Merkury, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran i Neptun nie trzyma si臋 regu艂 gry Uk艂adu S艂onecznego...
Branie pod uwag臋 katastrofy kosmicznej, jako przyczyny zag艂ady cywilizacji na Marsie, dostarcza po偶ywki dla naszej teorii, 偶e w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci Ziemi臋 mogli odwiedzi膰 przybysze z Kosmosu. Utopi膮 lub mo偶liw膮 spekulacj膮 jest zatem teza, 偶e jaka艣 grupa marsja艅skich olbrzym贸w mog艂a znale藕膰 ratunek na Ziemi, aby wraz z 偶yj膮cymi tu w贸wczas p贸艂inteligentnymi istotami za艂o偶y膰 now膮 cywilizacj臋 cz艂owieka z gatunku Homo sapiens. Si艂a ci膮偶enia jest na Marsie mniejsza ni偶 na Ziemi - mo偶na zatem przypuszcza膰, 偶e Marsjanie byli wy偶si i mieli pot臋偶niejsz膮 budow臋 cia艂a w por贸wnaniu z mieszka艅cami naszej planety. Je艣li teoria ta zawiera 藕d藕b艂o prawdy, to mieliby艣my owych olbrzym贸w, kt贸rzy przybyli z gwiazd, mogli porusza膰 ogromne bloki skalne, kszta艂cili ludzi w nieznanych jeszcze umiej臋tno艣ciach, a w ko艅cu wymarli...
Nigdy jeszcze nie wiedzieli艣my tak ma艂o o tak wielu sprawach, jak obecnie. Jeste艣my pewni, 偶e zagadnienie "cz艂owiek i obce inteligencje" pozostanie aktualnym tematem dla nauki, zanim nie znajdzie ona odpowiedzi na wszystkie mo偶liwe do rozwi膮zania zagadki.









Rozdzia艂 XI

Sygna艂y wysy艂ane w Kosmos - Czy przekaz my艣li jest szybszy od 艣wiat艂a? - Dziwny przypadek Cayce'a - R贸wnanie z Green Bank - Prominentni przedstawiciele egzobiologii - Nad czym pracuje NASA? - Rozmowa z Wernherem von Braunem

8 kwietnia 1960 r. wczesnym rankiem o godzinie czwartej w pewnej ustronnej dolinie w Zachodniej Wirginii rozpocz膮艂 si臋 eksperyment. Wielki, maj膮cy 85 st贸p radioteleskop z Green Bank zosta艂 skierowany na odleg艂膮 o 11,8 lat 艣wietlnych gwiazd臋 Tau Ceti. Kierownik tego programu, m艂ody ameryka艅ski astronom doktor Frank Drake - uczony ciesz膮cy si臋 doskona艂膮 opini膮 zawodow膮 - chcia艂 w艂膮czy膰 si臋 w emisje radiowe innych cywilizacji, aby odebra膰 sygna艂y od obcych istot rozumnych. Pierwsza, trwaj膮ca 150 godzin seria do艣wiadcze艅 przesz艂a do historii astronomii jako projekt OZMA, cho膰 pisane jej by艂o niepowodzenie. Eksperymentu nie przerwano z tego powodu, 偶e cho膰by jeden z pracuj膮cych nad nim uczonych uwa偶a艂, jakoby w Kosmosie nie by艂o nadajnik贸w radiowych. Post膮piono tak raczej w przekonaniu, 偶e nie ma jeszcze przyrz膮d贸w, dzi臋ki kt贸rym mo偶na osi膮gn膮膰 za艂o偶ony cel. OZMA nie pozostanie jednak jedyn膮 tego typu pr贸b膮. By膰 mo偶e na Ksi臋偶ycu zostanie zainstalowany radioteleskop, kt贸ry z dala od zak艂贸ce艅 ziemskich spenetruje niezmierzone mi臋dzygwiezdne przestrzenie w poszukiwaniu sygna艂贸w radiowych.
Trzeba jednak zada膰 sobie pytanie, czy poszukiwanie tych sygna艂贸w s艂u偶y badaniom kosmicznym i czy nie by艂oby bardziej celowe wysy艂anie w艂asnych sygna艂贸w radiowych w Kosmos. Nie mo偶emy rzecz jasna wymaga膰 od obcych istot inteligentnych, aby jakim艣 cudem zna艂y j臋zyk rosyjski, hiszpa艅ski lub angielski i tylko czeka艂y na nasze wezwanie...
Przypuszczalnie istniej膮 trzy mo偶liwo艣ci, dzi臋ki kt贸rym mo偶emy zameldowa膰 o swoim istnieniu. S膮 to: kodowane liczby (system binarny), promienie laserowe i przedstawienia obrazowe. Najwi臋ksze szans臋 przyznaje si臋 pierwszemu wariantowi, ale musia艂yby zosta膰 wykryte i ustalone mi臋dzygalaktyczne d艂ugo艣ci fal, odbieralne w ca艂ym Kosmosie. Mog艂aby to by膰 cz臋stotliwo艣膰 1420 MHz, gdy偶 jest to cz臋stotliwo艣膰 promieniowania neutralnego wodoru, kt贸re powstaje przy zderzeniu jego atom贸w. Z uwagi na to, 偶e wod贸r jest pierwiastkiem - cz臋stotliwo艣膰 ta mog艂aby by膰 znana w ca艂ym Wszech艣wiecie. Dodatkow膮 okoliczno艣ci膮 jest, 偶e pasmo 1420 MHz le偶y poza chaosem ziemskich fal radiowych i tym samym mo偶liwo艣膰 b艂臋d贸w lub zak艂贸ce艅 zosta艂aby ograniczona do minimum. W ten spos贸b mo偶na by wysy艂a膰 w Kosmos impulsy radiowe, kt贸re zostan膮 rozpoznane przez obce istoty rozumne, o ile takie zamieszkuj膮 Wszech艣wiat.
W zwi膮zku z tym niezwykle interesuj膮ca jest informacja tygodnika "Die Zeit" nr 51 z 22 grudnia 1967 roku. W artykule "O艣wietlany Ksi臋偶yc" czytamy:
"Odleg艂o艣膰 Ksi臋偶yca od Ziemi jest wprawdzie znana z dok艂adno艣ci膮 do kilkuset metr贸w, ale astronomowie nie chc膮 si臋 tym zadowoli膰. Dlatego te偶 astronauci przy okazji jednego z pierwszych lot贸w na Ksi臋偶yc maj膮 ze sob膮 zabra膰 lustra i tam je zainstalowa膰. Lustra b臋d膮 sk艂ada艂y si臋 - na wz贸r naro偶nika pokoju - z trzech prostopadle u艂o偶onych odbijaj膮cych 艣wiat艂o p艂aszczyzn i b臋d膮 posiada艂y w艂a艣ciwo艣膰 odbijania promieni 艣wietlnych w kierunku 藕r贸d艂a 艣wiat艂a.
Ten system luster zosta艂by o艣wietlony z Ziemi b艂yskami 艣wiat艂a trwaj膮cymi jedn膮 milionow膮 sekundy, wysy艂anymi z lasera, z kt贸rym powi膮zany by艂by teleskop o 艣rednicy 1,5 m. 艢wiat艂o odbite od Ksi臋偶yca ponownie by艂oby przechwytywane przez teleskop i doprowadzane do powielacza elektronowego z fotokatod膮.
Znaj膮c pr臋dko艣膰 艣wiat艂a i czas, jakiego potrzebuje promie艅 lasera na przebycie drogi w obie strony, mo偶na okre艣li膰 odleg艂o艣膰 Ziemi od Ksi臋偶yca z dok艂adno艣ci膮 do 1,5 m".
Mo偶liwe jest tak偶e przesy艂anie impuls贸w z innych planet na Ziemi臋! Od d艂u偶szego ju偶 czasu fale radiowe przemierzaj膮 Wszech艣wiat. Czy nie jest mo偶liwe, aby - o ile nasza hipoteza jest s艂uszna - obce istoty obdarzone inteligencj膮 da艂y nam o sobie zna膰? Na przyk艂ad energia promieniowania gwiazdy CTA-102 wzros艂a nagle na jesieni 1964 roku. Astronomowie rosyjscy poinformowali, 偶e by膰 mo偶e by艂y to sygna艂y od pozaziemskiej supercywilizacji. Gwiazda CTA-102 jest odnotowana przez radioastronom贸w z California Institute of Technology pod numerem katalogowym 102 - i st膮d jej nazwa.
Astronom Szo艂omicki powiedzia艂 13 kwietnia 1965 r. w sali wyk艂adowej Instytutu im. Sternberga w Moskwie: "Pod koniec wrze艣nia i na pocz膮tku pa藕dziernika 1964 r. energia promieniowania gwiazdy CTA-102 sta艂a si臋 znacznie silniejsza, ale tylko na kr贸tki czas, i potem znowu zanik艂a. Zarejestrowali艣my zjawisko i odczekali艣my. Pod koniec roku intensywno艣膰 tego 藕r贸d艂a znowu gwa艂townie wzros艂a, osi膮gaj膮c dok艂adnie w 100 dni po pierwszym zapisie drugi punkt szczytowy". Jego szef profesor Szk艂owski doda艂, 偶e tego typu wahania promieniowania nale偶膮 do rzadko艣ci.
Astrofizyk holenderski Maarten Schmidt stwierdzi艂 za pomoc膮 dok艂adnych pomiar贸w, 偶e CTA-102 musi by膰 oddalona od Ziemi oko艂o dziesi臋ciu miliard贸w lat 艣wietlnych. Oznacza to wi臋c, 偶e sygna艂y radiowe, je艣li pochodz膮 od istot inteligentnych, musia艂y zosta膰 nadane przed dziesi臋cioma miliardami lat. W owym czasie jednak nasza planeta - zgodnie z obecnym stanem wiedzy - w og贸le jeszcze nie istnia艂a. Ustalenie to mo偶e oznacza膰 艣miertelny cios dla poszukiwa艅 innych istot we Wszech艣wiecie.
Gdyby jednak poszukiwanie przejaw贸w 偶ycia w Kosmosie nie mia艂o 偶adnych szans, astrofizycy w Ameryce i Rosji, w angielskim Jodrell Bank pod Manchesterem i w Stockert pod Bonn nie kierowaliby w ramach swego programu badawczego wielkich anten na tzw. gwiazdy radiowe i kwazary. Gwiazdy sta艂e Epsilon Eridani i Tau Ceti s膮 od nas oddalone odpowiednio o 10,2 i 11,8 lat 艣wietlnych. Fale radiowe skierowane do tych w艂a艣nie "s膮siad贸w" by艂yby zatem w drodze oko艂o 11 lat i w rezultacie odpowied藕 przysz艂aby do nas po up艂ywie 22 lat. Po艂膮czenia radiowe z bardziej odleg艂ymi gwiazdami wymagaj膮 odpowiednio d艂u偶szego czasu. W wypadku cywilizacji oddalonych o miliony lat 艣wietlnych kontakty za pomoc膮 fal radiowych mijaj膮 si臋 z celem. Czy jednak fale radiowe s膮 jedynym 艣rodkiem technicznym, jakim dysponujemy dla nawi膮zania kontaktu z innymi cywilizacjami?
Mogliby艣my przecie偶 zwr贸ci膰 na siebie uwag臋 wizualnie! Silny promie艅 laserowy, skierowany na Marsa lub Jowisza, nie pozosta艂by niezauwa偶ony, o ile mieszkaj膮 tam istoty rozumne. (Nawiasem m贸wi膮c: "laser" jest skr贸tem od wyra偶enia Light Amplification by Stimulated Emission of Radiation, czyli wzmacnianie 艣wiat艂a przez stymulowan膮 emisj臋 promieniowania, a wi臋c po prostu: wzmacniacz fal 艣wietlnych.) Inn膮 cokolwiek fantastyczn膮 mo偶liwo艣ci膮 by艂oby obsianie wielkich powierzchni ziemi w taki spos贸b, by powsta艂y uderzaj膮ce kontrasty kolorystyczne, przedstawiaj膮ce zarazem mo偶liwie uniwersalne symbole geometryczne lub matematyczne. Idea 艣mia艂a, ale ca艂kowicie mo偶liwa do realizacji. Boki wielkiego tr贸jk膮ta r贸wnoramiennego, maj膮ce po 1000 km d艂ugo艣ci, zostaj膮 obsadzone kartoflami, a w ten olbrzymi tr贸jk膮t wpisane zostaje ko艂o obsiane pszenic膮. Tym sposobem ka偶dego lata powstawa艂oby trudne do przeoczenia 偶贸艂te ko艂o, otoczone zielonym r贸wnoramiennym tr贸jk膮tem. Eksperyment mia艂by r贸wnie偶 bardzo praktyczne znaczenie, dostarczaj膮c dodatkowych plon贸w! Je偶eli Kosmos zamieszkuj膮 istoty rozumne, kt贸re szuka艂yby nas, tak jak my ich szukamy, to ja艣niej膮ce figury ko艂a i tr贸jk膮ta by艂yby dla nich wskaz贸wk膮, 偶e formy te nie mog膮 by膰 kaprysem natury... Podkre艣lmy - to tylko pewna mo偶liwo艣膰. Kto艣 zaproponowa艂 tak偶e, aby wznie艣膰 szereg latarni morskich, kt贸re kierowa艂yby swe 艣wiat艂o w g贸r臋, tworz膮c model atomu... Propozycje i jeszcze raz propozycje.
Wszystkie one wychodz膮 z za艂o偶enia, 偶e kto艣 obserwuje nasz膮 planet臋. Czy b艂臋dnie podchodzimy do problemu przy pomocy tych ograniczonych 艣rodk贸w?
Nawet komu艣 bardzo sceptycznemu i raczej niech臋tnemu wszelkiemu okultyzmowi nie uda si臋 pomin膮膰 paru niewyja艣nionych jeszcze dzisiaj zjawisk, takich jak cho膰by statystycznie i naukowo uchwytny, ale nadal niewyja艣niony fenomen wzajemnego przekazywania my艣li pomi臋dzy m贸zgami istot inteligentnych.
W oddzia艂ach parapsychologicznych wielu renomowanych uniwersytet贸w bada si臋 ca艂kiem naukowymi metodami niewyja艣nione dot膮d zjawiska, jak jasnowidztwo, widzenia senne, telepatia itp. Przy czym oddziela si臋 i odrzuca wszelkie podejrzane historie o duchach i upiorach, wywodz膮ce si臋 z okultyzmu lub religijnych uroje艅. Uczeni zajmuj膮 si臋 wy艂膮cznie zjawiskami, kt贸re nadaj膮 si臋 poniek膮d do weryfikacji w badaniach laboratoryjnych. Badania indywidualne i grupowe potwierdzi艂y wyst臋powanie zjawiska przekazywania my艣li. Ta jeszcze nie tak dawno pogardzana dziedzina bada艅 zrobi艂a du偶y krok naprz贸d.
W sierpniu 1959 r. zako艅czy艂 si臋 eksperyment "Nautilus". Do艣wiadczenie to nie tylko udowodni艂o zjawisko telepatii, lecz wykaza艂o tak偶e, i偶 kontakty intelektualne mi臋dzy ludzkimi m贸zgami mog膮 by膰 silniejsze od fal radiowych. Eksperyment przebiega艂 nast臋puj膮co: 艂贸d藕 podwodna Nautilus, oddalona kilka tysi臋cy kilometr贸w od "nadajnika my艣li", zanurzy艂a si臋 kilkaset metr贸w poni偶ej lustra wody. Wszystkie po艂膮czenia radiowe urwa艂y si臋, gdy偶 fale radiowe nie s膮 w stanie przenikn膮膰 g艂臋boko w wody morskie. Funkcjonowa艂a natomiast wymiana my艣li mi臋dzy panem X i panem Y.
Po przeprowadzeniu podobnych do opisanego test贸w zadajemy sobie najcz臋艣ciej pytanie, do czego jeszcze jest zdolny ludzki umys艂?
Czy mo偶e on zdoby膰 si臋 na wymian臋 my艣li szybsz膮 od pr臋dko艣ci 艣wiat艂a? Znany w literaturze naukowej przypadek Cayce'a uzasadnia takie przypuszczenia.
Edgar Cayce, prosty wiejski ch艂opak z Kentucky, nie mia艂 poj臋cia, jak fantastyczne mo偶liwo艣ci kryj膮 si臋 w jego g艂owie. Cho膰 zmar艂 5 stycznia 1945 r., to do dzisiaj lekarze i psycholodzy zajmuj膮 si臋 interpretacj膮 jego przypadku. Rygorystyczne American Medical Association wyda艂o Edgarowi Cayce'owi pozwolenie na udzielanie konsultacji, cho膰 przecie偶 nie by艂 on lekarzem.
Edgar Cayce zapad艂 we wczesnej m艂odo艣ci na powa偶n膮 chorob臋. Wstrz膮sa艂y nim skurcze, wysoka gor膮czka trawi艂a m艂ode cia艂o, chory straci艂 przytomno艣膰. Podczas gdy lekarze bezskutecznie pr贸bowali przywr贸ci膰 dziecku przytomno艣膰, Edgar nagle zacz膮艂 g艂o艣no i wyra藕nie m贸wi膰. Wyja艣ni艂, dlaczego jest chory, wymieni艂 kilka lek贸w, kt贸rych mu potrzeba, i poda艂, z jakich sk艂adnik贸w nale偶y przyrz膮dzi膰 ma艣膰, kt贸r膮 nale偶y wciera膰 mu w kr臋gos艂up. Lekarze i krewni byli zaskoczeni, gdy偶 nie mieli poj臋cia, sk膮d u ch艂opca ta wiedza i zupe艂nie obce wyra偶enia. Poniewa偶 przypadek wydawa艂 si臋 beznadziejny, wype艂niono wskazania chorego. Po zastosowaniu przepisanego leczenia zacz臋艂a nast臋powa膰 bardzo szybka poprawa zdrowia.
Wydarzenie sta艂o si臋 g艂o艣ne. Poniewa偶 Edgar przemawia艂 b臋d膮c nieprzytomny, pojawi艂y si臋 propozycje, aby ch艂opca wprowadza膰 w stan hipnozy i "wydobywa膰" z niego w ten spos贸b porady medyczne. Edgar zdecydowanie odmawia艂. Dopiero kiedy zachorowa艂 jego przyjaciel, podyktowa艂 precyzyjn膮 recept臋 u偶ywaj膮c wyra偶e艅 艂aci艅skich, kt贸rych przedtem nigdy nie s艂ysza艂, a tym bardziej nie zna艂 ich z ksi膮偶ek. Po tygodniu przyjaciel Edgara by艂 zdr贸w.
O ile pierwszy przypadek zosta艂 wkr贸tce zapomniany jako ma艂a, ale pod wzgl臋dem naukowym niezbyt powa偶na sensacja, to nowe wydarzenie sk艂oni艂o Medical Association do powo艂ania komisji, kt贸ra w razie powt贸rzenia si臋 czego艣 podobnego mia艂a sporz膮dzi膰 protok贸艂 艂 spisywa膰 nawet najmniejsze szczeg贸艂y zdarzenia. Cayce posiada艂 podczas snu wiedz臋 i umiej臋tno艣ci godne jakiego艣 konsylium.
Kiedy艣 Edgar "zaordynowa艂" pewnemu bardzo zamo偶nemu pacjentowi lekarstwo, kt贸rego nigdzie nie mo偶na by艂o dosta膰. Cz艂owiek 贸w da艂 kilka og艂osze艅 do poczytnych mi臋dzynarodowych gazet. M艂ody lekarz z Pary偶a (!) odpisa艂, 偶e jego ojciec przed laty wytwarza艂 ten lek, ale produkcja zosta艂a ju偶 dawno wstrzymana. Sk艂ad medykamentu by艂 identyczny ze wskaz贸wkami Edgara Cayce'a.
P贸藕niej Egdar "przepisuje" lekarstwo i podaje adres laboratorium w pewnym odleg艂ym mie艣cie. W rozmowie telefonicznej dowiedziano si臋, 偶e preparat zosta艂 dopiero co wynaleziony, opracowany jest tylko przepis, dla leku szuka si臋 nazwy i nie ma go jeszcze w sprzeda偶y.
Komisja sk艂adaj膮ca si臋 z do艣wiadczonych lekarzy jest daleka od tego, by wierzy膰 w telepati臋; bada spraw臋 trze藕wo i rzeczowo, rejestruje to co obserwuje, wie, 偶e Egdar przez ca艂e 偶ycie nie mia艂 w r臋ku 偶adnej medycznej ksi膮偶ki. Oblegany ze wszystkich stron 艣wiata, Edgar udziela dw贸ch konsultacji dziennie, zawsze w obecno艣ci lekarzy i zawsze bezp艂atnie. Jego diagnozy i zalecenia terapeutyczne s膮 dok艂adne, ale z chwil膮 gdy budzi si臋 z transu nie wie, co przedtem m贸wi艂. Kiedy cz艂onkowie komisji pytaj膮 go, w jaki spos贸b stawia diagnozy, Edgar przypuszcza, i偶 jest w stanie wej艣膰 w kontakt z ka偶dym dowolnym m贸zgiem, by zaczerpn膮膰 od niego potrzebne mu informacje. Poniewa偶 m贸zg pacjenta r贸wnie偶 dok艂adnie wie, czego brakuje organizmowi, sprawa jest ca艂kiem prosta. Edgar wypytuje m贸zg chorego, a potem szuka na 艣wiecie takiego m贸zgu, kt贸ry mu powie, co nale偶y robi膰. On sam - uwa偶a艂 Edgar -jest tylko cz膮stk膮 wszystkich m贸zg贸w...
Niesamowita wr臋cz idea, kt贸ra przeniesiona na realia wsp贸艂czesnej techniki wygl膮da艂aby nast臋puj膮co: w Nowym Jorku monstrualny komputer na艂adowany jest wszystkimi znanymi wsp贸艂cze艣nie danymi z dziedziny fizyki. Bez wzgl臋du na to, kiedy i z jakiego miejsca kierowane by艂yby do komputera pytania, udziela艂by on odpowiedzi w ci膮gu u艂amka sekundy. Inny komputer znajduje si臋 w Zurychu i przechowywana jest w nim ca艂a wiedza medyczna. Komputer w Moskwie dysponuje wszystkimi informacjami o biologii, inny - w Kairze wie wszystko o astronomii. Kr贸tko m贸wi膮c: w r贸偶nych o艣rodkach na 艣wiecie przechowuje si臋 w po艂膮czonych ze sob膮 bezprzewodowo komputerach ca艂膮 dost臋pn膮 wiedz臋 uporz膮dkowan膮 wed艂ug dziedzin. Komputer w Kairze poproszony o informacj臋 medyczn膮 przekaza艂by zapytanie w ci膮gu jednej setnej sekundy do komputera w Zurychu. Na zasadzie takiej w艂a艣nie, ca艂kowicie ju偶 technicznie mo偶liwej symultany musia艂 funkcjonowa膰 m贸zg Edgara Cayce'a.
Mo偶e pojawi膰 si臋 fantastyczna i 艣mia艂a spekulacja, co by艂oby, gdyby wszystkie ludzkie m贸zgi (lub tylko kilka najbardziej wyrafinowanych) dysponowa艂y nieznan膮 form膮 energii i posiada艂y mo偶liwo艣膰 nawi膮zywania kontaktu ze wszystkimi 偶ywymi istotami? O funkcjach i mo偶liwo艣ciach ludzkiego m贸zgu wiemy przera偶aj膮co ma艂o; wiadomo, 偶e zdrowy cz艂owiek wykorzystuje tylko jedn膮 dziesi膮t膮 kory m贸zgowej. Co robi zatem pozosta艂e dziewi臋膰 dziesi膮tych? Znane s膮 udokumentowane naukowo fakty, 偶e ludzie wychodzili z nieuleczalnych chor贸b wy艂膮cznie si艂膮 swej woli. Mo偶e dlatego, 偶e na nieznanej nam zasadzie dodatkowo "w艂膮cza艂a" si臋 jedna lub dwie dziesi膮te kory m贸zgowej?
Gdyby艣my przyj臋li rzecz nies艂ychan膮, 偶e m贸zg wytwarza najsilniejsze formy energii, to mocny impuls psychiczny m贸g艂by by膰 odczuwalny wsz臋dzie w tym samym czasie. Je艣li nauce uda艂oby si臋 udowodni膰 tak膮 "dzik膮" ide臋, oznacza艂oby to, i偶 wszystkie inteligencje w Kosmosie przynale偶膮 ze swej istoty do tej samej nieznanej struktury.
Pos艂u偶my si臋 pewnym modelem my艣lowym! Je艣li w zbiorniku z miliardami bakterii wywo艂a si臋 w dowolnym miejscu silny impuls elektryczny, to odczuje go ka偶dy rodzaj bakterii w ka偶dym miejscu basenu. Impuls pr膮du b臋dzie mo偶na odebra膰 wsz臋dzie w tym samym momencie. Zdajemy sobie spraw臋, 偶e por贸wnanie nieco kuleje, gdy偶 elektryczno艣膰 jest znan膮 form膮 energii, zwi膮zan膮 z pr臋dko艣ci膮 艣wiat艂a. Chodzi nam natomiast o tak膮 posta膰 energii, kt贸ra jest obecna i czynna w ka偶dym miejscu jednocze艣nie. Zaledwie przeczuwamy istnienie nieznanej jeszcze energii, kt贸ra kiedy艣 uczyni zrozumia艂ym to, co dzisiaj jest niepoj臋te.
Aby tej nies艂ychanej idei przyda膰 szczypty prawdopodobie艅stwa, przytoczmy sprawozdanie z eksperymentu przeprowadzonego 29 i 30 maja 1965 r., jedynego w swoim rodzaju pod wzgl臋dem zasi臋gu i metody. W owych dw贸ch dniach 1008 os贸b koncentrowa艂o si臋 w tym samym czasie, a nawet w tej samej sekundzie, na obrazach, zdaniach i symbolach, kt贸re zosta艂y przez nich - by tak rzec - "wypromieniowane" ze skumulowan膮 moc膮 w Kosmos. Zadziwiaj膮cy jest nie sam fakt masowego do艣wiadczenia, lecz jego rezultaty. Osoby bior膮ce w nim udzia艂 nie zna艂y si臋 wzajemnie i cho膰 uczestnik贸w dzieli艂a odleg艂o艣膰 setek kilometr贸w, to w specjalnie przygotowanych ankietach 2,7% badanych odpowiedzia艂o, 偶e widzia艂o obraz modelu atomu. Zwa偶ywszy, 偶e jakakolwiek zmowa w艣r贸d "kr贸lik贸w do艣wiadczalnych" nie by艂a mo偶liwa, zaskakuje fakt, i偶 2,7% os贸b zadeklarowa艂o postrzeganie tego samego "obrazu my艣lowego". Telepatia? Hokus pokus? Przypadek? Zgoda, wszystko s膮 to zagadnienia z gatunku science fiction, ale przecie偶 by艂o to do艣wiadczenie zorganizowane przez uczonych. Kto jeszcze sk艂onny by艂by s膮dzi膰, 偶e dotarli艣my do kresu naszego poznania?
R贸wnie niewyt艂umaczalne jest ustalenie grupy fizyk贸w z uniwersytetu Princeton. Podczas badania rozpadu elektrycznie oboj臋tnego mezonu K dosz艂o do rezultatu, kt贸ry teoretycznie w og贸le nie powinien nast膮pi膰, gdy偶 by艂 sprzeczny z od dawna dowiedzion膮 w fizyce j膮drowej zasad膮 inwariancji czasowej, zgodnie z kt贸r膮 procesy zachodz膮ce w cz膮steczkach elementarnych postrzegano jako odwracalne w czasie.
Jeszcze jeden spektakularny przyk艂ad! Teoria wzgl臋dno艣ci g艂osi, 偶e masa i energia s膮 tylko r贸偶nymi przejawami tego samego zjawiska (E = mc2). Zgodnie z t膮 zasad膮 - upraszczaj膮c nieco spraw臋 - mas臋 mo偶na by wytworzy膰 z niczego, przepuszczaj膮c na przyk艂ad silny promie艅 energii obok ci臋偶kiego j膮dra atomowego. W贸wczas promie艅 energii zanika w silnym elektrycznym polu energetycznym j膮dra atomowego, za艣 na jego miejscu powstaje jeden elektron i jeden pozyton. Czyli energia w formie promienia przekszta艂ca si臋 w mas臋 dw贸ch elektron贸w. Dla umys艂u laika zjawisko to wydaje si臋 niemo偶liwe, ale proces ten tak w艂a艣nie przebiega. Nie ma si臋 czego wstydzi膰, je艣li si臋 nie potrafi zrozumie膰 Einsteina. Pewien uczony nazwa艂 go "wielkim samotnikiem", gdy偶 swoj膮 teori臋 m贸g艂 on omawia膰 tylko z tuzinem wsp贸艂czesnych mu ludzi.
Po tej kr贸tkiej wycieczce w niezbadane jeszcze rejony przekaz贸w my艣li i potencjalnych mo偶liwo艣ci ludzkiego m贸zgu powr贸膰my do wsp贸艂czesno艣ci.
Nie jest ju偶 tajemnic膮, 偶e w listopadzie 1962 r. w National Radio Astronomy Observatory w Green Bank w Zachodniej Wirginii spotka艂o si臋 na tajnej konferencji jedenastu wybitnych przedstawicieli nauki. Jej tematem by艂o istnienie pozaziemskich istot inteligentnych. Uczeni - w艣r贸d kt贸rych byli dr dr Giuseppe Cocconi, Su-Shu-Huang, Philip Morrison, Frank Drake, Otto Struve, Carl Sagan oraz laureat Nagrody
Nobla Melvin Calvin - uzgodnili na koniec posiedzenia tzw. R贸wnanie Green Bank. Zgodnie z tym wzorem tylko w naszej Galaktyce znajduje si臋 ka偶dorazowo do 50 milion贸w r贸偶nych cywilizacji, kt贸re b膮d藕 same pr贸buj膮 nawi膮za膰 z nami kontakt, b膮d藕 oczekuj膮 na znak z innych planet.
Cz艂ony r贸wnania Green Bank uwzgl臋dniaj膮 nie tylko wszystkie wchodz膮ce w gr臋 aspekty, ale uczeni podaj膮 dla ka偶dego cz艂onu dwie warto艣ci: dopuszczaln膮 wed艂ug obecnej wiedzy warto艣膰 normaln膮 oraz - minimaln膮.

A oto znaczenia poszczeg贸lnych element贸w r贸wnania:
przeci臋tny wska藕nik nowo powstaj膮cych ka偶dego roku gwiazd, podobnych do naszego S艂o艅ca,
odsetek gwiazd, na kt贸rych mo偶e istnie膰 偶ycie,
przeci臋tna liczba planet, kt贸re obiegaj膮 swoje s艂o艅ca w ekosferze i tym samym wed艂ug naszych norm spe艂niaj膮 warunki niezb臋dne do powstania 偶ycia,
okre艣la odsetek uprzywilejowanych planet, na kt贸rych rzeczywi艣cie rozwin臋艂o si臋 偶ycie,
okre艣la t臋 cz臋艣膰 "o偶ywionych" planet, kt贸re w okresie istnienia ich s艂o艅c zaludnione s膮 przez istoty inteligentne dysponuj膮ce zdolno艣ci膮 do samodzielnego dzia艂ania
podaje odsetek planet zamieszkanych przez istoty inteligentne maj膮ce ju偶 rozwini臋t膮 cywilizacj臋 techniczn膮,
L okre艣la czas trwania danej cywilizacji, gdy偶 tylko dwie bardzo d艂ugo istniej膮ce cywilizacje maj膮 szans臋 spotka膰 si臋 przy olbrzymich odleg艂o艣ciach w Kosmosie.

Je偶eli pod wszystkie parametry tego r贸wnania podstawi si臋 absolutnie najni偶sze warto艣ci, to
N = 40
Je艣li jednak we藕mie si臋 dopuszczalne warto艣ci maksymalne, to
N = 50 000 000
Fantastyczne r贸wnanie z Green Bank wylicza zatem dla naszej Drogi Mlecznej w najmniej korzystnym wypadku 40 inteligentnych wsp贸lnot, szukaj膮cych kontaktu z innymi istotami obdarzonymi inteligencj膮. Naj艣mielsza mo偶liwo艣膰 podaje 50 milion贸w obcych spo艂eczno艣ci, czekaj膮cych na znaki z Kosmosu. Dla wszystkich rozwa偶a艅 z Green Bank podstaw膮 nie s膮 warunki aktualnie panuj膮ce, lecz bior膮 one za punkt wyj艣cia liczb臋 gwiazd Drogi Mlecznej od pocz膮tku jej istnienia.
Je偶eli zaakceptuje si臋 r贸wnanie opracowane przez naukowy trust m贸zg贸w, to nale偶y przyj膮膰, 偶e przed setkami tysi臋cy lat istnia艂y ju偶 cywilizacje pod wzgl臋dem technicznym bardziej rozwini臋te od naszej. Jest to okoliczno艣膰, kt贸ra wspiera nasz膮 teori臋 o odwiedzinach kosmicznych "bog贸w" w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. Ameryka艅ski astrobiolog dr Sagan zapewnia, 偶e istnieje czysto statystyczna mo偶liwo艣膰, i偶 przedstawiciele pozaziemskiej cywilizacji mogli odwiedzi膰 Ziemi臋 przynajmniej raz w ci膮gu jej dziej贸w. U podstaw wszystkich rozwa偶a艅 i przypuszcze艅 mog膮 si臋 kry膰 fantazje i 偶yczenia, natomiast r贸wnanie z Green Bank pozwala obiektywnie obliczy膰 liczb臋 gwiazd, na kt贸rych mo偶liwe jest 偶ycie.
Nowa dziedzina wiedzy, tzw. egzobiologia, znajduje si臋 w艂a艣nie w stadium powstawania. Nowe nauki zawsze z trudem zdobywaj膮 sobie uznanie. Egzobiologii trudniej przysz艂oby walczy膰 o uznanie, gdyby osobisto艣ci ciesz膮ce si臋 ju偶 ugruntowanym powa偶aniem nie zaj臋艂y si臋 zawodowo tym obszarem bada艅, skierowanym na 偶ycie pozaziemskie. C贸偶 mog艂oby lepiej dowie艣膰 powagi nowej dyscypliny, ni偶 lista nazwisk zaanga偶owanych w ni膮 os贸b:
Dr Freeman Quimby (szef programu egzobiologii w NASA), dr Ira Blei (NASA), dr Joshua Lederberg (NASA), dr L. P. Smith (NASA), dr R. E. Kaj (NASA), dr Richard Young (NASA), dr H. S. Brown (California Institute of Technology), dr Edward Purcell (prof. nadzw. fizyki na Uniwersytecie Harvarda), dr R.N. Bracewells (Radio Astronomy Institute Standford), dr Townes (laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki z 1964 r.), dr J. S. Szk艂owski (Instytut im. Sternberga w Moskwie), sir Bernard Lovell (Jodrell Bank), dr Wernher von Braun (szef programu rakiet Saturn w USA), prof. dr Oberth - nauczyciel von Brauna, prof. dr Stuhlinger, prof. dr E. S鋘ger i wielu innych.
Nazwiska te przydaj膮 wiarygodno艣ci tysi膮com egzobiolog贸w na ca艂ym 艣wiecie. Pragnieniem wszystkich tych ludzi jest z艂amanie tabu, zburzenie muru bierno艣ci, jaki dot膮d otacza wspomniane tu, le偶膮ce "naukowym od艂ogiem", zagadnienia. Wbrew wszelkim oporom egzobiologia istnieje i pewnego dnia mo偶e sta膰 si臋 najbardziej interesuj膮c膮 i najwa偶niejsz膮 dyscyplin膮 naukow膮.
W jaki jednak spos贸b mo偶na zdoby膰 dow贸d istnienia 偶ycia w Kosmosie, zanim jeszcze kto艣 si臋 tam osobi艣cie uda? S膮 statystyki i obliczenia, zdecydowanie potwierdzaj膮ce 偶ycie pozaziemskie. S膮 dowody w postaci bakterii i zarodnik贸w wyst臋puj膮cych we Wszech艣wiecie. Poszukiwania obcych inteligencji zosta艂y zainicjowane, ale nie przynios艂y jeszcze wymiernych, namacalnych i przekonywaj膮cych rezultat贸w. To, czego potrzebujemy, to dowody dla teorii i przypuszcze艅, dyskwalifikowanych dzisiaj jako utopijne. NASA dysponuje gotowym programem badawczym, kt贸ry powinien dostarczy膰 dowodu na istnienie 偶ycia w Kosmosie. Osiem r贸偶nych sond, z kt贸rych ka偶da jest r贸wnie oryginalna, jak skomplikowana, ma dostarczy膰 艣wiadectw 偶ycia na planetach Uk艂adu S艂onecznego.
Oto zaprojektowane sondy:
- Optical Rotary Dispersion Profiles,
- The Multivator,
- The Vidicon Microscope,
- The J-Band Life Detector,
- The Radioisotope Biochemical Probe,
- The Mass Spectrometer,
- The Wolf Trap,
- The Ultraviolet Spectrophotometer.
Kilka wskaz贸wek, co kryje si臋 za tymi nic nie m贸wi膮cymi laikowi technicznymi okre艣leniami:
"Optical Rotary Dispersion Profiles" - to nazwa sondy wyposa偶onej w obrotowy sonduj膮cy reflektor 艣wietlny. Po wyl膮dowaniu na jakiej艣 planecie reflektor zaczyna emitowa膰 promienie szukaj膮c moleku艂. Moleku艂y s膮 jak wiadomo warunkiem istnienia ka偶dej postaci 偶ycia. Jedn膮 z moleku艂 jest du偶a spiralna cz膮steczka DNA, sk艂adaj膮ca si臋 z trzech zwi膮zk贸w chemicznych: organicznej zasady zawieraj膮cej azot, cukru i kwasu fosforowego. Kiedy spolaryzowane 艣wiat艂o napotyka moleku艂臋 cukru, zmienia si臋 p艂aszczyzna drga艅 艣wiat艂a, gdy偶 zasada azotowa - adenina - w zwi膮zku chemicznym z cukrem staje si臋 "optycznie aktywna". Poniewa偶 cukier w DNA jest optycznie czynny, sonduj膮cy promie艅 musi trafi膰 jedynie na zwi膮zek cukru i adeniny, aby natychmiast wyzwoli膰 sygna艂, kt贸ry kierowany automatycznie na Ziemi臋 dostarczy艂by dowodu istnienia 偶ycia na obcej planecie.
"Multivator" - to wa偶膮ca zaledwie 500 gram贸w sonda, zabierana przez rakiet臋 jako lekki dodatkowy 艂adunek i nast臋pnie wystrzeliwana w pobli偶u danej planety. Miniaturowe laboratorium jest w stanie przeprowadzi膰 do 15 eksperyment贸w, a ich wyniki przes艂a膰 na Ziemi臋.
Sonda o oficjalnej nazwie "Radioisotope Biochemical Probe", znana te偶 jako "Gulliver", l膮duje mi臋kko na powierzchni obcej planety i zaraz potem wypuszcza w r贸偶nych kierunkach lepkie sznury o d艂ugo艣ci 15 metr贸w. Po kilku minutach sonda automatycznie wci膮ga sznury z powrotem, za艣 to, co na nich pozosta艂o - kurz, mikroby i wszelkie inne substancje biochemiczne - zanurza w p艂ynnej po偶ywce. Cz臋艣膰 tego roztworu wzbogacona jest radioaktywnym izotopem w臋gla 14C, a przechwycone mikroorganizmy wytwarzaj膮 w trakcie przemiany materii dwutlenek w臋gla CO2. Dwutlenek w臋gla mo偶na 艂atwo oddzieli膰 od p艂ynnej po偶ywki i doprowadzi膰 do aparatu, kt贸ry mierzy poziom radioaktywno艣ci gazu zawieraj膮cego j膮dra atomowe 14C i przekazuje wyniki na Ziemi臋.
Chcemy opisa膰 jeszcze jedno urz膮dzenie, kt贸re NASA opracowa艂a dla poszukiwania przejaw贸w pozaziemskiego 偶ycia. Jest to tak zwana "pu艂apka na wilki". Wynalazca tego minilaboratorium nazwa艂 je pierwotnie "Bug-Detector", ale jego wsp贸艂pracownicy przechrzcili je na "Wolfsfalle" (pu艂apka na wilki), gdy偶 ich szef nazywa si臋 Wolf Yishniac. "Pu艂apka na wilki" ma mi臋kko wyl膮dowa膰 na obcej planecie, a nast臋pnie wysun膮膰 pr贸偶niow膮 rur臋 o bardzo 艂amliwym zako艅czeniu. Kiedy rura uderzy w pod艂o偶e, jej ko艅c贸wka rozpadnie si臋 i pojemnik zassie rozmaite pr贸bki gleby. Sonda zawiera r贸偶ne ja艂owe po偶ywki, gwarantuj膮ce ka偶demu gatunkowi bakterii szybki wzrost. Hodowla ewentualnych bakterii spowoduje zm臋tnienie przejrzystego p艂ynu po偶ywki, a poza tym zmieni si臋 warto艣膰 pH p艂ynu. (Jest to wska藕nik okre艣laj膮cy kwasowo艣膰 p艂yn贸w.) Obie te zmiany mo偶na 艂atwo i wiarygodnie zmierzy膰: zm臋tnienie p艂ynu za pomoc膮 promienia 艣wietlnego i fotokom贸rki, natomiast zmian臋 zawarto艣ci kwas贸w przez elektryczny pomiar pH. Wyniki bada艅 pozwol膮 na wyci膮gni臋cie wniosk贸w o istnieniu 偶ycia.
Program NASA i skoordynowane badania w poszukiwaniu dowod贸w pozaziemskiego 偶ycia b臋d膮 kosztowa艂y miliony dolar贸w. Pierwsze biosondy maj膮 wyruszy膰 w kierunku Marsa. Niew膮tpliwie w 艣lad za prekursorskimi minilaboratoriami wkr贸tce wyruszy cz艂owiek. Osoby odpowiedzialne w NASA zgadzaj膮 si臋, 偶e pierwsi astronauci wyl膮duj膮 na Marsie najp贸藕niej 23 wrze艣nia 1986 roku. Ta precyzyjnie okre艣lona data ma swe uzasadnienie, gdy偶 1986 b臋dzie rokiem ma艂ej aktywno艣ci S艂o艅ca. Doktor von Braun uwa偶a, 偶e ludzie mogliby l膮dowa膰 na Marsie ju偶 w 1982 roku. Specjali艣ci z NASA dysponuj膮 niezb臋dn膮 do tego technologi膮, jednak ameryka艅ski Kongres nie przeznacza dostatecznych fundusz贸w, kt贸re regularnie zasila艂yby o艣rodki badawcze. Obok wszystkich innych bie偶膮cych zobowi膮za艅 takie dwa poch艂aniacze pieni臋dzy, jak wojna wietnamska i program kosmiczny, stanowi膮 na d艂u偶szy czas istotne obci膮偶enie nawet dla najbogatszego pa艅stwa 艣wiata.
Istnieje rozk艂ad jazdy na Marsa. Odpowiedni statek jest ju偶 zaprojektowany i musi zosta膰 "tylko" zbudowany. Jego model stoi na biurku niezwyk艂ego cz艂owieka z Huntsville - profesora dra Ernsta Stuhlin-gera. Jest on dyrektorem Research Project Laboratory, kt贸re nale偶y do George Marshall Space Flight Center w Huntsville w stanie Alabama. Stuhlinger zatrudnia w swych laboratoriach ponad stu pracownik贸w naukowych. Wykonuje si臋 tu eksperymenty z dziedziny fizyki plazmy, fizyki nuklearnej i termofizyki. Poza tym tutejsi uczeni prowadz膮 badania podstawowe dla projekt贸w si臋gaj膮cych w odleg艂膮 przysz艂o艣膰. Z nazwiskiem Stuhlingera na zawsze zwi膮zane s膮 prace nad najnowocze艣niejszymi elektrycznymi silnikami nap臋dowymi. Jest on konstruktorem pojazdu ma Marsa, kt贸ry jeszcze w tym stuleciu b臋dzie przewozi艂 ludzi na Czerwon膮 Planet臋.
Doktor Stuhlinger wkr贸tce po II wojnie 艣wiatowej zosta艂 sprowadzony razem ze swym przyjacielem Wernherem von Braunem do USA, gdzie w Fort Bliss pracowali nad rakietami dla ameryka艅skiego lotnictwa. Po wybuchu wojny korea艅skiej obaj pionierzy techniki rakietowej przenie艣li si臋 wraz ze 162 rodakami do Huntsville, aby od podstaw stworzy膰 projekt, jakiego nie zna艂a nawet przyzwyczajona do gigantomanii Ameryka.
Huntsville by艂o w贸wczas ma艂膮 nudn膮 dziur膮 u podn贸偶a Appalach贸w. Po przybyciu rakietowych specjalist贸w 偶yj膮ca z bawe艂ny mie艣cina przekszta艂ci艂a si臋 w istny cyrk. W ci膮gu paru lat w tempie zapieraj膮cym dech wystrzeli艂y w g贸r臋 fabryki, stanowiska kontrolne, laboratoria, ogromne hangary i budynki biurowe z falistej blachy. Dzisiaj w Huntsville mieszka ponad 150 tysi臋cy ludzi. Miasteczko zbudzi艂o si臋 ze snu, a jego mieszka艅cy stali si臋 zagorza艂ymi zwolennikami bada艅 kosmicznych. Kiedy odpalano pierwsz膮 rakiet臋 Redstone, wielu ludzi z l臋kiem chroni艂o si臋 w piwnicach swych domostw. Gdy obecnie testowana jest rakieta Saturn i powietrze wype艂nia ha艂as, jakby w nast臋pnej chwili mia艂 nast膮pi膰 koniec 艣wiata, nikt ju偶 si臋 tym nie przejmuje.
Mieszka艅cy Huntsville zawsze nosz膮 ze sob膮 akustyczne ochraniacze na uszy, tak jak panowie w londy艅skim City nie rozstaj膮 si臋 z parasolami. Swoje miasto nazywaj膮 kr贸tko "Rocket-City" i kiedy Kongres nie chce wyasygnowa膰 miliard贸w potrzebnych na cele kosmiczne denerwuj膮 si臋 i podejmuj膮 interwencje. Ludno艣膰 Huntsville ma wszelkie powody do dumy ze swoich "Niemc贸w" i NASA, gdy偶 miasto sta艂o si臋 najwi臋kszym o艣rodkiem tej agencji. Tutaj wymy艣lono i skonstruowano rakiety, kt贸re znalaz艂y si臋 na pierwszych stronach gazet ca艂ego 艣wiata, poczynaj膮c od ma艂ej Redstone do gigantycznego Saturna V. Do tej pory USA zainwestowa艂y w program badania Ksi臋偶yca oko艂o 100 miliard贸w marek niemieckich. Zam贸wiono 15 rakiet Saturn V za 540 000 000 marek. Na starcie zbiorniki rakiety wype艂nione s膮 czterema milionami litr贸w bardzo wybuchowego materia艂u p臋dnego, kt贸ry pozwala na rozwini臋cie mocy 150 000 000 koni mechanicznych. Wielka rakieta wa偶y prawie 3000 ton. Nad szczytnym celem podboju Kosmosu pracuje w Huntsville pod kierunkiem Wernhera von Brauna oko艂o 7000 technik贸w, in偶ynier贸w i uczonych pokrewnych dyscyplin. W ca艂ym ameryka艅skim programie kosmicznym zatrudnionych by艂o w 1967 r. oko艂o 300 000 r贸偶nych uczonych i pracownik贸w pomocniczych. Dla najwi臋kszego w dziejach przedsi臋wzi臋cia badawczego pracuje ponad 20 000 firm przemys艂owych.
Austriacki uczony dr Pscherra powiedzia艂 mi podczas wizyty w Huntsville, 偶e zespo艂y badawcze musz膮 na bie偶膮co tworzy膰 nowe "wyroby", kt贸rych dot膮d nikt na 艣wiecie nie produkuje i nie sprzedaje.
- Prosz臋 spojrze膰 tutaj - powiedzia艂 wskazuj膮c mi wielki cylinder, w kt贸rym szumia艂o i burcza艂o. - Przeprowadzamy do艣wiadczenia ze smarami w warunkach wysokiej pr贸偶ni. Czy wie pan, 偶e nie mo偶emy zastosowa膰 偶adnego z niezliczonych produkowanych na 艣wiecie smar贸w? W przestrzeni kosmicznej ca艂kowicie trac膮 one swoje w艂a艣ciwo艣ci. Nawet zwyk艂y silnik elektryczny z dost臋pnymi smarami przestaje pracowa膰 najp贸藕niej po p贸艂 godzinie przebywania w przestrzeni bez powietrza. C贸偶 innego nam zatem pozostaje, jak wynale藕膰 nowy smar, kt贸ry b臋dzie si臋 sprawdza艂 bez zarzutu tak偶e w warunkach pr贸偶ni?
Z innego pomieszczenia dobiega艂y straszliwe j臋ki i skowyt. Dwa nieprzeci臋tnie du偶e, mocno osadzone w ziemi imad艂a pr贸bowa艂y rozerwa膰 grub膮 na dziesi臋膰 centymetr贸w metalow膮 p艂yt臋.
- To kolejna seria eksperyment贸w, kt贸rych ch臋tnie by艣my sobie oszcz臋dzili - powiedzia艂 dr Pscherra. - Jednak nasze do艣wiadczenia wykaza艂y, 偶e istniej膮ce stopy metali nie wytrzymuj膮 warunk贸w kosmicznych. Musimy zatem znale藕膰 takie, kt贸re odpowiada艂yby naszym wymaganiom. St膮d pr贸by na rozdarcie i wytrzyma艂o艣膰 materia艂u we wszystkich mo偶liwych sytuacjach, jakie tylko da si臋 przewidzie膰 w Kosmosie. Musimy opracowywa膰 tak偶e nowe metody spawania. Szwy spawalnicze b臋d膮 poddawane testom na zimno, gor膮co, na wstrz膮sy, ci膮gnienie i nacisk, tak aby艣my znali granic臋, przy kt贸rej szew si臋 rozpada.
Towarzysz膮ca mi hostessa spojrza艂a na zegarek. Doktor Pscherra tak偶e popatrzy艂 na sw贸j. Wszyscy spogl膮dali na zegary. Pracownicy NASA ju偶 tego z pewno艣ci膮 nie zauwa偶aj膮, lecz osoba z zewn膮trz rejestruje to najpierw z ciekawo艣ci膮, a potem i ona przyzwyczaja si臋 do tego, 偶e zerkanie na zegarek jest odruchowym gestem ludzi z NASA zar贸wno na Przyl膮dku Kennedy'ego, jak i w Houston czy Huntsville. Wydaje si臋, jakby ci膮gle odliczali: ...cztery ...trzy ...dwa ...jeden ...zero.
Po kolejnych licznych kontrolach przez hale, korytarze i drzwi dotarli艣my do pana Pauli, kt贸ry r贸wnie偶 pochodzi z Europy niemieckoj臋zycznej i pracuje w NASA od 13 lat. Otrzyma艂em bia艂y he艂m z napisem NASA na g艂ow臋 i pan Pauli zaprowadzi艂 mnie na stanowisko kontrolne rakiety Saturn V. Pod skromnym okre艣leniem "stanowisko kontrolne" kryje si臋 betonowy kolos, kt贸ry wa偶y wiele setek ton, ma kilka pi臋ter, do kt贸rych wiod膮 windy i d藕wigi, otoczony jest rampami, a w 艣rodku zainstalowana jest pogmatwana wielokilometrowa sie膰 przewod贸w. Odpalony Saturn V powoduje ha艂as, kt贸ry s艂yszy si臋 nawet w odleg艂o艣ci 20 kilometr贸w od miejsca startu. Stanowisko kontrolne g艂臋boko zakotwiczone w skale i betonie unosi si臋 podczas takich do艣wiadcze艅 do o艣miu centymetr贸w w swoich fundamentach, a p贸艂tora miliona litr贸w wody na sekund臋 pompowanych przez 艣luz臋 ch艂odzi ca艂y mechanizm. Do ch艂odzenia urz膮dze艅 podczas do艣wiadcze艅 na stanowisku kontrolnym musiano zbudowa膰 stacj臋 pomp, kt贸ra bez trudu mog艂aby zaopatrywa膰 w 艣wie偶膮 wod臋 miasto wielko艣ci Dusseldorfu. Sam tylko eksperyment ze spalaniem kosztuje prawie pi臋膰 milion贸w marek! Kosmosu nie da si臋 zdoby膰 tanim kosztem...
Huntsville jest jednym z 18 o艣rodk贸w NASA. A oto kompletna lista kt贸r膮 nale偶a艂oby zanotowa膰, gdy偶 by膰 mo偶e b臋d膮 to kiedy艣 lotniska kosmiczne:
- Armes Research Center, Moffett Field, Kalifornia,
- Electronics Research Center, Cambridge, Massachusetts,
- Flight Research Center, Edwards, Kalifornia,
- Goddard Space Flight Center, Greenbelt, Maryland,
- Propulsion Laboratory, Pasadena, Kalifornia,
- John F. Kennedy Space Center, Floryda,
- Langley Research Center, Hampton, Wirginia,
- Lewis Research Center, Cleveland, Ohio,
- Manned Spacecraft Center, Houston, Teksas,
- Nuclear Rocket Development Station, Jackass Flats,
- Pacific Launch Operations Office, Lompoc, Kalifornia,
- Wallops Station, Wallops Island, Wirginia,
- Western Pernations Office, Santa Monica, Kalifornia,
- NASA-Head-Quarters, Waszyngton DC.
Przemys艂 kosmiczny dawno ju偶 wyprzedzi艂 przemys艂 samochodowy jako wska藕nik koniunktury. W stacji kosmicznej na Przyl膮dku Kennedy'ego zatrudnionych by艂o l lipca 1967 r. 22 828 ludzi, za艣 roczny bud偶et tylko tego jednego o艣rodka wynosi艂 w 1967 r. 475 784 000 dolar贸w!
I to wszystko dlatego, 偶e paru pomyle艅c贸w chce si臋 koniecznie dosta膰 na Ksi臋偶yc? S膮dzimy, 偶e podali艣my dostateczn膮 liczb臋 przyk艂ad贸w na to, jak du偶o ju偶 dzisiaj - w postaci produkt贸w ubocznych - zawdzi臋czamy badaniom Kosmosu: pocz膮wszy od przedmiot贸w codziennego u偶ytku, a ko艅cz膮c na skomplikowanych urz膮dzeniach medycznych, kt贸re ka偶dego dnia i ka偶dej godziny ratuj膮 偶ycie ludzkie na ca艂ym 艣wiecie. Rozwijaj膮ca si臋 technika najnowszej generacji z ca艂膮 pewno艣ci膮 nie jest dla ludzko艣ci przekle艅stwem. Przeciwnie, w siedmiomilowych butach przybli偶a nas do przysz艂o艣ci, kt贸ra ka偶dego dnia zaczyna si臋 na nowo.
Autor mia艂 okazj臋 poprosi膰 Wernhera von Brauna o ustosunkowanie si臋 do wy艂o偶onych w tej ksi膮偶ce hipotez:
- Czy uwa偶a pan, doktorze von Braun, za mo偶liwe, 偶e odkryjemy 偶ycie na innych planetach naszego Uk艂adu S艂onecznego?
- Uwa偶am za mo偶liwe, 偶e napotkamy ni偶sze formy 偶ycia na Marsie.
- Czy s膮dzi pan, 偶e mo偶emy nie by膰 jedynymi istotami inteligentnymi we Wszech艣wiecie?
- Uwa偶am to za ca艂kiem prawdopodobne, 偶e w niesko艅czonych przestrzeniach uniwersum istnieje nie tylko flora i fauna, ale tak偶e istoty rozumne. Odkrycie takiego 偶ycia jest zadaniem w najwy偶szym stopniu fascynuj膮cym i ciekawym. Uwzgl臋dniaj膮c jednak ogromne odleg艂o艣ci mi臋dzy naszym Uk艂adem S艂onecznym a innymi oraz jeszcze wi臋ksze odleg艂o艣ci dziel膮ce nasz膮 Galaktyk臋 od innych galaktyk, jest spraw膮 w膮tpliw膮, czy uda si臋 nam wykaza膰 istnienie takich form 偶ycia lub wej艣膰 z nimi w bezpo艣redni kontakt.
- Czy jest mo偶liwe, aby w naszej Galaktyce 偶y艂y obecnie lub w przesz艂o艣ci starsze i technicznie bardziej zaawansowane spo艂eczno艣ci istot rozumnych?
- Nie mamy dot膮d 偶adnych dowod贸w ani oznak, aby istoty rozumne starsze i bardziej od nas technicznie rozwini臋te 偶y艂y teraz lub dawniej w Galaktyce. Na podstawie rozwa偶a艅 statystycznych i filozoficznych jestem jednak przekonany o istnieniu takich bardziej zaawansowanych w rozwoju istot. Musz臋 zarazem podkre艣li膰, 偶e nie mamy 偶adnej naukowej podstawy uzasadniaj膮cej to przekonanie.
- Czy istnieje mo偶liwo艣膰, aby starsze cywilizacje z艂o偶y艂y w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci wizyt臋 na naszej Ziemi?
- Nie chcia艂bym wyklucza膰 takiej mo偶liwo艣ci. O ile mi jednak wiadomo, do tej pory badania archeologiczne nie dostarczy艂y podstaw do tego typu spekulacji.
Na tym ko艅czy si臋 rozmowa z niezwykle zapracowanym "ojcem rakiety Saturn". Niestety autor nie mia艂 okazji przedstawi膰 mu dok艂adnie ani wszystkich osobliwych odkry膰, niedorzeczno艣ci pozostawionych w starych ksi臋gach w postaci nie rozwi膮zanych zagadek, ani zada膰 niezliczonych pyta艅, jakie narzucaj膮 si臋 po zinterpretowaniu znalezisk archeologicznych pod k膮tem ich zwi膮zk贸w z Kosmosem.













Rozdzia艂 XII

Fabryki my艣li zabezpieczaj膮 przysz艂o艣膰 - Dawnym prorokom by艂o 艂atwiej - Ko艂o si臋 zamyka

W jakim miejscu znajdujemy si臋 dzisiaj?
Czy cz艂owiek opanuje kiedy艣 Wszech艣wiat?
Czy obce istoty z Kosmosu odwiedzi艂y w zamierzch艂ych czasach Ziemi臋?
Czy gdzie艣 we Wszech艣wiecie istoty rozumne pr贸buj膮 nawi膮za膰 z nami kontakt?
Czy nasza epoka z wybiegaj膮cymi w przysz艂o艣膰 wynalazkami jest rzeczywi艣cie taka straszna?
Czy nale偶y trzyma膰 w tajemnicy najbardziej rewelacyjne wyniki bada艅?
Czy medycyna i biologia b臋d膮 umia艂y o偶ywi膰 g艂臋boko zamro偶onego cz艂owieka?
Czy Ziemianie zasiedl膮 nowe planety?
Czy wejd膮 tam w zwi膮zki z tubylcami?
Czy ludzie stworz膮 drug膮, trzeci膮, czwart膮... Ziemi臋?
Czy specjalne roboty zast膮pi膮 pewnego dnia chirurg贸w?
Czy szpitale w roku 2100 b臋d膮 magazynami cz臋艣ci zamiennych dla chorych ludzi?
Czy w odleg艂ej przysz艂o艣ci b臋dzie mo偶na przed艂u偶a膰 偶ycie cz艂owieka na czas nieokre艣lony dzi臋ki sztucznym organom, takim jak serce, p艂uca, nerki itd.?
Czy Nowy wspania艂y 艣wiat Huxleya nie stanie si臋 pewnego dnia w ca艂ej swej niewyobra偶alno艣ci i zimnie - rzeczywisto艣ci膮?
Zestaw podobnych pyta艅 m贸g艂by wype艂ni膰 ca艂膮 ksi膮偶k臋 telefoniczn膮 du偶ego miasta. Nie ma dnia, 偶eby w jakim艣 miejscu na 艣wiecie nie dokonywano jakiego艣 nowego, niespodziewanego odkrycia - ka偶dego dnia jedno pytanie z zestawu "niemo偶liwo艣ci" zostaje skre艣lone, gdy偶 doczeka艂o si臋 rozwi膮zania. Uniwersytet w Edynburgu otrzyma艂 z fundacji Nuffielda pierwsz膮 dotacj臋 w wysoko艣ci 270 000 funt贸w na opracowanie inteligentnego komputera. Zaaran偶owano rozmow臋 mi臋dzy prototypem tego komputera a pewnym pacjentem, kt贸ry nie chcia艂 potem wierzy膰, 偶e mia艂 do czynienia z maszyn膮! Prof. dr Michie - konstruktor komputera - twierdzi艂, 偶e jego maszyna zaczyna prowadzi膰 ludzkie 偶ycie...
Nowa nauka nazywa si臋 futurologia! Jej celem jest planowanie, gruntowne zbadanie i ogarni臋cie przysz艂o艣ci wszelkimi b臋d膮cymi do dyspozycji metodami technicznymi i teoretycznymi. Wsz臋dzie na 艣wiecie powstaj膮 fabryki my艣li, kt贸re nie s膮 niczym innym, jak klasztorami dzisiejszych uczonych zastanawiaj膮cych si臋 nad jutrem. Tylko w samej Ameryce pracuj膮 164 takie fabryki, wykonuj膮c zam贸wienia rz膮dowe i wielkiego przemys艂u. Najbardziej znan膮 fabryk膮 my艣li jest RAND Corporation w Santa Monica w Kalifornii, powsta艂a w 1945 r. z inicjatywy Si艂 Powietrznych USA, gdy偶 wysokiej rangi wojskowi za偶yczyli sobie programu badawczego dla wojny mi臋dzykontynentalnej. W tym dwupi臋trowym, z rozmachem zaprojektowanym centrum badawczym pracuje obecnie 843 wybranych wybitnych specjalist贸w. W tym w艂a艣nie budynku rodz膮 si臋 pierwsze pomys艂y i plany najbardziej nieprawdopodobnych przedsi臋wzi臋膰 ludzko艣ci. Uczeni z RAND-u ju偶 w 1946 r. okre艣lili przydatno艣膰 statku kosmicznego dla cel贸w wojskowych. Kiedy w 1951 r. RAND opracowa艂 program r贸偶nych satelit贸w, uznano to za utopi臋. Od pocz膮tku istnienia RAND-u 艣wiat zawdzi臋cza mu 3000 dok艂adnych sprawozda艅 o nieznanych dot膮d zjawiskach. Uczeni o艣rodka opublikowali ponad 110 ksi膮偶ek, kt贸re w nies艂ychany wr臋cz spos贸b pchn臋艂y do przodu nasz膮 kultur臋 i cywilizacj臋.
Nie wida膰 ko艅ca pracy badawczej i zapewne w og贸le go nie b臋dzie.
Podobnymi zadaniami zajmuj膮 si臋 tak偶e inne instytuty: Hudson Institut w Harmon-on-Hudson w stanie Nowy Jork, Tempo Center of Advanced Studies koncernu General Electric w Santa Barbara w Kalifornii, Arthur Little Institut w Cambridge w stanie Massachusetts i Battelle Institut w Columbus w Ohio.
Rz膮dy i wielkie przedsi臋biorstwa nie mog膮 si臋 ju偶 oby膰 bez futurolog贸w. W艂adze pa艅stwowe musz膮 bowiem planowa膰 z wyprzedzeniem przedsi臋wzi臋cia militarne, za艣 wielkie firmy przeprowadzaj膮 kalkulacje inwestycji z wyprzedzeniem kilkudziesi臋ciu lat. Zadaniem futurologii jest planowanie rozwoju du偶ych aglomeracji na sto i wi臋cej lat z g贸ry.
Dysponuj膮c obecn膮 wiedz膮 nietrudno przewidzie膰 dajmy na to rozw贸j Meksyku w ci膮gu najbli偶szych 50 lat. W prognozie takiej uwzgl臋dnia si臋 wszelkie okoliczno艣ci, takie jak: wsp贸艂czesny poziom techniki, 艣rodki komunikacji i transportu, tendencje polityczne i potencjalni przeciwnicy Meksyku. Skoro przewidywania takie istniej膮 obecnie, to rzecz jasna obce inteligencje mog艂y opracowa膰 przed 10 000 lat prognoz臋 r贸wnie偶 dla planety Ziemia.
Ludzko艣膰 musi, u偶ywaj膮c wszystkich dost臋pnych sposob贸w, przewidywa膰 i bada膰 przysz艂o艣膰. Bez studium nad przysz艂o艣ci膮 nie mieliby艣my prawdopodobnie 偶adnych szans na rozwi膮zanie zagadek naszej przesz艂o艣ci. Kto wie, czy wok贸艂 wykopalisk archeologicznych nie le偶膮 w nie艂adzie wskaz贸wki wa偶ne dla rozszyfrowania przesz艂o艣ci, mo偶e nawet depczemy po nich niedbale, nie umiej膮c ich rozpozna膰?!
Dlatego w艂a艣nie wysuwamy propozycj臋 ustanowienia "Roku Archeologii Utopijnej". Tak jak sami nie chcemy bezmy艣lnie "wierzy膰" w m膮dro艣ci dawnych system贸w my艣lowych, tak ze swej strony nie domagamy si臋, aby "wierzono" w nasze hipotezy. Oczekujemy tylko i mamy nadziej臋, 偶e wkr贸tce nadejdzie w艂a艣ciwy czas, aby bez uprzedze艅 zmierzy膰 si臋 - przy pomocy najbardziej wyrafinowanej technologii - z zagadkami przesz艂o艣ci.
Nie nasza wina, 偶e we Wszech艣wiecie istniej膮 miliony innych planet...
Nie nasza wina, 偶e na he艂mie japo艅skiego pos膮偶ka z Tokomai sprzed wielu tysi臋cy lat wida膰 nowoczesne zaciski i os艂ony...
Nie nasza wina, 偶e istnieje kamienna rze藕ba z Palen膮ue...
Nie nasza wina, 偶e admira艂 Piri Reis nie spali艂 swoich starych map...
Nie nasza wina, 偶e dawne ksi臋gi i historyczne podania wykazuj膮 tak du偶o niedorzeczno艣ci...
...jednak jest nasz膮 win膮, je艣li wiedz膮c o tym wszystkim nie zwracamy na to uwagi i nie traktujemy tego zbyt powa偶nie!
Cz艂owiek ma przed sob膮 wspania艂膮 przysz艂o艣膰, kt贸ra przewy偶szy jeszcze jego wspania艂膮 przesz艂o艣膰. Potrzebujemy bada艅 nad Kosmosem i przysz艂o艣ci膮 oraz odwagi, aby realizowa膰 niemo偶liwe z pozoru przedsi臋wzi臋cia. Takie, jak na przyk艂ad projekt kompleksowych bada艅 nad przesz艂o艣ci膮, kt贸ry mo偶e nam dostarczy膰 cennych wspomnie艅 z przysz艂o艣ci. Wspomnie艅, kt贸rych prawdziwo艣膰 zostanie naukowo dowiedziona i kt贸re rozja艣ni膮 dzieje ludzko艣ci bez potrzeby odwo艂ywania si臋 do wiary w nie. A wszystko to dla dobra przysz艂ych pokole艅.







Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Erich von Daniken M贸j 艣wiat w obrazach
Daniken Wspomnienia z przysz艂o艣ci
chariots of the gods by erich von daniken
Daniken Erich Von Szok po przybyciu bogow
Daniken Erich Von Wszyscy jestesmy dziecmi Bogow
Daniken Erich Von Dzien w ktorym przybyli Bogowie
Daniken Erich von Objawienia
Erich von Stroheim doc
Kosmiczne miasta w epoce kamiennej Erich von Daninken
Daniken Erich W krzyzowym ogniu pytan
Daniken Erich Czy sie mylilem
Daniken Erich Wszyscy jestesmy dziecmi bogow
Daniken Erich Moj swiat w obrazach
Daniken Erich Kosmiczne miasta w epoce kamiennej

wi臋cej podobnych podstron