Archiwum Gazety Wyborczej; Możecie liczyć na Basajewa
WYSZUKIWANIE:
PROSTE
ZŁOŻONE
ZSZYWKA
?
informacja o czasie
dostępu
Gazeta Wyborcza
nr 15, wydanie waw (Warszawa) z
dnia 1998/01/19, dział
ŚWIAT, str. 11
Wacław Radziwinowicz, Petersburg
CZECZENIA. "Ktoś na odpowiednio
wysokim szczeblu ochrania porywaczy"
Możecie liczyć na Basajewa
Piątkę Polaków w Czeczenii porwał najpewniej
jeden z tamtejszych wpływowych komendantów polowych, wspierany przez kogoś w
rządzie w Groznym na szczeblu co najmniej ministerialnym - sądzi rosyjski
działacz praw człowieka.
Wacław Radziwinowicz: Profesjonalnie zajmuje się Pan poszukiwaniem ludzi,
których uprowadzono w Czeczenii. I mimo swego
doświadczenia również Pan został porwany w Groznym. Dlaczego?
Antuan Arakielian* : Od prawie trzech lat szukam w Czeczenii dwóch dziennikarzy petersburskiej gazety
"Niewskoje Wremia". Maksima Szabalina i Feliksa Titowa, których porwano w
początkach marca 1995 r. Generał Dżochar Dudajew dał mi carte blanche na
poszukiwania. Zezwolił, bym przyjeżdżał do republiki, kiedy i z kim zechcę.
Byłem tam już dziewięć razy. Wiem, że niestety nasi dziennikarze nie żyją.
Zostali rozstrzelani. Teraz szukam ich grobów.
A dlaczego i ja stałem się zakładnikiem? Ci, którzy uprowadzają ludzi,
stanowią w Czeczenii ogromną siłę. Porwą, kogo
tylko zechcą.
Pana wzięli z domu znajomych, pilnowanego przez ochroniarzy wyznaczonych
przez szefów czeczeńskiego MSW.
- W nocy z 11 na 12 września ub.r. do tego domu włamali się ludzie w maskach.
Ogłuszyli mnie ciosem kolby. Potem przetrzymywali mnie w różnych miejscach -
zawsze skutego kajdankami, z nogami skrępowanymi stalową linką. Bili mnie, by
zmusić do pisania listów z prośbą o jak najszybsze wypłacenie okupu - 2 mln
dolarów. Razem ze mną trzymali 14-letniego Saida, czeczeńskiego chłopca, także
porwanego dla okupu.
Po trzech miesiącach niewoli udało mi się jednak uciec. Uwolniłem jedną rękę
z kajdanek, wyplątałem nogi z linki. Ze sobą wziąłem Saida. Powiodło się nam.
Po ucieczce nie wyjechał Pan z Czeczenii.
Spotykał się Pan z prezydentem Asłanem Maschadowem, premierem Szamilem
Basajewem. Przekazał im Pan informacje na temat porywaczy. I ponoć wtedy ci,
którym Pan uciekł, rozpoczęli prawdziwe polowanie?
- Po Groznym poszła wieść, że za wskazanie miejsca mojego pobytu jest
wyznaczona nagroda najpierw 100, potem 250 tys. dolarów.
Aż tyle?
- Wiem i mówiłem to głośno, że porwała mnie grupa komendanta polowego
generała brygady Bałajewa. Ta sama, która przedtem więziła wielu rosyjskich
dziennikarzy. Z porywaczami współpracował pułkownik Narodowej Służby
Bezpieczeństwa, dzięki któremu ich samochodów nigdy nie zatrzymywano na
posterunkach. Wiem, że żądanie okupu zostało do Moskwy przekazane przez służby
podległe ówczesnemu wicepremierowi Mowładi Udugowowi.
Członkowie czeczeńskiego rządu jednym głosem mówią, że za porwaniami stoją
rosyjskie służby specjalne...
- Nie mylą się. To jest długi łańcuch ludzi złej woli, czerpiących z
kidnapingu ogromne zyski. Powiązani są jednak nie tylko agenci rosyjskich służb
specjalnych, ale i dygnitarze rządu czeczeńskiego oraz komendanci polowi, którzy
z czegoś muszą utrzymywać potężne oddziały. Jakieś ochłapy dostają się też
zwykłym ludziom: mnie i Saida nie trzymano w tajnych kryjówkach gdzieś w górach,
lecz w zwykłych mieszkaniach przy rodzinach. Do mnie na pogaduszki przychodziła
gospodyni, do Saida - jej córka. Porywacze wynajmowali te mieszkania.
Czy w takich warunkach można liczyć na utrzymanie informacji o zakładnikach w
tajemnicy?
- Jasne, że te informacje docierają do władz. Ale zawsze ktoś na odpowiednio
wysokim szczeblu ochrania porywaczy.
Kto, Pańskim zdaniem, zorganizował porwanie piątki Polaków?
- Któryś z najbardziej wpływowych komendantów polowych, wspierany przez kogoś
w rządzie na co najmniej ministerialnym szczeblu.
A co polski rząd powinien zrobić, by ich uratować?
- Moim zdaniem wasz rząd jasno i zdecydowanie powinien zażądać od prezydenta
Maschadowa i premiera Basajewa szybkiego uwolnienia zakładników. Powinniście im
stale mówić, że trzymanie Polaków w niewoli psuje stosunki między waszymi
narodami.
Czy szefowie rządu czeczeńskiego mają dość sił, by zwalczyć kidnaping?
- Myślę, że możecie liczyć na Basajewa. To człowiek ideowy, wielki patriota.
Wiem, że on zna nazwiska porywaczy i wspierających ich prominentów. Powiedział
mi, że zgodził się tworzyć nowy rząd po to, by wreszcie zaprowadzić porządek.
* Antuan Arakielian jest wiceprezesem Kongresu Stowarzyszeń Narodowych Rosji,
obrońcą praw człowieka.
[Hasła: Arakielian Antuan; Czeczenia; Polska - Czeczenia; porwania; terroryzm; zakładnicy; służby
specjalne; rząd]
(szukano: Czeczenia)
© Archiwum GW, wersja 1998 (1) Uwagi
dotyczące Archiwum GW: magda.ostrowska@gazeta.pl
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
02 10 09 (19)19 22 Grudzień 1997 Wyrok na Jelcyna19 3 Sierpień 1998 Moskwa pomożeTI 02 09 19 T B pl09 1910 27 Styczeń 1998 Zabawa w chowanego10 27 Styczeń 1998 Zabawa w chowanego08 17 Styczeń 1998 Konflikty rosyjsko czeczeńskie07 17 Styczeń 1998 Kaukaz nie ma dokąd odejśćLiczyć na loterie czy nieTI 00 09 19 T B pl(2)TI 00 09 19 T B M pl(1)więcej podobnych podstron