Roz . 9.
Po długiej, gorącej kąpieli wyszłam z łazienki. Miałam na sobie tylko jedwabną, koszulę nocną, którą dostałam od koleżanek z Arizony na osiemnaste urodziny. Akurat szorowałam zęby, kiedy zobaczyłam mojego gościa, leżącego na kanapie z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy.
- EDWARD!
- Witaj, jeśli przyszedłem za wcześnie mogę wyjść i zaczekać. Chociaż przyznam, że zrobiłbym to z wielką niechęcią. Nieczęsto zdarza mi się wylądować w sypialni takiej pięknej kobiety. Zwłaszcza kiedy ma na sobie taką skromną koszulkę … - Natychmiast zrobiłam się czerwona. I co ja mam mu teraz niby powiedzieć?!
- Eee… - chyba muszę się bardziej postarać - Eeee… Dziękuję... A w ogóle to przyszedłeś w idealnym momencie. - Czy on uważa mnie za idiotkę? Nareszcie mogę dowiedzieć się wszystkiego, co mnie męczy i dręczy! O nie, teraz na pewno nie pozwolę mu uciec! - Wiesz, szczoteczka wypadła mi, ponieważ nie usłyszałam jak wchodzisz. Troszeczkę się przestraszyłam. Myślałam, że zamknęłam drzwi.
- Heh, właściwie to drzwi są nadal zamknięte, ale o tym później. Mam prośbę. Zanim opowiem ci wszystko, usiądź wygodnie, a jeszcze lepiej - połóż się.
- Daj spokój! Nie może być aż tak źle! Z tego co wiem, twoja rodzina przyjaźni z moją ciotką już dość długo, a ona na pewno zauważyłaby, jeśli byłoby coś nie tak. - Położyłam się obok Edwarda i spojrzałam mu prosto w oczy. Były smutne. Przepełnione bólem. To dziwne, ponieważ kiedy coś mówił nie odczuwałam tego. - No dobra, chłopczyku, już nie będę ci przerywać.
- Pamiętaj, kiedy wszystko ci opowiem, zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mieć ze mną do czynienia. - gdy to mówił na jego twarzy pojawiło się przygnębienie. Chciałam go pocieszyć, przytulić. Na szczęście zdążyłam się opanować.
- Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale nie zostawię cię w spokoju nawet, jeśli okażesz się zawodowym mordercą. Chyba będziesz musiał mnie najpierw zabić.
- Ojj, lepiej już więcej nic nie mów. Jeszcze będziesz potem żałować… Może za nim zacznę, masz jakieś pytania?
- Pełno! Ale wolę poczekać na koniec opowiadania. - Delikatnie zbliżyłam się do mojego partnera. Bił od niego chłód. Najwidoczniej zauważył, że delikatnie się zatrzęsłam, bo chwycił koc leżący obok i mnie przykrył. Miałam nadzieję, że będzie leżał obok mnie cały czas. Niestety wstał i usiadł w fotelu, który znajdował się w kącie.
- Dobrze, zacznę od tego, że na temat mojego… Hmm... Gatunku jest wiele legend. Większość to bzdury, ale należy pamiętać, że każda legenda ma ziarno prawdy…
- Gatunku? EDWARD! Jesteś człowiekiem! - oburzyłam się.
- Ej! Miałaś nie przerywać! Uwierz, i bez twojego bulwersowania się, wyjątkowo ciężko jest mi o tym mówić. Jesteś jedyną osobą, która pozna nasz sekret i nie zostanie... Skutecznie uciszona.
- Yyy… Przepraszam… - Muszę przyznać, że narastała we mnie panika.
- Wracając do opowieści… Na pewno zauważyłaś, że różnię się od przeciętnego mężczyzny…
- … Jesteś o wiele przystojniejszy… - Nie zdążyłam ugryźć się w język. Teraz na pewno nie dokończyć historii. A co gorsza pewnie właśnie zdał sobie sprawę, że mam obsesję na jego punkcie! - … i bledszy… - dodałam jak najszybciej…
- Masz rację, wyróżniam się wyglądem oraz kilkoma innymi „talentami”. Jestem niesamowicie szybki, o czym miałaś się szansę przekonać. - Jego twarz jeszcze bardziej posmutniała. - Ja i moi pobratymcy mamy niesamowicie wyczulone zmysły: węchu, wzroku, dotyku i słuchu. Wszystkie te cechy są nam potrzebne do … polowań. - Ręce zacisnął w pięści. Widziałam, że jest mu ciężko o tym mówić.
- Jeśli nie chcesz, nie musisz się tłumaczyć. Przyznaję, że ciężko jest mi w to wszystko uwierzyć, ale ufam ci. Wiem, że mówisz prawdę.
- Bello, gdybym nie bał się, że po skończeniu mojej opowieści uciekniesz z krzykiem, to opowiedział bym ci moją tajemnicę jednym tchem. Przypuszczam, że przez to kim się stałem nigdy nie będę miał szansy pokazać ci, kim chcę dla ciebie być. A wszystko jest jeszcze trudniejsze, ponieważ nie mam wglądu w twoje myśli. Nie jestem do tego przyzwyczajony. - Na te słowa serce zabiło mi szybciej.
- Więc potrafisz…
- …czytać w myślach? Tak, to jest ten mój „talent”, chociaż czasami jest to przekleństwo, od którego nie ma ucieczki. Potrafię przeczytać myśl każdego człowieka. Przynajmniej do czasu, aż poznałem ciebie. Ty jesteś dla mnie zagadką. To zadziwiające! Mimo, że żyję ponad sto lat, ty jesteś pierwszą osobą, która ma przede mną tajemnice.
- Sto lat? - Tego się nie spodziewałam. Jak to możliwe żeby był taki idealny!
- Właściwie to mam około stu czterech, ale nie wchodzimy w szczegóły. Nadal jestem bardzo sprawny fizycznie i świetnie radzę sobie w czasie łowów i myślę, że to się raczej nie zmieni.
- Eee… Okej, w takim razie powiedz mi, na co polujecie? Proszę, nie martw się o to, że ucieknę. Nie zrobię tego.
- Pamiętasz, jak w samochodzie powiedziałem ci, że pobiegłem do lasu, aby ugasić pragnienie?
- Tak, powiedziałeś, że polowałeś na dzikie zwierzę, aby nie zabić… - w tym chwili głos mi się złamał.
- Tak, aby nie zabić ciebie… - Dokończył za mnie. - To zabrzmi dość dziwnie, ale moja rodzina i parę innych klanów zaprzestały zabijania ludzi. Wystarczają nam zwierzęta, ale ty pachniesz tak kusząco… Bardzo ciężko jest mi się przy tobie kontrolować. Oczywiście nic ci się przy mnie nie stanie! Nie wybaczyłbym sobie tego! Jesteś taka delikatna i dobra… Nie zasłużyłaś sobie na to, aby mnie spotkać. Niestety zauważyłem, że twój pech nie przyciąga tylko moich pobratymców… Pozwól jednak, że nie będę wyjawiał tajemnic innych… Potworów.
Ręce delikatnie zaczęły mi się trząść z nerwów. Czułam, że nie jestem w stanie nic powiedzieć. Byłam sparaliżowana, ale to nie był strach. Nie bałam się Edwarda, nie miało to dla mnie znaczenia to, kim jest. W moich oczach nadal był idealny. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Edward i jego rodzina to nie jedyne „okazy” z ich gatunku, których miałam szanse poznać. Ten blady mężczyzna z korytarza, który wpatrywał się we mnie z wściekłością oraz… Moja ciotka…
- CIOTKA?! - nie potrafiłam ukryć oszołomienia. Nie mogłam uwierzyć, że moja ciotka była… Jedną z nich… Wampirzycą!
Po kilku minutach poczułam, że muszę wydobyć z siebie jakiś dźwięk.
- Udowodnij mi … Udowodnij mi to, kim jesteś. - Edward wpatrywał się we mnie zaszokowany. Nie wiedział co ma zrobić! Postanowiłam pomóc mu w podjęciu decyzji. Wstałam z łóżka i podeszłam do niego. - Proszę, udowodnij mi w jakiś sposób, że jesteś... - te słowo nie chciało przejść mi przez gardło - …Że jesteś… Wampirem..
Nie spodziewał się tego. On naprawdę myślał, że ucieknę. Mój umysł zaczął zastanawiać się nad taką możliwością, ale serce nie pozwoliło mi nawet odwrócić się w stronę drzwi. Czułam, że przy Edwardzie nic mi nie grozi.
- Bello? Jesteś pewna, że nadal chcesz mnie widzieć?
- Jestem pewna, że to, kim jesteś nie ma dla mnie znaczenia. A teraz pozwól mi poznać prawdziwego ciebie. - Delikatnie położyłam dłoń na ramieniu mojego księcia. Czułam jakbym dotykała marmuru. Zaczęłam przesuwać palce w stronę twarzy. Nagle jego ręka mocno przycisnęła moją do jego policzka. Edward przymknął oczy i rozkoszował się ciepłem, płynący z mojego ciała.
- W porządku. - Cudowny baryton doszedł moich uszu. - Poczekam na ciebie tutaj, a ty przebierz się szybko w coś wygodnego. - Nie do końca byłam zadowolona, że muszę zostawić Edwarda samego, nawet na chwilę, ale posłuchałam go i podążyłam do garderoby.
Nie minęło nawet pięć minut, a ja już byłam gotowa. Chwileczkę…
Właściwie, to na co ja byłam gotowa…?
Rozdział 10.
- W porządku. - Cudowny baryton doszedł moich uszu. - Poczekam na ciebie tutaj, a ty przebierz się szybko w coś wygodnego. - Nie do końca byłam zadowolona, że muszę zostawić Edwarda samego, nawet na chwilę, ale posłuchałam go i podążyłam do garderoby.
Nie minęło nawet pięć minut, a ja już byłam gotowa. Chwileczkę…
Właściwie, to na co ja byłam gotowa…?
Wróciłam do Edwarda, który stał przy otwartym oknie. Ręce trzymał w kieszeniach i wpatrywał się w ogród hotelowy. Kiedy weszłam do pokoju odwrócił głowę w moją stronę. Przyglądałam się jego idealnemu ciału. Miał na sobie białą, luźną koszulę z krótkimi rękawkami oraz długie, beżowe spodnie. Wyglądał cudownie. Dopiero po chwili zauważyłam, że także wpatruje się we mnie. Ba! Miałam wrażenie, że pożera mnie wzrokiem. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę. Właściwie ledwo potrafiłam się opanować. Miałam ochotę się na niego rzucić. Spokojnie, wdech, wydech.
- No, to gdzie idziemy? - Zdziwiło mnie, że pomimo obecności wampira w mojej sypialni, głos mi nie drżał. Oczekiwałam na odpowiedź, jednak Edward wydawał się być bardzo na czymś skupiony. - Edwardzie? Wszystko w porządku?
- Przepraszam, po prostu jesteś śliczna.- Serce podskoczyło mi do gardła na te słowa.
Uśmiechnęłam się w jego stronę.
- To powiesz mi w końcu, gdzie pojedziemy?
- Niespodzianka. A teraz wskakuj mi na plecy.
- Że co?! Pomimo tego, że uderzyłam się w głowę mogę chodzić bez problemu!
- Ale raczej nie wyskoczysz z trzeciego piętra i nie przebiegniesz 48 mil. A z tego co pamiętam, miałem ci pokazać jaki jestem naprawdę. - Skrzywiłam się lekko. Nie chodziło o to, że odpycha mnie natura mojego boga, ale skoki z wysokości plus moje kruche kości, to nie najlepszy pomysł.
- Eee, wyskoczę tylko, jeśli obiecasz mnie mocno trzymać.
- Jeśli chcesz mogę obiecać, że nie puszczę cię już do końca życia, a właściwie egzystencji. - Uradowana tą odpowiedzią wskoczyłam mu na plecy. Złapałam Edwarda za szyję tak mocno, że każdy NORMALNY człowiek, by się udusił. Nie minęło kilka sekund, a Edward wyskoczył przez okno. Starałam się nie krzyczeć, ale to było silniejsze ode mnie.
- AAA!!!
- Bello, proszę cicho. Nie chcę żebyś obudziła wszystkich mieszkańców!
- Otworzyłam oczy. Okazało się, że Edward stoi na drzewie, które rosło kilka metrów od hotelu.
- AAA!!!
- Przesadzasz, przecież już nie spadamy. - Nawet nie zauważyłam, że już staliśmy na ziemi. Zeszłam z pleców młodego Cullena, który wydawał się być najszczęśliwszym człowiekiem… wampirem na świecie. Uśmiechał się do mnie tak szeroko, że nie wytrzymałam i przytuliłam się do niego z całej siły! Jego ciało było lodowate, ale nie obchodziło mnie to. Nie miałam zamiaru go puścić. Popatrzyłam w jego złote oczy i utonęłam w nich na parę sekund. Dzieliło nas kilka centymetrów… Wystarczyło, że wspięłabym się na palce…
- Bello? Dobrze się czujesz? Całą się trzęsiesz?
- Jest cudownie!
- W takim razie ruszajmy dalej. - Chyba nawet nie poczuł, że ściskałam go najmocniej, jak potrafiłam. Bez problemu wyplątał się z moich objęć.
***
Siedzenie na plecach Edwarda podczas biegów o pierwszej w nocy, to było dziwne przeżycie. Twarz wciskałam w jego plecy. Miałam dziwne uczucie, że on się świetnie bawi. Ja natomiast powstrzymywałam mój żołądek przed ukazaniem światu swojej zawartości. Niespodziewanie Edward zwolnił. Dopiero teraz otworzyłam oczy i ujrzałam przed nami przepiękny biały dom. Cały bieg zajął może dziesięć minut. Byłam oszołomiona, szczęśliwa i zakochana.
- Chciałaś, abym pokazał ci jak żyję, w takim razie zapraszam do środka. - Otworzył przede mną drzwi i uśmiechnął się szelmowsko.
Weszłam i rozejrzałam się po domu. Był bardzo przejrzysty i elegancki. Ściany były białe, a na nich widniały piękne i na pewno bardzo drogie obrazy. Dopiero po chwili zauważyłam, że cała rodzina Cullenów wpatruje się we mnie.
- Dobry wieczór.
- Witaj Bello! - podeszła do mnie kobieta o delikatnych rysach twarzy i pięknych kasztanowych włosach. - Nazywam się Esme. Nie miałyśmy się jeszcze okazji poznać.
Mam nadzieje, że pamiętasz mojego męża Carlisle'a i nasze dzieci: Alice i Rose, Jaspera i Emmetta.
- Bardzo mi miło panią poznać. Oczywiście, pamiętam pani rodzinę.
- Mów mi Esme, kotku. - Podeszliśmy bliżej. Rosalie malowała sobie paznokcie, nie zwracając na mnie specjalnej uwagi. Emmett szczerzył się do telewizora, ściskając w ręku pilota. Alice i Jasper siedzieli przy stole i grali w szachy, zaś głowa rodziny - Carlisle, czytał gazetę w fotelu. Wszyscy wyglądali tak normalnie. Jak to możliwe, że nie są ludźmi? Nagle doktor Cullen wstał i podszedł do mnie bliżej.
- Bello, jesteś pewna, że chcesz poznać historię naszej rodziny? To niestety wiąże ze sobą pewne konsekwencje, o których pewnie Edward delikatnie starał ci się opowiedzieć.
- Nie wiem co to za konsekwencje, ale nie boje się.
- W takim razie pozwól, że opowiem ci coś o nas. - Wskazał mi miejsce obok Emmetta. Nie byłam zachwycona, ale posłusznie usiadłam. Tak naprawdę pomimo, iż lubiłam tego niedźwiedzia, trochę się go bałam. Był ogromny.
Edward usiadł po moje prawej stronie, a Carlisle z powrotem usiadł w fotelu. - Dobrze, powiedz mi, co już wiesz.
- Hmm... Wiem, że jesteście bardzo szybcy, pijecie tylko krew zwierząt i macie różne talenty. - Byłam pod wrażeniem, że tak swobodnie potrafiłam o tym mówić.
- W porządku. W takim razie opowiem ci trochę o naszych talentach. Pewnie już wiesz, że Edward potrafi czytać w myślach. Jest to niesamowita zdolność, nawet jak na wampira. Kolejna jest Alice. - Dziewczyna natychmiast się uśmiechnęła. - Pewnie się zdziwisz, ale widzi przyszłość. Oczywiście nie od razu. Wizje nawiedzają Alice tylko wtedy, gdy zostanie podjęta jakaś decyzja.
- Czy Alice widziała mnie w waszym domu?
- Heh, tak. Wiedzieliśmy, że Edward cię tu przyprowadzi. Pozwól, że przejdę teraz do Jaspera. Zauważyłaś może, że nie jesteś zdenerwowana? Stwierdziliśmy, że na pierwszy raz w domu pełnym wampirów będziesz trzęsła się z nerwów. Jasper, dzięki swoim umiejętnościom, opanował twoje emocje. Mam nadzieję, że nie jesteś na nas zła.
- Eee, oczywiście, że nie! Chociaż tak naprawdę nie odczuwam nawet tego, że się ode mnie różnicie. Czuję się przy was bardzo swobodnie
Rozmawiałam z Carlisle'em bardzo długo. Nikt nam nie przeszkadzał. Tylko Edward od czasu do czasu, bawiąc się moimi włosami, łaskotał mnie po szyi. Postanowiliśmy, że czas zrobić sobie przerwę w poznawaniu dalszych ciekawostek rodziny Cullenów.
Edward zaproponował, że oprowadzi mnie po domu.
***
Znaleźliśmy się w jego pokoju. Był duży i przestronny. Na półkach miał pełno płyt. A na środku pokoju stało ogromne łóżko.
- Przecież, Carlisle mówił, że wy nie sypiacie?
- To nie dla mnie. - Uśmiechnął się łobuzersko. - Wydawało mi się, że możesz być zmęczona. - Edward delikatnie podniósł mnie i położył na łóżku. Sam również usadowił się obok i z powrotem zaczął bawić się moimi włosami. Wpatrywaliśmy się w siebie kilka minut. W końcu mój książę postanowił się odezwać.
- Bello, przepraszam.
- Za co niby masz mnie przepraszać?
- Zaczynając od tego, że z każdą sekundą narażam cię na większe niebezpieczeństwo, kończąc na tym, że cię kocham. - Zatkało mnie! Otworzyłam szeroko buzię i oczy. Teraz dopiero byłam szczęśliwa. Nie mogłam wykrztusić z siebie słowa! Nie myśląc zbyt wiele, rzuciłam się na Edwarda.
Wplotłam dłoń w jego włosy. Nie potrafiłam się opanować! Zresztą on sam nie zachowywał się tak, jakby miał ochotę to zakończyć. Było cudownie. Całowaliśmy się jak opętani. Przyspieszył nam oddech; krew pulsowała w moich żyłach. Oboje czuliśmy jak bardzo siebie potrzebujemy. Edward czule mnie przytulał, a ja starałam się wypełnić każdy centymetr między nami. Zdjął ze mnie bluzkę, ja… Nie pozostałam mu dłużna. Żałowałam tylko, że nie miałam na sobie stanika, który kupiła mi Jessica, na tak zwane „spóźnione osiemnaste urodziny”.
Nie obchodziło mnie, że znam Edwarda zaledwie od tygodnia. Od tego czasu liczył się dla mnie tylko on. Nie chciałam, aby cokolwiek nam teraz przeszkodziło… Niestety moje szczęście nigdy nie trwało długo. Właśnie zaczęłam rozpinać pasek mojego ukochanego, kiedy do pokoju wbiegł Emmett! W tym momencie miałam ochotę rzucić się na niego i zabić (chodź wiem, że nie było to nawet możliwe). Popsuł cały nastrój swoim wtargnięciem! Edward widocznie też nie był zachwycony przybyciem brata, ponieważ warknął głośno:
- CZEGO CHCESZ?! - Chłopak tylko głośno się zaśmiał i rzucił w naszą stronę prezerwatywę!
- Zamiast mi podziękować, że dbam o wasze zabezpieczenie, to się na mnie wydzieracie! Niewdzięczne bachory! Dobrze, że zdążyłem! Tak głośno sapaliście, że byłem pewny, że się spóźniłem! - Pokazał nam język i wyszedł, ledwo powstrzymując się od wybuchnięcia śmiechem.
- Edwardzie, tak bardzo przepraszam. Nie potrafiłam się opanować. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi na tobie zależy. Jak pragnę być przy tobie. Jesteś najlepszą rzeczą, jaka mi się w życiu przytrafiła. Kocham cię bardziej, niż mogłoby ci się wydawać! - Zamknęłam oczy i przytuliłam się do niego.
- Nie zasłużyłaś na kogoś takiego, jak ja. Powinnaś mieć księcia z bajki, ale jestem za dużym egoistom i nie potrafiłbym zostawić cię w spokoju. - W tym momencie podniosłam się i popatrzyłam mu głęboko w oczy.
- Po co mi książę na białym koniu? Wole wampira w srebrnym volvo!* Zrozumiano?!