„DLA MIŁEGO GROSZA”
OSOBY:
Helena- młoda panienka
Antonina- jej przyjaciółka
Krupska-
Dobrzyńska- ciotki Heleny
Oborska-
Zuzia- służąca pani Krupskiej
Kasia- służąca pani Dobrzyńskiej
Akt I
(scena przedstawia starannie umeblowany pokój)
SCENA I
Helena sama
Helena: Mamże temu dać wiarę, co mi Antolka co dzień w uszy kładzie?... Na tym świecie nie miałożby już być serc litościwych?... Dzień za dniem mej samotności mija i nikt - nikt - nie poda ręki sierocie?...Wszakże umierając uspakajała mnie matka, że Bóg czuwa nad opuszczonymi. Mówiła mi, że miała w życiu wierne przyjaciółki, krewne nawet. One wszystkie mnie znały i kochały, a teraz nie pomyślą nawet o ratowaniu sieroty… Najbardziej zalecała mi matka panią Oborską, ale to daleka krewna i sama niezbyt bogata. Wolałabym próbować u zamożniejszych….- Napisałam do pani Krupskiej i Dobrzyńskiej prosząc o opiekę. - Zobaczę co odpiszą. Niepodobna, żeby choć jedna z nich nie miała mi serca okazać.
Oj, źle być człowiekowi samemu na świecie.
SCENA II
Wchodzi Antonina.
Antonina: Cóż tak filozofujesz o świecie? - Może zamyślasz napisać jaki traktat filozoficzno- ekonomiczno- socjalno- społeczny?
Helena: Baj sobie zdrowa! Zawsze ci się tylko głupstwa trzymają… gdzież mnie tam marzyć o traktatach, kiedy trzeba myśleć jutrze.
Antonina: O jutrze? … No proszę!- a czy bez twego myślenia jutro nie przyjdzie samo? Co masz z tego myślenia o jutrze? Gryziesz się, trujesz, chudniesz- jak szczypa wyglądasz- tylko cię na wióry połupać…I tak go nie zmienisz- to tak jasne, jak 2x2 jest 4. albo jeśli ci ten przykład zbyt pospolity, dam ci inny: ja nic nie mam, ty nic nie masz- zero do zera…
Helena: Jest zero.
Antonina: Bardzo przepraszam są dwa zera, ale te zera się kochają- a to znaczy więcej jak nic.
Helena: Myślałby kto, że wcale serca nie masz i kpisz sobie nawet z przyjaźni. Ale ja cię znam zanadto dobrze i wiem, żeś poczciwa dziewczyna.
Antonina: Tylko cię proszę!- z tym tytułem z daleka ode mnie! Poczciwa! .. poczciwa!.. ostatnia nazwa, jaką człowiek dostać może, gorsza od szóstki w wypracowaniu. Tylko mnie poczciwą nie nazywaj- wolę już, żebyś mnie wprost gęsią nazwała.
Helena: Bredzisz - kochanie.
Antonina: Ale nie bredzę- poczciwym ten się zowie, kto się ludziom skubać pozwoli, jak gęś. (z ironią) Poczciwa gąsko podskubana.- nie chcę być skubaną, bo nie chcę być gąską.
Helena: Co ty Tolu wygadujesz dzisiaj…(kładąc jej rękę na ramieniu:) Czy panna Antonina była już gdzie dzisiaj na dobrym śniadaniu?
Antonina: (z udawanym oburzeniem): Tylko cię proszę, o śniadaniu mi nie wspominaj, bo mi zaraz przypominasz, żem okropnie głodna. (Z prośbą) Ratuj choć kropelką kawy, umieram z głodu.
Helena: No, no, umieraj bez kawy, byłeś testament zrobiła.
Antonina: Dziewczyno bez serca- zapiszę ci serce moje.(rozpaczliwym głosem) Kawy! Kawy! Kawy!
Helena: (podobnie) Zaraz! Zaraz! Zaraz! (wychodzi)
SCENA III
Antonina sama
Antonina: Poczciwa Hela… gdybym ja jej mogła dopomóc! Tylu ma krewnych- żeby też ktoś się zmiłował…Wszystko co było, poszło na pogrzeb matki- a dziś…nikt się nie spyta o nią. Ona zawsze pełna nadziei- wierzy w ludzi; a ja się tego najbardziej boję, żeby jej nie spotkało rozczarowanie. - Coś by trzeba wymyśleć- ale co? (chodzi) Jakie to nieszczęście, że moja głowa niczego wymyśleć nie może. Ba, ale z pustej stodoły chyba wróbel wyleci.
(wchodzi Hela niosąc filiżanki z kawą)
Helena: Cóż tam o stodołach i o wróblach rozprawiasz, czy chcesz jakie dobra kupić?
Antonina: A tak, właśniem dzisiaj wyczytała, że je można tanio nabyć na księżycu.
Helena: No, szczęśliwej drogi na księżyc. Napij się kawy na drogę.
Antonina: Buzię całuję- jaka mi skora do wyprawiania na księżyc. (z udanym żalem) Widzę ja to, widzę, że pragniesz mnie się pozbyć…Zawadzam pani, pójdę sobie…Ale na złość wpierw kawę wypiję.
Helena: Dziewczyno, kiedy ty zaczniesz być poważną…Wszystkich ludzi masz za złych, choć sama o tym sądzić nie możesz, boś na to za młoda.
Antonina: Młoda, ale doświadczona. Szukaj dobrych ludzi z latarką Diogenesa. Wszakże przykład siedzi przede mną i pije kawę. Pięknie o tobie pamiętają ludzie- i to krewni, przyjaciele rodziców- kumy matki nieboszczycy…
Helena: Ranisz mnie tym. Jeszcze nie wszyscy przecie mi odmówili opieki- jeszcze czekam na odpowiedź. Napisałam do pani Krupskiej i do pani Dobrzyńskiej.
Antonina: A do pani Oborskiej nie?- Przecież o niej najwięcej mama mówiła i najbardziej ją zachwalała.
Helena: Ona biedniejsza od tamtych i z trudnością by jej to przyszło, wziąć mnie do swego domu.
Antonina: A tamte bogatsze?
Helena: Bez porównania. Myślę, że jedna z nich przynajmniej zaoferuje mi swój dom. Nie uczyni im to wielkiej różnicy w wydatkach domowych, jeśli sierotę przytulą do siebie.
Antonina: Szczęść ci w tym Panie Boże- i ja bym się cieszyła, gdybym się mogła przekonać, że jeszcze są na świecie dobre serca ludzkie.
Helena:(wstaje) A ja ci powiadam, że te czarne myśli twoje idą z czytania poetów…(gestykuluje) Każdy na świat narzeka, każdy nieszczęśliwy, ludzie niegodziwi, świat zły- (deklamuje) ”Bez serc! Bez ducha to szkieletów ludy, młodości podaj mi skrzydła, niech nad martwym wzlecę światem!” I to taka młoda dziewczyna w głowę sobie wszystko ponabija, uwierzy, że ludzie źli, niegodziwi.
Antonina: (śmiejąc się) Tak cię lubię. Nawet i na poetów pozwolę wygadywać, byłeś nosa na kwintę nie spuszczała i nie narzekała, nie piszczała bezustannie. (słychać pukanie). Puka ktoś.
Helena: Proszę
SCENA IV
Te same i Krupska
Krupska: (po starodawnemu, pretensjonalnie ubrana, zachowuje się przesadnie)
Dzień dobry moje kochanie- ach- widzę, że masz wizytę- (z przekąsem) na rozmowie pannie czas schodzi.
Helena: (wita ją całując w rękę- Krupska lekko muska ją w czoło) Moja przyjaciółka Antonina- pani Krupska.
Krupska: Przyjemnie (sztywno z lekceważeniem) przy kawie widzę .- O tym czasie powinno być już dawno po kawie. Zapewne długo sypiać lubi panna- a narzekasz tak bardzo w liście, że z pracy żyjesz: nie widzę tej pracy.
Antonina: (na stronie) No- ta wzięła na kazanie.
Helena: Wstaję rychło, ale nie zawsze mam czas, rychło wypić kawę.
Krupska: Zapewne: czesanie, trefienie, ubieranie…Tak nasze panie lubią…Marnowanie czasu gubi nas- ale najgorzej, gdy kto biedny czas marnuje.
Antonina:(na stronie)No, no! Takich przymówek nie zniosę dla mojej Heli. Już mnie język świerzbi, żeby tej babie dać po nosie.
Helena: Ciocia dobrodziejka widzi, że gładko włosy noszę.
Krupska: (patrząc na nią przez lornetkę) Widzę, widzę- ale nie widzę żadnej książki, nic co by świadczyło, że panna pracuje. Ja wciąż jestem pracą zajęta.
Antonina: Zapewne pani dobrodziejka dzieła pisze?
Krupska: Ja- dzieła pisać! Nie, to nie moje zajęcie, ja chyba listy piszę, albo rachunki.
Antonina:(na stronie) Oj, musi mieć baba pieniądze! (głośno) To mi zajęcie…moja przyjaciółka nie pisze rachunków, ale je czytać musi.
Krupska: Ach! To właśnie nieszczęście, że rachunki czyta, a nie płaci. Takie to już bywają dziedziczne błędy: rozrzutność, marnotrawstwo…
Antonina: (na stronie) Tego jej nie daruję.
Helena: Nie mam czego rozrzucać, ani marnotrawić… Czy ciocia dobrodziejka mój list odebrała?
Krupska: (z przesadną czułością) Odebrałam kochanie, odebrałam i przychodzę cię przeprosić- aleś źle trafiła. Całym sercem, jak cię kocham, całym sercem chciałabym, ale u mnie ciasno- stosunki nie pozwalają- wydatki teraz wielkie, dochody szczupłe.- Gdzież ja mogę myśleć o tym- a chciałabym, jak cię kocham- chciałabym…
Helena: Nie jadłabym chleba darmo.
Krupska: (chłodno) Ale wierzę- jak cię kocham, wierzę- ale ty sobie radę dać możesz w świecie- a mnie by to robiło ambaras matkować młodej osobie, odpowiedzialność wielka- zajęć mam tyle…
Antonina: (na stronie) A to mi skrupulantka!
Helena: Nie chcę się naprzykrzać cioci dobrodziejce. Może kawą służyć?
Krupska: (ironicznie) Dzięki stokrotnie, jak cię kocham, dziękuję- ja nie piję tak często kawy- nie mam na to- nie mogę…
Antonina: Czy to także z oszczędności?
Krupska: (szorstko) A tak- moja panno, nie trzeba darów Bożych nadużywać.
Helena: Dziękuję i za tę naukę- żałuję tylko, żem fatygowała.
Krupska: Prawda, że wysoko mieszkasz; to też nie wiem, czy będę mogła często cię odwiedzać- (z przesadą) choćbym pragnęła- jak cię kocham pragnęłabym.
Antonina:(złośliwie) Przy astmie to trudno tak wysoko wchodzić starszym osobom.
Krupska:(na stronie) A to żądełko! (głośno) Nie kłopocz się panno, jeszczem nie taka stara!- (do Heli) Żegnam cię moja dobra; nie trać nadziei- Pan Bóg nad nami! Do Niego się udaj, On cię nie opuści.
Antonina: (na stronie) Jak to łatwo na Pana Boga spędzać czego się samej zrobić nie chce.
Helena: I ja mam tę pewność, że się Pan Bóg jakoś zmiłuje. Są jeszcze ludzie, co oprócz nauki i pomoc dać umieją.
Krupska: (czule) Ale są- jak cię kocham, są. Ja sama chętniebym- ale nie mogę, jak cię kocham, nie mogę. (Wychodząc) Żegnam.
Helena: Żegnam ciocię.
SCENA V
Helena i Antonina
Antonina: A co? Paradna dama! Szkoda tylko tych groszy, coś na portorjum listu do tej kochanej cioci wydała, (przedrzeźniając) „jak cię kocham” szkoda.
Helena: (z wyrzutem) Jesteś doprawdy złośliwa! We wszystkim dopatrujesz złe strony!
Antonina: Co złe strony? Pokaż mi choć jedną dobrą stronę w tej pani: z jednej strony skąpa (obraca się), z drugiej niemiłosierna, z trzeciej samolubna, a z czwartej nadęta i pyszna…
Helena: A! Już też nicujesz ludzi, jak krawiec starą suknię.
Antonina: Fiu! Fiu! Prawisz jak z książki. (słychać pukanie). Cicho, znowu ktoś puka. Może znowu jaka ciocia?
Helena: (półgłosem) Tylko cię proszę, nie rób takich grymasów na stronie, jakeś tera robiła, bo to nie ładnie. (pukanie). Proszę.
Dobrzyńska: (wpada i woła od progu) Bon jour chere cousine. (wita Helenę, całując ją w czoło). Ach! Ja tak kochałam twoją mamę, tak pragnęłabym cię mieć u siebie- mais c est impossible- to nie może być kochana- je regrette extremement- ach tak żałuję! (spostrzega Antoninę). Qai es ce ?????????????
Helena: Moja przyjaciółka Antonina, nie mam tajemnic przed nią,- pani Dobrzyńska.( Sadza ją). Ciocia dobrodziejka otrzymała mój list?
Dobrzyńska: ale otrzymałam, oui, otrzymałam- mais je Ne peu pas- mille fois pardon, przepraszam cię- chwilowo w żaden sposób nie mogę. Miejsca nie mam- może później.- Przy tym wydatków wiele- dochody szczupłe.
Antonina: (na stronie) A chęci ani za grosz.
Helena: Ja bym pomagała cioci w gospodarstwie, czytałabym- we wszystkim starałabym się wyręczyć.
Dobrzyńska: Ale wierzę, oui, wierzę zupełnie- parfaiteement- jestem przekonana, je regrette beaucoup- ale nie mogę, non- nie mogę. Ale ty przecież dasz sobie w świecie radę- matka też była zaradna i obrotna osoba.
Helena: Moja matka miała dużo przyjaciółek- a ja nie mam nikogo.
Antonina: (przerywając z wyrzutem) Z wyjątkiem…
Helena: (rzucając się jej na szyję) Przepraszam cię- ale cóż ty mi pomóc możesz?
Dobrzyńska: Znajdziesz lekcję- jesteś muzykalna.
Helena: (z gniewem) Wiem o tym.
Antonina: (na stronie) No, przecie znalazła język wreszcie…
Dobrzyńska: Więc widzisz, moja droga…Nie mam kłopotu o ciebie…
Antonina: I ja go nie mam o nią.
Dobrzyńska: No, widzisz kochanie!... Ale ja muszę cię już pożegnać- adieu- wszakże się nie gniewasz?
Helena: A na cóż bym się gniewać miała?
Dobrzyńska: (kłaniając się i całusa ręką przesyłając) Adieu
Obie: (kłaniając się) Żegnam.
SCENA VI
Antonina i Helena
Antonina: Ha, ha,ha...
Helena: (z goryczą) Jest czego się śmiać, doprawdy.
Antonina: Ja się też tylko z tego cieszę, że moje mniemanie o ludziach okazuje się prawdziwe. Widzisz, jak to dla miłego grosza przyjaciół wielu, a gdzie biada, tam uciekają jak pszczoły od dymu. Prawda- pani Dobrzyńska bardzo ucywilizowana osoba- bo francuszczyzną przeplata; (przedrzeźniając): oui- comme je regrette- mille fois pardon- ale mimo to nie przygarnęła do siebie córki tej, którą kochała tak bardzo. Czyś jeszcze nie przekonana?
Helena: Wcale nie. Któż cię zapewnił, że ona nieprawdę mówiła- masz na to dowód?
Antonina: Dowód? O dowód ci chodzi! Czekaj, będziesz miała dowód!
Helena: W każdym razie musiałby to być dowód niezbity.
Antonina: ale będzie, nawet namacalny.
Helena: Namacalny nawet?
Antonina: Zobaczysz- tylko mi daj pięć minut do namysłu.
Helena: W pięć minut chcesz mi dać dowód?
Antonina: Nie, tylko się chcę namyśleć trochę.
Helena: Udzielam ci wspaniałomyślnie pięć minut czasu. (wychodzi)
Antonina: Głowo moja- rusz teraz konceptem! Co by to wymyśleć, żeby te skąpice same tu przyszły? Prosić je do siebie? Dowód! Ale jak je tu dostać? W tym sęk!...(chodzi po scenie- staje). No tak, żeby Hela nagle bogatą została, to by te panie pewnie powróciły!... ale ona nigdy bogatą nie będzie, więc one nigdy nie wrócą. (chodzi). Ale spróbujmy inaczej; przypuśćmy, że Hela nagle została bogatą…. (z radością) Mam już, mam już sposób! (wchodzi Hela)
Helena: Co tobie dziewczyno?
Antonina: Mam już- mam już.
Helena: Kogo masz? Czyś oszalała, czy dopiero myślisz?
Antonina: Nie myślę, bom już wymyśliła.- Kogo mam? Te panie
Helena: Poco tu mają być, kiedy co dopiero odeszły?
Antonina: Będą, będą, będą- szyję moją daję za to.
Helena: Ej, szkoda by twej szyi było- drugiej nie kupisz.
Antonina: Nie ma obawy- zobaczysz je za trzy dni albo utnij mi szyję.
Helena: Co tobie dziewczyno w głowie?
Antonina: Zobaczysz, zobaczysz! (wybiega)
Helena: Co tu u niej figla spłatać!...Byle tylko miary nie przebrała.
Zasłona spada
Akt II
SCENA I
Helena sama
Helena: Ciekawam, co to znaczy? Już czwarty dzień, jak Antolki nie widziałam u siebie; widocznie mnie unika. Czy ona co zrobiła? Ani chwili nie wątpię, że użyła jakiegoś podstępu- ale powinna by mnie o tym uprzedzić!
(za chwilę wpada na scenę Antonina)
Antonina: Moja najdroższa… wystaw sobie- przyjechały, jak na zawołanie.
Helena: Kto taki?
Antonina: Tylko cię zaklinam- jak ci będą winszowały nie dziwuj się, ani nic nie mów.
Helena: Czego mają winszować?
Antonina: Wszystkiego, wszystkiego- przede wszystkim majątku, który wygrałaś na loterii.
Helena: Jaka loteria? Przeciem jak żyję na loterii nie grała! Na takie głupstwa pieniędzy nie mam? (pukanie)
Antonina: Cicho- już nie czas teraz- klamka zapadła.- Zaklinam cię, nie psuj mi komedii przed czasem.
Helena: Nic a nic nie rozumiem, co tobie w głowie dziewczyno? (pukanie). Proszę.
Krupska: (biegnie do Heleny, całuje ją i ściska) Jakże się cieszę, aniołku, jakże się cieszę- jak cię kocham! Ależ to szczęście,- doprawdy, że szczęście, jak cię kocham.- No oczywiście, sama w świecie bez opieki żyć nie możesz.
Antonina: (na stronie) Oczywiście- dotąd jednak mogła żyć bez opieki.
Krupska: Przyjechałam po ciebie- a nim interesa załatwisz- zostanę u ciebie- przywiozłam rzeczy i służącą ze sobą.
Antonina: (na stronie) Oj źle, na to nie liczyłam. Co ta biedna Hela pocznie?...
Helena: Ciocia dobrodziejka zapewne….
Krupska: A oczywiście z pościelą- wiem, że nie masz miejsca i służby, ale ona zrobi porządek zaraz- usłuży- to dobra dziewczyna.
Helena: Kto taki?
Krupska: Moja Zuzia, ale otóż i ona.
Zuzia: (niesie tobół z pościelą, kuferek, parasole itp.) Uff, jakie też to ciężary, ledwom zmogła!- Po tylu schodach jeszczem się jak żyję nie drapała pod górę.
Antonina: (do Krupskiej) Ale, że pani bez utrudnienia tu weszła.
Krupska: To nic- biegłam co tchu - aby co prędzej uściskać tego aniołka ukochanego.
Zuzia: Gdzie to poukładać proszę wielmożnej pani?
Krupska: Poczekaj chwilkę, niech się ucieszę moją kochaną Helusią. (ściska ją)
Antonina: (na stronie): Coś okropnie czule się zaczyna - dla miłego grosza. (Pukanie).
Helena: ( na stronie): Znowu gość. Ciekawam, gdzie się to wszystko pomieści. (głośno:) Proszę.
SCENA II
Wchodzi Dobrzyńska
Dobrzyńska: (wchodząc, już od drzwi): Bon jour mon cheri superde) Witam cię aniołku. A to Bóg litościwy w sam czas się zmiłował. (Na stronie zobaczywszy Krupską): Co! Ona tu jest! Oj, to węch niepospolity ma ta baba. (Głośno do Krupskiej): Dzień dobry. (Do Antoniny): Bon jour, mademoiseiie, Ach! guel bonheur! Tyle pieniędzy od razu niespodzianie… mais sous etes riche comme Cresus maintenant.
Krupska (na stronie): A to się baba wnet dowiedziała - ale za późno kochanie - (głośno): Prawda, że wielkie szczęście - ale ja nic nie wiedząc o tem tu przyjechałam, aby zabrać kochaną Helusię za sobą.
Dobrzyńska (na stronie): A to mądra! Ale i ja nie głupia. (głośno:) Oczywiście i ja po to przyjechałam.
Antonina(na stronie): Czy i ta z pościelą? Zginę teraz bo nie wiem, jak wybrnąć z tej afery.
Dobrzyńska: Ani myślę cię puścić, musisz ze mną jechać - przyjechałam z pościelą - bo już tu zostanę, aż interesów nie załatwisz. - Pomogę ci we wszystkiem… Ja się znam na interesach i na kupnie także.
Antonina(na stronie): Masz tobie! jak my się tu tych bab i tych betów pozbędziemy?
Helena: Moje panie… nic nie wiem, jak….
Dobrzyńska: Nie twój kłopot, nie twój kłopot, ja sobie dam radę - przywiozłam służącą ze sobą.
(Wchodzi Kasia). Otóż i ona.
Kasia: (zrzucając tłomok - kuferek - stawiając pudełka:) O la Boga! - aż mi w krzyżach trzasło, aż tyle schodów! Jak żyję urodzona nie widziałam, żeby kto tak blisko nieba mieszkał. Dusza się po śmierci nie zmęczy, jak z człowieka wyleci. (Rozkładając, nadeptuje na nogę Zuzi, także zajętej rozpakowywaniem. Każda z pań otwiera pudełko).
Zuzia: Niech panna oczy otworzy - bo przez moje nogi nie ma drogi na takie buciska z krowiej skóry.
Kasia(rozwiązując tłomok): Widzicie ją - buciska! Co za delikatne nogi - a ze słonia miara.
Krupska (do Dobrzyńskiej): Niegrzeczną masz sługę jak widzę.
Dobrzyńska(z gniewem): Nie ma co kocioł garnkowi przymawiać.
Zuzia (ze złością): Ze słonia, czy nie ze słonia; ja tam za bydłem nie chodziłam - to też nie znam się na słoniowych nogach…(bierze rzeczy i przenosi w przeciwny kąt. Kasia tak samo część swoich rzeczy za nią niesie - prędko się wymijają. - Panie tak samo kręcą się po scenie z pudełkami- Helena stoi na boku z załamanymi rękoma).
Kasia: za bydłem, czy nie za bydłem - może za kozami?...
Antonina:(na stronie, śmiejąc się):Czysty teatr! A to mi się udało sprowadzić baby tej biednej Heli - ale jak ja je tu stąd wydobędę?
Dobrzyńska (ironicznie): Kasiu milcz - nie kłóć się - ustąp - okaż się rozumną. Tu się niebawem pokaże, kto tu jest niepotrzebny.
Krupska: Zuziu nie kłóć się - tu się prędko pokaże, kto przyjechał dopiero wtedy, jak poczuł pismo nosem i pieniądze w worku. Tak - teraz; ma chere, mon cheri; prędzej było trzeba tu być, jak cię kocham, prędzej. (Rozkłada kapelusz na stole, to samo robi Dobrzyńska).
Dobrzyńska: Tu nie potrzeba scen wyprawiać, bo przecież jest gospodyni - Helena rozsądzi, kto tu ma większe prawo pozostać.
Krupska: Tak jest, Helenka najlepiej będzie umiała ocenić czułe serce, które dla nie zawsze biło gorącą miłością.
Antonina: (na stronie) Zabiło dla miłego grosza!
Helena: Moje panie, ja nic a nic z tego nie rozumiem. Tylko tyle wiem, że was zostawię a sama uciekam, bo i tak miejsca dla nas wszystkich niema.
Kasia: Proszę wielmożnej panienki, ja zaraz wyprzątnę, co niepotrzebne i powyrzucam. (Pokazuje na Zuzie).
Helena: (do Antoniny na stronie) Domyślam się, żeś ty mi tego piwa nawarzyła. Pomóżże je wypić, bo mi głowa pęka.(siedzi ze spuszczoną głową, aż do końca sceny)
Antonina: (na stronie)Nie bój się - zaraz się to skończy. (głośno) Pojmiecie panie, że Helcia nie może wyboru czynić - bo jej to po prostu nie wypada. Zdała to więc na mnie, a ja się wnet z tem uporam. Nie pojmuję tylko, z jakiej przyczyny panie w kilka dni przyszły do przekonania, że w ich domach znalazłoby się miejsce dla Helci, kiedy go pierwej nie było. ( Na stronie do Dobrzyńskiej) Przeciążona żadnych pieniędzy nie ma, jak i nie miała nigdy.
Dobrzyńska: (na stronie) Ależ kochanie, ma chere, na loterii wygrała.
Antonina: (na stronie) Jako żywa nie prawda - wcale nie grywa w loterię.
Dobrzyńska: Ale list dostałam -
Antonina: (z uśmiechem) Ach, list pewnie bez podpisu…. Zakpił sobie kto widocznie
Dobrzyńska: (na stronie) Oh - comme elle est mechate (Głośno z pasją) Kasiu, proszę cię, pakuj rzeczy - wolę ustąpić, jak się stać naprzykrzoną (bierze kapelusz, zabiera się do powrotu).
Krupska: (na stronie) Oj źle, kiedy ona ucieka, to musiała usłyszeć co złego. (Głośno) Poczekaj, przecież możemy się porozumieć- możeby Helcia wolała do ciebie jechać; masz większy dom.
Dobrzyńska: Nie! Ja ustępuję- ja ustępuję- Kasiu pakuj! Śpiesz się!
Krupska: ( na stronie) Oj źle- kiedy się tak śpieszy.- (Bierze Antoninę na stronę) Powiedz panienko, jak to jest z tą loterią?
Antonina: Ani słowa niewiem o żadnej loterii.
Krupska: Ale list dostałam.
Antonina: (Do ucha, ale głośno) To ja go pisałam.
Krupska: (na stronie) Bodajś kwartę atramentu połknęła. (Głośno ze złością) Zuziu, pakuj rzeczy- ja ustąpię-(wynoszą się z pośpiechem).
SCENA III
Helena i Antonina
Helena: (Podnosząc ze smutkiem głowę) Proszę cię, co to wszystko znaczy?
Antonina: Dla miłego grosza…
Helena: Skończ żarty.
Antonina: Przecieżeśmy się założyły o moją szyję, że te panie wrócą i będą cię zapraszać do siebie.
Helena: Widziałam je i słyszałam- ale o powód się pytam, dlaczego przyjechały i dlaczego znowu uciekły?
Antonina: Rzecz bardzo jasna i prosta. Napisałam im żeś wygrała na loterii sto tysięcy złotych- więc przyjechały,- teraz przyznałam się im, żem zmyśliła, więc odjechały.
Helena: Przyznaj sama, że żart niewczesny i dla mnie bolesny.
Antonina: Chciałam ci pokazać, jak mało na ludzi liczyć można- bo dla miłego grosza…..
Helena: Stój, ty bluźnisz! Tak źle nie może być na świecie! Dwa listy dopiero pisałam, dwa dopiero odniosły skutek- jeszcze trzeci napiszę do cioci Oborskiej.
Antonina: Ten trzeci- zostanie bez odpowiedzi.
Helena: Zobaczymy- (pukanie)
Antonina: Puka ktoś.
Helena: Proszę.
Oborska: (witając Helenę, ściska ją i głaszcze po twarzy) Moja droga Helusiu- jakaś ty mizerna….
Helena: Ale i ciocia mizernie wygląda.
Oborska: Chorowałam mocno- nie mogłam też prędzej po ciebie przyjechać. Dopiero mi teraz lekarz pozwolił ruszyć się z domu i zaraz przyjechałam po ciebie!
Helena: Ależ ciociu…
Oborska: Niema żadnego ale…nie mogę ci wprawdzie takiej dać wygody, jakbyś ją mogła mieć gdzie indziej- ale nie wiem, czy by ci tam tyle serca dać mogli.- Choćby cię zresztą chciały inne ciotki, nie ustąpię, bo takem przyrzekła twej matce.
Antonina: (chwyta się za szyję) Przegrałam!!!!
Oborska: (spostrzega Antoninę) Przepraszam nie uważałam- przedstaw mnie Helenko.
Helena: Moja przyjaciółka Antonina.- Przegrała szyję swoją w tej chwili.- Chodźże, niech cięw szyję ucałuję, niewierna ty poganko, która w ludzką dobroć nie wierzysz- a sama wierną przyjaciółką byłaś- nie dla miłego grosza.
Oborska: Co wy gadacie obie? Ja nic nie rozumiem z tego.
Helena: To długie historie i wcale nie pocieszne- opowiem je cioci innym razem.
Oborska: No to jeszcze lepiej- więc zabieraj i tę twoją przyjaciółkę ze sobą- bo by ci tęskno było za nią, a kiedy szyję przegrała do ciebie, to cię słuchać musi.
Antonina: Łaskawa pani…
Oborska: Nie łaskawa, bo bez łaski i bez miłosierdzia zabieram cię z Helcią i koniec.
Zasłona spada
KONIEC