4 kwietnia 2007
Krzysztof Wirpsza
Oświecenie w weekend?!
Jeszcze o Treningu Iluminacji (Enlightenment Intensive)
Treningi Iluminacji jakie od jakiegoś czasu organizuję w Warszawie sprawiają, tak mnie jak i zainteresowanym, sporą frajdę. Po ustaleniu technicznych szczegółów metody, opisie jej działania, podstaw teoretycznych i pochodzenia, pora zająć się samym Oświeceniem! Charles Berner, twórca metody, przedstwia Oświecenie jako szczytny cel tej techniki, co zawarto zresztą, nader dobitnie, w jej nazwie. A zatem - kto i kiedy doświadcza "oświecenia" podczas Treningu, czy to jest miłe czy niemiłe, trudne, czy łatwe, co ostatecznie daje, - i co najwazniejsze - czy się ogóle wydarza?
Proste!
Odkąd zacząłem praktykować jakikolwiek rozwój, słyszę jedną rzecz: "TO - jest proste". Myślę sobie - fajnie. Jeżeli jest proste - nie ma problemu, nie trzeba się wysilać, wystarczy TO, jak by tu powiedzieć, "załapać". Tu jednak zaczynają się schody. Czym jest TO, które należy "załapać"? Muszę przecież wiedzieć CO ma być proste - np. kij lub drut są proste, ale czy TO jest kij lub drut? Wychodzi na to, że TO z kijem ani drutem wiele wspólnego nie ma. Ma natomiast z Filozofią. Mamy więc filozofię indyjską, chińską i japońską. Filozofię chrześcijańską, suficką, filozofię kwarków i Kwakrów. Ain Sof i Nieskończoność, Skaczącego Niedźwiedzia, gnostyków i Wilbera. Tantrę i seks. Uf. I wszystko w kółko tłumaczy jeden temat - co TO jest. No dobrze. Tylko, że ja wciąż pamiętam jak mi ktoś mądry klarował: "To jest, kurna, Proste". I co?
Sprawa faktycznie uprościła się, gdy okazało się, że chodzi o zwykłe Ja, to znaczy to, na ile potrafię bezpośrednio doświadczać, że to Ja istnieję, i że to Ja to wszystko widzę, czuję itp. Jak człowiek zalatany, to na takie doświadczanie nie ma czasu, więc sobie obiecał, że w "wolnym czasie" usiądzie i doświadczy. No więc, choć niby to Ja jest z nami cały czas, to większą część czasu - tak jakoś "po psiemu". Trzeba dopiero usiąść i powiedzieć do siebie "Ja", pomyśleć "Ja", czy tam co komu potrzeba zrobić, żeby w pełni do nas dotarło, że faktycznie, Ja, to Ja, i jaka frajda, nie? No więc, zwyczajnie i po prostu, te wszystkie filozofie i szkoły powstały po to, żeby nas do tego skłonić. Omawia się w nich COŚ, i im większą powagę się temu CZEMUŚ wmówi, tym częściej niby, będziemy chcieli usiąść, rozejrzeć się i zatwierdzić, że faktycznie. TO wszystko Ja.
Kim Jestem?
Charles Berner tym tylko różni się od tysięcy swoich poprzedników, że Metodę swą przyrządził na sposób nader życiowy i dzisiejszy, to znaczy zrozumiały dla współczesnych amerykanów, a zatem pewnie i dla nas, którzy, najogólniej, też z tzw. "cywilizowanego Zachodu" się wywodzimy. Nie ma tu wielkich ksiąg i filozofii. Adept musi wiedzieć, że chce doświadczać Kim Jest - to jest jedyny warunek. Jeśli nie wiesz, że tego chcesz - nie przychodź. Jeśli wiesz, że chcesz, nie ma sensu dyskutować dlaczego i skąd to wiesz. Tak lubisz, i kwita.
Reszta jest Prosta - siada się i kontempluje: "Jak to właściwie jest, że istnieję? Kto istnieje? Jak? Kogo to, do cholery obchodzi?" I tak dalej. Dla wygody można by te wszystkie "duchowe" zagadki sprowadzić do prostej, a poręcznej formuły Zen: "Kim jestem?"
Berner przy tym wziął poprawkę na nasze zamiłowanie do interakcji z drugim człowiekiem. Co innego godzinami kontemplować w milczeniu fakt Jaźni, a troszkę co innego opowiadać o tej kontemplacji komuś, lub słuchać jak ktoś nam ją relacjonuje. Precz z nudą. Kontemplacja u każdego inna i fakt ten można wykorzystać, aby zainspirować, podobnie jak wykorzystuje się księgi, mędrców i filozofie. Czyż nie piękna bowiem i prawdziwa to prawda - najlepszym nauczycielem bliźni?
Szkoły "kontemplacyjne" maja na ogół to do siebie, że naszą fascynująca odmienność pomijają "kontemplacyjnym" milczeniem. W Treningu Iluminacji (Enlightenment Intensive), metodzie, którą opracował Berner, jest inaczej - ludzie opowiadają sobie o odmiennych sposobach doświadczania Siebie, opowiadają i słuchają na przemian. Motorem mobilizującym do medytacji nie jest tu żadna konkretna filozofia - jest nim komunikacja z innym medytującym, który, podobnie jak my, zamierza dziś doświadczyć Kim Jest. Mówi on nam bardzo szczegółowo, jak to robi, jak tego doświadcza. Tak, tak, tak i tak. Aha. Faktycznie, ciekawie. Trudno jest usnąć, trudno zwątpić w sens swych aspiracji, gdy doświadcza się żywej prawdy o drugim człowieku, jakże innej niż nasza, a przy tym - jakże dziwnie znajomej.
Trenowanie Oświecenia
Trening Iluminacji łączy kontemplację z komunikacją. Siedzę sobie w parze z tobą, na krześle lub poduszce, w pozie dowolnej. Dookoła po sali, również w parach, dwudziestu innych uczestników, aspirujących tego weekendu do Iluminacji (Oświecenia). Nikt nikogo nie poprawia - nikt nie mówi, że masz siedzieć tak, siak, prosto krzywo, nie drapiąc się, nie wiercąc, itp. Twoja rzecz. Ważne abyś, przez 40 minut, które zaraz nastąpi, gotów był ofiarować partnerowi całą swą, niepodzielną uwagę, bez osądu, bez oceny, bez jakiejkolwiek informacji zwrotnej - jedynie czysty, bezdenny i wszechogarniający Słuch, wszechogarniającą Przytomność, tu i teraz. Ważne jest też, abyś w ciągu tychże czterdziestu minut chciał jak najgłębiej i najprzytomniej doświadczyć Kim Jesteś, oraz - z wszelkimi szczegółami - opowiedzieć o tym partnerowi. Te dwie rzeczy - Słuchanie i Mówienie - wykonywane będą na przemian, przez czterdzieści minut. Takie czterdzieści minut nazywa się diadą - jest to okres ciągłej praktyki, z jednym wybranym dla tej diady partnerem.
Słychać gong. Rozmowy milkną, twarze poważnieją, rozpoczynamy diadę. Powiedzmy, że rozpoczynam ja. "Powiedz mi, kim jesteś" - mówię wyraźnie artykułując słowa, i z uwagą patrząc ci w oczy. Masz teraz pięć minut, żeby wrócić myślami do Ja, stać się Sobą, Jaźnią, Podmiotem. Doświadczasz swojej podmiotowości - istniejesz, jesteś, ale - kim? I mówisz. Mówisz cokolwiek przyjdzie, przez pięć minut, ja zaś słucham. Nie mam prawa odezwać się, kiwnąć głową, uśmiechnąć - nic, tylko słucham, wszystkiego, co Ty zechcesz mi dać. Ty wiesz, że cię słucham - inaczej nie siedziałbym tutaj. Wiesz, że jest ktoś, kto chce wysłuchać wszystkiego, co powiesz, ktoś, kto chce dowiedzieć się kim jesteś. To motywuje cię. Jak nazwać to Kim Jesteś, jak z detalami przedstawić się mi, tak, abym zrozumiał?
Zupełnie nieoczekiwanie upływa pięć minut i słychać gong. Koniec twojej kolejki, zmiana. Mówię "Dziękuję". Ty na to: "Powiedz mi kim jesteś". Teraz ja robię to, co ty wcześniej. Kontempluję i komunikuję fakt mojej Jaźni, mojego indywidualnego Bytu. Nie inspiruję się twoim expose, nie nawiązuję do niego w ogóle. Staram się być w moim własnym, niezależnym i oddzielnym doświadczeniu. Przez pięć minut jesteś uważnym słuchaczem. Po pięciu minutach słychać gong. "Dziękuję" - mówisz. Ja zaś na to: "Powiedz mi, kim jesteś." I znów twoja kolej.
Takich zmian jest osiem, po cztery na głowę, w sumie więc, w ciągu czterdziestu minut, każdy z nas mówi cztery razy i cztery razy słucha. Po czterdziestu minutach słychać podwójny gong i diada się kończy. Partnerzy opowiedzieli sobie nawzajem - w miarę swoich aktualnych możliwości - kim są.
Hałdy umysłu
Trening Iluminacji jest treningiem intensywnym. W ciągu trzech dni Treningu diad wykonuje się mnóstwo, jedna po drugiej, aż następuje stopniowa zmiana stanu świadomości, owocująca bezpośrednim i ekscytującym doświadczeniem podmiotowości Ja, określanym jako Iluminacja (ang. Enlightenment). Praca trwa od rana do wieczora, z przerwami na toaletę, posiłki i sen. Praktykujący nie opuszczają bezpośredniej bliskości ośrodka, usiłując skoncentrować się na swoim pytaniu, i zawiesić na czas Treningu więzi z otaczającym światem. Rozmowy i spacery w przerwach są dozwolone, jednak na tym koniec: uczestnicy zgadzają się nie angażować - na czas trwania szkolenia - w żadne dodatkowe czynności. Wzmaga to ich koncentrację i determinację - podobnie jak na treningach zen, gra toczy się przecież o jak najtrwalsze i jak najczystsze doświadczenie Siebie jako doświadczającego podmiotu, w tym zaś celu dobrze jest poświęcić się na czas Treningu tylko i wyłącznie temu.
Trening przypomina podróż Alicji w dół króliczej nory, w głąb baśniowej krainy ze snu. Pierwotnie normalny, niespecjalnie uduchowiony stan świadomości uczestników ulega przekształceniom. Intelektualne dywagacje nabierają soku, z każdą bowiem diadą wgryzamy się coraz bardziej w hałdy nieświadomego umysłu. Czego tam nie ma! Martwe z początku śmieci ożywają napełnione niezwykłym światłem. Dziurawe wiadro staje się zamkiem na wzgórzu, cegła karetą, zmięta gazeta kwiatem. Emocje, które wzbudza w nas pytanie "Kim jestem?" z płytkich i letnich stają się naelektryzowane i znaczące. Nasz wewnętrzny pejzaż mówi do nas jakże autorytatywnie: "Chodź, chodź, to nie jest zwykła sprawa, to nie umowa, nie szopka i nie tradycja. Tam naprawdę coś wartościowego czeka! Idź, dalej, dalej�" Idziemy więc ośmieleni przez kolejne diady i kolejnych partnerów, zarazem słuchając i doświadczając, przeżywając swoje i cudze światy, a z nimi ciągle nowe, zmieniające się odpowiedzi.
Drugiego dnia pojawiają się fenomeny. Dreszcz. Gorąco. Fale ekstazy. Sugestywne wizje, poezja, literatura, sztuka. Wzmożona intuicja, łączność z wszechświatem, niewiarygodna wprost otwartość i chłonność. Ktoś krzyczy: "Jestem Buddą!". Słyszysz jak z innej strony ktoś zanosi się od śmiechu, ktoś inny zaś tłumaczy zapamiętale jak to jest właśnie nieskończoną w czasie i przestrzeni migoczącą galaktyką światła. Wszystkie te stany, towarzyszące klasycznym treningom medytacyjnym, w Treningu Iluminacji pojawiają się już po pierwszym dniu. Nie są one same w sobie istotne, mówią jednak o jednym: "Nie jestem tym, kim mi się wcześniej zdawało. Warto próbować dalej." I zachęceni uczestnicy zmagają się z pytaniem, intensyfikując emocje, a wreszcie konfrontując się z potężnymi barierami lęku, wypartego bólu, gniewu i pustki. Te stany, reprezentujące nasz najgłębiej położony, zatwardziały opór przed Byciem Sobą, bywają bardzo przekonujące, za wszelką cenę próbując stłamsić naszą uwagę lub odwieść od pytania. W drugim lub trzecim dniu, prawie każdy uczestnik Treningu, może uczciwie powiedzieć "Naprawdę trudno mi to wytrzymać". I nie jest to kwestia wyobraźni. Coś rzeczywistego , bardzo głęboko w nas, drgnęło, zapowiadając inną, nową rzeczywistość. Rzeczywiste, nieuświadomione bariery, jakie zbudowało w nas życie otwierają się i rozpuszczają, w pełniejszy sposób pozwalając nam komunikować naszą Prawdziwą Naturę. Umiejętności tej - mówi Charles Berner - nie traci się nigdy.
Pokłosie
"No to w końcu kim jestem?" - pytamy opuszczając Trening. Rzecz w tym, że przez te trzy dni nasz umysł nabiera ogromnej energii, impetu i głębi, które ukazują nam to pytanie w zupełnie nowym świetle. W drugim lub trzecim dniu, sfrustrowani fenomenami, pustką, huraganem emocji i ogólnym nonsensem lepszego doświadczenia siebie w Sobie, możemy nagle po prostu złożyć broń i powiedzieć: "Przecież jestem! I donikąd nie muszę iść, bo to właśnie ja tu teraz siedzę i pytam". Doświadczenie takie nazywamy Iluminacją (Oświeceniem). Można powiedzieć, że nie jest ono niczym szczególnym, że doświadczamy go w każdej chwili, gdy tylko przywołamy uwagą subiektywność naszego Ja. To fakt. Berner wraz z techniką Treningu Iluminacji, zwraca uwagę na to, że osławiona iluminacja jest czymś, co każdy, tak na dobrą sprawę już ma, i to w sensie bardzo dosłownym, w tej chwili, bez potrzeby pogłębiania lub poszerzania czegokolwiek. Hops, tak, właśnie w tej chwili, gdy o tym pomyśleliśmy� Tu jednak pytanie. Czemu nie pomyśleliśmy o tym wcześniej?
Faktem jest bowiem także, niestety, że przez 99% czasu nie pamiętamy o cudowności naszego istnienia, zawsze dokądś goniąc, zawsze rozpraszając uwagę na zewnętrzne cele. Tak Berner, jak i inne duchowe szkoły, zachęcają, abyśmy próbowali pamiętać o Istnieniu częściej. W trakcie Treningu Iluminacji może przydarzyć się nam takie intensywne pamiętanie, które przedstawi nam się ponad wszelką wątpliwość, w całej krasie swojej Samo-Wsobnej atrakcyjności. Słowa "Jestem Który Jestem" nie oddają pełni tego zjawiska. Natomiast niewyrażalne doświadczenie, że jest się Tym, Kim się Jest, powstałe z intensywnego choć bezwysiłkowego przeniesienia uwagi na Ja, jest czymś nieocenionym, zawsze indywidualnym i zawsze inspirującym. Doświadczenie to zagrzewa nas do zaszczepienia naszej medytacji w życiu - do jak najczęstszego odtwarzania naszego "oświecenia" później, po powrocie z Treningu.
Czemu mielibyśmy to robić? Tu słowa niestety nie przekonają. By poznać odpowiedź, warto zacząć naprawdę pytać. Trening Iluminacji jest po temu znakomitą okazją.
Krzysztof Wirpsza
krzysztof.wirpsza@yahoo.com
1