Jak zdradzają Polacy?
Ona zdradza, ona zdradza, oni zdradzają. "Men's Health" we współpracy z naszym serwisem zapytał 18 tys. kobiet i mężczyzn o ich stosunek do zdrady. Zobacz, dlaczego robimy to sobie wzajemnie i czy to jest naprawdę cool.
Problem zdrady jest oczywiście stary jak świat, ale to wcale nie znaczy, że udało się nam go oswoić. To nadal dla zdradzanego lub zdradzanej jest piekielnie trudne doświadczenie, z którym nie każdy potrafi się zmierzyć. Nie wszystkie też związki udaje się uratować, gdy w końcu zdrada zostaje odkryta. Szok, łzy, awantury, wyrzuty i wielogodzinne nocne dyskusje, by dowiedzieć się "dlaczego"? - musi rodzić się pytanie, czy naprawdę było warto narażać siebie i swój związek na to wszystko.
Niby wszyscy wiedzą, o co chodzi (według OBOP ponad 80 proc. badanych potwierdziło, że zetknęło się z tym problemem w swoim otoczeniu), ale gdy zacząć drążyć temat, zaczynają się problemy. W potocznym rozumieniu zdrada to emocjonalne i fizyczne zaangażowanie w związek z inną osobą, czyli wykładnia jest dosyć przejrzysta.
Anna Jakubowska i Paweł Zaremba-Śmietański, autorzy książki "Zdrada w związku", twierdzą, że większość z nas nie ma zdecydowanego poglądu na temat "zakresu" zdrady; dla jednych to po prostu pozamałżeński stosunek płciowy, dla drugich nielojalność przede wszystkim emocjonalna. Próbujemy intuicyjnie rozstrzygać, co już jest zdradą, a co nie, ale badania pokazują, że problem istnieje.
Czy do zdrady potrzebny jest pełny kontakt seksualny (tu kłania się Bill Clinton, na przykład), czy kontakt homoseksualny jest zdradą (okazuje się, że faceci, których partnerka przespała się z kobietą, nie są aż tak rygorystyczni w ocenach), czy można zdradzić w sieci, nie widząc nawet kochanka i czym to się różni od zwykłych fantazji seksualnych czy masturbacji. Tym bardziej że ponad 70 proc. kobiet i mężczyzn nie uważa za zdradę flirtu - czyli swobodnej rozmowy o zabarwieniu erotycznym - a czatowanie głównie do tego się sprowadza.
Zgodnie też obie płcie uważają za zdradę wypady do agencji towarzyskich, choć z niewiadomych przyczyn mężczyźni w mniejszym procencie.
Dlaczego one nas?
W ogólnopolskich badaniach profesora Izdebskiego do zdrady lub zdrad przyznaje się 16 proc. kobiet. Nasza anonimowa ankieta wisiała w serwisie Kobieta i choć nie pretenduje do miana naukowej, lecz tylko poznawczej, to różnica jest bardzo znacząca - do zdrady przyznało się 38 proc. kobiet. Prawda zapewne leży gdzieś pośrodku, ponieważ część ankietowanych przez profesora Izdebskiego nie udzieliła w tym pytaniu żadnej odpowiedzi.
Kobiety, jak zresztą i mężczyźni, zdradzają z bardzo wielu powodów, ale są bardziej wybredne w wyszukiwaniu kochanków.
My, faceci, w statystykach na pytanie o główne motywy uprawiania seksu odpowiadamy: przyjemność, rozrywka, fizyczne spełnienie. Kobiety wymieniają miłość, zaangażowanie i emocje. Dla porównania - tylko (albo aż) 42 proc. kobiet przyznaje się do oddzielania seksu od zaangażowania emocjonalnego, ale za to my robimy to w 84 proc.
Psychologowie, seksuolodzy i kobiece zwierzenia na forach akcentują jedno: zdrada fizyczna jest dla większości kobiet finałem poszukiwania zrozumienia, ciepła, dbałości, uwagi i odrobiny adoracji.
Często jest także potrzebą udowodnienia sobie własnej atrakcyjności, która w stałym związku przestała być dostrzegana przez partnera. Brak satysfakcji seksualnej też nie jest bez znaczenia i choć motyw seksualny rzadko jest podnoszony jako główny powód zdrady, to badania pokazują, że kobiety mające problem z osiąganiem orgazmu częściej się jej dopuszczają.
Na pocieszenie wszystkim zdradzanym facetom można zacytować też inną konkluzję badań, że najprawdopodobniej ta sama kobieta z orgazmowymi problemami będzie je nadal miała przy nowym kochanku. Przynajmniej tyle dobrego, prawda? Żeby nam jednak nie było zbyt miło - nam, mężom i partnerom - to, ciach, jeszcze jeden wynik badań do refleksji.
Statystycznie kobieta osiąga orgazm w stałym związku w 22 proc. stosunków (nie ma się co obrażać, to tylko statystyka), natomiast z kochankiem łatwo osiąga 33 proc. Oczywiście obie strony bardziej się starają niż w swoich starych, małżeńskich pieleszach (każdy był kiedyś kochankiem, więc wie), ale tajemnica nie tkwi wcale w erotycznej gimnastyce. Naukowcy twierdzą, że na większą częstotliwość kobiecych orgazmów wpływa jej wyższa ocena kochanka jako mężczyzny.
Wszystko więc dzieje się w jej głowie i tam się wszystko zaczyna. Dobrze więc pomyśleć zawczasu, co w tej głowie może się roić. i podnieść swój ogólny poziom męskości w mężczyźnie. Nie tylko seksualnej.
Dlaczego my je?
Nasza ankieta zawisła też w serwisie Facet, by mężczyźni mogli na swoim portalu swobodnie wyznać grzechy i przewiny.
Do zdrady partnersko-małżeńskiej przyznało się 37 proc. facetów (w porównaniu z 28 proc. w ogólnopolskiej próbie profesora Izdebskiego). Na pytanie, dlaczego mężczyźni zdradzają, nie ma jednoznacznej odpowiedzi w rodzaju: "szukają czegoś, czego nie dostają w domu". Specjaliści od męskiej duszy stawiają tu raczej na nasz instynkt łowiecki, który popycha do kolekcjonowania trofeów i chwalenia się nimi oraz do słynnego kryzysu wieku średniego.
Badania potwierdzają, że odsetek męskich zdrad między 40. a 55. rokiem życia jest bardzo wysoki. Wtedy to właśnie na niektórych spada jak grom z jasnego nieba konstatacja, że żona z którą ma się dwójkę dzieci i psa, tak naprawdę przez 15 lat małżeństwa tylko ograniczała i tłamsiła naszą bogatą osobowość i najwyższa już pora rozpocząć prawdziwe życie. Tyle lat zmarnowanych, ale na szczęście jest dwudziestoparoletnia Danusia, która rozumie jak nikt potrzeby prawdziwego mężczyzny i z nią zaczniemy wszystko od nowa. Tak to mniej więcej wygląda. O ile jeszcze tę potrzebę "rzutu na taśmę" i wiatru w żagle daje się jakoś racjonalnie pojąć (notabene, kobietom ten syndrom też nie jest obcy), to zdrady facetów zadowolonych ze swego związku i na pewno niechcących go rujnować wymykają się rozumowi.
Ale też i sama zdrada z rozumem ma mało wspólnego - wystarczy jeszcze raz przywołać przypadek Clintona lub innego amatora seksu oralnego - Hugh Granta.
Numerek w biurze
Nie bez kozery przywołujemy tutaj miejsce pracy. Ze wszystkich dostępnych analiz - nie tylko polskich - wynika, że to właśnie tam mężczyźni i kobiety znajdują inspiracje i okazje do romansów. 40 proc. Włochów, 41 proc. Amerykanów, 50 proc. Chorwatów uprawia seks w pracy lub poza nią,
ale z osobą, z którą pracuje. Trudno się temu specjalnie dziwić, skoro (odliczając czas na sen) spędzamy w niej niejednokrotnie więcej czasu niż w domu.
Według badań Pentora, 80 proc. Polaków flirtuje ze sobą w pracy, a połowa z nich przynajmniej raz uprawiała seks z osobą poznaną w pracy. Współpracownicy są zresztą, obok aktorów i innych celebrities, najbardziej typowymi obiektami seksualnych fantazji obu płci. Ta naturalna bliskość między współpracownikami, która tworzy się dzięki wspólnie doświadczanym emocjom zawodowym - sukcesom i porażkom - jest też wspierana przez nasz pracowniczy wizerunek, odmienny od zwykłego, domowego. Żony umalowane w pracy, uczesane i na obcasach po powrocie do domu zakładają jakiś wór pokutny (brzydki, ale za to wygodny), a eleganccy za dnia dżentelmeni łażą po domu w przyklapanych kapciach.
Nie ma mowy o żadnej chemii, o pożądaniu już nie wspominając. Co więc począć z tym fantem, wiedząc, że każde poranne Zdrada to disco polo wyjście do pracy to dla obu stron stąpanie po polu minowym?
Uświadomić sobie, że pułapki dla związku czyhają wszędzie, ale na szczęście nie mamy obowiązku w nie wpadać. Albo zdać sobie sprawę, że miejsce pracy jest wprawdzie najłatwiejszym terenem łowieckim, ale romanse tam zaczęte bardzo rzadko dobrze się kończą. Dobrze jest też pamiętać, wkładając rękę pod spódniczkę zaprzyjaźnionej koleżance w pustej sali konferencyjnej, że nasza dziewczyna lub żona też jest teraz w pracy i tam też mają salę konferencyjną, a ona wyszła w spódniczce z domu. Zaraz robi się chłodniej, prawda?
Ciemne strony zdrad
Nikt, kto decyduje się na skok w bok, nie dopuszcza do siebie myśli, że sprawa się wyda. Jest to jawnie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i życiowym doświadczeniem, bowiem to prawie zawsze wychodzi na jaw. I zaczyna się piekło. Nie ma co owijać w bawełnę - nic nie działa bardziej rujnująco na związek niż ujawniona zdrada. Ona jest też najczęstszym powodem rozstań i rozwodów, bo ból, jaki sprawia, jest trudny do zniesienia.
Wprawdzie w naszej ankiecie 23 proc. kobiet potwierdziło swoją zdolność do wybaczenia ewentualnej zdrady, ale nie traktuj tego zbyt wiążąco. To raczej deklaracja dobrej woli niż pakt o nieagresji - wystarczy poczytać komentarze na forach, pisane przez zdradzonych obu płci, by zrozumieć, że wybaczenie nie będzie łatwe.
A nawet jeżeli nastąpi, nie będzie oznaczać zapomnienia. Co więc robić? Najpierw myśleć, potem działać. Nie usprawiedliwiać się, że wszyscy tak robią. W końcu, nawet jeżeli 50 proc. par zdradza się wzajemnie, to jeszcze istnieje drugie 50 proc., które tego nie robi. A dżentelmen sam wybiera klub, do którego chce należeć.