wie stąd, że z niezwykłą jasnością przeświecała przez nie jej najgłębsza istota. Szaty bowiem w tym kraju nie zakrywają niczego — ciało duchowe ożywia najdrobniejszy ich skrawek tak, że stają się częścią ciała. Płaszcz czy korona są równie nieodłącznym atrybutem wyglądu co usta lub oczy.
Nie pamiętam jednak stroju tej kobiety, pozostało mi tylko niewyraźne wspomnienie porażającego piękna jej twarzy.
Czy to... czy to ona? — wyszeptałem.
Nie — odparł mój Nauczyciel. — Nie mogłeś
0 niej słyszeć. Na ziemi nazywała się Sarah Smith
1 mieszkała w Golders Green.
Zdaje się, że jest... no, że to bardzo ważna oso
ba?
Tak, należy do wielkich. Słyszałeś już, że sława
w tym kraju i sława na ziemi to dwie różne rzeczy.
Ale kim są te olbrzymie postacie? Te, och... wy
glądają jak żywe szmaragdy... co tańczą i rozrzucają
przed nią kwiaty?
Nie czytałeś Miltona? Tysiąc aniołów jej służy.
A kim są ci młodzi idący po obu stronach?
To jej synowie i córki.
Musiała mieć ogromną rodzinę.
Każdy chłopak, który ją spotkał, zostawał jej sy
nem, nawet jeżeli był to tylko chłopiec od rzeźnika
roznoszący mięso. A każda dziewczyna stawała się jej
córką.
Czy nie było to niesprawiedliwe względem ich
rodziców?
Nie. Zdarza się oczywiście, że niektórzy krad
ną dzieci, ale jej macierzyństwo było inne. Ci, których
ono objęło, wracali do swoich prawdziwych rodziców
z jeszcze większą miłością. Niemal każdy mężczyzna,
który na nią spojrzał, stawał się w pewnym sensie jej
98
kochankiem. Ale miłość do niej nie prowadziła do zdrady, sprawiała natomiast, że stawali się oni wier-niejsi swoim żonom.
A jak... ale, co to? Skąd tyle zwierząt naraz? Kot,
dwa, cały tuzin kotów. I te wszystkie psy... ile ich jest!
I ptaki. I konie!
To jej zwierzęta.
No, nie, tego już za wiele. Czy ona miała
w domu prywatne zoo?
Każde zwierzę lub ptak, które znalazły się w jej
pobliżu, odnajdowały swoje miejsce w jej sercu. Dzięki
niej stawały się sobą. Teraz obfitość życia, którą w Chry
stusie napełnia ją Ojciec, rozlewa się także na nie.
Spojrzałem zdumiony na mojego Nauczyciela.
— Tak — dodał — kamień rzucony w wodę wy
wołuje rozchodzące się fale, które sięgają coraz dalej
i dalej. Tu jest podobnie. Kto wie, gdzie się to kończy?
Odkupiona ludzkość wciąż jeszcze jest młoda, dopie
ro wkracza w pełnię sił, ale już teraz wystarczy rado
ści w jednym małym palcu świętego lub świętej, ta
kiej jak ona, aby cały Wszechświat obudzić ze śmierci
do życia.
Gdy rozmawialiśmy, Pani zbliżała się wciąż do nas, jednak jej spojrzenie skierowane było w inną stronę. Poszedłem za jej wzrokiem i zobaczyłem nadchodzące właśnie niezwykłe widmo, a raczej dwa: wysoki, chudy Upiór na chwiejnych nogach prowadził bowiem na łańcuchu drugiego Upiora, nie większego niż małpka kataryniarza. Ten wyższy miał na głowie miękki, czarny kapelusz i przypominał mi kogoś, nie potrafiłem jednak określić kogo. Kiedy znalazł się o kilka kroków od Pani, położył na piersi chudą, trzęsącą się dłoń, rozczapierzył szeroko palce i zawołał głucho:
— Nareszcie!
Od razu przypomniało mi się to, czego nie mogłem
99