MUMIE CHRONIONE KLĄTWĄ
|
Wygląda to jak scenariusz z "Indiany Jonesa": wysoko w Filipińskiej Kordylierze spokojnie śpią w trumnach setki dobrze zakonserwowanych ciał. Przez wieki chroniło je mocne magiczne zaklęcie przekazywane przez pokolenia ludu Ibaloi: kto zakłóca odpoczynek mumiom, sprowadza na siebie choroby, klęski żywiołowe i śmierć. Obecnie archeolodzy usiłują ocalić te zwłoki przed zniszczeniem, nie stając się przy tym ofiarami klątwy. Tyle że nie jest to scenariusz filmowy, ale rzeczywistość.
Miasto Kabayan, otoczone dzikimi, poszarpanymi górami, leży w sercu wysp Pacyfiku. Miejscowy lud Ibaloi, niegdyś łowcy głów, teraz farmerzy, był długo odizolowany od współczesnej cywilizacji. Dopiero kiedy w latach 60. i 70. w mieście wybudowano drogi i doprowadzono elektryczność, świat dowiedział się o obyczajach i mumiach Ibaloi.
Turyści jak wandale
Ibaloi zaczęli balsamować swoich prominentów w XI wieku. W przeczuciu zbliżającej się śmierci kandydat na mumię wypijał słoną wodę, aby oczyścić narządy wewnętrzne. Następnie martwe już ciało myto i nacierano ziołami. Kolejny etap stanowiło suszenie na słońcu, a potem wędzenie nad wolno płonącym ogniskiem. Potem zmarłego, zawiniętego w całun, w tajemnicy przenoszono do groty, gdzie z czasem dołączała do niego rodzina, a nawet ulubione zwierzęta.
|
W przeciwieństwie do mumii egipskich, filipińskim nie usuwano organów wewnętrznych.
- Te mumie nie zachowały się w tak dobrym stanie, jak starożytne egipskie - mówi Patricia Afable, prowadząca badania dla Instytutu Smithsonian. - To cud, że w ogóle przetrwały. Podczas podboju konkwistadorów hiszpańskich w 1500 roku zwyczaj mumifikowania zwłok na Filipinach zaginął. Kiedy w 1900 roku drwale odkryli groty, okazało się, że są one złupione, między innymi zginął słynny wytatuowany król wojownik. Do 1970 roku wokół grobów panowała cisza, potem na wyspę zaczęli przybywać turyści.
- Skradziono około 50 mumii - mówi Orlando Abinion, naczelny konserwator Muzeum Narodowego w Manili. - Ściany groty zbezczeszczono graffiti.
Ogłoszenie szczątków skarbem narodowym niewiele pomogło. Ponieważ nic nie zapowiadało kresu wandalizmu, burmistrz Kabaya zaczął wysyłać petycje, desperacko szukając pomocy. Jego wysiłki dopiero niedawno zaczęły przynosić owoce. W 1998 roku Światowa Organizacja Ochrony Zabytków umieściła filipińskie groby na liście 100 najbardziej zagrożonych obiektów i wyasygnowała 35 tysięcy dolarów na ich zabezpieczenie. Skradziony w ubiegłym roku król wojownik Apo Annu (po konserwacji w Muzeum Narodowym), ku wielkiej uldze współplemieńców powrócił do Kabaya.
- Wierzyli, że od chwili kradzieży zaciążyła nad nimi klątwa - mówi Abinion, szef konserwatorów.
Niedowiarkom grozi ślepota
JAK TO ROBILI EGIPCJANIE |
Zaklęcie z egipskiej Księgi Umarłych mówi: "Moje ciało jest trwałe, nie zginie ani nie zostanie zniszczone w tym kraju przez wieki". Ten zbiór magicznych formuł, spisany około 1400 roku p.n.e., miał pomagać zmarłemu podczas wędrówki w zaświaty. Egipcjanie wierzyli, że tylko dobrze zachowane ciało gwarantuje życie wieczne. Człowiek ma w swej cielesnej powłoce kilka dusz, m.in. "ka" i "ba". Po śmierci ulatują z ciała, ale mają do niego powrócić. Gdyby uległo rozkładowi, nieszczęsne dusze błąkałyby się bez końca po świecie. |
|
Teraz władze Kabaya chcą ogrodzić wejścia do grot żelaznymi kratami i wzmocnić straż. Ale to może nie wystarczyć. Woda przeciekająca z okolicznych pól niszczy mumie i sprzyja rozrostowi porostów; polne myszy i szczury dopełniają dzieła zniszczenia.
- Tracimy je w zastraszającym tempie - mówi Abinion.
Naukowcy mają nadzieję, że zdążą się dowiedzieć jak najwięcej, zanim pojawią się dalsze uszkodzenia; na przykład wykonano test węglowy w celu precyzyjnego określenia wieku mumii.
Podczas gdy uczeni pracują nad ocaleniem szczątków materialnych, starszyzna plemienna walczy o zachowanie prastarych wierzeń Ibaloi. Nawet pokazanie mumii badaczom poprzedzone jest rytualnymi modłami i składaniem ofiar ze zwierząt. Wodzowie nie chcą ujawnić położenia wielu grot i nie wyrażają zgody nawet na ruszenie niektórych ze znanych już mumii. Boją się klątwy, a jeden z badaczy musiał przyznać im rację.
- Żartowałem sobie podczas rytuału, kiedy nagle straciłem wzrok - mówi Abinion. - Ześlizgnąłem się ze zbocza i połamałem żebra.
Gniew mumii?
- Brak naukowego wyjaśnienia - kontynuuje Abinion - ale ja nie mam żadnych wątpliwości.
LIDIA ROGUSKA
Piknik z mumią
Europejczycy również znali sztukę mumifikacji. Służyła ona nie tylko zachowaniu Lenina i Mao Tse-tunga wiecznie żywymi. W katakumbach kościoła Kapucynów w Palermo na Sycylii spoczywa około 6 tysięcy mumii. Najstarsze z nich, liczące około 400 lat, to mnisi z klasztoru, inne to mieszkańcy Palermo. Sycylijczycy nie uważali zabalsamowanych ciał za odrażające; pomagały im utrzymać żywą więź ze zmarłymi krewnymi. Rodziny razem z dziećmi zabierały kosze z jedzeniem i urządzały sobie piknik w katakumbach. Modlili się do pradziadów, opowiadali o swoich kłopotach i prosili o radę. Mnisi otwierali trumny, by krewni mogli potrzymać mumię za rękę. Ostatnią zabalsamowaną mieszkanką miasta była zmarła w 1920 r. dwuletnia Rosalia Lombardo (na zdjęciu powyżej). Obecnie zaniechano tego zwyczaju, a katakumby stały się wyłącznie atrakcją dla turystów.
Religijni łowcy głów
W wielu religiach śmierć była progiem życia wiecznego. Dusza opuszczała ciało i wyruszała na spotkanie bogów, ale mogła wrócić na Ziemię, by opiekować się krewnymi i przekazywać bogom ich prośby. Jeśli jednak jej ciało uległo zniszczeniu, ginęła.
Wieczny żywot zmarłym zapewniali mieszkańcy Ameryki Południowej. Lud Chinchorro (nazwany tak przez naukowców od plaży w miejscowości Arica) znał sztukę mumifikacji aż dwa tysiące lat wcześniej od Egipcjan. Na pustyni Atacama w Chile odnaleziono dziesiątki zmumifikowanych zwłok. Indianie posługiwali się nieco inną techniką niż Egipcjanie, pozostawiając większość pracy palącemu słońcu.
Indianie boliwijscy nie pozwalali zakłócić spokoju zmarłym. Zmumifikowane zwłoki umieszczali w niedostępnych górskich pieczarach. Mogły je odwiedzać jedynie duchy zamieszkujące góry. Mumifikacją zajmowali się także Indianie Jivaro znad Amazonki. Wierzyli, że głowa jest siedliskiem duszy, i dlatego preparowali odcięte głowy wrogów. Usuwali kości czaszki, suszyli na słońcu pozostałą powłokę, aż zmniejszyła się o połowę. Skurczona główka zachowywała jednak rysy twarzy (fot. powyżej). Zamknięty w niej duch pozostawał w służbie Indian, przekazywał im również swoją moc. Takie trofeum, zwane tsantse, wojownicy zawieszali sobie na szyjach podczas uroczystości religijnych.
Maorysi do dziś wierzą, że mana, czyli energia życiowa, skupia się w głowie. Przechowują więc w domu na honorowym miejscu wysuszone głowy przodków. Dzięki temu zmarli mogą im pomagać z zaświatów.