Kobieta-kot. Białe robaki.
AnneMarie Yaldos zabita i zjedzona.
Przypadki medyczne, zebrane w ciągu trzydziestoletniej praktyki.
Chyba zanadto się tym przejmuje. W końcu to ja zacząłem rozmowę temat morderstwa AnneMarie Yaldos.
Jednakże Moreland przyniósł zdjęcia z sekcji i nie pominął ż szczegółu.
Może ma silne nerwy i zakładał, że ja mam podobne.
Dało się to odczuć w czasie zwiedzania owadziego zoo.
Badania nad drapieżnikami.
Przypomniało mi się, z jakim ożywieniem rozprawiał o kanibalizmie.
Wcale nie jak zwykły prowincjonalny lekarz.
Milo uznał go za faceta nie z tego świata. Żartował na temat potworo* Frankensteina.
Milo był samozwańczym sułtanem cynizmu, ale jednocześnie doskonałyn detektywem i jego podejrzenia zwykle okazywały się słuszne...
„Neurotyk z ciebie, Delaware — powiedziałem sobie. — Zainstalowany na rajskiej wyspie, hojnie opłacany za wymarzoną pracę, a szukasz dziuj w całym".
Zawróciłem do domu, ale nie mogłem się pozbyć myśli o kobiecie-kocie
Ależ się nacierpiała. Przywiązana do krzesła, gdy mąż kochał się z inni kobietą. Ostatni krzyk...
Tyle okrucieństwa.
Może o to właśnie chodzi.
Przez wszystkie te lata Moreland widział zbyt wiele okrucieństwa.
Promieniowanie radioaktywne, beznadziejna degeneracja mieszkanek Bikini.
Kobieta-kot. Joseph Cristobal. Przywódca kultu cargo.
Nasiąkał ich bólem, jak to często zdarza się wrażliwym ludziom.
Zdawał sobie sprawę z własnej bezsilności, ale mógł zapomnieć o nfc w mroku swego zoo. Swojej pracowni. Swego własnego, prywatnego raju.
Jednakże teraz, patrząc na degrengoladę Aruk, zbliżając się do kre» życia — stracił dotychczasową odporność.
Stara się znaleźć sens okrucieństwa.
Potrzebuje kogoś, z kim może się tym podzielić.
15
T
ego wieczoru stół nakryto na pięć osób. Jako ostatnia zeszła Jo. Miała na sobie białą bluzkę i ciemną spódnicę; jej twarz wyglądała świeżo, włosy były lśniące i uczesane.
— Nie przerywajcie sobie. — Usiadła i rozłożyła serwetkę. — O,
grejpfruty, moje ulubione owoce.
Moreland wygłaszał właśnie szczegółowy wykład na temat historii kolonizacji. Kilka razy stracił wątek.
Teraz zapadła cisza i Jo wpatrywała się w czubek zębatej łyżeczki do owoców. Odcięła cząstkę grejpfruta, a my sięgnęliśmy po sztućce.
Moreland posmarował bułkę masłem. Zamknął oczy i wolno przeżuwał.
— Tatusiu! — odezwała się Pam.
Otworzył oczy i rozejrzał się dookoła, jakby poszukując źródła dźwięku.
Słucham, kochanie.
Opowiadałeś o Hiszpanach.
Ach, tak. Złoty wiek męskości. Gotowości podjęcia ryzyka i silne
zaangażowanie religijne uczyniło z nich konkwistadorów. Kiedy się wierzy,
26 się ma Boga po swojej stronie, wszystko jest możliwe. — Skubnął
^Ike. — Łupieżcze wyprawy w imię zbawiciela. Podróże seńora Columbusa
byty opłacane z łupów Inkwizycji.
Hormony, religia i pieniądze — szepnęła Pam. — Oto prawda na
ten>at świata.
Moreland przyglądał jej się przez chwilę zaniepokojony. A potem szybko Poniósł spojrzenie na swoją bułkę.
^ ~~ Dotarli na Pacyfik w szesnastym wieku, zdecydowani na dokonanie """^czego dokonali...
i spojrzał na zbliżającą się Gladys.
Jeszcze nie jesteśmy gotowi do następnego dania, moja droga. Telefon do pana, doktorze Moreland. Wezwanie do chorego? Nie, proszę pana.
97