trawnika. Z boku widać było oświetlony przez mocne reflektory kort tenisowy ^ siatki, a dalej znów trawnik. Po lewej stronie stał zespół budynków z płaskim: dachami: jedna wielka budowla podobna do hangaru oraz kilka mniejszych budek
Teraz jest zbyt ciemno, ale rosną tam cytrusy, śliwy, brzoskwinie
winogrona, bananowce i warzywa. Zrywajcie jutro, na co będziecie mieli
ochot?. Wszystko nadaje się do jedzenia.
Jesteś samowystarczalny? — spytałem.
W dużej części. Dla służby i gości kupuję mięso, ryby i nabiał.
Hodowałem kozy dla mleka, ale nie byliśmy go w stanie zużyć. Jak juj
pisałem w moim liście, prowadzę badania nad żywieniem. Czasami mam
nadwyżki dla wioski.
Czy tutejsi ludzie prowadzą jakieś uprawy?
Niewiele — odparł. — Nie ma tu tradycji rolniczych. Oto moje biura,
laboratorium i magazyny — wyjaśnił, gdy podeszliśmy bliżej. — W najbliż
szym pawilonie mieści się twoje biuro, a obok pracownia dla ciebie, Robin.
Przyjemne pomieszczenie z widokiem na północ i świetlikiem w dachu. Moja
żona właśnie tam malowała. Jak twój nadgarstek?
— Lepiej.
Zatrzymał się-
— Mogę zobaczyć? — zapytał. Wziął rękę Robin i bardzo delikatnie
poruszył w stawie. — Nie trzeszczy. To dobrze. Okłady z lodu na ostre
zapalenie, a potem kuracja cieplna przeciw bólowi. Jeśli będziesz oszczędzała
rękę, ścięgno powinno się ładnie zrosnąć. Południowa laguna jest bardzo
przyjemna przez cały rok. Pływanie i lekkie ćwiczenia wzmocnią mięśnie, nie
obciążając nadmiernie stawu.
Opuścił jej rękę i zapatrzył się w ciemność.
Powinienem chyba skopać ten trawnik. Ciężka praca, ale dorastałem
na farmie i zapach świeżej trawy przenosi mnie w czasy dzieciństwa.
Gdzie była ta farma? — spytałem.
W Sonomie w Kalifornii. Ojciec uprawiał śliwy odmiany Santa Rosa
i ciemne winogrona.
Poszliśmy dalej.
Przyjmujesz tutaj pacjentów? — spytałem.
Nie, w klinice w mieście. Mamy tam aparat rentgenowski, a poza tyW
tak jest wygodniej dla ludzi.
Więc jakie masz tutaj laboratoria?
Badawcze. Od dawna interesuję się alternatywnymi środkami do
tępienia owadów. Boicie się?
Czego? — spytała Robin.
Drapieżników. — Zamrugał. — Bezkręgowców.
— Boje się, jeżeli po mnie pełzają.
Roześmiał się.
— Mam nadzieję, że się bez tego obejdzie, moja droga. Jeżeli
zainteresowani, mam tutaj kilka bardzo interesujących egzemplarzy.
40
_- Trzymasz je tutaj żywe? Odwrócił się, żeby poklepać Robin po ramieniu. _ pod kluczem, w tym dużym budynku. Przepraszam, moja droga, p winienem cię był uprzedzić. Czasami zapominam, że ludzie za nimi nie
_ Wszystko w porządku — odparła Robin. — Jako dziecko hodowałam
tarantule.
Nie wiedziałem o tym — wtrąciłem.
Roześmiała się.
Moi rodzice także nie. Dostałam ją od przyjaciółki, której matka
kazala ją wyrzucić. Przez kilka tygodni ukrywałam tarantule w szafie,
w pudełku po butach. A potem odbyła ją moja matka. Jeden z najbardziej
pamiętnych epizodów z czasów dzieciństwa.
Mam tarantule — powiedział Moreland. W jego głosie brzmiało
podniecenie. — Są naprawdę cudowne, kiedy się je lepiej pozna.
Moja nie była bardzo duża, miała pewnie z dwa i pół centymetra
długości. Myślę, że pochodziła z Włoch.
Prawdopodobnie włoski pająk wilk. Lycosa tarantula. A teraz coś dla
ciebie, Alex: kiedyś uważano, że ukąszenie włoskiego pająka powoduje
szaleństwo — płacz, pląsawice. Stąd nazwa tańca tarantella. To oczywiście
bzdury. Maleństwa są nieszkodliwe.
- Szkoda, że cię tam nie było, żeby przekonać moją matkę — powie
działa Robin. — Spuściła ją z wodą.
Moreland wzdrygnął się.
Gdybyś chciała obejrzeć moją, byłbym zobowiązany.
Pewnie — powiedziała Robin. — Jeśli Alex nie ma nic przeciwko
temu.
Spojrzałem na nią. W domu wołała mnie, żebym to ja zabijał packą komary i muchy.
Z przyjemnością — odparłem.
Ale jego lepiej zostawcie na zewnątrz — poradził Moreland, spog
lądając na Spike'a. — Psy pochodzą w większości od wilków, a wilki są
drapieżnikami, wydzielającymi specjalne hormony. Te małe stworzonka
gą odpowiedzieć agresją. Nie chcę, żeby się zdenerwował. Ani one.
- Ludzie to także drapieżniki — powiedziałem.
- Jak najbardziej — zgodził się Moreland. — Jednak my odczuwamy
nimi naturalny strach i one to czują.
Wywiązaliśmy Spike'a do drzewa, daliśmy mu psiego krakersa o smaku rowym i zapewniliśmy, że wkrótce wrócimy.
Moreland zaprowadził nas do budynku przypominającego hangar. Wcho-fo się tam przez drzwi z szarego metalu. ~ Łaźnia dla oficerów japońskich — wyjaśnił, otwierając zasuwę. —
41