36. Platońskie szczeble poznania.
NAUKA O POZNANIU.
1. POZNANIE ROZUMOWE. Teoria poznania, pierwotnie traktowana przez Greków ubocznie przy teorii bytu, u Platona zajęła równorzędne z nią miejsce. Formalnie postawił pytanie: co to jest poznanie? i jedno z dzieł swych (Teajteta) całkowicie rozważaniu tego pytania poświęcił. Pierwotną grecką koncepcją było, że poznanie jest to postrzeganie: rzeczy można poznać tylko przez zetknięcie się z nimi za pomocą zmysłów. Platon tę koncepcję odrzucił. Odrzucenie jej było konsekwencją teorii idei - bo zgodnie z nią poznanie ma obejmować idee, postrzeganie zaś zmysłowe oczywiście nie nadaje się do poznawania idei. Jeżeli w ogóle można poznać idee, to jedynie myślą, a nie zmysłami. „Rzeczy można widzieć, ale nie można o nich myśleć, o ideach zaś można myśleć, ale nie można ich widzieć". Podobnie jak istnieją dwa rodzaje bytu: idee i rzeczy - tak też i dwa rodzaje poznania: rozumowe i zmysłowe. Jednakże ta odpowiedniość bytu i poznania nie jest zupełna. Platon doszedł do przekonania, że zmysły nie tylko nie sięgają idei, ale też nie wystarczają do poznania rzeczy. Musi tu z nimi współdziałać myśl. Zapewne, aby poznać rzeczy, trzeba je widzieć, słyszeć czy ich dotykać. Ale niektóre postrzeżenia, np. postrzeżenia kształtów, wzywają, jak Platon powiada, na pomoc myśl. Co więcej, nie wszystkie własności rzeczy dadzą się postrzec zmysłami. Barwy poznajemy oczami, dźwięki uszami; ale różność, jaka zachodzi między barwą a dźwiękiem, nie jest widziana ani słyszana; tak samo tożsamość, liczba i wiele innych własności „wspólnych". Nie posiadamy dla nich właściwego organu zmysłowego; pozostaje więc przyjąć, że „dusza sama przez się ogląda we wszystkich rzeczach te wspólne własności", że poznaje się myślą, a nie zmysłami.
2. POZNANIE WRODZONE. Myśl zaś, wbrew panującemu mniemaniu, jest od postrzegania niezależna. Co prawda: „co do tego jesteśmy w zgodzie, że myśli niepodobna powziąć inaczej niż na skutek patrzenia, słuchania lub działania innego zmysłu". To chronologiczne pierwszeństwo jest faktem, któremu Platon nie myślał zaprzeczać. Natomiast twierdził, że myśl, choć występuje po postrzeżeniu, nie opiera się na nim. Z postrzegania nie moglibyśmy np. zaczerpnąć pojęcia równości, bo rzeczy, jakie postrzegamy, nie są nigdy naprawdę równe i tylko zbliżają się do równości. Stosunek jest odwrotny: to nie pojęcia opierają się na spostrzeżeniach, lecz postrzeżenia - na pojęciach. Postrzegając jakieś rzeczy i oceniając je jako np. równe, rozporządzamy już pojęciem równości i posługujemy się nim jako miarą. Pojęcie równości musieliśmy posiadać, zanim spostrzegliśmy, że jakieś rzeczy są równe, natomiast uświadomiliśmy sobie to pojęcie dopiero przy sposobności postrzegania rzeczy równych czy raczej zbliżonych do równości. Postrzeżenie w tym czy innym wypadku jest okazją do uświadomienia sobie pojęć, ale nie jest materiałem ani podstawą do ich wytwarzania. Nie wywołuje pojęć, lecz jedynie je przypomina. To, że posiadamy wiedzę, zanim jeszcze zetknęliśmy się zmysłami z rzeczywistością, potwierdzają fakty. Oto ludzie na trafnie postawione pytania sami z siebie znajdują trafne odpowiedzi; odnajdują np. w ten sposób własności figur geometrycznych, choć nie uczyli się poprzednio geometrii. Obok tedy wiedzy opartej na postrzeganiu istnieje inna wiedza, która postrzeganie wyprzedza. Podczas gdy tamta formuje się stopniowo, ta jest dana od urodzenia, wrodzona.
Pierwszy to zapewne raz stanowisko takie zostało wypowiedziane w Grecji. Przedplatońscy filozofowie odróżniali myśl od postrzeżenia, uważali ją jednak za subtelniejszą odmianę postrzeżenia; cenili rozum wyżej od zmysłów, ale mieli go za nadbudowę, która bez fundamentu w zmysłach nie może się utrzymać; byli racjonalistami, ale dopiero Platon był apriorystą.
W wiedzy, jak ją pojmował Platon, tkwiła zagadka: Jakże możemy znać cośkolwiek od urodzenia, nie oglądawszy tego jeszcze? Jak w szczególności możemy znać idee, z którymi nigdy nie spotykamy się, a których wrodzone pojęcia przede wszystkim dotyczą? Zagadkę tę Platon rozwiązał w taki sposób: przyjmował, że umysł nasz oglądał idee w poprzednim życiu i zachował o nich pamięć; to tłumaczy, że zna je od urodzenia i tak bezpośrednio, jak gdyby je oglądał. Dlatego to w życiu obecnym nie potrzebujemy już zdobywać wiedzy o ideach; wystarcza, że ją sobie przypominamy; wiedza wrodzona jest „przypomnieniem" (anamnezis).
Rozwiązanie Platońskie było tego rodzaju, że tłumaczyło wiedzę racjonalną, ale uciekając się do irracjonalnych, orficko-pitagorejskich wierzeń w wędrówkę dusz. Uznawało też wiedzę niezależną od doświadczenia, ale opierało ją na doświadczeniu, zdobytym w poprzednim życiu. W ten sposób 69 aprioryzm Platona był utajonym empiryzmem i w gruncie rzeczy nie odbiegał od tradycyjnego w Grecji pojęcia poznania.
STOPNIE POZNANIA.
Platon nie tylko miał wiedzę rozumową za niezależną od zmysłowej, ale też za wyższą od niej. Od prawdziwego poznania wymagał dwóch rzeczy: aby dotyczyło samego bytu i aby było niezawodne. Otóż te wymagania spełnia jedynie wiedza rozumowa, zmysłowa bowiem dotyczy tylko zjawisk i ulega nieustannym złudzeniom; zmysłowa jest raczej domysłem niż poznaniem. Ściśle trzymając się określenia poznania wypada rzec, że właściwie nie ma dwóch rodzajów poznania, lecz jest tylko jedno: racjonalne poznanie idei; wszystko inne jest domysłem.
Ale to określenie poznania było tak surowe i wąskie, że poza obrębem poznania znalazło się bez mała wszystko, co obchodzi człowieka: zarówno przyroda, jak dusza i bogowie. Toteż Platońska teoria poznania nie mogła obejść się bez teoretycznie odrzuconego „domysłu"; gdzie właściwe poznanie było niedostępne, tam musiał zastępować je domysł i w praktyce okazywał się nie mniej użyteczny od poznania.
Wiedza rozumowa i zmysłowa stały się przeto dla Platona stopniami na drodze poznania. I od tego samego Platona, który najbardziej skrajnie i jednostronnie pojął poznanie, zaczęła się również pojednawcza nauka o stopniach poznania.
Nauka ta nie ograniczała się zresztą do dwóch stopni, do poznania rozumowego i zmysłowego. Jak przed paru pokoleniami filozofowie greccy rozróżnili myśl i zmysły, tak teraz znów Platon rozdzielił dwa rodzaje myśli, które dotychczas nie były oddzielone: myśl dyskursywną i myśl intuicyjną. Tamto był pierwszy, to drugi etap w różnicowaniu władz poznawczych. W przeciwstawieniu do myśli dyskursywnej, która pośrednio, przez rozumowanie dochodzi prawdy, intuicja miała być jej poznaniem bezpośrednim, rodzajem patrzenia intelektualnego czy stykania się myśli z jej przedmiotem. Późniejsi filozofowie rozumieli intuicję jako stan ekstatyczny i mistyczny, gdy umysł w zachwyceniu obcuje z bóstwem; Platonowi było to obce, intuicja była dlań aktem umysłu działającego samodzielnie i z samowiedzą. Wynosił ją, jako zdolność bezpośredniego poznawania prawdy, ponad rozumowanie - i nauka jego o stopniach poznania, powyżej poznania zmysłowego i dyskursywnego, otrzymała jeszcze stopień najwyższy: poznanie intuicyjne.
4. POZNANIE NAUKOWE i METODA DIALEKTYCZNA. Odpowiednio do swej ogólnej teorii poznania Platon rozwinął teorię nauki. Teoria ta, pierwsza chronologicznie, jaka do nas doszła, była pojęta w duchu skrajnego racjonalizmu. Twierdziła, że z dwóch metod, jakimi posługują się badacze, empiryczna może służyć co najwyżej do badania rzeczy, do badania zaś idei jedynie aprioryczna. Ściślej zaś biorąc, empiryczna jest niedostateczna nawet do badania rzeczy, jeśli ma to być badanie naukowe; nauka bowiem jest poznaniem najdoskonalszym, empiryczna zaś metoda, jako oparta na danych zmysłowych, jest zawsze niepewna. Empirycznie można stwierdzać tylko przemijające fakty, nauka zaś w ścisłym znaczeniu szuka prawd powszechnych, jest „wiedzą o tym, co istnieje wiecznie".
Taki wzgląd kazał Platonowi wąsko ująć pojęcie nauki i ograniczyć jej za kres do czysto racjonalnych dociekań. Empiryczna znajomość faktów wcale, wedle niego, do nauki nie należała; obserwacja nie była metodą naukową. W astronomii np. oglądanie „obrazów" na niebie" może przydać się jedynie do egzemplifikacji: „tą pstrokacizną na niebie należy posługiwać się tylko jako przykładem". „Będziemy zajmować się astronomią tak jak geometrią, to zaś, co jest na niebie, pozostawimy na uboczu, jeśli mamy uprawiać prawdziwą astronomię".
Na takie ukształtowanie teorii nauki wpłynęło ogólne, idealistyczne stanowisko Platona, a poza tym też postępy matematyki i matematycznego przyrodoznawstwa, których był świadkiem. W porównaniu z powszechnymi prawami przyrody, jakie pitagorejscy uczeni - przy pomocy matematycznych obliczeń - znajdowali w dziedzinie astronomii czy akustyki, wyniki prostej obserwacji musiały wydawać się błahe, nieścisłe i niepewne, więc nienaukowe.
Matematyka najbardziej zbliżała się do Platońskiego ideału nauki, gdyż miała charakter pojęciowy i pomijając zmienne zjawiska badała niezmienne związki. Jednakże nawet ona nie spełniała wszystkich wymagań Platona. Była mu wprawdzie nauką, ale najniższą w hierarchii. Najpierw dlatego, że nawiązuje bądź co bądź do obserwacji i posługuje się myśleniem obrazowym, a po wtóre dlatego, że jest dogmatyczna, operuje bowiem założeniami, których uzasadnić nie umie i nie próbuje.
Czystą metodą naukową, nie posiadającą braków matematyki, jest dialektyka. Ta operuje czystym, bezobrazowym myśleniem, szuka prawdy na drodze samego tylko zestawiania pojęć i twierdzeń, ich analizy i syntezy. A dla zapobieżenia dogmatyzmowi bada własne założenia i szuka dla nich racji, aż 70 znajdzie dostateczną; to połączenie dedukcji z redukcją odróżnia ją najwięcej od zwykłego w naukach postępowania.
Metoda dialektyczna służy przede wszystkim do badania idei, ale także i do wyjaśniania zjawisk. Platon opowiedział w Fedonie ustami Sokratesa, na jak różnych drogach szukał tego wyjaśnienia. Ostatecznie nie zadowoliło go ani przyczynowe, ani celowe i doszedł do przekonania, że jedynym, prawdziwym wyjaśnieniem jest dialektyczne: przez ustalenie logicznej zależności zjawisk wyjaśnia się je lepiej niż przez znalezienie ich przyczyn lub celu. Zgodność sądów o zjawiskach jest jedyną gwarancją, że je pojmujemy prawidłowo. Stąd przepis dla postępowania naukowego: „założywszy za każdym razem twierdzenie logiczne, które uważam za najsilniejsze, to uznaję za prawdę, co mi się zdaje być z nim zgodne, a za nieprawdę, co z nim niezgodne". Założeniem (hipoteza) nie może być oczywiście twierdzenie dowolne, lecz „najsilniejsze", najbardziej przekonywające rozum. Ta metoda założeń jest metodą wszelkiej wiedzy, która nie jest li tylko empirycznym stwierdzaniem faktów; jeśli bowiem wiedza nie opiera się na doświadczeniu, to może oprzeć się tylko na „założeniach", które dla umysłu są „najsilniejsze".
W metodzie tej Platon uwydatnił jeden ze składników naukowego postępowania. Formalne wyniki jej były cenne: dialektyka zwróciła uwagę na stosunki panujące między twierdzeniami i doprowadziła do sformułowania zasad dedukcji. Dała początek logice. Podczas gdy Sokrates był tylko wirtuozem w operacjach logicznych, Platon był już ich teoretykiem; znał zasadnicze prawa logiki i przygotował systematyczny ich wykład, rozwinięty przez Arystotelesa.
5. FILOZOFIA. Dla Platona dialektyka była czymś więcej niż metodą, była filozofią. Ona bowiem, i ona jedna, ze względu na swój nieempiryczny sposób postępowania pomija zjawiska i sięga idei, jako zaś nauka o ideach jest nauką o prawdziwym bycie, a tym właśnie ma być filozofia. Teraz dopiero, w ujęciu Platona, filozofia wyodrębniła się od nauk, z którymi dotąd współżyła, znalazł się bowiem dla niej odrębny przedmiot: idee, i odrębna metoda: dialektyka. A wyodrębniła się nie jako równa innym, ale jako najdoskonalsza z nauk, bo ona jedna, w przekonaniu Platona, miała za przedmiot byt prawdziwy i ona jedna miała metodę niezawodną.
Platon był stanowczym wrogiem empiryzmu, ale nie był równie stanowczym zwolennikiem racjonalizmu. Prawdę dusza może znaleźć tylko sama, bez udziału zmysłów; ale poznawanie przez „duszę samą" Platon gotów był pojmować rozmaicie. Jednym ze sposobów było poznanie czysto racjonalne, wedle surowych zasad dialektyki. Ale przypuszczał, że w ostatecznych zagadnieniach intuicja i wiara, mit i przenośnia, irracjonalny popęd duszy mogą nas równie i więcej zbliżyć do prawdy niż ścisłe rozumowania. Nauka musi być tedy czysto racjonalna, ale nie filozofia, która ma do czynienia z tymi ostatecznymi zagadnieniami.
Daleki był od mniemania, iż sam rozum rozwiąże wszystkie zagadki bytu. Jeśli nawet przenika on świat idei, to pozostaje jeszcze irracjonalny czynnik świata: materia. A nawet wśród idei najwyższa, idea dobra, także przekracza to, co rozum pojąć może. Platon pisał tedy w jednym ze swych listów: „O tym, na czym naprawdę mi zależy... nie ma i nie będzie żadnego mego pisma, bo nie jest to racjonalne, jak matematyka, i nie daje się ująć w słowa. Ale gdy długo zmagałeś się i obcowałeś z rzeczą, to nagle zapala się w duszy jakby światło. Kto nie jest wewnętrznie zrośnięty i spokrewniony z tym, co moralne i piękne, ten... nigdy nie pozna prawdy o dobru i złu".
Dlatego też zadaniem filozofii jest w części tylko poznanie prawdy, w części zaś coś zupełnie innego: dokonanie przewrotu w duszy, „spokrewnienie jej z tym, co moralne i piękne". Taka koncepcja filozofii jeszcze radykalniej oddzielała ją od nauk niż metoda dialektyczna. I dwojaką koncepcję filozofii - tę, która jej przyznaje największą racjonalność, i tę, która jej wszelką racjonalność odbiera - Platon przekazał potomności. Toteż zarówno racjonalizm, jak J irracjonalizm zwykły powoływać się na niego jako na swego twórcę.