Tytuł: "Let me be with you”
Autor: Vampire Princess Nahga vampire.nahga@gmail.com
Stałem jak ten ostatni głupek i przerażony wpatrywałem się kartkę. Nie.
To nie może być prawda!!!
-To mój najlepszy pomysł! -Powiedziała Zelas, puszczając dymka. -Wprost fenomenalny!
Byłem innego zdania. Jak ona mogła mi to zrobić?! NO JAK?!?!
-Co o tym sądzisz, Beastpriest? -Miała taki słodki głos, że aż mnie zemdliło.
-Ale... Pani, dlaczego to muszę akurat być ja?!?! Przecież jest tylu innych..
-Ty jesteś stworzony do tego zadania.
-Ale...-spróbowałem wziąć na litość. -Jestem taki biedny, wychudły, mizerny...
-Przestań mi wciskać kit!!! -Uderzyła pięścią w poręcz tronu. Z jej nozdrzy buchnął tytoniowy dym, upodobniając ją do smoka. -Od pięciu tysięcy lat chodzisz na siłownie, od pięciu tysięcy lat żywisz się wyłącznie herbatą i słodyczami, od pięciu tysięcy lat dostajesz ode mnie rekordowo wysoką pensję! Więc nie gadaj mi tu głupot!!!
Kurde. Muszę coś zrobić!
-Niech to zrobi Tyvos... -najlepiej zwalić na przyjaciela.
-NIE! Tobie dałam to zadanie i TY masz je wykonać!!
-Ale... -zaskamlałem, robiąc najbardziej żałosną minę, na jaką było mnie stać.
-RZADNE ALE!!!!
Zelas jest okrutna. Bardzo okrutna.
-Powiem ci, co masz zrobić na wypadek, gdybyś nie zrozumiał -upiła łyk wina. Czy ona nie wie, że alkohol i tytoń razem wzięte to zapewnienie śmierci? -Masz odnaleźć tą ryuzoku, jak jej tam było...
-Filie... -westchnąłem.
-Właśnie! I postarać się tak kombinować, żeby w niedługim czasie smoczyca urodziła dziecko!
-Pani, czy...
-CICHO!!! WASZ POTOMEK BĘDZIE NAJSILNIEJSZĄ ISTOTĄ WE WSZECHŚWIECIE I JA CHCĘ MIEĆ NAD NIM WŁADZĘ!!! -Wrzeszczała tak, że omal mnie nie zdmuchnęło. -JASNE?!
-Tak, pani -odparłem tonem męczennika.
-I nie obchodzi mnie, czy wy się lubicie, czy też nie. Ona ma mieć DZIECKO z TOBĄ. A teraz odejdź i nie wracaj bez bachora!!!
Wyrzuciła mnie za drzwi.
Spokojnie. Jestem opanowany.
-BUUU!!! JAK ONA MOGŁAAA!!!
Pierwotny instynkt wziął nade mną górę. Udałem się do ciastkarni, żeby utopić swoje smutki w czekoladzie i herbatce.
*
Wygonili mnie! Zelas im rozkazała mnie nie wpuszczać! Co za podłe babsko!!!
Idę się na kimś wyładować!
*
Nikogo nie ma... A jak zobaczę jakiegoś niedobitka, to błyska mi po oczach immunitetem od Juuoh i zwiewa. No, to już jest przesada!
*
Poszedłem do Tyvosa, mojego starego kumpla(tego, co chciałem wkopać).
-Nie ma rady, Xell. Musisz wykonać ta misję.
Też mi przyjaciel! Zamiast mnie pocieszyć, to ten gad jeszcze bardziej mnie zdołował!!!
-No, ale jak ja mam to zrobić? Nie dość, że ja wprost nie cierpię Filii, to ona żywi do mnie jeszcze gorsze uczucia!
Tyvos zastanawiał się przez chwilę.
-Musisz ją wziąć na litość. Jest kapłanką, nie? Kapłanki litują się nawet nad swoim największym wrogiem!
-Tylko jak ja mam to zrobić?!?!?!
-Hmmm... Z tym, to akurat nie będzie problemu...
**
Podśpiewując pod nosem, układałam na półkach zestawy do herbaty. Interes szedł nieźle. Gdy skończyłam, usiadłam na ukochanym fotelu, by rozkoszować się herbatą. Jednak moje usta nie zdążyły nawet dotknąć brzegu porcelanowej filiżanki, gdy zadzwoniły dzwoneczku u drzwi, obwieszczając przybycie klienta.
-Dzień dobry! Czym mogę.... -urwałam w połowie.
Do sklepu wszedł... Xellos! Ale to był inny Xellos. Cały poobijany, ledwo trzymał się na nogach.
-Fi...lia -wykrztusił, po czym padł na podłogę.
**
Zabiję Tyvosa! No po prostu zabiję!!! Dałem się mu sprać. A on to niecnie wykorzystał! Niech ja go dorwę...
Jednak pierwsza część planu przebiegała dokładnie tak, jak zaplanowałem. Nawet udało mi się wykonać popisową glebę w sklepie smoczycy. Wzięła mnie do swojego pokoju, przemyła rany (Trik Tyvosa. Przecież mazoku mają astralne ciało!). Był już późny wieczór, a moja "wybawczyni" usnęła zmęczona na wpół siedząc na podłodze, na pół opierając się o moje łóżko. Poczekałem, aż się zbudzi. Wolny czas wykorzystałem na przeanalizowanie strategii Tyvosa.
-"Masz być miły! -Powiedział wtedy. -Albo przynajmniej udawać miłego. I ciągle gadać jej o romantycznych bzdurach. Baby to uwielbiają! Kilka dni i jest twoja. No, a wtedy..."
No właśnie. To stanowiło najokropniejszą część zadania. Chyba, że go nie wykonam. Co mi może zrobić Zelas?
-Wrzucić do Morza Chaosu... -odpowiedziałem sam sobie.
Chyba przez przypadek obudziłem tym Filię.
-Xellos! -Zerwała się na równe nogi. -Co ci się stało?
Udałem, że z trudem siadam na łóżku.
-Postanowiłem odejść od Zelas... -powiedziałem, celowo patrząc w podłogę(że niby taki skruszony jestem i potulny). -Bo.. ona kazała mi...
Filia słuchała z przejęciem, czułem to.
-Co takiego kazała ci zrobić? -Spytała z troską, gdy milczałem.
Ale z niej ciekawski smok!
-Ona kazała mi... -teraz będzie najlepsze! -Zabić cię.
Wzdrygnęła się. Popatrzyłem jej prosto w oczy.
-Nie mogłem tego zrobić, Fi -jestem doskonałym aktorem. Powinni mi dać Oscara! Widziałem, jak smoczyca chłonie z przejęciem każde moje słowo. -Bo ja...ja... -pogładziłem ją po policzku -Kocham cię...
Zarumieniła się, ale nie poruszyła. Dużo mnie kosztowało gładzenie jej po policzku. Chciałem wstać i rzucić to zadanie w diabły.
Nagle Filia zerwała się z miejsca.
-Przepraszam -wymamrotała, cała czerwona. -Muszę... muszę otworzyć sklep.
Wybiegła, zostawiając mnie samego. Mam cię, smoku! Tyvos jednak zna się na rzeczy!
Rozłożyłem się wygodnie na wyrku. To zadanie zaczynało mi się podobać.
**
Oparłam się plecami o ścianę. On powiedział, że mnie... Zacisnęłam oczy. Xellos, ten namagomi, mazoku, on... Nie mogłam nawet dokończyć. Przecież tyle razy mi dokuczał, śmiał się ze mnie, poniżał, a teraz...
Sama nie wiedziałam, co o nim myśleć. Dlaczego nie poszedł do Liny albo Amelii, tylko właśnie do mnie?
Czyżby on na prawdę mnie...
**
Filia przyszła zmienić opatrunki. Patrzyłem na nią jak małe kocię porzucone na dworze w deszczowy dzień. Zadziałało.
-Xellos -usiadła na skraju łóżka -Muszę wiedzieć.
Popatrzyłem na nią w skupieniu.
-Czy to, co mówisz jest prawdą? Chcę wiedzieć! Muszę! Jeżeli to twoja kolejna gierka...
Oczywiście byłem przygotowany na takie oskarżenia.
-Fi... -przybliżyłem się do niej, wziąłem za rękę. -Chociaż możesz mi nie wierzyć, to dla mnie jesteś wyjątkową istotą.
Moje odpowiedzi były ułożone wcześniej przez Tyvosa, który jakimś cudem przewidział, o co będzie mnie pytać Filia. Ma chłopak talent! Powinien pomyśleć nad karierą psycholożki.
-Na prawdę mnie ko.. chasz? -Wyszeptała.
Przytaknięcie kosztowało mnie naprawdę dużo wysiłku.
-Tak, Fi. Na prawdę.
A potem zrobiłem coś, czego wcale nie chciałem zrobić. Mianowicie pocałowałem ją. Ten pocałunek miał być przypieczętowaniem mojego planu, jak to nazwał mój kochany kolega. Jednak zamiast złośliwej satysfakcji, poczułem, jakby poraził mnie prąd. Przez chwilę nie wiedziałem, co się dzieje. Potem przypomniałem sobie, że jesteśmy z dwóch całkowicie różniących się ras. To było zetknięcie światła i mroku, dobra i zła, więc COŚ musiało się stać.
W końcu oderwałem się od niej, aby obserwować jej reakcję. Jeżeli da mi w pysk -źle. Jeżeli się zaczerwieni jeszcze bardziej -dobrze. Jak się uśmiechnie -bardzo dobrze. A jak mnie pocałuje, to ułatwi mi robotę.
A Filia....
Ciąg dalszy nastąpi… ;]
1
1