32 Gniazdo Lodowego Robaka L Sprague奘mp


Gniazdo lodowego robaka

L. Sprague de Camp
Lin Carter

Dr臋czony wspomnieniem lodowej pi臋kno艣ci Atali i znudzony monotoni膮 偶ycia cymeryjskiej wioski, Conan jednie na po艂udnie, ku cywilizowanym kr贸lestwom, maj膮c nadleje, z bez trudu zaci膮gnie si臋 tam jako kondotier na s艂u偶b臋 kt贸rego艣 Z hyboryjskich ksi膮偶膮tek. Ma dopiero 23 lata.

I

Samotny je藕dziec przez ca艂y dzie艅 pokonywa艂 stoki G贸r Eiglofijskich, kt贸re rozci膮ga艂y si臋 ze wschodu na zach贸d niczym pot臋偶ny mur 艣niegu i lodu, oddzielaj膮cy p贸艂nocne krainy — Vanaheim, Asgard i Hyperbore臋 — od po艂udniowych kr贸lestw. W 艣rodku zimy wi臋kszo艣膰 prze艂臋czy by艂a niedost臋pna, jednak z nadej艣ciem wiosny zn贸w stawa艂y otworem, pozwalaj膮c oddzia艂om dzikich, jasnow艂osych barbarzy艅c贸w z p贸艂nocy napada膰 na cieplejsze, s膮siednie ziemie.

Je藕dziec by艂 sam. Znalaz艂szy si臋 na prze艂臋czy wiod膮cej ku Kr贸lestwu Kresowemu i Nemedii 艣ci膮gn膮艂 wodze koniowi i zatrzyma艂 si臋 na chwil臋, spogl膮daj膮c na rozpo艣cieraj膮cy si臋 przed nim, fantastyczny widok.

Niebo by艂o kopu艂膮 ze szkar艂atnych i z艂otych mgie艂, ciemniej膮cych od zenitu po horyzont purpur膮 nadci膮gaj膮cego wieczoru. Jednak wspania艂a 艂una dogasaj膮cego dnia malowa艂a jeszcze zwodniczo bia艂e szczyty g贸r ciep艂膮, r贸偶an膮 po艣wiat膮. K艂ad艂a te偶 g臋ste, lawendowe cienie na zmro偶on膮 powierzchni臋 olbrzymiego lodowca, kt贸ry wi艂 si臋 niczym gigantyczna 偶mija z dolinki po艣r贸d wierzcho艂k贸w, pe艂zn膮c wci膮偶 w d贸艂, by skr臋ci膰 przy prze艂臋czy i zn贸w odbi膰 w lewo, za艣 u st贸p g贸r skurczy膰 si臋 i zmieni膰 w strug臋 p艂yn膮cej wody. Cz艂owiek, kt贸ry wjecha艂 na prze艂臋cz, musia艂 ostro偶nie pod膮偶a膰 skrajem lodowca i 偶ywi膰 nadziej臋, 偶e nie wpadnie w 偶adn膮 ze szczelin i nie zostanie porwany przez lawin臋 schodz膮c膮 ze stok贸w powy偶ej. Zachodz膮ce s艂o艅ce zmieni艂o lodowiec w l艣ni膮cy bezmiar szkar艂atu i z艂ota. Skalne zbocza wznosz膮ce si臋 po obu stronach 偶lebu by艂y usiane sporadycznie rosn膮cymi, kar艂owatymi drzewkami.

Je藕dziec wiedzia艂, 偶e jest na Lodowcu 艢nie偶nego Diab艂a, zwanym te偶 Lodow膮 Rzek膮 艢mierci. S艂ysza艂 o tym miejscu, cho膰 w trakcie swych licznych w臋dr贸wek jeszcze nigdy tu nie by艂. Wszystko, co mu m贸wiono o tej strze偶onej przez lodowiec prze艂臋czy, by艂o przepojone dziwnym l臋kiem. Jego ziomkowie, Cymeryjczycy, mieszkaj膮cy w艣r贸d poszarpanych szczyt贸w na zachodzie, m贸wili o 艢nie偶nym Diable ze zgroz膮, chocia偶 nikt nie wiedzia艂 dlaczego. Je藕dziec cz臋sto zastanawia艂 si臋 nad legendami zwi膮zanymi z tym lodowcem, przydaj膮cymi mu dziwnej aury odwiecznego z艂a. M贸wiono, 偶e ca艂e oddzia艂y zbrojnych znika艂y tu bez 艣ladu i na wieki.

M艂ody Cymeryjczyk imieniem Conan nie zwa偶a艂 na takie pog艂oski. Uwa偶a艂, 偶e zaginieni prawdopodobnie nie mieli wprawy w chodzeniu po g贸rach i nieopatrznie weszli na kt贸ry艣 z w膮t艂ych, 艣nie偶nych most贸w, jakie cz臋sto maskuj膮 lodowe szczeliny. 艢nie偶ny most run膮艂, grzebi膮c ich w g艂臋bi zielono — b艂臋kitnego lodowca. Na Kroma, takie wypadki si臋 zdarza艂y i niejeden towarzysz m艂odo艣ci Conana pad艂 ich ofiar膮. Jednak nie by艂 to pow贸d, aby m贸wi膰 o 艢nie偶nym Diable z dr偶eniem w g艂osie i l臋kiem w oczach, trwo偶liwie rozgl膮daj膮c si臋 wok贸艂.

Conan chcia艂 jak najszybciej przeby膰 prze艂臋cz i zjecha膰 mi臋dzy niskie wzg贸rza Kr贸lestwa Kresowego, poniewa偶 znu偶y艂o go monotonne 偶ycie jego rodzinnej, cymeryjskiej wioski. Nieszcz臋sna wyprawa ze z艂otow艂osymi 脝sirami na Vanaheim przynios艂a mu w zysku tylko par臋 guz贸w. Ponadto pozosta艂o mu po niej dr臋cz膮ce wspomnienie lodowej pi臋kno艣ci Atali — c贸rki lodowego olbrzyma, kt贸ra wabi艂a go w 艣mierteln膮 pu艂apk臋 lodowych pustkowi.

Wszystko to sprawi艂o, 偶e mia艂 do艣膰 pos臋pnej P贸艂nocy. Nie m贸g艂 si臋 doczeka膰, kiedy wr贸ci do ciep艂ych kraj贸w Po艂udnia, aby zn贸w zakosztowa膰 rozkoszy jedwabnych stroj贸w, s艂odkiego wina, dobrego jad艂a i mi臋kkiego, kobiecego cia艂a. Dosy膰, powiedzia艂 sobie, nudnego, wiejskiego 偶ycia i sparta艅skich niewyg贸d w polu i w obozowisku!

Jego ko艅 sam dotar艂 do miejsca, gdzie lodowiec krzy偶owa艂 si臋 ze szlakiem wiod膮cym prosto ku nizinom. Conan zeskoczy艂 z wierzchowca i poprowadzi艂 zwierz臋 w膮sk膮 艣cie偶k膮 mi臋dzy lodowcem po lewej, a wysokim, pokrytym 艣niegiem stokiem po prawej. Obszerna szuba z nied藕wiedziej sk贸ry jeszcze podkre艣la艂a szerokie bary m艂odzie艅ca. Kry艂a te偶 kolczug臋 i ci臋偶ki, d艂ugi miecz u jego boku.

Pod okapem zwie艅czonego rogami he艂mu l艣ni艂y niebieskie, b艂yszcz膮ce oczy; doln膮 cz臋艣膰 twarzy barbarzy艅cy zas艂ania艂a chusta chroni膮ca p艂uca przed k膮saj膮cym na wysoko艣ci mrozem. W wolnej r臋ce m艂odzieniec ni贸s艂 d艂ug膮 w艂贸czni臋. Gdy 艣cie偶ka zacz臋艂a si臋 wi膰 po powierzchni lodowca, Conan podwoi艂 ostro偶no艣膰, d藕gaj膮c ko艅cem w艂贸czni 艣nieg w miejscach, gdzie podejrzewa艂 obecno艣膰 ukrytych szczelin. Przy 艂臋ku siod艂a, na rzemiennej p臋tli wisia艂 jego top贸r.

Cymeryjczyk dotar艂 do ko艅ca w膮skiej 艣cie偶ki mi臋dzy lodowcem a zboczem, gdzie j臋zor lodu skr臋ca艂 w lewo, a szlak schodzi艂 dalej w d贸艂 szerokim, 艂agodnym stokiem, przypr贸szonym wiosennym 艣niegiem, pokrywaj膮cym g艂azy i wzg贸rki. Nagle przera藕liwy okrzyk sprawi艂, 偶e Conan b艂yskawicznie odwr贸ci艂 si臋 i szybko spojrza艂 w g贸r臋. `

O strza艂 z 艂uku w lewo, w miejscu, gdzie lodowiec bieg艂 p艂asko przed ostatecznym spadkiem w d贸艂, grupka w艂ochatych, niezgrabnych istot otacza艂a dziewczyn臋 w bia艂ym futrze. W czystym powietrzu nawet z tej odleg艂o艣ci Conan zdo艂a艂 dostrzec 艂agodny owal twarzy i grzyw臋 l艣ni膮cych, ciemnoblond w艂os贸w, wymykaj膮cych si臋 spod bia艂ego kaptura. Dziewczyna by艂a prawdziw膮 pi臋kno艣ci膮.

Nie trac膮c czasu na rozwa偶ania, Conan zrzuci艂 szub臋 i u偶ywaj膮c w艂贸czni jako tyczki, wskoczy艂 na konia. Zebra艂 wodze i wbi艂 ostrogi w bok rumaka. Gdy zdziwione zwierz臋 unios艂o si臋 lekko na tylnych nogach w gwa艂townym skoku, Conan otworzy艂 usta, by wznie艣膰 przera藕liwy, dono艣ny okrzyk wojenny Cymeryjczyk贸w — lecz natychmiast je zamkn膮艂. Gdyby by艂 m艂odszy, krzykn膮艂by, aby doda膰 sobie odwagi, ale lata s艂u偶by w tura艅skiej armii wiele go nauczy艂y. Po co przedwcze艣nie ostrzega膰 przeciwnik贸w?

Jednak i tak niebawem go us艂yszeli. Chocia偶 艣nieg t艂umi艂 t臋tent ko艅skich kopyt, cichy szcz臋k zbroi oraz chrz臋st siod艂a i uprz臋偶y sprawi艂y, 偶e jeden z napastnik贸w odwr贸ci艂 si臋. Krzykn膮艂 i poci膮gn膮艂 s膮siada za rami臋 tak, 偶e po kilku sekundach wszyscy obr贸cili si臋 do nadje偶d偶aj膮cego Conana, szykuj膮c si臋, by stawi膰 mu czo艂a.

Grupka sk艂ada艂a si臋 z oko艂o tuzina ludzi g贸r, uzbrojonych w prymitywne, drewniane maczugi oraz w艂贸cznie i topory o kamiennych ostrzach. Dzicy byli kr贸tkonodzy i kr臋pi, poowijani w wystrz臋pione, brudne futra. Ma艂e, nabieg艂e krwi膮 oczka jarzy艂y im si臋 w g艂臋bokich oczodo艂ach pod niskimi czo艂ami; grube wargi ods艂ania艂y wielkie, 偶贸艂te z臋by. Zdawali si臋 by膰 pozosta艂o艣ci膮 jakiego艣 wczesnego stadium ludzkiej ewolucji, o kt贸rej niegdy艣 dyskutowali w obecno艣ci Conana filozofowie na dziedzi艅cu nemedyjskiej 艣wi膮tyni. Jednak teraz Cymeryjczyk by艂 zbyt zaj臋ty koniem i w艂贸czni膮, by po艣wi臋ci膰 takim sprawom wi臋cej ni偶 przelotn膮 my艣l. W nast臋pnej chwili jak grom run膮艂 na wrog贸w.

2

Conan wiedzia艂, 偶e jedynym sposobem walki z tak przewa偶aj膮cym liczebnie przeciwnikiem jest pe艂ne wykorzystanie ruchliwo艣ci, jak膮 zapewnia艂 mu ko艅 — nieustanne zmiany pozycji, tak, aby nie mogli go otoczy膰. Zbroja przez jaki艣 czas uchroni go przed wi臋kszo艣ci膮 ich cios贸w, nawet je艣li swym prymitywnym or臋偶em powal膮 rumaka. Tak wi臋c podjecha艂 do najbli偶szego ma艂poluda, w ostatniej chwili kieruj膮c wierzchowca lekko w bok.

呕elazny grot przeszy艂 cia艂o i ko艣ci w艂ochatego stwora, kt贸ry wrzasn膮艂, upu艣ci艂 swoj膮 bro艅 i pr贸bowa艂 chwyci膰 drzewce w艂贸czni. Impet p臋dz膮cego wierzchowca cisn膮艂 nim o ziemi臋. Prz贸d w艂贸czni pochyli艂 si臋, a tylna cz臋艣膰 unios艂a si臋 ku g贸rze. Przelatuj膮c przez rozproszon膮 grupk臋 wrog贸w, Conan wyszarpn膮艂 w艂贸czni臋.

Ludzie g贸r wydali ch贸ralny wrzask w艣ciek艂o艣ci. Wymachiwali r臋kami i wo艂ali do siebie, wykrzykuj膮c tuzin sprzecznych rozkaz贸w naraz. W mi臋dzyczasie Conan zawr贸ci艂 konia i pogalopowa艂 z powrotem na nieprzyjaci贸艂.

Rzucony oszczep ze艣lizn膮艂 si臋 po jego obleczonym w kolczug臋 ramieniu, inny lekko zrani艂 rumaka w bok. Lecz Cymeryjczyk przebi艂 w艂贸czni膮 nast臋pnego przeciwnika i zn贸w odjecha艂 bez uszczerbku, pozostawiaj膮c za sob膮 wij膮ce si臋 w konwulsjach cia艂o, spryskuj膮ce 艣nieg szkar艂atn膮 posok膮.

Przy trzeciej szar偶y trafiony w艂贸czni膮 m臋偶czyzna padaj膮c potoczy艂 si臋 po ziemi, 艂ami膮c drzewce. Conan w p臋dzie odrzuci艂 z艂omek w艂贸czni i uj膮艂 w d艂o艅 stylisko wisz膮cego u siod艂a topora. Jeszcze raz pogna艂 na wroga, unosz膮c si臋 w strzemionach. Stalowe ostrze b艂ysn臋艂o w zachodz膮cym s艂o艅cu, gdy top贸r zatoczy艂 w powietrzu du偶膮 贸semk臋 — p臋tl臋 na lewo i p臋tl臋 na prawo. Dwaj nast臋pni wrogowie run臋li w 艣nieg z rozp艂atanymi czerepami. Szkar艂atne krople prysn臋艂y na 艣nieg. Trzeci m臋偶czyzna, kt贸ry nie zd膮偶y艂 uskoczy膰 dostatecznie szybko, zosta艂 obalony i stratowany kopytami wierzchowca.

Skowycz膮c ze strachu, podni贸s艂 si臋 z trudem i ku艣tykaj膮c zacz膮艂 ucieka膰. W nast臋pnej chwili sze艣ciu pozosta艂ych przy艂膮czy艂o si臋 do艅 w panicznej ucieczce przez lodowiec. Conan 艣ci膮gn膮艂 wodze, patrz膮c w 艣lad za szybko znikaj膮cymi w dali postaciami — i natychmiast musia艂 zeskoczy膰 z konia, kt贸ry zadygota艂 i upad艂. W艂贸cznia o krzemiennym grocie wbi艂a si臋 g艂臋boko w bok zwierz臋cia, tu偶 za lew膮 nog膮 Conana. Wystarczy艂o mu jedno spojrzenie, by stwierdzi膰, 偶e ko艅 jest martwy.

—聽Niech mnie Krom skarze za moj膮 g艂upot臋! — warkn膮艂 do siebie.

W p贸艂nocnych krainach konie by艂y drogie i trudne do zdobycia. Tego rumaka przyprowadzi艂 tu a偶 z Zamory. Przez ca艂膮 d艂ug膮 zim臋 trzyma艂 go w stajni, karmi艂 i rozpieszcza艂. Przy艂膮czaj膮c si臋 do 脝sir贸w wyruszaj膮cych na wypraw臋 wojenn膮, zostawi艂 go w domu, wiedz膮c, 偶e g艂臋boki 艣nieg i zdradliwy l贸d uczyni膮 go ma艂o u偶ytecznym. Liczy艂 na to, i偶 wierny ko艅 zaniesie go z powrotem do ciep艂ych kraj贸w, a teraz zwierz臋 by艂o martwe; to wszystko za艣 dlatego, 偶e impulsywnie wtr膮ci艂 si臋 w sprawy g贸rskiego ludu, kt贸re wcale go nie dotyczy艂y.

Kiedy przesta艂 dysze膰 i czerwona mg艂a bitewnego sza艂u znikn臋艂a mu sprzed oczu, obr贸ci艂 si臋 do dziewczyny, w obronie kt贸rej walczy艂. Sta艂a kilka st贸p dalej, patrz膮c na niego szeroko otwartymi oczyma.

—聽Nic ci nie jest, dziewczyno? — mrukn膮艂. — Czy te bestie zrobi艂y ci krzywd臋? Nie b贸j si臋, nie jestem twoim wrogiem. Jestem Conan Cymeryjczyk.

Odpowiedzia艂a mu w dialekcie, jakiego jeszcze nigdy w 偶yciu nie s艂ysza艂. Zdawa艂o mu si臋, 偶e to jakie艣 narzecze hyperborejskie zmieszane ze s艂owami w innych j臋zykach — zar贸wno w nemedyjskim, jak i takich, kt贸rych nie zna艂. Z trudem zrozumia艂 po艂ow臋 tego, co chcia艂a powiedzie膰.

—聽Ty walczy膰 jak b贸g — wykrztusi艂a. — My艣la艂am… ty Ymir przyj艣膰 ocali膰 Ilg臋.

Gdy och艂on臋艂a, s艂owo po s艂owie wyci膮gn膮艂 z niej ca艂膮 jej histori臋. Nazywa艂a si臋 Ilga i by艂a z ludu Virun贸w — hyperborejskiego plemienia, kt贸re przyw臋drowa艂o do Kresowego Kr贸lestwa. Jej lud toczy艂 nieustann膮 wojn臋 z w艂ochatymi ludo偶ercami mieszkaj膮cymi w jaskiniach G贸r Eiglofijskich. W tej surowej krainie b贸j o przetrwanie by艂 naprawd臋 za偶arty — gdyby Conan jej nie ocali艂, dziewczyna zosta艂aby zjedzona przez tych, kt贸rzy j膮 schwytali.

Dwa dni wcze艣niej — wyja艣ni艂a — wyruszy艂a z ma艂ym oddzia艂kiem Virun贸w ku prze艂臋czy nad Lodowcem 艢nie偶nego Diab艂a. Stamt膮d zamierzali po kilkudniowej je藕dzie na p贸艂nocny wsch贸d dotrze膰 do Sigtony — najbli偶szej warowni Hyperborejczyk贸w. Tam mieli krewnych, z kt贸rymi pragn臋li pohandlowa膰 na przedn贸wku. Wuj Ilgi, kt贸ry jej towarzyszy艂, chcia艂 r贸wnie偶 poszuka膰 jej tam dobrego m臋偶a. Jednak wpadli w zasadzk臋 zastawion膮 przez w艂ochatych ma艂polud贸w i tylko Ilga usz艂a z 偶yciem ze strasznej bitwy na 艣liskich zboczach. Ostatnim poleceniem, jakie wyda艂 jej wuj, zanim pad艂 z czaszk膮 rozp艂atan膮 kamiennym toporem, by艂 nakaz, by gna艂a jak wicher do domu.

Zanim znalaz艂a si臋 poza zasi臋giem wzroku ludzi g贸r, jej ko艅 po艣lizn膮艂 si臋 na oblodzonej 艣cie偶ce i z艂ama艂 nog臋. Uda艂o jej si臋 zeskoczy膰 z siod艂a i — cho膰 pot艂uczona — zacz臋艂a ucieka膰 na piechot臋. Jednak w艂ochaci widzieli ten upadek i grupka wojownik贸w ruszy艂a w d贸艂 lodowca, aby j膮 pochwyci膰. Zdawa艂o jej si臋, 偶e ucieka艂a przed nimi ca艂ymi godzinami. W ko艅cu dopadli j膮 i otoczyli, jak to widzia艂 Conan.

Cymeryjczyk wymrucza艂 s艂owa wsp贸艂czucia; jego zapiek艂a niech臋膰 do Hyperborejczyk贸w wyros艂a na gruncie cierpie艅, kt贸rych zazna艂 jako ich niewolnik, nie rozci膮ga艂a si臋 jednak na ich kobiety. Opowie艣膰 dziewczyny by艂a ponura, lecz takie by艂o 偶ycie w tych surowych, p贸艂nocnych krainach. Cz臋sto s艂ysza艂 podobne historie.

Jednak teraz stan臋li przed kolejnym problemem. Zapada艂a noc, a oni oboje nie mieli koni. Wiatr si臋 wzmaga艂 i mieli nik艂e szans臋 na prze偶ycie nocy na lodowcu. Musieli znale藕膰 jakie艣 schronienie i rozpali膰 ogie艅, inaczej Lodowiec 艢nie偶nego Diab艂a zabierze dwie kolejne ofiary.

3

Nieco p贸藕niej Conan zasn膮艂. Znale藕li nisz臋 pod nawisem ska艂y z boku lodowca, gdzie l贸d stopnia艂 na tyle, 偶e zdo艂ali si臋 w ni膮 wcisn膮膰. Oparci plecami o granitow膮 ska艂臋, mocno podrapani i poobcierani po przeciskaniu si臋 przez szczelin臋, znale藕li miejsce, gdzie mogli si臋 wygodnie u艂o偶y膰. Przed wg艂臋bieniem wznosi艂 si臋 bok lodowca — przezroczysty l贸d, poprzecinany labiryntem szczelin. Mimo, i偶 ci膮gn膮cy od lodu ch艂贸d przeszywa艂 do szpiku ko艣ci — i tak by艂o im cieplej, ni偶 by艂oby na powierzchni lodowca, gdzie wyj膮cy wicher gna艂 teraz ci臋偶kie, g臋ste chmury.

Ilga niech臋tnie posz艂a za Conanem, chocia偶 wyra藕nie jej powiedzia艂, 偶e nie zamierza zrobi膰 jej krzywdy. Odpycha艂a jego d艂o艅, wykrzykuj膮c jakie艣 dziwne s艂owo brzmi膮ce jak yakhmar. W ko艅cu, straciwszy cierpliwo艣膰, stukn膮艂 j膮 lekko pi臋艣ci膮 w g艂ow臋 i nieprzytomn膮 zani贸s艂 do wilgotnej jaskini.

P贸藕niej poszed艂 po swoj膮 nied藕wiedzi膮 szub臋 oraz ekwipunek i prowiant przytroczony do ko艅skiego siod艂a. Na skalistym zboczu wznosz膮cym si臋 na skraju lodowca uzbiera艂 dwa nar臋cza ga艂臋zi, kt贸re zani贸s艂 do jamy. Za pomoc膮 krzesiwa i hubki roznieci艂 ma艂e ognisko. Dawa艂o raczej z艂udzenie ciep艂a, ni偶 naprawd臋 grza艂o, bo nie odwa偶y艂 si臋 rozpali膰 zbyt wielkiego ognia z obawy, i偶 pobliskie lodowe 艣ciany mog膮 si臋 stopi膰 i zala膰 ich schron.

Pomara艅czowe b艂yski ognia penetrowa艂y mrok szczelin i tuneli ci膮gn膮cych si臋 w g艂膮b lodowca, ich za艂amania i rozga艂臋zienia nikn膮ce w dali. Conan pochwyci艂 uchem s艂aby szmer p艂yn膮cej wody, przerywany od czasu do czasu trzeszczeniem i skrzypieniem wolno poruszaj膮cego si臋 lodowca.

Cymeryjczyk zn贸w wyszed艂 na mro藕ny wiatr, aby odr膮ba膰 kilka p艂at贸w mi臋sa ze sztywniej膮cego ko艅skiego kad艂uba. P贸藕niej zani贸s艂 je do jaskini i usma偶y艂, zatkn膮wszy na ko艅cach zaostrzonych patyk贸w. Ko艅skie steki oraz pajdy razowego chleba z sakwy przy siodle popite cierpkim, asgardzkim piwem z buk艂aka z ko藕lej sk贸ry stanowi艂y prosty, ale po偶ywny posi艂ek.

Jedz膮c, Ilga wygl膮da艂a na zamy艣lon膮. Z pocz膮tku Conan my艣la艂, 偶e wci膮偶 gniewa si臋 na niego o uderzenie, kt贸rym j膮 og艂uszy艂. Jednak stopniowo poj膮艂, 偶e my艣li o czym艣 zupe艂nie innym. Nie by艂a z艂a, lecz ob艂臋dnie przera偶ona. Nie by艂 to zwyk艂y l臋k, jaki czu艂a przed band膮 艣cigaj膮cych j膮, kud艂atych ludo偶erc贸w, lecz g艂臋boko zakorzeniony, przes膮dny strach, w jaki艣 spos贸b wi膮偶膮cy si臋 z lodowcem. Kiedy pr贸bowa艂 j膮 o to pyta膰, nie by艂a w stanie wykrztusi膰 z siebie nic wi臋cej pr贸cz tego dziwnego s艂owa: yakhmar, a jej 艣liczna twarzyczka poblad艂a i 艣ci膮gn臋艂a si臋 z przera偶enia. Kiedy pr贸bowa艂 j膮 nak艂oni膰, aby wyja艣ni艂a mu, co oznacza to s艂owo, robi艂a tylko jakie艣 dziwne, nic mu nie m贸wi膮ce gesty.

Po posi艂ku, ogrzani i zm臋czeni, skulili si臋 razem pod nied藕wiedzim futrem. „Blisko艣膰 jej cia艂a nasun臋艂a Conanowi my艣l, 偶e nieco gor膮cej mi艂o艣ci mog艂oby szybciej ukoi膰 dziewczyn臋 do snu. Zrobiwszy pierwsze delikatne kroki, znalaz艂 j膮 ca艂kiem ch臋tn膮. Nie pozostawa艂a te偶 oboj臋tna wobec jego m艂odzie艅czych zabieg贸w; jak si臋 szybko przekona艂, nie by艂a nowicjuszk膮 w tej grze. Nim min臋艂a godzina dysza艂a i krzycza艂a z rozkoszy w jego obj臋ciach. Potem, s膮dz膮c, 偶e zapomnia艂a o strachu, Cymeryjczyk odsun膮艂 si臋 i zasn膮艂 kamiennym snem.

Jednak dziewczyna nie zasn臋艂a. Le偶a艂a nieruchomo, spogl膮daj膮c w ciemno艣膰 zalegaj膮c膮 w lodowych jaskiniach za kr臋giem s艂abego blasku rzucanego przez dogasaj膮ce ognisko. W ko艅cu, przed 艣witem, nadesz艂o to, czego si臋 tak ba艂a.

D藕wi臋k by艂 s艂aby i piskliwy — cicha, monotonna melodia rozbrzmiewaj膮ca w jej umy艣le, a偶 sta艂a si臋 ona bezradna jak ptak schwytany w sid艂a. Serce wali艂o jej w piersi. Nie mog艂a ani poruszy膰 si臋, ani odezwa膰, by obudzi膰 chrapi膮cego obok m艂odzie艅ca.

Nagle u wylotu najbli偶szego korytarza w lodzie pojawi艂y si臋 dwa dyski zimnego, zielonego ognia — dwie wielkie kule wtapiaj膮ce si臋 w jej m艂od膮 dusz臋 i rzucaj膮ce na ni膮 艣miertelny czar. Za tymi p艂on膮cymi oczami nie by艂o my艣li ni intelektu — tylko nienasycony g艂贸d.

Jak we 艣nie Ilga wsta艂a, pozwalaj膮c nied藕wiedziej sk贸rze opa艣膰 do swych st贸p. Naga, smuk艂a i bia艂a w panuj膮cych wok贸艂 ciemno艣ciach, wesz艂a w mrok tunelu i znikn臋艂a. Piekielny pisk 艣cich艂 i umilk艂; zimne, zielone 艣lepia mrugn臋艂y i zgas艂y. A Conan spa艂 dalej.

4

Zbudzi艂 si臋. Jakie艣 dziwne przeczucie — ostrze偶enie wys艂ane przez niezwykle wyostrzone zmys艂y barbarzy艅cy — podra偶ni艂o jego nerwy. Niczym czujny, drapie偶ny kot, Conan w jednej chwili ockn膮艂 si臋 z g艂臋bokiego snu. Le偶a艂 bez ruchu, wszystkimi zmys艂ami badaj膮c otaczaj膮c膮 go ciemno艣膰.

P贸藕niej z g艂uchym pomrukiem zerwa艂 si臋 na r贸wne nogi i stwierdzi艂, 偶e jest sam w jaskini. Dziewczyna znikn臋la. Jednak jej futra, kt贸re zrzuci艂a w trakcie mi艂osnych igraszek, nadal tu by艂y. Conan 艣ci膮gn膮艂 brwi w gniewnym grymasie. Niebezpiecze艅stwo wisia艂o w powietrzu, niewidzialnymi palcami dra偶ni膮c ko艅ce jego nerw贸w.

Pospiesznie ubra艂 si臋 i przypasa艂 bro艅. Z toporem w r臋ku przecisn膮艂 si臋 przez w膮sk膮 przestrze艅 mi臋dzy nawisem a bokiem lodowca. Na zewn膮trz wiatr ju偶 ucich艂. Chocia偶 Conan czu艂 w powietrzu nadchodz膮cy 艣wit, jeszcze 偶aden promie艅 poranka nie przy膰mi艂 diamentowego blasku tysi臋cy pulsuj膮cych mu nad g艂ow膮 gwiazd. Nad szczytami na zachodzie wisia艂 sierp ksi臋偶yca, rzucaj膮c bladoz艂ot膮 po艣wiat臋 na 艣nie偶ne przestrzenie.

Conan potoczy艂 wok贸艂 bystrym spojrzeniem. Na 艣niegu wok贸艂 wej艣cia do jamy nie dostrzeg艂 偶adnych 艣lad贸w st贸p czy walki. Z drugiej strony wydawa艂o si臋 nieprawdopodobne, by Ilga nago pow臋drowa艂a w g艂膮b labiryntu szczelin i tuneli, gdzie marsz, nawet w butach podkutych gwo藕dziami, by艂 niemal niemo偶liwy, a ka偶dy fa艂szywy krok m贸g艂 si臋 sko艅czy膰 upadkiem w jeden z tych zimnych strumieni stopionego lodu, p艂yn膮cych po dnie lodowca.

Niesamowite znikni臋cie dziewczyny sprawi艂o, 偶e Conanowi w艂osy na g艂owie stan臋艂y d臋ba. Pozostaj膮c w g艂臋bi duszy przes膮dnym barbarzy艅c膮, nie obawia艂 si臋 偶adnej 艣miertelnej istoty, lecz niesamowite, nieziemskie stwory i moce kryj膮ce si臋 w mrocznych zakamarkach jego prymitywnego 艣wiata wprawia艂y go w przera偶enie.

Wci膮偶 rozgl膮da艂 si臋 wok贸艂 i nagle drgn膮艂. Najwidoczniej niedawno co艣 wynurzy艂o si臋 z dziury w lodzie, kilka krok贸w od nawisu. By艂o ogromne, d艂ugie, mi臋kkie i przedziwne — nie porusza艂o si臋 za pomoc膮 n贸g. Wida膰 by艂o niewyra藕ny, kr臋ty szlak, jaki brzuch tego stwora pozostawi艂 w mi臋kkim puchu — niczym jaki艣 potworny, 艣nie偶ny w膮偶.

Zachodz膮cy ksi臋偶yc 艣wieci艂 s艂abo, lecz wyostrzony w g艂uszy wzrok Conana z 艂atwo艣ci膮 czyta艂 艣lad. Trop wi贸d艂 w g贸r臋, mi臋dzy 艣nie偶nymi pag贸rkami i stercz膮cymi g艂azami, ku smaganym wichrem szczytom. Cymeryjczyk nie w膮tpi艂, 偶e to co艣 zabra艂o dziewczyn臋.

Niczym czarny, zwalisty, okryty futrem cie艅 poszed艂 tym tropem, mijaj膮c miejsce, gdzie le偶a艂 jego zabity ko艅. Teraz ze 艣cierwa pozosta艂o zaledwie par臋 ko艣ci. W艣r贸d resztek dojrza艂 艣lad stwora, jednak bardzo niewyra藕ny, bo zawiany 艣niegiem. Nieco dalej odnalaz艂 dziewczyn臋 — a raczej to, co z niej zosta艂o. Nie mia艂a g艂owy i wi臋kszej cz臋艣ci tu艂owia, a w blasku gasn膮cego ksi臋偶yca bia艂e ko艣ci l艣ni艂y jak ko艣膰 s艂oniowa. By艂y oczyszczone z cia艂a tak dok艂adnie, jakby zosta艂o ono rozpuszczone lub zlizane przez jaki艣 ogromny, chropowaty j臋zor.

Conan by艂 wojownikiem, twardym synem twardego ludu, kt贸ry widzia艂 艣mier膰 w tysi膮cu r贸偶nych postaci. Jednak teraz ogarn臋艂a go niepohamowana w艣ciek艂o艣膰. Kilka godzin temu ta smuk艂a, mi艂a dziewczyna le偶a艂a w jego ramionach, odwzajemniaj膮c pieszczoty. Teraz zosta艂y z niej tylko okaleczone, bezg艂owe szcz膮tki, jak po lalce, zepsutej i odrzuconej w k膮t.

Cymeryjczyk zmusi艂 si臋 do obejrzenia zw艂ok. Z pomrukiem zdziwienia stwierdzi艂, 偶e by艂y zamro偶one na kamie艅 i pokryte skorup膮 twardego lodu.

5

Conan zmru偶y艂 oczy w zadumie. Ilga nie mog艂a wsta膰 z pos艂ania wcze艣niej ni偶 godzin臋 temu, bo kiedy si臋 obudzi艂, szuba zachowa艂a ciep艂o jej cia艂a. W tak kr贸tkim czasie ciep艂e cia艂o nie zamarza na kamie艅, nie m贸wi膮c ju偶 o tym, 偶e nie pokrywa si臋 lodem. To by艂o niezgodne z natur膮.

Nagle zakl膮艂. Ogarn臋艂a go odraza i w艣ciek艂o艣膰, gdy偶 wiedzia艂 ju偶, co porwa艂o 艣pi膮c膮 u jego boku dziewczyn臋. Przypomnia艂 sobie na p贸艂 zapomniane legendy opowiadane wok贸艂 ognisk w czasach jego dzieci艅stwa. Jedna z nich m贸wi艂a o straszliwym potworze 艣nieg贸w, ponurej Remorze — wampirze lod贸w, kt贸rej imi臋 wymawiano szeptem i ze zgroz膮.

Conan wiedzia艂, 偶e wszystkie zwierz臋ta wydziela艂y ciep艂o. Te znajduj膮ce si臋 na ni偶szych szczeblach rozwoju, okryte 艂usk膮 lub pancerzem, gady i ryby, mia艂y temperatur臋 otoczenia. Jednak Remora — robak 艣nie偶nych krain — wydawa艂a si臋 by膰 jedynym stworzeniem wydzielaj膮cym zimno — a przynajmniej tak by to wyobrazi艂 Conan. Emanowa艂a przejmuj膮cym ch艂odem, kt贸ry w ci膮gu kilku minut m贸g艂 pokry膰 zw艂oki pancerzem z lodu. Poniewa偶 偶aden ze wsp贸艂plemie艅c贸w Conana nie twierdzi艂, 偶e kiedykolwiek widzia艂 Remor臋, barbarzy艅ca uzna艂, i偶 stworzenie to ju偶 dawno umar艂o.

Zatem to musia艂 by膰 potw贸r, kt贸rego obawia艂a si臋 Ilga, i przed kt贸rym daremnie pr贸bowa艂a go ostrzec s艂owem yakhmar. Conan postanowi艂 p贸j艣膰 艣ladem potwora do jego legowiska i zabi膰 go. Sam niezbyt sobie u艣wiadamia艂 motywy swojego post臋powania. Jednak mimo ca艂ej swej m艂odzie艅czej gwa艂towno艣ci i dzikiego, niepohamowanego temperamentu, Cymeryjczyk mia艂 w艂asne, prymitywne poczucie honoru. Lubi艂 dotrzymywa膰 s艂owa i wype艂nia膰 dobrowolnie podj臋te zobowi膮zania. Mimo i偶 nie uwa偶a艂 si臋 za rycerskiego bohatera bez skazy, traktowa艂 kobiety z szorstk膮 uprzejmo艣ci膮, kontrastuj膮c膮 z bezwzgl臋dnym okrucie艅stwem, jakie okazywa艂 wobec nieprzyjaci贸艂. Nigdy si艂膮 nie narzuca艂 swojej mi艂o艣ci kobietom i stara艂 si臋 nimi opiekowa膰, je艣li by艂y od niego zale偶ne.

Teraz uwa偶a艂, 偶e zawi贸d艂. Akceptuj膮c jego mi艂osne zabiegi, Ilga odda艂a si臋 pod jego opiek臋. A kiedy najbardziej go potrzebowa艂a, on spa艂 jak zabity. Nie wiedz膮c o hipnotycznym, piskliwym d藕wi臋ku, jakim Remora parali偶owa艂a ofiary i jakim u艣pi艂a zazwyczaj bardzo czujnie 艣pi膮cego barbarzy艅c臋, Conan kl膮艂 swoj膮 g艂upot臋 i ignorancj臋, przez kt贸re nie zwr贸ci艂 nale偶ytej uwagi na ostrze偶enia dziewczyny. Zgrzytn膮wszy z臋bami i zagryz艂szy wargi ze z艂o艣ci, postanowi艂 zetrze膰 t臋 plam臋 na swoim honorze, nawet gdyby mia艂o go to kosztowa膰 偶ycie.

Kiedy niebo na wschodzie poja艣nia艂o, Cymeryjczyk wr贸ci艂 do jaskini. Zwi膮za艂 swoje rzeczy w w臋ze艂ek i u艂o偶y艂 plan dzia艂ania. Kilka lat wcze艣niej pop臋dzi艂by 艣ladem lodowej larwy wierz膮c, 偶e niespo偶yta si艂a i ostry miecz pozwol膮 mu wyj艣膰 ca艂o z ka偶dej opresji. Jednak nabyte do艣wiadczenie, nawet je艣li nie wykorzeni艂o wszystkich pierwotnych odruch贸w, nauczy艂o go mimo wszystko pewnej rozwagi.

Z lodowym robakiem nie mo偶na by艂o walczy膰 go艂ymi r臋kami. Samo dotkni臋cie tego stworzenia oznacza艂o 艣mier膰 przez zamarzni臋cie. Nawet miecz i top贸r mia艂y ograniczon膮 skuteczno艣膰. Potworne zimno mog艂o skruszy膰 metal lub te偶 przenie艣膰 si臋 po r臋koje艣ci i zamrozi膰 r臋k臋, kt贸ra j膮 dzier偶y艂a.

Jednak — i tu na wargach Conana pojawi艂 si臋 pos臋pny u艣miech — mo偶e uda mu si臋 obr贸ci膰 si艂臋 robaka przeciwko niemu samemu.

Szybko i cicho doko艅czy艂 przygotowania. Na偶arta larwa niew膮tpliwie 艣pi. Ale Cymeryjczyk nie wiedzia艂, ile czasu zajmie mu dotarcie do jej legowiska i obawia艂 si臋, 偶e nast臋pna zamie膰 mo偶e zasypa膰 kr臋ty 艣lad potwora.

6

Okaza艂o si臋, 偶e odnalezienie legowiska lodowego robaka zaj臋艂o Conanowi nieco ponad godzin臋. Wschodz膮ce s艂o艅ce zaledwie zd膮偶y艂o wznie艣膰 si臋 nad szczyty G贸r Eiglofijskich sprawiaj膮c, 偶e 艣nie偶ne pola skrzy艂y si臋 jak wybrukowane kruszonymi diamentami, gdy barbarzy艅ca w ko艅cu stan膮艂 przed wylotem lodowej jaskini, do kt贸rej prowadzi艂 艣lad na 艣niegu. Otw贸r znajdowa艂 si臋 w 艣cianie mniejszego lodowca, po艂膮czonego ze 艢nie偶nym Diab艂em. Stoj膮c na wzniesieniu, Conan widzia艂 ca艂y stok w dole i miejsce, gdzie ten mniejszy lodowiec skr臋ca艂, aby z艂膮czy膰 si臋 z g艂贸wnym, niczym dop艂yw rzeki.

Cymeryjczyk wszed艂 do tunelu. Promienie wschodz膮cego s艂o艅ca b艂yszcza艂y i odbija艂y si臋 od przezroczystych, lodowych 艣cian po obu stronach, za艂amuj膮c si臋 w t臋czowe wzory i wielobarwne rozb艂yski. Mia艂 wra偶enie, 偶e w jaki艣 magiczny spos贸b kroczy przez twarde wn臋trze kolosalnego klejnotu.

P贸藕niej, gdy wszed艂 w g艂膮b lodowca, otoczy艂a go ciemno艣膰. Mimo to par艂 naprz贸d, ostro偶nie stawiaj膮c krok za krokiem. Postawi艂 ko艂nierz nied藕wiedziej szuby, chroni膮c si臋 przed przenikliwym zimnem, jakie go otacza艂o. Sprawia艂o ono, 偶e bola艂y oczy i zmusza艂o do nabierania tchu kr贸tkimi, p艂ytkimi oddechami, by nie odmrozi膰 sobie p艂uc. Kryszta艂ki lodu osiada艂y na jego twarzy — jak delikatna maska, 艂ami膮ca si臋 przy ka偶dym ruchu mi臋艣ni i tworz膮ca si臋 na nowo. Jednak szed艂 dalej, mocno trzymaj膮c owini臋ty starannie w futra w臋ze艂ek.

Nagle w mroku przed sob膮 ujrza艂 dwoje zimnych, zielonych 艣lepi, zdaj膮cych si臋 wwierca膰 w najg艂臋bsze zakamarki jego duszy. Te 艣wietliste kule rzuca艂y sw贸j w艂asny, jakby rozchodz膮cy si臋 pod wod膮 blask. W ich s艂abej po艣wiacie, podobnej do fosforescencji spr贸chnia艂ego drewna, m艂odzieniec dostrzeg艂, 偶e jaskinia ko艅czy艂a si臋 g艂臋bok膮 studni膮, kt贸ra by艂a legowiskiem lodowego robaka. Zw贸j za zwojem, jego ogromne cielsko spoczywa艂o zwini臋te w zag艂臋bieniu tego gniazda. Pozbawione ko艣ci cia艂o pokrywa艂 jedwabisty puch g臋stego, bia艂ego futra. Paszcza by艂a jedynie bezz臋bnym, owalnym otworem, teraz zamkni臋tym i wybrzuszonym. Nad tym pyskiem, w g艂adkiej, zaokr膮glonej, nieforemnej g艂owie b艂yszcza艂y dwa 艣wietliste 艣lepia.

Na偶arta, lodowa larwa potrzebowa艂a kilku chwil, aby zareagowa膰 na obecno艣膰 intruza. W czasie niezliczonych eon贸w, jakie stw贸r prze偶y艂 w mro藕nej ciszy Lodowca 艢nie偶nego Diab艂a, 偶aden cz艂owiek nigdy nie zagrozi艂 mu w jego w艂asnym legowisku. Teraz Conan us艂ysza艂 niesamowity, melodyjny, hipnotyzuj膮cy pisk, nap艂ywaj膮cy niepohamowanymi falami, usypiaj膮cymi jak narkotyk.

Jednak by艂o ju偶 za p贸藕no. Barbarzy艅ca odwin膮艂 futra i wydoby艂 niesiony w nich przedmiot. By艂 nim jego ci臋偶ki, stalowy asgardzki he艂m zwie艅czony rogami, napakowany roz偶arzonymi w臋glami z ogniska, w kt贸rych tkwi艂o ostrze topora, przymocowanego rzemieniem owini臋tym wok贸艂 r臋koje艣ci do zapinki. Stylisko topora i pasek he艂mu by艂y zwi膮zane wodzami zdj臋tymi z martwego wierzchowca.

Trzymaj膮c koniec wodzy w jednej r臋ce, Conan rozkr臋ci艂 ci臋偶ar nad g艂ow膮, obracaj膮c nim jak proc膮. P臋d powietrza roz偶arzy艂 tl膮ce si臋 w臋gle do czerwono艣ci, a nast臋pnie do bia艂o艣ci. W powietrzu rozszed艂 si臋 sw膮d palonego rzemienia.

Lodowy robak podni贸s艂 t臋po 艣ci臋ty 艂eb. Powoli otwar艂 owaln膮 paszcz臋, ukazuj膮c rz膮d ma艂ych, zagi臋tych do 艣rodka z臋b贸w. Gdy piskliwy d藕wi臋k sta艂 si臋 nie do zniesienia, a czarny owal pyska zacz膮艂 si臋 przybli偶a膰 do Cymeryjczyka, ten przesta艂 kr臋ci膰 he艂mem m艂ynka w powietrzu. Wyrwa艂 z p艂on膮cych w臋gli roz偶arzony do czerwono艣ci top贸r i b艂yskawicznym ruchem cisn膮艂 nim w rozdziawion膮 paszcz臋. Chwyciwszy he艂m za jeden z rog贸w, Conan rzuci艂 go w 艣lad za toporem. Potem odwr贸ci艂 si臋 i pobieg艂 ile si艂 w nogach.

Conan nigdy nie zdo艂a艂 sobie potem przypomnie膰, jak dotar艂 do wyj艣cia. Konwulsyjne podrygi lodowego potwora wstrz膮sa艂y lodowcem. L贸d wok贸艂 barbarzy艅cy p臋ka艂 z gromowym trzaskiem. Z tunelu nie wydobywa艂 si臋 ju偶 powiew nieziemskiego ch艂odu — zamiast niego w powietrzu rozesz艂y si臋 dusz膮ce k艂臋by o艣lepiaj膮cej, bia艂ej pary.

Potykaj膮c si臋, 艣lizgaj膮c i padaj膮c na 艣liskiej, nier贸wnej powierzchni tunelu, obijaj膮c si臋 o 艣ciany, Conan w ko艅cu dotar艂 do wyj艣cia. Lodowiec pod jego stopami dygota艂, wstrz膮sany konwulsjami zdychaj膮cego potwora. Pi贸ropusze pary trysn臋艂y z licznych szczelin i otwor贸w po obu stronach Cymeryjczyka, kt贸ry 艣lizgaj膮c si臋 i zataczaj膮c bieg艂 w d贸艂 o艣nie偶onego zbocza. Kierowa艂 si臋 w bok, chc膮c jak najszybciej zej艣膰 z lodowca. Jednak zanim dotar艂 na sta艂y grunt, mi臋dzy poszarpane ska艂y i kar艂owate drzewka, lodowa skorupa eksplodowa艂a. Gdy roz偶arzona do czerwono艣ci stal topora zetkn臋艂a si臋 z zimnym wn臋trzem lodowej larwy, co艣 musia艂o si臋 sta膰.

Z og艂uszaj膮cym hukiem l贸d zatrz膮s艂 si臋, p臋k艂, wyrzuci艂 w powietrze tysi膮ce szklistych od艂amk贸w i zapad艂 si臋, tworz膮c bez艂adne rumowisko lodu i wody, szybko skryte przez ogromn膮 chmur臋 pary. Conan straci艂 r贸wnowag臋, upad艂, potoczy艂 si臋, przejecha艂 kilka metr贸w po lodzie i z trzaskiem wyr偶n膮艂 w g艂az na skraju lodowca. 艢nieg zatka艂 mu usta i zalepi艂 oczy. Ogromny serak wywr贸ci艂 si臋 i r膮bn膮艂 w g艂az, pod kt贸rym le偶a艂, niemal grzebi膮c go pod od艂amkami lodu.

Na p贸艂 og艂uszony, Conan wygramoli艂 si臋 spod pryzmy od艂amk贸w. Mimo i偶 — ostro偶nie poruszywszy ko艅czynami — stwierdzi艂, 偶e ma wszystkie ko艣ci ca艂e, by艂 tak poobijany, jakby stoczy艂 bitw臋. W miejscu, gdzie znajdowa艂o si臋 legowisko lodowego robaka, teraz zia艂 czarny krater, nad kt贸rym unosi艂a si臋 ogromna chmura pary oraz wiruj膮cych kryszta艂k贸w lodu. Ze wszystkich stron sp艂ywa艂y do艅 strugi b艂ota i wody. Ca艂y kawa艂 lodowca otaczaj膮cego krater zapad艂 si臋.

Stopniowo wszystko wraca艂o do normy. Zimny, g贸rski wiatr rozwiewa艂 k艂臋by pary. Woda ze stopionego lodu zn贸w zamarz艂a. Lodowiec ponownie znieruchomia艂.

Pot艂uczony i zm臋czony Conan poku艣tyka艂 ku prze艂臋czy. Kulej膮c, musia艂 teraz dotrze膰 do Nemedii lub Ophiru, dop贸ki nie zdo艂a kupi膰, wyprosi膰, po偶yczy膰 lub ukra艣膰 innego wierzchowca. Jednak szed艂 z lekkim sercem, zwracaj膮c posiniaczon膮 twarz na po艂udnie — ku z艂otym krainom, gdzie wspania艂e miasta wznosi艂y swe smuk艂e wie偶e do ciep艂ego s艂o艅ca i gdzie silny, odwa偶ny m臋偶czyzna przy pewnej dozie szcz臋艣cia m贸g艂 zdoby膰 z艂oto, wino i mi臋kkie kobiety o pe艂nych piersiach.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
033 Gniazdo Lodowego Robaka
PTASIE GNIAZDA(1) ppt
32 pi膮tek
32 sobota
od 24 do 32
32 pozyskujacy uczniow sluga bozy
32 Przepustka
ei 07 2002 s 32 34
PAG 32
09 1993 27 32
32 metoda po艣reniego pomiaru d艂ugo艣ci
32 model ma艂偶e艅stwa i rodziny w XVII i XVII wieku, kulturoznawstwo
Unia Europejska t1.32, Wsp贸lna polityla rolna
32. Ma艂op艂ytkowo艣膰, MEDYCYNA VI rok, Pediatria, PEDIATRIA CA艁O艢膯, Ustny PEDIATRIA Balwierz
Orle Gniazdo
Nr 32 BR膭ZOWA
32 Dramat w okresie pozytywizmu i M艂odej Polski (na tle dramatu europejskiego)
32 Geomorfologiczna charakterystyka wybranych obszar贸w Polski

wi臋cej podobnych podstron