Ewa Gródecka
HISTORIA
NIEWIDOMYCH
POLSKICH
w zarysie
Wydanie drugie 6 października 1996 r.
POLSKI ZWIĄZEK NIEWIDOMYCH
SPIS TREŚCI
Od zespołu redakcyjnego wydania drugiego ……………………………. V
Wprowadzenie do wydania drugiego: Spór o koncepcję ……………………………………..... VI
***************
HISTORIA NIEWIDOMYCH POLSKICH W ZARYSIE. SPRAWA NIEWIDOMYCH. ZESZYT VII-VIII
SPRAWA NIEWIDOMYCH W POLSCE DO ROKU 1918
Zabór rosyjski …………………………….. 6
Zabór austriacki …………………………….. 14
Zabór pruski …………………………..…….. 23
SPRAWA NIEWIDOMYCH W POLSCE W LATACH 1918-1945
Ociemniali inwalidzi wojenni. Ich związki i instytucje pomocnicze …………… 30
Niewidomi cywilni i ich organizacje …………………………………. 48
Działalność na rzecz niewidomych …………………………………. 61
SPRAWA NIEWIDOMYCH W POLSCE LUDOWEJ W LATACH 1945-1960
Związki Niewidomych w latach 1945-1951 ……………………………………….. 102
Działalność organizacji społecznych na rzecz niewidomych…………………………… 121
Działalność państwa na rzecz niewidomych …………………………………132
Polski Związek Niewidomych i spółdzielczość niewidomych…………………………… 155
ZAKOŃCZENIE …………………………………193
BIBLIOGRAFIA …………………………………194
SPIS RZECZY………………………………………………………………………………………..196
Od zespołu redakcyjnego drugiego wydania
Drugie wydanie książki dr Ewy Gródeckiej pt. "Historia niewidomych polskich w zarysie" ukazuje się z datą 6 października 1996 r. Tego, bowiem dnia minęło 50 lat od zjazdu w Chorzowie, na którym dokonało się zjednoczenie ruchu niewidomych w Polsce i powstała ogólnopolska, organizacja pn. Związek Pracowników Niewidomych R.P.
Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych postanowił z tej okazji wznowić książkę, która jest jedyną dotychczas pozycją wydawniczą obrazującą ponad stuletni okres dziejów niewidomych w naszym kraju.
Przygotowując drugie jej wydanie staraliśmy się zachować w jak największym stopniu pierwotny kształt książki. Zachowaliśmy jej układ wraz ze stroną tytułową i pełny tekst bez skrótów, poprawiając jedynie dostrzeżone w pierwszym wydaniu błędy co do przytaczanych przez Autorkę dat i nazwisk.
Wstęp do drugiego wydania, napisany przez red. Józefa Szczurka, oraz dodany przez nas na początku spis treści, dla odróżnienia od oryginalnego tekstu Ewy Gródeckiej oznaczyliśmy rzymską numeracją stron.
Zachowaliśmy także wszystkie umieszczone przez Autorkę odnośniki i przypisy, choć wielu z cytowanych materiałów dziś już nie ma w zasobach archiwum Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych. Niech więc współcześni czytelnicy książki wiedzą, że takie materiały niegdyś archiwum zawierało i dr Gródecka wykorzystała je, pisząc "Historię niewidomych polskich w zarysie".
Wprowadzenie do wydania drugiego SPÓR O KONCEPCJĘ
W bieżącym roku mija pięćdziesiąt lat od czasu. Jak powstała pierwsza ogólnopolska organizacja cywilnych niewidomych - Związek Niewidomych Pracowników R.P. Stało się to w październiku 1946 roku na zjeździe zjednoczeniowym w Chorzowie. Jednym z najważniejszych elementów uczczenia tego ważnego wydarzenia będzie udostępnienie szerokiemu ogółowi czytelników książki dr Ewy Gródeckiej pt. "Historia niewidomych polskich w zarysie", wydrukowanej w 1959 roku w wydawnictwie "Sprawa Niewidomych" w zeszytach nr 7 / 8 i potem nieco zapomnianej, odłożonej na biblioteczną półkę, z której mało kto korzysta. Na pytanie: dlaczego tak się stało, postaram się odpowiedzieć w dalszej części niniejszego wstępu. Najpierw jednak kilka wyjaśnień, gdyż większość dzisiejszych czytelników niewiele wie o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, a przez to różne fakty, a nawet określenia i pojęcia mogą się wydać dalekie i niezrozumiałe. A zatem przejdźmy do konkretów.
Pierwsze zdania wprowadzające do omawianej książki brzmią następująco: "Oddajemy do rąk Czytelników "Sprawy Niewidomych" pierwsze opracowanie historii niewidomych polskich. Stanowi ono l część książki pt. "Niewidomi, ich przygotowanie do życia i pracy", którą opracowuje Centralny Ośrodek Tyflologiczny Polskiego Związku Niewidomych na podstawie badań, przeprowadzonych z udziałem wszystkich okręgów Związku i licznych współpracowników niewidomych i widzących".
W fatach 1957-1959 ukazało się dziewięć zeszytów pod wspólnym tytułem "Sprawa Niewidomych", które zawierały całokształt ówczesnej wiedzy tyflologicznej. Omawiano tam takie zagadnienia, jak: problemy rehabilitacji podstawowej i zawodowej, oświata dzieci i dorosłych, sprawy organizacyjne Związku, wydawanie czasopism i książek, nauka brajla, współpraca z zagranicą, działalność kulturalna PZN. Autorami poszczególnych szkiców byli przeważnie merytoryczni pracownicy Związku - Zygmunt Jursz, Stanisław Pietrzyk, Stanisław Żemis, Jan Silhan, Jadwiga Stańczakowa, Ewa Gródecka, Stanisław Błaszczyk, Dobrosław Spychalski i inni ludzie zajmujący się zawodowo problematyką niewidomych.
Do kolegium wydawnictwa wchodzili: dr Włodzimierz Dolański, dr Ewa Gródecka i Stanisław Żemis. Oprócz tematów dotyczących naszych, polskich zagadnień, we wspomnianych zeszytach znajdowały się również opracowania poświęcone innym krajom, l tak na przykład dr Włodzimierz Dolański przedstawił sytuację niewidomych w krajach Europy zachodniej, a Jan Silhan - w krajach Europy wschodniej i środkowej. Ostatni zeszyt z 1959 roku poświęcony jest statystyce dającej szczegółowy obraz sytuacji inwalidów wzroku w Polsce pod koniec lat pięćdziesiątych.
"Historia niewidomych polskich w zarysie", jak to wynika z pierwszych zdań poprzedzających treść książki. miała być częścią większej pracy zatytułowanej "Niewidomi, ich przygotowanie do życia i pracy", jednak takie dzieło nigdy się nie ukazało. Autorka przeliczyła się z ówczesnymi możliwościami finansowymi i kadrowymi PZN, ale nie powinniśmy mieć do niej o to pretensji, gdyż publikacje zawarte w "Sprawie Niewidomych" i tak stanowią wielki sukces naszej organizacji z tamtych lat.
Centralny Ośrodek Tyflologiczny powołany został decyzją Prezydium Zarządu Głównego PZN w 1951 roku. Na początku zajmował się działalnością naukową, szkoleniem kadr i archiwizacją osiągnięć niewidomych. W cztery lata potem COT został zreorganizowany. W jego skład weszły działy Zarządu Głównego - produktywizacji i wychowawczo-oświatowy, ośrodek wypoczynkowy w Muszynie, warszawski ośrodek rehabilitacji podstawowej. Biblioteka Centralna oraz wydawanie naukowych pozycji tyflologicznych. Funkcję kierownika COT powierzono dr Ewie Gródeckiej, a po jej odejściu w roku 1962 szefem placówki został mgr Adolf Szyszko. Centralny Ośrodek Tyflologiczny istniał do końca 1964 roku. Zlikwidowano go po odejściu ze Związku prezesa Mieczysława Michalaka. Nowy przewodniczący Zarządu Głównego - Stanisław Madej, przeprowadził reorganizację, w wyniku której powstało kilka nowych działów merytorycznych.
Kim była Ewa Gródecka? Przed wojną aktywnie działała w Związku Harcerstwa Polskiego, zajmując się głównie drużynami dziewcząt. Doszła do najwyższych stopni władzy w harcerstwie. W latach dwudziestych studiowała w Uniwersytecie Warszawskim na wydziale historii, specjalizując się w filozofii i w tej dziedzinie uzyskała doktorat.
W czasie wojny, w randze kapitana działała w Komendzie Głównej Armii Krajowej. Za swe czyny otrzymała Krzyż Walecznych. Jasne jest, że z taką przeszłością nie mogła być politycznie akceptowana w okresie stalinowskim. Trudno jej było dostać pracę zgodną z kwalifikacjami. W tych okolicznościach nawiązała kontakt z PZN. Zatrudniono ją w okręgu warszawskim. Swoje nowe zadania wykonywała z wielką odpowiedzialnością i sumiennością, nie dziw więc, że wkrótce przeniesiona została do Zarządu Głównego, gdzie jej kwalifikacje mogły być lepiej wykorzystane dla dobra niewidomych.
Ewę Gródecką cechowała wielka uczciwość, odpowiedzialność i pracowitość. Dla Związku chciała zrobić jak najwięcej, ale czasem brakowało jej praktycznej wiedzy o niewidomych, toteż niejednokrotnie jej koncepcje przekraczały możliwości kadrowe i finansowe PZN. W lipcu 1962 roku na własną prośbę odeszła na emeryturę. Nadal jednak współpracowała ze Związkiem aż do odejścia prezesa Michalaka.
Mieszkała w Piastowie koło Warszawy. 18 października 1973 roku, kiedy szła chodnikiem, najechał na nią motocyklista. W dwa tygodnie później zmarła w pruszkowskim szpitalu.
Praca dr Ewy Gródeckiej w Polskim Związku Niewidomych miała ogromne, pozytywne znaczenie. To głównie dzięki niej mamy obraz sytuacji niewidomych w Polsce i Europie pod koniec lat pięćdziesiątych. Sprawiły to jej inicjatywy wydawnicze i własne publikacje, a wśród nich najważniejsza - "Historia niewidomych polskich w zarysie", która w naszej literaturze tyflologicznej na stałe zajęła jedną z pierwszorzędnych pozycji.
Warto się przez chwilę zastanowić, jak to się stało, że na początku lat pięćdziesiątych, a więc w okresie, kiedy terror stalinowski był największy, Ewa Gródecka - przedstawicielka prawicy politycznej - mogła rozpocząć pracę w naszej organizacji. Na pewno złożyły się na to, co najmniej dwie okoliczności. Ówczesne władze polityczne patrzyły nieco "przez palce" na poglądy ludzi przyjmowanych do pracy w strukturach związkowych. Jednak okolicznością najważniejszą okazała się postawa i podejście do tych spraw pierwszego prezesa Polskiego Związku Niewidomych - mjr. Leona Wrzoska.
Był bardzo wrażliwy na ludzkie niedole. Zatrudniał, więc w Zarządzie Głównym PZN ludzi mających AK-owską przeszłość, wypuszczonych z więzień za działalność polityczną lub nieodpowiednie poglądy oraz przedwojennych oficerów. Wszyscy oni mieli duże trudności ze znalezieniem pracy. W ten sposób do Związku trafiły takie wartościowe jednostki, jak: mgr Halina Adamowicz, dr Ewa Gródecka, płk Stanisław Pietrzyk, płk Zygmunt Necer, Czesław Żyhoniuk, Stanisław Kałuża i wielu innych. Wszyscy ci ludzie związali się potem ze środowiskiem niewidomych na całe życie, a mając wysokie kwalifikacje intelektualne, zawodowe i moralne, odegrali doniosłą rolę w rozwoju naszej organizacji i spółdzielczości niewidomych. Na temat działalności Leona Wrzoska jeszcze nie raz będziemy mieli okazję mówić w dalszej części niniejszej pracy, toteż wróćmy teraz do książki Ewy Gródeckiej.
Trzeba od razu powiedzieć, że jest to bardzo wartościowa pozycja i gdyby prawie czterdzieści lat temu nie została napisana, prawdopodobnie nie byłoby jej do dzisiaj, a najwcześniejsze dzieje niewidomych w Polsce w znacznej mierze utonęłyby w mrokach przeszłości. Książka obejmuje okres, począwszy od trzeciego dziesięciolecia XIX wieku do końca lat pięćdziesiątych naszego stulecia, a więc około 140 lat. W tym czasie działo się bardzo dużo, rodziły się, zmieniały i przekształcały organizacje niewidomych, koncepcje pomocy i formy działania. Już wtedy powstawały zręby naszego dzisiejszego Związku.
Książka dobrze ujmuje najwcześniejsze dzieje, tworzenie się związków i stowarzyszeń, zakładów pracy, szkół dla niewidomych dzieci i form rehabilitacji. Gdyby jej zabrakło, kto by na przykład wiedział, że Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi już przed pierwszą wojną światową organizowało nie tylko warsztaty pracy i nauczanie, ale opiekę nad licznymi rodzinami niewidomych, tak zwane patronaty, kolonie dla dzieci, naukę w szkołach w języku polskim, z zastosowaniem alfabetu Braille'a. Na uznanie zasługuje również opis szkół, zakładów pracy, stowarzyszeń niewidomych wojskowych i cywilnych, ścieranie się rozmaitych poglądów i dążeń, w ogniu których rodził się postęp.
Ważną rzeczą jest to, że historia autorstwa Ewy Gródeckiej ukazuje wielu ludzi działających dla dobra niewidomych. Dzięki wskazaniu źródeł, mamy dostęp do ich wypowiedzi książkowych i prasowych, w których formułowano programy, zadania i cele. Docenić należy wysiłek autorki przejawiający się w wyszukiwaniu jak największej ilości dokumentów w celu zdobycia wiarygodnych wiadomości, zwłaszcza w najwcześniejszym okresie. W każdym zaborze były przecież inne warunki ekonomiczne, społeczne i polityczne. Wszystko to rzutowało na sytuację inwalidów wzroku. Dotarcie do źródeł, stworzenie z niejednokrotnie cząstkowych elementów spójnego obrazu życia niewidomych w Polsce, to chyba największa zasługa Ewy Gródeckiej, zapewniająca jej stałe miejsce wśród najwybitniejszych ludzi, którzy przerzucali mosty między przeszłością a naszą dzisiejszą rzeczywistością.
Prawdą jest, co podkreślają bardziej wnikliwi krytycy, że gdyby autorka mniej opierała się na przekazach prasowych, a głębiej sięgała do dokumentów znajdujących się bezpośrednio w szkołach, zakładach opiekuńczych i poszczególnych stowarzyszeniach, praca byłaby jeszcze lepsza, ale prawdopodobnie na jej napisanie należałoby wtedy przeznaczyć więcej czasu, co w praktyce mogłoby się okazać trudne, a nawet wręcz niemożliwe. A zatem nie będziemy się zajmować rozdziałami przedstawiającymi dzieje do II wojny światowej, jako nie budzącymi większych wątpliwości. Przejdziemy natomiast do ostatniej części omawiającej sprawy czasowo nam najbliższe, gdyż te nadal najmniej są skomentowane i uwiarygodnione, czyli do lat po II wojnie światowej. Dyskusje wówczas rozpoczęte do dziś nie zostały odpowiednio naświetlone, gdyż w rzeczywistości były to spory o koncepcję, a te zawsze są najtrudniejsze.
Przyjrzyjmy się więc, jak przedstawia się obraz w sferze organizacji spraw niewidomych w latach 1945-1946 przed zjednoczeniem. Istnieją cztery ośrodki - w Warszawie pod kierownictwem Michała Lisowskiego, w Łodzi z Adamem Tobisem, w Bydgoszczy z Władysławem Winnickim i na Górnym Śląsku z Pawłem Niedurnym. Każdy z nich ma własne metody i formy działania mocno wrośnięte w tradycję. W takiej sytuacji dr Włodzimierz Dolański z grupą bliskich współpracowników, a zwłaszcza Józefem Buczkowskim, rozpoczyna akcję mającą doprowadzić do połączenia regionalnych związków.
Wkrótce okazało się, iż nie jest to zadanie łatwe. Istniało, bowiem różne pojmowanie i widzenie form działania, zadań i celów oraz struktury zjednoczonej organizacji, l tak na przykład Dolański chciał, aby w nowym stowarzyszeniu było miejsce dla niewidomych pracujących zawodowo i niezdolnych do pracy. Pierwsi mieli stanowić podmiot działania, drudzy zaś - przedmiot opieki. Przeciwnicy zgrupowani głównie w organizacji warszawskiej domagali się, aby do nowego związku należeli wyłącznie niewidomi pracujący. Miało to, bowiem zagwarantować stowarzyszeniu aktywność, siłę i prężność. Zwyciężyła koncepcja rozszerzonego członkostwa, reprezentowana przez zwolenników dr. Dolańskiego, ale, jak się potem okazało - tylko pozornie, gdyż opozycja warszawska nie dawała za wygraną, buntowała i jątrzyła. Do sporu o charakterze społeczno-ekonomicznym dołączyły się różnice ideologiczne, a to całej sprawie wróżyło już bardzo źle.
Niewątpliwie sytuację pogarszała nieumiejętność występująca po obydwu stronach cierpliwego negocjowania, dochodzenia do kompromisu w imię dobra ogólnego i ciągle przybierająca na sile wzajemna niechęć. Obydwie strony zarzucały sobie nieustępliwość. W końcu, jak wiemy, doprowadziło to do samozniszczenia i zawieszenia Zarządu Głównego Związku Pracowników Niewidomych R. P.
Chcąc ustosunkować się do przedmiotu sporu odnoszącego się do programowo-ideowej koncepcji organizacji niewidomych, z perspektywy czasu przyznać trzeba rację dr. Dolańskiemu. Jego wizja związku była bardziej humanitarna i obejmująca szerszy horyzont społeczny. Poglądy Michała Lisowskiego i jego zwolenników cechowały dążenia wynikające z grupowego egoizmu, zacietrzewienia i aspołecznej postawy. Jednak nie należało ich jedynie zwalczać i potępiać, lecz wykazać więcej elastyczności i szukać płaszczyzn porozumienia; tak się jednak nie stało.
Konflikty koncepcyjne i ideologiczne nie wydają się główną przyczyną upadku Związku Pracowników Niewidomych R.P. Spójrzmy na panoramę stowarzyszenia po roku 1946, cytując fragment szkicu Ewy Gródeckiej:
"W federacji niewidomych cywilnych oddział terenowy stanowił jednostkę organizacyjną i gospodarczo-samodzielną w stopniu tym wyższym, im mocniejszą miał tradycję ugruntowaną na działalności przedwojennej i powojennej przed zjednoczeniem.
Zarząd Główny Związku scalał działalność poszczególnych oddziałów, reprezentował całą federację wobec władz państwowych, społeczeństwa i instytucji międzynarodowych, zdobywał środki materialne i pomoce rzeczowe, które następnie rozprowadzał za pośrednictwem oddziałów.
Zgodnie z nazwą organizacji, sensem istnienia Związku i jego oddziałów była działalność gospodarcza. Według założeń statutowych Związek miał być bowiem zrzeszeniem pracowników niewidomych, opiekujących się kolegami niezdolnymi do pracy. Dlatego prowadzenie, wspomaganie i organizowanie własnych zakładów pracy stanowiło główne zadanie Związku i podstawę, gwarantującą rozwój działalności w innych kierunkach.
Koncepcyjnie Związek tkwił bardzo mocno w tradycjach przedwojennych, nadal uważał za swoje zadanie i za swój obowiązek zastępowanie i wspomaganie działalności państwa na rzecz niewidomych przez akcję społeczną w całym tego słowa znaczeniu, a więc dobrowolną, bezinteresowną, nieskrępowaną odgórnie w metodach, formach i programach pracy, jak najmniej obciążającą państwo finansowo, jak najwydatniej czerpiącą środki materialne z dochodów własnych i z ofiarności społecznej".
W 1949 roku władze państwowe przyjęły nowe przepisy, w myśl których związkowe zakłady pracy przeszły do Centrali Spółdzielni Inwalidów. Nasuwa się pytanie: czy tym decyzjom można się było przeciwstawić? Odpowiedź jest jednoznaczna - kierownictwo Związku nie miało tu nic do powiedzenia. Zarządzeniom najwyższych władz państwa przyświecało dążenie do ujednolicenia i uporządkowania w skali krajowej spraw produkcyjnych w organizacjach społecznych. Odrzucenie ich nie leżało ani w możliwościach, ani kompetencjach Zarządu Głównego ZPN R.P. Utrata własnych warsztatów pracy stanowiła główną przyczynę upadku Związku. Tak też widzi to zagadnienie Ewa Gródecka, pisząc:
"Przedmiotem przemian, dokonywanych w tym celu podczas okresu kurateli, był Związek Pracowników Niewidomych o strukturze organizacyjnej i działalności z roku 1950, mimo, że nie był on już wtedy organizmem żywym i zdolnym do życia, opartym na określonej koncepcji społecznej i koncepcję tę realizującym. Jak już mówiliśmy bowiem rewolucyjne uderzenie z roku 1949 pozbawiło go sensu istnienia i bazy gospodarczej w postaci związkowych zakładów pracy, uczyniło zbiorowiskiem szukającym gruntu pod nogami", l to właśnie jest główna przyczyna upadku Związku, a spory ideowe tylko ją wzmocniły.
Warto się zastanowić, jaką rolę w rozwoju spraw niewidomych w Polsce odegrał Związek Pracowników, bo chyba nie jest tak, jak twierdzi autorka, że Leon Wrzosek odrzuci/ wszystko co było przed nim. Uważam, iż Związek Pracowników stanowił kolejny, niezbędny etap na drodze do powstania nowej organizacji. Bez tego ogniwa w łańcuchu wydarzeń nie można było iść dalej. Z takiego punktu widzenia rolę Związku Pracowników Niewidomych R.P. należy ocenić bardzo wysoko. Włodzimierz Dolański i bliscy mu ludzie zrobili to, co na danym etapie można było zrobić. Dzięki temu wpisali się na jasne karty historii ruchu niewidomych w Polsce.
Warto przy tej okazji przypomnieć, iż w pierwszych latach po wojnie działalność społeczna była o wiele trudniejsza niż w okresie późniejszym. Podróże w niewyobrażalnie zatłoczonych pociągach jadących z małą prędkością trwały niejednokrotnie po kilkanaście godzin. Starania o bezpłatne bilety kolejowe nie zawsze przynosiły pożądane rezultaty. Przeważnie kupowało się je za własne pieniądze. Na noclegi w hotelu naszych działaczy nie było stać. Noce podczas wyjazdów służbowych spędzali oni najczęściej na krzesłach przy biurkach w lokalach związkowych. Praca społeczna wymagała więc wielkiego poświęcenia i ofiarności oraz jasno wytyczonego celu, dla którego warto ponosić tak olbrzymie trudy i wyrzeczenia.
W marcu 1950 roku władze państwowe zawiesiły działalność Zarządu Głównego Związku Pracowników Niewidomych R.P., a stanowisko kuratora powierzyły mjr. Leonowi Wrzoskowi. Jego celem było uporządkowanie spraw związkowych, wyciszenie konfliktów, przestawienie działalności organizacji na nowe tory i dostosowanie jej do wymagań ówczesnego państwa, doprowadzenie do zjazdu krajowego i wyboru nowych władz. Nieco dalej spróbujemy się zastanowić nad oceną sposobu i stopnia wykonania tych zadań, ale najpierw zapoznajmy się, choć bardzo pobieżnie, z sylwetką człowieka, który miał kształtować dalsze losy niewidomych.
Leon Wrzosek urodził się w Warszawie 5 marca 1906 roku w rodzinie robotniczej. Wychowywał się w bardzo trudnych warunkach materialnych. Można mniemać, iż te okoliczności już we wczesnej młodości Utorowały mu drogę do lewicowych związków zawodowych, gdzie rozwijał działalność społeczną i polityczną. Pod koniec lat trzydziestych skończył szkołę podoficerską. Wzrok stracił w walkach w czasie Powstania Warszawskiego. W pierwszych latach po wojnie pracował, już jako niewidomy, w Państwowym Przedsiębiorstwie Robót Kolejowych, najpierw w sekcji technicznej, a następnie na stanowisku kierownika personalnego. Stąd przyszedł do Związku i przyjął funkcję kuratora. W młodości nie miał możliwości zdobycia większego wykształcenia, może właśnie dlatego przez całe życie przywiązywał dużą wagę do oświaty, czytelnictwa i różnych form nauki. Znał pismo punktowe i czytał książki i czasopisma brajlowskie. Był człowiekiem uczciwym, wrażliwym, chętnym do pomocy.
Przypatrzmy się teraz, jak okres kurateli ocenia autorka "Historii niewidomych polskich": "Określając swoje zadanie jako "walkę o nową formę i nową socjalistyczną treść naszej organizacji", major Wrzosek, jako kurator Związku Pracowników Niewidomych R.P., przeprowadził następujące przekształcenia:
1. Zreorganizował aparat związkowy, przystosowując go do pełnienia roli centralnego kierownictw/a organizacji jednolitej i zdyscyplinowanej. Czteroosobową obsadę dotychczasowego biura Zarządu Głównego powiększył do ośmiu osób, zwalniając większość dawnych pracowników, angażując nowych.
Dziewięciu istniejącym oddziałom nadał charakter centralnie kierowanych ogniw terenowych o jednakowym zakresie zadań, wykonywanych wg przygotowanych odgórnie instrukcji oraz na podstawie wytycznych, udzielanych drogą odpraw ogólnokrajowych. Dla wszystkich oddziałów ustalił obsadę pracowniczą statutową i zastąpił nią dotychczasowych pracowników społecznych.
Drukarnię brajlowską wraz z wydawnictwem czasopism, książek i podręczników przeniósł z Wrzeszcza do Warszawy, rozbudował technicznie, rozszerzył personalnie. Zlikwidował wydawanie w zwykłym druku "Przyjaciela Niewidomych".
Przeprowadził komisyjną weryfikację wszystkich członków Związku, założył ich jednolitą ewidencję. Na tej drodze stwierdził przynależność do Związku 2 200 niewidomych.
Scentralizował finanse Związku. Po przyjęciu dotacji państwowej z funduszu koncesyjnego, dysponował sumą przekraczającą 1.000.000 zł. Wprowadził systematyczne finansowanie działalności oddziałów, stopniując wysokość dotacji miesięcznych w zależności od zakresu działań".
Nieco dalej czytamy: "W ramach przygotowań do l Zjazdu Krajowego, na którym miało nastąpić ostateczne zjednoczenie polskich niewidomych przez połączenie Związku Ociemniałych Żołnierzy R.P. ze Związkiem Pracowników Niewidomych R.P., kompletował i przygotowywał politycznie aktyw związkowy, złożony z wybieranych na specjalnych zebraniach delegatów na Zjazd. Zebrania wykorzystywał nadto dla szerokiej kampanii uświadamiającej rzesze członkowskie, stojące poza aktywem, dla których bodźcem stała się dyskusja nad nową formą działalności ich Związku.
W rezultacie bowiem kurator uznał Związek Pracowników Niewidomych i Związek Ociemniałych Żołnierzy za podstawę dla całkowicie nowej organizacji scentralizowanej, dążącej do pełnego rozwinięcia sieci terenowej i objęcia nią jak największej liczby niewidomych i ociemniałych, bez względu na przyczynę i czas utraty wzroku".
Jak więc widzimy, jest to ocena odpowiadająca faktom tamtego czasu, nie wymagająca dodatkowych komentarzy i należy się z nią zgodzić. Podjęte przez kuratora przedsięwzięcia organizacyjne, merytoryczne, finansowe i kadrowe stanowiły mocny grunt i można już było przystąpić do tworzenia nowej organizacji niewidomych.
Pierwszy zjazd odbył się w czerwcu 1951 roku. Zjazd delegatów powołał do życia Polski Związek Niewidomych. Na przewodniczącego Zarządu Głównego wybrano mjr. Leona Wrzoska. Od tego czasu rozwój struktur związkowych następuje bez wstrząsów i załamań, a występujące różnice zdań w aktywie traktowane są jako zjawiska naturalne i nie powodują regresu.
Nowa organizacja nie w pełni cieszy się aprobatą dr Ewy Gródeckiej. Może przyczyniło się do tego zbytnie przywiązanie do tradycji, a może niechęć do struktur scentralizowanych kojarzących się z nowym systemem politycznym. Pamiętajmy, że od tegoż systemu autorka książki doznała niemało przykrości za swą działalność i przekonania polityczne. W jej odbiorze mjr Wrzosek nierozdzielnie łączył się z tym właśnie systemem. Dla zobrazowania tej tezy posłużmy się znowu cytatem:
"Wbrew pozorom, przypuszczanie, iż Kurator, odrzucając koncepcje dawne, tworzył organizację rozbudowaną i kosztowną, lecz pozbawioną koncepcji, byłoby niesprawiedliwe i krzywdzące. Koncepcja istniała, lecz nie była to koncepcja sa-modzielna. Polegała ona na ustawieniu Związku jako organizacji usługowej w stosunku do ogółu niewidomych, oraz jako organu państwa do spraw niewidomych, a więc w gestii Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, równocześnie zaś między resortami państwowymi, organami rad narodowych, spółdzielczością inwalidzką, wszelkiego typu zakładami produkcyjnymi, leczniczymi, opiekuńczymi, nauczającymi itp.
Każda z tych instytucji miała w odpowiednim zakresie świadczyć na rzecz niewidomych - Związek zaś miał być w stosunku do każdej z nich czynnikiem inicjatywy, koordynacji, interwencji, pośrednictwa, współpracy, a wszystko to z punktu widzenia wykrytych organizacyjnie potrzeb niewidomych. Samodzielnie miał prowadzić jedynie to, czego nie mógł podjąć się nikt inny: wydawnictwa i biblioteki brajlowskie, nauczanie niewidomych posługiwania się systemem Braille'a, prowadzenie zespołów artystycznych, czytelniczych, sportowych itp., przy świetlicach skupiających oczywiście jedynie tych niewidomych, którzy odczuwali potrzebę takich form, a więc stosunkowo nielicznych.
Koncepcja ta pozbawiała zorganizowanych niewidomych prawa do samodzielnego zaspokaja nią potrzeb o ogólnym zasięgu, które najlepiej znali, bo bezpośrednio odczuwali. Istotą jej był brak wiary w możliwości organizacyjne i gospodarcze niewidomych, brak wiary, uzasadniony jedynie nieznajomością problematyki niewidomych i ich przeszłości organizacyjnej, społeczno-gospodarczej, choćby tylko w Polsce. Powierzając Związkowi zadanie pozornie doniosłe, faktycznie czyniła go petentem i organizatorem petentów, osobowością prawną z reguły niezadowoloną i nieprzerwanie wysuwającą nowe żądania na wszystkie strony, bo liczącą na działanie innych, nie własne. Czyniła go nadto organizacją ludzi o stale niezaspokojonych takich lub innych potrzebach i wciąż stawiających nowe wymagania, nie zawsze powiązane z możliwościami państwa i z sytuacją ogółu ludności".
Trudno się pogodzić z taką oceną nowego Związku. Autorka stwierdza, że jest on petentem wobec wszystkich innych instytucji. Może jedynie żądać, ale sam nic nie jest w stanie wykonać. Zastanówmy się jednak, czy możliwe by/o inne usytuowanie nowej organizacji. W czasach poprzednich, kiedy Związek praktycznie nie wychodził poza granice dużego miasta, kiedy obejmował opieką kilkudziesięciu lub w najlepszym wypadku kilkuset członków, mógł się zajmować samodzielnie organizowaniem oświaty, zatrudnienia, pomocy materialnej, działalności kulturalnej i zastępować instytucje państwowe, w dodatku czyniąc to wszystko siłami społecznymi. Takie działanie nie mogło być jednak skuteczne i uzasadnione, gdy organizacja programowo miała objąć tysiące lub dziesiątki tysięcy niewidomych, rozsianych po całym kraju, nie tylko w miastach, lecz i przede wszystkim na wsiach. Jej pracy nie dało się wykonać jedynie siłami społecznymi, nie zawsze odpowiednio wykwalifikowanymi.
Związek nie występował jako petent ale jako organizacja odpowiedzialna społecznie za określoną grupę inwalidów. Miał formułować zadania nie tylko dla siebie, ale i dla innych instytucji, koordynować je, strzec interesów niewidomych. W tym celu powstały odpowiednie przepisy prawne, które sprawiały, że nie był bezsilny.
Dzięki nowemu i nowoczesnemu ustawieniu statutowemu i programowemu w całym kraju powstały wojewódzkie i powiatowe jednostki PZN skupiające tysiące działaczy społecznych, którzy nie tylko teoretycznie mogli docierać do wszystkich potrzebujących pomocy, ale także pomoc tę realnie świadczyć. Prawdę tę dobitnie potwierdziły późniejsze lata.
Nie można też zgodzić się z innym twierdzeniem autorki, iż takie ustawienie Związku czyni z niewidomych - ludzi o nigdy nie zaspokojonych potrzebach, nie liczących się z możliwościami państwa i ogółu ludności, ponieważ nie tylko agendy związkowe, ale wszystkich niewidomych uznaje się za jednostki oderwane od realnego życia, aspołeczne, mogące jedynie w niepohamowany sposób żądać, l w tym wypadku, na szczęście, prognozy autorki się nie spełniły.
Jak świadczą fakty, ogniwa PZN na wszystkich szczeblach, jeśli było to konieczne, w obronie spraw niewidomych wysuwały żądania, ale przede wszystkim ich aktyw pracował bezinteresownie i ofiarnie, niosąc pomoc tysiącom członków Związku w małych miasteczkach i wsiach. Niedocenianie lub wypaczanie tej prawdy wyrządza krzywdę niewidomym i widzącym działaczom, którzy niejednokrotnie całe swoje dorosłe życie poświęcili w służbie ludzi samotnych, niezaradnych, oczekujących czyjejś pomocnej ręki. Inwalidzi wzroku pracowali zawodowo, jak inni pełnosprawni obywatele, wytwarzali dobra materialne i duchowe, a nieuzasadnione roszczenia jednostek, jeśli występowały, nie mogą negatywnie rzutować na społeczną dojrzałość ogółu.
Każdy, kto chce oceniać obiektywnie i spojrzeć na omawianą przeszłość bez ideologicznych i politycznych okularów zniekształcających obraz, opierając się jedynie na faktach, musi przyznać, że Związek stworzony przez mjr. Leona Wrzoska dostosowany jest do realiów ówczesnego państwa i pozytywnie zweryfikowany przez późniejsze lata. Dzięki niemu inwalidzi wzroku stali się gospodarzami w swej organizacji, a jednocześnie, wszyscy w razie potrzeby mogli liczyć na pomoc w takich dziedzinach, jak: oświata, kultura, zatrudnienie, zaopatrzenie w niezbędne pomoce rehabilitacyjne, a wreszcie w określone instrumenty prawne. Model taki sprawdził się w praktyce, o czym najdobitniej świadczy fakt, że Polski Związek Niewidomych istnieje już prawie pięćdziesiąt lat w niewiele zmienionej postaci i jak na razie nie wymyślono nic lepszego.
Pojawiają się wprawdzie tu i tam głosy nawołujące do federalizmu z końca lat czterdziestych, ale moim zdaniem są to żądania nieprzemyślane i nieodpowiedzialne. Zmieniły się, bowiem warunki ekonomiczne i społeczne. Inna jest również świadomość samych niewidomych. Po wrót do form organizacyjnych i programowych sprzed pięćdziesięciu lat byłby wielkim regresem.
Jeszcze bardziej niebezpieczne wydają się sugestie, o charakterze podpowiedzi, aby PZN wziął na własne barki koszty swej działalności, tak jak to było w Związku Pracowników Niewidomych. Niektórzy działacze społeczni i państwowi uważają, że Związek prowadzi własne zakłady pracy w formie spółek i te powinny dostarczać zdecydowaną większość środków na działalność naszej organizacji.
W tych rozważaniach nie bierze się pod uwagę faktu, że są to przeważnie zakłady małe, nie przynoszące większych dochodów. Na pracujących w nich inwalidów wzroku trzeba przeznaczać więcej funduszów na oprzyrządowanie, szkolenie i pomoc rehabilitacyjną. Zasadnicza różnica tkwi w tym, że kiedyś Związek miał pod opieką bardzo nieliczną grupę niewidomych, dzisiaj jest ich w Polsce ponad osiemdziesiąt tysięcy i coraz mniej spośród nich ma zapewniony samodzielny byt materialny.
Jak więc w nowych warunkach ekonomicznych i społecznych powstałych po roku 1989 na nowo ożyły spory o koncepcję organizacyjną, programową i ideową, X tym tylko, że nawiązywanie w tych sporach do rozwiązań sprzed pięćdziesięciu lat ma wyraźne cechy szkodliwego epigonizmu.
j:.. Warto zauważyć, że Ewa Gródecka nie jest konsekwentna w swych opiniach. Oto, co pisze kilka stron dalej po sformułowaniu niepochlebnych ocen dotyczących PZN
"Liczba członków w grudniu 1959 r. wynosiła 10 731 osób. Dzięki samodzielnej akcji ogniw te ren owych, docieranie do poszczególnych członków poprawiło się znacznie, sytuacja ich jednak nie uległa zasadniczym zmianom, ponieważ Związek w dalszym ciągu był tylko interwentem, pośrednikiem, koordynatorem, petentem. Mimo to, sprawy socjalno-bytowe niewidomych, teoretycznie znajdujące się w kompetencji rad narodowych, stanowiły przez cały okres przedmiot specjalnej troski Związku na wszystkich szczeblach organizacyjnych i starań Zarządu Głównego, o których częściowo pozytywnym załatwieniu świadczą zarządzenia państwowe wydane w latach 1951-1960.
Za pośrednictwem Związku państwo zaopatrywało niewidomych w pomoce krajowe i zagraniczne, kompensujące brak wzroku, podnoszące zaradność życiową, zdolności zawodowe, możliwości społeczne. Były to zegarki brajlowskie, psy przewodniki, białe laski, brajlowskie maszyny do pisania, wydawnictwa, tabliczki i zwykłe maszyny do pisania, aparaty radiowe i inne.
Specjalną opieką Związek otaczał naukę i wypoczynek dzieci i dorosłych niewidomych, ich życie kulturalne, ich rozrywki itp. l w tej dziedzinie nie mógł jednak rozwinąć szerokiej akcji samo dzielnej, obejmującej wszystkie dzieci niewidome, których część pozostaje poza szkołami specjalnymi i ogół członków dorosłych, zwłaszcza zamieszkałych po wsiach. Mimo to Związek posiadał sieć czynnych świetlic, bibliotek i punktów bibliotecznych, zespołów artystycznych, czytelniczych, sportowych i innych, organizował kolonie letnie dla dzieci i obozy dla młodzieży, wczasy rodzinne nad morzem i wczasy indywidualne we własnym Domu Wypoczynkowym w Muszynie. Związek wyraźnie idzie naprzód, z jednej strony zabiegając o regulowanie sytuacji z jak największą korzyścią dla niewidomych, z drugiej o wyciągnięcie wniosków z wieloletnich doświadczeń i o wprowadzenie w życie opartych na wnioskach reform. Między innymi Związek coraz radykalniej przeciwstawia się izolacji niewidomych w naszym społeczeństwie i zacieśnianiu się jednostek samodzielnych i zaradnych do życia we własnym skupisku, w orbicie własnych tylko problemów. Gdy więc w pierwszym pięcioleciu istnienia Polskiego Związku Niewidomych nakazem chwili było zawodowe i materialne usamodzielnienie niewidomych /produktywizacja/ bez wysuwania na plan pierwszy aspektów społecznych, to w łatach ostatnich hasłem naczelnym stało się przystosowanie członków Związku do życia i pracy w środowisku naturalnym, razem z widzącymi. Nowość tego hasła jest tylko pozorna. Związek przez cały okres swej działalności nie zapomina ani na chwilę, że każdy niewidomy jest w Polsce Ludowej pełnoprawnym obywatelem, nie tylko korzystającym ze specjalnych udogodnień, ale i pełniącym obowiązki społeczne i polityczne w warunkach normalnych ".
Tak więc, mimo pojawiających się tu i ówdzie akcentów niechęci do nowego oblicza Związku, Ewa Gródecka, Jako realistka, dostrzega pozytywne przemiany / daje temu wyraz w wielu miejscach na kartach swej książki.
Warto jeszcze na chwilę wrócić do sprawy Włodzimierza Dolańskiego. Autorka, omawiając okres kurateli, stwierdza, że Wrzosek postawił go poza Związkiem. Czy rzeczywiście i czy właśnie Wrzosek? Pamiętać trzeba, iż w końcowym okresie sporu Dolański-Lisowski sprawa przeniosła się na grunt ideologiczny i polityczny. W tamtym okresie to było bardzo ważne, zwłaszcza, że mjr Wrzosek miał w Prezydium takich ludzi, jak Tadeusz Rad-wański czy Stanisław Madej, znanych z nieprzejednanej postawy wrogości wobec reprezentujących poglądy niezgodne z duchem socjalizmu. Mimo to, w 1953 r. dr Dolański, na zlecenie Zarządu Głównego wraz z Marią i Zdzisławem Zajączyńskimi pracuje nad przygotowaniem podręcznika do nauki brajla dla dorosłych pt. "Równajmy krok". Jako ekspert jest także członkiem komisji programowej, razem z pro f. Marią Grzegorzewską, przy Ministerstwie Oświaty, co na pewno nie stało się bez zgody władz Związku. Kiedy w 1955 roku nastąpiła w dziedzinie polityki nawet lekka odwilż. Zarząd Główny wycofał zarzuty wobec Włodzimierza Dolańskiego i włączył go do aktywnej pracy w strukturach PZN. Staraniem między innymi mjr. Wrzoska, w sierpniu 1957 roku Włodzimierz Dolański otrzymał za swe zasługi w pracy dla dobra niewidomych Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.
Często w pretensjach pod adresem mjr. Wrzoska pojawia się zarzut że oddał państwu obiekt po niemieckim ośrodku dla niewidomych w Gdańsku-Wrzeszczu. Uważam, iż zarzut ten nie ma nic wspólnego z realizmem.
Wiadomo, że PZN nie mógłby właściwie wykorzystać budynku mającego siedemset miejsc, co w tamtym okresie ogromnych zniszczeń i wielkiego głodu lokalowego było nie do przyjęcia. Upieranie się przy utrzymaniu obiektu skazane było z góry na niepowodzenie. Dodać warto jeszcze, że budynek przekazany został Akademii Medycznej, a więc instytucji potrzebnej całemu społeczeństwu. Może dzięki takiej postawie kuratora władze państwowe łatwiej zgodziły się na wybudowanie w stolicy pięknego obiektu przy ulicy Konwiktorskiej.
Chcąc się pokusić o choćby bardzo skrótowe podsumowanie działalności mjr. Leona Wrzoska na stanowisku kuratora i prezesa Zarządu Głównego PZN, należy powiedzieć, iż stworzył on nowoczesny Związek zdolny do podjęcia zadań, których wykonanie dobrze przysłużyło się społeczności niewidomych. Tysiące spośród nich mogło podjąć pracę - zawodową i społeczną, zdobyć wykształcenie, założyć rodziny i żyć jak każdy inny obywatel. Owoce z drzewa, które on zasadził i które tak pięknie wyrosło, do dziś wszyscy spożywamy, l to jest jego największą zasługą dla niewidomych w Polsce.
W 1956 roku Wrzosek odszedł ze stanowiska przewodniczącego Zarządu Głównego, ale nie odszedł ze Związku, nie obraził się, nie odizolował, nadal pracował wśród niewidomych i wspierał ich przedsięwzięcia swym doświadczeniem i umiejętnościami współżycia z ludźmi. To także jeszcze jeden dobry rys jego charakteru.
Warto się przez chwilę zastanowić, na czym polega największa wartość książki dr Ewy Gródeckiej. Przede wszystkim chyba na tym, że była to pierwsza poważna pozycja w naszej literaturze tyflologicznej omawiająca tak wszechstronnie dzieje niewidomych w Polsce. To jest tak, jakby autorka wybudowała drogę, jeszcze nie w pełni doskonałą, ale szeroką, bitą, po której można iść, oglądać to co było dawniej, słuchać co mówili ludzie, których przeważnie nie ma już wśród nas. Teraz drogę tę trzeba ciągnąć dalej, naprzód.
Ewa Gródecka interesowała się nie tylko zagadnieniami ściśle związkowymi. Sporo miejsca poświęciła problematyce spółdzielczej. Najdobitniejszym tego przykładem może być obszerny wykaz spółdzielni niewidomych zamieszczony na końcu książki. Jest to istotny przyczynek dla tych, którzy chcieliby w sposób twórczy traktować rozwój tych placówek. Odegrały one bowiem wielką i pozytywną rolę w dziele włączania niewidomych w nurt normalnego życia społecznego i w pełni zasługują na większe zainteresowanie, zresztą nie tylko w sferze historii i publicystyki.
Nasuwa się pytanie, dlaczego książka dająca tak szeroką panoramę spraw niewidomych, przez długie lata praktycznie nie była znana ogółowi. Moim zdaniem przyczyniły się do tego przedstawione w książce spory i konflikty między działaczami i zderzenia różnych koncepcji rozwiązywania problemów niewidomych. Po ukazaniu się pracy w druku wielu ludzi miało pretensje i żal o niewłaściwe przedstawienie lub naświetlenie wydarzeń i motywów. Nie chcąc zaogniać sytuacji, książkę niejako schowano. Potem, choć emocje wygasły, tak to już ja
koś zostało. Czas, więc wypełnić luki. "Historia niewidomych polskich w zarysie" powinna być na nowo wydana w zwykłym druku, a także w brajlu i nagrana na taśmę magnetofonową, aby również jak największa licz ba inwalidów wzroku mogła ją przeczytać, poznać swe korzenie i ludzi, którzy sprawie służyli. Wyzwoli to na pewno zainteresowanie problematyką historyczną, co może zaowocować nowymi publikacjami na ten temat. Byłbym szczęśliwy, jeśli tak by się stało i gdyby niniejszy wstęp do książki Ewy Gródeckiej również do tego się przyczyn/ł.
JÓZEF SZCZUREK
SPRAWA NIEWIDOMYCH
ZESZYT VII -VIII
Dr fil. Ewa Gródecka
w zarysie
POLSKI ZWIĄZEK NIEWIDOMYCH
WARSZAWA 1960
Oddajemy do rąk Czytelników "Sprawy Niewidomych" pierwsze opracowanie HISTORII NIEWIDOMYCH POLSKICH.
Stanowi ono I część książki pt. "Niewidomi, ich przygotowanie do życia i pracy", którą opracowuje Centralny Ośrodek Tyflologiczny Polskiego Związku Niewidomych na podstawie badań, przeprowadzonych z udziałem wszystkich Okręgów Związku i licznych współpracowników niewidomych i widzących.
Polski Związek Niewidomych Centralny Ośrodek Tyflologiczny
Warszawa ul. Konwiktorska 9
W Polsce, tak jak na całym świecie, działalność widzących na rzecz niewidomych rozwinęła się znacznie wcześniej, niż działalność samych niewidomych.
Inicjatorem i głównym realizatorem założeń, przede wszystkim leczniczych, wychowawczych i opiekuńczych, był zrazu tylko czynnik religijny. Potem do rozpoczętej przez niego akcji włączył się świecki czynnik filantropijny i wreszcie, współdziałający z nimi aż do osiągnięcia przewagi, czynnik społeczny, samorządowy, państwowy. Na tym podłożu rozwinęła się działalność organizacyjna samych niewidomych, świadcząca o ich prężności życiowej i dojrzałości społecznej.
W Polsce sprawa niewidomych była ściśle związana z sytuacją kraju, pozbawionego w ciągu 150 lat jednolitości terytorialnej oraz prawa stanowienia o sobie w ramach własnej państwowości.
Fakt rozbiorów i długiej niewoli naszego państwa ciąży bardzo poważnie na wszystkim, co działo się w Polsce nie tylko przed odzyskaniem niepodległości w r. 1918, ale i po tej wielkiej i za mało jeszcze docenianej przemianie, która rozpoczęła okres historii Polski zwanej "międzywojennym". Fakt ten nie przestał ciążyć także na naszym życiu i na naszej działalności po II Wojnie Światowej1*, która wprowadziła naród polski, ocalały dzięki samodzielnej egzystencji w latach 1918-1939, na rewolucyjnie inną drogę bytu i rozwoju państwowego, w rewolucyjnie zmieniony układ stosunków sąsiedzkich, międzypaństwowych i międzynarodowych.
Z przyczyn polityczno-społecznych, zatem rozwój sprawy niewidomych w Polsce musiał mieć charakter swoisty, bo odmienny w każdym zaborze, opóźniony w stosunku do państw zachodnich, dwukrotnie zniwelowany przez poważne straty w ludziach i ciężkie zniszczenia wojenne.
Dlatego przeszłość sprawy niewidomych polskich rozpatrywać musimy w trzech odrębnych okresach:
I - do roku 1918, II - od roku 1918 do roku 1945, III - od roku 1945.
Okres I
SPRAWA NIEWIDOMYCH W POLSCE DO ROKU 1918
Zabór rosyjski
Nie zachowały się żadne ślady działalności na rzecz niewidomych w Polsce przed wiekiem XIX.
Potem, na terenie każdego z trzech zaborów, w zależności od istniejącej w nich sytuacji, pomyślano przede wszystkim o zorganizowaniu zakładów wychowawczych dla dzieci niewidomych, następnie zajęto się dorosłymi. Powstały również w tym czasie pierwsze stowarzyszenia samych niewidomych.
Najbardziej sprzyjające warunki wytworzyły się w zaborze rosyjskim.
Od roku 1817 istniał w Warszawie Instytut Głuchoniemych, założony według wzorów zachodnich przez ks. Jakuba Falkowskiego. Twórca i rektor Instytutu zdawał sobie sprawę z konieczności kształcenia dzieci nie tylko głuchoniemych, ale i niewidomych. Od roku 1821 przyjmował on do Instytutu po kilku ociemniałych, którzy uczyli się tu czytania tekstów drukowanych wypukłymi literami łacińskimi oraz muzyki. W broszurze swej pt. "O początku i postępie Instytutu Warszawskiego Głuchoniemych", wydanej w r. 1823, zamieścił projekt przekształcenia Instytutu Głuchoniemych w Instytut Głuchoniemych i Ociemniałych /str. 66/. Wybuch Powstania Listopadowego uniemożliwił ks. Falkowskiemu zorganizowanie oddzielnej szkoły dla niewidomych, dla której odpowiednie warunki znalazł w Częstochowie. W tymże 1831 roku ks. Falkowski ustąpił ze stanowiska rektora Instytutu.
Dopiero w r. 1842, za rektoratu ks. Szczygielskiego, wrócono do kompromisowej koncepcji objęcia działalnością Instytutu i dzieci niewidomych. Na razie zorganizowano dla nich jedną klasę, przy czym co roku miała przybywać klasa następna. Program całej szkoły miał być obszerniejszy, niż program ówczesnej szkoły elementarnej. Uczono nadto rzemiosł /szczotkarstwo, koszykarstwo/ oraz muzyki.
Od tego czasu wytwarzała się w naszym społeczeństwie, podobnie jak w wielu innych, tradycja łączenia pojęć "głuchoniemy" i "niewidomy". U nas tradycje te uzasadniały jedynie trudne warunki polityczne i ucisk, ograniczający nawet tego typu oświatowe poczynania polskie.
Specjalnością szkoły stało się z czasem kształcenie niewidomych muzyków, których liczba stale wzrastała. —
* * *
W roku 1864 zorganizowali się oni z inicjatywy i pod kierunkiem dyrektora Papłońskiego, tworząc Towarzystwo Niewidomych Muzyków1*, byłych Wychowanków w Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie.
'Włodzimierz Dolański, Francja, Anglia i my. Sprawa Niewido 1958, Zeszyt V.
Janina Ender, Ks. Falkowski, nauczyciel głuchoniemych. Dziennik „Dziś i Jutro", Warszawa 1954, nr 16, Biblioteka Centralna PZN. Uroczysty obchód setnej rocznicy urodzin ks. Jakuba Falkowskiego założyciela i pierwszego rektora Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych". Pamiętnik 1875, odbitka, streszczenie w Archiwum Tyflologicznym PZN.
Było to pierwsze w Polsce samopomocowe stowarzyszenie samych niewidomych.
Od roku 1870 siedzibą Towarzystwa był gmach poklasztorny przy ul. Piwnej 9/11. W czasie Powstania 1863 roku skonfiskowany przez władze carskie jako dobro kościelne, gmach ten został przekazany Instytutowi Głuchoniemych i Ociemniałych do użytkowania "na cele charytatywne". Przyznany na siedzibę niewidomych muzyków, mieścił w dwóch pokojach biuro i świetlicę, w pozostałej zaś części — pokoje mieszkalne.
Towarzystwo liczyło przeszło 50 członków niewidomych, nadto zaś widzących, popierających i honorowych. Prezesami byli kolejno dyrektorzy Instytutu, stale opiekował się on bowiem instytucją, którą sam powołał do życia. Członkami zarządu byli niewidomi w liczbie pięciu i czterech widzących.
Prowadzone przez Towarzystwo biuro pośrednictwa pracy przyjmowało od instytucji i osób prywatnych zamówienia na dorywczą pracę muzyków oraz starało się o stałe zatrudnienie dla członków w restauracjach i kawiarniach, w szkołach tańca i przy baletmistrzach. Członkowie, którzy otrzymali pracę za pośrednictwem Towarzystwa, wpłacali 5% dochodów do jego kasy.
W świetlicy były dwa fortepiany. Odbywała się tu wzajemna nauka nowych utworów muzycznych. Pomoc stanowił widzący pracownik Towarzystwa, lektor, który odczytywał nuty czarnodrukowe. Towarzystwo prowadziło chóry, które śpiewały w kościołach i zespoły muzyczne, przeważnie trzyosobowe /fortepian, skrzypce i wiolonczela/. W Warszawie, Płocku i Łodzi organizowane były koncerty na dochód Towarzystwa i na cele społeczne.
Przy Towarzystwie istniało Koło Pań. Jego członkinie prowadziły w świetlicy głośne czytanie książek czarnodrukowych.
Pokoje mieszkalne odnajmowane były za niską opłatą lub przyznawane bezpłatnie członkom, zwłaszcza przybywającym spoza Warszawy. Znajdowało tu stałą siedzibę około 20 niewidomych muzyków, samotnych i z rodzinami.
Pomoc Towarzystwa nie ograniczała się do starań o pracę i udzielania mieszkań. Poważną rolę pełniła kasa zapomogowa, pożyczkowa i pogrzebowa. Zapomóg przyznawano dużo, tak członkom jak wdowom i dzieciom po zmarłych kolegach. Pożyczki w wysokości do 50 rubli przyznawano za poręczeniem dwóch osób, zwrot następował ratalnie.
Materialna sytuacja Towarzystwa była dobra i mocno ugruntowana. Prócz 5% podatku od dochodów wpływały składki członkowskie, wynoszące dwa ruble od osoby rocznie. Towarzystwo starało się także o wpływy dodatkowe, z których zamierzało zabezpieczyć starość swoich członków. Kapitał żelazny Towarzystwa doszedł do 15.000 rubli.
W roku odzyskania niepodległości przez państwo polskie Towarzystwo Niewidomych Muzyków, byłych Wychowanków Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych miało za sobą prawie pięćdziesięcioletnią działalność.1}
ł) Jan Marczewski, Wacław Katowski, Relacje spisane w r. 1957. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Około roku 1880 powstało w Wilnie Kuratorium Opieki nad Ociemniałymi /nazwa rosyjska: Obszczestwo Popieczytielstwa o Sliepych/. Była to organizacja filantropijna, do której należały głównie osoby widzące. O działalności jej pod zaborem rosyjskim — wiadomości nie posiadamy.
* * *
Działalność Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Warszawie zapoczątkowana została przez Różę Czacką.
Urodzona w roku 1876, utraciła ona wzrok mając 22 lata. Zwodzona przez różnych lekarzy w kraju i za granicą, prawdę, iż nigdy już widzieć nie będzie, przyjęła od okulisty warszawskiego, dr. Gepnera. Równocześnie wskazał on jej cel i sens dalszego życia — w niesieniu pomocy niewidomym polskim, opuszczonym i zaniedbanym.
Uznawszy postawiony przed sobą drogowskaz za własny, lata 1900-1910 poświęciła gruntownym przygotowaniom do zamierzonej działalności. Podczas podróży po zachodniej Europie zapoznawała się z sytuacją niewidomych oraz z formami akcji, mającej na celu poprawę ich bytu i otworzenie przed nimi szerszych możliwości. Najwięcej znalazła we Francji: system Brail-le'a i formy działalności Association Yalentin Haiiy stały się głównymi filarami dla jej przeświadczenia
1} Halina Temerson, Odpowiedź na ankietę o stowarzyszeniach niewidomych w Polsce. Archiwum Tyflologiczne PZN.
o własnym powołaniu i dla podejmowanej działalności. Właśnie we Francji znalazła Czacka podstawy dla swej tezy podstawowej, znacznie później sformułowanej: "Praca niewidomych dla niewidomych stanowi jedną z najodpowiedniejszych form ich zatrudnienia i daje względnie szerokie, lecz nie dość wyzyskane, pole działalności".
Po powrocie do kraju w r. 1910, Czacka otworzyła w Warszawie przy ul. Dzielnej Ognisko dla Niewidomych Kobiet. Zamieszkało tu ich 7. Uczyły się galanterii koszykarskiej, trykotarstwa ręcznego i wyplatania krzeseł.
W tym samym roku wspólnie z ociemniałym mecenasem St. Bukowieckim zorganizowała Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi i z nim złączyła swoje dalsze plany i działania.
W roku 1913 Towarzystwo założyło przy ul. Złotej szkołę dla niewidomych chłopców, ochronkę dla dzieci oraz warsztaty koszykarskie wraz z internatem dla mężczyzn. Była to pierwsza na terenie zaboru rosyjskiego szkoła dla dzieci niewidomych z polskim językiem nauczania. Na ul. Złotą przeniesione zostaje również Ognisko dla Kobiet z ulicy Dzielnej, gdzie powstaje teraz nowa placówka: schronisko dla niewidomych staruszek wraz z warsztatem torebkarskim.
W tym samym czasie Towarzystwo zapoczątkowało akcję kolonii letnich dla wychowanków, co było wyrazem troski o ich zdrowie i rozwój fizyczny. Pierwsze kolonie organizowane były w majątkach prywatnych.
Zdając sobie sprawę z różnorodności potrzeb, odczuwanych przez ludzi niewidomych w ówczesnych warunkach, Róża Czacka dała inicjatywę akcji "pat-ronatowej" Towarzystwa, polegającej na udzielaniu indywidualnej pomocy niewidomym i ich rodzinom w warunkach istniejących, w mieszkaniach prywatnych. Działalność ta okazała się bardzo potrzebna i rozwijała się coraz lepiej. W roku 1914 Towarzystwo miało pod swoją opieką 110 rodzin niewidomych warszawskich. Niektórzy z nich otrzymywali pomoc materialną, inni zostali zatrudnieni w warsztatach koszykarskich.
Rozpowszechnienie w zaborze rosyjskim systemu pisma punktowego Ludwika Braille'a jest zasługą Róży Czackiej i Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Jego zdecydowane stanowisko w tej sprawie różniło się zasadniczo od pełnej wątpliwości postawy nauczycieli Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych, którzy nie wychodzili poza próby w stosowaniu tego systemu i to wyłącznie w języku rosyjskim. Czacka staje się pierwszą nauczycielką brajla w zakładzie na Dzielnej i wśród patronowanych w ich mieszkaniach. Staje się także organizatorką pierwszego zespołu widzących i niewidomych kopistów książek dla niewidomych i założycielką pierwszej w Polsce pokaźnej polskiej biblioteki brajlowskiej.
W czasie pierwszej wojny światowej Róża Czacka przebywała na Wołyniu, odcięta od Warszawy przez działania wojenne. Placówki Towarzystwa prowadzili w tym czasie jej współpracownicy tak jak umieli i jak to było możliwe w warunkach okupacyjnych.
Pozostając w oddaleniu od terenu swej działalności i od jej żywotnych problemów, Czacka miała możność przemyśleć najwłaściwsze drogi rozwoju i najkorzystniejsze dla Towarzystwa formy organizacyjne. W trosce o odpowiednio dobrany i ustabilizowany personel opiekuńczy, postanowiła odwołać się do wrażliwości kobiet na cierpienie ludzkie i do ich uczuć religijnych. Doszła do wniosku, że jedynie zakonna organizacja personelu zapewni działalności Towarzystwa jednostki konsekwentnie dobrane i wychowane, na całe życie dobrowolnie związane ze sprawą niewidomych, pojmowaną jako służba Bogu i cierpiącemu człowiekowi.
Wiosną 1918 roku wraca do Warszawy w habicie franciszkańskim, jako siostra Elżbieta. Stwierdza, iż utworzona przez nią placówka stała się podobna do średniowiecznego przytułku dla niewidomych. Obejmuje kierownictwo Zakładu przy ul. Polnej 40, od razu przekształcając go w instytucję nowoczesną. Równocześnie przystępuje do organizowania zakonu Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża.
Ta podstawowa reorganizacja Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi przeprowadzona była w ostatnich miesiącach wojny i w pierwszych miesiącach organizowania się wyzwolonego państwa polskiego.1}
lj Według opracowań pt. Założycielka Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, pionierka sprawy niewidomych w Polsce i Patronat, otrzymanych z Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach w r. 1959. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Zabór austriacki
Pierwszą polską placówką wychowawczą, przeznaczoną wyłącznie dla dzieci niewidomych w zaborze austriackim, był Zakład Ciemnych we Lwowie, ufundowany w 1845, otwarty w 1851.
Początek tej fundacji dał hr. Wincenty Zaremba Skrzyński, który w ten sposób pragnął utrwalić pamięć swego niewidomego syna. Dla Zakładu, obliczonego na 30 miejsc internatowych, fundator wzniósł specjalny budynek przy ul. Łyczakowskiej. Po 50 latach nastąpiło przeniesienie rozwijającej się instytucji do większego gmachu, również zbudowanego przez fundację, przy ul. Św. Zofii.
Działalnością Zakładu kierowała honorowa dyrekcja, na której czele stał kurator. Rzeczywiste kierownictwo sprawowali pedagodzy widzący.
W latach 1851-1868 do Zakładu przyjmowano wyłącznie chłopców, potem otworzono oddział dla dziewcząt, powiększając liczbę wychowanków do 40. Dzieci niewidome w wieku poniżej 10 lat uważano wtedy za zbyt słabe do nauki szkolnej i wymagające opieki rodzinnej, przyjmowano więc je tylko wyjątkowo. Za to nie robiono trudności zgłaszającym się analfabetom i niewidomym w wieku powyżej 14 lat i uczono ich wszystkiego od początku razem z młodszymi dziećmi. W roku 1902 otworzono przedszkole, obejmując opieką także i dzieci najmłodsze.
Nauka prowadzona była w dwóch oddziałach, niższym i wyższym. Oddział niższy miał kurs dwuletni, wyższy — czteroletni. Dzieci uczyły się czytać, pisać i rachować po polsku, gramatyki i składni polskiej, wygłaszania wierszy, matematyki w zakresie czterech działań, reguły trzech i procentów, historii Polski i Austrii, podstawowych wiadomości z botaniki i zoologii. Znacznie później dodano chemię i fizykę. W pierwszym okresie języka niemieckiego uczono nieobowiązkowo, potem naukę języków obcych skasowano, pozwalając jednak poszczególnym uczniom brać lekcje prywatne.
Czytania uczono systemem Kleina /wykłuwane litery łacińskie/ bądź w brajlu. Pierwsze tabliczki brajlowskie do pisania sprowadzono bardzo późno — do tego czasu dzieci pisały literami łacińskimi na tabliczkach łupkowych lub usiłowały wykłuwać litery brajlowskie bez tabliczek.
Poza przedmiotami ogólnymi uczono gry na skrzypcach, organach i na fortepianie.
Z rzemiosł chłopcy uczyli się koszykarstwa i wyplatania mat, później także szczotkarstwa. Dziewczęta za roboty koronkarskie, szydełkowe i na drutach zdobywały dla Zakładu nagrody i pochwały od wystaw krajowych i zagranicznych, "ponieważ żaden inny zakład dla ciemnych tak udatnych robót dotąd jeszcze nie dostarczał".
Zasługują na uwagę przyczyny, dla których Zakład zrezygnował z nauczania dwóch rzemiosł, wprowadzonych w pierwszym okresie.
Jednym z nich było szewstwo, "którego 11 lat uczono, a które, iż nadzoru widzącej i biegłej osoby wymaga, czego znowu ociemniały po opuszczeniu Zakładu rzadko kiedy z wielką trudnością poza Zakładem doświadcza, nie praktycznym się okazało". Po roku 1910 wypłacano tylko zarobione w szkole pieniądze, absolwentom zaś nie wolno było odwiedzać Zakładu. Przez cały jednak okres jego istnienia najzdolniejsi wychowankowie zatrzymywani byli i zatrudniani jako nauczyciele. I tak: "przez szereg lat /aż do śmierci/ były uczeń Zakładu, ociemniały Otton Kłodnicki, uczył swych dawnych kolegów gry na fortepianie". Także "dawna wychowanka, Salomea Bukowska, pozostała w Zakładzie i pomagała innym przy wykonywaniu robót ręcznych". W latach późniejszych nauczycielem muzyki był Aleksander Stankiewicz, "pomocnikiem nauczycielskim" zaś absolwent Zakładu, Włodzimierz Dolański.
Liczba miejsc w Zakładzie, ze względu na ograniczone fundusze, wzrastała bardzo powoli, co stanowiło przedmiot troski dyrekcji.
W roku założenia Zakład utrzymywał 7 chłopców i jednego nauczyciela /l851/. W 19 lat potem w Zakładzie wychowywało się 21 chłopców i 14 dziewcząt. Zatrudniano wtedy nauczyciela kierującego, pomocnika nauczycielskiego, nauczyciela muzyki, majstra koszykarskiego i katechetę. Nauczycielką robót kobiecych była przez szereg lat bezinteresownie Anna Makowska, żona nauczyciela kierującego, Marka Makowskiego.
Był to nieoceniony pracownik, "który i szkolne przedmioty wykładał i nauki rzemiosł wszystkich przez wiele lat sam udzielał, względnie udzielania tychże nadzorował". Nadto "niemniej skutecznie wpływał na kształcenie charakterów uczniów oraz niezmordowanie pilnował porządku domowego".
Zgodnie z regulaminem, opartym na akcie fundacyjnym, warunki przyjęcia do Zakładu były następujące: metryka chrztu, świadectwo formalne o przynależności do chrześcijańskiej gminy w Galicji, w Krakowskim lub na Bukowinie, dowód "szczepionej lub naturalnej ospy", świadectwo zdrowia, "przy czem się dodaje, że epileptycy i idioci w Zakładzie pomieszczeni być nie mogą".
Jak z tego wynika, Zakład odrzucał dzieci niewidome upośledzone umysłowo i fizycznie. Uzasadnieniem tego była troska o należyte wykonanie zadania, niewątpliwie nowatorskiego, oraz dbałość o wychowanków mimo ślepoty zdolnych do nauki i pracy. Prywatna fundacja miała prawo dowolnie określać zakres i charakter podejmowanej działalności. Z prawa tego Zakład Ciemnych we Lwowie korzystał bezwzględnie, martwiąc się jednak, że nie może przyjmować wszystkich kandydatów.
Wychowankowie Zakładu otrzymywali w nim "wikt skromny, ale pożywny, ubiory letnie i zimowe, bieliznę, pościel, obuwie".1} Wyrazem troski o zdrowie dzieci były ćwiczenia gimnastyczne na przyrządach, prowadzone dwa razy na tydzień. Poza tym ruchu było mało. Dzieci spacerowały po sali dwójkami lub trójkami, trzymając się pod ręce. Do ogrodu wolno było wychodzić tylko parami. Innych gier prócz do-
x) Wyjątki w cudzysłowach i informacje dotyczące pierwszego okresu działalności Zakładu — z broszury pt. Galicyjski Zakład Ciemnych we Lwowie, — streścił Julian Topolnicki, sekretarz Zakładu Ciemnych. Lwów 1887, stron 8.
mina i warcab dzieci nie poznawały. Wymagano, by same ubierały się, myły, by dawały sobie radę przy jedzeniu. Poza tym nie myślano o ich usamodzielnianiu.
Braki, cechujące system wychowawczy Zakładu, częściowo tylko mogły być usuwane podczas pobytów dzieci w domach rodzinnych. Regulamin wymagał bowiem pozostawania wszystkich dzieci w czasie ferii świątecznych, nakazując za to obowiązkowy wyjazd na wakacje letnie. Zasada ta była przestrzegana tak dokładnie, że dzieci, które nie miały rodzin lub nie mogły do nich pojechać, umieszczano na lato w prywatnych domach ziemian galicyjskich.
W późniejszych latach błędem Zakładu był brak troski o przyszłość wychowanków, którzy w większości pochodzili z rodzin robotniczych i chłopskich.
Uczono ich w szkole muzyki, lecz nie chciano w nich widzieć przyszłego zawodu niewidomych. Zabraniano więc grać utwory lekkie, których znajomość umożliwiałaby pracę zawodową w zespołach muzycznych. Grywanie uczniów w restauracjach i kawiarniach było źle widziane tak przez dyrekcję szkoły, jak przez kuratorium Zakładu. Ostatecznie kilku absolwentów zostało organistami, kilku wyspecjalizowało się w muzyce tanecznej, dwóch zostało nauczycielami muzyki w szkołach dla dzieci niewidomych. Najtrudniejsza była sytuacja życiowa niewidomych dziewcząt i kobiet. Słabym wyrazem troski społeczeństwa o nie było stypendium, przeznaczone dla jednej z byłych wychowanek Zakładu, a ufundowane przez urzędnika lwowskiego, którego nazwiska nie utrwalono. Wypłacane stale co miesiąc, zapewniało ono spokojny byt wybrance losu, gdy pozostałe absolwentki musiały borykać się z codziennymi trudnościami bez żadnych perspektyw.1*
* * *
W lecie roku 1914, tj. w chwili wybuchu wojny światowej, Zakład stał pusty, wychowankowie bowiem, wysłani na czas wakacji, przebywali w domach rodzinnych.
W rozumieniu potrzeb wojennych i dla osłony dobra fundacji przed zniszczeniem, dyrekcja urządziła w gmachu Zakładu szpital dla 60 żołnierzy i oficerów austriackich. Istniał on do chwili ewakuacji Lwowa przed wkroczeniem wojsk rosyjskich, to znaczy do ostatnich dni sierpnia 1914 r.
W kilka dni potem budynek Zakładu został zajęty na kwaterę dla oddziału rosyjskiego liczącego 500 ludzi, co groziło dewastacją siedziby dzieci niewidomych. Dlatego dyrekcja postanowiła bez zwłoki wznowić działalność Zakładu i zakwaterowała w nim dziesięciu wychowanków i byłych wychowanków, przebywających wówczas we Lwowie. Wobec ogłoszenia przez władze okupacyjne zakazu prowadzenia systematycznej nauki, niewidomi powtarzali już nabyte wiadomości oraz uczyli się rzemiosł, robót ręcznych i muzyki.
1} Karol During, Zaklad Ciemnych we Lwowie, 1851-1926. Lwów 1926. Aleksander Stankiewicz — Relaga. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Od wiosny 1916 roku do późnej jesieni roku następnego władze wojskowe austriackie kierowały tu ociemniałych inwalidów wojennych, Polaków i Rusi-nów. W ten sposób powstał we Lwowie pierwszy na ziemiach polskich Zakład Rehabilitacyjny dla Ociemniałych Żołnierzy. Otrzymywali oni tutaj pełne utrzymanie oraz naukę czytania i pisania, muzyki, szczotkarstwa i koszykarstwa. W pierwszym okresie było ich 50, stopniowo liczba ta wzrosła do 100 szeregowców, jednego oficera i 4 cywilnych ofiar wojny. Wraz z nimi przebywało czterech wychowanków Zakładu, oczekujących na wznowienie nauki szkolnej.
Inwalidzi byli otaczani opieką i ofiarnością społeczeństwa i władz. Na wiosnę 1917 r. dyrekcja Zakładu zorganizowała wystawę-kiermasz z wyrobami inwalidów, które ludność natychmiast rozkupiła.
W tym czasie rozpoczynał swą działalność ociemniały oficer, kpt. Jan Silhan.
Wybuch I wojny światowej zastał go w szeregach armii austriackiej, gdzie odbywał służbę wojskową /1913-1914/. Wysłany na front serbski, w listopadzie 1914 r. został ciężko ranny i stracił wzrok. Podczas leczenia szpitalnego w Budapeszcie znany tyflopedagog z Czerniowiec, G. Halarewicz, nawiązał z nim kontakt i wprowadził go na drogę służby dla sprawy niewidomych.
Po powrocie do zdrowia Silhan, zrazu sam, potem zaś z żoną przygotowywał się do planowej, poważnej działalności. Nie mogąc z powodu utraty wzroku kończyć zaawansowanych studiów politechnicznych, specjalizuje się w tyflopedagogice. Jako hospitant za poznaje się z działalnością Instytutu Wychowawczego dla Niewidomych w Wiedniu. Czyta podstawową lekturę fachową. Przez rok uczęszcza na wydział filozoficzny Uniwersytetu Wiedeńskiego, uzupełniając studia pedagogiczne. W roku 1916 odbywa wraz z żoną sześciotygodniową podróż po Austrii, zwiedzając różne zakłady, instytucje wychowawcze i opiekuńcze dla niewidomych. Pracę ułatwia mu znajomość pisma brajlowskiego, które opanował w parę tygodni po utracie wzroku, i pisania na maszynie. Posługiwał się także skrótami brajlowskimi i różnymi usprawnieniami technicznymi. Głównym czynnikiem kompensacyjnym była jednak pełna oddania pomoc żony.
W roku 1917 plany obojga Silhanów ulegają zasadniczej zmianie. Ociemniały kapitan zostaje powołany do czasowej służby czynnej i odkomenderowany do Lwowa celem zorganizowania i prowadzenia Szkoły dla Ociemniałych Żołnierzy na Kleparowie. Pierwszą grupę uczniów stanowił zespół ociemniałych inwalidów, dotąd przebywających w Zakładzie Ciemnych.
Na stanowisku tym doczekał końca pierwszej wojny światowej i wyzwolenia państwa polskiego.x)
Zakład Ciemnych zaś po odejściu inwalidów wrócił do swych normalnych zadań wychowawczych.2)
1} Czterdziestolecie pracy Koi. Silhana /niepodpisane/. "Pochodnia" nr 8/1956. Życiorys z r. 1951 — tekst użyczony przez kpt. Silhana. Odpowiedź na ankietę Komisji Zarządu Głównego PZN do spraw zatrudnienia niewidomych absolwentów szkół wyższych, 1957. Archiwum Tyflologiczne PZN. 2) Karol Diiring, patrz przypis na str. 20.
Zabór pruski
W latach 1831 i 1834 zabór pruski był objęty spisami niewidomych, które na terenie całej monarchii pruskiej przeprowadzał Blindenheim berliński. Pierwszy z tych spisów ujawnił w "prowincji poznańskiej" na l 056 278 mieszkańców 668 niewidomych, wśród nich zaś 55 dzieci do lat 15.
W związku z wynikami spisów władze pruskie powołały do życia szkołę dla niewidomych przy poznańskim seminarium nauczycielskim i w oparciu o istniejący już zakład dla dzieci głuchoniemych. Specjalnie sprowadzony z Berlina niewidomy nauczyciel Mejer uczyć miał dzieci niewidome. Szkoła istniała jednak bardzo krótko, tak z powodu bardzo małej liczby uczniów, jak ze względów narodowościowych i finansowych. Dla seminarium stanowiła bowiem nadmierne obciążenie materialne.
Ponieważ jednak były to lata organizowania zakładów dla niewidomych w całej Europie, władze państwowe zainicjowały utworzenie fundacji, która miała zapewnić podstawy dla takiej placówki w Poznańskiem.
Niezależnie od tego powstał w r. 1853 w Wolsztynie, z inicjatywy miejscowego aptekarza, mały, prywatny Zakład dla Dzieci Niewidomych. Po zbudowaniu z funduszy fundacji specjalnego budynku w Bydgoszczy, zakład wolsztyński, liczący 30 wychowanków, został w r. 1872 tam przeniesiony i umieszczony w nowym gmachu.
Znalazło się w nim teraz 88 wychowanków, pobierających naukę w ośmiu klasach. W warsztatach szkolnych uczono koszykarstwa, tapicerstwa, szczotkar-stwa, trykotarstwa i kobiecych robót ręcznych. Zdolniejszym uczniom udostępniono naukę masażu. Kształcono także nauczycieli muzyki, organistów i stroicieli fortepianów.
W programie szkoły główny nacisk kładziono na przygotowanie do zawodu. W nauce przedmiotów ogólnych stosowany był system Braille'a.
Zakład od południa miał duży ogród, co sprzyjało urządzaniu różnych zajęć i rozrywek na wolnym powietrzu tak w lecie, jak w zimie. W świetlicy były prowadzone gry towarzyskie, głośne czytanie itp. Personel pedagogiczno-administracyjny liczył 24 osoby. W r. 1910 budynek został powiększony i unowocześniony. Wprowadzono wodociągi i gaz, centralne ogrzewanie, telefon, windę do podawania posiłków z kuchni do jadalni.1}
W chwili przejmowania terenów zachodnich przez nowe władze polskie był to jedyny w Wielkopolsce i na Pomorzu zakład dla dzieci niewidomych. Nie był to jednak zakład, który pod zaborem pruskim wychowywał i nauczał przyszłych niewidomych działaczy polskich.
Podobną jak zakład bydgoski rolę spełniały bowiem wielkie BHndenheimy: we Wrzeszczu koło Gdańska /założony w 1864 roku/ i we Wrocławiu /1817/.
1} A. Stróżyk, Szkoła dla Dzieci Niewidomych w Bydgoszczy, źródła informacji nie podano. Materiały do historii niewidomych. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Wszystkie te zakłady nie uwzględniały wcale narodowości uczniów, wobec czego wychowywane w internatach niewidome dzieci polskie były narażone na germanizację w stopniu znacznie wyższym, niż dzieci widzące, uczęszczające do szkół niemieckich, lecz nie wyrywane z rodzin.
Po ukończeniu szkół ich niewidomi absolwenci nie posiadali w społeczeństwie żadnego oparcia.
* * *
Jedyne stowarzyszenie samopomocowe niewidomych na terenie zaboru pruskiego zorganizowali właśnie niewidomi Ślązacy, byli wychowankowie zakładu dla niewidomych we Wrocławiu.
Był to Yerein der Blinden im Oberschlesischen Industriebezirk, założony 15 grudnia 1912 roku w Bytomiu przez Rudolfa Andrzeja Stasika, Jana Janasa, Jana Pinczoka i in. Na 2 000 niewidomych, wykazywanych na terenie Górnego Śląska przez oficjalną statystykę ówczesną, do stowarzyszenia należało 500-600. Posiadało ono 9 kół: w Bytomiu, Gliwicach, Zabrzu, Raciborzu, Opolu, Koźlu, Nysie, Prudniku i Głubczycach.
Celem Stowarzyszenia było niesienie pomocy wszystkim niewidomym na Śląsku. Stowarzyszenie było organizacją samych niewidomych, korzystającą z pomocy widzących, jako członków wspierających. Z pomocą przychodziły też władze terytorialne. Działalność ułatwiało pełnienie przez R. A. Stasika funkcji płatnego opiekuna niewidomych na Górnym Śląsku z ramienia berlińskiego Ministerstwa Opieki Społecznej. Odezwa Stowarzyszenia, rozesłana do dyrekcji hut, kopalni i zakładów przemysłowych oraz do osób prywatnych z prośbą o legaty i dotacje, przyniosła jako odzew fundusze, które pozwoliły nabyć dom w Bytomiu. Stał się on następnie głównym ośrodkiem działalności niewidomych śląskich.
Członkowie Stowarzyszenia korzystali z przywilejów, przysługujących niewidomym w całej Rzeszy zniżki w podatkach obrotowym i dochodowym, zwolnienie od podatku dochodowego niewidomych, zarabiających mniej niż 400 marek rocznie, 50% zniżki na kolejach dla niewidomych i ich przewodników, ulgi przy przejazdach tramwajami, przyznawane w różnej wysokości przez władze poszczególnych miast/. Nadto Stowarzyszenie wystarało się dla wszystkich członków o ulgi w opłatach komunalnych, wyrabiało poszczególnym niewidomym renty i zapomogi, broniło w razie potrzeby przez swych przedstawicieli w sądach, a z okazji Gwiazdki rozdzielało liczne paczki z odzieżą i żywnością oraz dary pieniężne.
Celem zatrudnienia członków zdolnych do pracy, Stowarzyszenie zorganizowało większe warsztaty szczotkarskie i koszykarskie w Bytomiu i Chorzowie oraz mniejsze w Prudniku i Nysie. Organizowało również zatrudnienie chałupnicze i prowadziło szkolenie przy-warsztatowe. Większość niewidomych miała karty rzemieślnicze, np. na wyrób trzepaczek. Kilku niewidomych Stowarzyszenie umieściło jako telefonistów w Hucie "Pokój". Kilku pracowało jako muzycy, stroiciele, kupcy.
Przy współpracy z Katolicką Ligą Kobiet Stowarzyszenie wysyłało dzieci i dorosłych do szkół i zakładów dla niewidomych we Wrocławiu i w Berlinie oraz do konserwatoriów muzycznych, organizowało ręczne przepisywanie książek w brajlu dla własnej biblioteki w Bytomiu, prowadziło kursy brajla, urządzało przedstawienia teatralne i wystawy. Posiadało własne zespoły muzyczne i chóry.
Nie wydawało natomiast czasopism ani książek, nie miało bowiem drukarni. Członkowie czytywali miesięcznik "Blindenwelt", wydawany przez Reichsdeutsche Blinden Yerband w Berlinie.
Z organizacją ogólnoniemiecką Stowarzyszenie śląskie było w stałym kontakcie i co trzy lata wysyłało swych delegatów na kongresy przez nią organizowane.
Tak przedstawiała się działalność Stowarzyszenia aż do odzyskania niepodległości przez Polskę i do złączenia z nią części Górnego Śląska w wyniku Powstań Śląskich.1'
* * *
Jedyne w zaborze pruskim Towarzystwo Opieki nad Niewidomymi powstało w Bydgoszczy w r. 1889. Celem jego było "uszczęśliwienie niewidomych przez pracę". Pod opieką Towarzystwa znajdowało się około l 000 niewidomych. Plan zbudowania domu z mieszkaniami dla niewidomych i ich rodzin nie został zreali-
1} Rudolf Andrzej Stasik, Maksymilian Janas, Informacje zawarte w tych relacjach dotyczą okresu 1913-1922, bez dokładniejszych dat, co nie pozwala odtworzyć stopniowego rozwoju Stowarzyszenia. Archiwum Tyflologiczne PZN.
zowany.1} Powstało natomiast schronisko dla niewidomych samotnych. Od roku 1912 Towarzystwo miało drukarnię i wydawało czasopismo "Feierstunde". Prowadziło także bibliotekę brajlowską. Tyle tylko danych posiadamy o jego działalności.2)
x) Według opracowania A. Stróżyka, źródła informacji nie podane. Materiały do historii niewidomych. Archiwum Tyflologiczne PZN. 2) Odpowiedź Feliksa Banacha na ankietę o stowarzyszeniach niewidomych. Informuje on, iż wszystkie dokumenty Towarzystwa uległy zniszczeniu w czasie II wojny światowej. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Okres II
SPRAWA NIEWIDOMYCH W POLSCE W LATACH 1918 -1945
Ociemniali inwalidzi wojenni. Ich związki i instytucje pomocnicze
Sprawa zabezpieczenia egzystencji i przyszłości inwalidów wojennych była jednym z niecierpiących zwłoki problemów, które oczekiwały rozwiązania w naszym państwie podobnie jak w innych, a więc bezpośrednio po zakończeniu działań wojennych. Tymczasem państwo nasze organizowało się na nowo nie tylko po sześcioletniej wojnie, która przeszła przez wszystkie jego ziemie, ale i po 150-letniej niewoli, przetrwanej w trzech obcych organizmach państwowych. W tej sytuacji wiele bardzo pilnych spraw nie mogło być niezwłocznie załatwionych. Jeżeli ludzie, których te sprawy dotyczyły, nie mogli czekać, musieli własne sprawy ujmować we własne ręce, by wysiłkiem społecznym wspomóc i przejściowo zastąpić działalność państwa.
Ociemniali inwalidzi wojenni od pierwszej chwili mieli do swej dyspozycji państwowy zakład rehabilitacyjny w postaci przejętej przez władze polskie Szkoły Ociemniałych Żołnierzy we Lwowie, zorganizowanej z inicjatywy austriackiego Ministerstwa Wojny już w r. 1917 przez kpt. Jana Silhana i przez niego prowadzonej. Nie rozwiązywało to jednak problemu w całości. Konieczny był pomocniczy wysiłek społeczeństwa i samodzielny ruch inwalidów, dotkniętych ślepotą.
Najwcześniej zrozumiała to Wielkopolska.
Bezpośrednio po wyzwoleniu, Okręg Wielkopolskiego Czerwonego Krzyża w Poznaniu stworzył Sekcję Opieki nad Ociemniałym Żołnierzem, w skład której z ramienia inwalidów wszedł ociemniały oficer, inż. Czesław Perzyński. W ciągu stosunkowo krótkiego czasu okazało się, że utrata wzroku nie pozbawiła młodych i dzielnych ludzi umiejętności myślenia i działania, zdolności stanowienia o sobie i troszczenia się o innych, nie przekształciła ich w bierną masę podopiecznych, oczekujących na opiekę i pomoc ze strony widzących.
Odpowiedzią ociemniałych żołnierzy w Wielkopolsce na akcję pomocy, niesionej im przez Czerwony Krzyż, było utworzenie własnej organizacji, która powstała już 18 grudnia 1919 r. Był to Związek Ociemniałych Wojaków na były zabór pruski z siedzibą w Poznaniu, liczący około 40 członków, którzy wybrali inż. Czesława Perzyńskiego, jako swego przywódcę i prezesa Związku. W roku 1920 siedziba stowarzyszenia została przeniesiona do Bydgoszczy. W roku 1928 Zjazd Walny członków uchwalił zmianę nazwy organizacji na Związek Ociemniałych Wojaków na Wielkopolskę, Pomorze i Górny Śląsk z siedzibą w Bydgoszczy. W rok potem w Związku zorganizowani byli wszyscy ociemniali inwalidzi wojenni, zamieszkali na tych terenach w liczbie 132 /Wielkopolska — 86, Pomorze — 25, Górny Śląsk — 21/. Nadto Związek sprawował opiekę nad 11 wdowami po zmarłych członkach.
Podstawę materialną działalności Związku stanowiły składki członkowskie /5 zł rocznie/, kwoty wpłacane przez Dyrekcję Monopoli Państwowych, subwencje państwa i samorządu, wpłaty 110 członków wspierających i dobrowolne ofiary.
Z chwilą powstania Związku, stosunek Okręgu Wielkopolskiego Polskiego Czerwonego Krzyża przekształcił się z opiekuńczego w pomocniczy i współdziałający. Wspólnie dążono teraz do zrealizowania hasła, rzuconego w lutym 1919 r. na zebraniu Sekcji Opieki: "ociemniałym inwalidom trzeba zapewnić zawód i przydzielić psy przewodniki".
W rezultacie Czerwony Krzyż fundusze otrzymane od Polonii amerykańskiej przeznacza na kupno domu dla ociemniałych żołnierzy i za pośrednictwem prezesa Perzyńskiego nabywa dwupiętrowy budynek w Bydgoszczy przy ulicy 3 Maja 13. Początkowo w domu tym otrzymywali zakwaterowanie i wyżywienie na koszt Czerwonego Krzyża ociemniali żołnierze, którzy w Wojewódzkim Zakładzie dla Dzieci Niewidomych uczyli się rzemiosł i posługiwania się systemem Braille'a. Po pewnym czasie szkolenie przeniesiono do warsztatów związkowych, zorganizowanych przez Czerwony Krzyż w Domu Ociemniałego Żołnierza. W ramach tej akcji przeszkolenie zawodowe w szczotkarstwie uzyskało do r. 1926 około 50% członków Związku, który następnie zaopatrywał ich w narzędzia, przydzielał bezpłatnie surowiec na pierwsze dwa miesiące i, założywszy własną hurtownię, zapewniał dostawę dobrego i taniego surowca. I po roku 1926, który uznany był przez państwo za datę końcową bezpłatnego szkolenia inwalidów wojennych, Związek zapewniał utrzymanie członkom, szkolącym się w Wojewódzkim Zakładzie dla Dzieci Niewidomych.
W roku 1929 Związek całkowicie przejął prowadzenie Domu Ociemniałego Żołnierza, dzierżawiąc go od Czerwonego Krzyża za odpowiednią opłatą.
Pełnym powodzeniem została również uwieńczona sprawa przydziału psów przewodników. W odpowiedzi na starania Związku, Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej powierzyło mu prowadzenie zakładu tresury psów dla ociemniałych żołnierzy z całej Polski. W latach 1927-1930 Związek przydzielił wytresowane psy 111 inwalidom, z których każdy był przedtem odpowiednio przeszkolony.
Nie uważając bynajmniej szczotkarstwa za uniwersalny zawód niewidomych, Związek pomagał wielu swym członkom w uzyskaniu innej, odpowiadającej im pracy. W rezultacie do roku 1930: osady rolne otrzymało z Urzędu Ziemskiego 9 członków, koncesje lub udziały w przedsiębiorstwach koncesyjnych — 29, kioski — 5, sprzedaż gazet — 4. Nadto dwóch zatrudniono w Urzędzie Umundurowania, dwóch w banku przy liczeniu pieniędzy, jednego jako telefonistę, jednego w szpitalu wojskowym jako stenotypistę.
Dążąc do poprawy i ułatwienia warunków bytowych członków, Związek wystarał się dla nich o bezpłatne przejazdy tramwajowe w Bydgoszczy i w Poznaniu, pośredniczył we wszelkich sprawach u władz państwowych i samorządowych, zapewniał pomoc prawną, od roku 1927 pokrywał koszty leczenia. Na wypadek niespodziewanych wydarzeń życiowych prowadził kasę zapomogową, członkom zaś nie posiadającym żadnych dochodów przydzielał "udziały w gotówce" z kwot otrzymywanych z Dyrekcji Monopoli Państwowych. Cenna umiejętność prezesa Perzyńskiego włączania akcji społecznej w nurt działalności Związku spowodowała udział Komitetu "Gwiazdka Radiowa" w dostarczeniu 50 członkom aparatów radiowych i udział państwa w zaopatrzeniu wszystkich członków w zegarki brajlowskie.
Co roku Związek organizował ogólne "zjazdy gwiazdkowe", połączone z rozdawnictwem podarków w gotówce i w naturze. Odbywały się one kolejno w coraz to innym mieście Wielkopolski i Pomorza, miały charakter walnych zjazdów organizacji. Z czasem zjazdy te stały się uroczystością tradycyjną, niemal rodzinną, na którą zapraszano także ociemniałych żołnierzy z innych części kraju.
Udostępnienie wiedzy i książki znalazło się również w zasięgu działalności Związku. Już w pierwszych latach jego istnienia Perzyński osobiście przeprowadził dwa kursy brajla dla osób widzących, które następnie zajęły się przepisywaniem odpowiednio wybranych książek. Były one stopniowo włączane do biblioteki Wojewódzkiego Zakładu dla Dzieci Niewidomych. Na oddzielnych kursach szkoleni byli w brajlu niewidomi, którym na podstawie porozumienia ze Związkiem, Zakład Wojewódzki umożliwiał korzystanie z posiadanego przez niego księgozbioru i na tym odcinku spotykamy się więc ze współdziałaniem, opartym na obustronnej korzyści, zamiast inicjowania i prowadzenia od początku akcji izolowanej i skromnej w wynikach.
Działalnością Związku, niewątpliwie wszechstronną, przemyślaną i sprawnie organizowaną, kierował Zarząd, który składał się z 5 członków i 20 ławników komisyjnych. Obok ociemniałych, wśród których czołowe role pełnili inż. Czesław Perzyński i Leon Łepczyński, we władzach brały udział osoby widzące, "wybitnie zasłużone na polu opieki nad ociemniałym żołnierzem".
Związek Ociemniałych Wojaków na Wielkopolskę, Pomorze i Górny Śląsk stanowił jeden z najcenniejszych przejawów tak działalności organizacyjnej samych ociemniałych, jak harmonijnej współpracy między nim a ludźmi widzącymi. Ludzi tych, zajmujących odpowiedzialne stanowiska państwowe i samorządowe oraz kobiety uspołecznione i aktywne niezależnie od swej pracy zawodowej i domowej, Zarząd Związku umiał trwale wiązać ze sprawą ociemniałych żołnierzy, z ich dążeniami i potrzebami, znajdującymi swój wyraz w działalności stowarzyszenia.
W atmosferze tej współpracy i tego zrozumienia powstało środowisko społeczne, w którym nie mówiło się o rehabilitacji, lecz w którym co dzień stawała się ona faktem i podnosiła na coraz wyższy poziom.
* * *
Pragnąc uzyskać dodatkowe fundusze na rozszerzenie swej działalności, lwowska Szkoła Ociemniałych Żołnierzy zwróciła się w roku 1921 o pomoc do Polonii amerykańskiej za pośrednictwem posła polskiego w Waszyngtonie. Przeprowadzona przy jego poparciu zbiórka przyniosła 6 min zł i spowodowała przyjazd do Lwowa działaczki amerykańskiej Miss Winifred Holt, organizatorki instytucji opiekującej się niewidomymi "Phare" /Latarnia/ w USA, a następnie we Francji i w innych krajach.
Po zapoznaniu się z działalnością Szkoły lwowskiej i Związku Ociemniałych Wojaków w Bydgoszczy, stwierdziwszy brak takiej akcji na terenie Warszawy,
Miss Holt wystąpiła z inicjatywą zorganizowania stowarzyszenia "Latarnia" w naszej stolicy i znalazła osoby chętne w sferach arystokratycznych. W rezultacie już w grudniu 1921 r. powstało Towarzystwo Pomocy Ociemniałym Ofiarom Wojny w Polsce pod nazwą "Latarnia" z siedzibą w Warszawie i z oddziałem we Lwowie.
Miss Holt zorganizowała nadto wyjazd do Paryża dwóch ociemniałych oficerów polskich, aby poznali tam "pokrewne instytucje, rzemiosła dostępne ociemniałym i ulepszenia, poczynione w tej dziedzinie".
Jednym z tych oficerów był mjr Edwin Wagner, człowiek młody i wybitnie zdolny, były harcerz i legionista, po powrocie z niewoli przebywający w lwowskiej Szkole Ociemniałych Żołnierzy. Poza obowiązującym szkoleniem przygotowywał się tutaj do działalności społecznej wśród ociemniałych inwalidów wojennych. Przeszło roczny pobyt we Francji stał się niewątpliwie cennym uwieńczeniem tych przygotowań.
Po powrocie Wagner otrzymuje na Wołyniu osadę żołnierską i przystępuje do pracy na roli wraz z żoną, poślubioną w tym czasie. Dojeżdżając często do Lwowa, inicjuje wraz z por. Stanisławem Kłakiem utworzenie Małopolskiego Związku Ociemniałego Żołnierza "Spójnia" /luty 1922/ i zostaje jego pierwszym przewodniczącym.
Główny wysiłek nowej organizacji zwrócony był w kierunku zgromadzenia funduszy umożliwiających działalność. Zgodnie z ówczesną praktyką, Zarząd odwołał się do społeczeństwa, w wyniku czego pierwsze wpływy do kasy "Spójni" były odzewem ze strony młodzieży szkolnej i nauczycielstwa lwowskiego oraz robotników z zagłębia naftowego w Borysławiu. Dążąc jednak do uregulowania stałych podstaw materialnych, Zarząd zorganizował Spółdzielnię Handlową, która objęła prowadzenie przedsiębiorstw, opartych na państwowych koncesjach monopolowych, uzyskanych w wyniku usilnych starań Związku.
Rozpoczął się teraz drugi etap działalności "Spójni": użytkowanie posiadanych funduszy i stałych dochodów dla bezpośredniej pomocy, udzielanej poszczególnym inwalidom ociemniałym, członkom Związku.
Pomoc ta polegała przede wszystkim na staraniach o koncesje państwowe dla inwalidów oraz na opiece nad prowadzonymi przez nich przedsiębiorstwami, zwłaszcza w pierwszych najtrudniejszych miesiącach. Nadto Związek starał się u władz o różne przywileje dla swych członków, jak np. uzyskane we Lwowie prawo do bezpłatnych przejazdów tramwajami i do bezpłatnego wstępu na przedstawienia teatralne.
Na wiosnę 1925 r. odbył się walny zjazd "Spójni", który wybrał nowe władze Związku. Przewodniczącym został por. Stanisław Kłak, elektrotechnik, który wzrok utracił stopniowo, skutkiem rany, odniesionej podczas służby w Legionach. W Szkole Ociemniałych Żołnierzy we Lwowie nauczył się brajla, gry na fortepianie i pisania na maszynie. Ukończył potem Akademię Handlową, co dawało mu kwalifikacje odpowiadające kierunkowi działalności "Spójni", nakreślonemu w pierwszych latach jej istnienia.
Wagner rezygnuje w tym czasie z osady na Wołyniu i otrzymuje inną, w okolicy Inowrocławia, a więc w zasięgu działalności Związku Ociemniałych Wojaków, w ułatwionym kontakcie z Perzyńskim. Celem obydwóch działaczy staje się połączenie stowarzyszeń regionalnych i utworzenie ogólnopolskiego związku ociemniałych żołnierzy.
Zanim to jednak mogło nastąpić, trzeba było zwalczyć zasadniczą trudność, która polegała na braku organizacji regionalnej w centrum i na wschodzie kraju.
Na terenie Warszawy sprawą ociemniałych żołnierzy zajmowała się jedynie "Latarnia". Wkrótce po powstaniu "Spójni" uruchomiła ona Szkołę Reeduka-cyjną dla Ociemniałych Żołnierzy /1923/.
Początkowo Szkoła mieściła się na Mokotowie /ul. Olkuska l O/. Po dwóch latach została przeniesiona na Pragę, do gruntownie przebudowanych baraków przy ul. Zygmuntowskiej 9. W Szkole przebywało równocześnie 30 inwalidów. Kurs trwał 3 lata. Instruktorzy widzący uczyli szczotkarstwa, trykotarstwa. Program obejmował nadto naukę brajla i historię Polski — przedmiotów tych uczył niewidomy absolwent Szkoły Opieki nad Ociemniałymi, Feliks Woźniak.
Szkoła znajdowała się pod stałą opieką lekarską i religijną. Wszyscy pensjonariusze otrzymywali bezpłatnie utrzymanie i ubranie. Praca była wynagradzana. Najmniej zarabiali koszykarze, więcej szczotkarze i dziewiarze. Maszyn dziewiarskich było 5. Pensjonariusze, którzy chcieli święta spędzać w domach rodzinnych, otrzymywali zwrot kosztów podróży. Wielu wysyłano corocznie na odpoczynek letni do siedzib ziemiańskich. Po ukończeniu kursu każdy inwalida otrzymywał świadectwo i pomoc pieniężną na założenie warsztatu, którym Towarzystwo opiekowało się nadal, dostarczając zamówień na wyroby. Absolwenci mogli również pozostać w internacie i pracować zarobkowo w warsztacie szkolnym.
System ten uległ zakłóceniu wiosną 1926 r. w związku z ukazaniem się zarządzenia, na podstawie którego inwalidzi, znajdujący się jeszcze na szkoleniu fachowym, tracili renty. Nastąpił wtedy gremialny wyjazd ociemniałych inwalidów, przebywających w "Latarni" i ich osiedlenie się poza Warszawą.15
Stosunki między działaczami "Latarni" a ociemniałymi żołnierzami, korzystającymi z jej opieki, nie układały się harmonijnie, nie były nacechowane wzajemnym zrozumieniem i zaufaniem.
W Towarzystwie panował pogląd, że "niewidomi nie mogą brać udziału w życiu społecznym. Są ciężarem dla społeczeństwa i nie ma na to rady. Dążenie ich do własnej organizacji równoznaczne jest z rewolucją komunistyczną." Dlatego istotną treść życia mieszkańców internatu trzeba było ukrywać przed opiekunami, a nawet przed ociemniałym kierownikiem Szkoły. Dopiero w nocy "Latarnia" była "miejscem dojrzewania planów organizacyjnych" niewidomych. "Tu odbywały się dyskusje gorące i rozmowy, sprzeczki.
^Życiorys por. Stanisława Kłaka. Archiwum Tyflologiczne PZN. Latarnia /artykuł nie podpisany/ oraz Zygmunt Wojdaliński, Związek Ociemniałych Inwalidów Wojennych i Ofiar Wojny w Warszawie. Jednodniówka Ociemniałego Żołnierza. Bydgoszcz 1929.
Z książką i międzynarodową prasą brajlowską docierał kpt. Silhan. Stąd rozchodziła się na miasto propaganda sprawy niewidomych. "1}
Jeszcze wiosną 1925 r. Zarząd "Spójni" nawiązał kontakt z kolegami warszawskimi i zaprosił ich delegację na zjazd Związku do Lwowa. Zaznajomieni z organizacją i formami pracy Związku Małopolskiego, przywódcy warszawskich ociemniałych żołnierzy z kpt. Mikołajem Wroczyńskim na czele przystąpili do organizowania Związku Ociemniałych Inwalidów Wojennych i Ofiar Wojny z siedzibą w Warszawie, lecz z zasięgiem na województwa centralne i wschodnie.
Pierwszym zadaniem nowo utworzonego Związku było wyszukiwanie i zrzeszenie ociemniałych inwalidów wojennych, którzy zbyt długo pozostawali w rozproszeniu i zaniedbaniu. W roku 1926 zdołał on skupić 50 inwalidów i 22 ofiary wojny, wśród których także znajdowali się ociemniali żołnierze, lecz nie zarejestrowani we właściwym czasie i dlatego nie posiadający uprawnień inwalidzkich.
Działalność Związku musiała przyjąć formy odpowiadające potrzebom członków. Jedni otrzymywali pomoc w staraniach o koncesje monopolowe, ułatwienia i porady w okresie organizowania przedsiębiorstw. Dla innych sprawą najważniejszą było szybkie otrzy-
1} Feliks Woźniak, Antoni Sieja, relacje. Archiwum Tyflologicze PZN. Zygmunt Wojdaliński, patrz przypis na str. 39. Edwin Wagner, O ruchu organizacyjnym ociemniałych inwalidów w Polsce. Jednodniówka Ociemniałego Żołnierza. Bydgoszcz 1929.
manie zapomogi pieniężnej. "Ofiary wojny", nie posiadające żadnego zaopatrzenia państwowego i prawa do koncesji, szkolono zawodowo, przede wszystkim w szczotkarstwie i udzielano pomocy w organizowaniu prywatnych warsztatów.
Instytucją wspomagającą społecznie działalność Związku warszawskiego było Koło Polek. Zorganizowało ono Sekcję Pań Opieki nad Ociemniałymi, zapewniło Związkowi lokal. Członkinie Koła weszły do Zarządu Związku.
Tymczasem w r. 1926, po uznaniu akcji szkolenia inwalidów wojennych za ukończoną, nastąpiło przekształcenie lwowskiej Szkoły Ociemniałych Żołnierzy i złączonego z nią Oddziału Inwalidów Ciężkich w Dom Inwalidów i jego przejęcie przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. Silhan przeszedł w stan spoczynku i wyjechał do Radziechowa, gdzie otrzymał osadę żołnierską. Komendantem Domu Inwalidów został Wagner.
Rozpoczyna się teraz druga faza jego działalności zjednoczeniowej: zbliżanie do siebie wszystkich trzech związków i ich członków, organizowanie wspólnych poczynań, łączne występowanie do władz, gdy chodziło o sprawy wszystkich dotyczące.
Bazą stał się Związek Ociemniałych Wojaków w Bydgoszczy, najdłużej istniejący, najtrwalej zorganizowany, najbardziej zdyscyplinowany. W jego "zjazdach gwiazdkowych" coraz liczniej zaczęli brać udział przedstawiciele pozostałych dwóch stowarzyszeń. Na jego terenie wspólnym wysiłkiem zostało zorganizowane w r. 1928 Letnisko Ociemniałych Żołnierzy w Ziemicach Nowych /pow. Kościan/, w którym dla wspólnego odpoczynku spotykali się członkowie wszystkich Związków. Wspólne wystąpienie na gruncie samorządu i władz państwowych o poprawę zaopatrzenia inwalidów ciężko poszkodowanych nie tylko zwiększało szansę pozytywnego zakończenia starań, ale przygotowało nadto opinię publiczną do uznania jednolitości ruchu ociemniałych żołnierzy.
To zdecydowane dążenie do zjednoczenia wywołało sprzeciw ze strony Związku Inwalidów Wojennych, którego władze nie chciały dopuścić do "szkodliwego" dla sprawy inwalidzkiej "separatyzmu" ociemniałych żołnierzy. I tutaj Wagner stanął na wysokości zadania. Potrafił on bowiem przekonać współtowarzyszy widzących, że "specyficzne warunki kalectwa, powodujące nawet odmienną psychologię inwalidów ociemniałych, wymagają posiadania własnej komórki organizacyjnej", potrafił uzgodnić, że "inwalidzi ociemniali z pełną solidarnością chcą współpracować", ale nie rozproszeni, tylko jako grupa zwarta i samodzielna. Potrafił następnie stanowisko oporne przekształcić w życzliwość i pomoc.
Zakończeniem tej drugiej fazy działalności zjednoczeniowej było powołanie do życia organizacji naczelnej, reprezentującej wszystkich inwalidów ociemniałych w Polsce: Związku Stowarzyszeń Ociemniałych Żołnierzy R.P., co nastąpiło na Zjeździe Delegatów w dniu 11 maja 1929.
Według słów Wagnera, zgodnych ze statutem, zatwierdzonym przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, celem Związku było:
^ "uzgodnienie i wzmożenie działalności przynależnych związków i ściślejsze ich zespolenie,
^ występowanie wobec władz państwowych i społeczeństwa we wszystkich sprawach zasadniczej i ogólnej natury, dotyczących interesów organizacji związkowych w zakresie poszczególnych działań, przez nie podejmowanych,
^ inicjowanie nowych dróg działania w dziedzinie zadań ogólnych Związku i organizacji związkowych,
^ czuwanie nad prawidłową działalnością i gospodarką organizacji związkowych".
Zarząd składał się z przewodniczącego, sekretarza, skarbnika oraz z "przewodniczących wszystkich organizacji związkowych, jako członków wydziału". Przewodniczącym z wyboru został mjr Edwin Wagner, sekretarzem Zygmunt Wojdaliński z Warszawy, skarbnikiem Kazimierz Mroczkiewicz. Jako członkowie z urzędu weszli: inż. Czesław Perzyński, por. Stanisław Kłak, kpt. Mikołaj Wroczyński.1)
Pierwsze posunięcia nowego Zarządu Głównego zdobyły dla niego uznanie wszystkich członków. Polegały one na przyznaniu wszystkim związkom regionalnym stałych subwencji na zapomogi, pożyczki itp. do rozdziału między członków, oraz na wyjednaniu u władz państwowych dla inwalidów ociemniałych stałej 50%-wej zniżki kolejowej, a także "znaczniej-
x) Edwin Wagner, O ruchu organizacyjnym Ociemniałych Inwalidów w Polsce. Jednodniówka Ociemniałego Żołnierza. Bydgoszcz 1929.
szego zasiłku dla inwalidów ciężko poszkodowanych, będącego częściowym ekwiwalentem nie wypłacanych dodatków dla ciężko poszkodowanych i pielęgnacyjnego".
Równocześnie Zarząd Główny wprowadził do akcji samopomocowej ociemniałych żołnierzy nowy ton. Polegał on na podkreślaniu siły zbiorowej ich zwartej grupy oraz na obowiązkach wobec państwa i społeczeństwa, które podejmowali i wykonywali dzięki tej sile.
Związek został członkiem Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny i brał czynny udział w działalności społecznej tej organizacji, nie szczędząc kosztów na jej cele. Został także członkiem międzynarodowych organizacji kombatanckich, do których należała Federacja i przez swego przedstawiciela brał udział w ich pracach.
To cechujące inwalidów zrehabilitowanych uznawanie spraw ogólnych za równie ważne, jak sprawy własnej doli i niedoli, ujął mjr Wagner w następujące słowa:
"Przychodząc z pomocą w potrzebie materialnej i broniąc bytu ociemniałych żołnierzy, Związek Stowarzyszeń Ociemniałych Żołnierzy, jako organizacja naczelna, skupiająca wszystkich inwalidów ociemniałych w całej Polsce, stoi na straży godności i honoru swoich członków, i pracę swą prowadzi w myśl hasła: "Dobro Najjaśniejszej Rzeczypospolitej niechaj będzie dla nas najwyższym prawem".
Zasadom swym mjr Wagner był wierny do końca życia.
Prowadzony przez niego Związek Ociemniałych Żołnierzy R.P.1) w szczytowym okresie swej działalności zrzeszał wszystkich polskich ociemniałych żołnierzy w liczbie 700. Nie prowadził ani szkolenia zawodowego, ani warsztatów pracy dla swych członków. Rozwijał natomiast szeroką działalność gospodarczą, opartą o monopole państwowe, dzięki której mógł otaczać członków opieką indywidualną i służyć im pomocą, świadczoną poprzez zrzeszone w nim związki regionalne.
W szczególności:
^ prowadził starania o koncesje, korzystne dla każdego z posiadających je inwalidów,
^ dopomagał w uruchamianiu i prowadzeniu opartych na tych koncesjach przedsiębiorstw,
^ dopomagał w uzyskiwaniu, zakładaniu i rozwijaniu gospodarstw rolnych,
^ dopomagał w nabywaniu narzędzi dla prywatnych warsztatów szczotkarskich,
^ przyznawał zapomogi wypłacane co miesiąc i okolicznościowe, z okazji różnych wydarzeń rodzinnych itp.,
^ przyznawał pożyczki na różne cele.
W latach 1929-1939 Związek prowadził dla swych członków Letnisko w Wielkopolsce i Dom
lł W roku 1934 nastąpiła zmiana nazwy organizacji na Związek Ociemniałych Żołnierzy R.P., mimo iż 3 związki wchodzące w jego skład w dalszym ciągu posiadały dużą samodzielność organizacyjną. Stanisław Kłak, odpowiedź na ankietę o stowarzyszeniach niewidomych; Edward Wancar, Relacja. Miesięcznik "Ociemniały Żołnierz", lata 1931-1938 - odpisy. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Zdrowia w Zakopanem. Ten ostatni został zlikwidowany w r. 1936, po wybudowaniu i uruchomieniu własnego Domu Leczniczo-Wypoczynkowego w Muszynie koło Krynicy.
Wagner był do końca życia czołowym przedstawicielem i przywódcą ruchu inwalidów w Polsce. Podczas dwóch kadencji /1930 i 1935/, jako poseł do Sejmu R.P., był referentem spraw inwalidzkich w odpowiednich komisjach, często zabierając głos na ich posiedzeniach w sposób rzeczowy i jasny. W grudniu 1933 został prezesem Zarządu Głównego Związku Inwalidów Wojennych R.P., liczącego około 200 000 członków.
Posiadał wyjątkową znajomość całokształtu sprawy niewidomych i głęboki do niej stosunek. Trafne oświetlenie faktycznej sytuacji niewidomych w Polsce zawiera jego wypowiedź z roku 1935, opublikowana w czasopiśmie "Świat Niewidomych".x)
Cytujemy ją niemal w całości:
"...Najbardziej w oczy rzucająca się wada w dziedzinie wykonywania opieki nad niewidomymi w Polsce leży przede wszystkim w nieskoordynowaniu tych prac przez naczelne organa, zobowiązane do sprawowania opieki. Na myśli mam przede wszystkim Ministerstwo Opieki Społecznej i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Brak skoordynowania prac obu tych naczelnych organów, skupiających u siebie
1} "Naczelne postulaty zagadnień niewidomych — Prezes Związku Ociemniałych Żołnierzy, poseł E. Wagner, mówi o konieczności koordynacji prac we władzach i konsolidacji ruchu niewidomych." "Świat Niewidomych", Nr l, 1936.
opiekę nad niewidomymi, daje w konsekwencji smutne rezultaty. (...) Nikt w Polsce nie myśli o tym, by niewidomemu, który przeszedł specjalne przeszkolenie i zdobył jakiś fach, dać odpowiadającą jego umiejętnościom pracę. Wyjątki w tej dziedzinie są nieliczne. Należy tu Schronisko Niewidomych w Bydgoszczy oraz Zjednoczenie Pracowników Niewidomych w Warszawie. W tym stanie rzeczy pieniądz, wydany na specjalne szkolnictwo dla niewidomych przez rząd, względnie samorząd, nie jest należycie zamortyzowany i często idzie na marne. Jest to druga wielka bolączka zagadnienia opieki nad niewidomymi, wypływająca również z nie-skoordynowania prac przez oba wspomniane Ministerstwa. (...) W Polsce przeważa typ organizacji opiekuńczych nad organizacjami samopomocowymi, przy czym wielką wadą jest niemal wyłącznie lokalny charakter działania. (...) Sprawa konsolidacji organizacji niewidomych ma w Polsce już zapisaną kartę. Z inicjatywy kpt. Jana Silhana ze Związku Ociemniałych Żołnierzy R.P. został wyłoniony w r. 1933 komitet porozumiewawczy, który pod auspicjami Ministerstwa Opieki Społecznej i przy współudziale szeregu organizacji niewidomych, po licznych i mozolnych konferencjach, opracował statut Głównego Komitetu Pomocy Niewidomym w Polsce. Statut ten został w r. 1934 zatwierdzony przez Komisariat Rządu m. st. Warszawy. Niestety, statutu tego nie wprowadzono w życie i sprawa konsolidacji ruchu niewidomych utknęła na martwym punkcie. (...) Idea konsolidacji i korzyści z tej idei płynące nie dotarły jeszcze widocznie do świadomości tych obywateli, którzy siłą przyzwyczaję nią pozostają w dalszym ciągu na ciasnym podwórku dotychczasowych metod pracy. Mam jednak nadzieję, że rzeczywistość potrzeb niewidomych przezwycięży te trudności i że w najbliższym czasie zrozumienie tej sprawy znajdzie swój oddźwięk w społeczeństwie polskim."
Nie zacieśniał się w środowisku inwalidzkim — równie bliskie były mu sprawy ogólne. Był prezesem Społecznego Komitetu Radiofonizacji Kraju. Był członkiem jednej z zagranicznych delegacji polskich.
W czasie II wojny światowej brał czynny udział w pracach konspiracyjnych na terenie Warszawy. Aresztowany i więziony w Oświęcimiu — został zamordowany przez hitlerowców jesienią 1944 r.1}
Niewidomi cywilni i ich organizacje
Najdawniejszą organizacją niewidomych, rozwijającą się nadal i w tym okresie, było Towarzystwo Niewidomych Muzyków, byłych Wychowanków Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie. Działało ono aż do Powstania Warszawskiego, w którym został zniszczony dom przy ul. Piwnej 9/11, stanowiący siedzibę Towarzystwa i części jego członków.2)
ł) Jan Silhan — szkic życiorysu mjr. Edwina Wagnera. Archiwum Tyflologicze PZN.
2) Relacje Jana Marczewskiego i Wacława Katowskiego. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Na czoło nowych organizacji niewidomych cywilnych wysunęło się Zjednoczenie Pracowników Niewidomych R.P., założone w roku 1923 przez ociemniałego Stefana Brewińskiego, który utracił wzrok przed r. 1914 będąc podoficerem w armii carskiej. Prezesem honorowym Zjednoczenia, czuwającym przede wszystkim nad jego sytuacją i działalnością od strony prawnej, był ociemniały prezes Prokuratorii Generalnej, Stanisław Bukowiecki.
Zjednoczenie zrzeszało niewidomych i ociemniałych, którzy nie korzystali z uprawnień, przysługujących inwalidom wojennym, znajdowali się w sytuacji bez porównania gorszej, jednoczyli się więc po to, by wspólnie walczyć o bardziej ludzką organizację własnych spraw, o zwiększenie wśród członków poczucia godności osobistej, o podniesienie szacunku społeczeństwa widzącego dla ludzi pozbawionych wzroku i o usamodzielnienie gospodarcze.
Brewiński, były pracownik warsztatów Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, miał własną koncepcję działalności Zjednoczenia i wytrwale ją realizował, początkowo przy poparciu organizacyjnym i finansowym Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi. Jako cel postawił sobie udostępnienie niewidomym pracy i wychowanie ich do działania użytecznego społecznie, osobiście zaś zapewniającego samodzielność i zrównanie w prawach z ogółem ludzi pracy; tę swoją koncepcję, której wyrazem była nazwa Stowarzyszenia, przeciwstawiał filantropijnym nastawieniom społeczeństwa widzącego w stosunku do niewidomych.
Pierwszym organizacyjnym posunięciem Zjednoczenia było uruchomienie w lokalu przy ul. Leszno 142/144 warsztatów szczotkarskich i koszykarskich oraz wytwórni torebek papierowych, nadto zaś urządzenie w tymże domu internatu dla pracowników.
W r. 1924/25, gdy Zjednoczenie skupiało około 30 członków, zarząd wystarał się o prawo działania na terenie całej Polski. Mimo to Warszawa pozostała nadal ogniskiem twórczej myśli i jej realizacji.
Wkrótce potem z inicjatywy Zjednoczenia nastąpiło w Warszawie upowszechnianie noszenia przez niewidomych białych lasek1*, co dla widzących było w wielu wypadkach równoznaczne z dostrzeżeniem niewidomych, dla nich zaś wiązało się ze stawianiem większych wymagań sobie, jako reprezentantom ogółu niewidomych między widzącymi.
W ciągu pierwszych 15 lat istnienia Zjednoczenie miało we władzach swych wyłącznie ludzi niewidomych. Powołane do życia Towarzystwo Przyjaciół Hie-widomych, składające się z osób widzących, istniało krótko i zdziałało niewiele. Akcję kulturalno-oświatową, w której konieczni byli współpracownicy widzący, Brewiński powierzył Macierzy Szkolnej. Własnym czarnodrukowym organem Zjednoczenia był "Świat Niewidomych", od założenia aż do r. 1939 redagowany przez Henryka Piotrowskiego. Pismo to nie tylko szerzyło w społeczeństwie wiedzę o życiu i pracy zor-
1} Białe laski dla niewidomych zostały wprowadzone w r. 1931 w Paryżu z inicjatywy Guilly d'Herbemont /widzącej/.
ganizowanych niewidomych, ale także stanowiło poważne źródło dochodów, dzięki obszernemu i dobrze obsłużonemu działowi ogłoszeń. Było to bardzo ważne, dotacje miasta bowiem nie przekraczały 3-5 tysięcy rocznie.
W roku 1929 Zjednoczenie wystąpiło do Ministerstwa Zdrowia z inicjatywą dopuszczenia niewidomych do pracy w masażu i, mimo początkowych sprzeciwów, uzyskało zgodę. Jeszcze w tym samym roku około 10 niewidomych otrzymało wyszkolenie zawodowe na kursie, prowadzonym przez dr Martę Biernacką. Nadto w wyniku starań mających na celu zdobycie pracy dla jak największej liczby członków, tak, by ich tryb życia odpowiadał nazwie stowarzyszenia, Brewiński doprowadził do zatrudnienia pierwszych w Warszawie niewidomych. Jego też starania przyniosły Zjednoczeniu dla jego członków przydział pewnej liczby bezpłatnych biletów tramwajowych, których uzyskiwano coraz więcej. W trosce o poprawę warunków bytowych członków Zjednoczenie przyznawało zapomogi i pożyczki, kilka razy do roku zaś, przy różnych okazjach, rozdzielało pokaźną liczbę paczek z żywnością, słodyczami i różnymi przedmiotami codziennego użytku.
Utrzymywano, głównie drogą osobistych stosunków i zainteresowań kpt. Silhana, kontakty zagraniczne ze Związkiem Esperantystów. Najdalej sięgającym i bardzo ambitnym jak na nowe czasy dążeniem Brewińskiego było zjednoczenie wszystkich stowarzyszeń niewidomych rozsianych po kraju w jeden związek samopomocowy.
Realizacja tych planów była ściśle uzależniona od możliwości stowarzyszenia i od ówczesnych stosunków społecznych. Te zaś były niewspółmierne z planami Brewińskiego i Bukowieckiego.
Liczba członków Zjednoczenia nie przekraczała 300, przy czym przed rokiem 1935 tylko 20 było niezależnych materialnie, 70 znajdowało się na całkowitym lub częściowym utrzymaniu rodzin, 200 zaś żyło z handlu ulicznego. Przyjmowano wszystkich zgłaszających się bez względu na wyznanie i przekonania polityczne, bez względu na poprzednią przynależność organizacyjną i przyczyny jej zmiany. Dlatego w Zjednoczeniu znajdowali oparcie niewidomi usunięci z innych związków. Zjawiskiem codziennym był alkoholizm, moralność pozostawiała dużo do życzenia. Przy tym Zjednoczenie bywało przedmiotem ataków prasowych, oskarżających je o tendencje skrajnie lewicowe, a nawet komunistyczne, co stanowiło wówczas poważny zarzut. W rzeczywistości, mimo silnych akcentów katolickich, miało charakter proletariacki, który przejawiał się między innymi w niezależności od jakiegokolwiek czynnika filantropijnego. Im szerszą prowadziło działalność, tym poważniej odczuwało niedostatek kadr kwalifikowanych, tym większe miało trudności materialne i gospodarcze.
W roku 1935 nastąpiło przesilenie. Kontrola z Ubezpieczalni Społecznej stwierdziła niepłacenie składek za pracowników warsztatowych w ciągu dłuższego czasu. Wytyczono sprawę sądową, zarządzono licytację. Nie doszła ona do skutku, ponieważ komornik powiedział: "co z niewidomych brać będę?" i po stawił wniosek o umorzenie sprawy. Ostatecznie władze stanęły na stanowisku uogólniającym sprawę i uznały, że "niewidomi nie umieją sami się rządzić". Zjednoczenie otrzymało komisarza, który dobrał sobie współpracowników również widzących.
W wyniku reorganizacji skasowano warsztaty koszykarskie jako najbardziej deficytowe, zmechanizowano warsztaty dziewiarskie, wprowadzono różne usprawnienia. Uzdrowiono gospodarkę. Brewiński przestał pracować w Zjednoczeniu, członkowie zarządu pozostali pracownikami warsztatowymi. Jeden z członków zarządu został woźnym, chociaż jak wspomina, nadal sprowadzał surowiec i podpisywał weksle. Stosunki ułożyły się korzystnie, chociaż niewidomi pracownicy stracili prawo korzystania z Kasy Chorych i musieli leczyć się prywatnie. Tenże członek zarządu sytuację charakteryzuje krótko: "nam z komisarzem było dobrze, kochany człowiek. Oko widzące było potrzebne".1*
W r. 1938 za poparciem Bukowieckiego odbyła się konferencja przedstawicieli Zjednoczenia z senatorem Petrażyckim w sprawie memoriału do Sejmu z postulatami, dotyczącymi projektu ustawowego zabezpieczenia niewidomych w Polsce.
Wojna przecięła i dążenia, i normalną działalność. Tolerowane przez Niemców Zjednoczenie przetrwało okupację. Dopiero Powstanie rozbiło je ostatecznie.
1} R. Piotrowski, E. Donica, A. Hiller, Relacje. Archiwum Tyf-lologiczne PZN. Artykuły w piśmie "Świat Niewidomych".
Brewińskiego Niemcy zastrzelili w jego własnym mieszkaniu.
* * *
"Oberschlesischer Blindenverein" w Bytomiu istniał do roku 1921. Po Powstaniach Śląskich i podziale Śląska większość jego członków znalazła się po stronie Polski. Na specjalnym posiedzeniu postanowili oni "odłączyć się od Niemców" i utworzyć własną organizację. W rezultacie powstało Polsko-Śląskie Stowarzyszenie Niewidomych z siedzibą w Chorzowie. Zarząd stanowili widzący i niewidomi. Z dawnych członków zarządu najczynniejszym był Janas i on to był przewodniczącym Stowarzyszenia podczas okupacji hitlerowskiej /Stasik pozostał w Związku niemieckim/. Niewidomi członkowie Zarządu byli wybierani według klucza branżowego: dwóch koszykarzy, dwóch szczotkarzy i jeden powroźnik.
Najważniejszym zadaniem Stowarzyszenia było zatrudnienie niewidomych we własnych warsztatach szczotkarskich. Pracowało w nich około 30 osób. Byli to przeważnie wykwalifikowani szczotkarze, wychowankowie szkół we Wrocławiu i Bydgoszczy. Rozwój warsztatów napotykał ustawicznie na trudności, powodowane przez brak surowca, co było przyczyną częstych przestojów, i brak zbytu, wynikający z konkurencji. W rezultacie zarobki były tak niskie, że szczotkarze nie mogli z nich wyżyć. Samowystarczalni byli jedynie renciści. Pozostali zmuszeni byli korzystać z zapomóg opieki społecznej i z pomocy Stowarzyszenia, które wypłacało jednorazowo niewielkie zasiłki. Jedynie z okazji Gwiazdki rozdzielało ono między wszystkich członków paczki i pieniądze.
Stowarzyszenie nie zaniedbywało działalności kulturalnej. Posiadało własny chór, prowadziło kółko esperantystów, organizowało wycieczki.
Fundusze pochodziły z dotacji województwa śląskiego i samorządu, z ofiar wpłacanych w odpowiedzi na rozsyłane wezwania, ze skromnych składek członkowskich i z występów chóru.
Po roku 1934 nastąpił wzrost trudności materialnych, które dopełniała rozpoczęta budowa własnego domu w Chorzowie. Jedynym wyjściem było wzmocnienie sił przez połączenie się z innym regionalnym związkiem niewidomych. Nawiązano kontakt z Towarzystwem Opieki nad Niewidomymi w Bydgoszczy, nie osiągnięto jednak pozytywnych rezultatów. Ostatecznie w roku 1936 Stowarzyszenie zostało rozwiązane. Jego działalność przejęło Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi z Lasek, do którego zwrócił się w tej sprawie Zarząd Stowarzyszenia. Liczba niewidomych śląskich wynosiła wtedy około 250 osób.1*
* * *
Równolegle do Związków Ociemniałych Wojaków na Wielkopolskę, Pomorze i Górny Śląsk i w tym samym roku, co Zjednoczenie, powstał Związek Cywilnych Niewidomych na Wielkopolskę /1923/ z siedzibą w Bydgoszczy, który w następnym roku i Pomorze objął swą działalnością.
1} Paweł Niedurny, Relacja. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Celem Związku było "polepszenie doli niewidomych". Wzrastająca stale liczba członków w roku 1939 doszła do 110.
Działalność Związku obejmowała:
^ udzielanie zapomóg stałych i okolicznościowych,
^ udzielanie pożyczek na uruchamianie kiosków itp., zakup odzieży i innych,
^ rozdawnictwo paczek świątecznych z żywnością i odzieżą,
^ prowadzenie kasy pogrzebowej,
^ organizowanie akademii okolicznościowych z bogatym programem artystycznym,
^ organizowanie pogadanek, uzupełniających wiedzę członków o Polsce.
Przez krótki czas Związek prowadził mały warsztat szczotkarski i koszykarski /4 osoby/ oraz punkt sprzedaży szczotek. Placówki te trzeba było zlikwidować, ponieważ były bardzo kosztowne i przyczyniały się do niezgody między członkami.
Fundusze Związku pochodziły ze składek członkowskich i z dobrowolnych ofiar społeczeństwa, wpłacanych jako odzew na prośby listowne, których rocznie rozsyłano około 10 000. Celom dochodowym miały również służyć organizowane przez Związek imprezy — nie opłacały się one jednak nigdy z powodu zbyt małego zainteresowania ze strony widzących.
Zarząd Związku, którego prezesem prawie przez cały okres istnienia był Władysław Winnicki, znajdował się stale w trudnej sytuacji materialnej i musiał kierować się daleko idącą oszczędnością.
W czasie wojny Związek nadal opiekował się swymi członkami, o ile tylko było to możliwe. Niemcy bowiem po wkroczeniu do Bydgoszczy rozwiązali go oficjalnie wraz z innymi organizacjami, konfiskując ulokowane w banku fundusze.x)
* * *
Około roku 1932 władze państwowe uznały, że dojrzała sprawa utworzenia organizacji nadrzędnej o charakterze ogólnokrajowym, zrzeszającej wszystkie związki i instytucje opiekujące się niewidomymi.
W związku z tym została zorganizowana z inicjatywy Komisariatu Rządu w Warszawie konferencja, w której prócz przedstawicieli rządu wzięli udział delegaci Zjednoczenia Pracowników Niewidomych, Związku Ociemniałych Żołnierzy, Towarzystwa Niewidomych Muzyków, Towarzystwa "Latarnia", Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych, Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi.
Wyrazem stosunku niewidomych do tej inicjatywy i oceną konferencji są następujące słowa: "O ile przed konferencją cieszyliśmy się ogromnie, że nareszcie zajęto się problemem, który nam wszystkim spędza sen z powiek, o tyle po jej zakończeniu zmuszeni byliśmy głośno wyrazić swoje ubolewanie, gdyż okazało się, że prócz tarć między organizacyjnych i prywaty, nie było tam niczego, co mogłoby dać niewidomym iskierkę nadziei na polepszenie ich coraz to
1} Relacja Władysława Winnickiego. Archiwum Tyflologiczne PZN.
trudniejszych warunków bytowych. Oburzeni do głębi faktem, że konferujący zarówno niewidomi jak i widzący, nie stanęli na wysokości zadania, rozpoczęliśmy między sobą rozważać możliwości powołania takiej organizacji przez samych niewidomych, bez pomocy opiekunów widzących, którzy sprawę ambicji osobistej i reprezentowanych przez siebie instytucji wysuwali na plan pierwszy. Okazało się jednak, że na terenie Warszawy nie można bez oparcia się o któryś z istniejących tam związków nic zrobić, gdyż władze nie pozwalały na powołanie nowego związku, a już istniejące były sztywno obsadzone przez ludzi uspołecznionych, ale nieżyciowych. A tymczasem życie chłostało niemiłosiernie tych, którzy powinni być otoczeni należną im opieką. Bezrobocie szerzyło się ogólnie i wśród niewidomych dawało się odczuć szczególnie ciężko."
W tych warunkach doszło do utworzenia poza Warszawą jeszcze jednego związku regionalnego. Był to Związek Niewidomych miasta Łodzi, utworzony na początku 1937 roku. Intencją jego organizatorów, głównie byłych wychowanków warszawskiego Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych, było "utworzenie jednostki organizacyjnej, mogącej pomagać naszym towarzyszom niedoli", ale także zdolnej "stać się bazą czy odskocznią do powołania organizacji centralnej z siedzibą w stolicy, a może nawet w Łodzi, która zjednoczyłaby wszystkie istniejące już zjednoczenia, towarzystwa, związki itp., która reprezentowałaby ogół niewidomych już zorganizowanych lub organizujących się w przyszłości na terenie całego kraju".
Działalność swą Związek zaczął od zorganizowania i uruchomienia z pomocą władz wojewódzkich szczotkami, dwóch gabinetów masażu leczniczego i wytwórni wycieraczek kokosowych. Niezależnie od tego prowadzono dział muzyczno-stroicielski, który starał się o pracę dla kilku członków-muzyków. Po roku sama szczotkarnia zatrudniała 20 niewidomych. "Były wypadki, iż na to, aby niewidomy zgodził się pracować w związkowym warsztacie trzeba go było wyciągnąć z przytułku, gdzie zatrzymany na ulicy jako kwestarz, odsiadywał wyrok. Niektórzy z takich rekonwalescentów nigdy do swego poprzedniego procederu nie powrócili, a nawet zakładali własne warsztaty pracy, najczęściej szczotkarnie."
Liczba członków Związku wzrastała powoli, aż do 50, ale warsztaty rozwijały się dobrze. "Były prowadzone na zasadach spółdzielczych, choć spółdzielnią w pełnym znaczeniu tego słowa nie były. Pracownik otrzymywał za pracę 80% czystego zysku, a na Związek szło 20%."
"Przedsiębiorstwem" Związku, zatrudniającym członków rodzin niewidomych, było wynajmowanie składanych krzesełek, rozstawianych w parkach miejskich. W ciągu dwóch sezonów letnich przyniosło to Związkowi 2 500 zł.1}
Akcja socjalna Związku dała w rezultacie: "subwencje na przejazdy tramwajowe zamiast bezpłatnych biletów, o jakie zabiegaliśmy w prywatnej Dyrekcji
1} Adam Tobis, Zew Koleżeństwa, referat. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Tramwajowej, 55 białych lasek od Zarządu Miejskiego, prawo bezpłatnego wstępu z przewodnikiem do teatrów łódzkich, prawo wsiadania do tramwaju przednim pomostem."
Przy Związku utworzona została "organizacja członków wspierających", która miała na celu: "pomagać niewidomym materialnie", "wyławiać niezorganizowanych niewidomych" i "opiekować się Związkiem przez udzielanie mu pomocy technicznej przy urządzaniu imprez dochodowych oraz uroczystości wewnętrznych". Liczba członków wspierających doszła do 70. Przygotowania do utworzenia Związku Stowarzyszeń Niewidomych R.P. przerwał wybuch II wojny światowej.
W czasie okupacji Związek, zrazu tolerowany przez Niemców, ułatwiał członkom "przeżycie z dnia na dzień" pośrednicząc w dostawie żywności odsprzedawanej po niskich cenach, po kilku miesiącach zaś uruchomił warsztaty szczotkarskie, pracujące w zależności od surowca, nie izolując się od działalności podziemnej społeczeństwa łódzkiego.
W połowie 1941 roku Związek został oficjalnie rozwiązany, majątek jego zaś przekazany był członkom, niewidomym Niemcom. Długie lata okupacji były dla niewidomych ciężką próbą życiową, Zaznaczały się one dość dużym ubytkiem członków, niejednokrotnie bardzo wartościowych i oddanych sprawie związkowej. ^
15 Adam Tobis, Zew koleżeństwa, referat. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Działalność na rzecz niewidomych
Pierwsze polskie wydawnictwa brajlowskie nadchodziły do kraju z Paryża, gdzie drukowane były w ramach działalności American Braille Press.
Instytucja ta powstała w roku 1915 jako fundacja prywatna, mająca na celu niesienie pomocy kulturalno-oświatowej niewidomym, zrazu tylko w Ameryce, potem zaś na całym świecie. Rozszerzenie działalności na tereny pozaamerykańskie wymagało uruchomienia odpowiedniego aparatu w Europie. Jeszcze w czasie trwania wojny powstał on w Paryżu, jako Europejska Sekcja American Braille Press.
W roku 1925 Włodzimierz Dolański, niewidomy nauczyciel przebywający wówczas na studiach w Sorbonie, nawiązał kontakt z Sekcją American Braille Press w Paryżu i spowodował objęcie Polski jej działalnością. Wkrótce potem zaczęto drukować w Paryżu miesięcznik "Braille'a Zbiór", a także wydano kilka powieści. "Braille'a Zbiór" miał charakter popularnonaukowy. Podawał on przeważnie przedruki z różnych czasopism polskich, dobierane przez zespół redakcyjny.
W roku 1926 Dolański otrzymał od American Braille Press brajlowski aparat do powielania. Zainstalował go we Lwowie u swojej matki i z jej udziałem rozpoczął wydawanie "Pochodni", do której artykuły nadsyłał z Paryża.
W roku 1927 American Braille Press postanowiła zdecentralizować swą działalność i dopomóc poszczególnym krajom do usamodzielnienia wydawnictw dla niewidomych.
W związku z tym przybył do Polski G. Rawerat, sekretarz generalny Sekcji ABP w Paryżu. Po zapoznaniu się z sytuacją niewidomych polskich i z instytucjami niosącymi im pomoc zaproponował utworzenie w Warszawie Sekcji Polskiej ABP. Zapowiedział, iż otrzyma ona bezpłatnie urządzenie drukarni brajlowskiej wraz z materiałami pomocniczymi oraz środki finansowe na pokrywanie w ciągu dwóch lat wszystkich wydatków wydawnictwa z personelem włącznie. W ciągu tego czasu Sekcja winna przygotować się organizacyjnie i materialnie do prowadzenia samodzielnej działalności wydawniczej w latach następnych. Gdyby to nie okazało się możliwe, cały sprzęt Sekcja byłaby obowiązana zwrócić do Paryża. Umowy takie ABP zawierała w owym czasie ze wszystkimi krajami, które w poprzednich latach korzystały z jej pomocy.
W roku 1931 dr Dolański uczestniczył w Kongresie Niewidomych, odbywającym się w Nowym Yorku. Jego osobiste kontakty z czołowymi działaczami centrali ABP doprowadziły do sfinalizowania umowy. Po powrocie do kraju przygotowywał warunki dla przyjęcia maszyn i urządzenia drukarni. Ostatecznie jednak w skład Sekcji Polskiej American Braille Press weszły osoby spokrewnione z Towarzystwem Pomocy Ociemniałym Ofiarom Wojny w Polsce pod nazwą "Latarnia" i zdecydowały o umieszczeniu drukarni w barakach tego Towarzystwa przy ul. Zygmuntowskiej na Pradze. Po wygaśnięciu umowy i zlikwidowaniu Sekcji Polskiej ABP drukarnia stała się własnością Towarzystwa.
Od roku 1932 drukowany był tutaj "Braille'a Zbiór" w nakładzie 450-475 egzemplarzy, od r. 1936 nadto "Nasz Przyjaciel", brajlowski dwutygodnik dla dzieci i młodzieży w nakładzie 200 egzemplarzy.
Utworzone obok drukarni biuro kopistów książek w brajlu zatrudniało w 1937 roku 17 osób. Książki te, przepisywane skrótami I stopnia w jednym egzemplarzu, przeznaczone były dla biblioteki "Latarni", z której wypożyczali je niewidomi. W roku 1939 biblioteka posiadała l 250 tomów, nie licząc około 700 tomów przygotowanych do oprawy. W czasie działań wojennych biblioteka została zniszczona, maszyny zaś poważnie uszkodzone.
* * *
W roku 1921 Ministerstwo Oświaty powołało do życia roczne Seminarium Pedagogiki Specjalnej, które w roku następnym, po połączeniu z Państwowym Instytutem Fonetycznym zostało przekształcone w Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej.
Zadaniem Instytutu było przygotowanie czynnych nauczycieli do pracy w szkołach specjalnych dla dzieci upośledzonych umysłowo, głuchych, moralnie zagrożonych oraz niewidomych.
Na czele Instytutu stała od początku dr Maria Grzegorzewska, najwybitniejszy w Polsce znawca specjalnych problemów wychowawczych, autorka dzieła
1} Relacja Feliksa Woźniaka, nauczyciela szkoły reedukacyjnej i kierownika biura kopistów i biblioteki "Latarni". Archiwum Tyflologiczne PZN.
pt. "Psychologia Niewidomych", którego pierwszy tom ukazał się drukiem, zaś drugi uległ w czasie wojny całkowitemu zniszczeniu, z niepowetowaną stratą dla sprawy niewidomych.
W czasie swego stopniowego rozwoju Instytut stał się nie tylko uczelnią, ale także placówką badań i prac naukowych, gromadzącą materiały archiwalne i muzealne z zakresu szkolnictwa specjalnego. W chwili wybuchu drugiej wojny światowej Instytut prowadził:
^ Muzeum Szkolnictwa Specjalnego,
^ Bibliotekę, przystosowaną do studiów i badań naukowych,
>• Czytelnię czasopism ogólno-pedagogicznych i specjalnych, krajowych i zagranicznych,
^ Laboratorium psycho-pedagogiczne/od 1922 r./,
^ Poradnię Pedagogiki Leczniczej dla rodziców i wychowawców,
^ Poradnię Ortofoniczną /od 1922 r./ w zakresie wad i zaburzeń mowy.
W czasie wojny Instytut ucierpiał więcej może, niż inne uczelnie, gdyż poza stratą lokalu, wszystkich urządzeń, pomocy naukowych, całej biblioteki i muzeum szkolnictwa specjalnego — stracił prawie wszystkich swych profesorów, którzy wieloletnią pracą w tej instytucji zdecydowanie zaważyli na jej losie i wpłynęli twórczo na rozwój prac Instytutu i na ich poziom. Wszyscy prawie zostali rozstrzelani lub zamęczeni w obozach.
1} Maria Grzegorzewska, Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. "Przyjaciel Niewidomych", nr 8-9, 1949.
* * *
W skład organizującego się szkolnictwa polskiego weszły istniejące w okresie poprzednim szkoły internatowe dla dzieci niewidomych. Były to zakłady Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Warszawie, a potem w Laskach, dział niewidomych w Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie, Zakład Ciemnych we Lwowie i Szkoła dla Dzieci Niewidomych w Bydgoszczy.
Sytuacja ówczesnego szkolnictwa powszechnego i średniego dla widzących, jednoczonego, odbudowywanego i organizowanego po 150-letniej niewoli w trzech obcych organizmach państwowych i po zniszczeniach wojny światowej, nie pozwalała na postawienie problemu wychowania i nauczania dzieci niewidomych na właściwym poziomie. Gdy przed odzyskaniem niepodległości instytucje społeczne musiały zastępować działalność własnego państwa tam, gdzie to było możliwe, teraz musiały działalność tę uzupełniać — dopóki to było konieczne. Dlatego artykuł 32 dekretu o obowiązku szkolnym, wprowadzonego w życie w roku 1919 /Dz. Ustaw póz. 147/ ustalił, iż dzieci pozbawione wzroku mają podlegać obowiązkowi szkolnemu, ale tylko wtedy, gdy w danej miejscowości istnieje zakład kształcenia tych dzieci.
Sprawa ta w rzeczywistości przedstawiała się znacznie lepiej niż przewidywał dekret. Dzięki posiadaniu
1} Władysław Witkowski, Opieka prawna nad niewidomymi. Odbitka ze "Szkoły Specjalnej", 1935, tom II.
internatu szkoły przyjmowały dzieci z rozległych terenów Polski, a nawet z całego kraju opierając się nie na obowiązku szkolnym, lecz na dobrowolności i na społecznej akcji wyszukiwania dzieci niewidomych, przekonywania rodziców o potrzebie i możności ich kształcenia i umieszczania w szkołach. Państwo ze swej strony czuwało nad poziomem i właściwym kierunkiem pracy szkół, zasilając je dotacjami państwowymi w ramach przewidzianych budżetem. Dopiero ustawa o ustroju szkolnictwa, wydana w roku 1932 przewidywała "tworzenie zakładów i szkół powszechnych specjalnych, względnie oddziałów specjalnych, celem wychowania i kształcenia również dzieci niewidomych" /artykuł 13/. Sytuacja gospodarcza i polityczna Polski nie pozwoliła jednak i w dalszych latach na planową rozbudowę sieci szkół specjalnych dla dzieci niewidomych.
W rezultacie, prócz szkół dawniej zorganizowanych działały w latach 1919-1939 dwie nowe społeczne szkoły dla dzieci niewidomych: w Łodzi i Wilnie.
Działalność Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych rozwijała się pomyślnie. Dla dzieci w wieku od lat 7 do 14 prowadzona była 7-klasowa szkoła ogólnokształcąca, z programem szkół tego stopnia dla widzących, lecz odpowiednio przystosowana. Różnica polegała na wyłączeniu nauki rysunków i na pewnych zmianach w programie robót ręcznych. Młodzież, która ukończyła szkołę powszechną, rozpoczynała naukę jednego z trzech zawodów, kształcąc się na koszykarzy, szczotkarzy lub muzyków. Ostateczna decyzja co do przyszłego zawodu była podejmowana przez ucznia i szkołę w ciągu trzech ostatnich lat nauki w szkole powszechnej na podstawie wyników przysposobienia zawodowego prowadzonego od 5-7 klasy w wymiarze sześciu godzin tygodniowo. Nauka zawodu szczotkarza lub koszykarza, po przysposobieniu zawodowym, trwała do trzech lat i kończyła się egzaminem czeladniczym przed komisją egzaminacyjną przy Izbie Rzemieślniczej. Świadectwo jej dawało prawo do samodzielnego wykonywania zawodu. Kształcenie muzyków odbywało się w prowadzonej przez Instytut Szkole Muzycznej według programu Konserwatorium Warszawskiego. Nauczanie muzyki było od wielu lat swego rodzaju specjalnością Instytutu, który wychował wielu niewidomych muzyków zawodowych. Egzystencję ich podcięła mechanizacja muzyki po upowszechnieniu gramofonów i patefonów, a potem radia. Wpłynęło to na zwiększenie się w Instytucie liczby wychowanków uczących się rzemiosł i zmniejszenie się kandydatów na przyszłych muzyków.
Uczniowie Instytutu byli bardzo przywiązani do swej szkoły — ten uczuciowy kontakt utrzymali i w latach późniejszych.
* * *
W wolnej Polsce Zakład Ciemnych we Lwowie
znajdował się w bardzo trudnych warunkach materialnych. Budynek, zaniedbany i niszczony w ciągu lat wojennych, wymagał gruntownego remontu, gospodarstwo nie miało odpowiedniego inwentarza, pomoce szkolne, a zwłaszcza biblioteka i instrumenty muzyczne, były całkowicie zniszczone, podstawy finansowe zaś zupełnie zrujnowane.
Dzięki energii Kuratorium Zakładu i dzięki odwołaniu się do ofiarności społeczeństwa, w latach 1923-1926 doprowadzono Zakład do stanu pozwalającego na normalną działalność. Z pomocą przyszła także American Braille Press, nadsyłając bezpłatnie 50 tomów dzieł Sienkiewicza i Żeromskiego, drukowanych po polsku w brajlu, oraz po 50 egzemplarzy każdego numeru miesięcznika "Braille'a Zbiór".
Zakład pracował obecnie pod opieką Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, według programów obowiązujących w szkołach specjalnych tego typu. Kierownik szkoły i nauczyciele przedmiotów ogólnokształcących byli na etatach państwowych.
W internacie było 60 miejsc. Przyjmowano dzieci w wieku od 7 do 14 lat, starsze zaś tylko wyjątkowo. Była to zasadnicza zmiana w stosunku do zasad stosowanych w poprzednim okresie. Dzieci upośledzonych umysłowo w ogóle nie przyjmowano. Przewidywano usuwanie wychowanków ze szkoły przed jej ukończeniem w wypadkach: "objawienia się zaburzeń umysłowych, nieobyczajnego zachowania się, systematycznego popełniania kradzieży, zupełnej apatii i braku chęci do jakichkolwiek wysiłków i pracy, przy objawach gruźlicy lub innych chorób zakaźnych, wreszcie na wypadek uleczenia ślepoty".
Nauka w zasadzie była bezpłatna /regulamin, paragraf nr 4/, w rzeczywistości wymagano jednak opłat, których wysokość ustalano po zbadaniu sytuacji materialnej rodziny ucznia.
Większy niż dawniej kładziono obecnie nacisk na przygotowanie młodzieży do pracy zawodowej i na zatrudnienie absolwentów. Większość chłopców kształciła się na organistów, część przygotowywała się wyłącznie do pracy w rzemiośle, niektórzy zdobywali znajomość muzyki i rzemiosła. Dziewczęta uzdolnione muzycznie i odpowiednio przygotowane starały się o stanowiska organistek w klasztorach żeńskich. I teraz jednak sytuacja kobiet niewidomych była znacznie trudniejsza, niż niewidomych mężczyzn.15
* * *
Wojewódzki Zakład dla Dzieci Niewidomych w Bydgoszczy zorganizował w r. 1930 pierwszą w Polsce klasę dla dzieci slabowidzących, która prowadzona była rozwojowo przez 6 lat. Sprawą tą zajmował się okulista dr K. Szymanowski. Nauczyciel niewidomych Konwiński wysłany był przedtem do Niemiec celem zapoznania się ze szkołami tego typu, które istniały tam od 1919 r.
Po jego powrocie spośród uczniów szkoły dla niewidomych wydzielono na podstawie badań okulistycznych 18 dzieci zdolnych przy nauce posługiwać się wzrokiem. Zespół ten wzrokowego czytania i pisania uczył się oddzielnie, pozostałych zaś przedmiotów, wraz z brajlem, razem z dziećmi niewidomymi. Celem, dla którego utworzono tę klasę, było "uchronienie dzieci słabowidzących przed mianem i psychiką niewidomych".
W roku 1932/33 okulista dr Zofia Galewska, badając dzieci uczące się w szkole dla niewidomych
1} Karol Diiring, patrz przypis na str. 20.
w Laskach oraz w Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie, uznała 28% tych dzieci nie za niewidome, lecz za niedowidzące /ostrość wzroku powyżej 1/60, u 9,8% zaś - od 1/20 do 1/4/.
Specjalnie zwołana konferencja z udziałem lekarzy i pedagogów, która wypowiedziała się za koniecznością oddzielnego kształcenia tych dzieci /15 III 1933/, miała znaczenie tylko teoretyczne. Dzieci niedowidzące nadal albo wychowywały się i uczyły razem z niewidomymi, albo w szkołach normalnych usiłowały z ogromnym wysiłkiem dorównać dzieciom widzącym.
Należy podkreślić, że dr Szymanowski, który o eksperymentalnej klasie bydgoskiej informował lekarzy na IV Zjeździe Okulistów Polskich w Krakowie o na łamach organu Polskiego Towarzystwa Okulistycznego "Klinika Oczna", wypowiadał się za organizowaniem dla dzieci niedowidzących oddzielnych szkół specjalnych, klasy przy szkołach dla niewidomych traktując jedynie jako formę przejściową.
Nie ulegało już wówczas wątpliwości, że szkoły dla dzieci słabowidzących muszą mieć charakter nie tylko uczelni, ale i zakładu adaptacyjnego)
* * *
Specjalnie dużo uwagi poświęcimy Towarzystwu Opieki nad Ociemniałymi w tym okresie, ze względu
1} Zofia Galewska, Rozwój szkolnictwa dla dzieci niedowidzących. "Szkolnictwo Specjalne." Wybrane zagadnienia z działu niedowidzących. Kwiecień 1958. Wydawnictwo Zarządu Głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego.
na doświadczalny charakter jego poczynań na rzecz niewidomych oraz z powodu niemal laboratoryjnego traktowania działalności, której wszystkie formy objęły do roku 1939 na terenie całego kraju 650 niewidomych.
Uważamy, że dorobek Towarzystwa z lat 1918-1945 musi być dzisiaj dwojako oceniany: z punktu widzenia tych niewidomych, którzy znaleźli się w zasięgu bezpośredniego oddziaływania Lasek i ze względu na społeczno-naukową wartość poczynionych doświadczeń, tak pozytywnych jak negatywnych w skutkach.
Ten drugi aspekt ma specjalne znaczenie dla rozważanego przez nas problemu readaptacji niewidomych. Pierwszy etap działalności Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi został zamknięty w r. 1918. Rozpoczynający się w tymże roku etap drugi charakteryzują następujące słowa: "... zaraz po skończeniu wojny wszystkie działy naszej instytucji zaczęły rozwijać się niepowstrzymanym pędem. Dotychczasowe małe, wynajęte pomieszczenia w Warszawie nie wystarczały... Na małej, darowanej, z czasem wielokrotnie powiększanej działce gruntu w Laskach pod Warszawą zaczęło się rozbudowywać osiedle niewidomych...)
Rozbudowie tej przyświecał ten sam cel, dla którego Towarzystwo zostało powołane do życia. "Przenikanie działalności od strony teoretycznej i praktycznej we wszystkie rodzaje potrzeb niewidomych" wymagało stałej bazy terytorialnej i materialnej.2)
1} Antoni Marylski, Laski. "Szkoła Specjalna", nr 1-4, 1946/47. 2) jw.
Laski rosły od roku 1922 do 1932. Cytujemy charakterystykę tego okresu ze sprawozdania Towarzystwa:
"To dziesięciolecie stanowi w historii Towarzystwa okres ciężkich prac, trudów i wielkich wysiłków... Było ciasno, odludnie i biednie w tworzącym się osiedlu, tak, że prócz trudności materialnych zarząd miał do pokonania uprzedzenia i niezadowolenia ówczesnego personelu i samych niewidomych, którzy niechętnie widzieli przenosiny do Lasek. Wielu z nich odeszło, nie rozumiejąc dokonujących się zmian."x)
Dwa wielkie, nowoczesne gmachy, przeznaczone na internaty i szkoły dla chłopców /1926-1927/ i dziewcząt /1932/ wzniesione zostały z dotacji Zarządu Miejskiego Warszawy, z długoterminowych pożyczek bankowych i z ofiar. Obok budowane były stopniowo mniejsze domy pomocnicze i mieszkalne oraz zabudowania gospodarcze. W roku 1938 osiedle w Laskach składało się z 11 budynków mieszkalnych i z 6 gospodarczych.
W ciągu lat 1923-1926 nastąpiło przeniesienie wszystkich zakładów zamkniętych Towarzystwa z Warszawy do Lasek, w latach 1926-1932 zaś — rozlokowanie ich w odpowiednich pomieszczeniach i rozszerzenie. W Warszawie Towarzystwo otrzymało w darze budynki po fabryczne przy ul. Wolność 4, wobec czego mogło zrezygnować z pomieszczeń wynajmowanych.
1} Sprawozdanie z działalności Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, broszura. Laski 1938, str. 36.
W pierwszych latach swej działalności Towarzystwo uważało za poważną trudność "brak personelu odpowiednio przygotowanego, a co najważniejsze, całkowicie oddanego sprawie". Jak wiemy, założycielka Towarzystwa powołała do życia specjalny zakon żeński, uważając to za jedyny radykalny sposób zerwania z personelem przypadkowym, zmiennym i zawodnym, a przy tym interesownym. Prócz zakonnic pracowali w Laskach "patronowani" niewidomi oraz osoby świeckie i widzące, całkowicie oddane sprawie niewidomych i zrośnięte z działalnością Towarzystwa.
Formy działalności Towarzystwa, wprowadzane i rozwijające się stopniowo pod nakazem potrzeb, w znacznej mierze zapoczątkowane zostały przed pierwszą wojną światową. Formy te, tj. zakłady wychowawcze z internatami, zakłady opieki zamkniętej dla dorosłych, patronat i jego agendy, jako swoista postać opieki otwartej, oraz dział teoretyczny, znalazły w drugim okresie działalności Towarzystwa zastosowanie i warunki dla wszechstronnego i szerokiego rozwoju.
Omówimy kolejno ich charakter i osiągnięcia w latach 1918-1945.
Zakłady wychowawcze, organizowane i prowadzone przez Towarzystwo, stanowiły w jego działalności nie cel lecz środek. Celem było bowiem "kształcenie i wychowanie zastępu dzielnych niewidomych, którzy powinni stać się pionierami sprawy i służyć innym niewidomym swoją pracą i przykładem pomagając swoim towarzyszom niedoli i sami znajdując radość w użytecznej pracy".1} Charakter tych placówek był ściśle związany z dostrzeżonymi potrzebami. W rezultacie stopniowego narastania i przystosowywania się, w roku 1939 prowadzone były w Laskach następujące placówki wychowawcze:
1. Przedszkole z internatem, które wychowywało 11 dzieci niewidomych w wieku od 5 do 7 lat. Specjalną uwagę zwracano na ćwiczenie zmysłów, sprawności
ruchowej i orientacji, traktowane jako "przygotowanie do ogólnego rozwoju fizycznego i umysłowego dziecka, oraz wstęp do nauki szkolnej".2) Przeszkodę w rozwoju przedszkola stanowił brak odrębnego i odpowiednio przystosowanego budynku oraz trudność w rekrutowaniu dzieci, powodowana przez brak uświadomienia rodziców o celu, zadaniach, o dobrodziejstwach przedszkola dla dziecka niewidomego".
2. Szkoła powszechna 7-klasowa o programie szkoły dla widzących odpowiednio przystosowanym. Na przykład zamiast rysunków dzieci uczyły się modelowania, przy nauce innych przedmiotów korzystały ze specjalnych pomocy szkolnych, jak mapy wypukłe, modele i okazy. Wszystkie dzieci zaopatrzone
były w podręczniki, wykonane w drukarni brajlowskiej Towarzystwa. Poza przedmiotami ogólnymi, wielki nacisk kładziono w klasach niższych na roboty
ręczne, stanowiące przygotowanie do pracy zawodowej, wyższych zaś na rzemiosła. Ważny środek wychowawczy widziano w gimnastyce, w sportach
i grach ruchowych. Specjalne uprzywilejowane miejs-
1} Sprawozdanie ..., str. 32. 2) jw., str. 13.
ce przyznawano śpiewowi z solfeżem i muzyce. Nauczanie języków obcych miało na celu umożliwienie niewidomym utrzymania łączności z niewidomymi w innych państwach i korzystanie z ich pięknych bibliotek brajlowskich. Szkoła stawiała przed sobą niełatwe i ambitne zadanie: "doprowadzić niewidomych do przeciętnie wyższego poziomu umysłowego i kulturalnego niż ten, który by mogli osiągnąć w szkole powszechnej dla widzących". Uważano to za konieczne z dwóch przyczyn:
a/ "aby przyzwyczaiwszy umysł niewidomego do poważnej pracy i dobrych zainteresowań odsunąć od niego apatię, nudę i zniechęcenie",
b/ "aby uzbroić go lepiej w walce o byt i dać mu przewagę pod względem duchowym i kulturalnym nad tymi, którym zwykle musi ustępować pod względem zaradności fizycznej".1}
W roku 1938 szkoły powszechne Towarzystwa /męska i żeńska/ liczyły 138 uczniów i uczennic.
Zdolniejsi wychowankowie Zakładu już od roku 1920 byli umieszczani po skończeniu szkoły powszechnej w szkołach średnich dla widzących /w gimnazjach, liceach, seminariach nauczycielskich/, co wówczas nie było jeszcze nigdzie praktykowane. Niektórzy kształcili się następnie na wyższych uczelniach.
Troszcząc się o fizyczny rozwój wychowanków, Towarzystwo organizowało nadal kolonie letnie w prywatnych majątkach, w miejscowościach kuracyjnych, nad morzem itp.
1} Sprawozdanie ..., str. 14.
Specjalna klasa dla dzieci niewidomych upośledzonych umysłowo. Prowadzenie tego zespołu uzasadnione było troską o należyte wyniki nauki dzieci
dobrze rozwiniętych i względami pedagogicznymi.
Doświadczalne wychowywanie i kształcenie dziewczynki głuchociemnej.
Dwie czteroletnie szkoły zawodowe, męska i żeńska. Program ich obejmował następujące przedmioty: a/ zawodowe: technologia, organizacja przedsiębiorstw, materiałoznawstwo z wiadomościami z botaniki, zoologii i chemii, fizyka z maszynoznawstwem, modelowanie figur i brył geometrycznych, b/ pomocnicze: religia, język polski, jeden z języków obcych, historia, matematyka, geografia gospodarcza, nauka o Polsce współczesnej, nauka o człowieku, tyflologia,
hodowla zwierząt i roślin, ćwiczenia cielesne i śpiew. Przy szkole prowadzone były warsztaty szczotkarskie i koszykarskie, przy czym chłopcy wyrabiali meble,
walizki i kosze wiklinowe, dziewczęta zaś galanterię z rafii, petyku i trzciny. Absolwenci szkół zawodowych dostawali dyplomy czeladnicze. Mniej zdolnym umożliwiał ich zdobycie specjalny kurs dokształcający. W 1938 roku było 49 uczniów.
Zajęcia pozaszkolne prowadzone były w formach możliwie urozmaiconych. Istniał chór wielogłosowy, organizowane było głośne czytanie książek, uczestniczenie w przedstawieniach teatralnych, koncertach itp.
Przedmiotem specjalnej troski była młodzież w wieku pozaszkolnym. Jeżeli wychowawcom uda się dobrze przeprowadzić wychowanków przez ten trudny okres można powiedzieć, że odnieśli oni wielkie zwycięstwo nad kalectwem — stwierdza sprawozdanie zarządu.
Patronat /opieka otwarta/ w r. 1938 prowadzony był w następujących oddziałach:
- w Laskach. Obejmował "niewidomych pracujących dla niewidomych" jako nauczyciele przedmiotów ogólnokształcących /5/, nauczyciele muzyki /2/, pracownicy drukarni brajlowskiej, biura ręcznego przepisywania książek brajlem, introligatorni, biblioteki brajlowskiej, zatrudnieni w gospodarstwie podwórzowym i jako pomoc w warsztatach mechanicznych. Pewna liczba niewidomych i półwidzących pracowała w biurze, przy obsłudze telefonów i w dziale lekarskim /masaż/. Razem w Laskach było w 1938 r. 55 osób niewidomych "patronowanych".
- w Warszawie. Patronat otaczał opieką 108 rodzin niewidomych; zdolnych do pracy w liczbie 31 osób zatrudniał w warsztatach Towarzystwa, gdzie pracowali w koszykarstwie i galanterii koszykarskiej, tkactwie i dziewiarstwie, w wyplataniu mat. Otrzymywali wynagrodzenie i wyżywienie. Kilku osobom dostarczano pracę do domu, wprowadzając w ten sposób chałupniczą formę pracy niewidomych.
Niezdolni do pracy byli w swoich mieszkaniach odwiedzani przez patronujących, którzy służyli im radą i pociechą, wykonywali przy nich i dla nich różne posługi w domu i urzędach, pośredniczyli w wyszukiwaniu pracy dla członków rodzin, w umieszczaniu dzieci w szkołach itp. Lekarze i adwokaci z Patronatu udzielali niewidomym porad bezpłatnie. Potrzebujący otrzymywali pomoc w naturze, zapomogi lub pożyczki, bezpłatne bilety na przejazdy tramwajami i do kąpielisk. Organizowano również rozrywki i przyjemności dla patronowanych, jak koncerty, odczyty, słuchowiska radiowe, wycieczki itp. Patronat prowadził świetlicę i organizował dla niewidomych i ich rodzin kolonie letnie.
^ W Poznaniu. Patronat istniał tutaj nieoficjalnie od roku 1933. Zalegalizowany przez władze administracyjne został w trzy lata potem. Posiadał własny lokal, prowadził sklep z wyrobami niewidomych oraz wystawę ich prac, organizował zebrania patronowanych, połączone z występami artystycznymi.
^ W Wilnie. Patronat utworzony w tych samych latach /1933-1936/ otaczał niewidomych różnorodną opieką indywidualną.
^ W Krakowie. Patronat utworzony dopiero na jesieni 1936 r. rozwinął tu ożywioną działalność opiekuńczą. Osoby patronujące odwiedzały również niewidomych i tracących wzrok, którzy przebywali w szpitalach.
^ Na Śląsku, w wyniku rocznej współpracy między Towarzystwem a Polsko-Śląskim Stowarzyszeniem Niewidomych, nastąpiło w roku 1936 przejęcie przez Towarzystwo działalności i majątku Stowarzyszenia oraz znajdującego się w budowie domu w Chorzowie.
Był to pierwszy terenowy oddział Towarzystwa z odrębnym zarządem. Istniejący tu warsztat szczotkarski został przekształcony na dwa zakłady: męski i żeński. W czterech nowych warsztatach prowadzono szkolenie zawodowe młodych niewidomych i reedukację dorosłych ociemniałych. Razem zatrudniono 37 osób ociemniałych. Dla pracowników dalej mieszkających zorganizowano internat. Utworzono nadto bibliotekę brajlowską wraz z wypożyczalnią książek. W Patronacie oddziału Śląskiego pracowały 23 osoby.
W latach 1938-1939 Kuratorium Zakładu Ciemnych we Lwowie zwracało się do Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach, proponując przejęcie tego zakładu. Sprawa ta nie została sfinalizowana z powodu wybuchu II wojny światowej.1' W Laskach był już przygotowany fachowy personel, który miał przejść do Lwowa.
Ponieważ głównym zadaniem Towarzystwa było przygotowanie niewidomych do pracy, przytułek dla niewidomych staruszek, istniejący od roku 1913 przeniesiono z Warszawy do Lasek, gdzie traktowany był jako dodatkowy dział opieki.
Prowadzonymi w Warszawie i Laskach pomocniczymi placówkami Towarzystwa były: drukarnia brajlowska, dar American Braille Press, która od 1927 r. do 1939 r. wydrukowała 2 106 tomów i l 000 różnych druków, biblioteki brajlowska i czarnodrukowa, muzeum pomocy szkolnych, biuro ręcznego przepisywania książek w brajlu i publikacje propagandowo-informacyjne.
Wszystkie te placówki stanowiły pomost między akcją wychowawczo-opiekuńczą a działem tyflologicz-
1} Relacje otrzymane z Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w r. 1959. Archiwum Tyflologiczne PZN.
nym, który posiadał specjalną bibliotekę, liczącą 700 tomów oraz zaczątek muzeum. Doniosłymi pracami tego działu było wykończenie polskiego alfabetu brajlowskiego i opracowanie polskich skrótów brajlowskich. Tak alfabet jak i skróty, w formie opracowanej w Laskach, zostały zatwierdzone w roku 1934 przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, jako "obowiązujące we wszystkich szkołach specjalnych dla niewidomych w Polsce".
Środki Towarzystwa na tak bogatą działalność pochodziły głównie z ofiar, z dotacji różnego typu i z kwesty ogólnokrajowej organizowanej przez Towarzystwo co roku w ciągu całego września. Gospodarstwem aprowizacyjnym Lasek był majątek Żułów w województwie lubelskim.
W czasie II wojny światowej zniszczenia nie ominęły Lasek, ani warszawskiej placówki Towarzystwa. We wrześniu 1939 r. dom chłopców w Laskach został nieomal zburzony, dom dziewcząt zaś poważnie uszkodzony. Całość zniszczeń obliczono na 77%. W Warszawie całkowitemu zniszczeniu uległ dom przy ul. Wolność 4.
Spłonęła cenna biblioteka tyflologiczna wraz z muzeum. Ten sam los spotkał bibliotekę czarnodrukową, muzeum szkolne i drukarnię. Najmniej ucierpiała biblioteka brajlowska.
Dzieci znajdowały się w tym czasie w domach rodzinnych. Wobec niepokojącej sytuacji politycznej powrót ich do szkoły wstrzymano. Te, które nie mając rodzin pozostały na wakacje w Laskach wywieziono w pierwszych dniach września do Ośrodka Towarzystwa w Żułowie, skąd już od r. 1940 powracały do Lasek w miarę odbudowywania Zakładu, uruchamiania internatu i szkoły.
Tymczasem trzeba było zająć się nowoociemniałymi podczas działań wojennych żołnierzami i osobami cywilnymi, których znaleziono w szpitalu ujazdowskim wśród tysięcy rannych.
W rezultacie przewieziono do Lasek 8 pozbawionych wzroku żołnierzy i 5 cywilnych.
Na terenie Zakładu przechodzili oni specjalnie zaplanowane przystosowanie do życia bez wzroku, uczyli się czytać, pisać systemem Braille'a, zapoznawali się z wyrobem szczotek i koszyków. Jeden z nich próbował nie widząc wykonywać przedmioty, które produkował przed wojną. Były to słomiane beczki do przechowywania ziarna powszechnie używane w jego wsi.
Ten mały zespół, nie wiedząc o tym, dopomógł personelowi Zakładu przygotować się do pracy w Zakładach Rehabilitacyjnych dla Ociemniałych Żołnierzy po zakończeniu wojny.
Wznowiona po krótkiej przerwie działalność szkół przystosowana została do warunków okupacyjnych /klasy nieliczne, dawny program realizowany konspiracyjnie, szkoła zawodowa zamiast zawodowego gimnazjum, tajne komplety gimnazjalne dla zdolniejszych uczniów/.
W grupie dziewcząt umieszczonej w Żułowie przeprowadzono pod przymusem sytuacji wojennej próby pracy kobiet niewidomych w gospodarstwie wiejskim i domowym. Okazało się, że mogą one z dobrymi wynikami pracować przy czyszczeniu zboża, wytrząsaniu maku, obrzynaniu i krajaniu buraków pastewnych i cukrowych, przy wiązaniu snopów za żniwiarką. Pod kierunkiem jednej osoby widzącej pracowały jako całkowita obsada pralni. Były głównymi siłami pomocniczymi w kuchni, w mleczarni, przy wypieku chleba itp.
W rezultacie "zakłady Towarzystwa przetrwały koszmarny okres okupacji nie rozwijając się, nawet uszczuplone, ale zachowując wszystkie swoje działy".
* * *
Założone w r. 1889 Towarzystwo Opieki nad Niewidomymi w Bydgoszczy po roku 1918 przekształciło się w organizację polską i prowadziło dalej działalność niezmienioną w formach.
Główną placówką Towarzystwa było schronisko dla niewidomych w Bydgoszczy. Mieszkało w nim stale około 50 osób z ogromną przewagą kobiet /mężczyzn 7-8/. Kierownikiem w ciągu wielu lat był nauczyciel szkoły dla dzieci niewidomych, Bronisław Konwiński. Personel opiekuńczy stanowiły trzy siostry elżbietanki. Urządzenie schroniska Towarzystwo ulepszało w miarę uzyskiwanych środków. Pensjonariusze otrzymywali pracę w schronisku, w szkole i w warsztatach prywatnych. W latach 1935-1936 w szczotkarniach zatrudnionych było 16 osób, w koszykarstwie i wyplataniu 6, w dziewiarstwie ręcznym 9, w drukarni — 1. W roku 1936 pierwszy niewidomy pensjonariusz zdał egzamin
lj A. Marylski, patrz przypis na str. 71.
czeladniczy. Liczba niezatrudnionych z powodu niemożności znalezienia dla nich pracy /bezrobocie/ wynosiła 18 osób, gdy w ciągu kilkunastu poprzednich lat nie przekraczała 4-6. Na lato pensjonariusze wyjeżdżali do rodzin lub w wyniku starań Towarzystwa byli goszczeni w okolicznych majątkach.
Towarzystwo prowadziło także akcję opieki otwartej nad niewidomymi. Obejmowała ona udzielanie zapomóg, pożyczek i zaliczek, pomoc w naturze /o-dzież, żywność, opał/, kierowanie na bezpłatne obiady /l 300 w ciągu roku/, porady prawne itp.
W ramach swej działalności kulturalno-oświatowej Towarzystwo prowadziło bibliotekę brajlowską i organizowało ręczne przepisywanie książek do tej biblioteki i podręczników szkolnych. W odpowiedzi na każde zamówienie dostarczało tabliczki i rysiki do pisania brajlem, wykonywane przez miejscowych dostawców. Za swój udział w Światowej Wystawie Książek, która odbyła się w Pradze Czeskiej, Towarzystwo otrzymało dyplom pamiątkowy.
W świetlicy Schroniska odbywały się lekcje śpiewu, lektorat książek czarnodrukowych, zespołowe słuchanie audycji radiowych itp. Organizowane też były wycieczki za miasto i grupowy udział niewidomych w przedstawieniach teatralnych i koncertach.
Zarząd Towarzystwa składał się wyłącznie z osób widzących. Fundusze na działalność pochodziły z ofiar nadsyłanych w odpowiedzi na prowadzone stale "uświadamianie szerokich warstw społeczeństwa o humanitarnym zadaniu Towarzystwa i jego instytucji", z dotacji pieniężnych i z darów w naturze. Sprawozdanie,
które jest głównym źródłem informacji o pracach Towarzystwa, z uznaniem podkreśla "życzliwe ustosunkowanie się czynników samorządowych i nadzorczych do spraw organizacji naszej".1*
* * *
W r. 1926 staraniem ociemniałej lekarki dr Marii Strzemińskiej i jej przyjaciół, głównie prawników i lekarzy okulistów, powstało w Wilnie stowarzyszenie, celem którego była "pomoc moralna i materialna dla niewidomych". Stowarzyszenie to przyjęło nazwę Towarzystwo Kuratorium nad Ociemniałymi, nawiązywało bowiem do tradycji instytucji istniejącej między rokiem 1860 a 1914.
Przedmiotem troski Towarzystwa stało się w pierwszym rzędzie wychowanie niewidomych dzieci oraz przygotowanie do pracy zawodowej dorosłych niewidomych.
Inspiratorką i organizatorką całej akcji była dr Strzemińska. Urodzona w r. 1887, po uzyskaniu dyplomu lekarza-internisty rozpoczęła ona pracę zawodową w szpitalu zakaźnym w Wilnie na Zwierzyńcu. Po kilku miesiącach zachorowała na tyfus plamisty, po wyzdrowieniu zaś utraciła całkowicie wzrok. Okres pierwszej wojny światowej spędziła wraz ze swoją przyjaciółką, dr Muszyńską, która nie opuściła jej do koń-
1} Sprawozdanie z czynności Towarzystwa Opieki nad Niewidomymi w Bydgoszczy za czas od l IV 1935 r. do 31 III 1936 r. /46 rok gospodarczy Towarzystwa/. "Świat Niewidomych", organ Zjednoczenia Pracowników Niewidomych, 1936, nr 2.
ca życia. Po wojnie, postanowiwszy wszystkie siły oddać sprawie niewidomych, ukończyła Studium Pedagogiki Specjalnej w Warszawie, nawiązując równocześnie kontakt z Towarzystwem Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.
Czując się przygotowaną do podjęcia planowej działalności, wróciła do Wilna i zainicjowała powstanie Kuratorium.
Pierwszym jego osiągnięciem było doprowadzenie do utworzenia w Wilnie Państwowej Szkoły Specjalnej dla Dzieci Niewidomych /1928-1929/. Towarzystwo wystarało się dla niej o tymczasowy lokal w drewnianym domu przy ulicy Antokolskiej 44, który posiadał 6 pokoi. Dwie sale przeznaczono na klasy, dwie na sypialnie, jedna była salą gimnastyczną, jeden najmniejszy pokój był zarazem kancelarią i mieszkaniem nauczycielki i kierowniczki internatu w jednej osobie. Domek posiadał werandę, prowadzącą do niewielkiego ogródka, w którym rosło kilka klonów i krzaków jaśminu. W pierwszym roku było dzieci sześcioro, w drugim przybyła nowa, liczniejsza grupa. W roku 1930 w szkole wileńskiej uczyło się 30 dzieci.
Stopniowo Zakład dla Niewidomych rozszerzył się na dalsze domki przy ul. Antokolskiej. Przybyła też druga nauczycielka. Kierowniczką szkoły i całego zakładu, prowadzonego przez Towarzystwo, była stale dr Strzemińska.
Internat szkoły był placówką Towarzystwa, które utrzymywało większość dzieci z własnych funduszy.
W połowie 1929 roku powstały warsztaty koszykarskie Towarzystwa wraz z internatem dla pracowników dalej mieszkających. Wkrótce potem rozpoczęto w Zakładzie naukę gry na skrzypcach i na fortepianie dla dzieci ze szkoły i dla dorosłych pracowników warsztatów. Aby umożliwić tym pracownikom złożenie egzaminów czeladniczych Towarzystwo utworzyło kurs dokształcający z nauką czytania i pisania w brajlu. W roku następnym prowadzenie tego kursu przejęły władze szkolne. W rezultacie pracownicy warsztatów Towarzystwa i absolwenci kursów zdali egzaminy czeladnicze przed komisją z Izby Rzemieślniczej, następnie zaś /1933/ zorganizowali spółdzielnię koszykarską. Kilku koszykarzy po egzaminie wróciło do swych stałych miejsc zamieszkania i rodzin, a następnie założyło własne warsztaty chałupnicze.
Towarzystwo stało się oparciem tak dla spółdzielni, jak i dla chałupników. Dla łatwiejszego uzyskania surowca koszykarskiego, który trzeba było sprowadzać z Małopolski, założyło doświadczalną plantację wikliny, rozszerzając ją w następnych latach. Dla ułatwienia zbytu wyrobów niewidomych otworzyło specjalny sklep przy ul. Gdańskiej. Aby nauczyć społeczeństwo cenić wyroby niewidomych, dwukrotnie wystawiało je na Targach Pomocnych w Wilnie, gdzie uzyskały one dwa złote medale, mały i wielki.
Od początku swego istnienia Towarzystwo zabiegało o przekazanie mu na zakład dla niewidomych dwóch kamienic przy ul. Mała Pohulanka 20, stanowiących przed wojną siedzibę Popieczitielstwa Sliepych. Kamienice te, przyznane sądownie dopiero w r. 1933, wymagały gruntownego remontu, po przeprowadzeniu którego znowu staraniem Towarzystwa szkoła i zakład zostały przeniesione do własnych budynków. "Był to duży obiekt, między ulicami Wielką i Małą Połmlanką. Od strony Wielkiej Pohulanki był długi dziedziniec i sad owocowy, a także boisko. W głębi stał budynek internatowy, a w domu stojącym od strony ulicy Małej Pohulanki mieściły się: szkoła, warsztaty i internat dla dorosłych."
W roku 1934 w zakładzie mieszkało 3 dzieci w wieku przedszkolnym, 34 dzieci starszych, uczniów szkoły państwowej i 23 dorosłych. Spośród tych 60 niewidomych 32 osoby były na całkowitym utrzymaniu Towarzystwa.
W roku 1933 ze szkoły wyszli pierwsi jej absolwenci, nad którymi opiekę roztoczyło Towarzystwo, uruchamiając w ten sposób nowy dział swej pracy. Jedni z nich szli do warsztatów i spółdzielni, inni do muzycznych i innych szkół dla widzących na dalszą naukę.
W następnych latach dr Strzemińska doprowadziła do utworzenia w ramach zakładu 3-letniej szkoły zawodowej dla niewidomych. Uczono w niej oprócz przedmiotów ogólnokształcących towaroznawstwa, historii handlu z ekonomią, maszynopisania, przędzalnictwa lnu, koszykarstwa i szczotkarstwa.
Dążeniem dr Strzemińskiej było udostępnienie niewidomym jak największej wiedzy ogólnej i zawodowej celem usamodzielnienia ich w życiu i pracy. Całym sercem oddana sprawie niewidomych, wprowadzała ona także różne pomoce własnego pomysłu, jak tafelki i sztyfciki do początkowej nauki brajla oraz wyszywane mapy.
Po długiej chorobie zmarła w r. 1937, ugruntowawszy przedtem podstawy założonej i rozwiniętej przez siebie placówki.
W roku 1939 w Zakładzie mieszkało 35 wychowanków. Internatu dla dorosłych już nie było, przejęła go Spółdzielnia. Po działaniach wojennych i zajęciu Wilna przez wojska litewskie, część dzieci polskich zabrano do Kowna, a na ich miejsce przywieziono dzieci litewskie. W zakładzie szkolono teraz dorosłych w koszykarstwie i szczotkarstwie. "W roku 1944 Niemcy musieli opuścić miasto pod naporem wojsk radzieckich. Na ulicy miasta toczyły się walki. Obie Pohulanki były w ogniu. Część niewidomych uciekła z zakładu, ale część została chroniąc się w piwnicach. W pewnej chwili Niemcy podpalili budynek internatu. Wówczas niewidomi wybiegli, szukając innego schronienia. Z nimi była stara kucharka i dozorczyni. Niemcy przywitali ich ogniem z automatów. Wszyscy polegli. Zakład został spalony i zniszczony prawie doszczętnie po 15 latach swego istnienia. "1}
* * *
x) St. Żyłko, Historia Zakładu Towarzystwa. Kuratorium nad Ociemniałymi w Wilnie. Otrzymano za pośrednictwem Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi 1939 r. Opracowanie obejmuje okres do roku 1934. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Halina Filanowiczowa Temerson, Odpowiedź na ankietę o stowarzyszeniach niewidomych w Polsce.
Napoleon Mitraszewski i Stanisława Jacynówna, Relacje wychowanków szkoły wileńskiej. Archiwum Tyflologiczne PZN.
W roku 1929 rozgłośnia łódzka Polskiego Radia rozpoczęła nadawanie audycji poświęconej doli dziecka niewidomego. Audycje te spotkały się z tak żywym odzewem radiosłuchaczy, że koniecznym się stało ujęcie samorzutnej akcji pomocy w formie organizacji trwałej i prowadzącej planową działalność.
W rezultacie na zebraniu zwołanym przez rozgłośnię łódzką na wiosnę 1931 roku, 1500 radiosłuchaczy powołało do życia stowarzyszenie, które przyjęło nazwę Łódzka Rodzina Radiowa. Celem jego była opieka nad ociemniałymi dziećmi z województwa łódzkiego.
Rodzina zorganizowała i prowadziła zakład internatowy, w którym 21 dzieci niewidomych otrzymało "dach nad głową, ludzkie pożywienie, naukę, fachowe wykształcenie i serdeczną opiekę." Dzieci te pobierały nadto lekcje muzyki i uczyły się zawodu w dwóch warsztatach szkolnych, szczotkarskim i koszykarskim.
W roku 1936 Łódzka Rodzina Radiowa liczyła 4000 członków w Łodzi oraz w Oddziałach i kołach utworzonych w Pabianicach, Zgierzu, w Zduńskiej Woli i Rudzie Pabianickiej. Łącznikiem między zarządem stowarzyszenia a członkami i społeczeństwem była specjalna "skrzynka", nadawana przez rozgłośnię łódzką dwa razy w miesiącu.
W ciągu kilku lat Rodzina stała się czynnikiem społecznym tak poważnym, iż została uprawniona przez władze do sprawowania na terenie woj. łódzkiego wyłącznej opieki nad dziećmi niewidomymi.
Nie poprzestając na prowadzonej już działalności, podjęła ona w myśl uchwały II zgromadzenia członków budowę na peryferiach Łodzi dużego zakładu internatowo-szkolnego, obliczonego na 100 dzieci niewidomych, tzn. dla połowy liczby tych dzieci, wykazywanej przez statystykę na terenie województwa łódzkiego.
Miał to być zbiorowy czyn radiosłuchaczy, zrzeszonych przez regionalną rozgłośnię radiową, fakt bez precedensu na terenie ówczesnej Polski. Plac pod budowę ofiarowało miasto, fundusze zbierali radiosłuchacze drogą składek, kart na radiowe koncerty życzeń, ofiar i imprez, organizowanych przez sekcje dochodów niestałych we wszystkich ogniwach terenowych stowarzyszenia. Opracowano i uzyskano zatwierdzenie planu "pięknego dwuskrzydłowego gmachu piętrowego zbudowanego według najnowszych wymagań techniki i higieny".
Gmach miał kosztować 160 tysięcy złotych. W dniu 3 października 1936 roku odbyła się uroczystość założenia kamienia węgielnego. W kasie Rodziny znajdowało się wtedy 50.000 zł.
Ale szkoła dla dzieci niewidomych pojęta jako zbiorowy czyn społeczny stała się marzeniem i punktem honoru każdego członka Łódzkiej Rodziny Radiowej. Rozgłośnia umiała podtrzymywać i organizować zapał i uspołecznienie wielkiej liczby radiosłuchaczy.
W związku z rozpoczęciem budowy w jednej ze "skrzynek" radiowych prelegent oznajmił: "odtąd witać się możemy i witać będziemy hasłem b u d u j e m y".
Radiosłuchacze na podstawie opisywanego przez radio planu gmachu widzieli go wzrokiem wyobraźni:
"Obszerne sale wykładowe, słoneczne sypialnie, boisko sportowe i ogród — oto co czeka w najbliższej przyszłości na naszych wychowanków. Takie warunki pozwolą im na swobodny rozwój. Nie będą zduszeni w ciasnych murach wielkiego miasta, nie będzie im odjęta swoboda poruszania się, nie czyha tutaj na nich na każdym kroku śmierć niosący tramwaj lub samochód. (...) Na razie rozpoczęta jest budowa jednego skrzydła. Praca rozpoczęta została we wrześniu, obecnie skrzydło jest już pod dachem. Wykończenie nastąpi wiosną. Przy internacie założony będzie ogród ozdobny oraz sad. (...) Z dochodów Rodziny utrzymuje się 20 dzieci w internacie oraz buduje się własny gmach. Pogodzenie tych dwóch źródeł rozchodów wymaga dużej umiejętności. Gmach powinien stanąć jak najprędzej. A z drugiej strony trzeba dać dach nad głową 20 dzieciom, nakarmić je, zaopatrzyć w odzież letnią i zimową, dać fachową opiekę i nauczyć rzemiosła. Cyfry mają swoją wymowę i to bardzo przekonywającą. Gdy wszyscy przekonają się, że zamiary nasze nie są budowaniem zamków na lodzie, ale mają realne podstawy chętnie pomogą, bowiem grosz ofiarowany nie będzie wyrzucony, lecz pożytecznie umieszczony i dający duży procent. Procentem tym będzie zadowolenie moralne ze spełnionego czynu miłosiernego i obywatelskiego."^
*' Łódzka Rodzina Radiowa — Opiekunka Dzieci Ociemniałych. "Świat Niewidomych", grudzień 1936. Jednodniówka wydana przez Oddział Łódzkiej Rodziny Radiowej w Rudzie Pabianickiej. Bez daty. Odpis maszynowy w Archiwum Tyflologicznym PZN.
Centralny Zakład dla Żydowskich Dzieci Czterozmyslowych /ociemniałych i głuchoniemych/ założyła w r. 1926 posłanka na Sejm Róża Malcer, wynająwszy na ten cel jedno piętro w budynku Fundacji Żydowskiej dla Starców w Bojanowie /Wielkopolska/. Dla żydowskich dzieci ociemniałych był to jedyny zakład w Polsce.
W rok potem, również z inicjatywy Róży Malcer, powstało Centralne Stowarzyszenie dla Opieki nad Żydowską Dziatwą Czterozmysłową w Polsce, które objęło pod swą opiekę działalność Zakładu włącznie z jego finansowaniem.
W latach 1930-1931 czyli w trzecim roku istnienia Zakładu, przebywało w nim 7 dzieci niewidomych i 27 głuchoniemych. Według relacji kierownika Zakładu, Artura Loewensteina, liczba dzieci niewidomych wynosiła potem do 25, a więc była prawie równa liczbie dzieci głuchoniemych. Dzieci niewidome uczyły się "czytania i pisania po polsku systemem Braille'a, rachunków, geografii, historii świata, polskiej i żydowskiej, jako też nauk przyrodniczych". Później dodano esperanto. Prócz przedmiotów ogólnych dzieci uczyły się grać na skrzypcach i mandolinach oraz deklamować. Nauka rzemiosł dla chłopców obejmowała koszykarstwo, potem także szczotkarstwo, dziewczęta uczyły się także robót ręcznych. Stan zdrowotny był "jak najlepszy", chorób zakaźnych nie było, a dzięki racjonalnie stosowanej gimnastyce systemem Moullera i Sadowa rozwinęli wychowankowie znaczną siłę, jako też przybrali z końcem roku na wadze. Zakład miał charakter wyznaniowy, "specjalna siła" była zaangażowana do nauki religii. "Święta obchodzono uroczyście, a w przyrządzaniu potraw przestrzegano ściśle zasady koszer."
Mimo to, jak stwierdza sprawozdanie-konspekt, Zakład "prawie nie został przyjęty do wiadomości przez społeczeństwo żydowskie w Polsce, co ujemnie odbiło się na jego sytuacji materialnej. W tych warunkach rola Stowarzyszenia była bardzo trudna. Mogło ono tylko w połowie pokrywać budżet Zakładu — na resztę składały się opłaty rodziców i dobroczynne datki". Dla absolwentów szkoły Stowarzyszenie urządziło jednak około 30 warsztatów koszykarskich i szczotkarskich.
Siedziba Stowarzyszenia mieściła się w Warszawie, filię posiadało w Krakowie.
W roku 1934 zmarła Róża Malcer, założycielka Zakładu i Stowarzyszenia. W dwa lata potem nastąpiło przeniesienie Zakładu do Warszawy. Internat umieszczono przy ulicy Granicznej 8, naukę dzieci pobierały w Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych. Wybuch II wojny światowej zakończył istnienie tak Zakładu, jak Stowarzyszenia.^
* * *
, Obraz sytuacji niewidomych polskich w latach 1918-1939 nie byłby pełny, gdybyśmy nie spojrzeli na niego od strony ówczesnego ustawodawstwa polskiego.
1} Sprawozdanie z działalności Centralnego Zakładu dla Żydowskich Dzieci Czterozmysłowych za rok szkolny 1930/31. Listy i relacje w Archiwum Tyflologicznym PZN.
Według autora pracy o uprawnieniach niewidomych w Polsce przepisy prawne dotyczące niewidomych, a znajdujące się w różnych ustawach "mają na celu nie ograniczenie zdolności prawnej niewidomego, lecz otoczenie go specjalną opieką i ochroną prawną".
Równocześnie autor stwierdza jako fakt, że "u-stawodawstwo polskie nie posiada ani jednolitej terminologii, ani definicji odnośnie osób pozbawionych wzroku". Stwierdzenie tego faktu w roku 1935 ma z dzisiejszego punktu widzenia większe znaczenie niż samo istnienie tego faktu. Na forum międzynarodowym problem definicji ślepoty wypłynął dopiero w roku 1954 i to jako zagadnienie postawione przez samych niewidomych. Mimo prób rozwiązania, problem ten wciąż jeszcze pozostaje otwarty.
Na podstawie odpowiednich ustaw autor pracy stwierdza dalej, że nie istnieją w ustawodawstwie polskim przepisy uniemożliwiające niewidomym z tytułu braku wzroku:
> korzystanie z czynnego i biernego prawa wyborczego,
^ zajmowanie stanowisk urzędniczych w administracji państwowej,
^ pełnienie w sądach obowiązku przysięgłego,
^ zajmowanie w sądownictwie stanowisk sędziego i prokuratora,
^ występowanie w sądach bez obrońcy z urzędu,
^ składanie zeznań w charakterze świadków,
^ podpisywanie aktów prawnych, np. pełnomocnictw i kwitowanie odbioru pism sądowych,
^ zawieranie małżeństw i występowanie w charakterze świadków przy aktach stanu cywilnego,
^ pisanie testamentu, o ile posługuje się brajlem,
^ wykonywanie zawodu kupca i samodzielne prowadzenie przedsiębiorstwa handlowego.
Istnieją natomiast pewne ograniczenia prawne, które dotyczą:
^ wykonywania powszechnego obowiązku wojskowego — wymaga on bowiem bezwzględnie wzroku,
^ zawierania umów pisemnych w formie aktu z podpisem prywatnym. Umowy pisemne niewidomi muszą zawierać w formie notarialnej. Przepis ten ma na celu zabezpieczenie niewidomych przed oszukańczym wyłudzaniem podpisu,
^ wystawiania weksli — z tejże przyczyny. Niewidomych obowiązują ogólne przepisy prawne w zakresie opieki społecznej, z wyjątkiem ociemniałych inwalidów wojennych i inwalidów pracy,
> postępowania karnego i cywilnego, roszczeń z tytułu szkód poniesionych w wypadkach kolejowych, samochodowych itp.
Pewne przepisy kodeksu karnego mają jednak dla niewidomych specjalne znaczenie, a mianowicie następujące:
^ za pozbawienie wzroku grozi kara do 10 lat;
^ każdy obywatel choćby nie zobowiązany z mocy umowy lub ustawy, ma obowiązek udzielania człowiekowi pomocy, jeśli znajduje się on w położeniu, które grozi bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia. Przepis ten stosuje się przede wszystkim do niewidomych nie posiadających opieki, których prawo w ten sposób oddaje pod opiekę całego społeczeństwa;
^ za złośliwe niepokojenie i wprowadzanie w błąd celem dokuczenia — stosowane są sankcje karne.
W kodeksie zobowiązań istnieją przepisy specjalnie dotyczące niewidomych:
^ za szkodę powstałą z winy niewidomego odpowiedzialny jest sam niewidomy, odpowiedzialność za szkodę spowodowaną przez psa przewodnika obciąża niewidomego, bez względu na to, czy jest czy też nie jest właścicielem psa.
Specjalnymi przepisami uregulowana była opieka państwa nad inwalidami, którzy utracili wzrok w związku ze służbą wojskową lub w związku z wykonywaniem zawodu.
Ociemniałym inwalidom wojennym, jako najciężej poszkodowanym, przysługiwały następujące uprawnienia:
l/ obok renty zasadniczej, która dla 100% poszkodowanych wynosiła 125 zł miesięcznie otrzymywali dodatek pielęgnacyjny w wysokości 50 zł miesięcznie;
2/ mieli prawo do bezpłatnej nauki w odpowiednich zakładach celem podniesienia lub odzyskania dawniejszej zdolności do pracy;
3/ mieli pierwszeństwo przy równych kwalifikacjach przy obsadzaniu urzędów, nadawaniu zezwoleń na sprzedaż wyrobów monopolowych i biletów loteryjnych, prowadzenie gospod, księgarni kolejowych itp.;
4/ pracodawcy w rolnictwie, przemyśle, handlu i komunikacji obowiązani są zatrudniać na każdych 50 robotników przynajmniej jednego inwalidę;
5/ mieli prawo, przysługujące wszystkim ciężko poszkodowanym, do umieszczania na stałe w Domu Inwalidów we Lwowie lub w innym zakładzie opiekuńczym. Nie otrzymywali wtedy dodatku do ręki: pielęgnacyjnego i dla ciężko poszkodowanych;
6/ jako inwalidzi ociemniali mogli otrzymać od państwa, po przejściu odpowiedniego szkolenia, komplet narzędzi warsztatowych, potrzebnych do wykonywania dostępnego zawodu;
7/ jako inwalidzi ociemniali mogli otrzymywać specjalnie szkolone psy-przewodniki oraz dodatek do renty na utrzymanie psa w wysokości 25 zł miesięcznie, niezależnie od tego, czy psy posiadają czy też nie. W razie zawinionej utraty psa tracili prawo do ponownego otrzymania psa i do dodatku na utrzymanie psa.
Według obowiązujących przepisów inwalidą pracy był człowiek, który z powodu choroby lub ułomności bądź fizycznej, bądź umysłowej, stał się niezdolny do zarobienia własną pracą jednej trzeciej tego, co zarabia w tejże miejscowości osoba w pełni sił fizycznych i umysłowych o podobnym wykształceniu. Inwalidzi pracy, którzy przebyli w ubezpieczeniu 200 tygodni składkowych w ciągu ostatnich 10 lat, mieli prawo do rent inwalidzkich, lecznictwa i opieki w zakładach zamkniętych.
Przepisy dotyczące nauczania dzieci niewidomych pochodzą z lat 1919-1923. Wykazują one wzrost możliwości państwa w stosunku do potrzeb tych dzieci.
Według dekretu z roku 1919 "dzieci pozbawione wzroku podlegają obowiązkowi szkolnemu, o ile w danej miejscowości istnieje zakład dla kształcenia ociemniałych".
Według ustawy o ustroju szkolnictwa z roku 1932 "przewiduje się tworzenie zakładów i szkół powszechnych specjalnych, względnie oddziałów specjalnych celem wychowania i kształcenia również dzieci niewidomych)
Wybuch II wojny światowej nie tylko wstrzymał wykonywanie już wydanych i obowiązujących przepisów prawnych dotyczących niewidomych, ale uniemożliwił uchwalenie i wydanie wielu przepisów już przygotowanych. Na specjalną uwagę zasługuje projekt ustawy, opracowanej przez Zjednoczenie Pracowników Niewidomych i złożonej w Sejmie w r. 1925:
"USTAWA w przedmiocie opieki nad ociemniałymi.
Art. 1. Wszyscy ociemniali obywatele Polski korzystają ze specjalnej opieki państwa. Opieka ta obejmuje opiekę nad ociemniałymi dziećmi i ociemniałymi osobami dorosłymi.
Art. 2. W celu odpowiedniego wykształcenia ociemniałych dzieci obywateli polskich, którzy nie są w stanie umieścić ich w instytutach dla ociemniałych na własny koszt, państwo na koszt publiczny umieszcza ociemniałe dzieci w wieku szkolnym w istniejących lub mających być utworzonymi instytutach dla ociemniałych. Wybór miejsca dla takich zakładów winien nastąpić na podstawie statystycznych danych co do
lj Władysław Witkowski, Opieka prawna nad niewidomymi. "Szkoła Spegalna", 1935, tom II.
liczby ociemniałych w województwach polskich przy uwzględnieniu mowy ojczystej tychże. Rodzice stosownie do ich położenia materialnego mogą być pociągani do uiszczenia opłat dla utrzymywania dzieci w tych zakładach.
Art. 3. W instytutach dla ociemniałych dzieci kształcone są w odpowiednich zawodach.
Art. 4. Osoby, które wskutek nieszczęśliwego wypadku straciły swój wzrok będą umieszczane w specjalnych oddziałach instytutu bądź to na własny koszt lub na koszt państwa, gdzie otrzymają wykształcenie w odpowiednim zawodzie. Do zawodów tych należą: szczotkarstwo, koszykarstwo, masaż i muzyka.
Art. 5. Aby ułatwić egzystencję ociemniałym, wykonującym swój zawód, ustanawia się dla nich następujące przywileje:
a/ wyjeżdżający w interesie wykonywania swego zawodu ociemniali korzystają z wolnego przejazdu na kolejach polskich, zaś osoby towarzyszące im otrzymają 50% zniżkę kolejową,
b/ przy wykupieniu świadectw przemysłowych niewidomi otrzymują 50% zniżkę opłat stemplowych,
c/ przy obliczaniu podatku obrotowego ociemniali korzystają z odpowiednich ulg. W razie prowadzenia interesu bez żadnej siły pomocniczej zniżka zmniejsza się do 25%. W razie zatrudnienia więcej niż trzech sił pomocniczych nie będzie stosowana żadna zniżka. Postanowienia powyższe dotyczą tylko sił pomocniczych nie ociemniałych.
Art. 6. W celu obrony ociemniałych przed nie uprawnioną konkurencją zawody wykonywane przez ociemniałych uzależnione będą od warunku złożenia specjalnego dowodu kwalifikacji.
Art. 7. Wykonanie ustawy niniejszej powierza się Ministrowi Pracy i Opieki Społecznej w porozumieniu z Ministrem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.
Art. 8. Ustawa niniejsza wchodzi w życie z dniem jej ogłoszenia."15
Projekt ten nie był w ogóle wzięty pod obrady Sejmu. Wydobyty z zapomnienia, stanowi on obecnie cenny dokument historyczny.
x) Pełny tytuł projektu brzmi: "Wniosek posła Piescha i Kolegów w sprawie opieki nad ociemniałymi. Niżej podpisani wnoszą: WYSOKI SEJM UCHWALIĆ RACZY załączoną ustawę. Warszawa dnia 9 czerwca 1925 roku. Wnioskodawca". Piesch, Naumann, Daczko, Utta, Graebe, Pryłucki, ks. Klinke, Zerbe, Spickerman, Kronik, Rosumek, Badzian, Pużak, Bobrowski, Malinowski, Reger, Piot-rowski, Walicki, Cupiał, Perl, Śledziński, Kwapiński, Niski, Adamek, Gardecki.
Ustawa w przedmiocie opieki nad ociemniałymi. Tekst wydrukowany w czasopiśmie "Świat Niewidomych", 1937, nr 9-10, z dopiskiem: "projekt ten pozostał wówczas tylko projektem, a odgrzebaliśmy go w chwili, gdy czynione są starania o urzeczywistnienie marzeń ociemniałych, dojście do ostatniego etapu walki o swój byt i prawo do życia...".
Okres III
SPRAWA NIEWIDOMYCH W POLSCE LUDOWEJ W LATACH 1945-1960
Związki niewidomych w latach 1945-1951
Po II wojnie światowej jedynie Towarzystwo Niewidomych Muzyków, byłych wychowanków Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych w Warszawie nie wznowiło swej działalności.
Niezwłocznie natomiast, bo już w roku 1945, ociemniali inwalidzi wojenni przystąpili do odbudowy ogólnokrajowego Związku Ociemniałych Żołnierzy, który potrzebny był teraz nie tylko dawnym jego członkom, ale także, i to w znacznie wyższym stopniu, nowym rzeszom Polaków ociemniałych we wszystkich armiach podczas II wojny światowej. Na świecie zbyt wiele się zmieniło, by mogli oni, a także by chcieli liczyć jak dawniej na koncesje i wysokie renty. Zrozumienie dla wartości własnej pracy i głód pracy — były to hasła naczelne.
W tym samym czasie i niemal jednocześnie wznowiły swą działalność regionalne związki niewidomych cywilnych w Warszawie, Łodzi, Bydgoszczy i Chorzowie.
W Warszawie, na miejscu dawnego Zjednoczenia, powstał w lutym 1945 r. Związek Zawodowy Pracowników Niewidomych, zorganizowany i prowadzony przez Michała Blaufuksa-Lisowskiego. Związek niósł pomoc niewidomym, wracającym do Warszawy, udostępniał, im pracę i zarobek we własnym warsztacie szczotkarskim przy ul. Widok 22, zwracał dużą uwagę na akcję kulturalno-oświatową.^
Relacja Michała Lisowskiego. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Związek Niewidomych miasta Łodzi przystąpił do pracy w tym samym czasie. Po odzyskaniu dawnego lokalu przy ul. Żwirki 20 i sprowadzeniu z Odolanowa w Wielkopolsce wywiezionych przez Niemców urządzeń biurowych i warsztatowych, uruchomił warsztat szczotkarski. Lokal ciasny i ciemny pozwalał jednak na zatrudnienie zaledwie kilkunastu ludzi, pozostali musieli czekać na poprawę warunków, korzystając na razie z pomocy, jaką Związek wywalczał dla swych członków w postaci przydziałów odzieży i żywności, bezpłatnych biletów tramwajowych itp. Prowadzone było w tym trudnym okresie dokształcanie dorosłych, głośne czytanie książek, organizowanie akademii z okazji świąt państwowych. Uzyskany przez Związek dla jego członków bezpłatny wstęp na przedstawienia teatralne umożliwiał korzystanie z rozrywek kulturalnych wspólnie z widzącymi. W ośrodku rolnym Osse pod Strykowem Związek zorganizował kursy tkactwa, introligatorstwa i masażu, które jednak po pewnym czasie musiały być zwinięte)
Stowarzyszenie Niewidomych Województwa Śląsko-Dąbrowskiego zorganizowało się ponownie w maju 1945 r. jako samodzielne zrzeszenie samopomocowe niewidomych, podporządkowane kuratorium, w skład którego wchodzili przedstawiciele Urzędu Wojewódzkiego i Caritasu. Posiadało ono 400 członków, prowadziło dwa warsztaty, zatrudniające niewidomych: w Chorzowie /szczotkarstwo/ i w Bytomiu /szczotkarstwo, pędzla-
u Relacja Adama Tobisa i Józefa Buczkowskiego. Archiwum Tyflologiczne PZN.
rstwo i wyplatanie mat. Przy obydwóch zakładach pracy zorganizowane były internaty pracownicze.
Dysponując dużymi funduszami, pochodzącymi z dotacji samorządowych, z działalności gospodarczej warsztatów, ze składek członkowskich itp., Stowarzyszenie prowadziło szeroką akcję pomocy, obdarzając członków żywnością i odzieżą, przyznając zapomogi pieniężne itp. W roku 1945 w wyniku starań Stowarzyszenia niewidomi śląscy zostali zwolnieni od opłat za przejazdy tramwajami, otrzymywali karty żywnościowe, a po ich skasowaniu tzw. "ekwiwalent" pieniężny.
W ramach akcji kulturalno-oświatowej prowadzone było dokształcanie młodych pracowników warsztatowych, odbywały się kursy brajlowskie. Stowarzyszenie posiadało własną orkiestrę i chór oraz bibliotekę brajlowską w Chorzowie, składającą się jednak przeważnie z książek niemieckich.
Podobną działalność prowadził wznowiony we wrześniu 1945 r. Związek Niewidomych w Bydgoszczy. Jego wielką troską było utrzymanie Szkoły dla Dzieci Niewidomych, o której gmach, jak w całym zniszczonym wojną kraju, ubiegały się różne instytucje.1*
* * *
Przygotowywane przed wojną połączenie wszystkich regionalnych stowarzyszeń niewidomych cywilnych w jeden związek ogólnopolski stało się teraz nie
^Włodzimierz Dolański, Zrzeszenie się niewidomych w Polsce. "Przyjaciel Niewidomych", 1948, nr 1-2. Relacja Józefa Buczkowskiego. Archiwum Tyflologiczne PZN.
tylko dla wszystkich oczywiste, ale i konieczne w nowym układzie stosunków.
Zachęcony przez władze państwowe, do których zwrócił się z memoriałem przedstawiającym sytuację i potrzeby niewidomych, dr Włodzimierz Dolański przystąpił do organizowania ogólnokrajowego Związku Pracowników Niewidomych, stawiając sobie jako cel zasadniczy "pracę wszystkich niewidomych do pracy zdolnych i opiekę nad niezdolnymi".
W sierpniu 1946 r. odbyło się w Łodzi pierwsze spotkanie przedstawicieli wszystkich związków regionalnych, na którym uzgodniono zasady wspólnego statutu.
W październiku tegoż roku odbył się w Chorzowie zjazd delegatów wszystkich stowarzyszeń regionalnych, który powołał do życia Związek Pracowników Niewidomych R.P. z siedzibą w Warszawie.
Według statutu członkiem Związku mógł zostać każdy niewidomy bez względu na wyznanie i przekonania religijne, pod następującymi warunkami:
^- utrata wzroku w granicach od 85 do 100%,
^ wiek powyżej lat 18,
^ obowiązek pracy na utrzymanie swoje i rodziny,
^- podporządkowanie się postanowieniom statutu.
Na przewodniczącego Związku został wybrany dr Włodzimierz Dolański. Liczba zrzeszonych niewidomych wynosiła l 913 osób.
Czując się spadkobiercą poniemieckich zakładów dla niewidomych, Związek spodziewał się uzyskać stałą bazę roboczą i organizacyjną w dawnym Blindenheimie, położonym w centrum Wrzeszcza, a składającym
się z pięciu budynków w ośmiohektarowym parku. Wszystko to było zaplanowane i zbudowane ze zrozumieniem potrzeb ludzi pozbawionych wzroku i w trosce o nich. Od roku powstania /1864/ zakład był wielokrotnie odnawiany, rozszerzany, ulepszany i wyposażany coraz bardziej nowocześnie. Bezpośrednio po wojnie niewidomi polscy wprowadzili się tu i zorganizowali warsztaty szczotkarskie. Nie zdołali jednak ani objąć wszystkich budynków, ani ocalić bogatych urządzeń i zbiorów muzealnych przed rozgrabieniem.
Związek Pracowników Niewidomych czynił wszystko, co było w jego mocy, by obiekt we Wrzeszczu został mu oddany w całości i na stałe, by mógł być zagospodarowany przez niewidomych, by ich dobru służył. Prócz warsztatu szczotkarskiego została tu uruchomiona drukarnia brajlowska i tu powstał ośrodek szkolenia zawodowego niewidomych z całej Polski.
Niestety, wśród toczącej się wówczas na terenie zniszczonego kraju walki różnych instytucji o gmachy i lokale — niewidomi przegrali. Były Blindenheim we Wrzeszczu okazał się jedynym pomieszczeniem odpowiednim dla Gdańskiej Akademii Medycznej /1950/.
Zarząd Główny Związku prowadził pracę w kilku uzupełniających się wzajemnie kierunkach.
Dbając o należyty poziom oświaty i kultury niewidomych zorganizował dwa biura przepisywania w brajlu książek, w pierwszym rzędzie podręczników dla szkół specjalnych, które po zniszczeniach wojennych znajdowały się w krytycznej sytuacji pod względem pomocy szkolnych. Biura, w których zatrudnione były kobiety niewidome, dostarczały szkołom i członkom Związku 300 tomów różnych książek. Po uruchomieniu drukarni brajlowskiej wznowione zostało wydawanie "Pochodni", a następnie zaczęto drukować pisemko dla dzieci pt. "Światełko". Miesięcznik czarno-drukowy pt. "Przyjaciel Niewidomych", wydawany jako organ Związku, spełniał podwójne znaczenie: informował widzących o sprawie niewidomych w Polsce i zagranicą, ułatwiając w ten sposób wzajemne zbliżenie i zrozumienie, nadto zaś za ogłoszenia i artykuły propagandowe, umieszczane w piśmie przez różne instytucje i firmy, uzyskiwał poważne fundusze na działalność Związku /1948/.
Zgodnie z własnym hasłem "nic o nas bez nas", za pośrednictwem swego prezesa Związek brał czynny udział w zorganizowanej przez Ministerstwo Oświaty naradzie w sprawie szkół dla dzieci niewidomych, następnie zaś w pracach stałej Komisji Doradczej dla Spraw Niewidomych w tymże Ministerstwie.
Uważając się za reprezentację niewidomych polskich w dotyczącej sprawy niewidomych akcji międzynarodowej, Związek gościł w r. 1948 Rolanda Bergera, delegata Departamentu Społecznego ONZ, a następnie doradcę Królewskiego Narodowego Instytutu dla Niewidomych w Londynie, Artura Platta. Berger, po zapoznaniu się z Zakładem Niewidomych we Wrzeszczu obiecał swą pomoc, życząc rozwinięcia tej skromnej placówki we wzorowy ośrodek pracy niewidomych. Platt, który gruntownie zapoznał się z sytuację niewidomych polskich i z działalnością, mającą na celu ich dobro, wygłosił szereg odczytów i wnioski swoje przedstawił na konferencji, zwołanej w tym celu przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej.
W związku z bytnością w Polsce R. Bergera i A. Platta, dr Dolański został wysłany z ramienia Departamentu Społecznego ONZ i naszego Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej do Anglii, celem zapoznania się z urzędami dla niewidomych w tym kraju, a następnie przeniesienia na teren Polski wszystkiego, co uzna za odpowiednie i korzystne.
W sierpniu 1949 r. przebywający w Anglii Dolański uczestniczył w Międzynarodowym Kongresie Niewidomych w Oksfordzie i brał czynny udział w organizowaniu światowego Biura do Spraw Niewidomych przy Departamencie Społecznym ONZ. Został następnie wybrany na członka Komitetu Wykonawczego tego Biura.
Zgodnie ze swymi podstawowymi założeniami i nazwą, Związek Pracowników Niewidomych wkładał duży wysiłek w podnoszenie istniejących i tworzenie nowych zakładów pracy, zatrudniających niewidomych i przez nich kierowanych. Posiadane stosunki pozwoliły mu zaciągnąć pożyczką w wysokości 30 min zł i zakupić surowce krajowe i zagraniczne, "dzięki czemu pracownicy niewidomi nie zaznali bezrobocia" w tych trudnych latach. Zakupione surowce, którymi dysponował Zarząd Główny, zmagazynowane zostały w gmachu Oddziału Związku w Chorzowie i stąd rozsyłane były do wszystkich Oddziałów, które prowadziły dalszy rozdział według własnego, bezpośredniego rozeznania potrzeb.
Na wiosnę 1948 r. Związek posiadał zorganizowane przed jego powstaniem i przejęte Oddziały w Warszawie, Chorzowie, Łodzi, Bydgoszczy, oraz nowo zorganizowane w Poznaniu i Wrzeszczu. Nadto przy Państwowym Zakładzie Szkoleniowym dla Ociemniałych Żołnierzy w Jarogniewicach-Głuchowie /Wielkopolska/ istniała delegatura Związku.
W roku 1949 Związek posiadał 10 Oddziałów wojewódzkich, których działalności nie krępował. Oto krótka charakterystyka każdego z tych Oddziałów.
Oddział w Bydgoszczy, na którego czele, jak dawniej tak i teraz, stał Władysław Winnicki, stanowił i po połączeniu "samodzielną organizację niewidomych na Pomorze". Skupiał on 135 do 450 członków. Pośredniczył w przeszkalaniu i zatrudnianiu niewidomych w przemyśle, kierując ich na kursy państwowe. Poszczególnym członkom udzielał pomocy w formie pożyczek na uruchomienie warsztatu, zakup surowca i in. Prowadził kasę pogrzebową. W wyniku usilnych starań uzyskiwał dla członków i rozdzielał odzież i żywność /UNRRA/, opał na zimę i in. Wystarał się o karty żywnościowe I kategorii, a po ich skasowaniu o ekwiwalent w gotówce dla wszystkich niewidomych. Uzyskał dla swych członków bezpłatne bilety tramwajowe i bezpłatny wstęp na przedstawienia teatralne. Uczestniczył w staraniach o renty, gdy przyznanie ich poszczególnym członkom nastręczało z różnych przyczyn trudności. Organizował uroczyste obchody świąt państwowych z urozmaiconym programem artystycznym, wycieczki podmiejskie, zabawy taneczne w zamkniętym gronie. Rozdzielał przydzielone przez Zarząd Główny Związku i nadsyłane z Warszawy zegarki brajlowskie1^ maszyny czarnodrukowe i surowiec szczotkarski dla indywidualnych warsztatów.
Fundusze Oddziału pochodziły ze składek członkowskich, z ofiar, nadsyłanych w odpowiedzi na wezwania kierowane do firm i osób prywatnych, z dotacji Wojewódzkiego Wydziału Opieki Społecznej oraz z 10% daniny dobro wolnej, wpłacanej przez niewidomych przy zakupie w Związku surowca.
Udzielona z tych funduszy przez Oddział "zagwarantowana pożyczka" przyspieszyła w r. 1948 uruchomienie Spółdzielni Niewidomych "Gryf, która i potem korzystała z pomocy Oddziału, zatrudniając w zamian jego członków.2)
Oddział w Chorzowie — mimo formalnego przystąpienia Stowarzyszenia Niewidomych Województwa Śląskiego do ogólnokrajowego Związku Pracowników Niewidomych R.P. /1946/, działał do roku 1949 jako organizacja odrębna.
Oddział prowadził trzy zakłady pracy, zatrudniające niewidomych i widzących, a mianowicie:
W Bytomiu, gdzie od roku 1945 posiadał dom po dawnym niemieckim związku niewidomych. Obecnie mieściła się tutaj wytwórnia wyrobów szczotkars-
x) Uzyskiwane jako dar Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Szwajcarii.
2) Władysław Winnicki, Relacja i odpowiedź na ankietę o stowarzyszeniach niewidomych. Archiwum Tyflologiczne PZN.
kich, pędzlarskich i koszykarskich, zatrudniająca 57 niewidomych. Prowadzony był także internat, w którym mieszkało 37 pracowników, członków Związku.
W Chorzowie, również we własnym budynku, mieścił się warsztat szczotkarski, zatrudniający 29 niewidomych i internat, w którym mieszkało 14 pracowników, członków Związku.
W Zabrzu, w lokalu wynajętym, Oddział prowadził warsztat szczotkarski i wytwórnię torebek papierowych. Pracowało tu 24 niewidomych.
Liczby pracowników widzących, zatrudnianych razem z niewidomymi, posiadane przez nas źródła nie wymieniają.
Warsztaty Oddziału nie korzystały z żadnych ulg podatkowych, co przy obrocie, który w r. 1949 wyniósł przeszło 62 min zł dało Skarbowi Państwa ponad 2.100.000 zł podatku obrotowego i ponad 3.000.000 zł podatku dochodowego.
Zgodnie z systemem, wprowadzonym przed wojną przez Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, w innych salach pracowali mężczyźni, w innych kobiety.
Pomoc, udzielana członkom przez Oddział, obejmowała:
1. Zatrudnienie niewidomych w warsztatach własnych oraz współdziałanie z Wojewódzkim Wydziałem dla Spraw Inwalidzkich w akcji przygotowywania do pracy w przemyśle i zatrudniania niewidomych w fabrykach państwowych. Nadto Oddział wyszukiwał kandydatów na szkolenie zawodowe i kierował ich do odpowiednich zakładów Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej.
Wypłacanie niewidomym niezdolnym do pracy, obciążonym rodzinami i znajdującym się w ciężkich warunkach, zapomóg z sum na ten cel przeznaczonych.
Organizowanie porad prawnych i współdziałanie z członkami w załatwianiu różnych spraw urzędowych. Załatwianie spraw zniżek kolejowych, tramwajowych i autobusowych, zwolnień od opłat za korzystanie z radia itp. W roku 1949 sprzedano członkom po cenach zniżonych około 50 radioodbiorników, uzyskanych w wyniku starań Zarządu Głównego. Od roku 1948 Oddział prowadził dla swych członków kasę pogrzebową.
Działalność kulturalno-oświatowa Oddziału obejmowała głośne czytanie książek w Chorzowie i Bytomiu, prowadzenie stałego chóru i zespołu recytatorskiego, kolportaż "Pochodni" i "Przyjaciela Niewidomych". W lecie organizowane były wycieczki.
Fundusze Oddziału pochodziły ze składek członkowskich, z dotacji państwowych i samorządowych na zapomogi i stypendia szkoleniowe, których przyznawanie powierzone było Oddziałowi /około 2 min zł rocznie/ i in.
W r. 1949 Oddział liczył 644 członków /w tym 198 kobiet/ na l 000 niewidomych, zamieszkałych na Śląsku. Pracę prowadził Paweł Niedurny.1)
1} Sprawozdanie z działalności Stowarzyszenia Niewidomych Woj. Śląskiego /obecnie Oddział Związku Pracowników Niewidomych R.P./ w Chorzowie za 1949 r. Archiwum Tyflologiczne PZN. Henryk Piotrowski, Śląscy niewidomi przodują. "Przyjaciel Niewidomych", 1950, nr 1-2.
Oddział w Krakowie powstał stosunkowo późno, bo na wiosnę 1948 r. z inicjatywy Zarządu Głównego Związku. Organizatorem jego był mec. Włodzimierz Abłamowicz, pierwszymi kierownikami pracy Jan Silhan i Władysław Poleski.
Na terenie województw krakowskiego, kieleckiego i rzeszowskiego Oddział współdziałał z odpowiednimi organami państwowymi i samorządowymi w szkoleniu i zatrudnianiu niewidomych w przemyśle. W Krakowie przeprowadzał próby tworzenia warsztatów własnych. Organizował akcję zaopatrywania niewidomych w odzież i żywność. W ramach akcji kulturalno-oświatowej uruchomił bibliotekę brajlowską, jedną z pierwszych po wojnie. Wynikiem działalności Oddziału, a zwłaszcza kpt. Jana Silhana, jest powołanie do życia krakowskiej szkoły dla dzieci ociemniałych /1948/, otaczanej następnie troskliwą opieką.15
Oddział w Lublinie powstał również w roku 1948 staraniem Spółdzielni Niewidomych, zorganizowanej tu w 1945 r. przez dziesięcioosobowy zespół niewidomych absolwentów szkoły zawodowej w Laskach.
W roku 1949 siedzibą Oddziału był lokal Spółdzielni przy ul. l Maja. Spółdzielnia pokrywała w tym czasie wszystkie wydatki organizującego się Oddziału. Ona też przeprowadziła rejestrację niewidomych we wszystkich powiatach województwa lubelskiego, otrzy-
1} Relaqje Włodzimierza Abłamowicza, Jana Silhana, Władysława Poleskiego. Archiwum Tyflologiczne PZN.
mując w ten sposób podstawy statystyczne dla dalszych prac tak Spółdzielni jak Oddziału.
Po stwierdzeniu, że wśród 600 niewidomych zamieszkałych na Lubelszczyźnie, 100 ze względu na swój wiek wymaga nauki lub pracy, Spółdzielnia /Oddział/ zajęła się gorliwie umieszczaniem dzieci w szkołach i organizowaniem szkolenia dla dorosłych. Organizatorem i kierownikiem całej akcji był Modest Sękowski.
Oddział w Łodzi w roku 1948 liczył 290 członków. Aż do roku 1950 działał pod nazwą dawną, jako Związek Niewidomych m. Łodzi, pragnął bowiem jak najdłużej utrzymać swą samodzielność.
W latach 1948-1950 Oddział prowadził razem z Wojewódzkim Wydziałem Inwalidzkim akcję szkolenia i zatrudniania niewidomych w przemyśle.
Zdając sobie sprawę ze znaczenia własnej siedziby dla prowadzonej działalności społecznej, Oddział wystarał się o plac, zebrał niezbędne fundusze i w r. 1950 zamierzał przystąpić do budowy Domu Niewidomych w Łodzi. Miał on być siedzibą Oddziału i warsztatów związkowych. Z przyczyn formalnych realizacja tego planu nie doszła do skutku. W rezultacie, według słów organizatora i kierownika pracy, Adama Tobisa, "pieniądze roztrwoniono, samych niewidomych zaś skazano na pracę w warunkach urągających wszelkim zasadom przepisów zdrowotnych". Nie odebrało to je-
1} Modest Sękowski, Niewidomi Lubelszczyzny organizują się. "Przyjaciel Niewidomych", 1949, nr 10.
dnak niewidomym działaczom łódzkim przeświadczenia o słuszności ich planu: "wierzymy, że nasza koncepcja nie umarła, i że wcześniej lub później ktoś ją podejmie i zrealizuje".
Małe możliwości materialne i obojętność społeczeństwa odbijały się na działalności Oddziału. Zakłady zatrudniające niewidomych rozwijały się niezależnie od niego.1}
Oddział w Poznaniu powstał już w ramach działalności Związku Pracowników Niewidomych R.P. W roku 1947, tj. w pierwszym roku swej pracy, liczył 227 członków i podopiecznych, znajdujących się w bardzo ciężkiej sytuacji materialnej. Oddział usiłował przyjść im z pomocą, rozdzielając zapomogi z ofiar społeczeństwa, rozdając odzież i żywność z darów YMCA, Poznańskiego Komitetu Opieki Społecznej, Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi z Lasek. W owym czasie Oddział nie otrzymywał żadnych dotacji państwowych ani samorządowych, nie prowadził też własnych warsztatów.2)
Oddział w Warszawie prowadził nadal wytwórnię szczotek przy ul. Widok 22 i organizował dla członków pomoc materialną.
1} Związek Niewidomych w Łodzi, /niepodpisane/ "Przyjaciel Niewidomych", 1948, nr 1-2. AdamTobis, Relacja. Archiwum Tyflologiczne PZN.
2) Sprawozdanie z działalności Związku Pracowników Niewidomych — Oddział w Poznaniu za 1947 r. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Zarząd Oddziału brał czynny udział w akcji, mającej na celu połączenie związków regionalnych i utworzenie ogólnokrajowego Związku Pracowników Niewidomych. Stanowił zdecydowaną i nie przebierającą w środkach opozycję w stosunku do koncepcji dr. Dolańskiego i jego osoby.1}
Województwo warszawskie stanowiło teren odrębnego oddziału z siedzibą w Izabelinie koło Lasek.
Oddział we Wrocławiu został zorganizowany w r. 1949 przez Aleksandra Króla.
Oddział we Wrzeszczu istniał do czasu wysiedlenia niewidomych z byłego Blindenheimu. Pracę prowadzili: Eugeniusz Bartoszewski, a następnie Józef
Buczkowski.
* * *
Tak więc to, co Wagner zrealizował w r. 1929, tworząc z trzech regionalnych związków ociemniałych inwalidów wojennych organizację federacyjną o jednolitym kierownictwie nadrzędnym — dr Dolański osiągnął w r. 1946 w formie również federacyjnego Związku Pracowników Niewidomych.
W federacji niewidomych cywilnych Oddział terenowy stanowił jednostkę organizacyjną i gospodarczo-samodzielną w stopniu tym wyższym, im mocniejszą miał tradycję ugruntowaną na działalności przedwojennej i powojennej przed zjednoczeniem.
1} Michał Lisowski, Relacja. Józef Buczkowski, Relacja. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Ewa Gródecka, Życie, które uczy żyć. W' 80-cio lecie działalności dr. Dolańskiego. "Pochodnia", 1967.
Zarząd Główny Związku scalał działalność poszczególnych Oddziałów, reprezentował całą federację wobec władz państwowych, społeczeństwa i instytucji międzynarodowych, zdobywał środki materialne i pomoce rzeczowe, które następnie rozprowadzał za pośrednictwem Oddziałów.
Zgodnie z nazwą organizacji, sensem istnienia Związku i jego Oddziałów była działalność gospodarcza. Według założeń statutowych Związek miał być bowiem zrzeszeniem pracowników niewidomych, opiekujących się kolegami niezdolnymi do pracy. Dlatego prowadzenie, wspomaganie i organizowanie własnych zakładów pracy stanowiło główne zadanie Związku i podstawę, gwarantującą rozwój działalności w innych kierunkach.
Koncepcyjnie Związek tkwił bardzo mocno w tradycjach przedwojennych, nadal uważał za swoje zadanie i za swój obowiązek zastępowanie i wspomaganie działalności państwa na rzecz niewidomych przez akcję społeczną w całym tego słowa znaczeniu, a więc dobrowolną, bezinteresowną, niekrępowaną odgórnie w metodach, formach i programach pracy, jak najmniej obciążającą państwo finansowo, jak najwydatniej czerpiącą środki materialne z dochodów własnych i z ofiarności społecznej.
Na tym samym zresztą gruncie stał wznowiony Związek Ociemniałych Żołnierzy, który przekształcił dawną formę samopomocy opartej na koncesjach i rentach w formę nową, polegającą na organizowaniu i prowadzeniu własnych warsztatów rzemieślniczych.
Odmienne stanowisko w stosunku do sprawy niewidomych zajmował jedynie Michał Blaufuks-Lisowski i prowadzony przez niego Oddział Warszawski Związku Pracowników Niewidomych. Zwalczano tutaj filantropię i filantropów. Dążono do nadania organizacji niewidomych cech zdyscyplinowanego związku zawodowego.
Tymczasem sprawa inwalidów, a więc i sprawa niewidomych, zaczęła coraz wyraźniej wchodzić w orbitę poczynań polityczno-społecznych państwa budującego socjalizm na ściśle sformułowanych zasadach pod kierownictwem partii i rządu. W obliczu wielkiej przemiany ustrojowej i społecznej związki niewidomych nie mogły pozostać w swych dawnych formach i w swej przedrewolucyjnej roli.
Pierwszym rewolucyjnym faktem było wydzielenie związkowych dotąd zakładów pracy, przekształcenie ich w spółdzielnie i włączenie do nowo utworzonej Centrali Spółdzielni Inwalidów.
Nastąpiło to w roku 1949.
Drugim faktem było, po rozwiązaniu Związku Inwalidów Wojennych, zawieszenie Zarządu Głównego Związku Pracowników Niewidomych i mianowanie Kuratora, którym miał pozostawione przy życiu związki niewidomych zreorganizować, przystosowując do nowej roli w nowym ustroju.
W marcu 1950 r. ociemniały w czasie Powstania Warszawskiego major Leon Wrzosek zapoczątkował na gruncie polskiej sprawy niewidomych okres rewolucji, nazwany "okresem kurateli".
Uprawnienia i przywileje, które poszczególne Związki Niewidomych uzyskiwały dla swych członków, stawały się przedmiotem zarządzeń państwowych, dzięki czemu otrzymywały moc prawną w skali krajowej.
Zarządzenia państwowe z lat 1945-1950, wydane dzięki staraniom władz centralnych Związków Pracowników Niewidomych i Ociemniałych Żołnierzy, dotyczyły następujących uprawnień i przywilejów niewidomych:
1945/46 Przyznanie niewidomym na równi z pracownikami państwowymi kart żywnościowych I kategorii. Przyznanie takich samych kart przewodnikom niewidomych — w wyniku starań Zarządu Związku Pracowników Niewidomych w Warszawie /Dziennik Urzędowy Ministerstwa Aprowizacji i Handlu Nr 8/46/.
Obniżenie opłaty za przesyłkę pocztową "druków niewidomych" /tj. brajlowskich/ do 3 zł przy wadze do 7 kg /Dziennik Taryf Ministerstwa Poczt i Telegrafu z 12 XII 1947 r./. Według taryfy z dnia l I 1939 r. to obniżenie
opłaty stosowało się również do przesyłek papieru brajlowskiego i pomocy technicznych dla niewidomych.
Przyznanie niewidomym w okresie likwidowania kart żywnościowych tzw. ekwiwalentu w gotówce, wypłacanego wszystkim niewidomym w okresie od l IV do 31 XII 1948 na podstawie zaświadczenia okulisty lub Związku
Pracowników Niewidomych R.P., stwierdzają cego ślepotę /Uchwała Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów — w wyniku starań Zarządu Głównego Związku Pracowników Niewidomych R.P./.
1949 Przyznanie wszystkim inwalidom wojennym, a więc i ociemniałym żołnierzom, 33% zniżki kolejowej oraz bezpłatnego przejazdu dla przewodników niewidomych na podstawie odpowiedniego stempla w książce inwalidzkiej. Wynik starań Zarządu Głównego Związku Ociemniałych Żołnierzy.
1949 Przyznanie przewodnikom towarzyszącym niewidomym w podróży koleją zwolnienia od opłat za przejazd na podstawie zaświadczeń, wydawanych przez Związek Pracowników Niewidomych /Nowa taryfa kolejowa — ważność od dnia l I 1949/. Wynik starań Zarządu Głównego Związku Pracowników Niewidomych.
1949 Przyznanie prawa do bezpłatnego korzystania z komunikacji miejskiej ociemniałym członkom Związku Ociemniałych Żołnierzy R.P. oraz ich przewodnikom, tudzież przewodnikom niewidomych zrzeszonych w Związku Pracowników Niewidomych R.P. Pozostawienie prawa do przejazdów bezpłatnych niewidomym cywilnym w tych miejscowościach, w których prawo to już uzyskali. Wynik starań Zarządów o6u Związków /Pismo Ministerstwa Administracji Publicznej L. dz. S.g. V/O/ /49 z dnia 15 XII 1949 r./.
1950 Zwiększenie zatrudnienia inwalidów, a w tym i niewidomych, przez wszystkie resorty gospodarcze w zawodach i czynnościach dla nich dostępnych, oraz zabezpieczenie odpowiednich warunków bytowych pracowników niewidomych /Uchwała Prezydium Rządu z dnia 29 XI 1950 r., 21 zarządzeń resortów z I połowy 1951 r./. W stosunku do niewidomych uchwała ta nigdy nie była respektowana.1'
Działalność organizacji społecznych na rzecz niewidomych
Spośród organizacji społecznych, których celem była pomoc dla niewidomych, po drugiej wojnie światowej tylko Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi prowadziło dalej działalność, nie przerwaną w czasie okupacji. Towarzystwo Pomocy Ociemniałym Ofiarom Wojny w Polsce pod nazwą "Latarnia" i Towarzystwo Opieki nad Niewidomymi w Bydgoszczy przestały istnieć. Towarzystwo Kuratorium nad Ociemniałymi w Wilnie rozproszyło się w granicach Polski Ludowej, podobnie jak w Kuratorium Zakładu Ciemnych we Lwowie. Łódzka Rodzina Radiowa, zrezygnowawszy z opieki nad dziećmi niewidomymi, zajęła się sierotami po poległych.
1} Zarząd Główny Związku Pracowników Niewidomych, Triumf sprawiedliwości społecznej. "Przyjaciel Niewidomych", 1948, nr 9-10. Specjalna taryfa pocztowa. Tamże, 1948, nr 6-7. Komunikat w sprawie przejazdów w komunikacji miejskiej. Tamże, 1949, nr 1-2.
Ale w nowym ustroju działalność Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi nie mogła rozwijać się utartym już torem. Rolę opiekunów niewidomych objęły teraz bowiem odpowiednie resorty państwowe, a więc Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, Ministerstwo Oświaty, Ministerstwo Zdrowia, częściowo zaś i inne. Organizacje społeczne, które w pierwszym okresie /przed rokiem 1918/ zastępowały — w drugim zaś /1918-1945/ uzupełniały i zastępowały władze państwowe, teraz miały ich działalność wspomagać, pracując w formach odgórnie regulowanych, pod kierunkiem właściwych resortów i częściowo w ramach ich budżetów.
W tym układzie stosunków zadaniem powierzonym Towarzystwu Opieki nad Ociemniałymi było prowadzenie w Laskach największego w Polsce zakładu wychowawczego i szkoleniowego dla niewidomych do lat 18, w Żułowie zaś zakładu opieki zamkniętej dla dorosłych niewidomych, zwłaszcza kobiet. Nadto, w pierwszych latach po wojnie Towarzystwo współdziałało z władzami państwowymi w prowadzonej przez nie akcji na rzecz niewidomych. Było to konieczne, ponieważ akcja ta wymagała znajomości rzeczy i przygotowanego personelu. Było to możliwe, ponieważ Towarzystwo w ciągu swej bogatej i wszechstronnej działalności wykształciło działaczy i pracowników, posiadających najlepszą w Polsce znajomość problematyki niewidomych, dzięki zaś rozbudowanej i znanej bazie roboczej, jaką stanowiły Laski — największe doświadczenie i warunki dla prac badawczych.
W okresie tym ten stan rzeczy uległ zmianie. Towarzystwo prowadziło subwencjonowany przez państwo zakład wychowawczy i troszczyło się o byłych wychowanków. Nie mogło natomiast rozwijać tak bogatej w latach 1923-1939 działalności zewnętrznej, ani przeszczepiać nadal własnych osiągnięć na teren akcji prowadzonej przez resorty państwowe i związki niewidomych.
Po październiku 1956 roku unormowanie tej sytuacji nie nastąpiło. Nowatorskie osiągnięcia zaś nie są wykorzystywane z uszczerbkiem dla wszystkich dziedzin działalności niewidomych i na rzecz niewidomych.
Zapoznajmy się teraz z kolejną działalnością Towarzystwa wewnętrzną, tj. na terenie zakładów, oraz zewnętrzną — opartą na pracach doświadczalnych i badawczych.
Działalność wewnętrzna
Dla zobrazowania działalności Zakładu w Laskach podajemy dwa wykazy zespołów dziecięcych i młodzieżowych, wychowywanych i kształconych w Laskach w roku szkolnym 1948/49 i w 10 lat potem.
1948/1949
Przedszkole — zespół 7 dzieci.
7-klasowa szkoła podstawowa. Uczniów 116.
3-letnia średnia szkoła zawodowa z warsztatami: tkackim, dziewiarskim i szczotkarskim. Uczniów 34.
4-osobowy zespół młodzieży, przygotowującej się
do egzaminów maturalnych w liceum ogólnokształcącym.
5-osobowy zespół młodzieży po maturze licealnej,przygotowującej się do egzaminów pedagogicznych.
Zespół 2 uczniów Szkoły Muzycznej im. Kurpińskiego w Warszawie /gra na organach/.
Zespół 2 uczniów II klasy liceum im. T. Rejtana w Warszawie.
4-osobowy zespół uczący się poza szkołą zawodową dziewiarstwa, szczotkarstwa i introligatorstwa.
Kurs masażu dla uczniów szkoły zawodowej poza jej programem — 19 uczniów.
10. Kurs przysposobienia do pracy w przemyśle, również poza programem szkoły zawodowej — 21 uczniów.1}
Razem 214 uczniów.
1958/1959
Przedszkole 18
Przedszkole dla dzieci niewidomych i debilnych 5
7-klasowa szkoła podstawowa /li zespołów/ 108
Klasy szkoły podstawowej jak w p. 2 /4 zespoły/ 23
3-letnia szkoła zawodowa /3 zespoły/ 34
Szkoła zawodowa dla opóźnionych wiekiem 10
Szkoła zawodowa dla upośledzonych umysłowo 12
Próby zatrudnienia niewidomych amputantów 3
Próby wychowania dzieci głuchociemnych 2
Razem 215
1} Włodzimierz Dolański, Francja, Anglia i my. Sprawa Niewidomych — 1958 r. Zakład Niewidomych w Laskach pod Warszawą. "Przyjaciel Niewidomych", 1949, nr 6-7.
Szkolenie zawodowe /p. 5/ prowadzone było w tym roku szkolnym w następujących działach: tkactwo, dziewiarstwo, szczotkarstwo, tapicerstwo, stolarstwo, koszykarstwo, galanteria metalowa, prace na obrabiarkach.
Wśród nauczycieli przedmiotów ogólnokształcących i instruktorów w szkole zawodowej było 16 niewidomych, nadto zaś 3 pomocników instruktorów. Poza tym niewidomi pracowali na terenie Zakładu w następujących działach: ręczne przepisywanie książek w brajlu /4 osoby/, doszkalanie niewidomych uczniów /!/, pomoc dorosłym niewidomym /!/, introligatornia /!/, pralnia /!/, tkactwo /4/, szczotkarstwo /2/, pomoc w pracach podwórzowych /2/, praca w kuchni i pomoc w domu /2/. Działalność Zakładu w stosunku do byłych wychowanków wyrażała się w pomocy indywidualnej, wiodącej do ustalenia się życiowego i zawodowego oraz w pomocy, udzielanej grupie niewidomych, przygotowującej się do utworzenia i organizującej nowy własny zakład pracy. Ta druga forma, nie stosowana poza Laskami przez żadną z istniejących u nas szkół dla dzieci niewidomych, zasługuje specjalnie na uwagę. Doprowadziła ona do powstania spółdzielni niewidomych w Lublinie /obecnie Spółdzielcze Zakłady Pracy Niewidomych Inwalidów/, zorganizowanej w latach 1945-1946.
Zakład w Żułowie do roku 1950 miał charakter Ośrodka Pracy Niewidomych Kobiet. Prowadzony tu był dla nich kurs dokształcający zawodowy, 5 osób stanowiło komplet przygotowujący się do matury.
Wszystkie mieszkanki Żułowa pracowały w gospodarstwie.
Następnie mieszkanki zdolne do pracy zostały przeniesione do Zakładu Towarzystwa w Pniewie, zorganizowanego po Powstaniu Warszawskim, w Żułowie zaś Towarzystwo zorganizowało Zakład opiekuńczy dla dorosłych niewidomych.
W Pniewie Towarzystwo zorganizowało dwunastomiesięczny kurs dziewiarstwa i tkactwa dla 37 dziewcząt niewidomych. Kurs był finansowany przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, obsadę instruktorską i pracowniczą stanowili byli wychowankowie i działacze z Lasek.
Program był dostosowany do poziomu uczennic, które trzeba było podzielić na dwie grupy: do pierwszej zaliczono dziewczęta po 2-3 klasach szkoły podstawowej, nawet ze słabą znajomością brajla, do drugiej — uczennice wyższych klas szkoły podstawowej dla niewidomych.
W zakresie przedmiotów zawodowych kurs przygotowywał do egzaminu czeladniczego. Zakres nauki przedmiotów ogólnokształcących w ramach programu szkoły podstawowej uzależniony był na każdym poziomie od przygotowania uczennic i od czasu trwania kursu. Praktyczna nauka tkactwa i dziewiarstwa odbywała się w specjalnie zorganizowanych warsztatach. Poziom przedmiotów wyrabianych przez uczennice był wysoki.
1} Antoni Marylski, Laski, "Szkoła Specjalna", 1946/47, nr 1-4. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Zakończeniem kursu był egzamin czeladniczy, który zdały wszystkie uczennice. Zakwaterowane w pobliskiej Łodzi, zapoczątkowały one działalność tkacko-dziewiarskiej spółdzielni niewidomych "Przyjaźń".
Planowane przez Towarzystwo dalsze kursy tego typu nie mogły się już odbyć wobec decyzji władz, na podstawie której placówka w Pniewie została przejęta przez Prezydium Rady Narodowej w Łodzi i przekształcona na Państwowy Zakład Opieki Zamkniętej dla Dorosłych.
Działalność zewnętrzna
Zaklady rehabilitacyjne dla ociemnialych żołnierzy
Sprawy inwalidów wojennych PKWN powierzył Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi w Lublinie. Jako jedno z pilniej szych zadań uznał on zorganizowanie Zakładu Rehabilitacyjnego dla Ociemniałych Żołnierzy. Zdając sobie sprawę, że wymaga to znajomości rzeczy, właściwej organizacji doświadczonego personelu, zwrócił się do kierownictwa Ośrodka Pracy Kobiet Niewidomych, który przez całą okupację Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi prowadziło w Żułowie /powiat Krasnystaw, woj. lubelskie/. W rezultacie planowany zakład postanowiono umieścić w pałacu majątku Surchów, położonego w bezpośrednim sąsiedztwie Żułowa. Istnienie zorganizowanego zaplecza uznano za rację ważniejszą, niż inne względy, które przedstawiały się raczej niekorzystnie. Budynek był ciasny i nieodpowiednio rozplanowany, Surchów miał złą komunikację, co stwarzało poważne trudności dla zakładu, który miał skupić nowoociemniałych żołnierzy z całego kraju.
W lutym 1945 roku, a więc gdy tylko pozwoliły na to działania wojenne, organizowaniem zakładu zajął się wydelegowany z Lasek zespół pracowników administracyjnych i niewidomych instruktorów pod kierunkiem Henryka Ruszczyca. Gospodarstwo objął personel zakonny z Żułowa. Pierwsi ociemniali żołnierze przybyli do Surchowa w marcu. Później przyjmowano także osoby cywilne, pozbawione wzroku w czasie wojny. Na przyjęcie ich czekał dom, życzliwi ludzie i koledzy niewidomi, służący posiadaną wiedzą wyniesioną ze szkoły i poświadczeniem, czerpanym z życia zakładowego w Laskach.
Już w maju 1946 r. Zakład został przekazany nowo utworzonemu w ramach Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, Głównemu Urzędowi Inwalidzkiemu.
Opierając się na doświadczeniach państwowych kursów, przygotowujących do pracy w przemyśle, jak już wspomnieliśmy — planowanych i realizowanych z wybitnym udziałem Henryka Ruszczyca, Towarzystwo postanowiło przeprowadzić w Laskach jako eksperyment kurs przysposobienia do pracy w przemyśle dla uczniów 3 wyższych klas szkoły podstawowej w godzinach pozaszkolnych/, dla uczennic I klasy szkoły zawodowej oraz dla zapóźnionych uczniów tejże szkoły.
Instruktorem został niewidomy, który kurs przysposobienia do pracy w przemyśle ukończył w Katowicach.
Program całorocznego kursu obejmował 3 etapy:
I — dostępny dla wszystkich uczniów, od których wymagano doskonałego opanowania techniki posługiwania się narzędziami,
II — przeznaczony był tylko dla uczniów zdolniejszych. Wykonywali oni wzorcowo czynności najczęściej spotykane w przemyśle i mające największe znaczenie dla ogólnego usprawnienia ucznia. Wykaz ich był starannie opracowany i ustalony,
III — obejmował udział uczniów w pełnym procesie reedukacyjnym. W danym przypadku obejmował on produkcję wieszaków metalowych, składanych systemem taśmowym. W dalszych latach szkolenia przewidywało się:
Rok II — wciąganie uczniów do dalszych podobnych, lecz trudniejszych procesów produkcyjnych: roboty ręczne, montaż, kontrola sortowania, brakowanie, praca z mikromierzem, praca na prasach ręcznych i mechanicznych oraz na innych nieskomplikowanych maszynach.
Rok III — szkolenie indywidualne w zakresie czynności drugiego stopnia /obsługiwanie tokarki rewolwerowej i gwinciarki, skomplikowane montaże/. Za cel tak pojętego szkolenia uznano: l/ inteligentne opanowanie przez ucznia każdej nieznanej mu, nawet najbardziej skomplikowanej, a dostępnej dla niewidomego funkcji w fabryce lub spółdzielni,
2/ taką znajomość podstaw mechaniki i umiejętność używania narzędzi, aby umożliwiła ona wykonywanie samodzielnie drobnych napraw maszyn, samodzielne wprowadzanie zmiany narzędzi w maszynach, przy robotach II stopnia zaś — samodzielne nastawianie maszyn.
Jak z tego wynika, kurs miał umożliwić absolwentom szkoły wejście od razu w życie zawodowe, w którym stanowiliby kadrę pracowników już znających szereg czynności i ogólnie usprawnionych.
Eksperyment doprowadził do uznania, że przysposobienie niewidomych do pracy w rzemiośle i w przemyśle winno być częścią składową programu szkoły podstawowej. W tym samym roku prowadzone było eksperymentalne szkolenie w zakresie szczotkarstwa i dziewiarstwa, nastawione na opracowanie nowych metod i rozszerzenie możliwości niewidomych, pracujących w tych zawodach.1}
Z doświadczenia tego skorzystała jedynie szkoła Towarzystwa w Laskach.
Doświadczenia metodyczne, opracowane na podstawie pracy kursu dziewiarskiego, stały się w przyszłości — ale znowu tylko na terenie Lasek — punktem wyjścia w poczynaniach Towarzystwa, mających na celu podniesienie kwalifikacji zdolnych niewidomych dziewiarzy i tkaczy do poziomu artystycznego. Ostatecznym rezultatem wspólnej pracy młodych artystów-dziewiarzy i tkaczy niewidomych oraz ich kierownictwa, zwłaszcza zaś Henryka Ruszczyca, było powstanie
1} Na podstawie materiałów, udzielonych przez Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach w r. 1959. Archiwum Tyflologiczne PZN.
w ramach CEPELIA Spółdzielni "Nowa Praca Niewidomych" w Warszawie.
. W ciągu szeregu lat poważnym utrudnieniem był dla Towarzystwa brak siedziby w Warszawie. Częściowo został on usunięty, gdy po wybudowaniu gmachu Polskiego Związku Niewidomych jeden z lokali, zajmowanych przedtem przez Związek /ul. Foksal 15/ został oddany na internat dla niewidomych pracowników Spółdzielni "Nowa Praca Niewidomych", całkowicie zaś w rok potem, gdy władze kościelne przekazały siostrom z Lasek gmach poklasztorny przy ul. Piwnej, w którym przed jego zburzeniem w czasie Powstania Warszawskiego miało swoją siedzibę Towarzystwo Niewidomych Muzyków.
Tak więc Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi pozostało w obecnym okresie jako jedyny, choć ograniczony w zasięgu prac i możliwościach rozwojowych, przejaw działalności społecznej organizacji widzących na rzecz niewidomych.
Dzięki założeniom podstawowym, wiążącym nierozdzielnie ugruntowaną na doświadczeniach wiedzę teoretyczną z działalnością praktyczną, nieprzerwanie dostosowywaną do zmieniającej się sytuacji w kraju i na świecie, dzięki posiadanej bazie roboczej, jaką stanowi Zakład w Laskach, dzięki wreszcie ustalonej obsadzie pracowniczej, w Towarzystwie uznać należy najlepszego i najwszechstronniejszego znawcę wiedzy tyflologicznej w Polsce. Z wiedzy tej korzystały i nieprzerwanie korzystają, oficjalnie lub nieoficjalnie, wszystkie czynniki współczesne, mające do czynienia z niewidomymi i ich sprawą. Wydaje się, że dobro tej sprawy wymaga oficjalnego powiązania wszelkich naszych wysiłków badawczych z działalnością Lasek w tej dziedzinie i ujęcia dorobku tyflologicznego Lasek w formę opracowania rzeczowego i gruntownego, jakiego brak tak bardzo odczuwamy.
Działalność państwa na rzecz niewidomych
W Polsce Ludowej opieka nad obywatelami niewidomymi, konstytucyjnie uznanymi za równoprawnych, sprawowana jest przez partię i rząd przy współudziale organizacji samych niewidomych. Resortem, któremu powierzony został całokształt potrzeb niewidomych było w latach 1945-1960 Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. Inne resorty uczestniczyły w tej akcji w ramach swej działalności.
Punktem wyjścia dla akcji, dotyczącej wyłącznie obywateli pozbawionych wzroku była konstytucyjna działalność czynników państwowych i samorządowych, mająca na celu zaspokajanie potrzeb ogółu ludności.
Na tym podłożu kształtowały się stopniowo i kształtują nadal specjalne formy pomocy i opieki nad niewidomymi. Obejmują one:
^ zarządzenia państwowe uchylane i wprowadzane w życie z inicjatywy samych niewidomych za pośrednictwem ich organizacji, odpowiednio do możliwości państwa. Zarządzenia te przedstawione są w rozdziale Związki niewidomych w latach 1945-1951(str. 102) oraz Polski Związek Niewidomych i spółdzielczość niewidomych (str. 155),1}
^- system wychowania i kształcenia dzieci niewidomych w prowadzonych przez państwo lub otoczonych jego opieką szkołach specjalnych podstawowych i zawodowych,
^ system opieki otwartej i zamkniętej nad niewidomymi niezdolnymi do pracy, realizowany przez państwo i samorząd terytorialny,
^ system przygotowania do pracy i zatrudnienia dorosłych niewidomych i ociemniałych, realizowany przez samo państwo i samorząd terytorialny za pośrednictwem spółdzielczości inwalidzkiej i samych niewidomych,
^ rzeczowe i materialne popieranie działalności społecznej organizacji niewidomych jako wykładnika ich potrzeb oraz aparatu docierającego do potrzebujących.
W niniejszym rozdziale przedstawimy bezpośrednią działalność państwa na rzecz niewidomych.
Państwowe zakłady wychowawcze dla dzieci i młodzieży
Jak wiemy, Polska posiadała przed II wojną światową państwowe internatowe szkoły specjalne dla dzieci niewidomych w Warszawie /Instytut Głuchoniemych i Ociemniałych/, w Bydgoszczy i Wilnie, oraz zakłady społeczne w Laskach koło Warszawy /Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi/, we Lwowie /Za-
lj Uprawnienia niewidomych, "Sprawa Niewidomych", 1958, zeszyt l.
kład Ciemnych/ i w Łodzi /Szkoła Łódzkiej Rodziny Radiowej/.
Po wojnie gmach Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych był prawie całkowicie zburzony. Szkole bydgoskiej z powodu ogólnych zniszczeń przydzielono tylko część jej gmachu. Laski wymagały częściowo odbudowy, częściowo gruntownych remontów. Szkoły w Wilnie i we Lwowie znalazły się poza granicami naszego państwa. Łódzka Rodzina Radiowa przystosowała swoje cele i swoją działalność do sytuacji powojennej i, zrezygnowawszy z troski o dzieci niewidome, dom dla nich wzniesiony przekazała na żłobek dla dzieci widzących.
W Polsce Ludowej szkoły dla dzieci niewidomych stały się jednym z działów szkolnictwa specjalnego, kierowanego przez odpowiedni Departament Ministerstwa Oświaty.
Nauczycieli w dalszym ciągu przygotowywał Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. Wznowiony w grudniu 1945 r., pierwsze lata działalności musiał poświęcić odbudowie placówki i kompletowaniu nowych sił fachowych. Kierowany w dalszym ciągu przez dr Marię Grzegorzewską, od roku 1946/47 Instytut rozszerzył zakres swej działalności na piąty już typ szkół specjalnych — dla dzieci kalekich i przewlekle chorych.
Od lipca 1948 r. Instytut otrzymał jako swą siedzibę specjalnie odbudowany gmach przy ul. Spiskiej 16. W kilka miesięcy potem wznowił przerwane przez wojnę kształcenie nauczycieli dla szkół specjalnych wszystkich typów.
Wśród wykształconych przez Instytut nauczycieli szkół dla dzieci niewidomych spotykamy coraz liczniejszych tyflopedagogów pozbawionych wzroku. ^
Oto krótko przedstawione dzieje każdej szkoły:
W Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych, najstarszej na ziemiach polskich szkole dla niewidomych, od roku 1949 istnieje tylko mały zespół dzieci niewidomych, uczniów jednej klasy. W roku 1946 Zakład przyjął grupę dzieci polskich przeniesionych tutaj z Zakładu Ciemnych we Lwowie. Z chwilą zlikwidowania w Instytucie działu niewidomych Warszawa została bez szkoły dla dzieci, dotkniętych utratą wzroku.
Państwowa Szkoła Specjalna dla Dzieci Niewidomych w Bydgoszczy pracuje w dawnym budynku, prowadząc nauczanie w zakresie szkoły podstawowej i zawodowej.
Wobec zlikwidowania szkoły Łódzkiej Rodziny Radiowej, konieczne było utworzenie w Łodzi Państwowej Szkoły Specjalnej dla Dzieci Niewidomych. Dlatego na wiosnę 1945 r. władze szkolne powołały na stanowisko organizatora i kierownika mającej powstać szkoły niewidomego nauczyciela Józefa Buczkowskiego oraz również niewidomą nauczycielkę Sabinę Kalińską, jako jego najbliższą współpracownicę.
Rozpoczęli oni pracę od starań o przydzielenie dla szkoły budynku. Po wielu zabiegach uzyskano dom przy ul. Tkackiej 34/36. Zaczęły się teraz usilne
ł) Maria Grzegorzewska, Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej w Warszawie. "Przyjaciel Niewidomych", 1949, nr 8-9.
starania o doprowadzenie budynku do możliwego stanu, o przydział urządzeń i sprzętu dla szkoły i internatu. W zabiegach tych ociemniali nauczyciele byli prawie wyłącznie zdani na własne siły, część społeczeństwa bowiem przyjęła postawę wyczekującą, przyglądając się pracy niewidomych organizatorów, uważanej za eksperyment, część zaś zajęła wrogie stanowisko twierdząc, że niewidomy nie może być kierownikiem szkoły.
W rezultacie, gdy szkoła była już gotowa na przyjęcie dzieci, rozgorzała walka o odebranie jej kierownictwa niewidomemu i o oddanie go kandydatce widzącej.
Tymczasem pierwsze dzieci w liczbie 20 przybyły do szkoły i zamieszkały w internacie, który musiał je żywić przez 8 miesięcy, nie otrzymując jeszcze przydziałów żywności. Wkrótce potem liczba uczniów wzrosła dwukrotnie. Kierownictwo wystarało się w tym czasie o przyznanie szkole położonego w jej sąsiedztwie ogrodu i pola o powierzchni kilku hektarów i zdobyło niezbędny inwentarz żywy i -martwy. Teraz już nowa szkoła miała licznych przyjaciół w kraju i zagranicą, o czym świadczyły nadsyłane dary w naturze i pieniądze. Według słów kierownika szkoły "na początku stycznia 1946 r. nie było nic, prócz zniszczonego budynku. Z początkiem września tegoż roku, a więc w 8 miesięcy później, zakład posiadał urządzenia szkolne i internatowe, 2 pianina, 2 fisharmonie oraz pomoce szkolne, a z inwentarza żywego i martwego: konia z uprzężą, krowę, przeszło 70 kur, wóz i cały szereg innych sprzętów. W listopadzie 1946 r. za
zezwoleniem Ministra Ziem Odzyskanych przywieziono z Wrocławia 2 samochody ciężarowe książek i nut brajlowskich i wiele innych pomocy naukowych. Za pośrednictwem Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej Zakład otrzymał 50 tabliczek brajlowskich — dar niewidomych w Rosji".J)
Oparciem społecznym było dla szkoły Koło Przyjaciół Niewidomych, zorganizowane w r. 1946.
W końcu sierpnia 1947 r., gdy nowa placówka już zorganizowana stała u progu nowego roku szkolnego, polecono niewidomemu jej organizatorowi przekazać kierownictwo osobie widzącej, co nastąpiło.
W roku 1955 szkołę specjalną dla dzieci niewidomych w Łodzi zamknięto, jako zbędną. I tak jest do dzisiaj, mimo nieustających starań Polskiego Związku Niewidomych.
Miasto Poznań i województwo poznańskie otrzymało Szkołę Specjalną dla Dzieci Niewidomych w Owińskach pod Poznaniem, w budynku po szpitalu psychiatrycznym. Szkoła została otwarta w roku 1946/47. W pierwszym roku było tu zaledwie trzech uczniów, stopniowo liczba ich wzrosła do 130. Klasy zawodowe kształciły szczotkarzy i koszykarzy.
Zakład opiekował się swymi wychowankami, kończącymi szkołę. Starał się dla nich o pracę, potrzebujących zaopatrywał w odzież i zapomogi pieniężne. Zdolniejszych umieszczał w szkołach średnich dla widzących, zwłaszcza w Poznaniu i Kórniku. Absol-
1} Józef Buczkowski, Szkolą dla Niewidomych w Łodzi. "Przyjaciel Niewidomych", 1948, nr 4-5.
wenci nie zrywali kontaktu ze szkołą, która umiała wytworzyć i podtrzymywać cenną obustronną więź uczuciową. Najsilniejszą zbiorową jej manifestacją był zjazd około 150 byłych wychowanków na uroczystość dziesięciolecia szkoły.^
Na terenie wolnego miasta Gdańska i we Wrocławiu istniały przed drugą wojną światową dwa wielkie Blindenheimy, specjalnie dla niewidomych budowane i bogato zaopatrzone. W każdym z nich prowadzona była internatowa szkoła dla dzieci niewidomych. Oba te zakłady uległy dewastacji wojennej i powojennej. W Polsce Ludowej żaden z nich nie został przeznaczony na zakład dla niewidomych.
W rezultacie Gdańsk został w ogóle pozbawiony szkoły dla dzieci niewidomych, we Wrocławiu zaś przydzielono na ten cel budynki przy ul. Kasztanowej, wymagające odgrzybienia, gruntownego remontu i adaptacji.
Szkoła Specjalna dla Dzieci Niewidomych we Wrocławiu została uruchomiona we wrześniu 1947 r. w bardzo prymitywnych warunkach, a następnie stopniowo przystosowywana i rozszerzana. Dzięki temu liczba dzieci wzrosła z ośmiorga w pierwszym roku do setki po 10 latach, internat został powiększony do 130 miejsc. Zorganizowana została szkoła zawodowa z warsztatami szczotkarskimi, tkackimi i dziewiarskimi. Stopniowo ustabilizował się personel należycie przygo-
lj Józef Weber, Państwowy Zakład dla Dzieci Niewidomych w Owińskach koło Poznania. Relaqja w odpowiedzi na ankietę o stowarzyszeniach niewidomych. Archiwum Tyflologiczne PZN.
towany, a przy tym oddany szkole i dzieciom niewidomym, poważnie przyczyniający się do rozwoju szkoły i jej osiągnięć.
Prócz nauki w zakresie podstawowym i zawodowym szkoła organizowała urozmaicone zajęcia pozaszkolne. Wpływały one poważnie na stopień przygotowania wychowanków do życia i pracy, wiązały działalność szkoły z działalnością społeczną i kulturalną miejscowego społeczeństwa, z instytucjami takimi, jak szkoła muzyczna, teatr, opera. Dzięki współpracy szkoły z Polskim Związkiem Niewidomych poprawiało się zaopatrzenie uczniów w podręczniki i pomoce szkolne, rozwijała się biblioteka, spełniały swoją rolę czasopisma brajlowskie. Co roku szkoła wysyłała zespół uczniów na kolonie letnie, organizowane przez Zarząd Główny PZN dla wychowanków państwowych szkół specjalnych.
W r. 1957 w szkole uczyły się dzieci z terenu 14 województw. Liczba wszystkich absolwentów wynosiła do 1959 r. 53 osoby.
Szkoła nie poprzestawała na wychowywaniu i kształceniu zespołów uczniowskich i na kontakcie z byłymi wychowankami. Przedmiotem jej żywej troski były dzieci niewidome, które z różnych względów nie dotarły do przeznaczonej dla nich szkoły we Wrocławiu lub w innych ośrodkach, dla których brak jest miejsca w szkołach istniejących, lub brak szkół w pobliżu miejsca zamieszkania.15
x) Waldemar Ziilsdorff, Referat wygłoszony na uroczystości dziesięciolecia Zakładu w dniu 4 VI 1958. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Państwowa Szkoła dla Dzieci Niewidomych w Krakowie przy ul. Józefińskiej otwarta została w roku szkolnym 1948. Zakład przewiduje miejsca dla 40 uczniów.
W roku 1952 dwa Ministerstwa: Oświaty oraz Kultury i Sztuki zgodziły się na przekształcenie tego zakładu w podstawową szkołę muzyczną dla dzieci niewidomych. Poczynając od roku szkolnego 1953/54 nastąpiło stopniowe przekształcanie szkoły w tym kierunku. Do I klasy muzycznej były kierowane specjalnie uzdolnione muzycznie dzieci z innych szkół, które równocześnie kształciły się w zakresie szkoły podstawowej.
W miarę przybywania dzieci i rozwijania się jedynej tego typu placówki w Polsce, zajmowany przez szkołę budynek stawał się zbyt ciasny, nie mówiąc już o tym, że pod żadnym względem nie był on przystosowany do celu, jakiemu służył. ^
* * *
Zagadnieniem odrębnego wychowania i kształcenia dzieci słabowidzących zajęła się po drugiej wojnie światowej Sekcja Okulistyki Społecznej przy Polskim Towarzystwie Okulistycznym.
Z punktu widzenia pedagogicznego potrzebę szkół tego typu tak uzasadnił dr Włodzimierz Dolań-ski:
"Dzieci o niskim procencie widzenia, uczęszczające do szkół normalnych nie są w stanie podążać w na-
1} Artykuły w "Przyjacielu Niewidomych", 1948, nr 6-7, 9-10; 1949, nr 10, 11, 12; 1950, nr 7, 8-9, 10-11.
uce na równi ze swymi kolegami normalnie widzącymi, a skierowane do szkól dla niewidomych, posługując się jeszcze resztkami widzenia, nie mogą przystosować się do metody nauczania, opartej wyłącznie na strukturze dotykowej. Dlatego z wielu dobrze umotywowanych racji wynika konieczność dostosowania dla tego typu dzieci sposobu nauczania i pomocy szkolnych, przystosowanych do ich możliwości wzrokowych."^
Na podstawie badań wzroku dzieci szkolnych w Warszawie dr Witold Starkiewicz stwierdził, iż na ogólną liczbę około 80 000 dzieci — 400 winno uczyć się w specjalnych szkołach dla niedowidzących.
Orzeczenie to stało się podstawą do zorganizowania w Warszawie /ul. Tamka/ pierwszej w Polsce rozwojowej ogólnokształcącej specjalnej szkoły podstawowej dla dzieci słabowidzących.
W pierwszym roku szkolnym — 1950/51 — uruchomione zostały tylko trzy klasy /II-IV/. Liczba uczniów wzrosła w ciągu roku z 11 do 36. Przenoszono tutaj z innych szkół dzieci o normalnym rozwoju umysłowym i z orientacyjną ostrością wzroku w lepszym oku po korekcji szkłami od 1/20 do 1/3, czytające przynajmniej Sn. 1,5 /wysokość czcionki ok. 2,5 mm/.
Liczba klas i liczba uczniów stopniowo wzrastała. W r. 1954 12 pierwszych absolwentów opuściło szkołę po ukończeniu pełnych 7 klas. W szkole było wtedy 91 uczniów.
° Szkoła specjalna dla słabowidzących. "Przyjaciel Niewidomych", 1949, nr 11, 12.
Od nowego roku szkolnego 1955/56 na miejsce zlikwidowanej szkoły dla niewidomych przy ul. Tkackiej została otwarta w Łodzi druga podstawowa szkoła specjalna dla dzieci niedowidzących. Przy szkole tej uruchomiony został internat dla zamiejscowych, którego brak utrudniał działalność szkoły warszawskiej. W roku 1956/57 szkoła łódzka miała 97 uczniów. Zbyt już mała liczba miejsc w internacie nie pozwalała na przyjęcie wszystkich kandydatów.J)
W roku 1956/57 uruchomiono przy Sanatorium Gruźlicy Oka w Zakopanem przedszkole i szkołę dla leczących się tam dzieci w wieku od 3 do 15 lat. Nauka w zakresie 7 klas szkoły podstawowej udzielana jest w wymiarze 3 godzin dziennie, przy czym lekcja trwa 40 minut. Przygotowywania materiału poza lekcjami nie stosuje się. Dzieci podzielone są na dwie grupy. Do grupy A zaliczone są dzieci tzw. "wydolne", tj. te, które w Sanatorium przechodzą tylko kurację klimatyczną, czytać zaś i pisać mogą bez ograniczeń, a więc wymagają typowej szkoły dla słabowidzących. Grupę B tworzą dzieci "niewydolne", a więc te, których posługiwanie się wzrokiem jest ograniczone całkowicie lub częściowo, wysiłek i ruch zaś są niedozwolone.2)
1} Zofia Galewska, Rozwój szkolnictwa dla dzieci niewidzących. "Szkolnictwo specjalne". Wybrane zagadnienia z działu niedowidzących, 1958, str. 37-47.
2) M. Fiszerowa, Szkoła przy Sanatorium Gruźlicy Oka w Zakopanem. "Szkolnictwo Specjalne", jw., str. 53-55. "Przyjaciel Niewidomych", 1949, nr 11-12.
Szkolenie zawodowe i zatrudnienie niewidomych
Na wiosnę 1946 r. w ramach Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej powstał Główny Urząd Inwalidzki, którego zadaniem było w pierwszym rzędzie szkolenie zawodowe i zatrudnianie inwalidów.
Działalność swą na odcinku niewidomych Urząd ten rozpoczął od przyjęcia i przeniesienia do Głuchowa i Jarogniewic Zakładu Rehabilitacji Ociemniałych Żołnierzy, zorganizowanego na początku 1945 roku w Sur-chowie przez Polski Czerwony Krzyż i Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi.
Zakład ten, umieszczony teraz w dwóch pięknych ośrodkach pod Poznaniem, sąsiadujących ze sobą, został rozszerzony i otrzymał odpowiednio urządzone warsztaty szkoleniowe. Duże znaczenie miała również stosunkowo niewielka odległość od Poznania i dobra komunikacja.
Prowadzone tu były kursy szczotkarskie, koszykarskie i dziewiarskie. Zorganizowano także doświadczalne szkolenie i zatrudnienie niewidomych w obsłudze central telefonicznych. Pierwszy tego typu kurs dziewiarski otoczony był specjalną opieką Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Zaopatrzyło ono warsztat w 15 maszyn dziewiarskich, cewiarkę, różne maszyny pomocnicze i surowiec. W kursie brało udział 31 uczniów, którzy po zakończonym szkoleniu i egzaminie komisyjnym otrzymali cechowe świadectwa czeladnicze.
Tak po pierwszej, jak i po drugiej wojnie światowej prowadzenie zakładów rehabilitacyjnych wiązano z problemem inwalidztwa wojennego i uznawano za
wskazane likwidować zakłady z chwilą, gdy spełniły one swoje zadanie w stosunku do powojennej fali ociemniałych żołnierzy.
Zakład w Jarogniewicach-Głuchowie zlikwidowano w sierpniu 1949 r. W ciągu swego istnienia przeszkolił on około 200 ociemniałych inwalidów wojennych.
Przygotowanie niewidomych do pracy w przemyśle. Po wprowadzeniu w życie wypróbowanej w Laskach koncepcji zakładu rehabilitacyjnego dla ociemniałych inwalidów wojennych, autor koncepcji i działacz Towarzystwa Henryk Ruszczyc został powołany do Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej na stanowisko radcy do spraw inwalidzkich. Głównym jego zadaniem było teraz zorganizowanie szkolenia niewidomych do pracy w przemyśle.
W rezultacie zostały opracowane szczegółowe programy i metody szkolenia, następnie zaś nagrany został film, obrazujący pracę niewidomych w różnych fabrykach. Film ten, wyświetlany w różnych instytucjach, przekonał czynniki decydujące o faktycznych możliwościach niewidomych i usunął istnienie zapory, utrudniającej realizację zamierzeń. Teraz można już było przystąpić do szkolenia niewidomych, którzy następnie mieli być zatrudnieni w fabrykach. Kursy organizowane przez Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej /Główny Urząd Inwalidzki/, odbyły się w latach 1947-1948 w Poznaniu, Katowicach, Nowej Soli i Wrzeszczu-Gdańsku.
Pierwszy taki kurs, zorganizowany w Poznaniu przez Główny Urząd Inwalidzki przy Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, skupił 44 niewidomych. Kurs odbywał się poza terenem fabryk i trwał 3 miesiące. Fabryki poznańskie: "Centra", "Stomil" i "Goplana" wybrały 17 czynności, dostępnych dla niewidomych po odpowiednim przeszkoleniu, które prowadzili majstrowie tych fabryk.1} Niewidomi odbywali ćwiczenia na materiale i częściach, dostarczonych przez fabryki. Tempo ich pracy obliczano z zegarkiem w ręku, ponieważ specjalny nacisk położony był na szybkość w wykonywaniu każdej czynności, "aby w przyszłości fabryki nie ucierpiały z powodu nieproduktywności, względnie nie zarzuciły nam, że poleciliśmy pracowników bez należytego przygotowania". W wyniku kursu 34 niewidomych otrzymało pracę:
^ w "Stomilu" — 9 przy produkcji dętek rowerowych,
^ w "Centrze" — 8 przy zakładaniu izolacji do ogniw bateryjnych, kantowaniu blachy, szyciu kartonów i pakowaniu,
^- w "Goplanie" — 7 przy zawijaniu cukierków,
^ w Zakładach Cegielskiego — 10 przy montażu piast rowerowych.
Wyniki ich pracy okazały się dobre. Na przykład w "Centrze" niewidoma pracownica założyła 10 800 sztuk izolacji, podczas gdy najwyższe osiągnięcie pra-
x) D. W., Niewidomi pracują w przemyśle. "Przyjaciel Niewidomych", 1948, nr 1-2.
cewników widzących wynosiło 8 000 sztuk.l) "Stomil" stwierdził na piśmie, że "wyniki po miesięcznej pracy są dobre i równocześnie wpływają na podciągnięcie się innych pracowników"; Dyrekcja Fabryki Cegielskiego oświadczyła, że "niewidomi pracują ku pełnemu jej zadowoleniu, osiągając średnio 200% normy. Jeden z nich jest już przodownikiem pracy, osiąga bowiem 300%." Okazało się następnie, że 11 ociemniałych, zatrudnionych przy zakładaniu piast rowerowych wykonuje tę samą pracę, którą wykonywało przedtem 22 pracowników widzących.
Omawiając zagadnienie pracy niewidomych w przemyśle J. Bankiewicz2), naczelnik wydziału prac inwalidzkich w Urzędzie Wojewódzkim w Poznaniu, pisze w "Przyjacielu Niewidomych": "Wybicie się ociemniałego, jako pełnowartościowego pracownika w przemyśle, mogło nastąpić dzięki przemianom, jakie nastąpiły po wojnie w naszym życiu politycznym i gospodarczym kraju, kiedy to w miejsce prywatnego właściciela fabryki weszło państwo, a gospodarzem fabryki stał się robotnik. Przedwojenny kapitalista, mając na uwadze jedynie własny zysk, nie dopuszczał do pracy ociemniałego, którego uważał za zbędny balast. W Polsce Ludowej, kiedy główną wartością czło-
lj W. Bryx, Ociemniali pracują w przemyśle i osiągają rekordy. "Przyjaciel Niewidomych", 1948, nr 9-10.
1} Jerzy Bankiewicz, Targi Poznańskie a praca niewidomych w przemyśle. "Przyjaciel Niewidomych", 1949, nr 4-5. Relacje z Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. Archiwum Tyflologiczne PZN.
wieka jest jego produkcyjna praca, dopuszczono do niej również ociemniałego, dając mu tym samym równe szansę do wykazywania swych kwalifikacji i równe prawo do pełnego życia. Brak wzroku nie dyskwalifikuje ociemniałego jako pracownika fabrycznego. Wyostrzony słuch, wyczulony dotyk, szybka orientacja przy skoncentrowanej uwadze oraz wiara we własne siły rekompensują brak wzroku, zapewniają ociemniałemu swobodę ruchów i umożliwiają niejednokrotnie lepsze i szybsze wykonywanie pracy od widzącego."
Państwowe Zakłady Szkolenia Zawodowego Niewidomych. Celem przygotowania dorosłych niewidomych do pracy zawodowej Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej prowadziło specjalne kursy w zakładach szkolenia inwalidów i odrębne zakłady szkoleniowe wyłącznie dla niewidomych.
Pierwsze kursy szczotkarskie i dziewiarskie odbywały się po roku 1949 w Lisowicach koło Koluszek, skąd po kilku miesiącach zostały przeniesione do Wrzeszcza. Za czasów niemieckich i Wolnego Miasta istniał tam wielki Blindenheim, mieszczący się w szeregu dużych i mniejszych budynków, wzniesionych na terenie dużego parku w centrum miasta. Bezpośrednio po zakończeniu wojny władze miejscowe jeden z czterech dużych budynków oddały na biura Wydziału Opieki Społecznej, drugi na Dom Dziecka i Matki, trzeci Akademii Medycznej, czwarty na Zakład Niewidomych. Początkowo mieścił się tu dom opieki, nie przewidujący zatrudnienia licznych mieszkańców, przybywających tu z całej Polski, udręczonych i zdemoralizowanych tułaczką. Potem utworzono tu Państwowy Zakład Szkoleniowy dla Niewidomych i prowadzono liczne kursy. W czerwcu 1950 roku zostały one przerwane z powodu przekazania Akademii Medycznej wszystkich budynków po Blindenheimie.1)
Te same kursy zostały po kilku miesiącach wznowione we Wrocławiu również w zabudowaniach po Blindenheimie, w których został zorganizowany Państwowy Zakład Szkolenia Inwalidów różnych typów. Potem przez kilka lat odbywały się tutaj trzymiesięczne kursy dziewiarskie dla niewidomych. W związku z częściowym tylko wyszkoleniem, uzyskiwanym na nich przez niewidomych, zaniechano w r. 1954 szkolenia krótkoterminowego i otworzono Państwową Trzyletnią Zawodową Szkołę Dziewiarską dla Niewidomych na 30 osób.
Państwowy Ośrodek Szkolenia Zawodowego Inwalidów w Warszawie /ul. Słupecka/ istniał w latach 1950-1954. Odbywały się w nim między innymi następujące kursy, przeznaczone wyłącznie dla niewidomych lub dla niewidomych razem z widzącymi:
1. Jeden kurs szczotkarski dla niewidomych z Warszawy i województwa warszawskiego w latach 1950-1951. Trwał on 3 miesiące, wyszkolił szereg szczotkarzy, zatrudnionych następnie najliczniej warsztatowo i chałupniczo w Spółdzielni Ociemniałych Żołnierzy w Warszawie oraz w jej filii w Płocku /późniejszy warsztat szczotkarski Spółdzielni "Świt"/.
Ł) Józef Buczkowski, Zakład dla Niewidomych w Gdańsku-Wrzeszczu. Relacja. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Trzy kursy masażu leczniczego dla niewidomych z całego kraju. Były to kursy roczne, prowadzone pod kierunkiem profesora dr. Zaorskiego.
Trzy kursy obsługi central telefonicznych dla inwalidów widzących z udziałem niewidomych z całej Polski. Na pierwszym kursie np. wśród 33 uczestników
było 4 całkowicie niewidomych i 5 szczątkowo widzących. Kursy miały na celu przygotowanie zawodowe telefonistów wraz z uzupełnieniem ich wykształcenia
ogólnego do zakresu 7 klas szkoły podstawowej. Ten typ szkolenia został następnie wycofany, ponieważ wprowadzenie central świetlnych na miejsce klapkowych uniemożliwiało obsługiwanie ich przez niewidomych. Przy tym praca ta była niewspółmiernie nisko wynagradzana. W rezultacie ogromna większość wy
szkolonych przeszła do pracy w innych zawodach, głównie w szczotkarstwie.
W roku 1954 Ośrodek Warszawski został całkowicie zlikwidowany.
Od roku 1955 Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej prowadzi w Krakowie Ośrodek Szkolenia Zawodowego Niewidomych, w którym dotąd odbywały się wyłącznie kursy masażu leczniczego.
Zatrudnienie niewidomych. Warsztaty szczotkarskie, kartoniarskie i koszykarskie w Odolanowie koło Ostrowa Wlkp., zorganizowane i prowadzone przez władze okupacyjne dla niewidomych Niemców, zostały w krytycznym momencie zabezpieczone przed grabieżą i już w 1945 roku przekazane organizującym się władzom polskim w Poznaniu. Działalność warsztatów została wznowiona przez polskich niewidomych pod ich własnym kierownictwem. W następnym roku cały zakład produkcyjny został przeniesiony z Odolanowa do Owińsk pod Poznaniem i umieszczony w zabudowaniach po szpitalu psychiatrycznym, obok organizowanej w tym samym czasie internatowej szkoły specjalnej dla dzieci niewidomych.
W latach 1946-1951 warsztaty te zatrudniały w tych samych trzech działach około 30 niewidomych mężczyzn i kobiet. Wszyscy ci pracownicy mieszkali na miejscu, co bardzo utrudniało pracę wychowawczą rozwijającej się szkoły. Przygotowani do pracy w różnych zawodach stopniowo opuszczali Owińska, osiedlając się tam, gdzie otrzymywali pracę. Likwidację warsztatów w Owińskach przyspieszył pożar, który w roku 1949 zniszczył zajmowane przez nie budynki.1}
W roku 1948 Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej zorganizowało wojewódzkie inspektoraty produktywizacji inwalidów, których zadaniem było dobieranie odpowiednich zajęć i zatrudnianie inwalidów w przemyśle, handlu, rolnictwie — zwłaszcza zaś w spółdzielczości inwalidzkiej.
Wyniki działalności inspektorów centralnie opracowane pozwoliły Ministerstwu Pracy i Opieki Społecznej wydać kilkanaście broszur, zawierających wytyczne zatrudnienia w różnych zawodach i branżach inwalidów wszystkich typów.
1} Maria Wilczyńska, Tomasz Kosowski, Opracowanie życiorysu Mariana Przybylaka. Archiwum Tyflologiczne PZN. Życiorysy, nr 12/125.
Stopniowo charakter pracy w zakresie produktywizacji uległ zmianie. Obecnie sprawy szkolenia zawodowego i zatrudnienia inwalidów włączone są do działalności Wydziałów Zatrudnienia i Spraw Socjalnych Prezydiów Powiatowych /Miejskich/ Rad Narodowych. Zadaniem inspektorów wojewódzkich zaś jest nadzór nad pracą tych Wydziałów, współdziałanie ze specjalistycznymi zakładami służby zdrowia oraz placówkami Ministerstwa Oświaty, ze związkami inwalidzkimi i ze spółdzielczością inwalidzką w zakresie rehabilitacji inwalidów.1}
Ta struktura i organizacja niewątpliwie umożliwia zaspokajanie potrzeb inwalidów widzących, niewidomych jednak w większości przypadków omija. Przyczyną tego stanu rzeczy jest z jednej strony znacznie mniejsza w zestawieniu z widzącymi liczba inwalidów pozbawionych wzroku, z drugiej zaś duży ciężar gatunkowy problemów niewidomych, konieczność dobrej znajomości tych problemów ze strony ludzi, działających na tym odcinku inwalidztwa, specjalne trudności, które towarzyszą umieszczaniu niewidomych w pracy, a wreszcie swoista aktywność samych niewidomych, którzy czują się w prawie ujmować własne sprawy we własne ręce.
Dlatego w realizacji zadania teoretycznie określonego nastąpiło niespodziewane przesunięcie praktyczne punktu ciężkości z płaszczyzny ogólnoinwalidzkiej
1} Bronisław Pruski, Działalność Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej oraz Rad Narodowych w zakresie produktywizacji niewidomych. "Sprawa Niewidomych", 1958, Zeszyt IV,
na płaszczyznę odmiennych spraw niewidomych. Organizacyjnie oznaczało to załatwianie formalne spraw niewidomych przez organa rad narodowych, faktycznie zaś przez organa Polskiego Związku Niewidomych i przez Związek Spółdzielni Niewidomych.
Otwarta i zamknięta opieka nad niewidomymi
Wg przyjętej koncepcji opieka nad niewidomymi miała być w Polsce Ludowej częścią akcji socjalno-bytowej, prowadzonej przez aparat rad narodowych w stosunku do ogółu potrzebujących.
Patronat jako formę opieki indywidualnej, opracowaną i wypróbowaną przez Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi oraz pomoc materialną, udzielaną przez społeczeństwo, a nawet przez własne związki niewidomych, uznano za filantropię i odrzucono, jako działalność krzywdzącą korzystających, sprzeczną z zasadami naszego ustroju i zbędną wobec zorganizowania sieci organów samorządu terytorialnego.
Tymczasem życie wykazało, że potrzeby niewidomych są przytłaczane ilościowo przez potrzeby ludzi widzących, że aparat urzędniczy nie jest zdolny dotrzeć do wszystkich potrzebujących, zwłaszcza zaś do tych, którzy są zbyt mało odporni, by dobijać się o pomoc w różnych urzędach. Wpłynęły równocześnie specyficzne przyczyny, dla których sprawowanie skutecznej opieki otwartej nad niewidomymi przez aparat samorządowy okazał się fikcją. Utrzymanie tej fikcji, jako stanu rzeczy formalnie obowiązującego, uniemożliwiło Towarzystwu Opieki nad Ociemniałymi i związkom niewidomych wznowienie i prowadzenie indywidualnych działalności opiekuńczych.
Usiłowano znaleźć kompromisowe wyjście z sytuacji przez wydawanie zarządzeń państwowych, dostosowanych do indywidualnych potrzeb niewidomych i obdarzających wszystkich ułatwieniami życiowymi i świadczeniami o wysokiej wartości /np. ulgi komunikacyjne, zwolnienie od opłat radiowych, udostępnienie lecznictwa i inne/. Aby jednak korzystać z przywilejów, trzeba je znać. Poznanie zaś bez pośrednictwa w każdym niemal przypadku jest poważnie utrudnione. Nadto różnorodność potrzeb jest tak ogromna, zaś labirynt, przez który prowadzą drogi ku ich zaspokojeniu tak skomplikowany, że bez indywidualnej i to nie urzędniczej pomocy wybrnąć nie można.
Ten stan rzeczy powoduje brak rozeznania potrzeb, koniecznego przy ustalaniu form zaradczych, co gorsza zaś, powoduje tworzenie form, nie odpowiadających potrzebom i utrudniających pomoc, zamiast ją udostępniać. Przykładem tego stanu rzeczy jest brak u nas pomostu między okulistycznym lecznictwem zamkniętym a życiem i pracą po całkowitej lub znacznej utracie wzroku, brak jest formy opieki otwartej dla niewidomych starców, którzy z różnych przyczyn nie mogą lub nie chcą korzystać z domów opieki zamkniętej czy też z domów rencistów, brak jest ulg przejazdowych dla niewidomych, podróżujących bez przewodnika itp. Braki te są przyczyną nie tylko trudności dla potrzebujących pomocy. Są one także przyczyną ponoszenia przez państwo zbędnych kosztów i popełniania błędów niezawinionych.
Po październiku 1956 r. i w omawianej dziedzinie, jak w wielu innych nastąpił zwrot ku zwalczaniu biurokratyzmu w stosunkach między aparatem organizacyjnym a człowiekiem, któremu ten aparat ma służyć, oraz zwrot ku zaspokajaniu przez społeczeństwo potrzeb, istniejących mimo wysiłku państwa i samorządu terytorialnego.
Na odcinku niewidomych zmiany te nie przyniosły jeszcze wyraźnych efektów. Nadal Związek Niewidomych musi pośredniczyć między swymi członkami, potrzebującymi pomocy a organami rad narodowych itp., nadal zaspokajanie każdej prostej potrzeby wymaga przebycia labiryntu od instancji do instancji, nadal nie udaje się dotarcie do każdego potrzebującego, w razie dotarcia zaś — lęk budzi niemożność zaspokojenia potrzeb faktycznie prostych i zrozumiałych.
W zakresie opieki zamkniętej wytworzyły się w ciągu 15 lat istnienia Polski Ludowej dwie możliwości dla niewidomych:
^ Uzyskanie miejsca w państwowym zakładzie opiekuńczym /domu rencistów/ dla osób niezdolnych do pracy bez względu na posiadanie wzroku lub jego brak. W tych zakładach dobrze czują się ci niewidomi, którzy przywykli do obcowania z widzącymi i odczuwają potrzebę tego obcowania.
^ Uzyskanie miejsca w zakładzie opiekuńczym dla niewidomych, a więc w izolacji od naturalnego środowiska życiowego.
Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej prowadzi takie zakłady w Jarogniewicach /woj. poznańskie/, w Trawniku /woj. opolskie/ i w Piechocinie /woj. byd goskie/. Każdy z tych zakładów ma inny charakter, inaczej pojmuje i inaczej realizuje swoje zadanie w stosunku do podopiecznych.
Niewidomi ciężko poszkodowani są umieszczani w państwowych zakładach dla nieuleczalnie chorych razem z widzącymi.
Polski Związek Niewidomych i spółdzielczość niewidomych
"Okres kurateli" w Związku Pracowników Niewidomych R.P. i I Krajowy Zjazd Polskiego Związku Niewidomych /El 1950 - VI1951/
Określając swoje zadanie jako "walkę o nową formę i nową socjalistyczną treść naszej organizacji", major Wrzosek, jako Kurator Związku Pracowników Niewidomych R.P., przeprowadził następujące przekształcenia:
1. Zreorganizował aparat związkowy, przystosowując go do pełnienia roli centralnego kierownictwa organizacji jednolitej i zdyscyplinowanej. Czteroosobową obsadę dotychczasowego biura Zarządu Głównego powiększył do 8 osób, zwalniając większość dawnych pracowników, angażując nowych.
Dziewięciu istniejącym oddziałom nadał charakter centralnie kierowanych ogniw terenowych o jednakowym zakresie zadań, wykonywanych wg przygotowanych odgórnie instrukcji oraz na podstawie wytycznych, udzielanych drogą odpraw ogólnokrajowych. Dla wszystkich oddziałów ustalił obsadę pracowniczą statutową i zastąpił nią dotychczasowych pracowników społecznych.
Drukarnię brajlowską wraz z wydawnictwem czasopism, książek i podręczników, przeniósł z Wrzeszcza do Warszawy, rozbudował technicznie, rozszerzył personalnie. Zlikwidował wydawanie czarnodrukowego "Przyjaciela Niewidomych".
Przeprowadził komisyjną weryfikację wszystkich członków Związku, założył ich jednolitą ewidencję. Tą drogą stwierdził przynależność do Związku 2 200 niewidomych.
Scentralizował finanse Związku. Po przyjęciu dotacji państwowej z funduszu koncesyjnego dysponował sumą przekraczającą 1.000.000 zł. Wprowadził systematyczne finansowanie działalności oddziałów, stopniując wysokość dotacji miesięcznych w zależności od zakresu działań.
Wycofał Związek ze Światowej Organizacji Pomocy Niewidomym, dr. Dolańskiego zaś z KomitetuWykonawczego tej organizacji.
Zrezygnował całkowicie z udziału dr. Dolańskiego w dalszym budowaniu sprawy niewidomychw Polsce, stawiając go poza Związkiem.
W ramach przygotowań do I Zjazdu Krajowego, na którym miało nastąpić ostateczne zjednoczenie polskich niewidomych przez połączenie Związku
Ociemniałych Żołnierzy R.P. ze Związkiem Pracowników Niewidomych R.P., kompletował i przygotowywał politycznie aktyw związkowy, złożony z wybieranych
na specjalnych zebraniach delegatów na Zjazd. Zebrania wykorzystywał nadto dla szerokiej kampanii uświadamiającej rzesze członkowskie, stojące poza aktywem, dla których bodźcem stała się dyskusja nad nową formą działalności ich Związku.
W rezultacie bowiem Kurator uznał Związek Pracowników Niewidomych i Związek Ociemniałych Żołnierzy za podstawę dla całkowicie nowej organizacji scentralizowanej, dążącej do pełnego rozwinięcia sieci terenowej i objęcia nią jak największej liczby niewidomych i ociemniałych, bez względu na przyczynę i czas utraty wzroku.
Przedmiotem przemian, dokonywanych w tym celu podczas okresu kurateli, był Związek Pracowników Niewidomych o strukturze organizacyjnej i działalności z roku 1950, mimo, że nie był on już wtedy organizmem żywym i zdolnym do życia, opartym na określonej koncepcji społecznej i koncepcję tę realizującym. Jak już mówiliśmy bowiem, rewolucyjne uderzenie z roku 1949 pozbawiło go sensu istnienia i bazy gospodarczej w postaci związkowych zakładów pracy, uczyniło zbiorowiskiem szukającym gruntu pod nogami, bo z celem statutowym włączonym do zadań innej organizacji. Przypominamy, że założenie statutowe Związku Pracowników Niewidomych z roku 1946 brzmiało: "praca wszystkich niewidomych do pracy zdolnych i opieka nad niezdolnymi". A więc istotą koncepcji społecznej nie była tu filantropia. Była nią praca i samopomoc społeczna, wzajemna, obie wbudowane w środowisko naturalne, wspólne dla niewidomych i widzących.
Że koncepcja ta była zgodna całkowicie z zasadami, na których Polska budowała swój nowy ustrój, dobrze zdawał sobie sprawę Minister Oświaty Skrze-szewski, gdy w roku 1946 kształtował pozytywny stosunek premiera i rządu do zjednoczonych poczynań i polityczno-społecznej koncepcji Dolańskiego jako przywódcy polskich niewidomych cywilnych. Nie mógł natomiast zrozumieć tego, z powodu głębokich różnic w strukturze osobowości, Michał Lisowski, prezes Oddziału Warszawskiego Związku, organizator opozycji, utrudniającej realizację koncepcji, aż do jej zupełnego rozbicia.
Kurator nie przejął także, bo przejąć nie mógł, koncepcji Wagnera w tej jej części, która przystosowana do przedwojennych form opieki państwa nad inwalidami wojennymi, uznawała przedsiębiorstwa handlowe, oparte o monopole państwowe, za bazę gospodarczą działalności samopomocowej. Odrzucił również, mimo iż tego uczynić nie musiał, drugą część tej koncepcji, polegającą na indywidualnym docieraniu do każdego członka w celu zaspokajania jego potrzeb i na organizowaniu stałych placówek związkowych, przystosowanych do zaspokajania potrzeb ogólnych /Dom Ociemniałego Żołnierza w Bydgoszczy, dawny i nowy, specjalnie zbudowany, który miał być w jesieni 1939 roku oddany do użytku, Dom Zdrowia w Zakopanem, Letnisko w Ziemnicach Nowych, Dom Leczniczo-Wypoczynkowy w Muszynie-Zdroju i inne/. Podobnie nie musiał odrzucać trzeciej części koncepcji Związku Ociemniałych Żołnierzy, tej, której autorem był inż. Czesław Perzyński, polegającej na ścisłym łączeniu sprawy niewidomych ze środowiskiem naturalnym, z dążeniami i osiągnięciami całego społeczeństwa, ze zrozumieniem i współdziałaniem widzących. Odrzucił, bo współdziałanie to, nie kierowane odpowiednio, mogło istotnie wyradzać się w filantropię.
Gdybyśmy zechcieli sięgnąć w przeszłość jeszcze dalej, znaleźlibyśmy odrzucenie koncepcji Brewińskiego z roku 1923, o której mówimy na str. 49, a która polegała na "udostępnianiu niewidomym pracy i wychowywaniu ich do działania pożytecznego społecznie, osobiście zaś zapewniającego samodzielność i zrównanie w prawach z ogółem ludzi pracy" oraz na "przeciwstawianiu się filantropijnym nastawieniom widzącego w stosunku do niewidomych".
Możemy zatem stwierdzić, że w okresie kurateli związkowej, zgodnie z panującymi nastawieniami rewolucyjnymi owych lat, odrzucane było wszystko, co stanowiło przedłużenie przedrewolucyjnego stanu rzeczy, przenoszenie "starego" w "nowe". W Związku, tak samo jak poza nim, nie brano pod uwagę, że "stare" nie musi być "przestarzałe", że "nowe", aby osiągnęło przewagę, musiało narodzić się, rosnąć i rozwijać wśród "starego", przygotowując się do walki z nim i do zwycięstwa. I my, jak inne narody rewolucyjne, musieliśmy przebyć okres odrzucania wszystkiego, co wiązało się z bezpowrotnie skończoną przeszłością, i my, jak inne narody rewolucyjne, w pierwszych latach budowania socjalizmu nie byliśmy zdolni do wydzielenia i uznania za budulec społeczny tego, co w dorobku pokoleń minionych było nieprzemijające
i zawsze "nowe".
Wbrew pozorom, przypuszczanie, iż Kurator, odrzucając koncepcje dawne, tworzył organizację rozbudowaną i kosztowną, lecz pozbawioną koncepcji, byłoby niesprawiedliwe i krzywdzące.
Koncepcja istniała, lecz nie była to koncepcja samodzielna. Polegała ona na ustawieniu Związku jako organizacji usługowej w stosunku do ogółu niewidomych, oraz jako organu państwa do spraw niewidomych, a więc w gestii Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, równocześnie zaś między resortami państwowymi, organami rad narodowych, spółdzielczością inwalidzką, wszelkiego typu zakładami produkcyjnymi, leczniczymi, opiekuńczymi, nauczającymi itp.
Każda z tych instytucji miała w odpowiednim zakresie świadczyć na rzecz niewidomych — Związek zaś miał być w stosunku do każdej z nich czynnikiem inicjatywy, koordynacji, interwencji, pośrednictwa, współpracy, a wszystko to z punktu widzenia wykrytych organizacyjnie potrzeb niewidomych. Samodzielnie miał prowadzić jedynie to, czego nie mógł podjąć się nikt inny: wydawnictwa i biblioteki brajlowskie, nauczanie niewidomych posługiwania się systemem Braille'a, prowadzenie zespołów artystycznych, czytelniczych, sportowych itp. przy świetlicach skupiających oczywiście jedynie tych niewidomych, którzy odczuwali potrzebę takich form, a więc stosunkowo nielicznych.
Koncepcja ta pozbawiała zorganizowanych niewidomych prawa do samodzielnego zaspokajania potrzeb o ogólnym zasięgu, które najlepiej znali, bo bezpośrednio odczuwali. Istotą jej był brak wiary w możliwości organizacyjne i gospodarcze niewidomych, brak wiary, uzasadniony jedynie nieznajomością problematyki niewidomych i ich przeszłości organizacyjnej, spo łeczno-gospodarczej, choćby tylko w Polsce. Powierzając Związkowi zadanie pozornie doniosłe, faktycznie czyniła go petentem i organizatorem petentów, osobowością prawną z reguły niezadowoloną i nieprzerwanie wysuwającą nowe żądania na wszystkie strony, bo liczącą na działanie innych, nie własne. Czyniła go nadto organizacją ludzi o stale niezaspokojonych takich lub innych potrzebach i wciąż stawiających nowe wymagania, nie zawsze powiązane z możliwościami państwa i z sytuacją ogółu ludności.
* * *
Zjazd Delegatów Związku Pracowników Niewidomych R.P. i Związku Ociemniałych Żołnierzy R.P. odbył się w Warszawie, w czerwcu 1951 roku.
Powołał on do życia Polski Związek Niewidomych, jako jedyną w Polsce Ludowej organizację społeczną wszystkich obywateli pozbawionych wzroku i reprezentację ich spraw wobec partii, rządu i społeczeństwa.
W przemówieniu swym, otwierającym Zjazd, Kurator stwierdził, że "walka o nową formę i nową socjalistyczną treść naszej organizacji została wygrana".
Równocześnie przyszłym władzom Związku, zanim przez tenże Zjazd zostały wybrane, wskazał jako oczekujące je zadanie: "dalsze pogłębianie procesu przemian społecznych, jakie dokonały się w naszym Związku, oraz rozbudowywanie i usprawnianie na tej bazie roboty związkowej." Na Zjeździe wybrano Zarząd, liczący 15 członków. Przewodniczącym Polskiego Związku Niewidomych został mjr Leon Wrzosek, członkami Prezydium obywatele: Stanisław Maciej, Stefan Połeć, Stanisław Żemis, Czesław Radej.
Zjazd zapoczątkował nowy okres historii niewidomych polskich, których sprawa rozwijała się odtąd w dwóch pionach: społecznym — związkowym i spółdzielczym — pozazwiązkowym.15
Polski Związek Niewidomych jako organizacja interwencyjno-uslugowa w latach 1951-1960
W ciągu pierwszych lat istnienia Polskiego Związku Niewidomych etapy jego działalności nie były wyznaczane przez czteroletnie okresy czasu, dzielące jeden Krajowy Zjazd Delegatów od drugiego: 1951-1955 /przewodniczący — Leon Wrzosek, członkowie Prezydium: Stanisław Madej, Maria Oczkowska, Józef Buczkowski, Czesław Radej, Jan Trznadel, Mieczysław Michalak/; 1956-1959 /przewodniczący — Mieczysław Michalak, członkowie Prezydium: Stanisław Madej, Aleksander Król, Jan Trznadel, Rudolf Wysocki, He-noch Drat, Zbigniew Tomalak/.
Działalność Związku była przez cały czas ściśle zespolona z życiem społeczeństwa i państwa. Przełomowe wydarzenia w r. 1956 stanowiły dla aktywu związkowego bezpośrednie przeżycie i znalazły oddźwięk w dalszej działalności organizacji, kierowanej przez ten aktyw.
u Opracowane na podstawie materiałów archiwalnych Zarządu Głównego PZN, znajdujących się w materiałach do historii niewidomych. Archiwum Tyflologiczne PZN.
Przekształcenia, które zapoczątkowane zostały w tym czasie na terenie Związku, wiązały się również ze zmianą na stanowisku przewodniczącego, jaka zaszła w pierwszej połowie 1956 r., wobec rezygnacji mjra Wrzoska.
Od kwietnia 1956 roku przewodniczącym Polskiego Związku Niewidomych został Mieczysław Mi-chalak. Do pracy związkowej wrócił dr Dolański, jako wiceprzewodniczący Zarządu Głównego i przewodniczący Rady Tyflologicznej do III Zjazdu Krajowego /1959/, a następnie jako przewodniczący Komisji Tyflologicznej Zarządu Głównego.
W piątym roku swej działalności Związek wszedł w posiadanie własnej siedziby władz i instytucji centralnych. Stanowi ją dwupiętrowy gmach Centralnego Ośrodka Niewidomych w Warszawie przy ul. Konwik-torskiej 9, wzniesiony ogromnym wysiłkiem Zarządu, a zwłaszcza pierwszego przewodniczącego Związku mjra Leona Wrzoska.
Po roku 1956 struktura władz centralnych Związku i ich aparatu wykonawczego została uwolniona od przerostów i przystosowana do warunków zmienionych wraz ze znacznym usamodzielnieniem ogniw wojewódzkich. Odbijało się to dodatnio na składzie etatowych pracowników Związku. Zmniejszenie liczby etatów o blisko 20% pozwoliło na podniesienie uposażenia, a tym samym wpłynęło na podniesienie poziomu kwalifikacji.
W roku III Zjazdu Krajowego /1959/ Związek posiadał 17 okręgów wojewódzkich, 189 kół i grup, podlegających okręgom i 80 pełnomocników społecznych PZN w tych powiatach, które z różnych przyczyn nie posiadały warunków dla zorganizowania nawet najmniejszych komórek związkowych /grup/. Dzięki decentralizacji działalność okręgów nie jest zmechanizowana, organizacja sieci związkowej na szczeblu powiatu zaś stale jest otwarta. Zmiany, zahamowania i ulepszenia zachodziły i będą zachodzić nadal, bo tego wymaga życie i inaczej być nie może. Rola Zarządu Głównego polegała głównie od tego czasu na czuwaniu nad działalnością ogniw terenowych i niesieniu im pomocy w dostępnych formach.
Liczba członków w grudniu 1959 r. wynosiła 10 731 osób. Dzięki samodzielnej akcji ogniw terenowych docieranie do poszczególnych członków poprawiło się znacznie, sytuacja ich jednak nie uległa zasadniczym zmianom, ponieważ Związek w dalszym ciągu był tylko interwentem, pośrednikiem, koordynatorem, petentem.
Mimo to, sprawy socjalno-bytowe niewidomych, teoretycznie znajdujące się w kompetencji rad narodowych, stanowiły przez cały okres przedmiot specjalnej troski Związku na wszystkich szczeblach organizacyjnych i starań Zarządu Głównego, o których częściowo pozytywnym załatwieniu świadczą zarządzenia państwowe wydane w latach 1951-1960.
Za pośrednictwem Związku państwo zaopatrywało niewidomych w pomoce krajowe i zagraniczne, kompensujące brak wzroku, podnoszące zaradność życiową, zdolności zawodowe, możliwości społeczne. Były to białe laski, zegarki brajlowskie, psy przewodniki, brajlowskie wydawnictwa, tabliczki i maszyny do pisania, zwykłe maszyny do pisania, aparaty radiowe i inne.
Specjalną opieką Związek otaczał naukę i wypoczynek dzieci i dorosłych niewidomych, ich życie kulturalne, ich rozrywki itp. I w tej dziedzinie nie mógł jednak rozwinąć szerokiej akcji samodzielnej, obejmującej wszystkie dzieci niewidome, których część pozostaje poza szkołami specjalnymi, i ogół członków dorosłych, zwłaszcza zamieszkałych po wsiach. Mimo to Związek posiadał sieć czynnych świetlic, bibliotek i punktów bibliotecznych, zespołów artystycznych, czytelniczych, sportowych i innych, organizował kolonie letnie dla dzieci i obozy dla młodzieży, wczasy rodzinne nad morzem i wczasy indywidualne we własnym Domu Wypoczynkowym w Muszynie, zbudowanym i użytkowanym przed wojną przez Związek Ociemniałych Żołnierzy.
Problem szkolenia zawodowego, zatrudnienia i pracy niewidomych nie został rozwiązany w całości, ani teoretycznie, ani praktycznie, przez powołane do tego czynniki pozazwiązkowe. Tym potrzebniejsze były na każdym niemal kroku usługi Polskiego Związku Niewidomych.
Miały one na celu ujawnianie drogą organizacyjną niewidomych wymagających szkolenia zawodowego i zatrudnienia lub pomocy w pokonywaniu przeszkód, występujących w toku pracy. Polegały na współdziałaniu z zakładami i instytucjami szkolącymi i zatrudniającymi niewidomych, a napotykającymi w swej pracy liczne trudności, związane ze specyfiką niewidomych. Udzielane były czynnikom, powołanym do zaspokajania potrzeb i regulowania spraw niewidomych w terenie, w praktyce jednak biernym lub popełniającym błędy z powodu tej samej nieznajomości niewidomych i ich spraw.
Na wszystkich odcinkach Związek stosował metody, służące jego zadaniom statutowym, a więc:
Inicjował nowe formy pracy, nowe kierunki szkolenia zawodowego, nowe zawody i branże, dostępne dla niewidomych, nowe placówki różnego typu,
których jemu prowadzić nie było wolno.
Koordynował działalność poza Związkiem prowadzoną dla niewidomych przez różne instytucje, często krzyżujące się ze sobą, często dublowaną, najczęściej nacechowaną dobrą wolą, bez znajomości zagadnienia.
Interweniował u właściwych czynników tam, gdzie niewidomym pracownikom działo się źle, pośredniczył między niewidomymi pracownikami a zakładami pracy i znowu interweniował w sprawach bezpieczeństwa i higieny pracy, w sprawach mieszkań, w sprawach przestoi, norm i planów nieprzystosowanych do możliwości niewidomych, braku surowca, zbyt małej jego ilości, zbyt złego gatunku itp., w sprawach zbytu, obsługi technicznej chałupników zamieszkałych na wsi, zatrudnienia skazanych na bezczynność niewidomych mieszkańców domów rencistów i domów opieki, w sprawach niewidomych amputantów, reumatyków,
dzieci dotkniętych gruźlicą oczu i dzieci głuchociemnych. Różnorodność potrzeb była ogromna i zawsze otwarta, możność ich załatwiania przez właściwe organy — minimalna, skuteczność interwencji niewspółmierna do wysiłku.
Wszystko, co czynił Związek jako organizacja interwencyjno-usługowa, należy określić jako udział w akcji, realizowanej przez innych, pomaganie innym, aby oni z kolei mogli pomóc niewidomym. Ta ogólna droga wcale nie była łatwiejsza, ani mniej kosztowna, niż praca samodzielna, niż oddziaływanie bezpośrednie na niewidomych, umożliwiające wspólny podział ich wymagań na słuszne i niesłuszne, wykonalne i przynajmniej na razie niewykonanie, jednym słowem — niż oddziaływanie, pozwalające na pracę wychowawczą, uświadamiającą, usamodzielniającą, uspołeczniającą.
Należy rozważyć jeszcze jeden, bardzo istotny aspekt. Jak udowodniliśmy, życie wymagało od Związku, by większość jego usług zwrócona była ku instytucjom, powołanym do pomagania niewidomym, a nie czyniącym tego bez interwencji Związku. W konsekwencji niewidomi, zwracając się w swych sprawach do Związku, nie ze Związku otrzymali to, na czym im zależało. Ten tryb postępowania zmniejszał wśród niewidomych autorytet Związku. Członkowie, zwłaszcza już ustabilizowani zawodowo, materialnie, mieszkaniowo itp., coraz częściej dochodzili do wniosku, że "Związek nic nie robi", "nic nie daje", że "taki Związek wcale nie jest potrzebny". Działanie w takiej atmosferze wcale nie było łatwiejsze, niż samodzielne ponoszenie odpowiedzialności: gdy gdzieś działo się źle, winien był Związek, gdy sytuacja wykazywała osiągnięcia, nie widziano w tym udziału Związku, zwłaszcza, że jego "sprawozdania z wykonania planu usług" mało komu były znane, a przy tym nie każda "usługa" trafia do sprawozdań.
Na tym tle nastąpiło w roku 1956, za zgodą władz państwowych, wyłamanie się grupy członków z jedności organizacyjnej niewidomych, zmontowanej w okresie kurateli i przesądzonej przez pierwszy Zjazd Krajowy w r. 1951. Grupę tę stanowiła część ociemniałych żołnierzy niezadowolonych z działalności Polskiego Związku Niewidomych na ich odcinku. Działacze związkowi, wśród nich zaś ociemniali żołnierze, uważają ten fakt za szkodliwy dla sprawy niewidomych w Polsce.
W tym samym czasie /rok 1957/ z inicjatywy Polskiego Związku Niewidomych nastąpiło powołanie do życia Związku Spółdzielni Niewidomych, jako organizacji niewidomych spółdzielców skupiającej 17 spółdzielni zatrudniających 3 326 osób, w tym l 949 niewidomych. Organizację tę powiązano statutowo ze spółdzielczością inwalidzką — z Polskim Związkiem Niewidomych łączy ją tylko umowa o współpracy. Do sprawy tej powrócimy w następnym rozdziale.
Mimo powstania tych organizacji Związek wyraźnie idzie naprzód, z jednej strony zabiegając o regulowanie sytuacji z jak największą korzyścią dla niewidomych, z drugiej o wyciągnięcie wniosków z wieloletnich doświadczeń i o wprowadzenie w życie opartych na wnioskach reform.
Między innymi Związek coraz radykalniej przeciwstawia się izolacji niewidomych w naszym społeczeństwie i zacieśnianiu się jednostek samodzielnych i zaradnych do życia we własnym skupisku, w orbicie własnych tylko problemów. Gdy więc w pierwszym pięcioleciu istnienia Polskiego Związku Niewidomych nakazem chwili było zawodowe i materialne usamodzielnienie niewidomych /produktywizacja/ bez wysuwania na plan pierwszy aspektów społecznych, to w latach ostatnich hasłem naczelnym stało się przystosowanie członków Związku do życia i pracy w środowisku naturalnym, razem z widzącymi. Nowość tego hasła jest tylko pozorna. Związek przez cały okres swej działalności nie zapomina ani na chwilę, że każdy niewidomy jest w Polsce Ludowej pełnoprawnym obywatelem, nie tylko korzystającym ze specjalnych udogodnień, ale i pełniącym obowiązki społeczne i polityczne w warunkach normalnych.
Zwalczanie przez Związek skłonności do izolacji dotyczy nie tylko stosunku do widzących i nie tylko sytuacji wewnątrz kraju.
Około roku 1955 skończyła się izolacja niewidomych polskich w stosunku do niewidomych w innych krajach wschodu i zachodu. Po roku 1956 nasilił się wybitnie kontakt pośredni i bezpośredni naszego Związku z organizacjami niewidomych w Związku Radzieckim, Czechosłowacji, Niemieckiej Republice Demokratycznej, Bułgarii, na Węgrzech, w Austrii. Przerwana w roku 1950 przynależność grupy polskiej do Światowej Organizacji Pomocy Niewidomym została wznowiona w roku 1957. Nie jest to ciasne szukanie sprzymierzeńców i wzorów. Na terenie innych krajów i w stosunkach międzynarodowych niewidomi polscy posiadają własny ciężar gatunkowy i mają możność właściwego reprezentowania swojej ojczyzny i jej osiągnięć nie tylko na własnym odcinku.
Ze swej strony Związek dąży coraz bardziej świadomie do budowania przyszłości niewidomych polskich w oparciu o koncepcję własną i samodzielną. Nie wystarcza już działanie niepodbudowane teoretycznie, niesprawdzone doświadczalnie. Konieczne okazały się prace długofalowe i usługowe z zakresu tyflologii.
Dla aktywu związkowego, bowiem i dla wszystkich oddanych sprawie współpracowników nie ulega dziś wątpliwości, że Związek poprzez taką działalność praktyczną, na jaką pozwalały mu warunki, dorósł już do realizacji własnej koncepcji społecznej, przy federacyjnej współpracy z pionem odrębnym, integralnie wbudowanym w sprawę niewidomych, a realizującym wspólnie koncepcję pracy zawodowej niewidomych i przygotowania do niej.
Sprawa jest otwarta.
Spółdzielnie i spółdzielczość niewidomych w latach 1949-1960
Po ustawieniu pracy inwalidów w przemyśle /1949/, władze państwowe przystąpiły do regulowania organizacji i rozwoju licznych społecznych zakładów pracy, zatrudniających inwalidów.
Wobec uznania, że spółdzielczość pracy jest formą najbardziej związaną z naszym ustrojem i najlepiej odpowiadającą potrzebom inwalidów, przystąpiono do przekształcania istniejących inwalidzkich zakładów pracy w spółdzielnie i do nadania nowo powstającym zakładom spółdzielczych form działalności.
Równocześnie /1949/ Rada Naczelna Centralnego Związku Spółdzielczego powołała do życia Centralę Spółdzielni Inwalidów /CSI/, która objąć miała istniejące zakłady inwalidzkie i repatrianckie. Stanowisko prezesa CSI objął dr Piotr Durkacz, doświadczony i zasłużony spółdzielca.
Spółdzielniami niewidomych miała zająć się specjalna komisja, w skład której weszli: z ramienia Związku Ociemniałych Żołnierzy — Kazimierz Mroziński i Jan Silhan, z ramienia Związku Pracowników Niewidomych — dr Włodzimierz Dolański i Modest Sękowski. W Prezydium Rady Nadzorczej CSI reprezentantem spółdzielczości niewidomych został prezes Związku Ociemniałych Żołnierzy Kazimierz Mroziński.
Na wiosnę 1960 r. CSI zrzeszała ponad 100 spółdzielni inwalidzkich, zatrudniając 5 188 pracowników w 297 zakładach pracy.
Wśród wielkiej na owe czasy liczby 100 spółdzielni istniało zaledwie 9 "dobrze prosperujących" spółdzielni niewidomych cywilnych i ociemniałych żołnierzy. Spółdzielnie te zatrudniały 260 pracowników pozbawionych wzroku.1}
Ta ogromna dysproporcja mogła nasuwać obawy co do przyszłości placówek niewidomych, które były nieliczne, niewielkie, zasadniczo różniące się od wszystkich pozostałych, a przy tym otaczane dotąd opieką państwa i posiadające oparcie w związkach niewidomych. Mimo to niewidomi byli pełni optymizmu, który nie zmalał do końca roku 1960 dzięki dobrej współpracy między spółdzielczością inwalidzką a związkami
1} Jan Silhan, Produktywizacja inwalidów. "Przyjaciel Niewidomych", 1949, nr 6-9.
niewidomych. Według informacji, zamieszczanych przez Zarząd Główny Związku Pracowników Niewidomych w "Przyjacielu Niewidomych", współpraca ta rozwijała się systematycznie, dając coraz lepsze wyniki w akcji szkolenia przywarsztatowego i produktywizacji niewidomych. Na szczeblu centralnym rozwiązano wiele terenowych trudności, które nie dały się usunąć lokalnie, ustalono również listę ważnych postulatów, które są zgodnie realizowane)
Liczba spółdzielni niewidomych należących do CSI stopniowo wzrastała. Oto ich wykaz w kolejności powstawania:
1. Spółdzielnia "Praca Niewidomych" w Chorzowie, z należącymi do niej zakładami w Bytomiu i Zabrzu.
Jak już mówiliśmy, działalność jej zapoczątkowana została przed pierwszą wojną światową przez Oberschlesischer Blindenverein in Beuthen, który w Chorzowie i w Bytomiu zorganizował większe zakłady szczotkarskie i koszykarskie. Po powstaniach śląskich i podziale spornego terytorium, warsztat chorzowski przejęło Polsko-Śląskie Stowarzyszenie Niewidomych, które z wielkim trudem utrzymało go do roku 1936, zatrudniając do 30 niewidomych. W latach 1936-1939 Stowarzyszenie nie istniało. Działalność zaś na rzecz niewidomych na terenie Śląska prowadziło Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Laskach. Warsztat
1} Właściwa współpraca z CSI ... Kronika. "Przyjaciel Niewidomych", 1950, nr 10-11.
szczotkarski przejęło ono, zreorganizowało i rozwinęło. Po zakończeniu rozpoczętej przez Stowarzyszenie budowy domu niewidomych przeniosło do niego warsztat i internat.
W czasie drugiej wojny światowej znowu działał Oberschlesischer Blindenverein.
W latach 1945-1946 wznowione Stowarzyszenie Niewidomych Województwa Śląsko-Dąbrowskiego prowadziło w Chorzowie i Bytomiu wytwórnię szczotek, pędzli i mat oraz internaty dla pracowników.
Po zjednoczeniu regionalnych związków niewidomych cywilnych /1946/ zakłady te były placówkami Związku Pracowników Niewidomych R.P., który zaopatrywał je w surowiec i otaczał opieką.
W roku 1949 w myśl wytycznych polityki gospodarczej państwa, na skutek zalecenia Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, zakłady te zatrudniające 148 niewidomych zostały przekształcone w Inwalidzką Spółdzielnię Szczotkarską "Praca Niewidomych". W końcu roku Spółdzielnia posiadała:
^ w Chorzowie — biura Zarządu, zakład produkcji zatrudniający 37 niewidomych i l osobę widzącą "do specjalnych robót, których niewidomi nie mogą wykonywać", internat, w którym mieszkało 16 samotnych pracowników,
^ w Bytomiu — zakład produkcyjny, zatrudniający 82 ludzi, w tym 7 widzących, którzy pracowali "przy przeróbce włosia i szczeciny, której to pracy niewidomi wykonywać nie mogą". W internacie mieszkało 40 niewidomych samotnych, nadto zakład dysponował 12 mieszkaniami dwuizbowymi, które przydzielał pracownikom niewidomym, posiadającym rodziny,
^ w Zabrzu — zakład produkcyjny, zatrudniający 27 pracowników, w tym 2 widzących.
W każdym zakładzie prowadzone było współzawodnictwo pracy. Z okazji 22 lipca Spółdzielnia otrzymywała od Centrali Spółdzielni Inwalidów adapter z kompletem płyt jako nagrodę "za wyniki współzawodnictwa, sprężystą organizację oraz jakość produkcji, jak również za wysoki procent inwalidów, zatrudnionych w spółdzielni". Indywidualne nagrody otrzymało 9 przodowników pracy.
Dzięki stypendium Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej Spółdzielnia przeszkoliła, a następnie zatrudniła w szczotkarstwie i wyplataniu mat 30 niewidomych.
Obrót roczny Spółdzielni w roku 1950 wynosił 100 min zł /według nowej waluty 300 tyś. zł/. Plan produkcyjny na rok 1950 wykonano do 25 października, zgodnie z podjętym zobowiązaniem. Wyroby Spółdzielni były rozprowadzane przez CSI do Spółdzielni Spożywców Samopomocy Chłopskiej, Miejskiego Handlu Detalicznego i do przemysłu. Sprzedaży detalicznej Spółdzielnia nie prowadziła.
Każdy zakład posiadał własną świetlicę, w świetlicach odbywało się głośne czytanie powieści i literatury politycznej, zorganizowane przez Związek kursy języka polskiego dla pracowników ziem odzyskanych, próby chóru /Bytom/. Z wczasów pracowniczych w roku 1950 korzystało 26 pracowników, z kolonii letnich 16 dzieci pracowników niewidomych.
Działalność i zamierzenia Spółdzielni były ściśle powiązane z pracami Oddziału Związku Pracowników Niewidomych. Było to tym łatwiejsze, że prezes Spółdzielni był zarazem przewodniczącym Oddziału.
Plany organizacyjne Spółdzielni obejmowały rozbudowę warsztatów chałupniczych, w których znaleźliby pracę niewidomi, mieszkający daleko od zakładów.
"Do wprowadzenia w życie tego zamierzenia — oświadczył Paweł Niedurny, przywódca niewidomych śląskich — potrzebne nam są surowce, surowce i jeszcze raz surowce. Spodziewamy się, że CSI nie pozostawi nas w tej dziedzinie bez pomocy."1}
2. Spółdzielnia Pracy Niewidomych w Lublinie
została założona w r. 1945 przez 10-osobowy zespół wykwalifikowanych szczotkarzy, absolwentów szkoły podstawowej i zawodowej w Laskach.
Zespół ten osiedlony został w Lublinie, aby zorganizować życie i pracę niewidomych na całkowicie jeszcze zaniedbanym terenie Lubelszczyzny. Działalność swoją od początku ujął w obowiązujące potem formy spółdzielni.
Poczynaniami młodych działaczy opiekowało się z Lasek i Surchowa Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, na miejscu zaś — Czerwony Krzyż. Zakład w Laskach zaopatrzył swych wychowanków w narzę-
1} Henryk Piotrowski, Śląscy niewidomi przodują. "Przyjaciel Niewidomych", 1950, nr 1-2.
Jan Wiśniewski, Niewidomi Górnego Śląska. "Przyjaciel Niewidomych", 1950, nr 12.
dzia do wyrobu szczotek, kierownik zakładu w Surchowie, Henryk Ruszczyc, niósł im pomoc organizacyjną. Polski Czerwony Krzyż przydzielił lokal przy ul. 3 Maja i pomagał pokonywać różnorodne trudności.
Największą przeszkodę stanowił brak funduszów na zakup surowca i uruchomienie produkcji.
W artykule zamieszczonym w "Przyjacielu Niewidomych" z roku 1945, organizator i prezes Spółdzielni, Modest Sękowski, mówi: "Zaczynaliśmy dosłownie bez grosza, a jedynym kapitałem, na który liczyć mogliśmy, była praca. Pierwsze fundusze Spółdzielni powstały ze sprzedaży komisowej szczotek, o ogólnej wartości nie przekraczającej 100.000 złotych. — Należy zaznaczyć, że żaden z nas nie mógł liczyć na pomoc ze strony rodziny, a nadchodząca zima przypominała o gwałtownej potrzebie uzupełnienia kardynalnych braków odzieżowych. Usunięciem ich zajęło się kierownictwo Spółdzielni. (...) Z czasem przychodziło doświadczenie i znajomość terenu, czego brak w początkach dotkliwie dawał się we znaki. Zaczęliśmy nawiązywać kontakty z miejscowymi niewidomymi, którzy dopiero od nas dowiedzieli się, że i bez wzroku można pracować, brać udział w życiu społecznym i kulturalnym. (...) Stopniowo w miarę zdobywania surowców, uruchomiliśmy produkcję. Przyjęliśmy do warsztatu kilka osób na przeszkolenie w dziale szczotkarskim. Dążyliśmy do tego, aby stać się ośrodkiem uświadamiającym coraz szersze kręgi zupełnie zaniedbanych niewidomych Lubelszczyzny o ich ludzkiej godności i konieczności przezwyciężenia zniechęcenia i apatii. (...) Równocześnie Spółdzielnia zyskiwała coraz mocniejszą i szerszą bazę gospodarczą."
Dalej prezes Sękowski zwraca uwagę na znamienny fakt, psychologicznie zresztą wytłumaczalny: "W początkach samych, kiedy niezbędną była pomoc finansowa z zewnątrz, nie byliśmy w stanie jej uzyskać. Władze miejscowe odnosiły się z rezerwą i niedowierzaniem do placówki organizowanej i prowadzonej wyłącznie przez niewidomych. Gdy jednak nie zważając na nieufność, doszliśmy własnymi siłami do pozytywnych wyników gospodarczych i społecznych, gdy w stosunku do początku byliśmy już "potentatami", wtedy Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej udzieliło nam subsydium, przyczyniając się do dalszego rozwoju naszej placówki. Tak w życiu bywa. Przede wszystkim trzeba liczyć na siebie."
Po usunięciu zasadniczych przeszkód zadaniem rozwijającej się stopniowo Spółdzielni stało się szkolenie zawodowe i zatrudnianie niewidomych nie zawsze we własnym zakładzie pracy i podejmowanie prac niestanowiących formalnego obowiązku Spółdzielni.
Tak, więc w roku 1947 Spółdzielnia umożliwiła 8 niewidomym z Lublina przejście kursu masażu leczniczego. Spośród absolwentów tego kursu tylko 3 osoby otrzymały stałą pracę w szpitalach, dla pozostałych zaś zdobyty zawód mógł być tylko zajęciem ubocznym.
W roku 1948 Spółdzielnia stała się organizatorem i opiekunem Lubelskiego Oddziału Związku Pracowników Niewidomych i wraz z nim przeprowadziła rejestrację niewidomych na terenie Lubelszczyzny, uzyskując dla siebie i dla Związku podstawy dla działalności planowej.
Spółdzielnia wraz ze Związkiem zajmowała się kierowaniem do szkół odszukanych dzieci niewidomych i przekonywaniem tych rodziców, którzy stawiają opór, iż jest to dla dobra dzieci konieczne.
W drugiej połowie 1949 roku Spółdzielnia zatrudniała 18 osób.15
3. Warsztat szczotkarski Związku Pracowników Niewidomych w Warszawie przy ul. Widok 22 został założony w roku 1945 przez Michała Lisowskiego.
W pierwszym roku istnienia zakładu pracowało tu kilkunastu ociemniałych, którzy utracili wzrok w czasie działań wojennych i z tułaczki wrócili do Warszawy.
Z powodu ciasnoty lokalu i trudności surowcowych powiększenie liczby pracowników nie było możliwe. Od lipca 1950 roku warsztat został przekształcony w Spółdzielnię Pracowników Niewidomych i wszedł w skład CSI. W roku 1952 otrzymał znacznie większy lokal przy ul. Kujawskiej 1.2)
4. Spółdzielnia Inwalidzka i Ociemniałych Żołnierzy w Warszawie powstała w czerwcu 1948 r. Zało-
x) Modest Sękowski, Niewidomi Lubelszczyzny organizują się. "Przyjaciel Niewidomych", 1949, nr 10.
2) Michał Lisowski, Relacja. Archiwum Tyflologiczne PZN. Tadeusz Cisowski, Niewidomi Warszawy przy swoich warsztatach pracy. "Przyjaciel Niewidomych", 1950, nr 12.
życielami jej było 22 ociemniałych inwalidów wojennych. W lokalu użyczonym przez Związek Ociemniałych Żołnierzy przy ul. Hożej l znalazł pomieszczenie pierwszy warsztat szczotkarski. Już w roku następnym, dzięki uzyskaniu maszyn, powstał warsztat dziewiarski /Hoża 41/.
Do wiosny 1949 r. odbiorcą wyrobów Spółdzielni była Centrala Spółdzielni Pracy. Potem Spółdzielnia weszła w skład Centrali Spółdzielni Inwalidów. W tym samym czasie zaczęto przyjmować do pracy także inwalidów ociemniałych cywilnych.
Dowodem stałego rozwoju Spółdzielni było powstanie dalszych zakładów pracy: szczotkarskiego /Krakowskie Przedmieście 62/, wytwórni oprawek do szczotek /Żelazna 59/ i tkackiego, który traktowano jako eksperyment nowatorski /Kozietulskiego 6/.
W roku 1950 Spółdzielnia zatrudniała 117 pracowników, głównie inwalidów, w tym 60% niewidomych. W istniejącym już wtedy współzawodnictwie pracy /norma: zapełnianie l 230 otworków w ciągu 8 godzin/ 20 spółdzielców przekraczało tę normę w granicach od 127 do 162%.
W roku 1952 staraniem Spółdzielni powstał jej zakład pracy w Płocku, zatrudniający w szczotkarstwie licznie tam zamieszkałych ociemniałych inwalidów wojennych. Zakład ten stał się potem placówką Spółdzielni Inwalidów /widzących/ "Świt".1)
1} Wiesław Wernic, Ludzie pełnej wartości. "Przyjaciel Niewidomych", 1950, nr 10-11. Tadeusz Cisowski, patrz przypis na str. 178.
5. Dziewiarska Spółdzielnia Pracy "Niewidomy" w Poznaniu została założona przez ociemniałych inwalidów wojennych, którzy kurs dziewiarski ukończyli w Państwowym Zakładzie Rehabilitacyjnym w Głu-chowie.
Organizowanie Spółdzielni zaczęło się jeszcze w czasie trwania kursu, w listopadzie 1948 r. Działalność gospodarcza została zapoczątkowana w czerwcu 1949 roku, natychmiast po otrzymaniu lokalu przy Placu Wielkopolskim nr 9.
Pierwszy Zarząd Spółdzielni stanowili sami ociemniali. W skład Rady Nadzorczej weszło 5 ociemniałych i jedna inwalidka widząca. Kierownikiem handlowym został widzący. W zakładzie produkcyjnym mechaniczna cewiarnia przygotowywała przędzę do produkcji na ręcznych, saneczkowych i pończoszniczych maszynach dziewiarskich. Maszyny te obsługiwali sami niewidomi pod kierunkiem instruktorek widzących. W szwami pracowały same inwalidki widzące. Wykańczały one artykuły dziewiarskie, wykonywane przez niewidomych.
W pierwszym półroczu 1950 roku Spółdzielnia zatrudniała 72 pracowników, w tym 22 ociemniałych, spośród których 18 ukończyło kurs w Głuchowie, 4 zaś przeszło w Spółdzielni szkolenie przywarsztatowe.
W ciągu zaledwie półrocznej działalności Spółdzielnia plan produkcji wykonała z nadwyżką. Gdy rozpoczynała produkcję, dysponowała kapitałem zakładowym w wysokości 500 tyś. zł oraz odpowiednim kredytem surowcowym, otrzymanym z Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, w wysokości 1.500.000 zł. W ciągu pierwszego półrocza rozbudowała park maszynowy już z własnych funduszów około 500.000 zł. W tym czasie obrót jej wynosił 13.000.000 zł.
Badania wykazały, że procent wydajności pracy ociemniałych wynosi przeciętnie 160. Od stycznia 1950 r. warunki pracy polepszyły się, ponieważ zaopatrywanie Spółdzielni w surowiec przejęła Centrala Spółdzielni Inwalidów.
6. Spółdzielnia Inwalidów Szczotkarsko-Koszykarska "Niewidomy" we Wrocławiu-Leśnicy została zorganizowana w r. 1949.
W roku 1950 powstały spółdzielnie:
Spółdzielnia Inwalidów Niewidomych "Pracownik" w Łodzi /szczotkarska/. Zaczątkiem jej były warsztaty niewidomych miasta Łodzi, założone w r. 1937, wznowione w r. 1946.
Spółdzielnia Inwalidów Niewidomych "Szczotkarz" w Poznaniu.
Spółdzielnia Inwalidów Niewidomych "Gryf w Bydgoszczy /szczotkarstwo/.
W roku 1951:
Spółdzielnia Inwalidów Ociemniałych im. J. Marchlewskiego w Białymstoku /szczotkarstwo/.
Spółdzielnia Inwalidów Niewidomych w Szczecinie /szczotkarstwo/.
W roku 1952:
Spółdzielnia Inwalidów Niewidomych "Przyjaźń" w Łodzi /tkactwo i dziewiarstwo/.
Krakowska Spółdzielnia Niewidomych w Krakowie /szczotkarstwo, galanteria metalowa/.
Spółdzielnia Inwalidów Niewidomych "Start" w Przemyślu /szczotkarstwo/.
Nadto istniały w owych latach należące do różnych spółdzielni inwalidzkich warsztaty niewidomych w Elblągu, Gdańsku-Jelitkowie, Giżycku-Rynie i w Płocku.
Specjalnego omówienia wymagają spółdzielnie w Krakowie i w Przemyślu.
Krakowska Spółdzielnia Niewidomych została zorganizowana w r. 1952 na gruncie przygotowanym przez dwa zakłady pracy, utworzone przez Krakowski Oddział Związku Pracowników Niewidomych R.P. Pierwszym z nich był warsztat szczotkarski należący do Spółdzielni Inwalidów "Robotnik"; od r. 1950 zatrudniał on 9 niewidomych. Drugim był warsztat szczotkarski, zorganizowany przez Oddział w r. 1951, umieszczony w wynajętym lokalu przy ulicy Stradom. Pracowało tu 20 niewidomych. Warsztat został włączony do Spółdzielni "Trud". Znaleźli tu zatrudnienie zdolni do pracy ociemniali renciści, którzy nie chcieli iść do zakładu dla starców, ponieważ groziła im tam dośmiertna bezczynność.
Otworzenie samodzielnej spółdzielni zawdzięcza Kraków zespołowi działaczy niewidomych i widzących, na którego czele stanął ociemniały w dzieciństwie Władysław Poleski oraz przychylnemu ustosunkowaniu się władz.
Ambicją założycieli Spółdzielni było nie tylko zatrudnienie niewidomych w tradycyjnym już szczotkarstwie, lecz znalezienie innych zawodów, odpowiadających możliwościom niewidomych, dostosowanych do warunków ich i potrzeb. W rezultacie wprowadzone zostało w życie, po raz pierwszy na terenie Polski, produkowanie przez niewidomych przedmiotów metalowych, takich jak pluskiewki, gwoździe tapicerskie, zaczepy do ozdób choinkowych itp. Liczono się z tym, że surowiec do takich wyrobów jest lekki i czysty, nieszkodliwy dla zdrowia i łatwy do transportu. Sprzyjało to rozwojowi zatrudnienia chałupniczego, a nawet zatrudnienia niewidomych starców, "nękanych bezczynnością i bezsennością", których stosunkowo dużo było w Krakowie.
Największą trudność dla rozwijającej się Spółdzielni stanowił brak lokalu, konieczność wyszukiwania i wykorzystywania różnych ruder, rozrzuconych po całym mieście, nieodpowiednich, a wymagających kosztownych i częstych remontów.
O osiągnięciach Spółdzielni w pierwszych latach jej istnienia świadczą następujące liczby:
W roku 1952 Spółdzielnia zatrudniała 99 ludzi, we wszystkich warsztatach. W roku 1953 miała 194 pracowników warsztatowych i 17 chałupników. W roku 1954 w warsztatach pracowało 294 niewidomych i widzących, chałupniczo zaś 135 niewidomych. Wartość produkcji wynosiła w roku 1952 jeden milion zł, w 1953 5.861.000 zł /chałupnictwo 257.000 zł/. W roku 1954 - 11.111.000 zł /chałupnictwo - 1.707.000 zł/.
Wzrost funduszu płac w tychże latach określały liczby: 282.000, 1.723.000, 2.842.000, wzrost zaś zysku Spółdzielni: 65.000, 1.070.000, 1.367.000.
Według słów Prezesa Spółdzielni, Władysława Poleskiego, "nie można mierzyć rezultatów działalności Spółdzielni naszymi danymi liczbowymi. Rezultaty te sięgnęły szerzej i objęły stronę wychowawczo-społeczną. Niewidomi z ludzi skazanych na łaskę losu i demoralizującą filantropię, stali się pełnowartościowymi pracownikami produkcyjnymi. Umożliwiono im także korzystanie z dóbr kulturalnych, dawniej przeważnie dla nich niedostępnych. Sięgnięto nie tylko do niewidomych z terenu Krakowa, lecz, dzięki chałupnictwu, objęto prawie wszystkie powiaty. Duże, choć wciąż jeszcze niewystarczające efekty kulturalne osiągnięto nie przez sztywną formę zajęć, ale przez materialną podbudowę egzystencji, przez podnoszenie stopy życiowej i utrwalenie u niewidomych opartego na pracy poczucia własnej wartości".
"Przez swą pracę niewidomi zdobyli: po pierwsze — zarobki zapewniające utrzymanie; po drugie — pozycję społeczną, która pozwoliła im zakładać własne rodziny i starać się o żony na równi z innymi ludźmi, nie dotkniętymi kalectwem, po trzecie — szacunek społeczeństwa, w którym przestali być przedmiotem litości, a nawet naigrywania się zdarzającego się dawniej. Stosunki między widzącymi a niewidzącymi opierają się już nie na przeciwieństwie, lecz na równości."
Od początku swego istnienia Spółdzielnia współdziałała z Oddziałem Polskiego Związku Niewidomych, którego członkowie byli równocześnie pracownikami Spółdzielni.15
Spółdzielnia Niewidomych "Start" w Przemyślu zorganizowana była przez niewidomych z udziałem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, władz lokalnych i Centrali Spółdzielni Inwalidów w latach 1952-1953.
W maju 1953 roku do gotowego już warsztatu szczotkarskiego i internatu przyjęto 25 niewidomych na szkolenie przywarsztatowe. Ludzie ci przybyli z terenu całego województwa, stanowili dowód głębokiego zaniedbania i opuszczenia wychowawczego i kulturalnego, graniczącego z nędzą. Nawet zdobyciem dla nich odzieży zająć się musiała Spółdzielnia, razem z Oddziałem wojewódzkim Związku Niewidomych, nie mówiąc już o stałej i powolnej akcji podnoszenia na współczesny poziom osobistego i rodzinnego życia każdego niemal pracownika.
* * *
Optymizm niewidomych spółdzielców w stosunku do Centrali Spółdzielni Inwalidów stopniowo przygasał. Niewiele pomogło spółdzielniom niewidomych powołanie w r. 1954 do życia Ośrodka Szkolenia Zawodowego Niewidomych w Bydgoszczy. Jak każda placówka utworzona dla niewidomych bez udziału nie-
1} Początki, rozwój i perspektywy Krakowskiej Spółdzielni Niewidomych, nadesłane przez Zarząd Spółdzielni do Archiwum Tyflologicznego PZN.
widomych, od początku nie posiadał on wyraźnie sformułowanego i odpowiadającego potrzebom celu. Znalezienie go zaś było tym trudniejsze, że ośrodek mieścił się w budynku pod względem otoczenia i rozplanowania nie przystosowanym do wymagań niewidomych.
W latach 1954-1956 Centrala Spółdzielni Inwalidów, wraz ze wszystkimi jej placówkami, była częścią składową Centralnego Związku Spółdzielczości Pracy. Zatopione w morzu licznych spółdzielni inwalidzkich, spółdzielnie niewidomych znalazły się teraz w oceanie całej polskiej spółdzielczości pracy. Nastąpiło dalsze pogorszenie się ich sytuacji, już w CSI pozostawiającej dużo do życzenia. Cytujemy: "Złe warunki lokalowe, brak maszyn, brak troski o bezpieczeństwo i higienę pracy odpowiadające specyfice niewidomych, niewystarczający ilościowo i często zły gatunkowo surowiec, stwarzały niedostateczne warunki pracy. Nakładanie na spółdzielnie niewidomych zbyt wysokich planów produkcyjnych powodowało, przy nierytmicznym zaopatrzeniu, konieczność pracy niewidomych w pewnych okresach powyżej 8 godzin dziennie, w innych zaś — przestoje."1}
W okresie tym rozwój liczebny spółdzielni niewidomych był również minimalny. Nastąpiło jedynie przekształcenie dwóch warsztatów, należących do spółdzielni inwalidów widzących, w samodzielne spółdzielnie niewidomych.
1} Stanisław Pietrzyk, Rola i osiągnięcia PZN w zakresie produktywizacji. "Sprawa Niewidomych", 1938, kwiecień.
Ten stan rzeczy wywołał ze strony niewidomych spółdzielców i Polskiego Związku Niewidomych zrozumiałą samoobronę placówek stworzonych ogromnym wysiłkiem i posiadających zasadnicze znaczenie dla tysięcy ludzi, dotkniętych utratą wzroku.
Na wiosnę 1956 roku zwołana została do Łodzi specjalna narada spółdzielcza, której uczestnicy opracowali i postawili przed Centralnym Związkiem Spółdzielczości Pracy swoje postulaty. Nie znalazły one jednak zrozumienia i nie zostały wprowadzone w życie.
Dopiero w 1956 r. na zwołanej przez Polski Związek Niewidomych naradzie aktywistów zapadła radykalna uchwała wydobycia spółdzielni niewidomych z organizacji skupiającej wszystkie polskie spółdzielnie pracy, a nawet ze zrzeszenia spółdzielni inwalidzkich i utworzenia odrębnego Związku Spółdzielni Niewidomych. Uznano, że jedynie własna organizacja niewidomych spółdzielców potrafi zadbać o należyty rozwój spółdzielni już istniejących i o tworzenie nowych tam, gdzie to okaże się konieczne i możliwe z przyczyn tak społecznych, jak gospodarczych.
Związek Spółdzielni Niewidomych powstał w roku 1957 jako część składowa Związku Spółdzielni Inwalidów. Do Związku należały w 1959 roku 22 spółdzielnie niewidomych oraz Ośrodek Szkoleniowo-Badawczy w Bydgoszczy. Poza Związkiem pozostawały: Spółdzielnia Inwalidów "Gryf w Bydgoszczy, należąca bezpośrednio do Związku Spółdzielni Inwalidów, oraz Spółdzielnia Przemysłu Ludowego i Artystycznego "Nowa Praca Niewidomych" w Warszawie, założona w r. 1956 przez zespół wychowanków Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, przygotowany do artystycznej produkcji dziewiarskiej i tkackiej.
Polski Związek Niewidomych w dalszym ciągu nie prowadzi działalności gospodarczej.
Uprawnienia niewidomych, uzyskane w latach 1951-1960
Zarządzenia państwowe, mające na celu kompensację braku wzroku, a uzyskane przez niewidomych polskich w latach 1951 i 1960 podajemy w zestawieniu chronologicznym.
1951 r. Przyznanie niewidomemu i jego przewodnikowi prawa do bezpłatnych przejazdów środkami dziennej komunikacji miejskiej w całym kraju, do wsiadania i wysiadania przednim pomostem i do zajmowania miejsca "dla inwalidów". Podstawa: legitymacja członkowska Polskiego Związku Niewidomych. Uzyskano w wyniku starań Zarządu Głównego PZN /Zarządzenie Ministra Gospodarki Komunalnej z 3 X 1951 r./.
1953 r. Przyznanie inwalidom wojennym o utracie zdrowia powyżej 65% /ociemniałym żołnierzom/ prawa do bezpłatnych leków na podstawie książki inwalidzkiej /Dz. Urzędowy Ministerstwa Zdrowia 1953 r. Nr 12j. 1953 r. Przyznanie przewodnikowi towarzyszącemu niewidomemu prawa do bezpłatnego przejazdu autobusem PKS w komunikacji międzymiastowej na podstawie specjalnego zaświadczenia, wydanego przez PZN /Zarządzenie Ministra Transportu Drogowego i Lotniczego z 13 XI
1955 r./.
1953 r. Zwolnienie od opłaty pocztowej "druków nie-
widomych" /w brajlu/ o wadze do 7 kg /Zarządzenie Ministra Poczt i Telegrafu z 28 IX 1953 r./.
1954 r. Przyznanie niewidomym członkom PZN,
utrzymywanym przez nich członkom ich rodzin oraz przewodnikom prawa do leczenia w sanatoriach uzdrowiskowych na koszt Ministerstwa Zdrowia. Przyznanie tych samych uprawnień inwalidom wojennym i wojskowym — ociemniałym żołnierzom /Uchwała Prezydium Rządu z 17 VII 1954 r./.
1955 r. Zwolnienie od pełnej opłaty za przejazd koleją
tych niewidomych, którzy posiadają uprawnienia do biletów ulgowych. Potwierdzenie uprawnień przewodników do przejazdów bezpłatnych /Taryfa osobowa, bagażowa i ekspresowa PKP z r. 1955/.
1956 r. Zwolnienie wszystkich niewidomych od rejestracyjnych i miesięcznych opłat za korzystanie z radia na podstawie zaświadczeń PZN /Zarządzenie Ministra Łączności z 30 VI 1955 r./-1956 r. Przyznanie ociemniałym żołnierzom prawa do najwyższego wymiaru renty /Ustawa z 15 XI 1956 r./-
1956 r. Przyznanie studentom niewidomym prawa do stypendiów zwyczajnych i premiowych w ciągu nie 10, lecz 12 miesięcy rocznie /Uchwała Ra dy Ministrów z 22 IX 1956 r./ oraz prawa do zasiłków miesięcznych na opłacenie lektorów w wysokości 375 zł /Pismo Ministra Szkół Wyższych z 23 III 1956 r./.
1956 r. Przyznanie niewidomemu i towarzyszącemu
mu przewodnikowi prawa do zniżkowych biletów wstępu do niektórych teatrów na podstawie legitymacji PZN /pismo zalecające Ministerstwa Kultury i Sztuki do dyrektorów teatrów z 20 XI 1956 r./.
1957 r. Zwolnienie wszystkich pracujących niewido-
mych od płacenia podatku od wynagrodzenia /Zarządzenie Ministra Finansów z 31 V 1957 r./.
1957 r. Zalecenie organizacjom rzemiosła, aby przyznawały pierwszeństwo w produkcji szczotkarskiej tym indywidualnym warsztatom rzemieślniczym, które prowadzone są przez rzemieślników ociemniałych /Pismo Ministra Przemysłu Drobnego i Rzemiosła do przewodniczącego Komisji Pracy i Spraw Socjalnych Sejmu PRL z 29 IV 1957 r./.
Przyznanie wykazanym przez PZN i Związek Ociemniałych Żołnierzy warsztatom niewidomych rzemieślników prawa do zaopatrzenia surowcowego przed wszystkimi innymi warsztatami /Zarządzenie Związku Izb Rzemieślniczych z 26 IX 1957 r./.
1957 r. Przyznanie organom finansowym Prezydiów Rad Narodowych prawa do udzielania niewidomym chłopom ulg w podatkach i w dostawach obowiązkowych, oraz Prezydium Rad Narodowych — do udzielania niewidomym chłopom ulg w zakresie świadczeń w naturze /Zarządzenie Ministra Finansów z 3 VII
1957 r./.
1957 r. Zmniejszenie czasu pracy niewidomych masażystów do 36 godzin tygodniowo /Rozporządzenie Rady Ministrów z 20 IX 1957 r./.
1957 r. Przyznanie niewidomym członkom PZN prawa
do świadczeń zakładów społecznych służby zdrowia na zasadach ustalonych dla osób uprawnionych do korzystania z tych świadczeń z tytułu ubezpieczeń społecznych. Te same uprawnienia przysługują członkom rodziny niewidomego, pozostającym na jego wyłącznym utrzymaniu. Podstawa: dla niewidomego — legitymacja członkowska PZN, dla małżonka i dzieci — zaświadczenie Prezydium odpowiedniej Rady Narodowej /Dziennik Ustaw Nr 54/51/.
1958 r. Przyznanie niewidomym uczniom liceów ogól-
nokształcących i szkół muzycznych prawa do stałych zasiłków na opłacanie lektorów w wysokości 200 zł miesięcznie niezależnie od stypendiów /Pismo Ministerstwa Oświaty do Kuratoriów Okręgów Szkolnych z 24 VI 1958 r. i Ministerstwa Kultury i Sztuki z 12 VII 1958 r./.
1958 r. Uprawnienie organów finansowych szczebla wojewódzkiego do zwalniania niewidomych od zobowiązań podatkowych w zakresie podatków obrotowego i dochodowego, od przychodów nie z tytułu pracy, gruntowego, o ile zatrudniają stale nie więcej niż l pracownika lub członka rodziny /nie licząc małżonka/, od lokali — w określonych przypadkach /Monitor Polski Nr 88/S8/.
1958 r. Zwolnienie inwalidów I grupy, a tym samym i niewidomych, od zasady niemożności łączenia pracy z równoczesnym pobieraniem renty. Niewidomym, w myśl tego rozporządzenia, którzy zarabiają nie mniej niż 500 zł — zawiesza się jedynie 20% podstawy renty do 1.200 zł /Rozporządzenie Rady Ministrów z 6 V 1958 roku, Dziennik Ustaw Nr 26, póz. 111/.
1958 r. Wprowadzenie, jako obowiązującej, międzynarodowej definicji ślepoty. Osoby odpowiadające tej definicji są inwalidami I grupy /Rozporządzenia Ministra Pracy i Opieki Społecznej z 27 XI 1958 r., Dziennik Ustaw Nr 73, póz. 368/.
1959 r. Przyznanie czynnym nauczycielom niewidomym specjalnego dodatku lektorskiego w wysokości 300 zł miesięcznie /Uchwała Rady Ministrów Nr 95/59 z 12 III 1959 r./.
ZAKOŃCZENIE
Dorobek lat minionych, stosunek partii i rządu do niewidomych w Polsce Ludowej, czynna postawa aktywu związkowego wobec dążeń i prac kraju budującego socjalizm, coraz żywsze i bardziej twórcze powiązania niewidomych polskich z działalnością na tym samym odcinku w innych krajach — oto składniki sytuacji obecnej, które pozwalają Polskiemu Związkowi Niewidomych przystąpić do realizowania własnej koncepcji organizacyjnej i programowej, stanowiącej rozszerzenie dotychczasowej, interwencyjno-usługowej formy działalności.
Istotą tej koncepcji, narzuconej przez życie i w Związku opracowanej, jest oddziaływanie poprzez terenowe organy związkowe na każdego członka w kierunku jego jak najlepszego przystosowania do życia i współżycia w środowisku naturalnym, wspólnym dla widzących i tych niewidomych, którzy nie wymagają wyjątkowych ułatwień. Równocześnie — udostępnianie niewidomym starszym i ciężko poszkodowanym, życia w środowisku chronionym, przystosowanym do ich zwiększonych potrzeb i ograniczonych możliwości.
Istotą tej koncepcji jest nadto przystosowywanie oddziaływania Związku do potrzeb jego niewidomych członków, a także do potrzeb niezorganizowanych osób słabowidzących, znajdujących się z tego tytułu w orbicie ogólnopolskiej organizacji niewidomych.
Lata 1959-1960 stanowią granicę, dzielącą drogę dawną od nowej. Dlatego do tego momentu doprowadzony został zarys niniejszy.
BIBLIOGRAFIA
L Biblioteka Tyflologiczna Polskiego Związku Niewidomych Archiwum Tyflologiczne Polskiego Związku Niewidomych
Materiały do historii niewidomych w Polsce. Wyszczególnienie w przypisach.
II. Czasopisma
"Ociemniały Żołnierz" — czarnodrukowy organ Związku Ociemniałych Żołnierzy. Warszawa, 1931-1939.
"Świat Niewidomych" — czarnodrukowy organ Zjednoczenia Pracowników Niewidomych. Warszawa, 1935-1939.
"Przyjaciel Niewidomych" — czarnodrukowy organ Związku Pracowników Niewidomych R.P. Warszawa-Kraków, 1948-1950.
"Pochodnia" — brajlowski organ Polskiego Związku Niewidomych. Warszawa, 1953-1960.
"Szkoła Specjalna" — czasopismo poświecone sprawom pedagogiki specjalnej.
III. Specjalne wydawnictwa nieperiodyczne
Rocznik Zarządu Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Królestwie Polskim. Za VI okres działalności Towarzystwa, od l stycznia do 31 grudnia 1918 r. Warszawa, 1919, str. 12.
Małopolski Związek Ociemniałego Żołnierza "Spójnia" we Lwowie 1922-1932. Wydanie pamiątkowe. Lwów, 1932.
Jednodniówka Ociemniałego Żołnierza 1919-1929. Z okazji 10-lecia wydana przez Związek Ociemniałych Woja ków na Wielkopolskę, Pomorze i Górny Śląsk. Bydgoszcz 1929, str. 36.
Niewidomi w Polsce Ludowej. Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych. Warszawa, 1955, str. 32.
Nasze życie i praca. Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych. Warszawa, 1959, str. 32.
Sprawa niewidomych — czarnodrukowe wydawnictwo zeszytowe Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych. Zeszyty I-IV. Warszawa, 1957-1959.
Szkolnictwo Specjalne. Wybrane zagadnienia z Działu Niedowidzących. Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego. Warszawa, 1958, str. 126.
IV. Broszury, ulotki itp.
Galicyjski Zakład Ciemnych we Lwowie, streścił Julian Topolnicki, sekretarz Zakładu Ciemnych. Lwów, 1887, str. 8.
Karol Diiring, Zakład Ciemnych we Lwowie, 1851-1926. Lwów 1926.
Władysław Witkowski, Opieka prawna nad niewidomymi. Odbitka "Szkoły Specjalnej". Warszawa, 1935.
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi. Warszawa-Laski. Sprawozdanie z działalności. Warszawa, 1938, str. 40.
Dziecko niewidome. Druk bez daty i miejsca.
O jasny świat. Warszawa, 1938, str. 32.
U niewidomych. Laski-Warszawa, 1938, str. 30.
U niewidomych /tekst inny/. Laski-Warszawa, 1939, str. 31.
Sprawozdanie z działalności Centralnego Zakładu dla Żydowskich Dzieci Czterozmysłowych w Bojanowie za rok szkolny 1930/31. Ulotka 2 str.
SPIS RZECZY
Okres L Sprawa niewidomych w Polsce do roku 1918
Zabór rosyjski 6
Instytut Głuchoniemych i Ociemniałych 6
Towarzystwo Niewidomych Muzyków 7
Kuratorium Opieki nad Ociemniałymi w Wilnie .... 10
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Królestwie Polskim 10
Zabór austriacki 14
Zakład Ciemnych we Lwowie 14
Zakład Rehabilitacyjny dla Ociemniałych Żołnierzy we Lwowie 21
Szkoła dla Ociemniałych Żołnierzy we Lwowie 22
Zabór pruski 23
Zakład dla Dzieci Niewidomych w Wolsztynie 23
Zakład dla Dzieci Niewidomych w Bydgoszczy 23
Stowarzyszenie Niewidomych w Okręgu Przemysłowym Górnego Śląska z siedzibą w Bytomiu 25
Towarzystwo Opieki nad Niewidomymi w Bydgoszczy 27
Okres n. Sprawa niewidomych w Polsce
w latach 1918-1945
I. Ociemniali inwalidzi wojenni. Ich związki i instytucje pomocnicze 30
Szkoła Ociemniałych Żołnierzy we Lwowie 30
Sekcja Opieki nad Ociemniałym Żołnierzem w Poznaniu 30
Związek Ociemniałych Wojaków na Wielkopolskę, Pomorze i Górny Śląsk 31
Towarzystwo Pomocy Ociemniałym Ofiarom Wojny w Polsce "Latarnia" 36
Małopolski Związek Ociemniałego Żołnierza "Spójnia" we Lwowie 36
Związek Ociemniałych Inwalidów Wojennych i Ofiar Wojny w Warszawie 40
Związek Stowarzyszeń Ociemniałych Żołnierzy R.P. /późniejszy Związek Ociemniałych Żołnierzy R.P./ 42
II. Niewidomi cywilni i ich organizacje 48
Towarzystwo Niewidomych Muzyków w Warszawie 48
Zjednoczenie Pracowników Niewidomych R.P 49
Polsko-Śląskie Stowarzyszenie Niewidomych w Chorzowie 54
Związek Cywilnych Niewidomych na Wielkopolskę w Bydgoszczy 55
Pierwsza próba zjednoczenia 57
Związek Niewidomych miasta Łodzi 58
III. Działalność na rzecz niewidomych 61
American Braille Press i jego Sekcja Polska 61
Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej 63
Szkoły państwowe i samorządowe dla dzieci niewidomych 66
Instytut Głuchoniemych i Ociemniałych w War
szawie 66
Zakład Ciemnych we Lwowie 67
Wojewódzki Zakład dla %Dzieci Niewidomych w Bydgoszczy i pierwsza klasa dla dzieci słabowidzących 69
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w Warsza-
wie-Laskach 70
Towarzystwo Opieki nad Niewidomymi w Byd
goszczy 82
Towarzystwo Kuratorium nad Ociemniałymi
w Wilnie 84
Łódzka Rodzina Radiowa 89
Centralny Zakład dla Żydowskich Dzieci Cztero-zmysłowych w Bojanowie i Centralne Stowarzyszenie dla Opieki nad Żydowską Dziatwą Czterozmy-
słową w Polsce 92
Sytuacja prawna niewidomych w latach 1918-1939 93
Okres ni. Sprawa niewidomych w Polsce Ludowej 1945-1960
I. Związki niewidomych w latach 1945-1950 102
Towarzystwo Niewidomych Muzyków 102
Związek Ociemniałych Żołnierzy R.P 102
Związek Zawodowy Pracowników Niewidomych
w Warszawie 102
Związek Niewidomych miasta Łodzi 103
Stowarzyszenie Niewidomych Województwa Śląs-
ko-Dąbrowskiego 103
Związek Niewidomych w Bydgoszczy 104
Związek Pracowników Niewidomych R.P 105
Uprawnienia niewidomych uzyskane przez ich
Związki w latach 1945-1950 119
II. Działalność organizacji społecznych na rzecz
niewidomych 121
Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi w War-
szawie-Laskach 121
[II. Działalność państwowa na rzecz niewidomych 132
Państwowe Zakłady Wychowawcze dla Dzieci
i Młodzieży 133
Instytut Głuchoniemych i Ociemniałych w Wa
rszawie 135
Państwowa Szkoła Specjalna dla Dzieci Niewi
domych w Bydgoszczy 135
Państwowa Szkoła Specjalna dla Dzieci Niewi
domych w Łodzi 135
Państwowa Szkoła Specjalna dla Dzieci Niewi
domych w Owińskach 137
Państwowa Szkoła Specjalna dla Dzieci Niewi
domych we Wrocławiu 138
Państwowa Szkoła Specjalna Muzyczna dla
Dzieci Niewidomych w Krakowie 140
Państwowa Szkoła Specjalna dla Dzieci Słabo-
widzących w Warszawie 141
Państwowa Szkoła Specjalna dla Dzieci Słabo-
widzących w Łodzi 142
Szkolenie zawodowe i zatrudnienie niewidomych 143 Zakład Rehabilitacji Ociemniałych Żołnierzy
w Jarogniewicach-Głuchowie 143
Przygotowanie niewidomych do pracy w przemyśle 144 Państwowe Zakłady Szkolenia Zawodowego
Niewidomych 147
Kursy w Lisowicach koło Koluszek 147
Kursy we Wrzeszczu 147
Kursy w Państwowym Zakładzie Szkolenia In
walidów we Wrocławiu 148
Kursy w Państwowym Ośrodku Szkolenia Za
wodowego Inwalidów w Warszawie 148
Ośrodek Szkolenia Zawodowego Niewido
mych w Krakowie 149
Zatrudnienie niewidomych 149
Otwarta i zamknięta opieka nad niewidomymi 152
IV. Polski Związek Niewidomych i spółdzielczość nie
widomych 155
Okres kurateli w Związku Pracowników Niewidomych R.P. i I Krajowy Zjazd Polskiego Związku
Niewidomych 155
Polski Związek Niewidomych jako organizacja in-
terwencyjno-usługowa w latach 1951-1960 162
Spółdzielnie i spółdzielczość niewidomych w latach
1949-1960 170
Uprawnienia niewidomych uzyskane w latach
1951-1960 188
Bibliografia 194
Spis rzeczy 196
67