Zacząłem właśnie zakręcać, gdy z domu wyszedł jeszcze jeden mężczyzn-Z nagim torsem. Kwieciste szorty. Podobny do Skipa, ale o trzydzieści u starszy. Pochyłe ramiona i ogromny brzuch. Siwawe resztki włosów. p<xj. jrzane oblicze przysłaniał dwutygodniowy zarost.
Machnął do nas ręką i podszedł do dżipa.
To wy jesteście tymi nowymi gośćmi doktora? — Głos ochrypły j^
u syna, ale mniej ospały. — Jestem Amalfi. — Jego małe niebieskie oczkj
były przekrwione, ale czujne, nos tak płaski, że prawie nie wystawał z twarzy
Broda rosła kępkami, prześwitująca skóra przedstawiała obraz nędzy i roz-
paczy — same guzy i zmarszczki. — Co to takiego?
Buldożek francuski.
Nie widziałem we Francji niczego takiego.
Robin pogłaskała Spike'a.
Podoba się wam tu, panienko? — spytał ją Harry Amalfi.
Wspaniale.
Doktor traktuje was dobrze?
Skinęła głową.
Cóż, to się może w każdej chwili zmienić. — Poślinił palec i nastawił
na wiatr. — Też chcecie polatać?
Nie, dziękujemy.
Roześmiał się, zakaszlał i splunął na ziemię.
Boicie się?
Może innym razem.
- Spokojnie, panienko, moje samoloty są dobrze utrzymane. Tylko na nich można tutaj polatać.
— Dziękujemy za propozycję — powiedziałem i wykręciłem samochód.
Amalfi oparł ręce na biodrach i przyglądał się nam, podciągając szorty.
Pickerowie wraz ze Skipem zniknęli we wnętrzu domu.
W drodze powrotnej przyjrzałem się mniejszemu z domów. Biała listwa dookoła drzwi była wykonana ze szczęk rekinów.
Wróciłem na ulicę Plażową i pojechałem w kierunku South Beach. Mężczyzna z pałeczkami nadal siedział przed Pałace. Tym razem wstał na nasz widok i zamachał rękami, jakby zatrzymywał taksówkę.
Podjechałem, a on podreptał do krawężnika. Około czterdziestki, średniego wzrostu, szczupłej budowy, z czarnym wąsikiem, tak wąskim, że nie zauważyłem go z daleka. Reszta twarzy bladożółta i gładka, prawie bezwłosa-Miał na sobie duże, czarne okulary przeciwsłoneczne, niebieską, zapinaną n* guziki koszulę z krótkimi rękawami, prążkowane spodnie z kory i mokasyny Na jego stoliku obok talerza leżał gruby notes.
— Tom Creedman — powiedział takim tonem, jakby się spodziewał, # rozpoznamy to nazwisko. Kiedy nie zareagowaliśmy, uśmiechnął się ** smutkiem i cmoknął. — Z Los Angeles, prawda?
^ prawda.
_ Nowy Jork — powiedział wskazując siebie palcem. — A przedtem yngton. Trudniłem się dziennikarstwem. — Zamilkł, a potem rzucił ę programu telewizyjnego i dwóch dzienników. '_ Ach tak — powiedziałem, jakby wszystko stało się jasne, a on uśmiechnął się zadowolony.
__ Napijecie się ze mną piwa? Spojrzałem na Robin. Skinęła głową.
Wysiedliśmy i podeszliśmy do stolika, ciągnąc za sobą Spike'a. Tom spojrzał na psa bez słowa. A potem wetknął głowę w otwarte drzwi restauracji
i zawołał:
— Jacąui!
Na zewnątrz wyszła kobieta posągowych kształtów ze ścierką w dłoni. Jej długie ciemne, faliste włosy, okalały złocistą twarz o pełnych ustach. Kilka zmarszczek, ale młoda skóra. Trudno było odgadnąć jej wiek. Może dwadzieścia pięć, a może czterdzieści pięć lat?
— Nowi goście z Knife Castle — poinformował ją Creedman. — Kolejka
dla wszystkich.
Jacąui uśmiechnęła się do nas.
- Witamy w Aruk.
— Zjecie coś? — spytał Creedman. — Wiem, że jeszcze wcześnie, ale
odkryłem, że chińszczyzna na śniadanie wspaniale poprawia nastrój. Praw
dopodobnie z powodu sosu sojowego, który podnosi ciśnienie.
Nie, dziękujemy.
Dobra — powiedział Creedman. — A więc tylko piwo — zwrócił się
do Jacąui.
Jacąui wyszła.
Knife Castle? — spytała Robin.
Nazwa waszego lokum. Nie wiedzieliście o tym? Gdy wyspa
należała do Japończyków, w rezydencji Morelanda mieściła się kwaterą
ich dowództwa. Tubylcy służyli im za niewolników do czarnej roboty.
A potem MacArthur zaatakował i urządził im istne piekło. Gdy żołnierze
japońscy, którzy uniknęli bombardowań, usiłowali się okopać, niewolnicy
schwycili wszelkie ostre narzędzia, jakie im wpadły w ręce, i dokończyli
taeła. Knife Island. Wyspa Nóż.
Doktor Moreland powiedział, że to z powodu jej kształtu — zaprotes
towałem.
Creedman roześmiał się. ~ Wygląda na to, że nie tracisz czasu — powiedziałem.
- Stare nawyki.
[acqui przyniosła piwo i Creedman rzucił jej dolara napiwku. Spojrzała gniewnie i szybko odeszła. man wziął do ręki butelkę. Po co tu przyjechałeś? — spytałem.
52
53