Poetyckie podróże w czasie i przestrzeni w lirykach
Juliusza Słowackiego Rozłączenie,, Rzym,
Rozmowa z piramidami. Hymn, Grób Agamemnona
|
„Gdyby Ojczyzną był język i mowa: Posąg by mój stał, stworzony głoskami, Z napisem patri patriae ...” |
Tak dumnie pisał o swojej poezji Juliusz Słowacki w Beniowskim. Istotnie, słowo jego miało magiczną, przekształcającą moc i wtedy gdy fantazja tworzyła nowe postacie, i gdy patrzył na otoczenie i słowem malował to, co oglądał, co słyszał, zawsze kształtował świat odrębny, własny. Wrażenia odbierane z realnego świata były bodźcem do kreowania świata poetyckiego, w którym swobodniej i lepiej się czuł niż w prawdziwym. Postacią centralną w tym świecie był twórca, kreator i jego skomplikowana dusza romantyka.
Przykładem takiej kreacji rzeczywistości jest wiersz Rozłączenie. Jest to wiersz-list do bliskiej osoby, za którą podmiot liryczny tęskni. Sugeruje to metafora „biały gołąb smutku”, który nosi wieści. Podmiot odbywa w wyobraźni podróż do krainy, w której mieszka jego ukochana. Był tam, więc wie jak tam jest, dlatego trzy pierwsze zwrotki organizuje anafora „wiem”. Część druga wiersza ma pomóc wyobraźni adresatki, maluje więc poeta alpejski krajobraz na naszych oczach. I jest to obraz szczególny, bo zmienia się wraz z porą dnia i z pogodą. By sobie te krajobrazy w pełni wyobrazić, trzeba „Osrebrzać je księżycem i promienie świtem”, „...trzeba niebo zwalić i położyć / Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem”, trzeba niebo od jeziora oddzielić górami jasnymi w dzień, w nocy szafirowymi, w niepogodę przybrać je „włosem deszczu”, a przy księżycu kirem. Cały ten fragment organizuje anafora „nie wiesz” i wzbogacają go metafory. Motyw tęsknoty wprowadza kilkakrotnie powtórzony w różnych przenośniach wyraz „gwiazda”, tak odległa, choć bardzo dobrze widoczna i porównanie osób rozdzielonych i tęskniących za sobą do „dwóch smutnych słowików, co się wabią płaczem”.
Opowiadaniem lirycznym o wrażeniach z podróży można nazwać wiersz Rzym. Podróżny zbliża się do Rzymu i z daleka widzi miasto, „Sznury pałaców pod Apeninami” i bazylikę św. Piotra. Za sobą ma morski brzeg i poruszane falami okręty. Widok ten pobudził go do refleksji i płaczu nad przemijaniem, bo oglądany przez niego Rzym nie jest już dawnym Rzymem, a i ten, oglądany dziś, przeminie. Jest to więc nie tylko podróż w przestrzeni, ale i w czasie.
Refleksją o przemijaniu jest też Rozmowa z piramidami. Podmiot liryczny ogląda pomniki przeszłości - piramidy. Polak chciałby w nich przechować do lepszych czasów „nagi miecz”, „naszą zemstę” i „nasze męczenniki”, by wrócili do kraju w dzień chwały, a także łzy, tęsknoty. Piramidy zapewniają, że nawet cały naród można w nich przechować, zabalsamować. W ostatniej zwrotce pouczają go, że ducha narodowego nie trzeba balsamować, bo on jest nieśmiertelny.
Wiersz Hymn jest rozmową z Bogiem samotnego Prometeusza, który nie może pogodzić się z porządkiem świata i z własnym losem. Tłem wiersza jest realna podróż morska - napisany został przed Aleksandrią o zachodzie słońca. Piękno nieziemskiego zjawiska na zasadzie kontrastu wywołało smutek, bo nie jest to krajobraz, który wędrowiec chciałby podziwiać, bo tęskni za innym, a ma świadomość, że go już nigdy nie ujrzy. Dlatego każdą zwrotkę kończy refrenem „Smutno mi, Boże!”. Przywołane pejzaże, do których wędruje w wyobraźni, to polski ugór a na nim bociany. Buntuje się przeciwko losowi, który sprawia, że otoczony jest obcymi, że prawie nie zna rodzinnego domu i nie wie, gdzie będzie jego grób. „Wiem, że mój okręt nie do kraju płynie” - pisze poeta - i nie może się pogodzić z faktem, że nawet „modlitwa dziecka nic nie może”.
Przemyślenia zawarte w wierszu Grób Agamemnona są wynikiem pobytu w Grecji w rzekomym grobowcu Agamemnona; dotyczą one własnej twórczości, a także Polski i Polaków. Są także podróżą w przeszłość do czasów trojańskich, opiewanych przez wielkiego Homera. Pierwsza refleksja, która się pojawia, to, oczywiście, myśli o znikomości rzeczy ludzkich, po których zostają tylko wspomnienia i świadectwo poetów. Marzy Słowacki, by być polskim Homerem, by zagrać na jego harfie. Ale nie, nie może, bo los jego to „Nieme mieć harfy i słuchaczów głuchych / Albo umarłych”, jest emigrantem, żyje wśród obcych, niewielu go rozumie i docenia. Także dzieje Polski inne są niż Grecji. Druga część wiersza to bolesny rozrachunek z matką-Polską i Polakami, wśród których nie ma Leonidasów, gotowych walczyć do ostatniej kropli krwi. Polską duszę kryje „czerep rubaszny” narodowych wad. Przed dniem zmartwychwstania musi się ona uwolnić z „płacht ohydnych”, zrzucić „Dejaniry palącą koszulę” i stanąć naga, nie mająca nic do ukrycia, zjednoczona jak „wielki posąg - z jednej bryły”.
Podróż w przestrzeni i w czasie, jak w poprzednich utworach, zaowocowała refleksją. Najczęściej, jak widać, są to osobiste przemyślenia wrażliwego człowieka, który tęskni za bliskimi, ojczyzną, cierpi z powodu swego losu pielgrzyma. Nie zapomina też o umęczonej ojczyźnie, zastanawia się nad przyczynami jej niedoli, szuka drogi do wyzwolenia, ocenia siebie i rodaków, marzy o wolności. Tematyka taka była uwarunkowana losem osobistym poety i losem jego ojczyzny. Przekazał Juliusz Słowacki te wszystkie myśli, uczucia w sposób niezwykle piękny, ekspresyjny, rzeczywiście umiał wyrazić „wszystko co pomyśli głowa”.