Wojna Nieśmiertelnych
Tom 1
„Przeklęta przez Wampiry”
LizziElizabetH
PROLOG
Anna ruszyła do ataku, nie zastanawiając się dłużej. Tego samego oczekiwała od reszty. Znajdowała się w klubie wampirów, na ich terenie. Shadow. Było to miejsce niebezpieczne dla ludzi. Tym bardziej dla czarownic.
Była jedną z nich. Najstarszą z obecnych. Dlatego, to ona im przewodziła.
W kręgu, oprócz niej, znajdowała się jej młodsza siostra, Monika, oraz dwie najlepsze przyjaciółki, Angela i Julka. Wszystkie znały się od dzieciństwa, a teraz…
Teraz walczyły z wampirami. Jak ich rodzice. Tak trwało od pokoleń.
Anna miała coraz większą nadzieję, że Dziedziczka rzeczywiście istnieje. Chciała, żeby je ocaliła, chciała walczyć u jej boku, chciała, żeby to ona im przewodziła. Anna nie chciała już dłużej ponosić konsekwencji swoich czynów.
Zawsze chciała być zwykłym człowiekiem, mieć normalną rodzinę i przyjaciół, a tymczasem musiała walczyć z krwiożerczymi bestiami w nocnym klubie.
Shadow. Wszystko tu przywodziło na myśl wampiry, wystrój, muzyka, serwowane jedzenie.
To tutaj większość miała swoją kryjówkę.
Została ona odnowiona po pożarze. Spowodowała go pewna czarownica, jedna z Wielkich Przywódczyń, Karolina Losille, ale potem słono za to zapłaciła.
Została spalona żywcem przez wampiry, którym udało się uciec z pożaru. Była to jedna z czarownic, która zabiła najwięcej wampirów w historii.
Anna przestała już dłużej rozmyślać i skupiła się na walce.
Widziała, że ktoś zaszedł ją od tyłu, więc szybko się odwróciła i zaatakowała przeciwnika kołkiem. Wampir zaczął przeraźliwie wrzeszczeć, kiedy jego skórę przebiło drewno.
Drewno. Była to jedna z niewielu rzeczy, które szkodziły wampirom.
Anna usłyszała za sobą krzyk Moniki.
Była ona najmłodsza i jeszcze nie skończyła kursu walki.
Obejrzała się poszukując siostry, a gdy ją dostrzegła, ruszyła jej na pomoc.
Monikę zaatakował wampir, oczywiście. Złapał ją za rękę i zaczął łapczywie pić jej krew. Tyle widziała Anna.
Wbiła kreaturze kołek od tyłu. Wampir zatoczył się, ale puścił Monikę.
- Dzięki.- szepnęła jej siostra i chciała już odejść, ale Anna ją powstrzymała.
- Nie będę cię ratowała za każdym razem, kiedy masz kłopoty. Nie mogę się rozdwoić.- powiedziała Anna i po chwili dodała.- Idź do samochodu, uciekaj stąd.
- Nie.- odpowiedziała uparcie Monika i rzuciła kołkiem.
Wbił się on w serce jednego wampira.
- Umiem sobie radzić. Widzisz?- oznajmiła Monika i wymknęła się z uścisku siostry.
Anna westchnęła patrząc za Moniką.
Przecież to jeszcze dziecko… Powinna teraz oglądać głupie filmy z przystojnymi aktorami, a nie uganiać się z kołkiem za wampirami.
Anna raz jeszcze westchnęła i ruszyła do ataku, ale nie była wystarczająco szybka.
Wampir uchylił się i złapał ją za nadgarstek. Podniósł z łatwością do góry, a potem rzucił o ścianę.
Anna poczuła ogromny ból, gdy jej głowa walnęła o gładką powierzchnię ściany. Nie miała siły nawet krzyknąć.
Wampir w mgnieniu oka zjawił się obok niej. Znów złapał ją za nadgarstek. Tym razem jej kość nie wytrzymała kolejnego. Usłyszała jak pęka.
Ból przeszył całą jej rękę. Anna zacisnęła zęby.
Wampir najwidoczniej nic nie zauważył, bo znów rzucił ją na ścianę. Anna odbiła się od niej i opadła na podłogę zwinnie jak kot.
Nie miała już siły walczyć. Była zmęczona.
Próbowała się podnieść, ale złamana ręka jej to uniemożliwiała.
Nagle poczuła ostry ból w plecach. Dostała nożem. Wampiry lubią się czasem posłużyć jakąś bronią. Wiedzą, że czarownice może zabić to, co zwykłych ludzi.
Na przykład nóż. Ból był tak nieznośny, że nic więcej nie miało znaczenia. Zacisnęła zęby i starała się go stłumić.
Wiedziała, że nie zdąży dojechać do domu, gdzie wyleczy ją Sensel. Było już dla niej za późno.
Umierała.
Powoli zaczęła pogrążać się w ciemności. Ból już ustał.
Ciemność zaczęło rozjaśniać światło, a Anna do niego szła.
Rozdział 1
Klara szła chodnikiem w stronę domu, w którym miała zamieszkać. Ciemne włosy wpadały jej w oczy. Szła właśnie ulicą Świtu, a z niej skręciła w prawo do jeszcze bardziej zaciemnionej alejki niż ta, którą szła przed chwilą. Ulica Kręgu 1. To jej nowy adres.
Rashacam nie był wcale taki mały jak jej się zdawało. Fakt, że nie ma go na żadnej mapie dodawał mu uroku. Klara spodziewała się jakiejś małej wioski, a tu zastaje całkiem spore miasteczko.
Niestety pozostały jej tylko dwa dni, żeby się zadomowić i zwiedzić miasto. Potem pójdzie do szkoły…
Była bardzo zaskoczona, gdy dostała propozycję wstąpienia do tej szkoły. Nie składała do niej żadnych papierów, ani nawet o niej nie słyszała. Chociaż musi przyznać, że bardzo się ucieszyła, bo program tej szkoły był dobry, a poziom wysoki. Była to najlepsza propozycja jaką dostała, a na nic lepszego nie mogła liczyć- w ostatnim roku nie szło jej najlepiej.
Koniec tych rozmyślań o szkole, skarciła się w myślach, przecież to i tak nie ma znaczenia! Ważne, że nie musi już mieszkać z rodzicami- i to w takim wieku! Przecież ma tylko szesnaście lat- prawie siedemnaście, ściśle rzecz ujmując.
Klara stała na werandzie domu już od dobrych kilku minut, a nawet mu się nie przyjrzała.
Był stary, ale piękny. Ogromny. Nie mogła uwierzyć, że tu zamieszka. Dom wyglądał jak z bajek, które oglądała, kiedy była mała. Stanęła przy drzwiach. Były z ciemnego drewna. Miały liczne drewniane zdobienia, ale w równie licznej ilości pokrywały je nadpalenia i rysy. Można pomyśleć, że pod najlżejszym dotykiem można je popsuć.
Klara nawet bała się zapukać, w obawie, że może je popsuć. Okazało się, że nie musiała. Gdy drzwi się otworzyły, stanęła w nich jakaś dziewczyna.
Wysoka blondynka. Jej cera była kremowa, a rysy klasyczne. Swoimi błękitnymi oczami przyglądała się nowoprzybyłej. Spojrzenie miała pewne, ale łagodne. Zmierzyła Klarę wzrokiem od stóp do głów, a potem się uśmiechnęła.
- Ty musisz być Klara.- przywitała się.- Ja jestem Monika. Proszę, wchodź do środka. Na dworze zaraz zrobi się zimniej.
To powiedziawszy Monika szerzej otworzyła drzwi.
- Cześć.- odpowiedziała Klara, poczym weszła do środka.
Już od progu uderzył ją silny zapach ziół. W holu, w którym się znalazła było troje drzwi, a jedne były otwarte na całą szerokość. Dochodził stamtąd szmer rozmowy.
- Twoje rzeczy przywieźli wczoraj. Zaniosłyśmy je na górę, do twojego pokoju.- powiedziała po chwili ciszy Monika.
- Zaniosłyście?
- Tak. Oczywi… a o to pytasz. Bo widzisz mieszkają tu jeszcze dwie osoby, oprócz mnie i ciebie. Chodź. Przedstawię cię.- powiedziawszy to wyszła przez pierwsze drzwi od lewej- te otwarte- nawet nie ogląda wszy się czy Klara za nią idzie. Poszła.
W pokoju, w którym się znalazła, albo raczej salonie, który był wprost ogromny, na dwóch fotelach przy stoliku do kawy siedziały dwie dziewczyny mniej więcej w jej wieku. Gdy weszła, obie podniosły na nią wzrok.
Pierwsza była brunetką. Jej czarne włosy okalały jej szyję i ramiona. Silnie kontrastowała z nimi blada cera i zielone oczy, które w nią wlepiła. Ubrana była w czarną sukienkę, która podkreślała jej bladą cerę.
Druga dziewczyna miała włosy koloru ognia, które płynnymi falami opadały jej na ramiona. Ona również była blada. Patrzyła na nią zielonymi oczami, których głębię podkreślała bluzka na ramiączka, w tym samym kolorze.
- To Klara.- przedstawiła ją Monika.
- Cześć.- powiedziały obydwie naraz.
- Hej.- odpowiedziała, uśmiechając się do nowych koleżanek.
- Jestem Angelika.- przedstawiła się brunetka.- A to Julia.- wskazała na dziewczynę z rudymi lokami.
- Miło mi was poznać.- odpowiedziała mechanicznie Klara.
Po jej słowach zapadła niezręczna cisza. Przełamała ją po jakiejś minucie Monika:
- Na pewno jesteś zmęczona po podróży. Z daleka przyjechałaś?
- Z Warszawy.
- To spory kawałek stąd.- przyznała Julia.- Jak tu dotarłaś? Pociągiem? Autobusem?
- Ktoś z rodziny cię przywiózł?- dodała Angelika.
- Nie. Przyjechałam taksówką. Moi rodzice nie mieli pojęcia, gdzie w ogóle jest Rashacam. Zresztą taksówkarz też miał problem ze znalezieniem drogi.
- Fakt, ciężko tu trafić.- przyznała Monika.
- Napijesz się czegoś? Może herbaty?- zapytała Julia.
- Nie dziękuję.- odpowiedziała Klara.- Chyba rzeczywiście jestem zmęczona. Poszłabym spać…
- Oczywiście.- odpowiedziała Julia.- Monika zaprowadzi cię do pokoju.
- No to… dobranoc.- powiedziała Klara.
- Dobranoc. Miłych snów, Klaro.- odpowiedziała Angelika.
Monika, która wydawała się Klarze najnormalniejsza, poprowadziła ją schodami na piętro. W holu znajdowało się pięcioro drzwi. Monika skierowała się do ostatnich i tam przystanęła.
- To twój pokój.- powiedziała, uśmiechając się przy tym promiennie.
Stały tak jeszcze chwilę w milczeniu, po czym Klara głęboko odetchnęła i otworzyła drzwi.
W pokoju było ciemno, toteż poszukała na ścianie włącznika światła, ale
go tam nie znalazła. Zmrużyła oczy, gdy pokój zalał oślepiający blask.
- Jak chcesz zapalić światło, musisz klasnąć. Jak chcesz zgasić, robisz to samo.- wytłumaczyła Monika.- Spróbuj.
Klara posłusznie klasnęła w dłonie, a w tym samym momencie światło zgasło. Klasnęła drugi raz. Światło ponownie wypełniło pokój.
- Wow. Nie wiedziałam, że macie tu taką technologię.
- Masz rację. Wow.- podzieliła jej zdanie Monika.- To jest dużo praktyczniejsze niż zwykłe włączniki światła.
- No.- przytaknęła Klara.
- No dobra. Nie będę już ci przeszkadzać. Ja też chyba pójdę spać.- ziewnęła, poczym dodała.- Dobranoc.
- Dobranoc.- odpowiedziała jej Klara.
Monika ruszyła w stronę wyjścia, po czym przystanęła i odwróciła się.
- Jakby co, łazienka to środkowe drzwi. Mój pokój jest obok twojego. Pierwsze drzwi prowadzą do pokoju Julii, drugie do Angeliki. No to dobrej nocy.
Dziwna jest, pomyślała Klara, jak drzwi się zatrzasnęły. Wszystkie są dziwne, poprawiła się w myślach.
Rozdział 2
Klara obudziła się, gdy padły na nią promienie słońca. Próbowała jeszcze chwilę pospać, ale nie mogła, więc tylko przeciągnęła się w łóżku i wstała.
Wczoraj nie zwróciła na to uwagi, ale jej pokój piękny- podobnie jak reszta domu- i co najmniej dwa razy większy od jej pokoju w domu rodziców. A tamten pokój był naprawdę duży.
Na środku pokoju, przy oknie, stało wielkie łóżko z ciemno drewnianymi ozdobami po bokach. W sumie w pokoju były trzy okna. Jedno rozciągało się na całej szerokości łóżka. Drugie było tam, gdzie biurko, a trzecie w najbardziej oddalonym kącie pokoju, niedaleko komody i wiszącego nad nią lustra w ciemnej ramie.
To okno zamiast parapetu miało wyściełaną materiałem ławeczkę. Klara podeszła do niego i usiadła. Wygodne. Świeże powietrze. Brakuje mi tu świeżego powietrza, pomyślała.
Odciągnęła na bok zasłony i otworzyła okno. Było jeszcze wcześnie. Zegar stojący na nocnej szafce wskazywał siódmą piętnaście. Nigdy nie była rannym ptaszkiem, ale teraz chciała zobaczyć resztę domu i miasta.
Wzięła czyste ciuchy na przebranie i wyszła do łazienki. Mam nadzieję, że będzie wolna, błagała w duchu.
Gdy dotarła do odpowiednich drzwi, przystanęła przy nich i lekko zapukała.
Nic.
Ponownie zapukała. Głośniej.
Znów nic. Cisza.
To dobrze, pomyślała, na razie nie mam ochoty się z nimi spotykać. Chociaż wiedziała, że to nieuniknione. W końcu były współlokatorkami…
Bez dłuższego zwlekania otworzyła drzwi łazienki. Była pusta i… czysta.
I to jeszcze jak czysta! Wszystko w niej lśniło: podłoga, lustro, ściany, szafki, wanna, prysznic, umywalka, po prostu wszystko.
Jej mama szorując godzinami lustro, nie zdobyłaby takiego efektu.
Klara wzięła prysznic i założyła czyste ciuchy- czerwony top z rysunkiem jakiegoś dziwnego zwierzaka i czarne dżinsy sięgające za kolana.
- Mówimy jej od razu.- sprzeciwiła się Angelika.
Ona i Julia sprzeczały się o to, co mają zrobić w kwestii Klary, dziewczyny o włosach brązowych i brązowo czarnych oczach. Czy powiedzieć jej od razu o sekrecie czy pozwolić, żeby sama go odkryła?
- Nie. Niech sama go odkryje. Taka jest tradycja.- obstawała przy swoim Julia.
- Tradycje są po to, żeby je zmieniać.- odparła mądrze Angela, ale z nutą zniecierpliwienia w głosie.
Monika słuchała tego wszystkiego w ciszy. Przyglądała się ptakom na drzewach orzecha włoskiego, stojącego niedaleko tarasu, na którym siedziały.
Te dwie zawsze się sprzeczają, pomyślała nagle. Jako najmłodsza- miała tylko niecałe siedemnaście lat, a Angelika i Julia osiemnaście.
Obydwie wiecznie się sprzeczają, bo urodziły się tego samego dnia, tego samego miesiąca i roku, a nawet o tej samej godzinie. Ich matki były bliźniaczkami.
Gdyby była tu Anna, ona by wszystko ustaliła.- pomyślała nagle. Nie myśl teraz o Annie, nakazała sobie. Tyle, że nie mogła o niej nie myśleć. Gdy raz już pomyślała, nie mogła przestać.
Anna. Jej włosy w kolorze jaśniejszym o dwa tony od koloru jej włosów. Jej uparte, zielone oczy, mogące przeszyć człowieka na wylot. Jej uśmiechnięte stale usta, głupie miny jakie potrafiła zrobić. Jej zgrabna sylwetka, zwinnie się poruszająca podczas walki.
Jej głos, wypowiadający słowa zaklęć.
Anna. Jej siostra. W tym roku kończyłaby dziewiętnaście lat.
Dlaczego to ona umarła? Dlaczego musiałam się pomylić? To wszystko moja wina!
Anna nie zasłużyła na taki los.
Była mądrą, rozważną przywódczynią. Nikomu specjalnie nie uczyniłaby krzywdy.
Niebezpieczny nas los, zacytowała słowa jednej z Wielkich Przywódczyń.
Z rozmyślań wyrwał ją donośny głos Julii:
- Co o tym myślisz, Moniko? Mówimy jej czy sama ma odkryć prawdę?
Anna lubiła zmieniać tradycje, ulepszać je, pomyślała tępo, wciąż wpółświadoma tego, co się wokół niej dzieje.
- Możemy pozwolić, żeby coś odkryła, a potem nagle się zjawić i powiedzieć jej prawdę.- zadecydowała.
- Świetnie.- ucieszyła się Angela.
- O, witaj Klaro! Jak się spało?- zapytała Julia.
- Dzień Dobry. Świetnie. Jest tu może gdzieś kawa? Nie chciałam wam grzebać po szafkach.- odpowiedziała trochę zaspana dziewczyna.
- Och, daj spokój! Przecież to teraz również twój dom!- zaprotestowała Julia.- Monika przynieś jej naszą specjalność! Cappuccino de La Rashacam!
Świetnie. I to są minusy bycia najmłodszą. Wszyscy starsi mówią ci co masz robić. Ale nie chciała im robić awantury przy nowej, więc posłusznie, bez słowa poszła zrobić cappuccino.
Angelikę smuciło trochę to, że Julia tak Moniką pomiata i jej ciągle rozkazuje. Czy ona zapomniała, że Monika straciła siostrę?
Śmierć Anny wstrząsnęła całą naszą trójką.
Anna była przecież nieustraszona, najodważniejsza, żyła pełnią życia. Tak samo jak Monika, dopóki jej siostra nie została zabita przez wampira. Drugą rękę Shale.
Na dźwięk tego imienia ogarniała ją czysta furia. Chciała zemsty. Ale nie czas teraz na to, upomniała siebie, Dziedziczka ją pomści.
Niestety teraz Angela coraz mniej w to wierzyła.
- To co zamierzasz robić?- jej myśli przerwał głos Julii.
- Zwiedzić miasto, zobaczyć resztę domu… no i chyba jeszcze lepiej się z wami zapoznać…- odpowiedziała Klara, uśmiechając się.
- No to możemy zacząć już teraz.- zaproponowała Julia.- Zaczniemy ode mnie. Nazywam się Julia Makisa. Mam osiemnaście lat i od urodzenia mieszkam w Rashacam. Moi rodzice zginęli w wypadku, gdy miałam czternaście lat. Nie przejmuj się tym. Było, minęło.- powiedziała, gdy Klara już chciała coś powiedzieć, a najprawdopodobniej „Bardzo mi przykro”.- Teraz twoja kolej Angela.
Angelika niechętnie zaczęła o sobie opowiadać:
- Nazywam się Angelika Kornwalia. Ja też mam osiemnaście lat i też się tu urodziłam. Moi rodzice również zmarli w wypadku, gdy miałam czternaście lat.- powiedziała.
- Przykro mi.- powiedziała Klara.
- O, Monika! Dobrze, że jesteś!- zawołała Julia na widok Moniki wchodzącej z cappuccino w ręku.- Teraz twoja kolej.
- Kolej? Na co?- zapytała zmieszana Monika jednocześnie podając Klarze jej cappuccino.
- Żebyś opowiedziała swoją historię.
- Ach! No dobrze. Nazywam się Monika Aprodithe. Moja rodzina wywodzi się z Ameryki, ale urodziłam się tutaj. Miałam siostrę starszą o dwa lata. Nazywała się Anna. To ona się mną opiekowała, gdy nasi rodzice zmarli. Miałam wtedy trzynaście lat. Niestety ona też zginęła w wypadku, miesiąc temu. Od tamtej pory twierdzę, że jestem przeklęta.
To była historia Moniki, która chyba zrobiła największe wrażenie na Klarze.
-Bardzo mi przykro.- powiedziała tylko smutnym głosem nowa.
Zapanowała bardzo niezręczna cisza, którą przerwała Monika:
- No to teraz twoja kolej. Opowiedz nam o sobie.- powiedziała trochę za bardzo radosnym głosem, zupełnie jakby wcześniejszy incydent w ogóle nie miał miejsca.
- No dobrze. Nazywam się Klara Kupczak. Mam prawie siedemnaście lat. Urodziłam się w Warszawie. Mam młodszego o dwa lata brata, Karola. Teraz przeprowadziłam się tu, żeby się uczyć. Dostałam taką propozycję…
- Propozycję?- zapytała zdziwiona Angela.- Od kogo?
- Z liceum.
- Przecież oni nigdy nie wysyłają takich propozycji.- zaprzeczyła Monika.
- Ale ja taką dostałam. Dostałam też propozycje zamieszkania u was…- ciągnęła Klara.
Monika zaklęła.
Popatrzyła przerażona na Angelikę i Julkę. Obie odpowiedziały jej takimi samymi spojrzeniami.
- Coś tu jest nie tak.- powiedziała Julka za wszystkie.
Rozdział 3
Shale stała przy oknie i wyglądała na zewnątrz. Od razu rozpoznała wampira, który szedł w stronę budynku. Gdy usłyszała za sobą kroki zapytała nie odwracając się:
- Załatwiłeś sprawę?- wiedziała, że jej głos jest zimny jak lód i równie twardy jak skała.
- Tak. Dziewczyna przyjechała. Widziałem jak wchodzi do domu za jakąś blondynką.- odpowiedział wampir o imieniu Samuel.
- Ach, nasza droga Monika.
- Monika?- zapytał zdezorientowany wampir.
- Tak. Siostra tej, która je zdradziła, a do nas dołączyła. Siostra Anny.- odpowiedziała z dumą Shale.
- Aaa… W czym jeszcze mogę pomóc, Shale?- zapytał w końcu.
- Możesz wysłać jakiegoś, nieznanego im wampira w ich wieku, do szkoły. Niech pozna Klarę i zdobędzie jej zaufanie. Ma sprawiać wrażenie człowieka. Musi też udawać, że nie jest ze wszystkiego najlepszy. Niech zdobędzie zaufanie ich wszystkich, jeśli się da. Chcę mieć je wszystkie w garści. Muszę pokazać mojej głupiej siostrzyczce, że się pomyliła i mnie nie
doceniała. Przegra kolejny raz, a wtedy jej dusza znajdzie się w piekle.- opowiadała swoje plany Shale.- Samuelu?
- Tak?
- Czy znasz kogoś takiego?
- Tak.
- To świetnie.- odpowiedziała zadowolona Shale.- Jak się nazywa?
- Alex Mort.
Choć wszystkie cztery straciły humor po porannej rozmowie, wybrały się by oprowadzić Klarę po mieście.
Szybko jednak humor im wrócił, gdy poszły na zakupy do nowego centrum handlowego, znajdującego się niedaleko Rynku Czterech.
- Klara! Świetnie w tym wyglądasz!- powiedziała szczerze Julka.- Koniecznie musisz to kupić!- doradzała.
Dziewczyna właśnie przymierzała różowy T-shirt z nadrukiem czerwonego serca przebitego strzałą.
Chociaż były czarownicami, tak jak wszystkie dziewczyny uwielbiały zakupy.
- Dobra, ale ty też musisz wybrać coś dla siebie!- zgodziła się i jednocześnie zażądała Klara.
Zostały tylko we dwie. Monika i Angela poszły poszukać czegoś dla siebie.
- Wiesz co?- zapytała Klara i nie czekając na odpowiedź powiedziała.- Już mi się zaczyna podobać w tym mieście. Co proponujesz na popołudnie?
Jeszcze zmienisz zdanie, gdy się dowiesz co cię czeka, pomyślała smutno Julka. A jednak będziesz godną zastępczynią Anny.
- Proponowałabym- wróciła do rozmowy kończąc swe rozmyślania.- pójście na pizzę do „Rajskiego Wzgórza”, tam jest najlepsza.
- Ok.- zgodziła się Klara.
Julia zawsze starała się być miła dla nowych, niezależnie od sytuacji. Monikę traktowała tak, jak traktowała, żeby przypomnieć jej motto wszystkich czarownic: „Było, minęło. Trzeba żyć dalej”. Chciała, żeby koleżanka wreszcie pogodziła się z tym co się stało, żeby przestała się obwiniać.
Miała nadzieję, że Monika o tym wie. O to poprosiła Julię Anna. Przynajmniej tak napisała w swoim pamiętniku, który można przeczytać dopiero po śmierci czarownicy. Słowa Anny utchnęły jej w głowie: „Jeśli nie wrócę, z tej wyprawy, proszę ciebie Julio, żebyś zaopiekowała się moją siostrą…”
- Wiesz może czy jest tu gdzieś jakiś sklep plastyczny?- zapytała ją Klara.
- Co? A, sklep plastyczny. - odparła nieprzytomnie Julka.- Jasne, że jest. I to nawet w tym centrum. Ale po co ci sklep plastyczny?
- Żebym miała, gdzie uzupełniać zapasy przyrządów.- odpowiedziała nieśmiało Klara.
- Przyrządów?
- Tak.- odpowiedziała Klara.- Bo widzisz, ja… hm… lubię rysować.
- A, rysować. Fajnie! Narysujesz coś dla mnie?- zapytała Julka.
- Jasne. Powiedz tylko co.- zgodziła się natychmiast Klara.
- Julka! Klara! Chodźcie! Musimy już iść!- zawołała je Monika.
- Iść?- zapytała ze zdumieniem Klara.- Ale dlaczego? Przecież dopiero…
- Cicho.- ucięła jej Julka.- Chodź.
Klara była trochę zdumiona i smutna z powodu zakończenia zakupów.
Ciekawe, dlaczego musimy już iść, zastanawiała się w myślach.
I, dlaczego one ciągną mnie ze sobą? Przecież nie jestem już dzieckiem!
Gdy dotarły z Julką do Angeli i Moniki, Klara zobaczyła co mają w torbach na zakupy.
Kocie żarcie.
- Po co wam to?- zapytała.- Przecież nie macie kota.
- Mamy.- odpowiedziała z uśmiechem Monika.
- Świetnie.- odparła ponuro Klara.
- Coś nie tak?- zapytała ze śmiechem Monia.
- Nie.- odparła szczerze Klara.- Mogłyście mnie uprzedzić. Przywiozłabym też swoje koty.
- Mamy jednego. I to nam wystarczy. On nas po prostu dobija!- zażartowała Angelika.
- No, jest okropny!- dodała Julka.- Ale przyzwyczaisz się do niego.
- Mam nadzieję.
Rozdział 4
Klara resztę popołudnia spędziła w domu, a dokładniej: w bibliotece. Oglądała wszystko, co wpadło jej w ręce- była molem książkowym. Przeczytała więcej książek w ciągu miesiąca, niż niektórzy jej rówieśnicy w ciągu roku. Czytanie książek było dla niej ważną formą życia.
Tak samo jak rysowanie. Gdyby któregoś jej zabrakło zanudziłaby się na śmierć.
Teraz do rąk wpadł jej egzemplarz książki Stephanie Meyer- nigdy nie przepadała za tą autorką, ale wszyscy inni z jej klasy byli nią zachwyceni. Odłożyła więc książkę na miejsce i wybrała inną- tym razem była to książka Josepha Delaney i pierwsza część „Kronik Wardstone”.
Szkoda, że wszystkie części przeczytałam kilka lat temu, pomyślała smutno. Chyba nie znajdę tu niczego dla siebie.
Gdy miała zamiar już wyjść jej wzrok przykuła dziwna figurka na biurku. Gdy podeszła bliżej, odkryła, że jest to rzeźbiony kot. Widać było nawet najmniejsze szczegóły.
Klara chciała zobaczyć go z bliska, dotknąć. Lecz gdy chciała wyjąc kota z podstawki, ten nagle poleciał do tyłu. Przerażona Klara próbowała z powrotem ustawić go tak, jak był.
Wtedy usłyszała trzask. Odwróciła się zaskoczona.
W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą oglądała książki, był otwór. Regał z książkami przesunął się.
Tajne przejście.- pomyślała zafascynowana. W końcu ciekawość wzięła górę. Klara ostrożnie zajrzała przez otwór wielkości jej głowy, a następnie szerzej otworzyła „tajne drzwi” i weszła do środka pogrążonym w mroku.
- Sansel!- wołała Julka.
Szukała kotki, która prawdopodobnie była kotem samej Cassandry- tej od której się wywodzą.
Gdy Julka próbowała przywołać kota, Angelika zaczęła pisać w swoim pamiętniku.
30 sierpnia, sobota
Drogi Pamiętniku,
Wczoraj przyjechała do nas Klara. Ta, o której ci opowiadałam. Ma zostać jedną z nas.
Dziś wybrałyśmy się z nią na zakupy do nowego centrum handlowego przy rynku. Było całkiem fajnie. Mam nadzieję, że szybko się do Klary przyzwyczaimy. Może się okazać bardzo użyteczna, jeśli chodzi o walkę.
Nie chcę wciągać w to innych osób. Nasze życie jest pełne cierpienia i nieustannego strachu, ale Julia sądzi inaczej. Twierdzi, że jesteśmy wielkimi szczęściarami, że takie się urodziłyśmy. Myśli, że to zaszczyt.
Podobnie zresztą sądziła Anna. Zawsze lubiła robić to, co robi. Uważała, że to świetna zabawa. W tym co robiła była naprawdę dobra. Najlepsza. Była do tego stworzona. Nic dziwnego, że to ona była przywódczynią. Wcale nie musiała być najstarsza. Podejmowała najrozważniejsze decyzje i wyróżniała się niesamowitą odwagą.
Ale nie czas teraz na pisane o Annie.
Dziś zamierzamy powiedzieć Klarze prawdę: to, dlaczego się zgodziłyśmy, żeby tu zamieszkała, o nas, o naszej historii i w ogóle o wszystkim co wcześniej przed nią zataiłyśmy.
Właśnie dlatego wysłałyśmy ją teraz do biblioteki. Ma znaleźć tajne przejście do naszej prawdziwej biblioteki. Z książkami dostępnymi tylko dla nas.
A wracając do dzisiejszego dnia, coś było nie tak. Wyraźnie to wyczuwałam. Na początku rozmowa o szkole Klary, a potem centrum handlowe.
Czułam, że ktoś nas obserwuje.
Klara znalazła się w ciemnym pomieszczeniu. Nie widziała nawet własnej ręki. Już miała wychodzić, kiedy przypomniała sobie słowa Moniki: „Klasnąć w ręce…”.
Klasnęła.
W sekundę pomieszczenie wypełniło gęste światło, ale Klara nie mogła dostrzec jego źródła. Rozejrzała się po pomieszczeniu.
Biblioteka. Tyle, że dużo większa niż ta, z której przyszła. Z ciekawości podeszła do najbliższego regału i lekko dotknęła jednej z książek.
Momentalnie zapadła ciemność. Za sobą usłyszała trzask. Zamknęły się drzwi.
Klara klasnęła w ręce.
Nic.
Ponownie klasnęła.
Nic.
Zaklęła w duchu.
To nic takiego, tłumaczyła sobie, pewnie wyłączyli prąd. Ale co z drzwiami?
Przeciąg?
Nie, to nie był przeciąg. No to niby co, dalej prowadziła monolog. Nagle niedaleko siebie usłyszała coś, jakby szuranie.
Przestraszyła się.
Przesłyszałaś się, tłumaczyła sobie, jesteś przerażona tylko dlatego, że zostałaś prawdopodobnie odcięta od reszty świata, pogrążona w mroku.
Przecież ktoś kiedyś musi przyjść do biblioteki. Może Angela, albo Monika. Nawet na widok Julii by się ucieszyła.
Ponownie usłyszała ten dźwięk, znacznie bliżej. Cofnęła się kilka kroków. Była przerażona, jak nigdy.
Może dziewczyny chciały mnie tylko przestraszyć? Taki dowcip dla nowej. Zamknęły mnie tu specjalnie i wyłączyły prąd, a teraz zakradają się w ciemności i pewnie mają niezły ubaw, wymyślała głupie usprawiedliwienia dla tego, co się teraz dzieje.
Coś dotknęło jej nogi.
Klara krzyknęła.
- Już czas.- powiedziała Monika.- Na pewno już jest w naszej tajemnej bibliotece.
- Tak.- przyznała jej rację Julka, co nie zdarzało się często.
Obydwie jeszcze raz zaczęły omawiać strategię. Jeszcze nigdy nie przeprowadzały Ceremonii Wtajemniczenia. Tylko Angela stała na uboczu, nieodzywając się ani słowem.
- Idziemy.- oświadczyła Monika i ruszyła w kierunku domu, nieoglądając się nawet czy dziewczyny idą za nią.
Angelika ruszyła przed siebie zadowolona, że Monice choć raz udało się wydać polecenie Julii.
Klara omal nie dostała zawału serca. Lecz po tym zdarzeniu pokój znowu zalało światło.
Klara odetchnęła z ulgą, ale nie zauważyła niczego stojącego blisko niej.
Spostrzegła tylko trzy inne postacie siedzące przy stole. Były to dziewczyny. Siedziały przy wielkim okrągłym stole. Najbliżej Klary znajdowała się Monika i Angelika.
A jednak się nie myliła. To był po prostu głupi żart na powitanie.
- Usiądź obok nas, Klaro.- zwróciła się do niej grzecznie Julia.
Klara posłusznie usiadła, a krzesło jakie zajęła było bardzo wygodne.
- Chcemy ci opowiedzieć naszą historię.- powiedziała Monika.
- Nie rozumiem, przecież opowiedziałyście mi ją…- Klara przerwała uciszona przez Julkę.
- To była tylko część naszej historii.- odpowiedziała Angela.
- No dobrze. Opowiadajcie.- zachęciła je. Była zbyt zmęczona i wciąż nie doszła jeszcze do siebie, nie protestowała więc.
- Historia, którą ci przekażemy jest przekazywana od setek, tysięcy lat. Opowiada o pochodzeniu takich, jak my. Ale zanim ci ją opowiemy, musisz przyrzec, że nikomu, nigdy jej nie zdradzisz.- mówiła Julia.- Przyrzeknij na swoje życie i swoją duszę.- zażądała.
- No dobrze.- wykrztusiła zaszokowana Klara.
One naprawdę są stuknięte, podpowiadał jej wewnętrzny głos.
- Zaczynaj.- Zachęciła ją Angela, uśmiechając się ciepło.
- Przyrzekam nie zdradzić nigdy nikomu historii, którą mi opowiecie. Przyrzekam na swoje życie i swoją duszę.- powiedziała posłusznie.
- Świetnie. Teraz możemy zaczynać.- Julia skinęła na Monikę, a ta wstała i sięgnęła po jakąś książkę.
Klara bała się, że znów zgaśnie światło, ale nic podobnego się nie stało. Monika podeszła z książką prosto do niej.
- To od niej się wywodzimy.- powiedziała i wskazała na zdjęcie na początku książki.
Zdjęcie było kolorowe, ale bardzo zniszczone. Prawie niemożliwe było rozróżnienie szczegółów. Na zdjęciu były dwie młode kobiety i dwaj mężczyźni. Pierwsza- jak domyślała się Klara- miała jasne włosy i chytry uśmieszek na twarzy, druga włosy miała ciemniejsze, ale twarz łagodną. Była smutna. Obie były piękne. Mężczyźni tak samo. Byli zabójczo przystojni. Obaj mieli czarne włosy. Jeden był smutny i zły, drugi zaś zadowolony.
- Kto to jest?- zapytała Klara.
- Zaraz wszystkiego się dowiesz.- powiedziała Julia.
- Czemu to zdjęcie jest takie zniszczone?- ponownie zapytała Klara. Nigdy nie lubiła, gdy ktoś specjalnie wszystko ociągał.
- Po pierwsze: to nie jest zdjęcie, tylko obraz.- sprostowała Monika.- Po drugie: wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
- Czyli kiedy?- spytała zniecierpliwiona Klara.
- Teraz.
Rozdział 5
- Jesteśmy czarownicami.- rzekła spokojnie Monika.
- Co?- zapytała bez namysłu Klara, ale nikt nie zwracał uwagi na jej pytanie.
Monika zaczęła opowiadać:
- Rasa naszych czarownic wywodzi się od zwykłego człowieka. Silnej i odważnej kobiety imieniem Cassandra. Urodziła się ona w Polsce kilka setek lat, a może nawet kilka tysięcy lat temu. Nikt nie wie dokładnie kiedy to było. Jej rodzina wywodziła się z Anglii.
Zaczęło się od tego, że Cassandra zakochała się w tajemniczym mężczyźnie imieniem Max. Pochodził on z Anglii. Miał złote, jedwabiste włosy i oczy czarne jak noc, a do tego jeszcze ubierał się na czarno. On też się zakochał. Tyle, że w Shale. Dopiero potem dostrzegł Cassandrę.
Obydwie rywalizowały ze sobą od dziecka. Były bliźniaczkami, ale ich nie przypominały. Obie miały delikatne rysy twarzy. Cassandra miała gęste brązowe włosy, lekko kasztanowe i brązowe oczy otoczone czarą obwódką. Cassandra była niższa od siostry.
Shale była jeszcze piękniejsza. Włosy koloru złota, nosiła zawsze rozpuszczone. Jej oczy miały barwę czystego błękitu. Miała piękne, długie nogi, którymi mogła się pochwalić. Była jednak nieuczciwa i miała okropny charakter, w przeciwieństwie do siostry.
Cassandra zamiast długich nóg posiadała jednak talent plastyczny. Była wspaniałą artystką. Obrazy, które rysowała oddawały potęgę jej uczuć.
Jak już wcześniej wspomniałam, obie zakochały się w tym samym mężczyźnie, a on w nich. Nie wiedział, którą ma wybrać. Istną piękność o twardym, nieustępliwym charakterze, czy artystkę, spokojną i uczciwą.
Jednak w sprawie miłości obydwie były takie same- nieustępliwe. Żadna się nigdy nie poddawała.
Rozpętały istną wojnę o tego chłopaka, a jemu najwyraźniej sprawiało przyjemność to, że one o niego konkurują.
Cassandra rysowała dla niego obrazy, a Shale stroiła się i zapraszała go na przyjęcia.
Max jednak każdej odmówił.
Wtedy obydwie nie wiedziały o co mu chodzi. Jedna oskarżyła drugą o to, że przez nią odmówił.
One jednak nie odpuszczały. Starały się jeszcze bardziej by zdobyć jego sympatię, a on im wtedy odpowiedział: „Ta, która odda wszystko, będzie moją miłością”.
I tak obydwie się o to postarały. Cassandra oddawała biednym swoje drogocenne klejnoty, a Shale oddawała na sprzedaż swoje suknie.
Ale Max w dalszym ciągu nie był zadowolony. Gdy do niego przyszły oświadczył: „Ta, która trwać przy mnie będzie i mnie nigdy nie opuści, będzie moją miłością. Przez wieczność.”.
„Ja będę”.- oświadczyła Shale.
„Ja również”.- odpowiedziała Cassandra.
Wtedy obydwie oświadczyły mu wierność. Miały wtedy siedemnaście lat. Dla czarownic ten wiek bardzo dużo znaczy. Gdy skończymy siedemnaście lat, przestajemy się starzeć.
Potem do miasta przyjechał inny, przystojny mężczyzna. Z Włoch. Tak samo jak Max miał czarne, nieprzeniknione oczy, ale jego włosy były tak czarne, jak pióra kruka.
Był od Maxa dużo przystojniejszy. Obydwie się w nim zakochały. Na imię miał Ramond Casado.
Shale pierwsza się z nim zapoznała, ale gdy zobaczył Cassandrę, Shale już się nie liczyła. Zakochał się w niej, a ona w nim. Niestety nie mogli być razem. Cassandra musiała przestrzegać przysięgi. Zawsze mówiła prawdę i dotrzymywała słowa. Za to Shale była gotowa złamać słowo, dane Maxowi, ale wtedy Ramond dostrzegał tylko Cassandrę. Podziwiał jej talent plastyczny, chwalił wygląd.
Shale była wściekła na siostrę i Ramonda. Postanowiła więc się zemścić. Powiedziała Maxowi, że Cassandra złamała przysięgę.
Wtedy dowiedziała się kim był.
Wampirem- bestią pijącą ludzką krew, potworem, który będzie żyć przez wieki i nigdy się nie zestarzeje.
Ale ona się go nie bała. Też chciała żyć w nieskończoność. Zawsze piękna. Poprosiła więc Maxa, żeby ją przemienił, powiedziała, że już zawsze będą razem.
Max się zgodził. Przemienił więc ją w wampira, ale to mu nie wystarczało. Nie chciał już Shale. Liczyła się dla niego tylko Cassandra. Chciał za wszelką cenę rozdzielić ją z Ramondem.
Pozbawił chłopaka prawie całej krwi, zostawiając go na pewną śmierć.
Potem poszedł do Cassandry chcąc ją przemienić w wampira- wymienić z nią krew- i przekonać, że jest lepszy.
Kiedy Cassandra usłyszała, że zabił jej ukochanego wpadła w szał.
Jej przemiana już prawie się dokonała, ale wtedy zjawiła się Shale.
Chciała zemsty. Nie znosiła odrzucenia. Rzuciła się na Maxa dorównując mu siłą i szybkością. Razem walczyli. Shale przegrywała.
Cassandra współczuła siostrze- tego, że Max ją przemienił, tego, że została odrzucona i tego, że ona również straciła Ramonda.
Wzięła więc miecz z drewna- dekorację wiszącą na ścianie- i rzuciła.
Miecz trafił prosto w serce Maxa. Ryknął on z bólu i zaskoczony spojrzał na Cassandrę.
„Jeszcze tego pożałujesz.”- powiedział przez zaciśnięte zęby i zniknął.
Shale stanęła naprzeciwko siostry i powiedziała: „Tylko sobie nie myśl, że teraz będziemy przyjaciółkami, siostro. Jeszcze się z tobą policzę.”.
I odeszła w mrok.
Cassandra zaczęła rozpaczać po śmierci ukochanego, stracie siostry raz na zawsze, nad swoim losem…
Wtedy po raz pierwszy odkryła swoją moc. Wyzwalając ją i spalając wioskę.
Uratowała się tylko ona. Długo po tym rozpaczała i odkryła, że wraz z mijaniem lat się nie starzeje.
Po kilkudziesięciu latach wróciła z powrotem do miejsca, w którym się urodziła- wcześniej podróżowała.
Na terenach dawnej wioski już zdążyli się zasiedlić ludzie. Postawili swoje domy i żyli szczęśliwym życiem, ale wtedy… zaczęto znajdywać ciała wyssane z krwi, martwych ludzi.
Cassandra domyśliła się czyja to sprawka. Chciała bronić tych ludzi przed swoją siostrą, ale wiedziała, że sama nie da rady.
Znalazła więc ochotników wśród zwykłych ludzi, osoby, które chciały jej pomóc.
Dwie kobiety i mężczyzna- Urszula, Barbara i Henryk.
Wtajemniczyła ich w swoją historię i dała im się napić swojej krwi, aby zyskali moc taką, jaką ona dysponuje.
Od tej pory wszyscy potomkowie tej trójki mieli w sobie krew i moc czarownicy- Cassandry.
Cassandra miała wtedy wierną czarną kotkę. Nie chciała jej zostawić na pewną śmierć ze strony siostry- Shale uwielbiała niszczyć wszystko, co Cassandra kochała- Naznaczyła więc go swoim znakiem- błękitny znak pomiędzy oczami, przecinający czoło. Z jednego punku wychodziło pięć lin, a każda w innym kierunku, zaokrąglonych na końcach.
Obdarzyła wtedy kota wielką moc i udała się z członkami Kręgu do „domu” Shale.
Był to jeden z najwynioślejszych budynków w wiosce, nie żeby było ich tam tak wiele, bowiem tylko najbogatsi mieszkańcy posiadali domy. Były one wtedy z kamienia i drewna.
Ale nie rezydencja Shale Rashacam. Ona była inaczej skonstruowana. Zbudowała ją sama Shale wraz z wampirami, które stworzyła.
Gdy stanęli przed domem i przygotowali broń- nie wystarczała sama moc, żeby skutecznie zabić wampira, trzeba było wbić mu kołek prosto w serce. Nie mogli oni liczyć tylko na swoją moc.- drzwi się otworzyły i stanęła w nich postać ze złotymi włosami.
Poruszała się powoli, ale z gracją. Zatrzymała się kilka kroków przed nimi, a wtedy z szeregu wystąpiła Cassandra i stanęła twarzą w twarz z siostrą.
Za Shale stanęło kilka wampirów, ale Cassandra nie bała się ich. Chciała pomścić śmierć niewinnych ludzi, wymierzyć sprawiedliwość.
Wiedziała, że Shale nią pogardza, a tym bardziej jej Kręgiem, ale nie przejmowała się tym.
Wtedy Cassandra powiedziała słowa, które są naszym mottem: „Walcz ze mną w uczciwej walce chyba, że się boisz.”
Shale zgodziła się na uczciwą walkę. Siostry długo walczyły, aż do świtu, a wtedy Cassandra wbiła siostrze kryształowy sztylet w serce- niestety nie było to drewno- i powiedziała: „Dostałaś nauczkę, a teraz się wynoś. To moje terytorium.”.
Wściekła Shale wyjęła nóż z za pleców i wbiła go siostrze w serce i odpowiedziała z satysfakcją: „O, nie. Mylisz się. To nie twoje terytorium, lecz moje. To nie ja dostałam nauczkę, tylko ty. To jeszcze nie koniec, siostro. Nie, dopóki żyję. A ja nigdy nie umrę, a ty nigdy nie odejdziesz. Twój duch będzie przez wieki się błąkał i będziesz patrzyła jak twoi ludzie giną.”.
Potem nożem wyryła znak na czole Cassandry. Był to znak uwięzienia jej ducha.
Ale zanim Cassandra umarła przepowiedziała przyszłość:
„Moja potomkini mnie pomści. Będzie niepokonana, piękna i odważna. Wtedy będzie walka krwawa się toczyć, a ona wygra.”
Shale pełna zwierzęcej furii uciekła wraz z innymi w mrok.
A my do dziś zabijamy wampiry w „Imię Cassandry” i czekamy na jej Potomkinię, Wybraną, Dziedziczkę.
- Wow.- tylko tyle potrafiła powiedzieć Klara.
- I co?- zapytała Julia.- Teraz decyzja należy do ciebie.
- Jaka decyzja?- zapytała tępo Klara chociaż już znała odpowiedź.
- Czy zostaniesz jedną z nas.- odpowiedziała Angela.- Muszą być cztery osoby. W naszym rodzie ta liczba jest wyjątkowa. Cztery były osoby na początku naszej historii, są cztery żywioły, cztery pory roku itp.
- Nie wiem.- odpowiedziała szczerze Klara. Choć historia ta ją zafascynowała, ona nie potrafiła pochopnie podjąć decyzji.
To miało na zawsze odmienić jej życie. Bardzo współczuła Cassandrze, ale teraz nie wiedziała co ma robić.
Z jednej strony chciała ocalić jej ducha, który już bardzo długo się tu błąka, ale przecież mogła w tym zginąć.
Zrób to co uważasz za słuszne, usłyszała.
- Słucham? Mówiłyście coś?- zapytała mechanicznie.
- Nie.- usłyszała trzy zgodne głosy.- A co?
- Nic. Chyba coś mi się przesłyszało.
Zrób to co uważasz za słuszne. Nikt nie będzie cię do niczego zmuszał, ponownie usłyszała głos.
Kim jesteś?- zapytała w ten sam sposób.
Cisza. Nikt jej nie odpowiedział.
Klara zebrała w sobie odwagę i powiedziała:
- Tak, zostanę jedną z was.
Za późno było już na wycofanie się. Klamka zapadła.
Podjęła taką decyzję z różnych powodów. Jednym było to, że chciała uwolnić ludzkość od Shale i innych wampirów. Chciała też uwolnić Ducha Cassandry. Ona nie zasłużyła na taki los. Przecież nie zrobiła nic złego.
Klara była prawie pewna, że dziewczyny nie miały takiego wyboru jak ona. Takie się urodziły i tak zostały wychowane.
- Dobrze.- wyrwała ją z rozmyślań Angelika.- Miło nam będzie z tobą współpracować.
- Świetnie. Wyciągnij prawą rękę.- poleciła Julka. Klara zrobiła to i nagle poczuła ostry ból. Z przerażeniem zobaczyła co robi Julia: przecięła jej skórę na nadgarstku nożem.
- Spokojnie.- powiedziała, gdy Klara miała zamiar wyrwać rękę.- Zaraz przestanie boleć.
Przytrzymała rękę Klary nad złotym kielichem. Klara nie miała pojęcia skąd on się tam wziął.
Takiego kielicha nie widziała nigdy wcześniej, nawet te w niektórych Kościołach do pięt mu nie dorastały. A niektóre naprawdę robiły niezłe wrażenie.
Kielich był wykonany ze złota. Nie był duży- mniej więcej wielkości kubka do kawy. Zdobiły go cztery kamienie szlachetne. Jednym był szmaragd, drugim onyks, trzecim lazuryt, a czwartym jakiś jej nie znany.
- Gotowe.- powiedziała Julia, poczym zrobiła sobie takie samo nacięcie.
Gdy krew przestała już płynąć z rany to samo zrobiła Monice i Angelice. Choć Klara była strasznie ciekawa po co Julia to robi, ale nie ośmieliła się zapytać. Bała się, że wszystko popsuje.
- Teraz wymienimy się krwią i staniemy się na zawsze rodziną. A wtedy ty zdobędziesz Moc.- oznajmiła Julia, jakby czytając w jej myślach- bardzo możliwe, że to robiła.
Na koniec Julia wzięła do ręki kielich napiła się z niego. Potem podała go Angelice, a następnie Monice. Gdy Monika skończyła pić podała go Klarze.
- Proszę.- powiedziała.- Napij się.
- Czy to jest konieczne?- zapytała przerażona Klara. Nie znosiła widoku krwi, a co dopiero mowa o jej wypiciu. Na samą myśl robiło jej się niedobrze.
- Tak. Trzeba dokończyć ceremonię. Musi w nas płynąć ta sama krew.- odpowiedziała jej Angela.
- No dobrze.- powiedziała po chwili wahania.
Wzięła od Moniki kielich i starając się nie zaglądać do środka, napiła się. Pomyślała sobie, że pije sok malinowy, a nie krew.
Napój rzeczywiście smakiem przypominał sok. Był tylko bardziej gęsty i esencyjny. Nie malinowy, lecz truskawkowo wiśniowy.
Gdy kielich był już pusty, oddała go Julii.
- Świetnie. Teraz jesteś jedną z nas. Należysz do naszej rodziny.- oznajmiła radośnie Julia, najwyraźniej zadowolona, że już skończyły.
Rozdział 6
Alex był właśnie w jednym z nocnych klubów, gdy Sam go znalazł. Stał i rozmawiał z jakąś kobietą. Człowiekiem. Jego blond włosy lśniły wszystkimi kolorami, gdy padały na nie światła dyskotekowe.
Na widok Sama zostawił swoją towarzyszkę i podszedł do niego. Głośna muzyka nie przeszkadzała wampirom w rozmowie.
- O co chodzi?- zapytał, bez przywitania się.
- Shale ma dla ciebie robotę.- oznajmił.
Alex uniósł brwi.
- Czyżby? A cóż to za robota?- zapytał.
- Coś w czym jesteś dobry, coś co uwielbiasz robić.- oznajmił Sam.
- Picie krwi? Zabijanie?- zapytał uśmiechnięty Alex.
- Nie.- zaprzeczył Sam.
- To co innego?- zapytał trochę rozzłoszczony, trochę rozczarowany.
- Masz zdobyć zaufanie pewnej dziewczyny, a właściwie czarownicy. Ma cię polubić i zakochać się w tobie, a ty masz udawać zwykłego człowieka, a jak Shale da ci znak zwabisz ją w jej pułapkę. Rozumiesz?
- Tak.- powiedział znudzony Alex.- Może być. A teraz wybacz. Muszę już iść.
Klara obudziła się rano. Była wyczerpana. Gdy spojrzała na swoją rękę w miejscu, gdzie Julka zrobiła nacięcie, zdumiała się. Po ranie została ledwie widoczna różowa blizna.
Zdumiewające, pomyślała. Rany czarownic strasznie szybko się goją.
Zeszła na dół, gdy wzięła prysznic i się przebrała.
Dziewczyny zastała w ogrodzie.
- Cześć.- przywitała się z nimi. Aż podskoczyły.
- Jeny! Więcej tak nie rób!- krzyknęła Monika.- Przez ciebie dostaniemy zawału!
- O, cześć Klara.- przywitała się z nią Julka.- Zapomniałyśmy, że czarownice nie hałasują.
Angela tylko się uśmiechnęła.
- Musimy ci coś pokazać.- powiedziała bez ogródek Julka. Chyba zawsze mówiła o tym, o co jej chodziło. Niezależnie od tego czy ktoś chciał to usłyszeć.
- Co takiego?- zapytała Klara.- Mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez krwi.- zażartowała.
- Tak. Nie martw się. To nic złego.- uspokoiła ją Angela.
- To dobrze.- odetchnęła z ulgą Klara.
- Chodź.- powiedziała do niej Julka.
Klara usłuchała i poszła za nową koleżanką. Reszta też za nimi podążyła.
Weszły przez balkon do salonu i skierowały się ku holowi. Julka wybrała najbardziej oddalone drzwi. Ukryte w cieniu tak, że nie było ich widać na pierwszy rzut oka.
- Spróbuj je otworzyć.- powiedziała do niej Julka.
Klara ostrożnie nacisnęła klamkę.
- Zamknięte.- powiedziała.- Masz klucz?
- Nie.
- No to jak tam wejdziemy?- spytała zszokowana Klara.
- Czarownice mogą wchodzić wszędzie bez żadnego klucza. Nie potrzebujemy go.- wyjaśniła Angela.
- To, co mam zrobić?- zapytała- Może jakieś magiczne zaklęcie? Czary mary, hokus pokus, sezamie otwórz się…?
-Wystarczy położyć rękę na drzwiach i skoncentrować się. Na początku może sprawiać ci to trudność, ale później będziesz robić to instynktownie.- podpowiedziała Monika ignorując jej wcześniejsze „zaklęcia”.- Spróbuj.
- No dobra.- zgodziła się Klara.
Położyła rękę na drzwiach. Drewno pod jej palcami było gładkie. Zgodnie ze wskazówkami koleżanki skoncentrowała się. Niecałą sekundę później usłyszała pyknięcie zamka. Położyła rękę na klamce i nacisnęła.
Tym razem drzwi się otworzyły.
Kiedy zerknęła na dziewczyny zobaczyła na ich twarzach zdumienie.
- Wow.- zaczęła Angela.- Niezła jesteś. Niewielu udaje się to za pierwszym razem.
- No.- dodała do pochwały Monika.
- To znaczy, że dokonałyśmy właściwego wyboru. Będziesz potężną czarownicą.- powiedziała dumnie Julia.- A teraz chodźmy.
Julia przeszła przez drzwi i weszła w mrok. Szybko jednak pomieszczenie się rozjaśniło.
- Myślałam, że trzeba klasnąć.- powiedziała zmieszana Klara.
- Powiedziałyśmy ci tak tylko dlatego, że nie chciałyśmy, żebyś uznała nas za wariatki. Wcześniej.- wytłumaczyła Julia.- Jeśli chcesz przywołać kulę światła taką, jak ta, musisz o niej pomyśleć. Jestem pewna, że ci się uda. Dalej do dzieła.
Klara weszła do pomieszczenia. Było maleńkie. Miało wymiary metr
na metr. Znajdowały się tu tylko schody w dół.
- Prowadzą do podziemi.- powiedziała Monika, która znalazła się tuż za nią.
- Dobra. Teraz stwórz swoją kulę i zejdź pierwsza.- rozkazała Julia, a w tej roli była naprawdę dobra.
Klara nie chciała się sprzeciwiać. Skoncentrowała się na świetle. Po chwili przed nią pojawiła się kula, która oświetlała wszystko na jakieś półtora metra przed nimi.
- Dobrze, a teraz zejdź na dół.- dała dalsze instrukcje Julia.
Klara spojrzała na nią, ale gdy zobaczyła wyraz jej twarzy mówiący: Zejdź na dół pierwsza, wszystko jest w porządku, od razu jej posłuchała.
Zeszła na sam dół. Znalazła się w niewiele większym pomieszczeniu niż to na górze. Odchodziły od niego cztery korytarze. Klara obejrzała się za siebie, ale nie dostrzegła nic, prócz ciemności. Wysłała tam swoje Światło- zrobiła to instynktownie.
Znów nic nie dostrzegła.
- Julia!- zawołała.
Cisza.
- Monika! Angela!
Znów odpowiedziała jej tylko cisza.
Pospiesznie zawróciła i chciała nacisnąć na klamkę, ale z tej strony jej nie było. Pchnęła więc drzwi, ale nic się z nimi nie działo.
No świetnie! Pewnie znowu robią sobie ze mnie żarty, pomyślała.
Gorączkowo zaczęła walić w drzwi. Były bardziej wytrzymałe niż się spodziewała.
Nie wypuszczą mnie stąd póki nie dotrę na miejsce. Pewnie już tam czekają, uzmysłowiła sobie nagle.
Ponownie więc zeszła po schodach.
Świetnie! To którędy teraz, zastanawiała się zrozpaczona.
Ostrożnie zajrzała do każdego z tuneli bojąc się, że ktoś może na nią wyskoczyć. Każdy tunel oświetliła dokładnie swoim Światłem.
W pierwszym były wąskie, strome kamienne schody. Od wejścia drugiego biegł szeroki tunel. Trzecia droga również była tunelem, tyle, że wąskim i niskim. Czwartym tunelem przyszła.
Jakie szczęście, że nie jestem aż taka wysoka jak moja mama!- pomyślała uradowana.
Chyba pierwszy raz w życiu ucieszyła się z tego, że jest od niej niższa.
- No dobra. Którędy by tu pójść?- zastanawiała się na głos.
Pierwsze schody, podpowiedział jej wewnętrzny głos.
Posłuchała go i zaczęła schodzić na dół. Schody miały zaledwie piętnaście stopni. Dalej prowadził tunel. Klara zaczęła nim iść, poczym zorientowała się, że coś jest nie tak.
Zawróciła więc.
Dopiero teraz dostrzegła wąskie przejście po prawej stronie schodów. Było całkiem zaciemnione. Na pewno to była dobra droga.
Skierowała się w nią. Po chwili tunel zaczynał opadać. Klara zaczęła iść w dół. Znów doszła do rozwidlenia.
Tym razem tuneli było pięć.
Znowu utrudnienie dla nieproszonych gości, pomyślała ironicznie.
Środkowy tunel, znów poprowadził ją głos, a ona znów go posłuchała.
Ruszyła środkowym tunelem. Szła dalej, a jedynym odgłosem były jej kroki, ale po chwili usłyszała też coś jeszcze.
Drugie kroki. Gdzieś za nią.
Zatrzymała się przerażona, a jednocześnie zadowolona. Może to dziewczyny, pomyślała po chwili.
Nie. Ten głos wydawała jedna osoba.
Klara ruszyła dalej biegiem, ale po chwili znów dotarła do rozwidlenia.
Dwa tunele. Który wybrać, zastanawiała się.
Tymczasem kroki stawały się coraz głośniejsze. Ten ktoś jest coraz bliżej, uzmysłowiła sobie.
Na oślep wbiegła w któryś z tuneli. Miała nadzieję, że dobrze wybrała.
Po długim, męczącym biegu przystanęła i zaczęła nasłuchiwać.
Cisza.
Chyba go zgubiłam.- pomyślała dumna z siebie. Ale dopiero potem usłyszała coś nowego.
Śmiech.
Obejrzała się za siebie i stanęła oko w oko ze swoim prześladowcą.
Rozdział 7
Osobą przed nią była kobieta. Światło Klary oświetliło ją. Włosy miała złote, długie aż do pasa. Miała je spięte w kucyk. Kobieta uśmiechała się wyniośle i z rozbawieniem.
Gdy Klara spojrzała jej w oczy zorientowała się, że są zielone. Powoli się w nich zatracała, ale wtedy uświadomiła sobie grozę sytuacji i szybko odzyskała wolną wolę.
Ta kobieta była wampirem.
- Tak jestem wampirem.- przyznała nieznajoma, jakby czytała jej w myślach.- I czytam ci w myślach. Nazywam się Claudie Foungought. Domyślam się, że ty jesteś Klara.
Klara odruchowo się cofnęła.
- Nie bój się. Nic ci nie zrobię.- przekonywała wampirzyca.
- Akurat!- wyrwało się Klarze.
- No cóż, skoro tego chcesz.
- Czego chcę?- zapytała Klara.
- Swojej śmierci. Bolesnej śmierci.- odpowiedziała Claudie.
- Jedyne czego chcę, to twojej śmierci!- odparła walecznie Klara.
- No to zobaczymy, kto wygra.- to powiedziawszy Claudie zniknęła.
Klara rozejrzała się dookoła.
Nic. Nikogo nie widziała.
Nagle usłyszała jakiś szmer. Próbowała się odwrócić, ale było za późno.
Poczuła ostry ból z tyłu głowy i zemdlała.
Ocknęła się dopiero wtedy, gdy poczuła ukłucie w ręce. Ból przeszył całe jej ciało. Próbowała się podnieść, lecz nie mogła. Ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Tymczasem ból w ręce stał się nie do zniesienia.
Klara otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy, żeby przyzwyczaić wzrok do panującej w pomieszczeniu ciemności. To, co zobaczyła zmroziło ją do szpiku kości.
Obok niej siedziała Claudie. Trzymała ją za rękę. Nie, nie trzymała, ona gryzła ją w rękę, piła jej krew.
Klara zebrała w sobie resztki sił i z całą dostępną moc wymierzyła w przeciwniczkę.
Wampirzyca poleciała do tyłu, straciła równowagę, a gdy było już pewne, że upadnie, zniknęła.
Klara zaczęła się gorączkowo rozglądać po pomieszczeniu. Wciąż była w tunelach. Nie chciała ponownego spotkania z Claudie, więc jak najszybciej się podniosła.
Nie wiedziała dokąd ma iść. Nie chciała tracić czasu na rozglądanie się i szukanie odpowiedniej drogi, dlatego też wbiegła w pierwszy lepszy korytarz. Uznała, że lepiej będzie, jak będzie się poruszać w mroku. Może tym razem nikt jej nie zauważy.
Biegła dalej, kiedy prawie uderzyła w ścianę.
Powinnam bardziej uważać, skarciła się w myślach.
Zaczęła gorączkowo macać ścianę, szukając w niej przejścia.
Nic. Szukała dalej, ale nic nie znalazła.
Odetchnęła głęboko, poczym przywołała światło.
Znajdowała się w ślepym zaułku. Lepiej tego nie można było określić.
Świetnie! Weszłam w zły tunel! Będę musiała zawrócić, wściekała się Klara.
Gdy chciała już zawrócić usłyszała znowu odgłos kroków.
Super, Claudie złapała mój trop! Lepiej być nie mogło.
Zwróciła się znów w kierunku ściany. Zaczęła ponownie ją macać. W końcu to jest „Magiczny Dom”, muszą tu być jakieś tajne przejścia.
Ale jej palce nie natrafiły na nic oprócz kamiennej ściany. Wtedy przez przypadek przekręciła jeden z kamieni.
Aż zaniemówiła z wrażenia. Widok był jak w filmie .To było jak domino. Przesunięcie jednego elementu powoduje przesunięcie się reszty. Tak też się stało.
Wszystkie kamienie zaczęły się przekręcać, ale nie towarzyszył temu żaden wielki hałas. Po prostu ciche szuranie.
Gdy wszystkie kamienie już się przekręciły, Klara usłyszała ciche klik.
Poczym tajemne drzwi się otworzyły, a dziewczyna nie zastanawiając się dłużej wbiegła do pomieszczenia.
Pierwszą rzeczą, którą Klara zobaczyła było światło. Strasznie raziło ją w oczy i musiała zasłonić je ręką. Ale tym światłem nie była jej kula. To było prawdziwe światło.
Gdy chciała zamknąć za sobą drzwi spostrzegła, ż ręce ma całe w krwi. Swojej krwi.
Klara zawsze mdlała na widok krwi, ale nie tym razem. Musiała się przecież opatrzyć.
Czym prędzej zamknęła drzwi i weszła w głąb pomieszczenia.
Był to chyba jakiś składzik i biblioteka w jednym. Mnóstwo tu było książek, a z boku na każdej można było odczytać imię, nazwisko i datę.
Klara wzięła jedną z nich.
Olga Ustecka, 1781- 1802
Stara. Strasznie stara. Książka oprawiona była jasnozielonym materiałem, miłym w dotyku.
Z ciekawości Klara otworzyła ją.
Pierwszym, co rzuciło się Klarze w oczy było pismo. Staranne, schludne, pochyłe. Zupełnie inne niż jej bazgroły.
Dopiero po chwili dziewczyna zorientowała się, co trzyma w ręku.
Pamiętnik. Był to pamiętnik.
Nie powinnam tego czytać, napomniała siebie, ale nie mogła się powstrzymać. Przecież ta osoba już dawno nie żyła.
Otworzyła więc pamiętnik na pierwszej lepszej stronie i zaczęła czytać.
17 maja, wtorek
Drogi Pamiętniku,
Dziś zdarzyło się coś strasznego!
Krystyna została zaatakowana. Nie wiem czy przeżyje. Wampiry spuściły z niej prawie całą krew. Ledwie jeszcze żyje.
Nie wiem, co mam robić. Nie umiem jeszcze leczyć, dlatego zajmują się tym Starsze, ale to nie wystarczy. Wiem to.
Wiem też, że to mogło się przytrafić każdej z nas. Nawet mnie.
Dlatego musimy być czujne. Nie wolno nam się poddawać. Takie jest nasze przeznaczenie.
I dalej.
18 maja, środa
Drogi Pamiętniku,
Krystyna umarła. Nic nie udało nam się zrobić. Wiem, że powinnam być twardsza, ale nie mogę. To straszne.
Dziś mamy się zemścić. Jesteśmy trochę osłabione. Jesteśmy tylko we trzy. Nowa towarzyszka przyjedzie do nas z Anglii. Podobno to jakaś dziewczyna z bogatej rodziny. Niestety nic na to nie możemy poradzić. Taki jest już nasz los.
Przepraszam Cię, mój kochany pamiętniku, że tak ciągle narzekam na nasz los i swoje życie, ale to po prostu jest dla mnie za trudne. Czuję się taka zagubiona. Nie wiem czy uda mi się wrócić.
Dziewczyny już czekają. Wszystko gotowe.
Gdyby nie udało mi się wrócić, piszę to:
Żegnaj Pamiętniku, zawsze wysłuchiwałeś moich problemów, byłeś przyjacielem. Będzie mi ciebie brakowało.
Dalej.
18 maja, a może już 19?
Drogi Pamiętniku,
Wróciłam. Jestem cała i zdrowa. Nic mi się nie stało.
Udało nam się zabić dwa wampiry, które zabiły Krystynę. Nazywają się Lucine i Damian. Byli parą, a teraz razem trafili do grobu.
Nie będę udawać, że nie było ciężko, bo to byłoby kłamstwem. Wiem tyle, że miałyśmy dużo szczęścia.
Mam nadzieję, że nie będziemy więcej już robić takich głupot, wcale nie mam na myśli, żeby przestać polować na wampiry, ale chodzi mi o to co postanowiła Małgorzata. Kazała nam walczyć w osłabieniu, a to było bardzo nierozważne z jej strony.
Kolejną ważną sprawą jest to, że przyjechała ta dziewczyna z Anglii. Nazywa się Margaret i jest wprost świetna. Dziś zamierzamy ją Wtajemniczyć. Im szybciej, tym lepiej. My, czarownice możemy polegać tylko na czasie.
A wracając do Margaret, to jest ona naprawdę piękna. Piękne, szczupłe ciało, płomienne włosy i błękitne oczy. Mam nadzieję, że nie okaże się bezużyteczna. Chciałabym móc na niej polegać, ale mam złe przeczucia.
- Widzę, że rozpoczęłaś lekturę.
Klara podskoczyła.
- Nie przejmuj się.- powiedział znów nieznajomy głos.- Pozwalam ci.
- Kim jesteś?- zapytała Klara.- I gdzie jesteś?- dodała.
- Tutaj.- głos dochodził zza najbliższego regału.
Klara poszła tam i stanęła twarzą w twarz z duchem.
No bo, jak inaczej Można to nazwać. Postać półprzezroczysta, przenikająca przedmioty?
- Nazywam się Olga Ustecka, moje dziecko.- kontynuował głos.
- Co ty tu robisz?- zapytała głupio Klara, a zaraz potem dodała- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi, moje dziecko. Masz prawo wiedzieć. W końcu to ty mnie wezwałaś.
- Ja cię wezwałam?- zapytała z niedowierzaniem Klara.
- Tak.- odpowiedział duch. Najwyraźniej już stracił cierpliwość, bo zaczął sunąć w stronę Klary.
Był piękny. Klara domyślała się, że miał jasne włosy, prawie srebrne oraz zielone oczy, które chyba jedyne nie były martwe u Olgi.
- Przepraszam, ja nie chciałam…- starała się złagodzić sytuację.- Nie powinnam tego czytać. To pani. Nie wiem co mnie napadło.- tłumaczyła się.
- Nie mam o to do ciebie żalu, dziecko. Nie bój się mnie. Nie zrobię ci krzywdy.
Duch poruszył się niespokojnie przy czym suknia, w którą był odziany- długa i obszerna, jak na tamte czasy, w kolorze dębowej zieleni- zafalowała.
- Jak panią przywołałam?- zapytała Klara.
- Zaczęłaś czytać mój pamiętnik, wspominać, przeżywać ze mną, to co ja przeżyłam.
- Rozumiem.- powiedziała Klara.- A jak mam panią odesłać?- zapytała Klara.- Wie pani, nie chcę, żebyś była więźniem tego świata i…
Przerwał jej donośny śmiech Olgi.
- Dziecko, ja nie zaznam spokoju póki Shale żyje.- odpowiedziała zjawa.- A wezwałaś mnie zapewne po to, bym odpowiedziała ci na jakieś pytania. Tak zwykle robią Starsze.
- Dobrze, no to pierwsze pytanie: Kim są Starsze?- zapytała Klara.
- Starsze to te, które cię Wtajemniczyły. Ten zwrot używany jest od dawien dawna.- odpowiedziała Olga.- Coś jeszcze?
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziły? Tutaj są wampiry!- niewytrzymała w końcu.
- Naprawdę?- zapytał duch, ledwo powstrzymując śmiech.
- Tak! Zaatakowała mnie wampirzyca! Ledwo tu dotarłam.- tłumaczyła pośpiesznie Klara.
- Och! To na pewno sprawka Sensel! Lubi straszyć i poddawać próbie nowych!
- Świetnie, ale kto to jest Sensel?- Klara nadal nic nie rozumiała.
- Kot wszystkich czarownic. Żyje już kilka tysięcy lat i cały czas świetnie się trzyma. Jest obrońcą domu. Strażnikiem.- wytłumaczyła Olga.- Może zmieniać postać i zachowywać się jak to, w co się zmienił.
- Aha.- zrozumiała wreszcie Klara.- A, dlaczego wampiry po prostu nie wejdą do tego domu i nas nie pozabijają?
- Ten Dom jest magiczny, jak już wiesz. Nasi wrogowie nie mogą tu wejść bez zaproszenia, a gdy już je dostaną, jest ono ważne przez wieki.
- Rozumiem. Mam jeszcze kilka pytań. Może zacznę od takiego: Czy tutaj mieszkają ludzie i czy wiedzą o wampirach i czarownicach?
- Ależ oczywiście, że mieszkają!- zaperzyła się zjawa Olgi.- Przecież to jedno z największych miast! A odpowiedź na twoje drugie pytanie, to: Nie. Ludzie o nas nie wiedzą. Oczywiście ich domy również mają ochronę, ale tracą ją w chwili, gdy zapraszają do domu wampira. A uwierz mi! Wampiry, to mistrzowie kamuflażu! Nie łatwo takiego rozpoznać! Nawet my możemy mieć z tym problem.
- Aha. Wampiry są tylko tutaj? To znaczy, czy tylko w tym jednym mieście na Ziemi?- sprecyzowała swoje pytanie Klara.
- Oczywiście, że nie! Wampiry są wszędzie. A czarownice pochodzą z Rashacam.
- Ale ja nie jestem przecież stąd!- wtrąciła szybko Klara.
- Miałam na myśli, że większość z nas stąd pochodzi- Nas, czyli potomkiń Cassandry.- Na całym świecie jest mnóstwo czarownic.
- Nie martw się. To nie takie straszne.- pocieszała ją Olga widząc, że Klara zamierza coś wtrącić..- Trzeba tylko się odpowiednio Wyszkolić.
- Wyszkolić?
- Nauczyć podstawowych czarów i takie tam. Jak chcesz to mogę już zacząć. Chyba, że masz jeszcze jakieś pytania.
- Mam jeszcze jedno pytanie. Co to za miejsce? Dlaczego trzeba przejść jakimś labiryntem, żeby się tu dostać?
- To żaden labirynt! To tylko iluzja, którą stworzyły dziewczyny. Tak naprawdę jest to pomieszczenie, do którego się schodzi pierwszymi schodami. I to właśnie to pomieszczenie. Jest to Sala Przygotowań.- tłumaczyła zjawa.- Tutaj zaczynamy praktyki czarów i szykujemy się przed bitwą. Znajdziesz tu wszystko, co jest ci potrzebne. Aha tu są jeszcze drzwi, za tamtym regałem.- wskazała ręką.- prowadzą one do Oranżerii. Znajdziesz tam wiele roślin, potrzebnych ci do czarów. A wracając do tego pomieszczenia: są tutaj wszystkie Pamiętniki należące do czarownic. Pamiętnika czarownicy nie może przeczytać nikt, chyba że uzyskał zgodę od właścicielki. Albo właścicielka nie żyje.
- Czyli Pamiętnik Czarownicy można przeczytać dopiero po jej śmierci?- podsumowała Klara. Nie chciała, żeby zabrzmiało to jak pytanie, dlatego zaraz dodała.- Ja też dostanę pamiętnik?
- Tak, oczywiście. Każda czarownica go ma. Jest częścią każdej z nas. Chodź za mną. Pokażę ci, gdzie można taki specjalny pamiętnik znaleźć. Zamykany jest on magicznie.- to powiedziawszy zaczęła sunąć do przodu wprost na regał. Przeniknęła przez niego.
Klara szybko podążyła za nią tylko że ona nie mogła tak jak Olga przenikać przez przedmioty. Musiała iść na około.
Ducha Olgi znalazła w ostatnim rzędzie regałów.
- Och, jesteś już.- powiedziała na jej widok.- Proszę, to dla ciebie.- ręką wskazała na przedmiot owinięty w czarny materiał. Leżał on na trzeciej od góry półce regału.
Klara wzięła go ostrożnie. Nie był szczególnie ciężki.
- Śmiało. Rozwiń. Jest twój.- zachęcała zjawa.
Klara wykonała polecenie. Delikatnie rozwinęła i zdjęła materiał. Pod nim był notes. Ale jaki piękny. Nie! To nie notes, to przecież pamiętnik. Najładniejszy pamiętnik, jaki w życiu Klara widziała. Był jasno fioletowy, wpadający w róż. Okładkę miał gładką, skórzaną. Na niej był znak, na samym środku. Były to długie, zawijane linie, splatające się ze sobą na samym środku zeszytu. Rysunek był czarny.
Klara przejechała po nim palcami. Był taki delikatny, taki ładny…
Dziewczyna wypuściła notes z rąk, jakby ją oparzył.
- Co się stało?- zapytała troskliwie Olga stając obok niej.
- Co to jest za znak?- zapytała Klara.- Czy to…?
- Znak Cassandry.- odpowiedziała jej Olga.- Ma on należeć do Dziedziczki.
Gdy to mówiła jej oczy rozszerzyły się nagle.
- Ty jesteś Dziedziczką!- krzyknęła uradowana.
- Nie jestem żadną Dziedziczką!- zgasiła jej radość Klara.- Nie jestem żadną Dziedziczką!- powtórzyła.- Jestem normalną dziewczyną! Nie wierzę w te wasze bzdury!
- Ależ to żadne bzdury! A ty jesteś Dziedziczką. To Ty masz zapoczątkować nowy ród! Szybko, otwórz pamiętnik. Jeśli naprawdę jesteś Dziedziczką, to powinien być już w części zapisany historią twojego życia.- poleciła rozgorączkowana Olga.
- Kiedy ja nigdy nie prowadziłam pamiętnika.- zaprzeczyła od razu Klara, ale wykonała polecenie. Wzięła do ręki różowy notes i otworzyła go na pierwszej stornie. Był tam napis:
Klara Patrycja Martyna Kupczak
Klara Rashacam
Wybrana, Dziedziczka Cassandry
A obok napisu były dziwne znaki. Klara z niedowierzaniem przewróciła stronę.
Była pusta.
- Widzisz, mówiłam ci, że się pomyliłaś…
Nagle na stronie zaczęły pojawiać się litery. Jakby pisane niewidzialną ręką. Jej bazgroły. Jak to możliwe. Klara z niedowierzaniem patrzyła na historię swojego życia.
- Przecież to nie możliwe…- tłumaczyła sobie.
- Owszem. Możliwe, Dziedziczko. Co tylko rozkażesz Pani.- powiedziała Olga i złożyła Klarze ukłon.
- Nie mów tak do mnie! Nie jestem żadną Dziedziczką!- zaprzeczyła kolejny raz Klara.
- Klaro, jesteś. Musisz nas poprowadzić! Ocalić! Zaprzestać tej rzezi! Po to się urodziłaś! Jesteś ostatnią osobą, która w prostej linii pochodzi od Cassandry! Naszej Pani!- chwaliła ją Olga.
- Dość tego! Wynoś się stąd! I to już! Nie chcę cię dłużej słuchać!- krzyknęła Klara.
A wtedy Olga zniknęła.
Puff! Nie ma jej.
- Świetnie.- mruknęła pod nosem Klara. Wzięła swój nowy pamiętnik i ruszyła do wyjścia.
Rozdział 8
Gdy Klara otworzyła drzwi wpadł na nią kot. Mały kot o czarnej sierści i słodkim pyszczku. Jego oczy świeciły błękitem. Był śliczny. Duże uszy, puchaty, długi ogonek, małe łapki. Ale coś jeszcze…
Ten kot miał znak na „czole” pomiędzy oczami. Błękitny znak, taki jak ten na jej pamiętniku.
- Spodziewałam się ciebie tu zastać. Nazywam się Sensel. A ty musisz być Klara.- powiedział kot.
- To ty mówisz?! Myślałam, że gadające koty są tylko w bajkach.- powiedziała zaskoczona Klara.
Znowu zaskoczona! Ciekawe co jeszcze ukrywa ten przeklęty dom.
- Jasne, że mówię! Ale żeby rozmawiało nam się lepiej przemienię się w kogoś równego tobie.- powiedział kot i zniknął.
Zniknął. Tak po prostu.
Ale zamiast niego pojawiła się kobieta. Była ładna- ciekawe czy jest tu ktoś brzydki? Miała kręcone, czarne włosy i błękitne oczy, oraz znak na czole. Ubrana była na czarno. Była wysoka. Przewyższała Klarę co najmniej dziesięcioma centymetrami. Miała mnóstwo biżuterii. Duże srebrne koła w uszach, łańcuchy na szyi, liczne pierścionki i bransolety. Jej strój ostro kontrastował z jasną cerą.
- No! Teraz lepiej będzie nam się rozmawiało!- zawołała uradowana piskliwym głosem.- Więc może jeszcze raz. Nazywam się Sensel. Miło mi cię poznać Klaro, Dziedziczko. Jesteś bardzo odważna i potężna oraz niezaprzeczalnie piękna.
- Hm… Cześć Sensel… Jesteś kotem?- spytała w końcu z niedowierzaniem.
- Tak, ale po części. Mogę się przemienić w co tylko zechcę, a co jest żywe. To ja byłam tą wampirzycą Claudie. A tak przy okazji to twoja krew jest wyjątkowa, pyszna, taka esencyjna.
Chodź, trzeba wyleczyć twoje rany. Wybacz mi, że cię tak napadłam, ale robię tak z każdym, żeby zobaczyć jego reakcję. Ty wykazałaś się odwagą, jak niewielu.- mówiła dalej Sensel.
- Nie jestem Dziedziczką.- zaprzeczyła machinalnie Klara.- I dlaczego wszyscy tak uważacie?
- Jesteś podobna do mojej pierwszej pani.- stwierdziła Sensel.- Cassandry Rashacam. I to nie tylko po wyglądzie.
- Świetnie, a może teraz coś o tobie?- zaproponowała nieoczekiwanie Klara.- Skąd u ciebie taka zdolność?
- Shale mnie nie lubiła..- przyznała Sensel.- Dla niej byłam tylko pchlarzem, chociaż wcale pcheł nie mam. Nienawidziła mnie.
- Ale przecież w tej historii nie było nic o tym, że cię…
- Ach, one opowiedziały ci ją przecież w skrócie. Zapomniałam. Wybacz.- Sensel zrobiła
smutną minę, ale zaraz się rozpromieniła.- A więc tak: Shale mnie nie lubiła, bo Cassandra mnie kochała. A więc i mnie przeklęła. Mam być więźniem tego domu na wieki. Nie mogę nawet przekroczyć jego progu, bo widzisz, to tutaj się wszystko zaczęło. To jest dom sióstr Rashacam. A szczerze mówiąc to ja nigdy go nie lubiłam. Od zawsze twierdziłam, że ten dom musi być przeklęty.
- Zaraz, czyli to tutaj wszystko się zaczęło?- wtrąciła Klara korzystając z chwili milczenia Sensel.
- Tak. To jest rodzinne miasto Cassandry i Shale.
- Aha. Dobra, a po ci ten śmieszny znak na czole?- zapytała Klara.
- To jest dowód, że jestem obdarzona mocą..- odpowiedziała.- Mam go nosić, żeby wszyscy wiedzieli kogo lepiej unikać, ale nie pesz się! Ty masz taki sam z tyłu, na ramieniu. - puściła do Klary oczko.- Nie jesteś z tym sama.
- Dzięki.- powiedziała Klara.- Zawsze jesteś taka gadatliwa?
- Nie potrzebnie dała mi zdolność mówienia, co? Nie martw się, wszyscy tak uważają!
- Czyli naprawdę jestem Dziedziczką?- zapytała Klara, mając nadzieję, że Sensel tym razem zaprzeczy.
- Dopiero teraz to do ciebie dotarło?
- Chyba tak.- przyznała.
- Dobra, chodź. Trzeba rozwinąć twoje zdolności Klaro!- powiedziała radośnie Sensel, rozczochrując włosy Klarze.
- A w jaki sposób?- zapytała Klara.
- Och, Klaro… Jakby to ująć? Najprościej mówiąc to nigdy nikogo nie trenowałam, ale siostrę to po prostu muszę.
- Siostrę?- ciekawe o kogo chodzi.
- Tak, siostrę. Ty jesteś moją siostrą. Obydwie jesteśmy kimś ważnym dla Cassandry. W tamtych czasach, gdy kogoś z kimś coś łączyło mówiło się o tym kimś „Siostra”, albo „Brat”.
- Ale przecież wszystkie te, które walczyły z Shale były jej córkami, czyli także twoimi siostrami.
- Nie! Nie! Nie! Nie o to mi chodzi! Nas łączy z nią coś szczególnego. Nie tylko więzy krwi. Czy teraz rozumiesz?
- Tak.
- Świetnie! No to czas zaczynać!- rzekła radośnie Sensel.
- No to, co mam robić?- zapytała niepewnie Klara.
- Usiądź sobie na razie przy jednym ze stolików. Jesteś Dziedziczką, więc Twoje szkolenie nie powinno trwać więcej niż kilka minut.
Klara zrobiła to, co jej kazano, przyzwyczaiła się już do tego, że wszyscy jej rozkazują. Usiadła przy jednym ze stolików po czym wlepiła wzrok w Sensel, która zaczęła gorączkowo przeszukiwać półki.
- Nawet czarownice nie wiedzą wszystkiego.- oświadczyła Sensel.- Nikt oprócz mnie nie wie o tym pomieszczeniu, a teraz także i ciebie. Jest to komnata położona głęboko pod ziemią. Komnata Cassandry i jej Dziedziczki. Są tam księgi niedostępne nikomu innemu. Tylko wy dwie macie do nich prawo. Ja mam ich strzec. Zaraz… Gdzieś tu powinna być dźwignia… a… Jest!
Klik.
- Gotowe! Drzwi otwarte! Chodź za mną, Wybranko. Tylko uważaj na schodach! Nikt dawno tędy nie chodził! O, byłabym zapomniała! Daj mi swoją skaleczoną rękę.- zażądała Sensel.- Trzeba ci ją wyleczyć.
Gdy Sensel dotknęła swoją zimną dłonią jej skóry, Klara poczuła przyjemne uczucie. Na jej oczach krew zaczęła znikać.
- Najpierw trzeba oczyścić ranę.- powiedziała Sensel.
Czy ona nie może nawet przez chwilę milczeć?- zastanawiała się Klara.
Sensel tymczasem odjęła już swoją rękę. Nie dotykała jej, ale trzymała blisko. Nagle w powietrzu nad skórą zaczęły się formować jakieś znaki. Różne zawijasy i kanciaste wzory. W zetknięciu ze skórą, goiły ją.
- A teraz trzeba wyleczyć tą ranę. Na czarownicach wszystko się szybko goi.- tłumaczyła Sensel.
Powinni ją chyba zatrudnić w szkole. Ma smykałkę do gadania. Mogłaby być historyczką, rozmyślała dalej Klara.
- Gotowe.- oświadczyła Sensel.- Otworzyć drzwi to jedno, ale potem trzeba je jeszcze znaleźć. Chyba jako jedne z niewielu nie są magicznie otwierane.
- A gdzie są drzwi?- zapytała Klara.
- Hm… Nie wiem, ale… to może być dobry test twoich zdolności… Sama poszukaj.- zarządziła w końcu.
- Ile jeszcze będzie tych testów? Nie jestem przecież w szkole. Idę do niej dopiero jutro!- gdy uświadomiła sobie, co przed chwilą powiedziała, ogarnął ją nagły strach.- Która godzina?
- Nieważne. I tak cię stąd nie wypuszczę, póki nie skończymy.- stwierdziła Sensel.- A więc do dzieła.
Klara przyjęła bolesną prawdę i zaczęła szukać. Nie wiedziała co robi, ale skierowała się w stronę oranżerii. Sama na pewno tam nie szła- ktoś ją prowadził. Ale kto? I po co? Takie miała wrażenie.
Gdy doszła do drzwi, przyłożyła do nich dłoń, a one jakby zaczarowane- zresztą takie na pewno były.- otworzyły się. Klara natychmiast weszła do środka.
Zachowuję się jak idiotka, uświadomiła sobie. Po co ja tu przyszłam?
W każdym razie, gdy tylko drzwi się otworzyły uderzył ją zapach ziół i roślin, ale gdy weszła do oranżerii poczuła się jak w lesie równikowym. Było tu tyle gatunków roślin, co… nie wiadomo czego. Ale roślin było prościej mówiąc: miliony. Od małych trawek, do wielkich drzew.
Klara skierowała się w stronę irysów i lawendy. Zawsze lubiła te kwiaty. Ich zapach uspokajał ją. Ostrożnie przeszła między nimi i wkroczyła i prawdziwy las dębowy. Wyszła na tak zwanej małej polance otoczonej ze wszystkich stron dębami.
Polanka miała kształt koła, a na środku niej stała fontanna. Widok był tak piękny, że miała ochotę go namalować.
Fontannę otaczały cztery rzeźby. Dwie kobiety stojące do siebie tyłem i dwóch mężczyzn. Obaj gniewnie na siebie patrzyli. Ze środka fontanny jakby wychodziła kobieta. Bardzo podobna do Sensel. Trzymała ona kielich.
Klara podeszła do tego miejsca. Zajrzała do kielicha. Był tam otwór.
- Ta polanka należy do Świątyni. Nikt nie wie o jej istnieniu.- powiedziała Sensel.- Nie można do niej dotrzeć, jeśli nie otworzy się drzwi. Jest szczelnie zagrodzona.- mówiła dalej.- Domyślam się, że wiesz co masz teraz zrobić. To będzie ci potrzebne.
W jej stronę wyciągnęła rękę. Trzymała w niej jakąś rzecz owiniętą płótnem.
- Co to?- zapytała Klara.
- Sztylet. Musisz przelać swoją krew do tego kielicha. Wtedy drzwi się otworzą. Tylko ty możesz to zrobić. Moja krew nie zadziała. Tylko twoja.
Klara wzięła do ręki zawiniątko. Zdjęła z niego materiał. Rzeczywiście był to sztylet.
- Miało nie być żadnego nacinania i krwi.- sprzeciwiła się Klara, a potem dokładniej przyjrzała się sztyletowi.
Był piękny. Jeszcze nigdy Klarze nie podobała się tak bardzo jakaś broń. Nie był on za wielki, ani za mały. Był akurat. Wysadzany w rękojeści najróżniejszymi klejnotami: onyksami, szafirami, szmaragdami, rubinami, ametystami, topazami i wieloma innymi, których nie potrafiła rozróżnić sprawiał wrażenie bardzo cennego i starego. Widać było, że sztylet jest bardzo ostry. Ostrze było zakończone zawijasem na końcu, w świetle połyskiwało niczym złoto. Rękojeść była kryształowa.
- Jest piękny.- powiedziała szczerze Klara.
Niepewnie wzięła nóż do ręki. Nie był ciężki. Pasował do jej dłoni, jak ulał.
- Czy czarownice używają noży do zabijania?- zapytała podekscytowana.
- Tak. To jedna z ich ulubionych broni.- rzekła Sensel.- Ale zazwyczaj używają drewnianych. A teraz do dzieła! No chyba, że wolisz, żebym ja to zrobiła.
- Nie wiem, jak mam to zrobić.
- Trzeba było tak od razu! Daj mi sztylet.
Klara dała swój skarb Kotce Sensel, a tamta wzięła ją za rękę i lekko drasnęła ostrzem.
Tym razem nie poczuła bólu.
Szybko przesunęła rękę nad kielich. Krew zaczęła spływać do środka. Stała tak jeszcze przez kilka sekund, poczym usłyszała jakiś odgłos ze środka.
- Dobra, już wystarczy.- powiedziała Sensel.- Daj mi rękę.
Klara znów wypełniła polecenie, a Sensel wyleczyła jej rękę w kilka sekund. Po skaleczeniu nie zostało nic oprócz cienkiej, pojedynczej linii, koloru lekko różowego.
Fontanna znów wydała z siebie jakiś dźwięk, a wtedy zamiast wody zaczęła spływać krew.
Klara zamarła na ten widok. Nienawidziła widoku krwi, ale chyba będzie musiała się do niego przyzwyczaić.
- Wow.- powiedziała tylko.
- Chyba raczej Miau!- poprawiła ją Sensel.
Wtedy jedna z rzeźb- na pewno Cassandry- przesunęła się ukazując strome schody.
- Dalej, na przód! Dziedziczko!- zawołała do niej Sensel.- Prowadź.
Klara i tego usłuchała. Szybko podeszła do nowego wejścia. Było tam ciemno. Przywołała więc światło i ruszyła do podziemi.
- Ciekawe jak jej idzie.- zastanawiała się Julka.
- Pewnie dobrze.- odpowiedziała natychmiast Monika.
- Mam nadzieję, że ukazała jej się jedna z najbardziej znanych przywódczyń, wiecie no na przykład Karolina Losille, czy Anastazja Sierp, albo Olga Ustecka.- mówiła wyniośle Angelika. Ostatnio to ona była zmuszana do przeczytania książki „Największe dokonania Wielkich Przywódczyń Czarownic”. Dlatego dobrze wiedziała o czym mówi i co te kobiety zrobiły.
- Nie popisuj się, że czytałaś tę książkę.- powiedziała na to Julka.
- Sama mnie do tego zmusiłaś!- przypomniała jej Angela.
- No i teraz widać efekty!- zażartowała Monika.
- Za jakie grzechy?!- zawodziła Julia. Pierwszy raz od wielu dni była sobą. Nie zachowywała się tak jak wcześniej, czyli prościej mówiąc: jak nadęta szefowa, ale była sobą. Tym kim wcześniej, a tak przynajmniej uważała Angela.
- Widać za ciężkie.- odpowiedziała jej radośnie Monika.- Jeny, dziewczyno! Coś ty takiego zrobiła.
- Nic.- i żartowanie się skończyło. Julia znów stała się jakby to powiedzieć, zombie samej siebie, ale Angela nie miała prawa jej oceniać. Julia zawsze była jej bliska. Traktowała ją jak siostrę, której nie miała.
- Julia, wyluzuj. Przecież żartowałam. Nie musisz się zachowywać jak moja babcia.- próbowała załagodzić sytuację Monika, ale jej to nie wyszło, wręcz przeciwnie, jeszcze bardzie rozzłościła Julię.
Angelika mimo woli parsknęła.
- Przepraszam.- powiedziała szybko się powstrzymując.
- Powiedziałam, że zachowujesz się jak moja babcia, a nie że wyglądasz jak moja babcia.- sprostowała szybko Monika.
Między Julią, a Moniką znacznie się pogorszyło odkąd zginęła Anna.
No nie! Znów myślę o Annie! Pohamuj się dziewczyno! Tak to już jest. A Anna nie żyje. Zamiast niej jest teraz Klara, przypomniała sobie.
- Julka, nie wściekaj się na nią!- przejęła inicjatywę Angela.- Przecież tylko żartowała. Nie musisz być taką nudziarą! I nie udawaj Wielkiej Przywódczyni, bo nie jesteś najstarsza i nie masz do tego prawa!- wybuchła Angela.- Twoje decyzje wcale nie są rozważne, a ty nie jesteś najważniejsza! Nie masz prawa wszystkimi pomiatać! Nie zachowuj się jak Marta Nowak!
- Nie zachowuję się, jak Marta. Ona jest wredna i … i wszystkimi pomiata.- Julia westchnęła.- Jestem okropna, wiem, ale właśnie taka była Anna, a ja staram się ją naśladować.
- Tylko, że Anna była unikatowa.- przypomniała jej Angela.- Nie zapominaj o tym. Nikt nie zastąpi nam Anny.
- Wiem, ale ja staram się ją godnie zastępować.- wytłumaczyła Julka.
Klara schodziła po krętych schodach. Jedynym źródłem światła była jej kula. Idąca za nią Sensel pierwszy raz chyba słowem się nie odezwała odkąd zaczęły schodzić do świątyni. Pewnie wiedziała, że to bardzo wielkie miejsce. Nie chodzi tylko o wielkość. Trzeba się tam zachowywać poważnie. Jak w kościele.
Nagle zamiast schodów w dole, Klara spostrzegła gładką, równą powierzchnię.
- Jesteśmy już prawie na miejscu.- potwierdziła Sensel, jakby czytała jej w myślach.
Klara przyspieszyła. Gdy zeszła ze schodów, aż dech jej zaparło z wrażenia.
Stanęła przed wielkimi, wykutymi ze złota drzwiami. Nie miała najmniejszych wątpliwości, że to złoto. Trochę bardziej rozświetliła pomieszczenie.
W drzwiach dostrzegła teraz liczne płaskorzeźby, podobizny jakichś ludzi i zwierząt.
- Wow.- skomentowała cicho Sensel.- Nigdy czegoś tak wspaniałego nie widziałam. Te drzwi robią wrażenie. Pewnie ważą kilka ton co najmniej.
- To na pewno dzieło Cassandry.- oznajmiła nagle Klara.
- Tak, masz racje. Tu widać jej rękę. Tylko ona tak potrafiła mnie wyrzeźbić.- przyznała Sensel.
- Ciebie?
- Tak. Myślę, że Cassandra wyrzeźbiła tu to co było dla niej ważne.
- To, co odegrało największą rolę w jej życiu, to, co je zmieniło.- dodała cicho Klara.
- Tak.
- Wchodzimy?- zapytała Klara, niepewna co ma teraz zrobić.
- Tak. Otwórz te drzwi Dziedziczko. Prowadź.- zachęcała Sensel.
Klara podeszła do drzwi i lekko musnęła je palcami. Natychmiast, jakby jej dotyk był kluczem, wrota się otworzyły. Drzwi lekko zaskrzypiały. Klara próbowała pchnąć je mocniej, ale to nie podziałało.
- Nie dam rady ich otworzyć.- przyznała się w końcu do porażki.
- Owszem. Dasz radę. Zaszłaś już tak daleko. Nie możesz się teraz poddać!- podnosiła ją na duchu Sensel.
Klara odetchnęła głęboko.
- Dobrze, spróbuję, ale ostatni raz.- oznajmiła.
Przyłożyła palce do chłodnej powierzchni i wysłała tam swoją energię i moc. Drzwi wreszcie, jakby dano im rozkaz otworzyły się na tyle, żeby pozwolić przejść jednej osobie naraz.
- Wiedziałam, że dasz radę! Właśnie, dlatego cię tutaj sprowadziłam.
- Jak to sprowadziłaś?
- To długa historia, a teraz mamy ważniejsze sprawy.- wymigała się Sensel.- Dalej. Wchodź.
Klara znowu westchnęła, ale ruszyła dalej. Przecisnęła się przez drzwi i… znowu zaniemówiła z wrażenia.
Znalazła się w pomieszczeniu wielkim, o wysokich ścianach i sklepieniu na środku sali. Ściany pomieszczenia były wysadzane złotem i klejnotami. Takimi samymi jak na sztylecie.
- Twój sztylet jest częścią tego pomieszczenia.- oznajmiła nagle Sensel, jakby- znów- czytając Klarze w myślach.- Przynajmniej tak mi się wydaje. Idealnie pasuje do Kręgu.
- Jakiego Kręgu?- zapytała zdezorientowana Klara.
- Tego.- ręką wskazała środek pomieszczenia.
Był tam stół, oczywiście złoty, ale nie miał zwyczajnie okrągłego blatu. Był on, jak słońce, odchodziło od koła coś na wzór promieni. Albo płomieni.
Klara podeszła bliżej.
Kielich. Na środku stał kielich. Dużo ładniejszy od tego, z którego dziewczyny dały jej się napić krwi. Był złoty. Dosłownie wszędzie wysadzany kamieniami. Tym razem były same onyksy. Czarne jak noc kamienie.
Potem spostrzegła trzy sztylety wbite w stół. Każdy z innej strony, jak róża kierunków. Brak tylko było czwartego. Rękojeść jednego była srebrna wysadzana rubinami, drugiego była złota i onyksowa, trzeci zaś miał rękojeść brązową.
- Spójrz na to.- powiedziała nagle Sensel.
Klara szybko się odwróciła do przyjaciółki. Stała ona wpatrzona w ścianę. Nie, nie w ścianę! W obrazy.
Były porozwieszane na każdej ścianie. Przedstawiały różne miejsca, postaci i zwierzęta.
- To ty.- powiedziała do Klary Sensel.- Namalowała cię.
- Jak to możliwe?- zapytała Klara z niedowierzaniem.
- Jest tylko jedno wytłumaczenie.- oznajmiła Sensel.- Cassandra wcale nie umarła.
Rozdział 9
- Chyba nie mówisz poważnie!- zaprzeczyła Klara.
- Muszę cię rozczarować, ale mówię całkiem poważnie.- oznajmiła Sensel.
- To ile ona będzie mieć lat?- zapytała Klara.
- Z jakieś siedemset, może więcej, ale ja sama straciłam już rachubę po jakichś sześciuset.- odpowiedziała Sensel.
- Dobra, świetnie. Niech będzie. Mam tylko jedno pytanie Sensel. Dlaczego tak wielkie pomieszczenie jest prawie puste nie licząc jakiegoś stolika i obrazów na ścianach.
- To jest główna komnata.- powiedziała Sensel.- Cassandra miała hopla na punkcie architektury. A to jej ulubiony styl. Sama go wymyśliła, dlatego mniej więcej pod nami powinna być kolejna komnata.
- Przykro mi, ale nigdzie nie widzę schodów.- odparła Klara.
- No jasne, że ich nie widzisz, bo są ukryte.- powiedziała ironicznie Sensel.
- Ale gdzie?
- Może za jakimś obrazem.- podsunęła.
- Miłych poszukiwań! Daj mi znać, jak coś znajdziesz, Sensel.
- No dobra, to nie był dobry pomysł, ale… może…- popatrzyła na stół.- Bingo!
- Dobra, to już jest coś. Tylko ciekawe jak mamy otworzyć te schody?- zapytała Klara.
- Nie powiedziałam, że są to schody.
- Czyli niby co to jest?
- Dźwignia. Cassandra je uwielbiała! Dalej, za mną.
Sensel podeszła do stołu.
- Tu jest jeszcze jeden otwór na sztylet. Mogę się założyć o własny ogon, że będzie tu pasował ten, który mamy. Kryształowy. Włóż go.- poleciła Sensel.
- A jak coś się stanie?- zapytała lekko przestraszona Klara.
- Chcemy przecież, żeby się stało. Mają nam się otworzyć drzwi.
- Nie o to mi chodzi. Chciałam zapytać czy nie stanie się nic złego. Żadnych pułapek itp.?- wytłumaczyła Klara.
- Oczywiście, że nie!- nachmurzyła się Sensel.- Cassandra nie była potworem, a poza tym i tak już wystarczająco zabezpieczyła to miejsce! Jak się boisz to powiedz! Przecież ja to mogę zrobić!- zaproponowała kotka.
- Nie boję się.- odważnie powiedziała Klara.- Zrobię to.
Podeszła do stołu. Wyjęła sztylet i włożyła go do luki. Pasował. Wszedł aż do rękojeści.
Kielich zaczął się obracać i podnosić do góry na podstawce. Gdy przestał z wnętrza wyskoczył złoty kluczyk. Klara chwyciła go.
- Klucz. Do czego służy?- zapytała.
- Popatrz na największy z promieni.- poradziła Sensel.
Klara powędrowała za jej spojrzeniem.
- Wskazuje na obraz. Ramonda.
- Co mamy teraz zrobić?- zapytała znowu Klara.
- Poszukać wejścia.- uznała Sensel i ruszyła w stronę obrazu.
- Sprawdźmy czy się zdejmuje. Może przejście jest za nim…- poradziła Klara, ale przerwała jej kategorycznie Sensel.
- Bajek się jakiś naoglądałaś! Moja Pani zawsze przyklejała obraz do ściany, żeby nadać mu jakieś miejsce. Na zawsze. Na pewno nie da się go nawet poruszyć.
- No to, co proponujesz?- zapytała Klara.
- Poszukać w ścianie.
Zaczęła macać gorączkowo całą ścianę wokół obrazu.
Oczywiście pięknego obrazu, pięknego mężczyzny. Bruneta o radosnych oczach siedzącego na jakiejś ozdobnej ławie. Jak w pałacu.
- Mam.- oznajmiła Sensel.- Cieszę się, że pomogłaś mi szukać.
- Przepraszam. Zagapiłam się.- tłumaczyła Klara.
- Na Ramonda. Tego przystojniaka. Kto by się na niego nie gapił?
- Jaki on był?- zapytała.
- Wspaniały. Wielki. Miły.- mówiła Sensel.- Mądry. Cudny. Boski. Kochany. Przystojny. Radosny. Dowcipny. Nieziemski. Inteligentny. Świ…
- Dobra, wystarczy. Nie musisz go tak szczegółowo charakteryzować. Wystarczyły mi pierwsze trzy słowa, żeby go poznać.- przerwała Klara.- Czy on jeszcze żyje?
- Nie. Umarł. Zabił go Max.
- Nie musisz mi o tym cały czas przypominać.- odpowiedziała cicho Klara.- Jak dla mnie to za dużo przeżyć jak na dwa dni. Wystarczy. Niech wszystko zwolni bieg, a będzie ok.
- Rozumiem cię doskonale, ale teraz daj mi klucz.
Klara podała Sensel klucz, a tamta wsadziła go do obrazu. Dosłownie.
- Otwór jest w obrazie, ale świetnie się go udało zamaskować. Nie da się go dostrzec gołym okiem.- wytłumaczyła Kotka.
- Aha.
Sensel przekręciła kluczyk.
Klik.
Ściana wraz z obrazem lekko się uchyliła.
Klara przecisnęła się pierwsza. Już przyzwyczaiła się do tajnych przejść i pomieszczeń ze złota.
- Czemu tak długo jej nie ma?- zastanawiała się Monika.
- Musi przecież się czegoś nauczyć, a to trochę zajmuje.- odpowiedziała zniecierpliwiona Julka.
- A jeśli nie przejdzie testu Sensel?- zapytała zmartwiona Monika.
- Na pewno przejdzie.- odpowiedziała pewnie Angela.
Odetchnęła głęboko i już chciała coś jeszcze dodać, ale się powstrzymała. Julka jest w złym
humorze. Na pewno nie chciałaby tego usłyszeć.- uświadomiła sobie.
Stara się, jak może, ale jej to nie wychodzi.
- Może powinnyśmy tam wejść.- zaproponowała Monika.- Wciąż nie jestem przekonana, że sobie poradzi. Jest tu dopiero dwa dni, a my praktycznie nie dajemy jej czasu, żeby wszystko sobie przemyślała. To nie fair z naszej strony.
- Monika, znasz zasady. Nawet, gdy byśmy chciały nie możemy tam wejść póki ona jest w tunelach. To tylko iluzja.- odparła ostatecznie Julka.
- Nie uważasz, że źle postępujemy?- zapytała tym razem Angela.- Wszystko odbywa się w ekspresowym tempie.
- A nam zależy na czasie…- broniła się Julka.
- Tak, ale mogłybyśmy zrobić chociaż dzień przerwy.- nie dawała spokoju Monika.
- Dziewczyny, proszę was… Nie chcę się z wami kłócić. Jak chcecie to zrobimy jej przerwę. Niech odpocznie kilka dni. Wiem, że to jest męczące i z jednej strony macie rację.- przyznała w końcu Julka.
- Wiem, że mamy.- potwierdziła Monika.
Klara niepewnie weszła do pomieszczenia. Nic nie widziała. Było tu ciemno jak w grobowcu.
Jak w grobowcu. Zrobiła krok do przodu i… straciła równowagę. Poleciała do przodu i dalej by spadała, gdyby nie złapały jej czyjeś silne ręce.
- Uważaj. Są tu schody. Ciesz się, że cię złapałam.- ostrzegła ją Sensel.
- Dzięki za ostrzeżenie.
Sensel puściła ją. Klara stanęła o własnych siłach i przywołała światło.
Rzeczywiście znajdowały się na klatce schodowej.
- I znów schodzimy w dół. Czemu to wszystko musi być tak głęboko pod ziemią?- zapytała retorycznie Klara.
- Te schody prowadzą pewnie do jakiegoś skarbca. Tam znajdziemy to, czego potrzebujemy.- odpowiedziała wyniośle Sensel.- Idź pierwsza.
- A czego potrzebujemy?- zainteresowała się Klara.
Sensel nie odpowiedziała więc ruszyła- po raz niewiadomo który- krętymi schodami.
Jej światło wystarczyło tylko by oświetlić schody na kilka kroków przed nimi.
- Daleko jeszcze?- zapytała Klara.
- Nie. jesteśmy już prawie na miejscu. Zobacz. Tam schody się kończą.- odpowiedziała radośnie kotka.
Klara dopiero teraz dostrzegła to, co Sensel. Schody rzeczywiście już się kończyły. Zeszła więc z nich i stanęła przed kolejnymi drzwiami ze złota.
- Ciekawe ile to musiało kosztować?- zapytała z ciekawości Klara.
- Na pewno nie mogłabyś sobie nawet wyobrazić takiej sumy.
- Wchodzimy?- zapytała nie pewnie Dziedziczka.
Na tych drzwiach była tylko jedna płaskorzeźba. Przedstawiała ona… Klarę.
- Tak.- odpowiedziała Sensel.- To Cassandra.
Klara przyłożyła dłoń do wrót. Zamek ustąpił, a drzwi się otworzyły na całą szerokość.
Klara- tym razem bez wahania- weszła do środka.
Ta sala również była duża, ale była cała zastawiona regałami, skrzyniami i stołami.
Dziedziczka ruszyła w stronę książek. Wyjęła jedną z nich.
- To wygląda, jak mój pamiętnik.- powiedziała.
- To przecież pamiętnik Cassandry!- wykrzyknęła uradowana Sensel.- Myślałam, że został zniszczony!
- Widać nie. odstawmy go lepiej. Nie chcę tego czytać.- oznajmiła Klara.
- Dlaczego?- zapytała z niedowierzaniem Sensel.- Przecież dzięki temu możesz uzyskać odpowiedzi na wiele pytań.
- To własność Cassandry. Nie moja. Raz już popełniłam błąd. Pamiętnik to rzecz osobista.- oznajmiła w końcu Klara.
- Tak, chyba masz rację.- przyznała po chwili Sensel.- Ale poszukajmy tu „Księgi Magii Zakazanej”.
- „Księgi Magii Zakazanej”?- zainteresowała się Klara.
- Tak. Nazywa się zakazana, dlatego że jest przeznaczona tylko dla najpotężniejszych czarownic. Czyli głównie dla ciebie. Nikt wcześniej jej nie czytał.- wytłumaczyła Sensel.
Kotka zaczęła przeglądać zbiory ksiąg. Klara tymczasem zainteresowała się skrzyniami. Otworzyła jedną z nich. W twarz buchnęły jej tumany kurzu. Zakaszlała i odgoniła je ręką. Zajrzała do środka i wyjęła jakiś przedmiot. Owinięty był czarnym aksamitem. Rozwinęła go. W środku był łańcuszek. Srebrny, z zawieszką w kształcie znaku. Takim samym jak na jej pamiętniku i na czole Sensel.
- Należy teraz do ciebie.- odezwała się za nią Kotka. Klara aż podskoczyła.- Załóż go. Ma wielką moc. Ja już znalazłam to, czego szukałam. Czas wziąć się do roboty.
- Nie, nie mogę go wziąć.- odmówiła Klara.
- Jak tam sobie chcesz. Jesteś tak samo uparta jak Cassandra.
Klara schowała łańcuszek z powrotem do skrzyni i zamknęła ją.
Sensel ruszyła w stronę stołu. Klara za nią pospieszyła.
- Co mam teraz zrobić?- zapytała.
- Zacząć czytać.- poleciła kotka.- Ja w tym czasie poszukam pierścienia.
- Dobra. Tylko, że może zająć mi to sporo czasu.- wskazała na książkę, leżącą na stole.
Było to wielkie tomisko. Grube na całą długość dłoni i do tego wielkości długości ramienia Klary.
Książka obita była w ciemnozieloną skórę. Pokrywała ją gruba warstwa kurzu.
- Nonsens. Powinno zająć ci to maksymalnie kilkadziesiąt minut.- zaprzeczyła Sensel.
Klara nic więcej już nie powiedziała. Zamiast tego usiadła przy stole i zaczęła czytać. Nic z tego nie rozumiała. Zatraciła się w lekturze, ale nic do niej nie docierało. Szybko przewracała strony chcąc chłonąć więcej wiedzy. Wiedziała, że gdy nadejdzie taka potrzeba, to wszystko sobie przypomni. Musi tylko poczekać na odpowiednią chwilę.
Sama nie wiedziała ile zajęło jej czasu przeczytanie tej książki. Dla niej trwało to kilka godzin, a może i dni, a może wieków?
- Już przeczytałam.- oznajmiła, gdy skończyła czytać ostatnią stronę.
- To dobrze. Mówiłam, że nie zajmie ci to dużo czasu. Czytałaś zaledwie sześć minut.
Klara szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.
- A teraz- kontynuowała Sensel- załóż na palec to.
Podała jej kolejne zawiniątko. Oplecione było czarnym aksamitem.
- Czy wszystko musi tu być tak owinięte?- zapytała trochę znudzona Klara.
- Tak, jeśli się nie chce, żeby się nie zniszczyło.
- Świetnie.- mruknęła pod nosem Klara.
Wzięła do ręki mały przedmiot i zaczęła odwijać materiał.
Krył się pod nim srebrny pierścień. Nie był on duży i jakiś tam pokaźny. Po prostu zwykły pierścionek. Ze znakiem. Znakiem Cassandry. Ale wmontowano w jego środek czarny jak noc kamień. Onyks.
- Onyks to ulubiony kamień Cassandry.- oznajmiła Sensel.
Klara przymierzyła pierścień. Pasował, jakby został zrobiony specjalnie dla niej.
- Doskonale.- pochwaliła Sensel
- Do czego ogranicza się moc czarownic?- zapytała Klara. Czuła się jak na jakimś szczególnie ciekawym wykładzie- nie, żeby je lubiła.
- Do poruszania przedmiotami. Przynajmniej u najsilniejszych, a i tak niewiele osób potrafi tego dokonać. Czarownice są szybkie, piękne i silne. Cieszą się sprytem i radują ze śmierci wroga. Potrafią odprawiać różne rytuały, posunąć się do prostych sztuczek, ale tylko Dziedziczka ma moce żywiołów.
Klara ponownie spojrzała na pierścień.
- Zostałaś Wybrana Klaro, żeby nas poprowadzić.- powiedziała Sensel.- Nie zawiedź nas.
- Postaram się, jak wreszcie przestaniecie wszyscy się do mnie zwracać „Dziedziczko”. Jestem Klara. I proszę cię Sensel, przestań już o tym mówić. Wszyscy tylko o tym nawijają.- zażądała Klara.
- Dobra, ale ja po prostu nie wytrzymuję. Strasznie się cieszę, że wreszcie nadeszłaś!- zawołała radośnie Sensel i uściskała ją.
- Możemy już iść?- zapytała Klara.- Jakoś dziwnie się tu czuję.
- Poczekaj. Musisz jeszcze wybrać sobie sztylet.
- Sztylet? Przecież…
- Swój sztylet. Chodź za mną.
Sensel ruszyła do jednego z kufrów.
- Na pewno nigdy tu nie byłaś?- zapytała Klara.
- Nie, ale znam Cassandrę. Wiem co z czym by zrobiła.- odpowiedziała kotka.- Tutaj powinny być sztylety.
Sensel otworzyła jedną ze skrzyń. W powietrze wzbił się kurz. Sensel kichnęła, a Klara zaczęła kaszleć.
- Ile tu kurzu…- zaczęła Sensel, ale przerwała, gdy zobaczyła co jest w środku.
- Wow. Niezła kolekcja.
Cały kufer wypełniony był sztyletami. Dużymi, małymi, można było tam nawet znaleźć łuk.
- Wybierz sobie co tylko zechcesz.- powiedziała Sensel.
Klara zaczęła przebierać w broni. Nigdy nie lubiła sztyletów.
Raz, gdy była mała rozcięła sobie palec, jak kroiła pomidory do sałatki. Zaczęła wtedy jej płynąć krew, a ból był ogromny. Długo potem nie dotykała się do noży. Nie mogła uwierzyć, że teraz sama jest zdolna coś sobie rozciąć.
To nie to samo.- pomyślała nagle.
Wyciągnęła sztylet ze spodu kufra. Był wielkości noża kuchennego. Pochwa sztyletu była cała ze srebra wysadzanego onyksami, podobnie jak rękojeść. Klara wyciągnęła sztylet. Był prawie przezroczysty, diamentowy.
- Dobry wybór.- skomentowała Sensel.
- Co szkodzi wampirom.- zapytała po chwili zastanowienia Klara.
- Drewno. Można zabić je wbijając im drewniany kołek w serce, ale również czarami Wampiry nie przepadają też za światłem słonecznym, osłabia je. Nic więcej im nie szkodzi.
- A czosnek? Święcona woda?
- Naoglądałaś się jakichś głupich horrorów! Nic z tych rzeczy. Wampiry są praktycznie niezniszczalne.- powiedziała w końcu Sensel.- Ciężko je zabić.
- Czy nie może być więcej czarownic zabijających wampiry?- zapytała. Nie dawało jej to spokoju odkąd dziewczyny opowiedziały jej swoją historię.
- Tradycja mówi, że mają być cztery, a razem ze mną pięć. Jak żywiołów.- wytłumaczyła kolejny raz Sensel.- Oczywiści na świecie jest o wiele więcej czarownic. I to nawet naszego pochodzenia, ale one stchórzyły. Nie chciały walczyć, więc odeszły.
- Rozumiem.
- Dobra. Chowaj sztylet i wracamy.- zarządziła Sensel.- Już późno.
- Będę musiała zadzwonić do rodziców. Nie dzwoniłam od przyjazdu.- postanowiła Klara.
- To potem. Najpierw trzeba powiedzieć dziewczynom, że jesteś Dziedziczką.
Klara popatrzyła na przyjaciółkę.
- Myślałam, że wiedzą. Przecież mówiłaś…
- Ja też nie wiedziałam. Przekonałam się dopiero po twojej rozmowie z duchem.
- Aha.
- Dokonałam właściwego wyboru.- powiedziała z dumą w głosie Sensel i ruszyła do wyjścia.
Klara poszła za nią i zapytała:
- Jak to możliwe, że jestem Dziedziczką? Przecież moja mama nie jest czarownicą.- wytłumaczyła Klara.
- Nasza historia jest długa i skomplikowana. Nikt nigdy by jej nie przyswoił. Tylko ja tego dokonałam.
Klara weszła do wielkiej komnaty.
- Zostawić otwarte drzwi?- zapytała Klara.
- Nie. Trzeba wszystko zamknąć.
Sensel podeszła do złotego Stołu Słońca i schowała kluczyk pod kielich. Następnie wyciągnęła sztylet o rękojeści z diamentów. Kielich zaczął opadać, stół kręcić się. Teraz największy promień wskazywał obraz kota. Sensel.
- Będę przechowywać ten sztylet. Jest on kluczem.- zaproponowała Kotka.
- Dobra.- przytaknęła Klara.
Sensel chuchnęła na sztylet, a ten zmienił się w srebrny łańcuszek, mały, delikatny z zawieszką w kształcie księżyca. Zawiesiła go sobie na szyi.
- Jak ty to robisz, że nie wydajesz żadnych odgłosów tą swoją biżuterią?- usłyszała swoje pytanie Klara.
- Tak, jak wszystkie czarownice, a poza tym jestem kotem. Umiem się skradać.- uśmiechnęła się znacząco.
Klara pozamykała drzwi i ruszyła po schodach do oranżerii.
Odetchnęła z ulgą, gdy weszła na samą górę.
Jakie to męczące, pomyślała, powinni tu zrobić windę.
Zdyszana opadła na zieloną trawę.
- Jestem wykończona.- powiedziała.
- Wiem. To już koniec na dziś. Możesz pójść od razu spać. Ja dziewczynom wszystko wytłumaczę.- zaproponowała Sensel.
Klara popatrzyła na nią z wdzięcznością.
- Dzięki.- powiedziała tylko.
Gdy Klara otworzyła drzwi do tuneli i wyszła przez nie, rzuciły się na nią trzy postacie.
- Tak się cieszę, że nic ci się nie stało!- zawołała Angela.
- Tak się martwiłyśmy!- zawtórowała jej Monika.
- Coś ty tak długo tam robiła?!- zapytała Julia. W jej głosie z zatroskaniem mieszał się gniew.
- Powoli, powoli!- odepchnęła je Sensel.- Nie chcecie chyba zgnieść Dziedziczki!
- Jasne, że… Dziedziczki? Jakiej Dziedziczki?- odezwały się wszystkie trzy.
- Klara idź już spać, jak chcesz. Jutro czeka cię długi dzień.- powiedziała Sensel.- Jutro pierwszy dzień szkoły.
- Dobra. No to dobranoc.- odpowiedziała nieobecnym głosem Klara.
- Hej! A co z…- zawołała za nią Julka.
- Ja wam wszystko wytłumaczę.- przerwała jej Sensel.
Klara ruszyła po schodach na górę. Skierowała się od razu do swojego pokoju. Otworzyła drzwi i przywołała Światło. Pokój zalał jasny blask.
Podeszła do szafki nocnej i chwyciła swoją komórkę. Wybrała numer domowy.
Usiadła na łóżku, położyła na nim sztylet i pamiętnik.
Mama odebrała po trzecim sygnale.
- Halo?
- Cześć Mamo, to ja.- przywitała się Klara.
- Cześć kochanie! Czemu dopiero teraz zadzwoniłaś? Umawiałyśmy się inaczej. Dlaczego nie odbierałaś?- mama, jak zwykle zaczęła zasypywać ją gradem pytań.
- Przepraszam, ale po przyjeździe byłam zmęczona, a wczoraj i dzisiaj zwiedzałam miasto. Bardzo mi się tu podoba.- odpowiedziała od razu.
- To dobrze. A jak tam twoje współlokatorki? Miłe?
- Tak. Świetnie nam się razem mieszka. Wczoraj nawet oprowadziły mnie po mieście. Mają nawet kota. Czarnego.- opowiadała Klara.
- Ależ to miło z ich strony. Tak się cieszę, że się z kimś zaprzyjaźniłaś.- oczywiście to co Klara
mówiła o kocie nie dotarło do jej mamy. Ona usłyszy tylko to co chce usłyszeć. Nic więcej.
- Tak. Bardzo je lubię.- przyznała Klara. Nie zamierzała mamie mówić prawdy. Na pewno by dostała szału.
- Jutro jest pierwszy dzień szkoły. Dobrze się przygotuj.- rozkazała mama.- A czy któraś z twoich współlokatorek chodzi do szkoły?
- Tak. Wszystkie trzy.- przyznała Klara i natychmiast tego pożałowała.
- Jak to?- zainteresowała się od razu mama.- To nie ma z wami nikogo starszego?
- Dzisiaj poznałam jeszcze jedną współmieszkankę. Nazywa się Sensel. Jest z Anglii. Ona pilnuje domu.- pozwoliła sobie na szczyptę prawdy z kłamstwem.
- Sensel? Dziwne imię. To na pewno dziewczyna?- upewniała się mama.
- Tak. Mówiłam ci mamo. Ona jest z Anglii. To u nich żeńskie imię.- dobrze, że mama nie zna angielskiego, pomyślała z ulgą Klara.
- Aha. Dobrze, noto nie będę ci już przeszkadzała. Zadzwoń jutro. Dobrze?
- Dobrze mamo, zadzwonię. A jak tam tata i Karol. Wrócili już?- chciała wiedzieć Klara.
- Nie, jeszcze nie. wszystko się opóźniło. Prawdopodobnie wrócą dopiero jutro.
- Aha. Rozumiem. No to Dobranoc.- szybko zakończyła rozmowę.
- Dobranoc. Kocham cię. Pamiętaj o tym.- pożegnała się mama i zakończyła rozmowę.
Klara położyła się na łóżku. Wzięła do ręki pamiętnik i zaczęła pisać.
31 sierpnia, niedziela
Drogi Pamiętniku,
Ostatnio w moim życiu tyle się działo. Aż nie sposób za wszystkim nadążyć.
Przeprasza, jeśli źle piszę, ale jest to mój pierwszy pamiętnik. Nigdy nie widziałam potrzeby, żeby pisać, ale teraz mam.
Wiem już, dlaczego czarownice to robią. Chcą się czymś z kimś podzielić, zdradzić mu swoje sekrety, ale nikomu nie mogą w pełni zaufać.
Tak, jak ja teraz. Nie będę mówić ci, że się nie boję, bo było by to kłamstwem. Tak naprawdę to jestem przerażona.
W dwa dni całe moje życie zostało wywrócone do góry nogami. Nic już nie będzie takie, jak dawniej. Nie będę już mogła wrócić do domu, odwiedzić babci, dawnych znajomych z obawy, że wampiry pojadą za mną. Nic z tych rzeczy. Utknęłam tutaj. W tym mieście, Rashacam, a do tego jestem jakąś Dziedziczką, która ma zniszczyć wampiry.
To nie jest normalne. W te dwa dni zobaczyłam więcej rzeczy niemożliwych, niż pewnie, moja babcia przez całe swoje życie.
Nie chcę tego. Taka jest prawda. Chciałam tylko pójść do liceum, na studia, a potem znaleźć pracę i wyjść za mąż.
Teraz, zamiast tego, jestem w niebezpieczeństwie. W każdej chwili mogę umrzeć. Taka jest prawda. Życie czarownicy jest pełne smutku. Pełne zabijania i ran, pełne krwi i strat.
Sensel powiedziała, że niektórzy odeszli, uciekli od tego.
Zresztą cała ta historia jest jakaś dziwna, jakby nierealna, aż trudno w nią uwierzyć. Chcę, żeby okazała się kłamstwem, ale nim nie jest…
Podobno jestem tą, która ocali czarownice, skończy tę rzeź, ale ja nie wiem czy podołam. Nic z tego nie rozumiem.
Sensel- czyli gadający kot, który jest zmiennokształtnym- mówiła, że to duża odpowiedzialność, mówiła, że to nie będzie łatwe.
Chciałabym mieć już to wszystko za sobą, chciałabym, żeby moje życie wróciło do normalności, chciałabym…
No właśnie, czego ja bym tak naprawdę chciała? Nie wiem. Tak brzmi moja odpowiedź. Nie pasuję do opisu Dziedziczki. Nie jestem ani odważna, ani jakoś szczególnie piękna. Nie jestem potężna, ani pewna siebie. Wręcz przeciwnie.
Jestem słaba, ale boję się do tego przyznać. To wszystko mnie przerasta. Czas i świat pędzą, a ja za nimi nie nadążam. Zostaję daleko w tyle.
Nie chcę zabijać, nie chcę ranić, nie chcę niszczyć, nie chcę tracić, nie chcę… umrzeć. Śmierć to ostateczność, kara. Może na nią zasłużyłam, ale starałam się być dobra przez całe życie, a teraz… jestem przeklęta, jak powiedziała Sensel.
To prawda, nie pomyliła się. Ale… nie można zmienić tego, kim się jest. Odkąd się tego dowiedziałam, zadaję sobie jedno pytanie: Dlaczego ja? Dlaczego ja, a nie Monika, albo Angela, albo Julka?
One, na pewno, o tym marzyły. Dla nich to coś ważnego, dobrze by wykonały swoje przeznaczenie, a ja na pewno stchórzę.
Nie umiem wydawać poleceń, jak Julka czy Sensel, nie jestem taka twarda, jak Monika, nie mam takiej godności i rozważności, jak Angela. Jestem nikim w porównaniu do nich.
Nie zasłużyłam na taki los. Nie chcę być przeklęta.
I tym skończyła. Odłożyła pamiętnik i rozłożyła się na łóżku. Zamknęła oczy i pogrążyła się we śnie.
Rozdział 10
Monika siedziała do późna, choć była strasznie zmęczona. Musiała sobie przemyśleć kilka spraw, ale nie miała czym zająć rąk, więc chwyciła pamiętnik. Miała go od dziecka. Uwielbiała w nim pisać, zachwycał ją.
I tym razem nie było inaczej. Wzięła długopis i zaczęła pisać.
31 sierpnia, niedziela
Drogi Pamiętniku,
Jest już późno, wszyscy śpią, ale ja nie mogę spać. To, co dzisiaj powiedziała nam Sensel było zaskoczeniem dla wszystkich.
Nikt teraz nie wie co robić. Nawet Sensel, a ona przecież zawsze ma dobre pomysły. Wiem tylko, że teraz to Klara obejmie władzę. To ona będzie podejmować decyzje.
Z jednej strony się cieszę, że będę mogła walczyć u boku Dziedziczki samej Cassandry, to wielki zaszczyt, ale z drugiej strony to Klara nic nie umie. Ale szybko się uczy, trzeba przyznać.
Gdy ją Wtajemniczyłyśmy jej moc kilkukrotnie wzrosła. Jest bardzo potężna, ale nie wiem czy to wystarczy.
Co jeśli przegramy? Nasze szanse wtedy jeszcze bardziej zmaleją. Shale jest sprytna, żyje już bardzo długo, żeby móc rozpoznać naszą taktykę. Ciężko będzie ją pokonać. Szczerze mówiąc to wątpię czy nam się uda, ale przecież mogę mieć nadzieję.
Nadzieja. To jedyne co mi zostaje. Nadzieja jest naszą podstawą, tak jak odwaga.
Czuję, że Klara narobi nam kłopotów, może nawet wszystko zniszczy. Wiem, że to nie dlatego, że nie przepadam za nią. To jest jakieś ostrzeżenie.
Wiem, że ja jestem dobra, dziewczyny też. Tylko, że gdzieś w moim sercu nadal pozostaje nienawiść i chęć zemsty. Shale zabiła mi rodzinę, musi zginąć. Nie ujdzie jej to płazem.
Zabiję ją własnymi rękami.
Klarę obudził budzik. Zaczął już grać tą swoją męczącą melodię, która miała ją zbudzić. Klara zakryła głowę poduszką, ale i to nic nie pomogło. Otworzyła więc oczy i wstała. Była zmęczona. Wyłączyła budzik i spojrzała na godzinę. Szósta.
A niech to, dlaczego szkoła musi zaczynać się tak wcześnie?- zastanawiała się.- Może przecież się zaczynać o jakiejś normalnej godzinie.
To były jej ulubione teksty, jak czas już było do szkoły.
Klara wzięła rzeczy i poszła wziąć prysznic.
- Jeszcze chwileczkę…- prosiła zaspana Monika.
- Wstawaj, ale już! Julia będzie wściekła, jak spóźnimy się pierwszego dnia.- nieustępowana Angela.
Popatrzyła z zatroskaniem na koleżankę. Wyglądała słodko jak małe dziecko.
- Jeszcze chwileczkę…- nalegała wciąż Monika.
Angela nigdy więcej nie popełni już tego samego błędu. Będzie tu stała dopóki Monika nie zwlecze się z łóżka.
Zastosowała więc swój ulubiony trik. Zaczęła łaskotać Monikę po stopie.
- Przestań…- zawodziła tamta.
Potem ściągnęła z niej kołdrę i rzuciła w kąt.
- Wstawaj! Dziś pierwszy dzień szkoły! Julia już szykuje śniadanie! Wstawaj!
- Nie… nie chcę…- protestowała wciąż Monika.
Angela zaczęła ją znowu łaskotać. Monika rzucała się na łóżku aż z niego spadła.
- Au… Nie musiałaś stosować takich metod!- bąknęła urażona, ale całkowicie rozbudzona.
- Owszem, musiałam. Inaczej byś nie wstała.- odpowiedziała dumnie Angela i wyszła z pokoju.
Klara zeszła na dół. Pachniało tostami i kawą.
- Dzieńdoberek!- zawołała Julia.
- Cześć.- odpowiedziała jej Klara.- Gdzie dziewczyny?
- Muszą się rozbudzić.- odpowiedziała i uśmiechnęła się.- Siadaj. Tosty już gotowe. Z czym chcesz? Zrobiłam różne. Może…
- Nie musicie mnie wyszczególniać.- przerwała jej Klara.- Nie jestem żadną księżniczką, jestem sobą. Zjem to, co wszyscy.
- Nie zrozum mnie źle.- zaczęła Julka, widać humor już jej się popsuł.- Nikt cię tu nie wyszczególnia. Zawsze robię tak różnorodne śniadanie. Nic innego nie dostaniesz. To, że jesteś Dziedziczką nic nie zmienia. Nie będziemy cię inaczej traktować. Dostaniesz to, na co zasłużyłaś. A teraz wybierz sobie coś do jedzenia i jedz. Nikt nie będzie na ciebie czekał. O siódmej trzydzieści pięć wyjeżdżamy, więc jeśli chcesz się z nami zabrać, to lepiej się pośpiesz.
Świetnie, popsułam jej humor! Julka rzadko jest miła. Zwłaszcza dla niej.
Toteż, żeby nic więcej nie palnąć, Klara wybrała sobie Tosta z serem, szynką i ketchupem.
Zaczęła jeść.
Pycha.
Trzeba przyznać: Julka smacznie gotuje. Jest urodzoną kucharką.
Klara zaczęła łapczywie zajadać. Nic wczoraj nie jadła, nawet śniadania. Umierała z głodu.
Zjadła już połowę tostów, kiedy przyszła Angela i Monika.
- O! Komuś apetyt dopisuje!- powiedziała radośnie Monika.
- Ja… Przepraszam, nie chciałam zjeść wszystkich…- tłumaczyła się Klara.
- Nic nie szkodzi.- uspokoiła ją Angela.- Nic wczoraj nie jadłaś, nie krępuj się. To zrozumiałe.
Podeszła do stołu i wzięła tosta z miodem.
- Właśnie.- dodała Monika.
Ona również podeszła i wybrała sobie Tosta, ale z masłem orzechowym.
- Może kawę?- zaproponowała Julia.
- Poproszę.- odezwały się trzy głosy.
Julka uśmiechnęła się.
Klara odetchnęła świeżym powietrzem, gdy wychodziły. Poszła za dziewczynami do garażu. Stały tam cztery samochody. Wszystkie czarne z przyciemnianymi szybami. Wszystkie były też identyczne.
- Czyje to?- zapytała Klara.
- Nasze.- odpowiedziały wszystkie trzy.- Każda ma jeden.- wytłumaczyły.
- Aha. A skąd macie tyle kasy?- znów zapytała.
- Spadki.- wytłumaczyła Angela.
- Rozumiem.
- Dobra dziewczyny, nie zwlekamy!- zarządziła Julia.- Wsiadać.
Otworzyła jeden z samochodów kluczykiem.
- Ja siedzę z przodu!- zawołała Angela.
- Hej! Ja miałam siedzieć!- naburmuszyła się Monika.
Angela tylko coś szepnęła jej do ucha. Monika tylko westchnęła.
- Dobra, niech będzie.- powiedziała w końcu.
Angela uśmiechnęła się i zajęła swoje miejsce.
Klara i Monika poszły w jej ślady. Julia też.
Gdy Klara zatrzasnęła drzwi samochód ruszył. Popatrzyła na Monikę i zagadnęła:
- Jesteśmy w tym samym wieku. Prawda?
- Tak, ale jesteśmy w różnych klasach. Ja jestem w grupie chemicznej, a ty w polonistyczno-plastycznej.- i tym zakończyła rozmowę.
Klara ze wszystkich sił starała się ją podtrzymać:
- A Angela i Jula?
- One są w drugiej. W tej samej klasie. Polonistycznej.
- Aha.
Szybko, następny temat, ponaglała się w myślach. Jej znajomość z Moniką nie idzie w dobrym kierunku.
- Znasz tam kogoś?- zapytała Klara.
- Kilka osób.- potwierdziła Monia.
- Fajne są?
- Niektórzy tak, inni nie.
- A zajęcia? Jacy są nauczyciele?
- Mogliby być lepsi, albo mogłyśmy trafić gorzej.- oznajmiła Monika.
- Już dojeżdżamy.- przerwała tę niby „rozmowę” Angela.
- Świetnie.- powiedziała oschle Monika.
- Ok, ustalmy szczegóły. Spotykamy się przy samochodem o trzynastej. Pasuje?
- Mnie tak.- odpowiedziała Angela.
- Mnie też.- dodała Monika.
- A ja kończę dziś o czternastej trzydzieści.- oznajmiła w końcu Klara.- Ale nie martwcie się o mnie. Wrócę autobusem, albo piechotą.
- Dobra, jak chcesz. Tylko uważaj na siebie, Klara.- ostrzegała Julia.
- Zawsze uważam.
- Ja mówię serio. Uważaj na wampiry i niektóre dziewczyny.
- Jak to?
- Niektóre wiedzą o wampirach i „pracują” dla nich, a w zamian mogą zostać przemienione.- wytłumaczyła Julka.
Samochód wjechał właśnie na teren szkoły. Był to duży budynek połączony z salą gimnastyczną. Dookoła rosły drzewa.
Teren był zadbany. Przed głównym wejściem już tłoczyli się uczniowie, a była dopiero za piętnaście ósma.
- Gdzie masz pierwszą lekcje Klara? Jak chcesz mogę cię zaprowadzić.- zaproponowała Angela. Odgarnęła z oczu czarne włosy.
- Nie, dzięki. Sama trafię. Znajdę kogoś z mojej klasy.
- Ok.
Dziewczyny zaczęły wysiadać z samochodu. Klara poszła w ich ślady i chwilę później wszystkie szły już w kierunku szkoły.
Julkę i Angelę zatrzymała po drodze jakaś dziewczyna ubrana w minispódniczkę. Blond włosy spięła w koński ogon.
- Idźcie dalej bez nas.- rozkazała Julka.
Klara i Monika tylko kiwnęłyśmy głową na znak zrozumienia. Szły dalej w milczeniu, ale Monikę też zatrzymała jakaś koleżanka.
Ubrana z krótkie, przetarte dżinsy. Miała ciemną karnację i czarne włosy opadające swobodnie na ramiona.
Klara nie zwracała uwagi na koleżankę i poszła dalej. Zamyśliła się chyba, bo na kogoś wpadła.
- Przepraszam…- powiedziała odruchowo.
Dopiero potem zobaczyła, kto to.
Jego uroda była powalająca. Klara jeszcze nigdy w życiu nie widziała kogoś równie przystojnego. Chłopak miał jasną cerę i uśmiech anioła. Trochę za długie, złote włosy, wpadały mu do oczu… Naprawdę pięknych oczu. Błękitnych. Wyjątkowych oczu. Wszystko inne dla Klary przestało istnieć.
- Przepraszam.- odezwał się chłopak. Jego głos pieścił jej uszy.
Klara nagle uświadomiła, że się na niego cały czas namolnie gapi.
- Wiesz może, gdzie jest sala historyczna? Jestem tu nowy.- mówił dalej chłopak.
- Tak… Nie… To znaczy nie wiem. Ja też jestem nowa.- odpowiedziała zaczerwieniona. Miała pewność, że jej policzki są purpurowe, ale nie przeszkadzało jej to.
- Aha. Rozumiem. A w której jesteś klasie?- zapytał po chwili.
- W pierwszej. Grupa polonistyczno-plastyczna.- powiedziała.
- Miło mi. Ja też jestem z tej klasy. Nazywam się Alex. Alex Mort.- przedstawił się chłopak.
- Fajnie! To znaczy… chciałam powiedzieć, że miło znać chociaż jedną osobę. Nazywam się Klara Kupczak. - jąkała się Klara.
- No to może poszukamy kogoś jeszcze z naszej klasy?- zaproponował Alex uśmiechając się.
- Jasne.- zgodziła się niemal przerywając mu Klara.
Poszli więc razem w stronę głównego wejścia. Wszyscy się na nich patrzyli. Klara nie musiała podnosić wzroku, żeby to wiedzieć. Minęli hol z szafkami i sekretariat.
Tam zatrzymała ich jakaś blondynka.
- Hej. Sorry, że przeszkadzam, ale po prostu nie mogę znaleźć nikogo z mojej klasy. Chciałam się zapytać czy kogoś widzieliście, za pięć minut dzwonek.- trajkotała dziewczyna.
- Pomożemy ci jeśli powiesz nam z której jesteś klasy.- powiedział Alex.
- Z pierwszej, polonistyczno-plastycznej.
Świetnie, wkurzyła się Klara, bo blondynka była naprawdę ładna.
Szczupła sylwetka, kremowa cera, jasne włosy, brązowe oczy i modne ubrania. To był przepis na chłopaka. Chłopcy od zawsze woleli blondynki. Taka prawda.
- My jesteśmy z twojej klasy. Chyba twoje poszukiwania już się zakończyły.- odpowiedział dziewczynie Alex.
Nic dziwnego, że mu się podoba. Jest naprawdę ładna, przyznała w końcu Klara.
Dziewczyna szerzej otworzyła oczy. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Super. Nazywam się Karolina Drzewińska. A wy?- przedstawiła się.
- Jestem Alex Mort, a to moja nowa przyjaciółka Klara.- przedstawił ich Alex.
Klarze cały czas dźwięczały w uszach słowa Alexa: Moja nowa… moja nowa… moja nowa… dziewczyna.- dodała Klara w myślach.
Zawsze chciała mieć chłopaka, ale u niej w szkole nie było nikogo fajnego. Same bezmózgie kreatury.
- Wiecie gdzie jest sala historyczna?- zapytała blondynka jak jej tam?- Jak chcecie to mogę was zaprowadzić. Chodźcie za mną. Jesteśmy jednymi z pierwszych osób. Dostaną nam się najlepsze miejsca.
Klara niechętnie popatrzyła się na nową koleżankę. Słodka idiotka. Tyle można rzec.
Potem popatrzyła na Alexa. Gapił się na Karolinę. Uśmiechnął się nagle i powiedział tak cicho, że tylko Klara mogła go usłyszeć.
- Zazdrosna?
Klara już chciała zaprzeczyć, ale wtedy na pewno śmiałby się z niej.
No bo kim ja dla niego niby jestem, mówiła sobie, przecież dopiero się poznaliśmy.
Karolina mu się podoba, a ja nie. Nie jestem przecież tak ładna, jak ona.
- Hm?- dopytywał się blondyn.
Klara lekko go uderzyła łokciem w żebra. Zareagował na to śmiechem.
Śmiał się tak i ruszył za Karoliną. Klara jeszcze chwilę stała tak zszokowana jego reakcją.
Wie, że mi się podoba, uświadomiła sobie, i śmieje się z tego. A zresztą na pewno podoba się wszystkim dziewczynom.
Klara ruszyła za nimi czerwieniąc się.
Ta Klara nie jest wcale taka znowu brzydka, rozmyślał Alex, podobam się jej. Świetnie. O to chodziło.
Jej mina była niezastąpiona, kiedy Alex był wgapiony w tą blondynkę z ich klasy. Była zazdrosna.
Lubię takie reakcje, powiedział sobie w myślach, a teraz na pewno idzie za nami patrząc wrogo i z nienawiścią w blondi.
Właśnie to jest fajne w ludzkich dziewczynach. Mają śmieszne uczucia. Potrafią być zazdrosne o kogoś, kogo nie znają.
- … i co ty o tym myślisz?- trajkotała cały czas Karolina.
- Lubię, kiedy jesteś cicho.- powiedział. Wiedział, że dziewczyna się obraziła, ale nie powinna więcej gadać.
Dogoniła ich Klara. Zrównała się z nimi i zerkała z ukosa na Alexa.
Idzie mi doskonale, chwalił siebie.
- Co robisz dzisiaj po lekcjach Alex?- zapytała blondyna.
Zagranie poniżej pasa. Chce wkurzyć Klarę. Normalnie by mu to nie przeszkadzało, ale teraz ma zadanie do wykonania. Nie może sobie pozwolić na błędy i potyczki. Musi działać rozważnie.
- A co? Chcesz zaprosić mnie na randkę?
- Ja…- chciała coś powiedzieć Karolina, ale Alex nie dał dojść jej do głosu.
- Uważasz, że to ładnie mówić tak przy mojej dziewczynie?- zerknął na Klarę.
Cała jeszcze bardziej poczerwieniała na twarzy. Szkoda, że nie zobaczył jej reakcji na słowa „moja dziewczyna”.
- Ja nie wiedziałam, że wy…- tłumaczyła się dalej blondi.
- Dziękujemy za doprowadzenie nas do sali. Nie powiem, że miło było.- pożegnał się Alex i wszedł do sali zostawiając za sobą dziewczyny.
Wiedział, że był nie miły, ale nie mógł nic na to poradzić. W innej sytuacji zachowałby się inaczej, ale nie teraz. Chciał mieć zaufanie Klary. Inaczej Shale będzie niezadowolona. I to bardzo.
Ta dziewczyna jest ważna. Trzeba zakończyć sprawę.
Później się z nią umówię, postanowił Alex.
Klara stała oniemiała jeszcze przez kilka sekund.
Czy on powiedział: moja dziewczyna? Czy się przesłyszałam, zastanawiała się.
Brzydko potraktował tę dziewczynę. Owszem, była wredna, ale nie zasłużyła na takie traktowanie. Te słowa były jak policzek. Na pewno jest jej przykro.
Klara spojrzała na nią. Dziewczyna była wściekła. Karolina popatrzyła na nią gniewnie.
- I co? Zadowolona? Twój eks nieźle mi nagadał, co?- gadała przez zęby.- Na pewno się cieszysz. Każda chciałaby mieć takiego chłopaka, a ty nawet go nie doceniasz.
- Ale…- chciała wtrącić coś Klara.
- Jest świetny, ale ty nie umiesz się na nic zdobyć.- ciągnęła wnerwiona Karolina.- Gadacie ze sobą, jakbyście się nie znali, nie trzymacie się za rękę, nie okazujecie swojego uczucia…
- Ale ja nie jestem jego dziewczyną.- wtrąciła w końcu Klara.- Poznaliśmy się przed chwilą.
Blondynkę zamurowało. Jeszcze bardziej poczerwieniała ze złości. Odwróciła się godnie i weszła do klasy.
Klara poszła za nią. Prawie wszystkie miejsca były wolne. Nie licząc tych, gdzie siedział Alex i Karolina. Usiedli blisko siebie, a właściwie to Karolina usiadła ławkę przed nim. Na widok wchodzącej Klary Alex podniósł wzrok.
Klara napotkała jego spojrzenie.
- Hej, Klara!- zawołał ją.- Chodź. Usiądź ze mną.
Klara bardzo chciała z nim usiąść. Chciała powiedzieć „tak” i dać popalić Karolinie. Potraktować ją tak jak na to zasłużyła.
Jeśli odpowiem „nie” może już nie być drugiej takiej szansy, uzmysłowiła sobie, i tak pewnie mu przejdzie, jak zobaczy inne dziewczyny. Chce ze mną usiąść tylko, dlatego że na razie tylko mnie poznał, a blondi go wkurza.
Klara skierowała się w jego stronę i usiadła obok. Uśmiechnęła się do niego i nie dała po sobie znać, jak naprawdę przyjęła słowa: moja dziewczyna.
Alex siedział spokojnie i nie odzywał się, kiedy Klara się do niego przysiadła. Był zadowolony z siebie. Wiedział, że dobrze mu idzie. Czyta Klarze w myślach. Wie, że nie chce dać po sobie poznać co naprawdę czuje.
Zadzwonił dzwonek. Reszta uczniów zaczęła wchodzić do klasy i zajmować miejsca. Po chwili przyszedł też nauczyciel.
- Witam. Nazywam się Artur Fruszka i będę was uczyć w tym roku historii.- przedstawił się.
Wyglądał na nudziarza. Krótkie ciemne włosy zaczesane do tyłu, głupio wyglądające wąsy, piwne, rozbiegane oczy i typowy nauczycielski stój: za długie dżinsy i stara koszula.
Kiedy klasa mu odpowiedziała, ciągnął:
- Zaczniemy od sprawdzenia listy.
Podszedł do biurka i otworzył dziennik.
- Burawska Martyna.- zaczął sprawdzać obecność.
- Jestem.- odezwała się dziewczyna siedząca w ostatniej ławce.
Była to szatynka. Miała krótką, prostą grzywkę i długie włosy. Klara zauważyła też, że dziewczyna jest okularnicą, kiedy się odwróciła.
- Chmiel Natalia.- sprawdzał dalej Fruszka.
- Obecna.- potwierdziła Natalia.
Siedziała w ławce równoległej do ławki Klary. Natalia była blondynką. Miała długie, kręcone włosy i chytry uśmieszek. Wszystkie blondynki są wredne i głupie.- pomyślała nagle Klara.
- Drzewińska Karolina.
- Jestem proszę pana.- odezwała się Karolina.
Podlizuska, przemknęło Klarze przez myśli.
- Kasprzak Marcin.
- Jestem.- odpowiedział chłopak.
Siedział niedaleko Klary. Był szatynem. Tyle mogła stwierdzić. A sądząc po jego koszulce, słuchał zespołu „Metalica”.
- Koliński Rafał.- sprawdzał dalej nauczyciel.
- Jestem.- odpowiedział chłopak i ryknął śmiechem.
Nauczyciel popatrzył na niego spod przymrużonych oczu i wrócił do dziennika.
Świetnie. Jestem w klasie z samymi debilami, narzekała Klara.
Nie z samymi, zaprzeczył wewnętrzny głos. Klara mimo wolnie powędrowała spojrzeniem do Alexa. Siedział i patrzył się na nauczyciela.
W pewnym momencie popatrzył na Klarę i lekko kopnął pod stołem.
- Kupczak Klara. Jest czy nie ma? Nie będę się dopytywał.- przerwał jej rozmyślania nauczyciel.
Klara zaczerwieniła się, ale odpowiedziała:
- Jestem.
- Świetnie. Może następnym razem raczysz być trochę przytomniejsza?
Klara spuściła wzrok. Tymczasem nauczyciel dalej sprawdzał listę.
- Mort Alexander?
- Jestem.- odpowiedział Alex.
- Nowak Sylwia.
- Jestem.- potwierdziła energicznie dziewczyna.
Siedziała w ławce za Klarą. Klara spojrzała na nią przez ramię.
Czy wszystkie dziewczyny w mojej klasie muszą być blondynkami, zastanawiała się w myślach, z takim podejściem nigdy nie będę miała przyjaciółki, uświadomiła sobie.
Klara znowu wróciła myślami do słów Alexa, ale nie mogła się na nich skupić. Wróciła więc powrotem na lekcję historii.
Fruszka dalej sprawdzał listę:
- Nowak Marta.
- Obecna.- odpowiedziała dziewczyna siedząca z Karoliną.
Marta odwróciła się na chwilę i uśmiechnęła do Alexa.
Na pewno już wie o incydencie przed lekcjami.
Potem spojrzała na Klarę. Zmierzyła ją zielonymi oczami i prawie parsknęła. Odwróciła się pospiesznie do Karoliny i zaczęła jej o czymś mówić. Obydwie zachichotały.
Marta miała kasztanowe włosy. Ubrana była w bluzkę na ramiączka i mini spódniczkę.
Nauczyciel skończył sprawdzać listę. Klara rozejrzała się po klasie. Było w niej czternastu uczniów.
Mała klasa. Klara zawsze trafiała do klas, gdzie było co najmniej dwudziestu uczniów.
Dziwne, pomyślała i nakazała sobie słuchać nauczyciela.
Gdy zadzwonił dzwonek większość klasy wybiegła. Klara specjalnie się ociągała, ale Alex na nią czekał. Razem ostatni wyszli z sali. Skierowali się w stronę sal języków obcych. Znajdowały się one na piętrze.
W sali języka angielskiego Klara odetchnęła z ulgą na widok pojedynczych ławek. Nie miała nic przeciwko siedzeniu z Alexem, ale denerwowało ją zachowanie Marty i Karoliny.
Pierwsze cztery lekcje minęły szybko. Historia, angielski, polski, hiszpański. Teraz czas na lunch.
Klara skierowała się za dziewczynami z klasy do stołówki. Stanęła w długiej kolejce po jedzenie. Na szczęście nie trwało to długo, kolejka szybko posuwała się do przodu.
Dziś szef kuchni polecał „Tropikalną Pizzę”. Klara wzięła sobie kawałek i wybrała colę jako napój.
Potem skierowała się w stronę stolików. Zamierzała usiąść sama, ale jej uwagę zwróciły trzy dziewczyny siedzące w najdalszym kącie pomieszczenia. Były to jej współlokatorki.
Klara szybko ruszyła w ich stronę i dosiadła się.
- Hej. Jak minął dzień?- zagadnęła.
- Ok.- powiedziały wszystkie trzy i wróciły do posiłku.
Klara otworzyła puszkę z colą i zabrała się do jedzenia. Nagle padł na nią cień.
Wszystkie cztery podniosły wzrok.
- Cześć. Mogę się przysiąść?- zapytał Alex.
Klara chciała odpowiedzieć: „jasne”, ale uprzedziła ją Monika.
- Hej. Znamy się?- zapytała prawie miłym głosem.
- My nie, ale Klara mnie zna. Jesteśmy razem w klasie.- powiedział.- Nazywam się Alex.
Wszystkie trzy popatrzyły na Klarę. Ich spojrzenia mówiły: czy to prawda?
Klara kiwnęła głową i powiedziała:
- Jak chcesz to siadaj.
Alex uśmiechnął się i zajął miejsce obok Klary.
Alex wiedział, że te wiedźmy bacznie go obserwują. Starał się więc wyglądać normalnie.
- Jesteście przyjaciółkami?- zapytał.
- Można tak powiedzieć.- przyznała blondyna.
- Jeszcze mi się nie przedstawiłyście.- przypomniał.- Jak się nazywacie?
- Ja jestem Julia.- zaczęła mówić rudowłosa.- A to Angela i Monika.- wskazała najpierw na brunetkę, a potem na blondynkę.
- Miło mi was poznać.- grał dalej Alex.
Zaczął jeść, żeby nie nabrały do niego podejrzeń. Nienawidził ludzkiego jedzenia, ale nie miał wyjścia. Musiał zjeść. Ugryzł pierwszy kęs. Wiedział, że wszystkie bacznie go obserwują.
Ohyda.
Starał się nie skrzywić. Spojrzał na Klarę. Ona też jadła. Przy stole panowała niezręczna cisza. Alex był dobrym telepatą, nakazał więc tym czarownicą, żeby przestały się na niego gapić i nie nabrały podejrzeń.
Podziałało.
Uśmiechnął się. Zawsze lubił się chwalić.
- Chodzisz więc do klasy z Klarą…- zaczęła któraś z dziewczyn. Julia.
- Tak.- odpowiedział od razu.
Spojrzał na Klarę i… zamarł. Dostrzegł coś, czego wcześniej nie zobaczył.
Pierścień.
Był on srebrny z czarnym onyksem, ulubionym kamieniem czarownic. Miał on największą moc, ale nie to go zaintrygowało. Pierścień miał bowiem znak. Znak Najpotężniejszej. Znak Przeklętej.
Ta dziewczyna została Wybrana. A niech to szlag! Nikt wcześniej mu o tym nie mówił.
Mam uwieść Przeklętą. Świetnie, wściekał się na Shale, tak się cieszę, że mi powiedziałaś. Później się rozprawię z Shale, ustalił.
W tym momencie jego moc, jakby przestała działać na dziewczyny. Trzy wiedźmy wlepiły w niego wzrok pełen nienawiści.
Nie mogą mnie rozpoznać.- przypomniał sobie.
- A wy?- zagadnął więc szybko.- Do której klasy chodzicie? I czemu tak na mnie patrzycie?- dodał po chwili. Postanowił, że będzie grał idiotę.
- Ja i Angela jesteśmy w drugiej, a Monika w pierwszej.- odpowiedziała Julka i przestała się na niego patrzyć.
Resztę lunchu zjedli w ciszy. Wiedźmy skończyły pierwsze. Wszystkie trzy od razu wyszły. Alex został sam z Przeklętą.
Popatrzył na nią. Ona też już zjadła, ale czekała na niego. Popatrzył na swój talerz i niedojedzoną pizzę.
- Nie lubię tropikalnej.- powiedział.
Klara popatrzyła na niego.
- Ja też nie.- przyznała, ale talerz miała pusty.
- Chodźmy.- powiedział Alex.- Teraz mamy informatykę.
Reszta dnia minęła względnie. Informatykę jakoś Klara przebolała. Mieli dziś „luźną lekcję”. Trzeba było zrobić jakąś tam prezentację. Potem był Wf.
Klara od dziecka kochała Wf. Zawsze była najlepsza, najszybsza. Zdobyła bardzo dużo medali i pucharów dla szkoły.
Dziś grali w koszykówkę. Jeden z jej ulubionych sportów.
Klara nie była wprawdzie za wysoka. Była mniej więcej wzrostu średniego, ale w koszykówce była tą małą, podstępną i szybką. Mknęła z piłką i zdobywała punkty. Grała w ataku. Miała- podobno- najlepszego cela w całej szkole.
Na koniec dnia był WOS. Klara jakoś go przebolała.
Gdy zadzwonił dzwonek wybiegła za resztą dzieciaków ze szkoły. Większość przyszła na piechotę. Klarze dopiero teraz przypomniało się, że dziewczyny już pojechały.
No trudno, jakoś przeboleję te kilka kilometrów, rozpaczała, w końcu sama chciałam się przejść. Może po drodze wstąpię do jakiejś kafejki albo restauracji.
Szła już w stronę wyjścia głównego, ale zatrzymała się nagle, jakby o czymś zapomniała.
Coś jest nie tak, uświadomiła sobie.
Uznała, że dziwnie jest się tak na środku zatrzymywać i ruszyła dalej.
Na dworze było jeszcze jasno. Słońce niemiłosiernie paliło ostatnimi promieniami.
Klara zmrużyła oczy i zbiegła ze schodów. Przeszła przez parking i skierowała się w stronę bramy.
Drogę zagrodził jej samochód. Był to czerwony kabriolet. Za kierownicą siedziała Karolina z tym swoim głupim uśmieszkiem.
Klara próbowała ominąć wóz, ale zagradzał on całą drogę.
Dziewczyny w samochodzie zaczęły się głupio śmiać. Na przednim siedzeniu, obok Karoliny siedziała Marta. A na tylnim jeszcze dwie inne dziewczyny z klasy Klary. Obydwie były blondynkami.
Świetnie, trafiłam na stowarzyszenie blondynek, pomyślała ponuro Klara.
- Nigdzie nie pójdziesz, dopóki ci nie pozwolimy.- zagroziła Marta.
Klara popatrzyła na nią. Jak kotka mrużyła zielone oczy i uśmiechała się przebiegle.
- No właśnie.- zawtórowały jej dziewczyny z tylniego siedzenia.
Klara nic nie odpowiedziała.
- Masz się trzymać z daleka od Alexa, jeśli nie chcesz mieć kłopotów.- ostrzegała Karolina.- On jest mój.
- Nie wydaje mi się, żeby był tobą zainteresowany.- wypaliła Klara i natychmiast tego pożałowała.
Nie wiedziała do czego zdolne są te dziewczyny.
Karolina poczerwieniała z gniewu.
- Uważaj co mówisz, lizusie!- powiedziała przez zęby.
- Daj spokój, Kara.- upomniała ją Marta.- Ona na pewno już zrozumiała. Nie bądź o nią zazdrosna.
- Nie jestem zazdrosna o… nią!- wskazała ręką Klarę.
- Świetnie. Już wszystko sobie wytłumaczyłyście. Teraz musimy już jechać. Na piętnastą mam wizytę u fryzjera.- pochwaliła się Marta i poprawiła włosy. Na oczy założyła przyciemniane okulary.
Karolina bez narzekania ruszyła dalej.
Klara odetchnęła z ulgą i poszła za samochodem.
W drodze do szkoły nie bardzo się rozglądała po otoczeniu. Teraz chciała nadrobić zaległości. Nie wiedziała tylko czy trafi do domu.
Obok niej przejechało czarne porsche i zatrzymało się niedaleko. Gdy zrównała się z samochodem, szyba zaczęła się opuszczać. Ze środka spojrzała na nią para niebieskich oczu.
- Może cię podwieźć?- zapytał uprzejmie Alex.
- Nie trzeba. Poradzę sobie.- odpowiedziała Klara.
- Na pewno?- dopytywał się rozczarowany Alex.
- Tak.
- Jak chcesz. Nie chcieć przejechać się moim nowym porsche, też coś.- narzekał Alex.
Klara uśmiechnęła się i ruszyła dalej. Za chwilę jednak zatrzymała się i spojrzała na Alexa.
- Może innym razem.- powiedziała.
- Jasne. No to innym razem.- potwierdził i ruszył dalej z zawrotną prędkością.
Klara pokręciła głową i również poszła dalej.
Szła ulicą Szkolną. Po drodze mijała kilka pobocznych alejek. Plecak na plecach sporo ważył. Spowalniał ją.
Doszła właśnie do skrzyżowania. Skręciła w lewo na ulicę Mieszkalną. Szła wytrwale aż znalazła się na znajomym terenie. Wyszła na rynek.
Stąd łatwiej będzie mi trafić. Szłam tędy z dziewczynami, tłumaczyła sobie.
Teraz w ulicę Miłości, a potem w prawo.
Szkoda, że nie skorzystałam z propozycji Alexa, rozpaczała, byłabym o wiele szybciej.
Alex. Och, jaki on jest przystojny! I chyba mu się podobam, cieszyła się.
Rozejrzała się w poszukiwaniu jakiejś ulicy po prawej. Dziwne. Powinnam już skręcić.
Rozejrzała się dokoła. otaczał ją las z prawej strony, a z lewej domy.
Klara westchnęła, ale poszła dalej.
Po przejściu jakichś dwudziestu metrów zobaczyła wąską ścieżkę po prawej stronie.
Chyba się zgubiłam, pomyślała zrozpaczona, no, ale dokądś ta ścieżka musi prowadzić.
Skręciła w nią, weszła w las.
Otaczał ją teraz ze wszystkich stron. Coraz trudniej było dostrzec wąską ścieżkę, którą szła. Gdzieś w dali zobaczyła coś na kształt ogrodzenia.
Przyspieszyła. Chciała już dotrzeć do jakiejś cywilizacji. Była zmęczona. Może właściciele pozwolą mi zadzwonić, zastanawiała się.
Jak zwykle zapomniała komórki.
Gdy wreszcie doszła do ogrodzenia, zamarła.
Był to cmentarz.
Klara rozejrzała się dookoła.
Ściemniało już się.
Nigdy nie lubiła cmentarzy. Zwłaszcza nocą.
Przypomniała sobie, jak wracała kiedyś do cioci Magdy. Nie chciała wtedy przechodzić obok nocnych klubów, przy których stał jej blok. Poszła więc na skróty. Przez cmentarz. Było ciemno.
Klara chciała mieć już tą drogę za sobą. Szła więc szybko. Weszła przez furtkę i ruszyła główną ścieżką. Ze wszystkich stron otaczali ją zmarli.
Nagle usłyszała jakiś hałas za sobą. Odwróciła się, ale nic nie dostrzegła. Dalszą trasę przebyła biegiem. Coś ją wtedy ścigało. Była tego pewna. Kiedy zwolniła znów usłyszała ten dźwięk.
Odwróciła się przerażona. Z mroku wyłoniła się jakaś postać. Klara krzyknęła i dalszą drogę przebyła nadzwyczaj szybko.
Pamiętała wyraz twarzy cioci, kiedy jej o tym opowiedziała. Mówiła, że jej się to tylko przywidziało.
Ale Klara wiedziała swoje. Nic jej się nie przywidziało.
Teraz, gdy stała tak u bram cmentarza miała uczucie deja vu.
Może lepiej będzie zawrócić, zastanawiała się.
Nie miała jednak ochoty pokonywać drugi raz tej samej drogi. Zdecydowała się więc na cmentarz. Żałowała, że nie zdecydowała się pojechać autobusem.
Powtarzała sobie, że nic tu na nią nie czyha. Powoli otworzyła furtkę. Wydała z siebie cichy dźwięk. Spokojnie weszła na teren cmentarza i ruszyła do przodu.
Pamiętała, jak dziewczyny jej mówiły, że ich dom stoi niedaleko cmentarza. A cmentarz jest przy jeziorze. Na pewno dobrze idzie.
Ruszyła więc główną ścieżką. Dookoła zrobiło się już prawie całkowicie ciemno.
Klara przywołała Światło i ruszyła przed siebie. Teraz dokładnie widziała ścieżkę.
Słychać było tylko jej kroki na miękkim podłożu.
Cmentarz był wielki. Tak jej się zdawało. Wędrówka trwała chyba wieki.
Ścieżka, to skręcała, to wiła się prosto. Klara straciła orientację, gdy tak szła dalej.
Światło już wcale nie dawało jej poczucia bezpieczeństwa. Drzewa i nagrobki nadal wyglądały strasznie. Jakby na nią polowały.
Klara usłyszała jakiś cichy jęk. Odwróciła się przerażona. Coraz szybciej oddychała.
Omal nie zemdlała na widok, który zobaczyła. Nogi się pod nią ugięły.
Bo to były… Duchy. Mnóstwo duchów.
Gęsty, biały dym wyłaniał się niemal z każdego nagrobka. W ciemności Klara widziała ich białe twarze, wykrzywione grymasem bólu i gniewu.
- Chodź do nas.- wołały ją.
Ich głos przywodził jej na myśl zombie z filmów grozy.
- Dołącz do nas.- zawodziły.
Klara przeraziła się jeszcze bardziej.
Duchy zaczęły się do niej zbliżać. Unosiły się kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Nie poruszały się szybko. Sunęły powoli na przód.
W przeciwieństwie do ducha Olgi, te duchy chciały ją skrzywdzić. Gdy tylko to zrozumiała zaczęła biec na oślep. Światło niewiele jej dawało. Klara chciała uciec jak najdalej od tego miejsca.
Ze wszystkich stron otoczyły ją duchy zmarłych. Próbowały ją złapać swoimi białymi rękami, ale Klara była szybsza. Zaczęła biec tak szybko, jak na zawodach. Chciała wygrać.
- Nie uciekaj!- wrzeszczały duchy.- Dołącz do nas!
Ich zniekształcone głosy brzmiały przerażająco. Klara poczuła się jak w jakimś horrorze.
W szaleńczym tempie wymijała przeszkody. Cieszyła się, że włożyła dzisiaj sportowe buty.
Nagle poślizgnęła się na śliskim podłożu. Straciła równowagę.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie co się dzieje. Prawda była okrutna.
Klara dotarła do brzegu jeziora, a teraz zaczęła do niego wpadać.
Czuła już zimną wodę, ale nagle poczuła, że od tyłu chwytają ją czyjeś silne ręce.
Poczuła ulgę, kiedy znowu stanęła na własnych nogach, a kiedy spojrzała na swojego wybawcę… Zamarła.
- Gdzie ona jest!- zastanawiała się przerażona Julka.- Już się ściemnia. Myślałam, że mówiłyśmy jej, że ma być przed zmierzchem!
- Chyba o tym zapomniałyśmy.- odpowiedziała spokojnie Monika.
Ona najlepiej umiała zapanować nad emocjami.
- Pewnie wstąpiła do kawiarni, albo restauracji.- zaopanowała Angela.
Nie lubiła, kiedy Julka odchodziła od zmysłów.
Sama nie wierzyła w to, co przed chwilą powiedziała, ale Julka się trochę uspokoiła po tych słowach.
- Na pewno. Mówiła przecież, że chciała zwiedzić miasto.- potwierdziła szybko Monika.
- Nic jej nie jest. Nie martw się.- powiedziała po chwili wahania Angela.
Przez chwilę trwały tak nieruchomo w ciszy.
- Jadę jej szukać.- oznajmiła po chwili Julka.- Wy tu zostańcie.
- Nic z tego!- powiedziała wojowniczo Monika.
- Idziemy wszystkie.- stanęła po jej stronie Angela.
Julka westchnęła. wiedziała, że przegrała.
- No dobra, ale najpierw musimy nałożyć czary ochronne. Jest ciemno.- zarządziła.
- Już się robi.- odpowiedziały jej obydwie.
- Co ty tutaj robisz?- chciała wiedzieć Klara.
- Przechodziłem.- odpowiedział Alex.
- Przez ciebie omal nie dostałam zawału.
- I nie wpadłaś do wody.- dodał Alex.
- Dziękuję za ratunek.- powiedziała Klara.
Rozejrzała się po cmentarzu. Nie było nawet śladu po duchach.
- Może powiesz mi co tutaj robisz?- zapytał od niechcenia Alex.
- Wracałam do domu i… i chyba się zgubiłam.- przyznała w końcu.
- To było do przewidzenia.- przyznał Alex.
Klara głęboko zaczerpnęła powietrza i zapytała:
- A co ty tutaj robisz o tej porze?
- Przyszedłem odwiedzić grób dziadka.- odpowiedział spokojnie Alex.
- O tej porze?
- Wcześniej nie mogłem.
Klara westchnęła. Nabrała już trochę podejrzeń do tego chłopaka.
- Jak chcesz to mogę ci pokazać.- zaoferował Alex.- Wiem, że mi nie wierzysz.
- Nie trzeba.- odpowiedziała Klara.
Bała się stać tu z nim sam na sam. Jego obecność ją onieśmielała i… i przerażała.
- Boisz się mnie?- zapytał, jakby czytając jej w myślach.
Podszedł do niej o krok bliżej. Klara cofnęła się. To dało mu do myślenia. Poczuł się jakby urażony.
- Nie musisz. Przecież nic ci nie zrobię.- oznajmił po chwili.
Znów się do niej przysunął. Tym razem Klara się nie odsunęła.
Na cmentarzu było zimno. Jedynym źródłem ciepła był dla Klary Alex. Z jego skóry biło ciepło.
Klara popatrzyła mu w twarz. Uśmiechnął się do niej.
- Grzeczna dziewczynka.- powiedział.
Klara odpowiedziała mu uśmiechem.
- Może teraz powiesz mi gdzie mieszkasz? Jestem tu od wakacji i jakoś już się rozeznałem.- powiedział po chwili.
- Ulica Kręgu 1.- powiedziała Klara.
- To niedaleko stąd. Trzeba tylko iść przez las. Odprowadzę cię.- zaproponował.
Klara uśmiechnęła się szerzej i ruszyła z Alexem.
Szli ramię w ramię, ale nie dotykali się. Szli w milczeniu. Słychać było tylko odgłosy ich kroków i oddechy.
Las i cmentarz nie były już takie przerażające. Przy nim czuła się bezpiecznie.
Nie robiły już na niej wrażenia drzewa o przerażających kształtach, ani odgłosy zwierząt buszujących gdzieś po lesie.
Wszystko wydawało jej się takie spokojne, bezpieczne…
Po chwili zobaczyła w oddali zarys domu. Byli już prawie na miejscu.
Z jednej strony czuła ulgę, że zaraz znajdzie się na znajomym terenie.
No, ale z drugiej strony była zawiedziona, że będą musieli rozstać się z Alexem.
Gdy zbliżyli się do domu Klara zobaczyła, że w każdym oknie zapalone jest światło.
- Twoje współlokatorki na pewno się o ciebie martwiły.- powiedział Alex zwalniając.
- Skąd wiesz, że to współlokatorki?- zapytała nagle Klara.
- Wszyscy w mieście wiedzą, że na ulicy Kręgu 1 mieszkają dziwne dziewczyny.- odpowiedział Alex.
Klara otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale po chwili się rozmyśliła.
- Lepiej już idź.- powiedział Alex.
Klara pokiwała głową i skierowała się w stronę domu. Po chwili przystanęła i odwróciła się do Alexa. Stał i patrzył na nią.
- Dziękuję.- powiedziała.- Za to, że mnie uratowałeś.
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi, a po chwili powiedział:
- Lubię ratować damy w opresji.
Oczy Klary spotkały się z jego oczami.
- Do jutra.- rzekł i ruszył w stronę cmentarza, ale po chwili przystanął i spojrzał na Klarę przez ramię.
Jego oczy lśniły w świetle księżyca.
- Lepiej nie mów swoim koleżankom, że mnie spotkałaś.- powiedział po chwili.
- Dlaczego?- zapytała zaskoczona Klara.
- Mam wrażenie, że za mną nie przepadają.- odpowiedział po chwili i poszedł dalej.
Klara patrzyła jak odchodzi. Ani razu już się nie obejrzał.
Gdy zniknął z jej pola widzenia, Klara ruszyła w stronę domu. Weszła tylnimi drzwiami.
Rozdział 11
Gdy tylko przekroczyła próg domu rzuciła się na nią jakaś postać. Klara omal nie straciła równowagi.
- Czy ty wiesz, która godzina?!- zapytała wkurzona Sensel.
- Mówisz, jak moja mama.- odpowiedziała tylko Klara.
Sensel westchnęła i puściła Klarę.
- Trzeba zadzwonić do dziewczyn i powiedzieć im, że już wróciłaś.- powiedziała i zniknęła.
Klara głęboko odetchnęła i ruszyła w stronę swojego pokoju. Szybko wbiegła po schodach i skierowała się do ostatnich drzwi w holu. Za sobą zamknęła drzwi na klucz i przywołała Światło.
Wzięła do ręki pamiętnik i długopis i usiadła na wyściełanej ławeczce w oknie. Musiała komuś opowiedzieć o dzisiejszym dniu, a dziewczynom nie mogła.
1 września, poniedziałek
Drogi Pamiętniku,
Dziś tyle się zdarzyło. To miasto jest szalone, a czas gna tu tak szybko, że czasem nie nadążam.
Dziś w szkole poznałam chłopaka. Był wspaniały. Ideał. Wyglądał jak anioł. Nazywa się Alex. Odrzucił zaloty blond zołzy i powiedział jej, że jestem jego dziewczynom. Staram się tym cieszyć.
A wiec tak: Alex chodził za mną i traktował, jakbym naprawdę była jego dziewczyną.
Dosiadł się nawet do mnie i dziewczyn na lunchu. Widziałam ich miny. Były trochę wkurzone i trochę… przerażone, a ja siedziałam tam pewnie z wypiekami na twarzy.
Nawet przez chwilę nie pomyślałam, że Alex może być wampirem. Po pierwsze ktoś, kto tak wygląda nie może być istotą potępioną. To po prostu nie możliwe.
Dziś wieczorem dostałam kolejny dowód na to, że nie jest wampirem. Gdy uciekałam przed duchami na cmentarzu i potknęłam się on mnie złapał. Potem zostałam z nim sam na sam.
Czy wampir nie wykorzystałby takiej sytuacji? Czy by mnie wtedy nie zabił?
Nie. Alex nie jest wampirem, ale jak to wytłumaczyć dziewczynom? Uzmysłowiły sobie coś. Dla nich każdy przystojny chłopak, na pewno jest wampirem.
Już trochę z tym przesadzają. Żyją w swoim świecie. Nie są przyzwyczajone do rzeczywistości. Nie wiedzą więc, jaka ona jest.
Ale ja wiem. Żyłam nią przez prawie siedemnaście lat. Nigdy nie wierzyłam w istnienie wampirów, ani czarownic, a tu nagle się okazuje, że jestem jedną z nich.
I to najpotężniejszą. Jakąś Wybranką, Dziedziczką, czy jakoś tak.
Nie wiem nawet, co to znaczy.
To wszystko jest zwariowane. Najpierw dziewczyny mówią mi, że są czarownicami i ja zostaję jedną z nich. Ale przecież sama podjęłam taką decyzję. Chciałam tego. Więc, dlaczego teraz obwiniam o to dziewczyny?
Może, dlatego że nie chcę obwiniać o to Alexa?
Ale on nie jest przecież niczemu winny! I takie jest moje podejście: Alex niczemu nie zawinił. To wszystko wina dziewczyn.
Nie! Mam już tego dość! Nie chcę wszystkich obwiniać! To moja wina, że mam kłopoty, nie ich. Już sama siebie nie poznaję. Strasznie się zmieniłam przez te trzy dni.
Stałam się nieodpowiedzialna, ale odważniejsza. Choć nie wiem, czy tak to można nazwać. Dziś przecież omal nie dostałam zawału na cmentarzu z powodu duchów.
Teraz nawet nie wiem czy one rzeczywiście tam były, czy to tylko moja wyobraźnia. Nie mogę uwierzyć, że dla mnie na porządku dziennym jest np. nacinanie skóry. Wcześniej nawet bym o tym nie pomyślała, a teraz to po prostu codzienność.
Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale przyzwyczaiłam się już do gadających kotów, pomieszczeń ze złota, czarów, magicznych pierścieni i znaków. I sztyletów.
Właśnie: po co mi ten sztylet? Sensel mówiła przecież, że wampira może zabić tylko drewniany kołek prosto w serce, albo silna magia. Po co zatem jest sztylet? Bardziej by się przydały patyki niż ostrze. Będę musiała ją o to zapytać, ale już wiem co mi odpowie. Powie, że każda czarownica musi mieć sztylet. Albo coś takiego.
Szczerze mówiąc, to z jednej strony się cieszę, że stało się to wszystko. Poznałam przecież Alexa. Mam nadzieję, że mu się podobam. Zauważyłam nawet kątem oka, jak na mnie patrzył, tam w lesie.
Na pewno musiałam dziwnie wyglądać w jego oczach. Biegłam przecież jak szalona i o mało nie wpadłam do jeziora. Pewnie uważa mnie za wariatkę.
Chociaż, ostatnio udało mi się stwierdzić, że jestem wariatką. Zaczynam się odnajdywać w tym nowym, szalonym świecie. Aż sama się siebie boję.
Nieźle się rozpisałam. Ale nie będę ci przecież powtarzać tego samego w kółko.
Napiszę jutro. Jak wydarzy się coś nowego i ciekawego.
A jestem pewna, że się wydarzy.
Klara usłyszała pukanie do drzwi.
- Klara, musimy koniecznie porozmawiać.- odezwała się Julka.
Klara odetchnęła głęboko i schowała pamiętnik. Wysłała w kierunku drzwi swoją moc. Natychmiast się otworzyły.
Całkiem fajna ta moja nowa moc, pomyślała. I użyłam jej instynktownie.
Spojrzała na drzwi.
Stały w nich cztery dziewczyny. Jedna ruda, jedna blondynka i dwie brunetki.
- No dobra, no to rozmawiajmy.- powiedziała odważnie.
Wiedziała, że dziewczyny jej nie odpuszczą. Martwią się o nią.
- Gdzie byłaś?- zapytała bez ogródek Monika.
Klara wyczuwała w niej gniew. Dziewczyna aż kipiała, ale na zewnątrz trwała spokojna.
- Wracałam ze szkoły do domu i się zgubiłam.- odpowiedziała Klara.- A co to? Jakaś rozprawa sądowa? Przesłuchanie?
- Tak.- odpowiedziała Angela.
- A ty jesteś główną podejrzaną.- dodała Monika.
Dlaczego tak się zachowałem, zastanawiał się Alex, dlaczego jej nie zabiłem?
Przecież wcale nie znał tej dziewczyny. Była dla niego obca, a zresztą. Odkąd on- jeden z najgroźniejszych wampirów- poczuł coś do zwykłego człowieka.
Nie, nie do człowieka, poprawił się. Do czarownicy. Wiedźmy.
Ona nie jest taka, jak zwykłe wiedźmy, mówił mu wewnętrzny głos.
Jasne, że nie jest. Ona jest Przeklętą, poprawił natychmiast.
Był w bardzo złym humorze po spotkaniu z Klarą na cmentarzu. Nie wiedział, że tam będzie. Chciał być sam, pożywić się. Miał ochotę zapolować na jakieś zwierzę, ale wtedy ją usłyszał. Czemu uciekała? Co się z nią stało? Przecież wydawało się, że jest odważna.
Może przestraszyła się szczura?
Omal nie roześmiał się na tę myśl.
Czarownica, która boi się zwykłego zwierzaka. Też coś! Gdyby o tym komuś opowiedział, na pewno nikt by mu nie uwierzył.
Sam zresztą w to nie wierzył.
Czarownice kochają zwierzęta.
A Klara jest za odważna, żeby się przestraszyć zwykłego szczura, dodał po chwili.
W każdym razie, jak ją usłyszał natychmiast do niej pobiegł.
Myślał, że go rozszyfrowała. Shale chybaby go zabiła, gdyby mu się nie udało. Mówiłaby, że wszystko przez to twoje ego.
Alex ją znał i wiedział, że ona nigdy nie przyjmuje odmowy, ani słów: „Wybacz, nie udało mi się”. Nie należy do osób, które ustępują i popuszczają.
Dlatego wszyscy się jej boją. Nawet wampiry. Albo raczej, zwłaszcza wampiry.
Alex westchnął czując zapach krwi.
Jeleń. Tak, doskonały, pomyślał.
Skierował się w kierunku polany, gdzie wyczuwał zapach.
Sam nie mogę uwierzyć, że jej nie zabiłem, myślał. Przecież powinienem. Gdyby Shale się o tym dowiedziała…
Ale się nie dowie, powiedział mu wewnętrzny głos.
Jeleń tymczasem poruszył się. Wiedział, że ktoś go obserwuje.
Alex wkroczył do akcji.
Rzucił się na zwierzę i wbił w nie kły. Jeleń wiercił się niespokojnie i wył z bólu, ale po chwili przestał już walczyć.
Alex rozluźnił się.
Lubił sprawiać komuś ból. Leżało to w jego naturze.
Krew, która spływała mu do gardła nie była może tak aromatyczna, jak ludzka, ale krew to krew. Musiał czymś zaspokoić głód, a nie miał teraz ochoty iść do Shadow.
Może następnym razem spróbuję Klary, zastanawiał się podekscytowany.
Na pewno byłaby smakowita.
Jeśli Shale się na to zgodzi, upomniał go wewnętrzny głos.
Shale mówiła, że sama by chciała rozprawić się z tą nową wiedźmą.
Teraz Alex wiedział już dlaczego. Ta mała była Przeklętą. Shale na pewno dostała szału, gdy się o tym dowiedziała.
Alex puścił bezwładne zwierzę i otarł ręką krew z ust.
Potem ruszył w las.
- Klaro, nie okłamuj nas.- poprosiła Angela.- Chcemy ci pomóc.
Akurat, pomyślała Klara, ale odpowiedziała spokojnie:
- Nie umiem kłamać.
Po części było to prawdą. Nigdy dobrze jej to nie wychodziło.
- Dobrze.- powiedziała spokojnie Julka.- Gdzie dokładnie byłaś?
- Na cmentarzu. Mówiłam już: zgubiłam się.
Dziewczyny pobladły, kiedy to powiedziała.
- Na cmentarzu?- wykrztusiła w końcu Monika. Jej głos drżał.
- Tak. A tam goniły mnie złe duchy. Ale im uciekłam.- dodała po chwili.
- Tego się obawiałam.- powiedziała po chwili Julka.
- Dlaczego tamte duchy mnie zaatakowały?- zapytała Klara.
Była szczerze ciekawa.
- Duchy ludzi i wampirów nie przepadają za czarownicami.- wytłumaczyła Angela.
- A czarownice…? Gdzie są pochowane?- dopytywała się cały czas Klara, ale znała już odpowiedź.
I wcale się jej ona nie podobała.
- Niektóre pochowane są pod naszym domem, a inne zostały spalone. Ich prochy chronią dom.- odpowiedziała jednak Monika.
- Świetnie. Zawsze chciałam mieszkać w domu zbudowanym nad cmentarzem wiedźm. To takie fajne.- skomentowała ironicznie Klara.
Cztery pary oczu wlepiły w nią karcące spojrzenia.
- To, że jesteś dziedziczką nie świadczy o tym, że możesz robić co ci się podoba…- zaczęła Monika.
- Właśnie to świadczy, że może robić co jej się podoba. Według naszego Prawa, to ona ma wami kierować.- przerwała jej Sensel.- A wy musicie jej słuchać.
Trzy czarownice wlepiły w Sensel gniewne spojrzenia.
- No co?- popatrzyła na nich Kotka.- Taka jest prawda. A ona ma prawo ją znać. Od teraz to Klara wydaje polecenia i podejmuje decyzje.
- Ale ona nie ma żadnego doświadczenia!- wybuchła Julka nie zważając na obecność Klary.
- Jest tą, którą Cassandra Wybrała.- odparła mądrze Sensel.- Nie obrażaj jej.
- Dlaczego jej bronisz?- zapytała wściekła Monika stając po stronie Julii.
- Bo ona jest Dziedziczką! Wybranką!- wrzasnęła kotka.- Czy do was to nie dociera?! Ona ma zabić Shale! Zabić wampiry! Czy nie tego chcecie? Wolałybyście, żeby ona się nie zjawiła?
Nikt nic nie odpowiedział.
- No właśnie.- kontynuowała Sensel.- Więc może zaczęłybyście ją lepiej traktować?
Znów cisza.
- Ale…- chciała bronić koleżanek Klara, ale przerwała jej Kotka.
- Cisza! Ich zachowanie jest poniżej krytyki.- oznajmiła.- Muszą nad tym popracować. A ty musisz się przygotować do swojego pierwszego Polowania. Wyruszacie jutro o zmierzchu.- zarządziła Sensel.
- Dlaczego to ty wydajesz polecenia?- zapytała Julia.
- Jestem zastępczynią Dziedziczki.- oznajmiła wyniośle kotka i uśmiechnęła się.- Cieszcie się, że spotkał was zaszczyt poznania jej, stanięcia u jej boku w walce.
Wszystkie popatrzyły oceniająco na Klarę.
Wiedziała, że odbiega od idealnego opisu ich idealnej Wybranki, wiedziała, że każdy inaczej ją sobie wyobrażał.
Sensel odkaszlnęła znacząco. Wszyscy popatrzyli na nią. Klara była jej wdzięczna za ten gest.
- Nie ładnie jest się tak na kogoś gapić.- oświadczyła.
Monika prychnęła, a Angela się roześmiała. Tylko Julia stała ze spuszczoną głową.
- Monika, Angela. Chodźcie. Musicie mi pomóc przy roślinkach.- powiedziała Sensel.
Obydwie wiedząc o co chodzi natychmiast wyszły. Sensel za nimi.
Klara została sama z Julią.
- Julia? Wszystko w porządku?- zaczęła Klara.
- Nie!- wrzasnęła tamta na cały głos.- Nic nie jest w porządku! Nic nie jest w porządku odkąd zjawiłaś się ty! Wszystko mi zniszczyłaś! To ja od zawsze chciałam zostać jedną z Wielkich Przywódczyń! To ja chciałam poprowadzić czarownice do wygranej! A kiedy umarła Anna mogłam tego dokonać! Ale wtedy zjawiłaś się ty! Okazało się, że jesteś Dziedziczką samej Cassandry! Jeśli oczekujesz, że dołączę do wianuszka twoich fanów, to się mylisz!
- Ja chcę się tylko z tobą zaprzyjaźnić.- wtrąciła natychmiast Klara.- Czy to tak dużo? Chcę zdobyć twoje zaufanie, chcę żebyśmy były przyjaciółkami, ale tobie się to nie podoba! Ty myślisz tylko o sobie!- nie wytrzymała Klara, a słowa same się posypały.- Chcesz tylko, żeby wszystko było po twojej myśli! Chcesz tylko władzy! Niczego więcej! Jestem pewna, że ucieszyłaś się, kiedy umarła Anna! Wiedziałaś, że zajmiesz jej miejsce, ale plany ci się pokrzyżowały, kiedy zjawiłam się ja!
Julia stała tak buzując z gniewu. Klara wiedziała, że za dużo powiedziała, że przesadziła, ale nie umiała się powstrzymać.
Kiedy dostrzegła łzy cieknące po policzkach Julki, jeszcze bardziej się na siebie wściekła.
- Julka… Przepraszam. Ja nie chciałam…- zaczęła spokojnie.
- Nie, masz rację.- przerwała jej oschle Julka.- Ja myślę tylko o sobie. Nie zasługuję na władzę. Nie jestem tak doskonała jak nasza Wielka Dziedziczka!
Łzy zapiekły Klarę. Julka wyszła z pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Klara opadła na łóżko i zaczęła płakać.
Julia była zaskoczona wybuchem Klary. Nie wiedziała, że jest ona do tego zdolna. Myślała, że to tylko słaba, tchórzliwa osóbka.
Julka stała jeszcze chwilę opierając się o drzwi pokoju Klary, a następnie ruszyła w kierunku swojego pokoju. Gdy tylko się tam znalazła otarła łzy i usiadła na podłodze.
Przeteleportowała pamiętnik z biurka i znalazła wolną stronę. Tylko temu notesowi w pomarańczowej oprawie mogła zdradzić wszystkie swoje sekrety.
Zaczęła więc pisać. Łzy kapały na kartkę rozmazując tusz.
1 września, poniedziałek,
Najgorszy dzień w moim życiu
Drogi Pamiętniku,
Życie jest dla mnie zbyt okrutne.
Najpierw straciłam rodziców, potem najlepszą przyjaciółkę i wzorzec jednocześnie, a teraz zjawia się ta cała Klara i odbiera resztki mojego życia.
Wiesz przecież, że zawsze marzyłam o tym, żeby stać się Wielką Przywódczynią. Dostałam swoją szansę, ale kiedy wszystko dobrze się układało dołączyła do nas Klara i oznajmiła, że jest Dziedziczką.
Dobra, może tak to nie wyglądało. W każdym razie odkąd dowiedziała się o tym, wszyscy jej nadskakują, bo to Wielka Pani.
Szczerze mówiąc to na początku lubiłam Klarę. Była zwykłą, przeciętną dziewczyną. Nie żadną tam Wybranką. Zachowywała się miło, a teraz…
Dziś (przed chwilą) powiedziała mi prosto w twarz co o mnie myśli. I to nie było miłe. Wręcz przeciwnie. Wytykała mi wszystko palcem, a…
A Sensel i Angela- jak mi się wydaje- są po jej stronie. Uważają, że dobrze robi, ale mnie ona nie zmyli tą swoją maską.
Drogi Pamiętniku,
Dziękuję Ci, że zawsze przy mnie byłeś, wysłuchałeś. Jesteś moją najbliższą rodziną. Tylko Ciebie mam. Tylko Tobie mogę w pełni zaufać i tylko Tobie mogę się zwierzyć.
Osoby, które uważałam za przyjaciół, teraz się ode mnie odwracają. Nie wiem komu mogę ufać, a komu już nie. Wiem, że niektórzy staną po stronie Klary, żeby nie mieć kłopotów.
Wiem, że mogę nawet zostać całkiem sama.
Tak, jak teraz.
Pokażę im, że jestem najlepsza. Pokażę, że potrafię sama sobie radzić. Tak jak Karolina Losille. Ona też została odrzucona przez swoje przyjaciółki, a okazała się osobą o nadzwyczajnej odwadze. To ona zabiła najwięcej wampirów w historii. Sama. Nikt jej nie pomagał.
Ja też taka będę. Tak samo odważna. Udowodnię, że zasługuję na miano Wielkiej Przywódczyni.
Wiem, że mogę zginąć, ale wolę zaryzykować. Chcę zaryzykować. Muszę, ale chcę. To wszystko co mi zostało. Ryzyko.
A więc to może być mój ostatni wpis. Nie będę mogła już więcej pisać.
Będzie mi ciebie brakowało, Pamiętniku.
Żegnaj (być może) na zawsze.
Twoja wierna przyjaciółka,
Julia Makisa.
Jeszcze kilka łez spłynęło na kartkę zapełnioną małym, schludnym pismem. Julia otarła łzy i dłużej się już nie zastanawiała.
Wiedziała co musi zrobić. Nie mogła już dłużej siedzieć z założonymi rękami. Wiedziała, że już tutaj nie pasuje.
Czas udać się po pomoc do wroga. Najlepiej do Shale. Problem polegał na tym, że Julka nie wiedziała, gdzie znaleźć Shale. Może być wszędzie.
Może lepiej udać się do ulubionego klubu wampirów? Shadow.
Od samej nazwy dostawała gęsiej skórki. Klub Shadow to jedne z najbardziej przerażających miejsc jakie w życiu widziała, a widziała ich naprawdę dużo. Wszystko w tym miejscu przywoływało na myśl wampiry, a ludzie… Ludzie nic nie wiedzą i jak zahipnotyzowani chodzą do tego klubu, zdani na łaskę tych kreatur.
Julia nie była tam od… odkąd zginęła Anna.
Podniosła się energicznie i ruszyła w stronę okna. Otworzyła je i pozwoliła, żeby chłodne powietrze zaczęło napełniać pokój.
Pamiętnik zostawiła na podłodze, niedaleko drzwi. Był otwarty, tak, że dziewczyny będą mogły go przeczytać, nawet jeśli nie zginie.
Julka sprawnie wyskoczyła przez okno. Jej stopy miękko wylądowały na ziemi, a ona puściła się biegiem w stronę miasta.
Klara siedziała i płakała, kiedy do drzwi ktoś zapukał.
Julka. Nie, to na pewno nie Julka.
Chyba powinnam iść ją przeprosić, pomyślała. Źle ją potraktowałam. To było nie fair z mojej strony.
Klara otarła łzy i sprawiła, że drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Sensel. Jej twarz wyrażała smutek i coś jeszcze…
Strach. To był strach, była tego pewna.
- Gdzie Julka?- zapytała kotka.
- Wyszła. Pewnie jest u siebie w pokoju.- odpowiedziała Klara. Głos jej się łamał.
- Chyba się pokłóciłyście?- zapytała Sensel, chociaż tak naprawdę znała odpowiedź.
- Nie słyszałyście?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Klara.
- Fakt. Nieźle na siebie nawrzeszczałyście. Cały dom aż huczał.- przyznała.
Klara zaczęła płakać.
- Ja nie chciałam jej tak potraktować…- tłumaczyła się.
- Wiem.- odpowiedziała szczerze Sensel.- Najgorszą ranę tworzą słowa.
- Tak. Chyba masz rację. Muszę naprawić swój błąd.
- Tak. Najlepiej zrób to od razu.- poradziła Sensel.
Klara wstała.
- Dziękuję ci, Sensel. Jesteś kochana!- powiedziała, rzucając się jej na szyje.
- Cieszę się. A teraz idź.- powiedziała i odsunęła się.
Klara posłusznie poszła do Julki. Przed drzwiami jej pokoju zawahała się.
Nie mogę stchórzyć, tłumaczyła sobie.
Zastukała lekko w drzwi.
Brak odpowiedzi.
Zastukała mocniej.
Znów nic.
- Julka chciałam…- zaczęła, ale nagle przerwała.
Miała bardzo złe przeczucia.
- Julka?!- zawołała i zaczęła dobijać się do drzwi.
Potem odruchowo użyła magii. Drzwi otworzyły się na oścież, a ona zobaczyła tylko pusty pokój z zielonymi ścianami.
Jej uwagę przykuło okno. Było otwarte na. Zasłony falowały na wietrze. Przez nie do pokoju wlewało się zimne powietrze.
Klara szybko podbiegła do okna. Wyjrzała przez nie. Na szczęście nie zobaczyła tego, czego się spodziewała. Ani śladu zwłok.
Odetchnęła z ulgą.
Zmierzała właśnie do drzwi, kiedy kątem oka dostrzegła jakiś przedmiot.
Był to pamiętnik.
Klara zawahała się. Nie powinna tego dotykać. Mimo to podeszła. Pamiętnik był otwarty. Jedna strona była całkowicie zapisana, a druga…
Na niej wielkimi, czerwonymi literami zapisane było tylko jedno słowo…
POMOCY
Tylko tyle, ale Klarze wystarczyło.
- Sensel!- wrzasnęła na całe gardło.- POMOCY!
Kotka zjawiła się w kilka sekund, za nią przybiegły Angela i Monika.
- Co się stało?- zapytały wszystkie trzy.
- Spójrzcie na to.- powiedziała, wskazując ręką pamiętnik.
- Czytałaś?- zapytała wściekła Monika.
- Nie. W oczy rzuciła mi się tylko jedna strona. Z jednym słowem.- odpowiedziała Klara.
Wszystkie trzy popatrzyły na pamiętnik i… zamarły.
- To jest napisane krwią!- powiedziała Sensel.- Julia jest w niebezpieczeństwie!
- Ale gdzie jest?- zastanawiała się logicznie Angela.
- Odpowiedź jest w pamiętniku…- zaczęła Monika.
Sensel już zaczęła go gorączkowo czytać. Potem dała pamiętnik Angeli i Monice.
Gdy tamte przeczytały, podsunęły go Klarze. Gdy tak czytała, miała ochotę zapaść się pod ziemię.
Co ja najlepszego zrobiłam, zastanawiała się w myślach.
Omal się nie potknęła, gdy oddawała pamiętnik Kotce.
- Szybko, musicie się pospieszyć!- ponaglała je.- Pomyślcie. Gdzie może być Julia?
- Wszędzie.- odpowiedziała Angela.- Ale… zaraz. Tam było coś o Annie, prawda? I Karolinie Losille?
Monika i Sensel pokiwały głowami. Klara się zastanawiała jaki to ma związek z obecną sytuacją.
- Jestem prawie pewna, że poszła do Shadow.- powiedziała po chwili Angela.
Kiedy Klara tak się na nią patrzyła, wytłumaczyła.
- To ulubiony klub wampirów. Tam zginęła Anna.
- Teraz rozumiem! Chciała nam udowodnić, że potrafi zrobić to, co Karolina!- zawołała Monika.
- Szybko, musicie się spieszyć.
- Monika! Rzuć zaklęcia ochronne!- rozkazała Klara. Aż sama była tym zdumiona.- Sensel! Przynieś broń! Angela! Wyprowadź samochód!
Ku swojemu zdumieniu, wszyscy jej posłuchali. Angela pędem wyskoczyła przez okno, Sensel wybiegła z pokoju, a Monika zaczęła recytować z pamięci tekst zaklęć ochronnych.
Umieram, pomyślała Julia.
Nie udało jej się. Wampiry były sprytniejsze. Popełniła błąd. Dobrze o tym wiedziała.
Ale mimo wszystko była szczęśliwa… Szczęśliwa, bo uwolniła się od tego wszystkiego. Uwolniła się od ciężaru życia.
Teraz, kiedy wampiry spuszczały z niej krew była w pełni świadoma swojego ciała. Czuła, jak ubywa jej krwi, czuła jak serce jej słabnie, czuła ból, czuła, że umiera…
- Szybko!- rozkazała Klara i pierwsza wyskoczyła przez okno.
Sprawnie wylądowała na ziemi i skierowała się do samochodu. Wiedziała, że reszta pójdzie w jej ślady.
Otworzyła drzwi od strony pasażera i szybko usadowiła się na fotelu. Angela usiadła za kierownicą, a Monika z tyłu.
Samochód ruszył z zawrotną prędkością. Angela sprawnie wymijała przeszkody i już po chwili pędziły prawie pustą ulicą.
Żadna z dziewczyn nie powiedziała Klarze, że to jej wina.
Ale ona to wiedziała. Gdyby na nią nie nawrzeszczała, gdyby nie powiedziała jej tego wszystkiego, to nic by się nie stało, a teraz…
Teraz Julka może być martwa.
- Pamiętajcie. Musimy działać szybko.- rozkazała Klara. Na razie dobrze jej wychodziło wydawanie poleceń.- Ja znajdę Julkę, a wy mnie osłaniajcie. Wiem, że jesteście dobre w tym, co robicie. Ja jestem dopiero początkującą. A teraz zapamiętajcie sobie jedno. Trzymamy się razem! Nie rozdzielamy się! To zbyt niebezpieczne. Zrozumiano?- zapytała dla pewności.
Dziewczyny pokiwały głowami.
- Jesteśmy już prawie na miejscu.- oznajmiła Angela.
Gwałtownie zatrzymała samochód i z niego wyskoczyła, jakby miał zaraz wybuchnąć. Klara i Monika zrobiły to samo.
Angela biegła do głównego wejścia, Klara i Monika biegły za nią. Klara wbiegła przez otwarte drzwi za koleżanką i zamarła…
W środku było pełno wampirów. Po ich wejściu nastała całkowita cisza.
Wszyscy się na nie gapili. Potem nie miało już to znaczenia, bowiem Klara dostrzegła nieruchomą postać.
Miała ona płomienno rude włosy. Leżała nieruchomo i Klara nie mgła dostrzec jej twarzy. Potem zobaczyła, że pod postacią rośnie coraz większa kałuża czerwonej mazi.
Krew.
To zmusiło Klarę do działania. Wiedziała, że tą postacią jest Julia.
Mogła mieć tylko nadzieję, że nie jest jeszcze martwa.
- Do ataku!- wrzasnęła na całe gardło.
Kątem oka dostrzegła, że Angela i Monika zaczynają się rzucać na wampiry z bronią w ręku.
Klara tymczasem ruszyła przed siebie. Szła do Julii.
Nic jej nie powstrzyma przed wyniesieniem jej stąd.
Rozdział 12
Na drodze Klary stanęły dwa wampiry, ale ona nie zwracała na nie uwagi. Teraz liczyła się tylko Julka.
Odruchowo użyła mocy. Wampiry poleciały na ścianę.
Postać leżąca na podłodze poruszyła się. Klara odetchnęła z ulgą. Julka żyła.
Szybko przemierzyła dzielącą je odległość i uklękła przy koleżance.
- Julka? Nic ci nie jest? Jak się czujesz?- zapytała rudowłosą.
Gdy tylko Julka usłyszała jej głos podniosła się energicznie na nogi, przewracając przy tym Klarę. Popatrzyła na nią gniewnie i odwróciła się do niej plecami.
Klara szybko podniosła się i złapała koleżankę za rękę.
- Julka, musimy uciekać. Tu nie jest bezpiecznie…- zaczęła Klara.
- Nie!- wrzasnęła Julka.- Nigdzie z tobą nie pójdę. Zostaw mnie!
Wyrwała się Klarze i uciekła do innej sali klubu. Klara pośpieszyła za nią. Dotknęły ją słowa koleżanki, ale to się teraz nie liczyło. Musiała ją stąd wydostać.
Zerknęła przez ramie na dwie inne czarownice. Dziewczyny dobrze sobie radziły. Powstrzymywały wampiry przed dotarciem do niej i Julii, ale niedługo osłabną.
Klara pośpieszyła do drugiej sali. Znalazła się w pomieszczeniu dużo jaśniejszym niż pomieszczenie główne. Tutaj serwowano jedzenie i napoje. Poszukała wzrokiem rudej czupryny, ale jej nie znalazła.
Zaklęła w duchu i ruszyła w głąb pomieszczenia.
Nie było tu dużo osób. Przy stolikach siedziało zaledwie sześcioro ludzi. Zapewne nie mieli oni zielonego pojęcia, że coś się dzieje, bo prowadzili spokojną rozmowę.
Klara wyminęła ich i zauważyła w rogu drzwi. Właśnie się zamykały. Pobiegła w ich stronę i otworzyła za pomocą magii.
Oślepiło ją jasne światło, a potem poczuła uderzenie z tyłu głowy i zemdlała.
Julka uciekając przed Klarą schowała się w magazynach. Wiedziała co teraz musi zrobić. W środku było mnóstwo wampirów, ale była tam też Monika i Angela. I Klara.
Wiedziała, że będzie cierpieć po stracie kuzynek, ale mimo to musiała zaryzykować.
Chciała być Wielką Przywódczynią. Znajdzie sobie nowe osoby do Kręgu.
Liczyło się tylko zabicie jak największej ilości wampirów.
Gdy za pierwszym razem próbowała podpalić budynek, złapali ją i próbowali zabić, ale teraz…
Teraz wszyscy byli pochłonięci walką.
Julka już zbierała w sobie magię, żeby podpalić klub, ale wtedy uświadomiła sobie, że tak naprawdę nigdy nie pogodzi się ze stratą Angeli i Monika.
Nie chciała ich zostawiać na pewną śmierć. Postanowiła im wysłać telepatyczny przekaz.
Teraz będą mogły stąd uciec, pomyślała radośnie. A Klara zginie w płomieniach.
Uśmiechnęła się szeroko na samą myśl o tym.
Wielka Dziedziczka ginie w pożarze, to brzmi świetnie.
Julka usłyszała odgłos kroków. Wzięła się szybo do roboty i wyzwoliła moc.
Z jej palców buchnęły iskry. Skierowała obydwie dłonie na pudła z ogłoszeniami. Płomienie zaczęły je spowijać, a Julka zwinnie wyskoczyła przez okno.
Angela właśnie broniła dostępu do drugiej sali, kiedy dostała telepatyczny przekaz. Brzmiał on: Angela, Monika, musicie uciekać z budynku. Razem z Klarą podpaliłyśmy klub. Czekamy na zewnątrz. Uciekajcie!
Angela napotkała spojrzenie Moniki. Ona też to usłyszała. Julka wysłała im wiadomość. Muszą stąd czym prędzej uciekać. Ale jak?
Cała uwaga skupiała się teraz na nich. Na drodze do wyjścia stały im szeregi wściekłych wampirów. Nie uda im się tak przejść. Angela nie poddając się szukała innej drogi ucieczki. W sali głównej nie było okien. Była ona przeznaczona do tańca, ale w drugim pomieszczeniu…
Drugim pomieszczeniem była jadalnia. Tam na pewno musiały być okna. Tylko niby jak miały opóźnić pościg? Wampiry dogoniły by je w kilka sekund, chyba że…
Chyba, że nie będą widziały dokąd pobiegły. Magiczna Mgła. Prosty czar, niepozwalający dostrzec wrogowi przeciwników. Zyskałyby kilka sekund, ale to by wystarczyło.
Angela spojrzała na Monikę. Dziewczyna najwyraźniej myślała o tym samym co ona, bo tylko pokiwała głową.
Obydwie zaczęły szeptać tajemne formuły zaklęcia. Potem nastała ciemna mgła. Nic nie mogło jej przeniknąć. Spowijała całe pomieszczenie.
Angela błyskawicznie ruszyła w stronę drugiej sali. Ludzie oglądali się za nimi, gdy wyskakiwały z Moniką przez okno.
Obydwie zwinnie wylądowały na terenie parkingu i w mgnieniu oka znalazły się przy swoim samochodzie.
Czarownice były równie szybkie jak wampiry, ale były od nich dużo sprytniejsze. Wampiry za to posiadały siłę. Czarownice zaś magię. Czarownice i wampiry to godni przeciwnicy, pomyślała Angela.
Przy samochodzie stała postać, której ubranie było przesiąknięte krwią.
- Gdzie Klara?- zapytała Angela. Nigdzie nie mogła dostrzec przyjaciółki.
- Pobiegła już do domu. Jest bardzo szybka. Nikt nie może jej złapać. Przecież jest Dziedziczką.- odpowiedziała spokojnie Julka otwierając drzwi samochodu.
Angela zasiadła za kierownicą i ruszyła z zawrotną prędkością. Coś jej nie pasowało w odpowiedzi Julki, ale przecież nie mogła nie ufać najlepszej przyjaciółce, kuzynce, najbliższej rodzinie.
W samochodzie panowało niezręczne milczenie. Słychać było tylko ich przyspieszone oddechy i odgłosy silnika.
Nikt się nie odzywał, a samochód mknął jak błyskawica po pustej drodze.
Wampiry na pewno już wyruszyły w pościg za nimi.
Klara ocknęła się czując, że jest jej strasznie gorąco. Otworzyła oczy i zobaczyła, że ze wszystkich stron otaczają ją języki ognia.
Próbowała sobie przypomnieć co się stało, ale nie mogła. Pamiętała tylko, że pokłóciła się z Julką, a potem… Wspomnienia napłynęły nagłą falą, a Klara była przerażona.
Szybko zerwała się na równe nogi. Ogień już prawie do niej dosięgał, a dym drażnił nozdrza. Dopiero teraz zdała sobie sprawę w jakiej beznadziejnej jest sytuacji.
Była w Shadow, klubie wampirów, a zaraz miała zginąć w płomieniach.
Przez czad nie mogła oddychać, w pomieszczeniu kończyło się już czyste powietrze. Klara czuła jak jej ciało słabnie. Zaczęła krztusić się dymem. Ogień był dosłownie wszędzie. Spowijał wszystko dookoła. Zaraz dosięgnie jej. Nic już nie widziała przez kłęby dymu.
Zaczęła jeszcze bardziej kasłać i opadać na ziemię. Nie mogła oddychać, nie mogła już znieść gorąca.
Padła i powoli zaczęła się zapadać w ciemność.
Angela zaparkowała samochód przed domem. Teraz były już bezpieczne, ale Angela nadal miała to samo złe przeczucie.
Mam nadzieję, że Klara jest cała, pomyślała.
Julka powoli skierowała się w stronę domu, a Monika poszła w jej ślady. Tylko Angela siedziała ciągle w samochodzie i wciąż uważała, że coś jest nie tak.
Gdy uświadomiła sobie o co jej chodzi pędem wyskoczyła z samochodu, wyminęła dziewczyny i pierwsza wbiegła do domu.
Klara.
- O, już wróciłyście!- ucieszyła się Sensel.- Julka! Cieszę się, że żyjesz! Co…?
- Gdzie Klara?!- przerwała jej Angela.
Oczy Sensel się rozszerzyły.
- Nie ma jej z wami?- Kotka od razu załapała o co jej chodzi.
- Miała wrócić do domu już wcześniej.- wytłumaczyła Angela.- Przynajmniej Julka tak mówiła.
Wszystkie trzy przeniosły spojrzenia na rudowłosą. Julka spojrzała po kolei na każdą z nich. Jej twarz wyrażała jednocześnie strach i coś jeszcze. Coś, jakby była z siebie zadowolona. To była duma. Ona była dumna.
- Julka, gdzie Klara?- zapytała spokojnie Monika.
- W Shadow. Teraz na pewno został z niej już tylko popiół.- powiedziała radośnie Julia.
- Coś ty najlepszego zrobiła?!- wrzasnęła Sensel. Była wściekła.- To była Dziedziczka! A ty ją po prostu spaliłaś?!
- To było proste.- wytłumaczyła spokojnie rudowłosa.
Grymas nienawiści przemknął przez twarz Sensel, ale po chwili jej rysy się rozmazały.
Zamiast nastolatki pojawił się lew. Od zwykłego lwa odróżniał go kolor. Czarna grzywa lekko się poruszała podczas każdego warknięcia, a niebieski Znak płonął na czole jak ogień. W błękitnych oczach, zazwyczaj spokojnych, można było dostrzec tylko czystą, niepohamowaną furię.
Angela odruchowo się cofnęła. Sensel nie panowała nad sobą. Patrzyła teraz głodnym wzrokiem na Julkę, na krew na jej rękach.
Monika zareagowała pierwsza.
- Sensel, nie! NIE!
- Julka, uciekaj!- wrzasnęła Angela.
Julka zareagowała w ułamek sekundy. Wybiegła przez otwarte drzwi na zewnątrz i zmierzała
w kierunku ogrodzenia. Wiedziała bowiem, że Sensel nie może wyjść poza granice domu-
działki.
Lew zareagował równie szybko. Rzucił się prosto na Julkę. Angela i Monika próbowały zagrodzić mu drogę, ale nie dały rady.
Ostre pazury porozcinały im ręce. Z ran błyskawicznie zaczęła płynąć krew. Angela nie zwracając uwagi na ból próbowała złapać lwa za ogon.
Sensel była jednak dużo szybsza i zwinniejsza. Jak kula armatnia wyskoczyła przez drzwi i parę sekund później już doganiała Julkę. Gdy była kilka kroków za nią, skoczyła.
Klara poczuł, że coś zaczyna spływać jej do gardła. Na początku nie mogła rozróżnić smaku, a potem zachłysnęła się. Zaczęła kaszleć próbując pozbyć się płynu. Gdy kaszel się uspokoił powoli otworzyła oczy, ale widziała tylko ciemność.
Spróbowała jeszcze raz. Teraz zobaczyła światło. Nie to nie światło, to…
Z powrotem zamknęła oczy.
-Klara.- usłyszała cichy głos wypowiadający jej imię.
Wiedziała, że powinna go rozpoznać, ale nie potrafiła.
- Klara. Ocknij się.- głos dalej spokojnie mówił.- Otwórz oczy.
Klara spróbowała wykonać polecenie. Myślała, że już otworzyła oczy, myślała, że jest już przytomna.
Powoli podniosła powieki. Dostrzegła ciemność, ale i blade światło księżyca. Gdy szczegóły się wyostrzyły, zobaczyła ciemną postać klęczącą przy jej boku.
Alex po polowaniu poszedł do jego ulubionego klubu. Shadow. Rozpętało się tam wielkie zamieszanie- wiedźmy wkroczyły na ich teren, wróciły po tą rudą.
Alex widział Klarę. Była ona naprawdę potężna. I odważna. Podeszła do tej rudej i próbowała jej pomóc, ale tamta jej uciekła. Obydwie pobiegły do następnej sali, a Alex udał się za nimi.
Widział jak Klara wchodzi do jednego z magazynów. Już chciał ruszyć za nią, ale wtedy ktoś rzucił nim o ścianę i stracił przytomność.
Zabiję tego kto to zrobił, postanowił.
Ocknął się już na zewnątrz. Wyniósł go stamtąd Sam. Wiedźmy podpaliły klub.
Gdy tylko się o tym dowiedział, nie zważając na ogień wbiegł do środka.
Wiedział, że jest tam Klara. Chciał ją uratować. Nie mógł pozwolić jej zginąć. Wiedział, że ona wciąż żyje.
Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Z nudów, a może dlatego, że Shale chciała zabić tę małą osobiście? A może… z całkiem innego powodu? Może coś do niej poczuł?
Odgonił tę myśl równie szybko jak się pojawiła.
W każdym razie wbiegł do płonącego klubu i przedzierał się przez ogień. Trochę przy tym ponapalał sobie skórę, ale to nie miało znaczenia. I tak zaraz rany zaczną się goić.
Znalazł swoją małą wiedźmę w magazynach. Była nieprzytomna. Dookoła szalały płomienie, ale… ją omijały. Jakby była otoczona jakąś tarczą. Jakby się jej bały.
Podniósł Klarę z ziemi i zaczął przedzierać się przez płomienie. Ogień rozstępował się przed nim, pozwalając przejść.
Alex był tym zaskoczony, ale nie tracił czasu na zastanawianie się, dlaczego tak jest.
Wszędzie było pełno czadu. Jemu to nie przeszkadzało, ale Klara była zwykłą śmiertelniczką. Już i tak zdążyła się nawdychać tego świństwa. Mogła nie przeżyć.
Z wampirzą szybkością pokonał dystans dzielący go od wyjścia. Wyskoczył przez rozbite okno i zwinnie wylądował.
Nie przeszkadzał mu ciężar dziewczyny, była ona piórkiem w jego rękach.
Gdy jego nogi opadły na ziemię, rozejrzał się dookoła. W pobliżu nie było żadnych wampirów. Wszyscy na pewno ścigają wiedźmy.
Alex dziwił się tylko, dlaczego zostawiły swoją tajną broń.
Po chwili usłyszał syreny. Straż pożarna już się zbliżała. Wolał nie ryzykować. Uciekł więc do lasu, a tam położył Klarę na ziemi i ukląkł przy niej.
Dziewczyna żyła, ale mogła nie przeżyć. Alex rozejrzał się dookoła, ale nie znalazł nikogo kto by mu pomógł.
Musiał coś zrobić i to szybko. Inaczej dziewczyna umrze. Nie zastanawiając się już dłużej podniósł patyk z ziemi i naciął sobie nadgarstek. Od razu pojawiła się krew.
Przyłożył rękę do ust dziewczyny. Przełknęła kilka łyków, ale potem zaczęła się krztusić.
To chyba dobry znak, pomyślał.
Krew wampirów to najskuteczniejsze lekarstwo na wszystko. Była to esencja tak niezwykła, że zaskakiwała nawet niektóre wampiry.
Klara zaczęła mrugać.
- Klara.- szepnął.- Klara.- powtórzył.- Ocknij się, otwórz oczy.
Klara powili zaczęła rozchylać powieki. Na początku jej twarz nic nie wyrażała, ale potem- widać zobaczyła kto ją uratował- stała się pełna lęku.
Alex nie winił jej za to. Wiedział, że jest przerażający. Przyzwyczaił się już, że wszyscy się go boją. Nawet niektóre wampiry przed nim uciekały.
Klara podniosła się szybko na równe nogi, jakby w ogóle przed chwilą prawie nie zginęła w pożarze.
- Zostaw mnie.- powiedziała. Jej głos był ochrypły.
- Nie bój się.- powiedział Alex i podszedł do niej, ale ona się cofnęła.
- Jesteś wampirem!- krzyknęła Klara. Tym sposobem wywołała atak kaszlu.
Alex wtedy popełnił błąd. Dotknął jej, a ona…
Ona się na niego rzuciła.
Monika była przerażona tym co miało się za chwilę stać. Sensel już prawie doścignęła Julkę, już prawie ją miała…
Nie traciła już więcej czasu i rzuciła się na pomoc przyjaciółce. Była szybka, więc szybko dogoniła dwie postacie. Julka była już na granicy ogrodu. Już prawie przeskoczyła przez płot, ale nie zrobiła tego wystarczająco szybko.
Lew zdążył ugryźć ją w kostkę. Julka krzyknęła z bólu, ale przeskoczyła przez płot. Monika usłyszała jak opada po drugiej stronie ogrodzenia.
Pospieszyła do niej, ale coś ją zatrzymało. Na jej drodze stanęła nastolatka. Jej czarne kręcone włosy opadały jej na ramiona, a biżuteria nie wydawała żadnych odgłosów. Była ona jednocześnie znajoma i nieznajoma.
Monika spojrzała dziewczynie w oczy. Były one błękitne. Takiego samego koloru jak znak na czole.
- Zostaw ją.- powiedziała nieznajoma.
- Nie.- odpowiedziała twardo Monika.- Dlaczego to zrobiłaś, Sensel?
Postać przypominała z wyglądu Sensel, ale ona się tak nie zachowuje. Zawsze jest spokojna, nigdy nikogo nie krzywdzi…
- Ona nas zdradziła.- odpowiedziała tamta i złapała Monikę za nadgarstek. Zaczęła ją ciągnąć w stronę domu, ale Monika twardo stała w miejscu.
- Muszę jej pomóc.- powiedziała.
- Nie. Masz ją zostawić. Jeśli do niej pójdziesz, możesz już nie wracać. Nie wpuszczę cię z powrotem.- zagroziła Sensel.
- Nie obchodzi mnie to!- odpowiedziała walecznie Monika i wyrwała się czarnowłosej.
Od razu rzuciła się biegiem w stronę Julki miała nadzieję, że nic poważnego jej się nie stało.
Gdy dotarła do granicy ogrodu i wyjrzała przez drewniany płot zobaczyła widok, który zmroził ją do szpiku kości.
Było tam pełno wampirów, a jeden z nich trzymał nieprzytomną Julkę. Z szeregu nieśmiertelnych wystąpiła jedna postać. Monika na początku nie mogła dostrzec kto to jest, ale gdy na postać padło światło księżyca, rysy wyostrzyły się.
Monika zaczęła wołać Sensel i Angelę, a postać dalej spokojnie stała i czekała.
Klara jeszcze nigdy tak bardzo się czegoś nie bała. Kogoś nie bała, sprostowała.
Stała teraz przed wampirem, całkowicie bezbronna, zdana na jego łaskę.
Jednak się myliłam, pomyślała smutno. Alex to wampir.
Gdy dotknął jej ramienia, strąciła jego rękę i użyła mocy.
Blondyn poleciał na drzewo, ale nic nie zrobił, żeby się bronić. Jakaś niewidzialna siła przytrzymała go w miejscu.
Klara powoli podeszła do niego. Napotkała jego wzrok. Jego oczy były smutne, ale Klary to nie obchodziło.
Na pewno udaje, myślała. Wampiry to przecież mistrzowie kamuflażu.
- Nie bój się mnie. Nie zrobię ci krzywdy.- usłyszała w głowie jego głos.
Dziewczyny mówiły jej, że wampiry mogą porozumiewać się telepatycznie. Czarownice też to potrafią. Nie zrobiło to na niej wrażenia.
- Proszę, Klara. Nie zrobię ci krzywdy.- ciągnął wampir.- Gdybym chciał cię zabić, zostawił bym cię w płomieniach.
Klara zamarła. Przypomniała sobie pożar. To, że otaczały ją płomienie, to że krztusiła się dymem. Przypomniała sobie wszystko. Pamiętała jak ktoś ją wynosił.
Dopiero teraz dostrzegła poparzoną skórę na rękach Alexa. Rany już zaczęły się goić.
- Dlaczego?- zapytała.
- Sam nie wiem.- odpowiedział po chwili zastanowienia.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewała.
Alex uśmiechnął się głupio.
- Cieszę się, że lepiej się czujesz.- oznajmił.- Widać moja krew ci pomogła.
- Krew?- zapytała jak echo Klara.
Alex uśmiechnął się szerzej.
- Możesz mnie zabić, ale wtedy sama staniesz się potworem.- powiedział.
Klara puściła go. Lekko opadł na nogi.
Sama nie wiedziała, dlaczego tak postąpiła. Może, dlatego że nie znosiła nieuczciwej walki. Sama nigdy nie posuwała się do podstępów, chociaż nigdy tak naprawdę nie walczyła z nikim- nie licząc tego, że jak była mała to biła się Karolem.
- Źle zrobiłaś wypuszczając mnie.- powiedział Alex i zniknął.
Rozejrzała się dookoła, ale go nie widziała. Tak jakby wyparował.
Nagle poczuła, że coś ją chwyta od tyłu za gardło. Nie mogła krzyknąć. Poczuła jak coś pcha ją na drzewo i przytrzymuje. Spojrzała na tego kto to zrobił.
Spodziewała się, że to może być Alex. I rzeczywiście: to był Alex.
Klara nie mogła złapać tchu.
- I co teraz?- zapytał.
Klara zdobyła się na to, żeby mu odpowiedzieć.
- Teraz to ty postępujesz jak potwór.
- Skarbie, ja jestem potworem.- odpowiedział słodko Alex i uśmiechnął się. Złote włosy wpadały mu w oczy.
Kiedy Klara już myślała, że zaraz ją ugryzie, ten zrobił coś nieoczekiwanego. Puścił ją.
Klara opadła na ziemię chwytając powietrze.
- Lubię oszukiwać.- powiedział.- Ale nie mogę tak postępować wobec ciebie.
Klarę zatkało.
- Nie mogę cię skrzywdzić, nie mogę cię zabić.- kontynuował wampir.
- Dlaczego?- zapytała Klara, gdy tamten przerwał.
- Nie mogę.- odpowiedział.- Shale chybaby mnie zabiła.
Klara stanęła nieruchomo.
A więc to o to chodzi, pomyślała. Alex pracował dla Shale.
- Może będziemy udawać, że ten incydent nie miał miejsca?- zaproponował wampir.- Ja nie mogę o tym powiedzieć wampirom, a ty nie możesz powiedzieć swoim. Ty nie wiesz co ten pchlarz by ci zrobił, jakby się dowiedział, że puściłaś wolno wampira. To co?
Klara zastanowiła się nad jego propozycją. Wiedziała, że największe korzyści z tego będzie czerpał Alex, ale ona też nie chciała nikomu o tym mówić. Wiedziała, że dziewczyny będą złe.
- Dobra. Umowa stoi.- zadecydowała.
Alex uśmiechnął się.
- Odprowadzę cię do domu.- powiedział- Wampiry nic ci nie zrobią przy mnie. Wszyscy się mnie boją.
- Nie.- powiedziała Klara. Cały czas się go bała, ale nic na to nie mogła poradzić.
- Jak chcesz zginąć, to idź sama.- powiedział i zaczął odchodzić.
- Czekaj!- zawołała za nim Klara.
Alex przystanął i odwróciła się do niej. Jego włosy były srebrne w świetle księżyca.
- Tak?- zapytał.
- Ja…- zaczęła.- Dzięki. Za ratunek.
Blondyn uśmiechnął się i powiedział.
- Lubię ratować damy w opresji.
I zniknął. Poruszał się szybko, ale Klarze udało się dostrzec jakiś ruch daleko, przy wyjściu z lasu.
Dziewczyna odetchnęła głęboko i puściła się biegiem w stronę domu.
Przed Moniką stanęła Shale. Widać było, że jest w złym humorze.
Obok Moniki pojawiły się Sensel i Angela.
- Nie ładnie tak podpalać budynek, w którym ktoś jest.- powiedziała Shale. Jej głos brzmiał cicho, ale zarazem głośno.
- Shale.- powiedziała przez zaciśnięte zęby Sensel.
Shale popatrzyła na nią. Jej twarz wyrażała pogardę.
- Cześć, pchlarzu.- przywitała się z nią.
Mięśnie Sensel się naprężyły.
- Spokojnie.- powiedziała Shale.- Nie chcę z wami walczyć. Przyszłam w sprawie pokojowej.
- Czyli?- zapytała Monika. Wiedziała, że głos jej zadrżał.
Wampirzyca uśmiechnęła się i pokręciła głową. Złote włosy delikatnie spadły jej na ramiona. W oczach dostrzec można było tylko… Radość?
- Chcę was ostrzec. Jeśli jeszcze raz wejdziecie na nasz teren, zabijemy was.- zagroziła.- A teraz dostaniecie małą nauczkę…
Powiedziała i zniknęła. Na szczęście Monika miał wzrok czarownicy, więc zauważyła, że wampirzyca zmierza w stronę Julki.
Monika próbowała ruszyć przyjaciółce na ratunek, ale w porę złapała ją Angela.
- Nie.- szepnęła jej do ucha.- Dla niej jest już za późno.
Monika chciała jej coś odpowiedzieć, ale jej uwagę zwróciła Shale.
Wampirzyca stanęła przed Julką z nożem w ręku, a następnie sprawnie wycięła znak na czole dziewczyny.
Julka zawyła z bólu.
- Teraz, należysz do mnie.- powiedziała Shale i uśmiechnęła się.- A teraz, Julio, zabij swoje koleżanki.
Julka podążyła za wzrokiem Shale i spojrzała na przyjaciółki. Monice ciarki przeszły po plecach. Julka wyglądała inaczej…
Jej włosy, zawsze lekko zakręcone, opadające falami na ramiona, teraz napuszyły się jak sierść kota, gdy się boi. Ale nie to było w tym wszystkim najstraszniejsze. Znak, który zrobiła Shale, zamiast pokryć się krwią, zaczął… świecić na czarno. Wyraźnie było to widać. On jeden odcinał się od jasnej skóry dziewczyny. Kiedy Monika spojrzała Julce w oczy, zobaczyła, że zamiast zielone, stały się czarne. Nie widać było nawet białka. Całe oczy Julki pokrywała czerń.
Ale po chwili czerń ustąpiła miejsca zieleni. Jej oczy znów stały się normalne, ale nadal były obce.
Krył się w nich wielki ból i… nienawiść. Teraz Monika naprawdę się jej bała.
Shale uśmiechnęła się na widok strachu malującego się na jej twarzy.
- Zabij je.- rozkazała Shale, a Julka ruszyła stronę czarownic unosząc w ręku sztylet.
Rozdział 13
Angela stała tak sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć. Patrzyła prosto na przyjaciółkę. Julia wyglądała dziko i… niebezpiecznie. Ale przecież nie mogła ich zaatakować. To niedorzeczne. Przyjaźniły się od małego. Julka tego nie zrobi, nie może…
Ale ona już szła w ich stronę. Przeskoczyła przez płotek i powoli ruszyła wymachując nożem.
- Julka, nie rób tego…- powiedziała, ale w tej samej chwili tamta się na nią rzuciła.
Sensel odepchnęła Angelę na bok. Upadła na miękką trawę, nie mogąc wykrztusić ani słowa.
Spojrzała na wampiry. Shale, która stała najbliżej wyglądała na zadowoloną z siebie.
Jej piękne złote włosy okalały ramiona, a oczy świeciły błękitem. Jest piękna, pomyślała tępo Angela. Nie mogła odwrócić od niej wzroku. Była doskonała.
Dopiero kiedy usłyszała krzyk, zrozumiała co się dzieje. Rozpoznała głos Sensel. Julia dźgnęła ją nożem. Angela dziwiła się, dlaczego ona jej nie atakuje. Przecież wcześniej chciała ją zabić. Dlaczego więc nie teraz, kiedy była opętana nie może tego zrobić?
Angela wstała. Okropna scena nadal miała miejsce tuż przed nią. Nie mogła uwierzyć, że dzieje się to naprawdę.
Tymczasem Julia rzuciła się wprost na nią. A ona stała taka bezbronna. Była pewna, że zaraz zginie, ale nie broniła się. Nie mogła skrzywdzić przyjaciółki. Ona nie była sobą.
Ostrze noża powoli zbliżało się do niej. Już prawie dotknęło jej skóry, kiedy nagle z cienia coś się wyłoniło.
Szybko jak błyskawica rzuciło się w stronę Angeli, ale to nie ją ścigało. Poruszało się tak szybko, że nawet z super wzrokiem czarownica dostrzegała tylko rozmazaną plamę.
Niewidzialne coś rzuciło się na Julkę, powalając ją na ziemię.
Zanim Angela zorientowała się co się dzieje, było już za późno. W tej samej chwili ostrze wbiło się w brzuch Julki, pod żebra, sprawiając jej tym ogromny ból.
Julka krzyknęła. Był to jeden z najbardziej przerażających dźwięków, jakie w życiu słyszała. Aż ścisnęło ją za serce. Jej przyjaciółka cierpiała i… umierała.
A Angela nic nie robiła. Stała tak po prostu i gapiła się osłupiała i przerażona na Julkę.
Przestała już wrzeszczeć i teraz spokojnie leżała. Czarny, krwawy znak na jej czole powoli znikał. Stawała się na powrót sobą, ale… umierała.
Angela powoli do niej podeszła. Uklęknęła przy jej boku i milczała.
Sensel i Monika poszły w jej ślady. Teraz wszystkie trzy nachylały się nad umierającą
przyjaciółką.
Julka miała szeroko otwarte, zielone oczy wpatrujące się we wszystkie twarze po kolei. Była smutna, to na pewno, ale też… była trochę jakby zadowolona?
- Ja… ja…- wyjąkała słabym głosem.- Przepraszam.
I umarła. Jej oczy zamknęły się, a klatka piersiowa przestała się poruszać. Leżała tak na ziemi, bezwładna, jak szmaciana lalka.
Angeli łzy napłynęły do oczu, ale je powstrzymała. Zamrugała kilka razy i spojrzała na wampiry. Nie było już żadnego.
Monika powoli podniosła się na nogi.
- Co to było?- zapytała.- Nic nie widziałam. To było jakby rozmazane.
- Tak.- potwierdziła Angela, a Sensel pokiwała głową.
- Lepiej chodźmy do domu.- rozkazała Sensel.- Straciłyśmy dzisiaj dwie wojowniczki. W tym samą Dziedziczkę.
Angela odetchnęła głęboko i ruszyła w kierunku drzwi. Wciąż nie mogła uwierzyć, że dzieje się to naprawdę. Chciała nacisnąć na klamkę, ale w tej samej chwili drzwi się otworzyły, a ona wpadła na jakąś postać.
Krzyknęła zaskoczona. Prawie straciła równowagę, ale w porę przytrzymała się belki werandy.
- Angela!- krzyknął ktoś. Klara. Tego była pewna, ale przecież to nie możliwe. Klara nie żyła.
- Klara?- zapytała głupio.- Tak się cieszę, że nic ci nie jest! Myślałyśmy, że nie żyjesz.
W chwilę potem pojawiły się przy niej Sensel i Monika.
Były zaskoczone, ale radosne. Sensel zapiszczała na widok Dziedziczki i rzuciła się jej w ramiona. Monika stała zaś z tyłu osłupiała. Angela przypatrywała się jej chcąc coś zrozumieć.
- Sensel! Puść mnie!- przywołała ją do rzeczywistości Klara.
Angela spojrzała teraz na nią. Wyglądała wyjątkowo dobrze. Jedynie włosy miała trochę potargane, ale to wszystko. Nawet jednego zadrapania, ani jednego siniaka…
Lepiej z tego wyjść nie mogła. Była cała i zdrowa. Nie potrzebnie się o nią martwiły. Przez to Julka umarła…
- A gdzie Julka?- zapytała Dziedziczka, jakby czytając jej w myślach.
Angela napotkała jej spojrzenie, ale szybko odwróciła wzrok.
- Lepiej wejdźmy do środka.- powiedziała Sensel i otworzyła drzwi wchodząc pierwsza, a za nią podążyła reszta.
Klara nie wiedziała co się dzieje. Wszyscy zachowywali się jakoś dziwnie. W ogóle wszystkie wydarzenia dzisiejszego dnia były dziwne. Bardzo dziwne.
Dlaczego Alex nie zostawił mnie w pożarze? Dlaczego nie pozwolił mi umrzeć? To na pewno tylko jego sztuczka, dalej pomaga Shale, myślała Klara.
Weszły właśnie do salonu, ale nie był on pusty. Na sofie leżała jakaś dziewczyna. Bardzo ładna dziewczyna. Miała długie cieniowane jasno brązowe włosy z grzywką wpadającą jej w oczy. Błękitne oczy. Cerę miała jasną. Była ubrana na czarno: czarny golf z długimi rękawami, czarne dżinsy, czarne adidasy. Wyglądała jak łowczyni. Albo… wampir. Dziewczyna, kiedy je zobaczyła uśmiechnęła się szeroko. Wstała.
- Cześć. Jestem Diana.- powiedziała powoli trochę aroganckim, trochę znudzonym głosem.
Wszystkie stanęły nieruchomo nie wiedząc czego mają się spodziewać po nieznajomej. Pierwsza odzyskała panowanie nad sobą Monika.
- Co ty tu robisz?- zapytała dziewczynę tak, jakby już ją znała, ale nie przepadała za nią.
- Cześć, Mon! Nie tęskniłaś za mną?- znały się, ustaliła Klara. To było pewne.
- Ja ją tu sprowadziłam.- odpowiedziała za Dianę Sensel.
- Sensel…?!- zaczęła Monika, ale przerwała jej Angela.
- Przecież ostatnio narobiła nam sporych kłopotów! Dlaczego to zrobiłaś?- spojrzała gniewnie na kotkę.
- Potrzebowałyście pomocy.- odpowiedziała panując nad głosem Sensel.- Każdej pomocy, a ona… Ona była najbliżej i jest jedną z najlepszych Łowczyń na świecie. Więc nie miejcie teraz do mnie o to pretensji. A poza tym- dodała kiedy dziewczyny już chciały zaprotestować- przyrzekła, że nie będzie nam sprawiać kłopotów. Prawda, Diana?
- Oczywiście.- odpowiedziała zbyt uprzejmie Diana.- Żadnych kłopotów.
- Nie wierzę jej.- powiedziała Monika.
- Powinnaś mi raczej podziękować za uratowanie życia, a nie tak się do mnie zwracać.- powiedziała walecznie Diana.
- Zabiłaś Julię! Ty… ty…- Monika nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa.
- Ale chciała uratować nam życie.- broniła Dianę Sensel.- Podziękuj jej, Moniko. Julia i tak była już Wygnana.
- Tak samo jak Diana.- zauważyła Angela.- Nieprawdaż?
- To było dawno.- odpowiedziała wymijająco szatynka.- Zmieniłam się.
- Mam nadzieję.- powiedziały równocześnie Monika i Angela.
Klara w milczeniu przysłuchiwała się ich rozmowie. Nic z tego nie rozumiała. Kim jest ta dziewczyna? Co tu robi? Miała dużo pytań, ale jedyne co wiedziała to, że Diana znała dziewczyny i na pewno była czarownicą. Tylko tyle potrafiła stwierdzić.
- A ty kim jesteś?- zauważyła Klarę Diana.
- Jestem Klara i jestem…- już chciała powiedzieć nieznajome, że podobno jest jakąś Dziedziczką, ale uznała, że lepiej jest to przemilczeć. Jeszcze nie wiedziała czy może dziewczynie zaufać.- Jestem nową czarownicą.- dokończyła.
Diana zmierzyła ją spojrzeniem od stóp do głów. Widziała w jej oczach lekką pogardę, która natychmiast znikła, ale zastąpiło ją coś innego… Ale Klara nie wiedziała co.
- Hej. Ja jestem Diana i zabijam wampiry od… odkąd skończyłam dziesięć lat.- uśmiechnęła się na te słowa.
- Czuj się tutaj jak u siebie.- powiedziała Sensel.
- Ja jestem u siebie, Sensel. To mój dom Tutaj się urodziłam i wychowałam. Zapomniałaś?- zapytała retorycznie Diana.- Więc nie mów mi co mam robić, dobrze? To mój dom, mojej rodziny. Jesteśmy Dziedzicami Cassandry.- Diana wstała i zaczęła powoli zbliżać się do Sensel.- Nie będziesz mi mówiła co mam robić, pchlarzu. Zaprosiłaś mnie z powrotem. Teraz tu zostanę i będę robiła co mi się żywnie podoba.- stanęła twarzą w twarz z Sensel. Była trochę niższa od niej, mniej więcej wzrostu Moniki.
Obydwie popatrzyły na siebie przez chwilę, a potem Diana się roześmiała. Nie był to śmiech radości, ani chichot. Było to raczej wyśmiewanie się z kogoś, ona śmiała się z Sensel, która zachowywała kamienną twarz.
W pokoju słychać było tylko śmiech Diany. Wszyscy inni byli cicho, nie odzywali się. Stali po prostu i gapili się na przybysza.
Klara spojrzała na Monikę. Na jej twarzy, jak nigdy, malowały się emocje, które zazwyczaj umiała pokryć maską uśmiechu. Klara widziała ból w jej oczach, złość i smutek.
Następnie spojrzała na Angelę. Stała ona niedaleko Moniki. Była zła. Bardzo zła. Jak Sensel. Klara spojrzała teraz na Kotkę. Ona jako jedyna umiała zapanować nad sobą. Stała tylko nieruchomo ze spuszczoną głową. Było jej pewnie wstyd za gościa, za to, że ją tu sprowadziła.
Klara poczuła się w obowiązku wstawienie za przyjaciółkami:
- Skończyłaś już?- zapytała niemiłym głosem.
Diana spojrzała na nią lekko zaskoczona. Przestała się już śmiać.
- Nie wtrącaj się do tego, mała.- powiedziała Diana.
- Nie obrażaj moich przyjaciółek…- zaczęła Klara, ale tamta jej przerwała.
- Twoich przyjaciółek!- zakpiła.- A powiedziały ci one, że jak do nich dołączysz to prawdopodobnie wampiry zabiją ci całą twoją rodzinę, żebyś cierpiała?- zbliżyła się o krok.- A powiedziały ci one, że jak staniesz się jedną z nich to nie będzie później odwrotu?- zbliżyła się o kolejny krok.- A wiedziałaś, że one potrafią szanować tylko siebie i będą ci rozkazywać do woli?- kolejny krok.- A wiedziałaś jak o tobie myślą?- kolejny krok.- Mówiły ci, że uważają cię za głupią, naiwną idiotkę, która dała się wkręcić w całe to bagno?- kolejny krok bliżej Klary.- A może ostrzegły cię wcześniej, że wampiry są wszędzie, że każdy z nich może cię zabić w każdej chwili?- tym razem zbliżyła się na tyle, że tylko centymetry dzieliły ich twarze. Diana popatrzyła na nią z pogardą.- Nie, oczywiście, że nie. One by ci tego nie powiedziały. Potrzebowały cię. Jesteś tylko pierwszą lepszą osobą, którą udało im się znaleźć. Tak naprawdę, nic dla nich nie znaczysz. Dla nich jesteś nikim.- Diana odsunęła się od Klary i odwróciła.
- Może i mi tego nie mówiły, ale wiem przynajmniej, że nie są takimi zdrajczyniami jak ty.- odpowiedziała Klara, odzyskując zdolność mówienia.
Diana zatrzymała się i odwróciła. Znów spojrzała pogardliwie na Klarę, ale jej to nie przeszkadzało. Nie miało dla niej znaczenia co myśli o niej Diana.
- Lepiej ze mną nie zaczynaj, nowa. Możesz źle na tym wyjść. Bardzo źle.- ostrzegła i zagroziła jednocześnie Diana. Potem uśmiechnęła się i zapytała Sensel.- Mam nadzieję, że mój dawny pokój jest wolny, Sensel?
- Należał do Julki…- zaczęła kotka.
- Świetnie. Ja już idę spać. Jestem zmęczona.- oznajmiła Diana ziewając, ale nikt nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Każdy był pogrążony we własnych myślach.
Alex był na siebie wściekły. Nie mógł uwierzyć, że znów pozwolił uciec tej małej wiedźmie. Powinien był ją zabić. To przecież tylko mała, podstępna czarownica.
Szedł właśnie do domu, gdy usłyszał jakiś odgłos za sobą. W mgnieniu oka odwrócił się. Stanął przed samą Shale. Dreszcz niepokoju przebiegł mu po plecach.
- Mam nadzieję, że zająłeś się już naszą drogą Klarą.- zaczęła.
- Cierpliwości. Dopiero zaczynam się dobrze bawić.- powiedział.
- Chyba cię nie rozpoznała?
- Mnie?!- zakpił Alex.- Ależ skąd! Jestem przecież urodzonym aktorem.
- Mam nadzieję. Słuchaj, zmiana planów: Jak tylko nadarzy się okazja, złap Dziedziczkę i przyprowadź ją do mnie. Zrozumiano?
- Mam jej nie zabijać?- zapytał oszołomiony Alex.
- Nie. Masz przyprowadzić ją do mnie, a ja się nią zajmę.- Shale uśmiechnęła się na te słowa. Nie wróżyło to nic dobrego.
- Po co ci ona?- zapytał zaniepokojony Alex.
- To część mojego planu.- odpowiedziała tajemniczo i zniknęła. Była najszybszą wampirzycą na świecie.
Alex jeszcze chwilę patrzył na miejsce, w którym stała, a potem odetchnął głęboko- co wcale nie było mu potrzebne, bo wampiry nie oddychają- i skierował się do domu.
Angela nie mogła uwierzyć, że Diana wróciła, a jeszcze bardziej, że to Sensel ją sprowadziła. To było niemożliwe.
Ale była to prawda. Diana wróciła do domu. Tutaj się urodziła: w tym domu. Jej rodzina jest Dziedzicem Cassandry- a z tej rodziny została już tylko ona. Ostatnia.
Wcale nie zachowywała się jak normalna czarownica- była nieodpowiedzialna, nieostrożna i co najgorsze… lubiła flirtować z wampirami. A potem je zabijać. Raz nawet zaprosiła jednego z nich do domu. O mało co, nie pozabijał wszystkich. To właśnie za to została Wygnana. Nie powinna była wracać. Znów zrobi jakąś głupotę.
- Lepiej połóżcie się już spać.- przerwała jej rozmyślania Sensel.
Angela nieprzytomnie pokiwała głową. Była wykończona. Nie mogła się już na niczym skupić, a na pewno było już bardzo późno. Pewnie około trzeciej w nocy.
- Tak, lepiej już chodźmy.- powiedziała w końcu na głos.
- A ty się nie kładziesz?- zapytała Klara.
- Ja nie śpię.- odpowiedziała jej Sensel.
- Lepiej nie mówmy nic Dianie o tym, kim jesteś, Klara.- zarządziła Monika.
- Tak. Ja też jej nie ufam.- potwierdziła Angela.
- Znacie się.- stwierdziła Klara.
Angela westchnęła.
- To długa historia. Opowiemy ci ją jutro. Teraz idź już spać.- wyratowała je Sensel.- Wszystkie idźcie już spać.
- Dobra.- zrezygnowała ze sporu Monika.
Ona i Klara poszły na górę. Tylko Angela stała ciągle nieruchomo.
- O co chodzi?- zapytała ją Sensel.
- Dlaczego ją tu sprowadziłaś?- niewytrzymała Angela.- Po co? Nie dostałaś nauczki poprzednim razem? Nie mogłaś sprowadzić kogoś innego? Dlaczego akurat ona?
Sensel stała przez chwilę w milczeniu, a potem zdecydowała się odpowiedzieć:
- Bo to siostra Dziedziczki, Klary.
Angelę zamurowało. Spodziewała się każdej odpowiedzi, ale nie takiej. Nie takiej. To niedorzeczne. Przecież one nie mogą być siostrami. Już chciała to powiedzieć, ale zamiast tego opanowała się i powiedziała tylko:
- Jesteś tego pewna?
- Na sto procent.- odpowiedziała Sensel.- Ale nikt nie może o tym wiedzieć. Musisz mi przyrzec, że nikomu tego nigdy nie powiesz. Mam pewien plan, ale nikomu nie mogę go zdradzić, nawet tobie. Jeśli chcesz, żeby Shale zginęła, musisz mi zaufać. Ufasz mi, prawda?- spojrzała pytająco na Angelę. Kiedy pokiwała głową, kontynuowała.- Wątpię, żeby ktoś ją pamiętał, a poza tym ona i tak będzie nam sprawiać kłopoty. Więcej nie mogę ci powiedzieć. Wiem, że Diana nauczyła się jakoś czytać w myślach. Nie wiem jak- dodała, kiedy Angela już chciała coś powiedzieć- ale wiem, że to potrafi. Musicie z dziewczynami uważać. Diana jest zdolna do wszystkiego. Zapamiętaj to. I nie mów o tym nikomu. Nawet Monice, a tym bardziej Klarze. Zrozumiałaś?
Angela powoli pokiwała głową.
- Dobra, nie powiem. Ale ty też musisz mi coś obiecać.- zażądała.
- Co?- spytała zaskoczona Sensel.
- Że nie pozwolisz, żeby Diana tak tobą pomiatała. Traktuje cię jak śmiecia…- chciała coś jeszcze powiedzieć, ale przerwała jej Sensel.
- O mnie się nie martw. Przyzwyczaiłam się już do tego. Ona zawsze mnie tak traktowała. Zawsze- odkąd się urodziła- traktowała mnie jak swoją służącą, a rodzice jej na to pozwalali.
- Tak, pamiętam. Moi i jej rodzice przyjaźnili się.
- Tak. Pracowali razem. Tak jak ty i Diana. Kiedyś byłyście najlepszymi przyjaciółkami.- zauważyła Sensel.
- To było dawno. Ona już nie jest moją przyjaciółką, nie odkąd zabiła moich rodziców. I rodziców Moniki i Julki. A także swoich…
- To nie ona ich zabiła.- przerwała jej Sensel.
- Ale to była jej wina!- obstawała dalej przy swoim Angela. Łzy napłynęły jej do oczu, ale je powstrzymała.
- To prawda.- potwierdziła w końcu Sensel.
- Właśnie dlatego jej nienawidzę. Chcę, żeby za to zapłaciła…
- Daj spokój, Angela! Czarownice nie mszczą się na swoich…
- Ale ona nie jest jedną z nas! Ona jest wrogiem- tak jak wampiry! Może nawet gorszym.
Po tych słowach Sensel zamarła w bezruchu.
- Rób co chcesz Sensel: zrealizuj swój plan, ale potem to JA chcę się zająć Dianą. Chcę, żeby cierpiała. Cierpiała tak jak ja, kiedy rodzice zginęli próbując ją ratować. I zrobię to.
Tym razem łzy popłynęły. Angela odwróciła się próbując je ukryć.
- Nie możesz jej zabić!- zawołała za nią Sensel.
Angela zatrzymała się, ale nie odwróciła.
- Nie zabiję jej. Nie jestem takim potworem, jak ona.- powiedziała tylko i wdrapała się po schodach.
Rozdział 14
Klarę obudziło światło słoneczne niemiłosiernie świecące jej w oczy. Zapomniała wczoraj zasłonić okien, a teraz takie były tego skutki. Naciągnęła kołdrę na głowę, próbując dalej spać, ale po chwili zerwała się na równe nogi.
Szkoła. Na śmierć o niej zapomniała. Spojrzała prędko na zegarek. Była za dziesięć siódma. Jeszcze zdąży. Pędem wybiegła z pokoju kierując się do łazienki. Wzięła szybki prysznic, ubrała się, umalowała i zeszła na dół. Było w pół do ósmej.
Trudno, najwyżej nie zjem śniadania, pomyślała smutno. Niestety w kuchni nikogo nie było. Czyżby pojechały beze mnie, zastanawiała się? Szła właśnie w kierunku korytarza, ale drogę zagrodziła jej jakaś postać.
Diana. Stała teraz przed nią w krótkiej, czarnej spódniczce i czerwonej bluzce na ramiączka. Założyła nawet przyciemniane okulary.
- A ty dokąd?- zapytała zimnym tonem.
Klara odetchnęła głęboko po czym odpowiedziała:
- A ty dokąd?
- Ja pierwsza zapytałam.- odpowiedziała wyniośle.- Nie muszę ci się tłumaczyć, bachorze. Ile ty w ogóle masz lat?
- Siedemnaście.- trochę skłamał Klara, ale już nie długo do jej urodzin. Tylko jakieś dwa miesiące. Urodziła się trzydziestego pierwszego października. W Halloween.
- Ja też, ale ja jestem Wyszkolona. A ty nie, a więc masz mnie słuchać. Jasne?
Klara przełknęła ślinę. Diana ją przerażała.
- Idę do szkoły.- oznajmiła tylko i spróbowała się przemknąć pod ręką Diany, ale tamta specjalnie się przesunęła.
- Ja też się tam wybieram. Może cię podwieść?- zaoferowała Diana.- Wiesz, że jestem z tobą w klasie? Fajnie, co nie?
Tak, bardzo, chciała powiedzieć sarkastycznie Klara, ale się powstrzymała. Nie chciała już więcej złościć Diany. Trochę się jej bała.
- Słuchaj, nie chcę się z tobą kłócić.- powiedziała tylko.
- Ja też.- oznajmiła ku zdumieniu Klary Diana. Ściągnęła okulary i spojrzała na nią błękitnymi oczami.- Nie wiem, dlaczego wszyscy tak mnie traktują.- wyznała.- To, co było kiedyś, już się nie liczy. Wszyscy się zmieniają.
- A co się stało kiedyś?- zapytała nadal nic nierozumiejąca Klara.
- Chodź! Opowiem ci po drodze.- złapała Klarę za nadgarstek i pociągnęła za sobą.
Wyszły obydwie na zewnątrz i poszły do garażu. Teraz, oprócz czterech takich samych aut stał tam też czarny kabriolet.
- To mój samochód.- oznajmiła Diana.
Klara patrzyła osłupiała.
- Wsiadaj.- rozkazała Diana.
Klara powoli otworzyła drzwi samochodu i usiadła na siedzeniu. Diana zrobiła to samo. Wyjęła kluczyki i odpaliła silnik. Samochód z pewnością był nowy.
- A więc tak: Wszystko zaczęło się kupę lat temu, kiedy jeszcze miałam czternaście lat. Angela i Julka miały po piętnaście, a Anna, najstarsza z nas miała szesnaście. Wszystkie byłyśmy czarownicami, a nasze matki i ojcowie dzielnie walczyli z wampirami. My tak samo, chciałyśmy ich naśladować. Często same wyruszałyśmy na nocne polowania bez zgody rodziców. Byłyśmy młode i głupie. Po walce z jednym z wampirów wróciłyśmy do domu, a potem przyjechała taka dziewczyna. Bardzo ładna dziewczyna, blondynka z fioletowymi oczami. Chciała, żeby wpuścić ją do środka. Ja od razu wiedziałam, że to wampirzyca, dlatego byłam po części odporna na jej wpływ. Nie mogła mnie omotać. Dlatego zawładnęła umysłami reszty. Julka, najsłabsza z nas zaprosiła wampirzycę do środka. Rozległ się okropny hałas, ale wampirzyca skorzystała z chwili naszej nieuwagi i wbiegła dalej w dom, do salonu, gdzie byli nasi rodzice. My pobiegłyśmy za nią. Byłyśmy tylko dziećmi, nie mogłyśmy nic zrobić. Patrzyłyśmy więc tylko jak skręca karki naszym rodzicom. Nie mogłyśmy nawet krzyknąć. Stałyśmy tam po prostu, cicho jak myszki. Kiedy skończyła z rodzicami, zabrała się za nas. Złapała Angelę, która nie zdążyła się cofnąć i zanurzyła kły w jej szyi. Angela krzyczała i szarpała się, a my nie mogłyśmy nic zrobić. Wampirzyca miała nad nami kontrolę, ale mi udało się ją przerwać. Kopnęła wampirzycę w piszczel. Bardzo mocno- byłam z nich wszystkich najsilniejsza i najszybsza. Wampir puścił Angelę i próbował złapać mnie, ale zrobiłam unik, ale Monika została schwytana. Wampirzyca ugryzła ją w nadgarstek, ale ja złapałam ją od tyłu, za włosy. Szarpnęłam mocno. W ręku zostały mi całe pukle. Arsynia- tak nazywała się wampirzyca, była z Francji.- puściła Monikę. Próbowała dosięgnąć mnie, ocaliła mnie Sensel. Pod postacią czarnego lwa rzuciła się na wampirzycę i rozszarpała jej ciało. Wszędzie, dookoła była krew. Mnóstwo krwi. Po tym wszystkim to mnie się dostało za to wszystko. Sensel nigdy mnie nie lubiła. Angela i Monika nie potrafiły się pogodzić ze śmiercią rodziców, a Julka bała się przyznać do błędu i powiedzieć, że to ona zaprosiła wampirzycę. Zamiast tego, skłamała. Powiedziała Sensel, że ja to zrobiłam, a dziewczyny potwierdziły jej słowa. Były wtedy wpół przytomne i do końca nie wiedziały co się z nimi dzieje. Takie są skutki działania wampirze mocy. Sensel im ufała, dlatego to mnie ukarała. Kazała mi się wynosić z tego miasta, i że tak powiem przeklęła mnie. Miałam już nigdy nie przekroczyć progu tego miasta, miałam już nigdy nie wejść do tego domu, chyba że zaprosiłby mnie któryś z domowników. Przez te wszystkie lata żyłam samotnie. Jako czternastolatka zabiłam więcej wampirów niż jakakolwiek dorosła czarownica w całym swoim życiu. Byłam wściekła na dziewczyny. Postanowiłam sobie, że kiedyś tu wrócę i pokarzę im co osiągnęłam. No i wróciłam. Sprowadziła mnie Sensel, bo powiedziała, że czarownice mają kłopoty. Przeprosiła mnie za tamto i kazała przyjechać jak najszybciej. A więc przyjechałam i uratowałam wam tyłki przed Wtopioną Shale- Wtopiona to osoba, która została Naznaczona Znakiem Krwi. Jest lojalna aż do śmierci temu, kto ją stworzył. Czar przestaje działać dopiero, kiedy Wtopiona umiera. Dlatego właśnie zabiłam Julkę. Nie było dla niej już szansy. Dla was zresztą też nie, bo stałyście tam nieruchomo gotowe na śmierć. Ale wtedy zjawiłam się ja i was uratowałam. A wy zamiast mi podziękować nawrzeszczałyście na mnie okropnie.- wyznała historię Diana.
Klara była zszokowała. Nie spodziewała się czegoś takiego. Ona kłamie, stwierdziła. Ale kiedy tylko spojrzała na Dianę, na smutek malujący się na jej twarzy, uznała że chyba jednak mówi prawdę. Przecież nie mogła sobie wymyśleć takiej historii.
- Mówię prawdę.- powiedziała na domiar tego Diana.- Możesz mi wierzyć lub nie, ale ja mówię prawdę.
Klara spojrzała w jej błękitne oczy. Dostrzegała w nich prośbę, żeby jej uwierzyć. I Klara uwierzyła. Wiedziała, że to prawda, a poza tym poczuła się jakoś dziwnie.
Miała wrażenie, jakby znały się z Dianą od lat i były najlepszymi przyjaciółkami. Czuła, że musi ją znać.
- Dobra, wysiadamy.- przerwała jej rozmyślania Diana.
Klara powoli otworzyła drzwi kabrioletu i stanęła na ziemi. Diana poczekała na nią i razem ruszyły w stronę budynku szkoły. Część uczniów była na parkingu. Rozpoznała parę osób z klasy- chłopaka lubiącego Metalicę i „Paczkę Blondynek”. Jedynym wykluczeniem z nich była Marta, której włosy były kasztanowe, ale należała ona do ich stowarzyszenia. Właściwie to była chyba nawet ich przywódczynią, Klara zamyśliła się i na kogoś wpadła.
- Przepra…- zaczęła, ale przerwała, gdy zobaczyła na kogo wpadła.
- Cześć.- przywitał się Alex, a potem spojrzał na Dianę.- Musimy pogadać. W cztery oczy.
- Nic z tego.- Klara odzyskała zdolność mówienia.- Nie mam teraz czasu.
Alex spojrzał na nią błagalnie.
Nic ci nie zrobię, przesłał jej myśl. Chcę tylko pogadać.
Klara pokręciła głową i minęła go bez słowa.
- Kto to był?- dopytywała się Diana, gdy tylko oddaliły się wystarczająco daleko.- To…- ściszyła głos.- Wampir.
- Tak.
- Czego od ciebie chciał?- nie dawała spokoju Diana.
- Nie wiem.- Klara skłamała i pośpiesznie weszła do sali.
Diana pognała za nią i usiadła na dawnym miejscu Alexa.
- Okłamujesz mnie.- bardziej stwierdziła niż zapytała.- Powiedz prawdę.
Ale nie mogła. Nie mogła przecież od tak sobie powiedzieć Dianie, że jest Dziedziczką, ani że uwzięły się na nią wszystkie wampiry, chcąc ją zabić.
- Ciągle za mną chodzi. Chyba mnie śledzi.- powiedziała tylko, co nie mijało się z prawdą.
- Trzeba się nim zająć.
- Nie!- powiedziała szybko Klara, zanim się zorientowała co robi.- Chcę go zabić sama.- wytłumaczyła.
Diana uśmiechnęła się.
- Dziś przyjeżdżają moi przyjaciele.- oznajmiła.
- Co?
- Powiedziałam, że…
- Słyszałam co powiedziałaś.- powiedziała Klara. Nie mogła uwierzyć własnym uszom.- Jacy przyjaciele?
- Czarownicy.- uśmiechnęła się szeroko.- Trzech chłopaków i dziewczyna. Tworzymy razem świetny zespół. A skoro jestem Dziedziczką, to muszą mnie chronić.
- Kim jesteś? Chyba się przesłyszałam.
- DZIEDZICZKĄ.- powtórzyła wyraźniej Diana.- Dziewczyny nie mówiły ci o niej?
Klara przełknęła ślinę. Coś tu nie grało. Jak Diana może być Dziedziczką, skoro ja nią jestem. O co tu chodzi? Czy ona sobie żarty ze mnie robi? Pewnie w jakiś sposób dowiedziała się o tym i teraz chce się ze mnie ponabijać, rozmyślała Klara.
Tak, na pewno. A co jeśli nie? Co jeśli mówi prawdę i to ona jest Dziedziczką, a nie ja? Mi na tym nigdy nie zależało, zwłaszcza że jestem czarownicą od kilku dni.
Muszę pogadać z dziewczynami, postanowiła Klara. Wstała z krzesła, wzięła plecak i
ruszyła do drzwi. To było dla niej ważniejsze niż angielski.
- Hej! Dokąd idziesz?- krzyknęła za nią Diana.
Klara nie odpowiedziała jej. W drzwiach wpadła na kogoś. Spojrzała na tę osobę i zamarła.
Alex.
- Hej. Chciałem…- zaczął, ale Klara mu przerwała.
- Zejdź mi z drogi.- popchnęła go na ścianę i wybiegła z sali. Wyjęła z kieszeni telefon i zadzwoniła do Angeli. Po trzecim sygnale odezwał się zaspany głos:
- Halo?
- Cześć Angela, to ja. Musimy pogadać. Gdzie jesteś?
- A ty?- słychać było, że Angela w mgnieniu oka się rozbudziła.
- W szkole. Rozmawiałam z Dianą. A teraz muszę porozmawiać z tobą. Wracam do domu.
- Przyjechać po ciebie?- zapytała Angela, ale w jej głosie dało się wyczuć zmęczenie.
- Nie. Poradzę sobie.
- Na pewno?- dopytywała się zaniepokojona Angela.
- Jasne.
- Uważaj. Pamiętasz jak się skończył twój ostatni powrót do domu?
Klara rozłączyła się. Nie chciała teraz o tym rozmawiać. Wiedziała, że to była jej wina, ale za nic by się teraz do tego nie przyznała.
Ruszyła w stronę domu. Czekał ją długi spacerek. Kilka kilometrów co najmniej. Była wykończona po wczorajszym dniu. A właściwie nocy. Spała tylko trzy godziny, może mniej.
- Klara, zaczekaj!- zawołał ktoś za nią. Alex. Nie zamierzała odpowiadać. Zamierzała go ignorować. Przecież był wampirem. Chciał ją zabić.
Szła dalej nie zatrzymując się. Chwycił ją za rękę.
- Musimy pogadać.- powiedział.
- Nie, nie musimy. Puść mnie, bo zacznę krzyczeć.
- Lekcje się już zaczęły.- stwierdził.- Krzycz, nikt cię nie usłyszy.
Klara zacisnęła zęby. Alex ją wkurzał. Na początku był dla niej miły i czarujący, ale teraz wzbudzał w niej strach, odrazę, wrogość i coś jeszcze… Ale nie umiała stwierdzić co to było.
- Ja chcę tylko pogadać.- drążył dalej.
- No to lepiej się streszczaj, bo się spieszę.- ustąpiła w końcu Klara.
Nie miała wyboru. Jeśli go wkurzy, to może ją zabić.
Dlaczego na wampiry nie działa światło słoneczne? Dlaczego ich nie rani?
- To przez czar.- Alex odpowiedział na pytanie zadane w jej myślach.
- Mógłbyś przestać? Irytuje mnie to.
Alex uśmiechnął się.
- Wiem też o wielu innych rzeczach, o których myślałaś. Na przykład o tym, że ta nowa też jest wiedźmą, o tym, że nie przepadasz za nią, o tym, że mnie pragniesz…
Klara wymierzyła mu policzek.
- Dość!- krzyknęła i zaczęła biec w stronę szkoły. Mogła się tam schronić. Nie zrobił by jej krzywdy na oczach tylu ludzi.
Alex dogonił ją w kilka sekund. Wziął na ręce i zaniósł w najbardziej zacienione miejsce tak, żeby nikt ich nie zobaczył.
- Spokojnie, wiedźmo. Powiedziałem, że cię nie skrzywdzę. A ja zawsze dotrzymuję słowa. Nawet tego danemu wrogowi.
Klara odetchnęła głęboko.
- Postaw mnie na ziemi.- zażądała.
Alex wykonał jej polecenie.
- O czym chcesz rozmawiać?
- O tobie.
- O mnie?
- Tak, o tobie.- potwierdził Alex.- Płynie w tobie moja krew, więc należysz do mnie. Takie prawo.
- Słucham!?
- Kiedy umierałaś, dałem ci swojej krwi, żebyś przeżyła. Więc teraz należysz do mnie.- na jego twarzy zagościł uśmiech.- Tylko ja mogę cię teraz zabić.
- Żartujesz sobie ze mnie?- zapytała z niedowierzaniem Klara. Nie mogła w to uwierzyć.
- Przecież wtedy też ci mówiłem, że piłaś moją krew. Widocznie byłaś zbyt rozkojarzona.
- Ty podły wampirze! Pijawko!- zaczęła go wyzywać.- Wykorzystałeś to, że byłam nieprzytomna i teraz…- nie dokończyła. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Wyluzuj, Klara.- mówił do niej tak jakby znali się od zawsze i byli przyjaciółmi, a nie śmiertelnymi wrogami.- Nie będę cię na razie zabijać- chociaż na pewno większość wampirów tak by postąpiła na moim miejscu.
- To czego chcesz?- zapytała trochę poirytowana Klara.
- Zaproszenia.
- Jakiego zaproszenia?- zapytała zdumiona.
- Do twojego nowego domu.- uśmiechnął się.- Zaproszenia do domu czarownic.
- Po moim trupie.
- Jak sobie życzysz.- spojrzał jej w oczy.- To może być ciekawe.- kontynuował.- Twoja nowa koleżanka na pewno mnie wpuści.
- Zostaw ją w spokoju.- powiedziała szybko. Wiedziała, że Diana by to zrobiła, choćby dla zabawy. Lubi ryzyko.
- To co?- dopytywał się.
- Zostaw mnie w spokoju!
Alex uśmiechnął się przelotnie.
- Na razie. Do zobaczenia.- powiedział i odszedł. Tak po prostu.
Klara odetchnęła głęboko.
- Świetnie.- mruknęła pod nosem i ruszyła w stronę miasta.
Obok niej przejechał czarny samochód i zatrzymał się. Szyba powoli się opuściła i mogła zobaczyć kto siedzi za kierownicą.
- Monika? Co ty tu robisz?- zapytała zaskoczona.
- Przyjechałam po ciebie, wsiadaj.
Klara wykonała polecenie: posłusznie zajęła miejsce obok kierowcy. Usadowiła się wygodniej w fotelu. Samochód ruszył.
- Co się stało?- zapytała Monika.- Angela mówiła, że musimy natychmiast porozmawiać. Sama jej to powiedziałaś.
- Chodzi o Dianę…- zaczęła.
- Co z nią?- dopytywała się Monika.
- Powiedziała, że dziś przyjadą jej „przyjaciele”. Łowcy. Trzech chłopaków i dziewczyna. I, że jest…- Klara odetchnęła głęboko.- Powiedziała, że jest Dziedziczką.
- Co?!- Monika nie mogła w to uwierzyć.- Na pewno kłamała.- powiedziała po chwili.- Pewnie wyczytała ci to z myśli, a teraz się nabija.
- Też tak na początku myślałam, ale nie wydaje mi się, żeby kłamała.- powiedziała po chwili namysłu Klara.
- Daj spokój.- zaprzeczyła od razu Monika.- Znam ją długo i wiem do czego jest zdolna.
- Dobra, świetnie, ale co z tym jej zespołem Łowców?- dopytywała się Klara.- Czy nie będą chcieli z nami zamieszkać, skoro ona tam mieszka, to może…
- Pokoi wystarczy.- zapewniła spokojnie Monika.- Im nas więcej tym lepiej. Czuję, że prawdziwa walka dopiero się zacznie.
Klara też to czuła. Skądś wiedziała, że to dopiero początek.
Rozdział 15
Po kilku minutowej jeździe samochód zaparkował przed domem. Klara wysiadła i razem z Moniką ruszyła do drzwi. Gdy weszła do domu, poszła prosto do obszernego salonu. Zastała tam dwie brunetki. Angela i Sensel prowadziły zaciętą rozmowę. Nawet na nią nie spojrzały kiedy weszła.
Stała cicho w progu i przysłuchiwała im się z zaciekawieniem.
- Nie ma mowy. Sensel, ty nic nie rozumiesz…
- To ty nic nie rozumiesz.- przerwała jej Sensel.- Przestań już się nad sobą użalać i spójrz prawdzie w oczy. Jej już nie ma. Potrzebujemy każdego wsparcia.
- Ale przecież według tradycji miały być cztery!- zaprzeczyła ponownie Angela.
- A od kiedy ty taka tradycyjna? Przecież zawsze lubiłaś zmieniać tradycje. To Julka trzymała się hardo tych starych. Do walki potrzebujemy żołnierzy.
Klara już wiedziała o co im chodzi. Jakoś dowiedziały się, że przyjeżdżają inni Łowcy. Sensel na pewno wiedziała od początku, stwierdziła. Nie chciała im przerywać. Oparła się o framugę drzwi i słuchała dalej.
- I gdzie ich wszystkich pomieścimy?
- O to, już się nie martw. Znajdzie się miejsce. Przecież jesteśmy w domu, w samym środku kręgu.- stwierdziła Sensel.
- A gdzie niby masz ten Krąg? Przecież Rashacam jest w innym wymiarze!
Klarę zamurowało. Od początku się dziwiła, dlaczego to miasto ma taką dziwną nazwę. A teraz już wiedziała. Ale jakoś nie przerażała jej ta myśl. Przecież…
Krzyknęła.
Ktoś podniósł ją z ziemi.
- Stęskniłem się za tobą.- szepnął jej ktoś do ucha. Nie wiedziała o co mu chodzi. Nie rozpoznawała tego głosu. Spojrzała na niego.
W tym właśnie momencie chłopak ją pocałował. Pocałunek był długi i czuły. Klara nie ruszała się przez kilka sekund. Gdy tylko jej „prześladowca” przestał, spojrzała na niego.
Był przystojny. Miał delikatne, czarne włosy. Lśniły od promieni słonecznych. Mały prosty nos, wydęte usta, którymi przed chwilą ją całował. Gdy spojrzała mu w oczy, mogła stwierdzić, że są błękitne. Głębokie i…
Postawił ją na ziemi.
- Nie jesteś Diana.- powiedział. Zarumienił się. Klara mogła się założyć, że była cała czerwona.- Przepraszam. Pomyłka. Jesteś podobna do Diany.
Ktoś za nim się zaśmiał. Do salonu weszła dziewczyna i dwóch chłopaków. Wszyscy, na oko, mieli mniej więcej tyle lat co ona. Wszyscy byli też ubrani na czarno- czarne dżinsy, czarne skórzane kurtki.
Dziewczyna miała ognisto rude włosy- prawie czerwone, długie i proste, luźno opadające na ramiona. Należała do tych niższych osób- była o pół głowy niższa od Klary. Miała na oczach ciemne okulary więc nie można było dostrzec ich koloru. Rysy twarzy miała regularne, mały nosek, lekko wydęte wargi.
Następnie wzrok przeniosła na chłopaka obok niej. Miał złote włosy. Wyglądał jak anioł zemsty w tych ciemnych ciuchach. Uśmiechnął się do Klary i spojrzał jej w oczy. Były brązowe. Klara nie mogła oderwać od nich wzroku, ale do teraźniejszości przywołał ją śmiech drugiego chłopaka. Spojrzała teraz na niego.
Był wysoki. Również był brunetem, jak ten, który ją pocałował. Uśmiechał się łobuzersko. Czarne włosy wpadały mu w oczy, które były równie czarne. Klara miała wrażenie, że jak się w nich zagłębi, utonie. Jeszcze nigdy nie widziała takich oczu. Jeszcze nigdy nie widziała równie przystojnego chłopaka…
Zapragnęła go narysować. Przenieść jego wizerunek na papier…
- Pomyliłeś laski, stary.- odezwał się blondyn. Klara zwróciła się do tego, który ją pocałował.
- Nic, nie szkodzi…- powiedziała cicho. Cała aż płonęła.
Chłopaki znów się zaśmiali.
- Hej.- odezwała się Sensel. Klara zupełnie zapomniała o ich obecności.
- Cześć Sensel.- odezwali się wszyscy naraz.
- Nie wiedziałam, że jestem taka popularna.- zażartowała.- Fajnie, że jesteście. Przyda nam się pomoc.
- Cześć.- przywitała się z nimi Angela.
- Hej. Jestem Sharon.- przedstawiła się rudowłosa.- To Chris.- wskazała chłopaka, który pocałował Klarę.- A to Louis i Scott.- wskazała najpierw blondyna, a później jego kolegę.
- Miło nam was poznać. Ja jestem Angela, a to Klara i… i Monika.- blondynka weszła właśnie do salonu. Była zaskoczona.
- Hej.- przywitała się niepewnie. Sprawiała wrażenie zdezorientowanej.
Wszyscy odpowiedzieli jej uśmiechami.
- Gdzie Diana?- zapytał Chris.
- W szkole.- odpowiedziała Klara. Spojrzał na nią, zrobiło jej się dziwnie gorąco.
- Nie możliwe! Ona nienawidzi szkoły!- zaprzeczył Louis.
- Masz rację, nienawidzę.- powiedziała Diana wchodząc.
Cała uwaga skupiła się na niej. Rzuciła się Chrisowi w ramiona. Nad głową Diany posłał Klarze spojrzenie mówiące „proszę, nie mów jej”. Klara kiwnęła głową na znak zrozumienia i odwróciła się do przyjaciółek. W pokoju panowała niezręczna cisza, nikt się nie odzywał. Klara napotkała wzrok Scotta. Spojrzała w jego ciemne oczy i uśmiechnęła się niepewnie.
Odwzajemnił uśmiech. Patrzyli tak na siebie w milczeniu, które po chwili przerwała Diana:
- Chodźcie, pokarzę wam pokoje.- nie czekając ruszyła w stronę schodów. Wszyscy ruszyli za nią. Pewnie są przyzwyczajeni do słuchania jej rozkazów, pomyślała Klara, ale także podążyła za Dianą- zastanawiała się gdzie są te jej „pokoje”. Wdrapała się po schodach i stanęła w holu. Diana stała przy ścianie, tej naprzeciwko drzwi pokoju Klary.
Przyłożyła rękę do ściany. Błysnęło z niej bladozielone światło i zaczęło wirować wokół ściany. Coraz szybciej i szybciej, aż w końcu zaczęło przybierać kształt drzwi. Były takie same jak każde inne w tym korytarzu. Diana odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.
- Jeden pokój gotowy. Dla ciebie Scott.- powiedziała.
Scott uśmiechnął się do niej i spojrzał na Klarę. Posłał jej czarujący uśmiech. Jej serce zabiło mocniej. Czuła, że na twarz wypełzły jej rumieńce.
Czy on mnie podrywa? Zastanawiała się. Próbowała się skoncentrować na czymś innym. Spojrzała w końcu na Dianę. Stworzyła już drugie drzwi.
- Ten jest dla Chrisa.- wytypowała swojego chłopaka.
Ruszyła, żeby stworzyć kolejne drzwi. Cała aż promieniała.
A Klara wręcz przeciwnie. Mieli zamieszkać z nimi chłopcy. Trzej bardzo przystojni chłopcy. Świetnie, pomyślała. Od kiedy w ogóle to chłopaki mogą czarować.
Czarownica jeszcze ujdzie. Ale czarownik? To brzmi tak dziecinnie. Ale to nie jest „sport” dla dzieci. Och, super. Dobra, nie myśl już o tym, skarciła się.
I popełniła błąd. Znów spojrzała na Scotta. Cały czas przyglądał jej się z zainteresowaniem. Jego czarne oczy pełne były… No właśnie: czego? Klara nie umiała tego określić. Ich oczy się spotkały. Na jej twarzy ponownie wykwitły rumieńce. Czym prędzej odwróciła wzrok.
Nigdy nie lubiła być w centrum uwagi. Nie to, że była nieśmiała, ale nie znosiła, gdy wszyscy się na nią gapili. Ale przecież nie gapili się na nią wszyscy. Tylko Scott.
Jeszcze gorzej, pomyślała zrozpaczona
- Gotowe.- wyrwała ją z rozmyślań Diana.- Może zjemy teraz lunch? Zgłodniałam.
- Ja też.- powiedział Louis.
- Stary, ty zawsze jesteś głodny.- zażartował Chris.
- Tak bywa.- Louis wzruszył ramionami.
- Świetnie. Chodźmy.- zarządziła Diana i zaczęła schodzić po schodach. Jej przyjaciele ruszyli za nią.
Klara ucieszyła się, że dziewczyny zostały. Musiała z nimi porozmawiać. Sensel już szykowała się do zejścia, ale Klara złapała ją za łokieć.
- Poczekaj.- powiedziała cicho. Bała się, że ktoś ją usłyszy.- Musimy porozmawiać.
Sensel pokiwała głową i otworzyła drzwi do pokoju Klary, która już chciała zaprotestować- nigdy nie dbała o porządek. W jej pokoju zawsze panował bajzel. I teraz nie było wyjątku. Ona po prostu nie potrafiła zachować porządku dłużej niż przez pięć minut. Ale dziewczyny zdążyły już tam wejść.
Klara westchnęła i weszła do środka zamykając za sobą drzwi.
- O co chodzi?- przeszła od razu do rzeczy Sensel.
Klara odetchnęła głęboko i opowiedziała dziewczyną co wydarzyło się w szkole- pomijając Alexa, oczywiście. Na razie nie chciała im o tym mówić- no bo co na to poradzą. Ale musiała ich zapytać o jedno… Ale później.
Gdy skończyła już mówić spojrzały na nią. Monika jako jedyna nie była zaskoczona- już to słyszała.
- Ona tak powiedziała?- zapytała z niedowierzaniem Angela.
Klara pokiwała głową.
- Ja myślę, że tylko żartowała.- powiedziała Monika.
- A ja nie.- wtrąciła Sensel.
- Ja też tak myślę.- potwierdziła Klara.- Ale jak to możliwe?
Kotka pokręciła tylko głową.
- Nie wiem.
Zapanowała niezręczna cisza. Teraz albo nigdy, zdecydowała Klara.
- Czy… Czy wampiry mają jakieś swoje Prawa?- zapytała ostrożnie. Przecież nie mogła zapytać prosto z mostu: „Czy jak wampir da czarownicy swoją krew, to należy ona do niego?”. Nie, musiała być ostrożna.
- Tak.- potwierdziła Angela.- Prawa Wampirze. Powinnaś je poznać. Nie jest ich dużo.
Uff! Klarze ulżyło. Nie musiała dalej grać na zwłokę.
- A ile ich jest?- zapytała tylko.
- Pięć.- odpowiedziała Sensel.- Wszystkie ustaliła Shale. Razem z jedną z Wielkich Przywódczyń stworzyły Prawa Wampirów i Czarownic. Każdy podpisał się pod tym własną krwią. Każde następne pokolenia także były zobowiązane do ich przestrzegania. Płynie w nich ta sama krew.
- A jakie są te Prawa?- zapytała zniecierpliwiona Klara.
- Pierwsze: Ani Wampir, ani Czarownica nie mogą krzywdzić ludzi.- wyrecytowała Monika.
- Ale przecież…- zaczęła Klara.
- Wampiry mogą pić ludzką krew pod warunkiem, że nie zabiją tej osoby. Ale te zasady obowiązują tylko na terenie miasta. Niestety.
- A co z przemianą? Mogą przemienić człowieka…?- dalej drążyła Klara.
- Pod warunkiem, że ktoś będzie tego chciał.
Klara pokiwała głową.
- A inne prawa?
- A, tak. Drugie: Wampir nie może skrzywdzić Czarownicy w biały dzień kiedy może być bezbronna. Ale, gdy tylko zapadnie zmierzch, zaczyna się walka. I musisz to zapamiętać: Nocą nie jest bezpiecznie. Tylko w czasie dnia jesteś bezpieczna. Wtedy wampir nie może cię skrzywdzić.
To, dlatego Alex mnie nie zabił, ani nic takiego, uzmysłowiła sobie Klara.
- A trzecie?- zapytała z ciekawością.
- Związek Wampir- Czarownica, nie może istnieć. Chociaż to Prawo powinno zostać usunięte. Żadna Czarownica nie chce mieć nic wspólnego z Wampirem. I na odwrót.- wytłumaczyła Angela.
- Czwarte?
Angela odetchnęła i odpowiedziała powoli:
- Ani Czarownice, ani Wampiry nie mogą „grać w tą grę” nieuczciwie. Czyli, że na przykład, my nie możemy podpalić żadnego z ich klubów, a oni naszego Domu. Inaczej już dawno by go nie było.
- Julka złamała prawo: i widzisz jak się to dla niej skończyło?
Klara pokiwała głową. Nie chciała myśleć o zmarłej przyjaciółce. Czym prędzej odgoniła tę myśl.
- No, a piąte?- zapytała po chwili.
Odpowiedziała jej Sensel.
- Jeśli Czarownica napije się krwi Wampira, należy do niego. I na odwrót.
Klara prawie się przewróciła.
A jednak Alex miał rację. Czyli mam poważne kłopoty.
- Czyli?- zapytała. Nie rozumiała tego określenia.
Sensel westchnęła.
- Czyli ma prawo do twojego ciała, krwi i duszy.
- A jak Czarownica była nieprzytomna, gdy napiła się jego krwi?- zapytała z miną niewiniątka.
Sensel popatrzyła na nią swoimi błękitnymi, przenikliwymi oczami.
- A co?
- A nic, tak tylko pytam.- odpowiedziała pośpiesznie. Miała nadzieję, że jej uwierzą.
Monika w końcu ulitowała się nad nią i odpowiedziała.
- To nie ma znaczenia. Organizm Czarownicy nie przyjmie krwi wampira, chyba że ona będzie tego chciała. A to mało prawdopodobne.
Ale ja przełknęłam tą krew! Chciała wykrzyczeć, ale się powstrzymała. No to teraz mam poważne kłopoty, myślała zrozpaczona.
- A można to jakoś odkręcić?- zapytała. Miała tylko nadzieję, że nic nie podejrzewają.
Sensel uniosła ciemną brew. Super, jej nie oszukam.
- Chcę się tylko rozeznać.- wyjaśniła Klara. Po części była to prawda.
- Musisz wtedy sprawić, żeby wampir napił się twojej krwi.- wyjaśniła Angela.- Wtedy wasz Kontrakt Krwi jest nieważny. I jesteś wolna.
I tyle? Chciała wypowiedzieć to pytanie na głos.
- A wampir nie będzie sam chciał się napić krwi?- usłyszała swoje pytanie. Chciała zakryć sobie dłonią usta, ale się powstrzymała. Wtedy na pewno zaczęłyby coś podejrzewać.
- Jeśli wampir pije krew Czarownicy, to wypije ją całą.- odpowiedziała Monika, a po chwili sama zapytała.- A coś ty taka ciekawa?
- A nie mogę? Jestem Czarownicą dopiero od kilku dni. Muszę chyba poznać Prawa.- kolejne kłamstwo.
Monika pokiwała głową.
- Masz rację.
Klara chciała zapytać o jeszcze jedną rzecz, ale w tym momencie drzwi się otworzyły i stanęła w nich Diana. Wyglądała jakby miała zamiar wszystkich pozabijać.
- O co chodzi?- zapytała Monika.
Diana uniosła brwi.
- Chciałam was zawołać na lunch.
Teraz to Monika uniosła brwi.
- Ty? Niemożliwe.- zadrwiła.
- Przestańcie.- przerwała sprzeczkę Angela.
- Mówiłam, że się zmieniłam.- powiedziała Diana i wyszła.
Monika patrzyła się za nią, osłupiała.
- Może lepiej chodźmy. Umieram z głodu.- powiedziała Klara. Nie chciała, żeby Diana była jej wrogiem. A poza tym była trochę głodna.
Przydałoby mi się trochę stanowczości, pomyślała.
Nie czekając na odpowiedź dziewczyn ruszyła na dół. Obejrzała się przez ramię, ale nikt za nią nie poszedł. Świetnie, pomyślała z ironią. Nie znała tamtych na dole. No i jeszcze dziewczyny ją zostawiły. Ale przecież nie mogła się teraz wycofać. Dziwnie by to wyglądało, gdyby teraz weszła do pokoju.
Wzięła głęboki oddech i weszła do jadalni. Byli tam wszyscy. Chłopcy spojrzeli się na nią, gdy weszła. Świetnie, pewnie do tego wszystkiego jestem purpurowa, pomyślała, ale zajęła miejsce. Niestety obok Scotta. Stół był duży, ale dziwnie by wyglądało, gdyby usiadła na drugim końcu z dala od wszystkich.
Już nawet odechciało jej się jeść, a chłopak- jakby na złość- podsunął jej pod nos talerz z kanapkami. Spojrzała na niego. Ich oczy spotkały się. O, nie… Myślała, że zaraz utonie w ich głębi…
Otrząsnęła się i czym prędzej odwróciła wzrok. Wzięła pierwszą z brzegu kanapkę. Salami. Ble! Nienawidziła salami, ale no cóż. Będzie musiała zjeść.
Nie odzywała się. Siedziała cicho z oczami wlepionymi w talerz. Chyba jednak nie powinnam tu przychodzić, rozpaczała. Ale tak, będzie codziennie. No, świetnie. Po prostu świetnie!
- Od kiedy jesteś Łowcą, Klara?- wyrwał ją z rozmyślań głos Chrisa. Bez patrzenia mogła stwierdzić, że cała uwaga skupia się na niej. Czuła na sobie wzrok wszystkich zebranych.
- Od kilku dni.- odpowiedziała i spojrzała na niego.
Uśmiechnął się. O, Boże! Jaki on jest przystojny! Nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Podoba ci się? Zabiłaś już kogoś?- dalej zasypywał ją pytaniami. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wcześniej użył słowa Łowca. Nie Czarownica, tylko Łowca.
- Ujdzie.- odpowiedziała na pytanie i zajęła się jedzeniem.
Już po pierwszym kęsie zrobiło jej się niedobrze. Jakie to ohydne! Starała się nie skrzywić.
Nagle cała piątka wybuchnęła śmiechem.
Spojrzała na nich zdezorientowana. Miała dziwną pewność, że to właśnie z niej się śmieją. Szukała odpowiedzi w ich twarzach, ale oni tylko się śmieli. Siedzący obok niej Scott, aż zakrztusił się Colą.
- O co chodzi?- zapytała.
Scott uspokoił się na chwilę, żeby jej odpowiedzieć.
- Po co jesz to świństwo?
Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Skąd on to wiedział? Chyba nie…
Nie wiedziała co ma robić. Oni czytali jej w myślach! Ale jak? Jak to możliwe?
- Przestańcie. To nie jest śmieszne.- Zbeształa ich Sharon. Klara posłała jej spojrzenie pełne wdzięczności. Już ją polubiła.- Ja też nie lubię salami.
Scott cały czas zwijał się ze śmiechu. Klara, odruchowo, dźgnęła go łokciem. I to był błąd. Jej skóra spotkała się z jego. Poczuła jak przebiega przez nią prąd. Wzdrygnęła się. Scott już się nie śmiał, ale uśmiechał od ucha do ucha.
Bez pytania wziął jej kanapkę i dokończył. Klara patrzyła na niego zszokowana. Czy on robi sobie ze mnie żarty? To nie jest śmieszne!
- O co w tym wszystkim chodzi?- zapytała.
Wszyscy spojrzeli się na nią. Nikt się już nie śmiał.
- No cóż. Mamy taką pewną zdolność…- Diana uśmiechnęła się tajemniczo.
- Czytanie w myślach.- stwierdziła Klara.
Diana wzruszyła ramionami.
- Skąd to umiecie?- zapytała Klara. Tego była właśnie najbardziej ciekawa.
- No cóż, na mnie już pora.- próbowała się wykręcić.- Muszę porozmawiać z waszą Przywódczynią.
- Rozmawiasz z nią.- odezwała się Sensel stając w drzwiach.
- Cześć, Kotku, ale nie ciebie miałam na myśli.
- Wiem.- mruknęła Sensel.- Chodziło ci o Dziedziczkę.
Na twarzy Diany odmalowało się niedowierzanie.
- Że co? Nie żartuj sobie, Kicia. To ja jestem Dziedziczką.- uśmiechnęła się z wyższością.
Klara popatrzyła na Sensel.
- Tak się składa, że ja też nią jestem.- wstała.
- Ty?- zadrwiła Diana.- Chyba w marzeniach.
- Jesteście do siebie podobne.- stwierdziła Sensel.
- Czy ty coś sugerujesz?- zapytała Diana. Spojrzała na Sensel.
- Do czego zmierzasz?- pytanie Klary było bardziej kulturalne.
- Jesteście siostrami. Bliźniaczkami.
Rozdział 16
- Że co?- pierwsza głos odzyskała Diana.
Sensel tylko się uśmiechnęła.
- Tak się składa, że jesteście bliźniaczkami. Obydwie zostałyście adoptowane. Nikt nie wie kim są wasi prawdziwi rodzice. Wygląda na to, że obie macie moc Dziedziczki.
Klara nie mogła w to wszystko uwierzyć.
- Czy ty się ze mnie nabijasz?- zapytała Diana. Była wściekła.- Nie wmawiaj mi, że ona- powiedziała z pogardą i wskazała Klarę.- jest moją siostrą.
- Jesteście do siebie podobne.- przyznał Scott.
- Zamknij się!- nakazała Diana. I rzeczywiście się zamknął. Klara nawet na niego nie spojrzała.
- Sensel, jesteś tego pewna?- zapytała Klara.
Kotka pokiwała głową i odpowiedziała.
- Tak. Jak już wspominałam: obydwie zostałyście adoptowane. Nie wiem kim są wasi rodzice.- powtórzyła.
Klara usiadła. Zrobiło jej się słabo. Jestem adoptowana? Jak to możliwe? Zastanawiała się. Zamurowało ją. Takich rzeczy nie dowiaduje się codziennie. Diana to moja siostra? Niemożliwe, pomyślała z niedowierzaniem.
- Ta, jasne, Sensel. Na pewno ci uwierzę.- powiedziała z przekąsem Diana i wyszła. Sharon, Chris i Louis poszli za nią. Tylko Scott został.
- Wszystko w porządku?- zapytał i położył rękę na jej ramieniu.- Wyglądasz jakbyś miała zemdleć.
- Wszystko dobrze. Jestem po prostu… zaskoczona.- powiedziała.
- Muszę z nią porozmawiać.- powiedziała Sensel i wyszła, zostawiając ich samych.
Zapanowało niezręczne milczenie, ale po chwili odezwał się Scott.
- Chyba jednak się myliłem.- zaczął powoli.- Nie jesteście do siebie podobne- chyba, że z wyglądu. Ale charaktery macie zupełnie inne. Diana jest wybuchowa, a ty nie. Jesteś cicha i nieśmiała.
- Wcale nie jestem nieśmiała.- zaprzeczyła natychmiast Klara.
Uniósł pytająco brew. Spojrzała mu w oczy. Powstrzymała się, żeby się nie zarumienić i nie odwrócić wzroku. Cały czas na nią patrzył, a jej robiło się gorąco. Nie lubiła jak ktoś się na nią gapił.
Po chwili Scott wybuchł śmiechem.
- Zabawna jesteś.- powiedział i wstał z miejsca.
- Co?- zapytała nieprzytomnie Klara.
Zaśmiał się głośniej.
- I słodka. Podobasz mi się.- powiedział i mrugnął do niej. Dopił resztę Coli i wyszedł.
Klara patrzyła za nim z niedowierzaniem.
Czy on to powiedział? Nie była pewna czy zdarzyło się to naprawdę czy tylko to sobie ubzdurała. Przecież on nie mógł tego powiedzieć!
Drzwi się otworzyły i stanęła w nich Monika.
- Co jest?- zapytała na widok miny Klary.
- Nic.- odpowiedziała pospiesznie. Nie chciała jej o tym mówić, pewnie by ją wyśmiała.- Wciąż nie mogę w to wszystko uwierzyć.- dokończyła i podniosła się z miejsca.
- Sensel nie żartowała.- powiedziała Monika.- To prawda.
- Dlaczego to ONA musi być moją siostrą?- zapytała Klara.
- Nie wiem.- odpowiedziała blondynka kręcąc głową.- Ale Diana jest nieźle wkurzona. Naprawdę.
- Świetnie.- mruknęła Klara.- Jakbym ja skakała z radości.
Monika westchnęła.
- Wiem jak to jest…- zaczęła, ale Klara jej przerwała.
- Nie, nie wiesz. Ty nie dowiadujesz, że masz siostrę bliźniaczkę i, że jesteś adoptowana.- wytknęła jej i wyszła z kuchni.
Poszła prosto do swojego pokoju. Powstrzymała się, żeby nie trzasnąć drzwiami. Dopiero teraz napełnił ją gniew- na rodziców za to, że jej nie powiedzieli, na Dianę za to, że jest jej siostrą, na chłopaków za to, że się z niej śmiali, na Sensel, dziewczyny i w ogóle na wszystkich. A najbardziej na siebie.
Dlaczego? Dlaczego akurat ja, zastanawiała się. Usiadła na łóżku i ukryła twarz w dłoniach. Była sfrustrowana, ale łzy nie chciały płynąć. Wzięła pamiętnik i zaczęła pisać.
Nie wiem, który jest, nie obchodzi mnie to
Drogi Pamiętniku,
Czuję się okropnie. Nie mogę uwierzyć w to wszystko: właśnie się dowiedziałam, że mam siostrę bliźniaczkę. Wyobrażasz sobie? Ja nie.
Jestem adoptowana. Nie wiem kim są moi prawdziwi rodzice. Nikt nie wie. I to jest najgorsze. A może nie? Bo gdybym wiedziała kim są, to co bym zrobiła? Odszukała ich? Rzuciła im się w ramiona? Nie mogę sobie nawet tego wyobrazić.
Nawet nie opowiedziałam ci jeszcze o wczorajszym dniu, byłam zbyt zmęczona. A wydarzyło się tyle…
Nie wiele już z tego pamiętam, ale dla mnie wystarczająco- a może nawet aż za dużo. Wolałabym nie pamiętać nic z tej okropnej nocy. Ale niektóre wspomnienia zachowały się aż za dobrze.
Pamiętam jak pojechałyśmy do Shadow po Julkę. Pamiętam, że leżała w kałuży krwi, pamiętam jej trupiobladą skórę. Pamiętam, że było tam mnóstwo wampirów, pamiętam, że udało mi się dotrzeć do Julki, że ona żyła. Ale mi uciekła. I na tym moje wspomnienia się kończą. Zemdlałam.
Ocknęłam się kilkanaście minut później. Był tam Alex. Dał mi swoją krew, żebym przeżyła, a teraz… Teraz…
Teraz, według Prawa, jestem jego własnością. Ma prawo do mojego ciała, krwi i duszy. Tak to ujęły dziewczyny. Mam poważne kłopoty, ale nie chcę ich martwić. No, bo co by niby zrobiły? Prawo to prawo.
Nieźle się wpakowałam. Wiem- byłam głupia, no ale z drugiej strony… Gdyby nie Alex, już bym nie żyła. Zawdzięczam mu życie. Tak, zawdzięczam, ale teraz to życie należy do niego. Czy to pocieszające? Czy wolałabym zginąć w płomieniach czy z ręki wampira? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. W ogóle nigdy wcześniej nie myślałam o śmierci. Nigdy mi się to nie zdarzyło, ale teraz…
Ten mój nowy świat jest inny. Cały czas ryzykuję życie, mogę umrzeć w każdej chwili. I to mnie przeraża. Co jeśli zginę? Co jeśli nie sprawdzę się jako Dziedziczka?
Śmieszne, że o tym teraz pomyślałam. Tak się składa, że nie tylko ja jestem Dziedziczką. Jest nią również moja siostra- jak to dziwnie brzmi. Przecież zawsze chciałam mieć siostrę, a nie brata.
Ale teraz, kiedy ją mam… Nie znam jej. Nie mogę jej ocenić, ale jest… No cóż: lubi ryzyko, to na pewno. Jest ładna- wcale nie jesteśmy do siebie aż tak podobne jak powinny bliźniaczki. Wręcz przeciwnie. Ja mam brązowe oczy, a Diana błękitne. Tak różni nas wszystko, naprawdę jestem po prostu genialna. Różnią nas tylko oczy. Włosy mamy tego samego koloru, cerę też mamy jasną. Może nie chcę się do tego przyznać?
No dobra, z wyglądu to może jesteśmy podobne, ale z charakteru nie. Scott miał rację mówiąc, że Diana jest wybuchowa, a ja cicha. A właśnie: Scott. To czarownik, przyjaciel Diany. Albo raczej sługus. Nie wyglądają na przyjaciół. W każdym razie: dziwnie się przy nim zachowuję. Onieśmiela mnie. I to mnie wkurza. Nie zachowywałam się tak jeszcze przy żadnym chłopaku. Nigdy.
Jest jeszcze trójka innych z Kręgu Diany. Na przykład Sharon- od razu ją polubiłam. Nie rozmawiałam z nią jeszcze, ale myślę, że zdołam się z nią zaprzyjaźnić. Jest jeszcze Louis. On też wydaje się porządku. No i jeszcze Chris…
Pocałował mnie dzisiaj. Przez pomyłkę. Myślał, że to Diana. Są parą. Ale nie zachowują się jak typowa para. Jasne, że nie: Przecież obydwoje są Łowcami. Tak to oni określają. Nie Czarownica, tylko Łowca.
Ciężko jest mi w to wszystko uwierzyć. Naprawdę ciężko. To wszystko jest takie pogmatwane i dziwne… Zwłaszcza dziwne. Właśnie mi się przypomniało jak Diana opowiedziała mi historię. Tą o jej nienawiści z dziewczynami. Teraz jestem pewna, że ją wymyśliła. Ale wcześniej prawie dałam jej się wrobić.
Jaka ja jestem głupia! Zawsze wszystkim wierzę. Nie powinnam być taka ufna. Powinnam być taka jak Diana. Stanowcza. To ja powinnam wydawać rozkazy, a nie się wszystkich słuchać jak dziecko. Przecież jestem Dziedziczką, prawda?
A może nie… Przecież Diana też jest Dziedziczką, a dwie być nie mogą. Ale Sensel powiedziała, że obie mamy w sobie moc Dziedziczki. I pewnie się to wiąże z współpracą, ale nie wiem czy Diana będzie chciała współpracować. Ja tam nie mam nic przeciwko. Chcę tylko zniszczyć Wampiry. To wszystko.
Znów się rozpisałam, ale przynajmniej dałam upust emocjom. Pisanie naprawdę pomaga. To tak, jakbym opowiedziała wszystko najlepszej przyjaciółce, która nikomu tego nie zdradzi. Czuję się już dużo lepiej. Wiem, Pamiętniku, że mi nie doradzisz co robić, ale przynajmniej mnie wysłuchałeś. A mnie to wystarczy.
P.S. Ciekawe czy chłopaki też piszą Pamiętnik?
Klara odłożyła pamiętnik na szafkę nocną i głęboko odetchnęła. Podeszła do okna i otworzyła je. Pozwoliła, żeby zimny wiatr owiał jej twarz. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko.
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Klara otworzyła je magicznie. Do środka wszedł Scott. Ogarnął pokój wzrokiem, a potem spojrzał na Klarę. Uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Chodź.
- Gdzie?- zapytała. Nie wiedziała o co mu chodzi.
- Zobaczysz.- powiedział tajemniczo.
- Mów, albo nie idę.- zażądała.
Scott westchnął.
- Jesteś tak samo upierdliwa jak twoja siostra. Musimy iść do Komnat. Będziemy szykować plan ataku.- powiedział.
- Plan ataku?
- Tak. Idziemy dziś na polowanie.- uśmiechnął się na te słowa.
Klara skrzywiła się. Nie podobało jej się jej ostatnie polowanie. A prościej mówiąc: była to katastrofa. Ale chciała zabić wampiry, czy nie?
- Nie rób takiej miny. Nic ci się nie stanie. Będziesz przecież ze mną.- powiedział i posłał jej czarujący uśmiech. Jej serce zabiło mocniej.
- Tak, to wszystko zmienia.- mruknęła i ruszyła w stronę drzwi. Przepuścił ją pierwszą.
Schodząc po schodach, cały czas czuła na sobie jego wzrok.
Gdy weszła do „piwnicy”, jeśli można to tak nazwać- było to pomieszczenie, gdzie czytała Pamiętnik Czarownicy. Wszyscy siedzieli przy stole i omawiali plany. Klara przyłączyła się do nich zajmując miejsce obok Moniki. Scott usiadł obok niej.
- A więc podzielimy się na grupy.- zarządziła Angela.
- Nie. Lepiej, żeby było nas mniej, ale żebyś zaatakowali z różnych stron.- powiedziała Sharon.
- Tak.- przyznał jej rację Louis.- Najlepiej, żebyśmy atakowali dwójkami.
- Popieram.- powiedział Chris.
- Ja też.- odezwał się Scott.
- Świetnie.- rozpromieniła się Diana.- A więc tak: Dwójka będzie stała przy samochodzie- to będzie nasza Obrona, dwójka wejdzie przez Podziemia, kolejna dwójka frontowymi- najlepiej, żebyście to były wy dziewczyny. Znają was, a nasz widok tylko by ich zaskoczył. A tak to my ich zaskoczymy. A reszta zaatakuje z boku, albo od tyłu.
- Świetnie.- powiedziała Monika.
- A teraz trzeba tylko stworzyć pary…- zaczął Chris.
- Ja proponuję tak- odezwał się Scott.- Angela i Monika: Front. Louis i Sharon: Tyły. Chris z lewej, a Diana z prawej. A ja i Klara będziemy was osłaniać.- powiedział uśmiechając się szeroko.
Klara chciała zaprotestować, ale wyprzedził ją radosny okrzyk Sharon.
- Świetnie. Wy będziecie pilnować auta, żebyśmy mieli jak wrócić.
- Wszystkim pasuje?- zapytała Angela. Spojrzała wymownie na Klarę.
- Tak.- odpowiedziała pospiesznie. Przecież będziemy pracować. A wygląda na to, że Scott jest całkiem niezły w walce.
- Masz jej pilnować, Scott.- rozkazała Sensel.
- Będzie dla mnie zaszczytem walczyć u boku Dziedziczki.- powiedział Scott i pocałował rękę Klary. Jak dżentelmen. Zszokował ją ten gest i pewnie- jak zwykle- się zaczerwieniła.
- Świetnie.- powiedziała Sensel najwyraźniej zadowolona z odpowiedzi.
Scott cały czas trzymał rękę Klara. Zabrała ją wstając.
- Trzeba się przygotować.- oznajmiła jakby wiedziała co mówi.
Monika pokiwała głową.
- Chodź, dam ci strój.- powiedziała Sensel i ruszyła na górę.
Klara szybko ruszyła za nią. Po chwili Sensel zniknęła jej z oczu. Klara rozejrzała się zdezorientowana dokoła. Gdzie ją wcięło?
Po kilku sekundach Kotka zmaterializowała się przy Klarze trzymając w rękach czarne pudełko. Wręczyła je Klarze.
- Proszę. To twój strój Łowcy.- oznajmiła.- Przymierz.
Klara ruszyła do swojego pokoju. Przecież nie będzie się przebierać w korytarzu! Zamknęła za sobą drzwi i otworzyła pakunek. Na początku nie wiedziała co to jest- i pudełko i to „coś” były czarne. Wyjęła ostrożnie zawartość. Aż zaniemówiła, gdy zobaczyła co to jest.
Były to czarne skórzane spodnie. W życiu tego nie włożę! Nigdy, pomyślała. Spodnie połyskiwały w zachodzącym słońcu. Wyglądały na ciasne. Odłożyła je na bok i wyjęła resztę rzeczy z pudełka.
Znalazła wśród nich bluzkę z długimi rękawami. Z tego samego materiału co spodnie. Również czarną. I jeszcze długie skórzane buty na wysokiej podeszwie. Dobrze, że nie są na obcasach, pomyślała z ulgą. Znalazła też czarny pasek- również skórzany- ze skrytkami na broń. W butach też dało się dostrzec wnęki na zakończeniach z tyłu. Idealne na kołek. Plus do tego czarne skórzane rękawiczki.
Klara odetchnęła głęboko i przymierzyła cały ten „strój”. Był dobry, pasował jak ulał, ale dziwnie się w nim czuła. Tak jakby ktoś odarł jakieś zwierze ze skóry i ubrał ją w to. Aż bała się spojrzeć w lustro. Westchnęła i spojrzała. Była zdumiona.
Nie mogła uwierzyć, że to naprawdę ona. W tym stroju wyglądała świetnie. Czerń silnie kontrastowała z jej jasną cerą, a włosy wydawały się jaśniejsze niż były. Lekko rude, kasztanowe. Dopasowane spodnie i bluzka tylko podkreślały zgrabną sylwetkę. Ale coś jej przeszkadzało…
Włosy, uprzytomniła sobie i rzuciła się na poszukiwanie gumki. Znalazła ją w komodzie. Ściągnęła włosy do tyłu i związała w koński ogon. Teraz nie powinny jej przeszkadzać w walce.
O ile w ogóle będzie walczyć. Miała wrażenie, że wszyscy wolą, żeby tego nie robiła. Pewnie się boją, że sobie nie poradzę, że wszystko popsuję, uzmysłowiła sobie. Ale nie winiła ich za to. To była prawda. Była kulą u nogi. Nie była doświadczona.
Ktoś zapukał do drzwi. Ponownie użyła magii. I znów zobaczyła Scotta. Miał podobny strój do niej, który tylko podkreślał umięśnione ciało. Jego włosy i oczy pasowały do stroju, tylko jasna cera odcinała się od całej tej czerni. Czy wszystkie Czarownice- i Czarownicy- są bladzi? Zastanowiła się. Scott w tym czasie wszedł i zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głów. Uśmiechnął się.
- Ślicznie wyglądasz.- powiedział.
- Dzięki.- powiedziała odruchowo Klara.
- Chodź. Trzeba nałożyć czary ochronne i się uzbroić.- podszedł do niej i pociągnął za rękę. On też miał skórzane rękawiczki. Cieszyła się, bo przez nie nieczuła dotyku jego skóry.
Dała mu się zaprowadzić ponownie na dół.
Tym razem już od progu uderzył ją silny zapach ziół. Wcześniej go nie czuła. A teraz wypełniał całe pomieszczenie. W pomieszczeniu byli już wszyscy. Mieli na sobie takie same stroje.
- Klara, chodź. Nałożę na ciebie czary ochronne.- powiedziała Angela. Klara poszła do niej.
Angela wyciągnęła rękę do Klary i zaczęła szeptać słowa zaklęcia. Z jej ręki buchnęło różowe światło otaczając Klarę, ale ona się nie bała. Wiedziała, że nic jej się nie stanie. Po chwili z różu przeszło w fiolet, najpierw jasny, a potem coraz ciemniejszy. Aż w końcu zrobiło się czarne.
- Gotowe.- szepnęła Angela.
- Dzięki.- powiedziała Klara. Czuła się tak jakby była czymś osłonięta przed niebezpieczeństwem.- I co teraz?- zapytała.
- Masz kołki i noże.- powiedział Chris podając jej broń. Składała się ona z czterech drewnianych kołków, ostro zakończonych z obydwu stron, i czterech srebrnych noży.
Wzięła broń. Nie była jakoś specjalnie ciężka.
- Schowaj ją. Masz ukryte skrytki w butach. Specjalnie na kołki. Noże przymocuj do pasa.- poradziła Monika podchodząc do nich.
Klara usłuchała jej i uzbroiła się. Jakoś dziwnie się czuła z tymi wszystkimi sztyletami przypiętymi do paska. Była już gotowa. Reszta też.
- Dobra. Pojedziemy kilkoma samochodami, żeby było bezpieczniej.- zarządziła Diana.- Scott.- zwróciła się do bruneta.- Ty weźmiesz mini busa. Gdyby trzeba było uciekać. Będziecie czekać gdzieś niedaleko parkingu, tak żeby nikt was nie widział.
- A gdzie my tak w ogóle jedziemy?- przerwała Klara.- Przecież Shadow spłonął.
Diana posłała jej mordercze spojrzenie, ale odpowiedziała.
- Jedziemy do Night Star, siostrzyczko. A co? Myślałaś, że wampiry mają tylko jeden klub?- Diana uniosła brwi.
- Nie wiedziała o innych.- odpowiedziała za Klarę Angela.
Diana spojrzała na nią, ale po chwili znów zwróciła się do Scotta.
- Macie siedzieć w samochodzie.- rozkazała.- Gotowi w każdej chwili odjechać. Zrozumiano?- zapytała dla upewnienia.
Scott wzruszył ramionami.
- Jasne, pani Smith.
- Wolę Diana. Teraz jestem Diana Rashacam.- powiedziała z dumą i uśmiechnęła się szeroko.- Jedziemy.
Rozdział 17
Po kilku minutach samochód pędził prawie pustą drogą. Już zmierzchało. Klara siedziała cicho w samochodzie wpatrzona w przestrzeń za oknem. Rozglądała się dokoła. Na pierwszy rzut oka miasto wyglądało jak każde inne.
Przejeżdżali właśnie przez rynek. Dokoła tłoczyli się ludzie, nieświadomi niebezpieczeństwa ze strony wampirów. Latarnie uliczne zapaliły się. Klara już dłużej nie mogła znieść ciszy panującej w samochodzie.
- Jak długo jesteś…- już chciała powiedzieć „Czarownicą”, ale się powstrzymała.- Łowcą?- dokończyła.
Scott zastanowił się nad odpowiedzią.
- Odkąd skończyłem jedenaście lat.- przyznał.
- Dużo wampirów już zabiłeś?- zadała kolejne pytanie.
- Sporo.- powiedział uśmiechając się.- Około czterdziestu.
Klara osłupiała. Tyle wampirów…
- Skąd jesteś?- zapytała po chwili.- Scott to nie jest polskie imię.
Chłopak zaśmiał się.
- Fakt, nie jest. Moi rodzice byli Anglikami, urodziłem się w Londynie. Gdy skończyłem pięć lat przenieśliśmy się do Polski. Podobno to tu jest najwięcej wampirów w Europie. I to prawda. Nie jest tu ani za gorąco, ani za zimno. Im to odpowiada. Chociaż słońce nie może nic im zrobić, to nie przepadają za nim.
- Dzięki za wykład.- powiedziała Klara i uśmiechnęła się.
- Przyjemność po mojej stronie.- uśmiechnął się i skręcił w zaciemnioną alejkę.
Nie było tu ani jednej latarni. Tylko światła samochodu oświetlały drogę przed nimi.
- Ciemno tu.- zauważyła Klara.
- W przeciwieństwie do Shadow, ten klub jest ukryty.- powiedział Scott.
Klara zastanowiła się nad czymś.
- Zaraz, zaraz… Czy ty już kiedyś tu nie byłeś?- zapytała podejrzliwie.- Znaczy… Chodzi mi o to, że znasz to miasto.
Scott znów się uśmiechnął.
- Spostrzegawcza jesteś.- mruknął.- Tak, byłem tu już. Dawno. Kiedy miałem piętnaście lat. Moi rodzice przyjechali tu na naradę Kręgu, a ja się rozeznałem, w tym czasie, trochę w mieście.
- Acha.- mruknęła Klara.
- Przesłuchanie skończone?- zapytał unosząc brwi.- No to świetnie.- nie dał nawet Klarze odpowiedzieć.- To teraz moja kolej. Skąd jesteś?
- Z Warszawy.
- Byłem tam kiedyś.- przyznał Scott.- Dużo podróżowałem. Masz jakieś rodzeństwo?
- Tak. Młodszego brata.
- A teraz również siostrę.- powiedział za nią.
Klara westchnęła.
- A ty masz rodzeństwo?
- Mam.- Scott uśmiechnął się tajemniczo.- Nazywa się Chris i pocałował cię dzisiaj.
Uśmiechnął się szerzej na te słowa. Klara zaczerwieniła się. Chciała zmienić temat, ale nie mogła mu pozwolić się nabijać.
- Zaraz… Chris to twój brat?- zapytała z niedowierzaniem. Dopiero teraz dotarł do niej sens jego słów.
- Taa.- potwierdził.- Jesteśmy na miejscu. Mamy tu na nich czekać.- poinstruował.
- Nie jesteście do siebie podobni, chociaż może…- zamierzała mu dogryźć tak jak on jej wcześniej.- Z wyglądu jesteście podobni, ale z charakteru…
Uśmiechnęła się szeroko. Scott uniósł brwi.
- Co masz na myśli?- zapytał.
- Chris jest miły, spokojny i czarujący.
- A ja niby nie?- zapytał uśmiechając się.- Zaraz ci pokarzę, że to ja jestem taki, a nie on.- uśmiechnął się jeszcze szerzej na te słowa i zrobił coś tak szybko, że Klara nie mogła zareagować.
Zbliżył usta do jej ust i pocałował ją. Pocałunek był długi i czuły, a ona na niego odpowiedziała. Usta miał delikatne i ciepłe.
No świetnie, całuję się po jednym dniu znajomości, pomyślała z niedowierzaniem Klara. W tym momencie Scott odsunął się od niej.
- I jak?- zapytał i uśmiechnął się ciepło.- Kto lepiej całuje: ja czy mój brat?
Zatkało ją to pytanie i zaczerwieniła się jeszcze bardziej niż do tej pory. Musiała zmienić temat, bo inaczej przepadnie.
- Ile im to zajmie?- zapytała. Jej głos zabrzmiał pewnie, czyli zupełnie inaczej niż się czuła.
- Nie zmieniaj tematu.- powiedział.- Pytałem o coś.
- A nie możesz sobie tego wyczytać z moich myśli?- nie wytrzymała Klara. Nie chciała, żeby ktoś czytał w jej myślach, ale też nie chciała odpowiadać. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Wolę, żebyś odpowiedziała.- Scott uśmiechnął się, nie zważając na jej ton.
- A jakiej odpowiedzi oczekujesz?
- Zadowalającej.- uśmiechnął się szerzej.
Klara westchnęła. Wiedziała, że jej nie odpuści.
- Dobra, jesteście podobni.- powiedziała w końcu.
- Ale ja pytałem o coś innego.- przypomniał Scott.- Czerwienisz się jak burak.- powiedział.
- Dzięki.- mruknęła Klara i chciała otworzyć drzwi, ale ją powstrzymał.
- Gdzie idziesz?- zapytał.
- Gdziekolwiek, byle z dala od ciebie.- mruknęła.
Zaśmiał się. Jego śmiech był niezwykle zaraźliwy, ale ostatkiem sił powstrzymała się, żeby nie zacząć chichotać. Nie mogła mu dać takiej satysfakcji.
- Zabawna jesteś.- powiedział poważniejąc trochę.
- Ty też.- usłyszała swoje słowa.
Scott uśmiechnął się po raz kolejny.
- Dlaczego to zrobiłeś?- zapytała w końcu.
- Co zrobiłem?- uśmiechnął się łobuzersko.
- Dobrze wiesz co. Dlaczego mnie pocałowałeś?
Jego odpowiedź zaskoczyła ją.
- Bo tego chciałaś.
Klara otworzyła ze zdziwienia usta.
- Nieprawda.- zaprzeczyła.
- Wiem, że chciałaś. My, męska część Kręgu, potrafimy dostrzec, czego dziewczyna chce najbardziej.- wyjaśnił.
- Ale ja tego nie chciałam.- zaprzeczyła znów Klara.
Scott uniósł brwi. Jego spojrzenie mówiło: „Jesteś tego pewna?”.
Klara spróbowała sobie na nie odpowiedzieć. Czy chciałam go pocałować? Nie wiedziała. Miała mieszane uczucia, ale o tym chyba nie pomyślała. A może jednak? Nie, to niemożliwe. Znam go dopiero jeden dzień, starała się to wyjaśnić.
- I co?- zapytał po chwili Scott.
- Nie wiem.- odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Wiesz, ale nie chcesz się do tego przyznać.- zaprzeczył.
Klara westchnęła.
- Jak tam sobie chcesz.- mruknęła pod nosem. Nie chciała teraz o tym mówić.
Scott uśmiechnął się.
Czy on zawsze się uśmiecha? Zastanawiała się Klara.
Klara czuła się trochę onieśmielona jego obecnością i tym co się wcześniej stało. Zwłaszcza tym, co się wcześniej stało. Dlaczego mu na to pozwoliła? Powinna się przecież odsunąć.
- Podoba ci się?- zapytał Scott. Klara spojrzała na niego zdezorientowana.
- Co?
- To, że jesteś Dziedziczką.- wyjaśnił.
- A, to… Sama nie wiem. To duża odpowiedzialność.- powiedziała mądrze.
- Uhm.- potwierdził Scott.
- A ty?- zapytała po chwili Klara.
Scott zwrócił na nią swoje czarne oczy.
- Co ja?- zapytał. Teraz on był zdezorientowany.
- Jak ty się czujesz z tym, że… no, że jesteś Łowcą.- dokończyła.
- Dobrze.- wzruszył ramionami.- Lubię to robić.
Znów nastała chwila milczenia. Po minucie odezwał się Scott.
- Mogę cię o coś zapytać?- zapytał ostrożnie. Oho, coś się szykuje.
- Jasne.- powiedziała po chwili Klara. Przecież jak pytanie jej się nie spodoba to nie musi odpowiadać.
- Ile ty masz lat?- Klarę zatkało. O co mu chodziło? Przecież to normalne pytanie.
- Prawie siedemnaście.- odpowiedziała uśmiechając się.- A ty?
- Prawie osiemnaście.- On też się uśmiechnął.- Ale na wieki zostanę w ciele siedemnastolatka.
A no tak! Przecież Czarownice się nie starzeją od siedemnastych urodzin. I mogą tak przez wieki, przypomniała sobie Klara. Chociaż niewiele z nich dożyje choćby trzydziestki.
- Czyli jesteśmy w tym samym wieku.- zauważyła.
- Mniej więcej.- sprecyzował.
Spojrzał na nią. Próbował podchwycić jej spojrzenie, ale Klara odwróciła wzrok.
- I co? Teraz będziemy parą?- usłyszała własne pytanie. Zamarła na chwilę.
Ja tego nie powiedziałam, prawda? Proszę nie! Zapragnęła cofnąć swoje słowa.
Scott uśmiechnął się.
- A chcesz?- zapytał powstrzymując śmiech.
- To nie jest śmieszne!
- Owszem, jest.
- Może dla ciebie.
- Sama mnie zapytałaś.- bronił się.
Klara nie odpowiedziała.
- A ty tego chcesz?- zapytała. Zaskoczyła tym pytaniem samą siebie.
- No jasne.- odpowiedział ku jej przerażeniu.
- Świetnie. No i co teraz?
Scott uśmiechnął się szerzej i zbliżył do niej.
- Może mnie pocałujesz?
Chociaż ciało Klary chciało tego- chciała jeszcze raz poczuć smak jego ust- to Klara starała się
powstrzymywać. Ale rozsądek przegrał.
Scott był tak blisko… Przecież znasz go od kilku godzin! Nie można tak, sprzeciwiał się rozsądek. Ale i tak już zdecydowała.
Albo raczej to jej usta zdecydowały. Były tak blisko jego. Zbliżyła je powoli… Już miała go pocałować, kiedy coś walnęło o dach samochodu.
Angela skradała się cicho do drzwi frontowych. Było to niebezpieczne, ale nie miała wyjścia. Taki był plan. Monika szła tuż za nią. Nie wydawała żadnego dźwięku. Stanęła obok drzwi rozglądają się dokoła. Nic. Odetchnęła głęboko, żeby uspokoić emocje i wyważyła drzwi kopniakiem.
Monika wbiegła pierwsza. Angela podążała tuż za nią. Wyciągnęła szybko broń i ruszyła do ataku. W środku pełno było wampirów. Nie spodziewały się ataku. Większość rzuciła się do ucieczki. Angela dopadła jednego i wbiła kołek w jego serce.
Wampir wrzasnął i zatoczył się. Po chwili padł na ziemię, a Angela zabrała się za kolejnego. Próbował uciec, ale ona była szybsza. Przygwoździła go do ściany i wyciągnęła drewniany kołek, przebijając go.
Nagle poczuła, że ktoś chwyta ją z tyłu za rękę. Odruchowo próbowała ją wyszarpać, kopiąc nogą. Ktoś bardziej wykręcił rękę sprawiając jej ból. Zamachnęła się kołkiem i wbiła go na oślep. Nie wiedział, kto ją złapał. Nie wiedziała czy trafiła.
Trafiła. Usłyszała w odpowiedzi jęk bólu. Czym prędzej wyrwała rękę i rzuciła się przed siebie. Dobiegła na środek sali. Wcześniej nawet się nie rozejrzała. Nigdy nie zwracała specjalnej uwagi na wygląd kryjówek wampirów.
Monikę przygwoździł do ziemi wampir, próbując rozszarpać jej gardło, ale Monika broniła się. Kopała i waliła na oślep. Angela ruszyła jej na pomoc. W biegu rzuciła kołkiem. Celnie wbił się w ciało wampira. Ryknął z bólu i puścił Monikę.
Angela chciała do niej podbiec, ale ktoś przystawił jej nóż do gardła.
- Nie ruszaj się, a nic ci się nie stanie. Shale chce was żywe.- powiedział cicho głos, prosto do jej ucha. Angelę przyszył dreszcz. Głos wampira budził w niej strach, ale posłuchała go.
Stała nieruchomo, nie mogła nic zrobić. Gdyby spróbowała wyjąć broń, albo uciec, nie żyłaby. Wiedziała to aż za dobrze. Wolała stać nieruchomo. Spojrzała na Monikę.
Ją też schwytali. Stała przerażona. Angela nawet stąd mogła dostrzec, że przyjaciółka cała się trzęsie, mogła dostrzec przerażenie w jej oczach.
Wampir przytrzymał jej ręce i związał sznurem. Całą swoją moc skupiła na tym, żeby wysłać przekaz do Diany. Nie mogła z tym dłużej zwlekać.
~Diana mają nas. POMOCY!
Miała nadzieję, że Diana zdąży. Inaczej już po nich.
Po chwili tylnie drzwi się otworzyły i stanęła w nich Diana. Uśmiechała się od ucha do ucha. Za nią stała Shale.
- Co jest?- zapytała nie wierząc. Wątpiła, że ktoś jej odpowie.
- Mamy was.- powiedziała Diana.- Pozostała dwójka zachodzi budynek po bokach.- powiedziała Shale, która gestem ręki wskazała wampirom, że mają ich złapać.
- Gdzie Klara?- zapytała Shale.
- Pewnie już ją mają. Albo nie żyje.- powiedział brunet stając obok Shale. Był to człowiek.- Alex miał się nią zając.
O, Boże, pomyślała przerażona Angela. Alex. Raz jeszcze skupiła swoją moc i wysłała krótkie ostrzeżenie do Klary:
~Klara! Uciekajcie stamtąd. Już! Wracajcie do domu! Idą po was!
Miała nadzieję, że nie było za późno. Spojrzała raz jeszcze na Dianę. Uśmiechała się. Rozejrzała się w poszukiwaniu Chrisa, ale nigdzie go nie widziała. Może uciekł?
Może domyślił się, że Diana coś knuje i uciekł? Oby. Może uda mu się uratować Klarę. Ale przecież była ze Scottem. On powinien sobie poradzić z wampirem.
- Świetna robota, Diana.- pochwaliła Shale. Dziś jej włosy były kręcone, ale na twarzy cały czas miała ten sam przebiegły uśmieszek.
- Wiem.- powiedziała Diana. Teraz przypominała Shale. Miały taki sam wyraz twarzy.
- Mamy tę dwójkę.- odezwał się jasnowłosy wampir wchodząc przez tylne drzwi. Niósł na rękach nieprzytomną dziewczynę z prawie czerwonymi włosami. Za nim wszedł kolejny wampir prowadząc Louisa.
Louis popatrzył na Angelę. Na jego twarzy malowało się przerażenie.
Diana ich zdradziła. Współpracowała z Shale. Knuła to od początku, a ja, jak głupia, uwierzyłam, że może się zmieniła. Nie powinnam była jej ufać. Wiedziałam, że przysporzy nam kłopotów, myślała Angela.
- Co z nimi zrobić?- zapytał wampir trzymający Angelę.
Diana uśmiechnęła się widząc wyraz twarzy Angeli.
- Na razie nie zabijajcie ich. Mają być tylko nieprzytomne. Musimy je przewieźć.- rozkazała Shale. Wszyscy jej posłuchali.
Nie wygląda na taką groźną z tymi lokami, pomyślała Angela. Po chwili poczuła mocny cios z tyłu głowy. Ostatnią rzeczą jaką zapamiętała był wyraz twarzy Shale. Potem zemdlała.
Klara powstrzymała się, żeby nie krzyknąć. Oparła się z przerażeniem o drzwi. Scott szybko wyjął broń i gestem ręki kazał Klarze zostać w samochodzie. Sam wyskoczył z samochodu.
Przez chwilę panowała cisza, Klara starała się coś dosłyszeć. Po chwili dobiegły do niej odgłosy walki. Robiły się coraz głośniejsza. Klara kuliła się w sobie ze strachu.
Dlaczego się boję? Przecież jestem Dziedziczką, zastanawiała się. Muszę walczyć, muszę pomóc Scottowi.
Ledwie o tym pomyślała, zobaczyła jak Scott pada na ziemię. Nie zastanawiając się dłużej wyskoczyła z samochodu i rzuciła mu się na pomoc- co było głupie. Dopiero potem dostrzegła jak ktoś skacze z dachu samochodu. W mgnieniu oka znalazł się obok niej. Klara spojrzała na Scotta. Zniknął.
Wampir w tym czasie złapał jej ręce próbujące go walnąć. Był szybki. Dopiero po chwili zorientowała się kto to jest. Alex. Zacisnęła zęby.
- To znowu ty!?- niewytrzymała.
Alex uśmiechnął się na te słowa. Blond włosy miał zmierzchwione.
- A kogo się spodziewałaś, wiedźmo?- zapytał.
- Puszczaj mnie!- kopnęła go z całej siły w piszczel.
Cofnął się trochę do tyłu, ale jej nie puścił.
W tym momencie coś na niego skoczyło. Alex poleciał na bok. Koło Klary zmaterializował się Scott. Wymierzył kołek prosto w serce Alexa i zamachnął się.
- Nie!- krzyknęła Klara i powstrzymała go w ostatniej chwili. Sama się zdziwiła, kiedy zobaczyła, że unieruchomiła jego rękę.
- O co chodzi?- zapytał zniecierpliwiony Scott.- Przecież to wampir!
- Nie zabijaj go.- poprosiła tylko.
Zdumiony Scott uniósł brwi.
- O co ci chodzi?
Klara przełknęła ślinę. Sama była zdziwiona swoim zachowaniem. Dlaczego broniła tego wampira?
- Zostaw ją.- powiedział Alex, podnosząc się.
- Nie zbliżaj się do niej.- warknął przez zęby Scott.
- Ona jest moja.- powiedział spokojnie Alex.
- Słucham?
- Ma w sobie moją krew.- wyjaśnił wampir.
- Ta, jasne. Nie wierzę ci.- nie wierzył dalej Scott.
- Zapytaj jej.- poradził Alex.
W tej chwili Klara miała ochotę wyrwać Scottowi kołek, który trzymał w ręce i wbić go w serce wampira.
- Klara?- zapytał dalej niewierzący Scott.
Klara nie odpowiedziała. Bała się. Nie Scotta, tylko samej odpowiedzi. Przerażała ją.
- Klara?- nie dawał spokoju Scott.
Dziedziczka poczuła na sobie jego spojrzenie.
- Ja, nie… ja nie wiem.- odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Wypiłaś?- zapytał podniesionym głosem Scott.
- Wypiła.- odpowiedział za nią Alex.
- Byłam nieprzytomna!- broniła się.
- Gdyby nie ja to już byś nie żyła. Jesteś mi coś winna.
- O co w tym wszystkim chodzi?- zapytał nic nierozumiejący Scott.
- Och, o nic wielkiego.- odpowiedział Alex.- Płonął Shadow. Klara była w środku, ja ją wyniosłem. Umierała więc dałem jej swojej krwi.
- Co!?- Scott nie mógł w to uwierzyć.- Wiesz, że teraz według Prawa, należysz do niego!?
- Teraz już wiem.- odpowiedziała zawstydzona Klara. Cały czas patrzyła się w ziemię. Teraz odważyła się spojrzeć na Scotta. Patrzył na nią, przerażony.
- Czego od niej chcesz?- zapytał Alexa Scott.
Wampir oglądał swoje paznokcie. Zmarszczył brwi, kiedy Scott go zapytał.
- Od niej nie chcę niczego.- odpowiedział po chwili.- Ja chcę jej.
Klarze zrobiło się słabo.
Scott z szybkością kobry rzucił się na Alexa, ale wampir w porę zrobił unik i kontr zaatakował. Walnął Scotta w brzuch, a następnie rzucił nim o ziemię.
Tym razem Scott się nie ruszał. O, Boże, myślała przerażona. A co jeśli on nie żyje.
Rozmyślania przerwał jej Alex. Znów złapał jej ręce i wykręcił do tyłu.
- Puszczaj.- wysyczała Klara.
- Spokojnie.- powiedział Alex.- Nic ci nie zrobię. Już mówiłem: chcę tylko porozmawiać.
Klara znów spojrzała na Scotta. Leżał w takiej samej pozycji jak wcześniej.
- Nie martw się. Żyje. - powiedział Alex, czytając jej w myślach.- Zemdlał. Nieźle go walnąłem. Nic mu nie będzie.
- Czego ty ode mnie chcesz?- zapytała Klara.
- Do twarzy ci w czarnym.- powiedział Alex, nie zwracając uwagi na to co powiedziała przed chwilą. Nie mogła dostrzec wyrazu jego twarzy, bo stał za nią.- A teraz idziemy do Shale.
- Nie!- wrzasnęła Klara i wyrwała mu się. Próbował znów ją chwycić, ale ona była szybsza. Odskoczyła w porę na bok. Zwinnie opadła na ziemię. Spojrzała na Alexa. Ruszył w jej stronę. Klara wyciągnęła rękę przed siebie. Nie wiedziała co robi, zrobiła to odruchowo.
- Stój.- powiedziała groźniej. Jej głos był stanowczy, jak nigdy. Sama była zaskoczona swoim zachowaniem.
O dziwo, Alex jej posłuchał i zatrzymał się w pół kroku. Z przerażeniem gapił się na jej rękę. Klara też na nią spojrzała i zamarła.
Z pierścienia, który miała na palcu wydobywały się czarne płomienie otaczając jej dłoń.
Po chwili zaczęły się rozchodzić coraz wyżej, oplatając jej ramię. Czarne wstęgi wiły się dokoła jej ciała napełniając ją pewnością siebie.
- Co to jest?- usłyszała własne pytanie.
Alex otrząsnął się z szoku i odpowiedział.
- Twoja moc zaczęła się ujawniać.- uśmiechnął się.- A teraz opuść rękę. Nie skrzywdzisz mnie.
- Nie bądź tego taki pewien.- powiedziała przez zęby.
Alex zbliżył się o krok, a ona ostrzegawczo posłała jeden z czarnych płomieni w jego stronę. Walnął w ziemię, tuż obok niego, wypalając w niej głęboko dziurę.
- Nie zbliżaj się do mnie.
Alex mimo to jej nie posłuchał. Zbliży się o kolejny krok.
Klara znów posłała płomień w jego kierunku.
Nie zatrzymał się.
Kolejny płomień.
Dalej szedł w jej kierunku.
Jeszcze jeden płomień.
Kolejny krok.
Następny płomień.
Stał przed nią.
- Gdybyś chciała mnie zabić, już byś to zrobiła.- powiedział.
Stał tuż przed nią, na wyciągnięcie ręki. Jej dłoń prawie go dotykała. Była wycelowana w jego serce.
- Dalej, wal śmiało.- powiedział i uśmiechnął się.
Klara przez chwilę zastanawiała się czy nie dać mu tego o co prosi.
Westchnęła i opuściła rękę. Czarne wstęgi oplatające jej rękę zniknęły.
- Wiedziałem, że tego nie zrobisz. Nie jesteś zabójcą.- wyjaśnił.
- Świetnie i co teraz?- usłyszała swoje pytanie.
- Teraz, porozmawiamy.
- A o czym…- nie dokończyła.
Dostała przekaz od Angeli. Ostrzeżenie.
- Idą…- szepnęła przerażona.
- Kto idzie?- zapytał Alex.
Klara otrząsnęła się i rzuciła w stronę Scotta. Przyklęknęła u jego boku i próbowała podnieść. Nic z tego- jest za ciężki.
- Co ty robisz?- zapytał Alex.
- Muszę go stąd zabrać.- wypaliła.
- Pomogę ci.- zaoferował się Alex.
Z łatwością podniósł Scotta. Przez chwilę Klara myślała, ze nim rzuci, ale on tylko skierował się w stronę jej samochodu. Położył Scotta na tylnim siedzeniu, a sam zajął miejsce pasażera.
Zdumiona Klara usiadła za kierownicą. Kluczyki tkwiły w stacyjce, ale nie uruchomiła silnika.
- Co ty robisz?- zapytała Alexa.- Nie jedziesz!
Alex uniósł brwi.
- Jeśli nie jadę, to ty też nie.- powiedział i pokazał zęby w uśmiechu.
Klara odetchnęła głęboko i przekręciła kluczyk. Ruszyła z zawrotną prędkością, aż sama siebie tym zaskoczyła. Nigdy nie prowadziła, a teraz sprawnie wymijała wszystkie przeszkody i po pięciu minutach byli już pod domem. Zatrzymała samochód przed bramą.
- Zaproś mnie.- zażądał Alex.
- Nie.- odmówiła stanowczo Klara.
- Tak, albo go zabiję.- zagroził.
- Nie, jak ja pierwsza dorwę ciebie.
- Zaproś mnie.- nalegał.
- Nie!- wrzasnęła Klara i wysiadła z samochodu. Trzasnęła drzwiami. Otworzyła tylnie drzwi i próbowała wyciągnąć Scotta, ale był za ciężki. Po chwili otworzyły się drzwi z drugiej strony, a w następnej Scotta już nie było.
Klara obeszła samochód. Alex przerzucił sobie Łowcę przez ramię, jakby nic nie ważył.
Uśmiechnął się znacząco.
- Albo mnie zaprosisz, albo go zabiję.- zagroził.- Jesteś mi coś winna.
Klara wciągnęła powietrze.
- Zaproszę cię, jeśli przyrzekniesz mi na swoją duszę, że nikogo tam nie zabijesz i nie zaprosisz żadnego wampira.
- Ale to się wiąże z tym, że będę musiał walczyć po stronie czarownic.- zauważył.
- Wybieraj. Albo to, albo stąd odejdź.- teraz to ona mu groziła. Wyciągnęła przed siebie rękę. Czarne wstęgi płomieni ponownie zaczęły wydobywać się z pierścienia.
Alex westchnął.
- Dobra. Jak tam sobie chcesz. Przyrzekam, że…- zaczął, ale w tym samym momencie coś rzuciło się na Klarę, powalając ją na ziemię.
Ból przeszył jej ciało, gdy przebił je nóż.
EPILOG
Monika powoli otworzyła oczy, ale nadal nic nie widziała. Ręce miała związane. Siedziała pod ścianą. Nogi też miała związane, liny boleśnie wbijały się w jej ciało.
Tylko tyle mogła stwierdzić.
Zamknęła oczy.
Widocznie siedziała w ciemnościach. Spróbowała jeszcze raz- znów otworzyła oczy.
Tym razem poraziło ją światło. Zmrużyła oczy próbując coś dostrzec.
Czuła, że jest tu ktoś jeszcze. Wtedy poczuła, że liny na jej nogach się obluzowują aż w końcu całkiem osuwają. Te na rękach też ktoś rozwiązał. Jej oczy powoli przyzwyczajały się do jasności. Osłupiała patrzyła się na postać przed nią.
Wszędzie by ją rozpoznała. To była Anna! Anna! Jej siostra! Ona żyła! A może to ja nie żyję?
- Jestem w niebie?- zapytała Monika. Jej głos zabrzmiał niezwykle głośno w tej ciszy.
Anna uśmiechnęła się tylko. Jasne włosy miała rozpuszczone. Wyglądała jak zwykle wspaniale. Miała na sobie białe dżinsy i biały top. Wyglądała jak Anioł. Naprawdę jak Anioł.
- Nie.- siostra odpowiedziała na jej pytanie.- Wręcz przeciwnie.
LizziElizabetH
113