Ludzie緕domni (24)


Stefan 呕eromski Ludzie bezdomni

Wst臋p

I Praca nad powie艣ci膮

Powie艣膰 Ludzie bezdomni, tak jak i poprzedzaj膮cy j膮 promie艅, powsta艂a w latach 1898-1899. By艂a sk艂adana w drukarni Anczyca w Krakowie. Anczyc nagli艂 呕eromskiego, by przysy艂a艂 teksty w terminie. Praca nad powie艣ci膮, konieczno艣膰 uko艅czenia jej w terminie sprawia, 偶e nawet na wiadomo艣膰 o urodzeniu si臋 syna, 呕eromski nie przerywa pracy, w li艣cie do 偶ony wyra偶a jak bardzo jest szcz臋艣liwy. Na ok艂adce pierwszego wydania Ludzi bezdomnych widnieje data: 1900, zgodnie z 贸wczesnym obyczajem, wed艂ug kt贸rego cz臋sto postdatowano ksi膮偶ki, 偶eby mog艂y d艂u偶ej uchodzi膰 w ksi臋garniach za nowo艣膰 wydawnicz膮.

II Materia艂y do Ludzi bezdomnych

Pisarz czerpa艂 obserwacje ze 艣wiata go otaczaj膮cego, nie ukrywa艂 faktu zbierania materia艂贸w do powie艣ci. Drobiazgowo traktowa艂 materia艂 faktograficzny. Odbywa艂 podr贸偶e do Zag艂臋bia, ich wynikiem s膮 nies艂ychanie dok艂adne, rzeczowe opisy pracy w stalowni i kopalni i in. Wtedy czytelnik powie艣ci „dowiadywa艂 si臋” z niej, jak wygl膮da i jak przebiega ten typ prac. R贸wnie rzeczowo i informacyjnie potraktowane s膮 opisy powie艣ciowych Cis贸w, w kt贸rych czytelnicy bez trudu rozpoznawali rzeczywisty Na艂臋cz贸w. Tak偶e inne miejsca, w kt贸rych toczy si臋 akcja, zna艂 pisarz szczeg贸艂owo z obserwacji (nawet takie jak fabryka cygar, kt贸rej pierwowzorem by艂a warszawska fabryka Brunna przy ulicy Krochmalnej) i opisywa艂 je bardzo sumiennie, rzeczowo, z wielk膮 trosk膮 o autentyzm.

Wskazywano na fakt, 偶e powie艣ciowym pierwowzorem Joasi by艂a 偶ona pisarza, Oktawia, dr. Judyma - dr Zieli艅ski, postaci Korzeckiego - Edward Abramowski, cisowskich „starc贸w” - ludzie z zarz膮du muzeum w Rapperswilu i cz臋艣ciowo z Na艂臋czowa (ze stosunk贸w na艂臋czowskich wyprowadzony zosta艂 konflikt dotycz膮cy malaryczno艣ci staw贸w).

呕eromski, wychowanek pozytywistyczno-naturalistycznego scientyzmu, zna艂 wag臋 rzeczowej obserwacji, 偶e j膮 stosowa艂 we w艂asnej praktyce pisarskiej. Prze艣wiadczenia naturalist贸w o tym, 偶e pisarz, jak uczony, powinien obserwowa膰, bada膰 艣wiat, 呕eromski stosowa艂 od pocz膮tk贸w swojego pisarstwa.

W Ludziach bezdomnych spotykamy si臋 z metod膮 sumiennego zbierania materia艂贸w i nast臋pnie rzeczowego opisu. Dotyczy to w pierwszym rz臋dzie miejsc i 艣rodowisk, kt贸re pisarz wprowadza do utworu. Za艣 postaci, konflikty, zdarzenia, nawet je艣li ich pierwowzory zaczerpni臋te by艂y z obserwacji, uleg艂y pod pi贸rem pisarza tak daleko posuni臋tym przekszta艂ceniom, 偶e trzeba tu m贸wi膰 o inspiracjach czerpanych z 偶ycia i zmienianych moc膮 geniuszu pisarza w dzie艂o sztuki, w typy i charaktery ludzkie.

呕eromski kreowa艂 typy spo艂eczne i psychiczne kszta艂tuj膮ce si臋 dopiero, literacko nie gotowe. Dotyczy to zw艂aszcza g艂贸wnych bohater贸w powie艣ci, w kt贸rych zawar艂 zar贸wno obserwacje 艣wiata zewn臋trznego, jak przede wszystkim w艂asne przemy艣lenia i do艣wiadczenia. Przy pisaniu Ludzi bezdomnych liczy艂y si臋 zw艂aszcza do艣wiadczenia pisarza z warszawskich i rapperswilskich lat jego 偶ycia.

Zestawienie zapis贸w dziennika pisarza i prze偶y膰 Judyma, a zw艂aszcza prze偶y膰 Joasi utrwalonych w jej dzienniku, wskazuje ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, 偶e w艂a艣nie w dziejach 贸wczesnej Warszawy bij膮 istotne 藕r贸d艂a powie艣ci.

W Rapperswilu zetkn膮艂 si臋 呕eromski bli偶ej z dzia艂aj膮cymi na emigracji cz艂onkami Polskiej Partii Socjalistycznej. Po powrocie znalaz艂 si臋 w kr臋gu „czerwonej Warszawy”. Wszed艂 tak偶e w kr膮g dzia艂aczy socjalistycznych. Do sympatyk贸w PPS nale偶eli tak偶e najbli偶si pisarza: 偶ona, jej c贸rka z pierwszego ma艂偶e艅stwa, brat Otawii - dr Rafa艂 Radziwi艂艂owicz. Pisarz bra艂 wtedy czynny udzia艂 w nielegalnym 偶yciu miasta. By艂 nast臋pnie 艣ledzony i aresztowany.

III Ksi膮偶ka - czyn

Ludzie bezdomni - jak wskazuje data ich wydania (1899/1900) - otwieraj膮 w sensie dos艂ownym wiek XX. Otwieraj膮 go tak偶e w sensie literackim. Ludzie bezdomni byli tyle偶 wydarzeniem literackim, co spo艂eczno-politycznym.

艢wiadomo艣膰, 偶e jest to ksi膮偶ka-wydarzenie, „ksi膮偶ka-czyn” - jak pisano - towarzyszy艂a powie艣ci od samego pocz膮tku, od momentu ukazania si臋. Powie艣膰 zestawiona od razu z najwi臋kszymi osi膮gni臋ciami literackimi minionego p贸艂wiecza sta艂a si臋 wielkim prze偶yciem pokoleniowym; by艂a dzie艂em, w kt贸rym sformu艂owane zosta艂y przemy艣lenia i poszukiwania 贸wczesnych m艂odych. Recenzje o Ludziach bezdomnych napisali najwybitniejsi krytycy epoki i - wyj膮wszy skrajn膮 prawic臋 - by艂y to recenzje pochlebne i bardzo pochlebne. Pisano o 呕eromskim, 偶e jest pisarzem-budzicielem, kt贸ry przerwa艂 sen niewoli oraz oboj臋tno艣膰 wobec spraw spo艂ecznych, 偶e pozwoli艂 si臋 spo艂ecze艅stwu u艣wiadomi膰 „w jestestwie swoim”. Na 艂amach periodyku m艂odzie偶y akademickiej pisano te偶 z tej racji o uwielbieniu, „z jakim go m艂odzie偶 jako reprezentanta swej sfery powita艂a”. Przedstawiciele pokolenia pozytywistycznego tak偶e przyj臋li powie艣膰 jako wa偶ne wydarzenie literackie. Krytyka m艂odopolska wszystkich odcieni pi贸rami swoich wybitnych przedstawicieli analizowa艂a powie艣膰 z uwag膮 i podziwem. Pisali wi臋c o Ludziach bezdomnych np.: W艂adys艂aw Bukowi艅ski, Wilhelm Feldman, Cezary Jellenta. Pasowano 呕eromskiego w tych recenzjach i om贸wieniach nie tylko na pierwszego prozaika wsp贸艂czesnego, ale na wieszcza narodowego i kontynuatora idei wielkiego romantyzmu. Tym pochlebnym opiniom towarzyszy艂a my艣l analityczna ukazuj膮ca istotne problemy powie艣ci, n臋dz臋 proletariatu oraz kreacj臋 nowego bohatera w osobie dr Judyma. Wskazywano te偶 na nowatorstwo artystycznych rozwi膮za艅 powie艣ci pos艂uguj膮cej si臋 technik膮 nastrojowo-symboliczn膮. W wi臋kszo艣ci opinie na temat sposobu odbioru powie艣ci formu艂owane by艂y ex post, z pewnej perspektywy czasowej. Dwie kategoria zdaj膮 si臋 mie膰 szczeg贸lnie wiele i wyj膮tkowo znacz膮cych g艂os贸w. S膮 to z jednej strony wypowiedzi dzia艂aczy rewolucyjnych, z drugiej pisarzy, a wi臋c ludzi, kt贸rzy kszta艂towali materi臋 偶ycia spo艂ecznego oraz 艣wiadomo艣膰 dwudziestowiecznych Polak贸w.

Za r贸wnie wa偶n膮, wr臋cz prze艂omow膮, cho膰 z innych na og贸艂 powod贸w, uzna艂o lektur臋 Ludzi bezdomnych wielu wybitnych pisarzy polskich. Ich szereg otwieraj膮 ludzie z pokolenia M艂odej Polski: Adam Grzyma艂a Siedlecki i Tadeusz Boy-呕ele艅ski: „Mo偶na rzecz, i偶 rozstanie Judyma z Joasi膮 sprowadzi艂o ca艂y polski romantyzm mi臋dzy codziennych ludzi, uczyni艂o go ka偶demu dotykalnym...”.

Ton uczuciowy wspomnie艅 po 艣mierci pisarza i nawet ilo艣膰 tren贸w poetyckich na jego cze艣膰 napisanych 艣wiadcz膮 dobitnie o roli, jak膮 odegra艂 ten pisarz dla kolejnych pokole艅. Oczywi艣cie recepcja tw贸rczo艣ci 呕eromskiego, a w tym i Ludzi bezdomnych, to nie tylko s艂owa najwy偶szego uznania i uto偶samienia si臋 z bohaterami tw贸rcy Bezdomnych. To tak偶e ostre, cz臋sto brutalne pot臋pienia tej powie艣ci. Pot臋pienia te, tu偶 po ukazaniu si臋 utworu, sformu艂owa艂a krytyka konserwatywna. Ale tak by艂o i w dalszych dziejach powie艣ci. Uznawany i traktowany jako wyraziciel uczu膰 i my艣li Polaka dwudziestowiecznego przez niezale偶n膮, post臋pow膮 inteligencj臋 by艂 呕eromski niech臋tnie przyjmowany zar贸wno przez skrajn膮 prawic臋, jak i skrajn膮 lewic臋.

IV. Ludzie bezdomni jako powie艣膰 spo艂eczna

呕eromski akcj臋 powie艣ci umie艣ci艂 wsp贸艂cze艣nie w Warszawie - stolicy nieistniej膮cej w贸wczas oficjalnie Polski oraz w dwu r贸偶nych o艣rodkach prowincjonalnych, tak jednak wybranych (wiejska Polska w Cisach i przemys艂owo-robotnicza w Zag艂臋biu), 偶e dawa艂y przekr贸j najwa偶niejszych spraw 贸wczesnych. Tak szeroko zakrojon膮 panoram臋 偶ycia kraju umie艣ci艂 na tle i w powi膮zaniu z cywilizacj膮 Pary偶a, kt贸ry uznawany by艂 powszechnie za niezaprzeczalne centrum 贸wczesnego 艣wiata. Poprzez list od brata Joasi poszerza艂 t臋 perspektyw臋 贸wczesnych los贸w polskich o odleg艂e przestrzenie Syberii z okolic Jakucka.

Na przyk艂adzie Judyma ukaza艂 pisarz najwa偶niejsze sprawy epoki: problem 偶ycia najszerszych warstw narodu, tj. robotnik贸w wielkoprzemys艂owych i robotnik贸w rolnych. Problem nie by艂 w tw贸rczo艣ci 呕eromskiego nowy (Si艂aczka, Doktor Piotr, Promie艅), ale w Ludziach bezdomnych temat zosta艂 potraktowany szerzej, to panorama wsp贸艂czesno艣ci polskiej na prze艂omie XIX i XX wieku.

Dzieje g艂贸wnego bohatera przedstawi艂 tu pisarz w kontek艣cie szeroko potraktowanych los贸w polskich. Do powie艣ci wprowadzonych zosta艂o szereg powie艣ci drugiego planu: Wiktor Judym, in偶ynier Korzecki, i os贸b z dalszego planu. To postacie takie, jak zajmuj膮cy wiele miejsca w dzienniku Joasi Wac艂aw Podborski - m艂ody zes艂aniec, umieraj膮cy w g艂臋bi Rosji. I postacie takie, jak stary Les-Leszczykowski, kt贸ry pozwala pisarzowi wprowadzi膰 do powie艣ci 艣wiat starcy polskich spraw powsta艅czych, to tak偶e W臋glichowski i Krzywos膮d, na przyk艂adzie kt贸rych przedstawi autor „starych” w konfrontacji z m艂odymi.

Wreszcie niebagatelna ilo艣膰 figur tzw. „dalekiego” t艂a powie艣ci, pe艂ni膮cych w niej rozmaite funkcje, prezentuj膮cych - skr贸towo - postawy i 艣wiatopogl膮dy; to pani Niewadzka, Karbowski, uosabiaj膮cy „z艂ot膮 m艂odzie偶” feudalno-kapitalistyczn膮, tak偶e osoby stwarzaj膮ce t艂o obyczajowe i psychologiczne dla g艂贸wnych bohater贸w, takie jak panna Wanda Orsze艅ska, pani Listwina i jej synej - swawolny Dyzio czy ciotka Pelagia oraz 艣wiat ulicy Ciep艂ej i Krochmalnej, czy 艣rodowisko lekarzy warszawskich, w kt贸rym skr贸towo, a jednak sugestywnie ukazana zosta艂y indywidualno艣ci ludzkie i zarazem z艂o偶one 艣rodowisko zawodowe.

Ale Ludzie bezdomni to przede wszystkim powie艣膰 o 艣wiecie rozdartym, powie艣膰, w kt贸rej - ostro skontrastowane - wyst臋puj膮 dwa 艣rodowiska, klasy spo艂eczne: ziemia艅stwo i bur偶uazja po jednej stronie oraz po drugiej klasa pracuj膮ca, reprezentowana przez robotnik贸w Warszawy, Cis贸w i g贸rnik贸w Zag艂臋bia. T臋 panoramiczno艣膰 spojrzenia, charakterystyczn膮 dla powie艣ci spo艂ecznej, poszerzy艂 pisarz o epizodycznie wprowadzone postaci 呕yd贸w, oficer贸w, ksi臋偶y, dzieci. Takie uj臋cie tematu, takie jego syntetyczne zobaczenie by艂o na tle polskiej literatury epoki absolutnym novum.

Dr Judym, b臋d膮c niew膮tpliwie wychowankiem „pracy od podstaw” i rzecznikiem pozytywistycznego post臋pu cywilizacyjnego, jest ju偶 jednak zarazem kim艣 innym. Obserwacje, kt贸re zdobywa i wnioski, do kt贸rych dochodzi w trakcie swego „chodzenia w lud”, przekraczaj膮 jednak granice pozytywistycznego rozpoznania 艣wiata i pozytywistycznych diagnoz zaradczych.

艢wiat przedstawiony w Ludziach bezdomnych

艢wiat widziany oczyma dr Judyma - bo on jest podmiotem poznawczym w ca艂ym utworze - jest ostro skontrastowany. A zasada tego kontrastu jest natury spo艂ecznej. Po jednej stronie znajduje si臋 pi臋kno, wdzi臋k, bogactwo, kt贸re pozwala korzysta膰 z wiekowej kultury ludzkiej, to Pary偶 przedstawiony na pierwszych stronach tej powie艣ci. W podobnym duchu i stylistyce zobaczy te偶 bohater i pisarz wprowadzi za jego po艣rednictwem do powie艣ci obrazy pi臋kna i blasku historycznych dzielnic Warszawy i tak偶e na mniejsz膮 skal臋 - pi臋kno, wdzi臋k i nawet historyczno-zabytkowy charakter budowli w Cisach-Na艂臋czowie.

Charakterystyczne, 偶e ten 艣wiat ludzi bogatych to w powie艣ci 艣wiat pi臋kna, 艣wiat starej zabytkowej architektury, pi臋knych park贸w, wytwornych kobiet, czaruj膮cych i pe艂nych subtelno艣ci i wdzi臋ku rozm贸w.

Temu 艣wiatu bogactwa, zbytku, ale i kultury jednocze艣nie, przeciwstawiony jest 艣wiat klas pracuj膮cych, kt贸rego przedstawieniu po艣wi臋cona jest lwia cz臋艣膰 powie艣ci. To najpierw ulica Ciep艂a i dzielnica, z kt贸rej pochodzi g艂贸wny bohater. Potem opis fragmentu takiej偶e dzielnicy Pary偶a, odtworzony przez dr Judyma na zebraniu u doktora Czernisza, tu m. in. dom

Noclegowy bezdomnych w stolicy 艣wiata. Nast臋pnie ukazuje pisarz zatrute malari膮 Cisy robotnicze, wreszcie, w ostatniej cz臋艣ci powie艣ci Zag艂臋bie.

呕eromski nie tylko odtwarza w opisach warunki 偶ycia i pracy, n臋dz臋, brzydot臋 i nieludzko艣膰 pomieszcze艅, w kt贸rych 偶yje i pracuje olbrzymia wi臋kszo艣膰 spo艂ecze艅stwa. Nie tylko ukazuje dzielnice ruder, „nor”, „pieczar” i „jam”, wskazuje on nieustannie tak偶e na skutki p艂yn膮ce z tego stanu rzeczy.

Przyk艂adem takiego opisu jest mi臋dzy innymi relacja z odwiedzin doktora Judyma w „domu rodzinnym” przy ulicy Ciep艂ej, zamieszczona w rozdziale W pocie czo艂a. Modernistyczna technika wieloprzymiotnikowego, z za艂o偶enia nastrojotw贸rczego opisu, tu zieje ironi膮. S艂u偶y nie wydobywaniu modnego Weltschmerzu lecz klimatu straszliwej i bardzo konkretnej n臋dzy spo艂ecznej.

Ka偶dy przedstawiony fragment ulicy staje si臋 cz臋艣ci膮 wielkiego spo艂ecznego oskar偶enia. Oskar偶enia tym mocniejszego , tym straszliwszego, 偶e pisarz pokazuje, 偶e tak 偶yj膮 ludzie, kt贸rzy tworz膮 materialne podstawy dobrobytu spo艂ecznego, podstawy cywilizacji przemys艂owej i 偶e ci ludzie tak偶e s膮... pi臋kni.

Praca cz艂owieka wsp贸艂czesnego pokazana zostaje w perspektywie ujarzmiania si艂 przyrody.

Tak przedstawiaj膮c 艣wiat wielkiego przemys艂u i ludzi w nim pracuj膮cych staje si臋 呕eromski jednym z pierwszych wielkich piewc贸w ludzi pracy. Tak偶e g艂贸wny bohater jest entuzjastycznym wyznawc膮 „zakonu pracy”.

W sumie obraz wielkiego miasta i ludzi pracy w nim - podobnie jak w Ziemi obiecanej Reymonta (ksi膮偶ce, kt贸ra ukaza艂a si臋 prawie r贸wnocze艣nie z Lud藕mi bezdomnymi, w roku 1899) - jest ambiwalentny, jest w nim fascynacja si艂膮, celowo艣ci膮 i harmoni膮 pracy ludzkiej. I jest straszliwe w swej emocjonalnej pasji oskar偶enie warunk贸w 偶ycia i pracy tych tw贸rc贸w nowoczesnej cywilizacji przemys艂owej.

Ludzie bezdomni zostali przyj臋ci jako co艣 znacznie wa偶niejszego, wi臋kszego ni偶 Ziemia obiecana. To oni zyskali sobie w opinii powszechnej rang臋 ksi膮偶ki-czynu, ksi膮偶ki, kt贸ra sta艂a si臋 prze偶yciem pokolenia przed burz膮 rewolucji 1905 roku. Sta艂o si臋 tak niew膮tpliwie dlatego, 偶e 呕eromski nie tylko przedstawi艂 odra偶aj膮cy 艣wiat wyzysku (to uczyni艂 tak偶e Reymont), ale pokaza艂 te偶 ludzi zbuntowanych przeciw niemu i podejmuj膮cych walk臋 z nim.

Henryk Markiewicz, autor obszernego studium o Ludziach bezdomnych, napisa艂, 偶e „je艣li Judym staje si臋 rewolucjonist膮, to rewolucjonist膮 takim, kt贸ry (jak potem Czarowic w R贸偶y) walczy膰 zamierza za lud, ale bez ludu, bo jego aktywno艣ci nie dostrzega”.

W powie艣ci Judym utrzymany jest konsekwentnie w roli lekarza, kt贸ry nie podejmuje 偶adnych kontakt贸w z robotnikami, a ich aktywno艣膰 jest tylko aluzyjnie ewokowana w zachowaniu Wiktora oraz tajemniczego „przemytnika-konspiratora”. Trudno autorytatywnie rozstrzyga膰, czy by艂o to wynikiem prze艣wiadcze艅 pisarza o tym, 偶e inteligent musi walczy膰 „za lud, ale bez ludu”, czy jednak by艂 to twardy dyktat warunk贸w cenzuralnych, w kt贸rych o istnieniu ruchu robotniczego, robotniczej aktywno艣ci spo艂ecznej pisa膰 mog艂a tylko nielegalna konspiracyjna bibu艂a, nie ksi膮偶ki obiegu oficjalnego.

Argumentem przemawiaj膮cym przeciw przyjmowaniu przez pisarza takiego stanowiska jest te偶 fakt, 偶e sam m艂ody 呕eromski dzia艂a艂 w艣r贸d robotnik贸w w tajnej o艣wiacie. I 偶e w niedalekiej przysz艂o艣ci roku 1905 zar贸wno on sam, jak i 艣rodowisko, z kt贸rym by艂 zwi膮zany sympatiami i nadziejami, tj. Polska Partia Socjalistyczna, t臋 aktywno艣膰 艣wiata pracy w dziele przebudowy ustroju nie tylko dostrze偶e, ale si臋 w ni膮 w艂膮czy i uto偶sami z ni膮. I b臋dzie - jak najprostszy z prostych - w ramach kas pomocy roznosi艂 pieni膮dze dla strajkuj膮cych robotnik贸w.

V. Interpretacja tytu艂u powie艣ci

Tytu艂 Ludzie bezdomni t艂umaczy si臋 na poz贸r jasno, w rozmowie potocznej czy urz臋dowej brzmi jednoznacznie: oznacza ludzi, kt贸rzy nie maj膮 domu. W powie艣ci temu dos艂ownemu znaczeniu bezdomno艣ci po艣wi臋cono wiele uwagi. Z nim wi膮偶e si臋 bezdomno艣膰 lumpenproletariatu Pary偶a i Warszawy, bezdomno艣膰 klasy robotniczej 偶yj膮cej w bardzo z艂ych warunkach mieszkaniowych.

Ale opr贸cz takiego dos艂ownego spo艂eczno-ekonomicznego znaczenia w powie艣ci o ludziach bezdomnych bezdomno艣膰 ma tak偶e swoje „sensy naddane”, metaforyczno-symboliczne. Fakt, 偶e zar贸wno g艂贸wni bohaterowie utworu: dr Judym, Joasia, jak i wiele postaci pobocznych, nie maj膮 domu, nie maj膮 swojego „miejsca w 艣wiecie”, ma swoje r贸偶norakie implikacje znaczeniowe. Dom to „wyobra偶niowy i j臋zykowy symbol stabilizacji 偶yciowej, spokoju powszednich urok贸w 偶ycia, ciep艂ej atmosfery zaspokojonych i odwzajemnionych uczu膰 rodzinnych, kt贸re broni膮 przed samotno艣ci膮 i zagubieniem”.

O ile bezdomni z g艂臋bokiego t艂a powie艣ci s膮 oskar偶eniem porz膮dku spo艂ecznego, o tyle bezdomno艣膰 najwa偶niejszych bohater贸w wskazuje przede wszystkim na tkwi膮cy w nich element niezgody na zastany 艣wiat. Ten sens bezdomno艣ci, bliski biograficznym do艣wiadczeniom m艂odego 呕eromskiego, wychod藕cy z dworku ziemia艅skiego, kt贸ry z trudem szuka艂 swojego miejsca w 艣wiecie, swojego „domu” - wyakcentowany zosta艂 w utworze bardzo silnie. Odkrywa on r贸偶norakie uzasadnienia i motywacje.

Dr Judym i jego brat Wiktor nie maj膮 domu jak typowi proletariusze, zmuszeni „dla chleba” odrywa膰 si臋 od miejsca urodzenia, od rodzinnego „miasta-domu”, by szuka膰 pracy w coraz innych miejscach. T臋 ruchliwo艣膰, oderwanie od sta艂ego miejsca demonstruj膮 zar贸wno losy dr Judyma, jak jego brata Wiktora.

Wiktor w przeciwie艅stwie do Judyma - ma 偶on臋, dzieci, jego bezdomno艣膰 nara偶a t臋 rodzin臋 na ci臋偶kie i z艂e do艣wiadczenia. Wiktor formu艂uje spraw臋 drastycznie, zgodnie z do艣膰 rozpowszechnionym wtedy pogl膮dem o niewa偶no艣ci „ojczyzny” dla prawdziwego proletariusza, kt贸rego ojczyzn膮 jest 艣wiat.

Jednocze艣nie jednak wyjazd Wiktora z Warszawy, ci臋偶kie rozstanie z miastem i rodzin膮 przedstawione jest jako jeden z bardziej dramatycznych obraz贸w powie艣ci. Rozdzia艂 po艣wi臋cony temu rozstaniu z miastem nosi tytu艂, wzi臋ty z wiersza Adama Asnyka, „Ta 艂za, co z oczu twoich sp艂ywa”; ci膮g dalszy wiersza, nie cytowany w utworze, dopowiada, 偶e ta 艂za „jak ogie艅 pali moj膮 dusz臋”. A sam wiersz ma wyk艂adni臋 tyle偶 osobist膮, co i og贸ln膮, sugeruj膮c膮 tre艣ci patriotyczne.

W tek艣cie powie艣ci pisze autor, 偶e Wiktor - przedstawiany w pocz膮tkowych partiach powie艣ci jako twardy, bezwzgl臋dny robociarz - 偶egna miasto ze 艂zami.

R贸wnie silne uczuciowo s膮 sceny powrotu Joanny do miejsc rodzinnych i ich po偶egnanie, przedstawiaj膮ce bezdomno艣膰 bohaterki i jej t臋sknot臋 za domem i ziemi膮 rodzinn膮. Wychod藕cy z ziemia艅skich dom贸w, tak samo jak proletariusze z innym spo艂ecznym pochodzeniem, nie maj膮 domu, nie maj膮 rodziny. S膮 - na inny spos贸b ni偶 robotnicy-rewolucjoni艣ci - nieustabilizowani 偶yciowo, wyosobnieni i „wykorzenieni”, czy, jak by艣my dzi艣 powiedzieli, wyalienowani. Swoj膮 bezdomno艣膰 odczuwaj膮 oni jeszcze ostrzej, gdy偶 owe opuszczone domy i wej艣cie do miasta oznacza na og贸艂 spo艂eczn膮 degradacj臋 oraz poczucie dos艂ownego i spo艂ecznego sieroctwa, zawieszenia w swoistej spo艂ecznej pr贸偶ni. Za艣 owe domy - jakiekolwiek by one by艂y - staj膮 si臋 w pami臋ci i wyobra藕ni romantyczno-mickiewiczowskim „krajem lat dziecinnych”, z ca艂ym zwi膮zanym z tym toposem kompleksem sielsko-pozytywnych wyobra偶e艅 bia艂ego dworku szlacheckiego, jego pi臋kna i rodzinnego szcz臋艣cia.

Tej „spo艂ecznej” bezdomno艣ci ludzi, kt贸rzy musz膮 opuszcza膰 w艂asne domy i i艣膰 w 艣wiat, bo takie jest „prawo 偶ycia”, bo umieraj膮 rodzice i trac膮 owe domy, a dzieci musz膮 o w艂asnych si艂ach szuka膰 w艂asnego miejsca i w艂asnego - inaczej spo艂ecznie okre艣lonego - domu, tej bezdomno艣ci po艣wi臋cone jest w powie艣ci wiele miejsca.

Jest jednak w Ludziach bezdomnych jeszcze inny, nie wypowiedziany wprost sens owej tytu艂owej bezdomno艣ci, nie wypowiedziany - jak wolno si臋 domy艣la膰 - w znacznej mierze ze wzgl臋du na cenzur臋. Zwracali na niego uwag臋 sami czytelnicy powie艣ci. Jeden z nich, Marian Abramowicz, dzia艂acz 贸wczesnego ruchu podziemnego, skazany w roku 1892 na trzy lata wi臋zienia i sze艣膰 zes艂ania do jednej z najzimniejszych miejscowo艣ci na 艣wiecie - Wierchoja艅ska, przes艂a艂 pisarzowi stamt膮d specjalne i niejako wyja艣niaj膮ce jego trud przes艂anie, 艣wiadcz膮ce, 偶e 贸wcze艣ni czytelnicy mieli znakomicie opanowany system aluzyjnego czytania literatury.

By艂a ju偶 wy偶ej mowa o wpisaniu podobnego sensu w bezdomno艣膰 Wiktora Judyma. Tak偶e inny z bohater贸w powie艣ci, Korzecki, prezentuje ten typ bezdomno艣ci. Wioz膮c tajemnicz膮 przesy艂k臋 (a spos贸b, w jaki j膮 in偶ynier otrzymuje i dalej przekazuje, nie budzi w膮tpliwo艣ci, 偶e jest to pakunek z nielegaln膮 „bibu艂膮”), przywo艂uje on na pami臋膰 wiersz romantycznego poety, Juliusza S艂owackiego:

呕em prawie nie zna艂 rodzinnego domu,

呕em by艂 jak pielgrzym, co si臋 w drodze trudzi

Przy blaskach gromu...

Topos pielgrzyma mia艂 w samym romantyzmie i w epokach nast臋pnych jeden sens: ten, jaki mu nada艂 ostatecznie Mickiewicz w Ksi臋gach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego. Oznacza艂 on pielgrzymowanie do ziemi 艣wi臋tej - wolno艣ci ojczyzny. Nawet owe zwyczajne, zdawa艂oby si臋, metaforyczne „gromy” zyskiwa艂y w epokach 艣cis艂ej cenzury sensy bardzo specjalne; oznacza艂y burz臋 - rewolucj臋, burz臋 - jako wyj艣cie ze znienawidzonej „normy”.

Zar贸wno Korzecki przywo艂uj膮cy ten werset (i dokonuj膮cy tajemniczych kontakt贸w z „nielegalnikami”), jak stary Les-Leszczykowski, kt贸rego - jak informuje tekst powie艣ci - „burza wyrzuci艂a z kraju”, jak Wac艂aw - brat Joanny, umieraj膮cy z dala od kraju - sygnalizuj膮 w utworze ten w艂a艣nie szeroki sens bezdomno艣ci narodu, bezdomno艣ci ludzi bez w艂asnego pa艅stwa. Do tego typu bezdomnych do艂膮cza w swoim ostatnim ge艣cie tak偶e Judym. Wsp贸艂cze艣ni 呕eromskiemu dzia艂acze rewolucyjni i niepodleg艂o艣ciowi nie zg艂aszali do Judyma pretensji o jego zachowanie. Rozumieli go. Wiedzieli, dla jakich warto艣ci po艣wi臋ca艂 si臋 on, rezygnuj膮c z w艂asnego domu. Pokolenie, kt贸re czu艂o si臋 spadkobiercami i kontynuatorami romantyk贸w, i kt贸re czynnie walczy艂o ze znienawidzonym systemem, rozumia艂o i przyjmowa艂o za w艂asny taki system warto艣ci.

Judym, jak to formu艂uje w ostatniej rozmowie, odrzuca perspektyw臋 w艂asnego domu-rodziny, gdy偶 boi si臋 swojego egoizmu, gdy偶 poczuwa si臋 do odpowiedzialno艣ci za istniej膮ce doko艂a niego z艂o spo艂eczne i chce z nim walczy膰. Powtarza wi臋c - i wtedy to by艂y „czytelne” spo艂ecznie i aprobowane - gest bohatera mickiewiczowskiego, kt贸ry rezygnuje z egoistycznego w艂asnego domu-rodziny na rzecz „domu-ojczyzny”, „domu-spo艂ecze艅stwa”.

Metafor臋 bezdomno艣ci odczyta膰 mo偶na wreszcie tak偶e w sensie egzystencjalnym, w sensie absolutnej obco艣ci, niezakorzenienia cz艂owieka w 艣wiecie. To poczucie nieprzystosowania, obco艣ci i samotno艣ci w 艣wiecie, tak jak je dramatycznie odczuwa艂a ca艂a epoka modernizmu, uj膮艂 呕eromski w postaci Korzeckiego, w kt贸rego samotno艣ci i l臋ku przed 艣wiatem zawarty zosta艂 ca艂y skomplikowany kompleks zagadnie艅 zwanych dekadentyzmem. Tak偶e i innym bohaterom powie艣ci, cho膰 nie w tym 艣mierciono艣nym st臋偶eniu, uczucie to nie jest obce.

VI. DR JUDYM ALBO LITERACKIE NARODZINY NOWEGO CZ艂OWIEKA

Zawodowi krytycy podkre艣lali nowo艣膰 bohatera w pierwszym rz臋dzie eksponuj膮c jego wra偶liwo艣膰 na krzywd臋 i zdolno艣膰 wsp贸艂czucia z lud藕mi ci臋偶kiej pracy. Pierwsz膮 i najistotniejsz膮 cech膮 „nowego cz艂owieka”, kt贸rego stworzy艂 w postaci Judyma 呕eromski, by艂a jego niezgoda na zastany 艣wiat oraz zrozumienie, 偶e trzeba „przebojem reformowa膰 stosunki spo艂eczne”, 偶e trzeba je zmienia膰. W tym punkcie bohater 呕eromskiego rozumowa艂 tak samo jak tw贸rca marksizmu, gdy pisa艂, 偶e „filozofowie dot膮d jedynie obja艣niali 艣wiat, chodzi jednak o to, aby go zmieni膰”.

Dr Judym - tak jak przedstawi艂 go 呕eromski w powie艣ci - jest m艂odym cz艂owiekiem, pe艂nym si艂 i energii. Autor, charakteryzuj膮c go pisze: „Czu艂 w sobie u艣pion膮 si艂臋, jak cz艂owiek, kt贸ry jest u podn贸偶a wielkiej g贸ry, stawia krok pierwszy, 偶eby wst膮pi膰 na jej szczyt daleki - i wie, 偶e wejdzie” (rozdz. W pocie czo艂a). Podobnie w dalszych partiach powie艣ci. Jest cz艂owiekiem szukaj膮cym dopiero swojej drogi 偶yciowej. Ten element szukania, niepokoju trzeba bardzo mocno podkre艣li膰, jemu bowiem po艣wi臋cona jest w艂a艣ciwie ca艂a powie艣膰. Judym wchodzi w 偶ycie, jak wielu m艂odych ludzi, z marzeniem o lepszym 艣wiecie, w kt贸rego budowie chce bra膰 udzia艂. Ma on za sob膮 ci臋偶kie dzieci艅stwo i m艂odo艣膰 proletariackiego dziecka, kt贸re z trudem przebija艂o si臋 ku „艣wiat艂u wiedzy”. Przy czym ten ucze艅 Radka nie tylko pochodzi z proletariatu, co samo w sobie jest ju偶 niezwyk艂e. Judym jest proletariuszem zar贸wno z pochodzenia, jak „z wyboru”. Nale偶y on - w 贸wczesnej terminologii - do tzw. „inteligentnego proletariatu”, tj. inteligencji zwi膮zanej z klas膮 robotnicz膮, zar贸wno przez sw贸j status ekonomiczny, jak i 艣wiadome poczucie zwi膮zk贸w ideowych. Nie tylko bowiem pochodzi on z ulicy Ciep艂ej, ale utrzymuje dalej 艣cis艂e stosunki ze swoj膮 rodzin膮 i swoj膮 klas膮. Uwa偶a to za sw贸j obowi膮zek. To poczucie zwi膮zku z w艂asn膮 klas膮 i obowi膮zk贸w wobec niej jest w charakterystyce Judyma bardzo silnie wydobyte.

Poszukiwania. Wyposa偶ony w dyplom lekarski bohater 呕eromskiego zjawia si臋 w rodzinnym mie艣cie i podejmuje energicznie i z uporem pr贸b臋 realizacji dalszego ci膮gu tego偶 pozytywistycznego programu. Pragnie - zgodnie ze swym fachowym przygotowaniem - leczy膰, ale tak偶e zapobiega膰 chorobom oraz podnosi膰 poziom higieny w dzielnicach najbardziej potrzebuj膮cych. Nie chce bynajmniej dzia艂a膰 „w pojedynk臋”. Usi艂uje przekona膰 lekarzy warszawskich do swoich plan贸w. Wyk艂ada nast臋pnie ca艂kiem realny plan zwalczania z艂a. Plan ten jest jasny i - zdawa艂oby si臋 - prosty. Dr Judym m贸wi mi臋dzy innymi, 偶e trzeba 偶膮da膰, aby kwestia warunk贸w higienicznych sta艂a si臋 spraw膮 pracodawc贸w. Program, kt贸ry formu艂uje dr Judym, zostaje z oburzeniem odrzucony. A przecie偶 nie jest on wcale ani tak naiwny, ani tak utopijny, jak si臋 to cz臋sto w interpretacji tej powie艣ci przedstawia. Przekracza on tylko ramy dzia艂ania dobrowolnego, opartego na ofiarno艣ci posiadaczy. Odwo艂uje si臋 do 偶膮da艅, walki, wymuszania, wydawania uchwa艂. S艂owem do rewolucyjnych form dzia艂ania.

Na zebraniu u dr. Czernisza Judym, bynajmniej nie za艂amany, m贸wi do dr. Chmielnickiego: „gdyby mi danym by艂o prze偶y膰 na tym 艣wiecie pi臋膰dziesi膮t lat jeszcze, ujrza艂bym wszystko to, o czym dzi艣 m贸wi艂em, jako fakty zrealizowane”. Przysz艂o艣膰 w ca艂o艣ci i nawet wcze艣niej, ni偶 to przewidywa艂 bohater, potwierdzi艂a jego racje.

Mieszcza艅ska elita odrzuci艂a je. Mo偶na zapyta膰: dlaczego dr Judym nie przedstawi艂 ich innemu gremium? Najpowa偶niejszy z dyskutant贸w, dr Kalecki stara艂 si臋 sprowadzi膰 spos贸b my艣lenia dr. Judyma i rzecz ca艂膮 do kwestii filantropii. Dr Judym z kolei ten spos贸b rozumowania i te metody zdecydowanie odrzuca, nie wierzy w ich skuteczno艣膰. Wykpiony, z ci臋偶kim sercem rozpoczyna praktyk臋, kt贸ra w tych warunkach ko艅czy si臋 kl臋sk膮. 艢wiat lekarski odrzuci艂 niewczesnego reformatora.

M艂ody lekarz - nie maj膮c innego wyj艣cia - wyje偶d偶a do Cis贸w, zaczyna pracowa膰, a poniewa偶 jest cz艂owiekiem wra偶liwym, pe艂nym aktywno艣ci i otwarcia na sprawy cierpi膮cych, wi臋c... rozpoczyna dzia艂alno艣膰 filantropijn膮, w艂a艣nie t臋, kt贸rej sens odrzuca艂 w Warszawie. W ka偶dym razie dok膮d w ramach filantropii pozostaje, wszystko toczy si臋 g艂adko. W momencie jednak, kiedy chce, w my艣l swego obmy艣lanego z dawna planu, wymusi膰 zmian臋 warunk贸w zdrowotnych, tj. zmusi膰 dyrekcj臋 do likwidacji malarycznych staw贸w, dochodzi do konfliktu. Stoj膮 przed nim dwie mo偶liwo艣ci: albo wreszcie pogodzi膰 si臋 ze status quo, przyj膮膰 - jak mu to radzili „艣wiatli” lekarze warszawscy - istniej膮ce warunki i pomalutku przy pomocy filantropii ulepsza膰 to i owo, albo... szuka膰 miejsca gdzie indziej. Jeszcze raz odrzuca rozwi膮zania filantropijne. - Idzie prze艣wiadczony o swojej s艂uszno艣ci. Zauwa偶my przy tym: „starcy” cisowscy - to ludzie, kt贸rym pisarz nie tylko nie odmawia zas艂ug, ale przeciwnie przedstawia ich z szacunkiem i podziwem jako patriot贸w oddanych sprawom og贸lnym, ale te偶 jako ludzi, kt贸rych czas min膮艂 i kt贸rych metody okazuj膮 si臋 zawodne. Bohater idzie przed siebie bez planu, bez wiedzy o tym, gdzie idzie, ale tak偶e w stanie ostatecznej determinacji, konieczno艣ci takiego rozwi膮zania. I Judym w艂a艣nie w takim stanie rozpoczyna w臋dr贸wk臋 w nieznane. W Zag艂臋biu stan determinacji i gniewu osi膮ga swoje apogeum. Judym dzia艂a nie tylko pod og贸lnym wra偶eniem z艂ych warunk贸w 偶ycia Zag艂ebia, ale jeszcze dodatkowo pod wp艂ywem 艣wie偶ej 艣mierci jedynego bliskiego sobie my艣lowo cz艂owieka, tj. Korzeckiego, kt贸ry wola艂 艣mier膰 ni偶 偶ycie, w kt贸rym jest zgoda na nikczemno艣膰. W tej sytuacji „odej艣cie” od problem贸w zag艂臋biowskich, zaj臋cie si臋 w艂asnymi sprawami uwa偶a艂by za zdrad臋 siebie i zdrad臋 owego „mot艂ochu”, jak m贸wi ur膮gliwie, u偶ywaj膮c s艂ownictwa tych z innej „kasty”. Jakby podsk贸rnie wie, 偶e ten wyb贸r jest „przeciw 偶yciu, ale wie te偶, 偶e innej drogi nie ma. Nazywa to nawet „przekl臋tym” d艂ugiem. Jest i musi by膰 wewn臋trznie rozdarty (czego znakiem zar贸wno ta dramatyczna rozmowa, jak i symboliczna rozdarta sosna). Bo te偶 jego wyb贸r jest wyborem tragicznym, wyborem, w kt贸rym obydwie racje s膮 wa偶ne i pozostanie przy jednej z nich skazuje na zag艂ad臋 inne cenne warto艣ci. Bohater, dokonuj膮c tego wybory, opowiada si臋 po stronie warto艣ci spo艂ecznych z najg艂臋bszym przekonaniem, 偶e to jest jego obowi膮zkiem.

Chocia偶 ani Judym, ani 偶adna z postaci powie艣ci nie deklaruje wprost swojego akcesu do idei socjalistycznych, i chocia偶 w powie艣ci w og贸le nie pada to s艂owo, socjali艣ci polscy uznali powie艣膰 za „swoj膮”, a Judyma za powie艣ciowego wyraziciela swoich pragnie艅 i poczyna艅, za艣 jego „ogie艅” wewn臋trzny, o kt贸rym m贸wi on w zako艅czeniu utworu, za sw贸j w艂asny rewolucyjny p艂omie艅. Widzieli w nim „narodziny nowego cz艂owieka”.

System warto艣ci tego nowego cz艂owieka, 艣wiadomie wybieraj膮cego walk臋 ze z艂ymi stosunkami spo艂ecznymi, dopiero si臋 kszta艂towa艂. W literaturze nie mia艂 jeszcze swego kszta艂tu. Dopiero rewolucja 1905 roku wyni贸s艂szy t臋 walk臋 na powierzchni臋 偶ycia wprowadzi艂a ten nowy typ cz艂owieka do powie艣ci, opowiada艅, dramat贸w. Wyst膮pi on w po艣piesznie pisanych opowiadaniach 呕eromskiego z lat rewolucji (Nokturn, Nagi bruk, S艂owo o bandosie) i zw艂aszcza p贸藕niej w jego dramacie R贸偶a, w powie艣ciach Brzozowskiego (P艂omienie), Edwarda S艂o艅skiego (Przebudzenie), w opowiadaniach Struga (Dzieje jednego pocisku, Ludzie podziemni), Andrzeja Niemojewskiego (Ludzie rewolucji).

呕eromski nie wyposa偶y艂 swego bohatera w jedynie s艂uszn膮 metod臋 ani w gotow膮 recept臋 na popraw臋 istniej膮cych stosunk贸w, nie sprecyzowa艂 metod dzia艂ania bohatera. Nie pokaza艂 go we wsp贸lnym dzia艂aniu z robotnikami, jedyn膮 si艂膮 spo艂eczn膮, z kt贸r膮 klasy rz膮dz膮ce musia艂y si臋 liczy膰. Pisarz nakierowa艂 spraw臋 wy艂膮cznie na ukazanie osobowo艣ci bohatera, jego prze艣wiadcze艅 spo艂ecznych oraz motywacji psychologicznych podejmowanych dzia艂a艅. Pokaza艂 up贸r, energi臋 i determinacj臋, z kt贸rymi ten syn klasy najbardziej poni偶onej chce zmienia膰 艣wiat. Bohater 呕eromskiego przedstawiony jest w przebiegu akcji jako cz艂owiek, kt贸ry w艂a艣ciwie idzie od kl臋ski do kl臋ski, jego wysi艂ki spotykaj膮 si臋 z silnym oporem spo艂ecze艅stwa, ale mimo to ani na chwil臋 nie traci on wiary w celowo艣膰 swoich poczyna艅. Przeciwnie nawet, niepowodzenia, op贸r umacniaj膮 go w prze艣wiadczeniu o s艂uszno艣ci kierunku drogi. Kl臋ska nie by艂a jego „wyborem”, by艂a konieczno艣ci膮 historyczn膮. On musia艂 by膰 „szczeblem” w drabinie historycznego rozwoju. Autor nie pozwala bohaterowi na pogr膮偶enie si臋 w kl臋sk臋, na rozmy艣laniu o niej. Judym, je艣li si臋 czego艣 boi, to „demona w sobie”, owego „przysch艂ego nasienia dorobkiewicza”, o kt贸rym m贸wi w ko艅cowej scenie z Joasi膮. Jego „czuj膮ce serce” zwr贸cone jest ku 艣wiatu, nie ku sobie.

To co najwa偶niejsze, czyli o systemie warto艣ci bohater贸w 呕eromskiego.

呕eromski wprowadzi艂 do utworu wielk膮 dyskusj臋 艣wiatopogl膮dow膮. Dyskusja ta toczy si臋 w salonie dyrektora Kalinowicza pomi臋dzy Korzeckim a m艂odym Kalinowiczem. Judym jest jej wsp贸艂uczestnicz膮cym 艣wiadkiem, kt贸ry niewiele m贸wi膮c, aktywnie w niej uczestniczy. Opowiada si臋 on „po stronie” Korzeckiego, zgadza si臋 z jego wywodami, czasem tylko o co艣 pytaj膮c. Jest to powie艣ciowy, jakby w pigu艂ce podany, odpowiednik wielkich dyskusji 艣wiatopogl膮dowych epoki „wielkiego kryzysu”. Stanowi ona pr贸b臋 rozeznania si臋 w 艣wiecie aksjologii, pr贸b臋 uporz膮dkowania i sformu艂owania w艂asnego systemu warto艣ci, w 艣wiecie podmywanym sceptycyzmem i nihilizmem 贸wczesnych doktryn filozoficznych. W kontek艣cie tych dwu wsp贸艂czesnych system贸w filozoficznych: skrajnego utylitaryzmu i r贸wnie skrajnego indywidualizmu, formu艂uje Korzecki swoje my艣li, kreuje sw贸j 艣wiat warto艣ci, uk艂adaj膮cy si臋 w pewien systemat. Przy czym Korzecki - mi艂o艣nik i znawca Platona (i Sokratesa) - prowadzi t臋 dyskusj臋 na zasadzie dialogu sokratejskiego: przez zadawanie pyta艅. Odwo艂uje si臋 przy tym do najwi臋kszych przewodnik贸w ludzko艣ci: do my艣li Sokratesa, Chrystusa, Mickiewicza.

Prawda najistotniejsza tego systemu warto艣ci, tak jak j膮 pod koniec dyskusji zwi臋藕le wyk艂ada Korzecki, brzmi: „Cz艂owiek - jest to rzecz 艣wi臋ta, kt贸rej krzywdzi膰 nikomu nie wolno”. I w nieco innej formule: „Z艂e niew膮tpliwie jest tylko jedno: krzywda bli藕niego”. Dodaje jeszcze Korzecki, 偶e „granica krzywdy le偶y w [...] sercu ludzkim”. M贸wi, 偶e cz艂owiek jest miar膮 warto艣ci. Tkwi za tym g艂臋bokie prze艣wiadczenie o naturalnej dobroci cz艂owieka, o „bosko艣ci w cz艂owieku”. Bosko艣膰 w cz艂owieku, miara dobra i z艂a tkwi膮ca w nim, wyk艂adana w j臋zyku Sokratesa, jest najdalej posuni臋t膮 wyk艂adni膮 laickiego humanizmu, do jakiego w pismach swych my艣licieli dochodzi艂a epoka modernizmu.

Jako formu艂a ostateczna tego credo pojawia si臋, sformu艂owany w tej dyskusji, nakaz moralny: „Czcij cz艂owieka... - ono nauka”. Znamienne, 偶e mimo cytat贸w z Ewangelii i stylizacji biblijnej, o mi艂o艣ci Boga, o sprawach spoza porz膮dku ludzkiego nie m贸wi si臋 ani w tej fundamentalnej dla powie艣ci dyskusji, ani w 偶adnej innej w utworze. Sprawy transcendencji czy religii nie wyst臋puj膮 te偶 w 偶yciu 偶adnego z bohater贸w utworu.

Bohaterowie Ludzi bezdomnych (z wyj膮tkiem Korzeckiego) umiej膮 cieszy膰 si臋 偶yciem, jego pi臋knem, jego dobrem. Co wi臋cej, maj膮 oni 艣wiadomo艣膰 potrzeby rado艣ci. Nie jest ich win膮, 偶e 偶ycie, kt贸re si臋 toczy doko艂a, musi wtr膮ca膰 ludzi wra偶liwych w rozpacz i cierpienie. Tym bowiem, co najistotniej wyr贸偶nia bohater贸w 呕eromskiego, jest ich stosunek do drugiego cz艂owieka. Wszystko w tej powie艣ci dzieje si臋 mi臋dzy lud藕mi. Postaw臋 g艂贸wnych bohater贸w powie艣ci okre艣li膰 wypadnie jako laicki, heroiczny humanizm oparty na etyce niezale偶nej. Jej zasady sformu艂owane zosta艂y w dyskusji i przedstawione w postawach i dzia艂aniach g艂贸wnych bohater贸w powie艣ci, g艂贸wnie Judyma.

殴r贸d艂a postawy 艣wiatopogl膮dowej Ludzi bezdomnych.

呕eromski by艂 pisarzem, kt贸ry od pocz膮tku, od wczesnej m艂odo艣ci rozumia艂 rol臋 wielkiej tradycji w kszta艂towaniu wsp贸艂czesno艣ci. Buntuj膮c si臋 przeciw z艂u 艣wiata, jednocze艣nie ceni艂 warto艣ci stworzone przez pokolenia minione zar贸wno w zakresie osi膮gni臋膰 materialno-cywilizacyjnych, jak duchowych. Nie poci膮gali go skrajni burzyciele ani nihili艣ci. Pisarz zaanga偶owany by艂 w okresie tworzenia Ludzi bezdomnych w prace radykalnej, socjalistycznej b膮d藕 socjalizuj膮cej inteligencji warszawskiej. W Ludziach bezdomnych o „sprawie polskiej” nie m贸wi si臋, bohaterowie w ca艂o艣ci zwr贸ceni s膮 ku kwestiom spo艂ecznym i egzystencjalnym, w tej formie, w jakiej nurtowa艂y one 贸wczesny 艣wiat. Nie ma w tych dyskusjach tak istotnego w 贸wczesnym socjalizmie problemu walki klas. W sytuacji polskiej, w sytuacji kraju, nad kt贸rym ci膮偶y艂 wr贸g zewn臋trzny, walka klas nie nale偶a艂a - by膰 mo偶e tak偶e ze wzgl臋d贸w taktycznych - do hase艂 najg艂o艣niej formu艂owanych. 呕eromski, sympatyk Polskiej Partii Socjalistycznej, pok艂adaj膮cy w tym okresie nadzieje w ruchu rewolucyjnym, w zgodzie z jej programem wysuwa na plan pierwszy kwestie socjalne, konkretnie spraw臋 higieny i warunk贸w 偶ycia podstawowych warstw narodu, tj. klasy robotniczej i robotnik贸w rolnych.

呕eromski odwo艂ywa艂 si臋 w Ludziach bezdomnych do filozofii moralnej romantyk贸w polskich. Pisarz 偶ywo zainteresowa艂 si臋 Mickiewiczem. Do romantyk贸w odwo艂uje si臋 tak偶e Joasia, cytuje romantyk贸w. Judym nie, ale s艂ucha uwa偶nie tych s艂贸w romantyk贸w, id膮cych od strony jego najbli偶szych.

Poprzez Korzeckiego umieszcza 呕eromski my艣lenie 贸wczesnego cz艂owieka kulturalnego na styku wielu nurt贸w kultury. W zgodzie z synkretyzmem epoki modernizmu tworzy koncepcj臋 cz艂owieka otwartego na wielo艣膰 uzupe艂niaj膮cych si臋 i wzbogacaj膮cych wzajemnie kierunk贸w humanizmu europejskiego. Judym za艣 艂膮czy pozytywistyczny kult pracy z ide膮 romantycznego po艣wi臋cenia i walki. Jest „romantycznym organicznikiem”.

Ludzie bezdomni jako tekst uwarunkowany cenzur膮.

Czy by艂a mo偶liwa w Warszawie prze艂omu wiek贸w powie艣膰, w kt贸rej bohater kontaktowa艂by si臋 z organizacjami socjalistycznymi b膮d藕 pr贸bowa艂by na kartach powie艣ci realizowa膰 ich program walki z istniej膮cym ustrojem? Mo偶liwo艣ci druku powie艣ci politycznej nie by艂o. I 呕eromski, kt贸ry napisa艂 opowiadanie o powsta艅cach 1863 roku i musia艂 ten utw贸r wyda膰 w Galicji pod pseudonimem Maurycego Zycha, 呕eromski, kt贸ry stworzy艂 powie艣膰 o wsp贸艂czesnej sobie m艂odzie偶y w szko艂ach zaboru carskiego i musia艂 t臋 powie艣膰 wyda膰 tak偶e pod pseudonimem we Lwowie, wiedzia艂 o tym. W Ludziach bezdomnych wzmianki o uczestnictwie bohater贸w w ruchu politycznym sprzed prawie p贸艂wiecza w powstaniu styczniowym wyra偶ane s膮 j臋zykiem „ezopowym”. Jeszcze bardziej „ezopowym” j臋zykiem formu艂owane s膮 informacje dotycz膮ce Wiktora.

呕eromski decyduj膮c si臋 na powie艣膰 wsp贸艂czesn膮, powie艣膰, „pod brzemieniem” kt贸rej ugina艂 si臋 na prze艂omie wiek贸w, musia艂 przyj膮膰 warunki z takiej decyzji wynikaj膮ce. Stworzy艂 powie艣膰 krypto-polityczn膮. W utworze pojawiaj膮 si臋 tylko aluzje i napomkni臋cia, 偶e nielegalny, podziemny 艣wiat w og贸le istnieje. Ca艂膮 „reszt臋” o dzia艂alno艣ci w nim bohater贸w powie艣ci czytelnicy musieli sobie dopowiada膰 ze sk膮pych aluzji, metafor, zawiesze艅 g艂osu sygnowanych wielokropkami.

VII. JOASIA

Joasia jest w Ludziach bezdomnych postaci膮, kt贸r膮 wyposa偶y艂 呕eromski w najwi臋ksz膮 ilo艣膰 cech w艂asnej biografii. Da艂 jej w艂asne dzieci艅stwo i w艂asn膮 mi艂o艣膰, p贸藕niej wyjazd do Warszawy i t臋sknot臋 za utraconym. Obdarzy艂 j膮 - prze偶ytym we w艂asnym losie - trudnym wchodzeniem w samodzielne 偶ycie przez udzielanie korepetycji. Wyposa偶y艂 j膮 te偶 w potrzeb臋 „zwierze艅”, w dziennik. Da艂 jej nawet tyle lat, ile mia艂 sam pisz膮c sw贸j trzynasty tom zwierze艅 zatytu艂owany Dziennik cz艂owieka nerwowego. Ta wsp贸lnota losu bohaterki z pisarzem dotyczy przy tym nie tylko fakt贸w zewn臋trznych, ale tak偶e rodzaju ich prze偶ycia, sposobu reagowania, odczuwania 艣wiata i my艣lenia o nim. Zdecydowanie odmienne s膮 w艂a艣ciwie tylko te zapisy dziennika Joasi, kt贸re dotycz膮 statusu kobiety w 艣wiecie, a zw艂aszcza te, w kt贸rych jest mowa o prze偶ywaniu mi艂o艣ci. Joasia jest w tej mierze pow艣ci膮gliwa w spos贸b bynajmniej nie pensjonarski. We wszystkich innym sprawach dziennik Joasi ujawnia bardzo bliskie zwi膮zki z osob膮 autora powie艣ci.

Odrzucenie modelu Si艂aczki - to jedna ze spraw istotnych zar贸wno dla dalszych los贸w Joasi, jak dla ca艂ej powie艣ci. Oznacza ono rozrachunek z ide膮 po艣wi臋cenia i ofiary na rzecz pozytywistycznego o艣wiecania i pracy organicznej dla ludu. Surowej ocenie modelu dzia艂alno艣ci Si艂aczki towarzyszy jednak w dzienniku pe艂ne najwy偶szego szacunku epitafium dla spo艂eczniczki-nauczycielki - panny L. Wskazuje ono, 偶e z ide膮 osobistego po艣wi臋cenia nie spos贸b si臋 by艂o rozsta膰 wychowankom 贸wczesnej Warszawy. Ale dowodzi zarazem, 偶e Joasia wobec tego typu postaw zyskuje jednak pewn膮, wynikaj膮c膮 z do艣wiadczenia, rezerw臋, 偶e j膮 we w艂asnym 偶yciu pragnie „przezwyci臋偶y膰”.

Bohaterka prze偶ywa ci臋偶ko stan wykorzenienia, bezdomno艣ci i samotno艣ci. Ca艂y ten dramat zapisuje w dzienniku. Opisy wyjazdu z Kielc, przyjazdu do Warszawy, pr贸b „zadomowienia si臋”, t臋sknoty za wsi膮, odwiedzin miejsc rodzinnych nale偶膮 do najbardziej poruszaj膮cych, lirycznych partii powie艣ci. Z nimi te偶 wi膮偶e si臋 jej „prze偶ycie” emancypacji. Rzeczywiste „prze偶ycie emancypacji”, ukazane w biografii Joasi, to fakt, 偶e ta m艂oda dziewczyna sama musi przebija膰 si臋 przez 偶ycie, 偶e sama pracuje na swoje utrzymanie i sama uk艂ada „scenariusz” swojego losu w ka偶dym, nawet najdrobniejszym posuni臋ciu.

Samodzielno艣膰, mo偶no艣膰 wyboru kszta艂tu w艂asnego 偶ycia - to s膮 te najwa偶niejsze ludzkie osi膮gni臋cia emancypacji ca艂ych klas spo艂ecznych tamtego czasu. Tak si臋 wtedy emancypowali przez wolno艣膰 osobist膮, przez samodzieln膮 prac臋, niekiedy tak偶e przez wykszta艂cenie, ch艂opi, 呕ydzi, kobiety.

VIII. BOHATEROWIE DRUGIEGO PLANU

Wiktor oraz in偶ynier Korzecki 艂膮cz膮 dwie sprawy: po pierwsze, blisko艣膰, w jakiej pozostaj膮 wobec g艂贸wnego bohatera, fakt, 偶e s膮, jak bohaterowie pierwszego planu, nosicielami istotnych problem贸w utworu. Po drugie, niejasny, tajny charakter ich poczyna艅. Interpretatorzy powie艣ci, tym razem zgodnie z czytelnikami, nigdy nie mieli w膮tpliwo艣ci, 偶e obydwie te postacie „zamieszane” s膮 w dzia艂alno艣膰 nielegaln膮.

Wiktor Judym. Przedstawienie Wiktora Judyma, a zw艂aszcza jego odej艣cie z fabryki i tajemniczy, konspiracyjny wyjazd z Warszawy, wyra藕nie wskazuj膮 na fakt, 偶e mamy do czynienia z robotnikiem-konspiratorem, w艂膮czonym w 艣wiadom膮 dzia艂alno艣膰 nielegaln膮, z powodu kt贸rej musi on opu艣ci膰 kraj i powi臋kszy膰 szeregi „bezdomych”. Wiktor jest cz艂owiekiem „niepokornym”, nie pogodzonym ze 艣wiatem krzywdy.

Za tym, 偶e posta膰 t臋 potraktowa艂 呕eromski jako jedn膮 z najwarto艣ciowszych w 艣wiecie os贸b przedstawionych, przemawia zw艂aszcza wyjazd Wiktora z Warszawy. Ten opis przez sw贸j klimat uczuciowy, przez nastrojowy spos贸b podania, przez sam tytu艂 nawet umieszcza Wiktora w rz臋dzie postaci bliskich autorowi.

Wiktor przedstawiony jest jako cz艂owiek surowy i nieskory do ujawniania swoich emocji. Uczucia wypowiada za niego narrator. Wypowiada przez ponuro nastrojowy opis pejza偶u, kt贸ry temu wyjazdowi towarzyszy.

Korzecki. Korzecki, podobnie jak Wiktor Judym, nale偶y wyra藕nie do rodziny „niepokornych”, nie zgadzaj膮cych si臋 z istniej膮cym porz膮dkiem spo艂ecznym, cho膰 jego „niezgody” formu艂owane s膮 absolutnie inaczej. I on konspiruje, na co wskazuje 贸w dziwny pos艂aniec z tajemnicz膮 przesy艂k膮. Jednocze艣nie Korzecki nie jest „cz艂owiekiem czynu”. Jest on natomiast nosicielem i swoistym „medium” wielu problem贸w utworu. Wprowadzony jest jako typowe „dzieci臋 wieku” nerwowego. Jest on nadwra偶liwcem-„nerwowcem” ulegaj膮cym atakom nudy, smutku i metafizycznego l臋ku - typowym doznaniom dekadenta. Jest cz艂owiekiem, kt贸rego niepok贸j wewn臋trzny gna po 艣wiecie, st膮d jego dziwne podr贸偶e po Europie. Totalnie nieprzystosowany, zafascynowany jest na spos贸b modernistyczny blisko艣ci膮 艣mierci i koncepcj膮 艣mierci-wyzwolicielki, kt贸r膮 te偶 w ko艅cu wybiera.

On jeden ze wszystkich postaci utworu 偶yje w klimacie 贸wczesnej m艂odej literatury. Nie tylko dyskutuje w salonie Kalinowicz贸w o nowo艣ciach artystycznych epoki, ale cytuje S艂owackiego, odwo艂uje si臋 do rozwa偶a艅 Mickiewicza z Prelekcji paryskich. Za jego po艣rednictwem pisarz wprowadza do powie艣ci szeroko potraktowan膮 problematyk臋 filozoficzn膮, wa偶n膮 dla epoki prze艂omu wiek贸w. Za spraw膮 postaci Korzeckiego wprowadzony te偶 zostaje do utworu ton owego g艂臋bokiego niepokoju metafizycznego, charakterystycznego dla epoki M艂odej Polski. Korzeckiego m臋czy, nie znanym epokom poprzednim, horror vacui - l臋k pr贸偶ni, a wyzwoleniem od niego wydaje mu si臋 艣mier膰; 艣mier膰 z wyboru. Korzecki uzasadnia swoj膮 decyzj臋 my艣l膮 sokratyczn膮. W obliczu 艣mierci przesy艂a Judymowi swoisty list-po偶egnanie zawieraj膮cy fragment przed艣miertnej mowy Sokratesa. Wprowadzaj膮c, przez analogi臋, w膮tek obrony modernizmu, zarazem broni pisarz prawa moralnego jednostki do 艣mierci z wyboru. 呕eromski, kt贸ry swoj膮 tw贸rczo艣ci膮 nie w艂膮czy艂 si臋 w modernistyczno-nirwaniczn膮 „pochwa艂臋 艣mierci”, przez posta膰 Korzeckiego wpisa艂 si臋 jednak w spos贸b istotny w wielk膮 dyskusj臋 epoki na ten temat. 呕eromski wskazuje, 偶e motywy g艂臋bokiego nieprzystosowania do 偶ycia s膮 u Korzeckiego w znacznej mierze takie same, jak te, kt贸re wyst臋puj膮 u innych bohater贸w powie艣ci: Wiktora Judyma, u Joasi i przede wszystkim u dr. Tomasza. Jest to wra偶liwo艣膰 na krzywd臋, na cierpienie innych, niemo偶no艣膰 znoszenia ich. Korzecki reprezentuje ten typ nerwowc贸w, o kt贸rych pisa艂 Wac艂aw Na艂kowski w programowym tek艣cie modernizmu, 偶e s膮 to „typy dostarczaj膮ce najwi臋kszej ilo艣ci nowych idei, ale zarazem najwi臋kszej ilo艣ci ob艂膮kanych i samob贸jc贸w”. To pokazanie wsp贸lnoty duchowej, wsp贸lnoty uczuciowej w niezgodzie na 艣wiat pomi臋dzy dekadentami i rewolucjonistami jest jednym z wa偶nych osi膮gni臋膰 powie艣ci.

IX. STRUKTURA POSTACI POWIE艢CIOWYCH

Walka ludzi bezdomnych, zw艂aszcza za艣 g艂贸wnego bohatera powie艣ci, toczy si臋 r贸wnocze艣nie ze 艣wiatem zewn臋trznym i z sob膮 samym. Przedstawiaj膮c starcia Judyma, jednocze艣nie wskazuje pisarz, 偶e tak偶e jego 偶ycie wewn臋trzne jest terenem walk i zmaga艅, 偶e nie jest ono bezkonfliktowe. Judym po艣wi臋ca si臋 dla proletariatu, ale nie wszystkich jego reprezentant贸w i nie zawsze kocha. Cz臋sto przeciwnie: nawet najbli偶si budz膮 w nim odruchy niech臋tne. Bardzo d艂ugo nie wie on, kt贸r膮 z panien cisowskich kocha, a wiele wskazuje na to, 偶e jego 偶ywio艂owe zainteresowanie budzi przede wszystkim Natalia. S艂owem, wielu rzeczy nie wie on o sobie i fakt ten ods艂ania narrator.

Wynikiem takiej nowoczesnej wiedzy o niejednorodno艣ci wn臋trza cz艂owieka, o jego zmienno艣ci jest konstrukcja bohater贸w, zw艂aszcza bohater贸w pierwszoplanowych, a wi臋c tych , kt贸rych autor przedstawia od wewn膮trz, a niekiedy wy艂膮cznie od wewn膮trz, jak w przypadku Judyma. Dowiadujemy si臋 o perypetiach jego prze偶y膰 z relacji narratora, ale narratora wyst臋puj膮cego wyra藕nie z pozycji bohatera. M贸wi on o Judymie w trzeciej osobie, ale m贸wi u偶ywaj膮c cz臋sto jego s艂ownictwa, pos艂uguj膮c si臋 jego sposobem my艣lenia - jest to narrator odtwarzaj膮cy monolog wewn臋trzny bohatera, jego my艣lenie i odczuwanie. Cz臋sto jest to mowa pozornie zale偶na.

Przedstawieniu niejasnych, z艂o偶onych stan贸w uczuciowo-my艣lowych s艂u偶膮 te偶 obrazy symboliczne, takie jak umieszczona w z艂ym, nastrojowym pejza偶u rozdarta sosna z zako艅czenia powie艣ci czy krzyk pawia, wyst臋puj膮cego w r贸wnie „ciemnym” kolorystycznie i uczuciowo pejza偶u.

Inn膮 metod膮 pos艂u偶y si臋 z kolei pisarz przy prezentacji osobowo艣ci psychicznej Joasi. S艂u偶y temu przede wszystkim jej dziennik. Jest tak pomy艣lany, 偶e przede wszystkim skupia si臋 na opisie, na analizie prze偶y膰 psychicznych.

Posta膰 Korzeckiego charakteryzowana jest przez dialogi i quasi-dialogi b臋d膮ce de facto monologami. Korzecki, 偶yj膮c samotnie, jednocze艣nie boi si臋 samotno艣ci, czuje potrzeb臋 wywn臋trzania si臋.

Dokonuj膮c analizy psychologicznej postaci, zapewniaj膮c im w艂asne, zindywidualizowane 偶ycie wewn臋trzne, jednocze艣nie pisarz czyni te postaci swoistymi sobowt贸rami czy mediami w艂asnej osobowo艣ci, za pomoc膮 kt贸rych przedstawia nurtuj膮c膮 go problematyk臋. Zewn臋trzne losy Judyma czy Korzeckiego s膮 w ca艂o艣ci kreacjami pisarskimi, s膮 fikcyjne, jednak wiele ich pogl膮d贸w i opinii to prze艣wiadczenia samego pisarza. Wyst臋puj膮 oni jako porte-parole pisarza. Nawet ich j臋zyk, ich gusty i zainteresowania literackie wskazuj膮 na blisk膮 wi臋藕 艂膮cz膮c膮 ich z autorem.

Postacie dalszego planu. Inne postacie Bezdomnych spe艂niaj膮 r贸偶ne role. Jedne s膮 bohaterami pobocznych w膮tk贸w akcji (Natalia, Karbowski, Wiktor i jego rodzina, pani Niewadzka, Wanda, dr Chmielnicki, dr W臋glichowski). S膮 te偶 postacie zdecydowanie epizodyczne, powo艂ane do spe艂nienia jakiej艣 jednej roli w utworze (dr Czernisz). Pe艂ni膮 oni funkcj臋 bli偶szego lub dalszego t艂a powie艣ci. Ich role powie艣ciowe s膮 r贸偶ne, czasem pozwalaj膮 posuwa膰 naprz贸d akcj臋 utworu. Kiedy indziej postacie te wyst臋puj膮 w funkcji swoistego „przerywnika” pozwalaj膮cego na zmian臋 tonacji uczuciowo-nastrojowej utworu. Charakteryzuj膮c 艣rodowiska, jednocze艣nie pozwalaj膮 one g艂贸wnemu bohaterowi i czytelnikowi odreagowa膰 ci臋偶kie prze偶ycia Judyma poprzez humor. W roli „nosicieli humoru” wyst臋puj膮 Wanda Orsze艅ska, „grzmot” z ulicy D艂ugiej, zw艂aszcza swawolny Dyzio oraz ch艂op wioz膮cy doktora do Cis贸w. Te postacie poboczne i epizodyczne prezentowane s膮 z regu艂y z zewn膮trz i charakteryzowane w spos贸b bezpo艣redni przez opis. Pisarz odtwarza rysy zewn臋trzne postaci, wyraz oczu, fizjonomii, opis stroju, sposobu bycia, czasem jakie艣 znamienne, charakterystyczne gesty lub wyr贸偶niaj膮ce cechy zachowania. Postacie te bywaj膮 niekiedy prezentowane ambiwalentnie, maj膮 wady i zalety. S膮 dobre i z艂e jednocze艣nie (Karbowski).

X. KOMPOZYCJA POWIE艢CI

Antoni Potocki stara艂 si臋 stwierdzenie o lu藕nej budowie powie艣ci potraktowa膰 nie jak zarzut, lecz jak cech臋 wyr贸偶niaj膮c膮 nowy typ powie艣ci, za jaki uwa偶a艂 Ludzi bezdomnych. Pisa艂 wi臋c Potocki, cierpliwie t艂umacz膮c zasady „nowej sztuki”, 偶e „z pozoru mo偶na by powie艣膰 呕eromskiego wzi膮膰 za cykl nowel zwi膮zanych pewn膮 my艣l膮 przewodni膮, za rodzaj albumu, zawieraj膮cego wi膮zank臋 szkic贸w o pokrewnych motywach”.

Argumentem „偶yciowego prawdopodobie艅stwa” usprawiedliwia艂 krytyk i wyja艣nia艂 kompozycyjne „艣ci膮gni臋cie” niekt贸rych partii utworu. W zako艅czeniu wskazuj膮c na nowatorstwo powie艣ci konkludowa艂: „Utw贸r ten bardzo 艣mia艂o, bardzo wyra藕nie przeciwstawi艂 powie艣ci narracyjnej - powie艣膰 nastrojow膮”. Potocki pierwszy w szczeg贸艂owej analizie pokaza艂, na czym polega budowa powie艣ci nastrojowej: oto w porz膮dek rozdzia艂贸w, kt贸re posuwaj膮 naprz贸d fabu艂臋 utworu, prezentuj膮 nowych bohater贸w lub nowe sytuacje i zdarzenia, wprowadzi艂 pisarz rozdzia艂y, kt贸re akcji nie rozwijaj膮, lecz wprowadzaj膮 element nastroju. Funkcj臋 tak膮 spe艂niaj膮 w ca艂o艣ci rozdzia艂y Smutek i Przyjd藕, oraz w znacznej mierze rozdzia艂y takie, jak: „Ta 艂za, co z oczu twoich sp艂ywa...” i Rozdarta sosna, w kt贸rych rozwojowi fabu艂y towarzysz膮 takie偶 nastrojowe pejza偶e dopowiadaj膮ce sensy fabularne utworu.

Opr贸cz tak wyodr臋bnionych rozdzia艂贸w „nastrojowych” s膮 w powie艣ci liczne nastrojowe i nastrojowo-symboliczne „wstawki” wewn膮trz poszczeg贸lnych rozdzia艂贸w. Tak膮 funkcj臋 pe艂ni np. opis burzy w rozdziale Pielgrzym, zako艅czenie rozdzia艂u Swawolny Dyzio, ukazuj膮ce obraz parku tu偶 po przyje藕dzie Judyma do Cis贸w czy wyobra偶enie pradziej贸w w臋gla w rozdziale Glikauf, albo z艂ej, ponurej przyrody w momencie wyjazdu Wiktora z Warszawy czy pejza偶 zako艅czenia powie艣ci. W Ludziach bezdomnych technik臋 symboliczno-nastrojow膮 wprowadzi艂 na du偶膮 skal臋. Dokona艂 w ten spos贸b liryzacji prozy, nasyci艂 j膮 elementami w艂a艣ciwymi poezji.

Symboliczno艣膰 poezji. Pisarz wprowadzi艂 liczne sceny typowo symboliczne. Z symbolizmem wi膮za艂 powie艣膰 ju偶 sam jej tytu艂 oraz zako艅czenie. Tak偶e i wewn膮trz powie艣ci operuje 呕eromski symbolami; do najwyrazistszych nale偶y niew膮tpliwie zako艅czenie rozdzia艂u „Asperges me...”, do kt贸rego wprowadzony zosta艂 przejmuj膮cy krzyk pawia. Paw to ptak, kt贸ry cz臋sto hodowany by艂 w parkach dworskich tamtego czasu, wyst臋puje wi臋c jako element realistycznego potraktowania szczeg贸艂u. Zarazem motyw ten 艂膮czy powie艣膰 z upodobaniami epoki; modernizm, zar贸wno polski, jak i europejski pos艂ugiwa艂 si臋 nim cz臋sto. Jednocze艣nie ma on - jak zawsze w sztuce symbolicznej - swoje inne, „podziemne”, tajemnicze znaczenia.

Symbol jest z natury swojej wieloznaczny; daje si臋 on odczytywa膰 wielorako. Z istoty swej jest te偶 „migotliwy” znaczeniowo. W prze艣wiadczeniu epoki mia艂 ods艂ania膰 i przybli偶a膰, komunikowa膰 czytelnika z g艂臋bokimi, trudno wyra偶alnymi tre艣ciami duszy, mia艂 „sugerowa膰” znaczenia, a nie wyk艂ada膰 je. Cz臋sto 艂膮czy艂 si臋 z prze艣wiadczeniem, 偶e komunikowa膰 on mo偶e tre艣ci w inny spos贸b w og贸le nieprzekazywalne, tajemnicze, metafizyczne. Symbol w wielu przypadkach komunikowa艂 ponadto tre艣膰 prze偶y膰 pojedynczego, konkretnego cz艂owieka z uniwersum kultury. Tak jest w przypadku krzyku pawia.

Paw - to ptak z kr臋gu symboliki solarnej, w wielu kulturach znak wiecznej przemiany, symbol uniwersum. Modernizm wprowadza艂 go cz臋sto tak dla jego dekoracyjno艣ci, jak i dla jego wieloznaczno艣ci. W tradycji chrze艣cija艅skiej tak偶e zwi膮zany by艂 z ko艂em s艂o艅ca, symbolem nie艣miertelno艣ci, a jego ogon ewokowa膰 mia艂 niebo gwie藕dziste. Na Wschodzie nazywany „ptakiem o stu oczach”, by艂 traktowany jak znak pi臋kno艣ci wiecznej, jako symbol spotkania duszy z Bogiem, st膮d wyst臋powa艂 m.in. w symbolice funeralnej r贸偶nych kultur.

Zako艅czenie utworu. Zako艅czenie to dokonuje si臋 w aurze zag臋szczenie, kondensacji problematyki. Trzy ostatnie rozdzia艂y powie艣ci: „Asperges me...”, Dajmonion, Rozdarta sosna - wszystkie, cho膰 ka偶dy inaczej pot臋guj膮 nastr贸j dramatu. Wszystkie te偶 zbudowane s膮 na zasadzie symbolicznej. Rozdzia艂 „Asperges me...” przynosi odwiedziny Judyma u umieraj膮cej, zako艅czone przera藕liwym krzykiem pawia. Rozdzia艂 Dajmonion oparty jest na tek艣cie Obrony Sokratesa Platona, kt贸ry przesy艂a Korzecki Judymowi jako swoiste przes艂anie-testament w obliczu 艣mierci. Zamyka go, tak jak i rozdzia艂 poprzedni, 艣mier膰. Tym razem 艣mier膰 z wyboru - 艣mier膰 samob贸jcza. Korzeckiego nikt nie skazuje w sensie dos艂ownym. „Skazuje” go - metaforycznie - 偶ycie, kt贸rego nie mo偶e on znie艣膰.

Po tym „przygotowaniu” i w tak stworzonej aurze dokonuje si臋 ostatni akt dramatu; akt uwewn臋trzniony - zabicie mi艂o艣ci. On pe艂en aktywno艣ci i potrzeby zmian, nie mo偶e „po filistersku” zgodzi膰 si臋 na taki 艣wiat: „odk膮d tu przyby艂em i zacz膮艂em patrze膰, co艣 we mnie rozdmuchuje ogie艅. Pali si臋 we mnie! Nie wiem, co to p艂onie, nie wiem, co trawi ten po偶ar...”.

Symbolika ognia, po偶aru, p艂oni臋cia zast臋puje wyk艂ad „racji”, dla kt贸rych Judym nie chce i nie mo偶e wi膮za膰 si臋, zak艂ada膰 rodziny. Symbolika ta by艂a jednoznaczna w epoce prze艂omu wiek贸w, epoce nadci膮gaj膮cej i 艣wiadomie przygotowywanej rewolucji. Oznacza艂a p艂omienie i po偶ary rewolucji. Tote偶 ko艅cow膮 scen臋 powie艣ci, scen臋 rozstania Judyma z Joasi膮 i symbol to rozstanie wyobra偶aj膮cy (rozdartej sosny) trzeba widzie膰 w jej 艂unach, w jej kontek艣cie. Rozdarta sosna i jej symbolika rozdartych serc, po艣wi臋cenia 艣wiadcz膮 o tym, 偶e 呕eromski by艂 pisarzem o wielkiej wyobra藕ni, pisarzem, kt贸ry zdawa艂 sobie spraw臋 z koszt贸w rewolucji jeszcze przedtem, zanim j膮 w艂asnymi oczami zobaczy艂 i w艂asnym do艣wiadczeniem prze偶y艂. W czasie pisania Ludzi bezdomnych rozumia艂 rewolucj臋 i dzia艂anie ludzi t臋 rewolucj臋 przygotowuj膮cych jako dzia艂anie celowe i skuteczne, cho膰 wymagaj膮ce ofiar i po艣wi臋ce艅. St膮d tragizm wyboru mi臋dzy cennymi warto艣ciami: ide膮 s艂u偶by og贸艂owi a szcz臋艣ciem w艂asnym. St膮d owo wyrzeczenie si臋 Judyma, kt贸ry z jednej strony „boi si臋” siebie, tego, 偶eby nie zdradzi艂 „idei” i p艂omienia dla kochaj膮cej 偶ony i domu, a z drugiej nie chce tej swojej kochanej istoty nara偶a膰.

Humor. Elementem tonizuj膮cym ci臋偶kie prze偶ycia bohatera, cho膰 zarazem „rozbijaj膮cym kompozycj臋 powie艣ci” s膮 tak偶e sceny wyposa偶one w element humoru i komizmu: Swawolny Dyzio, Praktyka, w kt贸rym z r贸偶nym nat臋偶eniem ironii i sarkazmu przedstawione s膮 najpierw dzieje owej nieudanej praktyki, a p贸藕niej - w ko艅cowej jego cz臋艣ci - wprowadzona zostaje 艣wietna humoreska z dam膮-filantropk膮 w roli g艂贸wnej. Inne (cz臋sto s膮siaduj膮ce ze smutkiem): scena z pijanym wo藕nic膮 wioz膮cym Judyma do Cis贸w czy historia dr. Chmielnickiego oraz podobna w tonacji historia administratora Krzywos膮da Chobrza艅skiego. Pisarz, tworz膮c utw贸r nasycony powa偶n膮 problematyk膮, stara艂 si臋 zr贸wnowa偶y膰 dramatyzm powie艣ci scenami l偶ejszymi, jak to czyniono w moralitecie czy w dramacie szekspirowskim.

Rola kompozycyjna dziennika. Dziennik - podobnie jak proza nastrojowa - by艂 wynalazkiem „epok czu艂ych”, romantyzmu i kierunk贸w do niego nawi膮zuj膮cych. W epoce modernizmu, od s艂ynnego Journal intime Henriego Amiela poczynaj膮c, cieszy艂 si臋 on du偶ym powodzeniem. A by艂 dziennik form膮, kt贸ra dawa艂a pisz膮cemu olbrzymi膮 swobod臋, umo偶liwia艂a te偶 maksymalnie rozlu藕nienie kanon贸w fabularno艣ci. 呕eromski, wprowadzaj膮c t臋 form臋 do powie艣ci jest w tej mierze pionierem. W dzienniku Joasi s膮 zapisy dotycz膮ce w艂a艣ciwie wszystkich dziedzin jej 偶ycia i bardzo wielu spraw epoki. Dziennik taki, jakim uczyni艂 go 呕eromski, jest te偶 jeszcze jednym ze sposob贸w liryzacji prozy; jest to bowiem dziennik uczuciowej, wra偶liwej dziewczyny, kt贸ra w du偶ej mierze traktuje go jako swoisty rodzaj intymnej spowiedzi, a wi臋c formy bardzo bliskiej poezji.

Autor tworzy powie艣膰 nowego typu, kt贸r膮 mo偶na za krytyk膮 贸wczesn膮 nazwa膰 powie艣ci膮 nastrojow膮 i mo偶na - z perspektywy przemian gatunku - opatrzy膰 j膮 kwalifikacj膮 historyczn膮: powie艣膰 m艂odopolska. A wi臋c taka, kt贸ra prze艂amuj膮c zasad臋 艣cis艂ej fabularno艣ci, daje pisarzowi mo偶liwo艣膰 wprowadzenia w obr臋b gatunku materii innorodnych. I tak偶e zmieszania technik: umieszczenia obok partii 艣ci艣le realistycznych b膮d藕 naturalistycznych prozy o charakterze poetyckim i psychologiczno-filozoficznym.

XI. STYLISTYKA „LUDZI BEZDOMNYCH”

Stylistyka Ludzi bezdomnych, tak jak i ich kompozycja, odbiega od konwencji powie艣ci pozytywistycznej i przedpozytywistycznej. Jest ona przy tym inna i nowa nie tylko w stosunku do powie艣ci realistycznej, ale i do nowo powstaj膮cej powie艣ci modernistycznej, reprezentowanej przez Przybyszewskiego, Berenta, Mici艅skiego. Stylistyka ta 艂膮czy w sobie wiele cech obydwu tych typ贸w prozy, tworz膮c zarazem jako艣膰, ca艂kowicie odr臋bn膮, now膮 i niepowtarzaln膮. Tym, co 艂膮czy stylistyk臋 Ludzi bezdomnych z tradycj膮 prozy werystycznej, zar贸wno realistycznej, jak i naturalistycznej, jest rzeczywisto艣膰 i obiektywizm informacyjny. Spotykamy w Ludziach bezdomnych styl d艂ugich, wielocz艂onowych, szeroko rozbudowanych okres贸w zdaniowych. Okres贸w obficie operuj膮cych epitetem metaforycznym, rozbudowanymi por贸wnaniami i metaforami. Spotykamy technik臋 tzw. „bogatego m贸wienia”. M贸wienia przy tym nastawionego nie tylko, a czasami nawet nie tyle na informacj臋 o 艣wiecie przedstawionym, ile na ewokowanie emocji. S艂u偶y temu m. in. ostre, zmys艂owe przedstawienie 艣wiata. Zmys艂y uczestnicz膮 w percepcji 艣wiata tworzonego przez 呕eromskiego bardzo intensywnie.

Strona naturalizmu. Ostre widzenie 艣wiata wielokrotnie prowadzi艂o do uzasadnionych stwierdze艅 o naturalizmie opis贸w 呕eromskiego, zw艂aszcza dzielnic n臋dzy. W odtwarzaniu rejon贸w z艂a, brzydoty, zaniedba艅 spo艂ecznych stosuje technik臋 szczeg贸艂owego i w jaki艣 szczeg贸lny spos贸b somatycznego widzenia. Szczeg贸艂owo i dok艂adnie, drobiazgowo odtworzone s膮 wygl膮dy ulicy, sklepu, produkt贸w w nim sprzedawanych. Dowiadujemy si臋, jak wygl膮da艂y rejony ulicy Ciep艂ej w Warszawie i jakim pieni膮dzem pos艂ugiwano si臋 w niej. Jednocze艣nie obok owej inwentaryzacji szczeg贸艂owo艣ci opisu wyst臋puj膮 i inne cechy szko艂y naturalistycznej. Najpierw sam wyb贸r przedmiotu, wyb贸r „dzielnicy n臋dzy”. Nast臋pnie spos贸b jej przedstawienia: wydobycie wszystkiego, co z艂e i wy艂膮cznie tego: brud, brzydota, gn贸j. Tak偶e s艂ownictwo wprowadzone do opisu, a eksponuj膮ce specjalnie biologiczny spos贸b widzenia 艣wiata, w kt贸rym ulica ma kszta艂t szyi, a ludzie „roj膮 si臋”. Znajdujemy opisy degraduj膮ce cz艂owieka, wprowadzone wprost ze szko艂y naturalist贸w. Adamczewski zauwa偶a, 偶e opisy takie rodz膮 si臋 jednak u 呕eromskiego „sk膮dsi膰 g艂臋biej ni偶 z samej pasji do naturalizmu”, i wskazuje na organizacj臋 psychiczn膮 pisarza, na jego ludzk膮 wra偶liwo艣膰 i p艂yn膮ce z niej wszechogarniaj膮ce uczucie lito艣ci dla n臋dzy, poni偶enia, krzywdy.

Liryzacja powie艣ci. Najog贸lniej mo偶na powiedzie膰, 偶e ujawnia si臋 ona przez zastosowanie s艂ownictwa nacechowanego emocjonalnie, w tym zw艂aszcza s艂ownictwa u偶ytego w specjalnego rodzaju tropach artystycznych. Pisarz w najbardziej nawet informacyjne opisy wprowadza s艂ownictwo i tropy nacechowane uczuciowo. Wprowadza tzw. Stylistyk臋 „bogatego m贸wienia”, polegaj膮c膮 m.in. na pasji gromadzenia i powt贸rzenia. 呕eromski gromadzi wi臋c z upodobaniem wyst臋puj膮ce po sobie przymiotniki, rzeczowniki, wyst臋puj膮ce szeregami po sobie. Pisarz gromadzi, powtarza rozbudowane w identyczny lub zbli偶ony spos贸b struktury sk艂adniowe, lubuj膮c si臋 w paralelizmach sk艂adniowych. Epitety, por贸wnania i metafory wyst臋puj膮 w Ludziach bezdomnych w ca艂ych, du偶ych partiach utworu. Wyst臋puj膮 te偶 na ma艂ych odcinkach tekstu, tworz膮c co艣, co mo偶na by nazwa膰 „technik膮 inkrustracji” metaforycznej. Inkrustracja ta, jak w og贸le operowanie stylistyk膮 nacechowan膮 emocjonalnie, wyst臋puje przede wszystkim w narracji odautorskiej, w s艂owie nie przypisanym bezpo艣rednio bohaterom. Z liryk膮 艂膮czy te偶 t臋 proz臋 rytmika.

Ironia i humor. W Ludziach bezdomnych narratorowi lirycznemu, nadwra偶liwemu, wyposa偶onemu w „czuj膮ce widzenie” towarzyszy nieustannie jakby „drugie ja”, kt贸re niejako dystansuje si臋 od nadmiaru emocji humorem i, cz臋艣ciej, ironi膮. Ironiczny styl 呕eromskiego obfituje w szereg odmian, od ciep艂ej, przychylnej, stosowanej wobec bohater贸w pozytywnych po sarkastyczno-z艂o艣liw膮 w portretach os贸b z dalszego t艂a powie艣ci.

Rzecz jednak znamienna, 偶e ten ironiczny narrator towarzyszy najcz臋艣ciej tym bohaterom, kt贸rzy s膮 mu najbli偶si, z kt贸rych pozycji cz臋sto prowadzona jest narracja, 偶e towarzyszy on tym, kt贸rzy wyposa偶eni s膮 w najwi臋ksz膮 zdolno艣膰 czu艂ej, lirycznej reakcji na 艣wiat. Wyst臋puje wi臋c najcz臋艣ciej w relacjach dotycz膮cych dr. Judyma i Joasi (i rzadziej Korzeckiego). M贸wi on o Judymie najcz臋艣ciej z mieszanin膮 sympatii i ironii, z jego te偶 pozycji w tym samym trybie przedstawia i o艣wietla szereg sytuacji. Ironia jest nawet pewnego rodzaju wska藕nikiem, 偶e narracja jest prowadzona z pozycji bohatera; tak jest np. w opisie ulicy Ciep艂ej, kiedy to, odtwarzaj膮c w technice naturalistycznej straszliwo艣膰 艣wiata za 呕elazn膮 Bram膮, m贸wi on w kt贸rym艣 momencie o kupie b艂ota, „kt贸ra nawet w upale zachowuje w艂a艣ciw膮 jej przyjemn膮 wilgotno艣膰”.

Ironi膮 podszyte s膮 nawet niekt贸re tytu艂y rozdzia艂贸w, np. Mrzonki. Najistotniejsze, najg艂臋bsze marzenie dr. Judyma, o kt贸rych wiemy, 偶e by艂y tw贸rcz膮 projekcj膮 przysz艂o艣ci, autor nazywa „mrzonkami”.

Ironia towarzyszy tak偶e Joasi - cho膰 w jej przypadku jest to najcz臋艣ciej autoironia. Ona sama pisz膮c dziennik zdobywa si臋 na ton ironii skierowanej pod adresem innych, ale i pod swoim w艂asnym.

Ironia jest 艣wiadectwem ostrej, przenikliwej i nade wszystko krytycznej 艣wiadomo艣ci. Jest tu sposobem dystansowania si臋 narratora i bohater贸w wobec przeciwie艅stw. Chroni ich ona przed patosem, pozwala znie艣膰 smutek, bezradno艣膰; jest przecie偶 rodzajem 艣miechu, gorzkiego, ale jednak oczyszczaj膮cego.

Indywidualizacja j臋zyka bohater贸w. Bohaterowie m贸wi膮 r贸偶nymi j臋zykami. Indywidualizacja ma tu bardzo wyra藕ny charakter spo艂eczny. Nie chodzi pisarzowi o podkre艣lenie odmienno艣ci typ贸w ludzkich. Indywidualizacja j臋zyka u 呕eromskiego wskazuje przede wszystkim na odr臋bno艣膰 sfery spo艂ecznej; st膮d podobnie m贸wi膮 wszyscy bohaterowie inteligenccy, kt贸rzy w naturalny spos贸b pozostaj膮 bli偶ej j臋zyka narracji R贸偶nice wyst臋puj膮 przy charakterystyce bohater贸w proletariackich, ch艂opskich, 偶ydowskich. Wraz z tymi bohaterami wprowadza autor j臋zyk potoczny. 呕ywio艂 indywidualnego, m贸wionego j臋zyka ujawnia si臋 w dialogach os贸b z dalszego planu powie艣ci. Najwi臋cej po艣wi臋ci autor uwagi gwarze warszawskiej. Podobnie buduje te偶 pisarz sceny spotkania Judymowej z Polakami w Wiedniu, kt贸rych polszczyzna obfituje w dziwaczne germanizmy. Cz臋sto do narracji wprowadza te偶 wyra偶enia a gwary ch艂opskiej. To specjalne uczulenie na j臋zyk objawia si臋 te偶 w powie艣ci przez wprowadzenie neologizm贸w j臋zykowych, tak偶e przez u偶ycie s艂贸w, zwrot贸w oraz form gramatycznych dawnych, a 偶yj膮cych jeszcze w gwarach. Jeszcze innym sposobem wprowadzenia s艂贸w i form gramatycznych dawnych oraz potocznych s膮 zapisy Joasi w dzienniku. Stosuje pisarz te偶 r贸偶ne cytaty i stylizacje biblijne, pojawiaj膮ce si臋 zw艂aszcza tam, gdzie waga problematyki, jej istotno艣膰 zdaje si臋 pisarzowi nie do ud藕wigni臋cia przez wsp贸艂czesny, zbanalizowany j臋zyk. Ma to miejsce w pe艂nych patosu, ale i rzeczywistego znaczenia wypowiedziach Korzeckiego na temat systemu warto艣ci etycznych oraz w zapisach Joasi.

Literacka polszczyzna powie艣ci zostaje w ten spos贸b wzbogacona i urozmaicona. Pisarz, tworz膮c szeroko zakrojon膮 panoram臋 spo艂eczn膮 tak偶e poprzez j臋zyk i jego odmiany, ukazuje niejednorodno艣膰, z艂o偶ono艣膰 i bogactwo spo艂ecznego tworzywa, jego zanurzenie z jednej strony w dawno艣膰, ale z drugiej w polsko艣膰, by tak rzec, regionaln膮 i peryferyjn膮, zasilaj膮c膮 nieustannie kanon j臋zyka literackiego.

Streszczenie

Akcja utworu toczy si臋 kolejno w Pary偶u, Warszawie, Cisach i Zag艂臋biu D膮browskim w ko艅cu XIX w. G艂贸wnym bohaterem jest doktor Tomasz Judym, kt贸rego losy mo偶na obserwowa膰 poprzez dwa tomy (23 rozdzia艂y) powie艣ci.

Tom I Wenus z Milo. Doktor Judym przebywa od kilkunastu miesi臋cy na praktyce chirurgicznej w Pary偶u. Zwiedza miasto, spaceruj膮c i obserwuj膮c otoczenie - pi臋kno przyrody rozgrzanej upa艂em, mijane zabytki architektury, wspania艂e powozy arystokrat贸w. Podczas pobytu w Luwrze zatrzymuje si臋 przed pos膮giem Wenus z Milo i rozmy艣la nad losem bogini. Docieraj膮 do niego odg艂osy rozmowy prowadzonej po polsku. Poznaje pani膮 Niewadzk膮 - bogat膮 starsz膮 ziemiank臋, jej wnuczki; siedemnastoletni膮 Natali臋 i pi臋tnastoletni膮 gadatliw膮 Wand臋 Orsze艅skie oraz ich guwernantk臋 - dwudziestokilkuletni膮, pe艂n膮 wdzi臋ku Joann臋 Podborsk膮. Judym oferuje paniom swoje towarzystwo w charakterze przewodnika po Pary偶u i wyja艣nia, 偶e jego nazwisko nie powinno kojarzy膰 si臋 ze znakomitym rodem z Wo艂ynia, bowiem jest synem szewca, pijaka z Warszawy. Nast臋pnego dnia wszyscy pi臋cioro zwiedzaj膮 Wersal, komnaty kr贸lewskie i sal臋 lustrzan膮.

W pocie czo艂a. Po roku od spotkania w Pary偶u Tomasz Judym wraca do Warszawy. Nocuje w hotelu, a potem udaje si臋 w kieunku ulicy Ciep艂ej, w stron臋 rodzinnego domu. Po drodze mija n臋dzarzy w 艂achmanach, tarzaj膮ce si臋 w b艂ocie dzieci, rudery warsztat贸w. Wsz臋dzie widzi niedo偶ywionych, brudnych, zaniedbanych ludzi, szaro艣膰 i brzydot臋, uderza go smr贸d rynsztok贸w znany z czas贸w jego dzieci艅stwa - nic si臋 od tamtej pory nie zmieni艂o. Po rozmowie z dziewczyn膮 pilnuj膮c膮 umys艂owo chor膮 babk臋 (przywi膮zan膮 do haka, 偶eby nie uciek艂a, straszliwie krzycz膮c膮) i bawi膮c膮 dzieci Wiktora ciotk膮 dowiaduje si臋, 偶e brat pracuje w stalowni (po kilka dni nie bywa w domu), a bratowa w fabryce cygar. Judym udaje si臋 do fabryki, obserwuje panuj膮ce tam nieludzkie warunki, rozmawia z bratow膮, wyniszczon膮 ci臋偶k膮 prac膮. Nast臋pnego dnia spotyka si臋 z Wiktorem, kt贸ry niedawno musia艂 zmieni膰 prac臋 (ma charakter buntownika, nie umie ust臋powa膰) i odprowadza go do stalowni. Brat zazdro艣ci Tomaszowi awansu spo艂ecznego, ten za艣 wyja艣nia mu, jakim kosztem do niego doszed艂. Ciotka, kobieta lekkich obyczaj贸w, wzi臋艂a go do siebie, by si臋 nim zaopiekowa膰. Istotnie, umo偶liwi艂a mu zdobycie wykszta艂cenia, jednak za cen臋 wykorzystywania go do wszelkich domowych prac, ci膮g艂ego upokarzania i bicia. Doktor uwa偶nie przygl膮da si臋 wyczerpuj膮cej pracy w stalowni i „gruszce” s艂u偶膮cej do wytopu stali.

Mrzonki. W salonie doktora Czernisza - s艂awy medycznej w Warszawie - spotyka si臋 towarzystwo lekarzy. Judym wyst臋puje z odczytem, kt贸ry stopniowo zniech臋ca s艂uchaczy. M贸wi o metodach dezynfekcji, higienie 偶ycia paryskiego mot艂ochu, podaje przyk艂ady rodzime, zaznaczaj膮c, 偶e zadaniem lekarzy jest temu przeciwdzia艂a膰, ale Lekarz dzisiejszy - to lekarz ludzi bogatych. Zgromadzeniu ostro krytykuj膮 idealistyczn膮 postaw臋 Judyma, uwa偶aj膮, 偶e s膮 dobrymi lekarzami, s膮 oburzeni jego oskar偶ycielskim wyst膮pieniem. Po o偶ywionej dyskusji prelegent orientuje si臋, 偶e w tym gronie nie zyska sprzymierze艅ca i szybko opuszcza mieszkanie dra Czernisza. Po drodze rozmawia z 呕ydem, doktorem Chmielnickim, i s艂yszy s艂owa powszechnego pogl膮du: Kolega si臋 mylisz! Medycyna to fach. Nie ma tu miejsca na mi艂osierdzie, wype艂nianie powo艂ania zawodowego, bezinteresowno艣膰.

Smutek. Judym spaceruje po parku i obserwuje obumieranie natury - jest pocz膮tek pa藕dziernika. Opisowi przyrody towarzyszy ukazanie prze偶y膰 bohatera, kt贸ry czuje, 偶e umieraj膮 jego marzenia. W艣r贸d smutnych my艣li wydawa艂o mu si臋, 偶e mija go kareta z paniami poznanymi w Pary偶u.

Praktyka. Poza prac膮 w szpitalu Judym postanawia leczy膰 we w艂asnym prywatnym gabinecie. Przez pi臋膰 miesi臋cy na pr贸偶no oczekuje cho膰by jednego pacjenta - to zapewne efekt odczytu. Dr Chmielnicki doradza Tomaszowi wyjazd do Cis贸w i obiecuje protekcj臋 u dyrektora sanatorium W臋glichowskiego podczas spotkania w Warszawie chirurg dowiaduje si臋 od przysz艂ego pracodawcy, jakie s膮 warunki zatrudnienia oraz o pobycie w Cisach pa艅 poznanych w Pary偶u.

Swawolny Dyzio. Podczas podr贸偶y poci膮giem uprzykrzonym towarzyszem jest urwis Dyzio, kt贸ry podr贸偶uje z bezradn膮 wobec niego matk膮. Ch艂opiec nie daje Judymowi spokoju nawet po zmianie przedzia艂u, a tak偶e po opuszczeniu poci膮gu. Nie pomog艂o nawet lanie, kt贸re lekarz, straciwszy cierpliwo艣膰, sprawi艂 malcowi. Wsp贸lna podr贸偶 powozem sta艂a si臋 nie do zniesienia - dalsz膮 drog臋 doktor odby艂 pieszo, p贸藕niej przypadkowo napotkan膮 furmank膮, kt贸ra si臋 wywr贸ci艂a, i znowu pieszo.

Cisy. Po zapoznaniu si臋 ze zwierzchnikami Judym dowiaduje si臋 o historii i walorach leczniczych uzdrowiska. Za艂o偶y艂 je nie偶yj膮cy pan Niewadzki. Kurort prowadzony by艂 na zasadzie sp贸艂ki akcyjnej przez rad臋 nadzorcz膮 (prezes - adwokat z Moskwy, wiceprezes Leszczykowski zwany „Lesem” - bogaty wsp贸lnik z Konstantynopola, kt贸ry w razie potrzeby przysy艂a艂 pieni膮dze, drugi wiceprezes - bogaty przemys艂owiec z Warszawy, pan Stark). Dyrektorem zak艂adu by艂 dr W臋glichowski, za艣 administratorem Jan Bogus艂aw Krzywos膮d Chobrza艅ski. Leczyli si臋 tu bogaci ludzie z ca艂ego kraju. Cisy by艂y po艂o偶one w maj膮tku pani Niewadzkiej.

Kwiat tuberozy. Judym zwiedza ma艂y ko艣ci贸艂ek i zastaje tam podczas nabo偶e艅stwa panny Orsze艅skie wraz z Joann膮 Podborsk膮. Razem udaj膮 si臋 do proboszcza na 艣niadanie. Paniom towarzyszy Karbowski - utracjusz i bawidamek, w kt贸rym kocha si臋 Natalia. Tomasz poczu艂 zazdro艣膰 i 偶al z tego powodu.

Przyjd藕. Judym obserwuje z okna natur臋 po burzy. Opis jest pe艂en lirycznych sposob贸w wyra偶ania my艣li. Z jego nastrojem wsp贸艂gra stan duchowy bohatera. Tajemnicza rado艣膰 poci膮ga艂a wzrok jego ku ko艅cowi alei, a serce ulatywa艂o z g艂臋bi piersi jak zapach. Na co艣 nies艂ychanego czeka艂, na przyj艣cie czyje艣...

Zwierzenia. Rozdzia艂 ten jest przytoczeniem fragment贸w pami臋tnika pisanego przez Joasi臋. Urodzi艂a si臋 ona w szlacheckim dworku we wsi G艂ogi. Wcze艣nie osierocona musia艂a sama stara膰 si臋 o wykszta艂cenie i utrzymanie. Uko艅czy艂a gimnazjum w Kielcach, korzystaj膮c z pomocy ubogiej ciotki. Podj臋艂a obowi膮zki guwernantki u bogatych 呕yd贸w w Warszawie. W tramwaju zwr贸ci艂a uwag臋 na m艂odzie艅ca w cylindrze, kt贸ry p贸藕niej okaza艂 si臋 Judymem. Po kilku latach pracy w charakterze guwernantki w Cisach wyje偶d偶a na kr贸tko w rodzinne strony - do Kielc i do M臋karzyc, maj膮tku wujostwa wynosz膮cego si臋 ponad s艂u偶b臋 i lud. Odwiedza tak偶e utracony dw贸r w G艂ogach i groby rodzic贸w na cmentarzu w Krawczyskach. U艣wiadamia sobie swoj膮 samotno艣膰 i bezdomno艣膰. Pami臋tnik wiele m贸wi o osobach, kt贸re spotka艂a, miejscach, dzie艂ach sztuki, lekturach. Joasia jawi si臋 w nim jako osoba niezwykle wra偶liwa, dostrzegaj膮ca krzywd臋 innych.

Tom II Poczciwe prowincjonalne idee. Tomasz zacz膮艂 prowadzi膰 w Cisach intensywne 偶ycie towarzyskie, a przy tym pr贸bowa艂 zrazi膰 Natali臋 do Karbowskiego (jednak z odwrotnym skutkiem - sam narazi艂 si臋 na jej niech臋膰). Szpital zmieniono na budynek folwarczny. Judym podj膮艂 starania, by przywr贸ci膰 mu dawn膮 funkcj臋, co w ko艅cu mu si臋 uda艂o. Leczy艂 wszystkich, kt贸rzy tego potrzebowali. We wrze艣niu dzieci z czworak贸w zapad艂y na febr臋. Pani Niewadzka pozwala w prezencie dla Joasi przygotowa膰 dla nich budynek starej piekarni. 殴r贸d艂em zaka偶enia by艂y malownicze stawy i sadzawki wykopane w torfiastym gruncie. Gnij膮 w nich spadaj膮ce z drzew li艣cie i rozmna偶aj膮 si臋 wodorosty. Specyficzny zapach 艣wiadczy o procesach gnilnych. Dr W臋glichowski nie tylko nie przej膮艂 si臋 uwagami Judyma, ale wr臋cz doradzi艂 milczenie na ten temat, chocia偶 zdarzy艂y si臋 zachorowania tak偶e w艣r贸d kuracjuszy. Powodem by艂o to, 偶e w stawach Krzywos膮d hodowa艂 ryby, a przy tym wszelkie zmiany wymaga艂yby nak艂ad贸w finansowych.

Starcy. Po uporz膮dkowaniu dokumentacji szpitalnej Judym opracowa艂 projekt poprawy zdrowotno艣ci Cis贸w i przedstawi艂 go na radzie komisji rewizyjnej (trzech udzia艂owc贸w sp贸艂ki), kt贸rzy co roku wizytuj膮 o艣rodek. Komisja odrzuca pomys艂y Judyma. Jedynym zwolennikiem jego idei jest Les, got贸w wy艂o偶y膰 na ten cel w艂asne pieni膮dze. Judym tak bardzo narazi艂 si臋 zarz膮dcom Cis贸w, 偶e lekcewa偶膮 go nawet jako lekarza.

„Ta 艂za, co z oczu twoich sp艂ywa...”. Tytu艂 rozdzia艂u jest pocz膮tkiem wiersza A. Asnyka. Judym przeznacza zaoszcz臋dzone pieni膮dze na wyjazd brata za granic臋. 呕ona i dzieci odprowadzaj膮 Wiktora doro偶k膮 do poci膮gu.

O 艣wicie. Napotkana wczesnym rankiem Joanna informuje Judyma o ucieczce Natalii z Karbowskim. Postanowi艂a go po艣lubi膰, podj膮膰 pieni膮dze z konta i wyjecha膰 z nim za granic臋. Poszukiwanie uciekinierki nie przynios艂o rezultat贸w. Podczas spacer贸w i rozmowy Tomasz u艣wiadamia sobie, 偶e nie Natali臋, ale Joasi臋 kocha: Przecie to jest moja 偶ona.

W drodze. Sprzedawszy skromny dobytej Judymowa wraz z dzie膰mi wyrusza na pro艣b臋 m臋偶a (zawart膮 w li艣cie) do Szwajcarii. Przegapiwszy w艂a艣ciw膮 stacj臋, wysiada na ko艅cowej. Zdruzgotana nieszcz臋艣ciem pod膮偶a pieszo w kierunku miasta. Z pomoc膮 przychodzi jej przypadkiem napotkana Natalia i jej m膮偶 Karbowski. Wiktor o艣wiadcza 偶onie, 偶e zamierza uda膰 si臋 do Ameryki.

O zmierzchu. Judym cz臋sto spacerowa艂 z Joann膮 i Wand膮. Podczas jednej z przechadzek we dwoje nast膮pi艂y o艣wiadczyny przyj臋te pozytywnie.

Szewska pasja. Do Cis贸w zacz臋li nap艂ywa膰 kuracjusze (po艂owa czerwca), wi臋c Krzywos膮d poleci艂 wybiera膰 szlam ze staw贸w i wrzuca膰 do strumienia, 偶eby szybciej si臋 go pozby膰 i usun膮膰 przykry zapach parku. Grozi艂o to zachorowaniem ch艂op贸w i zwierz膮t korzystaj膮cych z wody. Podczas gwa艂townej wymiany zda艅 Judym nazwa艂 administratora starym os艂em, a gdy ten chcia艂 go uderzy膰, odpowiedzia艂 chwytem za gard艂o i wrzuceniem Krzywos膮da do stawu.

Gdzie oczy ponios膮. W臋glichowski tego samego dnia zrywa umow臋 z Judymem. Joasia jest roz偶alona, 偶e b臋dzie musia艂 opu艣ci膰 Cisy. On sam r贸wnie偶 nie chce si臋 z ni膮 rozstawa膰, ale nie ma wyboru. Mimo pocz膮tkowych rozterek, nie chce przeprosi膰 Krzywos膮da. Podczas podr贸偶y spotyka dawnego znajomego z Pary偶a i Szwajcarii, in偶yniera Korzeckiego, kt贸ry zach臋ca go, by wyjecha艂 do Zag艂臋bia. Przyje偶d偶aj膮 do Sosnowca. Korzecki zwierza si臋 ze swoich fascynacji i obaw - ci膮gle my艣li o 艣mierci.

Glikauf. Kiedy Judym wsta艂 rano, gospodarza ju偶 nie by艂o, poszed艂 wi臋c do kopalni, gdzie pozna艂 trudne warunki pracy g贸rnik贸w, dowiedzia艂 si臋 o m臋czeniu koni ci膮gn膮cych w贸zki z w臋glem.

Pielgrzym. Korzecki przedstawia Judyma in偶ynierowi Kalinowiczowi, dyrektorowi kopalni, kt贸ry zgromadzi艂 w swoim domu wiele dzie艂 sztuki. Przybyli poznaj膮 c贸rk臋 i syna naczelnego in偶yniera. M艂ody Kalinowicz informuje o tym, 偶e na osiem kopal艅 przypada jeden lekarz, kt贸ry w tej sytuacji nie mo偶e normalnie pracowa膰. Do Korzeckiego przychodzi przemytnik z pakunkiem (Korzecki wyja艣nia, 偶e przyni贸s艂 on kort na ubranie). Podczas powrotu z wizyty Judym deklamuje fragment Hymnu J. S艂owackiego (Smutno mi, Bo偶e) m贸wi膮cy o pielgrzymowaniu. Korzecki oddala si臋 na chwil臋, rzekomo odda膰 materia艂 krawcowi.

Asperges me... Po Judyma przyje偶d偶a znajomy Korzeckiego, ucze艅 gimnazjum, 偶eby prosi膰 o wizyt臋 u chorej matki. Doktor przepisuje jej kuracj臋, chocia偶 zdaje sobie spraw臋, 偶e to ostatnie stadium gru藕licy. Przes膮dnie reaguj膮ca na g艂os pawia chora i atmosfera ponurej nocy podczas powrotu do domu natchn臋艂a Tomasza niepokojem. Krzyk pawia znowu dobieg艂 z oddali.

Dajmonion. Judym pracuje jako lekarz fabryczny i zajmuje mieszkanie blisko kopalni. Pewnego dnia otrzymuje dziwny list od Korzeckiego (cytat z Apologii Sokratesa Platona o Dajmonionie). Zlekcewa偶y艂 te s艂owa, ale gdy dogoni艂 go pow贸z, szybko zrozumia艂, 偶e trzeba jecha膰 na pomoc przyjacielowi. Korzecki le偶a艂 z roztrzaskan膮 g艂ow膮, zastrzeli艂 si臋. W uchylonej szufladzie le偶a艂 atlas anatomiczny otwarty na stronie ukazuj膮cej g艂ow臋. Poprowadzono przez ni膮 czerwon膮 lini臋 ze strza艂k膮. Do pokoju wszed艂 wysoki blondyn (to on przyni贸s艂 tajemnicz膮 paczk臋 Korzeckiemu do domu Malinowicza) i nie zauwa偶ywszy doktora cicho 偶egna艂 nie偶yj膮cego.

Rozdarta sosna. Judym idzie na dworzec powita膰 Joasi臋, kt贸ra zatrzyma si臋 na dzie艅, b臋d膮膰 z Wand膮 i pani膮 Niewadzk膮 w podr贸偶y. Ch艂odne przyj臋cie zaniepokoi艂o pann臋 Podborsk膮. Oboje zwiedzaj膮 hut臋, walcowni臋, odlewnie. Brodz膮 w b艂ocie, kurzu, w艣r贸d og艂uszaj膮cego ha艂asu. Wsz臋dzie wida膰 straszn膮 n臋dz臋 i ci臋偶k膮 prac臋 wyniszczonych ludzi. Joasia przedstawia Tomaszowi swoje plany: za艂o偶膮 gdzie艣 szpital i razem b臋d膮 pracowali, ratuj膮c zdrowie biedoty. Po chwili uniesienia Judym jednak postanawia inaczej - chce rozwali膰 te 艣mierdz膮ce nory, przypomina sobie o swoim pochodzeniu i poczuciu odpowiedzialno艣ci za los swojej klasy, musi sp艂aci膰 d艂ug za to, 偶e wyrwa艂 si臋 z nizin spo艂ecznych. Obawia si臋, 偶e ma艂偶e艅stwo zmieni艂oby go w dorobkiewicza. Joasia p艂acze, po czym 偶yczy mu Szcz臋艣膰 ci Bo偶e i odchodzi w kierunku dworca. Judym b艂膮dzi po zniszczonym terenie, lasach i rozlewiskach. Na brzegu zawaliska dostrzega sosn臋 o rozdartym korzeniu, rzuca si臋 na ziemi臋 i rozmy艣la poruszony tym widokiem, odzwierciedlaj膮cym jego stan, rozpacz Joasi, ich rozerwane losy. S艂ysza艂 doko艂a siebie p艂acz samotny, jedyny, p艂acz przed obliczem Boga.

Nie wiedzia艂 tylko, kto p艂acze...

Czy Joasia? - Czy grobowe lochy kopalni p艂acz膮?

Czy sosna rozdarta?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mat. 24 w.37-39 LUDZIE W DNIACH OBECNYCH, Wiersze Teokratyczne, Wiersze teokratyczne w . i w .odt
Mat 24 w 37 39 LUDZIE W DNIACH OBECNYCH
24 pi膮tek
24(45)RUP
ostre bia艂aczki 24 11 2008 (kurs)
ZPSBN T 24 ON poprawiony
24 NIEDZIELA ZWYK艁A A
Wyk艂ad 24
4 wyk艂ad0 24 10 2007
Atrybucje 23 24
od 24 do 32
24 G23 H19 QUALITY ASSURANCE OF BLOOD COMPONENTS popr
4 JM02 JS05 24 29 z艂amania
24 gold & 20's
mspo 24 2
ludzie

wi臋cej podobnych podstron