GÅ‚uptas Fabi
-A więc jest pan doktorem... - mruknął Biunk, - wsuwając zadatek do górnej kieszeni kombinezonu. - Wszystko jasne...
  - Szyld potrzebny jest na poniedziałek - powiedział młody lekarz. - Mam nadzieję, że pan zdąży.
  - Więc doktor - powtórzył Biunk. - To ci dopiero. A co pan zamierza u nas robić?
  - Chcę otworzyć prywatną praktykę. O ile wiem, w miasteczku nie ma żadnego lekarza.
  - Zgadza się. Ostatni dał drapaka ze dwadzieścia lat temu. Bywały tutaj co prawda przyjezdne zuchy jak pan. Żaden nie wytrzymał dłużej niż miesiąc.
  Rozmówca Biunka zmierzał już do wyjścia, ale jeszcze zatrzymał się na progu.
  - Czy było tak dużo pacjentów?
  - Przeciwnie, doktorku, w tym cały dowcip. U nas w miasteczku nikt nie choruje.
  Za pozwoleniem... Jak to, nie choruje?
  - No nie. Chyba, że ktoś utonie albo pójdzie na noże o dziewczynę. Ale pan przecież nie robi trumien, prawda?
  Był u nas jeden co robił trumny, ale zapił się z nudów. Teraz trumny zamawiają u mnie. Ostatnią zbiłem trzy lata temu, kiedy staruszek Hages pomylił esencję octową ze spirytusem. Tak to wygląda, doktorku.
  - Dziwne. Bardzo dziwne. Wczoraj wynająłem piętro w domu niedaleko stąd. Gospodarz wie, że jestem lekarzem, ale nic mi nie mówił.
  - Bo pewnie pan nie pytał.
  - Ależ nie, spytałem, czy to prawda, że tu nie ma lekarzy. Odpowiedział, że prawda.
  - A co miał jeszcze mówić! Zapłacił pan?
  - Oczywiście, za miesiąc z góry...
  - Jasna sprawa. Kto ma ochoto stracić lokatora: Pomieszka pan miesiąc, odpocznie. Okolicę mamy piękną, lepszego powietrza nigdzie pan nie znajdzie. I wikt tani. A w do praktyki, doktorku, niech pan to sobie wybije z głowy. Szyld panu wykombinuje, bo już wziąłem zadatek, ale niech pan pamięta, że jest pan tutaj potrzebny, jak...
  Biunk szukał najmniej obraźliwego porównania. Doktor nerwowo gładził swoją ciemnoblond bródkę, którą niedawno zapuścił, żeby dodać twarzy powagi.
  - Zobaczymy - powiedział wyzywająco. - Sądzę, że jak dobrze poszukać, to chorzy się znajdą.
  - Dopomóż Bóg - powiedział z ironią Biunk. Rozmówcy stali w drzwiach warsztatu, skąpani w mieszaninie zapachu kleju kostnego, opiłków, proszku lutowniczego i nie wiadomo czego jeszcze.
  Nad nimi widniał jaskrawy szyld:
 Â
 Â
ANWER BIUNK MAJSTER DO WSZYSTKIEGO
Porady małżeńskie i rodzinne
udzielane są bezpłatnie
 Â
  ... trzeba pójść do tego z największego domu nie najpierw zajrzeć do kędzierzawej czy wszystko w porządku bo u niej to już długo nie potrwa i przy okazji do jej ojca coś mi się nie podoba jego pik pik pik zbadam kędzierzawą i ojca i pójdę do tego z największego domu jeśli nie przepędzą znowu nie dają przyjrzeć mu się z bliska a ja czuje że trzeba jak najszybciej go leczyć ale z daleka nie widzę na co wpaść do chudego już z nim dobrze ale może grudki zostały we krwi że też od razu go nie zauważyłem mało się nie spóźniłem ale do niego wpadnę później najpierw koniecznie do kędzierzawej ten przyjezdny miał we krwi takie obrzydliwe bule kłaczki prawie wszystkie powyciągałem ale nie zdążyłem on wyjechał i kędzierzawa bardzo płakała w brzuchu ma maleństwo i też pojawiły się białe kłaczki wszystkie wyciągnąłem i długo trzeba było leczyć maleństwo ojciec kędzierzawej mówił nie patrz na niego bo urodzi się taki jak on i wyganiał mnie a ja mimo wszystko chodziłem leczyć maleństwo i teraz ono wyjdzie z brzucha zdrowe i o czasie i bez kłaczków...
 Â
  - Nic a nic panu nie wyjdzie, doktorku. Mówię to panu. Chyba, że będzie się pan pokazywał za pieniądze. Prawdziwy doktor to u nas osobliwość.
  - Zobaczymy - powiedział lekarz już bez poprzedniej stanowczości i włożył kapelusz. - Ale, ale, chciałem zapytać, jakich konsultacji pan udziela?
  - Po prostu. Jeśli jakiś dureń zapyta, ojczulku Biunk, masz, powiadają, duże doświadczenie życiowe, powiedz, mam się żenić, czy nie, mówię mu: rób, jak chcesz, i tak później będziesz żałował.
  - To, jeśli się nie mylę, słowa Sokratesa?
  - Kogo, kogo? - zapytał Biunk.
 Â
  ... jeśli zdążę to pójdę do tej która daje smaczne kurze kosteczki jej czaszka z prawej strony w każdej chwili może pęknąć w środku trzeba badać i leczyć jeśli nie zdążę to jutro do niej pierwszej pójdę, a obok niej ten co gra w piłko zęby mu rosną nieprawidłowo ale nie wiem co zrobić i mieszka tam jeszcze zły staruch który rzucił we mnie polanem i zranił mnie w nogę zaczynają się u niego kamyczki trzeba je rozdrobnić a wtedy wszystkie je wysika zdaje się o nikim nie zapomniałem tylko ten z największego domu w żaden sposób nie mogę się do niego dostać a koniecznie muszę przyjrzeć mu się z bliska...
 Â
  Z warsztatu wychodziło się na mały plac, albo jak kto woli duże skrzyżowanie. Po obu stronach najbliższej ulicy znajdowały się dwie restauracje - "Smakowity odpoczynek" i "Wesoła paczka". Pod szyldem pierwszej z nich wisiał transparent z kuszącym napisem: Tu gotują z natchnieniem. Front konkurencji zdobił późniejszy napis: A tu gotują z masłem. Obydwa bez wątpienia wyszły spod pędzla Anwera Biunka.
  - Wesołe to wasze miasteczko - powiedział lekarz patrząc na szyldy. - Jednego tylko nie mogę zrozumieć: jakim cudem do dzisiaj nikt o was nie słyszał? To przecież sensacja.
  - Jesteśmy ludźmi cichymi, skromnymi - odpowiedział Biunk.
 Â
  ... o mały włos zapomniałbym do tego nosatego w okularach zdaje się znowu zaczyna kasłać ale to bardzo proste i do tego po drodze a z kędzierzawą wszystko w porządku i jej ojcu pik pik pik poprawiłem a przecież mogło być pęknięcie ale na czas zauważyłem jeszcze trochę a byłoby patrzcie stoi ten co się zawsze wyśmiewa i obok nieznajomy z bródką nieznajomemu w brzuchu rośnie niedobre ziarenko wykrzywiły się sprężynki jeśli wyrośnie i będzie ich dużo i przenikną do krwi może umrzeć trzeba leczyć dopóki ziarenko jest małe bo później będzie trudniej raz-dwa wyleczę i pójdę popatrzeć na...
 Â
  - A to kto? - zapytał lekarz, odprowadzając wzrokiem przygarbioną postać w łachmanach.
  - To Fabi, tutejszy pomyleniec. Niemowa.
  - Ma niesamowicie magnetyczne spojrzenie. Popatrzył tak, że ciarki mnie przeszły.
  - Tak, nieprzyjemnie, kiedy się tak wpatruje. Jakby przewiercał na wylot.
  - Zauważył pan?1- krzyknął doktor. - On ma astmatyczny oddech. I na głowie grzybicę strzygącą. A pan mówił, że nie ma chorych.
  - To prawda. On jeden jest taki, ale to nie ma znaczenia. I majątku pan na nim nie zbije, doktorku. Co najwyżej skapnie panu garść resztek na zapłatę.
  - Mógłbym go leczyć bezpłatnie, skoro już tu jestem powiedział w zamyśleniu lekarz.
  - Najpierw niech go pan złapie - powiedział Biunk. Chociaż jest chory, diabelnie szybko biega. A wiec szyld jest potrzebny na poniedziałek?
  Tak?
przekład : Izabela Orłowska