Jestem w układzie


Jestem w układzie

Rzadziej się uśmiecha. Już nie proponuje kawy po pracy. Unika mnie. Czeka, że jej pomogę... A ja nie wiem jak - opowiada Iwona.


Wezwał mnie szef. "Wytypowaliśmy trzy osoby, z którymi wiążemy przyszłość firmy, na szkolenie w Edynburgu. Wśród nich jest pani. Gratuluję". Szef dał do zrozumienia, że do etatu blisko. Taniec radości zaczęłam na korytarzu, skończyłam w naszym pokoju. "Jadę na szkolenie. I chyba mam etat w kieszeni" - wykrzykiwałam do Kingi. "A o mnie coś wiesz? Kto jeszcze jedzie?". Nie wiedziałam. Mogłam spytać, ale nie przyszło mi to do głowy. "Proszę, idź i spytaj. On cię lubi, a do mnie ma ciągle jakieś uwagi". Wróciłam do szefa. Zapytałam o Kingę. Trochę się plątałam - że jesteśmy zżyte, że razem przyszłyśmy do firmy, że byłoby mi raźniej. Przerwał: "Proszę nie bawić się w adwokata". "Pojedziesz następnym razem" - próbowałam pocieszać. "Mówisz bzdury, wiesz, że następnego razu nie będzie". Wieść o moim szczęściu rozeszła się po naszym piętrze. Ciągle ktoś wpadał i gratulował. Ona trzymała nos w papierach i nie podnosiła wzroku. Próbowałam żartować: "Dziś ze mnie gwiazda, jutro runę z hukiem". Nawet się nie uśmiechnęła. Po pracy zniknęła. Nawet nie zdążyłam zaprosić jej na drinka.

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

Przyszłyśmy do firmy prawie w tym samym czasie. Ona dwa tygodnie wcześniej. I to ona opowiadała mi o swoich wrażeniach: "Wojtka unikaj, karierowicz. Do szefa nie chodź w poniedziałki. Po weekendzie bywa wściekły. O pomoc proś Ankę - życzliwa i nie rozniesie, że sobie nie radzisz". Pomagała mi szukać druków zamówień, "sprzedała" swój sposób na prowadzenie dokumentacji. No i wprowadziła w grono znajomych. W Poznaniu mieszkałam dopiero trzy miesiące - nie znałam tu nikogo. Dużo jej zawdzięczałam. Czasem po pracy szłyśmy na kawę. Czasem do siebie dzwoniłyśmy.

Któregoś dnia szef wpadł do nas. "Zostańcie jutro dłużej. Mam dwóch klientów z Niemiec. Oprowadzicie ich po firmie". "Nie mogę - powiedziała Kinga. - Umówiłam się z fachowcem od okien". "To pani przełoży". "Nie mogę, ma takie długie terminy". Wzruszył ramionami.


Nie została. Tydzień po tym skręciła nogę i poszła na zwolnienie. Szef, mijając mnie na korytarzu, pytał: "A pani koleżanka to jeszcze żyje? Pani przejmie jej klientów. Nie można im mówić, że mamy chorowitych pracowników".


Nie było jej trzy tygodnie. W tym czasie zorganizowano weekendowy wyjazd integracyjny. Mijani co dzień na korytarzu ludzie okazali się sympatyczni. Nawet "karierowicz" Wojtek. Zaprzyjaźniliśmy się. Chodziliśmy po pracy do pubu, do kina. Pewnego dnia odwiedziłam ją z pudełkiem ptasiego mleczka. Nawet niespecjalnie chciała słuchać, co w firmie: "Za kilka dni wracam, co będziemy o tym młynie rozmawiać".

Szef nie zgodził się, żebym oddała jej przejętych klientów. "To ja się przy nich napracowałam, żeby ich namówić do współpracy" - stwierdziła i pobiegła do szefa. Wróciła zapłakana - powiedział, żeby bardziej dbała o swoje zdrowie. I że będzie się jej przyglądał. No i się przyglądał. Zwracał zestawienia, bo były w nich literówki, zauważał pięć minut wcześniejsze wyjścia z pracy. Radziłam, żeby przetrzymała, nie dała się na niczym złapać. Pracowała ciężko, ale za dużo rzeczy chciała robić naraz. Umawiała się z dwoma klientami na tę samą godzinę, nie zdążała z zestawieniami kosztów. Kryłam ją, jak mogłam. W końcu znowu zapłakana wróciła z dywanika u prezesa. Wzięłam od niej papiery i uzupełniłam dokumentację. Rzuciła nimi o moje biurko: "Pomyliłaś liczby". Ona jest pewna, że weszłam w układy, że jestem ulubienicą szefa i że wszyscy chcą się jej pozbyć...

Zdaniem psychologa

Nie licz na to, że dorośnie


Iwono, twoja koleżanka ma poczucie zagrożenia, boi się, że straci pracę. Radziłaś jej, by przeczekała skutki pójścia na zwolnienie, starała się zatrzeć złe wrażenie, i miałaś rację. Kinga jednak wpadła w panikę i zamiast pracować skutecznie, popełnia błędy. Ma poczucie krzywdy i szuka powodu swoich nieszczęść w innych. Zamiast zdobywać życzliwość, robi sobie wrogów. Pomóż jej i porozmawiaj z nią. Powiedz jej, jakie widzisz błędy - że działa w pośpiechu, zbyt wiele bierze na siebie, a nadgorliwość nie jest dobrą strategią. Pomóż jej wrócić do równowagi. Rzeczywiście miała pecha, że w krótkim czasie zdarzyło jej się popełnić dwa największe grzechy w ocenie szefa - odmówić pozostania po godzinach i pójść na długie zwolnienie. Jeśli możesz (bo masz czas), sprawdzaj, czy nie robi sobie zaległości, czy nie umawia kilku klientów w tym samym czasie. Ale nie rób nic za nią i nie ratuj na siłę. Pomóż, reszta należy do twojej koleżanki.

0x01 graphic
0x01 graphic
0x01 graphic

Rada: Nie wyręczaj, nie przejmuj odpowiedzialności za kogoś. W ten sposób dajesz sygnał, że ktoś nie nadaje się do tego, co robi. I będzie miał pretensje, gdy kiedyś nie będziesz mogła pomóc.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MEDYTACJA KIM JESTEM
Mój pierwszy wzmacniacz (na układzie TDA7056), cz 2
Jestem albanskim wirusem komputerowym, pliki
Jestem wolna, powołanie, zycie zakonne,wspólnoty
Jestem tak bardzo gotycki, Dokumenty różne różniaste
Jestem świadomym konsumentem, przyroda, scenariusz. lekcji kl.4
Nie jestem gorszy, Rok szkolny 2011-2012
ważne punkty orientacyjne w układzie człowieka i ich zastosowanie w praktyce
uszeregowanie pierwiastków w układzie okresowym przez Dmitrija I
Jestem za Najmanem
L odpowiada masie w?danym układzie
Typologia funkcjonowania gmin w układzie regionalnym
czy jestem asertywny
86 Jestem brzydka
JA JESTEM część 2

więcej podobnych podstron