Rewolucja?
Wiadomość o zakończeniu szczytu WTO w Genewie przyszła akurat wtedy, gdy wszystkie polskie media zajęte były relacjonowaniem obchodów rocznicy Powstania Warszawskiego. Przeszła więc ledwie zauważona. A jest to jedna z ważniejszych informacji w ostatnich miesiącach, i co ważniejsze - pomyślna. Po rocznym impasie w negocjacjach udało się wreszcie wynegocjować zarys porozumienia w sprawie liberalizacji handlu płodami rolnymi.
Jest to jedna ze spraw, w której w sposób szczególny przejawia się hipokryzja Zachodu, w tym zwłaszcza Unii Europejskiej, a w jej obrębie - głównie Francji. Unia Europejska, pod naciskiem Francuzów, zabrnęła w gigantyczne subwencje dla rolnictwa. Wbrew pierwotnym założeniom, że subwencje te stanowić mają rodzaj odszkodowania dla rolników za to, że zmusza się ich do ograniczania produkcji, stały się one sposobem finansowania nadprodukcji. Kosztem pieniędzy swych podatników, państwa Unii zafundowały sobie wielką nadwyżkę taniej żywności, z którą nie ma co robić. Jedno głupstwo pociągnęło za sobą drugie - aby jakoś pozbyć się tych nadwyżek z magazynów, Europa zaczęta dopłacać producentom do tego, co wyeksportują. Dopłaty do eksportu to jedna z najbardziej szkodliwych dla państwa „zdobyczy socjalizmu”, bo oznacza ni mniej ni więcej, tylko transferowanie do konsumentów kraju obcego pieniędzy z kieszeni własnych podatników (UE dotuje w ten sposób głównie Rosjan) - ale pomysł ten oczywiście podoba się eksporterom, a w socjalizmie obowiązuje zasada „bliższa koszula ciału”, to znaczy interes konkretnego lobby, mającego możliwości wywierania nacisku na władzę i jej korumpowania, zawsze przeważa nad interesem ogółu. Europa, oczywiście, płaci za to szaleństwo spowolnieniem wzrostu gospodarczego i powolnym osuwaniem się w cywilizacyjną stagnację, czy wręcz regres. Ale Europa uważa, że ją na to stać, i rzeczywiście, do nędzy jej jeszcze daleko.
Wpycha natomiast w ten sposób w nędze kraje afrykańskie, azjatyckie i latynoskie, z których większość nie ma do zaoferowania na światowym rynku niczego więcej, niż ziemiopłody. Zresztą, bądźmy uczciwi, grzeszy nie tylko Europa. Równie paskudnie zachowują się w tej sprawie Stany Zjednoczone, choć tu sumy udzielanych subwencji, a i determinacja do obrony chorego systemu, są znacznie mniejsze. Rozwinięte technologicznie rolnictwo Nowej Zelandii mogło bez żadnego wsparcia finansowego ze strony swego rządu podjąć konkurencję z dotowanymi farmerami najbogatszych krajów świata i wygrać ją, ale rolnicy z krajów biednych, których jedynym atutem jest gotowość zadowolenia się znacznie niższym niż Europejczyk czy Amerykanin wynagrodzeniem za swą pracę, szansy takiej nie ma. Z jednej strony - kraje uboższe są przez protekcjonizm krajów rozwiniętych wypychane z ich rynków i pozbawiane szansy sprzedania czegokolwiek. Z drugiej - one same zalewane są tanią, przemysłowo produkowaną i wysoko dotowaną żywnością z Zachodu, co do reszty niszczy ich własne rolnictwo. Przy tym wszystkim politycy, którzy za to odpowiadają, i antyglobalistyczni działacze w rodzaju osławionego Francuza Boye, mają pełne gęby sloganów o współczuciu dla głodującej Afryki.
Na początku XVIII wieku, jak podają podręczniki historii, poziom życia przeciętnego Hindusa porównywalny był z poziomem życia Brytyjczyka. Sto lat później dzieliła ich przepaść - zalewając kolonię swoimi produktami przemysłowymi, zwłaszcza tkaninami, Anglicy całkowicie zrujnowali jej gospodarkę, a przy okazji zniszczyli strukturę społeczną. Indie zapłaciły ogromną cenę za brytyjską rewolucję przemysłową, i w pewnym sensie płacą do dziś. To, co od lat robi Unia Europejska i na mniejszą skalę USA w interesie swoich rolników, jest powtórzeniem tamtej zbrodni sprzed wieków. A jedynym, co zbrodni tej może położyć kres, jest wolny handel, czyli podstawa globalizacji - tej właśnie globalizacji, przeciwko której cyniczni macherzy szczują niedouczoną, antyglobalistyczną gówniażerię.
Rok temu w Cancun kraje rozwijające się powiedziały: dość. Nie będzie z ich strony żadnego otwarcia na zachodnie produkty przemysłowe, jeśli Zachód nie skończy z dotacjami do rolnictwa. Teraz, jak czytam w depeszy z Genewy, ich stanowisko zostało przez światowych bogaczy zaakceptowane. USA i UE zobowiązują się wycofać z dotowania rolnictwa. Podpisał się ponoć pod tym nawet delegat Francji. To naprawdę początek światowej rewolucji, która może przynieść wielomiliardowe wzmożenie obrotów światowej gospodarki oraz znaczne ograniczenie głodu i nędzy na naszym globie.
4 sierpnia 2004