56. Od Europy narodowych mitów do Europy rzeczywistej
Już w połowie zeszłego stulecia pewien człowiek bardzo dokładnie przewidział ewolucję Państwa Narodowego zmierzającą w kierunku panowania zachłannego, ogarniającego i prawicę, i lewicę, panowania tych, którym zarzucał „potworne upraszczanie", wszelkiej maści totalitaryzmów. A okazuje się, że to wszystko, co widział wówczas chwalebnego w „małym państwie", stanowi dziś warunek sine qua non obywatelskiego uczestnictwa człowieka:
„Małe państwa istnieją po to, żeby gdzieś na świecie był kawałek ziemi, gdzie możliwie największa ilość mieszkańców mogłaby cieszyć się rolą obywatela w pełnym znaczeniu tego słowa... Małe państwo ma na własność tylko jedno: prawdziwą i rzeczywistą wolność, którą - w wymiarze symbolicznym - wynagradza w pełni ogromne walory, a nawet potęgę wielkich państw."
Otóż to małe państwo, tak opisane przez historyka, który był mistrzem Nietzschego, my nazywamy regionem, jednostką udziału.
Ale jak te regiony stworzyć?
Zanim zostanie zbudowana Europa, trzeba budować po europejsku - mówiłem o tym przy okazji moich uwag o wychowaniu.
Regiony powstaną w wyniku powstających pomiędzy nimi związków. Nie jest to logiczne, ale tak jest w rzeczywistości. Zdarza się - a potwierdza się to w biologii, psychologii, a nawet fizyce - że to, co teoretycznie jest podstawą pewnego wymiernego związku, powstaje dzięki temu związkowi.
Regiony narodzą się dzięki funkcjonowaniu „faktycznych więzów solidarności", o których, od 1950 roku, nieustannie mówili Jean Monnet i Robert Schuman. Takie więzi solidarności nie nawiązują się pomiędzy narodami, ludami, partiami, posłami, urzędnikami czy ministrami. Nawiązują się pomiędzy tymi, którzy coś produkują, coś tworzą, między ludźmi określonego zawodu, przedsiębiorstwami, laboratoriami, badaczami. Od roku 1946 nie przestają się one mnożyć, ^przekraczając granice i ignorując je, we wszystkich dziedzinach wymiany umysłowej i wymiany dóbr materialnych.
Regiony nie będą dążyły do autarkii, tak jak Państwa Narodowe. Będą jakby biegunami magnetycznymi i ogniskami wymian. Ich specyficzność będzie rodziła nie tyle kontrowersje co konieczność uzupełniania się.
Z czasem więc przepływ rzeczywistej wymiany pomiędzy regionami przez granice narodowe stanie się mocniejszy niż prawne zateżności między daną metropolią regionu i stolicą Narodowego Państwa. Żywa europejska tkanka, wytworzona przez faktyczne związki między metropoliami regionów, stanie się solidną realnością, podczas gdy aparat państwowo-narodowy będzie zapadać w biurokratyczną inercję. Wtedy przechylą się szale - nad stolicami przeszłości zaczną przeważać metropolie dnia dzisiejszego i przyszłości. Tym samym fundamentem federalnej Europy będą już nie dawne państwa, ale regiony. W ten sposób, bez zbytniego hałasu, ale oparta na faktach, dokona się rewolucja federalizmu.
A oto jak widzę przebieg tego procesu, w którym istotną rolę będą odgrywać określone typy działalności czy też taktyczne zasady, zmierzające do budowania struktur społeczeństwa europejskiego i regionu jednocześnie: pierwsze będą służyły drugim i zarazem będą w nich znajdowały oparcie:
1. Zrealizować w pełni Wspólny Rynek, który dziś w dużej mierze jest jeszcze możliwością do zrealizowania; rozszerzyć jego zasięg na cały kontynent; żadnych więc celników ani szlabanów na granicach, żadnej narodowej ekonomii ani systemu monetarnego, ale uzgodnienia w skali europejskiej pomiędzy producentami i regionalnymi potrzebami.
2. Zintensyfikować międzyregionalne stosunki na płaszczyźnie zawodowej i związkowej, przedsiębiorstw, uniwersytetów, zespołów badawczych, ośrodków informacyjnych, agencji turystycznych.
3. Zwielokrotnić umowy pomiędzy regionami z pominięciem granic Państw Narodowych, w tych dziedzinach, w których działania centralistycznego państwa z natury rzeczy okazują się nieskuteczne albo paraliżujące, jak w gospodarce, ale także ekologii, transporcie, polityce badań naukowych, nauczaniu, prawie inwestycyjnym.
4. We wszystkich dziedzinach prowadzić działalność do granic możliwości, ale i dalej, nie zważając na dzisiejsze linie podziału i zmonopolizowane zobowiązania.
5. Uruchomić i zaopatrzyć w informacje regionalne komputery zbiorcze, które będą zestawiać i porównywać lokalne dynamizmy, ich przepływ i wymianę między regionami, a także wszelkiego rodzaju związki pomiędzy regionem, jego sąsiadami i stolicą Państwa Narodowego. Kiedy suma tych sił i związków będzie się kierować ku jakiemuś regionowi albo grupie sąsiadujących ze sobą regionów, a nie, jak poprzednio, ku centrum państwowo-narodowemu, wówczas przeniesienie władzy ze stolic do regionów z możliwości stanie się rzeczywistością. A to jest miarą dokonania rewolucji.
6. W tym momencie konieczność uzgodnień we wszystkich dziedzinach procesu regionalizacji zrodzi i uruchomi agendy federalne. Przejmą one władzę nie na skutek jakiegoś gwałtownego kryzysu, ale zajmując niejako miejsce dawnego ośrodka państwowo-narodowego, który stanie się z czasem czymś anachronicznym.
7. Rzecz jasna, nie chodzi tu bynajmniej o kolejne w chronologii etapy, ale o symultanicznie pojawiające się momenty pewnego twórczego procesu. Potwierdzoną rzeczywistością Europę, która się może z niego zrodzić, na pewno nie tak łatwo wykreślić na mapie (a jeszcze trudniej - nadać jej tę rzeczywistość) jak Europę narodowych mitów. Ale życie w niej będzie o tyle ciekawsze!
Jacob Burckhardt, Considerations sur l'Histoire universelle („Uwagi do historii powszechnej"), Geneve, Dróż, 1965. (Praca pochodzi z lat 1868—1871).